

O WOLNOŚCI
PRZEWODNIK PO ŚWIECIE, KTÓRY MOŻNA OCALIĆ
TIMOTHY SNYDER
PRZEKŁAD BARTŁOMIEJ PIETRZYK
ZNAK HORYZONT KRAKÓW 2025
Tytuł oryginału On Freedom
Copyright © 2024 by Timothy Snyder
Projekt okładki
Ludwika Mach
Grafika na pierwszej stronie okładki
Adobe
Opieka redakcyjna
Karolina Pawlik
Ewelina Olaszek
Opieka promocyjna
Maciej Pietrzyk
Koordynacja procesu wydawniczego
Agata Błasiak
Adiustacja
Maciej Waligóra
Korekta Małgorzata Nowak
Opracowanie typograficzne i łamanie
Aleksandra Winiarska / Book Flow
© Copyright for the translation by Bartłomiej Pietrzyk
© Copyright for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2025
ISBN 978-83-8367-834-4
Znak Horyzont www.znakhoryzont.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl
Wydanie I, Kraków 2025. Printed in EU
SPIS TREŚCI
SUWERENNOŚĆ
LEIB
Podczas I wojny światowej niemiecka filozofka Edyta Stein zdecydowała się zaangażować fizycznie. Wzięła urlop na uczelni i zgłosiła się ochotniczo jako pielęgniarka. Czas spędzony na opiece nad rannymi wpłynął na jej myślenie o empatii, co znalazło odbicie w jej pracy doktorskiej. „Czyż nie potrzebujemy pośrednictwa ciała, by upewnić się o istnieniu drugiej osoby?” – pytała1.
Niemieckim słowem, którego użyła tutaj na określenie ciała, było Leib2 .
Pierwszą formą wolności jest – jak mam nadzieję wykazać – suwerenność. Suwerenna osoba w wystarczającym stopniu zna siebie samą i świat, by móc dokonywać osądów na temat wartości oraz wprowadzać te osądy w życie. W ujęciu Stein wiedzę o sobie zdobywamy, gdy uznajemy istnienie innych. Tylko dzięki uświadomieniu sobie, że inni ludzie znajdują się w takiej samej sytuacji jak my i prowadzą fizyczną egzystencję tak samo jak my, możemy poważnie traktować to, jak nas widzą. Identyfikując się ze sposobem, w jaki nas postrzegają, zyskujemy wiedzę
o sobie, której w przeciwnym razie może nie zdobylibyśmy.
Innymi słowy, nasza obiektywność zależy od subiektywności innych.
Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiego spojrzenia na rzeczy. Wyobrażamy sobie, że możemy po prostu przyswajać informacje samodzielnie, jako odrębne jednostki. Wierzymy, że kiedy jesteśmy sami, stajemy się wolni. Właśnie ten błąd nam to uniemożliwia.
Słowo Leib pozwala spojrzeć na sprawy z innej strony. W języku niemieckim istnieją dwa określenia na ciało – Körper („ciało fizyczne”) i Leib („żywe ciało”). Körper może oznaczać ciało ludzkie, ale także „ciało obce” (Fremdkörper), „ciało niebieskie” (Himmelskörper), „ciało narodu” (Volkskörper) oraz inne przedmioty uważane za podlegające prawom fizyki. Körper może być istotą żywą, ale też zwłokami. Stein mówi: „Körper może istnieć beze mnie, ale Leib beze mnie nie ma”3.
Słowo Leib oznacza żywe ciało ludzkie, zwierzęce lub wyimaginowanej istoty z opowieści. Leib to podlegające prawom fizyki Körper, lecz nie tylko. Leib ma własne zasady i możliwości. Może się poruszać i czuć oraz ma swój środek, którego dokładnego położenia w przestrzeni nie da się określić, a który Stein nazywa „punktem zerowym”4. Zawsze widzimy część naszego Leib, ale nigdy nie możemy go zobaczyć w całości.
Naszą żywotność dzielimy między sobą. Kiedy postrzegamy inną osobę jako Leib, nie zaś Körper, inaczej patrzymy na cały świat. Ta druga osoba ma, tak samo jak my, punkt zerowy. Te punkty zerowe łączą się ze sobą, tworząc nową sieć porozumienia. Właśnie dzięki Leib drugiego człowieka uwalniamy się od myślenia o sobie jako o kimś poza światem lub przeciwko światu5. Niewielki akt empatii jest zalążkiem wiedzy, której potrzebujemy, aby stać się wolnymi.
Jeżeli jestem tylko ja przeciwko światu, wówczas moje wieczorne zrzędzenie jest zawsze uzasadnione, a rzeczy, które wtedy mówię, są prawdziwe i zasługują na uwagę. Wyobraźmy sobie jednak, że moja córka (również) się denerwuje, gdy jest zmęczona, i mówi wtedy zupełnie nierozsądne rzeczy. Widząc ją oraz dostrzegając ten fakt, rozpoznaję pewne zjawisko i nagle dowiaduję się więcej o sobie. Ten przykład wyniosłem z rozmowy z synem, która dotyczyła przesłania tej książki. Zna mnie i siostrę, więc od razu wiedział, co mam na myśli, a potem pojął też, że jest to wiedza obiektywna, której nie możemy zdobyć samotnie.
Dzięki Leib dostrzegamy zjawiska, które są niezbędne dla życia i wolności: narodziny, sen, przebudzenie, zdrowie, oddychanie, jedzenie, picie, schronienie, uprawianie miłości, chorobę, starzenie się, śmierć6. Nikt z nas nie pamięta, jak się rodził, ale wszyscy się urodziliśmy. Nikt z nas nie zapamięta swojego umierania, ale pamiętamy, jak umarli inni. Empatia to nie tylko niejasne pragnienie bycia życzliwym. Jest ona warunkiem wstępnym zyskania pewnej wiedzy o świecie. Wyobcowana jednostka próbująca samotnie kontemplować świat nie ma szans, by go zrozumieć.
Leib jest źródłem wiedzy, a więc także źródłem polityki wolności7. Kiedy postrzegamy innych ludzi jako podmioty takie jak my sami, zaczynamy zdobywać obiektywną wiedzę o świecie. Jeżeli będziemy postrzegać innych jako przedmioty, pozbawimy się ważnej wiedzy nie tylko o nich, lecz także o świecie i o nas samych. Wystawia nas to na pastwę ludzi, którzy chcą nas wykorzystywać oraz nami rządzić. Będziemy postrzegać siebie jako przedmioty, a inni będą nas uprzedmiotawiać i nami manipulować.
W tym ujęciu wolność negatywna jest samooszukiwaniem się ludzi, którzy tak naprawdę nie chcą być wolni. Ci,
którzy za nią orędują, ignorują to, czym jesteśmy, czyli Leib.
Jeżeli jesteśmy tylko Körper – ciałami fizycznymi – wówczas koncepcja wolności negatywnej ma pewien sens. Przedmioty mogą być ograniczane przez inne przedmioty. Wolność może wtedy oznaczać po prostu wolność od czegoś, bez aspiracji i indywidualności, bez poczucia tego, czym jest lub powinno być życie. Kiedy jednak prawidłowo pojmujemy siebie jako ciało w ludzkim sensie – Leib – dostrzegamy, że temu szczególnemu stanowi musi odpowiadać właściwy rodzaj wolności. Musi ona być pozytywna, a nie negatywna. Bariery są złe nie dlatego, że blokują nas jako przedmioty, lecz dlatego, że przeszkadzają nam zrozumieć siebie nawzajem i stać się podmiotami.
Wolność negatywna nie jest nieporozumieniem, lecz koncepcją służącą uciskowi. Sama w sobie stanowi ona barierę – intelektualną i moralną – ponieważ powstrzymuje nas od ustalenia, czego potrzebujemy, aby być wolnymi. Ci, którzy chcą, abyśmy pozostawali zniewoleni, tworzą między nami bariery lub zniechęcają nas do tworzenia struktur umożliwiających zrozumienie. Kiedy postrzegamy siebie jako Leib i rozumiemy świat, widzimy, co musimy wspólnie zbudować, aby stać się wolnymi8.
ŻYCIE
Edyta Stein swoją jedyną posadę na uniwersytecie utrzymała przez zaledwie rok akademicki. Straciła ją, gdy do władzy doszedł Adolf Hitler. W kwietniu 1933 roku napisała do papieża list, w którym próbowała wyjaśnić w zrozumiałym dla niego języku sytuację niemieckich Żydów: „Jesteśmy w Niemczech świadkami czynów, które urągają wszelkiej sprawiedliwości i człowieczeństwu, nie wspominając już
o miłości bliźniego”9. Milczenie Kościoła na temat ucisku Żydów nazwała „czarną plamą” na jego historii.
Hitler zapatrywał się na ciało ludzkie w sposób całkowicie sprzeczny z poglądami Stein. W Mein Kampf pisał
o Fremdkörper – ciałach obcych, które infekują Volkskörper, czyli niemiecki organizm rasowy. Zamiast postrzegać każdą osobę w Niemczech jako odrębną istotę ludzką, naziści przedstawiali rasę niemiecką jako jeden organizm, a Żydów jako ciała obce – zarazki lub pasożyty.
Kiedy moje dzieci były mniejsze, mieszkaliśmy w Wiedniu. Córka była w pierwszej klasie, a syn – w trzeciej. Do szkoły dojeżdżaliśmy na hulajnogach przez Heldenplatz, gdzie tuż przed aneksją Austrii przez Niemcy Hitlera powitał ogromny tłum10. Dwa razy w tygodniu zabierałem syna na stadion na treningi piłki nożnej. Pewnego dnia trenerzy rozdali fioletowe koszulki znaczniki nazywane po niemiecku Leibchen, co brzmi jak „ciałko”. Chłopcy zrzucili koszulki, w których przyszli, wciągnęli przez głowy nowe i nagle zaczęli wyglądać jak drużyna.
Pięć lat wcześniej, gdy czekaliśmy na autobus do przedszkola, mój trzyletni wówczas syn był zafascynowany maszynami używanymi do usuwania fragmentów nawierzchni chodnika i rozprowadzania smoły na odsłoniętych obszarach. Robotnicy przygotowywali w ten sposób miejsca pod Stolpersteine, czyli kamienie pamięci służące namacalnemu upamiętnieniu zamordowanych Żydów. Osadzone w chodniku metalowe tabliczki z napisami przypominają nam, gdzie kiedyś mieszkali. Odnotowane na nich informacje –nazwiska, adresy, miejsca śmierci – dają nam szansę, by zobaczyć ich jako ludzi i zwrócić im, choćby w wyobraźni, to, co utracili. Żydów przed zabiciem pozbawiano wszystkiego: najpierw majątku, a potem ubrań. Podobnie jak około milion innych Żydów zamordowanych w Auschwitz Edyta
Stein musiała się rozebrać11. Była to oczywiście kradzież, ale przede wszystkim było to upokorzenie – traktowanie Leib jako Körper, przygotowanie wszystkich do mordu.
Do chwili gdy w Wiedniu urodził się mój syn, niemiecki był dla mnie językiem śmierci: mowy Hitlera na Heldenplatz, napisu nad bramą Auschwitz oraz tysięcy źródeł, które przeczytałem, żeby pisać o Holokauście i innych okrucieństwach. Słowo Körper znałem we wszystkich jego formach, mniej znajome było mi natomiast Leib. Wraz z przyjściem na świat mojego syna niemiecki stał się językiem życia. Słowo Leib usłyszałem na oddziale położniczym w Wiedniu od pielęgniarki uczącej karmić piersią.
W austriackim szpitalu matka pozostaje po porodzie przez 96 godzin, żeby nauczyć się myć i karmić dziecko. Przebywając przez cztery doby w tej przestrzeni z tymi ciałami, nauczyłem się rzeczy, o których w przeciwnym razie bym nie wiedział. Chociaż sytuacje pielęgniarki, matki i niemowlęcia różniły się od mojej, mogłem je w pewnym stopniu zrozumieć, a w konsekwencji dowiedzieć się czegoś o sobie i o świecie. Jako ojciec jestem bardziej wolny, gdyż tam byłem.
Twoje Leib wkracza z powrotem w świat i zmienia go. Przekłada fizykę na ból i przyjemność, chemię na pożądanie i rozczarowanie, biologię na poezję i prozę. Stanowi przepuszczalną membranę między koniecznością a wolnością. Leib ma zdolność koncentracji jako wolna i suwerenna osoba. Körper są natomiast koncentrowane w obozie12.
BLIŹNI
Jako kobieta w międzywojennych Niemczech Stein nie była w stanie zyskać należnej pozycji i utrzymać posady
odpowiadającej jej kwalifikacjom. Po napisaniu i wydaniu pracy doktorskiej na temat empatii skupiła się na publikacji dzieł przyjaciela i nauczyciela, który zginął na polu bitwy13, a następnie na redakcji tekstów swojego przełożonego Edmunda Husserla14. Husserl napisał jej referencje, w których stwierdził, że powinna zostać profesorem filozofii, gdyby była to odpowiednia rola dla kobiet.
Stein, będąca z pochodzenia Żydówką, przeszła na katolicyzm. Po dojściu Hitlera do władzy i utracie pracy na uczelni przyjęła święcenia zakonne. Wyjątkowość naszych ciał łatwiej dostrzeżemy, gdy filozofię Stein przeformułujemy w kategoriach biblijnych. W odróżnieniu od współczesnej niemczyzny w pierwszym, dokonanym przez Lutra przekładzie Biblii na język niemiecki ludzkie ciało zawsze określane jest terminem Leib. Jako Leib nie jesteśmy bogami ani przedmiotami, ale nie jesteśmy też istotami rozcieńczonymi, bytującymi między tymi dwoma poziomami. Wszechświat nie daje nam wolności ani jej nie odmawia. Nakłada na nas ograniczenia, które możemy poznać, i otwiera przed nami możliwość wniesienia czegoś nowego.
Jesteśmy niedoskonali, więc postrzegamy wszechświat w sposób odpowiadający ograniczeniom ludzkiego ciała. Jest to wiedza wynikająca z naszego położenia, której Bóg nie może posiadać. W przeciwieństwie do Boga możemy zdecydować się widzieć siebie i świat przez pryzmat innych istot naszego gatunku. Pogląd Stein na wiedzę, jaką zyskujemy przez Leib innych ludzi, wyraża znany werset biblijny: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany” (1 Kor 13,12).
Bóg nie ma Leib i jest świadomy związanych z tym ograniczeń: „Nie może pozostawać duch mój w człowieku na
zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną” (Rdz 6,3). Stein ujęła to w następujący sposób: „Będzie się musiało przyznać, że Bóg cieszy się ze skruchy grzesznika, nie odczuwając bicia serca”15.
Tymczasem nasze serca łomoczą z ekscytacji lub wysiłku. W przeciwieństwie do Boga możemy być wolni dokładnie w takim sensie, że ograniczenia naszego wszechświata przekształcamy w możliwości. Bóg nie zna przeciwności, a z przeciwności płyną pewne pożytki. W obliczu prawa konieczności, któremu On nie musi stawiać czoła, rozszerzamy prawo wolności, którego On nie zna16.
Tak więc:
Ograniczenia przedmiotu są jego ograniczeniami.
Możliwości Boga są Jego możliwościami.
Ograniczenia Leib są jego możliwościami.
Jezus z Nazaretu bez wątpienia miał Leib. Przebaczył grzechy płaczącej kobiecie, która „zaczęła łzami oblewać
Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać” (Łk 7,38). Kiedy Jezus mówi, że „duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26,41), możemy się z nim utożsamić. Cierpiał fizyczny ból i wiedział, że umrze. W przeciwieństwie do swego Ojca Jezus nie osądza i nie jest mściwy, kładzie natomiast nacisk na proste prawa: kochaj Boga oraz kochaj bliźniego swego.
Podczas gdy Bóg szybko tracił cierpliwość do tych, których stworzył – po czym obnażał ich niedoskonałość, zabijając ich – Jezus cierpliwie mówił zagadkami i alegoriami, przez co zmuszał słuchaczy do ponownego zastanowienia.
Na pytanie, kogo powinniśmy uważać za bliźniego, opowiedział historię o cierpiącym Leib.
W przypowieści o dobrym Samarytaninie przy drodze leżał Żyd, którego zbójcy „obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali”. Inni Żydzi przechodzili obok i nie udzielali mu pomocy.
Tymczasem pewien Samarytanin, a więc nie-Żyd, uznał rannego Żyda za bliźniego, „wzruszył się głęboko” (Łk 10,30–33), opatrzył jego rany i znalazł mu schronienie. Kto jest twoim bliźnim? Ten, który okazał miłosierdzie. Idź, i ty czyń podobnie.
W tej opowieści to Samarytanin jest wolny. Jest suwerenny, gdyż działa zgodnie z własnymi wartościami i jest w stanie wprowadzać je w życie. Droga, którą podąża, jest nie tylko materialna. Żyjemy w naturze, ale nie w pełni się z niej wywodzimy. Nasze ciała podlegają bezwładności, lecz możemy się zatrzymać na skraju drogi. Nasze ciała ściąga w dół grawitacja, ale możemy podnieść kogoś innego z rowu.
TAJEMNICA
Dla francuskiej filozofki Simone Weil uznanie istnienia drugiego człowieka było aktem miłości 17. Z jej punktu widzenia kochanie bliźniego jak siebie samego oznaczało odczytanie w ciele innej osoby „tego samego połączenia natury i nadprzyrodzonego” 18, którego sami doświadczamy.
Biblia nawołuje nas również, abyśmy miłowali przybysza, który się osiedlił wśród nas, jak siebie samych (Kpł 19,34).
„Kochać obcego jak siebie samego oznacza” – mówi Weil –„że kochamy siebie jako obcych”19. To sformułowanie, jak wiele innych jej autorstwa, stawia przed nami wyzwanie. Nie chodzi tylko o to, że kochając obcego, postępujemy właściwie. Chodzi o to, by zobaczyć siebie tak, jak mógłby nas widzieć obcy – musimy dostrzec to, co jest w nas obce. Kiedy postrzegamy się tak, jak widzą nas inni, lepiej poznajemy samych siebie. To wyzwalający moment.
Doświadczamy ograniczeń świata zewnętrznego i staramy się je przezwyciężyć wraz z innymi, którzy robią to samo. Jesteśmy wolni, gdy wiemy, w którym kierunku pragniemy podążyć, oraz jak możemy to uczynić.
Simone Weil dotkliwie odczuwała ograniczenia. Uskarżała się na migreny i była niezgrabna w ruchach. Okres 1932–1933, jedyny rok akademicki, w którym Stein mogła wykładać, Weil spędziła w Niemczech. W latach 1934–1935 pracowała jako operatorka maszyn i pakowaczka we francuskich fabrykach, aby zrozumieć robotników. Praca fizyczna ją wyczerpywała. W 1936 roku zgłosiła się jako ochotniczka do walki w hiszpańskiej wojnie domowej, ale natychmiast zrobiła sobie krzywdę. Podczas II wojny światowej, gdy pracowała w Londynie dla francuskiego ruchu oporu, poprosiła, żeby wysłać ją do okupowanej Europy wraz z grupą pielęgniarek. Przywódca Wolnych Francuzów Charles de Gaulle uważał ją za szaloną. Cierpiała na zaburzenia odżywiania i zmarła wskutek choroby jeszcze przed zakończeniem wojny.
Weil określiła nasze własne ciało jako „źródło tajemnicy, którego nie możemy wyeliminować”20. Jesteśmy tutaj obecni cieleśnie lub wcale; jesteśmy wolni cieleśnie lub wcale. W zeszytach prowadzonych podczas wojny Weil pisała o sile ciążenia i łasce. Jesteśmy szczególnym rodzajem stworzenia – podlegającym prawom fizyki, lecz zarazem zdolnym je pojąć i nagiąć do celów, których nie da się sprowadzić wyłącznie do tych praw. Ciało wędruje między światem rzeczy takich, jakimi są, a światem rzeczy takich, jakimi mogłyby być. „Tajemnicą” Weil była obecność ciała w obydwu sferach – w sferze „jest” oraz „powinno”. Być suwerennym oznacza mieć poczucie tego, co powinno być, oraz wiedzieć, jak ten stan osiągnąć.
STADION
Simone Weil lubiła sport. Jej zdaniem koordynacja fizyczna umożliwiała „myślom wejście w bezpośredni kontakt z rzeczami”21. Uważała, że ćwiczenia tworzą „drugą naturę, lepszą niż pierwsza”. Byłem z natury, podobnie jak Weil, słabym sportowcem, więc musiałem ćwiczyć 22. Pływać nauczyłem się dzięki lokalnemu klubowi pływackiemu i pracującym w nim instruktorom oraz cierpliwości mojej matki, która czytała powieści przy basenie. Na zajęciach wychowania fizycznego nigdy nie byłem w stanie zrobić wszystkich tych rzeczy, które innym dzieciakom przychodziły z łatwością, więc trenowałem sam. Matka wspomina, że codziennie godzinami skakałem na skakance w garażu. Doskonale grałem w baseball, gdyż mogłem go ćwiczyć sam lub z ojcem.
Jako dziecko uwielbiałem też chodzić na mecze baseballowe. Przebywanie na stadionie, gdzie moje ciało spotykało się z innymi, stanowiło wyjątkową gratkę. Sam uprawiałem ten sport, mogłem więc identyfikować się z graczami. Ubóstwiałem Cincinnati Reds, których w latach 70. XX wieku nazywano „Wielką Czerwoną Maszyną”. Rozgrywałem z kolegą wyimaginowane mecze, podczas których wcielałem się w role wszystkich graczy Reds i naśladowałem ich postawy.
Pierwsze rozgrywki World Series, jakie pamiętam, to te z 1975 roku między Cincinnati Reds a Boston Red Sox. W meczu otwarcia zwycięskim miotaczem Red Sox był wiecznie młody Kubańczyk afrykańskiego pochodzenia Luis Tiant. Podczas tego meczu, który oglądałem w telewizji, jeden z komentatorów wspomniał o obawach Tianta związanych z wychowywaniem syna w Stanach Zjednoczonych.
Miałem wtedy zaledwie sześć lat i nie byłem pewien, co oznacza słowo „uprzedzenia”.
Stadion jest miejscem edukacji. Słowo to pochodzi z języka greckiego i oznacza miarę długości. Stadion to obiektywnie zdefiniowane miejsce, gdzie dzieją się bardzo subiektywne rzeczy. W grupie większej, niż potrafimy zliczyć, uczymy się rzeczy, które później trudno nam zakwestionować. Na Riverfront Stadium w Cincinnati nauczyłem się amerykańskiego hymnu Gwiaździsty sztandar . Teraz wydaje mi się niemożliwe, żebym kiedyś nie znał jego słów.
Onieśmielony brytyjskimi armatami podczas wojny 1812 roku Francis Scott Key pytał:
Powiedz, czy gwiaździsty sztandar jeszcze powiewa Nad krajem wolnych ludzi, ojczyzną mężnych ludzi?
Reds zebrali utalentowanych białych, czarnych i latynoskich graczy23. Nie sądzę, abym kiedykolwiek zadawał sobie pytanie, co dla afroamerykańskich zawodników może oznaczać stanie na baczność podczas wykonania pieśni o wolności napisanej w czasie, gdy ich przodkowie byli zniewoleni. Pamiętam natomiast, że zastanawiałem się, co dla tych, którzy nie są Amerykanami, oznacza stawanie do hymnu innego kraju.
Biorąc pod uwagę Leib innych (jak ujęła to Stein) lub dostrzegając wśród siebie obcych (jak powiedziała Weil), stajemy się wyczuleni na inne rzeczy. Spoglądając z odmiennej perspektywy na fizyczny akt stania na baczność, inaczej słyszymy słowa hymnu. Stawiane w nim pytania stają się mniej retoryczne: czy dziś powiewa amerykańska flaga? Z całą pewnością tak. To łatwe pytanie. Ale czy powiewa ona nad „krajem wolnych ludzi”?
Łatwo sobie wyobrazić, że wolność zostanie nam przyniesiona przez pieśń, odrzutowce przelatujące nad stadionem, ziemię, przodków, ojców założycieli czy kapitalizm. Jednak czy przekonanie, że wolność jest nam dana, jest odpowiednie dla „ojczyzny mężnych ludzi”? Czy nie odważniej byłoby zapytać, co Amerykanie zrobili, co mogli zrobić i co powinni zrobić?
Mówimy, że symbol coś oznacza, lecz on zbyt często zaledwie coś zastępuje. Amerykańska flaga ma oznaczać wolność, ale bardzo łatwo może tę wolność zastąpić. Śpiewając hymn, traktujemy jego wartości jako coś stałego, jak gdyby pieśń wprowadzała je w życie. Chwalić coś nie znaczy jednak to praktykować.
Amerykanie nie należą dziś według żadnego znaczącego wskaźnika do najbardziej wolnych narodów świata. Amerykańska organizacja Freedom House mierzy wolność według preferowanych w USA kryteriów: swobód obywatelskich i politycznych. Rok po roku lepsze wyniki od nas osiąga około pięćdziesięciu krajów.
Zdecydowanie dystansuje nas północny sąsiad – Kanada. W niedawnym rankingu Stany Zjednoczone znajdowały się na tym samym miejscu, co Korea Południowa (kraj, za który walczyli Amerykanie), Rumunia (postkomunistyczny kraj rzadko uznawany przez Amerykanów za równorzędny) i Panama (kraj powołany do życia przez USA w celu zbudowania kanału).
Jednak prawda o „kraju wolnych ludzi” jest jeszcze bardziej bolesna. Większość państw znajdujących się wyżej od nas w rankingach swobód obywatelskich i politycznych jeszcze bardziej wyprzedziłaby nas w dziedzinach uznawanych przez ich obywateli za elementy wolności, takich jak dostęp do opieki zdrowotnej. Gdyby uwzględnić takie miary, spadlibyśmy niżej.
Kraje, w których ludzie skupiają się zazwyczaj na „wolności do”, radzą sobie lepiej według naszych własnych, skoncentrowanych na „wolności od” miar. Powinno to dawać do myślenia. Systemy polityczne zorientowane na „wolność do” osiągają lepsze wyniki od nas pod względem „wolności od”, co sugeruje, że między tymi kategoriami nie ma sprzeczności. W istocie wskazuje to, że pierwszeństwo, odwrotnie niż przywykliśmy (lub chcemy) myśleć, ma „wolność do”. Przyglądanie się innym pomaga nam zrozumieć samych siebie.
Jesteśmy skłonni myśleć o wolności jako o negatywnej „wolności od”. Pojmowanie jej jako ucieczki lub unikania nie mówi nam jednak, czym w istocie jest wolność ani w jaki sposób byłaby ona realizowana w świecie. Pozytywna „wolność do” wiąże się z myśleniem o tym, kim chcemy się stać. Jakie wartości cenimy? Jak realizujemy nasze wartości w świecie? Jeżeli nie myślimy o wolności jako o czymś pozytywnym, nie zdobędziemy jej nawet w znaczeniu negatywnym, gdyż nie będziemy w stanie określić, co w rzeczywistości
jest barierą, jak bariery można uchwycić i zamienić w narzędzia oraz w jaki sposób narzędzia poszerzają naszą wolność.
„Wolność od” jest pułapką konceptualną, a zarazem polityczną, gdyż oznacza samooszukiwanie się, nie wskazuje programu umożliwiającego jej realizację i otwiera możliwości przed tyranami. Zarówno filozofia, jak i polityka wolności muszą wychodzić od „wolności do”.
Wolność ma charakter pozytywny. Chodzi o zważanie na cnoty i posiadanie zdolności do ich realizacji. W zakresie, w jakim ten obszar podlega pomiarowi, w Ameryce jest wiele do poprawy. W chwili, gdy piszę ten tekst, Amerykanie zajmują 15. miejsce na świecie pod względem deklarowanego samopoczucia24. Mieszkańcy około 50 krajów żyją dłużej od nas.
ŚMIERĆ
Niedługo po moich 50. urodzinach wydawało się, że umrę. Kiedy byłem bliski śmierci, myślałem o baseballu25.
Jednym z najbardziej wyrazistych wspomnień, jakie mam z dzieciństwa, jest pierwszy home run*, który zaliczyłem jako 13-latek w maju 1983 roku. Moja drużyna nosiła błękitno-granatowe stroje z białymi napisami reklamującymi lokalnego ortodontę. Mieliśmy utalentowanych zawodników na niemal każdej pozycji. Tego dnia graliśmy na jednym z niewielu okolicznych boisk, które miały parkan. Miotacz rzucił szybką piłkę, która leciała od wewnętrznej strony bazy domowej, lecz zbyt blisko środka. Obróciłem się i bezbłędnie uderzyłem kijem. Lewy zapolowy odwrócił się i zrobił krok, patrząc na lot piłki nad parkanem. Odbiła się w końcu od asfaltu parkingu i zniknęła wśród drzew. Moi koledzy z drużyny wznieśli okrzyk.
Do dziś pamiętam, co czułem w chwili, gdy kij uderzył w piłkę. Wiedziałem, że trafiłem idealnie. Moje dłonie, nadgarstki, ramiona i szczupłą pierś przepełniało poczucie, że wszystko poszło dobrze. Byłem wyobcowanym nastolatkiem, który potrafił programować – wcześniej tego samego roku na zajęciach szkolnych stworzyłem grę o nazwie Lifegame i byłem podekscytowany, a potem nieco zaniepokojony tym, jak wciąga ona graczy. Od wczesnego dzieciństwa dręczyła mnie obsesja, że wszystko może być symulacją i tak naprawdę nie żyję.
Jednak w momencie, gdy kij uderzył w piłkę, miałem pewność, że żyję.
* Home run oznacza w baseballu bardzo udane odbicie piłki, w wyniku którego pałkarz zdobywa punkt dla swojego zespołu (przyp. tłum.).
W trudnych chwilach moje ciało przywołuje to wspomnienie – tak właśnie stało się podczas poważnej choroby pod koniec 2019 roku. Tamtego grudnia zakażenie wyrostka robaczkowego rozprzestrzeniło się na wątrobę, a następnie przeniknęło do krwi i spowodowało stan zwany sepsą, który często bywa śmiertelny. Próbując stawić opór infekcji, układ odpornościowy mojego organizmu zaatakował swoje własne nerwy. Moje dłonie były gorące i intensywnie mrowiły, jak gdybym nosił rękawice z rozgrzanej wełny stalowej.
Na krótko przed Nowym Rokiem w izbie przyjęć w New Haven czułem, jak moje ciało unosi się między Leib a Körper. Gdy zamykałem oczy, widziałem rzeczy, których tak naprawdę nie było. Ogień, który mnie trawił, nie miał żadnego związku ze światem zewnętrznym. Byłem wyczerpany i z trudem oddychałem, ale nie wynikało to z jakiegokolwiek wysiłku.
Część winy leżała po mojej stronie. W młodości nauczono mnie myśleć o ciele jako o kolejnym zewnętrznym ograniczeniu, któremu należy się przeciwstawiać. Ból trzeba było ignorować. Jeżeli doznałem kontuzji podczas meczu, nie wolno mi było dotykać bolącego miejsca. Kiedy więc 3 grudnia podczas wizyty w Niemczech pękł mi wyrostek robaczkowy, w pierwszym odruchu zignorowałem ten fakt. Przebywałem w niemieckim państwie opiekuńczym, gdzie miałem wziąć udział w posiedzeniu zarządu, którego program obejmował omówienie kwestii związanych ze szpitalem, lecz nie czułem, że temat ten bezpośrednio wiąże się z moją sytuacją.
Tamtego wieczoru miałem również wygłosić w Monachium wykład zatytułowany Czy Stany Zjednoczone mogą stać się wolnym krajem? 26. Odczuwany dyskomfort zamaskowałem opowiadaniem słuchaczom dowcipów, a ból
wydawał się uwalniać mnie od zahamowań. Po wykładzie stwierdziłem, że nie jestem szczególnie głodny i wyszedłem z kolacji wcześniej, po czym udałem się do hotelu. Położyłem się do łóżka, ale myśl o czekającej w odległym kraju rodzinie skłoniła mnie do wezwania taksówki i udania się do szpitala. Byłem z siebie dumny, że to zrobiłem, na miejscu nie narzekałem jednak wystarczająco mocno. Lekarze postawili błędną diagnozę i wypuścili mnie bez przepisania antybiotyków. Udałem się na posiedzenie zarządu.
Jeżeli wolność jest czymś wyłącznie negatywnym – brakiem barier – to ciało występuje w tej historii jako czynnik niekorzystny, stanowiący kolejne ograniczenie. Mój własny niefortunny stosunek do ciała pokrywał się z ogólniejszym błędnym nastawieniem panującym w Ameryce.
Od postrzegania ciała jako przedmiotu jest tylko krok do postrzegania go jako towaru. W Stanach Zjednoczonych uznawanie ciała za źródło zysku jawi się jako rzecz normalna – i to był mój kolejny problem.
Z Niemiec przyleciałem do domu z pękniętym wyrostkiem robaczkowym i zapaleniem otrzewnej, po czym udało mi się (za namową żony) ponownie dostać do lekarza.
Po wizycie 15 grudnia skierowano mnie do szpitala w New Haven. Tam zdiagnozowano wreszcie pęknięty wyrostek robaczkowy oraz zmianę chorobową na wątrobie. Lekarze starali się jak najszybciej wypisać mnie do domu po wycięciu wyrostka i zapomnieli o tym drugim problemie. Dostałem receptę na niewystarczającą dawkę antybiotyków i nie skierowano mnie na żadne badania związane z ropniem wątroby, o którym wtedy nie miałem pojęcia (o tym, że coś takiego wykryto, dowiedziałem się długo po fakcie, czytając własną dokumentację medyczną). Następnie zakażenie przedostało się do mojej krwi.
