Fot. Karolina Jóźwiak
WYWIAD
Jerzy Becz podczas rozmowy z redaktor Martą Kudosz
Czy od początku zakładał Pan, że Bierhalle będzie siecią? Tak, jak najbardziej. Od samego początku założyliśmy, że jedna restauracja to za mało i chcieliśmy otwierać kolejne browary w całej Polsce. Po ogromnym sukcesie lokalu w Arkadii, wkrótce weszliśmy do łódzkiej Manufaktury i Katowic. To oczywiście restauracje z browarem. Z czasem okazało się, że moce produkcyjne naszych minibrowarów są dość spore i że jeden browar jest w stanie obsługiwać więcej niż jedną restaurację. Mogliśmy więc otwierać Bierhalle w takich lokalizacjach jak Nowy Świat, gdzie nie ma możliwości stworzenia produkcji. W tej chwili mamy już wiele lokali, gdzie stosujemy takie rozwiązanie np. do wrocławskiego dowozimy piwo z Katowic.
Gdzie zatem niebawem pojawią się kolejne szyldy Bierhalle? Nowe lokalizacje będące aktualnie w przygotowaniu to Bydgoszcz – gdzie powstaje piękny lokal w zabytkowym budynku. Będzie to restauracja z browarem na 300 miejsc. Projektujemy również lokal w Galerii Północnej w Warszawie. Jesteśmy obecni w wielu polskich miastach, ale jeszcze są na mapie punkty, gdzie nas nie ma, jak np. Szczecin czy Trójmiasto. Wciąż poszukujemy ciekawych lokalizacji. Najnowszymi działającymi już są Miasteczko Wilanów i Hala Koszyki. To są dwie bardzo udane restauracje. Ten pierwszy, moim zdaniem, należy do najładniejszych w naszym portfolio. Ogromnym sukcesem, trochę niespodziewanym, okazała się Hala
22
NOWOŚCI GASTRONOMICZNE | Marzec
Koszyki. To bardzo ciekawe miejsce jakiego w Warszawie jeszcze nie było. Liczymy również, że dużą popularnością będzie się cieszyło Bierhalle w Galerii Północnej.
Czy uważa Pan, że rynek browarów rzemieślniczych będzie się w Polsce nadal rozwijał? Jaki jest jego potencjał? Małe browary oraz browary restauracyjne powstają w dalszym ciągu i myślę, iż potrwa to jeszcze jakiś czas. Przewiduję, że właściciele restauracji działających od wielu lat chcąc zmienić koncept sięgną po ciekawy element browaru restauracyjnego – to już się dzieje i bardzo dobrze. Obserwujemy ten trend i cieszymy się, ponieważ taka sytuacja propaguje spożywanie prawdziwego piwa. Nasze obawy budzą jednak tak zwane „multitapy”, gdzie bardzo trudno zachować warunki sanitarne do prawidłowego podawania piwa (temperatura, czystość linii, serwowanie itp.) czy też bary na siłę przekrzykujące się w hasłach: „rzemieślnicze”, „craft” i różnych wariacjach niechmielonych do granic rozsądku AIP, IPA, których tak naprawdę nie sposób ocenić czy odróżnić. Jest to szukanie, czy też tworzenie „oryginalności”, która jest dobremu produktowi absolutnie niepotrzebna. Dopasowywanie nazwy piwa do już uwarzonego produktu (niestety tak się dzieje) budzi nie tylko litościwy uśmiech, ale i niepokój. Ten rodzaj działalności może sprawić zniechęcenie gości poszukujących dobrego piwa. Dodatkowo wszystkim „browarom kontraktowym” sugeruję uwarzenie solidnego pilsa, czy pszenicy niż silenie się na jeszcze jedną odmianę IPA czy AIPA.