Jeszcze o Paddingtonie

Page 1


Jeszcze o

Paddingtonie

Jeszcze o Paddingtonie

przełożyła

ilustracje Peggy Fortnum

Kraków 2021

Tytuł oryginału

More About Paddington

Projekt okładki

Zuzanna Weremiuk

Ilustracje na okładce i w środku

Peggy Fortnum

Opieka redakcyjna

Magdalena Kilian‑Antoine

Łamanie

Dawid Kwoka

Adiustacja

Urszula Horecka

Korekta

Justyna Techmańska

Katarzyna Onderka

First published in Great Britain by HarperCollinsPublishers Ltd in 1960

Revised edition published by HarperCollins Children’s Books in 2014

Text copyright © Michael Bond 1959

Illustrations copyright © Peggy Fortnum and HarperCollinsPublishers Ltd 1960

Cover illustration adapted and coloured by Mark Burgess from the originals by Peggy Fortnum

Copyright © for the Polish edition by SIW Znak sp. z o.o., 2021

Copyright © for the translation by Aleksandra Kamińska

ISBN 978 83 240 7555 3

Przeczytaj, co o książce sądzą inni czytelnicy, i oceń ją na lubimyczytać.pl

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30‑105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e‑mail: czytelnicy@znak.com.pl

Wydanie III, Kraków 2021

Druk i oprawa: OZGraf

Rozdział pierwszy

Rodzinne zdjęcie

W domu Brownów na Windsor Gardens 32 panowała nietypowa cisza. Było ciepłe popołudnie i cała rodzina, z wyjątkiem Paddingtona, który ulotnił się tajemniczo zaraz po obiedzie, wygrzewała się w słońcu na tarasie.

Poza szelestem papieru, gdy pan Brown przewracał strony ogromnej książki, i stukotem drutów pani Brown ciszę przerywało jedynie krzątanie się pani Bird, która zaraz miała podać podwieczorek. Jonatan i Judyta byli zbyt zajęci układaniem puzzli, by mieć czas na rozmowy.

Wreszcie odezwał się pan Brown:

– To ciekawe – oznajmił, paląc fajkę. – Wertuję tę encyklopedię i wertuję, ale nie widzę żadnej wzmianki o niedźwiedziach takich jak Paddington.

– W ogóle mnie to nie dziwi – oświadczyła pani

Bird. – Ten gatunek niedźwiedzi jest niezwykle rzadki. I całe szczęście! Inaczej wydalibyśmy fortunę na mar moladę.

Pani Bird lubiła narzekać na apetyt Paddingtona i utyskiwać, że marmolada znika błyskawicznie, mimo to zawsze trzymała w spiżarce zapasowy słoik.

Pani Brown odłożyła robótkę na bok.

– A dlaczego szukasz informacji o Paddingtonie? –spytała.

Pan Brown podkręcił wąsa.

– Tak tylko sobie sprawdzam – odparł wymijająco. –

Po prostu jestem ciekawy.

Niedźwiedź w rodzinie – zwłaszcza taki jak Padding ton – wiąże się z wielką odpowiedzialnością i pan Brown nie zamierzał tej sprawy lekceważyć.

– Chodzi mi o to – podjął, zatrzaskując encyklope dię – że jeśli ma zostać z nami na dobre…

– Jeśli?! – Wszyscy domownicy, włącznie z gospo ‑ dynią, wydali przerażony okrzyk.

– Ale co też ty opowiadasz, Henry! – zaprotestowała pani Brown. – Co za: jeśli? Przecież to oczywiste, że zostanie z nami na dobre!

– Skoro ma zostać z nami na dobre – poprawił się szybko pan Brown – musimy zadbać o kilka spraw. Po pierwsze, zastanawiam się, czy nie wyremontować dla niego dodatkowej sypialni.

Wszyscy się zgodzili, że to znakomity pomysł. Od pierwszego dnia w domu Brownów niedźwiadek zajmował pokój gościnny. Z uprzejmości nigdy tego nie komentował –nawet gdy proszono go o chwilowe zwolnienie miejsca dla gości – jednak od dawna już należał mu się własny kąt.

– Po drugie – ciągnął pan Brown – myślę, że powin niśmy sobie zrobić wspólne rodzinne zdjęcie.

– Zdjęcie? Zabawne, że pan o tym wspomina! – za‑ wołała pani Bird.

– Tak? – zdziwił się pan Brown. – A dlaczego? Pani Bird zajęła się imbrykiem.

– Przekonacie się już niedługo. Wszystko w swoim czasie.

I choć Brownowie zasypali gospodynię pytaniami, nie udało im się dowiedzieć niczego więcej.

Dalsze wypytywanie zostało przerwane przez dobie‑ gające z jadalni głośne dudnienie. Po chwili przez okno

balkonowe dostrzegli Paddingtona. Niedźwiadek taszczył wielkie kartonowe pudło, na którym spoczywał tajemniczy metalowy przedmiot z długimi szpikulcami na końcu.

Jednak to nie pakunki spowodowały, że z ust wszyst kich wyrwał się okrzyk zaskoczenia. O wiele bardziej szokujący był wygląd niedźwiadka.

Jego futro, zazwyczaj nieco przykurzone, było złotawe i mięciutkie, a wystające spod kapelusza czarne uszy aż lśniły, podobnie jak czubek niedźwiedziego nosa. Rów nież łapy i wąsy miś miał niewiarygodnie czyste.

Wszyscy zamarli ze zdumienia, a pani Brown z wra żenia zgubiła kilka oczek w robótce.

– Dobry Boże! – Pan Brown zachłysnął się, ledwo unikając rozlania herbaty na encyklopedię. – Co ci się stało?

– Wziąłem kąpiel – oznajmił niedźwiadek urażonym tonem.

– Kąpiel? – zdziwiła się Judyta. – Tak sam z siebie, bez proszenia?

– A to ci dopiero! – wykrzyknął Jonatan. – Czy to jakieś święto?

– Na pewno dobrze się czujesz, Paddingtonie? –spytał zmartwiony pan Brown. – Chyba nie jesteś chory, co?

Teraz niedźwiadek naprawdę poczuł się dotknięty.

Przecież to nieprawda, że nigdy się nie myje! Przeciwnie, robi to niemal co rano. Unika tylko kąpieli, bo to oznacza zamoczenie całego futra, które potem długo schnie.

– Po prostu chciałem ładnie wyglądać na zdjęciu –oświadczył.

– Na zdjęciu? – powtórzyli ze zdumieniem pozostali.

To nie do wiary, jakiego Paddington miał niekiedy nosa.

– Owszem – potwierdził niedźwiadek i zrobił poważ ną minę. Schylił się i zaczął odwiązywać sznurek, którym obwiązane było pudło. – Kupiłem sobie aparat fotogra ficzny.

Zapadła cisza. Brownowie przyglądali się plecom Paddingtona, który nadal pochylał się nad kartonem.

– Aparat? – powtórzył wreszcie pan Brown. – Ale czy aparaty nie są bardzo drogie?

– Ten nie był – oświadczył zdyszany niedźwiadek i wyprostował się, dźwigając największy aparat fotogra ficzny, jaki Brownowie kiedykolwiek widzieli. – Kupiłem go okazyjnie na targu. Kosztował tylko trzy funty!

– Trzy funty! – wykrzyknął z podziwem pan Brown, po czym oznajmił, zwracając się do reszty: – Muszę przyznać, że nie znam drugiego niedźwiadka z takim talentem do wyszukiwania okazji.

Ale ekstra! – Jonatan się entuzjazmował. – Ma pe‑ lerynę do zakrycia głowy i w ogóle!

– A to długie? Co to takiego? – dopytywała Judyta.

– To statyw – wyjaśnił z dumą Paddington, po czym usiadł na podłodze i zaczął go rozstawiać. – Mocuje się na nim aparat, żeby stał nieruchomo.

Pan Brown podniósł aparat, żeby mu się przyjrzeć.

Gdy nim poruszył, ze środka wypadło kilka zardzewia‑ łych śrubek i gwoździ.

– Czy on nie jest czasem trochę stary? – zapytał bez zastanowienia. – Wygląda, jakby ktoś używał go jako pojemnika na śrubki zamiast do robienia zdjęć.

Paddington uniósł rondo kapelusza i zmierzył pana Browna surowym spojrzeniem.

– To bardzo rzadki okaz – oznajmił. – Tak mi powie‑ dział sprzedawca.

– Moim zdaniem jest świetny – stwierdził Jonatan. –Chcę pozować pierwszy!

– Mam tylko jedną płytę – wyjaśnił stanowczo Pad‑ dington. – Dodatkowe były strasznie drogie, a ja wy dałem już całe kieszonkowe. Dlatego będziecie musieli ustawić się wszyscy razem.

– Cóż, ten aparat wygląda na skomplikowa ‑ ny w obsłudze… i chyba jest dość spory jak na małego

niedźwiadka – zawyrokował pan Brown, przyglądając się, jak Paddington mocuje urządzenie na statywie i ustawia odpowiednią wysokość. – Jesteś pewien, że sobie poradzisz?

– Myślę, że tak – odpowiedział niedźwiadek zduszo nym głosem, bo głowę zasłaniała mu czarna peleryna. –

Pan Gruber pożyczył mi książkę o fotografii i ćwiczyłem robienie zdjęć pod kołdrą.

Pan Gruber – antykwariusz z Portobello Road – był bliskim przyjacielem Paddingtona i często mu pomagał.

– Skoro tak – pan Brown przejął inicjatywę – to ustawmy się na trawniku, żeby Paddington mógł nas sfotografować, póki świeci słońce.

I poprowadził rodzinę do ogródka, podczas gdy Pad dington zajął się przygotowywaniem sprzętu.

Po chwili niedźwiadek oznajmił, że wszystko jest gotowe, i zaczął ustawiać całą gromadkę do zdjęcia, od czasu do czasu spoglądając przez obiektyw, by sprawdzić, czy wszyscy odpowiednio się prezentują.

Ponieważ aparat znajdował się nisko nad ziemią, pan Brown musiał przykucnąć w dość niewygodnej pozycji za Jonatanem i Judytą, podczas gdy pani Brown i pani Bird usiadły po bokach.

Niedźwiadek nie wspomniał o tym głośno, jednak czuł się dość rozczarowany widokiem przez obiektyw

aparatu. Potrafił od biedy rozpoznać pana Browna po wąsach, jednak z pozostałymi było trudniej. Wszyscy wy dawali się zamazani, zupełnie jakby stali we mgle. By‑ ło to bardzo dziwne, bo gdy wynurzał się spod zasłony, świeciło piękne słońce.

Brownowie czekali cierpliwie, gdy Paddington usiadł na trawie i wertował instrukcję. Niemal od razu natrafił na ciekawy rozdział zatytułowany Ostrość. Wynikało z nie go, że aby uzyskać wyraźny obraz, trzeba ustawić aparat w odpowiedniej odległości i właściwie go wyregulować.

Obok znajdowała się ilustracja przedstawiająca człowie‑ ka mierzącego dystans za pomocą sznurka.

Minęło parę minut – niedźwiadek czytał dość powoli, a rozdział zawierał kilka diagramów, które należało uważnie przeanalizować.

– Mam nadzieję, że to już długo nie potrwa – wystę kał pan Brown. – Łapie mnie skurcz!

– Paddingtonowi będzie przykro, jeśli się teraz poru szysz – szepnęła jego żona. – Włożył tyle wysiłku, żeby nas ładnie ustawić. Trzeba przyznać, że dobrze to wygląda.

– Łatwo ci mówić – parsknął pan Brown. – Ty akurat siedzisz!

– Ćśś! – uciszyła go pani Brown. – Chyba już kończy. Zobacz, robi coś ze sznurkiem.

– A czemu to ma służyć? – zdziwił się pan Brown.

– Będę was mierzyć – wyjaśnił niedźwiadek, robiąc pętelkę na końcu sznurka.

– Cóż, jeśli mogę prosić, wolałbym, żebyś przywią zał drugi koniec do aparatu, zamiast zahaczać mi go za ucho! – zaprotestował pan Brown, gdy okazało się, co dokładnie Paddington ma na myśli. Wyglądało na to, że chce jeszcze coś dodać, ale reszta zdania zamieniła się w zduszony jęk, gdy niedźwiadek mocno pociągnął za sznurek.

Paddington zrobił zdziwioną minę i przypatrzył się pętelce.

– Wygląda na to, że przez pomyłkę zrobiłem pętlę zaciskową – przyznał wreszcie.

Niedźwiadek nie najlepiej radził sobie z węzłami – to, że miał łapy, znacznie utrudniało mu ich wiązanie.

– Doprawdy, kochany, nie ma o co robić takiego ra banu – zganiła męża pani Brown. – Można by pomyśleć, że dzieje ci się jakaś straszna krzywda.

Pan Brown pomasował ucho, które nabrało dziwnie różowego koloru.

– To moje ucho – zaprotestował – i bolało jak diabli!

– A dokąd on znowu poleciał? – zawołała pani Bird, gdy niedźwiadek pomknął w stronę domu.

– Chyba będzie mierzył ten sznurek – odgadł Jonatan.

– Uch, w takim razie wstaję – oświadczył pan Brown.

– Ani mi się waż, Henry! – zbeształa go pani Brown.

– I tak już za późno – odparł jej mąż. – Nogi całkiem mi zdrętwiały.

Na szczęście dla pana Browna Paddington właśnie wrócił. Popatrzył uważnie w stronę słońca, a potem na pozujących.

– Obawiam się, że musicie się przesunąć – oznajmił. –Słońce zmieniło położenie.

– Wcale mnie to nie dziwi – prychnął pan Brown, sia‑ dając na trawniku i masując sobie nogę. – I zaraz zdąży zajść, jeśli nadal będziemy się tak guzdrać.

– Nie miałam pojęcia, że robienie zdjęć jest takie skomplikowane – westchnęła pani Bird.

– A ja się zastanawiam, dlaczego on się wykąpał, sko ro zamierza stać za obiektywem – szepnęła Judyta.

– Słuszna uwaga! – przyznał pan Brown. – Jak chcesz to zrobić, żeby też być na zdjęciu, Paddingtonie?

Niedźwiadek zmarszczył brwi. Nie wymyślił jeszcze, jak rozwiązać ten problem, ale postanowił stawić mu czoła, dopiero gdy przyjdzie na to czas. Na razie miał wiele innych rzeczy do zrobienia.

Op O wieść O misiu, który śledząc zł O dzieja, O dkrywa, że małe serce m O że p O mieścić duż O O dwagi

Paddington, elegancki niedźwiadek w kapeluszu, przybysz z dalekiego Peru, już wie, że kanapka z marmoladą najlepiej smakuje we własnym domu. Zwłaszcza gdy przygotuje ją pani Bird. Dla rodziny Brownów miś byłby w stanie zrobić wszystko! Więc kiedy ginie ważna rzecz pana Henry’ego, Paddington rusza z pomocą. Czy w sercu niedźwiadka jest dość odwagi, by w ciemną noc przeprowadzić śledztwo w poszukiwaniu złodziejaszka?

Paddington to niezwykły przyjaciel twojego dziecka. Mały niedźwiadek o wielkim sercu. Wielbiciel marmolady, dobrych manier i przygód! Opowieści o nim to klasyka brytyjskiej literatury dziecięcej w najlepszym wydaniu. Seria przetłumaczona na ponad 30 języków, która już od przeszło 60 lat rozgrzewa serca maluchów i pokazuje, że gafy zdarzają się nawet najlepszym. I misiom, i dzieciom.

Dla wszystkich, którzy mają misia w sercu. A szczególnie dla dzieci w wieku 4+.

Cena 39,99 zł

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
Jeszcze o Paddingtonie by SIW Znak - Issuu