Notes.na.6.tygodni #83

Page 163

Zajmuję się badaniem języka humoru i jego specyfiki zarówno w krótkich dow­ cipach, jak i w dłuższych tekstach, na przykład w opowiadaniach humorystycz­ nych. Szukam jego specyfiki, tak żeby móc go odróżnić od innych użyć języka. Problem polega na tym, że nie da się tak naprawdę jasno tych użyć odróżnić. Bo przecież w końcowym rozrachunku decyduje umysł człowieka, zanurzony w kul­ turze. Uczeni zgadzają się generalnie co do tego, że podstawowy efekt humory­ styczny wynika z pewnych zderzeń elementów, które uznawane są za niespójne, sprzeczne — na przykład życie i śmierć czy też bogactwo i bieda lub też seks czy brak seksu. Ale od takiego stwierdzenia do przewidzenia, jaka będzie reakcja słuchacza, czytelnika na konkretny tekst, w konkretnej formie werbalnej, z ja­ kim się spotka, droga daleka. Co jest jakościowym lub ilościowym wyznacznikiem skuteczności takich badań?

A czy one muszą być tak skuteczne? I czym mierzy się skuteczność? Zapewne sa­ tysfakcja badacza nie jest tu bez znaczenia. W badaniach nad humorem nie jest tak, że bierzemy się za jakiś problem, rozwiązujemy go i jest on raz na zawsze rozwiązany. Jest bardzo duża liczba czynników, które trzeba wziąć pod uwagę i zmiana któregoś z nich powoduje, że refleksję, analizę trzeba zacząć od po­ czątku. Więc liczba i różnorodność przykładów jest zasadniczym czynnikiem, jak też ich pochodzenie, autorstwo, rodzaj tekstu, gdzie występują. A jakość bie­ rze się z doboru odpowiedniej ilości — zaraz, ktoś już to kiedyś powiedział… Ten ktoś miał kozią bródkę i umarł na brzydką chorobę. W The Origins of Wit and Humor z 1951 r. Albert Rapp twierdzi, że śmiech rozwinął się z przedjęzykowego „ryku triumfu po walce w dżungli”, ryku, którym stojąca z boku rodzina „zarażała” się od zwycięskiego bojownika. Ta sugestia bliska jest jednej z trzech teorii objaśniających humor — teorii wyższości, jak u Platona, Hobbesa, obok której wymienia się jeszcze teorię uwolnienia stłumionej energii, jak u Herberta Spencera czy Freuda, oraz teorię niezgodności, jak u Kanta czy Schopenhauera, w której wybuch śmiechu redukuje oczekiwania do nicości. Jak te teorie mają się do naszych czasów?

No cóż, w większości nie ryczymy jednak, jak się nam coś powiedzie, a innym nie powiedzie, no może z wyjątkiem kibiców sportowych, przepraszam, ki­ boli. Oni jeszcze ryczą. Dziś przede wszystkim uznaje się teorię niespójności za źródło humoru, przy czym niechęć do kogoś czy jakiejś grupy oczywiście nadal zwiększa nam poczucie satysfakcji, że ten ktoś czy grupa staje się obiektem żar­ tów. Teoria uwolnienia energii jest teorią głównie psychologiczną, więc jako ję­ zykoznawcy mało mnie interesuje i przekonuje. Niespójności oczywiście mogą być różnego rodzaju i mają często charakter kulturowy (na przykład bardzo czę­ sto wykorzystywana w kulturze angielskiej opozycja komiczna między religią a seksem, która w Polsce jest znacznie rzadsza), mogą być bardziej lub mniej wyrafinowane, wielostopniowe czy też metajęzykowe: Przychodzi baba do lekarza, a lekarz też baba. Tutaj musimy znać cykl dowcipów o babie, żeby docenić śmieszność tego żartu — a i tak nie wszyscy go docenią, bo takie metadowcipy wymagają bardziej abstrakcyjnego poczucia humoru. No tak, ale opozycja między religią a seksem to też nie tylko język.

Oczywiście, że nie tylko język, inne organy też. Ale poważnie mówiąc, to prze­ cież sprzeczność ta ma charakter językowo-kulturowy. Bo religia nie istnieje bez mówienia o niej, bez języka religii, bez zakazu używania słowa Jahwe przez Ży­ dów itp., a sam seks nie jest przecież tabu, bo go wszyscy uprawiają, tylko tabu jest pewien rodzaj dyskursu seksualnego — dyskurs wulgarny, bo medyczny No83 / czytelnia

158—159


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.