Czekając na aresztowanie nocą. Relacja ujgurskiego świadka z ludobójstwa w Chinach

Page 1

Z LUDOBÓJSTWA

W CHINACH

Tłumaczenie na język angielski oraz wstęp

Joshua L. Freeman

Tłumaczenie na język polski

Adriana Sokołowska-Ostapko

CZEKAJĄC NA ARESZTOWANIE NOCĄ RELACJA UJGURSKIEGO ŚWIADKA
Kraków 2024
Tahir Hamut Izgil

Tytuł oryginału

Waiting to be Arrested at Night

Copyright © 2023 by Tahir Hamut Izgil

is Polish translation was made on the basis of Joshua L. Freeman’s English translation. English Translation and Introduction copyright © 2023 by Joshua L. Freeman

Copyright © for the translation by Adriana Sokołowska-Ostapko

Projekt okładki

Katarzyna Bućko @booka.kasia.bucko

Fotogra a na okładce

© Darmau / unsplash © Max Larochelle / unsplash © Jenn Wood / unsplash

© Juli Kkosolapova / unsplash

Fotogra a autora © Mattéo Deneux

Mapa na s. 314: © in netsoft / Adobe Stock

Redaktorka nabywająca

Aleksandra Ptasznik @wymyslamksiazki

Redaktorka prowadząca

Anna Michalik

Opracowanie tekstu i przygotowanie do druku d2d.pl

Opieka redakcyjna

Natalia Hipnarowicz

Opieka promocyjna

Marlena Grabowska

ISBN 978-83-240-9428-8

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl

Wydanie I, Kraków 2024

Druk: Abedik

Wstęp od tłumacza na język angielski

Gdybyście kilka lat temu zamówili w Waszyngtonie ubera, waszym szoferem mógłby zostać jeden z najwybitniejszych żyjących poetów ujgurskich. Tahir Hamut Izgil przyjechał z rodziną do Stanów Zjednoczonych w 2017 roku, uciekając przed bezlitosnymi prześladowaniami wobec swojego ludu ze strony chińskich władz. Dzięki wyjazdowi z kraju Tahir nie tylko uniknął niemal pewnego internowania w obozach, gdzie do tej pory tra ło ponad milion Ujgurów, ale i zyskał możliwość pokazania światu obrazu tragedii, która dotknęła jego ojczyznę. Poniższa relacja to opowieść naocznego świadka o jednym z największych kryzysów humanitarnych w obecnym świecie oraz historia ocalenia jednej rodziny.

Wcześniej niż samego Tahira poznałem jego wiersze. Po raz pierwszy zetknąłem się z nimi tuż po podjęciu pracy w charakterze tłumacza w Sinciangu, zamieszkałym przez Ujgurów regionie leżącym w zachodnich Chinach. Pewien serdeczny kolega powtarzał mi, że jeśli naprawdę chcę zrozumieć ujgurską kulturę, muszę czytać poezję. Ja jednak, podobnie jak wielu moich rodaków, nie miałem zamiłowania do liryki i puszczałem mimo uszu podpowiedzi przyjaciela. Do czasu, gdy któregoś dnia inny znajomy

7

wetknął mi w dłoń wiersze Tahira. Nigdy wcześniej poezja nie poruszyła mnie tak głęboko.

Dla Ujgurów liryka to coś więcej niż dziedzina sztuki uprawiana jedynie przez pisarzy i intelektualistów. Tutaj

wiersze splatają się z życiem codziennym – są cytowane w rozmowach, udostępniane w mediach społecznościowych, pisywane przez zakochanych. Za pośrednictwem poezji Ujgurzy podejmują tematy społeczne, dyskutują o kwestii ról płciowych oraz przeciwstawiają się represjom ze strony państwa. Do dzisiaj każdego ranka znajduję w swojej skrzynce mailowej kolejne strofy nadsyłane przez rozrzuconych po całym świecie Ujgurów z prośbą o przetłumaczenie.

W społeczności ujgurskiej poezja często wiąże się ze sławą i wpływami. Gdyby poprosić Ujgurów o wskazanie dziesięciu najwybitniejszych przedstawicieli ich ludu, z pewnością padłyby nazwiska kilku poetów. Gdyby poprosić ujgurskich intelektualistów o wskazanie najbardziej znaczących myślicieli i pisarzy, prawdopodobnie padłoby nazwisko Tahira Hamuta Izgila.

Tahira poznałem na początku 2008 roku, gdy zaczynałem tłumaczyć ujgurską poezję. Jego postać zapadła mi w pamięć równie głęboko jak pisane przez niego wiersze. Muskularny, energiczny i niepokojąco przystojny, o uważnym spojrzeniu, mówił precyzyjnie i z mocą. W dyskusji płynnie przechodziliśmy z tematu na temat – od poezji przez politykę i historię po religię – więc dość szybko zorientowałem się, jak szerokie zainteresowania i wiedzę ma mój rozmówca.

8

Pochodzi z rodziny hodowców bydła mlecznego, dorastał w wiosce pod Kaszgarem, starożytnym miastem położonym w południowo-zachodniej części regionu ujgurskiego. Rytm i tradycje wiejskiego życia stały się źródłem jego poezji. Tahir urodził się podczas rewolucji kulturalnej, w najbardziej radykalnej fazie reżimu maoistowskiego, ale dorosłość osiągnął w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku, gdy w Chinach nastał okres odwilży gospodarczej i kulturowej. Bezbarwna, upolityczniona poezja z czasów Mao ustępowała miejsca nowym stylom i gatunkom ob tującym w aktualne tematy. Publikując swój pierwszy wiersz, Tahir, wówczas uczeń szkoły średniej, wkroczył w świat literacki, w którym panował niezwykły ferment twórczy.

Celował w nauce, na studia przeniósł się więc do Pekinu, a ponieważ wywodził się z okolic Kaszgaru, gdzie mówiło się po ujgursku, musiał zmierzyć się z zadaniem opanowania standardowego języka mandaryńskiego. Wgryzał się zatem w kolejne tomy chińskiej poezji awangardowej, które czytał na zmianę z tłumaczeniami dzieł Freuda. Wkrótce zaczął się doskonale orientować w literaturze zachodniej, przez pewien czas nie rozstawał się z chińskim wydaniem wierszy Wallace’a Stevensa. To był emocjonujący czas, Tahir i inni ujgurscy studenci w Pekinie zawiązywali grupy, w których spotykali się, aby omawiać czytane teksty i dopingować się nawzajem w próbach własnych sił na niwie literackiej.

Stolica Chin również przechodziła burzliwy okres. Nowe pokolenie nie godziło się z powolnym tempem

9

wprowadzania reform, coraz głośniej domagano się demokratycznych praw oraz ukrócenia korupcji. Na drugim roku studiów Tahir pomagał organizować studenckie strajki głodowe oraz demonstracje, które doprowadziły do protestów na placu Tiananmen w 1989 roku. Manifestacje młodych ludzi zostały ostatecznie zmiażdżone przez czołgi, ale rozbudzone w Tahirze zainteresowanie polityką przetrwało.

Po ukończeniu studiów Tahir przez chwilę pracował w Pekinie, następnie zaś otrzymał posadę jako nauczyciel języka mandaryńskiego w Urumczi, stolicy regionu ujgurskiego. Przez cały ten czas nie przestawał tworzyć poezji, często utrzymanej w duchu modernizmu, niekiedy poruszającej kwestie uważane wcześniej za tematy tabu w literaturze ujgurskiej (w pewnym szeroko komentowanym utworze z 1994 roku pojawiły się wzmianki o marihuanie, masturbacji oraz „narodzie zmienionym w pijaczka”).

W kręgach kultury awangardowej Tahir zaczął zyskiwać coraz większą rozpoznawalność, uznawano go za młodego utalentowanego poetę.

W 1996 roku dały o sobie znać uwarunkowania polityczne, z jakimi Ujgurzy mierzą się w Chinach. Tahir wyjechał z Urumczi w nadziei, że uda mu się podjąć studia w innym kraju, jednak podczas próby przekroczenia granicy został aresztowany. Gdy w wyniku tortur przyznał się do nieprawdziwego zarzutu dotyczącego zamiaru ujawnienia tajemnic państwowych, został skazany na prawie trzy lata więzienia. Karę odbywał w bardzo trudnych warunkach, przez co przeraźliwie schudł – ważył niecałe czterdzieści pięć kilogramów.

10

Po wyjściu na wolność pod koniec 1998 roku musiał zacząć życie od nowa, ale jego nazwisko gurowało już na czarnej liście w partyjnej kartotece. Kilka miesięcy później podjął pracę przy produkcji lmów i dość szybko zajął się reżyserowaniem niezależnych obrazów. Na początku lat dwutysięcznych Tahir zdążył zyskać uznanie jako ważny i niezwykle oryginalny twórca lmowy, kojarzony głównie z prekursorskim dramatem Księżyc jest świadkiem. Nie zarzucił jednak pisania poezji ani pasji do czytania i poznawania różnorodnej literatury.

Był to niezwykły wyczyn dla człowieka, który zaledwie kilka lat wcześniej został wypuszczony z obozu pracy, zwłaszcza że w tym wypadku budowanie nowego życia zbiegło się w czasie z pogarszającą się sytuacją polityczną i narastającym kon iktem etnicznym w regionie ujgurskim. W latach dwutysięcznych chińskie władze zlikwidowały większą część systemu edukacyjnego w języku ujgurskim, a dzieci z ujgurskich domów zmuszano, by zapisywały się do chińskich szkół z internatami. Dyskryminacja mniejszości ujgurskiej przez stanowiących większość Chińczyków Han * stawała się wszechobecna. Szukający zatrudnienia Ujgurzy od potencjalnych pracodawców często słyszeli wprost: „nie potrzebujemy tutaj mniejszości”. Powołując się na statystyki dotyczące bezrobocia, w dużej mierze wywołanego polityką rządową, chińskie władze zaczęły naciskać Ujgurów, by podejmowali niskopłatne prace w innych częściach kraju, gdzie umieszczano ich w przeludnionych

* Chińczycy Han – główna grupa etniczna w Chinach, stanowiąca mniej więcej dziewięćdziesiąt dwa procent ogólnej populacji (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

11

osiedlach robotniczych pod ścisłym nadzorem, w otoczeniu nieznanych i często niezbyt życzliwych społeczności.

Z roku na rok niezadowolenie Ujgurów narastało, nie mogło jednak znaleźć ujścia choćby w mediach, ściśle kontrolowanych przez państwo. Wreszcie w połowie 2009 roku, gdy Hanowie pracujący w fabryce zabawek we wschodnich Chinach dopuścili się linczu na ujgurskich robotnikach z powodu bezpodstawnych oskarżeń o gwałt, w Urumczi wybuchły gwałtowne zamieszki. Ludność Han starła się z Ujgurami, liczba o ar śmiertelnych sięgnęła kilkuset osób, na ulicach płonęły autobusy, z witryn sklepowych sypało się szkło, a przypadkowych przechodniów katowano na śmierć.

We wrześniu, podczas fali protestów przeciwko regionalnemu sekretarzowi partii, Tahir przeciskał się przez zatłoczone ulice, gdy nagle kilku demonstrantów Han podeszło do niego z okrzykiem:

–Jesteś Ujgurem?

Tahir opowiadał mi później, że nie wyobrażał sobie, aby stojąc na rodzinnej ziemi, miał zaprzeczyć swojej tożsamości.

– Tak, jestem Ujgurem! – zawołał w odpowiedzi. – Co wam do tego?

W tym momencie spadł na niego grad ciosów, przed którymi uciekł, przeskakując przez barierkę. Dotkliwe pobicie sprawiło, że do dziś czasami drga mu powieka, ale nie odwiodło go od dalszej działalności.

Spytałem kiedyś Tahira, czy jego wytrzymałość była wynikiem lat spędzonych w więzieniu, a następnie w obozie pracy, on jednak zaprzeczył. Tłumaczył, że już przed

12

aresztowaniem zdawał sobie sprawę z tego, iż los ujgurskiego intelektualisty w Chinach niesie ze sobą nieodłączne zagrożenia.

Mimo wszystko uważam, że to, co przeszedł, pomogło mu dostrzec gromadzące się czarne chmury wcześniej, niż zauważyła je większość społeczności. Jesienią 2016 roku umówiłem się na wieczór z Tahirem i kilkorgiem znajomych. Spotykaliśmy się na kolacjach regularnie od prawie dziesięciu lat i jak zwykle toastom, żartom i rozmowom nie było końca. Pałaszując gorący makaron z koniną, opróżnialiśmy kolejne butelki wina. Spowijał nas unoszący się w powietrzu dym, ponieważ pisarz Perhat Tursun miał w zwyczaju opowiadać swoje słynne anegdoty, zaciągając się raz po raz papierosem.

Po kolacji Tahir zaproponował, że odwiezie mnie do domu, wyszliśmy więc w ciemną noc i ruszyliśmy w stronę samo chodu. Jednak zamiast odjechać z pustego już parkingu, siedzieliśmy w buicku Tahira i nie mogliśmy się nagadać. W mieście, w którym ściany mają uszy, było to najlepsze miejsce na poufną rozmowę.

Omawialiśmy pogarszającą się sytuację w regionie ujgurskim. Tahir wskazał położony na końcu parkingu, nowo wybudowany komisariat policji, po czym oznajmił, że większość byłych skazańców, którzy odbywali wyroki razem z nim w obozie pracy, w ostatnich miesiącach wzywano na przesłuchania policyjne. Gdy rozmawialiśmy o jego niedawnych podróżach za granicę, zaczął bardziej szczegółowo wypytywać o życie w Stanach Zjednoczonych. Wyczułem, że czas poruszyć temat, który nigdy wcześniej nie wypłynął w naszych dyskusjach.

13

–Myślisz o przeprowadzce do Ameryki?

Tahir spojrzał mi prosto w oczy.

– Tak.

Zarówno on, jak i jego żona Marhaba długo nosili się z tą decyzją i nadal nie byli jej pewni. Czterdziestoparolatkom z dwójką dzieci niełatwo zaczynać wszystko od nowa w innym kraju z obcym językiem, tłumaczył Tahir. Musieliby porzucić swoje kariery zawodowe i przyjaciół, bez nadziei na powrót do domu w najbliższym czasie. Gdyby zwrócili się do amerykańskich władz o udzielenie azylu, każda ponowna wizyta w Chinach wiązałaby się z groźbą więzienia. Jednak coraz bardziej ponure perspektywy polityczne w Sinciangu sprawiały, że Tahir i jego bliscy oswajali się z myślą o wyjeździe, gdyby sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót.

Tak też się stało. Pół roku później, na przełomie wiosny i lata 2017 roku, z regionu ujgurskiego zaczęły napływać doniesienia o masowych aresztowaniach i zsyłkach do obozów pracy. Chociaż ja sam wyjechałem z Sinciangu pod koniec 2016 roku, wiedziałem, że sytuacja zrobiła się naprawdę poważna. Nawet najbliżsi znajomi z tamtych stron zaczęli jeden po drugim usuwać mnie z kontaktów na komunikatorze WeChat, ponieważ utrzymywanie znajomości i rozmowy z osobami z zagranicy stawały się pretekstem do aresztowań.

Tahir pozostawał ze mną w kontakcie dłużej niż inni, odzywał się czasami, aby omawiać przekłady jego wierszy, które przygotowywałem, ale w końcu i on zamilkł. Dopiero pod koniec czerwca 2017 roku wysłał mi wiadomość głosową. „W maju pogoda bardzo się popsuła” – powiedział,

14

posługując się tradycyjną ujgurską metaforą, która oznaczała represje polityczne. „Nie mogłem się z tobą kontaktować. Było nam strasznie trudno przy tych ciągłych zmianach pogody”. Wymieniliśmy kilka uwag na temat jednego z wierszy. Potem znów zapanowała cisza. Były to ostatnie wiadomości, jakie dotarły do mnie od znajomych z regionu ujgurskiego.

Następne miesiące przynosiły coraz to gorsze nowiny z Sinciangu. Stawało się jasne, że wbrew naszym nadziejom nie była to zaledwie kolejna chwilowa kampania nienawiści. Gdy zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z rozmiarów tego kryzysu, myślami nieustannie wracałem do osób, które tam poznałem i które tam zostały. Martwiłem się zwłaszcza o Tahira, ponieważ wiedziałem o jego wcześniejszym uwięzieniu na tle politycznym. Nie istniał jednak żaden sposób, aby się dowiedzieć, czy teraz nic mu nie grozi. Nie sposób było dowiedzieć się czegokolwiek o kimkolwiek.

Region ujgurski przeobraził się w gigantyczne więzienie, strzeżone przez siły bezpieczeństwa i system nadzoru biometrycznego niespotykany w historii ludzkości. Opustoszały całe wioski i osiedla, ponieważ dziesiątki tysięcy mieszkańców przeniesiono do przeludnionych obozów internowania. Ujgurom skon skowano paszporty, odcięto możliwość komunikacji ze światem zewnętrznym. Ucieczka stała się niemożliwa.

Jednak przynajmniej w jednym wypadku zdarzył się wyjątek. Pod koniec sierpnia wspólny znajomy z Szanghaju powiadomił mnie, że Tahir przygotowuje się do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Wstrzymałem oddech

15

i nie ważyłem się z nim kontaktować, dopóki nie znajdzie się poza granicami Chin. Wkrótce inny wspólny znajomy przekazał mi amerykański numer telefonu, który miał należeć do Tahira. Zadzwoniłem.

Odebrał Tahir. „Tinchliqmu?” „Jak się masz?” Przywitaliśmy się jak zwykle. Potem spytałem, gdzie obecnie przebywa. Gdy odpowiedział, że jest w Waszyngtonie razem z rodziną, ogarnęła mnie ulga. Po miesiącach niezmiennie ponurych informacji z regionu ujgurskiego zakrawało to na cud.

Dość szybko po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych Tahir zaczął myśleć o spisaniu relacji z kryzysu w Sinciangu, jednak w ciągu następnych kilku lat absorbowało go przede wszystkim zapuszczanie korzeni w nowym kraju. Jeździł uberem, zapisał się na lekcje angielskiego, ubiegał się o azyl. Dopiero pod koniec 2020 roku zadomowił się w amerykańskiej rzeczywistości na tyle, by pozwolić sobie na utrwalenie wspomnień, które towarzyszyły mu od chwili ucieczki z Chin.

Gdy zaczął przelewać je na papier, coś w nim pękło. Tworzył w takim tempie, że ledwie nadążałem z tłumaczeniem. Za każdym razem, gdy omawialiśmy jego notatki, pojawiały się nowe szczegóły i wątki. Latem 2021 roku czasopismo „ e Atlantic” opublikowało skrócony fragment wspomnień Tahira. Tymczasem kryzys w Sinciangu przybierał na sile. Tahir pisał dalej.

Poniższa opowieść zawiera osobistą relację człowieka, który był świadkiem wyniszczania swojej ojczyzny. Pracując nad tekstem, Tahir przeprowadził wiele rozmów z innymi uchodźcami, porównywał zapamiętaną przez

16

siebie wersję wydarzeń z prywatnymi dokumentami oraz powszechnie dostępnymi źródłami. Aby ochronić wspomniane w relacji osoby przed prześladowaniami ze strony władz, zmieniał nazwiska oraz szczegóły umożliwiające

identy kację; autentyczne pozostały jedynie imiona najbliższych jego krewnych oraz paru innych postaci.

O ile wiem, Tahir jest jedynym przedstawicielem świata ujgurskiej literatury w Sinciangu zbiegłym z Chin w czasie masowych przesiedleń do obozów. Jego świadectwo łączy w sobie poetycką siłę wyrazu z niezmąconym wyczuciem dwuznaczności moralnych, które nie umykają jego uwadze nawet w najbardziej ekstremalnych okolicznościach. Chociaż system terroru państwowego w Sinciangu opiera się na nieludzkiej machinie biurokratycznej, to zarządcy tego systemu – a także jego o ary – są już na wskroś ludzcy, ukazani przez Tahira w całej ich złożoności.

Przedstawiony w tej relacji świat okazuje się zaskakująco bliski rzeczywistości, z którą my również się zmagamy. Wojna wypowiedziana przez chińskie władze mniejszości ujgurskiej jest zdarzeniem bezprecedensowym, ale wykorzystane do tego narzędzia wydają się znane. Represje stosowane w Sinciangu opierają się na wykorzystaniu mediów społecznościowych jako broni, na tworzeniu algorytmów komputerowych, które prowadzą stałą obserwację i przewidują zachowania użytkowników, oraz na posłużeniu się szeroką gamą nowoczesnych technologii umożliwiających inwigilację, w większości opracowanych na Zachodzie. Dyskurs islamofobii, który przybrał na sile w Stanach Zjednoczonych, stał się osią chińskiej narracji usprawiedliwiającej politykę wobec regionu Sinciang,

17

a międzynarodowe korporacje zostały wplątane w łańcuchy dostaw, które biorą swój początek w obozach przymusowej pracy na ujgurskiej ziemi.

Na stronach tego świadectwa pojawiają się wieloletni przyjaciele moi i Tahira, grupa niezwykłych literatów i intelektualistów z Urumczi, których głosy wciąż jeszcze pamiętam. Spoza tragicznych zdarzeń zamieszczonych w poniższej relacji wyziera barwność i żywiołowość tego środowiska: sklepikarz, który w obliczu aresztowania niestrudzenie tłumaczy Bertranda Russella, pisarz, którego niepohamowane poczucie humoru jaśnieje na tle nadciągających okropieństw.

Każdy z nich mógłby równie wiernie i błyskotliwie opisać trwający kryzys – gdyby mieli szansę zabrać głos. Oni jednak nie mogą się do nas zwrócić: trwające od kilku lat prześladowania zmusiły ich do milczenia, przynajmniej na tę chwilę. To dla nich oraz w ich imieniu, a także w imieniu tysięcy innych nienazwanych, Tahir postanowił opowiedzieć tę historię.

Prolog

Przesłuchanie

Pewnego marcowego popołudnia 2009 roku siedziałem w domowym gabinecie pogrążony w lekturze. Moja żona

Marhaba zbierała w kuchni naczynia po obiedzie.

Ktoś zapukał do drzwi. Gdy je otwarłem, zobaczyłem troje młodych Ujgurów, dwóch mężczyzn i jedną kobietę.

Marhaba wyjrzała z kuchni, stanęła za mną.

– Pan Tahir Hamut? – spytał wysunięty do przodu młodzieniec.

– Tak.

– Chcemy porozmawiać z panem na temat rejestracji gospodarstwa domowego *. Czy może pan pójść z nami na komisariat? – Głos miał spokojny.

Para trzymająca się krok za nim wyglądała na asystentów. Nie ulegało wątpliwości, że przybyszami byli ubrani po cywilnemu funkcjonariusze policji.

W Chinach rejestr gospodarstwa domowego zawiera informacje na temat każdego członka rodziny i jest uznawany

* Rejestr gospodarstwa domowego – obowiązujący w Chinach system rejestracji gospodarstwa domowego, w którym umieszcza się dane osobowe, podstawowe informacje na temat najbliższych członków rodziny oraz obecnego, a także wcześniejszych miejsc zamieszkania. Dokument ma formę niewielkiej bordowej książeczki.

21

za najważniejszy dokument tożsamości. Sprawdzanie go stało się wśród policjantów częstym pretekstem do przeszukania domu albo zatrzymania wybranej osoby.

–Oczywiście – odpowiedziałem równie spokojnie.

– Proszę wziąć ze sobą dowód – dodał funkcjonariusz.

– Mam go przy sobie. – Poklepałem się po kieszeni, w której nosiłem portfel.

Marhaba obserwowała nas z niepokojem.

– Nie martw się, to nic takiego – uspokajałem ją, wkładając kurtkę i buty. – Chodzi tylko o zameldowanie.

Gdy schodziliśmy po schodach, zauważyłem, że funkcjonariusze ustawili się tak, by iść za mną i przede mną, pilnowali mnie. Dzień był pogodny, ale zimny.

Przyjechali cywilnym samochodem, co oznaczało, że działali nieo cjalnie. Usiadłem z tyłu razem z mężczyzną, który ze mną rozmawiał. Drugi mężczyzna prowadził, kobieta zajęła miejsce obok niego.

Oczywiście zastanawiałem się, dlaczego mnie zabrali. Nie przychodziło mi do głowy nic, co mógłbym ostatnio zrobić, by dać im powód do aresztowania.

Wyjechaliśmy z osiedla na główną drogę. Aby dotrzeć do komisariatu, na skrzyżowaniu trzeba było skręcić w lewo. My skręciliśmy w prawo. Dopiero wtedy siedzący koło mnie mężczyzna wyjął z kieszeni legitymację policyjną i niedbale mi ją pokazał.

– Nazywam się Ekber. To jest Mijit. Jesteśmy z Biura

Bezpieczeństwa Publicznego w Urumczi. Chcemy z panem chwilkę porozmawiać. – Kobiety nie przedstawił.

Ekber zwracał się do mnie, używając zaimka „siz”, znamionującego szacunek, co uznałem za dobry znak. Gdyby

22

uważali mnie za przestępcę, od początku używaliby nieformalnej, szorstkiej formy „sen”.

Milczałem i starałem się zachować spokój. Z doświadczenia wiedziałem, że gwałtowne reakcje w takich sytuacjach w niczym nie pomagały. Najlepiej sprawiać wrażenie osoby, która nie ma pojęcia, dlaczego ją zatrzymano. Funkcjonariusze czerpią przyjemność z patrzenia na ludzkie nerwy, strach i zagubienie.

– Czym się pan zajmuje? – dopytywał Ekber. To jeszcze nie było przesłuchanie, chciał mnie najpierw sprawdzić.

– Jestem reżyserem lmowym. – Ograniczyłem się do krótkiej odpowiedzi.

Przytaknął skinieniem głowy i ciągnął:

–Pisze pan też scenariusze?

W tym momencie zacząłem się zastanawiać, czy ich wizyta ma związek z moją działalnością pisarską.

–Nie, reżyseruję scenariusze, które napisali inni.

–Czyje scenariusze pan reżyserował?

Wymieniłem nazwiska trzech autorów. Jednym z nich był mój przyjaciel Perhat Tursun.

– Perhat Tursun, ten, który obraził naszego proroka Mahometa?

Obruszyłem się, słysząc te słowa z ust funkcjonariusza policji, ale szybko odzyskałem równowagę. Zapewne próbował wyrobić sobie jakieś pojęcie o moich poglądach religijnych. Mimo to ta uwaga rozdrażniła mnie.

– Czytał pan powieść, w której Perhat Tursun rzekomo obraził Proroka? – W moim głosie pobrzmiewała irytacja.

Mężczyzna nie dawał za wygraną.

–Nie, ale czytałem esej na temat tej powieści.

23

– To proponuję, żeby przeczytał pan samą powieść – odparłem. – Urzędnicy państwowi powinni być skrupulatni.

Opublikowana dziesięć lat wcześniej powieść Sztuka samobójstwa dotykała tematów, których tradycyjnie

w ujgurskiej literaturze unikano: poczucia wyobcowania, seksualności, samobójstwa. Tekst naruszał zwyczajowe konwencje estetyczne i obyczajowość społeczną, przez co odbił się głośnym echem w środowisku literackim. Pewien konserwatywny krytyk rzucił bezpodstawne oskarżenie, jakoby treść książki obrażała Proroka, przez co Perhat Tursun spotkał się z falą powszechnej krytyki, a podczas zaciekłej debaty społecznej grożono mu nawet śmiercią.

–Pan też jest pisarzem? – spytał Ekber.

–Piszę wiersze.

–Jakie wiersze pan pisze?

–Nie zrozumiałby pan ich.

– Aha, czyli te pokręcone abstrakcyjne poezje? –Uśmiechnął się kpiąco.

Nie odpowiedziałem. W samochodzie zapadła cisza. Jechaliśmy przez znajome ulice.

Nadal nie wiedziałem, dlaczego dzisiaj po mnie przyszli, i zachodziłem w głowę, czy wiąże się to z moim pobytem w więzieniu kilkanaście lat wcześniej. Jeżeli tak, to mogło skończyć się źle.

W 1996 roku chciałem podjąć studia w Turcji, ale zostałem aresztowany na granicy z Kirgistanem pod zarzutem „usiłowania wywiezienia z kraju nielegalnych i poufnych materiałów”. Był to okres, gdy Ujgurów aresztowano pod byle pretekstem, i w końcu nadszedł czas na mnie. Półtora roku spędziłem w więzieniu w Urumczi, po czym skazano

24

mnie na trzy lata resocjalizacji poprzez pracę. Ponieważ połowę wyroku odsiedziałem już w zakładzie karnym, na drugą część przeniesiono mnie do reedukacyjnego obozu pracy w Kaszgarze.

Podczas odbywania wyroku straciłem posadę nauczyciela, po powrocie do Urumczi byłem więc bez pracy, bez pieniędzy i bez domu. Miałem jedynie rejestr gospodarstwa domowego. Ciężko pracowałem, by zaczepić się na rynku, i w końcu zdołałem się zatrudnić jako reżyser lmowy. Ponieważ jednak byłem wolnym strzelcem i pozostawałem poza systemem państwowym, najczęściej angażowano mnie do kręcenia niskobudżetowych seriali telewizyjnych, wideoklipów albo reklam. Zarobki ledwie wystarczały na życie, a pozyskiwanie kolejnych zleceń chwilami graniczyło z cudem.

Regionalna stacja telewizyjna Sinciangu szukała w tamtym czasie tłumaczy wiadomości z języka chińskiego na ujgurski. Spośród trzystu kandydatów uzyskałem najlepsze wyniki na teście biegłości językowej, ale przeprowadzone badanie przeszłości politycznej ujawniło, że zostałem zwolniony z poprzedniej pracy. To wystarczyło, aby telewizja odrzuciła moją kandydaturę.

Próbowałem również swoich sił jako pisarz, jednak utrzymanie się z samego tworzenia okazało się niemożliwe. Tak wyglądała moja sytuacja w 2001 roku, gdy Marhaba i ja postanowiliśmy się pobrać.

Poznaliśmy się kilka lat wcześniej, gdy po powrocie z Pekinu podjąłem pracę w Urumczi. Perhat Tursun dorabiał wtedy po godzinach w niewielkiej rmie przekazującej informacje rolnicze ujgurskim gospodarstwom rolnym

25

i zaprosił mnie do współpracy. Zgodziłem się, ponieważ w szkole, w której uczyłem, dostałem niewielką liczbę godzin. Właśnie w tej rmie po raz pierwszy zobaczyłem Marhabę, również nowo zatrudnioną. Zauważyłem, że ta dziewczyna o inteligentnym spojrzeniu często mi się przygląda, jak gdyby chciała wyrobić sobie o mnie zdanie.

Była o pięć lat młodsza, więc zwyczajowo powinna zwracać się do mnie „Tahir aka”. Ujgurzy zwykle używają zwrotu „aka” – „starszy brat” – gdy odnoszą się z szacunkiem do starszych mężczyzn, podobnie jak do starszych kobiet zwracają się „hede”, co oznacza „starsza siostra”. Jednak Marhaba mówiła do mnie po prostu: Tahir. Wiedziałem, że jest w niej coś wyjątkowego.

W tamtym czasie zaczęliśmy coraz częściej ze sobą rozmawiać, czasami jedliśmy razem drugie śniadanie. Pomału zbliżaliśmy się do siebie.

Potem jednak zostałem uwięziony i zupełnie straciłem kontakt z Marhabą. Po wyjściu na wolność i powrocie do Urumczi niemal natychmiast skontaktowałem się z żoną Perhata, aby się upewnić, że Marhaba nie wyszła za mąż. Zaledwie kilka dni później umówiłem się z nią przed Teatrem Ludowym.

Gdy przyszedłem na miejsce, ona już czekała. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się niezwykle uroczo, jednak tuż po przywitaniu spochmurniała. Trzy lata temu poczuła się mocno zraniona, gdy wyjechałem bez pożegnania, a kiedy dowiedziała się, że zostałem aresztowany, przez trzy dni płakała, nie wychodziła z domu, nie mogła jeść.

Staliśmy i rozmawialiśmy na ulicy, samochody mijały nas z warkotem, zapadał zimowy wieczór, robiło się coraz

26

chłodniej. Przez trzy lata więzienia mój organizm stał się mało odporny i bardzo wrażliwy, ale słuchając słów Marhaby, przestałem zwracać uwagę na mróz.

Zaczęliśmy się spotykać. Nasza więź stawała się coraz głębsza i silniejsza, a ja po kilku latach niedoli bardzo potrzebowałem rodzinnego ciepła. Marhaba okazała się troskliwą, pełną dobroci osobą. Często mnie odwiedzała, dbała o mnie, moje sprawy i zmartwienia zaczęła traktować jak swoje.

W końcu zdecydowaliśmy się na ślub. Moi rodzice w Kaszgarze nie byli zamożni, ale podarowali nam pieniądze, które wystarczyły na wynajem mieszkania. Aby zapłacić tradycyjne wiano rodzinie Marhaby, pożyczyłem od przyjaciela pięć tysięcy juanów – była to bardzo skromna zapłata za pannę młodą.

– Nie martw się – uspokajała mnie przyszła żona. –Jeśli oboje będziemy pracować, zarobimy na życie i poradzimy sobie.

Po ślubie wspólnie zaoszczędziliśmy i oddaliśmy przyjacielowi pięć tysięcy juanów.

Wkrótce po zawarciu małżeństwa musieliśmy zaktualizować rejestrację gospodarstwa domowego i zapisać się wspólnie w dzielnicy, w której zamieszkaliśmy. Zabrałem dokumenty z komisariatu, pod który wcześniej podlegałem, by złożyć je w nowym miejscu. Policjantka Han odpowiedzialna za zameldowanie przejrzała moje papiery. Jej szorstka reakcja zaskoczyła mnie.

– Obecny numer pana dowodu jest inny niż numer, który guruje w archiwach rejestru.

–Jak to możliwe?

27

– Pierwszy pana numer wskazuje na Pekin, zaczyna się od jedenastu – odparła nieznoszącym sprzeciwu tonem. –

A obecny pana numer pochodzi z Urumczi, zaczyna się od sześćdziesięciu pięciu. Tak nie może być. Każdy człowiek ma tylko jeden numer dowodu. W pana wypadku liczy się ten z Pekinu.

Przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć.

–To co mam teraz zrobić? – spytałem w końcu.

– Proszę iść na komisariat, który pana rejestrował. Poprawić numer, a potem wrócić. Inaczej nie możemy pana tutaj zameldować.

Gdy przeprowadzałem się na studia do Pekinu, zgodnie z wymogami nałożonymi przez władze zabrałem ze sobą rejestr gospodarstwa domowego. Wkrótce potem Chiny wprowadziły pierwszą generację dowodów osobistych w formie plastikowych kart, otrzymałem więc swoją kartę, a ponieważ byłem zameldowany w Pekinie, znalazł się na niej pekiński numer. Po powrocie do Urumczi zarejestrowałem się w miejscowym komisariacie i otrzymałem nowy dowód osobisty z numerem z Urumczi. Nie zwróciłem większej uwagi na tę mody kację; uznałem, że skoro zmieniam miejsce zameldowania, to zgodnie z tym musi się zmienić również numer mojego dowodu. Przez sześć lat używałem go bez żadnego problemu, a teraz okazało się, że widniejący na nim numer jest niepoprawny.

Następnego dnia wróciłem na swój stary komisariat

i opowiedziałem o całej sytuacji. Funkcjonariuszka Han, która odpowiadała za meldunki, zerknęła na dokumenty wydane mi poprzedniego dnia i od razu zobaczyła, w czym problem. Mimo to dłuższą chwilę siedziała w milczeniu.

28

– Czy rzeczywiście ten numer jest niepoprawny? – dopytywałem, chcąc się upewnić, ona jednak najwyraźniej

nie zamierzała przyznać się do błędu. Urzędnicy państwowi, a zwłaszcza funkcjonariusze policji, bardzo niechętnie uznają swoje pomyłki. Pomyślałem, że skoro minęło sześć lat od czasu przyznania mi numeru, to z pewnością odpowiedzialność za uchybienie ponosił inny funkcjonariusz, ale siedząca przede mną kobieta prawdopodobnie czuła, iż powinna bronić honoru całego systemu.

Raptownie podniosła głowę.

–Dlaczego nie zgłosił pan tego wcześniej?

– Sądziłem, że po przeniesieniu zameldowania do Urumczi numer dowodu również się zmienia.

–To pana błąd – oznajmiła stanowczo.

Moja cierpliwość się wyczerpała.

– Nie dopełniliście swoich obowiązków, a teraz przerzucacie winę na mnie? To nie ja zmieniam numery w dowodzie, to tylko i wyłącznie wasza odpowiedzialność.

– Tak nie będziemy rozmawiać – stwierdziła, ignorując moje słowa. – Proszę złożyć pisemnie czynny żal, w którym przyzna się pan do winy, ponieważ powinien pan zgłosić problem o wiele wcześniej. Wtedy rozpatrzymy sprawę.

Rozmowa była zakończona. Wiedziałem, że muszę zadowolić się tym, iż znalazło się rozwiązanie, nawet jeśli oznaczało ono wzięcie przeze mnie odpowiedzialności na siebie. Gdy złożyłem czynny żal, funkcjonariuszka wypełniła druk o nazwie „Poświadczenie zmiany numeru dowodu osobistego mieszkańca regionu Sinciang”. Stwierdzał on, że mój obecny numer jest niepoprawny, w związku z czym

29

powinno się przywrócić numer przyznany mi wcześniej. Policjantka podstemplowała formularz.

Przywrócenie dawnego numeru dowodu osobistego oznaczało, że sześć ostatnich lat mojego życia, w tym trzy lata spędzone w więzieniu, zostało pozbawione tożsamości. Było to dla mnie prawdziwe błogosławieństwo. Miałem ogromną nadzieję, iż dzięki temu wszelkie informacje na temat wcześniejszego osadzenia i wyroku skazującego zostaną wymazane z systemu policyjnego. W tamtym okresie istniała na to spora szansa, ponieważ internet jeszcze raczkował.

Przez pewien czas po ślubie ani Marhaba, ani ja nie mieliśmy stałego zatrudnienia, dlatego podejmowaliśmy różne prace, często dorywcze, żeby związać koniec z końcem. Oboje pracowaliśmy w pocie czoła na wszystko, czego potrzebowała młoda rodzina. Byliśmy bardzo zmęczeni, ale szczęśliwi. W końcu dostałem posadę jako reżyser lmów w prywatnej rmie medialnej. Doczekaliśmy się dwójki dzieci, a po siedmiu latach wynajmowania mieszkania, w 2008 roku, zdołaliśmy wziąć kredyt pod hipotekę i kupić własne cztery kąty.

Moja praca reżyserska spotykała się z coraz lepszym przyjęciem w szerszych kręgach. Wciąż pisałem wiersze i również na tym polu udało mi się zdobyć pewne uznanie. Po wielu trudach i przeciwnościach nasze życie wreszcie się ustabilizowało, a my mogliśmy się cieszyć względnym spokojem.

W ciągu dziesięciu lat od wyjścia na wolność policja raz na jakiś czas zatrzymywała mnie pod różnymi pretekstami, ale większość ujgurskich intelektualistów doświadczała

30

tego samego. Zatrzymania nigdy nie wiązały się z moim dawnym pobytem w więzieniu, co prawdopodobnie zawdzięczałem nie tylko zmianie numeru dowodu osobistego, ale i miejscu aresztowania – przed laty ujęto mnie w prefekturze Kizilsu, obecnie zaś byłem zameldowany jako mieszkaniec Urumczi. Policja nie zwykła zajmować się sprawami z innych dystryktów, jeśli nie zyskiwały one najwyższej rangi, było więc mało prawdopodobne, by funkcjonariusze z Kizilsu fatygowali się tysiąc pięćset kilometrów do Urumczi w celu sprawdzenia moich poczynań.

Jeżeli jednak coś się zmieniło i teraz policja z Urumczi wciągnęła mnie na czarną listę z powodu przeszłości politycznej, do końca życia będę pod ścisłą obserwacją. Z trudem osiągnięta równowaga życiowa legnie w gruzach.

Jechaliśmy wąską drogą w centrum miasta, zatrzymaliśmy się przed starym budynkiem mieszczącym komisariat dzielnicy Tengritagh *. Funkcjonariusze zaprowadzili mnie na piętro do nijakiego pokoju, w którym znajdowały się trzy krzesła, trzy stoły i trzy zwykłe komputery stacjonarne. Blaty i monitory pokrywała cienka warstwa kurzu, domyślałem się więc, że nikt tu nie zaglądał przynajmniej od miesiąca.

Ekber wskazał mi krzesło stojące najbliżej drzwi.

–Napije się pan czegoś? – spytał.

–Poproszę colę, jeśli jest – odpowiedziałem.

Mijit wyszedł z pokoju, kobieta już wcześniej gdzieś zniknęła. Ekber włączył ustawiony pod oknem komputer, po czym grzecznie poprosił:

* O cjalna chińska nazwa dzielnicy zwanej po ujgursku Tengritagh to Tianshan.

31

–Mogę zobaczyć pana dowód?

Podałem funkcjonariuszowi dokument, który wyjąłem z portfela. Położył go obok siebie na stole.

Mijit wrócił z trzema puszkami schłodzonej coca-coli, jedną wręczył mnie, drugą Ekberowi. Po chwili Ekber wyszedł bez słowa, a ja, sącząc swój napój, starałem się zachować spokój. Mijit odstawił puszkę na stół, przez jakiś czas gapił się w monitor, na którym migotał instalujący się system, a następnie ruszył w stronę drzwi. Zanim zdążył wyjść, powiedziałem, że muszę skorzystać z toalety. W rzeczywistości zależało mi na tym, aby sprawdzić ich reakcje. Mijit kazał mi iść za nim. Na korytarzu nikogo nie było, minęliśmy kilka par drzwi, po czym stanęliśmy przed toaletą. Wszedłem do środka, funkcjonariusz wszedł za mną, nie spuszczając mnie z oka. Najwyraźniej zostałem uznany za osobę wartą szczególnego zainteresowania.

Gdy Mijit odprowadził mnie do pokoju, znów usiadłem na krześle, on zaś wyszedł.

Zostawili mnie samego na niemal godzinę. Była to gra psychologiczna. Każdy na moim miejscu chciałby wiedzieć, w jakim celu został tu przywieziony, a im dłużej pozostawia się człowieka w takiej sytuacji bez wyjaśnień, tym bardziej narastają w nim niepokój, dezorientacja i wzburzenie. Ponieważ zdawałem sobie z tego sprawę, starałem się zapanować nad nerwami.

Wreszcie funkcjonariusze wrócili do biura. Mijit przyniósł długopis i zwinięte w rulon kartki papieru, z którymi rozłożył się obok komputera pod oknem. Ekber chwycił za krzesło, by usiąść naprzeciwko mnie.

32

– Być może jest pan pierwszy raz w takim miejscu – zaczął. – Pewnie się pan denerwuje, ale proszę się nie martwić, nie ma się czym denerwować. Chcemy tylko zadać parę pytań. Wystarczy na nie szczerze odpowiedzieć i będzie po sprawie.

Gdy to usłyszałem, dotarło do mnie, że dzisiejsze przesłuchanie nie ma nic wspólnego z moim niegdysiejszym pobytem w więzieniu. Odetchnąłem z ulgą.

–Oczywiście – odpowiedziałem pewnym głosem.

Ekber począł metodycznie i niezmordowanie wypytywać mnie o dane osobowe: imię i nazwisko, wiek, adres, miejsce pracy, członków rodziny, innych krewnych, krótki życiorys i tak dalej. Formalnościom musiało stać się zadość.

Streszczając historię swojego życia, przemilczałem wyrok i więzienie. Gdy doszedłem do utraty pracy w szkole, powiedziałem, że zrezygnowałem z posady. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych w kraju stało się modne „skakanie na głęboką wodę”. Mnóstwo urzędników i osób zatrudnionych w państwowych rmach porzucało stałą pracę, aby spróbować sił w sektorze prywatnym, wzmianka o odejściu z pracy nie musiała więc budzić żadnego podejrzenia.

Mijit wszystko skrzętnie spisywał. Gdy podawałem dane osobowe, kilka razy zerknął na dowód, który wciąż leżał na stole. Wydawało się, że w całej tej sytuacji najbardziej przejmuje się długopisem, ponieważ ten płatał mu gle.

Tusz nie chciał płynąć, dlatego funkcjonariusz raz po raz wstrząsał długopisem, a ja coraz bardziej mu współczułem.

Z chęcią pożyczyłbym mu swoje pióro, ale niestety nie miałem go przy sobie. Zaskakiwała mnie cierpliwość Mijita, ja

33

na jego miejscu dawno już wróciłbym z drugiego pokoju z nowymi przyborami do pisania.

Tymczasem Ekber przeszedł do pytań o działania rmy, w której pracowałem. Zacząłem dokładnie relacjonować zadania wykonywane w pracy.

– Czy pana rma utrzymuje kontakty międzynarodowe? – spytał swobodnym tonem.

Od razu zrozumiałem, że dotarliśmy do sedna: dzisiejsze przesłuchanie dotyczyło związków z zagranicą.

– Zdaje się, że córka jednej z naszej pracownic studiuje za granicą – odpowiedziałem z pełną powagą.

– A pan? Ma pan jakieś znajomości poza granicami kraju? – drążył funkcjonariusz, zawężając temat rozmowy.

– Jestem w kontakcie z dwoma osobami. Mój przyjaciel Jüret robi studia doktoranckie w Japonii i cały czas utrzymujemy znajomość. Drugi mój przyjaciel, Ablet, doktoryzuje się w Holandii i też często do siebie dzwonimy. – Gdy to powiedziałem, przypomniałem sobie, że tydzień temu rozmawiałem z Abletem przez telefon ponad godzinę. Powód dzisiejszego zatrzymania stawał się coraz bardziej zrozumiały.

Ekber najpierw spytał o Jüreta. Był to kolejny manewr okrążający. Postanowiłem wystawić go na próbę: ponieważ celował w Ableta, specjalnie zacząłem rozwodzić się nad swoją znajomością z drugim kolegą. Przyjaźniliśmy się od szkoły średniej, po której Jüret dostał się na uczelnię medyczną w Chengdu w prowincji Syczuan. Po ukończeniu studiów wrócił do Urumczi, gdzie najpierw pracował w Szpitalu Medycyny Tradycyjnej Ujgurskiego

Regionu Autonomicznego, a następnie w klinice onkologii.

34

Widziałem, że Ekber coraz bardziej się niecierpliwi, mówiłem więc coraz bardziej rozwlekle, wdając się w najdrobniejsze szczegóły. Gdy doszedłem do chwili, w której Jüret podjął decyzję o wyjeździe na studia do Japonii, funkcjonariusz stracił cierpliwość i przerwał mi: – A znajomość z Abletem? Jakie ma pan kontakty z kolegą w Holandii?

W końcu przeszedł więc do rzeczy. Opowiedziałem o długiej zażyłości łączącej mnie z przyjacielem, o jego pracy na stanowisku redaktora w wydawnictwie w Urumczi oraz wyjeździe na studia do Holandii. Ekber spytał, kiedy i w jakim celu ostatnio z nim rozmawiałem.

Ablet zadzwonił do mnie w przedostatnią sobotę około południa. Dziesięć dni wcześniej poprosił, żebym przesłał mu kilka wierszy. Jego żona, która dopiero niedawno przyjechała z Urumczi do Holandii, wciąż miała sporo wolnego czasu i nosiła się z zamiarem przetłumaczenia próbek poezji ujgurskiej na język angielski. Zgodziłem się i wysłałem mailem Abletowi kilkanaście wierszy, ale z jakiegoś powodu nie dotarły do niego. Właśnie dlatego zadzwonił do mnie w sobotę.

Obiecałem ponowić wysyłkę, po czym zaczęliśmy omawiać ujgurskie życie literackie i kulturalne. Rozmowa pochłonęła nas do tego stopnia, że skończyliśmy, dopiero gdy Marhaba dała mi znać, iż obiad stygnie. Bardzo trudno oderwać się od wymiany myśli z przyjacielem, który przebywa na drugim końcu świata.

Szczegółowo opowiedziałem o wszystkim Ekberowi. Było jasne, że nic z tego, o czym dyskutowałem z Abletem przez telefon, nie mogło zainteresować funkcjonariuszy.

35

Ujgurscy intelektualiści przywiązują ogromną wagę do słów, które padają podczas różnego rodzaju debat, dlatego często żartowaliśmy, że w rozmowach potra my pilnować się nawzajem lepiej, niż robi to policja. Władzom wydała się podejrzana chyba sama długość międzynarodowego połączenia telefonicznego, dlatego teraz policjanci chcieli się dowiedzieć, o czym przez ponad godzinę może rozprawiać Ujgur mieszkający za granicą z Ujgurem mieszkającym w Urumczi.

Moja relacja najwyraźniej zadowoliła Ekbera. Z jego twarzy znikało napięcie, sprawiał wrażenie coraz bardziej rozluźnionego.

– Rozumiem. Tego chcieliśmy się dowiedzieć. –Uśmiechnął się. – Ja również studiowałem w Pekinie. Na Ludowym Uniwersytecie Bezpieczeństwa Publicznego.

– Naprawdę? – Odwzajemniłem uśmiech. W tym samym momencie pomyślałem o Marhabie, która na pewno siedziała w domu jak na szpilkach. Poczułem, że muszę natychmiast do niej wrócić, ale nie wyglądało na to, by Ekberowi się spieszyło.

– Oczywiście jestem sporo młodszy, dla mnie jest pan aka. Ale teraz, skoro już się poznaliśmy, bądźmy w kontakcie.

Była to ostatnia rzecz, której bym chciał, nie miałem jednak wyjścia, musiałem się zgodzić.

–Jak najbardziej – odpowiedziałem uprzejmie.

– Odezwiemy się do pana, gdy będziemy mieli chwilę. Jeśli ja sam nie dam rady zadzwonić, to skontaktuje się Mijit. Umówimy się na pogawędkę przy obiedzie.

Zastawiali na mnie pułapkę.

36

– Jasne – odezwałem się zuchwale. – Proszę dzwonić w wolnej chwili.

– Och, i jeszcze jedno – dodał Ekber, a na jego twarz nagle wrócił surowy wyraz. – Z czego pan korzysta do komunikacji on-line?

– Używam tylko poczty elektronicznej i komunikatora QQ .

– Wiersze, które wysłał pan przyjacielowi, muszą więc dalej być na pana skrzynce mailowej?

Ekber zamierzał sprawdzić, czy nie kłamałem, i przekonać się, czy w wierszach nie poruszam żadnych kwestii politycznych.

–Powinny tam być.

– W takim razie proszę zostawić nam swój adres e-mail i login QQ razem z hasłami. – Ton Ekbera stał się opryskliwy. – Dochodzi osiemnasta. Przez następne dwadzieścia cztery godziny proszę nie wchodzić na żadne z tych kont.

Mijit dokończył spisywanie protokołu, przewrócił go na ostatnią stronę, po czym położył przede mną na stole i podsunął wadliwy długopis. Wziąłem długopis do ręki, mocno potrząsnąłem i zapisałem informacje, których domagał się Ekber. Dopiero wtedy Mijit oddał mi dowód.

Gdy wyszliśmy z komisariatu, Ekber postanowił się pożegnać.

– No dobrze, Tahir aka, bądźmy w kontakcie. – Używanie formy grzecznościowej wydało mi się teraz zupełnie pustym gestem.

– Jak ja mam teraz wrócić do domu? – spytałem z rozdrażnieniem. – Skoro mnie tu przywieźliście, to może

37

mnie również odwieziecie? – Pół dnia spędziłem na przesłuchaniu, musiałem to sobie zrekompensować.

Nie spodziewali się usłyszeć takich słów. Ekber wydawał się zaskoczony, Mijit zerknął na niego niepewnie.

– Ależ jasne, jasne. – Ekber szybko się opanował. – Mijit pana odwiezie. Na pewno w domu czeka Marhaba hede. Proszę zadzwonić do żony, żeby się nie martwiła – skończył pojednawczo.

Mijit odwiózł mnie tym samym samochodem. Zanim dotarliśmy do mojej dzielnicy, zdążyło się ściemnić.

Gdy tylko stanąłem w drzwiach, Marhaba rzuciła mi się na szyję i wybuchła płaczem. Odchodziła od zmysłów z niepokoju. Nasze córki, Aséna i Almila, również przybiegły i mocno się we mnie wtuliły.

Po tym, jak wyprowadzili mnie funkcjonariusze, Marhaba natychmiast obdzwoniła przyjaciół i znajomych i błagała ich o pomoc. Parę osób zaczęło już uruchamiać znajomości w policji, by ustalić, dokąd mnie zabrano. Zaraz po powrocie poinformowałem wszystkich, że nic poważnego się nie wydarzyło, że jestem już bezpieczny w domu, i podziękowałem za wsparcie.

Następnego wieczoru, kilka godzin po zakończeniu dwudziestoczterogodzinnej kwarantanny nałożonej przez Ekbera na moją skrzynkę pocztową i komunikator, założyłem nowe konta, a do starych już nie zaglądałem. Postanowiłem też, że na jakiś czas powstrzymam się od kontaktów z osobami mieszkającymi za granicą, również z Abletem i Jüretem.

Dwa tygodnie później, gdy pracowałem u siebie w biurze, zadzwonił do mnie Ekber. Po wstępnej wymianie

38

uprzejmości stwierdził, że chciałby spotkać się ze mną w jakiejś restauracji i pogawędzić, jeśli znajdę dla niego chwilę. Grzecznie wymówiłem się niezwykle napiętym gra kiem i zaproponowałem przesunięcie spotkania o kilka dni, kiedy będę miał więcej wolnego czasu. Uciekanie się do tego typu wykrętów mogło sprawić, że prędzej czy później pozbyłbym się Ekbera i Mijita na dobre. Gdybym jednak spotkał się z nimi choć raz, problemom nie byłoby końca. Zamierzali wykorzystać strach przed policją, aby wydobyć ze mnie jak najwięcej, a gdybym wpadł w ich sidła, próbowaliby zmusić mnie do donoszenia na osoby z mojego środowiska. W najlepszym wypadku skończyłoby się na tym, że po skończonym posiłku w restauracji kazaliby mi pokryć koszty całego rachunku.

Po kilku tygodniach zadzwonił Mijit z wiadomością: Ekber chciałby ze mną porozmawiać. Szybko wymyśliłem kolejną wymówkę, zasłaniając się pracą nad ukończeniem lmu dokumentalnego oraz absolutnym brakiem wolnego czasu. Obiecałem jednak osobiście zadzwonić do Ekbera, gdy tylko uporam się z nawałem obowiązków. Wyglądało na to, że nie dadzą zbyt szybko za wygraną.

Mniej więcej w tym samym czasie wydział kultury ujgurskiego regionu autonomicznego rozpoczął przygotowania do festiwalu poświęconego charakterystycznej regionalnej kulturze Dolan, społeczności ujgurskiej zamieszkującej głównie południowo-zachodni obszar naszej krainy. Wydarzenie miało się odbyć w Makit, powiecie uznawanym za centrum kultury Dolan, a uroczyste otwarcie imprezy zaplanowano z prawdziwym rozmachem. Nadzór nad festiwalem pełnił wybrany przez władze dyrektor generalny,

39

jednak koordynacja całego przedsięwzięcia wiązała się z tyloma obowiązkami, że postanowiono zatrudnić dodatkowo dyrektora organizacyjnego, który zajmowałby się bieżącymi sprawami, zwłaszcza długotrwałymi przygotowaniami infrastruktury w Makit. Tę posadę zaproponowano mnie.

Kolejny telefon do Mijita odebrałem więc w taksówce, w drodze na lotnisko. Wyczuwając okazję do tego, by wreszcie wyślizgnąć się z zastawianych sideł, oznajmiłem bez ogródek:

– Jadę właśnie na miesiąc do Makit w związku z poruczeniem państwowym. Nie jestem osobą, która próżnuje. Nie możecie cały czas naprzykrzać mi się w ten sposób. –Mówiłem ostro i dobitnie. – Jeśli popełniłem przestępstwo, aresztujcie mnie. Jeśli nie, przestańcie nękać mnie telefonami i absurdalnymi prośbami. – Celowo podkreśliłem, że pracuję obecnie na zlecenie rządu. Chcąc odstraszyć ludzi nasłanych przez władzę, trzeba powołać się na tę samą władzę. Głównym celem ataków niezmiennie były osoby takie jak ja, pracujące poza systemem państwowym.

Moje słowa podziałały jak zaklęcie magiczne. Funkcjonariusze więcej się ze mną nie kontaktowali.

Na początku maja jeden z przyjaciół wyprawiał wesele w restauracji Winnica w Urumczi. Praktycznie wszyscy obecni goście byli moimi bliższymi lub dalszymi znajomymi z miasta. Poproszono mnie o pełnienie funkcji starosty, przez cały czas kręciłem się więc po lokalu, by dopilnować różnych spraw. W pewnym momencie udałem się do toalety, a gdy wychodziłem, wpadłem prosto na Ekbera.

40

– Och, pan również na wesele? – spytałem, zachowując zimną krew.

– Tak, na wesele – potwierdził, choć był wyraźnie zmieszany. – Do zobaczenia za chwilę. – Szybko uciekł do łazienki.

Próbowałem ustalić, co robi na uroczystości Ekber, podszedłem więc do stolika pary młodej i dyskretnie spytałem przyjaciela, czy na liście gości rzeczywiście znajduje się funkcjonariusz policji Ekber. Pan młody zapewnił mnie, że w żadnym wypadku taka osoba nie została zaproszona. Funkcja, którą pełniłem podczas ceremonii, stanowiła dobry pretekst do tego, bym mógł rozglądać się po lokalu, ruszyłem więc na poszukiwania Ekbera, chcąc mieć go na oku, nigdzie go jednak nie znalazłem.

Pan młody niedawno ukończył studia za granicą, a wśród gości był jeden z naszych amerykańskich znajomych. Domyśliłem się, że właśnie z tego powodu Ekber przyszedł nieproszony na wesele. Najwyraźniej miał za zadanie obserwować osoby z kontaktami międzynarodowymi. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, iż nic nie umknie uwadze tajnej policji.

Wiedziałem, że możemy się spodziewać dalszego nękania przez policję, a szanse, by w najbliższym czasie prześladowania ustały, są nikłe, jednak mimo wszystko w głębi duszy liczyłem na łut szczęścia, który pozwoliłby mi uniknąć ponownych represji. Miałem dość życia w ciągłym strachu.

Mapa Chin z podziałem administracyjnym, ciemniejszym kolorem zaznaczony został Sinciang – region zamieszkały przez Ujgurów

Spis treści Wstęp od tłumacza na język angielski 7 Prolog Przesłuchanie 21 Rozdział ITelefon z Pekinu 43 Rozdział II Nieskrywana duma 59 Kobiece więzienie 73 Rozdział III Nieproszeni goście 75 Rozdział IV Księgarz Eli 87 Rozdział VCzerwona opaska 101 Ulica Jedności 109 Rozdział VI Przez szybę samochodu 111 Rozdział VII Klucz 129 Rozdział VIII Piwnica komisariatu 141 Nieznane miejsce 155 Rozdział IX Paszporty 157 Rozdział XOdmowa 169 Rozdział XI Odległy brzeg 183 Przepaść w Paryżu 197 Rozdział XII Białe kupony, błękitne kupony 199 Rozdział XIII Podczas burzy 211 Rozdział XIV Czekając na aresztowanie nocą 223 Rozdział XV Odcięta droga 239 Ciało 253
Rozdział XVI Mieszkanie 255 Rozdział XVII Bez pożegnań 267 Rozdział XVIII Podróż w jedną stronę 277 Gdzie indziej 291 Epilog Amerykański sen 293 Co takiego 309 Podziękowania 311
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.