Akademicki Przegląd Sportowy 05/2007

Page 1


AKADEMICKI PRZEGLĄD SPORTOW

Pismo Zarządu Głównego AZS Redaktor naczelny: Bartłomiej Korpak Sekretarz redakcji: Halina Hanusz

[od redakcji] Mimo deklarowanej sympatii dla Uniwersjady życie dyktuje inne wyzwania. Nie ma sentymentów. Profesjonalizm to także umiejętność dokonywania wyborów. Każdy ma inny pomysł. Nieraz w tej samej dyscyplinie sportu – jednym po drodze Uniwersjada, innym nie. Decydują trenerzy, zawodnicy są trochę pogubieni. Plączą się domysły, strefy klimatyczne. Dobry wynik wytłumaczy każdą nawet najbardziej pokrętną argumentację, sportowa klęska będzie przyczynkiem do wszelkich możliwych weryfikacji, a nawet do odejścia w cień. Życie nie znosi pustki, pojawią się zapewne nowe nadzieje. Może to zaczyn na londyńskie Igrzyska 2012? A to tyle lat przed nami? Pozornie już dziś trzeba mieć za sobą kilka lat ciężkiej pracy treningowej, by móc marzyć o olimpijskich ostrogach. Już się trzeba było gdzieś na sportowych arenach pokazać, zrobić wynik, pojawić się na listach kadrowych. No i jak się kończy wiek juniora, to też pewnie pora na rozpoczęcie studiów. Dla tej ekipy to ten Bangkok jak najbardziej po drodze do Londynu. W naturalny sposób otworzyła się szansa przed przyszłymi gwiazdami. Szansa wyjątkowa. Wieści z Bangkoku wprowadzają w oszołomienie. Do udziału zgłoszono już ponad 8000 sportowców. Ekipy Rosji, Chin, Ukrainy, Japonii liczą każda dobrze ponad 400 osób. Tajlandczycy zmobilizowali wszystkich swoich najlepszych sportowców, codziennie czytamy komunikaty o nowych, głównie finansowych bodźcach uruchamianych dla właściwych motywacji. Trzeba się na swoim podwórku pokazać. Kilkadziesiąt milionów Tajlandczyków głodnych jest sukcesu sportowego. 8 sierpnia zapłonie uniwersjadowy znicz.

Przyspieszenie

S

tudenci żyją ponoć bardzo szybko. A ci sportowcy – to już na pewno w tempie zawrotnym. W kalendarzu brak wolnych terminów. Sms-y i e-maile zastępują rodzinę, przyjaciół, randkę z dziewczyną. Kalendarz sportowy jak ogromna pajęczyna oplotła cały świat. Sportowy biznes rozkręcił się w wymiarze globalnym. Nie ma dnia bez mistrzostw świata, Europy, zawodów pucharu świata, ligi, formuły. Na każdym kontynencie, w każdym zakątku ziemi ktoś bez przerwy rywalizuje w sporcie. Starożytnym Grekom się nie śniło, że ich pomysły w takim stopniu opanują świat 3000 lat później. Tysiące ludzi staje na podium, a miliony przeżywają gorycz większej lub mniejszej porażki. Całe szczęście, że na innych planetach nie odkryto osobników, którzy podjęliby galaktyczne wyzwanie. Jeszcze nie opadły zachwyty nad polskim startem w Uniwersjadzie w Izmirze, a już jesteśmy w trakcie uniwersjadowego roku 2007, tuż przed zapaleniem znicza w Bangkoku. A co przez te dwa lata, które przeleciały niczym kometa? Bohaterowie tamtej Uniwersjady okrzepli w sportowym rzemiośle i ostrzą pazury na medale w Pekinie. Oczywiście najpierw trzeba się tam zakwalifikować. Może nie być łatwo. Wyjeżdżając z Izmiru wszyscy mówili sobie: do zobaczenia w Bangkoku. Będzie szansa na rewanż albo chociaż na spotkanie. Niestety dla wielu z nich karuzela zaczęła się kręcić jeszcze szybciej. Pierwotne pomysły na start w Bangkoku zderzyły się z przygotowaniami do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie i uległy weryfikacji. Gwiazdy muszą walczyć na wielu frontach: kwalifikacje olimpijskie, reprezentacja narodowa, płatne zawody, barwy klubowe.

Redaktor

s i w r e s Nowy

l p . s z a www.

Adres redakcji: 00-056 Warszawa ul. Kredytowa 1a tel./fax (22) 828-02-76 502-250-604 www.azs.pl e-mail: aps@azs.pl

Projekt graficzny i skład: Piotr Rachwaniec © FALL tel. (12) 413-35-00, 294-15-28, www.fall.pl Numer zamknięto 26 lipca 2007 r. Wydawnictwo zrealizowano ze środków Ministerstwa Sportu, nakład 5000 egz. ISSN 0209-0546

aps nr 05 2007 (253)


[Bangkok 2007]

„Na podbój” Bangkoku Rozmowa APS z kol. Witoldem Zimnym, wiceprezesem ZG AZS ds. sportowych APS. 8 sierpnia odbędzie się ceremonia otwarcia Letniej Uniwersjady w Bangkoku. W jakich dyscyplinach sportu wystąpią reprezentanci Polski?

Przystępując do tworzenia akademickiej reprezentacji Polski Bangkok 2007 przyjęliśmy zasadnicze kryterium – start w Uniwersjadzie ma służyć polskiemu sportowi. Dlatego też poszukiwaliśmy naszych szans w starcie we wszystkich dyscyplinach, które w programie Uniwersjady zaproponowali organizatorzy. Nie wszystkie dyscypliny uniwersjadowych zmagań odbędą się z naszym udziałem. Ale na pewno będziemy reprezentowani w badmintonie, judo, gimnastyce mężczyzn, LA, koszykówce kobiet, siatkówce kobiet, siatkówce mężczyzn, pływaniu, piłce nożnej kobiet, szermierce, strzelectwie, tenisie, taekwondo. To bardzo duża reprezentacja. APS. Po sukcesie medalowym na poprzedniej Uniwersjadzie w Izmirze bardzo chwaliliśmy współpracę AZS ze związkami sportowymi. Czy podobną ocenę można też tym razem wystawić?

Moim zdaniem ocena współpracy AZS z polskimi związkami przez pryzmat tylko medalowych zdobyczy na Uniwersjadzie jest dalece niepełna, gdyż nie uwzględnia całego szeregu innych czynników. To polskie związki sportowe ustawowo odpowiadają za efekty międzynarodowej rywalizacji w poszczególnych dyscyplinach. Efekty – liczone jeszcze do tej pory medalami igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata czy mistrzostw Europy. Uniwersjada w Izmirze była w pierwszym roku poolimpijskim – brak presji przygotowania do IO, niekolizyjny termin w MŚ itp. Nasze medalowe sukcesy były rewelacyjne. Ale… np. lekkoatletyka zrobiła „maksa”, bo forma reprezentantów Polski przyszła tydzień po MŚ w Helsinkach. Osobiście, nic nie ujmując osiągnięciom w Izmirze, wolałbym, aby nasi zawodnicy te medale zdobyli także w Helsinkach. Do Izmiru nasza ocena współpracy z polskimi związkami sportowymi mogła być oparta o system „zero-jedynwww.azs.pl

kowy” – otrzymaliśmy do dyspozycji najlepszych zawodników. Dzisiaj, kiedy poprzez Akademickie Centra Szkolenia Sportowego współszkolimy narodowe kadry, płaszczyzna współpracy jest szersza, a jej ocena musi być mierzona efektami we wszystkich międzynarodowych imprezach mistrzowskich. Nadal twierdzę, że polskie związki sportowe niedostatecznie wykorzystują fakt powstania ACSS, chociaż i my nie jesteśmy bez winy. Co do współpracy w ramach kształtowania reprezentacji na Bangkok – to miała ona kilka faz. Wszystkie związki wpisały Uniwersjadę do kalendarzy 2007 i to już w listopadzie ubiegłego roku informując, czy jest kolizja z MŚ czy nie. Zgodnie ze wspólnie przyjętymi harmonogramami kilkakrotnie konsultowaliśmy wzajemnie postęp prac w celu przygotowania i wyłonienia kadr w poszczególnych dyscyplinach. Częstokroć odbywało się to przy udziale przedstawicieli Ministerstwa Sportu oraz Zespołu Metodyczno-Szkoleniowego COS. Skład reprezentacji na Bangkok nie jest na maksymalnym poziomie sportowym, jednak jest to skład optymalny, uwzględniający programy przygotowań do IO Pekin 2008. W tym kontekście niepokoi mnie chwiejna postawa niektórych szkoleniowców kadr narodowych, którzy zmieniają decyzje co do startu bądź nie w Uniwersjadzie. My nikogo nie zmuszamy, ale należy wierzyć, ba – mieć pewność, że włączenie startu na Uniwersjadzie do planu poszczególnego zawodnika czy zawodniczki jest przemyślane, i ta zmiana to efekt jakichś nadzwyczajnych zdarzeń. Ale mimo to, niezależnie od efektów startu w Uniwersjadzie – a myślę, że nie będziemy się wstydzić – dziękuję już dzisiaj polskim związkom sportowym za wykonaną pracę. APS. Z jakimi zadaniami sportowymi wyruszamy na podbój Bangkoku? Na jakich zawodników najbardziej liczymy, gdzie oczekujemy niespodzianek?

Wprawdzie jedziemy z liczną i silną reprezentacją w strzelectwie, ale nie na „podbój” Bangkoku. A ponieważ start w tej imprezie jest kosztowny, „wyjazd turystyczny” także nie wchodzi w grę. Każdy z zawodników ma indywidualne zadania wynikowe do osiągnięcia w Bangkoku. Dla jednych to medal, dla innych miejsce w finale. Ponieważ Uniwersjada jest w gruncie rzeczy etapem do sportowej kariery, liczymy na życiowe rekordy naszych zawodników.

Medale powinni zdobywać tradycyjnie lekkoatleci, chociaż wielu z medalistów z Izmiru ze względu na bliskość terminu MŚ i trudności logistyczne nie będzie bronić tytułów. Ale spodziewam się widzieć na podium polskich studentów. Wspomniana reprezentacja w strzelectwie jest solidnym elementem reprezentacji, tu także liczymy na medale. Nie bez medalowych szans jest szermierka, szczególnie floret mężczyzn czy tenis. Silna pozycja polskiej siatkówki da także mocny wyraz w uniwersjadowym turnieju. Oczekiwana niespodzianka nie może być niespodzianką, ale do absolutnych niespodzianek należałby medal w gimnastyce czy badmintonie. Nie wspomniałem o pływaniu, bo leci drugi garnitur. Czy bez szans? – trudno powiedzieć. APS. Z jakich klubów rekrutują się reprezentanci na igrzyska studentów? Czy kluby AZS stanęły tym razem na wysokości zadania?

Najkrócej można powiedzieć, że z bardzo wielu, około 70. Poza klubami azetesowskimi swoich zawodników i zawodniczki do reprezentacji desygnują m.in. uczniowskie kluby sportowe (sic!), ale i tak wysoko zorganizowane, jak np. WKS Śląsk oraz kluby z USA, Niemiec Włoch. Co do klubów AZS odpowiedź musi być bardziej złożona. Ponieważ rozmawiamy przy okazji Uniwersjady – trzeciej, czwartej pod względem poziomu sportowego imprezy w sporcie światowym – o zadaniach naszych klubów i zawodników mówimy w kategoriach rywalizacji z Europą, światem. Z pewnym niepokojem wczytywałem się w roczne programy szkolenia naszych klubów na 2007 rok, bo w wielu wypadkach nie uwzględniano Uniwersjady. To, co nazwałem współszkoleniem kadr narodowych, nie znalazło jeszcze świadomego wsparcia w naszych klubach. Jednak jest to kwestia krótkiego czasu, by to się stało. Jak już wcześniej powiedziałem, w reprezentacji nie we wszystkich dyscyplinach mamy najlepszych azetesiaków – bo są oni w pierwszych narodowych reprezentacjach. Ten stan nie powinien nas martwić, a wręcz przeciwnie: jest powodem do uzasadnionej dumy, bo sport polski coraz bardziej AZS-em stoi. Udowodnimy to także na arenach Uniwersjady Bangkok 2007. APS. Życzymy sukcesów.

BK


[rozmowa]

U progu kariery Rozmowa z Joanną Sakowicz, tenisistką, studentką AWF Kraków

złoty medal Drużynowych ME Seniorek, a w 2001 oraz 2003 roku srebrny medal na tej samej imprezie. Jestem również wielokrotną mistrzynią Polski w różnych kategoriach wiekowych. Warszawiacy mieli szansę oglądać cię w majowym J&S Cup. Gdzie grałaś później?

Moje występy ograniczyłam głównie do startów w Europie, chociaż raz wybrałam się do Libanu. Były to głównie starty w challengerach ITF oraz oczywiście starty w eliminacjach do turniejów wielkoszlemowych Roland Garros i Wimbledon. Niestety z powodu dolegliwości związanych z przewlekłą kontuzją stawu krzyżowo-biodrowego nie mogę zaliczyć tych turniejów do udanych. Czy łatwo jest grać w tzw. aktualnym polskim topie sióstr Radwańskich?

Mnie osobiście jest łatwiej ponieważ cała uwaga skupia się na siostrach, więc inne polskie zawodniczki nie muszą czuć presji. Poza tym sukcesy sióstr są dla mnie inspiracją i potwierdzają, że w tym sporcie nikogo nie należy się bać. Gratuluję wyjazdu na tenisowy turniej Letniej Uniwersjady Bangkok 2007 w składzie akademickiej reprezentacji Polski. Z ostatnich Uniwersjad polscy tenisiści przywozili medale: 1997 Sycylia – srebro debla Katarzyna Teodorowicz/ Magdalena Mróz, dwa lata później – srebro debla K. Teodorowicz/Anna Żarska i na ostatniej – brąz pary męskiej Robert Nijaki/Filip Urban. Z jakim nastawieniem studencki team tenisowy jedzie do Bangkoku?

Dziękuję. Zarówno dla mnie, jak i Klaudii Jans będzie to pierwszy start na Uniwersjadzie, ale na pewno nasze oczekiwania związane z tym wyjazdem nie są niższe niż zdobycie medalu. Myślę, że z podobnym nastawieniem jadą Filip Urban i Radek Nijaki, którzy w ostatnim starcie w Izmirze wywalczyli brązowy krążek. Nie wszyscy znają twoje dotychczasowe sukcesy w tenisie?

Do największych osiągnięć należą z pewnością 3 zwycięstwa w turniejach ITF Challenger – 1 z pulą nagród 25 000 $, a 2 z pulą 10000 $. W swojej karierze pokonałam m.in. takie zawodniczki, jak Elenii Daniilidou, Vera Zvonareva, Sybile Bammer, Anabel Medina-Garigues, Jarmila Gajdosova, Karolina Sprem czy Zheng Jie. Najwyższą pozycję w rankingu WTA osiągnęłam w minionym roku, a było to 138. miejsce (w tym rankingu sklasyfikowanych jest 1500 zawodniczek). W swoim dorobku mam również ćwierćfinał wielkoszlemowego turnieju juniorek Australian Open oraz brązowy medal w Indywidualnych ME do lat 16. Razem z koleżankami z drużyny w 2002 roku zdobyłam

Czy jest turniej, miejsce, korty, na których gra ci się najlepiej?

Oczywiście najbardziej lubię grać w Polsce! Dopóki w Sopocie rozgrywano turniej kobiecy Orange Prokom Open, żaden turniej na świecie nie mógł się do niego równać pod względem atmosfery panującej na kortach i wokół nich. Teraz, kiedy w Sopocie grają już tylko panowie, moim ulubionym turniejem jest toruński Bella Cup. Niestety w tym roku z powodu kontuzji, o której wcześniej wspomniałam, zmuszona byłam wycofać się z rywalizacji. Pozostał ogromny żal, ale w końcu zdrowie jest najważniejsze. Czy po studiach zostaniesz w tenisie? Czy jest ci bliska w przyszłości rola pani trener?

Z pewnością dalej poświęcę się tej dyscyplinie. W Krakowie, chociaż mamy takie tenisowe postaci, jak: M. Grzybowska, siostry Radwańskie, K. Strączy czy A. Korzeniak, promocja tego sportu jest delikatnie mówiąc – zbyt skromna. Dlatego chciałabym się zająć propagowaniem tenisa wśród dzieci i młodzieży, a także dorosłych. Zależałoby mi także, aby w Krakowie powstało centrum tenisowe z prawdziwego zdarzenia, żeby utalentowana małopolska młodzież nie musiała wyjeżdżać na treningi na drugi koniec Polski albo za granicę. Co cię tak naprawdę trzyma w tenisie?

W tenisa gram od dziecka, po prostu tenis wszedł mi w krew. Chociaż parę razy miałam ochotę powiedzieć stop. Spowodowane to było licznym kontuzjami, które dopadały mnie w najmniej odpowiednich momentach, jak np. w zeszłym roku, kiedy będąc w życiowej formie skręciłam nogę

w stawie skokowym podczas rozgrywania... piłki meczowej. Wtedy oznaczało to ogromny spadek w rankingu, dwa miesiące rekonwalescencji oraz żal z powodu utraconej szansy awansu do pierwszej setki światowego rankingu – marzenia każdej tenisistki stojącej na progu zawodowej kariery. Które z uderzeń najbardziej lubisz? Jak cię krótko charakteryzują ludzie związani z tenisem?

Moim ulubionym uderzeniem jest backhand. Ludzie oglądający mnie z boku charakteryzują mój styl jako agresywny, opierający się na mocnych uderzeniach z głębi kortu. Kiedy nie grasz w tenisa, nie uczysz się, to jak lubisz spędzać czas?

Uwielbiam spacery po Krakowie oraz kameralne spotkania w gronie znajomych, najczęściej w którejś z licznych knajpek na krakowskim Rynku. Kiedy dysponuję wolną niedzielą, nie zastanawiam się długo, tylko pędzę do Zakopanego. Dla mnie każda chwila spędzona w Krakowie lub Zakopanem jest na wagę złota, biorąc pod uwagę, że większość dni w roku nie ma mnie w Polsce. Na Uniwersjadę w tym roku jadą wspaniałe polskie nazwiska tenisowe. W jakich grach wystąpicie?

Każdy z nas wystąpi zarówno w grze pojedynczej, jak i podwójnej. Decyzje dotyczące startu w grze mieszanej podejmiemy prawdopodobnie na miejscu. Dziękuję za rozmowę Rozmawiała Halina Hanusz Foto Jacek Szustakowski

Joanna Sakowicz (01.05.1984)

zaczęła grać w tenisa w wieku 6 lat. Studia: III rok, kierunek wychowanie fizyczne, AWF w Krakowie Klub: WKS „Wawel” Kraków Trener: Piotr Żurawiecki Osiągnięcia: – 138. miejsce w rankingu WTA (październik 2006) – zwycięstwo w turniejach ITF w Prerovie z pulą nagród 25000 $ (2005), w Rabacie z pulą nagród 10000 $ (2002), w Warszawie z pulą nagród 10000 $ (2001) – II miejsce w turniejach ITF z pula nagród 25.000 $ w Toruniu (2005 i 2006) oraz w Opolu z pula nagród 25000 $ (2005) – III miejsce w turnieju ITF z pula nagród 50.000 $ w BadenBaden (2006) – złoty medal w Drużynowych ME Seniorek 2002 – srebrny medal w Drużynowych ME Seniorek 2001 i 2003 – brązowy medal w Drużynowych ME Seniorek 2005 – ćwierćfinał juniorskiego turnieju wielkoszlemowego Australnian Open 2001 – brązowy medal w Indywidualnych ME Kadetek 2000 – mistrzyni Polski seniorek 1999, 2003 – halowa mistrzyni Polski seniorek 2000, 2002, 2004, 2007

aps nr 05 2007 (253)


Od 8 do 18 sierpnia Akademicka Reprezentacja Polski weźmie udział w XXIV Letniej Uniwersjadzie w Bangkoku (Tajlandia).

W

programie sportowym przewidziano rywalizację w 10 dyscyplinach stałych i 5 dodatkowych, tj. gimnastyka, judo, koszykówka, lekkoatletyka, piłka nożna, siatkówka, sporty wodne – piłka wodna, pływanie, skoki do wody, szermierka, tenis stołowy, tenis (stałe) oraz badminton, golf, softball, strzelectwo, taekwondo (dodatkowe). Akademicka Reprezentacja Polski w liczbie około 220 osób wystartuje w następujących dyscyplinach: badminton, gimnastyka, golf, judo, koszykówka, lekkoatletyka, piłka nożna, siatkówka, sporty wodne (pływanie), strzelectwo, szermierka, taekwondo oraz tenis. Organizatorzy spodziewają się udziału około 8000 studentów z około 100 krajów. Oficjalna strona uniwersjady znajduje się pod adresem: www.bangkok2007.com. Sportowe zmagania naszej reprezentacji będzie można również śledzić na: www. azs.pl.

Bangkok Bangkok – stolica i największe miasto Tajlandii, położone nad rzeką Menam. Zajmuje obszar 1531 km2. Bangkok jest jednym z najszybciej rosnących i najbardziej dynamicznie rozwijających się pod względem ekonomicznym miast w południowo-wschodniej Azji. Od zakończenia II wojny światowej liczba jego mieszkańców wzrosła dziesięciokrotnie. Obecnie zespół miejski zamieszkuje ok. 10 mln mieszkańców, co stawia go w ścisłej czołówce globu. Według Światowej Organizacji Meteorologicznej Bangkok jest najgorętszym miastem świata. Jest on również jednym z najbardziej popularnych miast odwiedzanych przez turystów. www.azs.pl

Bangkok cechuje chaotyczna zabudowa. Popularnymi arteriami komunikacyjnymi są kanały (przy czym większość nowoczesnych dróg powstała przez zasypanie wybranych kanałów). Pełnią one również funkcję pewnego rodzaju miejsca zamieszkania – wielu mieszkańców Bangoku mieszka na stałe w łodziach. Centrum miasta stanowi ekskluzywna dzielnica handlowa, a w części południowej przeważają rezydencje mieszkalne. Pełna nazwa Bangkoku w języku tajskim brzmi Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit, co w prostym tłumaczeniu oznacza: Miasto aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobywalne miasto boga Indry, wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów, miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce gdzie rządzi zreinkarnowany bóg, to miasto dane przez Indrę, zbudowane przez Wisznu. Podczas swojej koronacji w 1782 r. Rama I nadał swej stolicy nazwę składającą się z 43 sylab. Przez następne lata dodano do tej nazwy jeszcze 21 sylab. Nazwa ta obecnie znajduje się w Księdze Rekordów Guinnessa jako najdłuższa nazwa geograficzna na świecie. Terytorium dzisiejszej Tajlandii zamieszkane było już 4000 lat p.n.e. Najpierw przybyły na te ziemie ludy Mon, a następnie Khmerowie, którzy między X a XIII wiekiem naszej ery ulegli Tajom (Thai), ludowi z południowo-zachodnich Chin.

Tajowie przyswoili sobie kulturę Khmerów, przejęli buddyzm i na przełomie XII i XIII wieku utworzyli silne państwo Sukhotaj, a następnie w XIV wieku buddyjskie królestwo Syjamu. Jego założycielem i pierwszym władcą był Rama Thibodi I. Był to okres wielkiego rozkwitu gospodarczego i kulturalnego kraju. Od XVI wieku Syjam toczył nieustanne wojny z państwami ościennymi, zwłaszcza z Birmą. W 1767 roku Birmańczycy zniszczyli stolicę państwa i dokonali podboju Syjamu. W 1782 roku generał Czao Phya Czakri ogłosił się królem i już w nowej stolicy – Bangkoku – koronował się, przybrawszy imię Ramy I. Dał on początek dynastii Czakri, sprawującej władzę do dziś. Za czasów panowania króla Ramy I i jego następców Bangkok stopniowo zmieniał się z małej wioski na brzegu rzeki w wielką metropolię. W XIX i na początku XX wieku zainicjowano wielką modernizację kraju. W tym okresie Syjam był państwem buforowym pomiędzy krajami kolonialnymi Wielkiej Brytanii i Francji. W 1932 roku w wyniku zamachu stanu Syjam został przekształcony z monarchii konstytucyjnej w monarchię absolutną. Od 1939 roku państwo zmieniło nazwę na Prathet Thai (Tajlandia). Źrodło: wikipedia.pl


Henryk Sozański

Doctor Honoris Causa Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku

S

Foto Adam Wilczak

enat uczelni gdańskiej podjął stosowna uchwałę, uroczystość odbyła się 29 czerca 2007 r., a przy honorowaniu obecnych było wielu luminarzy związanych ze światem nauki i badań nad sportem i kulturą fizyczną. Tyle krótki komunikat. A tak na prawdę to blisko 50 lat pracy naukowej prof. Sozańskiego, liczne prace badawcze, publikacje, naukowe przedsięwzięcia i praca na rzecz warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego i sportu polskiego. Nikt nie ma wątpliwości, że to jedna z tych osób, które swoją działalnością tworzyły i tworzą warunki dla współczesnej myśli szkoleniowej, dla kształcenia kadr kultury fizycznej. Jak stwierdził sam laureat, honorowa godność to potwierdzenie słusznych wyborów w dotychczasowej karierze, a także impuls do dalszej pracy. A tej nie brakuje – w zgodnej opinii wszystkich obecnych na uroczystości. Przyszłość sportu polskiego, a akademickiego w wielkim wymiarze to umiejętność wykorzystania dorobku naukowego i organizatorskiego Akademii Wychowania Fizycznego, a także bezpośrednia współpraca ze środowiskiem naukowym tych uczelni. Gratulując Profesorowi Sozańskiemu honorowego wyróżnienia, zachęcamy do lektury fragmentów refleksyjnego wykładu wygłoszonego podczas uroczystości w Gdańsku. Większość prognoz jest optymistyczna. Po latach wojen i światowych niepokojów, grożących wręcz globalną katastrofą

– wiek XXI ma być czasem cywilizacyjnego, kulturowego i technicznego postępu, w którym jednostka ludzka będzie miała coraz lepsze, wszechstronne możliwości rozwoju i bytowania w warunkach wzrastającego bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego, w stabilizującym się środowisku ekologicznym. Wzrośnie średnia długość życia, zmaleje niebezpieczeństwo niektórych chorób. Zintensyfikuje się planowa eksploracja kosmosu, czego wynikiem może być radykalne udoskonalenie wielu technologii i wykorzystanie ich w typowych procesach wytwórczych i industrialnych. Suma rozmaitych zagrożeń i niebezpieczeństw – w tym wywołanych przez samego człowieka – ma się stopniowo pomniejszać, równolegle do narastającego postępu cywilizacyjnego i wzrastających możliwości komunikacyjnych i regulacyjnych. Człowiek ma mieć więcej niż kiedykolwiek szans na pełnię człowieczeństwa, pełniej i rozsądniej czerpiąc z różnorakich zasobów materialnych i duchowych, stymulujących rozwój i doskonalenie. Gdyby te prognozy miały się ziścić, to należy przypuszczać, że jednym z obszarów służących tak pojmowanemu postępowi i rozwojowi osoby ludzkiej może być sport. Mamy wszak bardzo wiele jednoznacznych faktów, które wskazują, że we współczesnym świecie, szczególnie w społeczeństwach wysoko rozwiniętych, każdy postęp cywilizacyjny, gospodarczy czy ekonomiczny – znajdował swoje specyficzne odbicia w sferze kulturowej – także w sporcie. Co w takim razie w najbliższej przyszłości? W jaki sposób możemy formułować podstawowe cele, kierunki działań czy prognozy dla sportu początku nowego stulecia. Znów postaramy się je zebrać w formie bardzo skondensowanej, kreśląc BK tylko ich rysy.

1

Rozwój i krystalizacja nauki o sporcie i stopniowe rozszerzanie płaszczyzny jej działania, tak by najpełniej obejmować całą złożoność wszelkich procesów immanentnie związanych z różnymi aspektami współczesnego sportu we wszystkich jego przejawach. Doskonalenie systemu kształcenia na poziomie wyższym specjalistów sportu (nauczycieli, trenerów, organizatorów, specjalistów rehabilitacji, odnowy itp.), otwartość tego systemu dla uzupełniania bądź zmiany kwalifikacji stosownie

2

do zmiany rynku pracy; rozwój różnorakich form zdobywania kwalifikacji zawodowych na poziomie różnym, także dla wolontariuszy. Formułowanie rozszerzającej się oferty dyscyplin i rodzajów sportu, stosownie do zmieniających się zainteresowań, potrzeb i warunków – nowych możliwości i krystalizowania się nieznanych dotąd form działalności sportowej, także wobec nowych „mód”. Wypracowywanie nowych technologii treningu wyczynowego, wykorzystujących aktualny dorobek nauki, a także nowe możliwości techniczne – dla różnych poziomów zaawansowania i różnych form uprawiania sportu, z uwzględnieniem specyficznych potrzeb różnych dyscyplin i rodzajów sportu. Tworzenie ofert „sportu dla wszystkich”, stosownie do rosnącej świadomości roli sportu w zachowaniu zdrowia i sprawności, polepszania warunków jego uprawiania i wzrastającego bilansu czasu wolnego ogółu obywateli (w różnym, coraz częściej starszym wieku). Propozycje oryginalnych ofert specjalnych, kierowanych do osób z różnych względów niepełnosprawnych lub upośledzonych (wg niektórych prognoz ich ilość może się w XXI wieku zwiększyć) – najlepiej służących przywracaniu sprawności i zdrowia, stosowanie do zmieniającego się stanu wiedzy i możliwości technicznych. Umocnienie ruchu olimpijskiego, rozwój jego agend i form programowego działania, jako najbardziej prestiżowego i reprezentatywnego forum programowania, organizacji i prawodawstwa światowego sportu Utrzymanie tendencji globalizacji współzawodnictwa w sporcie wyczynowym, racjonalizacja niektórych, przesadnie rozbudowanych form, np. „przesterowanych” ze względów prestiżowych bądź komercyjnych. Zachowanie tendencji współfinansowania tych przedsięwzięć przez sponsorów. Wprowadzenie uzgodnionych i podobnych w skali międzynarodowej zasad współfinansowania sportu przez państwo (na podobieństwo niektórych rozwiązań w edukacji, służbie zdrowia czy opiece społecznej), niezależnie od zasad ustrojowych czy reguł gospodarczych i ekonomicznych przyjętych w danym systemie. Byłoby to uznanie sportu za ważną składowa polityki społecznej państwa – wspomagająca zaangażowanie budżetów rodzinnych. Uczynnienie we wszystkich przejawach sportu ważnych zasad etycznych i moralnych, wielokrotnie już formułowanych, ale wciąż naruszanych wobec różnych warunków i okoliczności. Chodzi nie tylko o ich odbicie w przepisach i regulaminach – lecz programową edukację i przestrzeganie w olimpijskim duchu „fair-play”. (fragm. wykładu prof. S. Sozańskiego)

3 4 5 6 7 8 9

10

aps nr 05 2007 (253)


Lekkoatletyczny czwórmecz Mimo zawirowań politycznych u naszych wschodnich sąsiadów, mimo nowych trendów w polityce międzynarodowej naszych władz – AZS pozostaje otwarty na współpracę studentów na polu sportowym.

S

potykamy się przecież na uniwersjadach, na akademickich mistrzostwach świata, pomagamy sobie nawzajem w rozwiązywaniu problemów, zawiązujemy wyborcze koalicje w wyborach do władz FISU.

Interreg – Europejska Integracja Regionalna Pozostają także wspomnienia z niedalekiej przeszłości, kiedy ze związkami sportu studenckiego Białorusi i Ukrainy w Białej Podlaskiej organizowaliśmy wspólne lekkoatletyczne mistrzostwa. Tamta współpraca była na tyle głęboka, że strony dzieliły się obowiązkami i kosztami przygotowań organizacyjnych. Konkurs na znak graficzny zawodów miał wymiar międzynarodowy, plakaty, koszulki, medale, dyplomy i inne gadżety promocyjne wykonali partnerzy z zagranicy. Przygotowania organizacyjne rozciągnięto na okres półrocza, w tym czasie kilkakrotnie spotykały się sztaby organiza-

www.azs.pl

cyjne, dopracowując szczegóły przedsięwzięcia. Pozostałością po tych wspólnych mistrzostwach są polsko-ukraińskie festiwale w siatkówce, sporadyczne udziały ekip studentów ukraińskich w AMP-ach, a także w festiwalach sportowych. Na rok 2007 AZS zaproponował nową formułę współpracy – Międzynarodowy Czwórmecz Lekkoatletyczny. Przygotowania organizacyjne ograniczono do minimum. Strona polska zaproponowała regulamin, który goście zgodnie przyjęli. W dniach 23–24 czerwca w Białej Podlaskiej spotkały się w zawodach reprezentacje studentów Białorusi i Ukrainy oraz Polski. Zaproszono także Narodową Federację Sportu Uniwersyteckiego Rosji, jednak nie wzięła ona udziału i w jej miejsce wystawiono drugą reprezentację Polski (AZS AWF Biała Podlaska plus rezerwy AZS Polska). Czwórmecz był głównym elementem rozgrywanych w Białej Podlaskiej Regionalnych Mistrzostw Studentów INTERREG, organizowanych pod auspicjami Unii Europejskiej – jako sportowej imprezy wschodnich regionów przygranicznych. Był też okazją do spotkania władz sportowych uczelni Białorusi i Ukrainy z kierownictwem Wydziału Zamiejscowego AWF w Białej Podlaskiej. Ten element został wykorzystany do prezentacji przez prorektora Jerzego Sadowskiego najnowszych planów inwestycyjnych Wydziału, który już dziś imponuje wspaniałymi warunkami obiektowymi, a który ma nadzieję wkrótce powiększyć je o nowy kompleks sportowy z halą dla gier sportowych z dużą widownią. – W przyszłości nie tylko będziemy gospodarzami imprez lekkoatletycznych, ale już dzisiaj zapraszam do Białej Podlaskiej na Akademickie Mistrzostwa Polski w Grach Zespołowych. – dodaje prof. Jerzy Sadowski.

Zawody lekkoatletyczne to także okazja do spotkania trenerów. Jak zwykle zaczęło się bardzo oficjalnie: przemówienia, toasty. Z czasem spotkanie przerodziło się we wspólne śpiewanie regionalnych przebojów, w tym bliskich wszystkim ballad Bułata Okudżawy i Włodzimierza Wysockiego. Sportowy aspekt był dla nas jako gospodarzy jednak najważniejszy. Z dużym wyprzedzeniem powołaliśmy trenerów odpowiedzialnych za wyłonienie reprezentacji, co wcale nie było łatwe z powodu rozgrywanych w tym samym czasie zawodów Superligi Europejskiej i powołaniu wielu zawodników AZS do reprezentacji Polski. Także powołani trenerzy z różnych przyczyn nie mogli osobiście doglądać swoich wybrańców, wysyłając do Białej Podlaskiej zastępców. Jednakże reprezentacja AZS-u pod opieką trenerów Romana Wszoły (mężczyźni) i Piotra Bory (kobiety) odniosła zdecydowane zwycięstwo (272 pkt) przed NFSU Białoruś (149 pkt), drugą reprezentacją Polski (147 pkt) i NFSU Ukraina (136 pkt). Zawody stały na wysokim poziomie sportowym, 10 zawodników poprawiło swoje rekordy życiowe, a najwartościowsze wyniki uzyskali: Teresa Dobija, AZS Łódź, 6.55 w skoku w dal oraz Dima Demianiuk, Ukraina, 2.28 w skoku wzwyż. Spotkanie oceniono bardzo wysoko. Popuszczono też wodze fantazji, proponując za rok OŚMIOMECZ! Po jednym zawodniku w konkurencji, co ograniczy ilościowy skład reprezentacji do 20 zawodników i pozwoli zaprosić wszystkich naszych sąsiadów. Od strony organizacyjnej sprawa możliwa do przeprowadzenia, finansowo gorzej – trzeba znaleźć środki na pobyt 200 osób przez 2 dni i organizację zawodów. Tekst i foto Stanisław Petka


[siatkówka]

Odkrywamy Jarosław Wybór Jarosławia na miejsce IV Polsko-Ukraińskiego Festiwalu Siatkówki nie był przypadkowy. Rok wcześniej podczas plenarnego posiedzenia Konferencji Rektorów PWSZ przyszła iluminacja, oczarowanie gościnnością, urokiem miasta i okolicy. Po Tarnopolu, Zamościu, Łucku w 2007 roku przyszedł czas na Jarosław.

P

oruszamy się jak do tej pory w promieniu 200 kilometrów, ale każde miasto inne, każde urokliwe, wszędzie wiele ciekawych miejsc i dużo wspaniałych ludzi. Młodzież z Polski i Ukrainy od kilku lat spotyka się po obu stronach państwowej granicy, by poprzez sport wszelkie granice likwidować. O słuszności takiej sportowej rywalizacji nie trzeba nikogo przekonywać. Pomoc finansowa Ministra Sportu i patronat honorowy Zygmunta Cholewińskiego, Marszałka Województwa Podkarpackiego pozwoliły na stworzenie dobrych warunków zarówno dla ukraińskich, jak i polskich studentów. Władze uczelni, władze miasta i powiatu, a także liczne grono parla-

mentarzystów z regionu Jarosławia i Podkarpacia wespół dołożyli wszelkich starań, by sportowa rywalizacja miała odpowiednie warunki i godną oprawę. Sala obrad rajców miejskich w Ratuszu, patrząc na wiekowe tradycje Jarosławia, widziała zapewne niejedno spotkanie. Pewne jest natomiast, że reprezentanci sportu akademickiego z Polski i Ukrainy gościli tu po raz pierwszy. Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Jarosławiu to bardzo młoda uczelnia, działa od 1998 roku, a Festiwal Siatkówki to pierwsza duża sportowa impreza organizowana przez uczelniany AZS. Gospodarz spotkania burmistrz Andrzej Wyczawski nie musiał przekonywać do historii tkwiącej w murach tego miasta. Ona z wszystkich zakamarków wyziera. Obrazu dopełniła wycieczka z przewodnikiem po najważniejszych zabytkach Jarosławia, z kompleksem piwnic jako główną atrakcją. W tym samym dniu (piątek 1 czerwca) wieczorem Rynek przyjął serdecznie wszystkich uczestników Festiwalu. Od placu Piotra Skargi pod flagami obu państw przemaszerowali na Rynek uczestnicy zawodów. Pogoda dopisała, goście też. Rektor PWZS prof. Roman Fedan z wielką atencją dziękował władzom miasta i Podkarpacia za to, co dla jego uczelni zrobiły, a młodzież obu narodów zachęcał do poszukiwania wiedzy, do pracy nad sobą i do budowania przyszłości. Wieczesław Gamow – prezydent Ukraińskiej Federacji Sportu Studenckiego, i Bartłomiej Korpak – sekretarz generalny AZS – mówili o tym, jak sport akademicki w coraz większym stopniu łączy młodzież obu państw. Otwierając Festiwal burmistrz Andrzej Wyczawski wspomniał o 800-letniej historii Jarosławia oraz o tym,

że dawniejsi właściciele Jarosławia, tak jak współczesne władze wiele robią, by miasto było znane w Europie.

Wreszcie sukces festiwalowy Atut własnego boiska nieoczekiwanie wykorzystali siatkarze akademickiej reprezentacji Podkarpacia – jedyny niepokonany zespół zawodów. W krótkiej historii polsko-ukraińskiej rywalizacji festiwalowej wygrana drużyny Podkarpacia była dopiero drugim polskim sukcesem. Nasi ukraińscy przyjaciele zawsze nadzwyczaj poważnie podchodzili do sportowej walki i wystawiali bardzo silne ekipy, na czele z Galiczanką. Tym razem jednak ani żeńska, ani męska ekipa z Tarnopola nie dojechały na Festiwal (problemy z wizami) i przez to zamiast ośmiu było tylko po siedem reprezentacji. Sportową rywalizację nieco zakłóciło także spóźnione przybycie siatkarek stołecznej AWF. W efekcie reprezentantkom Odessy i zawodnikom z Równego wystarczyło wygrać po jednym meczu grupowym, by znaleźć się w półfinałach. Warszawianki cały turniej, tzn. cztery spotkania, musiały zaś rozegrać w jeden dzień! Do ostatnich piłek ważyły się za to losy awansu w męskiej grupie A. Trzy drużyny (z Warszawy, Łucka i Odessy) zgromadziły na koniec tyle samo punktów, przez co w ruch musiały pójść kalkulatory. Efekt liczenia to promocja do półfinałów ekip ukraińskich. aps nr 05 2007 (253)


– W takich zawodach bardziej pre- się wtedy libero Marek miowane powinny być małe punkty, Samolewicz, a kontry a nie sety. Szkoda, bo wtedy bez proble- efektownie kończył Mimu byśmy awansowali – narzekał nieco chał Gontarz. trener tych, którzy odpadli, Krzysztof – Bardzo podbudował Kowalczyk z UW, na co dzień asystent nas ten sukces i pozytywEdwarda Skorka. nie nastawił do dalszej Znacznie lepiej wypadło to u pań. gry. Po finale MPSzW, Swoje grupy wygrały ekipy z Ostrowca w którym Uniwersytet Świętokrzyskiego i debiutująca w pol- Rzeszowski zdobył srebrsko-ukraińskich zmaganiach WSPiA ny medal, zespół rozPoznań. Pierwsza walczyła potem szedł się w różne strony. o zwycięstwo w turnieju, a druga w me- W efekcie trzeba było sięczu o trzecie miejsce. Dla obydwu były gać po rezerwowych, a ci, to zresztą powtórki meczów grupowych, co zostali, często grali nie na swoich których wyniku nie udało się niestety pozycjach. Taki Gontarz jest przecież powtórzyć. Istny horror rozegrały po- środkowym, a w Jarosławiu atakował znanianki, ulegając po tie-breaku Ode- – cieszył się trener Maryniak. Radość była tym większa, że Gontarz ssie, której drużyny musiały przebyć prawie tysiąc kilometrów, by dotrzeć do – absolwent jarosławskiego PWSZ, który Jarosławia. Siatkarki z Ostrowca wal- rozpoczął studia uzupełniające w rzeszowskiej WSIiZ ki zaś nie podjęły – wybrany został i w swoim trzecim festiwalowym fi- Valenti Gavrilko, sekretarz gene- potem najlepszym nale po raz trzeci ralny Ukraińskiej Federacji Spor- zawodnikiem turtu Studenckiego: nieju. To także dzięprzegrały. Niespodzianka- – Wielu naszych studentów i tre- ki niemu gospodami zakończyły się nerów pierwszy raz było w Pol- rze, którzy w półzmagania męż- sce, poznało zmiany, jakie w wa- finale z Łuckiem czyzn. Te niemiłe szym kraju się dokonały. Bar- (I liga ukraińska) to ostatnie miejsca dzo podobała nam się formuła przegrywali w sefaworyzowanych wspólnych kontaktów sporto- tach 0:2, wygrali Politechnik z Częwych. Zainteresowanie ukraiń- po tie-breaku. stochowy i PoznaOstatni mecz skich uczelni było bardzo duże, nia. Na szczęście Festiwalu był poa mobilizacja imponująca. Dla równych sobie nie wtórką pierwszego. pracowników naszych klubów Gracze z Równego znaleźli prowadzeni przez Adama Mary- jeszcze jedno jest ważne: uczy- rozpoczęli ambitnie, niaka gospodarze, my się, jak robić takie imprezy. ale to za Podkarpaktórzy musieli jednak przeżyć kilka dreszczowców. Pierwszy przytrafił się już w meczu otwarcia. Akademicka reprezentacja Podkarpacia złożona ze studentów Uniwersytetu Rzeszowskiego, PWSZ Jarosław i WSIiZ Rzeszów przegrywała w drugim secie z Równem 12:22 i 18:24, by zwyciężyć 29:27. Świetną grą w obronie popisał

www.azs.pl

ciem była większa część widowni. Żywiołowo reagująca publiczność mogła obejrzeć stojący na wysokim poziomie mecz, w którym obydwa zespoły prześcigały się w atomowych atakach. Radość gospodarzy była więc jak najbardziej uzasadniona. – To mój drugi festiwalowy finał i wreszcie wygrany. Nie sądziłem, że uda nam się

zajść tak daleko. Oby było jak najwięcej takich imprez – radość rzeszowskiego trenera nie miała końca. Jak to w festiwalowej tradycji bywa, całości towarzyszyły oczywiście imprezy integracyjne i szkoda tylko, że opiekunowie niektórych ukraińskich drużyn nie docenili tych punktów programu. Wizja ważnego meczu nazajutrz nakazywała im zapędzać swoich graczy do łóżek w chwili, kiedy zabawa dopiero się rozkręcała. Nie wszystkich na szczęście spotkał ten los, dzięki czemu Polacy i Ukraińcy mogli się bliżej poznać i porozmawiać choćby o Euro 2012, których będziemy gospodarzami. W roku Mistrzostw Europy będziemy – miejmy nadzieję – u progu jubileuszu dziesięciolecia Festiwalu. Teraz nakręca nas jednak wizja najbliższego – piątego. Według wstępnych zapowiedzi ma on się odbyć w Odessie! Tekst BK, DS, Foto Bartłomiej Tomaszewski, Łukasz Chmura Wyniki kobiet Półfinały: Poznań – Łuck 0:3 (–10, –22, –10), Ostrowiec Św. – Odessa 3:1 (10, 22, –25, 20), O V miejsce: Gliwice – Warszawa 2:1 (–19, 22, 16), O III miejsce: Poznań – Odessa 2:3 (–14, – 24, 29, 25, -10), Finał: Łuck – Ostrowiec Św. 3:0 (17, 20, 19), Kolejność końcowa: 1. Uniwersytet Wołyński Łuck, 2. AZS Ostrowiec Św., 3. Państwowy Morski Uniwersytet Odessa, 4. WSPiA Poznań, 5. Politechnika Śląska Gliwice, 6. AWF Warszawa, 7. Akademicka Reprezentacja Podkarpacia Wyniki mężczyzn Półfinały: Odessa – Równe 0:3 (–21, –19, –22), Podkarpacie – Łuck 3:2 (–18, –20, 23, 20, 12), O V miejsce: Warszawa – Poznań 2:0 (18, 18), O III miejsce: Odessa – Łuck 1:3 (–19, 22, –18, –13), Finał: Równe – Podkarpacie 1:3 (24, –22, –16, –19), Kolejność końcowa: 1. Akademicka Reprezentacja Podkarpacia, 2. Ukraiński Państwowy Uniwersytet Gosp. Wodnej i Zasobów Przyrody Równe, 3. Uniwersytet Techniczny Łuck, 4. Państwowy Morski Uniwersytet Odessa, 5. Uniwersytet Warszawski, 6. Politechnika Poznańska, 7. Politechnika Częstochowska


[kitesurfing]

Lotem z Białej – Idziemy sobie polatać. I tyle.

I

tak latają, z prawdziwą pasją, już od kilku lat – studenci AWF Warszawa, ZWWF w Białej Podlaskiej – Mateusz Trepiet (nasz rozmówca, student II roku turystyki i rekreacji), jego przyjaciele – Wojciech Kowalczuk (II rok wychowania fizycznego) oraz Jacek Michałowicz (II rok turystyki i rekreacji). Pobliskie lotnisko albo zalew to miejsca, gdzie z powodzeniem uprawiają swój ulubiony sport. Nie dla sławy, nie dla laurów. Po prostu – dla przyjemności.

Greckie początki Mateusz, będąc jeszcze uczniem liceum, zainteresował się reklamą jednego z biur podróży. Motyw ze spotu promującego wycieczki do Grecji (surfer z latawcem) zafascynował go do tego stopnia, że dziś nie wyobraża sobie rezygnacji ze swojej pasji – kitesurfingu. – W drugiej klasie liceum kupiliśmy z Wojtkiem pierwszy mały latawiec – taką treningówkę, około 4 m2. Na tym latawcu wiele się nauczyłem. Nie nauczyłbym się tego na tym dużym (17m2), który mam teraz. Zaczęło się więc od manewrowania. Trochę eksperymantalnie, na zasadzie prób i błędów. Nie mieliśmy instruktora ani żadnej literatury, bo kilka lat temu nie było wykwalifikowanej kadry ludzi zajmujących się tą dyscypliną. Była może jedna strona internetowa i do tego poświęcona wyłącznie sprawom sprzętu. Tak wyglądał początek. Dopiero dwa lata temu ukazała się pierwsza polska książka, wydana przez zawodnika Pucharu Polski w kitesurfingu – Dariusza Ziomka. Pojawia się coraz więcej stron internetowych oraz magazynów o tematyce kitesurfingowej.

Sztuki wodne Kitesurfing to hybryda kilku sportów. Dyscyplina łącząca elementy żeglarstwa, windsurfingu, spadochroniarstwa. Deski są podobne do windsurfingowych – z tą różnicą, że są 2–3 razy mniejsze. Te przeznaczone dla zawodowców mają około 130 cm. Dla średnio zaawansowanych i początkujących – ponad 130 cm. Zawodnicy są podpięci do trapezu. W rękach mają bar, czyli drążek sterowniczy. Do tego jeszcze prawie 27 metrów linek i duży kolorowy latawiec. Fenomen tego sportu to niewątpliwie sezon treningowy. Trwa cały rok. Latawiec jest ten sam. Zmienia się tylko sprzęt

„naziemny”. W zależności od pory roku i nawierzchni, po której się pływa, jeździ, ślizga mogą to być narty, snowboard, rolki zwykłe i terenowe, łyżwy, wózek buggy, deska na wodę. Mateusz poleca jednak odmianę wodną. – Można wykonać bardzo dużo ewolucji przy minimalnym zagrożeniu. Wszystkie upadki kończą się po prostu w wodzie. Przy innych odmianach urazowość oczywiście wzrasta.

Porwanie Podstawą sportu, siłą napędową – oprócz pasji i pomysłowości ludzi uprawiających tę nową dyscyplinę – jest wiatr. – Jest wiosna. Zrobiło się wreszcie dużo cieplej. Zaczęły się miesiące, w których wieje trochę mocniej. W lipcu, sierpniu wiatry są już słabsze – podpowiada Mateusz Trepiet. – Ważne, aby nie robić tego samemu. Pamiętam mój drugi start latawca koło domu. Zrobiłem nim w powietrzu parę ósemek. Nagle zerwał się mocniejszy wiatr. Dobrze, że byłem z bratem. W porę złapał mnie za rękę. Latawiec pociągnął nas jakieś 20 metrów do przodu. Dosłownie w ułamku sekundy. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, jakbym był sam.

Kite-protoplaści? W Polsce pojawiają się dopiero pierwsze inicjatywy powołania stowarzyszeń, organizacji zrzeszających miłośników kitesurfingu. Coraz częściej pomysły te dotyczą również środowiska akademickiego. – W roku ubiegłym na wrocławskim AWF-ie odbył się obóz wędrowny z elementami kitesurfingu. Podobno było duże zainteresowanie i taka propozycja spodobała się studentom. Pewną barierą może okazać się jednak ograniczony dostęp do kadry instruktorskiej. – Żeby być instruktorem, trzeba odbyć kurs międzynarodowy IKO – International Kiteboarding Organisation. Tam są dość duże wymagania. Na jednego instruktora przypada nie więcej niż dwóch kursantów; na wyższym stopniu instruktorskim – czterech. Mimo to Mateusz Trepiet nie rezygnuje. – W przyszłości chciałbym wyjechać na szkolenie międzynarodowe. Planuję w następnym roku odłożyć trochę pieniędzy i przeznaczyć je właśnie na ten cel. W Polsce taki kurs odbywa się raz w roku. W innym terminie trzeba wyjechać na przykład do Grecji, co niestety potęguje koszty. To jasny cel, który teraz przyświeca Mateuszowi. Będąc certyfikowanym instruktorem tej dyscypliny dużo łatwiej będzie mu stworzyć jakąś organizację, sekcję zrze-

szającą pasjonatów kitesurfingu. Tymczasem szuka poparcia na rodzimej uczelni. Pierwsze, niezobowiązujące jeszcze kroki już podjął. – Rozmawiałem z naszymi wykładowcami, z tymi, którzy już raz nam pomogli – poparli naszą prośbę o wydanie zezwolenia na wejście na lotnisko.

Powtórka z rozrywki Należy zaznaczyć, że bialscy studenci nie tylko dużo mówią o swojej pasji, oglądają ciekawe filmy, poznają nowe ewolucje, ale przede wszystkim sporo trenują. Mateusz nie zawsze ma okazję pośmigać na wodzie. Zazwyczaj ćwiczy swoje „loty” na pobliskim lotnisku. 17-metrowego latawca oraz inny niezbędny osprzęt upycha do niewielkiego plecaka. Wsiada na rower i jedzie na pobliskie ogromne lotnisko. Tam zakłada – zależnie od pory roku i warunków atmosferycznych – rolki lub narty i „lata”. Aż przestanie wiać albo aż się ściemni. – Kiedy mówię komuś, że idę latać, i dodaję, że na lotnisko, wiele osób jest zainteresowanych. Słowo latać każdemu kojarzy się z szybowaniem, wolnością, odwiecznym marzeniem człowieka, aby unieść się w górę i polecieć. Ktoś, kto raz posterował, pobawił się latawcem, jest zafascynowany do tego stopnia, że chce to powtórzyć.

Niezłe wydatki Fascynacja to niestety jednak trochę za mało, aby uprawiać ten sport. Wizję i marzenia Ikara trzeba niestety skonfrontować z rzeczywistością – sporym wydatkiem. – Jest to sport dosyć drogi. Przede wszystkim przez swoją nowość. Technologia związana z tym sportem, dostosowanie jej, wykorzystanie nowoczesnych materiałów zwiększa koszty. Można jednak kupić używany, dwuletni sprzęt za pół ceny. Rozpiętość cenowa jest bardzo duża. Dla osoby początkującej raczej nie polecałbym kupowania tego najdroższego sprzętu, a raczej rozważenie – przynajmniej na wstępie – zakupu z drugiej ręki. Najważniejsza jest nauka sterowania, manewrowania latawcem. Zakup małego treningowego latawca odradzam, gdyż opanowanie umiejętności sterowania zajmuje najwyżej dzień. Osoby średnio zaawansowane muszą się liczyć z wydatkiem 900 zł – za używany latawiec z barem i linkami. Do tego drugie tyle na zakup deski. Jeśli ktoś do tego myśli o pływaniu wczesną wiosną, to musi się jeszcze zaopatrzyć w pianki. Suma kilku stypendiów może okazać się zaporowa. Podobno jednak „pieniądze szczęścia nie dają”, a lot na Helu czy nawet bialskim lotnisku to przeżycia niezapomniane. Tekst KaRu Foto D. Dalczyńska/T. Trepiet aps nr 05 2007 (253)


Startujemy w AME 2007 Koniec czerwca. Większość studentów – zawodników reprezentujących uczelnie rozpoczyna letnią przerwę od środowiskowych i ogólnopolskich akademickich rozgrywek sportowych.

J

ednak dla niektórych to nie czas na odpoczynek, tylko etap wzmożonych przygotowań do udziału w najważniejszych uczelnianych zawodach – Akademickich Mistrzostwach Europy. Pierwsze Mistrzostwa rozegrano w 2001 roku. Rozpoczęto od koszykówki i piłki siatkowej, które od tamtej pory nie opuściły kalendarza imprez EUSA. Polskie reprezentacje dołączyły do rozgrywek dwa lata później i od tego czasu regularnie biorą w nich udział. Z roku na rok przybywa chętnych do udziału w zawodach, poszerza się także lista dyscyplin, w których jest prowadzona europejska rywalizacja. W tegorocznym kalendarzu na liście znalazło się ich 12, a na kolejne lata planowane jest wprowadzenie następnych. Kalendarz AME 2007

– Wyjazd na AME wiąże się ze sporymi wydatkami, szczególnie dla reprezentacji biorących udział w rozgrywkach zespołowych – mówi Paweł Surynowicz z WSWFiT. – Mimo to wiele uczelni decyduje się na duży wysiłek finansowy. AME są najważniejszą imprezą akademicką w Europie i startują tam najlepsze reprezentacje uczelniane starego kontynentu. Nasi sportowcy z pewnością zasługują na obecność w tym towarzystwie, co potwierdzają w MPSzW i MPTU. Koszty są ogromne, ale to są mistrzostwa Europy. Niektórzy ludzie kierujący AZS-ami na uczelniach nie zdają sobie sprawy www.azs.pl

Ile kosztuje udział na przykładzie WSWFiT Supraśl? Osobodzień = 180 zł 180 zł x 18 osób x 7 = 22 680 zł Wpisowe za udział reprezentacji w AME: 18 osób (20 euro za osobę) – 1 332 zł Transport – około 10 000 zł Sprzęt – 7 500 zł Inne koszty (promocja) – 3 000 zł Razem: 44 512 zł

Najwięcej reprezentacji uczelnianych (piłka ręczna k i m, rugby, tenis) wystawi w tym roku do rywalizacji warszawska Akademia Wychowania Fizycznego. – Akademickie Mistrzostwa Europy to imprezy o znaczeniu prestiżowym. Poza medalami MPSzW, awans do AME to główny cel naszych ekip. Staramy się stawiać na jakość, nie na ilość, tak jak niektóre uczelnie. Stąd może warszawski AWF znajduje środki na starty w AME – mówi Maciej Hartfil, koordynator ds. sportu uczelnianego AWF. – Nie startujemy w wielu zawodach, ale gdyby policzyć tylko medale MPSzW, to nie mamy sobie równych. Otrzymujemy dużą pomoc ze strony władz Uczelni, która zawsze, kiedy chodzi o AME, pomaga jak tylko może. Często, jak w przypadku gier zespołowych, AME to dla nas spora inwestycja. Przy dobrym wyniku zawsze jest jednak szansa na stypendia Ministra za wybitne osiągnięcia sportowe. Poza tym dla studentów udział w tych zawodach to dobra zabawa i przygoda. Przykładem mogą być nasze tenisistki, które brały już udział w takich imprezach we Francji i Holandii, a ciągle ROK 2003 2004 2004 2004 2004 2004 2005 2005 2005 2005 2005 2005 2005 2005 2006 2006 2006 2006 2006 2006 2006

DYSCYPLINA PIŁKA SIATKOWA K PIŁKA SIATKOWA K KOSZYKÓWKA K FUTSAL BADMINTON SIATKÓWKA PLAŻOWA K PIŁKA SIATKOWA K KOSZYKÓWKA K PIŁKA SIATKOWA M KOSZYKÓWKA M FUTSAL TENIS K BADMINTON KARATE PIŁKA SIATKOWA M KOSZYKÓWKA K PIŁKA RĘCZNA K SIATKÓWKA PLAŻOWA K TENIS K BADMINTON WIOŚLARSTWO RAZEM

im mało. Przygotowywały się cały sezon specjalnie, żeby awansować i móc jechać do Moskwy. Perspektywa startu na AME to duża motywacja, nie tylko dla zawodników, ale także dla AWF. Myślę, że jeszcze nigdy władze Uczelni nie wspierały sportu uczelnianego tak, jak robią to za tej kadencji, a zapowiada się, że może być jeszcze lepiej – dodał. Dotychczasowe osiągnięcia polskich reprezentacji pozwalają nam liczyć w tym roku na medale zarówno w dyscyplinach zespołowych, jak i indywidualnych. Wśród głównych faworytów należy upatrywać zespołu koszykarek PWSZ z Gorzowa Wielkopolskiego, który będzie bronił tytułu mistrzowskiego z ubiegłego roku. Spory apetyt na medal mają także z pewnością nasze inne reprezentacje. W grach zespołowych trzymamy kciuki za: WSWFiT Supraśl: koszykówka m AWF Wrocław: futsal PWSZ Racibórz: piłka siatkowa m Politechnika Częstochowska: piłka siatkowa k WSHiP Warszawa: piłka nożna AWF Warszawa, Politechnika Koszalińska: piłka ręczna k AWF Warszawa, AWF Katowice: piłka ręczna m AWF Warszawa: rugby

Akademickie Mistrzostwa Europy to nie tylko ogromny wysiłek organizacyjny, finansowy i sportowy. Przed, między i po spotkaniach na boiskach jest czas na międzynarodową integrację studencką, połączoną z dobrą zabawą i wieloma ciekawymi przeżyciami, o czym szczególnie wiedzą wolontariusze zaangażowani do pomocy organizacyjnej. Szczegółowe informacje o Akademickich Mistrzostwach Europy i osiągnięciach polskich zespołów na stronie www.azs.pl oraz stronie EUSA www.eusa-unisport.org. MW

REPREZENTACJA AWF WARSZAWA AWFiS GDAŃSK PWSZ GORZÓW WLKP. UAM POZNAŃ AZS POLSKA AWFiS GDAŃSK AWFiS GDAŃSK PWSZ GORZÓW WLKP. UNIWERSYTET ŁÓDZKI POLIT. CZĘSTOCHOWSKA UAM POZNAŃ AWF WARSZAWA AZS POLSKA AZS POLSKA UWM OLSZTYN PWSZ GORZÓW WLKP. FILIA AŚw. PIOTRKÓW TRYB. POLITECHNIKA ŚLĄSKA GLIWICE AWF WARSZAWA AZS POLSKA AZS POLSKA

złoto – 1 – – – 1 1 – – – – – 3 3 – 1 1 – – 1 1 13

srebro 1 – 1 – 2 – – 1 – – – 1 1 3 – – – – – 1 2 13

brąz – – – 1 5 – – – 1 1 1 – 1 10 1 – – 1 1 1 2 26

Osiągnięcia medalowe polskich reprezentacji uczelnianych w AME w latach 2003–2006

Tenis Stołowy, Ostrawa (Czechy), 21–24.06 Piłka Ręczna, Łódź (Polska), 3–8.07 Karate, Podgorica (Czarnogóra), 6–8.07 Piłka Nożna, Rzym (Włochy), 9–15.07 Siatkówka Plażowa, Walencja (Hiszpania), 16–19.07 Piłka Siatkowa, Rijeka (Chorwacja), 16–23.07 Futsal, Izola (Słowenia), 23–29.07 Koszykówka, Genewa (Szwajcaria), 23–29.07 Wioślarstwo, Girona (Hiszpania), 6–8.09 Rugby7, Grenobl (Francja), 27–29.09 Badminton, Petersburg (Rosja), 12–17.11 Tenis, Moskwa (Rosja), 3–9.12

z kosztów i wysiłku organizacyjnego, jaki trzeba ponieść. Nie da się tego porównać w żaden sposób z wyjazdami na MPSzW. Organizacyjnie trzeba być równie dobrze przygotowanym jak sportowcy, którzy uzyskali prawo udziału w europejskim turnieju – dodał Paweł Surynowicz.


[pi³ka rêczna] Klasą dla siebie w turnieju damskim II AME w Piłce Ręcznej był zespół Universitat Erlangen-Nürnberg z Niemiec. Podopieczne Elmara Ehricha pokazały na boisku profesjonalizm, a poza nim umiejętność rozdzielenia czasu na pracę i na wypoczynek, dzięki czemu zawodniczki, grające na co dzień w różnych klubach, stworzyły zespół przez duże „Z”. To właśnie okazało się kluczem do sukcesu.

i meczach jedyną jego rolą była pomoc taktyczna i, co najważniejsze, zbudowanie z 13 zawodniczek drużyny. To mu się z pewnością udało, dzięki czemu podczas zakończenia imprezy to studentki Uniwersytetu z Norymbergi odbierały złote medale. Niemki przyjechały do Łodzi dzień przed rozpoczęciem turnieju, po 14-godzinnej podróży, prosto z Akademickich Mistrzostw Niemiec. Pierwsze, co zrobiły po przyjeździe, było... pytanie o możliwość przeprowadzenia treningu i skorzystania z basenu i siłowni. Losowanie, które odbyło się przed zawodami, sprawiło, że najtrudniejszy pojedynek czekał przyszłe mistrzynie już pierwszego dnia. Do przerwy akademiczki z Koszalina, bo to one były rywalkami Niemek, stawiały duży opór rywalkom, a po 30 minutach na tablicy

rzonem zespołu były: Jana Krause – mistrzyni Niemiec z zespołem FC Nurnberg i reprezentantka tego kraju, Ania Roesler, czołowy strzelec FC Nurnberg, a także 3 inne zawodniczki, grające w najsilniejszej lidze świata – ekstraklasie Niemiec. Skład uzupełniały 3 piłkarki z I ligi i kilka studentek występujących w niższych klasach rozgrywkowych. Jak powtarzał szkoleniowiec, miał on bardzo łatwą rolę przed i w trakcie zawodów. Dziewczyny same wiedziały, co i jak robić, a na treningach

widniał remis. W drugiej odsłonie jednak zawodniczki naszych zachodnich sąsiadów pokazały swoją wyższość i całkowicie zasłużenie wygrały 29:26. Następnego dnia przeciw Niemkom stanęły ponownie Polki, tym razem

Z radością po złoto T

z warszawskiego AWF. Było to niestety spotkanie bez historii, które zawodniczki trenera Ehricha przesądziły na swoją korzyść w kilka minut, a w dalszej części

meczu na boisku mogły grać rezerwy. Różnica po końcowej syrenie wyniosła aż 16 goli. Warto dodać, że Niemki przyjechały na Mistrzostwa nie tylko po to, aby zdobyć tytuł, ale również by dobrze się bawić, bo o to też chodzi w zawodach studenckich. Integracja ze sobą, kolegami z Uniwersytetu w Kolonii, a także z wolontariuszami z Polski, opiekującymi się obiema ekipami, miała miejsce codziennie. Nie inaczej było na zakończenie 2. dnia zawodów, kiedy to odbyła się wspólna impreza dla wszystkich drużyn biorących udział w zawodach. Przeszkodą nie było nawet to, że następnego dnia Niemki czekał niezwykle istotny mecz z Białorusinkami, które wydawały się być już jedyną drużyną, będącą w stanie przeszkodzić im w drodze po złoto. Po zabawie przyszedł czas na kolejny mecz i kolejne zwycięstwo. Białorusinki z Belarusian State University w Mińsku nie okazały się tak silnym rywalem i zwycięstwo zespołu z Norymbergi nie było ani przez moment zagrożone. Układ wyników innych spotkań sprawił natomiast, że ewentualny sukces Niemek w czwartym meczu, przeciwko Staps Lyon 1, mógł zapewnić im tytuł mistrzyń Europy już na 2 dni przed zakończeniem turnieju. aps nr 05 2007 (253)


II Akademickie Mistrzostwa Europy K i M w Piłce Ręcznej, 3–8.07.2007

Podczas gdy zawodniczki przygotowywały się do tego ważnego spotkania, sztab szkoleniowy wybrał się na zakupy. Trzeba było bowiem kupić... szampany. Pojedynek z najsłabszą drużyną turnieju nie sprawił kłopotów zawodniczkom Universitat Erlangen, a radości po końcowym gwizdku nie było końca. Wystrzeliły szampany. To był dzień świętowania sukcesu. Po powrocie do kampusu i chwili na „wyszykowanie się” (w końcu to kobiety), dziewczyny, wraz z drużyną męską z Kolonii, udały się na główny deptak Łodzi – ulicę Piotrkowską, aby tam uczcić zdobycie tytułu najlepszego zespołu Starego Kontynentu. Ostatni mecz turnieju to spotkanie jedynie o prestiż i o to, aby udowodnić wszystkim, że zwycięstwo w zawodach nie było przypadkiem. Przez większość meczu grały zawodniczki rezerwowe i... Ania Roesler, która walczyła o koronę „króla strzelców”. Pojedynek zakończył się wysoką wygraną Niemek, które przypieczętowały tym pierwsze miejsce w zawodach. Przyszedł znów czas radości, moment dekoracji. Na szyjach zawodniczek zawisły złote medale, a kapitan zespołu Ania Roesler wzniosła do góry puchar. Zabawie nie byłoby po raz kolejny końca, jednak trzeba było wracać do domu. Zawodniczki nie mogły nawet obejrzeć finału turnieju mężczyzn, w tym czasie odjeżdżały już do Niemiec. Wieczorem, kiedy Niemki były już w drodze do Norymbergi, okazało się, że zgarnęły również pełną pulę nagród indywidualnych. Najlepszą bramkarką turnieju została Jana Krause, a najlepszą zawodniczką i „królem strzelców” Ania Roesler. Piotr Ciesielski

Wygrały Niemki i Białorusini Po wygranych meczach półfinałowych przez University of Minho i Belarusian State University wszyscy już wiedzieli, że finał będzie niezwykle emocjonujący. Słowiańska krew i południowy temperament.

T

o musiało być wydarzenie dnia! Już o godzinie 15.00 w Hali Parkowej zaczęli pojawiać się pierwsi kibice. Do 16.00 hala była już cała zapełniona, a wrzawa narastała. Na jednym krańcu trybun żeńska drużyna Portugalii, której śpiew w jednej chwili wypełnił całą halę. Z drugiej zaś – dziewczyny z Białorusi machające olbrzymią flagą i skandujące nazwę swojej drużyny. Po środku zaproszeni goście, VIPy, a wyżej drużyny, którym nie udało się wywalczyć udziału w finale.

Prezentacja drużyn, sędziów. Pierwszy gwizdek. Zaczynamy! Portugalczycy z uśmiechem na twarzach. Białorusini w pełnym skupieniu. Dwa odmienne kulturowo kraje. Dwa różne podejścia trenerskie do piłki ręcznej. Już od pierwszej minuty mecz nabrał szybkiego tempa. Początkowo prowadził zespół z Portugalii, ale pod koniec pierwszej połowy to Białorusini przejęli inicjatywę. Było widać, że grają siłowo, ale jednocześnie niezwykle inteligentnie. Drużyna z Portugalii próbowała się otrząsnąć, jednak warunki gry narzucali Słowianie. Do końca meczu nie oddali prowadzenia i ostatecznie wywalczyli tytuł mistrza II AME. Doceniono też Siergieja Harboka z Belarusian State University, którego uznano za najlepszego zawodnika turnieju. www.azs.pl

Radości nie było końca. Białorusini skakali ze szczęścia. Kibice na trybunach oszaleli. Na drugiej połowie boiska stała smutna drużyna z Portugalii. Zawodnicy liczyli na zwycięstwo. Zagrali bardzo dobry mecz i tego dnia wygraliby z każdą ekipą, ale nie z Białorusią. Zabrakło szczęścia. Wręczenie medali dla najlepszych drużyn. Podziękowania dla zawodników, organizatorów i kibiców, a na pożegnanie sesja fotograficzna II AME w Piłce Ręcznej K i M. Tekst Martyna Macioszczyk Foto AZS Łódź

Wyniki Mężczyźni: 1. Belarusian State University (BLR), 2. University of Minho (POR), 3. Gazi University (TUR), 4. AWF Warszawa (POL), 5. University of Nis (SRB), 6. German Sports University Cologne (GER), 7. Alicante University (ESP), 8. Abo Akademi University (FIN), 9. INSA Lyon (FRA), 10. State University of Physical Education and Sport (MDA), 11. University of Eindhoven (NED), 12. University of Cyprus (CYP), 13. University of Rijeka (CRO), 14. AWF Katowice (POL) Kobiety 1. Friedrich-Alexander Universitat Erlangen-Nürnberg (GER), 2. Politechnika Koszalińska (POL), 3. Belarusian State University of Physical Culture (BLR), 4. AWF Warszawa (POL), 5. University of Porto (POR), 6. UFR Staps Lyon 1 (FRA)


[trójbój]

Supraśl

po raz trzeci! Stało się. Trójbój siłowy zadomowił się na Podlasiu na dobre. Na przekór wszystkim sceptykom, którzy twierdzili inaczej, dyscyplina przetrwała w AZS i ma się doskonale, o czym świadczy choćby frekwencja na tegorocznych Mistrzostwach.

W

śród wielu „specjalistów” byli też tacy, którzy sceptycznie patrzyli na podlaskich organizatorów. Najpierw Uniwersytet w Białymstoku, potem WSWFiT w Supraślu. Ale okazuje się, że w ostatnich pięciu latach tylko te dwie uczelnie podjęły się organizacji zawodów – specyficznych i bardzo trudnych do przeprowadzenia. Podlasie od 2002 roku jest gospodarzem studenckiego trójboju. Trzy lata temu zawody z Białegostoku przeniosły się do Supraśla. Czy warto jechać na drugi koniec Polski, by wystąpić w zawodach? Kiedy zerknie się na listę startujących, wynika że tak. Trójbój z roku na rok bije rekordy popularności, a dzięki imprezie takiej jak MPSzW coraz bardziej upowszechnia się w środowisku studenckim. Od kilku lat w czołówce praktycznie nic się nie zmienia. Górują reprezentacje

politechnik, a smaku rywalizacji dodają nieliczne zespoły, takie jak WSWFiT Supraśl czy Uniwersytet Łódzki. Politechnika Warszawska, Politechnika Śląska Gliwice i WSWFiT Supraśl – właśnie te trzy reprezentacje wymieniane były jako główni faworyci, ale nikt nie spodziewał się, że w tym roku walka o złoto w „generalce” potrwa niemal do końca. Po pierwszym dniu zawodów prawie pewne było zwycięstwo gospodarzy, choć po piętach deptali im studenci z Warszawy (Politechnika). Obie ekipy były niemal poza zasięgiem innych. Drugiego dnia już wszystko było jasne, choć na ostateczny wynik czekać musieliśmy do ostatniej kategorii wagowej. Absencję studentów z Poznania, którzy brylowali zawsze w najcięższych kategoriach, skrzętnie wykorzystali reprezentanci Politechniki Śląskiej z Gliwic, a szczególnie Artur Lubas, którego 32 punkty pozwoliły, by jego reprezentacja o dwa punkty wyprzedziła WSWFiT Supraśl i o jeden punkt Politechnikę z Warszawy. Na sukces studentów ze Śląska złożyło się kilka potknięć i błędów taktycznych ich największych rywali. WSWFiT liczyła na złoto Dominika Golaka. Mistrz świata z 2005 roku kategorii nie wygrał, co było wielkim zaskoczeniem. Kolejne punkty zgubił Krzysztof Niedźwiecki, który spalił podejścia. To kosztowało WSWFiT nie tylko srebro, ale i złoto w „generalce”. Podobnie było w ekipie Politechniki Warszawskiej, która swoje starty zaczęła od kategorii 67,5 i liczyła na dobry wynik Łukasza Łapczyńskiego, ale tak jak Niedźwiecki z WSWFiT nie ukończył on rywalizacji. Potem sukcesywnie już zbierali punkty, ale przegrane Radosława Grzechnika w 90-tce i Pawła Jabłońskiego w 110-tce praktycznie pogrzebały szanse na punktowy „odskok” od czołówki. Kiedy wydawało się, że po znakomitym starcie Pawła Krasowskiego w setce WSWFiT

nikt nie odbierze zwycięstwa, swój festiwal zaczęli zawodnicy ze Śląska. Aby poczuć specyfikę trójboju siłowego, trzeba być na zawodach. Wielu „działaczy” azetesowskich przekreśla tę dyscyplinę, narzekając, że jest to siedlisko tego, co w sporcie złe i niedozwolone. Nie jest to poprawne myślenie, na pewno krzywdzące dla wielu zawodników. W Supraślu sędziowie nie dopuścili do startu jednej z gwiazd polskiego trójboju – medalisty MŚ Michała Tatarynowicza. Powód – doping. Podczas ostatnich MŚ juniorów został zdyskwalifikowany przez światową federację i otrzymał od polskiego związku zakaz uczestnictwa w zawodach wpisanych do kalendarza PZKFiTS. Odmowa startu Tatarynowicza to jeden z dowodów na to, że aż tak strasznie to w tym akademickim trójboju nie jest, przynajmniej nie tak, jak by chcieli przeciwnicy tej dyscypliny w AZS. Z przekroju całych zawodów, a raczej trzech kolejnych Mistrzostw, które odbyły się w ostatnich latach w Supraślu, wychodzi na to, że trójbój siłowy jest jedną z najpopularniejszych dyscyplin akademickich. Startuje w nich trzykrotnie więcej zawodników niż w związkowych mistrzostwach Polski. Nic dziwnego, wszak korzenie trójboju siłowego wywodzą się z akademickich siłowni. Miejmy nadzieję, że trójbój utrzyma ten status.

Najlepszy zawodnik wg punktacji Wilksa PAWEŁ KRASOWSKI, reprezentant WSWFiT Supraśl., złoty medalista MPSzW 2007 w kategorii do 100 kg. Jego imponujący wynik w trójboju – 890 kg pozwolił mu wyprzedzić rywali w prestiżowej klasyfikacji mistrza mistrzów i zdobyć puchar dla najlepszego zawodnika mistrzostw (542.544 punktów to jego wynik wg punktacji Wilksa). Warto wspomnieć, że Paweł to również złoty medalista poprzednich akademickich zawodów w trójboju oraz aktualny mistrz Polski juniorów w swojej kategorii wagowej. Jest także złotym i srebrnym medalistą mistrzostw świata, srebrnym medalistą mistrzostw Europy juniorów oraz członkiem kadry narodowej w 2007.

Dwa pytania do… MIROSŁAW GRZESIUK, sędzia główny, arbiter klasy międzynarodowej Jak postrzega pan zawody? Czym różnią się MPSzW od związkowych, profesjonalnych mistrzostw?

Akademickie mistrzostwa też można uznać za profesjonalne. Świadczy o tym choćby fakt, że sędziowie, którzy są tuaps nr 05 2007 (253)


XXIV Mistrzostwa Polski Szkół Wyższych 2006/2007 taj obecni, to profesjonaliści. A główna różnica ze związkowymi jest taka, że te zawody są cięższe do sędziowania, bo jest tu dwa razy większa frekwencja i przez to są bardzo wymagające, jeśli chodzi o sędziowanie. Czy widzi pan różnicę w zawodach akademickich na przestrzeni 5 ostatnich lat?

Wielką. Poziom zawodów jest coraz wyższy. Chodzi tu zarówno o organizatorów, jak i zawodników. Poprawia się technika wykonywanych podejść, poprawiają się wyniki. Nie ma już takich, niedopuszczalnych w trójboju sytuacji, jak występ zawodnika w długich spodniach dresowych, co jeszcze kilka lat temu miało miejsce. Generalnie jest coraz lepiej, a fenomenem akademickich imprez jest bardzo wysoka frekwencja. KORNEL OLSZEWSKI, Uniwersytet Śląski, dwukrotny wicemistrz MPSzW Jesteś na zawodach po raz trzeci. Jak odbierasz organizację zawodów? Jak wspominasz te sprzed roku i wcześniejsze?

Bardzo dobrze. Obserwuję zawody od kilku lat i widać, że wiele niedociągnięć organizatorzy poprawiają, tak że z roku na rok jest lepiej. Każdego roku jest więcej zawodników – to też o czymś świadczy. WSWFiT zdobywa doświadczenie i to się chwali, bo przy tak dużej imprezie potrzebna jest sprawna organizacja. Na poprzednich mistrzostwach było chyba za mało sędziów, ale widzę, że w tym roku jest ich znacznie więcej i nie powinno być żadnych problemów. Trójbój to dyscyplina bardzo popularna na Śląsku, tymczasem to na Podlasiu odbywają się najważniejsze akademickie imprezy w kraju.

Istotnie, trójbój jest na Śląsku popularny, podobnie jak w innych ośrodkach akademickich. Na mojej uczelni odbywa się kilka cyklicznych imprez (mistrzostwa Śląska w TS, AMŚl. w wyciskaniu), ale główny problem to warunki do organizacji, czyli baza sportowa. W Supraślu takie są i dlatego można tu zrobić wielką imprezę. A że mamy daleko? No cóż, na Mistrzostwach trzeba być, gdziekolwiek by się odbywały. STEFAN SOCHAŃSKI, trener WSWFiT Supraśl, mistrz świata weteranów w trójboju Jak ocenia pan poziom sędziowania podczas tegorocznych zawodów?

Poziom sędziowania pozostawia wiele do życzenia. Chcąc rozwijać dyscyplinę sportu trzeba być sędzią obiektywnym. Wielu sędziów w moim odczuciu niestety w tych zawodach obiektywnych nie jest. Wygląda to tak, że wielu sędziów tak bardzo chce się wykazać, że ich nadgorliwość jest dla zawodników krzywdząca. Dla wielu prawdziwych fachowców, któwww.azs.pl

rzy z dyscypliną związani są od lat i obserwują poczynania sędziów z boku, jest to naprawdę nieprzyjemne, nie mówiąc o zawodnikach, którzy wielokrotnie zostali przez sędziów skrzywdzeni. Czy będzie trójbój w Supraślu w przyszłym roku?

Mamy już doświadczenie i z obserwacji i opinii uczestników wynika, że robimy to dobrze. Mam nadzieję, że w przyszłości trójbój będzie organizowany przez tych, którzy robią to dobrze ARKADIUSZ KAMIŃSKI, dwukrotny złoty medalista MPSzw, członek kadry narodowej Proszę o ocenę zawodów?

W Supraślu jestem po raz drugi. Widać, że organizatorzy stanęli na wysokości zadania, bo zawody przeprowadzane w tym roku są jeszcze sprawniej. Generalnie nikt chyba nie ma zastrzeżeń do tej imprezy. Jeśli chodzi o poziom startujących zawodników, to uzależnione to jest oczywiście od zawodników startujących w poszczególnych kategoriach. Znakomity wynik uzyskał Paweł Krasowski, którego 890 kg to niezły wyczyn. Czy jesteś zadowolony ze startu?

No cóż, w poprzednich zawodach byłem najlepszy w swojej kategorii (do 75 kg – przyp. red.). Teraz również wygrałem zawody uzyskując 697.5 kg, czyli 270 w przysiadzie, 157.5 w wyciskaniu i 270 w martwym ciągu. Z wyniku jestem zadowolony. Tydzień wcześniej w mistrzostwach Polski seniorów byłem drugi i „zrobiłem” 2.5 kg więcej. Można powiedzieć, że utrzymuję formę. Przyjadę za rok, już nie w roli zawodnika, a pewnie obserwatora czy pomocnika technicznego którejś z reprezentacji. Tekst i foto Paweł Surynowicz

Klasyfikacja końcowa 1. Pol. Śląska Gliwice 177 pkt, 2. Pol. Warszawska 176, 3. WSWFiT Supraśl 175 Klasyfikacja indywidualna Kat. 52: 1. Jakub Synak (P Gdańska), 390 kg, 2. Adam Kunecki (P Łódzka) 285, 3. Rafał Grzesiuk (AR Lublin) 167,5 Kat. 56: 1. Tomasz Zambrzycki (WSWFiT), 497,5, 2. Piotr Czyzewski (P Białostocka), 467,5, 3. Dariusz Janik (UMCS Lublin) 432,5 Kat. 60: 1. Jacek Stasieluk (P Białostocka), 497,5, 2. Marcin Pszczel UŚL. Katowice, 460, 3. Andrzej Kropiwnicki (WAT) 405 Kat. 67,5: 1. Rafał Zieliński (WSB Dąbrowa Górn.) 570, 2. Dominik Golak (WSWFiT) 567,5, 3. Krzysztof Supranowicz (UWB), 535 Kat. 75: 1. Arkadiusz Kamiński (AWFiS), 697,5, 2. Łukasz Laszko (WAT Warszawa), 657,5, 3. Paweł Olczyk (U Łódzki) 630 Kat. 82,5: 1. Maciej Sochacki (P Warszawska) 695, 2. Kornel Olszewski (UŚl Katowice), 692,5, 3. Arkadiusz Poterała (P Warszawska) 655 Kat. 90: 1. Andrzej Biegański (WSWFiT), 725, 2. Radosław Grzechnik (P Warszawska), 712,5, 3. Paweł Podmagórski (PŚl Gliwice) 697,5 Kat. 100: 1. Paweł Krasowski (WSWFiT), 890, 2. Grzegorz Skowroński (PWSZ), 785, 3. Przemysław Okroy (AM Gdańsk) 700 Kat. 110: 1. Michał Weiss (PŚl Gliwice) 820, 2. Maciej Kustasz (P Wrocł.) 757,5, 3. Sebastian Szkołut (U Gdańsk) 707,5 Kat. 125: 1. Daniel Grabowski (KUL Lublin) 825, 2. Piotr Wachowski (P Warszawska) 797,5, 3. Sławomir Wrzesiński (SW Jański) 765 Kat. +125: 1. Artur Lubas (PŚl Gliwice), 727,5, 2. Bartosz Pająk (AM Gdynia) 697,5, 3. Krzysztof Andryszek (U Łódzki) 615


[badminton]

XXIX Mistrzostwa Polski Szkół Wyższych 2006/2007

Mielno welcome to Do tej pory wszystkim badmintonistom (i nie tylko badmintonistom) Mielno kojarzyło się z wakacjami. Do tej pory Mistrzostwa Polski Szkół Wyższych kojarzyły się sportowcom z oderwaniem się od nauki w najgorszym okresie z możliwych, kiedy zaliczenia na uczelniach gonią i sesja za pasem.

J

ednak od 25 maja, kiedy to rozpoczęły się tegoroczne MPSzW w Mielnie, badmintoniści chyba ponownie uwierzą, że dla tej imprezy warto oderwać się w tym krytycznym okresie od książek i nabrać ostatniego oddechu przed sesją (w co wszyscy zwątpiliśmy dwa lata temu we Wrocławiu). Organizatorzy, tzn. Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna (WSHE) w Łodzi, czyli także tryumfator Mistrzostw, naprawdę zasługują na słowa uznania za przygotowanie zawodów. Samo zorganizowanie ich w Mielnie było chyba najlepszym pomysłem z możliwych. Jednak nie moglibyśmy wykorzystać potencjału tego miejsca, gdyby nie zaprogramowano dłuższych przerw między meczami, podczas których zawodnicy regenerowali się w słońcu, a niektórzy kosztowali nawet kąpieli w lodowatym Bałtyku (około 9OC). Zdarzały się oczywiście niedociągnięcia, np. drużyna Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego – zdobywcy pierwszego

miejsca wśród uniwersytetów, a trzeciego wśród szkół wyższych – skarżyła się, że organizator nie poinformował jej o zmianie harmonogramu gier. Dlatego, dopiero kiedy w pełnej gotowości pojawiła się w sobotę o godz. 13.00 na hali, dowiedziała się, że przełożono jej mecz na 16.00. Pomijając, że reprezentanci Olsztyna szli na halę bez sensu, innym następstwem tego nieupublicznionego w porę przesunięcia było ukończenie gier tamtego wieczoru dopiero o 23.00. Zawody odbywały się w nowej, wysokiej hali z zasłoniętymi oknami – świetny pomysł, bo słońce podczas zawodów nie jest mile widziane. Badmintoniści mieli do dyspozycji 5 boisk wyłożonych matami, co zapewniało im dobre warunki do gry i sprawną realizację programu. Zawody rozpoczęło uroczyste otwarcie wzbogacone efektownym występem pary tanecznej. Jednak ten początek nie utkwił zawodnikom w pamięci aż tak, jak rozdawanie przez maskotki imprezy – Orły WSHE – pamiątkowych toreb, w których znaleźliśmy fajne czarne kubki WSHE, czarne bawełniane t-shirty, oryginalne smycze do telefonów, notesy i jeszcze jeden trudno identyfikowalny gadżet, który nazwałabym „przyczepnikiem”. Dobry początek... Jeśli chodzi o poziom zawodników, był on niezwykle zróżnicowany. Można było obejrzeć całkowity przekrój umiejętności badmintonowych społeczeństwa polskiego (nie przesadzam), ponieważ niektóre uczelnie wystawiły zawodników zdecydowanie początkujących, a z drugiej strony zwycięska drużyna WSHE, a także zdobywcy drugiego miejsca wśród uniwersytetów, a czwartego wśród szkół wyższych – Uniwersytet Warszawski były reprezentowane przez walczących o nominacje olimpijskie zawodników kadry Polski.

Jak powiedział trener i zawodnik srebrnej WSWFiT w Supraślu, Paweł Lenkiewicz, walka w MPSzW toczyła się o miejsce drugie, ponieważ drużyna WSHE była poza zasięgiem. W jej składzie grała sama śmietanka polskiego badmintona: Kamila Augustyn, Dorota Grzejdak, Michał Łogosz oraz Robert Mateusiak. Chyba wszyscy uczestnicy zawodów uważali skład tej ekipy za co najmniej kontrowersyjny... Jednak Dariusz Czekan, zawodnik i jednocześnie „Dyrektor WSHE w Łodzi, Punktu Informacyjno-Rekrutacyjnego w Koszalinie” (tę drugą część nazwy swojego stanowiska wymienia ciszej i po pauzie), tłumaczy, że – owszem – uczelnia ta zapewnia najlepszym sportowcom stypendia sportowe i ulgi w czesnym, jednak to, czym ich zwabia, to elastyczność programu nauczania – realizowanego w systemie indywidualnych konsultacji. Jeśli rzeczywiście reprezentanci WSHE nie są studentami tylko „na papierze” i na zawodach, elastyczne podejście największej niepublicznej szkoły w Polsce z pewnością można uznać za godne naśladowania. Gwiazda składu UW Nadia Kostiuczyk nie ukrywa, że spędza większość dni w roku na zagranicznych zawodach, co prawdopodobnie nie pozwoli jej kontynuować nauki na Uniwersytecie – ponieważ nie ma fizycznej możliwości uczęszczania na większość zajęć. Indywidualny tok studiów jest więc w przypadku zarówno jej, jak i innych najlepszych sportowców w Polsce optymalnym rozwiązaniem i dlatego możliwe, że w przyszłym roku Nadia pożegna się z warszawską uczelnią. Zgadnijmy dokąd się przeniesie? Można mówić o dostojeństwie uniwersytetu, o tym, że powinien opierać się komercjalizacji i ściśle z nią związanej degradacji poziomu kształcenia, jednak wprowadzaaps nr 05 2007 (253)


XXIV Mistrzostwa Polski Szkół Wyższych 2006/2007

Opole przed Gdańskiem Do finałów XXIV Mistrzostw Polski Politechnik w Piłce Nożnej zgłosiło się 10 zespołów. Początkowo było ich 12, ale z powodów finansowych wycofały się Politechnika Lubelska i filia Politechniki Warszawskiej z Płocka.

Z

espoły podzielono na dwie grupy. Eliminacje rozgrywane były na wzorowo przygotowanych murawach w Chróścicach, Grodźcu, Osowcu i Krasiejowie. Spotkania grupowe były bardzo wyrównane i ciężko było wskazać faworytów. Duże wrażenie zrobili podopieczni Andrzeja Busslera z Politechniki Gdańskiej, którzy zajęli pierwsze miejsce w grupie A po trzech zwycięstwach oraz

nie dogodnych warunków nauczania dla wybitnych (nie tylko naukowo) studentów nie musi być koniecznie powiązane z obniżeniem wymagań akademickich. Niestety organizatorzy w ostatni dzień spróbowali popsuć dobrą atmosferę imprezy. Uniwersytet Warszawski nalegał, aby przesunąć spotkanie o brązowy medal na wcześniejszą godzinę (9:15) ze względu na pociąg powrotny do Warszawy. Na początku odpowiedź była pozytywna, jednak Dariusz Czekan powiedział: – Nie! i gry rozpoczęły się planowo (o 10.00). Jak tłumaczył potem, chodziło o ustalony wcześniej i rozesłany na uczelnie komunikat zawodów, o regulamin, o umówionych dziennikarzy i zobowiązania wobec sponsorów. Dodał, że nie jest w stanie dogodzić wszystkim, dlatego pozostaje wierny programowi. Ta odpowiedź była zadowalająca, dopóki meczu UW z UWM nie przerwała nieoczekiwana dekoracja dwóch pierwszych miejsc (bo brązowy UWM jeszcze grał), a przecież ustalony wcześniej i rozesłany na uczelnie harmonogram przewidywał ją ponad dwie godziny później. www.azs.pl

remisie z Politechniką Opolską. Gospodarze rozkręcali się z meczu na mecz i awansowali z drugiej lokaty. W grupie B bardzo zacięte spotkania toczyły ze sobą zespoły z Łodzi, Szczecina i Białegostoku. W końcowym rozrachunku te dwie ostatnie ekipy awansowały do półfinałów. Całym Mistrzostwom towarzyszyła piękna, słoneczna pogoda, a temperatura nierzadko dochodziła do 30O. Miało to szczególny wpływ od spotkań półfinałowych, gdzie decydować zaczęło przygotowanie kondycyjne do turnieju. Gdańsk dopiero po dogrywce pokonał Białystok 3:0, choć gdyby zawodnicy z Pomorza wykorzystali rzut karny, to na finał byliby bardziej wypoczęci. Drugi półfinał był popisem gry Politechniki Opolskiej. Podopieczni trenera Dariusza Kaniuki od początku zastosowali agresywne krycie, czym całkowicie wybili z rytmu szczecinian. Do przerwy gospodarze prowadzili 1:0, ale po zmianie stron dorzucili jeszcze siedem bramek i mogli cieszyć się z występu w finale. Finałowy pojedynek, podobnie jak mecz o trzecie miejsce, rozegrano na stadionie II-ligowej Odry Opole. Trzeba

Ostatnim zgrzytem była odmowa organizatorów odwiezienia drużyny UW na dworzec do Koszalina, choć transport – do i z Koszalina – miał być zapewniony. Dlaczego odmówiono? Ponieważ zostało już za mało osób do przewiezienia. Dlaczego tak mało? Bo nie wydano zgody na wcześniejsze rozpoczęcie niedzielnych gier i ponieważ mecz o trzecie miejsce przerwała dekoracja. Jednak nawet przykre (dla niektórych) zakończenie zawodów nie może przekreślić tego, że byliśmy w Mielnie i że wspaniale się razem bawiliśmy – i na hali, i na plaży, i w koszalińskim klubie Ibiza w piątkową noc... i nawet na stołówce przy „ruskich pierogach z tłuszczem” i jogurcie „jogutek”, który (dzięki Bogu!) „nie zawiera owoców”. Tekst Karolina Zbytniewska Foto Janusz Rudziński

przyznać, że była to najsłabsza płyta ze wszystkich przygotowanych przez organizatorów, ale ważny był fakt rozgrywania finału na stadionie z „prawdziwego zdarzenia”. Najważniejszy mecz, sędziowany przez arbitra międzynarodowego Dariusza Wardaka, był jednostronny i nie dostarczył spodziewanych emocji. Politechnika Opolska wygrała 5:0 po bramkach Pawła Grabowieckiego (2), Wojciecha Ścisły, Przemysława Adamskiego i Pawła Jędrzejewskiego. Trzecie miejsce zajął Szczecin, który 2:0 pokonał Białystok. Królem strzelców (9 bramek) został Wojciech Ścisło z Opola. Najlepszym zawodnikiem został wybrany Michał Geszka (Szczecin), a bramkarzem Sławomir Milewski (Gdańsk). Puchar Fair Play ufundowany przez kapelana sportu opolskiego ks. Zygmunta Lubienieckiego zdobył zespół Politechniki Warszawskiej. Mieli oni też w składzie największego pechowca zawodów. Mohamed Safadi już w pierwszym meczu doznał wstrząśnienia mózgu i został odwieziony do szpitala, w którym spędził trzy dni. Na szczęście sympatyczny zawodnik cały i zdrowy zdążył wrócić do domu przed planowanym strajkiem lekarzy... Klasyfikacja końcowa 1. Opole, 2. Gdańsk, 3. Szczecin, 4. Białystok, 5. Łódź, 6. Gliwice, 7. Warszawa, 8. Częstochowa, 9. Kielce, 10. Wrocław Wyniki www.mpszw.pl, www.azs.po.opole.pl

Klasyfikacja ogólna: 1. WSHE w Łodzi, 2. WSWFiT w Supraślu, 3. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, 4. Uniwersytet Warszawski Uniwersytety: 1. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, 2. Uniwersytet Warszawski, 3. Uniwersytet Opolski, 4. UMCS Lublin Politechniki: 1. AGH Kraków, 2. Politechnika Łódzka, 3. Politechnika Wrocławska, 4. Politechnika Warszawska


[tenis]

XXIV Mistrzostwa Polski Szkół Wyższych 2006/2007

Przedłużony tie-break Stolica Dolnego Śląska – Wrocław – była gospodarzem prestiżowej studenckiej imprezy tenisowej. Na wyjątkowo urokliwych obiektach sportowych wrocławskiego AZS oraz na kortach Stadionu Olimpijskiego rywalizowało 15 zespołów kobiecych i 16 męskich, które systemem eliminacji regionalnych wywalczyły awans do turnieju finałowego.

S

tudenci tenisiści przyjechali do Wrocławia, aby w gronie najmocniejszych rakiet akademickich zweryfikować swoje umiejętności, ustalić w wyniku sportowej rywalizacji ostateczną kolejność i to zarówno w typach uczelni, jak i w klasyfikacji ogólnej. Zdobyte miejsca przeliczone zostały później na punkty, a te dla najlepszych zespołów przekładają się na stypendia sportowe, co niewątpliwie dodatkowo wpływa na determinację i wolę walki w turnieju. Finałowe zmagania w kategorii kobiet i mężczyzn miały dodatkową motywa-

cję, ponieważ dawały prawo wyjazdu na Akademickie Mistrzostwa Europy, które w tym roku odbędą się w grudniu w Moskwie. Zespoły zarówno kobiece, jak i męskie po losowaniu rozpoczęły rywalizację w czterech grupach, a po ustaleniu kolejności – po dwa zespoły awansowały do 8-zespołowego finału. Rozegrany on został systemem pucharowym. Nie znając siły przeciwników, drużyny wystawiały do gry najmocniejsze swoje składy, co przy zaplanowanych dwóch meczach dziennie oznaczało konieczność rozgrywania przez pierwsze rakiety po cztery mecze dziennie. I tak przez trzy dni. Nic więc dziwnego, że na tzw. imprezę integracyjną przygotowaną przez organizatorów przybyła niezbyt liczna grupa zawodników. Ważniejsze jednak od integracji jest to, że wrocławski AZS ma halę tenisową, do której w pierwszym dniu trzeba było przenieść mecze z powodu deszczu. Turniej kobiecy wygrał zespół Politechniki Warszawskiej z Olą Rosolską, Pauliną Prażmowską i Ewą Baramow. Ola wygrała wszystkie swoje

mecze – zarówno deblowe, jak i singlowe. W parze z Pauliną stworzyły debel, który pewnie pokonał mocne zespoły z AWFiS Gdańsk (w półfinale) z Moniką Schneider oraz AWF Warszawę z Olą Kujawską na czele. Ostatni mecz singlowy pomiędzy dobrze znającymi się z rywalizacji w Warszawie Olami – Kujawską i Rosolską, rozstrzygnęła na swoja korzyść ta druga. Jak zwykle w 3 setach, po emocjonującym tie-breaku, wygranym przez Rosolską 10:7. Trzecie miejsce zajął AWFiS Gdańsk, a czwarte AWF Katowice. W turnieju męskim wygrał zespół SWPS z Warszawy z Marcinem Maszczykiem i Łukaszem Cyrańskim, którzy w finale pokonali 2:1 zespół KUL-u z Lublina. Warszawiacy zastosowali pokerowe posunięcie wystawiając znaczaps nr 05 2007 (253)


[siatkówka]

XXIV Mistrzostwa Polski Szkół Wyższych 2006/2007

Dosięgnęli Złota Rozmowa z Witoldem Galińskim – trenerem zwycięskiej drużyny z Raciborza

Ostateczny wynik to 3:2. Drużyna z Rzeszowa była trudnym przeciwnikiem. Już od jakiegoś czasu obserwowałem potencjalnych rywali, więc znałem wartość zespołu. Mają świetnego atakującego. Wyłączyliśmy go jednak w sposób taktyczny. Właśnie to m.in. przyczyniło się do naszego sukcesu. Ogólnie, mecz był bardzo wyrównany.

W

dniach 11–14.05.2007 r. na Politechnice Śląskiej w Gliwicach odbyły się Mistrzostwa Polski Szkół Wyższych w Piłce Siatkowej Mężczyzn, w których drużyna z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej z Raciborza okazała się najlepsza! Co pan, jako trener, czuł w trakcie trwania ostatniego meczu oraz w chwili, kiedy zwycięstwo było już przesądzone?

Foto Beata Hrycyna

Był pan spokojny o swoją drużynę? Czy zdarzyły się jakieś chwile zwątpienia? Jeśli tak, w których sytuacjach?

Podczas rozgrywek finałowych miałem taki jeden moment zwątpienia, kiedy było 14:13, a w setach 2:2 dla drużyny przeciwnej. Bałem się, że stanie się tak, jak rok temu, kiedy przegraliśmy finał wynikiem 15:13. Okazało się jednak inaczej. Pokonaliśmy drużynę z Rzeszowa 17:15. Należy zaznaczyć, że ostatni mecz okazał się podwójnym, a nawet potrójnym zwycięstwem. Drużyna otrzymała 2 medale (jeden z MPSzW, drugi w typie Wyższych Szkół Zawodowych), a także przepustkę na wyjazd do Chorwacji na Akademickie Mistrzostwa Europy. Jak zareagowała szkoła na wieść o tym zdarzeniu?

Następnego dnia po finale, drużyna została przywitana przez wszystkich studentów (o sukcesie kolegów dowiedziano się telefonicznie). Odbyła się wielka uroczystość oraz mecz pokazowy drużyny. Czy uważa pan, że taki wyjazd do Chorwacji to szansa drużyny na pokazanie się na arenie europejskiej?

Ogromną radość i satysfakcję z dobrze wypełnionych obowiązków. W perspektywie całych rozgrywek nawet nie marzyłem o takim sukcesie, mimo że kroczyliśmy od zwycięstwa do zwycięstwa. Na 21 meczów – tylko 1 przegrany. Czułem, że odniesiemy sukces, ale nie liczyłem na złoto. Po meczu wszyscy zatańczyli „taniec radości”, zawodnicy podrzucali mnie w górę, polał się szampan – niesamowite emocje.

Do tej pory każde rozgrywki traktowaliśmy jako zdobycie kolejnego doświadczenia. Sądzę, że tak samo potraktujemy ten wyjazd. Jeśli tylko uda nam się pozyskać do mistrzowskiego składu Adama Ruska (studenta III roku PWSZ, zawodnika Jastrzębskiego Węgla), to możemy próbować powalczyć o naprawdę dobre miejsce.

Jak z punktu widzenia obserwatora ocenia pan przeciwników z Rzeszowa – walka na boisku była wyrównana?

Jak długo istnieje drużyna? Czy jest duża rozpiętość wiekowa między zawodnikami?

nie mocniejszego Maszczyka na drugiej rakiecie i ufając sile swojego debla. Dwukrotnie o mało się nie pomylili, bardzo szczęśliwie wygrywając debla, a o wyniku rozstrzygnęła gra Maszczyka na drugiej rakiecie, po wcześniej przegranym meczu Cyrańskiego. Najbardziej emocjonujący był finał, w którym w trzecim secie – tzw. przedłużonym tie-breku granym do 10 punktów – warszawiacy przegrywali z KUL-em 9:6 i cudem udało im się wyrównać i wygrać 11:9. I znowu po przegraniu pierwszego singla przez Cyrańskiego o wyniku meczu na korzyść

SWPS z Warszawy przesądził Marcin Maszczyk, pewnie pokonując Marka Dratowskiego z Lublina 6:2, 6:3. Po wrocławskim turnieju jedyna zmiana, jaką można by zaproponować w kolejnych XXV MPSzW – to przeprowadzenie eliminacji strefowych w ten sposób, by w finale startowało tylko 8, a nie 16 zespołów. Rozegranie 12 meczów w ciągu 3 dni to dawka o wiele za duża, nawet dla zawodowców, a rozciągnięcie turnieju w okresie zbliżającej się sesji, aby zmniejszyć częstotliwość meczów, jest mało realne. Tekst i foto Krzysztof Kentla

www.azs.pl

W tym składzie grają od sierpnia 2006 r. Jeśli chodzi o wiek zawodników, to mają od 19 do 22 lat. Jak często odbywały się treningi?

Ćwiczenia techniczno-taktyczne (od poniedziałku do piątku) po 2 godziny dziennie. Rozgrywki ligowe w soboty. Trzeba też wspomnieć o obozach sportowych poprzedzających cały sezon rozgrywek oraz trening mentalny, który staram się realizować. Od jakiego czasu zawodnicy trenują siatkówkę w klubie i poza nim?

Część z nich trenuje 3 lata w klubie. Wszyscy są jednocześnie zawodnikami Klubu AZS RAFAKO Racibórz. Siatkarski debiut pokazali Adrian Sdebel oraz Tomasz Kułaga, który wykazał się niezwykłą skocznością. Obiecałem, że w ciągu roku zrobię z nich siatkarzy i dokonałem tego. Czy przewiduje pan jakieś zmiany w reprezentacji?

Jeśli mój syn Aleksander rozpocznie studia w PWSZ, może dojdzie do składu. Innych zmian nie przewiduję. Generalnie, co wpłynęło na zwycięstwo pańskiej drużyny?

Przede wszystkim – praca, konsekwencja, upór i determinacja. Przepisem na sukces jest współpraca na płaszczyznach zawodnik–trener oraz trener–zawodnik. Poza tym dużą rolę odgrywa też wzajemne zaufanie, poddawanie się ciężkiej pracy i ścisła realizacja zadań. Czy uważa pan, że zawodnicy byli przygotowani do rozgrywek? Przewidywali sukces?

Wyniki przyjmowali z pokorą, byli w pełni zmobilizowani do grania. Przede wszystkim odznaczali się gotowością (stwierdziłem tak po pamiętnym meczu z zawodnikami Uniwersytetu Szczecińskiego). Jest coś, co chciałby pan przekazać swojej kadrze?

Niech ten sukces zmotywuje was do jeszcze większej, rzetelnej pracy. Niech będzie to promocja dla całej drużyny i każdego z was. Rozmawiała Beata Hrycyna


[futbol amerykañski]

Silesia Miners

po prostu zakodowany. Następnie Artur Rich i Jeff Shiffman – obaj grali w college’u, to jest można powiedzieć zaplecze National Football League (NFL).

Foto M. Łukaszek

26 września 2006 r. stajecie się sekcją AZS Uniwersytetu Śląskiego. Jak do tego doszło?

Rozmowa z Szymonem Widerą – współtwórcą pierwszego na Śląsku zespołu futbolu amerykańskiego SILESIA MINERS Silesia Miners – pierwszy zespół futbolu amerykańskiego na Śląsku. Jak wyglądały początki?

Nie było łatwo. Na pierwszy trening przyszło tylko 14 osób, z których na następnym pojawiło się może 8–9. Ale po naszych wynikach i tym, co się dzieje teraz, można zauważyć, że było warto. Z 4 pomysłodawców zostałem tylko ja. Pozostała trójka zrezygnowała m.in. ze względu na kłopoty z dojazdem na treningi. A ponadto, moim zdaniem, chcieli robić trochę więcej, niż mogli – nie wytrzymali tempa związanego z załatwianiem wszystkiego. Tak więc zostałem tylko ja, no ale mam nadzieję, że jakoś sobie radzę z organizacją. A skąd pomysł? Był zawsze. Ale kiedyś nie było do tego głowy ani doświadczenia życiowego, które pozwala na organizowanie aż tylu ludzi, bo nasz zespół liczy 65–70 osób. A jak wyglądał ten pierwszy trening? Skąd zawodnicy dowiedzieli się o nim?

Przede wszystkim chodziło tutaj o forum Polskiego Związku Futbolu Amerykańskiego, na którym obecny trener Wojciech Grzybek przeczytał informację, że taki trening będzie miał miejsce. Zebrał chłopaków, z którymi tak po koleżeńsku rzucał piłkę w Rudzie Śląskiej. Przyjechali. Porozmawialiśmy o futbolu, a następnie rozegraliśmy mały meczyk. Kilku zawodników miało już wcześniej doświadczenie z FA. To chyba duży plus?

Owszem. Pierwszym zawodnikiem, który przyszedł na trening i miał już doświadczenie z FA, był Mirosław Banasik, który grał przez 3 lata w lidze niemieckiej, w drużynie Bochum Cadets. Drugim był Krzysztof Czernia, który przez rok grywał w lidze amatorskiej w Stanach Zjednoczonych. No i oczywiście nasi Amerykanie. Joshua Taylor, który był gwiazdą swojej drużyny w high school. Donald Schwander, który grywał już w podstawówce i jak to Amerykanin miał futbol

Spotkaliśmy się z prezesem AZS UŚ Aleksandrem Fangorem. Porozmawialiśmy i wstępnie utworzono trzyosobowy zarząd, który trzyma się od września do dzisiaj wypełniając swoje zobowiązania. Przyłączenie do AZS-u dało nam bardzo wiele. Po pierwsze mieliśmy gdzie przetrzymać zimę, a to było dla nas najważniejsze. AZS UŚ zasponsorował nam koszulki meczowe, co uratowało nam ligę, ponieważ bez tego wsparcia ciężko byłoby zebrać potrzebne pieniądze. Jak wygląda sprawa finansów? Bo przecież sprzęt do futbolu amerykańskiego nie należy do najtańszych.

Większość zawodników jest w wieku 21–28 lat. Ale są i tacy w wieku szkolnym – zdają maturę, nie pracują, a nie każdego rodzica stać, aby wyłożyć 1500 zł na sprzęt plus przypuśćmy jeszcze do tego koszulka, piłka, no i oczywiście kwestia dojazdu. Każdy zawodnik kupił sobie sprzęt sam. A taki kask, ochraniacze na ramiona, spodnie z wkładkami to koszt rzędu 1200–1300 zł. I na razie każdy, kto się w tym sporcie zakochał, ma taki sprzęt na własność. Nie posiadamy sprzętu drużynowego, ponieważ nas na to nie stać. I sponsorów na razie też nie mamy. Jedyną organizacją, która nam właśnie pomogła jest UŚ i AZS przez to, że jesteśmy jego członkami. A jak się mają polskie realia do futbolu amerykańskiego? Czy dostępne obiekty sportowe odpowiadają potrzebom gry?

Są wystarczające, bo przepisy Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego zostały tak stworzone, aby nie było tak wielkich restrykcji, jak w USA. Obiektem, z którego korzystamy, jest stadion w Rudzie Śląskiej. I dzięki uprzejmości MOSiRU Ruda Śląska mamy go za darmo. FA jest popularną dyscypliną?

Na ostatnim meczu trybuny były pełne. Zjawiło się ok. 800 osób w różnym wieku – młodzi i starsi przychodzą, żeby zobaczyć, na czym polega FA; bawią się, krzyczą. Atmosfera jest lepsza niż na meczach piłki nożnej czy siatkówki. Kibice przeciwnych drużyn siedzą obok siebie, rozmawiają. Nie ma kiboli. Po wcześniejszym sezonie miniligi i tej trwającej obecnie mogę powiedzieć, że FA jest na tym samym poziomie medialnym co I liga hokeja w Polsce. Czy FA ma szansę stać się dyscypliną akademicką? Jakie są perspektywy rozwojowe w ramach AZS?

Obecnie tylko my jesteśmy drużyną akademicką. O to samo stara się od października zeszłego roku AZS Akademii Ekonomicznej w Słupsku. Może wkrótce będzie więcej takich zespołów jak nasz.

Pierwszy mecz Silesia Miners vs. Warsaw Eagles zakończył się wynikiem 6:7. Drużyna istniejąca zaledwie od roku prawie pokonała zespół z ośmioletnim stażem.

Była to najniższa wygrana, jaką kiedykolwiek osiągnęli Warsaw Eagles. Mecz był wyrównany i szczerze mówiąc powinniśmy byli to wygrać, bo na 2 minuty przed końcem piłka minęła bramkę o 20 cm. Było to kopnięcie za 3 punkty, które zapewniało nam zwycięstwo. I na pewno byłoby ciut inaczej niż teraz. Ale i tak ci, którzy zajmują się futbolem, wiedzą, że trzeba na nas uważać – że mamy swoje rogi i potrafimy się odgryźć. Chociaż w ostatnim meczu z Warsaw Eagles przegraliśmy. Zawodnicy wyszli na mecz jacyś zaspani. Pierwsza akcja WE i przyłożenie za 6 punktów, potem podwyższenie. W pierwszej kwarcie po 12 minutach było 14:0. Gdy Minersi zeszli na jednominutową przerwę, trenerzy powiedzieli, co myślą o ich grze i jak grać powinni. Później doszło do podwyższenia na 21:0, a my nie wykorzystaliśmy kilku naprawdę dobrych szans na przyłożenie. No niestety brakło szczęścia. Czytając historię SM widać duży optymizm i niezwykłą determinację. Wydaje się, że te początkowe przegrane zmotywowały was do ciężkiej pracy.

Nie okłamujmy się. Niektórzy zawodnicy, nawet ci dobrzy, po porażce z Devils Wrocław 73:0 odeszli z klubu. Nie mogli tego przeboleć. A my się wtedy dopiero uczyliśmy, istnieliśmy 2 miesiące, a DW półtora roku. Widzimy po sobie różnicę, jak wyglądała nasza gra podczas meczów z DW, a jak wygląda po 12–13 miesiącach. Chcieliśmy zdobyć doświadczenie na boisku. Inne drużyny nie grały, żeby nie robić sobie wstydu. Nam to sprawiało frajdę i dlatego nawet gdybyśmy przegrali z Warsaw Eagles 150:0, to nie jest to żadna ujma; nie boimy się nawet lepszych przeciwników. Macie drużynę cheerleaderek?

Nie cheerleaderek, ale tancerek nowoczesnych – to zespół ENERGY z Mysłowic. Już na rozpoczęcie ligi szukaliśmy właśnie takich dziewczyn. Porozmawiałem z ludźmi w klubie. Okazało się, że dwóch chłopaków chodzi do szkoły z dziewczyną, która tańczy w tym zespole. No i umówiłem się na spotkanie z ich szefową. Porozmawialiśmy, uzgodniliśmy warunki. I tak dziewczyny na każdym naszym meczu nas dopingują. Oprócz tego, że w każdej przerwie mają swój układ taneczny, aby umilić kibicom oczekiwanie na wznowienie gry, to przez cały czas machają pomponami, tańczą, gdy jest przyłożenie. Tak naprawdę to niewiele drużyn ma takie właśnie dziewczyny. Podziękowania dla zespołu Energy. Rozmawiała Aneta Siudak Więcej na oficjalnej stronie Silesia Miners www.silesiaminers.com oraz na stronie Stowarzyszenia Polskiego Związku Futbolu Amerykańskiego www.pzfa.pl aps nr 05 2007 (253)


WYNIKI 14.03.2007, HAAPSALU (Estonia). Michał Burczyński, AZS UWM Olsztyn, zdobył srebrny medal w Mistrzostwach Europy w Bojerach w klasie DN. 16–18.03.2007, RADLIN, WARSZAWA. W Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w Szermierce medale zdobyli: Złote Katarzyna Dąbrowa, AZS AWF Wrocław – w szpadzie, Paweł Osmański, AZS AWFiS Gdańsk – we florecie, AZS Poznań – w szabli kobiet drużynowo; Srebrne Bartosz Łukowski, AZS AWF Warszawa – we floSebastian Więch, AZS AWF Warrecie, szawa – w szabli; Brązowe Małgorzata Kozaczuk, AZS AWF Warszawa – w szabli, Piotr Nemec, AZS AWF Wrocław – w szpadzie, Michał Staszak, AZS AWF Wrocław – w szpadzie, AZS AWF Warszawa – w szabli kobiet drużynowo, AZS AWF Wrocław – w szpadzie mężczyzn drużynowo. 17–18.03.2007, WARSZAWA. W Mistrzostwach Polski w Łyżwiarstwie Szybkim w Wieloboju złote medale zdobyli Katarzyna Wójcicka i Konrad Niedźwiedzki. Medal srebrny zdobyła Luiza Złotkowska. Wszyscy AZS AWF Kraków-Zakopane. 25.03–01.04.2007, MELBOURNE. Otylia Jędrzejczak, AZS AWF Warszawa, zdobyła dwa medale Mistrzostw Świata w Pływaniu; srebrny na 400 m stylem dowolnym, 4:04.23, brązowy na 200 m stylem motylkowym, 2:06.90. 25.03.2007, PASSO SAN PELEGRINOFALCADE. W Mistrzostwach Polski w Narciarstwie w konkurencji slalomu giganta złoty medal wśród mężczyzn zdobył Michał Kałwa, AZS AWF Katowice, srebrny medal wśród kobiet zdobyła Dagmara Krzyżyńska, AZS AWF Kraków-Zakopane. 27.03.2007, JAKUSZYCE. W Mistrzostwach Polski w Biathlonie srebrne medale zdobyli Krystyna Pałka, AZS AWF Katowice, na 7,5 km i Krzysztof Pływaczyk, AZS AWF Wrocław, na 10 km. Medal brązowy na 10 km zdobył Grzegorz Bodziana, AZS AWF Katowice. 12–15.04.2007, DĘBICA. W Mistrzostwach Polski w Pływaniu medale zdobyli: Złote Beata Kamińska, AZS AWFiS Gdańsk – 100 klas., 1:09.55, B. Kamińska – 50 klas., 32.53, Otylia Jędrzejczak, AZS AWF Warszawa – 100 mot., 59.62, O. Jędrzejczak – 200 dow., 1:59.15, O. Jędrzejczak – 200 mot., 2:07.23, O. Jędrzejczak – 400 dow., 4:12.83, O. Jędrzejczak – 800 dow., 8:46.36, Paulina Barzycka, AZS AWF Warszawa – 100 dow., 57.00, Marcin Unold, AZS AWF Katowice – 100 grzb., 55.97, M. Unold – 50 Łukasz Gąsior, AZS AWF grzb., 26.48, Warszawa – 50 dow., 22.41, Maciej Lewandowski, AZS AWF Warszawa – 50 mot., 24.81, Paweł Korzeniowski, AZS AWF Warszawa – 200 dow., 1:49.44, P. Korzeniowski – 200 mot., 1:55.99, Sławomir Kuczko, AZS AWF Warszawa – 100 klas., 1:02.32, S. Kuczko AZS AWF Warsza– 200 klas., 2:13.31 wa w sztafecie 4 x 100 dow. kobiet, 3:51.85,

www.azs.pl

AZS AWF Warszawa, 4 x 100 zm. kobiet, 4:18.89, AZS AWF Warszawa, 4 x 200 dow. kobiet, 8:17.07, AZS AWF Warszawa, 4 x 100 dow. mężczyzn, 3:22.67, AZS AWF Warszawa, 4 x 100 zm. mężczyzn, 3:44.44, AZS AWF Warszawa, 4 x 200 dow. mężAgnieszka Gaczyzn, 7:27.42; Srebrne pińska, AZS AWF Warszawa – 100 mot., 1:01.44, A. Gapińska – 200 mot., 2:13.85, Karolina Szczepaniak, AZS AWF Warszawa – 200 zm., 2:19.70, K. Szczepaniak Łukasz Drzewiński, – 400 zm., 4:53.41, AZS AWF Warszawa – 200 mot., 1:59.87, Ł. Gąsior – 100 dow., 50.63, P. Barzycka – 200 dow., 2:02.31, P. Barzycka – 50 dow., 26.65, S. Kuczko – 50 klas., 29.20; A. Gapińska – 50 mot., 28.21, Brązowe M. Unold – 100 dow., 50.92, M. Unold – 200 grzb., 2:04.61, Tomasz Sobek, AZS AWF Katowice – 200 klas., 2:19.31, Michał Rokicki, AZS AWF Warszawa – 200 dow., 1:50.96, Michał Witkowski, AZS AWF Warszawa – 50 dow., 22.92, P. Barzycka – 400 dow., 4:20.19, P. Korzeniowski – 400 dow., 3:54.62, P. Korzeniowski – 50 mot., 24.90, AZS AWF Katowice w sztafecie 4 x 100 dow., 3:30.54. 14.04.2007, KRAKÓW. Tytuły akademickich mistrzów Polski w chodzie sportowym zdobyli Katarzyna Kwoka, CWKS Resovia Rzeszów/Uniwersytet Rzeszów i Grzegorz Sudoł, AZS AWF Kraków. 14–15.04.2007, KALISZ. W Mistrzostwach Polski w Karate WKF medale zdobyli (wszyscy AZS Uniwersytet Przyrodniczy Wrocław): Złote Agnieszka Wolna – w kata, Łukasz Wolny – w kata, Łukasz Klujew – w kumite 60 kg; Srebrne Michalina Łoboda, w kata, Michalina Łoboda – w kumite 60 kg, Przemysław Gładoch Marcin Girulski – w kata; Brązowe – w kumite 65 kg, Radosław SzymańŁukasz Lulek ski – w kumite 70 kg, – w kumite 75 kg. 21–22.04.2007, WARSZAWA. W Mistrzostwach Polski Mikstów w Curlingu brązowe medale zdobył AZS Gliwice „Mix” (skip: Arkadiusz Sypień). 21–22.04.2007, WŁOCŁAWEK. Marta Niewczas, AZS UR Rzeszów, zdobyła mistrzostwo Polski w karate tradycyjnym, w konkurencji kata indywidualnie. 21–22.04.2007, PIASECZNO. W Mistrzostwach Polski w Kickboxingu w full kontakcie medale zdobyli: Złote Katarzyna Czuba, AZS PW Wrocław – w kat. 52 kg, Damian Ławniczak, AZS AWF Poznań – w kat. 57 kg; Brązowy Piotr Strzemieczny, AZS AWF Warszawa – w kat. +91 kg. 21–24.04.2007, KATOWICE. W Mistrzostwach Polsk i w Szermierce medale zdobyli: Złote Sylwia Gruchała, AZS AWFiS Bogna Jóźwiak, Gdańsk – we florecie, AZS Poznań – w szabli, Michał Majewski, AZS AWF Warszawa – we floreTomasz Motyka, AZS AWF Wrocie, cław – w szpadzie, AZS AWFiS Gdańsk AZS – we florecie kobiet drużynowo, AWF Warszawa w szabli kobiet drużynowo,

AZS AWF Warszawa – w szpadzie kobiet drużynowo, AZS AWFiS Gdańsk – we florecie mężczyzn drużynowo; Srebrne Małgorzata Wojtkowiak, AZS AWFiS Gdańsk – we florecie, Aleksandra Socha, AZS AWF Warszawa – w szabli, Joanna Chylaszek, AZS AWF Kraków – w szpadzie, Wojciech Szuchnicki, AZS AWFiS Gdańsk – we florecie, AZS AWFiS Gdańsk – we florecie kobiet drużynowo, AZS Poznań – w szabli kobiet drużynowo, AZS AWF Warszawa – we florecie mężczyzn drużynowo, AZS AWF Katowice – w szabli mężczyzn drużynowo, AZS AWF Wrocław – w szpadzie mężczyzn drużynowo; Brązowe Joanna Bórkowska, AZS AWFiS Gdańsk Anna Rybicka, AZS AW– we florecie, FiS Gdańsk – we florecie, Małgorzata Kozaczuk, AZS AWF Warszawa – w szabli, Izabela Sajewicz, AZS AWF Warszawa – w szabli, Magdalena Piekarska, AZS AWF Warszawa – w szpadzie, Radosław Glonek, AZS AWFiS Gdańsk – we florecie, Krzysztof Pietrusiak, AZS AWFiS Gdańsk – we florecie, Wojciech Marczak, AZS AWF Katowice – w szabli, Michał Adamek, AZS AWF Wrocław – w szpadzie, AZS AWF Warszawa – we florecie kobiet drużynowo, AZS AWF Kraków – w szpadzie kobiet drużynowo, AZS AWF Poznań – we florecie kobiet drużynowo, AZS AWF Kraków – w szpadzie mężczyzn drużynowo. 21–28.04.2007, SANTA POLA (Hiszpania). Agnieszka Pietrasik (16 lat), AZS Łódź, zdobyła mistrzostwo Europy seniorek w formule windsurfing. 29–30.04.2007, SZCZAWNICA. W Mistrzostwach Polski w Zjeździe Kajakowym medale zdobyli (wszyscy AZS AWF Kraków): Srebrne Łukasz Hurkała, Piotr Pytel – w C-2, Adam Czaja, Szymon Zachwieja, Piotr Mędoń – w C-1x3; Brązowe Adam Czaja – w C-1, Jarosław Liczek, Dariusz Wrzosek – w C-2. 3.05.2007, SOCHACZEW. AZS AWF Warszawa zdobył mistrzostwo Polski w Rugby. 6.05.2007. Zakończyły się rozgrywki I ligi piłki ręcznej kobiet. Zespoły AZS zajęły lokaty: 5. AZS AWF Wrocław, 7. AZS AWF Kraków, 9. AZS AWF Warszawa (spadek), 11. AZS MKS Beskid WSB NLU Nowy Sącz (spadek). 13.05.2007. Siatkarze AZS UW-M Olsztyn zdobyli brązowe medale Polskiej Ligi Siatkówki. Czwarte miejsce zajął AZS Częstochowa. 13.05.2007. Zakończyły się rozgrywki I ligi piłki ręcznej mężczyzn. Zespoły AZS zajęły lokaty: Grupa A 1. AZS AWFiS Gdańsk (awans do ekstraklasy), 3. AZS Uniwersytet Zielona Góra, 8. AZS AWF Warszawa, 10. AZS AWF Gorzów; Grupa B 4. AZS AWF Biała Podlaska, 10. AZS Politechnika Radomska. 23.05.2007, ŁÓDŹ. AZS AWFiS Gdańsk zajął trzecie miejsce w I lidze juniorów w lekkoatletyce sezonu 2006/2007. SP


WITRYNA KSIĄŻEK SPORTOWYCH Wiesław Janczurowicz (1931–2007)

Ś

rodowisko sportowe Łodzi pożegnało 1 czerwca 2007 roku na miejscowym Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej zasłużonego działacza sportowego Wiesława Janczurowicza. Kolega Wiesław Janczurowicz urodził się 4 listopada 1931 r. w Żyrardowie. Z AZS-em związany był od 1955 roku. W latach 1955–1960 podczas studiów w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Łodzi był prezesem Klubu Uczelnianego AZS. Po ukończeniu studiów jako magister ekonomii podejmuje pracę zawodową (m.in. jako zastępca dyrektora Łódzkich Zakładów Radiowych FONICA) i jednocześnie, przez kilka kolejnych kadencji, pozostaje aktywnym działaczem AZS. W latach 1960– –1968 pełnił funkcję wiceprezesa Zarządu Środowiskowego AZS w Łodzi oraz był członkiem Zarządu Głównego AZS. W roku 1968 zostaje wybrany w skład Głównej Komisji Rewizyjnej AZS a w kadencji 1995–1997 pełnił funkcję przewodniczącego GKR. Na kolejnym XVII Krajowym Zjeździe AZS kolega Wiesław Janczurowicz zostaje wybrany do Głównego Sądu Koleżeńskiego AZS, w którym nieprzerwanie do 2005 roku pełnił funkcję przewodniczącego. Za pracę zawodową oraz działalność społeczną i sportową kolega Wiesław był odznaczony: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Odznaką Zasłużonego Działacza Kultury Fizycznej, Złotą Odznaką AZS. XVI Krajowy Zjazd AZS nadał koledze Wiesławowi Janczurowiczowi godność Honorowego Członka AZS. Był człowiekiem otwartym, bardzo serdecznym i niezwykle życzliwym dla wszystkich – zarówno dla swoich współpracowników, jak i zawodników oraz działaczy sportowych. Te cechy charakteru zjednały Mu wielu przyjaciół, do których grona i ja się zaliczałem. Byłem z Wiesławem blisko związany wieloletnią działalnością w Akademickim Związku Sportowym. Jego nieoczekiwana śmierć 29 maja 2007 r. wyłączyła Go z grona przyjaciół wielu pokoleń sportowej Łodzi akademickiej. Aleksander Pyć

N

a rynku czytelniczym ukazała się nowa książka Piotra Godlewskiego pt. Sport w Polsce na tle politycznej rzeczywistości lat 1944–1956. Piotr Godlewski jest absolwentem Wydziału Humanistycznego UMCS w Lublinie, historykiem, doktorem nauk kultury fizycznej. Jest nauczycielem akademickim od 1982 roku, kieruje Pracownią Sportów Walki i Studium Doskonalenia Kadr w Zamiejscowym Wydziale Kultury Fizycznej poznańskiej AWF w Gorzowie Wielkopolskim. W młodości był zawodnikiem, trenerem, obecnie – działaczem Polskiego Związku Zapaśniczego. Dorobek Godlewskiego jest bardzo znaczny, liczy ponad osiemdziesiąt publikacji o charakterze twórczym, w tym cztery opracowania zwarte, i dwadzieścia siedem publikacji w wydawnictwach zagranicznych. Zdaniem prof. dr. hab. Leonarda Szymańskiego: Monografia dr. Piotra Godlewskiego liczy 362 strony tekstu zasadniczego oraz zawiera obszerne aneksy. W opracowaniu prezentowane są też liczne ważne źródła ikonograficzne. Dysertacja dotyczy politycznych aspektów rozwoju ruchu sportowego w Polsce w latach 1945–1956, a więc w okresie bardzo istotnym w naszej historii, gdy po zniszczeniach wojennych i martyrologii narodu polskiego wznawiano sportową działalność na terenach Polski centralnej i budowano od podstaw zręby ruchu sportowego na Ziemiach Odzyskanych, a w późniejszym okresie przekształcano model funkcjonowania wychowania fizycznego i sportu w Polsce, którego tradycje utrwaliły się ostatecznie w II Rzeczypospolitej, w model obowiązujący w Związku Radzieckim. Proces odbudowy i przekształceń odbywał się w toku ostrej walki politycznej, którą Autor bardzo wszechstronnie uwypuklił. Monografia Piotra Godlewskiego jest widocznym i ważnym wkładem do naszej wiedzy nie tyko o powojennych dziejach polskiego ruchu sportowego, ale poprzez szeroki kontekst problemów społeczno-politycznych i gospodarczych przybliża czytelnikowi mechanizm i proces zniewalania społeczeństwa w ramach kształtującego się układu komunistycznego w pierwszych latach po wojnie oraz „sowietyzacji” kraju po 1948 roku. Szczególnie interesujący jest szeroki wątek, ukazujący politykę personalną PPR, a później PZPR, bazującą często na ludziach w pełni dyspozycyjnych, miernych, ale wiernych, zarówno zastraszonych, jak i działających z pobudek ideowych, ale zawsze gotowych popełnić dla tzw. władzy ludowej każde łajdactwo. Z tego względu monografia powinna wzbudzić też zainteresowanie badaczy zajmujących się politycznymi aspektami dziejów powojennej Polski. prof. zw. dr hab. Lecha Trzeciakowskiego: Monografia dr. Piotra Godlewskiego jest pracą pionierską. Jej znaczenie polega nie tylko na podjęciu bardzo istotnego tematu, dotyczącego relacji polityka–sport i wpływu państwa komunistycznego na rozwój tej tak ważnej części życia społecznego. Jest także znaczącym wkładem w dzieje Polski w opisywanych przez autora latach. Pozwala nam bowiem bliżej przyjrzeć się mechanizmom sprawowania władzy w warunkach państwa totalitarnego. Autor przygotowując swoje dzieło dokonał zasługującej na uznanie kwerendy źródłowej, sięgnął

do akt zebranych w 4 archiwach centralnych, Muzeum Sportu w Warszawie i Łodzi, wykorzystał 21 tytułów prasowych, rozliczne dokumenty drukowane, kilkadziesiąt wspomnień działaczy, przeprowadził kilka interesujących wywiadów między innymi z Lucjanem Motyką. Literatura przedmiotu obejmuje nie tylko opracowania w języku polskim, ale również w rosyjskim i angielskim. Precyzyjnie nakreślony zakres pracy, ogromny wysiłek heurystyczny zaowocowały pracą, która na trwałe wejdzie do badań nad dziejami sportu. Jest również ważnym przyczynkiem do ogólnych rozważań nad funkcjonowaniem systemu totalitarnego w Polsce Ludowej. Daje bowiem wszechstronny obraz mechanizmów zmierzających do zniewolenia społeczeństwa – w tym przypadku przez podporządkowanie sobie sportu . Pozwała na to imponująca warstwa faktograficzna. Wysuwane tezy są starannie udokumentowane. Interesującą w tym kontekście jest analiza środowiska działaczy sportu, wywodzących się w większości z kręgów wojskowych lub służby bezpieczeństwa. Autor na przykładzie licznych imprez sportowych, jak Mistrzostwa Europy w boksie rozegrane w Polsce w 1953 r. czy przebiegu Wyścigu Pokoju, przybliża czytelnikowi związany z nim kontekst propagandowy. Zwraca uwagę, że odpowiedzią na zadekretowaną przyjaźń polskoradziecką była reakcja widowni podczas rozgrywek między sportowcami Polski i Związku Radzieckiego. Dawały tu znać o sobie nastroje społeczeństwa, które jednoznacznie przyjmowało postawą niechętną zawodnikom radzieckim. Było to odpowiedzią na dominację radziecką. Podaje też przypadki arogancji zawodników i działaczy radzieckich podczas wizyt w Polsce, co prowadziło do zatargów. Nie wszyscy bowiem członkowie polskiego kierownictwa przyjmowali postawę służalczą. Z drugiej strony dr Godlewski pisze o sięganiu do wzorców radzieckich w niektórych dyscyplinach, a także do rozwiązań organizacyjnych, co miało pozytywny wpływ na rozwój sportu w Polsce. Autor z godnym podkreślenia obiektywizmem nie pomija jaśniejszych stron zagadnienia, np. szybkiego dźwignięcia się sportu z ruin wojennych, co owocowało jego upowszechnieniem, a także pierwszymi wymiernymi osiągnięciami sportu wyczynowego i to w skali międzynarodowej. Akcentując bogatą warstwę faktograficzną rozprawy, podnieść należy, że jest ona podstawą do dojrzałych wniosków ogólnych, które prezentowane są w toku opowiadania, a przede wszystkim w części zamykającej dzieło pt. „Próba bilansu”. Na podkreślenie zasługuje zamieszczenie interesującej i niejednokrotnie unikatowej ikonografii. Cenne są aneksy w postaci różnego rodzaju dokumentów. Pozytywną stroną pracy dr. Godlewskiego jest potoczysty styl opowiadania. Książka przeznaczona jest głównie dla środowiska historyków sportu (choćby z uwagi na jej naukowy charakter), jednak z pewnością będzie także pouczającą lekturą dla wszystkich, którzy interesują się tradycjami sportu w Polsce. Czytelnik znajdzie w niej wiele odmitologizowanych, zweryfikowanych tekstów i sądów. Myślę, że mile zaskoczy ona niejednego czytelnika. Na pewno powinna się znaleźć w bibliotece wszystkich, których interesuje sport. Hh

aps nr 05 2007 (253)


[o Po raz dziesiąty...

W

Wilkasach spotkali się nauczyciele akademiccy SWFiS na konferencji szkoleniowej (11–15 czerwca br.). W tym roku miało być najwięcej dyscyplin sportowych – planowanych było osiem – ale zajęcia odbyły się w pięciu, i w jednej pokazowej – rugby7. W tegorocznej konferencji najwięcej pozytywnych emocji wywoływały zaję-

Po raz dziesiąty...

P

o raz trzeci sekcja tenisa stołowego AZS AWFiS zorganizowała Turniej „Dzieci – Andrzejowi Grubbie”. 17 czerwca w hali AWFiS stawiło się 46 uczestników (9 zawodniczek i 37 zawodników) z 4 województw – pomorskiego, warmińsko-mazurskiego, lubuskiego i łódzkiego. Zawodnicy

www.azs.pl

cia z jogi. Nie dość, że było 40 uczestników, to na ćwiczenia poranne o godz. 6.30 na trawie przed hotelem dołączali entuzjaści z innych grup (tenis, taniec, kulturystyka, futsal). Zajęcia prowadziła Lidia Machaj. Drugim nowym prowadzącym zajęcia w Wilkasach był Klaudiusz Hirsch (futsal). Był pierwszy raz w Wilkasach, ale zapowiedział, że nie ostatni, pod warunkiem, że w przyszłym roku będzie więcej chętnych nauczycieli do szkolenia. A warto, bo zdaniem uczestników program zajęć prowadzonych przez młodego profesjonalistę sprawiał im wielką przyjemność. Dużo emocji wywołał pokaz szkoleniowców i zawodników rugby7. Pozostałe trzy dyscypliny – tenis prowadzony przez dr Barbarę Olszę, taniec – Jana Łosakiewicza, kulturystyka – dr. Jarosława Sa-

z dwóch ostatnich województw wchodzili w skład ekip z Drzonkowa (woj. lubuskie) i Łowicza (woj. łódzkie), które dzień wcześniej startowały w I Memoriale Andrzeja Grubby, zorganizowanym w Sopocie przez Fundację im. Andrzeja Grubby. Wszystkich uczestników i zaproszonych gości powitała i otworzyła Turniej pani Lucyna Grubba, żona Andrzeja, razem z młodszym synem – Tomaszem. Wśród zaproszonych gości był prezes Pomorskiego Wojewódzkiego Związku Tenisa Stołowego w Gdańsku – Ryszard Weisbrodt. Turniej rozegrano w następujących kategoriach wiekowych (w nawiasach – zwycięzcy): szkoła podstawowa (Kasia Kiedrowska, SP Kaliska; Radek Bortnowski, PSP Drzonków), gimnazjalna (Patrycja Chybowska, Sopot; Michał Dąbrowski, Gimnazjum 18 Gdańsk) i ponadgimnazjalna (Marta Detlaf, Liceum Morskie Gdynia; Tomek Filbrandt, LO 11 Gdańsk) i dodatkowo w kategorii „open” dla dziewcząt (Marta Detlaf). Warto podkreślić, że Prezydent Miasta Gdańska Paweł Adamowicz ufundował 4 specjalne puchary dla: – najmłodszego zawodnika, który otrzymała 9-letnia Agata Kryfko z SP 46 z Gdańska,

d b y ³ o siê...]

charuka – również bardzo dobrze odebrane przez uczestników. Słowem duża dawka nowych informacji, spostrzeżeń i przemyśleń metodycznodydaktycznych, ćwiczeń – podana w radosnej atmosferze z corocznego spotkania w doskonałych warunkach Centralnego Ośrodka Sportu Studenckiego w Wilkasach. HH Foto KAWA

– najbardziej wszechstronnego zawodnika, którym okazała się uczennica Gimnazjum z Sopotu – Martyna Czech), – uczestnika grającego fair- play – Kacper Gajewski ze SP z Gdańska, – najliczniej reprezentowanej szkoły – Publiczna Szkoła Podstawowa w Drzonkowie. Tekst i foto MS


aps nr 05 2007 (253)


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.