8 minute read

AZS Kielce

www.kielce.azs.pl kielce@azs.pl

Świętokrzyska Liga Akademicka

Advertisement

2019/2020 1. Politechnika Świętokrzyska 2. Uniwersytet Jana Kochanowskiego 3. Wszechnica Świętokrzyska

Gwiazda AZS Kielce Tomasz Błaszkiewicz

Znamy go z akademickich parkietów. Natomiast od sezonu 2020/2021 trenuje bramkarzy w drużynie wielokrotnych mistrzów Polski Łomży Vive Kielce, w tym niesamowitego Andreasa Wolffa. O kim mowa? Oczywiście o Tomku Błaszkiewiczu, trenerze szczypiornistów AZS UJK Kielce i pracowniku Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.

Jak udało ci się znaleźć w drużynie Łomży Vive Kielce? Tomasz Błaszkiewicz: – Generalnie to dzięki ciężkiej pracy i działaniu krok po kroku. W poprzednich latach prowadziłem grupy juniorskie, pracowałem z dziewczynami, wcześniej przez cztery lata działałem w ośrodkach szkolenia bramkarzy. Opiekowałem się kadrą z rocznika 1998 i zostałem zauważony w świecie. Dostałem zaproszenie na campy w Chorwacji, gdzie systematycznie uczestniczę w szkoleniach bramkarzy. Miałem tam przyjemność spotykania się z najlepszymi na świecie, a jednocześnie też obcowania z trenerami. Można się od nich dużo nauczyć. Pracowałem z zespołem Superligi Stalą Mielec i wróciłem do kadry narodowej juniorów z rocznika 2004. W lecie dostałem propozycję pracy w Vive od Bertusa Servaasa. Takich ofert się nie odrzuca.

Można powiedzieć, że to takie ukoronowanie twojej kariery. – (śmiech) Została jeszcze Barcelona.

I reprezentacja. – W przyszłości może tak. To wszystko nie jest przypadkiem. To była długa i trudna droga, żeby dojść do tego miejsca, w którym jestem teraz, nie mając zawodniczego

Liczba członków AZS KIELCE

KU AZS PŚ Kielce 153 KU AZS UJK Kielce 47 Łącznie: 200

nazwiska. Długo grałem w piłkę ręczną na różnych poziomach, ale nigdy nie byłem wybitnym zawodnikiem pokroju Sławka Szmala. Dużo trudniej jest zapracować na taki sukces.

Jak na co dzień pracuje się z takimi gwiazdami, jakie są w Vive? – To fajne wyzwanie. Z każdym krokiem, który wykonałem, szedłem wyżej. Zawsze mobilizowałem się do dalszych działań. Tutaj jest tak samo. Miałem już możliwość pracowania z jedną z gwiazd, która grała w Vive, czyli Vladimirem Cuparą. Na campach miałem przyjemność pracy z Rolandem Miklerem czy Marinem Šego. To zupełnie inna półka, jeśli chodzi o samo przygotowanie treningu. Cieszy mnie również to, że dostałem duży kredyt zaufania od strony zarządu i głównego trenera drużyny Talanta Dujszebajewa. To też daje wolną rękę robienia tego, co sobie zaplanuję.

Jakie są różnice między Andreasem Wolffem, Mateuszem Korneckim a Miłoszem Wałachem? – Każdy z nich ma zupełnie inny charakter. Andi jest bardzo nerwowy i ambitny. Nie lubi przegrywać. Natomiast lubi wszystko wykonywać na sto procent. Mateusz to chłopak, który ciężko pracuje na to, żeby być tutaj, gdzie jest. Ma w sobie bardzo dużo pokory i cierpliwości. Miłosz jest niecierpliwy, młody, niepokorny, ale również ambitny. Jeśli chodzi o samą specyfikę bramki, to każdy z nich ma bardzo dobre warunki. Są wysocy i gibcy i uzupełniają się.

Doprowadziłeś Andreasa Wolffa do niesamowitej formy. – Na pewno kluczem jest systematyka pracy. Tutaj mamy duży komfort. Pracowaliśmy bardzo dużo. Treningów bramkarskich było sporo: indywidualne plus z zespołem. O przygotowanie motoryczne zadbał Krzysztof Paluch. Natomiast my przeszliśmy już w czasie okresu przygotowawczego w umiarkowany trening. Teraz jesteśmy na etapie treningu specjalistycznego. Na razie to działa. Zobaczymy, jak będzie dalej i ile to wytrzyma. Myślę, że to też systematyczna praca z jednej i drugiej strony, szczególnie Andiego.

Rozmawiacie na treningach po polsku? – Tak. Andi dobrze mówi po polsku. Właściwie wszystko rozumie. Trochę też rozmawiamy po angielsku. Jak to nie wystarczy, to zostają jeszcze ręce. Próbujemy też przygotowywać się mentalnie do meczów.

Na czym polega specjalistyczny trening bramkarski? Masz jakieś swoje metody, które zastosowałeś w Vive? – Na pewno jest to trening ukierunkowany pod zawodników. W danym okresie próbujemy robić odpowiednie rzeczy, czy to trening szybkości, czy mocy. Położyliśmy też duży nacisk w okresie przygotowawczym na technikę. Teraz próbujemy robić dużo ćwiczeń szybkościowych i dużo treningu mocy. Szukamy optymalnych rozwiązań skierowanych pod kątem każdego z naszych bramkarzy.

Bramkarz musi być zwinny. – Tak, mamy dużo treningu gibkości, techniki, mocy i szybkości. Na tym bazujemy. Nowatorskie treningi, refleksyjne, czas reakcji. To też działa na nowoczesnej aparaturze. Staram się, żeby ten trening był mocno urozmaicony. Są także piłeczki tenisowe na feel lightach czy paletkach.

Przejdźmy teraz do drużyny AZS UJK Kielce, której jesteś pierwszym trenerem. Teraz gracie już swój drugi sezon w I lidze. Jakie cele stawialiście przed sobą w tegorocznych rozgrywkach? – Wiadomo, że ma być reorganizacja ligi i ma powstać liga centralna. Takim naszym cichym celem jest, żeby dostać się do tej najlepszej 12 albo 14. Musielibyśmy w swojej grupie zająć 3. lub 4. miejsce. Taki mamy ten odległy cel. Natomiast te bliskie są podobne jak przez wiele ostatnich lat. To wygrać kolejny mecz. Skupiamy się na nim, a nie nad tym, co będzie na samym końcu. To nam bardzo pomaga, jeśli chodzi o trening mentalny.

Nie jesteście już beniaminkiem. W sezonie 2019/2020 zajęliście czwarte miejsce w lidze. Rywale już inaczej do was podchodzą. – Tamten sezon był rewelacyjny. Teraz, nie dokonując większych zmian kadrowych, próbujemy to utrzymać. Na razie jakoś nam to idzie. Zbudowaliśmy gdzieś mocny kręgosłup drużyny. Wiadomo, że sport jest taki, że dzisiaj może być dobrze, a jutro inaczej. Na razie mamy z tego frajdę i jesteśmy teraz często stawiani na pozycji faworyta. To też dodatkowe obciążenie, z którym musimy sobie poradzić.

Jakie morale panują w drużynie? – Dobre. Nadal jesteśmy głodni grania i wygrywania.

Nastąpiły jakieś zmiany w zespole? – Odszedł Damian Falasa, a przyszło trzech zawodników: Filip Zdziech i Wiktor Wójcik z Vive oraz Kacper Pawłowski z SMS-u Kielce. Stawiamy na młodzież. Nie szukamy wzmocnień ligowych czy utytułowanych zawodników. Tylko próbujemy wychowywać młodzież, żeby pomogła nam w grze przez kolejne sezony.

Trenuje z wami jeszcze ktoś ze starego składu? – Daniel Boszczyk i Paweł Papaj. Oczywiście wszyscy są sercem z AZS-em. Nasi starzy zawodnicy cały czas nam kibicują i jeżdżą za nami na mecze. Mamy bardzo mocne wsparcie. Macie też zespół juniorski. – W tym roku zainwestowaliśmy w młodzież. Chcemy szkolić dzieci. Tym bardziej że dużo naszych zawodników kończy studia magisterskie. Mają gdzie się rozwijać. Mamy drużynę złożoną z zawodników z 2005 rocznika i młodszych. Liczymy, że będą kiedyś zasilać szeregi uczelniane i klubowe.

Uczysz jeszcze wychowania fizycznego w Uniwersytecie Jana Kochanowskiego? – Tak, tutaj wszystko jest po staremu.

Znajdujesz czas na te wszystkie zajęcia? – Im więcej pracy, tym lepsza organizacja. Najmniej robi ten, który ma najwięcej czasu. To jest kwestia poukładania sobie grafiku i organizacji całego dnia. Tutaj nic się nie zmieniło poza tym, że odpuściłem Koronę, a wziąłem Vive. Coś za coś. W życiu trzeba dokonywać wyborów.

A jak zaczęła się twoja przygoda z piłką ręczną? – Zawsze byłem blisko sportu. Trenowałem piłkę nożną. W szkole Stanisław Hojda tworzył grupy piłki ręcznej. Poszukiwał chłopaków, którzy chcieliby grać. Z chęcią do nich przystąpiłem z takimi osobami jak Paweł Tetelewski, Jarek Sieczka czy Tomek Paluch. Oni wszyscy są z mojego rocznika.

Od początku występowałeś na pozycji bramkarza? – Tak. Zaczynając swoją przygodę z piłką ręczną, miałem problemy z piętami. Nie mogłem za bardzo biegać i skakać. I jedyna szansa, jaką mogłem mieć, to była właśnie pozycja bramkarza. Tylko na to pozwolił mi lekarz.

Ile lat grałeś? – Jeszcze w trakcie studiów i pracy na uniwersytecie.

Czemu zdecydowałeś się zostać trenerem? – Kończyła się kariera, a coś trzeba było robić. Przejąłem sekcję piłki ręcznej na uczelni po Stasiu Hojdzie. Później powoli gdzieś to zaczęło się rozwijać.

Stawiasz sobie jeszcze jakieś cele? – Żadnych. Żyję tu i teraz. Pracuję w topowym klubie. Można powiedzieć, że jesteśmy w najlepszej szesnastce świata. Tutaj jest świetna atmosfera.

A co robisz, gdy chcesz odpocząć od szczypiorniaka? – Trochę jeżdżę na rowerze, robię coś w domu czy oglądam jakiś dobry film.

Masz jakieś ulubione trasy na wyprawy rowerowe? – Mieszkam w fajnym miejscu w Dąbrowie pod Kielcami, bardzo blisko lasu. Tam sporo jeżdżę. Oczywiście Góry Świętokrzyskie są niesamowitym miejscem, gdzie można sobie trochę odpocząć na rowerku i złapać pozytywną energię.

Rozmawiał: Maciej Wadowski Foto: archiwum Tomasza Błaszkiewicza

Nowy stadion Politechniki Świętokrzyskiej rósł w oczach

Na Politechnice Świętokrzyskiej 2020 rok upłynął pod znakiem… budowania i oczekiwania na nowoczesny, wielofunkcyjny stadion sportowy. Otwarcie zaplanowano na wiosnę tego roku. Będą mogli korzystać z niego wszyscy chętni.

Budowa obiektu rozpoczęła się we wrześniu 2019 roku, ale o jego powstaniu mówiło się od wielu lat. – Byliśmy środowiskiem akademickim, które w ogóle nie miało swoich obiektów. Przez długi czas nie mieliśmy nawet własnych sal gimnastycznych. Nadrabiamy stracony czas. Uczelnia składa się z rektoratu, budynków dydaktycznych, administracyjnych, akademików, ale także z obiektów sportowo-rekreacyjnych – mówił w rozmowie z portalem wKielcach.info dr Stanisław Hojda, dyrektor Centrum Sportu Politechniki Świętokrzyskiej. I dodawał: – Jestem wyjątkowo zbudowany tym, że pomysł powstania tego stadionu nie spowodował na żadnym etapie dyskusji jakiejkolwiek negatywnej reakcji. Była wyjątkowa zgodność senatu, różnego rodzaju ośrodków opiniujących z uczelni czy studentów z Uczelnianej Rady Samorządu Studenckiego. Właściwie wszyscy byli za.

Budowa stadionu w kampusie Politechniki Świętokrzyskiej kosztowała około 15 milionów złotych. Połowę środków na inwestycję kielecka uczelnia dostała od Ministerstwa Sportu. Resztę kosztów budowy pokryła ze swojego budżetu. Nowy obiekt Politechniki Świętokrzyskiej ma na prostej osiem, a dookoła sześć torów. – Zaraz obok bieżni, ale poza główną płytą stadionu będzie rzutnia do rzutu młotem, oszczepem czy dyskiem z naturalną trawiastą nawierzchnią – opisywał portalowi wKielcach.info dr Stanisław Hojda. A wszystko ze względu na to, że boisko do piłki nożnej ma sztuczną nawierzchnię. Stadion jest w pełni oświetlony, dzięki czemu można z niego korzystać o każdej porze dnia. Na trybuny stadionu może wejść do tysiąca osób. Są one przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. W przerobionej uczelnianej stołówce powstały sale do rozgrzewki i treningu. Natomiast do hali sportowej PŚk dobudowywany jest budynek, który ma służyć za magazyn.

Nowy obiekt ma również kompleks do uprawiania sportów plażowych. Będzie można na nim zagrać w siatkówkę plażową czy beach soccera. W zakolach stadionu wytyczono miejsce do rozstawienia boiska do siatkówki i tenisa. Natomiast obok akademików została zlokalizowana siłownia zewnętrzna.

Nowoczesny wielofunkcyjny stadion sportowy Politechniki Świętokrzyskiej zostanie otwarty wiosną 2021 roku. Z obiektu będą mogli korzystać wszyscy chętni. – Zakładamy, że jeżeli zgłoszą się grupy zorganizowane, udostępnimy go bezpłatnie na zajęcia lekkoatletyczne. Ten stadion leży w centrum miasta i jest otoczony kilkoma dużymi kieleckimi osiedlami. Powinien służyć wszystkim chętnym – opowiadał dyrektor Centrum Sportu Politechniki Świętokrzyskiej.

Michał Filarski Foto: Grzegorz Zieliński, Michał Filarski

This article is from: