Gdzie jest wydra?

Page 1

N

a dziedziniec sznurem wjeżdżały ociekające bogactwem karety. Chłopcy zaczęli liczyć: jeden koń, drugi, trzeci… Sześć koni w każdym zaprzęgu! Kare, gniade, cise, siwe, jabłkowite, a każdy w paradnej uprzęży wysadzanej mieniącymi się w słońcu klejnotami. Stangreci otwierali drzwi karoc i wysuwali obity aksamitem schodek, piękne damy oraz przystojni panowie wysiadali i wchodzili do pałacu, a ich pojazdy odjeżdżały, żeby zrobić miejsce dla następnych. I następnych. I jeszcze następnych. Nie było widać końca! Nagle spod odjeżdżającej karety wystrzelił ciemny kształt i w mgnieniu oka zniknął pod kolejnym powozem. jednocześnie wyrwało się braciom. Tak, to wydra! Po chwili znów zobaczyli, jak biegnie od jednej karety do drugiej.

Konie są różnej maści – mają różne kolory sierści. Karym nazwiemy konia czarnego, gniadym – jasnobrązowego z czarną grzywą i ogonem, cisym – rudego, siwym – szarego, a jabłkowitym ciemnoszarego w białe plamki.

– To ona? –

Znalazła się! Stangreci to służący, którzy powozili karetami i innymi pojazdami zamożnych państwa.

26

27


P

upusieńka wyszła na zewnątrz przez gabinet między sypialniami rodziców. Wspinając się na palce, uważnie przyjrzała się dwupoziomowemu ogrodowi: wszędzie krzątali się ogrodnicy, kończący przygotowania do przyjęcia. Dosadzali nowe kwiaty, przycinali żywopłoty, a wszystko po to, żeby misterne wzory na rabatkach olśniły królewskich gości. Rzeczywiście, bogactwo kolorów i zapachów mogło przyprawić o zawrót głowy. Wśród soczystej zieleni bukszpanów pyszniły się smukłe czerwone tulipany, złote aksamitki, niebieskie i fioletowe irysy, jaskraworóżowe peonie i srebrzyste lilie, a w powietrzu unosiła się wspaniała woń ziół: tymianku, bazylii, mięty, majeranku, szałwi, lubczyku, rumianku i wielu, wielu innych. Słońce przygrzewało coraz mocniej i Pupusieńka prawie czuła, jak wyskakują jej kolejne piegi na nosie. Co mogłaby zrobić wydra w taki upał? Chyba powinna szukać wody? Nagle z pobliskiej altanki wytoczyła się brzoskwinia i doturlała się pod nogi królewny. Po chwili z altanki wystrzeliła pestka. Co tam się dzieje? inna Jak sądzisz, czy Pupusieńka pow najpierw przeszukać altankę, czy pójść do fontanny?

32

> 22

W dawnych czasach prawdziwa dama nie mogła przebywać zbyt długo na słońcu, bo mogłaby się opalić albo dostać piegów. Uważano, że to nieeleganckie.

> 57 33


N

ad głową królewicza pięknym łukiem przeleciała rzepa i z pluskiem wylądowała w wielkim buchającym parą cynowym garze. Chwilę potem tę samą drogę pokonała dorodna kapusta. Co za rwetes! Tu ktoś sieka, tam ubija, ten przyprawia, tamten miesza. Kuchcików jest wielu, a każdy uwija się jak w ukropie. – Gotowanie to sztuka! Rzeźb marrrrrchewkę! Maluj sosem! Przyprrrrrawy to twoje farrrrrby! – z francuskim akcentem woła raz po raz kuchmistrz. Podskakuje przy tym na zydelku, który niebezpiecznie kiwa się na wszystkie strony. – Czy tylko to macie do zaoferrrrrowania naszemu krrrrrólowi? Ce n’est pas possible! – Dramatycznym gestem wskazał na stoły, które, nawiasem mówiąc, trzeszczały już pod ciężarem pasztetów, waz z zupami i dorodnych pieczonych dzików, bażantów i gęsi. – I gdzie jest ta nieszczęsna wydrrrrra?! – Robi się! – chórem odpowiedzieli kuchcikowie, wymownie spoglądając na drzwi do sąsiedniego pomieszczenia. Pod królewiczem ugięły się kolana. A więc to prawda. Szalony kucharz porwał wydrę króla i postanowił ją przyrządzić na obiad.

Ce n’est pas possible (czytaj: se ne pa posibl) – po francusku znaczy: to niemożliwe.

> 31 A może szybko sprawdzić, co dzieje się za drzwiami? > 42

Co powinien teraz zrobić Fanfanik? znaczy? Zapytać kuchmistrza, co to wszystko

36

37


T

eraz ja, teraz ja! – pisnął cienki głosik gdzieś w okolicach Fanfanikowego łokcia. Drobniutka dziewka folwarczna z determinacją walczyła o uwagę królewicza. Musiała się bardzo postarać, żeby było ją widać, bo większość czeladników przewyższała ją o głowę i była od niej dwa razy szersza i silniejsza. Prawdę mówiąc, nawet najchudsi z nich wyglądali, jakby mogli podnieść jednym palcem woła, a drugim osła.

– Widziałam, jak wydra zjeżdżała na brzuchu do jeziora! Brała rozbieg, o tak... – dziewczyna przebiegła palcami po ramieniu –

a potem fiuuu! – służka wyprostowała palce – podniosła wszystkie łapy i chlup do wody!

Czeladnicy to inaczej służba zatrudniona w gospodarstwie.

Fanfanik już miał uznać, że to rzeczywiście pomocna wskazówka, gdy dziewczyna dopowiedziała: – Tylko to było zimą i na śniegu.

Chyba rzadko pada śnieg. No cóż, w czerwcu ści. chać innej opowie łu ys w n ie in w po Fanfanik a, e historii młynarz cz sz je ł za ys sł e ni Jeśli ić go do głosu. teraz może dopuśc k. wiedzenia starusze po do a m co , ić dz Może też spraw

> 53 > 16

64

65


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.