Magazyn Wczasy 07 "INFEKCJA"

Page 1

in f e k c j a


i n f e k c j a

i fe cj n k

WCZASY_VII_INFEK CJA


WCZASY_VII_INFEKCJA

WCZASY_magazyn o życiu WCZASY_magazyn o młodej sztuce www.facebook.com/wczasymag/ wczasymag@gmail.com issuu.com/wczasymag

wydawca: Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie redakcja: Magdalena Klimkowicz Amelia Chwałek Adrianna Gajdziszewska Monika Szydłowska Anita Wiącek Magda Żmijowska korekta: Magdalena Klimkowicz Adrianna Gajdziszewska Anita Wiącek sklad: Amelia Chwałek podziękowania dla: Wszystkich! numer wydany: 8.09.2017

i fe cj n k

Coś się zaczyna

sponsor:

i n f e k c j a


WCZASY_VII_INFEK CJA

WCZASY_VII_INFEKCJA

-NI_IIV_YSAZCW KEF AJC

Coś jest na rzeczy

Coś jest na rzeczy

issn: 2353-6004

KEFNI_IIV_


Uderza cię

WCZASY_VII_INFEKCJA

Infekcja Infekcja FalaUderza gorącacię Fala gorąca Podskórnie czujesz, że coś się zaczyna czujesz, że coś się zaczyna NiePodskórnie wiesz jeszcze Nie wiesz Jeszcze długojeszcze nie rozpoznasz Jeszcze długo nie rozpoznasz Czekasz i czekasz Czekasz i czekasz Objawy są trudne do zdiagnozowania Objawy są trudne do zdiagnozowania Często mylone Częstostanami mylone Z innymi Z innymi stanami Pobudzenia Pobudzenia Niepewności Niepewności Swędzenie i spocone dłonie Swędzenie i spocone dłonie Lśniące spojrzenie Lśniące spojrzenie Bełkotanie Bełkotanie Niby wiesz, a nic nie wiesz Niby wiesz, a nic nie wiesz Ameba CośAmeba się zaczyna CośCoś jestsię nazaczyna rzeczy Coś jest na rzeczy Magdalena Alicja Klimkowicz Magdalena Alicja Klimkowicz

WCZASY_VI FEK CJA


karolina wojciechowska

WCZASY_VII_INFEKCJA

open_ call_artyści

>> (1991) Studentka grafiki na UAP, kojarzona głównie z sitodrukiem i kolażem, związana z portalem muzycznym screenagers, dziewczyna z dziewczyństwa.

WCZASY_VII_INFEK CJA

Raster_4

Patryk Klimkowicz

Ameba


WCZASY_VII_INFEKCJA

Raster_5


open_ call_artyści

Uderza cię

>> (1988) Studentka V roku fotografii w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. karolinabalke.tumblr.com

WCZASY_ FEK CJA

CZASY_VII_INK A

WCZASY_VII_INFEKCJA

karolina balke


WCZASY_VII_INFEKCJA

magdalena.lara@wp.pl www.magdalenalara.wordpress.com

Swędzenie i spocone dłonie

>> (1991) Ur. w Piotrkowie Trybunalskim, absolwentka Wydziału Sztuki Mediów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (2016) oraz Wydziału Malarstwa na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu (2014), obecnie studentka ostatniego roku kulturoznawstwa w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Realizuje projekty w różnorodnych mediach – malarstwo, instalacja, fotografia, aplikacje mobilne. W latach 2014-2016 badała tematykę związaną z pojęciem tożsamości narodowej, historycznej narracji w Polsce, manipulacji, inwigilacji i władzy. Obecnie kontynuuje prace dotyczące polskiej kultury narodowej.

open_call_artyści

magdalena lara

Opis: Instalacja podzielona jest na dwie części. W pierwszej z nich znajduje się panel sześciu monitorów, na których wyświetlane są projekty video. Na połowie ekranów eksponowany jest materiał nakręcony w galerii miesiąc wcześniej, reszta obrazów video to podglądy na żywo zbierane z pomieszczenia. Obydwa rodzaje zapisu posługują się taką samą estetyką i pod tym względem są nie do rozróżnienia. Druga część ekspozycji znajduje się na końcu pomieszczenia. Składa się na nią duży obiekt rzeźbiarski w formie czarnego okręgu. Konstrukcja przypomina żywy organizm, pasożytniczą narośl, która zagnieździła się w budynku. Ma budzić sprzeczne uczucia: jest zarówno fascynująca i odpychająca, piękna i niebezpieczna, żywa i martwa, bierna i aktywna, hipnotyczna i wciągająca a przecież też statyczna i mocno przytwierdzona do płaszczyzny ściany.

Fala gorąca

>> Obiekt

Wyjście z galerii prowadzi nas z powrotem do panelu ekranów. Dzięki zamieszczonej w obiekcie kamerce Obiekt posiadał zdolność oglądania, rejestrowania swoich widzów. To co uchwyciła można zobaczyć na pozostałych monitorach realizujących podgląd na żywo. Oprócz tego podobnie jak w wersji projektów video pod wizerunkami widzów pojawiają się napisy. Teksty pochodzą z ankiet jakie zostały przeprowadzone na przestrzeni listopada 2013 i kwietnia 2014 – są to co zacytowane przez ankietowanych myśli po których pomyśleniu czują do siebie obrzydzenie, zniesmaczenie, zażenowanie, wstyd.

WCZASY_VI FEK CJA


WCZASY_VII_INFEKCJA

WCZASY_VII_INFEK CJA

text

Kiedy mój ból jest Twoim bólem

Patrzysz jak igła przebija skórę pacjenta na fotelu obok. Czujesz, jak Twoje mięśnie napinają się, chociaż przecież to nie Twoja skóra, nie Twoja żyła, nie Twoja krew.

>> Obiekt Jeszcze długo nie rozpoznasz

>> Obiekt

Podatność na chorobę Metody badawcze neuronauk, pozwalają naukowcom analizować, co “dzieje się” w mózgu podczas określonej stymulacji zewnętrznej. Dzięki fMRI zidentyfikowano grupę struktur aktywizujących się podczas doświadczania bólu – to tak zwana matryca bólowa. W obrębie matrycy bólowej można wyróżnić część sensoryczną i afektywną. Na część sensoryczną składają się struktury związane z fizyczną stymulacją bodźca. Natomiast aktywność afektywnej części matrycy bólowej wiąże się z emocjami, jakie towarzyszą nam w sytuacji doświadczania bodźca bólowego. A co dzieje się w mózgu obserwatora sytuacji, w której ktoś doświadcza bólu? Na ile może pozostać naprawdę biernym wobec cierpienia? Badania dowodzą, że dochodzi do automatycznego odwzorowania aktywności mózgu cierpiącego i obserwatora w pewnym zakresie, a konkretnie w zakresie aktywności afektywnej części matrycy bólowej (Singer et al., 2004). Badania Singer i współpracowników (2004) nad percepcją bólu, którego sami nie odczuwamy, a jedynie obserwujemy jego doświadczanie, wykorzystują paradygmat badawczy popularny na gruncie badań nad zjawiskiem empatii. Empatyzując, nie tylko z cierpieniem, ale także z innymi emocjami, nasz mózg imituje w pewnym stopniu aktywność mózgu osoby doświadczającej danej emocji. W przypadku dojrzałej formy empatii cudze emocje stają się przedmiotem naszych emocji. To znaczy, że co prawda mózg obserwatora został “zainfekowany” stanem afektywnym drugiej osoby, ale nie jest z nim tożsamy. W sytuacji, gdy automatycznie, niewolicjonalnie >>od-


WCZASY_VII_INFEKCJA

Literatura cytowana:

czuwamy to, co odczuwa druga osoba i cierpimy obserwując jej cierpienie, badacze są raczej skłonni do mówienia o pseudoempatii. Dochodzi do “zarażenia się” tą samą emocją, którą odczuwa na przykład ofiara. Dlaczego jest to pseudoempatia? Właściwa forma empatii motywuje działanie ukierunkowane na drugą osobę. Z kolej w przypadku pseudoempatii (osobista przykrość), nawet jeśli reakcją obserwatora będzie pomaganie, to nie będzie ono motywowane chęcią pomocy drugiej osobie, ale ochroną samego siebie przed negatywnymi skutkami stresu i napięcia.

Baron-Cohen, S. (2014). Teoria zła. O empatii i genezie okrucieństwa. Sopot: Smak słów. Corradini, A., Antonietti, A. (2013). Mirror neurons and their function in cognitively understood empathy. Consciousness and Cognition, 22(3), 1152–61. doi:10.1016/j.concog.2013.03.003

Historia choroby

Hoffman, M. (2006). Empatia i rozwój moralny. Gdańsk: GWP.

Pojęcie empatii ma swoje źródło w filozofii estetyki. Robert Vischer (1873/1994) użył niemieckiego terminu Einfuhling, aby opisać przyjemność związaną z kontemplacją dzieła sztuki. Jak pisze David Howe (2013, str. 13): słowo to (Einfuhling) było próbą opisania naszej zdolności dostania się „do wnętrza” pięknego dzieła sztuki poprzez, na przykład, wprojektowanie nas samych i naszych uczuć „w” obraz, rzeźbę, utwór muzyczny, a nawet piękno natury. Na początku XX wieku naukowcy zaczęli adaptować termin empatia do nauk społecznych próbując zrozumieć ludzkie doświadczenie z subiektywnego punktu widzenia. W tym czasie Theodor Lipps (1903/1979) wykazał się genialną intuicją, jak się później okazało, postulując że obserwowanie cudzego stanu emocjonalnego powoduje u obserwatora wystąpienie stanu wewnętrznej imitacji. O trafności intuicji Lippsa świadczą przełomowe wyniki badań z końca XX wieku dotyczące odkrycia neuronów lustrzanych. Neurony te aktywują się wtedy, gdy ktoś wykonuje daną czynność, ale także podczas obserwowania innej osoby wykonującej tę czynność (Mukamel, Ekstrom, Kaplan, Iacoboni i Fried, 2010; Rizzolatti, Fadiga i Gallese, 1996). Na bardzo pierwotnym poziomie mózg zdaje się nie odróżniać “ja” i “ty”, przynajmniej w zakresie aktywności motorycznej. Jednak wielu badaczy (np. Corradini i Antonietti, 2012; Iacoboni et al., 2005) idzie o krok dalej i łączy system neuronów lustrzanych z współodczuwaniem i rozumieniem intencji.

Howe, D. (2013). Empatia. Co to jest i dlaczego jest taka ważna. Warszawa: Oficyna Ingenium. Iacoboni, M., Molnar-Szakacs, I., Gallese, V., Buccino, G., & Mazziotta, J. C. (2005). Grasping the intentions of others with one’s own mirror neuron system. PLoS Biology, 3(3), 0529–0535. Kiehl, K. A. (2008). Without Morals: The Cognitive Neuroscience of Criminal Psychopaths. In W. Sinnott-Armstrong (Ed.), Moral Psychology, Volume 3. The Neuroscience of Morality: Emotion, Brain Disorders, and Development. (pp. 119–150). The MIT Press. Lipps, T. (1903). Einfühlung, Inner Nachahmung, und Organempfindaungen. Archiv für gestame Psychologie 1, 465-519. Przekład angielski: Empathy, inner imitation and sense-feelings. W: M. Rader (red.), (1979) A Modern Book of Easthetics. New York: Holt, Rinehart, Winston.

Ryzyko zachorowania

Rizzolatti, G., Fadiga, L., Gallese, V., & Fogassi, L. (1996). Premotor cortex and the recognition of motor actions. Cognitive Brain Research, 3(2), 131–141. Singer, T., Seymour, B., O’Doherty, J., Kaube, H., Dolan, R. J., & Frith, C. D. (2004). Empathy for pain involves the affective but not sensory components of pain. Science (New York, N.Y.), 303(2004), 1157–1162.

WCZASY_VII_INFEK CJA

>>Hanna Kucwaj

Podskórnie czujesz, że coś się

Empatia to iskra ludzkiej troski, klej umożliwiający istnienie życia społecznego – pisze Hoffman (2000). Empatia to najważniejszy zasób naszego świata – twierdzi Baron-Cohen (2014). To znaczy, że imitacja się opłaca? W końcu deficyty empatii należą do charakterystyki psychopatii (np. Kiehl, 2008) i innych zaburzeń o zabarwieniu antyspołecznym, więc chyba dobrze się “zarażać”? Dobrze, ale jednocześnie utrzymując “odporność organizmu” na odpowiednim poziomie. Zbyt zbliżone i silne emocje prowadzą do osobistej przykrości. Nadmiernie wysoka empatia, powiązana z troską o drugą osobę, jest nieadaptacyjna z ewolucyjnego punktu widzenia, bo prowadzi do zaniedbania siebie kosztem innych. Silnie empatyzującemu chirurgowi może drgnąć ręka; psychoterapeucie grozi wypalenie zawodowe; pielęgniarce odczucie napięcia przy każdym wbiciu igły. A mi, kiedy miałam pięć lat, chodzenie w za małych butach, bo kiedy mama w sklepie pytała, czy mierzona para nie jest za ciasna, powiedziałam, że nie, żeby ekspedientce nie było przykro.

Mukamel, R., Ekstrom, A. D., Kaplan, J., Iacoboni, M., & Fried, I. (2010). SingleNeuron Responses in Humans during Execution and Observation of Actions. Current Biology, 20(8), 750–756.

Vischer, R. (1994[1873]). On the optical senes of form: A contribution to aesthetics. In H. F. Mallgrave (Ed.), Empathy, Form and Space. Los Angeles: Getty Center for the History of Art and the Humanities.

text


WCZASY_VII_INFEKCJA

kacper _lecnim >>(1991) Zajmuje się sztuką współczesną i czerpie radość z obcowania z wszelkimi jeszcze niezdefiniowanymi formami wyrazu. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu. Urodzony w 1991 r. we Wrocławiu.

„Dzieci niczyje” Tworzę kolekcję zdjęć niepełnosprawnych umysłowo dzieci i młodych osób, w większości mających zespół Downa, które można obejrzeć oraz kupić w internetowych serwisach stockowych, zazwyczaj w cenie od 9 do 24 euro.

„Dzieci niczyje”

WCZASY_VII_INFEK CJA Nie wiesz jeszcze

Intensywność z jaką zmienia się aktualna rzeczywistość jest na tyle duża, że przesadne definiowanie swojej artystycznej postawy, grozi jej zbyt szybką dezaktualizacją, a to nieustanne dążenie za teraźniejszością, walka żeby nie wypaść z jej obiegu, żeby nie zginąć pod przytłaczającym nadmiarem informacyjnego nonsensu, a przy okazji zachować odrobinę niezależności, która w dzisiejszym świecie sztuki łączy się jedynie z dobrowolną śmiercią, na domiar złego dosyć powolną i pełną goryczy, to wszystko jest w skrócie: całkowicie niemożliwe i kompletnie irracjonalne, bo rzeczywistość nie potrzebuje już wzniosłych idei, gdyż nieustanie pożera wszelkie poprzednie i wypluwa je w formie bezkształtnej cyfrowej masy, w której wszyscy toniemy nie oczekując ratunku, widocznie jest nam zbyt wygodnie. Akcja -reakcja, cierpliwość wymarła, każdy jest tu i teraz, a więc i sztuka także.

„Remisja” Wypowiedzi jąkających się osób podczas konferencji Narodowego Stowarzyszenia Osób Jąkających się (National Stuttering Association), z usuniętymi wszelkimi momentami jąkania. Wycięte fragmenty stanowią treść drugiej części filmu. „Remisja”


WCZASY_VII_INFEKCJA „Tęczowi Patrioci” szalik patriotyczny Szalik patriotyczny, na którego przodzie znajduje się kolorowy napis „TĘCZOWI PATRIOCI”, któremu towarzyszy godło i flaga Polski. Tył szalika to godło na tle tęczy. Obiekt uzupełnia nagranie telefoniczne z pracownikiem firmy, która wycofuje się ze zleconej produkcji, ze względu na to, że cytując: połączenie określenia tęczowi patrioci i godła polski trochę urąga temu godłu. Z 10 polskich firm, którym zaproponowano wykonanie szalika, większość odmówiła wykonania zlecenia.

WCZASY_VII_INFEK CJA

„Czarny kwadrat Malewicza obrócony 400 razy (staje się kołem)”

Czarny kwadrat na białym tle, najsłynniejsze dzieło Kazimierza Malewicz, obrócone 400 razy zgodnie ze wskazówkami zegara, w czasie jednej minuty, w wyniku iluzji optycznej, staje się czarnym kołem, osobliwą czarną dziurą, w której podobno ujrzeć można, czekającą tam na nas, doskonałą, suprematyczną, utopię.


WCZASY_VII_INFEKCJA

Małgorzata Wielek -Mandrela Często mylone

WCZASY_VII_INFEK CJA

Malarstwo Małgorzaty Wielek-Mandreli kąsa naszą tożsamość, która chciałaby pozostać spójna i bezpiecznie zamknięta we własnych granicach. Dziwaczne tarantule, oderwane lub zwielokrotnione członki, wijąca się roślinność, hybrydalne stwory, „żywioły” umiejscowione w nosach, monstrualne grzybnie rosnące na dłoniach, samodzielna nibynóżka, włosy zakrywające twarze, a na dodatek leśne błoto, kisiel, niebieskie zalewy, wycieki i bagna – to wizualny repertuar kreowanego przez artystkę osobliwego, oryginalnego świata. Czuć w tym wszystkim nieokiełznane rozplenianie się, pulsowanie, kłączenie, połączone z wrażeniem organicznej oślizgłości, (l)imitowanej wyraźnymi śladami pociągnięć pędzla. Wszystko pęcznieje, tętni, rośnie, wychodzi z chmury waty, wykluwa się, kiełkując przebija zarówno powierzchnię ziemi, jak i ludzką lub zwierzęcą skórę. Gdy patrzymy na to abiektalne malarstwo, infiltrujemy własną, pozornie czystą cielesność i uzmysławiamy sobie – ściśle powiązane ze śmiertelnością – wyparte aspekty naszego ja, co w efekcie ukazuje kruchość i złudność tak mozolnie wywalczonej tożsamości (…)

„w nosie”

>>(1976) Urodziła się w Limanowej. W latach 1997-2002 studiowała w ASP w Krakowie na wydziale malarstwa. W 2002 obroniła dyplom z wyróżnieniem. W 2009 obroniła doktorat pt. Badanie serca w macierzystej uczelni. W 2016 roku uzyskała habilitację. Zajmuje się malarstwem sztalugowym. Brała udział w ponad osiemdziesięciu wystawach zbiorowych i dwudziestu pięciu indywidualnych. Laureatka wielu prestiżowych nagród związanych ze sztuką m.in. I nagroda w 8. Triennale Małych Form Malarskich (2010), Nagroda Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego 4. Triennale Polskiego Malarstwa Współczesnego (2016) czy II miejsce na IV Piotrkowskim Biennale Sztuki (2017). Obecnie związana z Katedrą Malarstwa, Rysunku i Rzeźby Wydziału Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

>>Fragment tekstu Marty Smolińskiej Tarantula deadly cargo: hybrydy, informe i mdłości, czyli o najnowszych obrazach Małgorzaty Wielek-Mandreli „po-ranny pies”


WCZASY_VII_INFEK CJA

WCZASY_VII_INFEKCJA

„tarantula deadly cargo” Jeszcze długo nie rozpoznasz


WCZASY_VII_INFEKCJA

open_call_artyści

Małgorzata Kaczmarek

>> (1993) Ur. w Warszawie. Obecnie studentka III roku licencjatu na Wydziale Edukacji Artystycznej Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Najlepiej odnajduje się w realizacjach przestrzennych, performatywnych oraz tych z pogranicza nauki i sztuki. W swoich pracach stara się do zagubienia i bezsilności rozumianych zarówno na poziomie sytuacji społecznych, rodzinnych, jak i niezrozumienia czy zagubienia wobec zagadnień naukowych i para-naukowych. Od dwóch lat ściśle współpracuje z badaczami z Wydziału Biologii UAM w Poznaniu, tak aby poprzez język nauki mówić o problemach humanistycznych oraz aby poprzez język sztuki mówić o problemach naukowych. Swoją fascynację naturą oraz bio-artem poszerza poprzez pracę w Fundacji „Inspekt” oraz działając na rzecz popularyzacji sztuki współczesnej w Stowarzyszeniu Promocji Dziedzictwa „Kasztelania Ostrowska”. Brała udział w osiemnastu wystawach zbiorowych i indywidualnych.

Czekasz i czekasz

Obiekty dojrzewające - szczepy pleśni, grzybów, bakterii, ludzki oddech, szalki Petriego, 2016. Pasożyt, taki jak pleśń pożera zainfekowany organizm od środka tak naprawdę bez większych symptomów. Moment gdy już widzimy rozwijającą się grzybnię gołym okiem jest oznaką, że jest już za późno. Dlatego pleśń kojarzyła mi się z pożerającą człowieka od środka depresją, albo aktem agresji zadanej komuś pod wpływem długiego „psucia” się znajomości. Aktem agresji lub autoagresji nad którym nie panujemy i nie jesteśmy w stanie nad nim zapanować, a jako coś ostatecznego, jest też aktem, którego nie możemy odwrócić. Pleśń na żywym ciele jest czymś co budzi moją fascynacje - rodzi dysonans poznawczy między tym co jest żywe i ma potencjał, a tym co już zgniło i jest bezpowrotnie martwe, zepsute. Tak samo jak idea-pleśniawka, która może się w nas zaszczepić może pochłonąć nas do tego stopnia, że w jej imię jesteśmy w stanie zniszczyć to co najważniejsze, sprawiając, że jesteśmy ślepi na jakiekolwiek argumenty z drugiej strony. Inną kwestią jest oddech, który poza tym, że jest nam niezbędny do życia, jest tym co jest najbardziej intymne i najbardziej społeczne. W końcu wymieniamy się nim codziennie ze wszystkimi ludźmi, a jednak, żeby poczuć oddech drugiej osoby musimy być jak najbliżej niej. Nasz oddech jest też nośnikiem niebezpiecznych dla naszego życia zarodników pleśni i bakterii. Postanowiłam zatem zebrać oddech galerii w której się znajdujemy, zarówno w trakcie jej codziennego życia jak i trwającego wernisażu, tak aby móc obserwować to, co jest w nim jeszcze niewidoczne.

Czekasz i czekasz

OPIS:

>>Oddech_3

open_CALL_artyści


>> Absolwentka krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych (1993-1998) gdzie, w 2007 roku, uzyskała stopień doktora. W swojej pracy łączy różne dziedziny artystyczne, ostatnio: grafikę, ilustrację, rysunek i komiks.

WCZASY_VII_INFEK CJA

Założycielka Grupy MaMa oraz współzałożycielka Grupy 13 – kobiet graficzek. Autorka trzydziestu wystaw indywidualnych, wzięła udział w ponad stu grupowych wystawach w kraju i zagranicą. Laureatka wielu nagród i wyróżnień, m. in.: stypendium Ministra Kultury i Sztuki w 1997/8; The Mythological Europe Revisited we Włoszech; Stypendium Twórczego Miasta Krakowa w 1999, Mino Art Village Project w Japonii w 2002 i 2006 roku; w 2005 roku zgłoszona do Paszportów Polityki za rok 2004, Grand Prix International Biennial of Graphics of The Baltic Sea Countries Kaliningrad – Königsberg w Rosji w 2005 roku. Od 2013 pracuje na Wydziale Sztuki UP w Krakowie.

>>Komiks Czarne Haribo (3)

open_call_artyści

Małgorzata Malwina Niespodziewana

>> Ból ciała

WCZASY_VII_INFEKCJA


WCZASY FEK CJA

WCZASY_VII_INFEKCJA Objawy sÄ… trudne do zdiagnozowania

magdalena janicka


open_CALL_artyści

WCZASY_VII_INFEKCJA

>>(1989) Ur. w Puławach- autorka kolaży, instalacji oraz projektów twórczych „DADA-baba”, 2016; „Kombinat Budowlany”, BWA Zielona Góra, 2016; „Letnia Rezydencja w Gardzienicach”, 2014; „DomoFonia – instalacja domofonowa, jako przestrzeń działań artystycznych”, Wrocław 2014. Współzałożycielka Wykwitu (Wrocław 2015), w którym zajmuje się Warstwami (trzyosobowy przydomowy eksperyment artystyczny). Absolwentka Mediacja Sztuki na wrocławskiej Akademii i Malarstwa w KSP w Kazimierzu Dolnym. Często pracuje w grupie. Zainteresowana codziennością, lubi kiedy życie prywatne miesza się ze sztuką. Przy okazji działań artystycznych dąży do komitywy z lokalsami. Społeczniara.

Akryl na znalezionej płaskorzeźbie drewnianej, autor płaskorzeźby - anonimowy, 24x30cm, 2017.

Orło-papuga jest nierealną spekulacją na temat jak wyglądałby nasz narodowy gatunek ptaka (oraz symbol zarazem) po romansie z papugą. Pomysł czerpie z nieudanych kolonizacji krain zamorskich, podejmowanych przez Polskę. Więcej o Swojskich tropikach: www.facebook.com/pg/swojskietropiki

>>Orło-papuga z cyklu Polskie kolonie zamorskie Objawy są trudne do zdiagnozowania

Praca jest fragmentem projektu Swojskie tropiki, w którym razem z Adamem Martyniakiem zainteresowaliśmy się tendencjami tropikalnymi obecnymi w sferze wizualnej Polaków. Mamy tu na myśli zarówno działania artystyczne polskich twórców jak i mniej zobowiązujące próby upiększania swojego otoczenia. Są to m.in.: zaskakujące aranżacje mieszkań, knajp, ogródków, działek i trudno wymienić co jeszcze, gdyż tropiki zaskakują swą obecnością w nieoczywistych sytuacjach i zestawieniach. Obserwując te tendencje można by rzec, że naród nasz, schowany pod śniegiem przez prawie pół roku, pała szczerą miłością do egzotyki, a my wraz z nim…

WCZASY_VII_INFEK CJA

open_call_artyści

karolina włodek


WCZASY_VII_INFEK CJA

text

„Szara papuga, poziomo”

– Jaruś, a jabłek byś chciał? Sięgnąłem po pilota, żeby pogłośnić reklamy. Blondynka wybuchła bezgłośnym śmiechem. Volume up, volume up, naciskałem strzałkę w górę, ale to nic nie dało. Słyszałem tylko, jak matka chodzi po kuchni. – Jaruś, pomóż mi z tą piwniczką! Po jabłka chcę zejść. Stęknęła, zapewne schylając się do uchwytu wmontowanego w podłogę. Nie zakląłem. Ucieszyło mnie, że panuję nad sobą. Jestem człowiekiem raczej cierpliwym, raczej ciepłym. Rzuciłem pilota na fotel – trzeba wymienić baterie – i podszedłem do telewizora. Energicznie naciskałem guzik, by wreszcie usłyszeć jej łagodny głos. I jeszcze dłużej, mówiła. Znałem ją, znałem na pewno. Ostatnie sekundy reklamy. Jednak starsza, musiała mieć koło czterdziestki, sceniczny makijaż nie przykrywał jej zmarszczek. Już wiem, proszek na ból głowy – można było się domyślić po imitującym kitel białym fartuchu i wyrozumiałym spojrzeniu. Rozpoczęła się prognoza pogody. Na noc zapowiedzieli przymrozki. Klęcząc przed odbiornikiem, skubałem brodę i myślałem o poranku, który spędzę na skrobaniu szyby. Przestałem się golić w dniu moich 53. urodzin. Matka biadoli, ale mówię jej, że tak się teraz nosi. Żaden argument. Nie

umiem być krytyczny, nie wiem, w czym mi do twarzy. Obserwuję swoich rówieśników i wprowadzam poprawki. Na zmianę z rumiankowym używam szamponu przeciwłupieżowego, mimo że chyba nigdy łupieżu nie miałem. Wyćwiczyłem mocny uścisk dłoni, choć z trudem przychodzi mi patrzenie rozmówcom w oczy. Lubię te codzienne ulepszenia i asekuracyjne wyprzedzanie błędów. To nie ja decyduję, czy nosić skarpetki do nowych butów i dlaczego wciąż nie schudłem. Tylko matka wciąż porównuje mnie do starzejących się dzieci sąsiadek. Upadek służy podniesieniu – tak jest nauczona. Wypatruje nowej żony, lepszej pracy albo dnia, kiedy wreszcie się od niej wyprowadzę. Chciałbym mieć tu garaż.

Podniosłem się z kolan. Skrót wiadomości sportowych (Asseco Resovia w meczu 1. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów pokonała Budvanską Rivijerę, z którą w zeszłym sezonie dwukrotnie przegrała). Z myślą o wieczorze przed telewizorem – grali „Ucieczkę z Alcatraz” Dona Siegela – kupiłem wino. Staram się dbać o siebie. Odrobić straty. Poszedłem do kuchni po butelkę i kieliszek. Matka gramoliła się w spiżarni, przekładała zakurzone słoiki. Stawiała je na podłodze, którą teraz miała na wysokości swojego pasa. Jej niewprawne pismo na zakrętkach uwieczniało zbiory minionych sezonów. Jabłka 2014 znalazły się tam, gdzie rok wcześniej był dżem śliwka, ledwo widoczny napis papryczka ostra przypominał mi wyjątkowo samotną wiosnę trzy lata temu. Matka stanęła na taborecie, oparła nogę o wystającą cegłę i wyszła z piwniczki. Głośno oddychała i nie patrzyła w moją stronę. Chciałem zamknąć klapę, szybko podszedłem do uchwytu, ale nie zauważyłem dżemu. Często mylone

Szuranie dochodziło z przedpokoju. Utkwiłem wzrok w telewizorze, chciałem usłyszeć, co mówi obcięta na krótko blondynka. Trzydziestolatka? Wyglądała znajomo, jej wąskie wargi odsłaniały duże, równe zęby. Mało przyjemny uśmiech. Nie potrafiłem powiedzieć, czy farbowała włosy, czy jasny kolor wypielęgnowanej fryzury był naturalny. Znam te sposoby. Żona, gdy jeszcze miała o co dbać, korzystała z rumiankowych szamponów i odżywek. Czasem kupuję te same butelki, żeby sobie powąchać. Kobieta z telewizji patrzyła prosto na mnie. Rozkładała ręce w szerokim geście. Co chciała mi sprzedać? Szuranie ustało, usłyszałem brzęk naczyń. I matkę:

open_CALL_artyści

Często mylone

Marta Mitek

WCZASY_VII_INFEKCJA

open_call_artyści

– Leci, leci! – krzyczała matka i przez chwilę, bez ruchu, obserwowaliśmy, jak jabłka 2014 toczą się po podłodze. Zatrzymały się przed krawędzią spichlerza, w miejscu, gdzie wykładzina odkleja się od powierzchni. Sięgnąłem i po przetwory, i po zamknięcie do spiżarni. Powinienem najpierw odstawić słoik, ale nie chciałem pokazywać, że mi ciężko. Jedną ręką przeciągnąłem klapę na miejsce. Przytupałem odstającą wykładzinę, wręczyłem mus z jabłek matce. Weki otwiera sobie bez mojej pomocy. Trzymam wina w przedsionku. Zawsze trochę chłodniej, ale nie tak zimno, jak w lodówce. Tamtą butelkę kupiłem na stacji benzynowej i poniewczasie odkryłem, że była zamknięta na zakrętkę. Co za niesmak. Odebrało mi to prawdziwą przyjemność picia wina, jednak nalałem. Jeden kieliszek. Ojciec, chory na serce, spał w pokoju obok. Matka woli słodkie nalewki, zresztą dałem jej do zrozumienia, że wieczór przed telewizorem spędzam sam. Przygotowała mi kolację. Schabowy na zimno, biały chleb, mus z pieczonych jabłek. Zabrałem talerz i próbowałem zamknąć drzwi do salonu, w którym oglądam telewizję i śpię. – Czekaj, czekaj. Kupiłam ci twoje krzyżówki… Matka podała mi zeszyt. Byłem zniecierpliwiony, ale nic nie odpowiedziałem. Nie znoszę krzyżówek panoramicznych. Obrażają moją inteligencję powtarzalnością i banalnymi hasłami. Rozwiązuję tylko jolki i sudoku. Szybko życzyłem matce dobrej nocy, nie chcąc wdawać się w rozmowę. Czułem się wystarczająco podle. Z każdym jej słowem rosła moja złość, przyznaję. Wypominam jej, że doprowadza do takich sytuacji.


WCZASY_VII_INFEKCJA

Nie lubię czuć odpowiedzialności. Odgrywam poślednią rolę w życiu mojej córki, od śmierci żony prawie nie utrzymujemy kontaktu. Czasem ona albo ja zadzwonię z pytaniem o zdrowie czy plany. Przyjeżdża do nas na święta, ze względu na babcię. Mam odwagę przyznać: powodzi jej się lepiej. Jestem dobrym ojcem, tak byłem wychowany. Nie mamy bliskiej relacji, bo jej nie potrzebujemy. Co jest złego w życiu statysty?

Objawy są trudne do zdiagnozowania

Drzwi za mną zamknęła matka. Chwilę patrzyłem na kolekcję serduszek naklejonych na framugę. Podrapałem jedno z nich, na paznokciu został mi brudny klej. Szuranie, szuranie. Usiadłem w fotelu – w ręce kieliszek, na kolanach talerz. Wino, na wszelki wypadek, postawiłem na podłodze obok siebie. Film rozpoczął się jakiś czas temu, Eastwood jak zwykle fenomenalny. Przygotowania do ucieczki trwały dwa lata. Dwa lata zajął mi powrót do życia. Teraz pozwalam sobie na małe przygody, wyłomy z codzienności. Jak ostatnia wyprawa. Chociaż szybciej i wygodniej byłoby samochodem, zadałem sobie trud i pojechałem do Białegostoku autobusem. Lata temu jeździłem autobusem. W drodze czułem się, jakbym wyruszał w daleką podróż lub jechał na spotkanie z kolegami z czasów studenckich – samochód musiałbym zostawić, bo przecież wiadomo, że wypilibyśmy więcej, niż potrafimy. Nawet po drzemce nie byłbym w stanie wrócić do miasta, prowadząc. Ale jechałem sam i nie spotykałem się z żadnym znajomym. Z Białegostoku pochodziła moja żona. Wysiadłem w centrum, zrobiłem sobie spacer. Zaszedłem do restauracji nieopodal Rynka Kościuszki. Spodobały mi się firanki, boazeria oraz to, że nie podawali pizzy. Był za to krupnik, babka ziemniaczana, na deser sękacz i kawa z mlekiem. Nietypowy dla mnie, tłusty obiad. Zmienił mi się smak, doceniłem wytrawne wina i mięso ryb, zwłaszcza dzikich łososi. To była dobra wycieczka, nade wszystko przez wybór ziemniaczanych potraw. Wydawało mi się, że jestem w obcym mieście.

open_call_artyści

– Nie, mama, nie chcę już nic. Daj mi spokój – powiedziałem może trochę za głośno, bo skrzywiła się i wskazała na pokój, w którym leżał ojciec. Musiałem postawić talerz z kolacją na fotelu i zabrać te krzyżówki. Podała mi długopis. Wolałbym, żeby nie była tak troskliwa.

oporządza mnie jak najlepsza pomoc domowa. Ale nawet ona ma swoje życie. Włącza radio, gdy próbuję oglądać telewizję. Raźne melodie z jej młodości pulsują w moim ciele tak mocno, aż – zaniepokojony – zacząłem prowadzić dzienniczek ciśnieniowca. Brzydzę się brutalności, do której mnie zmusza. Bez uprzedzenia wyłączam radio, w sklepie zapominam o mące, nigdy nie komentuję rewelacji o córce sąsiadki. Słuchając szurania jej kapci fantazjuję, że stopy nie zmieszczą się do butów, które przygotowała sobie do trumny. Wyzbyta bólu, tępa myśl. Miałem ochotę na ten dżem z jabłek. Liczyłem, że smak pulpy pomoże mi wczuć się w beztroskę kojarzoną z dzieciństwem, że ucieszy mnie tak bardzo, jak widok brudnego auta. Rzadko myję samochód. Błoto na masce sprawia, że czuję się awanturnikiem. Chciałem wrócić do miejsca, gdzie łowiłem raki w ukryciu przed stryjem. Śmiałem się sam do siebie ma myśl, jak mi się udało przytargać niewybuchy do stodoły. Młody i głupi – może i tak było lepiej. Wiedziałem, że nie zasnę szybko. Chciałem znowu poczuć się po ryzykancku odważny, jak gdy skakałem do rzeczki ze skarpy. Chciałem zobaczyć lasy pełne lejów po bombach. Ugryzłem kanapkę ze schabowym, na łyżkę nałożyłem mus. Za naszym płotem wciąż stoi zmurszały pień jabłonki, pod którą niegdyś gniły papierówki. Szybko pojawiały się w nich robaki, a ja w pobliżu czekałem z procą na pliszki. Lekko kwaśny dżem był zimny, zabolały mnie dziąsła. Metaliczny posmak łyżki podbijał słodycz jabłek. Matka dodała za wiele cukru. Zmysły ma stępione już tak bardzo, że jej rzeczywistość nabiera na intensywności. Głośne radio, przesolone obiady. Spróbowałem wina. Ciężkie, z charakterem. Powinienem wrócić do kuchni, gdzie zostawiłem swój notes. Zapisuję w nim odczucia. Dopiero od niedawna interesuję się winami. Próbuję opisać każdą butelkę, odnaleźć swoją ulubioną. Prenumeruję miesięcznik o winie, chcę wybrać się na prawdziwą degustację. Rozpoczęła się przerwa na reklamy i znów pojawiła się ta blondynka. Aromat dojrzałych wiśni i jagód – to wino nadawałoby się do makaronu z mięsem. Żadnego więcej skojarzenia, żadnych powracających smaków. Jakbym wcale tego wina nie czuł. Byłem zmęczony. Doskonale znam ten film, zaczął mnie nużyć. Kieliszek stał już pusty. Dolałem raz i znowu jeszcze raz. Nawet nie śledziłem akcji, mechanicznie uzupełniałem krzyżówkę. Wpisałem: kynolog. Krupier. Młody obok łani, poziomo. Rywal Bakomy. Potocznie układy scalone na siedem liter. Zbożowy Dyzmy, pionowo. … Mater. Kapo. Bezmyślnie zacząłem rysować sobie na dłoniach buzie. Uśmiechy załamywały się na wypukłych żyłach, długopis wypisał się na czwartej twarzyczce. Moja córka pomieszała wszystkie swoje zestawy lego, myśliwych z piratami i szpitalem. Chyba nigdy się nie domyśliła, że to był ptak łowczy. Sokół albo jastrząb. Hasło: fantazja pańska, a chudy pachołek. W końcu wróciłem do kuchni poszukać notesu i komputera. Matka już poszła spać, lampka nad blatem oświetlała maselniczkę, torebki herbaty do ponownego użycia, paragony z ostatnich zakupów. Nie napisałem o fakturze wina. Chyba w końcu wykupię tu stały internet. Całkiem mi wygodnie, tylko matka. Przy drzwiach zostawiła wiadro pełne odpadków, miałem to wyrzucić jeszcze rano. Obiecywałem, obiecywałem. Miałem też wykopać dół na biodegradowalne śmieci. Powiedziałem sobie, że wyrzucę jutro, chociaż już śmierdziało. Reszta zupy z wczoraj, jakieś kości, obierki ziemniaków i jabłek. Dopiero ta stęchlizna sprawiła, że pomyślałem: jestem w domu. Moglibyśmy to wykorzystać na kompost, ale nikt z nas nie ma siły na zabawy w ogródek. W tym roku może nie być nowych przetworów.

Odsuwam od siebie pragnienia tak, jak odsuwa się filiżankę z krawędzi stołu. Nie jestem dzieckiem, które wreszcie tę filiżankę stłucze. Prawda jest taka, że nie chcę sobie pomóc. Patrzyłem na Eastwooda, który kopie przejście pod więziennym murem i myślałem o matce. Zadowolona z mojego powrotu,

Ostrożnie zamknąłem za sobą drzwi, włączyłem komputer. Przyzwyczajenie jak każde inne. Byłoby lepiej nawet z tymi niewypałami, albo chociaż jakbym korzystał z nieporadnych swat matki. Zniszczyło mnie czekanie, nic więcej. A podobno wierność to wielka cnota. Wyciszyłem głos. Postanowiłem się zakochać. Tak

ASY_VII_IN-

Jak sobie daję radę? Czy nie jestem samotny? To ciekawi żony moich kolegów, gdy ci, w imię niegdyś wypitych litrów wódki, zapraszają mnie na rodzinny posiłek. Mijam się z prawdą, bo wiem, że żadna z nich nie sprawdzi moich umiejętności. Nikt nie zaprzeczy, że chciałem o swojej żonie wiedzieć wszystko, chociaż pytałem najwyżej o to, co będzie na śniadanie. I wystarczy, bo wierność kosztowała mnie wiele. Żałuję, że trwałem w niej podczas najgorszych momentów, gdy żona nie przypominała już człowieka, a co dopiero kobiety. Potrzebowałem bliskości, dotyku, kogoś, kto wiedział, jaką lubię muzykę i dlaczego właśnie Klenczona. Nieistotne, co mówię – ważna jest intonacja. Zauroczone koleżanki lubią słuchać o radości nieznajdywania.


Piątek. Dawno po Eastwoodzie i „Ucieczce z Alcatraz”. Telewizor mruczy teledyskami, mogę wejść na parę stron, pooglądać kogoś po drugiej stronie. Jak w tej książce, co czytałem córce. Zasada jest taka: dżem co drugi dzień. Dżem wczoraj, dżem jutro. Nigdy dżem dzisiaj. Ale była, wtedy była. Zupełnie jak ta z reklamy. Blondynka, brzydki uśmiech. Nie widać było ani kitla, ani zmarszczek, może trochę za grube uda. Oglądałem, chociaż bez radości. To jeszcze nie ten graniczny moment, kiedy zostawię jej wiadomość. Następnego dnia nie będę o niej myślał. Tak jak nie myślałem o żonie, gdy z każdym dniem odchodziła według własnej choreografii. Zamiast dziewczyn włączyłem kamerkę, która nieustannie przekazuje obraz ze Spitsbergenu. Czarny ekran nie pozostawiał wątpliwości. Nadal trwa noc polarna.

Prątkolino Działanie performatywne zrealizowane podczas 6 edycji projektu Otwock Studio S1_92537, w ramach Pracowni Działań Przestrzennych prof. Mirosława Bałki

Rano poczułem, że nie umyłem zębów. Na krześle przewiesiłem koszulę, spodnie też. Matka weźmie, wypierze i uprasuje. Spałem tylko pod śliską narzutą z frędzlami. Jasnoróżowa tapeta rozświetlała pokój. Kiedy matka usłyszała, że wstaję, zaczęła smażyć mi jajecznicę. Ojciec spał.

– A jeszcze… Przecież tak mnie udziobał, że rana mi się goiła przez pół roku. Nawet nie zjedliśmy z niego rosołu, od razu to truchło zakopałam. No, dosyć tego. Takie psie te twoje sny. Nic nie znaczą. Żadnej ulgi, zapach skwierczącego tłuszczu. Szuranie. Jadłem, żeby dowiedzieć się, co dalej.

>>Marta Mitek

open_call_artyści

Zwykły kogut, ale zachowywał się jak rasowy bojownik. Atakował każdego oprócz mnie. Spędzałem z nim popołudnia, łuskając słonecznik. Rzucałem mu łupiny ostrożnie, żeby nie trafić w chytre oczy. Dziobał w piasku, ja siedziałem na ściętych pniach. Żywica kleiła mi się do spodni i skóry. Z lekkim bólem odrywałem portki od pośladków. Szczęście.

kuratorka: Kasia Redzisz

Często mylone

– Mamo, śniła mi się działka. I mój kogutek! Pamiętasz, jak chciałem z chłopakami organizować walki kogutów? – nie spodziewałem się reakcji. Opowiadanie snów nigdy nie pociąga za sobą więcej niż ujawnianie, jak bardzo potrzebuję mówić o sobie.

17.02.2016, dworzec Śródmieście w Warszawie - Otwock

WCZASY_VII_INFEKCJA

Piotr Marzec Agnieszka Mastalerz Michał Szaranowicz Weronika Wysocka

jak wtedy, gdy szykowaliśmy się do wyjścia, a ja zawsze myślałem o innej. Żona perfumowała się do teatru, chociaż z myślą już o powrocie i łóżku. Mówiła: weź mnie do Argentyny, ale to była tylko nazwa restauracji. Najszczęśliwsi byliśmy w wypracowanej równowadze, tuż przed nawrotem choroby. Takiego wyboru dokonałem, jeśli w ogóle był to wybór. Nieraz się nad tym zastanawiam: zostać z kimkolwiek. Im częściej fantazjowałem, tym większy żal miałem o moją praworządność. Teraz mógłbym sobie kogoś znaleźć, nie chodziło o konkretną kobietę. Wprawiłem się w ten stan jak wielbłąd, który stoi przywiązany do patyka.


W ramach 6 edycji projektu Otwock Studio S1_92537 odnieśliśmy się do tego miasta z wyszczególnieniem fragmentu jego historii. Nieistniejące dziś uzdrowisko dla gruźlików wpisywało się w intensywną rozbudowę podwarszawskiego kurortu.

Przez umieszczenie widm/powidoków przeszłości w teraźniejszości, chcieliśmy pokazać, że te same, poszerzone o wiedzę zagadnienia/problemy/sytuacje są wciąż aktualne, a skala kontekstów o wiele szersza (choroby przenoszone droga kropelkową, zanieczyszczenie powietrza, całkowite redefinicje przeznaczenia miejsc spowodowane zmianami historycznymi). Te zagadnienia zostały skonfrontowane z odbiorcą w kwestiach mówionych performance’u: doktor pchający wózek z kumysem i maseczkami wypowiadał dane statystyczne dotyczące prawdopodobieństwa zarażenia prątkami gruźlicy - informacje prawdopodobnie nie dały się zapamiętać, ale pozostawiły niepokój związany z niezrozumiałymi liczbami. Przyjazna pielęgniarka rozdająca maseczki i buteleczki kwestią reklamowej prezenterki zapraszała do odwiedzin ośrodka wypoczynkowego Śródborowianka - konkretnego miejsca, które budziło reakcje jadących do Otwocka i które funkcjonuje w ich pamięci. Kumys, mleczny napój, kiedyś powszechnie stosowany w terapii gruźlicy, która do 1946 roku nie przynosiła żadnych rezultatów. Kumys jako lek nie prowadził do całkowitego wyleczenia, za to był chętnie spożywany ze względu na zawartość alkoholu. Dziś, mimo, że od połowy XX wieku istnieją leki pozwalające na wyleczenie choroby, gruźlica zbiera żniwo, nie tylko w krajach Trzeciego Świata, ale także w Europie. Maseczka higieniczna, forma chroniąca przed zarażeniem się i uniemożliwiająca zarażenie innych, stała się rozpoznawalnym znakiem naszych czasów - nie tylko chroni przed staniem się ofiarą jednej z epidemii, ale także oczyszcza zanieczyszczone chemikaliami powietrze. https://vimeo.com/user15480778/pratkolino materiały wideo: Wiktoria Wojciechowska montaż: Michał Szaranowicz

Często mylone

WCZASY_VII_INFEK CJA

Wykorzystany w działaniu kostium - fartuchy sanitariuszy, oraz rozdawane przez nas przedmioty buteleczki kumysu i maseczki higieniczne otworzyły potencjał przeniesienia aury konkretnej historii we współczesną przestrzeń miejskiego dworca.

open_call_artyści

WCZASY_VII_INFEKCJA


Z innymi stanami

>> (1993) Magistrant kierunku neurobiologicznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego profesjonalna praca twórcza w Instytucie Farmakologii Polskiej Akademii Nauk skupia się na zgłębiania tajemnic układu endokanabinoidowego przy pomocy technik molekularnych. Potrzeba ekspresji, fascynacja urządzeniami analogowymi oraz niepowtarzalnością chwili przekształciła się w zainteresowanie lomografią, którą zajmuje się amatorsko już od 5 lat. Ulubionymi aparatami są z jednej strony niezniszczalne wytwory radzieckiej myśli technicznej, a z drugiej, chińskie, kruche, plastikowe zabawki. W lomografii

WCZASY_VII_INFEK CJA

Cykl przedstawia puste, przytłaczające skalą przestrzenie. Bohaterowie zdjęć są ledwo widoczni, wpisani w krajobraz, nikną w nim. Ideą serii jest przedstawienie człowieka zmagającego się ze swoim losem w „zainfekowanym” świecie. Post apokaliptyczna wizja ma na celu podkreślenie poczucia izolacji i wyobcowania przebywających w nim ludzi. Wykreowany na fotografiach świat jest toksyczny, wszystko co żywe powoli umiera, świat zmierza ku końcowi. Osobom ukazanym na zdjęciach często towarzyszy smutek i samotność. Wpisani w monumentalną przestrzeń wydają się dążyć do poszukiwania towarzystwa, bliskiej osoby, kogoś z kim czują się dobrze. Widoczna w ich pozach samotność może wskazywać na poczucie winy, wyobcowanie i niepewność spowodowane wizją zbliżającej się lub mającej już miejsce katastrofy. Być może starają się poszukiwać swoich wartości, utraconych szans i nadziei w zakamarkach zainfekowanego otoczenia. Odczuwalne na zdjęciach silne napięcie ma na celu wywołanie w odbiorcy impulsu do podjęcia refleksji nad obecnym stanem środowiska i ogólnoludzkiej kondycji. Zdjęcia wraz z maskami zostały wykonane w technice analogowej.

Z innymi stanami

opis

jakub mlost

>>

open_call_artyści

open_CAAL_artyści

>> W eksperymentalnej fotografii analogowej zakochał się niecały rok temu na wiosnę. Czasami trochę rysuje oraz tworzy różne dziwne rzeczy przy pomocy farbek witrażowych. Lubi też jeździć na deskorolce i zwiedzać nowe miejsca. Głównymi inspiracjami są dla niego kosmici, wszelkie przejawy psychodelii, motywy post apokaliptyczne i metafizyczne. W swoich pracach często podejmuje rozważania na temat sensu istnienia.

WCZASY_VII_INFEKCJA

Patryk Klimkowicz


opis Zdjęcia ukazują świat zdegradowany pod wpływem chemii. Widzimy na nich środowisko, w którym powietrze gęste od rozmaitych substancji niszczy nawet kliszę fotograficzną. W tym świecie zapach kwiatów można poczuć jedynie w detergencie, używanym do mycia betonu. Krew płynąca w żyłach młodzieży wychowanej w tym miejscu, jest tak przesycona odczynnikami chemicznymi, że wdychanie ich przez cały dzień nie robi nikomu żadnej różnicy. Ten świat jest tu i teraz. Czy istnieje jakiekolwiek lekarstwo chroniące przed tą zarazą? Czy też śmiercionośna bakteryja jest jedynym lekarstwem? Zdjęcia wraz z maskami zostały wykonane w technice analogowej.

Karolina Koryl

Wszystko mnie boli. Co, jak i czemu? Gdy infekcja przejmuje nasze życie zaczynamy ją nie tylko czuć, ale i widzieć. Ostre, kanciaste formy które atakują od środka. Nie dają o sobie zapomnieć, krzyczą kolorem i kształtem.

open_CAAL_artyści

>>(1996) Obecnie studentka Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Zajmuje się głównie ilustracją i malarstwem. Nie potrafi przekazywać odpowiednich emocji i znaczeń słowami, dlatego tworzy.

open_call_artyści

open_call_artyści

znajduje ujście dla pociągu do wszystkiego co nienaukowe i niematerialne. Czerpie inspiracje z takich tematów jak szamanizm, mistyka (instant) czy okultyzm. Na swoich zdjęciach stara się przedstawiać codzienne i powszechne sytuacje w sposób mający oddać ich swoistą magie. W tym celu często poddaje klisze kąpielom w mieszaninach mających nadać błonie specyficzny dla danego środowiska klimat.

WCZASY_VII_INFEK CJA

WCZASY_VII_INFEKCJA

Bełkotanie


Magdalena Ociepa

WCZASY_VII_INFEKCJA

text

Pobudzenia

Kryształowa Kula

Pomyślałam, że nigdy już nic nie będzie takie samo. Nigdy nie będę w stanie iść z kimś do łóżka, być może nigdy nie będę w stanie uprawiać seksu bez bólu. Poczułam, że mogę zrozumieć masochizm i wszystkie te sprawy, dewiacje, profanacje, fetysze i krzyże.

Tak mnie to bolało. Minęło pół roku od tamtego dnia. I rok od momentu w którym o którym opowiadam, z większymi i mniejszymi przerwami ciągiem przerywanym zdecydowanie nie monotonnym Piszę to, bo czułam, że jestem Ci coś winna. Bo chciałabym się uwolnić. I wypuścić ten kamień, który mam zamiast wnętrzności. Być może prawda jest zupełnie inna. Jak zawsze zresztą. Ale nie chce jej zafałszować. Powiem jak było. Chcę ocalić tamten czas. On jest. Ciągle jeszcze. Ale gdy przestanie trwać w pamięci, to tak jakby go już nie było. A moja pamięć nie chce podawać informacji, zdecydowanie się przed tym broni. Już tylko resztki. Popłuczyny. Udajemy, że nas tam nie było. Byłoby to zdecydowanie łatwiejsze. Napiszę to choćbym miała wyciąć sobie coś na brzuchu wyryć swoje sumienie Niestety nie jest to takie łatwe. Czuję za dużo złości. Za dużo zamaskowanej złości. Chciałam wpleść parę ładnych piosenek, a jedyne co jestem w stanie robić to pisać o tym, co miałam zamiar napisać a czego napisać nie mogę. Nie jest to komfortowe. Nie jest to kompromisowe. Raczej kompromitujące.


WCZASY_VII_INFEKCJA

Wiesz, miało być ładnie i miło. Miałam napisać jaka jesteś fajna. I jak bardzo mnie zraniłaś. I w ogóle. Ale powiem coś innego, co przez długi czas chodziło mi po głowie. PRZEZ CIEBIE W OGÓLE PRZESTAŁAM CZUĆ, ŻE JESTEM CZŁOWIEKIEM tak przez Ciebie przestałam się czuć jak człowiek do cholery!!!!!!!! zniszczyłaś mnie zniszczyłaś moje człowieczeństwo ktoś kto powinien być, kurwa bliski boże

Pobudzenia

nie wierzę, że to mogło nastąpić i nie wierzę, że to mogło mi nastąpić I ja mam teraz pisać, jak fajnie kiedyś było, jak nam się ładnie siedziało i o okolicznościach łagodzących. JAK? Pytam się, jak?!! Jak ja mam napisać o kimś, kto odebrał mi człowieczeństwo w imię miłości, w imię wyższych celów, których nie ma, jak ja mam pisać w superlatywach, jak chociażby wrócić do tego stanu i znów się w nim zanurzyć, gdy tak naprawdę wiem, że każdy Twój krok już oddala się od tego miejsca, bo nawet nie chcesz wiedzieć co zrobiłaś, tak jakby wcale Cię to nie obchodziło

jest. Ale tak, to ja niech wszyscy to usłyszą To moja wina! Moja wina Nie chodzi tam o jakiś związek srążek. Ale o prawdę go otaczającą. To było dla mnie najważniejsze. Połączenie między dwiema osobami, a nie jakieś tam pierdoły. Być może popełniłam błąd, postawiłam na karierę. Zyskałam bankructwo. Bardzo to zabawne. Przezabawne.

Mam ochotę palnąć sobie w łeb, żeby znowu coś poczuć. Pierdolnąć. Walnąć. Papa widownio. Koniec przedstawienia, pisarz się zająknął. Ale obiecałam sobie, że skończę. A jak się spotkamy, co zrobię? Umknę, ucieknę? Czy się uśmiechnę, powiem, że wszystko okej. Poudaję. Że wybaczam. Może naprawdę wybaczę. A może obdarzysz mnie beznamiętnym spojrzeniem i skamienieję jeszcze bardziej i umrę już w środku. I nigdy już nie będzie nas, nie będzie Ciebie. Nawet w moich wyobrażeniach. Będzie pustka i dziura wytargana przez te lata. Przez te długie lata, w których coś się zjebało. Przez te momenty z mojego życia, w którym ten był ostatnim. Tym ostatnim do którego się przyznajemy, zanim coś zmienimy. Tym który nas jeszcze ciśnie i gniecie. Bo potem nie robimy absolutnie nic. Zapadamy w pustkę i jemy. Jemy. Jemy. Jemy. I już sobie nie przypominamy jak to było. Bo to tylko wytargana kartka z kalendarza przeszłości. Ha Ha Ha. Jak to było jak się piło jak się bawiło, kiedy się było młodym. Pamiętacie?

drepczesz sobie tu, drepczesz sobie tam a to naprawdę imaginacja drepcze. Bo Ciebie już nie ma. Umarłyśmy w tamtym czasie, leżymy jak dwa szkielety, które sobie kiedyś wyobrażałam. Gramy zgraną piosenkę dumy i uprzedzenia. Piosenkę bez przeprosin. JAKIŚ CHORY SCHEMAT. Schemat w który nigdy się nie chciałam bawić. No, ale cóż. Nie miałam zbytniego wyboru. Ty bardzo chciałaś. No to się zabawiłyśmy w schemat, który teraz rozrósł się do nieprzytomności. Schemat w którym się nie rozmawia. Schemat w którym mnie nie ma. Ale mimo wszystko to ja zjebałam. Nadal tak uważam. Naprawdę. Zjebałam przede wszystkim siebie. Zniszczyłam swoją godność w podzięce za nieczułość. Z nadzieją na

Godne zakończenie sprawy. Nie oszukujmy się. Spierdoliłam. Być może uznasz to za nieważne i co ja gadam. Ale tak jest. Spierdoliłam nie tylko siebie, ale i Ciebie. Ciebie w sensie w jakim nie mogłam tego pojąć. Siebie w sensie. Nie mogę o tym mówić w jakim sensie. Bo nie chcę, żeby to wróciło. Udaję, że tego nie ma, choć to

>>(1987) Ur. Częstochowie, skończyła studia na UAM w Poznaniu oraz CM UJ w Krakowie. W szeroko pojętej kreacji lubi możliwość tworzenia różnych światów, a potem żonglowania nimi, lub połknięcia jak połówki pomarańczy, wyniesienia bohatera na piedestał, lub zrzucenia w odmęty piekielne.

Niepewności

Na

>>Magdalena Ociepa


Virus Taxonomy Klik klik. Sensacyjna wiadomość. Nie uwierzysz! Kliknij, aby zobaczyć więcej. A mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Praca Virus Taxonomy to nieustannie rozrastająca się seria screenów z Facebooka. Na ten moment liczy ponad 150 różnych pseudonewsów.

Podskórnie czujesz, że coś się zaczyna

>> obraca się gdzieś pomiędzy edukacją artystyczną, historią sztuki i muzyką. Redaktorka magazynu Wczasy.

open_call_artyści

WCZASY_VII_INFEKCJA

Adrianna Gajdziszewska


open_call_artyści

Paweł Stasiewicz Wszyscy pany - zbiór zdjęć różnych typów koron umieszczanych nad nazwami różnych drużyn piłkarskich w moim mieście. Cykl przedstawia znakowanie przestrzeni przez mieszkańców oczekujących powrotu króla i nastania monarchii absolutnej. Na obecną chwile projekt liczy ponad 300 zdjęć i ciągle się rozrasta.

>>(1982) Artysta wizualny, autor obrazów wideo i filmów animowanych. Pracuje głównie w oparcju o przedmioty znalezione, materiały codziennego użytku i tekst. Laureat FRAPA 2016 w kategorii forma (Gorzów Wielkopolski). Zdobywca Szpilman Award 2014 (Berlin). Za film „No signal” otrzymał Minute Trophy Award 07.2014 (Cotia, Brazylia). Mieszka i pracuje w Żyrardowie.

WCZASY_VII_INFEK CJA

WCZASY_VII_INFEKCJA


«(...) Chociaż zdrowi na umyśle, imitują każdy ruch przechodnia na ulicy, gdy przyciągnie się ich uwagę pstrykając palcami lub wydając głośny okrzyk. Postać mimowolnej hipnozy. Niekiedy ranią się, próbując naśladować ruchy kilku ludzi naraz.» William S. Burroughs «Forma może być rozumiana jako struktura percepcji, utajony rytm doświadczeń i reakcji na nie. Właśnie poprzez ów rytm, indywidualne dzieło (podobnie jak indywidualna osobowość ludzka) musi uczestniczyć, chcąc nie chcąc, w całej rzeczywistości społecznej i nie musi wcale ukazywać jej bezpośrednio.»

Swędzenie i spocone dłonie

open_call_artyści

„Infekcja Wy”

Morris Dickstein

Drogi Widzu! Idealny tekst do tego cyklu powinien być ulepiony z samych cytatów; przelewać Twoją uwagę od chuligańskich zaśpiewek po tekst nabożnego kazania; fragmenty dioptryki Kartezjusza powinny dzielić tę samą przestrzeń, co manifesty Rodczenki; a wszystko to powinno chodzić na (nie)zawodnym silniku chrześcijaństwa. Ale nie mogę, jestem chory i boli mnie głowa. Mam infekcję.

WCZASY_VII_INFEK CJA

>> Absolwent PWSTViT w Łodzi. W swojej twórczości obrazuje rodzaj napięć miedzy fikcją a dokumentem, jako składnikami niezbędnymi do podtrzymywania pytań o sposób budowania obrazu fotograficznego

Swędzenie i spocone dłonie

Tak więc zostawię Cię z Twoimi domysłami i efektem pracy moich rąk. Jedynie one były swobodne: cięły, kserowały, skanowały, pracowicie obracały pokrętłami aparatu i były w tym dziwnie samoistne. Czasem zatrudniały do pomocy oczy, nigdy głowę – ta się męczyła, chciała wszystko porządkować. Szło to między karty notatnika, aż przyszedł czas by porozrywać, rozprostować i wygładzić strony. Teraz doprasza się Twojej uwagi.

WCZASY_VII_INFEKCJA

Dawid Furkot


WCZASY_VII_INFEKCJA


open_call_artyści

WCZASY_VII_INFEKCJA

Joanna Krajewska opis Lśniące spojrzenie

Prace są przedłużeniem bałaganu który stale towarzyszy artystce. Posługuje się ona na co dzień kilkoma technikami co powoduje stały chaos. Dodatkowo lubi zbierać opakowania, papierki, naklejki, bilety i wiele innych niepotrzebnych rzeczy co sprzyja rozrastaniu się bałaganu. Cykl ,,Syllogomania/zbieractwo» to kolaże cyfrowe powstałe w wyniku przetworzenia skanów rzeczy z pokoju artystki. Działań na polu druku cyfrowego uczy się w pracowni prof. Aleksandry Janik i as. Pawła Puzio, gdzie powstał projekt cyklu prac inspirowanych chorobliwym zbieractwem- syllogomanią. Więcej prac: https://www.instagram.com/krwska/ http://asiakrajewska.tumblr.com/ >>(1993) Ur. w Wałbrzychu. Studiuje na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Obecnie Grafikę, jest też absolwentką studiów I-go stopnia Mediacji Sztuki tej samej uczelni. Posługuje się różnymi technikami najczęściej rysunkiem, malarstwem, grafiką warsztatową i kolażem. W twórczym procesie pierwszeństwo ma zawsze pomysł lub historia na drugim miejscu technika, którą chce podporządkować koncepcji. Dotychczas uczestniczyła w kilkunastu wystawach i projektach artystycznych. Prowadzi warsztaty z kolażu dla pacjentów szpitala psychiatrycznego. Sztuka interesuje ją tak samo w praktyce jak w teorii.

Często mylone

Lubi chodzić na wystawy (najbardziej sztuki współczesnej i barokowej) i uczyć się nowych technik. Inspiruje ją jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi - to co widzi na co dzień. Próbuje patrzeć na otoczenie trzeźwo i nie zaniedbywać detali. Inspiracji szuka blisko, gdzie wszystko już zna na tyle dobrze, by móc to świadomie przetwarzać. W twórczości szuka czegoś pomiędzy estetyzacją a konceptualizacją.


WCZASY_VII_INFEKCJA

open_call_artyści

text

FLU GRYPA TWÓRCZA

Grypa to wirusowa wojna błyskawiczna. Uczucie rozbicia i wyczerpania. Bełkotanie

WCZASY_VII_INFEK CJA

Objawy grypy są gwałtowne i silne. Objawów infekcji wirusowych nie można lekceważyć.

Przybywamy właśnie po to, by Was zarazić, rozbić, wyczerpać i doprowadzić do groźnych powikłań. Twórczych powikłań.

Rozpoznanie

Lśniące spojrzenie

Wieczorne spotkanie w pracowni. Śnimy sny o przyszłości. Jest tak: na świecie społeczeństwo zrobotyzowało się. Wszyscy zdrowi, wszyscy szczęśliwi. Każdy coś robi, każdy zatrudniony. Wszyscy zajęci. Czasem sport, czasem muzeum. Robią nie patrzą. Patrzą nie czują. Sama sztuka jest tylko dla elity, dla wąskiego grona odbiorców. Luksusowy dodatek. Życie ograniczone przez minimalizm. Zatracenie estetyki. Świat stał się zdehumanizowany. Zaczynamy rozmawiać. Uznajemy, że dziś, kiedy Internet jest wszechobecny, myślimy obrazkowo, jesteśmy przesyceni informacjami, które nie tworzą żadnej całości to właśnie jest ten moment, w którym należy zacząć proces zarażania. Będąc w sieci każdy jest twórcą, nawet zakładając swój profil społecznościowy tworzy, nie mając tego świadomości. Ten każdy nie wie, po co mu to jest potrzebne, wydaje mu się, że wszystko jest oczywiste, bo widzi to na ekranie, wędruje po wirtualnych muzeach, zna memy, obrazki, ale z jakiejś przyczyny nie wychodzi do prawdziwej galerii. Zastanawiamy się dlaczego. Diagnozujemy. Może dlatego, że tam istnieje zamknięty światek ludzi, którzy tworzą sztukę dla siebie nawzajem, poklepując się po plecach, paląc cienkie papierosy? Ludzie “z zewnątrz” nie rozumieją tego procesu, odrzucają go i śmieją się z artystów. Pojawia się symptom śmieszności. Bo to jest śmieszne. I niezrozumiałe. Dochodzimy do wniosku, że sztuka powinna być językiem, narzędziem do opowiadania własnych historii i docierania do ludzi, do tworzenia formy komunikacji i zachęcania do korzystania z własnej wyobraźni. Że sztuka nie może być sztuczna.

Jakub Mlost

Jądro wirusa Zwykle stykamy się z efektem jakim jest dzieło, a proces tworzenia jest pomijany. Ludzie zapominają, że to jest istota działania twórczego. Symptom nieświadomości. Nie mają odwagi pobyć w proponowanych przestrzeniach twórczych, w galeriach, white cube’ach. Alternatywą do obcowania ze sztuką


To jest przerzucanie swojego myślenia twórczego na wszystko, co robimy. Kolaż rzeczywistości. Łapiesz sztukę, inspirujesz się. Jesteś uważny na dzieła, które są wszędzie wokół, dystrybuujesz je do własnej działalności. Taki mamy pomysł. Tak to robimy. Tym chcemy zarazić. To jest nasza baza. Rozwój wirusa

Mówimy sobie : wrażliwość, to najwłaściwszy efekt takiej interpretacji świata. To jest dla nas ważne. Budzenie wrażliwości i uważności na to, co jest dokoła. Myślenie o sztuce całościowe. Tworzenie, tak samo jak dzieło, jest sztuką - zwarte w sobie w holistycznym sensie. Twórczość rozpatrywana w takich kategoriach, otwiera artystę na wiele dróg interpretacji rzeczywistości, pod względem technologicznym, jak i filozoficznym. Chcemy, żeby każdy mógł się poczuć takim artystą. Stąd się bierze nasza koncepcja wystawiania twórczości w różnych miejscach, nie w kategoriach galeria - dzieło, a bardziej w wydobywaniu z dowolnej przestrzeni jej znaczenia. Widzimy miejsca wystawiennicze wszędzie. Co istotne: miejscem takim jest dla nas bardziej publiczność niż przestrzeń publiczna. To ludzie wystawiają sztukę, są sztuką.

Robimy paralele, ale częściej paralala.

Szukamy panaceum. Ale polegamy. Dlatego wybieramy wirusa. Inny sposób myślenia. Alternatywę. Być może to nasza flutopia, ale chcemy wprowadzić luz w świat sztuki. Buntujemy się przeciwko wsadzaniu jej w ramy, izolowaniu od życia. Sztuka jest wszędzie, chcemy widzieć, że sztuka jest bez granic. Pączkowanie Zastanawiamy się skąd ta baza? Diagnozujemy siebie. I wychodzi nam, że przypadkowość naszego tworzenia jest w istocie działaniem intuicyjnym, działaniem sobą. Twórca staje się narzędziem. To jest cały ten pomysł, który się w tobie gromadzi poprzez inspiracje, wrażliwość, wszystko, co się potem przekłada na wytwór. Tak, wiemy, że sztuka zna te pomysły. Ale odrzucamy idę sinusoidy.

Podskórnie czujesz, że coś się zaczyna

Mamy rozwiązanie w postaci pomysłu, żeby łączyć to co znane, korzystać z wytworów kultury, sztuki różnych wieków, ale w sposób nowatorski. Tworzyć pomosty między epokami przeszłymi i tymi, które mają nadejść nadając znaczenie każdej jednej, łącząc je w nieoczywisty sposób za pomocą wyobraźni, korzystając z technologii oraz czerpiąc z poklatkowości współczesnej kultury. Twórczo łatać dziury edukacyjne i wyszywać ścieżki między szczątkowymi informacjami. Zarażać ideą kręgu, holizmu.

Chcemy łączyć różne środowiska, pozornie od siebie odległe, nieprzystające. Tworzyć drogę od jednego człowieka do drugiego i pokazać tym oddalonym biegunom, że mają wspólną zmienną.

WCZASY_VII_INFEK CJA

Od samych początków działalności artystycznej człowieka wszystkie te światy powstałe wcześniej się łączą. Dziś mamy chaos informacyjny, bazujemy na dorobku kultury, często nie mając świadomości, skąd wiemy pewne rzeczy, skąd znamy symbole.

Nie chcemy się ograniczać. Obserwujemy, że ciekawy proces twórczy zachodzić może wszędzie, w małych społecznościach, lokalnie, w pewnym sensie wykluczonych ze sztuki profesjonalnej, czy nawet w ogóle ze sztuką nie związanych. Nadal szukamy połączeń, obszarów potencjalnie epidemiologicznych. Takie drobne działania chcemy akceptować, zauważać, doceniać, stać się ich częścią.

open_call_artyści

Chorobowy Krąg

WCZASY_VII_INFEKCJA

Takie na przykład zauważenie patyczka który leży na ziemi, rozpoznanie w nim potencjalnego elementu czegoś większego ale też zauważenie jego samego jako części jakieś sztuki zastanej.

stają się warsztaty. Gdy chcą zrobić coś “kreatywnego” chodzą na kursy, zajęcia i wydaje im się, że czegoś się tam uczą - a bardzo często skupiają się tylko na wytwarzaniu - poznawaniu technologii. Wracają do domu z przedmiotem. Nie czują się twórcami, bo są odtwórczy - postępują szablonowo, jak inni, jak w fabryce. Uświadamiamy sobie, że percepcja rozumiana jako szeroki odbiór rzeczywistości jest niezwykle istotna. Dla nas. Dla naszych odbiorców. Śnimy dalej. Można by np. stworzyć nową kategorię zmysłową. Odbierać sztukę, twórczość zamiennymi zmysłami, odbierać ją jako stan psychiczny. Bo odbiór przecież nie odbywa się tylko przez wzrok - to stan duszy, psychiki i ciała. Jest to głębsza forma postrzegania, gromadzenie w sobie obrazów i inspiracji estetycznych i elastyczność przeżyć, które pod wpływem jakiegoś bodźca, eksplodują. Wiodą do wytworzenia zintegrowanej, poprzez właściwości psychiczne, interpretacji rzeczywistości.

Chcemy chronić i uwzględniać to co już było, ale też nie stronimy od współczesnych mediów, technologii, internetu. Chcemy się opiekować ludźmi podczas procesu zarażania. Efekty uboczne zarażeń

Rozważamy, co działo się u nas w ostatnich latach. Jak to nasze myślenie przełożyliśmy na działalność. Jak w praktyce wygląda proces chorobowy. Zorganizowaliśmy wiele spotkań, na których oglądaliśmy filmy, czytaliśmy, muzykowaliśmy. Ale nie były to zwykłe spotkania. Zawsze staraliśmy się tworzyć atmosferę wolnej wymiany myśli i akceptacji. Każdy wnosił coś od siebie i spontanicznie - na swój sposób komunikując się z innymi. W wolny i nieskrępowany sposób wyrażaliśmy siebie i bawiliśmy się przekraczając bariery i konwencje. Ważne jest dla nas budowanie takich twórczych imprezowni, które mają sens wspólnotowy, dający pole ekspresji dla ludzi, którzy do nas przychodzą. Chodzi o to, żeby nieznajomi, którzy przybywają do nas czuli się sobą. Żeby mieli szansę na twórcze spędzenie czasu, żeby oddali coś swojego. To warunek. Każdy musi wyjść zarażony. Każdy musi się postarać. Otwieramy się też na różne inicjatywy, w ciągu ubiegłego roku odwiedziło nas wielu niespodziewanych gości – tak było podczas październikowych protestów, gdzie zupełnie nieznani sobie ludzie przyszli do nas szyć kolektywną czarną macicę, tak było gdy gościliśmy u nas pianistę z Włoch tworząc z nim wizualizacje, konstrukcje, malując, muzykując. Tak było, gdy odwiedzili nas czescy filmowcy. Tak było podczas wieczorów filmowych, gdzie przed seansem kręciliśmy wideo podziękowalne dla świata, tak było także, gdy chodząc po mieście czytaliśmy sobie na głos książki. Na naszych wydarzeniach zachęcamy do wspólnego malowania, szycia, szydełkowania, plecenia. Twórczego bycia ze sobą. Pieczętujemy ludzi naszym logo. Karmimy ich naszą wizją i podstępnie zarażamy.


WCZASY_VII_INFEKCJA Strategia pandemiczna

WCZASY_VII_INFEK CJA

Laboratorium epidemiologiczne

Czwarte piętro, Telpod, Romanowicza 4 , Kraków – przestrzeń pobudzająca wyobraźnię, intrygująca, eklektyczna, postindustrialna. To nasze laboratorium. Tam mamy wszystko – narzędzia, materiały (jesteśmy zbieraczami, odzyskujemy to co taśmowo wyrzuca się do śmieci), herbatę zieloną i imbir, farby, tkaniny, patyki, szkiełka, plastiki i cały ten artystyczny śmietnik, który potrzebny nam jest do ekspansji wirusa.

open_call_artyści

FLU to nie tylko impreza, wydarzenia. Paramy się także edukacją. Organizujemy alternatywne grypowe urodziny, warsztaty, zajęcia dla dzieci. W dobie kryzysu edukacyjnego w naszym kraju staje się to naszą misją. Wydobywać twórcze moce, uwrażliwiać, współpracować z dziećmi i dorosłymi pokazując im, że alternatywny sposób myślenia jest możliwy i wskazany. Chcemy sobie tworzyć kolektyw rozprzestrzeniający wirusa, aż po efekt końcowy, pandemiczne zarażenie, zawojowanie globu, przeniesienie idei twórczej w każdą przestrzeń żywą.

Tam wytwarzamy także artefakty. Nasze produkty to małe wirusy na sprzedaż. Wiesiołki to naszość- można je wieszać i na szyję i na ścianę. To takie małe dzieła sztuki, które mają wchodzić w interakcję z osobą je nabywającą. Robimy też torby, porysunki, zdjęcia kreatywne, biżuterię, notesy, drewniane zegary, obrazy. To wszystko, co chory może zabrać ze sobą do domu, a co przypominać mu będzie, że wirus jest i powinien być w ataku. Co utożsamia go z naszą (jego) ideą twórczą. Grypa jest zawsze modna. Grypa jest Twórcza.

text

Zresztą, według WHO (World Health Organization) corocznie na grypę zapada około 5% – 10% dorosłych oraz 20% - 30% dzieci i tego się trzymamy.

Agnieszka Fiejka

>>FLU

Niby wiesz, a nic nie wiesz

Agata Babula Agnieszka Fiejka Estera Gałuszka Marta Korycka Kinga Matyasik Paulina Owczarska Konrad Peszko Marta Sobczyńska Iwo Styrna Michał Szczepanik

Agnieszka Fiejka


Lśniące spojrzenie

WCZASY_VII_INFEKCJA

Elwira Sztetner Opis:

Gdyby (...) wielkość populacji rosła dalej w obecnym tempie, za mniej niż 500 lat nastąpiłby moment, w którym ludzie stłoczeni w pozycji stojącej uformowaliby zwarty „ludzki dywan”, pokrywający cały kontynent. (...) Za tysiąc lat od dziś staliby jedni na drugich w ponad milionie warstw. Za dwa tysiące lat ludzka bryła, rozrastając się z prędkością światła, osiągnęłaby granice znanego Wszechświata.

W roku 1974 populacja ludzi na świecie wynosiła 4 miliardy. Od tego czasu w przeciągu 14 lat przybywa miliard ludzi. Pod koniec 2015 roku populacja ludzi na świecie wynosiła 7,3 miliarda ludzi. Szacuje się, że w roku 2043 populacja naszego gatunku będzie liczyła 9 miliardów.

WCZASY_VII_INFEK CJA

źródło danych: www.census.gov

>> Absolwentka Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Zajmuje się tkaniną artystyczną. Tworzy również rysunki i kolaże. Materiałem po jaki najczęściej sięga jest papier. Jej prace pokazywane były na wystawach prezentujących współczesną tkaninę artystyczną, między innymi na Międzynarodowym Triennale Miniatury Tkackiej w Angers we Francji, Międzynarodowym Triennale Tkaniny w Bratysławie, Międzynarodowym Triennale Tkaniny w Łodzi, Ogólnopolskiej Wystawie Tkaniny Unikatowej w Łodzi. Od roku 2010 pracuje w charakterze dydaktyka na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w Pracowni Tkaniny Artystycznej, od roku 2015 w Pracowni Rysunku. Mieszka i tworzy w Warszawie. www.elwirasztetner.pl

Ameba

Co osiem sekund na świecie rodzi się dziecko.

open_call_artyści

Nad Populacją pracuję już dwa lata. Tworzy ją wciąż rozrastająca się kolekcja główek – portretów noworodków publikowanych co tydzień w jednej z lokalnych gazet. Portrety te są bardzo małe, mierzą nie więcej niż 2 centymetry. Dlatego wycinam je malutkimi nożyczkami (najlepsze są takie do paznokci). Mam już ich naprawdę dużo, tak dużo, że mogę z nich tworzyć efemeryczne rzeźby – papierowe bryłki, ciałka o prostej budowie, rozrastające się tkanki i kolonie. Działania te dokumentuję za pomocą fotografii.

open_call_artyści

Richard Dawkins, Samolubny Gen


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.