Alma_Mater_244

Page 1

Kraków Fot. Paweł Krzan

ALMA MATER

miesięcznik Uniwersytetu Jagiellońskiego

październik 2023 nr 244

ADRES REDAKCJI

31-126 Kraków, ul. Michałowskiego 9/3 tel. 12 663 23 50

e-mail: almamater@uj.edu.pl

www.almamater.uj.edu.pl

www.instagram.com/almamateruj

RADA PROGRAMOWA

Zbigniew Iwański

Antoni Jackowski

Zdzisław Pietrzyk

Aleksander B. Skotnicki

Joachim Śliwa

OPIEKA MERYTORYCZNA

Jacek Popiel

REDAKCJA

Rita Pagacz-Moczarska – redaktor naczelna

Zofia Ciećkiewicz – sekretarz redakcji

Alicja Bielecka-Pieczka – redaktor

Anna Wojnar – fotoreporter WYDAWCA

Uniwersytet Jagielloński

31-007 Kraków, ul. Gołębia 24

PRZYGOTOWANIE DO DRUKU

Opracowanie koncepcji pisma

Rita Pagacz-Moczarska

Opracowanie graficzne i łamanie

Agencja Reklamowa „NOVUM”

www.novum.krakow.pl

Korekta – Elżbieta Białoń, Ewa Dąbrowska

DRUK

Drukarnia Pasaż sp. z o.o.

30-363 Kraków, ul. Rydlówka 24

Pierwsza strona okładki:

Fotografia uhonorowana I nagrodą 6. konkursu Camera

Jagellonica w kategorii impresje, autorka Marta Łabędź

Czwarta strona okładki: Widok z Wieży Zegarowej Archikatedry na Wawelu na ul. Kanoniczą i Stare Miasto fot. Rita Pagacz-Moczarska

Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych, zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów, zmian tytułów oraz zmian redakcyjnych w nadesłanych tekstach, nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń.

Numer zamknięto 25 września 2023.

ISSN 1427-1176

nakład: 2000 egz.

KONTO : Uniwersytet Jagielloński

PEKAO SA 87124047221111000048544672

z dopiskiem: ALMA MATER – darowizna

Fot. Paweł Krzan

SCIEnTIA

unIvERSAlIA

PERSonAE

HISToRIA MAgISTRA vITAE

W obliczu wyzwań 660. roku akademickiego na Uniwersytecie Jagiellońskim – z rektorem UJ prof. Jackiem Popielem rozmawia Rita Pagacz-Moczarska 5 Michał Rusinek – Nieprzewidywalna, niesztampowa, nietypowa 14 Śniadanie Profesorskie 2023 19 Dobro światowego dziedzictwa 20 GALERIA „ALMA MATER” cz. 16 22 Rita Pagacz-Moczarska – Urbs celeberrima – miasto najsławniejsze! 22 Maciej Zdanek, Przemysław M. Żukowski – W sprawie historycznej nazwy Uniwersytetu Jagiellońskiego 28 Józef Trytek – Promocja książki dotyczącej lustracji prof. Franciszka Ziejki 36 Piotr Köhler – 100. rocznica urodzin prof. Anny Medweckiej-Kornaś 38
SPIS TREŚCI ACTuAlIA
Agnieszka Defus – Wszechświat zaklęty w atomie 40 Jak mądrze łączyć naukę z biznesem? 43 Wyróżnienia dla kardiochirurgów z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie ................... 46 Na pomoc dzieciom z wrodzonymi wadami serca – z Mateuszem Mazurkiewiczem rozmawia Rita Pagacz-Moczarska 47 Jesteśmy świadkami dynamicznego rozwoju kardiochirurgii – z Kamilem Adamczykiem rozmawia Rita Pagacz-Moczarska 48
Wawel jest Wasz! – z dr. hab. Andrzejem Betlejem, profesorem UJ rozmawia Rita Pagacz-Moczarska 50
Za ogromny wkład w rozwój chemii nieorganicznej 60 Profesor Tadeusz Popiela profesorem honorowym UJ 62 Medal Merentibus dla prof. Martina Oliviera 63 Wyróżnienia dla ludzi i narodów 65 Piękny jubileusz prof. Władysława Stróżewskiego 66 Pół wieku związków z Uniwersytetem Jagiellońskim 68 Odnowienie doktoratu prof. Stanisława Majewskiego po 50 latach 70 Losy absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego 72 Ważne, by nie rezygnować z marzeń – z Patrycją Szadkowską rozmawia Piotr Rapciak 72
Tadeusz Włudyka – Cztery lata studiów i czterdzieści sześć lat pracy na Uniwersytecie Jagiellońskim 77 Ryszard W. Gryglewski – Świt nowoczesnej stomatologii, czyli rzecz o historii krakowskiego Instytutu Stomatologii 88 Joanna Zarzecka – Instytut Stomatologii ma już 120 lat! 91 IMPRESSIonES Barbara Konwerska – Obrazy Jana Matejki inspirowane wielicką kopalnią 93 Łukasz Pieróg – HistoriUJemy 96
Marcin Sarna, Maria Korytowska – Dioskurowie: zgoda, przyjaźń, braterstwo 99 Spotkanie delegacji z Ukrainy z władzami UJ 101 Agata Morgan – Jak skuteczne przewodzić w procesie zmiany na uczelni? 102 Rektorski Dzień Dziecka 103 Medale dla sportowców 104 W odrestaurowanych wnętrzach Klasztorka 105 PoSTSCRIPTuM Tytuły i stopnie naukowe 106 Monika Tatka – Jesień w Bo.wiem 110 Półka nowości 111
ConvEnTIonES

oD REDAKCJI

1 października 2023 na krakowskich uczelniach naukę rozpoczyna ponad 130 tysięcy studentów. Na Uniwersytecie Jagiellońskim zainteresowanie młodych ludzi studiami jest teraz znacznie większe niż w roku ubiegłym. Dla kandydatów na studia pierwszego stopnia i jednolite magisterskie Uczelnia przygotowała 9650 miejsc. Chęć studiowania zgłosiło blisko 37 tysięcy osób. Podobnie jak w latach ubiegłych, największą popularnością cieszyły się: psychologia (Wydział Filozoficzny) – 18,37 osoby na jedno miejsce, filologia orientalna – japonistyka – 15,93, kierunek lekarsko-dentystyczny –14,18, ekonomia – 13,83, finanse, bankowość, ubezpieczenia – 11,40. Na studiach II stopnia najtrudniej było dostać się na: zarządzanie mediami i reklamą, gdzie na jedno miejsce przypadało 3,12 osoby, ponadto na media społecznościowe w zarządzaniu – 2,87, zarządzanie – psychologię w zarządzaniu – 2,86, twórcze pisanie –2,57, czy informatykę gier komputerowych – 2,1 kandydata na miejsce.

Co będzie największym wyzwaniem dla władz UJ i społeczności akademickiej w roku akademickim 2023/2024?

– Największym wydarzeniem będą na pewno wybory nowego rektora na kadencję 2024–2028, następnie prorektorów, władz na wydziałach i w instytutach. Wybory odbędą się według ordynacji zapisanej w Statucie UJ. [...] Mam nadzieję, że proces wyborów będzie okazją do przedstawienia wizji rozwoju Uniwersytetu, ale i do udowodnienia nie tylko naszemu środowisku, że również w tej niełatwej rywalizacji o najważniejsze uczelniane godności obowiązują najwyższe standardy, do przestrzegania których obliguje nas wielowiekowa tradycja naszej znamienitej Uczelni – mówi rektor UJ prof. Jacek Popiel w wywiadzie otwierającym bieżące wydanie „Alma Mater”.

W nim warto też zwrócić uwagę na wykład prof. Michała Rusinka o Wisławie Szymborskiej, relację z obchodów 45. rocznicy wpisania Krakowa na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, obszerny materiał dotyczący historii nazwy Uniwersytetu Jagiellońskiego, a także artykuł informujący o ukazaniu się książki prof. Bogusława Górki, dotyczącej uporczywej lustracji prof. Franciszka Ziejki, rektora UJ w latach 1999–2005, i procesu, który zakończył się całkowitym uniewinnieniem Profesora od stawianych Mu zarzutów, ale niewątpliwie przyczynił się do choroby i przedwczesnej Jego śmierci.

Zachęcam również do przeczytania wywiadu z dyrektorem Muzeum Zamek Królewski na Wawelu dr. hab. Andrzejem Betlejem, profesorem UJ, opowiadającym, między innymi, o niezwykłej, prezentowanej na wszystkich trzech piętrach Zamku, wystawie Obraz Złotego Wieku, ukazującej szeroką panoramę kultury wizualnej rozkwitającej w latach 1501–1572, za panowania ostatnich Jagiellonów: Aleksandra, Zygmunta I Starego i Zygmunta Augusta.

W numerze nie brakuje też tekstów przypominających piękne uroczystości jubileuszowe uniwersyteckich profesorów i związanych z nimi jednostek, a także licznych unikatowych fotografii. Zapraszam serdecznie do lektury!

W obliczu wyzwań 660. roku akademickiego na uniwersytecie Jagiellońskim

Z rektorem uJ prof. Jackiem Popielem

rozmawia Rita Pagacz-Moczarska

□ Uniwersytet Jagielloński triumfuje w rankingu szkół wyższych pisma „Perspektywy”. Uplasował się na pierwszym miejscu – ze 100-procentowym wskaźnikiem rankingowym. Tę najwyższą pozycję zajął ex aequo z Uniwersytetem Warszawskim, który uzyskał 99,6 procent. Nieco mniej łaskawe dla najstarszej polskiej uczelni są natomiast rankingi międzynarodowe. Co jest naszym atutem, a na jakim polu, w naszych polskich realiach, można jeszcze coś poprawić?

■ Wielokrotnie już podkreślałem, że Uniwersytet nie pracuje po to, by odnieść sukces w rankingach, ale przede wszystkim ma osiągać cele wyznaczone w planach rozwoju. Trudno jednak zaprzeczyć, że rankingi są cennym źródłem informacji o postrzeganiu Uczelni w kraju i poza granicami. Pozwalają na jej konfrontację z innymi szkołami wyższymi i określenie, w jakim miejscu znajduje się w skali całego kraju czy świata. Oczywiście, z radością przyjęliśmy informację, że UJ po raz kolejny znalazł się na pierwszym miejscu. Ta sytuacja powtarza się od paru lat – niekiedy zwyciężamy samodzielnie, niekiedy jesteśmy ex aequo z Uniwersytetem Warszawskim. Bywają też takie lata, że zajmujemy drugie miejsce. Analizuję te zestawienia i zwracam uwagę, że musimy zdecydowanie poprawić nasze wyniki na wydziałach humanistycznych i społecznych.

Atutem Uniwersytetu Jagiellońskiego jest niewątpliwie Collegium Medicum. W ostatnim rankingu kierunków studiów „Perspektyw” studia prowadzone przez Collegium Medicum: analityka medyczna, farmacja, kierunek lekarski, kierunek lekarsko-denty-

styczny, pielęgniarstwo, położnictwo, zdrowie publiczne – zostały uznane za najlepsze w Polsce. Znakomite jest również prawo, które zwycięża nie tylko w rankingu „Perspektyw”. Wydział Prawa i Administracji UJ uznawany jest za najlepszy w Polsce również w ankiecie „Rzeczpospolitej” i „Dziennika Gazety Prawnej”. Z kierunków ścisłych odnieśliśmy sukces tylko w odniesieniu do studiów z zakresu biologii i biotechnologii. Z wydziałów humanistycznych i społecznych pierwsze miejsce zajęła jedynie pedagogika specjalna.

Jako jedna z niewielu polskich uczelni jesteśmy uwzględniani w najważniejszych rankingach o zasięgu międzynarodowym, choć chcielibyśmy osiągać jeszcze lepsze wyniki. 15 sierpnia 2023 zostały ogłoszone wyniki Rankingu Szanghajskiego 2023 (Academic Ranking of World Universities – ARWU). Po raz kolejny, wraz z Uniwersytetem Warszawskim, jesteśmy – jako jedyne polskie uczelnie, w grupie top-500 (miejsce w przedziale 401–500). W tym roku w grupie prezentowanych przez ARWU tysiąca najlepszych uczelni świata znalazło się tylko dziewięć polskich uczelni. Uniwersytet Jagielloński realizuje program „Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza” (IDUB), dlatego też ten ranking, który bierze pod uwagę przede wszystkim osiągnięcia badawcze, powinien być dla nas ważny. Kluczem do sukcesu jest posiadanie wśród naukowców tzw. Highly Cited Researchers, czyli badaczy cytowanych w swoich dziedzinach najczęściej na świecie. I tu powinna być dla nas szansa na polepszenie wyników.

Nie mogę jednak zgodzić się z opiniami, według których nasze

5 alma mater nr 244 ACT u A l IA ACT u A l IA
Rektor UJ prof. Jacek Popiel Anna Wojnar Dyplom dla Uniwersytetu Jagiellońskiego za zdobycie tytułu Najlepszy Uniwersytet 2023 w rankingu szkół wyższych „Perspektyw”

miejsce w rankingach światowych miałoby świadczyć o niższej wartości UJ w stosunku do innych światowych uniwersytetów. Nie zdołamy awansować do trzeciej czy drugiej setki, jeśli nie zmieni się w Polsce skala finansowania nauki. Dlatego miejsce Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Warszawskiego w czwartej czy nawet piątej setce w rankingach, w których ocenianych jest ponad 20 tysięcy jednostek badawczych z całego świata, to przy tym poziomie finansowania nauki jest niewątpliwie naszym sporym sukcesem. Gdy mówię o finansowaniu, to myślę także o kryteriach podziału subwencji w obrębie Uczelni. Dlatego powrócę jeszcze do rankingu „Perspektyw”. Trudno nie zauważyć, że w ostatnich latach kolejne uniwersytety, ale także politechniki utworzyły kierunki medyczne. Za parę lat może się okazać, że nasza obecna pozycja, którą w dużej mierze zawdzięczamy Collegium Medicum, będzie zagrożona. Dlatego na spotkaniach kolegiów rektorsko-dziekańskich zwracam uwagę, że zdecydowanie musimy poprawić nasze wyniki na kierunkach prowadzonych przez wydziały humanistyczne, społeczne, a także na kierunkach ścisłych i przyrodniczych.

□ Jakie działania czy osiągnięcia badawcze z ostatniego okresu uważa Pan za najważniejsze?

■ Trudno nie zauważyć, że w roku akademickim 2022/2023 obserwowaliśmy koncentrację na pozyskiwaniu środków na badania naukowe ze źródeł zewnętrznych, w tym szczególnie z projektów międzynarodowych. Uniwersytet Jagielloński coraz bardziej dba o to, by wprowadzać specjalne programy wsparcia dla badaczy starających się o środki europejskie. Przynosi to konkretne efekty. Obecnie naukowcy z UJ realizują 57 projektów w największych europejskich programach finansujących badania i rozwój – „Horyzont 2020” i „Horyzont Europa”, co stawia UJ w absolutnej czołówce polskich szkół wyższych.

Jesteśmy uczelnią, która w roku 2022 realizowała sześć grantów Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych (ERC), zarówno z obszaru nauk ścisłych, jak i humanistycznych. Każdego roku grono laureatów powiększa się, zdobywając kolejne granty. W 2023 roku rozpoczęła się lub rozpocznie realizacja kolejnych trzech projektów.

W marcu 2023 roku znaczącym wydarzeniem naukowym było uruchomienie na UJ trzech centrów Dioscuri, wyłonionych w drodze konkursu organizowanego dzięki ścisłej współpracy

Towarzystwa Maxa Plancka z Narodowym Centrum Nauki. Dioscuri to inicjatywa mająca na celu utworzenie w Europie Środkowej i Wschodniej centrów doskonałości naukowej, które umożliwiają wybitnym uczonym prowadzenie badań na najwyższym światowym poziomie. Centra są finansowane przez Narodowe Centrum Nauki ze środków Ministerstwa Edukacji i Nauki RP oraz Ministerstwa Edukacji i Badań Naukowych Republiki Federalnej Niemiec. Każde z centrów będzie funkcjonowało przez okres co najmniej pięciu lat.

□ A jak wygląda skala zaangażowania naszych naukowców w projekty badawcze?

■ W 2022 roku na UJ realizowanych było 1711 projektów (UJ + CM) z wykorzystaniem środków pochodzących z krajowych i międzynarodowych programów oraz funduszy strukturalnych. W ostatnich edycjach najbardziej prestiżowego programu MAESTRO (edycja 13. i 14.) Uniwersytet pozyskał pięć nowych grantów. Ponadto w 2022 roku realizowano 98 stypendiów dla wybitnych młodych naukowców będących na początku kariery naukowej, posiadających udokumentowane osiągnięcia w swojej dziedzinie badań. Stypendia finansowane są z programu dla wybitnych młodych naukowców ministra edukacji i nauki (75 stypendiów) oraz ze środków Fundacji na rzecz Nauki Polskiej w ramach programu START (23 stypendia).

□ A jeśli chodzi o praktyczne wykorzystanie efektów naszych badań?

■ Na pewno staramy się rozwijać badania o charakterze aplikacyjnym, które skutkują znaczącą liczbą przyznawanych patentów. Uniwersytet jest polskim liderem w rankingach Europejskiego Urzędu Patentowego (EPO) jako podmiot dokonujący największej liczby zgłoszeń patentowych. W rankingach Reutersa UJ uznany został za lidera innowacyjności w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. W 2022 roku na rzecz Uniwersytetu Jagiellońskiego przyznanych zostało 30 patentów – 15 w Polsce i 15 za granicą. Dokonano równocześnie 18 zgłoszeń patentowych w Urzędzie Patentowym RP i 40 zgłoszeń zagranicznych, w tym 20 w Europejskim Urzędzie Patentowym. Nie mam jednak wątpliwości, że jeśli chodzi o rzeczywistą komercjalizację efektów naszych badań, mamy jeszcze wiele do zrobienia.

□ Jesienią międzynarodowi eksperci rozpoczną tzw. śródokresową ocenę programu „Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza” (IDUB). Jakie obowiązki związane z tą oceną ma Uniwersytet?

■ W związku ze śródokresową ewaluacją byliśmy zobowiązani do sporządzenia raportu samooceny. Przypominam, że 16 grudnia 2019 Uniwersytet Jagielloński zawarł umowę, w ramach której otrzymuje coroczne finansowanie w wysokości 78 084 120 złotych, co łącznie w okresie obowiązywania umowy będzie stanowiło wartość 546 588 840 złotych. Od pierwszego roku realizacji programu środki te przekazywane są w formie obligacji. Zadania zapisane w IDUB są ściśle powiązane z celami, jakie UJ wyznaczył sobie w badaniach naukowych. Pragniemy być znaczącym, nowoczesnym uniwersytetem badawczym, który jednak nie rezygnuje z dydaktyki, także prowadzonej na najwyższym poziomie,

6 alma mater nr 244
Dyplom dla Uniwersytetu Jagiellońskiego za zajęcie I miejsca w rankingu uczelni akademickich 2023 „Perspektyw”

dydaktyki adresowanej do najlepszych maturzystów. Promowane są działania, które cechują się interdyscyplinarnością, internacjonalizacją, innowacyjnością i integracją różnych misji Uczelni. Sądzę, że po pewnych zmianach w funkcjonowaniu programu wprowadzonych od stycznia 2022 roku, z jednej strony – widzimy znaczenie tzw. projektów flagowych dla całościowego obrazu prowadzonych badań, z drugiej zaś, poprzez przekazanie części środków bezpośrednio do dyspozycji wydziałów, umożliwiliśmy sprawniejszą realizację wielu interesujących indywidualnych, ale także zespołowych działań badawczych.

□ Uniwersytet Jagielloński cieszy się sukcesami na różnych polach, ale problemów też nie brakuje. Jeden z nich dotyczy ewaluacji jakości działalności naukowej za lata 2017–2021. Poza tym wciąż nie są znane dokładne kryteria oceny i szczegółowe zasady, w oparciu o które prowadzona będzie kolejna procedura ewaluacji. Proszę o komentarz w tej sprawie.

■ W ubiegłym roku wspominałem, że nasza Uczelnia złożyła odwołania co do oceny 18 dyscyplin. Minister uwzględnił kilka naszych wniosków. W efekcie na 28 ewaluowanych dyscyplin kategorię A+ otrzymało pięć (informatyka, nauki chemiczne, nauki fizyczne, nauki o bezpieczeństwie, psychologia), kategorię A – 12, kategorię B+, niestety, aż 11 dyscyplin. Nadal nie jesteśmy zadowoleni z końcowych wyników, dlatego w połowie kwietnia zaskarżyliśmy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie decyzje MEiN w sprawie przyznania kategorii naukowych pięciu dyscyplinom (matematyka, nauki biologiczne, nauki farmaceutyczne, nauki o zdrowiu, nauki prawne). Pragnę zwrócić uwagę, że jesteśmy uczelnią, której skalę potwierdza, między innymi, fakt, że prowadzimy badania aż w pięciu różnych dziedzinach (nauki humanistyczne, nauki inżynieryjno-techniczne, nauki medyczne i nauki o zdrowiu, nauki społeczne oraz nauki ścisłe i przyrodnicze). Ostatnia zmiana listy dyscyplin sprawiła, że UJ złożył wnioski w sprawie powołania kolejnych dyscyplin. Obecnie mamy więc uprawnienia do prowadzenia przewodów doktorskich i habilitacyjnych w 31 dyscyplinach (trzy nowe to: stosunki międzynarodowe, polonistyka oraz etnologia i antropologia kulturowa). O skali przeprowadzanych na UJ procedur awansowych, związanych z uzyskiwaniem stopni naukowych, przekonujemy się najpełniej, uczestnicząc w uroczystych promocjach. W roku akademickim 2022/2023 do promocji doktorskich w auli Collegium Novum przystąpiło 421 osób, a habilitacyjnych – organizowanych w auli Collegium Maius – 77 osób (liczby podane wyżej nie uwzględniają osób, które mogły odebrać dyplomy poza uroczystościami).

□ Zainteresowanie młodych ludzi studiami na Uniwersytecie Jagiellońskim jest w tym roku znacznie większe niż w roku ubiegłym. Dla kandydatów na studia pierwszego stopnia i na jednolite magisterskie Uczelnia przygotowała 9650 miejsc. Ile osób zgłosiło chęć rozpoczęcia kształcenia na UJ w roku akademickim 2023/2024?

■ Uniwersytet Jagielloński, w odróżnieniu od wielu innych polskich uczelni, nadal nie ma problemu z zainteresowaniem studiami proponowanymi przez

poszczególne wydziały. Chęć studiowania, w ramach wspomnianego przez Panią limitu, zgłosiło 34 473 osób. Łącznie na studia w języku polskim dla obywateli polskich wpisano 10 547 osób: na studia jednolite magisterskie oraz pierwszego stopnia – 7641, a na studia drugiego stopnia – 2906 (dane z zakończonego lipcowego etapu rekrutacji).

Warto przywołać też bardziej szczegółowe dane, które obrazują przebieg rekrutacji. Propozycję studiowania otrzymało 12 930 osób, część z nich znalazła się na liście rezerwowej. Jak wiadomo, kandydaci składają aplikacje niekiedy na kilka kierunków i to oni – po otrzymaniu wiadomości, że są zakwalifikowani do przyjęcia – podejmują ostateczną decyzję o wpisaniu się na określony kierunek. Aż 12 711 kandydatów, z powodu osiągnięcia wyniku poniżej ustalonego minimalnego progu punktowego, otrzymało wiadomość, że nie są przyjęci na studia, czyli nie mogą znaleźć się nawet na liście rezerwowej. Trzeba bowiem pamiętać, że już w roku akademickim 2016/2017 roku podjęto na UJ decyzję o podwyższeniu kryteriów rekrutacyjnych – wymagane jest uzyskanie na maturze na poziomie rozszerzonym co najmniej 40 punktów.

□ Jakie kierunki były najbardziej oblegane?

■ Od paru lat jest podobnie i największą popularnością cieszą się: psychologia (Wydział Filozoficzny) – 18,37 osoby na jedno

7 alma mater nr 244
Jerzy Sawicz Absolwenci Szkoły Medycznej dla Obcokrajowców UJ CM świętujący zakończenie studiów Liczba studentów na Wydziałach w roku akademickim 2022/2023
www.raporty.uj.edu.pl

miejsce, filologia orientalna – japonistyka – 15,93, kierunek lekarsko-dentystyczny – 14,18, ekonomia – 13,83, finanse, bankowość, ubezpieczenia – 11,40.

Od lat poważniejszym wyzwaniem jest natomiast rekrutacja na studia II stopnia, choć niektóre kierunki mają powodzenie. Najtrudniej jest otrzymać indeks na: zarządzanie mediami i reklamą, gdzie na jedno miejsce przypada – 3,12 osoby, ponadto na media społecznościowe w zarządzaniu – 2,87, zarządzanie – psychologię w zarządzaniu – 2,86, twórcze pisanie – 2,57, czy informatykę gier komputerowych – 2,1 na miejsce.

□ A jeśli chodzi o rekrutację obcokrajowców?

■ Na studia w języku polskim pierwszego stopnia oraz jednolite magisterskie zakwalifikowanych do przyjęcia zostało 230 osób, a na studia drugiego stopnia 97 osób.

Na studia w językach obcych pierwszego stopnia zakwalifikowano 81 osób, na studia drugiego stopnia – 53 osoby.

□ System boloński, zakładający dwustopniowy model studiów, się nie sprawdza. Czy nie czas na zmiany? Na jaki model studiów, Pana zdaniem, warto by postawić?

■ Środowisko akademickie powinno dokonać rzetelnej oceny systemu bolońskiego. Mówimy o tym już od kilku lat, ale nie obserwuję woli do wyciągania jakichś wniosków z tych przemyśleń. Wydaje mi się, że system boloński jako generalny model studiów powinien pozostać. Moim zdaniem należałoby rozszerzyć listę studiów jednolitych magisterskich, być może w przypadku niektórych kierunków można by zaproponować alternatywne dla

młodego człowieka dwa warianty studiowania: jednolite studia magisterskie i licencjackie.

Zdecydowanie opowiadam się za wprowadzeniem rozmowy kwalifikacyjnej na studia drugiego stopnia. Sama średnia ze studiów pierwszego stopnia nie powinna być jedynym kryterium. Martwi mnie sytuacja, że w przypadku studiów drugiego stopnia dla osób, które nie ukończyły licencjatu z tego kierunku, trzeba wprowadzać zajęcia z poziomu pierwszego stopnia. Jest to poważną stratą dla studentów, którzy już mają wiedzę i umiejętności z pierwszego poziomu.

□ Czy zainteresowanie młodych ludzi studiami doktoranckimi utrzymuje się na tym samym poziomie co w roku ubiegłym?

■ Liczba doktorantów w Szkołach Doktorskich stopniowo wzrasta. Na podstawie danych z systemu USOS w Szkołach Doktorskich kształci się obecnie 1112 osób, najwięcej, bo 532, w Szkole Nauk Ścisłych i Przyrodniczych. Rekrutacja do szkół trwa i jest na różnych etapach w poszczególnych szkołach. Na rok akademicki 2023/2024 przygotowaliśmy 304 miejsca (liczba uwzględnia miejsca grantowe). W wyniku dotychczasowych ocen śródokresowych czterech doktorantów zostało skreślonych z powodu uzyskania oceny negatywnej.

W roku 2022 zmniejszyła się liczba uczestników studiów doktoranckich dawnego typu. W związku z ostatnią nowelizacją ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce do 31 grudnia 2024 będziemy jednak finalizować dawne przewody doktorskie. Zresztą z terminami zakończenia dawnych przewodów ciągle są problemy, szczególnie z interpretowaniem zapisów prawnych.

□ W jakiej kondycji finansowej jest Uniwersytet Jagielloński?

■ Przedstawiając sytuację finansową UJ na tle pozostałych uniwersytetów i dużych polskich uczelni, szczególnie uczelni technicznych i medycznych, mogę stwierdzić, że sytuacja UJ jest dobra. Wynik finansowy Uniwersytetu Jagiellońskiego za 2022 rok jest dodatni i wynosi ponad 72 miliony złotych. Na roczne sprawozdanie trzeba jednak za każdym razem spoglądać w kontekście tego, co się na ten wynik składa. Z niepokojem przyjmuję fakt, że wynik z podstawowej działalności jest ujemny i w 2022 roku po raz pierwszy pojawiła się strata. Oznacza to, że przychody, które Uniwersytet uzyskał z podstawowej działalności dydaktycznej i badawczej, zarówno z subwencji, jak i z innych źródeł, nie pokryły w zupełności bieżących kosztów. Ujemny wynik na podstawowej działalności udało się zniwelować wynikiem uzyskanym na pozostałej działalności operacyjnej – poprzez uwolnienie rezerw tworzonych w latach poprzednich, ale głównie poprzez przychody finansowe. Trzeba również zaznaczyć, że otrzymana z Ministerstwa Edukacji i Nauki w 2022 roku subwencja w kwocie 938 milionów złotych była niewiele wyższa od subwencji otrzymanej w roku 2021. Subwencja, która jest głównym przychodem Uniwersytetu, wzrosła tylko o 3,5 procent w skali rok do roku i w żadnym wypadku nie pokryła poziomu inflacji i przeprowadzonych podwyżek wynagrodzeń. Pamiętajmy też, że jedna regulacja została przeprowadzona z własnych środków. Każda regulacja wynagrodzeń powoduje wzrost narzutów na wynagrodzenia.

W 2022 roku przede wszystkim wzrosły koszty materiałów, spowodowane głównie wzrostem cen odczynników. Obser-

Wejście do Collegium Novum Paweł Kozioł

wujemy także znaczny wzrost opłat za usługi obce, po części wynikający ze wzrostu cen usług, co dotyczy głównie remontów.

W ramach realizowania umowy IDUB Uniwersytet po raz trzeci otrzymał obligacje skarbowe, których wartość rynkowa w momencie otrzymania po raz pierwszy jest niższa niż wartość zapisana w umowie. Założeniem było, że uczelnie będą otrzymywały obligacje o wartości przewyższającej wartość umowy, i tak się stało w pierwszych dwóch latach, ponieważ te obligacje były dwuletnie. W roku 2022 po raz pierwszy Uniwersytet otrzymał obligacje dwu-, pięcio-, siedmio- i dziesięcioletnie, stąd ich niska wartość rynkowa. Jeśli program ID.UJ byłby realizowany terminowo, zgodnie z przyjętym harmonogramem i Uniwersytet musiałby zbyć obligacje na ponoszenie kosztów, nie uzyskałby tej ich wartości, która jest zapisana w umowie.

Wskaźniki zdolności płatniczej Uniwersytetu Jagiellońskiego są na zadowalającym poziomie, co pozwala myśleć trochę bardziej optymistycznie o przyszłym roku, ponieważ Uniwersytet posiada środki wypracowane w latach poprzednich.

Zatrudnienie w 2022 roku nieznacznie wzrosło i dotyczy to przede wszystkim kadry akademickiej zatrudnionej w ramach projektu ID.UJ. Jeżeli chodzi o pozostałą kadrę, zauważalny jest wzrost zatrudnienia wśród pracowników inżynieryjno-technicznych i administracyjnych, odpowiedzialnych za obsługę obiektów nowo oddawanych.

W 2023 roku decyzję o przyznaniu subwencji otrzymaliśmy ze znacznym opóźnieniem. Możemy ją uznać za korzystną, gdyż Uniwersytetowi Jagiellońskiemu przyznany został maksymalny przewidziany w rozporządzeniu, wzrost subwencji, wynoszący 5 procent. Wzrost ten jest jednak nadal zbyt niski w stosunku do poziomu inflacji, wysokich cen energii elektrycznej, znacznych kosztów związanych z utrzymaniem Uczelni.

□ Czy na wszystkich wydziałach UJ sytuacja finansowa jest stabilna?

■ Trzeba przypomnieć, że ponad 20 lat temu na Uniwersytecie Jagiellońskim została przeprowadzona decentralizacja finansów w funkcjonowaniu Uczelni, z przydzielaniem budżetu na jednostki organizacyjne. Tylko wydziały Collegium Medicum mają centralnie prowadzony budżet. Pozostałe, otrzymują środki dzielone według algorytmu obowiązującego w Polsce, z drobnymi korektami. Władze dwóch wydziałów zobligowane zostały do wprowadzenia działań oszczędnościowych. Zasady finansowania na poszczególnych wydziałach są zresztą tematem rozmów na spotkaniach kolegiów rektorsko-dziekańskich. Trzeba też bowiem wyraźnie podkreślić, że niektóre wydziały, poprzez koszty pośrednie, wnoszą znaczne kwoty do budżetu ogólnouczelnianego.

Na całej Uczelni wzrastają koszty utrzymania, szczególnie jednak dzieje się tak w jednostkach badawczych, w których jest większe zużycie prądu, gazu, odczynników. Na pewno naszą Uczelnię czeka konieczność przeprowadzenia merytorycznej dyskusji, czy ten wprowadzony lata temu algorytmiczny podział środków powinien zostać utrzymany, czy też należy wprowadzić jakieś istotne zmiany w podziale budżetu. Ale nawet te ewentualne zmiany nie uchronią władz wydziałów przed wdrożeniem działań restrukturyzacyjnych, które doprowadziłyby do oszczędności. Przypomnę, że parę lat temu w trudnej sytuacji był Wydział Historyczny, ale jego ówczesny dziekan prof. Jan Święch wypro-

wadził Wydział z deficytu i osiągnął pozytywny wynik finansowy. Podobnie dziekan Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych, który objął Wydział w trudnej kondycji finansowej, ale dzięki przeprowadzeniu pewnej restrukturyzacji ustabilizował sytuację finansową jednostki. Zwracam na te kwestie uwagę, bo rektor Uniwersytetu nie może doprowadzić do takiej sytuacji, że w jakiejś jednostce organizacyjnej zabraknie środków na wypłatę wynagrodzeń pracownikom.

Chciałbym jednak podkreślić, że oceniając obecną kondycję finansową UJ, należy patrzeć na budżet nie w kategorii jeszcze dobrego obecnego wyniku finansowego, ale w perspektywie przyszłych lat, kiedy to zgromadzone wcześniej środki nie pokryją już bieżących strat. Koszty utrzymania budynków uniwersyteckich wzrastają i wciąż będą rosły, a wysokość subwencji nie będzie pokrywała zwiększonych wydatków jako efektu inflacji.

□ Co zrobić, by do tej sytuacji nie dopuścić?

■ W budżecie każdej jednostki najbardziej obciążające są przede wszystkim koszty osobowe i koszty utrzymania budynków. Na utrzymanie budynków wydziały mają niewielki wpływ. Chociaż oszczędności energii w ostatnim roku pokazały, że i ta część wydatków może być znacząco ograniczona.

Wydziały mają natomiast realny wpływ na koszty osobowe, które można zmniejszyć, dokonując racjonalnej redukcji zatrudnienia. Oczywiście, trzeba pamiętać, że odtworzenie później zespołu dydaktycznego będzie bardzo trudne. Nie wolno także

9 alma mater nr 244
Wnętrze Collegium Novum Paweł Kozioł

zniszczyć tradycji dydaktycznych Uniwersytetu, na przykład poprzez likwidację kierunków studiów, które są „deficytowe”, ale ważne właśnie z punktu widzenia historii Uczelni i tradycji badawczych.

Zwalnianie pracowników jest na pewno trudną decyzją, ale wydaje mi się, że ostatnia okresowa ocena pracowników nie została w pełni wykorzystana do prowadzenia polityki kadrowej na UJ.

Władze wydziałów powinny też skupić swoje działania na zwiększaniu przychodów, jednostka nie może poprzestać na finansowaniu swojej działalności tylko z subwencji. Ma przecież możliwości pozyskiwania środków zewnętrznych z odpłatnych usług edukacyjnych, współpracy z biznesem oraz z aktywnego wnioskowania o granty zewnętrzne.

□ Czy w związku ze wzrostem kosztów utrzymania i inflacją działania na polu inwestycyjnym odbywają się bez zakłóceń?

■ W 2022 roku Uniwersytet przeznaczył na wydatki inwestycyjne 176 milionów złotych. Udało się więc zrealizować więcej remontów niż w roku 2021. Z pewnym opóźnieniem zakończyliśmy rozbudowę i modernizację budynku tzw. Małego Paderevianum. Niebawem o nowy budynek Małopolskiego Centrum

Biotechnologii powiększy się nasza baza pracowni badawczych oraz pomieszczeń laboratoryjnych, niezbędnych w rozwoju badań w naukach ścisłych, przyrodniczych i medycznych. W Narodowym Centrum Promieniowania Synchrotronowego SOLARIS trwa rozbudowa hali eksperymentalnej. Cieszy nas rozpoczęta w lipcu 2023 roku współpraca z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który właśnie w S OLARIS będzie budował nową linię technologiczną. Ponadto trwa rozbudowa infrastruktury badawczo-dydaktycznej i administracyjnej Collegium Medicum w Prokocimiu. Na terenie Kampusu 600-lecia Odnowienia UJ zakończona zostanie niebawem budowa Uczelnianego Centrum Sportowo-Rekreacyjnego UJ wraz z terenami rekreacyjnymi. Trwa modernizacja obiektów sportowych przy ul. Piastowskiej. Wkrótce po gruntownym remoncie, otworzymy także nasz Dom Gościnny przy ul. Floriańskiej. Rozpoczęła się odbudowa oranżerii Warszewicza w Ogrodzie Botanicznym. Prace remontowe objęły też domy studenckie, Collegium Novum, siedziby Wydziału Matematyki i Informatyki oraz Wydziału Geografii i Geologii. Niestety, z powodu opóźnienia procedur przetargowych, dopiero w najbliższych miesiącach rozpocznie się remont budynku Rotundy.

□ 7 kwietnia 2023 weszły w życie nowe przepisy regulujące pracę zdalną. Zgodnie z nimi każdy pracownik będzie mógł skorzystać w ciągu roku z 24 dni pracy zdalnej okazjonalnej, pod warunkiem że wyrazi na to zgodę pracodawca. W jakim wymiarze pracownikom UJ przysługiwać będzie to w roku 2023? Czy do końca grudnia 2023 każdy pracownik UJ będzie mógł wykorzystać te wszystkie 24 dni?

■ Nowe przepisy dotyczące pracy zdalnej wprowadzone na UJ są na pewno wyzwaniem, zarówno dla pracowników, jak i osób, które pełnią funkcje kierowników poszczególnych jednostek organizacyjnych. Już w pierwszych tygodniach obowiązywania prawa do pracy zdalnej pracownicy Uczelni skierowali bardzo wiele wniosków o umożliwienie im wykonywania obowiązków służbowych w trybie zdalnym. Wnioski te pochodziły przede wszystkim od osób wychowujących dzieci do 4. roku życia. Sądzę, że dopiero doświadczenia kilku miesięcy pozwolą obiektywnie ocenić zarówno zalety, jak i wady związane z praktyką stosowania tych przepisów na UJ. Warto podkreślić, że trzeba na to nowe zjawisko patrzeć w szerszej perspektywie. W jednostkach, w których proporcja osób pracujących zdalnie do osób świadczących pracę w sposób tradycyjny okaże się znacząca, trzeba zastanowić się nad wprowadzeniem limitów zajmowanych przez nie przestrzeni. Tego rodzaju działania zostaną w pierwszej kolejności podjęte w jednostkach, w których powierzchnie biurowe Uniwersytet wynajmuje od zewnętrznych podmiotów. Już w tym roku, przy okazji znaczącego ograniczenia pracy Uczelni w sierpniu, zaproponowano, aby osoby, które w tym miesiącu nie udadzą się na urlop wypoczynkowy, mogły zostać zobowiązane przez przełożonego do wykonywania obowiązków służbowych w trybie zdalnym. W związku z tym, że decyzję tę podejmował pracodawca, nie skutkowało to pomniejszeniem limitu dni, jakie pracownik może w ciągu roku wykonywać pracę w trybie zdalnym.

Wprowadzenie pracy zdalnej musi u nas łączyć się z korzystaniem we wszystkich działach z systemu Elektronicznego Zarządzania Dokumentacją jako preferowanego przepływu

10 alma mater nr 244
Gmach tzw. Małego Paderevianum po odnowieniu w 2023 roku Adam Koprowski Wizualizacja oranżerii Warszewicza w Ogrodzie Botanicznym UJ Ogród Botaniczny UJ

dokumentacji. Tym samym z pracy zdalnej korzystać mogą te osoby, poza pracownikami uprawnionymi z tytułu sprawowania opieki nad dzieckiem do lat 4, których charakter pracy na to pozwala, a bezpośredni przełożony uzna, że nie dezorganizuje to bieżącego funkcjonowania jednostki.

□ W 2023 roku świętujemy 550. rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika i 480. rocznicę jego śmierci. W dniach 24–26 maja uczestniczyliśmy w krakowskiej odsłonie Światowego Kongresu Kopernikańskiego. Jak podsumowałby Pan to krakowskie wydarzenie?

■ 24–26 maja Uniwersytet Jagielloński był gospodarzem krakowskiej części Światowego Kongresu Kopernikańskiego, organizowanego wspólnie z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika w Toruniu i Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W trzydniowych debatach polskich i zagranicznych ekspertów z dziedziny filozofii i ekonomii wzięło udział około 500 uczestników. Największym zainteresowaniem cieszył się wykład inauguracyjny Teoria względności Mikołaja Kopernika , wygłoszony przez księdza prof. Michała Hellera. Uczestnicy Kongresu mieli również okazję wzięcia udziału w wydarzeniach towarzyszących, między innymi w dwóch wystawach: Mikołaj Kopernik – odnowiciel astronomii w Bibliotece Jagiellońskiej, gdzie wielką atrakcją była możliwość obejrzenia prezentowanego niezwykle rzadko, przechowywanego na co dzień w skarbcu rękopisu dzieła De revolutionibus orbium coelestium – jego pierwszego, drugiego i trzeciego wydania, oraz wystawy autorstwa prof. Aleksandra Skotnickiego Mikołaj Kopernik i Uniwersytet Jagielloński na krakowskich pocztówkach oraz na znaczkach pocztowych Polski i całego świata , prezentowanej w Muzeum UJ. W ramach części artystycznej Kongresu odbył się koncert poświęcony Janowi A.P. Kaczmarkowi w Centrum Kongresowym ICE Kraków i przedpremierowy pokaz musicalu Kopernik w Operze Krakowskiej. Światowy Kongres Kopernikański miał już odsłony w Toruniu, Krakowie i Olsztynie. We wrześniu ponownie powrócił do Torunia, gdzie 16 września nastąpiło uroczyste zamknięcie Kongresu. Warto jeszcze dodać, że ten kopernikański rok zainspirował nas do umieszczenia w Collegium Maius tablicy poświęconej genialnemu uczonemu, upamiętniającej czas jego studiów na Uniwersytecie Krakowskim. Uroczystość odsłonięcia, zaplanowana na 27 września 2023, będzie symbolicznym zamknięciem krakowskiej części Kongresu. Sądzę, że dopiero z pewnej perspektywy będzie możliwość podsumowania wszystkich wydarzeń, które organizowały trzy uniwersytety.

□ À propos Uniwersytetu Krakowskiego... 30 sierpnia 2023

Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przegłosował ustawę, na mocy której Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie zmienił nazwę na Uniwersytet Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Czy chciałby Pan jeszcze coś dodać do tej informacji?

■ Może kiedyś, już z pewnej perspektywy, opiszę całą batalię o zachowanie nazwy „Uniwersytet Krakowski” dla naszej Uczelni. Dzisiaj mogę tylko powiedzieć, że warto było o to walczyć. Kiedy po podjęciu przez senat UP uchwały o zmianie nazwy tej

11 alma mater nr 244
Podczas czwartej, finałowej części Światowego Kongresu Kopernikańskiego. Od lewej: rektor UJ prof. Jacek Popiel, rektor UMK prof. Andrzej Sokala, rektor UWM prof. Jerzy Przyborowski; 12 września 2023 Obrady ostatniej, toruńskiej części Światowego Kongresu Kopernikańskiego, które odbyły się na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu; 12 września 2023 Fot. Andrzej Romański Rektor UJ prof. Jacek Popiel, rektor UMK prof. Andrzej Sokala, rektor UWM prof. Jerzy Przyborowski, sygnatariusze listu intencyjnego w sprawie utworzenia Międzynarodowego Centrum Badań Kopernikańskich; Toruń, 12 września 2023

uczelni na „Uniwersytet Krakowski im. KEN” wydałem w tej sprawie oświadczenie wyrażające sprzeciw, wiele osób, także z naszego uniwersyteckiego środowiska, nie wierzyło w sukces tego protestu. Nie wkraczałem wówczas w prawa zarezerwowane dla UP. Wyraźnie mówiłem, że respektując nienaruszalną zasadę autonomii polskich uczelni i wynikające z niej niezbywalne prawo do samodzielnego decydowania o swym statusie, jako rektor UJ miałem obowiązek zgłosić wobec działań podjętych przez Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie jednoznaczny sprzeciw. Uchwała przyjęta przez senat tej uczelni 24 kwietnia 2023 stanowiła bowiem, w moim przekonaniu, nieuprawnioną próbę zawłaszczenia tradycji i wielowiekowego dziedzictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jawiła się ona przy tym jako rażąco niezgodna z zasadami etosu akademickiego, podzielanymi przez polskie uczelnie. Nie sądziłem, że tyle organizacji, tylu ludzi poprze nasze stanowisko. Nie będę dziś wspominał, z iloma osobami na ten temat rozmawiałem. A poparł mnie Senat UJ, prezydium KRASP, KRUP na posiedzeniu plenarnym, Stowarzyszenie Absolwentów UJ, Rada Miasta Krakowa. Osobiście dziękuję tym, którzy dostarczali mi historycznych argumentów (częstokroć mało znanych) wspierających stanowisko, że nazwa „Uniwersytet Krakowski” jest od 1364 roku ściśle powiązana z naszym Uniwersytetem.

□ Wracając jeszcze do rocznic, to w 2023 roku przypominamy też wybitnego humanistę doby renesansu – Macieja z Miechowa, w związku z 500. rocznicą jego śmierci, oraz naszą noblistkę – Wisławę Szymborską z okazji 100. rocznicy jej urodzin, a także Jana Matejkę (185. rocznica urodzin i 130. rocznica śmierci). W 2024 roku świętować będziemy 120. rocznicę urodzin Witolda Gombrowicza, minie też 20. rocznica śmierci Czesława Miłosza. Czy w związku z tym na Uniwersytecie Jagiellońskim planowane są jakieś szczególne przedsięwzięcia, konferencje, wystawy?

■ Istotnie, obecny rok, jak i następny, obfitują w ważne rocznice. Oczywiście każda z nich jest dla nas ważna, ale trudno mi wypowiadać się o tych przypadających w 2024 roku, bo znacząca jest tu inicjatywa wychodząca od wydziałów, z którymi rocznicowi

bohaterowie byli najbardziej związani. W przypadku Wisławy Szymborskiej możemy powiedzieć, że profesor naszej Uczelni, Michał Rusinek, jako wieloletni sekretarz noblistki i prezes Fundacji Wisławy Szymborskiej, uczestniczy w wielu krajowych i zagranicznych inicjatywach poświęconych Poetce. To właśnie przy udziale Fundacji, Centrum Promocji i Komunikacji UJ i Wydziału Polonistyki zorganizowaliśmy Dzień Szymborskiej na UJ. O życiu i twórczości Poetki mówił nie tylko Michał Rusinek, ale także uczestnicy debaty Jak żyć? Szymborskiej mądrość bez rutyny: prof. Teresa Walas, Natalia de Barbaro, prof. Wojciech Ligęza, Tomasz Stawiszyński i prowadzący rozmowę profesor UJ Łukasz Tischner. Uczestnicy Dnia Szymborskiej mieli również okazję zobaczenia filmu Andrzeja J. Koszyka Niektórzy lubią poezję z 1996 roku. Podczas wydarzenia ogłoszono nazwiska zwycięzców konkursów skierowanych do licealistów i studentów – Naśladowanie Szymborskiej i Memy o Szymborskiej. Profesor Rusinek ciekawie opowiadał o Szymborskiej także 26 lipca 2023 w Modlnicy podczas Śniadania Profesorskiego (tekst tego wystąpienia na s. 14). Osobny panel poświęcony Szymborskiej był częścią VIII Światowego Kongresu Polonistów, który w dniach 12–14 lipca 2023 odbył się w auli Collegium Novum.

Cieszę się, że w tym roku została przypomniana także postać Miechowity – uczonego ośmiokrotnie sprawującego funkcję rektora Uniwersytetu Krakowskiego (1501–1519). Najważniejszą częścią obchodów była dwudniowa sesja zorganizowana 8–9 września przez UJ i wiele instytucji związanych z Miechowem. Niezależnie od wspomnianych rocznic, w ostatnich latach UJ czyni wiele, by pokazać rangę malarstwa Jana Matejki. Nie ukrywam, że w sposób znakomity potrafimy połączyć postać naszego studenta Mikołaja Kopernika i znajdujące się w naszych zbiorach obrazy Matejki. Wielkim sukcesem był pokaz obrazu Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem w Londynie. Później – umieszczenie tego obrazu w centralnej części wspaniałej wystawy w Zamku Królewskim w Warszawie. Obecnie trwają decydujące rozmowy ze stroną włoską w sprawie pokazania tego dzieła w Rzymie.

□ A Miłosz i Gombrowicz?

■ W przypadku Czesława Miłosza trwają moje rozmowy z Wydawnictwem Znak w sprawie ogłoszenia roku 2024 Rokiem Miłosza. Chcielibyśmy, idąc śladem udanej inicjatywy związanej z Szymborską, zorganizować wspólnie Dzień Miłosza na UJ. Przypomnieć, jak ważna była to postać dla światowej literatury, Krakowa, w tym także dla Uniwersytetu.

Jeśli natomiast chodzi o 120. rocznicę urodzin Gombrowicza, to trudno mi w tej chwili powiedzieć, czy środowisko uniwersyteckie podejmie jakieś inicjatywy naukowe. Pamiętam znakomitą sesję zorganizowaną na UJ przy okazji setnej rocznicy urodzin autora Trans-Atlantyku. Proszę pamiętać, że w tym czasie na Uniwersytecie pracowali dwaj znakomici znawcy twórczości Gombrowicza: prof. Jan Błoński i prof. Jerzy Jarzębski – główny organizator tamtej sesji i znakomity wydawca dzieł autora Ferdydurke.

Wymieniając rocznice, nie wspomniała Pani jeszcze, że 15 sierpnia 2023 minęła 10. rocznica śmierci Sławomira Mrożka –wybitnego pisarza, dramaturga, rysownika, związanego z naszym miastem. Niekiedy zastanawiam się, że może jako środowisko akademickie, przecież ściśle powiązane ze środowiskami literac-

12 alma mater nr 244
Podczas Dnia Wisławy Szymborskiej na UJ, od lewej: dr hab. Michał Rusinek, profesor UJ, laureatka nagrody publiczności oraz wyróżnienia w konkursie Memy o Szymborskiej Kaja Zeman i rektor UJ prof. Jacek Popiel

kim i artystycznym, powinniśmy więcej robić, aby przekazywać kolejnym pokoleniom pamięć o ludziach, którzy byli związani z Krakowem i Uniwersytetem Jagiellońskim.

□ Jakie najważniejsze sprawy przykują uwagę władz UJ w roku akademickim 2023/2024? Co będzie największym wyzwaniem dla Uczelni i społeczności akademickiej?

■ Jesienią czekają nasze środowisko wybory kandydatów do Rady Doskonałości Naukowej. Uważam, że jest niesłychanie ważne, kto zasiądzie w kolejnej Radzie, której zadaniem jest czuwać nad procedurami doktorskimi, habilitacyjnymi i profesorskimi. Ważne, aby środowisko akademickie wybrało osoby, które, z jednej strony, posiadają autorytet naukowy, a z drugiej – będą gwarantem obiektywności w tego typu procedurach.

Nie ukrywam, że w najbliższym roku akademickim będziemy zmagać się z wieloma problemami. Na pewno trzeba dokonać rzetelnej analizy naszej oferty dydaktycznej, szczególnie na wydziałach, które borykają się z problemami finansowymi. Trzeba także dokonać oceny samych programów studiów – po okresie pandemii i zdalnym nauczaniu jest okazja, by już na spokojnie krytycznie ocenić te programy. Martwią mnie opóźnienia w realizacji inwestycji, modernizacji i remontów naszych budynków. Ciągle nie mamy rozstrzygnięć w sprawie budowy akademika na Kampusie 600-lecia Odnowienia UJ. Jest to powiązane z kłopotami ze sprzedażą budynków, które przestały już pełnić funkcje akademików. A przy wzrastających cenach wynajmu mieszkań jest to bardzo poważny problem dla naszych studentów.

□ W październiku odbędą się wybory do Sejmu i Senatu RP, na wiosnę 2024 roku wybory do samorządów. Uczelnia także będzie przeżywała czas wyborów nowych władz.

■ Przy różnych okazjach będę zachęcał naszą wspólnotę akademicką do wzięcia czynnego udziału w tych wszystkich wyborach. To nasze prawo i obowiązek. Na Uniwersytecie Jagiellońskim wydarzeniem będą na pewno wybory nowego rektora na kadencję 2024–2028, następnie prorektorów, władz na wydziałach i w instytutach. Wybory odbędą się według ordynacji zapisanej w Statucie UJ. Przypomnę, że podczas posiedzenia Senatu UJ 28 września 2022 zwróciłem się do Państwa Senatorów z prośbą o zgłaszanie uwag czy propozycji zmian w Statucie UJ, dotyczących ordynacji wyborczej. Podobną prośbę przekazałem na posiedzeniu kolegium rektorsko-dziekańskiego. Mówiłem, że od wielu lat krytykujemy naszą ordynację, ale zawsze jest opór we wprowadzaniu zmian. Wspomniałem, że obecnie jest znakomita okazja, bo jako rektor, który na pewno nie będzie kandydował na kolejną kadencję, mogę te zmiany przeprowadzić, bo nikt mi nie zarzuci, że czynię to we własnym interesie. Do połowy czerwca nie wpłynął w tej sprawie żaden wniosek, dlatego na posiedzeniu Senatu 28 czerwca 2023 przekazałem informację, że procedura wyborcza dotycząca wyborów na kadencję 2024–2028 pozostaje bez zmian. Zmiana ordynacji nie powinna pojawić się w roku wyborczym, na parę miesięcy przed rozpoczęciem całej procedury. Mam nadzieję, że proces wyborów będzie okazją do przedstawienia wizji rozwoju Uniwersytetu, ale i do udowodnienia nie tylko naszemu środowisku, że również w tej niełatwej rywalizacji o najważniejsze uczelniane godności obowiązują najwyższe standardy, do przestrzegania których obliguje nas wielowiekowa tradycja naszej znamienitej Uczelni.

□ Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Rita Pagacz-Moczarska

Rita Pagacz-Moczarska

nieprzewidywalna, niesztampowa, nietypowa

Szkic do portretu Wisławy Szymborskiej

Senat RP ustanowił rok 2023 Rokiem Wisławy Szymborskiej, ze względu na przypadające w tym roku 100-lecie jej urodzin. Jako Fundacja Wisławy Szymborskiej zastanawialiśmy się, czego oczekujemy po tym roku. I doszliśmy do wniosku, że właściwie najchętniej dokonalibyśmy swego rodzaju dekonstrukcji dwóch wizerunków poetki, które w jakimś sensie pokutują w ciągu tych ostatnich 11 lat, które minęły od jej śmierci.

Jeden – to wizerunek poetki spiżowej, równej wieszczom, której poezje czyta się głównie z przymusu szkolnego, by odpowiedzieć na Gombrowiczowskie pytanie, dlaczego Wisława Szymborska wielką poetką była. Ten wizerunek nie skłania do prawdziwego czytania jej wierszy.

Drugi – to wizerunek zbudowany przez media jeszcze za jej życia; wizerunek, za którym ona sama chętnie się kryła: sympatycznej, rozchichotanej starszej pani (tutaj papierosek, tu koniaczek, tu anegdotka). Powiedzmy sobie szczerze – również utrudniający czytanie jej poważnych wierszy.

Nie jestem krytykiem literackim, więc nie będę opowiadał Państwu o wątkach i nurtach w twórczości Wisławy Szymborskiej, zostawiając to historykom literatury lub, ewentualnie, maturzystom. Chcę Państwu opowiedzieć o niej jako osobie. To nie będzie próba stworzenia portretu, bo to nie byłoby możliwe w tak krótkim czasie. To będzie zaledwie szkic do portretu z ostatnich 15 lat jej życia. Zacznę od momentu tuż po przyznaniu jej Nagrody Nobla, swego rodzaju momentu próby. Szymborskiej bardzo zależało na czymś, co było niemożliwe: żeby zachować status, który miała do tej pory, to znaczy być osobą właściwie anonimową. Anonimowości potrzebowała do pisania. Żeby pisać wiersze, chciała przyglądać się światu, a trudno jest przyglądać się światu, kiedy ten świat przygląda się tobie. 3 października 1996 roku życie Szymborskiej zmieniło się diametralnie.

14 alma mater nr 244
W Irlandii; 2008 Michał Rusinek

I dla niej, jako dla poetki, była to zmiana tragiczna. Wiem, że są gorsze tragedie w życiu niż otrzymanie miliona dolarów, ale myślę, a nawet jestem przekonany, że ona wolałaby nie dostać Nobla, żeby tylko móc nadal funkcjonować tak samo, jak do tej pory. I wiem, że rozważała nieprzyjęcie nagrody, ale ostatecznie uznała, że byłoby to niestosowne.

W 1996 roku nie było jeszcze w języku polskim słowa „celebryta”. Notabene nie wiem, jak w ogóle dogadywaliśmy się ze sobą, bo w dzisiejszym języku to przecież jedno z podstawowych słów. Niemniej Szymborska z dnia na dzień stała się swego rodzaju celebrytką: pojawiała się na okładkach gazet czy w telewizji, także w internecie, choć ten dopiero raczkował.

Celebryta to jest ktoś, kto musi mieć zdanie na każdy temat. Do Szymborskiej też zgłaszano się z różnego rodzaju, także zdumiewającymi pytaniami. Na przykład zadzwoniono kiedyś do mnie z pewnego radia z pytaniem, kto, zdaniem Szymborskiej, wygra mundial. Nie wiem, czy pytano ją dlatego, że uważano ją za celebrytkę, czy też dlatego, że w Polsce panuje taka tradycja traktowania poety jako Wernyhory – kogoś, kto słyszy więcej, więcej wie, bo zna język aniołów lub mu dajmonion coś szepcze do ucha. Przyszedłem więc z tym pytaniem do Szymborskiej, sądząc, że je wyśmieje, a ona powiedziała z kamienną twarzą: „Proszę powiedzieć, że od kiedy Szombierki Bytom wypadły z pierwszej ligi, przestałam się interesować futbolem” Ta historia ma zresztą ciąg dalszy, bo niedługo przed jej śmiercią władze klubu Szombierki Bytom przysłały do niej list z zapewnieniem, że zrobią wszystko, aby znów zaczęła się interesować futbolem. Złośliwie dodam, że się nie udało.

Przyznanie Szymborskiej Nagrody Nobla to był dla niej taki moment szalenie trudny, ale myślę, że dla nas wszystkich – interesujący. Po pierwsze, językowo: kiedy jakiś Polak czy Polka zyskuje sławę międzynarodową, to zaczyna się o nim czy o niej mówić „nasz”. Więc bardzo często pojawiał się ten zaimek: „nasza” poetka. Przychodziły do niej listy – wtedy jeszcze prawie nie było maili (pamiętam, że w całym 1996 roku dostałem sześć maili, czyli mniej więcej tyle, ile dziś na godzinę), ale przychodziły listy, bardzo wzruszające, zaadresowane, na przykład: „Wisława Szymborska, poetka, Kraków”. I dochodziły. Ona była właśnie „naszą” poetką, „naszą” Wisławą. Opowiadała też

o sytuacjach dla niej trudnych, kiedy stała się rozpoznawalna. Na przykład, podchodzili do niej ludzie na ulicy i zadawali jej pytanie: „Przepraszam bardzo, czy pani to pani?”. To jest takie pytanie, na które zawsze można odpowiedzieć twierdząco, jeżeli płeć się zgadza. Bywały też trudniejsze sytuacje, kiedy, na przykład, rozpoznał ją ktoś w restauracji i powiedział: „Ja Panią znam! Pani napisała tę Placówkę” A ona, nie chcąc sprawiać temu człowiekowi przykrości, odpowiedziała: „Poniekąd”. Zresztą polecam Państwu tę odpowiedź, bo ona się bardzo często przydaje.

Obiecałem sobie, że nie będę mówił o sobie, ale muszę dodać: też znalazłem się w podobnej sytuacji. Miałem wykład dla Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy zaczęli studia w Collegium Medicum. Po pierwszym wykładzie podeszła do mnie studentka i powiedziała: „Ja pana znam. Pan był sekretarzem tej Curie-Skłodowskiej”.

Odpowiedziałem oczywiście: „Poniekąd”. Ale przyznam szczerze, że poczułem się trochę staro.

Zderzenie oczekiwań społecznych z konstrukcją psychiczną Wisławy Szymborskiej bywało wysoce komiczne, ale i pouczające. Na przykład, ówcześni parlamentarzyści przesłali do Szymborskiej list z zaproszeniem, czy zechciałaby wystąpić w parlamencie i zapoznać posłów (wtedy jeszcze nie używało się słowa „posłanka”) z próbkami swojej twórczości. Bardzo tutaj lubię słowo „próbka”, domyślam się, że pojawiło się ono na ostatnim etapie redagowania tekstu, żeby przypadkiem nie przyszło jej do głowy, żeby przedstawić całą swoją twórczość. Swoją drogą, długo by to nie trwało, bo była wtedy autorką około 250 wierszy. Ale na to się, oczywiście, nie zgodziła. Przyszedł również od pewnej instytucji list z pytaniem: „Czy zechciałaby Pani zaistnieć na drzewcu naszego sztanda-

15 alma mater nr 244
Wisława Szymborska; ok. 1950 roku Z archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej

ru?”. Nie wiem, jak Państwo, ale ja jestem wychowany na prozie Henryka Sienkiewicza i „zaistnieć na drzewcu” kojarzy mi się dość makabrycznie, więc zabroniłem mojej szefowej nawet odpowiadać na to pytanie. Chodziło, oczywiście, o jakieś niewinne wbicie gwoździa w ów drzewiec. Szymborska nie zgadzała się również – a dużo takich próśb spływało – aby jej imieniem nazywać ulice czy instytucje edukacyjne. Uważała, że niestosowne jest budowanie sobie pomników za życia.

To była jedna z nielicznych tak zwanych sztanc, które mi przekazała – żebym nawet nie pytał, tylko odmawiał. Drugą taką sztancą była sprawa doktoratów honoris causa, ponieważ przyjmując w 1996 roku doktorat honoris causa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, powiedziała publicznie, że to będzie jedyny, który przyjmie. Kilka amerykańskich uniwersytetów dostało więc czarną polewkę.

Bardzo zależało jej na tym, aby nikt z jej dawnych przyjaciół nie odczuł, że po Nagrodzie Nobla przewróciło jej się w głowie, że będzie się już zadawać wyłącznie z głowami koronowanymi lub ewentualnie prezydentami. Bardzo dużo pracy włożyła w to, aby ręcznie odpisać na wszystkie listy od znajomych, żeby nie poczuli, że cokolwiek się zmieniło. Rzeczywiście, do końca życia miała właściwie ten sam krąg znajomych i przyjaciół, niewiele się zmieniło pod tym względem. Mówiła zresztą, że „Nobel” spowodował, że zyskała kilkoro nowych przyjaciół, a kilkoro starych straciła. Ten bilans wyszedł mniej więcej na zero.

Tak to jest, że poznając jakąś nową osobę, musimy ją sobie jakoś zaszufladkować. Takim pierwszym, najprostszym modelem szufladek, jest model rodziny: ktoś jest jak ciocia, ktoś jest jak kuzynka. Ale myślę, że wszyscy, którzy znali Wisławę Szymborską, musieli mieć osobną szufladkę z napisem: „Wisława Szymborska” Bo jednak była ona osobą, którą zaszufladkować było bardzo trudno.

Wspomniałem, że nie będę mówić o jej twórczości, ale powiem tylko jedno: różnego rodzaju ideologie, teorie, metodologie badań literackich próbują jakoś Szymborską zawłaszczyć – że, na przykład, jest poetką feministyczną albo poetką ekologiczną. To wszystko prawda, ale tylko w pewnym sensie, w pewnym wymiarze: jej poezja wymyka się klasyfikacjom tak samo, jak jej osoba wymyka się szufladkowaniu. W ciągu tych wspólnych 15 lat ja nigdy nie byłem pewien, jak ona zareaguje na

taką czy inną propozycję czy prośbę. Była nieprzewidywalna, niesztampowa, nietypowa. Postanowiłem zatem, że będę mówił o osobie, o jej oczekiwaniach oraz zderzeniu z rzeczywistością.

Celebra, pompa, patos – związane, rzecz jasna, z najważniejszą nagrodą literacką na świecie – były jej organicznie obce. Sporym problemem dla Szymborskiej była konieczność napisania wykładu noblowskiego, ponieważ ona, w przeciwieństwie do większości laureatów i laureatek Nagrody Nobla, nie miała doświadczenia uniwersyteckiego. Wprawdzie studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim polonistykę i socjologię, ale tylko dwa lata, ponieważ warunki materialne spowodowały, że musiała pójść do pracy. Owszem, zdarzało się jej wygłaszać krótkie odczyty po otrzymaniu Nagrody Goethego czy Herdera, wykład noblowski to jednak co innego. Jego tekst został opublikowany w Wierszach wybranych pod tytułem Poeta i świat. Łatwo można zauważyć, że jest on właściwie kontaminacją dwóch gatunków uprawianych przez Szymborską: eseju czy felietonu (pisała przecież tzw. „lektury nadobowiązkowe” – o książkach, a właściwie wokół książek) oraz wiersza. Sama mówiła, że poświęciła wiersz na wykład noblowski.

Mówi się, że Nagroda Nobla jest swego rodzaju „pocałunkiem śmierci”, bo jest to nagroda za całokształt, a nie za jedną książkę, nie tylko za to, co się napisało, ale – w jakimś sensie – za to, co się jeszcze napisze; jest największa, najważniejsza i działa na pisarzy i pisarki paraliżująco. Dla Szymborskiej nie był to „pocałunek śmierci”, ale „pocałunek milczenia”, bo przez następne trzy lata nie napisała żadnego wiersza. Po trzech latach dała mi do przepisania od razu dwa, dlatego że – jak powiedziała – wie, że krytycy się na nią rzucą, ale jeśli będą dwa, to może ta krytyka się jakoś rozłoży. Wiedziała, że jestem polonistą, więc na wszelki wypadek poprosiła mnie, żebym nie komentował tych wierszy, bo jak będę chwalił, to mi nie uwierzy, a jak będę krytykował, to będzie jej przykro. Miałem więc związane ręce. Ale polonista to jest taki gatunek człowieka, który, gdy widzi, że nie ma przecinka przed „który” albo przed „że” to dostaje drgawek lub wysypki. Szymborska miała do interpunkcji stosunek dość powściągliwy, więc gdy przepisywałem jej wiersze na komputerze, to nie mogłem się powstrzymać przed pytaniem, czy tu i ówdzie mogę wstawić przecinek: „A niech pan wstawia, gdzie pan chce!” – powiedziała, zaciągając się papierosem. Mówię to Państwu

dlatego, żeby mieli Państwo świadomość, że w czterech ostatnich książkach poetyckich Wisławy Szymborskiej jest sporo przecinków mojego autorstwa. Uważam to za swój wkład w literaturę polską.

Raz, kiedy Szymborska wsiadła do taksówki, kierowca ją rozpoznał i powiedział:

„To dla mnie wielki zaszczyt wieźć taką osobliwość”. Zapewne był to lapsus, ale przy okazji dobrze określający jej niezwykłość. Była osobliwą przedstawicielką naszego gatunku. Także w podejściu do twórczości artystycznej. Widzą tu Państwo za mną kilka dowodów zarówno jej poważnej, jak i niepoważnej twórczości. Zacznę od tej poważnej. Szymborska pozostawiła bardzo niewiele rękopisów, o czym właściwie dowiedzieliśmy się dopiero kilka la temu, gdy chcieliśmy zorganizować w Bibliotece Jagiellońskiej wystawę jej rękopisów, zdeponowanych, zgodnie z jej wolą, w Bibliotece. Okazało się, że samych rękopisów jest za mało, więc ostatecznie była to wystawa rękopisów i maszynopisów. Dlaczego rękopisów było tak niewiele? Nie bardzo wiadomo. Być może dlatego, że Szymborska po prostu wyrzucała rękopisy i notatki do opublikowanych już wierszy. Być może dlatego, że sama przecież powtarzała, że najważniejszym przedmiotem w domu poety czy poetki powinien być kosz na śmieci, że wiersze powinny podlegać radykalnej selekcji: napisane wieczorem często nie wytrzymywały próby nocy i rano trafiały do kosza. Myślę jednak, że powód był inny. Miała dosyć nietypowy, jak na poetkę, tryb pracy nad wierszem. Kiedyś zażartowałem przy niej, że Czesław Miłosz to miał lepiej, bo jemu, jak sam pisał, dajmonion szeptał wiersze do ucha. Na to Szymborska powiedziała: „A wie pan, że mnie się wiersze śnią” Nie będę pytał, jakie Państwo mają sny i nie będę opowiadał, jakie ja mam sny, żeby Państwo nie stracili do mnie resztek szacunku, ale przecież w snach się zazwyczaj coś dzieje, sny mają najczęściej strukturę fabularną. Szymborska miała sny o strukturze lirycznej: śniły jej się poetyckie frazy. Przy łóżku miała notes, w którym je zapisywała – oraz inne pomysły na wiersze, które przyszły jej do głowy na jawie. Ten notes był czymś w rodzaju Tuwimowskiego „rodnika”. Były tam frazy, strofy, dłuższe i krótsze fragmenty, rzadziej tytuły wierszy. Kiedy jakiś fragment wykorzystała, to go wykreślała. Muszę przyznać, że dla mnie jest to najbardziej wzruszający przedmiot w archiwum Wisławy Szymborskiej, ponieważ widać po nim, jak wiele wierszy

16 alma mater nr 244

mogło jeszcze powstać z tych niewykreślonych fragmentów. Ale pokazuje też, że Szymborska pracowała bardzo długo: notes założyła zapewne pod koniec lat 60., a jedna z pierwszych zapisanych w nim fraz znalazła się w wierszu opublikowanym prawie 30 lat później. Kiedyś Urszula Kozioł – jej przyjaciółka, poetka, redaktorka miesięcznika „Odra” – zamówiła u Szymborskiej wiersz na jakiś konkretny temat. I dostała. Po 13 latach.

Myślę, że Szymborska właśnie z tym notesem, z notatkami do wiersza, siadała do maszyny do pisania i tak naprawdę pierwsza wersja wiersza powstawała na maszynie. Maszynopis miał więc w gruncie rzeczy status rękopisu. Maszyna pozwalała jej nadać wierszowi formę, powodowała, że wersy nie były zbyt długie, a wiersz mieścił się w jakichś ryzach. Ale to nie znaczy, że dla Szymborskiej ważniejsza była forma graficzna wiersza od formy fonicznej. Zgodnie z modną ostatnio tzw. somatyczną teorią literatury, w tekście literackim można wychwycić ślady ciała autora czy autorki. Ja dostrzegam jeden taki ślad.

Szymborska bardzo dobrze czytała swoje wiersze. Zachowało się sporo nagrań, na których można usłyszeć, że podziały na wersy były w jakimś sensie podziałami na fragmenty, które czytała na jednym oddechu. W ostatnich wierszach Szymborskiej wersy są krótsze, bo też jej oddech, jako osoby palącej, wyraźnie się skracał.

Szymborska niesłusznie uważana jest za odludka i pustelniczkę, bo prowadziła dość regularne życie towarzyskie i regularnie korespondowała z przyjaciółmi. Na początku lat 70. XX wieku stwierdziła, że trudno jest kupić ładną kartkę pocztową, więc zaczęła te kartki produkować. Wówczas nie było to takie proste – nie było kartoników, klej nie kleił, a nożyczki były tępe. No ale kartoniki przysyłała jej przyjaciółka ze Szwecji, klej chyba ktoś znajomy z Niemiec, a nożyczki miała przedwojenne i wystarczyło je naostrzyć. Więc jakoś udawało jej się produkować kolaże. One były pocztówkami, ale też dowodami przyjaźni, podtrzymywania kontaktów. Na drugiej stronie bardzo często znajdowały się pojedyncze zdania, ale były to przede wszystkim dowody pamięci i przyjaźni. Produkowała ich naprawdę bardzo wiele, uważam, że powstało ich nawet kilkadziesiąt tysięcy. Przez te ostatnie 15 lat, kiedy jej towarzyszyłem, ona, mniej więcej w październiku, zamykała się w domu, mówiąc: „Proszę mnie nie

odwiedzać, teraz będę artystką”. Kiedyś musiałem ją w takim czasie odwiedzić i zobaczyłem, że cała podłoga była usłana wycinkami z gazet, a ona brodziła między nimi jak czapla, wybierała dwa, jeśli coś się między nimi działo – to przyklejała je na kartce. W gruncie rzeczy kartki pełniły funkcję czysto korespondencyjną, ale kiedy jej przyjaciele z Serbii postanowili zrobić wystawę tych wyklejanek, które im wysyłała, to bardzo się zdenerwowała, twierdząc, że one mają charakter prywatny i to jest tak, jakby ktoś ujawnił tajemnicę korespondencji. Jednak po kilku latach dała się przekonać i można zobaczyć te wyklejanki jako ilustracje Rymowanek dla dużych dzieci lub ilustracje na kilku okładkach. Zrozumiała, że one też mogą funkcjonować jako osobna sztuka.

Gdy w pierwszą rocznicę śmierci Wisławy Szymborskiej zorganizowaliśmy wystawę tych wyklejanek, które pozostały w jej archiwum, cieszyła się ona sporym zainteresowaniem, na przykład Instytutów Polskich (w czasach, gdy były one jeszcze zainteresowane literaturą polską). W tym samym czasie wystawa trafiła do Madrytu, gdzie jednocześnie odbywała się też wielka wystawa surrealistów. Przeczytałem wówczas w „El País”, że oprócz tego odbywa się jeszcze w Madrycie wystawa kolaży pewnej mało znanej surrealistki z Polski. Myślę, że sprawiłoby to Szymborskiej przyjemność.

Legenda miejska głosi, że gdy w 1945 roku Szymborska szła do redakcji „Dziennika Polskiego” ze swoim pierwszym wierszem o znakomitym – jak na pierwszy wiersz – tytule Szukam słowa, to miała sobie powiedzieć, że jeśli redakcja nie

przyjmie jej wiersza, to zostanie ilustratorką. Wiemy o dwóch książkach, które ilustrowała. Być może jest ich więcej, ale ilustratorka się nie podpisywała lub podpisywała inicjałami. Jednak wiersz przyjęto do druku, więc została poetką, a do swojego talentu plastycznego wróciła dopiero po koniec lat 60. XX wieku, właśnie w formie wyklejanek.

Na niektórych rękopisach mogą Państwo zobaczyć jej zabawy literackie. To jest coś, co świadczy o jej osobliwym stosunku do języka i do literatury, jednak ona te zabawy literackie traktowała bardzo poważnie. Można powiedzieć, że był to dla niej taki literacki poligon. Jedni rozwiązują krzyżówki, ona, żeby nie wyjść z językowej wprawy, układała zabawy literackie. Ale kryła się też za nimi swego rodzaju filozofia literacka.

Szymborska uprawiała bowiem purnonsens. To nie to samo co satyra, bo w tekstach satyrycznych coś się wyśmiewa po to, aby ktoś to naprawił. Natomiast purnonsens jest to taki rodzaj humoru, którego autor czy autorka wie, że świata naprawić się nie da. Purnonsens nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, dzieje się właściwie wyłącznie w świecie języka. Jest jakąś formą tworzenia rzeczywistości równoległej, po to, aby od tej rzeczywistości, w której żyjemy, jakoś się choć na chwilę oderwać. Najbardziej znanym purnonsensowym gatunkiem jest limeryk. Wisława Szymborska kiedyś opublikowała taki: Jawnogrzesznica z wioski Kłaj w swoim zawodzie była „naj”. Ale to zależało, czy jej się chciało, czy nie chciało –taki już miała obyczaj.

17 alma mater nr 244
Prof. Michał Rusinek podczas swojego wystąpienia poświęconego Wisławie Szymborskiej; Modlnica 26 lipca 2023 Anna Wojnar

Po pewnym czasie na jej ręce spłynęło pismo od władz gminy Kłaj: „Szanowna Pani, jesteśmy zaszczyceni, że zechciała Pani poświęcić utwór liryczny naszej miejscowości” List kończył się zaproszeniem do Kłaja na tydzień z zapewnieniem wiktu i opierunku oraz prośbą, aby Szymborska poświęciła następne utwory liryczne pięknu Kłaja i okolic.

Opowiadam to studentom, ale nie dlatego, aby się wyśmiewać z gminnych urzędników, tylko żeby pokazać, że istnieją dwa sposoby podejścia do literatury. Szkoła przyzwyczaiła nas do tego, że literatura, zwłaszcza polska, ma dwa cele: po pierwsze – ma pokrzepiać serca, po drugie – opiewać piękno przyrody ojczystej. Natomiast taki limeryk ani nie opiewa, ani nie pokrzepia, więc właściwie nie bardzo wiadomo, do czego służy. Literatura purnonsensu jest bowiem czystą zabawą, takim filozoficznym konstruktem tworzącym jakąś równoległą rzeczywistość.

Na koniec powiem o dwóch ostatnich tekstach Wisławy Szymborskiej. Kiedy

po raz pierwszy po jej śmierci poszedłem do jej mieszkania, zajrzałem do notatek wierszy i znalazłem ostatnie zdanie, które zapisała przed pójściem do szpitala. Brzmiało tak: „Kiedy umiera, wierzy już w zaświaty”. Przyznam, że było ono dla mnie takim zdaniem z zaświatów właśnie. A później, kiedy z Ryszardem Krynickim, z którym przygotowywaliśmy ostatni, już pośmiertnie wydany, tom wierszy Szymborskiej zatytułowany, zgodnie z jej wolą, Wystarczy, zastanawialiśmy się, z jakiego niedokończonego wiersza to zdanie mogło pochodzić. Tak się złożyło, że kilka miesięcy wcześniej właśnie nam opowiadała, nad jakimi tematami pracuje. Uświadomiliśmy sobie, że prawdopodobnie wiersz, z którego ten fragment pochodził, miał dotyczyć Neandertalczyka – postaci, która zawsze ją frapowała, jako ktoś pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem. I to zapewne on, kiedy umiera, to tym się różni od swoich poprzedników, że wierzy już w zaświaty.

Ale to nie był ostatni tekst, który napisała Szymborska. Ostatni był zabawą

literacką. Kiedy trafiła do szpitala i musiała szybko podjąć decyzję, czy poddać się operacji ratującej życie – na początku tego nie chciała. Wtedy wspólnie z lekarzami udało mi się ją przekonać do operacji. Kiedy się wybudziła, przekazała mi kartkę, na której widnieje nagłówek: „Dla Pana Michała”, żeby nie było wątpliwości, że to o mnie chodzi. A pod spodem wierszyk: „Holendrzy to mądra nacja,/ bo wiedzą, co należy zrobić, kiedy znika naturalna oddychacja”. Zatem, z jednej strony, śmieszny, ale z drugiej strony – gorzki to był tekst, bo jednak z jakimś wyrzutem.

I już całkiem na koniec, żeby nie pozostawiać Państwa w grobowym nastroju: Szymborska miała jeden, można powiedzieć, problem. Wiedziała, że zostawszy noblistką, powinna wspierać innych, młodych, dawać rekomendację, czytać, wspierać młodszych poetów i poetki. Zdawała sobie jednak sprawę, że nie ma na to czasu, ale też – że nie powinna tego robić. Była głęboko przekonana o tym, że powinna poświęcić ten czas, który jej jeszcze pozostał na pisanie wierszy, a nie recenzji czy notek, nie mówiąc już o czytaniu. Tak więc skonstruowała swoją fundację i jej statut (bo to ona go sporządziła), aby to właśnie fundacja zajmowała się przede wszystkim wspieraniem innych poetów, a nie tylko pielęgnowanie pamięci o fundatorce. I to staramy się robić od 11 lat.

Uważam jednak, że w tym roku, z okazji 100. rocznicy urodzin Wisławy Szymborskiej, powinniśmy więcej uwagi poświęcić jej samej, chociaż ona była zdania, że skłonność do obchodzenia okrągłych rocznic to czwartorzędowa cecha płciowa męska. Jednak myślę, że wybaczyłaby nam, że te obchody tak właśnie przebiegają.

Przy okazji zapraszam Państwa do Parku Wisławy Szymborskiej. A przede wszystkim – bo to uważam za najważniejsze – zachęcam Państwa do czytania Wisławy Szymborskiej. Uważam, że najważniejszym wydarzeniem Roku Wisławy Szymborskiej jest opublikowanie Wierszy wszystkich przez wydawnictwo Znak – już ukazał się główny korpus, a jesienią 2023 roku ukażą się zabawy literackie, które kończyć będzie właśnie ten wierszyk, który Państwu zacytowałem.

Michał Rusinek

Katedra Teorii Komunikacji Wydział Polonistyki UJ

Wykład wygłoszony podczas Śniadania Profesorskiego 26 lipca 2023

18 alma mater nr 244
Rita Pagacz-Moczarska Mural na ścianie kamienicy przy ul. Karmelickiej 28, sąsiadującej z Parkiem Wisławy Szymborskiej

Śniadanie Profesorskie 2023

Dla uczczenia rocznicy wydania przez króla Władysława Jagiełłę w dniu 26 lipca 1400 przywileju odnowienia Uniwersytetu Krakowskiego w Ośrodku Recepcyjno-Konferencyjnym w podkrakowskiej Modlnicy 26 lipca 2023 odbyło się tradycyjne Śniadanie Profesorskie. Podczas spotkania wykład wygłosił dr hab. Michał Rusinek, profesor UJ – literaturoznawca, tłumacz, pisarz, poeta, wieloletni sekretarz noblistki, który swoje wystąpienie zatytułował Wisława Szymborska. Między osobą a osobistością. W drugiej części uroczystości nastąpiło symboliczne pożegnanie profesorów odchodzących na emeryturę.

19 alma mater nr 244
Fot. Anna Wojnar Zgromadzonych gości przywitał rektor UJ prof. Jacek Popiel. W spotkaniu wzięli udział, między innymi, rektor poprzednich kadencji prof. Wojciech Nowak, prorektorzy – profesorowie Dorota Malec i Tomasz Grodzicki, przewodniczący Rady Uczelni prof. Jacek Purchla Okolicznościowy wykład wygłosił dr hab. Michał Rusinek, profesor UJ Dobrego nastroju nie zepsuł gościom nawet deszcz

Dobro światowego dziedzictwa

45-lecie wpisania Krakowa na listę Światowego Dziedzictwa unESCo

oraz 45-lecie istnienia Społecznego Komitetu odnowy Zabytków Krakowa

8września 1978 Kraków, wraz z pobliską zabytkową kopalnią soli w Wieliczce, znalazł się w gronie zaledwie 12 miejsc na świecie wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Nasze miasto było też pierwszym w Europie, które wyróżnione zostało nie ze względu na pojedyncze obiekty, ale na cały zespół architektoniczny: Stare Miasto w obrębie Plant, Rynek Główny z wieżą ratuszową, Sukiennicami oraz Bazyliką Mariacką, budynki Uniwersytetu Jagiellońskiego, kościoły, klasztory, pałace, w tym pałac Wielopolskich, kamienice, Wzgórze Wawelskie z zamkiem królewskim i katedrą, a także dawne przedmieście Stradom oraz Kazimierz.

To historyczne wydarzenie sprawiło, że niszczejące krakowskie zabytki zaistniały w centrum światowej uwagi, co było ogromną zasługą środowiska polskich konserwatorów. Wpis uruchomił też społeczną kampanię na rzecz ratowania unikatowej tkanki miasta. Niedługo potem, 18 grudnia 1978, na Wawelu ogłoszono powstanie Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.

W ramach obchodów obu tych ważnych rocznic w dniach 6–9 września 2023 zorganizowano w Krakowie wiele przedsięwzięć. – Obecność Krakowa na prestiżowej liście oraz status znanego na całym świecie miasta historycznego był, jest i będzie dla nas drogowskazem i punktem

odniesienia dla rozwoju. Mamy zarazem świadomość ogromnej odpowiedzialności za dziedzictwo, które musimy chronić i którym musimy się opiekować. Świętowanie rocznicy wpisu wiąże się z nieustanną potrzebą podkreślania na forum lokalnym, krajowym i międzynarodowym znaczenia, jakie ma dla Krakowa status dobra światowego dziedzictwa – akcentował prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski podczas konferencji prasowej 6 września 2023 w budynku prałatówki Bazyliki Mariackiej. Tego dnia także, po dwumiesięcznej renowacji, sfinansowanej przez SKOZK i parafię Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, powróciła na iglicę wieży Bazyliki Mariackiej

20 alma mater nr 244
Paweł Krzan

odrestaurowana korona z 1666 roku. 7 września w siedzibie Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa odbyła się uroczysta inauguracja Europa Nostra Heritage Hub, z udziałem międzynarodowego grona ekspertów. Po południu z wieży ratuszowej słychać było bicie dzwonu „Bolesław”, a w pałacu Pod Krzysztofory odbył się pokaz filmu dokumentalnego w reżyserii Marty Węgiel Kamienie mają głos, by przeszłość opowiedzieć przyszłości , zrealizowanego przez TVP Kraków. Otwarta została również wystawa poświęcona działalności Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, którą można jeszcze oglądać do 8 października 2023. Wieczorem w Bazylice Mariackiej, za prace konserwatorskie przy słynnym ołtarzu Wita Stwosza przeprowadzone w latach 2015–2021, wręczona została Europejska Nagroda Dziedzictwa (European Heritage Award / Europa Nostra Award).

8 września w siedzibie Rady Miasta Krakowa odbyła się konferencja, podczas której wykłady wygłosili prof. Jacek Pur-

chla oraz prof. Jerzy Hausner. Głos zabrali także: prezydent Krakowa, przewodniczący Rady Miasta Krakowa, dyrektor Centrum Światowego Dziedzictwa, przewodniczący Polskiego Komitetu ds. UNESCO, sekretarz generalna Europa Nostra, a także jeden z architektów wpisu w 1978 roku – prof. Krzysztof K. Pawłowski. Wieczorem na Zamku Królewskim na Wawelu odsłonięta została pamiątkowa tablica z emblematem Światowego Dziedzictwa. 9 września ulicami Krakowa przeszedł uroczysty Pochód Kopernikański.

– Myślę, że z pomocą zaangażowanych mieszkańców, krakowskich uniwersytetów, różnych organizacji i urzędów oraz ochrony konserwatorskiej możemy być spokojni o przyszłość Krakowa jako dobra światowego dziedzictwa – mówił podczas swojego wystąpienia w sali obrad Rady Miasta Krakowa prezydent Jacek Majchrowski.

RPM

21 alma mater nr 244
Srebrny Medal Polonia Minor (awers i rewers), przyznany SKOZK z okazji jubileuszu 45-lecia istnienia, przez samorząd Województwa Małopolskiego Uczestnicy uroczystości zorganizowanej w pałacu Pod Krzysztofory; 7 września 2023 Ekspozycję 45 lat odnowy Krakowa – miasta na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO można oglądać do 8 października 2023 Fragment wystawy poświęconej SKOZK w pałacu Pod Krzysztofory Fot. Anna Wojnar

gAlERIA „AlMA MATER”

cz.

Miasto kardynała Karola Wojtyły, od 18 października 1978 papieża Jana Pawła II. Jak często mawiał wielki miłośnik podwawelskiego grodu prof. Franciszek Ziejka, rektor UJ w latach 1999–2005, przewodniczący SKOZK, zaistniała tu swoista symbioza starych murów, kościołów, narodowych pamiątek oraz świata poezji i sztuki, a szerzony od wieków w naszym mieście kult pisarzy i poetów sprawił, że Kraków stał się również prawdziwym polskim parnasem literackim. To miasto jedyne w swoim rodzaju, co roku przyciągające swoją niepowtarzalną atmosferą nie tylko rzesze turystów z całego świata, ale także ogromną liczbę studentów, których obecnie kształci się tu ponad 130 tysięcy. Słynie z mitów i legend, jest spowite tradycją i nieustannie świętuje jakieś jubileusze.

Wschód słońca nad Wawelem

Z jednej strony, specyficzne i hermetyczne, z drugiej – zaskakujące nowoczesnością, otwarte, tolerancyjne. Miasto, które nigdy nie zasypia.

– Podobnie jak przed wiekami, i dzisiaj melodia średniowiecznego hejnału wyznacza codzienny rytm życia, a królewski dzwon „Zygmunt” komentuje z Wawelu wyjątkowe chwile w życiu narodu i miasta. [...] Dziedzictwo to pamięć, wybór i tożsamość. I dlatego Kraków zapisuje dzisiaj nowe rozdziały polskiego dziedzictwa wobec Europy i świata – akcentuje prof. Jacek Purchla, przewodniczący Rady Uczelni UJ, wiceprezydent Europa Nostra.

I jeszcze à propos jubileuszy – we wrześniu 2023 świętowaliśmy 45. rocznicę wpisania Krakowa na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, a 18 grudnia 2023 obchodzić będziemy 45. rocznicę powołania Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Dlatego właśnie to Kraków, w naturalny sposób, stał się bohaterem 16. GALERII „ALMA MATER”. Nie mogło być inaczej.

Rita Pagacz-Moczarska

22 alma mater nr 244
Urbs celeberrima – miasto najsławniejsze! 16 Fot. Paweł Krzan
Kraków, dawna stolica Polski, to miasto królów, świętych, uczonych, artystów. Na sztychu Meriana z 1619 roku przedstawiającym panoramę miasta określone zostało jako Urbs celeberrima – miasto najsławniejsze! Posiada ponad 360 kościołów i tysiące unikatowych zabytków – pomników historii, z katedrą i Zamkiem Królewskim na Wawelu, Bazyliką Mariacką czy Sukiennicami na czele. Miasto, gdzie od blisko 660 lat działa najstarsza polska uczelnia, w której studiował geniusz wszech czasów Mikołaj Kopernik. Powszechnie uznawane za serce Polski – jej duchową i kulturalną stolicę, gdzie tworzyli Wit Stwosz, Jan Matejko, Stanisław Wyspiański, Stanisław Lem, Krzysztof Penderecki, Wisława Szymborska, Andrzej Wajda i wielu, wielu innych.
Rynek Główny w Krakowie, widok na Bazylikę Mariacką
23 alma mater nr 244
Fot. Paweł Krzan Superksiężyc i Zamek Królewski na Wawelu od strony Błoń Fragment placu św. Marii Magdaleny z figurą Piotra Skargi, w tle kościół św. Andrzeja
24 alma mater nr 244
Fot. Paweł Krzan Na pierwszym planie budynki UJ – Collegium Witkowskiego i Collegium Novum, w tle Zamek Królewski na Wawelu Uniwersytecka Kolegiata św. Anny w Krakowie Zamek Królewski na Wawelu od strony ul. Powiśle Fragment panoramy północno-wschodniej części Krakowa Kopiec Kościuszki spowity poranną mgłą
25 alma mater nr 244
Fot. Paweł Krzan Widok z lotu ptaka na kościół św. Józefa na Rynku Podgórskim Na pierwszym planie Barbakan na krakowskich Plantach, w tle Bazylika Mariacka
26 alma mater nr 244
Fot. Paweł Krzan Ulica Floriańska o świcie Rynek Główny w Krakowie widok od strony południowej
27 alma mater nr 244
Fot. Rita Pagacz-Moczarska Ołtarz Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny; skrzydła ołtarza zamkniętego Ołtarz Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny – dzieło Wita Stwosza znajdujące się w Bazylice Mariackiej, jedno z najwybitniejszych dzieł późnogotyckiej sztuki rzeźbiarskiej w Europie; skrzydła ołtarza otwartego przedstawiają sceny radości Matki Bożej

W sprawie historycznej nazwy uniwersytetu Jagiellońskiego

Dzieje nazwy Uniwersytetu Jagiellońskiego mają już swoją tradycję badawczą. Pisali na ten temat, między innymi, Adam Chmiel 1 , Mieczysław Karaś2, Mieczysław Barcik Stopka4, Bożena Wyrozumska Sondel6, Maciej Zdanek7. Temat ciągle powraca, ale ustalenia specjalistów nie mogą przebić się do szerokiego grona odbiorców. Mało tego, są też ignorowane przez wielu hi storyków. A że nie jest to tylko teoretyczna zabawa, pokazał ostatni spór o nazwę między Uniwersytetem Pedagogicznym im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie a Uniwersytetem Jagiellońskim, który słusznie poczuł się wówczas zagrożony w swoim niezbywalnym dziedzictwie historycznym. Okazuje się, że niejasności lub zaniedbania w tej sprawie mogą skutkować całkiem realnymi konsekwencjami.

Uniwersytety powstały w jańskiej Europie na przełomie XII i wieku. Wtedy też zaczęło się kształtować specyficzne słownictwo dotyczące ich organizacji, funkcjonowania i nazw. Poprawne rozumienie tego ostatniego problemu wymaga przywołania dwóch łacińskich pojęć, które stosowano w średniowieczu w odniesieniu do szkoły wyższej: studium generale i universitas8

Studium generale nazwano instytucję nauczania o charakterze powszechnym w przeciwieństwie do szkół niższego rzędu, ograniczonych do pewnego terytorium, kategorii uczniów lub zestawu wiedzy (mówiono wówczas o studium particulare – studium partykularnym, częściowym). Studium generale było prawnie powoływane do życia przez papieża lub cesarza jako jedną z władz uniwersal-

nych chrześcijańskiej Europy. Posiadało przywilej nadawania powszechnie uznawanych stopni naukowych. Przyjmowało uczniów i profesorów bez względu na

kraj pochodzenia. Jego program nauczania obejmował całość dyscyplin, oparty był na powszechnie przyjętym zestawie podręczników i realizowany według ogólnie uznanego modelu. Studium generale odpowiada zatem pojęciu szkoły wyższej, zajmującej najwyższą rangę w hierarchii szkolnej. Samo w sobie nie jest jednak nazwą własną.

Słowem universitas (ogół, całość, powszechność) obejmowano w średniowieczu społeczność ludzi połączonych wspólnotą miejsca, norm prawnych, sposobu bycia, powołania czy zawodu. Mogli

tak siebie nazywać rzemieślnicy należący do danego cechu, kupcy zrzeszeni w gildii, mieszkańcy miasta, członkowie bractwa. Taką społeczność (wspólnotę) stanowili też mistrzowie i studenci studium generale tworzący korporację – nie w dzisiejszym znaczeniu wielkiej firmy, ale wedle łacińskiego źródłosłowu: od corpus, czyli ciało – zespolony prawem i wspólnym celem organizm. W przeciwieństwie do innych zrzeszeń słowo universitas weszło do nazewnictwa uczelni na trwałe i pozostało już przy nich na zawsze we wszystkich językach (university, université, università, Universität, univerzita, университет). Jak to jednak było z nazwami własnymi uczelni w średniowieczu? Najpierw należy mocno podkreślić, że ani wtedy, ani długo potem nie było czegoś takiego, jak nazwa oficjalna, urzędowa, wprowadzona jednej formie na mocy jakiegoś aktu normatywnego. Używano określeń w różnych kombinacjach. Powtarzały one jednak pewien wzór: połączenie – w różnych kombinacjach – pojęć studium generale i universitas , co pokazywało splecenie obu wymiarów uczelni: instytucjonalnego i wspólnotowego. Pisano zatem i grawerowano na pieczęciach: universitas studii lub universitas studii generalis, i dodawano miejsce funkcjonowania. W nauce istotę takiej instytucji najlepiej oddaje słowo „uniwersytet”. Posługujemy się zatem słusznie nazwami: uniwersytet paryski, boloński, oksfordzki, praski... I analogicznie powinniśmy określać nasz Uniwersytet, który wyrósł z tego samego europejskiego dziedzictwa kulturowego i od początku przejął obowiązujący model funkcjonowania i terminologię.

28 alma mater nr 244
Archiwum UJ
Pieczęć Uniwersytetu Paryskiego z XIII wieku z napisem w otoku S[igillum] universitatis magistror[um] et scolariu[m] Parisius Fot.

Uniwersytet KraKowsKi w epoce staropolsKiej (XIV–XVIII wIek)

Jak wynika z uwag wstępnych, najbardziej właściwa i precyzyjna nazwa Uniwersytetu Jagiellońskiego dla epoki średniowiecza i okresu wczesnonowożytnego brzmi w języku polskim: Uniwersytet Krakowski. Jest tak ze względu na źródłosłów, istotę prawną instytucji i jej rangę w systemie szkolnym. Znajduje to pełne potwierdzenie w materiale źródłowym. W przywileju fundacyjnym Uniwersytetu Krakowskiego z 12 maja 1364, wystawionym przez Kazimierza III Wielkiego, użyto określeń: studium generale i studium, ze wskazaniem na lokalizację w królewskim mieście Krakowie, na przykład: in Cracouia civitate nostra locum, ubi studium vigeat generale, a w tekście przywołano urząd konsyliarzy z użyciem słowa universitas: per consiliarios universitatis. Widać zatem wyraźnie, że obu określeń używano wymiennie w tym samym znaczeniu – szkoły wyższej9. W przywileju fundacyjnym Władysława II Jagiełły z 26 lipca 1400 pojawiły się określenia: studium generale i universitas , ich połączenie oraz dookreślenie lokalizacji, na przykład in Studio Generali predicto Cracouiensi , rector Universitatis Studii , studentes et scolares Universitatis Cracouiensis, doctores et magistri Universitatis predicte Cracouiensis10 W pełniejszej formie nazwa uczelni brzmiała: Studium Generale Universitatis Cracoviensis lub Universitas studii generalis Cracoviensis, i w takim brzmieniu pojawiła się na pieczęci większej Uniwersytetu – tej ze św. Stanisławem11. W skrócie zaś posługiwano się nazwą: Universitas Studii Cracoviensis lub Universitas Cracoviensis (w dosłownym tłumaczeniu: Uniwersytet Krakowski). O Akademii Krakowskiej czy o innych określeniach nie ma tu mowy.

Określenie Universitas Cracoviensis (lub jego rozwinięcia), pojawia się konsekwentnie jako nazwa uczelni od początku XV wieku zarówno w dokumentach wystawianych dla Uniwersytetu, jak i wychodzących w imieniu rektora i profe-

sorów. Widnieje w tytułach najstarszych głównych ksiąg urzędowych: metryk12, uchwał (konkluzji)13 i ksiąg sądu rektorskiego14. Znajduje się też w nagłówkach najstarszych statutów wydziałowych i kolegialnych oraz w dwóch zachowanych redakcjach statutów ogólnouniwersyteckich: rektora Mikołaja Dobrocieskiego z 1604 roku Statuta Universitatis Generalis Studii Cracoviensis oraz rektora Marcina Waleszyńskiego z 1724 roku Statuta Universitatis15, nawet bez przymiotnika, gdyż było oczywiste, że jest tylko jeden – wszystkim znany i powszechnie identyfikowany – Uniwersytet Krakowski.

Z nadejściem renesansu, na fali zachwytu antykiem i językami klasycznymi, ludzie uniwersytetów w całej Europie zaczęli stosować w odniesieniu do uczelni określenia wzięte ze starożytności. Najwcześniej pojawiło się gimnazjum – w nawiązaniu do gimnazjonów, gdzie ćwiczyła i szkoliła się młodzież. Następnie rozpowszechniły się dwa pojęcia: liceum – w nawiązaniu do szkoły Arystotelesa, oraz, znacznie popularniejsza, akademia – w nawiązaniu do słynnej szkoły Platona. W całej Europie w ówczesnych źródłach powszechnie spotykamy takie określenia: Academia Parisiensis (Paryż), Academia Bononiensis (Bolonia), Academia Pataviana (Padwa), Academia Oxoniensis (Oxford). Używano też wszelakich skojarzeń mitologicznych, które można było zastosować do uczelni jako siedziby muz, Apolla, Minerwy, co zaowocowało takimi określeniami jak: Museion, Ateneum, Parnas, Olimp i wiele innych. W żadnym przypadku nie oznacza to, że uniwersytety zmieniły swoje nazwy. Była to tylko moda. Moda na antyk napłynęła też do Polski. Od końca XV wieku w rękopisach i drukach pojawiły się łacińskie nazwy: Gymnasium Cracoviense (Gimnazjum Krakowskie), Lycaeum Cracoviense (Liceum Krakowskie), a od XVI wieku Academia Cracoviensis (Akademia Krakowska). Wybitna rozprawa pedagogiczna Szymona Marycjusza o znaczeniu i formach edukacji wyższej nosiła tytuł De scholis seu academiis libri duo (1551). Znalazł się tam też

29 alma mater nr 244
Jakob Middendorp, Academiarum celebrium universi terrarum orbis libri VIII (poszerzone wydanie z 1602 roku) – jeden z najsłynniejszych powstających w XVI wieku informatorów o uniwersytetach, określonych w tytule jako „akademie”
John Caius, De antiquitate Cantabrigensis Academiae libri duo (1568). Są to dzieje Uniwersytetu w Cambridge wraz z polemicznym dodatkiem o starszeństwie nad Uniwersytetem w Oxfordzie. Pierwsza uczelnia została w tytule nazwana „akademią”, a druga „gimnazjum” UJ
Fot. Archiwum

rozdział o Uniwersytecie Krakowskim, ale humanistyczne pióro autora nie nagięło się do średniowiecznego słownictwa. Wolał napisać, że Kazimierz Wielki i Władysław Jagiełło ufundowali „gimnazjum w Krakowie” 16 . Niektórzy rektorzy swój urząd określali nawet jako gymnasiarcha – z greki dosłownie „rządzący gimnazjum” 17 W epoce renesansu w dokumentach i literaturze określano też Uniwersytet Krakowski mianem Collegium Cracoviense – Kolegium Krakowskie18

Największą popularność zdobyło określenie Akademia Krakowska (Academia Cracoviensis). Ogromną nośność dała jej słynna pochwała krakowskiego uniwersytetu, wygłoszona, a następnie wydrukowana przez angielskiego humanistę Leonarda Coxe’a De laudibus celeberrimae Cracoviensis Academiae oratio (1518). Było ono używane coraz częściej i z wielkim zamiłowaniem na określenie naszej Uczelni, choć nigdy nie wyparło ani nie zdominowało pozostającego w użyciu pierwotnego miana: Universitatis Studii Generalis Cracoviensis lub Universitas Cracoviensis. Bardzo często oba określenia występowały łącznie: alma Academia Universitatis studii Cracoviensis, Universitas almae Academiae Cracouiensis, Studii Universitatis alma Academia Cracouiensis. Niezliczoną liczbę takich kombinacji przynosi lektura uniwersyteckich ksiąg urzędowych z XVII i XVIII wieku19. Piśmiennictwo uniwersyteckie, zwłaszcza panegiryczne, przynosi jeszcze bardziej wybujałe formy nazewnictwa, ale w żadnym razie nie oznaczało to zmiany nazwy Uniwersytetu.

Siłą nazwy „akademia” było to, że zadomowiła się w języku polskim wcześnie, podczas gdy słowo „uniwersytet” przyjęło się w polszczyźnie dopiero od przełomu XVIII i XIX wieku za pośrednictwem języka niemieckiego ( Universität ) 20 . Utworzone od akademii rzeczowniki i przymiotniki zaczęły

opisywać świat uniwersytecki, czyli akademicki. Akademiami nazywano też w języku polskim dwa inne uniwersytety,

które powstały w XVI wieku w Rzeczypospolitej: Akademię Wileńską i Akademię Zamojską. Mało kto jednak pamięta, że powstały one na mocy przywilejów papieskich i określenie universitas miały w oficjalnych nazwach, w tym na pieczęciach: Universitas Zamoscensis oraz Academia et Universitas Vilnensis Societatis Jesu. Tylko słowo universitas oddawało należycie status i rangę tego typu szkoły. Akademiami nazywano bowiem także inne instytucje edukacyjne, by wspomnieć Akademię Lubrańskiego w Poznaniu, Akademię Rakowską czy Akademię Pińczowską – nie były one jednak uniwersytetami. Ponadto od XV wieku w Europie akademiami w ścisłym znaczeniu zaczęto nazywać towarzystwa uczonych, a później instytucje badawcze bez funkcji dydaktycznych. Było to więc określenie tracące na precyzji. Świadomość tego była już bardzo mocna w epoce oświecenia.

Szkoła Główna. PokłoSIe wIelkIej reformy

Wielką reformą nazywają historycy piękne dzieło oświeceniowej przebudowy polskiej edukacji, którą podjęła i zrealizowała Komisja Edukacji Narodowej, powołana do życia w 1773 roku. Jej dziedzictwem jest wprowadzenie do oficjalnego nazewnictwa Uniwersytetu określenia: Szkoła Główna Koronna. Z ramienia Komisji dzieła reformy Uniwersytetu Krakowskiego podjął się Hugo Kołłątaj. W swoich wstępnych propozycjach Kołłątaj postulował zmianę nazwy uczelni na Atheneum Augusti, co miało nawiązywać i do antyku, i do imienia panującego wówczas Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jednak w licznych projektach Komisji już od 1774 roku zaczęło coraz częściej pojawiać się określenie „szkoła główna”. Ostatecznie reformę wdrożono w 1780 roku21. 28 kwietnia Komisja ustaliła strukturę zreformowanej uczelni,

30 alma mater nr 244
Pieczęć większa Uniwersytetu Krakowskiego z napisem w otoku Sigillum universitatis studii Cracoviensis generalis; Archiwum UJ, dypl. perg. 299
Fot. Archiwum UJ
Strona tytułowa księgi sądu rektorskiego z 1580 roku, gdzie nazwa Uczelni występuje jako Universitas Cracoviensis; Archiwum UJ, rkps 18

posługując się nazwą: Szkoła Królestwa Główna22. 13 czerwca podjęła zaś następującą uchwałę: Komisyja stanowi, aby odtąd we wszystkich pismach z swojej kancelarii wychodzących akademie nie akademiami, ale universitates mianowane były, tudzież krakowska Szkoła Regni, wileńska Szkoła Ducatus Lithuaniae w szczególności zwane były23. Tekst ten dowodzi tyleż chęci, co niemożności ustalenia nazewnictwa uczelni. Przyjęta nazwa brzmiała po polsku: Szkoła Główna Koronna, po łacinie zaś: Schola Princeps Regni Poloniae (analogicznie: Uniwersytet Wileński –Szkoła Główna Litewska, Schola Regni Ducatus Lithuaniae). Taki napis pojawił się na pieczęci24. Sprawę kodyfikowały Ustawy Komisyi Edukacyi Narodowej dla stanu akademickiego i na szkoły w krajach Rzeczypospolitej przepisane z 1783 roku, w odrębnym rozdziale stwierdzając, że są Szkoły Główne, jedna Koronna w Krakowie, druga Litewska w Wilnie, jako są przywilejami królów nadane, i prawami Rzeczypospolitej potwierdzone [...]25 Nazwa „Szkoła Główna” odzwierciedlała fakt, że uczelnie stały na szczycie hierarchii szkolnej, kształciły nauczycieli dla szkół wszystkich typów, skupiały ich w jednolitym „stanie akademickim” i sprawowały nadzór nad edukacją poprzez systematyczne wizytacje. Nowa nazwa nawiązywała także do idei, jaką Uniwersytet Krakowski wypracował, a następnie szeroko propagował od XVII wieku: że przynależy mu tytuł Szkoły Królestwa (Schola Regni), ponieważ jest najstarszą uczelnią w państwie, o szczególnych zasługach i przywilejach26

W praktyce stosowano wiele wariantów nazwy, w tym Szkoła Główna Królestwa i Szkoła Główna (bez dookreślenia). Ponadto do końca istnienia Rzeczypospolitej używano wymiennie określeń: Universitas Cracoviensis, Akademia Krakowska, lub zbitek – jak Szkoła Główna Akademii Krakowskiej. W chwili upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów w 1795 roku uniwersytet przyjął nazwę: Szkoła Główna Krakowska. Natomiast 5 maja 1796 uchwalono zmianę pieczęci na Sigillum Universitatis Cracoviensis –z dwoma berłami na krzyż zamiast z orłem i insygniami polskimi27. W korespondencji urzędowej, w szczególności z władzami państw zaborczych, używano określenia łacińskiego: Universitas Cracoviensis lub Universitas studiorum Cracoviensis. Pojawiało się ono również w tłumaczeniu na

język francuski: Université de Cracovie, lub niemiecki: Universität zu Krakau28 Ten stan rzeczy potwierdziły władze austriackie w 1802 i 1805 roku, przyjmując jako nazwę uczelni określenie: Universität Krakau, co było tylko niemieckim tłumaczeniem obowiązującej nazwy29. W okresie przynależności Krakowa do Księstwa Warszawskiego powróciła nazwa: Szkoła Główna Krakowska, bo język polski stał się ponownie urzędowym. Potwierdzają to statuty i akty prawne określające strukturę uczelni30. Bezpośrednio po upadku Księstwa Warszawskiego nic się nie zmieniło. Przygotowane pod auspicjami Stanisława Staszica w latach 1812–1814 i przesłane 26 sierpnia 1814 do Krakowa Wewnętrzne Urządzenie Szkoły Głównej wskazuje, że nazwa Uczelni została utrzymana31

UnIwerSytet jaGIellońSkI – nazwa oStateczna I obecna

Po likwidacji Księstwa Warszawskiego Kraków wraz z okręgiem stał się wolnym miastem (Rzeczpospolitą Krakowską) pod opieką trzech mocarstw zaborczych. Pomiędzy 1815 a 1817 rokiem trwały prace nad przygotowaniem kolejnego statutu Uniwersytetu. Powołana w celu stworzenia podstaw prawnych funkcjonowania wolnego miasta komisja organizacyjna (trzech opiekuńczych dworów) wraz z Komitetem Akademickim, najpierw ustaliła, aby posługiwać się oficjalnym mianem „Uniwersytet”, a nie potocznym „Akademia”32. Po kolejnych miesiącach wypracowano: 5 sierpnia 1817 – Statut organique de l’Université de Cracovie,

31 alma mater nr 244
Nagłówek w metryce uniwersyteckiej z 1525 roku. Wpisy studentów poprzedza zwrot: Hi, qui sequntur scholastici sunt inclyto hic Gymnasio et Universitati Cracouiensis asscripti hicque intitulati; BJ, rkps 259, s. 108 Archiwum UJ
Fot.

12 sierpnia 1817 – Inneres Organisierungs-Statut der Krakauer Universität , w których przyjęto nazwę „Uniwersytet Jagielloński”33. 13 sierpnia 1818 wydano te akty w tłumaczeniu na język polski jako Statut Organiczny Uniwersytetu

Krakowskiego oraz Wewnętrzne Urządzenie Szkoły Głównej Krakowskiej Paragraf 1 Statutu brzmiał: Starodawna Akademia Krakowska, hoynością Królów Jagiellonów założona, dla uwiecznienia pamiątki swoich Dobroczyńców, zachowa

Nazwisko Uniwersytetu Jagiellońskiego34

Dokumenty zostały opublikowane 16 października 1818 w Dzienniku Rozporządzeń Rządowych Wolnego Miasta Krakowa , lecz faktycznie zaczęły obowiązywać od roku akademickiego 1817/181835

32 alma mater nr 244
Fot. Archiwum UJ
Dokument biskupa Piotra Dunina Wolskiego z 1584 roku, w którym potwierdził fundację biskupa Andrzeja Noskowskiego na rzecz Bursy Filozofów z 1558 roku. W tekście Uniwersytet Krakowski określany jest wymiennie jako Universitas studiorum generalis Cracouiensis, Universitas Cracouiensis, Gymnasium Cracouiense, Academia Cracouiensis; Archiwum UJ, dypl. perg. 577.

Nowa nazwa nawiązywała do dziedzictwa jagiellońskiego. Było to zgodne z wielowiekową tradycją Uniwersytetu Krakowskiego, który jako datę właściwej fundacji celebrował rok 1400, czcił króla Władysława Jagiełłę jako swego fundatora, a dynastię Jagiellonów jako swoich szczególnych dobrodziejów i opiekunów. Epoka jagiellońska zapisana była w pamięci historycznej Uniwersytetu jako czas największej świetności. Była też wspomnieniem potęgi monarchii polsko-litewskiej. Odwołania do Jagiellonów w nieformalnym nazewnictwie Uniwersytetu Krakowskiego były bardzo liczne już od XVI wieku, a rozkwitły w epoce baroku. W ówczesnych drukach akademickich spotykamy, między innymi, takie określenia jak: Domicilium Iagellonianum, Iagellonium Lycaeum, Divi Iagellonis Lycaeum, Divi Iagellonis Academia , Athenaeum Iagellonianum, Schola Iagelloniana36

Nazwę Uniwersytetu Jagiellońskiego potwierdził Statut Organiczny z 24 sierpnia 183337

17 listopada 1846 wojska austriackie wkroczyły do Krakowa i czas istnienia Wolnego Miasta Krakowa dobiegł końca. Uniwersytet ponownie poddany został władzy oświatowej w Wiedniu. 21 sierpnia 1847 cesarz Ferdynand I potwierdził istnienie Uniwersytetu Jagiellońskiego, którego nazwa w tłumaczeniu na niemiecki brzmiała: Iagellonian Universität lub Universität Krakau / Univesität zu Krakau (czyli Uniwersytet Krakowski)38. Najwyższe postanowienie cesarskie z 5 grudnia 1852 znosiło autonomię Uniwersytetu, a przed oficjalną nazwą dodano określenie „cesarsko-królewski” (kaiserlich und königlich – caesareus (et) regius)39

W 1871 roku rektor UJ Józef Kremer zaproponował zmianę nazwy Uniwersytetu na Uniwersytet Kazimierzowsko-Jagielloński. Jednak poszczególne zgromadzenia profesorów (rady wydziałowe) opowiedziały się przeciwko tej propozycji. Wydział Lekarski uznał ją, między innymi, za zbyt długą, bo oficjalnie musiałaby brzmieć: Cesarsko-Królewski Uniwersytet Kazimierzowsko-Jagielloński w Krakowie40

Dodatek „c.k.” przed nazwą UJ obowiązywał do 31 października 1918, kiedy to na trzecim nadzwyczajnym posiedzeniu senat akademicki uznał zwierzchnictwo rządu niepodległej Rzeczypospolitej w Warszawie41. 16 stycznia 1919 Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia

Publicznego wydało reskrypt w sprawie

tytułu Uniwersytetu Krakowskiego tudzież prawa używania przez niego herbu państwowego, wreszcie co do formy dyplomów doktorskich, głosząc w punkcie

1: Uniwersytet nosi nazwę: Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, a punkcie 3b odnośnie do dyplomów: Przy oznaczeniu Uniwersytetu odpadają słowa: caes-reg. tudzież następująca część nagłówka: Summis auspiciis Augustissi Imperatoris etc.42 . Postanowienia powyższego reskryptu co do nazwy uczelni zostały potwierdzone i utrzymane na mocy ustawy o szkołach akademickich z 13 lipca 192043 oraz Statutem Uniwersytetu Jagiellońskiego z 1925 roku44 i obowiązują po dziś dzień.

W odniesieniu do średniowiecza i epoki wczesnonowożytnej powinno się używać nazwy: Uniwersytet Krakowski.

Jest to określenie najmocniej zakorzenione w dokumentacji źródłowej, najbardziej precyzyjne i najbliższe realiom historycznoprawnym, jakie niosły dwa kluczowe pojęcia: studium generale i universitas Nazwa Uniwersytet Krakowski jest analogiczna do przyjętego nazewnictwa innych europejskich uczelni powstałych w średniowieczu. Należy zadbać o jej ochronę i promowanie. W żadnym razie nie powinno się nad nią przedkładać nazwy „Akademia Krakowska”. Jakkolwiek czcigodnie zapisała się w tradycji, to jest późniejsza, wyrosła w XVI wieku z humanistycznej retoryki i miała charakter na poły formalny, na poły potoczny. Budzi też niepotrzebne zamieszanie co do statusu uczelni, podczas gdy nazwa „Uniwersytet Krakowski” w międzynarodowym obiegu

33 alma mater nr 244
Fot. Archiwum UJ
Jan Racki, Ver florentis Poloniae (1642). Przykład druku panegirycznego ku czci magistrów promowanych na Uniwersytecie Krakowskim – in Iagelloniano Almae Universitatis Crac[ouiensis] Lycaeo

Własnoręczny wpis Hugona Kołłątaja z tytułem Universitatis Cracoviensis in anno 1777 visitator w pamiątkowej księdze gości (tzw. księdze królewskiej); BJ rkps 1795, s. 100

Pismo komisarza ds. muzeów i nauk z 1809 roku. Mimo przyjętej wówczas nazwy Szkoła Główna Krakowska adresata określono jako Rektora Wielmożnego Szkoły Głównej Akademii Krakowskiej; Archiwum UJ, S I 118

naukowym przyjmowana jest jako jasna i zrozumiała. W latach 1780–1795 Uniwersytet został przemianowany oficjalnie na Szkołę Główną Koronną, jednak nadal stosowano inne określenia, w tym łacińską nazwę Universitas Cracoviensis. W latach 1795–1802 i 1809–1817 uczelnia nazywała się Szkoła Główna Krakowska, posługując się ciągle łacińską nazwą, którą w latach 1802–1809 władze austriackie usankcjonowały w brzmieniu niemieckim jako Universität Krakau. Od 1817 roku Uniwersytet Krakowski przyjął oficjalnie nazwę: Uniwersytet Jagielloński w Krakowie. Posługujemy się nią, zachowując w pamięci historycznej bogactwo wszystkich nazw stosowanych w ciągu wieków. Są one własnością, świadectwem ciągłości instytucji oraz niezbywalnym elementem tożsamości naszego Uniwersytetu.

Maciej Zdanek Przemysław M. Żukowski

Archiwum UJ

34 alma mater nr 244
Statut Organiczny Uniwersytetu Krakowskiego z 1817 roku (druk 1818) wprowadzający nazwę: Uniwersytet Jagielloński Fot.
Archiwum UJ

1 A. Chmiel, Pieczęcie Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, oprac. Z. Piech, Kraków 1996.

2 M. Karaś, Uniwersytet Jagielloński. Nazwa i jej dzieje, „Język Polski”, 1967, R. 47.

3 M. Barcik, Od Studium Generale do Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nazwa Uniwersytetu i jej dzieje, „Alma Mater”, cz. 1: nr 27, 2000/2001, cz. 2: nr 28, 2001; tenże, Niechby nazywał się Uniwersytet Kazimierzowsko-Jagielloński, „Alma Mater”, 2001, nr 30.

4 K. Stopka, Jagiellońska fundacja Uniwersytetu Krakowskiego, „Rocznik Krakowski”, 2003, t. LXIX; tenże, Jak się nazywał UJ, „Forum Akademickie”, 2014, nr 6, zob. https://prenumeruj.forumakademickie.pl/fa/2014/06/kronika-wydarzen/ jak-sie-nazywal-uj/

5 Najstarsze przywileje Uniwersytetu Krakowskiego, oprac. B. Wyrozumska, tłum. T. Bałuk-Ulewiczowa, Kraków 2000.

6 J. Sondel, Słownik historii i tradycji Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2012, s. 22–23, 1270–1271, 1359–1365.

7 M. Zdanek, Uniwersytet Krakowski wobec własnej przeszłości w XV–XVI wieku, Kraków 2017, s. 154. Koledze dr. Marcinowi Basterowi z Archiwum UJ dziękujemy za podzielenie się wynikami własnych badań w zakresie historycznych nazw Uniwersytetu i krytyczną lekturę niniejszego tekstu. Warto również dodać, że z inicjatywy Anny Lohn-Pieróg i Łukasza Pieroga, pracowników Muzeum UJ, we współpracy z Archiwum UJ oraz Centrum Kopernika Nauk Interdyscyplinarnych UJ, powstał film Dlaczego Kazimierz Wielki nie założył Akademii Krakowskiej, czyli o dziejach nazwy Uniwersytetu Jagiellońskiego. Materiał jest dostępny na kanale YouTube ,,Copernicus Center”.

8 M. Teeuwen, The Vocabulary of Intellectual Life in the Middle Ages,Turnhout2003,s.141–144,147–149;P.Michaud-Quantin, Universitas. Expression du mouvement communautaire dans le Moyen Âge latin, Paris 1970.

9 Najstarsze przywileje Uniwersytetu Krakowskiego..., op.cit., s. 19, 21.

10 Ibidem, s. 43–47.

11 A. Chmiel, Pieczęcie..., op.cit., s. 42–50.

12 BJ, rkps 258, s. 11a (nagłówek najstarszych wpisów z 1400 roku: Scolares Universitatis Studii Cracoviensis), zob. Metryka Uniwersytetu Krakowskiego z lat 1400–1508, wyd.

A. Gąsiorowski, T. Jurek, I. Skierska, współpr. R. Grzesik, t. 1–2, Kraków 2004; BJ, rkps 259 (tytuł: Secunda pars Matrice Universitatis inclite Studii Cracouiensis), zob. Metryka czyli album Uniwersytetu Krakowskiego z lat 1509–1551, wyd.

A. Gąsiorowski, T. Jurek, I. Skierska, współpr. R. Grzesik, Warszawa 2010.

13 Liber constitucionum almae Universitatis studii Cracouiensis, Archiwum UJ, rkps 33, zob. Conclusiones Universitatis Cracoviensis ab anno 1441 ad annum 1589, wyd. H. Barycz, Kraków 1933.

14 Na oprawie rękopisu tytuł: Acta actoru(m) cora(m) egregiis et magnificis d(omi)nis rectoribus alme Univ(er)sitatis Studii Crac(oviensis) G(e)n(er)al(is), Archiwum UJ, rkps 16, zob. Acta rectoralia almae Universitatis studii Cracoviensis inde ab anno MCCCCLXIX, t. 1: 1469–1537, pod redakcją W. Wisłockiego, Cracoviae 1893–1897.

15 Statuta Uniwersytetu Krakowskiego, pod redakcją J. Szujskiego, Archiwum do Dziejów Literatury i Oświaty w Polsce, t. 2, Kraków 1882, s. 363–408.

16 Szymon Marycjusz z Pilzna, O szkołach czyli akademiach ksiąg dwoje, tłum. A. Danysz, oprac. H. Barycz, Wrocław 1955, s. 99.

17 Acta rectoralia almae Universitatis Studii Cracoviensis, t. 2: 1536–1580, pod redakcją S. Estreichera, Cracoviae 1909, nr 363: coram magnifico et egregio viro domino Iacobo a Kleparz, arcium et sacrarum litterarum doctore, canonico et gymnasiarcha generali vigilantissimo vicecancellarioque celebris universitatis studii Cracoviensis

18 Mikołaja Reja z Nagłowic „Zwierzyniec” 1562, wyd. W. Bruchnalski, Kraków 1895, s. 211.

19 Na przykład Album studiosorum Universitatis Cracoviensis, t. 4: 1607–1642, ed. G. Zathey, adiutus ab H. Barycz, Cracoviae 1950, s. 15, 35, 37, 61, 64; Archiwum UJ, rkps 18, s. 112, 382; rkps 20, k. 90r, 268r.

20 W. Taszycki, Rola Uniwersytetu Jagiellońskiego w dziejach języka polskiego, Kraków 1964; tenże, Rzeczownik „uniwersytet” i wyrazy podobne w języku polskim, „Język Polski”, 1970, R. 50.

21 M. Chamcówna, Uniwersytet Jagielloński w dobie Komisji Edukacji Narodowej. Szkoła Główna Koronna w latach

1786–1795, Wrocław 1959; Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach 1765–1850, t. II, pod redakcją K. Opałka, Kraków 1965; J. Kamińska, Komisja Edukacji Narodowej 1773–1794. Akademia Wileńska. Szkoła Główna Wielkiego Księstwa Litewskiego, Warszawa 2018; J. Ryś, Komisja Edukacji Narodowej 1773–1794. Akademia Krakowska. Szkoła Główna Koronna, Warszawa 2018.

22 Protokoły posiedzeń Komisyi Edukacji Narodowej 1778–1780, wyd. T. Wierzbowski, Warszawa 1913, z. 38, s. 168–169.

23 Protokoły posiedzeń Komisji Edukacji Narodowej 1773–1785, oprac. M. Mitera-Dobrowolska, Wrocław 1973, s. 135.

24 A. Chmiel, Pieczęcie..., op.cit., s. 78–84.

25 Ustawy Komisji Edukacji Narodowej dla stanu akademickiego i na szkoły w krajach Rzeczypospolitej przepisane w Warszawie roku 1783, przedmowa W. Kucharski, Lwów 1923, s. 10.

26 M. Zdanek, „Akademia Krakowska jest Academia Regni”. O genezie idei Szkoły Głównej Koronnej (w opracowaniu). Tytułowy cytat pochodzi z dzieła Gratis Jana Brożka, który użył w nim również nazwy Akademia Koronna. Ideę tę wykuto w czasie ostrych polemik z zakonem jezuitów. W licznych tekstach rozbudowywano nazewnictwo, podkreślając pozycję uczelni. Jedno z najpełniejszych określeń pochodzi z druku apelacji do papieża Urbana VIII z 1630 roku: Universitas sive Academia studii Cracoviensis schola Regni Poloniae generalis

27 A. Chmiel, Pieczęcie..., op.cit., s. 84–86.

28 M. Barcik, Od Studium Generale do Uniwersytetu Jagiellońskiego..., op.cit., cz. 1.

29 H. Barycz, Alma Mater Jagellonica, Kraków 1958.

30 2 grudnia 1809 książę Józef Poniatowski wydał statut Urządzenie Szkoły Głównej Krakowskiej, przygotowany przez Hugona Kołłątaja, zob. Archiwum UJ, S I 120: Akta organizacyjne i ogólne, pismo z 11 grudnia 1809; W. Tokarz, Ostatnie lata Hugona Kołłątaja, t. II, Kraków 1905. Nową regulację nadano 15 grudnia 1809, zob. Archiwum UJ, S I 123: Ogólna organizacja Szkoły Głównej Krakowskiej [...] przez Izbę Edukacyjną w Warszawie

31 Archiwum UJ, S I 124: Wewnętrzne urządzenie Szkoły Głównej Krakowskiej z 1814 r., por. R. Dutkowa, Uniwersytet Jagielloński w czasach Księstwa Warszawskiego. Szkoła Główna Krakowska w latach 1809–1814, Wrocław 1965; Materiały do działalności pedagogicznej Stanisława Staszica, oprac. T. Nowacki, Wrocław 1957. Skład Szkoły Główney Krakowskiey dnia Igo Stycznia 1812, (brak r. i m.w.).

32 W Traktacie dodatkowym do postanowień Kongresu Wiedeńskiego z 3 maja 1815 pada nazwa Academie de Cracovie Por. W. Tokarz, Pomniki prawa Rzeczypospolitej Krakowskiej, t. I, Kraków 1932.

33 Zmiana nazwy dojrzewała już wcześniej. Opublikowany na rok akademicki 1814/1815 spis wykładów nosił tytuł Index lectionum in Universitate Literarum Iagellonica, Kraków 1814, a rektor Walenty Litwiński został określony jako Civibus Litterarum Studiosis S.P. Universitatis Litterarum Iagellonicae Cracoviensis Rector

34 Archiwum UJ, S I 127: Akta organizacyjne i ogólne. Druk: „Dziennik Praw Rzeczypospolitej Krakowskiej”, Kraków 1818.

35 Opóźnienie to wynikało z faktu, że należało statut przetłumaczyć na język polski i dopiero opublikować. Por. Archiwum UJ, S I 127: Akta organizacyjne i ogólne, pismo z 7 lipca 1818 (gdzie już pada nazwa „Uniwersytet Jagielloński”); S I 77: Księga obrad Wielkiej Rady Uniwersytetu Jagiellońskiego, protokół z 6 października 1818.

36 M. Zdanek, „Haec foecunda magnorum virorum parens Academia Cracoviensis”. A History of the Jagellonian University in Academic Panegyrics for Krakow Bishops in the 1st Half of the 17th Century, „Folia Historica Cracoviensia, t. 26, z. 2, 2020, s. 16.

37 Druk: „Dziennik Praw Rzeczypospolitej Krakowskiej”, Kraków 1839.

38 Najjaśniejszy Pan raczył na wniosek Ministra Wyznań i Oświaty Publicznej, Postanowieniem Najwyższem z dnia 29 IX 1850 r. zatwierdzić następujące ogólne przepisy o pobieraniu nauk na wydziałach uniwersyteckich: w Wiedniu, Pradze, we Lwowie, Krakowie, w Ołomuńcu, Grazu. Por. Zbiór najważniejszych przepisów uniwersyteckich, oprac. K.W. Kumaniecki, Kraków 1913.

39 M. Barcik, Niechby nazywał się Uniwersytet Kazimierzowsko-Jagielloński, „Alma Mater”, 2001, nr 30.

40 Archiwum UJ, S II 526: Organizacja UJ za czasów austriackich, pismo J. Kremera 10 lipca 1871, pismo F. Skobla z 15 lipca 1871. Por. Archiwum UJ, WT II 14: Protokoły posiedzeń Kolegium Profesorów, protokół z 24 lipca 1871; WP II 80: Protokoły posiedzeń Kolegium Profesorów, protokół z 11 lipca 1871; WL II 58: Protokoły posiedzeń Kolegium Profesorów, protokół z 13 lipca 1871; WF II 42: Protokoły posiedzeń Kolegium Profesorów, protokół z 22 lipca 1871. Pomysł ten nawiązywał do pierwszej – Kazimierzowskiej fundacji Uniwersytetu.

41 Archiwum UJ, S II 85, Protokoły posiedzeń Senatu Akademickiego, protokół z 31 października 1918.

42 Wielka Kronika Uniwersytetu Jagiellońskiego za lata 1914–1925, oprac. P.M. Żukowski, Kraków (w druku).

43 Ustawa z 13 lipca 1920 o szkołach akademickich, Dz.U. RP z 1920 r., nr 72, poz. 494, art. 44.

44 Archiwum UJ, S II 532A: Statut Uniwersytetu Jagiellońskiego z 1925 roku. Druk: Statut Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1925.

35 alma mater nr 244
Statut UJ z 1925 roku; Archiwum UJ, S II 532A Fot. Archiwum UJ

Promocja książki dotyczącej lustracji prof. Franciszka Ziejki

Profesor Bogusław Górka z Uniwersytetu Gdańskiego bardzo zabiegał o to, aby promocja jego książki Uporczywa lustracja prof. Franciszka Ziejki, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego odbyła się w Radłowie – rodzinnym mieście krakowskiego naukowca. Pierwotny zamysł był taki, aby spotkanie zorganizować w czytelni Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej im. prof. Franciszka Ziejki, uznanej za najodpowiedniejsze miejsce do promocji ze względu na bohatera publikacji. Jednak z powodu dużego zainteresowania wydarzeniem, które miało rozpocząć cykl spotkań kulturalnych związanych z III Światowym Zjazdem Radłowian, promocję zorganizowano w sali Miejsko-Gminnego Centrum Kultury.

W Radłowie pamięć o Franciszku Ziejce jako naukowcu i honorowym obywatelu miasta jest nadal bardzo żywa, stąd też na promocję książki przybyło wielu przyjaciół i znajomych Profesora, a także jego rodzina, nawet z dalszych okolic, w tym z Krakowa. Spotkanie zgodził się poprowadzić mecenas Stanisław

Kłys – przyjaciel i obrońca w procesach lustracyjnych prof. Franciszka Ziejki, a oprawę muzyczną wydarzenia zapewnił, jak zawsze na najwyższym poziomie artystycznym, lokalny zespół wokalno-muzyczny Trzy Elementy Spotkanie promocyjne rozpoczęło się od przedstawienia wszystkim dobrze znanej sylwetki prof. Franciszka Ziejki jako wybitnego naukowca humanisty. Uczyniła to prof. Anna Czabanowska-Wróbel z Katedry Historii Literatury Pozytywizmu i Młodej Polski Wydziału Polonistyki UJ. Podkreśliła ogromną pracowitość Profesora oraz olbrzymi wkład w rozwój nauki, zwracając uwagę na troskę autora Miasta poetów o zachowanie dobrej pamięci o wybitnych Polakach. Przypomniała również zasługi śp. Franciszka Ziejki – dwukrotnego rektora UJ – dla rozwoju Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz jego pracę na rzecz miasta Krakowa.

Ironią losu jest to, że będąc kustoszem pamięci o innych, w pewnym momencie swojego życia Franciszek Ziejka sam musiał walczyć o dobrą pamięć dla

Mecenas Stanisław Kłys w swoim wystąpieniu przybliżył zebranym całą złożoność procesu lustracji w Polsce. Na kanwie swej prawniczej wiedzy przedstawił zebranym

36 alma mater nr 244
siebie. Za stołem prezydialnym, od lewej: prof. Jan Michalik, prof. Anna Czabanowska-Wróbel, mecenas Stanisław Kłys i prof. Bogusław Górka Tytułowa strona publikacji Fot. Anna Kędzior

wszystkie fazy procesu prowadzonego przeciw Franciszkowi Ziejce, w oparciu o wadliwą – w jego mniemaniu – ustawę lustracyjną; procesu, który w efekcie zakończył się całkowitym uniewinnieniem Profesora od stawianych mu zarzutów. Ten mało chwalebny, niepotrzebny proces stał się powodem wyjątkowej zgryzoty wybitnego naukowca, a w konsekwencji spowodował znaczące podupadnięcie na zdrowiu i prawdopodobnie przyczynił się do jego przedwczesnej śmierci. Na zakończenie swojego wystąpienia mecenas Stanisław Kłys z dużym uznaniem wyraził się o książce prof. Górki – jego zdaniem jest to rzetelna praca naukowa, która odsłania wszystkie mankamenty błędnie przeprowadzonej lustracji. Mecenas Kłys odczytał także tekst autorstwa prof. Stanisława Waltosia dotyczący książki.

Jako ostatni w głównej części spotkania głos zabrał autor książki. Na wstępie opowiedział o przyczynach powstania pracy. Jak stwierdził, głównym impulsem do zajęcia się sprawą lustracji prof. Ziejki był wyrok uniewinniający dr. Kazimierza Kujdę, jaki zapadł przed warszawskim sądem lustracyjnym. Zatem to czysty przypadek spowodował, że zainteresował się sprawą Franciszka Ziejki. Posiadając status samodzielnego pracownika naukowego, miał możliwość swobodnego dostępu do wszystkich potrzebnych materiałów. Jako metodę badawczą wybrał, wielokrotnie wypróbowaną w swojej naukowej pracy badacza Nowego Testamentu, metodę hermeneutyczną. Hermeneutyka1 to znana od czasów starożytności metoda poznawcza, która ma również zastosowanie w analizie tekstów prawniczych. Kwestią lustracji prof.

Bogusław Górka zajmował się już wcześniej, poświęcając temu zagadnieniu aż dwie książkowe publikacje2, dlatego obszerną książkę o lustracji Franciszka Ziejki udało mu się napisać w stosunkowo krótkim czasie.

Praca Uporczywa lustracja prof. Franciszka Ziejki, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego nosi wszelkie znamiona pracy naukowej, ale przedstawiona została w formie przystępnej dla zwykłego czytelnika. Składa się z dwóch części: naukowo-badawczej i naukowo-sprawozdawczej, oraz aneksu, który zawiera teczkę kontaktu operacyjnego „Zebu”, jaką tajne służby PRL założyły Franciszkowi Ziejce.

Na zakończenie swojego wystąpienia prof. Bogusław Górka gorąco polecił

uczestnikom spotkania przestudiowanie swojej obszernej, liczącej aż 582 strony pracy i wyrobienie sobie po jej lekturze własnego zdania. Następnie wśród uczestników spotkania odbyło się losowanie 10 osób, którym wydawnictwo zdecydowało się podarować publikację. Pozostałe osoby biorące udział w promocji mogły nabyć książkę z autografem autora. Podsumowując spotkanie, głos zabrał burmistrz Radłowa Zbigniew Mączka, który podziękował wszystkim osobom zaangażowanym w przygotowanie promocji książki, a zwłaszcza jej autorowi prof. Bogusławowi Górce i prowadzącemu spotkanie mecenasowi Stanisławowi Kłysowi. – Radłów nigdy nie wątpił w uczciwość

37 alma mater nr 244
Burmistrz Radłowa Zbigniew Mączka dziękuje prof. Bogusławowi Górce za spotkanie Prof. Bogusław Górka podpisuje swoją książkę podczas spotkania w Radłowie; 23 czerwca 2023 Prof. Edward Mleczko z Radłowa, kuzyn śp. prof. Franciszka Ziejki, podczas wystąpienia Fot. Anna Kędzior

swojego krajana, ale dobrze się stało, że została wydana książka, która, miejmy nadzieję, położy kres wszelkim insynuacjom – podkreślił burmistrz. W imieniu rodziny Profesora głos zabrał prof. Edward Mleczko3, który z ogromnym wzruszeniem mówił o swoim kuzynie prof. Franciszku Ziejce i jego problemach. Spotkanie za-

kończyły już mniej oficjalne rozmowy i wspomnienia przy kawie, herbacie i ciastku z autorem oraz zaproszonymi gośćmi.

Józef Trytek

1 Słowo „hermeneutyka” pochodzi od imienia posłańca greckich bogów – Hermesa i dotyczy sztuki interpretowania tekstów. Hermeneutyka jako metoda poznawcza

dotyczy różnych dziedzin ludzkiej myśli, głównie filozofii, nauk prawniczych, badań literackich.

2 B. Górka, Anty-autolustracja t.w. „Student”: prawda Jezuity i prawda o Jezuicie, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2021, oraz B. Górka, „Ojcze Święty, nigdy Cię nie zdradziłem”: autopsja lustracji t.w. „Janiszewski”, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2022.

3 Edward Mleczko, urodzony w Radłowie, absolwent UJ (polonista) oraz AWF, profesor nauk o kulturze fizycznej. Były lekkoatleta, sześciokrotny mistrz Polski w biegach długodystansowych.

Profesor Bogusław Górka urodził się w 1957 roku w Piwnicznej. W latach 90. XX wieku obronił dwa doktoraty: w zakresie historii starożytnej w Instytucie Historii Uniwersytetu Gdańskiego (1996) oraz w zakresie religioznawstwa na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego (1999). W 2016 roku postanowieniem prezydenta RP otrzymał tytuł naukowy profesora nauk humanistycznych. Profesor Bogusław Górka w swoich badaniach zajmuje się przede wszystkim problematyką inicjacji wczesnochrześcijańskiej oraz interpretacją Ewangelii św. Jana w kontekście odkrytego przez siebie klucza inicjacyjnego. W ostatnich latach prof. Górka zainteresował się problemem lustracji.

100. rocznica urodzin prof. Anny Medweckiej-Kornaś

Pracowite, długie, 100 lat trwające życie, pełne naukowych osiągnięć, rzadko jest udziałem botaników. Do wyjątków należy prof. Anna Medwecka-Kornaś, emerytowana profesor Instytutu Botaniki Uniwersytetu Jagiellońskiego1. Jest jednym z najwybitniejszych polskich botaników, Jej specjalnością jest fitosocjologia, fitogeografia, ekologia roślin i ochrona przyrody.

Z Uniwersytetem Jagiellońskim związana jest od czasów studiów (rozpoczętych jeszcze na tajnych kompletach podczas drugiej wojny światowej), z krótkimi przerwami, gdy pracowała w Instytucie Badawczym Leśnictwa, Zakładzie Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk i Instytucie Botaniki PAN.

Dotychczas wydała prawie 240 publikacji. Do Jej największych osiągnięć należy, między innymi, opracowanie zespołów roślinnych Gorców (wspólnie z Janem Kornasiem), analiza wzajemnych pokrewieństw lasów regionu Montrealu (Kanada) i środkowej Europy, współautorstwo dzieła Szata

roślinna Polski pod redakcją Władysława Szafera i Kazimierza Zarzyckiego, współautorstwo (z Janem Kornasiem) podręcznika akademickiego Geografia roślin (I wydanie 1986, II – 2002) –obecnie najlepszego polskiego podręcznika z tej dziedziny, czy seria prac dotyczących ekologii paprotników afrykańskich. Za swą działalność naukową i organizacyjną była wielokrotnie wyróżniana i nagradzana. Już w 1982 roku otrzymała Nagrodę Van Tienhovena (Van Tienhoven Preis), przyznawaną przez F.V.S. Foundation z Hamburga za działalność naukową w zakresie ochrony przyrody. W 1989 roku została wyróżniona Medalem im. Władysława Szafera Polskiego Towarzystwa Botanicznego za wybitne osiągnięcia naukowe w dziedzinie botaniki, a w 1995 roku – członkostwem honorowym Towarzystwa. Od 2003 roku jest członkiem czynnym Polskiej Akademii Umiejętności. W 2003 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim

38 alma mater nr 244
Prof. Anna Medwecka-Kornaś Beata Sikora-Majewska

odbyła się uroczystość odnowienia Jej doktoratu, a w 2013 roku została odznaczona przez rektora UJ srebrnym medalem Plus Ratio Quam Vis.

Uczestniczyła w pracach International Association for Vegetation Science, była, między innymi, członkiem Komitetów PAN: Ekologii, Botaniki i Ochrony Przyrody, a także Polskiego Komitetu Międzynarodowego Programu Biologicznego (IBP), Rady Wykonawczej Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) oraz rad naukowych trzech parków narodowych.

1 czerwca 2023 członkowie Oddziału Krakowskiego Polskiego Towarzystwa Botanicznego zorganizowali uroczyste posiedzenie dla uczczenia pięknego jubileuszu 100. rocznicy urodzin prof. Anny Medweckiej-Kornaś. Odbyło się ono w sali konferencyjnej im. prof. Bogumiła Pawłowskiego Insty-

tutu Botaniki im. Władysława Szafera Polskiej Akademii Nauk, a dzięki transmisji internetowej w posiedzeniu mogli uczestniczyć także botanicy z innych ośrodków naukowych w Polsce. Spotkanie poprowadziła prof. Stefania Loster, jedna z długoletnich współpracownic Jubilatki. Profesor Zbigniew Dzwonko, następca prof. Medweckiej-Kornaś na stanowisku kierownika Zakładu Ekologii Roślin Instytutu Botaniki UJ, podzielił się swymi uwagami i refleksjami o znaczeniu wieloletniej działalności naukowej Jubilatki dla rozwoju fitosocjologii, fitogeografii i ekologii roślin oraz ochrony przyrody w Polsce, a także o ogromnym wpływie Jej wyjątkowej osobowości na intelektualne kształtowanie młodszych pokoleń badaczy. Prezes Polskiego Towarzystwa Botanicznego prof. Anna Mikuła, w imieniu botaników zrzeszonych w PTB, przekazała Jubilatce serdeczne gratulacje, podziękowania i życzenia wraz z ogromnym bukietem kwiatów. Gratulacje w imieniu polskich botaników złożył również prof. Adam Rostański z Uniwersytetu Śląskiego. Wiązankę kwiatów i gratulacje otrzymała Jubilatka także od prof. Elżbiety Kuty, emerytowanej profesor z Instytutu Botaniki UJ. Kolejny bukiet kwiatów wręczył dr Krzysztof Kapała z Ogrodu Botanicznego UJ. Dziękując za wszystkie gratulacje, serdeczne

Z tomikiem własnej poezji Moje rymowanki i wiersze – te dawne i te dzisiejsze, Warszawa – Kraków 2022

życzenia oraz otrzymane kwiaty, prof. Anna Medwecka-Kornaś przywołała własne wspomnienia, związane z długoletnią pracą w Instytucie Botaniki Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Dopełnieniem uroczystego posiedzenia był referat wygłoszony przez dr Marię Lankosz-Mróz i prof. Bogdana Zemanka „A my piękną wiosną...” – 20 lat seminariów terenowych Sekcji Ogrodów Botanicznych i Arboretów PTB, przedstawiający rezultaty seminariów naukowych organizowanych przez Sekcję Ogrodów Botanicznych i Arboretów Polskiego Towarzystwa Botanicznego.

Po referacie odbyła się mniej oficjalna część spotkania przy ciastkach, herbacie i kawie. Profesor Anna Medwecka-Kornaś przyjmowała życzenia i gratulacje od gości przybyłych na posiedzenie. Wspominano ze wzruszeniem dawne lata i badania...

Piotr Köhler

Instytut Botaniki UJ

Krzysztof Kapała, inspektor z Ogrodu Botanicznego UJ i przewodniczący Sekcji Historii Botaniki Polskiego Towarzystwa Botanicznego, wręcza kwiaty Jubilatce w imieniu pracowników Ogrodu Botanicznego UJ

1 Prof. Annie Medweckiej-Kornaś poświęcono dotychczas w „Alma Mater” dwa artykuły: R. Pagacz-Moczarska, Życie z botaniką splecione. Rozmowa z prof. Anną Medwecką-Kornaś, „Alma Mater”, 2013, nr 158, s. 115–121, oraz T. Bętkowska, Nestorka, „Alma Mater”, 2018, nr 200, s. 86–94.

39 alma mater nr 244
Beata Sikora-Majewska Andrzej Mróz Dr inż. Prof. Anna Medwecka-Kornaś Beata Sikora-Majewska

Wszechświat zaklęty w atomie

Gdyby zaszła potrzeba zredukowania całej historii nauki do jednego zdania, brzmiałoby ono następująco: „Wszystkie rzeczy zrobione są z atomów” – to słowa jednego z najsłynniejszych fizyków wszech czasów Richarda Feynmana.

Są wszędzie. Budują nas, kreują otaczającą rzeczywistość, tworzą przestrzeń, w której istniejemy. Dzięki nim oddychamy. Odpowiadają za to, co widzimy, czujemy, czego doświadczamy. Choć codziennie na nie patrzymy, nie potrafimy ich sobie wyobrazić, gdyż to, w jaki sposób istnieją, przekracza nasze możliwości poznawcze. Choć, oczywiście, można próbować. Problem jednak w tym, że jeden centymetr sześcienny powietrza, który objętościowo odpowiada małej kostce cukru, zawiera niemal 100 trylionów atomów. Wystarczy uzmysłowić sobie ów fakt, by stłumić w sobie chęć wyobrażenia sobie tego, bez czego nic wokół nas nie miałoby sensu.

Oczywiście, ilość to jedno. Drugą imponującą właściwością jest niezwykła trwałość tych małych cegiełek naszego istnienia. Tak się bowiem składa, że „życie” atomów jest niezwykle długie – niemal każdy atom budujący nasze ciało był kiedyś „własnością” przynajmniej kilku gwiazd oraz miliardów innych ziemskich organizmów, wyklutych w trakcie ewolucyjnych zawirowań życia na naszej błękitnej planecie. Atomy budujące nasze ciała bytują w nich nie tylko w gigantycznych ilościach, ale i – po śmierci – są poddawane niezwykle energicznej redystrybucji. Jest więc wysoce prawdopodobne, że pewna część obecnie tworzących nas atomów należała dawniej do Sienkiewicza, Szekspira, Chopina, Kazimierza Wielkiego, Buddy oraz każdej innej postaci historycznej z dostatecznie odległej historii (proces „recyklingu” atomów wymaga kilkudziesięciu lat, aby można było go rozważać w kategoriach równomiernej redystrybucji). W pewnym więc sensie, z punktu widzenia wyłącznie atomowego, wszyscy jesteśmy reinkarnacjami dawnych organizmów żywych. Kiedy nasze życie dobiega kresu, atomy, które do tej pory definiowały jego istnienie, szukają

dla siebie innych miejsc i możliwości. Trwają dalej, wiele lat po naszej śmierci. To nie wszystko. Obok ilości i trwałości nie sposób wszak nie wspomnieć o wielkości (a właściwie „niewielkości”), która w tym przypadku również robi imponujące wrażenie. Gdyby bowiem chcieć stworzyć szereg składający się z pół miliona atomów, nie pokryłby on nawet szerokości ludzkiego włosa. Atomy istnieją w zupełnie innej skali niż jakiekolwiek organizmy żywe, dlatego tak ciężko wyobrazić sobie ich rozmiary. Z analogicznego względu trudno jest je wykryć oraz zrozumieć. Nic więc dziwnego, że koncepcja atomowej struktury materii dotarła do świadomości człowieka dopiero niespełna 300 lat temu, a pierwszy bezsporny dowód na jej istnienie pojawił się stosunkowo niedawno, bo w 1905 roku. Pochodzi od samego Einsteina (który, notabene, w artykule na temat ruchów Browna nie zainteresował atomami praktycznie żadnego odbiorcy). Choć tego, że owe hipotetyczne składowe materii mogą być zbudowane z jeszcze mniejszych elementów, podskórnie się obawiano (jak na ironię, gdyż słowo „atom” po grecku oznacza „niepodzielny”). Na to wszystko jednak potrzebne były solidne dowody. A kiedy te wreszcie przyszły, fizyka cząstek elementarnych zadrżała w posadach.

SernIk z rodzynkamI

Gdy atom i budujące go cząstki materii na dobre rozgościły się w nauce, to przełomowe odkrycie zaczęło bardzo szybko zwiastować wiele kolejnych odkryć. Wówczas nikt jeszcze nie wiedział, w jaki sposób poszczególne elementy składowe łączą się ze sobą oraz w jakiej konfiguracji względem siebie pozostają.

Początkowo uważano, że rozwiązaniem tej niezręcznej kwestii jest sześcian. Wszak to forma elegancka, niskoenergetyczna i zgrabna w „upakowywaniu” przestrzeni, bez zostawiania w niej jakichkolwiek kłopotliwych luk. Później pojawiła się koncepcja „bułki z rodzynkami”, swoistego keksu –gęstej, dodatnio naładowanej masy nadziewanej ujemnymi elektronami. I choć była

to teoria bez wątpienia kusząca, to jednak zawierała sporo nieścisłości, których – jak na złość – nie rozwiązywał żaden deser. Na ratunek przyszły dopiero tortury. Kiedy bowiem fizycy definitywnie pogodzili się z tym, że nie są w stanie dostrzec czegoś tak mikrego jak atom, zdecydowali się na bardziej drastyczne kroki. W 1909 roku Ernest Rutherford, w serii takich właśnie atomowych „tortur”, brutalnie ostrzelał folię ze złota cząstkami alfa (czyli zjonizowanymi atomami helu). I wtedy na jaw wyszło coś, co wreszcie skutecznie popchnęło naukę o atomach daleko naprzód. Napakowane energią cząstki Rutherforda miały bez przeszkód przedrzeć się przez złotą folię, niczym widelec przedzierający się przez sernik, któremu niestraszne są wsypane do niego rodzynki. Nie wszystkie jednak. Znalazło się kilka rozpędzonych cząstek, które od folii się odbiły – co było niezwykle intrygującą i zaskakującą obserwacją. Zatem musiało być w tej folii coś, co było na tyle twarde i stabilne, że konsekwentnie nie pozwalało niektórym cząstkom pójść dalej. To właśnie wtedy Rutherford uświadomił sobie, że atom to w większości pusta przestrzeń. Żaden miękki sernik, żadne gumowate rodzynki! Jeden gęsty i twardy punkt, a potem najzwyklejsza, i jednocześnie najbardziej niezwykła na świecie – nicość.

To dodatkowa kwestia utrudniająca wyobrażenie budującej nas materii. W jaki bowiem sposób uzmysłowić sobie bezmiar nicości, gdy to, na co patrzymy, czego dotykamy, co nas otacza – tak bardzo i tak dosadnie JEST? Jak uzmysłowić sobie, że w ponad 99,99 procentach my i wszystko dookoła nas stanowi pustkę? Ta iluzja otaczającej nas twardości i sztywności rozlicznych przedmiotów jest, doprawdy, zdumiewająca!

Co więcej, ujemne ładunki elektronów stojącej na stole szklanki oraz ujemne ładunki elektronów tegoż stołu wzajemnie się odpychają. A to oznacza, że – sensu stricto – szklanka, która w ogromnej większości jest wielką elektronową nicością, dodatkowo wcale na stole nie stoi – ona nad nim lewituje. Co prawda na wysokość jednego angstrema (czyli 0,0000000001 metra), co

40 alma mater nr 244
SCIE n TIA SCIE n TIA

SYNCHROTRON SOLARIS

cząstki. Poruszają się one po torze zamkniętym –w przeciwieństwie do akceleratorów liniowych, w których cząstki przemieszczają się po linii prostej. W synchrotronie SOLARIS krążą elektrony. Są one wytwarzane w dziale elektronowym, przyspieszane w akceleratorze liniowym, a następnie wstrzykiwane do pierścienia akumulacyjnego.

Za każdym razem, gdy potężne magnesy zakrzywiają tor ruchu wiązki, elektrony emitują niezwykle jasne promieniowanie zwane światłem synchrotronowym, którego widmo rozciąga się od podczerwieni aż do światła rentgenowskiego. Światło kierowane jest na rozmaite linie badawcze, gdzie wykorzystywane jest w wielu eksperymentach i pomiarach.

Przykładowe zastosowania

Elektronika, półprzewodniki.

Badania materiałów dwuwymiarowych (grafen).

Fizyka kwantowa materiałów nowej generacji.

Pomiary spinotroniczne, magnoniczne, analiza izolatorów topologicznych i nadprzewodników.

Analizy redox.

Wiele różnych świateł

Światło widzialne, które rejestrują nasze oczy, to tylko część widma promieniowania elektromagnetycznego. Rozciąga się ono od fal najmniej zasobnych w energię (radiowych), aż do ekstremalnie energetycznego promieniowania gamma. SOLARIS pracuje ( ) w zakresie promieniowania rentgenowskiego, a niektóre jego metody korzystają też z podczerwieni i ultra oletu ( ).

źródło elektronów akcelerator liniowy

Jasność światła synchrotronowego zależy m.in. od energii i ilości krążących w akceleratorze elektronów. Obejmuje ono zakres od podczerwieni, przez światło widzialne, UV, aż do promieni

Analiza substancji krystalicznych.

Analiza chemiczna materiałów różnego pochodzenia.

Analiza składu meteorytów.

Rekonstrukcje struktury atomowej biocząsteczek. Analizy polimerów. Obrazowanie uporządkowanych struktur biologicznych.

Obrazowanie struktur komórkowych. Badania histopatologiczne tkanek. Obrazowanie chorób neurodegeneracyjnych.

W

pierścień akumulacyjny

średnica: 30.56 m czas życia elektronów w pierścieniu 13 h e e SOLCRYS

Legenda

Istniejące i planowane linie badawcze Linie diagnostyczne Miejsce na przyszłe linie badawcze

Energia wykorzystywana przez poszczególne linie badawcze (zewn./wewn. okrąg = max/min)

500 eV

Powierzchnia koła proporcjonalna do logarytmu dziesiętnego energii - oznacza to, że koło

DEMETER PIRX

gra

Drobne Kreski / szdrobniak.pl Opracowanie merytoryczne na podstawie materiałów Narodowego Centrum Promieniowania Synchrotronowego SOLARIS

jednak nie zmienia faktu, że wzajemnie odpychające się elektrony szklanki i stołu konsekwentnie, według wszelkich prawideł atomowego świata, odmawiają współpracy oraz jakichkolwiek zbliżeń.

„nawet nIe PróbUj”

W świecie elektronowych pustek wiele rzeczy wymyka się spod kontroli. A to irytowało (i wciąż, nierzadko, irytuje) nie tylko zwykłych odbiorców, ale i samych fizyków. Po pierwsze, kwestia samego poruszania się po domniemanych orbitach, po których dodatkowo mogą one bezpardonowo skakać (wedle słynnej teorii Nielsa Bohra o „kwantowym skoku”). Zupełna sprzeczność ze zdrowym rozsądkiem! Po drugie, sprawa zachowywania się czasem jak cząstka, a czasem jak fala. Dualność, która wywołała wielki dyskomfort u zamkniętego w pudle kota Schrödingera oraz wprowadziła do fizyki tę, jakże kłopotliwą, zasadę nieoznaczoności, która jasno i wyraźnie stanowiła o tym, że nie ma absolutnie żadnej możliwości, aby w jednym czasie poznać wszystkie aktualne atrybuty elektronu. Oraz że fakt ten stanowi niezmienną właściwość całego Wszechświata. Nic więc dziwnego,

że ojciec owej teorii, Werner Heisenberg, zapytany niegdyś o zasadę działania atomu, odparł lakonicznie, lecz dosadnie: Nawet nie próbuj

Podsumowanie tego elektronowego rozgardiaszu nie prezentowało się zachęcająco. On nie obraca się wokół jądra jak konwencjonalna planeta. Przypomina trochę chmurę, jednak nie można do końca utożsamiać jej z powłoką. A co najgorsze – ta chmura stanowi, w zasadzie, jedynie obszar pewnego statystycznego prawdopodobieństwa. Niestety, aby objąć tę trudną kwestię swoim poznaniem, nasze zmysły nie wystarczają. I do tego ten nieszczęsny spin, czyli pewna właściwość naszych cząstek związana z ideą splątania kwantowego. Dla standardowego „niefizycznego” odbiorcy spin, w rzeczy samej, może zakrawać na czary. Oto bowiem każda cząstka subatomowa ma gdzieś we Wszechświecie swoją bliźniaczą antywersję. I kiedy jedna z nich zmieni swój spin, wówczas druga także to zrobi, bez względu na to, jak daleko od siebie się znajdują. A biorąc pod uwagę rozmiary Wszechświata, może to być odległość przytłaczająco ogromna. Cóż, wygląda na to, że Wszechświat został stworzony tak, aby pewne rzeczy były dla

nas konsekwentnie niewiadome, czy tego chcemy czy nie.

Galaktyka w elektronIe

To dosyć ciekawe, że ledwie naukowcy odkryli świat subatomowych niezwykłości, a już chwilę później zaczęli przyspieszać je do pokaźnych prędkości i rozbijać nimi inne atomy. Jedno z pierwszych urządzeń służących do tego – słynny cyklotron Lawrence’a – ujrzało światło dzienne w 1931 roku. I w zasadzie w swoim działaniu funkcjonuje do dziś dokładnie tak jak największe urządzenia tego typu. Idea jest prosta: należy rozpędzać cząstki do ekstremalnie dużych prędkości, najlepiej w komorze próżniowej (ponieważ wtedy nic im nie przeszkadza), podstawić im inne cząstki, czekać na zderzenie – i najzwyczajniej w świecie patrzeć, jak rozlatują się one w drobny pył. A potem wziąć ten pył i sprawdzić, czy da się z niego wydobyć jakieś ciekawe informacje. Cóż, metoda ani subtelna, ani elegancka. Dlatego też często machiny, w których odbywały się takie procesy, nazywa się zderzaczami. Oczywiście, z czasem projekty zderzaczy były coraz ambitniejsze i „obrywało” w nich coraz więcej cząstek, które nagle

41 alma mater nr 244
Synchrotron to rodzaj akceleratora kołowego, czyli urządzenia, w którym przyspiesza się naładowane Dla Cafe Nauka, Uniwersytet Jagielloński. Projekt czny:
fale radiowe mikrofale podczerwień (IR) światło widzialne ultrafiolet (UV)pr. rentgenowskie (X) pr. gamma
zarys budynku NCPS SOLARIS
URANOS ASTRA CIRI PHELIX
POLYX
o dwa razy większej powierzchni pokazuje 100 razy większą energię 5000 eV 50 keV 5 MeV
szeregu Wykres pokazuje porównanie energii elektronów w pierścieniu akumulacyjnym dla kilku znanych synchrotronów. 6 GeV ESRF (FR) MAX IV (SE) ALBA (ES) SOLARIS (PL) SOLEIL (FR) 3 GeV2.75 GeV 3 GeV 1.5 GeV magnes zakrzywiający wiązka elektronów promieniowanie Powierzchnia koła proporcjonalna do osiąganej energii

wychodziły na światło dzienne. Tak właśnie dowiedzieliśmy się o mionach, mezonach, bozonach, pionach i wszelkiego rodzaju innych cegiełkach naszego istnienia, które niedługo potem zaczęły wprawiać w zakłopotanie samych odkrywców.

Rozbijanie atomów za pomocą skomplikowanych i zaawansowanych urządzeń to proces trudny, kosztowny i wymagający niezwykle precyzyjnych warunków. Gdy uda się wreszcie otworzyć jedno „pudełko”, najczęściej znajduje się w nim kolejne, mniejsze. I to, co gorsza, najczęściej zamknięte na cztery spusty, a więc potrzebujące większych nakładów energetycznych do otwarcia (a co za tym idzie, także finansowych, logistycznych oraz badawczych). Każde takie „pudełko” to następny nowy wszechświat. Czy otwieranie kolejnych „matrioszek” okaże się procesem nieskończonym? Czy każda następna odkryta cząstka chowa w sobie bezmiar nowych cząstek? I w którym momencie osiągniemy kres naszych możliwości? Fizycy lubią odnajdować hipotetyczne odpowiedzi na trudne pytania. I wiedzą już to, że najmniejsza dostępna „matrioszka” ma wielkość równą długości Plancka (czyli 1020 razy mniej niż rozmiar protonu). Dlaczego? Ponieważ badanie struktury o jeszcze mniejszych rozmiarach wymagałoby wyposażenia uderzających w nią cząstek w tak gigantyczną energię, że niemal od razu zmieniłyby się w czarne dziury, co z punktu widzenia naszego ziemskiego żywota mogłoby być nieco kłopotliwe. Nie wspominając już o tym, że zderzacz potrzebny do przeprowadzenia takich pomiarów musiałby mieć wielkość całego Układu Słonecznego. A to rodzi dodatkowe wątpliwości, ot, chociażby w kwestii tego, kto miałby zrealizować takie przedsięwzięcie. Bo raczej nie mieszkaniec Ziemi.

fabryka śwIatła

Oczywiście, cząstek nie rozpędza się tylko i wyłącznie po to, aby bez pardonu bombardować nimi inne cząstki. Niektóre akceleratory cząstek pełnią bowiem nieco inne, acz równie istotne funkcje. Na uwagę zasługuje tu, przede wszystkim, synchrotron, przypominający trochę pączka-oponkę. Gdyby jednak rzeczywiście był on takim apetycznym wypiekiem, to wielu klientów bez wątpienia zgłaszałoby reklamacje. Synchrotron bowiem jest oponką bez miąższu – w jego wnętrzu znajduje się próżnia.

W przypadku tego akceleratora rolę rozpędzonych cząstek pełnią elektrony.

Kiedy już zbierze się ich pokaźna ilość, wówczas wszystkie trafiają do „działa”, które, po czasie, może je wystrzelić. Cała ta maszyneria jest niezwykle zaawansowana, gdyż elektrony muszą osiągnąć naprawdę dużą prędkość, wynoszącą aż 99,9987 procent prędkości światła. W zamkniętej i obudowanej próżni trzeba więc wznieść się do granicznych możliwości tego, co można osiągnąć w naszym Wszechświecie.

Ale właściwie dlaczego elektrony rozpędza się do tak wielkich prędkości? I po co wprawia się je w ruch kołowy? Cóż, sens działania synchrotronu jest szczegółowo sprecyzowany. Po pierwsze, pamiętając najsłynniejsze równanie Einsteina, a być może i najsłynniejsze równanie nauki w ogóle, wiemy, że coś, co osiąga prędkość światła, zostaje także obdarzone ogromną energią. Jest to bardzo konkretny zamysł, ponieważ, zgodnie z zasadą zachowania energii, jeżeli ktoś ma jej „w kieszeni” naprawdę sporo, to może ją oddać na inny cel. I tutaj właśnie na scenę wkracza pierścień. Elektron pędzący niemal z prędkością światła wpada na takie rondo. Ze swojej natury nie jest skłonny do skrętów, zwłaszcza przy dużej prędkości. Dlatego do okrężnego ruchu przymuszają go elektromagnesy, które porozkładane są wokół pierścienia i zakrzywiają jego ruch. Jak to jednak bywa – wie to każdy kierowca – na zakrętach trzeba zwolnić. I dokładnie tak samo jest w przypadku elektronów, które wpadają w pierścień synchrotronu. Kiedy zakręcają, muszą nieco przyhamować. Hamując, tracą prędkość, a wraz z nią – odrobinę cennej energii, zamkniętej do tej pory w okowach niebywałego przyspieszenia.

Energia wyzwalana przez elektrony jawi się nam jako światło. Nie byle jakie jednak – jest to światło synchrotronowe, kluczowy element, dla którego buduje się tak skomplikowane i kosztochłonne konstrukcje. Światło synchrotronowe jest bardzo powszechne we Wszechświecie. Wytwarzają je chociażby czarne dziury i pulsary. Dlaczego więc tutaj, na Ziemi, traktujemy je z wielką powagą i namaszczeniem oraz wydajemy duże pieniądze po to, by zdobyć parę jego promieni? Wynika to z faktu, że w skali ziemskiej ta konkretna energia jest naprawdę unikalna. Już samo to, że ludzie są w stanie ją wyprodukować, jest wystarczająco imponujące. Nie chodzi tu jednak o łechtanie naszego sapiensowskiego ego Światło synchrotronowe na naszej planecie jest wyjątkowe, bo miliony razy jaśniejsze od promieni słonecznych i rozciąga się daleko poza spektrum widzialne: w jedną stronę

na podczerwień, w drugą – na ultrafiolet oraz promieniowanie X. Ta niezwykła energia, wykorzystana na liniach badawczych, może odkryć przed nami niebywałe właściwości materiałów, skutecznie przedzierając się przez ich powierzchnię aż do samej struktury, przekazując wszystkie ich tajemnice oraz nieznane dotychczas cechy. To naprawdę niezwykły potencjał, który przybliża nas do wielu przełomów. To właśnie dzięki temu osobliwemu światłu dziś dzwonimy z telefonów komórkowych, oglądamy seriale na nowoczesnych telewizorach, rozjaśniamy świat żarówkami LED czy stosujemy niezwykle precyzyjne i skuteczne terapie lekowe. Oto jak rozpędzone elektrony zmieniły – i wciąż zmieniają – nasze życie.

Gdy wyłoniły się z czeluści skonfundowanego Wielkim Wybuchem Wszechświata, dosłownie sekundę po poranku stworzenia, na trwałe zdefiniowały formę, jaką miał on przybrać na następne miliardy lat swojego istnienia. Czym jednak tak naprawdę są subatomowe cząstki? Niewiele osób na Ziemi może w tej kwestii udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Ten niezwykły świat, pozostający poza granicami naszego postrzegania, jest prawdopodobnie bardziej złożony i enigmatyczny niż cokolwiek, co do tej pory zdołaliśmy poznać. Mimo to niezmiennie zapiera dech w piersiach wszystkich, którzy poszukują odpowiedzi na najbardziej nurtujące ludzkość pytania. To właśnie dla niego wydajemy krocie i sprzęgamy cały nasz ludzki potencjał naukowy. A każde, najmniejsze nawet, przybliżenie do zrozumienia niezwykłości tych drobin materii daje nam w nagrodę ogrom nowych możliwości, bez których dzisiaj nie moglibyśmy funkcjonować tak, jak do tego przywykliśmy. Dzięki niemu zaczęliśmy rozświetlać mroki nocy, zachowaliśmy głosy i wizerunki naszych bliskich po ich śmierci, uchroniliśmy wiele istnień od głodu i polecieliśmy na Księżyc. Kto wie, gdzie jeszcze nas zaprowadzą i jakie światy pokażą nam w przyszłości.

Agnieszka Defus Centrum Promocji i Komunikacji UJ

LITERATURA

B. Bryson,

42 alma mater nr 244
***
Krótka historia prawie wszystkiego, Zysk i S-ka, Poznań 2016. E. Chapman, Pierwsze światło, Muza, Warszawa 2021. S. Hawking, Wszechświat w skorupce orzecha, Zysk i S-ka, Poznań 2002. R.M. Hazen, Symfonia C. Węgiel i ewolucja prawie wszystkiego, CC Press, Kraków 2022.

Jak mądrze łączyć naukę z biznesem?

Naukowcy, jak mało kto, mają świadomość dystansu, jaki trzeba pokonać od pojawienia się pomysłu do jego wdrożenia. Zdobycie wiedzy, przeprowadzenie analiz, lata badań i opisy wyników, często niekoniecznie zgodnych z tymi zakładanymi, to wyzwanie dla każdego badacza, który jednocześnie dba o aspekt administracyjny i zabiega o pozyskanie funduszy, nie tracąc przy tym ambicji zreformowania świata. Aby takie zmiany były w ogóle możliwe, potrzebna jest współpraca z sektorem prywatnym, który wprowadza innowacje do powszechnego użytku.

W celu katalizowania tych procesów przed 20 laty powołano do życia Centrum Transferu Technologii CITTRU, które kompleksowo odpowiada za współpracę nauki z otoczeniem społeczno-gospodarczym. Pragniemy, jako pracownicy CITTRU, przybliżyć społeczności akademickiej, czym na co dzień zajmuje się jedna z trzech funkcjonujących w CITTRU sekcji – Sekcja Transferu Technologii i Współpracy z Gospodarką.

Sekcja Transferu Technologii i Współpracy z Gospodarką tworzona jest, między innymi, przez brokerów opiekujących się zespołami badawczymi z różnych wydziałów Uniwersytetu oraz specjalistki ds. patentowych, które zajmują się obsługą administracyjno-finansową umów licencyjnych oraz ochrony patentowej.

Pracę brokerów można uznać za proces „wyławiania” kolejnych, innowatorskich rozwiązań, które zrodziły się w łonie Uniwersytetu, a w których drzemie potencjał rynkowy. Brokerzy z ramienia CITTRU koordynują współpracę pomiędzy naukowcami a podmiotami z otoczenia społeczno-gospodarczego, które zainteresowane są nabyciem praw do innowacji. Dobór brokera opiekującego się poszczególnymi technologiami czy zespołami naukowymi jest uzależniony od jego wykształcenia i kompetencji.

W swoim gronie mamy, między innymi, duet: Beatę Strach i Macieja Łojewskiego, odpowiedzialny za współpracę z naukowcami tworzącymi innowacje głównie z obszaru potencjalnych leków

czy terapii oraz szeroko rozumianych wyrobów medycznych. Współpracują z twórcami z wydziałów Collegium Medicum, Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ oraz Jagiellońskiego Centrum Rozwoju Leków. Wielu naukowców UJ jest w stałym kontakcie z brokerami i od lat dostarcza innowacyjne rozwiązania, tak bardzo pożądane w przemyśle farmaceutycznym czy medycznym. Jak zgodnie twierdzą, to, co stanowi największą trudność w ich pracy, to czasochłonność i kosztowność procesu, jaki dana technologia musi przejść od pomysłu, poprzez badania laboratoryjne, aż do pojawienia się na rynku. Powodują to wymogi regulacyjne dotyczące projektów lekowych i wyrobów medycznych. Niemniej jednak za największą satysfakcję związaną z pracą brokera niezmiennie uznają świadomość, że mają szansę partycypować w transferze technologii, którego efekty mogą realnie przyczynić się do polepszenia ludzkiego zdrowia i życia.

Kolejnym brokerem, który również opiekuje się naukowcami z podobnych dziedzin, jest Klaudia Polakowska. W związku ze swoim wykształceniem współpracuje z twórcami z Wydziału Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii,

jak również z Collegium Medicum czy Małopolskiego Centrum Biotechnologii. Od strony biznesowej koordynuje współpracę z podmiotami zajmującymi się produkcją wyrobów medycznych, leków biologicznych, kosmetyków oraz testów diagnostycznych. Jak sama mówi, z uwagi na swój wieloletni staż pracy w CITTRU wypracowała stałe kontakty z naukowcami, którzy znają ją czy to z jej dotychczasowej działalności, spotkań z zespołami badawczymi, dyżurów w biurze Wydziału, informacji zawartych na stronach wydziałowych, czy też po prostu dzięki nieocenionej mocy „poczty pantoflowej”. Za największe wyzwania związane z transferem technologii uważa przede wszystkim odpowiednie planowanie badań już od ich początkowych etapów, co zwiększa przyszłą aplikowalność rozwiązań na grunt biznesowy oraz przedłużające się procedury badawcze, które, niestety, obarczone są wysokim ryzykiem niepowodzenia. To, co przynosi jej najwięcej zadowolenia, to uzyskiwanie przez naukowców satysfakcjonujących wyników badań, które mają realny wpływ na rynek diagnostyczny, farmaceutyczny czy kosmetyczny. Jednym z niech jest nowatorski lek do leczenia zwłóknień narządowych,

43 alma mater nr 244
Karolina Barnaś Wydarzenie Demo Day z okazji 15-lecia CTT CITTRU. Koordynator Sekcji TTiWG (broker Wydziału Biologii oraz Wydziału Geografii i Geologii) dr Renata Bartoszewicz podczas spotkania branżowego z naukowcami i przedstawicielami firmy

opracowany przez naukowców, którym opiekuje się jako broker.

Damian Adamczyk odpowiada w CITTRU za kontakty z sektorem biznesowym. Specyfika jego pracy polega na tworzeniu portfolio firm, które na współpracy z Uniwersytetem Jagiellońskim mogą jedynie zyskać. Jak zauważa, poważni „gracze” mają kapitał finansowy, dlatego częściej stawiają na współpracę komercyjną z naukowcami. Inaczej jest z mniejszymi podmiotami o ograniczonym budżecie, takimi jak małe i średnie przedsiębiorstwa, i to właśnie im chce pomagać. Jako broker technologii dostrzega olbrzymią wartość w komercjalizowaniu nauki, ale nie jedynie jako formę doraźnego rozwiązania dla biznesu, lecz jako sukcesywne budowanie długofalowej strategii dla rozwoju i poprawy dobrobytu ogółu społeczeństwa. Jak sam zauważa, nowoczesnych rozwiązań nie należy się bać, a samą naukę powinno się jak najefektywniej komercjalizować. W swojej pracy skupia się na tworzeniu sieci kontaktów oraz budowaniu świadomości znaczenia innowacji dla tworzenia trwałej przewagi rynkowej polskich firm.

Na komunikację bezpośrednią stawiają również, działające razem, Katarzyna Małek-Ziętek i Paula Janus, które współpracują z naukowcami, odpowiednio, na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej oraz na Wydziale Chemii. Podczas cośrodowych dyżurów mają okazję porozmawiać z naukowcami, z którymi udało się nawiązać relację, dowiedzieć się o ich nowych projektach, jak również omówić i dopracować szczegóły kolejnych etapów komercjalizacji. Na spotkania do naszych brokerek przychodzą też młodzi twórcy, którzy widzą w swoich badaniach potencjał rynkowy. Z drugiej strony, podmioty prywatne, wielokrotnie z własnej inicjatywy, kontaktują się z CITTRU

w sprawie zapotrzebowania na kolejne innowacje osadzone w naukach chemicznych i fizycznych. Bardzo często sama współpraca zaczyna się od badań zleconych, które wykonywane są przez naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego dla zgłaszających się firm. Zdarza się również, że w wyniku synergicznego przepływu wiedzy i technologii Uniwersytet i przedsiębiorstwo wspólnie tworzą wynalazek i razem składają zgłoszenie patentowe. Uzyskując ochronę prawną, zarówno Uniwersytet, jak i podmiot zewnętrzny mogą pewniej stawiać kroki w świecie biznesu i wspólnie czerpać korzyści finansowe z umów licencyjnych. Jednym z flagowych projektów, którego urynkowieniem zajmowały się brokerki, jest spin-off MarCelL i Adv Tech sp. z o.o. Spółka ta prowadzi działalność w zakresie opracowania i rozwoju technologii wytwarzania materiałów elektrodowych, przeznaczonych do zastosowań w akumulatorach litowo-jonowych (Li-ion), a także produkcji tych materiałów w oparciu o opracowane technologie.

To, co przynosi dumę Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, jak również samemu

Centrum Transferu Technologii, to wyżej wspomniane wynalazki, które przekładają się na znaczący dorobek patentowy Uczelni. Są jednak dziedziny nauki, które co prawda niosą za sobą gigantyczny potencjał innowacji, ale nie są przeznaczone wprost do implikowania ich w tzw. „twardy biznes”, rozumiany jako struktura generująca zysk. Mowa o wydziałach oscylujących wokół dyscyplin humanistycznych i społecznych, którymi w naszej sekcji zajmują się Jadwiga Winiarska, Małgorzata Walendowska i Agnieszka Włodarczyk. Istotą działania na takim polu jest zbudowanie sieci relacji między Uniwersytetem a otoczeniem społeczno-gospodarczym w postaci samorządów, instytucji publicznych czy organizacji pozarządowych. Wokół danego wyzwania należy budować interdyscyplinarne zespoły badawcze, aby patrzeć na problem z wielu perspektyw, co daje korzyści każdej ze stron. Jednak w przypadku tych wydziałów nie można zapominać o drzemiącym w nich potencjale finansowym. Usługi świadczone przez pracowników UJ w postaci wykonywanych badań zleconych, zarówno na rzecz podmiotów publicznych, jak i prywatnych, przekładają się na wymierny zysk dla Uniwersytetu i dla samych naukowców.

Sekcję koordynuje Renata Bartoszewicz, jednocześnie jako broker opiekując się naukowcami, którzy zajmują się badaniami z zakresu botaniki i zoologii. Jedną z najistotniejszych kwestii związanych z transferem wiedzy czy technologii w tych dziedzinach są wyzwania związane z etapowością prac badawczych. To, co istotne, to fakt, że nawet zakończone już prace badawcze na poziomie laboratoryjnym nie mają jeszcze znaczne -

44 alma mater nr 244
Fot. Karolina Barnaś Demo Day Innowacji 4.0, od lewej: prezes spółki celowej UJ Innocel Wojciech Przybylski, broker technologii UJ Damian Adamczyk, brokerzy UJ CM oraz Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ Beata Strach i dr Maciej Łojewski, koordynator Sekcji TTiWG dr Renata Bartoszewicz, dyrektor CTT CITTRU dr inż. Gabriela Konopka-Cupiał oraz prorektor UJ prof. Piotr Kuśtrowski; Auditorium Maximum, 9 marca 2023 Demo Day 4.0. w 2023 roku, spotkanie brokera nauk społeczno-humanistycznych UJ Jadwigi Winiarskiej z naukowcami: dr. hab. Michałem Kunieckim, profesorem UJ i mgr Beatą Paculą-Leśniak

go potencjału wdrożeniowego. Punkt odniesienia stanowi w tym przypadku dziewięciostopniowa skala TRL, czyli weryfikacja gotowości technologicznej danego rozwiązania. Bardzo często innowacje opracowywane przez zespoły naukowe UJ uzyskują TRL na poziomie III/IV. Dalszy rozwój wynalazku wymaga partnera biznesowego – w pozyskaniu go pomaga zespół CTT CITTRU.

Ważny jest również kontakt CITTRU z naukowcami od samego początku realizacji projektu. Czasami delikatne ukierunkowanie ze strony brokera pozwala uwrażliwić twórców na pewne kwestie, których świadomość pozwoli na opracowanie innowacji trafniej wpisujących się w oczekiwania rynku komercyjnego. Przykładem projektu naukowego z zakresu biologii, który z sukcesem został skomercjalizowany, jest opracowana metoda hodowli wrotków z rodzaju Lecane . Wrotki jako pokarm wysoko odżywczy stanowią cenną alternatywę w żywieniu narybku, co przedkłada się na wyższą przeżywalność i żywotność karmionych tą metodą ryb.

Drugim filarem Sekcji, bez którego transfer wiedzy i technologii do biznesu nie mógłby realnie funkcjonować, jest praca specjalistek ds. ochrony patentowej. Zespół ten liczy cztery ekspertki: Barbarę Miller, Karolinę Kojder-Szkółkę, Martę Tucharz-Grochot i Anetę Warjas. W swojej pracy zajmują się kompleksowym nadzorem nad procesem ochrony patentowej oraz rozliczeniami komercjalizacyjnych sukcesów na Uniwersytecie. Cały proces opieki nad innowacją zaczyna się od dokonania przez naukowca zgłoszenia wyników badań poprzez specjalny formularz, dostępny na stronie CITTRU. Ten etap często rozpoczyna ścisłą współpracę naukowca z brokerem. Wówczas, po dokonaniu zgłoszenia, do obowiązków brokera należy sporządzenie analizy rynkowej oraz analizy zdolności patentowej.

W sytuacji, gdy wyniki obu analiz okażą się pozytywne dla innowacji, broker wraz z naukowcem podejmują działania w kierunku komercjalizacji wyników badań, a zespół ds. patentowych przygotowuje zgłoszenie do urzędu patentowego. W tym miejscu należy zaznaczyć, że nie każda, nawet niezwykle kreatywna i pożądana przez rynek, technologia może zostać uznana za wynalazek chroniony patentem. Natomiast te, które spełniają kryteria (nowości, odpowiedniego po -

ziomu wynalazczego i przemysłowej stosowalności) zostają zgłoszone do ochrony. W zależności od tego, co jest korzystniejsze dla wynalazku i procesu jego komercjalizacji, wniosek kierowany jest albo do Urzędu Patentowego RP, albo do Europejskiego Urzędu Patentowego.

Specjalistki ds. patentowych nadzorują i koordynują współpracę naukowców z rzecznikami patentowymi na każdym etapie tej skomplikowanej procedury. Zajmują się także obsługą finansową ochrony patentowej. Każdorazowo dokonują szacunkowych wyliczeń, ile konkretna procedura będzie kosztować, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Sprawują stały nadzór nad kolejnymi etapami płatności w urzędach poprzez monitorowanie terminowości wpłat, koordynują współpracę z kancelariami patentowymi na poziomie finansowym i wystawiają faktury kontrahentom Uniwersytetu.

Specjalistki dokonują również podziału przychodów generowanych w wyniku przeniesienia praw do wynalazków oraz udzielonych licencji, a wszystko to zgodnie z obowiązującym Regulaminem zarządzania własnością intelektualną oraz zasad komercjalizacji w UJ, a także według postanowień wynikających z umów z twórcami.

Zespół ds. patentowych filtruje liczne informacje dostarczane przez polskie

i zagraniczne urzędy patentowe w trakcie procesu uzyskiwania ochrony. Po ich przeanalizowaniu przekazują wyjaśnienia zarówno naukowcom, jak i licencjobiorcom. Specjalistki odpowiadają za utrzymywanie ciągłości kontaktu z polskimi i zagranicznymi licencjobiorcami co do kwestii procedur patentowych, jak również pozyskują od nich instrukcje i potwierdzenia dla dalszych działań. W newralgicznych kwestiach czuwają nad możliwie bezkonfliktowym zachowaniem łączności na linii licencjobiorca – rzecznik patentowy. Pod swoją opieką mają również zarządzanie całą dokumentacją skupiającą się wokół patentu – opracowują raporty oraz utrzymują i aktualizują bazy danych.

Brokerzy oraz specjalistki ds. patentowych na każdym etapie transferu wiedzy i technologii starają się być wsparciem dla naukowców i ich zespołów badawczych. Dążą do optymalizacji procesu komercjalizowania nauki i możliwie najpełniejszej współpracy z otoczeniem społeczno-gospodarczym.

Nie do końca przekonanych twórców z UJ zachęcamy do kontaktu z CTT CITTRU.

Sekcja Transferu Technologii i Współpracy z Gospodarką CITTRU

45 alma mater nr 244
Ze
zbiorów Centrum Transferu Technologii
Obchody 20-lecia działalności Centrum Transferu Technologii CITTRU w auli Wydziału Chemii UJ. Na zdjęciu obecni i byli pracownicy; 15 czerwca 2023

Wyróżnienia dla kardiochirurgów z uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie

Podczas

XI Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów, który w dniach 1 – 3 czerwca odbył się w Bydgoszczy, dwie pierwsze nagrody (w różnych kategoriach) zdobyły dwie prace naukowe przygotowane w Klinice Kardiochirurgii Dziecięcej UJ CM, kierowanej przez prof. Tomasza Mroczka.

W kategorii otwartej, pracy oryginalnej – kardiochirurgia, pierwszą nagrodą, za pracę Relieve the Left Ventricular Outflow Tract Obstruction in Children Undergoing Biventricular Correction or Aortic Valve Surgery: 10 Years Experience, uhonorowano Mateusza Mazurkiewicza wraz z zespołem (lek. Anna Rudek-Budzyńska, dr Aleksandra Morka, prof. Janusz Skalski, prof. Tomasz Mroczek oraz prof. Jacek Kołcz).

W kategorii praca w sesji posterowej –kardiochirurgia pierwszą nagrodę – za pracę Hemi-Mustard Rastelli Glenn Procedure in a Child with Congenitally Corrected Transposition of the Great Arteries, otrzymał Kamil Adamczyk z zespołem (lek. Aleksander Szypulski, lek. Anna Rudek-Budzyńska, dr Aleksandra Morka, prof. Janusz Skalski oraz prof. Jacek Kołcz).

Konkurencja była spora. O prestiżowe wyróżnienia walczyły zespoły ze wszystkich ośrodków kardiochirurgii w Polsce.

Kongres w Bydgoszczy stał się też okazją do przyznania honorowego członkostwa Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów prof. Michaelowi Hüblerowi z Hamburga, od lat współpracującego z Kliniką Kardiochirurgii Dziecięcej UJ CM. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie z udziałem Profesora, który należy do najznakomitszych kardiochirurgów w Europie, przeprowadzono wiele nowatorskich operacji, niektóre pionierskie w skali światowej.

Podczas walnego zebrania członków Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów funkcję prezesa oficjalnie objął

prof. Janusz Skalski. Warto zaznaczyć, że na to prestiżowe stanowisko po raz pierwszy, od początku istnienia Towarzystwa, został wybrany kardiochirurg dziecięcy.

Organizatorem kolejnego kongresu kardio- i torakochirurgów polskich będzie więc Kraków. RPM

46 alma mater nr 244
XI Kongres Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów odbywał się w Operze Nova w Bydgoszczy Moment wręczenia nagród za najlepsze prace naukowe. Zdobyli je, między innymi, Mateusz Mazurkiewicz i Kamil Adamczyk wraz z zespołami z Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej UJ CM Fot. Kamil Adamczyk

na pomoc dzieciom z wrodzonymi wadami serca

Rozmowa z lekarzem Mateuszem Mazurkiewiczem z Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej

uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, laureatem prestiżowej nagrody

przyznanej podczas XI Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów

□ Podczas zorganizowanego w dniach 1–3 czerwca 2023 w Bydgoszczy XI Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów otrzymał Pan, wraz z zespołem (lek. Anna Rudek-Budzyńska, dr Aleksandra Morka, prof. Janusz Skalski, prof. Tomasz Mroczek oraz prof. Jacek Kołcz), pierwszą nagrodę w kategorii otwartej, pracy oryginalnej – kardiochirurgia.

Proszę wyjaśnić, czego dotyczy ta praca? Co nowatorskiego wnosi do współczesnej kardiochirurgii?

■ Praca traktuje o poważnym problemie w kardiochirurgii, dotyczącym wrodzonych wad serca u dzieci, jakim jest zwężenie drogi odpływu z lewej komory. W takich przypadkach często nieprawidłowa jest także zastawka aortalna, a struktury „lewego serca” mogą być słabiej rozwinięte, co implikuje wiele konsekwencji i wyborów terapeutycznych. W pracy przedstawiona została analiza wyborów dróg postępowania operacyjnego w różnych konfiguracjach wad serca, w których jednym z elementów patologii było właśnie to zwężenie. Wnioski, które udało się wyciągnąć,

Lekarz Mateusz Mazurkiewicz w Klinice Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Maciej Migoń

w przyszłości pozwolą na lepszy wybór ścieżki terapeutycznej u pacjentów z tak złożonym problemem.

□ Do czego zobowiązuje otrzymana nagroda? Jakie zadania na najbliższe lata wyznaczył Pan sobie jako kardiochirurg?

■ Nagroda otrzymana na Kongresie to miły akcent, natomiast jako lekarz rezydent w ośrodku krakowskim muszę kontynuować pracę i rozwijać się naukowo. Oprócz nauki chirurgii konieczne jest bierne i czynne branie udziału w zjazdach krajowych i zagranicznych. W 2022 roku prezentowaliśmy pracę na dorocznym zjeździe EACTS w Mediolanie, a w roku 2023 wybieramy się jeszcze do Wiednia.

□ Jakie kolejne zawodowe wyzwania przed Panem?

■ W najbliższym czasie największym wyzwaniem będzie egzamin specjalizacyjny. Bardzo zależy mi także, by oprócz teorii opanować jak najszybciej techniki chirurgiczne i zdobyć obycie w operacjach na otwartym sercu. Nauka tego zawodu trwa całe życie, ale chciałbym jak najszybciej pozyskać taką wiedzę i umiejętności, które są niezbędne do leczenia najbardziej złożonych wad serca.

□ Co znajduje się w sferze Pana kardiochirurgicznych marzeń?

■ Pewnie nie będzie to nic oryginalnego, ale chciałbym jako chirurg operować i posiadać pełne spektrum wiedzy dotyczącej wad serca u dzieci, czyli ponad 100 procedur. Na szczęście, w naszej

Klinice Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie mogę na co dzień podpatrywać pracę całego zespołu i brać udział w operacjach, które wykonywane są w niewielu ośrodkach na świecie. To wielka sprawa i ogromnie to doceniam. Jak mówi prof. Janusz Skalski, gdy profesorowie z naszej Kliniki zaczynali swe kariery, to do nowoczesnej kardiochirurgii nie mieli dostępu. Dziś jesteśmy częścią światowej kardiochirurgii, a ja mogę uczyć się od najlepszych.

□ W jakim kierunku, Pana zdaniem, będzie rozwijać się kardiochirurgia? W jakiej dziedzinie w niedalekiej przyszłości można spodziewać się największego postępu i dlaczego?

■ Biorąc pod uwagę rozwój robotyki i sztucznej inteligencji, spodziewam się, że w niedługim czasie w kardiochirurgii powszechne stanie się korzystanie z robotów – jak Da Vinci. Stawiam także na rozwój transplantologii. Może też wyhodowanie serca z komórek pozbawionych układu zgodności tkankowej pozwoliłoby na odejście od leczenia paliatywnego? Dzięki temu zamiast, na przykład, serca jednokomorowego można byłoby doprowadzić do wyleczenia poprzez przeszczep zdrowego serca. Na razie wydaje się to odległą perspektywą, ale rozwój nauki i techniki w ostatnich latach jest tak szybki, że może za kilka–kilkanaście lat będzie to już dla nas chleb powszedni. Tego życzyłbym sobie, ale przede wszystkim dzieciom z wrodzonymi wadami serca i ich rodzicom.

□ Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Rita Pagacz-Moczarska

Jesteśmy świadkami dynamicznego rozwoju kardiochirurgii

Rozmowa z lekarzem Kamilem Adamczykiem z Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej

uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, laureatem prestiżowej nagrody

przyznanej podczas XI Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów

□ Praca Hemi-Mustard Rastelli Glenn Procedure in a Child with Congenitally Corrected Transposition of the Great Arteries, którą przygotował Pan wraz z zespołem (lek. Aleksander Szypulski, lek. Anna Rudek-Budzyńska, dr Aleksandra Morka, prof. Janusz Skalski oraz prof. Jacek Kołcz), zyskała

duże uznanie podczas XI Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów. Otrzymał Pan za nią pierwszą nagrodę w kategorii praca w sesji posterowej – kardiochirurgia. Proszę wyjaśnić, czego dotyczy i co nowatorskiego wnosi ona do współczesnej kardiochirurgii?

48 alma mater nr 244

■ Wraz z zespołem przedstawiliśmy pracę prezentującą w sposób całościowy przypadek zastosowania nowatorskiej techniki operacyjnej oraz efektu pooperacyjnego w leczeniu wrodzonego skorygowanego przełożenia wielkich naczyń. Jest to złożona wada serca, w której mamy do czynienia z niezgodnym połączeniem przedsionkowo-komorowym oraz komorowo-tętnicznym. Na skutek tej wady następuje też wewnątrzsercowe mieszanie się krwi bogatej w tlen z odtlenowaną. Krew z prawego przedsionka napływa do komory lewej (która, inaczej niż w sercu o normalnej anatomii, położona jest po stronie prawej), następnie trafia do tętnicy płucnej (w normalnych warunkach anatomicznych naczyniem odchodzącym z lewej komory jest aorta). Natomiast krew z lewego przedsionka napływa do komory prawej położonej po lewej stronie serca (w warunkach anatomicznych napływa do komory lewej), a następnie do aorty zamiast do tętnicy płucnej, jak to ma miejsce w sercu prawidłowym.

Zaprezentowana w nagrodzonej pracy technika pozwala, przez tunel wewnątrz serca, na przekierowanie przepływów krwi w sercu i w efekcie niemal całkowite przywrócenie warunków fizjologicznych. „Niemal całkowite”, ponieważ po tym zabiegu krew z górnej połowy ciała płynie od razu do płuc z pominięciem serca. Oczywiście, wybór tej techniki zależy od wielu czynników, ale w tym przypadku, zaprezentowanym w pracy, okazał się optymalny.

Ta operacja należy do unikatowych w Polsce. Dzięki niej dzieci, które do tej pory musiały być leczone za granicą, mają teraz możliwość leczenia operacyjnego w kraju, w Klinice Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, i jest to leczenie na najwyższym poziomie.

□ Jakie będą kolejne etapy Pana ścieżki zawodowej?

■ Na ten moment najbliższym i wymagającym wyzwaniem zawodowym jest ukończenie specjalizacji. Kolejnym krokiem będzie rozwój na drodze dydaktyki, nieustające poszerzanie wiedzy i zdobywanie stopni naukowych.

Chciałbym też pojechać na zagraniczny staż do jednej z renomowanych światowych klinik. W zawodzie kardiochirurga bycie „na bieżąco” i ciągłe poszukiwania nowych technik czy sposobów leczenia jest niezwykle ważne. Warto więc zobaczyć, jakie podejścia i rozwiązania stosowane są przez światową czołówkę kardiochirurgów w innych ośrodkach.

□ O czy marzy Pan u progu swej kardiochirurgicznej kariery?

■ W dużej mierze moje marzenia już się spełniają. Mam przywilej szkolić się pod okiem doskonałych fachowców w tej dziedzinie i świetnych nauczycieli. W późniejszym etapie, po ukończeniu specjalizacji, chciałbym kontynuować swoją karierę zawodową, rozwijać umiejętności i budować doświadczenie jako praktyk, dorównując – mam nadzieję – swoim nauczycielom, aby następnie, najlepiej, jak potrafię, przekazywać młodszym kolegom

i koleżankom wiedzę i doświadczenie krakowskiej szkoły kardiochirurgii dziecięcej.

□ W jakiej dziedzinie, w niedalekiej przyszłości, można spodziewać się największego postępu w kardiochirurgii?

■ W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie wykonujemy szeroki zakres operacji, zarówno naprawczych, jak i zabiegów paliatywnych, oferując pomoc dzieciom z prostymi i złożonymi wadami serca. Ostatnio nasz ośrodek zaczął wykonywać pionierskie i niespotykane – nie tylko w skali europejskiej, ale i światowej – operacje: double switch, Nikaidoh, unifokalizacje krążenia płucnego, dorównując jakością i zakresem najlepszym ośrodkom zagranicznym. Obecnie jesteśmy więc świadkami dynamicznego rozwoju kardiochirurgii w Polsce i za granicą, na polu bardzo zaawansowanych i wymagających technik operacyjnych, dających szanse dzieciom z najbardziej złożonymi wadami serca, dla których do niedawna możliwe było jedynie leczenie paliatywne. W najbliższym czasie wiele nowych rozwiązań pojawi się też w związku z robotyzacją i miniaturyzacją w medycynie. Dotyczy to zresztą wszystkich dziedzin chirurgii. To kierunek, z którego nie sposób zawrócić.

49 alma mater nr 244
□ Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała Rita Pagacz-Moczarska Lekarz Kamil Adamczyk w Klinice Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Nina Cież

Wawel jest Wasz!

Z dr. hab. Andrzejem Betlejem, profesorem uJ, dyrektorem Zamku Królewskiego na Wawelu, rozmawia Rita Pagacz-Moczarska

□ Wawel jest miejscem nadzwyczajnym. To symbol polskości, ikona kultury i sztuki narodowej, unikatowe sanktuarium. Miejsce, gdzie wszystko jest historią, czas płynie inaczej, a realizowane przedsięwzięcia nabierają zupełnie nowego wymiaru. Pamiętam, że były rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Franciszek Ziejka, ilekroć przechodził w pobliżu, z szacunkiem pochylał głowę. Każdy na swój sposób przechowuje ten symbol w sercu. Jakie było Pana pierwsze spotkanie z Wawelem?

■ Pierwsze, które dobrze pamiętam, miało miejsce w 1983 roku. Miałem wtedy 12 lat. Na drugim piętrze Zamku Królewskiego prezentowana była wówczas wielka wystawa, przygotowana z okazji 300-lecia odsieczy wiedeńskiej. Wyeksponowane zostały tam namioty tureckie w pełnej krasie. Do dziś pamiętam długą kolejkę osób oczekujących na wejście i oszołomienie, które owładnęło mną podczas zwiedzania. Tamte emocje utkwiły mi w pamięci do tego stopnia, że przez długie lata pieczołowicie przechowywałem plakat z tej wystawy. Niewykluczone nawet, że do dziś znajduje się on w moim domu rodzinnym. To było 40 lat temu, ale tamten obraz Wawelu jako miejsca szczególnego,

gdzie prezentowano wystawy o wielkim znaczeniu, zakorzenił się we mnie i zdefiniował to, czym zajmuję się obecnie.

Dla prof. Franciszka Ziejki Wawel był miejscem świętym, podobnie zresztą jak dla prof. Jacka Purchli, który wprost nazywa to miejsce „świętą górą”. Ale by ta świętość była cały czas podtrzymywana, Wawel musi być, tak jak w XV i XVI wieku, miejscem żyjącym, często odwiedzanym, otwartym, gdzie teraźniejszość podejmuje twórczy dialog z przeszłością.

□ I takim coraz bardziej się staje. Potwierdzeniem tego są organizowane tu różnorodne przedsięwzięcia i spektakularne ekspozycje, które przyciągają tłumy. Do takich właśnie należy prezentowana obecnie z wielkim rozmachem na wszystkich trzech piętrach Zamku absolutnie wyjątkowa wystawa Obraz Złotego Wieku. Zaskakuje ona nie tylko liczbą eksponatów, ale także mocą swojego przekazu.

■ To prawda, liczba eksponatów przyprawia o zawrót głowy. Jest ich dokładnie 426. To największa ekspozycja, jaka kiedykolwiek powstała na Wawelu. Ukazuje szeroką panoramę kultury wizualnej rozkwitającej w latach 1501–1572, za panowania ostatnich Jagiel-

50 alma mater nr 244
un
ERSA
IA
I v ERSA l IA
I v
l
un
Paweł Krzan

lonów: Aleksandra, Zygmunta I Starego i Zygmunta Augusta, na ogromnym obszarze monarchii polsko-litewskiej. Jest to wielowątkowa ekspozycja, która oszałamia i prowokuje do głębokiej refleksji nad epoką renesansu. Prezentowane w ramach tego przedsięwzięcia dzieła sprowadzone zostały z najważniejszych muzeów oraz bibliotek polskich i zagranicznych, między innymi z Bodleian Library, British Library, The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, Luwru i Biblioteki Narodowej w Paryżu, Muzeum Narodowego w Pradze, Muzeum Sztuk Pięknych w Budapeszcie, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Warszawie, Biblioteki Uniwersyteckiej w Monachium, Biblioteki Jagiellońskiej, Biblioteki Narodowej, Ossolineum, Biblioteki Kórnickiej, a także z kościołów i klasztorów oraz z kolekcji prywatnych. Przy czym są to nie tylko znane i wielokrotnie pokazywane już na wystawach dzieła sztuki, ale także zabytki nowo odkryte lub dotąd w Polsce niepokazywane. Obiektów z wawelskich zbiorów jest stosunkowo niewiele, bo nieco ponad 40.

□ Różnorodność dzieł jest ogromna. Organizacja tego przedsięwzięcia była chyba jednym z największych Pana wystawienniczych wyzwań?

■ Rzeczywiście, przyznam szczerze, że w moim ponadsiedmioletnim doświadczeniu w pracy w różnych instytucjach muzealnych nie miałem przyjemności brać udziału w tak wielkim wydarzeniu, w tak złożonym projekcie wystawienniczym i jednocześnie tak skomplikowanym. Nie spotkałem się dotąd z tak dużą liczbą wypożyczeń, transportów, kurierów, konwojów, ubezpieczeń. Warto było. Stworzyliśmy naszym gościom wspaniałe warunki zwiedzania w jednym miejscu. Gdybyśmy chcieli zobaczyć te dzieła w rzeczywistych miejscach ich przechowywania, musielibyśmy zwiedzić cały świat. Tymczasem eksponaty te pojawiły się w tym najbardziej oczywistym dla tematu miejscu, jakim jest Zamek Królewski na Wawelu.

Pomysłodawcą i kuratorem wystawy Obraz Złotego Wieku jest Krzysztof Czyżewski, współkuratorami: Natalia Koziara-Ochęduszko i Rafał Ochęduszko. Ale chciałbym również bardzo mocno podkreślić, że w przygotowanie tego projektu byli zaangażowani wszyscy pracownicy, czyli blisko 200 osób. Wyrazy mojego głębokiego uznania i wdzięczności dla nich nie mają granic.

□ To nie jest zwykła wystawa sztuki. Jaka idea przyświecała powstawaniu tego gigantycznego przedsięwzięcia?

■ Wystawa z założenia miała nie tylko dokumentować znaczenie panowania ostatnich Jagiellonów, ale poruszać widza, zaskakiwać, ukazując rewolucyjne przemiany zachodzące w kulturze Polski i Litwy w XVI wieku. Chodziło też o pokazanie ogromu filozoficznych, naukowych, duchowych, a nawet fizjonomicznych kontekstów. Zaprezentowane zostało rzemiosło artystyczne, grafika, malarstwo miniaturowe, malarstwo tablicowe, malarstwo na płótnie, rzeźba, nawiązujące do sztuki związanej z kręgiem dworskim, do kultury mieszczan i sztuki prawosławnej. A wszystko po to, by patrzeć na ten mityczny „złoty wiek” z różnych perspektyw. Zgromadzone na wystawie dzieła bardzo mocno, immanentnie łączą się z historią Wzgórza Wawelskiego, rezydencji królewskiej, tworząc wielobarwny, bardzo różnorodny kalejdoskop osobowości i wpływów artystycznych. Ta różnorodność pozwala także w pewien sposób zrozumieć tytuł wystawy, bo słowo obraz można

Dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu dr hab. Andrzej Betlej, profesor UJ, w swoim gabinecie Jeremi Dobrzański Rita Pagacz-Moczarska Otwarciu wystawy Obraz Złotego Wieku i festiwalowi Wawel jest Wasz towarzyszył wielobarwny mapping przygotowany na dziedzińcu arkadowym

tłumaczyć poprzez określenie pictura – obraz, ale także jako imago – wyobrażenie. A zatem ta wystawa to i pictura, i imago doby Jagiellonów, doby „złotego wieku”. Eksponaty zostały rozlokowane w 17 salach na trzech kondygnacjach rezydencji. Ale zanim to nastąpiło, musieliśmy opróżnić część Zamku, co było dużym wyzwaniem logistycznym. Na potrzeby ekspozycji przeprowadzono także konserwację kilkudziesięciu dzieł sztuki, począwszy od grafik i rękopisów iluminowanych, przez wyroby złotnicze, na wielkich obrazach ołtarzowych kończąc. Jasne stało się dla nas, że jeśli chcemy wyeksponować dzieła w nowoczesny i atrakcyjny sposób, musimy również zadbać o nadrzędność wynikających z nich ważnych treści. Wystawy nie tworzy się przecież tylko poprzez powie szenie obrazów na ścianie, a dzieła sztuki pozbawione opowieści, znajdują się w magazynach. Zamek Królewski na Wawelu nie będzie nim nigdy. Wawel jest bowiem historią, którą trzeba nieustannie opowiadać. Wystawa wymagała długiego procesu projek towania, uwzględniającego także aspekty kon serwatorskie. Za pomocą odpowiedniej scenografii chcemy przyciągnąć zwiedzających i wciągnąć ich w narrację wystawy.

□ To stąd spektakularny pomysł zdjęcia głów wawelskich ze stropu Sali Poselskiej?

■ Tak. Sala Poselska zamyka ekspozycję. Staraliśmy się bardzo, by apogeum opowieści o epoce Jagiellonów, o ich sztuce i kulturze wizualnej, znalazło się w tej ostatniej, jednej z najbardziej znaczących dla Zamku sal, przeznaczonej na uroczystości państwowe. Dlatego powstała tam olbrzymia konstrukcja scenograficzna, która stwarza niezwykłe warunki do spotkania „twarzą w twarz” z symbolicznymi głowami wawelskimi, które są fenomenem na skalę europejską i światową, a powstały specjalnie dla wawelskiego zamku. Ich autorem jest snycerz Sebastian Tauerbach. Z kolekcji liczącej 193 lub 194 obiekty (dokładnie nie wiemy) zachowało się ich zaledwie 30. To niezwykle realistyczne rzeźby przedstawiające naturalnej wielkości głowy ludzkie, ukazujące królów, żołnierzy, dworzan, dwórki, poetów, mieszczki, a także postaci mitologiczne. Wielce prawdopodobne, że w niektórych przypadkach

Tauerbach wzorował się na żywych modelach.

Ten nowoczesny rodzaj konstrukcji, zastosowany na wystawie, zrealizowany został

na Wawelu po raz pierwszy i musiał zostać odpowiednio wkomponowany w historyczne wnętrza Zamku. Niezwykle ważne było to, by nowoczesna scenografia nie przysłaniała oryginalnej, historycznej tkanki jagiellońskiej rezydencji i nie stanowiła konkurencji dla, chociażby, oryginalnych fresków Hansa Dürera.

□ No właśnie, część wystawy poświęcona została bratu słynnego Albrechta Dürera –Hansowi, przynosząc także nowe ustalenia, również naukowe.

Gian Jacopo Caraglio, Kamea z wizerunkiem Bony Sforzy, wymiary: 7.2 x 4.4 cm, własność/wypożyczający: The Metropolitan Museum of Art, New York City

■ Właściwie większość dzieł Hansa Dürera, pracującego dla Zygmunta I, „spotkało się” po raz pierwszy właśnie na Wzgórzu Wawelskim. Talent artysty można porównywać z umiejętnościami i aktywnością jego brata Albrechta. Z Luwru przyjechała, między innymi, akwarela zatytułowana Sąd ostateczny autorstwa Hansa, a z Galerii Spada Rzymie wypożyczony został, sygnowany monogramem „HD”, Portret młodzieńca z 1511 roku, który nigdy w Polsce nie był pokazywany, który prawdopodobnie również jest dziełem Hansa Dürera. Wcześniej obraz ten był atrybuowany naśladowcy Albrechta Dürera lub innemu niemieckiemu malarzowi – Hansowi Döringowi. Ciekawe jest także to, że portret jest dwustronny. Na odwrociu znajdują się trzy szkice piórkiem, powstałe przy użyciu tuszu, przedstawiające: Marię z Dzieciątkiem, niezidentyfikowaną świętą oraz orła symbolizującego św. Jana Ewangelistę. I to jest, przykładowo, objawienie. Niezwykle intrygujące jest również zestawienie dzieł Hansa Dürera z pracami zatrudnionego przez Zygmunta Augusta włoskiego artysty Gian Jacopa Caraglia, który był świetnym grafikiem i genialnym gliptykiem, to znaczy twórcą miniaturowych portretów królewskich rzeźbionych w kamieniach półszlachetnych. To porównanie doskonale ilustruje przemiany stylowe dokonujące się na ziemiach Polski i Litwy między schyłkiem XV a trzecią ćwiercią XVI wieku.

Warto też dodać, że z okazji wystawy trzydzieści rycin Gian Jacopa Caraglia ofiarował Zamkowi Królewskiemu na Wawelu monografista artysty Jerzy Wojciechowski. Oprócz tych podarowanych dzieł Caraglia na wystawie można zobaczyć, między innymi, kameę z portretem królowej Bony, wypożyczoną z The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Majestatyczny wizerunek Bony w bogatym stroju i klejnotach jest wyraźnie heroizowany przez broszę z głową Meduzy – atrybut bogini

52 alma mater nr 244
Gian Jacopo Caraglio, według Parmigianina, Męczeństwo świętych Piotra i Pawła, Rzym, 1524–1527, papier, miedzioryt; Zamek Królewski na Wawelu Gian Jacopo Caraglio, Kamea z portretem króla Zygmunta Augusta, Kraków, ok. 1550, z kolekcji gemm Leo Merza, zapisanej Uniwersytetowi w Bernie (legat przekazany w 2002 roku)

Minerwy i symbol „zwycięstwa nad złem”. Ciekawostką jest, że ujęcie to odbiega od konwencji znanej z wdowich portretów królowej po 1548, co świadczy o jej zamiarach powrotu do władzy.

Jak widać, wystawa ta pozwala więc nie tylko opowiedzieć historię doby Jagiellonów, ale tak naprawdę stanowi podstawę dla tych mniejszych opowieści, do zgłębiania poszczególnych elementów już samodzielnie.

□ Na wystawie nie zabrakło też ważnych akcentów pochodzących z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Oprócz kilkunastu obiektów z Biblioteki Jagiellońskiej sześć eksponatów wywodzi się ze zbiorów Muzeum UJ.

■ Uniwersytet jest bardzo mocno obecny na naszej wystawie. Z Biblioteki Jagiellońskiej pochodzi, między innymi, datowany na 1501 rok zbiór horoskopów i prognostyków kardynała Fryderyka Jagiellończyka.

Z Muzeum UJ wypożyczone zostały trzy klocki drzeworytnicze do Biblii Marcina Lutra: Dwaj świadkowie i zwierzę, Grzech pierwszych rodziców, Jan Ewangelista połyka księgę z 1534 i 1535 roku, rysunek projektu ołtarza bamberskiego z 1520 roku – przypisywany Witowi Stwoszowi, portret Benedykta z Koźmina (1497–1559), datowany na 1553 rok, oraz portret Jana Dantyszka (1485–1548) z drugiej połowy XVI wieku.

□ W dawnej sypialni Zygmunta I, na piętrze Kurzej Nogi intryguje zbiór luksusowych modlitewników, a wśród nich szczególnie modlitewnik Zygmunta I, zdobiony przez Stanisława Samostrzelnika, wypożyczony z The British Library...

■ Te luksusowe modlitewniki z ilustracjami przeznaczone były do prywatnego użytku i miały ułatwić intymny kontakt modlącego się z Bogiem. Książeczki do nabożeństwa króla Zygmunta I (London, The British Library) i jego małżonki Bony Sforzy (Oksford, The Bodleian Library), wykonane przez Stanisława Samostrzelnika to prawdziwe arcydzieła miniaturowego malarstwa europejskiego. Modlitewnik przeznaczony dla Zygmunta I Starego ma również ciekawą historię. Po śmierci króla znalazł się w posiadaniu Bony Sforzy i został wywieziony z kraju w 1566 roku. Zwrócony najpewniej Annie Jagiellonce (być może przez Filipa II Hiszpańskiego w ramach częściowej spłaty tzw. sum neapolitańskich), następnie stał się własnością Zygmunta III Wazy oraz Jana III Sobieskiego. Później Maria Klementyna Sobieska bezprawnie zabrała go do Rzymu, przez co trafił w ręce jej syna – kardynała Henryka Benedykta Stuarta. Następnie znalazł się w bibliotece Augusta Fryderyka, księcia Sussex, skąd 31 lipca 1844 został zakupiony przez księgarza R. H. Evansa do British Museum. Patrząc na ten modlitewnik, nieodmiennie przypominam sobie, że w tej sali zmarł Zygmunt Stary i ta niewielka książeczka z pewnością znajdowała się obok króla. Teraz to dzieło niejako wróciło na „swoje” miejsce.

□ A z jakim przeznaczeniem tworzone były pokazane na wystawie miniatury portretów władców?

■ Były elementem dekoracji, ale jednocześnie większość tych dzieł łączyła się z bardzo ważną funkcją reprezentacji. Chodziło o ukazanie wspaniałości i wysokiej pozycji właściciela portretu.

□ Oglądając ekspozycję, warto dłużej pokontemplować różne wydania dzieła Kebesa z Teb Tabula Cebetis, będące świetną alegorią tego, co powinien robić człowiek, żeby osiągnąć stan szczęśliwości w wieku dojrzałym.

■ Ten antyczny tekst odkryli renesansowi humaniści. Był jednym z renesansowych bestsellerów. W XVI wieku miał ponad 60 wydań w rozmaitych wersjach językowych. W 1581 roku Tabula Cebetis ukazała się również w języku polskim jako Tablica albo Konterfekt Cebesa tebańskiego filozofa. Przyswoił ją polszczyźnie, za pośrednictwem wersji łacińskiej, Maciej Wirzbięta – krakowski drukarz i przyjaciel Mikołaja Reja. Na wystawie na uwagę zasługują także wszystkie obiekty związane z rewolucją druku.

□ W jednej z ostatnich sal zastanawia niezwykły rysunek Spotkanie Abrahama z Melchizedekiem, będący też pewnym odkryciem związanym z arrasami. O czym świadczy?

■ O tym, że miała powstać seria arrasów z historią Abrahama. Tak naprawdę to każdy obiekt z tej wystawy powinien mieć osobną prezentację. Dla mnie jednak ekspozycja ta ma przede wszystkim wartość jako całość. Zależało nam, by była pewnym monumentalnym freskiem. Swego rodzaju panoramą.

□ Wystawa Obraz Złotego Wieku jest spektakularna. I trzeba też przyznać, że miała znakomite otwarcie. Na wernisaż, który odbył się 14 września 2023 na dziedzińcu arkadowym, przybyło blisko 1200 osób. Otwarciu towarzyszył znakomity wielobarwny mapping, przenosząc wszystkich na renesansowy dwór ostatnich Jagiellonów. Ponadto w dniach 15–17 września zorganizowany został festiwal Wawel

53 alma mater nr 244
Monogramista HD, prawdopodobnie Hans Dürer, obraz dwustronny z 1511 roku, na awersie Portret młodzieńca, na rewersie trzy szkice: Maria z Dzieciątkiem; Święta; Orzeł ze zwojem; Rzym, Galleria Spada Rita Pagacz-Moczarska

Słynne głowy wawelskie

54 alma mater nr 244
Kniaź Młodzieniec w futrzanym kapeluszu Młoda kobieta w kapeluszu ze strusich piór Władca wschodni Mężczyzna w pątliku Dziewczyna w pątliku Mężczyzna w antykizującym hełmie Panna z wiankiem na głowie Władca jasnowłosy
Fot. Tomasz
Władca egzotyczny Postać mitologiczna – kobieta ze skrzydełkami nad czołem
Śliwiński

Mężczyzna w wianku (wieńcu)

Kobieta z podwiką na ustach

Brodaty mężczyzna w berecie na czapce z nausznikami

Mężczyzna w wieńcu laurowym (I)

Mężczyzna w kapeluszu w czapce z nausznikami

Brodaty mężczyzna w czapce pilśniowej Kobieta w czepcu Władca ciemnowłosy Żołnierz krzyczący

Wąsaty mężczyzna w kapalinie

Mężczyzna z długą brodą

Mężczyzna w kapeluszu z nacinanym brzegiem

Postać mitologiczna – mężczyzna z baranimi rogami

Młodzieniec w płaskim kapeluszu

Chłopiec w czapce

Panna w nacinanym berecie z nausznikami

Mężczyzna z rozwianą fryzurą

Chłopiec

Mężczyzna w wieńcu laurowym (II)

55 alma mater nr 244
Fot. Tomasz Śliwiński

jest Wasz, z fantastycznym programem adresowanym głównie do młodych. Często mówi Pan, że Wawel jest wpisany w DNA każdego Polaka, że jest trwały. Ale jednocześnie chciałby Pan, by obraz tego miejsca nieustannie ulegał zmianom, by żył w pamięci zwiedzających i był jeszcze bardziej dostępny i otwarty. Czy z taką myślą obejmował Pan 3 stycznia 2020 stanowisko dyrektora Zamku Królewskiego na Wawelu?

■ Możemy założyć, że każdy Polak, gdy zamknie oczy i usłyszy słowo Wawel, widzi zarys wzgórza, katedry i zamku królewskiego. Ten obraz jest w nas wdrukowany. Byśmy jednak mogli w XXI wieku w pełni zrozumieć znaczenie tego miejsca, musi ono żyć. Niemal codziennie cały zespół pracuje nad tym, by sprostać temu wyzwaniu. Dlatego właśnie powstał festiwal Wawel jest Wasz W jego ramach znalazły się, między innymi, spotkania z wybitnymi naukowcami i architektami, z popularnymi artystami: Moniką Brodką, Janem P. Matuszyńskim, Normanem Leto. Były rozmowy o nowoczesnej urbanistyce, sztucznej inteligencji, kosmosie, a także osiągnięciach w biologii. W plenerowych przestrzeniach z widokiem na Wisłę zorganizowaliśmy silent disco i warsztaty tworzenia perfum. Dla miłośników aktywności fizycznej przygotowana została sześciometrowa ściana wspinaczkowa. Podczas trwania festiwalu odbyła się również akcja wspierająca osoby chorujące na białaczkę.

A wracając do Pani pytania: tak. Scharakteryzowałem wizję programową tego miejsca, która była podstawą powołania mnie na stanowisko dyrektora Muzeum Zamek Królewski na Wawelu, w ten sposób, by przeszłość spotykała się tu z teraźniejszością, odpowiadając na realne potrzeby wszystkich odbiorców kultury. To otwieranie Wawelu odbywa się na kilku poziomach. Otwieramy bowiem nie tylko nowe wystawy, ale też, na przykład, przestrzeń dla matki z dzieckiem. Pierwszą moją decyzją, jaką podjąłem jako dyrektor, 3 stycznia 2020 była zgoda na wykonywanie fotografii na Wawelu. Utrwalając w ten sposób naszą obecność tutaj, poznajemy również nasze DNA, pamięć miejsca jest związana z naszymi wspomnieniami. Przypuszczam, że gdyby w 1983 roku istniały telefony komórkowe, prawdopodobnie nagrałbym i sfotografował wszystko, co wówczas widziałem.

□ Ta otwartość Wawelu w naturalny sposób przełożyła się na frekwencję. Już w połowie września 2023 roku Zamek Królewski odnotował historyczny rekord: odwiedziło go ponad 2 miliony osób. Statystyki informują też o pewnym cieka-

wym zjawisku. Mianowicie przed rokiem 2020, czyli przed pandemią, Polacy stanowili około 30 procent zwiedzających, 70 procent to byli turyści z zagranicy. W latach 2020–2021 te proporcje się odwróciły i to Polacy stanowili 70 procent zwiedzających. A jak te proporcje wyglądają obecnie?

■ Pragnę zaznaczyć, że bicie rekordów nie jest naszym nadrzędnym celem, jakkolwiek widok tłumów zwiedzających jest jednym z najradośniejszych obrazów, jakie mam możliwość oglądać. Nasi goście są dla nas najważniejsi. Te proporcje się wyrównały: podobnie jak w roku ubiegłym, jest teraz 50 do 50. To niezwykle istotne. Na pewno więcej Polaków zwiedza Wawel niż w roku 2019, również jeśli chodzi o liczby bezwzględne, bo 50 procent z dwóch milionów to jest milion, a 30 procent z miliona pięciuset to 450 tysięcy. Cieszy mnie również fakt, że wśród turystów indywidualnych zmienił się profil wiekowy. Wzrosła bowiem liczba osób w wieku 18–25 lat.

□ Czyli, kusząc bogactwem różnorodności – Wawel odmłodniał.

■ Można tak powiedzieć, i to bardzo cieszy. Tradycję z nowoczesnością staramy się łączyć w sposób nieoczywisty, stawiając nie tylko na wielkie wystawy, ale także na różne niekonwencjonalne przedsięwzięcia edukacyjno-kulturalne – warsztaty i spotkania dla rodzin z dziećmi. W ubiegłym roku były to Wawelskie smoczki (propozycja dla mam z dziećmi w nosidełkach), a w tym roku po raz pierwszy Wawelaki – czyli spotkania dla najmłodszych, bo już trzyletnich uczestników życia kulturalnego, gry edukacyjno-terapeutyczne, a także zajęcia dla seniorów. Organizujemy też koncerty, jak, na przykład, Wawel o zmierzchu i wydarzenia kontekstowo-historyczne, związane ze Świętem Niepodległości, takie jak Tydzień Patriotyczny, któremu towarzyszy akcja krwiodawstwa na wzgórzu.

Na Wawelu, oprócz wystaw sztuki dawnej, wystaw rocznicowych i stricte artystycznych, będą pojawiać się również wystawy sztuki współczesnej. Bo przecież Wawel jest miejscem, które może być ramą dla bardzo różnych wydarzeń i, mam nadzieję, że w przyszłych latach będziemy nadal realizowali tę ideę, która przyświecała mi również na poprzednim stanowisku, w Muzeum Narodowym w Krakowie. Idea „Wawelu otartego” ma budować mosty, które łączą. To potężne wyzwanie i odpowiedzialność.

□ Jeszcze nie ochłonęliśmy po otwarciu wystawy Obraz Złotego Wieku, a już zapowiada się kolejne ważne wawelskie wydarzenie. W październiku 2023 roku, pod wschodnim skrzydłem Zamku, w powstałych 500 lat temu zamkowych piwnicach, zostanie zakończony remont konserwatorski, a następnie, pod koniec listopada – otwarta zostanie nowa trasa podziemna.

■ Będzie to wawelskie Lapidarium – kolejna stała trasa wiodąca podziemnym szlakiem Zamku Królewskiego na Wawelu. Kolejna, bo mamy już rezerwaty architektoniczno-archeologiczne: Wawel Zaginiony, Bazylikę św. Gereona oraz Smoczą Jamę. Teraz udostępnimy sześć piwnic renesansowej rezydencji, gdzie zgromadzone zostały oryginalne detale kamienne, odzyskane w ramach prac wykopaliskowych bądź uratowane podczas prac konserwatorskich, które na Wawelu trwają od początku XX wieku. Proszę sobie wyobrazić wielkie sale wypełnione kamieniami,

56 alma mater nr 244
Michiel I Coxcie, warsztat (?) Spotkanie Abrahama z Melchizedekiem ok. 1547; w kolekcji Fondation Custodia w Paryżu od 1947

które opowiadają o zamierzchłej przeszłości. Sama przestrzeń również mówi nam o historii tego miejsca, ponieważ w ścianach znajdują się detale architektoniczne średniowiecznego zamku. Trasa ta jest częścią większego projektu „Wawel podziemny”.

Dzięki wyreżyserowanej grze światła i najnowocześniejszej technologii, ekspozytorom służącym do samodzielnego zgłębiania wiedzy, projekcjom multimedialnym i rekonstrukcjom 3D pokażemy podwaliny gotyckiego zamku, między innymi dolną część wieży Jordanki i średniowieczną, zachowaną w oryginale, trzydziestometrową, wciąż aktywną (!), studnię. Nikt wcześniej, przed nami, tego nie uczynił. Powstanie tu również nowoczesny magazyn studyjny poszerzany nieustannie o nowe obiekty, udostępniony zwiedzającym, ale nadal pozostający miejscem pracy badaczy i muzealników.

Wejście na wystawę znajdować się będzie w rejonie dziedzińca arkadowego, gdzie – w pomieszczeniu Sieni Studziennej – zaplanowano również ekspozycję o wodzie na Wawelu. Trasa zwiedzania Lapidarium, z wyjściem do Ogrodów Królewskich połączona zostanie również ze Zbrojownią, która notabene także będzie zmodernizowana i miejsce w niej znajdzie kompletny zbiór 51 kopii zdobytych w bitwie pod Grunwaldem.

Spektakularne zmiany na Wawelu w ramach projektu „Wawel podziemny” będą zachodziły do 2025 roku. Powstaną nie tylko nowe trasy podziemne, ale i niezwykle atrakcyjne i nowoczesne ścieżki rekreacyjne.

□ A jaki jest koszt tego nowego podziemnego przedsięwzięcia?

■ Kompleksowa konserwacja i restauracja renesansowych piwnic na potrzeby nowej trasy oraz magazynu detali Zamku Królewskiego na Wawelu będzie kosztowała ponad 12 milionów złotych, z czego 4 miliony Wawel otrzymał od Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, a pozostałą kwotę przekazał resort kultury. Do końca 2025 roku na inwestycje architektoniczno-archeologiczne Muzeum Zamek Królewski na Wawelu otrzyma z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w sumie ponad 38 milionów złotych.

□ Jest Pan historykiem sztuki, doktorem habilitowanym nauk humanistycznych, profesorem UJ. Zanim został Pan dyrektorem Zamku Królewskiego na Wawelu, pełnił Pan też wiele innych funkcji. W latach 2012‒2016 był Pan dyrektorem Instytutu Historii Sztuki UJ. W latach 2016‒2020 dyrektorem Muzeum Narodowego w Krakowie, od 2020 roku także zastępcą przewodniczącego SKOZK. Cały czas jest Pan mocno związany ze swą macierzystą Uczelnią i uczelnianym środowiskiem. Czym jest dla Pana Uniwersytet?

■ Uniwersytet jest immanentną częścią mnie. I tak już pozostanie. Praca na stanowisku dyrektora Instytutu Historii Sztuki była jednym z najważniejszych dla mnie doświadczeń. Dzięki mojemu nauczycielowi, prof. Janowi Ostrowskiemu, wieloletniemu pracownikowi naukowemu Instytutu Historii Sztuki UJ i w latach 1989–2020 dyrektorowi Zamku Królewskiego na Wawelu, jestem w obecnym miejscu. Bardzo mocno zawsze to podkreślam. I jest to dla mnie niezwykle ważne.

Z doświadczeń Uniwersytetu korzystam cały czas. A Wawel z Uniwersytetem Krakowskim związany jest od zarania dziejów. Bo przecież pierwsze wykłady uniwersyteckie miały odbywać się

właśnie na Zamku Królewskim. Dziś także współpraca z najstarszą polską uczelnią układa się znakomicie. Z wieloma różnymi jednostkami UJ podpisaliśmy wiele umów. Wawel czerpie z osiągnięć Uniwersytetu, ale jest też dla niego atrakcyjnym partnerem. W kalendarzu „dyrektorsko-wawelskim” jednym z najważniejszych wydarzeń jest Święto Uniwersytetu, przypadające 12 maja, kiedy to w katedrze na Wawelu rektor UJ i przedstawiciele władz, w ramach hołdu wdzięczności, na sarkofagach fundatorów Uczeni: królów Kazimierza Wielkiego, Władysława Jagiełły i św. Królowej Jadwigi, składają wiązanki kwiatów.

□ Czuje się Pan bardziej kontynuatorem dzieła swego poprzednika prof. Jana Ostrowskiego czy realizatorem własnych pomysłów?

■ To zależy, z jakiej perspektywy spojrzymy. Niezaprzeczalnie wielką zasługą prof. Ostrowskiego było stworzenie znaczących fundamentów funkcjonowania tej instytucji, w tym dla bezcennej działalności konserwatorskiej. W gabinecie, w którym teraz rozmawiamy, w 1990 roku zdawałem egzamin u prof. Ostrowskiego na I roku i później na koniec II roku. Pamiętam, jak wówczas wyglądał Zamek, i wiem, jak zmienił się podczas dyrektorowania prof. Ostrowskiego. I choć remonty oraz inwestycje nigdy się nie skończyły, to obecny stan Zamku jest w znaczący sposób jego zasługą. Dziś, sam jako dyrektor, wiem, ile wysiłku, zaangażowania i czasu włożył w to Profesor. Kiedy zostałem dyrektorem Muzeum Narodowego w Krakowie, Profesor poproszony o sko-

57 alma mater nr 244
Modlitewnik Królowej Bony, MS. Douce 40, fol. 60a v, własność/wypożyczający The Bodleian Libraries, University of Oxford

mentowanie tego faktu – powiedział: „Bardzo się cieszę, że mój uczeń obejmuje to stanowisko. Jest innym pokoleniem”. Tak jest. Należę do innego pokolenia. Ale w każdej z obecnych inicjatyw, która może być rozpatrywana jako kompletnie nowa, można też znaleźć coś, co wynika z działalności Profesora, abstrahując od wielu stałych wydarzeń, jak koncerty czy festiwale, powstałych za jego kadencji, które kontynuujemy.

Przykładowo, wystawa arrasów zapewne wyglądałaby inaczej, gdyby to prof. Ostrowski zdecydował się ją zorganizować, natomiast byłaby niemożliwa, gdyby nie ogromny wysiłek Zespołu Pracowni Konserwacji Tkanin Zabytkowych, którą to on wyposażył i zapewnił doskonałe warunki pracy. Myślę więc, że budujemy dziś wspólnie Wawel otwarty na tym, co zostawił prof. Ostrowski, zmieniając akcenty, między innymi w kwestii udostępniania Zamku zwiedzającym.

□ Swą misję realizuje Pan z powodzeniem. Spektakularne wawelskie przedsię wzięcia są doceniane przez zwiedzają cych, co potwierdzają liczne nagrody. W 2023 roku, już po raz drugi w hi storii, Zamek Królewski na Wawelu zdobył Złotą Pinezkę. W lipcu 2023 otrzymał dwie prestiżowe statuetki Sybilla 2022, uznawane za synonim Oscarów w środowisku muzealników. Nowy Skarbiec Koronny – stała wysta wa Zamku Królewskiego na Wawelu, której otwarcie odbyło się 30 czerwca 2022, uznana została za Wydarzenie Historyczne Roku w plebiscycie internautów organizowanym przez Muzeum Historii Polski, a wyróżniono ją także w specjalistycznym konkursie Śląska Rzecz w kategorii wystawiennictwo. Ponadto wystawa ta otrzymała także nagrodę w kategorii nowe i zmodernizowane wystawy stałe oraz Nagrodę Publiczności – wręczoną w tym roku po raz pierwszy w historii, choć należy dodać, że pilotażowa statuetka widzów trafiła do Wszystkich arrasów króla. Niedawno Pan został też uhonorowany odznaką Honoris Gratia, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Rycerskim Orderu „Za zasługi dla Litwy” .

■ Instytucja jest tak dobra jak ludzie, którzy ją tworzą. Mam szczęście współpracować z wyjątkowymi ludźmi, którzy dogłębnie znają Zamek i jego kolekcje, tworzącymi programy edukacyjne, organizującymi i budującymi wystawy, pracującymi w wydawnictwie. Mógłbym mnożyć. Kiedyś jeden z moich kolegów stwierdził: „Ty to masz pecha. Zostałeś dyrektorem w 2020 roku, a już po trzech miesiącach wybuchła pandemia, która trwała półtora roku. Ledwo pandemia się skończyła, to wybuchła wojna”. Te dwa dramatyczne w skutkach wydarzenia miały, oczywiście, swoje znaczące konsekwencje także dla funkcjonowania Zamku, ale, na szczęście, udało się pokonać trudności.

Przez cały ten czas wsłuchiwaliśmy się w potrzeby zwiedzających i przygotowaliśmy nowe propozycje poznawania i doświadczania Wawelu przez rodziców z małymi dziećmi, młodzież, seniorów; w czasie pandemii zawładnęliśmy przestrzenią wirtualną, angażując setki tysięcy użytkowników internetu. Zbu-

dowana z nimi relacja z pewnością przyczyniła się do wysokiej frekwencji w rzeczywistości. Zaprojektowaliśmy różnorodną ofertę zwiedzania z trasami indywidualnymi, z przewodnikiem, edukacyjnymi, otwieramy kolejne wystawy czasowe, budujemy nowe wystawy stałe umożliwiając spojrzenie na Wawel z bardzo różnych perspektyw. I w tym kierunku będziemy nadal podążać. Oprócz ważnych, monumentalnych wystaw będziemy realizować też bardziej kameralne, choć niezwykle znaczące, ekspozycje stałe i czasowe, a także wyznaczać nowe atrakcyjne trasy.

□ Jeszcze do 22 października tego roku można oglądać bliską Pana sercu wystawę czasową Ekspresja. Lwowska rzeźba rokokona niej znakomite rzeźby Johanna Georga Pinsla.

■ Pokazanie dzieł Pinsla na Wawelu było jednym moich marzeń. Wystawa wyrasta bowiem moich zainteresowań naukowych lwowską rzeźbą rokokową. W 1993 roku, podczas studiów, widziałem w Poznaniu wielką wystawę, gdzie zestawiono rzeźbę śląską z lwowską. Zamarzyłem wtedy, by powstała wystawa poświęcona wyłącznie rzeźbie lwowskiej. Okazało się, że wiele osób podzieliło tę moją fascynację. Mamy bowiem do czynienia z autentycznymi arcydziełami. Wojna spowodowała, że mogliśmy je wypożyczyć, dając im jednocześnie schronienie. W normalnych warunkach wypożyczenie byłoby utrudnione, gdyż rzeźby te są częścią stałej ekspozycji Lwowskiej Galerii Sztuki. Tę kameralną ekspozycję do połowy września 2023 zobaczyło już ponad 120 tysięcy osób. Dla wszystkich zafascynowanych sztuką jednego z najwybitniejszych rzeźbiarzy działających w Rzeczypospolitej w okresie rokoka mam jednak dobrą wiadomość. W drugiej połowie 2024 roku odbędzie się nowa odsłona lwowskiej rzeźby rokokowej, na której ponownie pojawią się kolejne rzeźby Pinsla. I jeśli ktoś po zwiedzaniu Ekspresji... uznał, że poznał twórczość tego genialnego artysty, będzie zaskoczony.

□ Jaką polityką kolekcjonerską kieruje się Wawel?

■ Kupujemy rzadko i tylko obiekty najwybitniejsze, takie, które z jednej strony, integralnie związane są z naszą kolekcją, z drugiej – dzieła, które uzupełnią zbiory, i są warte rangi Wawelu. Dlatego kupiliśmy obraz Tycjana i jego warsztatu będący wariantem datowanej na lata 1530–1540 słynnej Alegorii miłości małżeńskiej z Luwru. Kupiliśmy także – co mogę już zdradzić, choć nie jest jeszcze wystawiany – obraz Giovanniego Belliniego. W listopadzie tego roku przygotujemy niewielką wystawę wybitnych dzieł włoskiego malarstwa renesansowego Przyjadą obrazy Bassana, Tintoretta, Fiorentina Rosso – pochodzące głównie z prywatnych kolekcji zachodnioeuropejskich. Kto wie, może któryś z tych obrazów, zagości na stałe na Wawelu... Bardzo bym chciał. Polityka zakupowa zawsze jest wynikiem naprawdę wielkich studiów, poszukiwań kustoszy. Nikt jednoosobowo o tym nie decyduje. Jest to wynik konieczności uzupełnienia tego, co już udostępniamy, w sposób mądry i zgodnie z towarzyszącą nam zasadą, że zabyt-

58 alma mater nr 244
Medal Zygmunta I Starego – kopia galwanostatyczna, Historisches Museum Basel

ki muszą być pokazane na ekspozycji. Nie kupujemy obiektów z przeznaczeniem do magazynów.

□ Lista strat wojennych Zamku Królewskiego na Wawelu liczy około 900 ruchomych obiektów. Wciąż nie wiadomo, gdzie się znajdują. Najbardziej dotkliwe straty dotyczą malarstwa. Dlatego też cieszy każde odzyskane dzieło.

■ Takie wydarzenie to święto dla muzeum. Ostatnio były dwa takie święta, bo udało się odzyskać Lekcję rysunku Jana Mauritsa Quinkhardta z 1762 roku, a wcześniej obraz Wyczółkowskiego zatytułowany Góralka lub Wiejska dziewczyna w żółtej chuście, i – miejmy nadzieję, że to nie ostatnie odzyskane obrazy. Myślę, że z dziełami, które zniknęły, jest tak, jak pisał Bułhakow o rękopisach – nie płoną. Dzieła sztuki też nie giną na zawsze.

□ Gdzie najmocniej bije Pana serce na Wawelu?

■ W skrzydle północnym, a zwłaszcza w Sali Senatorskiej. A także w przestrzeni prowadzącej do Gabinetu Holenderskiego, w kaplicy. Uwielbiam również gabinet z kolekcją Lanckorońskich, który jest jak szkatułka wypełniona arcydziełami.

Tych punktów na mapie Wawelu jest sporo. Liczę, że przygotujemy wspólnie kolejne ekspozycje, które będą przyspieszały bicie naszych serc.

□ A jakie konkretnie obiekty darzy Pan wyjątkowym sentymentem? Wspominał Pan kiedyś o portrecie Stanisława Tęczyńskiego namalowanym w latach 1633‒1634 przez Tomasza Dolabellę, a także o Jowiszu malującym motyle Dossa Dossiego z 1524 roku...

■ Cudownym miejscem jest też Nowy Skarbiec Koronny i zgromadzone tam miniaturowe arcydzieła. Wyjątkowym dziełem dla mnie, jeśli chodzi o wagę nie tylko artystyczną, jest Szczerbiec, może dlatego, że miałem możliwość trzymania go w rękach przy okazji prac konserwatorskich. To niesie ze sobą olbrzymi ładunek emocji. Mam też wspomnienia sprzed kilku dekad związane z arrasem groteskowym z monogramem króla SA i globusem. Było to jedno z pierwszych dzieł wawelskich, które „wyjaśniła” mi dr Magdalena Piwocka. Nieodmiennie uśmiecham się, patrząc na tę tkaninę, wracając z sentymentem do spotkania z najwybitniejszą badaczką wawelskich tapiserii.

□ A oprócz drugiej odsłony Lwowskiej rzeźby rokokowej, jakie inne przedsięwzięcia planowane są na przyszły rok?

■ W marcu 2024 roku zaprezentujemy wystawę Wawel Wyspiańskiego, która odbywać się będzie we wszystkich przestrzeniach Zamku, ale również w budynkach numer 9 i 7. Zdradzę, że fragment jednego z projektów Wyspiańskiego zbudujemy w skali 1 : 1. Pojawią się też obiekty, których wyeksponowanie stanie się prawdziwą sensacją, na przykład druga, praktycznie nieznana, wersja Wawelu o świcie, Plant o świcie. Udało się uzyskać zgodę na prezentację tego dzieła. Stworzymy również opowieść o teatrze Wyspiańskiego. Zamienimy Zamek w teatr, oddając go współczesnym aktorom i jednej z najbardziej uznanych reżyserek współczesnego teatru w Polsce.

W pierwszym kwartale 2024 roku w prywatnych apartamentach królewskich, na pierwszym piętrze, otworzymy stałą ekspozycję

porcelany miśnieńskiej. W całkowicie nowej i nowoczesnej aranżacji zaprezentujemy naszą największą w Polsce kolekcję. W maju natomiast w efektownej oprawie zaprojektowanej przez jednego ze znanych scenografów włoskich odbędzie się wystawa figurek Johanna Joachima Kaendlera.

Po wakacjach przygotowana zostanie duża wystawa o ostatnich koronacjach na Wawelu, którą organizujemy wraz zamkiem w Dreźnie i Muzeum Narodowym w Warszawie. Przyjadą głównie regalia związane z koronacją Augusta II i Augusta III.

W październiku 2024 otworzymy dwie kolejne wystawy. Na pierwszej pokażemy arcydzieła z pierwotnej kolekcji Karola i Karoliny Lanckorońskich, obecnie rozproszone w różnych zbiorach europejskich. Druga wystawa znajdować się będzie na parterze Zamku i poświęcona zostanie działalności w Polsce i w Rzymie wybitnego malarza Tadeusza Kuntzego.

□ Jakie jest Pana największe „wawelskie” marzenie?

■ Chciałbym, abyśmy stworzyli na Wawelu pewnego rodzaju kontynuację wystaw dotyczących poszczególnych epok artystycznych. Marzy mi się również wielka wystawa poświęcona sztuce zachodnioeuropejskiej oraz wystawa poświęcona sztuce polskiej. Chciałbym też, aby udała się wystawa polskiej sztuki gotyckiej. Aby ziściły się projekty wystaw sztuki współczesnej. Mam nadzieję, że uda się też zrealizować wystawę monograficzną poświęconą jednemu z najzdolniejszych artystów współczesnych. Oczywiście, chciałbym również pomyślnie zakończyć wszystkie rozpoczęte inwestycje, w tym stworzenie nowoczesnego centrum magazynowo-konserwatorskiego na wzgórzu oraz przestrzeni przeznaczonej na wystawy czasowe, których mamy coraz więcej.

□ Sporo tych marzeń...

■ Towarzyszy mi wyjątkowy zespół – mówię tu nie tylko o tych najbliższych współpracownikach, wicedyrektorach, ale również o szerokim zespole kustoszy. To osoby nieprzeciętne. Dzięki nim mogę marzyć z rozmachem.

□ Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Rita Pagacz-Moczarska

59 alma mater nr 244
Dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu dr hab. Andrzej Betlej, profesor UJ, w Sali Poselskiej podczas wystawy Obraz Złotego Wieku, w tle głowy wawelskie Rita Pagacz-Moczarska

Za ogromny wkład w rozwój chemii nieorganicznej

Znakomity chemik prof. Horst Kisch z Uniwersytetu Fryderyka Aleksandra w Erlangen-Norymberdze

14 kwietnia 2023 otrzymał tytuł doktora honoris causa UJ. Uroczystość odbyła się w auli Collegium Maius. Jak poinformował zebranych gości prorektor UJ prof. Piotr Kuśtrowski, został on wyróżniony za wybitne osiągnięcia w badaniach mechanizmów reakcji fotochemicznych i fotokatalitycznych z udziałem związków koordynacyjnych i materiałów półprzewodnikowych, w szczególności procesów fotosensybilizacji (fotouczulania) dwutlenku tytanu, pionierskie osiągnięcia w zakresie wykorzystania fotokatalizy heterogenicznej w syntezie organicznej oraz procesach usuwania zanieczyszczeń wody i powietrza, wieloletnią współpracę z polskim środowiskiem chemików pracujących w obszarach chemii koordynacyjnej i fotokatalizy, a także ogromny wkład w rozwój chemii nieorganicznej na Uniwersytecie Jagiellońskim poprzez wspólne badania i staże naukowe, publikacje oraz udział w seminariach i konferencjach.

O zainteresowaniach badawczych, dorobku naukowym i 40-letniej współpracy prof. Horsta Kischa z Uniwersytetem Jagiellońskim mówił w laudacji dziekan Wydziału Chemii UJ prof. Wojciech Macyk.

Uhonorowany to światowej klasy badacz w dziedzinie fotokatalizy heterogenicznej. – Profesor należy do wąskiego grona najbardziej rozpoznawalnych naukowców na świecie podejmujących tę tematykę. Znany jest głównie ze swoich pionierskich prac nad wykorzystaniem fotokatalizy heterogenicznej w syntezie organicznej oraz z badań nad fotosensybilizacją dwutlenku tytanu na światło widzialne. Opracowane przez prof. Kischa fotokatalizatory zostały skomer-

cjalizowane i są obecnie stosowane jako składniki fotoaktywnych farb. Powodują one skuteczne usuwanie odorów i lotnych związków organicznych stanowiących jedno z głównych zanieczyszczeń powietrza – mówił laudator. Zwrócił także uwagę, że mówiąc o osiągnięciach prof. Horsta Kischa, warto powołać się na opinie recenzentów. Profesor Kisch wniósł duży wkład do ustalenia standardów badawczych i uporządkowania interpretacji wyników badań nowego obszaru, jakim

60 alma mater nr 244
PERS
PERS on AE
on AE
Fot. Anna Wojnar Prof. Horst Kisch (po lewej) odbiera pamiątkowy dyplom doktora honoris causa UJ z rąk prorektora UJ prof. Piotra Kuśtrowskiego Goście zgromadzeni w auli Collegium Maius Prof. Horst Kisch przyjmuje gratulacje od prodziekana Wydziału Chemii UJ dr. hab. Piotra Pietrzyka, profesora UJ

jest wykorzystywanie energii odnawialnej promieniowania UV-VIS w społecznie pożądanych reakcjach chemicznych – napisał prof. Antoni W. Morawski. Natomiast prof. Adam Proń zauważył, że prowadzone przez prof. Kischa i współpracowników badania charakteryzują się oryginalnością koncepcji oraz niezwykłą rzetelnością i skrupulatnością w wykonywaniu eksperymentów i interpretacji wyników. Trudno przecenić ich znaczenie zarówno dla chemii podstawowej, jak i technologii oraz inżynierii chemicznej.

Horst Kisch urodził się na terenie Transylwanii (Siedmiogrodu) w Rumunii. Studiował chemię na Uniwersytecie Wiedeńskim, gdzie również uzyskał doktorat. Pracował w Max-Planck-Institut für Strahlenchemie w Mülheiman der Ruhr. Habilitował się na Uniwersytecie Dortmundzkim. Jako profesor chemii nieorganicznej pracował na Uniwersytecie w Erlangen-Norymberdze. Jest autorem około 225 publikacji, które były cyto -

wane ponad 12 tysięcy razy. Jego indeks Hirscha wynosi 51. Wybitny chemik rozpoczął współpracę z Uniwersytetem Jagiellońskim już we wczesnych latach 80. ubiegłego wieku. Dzięki niej pracownicy i studenci mieli okazję wiele razy prowadzić badania związane z chemią i fotochemią związków koordynacyjnych oraz z fotokatalizą heterogeniczną w laboratoriach Kischa w Erlangen. Przebywał tam również prof. Wojciech Macyk, co wspominał: Miałem okazję poznać prof. Kischa w 1997 roku, kiedy wyjechałem w ramach rozpoczynanego właśnie doktoratu na roczne stypendium do jego zespołu. Losy potoczyły się jednak trochę inaczej – spędziłem w Erlangen pięć wspaniałych lat, broniąc tam doktorat i odbywając dwuletni staż podoktorski. W Erlangen nauczyłem się bardzo wiele, co było możliwe dzięki temu, że miałem szczęście być częścią Arbeitskreis Kisch. Profesor zawsze nas motywował, inspirował i rozbudzał ciekawość świata chemii, a tak-

że uczył cierpliwości, której, być może, sam nauczył się, będąc zapalonym wędkarzem. O tym, że mu się to udało, świadczą nie tylko publikacje, ale również losy jego doktorantów i postdoców, z których sześcioro zostało profesorami. Współpraca naukowa znalazła również odzwierciedlenie we wspólnych publikacjach: powstało 25 artykułów, których współautorami są prof. Horst Kisch oraz naukowcy lub studenci z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dzięki wsparciu Profesora w postaci podarowanej aparatury było także możliwe stworzenie na Wydziale Chemii UJ laboratorium do badań w dziedzinie fotokatalizy heterogenicznej – pierwszego w Polsce stanowiska do badań fotoelektrochemicznych.

Łaciński tekst dyplomu odczytał dziekan Wydziału Chemii UJ prof. Wojciech Macyk. Pamiątkowy dyplom doktora honoris causa UJ prof. Horst Kisch otrzymał z rąk prorektora UJ prof. Piotra Kuśtrowskiego.

61 alma mater nr 244
AWoj
Fot. Anna Wojnar Tuż po wręczeniu zaszczytnego tytułu, od lewej: prof. Horst Kisch, prorektor UJ prof. Piotr Kuśtrowski i dziekan Wydziału Chemii prof. Wojciech Macyk Rodzina i przyjaciele Uhonorowanego Uroczystość zgromadziła bliskich prof. Horsta Kischa oraz grono jego współpracowników z Wydziału Chemii UJ Prof. Horst Kisch podczas wystąpienia

Profesor Tadeusz Popiela profesorem honorowym uJ

Profesor Tadeusz Popiela – jeden z najwybitniejszych polskich lekarzy, którego dorobek naukowy jest unikatowy i przyczynił się do nowatorskich metod leczenia chirurgicznego wielu schorzeń układu pokarmowego, 2 czerwca 2023, podczas uroczystego posiedzenia Senatu UJ w auli Collegium Novum, dołączył do grona profesorów honorowych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Z wnioskiem o wyróżnienie prof. Tadeusza Popieli tytułem profesora honorowego UJ wystąpili naukowcy Wydziału Lekarskiego UJ CM. Tytuł ten przyznano mu nie tylko za jego wybitne dokonania naukowe, ale także za wykształcenie wielu pokoleń specjalistów z zakresu chirurgii oraz za działalność na rzecz poszerzenia uniwersyteckiej bazy klinicznej, naukowej i dydaktycznej. Doceniono także szczególne zaangażowanie Profesora w przyłączenie Akademii Medycznej do Uniwersytetu Jagiellońskiego, co nastąpiło w kwietniu 1993 roku.

Zaszczyt wygłoszenia laudacji przypadł prof. Piotrowi Richterowi, kierownikowi I Katedry Chirurgii Ogólnej, którą bohater uroczystości kierował przez ponad 30 lat, przyczyniając się do jej niewątpliwych sukcesów na polu dydaktyki, dokonań naukowych oraz organizacyjnych. To dzięki prof. Popieli I Katedra Chirurgii Ogólnej stała się uznanym ośrodkiem w Polsce i na świecie. Jego działania organizacyjne były inspiracją dla wielu oddziałów chirurgicznych i katedr w wielu innych placówkach w kraju. Laudator przypomniał też, że prof. Tadeusz Popiela sprawował wiele ważnych funkcji: był rektorem Akademii Medycznej, pełnomocnikiem rektora ds. klinicznych, prezesem Towarzystwa Chirurgów Polskich, Europejskiego Towarzystwa Chirurgów oraz Międzynarodowego Stowarzyszenia Raka Żołądka.

– Konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii ogólnej, prof. Grzegorz Wallner, uważa prof. Tadeusza Popielę jako najwybitniejszego polskiego chirurga w okresie powojennym – akcentował prof. Piotr

Richter – Dla nas jest on mistrzem. Był zawsze dla każdego chorego, anonimowego. Nie było chorych równiejszych, była tylko waga problemu medycznego, który miał zostać rozstrzygnięty. Bez względu na tysiące godzin spędzonych przy stole operacyjnym ten czas był zawsze dla każdego. Był też również dla nas. Profesor wielokrotnie wspominał, że zasługi i jego nazwisko to sukces zespołu. Mam nadzieję, że ta dewiza będzie kontynuowana przez następne pokolenia w „białej chirurgii”.

Nowy profesor honorowy w swoim wystąpieniu przypomniał, że zajęcia z medycyny na naszym Uniwersytecie były prowadzone już w założonym przez Kazimierza Wielkiego Studium Generale , a jednym z pierwszych rektorów odnowionego w 1400 roku Uniwersytetu Krakowskiego był wybitny lekarz Maciej Karpiga z Miechowa, zwany Miechowitą. Medycyną parał się też studiujący na najstarszej polskiej uczelni Mikołaj Kopernik. Na przestrzeni wieków rektorami UJ byli

62 alma mater nr 244
Fot. Adam Koprowski Uhonorowany odbiera pamiątkowy dyplom z rąk rektora UJ prof. Jacka Popiela; aula Collegium Novum, 2 czerwca 2023 Profesor honorowy UJ Tadeusz Popiela

znamienici medycy, a wśród nich prof. Józef Dietl, jeden z najwybitniejszych prezydentów Krakowa. Profesor Popiela z dumą podkreślił, że obecny Wydział Lekarski UJ CM kontynuuje i rozwija, ku chwale Uniwersytetu, wszystkie te najlepsze tradycje. Część swojego wystąpienia poświęcił historii chirurgii, przypominając jej dzieje od czasów starożytnych po czasy współczesne. Wskazał, że od momentu, kiedy rozpoczął z nią swoją przygodę, przeszła ona olbrzymią ewolucję. – W ciągu jednego życia jest się świadkiem przemijania wręcz epok w rozwoju medycyny, nie tylko chirurgii – powiedział.

Profesor nawiązał także do trwających w ostatnim czasie debat na temat rozwoju sztucznej inteligencji. Przypomniał, że ponad 1300 wybitnych uczonych podpisało się pod apelem o natychmiastowe wstrzymanie na pewien czas wszelkich prac nad zaawansowaną sztuczną inteligencją, a także nad objęcie tych badań nadzorem. – Niekontrolowany rozwój tego programu grozi katastrofą. Nie można bowiem wykluczyć, że w którymś momencie sztuczna inteligencja uzna i sprawi, że człowiek stoi na przeszkodzie w jej dalszej ekspansji i zniszczy tego, który ją stworzył. Czy własnymi rękami nie piszemy na siebie wyroku? Czy zdecydujemy się zrezygnować z własnego myślenia? Czy

chcemy pozbawić się obowiązku wykonywania codziennej, systematycznej pracy, która stworzyła ludzki gatunek i całą cywilizację? Po kilkudziesięcioletniej, budującej moją osobowość zawodową, pracy coraz trudniej przychodzi mi uwolnić się od tych pytań. Pojawia się zatem najważniejsze pytanie: czy nadal jesteśmy pewni, czy wiemy, dokąd zmierzamy oraz czy kiedykolwiek zakończy się marzenie człowieka o nieśmiertelności i jego dążeniu, aby wykorzystać w tym celu każdą dostępną wiedzę.

Medal Merentibus dla prof. Martina oliviera

Profesor Olivier Martin – znakomity chemik z Uniwersytetu w Orleanie, został uhonorowany medalem Merentibus. Uroczystość wręczenia zaszczytnego odznaczenia odbyła się 22 maja 2023 w auli Collegium Maius, a poprowadził ją prorektor UJ prof. Piotr Kuśtrowski. Naukowiec został wyróżniony w szczególności za istotny wkład w rozwinięcie współpracy naukowej pomiędzy Uniwersytetem w Orleanie a Uniwersytetem Jagiellońskim w obszarze chemii, biochemii oraz mikrobiologii, osobiste zaangażowanie w utworzenie i realizację programu „MSc Double Diploma”

ŁW
Anna Wojnar Adam Koprowski Profesor honorowy UJ Tadeusz Popiela (w środku) wraz z rektorem UJ prof. Jackiem Popielem i dziekanem Wydziału Lekarskiego prof. Maciejem Małeckim. Na zdjęciu po prawej goście zgromadzeni w auli Collegium Novum; 2 czerwca 2023 Uhonorowany medalem Merentibus prof. Olivier Martin, obok prorektor UJ prof. Piotr Kuśtrowski i dziekan Wydziału Chemii prof. Wojciech Macyk

pomiędzy Uniwersytetem w Orleanie a Uniwersytetem Jagiellońskim w zakresie nauk chemicznych oraz promowanie studentów i młodej kadry naukowej UJ na arenie międzynarodowej.

Laudację wygłosiła prof. Grażyna Stochel, która przestawiła zebranym sylwetkę i dokonania bohatera wydarzenia. Profesor Olivier Martin urodził się w Szwajcarii, studiował inżynierię chemiczną w Federal Institute of Technology (EPF) w Lozannie, tytuł doktora uzyskał na Uniwersytecie w Genewie. Następnie wyjechał do Queen’s University w Kingston w Kanadzie, gdzie odbywał dwuletni staż podoktorski. Jako profesor chemii pracował od 1984 do 1996 roku w State University of New York w Binghamton.

Od 1997 roku swoją drogę naukową związał z Uniwersytetem w Orleanie. Jest znanym na świecie specjalistą z zakresu chemii węglowodanów, zajmuje się także chemią organiczną i medyczną. W swoim dorobku posiada 130 publikacji w czasopismach międzynarodowych, jest też współautorem siedmiu patentów. Wypromował 24 doktorów nauk chemicznych.

Laudatorka przypomniała również, że współpraca o charakterze naukowym i dydaktycznym pomiędzy Uniwersytetem Jagiellońskim a Uniwersytetem w Orleanie rozpoczęła się w latach 90. ubiegłego wieku, najpierw w zakresie nauk fizycznych i biofizycznych. Było to inicjatywą prof. Claudin Kiedy oraz prof. Karola Musioła. Następnie, właśnie

dzięki działaniom prof. Oliviera Martina, objęła dodatkowo nauki chemiczne. – Jako koordynator ze strony polskiej mogłam od samego początku, to znaczy od roku 2006, śledzić ogromne zaangażowanie prof. Oliviera Martina w rozwój współpracy pomiędzy obu uczelniami – mówiła prof. Grażyna Stochel. – Profesor brał udział praktycznie we wszystkich jej istotnych elementach, poczynając od opracowania programu wspólnych studiów, poprzez prowadzenie wykładów i seminariów na UJ i opiekę nad stażami badawczymi polskich studentów w laboratoriach Instytutu ICOA w Orleanie, promotorstwo prac magisterskich i doktorskich, aż po organizację wizyt dydaktycznych polskiej kadry naukowej w Orleanie. Dużą uwagę poświęcał również koordynacji programu na Uniwersytecie w Orleanie, a także poszukiwaniu możliwości finansowania badań i pobytów studentów francuskich w Polsce oraz polskich we Francji. Dzięki jego zaangażowaniu wielu naszych absolwentów uzyskało możliwość wykonania pracy doktorskiej lub odbycia stażu naukowego w uczelniach francuskich, instytutach CNRS lub jednostkach badawczych powiązanych z przemysłem chemicznym i farmaceutycznym

Łaciński tekst dyplomu odczytał dziekan Wydziału Chemii UJ prof. Wojciech Macyk. Następnie prorektor UJ prof. Piotr Kuśtrowski wręczył prof. Olivierowi Martinowi pamiątkowy dyplom, a kończąc uroczystość, wyraził radość z prowadzonej od wielu lat współpracy pomiędzy UJ a Uniwersytetem w Orleanie, dziękując odznaczonemu za szczególne zaangażowanie w tym zakresie.

64 alma mater nr 244
AWoj
Fot. Anna Wojnar Uroczystość odbyła się w auli Collegium Maius. Na zdjęciu po prawej gratulacje Uhonorowanemu składa prof. Grażyna Stochel. Obok prorektor UJ prof. Piotr Kuśtrowski i dziekan Wydziału Chemii prof. Wojciech Macyk; 22 maja 2023 Prof. Olivier Martin podczas przemówienia w Auli Jagiellońskiej w Collegium Maius

Wyróżnienia dla ludzi i narodów

Profesor Jan Ostrowski i generał Mieczysław Bieniek zostali uhonorowani przez Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Małopolski tytułami Małopolanina Roku 2022. Tytułem Człowieka Roku (przyznawanym przez Federację Regionalnych Związków Gmin i Powiatów RP) zostały symbolicznie wyróżnione nie osoby, a narody: polski – za pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy, i ukraiński – za męstwo w obliczu agresji Federacji Rosyjskiej. Tytuły przyznawane są od 1995 roku osobom urodzonym w Krakowie lub Małopolsce, a także tym, którzy swoją działalnością przyczynili się do rozwoju regionu i całego kraju. Uroczystość wręczenia pamiątkowych dyplomów odbyła się 31 maja 2023 w auli Collegium Novum. Licznie zgromadzonych gości, w tym przedstawicieli społeczności akademickiej Krakowa, władz miasta i regionu, a także świata kultury i sztuki, powitał rektor UJ prof. Jacek Popiel. Dalszą część wydarzenia poprowadził przewodniczący

Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski Kazimierz Barczyk, który przedstawił sylwetki nagrodzonych, podkreślając, że są to postacie wybitne i cenione, nie tylko w Małopolsce, ale i w całym kraju. Zaznaczył również, że tradycja wręczania tych tytułów właśnie na Uniwersytecie Jagiellońskim dodaje ceremonii szczególnego znaczenia i prestiżu.

Profesor Jan Ostrowski – historyk (specjalista z zakresu sztuki okresu baroku i romantyzmu), od ponad 40 lat związany z Uniwersytetem Jagiellońskim, został uhonorowany w szczególności za trwające 30 lat kompleksowe prace konserwatorskie na Zamku Królewskim na Wawelu, którego dyrektorem był w latach 1989–2020. Doprowadził do unowocześnienia działalności instytucji zgodnie ze standardami światowymi. Był także współorganizatorem licznych wystaw zarówno na Wawelu, jak i na całym świecie. Jest wiceprzewodniczącym Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, a od 2018

roku prezesem Polskiej Akademii Umiejętności. Mieczysław Bieniek – generał w stanie spoczynku, doktor nauk społecznych, ekspert w zakresie bezpieczeństwa i obronności, tytuł otrzymał za integrację polskich sił zbrojnych z Sojuszem Północnoatlantyckim, a także za działania na rzecz modernizacji Wojska Polskiego i wzmocnienia obronności kraju.

Tytuł Człowieka Roku w imieniu „miliona Polaków” odebrali: wójt gminy Gdów Zbigniew Wojas, ksiądz Tomasz Stec (Caritas Polska) oraz Barbara Grzesiak i Paweł Łukasiewicz (Fundacja Humanosh). Towarzyszyli im harcerze oraz wolontariusze pomagający uchodźcom wojennym w Polsce i organizujący pomoc dla walczącej Ukrainy. W imieniu narodu ukraińskiego dyplom odebrał ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz.

Uroczystość w auli Collegium Novum

UJ była też okazją do wręczenia Medali Stulecia Odzyskanej Niepodległości, które otrzymali: przewodniczący Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski i wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Małopolskiego Kazimierz Barczyk, pełnomocnik prezydenta Krakowa dr Lesław Fijał, burmistrz Krzeszowic Wacław Gregorczyk, wójt Lipnicy Murowanej Tomasz Gromala, wójt Kocmyrzowa-Luborzycy Marek Jamborski, prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski, wójt Sękowej Małgorzata Małuch, burmistrz Miechowa Dariusz Marczewski, wójt Olesna Witold Morawiec, wójt Bolesławia Kazimierz Olearczyk, przewodniczący Rady Uczelni UJ prof. Jacek Purchla, były wieloletni sekretarz miasta Krakowa Paweł Stańczyk, były wicemarszałek województwa małopolskiego Jan Wieczorkowski oraz wójt Wielkiej Wsi Krzysztof Wołos.

65 alma mater nr 244
AWoj
Podczas uroczystości w auli Collegium Novum, od lewej: Kazimierz Barczyk, prof. Jan Ostrowski, gen. Mieczysław Bieniek, rektor UJ prof. Jacek Popiel Prof. Jacek Purchla (w środku) otrzymał Medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości Fot. Adam Koprowski

Piękny jubileusz prof. Władysława Stróżewskiego

Profesor

Władysław Stróżewski – nestor polskiej filozofii, w 2023 roku świętuje 90-lecie swoich urodzin. Uroczystość zorganizowana z tej okazji odbyła się w auli Collegium Novum UJ 19 czerwca 2023. Oprócz Jubilata i jego rodziny w tym wyjątkowym spotkaniu uczestniczyło liczne grono przyjaciół i współpracowników Profesora. Nie zabrakło także władz UJ. – Profesor Władysław Stróżewski jest niezmienny w swoich postawach i zawsze przekonany o tym, że to, co jest najważniejsze w kształtowaniu kolejnych pokoleń absolwentów UJ, to przekazywanie nie tylko wiedzy, ale i wzorców, które powinny być obecne w naszym życiu niezależnie od tego, gdzie będzie się ono realizowało – na Uczelni, czy poza nią – mówił rektor UJ prof. Jacek Popiel.

Laudację na cześć Jubilata wygłosił prof. Karol Tarnowski, który podkreślił, że: prof. Władysław Stróżewski jest najwybitniejszym żyjącym polskim filozofem, przedłużającym linię znaczoną takimi nazwiskami, jak Kazimierz Twardowski, Kazimierz Ajdukiewicz, Tadeusz Kotarbiński, Tadeusz Czeżowski, Roman Ingarden, Henryk Elzenberg, Władysław Tatarkiewicz, Stefan Swieżawski, Barbara Skarga, Leszek Kołakowski, Józef Tischner i kilku innych. Wszyscy oni są intelektualistami najwyższej próby, świadczącymi o obecności polskiej myśli w dziejach filozofii europejskiej. Władysław Stróżewski wpisuje się w tę listę na pełnych prawach. Jest filozofem wyjątkowo wszechstronnym, o umyśle niezwykle precyzyjnym i wielkim poczuciu odpowiedzialności za myśl i słowo. Jego genealogia filozoficzna sięga, za pośrednictwem księdza Jerzego Klingera, prawosławnej teologii greckiej poprzez znakomicie przyswojony tomizm szkoły lubelskiej, dialektykę Hegla i przede wszystkim ontologię fenomenologiczną Romana Ingardena. [...]

Obszar zainteresowań Stróżewskiego jest ogromny: pisał o racjonalizmie i metaracjonalizmie, o metafizyce i ontologii, o metafizyce i dialektyce, poszerzając horyzont europejskiego racjonalizmu o to, co rozumowi wąsko pojętemu się wymyka, a co znajduje swój wyraz w sztuce i religii;

pojęcie tajemnicy, tak nielubiane przez filozofów, ma swoje miejsce w słowniku Stróżewskiego – podkreślał laudator. – Najważniejszym tematem filozofii Stróżewskiego jest bez wątpienia metafizyka. Stróżewski potrafił tchnąć w metafizykę klasyczną, zwłaszcza tomistyczną, nowego

ducha, pokazać aktualność nieprzedawnionych analiz metafizyki tomistycznej i jej związków z ontologią. Równocześnie, jako uczeń Ingardena, Stróżewski czuje się fenomenologiem, ale także – poprzez Hegla – dialektykiem; najbardziej bodaj systematyczna książka Stróżewskiego nosi

66 alma mater nr 244
Fot. Anna Wojnar Jubileuszowe życzenia składa prof. Władysławowi Stróżewskiemu rektor UJ prof. Jacek Popiel Profesor przyjmuje gratulacje od dziekana Wydziału Filozoficznego UJ dr. hab. Jacka Nowaka, profesora UJ

tytuł „Dialektyka twórczości”, w której łączą się wspaniale wszystkie główne wątki jego filozofii: metafizyka z naczelną problematyką bytu i nicości, dialektyka, filozofia twórczości artystycznej i oczywiście problematyka wartości, które twórczość artystyczna zakłada. Stróżewski wydał także cenny podręcznik „Ontologia” omawiający kluczowe zagadnienia ontologiczne i metafizyczne zarazem. Lecz najważniejsze książki Władysława Stróżewskiego to „Dialektyka twórczości”, a także zbiory bardzo istotnych tekstów, takie jak, „Istnienie i sens”, „Istnienie i wartości”, „Logos, wartość, miłość”, „W kręgu wartości”, „Wokół piękna”, „O wielkości” – mówił prof. Karol Tarnowski, który zaznaczył również, że osobnym, ogromnym obszarem pisarstwa filozoficznego prof. Stróżewskiego jest dziedzina sztuki i wartości, w szczególności wartości estetycznych. Profesor poświęcił bardzo wiele tekstów filozofii wartości –z pojęciem piękna na czele, a także filozofii sztuki. Przypominając obszary publicznej działalności Jubilata, laudator wspomniał o redakcji Wydawnictwa Znak, w którym prof. Stróżewski publikuje od 1958 roku, ale podkreślił, że głównym polem jego działalności publicznej był Uniwersytet. Wykładał jednak nie tylko na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale, między innymi, także na Akademii Muzycznej oraz na Akademii Ignatianum w Krakowie. – Wiem, że zdrowie nie pozwala Ci już na systematyczną pracę za biurkiem ani w sali wykładowej, ale nie przestajesz myśleć, czego dowodem są „notatki starego profesora” w ostatnim numerze Znaku. Długo będziemy się na Tobie uczyć wielkości: wielkości myślenia, charakteru, ludzkiej i filozoficznej mądrości – podkreślił na zakończenie swego wystąpienia prof. Karol Tarnowski.

– Nie ukrywam radości i satysfakcji, że pewne rzeczy zostały dostrzeżone, zwłaszcza spośród tych, na których zależało mi najbardziej – aby uprawiać filozofię rzetelnie, mówić o niej w sposób zrozumiały i pociągać

Podczas uroczystości prof. Agnieszka

Kijewska z Katolickiego Uniwersytetu

Lubelskiego wygłosiła wykład zatytułowany Pomiędzy dziełem sztuki a logosem: Dionizy Areopagita, Edyta Stein

i Władysław Stróżewski o czytaniu symboli. W odsłonie artystycznej spotkania zebrani usłyszeli utwory Fryderyka

Chopina i Johanna Brahmsa w wyko-

naniu Joanny Konarzewskiej (skrzypce)

i Ireneusza Boczka (fortepian). Wiersze

Cypriana Kamila Norwida przedstawi-

ła prof. Dorota Segda, rektor Akademii

Sztuk Teatralnych w Krakowie.

Uroczystość 90-lecia urodzin prof. Władysława Stróżewskiego odbyła się w auli Collegium Novum. Uczestniczyła w niej rodzina oraz liczne grono przyjaciół i współpracowników Profesora

ludzi do przekonania, że warto filozofować – mówił, dziękując za słowa uznania, prof. Władysław Stróżewski. – Bycie profesorem filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim,

to jest nie tylko wielki zaszczyt, ale wielkie szczęście. Wszystko jedno, czy nazwiemy to darem od losu, czy od Boga. Oprac. Red.

67 alma mater nr 244
Fot. Anna Wojnar Podarunki wręczyli Jubilatowi również reprezentanci Wydawnictwa Znak

Pół wieku związków z uniwersytetem Jagiellońskim

Profesor Krzysztof Królas świętował 26 czerwca 2023 odnowienie swojego doktoratu po pięćdziesięciu latach. Uroczystość miała charakter ogólnouniwersytecki. Profesor uhonorowany został w ten sposób w szczególności za znaczący wkład w badania oddziaływań nadsubtelnych w domieszkowanych stopach metali i materiałach o nietrywialnym magnetyzmie oraz zbudowanie w tym celu w Instytucie Fizyki UJ laboratorium badawczego zaburzonych korelacji kierunkowych promieniowania gamma, rozliczne działania na rzecz systemowych zmian w zarządzaniu finansami i wykreowaniu nowej polityki personalnej Uniwersytetu Jagiellońskiego o ogólnopolskim oddziaływaniu, niestrudzone i uwieńczone sukcesem starania na rzecz zbudowania pierwszego polskiego źródła promieniowania synchrotronowego, obecnie największej i najnowocześniejszej w kraju infrastruktury badawczej. Zgromadzonych w auli Collegium Maius współpracowników, rodzinę i przyjaciół Profesora powitał rektor UJ prof. Jacek Popiel. Laudację wygłosił prof. Marek Szymoński. Profesor urodził się w Krakowie. Jest fizykiem, od początku swojej drogi naukowej związanym z Uniwersytetem Jagiellońskim. – W roku 1973, a więc 50 lat temu, obronił na Uniwersytecie Jagiellońskim pracę doktorską, zatytułowaną „Wewnętrzne pole magnetyczne działające na jądra atomów domieszkowych w metalach ferromagnetycznych”. Promotorem jego rozprawy doktorskiej był prof. Andrzej Hrynkiewicz. Można powiedzieć, że tematyka naukowa tej pracy nadała wyraźny kierunek dalszej działalności badawczej, która koncentrowała się na badaniach oddziaływań nadsubtelnych w domieszkowanych stopach metali i materiałach o specyficznym magnetyzmie – mówił laudator. Wyniki prowadzonych przez bohatera uroczystości badań zostały opublikowane w dwóch znakomitych czasopismach naukowych o międzynarodowym zasięgu: „Journal of Physics: Condensed Matter” (2001) oraz

„Physical Review Letters” (2002). Liczba

cytowań do dnia dzisiejszego wynosi 250. Ponadto prof. Królas jest autorem ponad 50 publikacji naukowych. Był też promotorem kilkunastu prac magisterskich oraz trzech doktorskich. – Prawdziwym „dziełem życia” prof. Królasa były wieloletnie i, co najważniejsze, uwieńczone sukcesem, starania na rzecz zbudowania pierwszego polskiego

źródła promieniowania synchrotronowego, obecnie największej i najnowocześniejszej w kraju infrastruktury badawczej, w postaci Narodowego Centrum Promieniowania Synchrotronowego SOLARIS. W dużej mierze to dzięki jego aktywnej działalności pozyskane zostały w 2010 roku środki finansowe z funduszy unijnych na budowę

68 alma mater nr 244
Fot. Anna Wojnar Uroczystość poprowadził rektor UJ prof. Jacek Popiel; 26 czerwca 2023 Goście zgromadzeni w auli Collegium Maius

tego urządzenia. Profesor był przewodniczącym Rady Centrum Promieniowania Synchrotronowego i rady konsorcjum Polski Synchrotron, ale przede wszystkim niestrudzonym „bojownikiem” w walce o realizację tego projektu – podkreślił prof. Marek Szymoński.

Profesor Krzysztof Królas ma również szczególne zasługi dla całej społeczności akademickiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Był prodziekanem Wydziału Matematyki i Fizyki oraz przewodniczącym Senackiej Komisji Finansów i Majątku UJ. Należał do Rektorskiej Komisji Rozwoju i współtworzył szczegółowy raport o stanie Uczelni oraz strategię jej wieloletniego rozwoju. – W latach 1999–2002 był prorektorem ds. polityki kadrowej i finansowej UJ i pracował nad reformą polityki zatrudnienia i awansów akademickich. Model uniwersyteckiej kariery naukowej opracowany przez prof. Królasa obowiązuje na Uniwersytecie Jagiellońskim do dnia dzisiejszego i miał znaczny wpływ na rozwiązania przyjęte w tym czasie na innych polskich uczelniach, do czego znacznie przyczyniły się też liczne artykuły publicystyczne Profesora w „Forum Akademickim”, „Rzeczpospolitej” czy „Alma Mater”. W 2006 roku został przewodniczącym Rektorskiej Komisji ds. Inwigilacji Uniwersytetu Jagiellońskiego przez Służbę Bezpieczeństwa PRL. W latach 2010–2014 był kierownikiem Zakładu Promieniowania Synchrotronowego w Instytucie Fizyki im. Mariana Smoluchowskiego WFAIS UJ.

Łaciński tekst dyplomu odczytała dziekan Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej UJ prof. Ewa Gudowska-Nowak. Pamiątkowy dyplom wręczył rektor UJ prof. Jacek Popiel. Wr

69 alma mater nr 244
Fot. Anna Wojnar Okolicznościowy dyplom wręczył prof. Krzysztofowi Królasowi rektor UJ prof. Jacek Popiel Gratulacje składa Profesorowi laudator prof. Marek Szymoński Kwiaty w imieniu społeczności akademickiej podarowali Uhonorowanemu przedstawiciele Zespołu Pieśni i Tańca Uniwersytetu Jagiellońskiego „Słowianki” Dziękując za wyróżnienie, prof. Krzysztof Królas wspominał swoją wieloletnią pracę na Uniwersytecie Jagiellońskim

odnowienie doktoratu prof. Stanisława Majewskiego po 50 latach

Przedstawiając sylwetkę prof. Stanisława Majewskiego, pragnę podkreślić, że jego działalność była aktywnością wielopłaszczyznową i – co najważniejsze – w każdym z jej kierunków przynoszącą konkretne efekty, będące realną wartością dla ogólnego potencjału zarówno intelektualnego, jak i materialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego – podkreśliła prof. Jolanta Pytko-Polończyk, prodziekan ds. studenckich i programu studiów na kierunku lekarsko-dentystycznym Wydziału Lekarskiego UJ CM, wygłaszając laudację na cześć uhonorowanego.

Uroczyste posiedzenie Senatu UJ, w trakcie którego nestor rodzimej stomatologii prof. Stanisław Majewski świętował 50-lecie uzyskania stopnia doktora medycyny stomatologicznej, odbyło się 5 czerwca 2023 w auli Collegium Novum UJ. Z wnioskiem o odnowienie doktoratu po 50 latach wystąpili profesorowie Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego – Collegium Medicum, a Senat UJ podjął w tej sprawie uchwałę, jednocześnie nadając wydarzeniu charakter ogólnouczelniany.

W ten sposób uhonorowano Profesora jako wybitnego naukowca i praktyka, za-

służonego – na wielu płaszczyznach – dla rozwoju ogólnokrajowej stomatologii na przełomie XX i XXI wieku. Doceniono osiągnięcia dydaktyczne Profesora i jego wielkie zaangażowanie na rzecz Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zwrócono także uwagę na pionierskie osiągnięcia naukowe w zakresie gnatofizjologii stomatologicz-

nej i chorób infekcyjnych jamy ustnej oraz implantoprotetycznej rekonstrukcji uzębienia.

Profesor Pytko-Polończyk w swojej laudacji przypomniała: – Do szczególnych osiągnięć naukowych prof. Stanisława Majewskiego, które na trwałe weszły do teorii i praktyki współczesnej medycyny

70 alma mater nr 244
Prof. Stanisław Majewski podczas uroczystości odnowienia swojego doktoratu po 50 latach; aula Collegium Novum, 5 czerwca 2023 Prof. Stanisław Majewski odbiera pamiątkowy dyplom z rąk prorektora ds. Collegium Medicum prof. Tomasza Grodzickiego W uroczystości wzięło udział wielu zaproszonych gości – rodzina, przyjaciele i współpracownicy Profesora Fot. Anna Wojnar

i stomatologii, należą, między innymi, zbadanie istoty zmian biocenozy jamy ustnej oraz roli czynników infekcyjnych w etiologii jednostki chorobowej opisanej przez autora jako „stomatitis prothetica”, pionierskie w Polsce badania nad występowaniem dysfunkcji skroniowo-żuchwowych i tkankową reaktywnością na stopy implantowane do organizmów żywych, współudział w badaniach nad polskim systemem implantów dentystycznych oraz wprowadzenie do praktyki stomatologicznej nowych metod leczenia w zakresie implantologii stomatologicznej, protetyki i dysfunkcji narządu żucia. Niektóre z osiągnięć w zakresie klinicznej i laboratoryjnej praktyki stomatologicznej zostały zastrzeżone patentami, a inne były wyróżniane licznymi nagrodami naukowymi.

Bezsprzeczną zasługą uhonorowanego, wynikającą z trwających wiele lat konsekwentnych starań, jest utworzenie Instytutu Stomatologii oraz Uniwersyteckiej Kliniki Stomatologicznej, stanowiących

dziś uznaną wizytówkę krakowskiej stomatologii. Dzięki wieloletnim staraniom prof. Majewskiego podmioty te znalazły siedzibę w powojskowym budynku przy ul. Montelupich 4 w Krakowie. Profesor

śniejszą w Polsce, placówki. Funkcję tę sprawował do roku 2014.

aż do 2000 roku koordynował całość prac projektowych i wykonawczych inwestycji, a po ich zakończeniu został pierwszym dyrektorem tej, uznanej za najnowocze-

Profesor Stanisław Majewski w trakcie uroczystości odnowienia doktoratu wspominał początki swojej pracy: Podczas tzw. białych niedziel mogliśmy się zapoznać, między innymi, z katastrofalnym stanem jamy ustnej pacjentów. [...] Pomyślałem wtedy, że skala zaniedbań w tej dziedzinie praktyki lekarskiej to dla młodego człowieka prawdziwe wyzwanie. Swoimi spostrzeżeniami, ale także pewnym rozczarowaniem, podzieliłem się z prof. Tadeuszem Popielą. [...] Profesor powiedział mi wtedy, że aby mieć realny wpływ na jakikolwiek postęp, trzeba wypracować najpierw odpowiednio znaczącą pozycję własną, wiedzieć i umieć. [...] A właściwą drogą jest nauka i praca akademicka. Ta krótka rozmowa przy filiżance kawy zmieniła mój życiorys. Dzięki temu mogłem aktywnie uczestniczyć w rozwoju krakowskiej i polskiej stomatologii.

71 alma mater nr 244
ABP
Fot. Anna Wojnar Gratulacje Profesorowi składa dziekan Wydziału Lekarskiego prof. Maciej Małecki Dziekan odczytuje treść pamiątkowego dyplomu w języku łacińskim Prof. Stanisław Majewski podczas uroczystości Profesor przyjmuje gratulacje od laudatorki, prodziekan Wydziału Lekarskiego prof. Jolanty Pytko-Polończyk Uroczystość zgromadziła liczne grono bliskich oraz współpracowników Profesora

losy absolwentów uniwersytetu Jagiellońskiego

Bohaterką

trzeciego odcinka cyklu

„Alma Mater”, ukazującego się pod hasłem „Losy absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego”, jest Patrycja Szadkowska – absolwentka stosunków międzynarodowych i prawa na UJ, obecnie attaché w Delegaturze UE w Tajlandii, gdzie odnosi zawodowe sukcesy. W rozmowie, przeprowadzonej przez Piotra Rapciaka z Biura Karier UJ, zgodziła się opowie-

dzieć czytelnikom „Alma Mater” o swoich zawodowych marzeniach i ich spełnianiu. Warto podkreślić, że Biuro Karier UJ, działające w strukturach Centrum Wsparcia Dydaktyki UJ, współpracuje z absolwentami Uniwersytetu Jagiellońskiego, pomagając studentom w wejściu na rynek pracy. Absolwenci dzielą się z młodszymi koleżankami i kolegami swoją wiedzą, są mentorami, trenerami. W ramach współpra-

cy organizowane są zajęcia mentoringowe, szkolenia, prezentacje, debaty (informacje o nich można znaleźć na stronie biurokarier. uj.edu.pl). Na stronie alumni.uj.edu.pl od ponad dwóch lat, w ramach cyklu „Historie absolwentów”, publikowane są wywiady z osobami będącymi praktykami rynku pracy, działającymi zarówno w środowisku akademickim, jak i biznesowym.

RPM

Ważne, by nie rezygnować z marzeń

Rozmowa z Patrycją Szadkowską, attaché w Delegaturze uE w Tajlandii

□ Patrycjo, pracujesz dla instytucji unijnych, obecnie w Bangkoku. Jak do tego doszło? Czy jest to konsekwencją Twoich wcześniejszych planów związanych z zainteresowaniami i przyszłą karierą zawodową?

■ Jeszcze w liceum pojechałam na roczną wymianę do Niemiec. Stypendium otrzymałam z fundacji Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość, zajmującej się współpracą polsko-niemiecką. Uczęszczałam do niemieckiej szkoły, poznałam wielu ludzi z całego świata – także uczestników wymiany. Powoli ugruntowywała się we mnie myśl, że chciałabym poświęcić się pracy dyplomatycznej, reprezentować swój kraj. Po powrocie do Polski i zdaniu matury rozpoczęłam studia. Wybrałam stosunki międzynarodowe. Zdecydowałam się na dyplomację współczesną, szczególnie interesowała mnie współpraca międzynarodowa. Uniwersytet Jagielloński był dla mnie naturalnym wyborem, ponieważ pochodzę z Krakowa.

Na pierwszym roku bardzo brakowało mi lektoratów, bo niezwykle ceniłam naukę języków obcych. Brakowało mi też kontekstu prawnego przedmiotu moich studiów. Po konsultacji z wykładowcami i starszymi kolegami podjęłam decyzję o uzupełnieniu tej luki poprzez studiowanie prawa. Jednocześnie myślałam o iberystyce. Po pierwszym roku stosunków międzynarodowych

aplikowałam więc na dwa kolejne kierunki. Pierwotnie nie mogłam się zdecydować, który z nich wybrać, ale po dłuższym zastanowieniu zdecydowałam się na prawo. I myślę, że to był

72 alma mater nr 244
Archiwum prywatne Patrycja Szadkowska w Delegaturze UE w Santo Domingo podczas misji stażystów na Dominikanie i Haiti; czerwiec 2017

dobry wybór. Hiszpańskiego również się nauczyłam, przede wszystkim podczas półrocznej wymiany w ramach programu Erasmus. Natomiast prawo ogromnie przydaje mi się w pracy i myślę, że ukończenie tego kierunku było głównym czynnikiem, który spowodował, że dostałam się na staż i pozostałam w instytucjach unijnych.

□ Byłaś bardzo aktywną studentką, na różnych polach. Czy taki model studiowania ma duże znaczenie w budowaniu ścieżki kariery?

■ Zdecydowanie tak. Według mnie ważne są języki obce – to klucz do sukcesu. Proces nauki języków jest długi. Ja zaczęłam się uczyć angielskiego i niemieckiego już w szkole podstawowej. Później, w liceum, dodałam hiszpański i włoski. To otworzyło mi możliwości wyjazdów (nawet krótkoterminowych) na warsztaty, szkolenia, w ramach licznych programów dotowanych przez Unię Europejską czy fundacje. Podczas wolontariatu w Brazylii nauczyłam się także portugalskiego, a będąc na stażu w Brukseli dodałam jeszcze francuski – drugi, oprócz angielskiego, najczęściej używany język roboczy Komisji Europejskiej.

Z dużym sentymentem wspominam wydarzenia z czasów studiów, które współtworzyłam z innymi studentami czy z wykładowcami. Działałam, między innymi, w Kole Studentów Stosunków Międzynarodowych UJ. Stworzyliśmy pierwszą edycję Festiwalu Dyplomatycznego, który na stałe wpisał się w kalendarz uniwersyteckich wydarzeń. Zrealizowałam wyjazd badawczy do Watykanu, gdzie spotkaliśmy się z przedstawicielami Kościoła katolickiego oraz ówczesną ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej Hanną Suchocką. Owocem tego wyjazdu była publikacja na temat dyplomacji Stolicy Apostolskiej W murach Wiecznego Miasta. Były też inne wyjazdy czy spotkania w konsulatach i ambasadach. Działałam także w Europejskim Forum Studentów AEGEE. Z ramienia tej organizacji przygotowywałam różne wydarzenia w Krakowie, jak Europejski Dzień Języków, później współorganizowałam Letni Uniwersytet. Przyjeżdżali do nas goście z wielu krajów. Sama dwukrotnie uczestniczyłam w warsztatach w ramach Letniego Uniwersytetu – w Stambule i w Alicante. Byłam na krótkoterminowych warsztatach w Sibiu w Rumunii oraz na wyjeździe studyjnym do Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Ta działalność przyczyniła się do rozwinięcia umiejętności miękkich, dziś bardzo pożądanych na rynku pracy. Znalazłam też czas, żeby działać w kołach naukowych czy stowarzyszeniach. Dla mnie możliwość przebywania z młodymi ludźmi i organizowania wydarzeń, przedsięwzięć i wyjazdów była czymś wspaniałym. W ten sposób tworzył się networking, który, moim zdaniem, jest bardzo potrzebny.

Jednocześnie odbywałam praktyki studenckie – w 2012 roku w Ambasadzie RP w Limie. Ten okres wspominam bardzo miło. To coś zupełnie innego, egzotycznego. Nie było wówczas zbyt wielu możliwości wyjazdu do odległych krajów. Byłam tam tylko miesiąc, ale bardzo dużo się nauczyłam, zrozumiałam, jak działa placówka dyplomatyczna. Właśnie wtedy podjęłam ostateczną decyzję, że to jest to, czemu chciałabym się poświęcić: pracować dla polskiej lub unijnej służby dyplomatycznej.

Zapewne wiele osób o takiej pracy marzy, jednocześnie mając obawy, że trudno ją zdobyć. Uważam, że trzeba znaleźć jakąś niszę, coś, w czym warto się specjalizować. Dla mnie to była polityka rozwojowa – i taką specjalizację wybrałam na magister-

skich studiach internacjologicznych. Po studiach zdecydowałam, że wyjadę do Brazylii jako wolontariuszka, aby poszerzyć swoją wiedzę na ten temat i zdobyć doświadczenie w terenie. Działałam tam w lokalnej organizacji pozarządowej. Wcześniej nauczyłam się portugalskiego w stopniu komunikatywnym. Realizowany przeze mnie projekt skupiał się na pomocy młodym ludziom ze środowisk marginalizowanych w poszukiwaniu i przygotowaniu do podjęcia pierwszej pracy.

Po powrocie do Polski zaczęłam szukać stałego zatrudnienia. Aplikowałam do polskich placówek dyplomatycznych i izb handlowych oraz delegatur Unii Europejskiej. Niestety, pomimo dobrych – jak myślałam – kwalifikacji, nie miałam szczęścia. Mogłam zostać praktykantką, ale nie pracownikiem.

Zastanawiałam się nad powodami takiej sytuacji. Być może jednym z nich był fakt, że aplikowałam spontanicznie, do miejsc, w których chciałam pracować, a nie na konkretne, opublikowane oferty.

□ Mimo chwilowych rozczarowań Twoja historia pokazuje, że absolutnie nie można się załamywać i poddawać.

■ W pewnym momencie pomyślałam, że moje marzenia są zbyt wygórowane i przyjdzie mi pogodzić się z myślą, że nie zrobię kariery w dyplomacji. Przeglądałam profile różnych osób, które zatrudniły się w ONZ lub innych organizacjach międzynarodowych. Postanowiłam spróbować pracy w korporacji i poczekać, wróciłam więc do Polski i rozpoczęłam pracę w jednej z firm mających siedzibę w Krakowie. Była to bardzo ciekawa praca, bo

73 alma mater nr 244
Archiwum prywatne Development Days – cykliczne wydarzenie organizowane co roku przez Komisję Europejską; Bruksela 2019

pozwalała rozwinąć się językowo i zdobyć kolejne doświadczenia. Nadal jednak aplikowałam do instytucji administracji publicznej i instytucji unijnych. Gdy po raz trzeci aplikowałam na staż do Komisji Europejskiej, miałam już bardzo słabą motywację, bo za pierwszym razem przez kilka tygodni pracowałam nad aplikacją – i to nie przyniosło efektu, za drugim było podobnie. Ale za trzecim razem się udało!

□ Czyli warto być wytrwałym, a nawet upartym?

■ Oczywiście. Nie można się zrażać. Trzeba szukać czynników uzupełniających wykształcenie i umiejętności. Ta trzecia aplikacja całkowicie odwróciła losy mojej kariery zawodowej.

Otrzymałam propozycję odbycia praktyki w delegaturze UE w Brazylii. Problem polegał na tym, że była to praktyka bezpłatna, a koszty utrzymania –wysokie. Bez dochodu nie mogłam sobie na ten kilkumiesięczny wyjazd pozwolić. To dobry przykład na to, że zawsze należy zrewidować swoje możliwości. Poradzono mi wtedy wysłanie aplikacji do Brukseli, czego wcześniej nie brałam pod uwagę. I tak zakwalifikowałam się na pięciomiesięczny płatny staż w nieformalnej stolicy Unii Europejskiej.

□ Zaczęłaś staż, później pracę w instytucjach unijnych. Czy mogłabyś podpowiedzieć, jakie są możliwości aplikowania do tych instytucji?

■ Najłatwiej jest próbować właśnie poprzez staż, zwłaszcza jeśli chodzi o absolwentów. Osobom mocno zmotywowanym polecam ubieganie się o staż Blue Book – w Dyrekcjach Generalnych Komisji Europejskiej. Nabór odbywa się dwa razy w roku. Trzeba przygotować aplikację, odpowiedzieć na kilka pytań, zaprezentować się z jak najlepszej strony i pokazać, co się zrobiło do tej pory, a także umotywować chęć pracy w strukturach unijnych. To jest bardzo istotne – trzeba udowodnić oceniającym, że wiemy, gdzie chcemy pracować, czym dana instytucja się zajmuje i jaki wkład możemy wnieść w jej działania. O ten staż stara się wiele osób, a wymogiem formalnym przy składaniu wniosku jest, między innymi, ukończenie studiów na poziomie co najmniej licencjatu.

Do najpopularniejszych instytucji należy Europejska Służba Działań Zewnętrznych, gdzie obecnie pracuję – to taka unijna

dyplomacja. Można też złożyć podanie, na przykład, do INTPA (DG International Partnerships), gdzie również aplikuje sporo osób, gdyż jest to jedna z największych dyrekcji, ale co za tym idzie, jest również więcej miejsc dla stażystów.

Staże odbywają się też w innych instytucjach, na przykład w Parlamencie Europejskim, w Radzie UE, Trybunale Obrachunkowym, Trybunale Sprawiedliwości czy Komitecie Regionów.

Warto dodać, że praca stażysty jest często traktowana jako nieoficjalny okres próbny. Wiele osób, które wykażą się wiedzą i umiejętnościami podczas stażu, jest później zapraszanych na tzw. egzamin CAST (na pracownika kontraktowego), a to otwiera drogę do dalszej kariery. Ważne jest więc, żeby pięć miesięcy stażu spożytkować jak najlepiej, nie tylko wykazując się rzetelnym wypełnianiem obowiązków, ale również dodatkową działalnością. W moim przypadku było to zorganizowanie dla grupy stażystów misji na Dominikanę i Haiti, aby zobaczyć pracę naszych kolegów w Delegaturze w Santo Domingo i poznać projekty unijne w tym rejonie. Ponadto współorganizowałam Targi Pracy – jednodniowy cykl warsztatów i spotkań z ekspertami dla około 800 stażystów z różnych instytucji UE, a także spotkanie z pracownikami polskiej misji dyplomatycznej przy UE.

□ Czy warto szukać możliwości pracy w miejscach, które nie cieszą się wśród wnioskujących aż taką popularnością jak te największe dyrekcje?

■ Na pewno tak. Istnieją jednostki czy dyrekcje generalne mniej popularne, gdzie opiekunowie stażystów mają więcej czasu, by jak najlepiej przygotować ich do pozostania w instytucjach unijnych. Podstawowym miejscem, gdzie można szukać ofert pracy, jest strona internetowa EPSO, czyli European Personnel Selection Office. EPSO zajmuje się naborem do instytucji unijnych i odpowiada za rekrutację pracowników i ekspertów. Ta rekrutacja odbywa się na podstawie konkursów ogólnych i specjalistycznych. Obecnie wprowadzane są zmiany w zasadach przeprowadzania naborów, warto więc odwiedzić ich stronę, aby się z nimi zapoznać.

Istnieje również możliwość pracy nie w samych instytucjach unijnych, ale na ich rzecz – korzystają bowiem z usług wielu firm doradczych czy konsultingowych. To jednostki zajmujące się, między innymi, researchem, audytami, doradztwem, ewaluacją itp.

Unia Europejska wykorzystuje także usługi ekspertów. To osoby najczęściej delegowane do Brukseli przez jedno z krajowych ministerstw.

□ Od kilku lat pracujesz dla Komisji Europejskiej – najpierw w Brukseli, teraz w Bangkoku. Dlaczego nie, jak pierwotnie planowałaś, w Ameryce Południowej?

■ Rzeczywiście, przedefiniowałam swoje cele. Powrócę na chwilę do moich początków w Brukseli. W 2017 roku przebywałam na stażu, później zawarłam umowę na zastępstwo, pod koniec 2018 roku otrzymałam tzw. contract agent, czyli kontrakt (maksymalnie sześcioletni), poprzedzony egzaminem CAST, w czasie trwania którego należy zdać egzamin na urzędnika (AST lub AD). Pracowałam w dziale prawno-finansowym, gdzie zajmowałam się projektami realizowanymi w Ameryce

74 alma mater nr 244
Z beneficjentami unijnego programu wspierającego sprawiedliwy handel na Dominikanie; czerwiec 2017 Archiwum prywatne

Łacińskiej i na Karaibach, a po reorganizacji – również w Azji i na Pacyfiku. Nazwa mojej instytucji ewoluowała: od RELEX (External Relations), poprzez DEVCO (DG International Cooperation and Development), do (w 2021 roku) INTPA (International Partnerships). Obecna nazwa odzwierciedla nasz główny cel – współpracę międzynarodową, realizowaną w ten sposób, że państwa partnerskie są włączane w proces i nie zachodzi sytuacja, że jakieś rozwiązania są im narzucane. Wyjazd na placówkę to kontrakt cztero- lub sześcioletni. Wybrałam Azję, bo oprócz kwestii stricte merytorycznych, związanych z możliwością realizacji projektów nie tylko rozwojowych, ale i dotyczących polityki handlowej, samorządności, gospodarki, współpracy z regionalnymi organizacjami Azji i Pacyfiku, wzięłam też pod uwagę bezpieczeństwo. Azja, szczególnie Tajlandia, to bardzo bezpieczne regiony. Chciałam też zainspirować się czymś nowym. W Ameryce Południowej spędziłam kilka lat, teraz chciałam poznać inne części świata, otworzyć się na kolejne wyzwania.

□ W Tajlandii jesteś od kilku miesięcy. Mówisz już po tajsku?

■ Jeszcze nie. Na razie umiem tylko powiedzieć „dzień dobry” i „dziękuję”. W pracy komunikujemy się w języku angielskim, tajski nie jest wymagany, ale, oczywiście, jego znajomość jest atutem. Dlatego na pewno w czasie mojego pobytu będę chciała się go nauczyć.

□ Obecnie, jak wspomniałaś, pracujesz jako contract agent. Próbowałaś zdawać egzamin na urzędnika?

■ Brałam udział w całej procedurze, ale, niestety, egzaminu nie zdałam. Bezpośrednio po stażu nie byłam jeszcze na to gotowa, ale w 2020 (covidowym) roku zaaplikowałam, przeszłam przez cztery etapy i dostałam się do konkursu. To był egzamin z prawa Unii Europejskiej. Dotarłam do ostatniego etapu, z czego jestem bardzo dumna.

Z perspektywy czasu myślę, że dobrze się stało, że wówczas nie zdałam egzaminu, bo prawdopodobnie nie miałabym możliwości wyjechania do Tajlandii i pracowania w tutejszej Delegaturze. Obecnie nabieram doświadczenia i dużo się uczę. By pracować w Delegaturze nie jest wymagany egzamin AST czy AD, wystarczy CAST. Cieszę się, bo chciałam pracować w terenie. Kontrakt trwa od czterech do sześciu lat. Po pierwszych dwóch latach jest przedłużany na kolejne dwa, a jeśli ktoś zdecyduje się na dalszą pracę w delegacji (powyżej czterech lat), za trzecim razem otrzymuje umowę na czas nieokreślony. Oczywiście posiadanie tego rodzaju kontraktu nie zamyka drogi do zostania urzędnikiem. Jeśli chodzi o mnie, to planuję wrócić do tego tematu.

□ Jak wygląda teraz Twoja praca, czym zajmujesz się na co dzień?

■ Zajmuję się prawno-finansową obsługą projektów. Zawieramy umowy z państwami partnerskimi, współpracując z kilkoma krajami regionu: Chinami, Indiami, Bhutanem, Mongolią, Tajlandią, Malezją, Laosem i Timorem Wschodnim. Razem z zespołem przygotowujemy szkice umów z rządami poszczególnych państw lub ich jednostkami centralnymi (na przykład ministerstwami),

75 alma mater nr 244
W buddyjskiej świątyni Theravada w prowincji Chiang Mai podczas celebracji święta Visakha Bucha; czerwiec 2023 Dżungla przy świątyni Pha Lat; czerwiec 2023 Fot. Archiwum prywatne

organizacjami międzynarodowymi (w tym ONZ czy Bankiem Światowym) oraz agencjami rozwojowymi państw członkowskich UE. Ostatnio negocjowałam porozumienie z Bankiem Światowym dla Laosu i umowę z Międzynarodową Organizacją Pracy, której celem jest współpraca i dialog na linii UE – Indie w dziedzinie migracji i mobilności. Oprócz tego jestem zaangażowana w procedury przetargowe dla wielu kontraktów, dotyczących, na przykład, współpracy energetycznej pomiędzy UE a Chinami albo wsparcia wymiany handlowej pomiędzy UE a Bhutanem. Biorę też udział w procedurach grantowych: oceniamy aplikacje zgłaszane przez organizacje pozarządowe i przydzielamy środki finansowe na realizację opisanych projektów. Jednym z nich jest SWITCH Asia, wspierający proces „przełączania się” państw azjatyckich na „zieloną” gospodarkę. Zajmuję się również kontrolą finansowania grantów, czyli sprawdzaniem kwestii formalnych związanych z przyznawaniem środków organizacjom aplikującym. Obecnie jestem odpowiedzialna za współfinansowany przez UE projekt „China-EU School of Law”, czyli szkołę prawa chińskiego, gdzie jednym z uniwersytetów partnerskich jest Uniwersytet Jagielloński.

Jest też wiele codziennych spraw organizacyjnych, związanych z odpowiedziami na e-maile, pisma, zapytania, zażalenia w kwestiach prawnych, kontakt z Działem Operacyjnym i Prawnym w Brukseli, przygotowywanie dokumentów potrzebnych do audytów czy raportów i wiele innych.

□ Jak się mieszka i pracuje w Bangkoku?

■ Dobrze mi się tu żyje i pracuje. To ogromne miasto, ale nieźle skomunikowane. Jest metro oraz kolejka naziemna SkyTrain. Taksówki są bardzo tanie, ale, niestety, na ulicach tworzą się olbrzymie korki.

Dla mnie osobiście najtrudniejszy jest tutejszy klimat – bardzo duszny i gorący, i to prawie przez cały rok. Miasto jest piękne, i już samo to wiele wynagradza. Posiada wspaniałe stare centrum, pałac królewski, świątynie. W każdej wolnej chwili staram się odkrywać nowe miejsca, obiekty, poznawać lokalne zwyczaje i tradycje.

Tajlandię odkrywam również poprzez kuchnię. Tajskie jedzenie jest pyszne, choć często bardzo ostre. Ludzie są przyjaźni, uśmiechnięci, ale jednocześnie zachowują rezerwę. Zaprzyjaźnić się z Tajem jest bardzo trudno – musi kogoś dobrze poznać, by zawrzeć z nim bliższą znajomość.

□ Jakie największe wyzwania stoją obecnie przed Tobą?

■ Niedawno zakończyłam pozytywnie kilkumiesięczny okres próbny. Teraz chcę wdrożyć się we wszystkie procedury i procesy, które są jeszcze dla mnie nowe, a przez następne dwa lata będę poszerzać posiadane kompetencje i pozyskiwać nowe, tak bym mogła pracować na poziomie eksperckim. Potem spróbuję zapewne podejść do wspomnianego egzaminu na urzędnika unijnego. Na razie cieszę się tym, co do tej pory osiągnęłam. Ważne jednak jest, żeby się nie zatrzymywać i żeby wyznaczać sobie kolejne cele.

Na pewno chciałabym też jak najlepiej poznać Tajlandię i cały region, który obejmują nasze działania. Staram się dużo podróżować, uczyć się od mieszkańców, by wykorzystać to w mojej późniejszej pracy. Ona polega również na tym, żeby zrozumieć pewne zjawiska występujące w różnych regionach. Mamy, na przykład, dużo projektów skupiających się na ochronie praw zwierząt i zahamowaniu nielegalnego handlu. Próbuję się dowiedzieć, dlaczego takie problemy występują, bo żeby znaleźć dobre rozwiązanie, trzeba pytać o przyczynę danego zjawiska. Wyzwaniem jest też nauczenie się języka tajskiego.

□ Co byś poradziła ludziom, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy, a chcieliby pójść drogą podobną do Twojej?

■ Trzeba wyznaczać sobie realistyczne cele i dążyć do nich małymi kroczkami. I nawet jeśli na chwilę zboczymy z obranego kursu, z jakichkolwiek powodów, to pamiętajmy, że wszystko można jeszcze raz przeanalizować, podjąć odpowiednie działania i wrócić do swoich marzeń o pracy, która będzie dawać satysfakcję, którą będziemy lubić i którą będziemy wykonywać z pasją. Sama tego doświadczam. Jest to fascynujące, ale może być również bardzo trudne i wymagające. Praca w dyplomacji to jest pewnego rodzaju poświęcenie. Mieszkanie 10 tysięcy kilometrów od domu, od rodziny i przyjaciół, w innych realiach, jest pewnym wyrzeczeniem. Praca w innym kręgu kulturowym to umiejętność ciągłego dostosowywania się, poszanowania tradycji i lokalnych zwyczajów, które mogą być dla nas nie do końca zrozumiałe. To sztuka kompromisu, tolerancji, otwartości na inność. Warto o tym pamiętać, podejmując istotne życiowe decyzje. Ważne, by się nie poddawać. I aby nie rezygnować z marzeń.

Rozmawiał Piotr Rapciak

76 alma mater nr 244
Wodospad Wachirathan w dystrykcie Chom Thong, Tajlandia; maj 2023 Archiwum prywatne

Cztery lata studiów i czterdzieści sześć lat pracy na uniwersytecie Jagiellońskim

Szkoła krakowska i jej osiągnięcia w kształtowaniu myśli ekonomicznej

Transformacja

systemu ekonomicznego w Polsce, począwszy od lat 90. XX wieku, a zwłaszcza jej ocena, powinna skłaniać do dyskusji nad stanem świadomości i wiedzy ekonomicznej zarówno wśród elit, w tym również środowisk akademickich, jak i szeroko pojętego społeczeństwa. Dlatego warto, chociażby dla porównania z okresem międzywojennym, zaprezentować szkic dorobku ekonomiczno-prawnego szkoły krakowskiej związanej z Wydziałem Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, która odgrywała znaczącą rolę w edukacji i kształtowaniu świadomości ekonomiczno-prawnej nie tylko studentów prawa, ale także w szeroko pojętej polskiej myśli prawno-gospodarczej. Ich osiągnięcia, do 1989 roku pomijane z wiadomych względów, są mało znane także po tej dacie.

Udokumentowane informacje o wykładaniu na Uniwersytecie Jagiellońskim ekonomii przez księdza prof. Bonifacego Garyckiego i kierowaniu przez niego Katedrą Prawa Natury, Ekonomii i Polityki w latach 1778–1780 oraz jego następców (przy zmieniającej się nazwie) aż do połowy XIX wieku, czyli do 1850 roku, kiedy to Katedrę Umiejętności Politycznych i Statystyki (do 1885 roku) objął prof. Julian Dunajewski, świadczą o wieloletniej tradycji i obecności na Wydziale Prawa nauk ekonomicznych. Począwszy od 1883 roku, czyli od powołania Katedry Ekonomii Politycznej, kierowanej przez prof. Mieczysława Bochenka (1883–1887), a następnie prof. Józefa Milewskiego (1887–1906), prof. Włodzimierza Aleksandra Czerkawskiego (1897–1913), prof. Antoniego Kostaneckiego (1916–1919), ekonomia i nauki pokrewne stanowiły integralną część wykształcenia prawniczego.

Szczególną jednak postacią, i to nie tylko jako profesor Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, był Julian Dunajewski (1822–1907). Studiował w Wiedniu i Lwowie, doktoryzował się w 1850 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim na podstawie pracy O organizacji gminy, a wykładał prawo karne, umiejętności polityczne i statystykę, prawo skarbowe, prawo administracyjne i ekonomię. Pierwotnie nie został zatrudniony w ramach rozpisanego konkursu profesorskiego i ministerstwo skierowało go do Bratysławy, gdzie wykładał na tamtejszym uniwersytecie statystykę na wydziale prawa. Później na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie prowadził wykłady z ekonomii politycznej i prawa administracyjnego. W 1861 roku wrócił

na Uniwersytet Jagielloński i jako profesor nauk politycznych i statystyki wykładał do 1880 roku. W latach 1862/1863 oraz 1867/1868 sprawował funkcję dziekana Wydziału Prawa. W roku 1865 został wybrany na funkcję rektora (zatwierdzoną przez Wiedeń). W 1873 roku wybuchł kryzys ekonomiczny, pogłębiony przez spekulacje giełdowe, w czasie którego Dunajewski domagał się, aby państwo dbało o rozwój gospodarstwa społecznego i indywidualnej przedsiębiorczości poprzez stabilny system podatkowy. Był zwolennikiem klasycznej szkoły liberalnej w ekonomii, wskazywał na związki ekonomiki, prawa i moralności. W latach 1880–1882 pełnił zaszczytną i odpowiedzialną funkcję ministra skarbu Austro-Węgier (po 1867

77 alma mater nr 244 HISTORIA MAGISTRA HIST o RIA MA g ISTRA v ITAE
Collegium Iuridicum – jeden z czterech najstarszych budynków Uniwersytetu Jagiellońskiego, w przeszłości pełnił funkcję głównego ośrodka studiów prawniczych Anna Wojnar

roku Austria przekształciła się w Austro-Węgry), ratując dzięki dyscyplinie budżetowej finanse Monarchii. Zmarł w 1907 roku w Krakowie, gdzie został pochowany na cmentarzu Rakowickim.

Jego wychowanek i następca, Włodzimierz Czerkawski (1868–1913), studiował prawo we Lwowie i Krakowie, a ekonomię w Paryżu i Berlinie. W roku 1893 habilitował się na Uniwersytecie Jagiellońskim na podstawie pracy Teoria czystego dochodu z ziemi, a od 1897 roku był zatrudniony jako profesor ekonomii politycznej i statystyki. W 1906 roku został profesorem zwyczajnym. Postulował potrzebę modernizacji gospodarki i przejście od gospodarki agrarnej do przemysłowej także dzięki interwencji państwa w procesy gospodarcze.

W latach 70. XIX wieku (w okresie rewolucji marginalistycznej, czyli ekonomicznej szkoły subiektywno-marginalnej) rozwój techniki powodował powstawanie dużych przedsiębiorstw. Były one bardziej podatne na kryzysy i generowały bezrobocie, co pogłębiało biedę i doprowadziło do głębokiej depresji gospodarczej na przełomie XIX i XX wieku. Czerkawski był zwolennikiem ekonomii klasycznej, wzbogaconej o analizę matematyczną oraz psychologiczną (austriacka szkoła marginalna). W 1905 roku wspólnie z Józefem Milewskim napisał podręcznik Polityka ekonomiczna, w którym widać wpływy młodszej szkoły historycznej (niemieckiej), opozycyjnej do szkoły austriackiej. Analizował strukturę przedsiębiorstw, dzieląc je według dochodowości i rodzaju stopnia użyteczności produkowanych dóbr.

Wskazywał na relacje pomiędzy ustawodawstwem a efektywnością gospodarczą. Wyznawał także ideę solidaryzmu społecznego, podobnie jak Leopold Caro, profesor ekonomii na Politechnice Lwowskiej. Wzorował się na pierwszych ekonomistach Uniwersytetu Jagiellońskiego: Józefie Supińskim i Leonie Bilińskim.

Za wychowanka szkoły krakowskiej w ekonomii można uznać także Carla Mengera (1840–1921), który urodził się w Nowym Sączu w rodzinie oficera austriackiego, skończył studia prawnicze w Wiedniu i Pradze, ale doktorat obronił na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ekonomię uznawał za dyscyplinę teoretyczną, opisującą zachowania konsumentów i przedsiębiorców, kwestionował makroekonomię jako dziedzinę nauki. Był założycielem szkoły austriackiej oraz mentorem jej kolejnych reprezentantów, z Friedrichem von Hayekiem na czele.

Najwybitniejszym przedstawicielem szkoły krakowskiej był Adam Krzyżanowski (1873–1963). W latach 1889 do 1893 studiował prawo na UJ, gdzie w 1894 roku doktoryzował się, a w latach 1894–1895 kontynuował studia w Berlinie i Lipsku (u Gustawa Schmollera, przedstawiciela niemieckiej szkoły historycznej). Od 1904 roku wykładał ekonomię i skarbowość w Wyższym Studium Handlowym w Krakowie. Habilitował się z teorii Malthusa, ze szczególnym uwzględnieniem jej stosunku do prawa zmniejszającego się przychodu z ziemi (czyli z rachunku różniczkowego), a w 1908 roku został docentem (odmówił objęcia katedry ekonomii w szwajcarskim Fryburgu). Od roku 1912 był profesorem nadzwyczajnym skarbowości i austriackiego ustawodawstwa skarbowego, a w 1916 roku został profesorem zwyczajnym ekonomii.

Po pierwszej wojnie analizował walkę z inflacją, proponując zaciągnięcie pożyczki zagranicznej. W latach 20. apelował o uzdrowienie polityki budżetowej państwa poprzez zrównoważenie budżetu i naprawę pieniądza. Podczas kryzysu gospodarczego sprzeciwiał się interwencji państwa, a także był przeciwny polityce etatystycznej. Wykładał teorię pieniądza, historię i politykę gospodarczą (opublikował, między innymi, Pieniądz oraz Polityka i gospodarstwo). Współpracował z premierem prof. Kazimierzem Bartlem. W 1926 roku brał udział w misji prof. Edwina W. Kemmerera, opracowując plan pozyskania pożyczki amerykańskiej (1927). Renegocjował jej

spłatę, odmawiając jednocześnie przyjęcia stanowiska (teki) ministra skarbu. Był dwukrotnie dziekanem Wydziału Prawa oraz prorektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1928 roku został wybrany na posła do Sejmu z listy popierającej Józefa Piłsudskiego, czyli Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (BBWR), by rok później – na znak protestu przeciw aresztowaniom posłów Centrolewu – zrzec się mandatu i wystąpić z BBWR.

Wykładał politykę gospodarczą, skarbowość, politykę agrarną. 6 listopada 1939 został aresztowany w czasie tzw. Sonderaktion Krakau i uwięziony w Sachsenhausen. W lutym 1940 roku, po zwolnieniu z obozu, przybył do Krakowa i w ramach tajnych wykładów na Wydziale wykładał ekonomię polityczną i prawa ekonomiczne, prawo skarbowe, skarbowość ze statystyką. Pod koniec 1948 roku, ze względu na poglądy polityczne, został przeniesiony w stan spoczynku, a w listopadzie 1956 został reaktywowany na stanowisko profesora na Wydziale Prawa UJ. Wykładał demografię i historię gospodarczą, w 1960 przeszedł na emeryturę. W roku 1958 Uniwersytet Jagielloński nadał mu godność doktora honoris causa

Pozostawał pod wpływem maltuzjanizmu oraz klasyków i neoklasyków angielskich. Był też zwolennikiem wolnej konkurencji i przeciwnikiem ingerencji państwa w gospodarkę. W duchu Thomasa Malthusa propagował ograniczony przyrost naturalny, zwłaszcza na przeludnionej wsi galicyjskiej, z której emigrowano do Europy Zachodniej oraz do USA. Zalecał indywidualizm i akumulację. Nie fascynował się metodami ilościowymi, propagując raczej naśladownictwo bogatszych społeczeństw i państw. Po wojnie,

78 alma mater nr 244
Julian Dunajewski (1821–1907) Włodzimierz Czerkawski (1866–1913) Fot. Domena publiczna

w zmienionej rzeczywistości politycznej i społecznej, opublikował w 1947 roku Wiek XX. Zarys dziejów najnowszych, a widząc polityczną i militarną konkurencję w Europie, apelował o współpracę (utopijnie, ale moralnie). W 1948 roku skonfiskowano mu pracę Chrześcijańska moralność polityczna Twierdził w niej, że ingerencja państwa lub nacisk grupy zdejmują odpowiedzialność z jednostki, ustępując pola moralności partykularnej, wyrażającej grupowe interesy, a polityka interesów tworzy religię nienawiści. Optował za równowagą indywidualizmu z egalitaryzmem.

Jednym z jego najbliższych współpracowników był Adam Heydel (1893–1941), zamordowany w Auschwitz ziemianin, którego rodzina pochodziła z Saksonii. Studiował w Moskwie i Kijowie nauki społeczne, prawo i ekonomię. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1922 roku. Pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Od 1925 roku był asystentem Adama Krzyżanowskiego, otrzymał tytuł doktora na UJ w 1922 roku i habilitował się w 1925 roku na podstawie pracy Podstawowe zagadnienia metodologiczne ekonomii. Od 1929 roku pracował w Katedrze Ekonomii i Polityki Społecznej UJ. Stypendium w Wiedniu w 1926 roku to czas, gdy zaprzyjaźnił się z Josephem Schumpeterem (1883–1950). Był też na stypendiach w USA i Anglii w 1933 roku. W 1934 roku zaprotestował przeciwko polityce sanacyjnej, za co pozbawiono go katedry, którą ponownie objął w 1937 roku. W latach 1938–1939 był dziekanem Wydziału Prawa UJ. Specjalizował się w teorii ekonomii, zwłaszcza cyklu koniunkturalnego, efektywności ekonomicznej, polityki gospodarczej i ekonomii matematycznej. Polemizował ze szkołą historyczną, ale także krytykował szkołę matematyczną za bagatelizowanie czynnika czasu (przyczyna – skutek), w czym widać wpływ Josepha Schumpetera. Z najbardziej interesujących problemów podjął analizę systemową, opublikował w 1927 roku Kapitalizm i socjalizm wobec etyki

W 1929 roku w Teorii koniunktury, a także w Gospodarczych granicach liberalizmu i etatyzmu, przeprowadził analizę przyczyn kryzysu i, przeciwnie niż John M. Keynes po 1933 roku, problem widział w polityce monetarnej, a nie fiskalnej.

Podobnie jak Heydel, wychowankiem Adama Krzyżanowskiego był Ferdynand Zweig (1896–1988). W latach 1914–1916 studiował prawo w Wiedniu, a w latach

1917–1918 w Krakowie, gdzie w 1928 roku uzyskał prawo wykładania (veniam legendi) z ekonomii politycznej na Wydziale Prawa UJ. W roku 1929 został docentem, a od 1935 był profesorem. W roku 1939 na wiosnę, dzięki poparciu Adama Heydela i Josepha Schumpetera, otrzymał stypendium w Anglii, tam wykładał też w Oxfordzie. Z Anglii przedostał się do USA, dzięki czemu uniknął zagłady. Ostatecznie osiadł w Izraelu. W 1923 roku opublikował pracę Złoty polski, zaś w 1926 roku O programie gospodarczym Polski. Rok 1938 przyniósł pracę Zmierzch czy odrodzenie liberalizmu Był przedstawicielem myśli neoliberalnej, akceptował etatyzm, ale jako wyjątek w kryzysie. Preferował upowszechnienie własności i równy start, demonopolizację, parcelację obszarów rolnych, tak jak niemieccy ordoliberałowie.

Od połowy lat 30. wśród przedstawicieli szkoły krakowskiej daje się zauważyć przewagę poglądów zgodnych z ekonomią neoklasyczną, której zwolennikami byli, między innymi, Marek Breit (od 1933 roku w Warszawie) oraz wychowanek Włodzimierza Czerkawskiego – Edward Taylor, założyciel ekonomicznej szkoły poznańskiej, szczególne interesujący się teorią i metodologią ekonomii. Jego praca habilitacyjna, zatytułowana Pojęcie w spółdzielczości, została obroniona na Wydziale Prawa UJ w 1916 roku. Następnie powstała Statyka i dynamika w teorii ekonomii (1919). Obie prace stanowiły początek ekonomicznej analizy metodologicznej, a w konsekwencji napisał Wstęp do ekonomii, wydany w dwóch częściach w 1936 i 1938 roku, gdzie opowiadał się za traktowaniem ekonomii jako nauki nomologicznej (społecznej), a nie normatywnej, odrzucając koncepcje szkół: historycznej, psychologicznej czy instytucjonalnej, zdobywających coraz większą popularność. Analizował warunki gospodarowania z punktu widzenia racjonalnego gospodarowania, będąc co najmniej współautorem definicji tej zasady. Wydana już po wojnie Teoria produkcji (1947) wskazuje na częściową akceptację keynesizmu i interwencjonizmu, głównie w kwestii wspierania, ale prywatnych, a nie państwowych inwestycji. Wydana przez Johna Maynarda Keynesa w 1936 roku Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza nie wzbudziła u niego zmiany ugruntowanych poglądów neoliberalnych. Krytykował on wprawdzie systemy oparte na planowaniu i kolektywizmie, uznając jednak gospodarcze

realia powojenne w aspekcie odbudowy przemysłu i koniecznych kompromisów doktrynalnych. Uczniowie Taylora to przede wszystkim kontynuatorzy jego poglądów w osobach Stanisława Rączkowskiego (Teoria pieniądza J.M. Keynesa, Poznań 1939, drugie wydanie Warszawa 1948) i Witolda Trąmpczyńskiego (Proces kapitalizacyjny, Poznań 1939). Po wojnie Edward Taylor został odsunięty od pracy uniwersyteckiej.

Potrzeby odbudowy gospodarczej odradzającego się po 123 latach państwa polskiego, zarówno w pierwszym dziesięcioleciu, jak i po głębokim kryzysie ogólnoświatowym (1929–1933), z pewnym opóźnieniem recesyjnym w Polsce, kształtowały także odmienne od wyżej przedstawionych poglądy, szczególnie prezentowane przez Eugeniusza Kwiatkowskiego i Stefana Starzyńskiego – najbardziej prominentnych przedstawicieli doktryny etatystycznej. Doktryny, która na początku lat 30. zaczęła działać instytucjonalnie pod nazwą Pierwszej Brygady Gospodarczej. Niewątpliwie wiązało się to z przesileniem politycznym i ugruntowaniem wpływów sanacji, która po zamachu majowym w 1926 roku umożliwiała w sensie politycznym realizację etatyzmu. Zwłaszcza po głębokim załamaniu gospodarczym (światowym) stało się jasne (zrozumiał to także John M. Keynes), że przemysł, zwłaszcza surowcowy i zbrojeniowy, stanowi podstawę rozwoju szerszej przedsiębiorczości.

Stefan Starzyński należał do ścisłego obozu sanacyjnego i posiadał duże wpływy jako dyrektor departamentu w Ministerstwie Skarbu oraz wiceminister skarbu,

79 alma mater nr 244
Carl Menger (1840–1921) Domena publiczna

a następnie prezes Banku Gospodarstwa Krajowego. Od 1934 roku był prezydentem Warszawy aż do bohaterskiego udziału w jej obronie i męczeńskiej śmierci. Był absolwentem Szkoły Głównej Handlowej, z której wywodziła się znaczna część wysokich urzędników tworzących środowisko Pierwszej Brygady Gospodarczej. Starzyński, publikując w 1928 roku pracę Na froncie gospodarczym, a w 1931 roku Pięć lat na froncie gospodarczym, prezentował poglądy zbliżone do solidaryzmu społecznego, którego autonomicznymi wartościami są zrównoważony budżet i stabilizacja pieniądza pod kontrolą państwa zaangażowanego w gospodarkę, co można nazwać systemem regulowanym. Efekty społeczne, poprzez wzrost akumulacji w sektorze państwowym, były powszechnie akceptowane szczególnie w Europie i do pewnego stopnia (New Deal) w Stanach Zjednoczonych. W sensie makroekonomicznym priorytetem było przywrócenie równowagi budżetowej, silnego pieniądza o stabilnym kursie, likwidacja inflacji, wprowadzenie państwowego monopolu dewizowego, z ich reglamentacją zwłaszcza przy wywozie, sterowanie wzrostem dodatniego salda bilansu handlowego, wspierającego bilans płatniczy państwa. W polityce rolnej deklarowano przeprowadzenie reformy rolnej, przyspieszenie parcelacji, kredytowanie rolnictwa przez Państwowy Bank Rolny na zakup nawozów, podejmowanie produkcji eksportowej, głównie roślin konsumpcyjnych i przemysłowych, popieranie spółdzielczości wiejskiej i kontrolę importu. Polityka przemysłowa miała być

oparta na tanich kredytach (dostępnych), zamówieniach publicznych i przyjaznej polityce podatkowej i celnej. W odpowiedzi na krytykę (między innymi szkoły krakowskiej) wypierania przedsiębiorczości prywatnej (zarówno w sektorze finansowo-bankowym, jak i przemysłowym) etatyści argumentowali swoje stanowisko słabą aktywnością inwestycyjną oraz brakiem rodzimego kapitału prywatnego. Opierali się też na doświadczeniach etatystycznych państw europejskich po zakończeniu pierwszej wojny światowej, a także na odziedziczonym po zaborcach mieniu, wojnach celnych i nieprzychylnych relacjach z Niemcami oraz na słabości rodzimego przemysłu pozbawionego kapitału, w tym również zagranicznego. Podnosili również zbyt liberalne koncepcje ekip rządowych do 1926 roku, nieprzynoszące oczekiwanych rezultatów. Mieli też świadomość przerostu etatyzmu, zwłaszcza w sektorach finansowych, prowadząc dyskusję nad jego ograniczeniem, czemu nie sprzyjała polaryzacja polityczna. Propagując konieczność ograniczenia monopoli prywatnych, jednocześnie tworzono warunki do powstawania i umacniania się monopoli państwowych. Niektórzy uznawali możliwość interwencjonizmu, a niekoniecznie etatyzmu i potrzebę wycofywania się państwa z polityki koncernowej.

Obok etatystów Pierwszej Brygady Gospodarczej aktywny był w latach 30. Klub Gospodarki Narodowej, wydający w latach 1931–1938 pismo o tej nazwie, z podtytułem „niezależny dwutygodnik gospodarczy”, zrzeszający ekonomistów zatrudnionych w urzędach państwowych. Środowisko to miało znaczny wpływ na poglądy gospodarcze sanacji. Akceptowali wprawdzie etatyzm jako formę interwencji antycyklicznej gospodarki rynkowej, jednak krytykowali poszczególne decyzje rządu, czyli praktykę gospodarczą.

Eugeniusz Kwiatkowski był państwowcem realizującym program etatyzmu państwowego o bardzo zbliżonych do Stefana Starzyńskiego poglądach. Piastował wysokie stanowiska rządowe: ministra przemysłu i handlu (1926–1930), wicepremiera (1936–1939) i ministra skarbu (1935–1939). Opowiadał się za umacnianiem gospodarczej roli państwa poprzez wypieranie obcego (zwłaszcza niemieckiego) kapitału. W 1926 roku sformułował podstawy programu podczas przemówienia w Komisji Budżetowej Sejmu. Program ten zakładał rynkową gospodarkę kierowaną,

a nie etatyzm jako doktrynę. Jako polityka gospodarczego, a nie przedstawiciela myśli teoretycznej, którą reprezentowali akademicy, interesował go rezultat, i to w miarę szybki i trwały. Interwencjonizm, a nie etatyzm to budowa portu w Gdyni, Centralnego Okręgu Przemysłowego i planowanie makroekonomiczne przy bardzo niekorzystnych warunkach, tak zewnętrznych, jak i wewnętrznych. Twierdził, że inicjatywa prywatna może bez przeszkód być realizowana, a aktywność państwa jedynie wspiera efekty prywatnych inwestycji, ale nie zastępuje ich. Kwiatkowski był przeciwnikiem upaństwowienia gospodarki, widział konieczność raczej ratowania niż przejmowania prywatnych przedsiębiorstw. Natomiast udział państwa w przemyśle zbrojeniowym czy surowcowym bronił się kapitałochłonnością oraz racją stanu. Krytykował banki państwowe za politykę taniego, czyli łatwego do uzyskania dla firm państwowych, kredytu (etatyzm kredytowy), widząc w tym przyczyny i naciski polityczne, a nie reguły gospodarcze. Przygotował 15-letni plan perspektywiczny oparty na emisji obligacji rządowych do połowy lat 50., zaprezentowany w 1938 roku. Obejmował lata 1939–1954 i wzorował się na doświadczeniach trzyletniego planu inwestycyjnego i czteroletniego planu budowy COP w latach 1936–1940. Rozpoczęto także prace studyjne nad sześcioletnim planem rozbudowy sił zbrojnych i cywilnym planem inwestycyjnym w oparciu o finansowanie kredytowe uzyskane w bankach państwowych. Plan 15-letni podzielono na pięć trzyletnich okresów, w których nie mniej niż 60 procent środków miało być kolejno przeznaczonych na potencjał obronny państwa (1939–1942), szeroko pojętą infrastrukturę, w tym autostrady (1942–1945), oświatę i rolnictwo (1945–1948), urbanizację i uprzemysłowienie (1948–1951) oraz ujednolicenie poziomu rozwoju terytorialnego (1951–1954).

Taka aktywność państwa była przedmiotem krytyki przedstawicieli szkoły krakowskiej. Oprócz wymienionych wcześniej należy dodać nazwiska Tomasza Lulka, Stanisława Wyrobisza, Stefana Szmida, Leona Oberlendera, ale także przedstawicieli nurtu narodowego (Narodowa Demokracja) w osobach Stanisława Głąbińskiego, Romana Rybarskiego, czy tak zwanych młodych, jak Adam Doboszyński, przedstawicieli Chrześcijańskiej Demokracji propagujących solidaryzm katolicki i partii chłopskich postulujących szybką pomoc zacofanemu

80 alma mater nr 244
Domena publiczna Adam Krzyżanowski (1873–1963)

rolnictwu, a przede wszystkim konieczność przeprowadzenia reformy rolnej. Etatyzm był krytykowany jako preferencja raczej polityczna, a nie realizacja wyrównywania konkurencyjności w gospodarce rynkowej, tym bardziej że widać było w decyzjach personalnych sanacji uznaniowość, podobnie jak wieloletnie planowania. Krytyka płynęła także ze strony przedstawicieli Centralnego Związku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów „Lewiatan”, powstałego 15 grudnia 1919, z Andrzejem Wierzbickim, pełniącym, między innymi, funkcję przewodniczącego przez cały okres międzywojenny, oraz Tadeuszem Bernadzikiewiczem, Stanisławem Laterbachem i Edwardem Rose. Zwłaszcza rządowy humanitaryzm gospodarczy, polegający na finansowym wspieraniu państwowych bankrutów, podobnie, jak i przejmowaniu firm z upadającego sektora prywatnego (w tym banków i kas), był przedmiotem ostrej krytyki liberalnie nastawionych gremiów gospodarczych. Za podobnie szkodliwe uznawano zamówienia publiczne (na węgiel w państwowych kopalniach) na rzecz Polskich Kolei Państwowych. Jednocześnie zabiegano o ochronę rodzimej wytwórczości poprzez mechanizmy protekcjonistyczne, głównie cła oraz przywileje kredytowe, podatkowe i celne. Tadeusz Bernadzikiewicz w książce Mała reforma etatyzmu (opublikowanej w 1936 roku) akceptował politykę gospodarczą Eugeniusza Kwiatkowskiego, prowadzącą do powolnej prywatyzacji sektora państwowego w przedsiębiorstwach przemysłowych i instytucjach finansowych z przeprowadzeniem niezależnego audytu i rezygnacją z ukrytych dotacji. Postulował ustawowe zablokowanie rozrostu etatyzmu i nacjonalizacji.

Krytykę etatyzmu podjęli także przedstawiciele myśli spółdzielczej oraz Polska Partia Socjalistyczna w projekcie programu z 1937 roku autorstwa Bolesława Drobnera i Adama Próchnika, i to z punktu widzenia praw pracowniczych, które w przedsiębiorstwach państwowych, podobnie jak i prywatnych, nie były chronione. Radykalne narodowe nurty młodzieży i ruch komunistyczny zakładały uspołecznienie (a nie upaństwowienie) strategicznych gałęzi przemysłu, gdyż widziały w etatyzmie tendencje kapitalizmu państwowo-monopolistycznego.

Wybuch wojny, a od końca lat 40. eliminacja gospodarki rynkowej, przekreśliły na blisko 50 lat nie tylko realizację planów, ale

także jakąkolwiek o niej dyskusję. Dopiero od 1990 roku podjęty proces transformacji, ze wszystkimi zaletami i wadami, uzmysłowił powrót do, wydawało się, archaicznej dyskusji, co ma miejsce także obecnie. Zapis w konstytucji z 1997 roku, w art. 20 o ustroju gospodarczym III Rzeczpospolitej jako społecznej gospodarce rynkowej, będący nawiązaniem do ustroju gospodarczego Republiki Federalnej Niemiec (w niemieckiej ustawie zasadniczej z 1949 roku brak jest jednak takiej deklaracji), rodzi potrzebę odwołania się do dorobku szkoły fryburskiej i ordoliberałów jako protoplastów Soziale Marktwirtschaft. Wspólnych poglądów ze szkołą fryburską i jej założycielami (między innymi Walterem Euckenem) oraz powojennymi kontynuatorami (Ludwig Erhard z reformą gospodarczą i walutową) jest znacznie więcej, co dowodzi nowoczesności szkoły krakowskiej, której dorobku, w przeciwieństwie do niemieckiej społecznej gospodarki rynkowej, nie można było po zakończeniu drugiej wojny światowej wykorzystać ze względów ideologicznych. Dopiero od lat 90. ma miejsce przypominanie tego dorobku wraz z częściową recepcją jej założeń.

o SobIe Po latach

W 1972 roku, po zdanej maturze w I Liceum Ogólnokształcącym im. Bartłomieja Nowodworskiego w Krakowie oraz egzaminach wstępnych na Wydział Prawa

i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozpocząłem studia prawnicze, mając w programie na pierwszym i drugim roku ekonomię. Po pomyślnym zakończeniu drugiego roku zapisałem się na seminarium na roku trzecim (studia trwały wyjątkowo cztery lata) do prof. Jana Czarkowskiego, który był uczestnikiem i wychowankiem seminariów prowadzonych przez prof. Adama Krzyżanowskiego. W ten sposób moja przyszłość została zdeterminowana przez międzypokoleniowy ciąg wydarzeń opisanych wcześniej. Początkowo był trochę przypadkowy, a później już bardzo konsekwentny. Pracę magisterską o systemie rozliczeń w wymianie międzynarodowej obroniłem w 1976 roku i od 1 listopada (kiedy Instytut Ekonomiczny na Wydziale Prawa i Administracji otrzymał trzy etaty, na których zatrudniono dwie absolwentki ówczesnej Wyższej Szkoły Ekonomicznej, obecnie Uniwersytetu Ekonomicznego, oraz mnie) zostałem asystentem stażystą w zakładzie prof. Czarkowskiego, przechodząc kolejne awanse na asystenta i starszego asystenta. Zajęcia z ekonomii (ćwiczenia) prowadziłem na kierunku prawo, a z pierwszych lat zapamiętałem, między innymi, Jana Rokitę oraz wielu obecnych sędziów, prokuratorów i adwokatów. Z filologii polskiej pamiętam Ritę Pagacz, Łukasza Pendereckiego, a także nauczycieli licealnych, w tym dr. Wojciecha Strokowskiego (obecnie polonistę w I Liceum im. Bartłomieja Nowodworskiego), który przy

81 alma mater nr 244
Prof. Tadeusz Włudyka podczas pochodu z okazji inauguracji roku akademickiego na UJ

okazji wydania kolejnego tomu o historii szkoły redagował tekst mojego wywiadu i był miły przypomnieć o zajęciach z ekonomii. Po doktoracie wykładałem ekonomię także na filologiach obcych. Pomimo że był to przedmiot zaliczany (obok nauk politycznych i filozofii marksistowskiej) do grupy przedmiotów ideologicznych, nie miałem nigdy problemów ani z frekwencją, ani z postawami studentów, także w czasie ich strajków, ponieważ, jak zdecydowana większość koleżanek i kolegów w Instytucie, prowadziliśmy zajęcia z ekonomii, a nie z propagandy. Dopiero stan wojenny przerwał, wydawało się – normalny, tok nauczania.

W 1984 roku obroniłem pracę doktorską pod kierunkiem prof. Czarkowskiego, poświęconą rozliczeniom wymiany handlowej w ramach Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, pracy, która była krytycznym spojrzeniem na system tak zwanego rubla transferowego i postulatem przejścia na waluty wymienialne. Rozprawę recenzowali prof. Stanisław Rączkowski ze Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (obecnie, tak jak przed wojną, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie) i prof. Wawrzyniec Wierzbicki, który przeszedł z Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie na stanowisko dyrektora Instytutu Ekonomicznego na Wydziale Prawa i Administracji UJ. Pomimo że większość z nas nie należała do partii (głównie PZPR), to zostaliśmy, wraz z politologami poddani „weryfikacji”, co, oczywiście, samo w sobie nie miało charakteru merytorycznego. Wraz z „luzowaniem” politycznym zaczęliśmy współpracę z uczelniami zagranicznymi, w tym niemieckimi, na przykład Wydzia-

łem Ekonomicznym (Wirtschafts Fakultät 07) w Kassel, a to za pośrednictwem dr. Zbigniewa Maciąga, goszcząc trzech profesorów z tej uczelni i rewizytując ich w składzie: doc. dr Jan Pawlik, dr Marek Nowak i ja. Współpraca, dzięki prof. Ludwigowi Bressowi, rozszerzyła się o wspólne seminaria, organizowane ze względów praktycznych w Wiedniu, w Akademii Nauk Politycznych, w których uczestniczyli także studenci finansowani przez program Fundacji West-Ost z Monachium. W 1989 roku, pomimo wygranego w ramach uczelni konkursu na prestiżowe stypendium im. Aleksandra Humbolta, nie otrzymałem go, ale dzięki staraniom profesorów z Kassel uzyskałem roczne stypendium fundowane przez Deutsche Bank i 3 października 1990, w dniu zjednoczenia Niemiec, jadąc nocnym pociągiem z przesiadką w Hanowerze, obserwowałem eksplozję radości na całej trasie aż do Kassel.

Pomimo doświadczeń wyjazdowych z Zespołem Pieśni i Tańca UJ „Słowianki” (należałem do niego od drugiego roku studiów, czyli od 1973 roku) rozłąka z rodziną (córka Agnieszka miała wtedy 9 lat), i to przez rok, była trudnym, ale pod każdym innym względem koniecznym wyborem. Zapoznanie się z niemieckimi publikacjami poświęconymi systemom gospodarczym, szczególnie ordoliberalizmowi i społecznej gospodarce rynkowej, zwłaszcza w okresie reform w Polsce, przyniosło w konsekwencji pogłębienie warsztatu i poznanie międzynarodowych publikacji, także anglosaskich. Po powrocie jesienią 1991 roku zastałem poważne zmiany, polegające na powstaniu w miejsce Instytutu Ekonomicznego dwóch katedr, z których,

za namową kolegów: dr. Macieja Matuszewskiego i dr. Marka Nowaka (niestety już nieżyjących), zdecydowałem się przystąpić do katedry prowadzonej przez prof. Janusza Beksiaka, który podjął pracę na pół etatu na Uniwersytecie Jagiellońskim. Druga katedra, kierowana kolejno przez prof. Andrzeja Szopę i prof. Janinę Rosicką, po kilku latach została przeniesiona na nowo tworzony Wydział Zarządzania i Komunikacji Społecznej wraz z wyodrębnionym z Wydziału Prawa i Administracji Wydziałem Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych.

Wprowadzenie w latach 60. obowiązku habilitacji przed uzyskaniem tytułu profesora (starsi profesorowie otrzymywali przed tym tytuł na podstawie dorobku) wymuszało, obok posiadania dorobku habilitacyjnego, napisanie monografii. W moim przypadku procedura rozpoczęła się w 1994 roku, po opublikowaniu książki Trzecia droga w myśli gospodarczej Drugiej Rzeczypospolitej, nawiązującej do analizy systemów gospodarczych w powojennej (po pierwszej i drugiej wojnie światowej) Europie. Recenzentami byli profesorowie: Bronisław Rudowicz z Uniwersytetu Gdańskiego (ekonomista), Wojciech Roszkowski z SGH (historyk gospodarczy), Jan Małecki z Akademii Ekonomicznej w Krakowie (historyk gospodarczy) oraz Jacek Majchrowski (prawnik) z naszego Wydziału. Po kolokwium i wykładzie, w głosowaniu (przy jednym głosie przeciw) uchwałą Rady Wydziału został mi nadany tytuł doktora habilitowanego z dziedziny nauk politycznych (tak jak i doktorat). Po zatwierdzeniu przez Centralną Komisję ds. Tytułów i Stopni Naukowych (przez utajnionego superrecenzenta, który mógł w tamtym systemie obalić pozytywne recenzje w przewodzie) jesienią 1995 roku byłem zatrudniony jako adiunkt z habilitacją, a więc zacząłem prowadzić samodzielne wykłady.

W drodze dalszych bliskich relacji z władzami Wydziału powstała koncepcja powołania samodzielnego Zakładu Polityki Gospodarczej i tym samym opuszczenia katedry. Taki wniosek zgłosił dziekan Wydziału prof. Sylwester Wójcik. W czasie dyskusji krytyczny głos zabrał pewien prominentny profesor Wydziału. Zapytał o skład personalny nowo powstającej jednostki, ale to wystarczyło, aby w głosowaniu wniosek wprawdzie przeszedł, ale tylko większością jednego głosu. Dziekan stwierdził (cytat zapamiętałem): „Nie wiem, czy to dobrze czy źle, ale zakład

82 alma mater nr 244
Podczas promocji habilitacyjnych Wydziału Prawa i Administracji UJ w auli Collegium Maius; 28 maja 2019 Anna Wojnar

został powołany”. W rok później prof. Janusz Beksiak odszedł na emeryturę, a pracownicy katedry przeszli na Wydział Zarządzania, dołączając do istniejącej już Katedry Ekonomii, co obecnie związane jest z prowadzeniem kierunku ekonomia. Trzyosobowy zakład (dr Nowak i dr Matuszewski) powiększyłem o młodych kolegów (dr Krzysztof Oplustil, dr Marcin Smaga, dr Marek Porzycki i wypromowany przeze mnie dr Paweł Woroniecki). Przekształcenie w katedrę nastąpiło, kiedy uzyskałem tytuł profesora prawa gospodarczego publicznego i polityki gospodarczej, w 2003 roku.

Pracownicy katedry prowadzili wykłady i seminaria z przedmiotów ekonomicznych, promując rokrocznie kilkunastu magistrów, a także licencjatów na kierunku administracja, co mnożone przez ponad trzydzieści lat daje obraz zainteresowania problemami ekonomicznymi absolwentów kierunku prawo oraz administracja. Wypromowałem dziesięcioro doktorów oraz pisałem recenzje habilitacyjne i profesorskie. W kolejnych latach doktorów promował także dr hab. Krzysztof Oplustil, profesor UJ.

Spośród nagród i wyróżnień szczególną wartość ma dla mnie Złota Odznaka Wydziału Prawa Uniwersytetu Lwowskiego, Medal Komisji Edukacji Narodowej oraz statuetka przyznana przez studentów – Laudacja Honorowa, podobna do filmowych Oskarów. Z kilku monografii szczególną rolę dla propagowania gospodarki międzywojennej ma Gospodarka rynkowa. Dwa dwudziestolecia, przetłumaczona na język niemiecki i wydana przez wydawnictwo Nomos w Niemczech, znajdująca się w bibliotekach uniwersyteckich obszaru niemieckojęzycznego. Wersja angielska, wydana w wydawnictwie Wolters Kluwer Polska, jest dostępna także w Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie.

W ostatnim roku pracy szczególnie wartościowe wyniki osiągnęli magistranci, uzyskując za prace magisterskie Nagrodę Prezesa Narodowego Banku Polskiego i Nagrodę Prezesa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

W roku akademickim 2019/2020 nastąpiło połączenie katedr i powstała Katedra Publicznego Prawa Gospodarczego i Polityki Gospodarczej. Skład powiększył się o dr. hab. Artura Żurawika i dr. hab. Tomasza Długosza, a po kolokwium habilitacyjnym – dr. hab. Michała Bilińskiego.

o blaSkach I cIenIach kadencjI dzIekańSkIch

Rok 2020 przyniósł kolejne wybory władz uczelnianych, co dotyczyło także Uniwersytetu Jagiellońskiego. Rozpoczynająca się czteroletnia kadencja była wyzwaniem dla sprawujących funkcje rektorskie i dziekańskie – z pandemią koronawirusa na czele, jako doświadczeniem szczególnym, ale każda kadencja niosła za sobą obok rutynowych spraw także zdarzenia niespodziewane.

Obejmując 1 września 2005 zaszczytną funkcję dziekana Wydziału Prawa i Administracji UJ, miałem świadomość, jakie podejmuję obowiązki, co wynikało z doświadczeń dwóch trzyletnich kadencji prodziekana ds. finansowych i inwestycyjnych od 1999 roku u kolejnych dziekanów: profesorów Jerzego Stelmacha i Tadeusza Wosia wraz z zastępstwami w gremiach uniwersyteckich typu posiedzenia komisji czy obrady Senatu. Reprezentowałem także Wydział za granicą i podczas wielu uroczystości krajowych. Zdarzało się też wygłaszać mowy pogrzebowe, jak to miało miejsce w czasie pogrzebów profesorów Wiesława Litewskiego i Sylwestra Wójcika (dziekana) oraz doktoranta Adama Uruszczaka, syna naszego wydziałowego kolegi prof. Wacława Uruszczaka. Zwłaszcza te smutne uroczystości wraz z mowami pożegnalnymi należą do najtrudniejszych chwil przede wszystkim dla rodzin, ale także dla nas.

Codzienność to administrowanie, w moim przypadku wspólnie z prodziekanami: ds. prawa prof. Józefem Wójcikiewiczem i ds. kierunku administracja prof. Krystyną Chojnicką, dydaktyką i finansami. W poprzednich kadencjach, jak i po mojej, było trzech prodziekanów. Wprawdzie prace remontowo-inwestycyjne przypadły generalnie na moje kadencje prodziekańskie, ale trwały jeszcze w Collegium Olszewskiego, czyli naszym flagowym budynku (Pałac Larischa, który pozyskaliśmy w latach 90., wraz z salą dydaktyczną na blisko 400 miejsc był już w pełni oddany do użytku), co wiązało się, tak jak w przypadku Pałacu Larischa, z koniecznością jednoczesnego prowadzenia zajęć dydaktycznych i prac budowlano-remontowych.

W tym drugim przypadku udało się przenieść czytelnię wydziałowej biblioteki, znajdującą się na parterze w tak zwanym refektarzu, do nowo wybudowanego obiektu pomiędzy „Gołębnikiem”, czyli budynkiem polonistyki, a Collegium Olszewskiego, na wspólnym podwórku, co było wynikiem dobrosąsiedzkich stosunków dziekańskich z panią dziekan prof. Haliną Kurek. Pod nową czytelnią na poziomie 2 piętra zlokalizowano (dochodząc do piasku z płynącej tutaj kiedyś Wisły) magazyn książek z nowoczesnymi przesuwnymi regałami, co umożliwiło wygospodarowanie na parterze pomieszczeń bibliotecznych oraz sali posiedzeń w refektarzu, w której kiedyś, w roku akademickim 1972/1973, słuchaliśmy wykładów, siedząc w starych ławkach,

83 alma mater nr 244
Adam Koprowski Promocje doktorskie w auli Collegium Novum; 10 grudnia 2018

jak u Tadeusza Kantora w Umarłej klasie (podobnie w sali nr 52 Collegium Novum, zwanej Salą Kopernika, pozbawionej obecnie funkcji dydaktycznej, ze szkodą dla tradycji).

Z remontem w Collegium Olszewskiego wiąże się wiele wspomnień: odkopanie artefaktów (dół kloaczny zawierał różne ciekawostki) – zabezpieczonych i opisanych przez kolegów z Wydziału Historii (archeologów), oraz, co było największym wyzwaniem i zarazem niespodzianką, praktycznie brak fundamentów pod naszym budynkiem. Odsłonił to dopiero kilkumetrowy głęboki wykop pod nową czytelnię, stąd konieczność podbijania betonowymi kręgami pustych fragmentów na całej długości. Prace budowlane wykonywała zarówno na ul. Brackiej (Pałac Larischa), jak i w drugim budynku (po postępowaniu przetargowym) krakowska firma Łęgprzem SA (prezes mgr inż. Kazimierz Zagórski) –wzorowo, a finansowaliśmy je wprawdzie ze środków własnych, ale w znacznej mierze pozyskanych zewnętrznie, w kwocie ponad 20 milionów złotych. Firma budowała też w drugiej dekadzie bieżącego stulecia dwa obiekty uniwersyteckie (Cyklotron na kampusie w Pychowicach i nasz najnowszy wydziałowy budynek przy ul. Krupniczej, obok Auditorium Maximum), ale w tej kwestii sprawy toczą się od pięciu lat w sądzie, nad czym ubolewam, bo moja opinia o wykonawcy jest bardzo pozytywna.

Wydział posiadał też spore zasoby finansowe ze studiów odpłatnych, dzieląc się nimi z rektorami, profesorami Franciszkiem Ziejką i Karolem Musiołem, prawie pół na pół. Stać nas więc było na przeprowadzenie jeszcze za kadencji prof. Jerzego Stelmacha decentralizacji finansów i przydzielanie jednostkom wydziałowym, czyli katedrom, zakładom, bibliotece, szkołom praw obcych (powstały w porozumieniu z zaprzyjaźnionymi uczelniami zagranicznymi, chronologicznie: z Catholic University of America w Waszyngtonie, Uniwersytetem w Heidelbergu i Moguncji, w Orleanie, w Wilnie, Wiedniu, Lwowie i Kijowie, a obecnie także kilkoma innymi, w tym azjatyckimi) znacznych kwot, które również w postaci nagród wypłacaliśmy pracownikom.

Najstarszą współpracę zawdzięczamy prof. Rettowi Ludwikowskiemu i dotyczy ona Szkoły Prawa Amerykańskiego, szkoły letniej dla studentów z Waszyngtonu oraz

LLM (Latin Legum Magister – Master of Laws) dla naszych studentów w Stanach

Zjednoczonych. Ogromną zasługę w kontynuowaniu tych przedsięwzięć ma prof. Leah Wortham. Przez wiele lat pomagał w tym nieżyjący już prof. Michał Chorośnicki.

Początki kontaktów z Moguncją zawdzięczamy profesorom Andrzejowi Zollowi i Kazimierzowi Lankoszowi. Później inicjatywę przejął dziekan prof. Jerzy Stelmach. W każdym z tych przedsięwzięć obok studentów uczestniczyły dziesiątki, a w sumie setki osób z szeroko pojętej administracji i młodszych asystentów i adiunktów.

Rozszerzenie współpracy było ryzykowne i nie wszyscy to akceptowali, bo pociągało za sobą wzrost kosztów, także po naszej stronie. Finansowaliśmy gościom pobyt, co po uruchomieniu trzeciego piętra w Pałacu Larischa, czyli także pokoi gościnnych (sześciu, w tym dwa podwójne), było w zasadzie bezkosztowe.

W Wiedniu byliśmy z dr. Fryderykiem Zollem (obecnie profesorem) u dziekana prof. Waltera Rechbergera, który po uzyskaniu informacji o funkcjonującej Szkole Prawa Niemieckiego i po konsultacji z prodziekanem prof. Hansem Krejcim zdecydował się na trud pozyskania sponsorów i zorganizowania obsady personalnej dla Szkoły Prawa Austriackiego. Przez lata angażuje się po naszej stronie mecenas Paweł Kuglarz.

We Lwowie, podczas mojej wizyty, serdeczną otwartość na propozycję utworzenia Szkoły Prawa Polskiego na Uniwersytecie Iwana Franki okazał dziekan prof. Andrij Bojko (włączyliśmy w to także Uniwersytet w Tarnopolu, z którym już wcześniej współpracował Fryderyk Zoll, w tamtym czasie doktor), co, biorąc pod uwagę klimat polityczny we Lwowie, było odważne. Później rozwinęła się współpraca z „Mohylanką”, czyli reaktywowaną po Pomarańczowej Rewolucji uczelnią publiczną, dzięki dziekanowi i późniejszemu rektorowi prof. Andrijowi Meleszewiczowi (poznaliśmy się w Heidelbergu), a w efekcie otworzyliśmy w Krakowie Szkołę Prawa Ukraińskiego. Do tych inicjatyw w Ukrainie dołączyli: dziekan i późniejszy rektor prof. Peter Hommelhof, a zwłaszcza prof. Peter Christian Müller-Graf z Heidelbergu, prof. Horst Konzen i prof. Udo Fink z Moguncji, a koledzy z Wiednia uruchomili identyczną współpracę ze Lwowem.

Z Heidelbergiem i Moguncją przez osiem lat prowadziliśmy wspólne (promotorzy) studia doktoranckie, finansowane przez DAAD (Niemiecka Centrala Wymiany

Akademickiej, Graduirten Kolleg), dzięki którym w każdym z ośrodków wypromowaliśmy kilkudziesięciu doktorów. Postanowiłem także, w oparciu o współpracę z uczelniami niemieckimi, otworzyć w Krakowie LLM, czyli roczny kurs prawa polskiego dla absolwentów prawa w Republice Federalnej Niemiec, prowadzony w języku niemieckim i finansowany przez DAAD. Spotkałem się przy tym z wyraźną niechęcią ministerstwa, zwłaszcza pani wiceminister Darii Lipińskiej-Nałęcz, w latach 2012–2015 podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, z którą rozmawiałem w czasie spotkania po inauguracji, przekonując, że Uniwersytet Karola w Pradze i jego wydział prawa prowadzi takie studia. Rozmowa ta nie przyniosła rezultatu.

Szczególną aktywność po przejściu na emeryturę profesora UJ Kazimierza Lankosza wykazuje w sprawach kontaktów z uczelniami niemieckimi dr hab. Krzysztof Oplustil, profesor UJ, którego promotorem pracy doktorskiej w Heidelbergu był prof. Peter Hommelhof.

W ramach kontaktów z innymi uczelniami warto podkreślić wieloletnią współpracę z Augsburgiem (prof. Reiner Schmidt i prof. Christopher Veder) i Kolonią (prof. Otto Depenheuer), Monachium (prof. Richard Giessen wraz z małżonką), a także Salzburgiem (prof. Michael Geistlinger) oraz wieloma niewymienionymi, prowadzonymi przez poszczególne katedry.

Wspólne dyplomy i studia magisterskie z Uniwersytetem w Orleanie prowadziliśmy dzięki inicjatywie dziekana prof. Michela Pertue oraz kontynuującego wiele lat i bardzo zaangażowanego w to przedsięwzięcie dziekana prof. Jacque’sa Leroya. Z naszej strony ten sukces zawdzięczamy przede wszystkim dr. Krzysztofowi Wojtyczkowi (obecnie profesor i sędzia Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu) oraz dr. hab. Piotrowi Szwedo.

W ten sposób od kilkunastu lat szkoły prawa obcego stały się i są, wraz z możliwością podwójnych dyplomów, ogromną szansą dla naszych studentów i absolwentów, których liczba idzie w tysiące.

Należną wszystkim współpracującym wdzięczność okazujemy, niestety, tylko nielicznym – poprzez uhonorowanie doktoratem honoris causa lub odznaką „Zasłużony dla Uniwersytetu Jagiellońskiego” i życzliwą pamięcią o tych, którzy uczestniczyli w tych przedsięwzięciach.

Kontakty zagraniczne, dzięki ogromnemu zaangażowaniu (jedynie części)

84 alma mater nr 244

pracowników Wydziału przy wsparciu władz rektorskich, dawały wiele satysfakcji. Jednak rzeczywistość przyniosła również wydarzenia o charakterze zewnętrznym, i to brzemienne w skutkach. W 2006 roku, w związku z uchwaleniem tak zwanej ustawy lustracyjnej, rozpoczął się trudny okres weryfikacji poprzez oświadczenia o braku współpracy z instytucjami PRL-owskimi, co początkowo miało dotyczyć wszystkich pracowników, zwłaszcza samodzielnych, a w wyniku zaskarżenia ustawy do Trybunału Konstytucyjnego ograniczono to grono do pełniących funkcje (inaczej niż w regulacjach niemieckich kwestii dekomunizacji, inna rola Instytutu Gaucka). W Trybunale zasiadali wówczas profesorowie, w tym także niektórzy o przeszłości PZPR-owskiej i „nie tylko” (więc było jasne, że szeroka lustracja „nie przejdzie”).

Z tymi klimatami miałem do czynienia zarówno w przypadku oceny zgodności ustawy z konstytucją (zwracano się z Trybunału Konstytucyjnego telefonicznie o możliwość podjęcia na posiedzeniu Rady Wydziału uchwały podważającej konstytucyjność ustawy, co by, cytuję, ułatwiło zadanie Trybunałowi; kolejny monit telefoniczny przekonał mnie co do oczywistych intencji rozmówczyni), jak i na wydziale, gdyż pojawiały się publikacje prasowe o konkretnych osobach wraz z opartymi na materiałach źródłowych pseudonimami oraz personaliami. Nie wnikając w szczegóły i oceny etyczno-moralne, ale i prawne: przypadła mi „w udziale”, w ramach kadencji, sprawa szczególna, moim zdaniem nieco podobna w historii Wydziału Prawa i Administracji do tzw. sprawy Juliana Polana-Haraschina, o której, oczywiście, w innym kontekście szeroko pisano. O tym okresie historii Wydziału w latach 50. można się dowiedzieć z licznych publikacji, ze szczególnym uwzględnieniem książki Krystiana Brodackiego zatytułowanej Trzy twarze Juliana Haraschina (Kraków 2015), a o późniejszym okresie i początkach „Solidarności” na UJ i Wydziale – z Wiesława Zabłockiego Co o nas wiedzieli, NSZZ „Solidarność” UJ w dokumentach SB (Kraków 2005).

Oczywiście, wszyscy wiedzieliśmy, o kim mowa, ale przynajmniej formalnie (orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o niekonstytucyjności ustawy co do zakresu personalnego) nic z tym nie można było zrobić, chociaż studenci naciskali na odsunięcie tych osób od dydaktyki. W jednym przypadku, po prasowej publikacji, zwróciłem się do osoby wskazanej o dobrowolną

rezygnację z – organu doradczego, opiniującego sprawy dydaktyczne i oceniającego dorobek przed habilitacją lub postępowaniem o tytuł naukowy profesora. Osoba przyjęła prośbę ze zrozumieniem i ustąpiła ze składu rady.

Sprawa, którą musiałem jednak przedstawić podczas Rady Wydziału, na prośbę (wniosek) zainteresowanego rozpoczęła się od publikacji w „Dzienniku Polskim” z 19 maja 2007 (w wydaniu sobotnim), gdzie na pierwszej stronie pojawił się artykuł zatytułowany Prowokator z uniwersytetu? z podtytułem: To on miał wytypować Lesława Maleszkę do werbunku przez Służbę Bezpieczeństwa , sygnowany inicjałami (EŁ). Bronisław Wildstein oświadczył: Do naszego grona bezpieka wprowadziła prowokatora. To on wytypował Lesława Maleszkę jako osobę, którą da się zwerbować. To naukowiec z Wydziału Prawa UJ […]. Miało to miejsce podczas sesji

30.dalszej części dodał, dodatku już po upadku komunizmu był dyplomatą, a konkretnie radcą ambasady RP w Rzymie w latach 1991–1998, wykłada także w Papieskiej Akademii Teologicznej. W tekście jest również adnotacja, że w wydanej przez Znak książce Jarosława Szarka Czarne juwenalia, TW „Mietek” jest rozszyfrowany jako ówczesny student prawa, wykorzystywany przez IV Wydział SB, zajmujący się zwalczaniem Kościoła. Miał być „wypożyczony” przez Wydział III, rozpracowujący środowisko akademickie. Dla niewtajemniczonych warto dodać, że Lesław Maleszka swoimi donosami przyczynił się, przynajmniej pośrednio, do śmierci Stanisława Pyjasa, studenta filologii polskiej.

Dla mnie sprawa była wyjątkowo bolesna, bo chodziło o kolegę z I Liceum

85 alma mater nr 244

(z klasy niemieckiej – eksperymentalnej, ja chodziłem do „zwykłej” z językiem niemieckim), kogoś, kogo nie tylko znałem i uznawałem za wyjątkowo inteligentnego, o ponadprzeciętnej wiedzy, ale znałem też doskonale rodziców, u których bywałem i których bardzo ceniłem (w czasie studiów prawniczych, szczególnie na pierwszym roku, uczyliśmy się wspólnie, a nawet z jego inicjatywy chcieliśmy wystawić program artystyczny z balladami szkockimi, gdyż miał (ma) on zdolności muzyczne. Z drugiej strony, jako dziekan Wydziału nie mogłem (i nie chciałem) odłożyć sprawy ad acta, tym bardziej że zaczęły się nieformalne naciski, w zupełności zrozumiałe (Bogusław Sonik, nasz wspólny kolega z pierwszego roku studiów i osoba będąca przedmiotem „rozpracowania”, pytał mnie, słusznie, co zamierzam z „tym” zrobić). Jedna rzecz była dla mnie oczywista, zarówno z prywatnego, jak i instytucjonalnego (uczelnianego) punktu widzenia: musiałem spytać kolegę (przyjaciela)... „dlaczego i jak?”.

Przypomniałem sobie też, że od drugiego roku studiów przeszedł na tak zwany indywidualny tok studiów, charakteryzujący się swobodą wyboru terminów egzaminacyjnych oraz praktycznie nieuczęszczaniem na obowiązkowe ćwiczenia, na co zgodę miało kilka osób na roku, z pewnością do tego predysponowanych. Wiedziałem też, że na mnie nie donosił, bo w IPN są adnotacje paszportowe, ale dotyczą moich wyjazdów służbowych zwłaszcza w czasie studiów, gdzie od 1973 roku byłem członkiem chóru w Zespole Pieśni i Tańca Uniwersytetu Jagiellońskiego „Słowianki”, i tylko raz, już jako pracownik, w 1986 roku, przed wyjazdem do Kanady, miałem problem w postaci opóźnienia wydania paszportu zdeponowanego w składnicy UJ, co mogło spowodować brak uzyskania w wymaganym terminie wizy.

W 1981 roku, jak wiele osób o moich poglądach, zapisałem się do „Solidarności”, aczkolwiek udział w niej pewnych osób z Wydziału o przeszłości PZPR-owskiej był dla mnie symptomatyczny. Prowadząc zajęcia z ekonomii na filologii polskiej i filologiach obcych mówiłem, tak jak dzisiaj, o ekonomii politycznej jako nauce, a nie ideologii. Strajk studencki, o dziwo, nie dotknął mnie tak jak wielu innych kolegów z przedmiotów ideologicznych. Wybuch stanu wojennego i później weryfikacja w komitecie uczelnianym PZPR, której większość pracow-

ników Wydziału Prawa nie przechodziła, pozostaje do dziś w mojej pamięci, tym bardziej że w wyniku próśb kierownika „Słowianek” Henryka Wolffa-Zdzienickiego, dostawałem zgodę rektorów UJ na wyjazdy zagraniczne, głównie w okresie letnim, w którym odbywały się szkolenia ideologiczne pracowników krakowskich szkół wyższych, w moim przypadku ekonomistów. Brak mojego udziału, i to za zgodą rektora, był dla organizatorów, delikatnie rzecz ujmując, niezrozumiały (tu zaznaczyli się prof. Anna Jankowska-Kłapkowska z Wydziału Zarządzania AGH i inni oraz decydenci ideologiczni, czyli głównie dr Jerzy Hausner, sekretarz KW PZPR ds. nauki, pracownik Wyższej

Szkoły Ekonomicznej, dzisiaj Uniwersytetu Ekonomicznego).

Wspominam o tym, bo mój kolega wiedział o mnie wszystko, znał moją późniejszą żonę Barbarę, a w czasach studenckich bywaliśmy u siebie, włącznie z wyjazdem do Bułgarii po pierwszym roku studiów, później te kontakty w sposób naturalny osłabły, ale nie na tyle, żeby na mnie nie „donieść”.

Dlaczego więc na innych? Spotkaliśmy się tuż po artykule w „Dzienniku Polskim”, i to u niego w mieszkaniu, gdzie przez ponad dwie godziny, w bardzo dramatycznej atmosferze, opowiedział mi (jestem pewien) wszystko. Zwłaszcza o relacjach z prowadzącym go absolwencie socjolo-

86 alma mater nr 244

gii UJ, a przede wszystkim o perfidnym „haku”, wcale nie natury obyczajowej, lecz z dzisiejszego punktu widzenia czysto administracyjnym, związanym z zagranicznym pobytem wakacyjnym z rodzicami i siostrą, którym służby dysponowały. Z pewnych względów „wziął” winę na siebie. Nie przywołuję szczegółów, bo znajdowały się one w liście do Rady Wydziału, który na jego prośbę odczytałem, a było to kilkanaście stron (mam nadzieję, że się zachował, włącznie z protokołem posiedzenia). Tekst był tak dramatyczny, że po jego prezentacji zakończonej jego prośbą o zwolnienie z pracy zapadła kilkuminutowa cisza. Nie było żadnych głosów, żadnej dyskusji i w efekcie przystąpiliśmy do realizacji dalszych punktów posiedzenia. W tej sytuacji, co nie było regułą na Wydziale i Uniwersytecie, rozwiązano umowę o pracę zgodnie z wnioskiem. Ponieważ ten pracownik naukowy miał ukończoną pracę habilitacyjną, a opinia prof. Janusza Sondla była entuzjastyczna, poddałem parę miesięcy później wniosek o otwarcie przewodu, który prawie jednomyślnie został przez Radę przyjęty. Kolokwium habilitacyjne przypadło już na kadencję prof. Krystyny Chojnickiej (ze względu na wyjazd zagraniczny nie byłem na nim obecny), zostało wraz z wykładem, wówczas obowiązkowym, przyjęte (chyba) jednogłośnie z oklaskami, a ponadtysiącstronicowa praca (prawo rzymskie) została oceniona jako wyjątkowa.

To jest także historia Wydziału Prawa i Administracji UJ, który oprócz niewątpliwej chwały miał także, w latach 60. (vide sprawa Juliana Polan-Haraschina, obejmująca całą dekadę) oraz w latach 70. i 80., okresy trudne i niejednoznaczne, składające się na codzienność. Dziś mamy pełniejszą (co nie znaczy pełną) wiedzę o postawach, zachowaniach i ich skutkach.

31 stycznia 1964 dziekan, prof. Władysław Siedlecki, zwołał pierwsze z kilku posiedzeń Rady Wydziału, poświęcone sytuacji po procesie i wyroku zatrudnionego na Wydziale Juliana Polan-Haraschina (rozpoczął się przed Sądem Powiatowym dla Miasta Warszawy 16 września 1963 i trwał z przerwami do 2 listopada 1963) o fałszowanie dyplomów, a sprawa obejmowała również podpisywanie in blanco lub wpisywanie fikcyjnych ocen egzaminacyjnych przez kilku (kilkunastu) profesorów i docentów. Skazano go na dziewięć lat więzienia oraz grzywnę, a przede wszystkim na utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych, w tym stopni nauko-

wych doktora i doktora habilitowanego. Profesor Siedlecki powiedział: Chyba największą szkodą, jaką wyrządził swoją działalnością Julian Polan-Haraschin Wydziałowi Prawa UJ, jest podważenie wzajemnego zaufania pracowników naukowych Wydziału względem siebie (z protokołów posiedzeń Rady Wydziału Prawa przechowywanych w Archiwum UJ).

Oprócz udziału w fałszerstwach znacznie poważniejszym problemem (jeżeli można to w ogóle relatywizować) było „przeforsowanie” swojego doktoratu (promotor prof. Władysław Wolter, prawo karne, zmarł w 1986 roku) i habilitacji (pomimo nielicznych, ale głosów sprzeciwu) i nadania tych stopni naukowych. Sprawa

nych i terenowych, w tym samorządowych. To z kolei rodziło (i rodzi) zaangażowanie w spór polityczny bez względu na intencje i poglądy, co szczególnie w relacjach ze studentami niesie ryzyko (co najmniej) subiektywizmu.

W ostatniej dekadzie Rada podejmowała uchwały (także Senat UJ) dotyczące, między innymi, Trybunału Konstytucyjnego w trybie instytucjonalnym (jako Wydział i Uniwersytet w obu przypadkach „większością” głosów przy głosach przeciwnych i wstrzymujących się w wymiarze około 1/3). Jedną z pierwszych uchwał oprotestowałem (nie będąc obecny na posiedzeniu z powodu wyjazdu, bo uchwała została „tuż” przed posiedzeniem wprowadzona do porządku obrad, których porządek był i jest planowany z siedmiodniowym wyprzedzeniem, bo po prostu „dzieliła” naszą społeczność, a po drugie, moim zdaniem, takie kwestie trzeba rozstrzygać indywidualnie na zebraniach zwołanych poza funkcjonującą radą wydziału czy senatem, a pod ustalonym stanowiskiem podpisywać się imiennie, nie „nadużywając” instytucji uniwersytetu i wydziału czy stanowiska dziekana, a przede wszystkim w jawnych głosowaniach. Podobnie oceniam kolejne uchwały z czerwca 2020 roku podejmowane ze względu na pandemię koronawirusa w trybie zdalnym (internetowym).

jest dobrze udokumentowana i opisana, dlatego przywołuję ją w związku z moimi refleksjami jako dziekana (aczkolwiek w sytuacji bez porównania „łatwiejszej” dla mnie).

Przełom wieków przyniósł kilka „dekonspiracji” dotyczących głównie profesorów, którzy z różnych powodów byli (lub nie?) T.W. lub w inny sposób współpracowali ze służbami, o czym pisał, między innymi, dr Wiesław Zabłocki. Po roku 1990 kolejne dekady przyniosły możliwości, obok zatrudnienia na uczelni (co, na przykład, w Niemczech jest inaczej uregulowane), objęcia przez kolegów i koleżanki z Wydziału wielu prestiżowych funkcji w szeroko pojętym sądownictwie i wymiarze sprawiedliwości oraz urzędach central-

Max Weber („ojciec” socjologii), który z wykształcenia był prawnikiem i wykładał także ekonomię, propagował postawę określaną jako „selbstdenken”, czyli niezależne lub zdystansowane myślenie, o którym mówił w wykładzie publicznym zatytułowanym Wissenschaft als Beruf , czyli Nauka jako zawód. Sprzeciwiał się głoszeniu poglądów (obecnie przede wszystkim w mediach) określanych jako proroctwa (Professoren-Propheten), lecz ograniczać wyłącznie do wyjaśniania faktów. Był to także wówczas nieakceptowany pogląd, mimo że profesorów było znacznie mniej niż obecnie (także doktorów). Warto przypomnieć jego poglądy i postawę (zmarł 14 czerwca 1920 i został pochowany na Bergfriedhof w Heidelbergu).

Tadeusz Włudyka

Wydział Prawa i Administracji UJ

LITERATURA

K. Brodacki, Trzy twarze Juliana Haraschina, Kraków 2015. S. Grzybowski, Wspomnienia, Kraków 1999.

T. Włudyka, Ordoliberalizm i społeczna gospodarka rynkowa w Niemczech, Warszawa 2013.

W. Zabłocki, Co o nas wiedzieli. NSZZ „Solidarność” UJ w dokumentach SB, Kraków 2005.

87 alma mater nr 244
Prof. Tadeusz Włudyka w todze Wydziału Prawa i Administracji UJ

Świt nowoczesnej stomatologii, czyli rzecz o historii krakowskiego Instytutu Stomatologii

W1728 roku ukazała się książka autorstwa francuskiego lekarza

Pierre’a Faucharda (1678–1761) zatytułowana Le chirurgien dentiste ou traité des dents [...], którą większość historyków nauki uznaje za pierwszą nowożytną monografię poświęconą stomatologii. Wbrew bowiem tytułowi Fauchard odnosił się nie tylko do problemów związanych z anatomią i funkcją oraz patologią, diagnostyką i terapią zębów – czyli dentystyką właśnie, lecz – patrząc szerzej – zajął się również schorzeniami jamy ustnej. Niewolna od błędnych założeń i fałszywych wniosków, korzystająca obficie z dorobku wcześniejszych autorów, nie była jednak prostą kompilacją. Nadrzędnym celem Faucharda była bowiem systematyczna prezentacja badania, zapobiegania i leczenia chorób, które należało wyodrębnić z ogólnej chirurgii, tworząc podstawy chirurgii stomatologicznej, a nie spisanie tego, co już wcześniej wiedziano. To właśnie Fauchard jako

pierwszy miał użyć określenia „chirurg dentysta”, które tak wyraźnie zaznacza swoją obecność w tytule książki.

W XVIII stuleciu chirurgia, a wraz z nią stomatologia, podlegają temu, co określilibyśmy mianem profesjonalizacji, stopniowo zyskując należne od dawna

miejsce wśród nauk medycznych, chociaż nadal nie brakowało cyrulików, a także różnych wędrownych „uzdrowicieli”

„rwaczy zębów”, to stopniowo byli oni spychani na margines ówczesnych praktyk lekarskich. Wymownym tego przykładem jest postać Johna Huntera – jednego z najwszechstronniejszych dalekowzrocznych chirurgów epoki oświecenia, konfrontującego nieustannie swoje obserwacje doświadczenia z wynikami prowadzonych wytrwale eksperymentów. W 1771 roku ukazało się pierwsze wydanie jego książki The Natural History of the Human Teeth – dzieła uważanego odtąd za kanoniczne w historii stomatologii. Hunter, dysponując już wówczas ogromnym doświadczeniem i wiedzą z zakresu anatomii porównawczej, którą zdobył, prowadząc niezliczone sekcje ciał ludzkich i zwierzęcych, zaprezentował szczegółowo formę i strukturę uzębienia, budowę szczęk i powiązanych z nimi mięśni. Przedstawił i omówił kolejne fazy rozwojowe zębów, zarówno w ich prawidłowym, jak i zaburzonym przebiegu, analizując, między innymi, zjawisko zębów nadliczbowych. Jako pierwszy zaproponował schemat klasyfikacyjny zębów, wyróżniając: siekacze, kły, zęby przedtrzonowe i trzonowe. Scharakteryzował strukturę i właściwości szkliwa, badał przyczyny nadwrażliwości zębów na temperaturę, a także tego, jak kształt i układ zębów wpływają na artykulację mowy. Nie mniej wartościowe okazały się jego rozwią-

88 alma mater nr 244
Strona tytułowa dzieła Pierre’a Faucharda (1678–1761) Le chirurgien dentiste ou traité des dents agströmerbiblioteket, Karolinska Institutet Plansza przedstawiająca korzenie zębów; Pierre Fauchard, Le chirurgien dentiste ou traité des dents Rycina z książki Pierre’a Faucharda Le chirurgien dentiste ou traité des dents Rycina w dziele Johna Huntera The Natural History of the Human Teeth Hagströmerbiblioteket, Karolinska Institutet

zania w zakresie protetyki. Wreszcie, w oparciu o modele eksperymentalne, badał możliwości skutecznej transplantacji zębów. Niewątpliwie to dzieło w swojej epoce nie miało sobie równych.

Jeśli szukać początków nowoczesnej stomatologii na ziemiach polskich, to przede wszystkim na myśl przychodzi postać Rafała Józefa Czerwiakowskiego (1743–1816) – pierwszego profesora chirurgii, współtwórcy uniwersyteckiego szpitala klinicznego w Krakowie, autora wielotomowego Narządu opatrzenia chirurgicznego – podręcznika, w którym czytelnik odnajdzie odniesienia do zabiegowego zaopatrzenia schorzeń zębów, szczęk i jamy ustnej.

W XIX wieku problematyka stomatologiczna była stale obecna w tematyce wykładów i podręcznikach krakowskich chirurgów Ludwika Bierkowskiego i Ludwika Rydygiera, stając się integralną częścią dydaktyki oraz praktyki lekarskiej na Wydziale Lekarskim UJ. Kiedy w 1877 roku Karol Goebel (1845–1890) habilitował się, jako pierwszy w Polsce, w zakresie dentystyki i uzyskał etat docenta, było to widome potwierdzenie autonomicznej pozycji, jaką zyskała ówczesna stomatologia w przestrzeni nauk lekarskich. Wówczas też zainaugurowano program osobnych wykładów z tego przedmiotu, jeszcze nieobowiązkowych. Goebel, zdolny praktyk, poszukujący, między innymi, pewniejszych i bezpieczniejszych metod znieczulenia oraz sprawdzający możliwości zastosowania w stomatologii antyseptycznych właściwości jodoformu, zarysował plan stworzenia osobnego uniwersyteckiego ambulatorium dentystycznego. Miało ono nie tylko służyć chorym, lecz również stać się zalążkiem szkoły, gdzie lekarze mogliby zapoznawać się z najnowszymi osiągnięciami światowej stomatologii. Niestety, nie zdołał swoich zamiarów wcielić w życie. Jednak myśl –raz rzucona – nie obumarła. Wielka w tym zasługa ucznia prof. Ludwika Rydygiera –Wincentego Łepkowskiego (1866–1935).

SzkolnIctwo StomatoloGIczne

W 1840 roku, z inicjatywy Horace’a H. Haydena i Chapina A. Harrisa, w stanie Maryland w USA otwarto pierwszą szkołę dentystyki: Baltimore College of Dental Surgery. Obaj lekarze podejmowali wcześniej starania, by włączyć stomatologię w program studiów lekarskich,

co jednak nie znalazło odpowiedniego poparcia ze strony środowiska medycznego. W chwili inauguracji działalności szkoły naukę podjęło zaledwie pięcioro, studentów, a wyposażenie i warunki do nauki były mniej niż skromne. Szkoła przetrwała, stopniowo rosnąc w siłę, formalnie inkorporowana do uniwersytetu stanowego została jednak dopiero w 1923 roku. Opór przed akceptacją obecności stomatologii w programach nauczania na wydziałach lekarskich był wyraźny. Gdy w 1867 roku na Uniwersytecie Harvarda wprowadzono przedmiot dentystyka, to zrobiono to jedynie – jak to ujęto – w celu „łączności” ze szkołą medyczną.

Podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, ujęte w karby zorganizowanego szkolnictwa nauczanie stomatologii w Europie napotykało wiele przeszkód. Co prawda, już w 1797 roku w ramach szkoły medycznej przy Guy’s Hospital w Londynie zaczęto prowadzić wykłady z zakresu dentystyki, lecz dopiero w 1858 roku rozpoczęły swoją działalność Dental Hospital of London oraz

Metropolitan School of Dental Science in London. Jeszcze później, bo w 1923 roku, King’s College London otworzyło własną szkołę stomatologiczną.

We Francji prywatną szkołę dentystyczną École Dentaire założono w 1880 roku. Uniwersyteckie nauczanie stomatologii należy datować od roku 1909, od

chwili utworzenia szkoły – przekształconej później w instytut – w ramach paryskiego Wydziału Lekarskiego.

narodzIny krakowSkIeGo InStytUtU

W 1890 roku, a zatem w roku śmierci Karola Goebla, w stolicy Habsburgów utworzono Kaiserlich Königliches Zahnambulatorium der Universität Wien –uniwersyteckie ambulatorium dentystyczne. Na jego czele stanął dr Julius Scheff (1846–1922), który w tym samym roku habilitował się w zakresie dentystyki. Już cztery lata później ambulatorium podniesiono do rangi instytutu (K. u. K. Zahnärztliches Universitätsinstitut), którego dyrektorem także został Scheff. Niewątpliwie model wiedeński był inspirujący, a także dawał argumenty zwolennikom organizacji analogicznej jednostki w murach krakowskiej uczelni. Należał do nich, między innymi, profesor fizjologii na Wydziale Lekarskim UJ Napoleon Nikodem Cybulski, którego nazwisko na stałe kojarzone będzie z odkryciem adrenaliny. Rzecz jasna, sprawa była bliska sercu Wincentego Łepkowskiego, który od 1893 roku wznowił przerwane wykłady ze stomatologii, a w 1897 roku habilitował się w zakresie dentystyki. Jednocześnie doszło do utworzenia ambulatorium dentystycznego przy Klinice Chirurgii UJ. W 1899 roku wykłady docenta Łep-

89 alma mater nr 244
Doniesienia prasowe o otwarciu ambulatorium dentystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1903 roku; plansza w Muzeum Galeria na schodach Pokolenia w Instytucie Stomatologii UJ CM Fot. Jerzy Sawicz

kowskiego stały się obowiązkowe dla studentów medycyny. Warto zauważyć, że w Wiedniu obowiązek wysłuchania wykładów i ćwiczeń z zakresu stomatologii został wprowadzony dopiero w 1903 roku. W tym samym roku w Krakowie uroczyście otwarto ambulatorium uniwersyteckie. Było to wydarzenie ważne nie tylko w dziejach polskiej stomatologii i historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale również znaczące w historii opieki zdrowotnej mieszkańców podwawelskiego grodu. Nie dziwi zatem, że poczytny i opiniotwórczy dziennik „Czas” odnotował to wydarzenie. W środowym, porannym wydaniu z 21 października 1903 odnajdujemy następującą informację: Ambulatorium dentystyczne Uniwersytetu Jagiellońskiego otwarte i poświęcone będzie jutro rano. Aktu dopełni prorektor Gromnicki w obecności dziekana prof. Browicza i dyrektora nowej instytucji doc. Łepkowskiego. Ambulatorium dentystyczne mieści się w obszernym lokalu w domu pod L 22 w Rynku Głównym, a zaopatrzone i urządzone jest pod każdym względem w sposób odpowiadający najnowszym wymaganiom tegoczesnym.

Łepkowski już wówczas, na co mamy zachowane świadectwa, postrzegał ambulatorium jako zaledwie konieczny wstęp do utworzenia instytutu. Dlatego też celowo zaczął takiej nazwy używać,

zabiegając jednocześnie, by tę ideę przekuć w realny sukces. Nie ulega bowiem wątpliwości, że już w 1903 roku miał gotowy plan przekształcenia ambulatorium w instytut. W 1904 roku został profesorem nadzwyczajnym dentystyki UJ. Równocześnie utworzono pierwszą w Polsce katedrę stomatologii.

W 1913 roku Instytut Stomatologii UJ znalazł siedzibę w obszernym i nowoczesnym budynku przy ul. Garncarskiej. Dysponował 12 pomieszczeniami, współdzielonymi przez trzy działy: operacyjno-konserwatywny, który zajmował się patologią i terapią schorzeń jamy ustnej oraz zębów, techniczno-dentystyczny – obejmujący zagadnienia związane z protetyką, oraz nauk pomocniczych – koncentrujący się na problemach odontografii, rentgenografii, antropologii i ortodoncji. Instytut dysponował obszerną, wyposażoną w projektor i aparat rentgenowski salą wykładową, w której prelekcji mogło słuchać 100 osób, osobnym pomieszczeniem zabiegowym, tzw. plombiernią oraz pracownią techniczną. Wszystkie spełniały ówczesne standardy światowe. Doktor Ludwik Grabczak, autor poświęconego dentystyce na Uniwersytecie Jagiellońskim artykułu, który ukazał się w 1914 roku na łamach „Lwowskiego Tygodnika Lekarskiego”, pisał: Sala operacyjna, stanowiąca zarazem pokój przyjęć, jest cała wykafelkowana, posiada duże weneckie okno i tyle światła i miejsca, że wszystkie zabiegi operatywne w jamie ustnej mogą być tu wykonywane. Na dwóch stołkach operacyjnych odprawia się równocześnie chorych. W rogach sali znajdują się szafki z instrumentami i podręczny sterylizator na kleszcze i narzędzia. Pantostat i mała szafka apteczna na środki znieczulające stanowią resztę urządzenia salki operacyjnej . Nieco dalej dodawał: Pracownia naukowa mieści bibliotekę zakładową, dwie szafy na preparaty muzealne, urządzenia do badań histologicznych i bakteriologicznych. W sali tej odbywają się posiedzenia T-wa stomatologów polskich. Obok tej sali znajduje się kancelaria dyrektora i mieszkanie asystenta.

Profesor Łepkowski nie spoczął na laurach, już wówczas mówiąc o utworzeniu odrębnej kliniki stomatologicznej. Do tego postulatu krakowscy stomatolodzy będą często powracać w okresie międzywojennym.

Wybuch drugiej wojny światowej, czas niemieckiej okupacji i powojenna nowa rzeczywistość zdawały się ostatecznie pogrzebać to wszystko, co zdołano osiągnąć i do czego chciano sięgać. Tak się jednak nie stało. Patrząc z dzisiejszej perspektywy na grono uczniów i asystentów skupionych wokół idei Wincentego Łepkowskiego – by stworzyć kompleksowy, a zarazem zintegrowany z medycyną akademicką program kształtowania stomatologii jako dyscypliny łączącej w sobie badania naukowe, praktykę lekarską i dydaktykę, podziwiać należy dalekowzroczność i nowoczesność spojrzenia na przyszłość medycyny. Wsparty na filarach uniwersyteckiej katedry oraz instytutu – przetrwał i znajduje współcześnie swoją kontynuację w murach Collegium Medicum.

W okazałym i nowocześnie urządzonym gmachu przy ul. Montelupich 4, który staraniem prof. Stanisława Majewskiego udało się pozyskać na rzecz Instytutu Stomatologii UJ CM, nie tylko nie zapomniano o przeszłości, lecz z troską i wyczuciem pochylono się nad historią, tworząc Muzeum Instytutu Stomatologii, – uroczyście otwarte w 2019 roku. Choć powierzchnią wystawienniczą ustępuje podobnym jednostkom w Europie, to swoimi zbiorami oraz ich profesjonalną aranżacją niejednokrotnie je przewyższa. To piękny hołd złożony prof. Wincentemu Łepkowskiemu, jego uczniom i następcom oraz tym wszystkim pokoleniom lekarzy stomatologów, którzy pomimo niejednej zawieruchy dziejowej zdołali dla nas zachować pamięć o przeszłości. Trudną drogę, jaką przebyła akademicka stomatologia w Krakowie, w przejrzysty sposób dokumentuje i prezentuje galeria tablic edukacyjnych, umieszczona wzdłuż schodów prowadzących do muzeum. Stąd też nazwa: Galeria na Schodach Pokolenia, która najtrafniej oddaje myśl, jaka przyświecała twórcom ekspozycji.

Instytut Stomatologii UJ kończy w tym roku 120 lat. Pozostaje tylko życzyć dostojnemu jubilatowi – Ad multos annos!

Ryszard W. Gryglewski

Katedra Historii Medycyny UJ CM

90 alma mater nr 244
Dawny gabinet stomatologiczny w Muzeum Galeria a schodach Pokolenia w Instytucie Stomatologii UJ CM Jerzy Sawicz

Instytut Stomatologii ma już 120 lat!

Zokazji 120. rocznicy utworzenia Instytutu Stomatologii na Wydziale

Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego 19 maja 2023 w Librarii Muzeum

Uniwersytetu Jagiellońskiego odbyła się konferencja jubileuszowa. Uroczystość rozpoczęła prorektor UJ ds. współpracy

wie prof. Stanisława Mazura, rektora seniora UE prof. Andrzeja Chochóła oraz dyrektor Narodowego Banku Polskiego w Krakowie Katarzyny Basiak-Gały.

Wydarzenie uświetniło wystąpienie prof. Ryszarda W. Gryglewskiego zatytułowane Świt nowoczesnej stomatologii,

w 1903 roku Instytutu – profesorów Ludwika Antoniego Rydygiera (1850–1920) oraz Wincentego Jacka Łepkowskiego (1866–1935). Na rewersie widnieje współczesny budynek Instytutu Stomatologii Wydziału Lekarskiego przy ul. Montelupich 4 oraz łacińska sentencja Dolorem

międzynarodowej prof. Dorota Malec, która odczytała list gratulacyjny od rektora UJ prof. Jacka Popiela. Na ręce dyrektor Instytutu Stomatologii WL UJ CM wpłynęły również adresy gratulacyjne od rektora

Uniwersytetu Ekonomicznego w Krako-

czyli rzecz o historii krakowskiego Instytutu na 120-lecie jego istnienia.

Z okazji jubileuszu krakowska rzeźbiarka Małgorzata Kot wykonała medal, na którego awersie znalazły się płaskorzeźby przedstawiające twórców założonego

sedare opus divinum est (Uśmierzać ból jest dziełem boskim).

Postać Wincentego Łepkowskiego jest nierozerwalnie związana z historią krakowskiej stomatologii uniwersyteckiej. Zafascynowany osiągnięciami Rydygiera,

91 alma mater nr 244
Fot. Anna Wojnar Jubileusz Instytutu Stomatologii UJ CM i Uniwersyteckiej Kliniki Stomatologicznej w Krakowie odbyła się w Librarii Collegium Maius Historię krakowskiej stomatologii przybliżył prof. Ryszard W. Gryglewski Prof. Jan Zapała otrzymał okolicznościowy medal; od prawej dr Marek Szwarczyński, prof. Joanna Zarzecka, prorektor UJ prof. Dorota Malec

Łepkowski, młody absolwent Wydziału Lekarskiego UJ, w 1890 roku przyjął propozycję asystentury na „białej chirurgii”. Polskie i zagraniczne staże w szkołach stomatologicznych we Wrocławiu, Berlinie i Paryżu umożliwiły mu prowadzenie powierzonych w 1892 roku przez Rydygiera wykładów z zakresu dentystyki. Realizowane przez Łepkowskiego badania stały się podstawą pracy habilitacyjnej O unaczynieniu zębów u zwierząt ssących, która została zatwierdzona przez Wydział Lekarski UJ w 1897 roku. Jest to również rok utworzenia w Klinice Chirurgicznej Uniwersytetu Jagiellońskiego ambulatorium dentystycznego.

Zgodę z ministerstwa w Wiedniu na utworzenie odrębnej szkoły stomatologicznej Wydział Lekarski uzyskał w 1902 roku, a w 1903 powstało uniwersyteckie ambulatorium dentystyczne, które wkrótce zyskało miano Instytutu Stomatologii

UJ. Pierwsza siedziba samodzielnej w strukturze Uczelni jednostki stomatologicznej znajdowała się przy Rynku Głównym pod numerem 22, na drugim piętrze. Inicjatorem działań, które umożliwiły jej utworzenie, był wspierany przez Rydygiera Łepkowski.

Kapituła medalu, w skład której weszli dyrektorzy obydwu świętujących instytucji – Instytutu Stomatologii i Uniwersyteckiej Kliniki Stomatologicznej w Krakowie: niżej podpisana i dr Marek Szwarczyński, przyznała medal prof. Janowi Zapale, w uznaniu wkładu w rozwój polskiej i światowej chirurgii szczękowo-twarzowej oraz osiągnięć w kształtowaniu nowych pokoleń lekarzy.

Laudację wygłosiła prof. Grażyna Wyszyńska-Pawelec. Podkreśliła, że prof.

Jan Zapała, kontynuując dzieło swojego znakomitego poprzednika – prof. Stanisława Bartkowskiego, wpłynął na dynamiczny rozwój wszystkich gałęzi chirurgii szczękowo-twarzowej, a w szczególności chirurgii oczodołowo-powiekowej (ze szczególnym uwzględnieniem złamań oczodołów, niedrożności dróg łzowych, leczenia chirurgicznego oftalmopatii tarczycowej i w guzach naczyniowych oczodołów), ortognatycznej, onkologicznej i rekonstrukcyjnej, wprowadzając nowatorskie metody leczenia i zachęcając swoich asystentów do szkolenia się nie tylko w kraju, ale i za granicą. Laudatorka zaznaczyła, że prof. Zapała wychował wielu doktorów i specjalistów chirurgów szczękowo-twarzowych oraz stomatologicznych, którzy obecnie kierują oddziałami chirurgii szczękowo-twarzowej w całej Polsce i z dumą podkreślają swój krakowski rodowód kliniczny.

Laudatorka podkreśliła, że od studentów i lekarzy wymaga wiele, mobilizując do zdobywania wiedzy, ale też nieustannie podkreślając wagę empatii i kultury w postępowaniu z pacjentami. Swoim asystentom stawia poprzeczkę wysoko, wymagając dyscypliny i lojalności wobec macierzystej kliniki, wypełniania obowiązków z pasją, nieustannego rozwoju i wzorowej dbałości o chorych. Zaakcentowała, że hołdowanie tym wartościom, a także dbałość o wysoki poziom i szerokie spektrum przeprowadzanych zabiegów sprawiają, że kierowana przez Profesora klinika stała się ośrodkiem chirurgii szczękowo-twarzowej o randze europejskiej.

W podsumowaniu stwierdziła, że uroczystość wręczenia medalu jubile -

uszowego 120-lecia utworzenia Instytutu Stomatologii włącza prof. Jana Zapałę – znakomitego nauczyciela, chirurga i lekarza, do grona najznamienitszych postaci krakowskiej stomatologii uniwersyteckiej.

Medal wręczyła prof. Dorota Malec, której towarzyszyli przedstawiciele studentów stomatologii Wydziału Lekarskiego.

Profesor Jan Zapała, kierownik Katedry Chirurgii Szczękowo-Twarzowej Instytutu Stomatologii, w swoim wystąpieniu przedstawił osiągnięcia krakowskiej chirurgii szczękowo-twarzowej, podkreślił zasługi wcześniejszych pokoleń lekarzy oraz zarysował perspektywy jej dalszego rozwoju.

W nawiązaniu do widniejącej na medalu sentencji Uśmierzać ból jest dziełem boskim prof. Ryszard Tadeusiewicz – trzykrotny rektor Akademii Górniczo-Hutniczej, specjalista w dziedzinie inżynierii biomedycznej, uświetnił uroczystość wykładem Historia inżynierii biomedycznej dla stomatologii. Ostatnio znieczulenie komputerowe

Wydarzenie objęte było honorowym patronatem prorektora UJ ds. Collegium Medicum prof. Tomasza Grodzickiego. W święcie, wspólnym dla Instytutu Stomatologii i Uniwersyteckiej Kliniki Stomatologicznej w Krakowie, udział wzięli także związani z tymi instytucjami goście: profesorowie seniorzy, wieloletni pracownicy, studenci, miłośnicy historii medycyny oraz przedstawiciele zaprzyjaźnionych szpitali i instytucji.

92 alma mater nr 244
Joanna Zarzecka Instytut Stomatologii UJ CM Fot. Anna Wojnar Kwiaty wręczają Profesorowi studenci stomatologii Prof. Jan Zapała przedstawia osiągnięcia krakowskiej chirurgii szczękowo-twarzowej

obrazy Jana Matejki inspirowane wielicką kopalnią

Jan Matejko – polski malarz, autor obrazów historycznych i batalistycznych oraz historiozof, zafascynowany przeszłością narodu polskiego, 24 czerwca 1868 wybrał się na wycieczkę do wielickiej kopalni soli. Tajemnicze podziemia małopolskiego miasta górników zwiedzał wraz z żoną Teodorą oraz dziećmi: Tadeuszem i Helenką.

Wizyta mistrza w kopalni miała miejsce w roku, w którym tamtejszy zarząd ogłosił pierwszy w historii wielickiej turystyki regulamin oraz cennik. To właśnie w 1868 roku określono rodzaje i wysokości opłat za zwiedzanie kopalni oraz zasady funkcjonowania ruchu turystycznego. Po przybyciu do Wieliczki cała rodzina Matejków musiała więc wykupić bilet, a przed zejściem do kopalni mogła wpisać się do książki gości, zwanej Księgą obcych. Wpis artysty zachował się do dziś.

W czasie swojej bytności w kopalni, obok zwiedzenia kilkunastu wyrobisk przeznaczonych dla turystów, mogli skorzystać z atrakcji przygotowanych specjalnie dla gości, między innymi z przejażdżki konną koleją żelazną z dworca usytuowanego w komorze im. Agenora Gołuchowskiego czy przeprawy promem w tunelu łączącym komory Rosetti i Mayer. W istniejącej do dziś komorze Michałowice mogli podziwiać ozdobiony dziesiątkami kryształków, rozświetlany 300 świecami olbrzymi żyrandol zwany pająkiem.

Matejko nie mógł natomiast skorzystać z dawnej metody transportu na dół – rodzaju windy napędzanej końmi zaprzęgniętymi w kierat. Rozpoczęty w 1868 roku remont szybu Daniłowicza stał się zapowiedzią nowej ery wielickiej turystyki. Po zakończeniu prac w 1874 roku w miejsce koni uruchomiono na nadszybiu maszynę parową i windę dla turystów, coraz liczniej zwiedzających kopalnię. Ponieważ w czasie wizyty

Matejków prowadzono prace remontowe szybu zjazdowego, mistrz był zmuszony pokonać całą trasę pieszo. Te kilka godzin spędzonych w fascynujących, potężnych,

Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce

mrocznych wyrobiskach kopalni pozwoliło krakowskiemu malarzowi zapoznać się z trudami pracy górników i pełną ważnych wydarzeń historią wielickiej żupy solnej.

Pozostając pod urokiem „skarbu polskich królów”, Jan Matejko sięgnął do motywów wielicko-bocheńskich dwukrotnie.

Po raz pierwszy, niemal natychmiast po wizycie w Wieliczce – rozpoczął wówczas prace nad obrazem olejnym Seweryn Bethman z żupnikiem Andrzejem Kościeleckim spuszczający się do salin wielickich dla ugaszenia ognia w czasie pożaru w 1510 r. Dzieło, odnoszące się do dramatycznych

93 alma mater nr 244
IMPRESSI on ES IMPRESSI on ES
Jan Matejko, Św. Kinga; 1892
94 alma mater nr 244
Rycina przedstawiająca wnętrze kopalni soli w Wieliczce; ok. 1870 Wpis Jana Matejki do Księgi Obcych; 24 czerwca 1868 Jan Matejko, Zjazd Bethmana i Kościeleckiego do kopalni w czasie pożaru w 1510 roku; 1869–1879
Fot. Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce
Komora Steinhauser według litografii H. Engela, zamieszczonej w publikacji opisującej trasę turystyczną w kopalni soli w Wieliczce – J.N. Hrdina, L.E. Hrdina, Geschichte der Wieliczkaer Saline; Wiedeń, 1842

wydarzeń – pożaru z początku XVI wieku, przedstawia najważniejszych członków ówczesnego zarządu kopalni: bachmistrza Seweryna Bethmana i żupnika Andrzeja Kościeleckiego, którzy podjęli decyzję o osobistym udziale w akcji ratunkowej. Scena namalowana przez Matejkę ujęła obu bohaterów wydarzeń z 1510 roku w momencie ich zjazdu do kopalni. Niewątpliwie inspiracją do powstania tego cennego dzieła była wizyta rodziny Matejków w wielickiej żupie solnej. Artysta rozpoczął pracę nad obrazem już w 1869 roku, a więc rok po wizycie w Wieliczce. Ukończył go 10 lat później, w 1879 roku.

Przedstawiona scena dowodzi fascynacji Matejki tym konkretnym wydarzeniem w bogatej, ponadsiedemsetletniej, historii polskiego górnictwa solnego. Obraz przedstawia moment zjazdu bohaterów do kopalni w szlągach (konopnych siodełkach) przyczepionych do liny. Tę dawną metodę transportu górników wielickich, w formie rekonstrukcji, malarz mógł podziwiać w czasie wizyty w kopalni w 1868 roku w komorze Steinhauser

Była to jedna z największych atrakcji XIX-wiecznej podziemnej trasy turystycznej kopalni w Wieliczce. Grupa trzech–czterech pracowników, siedzących w szlągach, zjeżdżała lub wyjeżdżała na linie kieratu w komorze Steinhauser. W trakcie jazdy górnicy, trzymając zapalone pochodnie, śpiewali pieśni religijne. Poważnej muzyce towarzyszyły wystrzały z moździerzy, naśladujące uderzenie gromu. Po zakończonym przedstawieniu rozpoczynano pokaz sztucznych ogni. Przygotowana inscenizacja przypominała diabelski zjazd do piekieł doktora Fausta.

Podsumowując tę krótką historię obrazu, należy dodać, że na początku 1880 roku autor przekazał go na cele charytatywne, na ręce księżnej Marceliny Czartoryskiej. W liście do księżnej pisał: Treścią szkicu jest ofiarność i narażenie własnego życia dla zachowania kraju i interesu zarobkowego górników wielickich. Temat dzieła ujął zapewne samą księżnę, w której rękach obraz pozostał do roku 1929. Pod koniec lat 20. XX wieku płótno nabyła Państwowa Żupa Solna w Wieliczce. Od 1966 roku obraz znajduje się w stałej ekspozycji Muzeum Żup Krakowskich w kopalni soli, 135 metrów pod ziemią.

Być może wizyta z 1868 roku skłoniła Jana Matejkę do stworzenia innego dzieła – portretu św. Kingi (Święta Kinga), wówczas jeszcze błogosławionej. Obraz ten namalowany został na zamówienie związane z jubileuszem 600-lecia śmierci patronki górników solnych, obchodzonym w Starym Sączu w 1892 roku. Co ciekawe, malarz przedstawił Kingę jako starszą klęczącą zakonnicę, ale w stroju książęcym i narzuconym nań płaszczu, z otaczającymi ją motywami nawiązującymi do jej życia w klasztorze klarysek (modlitewnik, pastorał czy widok klasztoru w Starym Sączu). Połączył tym samym dwa dotychczasowe sposoby przedstawiania księżnej w sztuce: jako młodą osobę w bogatym stroju księżnej lub jako starszą zakonnicę w habicie klaryski. Matejko zapewne celowo dokonał tego zabiegu. Jednocześnie nie zapomniał o legendach związanych z życiem księżnej, które – być może – usłyszał od wielickich

górników. Na obrazie odnaleźć można więc pierścień wrzucony, według tradycji, przez młodą księżną do węgierskiego szybu solnego w Maramuresz, a odnaleziony później w solnej bryle w Bochni, oraz różaniec rzucony przez Kingę w czasie ucieczki przed Tatarami i zamieniony w pasmo górskie. Na potrzeby stworzenia malarskiej postaci księżnej swojego wizerunku użyczyła Matejce księżna Katarzyna Adamowa Potocka.

W tym samym 1892 roku mistrzowi Matejce zaproponowano namalowanie jeszcze jednego wizerunku św. Kingi, tym razem do kaplicy jej imienia w kościele parafialnym w Bochni. Malarz zaproponował zakup istniejącego już obrazu. Wysłana do Bochni fotografia dzieła, ukazująca świętą jako księżnę w starszym wieku, nie spodobała się zamawiającym obraz górnikom. Wobec odmowy nabycia malowidła Matejko, prawdopodobnie ze względu na swój wiek, nie podjął się wykonania kolejnego płótna. Zleceniodawcom przedstawił jedynie rysunek przedstawiający Kingę jako młodą kobietę ubraną w gronostaje. Według tego szkicu obraz olejny do kościoła w Bochni namalował w 1893 roku jego uczeń – Władysław Rossowski. Znajduje się on obecnie w ołtarzu zaprojektowanym przez Matejkę, w kaplicy św. Kingi w bazylice św. Mikołaja w Bochni, dekorowanej polichromią, także projektu mistrza. Pierwszy obraz nabył od autora hrabia Jerzy Dunin-Borkowski ze Lwowa. Wnuczka nowego właściciela, Józefa z Dunin-Borkowskich Sobogal, sprzedała malowidło do Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce w 1971 roku.

W przyjętej 16 listopada 2022 uchwale Senatu RP, ustanawiającej rok 2023 Rokiem Jana Matejki, zapisano: Jan Matejko konsekwentnie realizował misję artysty i prezentował postawę obywatelskiej służby narodowi. Jego celem było ukazanie w dziełach sztuki przyczyn upadku I Rzeczypospolitej oraz przypomnienie jej chlubnej przeszłości i dawnej potęgi. W ten sposób przekonywał Polaków żyjących pod zaborami o wartości ich kulturowego dziedzictwa i podtrzymywał dążenia do odzyskania niepodległości Słowa te wyraźnie odnoszą się także do obu dzieł o tematyce wielickiej.

95 alma mater nr 244
Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce Rycina przedstawiająca „piekielną jazdę” w komorze Steinhauser w kopalni soli w Wieliczce; 1931

HistoriuJemy

Zza bibliotecznego regału

Ptasie

gniazda wite wśród starodruków, dźwięk łańcuchów towarzyszący szelestowi kartek, odcisk czarciej łapy czy ekskomunika za nieoddanie książek –dzieje uniwersyteckiej książnicy to zbiór zdumiewających historii, w które warto wgryźć się niczym mól książkowy. A zatem, drodzy czytelnicy – smacznego!

lePkIe ręce czytelnIków

Zacznijmy od... kradzieży. W średniowieczu wartość książki wyceniano nawet na kilka wsi. Bogato iluminowane, w oprawach wysadzanych drogimi kamieniami, stanowiły prawdziwe skarby, a zarazem łakome kąski dla nieuczciwych czytelników. Kradzieże, przywłaszczenia i zagubienia woluminów były wówczas na porządku dziennym. Cierpiały przez to biblioteki znajdujące się w bursach i kolegiach oraz zbiory prywatnych posiadaczy. Tragikomiczna w swej wymowie była, na przykład, pewna sprawa, tocząca się pod koniec XV wieku, w związku z udostępnieniem przez mistrza Leonarda z Krakowa dzieła innemu magistrowi – Janowi z Szadka. „Wypożyczenie” trwało bowiem aż... osiem lat! I pewnie trwałoby dłużej, gdyby nie interwencja sądu.

A jak wyglądał system zabezpieczeń uniwersyteckiej biblioteki w Collegium Maius? Przed znikaniem książek miało chronić nie tylko uważne spojrzenie kustosza, groźby kar finansowych, a nawet obcięcie profesorskich pensji. Stosowano także konkretne rozwiązania: kraty w oknach, solidne szafy z zasuwami i skrzynie z kłódkami. „Książkołapów” miały zniechęcać znaki własnościowe (ekslibrisy i superekslibrysy), stosowano nawet... łańcuchy! Były to działania

adekwatne – uczeni nadzwyczaj często zapominali oddać wypożyczone dzieła. W źródłach archiwalnych rachunki na zakup nowych łańcuchów i kłódek pojawiają się do XVII wieku i wskazują na ciągłe unowocześnianie zabezpieczeń – jedną z innowacji była możliwość otwarcia jednym kluczem aż 28 kłódek! Nietypowym straszakiem dla mających złodziejskie ciągotki pasjonatów ksiąg była też ekskomunika. Sytuacja musiała być poważna, skoro na prośbę rektora Szymona Makowskiego papież Klemens X w 1672 roku ogłosił bullę grożącą ekskomuniką latae sententiae (automatycznie, po czynie, z mocy samego prawa następuje wykluczenie z Kościoła) każdemu, kto bezprawnie przywłaszczy sobie wypożyczone książki lub zabierze je pod jakimkolwiek pretekstem z biblioteki Uniwersytetu Krakow-

skiego. Edykt ten, dla informacji i ku przestrodze, przybito do drzwi biblioteki.

za SIedmIoma reGałamI, za SIedmIoma SkrytkamI... SIedzI czart za kSIążkamI

W dziejach Biblioteki Jagielloński można znaleźć epizod iście diabelski, a to za sprawą odcisku „czarciej łapy”. W zbiorach naszej Almae Matris znajduje się sławna Liber vigintiartium, czyli Księga dwudziestu sztuk, z którą od nowożytności wiązano postać czarnoksiężnika Twardowskiego, nadając dziełu jego imię. W XVII wieku pergaminowy rękopis uznano za heretycki. W obawie przed zniszczeniem został umieszczony przez uczonych w specjalnej skrytce w Collegium Maius. Chroniącą do niej dostęp marmurową płytę przesunięto 100 lat później, odkrywając księgę na nowo. Wtedy oprawiono ją i przytwierdzono łańcuchami do ściany. Mityczne autorstwo Twardowskiego obaliły już badania Jacka Przybyszewskiego i Jerzego Samuela Bandtkiego, którzy potwierdzili, że autorem encyklopedycznego dzieła jest żyjący w XV wieku Paweł z Pragi. Niemniej opinia publiczna „wiedziała lepiej”. Diabelskie ślady były oczywiste: bo tekst źle się czyta, bo autor wie za dużo o demonach i obrazie piekła, bo na jednej z kart sam czart odcisnął swoją czarną łapę. Wyjaśnienia trzeźwo myślących – że to po prostu plama po wylanym atramencie, były banalne i nieciekawe.

czerwony KUr

Od wieków nieustępliwym prześladowcą Krakowa był ogień. Przeglądając karty historii, wiemy, że „czerwony kur”

96 alma mater nr 244
Jan Matejko, Stańczyk udający ból zębów; 1855 Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie

wielokrotnie zaglądał do budynków uniwersyteckich, zagrażając także łatwopalnym księgozbiorom przechowywanym w kolegiach. Wielki pożar miał miejsce w 1462 roku. Pochłonął dużą część miasta, w tym dzielnicę uniwersytecką. Jan Długosz winą obarczył dominikanów, którzy podczas prac alchemicznych (sic!) nie upilnowali ognia. Żywioł pochłonął nie tylko ich zabudowania klasztorne i kościół, ale ogarnął także franciszkanów, „przeskakiwał” z wiatrem po kolejnych budowlach i strawił drewniane Collegium Minus. Płomieniom uległo częściowo również Collegium Maius (później jeszcze dwukrotnie: w 1492 i 1523 roku). Licznym pożarom nie umknęło także Collegium Iuridicum. Prawnicy swój księgozbiór stracili po raz pierwszy w połowie XV wieku, by przeżyć powtórkę z tragedii w roku 1719. Wówczas to, podczas suchego lata, u usytuowanych naprzeciwko jezuitów wybuchł pożar, niszcząc bursę jurystów, po czym zachłannie „przeskoczył” ulicę Grodzką, by pochłonąć kilkanaście kamienic przy ul. Kanoniczej. Spłonęła siedziba prawników, zniszczeniu uległo archiwum, gdzie znajdowały się najstarsze dokumenty, w tym statuty Wydziału Prawa. Podczas wielkiego pożaru Krakowa w lipcu 1850 roku ówczesna siedziba Biblioteki Jagiellońskiej ponownie znalazła się w niebezpieczeństwie. Męstwem wykazała się grupa żaków pod kierownictwem profesorów Józefa Muczkowskiego i Wincentego Pola, którym udało się ugasić ogień pochłaniający biblioteczny dach. By uniknąć rozprzestrzeniania się pożaru, zrzucano sąsiednie dachy. Używano sikawek, a miejsca, w które nie docierały (na wyższe kondygnacje), polewano wodą z wiader i konewek podawanych z rąk do rąk. Profesorowie z pełnym poświęceniem działali tam, gdzie żar był najsilniejszy, a snopy iskier najgęstsze. Nie gorsi byli studenci, spośród których dwóch zostało ciężko rannych. Młodzież uniwersytecka nie tylko cały czas pilnowała gmachów uczelnianych, ale podczas trwającego kilka dni pożaru pomagała też w innych częściach miasta, co podkreślane jest w kolejnych numerach gazety „Czas”. Znajdujące się na Uniwersytecie cenne skarby narodu i księgozbiór nauki polskiej zostały uratowane, dzięki czemu nie podzieliły losu kilku krakowskich księgarni, drukarni uniwersyteckiej czy biblioteki dominikańskiej. Karty archiwalne tej ostatniej wiatr niósł aż do Wieliczki.

Słynna sala z „niebiańskim” sklepieniem w Collegium Maius zwyczajowo nazywana jest Librarią, ale jej drugą oficjalną nazwą jest: sala imienia prof. Tomasza Obiedzińskiego. To właśnie on na początku XVI wieku jako pierwszy ofiarował fundusze na rzecz budowy biblioteki, wydawałoby się zatem, że wybór patrona był jak najbardziej słuszny. Jednakże ani kwota nie była wielka, ani czyn bezinteresowny. Zwykliśmy myśleć o Tomaszu Obiedzińskim jako wielkim darczyńcy uczelnianej biblioteki, chociaż powinien raczej kojarzyć się nam jako krętacz, ukarany i wykluczony ze społeczności Uniwersytetu Krakowskiego. Jak się jednak okazuje, w chwili dokonywania wpłaty, czyli w roku 1515, uczony od wielu lat, bez zgody Uniwersytetu, przebywał w Italii i, nic nie robiąc sobie z wezwań do powrotu, przedłużał swój pobyt. Nie przeszkadzało mu to pobierać profesorskiej pensji. Ofiarowanie datku miało jedynie przebłagać rektora i króla. Po kilku latach miarka się przebrała i „urlopowicz” został zwolniony. Właśnie przez tego typu absencje Uniwersytet marniał, a plan studiów brał w łeb. Długa nieobecność uczonych była w owym czasie plagą Uniwersytetu. Nielegalne urlopy kwitły. Wykorzystywano protekcję dostojników kościelnych i możnych świeckich, twierdząc często, że to o pobożną pielgrzymkę chodzi. Zatem Obiedziński nie był fundatorem, lecz jedynie inicjatorem zbiorowego przedsięwzięcia. Budowa biblioteki była możliwa dzięki innym – często znaczniejszym, datkom. Jednym z ważniejszych dobrodziejów był chociażby wybitny humanista Maciej

Miechowita, który już wcześniej niemało przyczynił się do uposażenia Uniwersytetu nowożytny InflUencer

Architektoniczna rozbudowa biblioteki szła w parze z powiększaniem księgozbioru. Historię jednego z donatorów do dziś przypomina wiszący w Librarii portret Benedykta z Koźmina – XVI-wiecznego humanisty i kaznodziei. Gdyby Instagram istniał w XVI wieku, profil uczonego z pewnością zbierałby sporo obserwujących. Choć w jego czasach nie istniały agencje do spraw budowania wizerunku, akademik wiedział, jak robić dobre wrażenie. Nie wiemy, komu dokładnie Benedykt zlecił namalowanie swojego wizerunku, ale całość jest w sposób oczywisty stylizowana na trendy włoskie, w szczególności kotara za plecami profesora i krajobraz w tle. Co więcej, jest to pierwszy tego typu portret humanisty w polskim malarstwie. Wizerunek w todze i z biretem na głowie robił wrażenie. A na czym polegał marketingowy geniusz profesora? Otóż swój portret przekazał w testamencie Uniwersytetowi (wraz z mnóstwem cennych książek), przy czym zostawił dokładną instrukcję dotyczącą eksponowania dzieła. Kaznodzieja, którego kazania budziły zachwyt samego Zygmunta Augusta, potrafił zadbać o swoje dobre imię. Przekazując swój księgozbiór bibliotece, Benedykt z Koźmina jasno wyraził swoje oczekiwania: Ponadto niech na ścianie zostanie umieszczony mój portret, i to w takim miejscu, gdzie wskutek nadmiaru światła twarz nie traciłaby blasku ani wskutek jego niedoboru nie była zbyt blada. Obraz musi być oprawiony w ramy

97 alma mater nr 244
błoGoSławIona wIna Teodor Baltazar Stachowicz, Pożar Krakowa w lipcu 1850 roku Ze zbiorów Muzeum Krakowa

z obu stron wąskie. Profesorowie dostosowali się do wskazówek, a dzieło do dziś zdobi Librarię Collegium Maius.

bIblIotekarz ornItoloGIem

Dzieje Collegium Maius przypominają gąbkę, która zbiera i wchłania wydarzenia danej epoki. Jego losy w czasach staropolskich ukazują nie tylko przeszłość dawnej siedziby profesorów, ale także obrazują historię Uniwersytetu oraz państwa polskiego. Świetnie widać to na przykładzie Librarii. Rozproszony w średniowieczu księgozbiór uniwersytecki od połowy XVI wieku gromadzono w nowo wybudowanej sali. Piękno architektoniczne późnogotyckiej części Collegium Maius wzbogacane było w XVI i XVII wieku przede wszystkim przez darowizny książek. Ale w XVIII wieku donacje stały się rzadkością. Sami profesorowie mniej czytali, chętni zaś napotykali

na nieuporządkowany księgozbiór. Podczas wojen i epidemii, których w XVII i XVIII wieku nie brakowało, bibliotekę zamykano. Utrzymywała się stęchlizna, przez którą książki butwiały, gdy zaś w zimie okna się rozszczelniały – zawiewał śnieg, który doprowadzał dzieła do gnicia. Ponadto sama Libraria rozpaczliwie wymagała remontu. W drugiej połowie XVIII wieku sytuacja była niemal tragikomiczna: w książkach porzuconych przez uczonych zadomowiły się nawet ptaki! Przez dziury w dachu i kominy wlatywały do Collegium Maius kawki, gołębie i wróble, by wić wśród ksiąg swoje gniazda. Sytuację opanowano dopiero w XIX wieku, głównie za sprawą Jerzego S. Bandtkiego czy Józefa Muczkowskiego.

Porządek mUSI być

Wraz z powiewem świeżości, który przyniosły reformy Komisji Edukacji Narodowej i urządzenie na nowo Szkoły Głównej Koronnej, zrodziła się idea uporządkowania bibliotecznych zbiorów. Takie zadanie przeraziłoby nawet samego Herkulesa po uprzątnięciu stajni Augiasza! Na pomoc wezwano zatem bibliotecznego superbohatera – Jerzego S. Bandtkiego. Od 1811 roku na bibliotecznych regałach zapanował porządek. Wielką zasługą uczonego było częściowe skatalogowanie zbiorów, w tym pojezuickich, stanowiących połowę zasobów biblioteki – w sumie około 40 tysięcy druków. Za jego dyrektury pojawił się katalog topograficzny, wiążący książkę z miejscem na półce. Porządkowanie zbiorów postępowało symultanicznie z imponującym pomnażaniem książek. Dzięki Bandtkiemu uniwersyteckie regały przyjęły kilkanaście tysięcy nowych pozycji, w tym sporo cennych poloników i starodruków, jak chociażby słynny kodeks Baltazara Behema. Uczony zadbał również o samych

czytelników, uruchamiając w 1812 roku czytelnię dla publiczności.

Z kolei wspomniany wyżej Józef Muczkowski, dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej w połowie XIX wieku, chociaż przeszedł do historii jako ten, który otworzył szerzej drzwi krakowskiej książnicy dla ogółu społeczeństwa, uważany był za bardzo pedantycznego w kwestii udostępniania i wypożyczania książek. Co ciekawe, Muczkowski miał jednak słabość do młodego Jana Matejki, któremu pożyczał bez zastrzeżeń wszystko, czego artysta potrzebował. Skąd ta uprzywilejowana pozycja?

„Złotą” kartę biblioteczną zapewnił Janowi Matejce namalowany przez niego obraz Stańczyk udający ból zębów, który bardzo spodobał się dyrektorowi i ten pozwalał artyście – chciwemu [Jana] Długosza i [Marcina] Bielskiego – bez przeszkód przeglądać księgi z drzeworytami, a nawet miniaturowe rękopisy, robić z nich notatki i szkicować. Jedni są zdania, że Matejkowski Stańczyk „uleczył” szorstkiego Muczkowskiego samym artyzmem wykonania, inni sugerują, że przemiana nastąpiła dopiero w chwili, gdy obraz został podarowany bibliotekarzowi.

Listę wybitnych dyrektorów Biblioteki Jagiellońskiej sprzed przeniesienia zbiorów do jej obecnej siedziby, po roku 1940, wieńczy nazwisko Karola Estreichera seniora. Już w dzieciństwie było wiadomo, że wyrośnie z niego profesjonalny „mól książkowy”. Uczony miał wrodzony talent do zaprowadzania porządku. Niczym Kazimierz Wielki bibliotekarstwa zastał ją niepoukładaną, a zostawił uporządkowaną. Dodatkowo powiększył księgozbiór trzykrotnie i załatwił starej, poczciwej Jagiellonce, czyli wówczas Collegium Maius, remont gmachu. Dzięki niemu liczba poloników w kolekcji wzrosła do imponujących 85 000, co nadało bibliotece charakter biblioteki narodowej – Bibliotheca Patria Obecnie w Librarii przy ul. Jagiellońskiej 15 nie ma już śladów po łańcuchach czy gniazdach wróbli, a książki przechowywane w sali pełnią raczej funkcję dekoracyjną. Jednak miejsce to do dziś zachowało wyjątkowy charakter. To właśnie tu odbywa się wiele ważnych dla Uniwersytetu spotkań i uroczystości, tu przez wiele lat do 2022 roku obradował Senat UJ. A jako że Collegium Maius jest obecnie siedzibą Muzeum UJ, Librarię mają okazję podziwiać turyści z całego świata. Łukasz Pieróg

98 alma mater nr 244
Domena publiczna Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie Muzeum UJ Reprint pochodzącej z 1886 roku litografii Juliusza Kossaka przedstawiającej Collegium Maius Józef Richter, Dziedziniec Collegium Maius; 1812

Dioskurowie: zgoda, przyjaźń, braterstwo

– ujęcie komparatystyczne

Konferencja

Dioskurowie: zgoda, przyjaźń, braterstwo odbyła się w dniach 26–27 kwietnia 2023 w Dużej Auli Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie. Jej współorganizatorami byli Uniwersytet Jagielloński i PAU. Wydarzenie to już na stałe wpisało się w 19-letnią tradycję konferencji komparatystycznych, organizowanych przez Katedrę Komparatystyki UJ. W tym roku dyskusja humanistów skupiła się wokół Dioskurów – mitycznych i astronomicznych postaci braci Kastora i Polluksa, mających symbolizować tytułowe wartości. Naukowcy z ośrodków badawczych w Polsce poszukiwali w sztuce, literaturze, muzyce, historii, prawie, filozofii i dziennikarstwie motywów, obrazów, metafor będących realizacją lub twórczą modyfikacją idei upostaciowionych przez Dioskurów.

I tak, prof. Andrzej Borowski (UJ, PAU) w referacie Fraternitas – funkcjonalność metafory dokonał krytycznej prezentacji ewolucji tego pojęcia od antyku aż po współczesność, szczególnie w przestrzeni relacji społecznych, podkreślając uniwersalność jego stosowania. Dodał, że jednym ze stadiów tej drogi może być także jej negatywna wersja, kreowana w wątkach bratobójczych.

Ksiądz prof. Paweł Bortkiewicz (UAM) w wystąpieniu Abraham i Lot: studium przyjaźni w rozwiązaniu konfliktu przeko-

nywał o nieoczywistości tego pojęcia w odniesieniu do skomplikowanej więzi „ojca wielu” ze swoim, de facto, przybranym synem. Opisał wewnętrzną drogę, którą zmuszony był, pod wpływem obecności Lota, przebyć Abraham, by osiągnąć nową tożsamość.

Profesor Elwira Buszewicz (UJ) referatem Dioskurowie w renesansowej i barokowej emblematyce dokonała przeglądu motywów literackich związanych z Dioskurami – od Cycerona, przez Horacego, Pauzaniasza aż po Pierre’a de Ronsarda –i zaprezentowała ich XVI i XVII-wieczne ikonograficzne wersje.

Doktor Wojciech Ryczek (UJ) wystąpił z referatem Afekt w humanistycznej sztuce przyjaźni, wyszedłszy od Michela de Montaigne’a, często prezentowanego bardziej jako antropologiczny sceptyk niż teoretyk przyjaźni. Dowiódł, że XXVII rozdział Prób przedstawia nie tylko refleksję humanistyczną – charakterystyczną dla renesansu, ale przede wszystkim ideę doskonałej przyjaźni, należącej do rzadkości, budowanej poprzez idealne zespolenie dusz.

Magister Marcin Sarna (UP JPII) wygłosił referat Homo homini frater – przyjaźń i braterstwo w pismach franciszkańskich. Przekonywał, że intuicja św. Franciszka z Asyżu, oparta na przekonaniu o powszechnym ojcostwie Boga, głosiła

braterstwo wszystkich stworzeń i sił nimi rządzących (ludzi, zwierząt, żywiołów). Szczególną odmianą fraternitas jest przyjaźń, która w wersji chrześcijańskiej może być interpretowana teistycznie.

Z kolei prof. Maria Korytowska (UJ, PAU) w wystąpieniu Concors secum – zgoda z samym sobą proponowała skupienie się na zagadnieniu tytułowego zjawiska w literaturze, gdzie pojawia się ono rzadko – więcej uwagi poświęca się zazwyczaj postaciom zmagającym się z wewnętrznym rozdarciem. Od ich przykładów przeszła do kreacji literackich (Walter Scott, Joseph von Eichendorff, Alessandro Manzoni, João Almeida Garrett, Thomas Mann), które wyróżnia wewnętrzna harmonia, zgodność z samym sobą, wynikająca z odwoływania się do określonych wartości.

Profesor Andrzej Zakrzewski (UW) w wystąpieniu Korona a Litwa w XVI–XVIII wieku. Dioskurowie czy małżeństwo z rozsądku? podjął trud sproblematyzowania i krytycznej analizy stosunków międzypaństwowych, próbując dokonać rozstrzygnięcia, czy relacje między Koroną a Litwą w tamtych czasach lepiej określałby termin „braterstwo”, czy też jest to metafora „małżeństwa z rozsądku”.

Z kolei prof. Lidia Korczak (UJ) w prelekcji O braterstwie polsko-litewskim

C onv E n TI on

99 alma mater nr 244
ES
E n TI on ES
C onv
Prof. Maria Korytowska i prof. Jan Ostrowski, prezes PAU podczas otwarcia konferencji Obrady odbyły się w Dużej Auli Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie
Fot.
Janusz Smulski

językiem dokumentów unijnych podjęła analizę języka tych dokumentów, regulujących relacje pomiędzy narodami polskim i litewskim, dowodząc, że deklarowane przez obie strony braterstwo miało być symbolem trwałego porozumienia na gruncie prawa oraz wzajemnego szacunku.

Profesor Andrzej Mączyński (UJ, PAU) w wystąpieniu O współdziałaniu i wspólnocie jako ideałach ustrojowych dokonał przeglądu historycznej terminologii prawnej, opisującej rodzaje więzi społecznych dotyczących osoby, rodziny, narodu, w kodeksach państw europejskich, dochodząc do konkluzji o nadmiarze, a nawet absurdalności współczesnych rozstrzygnięć prawnych.

Profesor Alina Borkowska-Rychlewska (UAM) w „Concerto a due” i „Sonata na dwa”, czyli o dialogowości w muzyce Wolfganga Amadeusza Mozarta dowodziła, że teoria dialogu muzycznego pozwala dostrzec na poziomie zamysłu kompozycyjnego Mozarta „igrającą dialogowość” (określenie Alfreda Einsteina), polegającą na wymianie zdań muzycznych, będących odkrywczymi metodami oryginalnej ekspresji uczuć.

Następnie prof. Małgorzata Sokalska (UJ) w wystąpieniu Braterskie duety – o poetyce męskiego duetu operowego omówiła poetykę tego, dosyć rzadko spotykanego, męskiego duetu operowego, udowadniając istnienie szczególnego rodzaju braterstwa na poziomie fabularnym, ale i strukturalnym dzieł teatralno-muzycznych.

Z kolei prof. Agnieszka Marszałek (UJ) w referacie O przyjaźni przekornie –„Kolacja na cztery ręce”, będącym studium na temat relacji Jana Sebastiana Bacha i Georga Friedricha Haendla, w sztuce Teatru Telewizji z udziałem Janusza Gajosa, Romana Wilhelmiego i Jerzego Treli, ukazała niepozbawione elementów humoru strategie uzyskania pozornej biegunowości charakterów barokowych kompozytorów, prowadzące do finału jako współbrzmiącej gry temperamentów, a przy tym tradycji

muzycznych i różnych typów wrażliwości kompozytorskiej.

Profesor Ewa Hoffmann-Piotrowska (UW), autorka referatu Relacje przyjaźni w listach Fryderyka Chopina, dokonała charakterystyki korespondencji, opisała zmienny styl Chopina, a także zanalizowała zawarte w niej oznaki relacji przyjacielskich. Zwróciła uwagę na stosowane przez niego środki retoryczne, ale i przejawy prostoty i rubaszności.

Profesor Marta Skwara (US) w wystąpieniu Komparatystyka jako deus ex machina zajęła się specyfiką metod lekturowych, spośród których czytanie komparatystyczne jest – według autorki – najbardziej naturalnym, niemal automatycznym sposobem mierzenia się z literaturą.

Profesor Olga Płaszczewska (UJ) w trakcie referatu O literaturze budującej dowodziła, że teksty pisane z intencją moralnego lub estetycznego kształtowania czytelników, istniejące już od antyku, od niemal 200 lat przeżywają kryzys. Podkreśliła jednak istnienie w przeszłości dzieł wartościowych (Edmunda de Amicisa, Kornela Makuszyńskiego, Gustawa Morcinka,

Jana Bosko), a współcześnie Wiesława

Helaka czy Szczepana Twardocha.

Profesor Magdalena Siwiec (UJ) podczas wystąpienia Korespondencja ideałów. Więzi bratersko-siostrzane i przestrzeń twórczej wspólnoty prezentowała przykłady związków Fryderyka Schillera i Johanna Wolfganga Goethego, Williama Wordswortha i Samuela Taylora Coleridge’a, oraz dokonywała interpretacji deklarowanych w poezji romantycznych koncepcji przyjaźni (Friedrich Schlegel – Narcyza Żmichowska), dowodząc, że wszelkie sposoby rozumienia przyjaźni są jedynie szczątkowymi definicjami tego pojęcia.

Profesor Maciej Urbanowski (UJ) w wystąpieniu Historie braci w polskiej powieści nowoczesnej zaproponował włączenie w dyskusję omówienia relacji braterskiej zachodzącej pomiędzy trzema postaciami. Przywoływał też liczne przykłady nowoczesnych reinterpretacji Dioskurów w popkulturze (na przykład w serialach), gdzie relacja braterska stanowi często oś fabularną i ideologiczną.

Z powodu nieobecności prof. Dariusza Pniewskiego prof. Maria Korytowska

100 alma mater nr 244
Od lewej: prof. Olga Płaszczewska, prof. Maciej Urbanowski, prof. Magdalena Siwiec, prof. Alina Borkowska-Rychlewska (UAM) Od prawej: dr Wojciech Ryczek i prof. Maria Korytowska

wygłosiła komunikat dotyczący historii naukowej przyjaźni pomiędzy Hugonem Steinhausem a Stefanem Banachem –dwoma wybitnymi matematykami, których wspólne twierdzenie (zasada jednostajnej ograniczoności) wciąż funkcjonuje w naukach ścisłych. Wskazała też kilka z aforyzmów zapisanych przez Steinhausa, zdjęcia jego listów, słynnej Księgi Szkockiej oraz notatek, które wciąż oczekują na szersze opracowanie.

Z kolei dr Agnieszka Fluda-Krokos (Biblioteka PAU/PAN) w wystąpieniu Ekslibris jako wyraz przyjaźni podjęła analizę przykładów polskich ekslibrisów, pełniących nie tylko rolę znacznika przynależności książek, stanowiących same w sobie swoiste mikrodzieła sztuki, ale często będących także wyrazem przyjaźni. Podkreśliła, że historia polskich ekslibrisów od czasów biskupa Macieja Drzewickiego nierozerwalnie związana jest z relacjami międzyludzkimi.

Następnie prof. Ryszard Kasperowicz (UW) w referacie Ćwiczenie z ekfrazy?

Jakob Burckhardt i Dioskurowie zaprezentował sylwetki dwóch postaci kluczowych dla podjętego przez siebie zagadnienia: Petera Paula Rubensa oraz piszącego o nim Jacoba Burckhardta. Zwrócił uwagę na oryginalność refleksji zawartych w Erinnerungen aus Rubens, w których, zdaniem badacza, obraz Rubensa zawiera piękno harmonii kształtów oraz ich kolorystycznej zgodności.

Doktor Edyta Żyrek-Horodyska (UJ) w wystąpieniu Szukając nowej drogi. Wokół paradygmatu konstruktywnego dziennikarstwa wykazała, że choć idea takiego dziennikarstwa nie jest obca polskiemu środowisku medialnemu, to wciąż oczekuje na obfitsze realizacje. Podniosła także kwestię namysłu nad poetyką newsów oraz zagadnieniem etyki dziennikarskiej.

Doktor Tamara Tkaczuk (Przykarpacki Uniwersytet Narodowy im. Wasyla Stefanyka w Iwano-Frankiwsku) w referacie Stanisław Przybyszewski i Wasyl Stefanyk: dialog międzykulturowy podjęła się odczy-

tania relacji Stanisława Przybyszewskiego z Wasylem Stefanykiem, zarówno na polu ich relacji osobistej, jak i w perspektywie podtrzymywanego przez nich dialogu międzykulturowego. Przytoczyła dowody obustronnego szacunku między pisarzami, najmocniej podkreślając doniosłą rolę artystycznej wymiany myśli w kształtowaniu awangardowych koncepcji twórczych.

W ostatnim wystąpieniu prof. Lucyna Sadzikowska (UŚ) w referacie Braterska wspólnotowość górników w ujęciu literackim zauważyła, że spośród wielu pisarzy osadzających fabułę swoich dzieł w kopalniach. szczególne miejsce zajmuje Gustaw Morcinek. Oryginalność jego eksperymentalnych opisów nie polega jedynie na tworzeniu górniczej mitologii, ale na próbie ujęcia pamięci ucieleśnionej, pamięci węgla.

Spotkanie delegacji z ukrainy z władzami uJ

Wlipcu 2023 roku przedstawiciele ukraińskich uczelni zaangażowanych w reorganizację szkolnictwa wyższego odwiedzili Uniwersytet Jagielloński. Gości przyjął prorektor UJ ds. dydaktyki prof. Armen Edigarian. W trakcie spotkania dyskutowano o możliwościach wdrożenia sprawdzonych na UJ dobrych praktyk i rozwiązań do systemu szkolnictwa ukraińskiego.

Wizyta delegacji ukraińskiej stanowiła jedno z zadań projektu QUARSU (Qualifications Recognition Support for Ukrainian Universities), realizowanego przez Ministerstwo Edukacji i Nauki Ukrainy oraz ukraińskie uczelnie, wspólnie z Wydziałem Chemii UJ i partnerami z Irlandii, Portugalii i Estonii. Projekt QUARSU jest projektem strukturalnym (ERASMUS+), mającym na celu wsparcie realizacji polityki edukacyjnej Ukrainy w obszarze uznawalności efektów uczenia się w ramach systemu szkolnictwa

Delegacja z Ukrainy na spotkaniu z prorektorem UJ ds. dydaktyki prof. Armenem Edigarianem

wyższego. Koordynatorem projektu jest Uniwersytet Jagielloński.

W trakcie wizyty delegacja ukraińska spotkała się również z przedstawicielami Wydziału Chemii i Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych oraz

z członkami władz Polskiej Akademii Umiejętności i Akademii Górniczo-Hutniczej, a następnie, w Warszawie, z przedstawicielami Szkoły Głównej Handlowej.

101 alma mater nr 244
Marcin Sarna Maria Korytowska Wydział Polonistyki UJ Anna Wojnar
ARŁ

Jak skuteczne przewodzić w procesie zmiany na uczelni?

X Seminarium praktyczno-naukowe leanHE Poland: lean leadership

Na Kampusie 600-lecia Odnowienia UJ w dniach 22–23 czerwca 2023 odbyło się X seminarium praktyczno-naukowe LeanHE Poland, zorganizowane przez Instytut Spraw Publicznych i Wydział Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ oraz sieć Lean Higher Education (LeanHE) Poland. Tym razem zastanawiano się wspólnie nad skutecznym wprowadzaniem zmian na uczelniach i przywództwem w procesie zmian.

Leanowskie seminaria praktyczno-naukowe organizowane w ramach sieci

dyrektor Instytutu Spraw Publicznych dr hab. Grzegorz Mazurkiewicz, profesor UJ. Ze strony sieci Lean uczestników przywitali: dyrektor globalnej sieci LeanHE Stephen Yorkstone z Edinburgh Napier University, dyrektor europejskiej sieci LeanHE John Hogg z University of Strathclyde w Wielkiej Brytanii, którzy byli współorganizatorami krakowskiego seminarium i zapewniali wsparcie merytoryczne, oraz dr hab. Justyna Maciąg, profesor UJ, przedstawicielka LeanHE Poland.

jest przede wszystkim zmianą filozofii myślenia o zarządzaniu uczelnią, co wiąże się z odejściem od modelu biurokratycznego w kierunku modeli opartych na przywództwie upełnomocniającym, służebnym i nieustannej transformacji. Przedstawiła wyniki swoich prac związanych z zarządzaniem procesowym, wdrażanych na Uniwersytecie Jagiellońskim w ramach projektów ZintegrUJ. W drugim dniu seminarium, w części praktycznej, uczestnicy mogli wybrać dwa spośród sześciu warsztatów.

LeanHE Poland mają charakter cyklicznych spotkań naukowych i są kontynuacją współpracy badawczej wcześniej nawiązanej przez dr hab. Justynę Maciąg, profesor UJ, z globalną siecią LeanHE. Było to pierwsze spotkanie po trzyletniej przerwie spowodowanej pandemią COVID-19, podczas której organizowane seminaria miały formę zdalną.

W imieniu organizatorów konferencję uroczyście otwarli: prorektor UJ prof. Piotr Jedynak, dziekan Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej dr hab. Ewa Bogacz-Wojtanowska, profesor UJ, oraz

W pierwszym dniu wygłoszono pięć referatów oraz poddano pod dyskusję dwie prezentacje wyników badań doktorantów w zakresie koncepcji nieustannego doskonalenia organizacji, przeprowadzonych w ramach Szkoły Doktorskiej LeanHE. Kierownik Zakładu Zarządzania Publicznego w Instytucie Spraw Publicznych UJ dr hab. Justyna Maciąg, profesor UJ, w swoim wystąpieniu przestawiła koncepcję edukacji

Lean menedżerów w szkolnictwie wyższym, zatytułowaną Program kształcenia liderów

Lean w uczelni – propozycja. Argumentowała, że zmiana modelu przywództwa w Lean

Seminaria naukowo-praktyczne LeanHE Poland są ważną płaszczyzną wymiany poglądów naukowych badaczy zajmujących się kulturą Lean i przyczyniają się do rozwijania współpracy pomiędzy różnymi ośrodkami akademickimi oraz praktykami. Wystąpienia zostaną opublikowane w czasopismach naukowych „International Journal of Contemporary Management” oraz „Zarządzanie Publiczne. Zeszyty Naukowe Instytutu Spraw Publicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego”.

102 alma mater nr 244
Agata Morgan Instytut Spraw Publicznych UJ Dr hab. Justyna Maciąg, profesor UJ, przedstawicielka sieci LeanHE Poland Uczestnicy konferencji Małgorzata Lisowska Mariusz Ślazyk

Rektorski Dzień Dziecka

Rektorski Dzień Dziecka to wyjątkowe wydarzenie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Najmłodsi mają wówczas możliwość spotkania się z rektorem najstarszej polskiej uczelni, który opowiada o jej dziejach, fundatorach i najważniejszych wydarzeniach. 3 czerwca 2023 przybyłe do Collegium Novum dzieci powitał, ubrany w tradycyjną togę, rektor UJ prof. Jacek Popiel. Oprowadził je po wnętrzach budynku, odkrywając przed nimi miejsca na co dzień niedostępne dla zwiedzających, takie jak gabinet rektora, aulę oraz Salę Senacką. Opowiadał także o najcenniejszych skarbach i symbolach Uczelni, między innymi o berłach i obrazach – w tym o słynnym, zdobiącym aulę Collegium Novum, dziele Jana Matejki Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem

Dzieci odwiedziły również Collegium Maius, gdzie wzięły udział w grze terenowej zatytułowanej Z Mikołajem Kopernikiem wśród Sztuk. Tam ich przewodnikami byli pracownicy Muzeum UJ przebrani za Mikołaja Kopernika oraz personifikacje siedmiu sztuk wyzwolonych: gramatyki, retoryki, logiki, matematyki, geometrii, muzyki i astronomii. Uczestników podzielono na grupy liczące siedem osób, które zmierzyły się z wyzwaniami w ramach wspomnianych sztuk. Celem było zdobycie pieczęci do indeksu, aby finalnie otrzymać od Mikołaja Kopernika dyplom magistra sztuk wyzwolonych.

Red.

103 alma mater nr 244
Archiwum CPiK UJ Archiwum CPiK UJ
Na dziedzińcu Collegium Maius. Początek gry terenowej prowadzonej przez przebranych pracowników Muzeum UJ i pamiątkowa fotografia uczestników Rektorskiego Dnia Dziecka Mateusz Kozina Mateusz Kozina W gabinecie rektora UJ Rektor UJ prof. Jacek Popiel opowiadał dzieciom ciekawostki z historii Uniwersytetu; aula Collegium Novum, 3 czerwca 2023

Medale dla sportowców

Szymon Krasicki, Bogdan Sojkin, Renata Mauer-Różańska, Adam Krzesiński oraz Urszula Figwer zostali uhonorowani medalami Kalos Kagathos, przyznawanymi wybitnym sportowcom, którzy osiągnęli sukces i zdobyli uznanie również poza sportem. Uroczystość wręczenia pamiątkowych dyplomów odbyła się 14 czerwca 2023 w auli Collegium Novum. Witając licznie zgromadzonych gości,

skich, między innymi na igrzyskach olimpijskich w Grenoble (1968) oraz w Sapporo (1972). Brał udział w przygotowaniach do igrzysk w Sarajewie w 1984 roku.

Bogdan Sojkin jest profesorem na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Jako zawodnik MKS „Starówka” Poznań w 1969 roku zdobył z drużyną mistrzostwo Polski juniorów. Występował w barwach AZS Poznań oraz Grunwaldu Poznań ,

Renata Mauer-Różańska – specjalistka w strzelaniu z karabinu pneumatycznego i karabinu kulowego z trzech postaw, czterokrotna olimpijka, zdobywczyni trzech medali olimpijskich (dwa złote i jeden brązowy). Zdobywała także tytuły na innych międzynarodowych zawodach strzeleckich, między innymi mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy i mistrzostwach Polski. Nauczy-

rektor UJ prof. Jacek Popiel podkreślił, ze wyróżnienie to honoruje osoby, które swoją postawą udowadniają, że można harmonijnie łączyć piękno, zdrowie i sprawność fizyczną (greckie kalos) z cnotami moralnymi i intelektualnymi (greckie kagathos). Przewodniczący Polskiej Akademii Olimpijskiej prof. Józef Lipiec przypomniał, że medal Kalos Kagathos został ustanowiony w 1985 roku pod patronatem rektora UJ, prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego i redakcji „Tempa”. Laureatów wybiera kapituła, której przewodniczy rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Doktor habilitowany Szymon Krasicki, profesor AWF, to zasłużony trener biegów narciarskich i nauczyciel akademicki. Prowadził kadrę polskich biegaczek narciar-

z którym dwukrotnie zdobył Puchar Polski oraz brązowy medal mistrzostw Polski. Od 2006 roku jest wiceprezesem Związku Piłki Ręcznej, a od 2016 wiceprzewodniczącym rady arbitrażowej Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej (IHF).

Doktor Urszula Figwer ‒ światowej klasy oszczepniczka, dwukrotna olimpijka, przygodę ze sportem rozpoczynała jako siatkarka najpierw Beskidu Andrychów, a potem reprezentacji Polski. Z drużyną narodową zdobyła pierwsze w historii żeńskiej siatkówki medale mistrzostw Europy i świata. Po zakończeniu kariery sportowej związała się z krakowską AWF. Pracowała naukowo i była trenerką w klubie AZS AWF. W imieniu laureatki medal odebrała Jadwiga Janus.

ciel akademicki na wrocławskiej AWF, a później w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Działaczka samorządowa, radna Wrocławia.

Adam Krzesiński – zasłużony florecista AZS-AWF Warszawa. Dwukrotny medalista olimpijski, wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy. Od 2002 roku pracował jako dyrektor klubu sportowego AZS-AWF Warszawa. W latach 2005–2023 pełnił funkcję sekretarza generalnego Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Za wsparcie i pielęgnowanie tradycji przyznawania medali Kalos Kagathos w imieniu nagrodzonych podziękował kapitule prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Kraśnicki.

104 alma mater nr 244
Wr
Na zdjęciach od lewej: 1. prof. Józef Lipiec i dr hab. Szymon Krasicki, profesor AWF; 2. prof. Bogdan Sojkin, rektor UJ prof. Jacek Popiel, Andrzej Kraśnicki; 3. Renata Mauer-Różańska; 4. Adam Krzesiński, rektor UJ prof. Jacek Popiel i Ewa Kałamacka Fot. Adam Koprowski Uroczystość wręczenia medali Kalos Kagathos odbyła się w Collegium Maius; 14 czerwca 2023

W odrestaurowanych wnętrzach Klasztorka

Zakończył się remont konserwatorski

Klasztorka Muzeum Książąt Czartoryskich, który dwiema malowniczymi przewiązkami łączy Pałac Czartoryskich z Arsenałem. – Tym samym, po ponad dekadzie zamknięcia Muzeum, kończymy złożony proces inwestycyjny, którego kolejne etapy wieńczyły otwarcia: Pałacu w 2019 roku, Arsenału w 2021 roku oraz Klasztorka w 2023 roku. Od teraz ponownie stanowią one całość, połączoną wewnętrznymi przejściami, stanowiąc jeden z najpiękniejszych kompleksów architektonicznych Starego Miasta w Krakowie, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa kultury UNESCO – informuje dyrektor MNK prof. Andrzej Szczerski.

Na zorganizowanej tam stałej wystawie, w pięknie odrestaurowanych wnętrzach i XIX-wiecznych gablotach, znalazło swoje miejsce około 1800 wyjątkowych eksponatów, powiązanych z polskimi królami, bohaterami narodowymi, muzykami, poetami i pisarzami, na przykład z Fryderykiem Chopinem, Julianem Ursynem Niemcewiczem czy Marceliną Czartoryską.

– Wystawa łączy dwa wątki: pierwszy uzupełnia narrację historyczną (rozpoczętą w Pałacu) o okres napoleoński oraz czasy powstania listopadowego i Wielkiej Emigracji. [...] Drugi wątek prezentuje atrakcyjne memorabilia ze

zbiorów puławskich, będące swego rodzaju galerią upamiętniającą osobistości trwale zapisane w dziejach i kulturze Europy i świata; tu – obok innych cennych precjozów – znajduje się, między innymi, krzesło Szekspira. Atrakcją jest nowo

otwarty Gabinet Medali oraz tzw. Ciekawości – pomieszczenia, które zachowały charakter dawnego magazynu – pisze w katalogu towarzyszącym wystawie kuratorka Muzeum Książąt Czartoryskich dr Katarzyna Płonka-Bałus.

Wśród cennych eksponatów prezentowanych w Klasztorku można zobaczyć też, między innymi, obraz Św. Anna Samotrzeć – dzieło nieznanego autora według Albrechta Dürera, portret Henryka IV, króla Francji – nieznanego autora, pamiątki po Napoleonie Bonapartem, Jamesie Cooku, Jeanie-Jacques’ie Rousseau, cesarzu Karolu V, królu Franciszku I, królu Anglii Henryku VIII, relikwiarze ze szczątkami Cyda i Jimeny Díaz, Piotra Abelarda i Heloizy. Z pewnością wzrok zwiedzających przyciągnie również biżuteria patriotyczna związana z okresem powstania styczniowego, a także stroje, broń oraz osobiste przedmioty używane przez przedstawicieli rodziny Czartoryskich. RPM

105 alma mater nr 244
Muzeum Narodowe w Krakowie Muzeum Książąt Czartoryskich, Klasztorek Buteleczka w kształcie winnego grona, według tradycji Franciszka I, autor nieznany; XVI wiek Krzesło Williama Szekspira, autor nieznany; XVII–XIX wiek Odlew ręki Fryderyka Chopina, autor nieznany; 1 połowa XIX wieku Studio Pion

Tytuły i stopnie naukowe

Stopnie naukowe nadane w 2022 roku

Doktoraty

Barbara Zając

archeoloGIa

Magdalena Kazimierczak

Julia Kościuk-Załupka

Anna Kubica-Grygiel

aStronomIa

Marcin Maciuk

Marcin Klemenski

Łukasz Nowacki

Marekas Buika

Diana Błońska

Patryk Mamczur

Barbara Wywiał

Hripsime Mamikonyan

Doktoraty

Anna Wójtowicz

Unnikrishnan Potty Sureshkumar

Emily Kosmaczewski

Habilitacje

Arti Goyal

Doktoraty

ekonomIa I fInanSe

Ivanna Chaikovska

fIlozofIa

Agnieszka Dziarmaga

Karolina Olszowska

Rafał Kobylec

Natalia Wojtanowska-Bąk

Bohdan Małysz

Habilitacje

Dariusz Iwaneczko

Informatyka

Doktoraty

Dorian Mączka

Michał Jędrzejek

Stefano Sutti

Wojciech Surówka

Adrian Mróz

Anna Żymełka-Pietrzak

Habilitacje

Krzysztof Posłajko

Błażej Skrzypulec

GeoGrafIa SPołeczno-ekonomIczna

I GoSPodarka PrzeStrzenna

Doktoraty

Marek Ciechowski

Łukasz Matoga

Anna Łobodzińska

Łukasz Fiedeń

Agata Warchalska-Troll

Tomasz Kwiatkowski

Tomasz Jamry

Habilitacje

Małgorzata Faga

Doktoraty

hIStorIa

Monika Michalska

Wojciech Baliński

Doktoraty

Mateusz Przybylski

Habilitacje

Marek Śmieja

językoznawStwo

literatUroznawstwo

Doktoraty

Anna Rucińska

Aleksandra Stodolna

Dezydery Barłowski

Agata Krzysica

Marcin Ciemniewski

Aleksandra Kamińska

Magdalena Amroziewicz

Joanna Stożek

Olga Nowicka

Krzysztof Brenskott

Joanna Zielińska-Öktem

Kamil Żółtaszek

Luigi Bruno

Agnieszka Handzel

Katarzyna Krzyścin-Zagólska

Joanna Hałaczkiewicz

Ilona Kędzia

Beata Gaweł-Kapusta

Martyna Kasprzak-Strzelecka

Jakub Papuczys

Natalia Stencel

Habilitacje

Doktoraty

Kamila Cogan

Magdalena Janas

Sandra Strugała

Magdalena Kochańska

Bartosz Pietrzak

Urszula Marzec

Anna Mikulska

Marta Paleczna

Marzena Wawrzeń

Katarzyna Wąsala

Martin Edelist

Mao Rui

Małgorzata Hac

Joanna Misiukajtis

Magdalena Bednarczyk-Gacek

Aleksandra Katner

Katarzyna Bolęba-Bocheńska

Olga O’Toole

Anna Paluch

Wojciech Fatuła

Magdalena Brzezowska-Borcz

Katarzyna Łydka

Habilitacje

Daniel Słapek

Kristina Vorontsova

matematyka

Doktoraty

Jakub Kośmider

Szymon Myga

Adam Białożyt

Damian Jelito

Artur Polański

Habilitacje

Arkadiusz Lewandowski

naUkI bIoloGIczne

Doktoraty

Lucyna Walkowicz

Marta Kamińska

Paulina Podkalicka

Karolina Pyziak

Iwona Cichoń

Justyna Martyka

Kinga Michalik

Magdalena Pachota

Grzegorz Sowa

Dawid Wnuk

Katarzyna Dziedzic

106 alma mater nr 244
P o STSCRIPT u M P o STSCRIPT u M

Klaudia Lisowska-Łysiak

Gabriela Gorczyca

Alicja Hinz

Bernadetta Bilska

Katarzyna Kuśka

Ewelina Madej

Valeria Napolitano

Marta Smejda

Agnieszka Szkaradek

Evgenii Baiakhmetov

Iwona Chłosta

Piotr Gąsiorek

Aleksandra Jaszczyńska

Małgorzata Lipowska

Magdalena Liszniańska

Miriam Mojżesz

Witold Morek

Barbra Pawełek

Kamil Pradel

Katarzyna Rożek

Michał Santocki

Katarzyna Toch

Grzegorz Bereta

Amadeusz Bryła

Krzysztof Łukowicz

Bartłomiej Zając

Mariusz Boćkowski

Laura Moskalik

Olga Mucha

Aleksandra Piontek

Markus Reut

Kalina Andrysiak

Arpan Basak

Wiktoria Rojek

Magdalena Walczak

Elisavet Zagkle

Natalia Janik-Olchawa

Habilitacje

Iana Markevych

Patrycja Kaczara

Ewelina Pośpiech

Łukasz Uram

Łukasz Chrobok

Katarzyna Tomala

Neli Kachamakova-Trojanowska

Anna Michalik

Monika Bzowska

naUkI chemIczne

Paweł Mikrut

Magdalena Świądro-Piętoń

Aneta Wójcik

Maria Zatorska-Płachta

Ewelina Bik

Aneta Blat

Karolina Połeć

Anna Wądołek

Magdalena Kowalska

Emilia Kuźniak-Glanowska

Kamila Pyra

Agnieszka Rojewska

Adam Sułek

Habilitacje

Dariusz Szczepanik

Łukasz Skalniak

naUkI farmaceUtyczne

Doktoraty

Ewelina Łyszczarz

Katarzyna Jaworska

Ewelina Kondzielnik

Justyna Popiół

Mateusz Kurek

Michał Rychlik

Adrian Bryła

Paweł Kubica

Tomasz Kowalski

Anna Furgała-Wojas

Anna Włodarczyk

Kinga Sałaciak

Marietta Ślusarczyk

Justyna Makowska-Wąs

Anna Zając-Grabiec

Katarzyna Sroczyńska

Katarzyna Przejczowska-Pomierny

Monika Głuch-Lutwin

Danuta Kowalczyk-Pachel

Barbara Mordyl

Habilitacje

Kamil Jurowski

Agnieszka Galanty

Przemysław Talik

naUkI fIzyczne

Narendra Rathod

Sahil Upadhyaya

Piotr Put

Patryk Fryń

Arkadiusz Bochniak

Krzysztof Nowakowski

Karol Cieślik

Karol Capała

Andrzej Jarynowski

Vahagn Ivanyan

Dániel Németh

Konrad Szymański

Magdalena Giergiel

Tomasz Żaba

Weronika Biela-Nowaczyk

Sebastian Lalik

Karol Kubat

Kacper Łasocha

Wojciech Bełza

Habilitacje

Kacper Topolnicki

Benedykt Jany

Doktoraty

naUkI medyczne

Dominik Bakalarz

Piotr Berkowicz

Adam Bohusław Podhorecki

Ewelina Józefczuk

Łukasz Kaczyński

Grzegorz Kiełbasa

Agata Kłosowicz

Klaudia Sowula-Musiał

Tomasz Stefura

Aleksandra Ulman

Paweł Bogacki

Joanna Jędrzejczyk-Spaho

Mateusz Nowak

Magdalena Wąsik

Magdalena Dębicka-Kumela

Michał Harańczyk

Jakub Hołda

Anna Kędziora

Paweł Kozieł

Barbara Wasyl-Nawrot

Paulina Dudzik

Doktoraty

Udai Singh

Arshiya Anees Ahmed

Doktoraty

Małgorzata Janik-Hazuka

Szymon Tott

Mateusz Werłos

Monika Ciechomska

Agnieszka Kaczyńska

Monika Marosz

Mateusz Świrski

Jędrzej Kobylarczyk

Marcelina Kubicka

Mirosław Arczyński

Aleksandra Borek-Dorosz

Ilona Gurgul

Tomasz Berniak

Anna Grobelny

Gabriela Grześ

Jakub Janerek

Sonia Wróbel

Adam Burchardt

Michał Białończyk

Thomas Williams

Krzysztof Giergiel

Hanieh Karimi

Mieszko Rutkowski

Majid Kazemi Kozani

Juhi Raj

Anna Francuz

Aleksandra Radko

Kamil Dulski

Błażej Ruba

Filip Ficek

Wojciech Bruzda

Grzegorz Hudzik

Katarzyna Kaleta

Aleksandra Lenart-Migdalska

Krzysztof Miśkowiec

Łukasz Niewiara

Małgorzata Paplaczyk

Kamil Skowron

Małgorzata Kielar

Adrian Poniatowski

Justyna Rymarowicz

Jakub Siudut

Krzysztof Studziński

Izabela Szymońska

Bartosz Bogusz

Edyta Działo

Maja Gilarska

Michał Górnicki

Teresa Górnisiewicz

Roma Herman

107 alma mater nr 244

Mirosław Janczura

Estera Kłosowicz

Krzysztof Krawczyk

Monika Kujdowicz

Vivek Umesh Rai

Alina Sobczak

Agnieszka Stanuszek

Wojciech Strojny

Sonia Trojan

Michał Węgiel

Łukasz Wiewiórka

Adam Zawojski

Małgorzata Zembala-Szczerba

Małgorzata Banaszkiewicz

Bartłomiej Banaś

Marian Burysz

Ewa Dziewięcka

Jakub Fronczek

Aleksandra Furtak

Joanna Gastoł

Paweł Kaczmarczyk

Karolina Woziwodzka

Habilitacje

Mariola Olkowicz

Mikołaj Przydacz

Ewa Jasek-Gajda

Michał Ząbczyk

Katarzyna Nazimek

naUkI o komUnIkacjI SPołecznej I medIach

Doktoraty

Mariana Fydrych

Katarzyna Lorenc

Leszek Świeca

Marcelina Mrowiec-Piergies

naUkI o kUltUrze I relIGII

Doktoraty Magdalena Grela-Chen

Agnieszka Urbańczyk

Radosław Lis

Anastasia Nabokina

Małgorzata Roeske

Małgorzata Kiereś

Mirosław Kuklik

Simona Sienkiewicz

Alicja Müller

Adrian Brona

Olga Kwaczyńska

Michał Marek

Habilitacje

Maciej Czeremski

Magdalena Zdrodowska

naUkI o PolItyce I admInIStracjI

Doktoraty

Katarzyna Fijołek-Kwaśniewska

Aleksandra Kozioł

Anna Pająk

Robert Siudak

Habilitacje

Marta Kania

Arkadiusz Górnisiewicz

Maciej Zakrzewski

naUKi o sztUce

naUkI o zIemI I środowISkU

Doktoraty

Bogdan Bochenek

Ewa Grabska-Szwagrzyk

Doktoraty

Aleksandra Knapik

Małgorzata Jędrzejczyk

Kaja Łuczyńska

Paulina Haratyk

Mateusz Andrzejewski

Habilitacje

Andrzej Laskowski

naUkI o zarządzanIU I jakoścI

Doktoraty

Sylwia Wrona

Bożena Freund

Agnieszka Szostak

Magdalena Kossowska

Jacek Sypniewski

Szczepan Kościółek

Daniel Puciato

Habilitacje

Magdalena Stuss

Beata Jałocha

Mateusz Lewandowski

naUKi o zDrowiU

Karolina Mostowik

Magdalena Skrzyńska

Habilitacje

Wojciech Maciejowski

Natalia Kolecka

naUKi prawne

Doktoraty

Anna Bazarnik

Katarzyna Bobak-Powroźnik

Alicja Diak

Przemysław Holko

Agnieszka Kotlarz

Andrzej Kopta

Anna Kotlińska

Bożena Krawczyk

Karolina Krzych-Miłkowska

Karolina Kwiatkowska

Bożena Latała

Maria Matla

Patrycja Ostrogórska-Gonszewska

Jacek Piechowicz

Zuzanna Radosz-Knawa

Jakub Rajtar-Zembaty

Monika Rogóż

Beata Stach

Karolina Strzebońska

Jolanta Sułek

Edyta Szydło

Maja Warzecha

Mateusz Wasylewski

Agata Wojcieszek

Anna Wojnar

Aldona Wróbel

Jacek Żak

Habilitacje

Andrzej Galbarczyk

Iwona Malinowska-Lipień

Agnieszka Micek

Ilona Nenko

Agnieszka Śliwka

Doktoraty

Aneta Leszczyńska

Natalie Fox-Wieloch

Łukasz Kantor

Natalia Rysz-Nowosielska

Angelika Ciżyńska-Pałosz

Kacper Górniak

Aleksandra Łatała-Kremer

Jakub Pokoj

Lech Dubiński

Mateusz Niemiec

Anna Tuszyńska

Jakub Grygutis

Rafał Marek

Mariola Mazur

Ryszard Bąk

Tomasz Bergel

Piotr Eckhardt

Sonia Głogowska

Paweł Hadyna

Iryna Hnasevych

Anna Kaperska

Jan Klakla

Tomasz Kocoł

Mariusz Korcyl

Mateusz Menszig

Piotr Mijal

Łukasz Wydra

Karol Stryjski

Anna Mazur

Wojciech Bańczyk

Piotr Plesiński

Mateusz Grześków

Sylwia Rajczyk-Zys

Jakub Firlus

Maciej Próchnicki

Weronika Wątor-Krzyżanowska

Piotr Suski

Kacper Rożek

Michał Synowiec

Dominika Sekulska

Małgorzata Dziadzio

Tomasz Słapczyński

Katarzyna Kos

Aneta Krasuń

Katarzyna Szlachta-Kisiel

Damian Brodacki

Habilitacje

Daniel Książek

Michał Biliński

Alicja Sikora-Kalėda

Tomasz Sroka

108 alma mater nr 244

naUkI SocjoloGIczne

Doktoraty

Wiktoria Michałkiewicz

Damian Gałuszka

Anna Sarzyńska-Traczyk

Anna Ratecka

Habilitacje

Ewa Kopczyńska

PedaGoGIka

Doktoraty

PSycholoGIa

Agnieszka Franczok-Kuczmowska

Patrycja Kałamała-Ligęza

Magdalena Adamczyk-Banach

Agata Cyganiewicz

Jolanta Starosta

Mateusz Barłóg

Marta Dora

Magdalena Kerestey

Radosław Stupak

Doktoraty

Aleksandra Wójciak

Justyna Legutko

Marta Maj

Tytuły profesora nadane w 2022 roku

dzIedzIna naUk hUmanIStycznych

Kazimierz Sikora – dyscyplina językoznawstwo

Marek Walczak – dyscyplina nauki o sztuce

Iwona Węgrzyn – dyscyplina literaturoznawstwo

Artur Grabowski – dyscyplina literaturoznawstwo

Olga Płaszczewska – dyscyplina literaturoznawstwo

Jolanta Ambrosewicz-Jacobs – dyscyplina nauki o kulturze i religii

Maciej Rak – dyscyplina językoznawstwo

Władimir Miakiszew – dyscyplina językoznawstwo

Magdalena Siwiec – dyscyplinie literaturoznawstwo

Anna Wasyl – dyscyplina literaturoznawstwo

Iwona Puchalska – dyscyplina literaturoznawstwo

Andrzej Zieliński – dyscyplina językoznawstwo

Maciej Czerwiński – dyscypliny językoznawstwo

i literaturoznawstwo

Piotr Oczko – dyscyplina literaturoznawstwo

Artur Przybysławski – dyscyplina filozofia

dzIedzIna naUk medycznych I naUk o zdrowIU

Ewa Konduracka – dyscyplina nauki medyczne

Jacek Czepiel – dyscyplina nauki medyczne

Tomasz Gosiewski – dyscyplina nauki medyczne

Mateusz Hołda – dyscyplina nauki medyczne

Marek Bajda – dyscyplina nauki farmaceutyczne

Barbara Superson

Anna Ceglarek

Joanna Mostowik

Anna Wójcik

Natalia Lipp

Aleksandra Zienowicz-Wielebska

Karolina Koziara

Mikołaj Böhm

Habilitacje

Lucas Mazur

Bernadetta Janusz

Krzysztof Kamiński – dyscyplina nauki farmaceutyczne

Aleksander Konturek – dyscyplina nauki medyczne

Aleksandra Klimkowicz-Mrowiec – dyscyplina nauki medyczne

Irma Podolak – dyscyplina nauki farmaceutyczne

Antoni Szczepanik – dyscyplina nauki medyczne

Wojciech Płazak – dyscyplina nauki medyczne

dzIedzIna naUk SPołecznych

Andrzej Zborowski – dyscyplina geografia społeczno-ekonomiczna i gospodarka przestrzenna

Nina Półtorak – dyscyplina nauki prawne

Marta Gancarczyk – dyscyplina ekonomia i finanse

Grażyna Kubica-Heller – dyscyplina nauki socjologiczne

Adam Chuderski – dyscyplina psychologia

dzIedzIna naUk ścISłych I PrzyrodnIczych

Barbara Krajewska – dyscyplina nauki chemiczne

Jonathan Heddle – dyscyplina nauki biologiczne

Grzegorz Michałek – dyscyplina astronomia

Robert Podgajny – dyscyplina nauki chemiczne

Agnieszka Łoboda – dyscyplina nauki biologiczne

Marcin Czarnołęski – dyscyplina nauki biologiczne

Witold Piskorz – dyscyplina nauki chemiczne

Joanna Rutkowska – dyscyplina nauki biologiczne

Paweł Kozioł

Jesień w Bo.wiem

Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach serii „Bo. wiem” proponuje czytelnikom kolejne literackie odkrycia. Przygotowano wiele zajmujących tytułów, wśród których znalazły się zarówno powieści, jak i reportaże.

Wydawnictwo

We wrześniu 2023 pojawiła się książka O czasie. Historia cywilizacji w dwunastu zegarach Davida Rooneya, brytyjskiego historyka, który odpowiada na pytanie, jaką rolę w rozwoju cywilizacji odegrał pomiar czasu. Twierdzi, że zegary dały władzę politykom, dowódcom armii i szefom firm, wpływając na kształt współczesnego świata. Przedstawia najciekawsze wynalazki w historii zegarmistrzostwa – od średniowiecznych zegarów wodnych przez renesansowe klepsydry, aż po krążące nad nami satelity.

We wrześniu miała także premierę długo wyczekiwana przez polskie czytelniczki książka japońskiej autorki Emi Yagi Dziennik pustki. To historia Shibaty, dyskryminowanej w firmie, w której pracuje, ze względu na płeć. Wyczerpana zaistniałą sytuacją, kłamie, że spodziewa się dziecka. To całkowicie zmienia nie tylko jej pozycję w pracy, ale także całe życie. Odgrywanie roli przyszłej matki okazuje się zaskakująco komfortowe, a z dnia na dzień granica między kłamstwem a prawdą coraz bardziej się zaciera.

W październiku w kręgu kultury japońskiej pojawi się kolejna pozycja. Wydarzenia, o których opowiada Janice P. Nimura, autorka tomu Córki samurajów w podróży życia , miały miejsce ponad 150 lat temu. W 1871 roku do Stanów Zjednoczonych wysłano grupę japońskich dziewcząt z misją poznania obcej kultury. Sutematsu Yamakawa, Shige Nagai i Ume Tsuda wychowywały się w tradycyjnych samurajskich domach, ale dorastały już jako amerykańskie uczennice. Po 10 latach wróciły do Japonii – zdeterminowane, by zrewolucjonizować tamtejszą edukację kobiet.

Kolejna jesienna premiera to powieść Księżniczka Bari Hwang Sok-yonga, uznanego południowokoreańskiego pi-

bo czytam

JESIENNE PREMIERY

sarza. Jest ona współczesnym odczytaniem znanego koreańskiego mitu – autor na nowo interpretuje losy dziewczyny wędrującej między światami żywych i umarłych w poszukiwaniu życiodajnej wody. W tej przejmującej książce Hwang Sok-yong splata trudną rzeczywistość z elementami magicznymi. Opisując rozpacz, wojnę i terror, z którymi mierzy się nie tylko Półwysep Koreański, ale i cały świat, oddaje głos osobom dotkniętym wykluczeniem.

W najbliższych miesiącach ukażą się też dwie pozycje z serii „Historiai”. Pierwsza z nich, Ostatnia kolonia autorstwa Philippe’a Sandsa, to opowieść o stworzonej w latach 60. XX wieku nowej kolonii na archipelagu Czagos. Na mocy tajnej umowy Brytyjczycy zaoferowali USA utworzenie tam bazy wojskowej. Wszyscy mieszkańcy terenów przeznaczonych na bazę zostali przymusowo wysiedleni. To opowieść o kształtowaniu nowoczesnego prawa międzynarodowego i walce Czagosyjczyków o powrót do domu.

Harmonogram premier

Druga książka, Dzieci nocy Paula Kenyona, to błyskotliwa, ale i przerażająca, pełna czarnego humoru historia Rumunii i Rumunów – narodu, którym przez dziesięciolecia rządzili despoci i kleptokraci, tytułowe „dzieci nocy”. To także zapis osobistej fascynacji autora i zaproszenie do odkrywania tajemnic tego niezwykłego kraju. Jesienią ukaże się także powieść Współrzędne tęsknoty Shubhanagi Swarup. Nowożeńcy: Giridźa – naukowiec badający drzewa, i Chanda, mająca dar rozmowy z roślinami i duszami zmarłych, urządzają się w postkolonialnej rezydencji. Powoli, nie bez trudności, poznają, co to miłość. Ich starania obserwują zamieszkujące posiadłość duchy tego miejsca. Współrzędne tęsknoty, pełne wyobraźni i realizmu magicznego, to niezwykle aktualna opowieść o znaczeniu – nie tylko międzyludzkich – więzi, pean na cześć Ziemi, pełen odniesień do filozofii indyjskiej.

Więcej informacji o nowościach można znaleźć na stronie: bowiem.wuj.pl

5 października – Janice P. Nimura, Córki samurajów w podróży życia. Ze Wschodu na Zachód i z powrotem (seria „Mundus”)

24 października – Hwang Sok-yong, Księżniczka Bari („Seria z Żurawiem”)

25 października – Philippe Sands, Ostatnia kolonia. Jednostka przeciw imperium (seria „Historiai”)

8 listopada – Paul Kenyon, Dzieci nocy. Nadzwyczajna historia współczesnej Rumunii (seria „Historiai”)

15 listopada – Shubhanagi Swarup, Współrzędne tęsknoty („Seria z Żurawiem”)

110 alma mater nr 244
wiem,

Półka nowości

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

Małgorzata Abassy

Aleksander Gribojedow. W poszukiwaniu granic imperium

Aleksander Siergiejewicz Gribojedow pozostaje centralną postacią rosyjskiej kultury, chociaż od jego tragicznej śmierci w Teheranie w roku 1829 minęło prawie 200 lat. Urósł do rangi symbolu straconych szans. Autor komedii politycznej Mądremu biada, która przyniosła mu światową sławę, wybitny dyplomata i twórca innowacyjnego projektu ekonomicznego, został złożony na ołtarzu interesów imperium.

Przebyta przez niego droga staje się udziałem wszystkich tych, którzy dojrzewają do samodzielności przez odłączenie się od grupy, do której wcześniej bezrefleksyjnie przynależeli. Los pisarza-dyplomaty prowokuje pytania o zadania i możliwości działania rosyjskiej inteligencji również we współczesnych warunkach społeczno-politycznych Rosji i na arenie międzynarodowej.

Z recenzji Lucjana Suchanka

Hakowanie antropocenu.

Nowe koncepcje wspólnot więcej-niż-ludzkich w ekologicznych fabulacjach spekulatywnych

pod redakcją Małgorzaty Sugiery

Niniejsza monografia wpisuje się w trwające na wielu polach dyskusje dotyczące koncepcji antropocenu. Podejmuje także temat alternatywnych wobec niej ujęć obecnej epoki w dziejach Ziemi, kiedy to obserwujemy kryzys wywołany ludzką działalnością. Zebrane tu rozważania odpowiadają na wskazany w podtytule problem wspólnot więcej-niż-ludzkich, kładąc nacisk na konieczność podważania i przekraczania typowych dla nowoczesności binaryzmów: natura – kultura, ludzkie –nieludzkie, duchowe – cielesne.

Wydawnictwo Andegavenum

Régine Pernoud Blask średniowiecza

Wydana w przekładzie Piotra Tylusa, książka Régine Pernoud Blask średniowiecza (Lumière du Moyen Âge) jest kolejną pozycją tej wybitnej paryskiej mediewistki i archiwistki (1909–1998) ukazującą się w języku polskim. Publikacja ma charakter atrakcyjnej syntezy, odsłaniającej złożoność i bogactwo kluczowych aspektów średniowiecznej cywilizacji, ze szczególnym uwzględnieniem francuskiego kontekstu tej epoki. Autorka proponuje czytelnikowi niekonwencjonalną podróż w czasie, w której przewodnikiem nie są bezpodstawne stereotypy i opinie, ale

teksty źródłowe: kroniki, dokumenty prawnicze, statuty handlowe, księgi parafialne lub cechowe, oraz dzieła szeroko pojętej kultury europejskiej –ukazujące prawdziwe oblicze „wieków średnich”, promieniujących fascynującym blaskiem do dzisiaj.

Pierwszy rozdział książki zawiera ciekawą analizę sposobu organizacji społeczeństwa w średniowiecznej Francji. Posługując się barwnym, przystępnym, a jednocześnie precyzyjnym językiem, obfitującym w argumenty natury historycznej, socjologicznej i prawniczej, autorka odwołuje się do konkretnych procesów mających wpływ na funkcjonowanie tego społeczeństwa. W szczególności wskazuje na znaczenie rodziny i rodu dla budowania więzi społecznych. Bardzo ciekawe jest porównanie sposobu organizacji średniowiecznego społeczeństwa francuskiego na fundamencie prawa zwyczajowego (elastycznego i stwarzającego przestrzeń dla rozwoju inicjatywy oraz relacji międzyludzkich opartych na zaufaniu) ze sposobem, w jaki starożytni Rzymianie organizowali swoje społeczeństwo i podbite narody: dając pierwszeństwo literze bezwzględnego i centralistycznego prawa, budowali cywilizację biurokratów, autokratów i despotów. Wiele z tych spostrzeżeń pozwala zrozumieć przyczyny dzisiejszego kryzysu społecznego i ekonomicznego Europy, negującej znaczenie wypracowanych przez średniowiecze wartości dla duchowego i materialnego rozwoju jednostki i społeczeństwa. W kolejnych rozdziałach przedstawione zostały ważne dla zrozumienia mechanizmów funkcjonowania średniowiecznego świata kwestie, jak, na przykład, istota więzi feudalnej, którą autorka postrzega jako rodzaj nowoczesnego jak na owe czasy przymierza osobowego, bazującego na wzajemnym zaufaniu i wierności danemu słowu. Ukazano także kulturotwórczą rolę arystokratycznych dworów, średniowiecznych miast, ośrodków monastycznych i katedralnych. Końcowa refleksja koncentruje się na charakterystyce życia codziennego i próbie wyłowienia wiodących cech mentalności człowieka średniowiecza, do których zostają zaliczone: otwarcie na metafizyczny wymiar ludzkiej egzystencji, umiłowanie Boga, współistnienie kategorii piękna i użyteczności, szacunek dla tradycji idący w parze z ciekawością świata, zdolność do skupienia, zabawy, przyjaźni i solidarności. Autorka przypomina też, że zasada librée change – w obszarze kultury, nauki i handlu – była w średniowieczu stosowana powszechnie, a postanowienia soboru laterańskiego z 1179 roku nałożyły na kościoły obowiązek organizowania szkół, do którego dostęp miały dzieci wszystkich stanów. We wszystkich podjętych kwestiach uderza rzetelność wszechstronnie wykształconej badaczki, spójność i precyzja wywodu oraz plastyczny, dynamiczny charakter przekazu, w którym dyskurs naukowy przeplata się z językiem anegdoty i poezji.

Przekład na język polski w znakomitym stopniu oddaje bogactwo treści i formy francuskiego oryginału. Jest nie tylko przekładem wiernym, ale i dopracowanym pod względem filologicznym, niepozbawionym walorów literackich, co zwiększa jego atrakcyjność i poszerza krąg odbiorców. Na podkreślenie zasługują liczne przypisy tłumacza wyjaśniające polskiemu czytelnikowi specyficzne aspekty francuskiego średniowiecza, zarówno w odniesieniu do historycznych faktów i postaci, jak i do zwyczajów oraz języka tego okresu.

Reasumując – mamy do czynienia z ważną publikacją, która z pewnością będzie cenną pomocą dla wykładowców i studentów oraz wszystkich zainteresowanych głębszym poznaniem średniowiecza. Jest to nie tylko nadzwyczaj interesujące kompendium wiedzy o tej pełnej kontrastów i niespodzianek epoce, ale też swoisty podręcznik sztuki pisania, błyskotliwej sztuki argumentowania i myślenia wolnego od uprzedzeń i stereotypów.

Katarzyna Dybeł

Instytut Filologii Romańskiej UJ

111 alma mater nr 244

KluB CZYTElnIKA „AlMA MATER”

Szanowni Państwo!

Ukazujące się od 1996 roku czasopismo uniwersyteckie „Alma Mater” służy do prezentacji życia wspólnoty akademickiej najstarszej polskiej uczelni. W ciągu dwudziestu siedmiu lat – dzięki wspólnemu wysiłkowi autorów, współpracowników i redaktorów, dzięki życzliwości Czytelników i zaangażowaniu władz UJ – udało się stworzyć otwarte forum wymiany informacji i poglądów. Sukcesywnie zwiększała się częstotliwość ukazywania się pisma – kwartalnik stał się najpierw dwumiesięcznikiem, a następnie miesięcznikiem.

Wszystkim osobom zainteresowanym regularnym otrzymywaniem najnowszych edycji uniwersyteckiego czasopisma proponujemy członkostwo w Klubie Czytelnika „Alma Mater”. Każdy, kto wpłaci na konto Uniwersytetu Jagiellońskiego dowolną kwotę, pozwalającą na opłacenie kosztów przesyłki pocztowej, staje się członkiem naszego Klubu. Każdy Klubowicz otrzymuje pocztą gratisowy egzemplarz kolejnych numerów miesięcznika „Alma Mater”. Fundusze zgromadzone dzięki hojności naszych Czytelników przeznaczamy na pokrycie kosztów druku i dystrybucji pisma.

Dokonując wpłaty na podane w stopce redakcyjnej konto, prosimy o powiadomienie redakcji przez wysłanie e­maila (almamater@uj.edu.pl) lub przesłanie wypełnionej deklaracji na adres: 31­126 Kraków, ul. Michałowskiego 9/3.

Imię i nazwisko ..............................................................................

Adres

Telefon – faks – e­mail .........................................................................

Absolwent UJ: tak nie Jeśli tak, proszę podać wydział, kierunek i rok ukończenia studiów:

Deklaruję wpłatę (darowiznę) w wysokości

. . . . na konto Uniwersytetu Jagiellońskiego w 2022 roku.

Proszę o za pi sa nie mnie do Klubu Czytelnika „Alma Mater” i regularne przesyłanie miesięcznika UJ. Wyrażam zgodę – nie wyrażam zgody (niewłaściwe skreślić) na opublikowanie mojego imienia, nazwiska i miejsca zamieszkania na liście członków Klubu w miesięczniku „Alma Mater”.

112 alma mater nr 244
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . .
Podpis . . . . . . . . . . . . . . . . .
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.