Złota Lilijka nr 4 - czerwiec 2018

Page 1

Złota Lilijka Numer 4 (9)

Rok 2018

Czerwiec

Radosny patriotyzm w praktyce s. 4 Jak podjąć służbę pamięci s. 6 Krojanty, Bzura, Kutno - wspomnienia z wojny obronnej 1939 s. 7 Kąt widzenia - odcinek 1 s. 12 Magazyn instruktorski Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto


W numerze... FELIETON REDAKCYJNY Orzeł patrzy (Marta Borkowska) - s. 3 Z SZUFLADY PROGRAMOWCA Podwórko Secesyjne (wywiad z Dorotą Sucharską-Jendrzejewską) - s. 4 NA WĘDROWNICZYM SZLAKU Slużyć (z) pamięci (Dominika Wilkiewicz) - s. 6 WSPOMNIENIE Brud, smród, czerwonka i śmierć Wspomnienia Maksymiliana Kasprzaka - s. 7 Z PUNKTU WIDZENIA DOŚWIADCZENIA, CZYLI OKIEM SENIORA Seniorek służba pamięci (Wędrowniczki po Zachodnim Stoku) - s. 10 KĄT WIDZENIA Tylko mi żal (Barbara Małecka) - s. 12 RUBRYKA TOWARZYSKA KĄCIK ROZMAITOŚCI

Wydawca: Komenda Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto Kontakt z redakcją: marta.adamczyk@zhp.net.pl Kolegium redakcyjne: hm. Barbara Małecka, hm. Krzysztof Kobus, pwd. Maja Rosińska, hm. Marta Borkowska (redaktor naczelna) Źródło ilustracji: archiwum Maksymiliana Kasprzaka, hm. Barbara Małecka, pwd. Maja Rosińska,

fanpage Hufiec ZHP Bydgoszcz-Miasto, domena publiczna Poszukiwani współtwórcy Złotej Lilijki: autorzy tekstów, twórcy wywiadów i reportaży, fotografowie, graficy, edytorzy.

Strona 2

Złota Lilijka 4/2018


Felieton redakcyjny ORZEŁ PATRZY hm. Marta Borkowska

Nie tak dawno w pracy spotkała mnie sytuacja, jakich wiele. Odczytuję akt notarialny, uzgadniam ze stronami dokładną redakcję poszczególnych postanowień, a towarzyszące stronom dziecko, znudzone prawniczym językiem i niezrozumiałą dla niego procedurą, w geście senności pokłada głowę i ręce na stole. W tym momencie sytuacja przestała być typowa, gdyż ojciec, tonem pozornie żartobliwym, lecz podszytym spiżowym dźwiękiem ostrzeżenia, powiedział do syna: Orzeł patrzy. I wskazał wiszące nad moją głową godło. Młody człowiek natychmiast się wyprostował i, choć nadal się nudził, nie próbował już się kłaść. Przeprowadzam akty notarialne od ponad dwóch lat, a był to pierwszy przypadek, w którym ktoś zwrócił uwagę na zawieszone w czytelni godło, i to nie jako element wystroju wnętrza, ale jako symbol zobowiązujący do godnego zachowania się. Nasza czytelnia aktów notarialnych widziała wiele, w tym nierzadko spory, zatargi, emocje – ale jeszcze nigdy takiego przejawu szacunku do symboli narodowych. W tym kontekście szokująca dla mnie była naturalność tej sytuacji dla jej uczestników – naturalność zwrócenia dziecku uwagi i naturalnie przychodząca reakcja dziecka. A po chwili ten szok zastąpiła refleksja. Nigdy dotychczas tak wyraziście nie uświadomiłam sobie, że wykonując swoją pracę na co dzień zasiadam pod tym godłem i – jak bardzo patetycznie by to nie brzmiało – jestem funkcjonariuszem publicznym Rzeczypospolitej Polskiej. Inny obrazek. Góry. Granica państwa. Ćwiczenia oddziałów piechoty górskiej. Żołnierze w sześcioosobowych grupach wykonują dość trudne zadanie. Jeden z nich, pozorujący rannego, leży unieruchomiony w toboganie. Tobogan przywiązany jest uprzężami do czwórki Złota Lilijka 4/2018

żołnierzy na nartach biegowych, którzy transportują w ten sposób zawieszonego między nimi „rannego” najszybciej, jak potrafią. Szósty, dowódca, kieruje operacją i nadaje rytm biegnącym. Zadania nie ułatwia fakt, że ćwiczenia odbywają się w popularnym ośrodku narciarskim, między narciarzami, dziećmi z wycieczek szkolnych... No właśnie. Na widok biegnących żołnierzy klasa szkolna przerywa rzucanie się śnieżkami i zaczyna „dopingować” ćwiczących w sposób, przypominający raczej stadionowe zachowania i język pseudokibiców, aniżeli młodzież szkolną. We wrzawie przodują wychowawczynie. Jeden z żołnierzy nie wytrzymuje presji, potyka się i upada, a pozostała trójka, zaaferowana ćwiczeniem, biegnie dalej, ignorując dowódcę i ciągnąc za sobą nie tylko rannego, ale też leżącego kolegę. Niepowodzenie w realizacji ćwiczenia wzbudza żywiołowy śmiech i kpiny młodzieży. I znów najmocniej szokuje fakt, że najbardziej kąśliwe komentarze i złośliwości pochodzą od nauczycielek. Najwidoczniej nie poczuły na sobie wzroku Orła. Być może wolność, niepodległość jest dla nas tak naturalna, że na co dzień nie cenimy jej jako wartości. Być może jesteśmy tak mocno natchnieni romantyczną legendą walki o wolność, że nie widzimy pola do postaw patriotycznych w codziennym życiu. A przecież patriotyzm dnia dzisiejszego, choć wymagający, jest nieskomplikowany – sumienność w pracy, znajomość ojczystej historii i kultury, uczciwość w podatkach, szacunek dla prawa i władz państwowych, poszanowanie symboli i wiele, wiele innych codziennych zachowań człowieka przyzwoitego. Mogę nie zgadzać się z linią czy decyzjami tej czy innej władzy, ale mierzi mnie mówienie o głowie państwa czy szefie rządu za pomocą nazwiska, imienia czy prześmiewczej ksywki. Mogę nie popierać tego czy innego polityka, ale szanuję ich jako piastunów konstytucyjnych organów mojego kraju. Niezależnie od przekonań politycznych Strona 3


Z szuflady programowca oburzają mnie pseudokibice ubrani w symbole narodowe przy okazji burd stadionowych. I choćbym nie popierała istniejących rozwiązań prawnych, to smuci mnie coraz powszechniejsze lekkie podejście do przepisów. Dla mnie stosowanie się do prawa, choćby prawa ruchu drogowego, jest przejawem szacunku do Państwa. Świętując stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości poczujmy na sobie wzrok Orła i pomyślmy, do czego nas zobowiązuje. hm. Marta Borkowska (Szczep Harcerski ZAWISZANIE) zastępczyni komendanta hufca ds. pracy z kadrą, przewodnicząca KI „Matecznik” im. hm. Jana Drzewieckiego, przewodnicząca Kapituły Odznaczeń, redaktor naczelna „Złotej Lilijki”

PODWÓRKO SECESYJNE Z hm. Dorotą Sucharską-Jendrzejewską rozmawiała hm. Marta Borkowska Na wywiad z hm. Dorotą Sucharską-Jendrzejewską umówiłam się w biurze Komendy Chorągwi w pewien środowy poranek. Chciałam porozmawiać o jej inicjatywie Podwórka Secesyjnego, którego fragmentu mogliśmy doświadczyć podczas Spotkania Pokoleń. Już na początek, oprócz kawy, uraczyła mnie zdjęciem swoich podopiecznych w strojach historycznych i albumem, dokumentującym obywatelskie obchody Święta Niepodległości. Z dumą prezentuje coroczne gazetki, przedstawiające sylwetki wszystkich

Strona 4

zaangażowanych w święto, w tym Szczepu 7 BDHiGZ „Zielona Siódemka”. Skąd zrodziło się w Tobie zainteresowanie rekonstrukcją historyczną? Ja miałam zawsze ciągoty do tych historycznych rzeczy, takich rekonstrukcyjnych. Pierwszy raz, siedem lat temu, kiedy zaproszono nas do współpracy z Hotelem pod Orłem spotkaliśmy stowarzyszenie rekonstrukcji i zaczęliśmy z nimi współpracować. Nakręciliśmy nawet takie filmy dokumentalne. Mieliśmy też taką bardzo dużą inscenizację, która trwała cały dzień, pod hasłem wrzesień 1939 - dzieciaki były przebrane za harcerzy z Szarych Szeregów… zrywali plakaty, podobało im się. Hotel pod Orłem zaprosił Was do współpracy jako szczep? Tak, bo z hotelem współpracowaliśmy już wcześniej - pomagaliśmy przy organizacji bali charytatywnych dla dzieci z Rotary Clubem. Rotary Club miał tam siedzibę i tak nas identyfikowano w jakiś sposób. Dyrektorka Hotelu pod Orłem bardzo takie inicjatywy hołubiła i jak zobaczyła, że coś fajnego się dzieje, to nawet zainicjowała obywatelskie obchody Święta Niepodległości, i się to wszystko razem rozkręciło. Na pierwszym święcie mieliśmy mały stoliczek - robiliśmy flagi, kotyliony, oczywiście kapelusze na głowach, kwiaty we włosach, lata 20.... Dzieciaki też się poprzebierały. I tak to się zaczęło. W kolejnym roku już nas zaproszono, żebyśmy od początku do końca współpracowali z nimi. Co roku podejmowaliśmy nowe inicjatywy. Potem już mieliśmy swój stały stolik w hotelu dla naszych kotylionów, koło recepcji. A później wymyśliliśmy coś takiego, jak Podwórko Secesyjne. Ponieważ dzieci, ponieważ harcerze, zabawa. Ale też, żeby pokazać drugą stronę niepodległości i cały klimat lat 20. To przecież jest nie tylko walka o niepodległość. Przyzwyczailiśmy się do obchodzenia świąt patriotycznych z powagą. A to Złota Lilijka 4/2018


Z szuflady programowca jest przecież radosne święto – wreszcie byliśmy wolni! Szukaliśmy więc takich fajnych, wesołych rzeczy. I stąd też narodziły się te pokazy mody, mieszkańcy też się przebierają, a my biegaliśmy z ulotkami… Jak takie dziecko biegające z misiem wręcza ulotkę i zaprasza, żeby przenieść się w czasie do lat dwudziestych to zupełnie inaczej to wygląda. Stąd to podwórko, pokazy mody i taka radość. I stąd też pewnie akurat XX-lecie międzywojenne. Chciałam zapytać, dlaczego akurat ta epoka… To wynikło samo z siebie, z szeroko rozumianej niepodległości. Nasz szczep od wielu, wielu lat, jak pamiętam od wtedy, kiedy zaczęłam funkcjonować w szczepie, zawsze podejmował na forum hufca inicjatywy niepodległościowe – przed laty organizowaliśmy listopadowy konkurs z okazji odzyskania niepodległości. Zwykle robiliśmy to wspólnie z 100 BDH druha Nawrockiego, odbywały się w Szkole Podstawowej nr 25. Pierwszy taki konkurs odbył się u nas w harcówce, były zaproszone drużyny i robiliśmy tak duży konkurs. A później przenieśliśmy się do szkoły. I takie konkursy odbywały się cyklicznie, zmieniała się tylko nazwa. Jednym z kolejnych etapów miało być to, żeby wyjść z murów budynku, żeby zrobić coś na zewnątrz. Stąd trafiliśmy pod hotel i tak zaczęło się życie Podwórka Secesyjnego. A jak harcerze odnajdują się w tym klimacie? Gdy wprowadzałam w życie pomysł pierwszy raz, żeby dzieciaki się przebrały i zainicjowały takie podwórko – miało to trwać dwie godziny. Zastanawiałam się co będzie, gdy harcerze znudzą się po 15 minutach. Bo to pokolenie komputerowe, trzeba ich ciągle czymś zajmować, a tu mają bawić się patykiem, kamykami, hulajnogą, starym wózkiem, misiem, bączkiem… Zastanawiałam się, jak nam to wyjdzie i czy nie będzie plamy. A po Złota Lilijka 4/2018

dwóch godzinach w ogóle nie było mowy, żeby cokolwiek innego z nimi robić, bo oni byli tak zafascynowani tymi grami. Całe podwórko, które dostaliśmy, całe zaplecze Hotelu pod Orłem było ich, tam się toczyły zabawy tak, że nie można było przestać! Najfajniejszą rzeczą okazała się obręcz z roweru, którą pcha się patykiem, kto pierwszy ten lepszy. Oni byli tak zaangażowani, tak chętni, że nawet obiad nie był w stanie odciągnąć ich od zabawy. Tym, co mnie zafascynowało było to, że takie dzieci, które na zbiórce są spokojne i pozostają w cieniu bardziej rzutkich kolegów, tutaj nagle nagabują inne dzieci zapraszając do wspólnej zabawy. I poza moją dziesiątką znalazło się nagle 30 osób, które bawiły się kółkiem, albo rzucały kamykami. Najlepszą wizytówką tego, jak to jest odbierane przez dzieciaki jest to, że już we wrześniu przychodzą rodzice z dziećmi pytać się, czy będziemy dalej robić Podwórko. Już od września, października matki chodziły po lumpeksach szukać ciuchów, żeby odpowiednio te dzieci ubrać. Przychodziły, pytały czy to, czy tamto może być. A dzieciaki co chwilę dopytywały jak już był listopad, czy na pewno będziemy to robić. A do tego jeszcze dołączyła moja grupa cudownych dzieciaków ze szkoły muzycznej, która na szczęście mi się trafiła. One grają, to jest ich pasja. I poprzebierane w stroje z lat dwudziestych mają olbrzymią frajdę, że mogą wyjść do ludzi i zagrać pieśni patriotyczne na tych swoich instrumentach - na skrzypcach, na flecie poprzecznym… Wygląda to rewelacyjnie! I to jest coś wyjątkowego, że oni sami przychodzą, nawet taka cicha, spokojna osoba staje się wilkiem i gra. I nieważne, że jest listopad, może być zimno Strona 5


Na wędrowniczym szlaku – one, zgrabiałymi palcami, grają. Co chwilę chcą więcej, i więcej, i jeszcze. Ta otwartość do ludzi mnie zadziwia. Z takich małych, zamkniętych w sobie nagle idą i grają, i zaczepiają ludzi. Gdy w zeszłym roku zmieniała się sytuacja w hotelu i było wiadomo, że nie będzie już tych cyklicznych naszych spotkań, starałam się powiedzieć harcerzom, że nie wiadomo, co będzie z podwórkiem, a oni na to: no jak to? To sami zrobimy! Będziemy chodzić po Gdańskiej i się bawić. I tak nasze podwórko było ruchome w tym roku. Zaczęliśmy od tych naszych oficjalnych uroczystości hufcowych, zrobiliśmy tam sobie stanowisko przy kościele, a skończyliśmy już bliżej Starego Rynku. Graliśmy, bawiliśmy się, zatrzymywaliśmy się, ludzie do nas dołączali. Czego uczy harcerzy zabawa w rekonstrukcję historyczną? Uczy na pewno, bo już wartościowe jest chociażby to, że sięgają do tych naszych dostępnych, współczesnych możliwości, do Internetu, w innych celach. Szukają, jak ktoś wyglądał, jakie były stroje… Same wpadły na to, że spodnie inaczej się nosiło, że były skarpety na zewnątrz – i tego pilnują. Dzieciaki potrafią uchwycić charakter tego czasu i podpytują! Pytają babcie, dziadków, w co się wtedy bawiono, jakie były zabawy. Same już potrafią też przekazać rówieśnikom, że było trochę inaczej niż teraz. A ten wątek historyczny też jest zupełnie inny, bo mają bezpośredni kontakt ze stowarzyszeniem rekonstrukcji historycznej, rekonstruktorami w mundurach, do których zagajają, dopytują o szczegóły. Widząc przebranego policjanta czy żołnierza, którzy mają broń, co jest oczywiście bardzo interesujące, dopytują i ta ich wiedza naturalnie się poszerza, potrafią już nazwać pewne elementy stroju, uzbrojenia. Dziękuję za rozmowę. hm. Dorota Sucharska (Szczep 7BDHiGZ ZIELONA SIÓDEMKA) - członkini Komendy Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP i Komisji Stopni Instruktorskich Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto, drużynowa 7 BDH „Młode Wilki”.

Strona 6

SŁUŻYĆ (Z) PAMIĘCI sam. Dominika Wilkiewicz Pamiętać to nie tylko ustawić sobie przypomnienie w kalendarzu, wspomnieć na chwilę i zaraz rzucić się w wir nowych, ważniejszych spraw, „odpukać” bo muszę, bo tak wypada. Tak jest łatwiej, wiadomo, ale chyba w życiu nie chodzi o to żeby było łatwo? Jako harcerze, wędrownicy, stawiamy przed sobą nieskończoną ilość wyzwań, które staramy się pokonać, by stać się coraz lepszymi. Wyzwaniem jest pamiętać, może dla tego wielu z nas podejmuje się właśnie służby pamięci. Co nam to daje? Mnie osobiście daje uczucie spełnienia, poczucie bycia częścią większej całości, szacunku do świata i jego historii, przodków, miejsc, kultury. Nie jestem sama, nie jestem pępkiem świata, jestem tu dlatego, że byli tu ludzie przede mną, a przed nimi kolejni i tak od setek lat, w nieskończoność. Dobrym początkiem jest zacząć właśnie od tych najbliższych, nie trzeba od razu rzucać się na głęboką wodę, tak można się szybko zniechęcić, gdy nie ma się wystarczająco zapału. Rodzice, dziadkowie mają nam naprawdę wiele do zaoferowania. Usiądź, porozmawiaj, może zacznij notować, albo nawet nagrywać? Jest tyle opowieści do wysłuchania i tyle historii do opisania, to też jest pewnego rodzaju służba, sprawiasz, że gdy najbliżsi odejdą, ich opowieści pozostaną. Urządź kwestę na rzecz pobliskiego cmentarza, zapal znicz na zapomnianym, zniszczonym grobie, jest wiele możliwości służby tym którzy już odeszli i nie ma już tych, którzy mieliby o nich pamiętać. Odwiedź dom starców, porozmawiaj, wielu mieszkańców dawno nie spotkało kompana do rozmowy. To tylko kilka pomysłów, a pole służby jest naprawdę ogromne, warto się zatrzymać, zastanowić i podjąć działanie, nawet jeżeli miałbyś zacząć od małych kroczków. sam. Dominika Wilkiewicz (Szczep Harcerski ZAWISZANIE) - członkini 44 BDW „Nocturno Venatores", przyboczna w 24 BGZ „Dżesti-Na-Ku”.

Złota Lilijka 4/2018


Wspomnienie BRUD, SMRÓD, CZERWONKA I ŚMIERĆ Wspomnienia Maksymiliana Kasprzaka W poprzednim numerze wspomnienia Pana Maksymiliana doprowadziły nas do momentu, w którym wybrał się on do kina na film „Manewry miłosne”. Tam wyświetlano polski film „Manewry miłosne”. Podobał mi się. Koledze, z którym byłem, Tadeuszem Bazanim, powiedziałem: Tadek, ja idę do wojska. Jako ochotnik się zgłosiłem w 1936 roku, przedstawiając świadectwo moralności i w 1937 roku zostałem wezwany do wojska. Ponieważ byłem ochotnikiem, to miałem prawo wyboru jednostki i miejscowości. I wybrałem Chełmno, Ósmy Pułk Strzelców Konnych. W 1937 roku, w listopadzie, zostałem powołany do służby wojskowej i przydzielono mnie do szwadronu ciężkich karabinów maszynowych. Miałem wówczas skończone 17 lat. 1 stycznia 1938 roku dowódca pułku rozkazem dziennym wysłał mnie do szkoły podoficerskiej Pomorskiej Brygady Kawalerii. Intensywne szkolenie, bo to zaburzenia polityczne były. Ukończyłem ją z wynikiem bardzo dobrym, lokata druga, w stopniu kaprala, jako kanonier.

Gdy wróciłem do pułku, przydzielono mi taką 37-milimetrową armatę, produkowaną w Polsce, ale na licencji szwedzkiej, w produkcji szwedzkiej miała przydomek BOFORS, od miejscowości na terenie Szwecji – dzielnica, Złota Lilijka 4/2018

w której produkowano te armatki to właśnie Bofors. W 1938 roku dostaliśmy nowoczesne armatki po raz pierwszy. Po powrocie ze szkoły do pułku dostałem przydział pierwszego działonu. A działonów było cztery. Drugi działon otrzymał Kononitz. Trzeci działon – Dobrowolski, czwarty działon – Kowalewski. Dobrowolski był z Bydgoszczy, a Kowalewski był z terenów wileńskich. Jego spotkałem po zakończeniu działań wojennych w Bydgoszczy, pracował w Zakładach Transportu Mięsnego przy ul. Karpackiej, natomiast tamtych już nie spotkałem. Walczyłem w Armii Pomorze, pod dowództwem generała Bortnowskiego. Będąc już na terenach Pomorza (Chojnice – Brusy – Czersk) od maja 1939 roku i kopiąc linie frontowe dla obrony granic, kwaterując w gospodarstwach rolnych, już do pułku nie wróciłem. 31 sierpnia 1939 roku o godzinie 16.00 alarm zarządzono. Na koń i na teren graniczny udaliśmy się w rejon Brusy-Czersk. Nie było żadnego spotkania z nieprzyjacielem. Gdzieniegdzie padały jakieś strzały. My ukryci w lesie czekaliśmy na wroga, ale on widocznie ominął nasze szeregi, nasze położenie, i przedostał się na teren Chojnic. Następnego dnia rano, gdy wróciliśmy na teren Chojnic, to już społeczności w Chojnicach nie było. Ulice zagracone, zaśmiecone. Różnego rodzaju obiekty poruszające się w postaci rowerów, wózków, wozów amunicyjnych, wojskowych, cywilnych – rozbite, spalone, zniszczone, konie zabite. Było to dowodem albo artylerii – pancerna broń się przedarła, albo lotnictwo zaczęło niszczyć tę falę uciekającą, opuszczającą Chojnice. Poza Chojnicami przebiliśmy się w rejon Krojant. Obronę Krojant przyjął 18 Pułk Ułanów z Grudziądza. To było 1 września. Dowódca tego pułku, płk Masztalerz, zarządził atak konny z bronią w ręku na odpoczywającą grupę niemiecką. Zostali zaskoczeni przez pojawienie się żołnierzy niemieckich zmotoryzowanych. Padł wówczas płk Masztalerz i kilkudziesięciu ułanów. I pułk ten przestał istnieć. Ci rozproszeni dołączali do naszego pułku, 8 Pułku Strzelców Konnych. Byliśmy najliczniejszą grupą, najlepiej zorganizowaną. Strona 7


Wspomnienie Stamtąd przeszliśmy przez Osie, Świecie, Przechowo, chcąc przedostać się w rejon Wisły, do przeprawy wiślanej, która była zorganizowana dla nas, żołnierzy Armii Pomorze, w miejscowości Gruczno. Nie było żadnej przeprawy. Bałagan, chaos, nędza i masy wojska pozbawione dowództwa, jak również wystraszeni i zmaltretowani mieszkańcy z uwagi na wielkie ataki oddziałów niemieckich, pancernych, jak i lotnictwa i artylerii. I tę masę zaatakowała artyleria i lotnictwo. Dowódcą tej grupy naszej był płk Zakrzewski, zastępca dowódcy Pomorskiej Brygady gen. Grzmota-Skotnickiego. Na jego rozkaz i jego decyzję podjęliśmy atak, żeby przerwać otoczenie Niemców. Szwadrony liniowe poszły do walki pieszej, ja się przyłączyłem z moją armatką do tego wycofania, a przedtem zniszczyłem moją armatką wieżę kościelną, z której strzelał z KM Niemiec. I w ten sposób przedostałem się z tym oddziałem w rejon Strzelce Górne–Strzelce Dolne. Dążyliśmy do Fordonu, żeby przejść na drugą stronę Wisły, przez most. Most był zniszczony. Dwa przęsła były zniszczone przez lotnictwo niemieckie. Wycofaliśmy się na Wielkie Bartodzieje, na ul. Sporną. Ul. Sporna to był most łączący nad Brdą uicę. Jagiellońską z ulicą Toruńską. A ulica Toruńska prowadziła na drugi brzeg Wisły, do Łęgnowa. I tam nam udało się przedostać. Pierwsze linie oddziału posuwającego się w tym kierunku, na Łęgnowo, zostały zaatakowane przez dywersantów niemieckich. Poszły do walki i zniszczyły tę grupę. Łęgnowo było obsadzone przed wojną gospodarstwami rolnymi niemieckimi. Tam bardzo dużo Niemców mieszkało. Świetne gospodarstwa, z cegły, dobrze zarządzane. To było to siedlisko grupy niemieckiej. Stamtąd do Aleksandrowa Kujawskiego, dostaliśmy opiekę nad wałami wiślanymi, Rubinkowo-Toruń, do Aleksandrowa Kujawskiego i Sochaczew. To było 2-3 września. Stale konno. Poruszaliśmy się tylko nocą i tylko drogami polnymi, ponieważ drogi bite były zawalone przez uciekającą ludność i tabory wojskowe, które po tych piaszczystych drogach ze swoim ładunkiem nie mogły się poruszać. Więc my, konni, wyłącznie lasami i drogami zupełnie wolnymi od ludności cywilnej. W ten sposób do-

Strona 8

tarliśmy aż pod Sochaczew. Z Sochaczewa Ozorków, z Ozorkowa pod Parzęczew, Chociszew. W nocy, to było 13 września, nad ranem zająłem stanowisko ogniowe przy torze kolejowym, biegnącym z Kutna do Ozorkowa. Poza linią kolejową były oddziały niemieckie, zajmowały wieś Chociszew. Szwadrony liniowe poszły do walki pieszej, wypędziły Niemców z toru i ze wsi, po czym otrzymałem wiadomość, że na skraju wsi są niemieckie czołgi. Udałem się ze swoją armatą, konie zabezpieczyłem w miejscu, w którym im nic nie groziło, jakieś niebezpieczne ostrzały. Zająłem stanowisko i zniszczyłem dwa czołgi. Jestem pewny tego, bo załoga wyskakiwała „Palą się!”. Zniszczony był cały i płonął ogniem. Trzeci mi uciekł. Było to bardzo suche lato, bardzo gorące, a to piaszczysty teren. Ukrył się w tej piaszczystej mgle. Strzelałem do niego, ale go nie trafiłem. Może go uszkodziłem. Przejechał przez szosę, po drugiej stronie schował się za chałupę i oddał serię z karabinu maszynowego do naszego gniazda. Zostałem ranny. Czułem uderzenie w piersi i w ręce, w lewą. Skoczyłem do rowu. On w dalszym ciągu strzelał. Ja się głębiej przesunąłem. Przestał strzelać, wydostałem się z tego rowu, na jego stronę, żeby być bliżej niego, do sadu, i wycofałem się do linii kolejowej i tam w linii kolejowej sanitariusze się mną zajęli. Doprowadzili do jakiegoś zabudowania leśnego, gdzie lekarz mnie oglądał, czy sanitariusz. Dostałem zastrzyk na uspokojenie, zasnąłem, i informację, że po południu zawiozą mnie do Łęczycy. No i rzeczywiście po południu, wozem chłopskim, wszystkich bardziej rannych, tzw. ciężko rannych, zawieziono, a pieszo szli ranni tylko w ręce albo w inne części ciała niesprawiające żadnej trudności w poruszaniu. Nim dotarliśmy do Łęczycy, dowództwo jakiejś jednostki zatrzymało nas, i pyta się: A wy dokąd? - Do punktu opatrunkowego. - Niemcy na godzinę 16 szykują atak na Łęczycę i proszę jechać z ciężko rannymi, a lekko ranni wycofujecie się do swoich oddziałów. I tak trafiłem do tego punktu opatrunkowego. Mieścił się w szkole i był oznaczony białym krzyżem na dachu. Lekarz brał kolejno, w zależności od stopnia zranienia poszczególnych, do siebie. W końcu i ja trafiłem do niego. Oglądał mnie, bo miałem mundur zupełnie rozpięty, koszulę rozpiętą, oglądał mnie i mówi, że on nie może mi pomóc i zawiozą mnie Złota Lilijka 4/2018


Wspomnienie w nocy do Kutna do szpitala. Założył mi tylko opatrunek. Ja mówię do niego: panie doktorze, ja jestem bardzo młody, ja jeszcze nie skończyłem 19 lat, chciałbym wrócić na front i walczyć. A on mówi: nic z tego, ja tobie nie mogę tu pomóc. Do Kutna was w nocy zabiorą. I do stodoły, na legowisko, a w nocy przyjechał samochód i bez świateł zawiózł nas okrężnymi, błotnymi, polnymi drogami do Kutna. Wróciliśmy do Kutna – żadnego lekarza, żadnych sanitariuszek w szpitalu. To był szpital polowy, polski szpital polowy, mieszczący się w koszarach dawniejszego 52 Pułku Piechoty. Sale duże, po 15-20 łóżek w sali, rannych bardzo dużo, ciężko rannych, w niesamowitych warunkach, bez opieki. Leżałem w tym szpitalu 5 dni bez opieki, pozostali jeszcze wcześniej trafili do tego szpitala. Ani sanitariuszek nie było, ani lekarzy. Były tylko uczennice z gimnazjum i chłopcy, którzy tak zaglądali w miarę możliwości i umiejętności, pomagali. Panował smród, brud, czerwonka i śmierć. Nikt nawet tych, którzy umarli wyczerpani, nie ściągał, bo nie miał kto. Po pięciu dniach bombardowania trasy Kutno-Warszawa, po której wycofywały się oddziały cywilne i wojskowe, to był artyleryjski ostrzał, Niemcy – broń pancerna – wkroczyła do Kutna i objęła przegląd w szpitalu. A z nami przebywali również żołnierze niemieccy, jako ranni, ale jako jeńcy wojenni. Obok mnie leżał lotnik, ciężko ranny, Niemiec. Jego od razu Niemcy zabrali i tych lekko rannych też i wywieźli do Łodzi do swoich szpitali wojskowych polowych. I zaczęli robić porządek. Ubikacje wylewały się po prostu na korytarz, zapchane. Brak dostępu do wody pitnej. Niedożywienie. Dopiero Niemcy zorganizowali władze miasta, żeby zorganizowały młodzież szkolną do opieki nad chorymi, poszczególnymi salami i pomieszczeniami, ludność cywilną i gospodarzy wiejskich zobowiązali do karmienia rannych żywnością. I zaczęto ściągać lekarzy i służbę lekarską, pielęgniarki, które przebywały w obozach jenieckich. I mną się zaopiekowała pani Maria, studentka i pielęgniarka Czerwonego Krzyża czasów wojennych. A ja byłem najmłodszy Złota Lilijka 4/2018

z żołnierzy rannych w tym szpitalu – nie miałem 19 lat. I ona się opiekowała mną aż do końca mego pobytu – 17-18 października opuściłem szpital, po jakimś tam zaleczeniu tych ran, z prawem korzystania ze szpitala niemieckiego polowego w Bydgoszczy na wymianę opatrunków. Z nią już się w życiu więcej nie spotkałem. Mam od niej pamiątkę w postaci jej zdjęcia głowy, urwanej z jakiegoś innego zdjęcia. Miała taki wygląd cyganki, podobała mi się. I drugie zdjęcie z figurą Matki Boskiej, na którym wypisała mi niech Ona nade mną czuwa aż do zakończenia wszystkich działań wojennych, na pamiątkę naszego spotkania pod gradem kul. W tych materiałach, które piszę, piszę o tym. Mam na pamiątkę z tych dni jej zdjęcie z dedykacją: „Kochanemu chłopcu moich marzeń na pamiątkę zawieruchy wojennej, rok 1939/40, I love you and you love me” oraz obrazek Matki Boskiej, na odwrocie jest napis: „Niech Pani Świata, a nasza Najświętsza Panienka ma ciebie zawsze w swej opiece. Na pamiątkę wojennej zawieruchy przeżytych razem wśród gradu kul ofiaruje siostra PCK Maria". Więc skończyłem na bitwie, jak byłem ciężko ranny. W mostek krzyżowy, odłamkiem, tu mam jeszcze odłamki. Tu mam odłamek, wyczuwalny, i tu miałem całą masę odłamków, ale one były masowe, bardzo malutkie i ciało je po prostu wchłonęło. Tam mi wyjęli z brzucha pocisk, takiej długości jak ten ustnik (papierosowy – przyp. red.) i takiej mniej więcej średnicy też. I ten mi wyjęli, natomiast pozostałe, które mam: mostkowy i odłamek tutaj w tym mięśniu piersiowym – o, ten jest wyczuwalny, proszę zobaczyć, żeby nie było, że kłamię. I on się zatrzymał na żebrach. Bo gdyby przebił żebra, to by mnie nie było, bo to jest cała okolica serca. To tylko przy wykonywaniu zdjęcia rentgenowskiego się pojawia, i mnie się pytają co to jest. „Tam ma pan jakieś zagrożenie”. I miałem po tej stronie pocisk brzuszny, miałem jelita uszkodzone i zawsze się pytali: czy ma pan jakieś owrzodzenie tych jelit. A ja mówię: nie, to jest zarośnięcie po zranieniu. Także przeżyłem. W Kutnie przebywałem. 17-18 października wróciłem do Bydgoszczy. Zostałem zwolniony – pokazałem ten dokument Strona 9


Wspomnienie (zwolnienia ze szpitala – przyp. red.) – zwolniony z obozu jenieckiego i ze szpitala polowego niemieckiego. Tak wynika z dokumentu. Z obowiązkiem bezpośredniego meldowania się w miejscu zamieszkania. No i na następny dzień, wróciłem do domu, mieszkanie było zalepione znakami władzy niemieckiej. Dalsze wojenne losy Pana Maksymiliana – w kolejnym numerze.

SENIOREK SŁUŻBA PAMIĘCI Krąg Seniorek „Wędrowniczki po Zachodnim Stoku" W Skulsku mieści się unikatowe w skali kraju Mauzoleum Pamięci Harcerstwa, w którym znajduje się nisza z urnami z ziemią pobraną z miejsc martyrologii polskiej w latach 1939–1945, w których ginęli harcerze, żołnierze i ludność cywilna. Są tam też umieszczane tabliczki epitafijne zasłużonych instruktorów harcerstwa. W tym roku, staraniem Kręgu Seniorek „Wędrowniczki po Zachodnim Stoku" i Komisji Historycznej Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto, mauzoleum zostało wzbogacone o sześć tabliczek, upamiętniających bydgoskich instruktorów. Oto ich treść: hm. Irena Horbulewicz Drużynowa, organizator wielu obozów harcerskich Komendantka Ośrodka Harcerek w Bydgoszczy 1956/57 Wieloletni działacz społeczny w Bydgoszczy Przewodnicząca Kręgu Seniorek w Bydgoszczy Całe życie wierna ideałom harcerskim. hm. Teodora Maciejewska-Janke Drużynowa, harcerski działacz kulturalno-oświatowy Komendantka Ośrodka Bydgoskiego (1946) Przewodnicząca Okręgowego Komitetu Odrodzenia ZHR (1990) Harcerka Najjaśniejszej Rzeczypospolitej 2005

Na zdjęciach: Szkoła Podchorążych Pomorskiej Brygady Kawalerii, Pan Maksymilian w naszym hufcu, zdjęcie ślubne rodziców Pana Maksymiliana (1916), zdjęcie Pana Maksymiliana z siostrą, zdjęcie szczecińskiego Towarzystwa Sokół.

Strona 10

Wincenty Gordon Współpracownik założyciela bydgoskiego skautingu (1917) Drużynowy IV Bydgoskiej Drużyny Harcerskiej im. J. Kilińskiego (1919) Komendant Rad Drużyn w Bydgoszczy (1920) Kronikarz starej Bydgoszczy Twórca zarysu historii skautingu bydgoskiego (1917-1920) Złota Lilijka 4/2018


Z punktu widzenia doświadczenia, czyli okiem seniora

hm. Józef Szala Drużynowy Brodnickich Drużyn Harcerskich Komendant Hufca ZHP w Brodnicy Wykładowca Studium Pedagogicznego w Bydgoszczy Wieloletni opiekun Akademickiego Kręgu Instruktorskiego (1964-1969) Założyciel i Przewodniczący Kręgu Instruktorskiego Seniorów "Dębowy Liść" (19761986)

phm. Bernard Mroziński Harcerz i społecznik Drużynowy 7 Bydgoskiej Drużyny Lądowej i Morskiej (1931-1935) Członek Walki Zbrojnej Komendant Hufca Bydgoskiego Szarych Szeregów Komendant Chorągwi Pomorskiej (19411942) phm. Zdzisław Zagłoba-Zygler Chorąży Hufca Lwowskiego Członek Komendy Koła Harcerskiego Ruchu Oporu Komendant Ośrodka ZHP w Bydgoszczy (1947-1948) Drużynowy V Bydgoskiej Drużyny Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego (1956-57)

Dla potrzeb złożenia wniosków o umieszczenie tabliczek w mauzoleum nasze seniorki opracowały też biogramy tych zasłużonych bydgoskich instruktorów, przyczyniając się do ocalenia od zapomnienia ich dokonań. To piękny przykład współczesnego patriotyzmu i instruktorskiej służby pamięci. Biogramy te będziemy prezentować w kolejnych numerach Złotej Lilijki. Dziś zaczynamy od sylwetki Druhny harcmistrzyni Ireny Horbulewicz. Urodziła się 22 lutego 1926. Do ZHP wstąpiła w 1938 roku. W czasie okupacji uczestniczyła w kursie udzielania pierwszej pomocy i organizowała tę pomoc razem ze starszymi harcerkami. Po wyzwoleniu w 1945 roku wróciła do I DH im. Królowej Jadwigi w Czersku Złota Lilijka 4/2018

jako drużynowa. W latach 1946-1948 prowadziła również I Drużynę im. Emilii Platter przy Liceum Pedagogicznym w Złotowie. Organizowała, jako komendantka lub drużynowa, kolonie zuchowe, obozy harcerskie, wędrówki po Polsce, zlot w Toruniu (1947 - „30-lecie ZHP", oboźna), obóz stacjonarny w Dzierżęcinie (1949 r.). Po powstaniu OHPL zlikwidowano jej obóz w Borsku. W latach 1956/57 na polecenie Komendy Chorągwi Pomorskiej organizowała Hufce Żeńskie w Bydgoszczy. I Hufiec Harcerek Bielawki - prowadziła druhna Teresa Frasz II Hufiec Harcerek Śródmieście - Daniela Niedbała III Hufiec Harcerek Okole - Danuta Kokoszewska IV Hufiec Harcerek Kapuściska - Irena Małota V Hufiec Harcerek Bydgoszcz-Powiat Mirosława Gurdak-Jankowiak

Została mianowana Komendantką Ośrodka ds. dziewcząt. Komendantem był hm. Edmund Oślicki. Każdy hufiec żeński gromadził 5-7 drużyn, w tym zuchy. W 1958 roku po kursie podharcmistrzowskim prowadzonym przez hm. Krystynę Kalman w Rozalinie rozkazem nr 7/58 z dnia 1 maja 1958 roku otrzymała stopień podharcmistrzyni. W 1958 roku była komendantką podobozu na kursie drużynowych organizowanym przez Chorągiew Pomorską dla uczennic i absolwentek Liceum Pedagogicznego. W 1959 roku wciąż zajmowała się pracą pięciu Hufców Żeńskich, była komendantką kursu drużynowych dla wszystkich dziewcząt szkół średnich z całej Chorągwi Pomorskiej w Pokrzydowie. Rok 1960 był przełomowym dla samodzielnej pracy drużyn – obfitował, jak i następne lata, w „alerty" i akcje ustalane przez Naczelnictwo. Druhna Irena, jako „niepokorna" została zwolniona z pracy zawodowej, uznana przez Komendę ChoStrona 11


Myśli harcmistrzowskie rągwi za „klerykałkę" namawiającą młodzież do praktyk religijnych. Przydzielono jej opiekuna i był to najgorszy okres, kiedy była na „czarnej liście". W uzyskaniu pracy pomagała jej druhna Teresa Frasz, była hufcowa. Przez sześć lat nie mogła opuszczać kraju.

Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP z dnia 30 grudnia 2009 roku, na wniosek Chorągwianej Komisji Stopni Instruktorskich, został jej przyznany stopień harcmistrzyni. Odeszła na wieczną wartę 4 grudnia 2011 roku.

1960-1980 spotykała się z gronem przyjaciółek z drużyn i obozów oraz utrzymywała kontakt z 16 BDH prowadzoną przez phm. Marię Ćwiklińską. Po przejściu na emeryturę w 1981 roku przyjęła propozycję ZHR na prowadzenie księgowości i rozliczanie obozów. Przez ponad 10 lat żyła sprawami młodzieży w ZHR. Po wielu latach spotkała druhnę phm. Krystynę Żydowicz, która brała udział w spotkaniach z druhną hm. Teodorą Janke. Planowały założenie Kręgu Instruktorskiego, który formalnie został zarejestrowany w Komendzie Hufca Bydgoszcz-Miasto w dniu 21 lutego 1999 r., chociaż spotkania koleżeńskie trwały już od 1992 roku w lokalu Rady Osiedla Stary Fordon. Po wyjeździe z Bydgoszczy druhny phm. Krystyny Żydowicz w 2006 roku, phm. Irena Horbulewicz, mając już 80 lat, została przewodniczącą Kręgu Seniorek „Wędrowniczki po Zachodnim Stoku" i pełniła tę funkcję do 2008 roku.

1. 1985 - Medal za Zasługi dla Harcerstwa Bydgoskiego, 2. 1989 - Medal Prezydenta Miasta Bydgoszczy (jako członek Społecznego Komitetu Budowy Pomnika prezydenta Leona Barciszewskiego), 3. 1998 - Dyplom za ofiarną pracę w Sekcji Ekonomicznej Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy. TYLKO MI ŻAL

W 1994 roku została oddelegowana dzięki hm. Zofii Florczak na Zlot ZHP do Clumber Park w Anglii. Poznała tam Polki – harcerki z którymi nawiązała kontakt i więzi harcerskie oraz korespondencję kręgu trwającą do dzisiaj (gazetki „Węzełek" i „Ognisko"). Nawiązała też przyjaźń z Drużyną Harcerek im. Janiny Bartkiewicz w Murowanej Goślinie (woj. wielkopolskie). Funkcje społeczne: 1. 1980-1989 - członek i księgowa Społecznego Komitetu Budowy Pomnika prezydenta Leona Barciszewskiego. 2. 1998-2005 przewodnicząca Klubu Seniora Oddziału PTTK „Szlak Brdy".

Rozkazem Strona 12

nr 13/2009

komendantki

Odznaczenia:

hm. Barbara Małecka Na ekranie monitora otwiera się strona internetowa harcerskiego ośrodka, a mnie otwierają się oczy ze zdumienia. Błąd błędem błąd pogania, na plakatach nie ma polskich znaków, a interpunkcja i gramatyka pozostawiają wiele do życzenia. Gdzie indziej znajduję informację, że kurs jest dedykowany* dla … (wstawić właściwe), albo że dla grupy jest dedykowany opiekun. Zastanawia mnie, skąd się bierze w młodych ludziach, bo to głównie oni tworzą treści internetowe, ta niechęć do dbałości o mowę ojczystą. O mowę, o którą z takim samozaparciem walczyły wrzesińskie dzieci w czasach zaboru pruskiego. Po odzyskaniu niepodległości można było w pełni korzystać ze swobody językowej, zarówno w każdej dziedzinie twórczości, jak i w mowie potocznej. Prawo do mówienia bez przeszkód po polsku odebrano nam w czasie drugiej wojny światowej, ale na przekór okupantowi powstawały pisane piękną polszczyzną wiersze, pieśni i piosenki. Dlatego mi żal, że dzisiaj, gdy nic nie grozi za posługiwanie się językiem ojczystym, jest on często Złota Lilijka 4/2018


Rubryka Towarzyska w pogardzie. Brudzimy go wulgaryzmami, nasze wypowiedzi są nieskładne, w pisanych tekstach roi się od błędów. Wprowadzamy do naszego języka angielskie słowa, które są kalką językową, ale nie są równoznaczne z polskim odpowiednikiem. Zachłystujemy się obcymi zwrotami, a nie korzystamy z bogactwa naszego języka. A tych, którzy zwracają na to uwagę, uważa się za dziwolągów, bo przecież błąd ortograficzny czy gramatyczny to drobiazg. A ja wolę być dziwolągiem, słuchać pięknych tekstów naszych poetów w wykonaniu artystów posługujących się piękną dykcją, czytać ciekawe, dobrze napisane książki. Tylko mi żal, że o takie perełki w dzisiejszych czasach coraz trudniej. P.S. Redaktor naczelna prosiła o lekki felieton… * Angielskie dedicate nie jest odpowiednikiem naszego „dedykować”, bo dedykować to „ofiarować, ofiarowywać, poświęcić, poświęcać komuś coś, np. wiersz, powieść, film" (tę piosenkę dedykuję moim rodzicom) - czytamy np. w Uniwersalnym słowniku języka polskiego pod red. prof. St anisława Dubisza (Warszawa 2003, t. 1, s. 5 64). Po polsku napiszemy czy powiemy, że kurs jest przeznaczony dla …, a dla grupy jest wyznaczony opiekun. hm. Barbara Małecka - członkini Rady Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP i Sądu Harcerskiego Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto. Członkini kolegium redakcyjnego „Złotej Lilijki"

Złota Lilijka 4/2018

Rok 2018 jest niezwykły, nie tylko ze względu na podwójne 100-lecie, ale i inne jubileusze – niektóre niewiele mniejsze. Jest ich tak wiele, a każdy tak wyjątkowy, że trudno byłoby zmieścić tu osobne komentarze, a więc instruktorska brać, z redakcją Złotej Lilijki na czele, wszystkim jubilatom życzy dużo zdrowia, pogody ducha i wspaniałych przygód na harcerskim szlaku, na kolejne lata służby. Jubileuszowym rekordzistą jest hm. Zdzisław Donarski, który świętuje jubileusz 80 lat w ZHP. Niewiele mniej wybije hm. Reginie Zwierowicz (70), hm. Witoldowi Cyrnowi, hm. Halinie Krystowczyk i hm. Ludwikowi Ernestowi (wszyscy 60). A hm. Henryk Konarski 70 lat temu został instruktorem! 40 lat temu swoje Przyrzeczenie Harcerskie składała hm. Bernadeta Nawrocka, a Zobowiązanie Instruktorskie – hm. Piotr Nawrocki. 30 lat w ZHP świętuje phm. Monika Ozdoba, a taką samą rocznicę złożenia Przyrzeczenia Harcerskiego – hm. Maciej Sas. 25 lat w ZHP mija pwd. Arkadiuszowi Kapuścińskiemu i tyle lat temu Przyrzeczenie Harcerskie składał hm. Michał Michalski, a Zobowiązanie Instruktorskie hm. Beata Bardzińska i phm. Elżbieta Kuczborska. Dwudziestolecie świętują: pwd. Katarzyna Deptuła (wstąpienia do ZHP), phm. Anna Oliwkowska (Przyrzeczenie Harcerskie), hm. Mirella Makulska i hm. Dorota SucharskaJendrzejewska (Zobowiązanie Instruktorskie). Od 15 lat członkami ZHP są: phm. Paweł Kolczyński i hm. Katarzyna Rożek, a instruktorką – hm. Helena Karabasz. Dziesięć lat temu do ZHP wstąpiła phm. Danuta Żołądkiewicz, a Zobowiązanie Instruktorskie składali pwd. Arkadiusz Kapuściński i pwd. Waldemar Szulc. Pięć lat temu nasz hufiec wzbogacił się o nowego członka – phm. Macieja Kosmalę oraz aż czworo nowych instruktorów: phm. Magdalenę Kośmider, pwd. Michała Borkowskiego, pwd. Izabelę Miloch oraz pwd. Marcelinę Rudzińską. Strona 13


Rubryka Towarzyska Druhny z Kręgu Seniorek „Wędrowniczki po zachodnim stoku” uczestniczą od lat w nie lada wydarzeniu, bo wraz z seniorami z całej Polski biorą udział w spotkaniach Wspólnoty Skulskiej. Nasze seniorki są zupełnie wyjątkowe – pisano o nich nawet w gazecie! Czasopismo „Cała Ty!” w numerze 5/2018 poświęciło kolumnę Aktywne kobiety sylwetkom hm. Heleny Karabasz i hm. Haliny Krystowczyk.

z władzami województwa mogli uczestniczyć w debacie na ważne i aktualne tematy. Tegoroczna debata dotyczyła 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę oraz refleksji nad wkładem organizacji harcerskich w szeroko rozumiany czyn niepodległościowy. W spotkaniu uczestniczyli harcerze starsi i harcerki starsze, wędrownicy i wędrowniczki oraz młodzi instruktorzy i instruktorki nie tylko z różnych hufców naszej chorągwi, ale i z obu organizacji – ZHP oraz ZHR! Druhny: pwd. Maja Rosińska (HKA „Notabene”), pwd. Emilia Kosmeja (45 BDH „Ufotropy ze Słonecznej”) i pion. Iga Chudzińska (75 BDSHiW „Ignis dracones”) godnie reprezentowały nasz hufiec i żywo włączyły się w dyskusję – trudno nie angażować się w rozmowy na tak ważny i aktualny temat!

8 czerwca otworzyliśmy uroczyście Park Bydgoskich Harcerzy! Podczas wspólnej zabawy z uczniami szkół bydgoskich nie zabrakło gry terenowej (prowadzonej przez hm. Piotra Nawrockiego), gier i zabaw zuchowych (pod przewodnictwem phm. Danuty Żołądkiewicz) czy też pysznej grochówki (dzieła hm. Wojciecha Chwila). Nad całością czuwała hm. Agnieszka Olejniczak.

6 czerwca, jak co roku na przełomie maja i czerwca, Przewodniczący Sejmiku Województwa zaprosił młodych ludzi z naszego regionu do Torunia, do siedziby sejmiku, by w rówieśniczym gronie wraz Strona 14

Również 8 czerwca na weekend do Szkocji wybrały się hm. Marta Borkowska i dh. Dominika Wilkiewicz (SH „Zawiszanie”). Jest to ostatnie spotkanie przygotowujące obóz Zawiszan w Szkocji. Dziewczyny odwiedziły bazę Barrwood, na której w lipcu będą obozować, odbyły ostatnią przedobozową sesję planowania i poznały masę ciekawych ludzi. Złota Lilijka 4/2018


Kącik rozmaitości WIEDZA HARCERSKA NA CO DZIEŃ Podczas I wojny światowej działalność skautowa uległa zmianie ze względu na zmobilizowanie części instruktorów i skautów do armii zaborców oraz wstępowanie skautów do Legionów Polskich. Grupy harcerek i harcerzy podejmowały służby pomocnicze w Legionach oraz organizowały pomoc dla ofiar wojny, sierot, uciekinierów. 1 listopada 1916 r. w Warszawie odbył się zjazd zjednoczeniowy, zorganizowany przez wszystkie organizacje harcerskie działające w byłym zaborze rosyjskim. W jego wyniku powstała nowa organizacja pod nazwą Związek Harcerstwa Polskiego, która za odznaki organizacyjne przyjęła krzyż harcerski i lilijkę. W ten sposób harcerstwo usamodzielniło się, wychodząc spod nadzoru i opieki innych organizacji. Tuż przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości, w dniach 1-2 listopada 1918 r., w Lublinie obradował zjazd przedstawicieli wszystkich polskich ośrodków skautowych. Podjęto na nim decyzję o utworzeniu wspólnej dla wszystkich organizacji – Związku Harcerstwa Polskiego. Źródło: www.zhp.pl

RUSZ GŁOWĄ! Cztery osoby stoją koło mostu na brzegu rzeki w środku lasu. Mają jedną latarkę. Pierwsza osoba jest w stanie najszybciej przejść przez most w 10 min, druga – w 5 min, trzecia – w 2 min, czwarta – w 1 min. Na drugi brzeg muszą iść dwójkami i muszą wszyscy znaleźć się tam w 17 min. Każde przejście przez most musi odbyć się z latarką, bo w moście są dziury, jest noc i nów. W pobliżu nie ma innego mostu lub środka pływającego, żadna z osób nie umie pływać. W jaki sposób te osoby mają przejść przez most? Złota Lilijka 4/2018

Z ZAPOMNIANYCH ŚPIEWNIKÓW Obudziłem się wczesnym rankiem, Mama ciao, mama ciao, Mama ciao, ciao, ciao! Obudziłem się wczesnym rankiem, A tu - obóz, a tu - las! Płonie słońce i śpiewa blaskiem, Mama ciao, mama ciao, Mama ciao, ciao, ciao! Płonie słońce i śpiewa blaskiem, - Chodźcie do mnie, brak mi was! Idę w góry, hen, wyżej, wyżej, Mama ciao, mama ciao, Mama ciao, ciao, ciao! Idę w góry, hen, wyżej, wyżej, Ileż kwiatów kwitnie tam! Dam ojczyźnie ogromny bukiet, Mama ciao, mama ciao, Mama ciao, ciao, ciao! Dam ojczyźnie ogromny bukiet, A z nim serce swoje dam!

UŚMIECHNIJ SIĘ!

Niedziela, po kościele dwóch rolników siedzi w miejscowej knajpie i jeden opowiada: - Alem się urobił, żeby dostać te francowate dopłaty, musiałem wpisać cały żywy inwentarz do ewidencji. Każdemu zwierzakowi kolczyk w lewe ucho... - Mogę sobie wyobrazić, wszystkie krowy, wszystkie owce, świnie... - Z tym to pestka, ale ja mam pszczoły...

BI-PI NA DZIŚ Skauting nie jest wymyślony dla waszej uciechy, ale wiele wymaga. Nie zabierajcie się do skautingu dlatego tylko, że się wam podoba, lecz aby wprawiać się do służby dla swojego kraju. Wtedy posiądziecie ducha patriotyzmu, który każdy chłopiec winien posiadać, jeśli ma być godzien spożywania chleba. Strona 15


Strona 16

ZÅ‚ota Lilijka 4/2018


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.