#02/2021 ZOOM

Page 1

02

20 21


TOMASZ BIELAK • BEZ SZAROŚCI


SPIS TREŚCI

1

INTRODUKCJA • 02 ZAKAZ RYSOWANIA • 03 MUZEA • 04 WYSTAWY • 10 INFO • 17 PUBLICYSTYKA • 21 IN MEMORIAM • 33 BRAMA DOSTATNIA • 35 CO SIĘ WYDAJE • 36 RETRO ZOOM • 37 BE I CACY • 41

Lubelski Informator Kulturalnynr 2 / 2021 / (202) / rok XVIII 20-007 LUBLIN / UL. PEOWIAKÓW 12 / TEL. KOM. 511 544 462 / FAX 81 536 03 12 / ZOOM@CK.LUBLIN.PL / ZOOM.LUBLIN.PL redakcja: Małgorzata Bartkiewicz, Barbara Sawicka, Lesław Skwarski – sekretarz redakcji, Dorota Stochmalska, Marta Wysocka, Marta Zgierska, Miłosz Zieliński – redaktor naczelny współpraca: Tomasz Bielak, Tomasz Dostatni OP, Jarosław Koziara, Mariusz Tarkawian okładka: Kamil Filipowski projekt graficzny: Piotr Wysocki

wydawca: © Centrum Kultury w Lublinie 20-007 LUBLIN / UL. PEOWIAKÓW 12 / TEL. 81 466 61 00 / FAX 81 536 03 12 / CK.LUBLIN.PL / SEKRETARIAT@CK.LUBLIN.PL

CENTRUM KULTURY W LUBLINIE

ZOOM ukazuje się dzięki wsparciu finansowemu Prezydenta Miasta Lublin STRONY INFORMACYJNE OPRACOWANO NA PODSTAWIE MATERIAŁÓW OTRZYMANYCH OD ORGANIZATORÓW IMPREZ. ORGANIZATORZY ZASTRZEGAJĄ SOBIE MOŻLIWOŚĆ WPROWADZENIA ZMIAN W PODANYCH REPERTUARACH. ZA ZMIANY REDAKCJA NIE PONOSI ODPOWIEDZIALNOŚCI. Informacje o wydarzeniach kulturalnych przyjmujemy na adres e-mail: zoom@ck.lublin.pl w dniach 5-15 miesiąca poprzedzającego wydanie.

WYDANIE INTERNETOWE WYDAWNICTWO BEZPŁATNE / NAKŁAD: 3000 SZT.

ISSN 1732-7857


2

INTRODUKCJA

••• NIEPEWNOŚCI CIĄG DALSZY / MIŁOSZ ZIELIŃSKI Kolejny „koronawirusowy” ZOOM znów tylko w wydaniu internetowym. Właściwie powinniśmy się przyzwyczaić, ale jakoś nie możemy. Brakuje nam tradycyjnego wydania papierowego, dzięki któremu byliśmy bliżej czytelników. Brakuje nam też części informacyjnej, która przed epidemią stanowiła większość objętości naszego pisma. No i wreszcie… brakuje nam wydarzeń kulturalnych. Tych prawdziwych, odbywających się w salach teatralnych i koncertowych, w kinach, w galeriach i bibliotekach. I chyba nie jesteśmy w tym odczuciu osamotnieni, co zresztą można zobaczyć po malejącej liczbie wydarzeń wirtualnych, online. Myślę, że zarówno artyści jak i widzowie… potrzebują powrotu do normalności. A na to się niestety nie zapowiada. Jedyną dobrą wiadomością jest informacja, że w lutym zostaną otworzone muzea i galerie sztuki, niestety – o koncertach czy spektaklach na razie nie może być mowy. I mam niestety mocne obawy, że nie zmieni się to tak długo, jak długo koronawirus będzie stanowił jakiekolwiek zagrożenie. Czyli długo. Obostrzenia sanitarne są oczywiste w sytuacji tak dużego zagrożenia dla życia i zdrowia. Jednak o ile bardzo dużo się mówi o tym, jakie epidemia będzie miała skutki dla gospodarki, o tragicznej sytuacji gastronomii czy branży fitness… kultura zdaje się nie przykuwać tak dużej uwagi ani mediów, ani rządzących. A nie ma co się oszukiwać, sytuacja jest niewesoła. Mija niemal rok od czasu, gdy weszliśmy w pierwszy lockdown, który na 3 miesiące spowodował zamknięcie wszystkich instytucji kultury. Potem, w sezonie letnim działać niby można było, ale obostrzenia sanitarne powodowały, że organizacja spektakli teatralnych czy koncertów w zamkniętej przestrzeni mijała się z celem. Zarówno ze względów finansowych, jak i artystycznych. A jesienią… no cóż, rozpoczął się prawdziwy dramat, liczba zakażeń i zgonów wystrzeliła w kosmos. Znowu trzeba było powiedzieć stop. Sytuacja wielu artystów jest obecnie tragiczna. Dotyka to przede wszystkim aktorów, muzyków ale także artystów sztuk wizualnych. Część z nich musiała się przebranżowić, część wyjechało z Polski. Mam mocne obawy, czy po kolejnych miesiącach lockdownów będzie co zbierać. A na pewno powrót do tej kultury, którą znaliśmy z czasów przedkoronawirusowych zajmie nam długo. I pytanie, jak na to zareagują widzowie. Czy będą tak chętnie uczestniczyli w życiu kulturalnym, czy może… pozostaną w domach. W końcu nawet do izolacji można się przyzwyczaić.


ZAKAZ RYSOWANIA RYS. MARIUSZ TARKAWIAN

3


4

MUZEA

••• ARCHIKATEDRA LUBELSKA PL. KATEDRALNY / WT.-SOB. 10.00-16.00 / BILET: 4,00/6,00 ZŁ

Powstała w latach 1586-1604 archikatedra to dawny kościół Jezuitów, a od 1832 r. siedziba biskupstwa lubelskiego. Zniszczoną w 1939 r. katedrę odbudowano w latach 1946-51. Sklepienie skarbca (XVIII w.) zdobi fresk Józefa Meyera – najznakomitszy przykład malarstwa iluzjonistycznego epoki późnego baroku na naszych ziemiach, zaś w zakrystii akustycznej można usłyszeć niezwykłe efekty dźwiękowe. wystawa stała:

Skarby Archikatedry Wystawa najcenniejszych zabytków sztuki sakralnej obejmuje wyroby złotnicze, głównie kielichy, monstrancje oraz pastorały biskupów lubelskich, oraz kolekcję szat liturgicznych. W podziemiach pokazywana jest część unikatowej w skali Polski kolekcji szat grobowych.

••• BAZYLIKA OO. DOMINIKANÓW PW. ŚW. STANISŁAWA BISKUPA I MĘCZENNIKA / SANKTUARIUM RELIKWII DRZEWA KRZYŻA ŚWIĘTEGO / UL. ZŁOTA 9 / FURTA.LUBLIN@DOMINIKANIE.PL / INFORMACJE O ZWIEDZANIU: BIURO OBSŁUGI RUCHU TURYSTYCZNEGO I WYDARZEŃ KULTURALNYCH / PON.-NIEDZ. 10.00-18.00 / 81 532 89 80, 728 429 926

Fundatorem murowanego kompleksu budynków kościoła i klasztoru był Kazimierz Wielki. Początkowo w stylu gotyckim, z czasem zmieniono wygląd budowli i rozbudowano świątynię m.in. w stylu renesansu i baroku. Gotyckie pozostały zakrystie, część kaplicy MB Trybunalskiej, ściany prezbiterium i naw bocznych. wystawa stała:

Klasztor w sercu miasta. Dzieje i skarby lubelskich dominikanów Wystawa prezentuje m.in. kolekcję zabytkowych szat liturgicznych i wyrobów złotniczych.

••• DOM SŁÓW UL. ŻMIGRÓD 1 / UL. KRÓLEWSKA 17 / 81 534 52 33 / WWW.TEATRNN.PL/DOMSLOW / DOMSLOW@TNN.LUBLIN.PL

Zespół Domu Słów oraz Izby Drukarstwa działa online, pracuje nad przyszłymi wydarzeniami, spotkaniami i materiałami. Zachęca do sięgnięcia po czytelnicze nowości oraz do dyskusji na temat literatury, sztuki i słowa. Realizowane są projekty internetowe: Teraz CzytaMY, Zdalny Szeryf – czyli książkowe recenzje oraz rozmówki, Z archiwum..., Poetycki Klub Dyskusyjny, Materiały edukacyjne, Wirtualny spacer po Domu Słów, dostępne na stronie: www.teatrnn.pl/domslow


MUZEA

5

••• MUZEUM NARODOWE W LUBLINIE UL. ZAMKOWA 9 / 81 532 50 01 / MUZEUMLUBELSKIE.PL

ZAMEK LUBELSKI, KAPLICA TRÓJCY ŚWIĘTEJ UL. ZAMKOWA 9 / 81 532 50 01 / EKSPOZYCJE SĄ NIECZYNNE Z POWODY REMONTU MUZEUM / KAPLICA: PON.-NIEDZ. 8.00-17.30, WEJŚCIA O PEŁNYCH GODZINACH, ZWIEDZANIE PO WCZEŚNIEJSZEJ REZERWACJI TEL. 81 537 96 82 / BASZTA: PON.-NIEDZ. 10.00-18.00 / UWAGA: W ZWIĄZKU Z REMONTEM BRAK DOSTĘPU DO WIND, NIE JEST MOŻLIWE ZWIEDZANIE KAPLICY TRÓJCY ŚWIĘTEJ DLA OSÓB Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIAMI UNIEMOŻLIWIAJĄCYMI CHODZENIE PO SCHODACH / BILETY: KAPLICA 15,00/10,00 ZŁ, BASZTA 9,00/7,00 ZŁ

Zamek został ufundowany przez Kazimierza III Wielkiego w miejscu wcześniejszej warowni. Z najstarszych budowli zachowały się: obronno-mieszkalna wieża romańska z początku XIII w. oraz kaplica Trójcy Świętej zbudowana w I poł. XIV w. W latach 1823-26 na wzgórzu zamkowym wybudowano więzienie karne w stylu neogotyckim. Podczas II wojny światowej zamek pełnił rolę więzienia hitlerowskiego. Po wkroczeniu wojsk radzieckich więzienie przejęło NKWD. Od 1957 r. funkcjonuje tu Muzeum Lubelskie. Obecnie muzeum przechodzi remont i nieczynne są ekspozycje, można zwiedzać: kaplicę Trójcy Świętej i donżon. wystawa czasowa

Korespondencje. Artysta wobec kolekcji Irena Hochman i Tadeusz Mysłowski zgromadzili imponujący zestaw dzieł obrazujących istotne zjawiska w polskiej grafice II połowy XX w. i w sztuce światowej. Ideą wystawy jest prezentacja tej kolekcji z perspektywy dialogu, jaki Tadeusz Mysłowski podejmuje z działaniami artystów, których włączył do swojego zbioru. Prezentowane prace pozwalają prześledzić ścieżkę inspiracji i fascynacji Mysłowskiego, tworząc jednocześnie opowieść o sztuce XX w. W twórczości Mysłowskiego odniesienia do sztuki nie są rodzajem cytatu lecz „grą artystyczną”, w której aluzyjnie powołuje się na działalność innych twórców i przepuszcza ją przez własne doświadczenia. / do 31.12 / piątek

••• ODDZIAŁY MUZEUM NARODOWEGO W LUBLINIE ZALECANA JEST WCZEŚNIEJSZA REZERWACJA BILETÓW POPRZEZ E-MAIL I TELEFONICZNIE / DOTYCZY TO RÓWNIEŻ DNI BEZPŁATNEGO WSTĘPU DO MUZEUM / OSOBY, KTÓRE DOKONAŁY REZERWACJI MAJĄ PIERWSZEŃSTWO ZWIEDZANIA / DZIEŃ BEZPŁATNEGO ZWIEDZANIA – INFORMACJA NA STRONIE MUZEUM

MUZEUM HISTORII MIASTA LUBLINA PL. ŁOKIETKA 3 (BRAMA KRAKOWSKA) / 81 532 60 01 / WT.-NIEDZ. 9.00-17.00 / WWW.FACEBOOK.COM/MUZEUM-HISTORII-MIASTA-LUBLINA-580847305418627 / BILET: 4,50/5,50 ZŁ

Muzeum mieści się w zabytkowej czternastowiecznej bramie Krakowskiej, pozostałości po dawnych murach obronnych.


6

MUZEA

wystawa stała:

Historia Miasta Lublina Ekspozycja ukazuje dzieje miasta od okresu osadniczego do 1944 r. Historię Lublina ilustrują zabytki archeologiczne, ikonograficzne, fotografie, portrety osób związanych z naszym miastem, wyroby rzemieślników lubelskich oraz druki ulotne.

DWOREK WINCENTEGO POLA UL. KALINOWSZCZYZNA 13 / 81 747 24 13 / ŚR.-NIEDZ. 9.00-16.00 / BILET: 4,50/5,50 ZŁ / FACEBOOK.COM/DWOREK-WINCENTEGO-POLA-716711995042022 / EKSPOZYCJA DOSTĘPNA WYŁĄCZNIE NA FACEBOOKOWYM PROFILU MUZEUM

Muzeum biograficzne Wincentego Pola znajduje się w klasycystycznym dworku, pochodzącym z końca XVIII w. Budynek, przez wiele lat był własnością rodziny Polów, a w 1972 r. został przemieniony w muzeum. Wystawa stała obejmuje ekspozycję spuścizny poety, rękopisy i listy, zbiór dokumentów, pamiątek, fotografii oraz kolekcję polskojęzycznych globusów Ziemi z XIX i XX w.

MUZEUM LITERACKIE JÓZEFA CZECHOWICZA UL. ZŁOTA 3 / 81 532 30 90 / ŚR.-NIEDZ. 9.00-16.00 / BILET: 4,50/5,50 ZŁ

Muzeum swoją działalność rozpoczęło w 1968 r. Przez około trzydzieści lat mieściło się w zabytkowym poklasztornym budynku przy ulicy Narutowicza 10. W 1999 r. utraciło swoją dotychczasową siedzibę i przez trzy lata mieściło się w Dworku Wincentego Pola, a obecnie znajduje się przy ulicy Złotej 3, w kamienicy ofiarowanej miastu przez zasłużoną dla Lublina rodzinę Riabininów. wystawy stałe:

Józef Czechowicz 1903-1939 Wystawa przybliża biografię literacką Józefa Czechowicza. Prezentuje dokumenty, zdjęcia, rękopisy, tomiki poetyckie wydane za życia poety oraz powojenne edycje jego twórczości.

Odczytywanie miejsc. Historia kamienicy przy ulicy Złotej 3 i dzieje rodziny Riabininów Wystawa prezentuje historię budynku, w którym mieści się muzeum. Znaczną część ekspozycji poświęcono wybitnemu historykowi i archiwiście Janowi Riabininowi oraz jego synowi – profesorowi Sergiuszowi Riabininowi – przyrodnikowi, myślicielowi i poecie. wystawa czasowa:

Anna Asyngier-Kozieł – Lublin – miasto Czechowicza Czarno-białe fotografie wykonane przez Józefa Czechowicza zestawione z barwnymi zdjęciami współczesnymi pokazują zmiany, jakie zaszły w wyglądzie Lublina na przestrzeni lat.


MUZEA

7

MUZEUM MARTYROLOGII „POD ZEGAREM” UL. UNIWERSYTECKA 1 / 81 533 36 78 / WT.-SOB. 9.00-16.00 / WSTĘP WOLNY

Ekspozycja stała skupia się na więźniach aresztu gestapo, ich pobycie w więzieniu, a także dalszych losach. Wyjątkową częścią ekspozycji jest Ściana Pamięci z wizerunkami osób przetrzymywanych w areszcie, które zginęły – zakatowane na miejscu, zamordowane na terenie Lublina lub w obozach koncentracyjnych. wystawa czasowa:

Leopold Rachoń (1902–1940) Leopold Rachoń był sekretarzem Gminy Dzierzkowice, zamordowanym w wąwozie na Rurach Jezuickich w ramach Akcji AB.

••• MUZEUM UMCS BIBLIOTEKA UMCS / UL. RADZISZEWSKIEGO 11 / HOL / 81 537 58 31

NSZZ „Solidarność” UMCS. 1980-2020 Rektorzy UMCS 1944-2020

••• MUZEUM WSI LUBELSKIEJ AL. WARSZAWSKA 96 / 81 533 85 13 / WWW.SKANSEN.LUBLIN.PL / WT.-NIEDZ. 9.00-15.00, OSTATNIE WEJŚCIE DO GODZ. 14.00 / BILET: 6,00/12,00 ZŁ / DZIECI DO LAT 7 WSTĘP WOLNY

Lubelski skansen prezentuje kulturową różnorodność regionu, gromadząc eksponaty związane z dawnym życiem wsi, dworów oraz miasteczek, a także utrwalając wiedzę na temat zwyczajów, obrzędów i codziennej pracy ludzi minionej epoki. Życie dawnej wsi obrazują sektory Wyżyna Lubelska oraz Roztocze z charakterystycznym wiatrakiem z Zygmuntowa i cerkwią greckokatolicką. Centralnym obiektem sektora dworskiego jest XVIII-wieczny dwór z Żyrzyna z otaczającym go parkiem. Atrakcją skansenu jest również sektor miasteczkowy, będący modelem prowincjonalnego miasteczka z lat 30. XX wieku z drewnianym kościołem z Matczyna. Do spacerów nad wodą zachęca malowniczy pejzaż sektora Powiśle. Wybrane wnętrza muzealnych ekspozycji są już udostępnione dla zwiedzających. W skansenie można oglądać nowy obiekt – zagrodę z Brzezin, chałupa pochodzi z 1789 r. i jest eksponowana w sektorze Powiśle.

••• OŚRODEK „BRAMA GRODZKA – TEATR NN” UL. GRODZKA 34 / WWW.TEATRNN.PL / 81 532 58 67

Wirtualne i multimedialne opowieści o Lublinie, fotografie, materiały z Biblioteki Multimedialnej, a także materiały edukacyjne i działania online to tylko niektóre propozycje Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”.


8

MUZEA

••• PAŃSTWOWE MUZEUM NA MAJDANKU DROGA MĘCZENNIKÓW MAJDANKA 67 / 81 710 28 33 / WWW.MAJDANEK.EU / PUNKT INFORMACJI, SPRZEDAŻ PUBLIKACJI I KASA – CENTRUM OBSŁUGI ZWIEDZAJĄCYCH / TEREN I OBIEKTY HISTORYCZNE PN.-NIEDZ. 9.00-16.00 / BARAKI EKSPOZYCYJNE NR 62, 47 I CENTRUM OBSŁUGI ZWIEDZAJĄCYCH WT.-NIEDZ. 9.00-16.00 / ZE WZGLĘDU NA PREZENTOWANĄ TEMATYKĘ ZALECA SIĘ, ABY TEREN MUZEUM ZWIEDZAŁY OSOBY, KTÓRE UKOŃCZYŁY 14 LAT / WSTĘP WOLNY / Z UWAGI NA SYTUACJĘ EPIDEMIOLOGICZNĄ ZWIEDZANIE MOŻE SIĘ ODBYWAĆ WYŁĄCZNIE INDYWIDUALNIE (NIE DOTYCZY RODZIN) I PRZY ZACHOWANIU ZASAD BEZPIECZEŃSTWA OPISANYCH W REGULAMINIE / USŁUGI PRZEWODNICKIE I ZAJĘCIA EDUKACYJNE W MUZEUM SĄ ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA

To pierwsze muzeum tego typu na świecie, utworzone w listopadzie 1944 r. na terenie byłego obozu koncentracyjnego. Ekspozycję urządzono w 9 obiektach historycznych, obejmujących: barak łaźni obozowej, bunkier komór gazowych, III pole więźniarskie, dawne magazyny gospodarcze i krematorium. W związku z obostrzeniami wprowadzonymi z powodu pandemii koronawirusa muzeum wprowadziło rozbudowany program działań online, które dostępne są pod podanymi niżej adresami: strona internetowa: www.majdanek.eu blog: www.majdanek.eu/pl/pow księgarnia: ksiegarnia.majdanek.eu/pl/ wystawa online: lekarze-w-pasiakach.majdanek.eu Varia magazyn: www.majdanek.eu/pl/page/varia__magazyn/262 Facebook: www.facebook.com/Majdanek.Memorial/ Twitter: twitter.com/MajdanekMuseum Instagram: www.instagram.com/majdanek.memorial/ YouTube (podcasty, relacje, wspomnienia, wystawy): www.youtube.com/user/MuzeumNaMajdanku Muzeum dla nauczycieli. Edukacja historyczna online: www.majdanek.eu/pl/education/muzeum_dla_nauczycieli_ _edukacja_historyczna_online/10 Prezentowanie muzealiów z uwzględnieniem audiodeskrypcji, PJM i łatwego tekstu: czytanieobrazow.pl/instytucje/panstwowe-muzeum-na-majdanku/ wystawa główna:

Więźniowie Majdanka BARAK NR 62 / GODZ. 9.00–16.00 / OSTATNIE WEJŚCIE GODZ. 16.30

Ekspozycja przywołuje pamięć o więźniach KL Lublin, których losy skonfrontowane z nazistowskimi prześladowaniami składają się na dzieje obozu. Na wystawie oprócz zdjęć, biogramów, osobistych pamiątek, znalazły się audiowizualne relacje więźniów oraz nowoczesne aplikacje multimedialne poświęcone historii obozu, w tym archiwalny obraz nakręcony w 1944 r. przez sowieckich filmowców. wystawy stałe:

Przybyli do getta... Odeszli w nieznane… BARAK NR 55 / GODZ. 9.00–16.00

Wystawa ukazuje aspekty i okoliczności masowego mordu na Żydach polskich i zagranicznych, dokonanego w ramach „Akcji Reinhardt”, począwszy od pierwszych deportacji do obozu zagłady w Bełżcu, po akcję „Erntefest”.

Lublin w czasie okupacji niemieckiej BARAK NR 44 / GODZ. 9.00–16.00

Historyczne komentarze oraz archiwalne i współczesne zdjęcia przybliżają dzieje


MUZEA

9

miejsc i budynków na terenie miasta, które odegrały szczególną rolę podczas okupacji niemieckiej.

Majdanek – przeszłość i teraźniejszość BARAK NR 43 / GODZ. 9.00–16.00

Ekspozycja składa się z 13 par fotografii archiwalnych i współczesnych, prezentujących teren byłego obozu i zmiany jakie zaszły w nim na przestrzeni 70 lat. wystawy czasowe:

Ogrodnik z III pola. Jerzy Kwiatkowski (1894-1980) CENTRUM OBSŁUGI ZWIEDZAJĄCYCH / GODZ. 9.00–16.00

Wystawa monograficzna poświęcona jest Jerzemu Kwiatkowskiemu, który przeżył trwające blisko półtora roku osadzenie za drutami. Ekspozycja przybliża losy pochodzącego z Kresów Wschodnich polskiego inteligenta, opowiada o jego domu rodzinnym, karierze wojskowej i zawodowej, czasach okupacji oraz o emigracji w Niemczech, a następnie w Stanach Zjednoczonych.

Dzielnice zagłady. Niemieckie getta dla Żydów w okupowanym Lublinie ŚCIEŻKA HISTORYCZNA WZDŁUŻ III I IV POLA WIĘŹNIARSKIEGO / GODZ. 9.00–16.00

Wielowątkowa historia getta na lubelskim Podzamczu, a także będącego jego kontynuacją getta szczątkowego w dzielnicy Majdan Tatarski obejmuje 120 zdjęć i dokumentów historycznych oraz 52 fragmenty relacji.

Chleb wolnościowy PRZESTRZEŃ EKSPOZYCYJNA PRZED CENTRUM OBSŁUGI ZWIEDZAJĄCYCH / GODZ. 9.00–16.00

Wystawa prezentuje najnowsze wydawnictwo Państwowego Muzeum na Majdanku – komiks „Chleb wolnościowy”. 15 plansz, fragmentów komiksu, przybliża autentyczne relacje więźniów KL Lublin.

Rzeźba, która zmieniła krajobraz Lublina. 50 lat pomnika Majdanka PRZESTRZEŃ EKSPOZYCYJNA PRZED CENTRUM OBSŁUGI ZWIEDZAJĄCYCH / GODZ. 9.00–16.00

Wystawa ukazuje nagrodzone i wyróżnione projekty pomników, jakie powstały w 1967 r. w ramach konkursu na projekt upamiętnienia ofiar obozu. Ekspozycja opowiada o tym jak w ciągu pięciu dekad rozwijała się funkcja użytkowa pomnika Walki i Męczeństwa – od miejsca wielotysięcznych zgromadzeń podczas uroczystości państwowych, po obiekt wykorzystywany w działaniach religijnych, artystycznych i edukacyjnych.

Lekarze w pasiakach. Służba medyczna na Majdanku PIERWSZA MUZEALNA EKSPOZYCJA INTERNETOWA / LEKARZE-W-PASIAKACH.MAJDANEK.EU

Wystawa próbuje odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób i czy w ogóle możliwe było leczenie więźniów w prymitywnych warunkach obozowych.


10

WYSTAWY

••• CENTRUM KULTURY UL. PEOWIAKÓW 12

wystawa stała:

Wielokulturowy Lublin. 700 lat historii miasta PARTER

Multimedialna ekspozycja poświęcona wielokulturowemu dziedzictwu i historii Lublina, ujętych z wielu perspektyw, w tym religijnej, społecznej i architektonicznej. Istotne jest osadzenie i kontekst miejsca, czyli budynku dawnego zespołu klasztornego wizytek, w którym obecnie mieści się Centrum Kultury.

Lubelski Teatr Tańca – Przestrzenie Sztuki: Taniec Bolesław Lutosławski – Cały świat jest naszą sceną I PIĘTRO / KORYTARZ

Cykl fotografii, których bohaterami są tancerze londyńskiego teatru Rambert pokazani w zupełnie nieoczekiwanych miejscach: na ulicy, na łące, w parku, przed bankiem, w sklepie. Tancerze pojawiają się też na scenie, w ulotnym momencie skupienia, pracy nad rolą. Nie ukrywają swojej profesji, nie unikają eksponowania piękna ruchu i tanecznej energii wypełniającej ich ciała. Ten cykl to przede wszystkim zbiór niezwykłych portretów ludzi zakochanych w tańcu.

Druga natura – fotografie I PIĘTRO / KORYTARZ

Zapis premiery spektaklu „Druga Natura”, który odbył się w 2019 r. w Hellerau. Kontekstem dla performansu Agaty Siniarskiej, powstałego w ramach projektu Terytoria Choreografii – nowe szlaki awangardy, była instalacja – ogród Karoliny Grzywnowicz, w całości złożona z roślin. Artystki wzięły za punkt wyjścia twórczość i biografię Poli Nireńskiej, choreografki i tancerki. Ich praca zwraca uwagę na istnienie w otaczającym nas krajobrazie ekoświadków przemocy, a także trwałość zwyczajów eksploatowania natury, prowadzących do kryzysu ekologicznego.

••• CENTRUM SPOTKANIA KULTUR PL. TEATRALNY 1 / BILET: 4,00/8,00 ZŁ; KARNET: 5,00/10,00 ZŁ/2 WYSTAWY, 7,00/14,00 ZŁ/3 WYSTAWY, ŚRODA – WSTĘP WOLNY

I Biennale Malarstwa „Lubelska Wiosna” WIĘCEJ INFORMACJI NA STRONIE: WWW.LUBELSKAWIOSNA.SPOTKANIAKULTUR.COM

Do 15 lutego trwa nabór do konkursu malarskiego „Lubelska Wiosna”, którego efektem będzie zrealizowana w przestrzeniach CSK wystawa prac finalistów. Konkurs ma zasięg ogólnopolski i jest skierowany do młodych twórców, poruszających się w obszarze szeroko pojętego malarstwa.

Scena w Budowie – wspomnienia FOYER SALI OPEROWEJ

Wystawa fotografii ze spektakli i wystaw, prezentowanych w ramach czterech


WYSTAWY

11

edycji Festiwalu Scenografii i Kostiumów „Scena w Budowie”. Wybrane zdjęcia Doroty Bielak, Przemka Gąbki i Marcina Pietruszy ukazują szczególne walory scenograficzne i kostiumograficze wydarzeń festiwalowych. / do 28.02 / niedziela

••• G.A.B. – GALERIA ART BRUT BUDYNEK CENTRUM KULTURY / UL. PEOWIAKÓW 12 / PARTER / WWW.ARTBRUT.LUBLIN.PL / WT.-PT. 14.00-20.00, SOB. 13.00-18.00

Adam Saran Adam Saran to aktor Teatroterapii Lubelskiej, urodził się w Lublinie, wyrastał w środowisku artystycznym. Od dzieciństwa rysował i malował, szczególnie upodobał sobie świat zwierząt, potrafi niezwykle trafnie nałożyć cechy konkretnego gatunku na psychologiczny portret człowieka. Cechuje go duża wrażliwość na kolor i formę, pracuje głównie w technice pastelu tłustego.

••• GALERIA BIAŁA CENTRUM KULTURY / UL. PEOWIAKÓW 12 / 81 466 61 39 / WT.-SOB. 12.00-18.00 / BIALA.ART.PL / BIALA@CK.LUBLIN.PL

Bartłomiej Kiełbowicz – Sublimacja Bartłomiej Kiełbowicz to artysta wizualny, absolwent malarstwa na ASP w Warszawie, gdzie wraz z Pawłem Bołtrykiem prowadzi Pracownię Rysunku. Tworzy obrazy, rysunki, wideo, murale i instalacje. Jest obserwatorem codzienności, komentuje w swoich dziennikach rysunkowych rzeczywistość pandemiczną oraz życie w Polsce pełnej uprzedzeń i podziałów. Kolekcjonuje przedmioty, doświadczenia i emocje, które sublimuje w swoją twórczość. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość mieszają się, a różne zdarzenia poddawane są ciągłej analizie i transformacjom. Prace malarskie, rysunkowe, fotograficzne i instalacje, obsesyjnie przetwarzające uzbierane motywy składają się na wielowątkową i bardzo osobistą wystawę. ekspozycja stała:

Mariusz Tarkawian – Kolokwium z historii sztuki i cywilizacji KORYTARZ GALERII BIAŁEJ

Od 2016 r. artysta tworzy monumentalną realizację rysunkową czarnym tuszem na białych ścianach i sklepieniu korytarza o długości 50 m. Projekt polega na cyklicznym dodawaniu kolejnych wybieranych przez artystę motywów z bieżących wystaw. Utrwala je tworząc kolaż, który jest swoistym zapisem historii galerii.


12

WYSTAWY

••• GALERIA GARDZIENICE UL. GRODZKA 5A / I PIĘTRO / PON.-PT. 12.00-18.00 / 81 532 98 40 / OFFICE@GARDZIENICE.ORG

Paweł Wyborski – Pejzaże metafizyczne: w poszukiwaniu pramiejsca Paweł Wyborski jest socjologiem kultury i malarzem, interesuje go materialność, materia i cielesność dzieła sztuki. Zafascynowany prawosławiem, tworzy obrazy olejne inspirowane estetyką i techniką malowania ikon. Samo malarstwo traktuje jako intelektualną czynność opartą na teoretycznym podłożu. Na wystawę składają się prace z cyklu „ikonopejzaże”, powstałe w ciągu ostatnich dwóch lat, niektóre z nich pokazywane są po raz pierwszy.

••• GALERIA LABIRYNT UL. POPIEŁUSZKI 5 / WT.-NIEDZ., GODZ. 12.00-19.00 / BILET: 4,00/9,00 ZŁ

Nigdy nie będziesz szła sama Wystawa-manifest solidarności z osobami, które wyszły na ulice protestować przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego zaostrzającemu prawo aborcyjne. Kobiety zaprotestowały, żądając wolności wyboru oraz prawa do decydowania o własnym życiu. Ekspozycja rozrasta się, powiększając o nadsyłane propozycje, dając tym samym wyraz nieustannej mobilizacji społecznej. Do udziału w wystawie galeria zaprasza autorów i autorki transparentów, haseł, kartonów, wlepek, grafik, plakatów strajkowych, dokumentacji fotograficznej i wideo z demonstracji oraz artystów i artystki wspierające protestujące osoby. Prace można przesyłać pocztą lub przynosić osobiście do siedziby Labiryntu. / do 30.04 / piątek

Fasada – Monika Sosnowska Rzeźba jest repliką kurtynowej fasady modernistycznego budynku z lat 60., którą artystka poddała trwającym 3 miesiące brutalnym operacjom: skręcaniu, zgniataniu, naciąganiu. W tym, dokładnie zaplanowanym, procesie przemocy wobec stalowej konstrukcji brali udział inżynierowie i robotnicy, używane były maszyny budowlane. W wyniku niszczycielskich działań, regularny prostokąt o wymiarach 8x10 m przeistoczył się w organiczną formę. Dramatycznie skręcony kształt, nieużyteczny i pozbawiony pierwotnej funkcji, zwisając spod sufitu przypomina gigantyczną koronkę. / do 31.03 / środa

GALERIA PO 111 SCHODACH MŁODZIEŻOWY DOM KULTURY NR 2 / UL. BERNARDYŃSKA 14A / 81 532 08 53 / PON.-PT. 8.00-20.00, SOB. 8.00-16.00

Izabela Madeja – Ilustracje SALA BELKOWA

Izabela Madeja jest ilustratorką. Inspiracji szuka w legendach, baśniach, mitach i wydarzeniach niesamowitych. Uwielbia pacę z dziećmi i wierzy, że jej twórczość pomaga im oswoić straszny świat.


WYSTAWY

13

1863 SALA RENESANSOWA

Wspomnienie powstania styczniowego w fotografiach i rysunkach.

Jacek Mirosław – fotograf Lublina SALA IM. K.R. VETTERA

Jacek Mirosław, inżynier, fotoreporter. Nie rozstaje się z aparatem fotograficznym, nieustannie dokumentuje życie Lublina i Lubelszczyzny. Wystawa pokazuje jego prace oraz jego samego w obiektywach kolegów. od 15.02 / poniedziałek

KOT z Grodzkiej Andrzej Kot był cenionym lubelskim grafikiem, kaligrafem, zecerem, typografem, ilustratorem książek. Od 1978 r. brał udział w większości światowych imprez graficznych. W 1981 r. został nagrodzony złotym medalem Międzynarodowego Biennale Ekslibrisu w Malborku. Jego rysunki i ekslibrisy publikowały pisma branżowe, m.in.: niemiecka „Scriptura”, „Magyar Grafik”, nowojorski „Upper &LowerCase”, kalifornijski „Fried Caligrafic”, „Sarmatian Houston” czy „Idea” z Tokio.

••• GALERIA POMOST DZIELNICOWY DOM KULTURY „CZECHÓW” / UL. KIEPURY 5A / 81 741 99 11 / 519 730 404 / GALERIAPOMOST.BLOGSPOT.COM

Tomasz Bosiacki – Wehikuł czasu Tomasz Bosiacki jest fotografem, którego żywiołem jest rzeczywistość – tym razem sięga po zasoby, które składają się na historię rodziny. Prezentuje oryginalne fotografie, których format, styl i treść przenoszą nas w czasy, których nie pamiętamy. Wyjątkową postacią i osią prezentacji jest Matka i pamięć o niej. Wystawa jest okazją do refleksji nad historią fotografii, jej funkcją społeczną i kulturową. Portret autorstwa Tomasza Bosiackiego – obrazuje jak fotografia ewoluowała w formie, wymykając się dominującemu przez dekady sposobowi obrazowania człowieka w jego otoczeniu. Jest też odzwierciedleniem osobistego stylu artysty i jego bezkompromisowości. Ekspozycja zamyka cykl „Galeria Pomost – 15 lat”.

••• GALERIA SZTUKI WIRYDARZ UL. GRODZKA 19 / 12.00-16.00 / 604 542 612

Roman Fleszar – Osobliwości Roman Fleszar jest absolwentem Wydziału Malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu oraz Akademii Goetz-Dederian w Paryżu. W 2016 r. uzyskał stopień doktora na ASP w Krakowie. Jest pedagogiem w Instytucie Sztuki Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie. Uprawia malarstwo sztalugowe, rysunek, pastel, tworzy realizacje sakralne. Na wystawie prezentowane są najnowsze obrazy artysty z cyklu „Interferencje”. / do 8.02 / poniedziałek


14

WYSTAWY

od 12.02 / piątek

Stanisław Baj – Rzeka Bug. Mała historia jednej kreski Stanisław Baj jest malarzem, wykładowcą w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz w Europejskiej Akademii Sztuk. W latach 1968-72 uczył się w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Zamościu, następnie studiował malarstwo w warszawskiej ASP, gdzie w 1982 r. podjął pracę dydaktyczną, prowadząc Pracownię Rysunku na Wydziale Malarstwa. Jednocześnie kierował seminariami z rysunku i malarstwa w Europejskiej Akademii Sztuk. Dorobek artystyczny Stanisława Baja obejmuje malarstwo, rysunek, a także grafikę. Dominują wśród nich portrety oraz pejzaże, dla których inspiracją są mieszkańcy Dołhobród oraz nadbużańskie krajobrazy – najbardziej charakterystyczny motyw w jego malarstwie. Na wystawie prezentuje swoje najnowsze obrazy. / do 29.03 / poniedziałek

••• GALERIA TPSP „PRZY BRAMIE” TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ SZTUK PIĘKNYCH / UL. GRODZKA 34/36 / 81 532 28 31 / WWW.TPSP-LUBLIN.PL / TPSP.LUBLIN@GMAIL.COM / WT.-PT. 11.00-17.00, SOB. 11.00-16.00, NIEDZ. 11.00-15.00

Drzewa... Wystawa zbiorowa członków TPSP koncentruje się na temacie drzewa w ujęciu różnorodnych technik malarskich. / do 17.02 / środa od 19.02 / piątek

Przegląd wiosenny Wystawa zbiorowa członków lubelskiego TPSP. Prace podejmują wiele tematów i zostały wykonane w różnorodnych technikach malarskich. / do 10.03 / środa

••• GALERIA WĘGLIN DZIELNICOWY DOM KULTURY „WĘGLIN” / UL. JUDYMA 2A / DDKWEGLIN.PL

Ciąg dalszy nastąpi... Praca artystyczna Kamila Kuzki, twórcy monumentalnych murali.

Spokój – mozaika na ścianie DDK „Węglin” Tematem przewodnim mozaiki jest natura oraz wąwóz, który znajduje się w pobliżu budynku DDK.

Mariusz Tarkawian – Murales dla Węglina Mural autorstwa Mariusza Tarkawiana namalowany jest na jednej ze ścian w domu kultury, a jego tematyka odnosi się bezpośrednio do dzielnicy Węglin.

Robert Kuśmirowski – Kulturbox PRZED DOMEM KULTURY

Skrzynka na kulturalne donosy i propozycje.


WYSTAWY

15

••• MIEJSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNA IM. HIERONIMA ŁOPACIŃSKIEGO FILIA NR 11 UL. LWOWSKA 6 (WEJŚCIE OD PODWÓRZA) / 81 747 43 54

od 1.02 / poniedziałek

Anioły Basi Wystawa aniołów malowanych przez Barbarę Bartnik na desce i szkle. / do 26.02 / piątek

FILIA NR 16 UL. KASZTANOWA 1 / 81 741 52 73

od 1.02 / poniedziałek

Rok Lema 2021 / do 26.02 / piątek

FILIA NR 28 KSIĄŻKA MÓWIONA / UL. NADBYSTRZYCKA 85 / 81 525 86 44

od 1.02 / poniedziałek

A ja wam powiem: czas to miłość! Wystawa poświęcona prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu. / do 17.02 / środa

••• PRACOWNIE FRYDERYK DOM KULTURY „3D-TRZY PRZESTRZENIE KULTURY” / UL. ŻELAZOWEJ WOLI 18 / 81 741 54 28

Moje miejsce Prezentacja fotografii osób z „Klubu Młodych Duchem”, działającego przy Pracowniach „Miniatura”. Zdjęcia odnoszą się do ich osobistych wspomnień i przeżyć. Autorzy sięgając do budzących emocje minionych lat, opowiadają o miejscach szczególnie im bliskich i wartych pokazania. Dopełnieniem wystawy jest film, dostępny na Facebooku placówki, według scenariusza i w reżyserii – Beaty Spasik (montaż – Piotr Rządkowski). / do 19.02 / piątek

••• STUDIO GALERIA MALARNIA UL. RYNEK 18 / WWW.GLOWNIAK.PL / PO ZGŁOSZENIU TEL. 697 072 456

Krystyna Głowniak jest doświadczonym pedagogiem, a w swojej galerii prowadzi nieodpłatne konsultacje dla zainteresowanych edukacją artystyczną oraz wystawia prace autorskie i pochodzące z własnych zbiorów. W galerii można otrzymać nieodpłatnie liczne wydawnictwa dotyczące malarstwa, rysunku, historii sztuki. Wystawa składa się z najnowszych wydawnictw oraz prac powstałych w okresie pandemii.


16

WYSTAWY

••• WARSZTATY KULTURY UL. GRODZKA 5A / 10.00-17.00 / WWW.WARSZTATYKULTURY.PL / 81 533 08 18

Wschodni Express: Wystawa portretów autorów i okładek książkowych UL. GRODZKA 5A / PARTER / CODZIENNIE 10.00–20.00

Wyjątkowy i kolorowy świat okładek książkowych serii wydawniczej Warsztatów Kultury „Wschodni Express”. Zaprojektowane przez Ewelinę Kruszewską grafiki to esencjonalne i minimalistyczne zobrazowanie motywu przewodniego danej książki. Na wystawie oprócz okładek prezentowane są także portrety autorów książek przygotowane przez Ilonę Wałęcak. 16.02 / wtorek / godz. 19.00 / otwarcie wystawy online / godz. 20.00 / premiera filmu online WWW.FACEBOOK.COM/JARMARKJAGIELLONSKI

W poszukiwaniu „genius loci” roztoczańskiego brzmienia Wystawa jest efektem projektu Anny Łapińskiej, zrealizowanego w Szkole Suki Biłgorajskiej w ramach programu „Szkoła mistrzów budowy instrumentów ludowych”, koordynowanego przez Pracownię Muzyki Tradycyjnej Instytutu Muzyki i Tańca. Celem była budowa suki biłgorajskiej według rekonstrukcji Zbigniewa Butryna, w oparciu o jego wieloletnie badania, mające na celu odtworzenie tego archaicznego i endemicznego instrumentu. Wystawie towarzyszy film zrealizowany przez Mateusza Bornego.

WARSZTAT FOTOGRAFICZNY ZAUŁEK HARTWIGÓW / UL. KOWALSKA 3 / WSTĘP WOLNY / 81 533 08 18 (PON.-PT. 10.00-16.00) / ZAPISY NA WARSZTATY: WWW.WARSZTATYKULTURY.PL

Atelier Fotograficzne sprzed 100 lat Stała pracownia fotograficzna to miejsce poświęcone szlachetnym technikom fotografii. Można tu poznać tajniki metod analogowych, dowiedzieć się jak wyglądała praca fotografa i laboranta przełomu XIX i XX w. Warsztatem opiekuje się Roman Krawczenko – fotografik, historyk, dziennikarz.

••• WOJEWÓDZKA BIBLIOTEKA PUBLICZNA IM. HIERONIMA ŁOPACIŃSKIEGO UL. NARUTOWICZA 4 / WBP.LUBLIN.PL

Krzysztof anin Kuzko – Cibus oculorum Krzysztof anin Kuzko to utytułowany artysta fotograf Fotoklubu RP, członek honorowy Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego im. Edwarda Hartwiga, a także Grupy Twórczej Motycz i Radzyńskiego Klubu Fotograficznego Klatka. Od lat systematycznie portretuje ludzi kultury, nauki oraz pozytywnie zakręconych. W 2004 r. w Tarnogrodzie wystawą „Twarze teatru wiejskiego” rozpoczął realizację niekończącego się cyklu „Twarze”. Wystawa retrospektywna zorganizowana została z okazji 45-lecia działalności fotograficznej artysty i obejmuje trzy ulubione kategorie jego twórczości – człowiek, pejzaż i architektura.


INFO • TEATR

17

•••••• TEATR ••• TEATR IM. H.CH. ANDERSENA PL. TEATRALNY 1 / WWW.TEATRANDERSENA.PL

Dziób w dziób – spektakl online WWW.TEATRANDERSENA.PL/SPEKTAKLE/DZIOB-W-DZIOB / BILET: 10 ZŁ / BILETY: WWW.BILETY24.PL/ONLINE/DZIOB-W-DZIOB-48030?ID=313763

1-28.02 / poniedziałek – niedziela Spektakl będący współczesnym dramatem autorstwa Maliny Prześlugi. Przygody Bandy honorowych gołębi, które walczą z podwórkową kotką Dolores, podejrzewając ją o zjedzenie ich towarzysza Janusza. Reżyseria: Elżbieta Depta

Teatroteka Andersena WWW.TEATRANDERSENA.PL/TEATROTEKA

1-28.02 / poniedziałek – niedziela Dostępna bezpłatnie i bez ograniczeń biblioteka filmów to m.in. spacery po teatrze, warsztat lalkarza, spotkania z Bajtkiem i aktorami, rozmowy o teatrze, czytania performatywne lektur oraz inne działania powstałe w 2020 roku.

••• TEATR STARY UL. JEZUICKA 18 / SPOTKANIA ONLINE: WWW.TEATRSTARY.EU, WWW.FACEBOOK.COM/TEATRSTARY / TŁUMACZONE NA PJM

2.02 / wtorek / godz. 18.00

Bitwa o kulturę – Boska! Guilty pleasures, czyli wstydzę się, a jednak oglądam! Analiza fenomenu internetowych i popkulturowych objawień. Udział biorą: Adraiana Prodeus i Kamil Bałuk. Prowadzenie: Łukasz Drewniak. 9.02 / wtorek / godz. 18.00

Bitwa o literaturę – Z pamięci Rozmowa o śladach jakie zostawia przeszłość, gdzie i dlaczego ich szukać? Udział biorą: Karolina Kuszyk i Piotr Nazaruk. Prowadzenie: Grażyna Lutosławska. 16.02 / wtorek / godz. 18.00

Bitwa o literaturę – Maria i Konel Rozmowa o najnowszej biografii Marii Jaremy i Kornela Filipowicza. Udział biorą: Justyna Sobolewska, Agnieszka Dauksza. Prowadzenie: Michał Nogaś. 23.02 / wtorek / godz. 18.00

Bitwa o literaturę – Prawie wszyscyśmy z chłopów Rozmowa o czasach Rzeczpospolitej szlacheckiej, niewolnictwie chłopów, przemocy, uciskowi, klasowych podziałach. Udział biorą: Radek Rak i Adam Leszczyński. Prowadzenie: Michał Nogaś.


18

INFO • FILM

•••••• FILM ••• CENTRUM KULTURY UL. PEOWIAKÓW 12 / WWW.CK.LUBLIN.PL / BEZPŁATNE PROJEKCJE ONLINE / PO PROJEKCJACH DYSKUSJE ONLINE NA PLATFORMIE ZOOM

Benshi – Thriller 2.02 / wtorek / godz. 18.00

Tom reżyseria: Xavier Dolan; występują: Xavier Dolan, Pierre-Yves Cardinal, Lise Roy, Évelyne Brochu DRAMAT / FRANCJA, KANADA / 2013 / VOD.PL/FILMY/TOM/FVXY6V9

Tom, młody copywriter, wyrusza w podróż na pogrzeb kochanka. Na miejscu odkrywa, że nikt nic nie wie, ani o nim, ani o tym, co łączyło go ze zmarłym. Brat nieboszczyka wkrótce ustala zasady dziwnej gry, do której wciąga Toma. 9.02 / wtorek / godz. 18.00

Głęboka czerwień reżyseria: Dario Argento; występują: David Hemmings, Daria Nicolodi, Gabriele Lavia, Macha Méril DRAMAT / WŁOCHY / 1975 / VOD.PL/FILMY/GLEBOKA-CZERWIEN-CALY-FILM-ZA-DARMO-ONLINE/DWNE25Y

Helga Ulmann jest niemiecką telepatką, która udaje się do Rzymu na konferencję poświęconą zjawiskom paranormalnym. Podczas swojego występu kobieta wpada w panikę, ponieważ wyczuwa na sali obecność psychopatycznego mordercy.

W rodzinie 16.02 / wtorek / godz. 18.00

Dziewczynka z kotem reżyseria: Asia Argento; występują: Charlotte Gainsbourg, Gabriel Garko, Giulia Salerno, Carolina Poccioni DRAMAT / FRANCJA, WŁOCHY / 2014 / VOD.PL/FILMY/DZIEWCZYNKA-Z-KOTEM/BXYY7WN

Aria, dziewięcioletnia dziewczynka, wbrew swojej woli znajduje się w trudnej sytuacji brutalnego rozwodu rodziców. Przerzucana przez strony konfliktu rodziców, odrzucona i odepchnięta, próbuje ocalić swoją niewinność. 23.02 / wtorek / godz. 18.00

Dwa życia reżyseria: Georg Maas; występują: Juliane Köhler, Liv Ullmann, Sven Nordin, Ken Duken DRAMAT / DANIA, NIEMCY, NORWEGIA / 2012 / VOD.PL/FILMY/DWA-ZYCIA-ONLINE-CALY-FILM/P24WCD5

Europa, rok 1990. Wieści na temat upadku muru berlińskiego docierają do Katrine, Niemki, od dwudziestu lat mieszkającej w Norwegii. Wracają wspomnienia, które tworzą przejmującą i smutną historię.


INFO • SPOTKANIA/WARSZTATY

19

•••••• SPOTKANIA ••• KSIĘGARNIA DOSŁOWNA CENTRUM KULTURY / UL. PEOWIAKÓW 12 / ONLINE: WWW.FACEBOOK.COM/DOSLOWNA

12.02 / piątek / godz. 18.00

Seryjni poeci – Grzegorz Filip Spotkanie z redaktorem miesięcznika „Nowe Książki”, wokół jego najnowszej powieści „Cover”. 19.02 / piątek / godz. 18.00

Magazyn Malkontenty – spotkanie autorskie Spotkanie z Ivanem Davydenko, redaktorem naczelnym oraz twórcą lubelskiego pisma „Malkontenty”. 26.02 / piątek / godz. 18.00

Seryjni poeci – Maciej Robert Spotkanie z poetą, krytykiem literackim i filmowym, redaktorem oraz autorem ośmiu książek poetyckich wokół jego najnowszego tomu poezji.

•••••• WARSZTATY ••• CENTRUM KULTURY UL. PEOWIAKÓW 12 / WWW.CK.LUBLIN.PL

EDUKACJA EDUKACJA@CK.LUBLIN.PL

Pracownia Słowa – Warsztaty literackie ONLINE / ZAPISY DO 26.02: LITERACKIECK@GMAIL.COM

30.02 / środa / godz. 18.00 Cykliczne spotkania dla pisarzy i poetów, którzy chcą rozwijać swoje umiejętności. Podczas spotkania prof. dr hab. Arkadiusz Bagłajewski prowadzi analizę nadesłanych tekstów poetyckich i prozatorskich. Wymagane wcześniejsze dostarczenie tekstów w formacie .doc na literackieck@gmail.com.

••• TEATR IM. HANSA CHRISTIANA ANDERSENA PL. TEATRALNY 1 / WWW.TEATRANDERSENA.PL

Teatr szyty na miarę – warsztaty i spektakle dla grup online WWW.TEATRANDERSENA.PL/SPEKTAKLE/TEATR-SZYTY-NA-MIARE / ZGŁOSZENIA: BEATA SAJ, TEL.: 502 663 873, E-MAIL: ORGANIZACJAWIDOWNI@TEATRANDERSENA.PL

1-28.02 / poniedziałek – niedziela Możliwość zorganizowania spektaklu i warsztatu online dla dowolnej grupy odbiorców i w dowolnym terminie. Zgłoszenia przyjmowane są przez cały czas.

Idzie lalkarz światem WWW.TEATRANDERSENA.PL/SPEKTAKLE/IDZIE-LALKARZ-SWIATEM / ZGŁOSZENIA: EDUKACJA@TEATRANDERSENA.PL, TEL. 691 912 672

1-28.02 / poniedziałek – niedziela Warsztaty mają na celu zapoznanie z historią, budową, zastosowaniem lalek teatralnych oraz zaznaczenie roli jaką lalka odgrywa w kulturze. Uczestnicy będą mogli również spróbować własnych sił w animacji. Prowadzenie: Kinga MatusiakLasecka i Daniel Lasecki.


20

INFO • DLA DZIECI

•••••• DLA DZIECI ••• CENTRUM KULTURY UL. PEOWIAKÓW 12 / WWW.CK.LUBLIN.PL

KARUZELA SZTUKI WWW.CK.LUBLIN.PL / KARUZELA.SZTUKI@OP.PL

Historie Żabki online 6-12 LAT / ZAJĘCIA ONLINE / ODPŁATNOŚĆ: 25 ZŁ / ZAPISY: KARUZELA.SZTUKI@OP.PLDO 12.02

20, 21.02 / sobota, niedziela / godz. 16.00 Warsztaty obejmujące tematykę pozytywnych uczuć wobec innych, czyli jak można kogoś wesprzeć poprzez dzielenie się dobrymi emocjami, co zrobić, gdy naturalny kontakt z drugim człowiekiem został zaburzony. Dla dla uczestników zostaną przygotowane pakiety z materiałami, które będzie można odebrać wraz z biletem w kasie Centrum Kultury.

PRACOWNIA SZTUCZKA SZTUCZKA@CK.LUBLIN.PL / WWW.FACEBOOK.COM/PRACOWNIASZTUCZKA

Nucimisie WWW.FACEBOOK.COM/PRACOWNIASZTUCZKA

czwartki / godz. 14.00 Warsztaty muzyczne online, podczas których uczestnicy za pomocą przedmiotów domowego użytku doskonalą poczucie rytmu, uczą się poprawnej techniki gry na instrumentach perkusyjnych. Prowadzenie: Sylwia Lasok.

TEATR WITRYNOWY ONLAJNOWY WWW.FACEBOOK.COM/PRACOWNIASZTUCZKA

7.02 / niedziela / godz. 12.00-18.00

Zimno, ciemno i biało tekst: Liza Szczęśliwa; reżyseria i obsada: Katarzyna i Łukasz Staniewscy Spektakl dla dzieci, które tęsknią za innymi dziećmi, śniegiem, teatrem, a nawet szkołą, w konwencji teatru cieni. 14.02 / niedziela / godz. 12.00-18.00

Brzydkie robaczątko tekst: Liza Szczęśliwa; muzyka: Maciej Połynko; występuje: Dariusz Jeż Spektakl dla małych poszukiwaczy piękna będący podróżą do świata przyrody i urody, także tej wewnętrznej. 28.02 / niedziela / godz. 12.00-18.00

BOBO BU czyli o prokreacji poprzez sztukę, odc. 1 – Z brzucha?! scenariusz i reżyseria: Liza Szczęśliwa; scenografia: Piękno Panie; ilustracje: Robert Zając; występuje: Jan Wawrzyniec Tuźnik Spektakl edukacyjny dla najmłodszych o tajnikach powstawania życia.


PUBLICYSTYKA

21

••• NIE CHODZĘ NA SWOJE WYSTAWY / Z MICHAŁEM JADCZAKIEM, AUTOREM OKŁADEK ZOOM-A W 2020 ROKU, ROZMAWIA MARTA WYSOCKA Czy 2020 rok dużo zmienił? W grudniu 2019, kiedy robiłeś pierwszą okładkę ZOOM'a, było jeszcze względnie normalnie. Czy zaszły zmiany w koncepcji okładek? Co się się zmieniło w twoim życiu w ciągu tego roku? Wszystko się zmieniło, posypało i stało bardziej spontaniczne. Miałem zupełnie inny pomysł na okładki, chciałem was wszystkich na koniec zaskoczyć. Miałem zamiar przejść się po lubelskich miejscach zbrodni i tam zrobić mroczne zdjęcia, a potem przerobić je na bardziej neonowe i jaskrawe. Po głowie chodziła mi cyberpunkowa stylistyka, poza tym mam obsesję na punkcie neonów, a w Lublinie jest ich mało. Niestety zdarzył się covid i poczułem, że to nie jest odpowiedni pomysł. Ucieszyłem się, kiedy zadzwonił do mnie Miłosz Zieliński z propozycją i pomyślałem, że to będzie idealna okazja, żeby się fajnie pobawić stylami i kolorami. Taka odskocznia od fotografii, od sytuacji, że ktoś coś ode mnie wymaga. Najciekawsze jest dla mnie to, iż najlepsze z okładek powstały w bardzo krótkim czasie – 3 godziny. A dzięki temu, że od kwietnia ZOOM był wydawany tylko w sieci, zupełnie nie musiałem się przejmować tym jak będzie wyglądał w druku i mogłem do woli wybierać w kolorach. Tylko pod tym względem trzymałem się pierwotnego zamysłu. Czy zdjęcia, których użyłeś były wcześniej przez ciebie wykonane, czy przygotowywałeś je pod kątem konkretnego miesiąca? Większość tych zdjęć, które zobaczyliście, to nie są klasyczne fotografie tylko kolaże. Czasem są to sklejki różnych prac, niekiedy korzystałem nawet z sześciu źródeł i grafik: fotografii moich, stockowych, opensource'owych czy z bazy NASA. Nie potrafię malować, ale od dziecka lubiłem wycinanki, które sklejałem i mogłem poprzez nie opowiadać różne niestworzone historie. To mój skrót myślowy. Czy ostatnia okładka z psem nawiązuje do Syriusza Blacka? Ten pies to jest czarny pies Churchila. On cierpiał na depresję, a jeśli się działo coś złego to mówił, że przyszedł do niego czarny pies i pomyślałem, że on będzie symbolizował ten rok. Zwierzak siedzi w oddali, w krzakach i mam nadzieję, że jednak w nich zostanie. Spotykam się z szalonymi interpretacjami na temat moich prac. Kiedyś zapytano Beksińskiego dlaczego nie tytułuje swoich prac, odpowiedział że tworzy je dla siebie, bo odbiorca może sobie pomyśleć milion różnych rzeczy i ja się z tym zgadzam. Mówisz, że nie umiesz malować, ale twoje prace są bardzo malarskie. Obok fotografii zajmujesz się tworzeniem plakatów. Czy bardziej pochłania cię właśnie fotografia czy jednak grafika? Zdecydowanie bardziej grafika, chociaż w ubiegłym roku już mnie zmęczyła. Mam teraz ogromne ciśnienie, by robić zdjęcia analogowe i samemu je wywołać. Muszę sobie trochę przypomnieć, więc zapewne zniszczę kilka fajnych filmów. W tym roku chcę wrócić do klasycyzmu i wychodzić, gdyż siedzenie przy komputerze przez kilka godzin sprawia, że traci się człowieka. Ubiegły rok pokazał, nawet takiemu introwertykowi jak ja, że ludzie są fajni i dobrze jest z nimi pogadać. Internetowy kontakt jest bardzo płytki, znika mnóstwo niuansów, a to właśnie one są ważne. Oczywiście, przez fotografię nie pokażę smaku i zapachu, jednak tworząc portret w obskurnym pomieszczeniu mogę zasugerować, że tam jest wilgoć, że specyficznie pachnie, jest stęchlizna i inne smaczki, które pozwolą odbiorcy wczuć się głębiej w obraz. Ludzki poziom kontaktu jest ważny, drobiazgi wówczas atakują nas wprost, nie musimy się ich domyślać i fantazjować tak jak poprzez Internet.


22

PUBLICYSTYKA

Internet jest bardzo wybiórczy, pokazujemy w nim tylko to co chcemy. To raz, a dwa, umykają nam detale. Pamiętam, że kiedy robiłem portrety, fotografowałem ludzi dopiero po jakimś czasie, po dłuższej rozmowie. Podczas fizycznego kontaktu wychwytywałem charakterystyczne gesty, mimikę i to wykorzystywałem w moich zdjęciach. Takich rzeczy raczej nie zobaczę online. Twój plakat do sztuki Teatru InVitro „Już się ciebie nie boję Otello”, był najlepszy na lubelskim Plakatonie w 2011 roku. To był plakat drukowany, ale „interaktywny”, nieczęsto można takie spotkać. Czy stworzyłeś więcej tego typu prac? Chciałem, jednak nie było możliwości. Z prostego względu – większości plakatów nie tworzy się już do druku, tylko pod Internet. Robi się krótką zajawkę, która jest drukowana w formie cyfrowej w 20-50 egzemplarzach, by była pokazana przy okazji wystawy lub po prostu jako pamiątka. Miałem kilka pomysłów, np. by zrobić plakat prześwitujący – na papierze ryżowym, który zmieniałby barwy, gdy patrzyłby się na niego pod słońce. Z Asią Lewicką zrobiliśmy plakat do „Żywi i umarli, czyli Bandyci w piekle” i on był właśnie przeznaczony do dotykania, nie miał być, ani ładny, ani ekspozycyjny tylko ciekawy pod względem sensorycznym. Zrobiliśmy go na grubej tekturze, na to położony był grubo czarny kolor. Ten pomysł był bardzo prosty i tani, zwykle mam różne koncepcje, ale wszystko rozbija się najczęściej o pieniądze. Myślę, że Asia ma dużą zdolność wyciągania z prostych sytuacji i rzeczy czegoś niezwykłego. Obserwuje ludzi, ma dystans, a jednocześnie potrafi tak aktora zainspirować, by oddał sztuce to co powinien, uzewnętrznił się, ale nie wybebeszył. Jak się wam współpracowało? Bardzo dobrze! Reżyserzy to dość silne osobowości, często im się coś nie podoba, dochodzi czasem do spiny, ale nie z Asią. Wyobraź sobie, iż przy okazji plakatu do monodramu o Stryjeńskiej przytrafiła mi się ciekawa i niezwykle inspirująca sytuacja, która nie zdarza się często: cała ekipa, a przede wszystkim grająca Stryjeńską Dorota Landowska podkreślała, że ten plakat ją nakierował na budowanie postaci i był istotny jako spójny element całości. To był dla mnie komplement. Jak pracujesz nad plakatami, które realizujesz dla teatrów? Czy uczestniczysz w próbach, czy inaczej przygotowujesz się do pracy? To sprawa bardzo indywidualna. Czasem mam pomysł już wcześniej, jeszcze zanim spotkam się z reżyserem, a czasem wpadam na próbę i inspiruje mnie światło, stroje. Plakat do ostatniego spektaklu Asi Lewickiej „Stiefmutter Heimat” (Ojczyzna Macocha) powstawał w Niemczech już w czasie lockdownu, dlatego wszystko robiliśmy przez Internet. Na plakacie są sklejone dwa zdjęcia kobiet, młodej i starej. Wiele osób twierdzi, że to jest ta sama osoba, która po jednej stronie jest przeze mnie postarzona. Tak naprawdę to jest matka i córka. Kiedy złożyłem ich twarze połowa do połowy, okazało się, że wszystko pasuje idealnie – tak jak w przypadku jednej osoby. Tu nie ma postarzania, jest też bardzo mało grafiki, a wiem, że wiele osób myśli, że są tu użyte jakieś efekty. A co powiesz na temat kolaży? Lubię je, miałem w ubiegłym roku zrobić dużą rzecz, jednak przez pandemię nie doszło do realizacji i odłożyłem ją. Mój projekt miał polegać na tworzeniu kolaży np. w stylu lat 60. To dla mnie bardzo ekscytująca sytuacja, kiedy mogę układać elementy, mam nożyczki, papier i klej. Dlatego bardzo cieszyły mnie okładki do ZOOM-a. Weźmy tę okładkę z czerwonym niebem i księżycem, który wziąłem ze stocków, sylwetka postaci w masce, plus mgła i gradienty – te 6 elementów układałem jak kolaż, tworząc kosmiczny świat. Fascynuje mnie projekt Apollo, okładka z lipca nawiązuje do tej mojej pasji. Jest tam dziewczynka, która gra w klasy na księżycu, pól jest 10 i na końcu tradycyjnie półkole, które w moim


PUBLICYSTYKA

23

projekcie, jako jedenaste tworzy widoczna nad horyzontem Ziemia – stąd Apollo 11. Ostatnio z Łukaszem Wójtowiczem robiliśmy plakat do festiwalu w Bełżycach. Jest na nim dwóch facetów – patrzą w przeciwne strony, a parasol na którym lecą ma sześć kolorów, tak jak tęcza. To taka składanka, w stylu witrażu. Co cię najbardziej inspiruje? Ale w jakim wymiarze? Poza wiaderkiem kawy i dobrym papierosem? W sensie artystycznym. Co sprawia, że zaczynasz myśleć twórczo, nakręca cię tak bardzo, że musisz pójść do domu i zacząć działać? Wiem o co ci chodzi, tylko szukam odpowiednich słów. Myślę, że jest to mieszanina strachu, lęku i złości. Twórcze działanie jest dla mnie terapeutyczne. Nie działam kiedy jestem szczęśliwy, jednak gdy jestem niespokojny, albo właśnie zły, wtedy mam ochotę to z siebie wyrzucić i spełniam się dzięki twórczości. Nie krzyczę na ludzi, nie szukam swady, ja tworzę. Coś mrocznego wypływa ze mnie w świat i wtedy odzyskuję spokój. Beksiński o tym mówił, że śnią mu się okropne rzeczy i budził się z niepokojem, malował żeby nie wpaść w szał i nie wylać tego na domowników. Najpiękniejsze piosenki o miłości powstają wtedy, gdy tworzy je ktoś nieszczęśliwy. Wydaje mi się, że tak samo jest u mnie, chociaż z fotografią to bardzo trudne, szczególnie z fotografią portretową. Tworzyłem kiedyś akty, jednak były one bardzo mroczne, dziwne i niepokojące. Niektóre z pozujących dziewczyn mówiły, że źle się czuły po takiej sesji, wczuwały się w rolę, podobnie dzieje się z aktorem. Dla mnie to było zaskakujące. Nie wiedziałem, że inscenizując mroczną sytuację, mogę sprzedać komuś traumę. Czy lubisz chodzić na wernisaże swoich wystaw? Nie chodzę na swoje wystawy, jeśli jestem to tylko przez chwilę. Nie lubię tego momentu konsumpcji, konfrontacji z widzem – to dla mnie nie jest spełnienie. Najlepszy jest moment, gdy jestem sam z plakatem tuż przed wysłaniem do druku. Wiem, że jest gotowy, ale jeszcze tylko mój i jeszcze go nikomu nie oddaję.

••• DOSTĘPNOŚĆ SŁUŻY NIE TYLKO OSOBOM Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIAMI / Z AGATĄ SZTORC, KURATORKĄ PROGRAMU EDUKACYJNEGO I KOORDYNATORKĄ DOSTĘPNOŚCI W GALERII LABIRYNT, ROZMAWIA MAŁGORZATA BARTKIEWICZ Kiedy poprosiłam cię o rozmowę o niepełnosprawnych w kulturze, od razu zwróciłaś mi uwagę na rzecz niezwykle istotną w kwestii dostępności i w ogóle każdej dobrej komunikacji – język. Pracując z dostępnością, od jakiegoś czasu jestem bardzo wyczulona na słownictwo. Uważam, że należy mówić i pisać o „osobach z niepełnosprawnościami”, a nie „niepełnosprawnych”. Jest to ważne, bo w ten sposób podkreślamy, że mówimy o konkretnych jednostkach, których jedną z wielu cech jest niepełnosprawność. W pracy z dostępnością włączający język ma wielkie znaczenie dlatego, że wpływa na nasze postrzeganie świata. To właśnie powód, dla którego odchodzi się od określenia „osoby niepełnosprawne” czy „niepełnosprawni” na rzecz „osób z niepełnosprawnością”. Z językiem jest też tak, że czasem nie wiemy, jak mamy się do kogoś zwracać. Co wypada, a czego nie wypada powiedzieć? Spójrzmy na kilka przykładowych pytań. Czy można powiedzieć do osoby niewidomej „do zobaczenia”? Jest to wyrażenie używane potocznie w języku polskim, więc tak: można. Czy nazwanie kogoś osobą Głuchą jest obraźliwe? W języku pisanym pojawiło się rozróżnienie i „osobę Głuchą” zapiszemy dziś wielką literą. Dlaczego? Ponieważ odnosimy się do środowiska posiadającego własny, odrębny język, kulturę


24

PUBLICYSTYKA

i obyczaje. Także dlatego, że Głusi chcą być tak nazywani. Osoba głucha (zapisana małą literą) to dla mnie ktoś, kto po prostu utracił słuch i nie należy do środowiska Głuchych, nie zna języka migowego. W głowach dudnią nam sformułowania nagminnie używane w urzędach i sztucznie wyszczególnianie potrzeby różnych osób. Z łagodnych podjazdów skorzysta nie tylko osoba poruszająca się na wózku, ale też rodzic z dzieckiem. Tekst łatwy lepiej zrozumieją migranci, którzy uczą się języka polskiego. Napisy na relacji Instagrama mogą być przydatne nie tylko dla osoby Głuchej, ale też dla takiej, która lubi przeglądać media społecznościowe z wyłączonym dźwiękiem. Właśnie dlatego warto na dostępność spoglądać jako na pewną całość służącą po prostu każdemu. Nazywa się to projektowaniem uniwersalnym. Na obrazie widać kobietę odzianą w prostą i skromną suknię koloru ciemnej zieleni. Modelka siedzi, a jej dłonie ułożone są na oparciu fotela. Twarz wyraża spokój, oczy zwrócone są w lewą stronę (zdają się patrzeć na widza), a rozpuszczone włosy przylegają do twarzy. Do kogo kierowany jest taki opis dzieła Leonarda da Vinci „Mona Lisa”? Przytoczony opis to audiodeskrypcja, czyli słowny opis tego, co widać (w tym przypadku na obrazie). Taki tekst służy przede wszystkim osobom z niepełnosprawnościami wzroku, które nie mogą dobrze (lub wcale) obejrzeć dzieła sztuki. Audiodeskrypcje przygotowywane są również do filmów, spektakli teatralnych, fotografii, obrazów, architektury oraz wielu innych wytworów kultury. Mogą być nagrywane wcześniej lub odczytywane na żywo, podczas wydarzenia. Audiodeskrypcja może być też używana podczas oglądania przez osoby niewidome tyflografik, czyli dotykowych obrazów. Dzięki temu przekazywany jest pełniejszy obraz dzieła. Celem tak przygotowanego opisu jest wierne oddanie warstwy wizualnej najważniejszych elementów oraz klimatu obrazu (spektaklu, filmu itd). To opis, który powinien również pozostawiać pole do samodzielnej interpretacji odbiorcy. Odpowiednikiem audiodeskrypcji jest tekst alternatywny, który jest stosowany do krótkiego opisywania grafik czy zdjęć na stronach internetowych i w mediach społecznościowych. Opcje dodawania tekstu alternatywnego ma zarówno Facebook, jak i Instagram. Jest to narzędzie przydatne dla osób korzystających z czytników mowy. 20 września 2019 r. weszła w życie ustawa o zapewnianiu dostępności architektonicznej, cyfrowej i informacyjno-komunikacyjnej osobom ze szczególnymi potrzebami. Do jej wdrożenia zobowiązany jest w tej chwili sektor publiczny, a więc także publiczne instytucje kultury. Dużo mówi się teraz o „przerażających” ustawach o dostępności, raportach, minimalnych wymaganiach, wskaźnikach, audytach i kontrolach. A dostępność to jest przede wszystkim człowiek. Każda osoba, z myślą o której pracowniczki i pracownicy instytucji kultury przygotowują swój program. To także sami producenci wydarzeń – od koordynatora dostępności po PR-owca i pracownika technicznego, którzy chcą i próbują. Nie jest łatwo, szczególnie na początku. To zmiany w sposobie przygotowywania programu, przełamywanie swoich wieloletnich przyzwyczajeń i zmiany myślenia. Stałe upominanie się o uwagę i wiele źle podjętych decyzji. Sprawdzanie, testowanie, umiejętność wyciągania wniosków. Przede wszystkim jednak nieustanny rozwój i spotkanie z drugim człowiekiem. Koordynator dostępności ma jednak ograniczone pole manewru jeśli jego pomysły i rozwiązania nie idą w parze z akceptacją ze strony decydentów. Bez wsparcia przełożonych, kierowniczki, dyrektora instytucji uda się działać doraźnie, a nie systemowo. Dostępność wiąże się przecież z przeznaczeniem na nią części budżetu. Czasem całoroczny koszt realizacji dostępności może wynosić tyle samo, ile produkcja jednego wielkiego wydarzenia. W Lublinie mamy to szczęście, że instytucje zostały wsparte właśnie tak i dzięki działaniom pani Anny Pajdosz wspieranym przez Piotra Skrzypczaka udało nam się stworzyć sieć koordynatorek dostępności i standardy, jeszcze zanim zasady zostały wymuszone przez ustawę.


PUBLICYSTYKA

25

W Polsce osób z niepełnosprawnościami, które mają prawne potwierdzenie niepełnosprawności, jest ponad 3 miliony. W rzeczywistości jest ich ponoć dużo więcej – od 4 do 7 milionów. W jakim stopniu te osoby były do tej pory uczestnikami życia kulturalnego? W Lublinie osoby z niepełnosprawnościami zaczęły głośno mówić o braku dostępu do kultury podczas Lubelskiego Kongresu Kultury, który w 2017 r. zorganizowała Galeria Labirynt. Tematy do dyskusji były zgłaszane przez mieszkańców i mieszkanki Lublina. Aż pięć z nich dotyczyło osób z niepełnosprawnościami. Ciekawe jest spojrzenie na wypracowane wtedy rekomendacje. Niektóre z nich są obecnie standardami dostępności. To właśnie wtedy po raz pierwszy silnie wybrzmiał głos środowiska osób Głuchych, reprezentowany przez Justynę Kieruzalską i Karolinę Jakóbczak w panelu „Wykluczenie kulturalne osób Głuchych w świecie kultury i muzeów”. Panelistki wskazywały między innymi na brak wydarzeń kulturalnych tłumaczonych na polski język migowy, niewielką świadomość osób słyszących na temat środowiska osób Głuchych oraz tego, jakie są możliwe sposoby na włączanie tej grupy w działania. Podobne wnioski zostały wysnute również podczas Lubelskiego Forum Kultury zorganizowanego również przez Galerię Labirynt, tym razem wspólnie z Wydziałem Kultury UM w 2018 r. Rafał Lis poprowadził panel „Uczestnictwo osób z niepełno-sprawnościami w kulturze”. Jeśli nie znamy środowiska i nie wiemy, w jaki sposób oraz jakimi kanałami do niego dotrzeć, to wtedy odbiorcy działań do nas nie przyjdą. To uniwersalny wniosek, który może być rozpatrywany w kontekście pracy z całą publicznością. Galeria Labirynt, w której pracujesz na co dzień, jest jednym z wzorów dobrych praktyk w kwestii dostępności. Jak to u was funkcjonuje? Dziękujemy, staramy się bardzo! Mamy jednak świadomość, że do pełnej dostępności jest przed nami jeszcze długa droga. W Galerii Labirynt organizacja wydarzeń włączających osoby z niepełnosprawnościami sięga 2012 r. i działań prowadzonych przez ówczesną kuratorkę programu edukacyjnego, Annę Szary. To wtedy miały miejsce pierwsze warsztaty i projekty, których odbiorcami były osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi i osoby niewidome. Anna Szary zorganizowała w 2016 r. także przy współpracy z Justyną Kieruzalską pierwsze oprowadzanie po wystawie w polskim języku migowym (tłumaczone przez Ewelinę Lachowską). Później, po Lubelskim Kongresie Kultury, w Galerii został powołany pierwszy w Lublinie koordynator dostępności – Rafał Lis. Jego działania pozwoliły na systemowe wdrożenie wielu zmian i standardów, które funkcjonują do dziś. Jednym z nich jest na przykład standard tłumaczenia wszystkich wernisaży w Galerii Labirynt na polski język migowy, które od lat przekłada Magdalena Gach. Innym było wprowadzenie do programu edukacji stałego punktu warsztatów, czyli warsztatów tłumaczonych na polski język migowy (lub prowadzonych w polskim języku migowym przez Justynę Kieruzalską). W 2018 r. w Galerii mocniej zaznaczyły się działania włączające osoby niewidome, dzięki wystawie „Miasto, którego nie widać”, zainicjowanej przez dr Magdalenę Szubielską. Nauczyliśmy się wtedy wiele o tyflografikach i projektowaniu przestrzeni wystawienniczej z dbałością o kontrastowe oznaczenia. Od tego momentu bardziej świadomie przygotowujemy też warsztaty edukacyjne oraz materiały dotykowe z myślą o osobach niewidomych i słabowidzących. Obecnie nasza działalność przeniosła się niemal w całości do Internetu, podobnie więc działania włączające. Przygotowujemy do filmów napisy dla osób niesłyszących, tłumaczymy transmisje naszych wydarzeń na PJM, piszemy teksty alternatywne. Wykorzystujemy też ten czas na to, by przygotować naszą siedzibę do ponownego otwarcia. Robimy tyflografiki do wystaw, które kiedyś (miejmy nadzieję), będą mogły zostać obejrzane przez publiczność. Niedawno zainstalowaliśmy też dwie pętle indukcyjne, czyli systemy wzmagające dźwięki dla osób korzystających z aparatów słuchowych. Na miejscu będzie można też u nas skorzystać z kilku pętli przenośnych. W tym roku mocno też nastawiamy się na działania w kierunku kompleksowego udostępnienia naszej kolekcji oraz dopracowania, pod względem dostępności, naszej strony internetowej. Zaczęliśmy


26

PUBLICYSTYKA

też stałą współpracę z Wiolettą Stępniak, która jest specjalistką PJM i zna środowisko osób Głuchych, dzięki czemu może pomóc nam zaplanować i wdrożyć nowe formy współpracy. Już nie mogę się doczekać! Wydaje się, że wielu pracowników sektora kulturalnego nadal nie do końca rozumie potrzebę pamiętania o dostępności przy przygotowywaniu wydarzeń. A przecież skorzystają na tym obie strony: nie tylko osoby z niepełnosprawnościami, ale i organizatorzy... Żyję chyba w przysłowiowej bańce, ponieważ od blisko dwóch lat z zachwytem obserwuję rozwój wielu moich koleżanek i kolegów, zarówno z instytucji, jak i organizacji pozarządowych, w kierunku dostępności. Pod koniec 2019 r. wiele osób zatrudnionych w miejskich instytucji kultury zostało przeszkolonych z podstaw dostępności przez Fundację Kultury Bez Barier oraz Fundację Polska Bez Barier. Wszystkie miejskie instytucje kultury powołały również koordynatorki dostępności (tak wyszło, że są to same kobiety), które z powodzeniem dbają o projektowanie uniwersalne siedzib i wydarzeń oraz tworzą sieć, w której wymieniają się doświadczeniami. Cały czas organizowane są kolejne szkolenia. Wiele osób od trzech lat bierze też udział w kursach polskiego języka migowego, co było jednym z postulatów panelu Kieruzalskiej i Jakóbczak podczas Kongresu Kultury. Dla osób, którym wiedzy jest wciąż za mało, polecam bogatą literaturę, którą można znaleźć na każdym kroku, choćby „Dostępnik” opublikowany właśnie przez nasze lokalne Stowarzyszenie „Otwieracz”. Wydaje mi się, że nie muszę udowadniać, że kultura należy się każdej i każdemu, bez względu na wiek, pochodzenie czy poziom sprawności. Jest to zapisane w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej.

••• CHATKA DLA ŻAKA / Z IZABELĄ PASTUSZKO, P.O. DYREKTORKI AKADEMICKIEGO CENTRUM KULTURY CHATKA ŻAKA, ROZMAWIA BARBARA SAWICKA Wróciłaś do Chatki. Tak. Kilka lat temu pojawiłam się tu na krótko. Patrząc z perspektywy myślę sobie, że to wszystko zostało zaplanowane. To był taki czas, kiedy nie było wiadomo, co dokładnie będzie dalej z instytucją. W momencie, kiedy dostałam propozycję od Bolesława Stelmacha, aby budować Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki dowiedzieliśmy się, że w Chatce rozpocznie się kilkuletni remont. Zdecydowałam się więc na pracę w Warszawie, która, nie będę ukrywać, jest mi bliska. Kończyłam tam drugie studia z zakresu historii sztuki, stawiałam pierwsze kroki w kulturze, m.in. w Zachęcie czy Zamku Ujazdowskim. Wyjazd do Warszawy i budowanie narodowej instytucji dał mi bardzo dużo w kontekście dzisiejszej pracy. Doświadczenie to pozwoliło mi na spojrzenie na Chatkę z szerokiej perspektywy. Myślę, że ta wspaniała przygoda z ogólnopolską instytucją pozwoliła mi na odwagę, aby zaproponować władzom uczelni, Lublinowi, zespołowi pracowników nową formułę dla naszej Chatki. Doświadczenie centralne okazał się być bezcenne w tym kontekście. Lokalność jest oczywiście bardzo ważna, ale myślę, że aby budować instytucję potrzebne jest szersze spojrzenie. Wracając do Lublina wiedziałam, że wracam do Chatki Żaka. I wiedziałam, że chcę zająć się badaniem kultury studenckiej z perspektywy bycia w instytucji.


PUBLICYSTYKA

27

Pozostając na moment przy remoncie Chatki Żaka chciałam zapytać o charakter tego budynku, czy udało się go zachować? Czy remont nie zniszczył najbardziej charakterystycznych dla tego miejsca elementów. Obserwowałam ten remont. Zależało mi przede wszystkim, aby w holu głównym zachować mozaikę na podłodze i to się udało. W kilku miejscach podłoga była bardzo zniszczona, pokryto ją żywicą, ale w znacznej części jest ona oryginalna. Udało się nie zburzyć schodów, które prowadzą na pierwsze piętro. Przetrwała też metalowa poręcz przy schodach i barierka w sali widowiskowej – ta słynna metalowa z czerwoną gumą. To są ostatnie artefakty Chatki Żaka, innych już nie ma. Cieszę się, że te tożsamościowe elementy udało się zachować. Po przerwie w działalności Chatki Żaka wracamy do budynku, który przeszedł remont. Ten powrót to nie tylko otwarcie instytucji w kontekście nowego budynku. Po kilku latach, które dla Chatki były trudne, otwierasz ją na nowo, reaktywujesz. Tak, reaktywuję, ale dobrym słowem będzie tutaj przeformatowanie. Reaktywacja to hasło otwarcia – aktywujemy się na nowo odmieniając to, co było do tej pory. Remont wymusił nowe podejście, ponieważ zmieniły nam się przestrzenie. Kiedy instytucja ma 55 lat, tak jak nasza, a przez długi czas sale i pokoje pozostają przypisane do pewnych aktywności, to osiadamy w nich i trudno jest cokolwiek zmienić, pewne nowe rozwiązania wydają się być po prostu niemożliwe. Remont to nie tylko renowacja budynku, ścian, tego, co fizyczne, realne, ale też postrzegania jednostki przez naszych pracowników, którzy po wielu latach obecności w pewnej przestrzeni zostali jej pozbawieni. Znaleźli się teraz w nowych, często nieoczekiwanych miejscach. Wydaje mi się, że ta sytuacja pomogła nam w odrodzeniu zarówno miejsca, jak i myślenia o Chatce. Co to oznacza dla miasta i przede wszystkim dla studentów? Jeszcze w trakcie prac remontowych zaczęliśmy myśleć o studentach, o przestrzeni dla nich i o tym, czego oni dzisiaj od takiej instytucji oczekują? Co społeczność akademicka może chcieć u nas znaleźć? Czego też Lublin jako miasto może oczekiwać od Chatki Żaka? Te pytania skłoniły do głębszej analizy. Ja zaczęłam ją półtora roku temu. Opowiedz o „Diagnozie kierunków rozwoju kultury studenckiej w Polsce”, dokumencie, który powstał w ramach Forum Kultury Studenckiej, a którego jesteś współautorką. To duże ogólnopolskie badanie potrzeb kulturalnych studentów, którego założeniem było wyjście poza środowisko lubelskie. Takich badań do tej pory nie było. To jest bardzo istotny dla mnie czynnik, bo dzięki tym działaniom poznaliśmy wszystkie jednostki w Polsce, które działają, tak jak nasza, w strukturze uczelni i prowadzą działalność kulturalną, misyjną. Sprawdziliśmy nastroje studentów w tym kontekście. Ta diagnoza – wyniki badań, opisy, analizy i rekomendacje – stały się podstawą do nowego programowania naszej instytucji. Cały raport jest dostępny na stronie internetowej Chatki Żaka, ale chcę zapytać, na co zwrócisz uwagę szczególnie. Prawie 60 procent studentów ma potrzebę uprawiania kultury, uczestniczenia w niej. Jeśli podzielimy takie badanie na grupy społeczne osiągamy niewiarygodnie dobry wynik. Ale to, co ja zaobserwowałam rozpoczynając pracę w ACK, to fakt, że jesteśmy wyobcowani, przestaliśmy być częścią kultury. Zespół podzielał moje spostrzeżenia. Wynika to niestety z systemu, jaki jest w Polsce – systemu, który nie wyodrębnia kultury studenckiej. Nie istniejemy w obszarze organizacyjno-prawnym, a jest to zawsze podstawa do dalszych działań. Nie istniejemy też w obszarze finansowania kultury w Polsce, ponieważ jako jednostki kultury przy uczelniach jesteśmy pracownikami administracyjnymi uczelni. To jest też potężny problem, który uniemożliwia swobodniejsze funkcjonowanie. Kompetencje z zakresu


28

PUBLICYSTYKA

administracji są więc przedkładane ponad te dotyczące kultury, sztuki i akademickich mediów. Badania dały nam do myślenia, uwidoczniły, że automatycznie podążaliśmy w kierunku zaspokajania przede wszystkim administracyjnych oczekiwań nie proponując świeżej oferty dla studentów. Jakie są potrzeby studentów w zakresie uczestniczenia w kulturze również w kontekście jej budowania? Młodzi chcą działać w obszarze kultury i naszym celem jest im to umożliwić. Są zainteresowani właściwie jej wszystkimi obszarami, zaczynając od muzyki, przez teatr po nowe media. Jest ogromna potrzeba budowania społeczności studenckiej w ramach uczestnictwa w życiu kulturalnym uczelni. Społeczności, która ma wspólne zainteresowania, która chce się spotkać, razem przeżywać i rozmawiać. Chcą spotykać się z autorytetami, z twórcami, którzy są dla nich inspirujący. Chcą mieć możliwość twórczego rozwoju i brać udział w zajęciach muzycznych, plastycznych, teatralnych. Potrzebują indywidualnych spotkań, gdzie mogą spotkać się z mentorem. Zainspirowało mnie to do pomysłu, który zaproponowałam zespołowi, a polegającemu na wprowadzeniu linii programowych. Linie mają za zadanie m.in. ułatwiać „drogę do Chatki”. Studenci często przyjeżdżają do Lublina z innych miejscowości czy krajów, co może stanowić pewną barierę w rozpoczęciu działań w naszej jednostce. Nie wiedzą, gdzie pójść, z kim porozmawiać, gdzie mogą dowiedzieć się, co mogą robić poza zajęciami. Stworzyliśmy formę, którą przenieśliśmy z działalności dydaktyczno-naukowej. Tak jak wykładowcy akademiccy mają dyżury służące studentom – my proponujemy im kuratorów poszczególnych programów, którzy będą dla nich dostępni. Na razie zainteresowani mogą skorzystać z kontaktu online, mamy nadzieję, że wkrótce będą odbywać się spotkania poza wirtualną rzeczywistością. Czym będą zajmować się kuratorzy i w jakich obszarach będą działać? Przede wszystkim będą animowali działalność w obszarze swojej linii, ale też będą wyławiać projekty studenckie, które wymagają wsparcia przy organizacji wydarzenia. Chcemy dać studentom możliwość debiutu. Pamiętajmy, że w Chatce wielu znanych dzisiaj twórców stawiało swoje pierwsze kroki. Teraz częściej artyści debiutują w Internecie. Teraz w ramach debiutu mamy papierologię. Przepisy, zgody, umowy, dokumenty, BHP. Cały proces twórczy przygnieciony jest przepisami, które utrudniają start, np. zorganizowanie imprezy kulturalnej. Studenci zamiast tworzyć stają się elementem jakiegoś większego wydarzenia, pełnią funkcje wykonawcze. Nie angażują się u podstaw programowych, merytorycznych. Uczestniczą raczej w procesie realizacyjnym… Rzeczywiście, praca menadżera kultury, animatora kultury stała się zawodem samym w sobie. Artysta czy twórca staje się siłą rzeczy wykonawcą, którego należy, kolokwialnie mówiąc, obsłużyć. Wielość zadań spoczywająca na obsłudze wydarzenia, począwszy od pozyskania funduszy, przez planowanie, zabezpieczenie wydarzenia, promocję aż po realizację, wymaga dzisiaj zespołu produkcyjnego, który raczej nie składa się z artystów. Naszym zadaniem jest również nauczenie studentów poruszania się w tym świecie. Bardzo często w biurach organizacyjnych kultury brakuje czasu na przekazywanie wiedzy, animatorzy sami wolą wykonać zadania niż poświęcać czas na wdrażanie studenta w cały proces. Naszą misją jest angażowanie studentów do pracy również w tym obszarze. Poprzez działania z kuratorami będą oni wchodzić w projekt kompleksowo, począwszy od merytorycznej strony wydarzenia, przez aspekty techniczne, organizacyjne, BHP i promocję. Chcemy, aby student wiedział na czym polega np. realizacja dźwięku na scenie, jaki ma wpływ to, co się dzieje na zapleczu, na to jak odbierają ostatecznie dzieło widzowie. Ten długi proces ma być


PUBLICYSTYKA

29

procesem edukacyjnym, a Chatka Żaka ma pełnić funkcję inkubatora, w którym można rozwinąć swoje projekty i umiejętności. Do tego będziemy dążyć. A wracając do pytania o obszary działalności kuratorów, to opracowaliśmy sześć linii programowych, które opierają się na diagnozie i tradycji Chatki Żaka. Wróciliśmy do słowa i do teatru studenckiego. Od dwóch lat rozwija się tutaj Teatr Imperialny, który ma swoją przestrzeń do działania. Jesteśmy dumni z jego sukcesów i coraz prężniejszej działalności. Teatr studencki jest tym obszarem, który w Lublinie narodził się właśnie w Chatce, a studenci chcą do niego powrócić, co mocno zaakcentowali w przeprowadzonym badaniu. To bardzo ciekawe, co mówisz, bo powszechną jest opinią, że młodzi raczej rzadko chodzą do teatru. Studentów interesuje teatr, ale także stand-up i kabaret, które w Chatce także były i będą obecne właśnie w kategorii Słowo. Mamy tutaj dwóch kuratorów – Przemek Buksiński, który w obszarze swojej artystycznej działalności jest obecny w wielu miejscach w Lublinie, ale jest też wykładowcą UMCS i ma już ten kontakt ze studentami oraz Ekaterina Sharapova, specjalizująca się w teatrze dramatycznym. Co jeszcze Chatka proponuje oprócz sceny teatralnej? Jest linia Ruch, która krąży wokół tańca od zawsze obecnego w tej instytucji. Zespół Tańca Ludowego działa tu od niemal 70 lat i wciąż pełen jest młodych tancerzy. To także taniec towarzyski i taniec współczesny, których adeptami są studenci. Podążamy w różnych kierunkach tańca, pojawiają się nowe propozycje. Kuratorem linii Ruch została Paulina Zarębska – tancerka, ale również doktorantka naszej uczelni w zakresie psychologii tańca. Kolejną linią jest Dźwięk, którego kuratorami są nasi wykładowcy – Natalia Wilk i dr hab. Tomasz Momot. Mamy tu połączenie działalności dydaktycznej z estradową. W Chatce będą rozwijać obszary, na które nie zawsze jest miejsce podczas studiów, czyli na zabawę, kreację i improwizację. Kolejna linia to Kadr i Kino Studyjne, które prowadzi Piotr Kotowski. Nie mogło ich w Chatce zabraknąć. Wracamy do tradycji DKF-ów, w których obowiązują legitymacje i udział w dyskusjach po filmowych projekcjach. Stawiamy na arcydzieła, klasykę kina, podążamy w kierunku edukacji, szkoły filmowej. Nowością jest linia Lifestyle, skupiająca różne obszary życia kulturalnego i budowania społeczności studenckiej. Jej kuratorami są Bogdan Bracha i Maciej Lachowicz. Patrząc na historię tego miejsca Chatka Żaka to był styl życia. Słuchając opowieści ludzi kultury i sztuki, którzy w Chatce spędzili młodość, faktycznie to widzimy. Tutaj się żyło. Tutaj odbywały się różnego rodzaju spotkania, nawiązywało się kontakty, znajomości, przyjaźnie. Przez Lifestyle chcemy wrócić do możliwości udziału w życiu i społeczności akademickiej w ramach wspólnych pasji. Ten aspekt wywodzi się stricte z diagnozy. Są przecież studenci, którzy nie chcą być twórcami w obszarze sztuki, nie interesują się wysublimowaną muzyka czy teatrem, ale chcą być aktywni i dla nich także jest tutaj miejsce. To m.in. miłośnicy podróży, gier RPG, gier planszowych. Ostatnią linią jest Visual art, gdzie chcemy koncentrować się wokół działalności plastycznej i fotografii studenckiej. Zależy nam na organizacji wystaw prac naszych studentów. Kuratorkami tej linii są Mieczysława Goś i Agnieszka Dudek. Stawiasz na połączenie tradycji z nowoczesnością. Udało ci się na tym etapie pracy, na którym jesteście, w tej starej-nowej Chatce Żaka, tak przeorganizować zespół pracowników, w którym każdy, kto pracował na sukcesy dzisiejszej Chatki, znalazł swoje miejsce. Gratuluję, że znalazłaś dla tych osób nowe przestrzenie. Często z nowym dyrektorem pojawiają się nowi pracownicy i nowe projekty. Ty też o nich mówisz, ale w Chatce i w twojej opowieści o niej, te nowe projekty zyskują zaskakującą formę.


30

PUBLICYSTYKA

Mieczysława Goś od blisko 40 lat pracuje w Chatce, a Agnieszka Dudek jest młodą artystką intermedialną, absolwentką Wydziału Artystycznego UMCS. Myślę, że bardzo interesującym jest to połączenie dojrzałości i doświadczenia Misi z nowym spojrzeniem na plastyczną formułę Agnieszki, która jest również twórczynią naszej nowej identyfikacji wizualnej. Zauważyłam nowe logo, system identyfikacji wizualnej w budynku wraz z czytelną nawigacją po nowych przestrzeniach oraz neon nad głównym wejściem do budynku. A w środku galerię. W niej aktualnie prezentujemy plakaty filmowe. To jedynie część bogatych zasobów, jakimi dysponuje Piotr Kotowski. Filmowe plakaty zgromadzone przez niego w Chatce zostały skatalogowane – teraz chcemy je pokazać odbiorcom. Liczymy, że w tym roku uda nam się ich wiele zaprezentować. Jakie jest zainteresowanie studentów nowym programem, tworzysz go w najdziwniejszym czasie, w jakim mogliśmy się znaleźć. Brakuje studentów w mieście. Odczuwa to nie tylko ta instytucja, ale i całe miasto. Jak tobie i twojemu zespołowi pracuje się w takich warunkach. Mam sygnał, że wiadomości przychodzi bardzo dużo. Pracownicy na co dzień starają się być ze studentami w kontakcie. Jesteśmy szczęśliwi, że studenci tak szybko zareagowali na naszą propozycję. Zareagowali również absolwenci naszej uczelni oraz społeczność akademicka. Rzeczywiście, przez sytuację epidemiologiczną nie jest łatwo. Ta cała formuła przebudowy zbiegła się z pandemią. Stanęliśmy przed zadaniem odbudowywania marki, zaczęliśmy stawiać pierwsze kroki w formułowaniu na nowo kultury studenckiej, która od wielu lat nie była w centrum zainteresowania i z dnia na dzień zostaliśmy zamknięci. Musieliśmy zastanowić się, jak nie przerwać naszych działań i jak nimi zainteresować młodych ludzi. Z drugiej strony widzę w tej sytuacji przewrotność losu. Młodzi ludzie są w pełni online, a my w Chatce nie byliśmy. Działania w Internecie spotykają się z ogromnym zainteresowaniem. Dzięki sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, nasz zespół nauczył się dobrej komunikacji z naszymi odbiorcami w sieci i mamy tego realne dowody. Nasze zasięgi poszły do góry, bez płatnych reklam. Jest to wyjątkowy czas nauki działania w mediach społecznościowych i tworzenia komunikatów do naszych odbiorców. Z niecierpliwością czekamy, aż Chatka otworzy się dla publiczności i będziemy mogli korzystać z jej infrastruktury. Czego życzyć tobie oraz pracownikom Chatki? Chciałabym, aby Chatka Żaka była znowu ważnym miejscem dla całej społeczności akademickiej UMCS. A śmielej – aby była częścią całego akademickiego Lublina. Przy wielości uczelni państwowych i prywatnych w naszym mieście, Lublin powinien mieć wiodącą akademicką instytucję kultury, a Chatka, z pewnością może spełniać taką rolę.

••• D.I.Y. PO POLSKU, CZYLI KULTURA OSAMOTNIENIA / DOROTA STOCHMALSKA Doświadczenie egzystencjalnej samotności dotychczas eksplorowane przez nadwrażliwe dusze zaczytane w filozoficznych traktatach, w ostatnich miesiącach dosięgło także mnie. A zatem mój pamiętniku, dzisiaj chciałabym podzielić się z tobą moją samotnością. Pandemiczna izolacja została w ostatnich tygodniach podsypana kilkoma centymetrami śniegu. Dotychczas widok miasta przykrytego białym puchem wzbudzał we mnie całą moc pozytywnych emocji. Dzisiaj także chciało by się rzec – ach jaki piękny ten Lublin o tej porze roku. Miasto wygląda prawie jak z bajki. Lecz wyglądam przez okno i czuję się jak jedna z tych bohaterek filmów Bergmana, smętnie wypatrując nie wiadomo czego. Nadwrażliwa dusza


PUBLICYSTYKA

31

pewnie – ale z ciebie „alegoria samotności” ;) Jednak ja, patrząc w lustro nie dostrzegam żadnej szwedzkiej melancholii. Przeciwnie, jeszcze silniej odczuwam to, co towarzyszyło mi na przestrzeni ostatnich miesięcy – zwykły polski wkurw. A problemów tego państwa nie przykryje żaden puch. Brodząc w pośniegowym błocie zastanawiam się jakiej to deziluzji doświadczyły moje wyobrażenia przez ostatni rok. Nigdy nie byłam osobą samotną ponieważ mam to szczęście, iż wokół mnie zawsze byli życzliwi mi ludzie. Jednak dzisiaj chciałabym opowiedzieć o innym poczuciu samotności, które od dłuższego czasu nie odstępuje mnie na krok. Mam na myśli moją samotność jako kobiety, którą to nie-opiekuńcze państwo pozostawiło bez fundamentalnej opieki. Oczywiście, polski establiszment nigdy się mną przesadnie nie interesował – ponieważ trudno wskazać jakikolwiek rząd, który podczas mojego życia chciałby stanowczo powoływać się na status państwa opiekuńczego. Wszystko dotychczas utrzymywało się na poziomie iluzji, a jak to mówi nieco szowinistyczne porzekadło – nie można być trochę w ciąży, a trochę w niej nie być. To samo tyczy się tzw. kompromisu aborcyjnego, który ponoć w tym kraju obowiązywał aż do ostatnich miesięcy. Kompromis w zakresie fundamentalnych praw człowieka jest właśnie totalną iluzją, który niczego nie wnosił oprócz tego, że akurat trafi się na rzetelnego lekarza, któremu państwo jeszcze wtedy pozwalało pracować i korzystać ze swojego eksperckiego doświadczenia pomagając kobietom w podejmowaniu ostatecznej decyzji. Oczywiście, wiele można by pisać o tym jak to w rzeczywistości wyglądało, jednak dzisiaj, w obliczu absolutnego koszmaru, nie chcę rozliczać tego co było. Jedno jest pewne. Otóż dzisiaj zostałyśmy pozbawione ostatnich złudzeń. Dziecinna naiwność (ta sama, która podpowiada mi bajkowe scenariusze, kiedy patrzę na uroczo ośnieżony krajobraz) kiedyś pozwalała mi wierzyć, iż oto mój lokalny kawałek świata wraz z osadzonym w nim moim życiorysem zmierza ku dorosłości. Jak sobie wyobrażałam tę dorosłość? Nie wdając się w szczegóły – dorosłość postrzegam jako możliwość decydowania o sobie i o własnym losie. I o ile sama o sobie nauczyłam się decydować, to moja dzisiaj przeklęta lokalność zapadła w śpiączkę. Ten pogrążony w komie pacjent oczywiście daje jeszcze nadzieję na powrót do zdrowia, jednak rokowania nie są pomyślne. Wszystko wskazuje na to że czeka go (a przez to i nas) długi okres trwania w niewiadomym. Nawet jeśli zacznie okazywać jakieś oznaki życia to po wybudzeniu czeka go (a przez to i nas) długi okres rekonwalescencji. Innymi słowy – nawet jeśli przyjmiemy optymistyczną perspektywę, to i wówczas czekają nas kolejne długie lata samotności. Obrazem filmowym, jaki moim zdaniem najlepiej ukazuje obraz tej krzyczącej samotności jest rumuński kandydat do Oskara 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni – film z 2007 roku w reżyserii Cristiana Mungiu nagrodzony Złotą Palmą na LX Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. Film opisuje historię studentki, która w komunistycznej Rumunii zachodzi w niechcianą ciążę i decyduje się w tajemnicy poddać zabiegowi aborcji. Czy nie jest w tym czegoś przerażającego, że współczesna polska kojarzy mi się z okresem rządów Ceausescu, kiedy to w Rumuni wykonanie aborcji było zagrożone karą więzienia? Rodzi się zatem pytanie – cóż począć w takiej sytuacji? Jak ma się zachować kobieta w Polsce A.D. 2021? Pierwszym, i coraz częściej praktykowanym, scenariuszem jest emigracja. Problem jednak w tym, że nawet jak uda nam się znaleźć przyjazną nam kobietom destynację, to i tak wszystkie nie wyjedziemy. Poza tym los emigrantki, nawet jeżeli w pobliżu będzie znajdował się czysty szpital z przemiłym personelem, może okazać się doświadczeniem jeszcze większego osamotnienia. Jednak co odważniejsze kobiety zawsze mogą skorzystać z takiej opcji licząc, iż w perspektywie długoterminowej ich samotność w końcu stanie się


32

PUBLICYSTYKA

niemiłym wspomnieniem. Jednak należy pamiętać, że na świadome macierzyństwo przeważnie decydują się osoby, które mają już w jakiś sposób ustabilizowaną sytuację chociażby tę, związaną z zatrudnieniem. Dlatego decyzja o całkowitej zmianie krajobrazu, z jakim wiąże się emigracja, w takim wypadku może okazać się zwyczajnie nieopłacalna. Z pewnością większość z nas zostanie w Polsce, co jest jednoznaczne z bolesnym osamotnieniem. Dlatego uważam, iż decyzje które zapadają w odległych gabinetach niczego nie kumających polityków spowodują kulturową wręcz zmianę, którą w tytule niniejszych rozważań nazwałam kulturą osamotnienia. Ostatnie protesty zainicjowane przez Ogólnopolski Strajk Kobiet uświadomiły mi iż oto pomiędzy kobietami wytworzyła się nowa nić porozumienia, „nowa solidarność”, która w moim odczuciu będzie oddziaływała na inny rodzaj komunikacji i wzajemnych relacji. Dotychczas kobiecość była fenomenem bardzo rozproszonym, co nie jest absolutnie niczym złym, bo dotyczy to chyba wszystkim rozwiniętych, nowoczesnych społeczności. Jednak Polska stała się enklawą w której stosuje się przemoc prawną w stosunku do kobiet, co wymusza na nas wypracowanie zupełnie nowego modelu funkcjonowania. Dlatego uważam, że zmiana która się dokonała w Polsce, widziana z historycznej perspektywy, może okazać się czymś w rodzaju zmiany kulturowej. Upiorna w swych skutkach, decyzja prawicowej większości nie pozostawia nam innego wyboru niż wziąć sprawy w swoje ręce, co skojarzyło mi się z popularną w moim środowisku maksymą Do It Yourself. Już dzisiaj należy wymienić wspaniałe inicjatywy z różnym stażem, które pomagają Polkom dokonać aborcji w krajach, gdzie jest to legalne, czyli Aborcyjny Dream Team, Aborcja bez granic, Kobiety w sieci, Kolektyw Dzień Po, Ciocia Basia czy Kumpela… Warto mieć w pamięci nazwy tych organizacji na wypadek, gdy któraś z Was potrzebowałaby pomocy. Kończąc życzę nam wszystkim, aby nie były one potrzebne, abyśmy wszystkie i wszyscy przetrwali ten regresywny zwrot, który mam nadzieję okaże się jedynie krótkim epizodem, który kiedyś może w końcu doprowadzi nas do tak, zwłaszcza dzisiaj, pożądanego modelu państwa opiekuńczego.

••• ZO-ZI-MNE / MARTA ZGIERSKA Memy, dzisiejsze metronomy wspólnotowego życia, znaczą nam drogę przez kolejne długawe miesiące. Zamaszysty suw po tablicy, chwila, moment, i oto wyekstrahowałam kilku faworytów pierwszego miesiąca Zozi, których łączy lejtmotyw zimna: gwiazda zaprzysiężenia Berni Sanders, morsy i Bestia. Zacznę od tej ostatniej, czasami łatwiej się cofać. Bestia ze Wschodu (Lipszyc twierdzi, że z Północy), oprócz oczywistości, że tak zimno dawno już nie było, przyniosła mi jedną gorącą refleksję odnośnie prognozy pogody. Otóż mamy jej dwie kategorie. Pierwszy rodzaj stawia sobie twardy cel: jak najdokładniej przewidzieć warunki atmosferyczne, przynajmniej tak z miesiąc w przód. Raz trafia, raz nie trafia. Raz bliżej, raz dalej. Drugi rodzaj z kolei skupia się na najbliższych dniach i na elastycznym dopasowywaniu się do aktualnego stanu pogody. Przyszłość jawi się tu bez skrajności, za lekką mgiełką, po przyjacielsku. Początkowe różnice w prognozach oscylowały w okolicach 20 stopni Celsjusza, a jednak meta była ta sama. W dziesiątkę, jeszcze w okolicach sylwestra, trafiła prognoza typu pierwszego, ta drugiego typu też trafiła, z tym że dopiero w dniu nadejścia Bestii, podkręciwszy pierwej kilka razy swoje przewidywania. Skłania mnie to do postawienia pytania: która strategia jest lepsza na te dziwne czasy?


PUBLICYSTYKA • IN MEMORIAM

33

Korzystając z mrozów w poprzednim akapicie, wykonam teraz płynny wślizg w temat morsów. Choć dobry balans ciała to tylko wspomnienie z dzieciństwa, w miejsce którego zagościł brak spontaniczności i lęk przed pokiereszowaniem nadwątlonej konstrukcji, to co tam, jakoś sunę. Nie wszyscy łapią o co chodzi z morsami. W tym przypadku trzeba poczuć (tak jak ja!) zmianę trendów na swojej osi czasu. Praktycznie nie widzę już map z biegowymi trasami i pokonanymi kilometrami, co symbolicznie stempluje Endomondo, kończąc się wraz z ZOZO. Nikt prawie, może prócz jednego młodego artysty, którego pochłonęła fermentacja ani kilku przypadków właścicieli chleba zdobionego błyskawicą, nie chwali się swoim pieczywem. Natomiast wizerunków morsów na tablicy zrobiło się więcej niż napadało w styczniu śniegu. I tak, siedząc pod kocem, pijąc 10 kubek herbaty, oglądam tych szczęśliwych, częściowo obnażonych, często czerwonawych znajomych, najczęściej z szeroko pojętej kultury. Na zdjęciach, na filmach, w opcji 360 stopni. Na mokro, na sucho, w czapkach i bez, w grupie, samemu, z żoną, z Wim Hofem w tle. Ja to rozumiem, jak już to zrobisz to weź się nie podziel. A jak zaczniesz, nie skończysz. W ten zimny krajobraz idealnie wpisuje się zmarznięty Berni Sanders w wełnianych rękawiczkach z recynklingu, był wszędzie i więcej o nim tutaj nie będzie. Mimo świetnie spasowanych lo(ck)dow(now)ych kostek mojego igloo, przesączyła się przez nie w styczniu, niczym przejrzysta okowita, kropla empatii. I tak wybrzmiała w tej mojej pustelni, że muszę teraz napisać, że memiczna odtrutka, choć to fiolka bez dna, za realne życie nie starczy. Nic bardziej zgubnego niż brak ludzi wokół człowieka. Nie wchodząc w osobiste pochopy, w temacie empatii polecam świeżą dyskusję online „Empatia w praktyce: style, formy, relacje” streamowaną na Facebooku pisma „Widok. Teorie i Praktyki Kultury Wizualnej” oraz świetlic Krytyki Politycznej. Gościniami Katarzyny Bojarskiej były Aleksandra Jach, Weronika Szczawińska i Jagoda Szelc. Ponaddwugodzinna rozmowa to wciągający wstęp do przyjrzenia się empatii z bardzo różnych i jednocześnie bardzo podobnych do siebie twórczych perspektyw, takich jak teatr, film, instytucja kultury czy uniwersytet. Odsyłam, polecam i ręczę. Z rozmowy biorę tylko jeden wątek o empatii na poziomie reprezentacyjnym, aby podsumować swój tekst. To, co naprawdę ważne może być z zewnątrz niewidoczne i niepodobne do tego, co w reprezentacji. Dlatego życzę wszystkim, aby to morsowanie, empatyzowanie i każde działanie, które samo w sobie ma sens, zdarzało się prawdziwie, nie tylko deklaratywnie, nie z powodu mody, od środka, a nie od zewnątrz.

••• FILMOWE INICJACJE STANISŁAWA K. STANISŁAW KRUSIŃSKI (1955-2021) Nie każdy może pochwalić się podwójną datą urodzin. Staszkowi to się udało. Faktycznie przyszedł na świat w podbychawskiej dziurze w styczniu 1955 roku. Sroga zima zniechęciła jego mamę do wędrówki przez zaspy do miasta, aby dopełnić wymogu rejestracji noworodka. Potem nie było na to czasu, bo pilniejsze były, jak to na wsi, prace polowe. Dopiero po żniwach, we wrześniu, mama Stasia wraz z synem stanęła przed obliczem bychawskiego urzędnika USC. Mocno zestresowana, bo niezgłoszenie dziecka bezzwłocznie po porodzie groziło dotkliwą grzywną. – Kiedy urodziła pani syna? – zapytał urzędnik. – Tydzień temu – naciągnęła trochę datę


34

IN MEMORIAM

mamuśka. – A co on taki wyrośnięty? – dociekał biurokrata. – Bo ma wodogłowie – celnie zripostowała rodzicielka. Grzywny udało się uniknąć, a Stasiowi wpisano wrzesień w akcie urodzenia. Nie pamiętam, kiedy i gdzie Staszek po raz pierwszy obejrzał „Obywatela Kane'a” Orsona Wellesa. Ale wiem, że ten film zmienił diametralnie jego spojrzenie na kino. Kiedy obaj, dwaj prowincjusze, trafiliśmy do Lublina po nauki w VI LO, szybko okazało się, że naszym ulubionym przedmiotem jest film. Tyle tylko, że lekcje z X Muzy, bywało że codziennie, pobieraliśmy na własną rękę w blisko dwudziestu (!), w latach 70., lubelskich kinach. W ten sposób nadrabialiśmy zaległości repertuarowe spośród tytułów, jakie wcześniej nie trafiły do nas na prowincję. Przyśpieszoną edukację filmową odbywaliśmy w takim tempie, jakbyśmy chcieli zaliczyć dwie klasy w jeden rok. Wkrótce lubelskie kina miały nam coraz mniej do zaoferowania. By zaspokoić filmowy głód, przynajmniej 1-2 razy w miesiącu wyprawialiśmy się do Warszawy. Naszym celem było przede wszystkim kino „Iluzjon”, prowadzone przez Filmotekę Narodową, które wyświetlało klasykę filmową. Dla nas – same skarby z przekroju historii kina. Spędzaliśmy tam cały dzień: od przyjazdu porannego pociągu do stolicy, do wieczornego powrotu. Taki maraton wymagał niezłej kondycji. Toteż zdarzyło się, że w trakcie ostatniego tego dnia seansu, Staszek nagle opuścił widownię. Po jakimś czasie przed ekran wkroczyła bileterka i na cały głos krzyknęła: Kto jest z tym panem, który zasnął w toalecie? Od razu domyśliłem się o kim mowa. Ale nie miałem na tyle odwagi, by się do tego przyznać. No cóż, czasem sztuka filmowa wymaga nie lada poświęceń. Takiej determinacji w obcowaniu z X Muzą Staszek doświadczył jeszcze nie raz. Kiedy podczas studiów na UMCS przejęliśmy dowodzenie w DKF „Bariera”, działającym w „Chatce Żaka”, wszystkiego musieliśmy uczyć się sami. Specjalnością „Bariery” były pokazy filmów pozyskiwanych z zagranicznych ośrodków kultury. Miały tylko tę wadę, że dostawaliśmy je w oryginalnej wersji językowej z dołączoną listą dialogową. Staszek zawsze marzył o karierze lektora, więc na takim seansie zasiadł przed mikrofonem jako pierwszy. To był węgierski film „Wir” Istvána Gaála, a co tu kryć, Staszek oczywiście nie znał węgierskiego. Tym niemniej ambitnie czytał listę. Film się skończył, na sali rozbłysło światło, widzowie zaczęli wstawać z miejsc. Wtedy Staszek przemówił do sali: – Proszę państwa, ale to nie wszystko. Zostały mi jeszcze cztery strony listy dialogowej. Widzowie posłusznie usiedli z powrotem. Lektor dokończył listę i kiedy wypowiedział magiczne słowo „Koniec” widzowie, tym razem legalnie, ruszyli do wyjścia. Początek kariery lektorskiej nie był zachęcający. Ale niebawem Staszek doszedł do takiej wprawy, że został dyżurnym lektorem filmów we wszystkich kinach w Lublinie: od „Kosmosu” do „Bajki”. Jakiś czas później mógł zresztą zadać kłam podejrzeniom, jakoby miał awersję do nauki języków obcych. Na wspólnej wycieczce do Włoch, zaraz po przekroczeniu granicy tego kraju, Staszek śmiało wkroczył do pierwszego napotkanego baru. – Quanto costa una bottiglia vino? Basso prezzo! (Ile kosztuje butelka wina? Najtańszego!) – wyrzucił z siebie pewnie czystą włoszczyzną. Inna rzecz, że w trakcie tej wyprawy, innego zdania po włosku w jego wykonaniu nie słyszałem. Jeszcze w „Barierze” Staszek był pomysłodawcą cyklicznego przeglądu „Zaduszki filmowe”. Poświęconego, jak łatwo się domyślić, pamięci ludzi kina, którzy odeszli z tego świata na zawsze. Dzisiaj sam znalazłby sobie miejsce na afiszu takiego przeglądu. Piotr Kotowski


BRAMA DOSTATNIA

35

••• SPACEROWNIK – PRZEWODNIK / TOMASZ DOSTATNI OP Spacer należy do kultury miasta. Sam lubię, gdy gdzieś przyjadę, pójść na spacer. Czy to jest w Paryżu, Rzymie, Jerozolimie, Pradze, czy w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku. W Lublinie chodziłem przez dwadzieścia lat. Na dłuższe i bliższe spacery. W pandemii w szczególności, też dla zdrowia. Dziś uczę się Szczecina, chodząc i poznając w ten sposób miasto. „Żmigród i okolice” Tomka Pietrasiewicza, to taki opis dużego spaceru. To nie przewodnik, jak jest napisane w podtytule, ale spacerownik, uzupełniony o wiedzę zdobytą. Kolejna publikacja, książka Bramy Grodzkiej, o mieście i ludziach. Tak, bo Tomek dzieli się opowieścią o miejscach na Żmigrodzie, ale i o ludziach. Ich historiach. To dzielnica, zdawałoby się z boku Starego Miasta, ale leżąca tuż obok. Ze swoimi historiami przeciekawymi. Tak Pietrasiewicz rozpoczyna swój spacerownik, skądinąd z intrygującą dedykacją: Władysławowi Panasowi, na pamiątkę naszych wędrówek po Lublinie. Jak pisze Andrzej Wyrobisz: Każde miejsce zwane Żmigrodem zawsze znajduje się pomiędzy szczytem wzgórza a mokradłami i rzeką leżącą u jego stóp. Już sama nazwa miejsca Żmigród jest intrygująca. Być może jest ona pozostałością po jakimś systemie obronnym, przedpolu grodu lubelskiego (Żmigród – gród? Zwienigród – dzwoniący, czyli ostrzegający gród?, Wały Żmijowe?) lub osadzie poprzedzającej powstanie miasta. Z pewnością tak było w przypadku Żmigrodu w Opatowie, o czym świadczy Długosz i przeprowadzone tam badania archeologiczne, a zapewne również w Sandomierzu, choć w tym ostatnim przypadku prawdopodobniejsze wydaje się istnienie tam obiektu kultowego, jednak również związanego z prehistorią miasta. Tak, Żmigród ma długą historię. Z tej nie tak dawnej, w dobie napoleońskiej, istnieje obraz „Wjazd generała Zajączka do Lublina”, właśnie od strony Żmigrodu. Zagadka dla mieszkańców Lublina, gdzie dziś ten obraz się znajduje. (Funduję prywatną nagrodę dla zwycięzcy). Spacerownik o Żmigrodzie Pietrasiewicza jest zaproszeniem do wędrowania. Do chodzenia z głową podniesioną do drugiego piętra. Bo, jak ktoś kiedyś powiedział, w mieście nie tylko patrzy się pod nogi, ale rozgląda się od drugiego piętra wzwyż. Tam często są najciekawsze rzeczy do zobaczenia. Nie wiem kiedy będzie mi dane wybrać się na dłuższy spacer po Kozim Grodzie, dlatego ucieszyłem się z tego przewodnika-spacerownika, bo mogę wędrować chociaż w ten sposób. I to po miejscach, które znam. To już szósta podobna książka wydana przez Bramę Grodzą. Ta sama oprawa graficzna, format. I w podtytule słowo – Przewodnik. Po Małgosi Bieleckiej-Hołdy: „Lubelski Lipiec 1980. Przewodnik” i „4 czerwca w Lublinie. Przewodnik”, Tomasza Pietrasiewicza: „Poemat o mieście Lublinie Józefa Czechowicza. Przewodnik”, Władysława Panasa: „Magiczne miasto. Szkice i fragmenty lubelskie”, Marcina Bielesza „Unia Lubelska 1569” Przewodnik”. Warto z tym przewodnikiem o Żmigrodzie wybrać się na spacer. Są mapy, zdjęcia, wyczerpujące, jakże osobiste, opisy. Trochę album, trochę encyklopedia, słownik – i jeden wielki spacerownik. W czasie, przestrzeni, o ludziach i miejscach, jakże inaczej. A Brama Grodzka właśnie na Żmigrodzie buduje swoje trzecie miejsce obecności w Lublinie, a więc poznaje bliższą i dalszą okolicę i dzieli się tym z innymi, w opowieści.


36

CO SIĘ WYDAJE

•••PODRÓŻ PO LUBLINIE, KTÓREGO JUŻ NIE MA / MAŁGORZATA BARTKIEWICZ Skąd wzięła się nazwa lubelskiej ulicy Wyścigowej? Prawdopodobnie nie wszyscy wiedzą, że Wyścigowa upamiętnia usytuowany na tym terenie w latach 80. XIX w. tor wyścigów konnych. Nazwa funkcjonuje od 1920 r., oczywiście z przerwą. Po samym torze, na który przychodziły tłumy lublinian, nie ma już śladu. Tego rodzaju ważne miejsca, które przez dziesięciolecia tworzyły krajobraz miasta – tętniącego życiem, wielokulturowego, przemysłowego, uniwersyteckiego – możemy znaleźć w albumie „Lublin, którego nie ma” wydanym przez Dom Wydawniczy „Księży Młyn”. Na album składa się ponad 160 zdjęć 102 miejsc wybranych i opatrzonych komentarzem przez Joannę Zętar – historyczkę sztuki, znawczynię lubelskiej architektury i ekspertkę w dziedzinie wielu lubelskich kolekcji zdjęć. Interesują ją też miejsca, które zniknęły już z mapy Lublina, m.in. nieistniejąca już ulica Krawiecka czy ulica Szeroka, będące częścią dawnej dzielnicy żydowskiej. W albumie znajdziemy oczywiście zdjęcia pokazujące Podzamcze, na którym skupiało się życie lubelskich Żydów. Imponującą wieżę ciśnień usytuowaną przy placu Wolności dziś upamiętnia tam tylko rzeźba-miniatura w fontannie. Od pewnego czasu nie ma już baru „Pod Sosnami”, który był miejscem spotkań lublinian spędzających wolny czas nad Zalewem Zemborzyckim. Nie ma też śladu po wieży spadochronowej przy Alejach Racławickich czy Pomniku Wdzięczności na placu Litewskim (zastąpił go pomnik marszałka Józefa Piłsudskiego), a w miejscu dawnej synagogi znajdują się ruchliwe Aleje Tysiąclecia. W publikacji znajdziemy zdjęcia przedwojenne, np. zniszczonego w 1944 r. kina Corso, gdzie w sali na prawie tysiąc miejsc wystąpił z wykładem wspomniany marszałek Piłsudski, jak i bardziej współczesne, np. kina Kosmos. Wspaniałe są też zdjęcia takie jak z lodowiska urządzonego na stadionie Wojskowego Klubu Sportowego „Lublinianka” przy ul. Okopowej w 1929 r. Autorka przybliża czytelnikom również wiele innych pomników, ulic, mostów, budynków i zakładów przemysłowych, po których nie ma już śladów. W książce znalazły się przedwojenne fotografie autorstwa Edwarda Hartwiga, Stefana Kiełszni, Stanisława Magierskiego, Wiktora Ziółkowskiego, a także współczesne, choć mające już wartość archiwalną zdjęcia Jerzego Marcinka, Rafała Michałowskiego, Dariusza Prażmy, Natalii Przesmyckiej. Ważną częścią ilustracyjnej części publikacji są pocztówki z prywatnych zbiorów Zbigniewa Lemiecha i Wojciecha Turżańskiego, a także publikowane po raz pierwszy w formie książkowej fotografie nieznanych autorów pochodzące z kolekcji Marka Gromaszka. Większość publikowanych fotografii, w formie cyfrowych kopii, jest od wielu lat gromadzona przez Pracownię Ikonografii Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”. Publikacja jest dwujęzyczna, prócz języka polskiego znajdziemy w niej informacje w języku angielskim. Co ważne, większość wybranych zdjęć ukazała się w druku po raz pierwszy. Albumjest częścią serii „Miasto, którego nie ma”, a Lublin jest jej siódmym tematem. Warto wyruszyć więc na spacer w przeszłość po tych miejscach, które zostały już tylko na starych fotografiach lub we wspomnieniach najstarszych mieszkańców. Joanna Zętar, Lublin, którego nie ma Dom Wydawniczy „Księży Młyn” Łódź 2018


RETRO ZOOM

37

••• TŁUSTY CZWARTEK / LESŁAW SKWARSKI Góra pączków, za tą górą tłuste placki z konfiturą, za plackami misa chrustu, bo to dzisiaj są zapusty. Przez dzień cały się zajada, a wieczorem maskarada: Janek włożył ojca spodnie, choć mu bardzo niewygodnie, Zosia – suknię babci Marty i kapelusz jej podarty, Franek sadzy wziął z komina, bo udawać chce Murzyna. W tłusty czwartek się swawoli, później czasem brzuszek boli. Ten pochodzący z wielokrotnie wznawianej książeczki pt. „Dla dzieci” wierszyk Władysława Broniewskiego przypomina, że karnawał dobiega końca, a tłusty czwartek – ostatni czwartek przed wielkim postem, znany także jako zapusty – rozpoczyna jego ostatni tydzień. W Polsce wedle tradycji, w tym dniu dozwolone jest objadanie się, zwłaszcza pączkami. Choć zwyczaj zagościł na stałe w kalendarzu chrześcijańskim jako zapowiedź postu, jego tradycja sięga czasów pogańskich. W starożytnym Rzymie był to tzw. tłusty dzień, podczas którego świętowano odejście zimy. Spożywano wtedy dużo tłustych potraw, popijanych ogromną ilością wina i zagryzanych pączkami, czyli ciastem chlebowym nadziewanym słoniną. Początkowo w dawnej kuchni polskiej pączki miały podobną postać. Te przyrządzane na słodko, prawdopodobnie pod wpływem kuchni arabskiej, pojawiły się w Polsce w XVI wieku. Początkowo w miastach, a pod koniec XIX wieku zawędrowały również pod wiejskie strzechy. W XVIII wieku do ciasta zaczęto dodawać drożdże i smażyć je w głębokim tłuszczu. Nadało to pączkom kulisty kształt i stały się one bardzo puszyste, a jasna obwódka dookoła potwierdzała, że ciasto smażone było na świeżym tłuszczu. Stanisław Czerniecki, kucharz magnackiego rodu Lubomirskich i autor najstarszej znanej polskiej książki z 1682 roku, noszącej tytuł „Compendium ferculorum, albo zebranie potraw” podaje taki przepis na piroszki smażone z Konfektem Rożánym: – Ciástá zarobionego wodą y drozdzámi weźmiesz które mąką wyrobisz dobrze roztoczysz y konfektem nakładać będziesz y záwijác á puszczay na gorącą Oliwę albo Oley; możesz też upiecz ieżeli chcesz á pocukrowawszy dáć na Stoł. Wiele lat później Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów” w rozdziale „O potrawach nowomodnych” pisał: – Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko, mógłby go był podsinić, dziś pączek jest tak pulchny, tak lekki, że ścisnąwszy go w ręku, znowu się rozciąga i pęcznieje jak gąbka do swojej objętości, a wiatr zdmuchnąłby go z półmiska. Do dziś pączki uchodzą za najpopularniejszy przysmak, spożywany w tłusty czwartek. Mówi się że osoba, która tego dnia nie zje ani jednego pączka, będzie cierpieć niepowodzenia przez cały rok, więc nikt nie chce kusić losu i karnie ustawia się kolejce po czwartkowy przysmak. Tak było też w trudnych latach PRL-u. A jak to wyglądało w latach 60. ubiegłego wieku opowiedzą notki z „Kuriera Lubelskiego” z tamtych czasów.


38

RETRO ZOOM

Dziś dzień... pączka Trudno sobie wyobrazić „tłusty czwartek” bez tradycyjnie wysmarowanych smalcem tablic szkolnych i kredy. Nie polecamy robić tego rodzaju żartów, ale tak dla ścisłości – kto z nas nie brał w nich udziału za młodu?... „Tłusty czwartek” to nie tylko okazja do rozmaitych psikusów, lecz przede wszystkim, jak to u nas zbyt często jeszcze bywa, do jedzenia aż po dziurki w nosie. Dziś tradycja nakazuje jeść pączki i faworki, więc już od białego rana przed wszystkimi stoiskami gdzie sprzedawano ten słodki przysmak, ustawiły się długie kolejki. Piekarnie przygotowywały się przez całą noc, pracując na pełnych obrotach. W sumie LZG i LZPP usmażyły około 75 tysięcy pączków. Ilości pączków przygotowanych przez kochane mamy i żony, niestety, nikt nie zdoła obliczyć. W każdym razie jest ich wiele. I w związku z tym dzień dzisiejszy możemy śmiało, na własną odpowiedzialność, ogłosić „Dniem Pączka”, życząc wszystkim naszym Czytelnikom „smacznego”! KURIER LUBELSKI / 10 LUTEGO 1961 R.

Dzień królestwa pączków „Tłusty czwartek” – dzień niepodzielnego panowania „króla Pączka”. Pączki królują dziś w ciastkarniach, kawiarniach i domach. Aby w pełni zaspokoić popyt na pachnący, słodki towar, ciastkarnie LZPP i LZG pracują bez przerwy od wczorajszego wieczora do dzisiaj godz. 21. Ciastkarnia LZPP przy ul. Staszica otrzymała zamówienia na 25 tys. pączków więcej niż normalnie. Toteż kierownik ciastkarni p. A. Raszewski musiał zatrudnić dodatkowo dwóch pracowników. Pączki z tej ciastkarni możemy kupić dziś m. in. w „Delikatesach” i w sklepie piekarniczo-cukierniczym przy Krak. Przedm. 13. W ciastkarni LZG przez ubiegłą noc pracowało przy produkcji pączków 11 osób. Usmażyć 25 tys. sztuk „tłustoczwartkowych” przysmaków, to nie bagatelka. „Pączkowi” mistrzowie, pracownicy tej ciastkami pp.: Stanisław Rożek, Stanisław Królikowski i Mieczysław Zieliński, napracowali się naprawdę solidnie. Dzięki jednak pracy ich i innych ciastkarzy, dziś każdy z nas może zjeść i poczęstować gości smacznym ciastkiem. Pączki z ciastkarni LZG jeść będą m. in. uczniowie szkoły nr. 19, którzy zamówili 500 szt., pracownicy Banku Polskiego zamówili 600 szt. a kuracjuszom z uzdrowiska „Nałęczów” posłano 500 szt. pączków. Dostaniemy je także we wszystkich kawiarniach LZG Śródmieście. P. Leopold Subtelny powiedział nam, że pączki kupi w „Czarciej Łapie”. Tam, jego zdaniem są najlepsze. Oczywiście poprosi znajomych na małe pączkowe przyjęcie. Tradycji musi stać się zadość. P. Halina Lewandowska, mieszkanka Bronowic, również kupi pączki w ciastkarni. Pracuje, więc nie ma czasu sama smażyć. Najsmaczniejsze pączki są jednak te, które smaży się samemu – powiedziała mieszkanka Lublina, p. Irena Stec. Pani Irena nie pracuje, więc już dziś od rana zajęła się smażeniem przysmaków dla małych córeczek Ewuni i Basi. Pączków będzie przeszło 40 sztuk. Wystarczy więc dla rodziny i sąsiadów, którzy wieczorem przyjdą na kawę. Pączki domowej produkcji będzie jadł dzisiaj także kierowca taksówki nr. 261 p. Stanisław Nakonieczny. Rozmawiając z nami powiedział: „Żona już wczoraj przygotowała wszystko do smażenia. Dziś gdy skończę pracę o godz. 19, trafię w domu wprost na świeże pączki”. (A) / KURIER LUBELSKI / 2 MARCA 1962 R.

„Powiedział nam Bartek że dziś tłusty czwartek” A więc, usłyszawszy słowa tej znanej piosenki, przede wszystkim kupiliśmy pączki, a poza tym rozejrzeliśmy się za „tłustoczwartkowymi” informacjami dla czytelników. Nie jest w tym roku najweselej z pączkami i faworkami, bo nie dostarczono odpowiedniej ilości jajek. Pracownicy ciastkarni LZG przyszli dziś do pracy równiutko o północy. Rozpoczęło się smażenie 18 tys. pączków, które będą przez cały dzień dostarczane do kawiarni. Ciastkarnie Lub. Zakł. Przem. Piekarniczego przygotują też wzmocnioną porcję pączków. Do „tłustego czwartku” przygotowali się nie tylko piekarze. Panie domu skorzystały z tego, że wczoraj były w „Delikatesach” jajka i dziś smażą. Pewien uczeń VIII klasy, Marek, zdradził


RETRO ZOOM

39

nam wczoraj tajemnicę: wysmaruje się smalcem klamki i kredę. Krzesła nie, jesteśmy na to za poważni. Garniturów nie będziemy nauczycielom brudzić. Ale te klamki, to obowiązkowo... Tradycja musi być. Ponieważ więc tradycja musi być, życzymy wszystkim „pączkowiczom” smacznego! (OK) / KURIER LUBELSKI / 22 LUTEGO 1963 R.

Lublinianie kupili ponad 80 tys. pączków W tradycyjny tłusty czwartek pączki miały niesamowite powodzenie. Wstępne, a więc jeszcze niedokładne obliczenia wskazują na to, że wczoraj lublinianie kupili w handlu uspołecznionym ponad 80 tys. pączków. Odwiedziliśmy kawiarnię „Czarcia Łapa”, która niedawno w konkursie na najlepsze pączki zajęła I miejsce. W kuchni bez przerwy pod okiem mistrza Kazimierza Wolińskiego 3 osoby smażyły smakowite delicje. Kierowniczka kawiarni Irena Żaczek poinformowała nas, że na tłusty czwartek „Czarcia Łapa” wyprodukowała 10 tys. pączków, co było pewnego rodzaju sukcesem ilościowym, bo w ub. roku w tym samym dniu sprzedano tylko 3 tys. sztuk. Dzienna produkcja pączków w „Czarciej Łapie” wynosi około 2 tysięcy pączków. – W ciągu półtorej godziny – powiedziała kierowniczka kawiarni – sprzedaliśmy ponad 8 tys. pączków. Co chwila klienci dzwonili do nas prosząc o zarezerwowanie tego przysmaku. Niestety, z powodu olbrzymiego popytu prośbom naszych klientów nie mogliśmy zadośćuczynić. Zainteresował nas klient, który zakupił 55 pączków! Na pytanie dlaczego bierze ich aż tyle, odpowiedział: – Panie redaktorze, już od 4 lat w tłusty czwartek organizujemy w gronie kolegów konkurs zjadania pączków, oczywiście na czas. Dwukrotnie byłem zwycięzcą. W ciągu 10 minut zjadłem 15. GAL. / KURIER LUBELSKI / 8 LUTEGO 1964 R.

W „FABRYCE” PĄCZKÓW Wszak to dziś tradycyjny „tłusty czwartek” i w planach porannych wizyt nie sposób pominąć ciastkarni. Odwiedziliśmy ciastkarnię LZG Śródmieście przy ul. Kołłątaja. Jest godz. 6 rano i w tej największej lubelskiej „fabryce” pączków praca idzie pełną parą. Kierownik ciastkarni Bronisław DACZKO informuje o produkcji: – Sądzimy, że nie zabraknie pączków. W ub. roku na „tłusty czwartek” wyprodukowaliśmy 17 tys. szt., a dziś zrobimy 20 tys. Najpoważniejszym naszym odbiorcą jest „Ludowa”, która zamówiła 13 tys. szt. pączków. Rozmawiamy też w szefem produkcji Stanisławem BIELAKIEM, który bezpośrednio odpowiada za jakość wypieku. – Ile mąki zużyjecie na wysmażenie 20 tys. pączków? – Każdy pączek ma 5 dkg., na produkcję całości pobraliśmy pół tony mąki, 100 kg cukru, 100 kg marmolady, 60 kg margaryny, 23 kg drożdży. Do tego dochodzi 1800 jaj oraz 10 beczek mleka. – A Jak długo smaży się jeden pączek. – To zależy od temperatury tłuszczu. Ale przeciętnie pół minuty. Znacznie dłużej natomiast musi fermentować ciasto bo aż 5 godzin. – I to już gwarantuje, że pączek będzie dobry? – Sądzę, że tak, ale proszę sprawdzić i skosztować. – Rzeczywiście, pączki były smakowite i na pewno dziś będą miały duże powodzenie wśród konsumentów. ROZM. GZ / KURIER LUBELSKI / 25 LUTEGO 1965 R.

Pączkowy dzień Wczoraj, w tłusty czwartek sprzedano w Lublinie ponad 160 tys. pączków. Cukiernicy mieli pełne ręce roboty. Pracowali od środy do wczorajszego wieczora bez przerwy. W każdej ciastkarni zaplanowano większy wypiek w stosunku do normy o jedną piątą. Zamiast 140 tys. pączków jak początkowo planowano usmażono o 20 tys. więcej. Pączków jednak w Lublinie zabrakło. Np. w sklepie piekarniczo-cukierniczym przy Krak. Przedm. 49 już o godz. 9.30 nie można było kupić ani jednego pączka. Podobno LZPP nie wywiązały się z realizacji zamówienia. Już w godzinach południowych brakowało pączków w większości sklepów. Lubelskie Zakłady Gastronomiczne Stare Miasto i Śródmieście z okazji tradycyjnego tłustego czwartku zorganizowały sprzedaż premiowaną. Polegała


40

RETRO ZOOM

ona na tym, że na ok. 5 tys. pączków przypadał jeden kuponik na tort względnie inny przysmak cukierniczy. M. in. szczęściarzami byli: Zbigniew Machrzak, Sabina Toruń, Jadwiga Zajączkowska, Zofia Brodziak, Danuta Idziak, Barbara Świeczka, Maria Olejarczyk. Lubelskie Zakłady Przemysłu Piekarniczego niewłaściwie rozprowadziły swoje produkty. Dowodem tego były olbrzymie kolejki przy niektórych sklepach. (RS) / KURIER LUBELSKI / 18-19 LUTEGO 1966 R.

Tłusty czwartek Dziś Tłusty Czwartek. Od samego rana w sklepach cukierniczych cisną się po pączki zagorzali zwolennicy tradycji. Kupują po 20, 30 i dużo więcej sztuk. Kiedy jak kiedy, ale w Tłusty Czwartek pączki smakują wyjątkowo. I to tylko świeże. Toteż cukiernicy w pocie czoła smażyli pączki całą ubiegłą noc, a i dziś zakończą pracę późnym popołudniem. Bo wiadomo, lubliniacy mają duże apetyty. Czy wystarczy pączków dla wszystkich? To się okaże już za kilka godzin. W każdym razie dwie ciastkarnie LZPP przy ul. Noworybnej i Staszica przygotują łącznie 90 tys. pączków. Taką samą porcję obiecują dać na ostatnią sobotę karnawału oraz na wtorek, czyli ostatki. Oprócz tego smaży się chrust. Również LZG Śródmieście i Stare Miasto, niezależnie od ciast cukierniczych, dostarczą kawiarniom i sklepom blisko 75 tys. pączków. (RZ) / KURIER LUBELSKI / 2 LUTEGO 1967 R.

Czwartek pod znakiem pączków – Masz już pączki? Gdzie kupiłaś? Długo stałaś w kolejce? – Takie pytania słychać było wczoraj wszędzie. Widzieliśmy, jak pasażerowie częstowali pączkami kierowców taksówek. Od samego rana w kawiarniach panował duży ruch, na każdym stoliku królowały pączki. Np. Regionalna przygotowała ich ponad 8 tysięcy sztuk. Kolejka przed bufetem lokalu nie malała do samego wieczora. Pokoje redakcyjne pełne były smakowitych zapachów dochodzących z mieszczącego się na parterze przedszkola nr 8. Dzieciaki miały wielką frajdę – we wczorajszych posiłkach nie zabrakło świeżutkich pączków sowicie posypanych cukrem. Jednym słowem dzień – jak przystało na tłusty czwartek – przebiegał pod znakiem pączków. Kłopoty zaczęły się po godzinie 17. W większości sklepów cukierniczych pączków już zabrakło, nawet czerstwe zostały sprzedane. O spóźnialskich klientach pomyślały tylko nieliczne kawiarnie, m. in. Regionalna, Lublinianka, Ewa. KURIER LUBELSKI / 23 LUTEGO 1968 R.

Polowanie... na pączki Wczorajszy tłusty czwartek, nie różnił sie niczym od poprzednich. Tak samo jak w latach ubiegłych przed ladami sklepów cukierniczych stały długie kolejki kupujących, tłumy lublinian odwiedzały kawiarnie i cukiernie, a w rezultacie pączków nie dla wszystkich starczyło. Wprawdzie cukiernicy pracowali bez przerwy dzień i noc, ale niestety, zamówienia przerastały ich możliwości produkcyjne. Np. w ciastkarni LZG przy ul. Kołłątaja zdołano usmażyć około 30 tys. pączków, a tymczasem potrzeby sklepów, kawiarni, instytucji, sięgały blisko 100 tys. sztuk. – Nie damy rady – wymawiali się piekarze. Tak samo było w ciastkarni LZPP przy ul. Staszica. I tu zamówienia przewyższały produkcję. W ciągu dnia klienci urządzali w sklepach polowanie na pączki. Ledwie się pokazały, już je wykupiono. – Proszę czekać, albo przyjść później, będą za godzinę – radziły ekspedientki. – Zaraz dowiozą następną partię pączków... Toteż klienci cierpliwie czekali i tylko ci, którym udało się kupić pączki przed wieczorem, obchodzili tłusty czwartek zgodnie z tradycją. Pączki miały ogromne powodzenie i całkowicie wyparły chrust. Wprawdzie pomogli im w tym sami cukiernicy, bo faworków przygotowano niewiele ponad 100 kg. KURIER LUBELSKI / 14-15 LUTEGO 1969 R.


BE I CACY

41

••• WOLNA WOLA? / KOZIARA TARARARA Teoretycznie jako ludzie zostaliśmy obdarowani wolną wolą, ale praktycznie ta wolność ma swoje ograniczenia. Dowiedział się o tym Roskolnikow, wiedzą ci którzy złamali obowiązujące prawo i każdy z nas z czasem tej wiedzy doświadcza. Nie jest tajemnicą, że jeśli uda się nam nie szkodzić innym, to nasz los może mieć świetlaną przyszłość. Świat pełen jest wujów Dobra Rada, którzy próbują pomóc nam się odnaleźć w chaosie codzienności. Nie zawsze jestem pewien, czy wzorem bosonogiego szewca sami kumają skąd przychodzą, gdzie przebywają i dokąd zmierzają. Niedawno znalazłem w sieci zalecenia pewnej organizacji pożytku publicznego, która monitoruje rzeczywistość wskazując miejsca gdzie człowiek wyrządza krzywdę nie tylko sobie nawzajem, ale innym zwierzętom, w tym także własnym podopiecznym. Z przekazu tego laifstajlowego stowarzyszenia dowiedziałem się, że pszczelarstwo, jeszcze do niedawna tak hołubione, już jest passé, a miód, który pszczelarz kradnie pszczołom pozyskiwany jest w wyniku napaści rabunkowej okupionej cierpieniem, a nawet śmiercią wielu owadzich istnień. Jako syn pszczelarza i absolwent Technikum Pszczelarskiego poczułem się jak oprawca, który zadał tyle cierpienia sympatycznym i pożytecznym istotom. Z wielką uwagą zacząłem czytać i konfrontować wiedzę na temat pszczoły miodnej, moją i ideologów weganizmu. No cóż okazało się, że to co ja wiem jest już nieaktualne, a tajemna wiedza znawców poważnie odbiega od książkowej i praktycznej znajomości tematu. Nie chce mi się mnożyć tych sensacji o sadystycznym życiu pszczelarzy, mógłbym co najwyżej przestrzec tych edukatorów, że brak pszczoły miodnej niechybnie doprowadzi do eliminacji wszelkiej maści wegan, którzy bez zapylaczy nie będą mieli co do gęby włożyć. Wolny kraj – wolna wola. Gorzej, gdy ktoś własną wolę chce uczynić obowiązującą wbrew woli innych istot. Ekstremalnie wrażliwym polecam uwadze, a może i praktyce, dżinijskie prawo ahinsy – prawo niewyrządzania krzywdy żadnemu z żyjących stworzeń (w myśl przyjętej zasady, że wszystkie żyjące istoty posiadają duszę). Stąd wynikają specyficzne dla dżinistów zachowania, jak: usuwanie miotełką owadów, aby ich nie podeptać, noszenie siatki na twarzy, aby nie zjeść żywych organizmów przebywających w powietrzu, zbieranie po burzy różnych owadów i zanoszenie ich do specjalnych szpitali, nienoszenie lasek, by nie kaleczyć ziemi, a nawet rezygnacja z ubrania, którego produkcja pochłania życie innych bytów. Zasada ahinsy była podstawą w tworzeniu przez dżinistów schronisk i szpitali dla ludzi i zwierząt oraz kuchni dla głodujących. Wpłynęła też w sposób decydujący na wybór zawodów przez świeckich zwolenników. Byli i są oni przede wszystkim kupcami, nigdy zaś rolnikami, którzy kaleczą ziemię. Drugą zasadą, jaką należy się kierować w sposobie postępowania, jest litość i prawdomówność. Trzecią – godne postępowanie, powstrzymywanie się od kradzieży. Czwartą – skromność w słowach, myślach i uczynkach. Piątą – wyrzeczenie się wszelkich doczesnych zainteresowań. Przeciwieństwa cnót, takie, jak: sprawianie cierpienia (hrnsa), nieuczciwość, pożądliwość, gniew, zarozumiałość, oszustwo, kłamstwo, skąpstwo – powodują gromadzenie przewin w postaci złego karmana. W dżinizmie przyjemność uznaje się za źródło zła. Cnoty i wynikająca z nich asceza prowadzą do wyrobienia obojętności na przyjemność i ból. Pozwala to na osiągnięcie prawdziwej wolności, którą pojmuje się jako niezależność od wszelkich rzeczy zewnętrznych. Ona to prowadzi do osiągnięcia ostatecznego celu, tj. wyzwolenia duszy z kołowrotu wcieleń. Kiedy dusza staje się wolna, unosi się na szczyt świata, gdzie błogosławieni zażywają wiecznego i nieograniczonego szczęścia, nie troszcząc się o sprawy doczesne. Tymczasem: wolna wola – hulaj dusza – karma wraca.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.