3 minute read

Paweł Musiałek

Next Article
Autorzy

Autorzy

PAW EŁ MUSIA Ł EK

Nieudolne próby zajęcia miejsca USA w EŚW

Advertisement

Co kilku lat Chiny są stale obecnym tematem w debacie publicznej państw Europy Środkowo-Wschodniej. Nie powinno to dziwić. Rosnąca potęga gospodarcza Chin stopniowo przekładała się na coraz większą ekspansję Państwa Środka na świecie. W wielu państwach Azji, Afryki i Ameryki Południowej Chiny dokonały spektakularnej ekspansji zarówno gospodarczej, jak i politycznej. Bez wątpienia stały się istotnym punktem odniesienia szczególnie dla państw z deficytem inwestycji, a także demokracji czy praw człowieka. Dla nich Pekin stał się znacznie wygodniejszym partnerem niż państwa Zachodu, a tym bardziej zdominowanych przez nie instytucje międzynarodowe. Realizowały one bowiem politykę warunkowości - pomoc w zamian za reformy, także systemu politycznego.

Chińska polityka zagraniczna stopniowo zaczęła dostrzegać także region Europy ŚrodkowoWschodniej, z którym nie dzieliły dotychczas wspólnych interesów i projektów. Istotną cezurą był rok 2012 kiedy to utworzony został format „16+1”, skupiający 16 państw Europy Środkowo-Wschodniej i Chiny. Coroczne spotkania na szczycie rozbudziły nadzieję na intensyfikację chińskich inwestycji. Spotkania nabrały szczególnego zainteresowania mediów kiedy Chiny ogłosiły w 2013 r. cywilizacyjny projekt „Pasa i szlaku”. Inwestycje infrastrukturalne miały pozwolić na przeniesienie dużej części handlu Chin z Europą z morza na ląd. Miało to uniezależnić Chiny od amerykańskiej marynarki kontrolującej światowy ocean. W tej koncepcji Europa Środkowo-Wschodnia miała odegrać kluczową rolę jako transportowy hub. Rozmach chińskich wizji oraz potencjalne korzyści dla naszego regionu rozpaliły gorącą debatę. W nowym jedwabnym szlaku widziano nie tylko projekt ekonomiczny, ale przede wszystkim jego geopolityczne konsekwencje. Co ciekawe, temat ten interesował nie tylko ekspertów. Śmiałość chińskich decydentów spowodowała, że projekt „zszedł pod strzechy” i był żywo dyskutowany na internetowych forach amatorów stosunków międzynarodowych. Coraz częściej pod

nosiły się głosy, że współpraca regionu z Chinami nieuchronnie będzie doprowadzać do napięcia w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Nie brakowało zachłyśniętych chińskim rozwojem, którzy prognozowało rozstrzygnięcie tej rywalizacji na korzyść Chin. Oferta z państwa środka miała być bowiem nie do odrzucenia. Ci bardziej ostrożni widzieli w niej możliwość swoistego balansowania między Zachodem a Chinami, co również pozwalało regionowi zagrać w „wyższej lidze”. Jedynie ci, którym poznawcze ograniczenia nie pozwalały ujrzeć geopolitycznych przesunięć na mapie świata mieli kurczowa trzymać się amerykańskiego sukna, nie widząc chińskiego smoka wypierającego amerykańskie wpływy.

Po kilku latach spotkań i intensywnych relacji rezultat wielkich planów jest więcej niż skromny. Mityczne chińskie inwestycje nie popłynęły szerokim strumieniem, a tam gdzie Chińczycy się pojawili – w Serbii i na Węgrzech – okazało się, że współpraca nie jest tak lukratywna jak oczekiwano i wywołuje duże kontrowersje. W Polsce nie dorównują one inwestycjom z Japonii czy Korei Południowej. Dotychczasowe doświadczenia jasno

ŹRÓDŁO: BELTANDROAD.NEWS

wskazują, że Chińczycy są zainteresowani inwestycjami, ale tylko w rozumieniu przejęć przedsiębiorstw nasyconych technologicznie. Nie trudno wyjaśnić dlaczego nie udało się ich znaleźć w Europie Środkowej, która wciąż oczekuje inwestycji „greenfieldowych” – tworzących technologiczne know-how, generujących nowe miejsca pracy i przesuwających gospodarki na coraz wyższe etapy łańcucha wartości. Chińczycy okazali się nie tylko mała atrakcyjnymi inwestorami, ale także mało atrakcyjnymi partnerami handlowymi. Pomimo licznych spotkań wciąż asymetria w handlu jest bardzo duża, ponieważ Chiny nie zniosły licznych utrudnień. Nie powinno więc dziwić, że wracające z Europy Środkowo-Wschodniej do Chin pociągi często są puste. Co więcej, chińska oferta pożyczkowa dla EŚW okazała się zupełnie nietrafiona. O ile w państwach Afryki czy Azji relatywnie tanie pożyczanie środków na inwestycje infrastrukturalne, które w dużej mierze są realizowane bez przetargu przez chińskich wykonawców jest atrakcyjną formą, o tyle taka propozycja dla państw członkowskich UE okazała się zupełnie nieadekwatna do oczekiwań. Chińska ofert jest zarówno ekonomicznie nieatrakcyjna, jeśli zestawić ją ze środkami z UE, jak

ŹRÓDŁO: FLICKR

i sprzeczna z prawem unijnym, które uniemożliwia odgórne rozstrzygnięcia w przetargach publicznych.

Z mitycznego jedwabnego szlaku, który miał zmienić gospodarczy porządek świata póki co również nie wiele wyszło. Co prawda handel kolejowy rośnie dynamicznie, ale wciąż jest on nieporównywalny do handlu morskiego i nic nie przewiduje, aby nawet znacząca rozbudowa infrastruktury między Chinami a Europą Środkowo-Wschodnią zmieniła ten stan rzeczy. Polska zyskuje na tranzycie, aczkolwiek korzyść nie ma wymiaru wielkiej geopolitycznej zmiany. Pomimo dużej otwartości na współpracę z Chinami ze strony Europy Środkowo-Wschodniej, wciąż ma ona ograniczony wymiar. Należy podkreślić, że winę za taki stan rzeczy ponosi Pekin. Jak widać pomimo globalnych aspiracji, nie nauczyły się jeszcze specyfiki regionu, aby tworzyć skrojone na miarę oferty. Być może problem jest głębszy i nie polega jedynie na braku wiedzy o regionie. Całkiem prawdopodobne, że obecny chiński model ekspansji gospodarczej strukturalnie nie pasuje do naszych oczekiwań, więc Pekin nie ma nic poważnego do zaoferowania. ▪

This article is from: