
11 minute read
Styczeń
from Kronika AZS 2020
by AZS-APS
Katowiczanie obronili tytuł Mocne szpady i florety Udane starty w zimowym Pucharze Świata Andżelika z medalem ME Natalia na igrzyska
Foto: Michał Szypliński (NTN Snow&More)
Advertisement
Im się udało!
Początek roku kolejny raz był momentem podsumowania sportowej rywalizacji dzieci i młodzieży za minione 12 miesięcy. W czołówce klasyfikacji za 2019 rok znów znalazły się nasze jednostki.
W rankingu sportu dzieci i młodzieży za 2019 rok ujęto blisko 4 tys. klubów z całej Polski, a wśród nich 55 spod znaku gryfa. Tytuł najlepszego klubu w kraju zdobył po raz drugi AZS AWF Katowice, gromadząc ponad 1720 pkt. – Nie od dziś wiadomo, że bronić tytułu jest trudniej niż go zdobywać, ale nam się udało! Dziękuję wszystkim naszym zawodnikom i trenerom, którzy przyczynili się do tego sukcesu – komentował na gorąco dyrektor katowickiego klubu Krzysztof Nowak. Katowiczanie kolejny raz wyprzedzili OŚ AZS Poznań, tym razem osiągając nad nim ponad 130 pkt przewagi. Przy tym okazali się najlepsi w kategorii juniora i młodzieżowca. Klub z Poznania wygrał tymczasem wśród młodzików i juniorów młodszych. – Często spotykaliśmy się z zarzutami, że kluby AZS mają łatwiej, bo korzystając ze wsparcia uczelni, ściągają już „gotowych” zawodników. Tymczasem zwyciężyliśmy klasyfikacje we wszystkich kategoriach wiekowych. To prawie absolutna dominacja AZS w sporcie młodzieżowym. Jestem przekonany, że za rok całe podium będzie nasze – ocenił wiceprezes AZS Maciej Hartfil, który jest związany z warszawską AWF. Ta utrzymała czwarte miejsce, wyprzedzając AZS AWF Poznań, który osiągnął swój najlepszy wynik. Kolejny historyczny awans zanotował także AZS UMCS Lublin, a miejsca w czołówce utrzymały jeszcze nasze kluby z Gdańska i Wrocławia. To oznacza, że w najlepszej dziesiątce sklasyfikowano aż siedem jednostek AZS! Do tego mieliśmy AZS AWF Kraków na miejscu 11., AZS UWM Olsztyn na 19., najlepiej szkolący młode koszykarki AZS AWF Gorzów Wlkp. na 22., AZS Wratislavia na 32., AZS Łódź na 33., AZS Politechniki Opolskiej na 36., AZS Uniwersytetu Warszawskiego na 50. i ponad 40 innych klubów spod znaku gryfa na dalszych lokatach.

Motywacja i niespodzianka
Z dobrej strony pokazały się polskie biathlonistki w Pucharze Świata. To był świetny prognostyk przed mistrzostwami świata.

W sezonie 2018/2019, w którym Monika Hojnisz-Staręga zajęła najwyższe w historii dziesiąte miejsce, wyrównując osiągnięcie dawnej klubowej koleżanki – Krystyny Guzik. Kolejne zmagania rozpoczęła ze zmiennym szczęściem, napotykając np. awarię karabinu, ale w styczniu wszystko wróciło na dobre tory. Zawodniczka AZS AWF Katowice w sześciu kolejnych biegach nie opuściła czołowej 20. W Oberhofie była 8. i 14., w Ruhpolding 17. i 7., a w Pokljuce 17. i 4. W tym ostatnim występie zaliczyła jedno pudło i straciła 10 sekund do podium. – To da mi motywację i pozwoli uwierzyć w siebie – mówiła. Z bardzo dobrej strony pokazała się też Kamila Żuk. W dwóch sprinterskich startach udało jej się zająć miejsca w czołowej dziesiątce (dokonała tego po raz trzeci i czwarty w karierze). – Sprinty stają się moją specjalnością i największą szansą na dobry wynik – komentowała młoda biathlonistka AZS, dodając, że tak udane starty były dla niej dużą niespodzianką. Dzięki nim doczekała się wreszcie debiutanckich startów w biegach masowych, w których także wypadła świetnie, zajmując 19. i 17. lokatę. – Ulgowo przestałam traktować swoje występy już w zeszłym sezonie. Gdy nie wychodziły mi starty, to nie tłumaczyłam sobie tego, zrzucając niepowodzenia na karb młodości – opowiadała nam biathlonistka. – Od bieżącego sezonu jestem prawowitą seniorką, więc nie może być żadnych wytłumaczeń. Surowo oceniam swoje starty, stawiam sobie wysoko cele. Wiem, że wykonałam duży krok do przodu, ale nie zamierzam spoczywać na laurach – podsumowała zawodniczka uznawana przez wielu ekspertów za największy talent polskiego biathlonu.
Dwa rekordy Andżeliki
Ex aequo po raz pierwszy
Lepszego początku roku Andżelika Wójcik chyba nie mogła sobie wymarzyć. W mistrzostwach Europy zdobyła medal i poprawiła rekord życiowy.
Szwajcarskie Scuol znów okazało się szczęśliwe dla Oskara Kwiatkowskiego. Nasz zawodnik wywalczył tam trzecie miejsce w snowboardowym Pucharze Świata.
W słynnej hali Thailf w Heerenveen drużyna polskich sprinterek powtórzyła grudniowy sukces odniesiony w Pucharze Świata i zajęła trzecie miejsce. Wójcik z Kają Ziomek i Natalią Czerwonką wygrały wyścig z ekipą Białorusi, ustępując Rosjankom i Holenderkom. Polki okrasiły sukces nowym rekordem Polski, poprawiając poprzedni o prawie dwie sekundy. Zawodniczka AZS AWF Katowice cieszyła się także z dobrego startu na 500 m, w którym zajęła ósme miejsce, ustanawiając przy tym swój rekord życiowy. – To było dla mnie duże zaskoczenie. Bardzo się cieszę, bo tydzień przed startem przeleżałam i przechorowałam. Mam nadzieję, że ten rekord dobrze zapowiada kolejną część sezonu – komentowała nasza panczenistka. Foto: Rafał Oleksiewicz
To drugie podium Pucharu Świata w karierze Oskara. Co ciekawe – zawodnik AZS Zakopane medalowy debiut zaliczył dwa lata wcześniej podczas tych samych zawodów, kończąc je na drugim stopniu podium. Tym razem w konkurencji slalomu giganta równoległego Polak znalazł pogromcę dopiero w półfinale, przegrywając z Austriakiem Benjaminem Karlem. W eliminacjach był 11., potem pokonał Japończyka Shinnosuke Kamino i Słoweńca Tima Mastnaka. Mistrz uniwersjady w Krasnojarsku najbardziej pasjonującą walkę stoczył w ostatnim pojedynku – tzw. małym finale, w którym rywalizował z przedstawicielem gospodarzy. Oskar i Dario Caviezel finiszowali jednocześnie, choć wydawało się, że to Polak szybciej zbliża się do mety. Taka sytuacja przydarzyła się naszemu snowboardziście trzeci raz karierze, ale po raz pierwszy (po zmianie regulaminu) oznaczało to sklasyfikowanie na miejscach ex aequo. – Według mnie ten nowy przepis jest fair – powiedział Oskar. Wygrał Rosjanin Andriej Sobolew. Po zawodach w Scuol Kwiatkowski awansował na ósme miejsce w klasyfikacji generalnej slalomu giganta równoległego, potem był 14. w Bad Gastein i szósty w Rogli. Jak przyznał, najważniejsze było dla niego pomyślne pokonywanie kwalifikacji i dostawanie się do finałów. Foto: Anna Karczewska (PZN)




Natalii nadzieja na igrzyska
W portugalskim Gondomar Natalia Bajor wraz z kobiecą drużyną narodową pingpongistek zdobyła przepustkę do Tokio. Liczyła, iż utrzyma miejsce w drużynie na igrzyska olimpijskie.

Polskie zawodniczki prowadzone przez trenera Zbigniewa Nęcka pod koniec stycznia wywalczyły kwalifikację olimpijską. Najpierw odprawiły 3:0 Nigeryjki, a w decydującej walce o bilety na imprezę czterolecia Biało-Czerwone pokonały 3:1 Ukrainki. Mecz nie układał się po myśli naszych reprezentantek, a one same nie uchodziły za faworytki. – To było zawsze moje marzenie, by dostać się na igrzyska. Do Tokio mogłyśmy uzyskać przepustkę już podczas zeszłorocznych igrzysk europejskich w Mińsku, gdzie zwycięzca zgarniał awans. Niestety w półfinale przegrałyśmy z Niemkami – komentowała Bajor. – Teraz była ostatnia szansa na kwalifikację. Wszystkie drużyny były bardzo dobrze przygotowane do turnieju – dodała. Udział w igrzyskach olimpijskich w Tokio będzie pierwszym w karierze Bajor, która głęboko wierzy, że utrzyma pozycję w zespole narodowym. Na start indywidualny nie ma większych szans. Li Qian i Natalia Partyka, reprezentacyjne koleżanki, znajdują się zdecydowanie wyżej od niej w rankingu ITTF. Pod znakiem zapytania stoi natomiast udział Bajor w grze mieszanej. Istnieje szansa, że wrocławiankę zobaczymy przy stole w mikście, w parze z Markiem Badowskim. – Jako drużyna z miejsca mamy zapewnione dwa miejsca w rywalizacji singlistek, a o wyborze zawodniczek zadecyduje trener Nęcek. Dziewczyny są jednak lepsze ode mnie, na dodatek znajdują się wyżej w rankingu. Trzymam się myśli, że utrzymam chociaż miejsce w zespole. Naszym sukcesem w Japonii byłby ćwierćfinał. Co do miksta to sami do końca jeszcze nie wiemy, ile miejsc będzie dostępnych. Jakaś iskierka nadziei na występ w grze mieszanej jeszcze się tli – opisywała zawodniczka AZS UE Wrocław. Po olimpijskich kwalifikacjach Bajor plasowała się na 86., najwyższym w historii miejscu w rankingu ITTF. Swoją pozycję poprawiła dzięki udanemu występowi na turnieju World Tour w Magdeburgu, gdzie doszła do czwartej rundy eliminacji. W niej lepsza okazała się Chinka Gu Yuting (1:4). Wcześniej brzeżanka pokonała w trzeciej rundzie Kanadyjkę Zhang Mo (4:0). Sukces zdaje się być tym cenniejszy, że rywalka zza oceanu plasowała się o wiele wyżej w światowej czołówce (27.).

Foto: Paweł Skraba
Foto: pasja.azs.pl
Trzy medale krakowskiej szpady
AZS AWF Kraków zaliczył niezwykle udany weekend na szermierczych planszach! Zawodnicy tego klubu stanęli na podium Pucharu Świata w rywalizacji kobiet i mężczyzn.
Aleksandra Zamachowska wygrała turniej kobiet w Hawanie. Trzecie miejsce zajęła jej klubowa koleżanka Renata Knapik-Miazga. Obie Polki najpierw odniosły po cztery zwycięstwa, a następnie rywalizowały ze sobą w półfinale. Lepsza okazała się mistrzyni uniwersjady z Tajpej, która zwyciężyła 15:12. W finale Zamachowska pokonała Rumunkę Anę-Marię Popescu 15:8. Był to pierwszy triumf zawodniczki AZS AWF Kraków w zawodach Pucharu Świata. W turnieju szpadzistów w niemieckim Heidenheim na trzecim stopniu podium stanął Radosław Zawrotniak. Kolejny przedstawiciel AZS AWF Kraków wygrał m.in. pojedynek z liderem światowego rankingu Włochem Andreą Santarellim. W półfinale uległ mistrzowi olimpijskiemu z Rio de Janeiro Koreańczykowi Sangyoung Parkowi 9:15 i zajął tym samym trzecie miejsce. Turniej zakończył się zwycięstwem mistrza świata, Węgra Gergelyego Siklosiego.

Jubileuszowa orkiestra
AZS po raz dziesiąty zagrał w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Zbieraliśmy pieniądze dla zapewnienia najwyższych standardów diagnostycznych i leczniczych w dziecięcej medycynie zabiegowej. Przygotowaliśmy 13 aukcji z azetesowymi gadżetami i ofertami naszych ośrodków. Zebraliśmy prawie 3 tysiące złotych.
Mocne florety
Dziewięć medali zdobyli młodzi szermierze AZS podczas juniorskich mistrzostw Polski. Złoto indywidualnie i srebro w drużynie wywalczył Maciej Bem.
Szczególnie mocno zaprezentowaliśmy się w Bydgoszczy podczas zawodów we florecie. Indywidualnie wygrał je zawodnik AZS AWF Poznań, który w finale 15:13 pokonał mistrza sprzed roku – Jana Jurkiewicza i w ten sposób zdobył drugie złoto w karierze. Pod dyktando AZS upłynęła także rywalizacja drużynowa, w półfinale której AZS AWFiS Gdańsk wygrał z AZS AWF Warszawa 45:26. W walce o złoto Dołżycki, Goc, Martyniak i Podralski, który indywidualnie był trzeci, uporali się z poznaniakami 45:34. Udanie zaprezentowały się także szpadzistki. Swój dziewiąty młodzieżowy finał stoczyła Barbara Brych, przegrywając dopiero po raz drugi. Jedyny medal szablowy – także po przegranym finale – przypadł Szymonowi Hryciukowi.

Mistrzostwa Polski juniorów w szermierce 2020 – medaliści AZS
ZŁOTE MEDALE:
AZS AWFiS Gdańsk floret M drużynowo Maciej Bem (AZS AWF Poznań) floret M
SREBRNE MEDALE:
AZS AWF Poznań floret M drużynowo Barbara Brych (AZS AWF Kraków) szpada K Szymon Hryciuk (AZS AWF Katowice) szabla M
BRĄZOWE MEDALE:
AZS AWF Warszawa floret M drużynowo AZS AWF Katowice szpada M drużynowo Dominika Pawłowska (AZS AWF Warszawa) szpada K Adam Podralski (AZS AWFiS Gdańsk) floret M

Gospodarze dali radę
W końcówce stycznia ruszył nowy sezon Akademickich Mistrzostw Polski. Do walki stanęło prawie 100 drużyn futsalowych.
W czterech strefowych turniejach mężczyzn wystartowało łącznie 59 zespołów. Gospodarze zawodów wygrali trzykrotnie. W strefie B triumfował Uniwersytet Łódzki, w strefie C Politechnika Świętokrzyska, a w strefie D Uniwersytet Śląski. Jedynie w Toruniu, gdzie organizatorem był AZS UMK, a w finale spotkali się złoty i brązowy medalista poprzednich AMP-Ļw triumfowało Kolegium Jagiellońskie. Do zawodów pań przystąpiło 40 drużyn. Gospodarz strefy północnej – Uniwersytet Warszawski – przegrał w finale z Uniwersytetem Szczecińskim. UEK Kraków wygrał zaś na swoich obiektach w strefie południowej.

Foto: Kinga Sałata
Krótki sezon AZS Winter Cup
Sezon AZS Winter Cup był najkrótszy w historii, ale bardzo intensywny. Towarzyszyło mu dużo nowinek.
Nowy rok przyniósł ze sobą kilka innowacji technicznych, które sprawiły, że AZS Winter Cup organizacyjnie jeszcze bardziej zbliżył się do wielkich imprez światowego formatu. Na starcie zamontowany był zegar z sygnałem dźwiękowym, a wszyscy w rejonie mety mogli na bieżąco obserwować klasyfikację na wielkim telebimie. Nowinek było tak dużo, że niektórzy nie mogli skupić się na jeździe. Uczestnikom najbardziej podobały się jednak wyniki na żywo dostępne w internecie. Zaczęło się pechowo, bowiem pierwszy raz od kilku lat nie udało się rozegrać przedświątecznej inauguracji na Harendzie. Wszystko przez fatalny początek zimy. Akademicy mieli przed sobą najkrótszy sezon w historii. Pierwsze eliminacje pucharowe rozegrane zostały dopiero 10 stycznia w Kluszkowcach, a koniec nastał nagle i niespodziewanie 1 marca. To, że było krótko, nie oznacza, iż mało ciekawie. Alpejczycy zbierali punkty w pięciu eliminacjach rozegranych w Kluszkowcach, Krynicy-Zdroju, Zawoi, Szczawnicy i Zakopanem. Najlepsi, oprócz prawa startu w finale, dostawali także możliwość rywalizacji w slalomie równoległym, który okazał się spektakularnym wydarzeniem rok wcześniej. Do rywalizacji w sezonie 2019/2020 dołączył Jakub Matulka (ALK Warszawa). To o nim wypowiadał się kiedyś Adam Wójtowicz. – Jest taki chłopaczek Matulka. Ma 12 lat i wygrywa ze znacznie starszymi. Zobaczycie, będzie kiedyś jeździł – mówił jeden z czołowych alpejczyków wśród studentów. A jeździł tak, że aż miło było popatrzeć. Najlepszy debiutant w AZS Winter Cup tak namieszał w stawce, że jego ostatni przejazd w finale decydował o klasyfikacji slalomowej za cały sezon! Ale nie tylko on rozdawał karty. Kolorytu dodawała walka na setne części sekundy amatorów z Adamem Chrapkiem (PŚ Gliwice), który po zakończeniu kariery w Pucharze Świata czerpał garściami to, co najlepsze z narciarstwa w akademickim cyklu. Stawkę w obu konkurencjach zdominowała Iwona Kohut (AWF Wrocław), a równie mocno błyszczała Katarzyna Wąsek (CC Warszawa), która podobnie jak Chrapek postanowiła bawić się narciarstwem. Tekst i foto: Michał Szypliński


