– I co? Zamówiliście to tiramisu? – Pewnie, że tak. Tak dobrego jeszcze nie jadłem. – Całuje mnie w policzek i odsuwa od siebie. – Skoro już o tym mowa, to umieram z głodu. – Wstaje, po czym podaje mi rękę i podciąga mnie na nogi. – Upichciłaś coś dzisiaj? – Dopiero co jadłyśmy sałatkę, zaraz ci zrobię. Wchodzimy do mieszkania i Hunter siada na kanapie obok Tori. Moja współlokatorka trzyma na kolanach otwarty podręcznik, usiłując równocześnie uczyć się i oglądać telewizję. Wyjmuję z lodówki składniki i przyrządzam sałatkę. Mam wyrzuty sumienia, że zapomniałam, że Hunter ma dzisiaj przyjść. Zwykle coś z tej okazji gotuję. Chodzimy ze sobą od prawie dwóch lat. Kiedy się poznaliśmy, ja byłam na drugim roku college’u, a on na ostatnim. Od lat przyjaźnił się z Tori. Gdy zamieszkałyśmy razem i się zakumplowałyśmy, zaczęła nalegać, żebym go poznała. Jej zdaniem pasowalibyśmy do siebie. Miała rację. Po zaledwie dwóch randkach staliśmy się oficjalnie parą i odtąd świetnie nam się układa. Oczywiście mamy lepsze i gorsze chwile, zwłaszcza odkąd Hunter się przeprowadził i dojazd do niego zajmuje ponad godzinę. Kiedy w ostatnim semestrze znalazł pracę w biurze rachunkowym, zaproponował, żebyśmy zamieszkali razem. Odmówiłam, tłumacząc, że zanim zrobię tak poważny krok, muszę zdobyć licencjat, jednak szczerze mówiąc, po prostu się tego boję. Zamieszkanie z nim wydaje mi się czymś ostatecznym, przypieczętowującym mój los. Wiem, że następnym krokiem będzie małżeństwo i przez to zaprzepaszczę szansę na to, żeby pomieszkać trochę sama. Zawsze miałam jakąś współlokatorkę, a odkąd stać mnie na wynajmowanie mieszkania, mieszkam z Tori. Nie powiedziałam jeszcze Hunterowi o swoich zamiarach. Obiecałam sobie jednak, że zrobię to, zanim wyjdę za mąż. Za dwa 21
Maybe Someday.indd 21
2015-04-20 11:07:40