Travel Polska 6 2021

Page 1

BEZPŁATNY MAGAZYN O PODRÓŻACH

LISTOPAD/GRUDZIEŃ 2021› NUMER 47

ŻUŁAWY Spokojna kraina w delcie Wisły WYSPY ALANDZKIE Między Finlandią i Szwecją Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA Niagara – potęga natury

KAIR HISTORIA I NOWOCZESNOŚĆ ISSN 2353-2416



WITAJ, ŚWIECIE ... Odkryj więcej z nowym Checkpointem

Checkpoint jest stworzony do przygód, bez względu na to, czy ścigasz się na Gravelmanie, jedziesz na rowerze po odległej drodze leśnej, czy też mkniesz ... ścieżką rowerową. Jest szybki, wygodny i płynnie jeździ, a jego wszechstronna konstrukcja zapewnia, że na dwóch kółkach dotrzesz do wszystkich wymarzonych miejsc.


Experience Timeless Luxury In Paradise


... ...

+971 2 492 2222

www.rixos.com

rixospremiumdubai



... ...


OD REDAKCJI

Mam przyjemność powitać Państwa na łamach kolejnego wydania magazynu

Wyspy Alandzkie nie są szczególnie popularnym kierunkiem turystycznym. Może właśnie dlatego warto byłoby się przyjrzeć bliżej temu bałtyckiemu zakątkowi. Miejsce jest bowiem interesujące nie tylko z powodu pięknych krajobrazów. Więcej na ten temat na s. 22-26. Kair, do niedawna największe miasto Afryki, to miejsce, gdzie możemy zobaczyć jeden z siedmiu cudów świata starożytnego. Jedyny, który przetrwał do naszych czasów. Piramida Cheopsa, mająca 4500 lat, znajduje się w Gizie, obecnie wchodzącej w skład aglomeracji Kairu. Oficjalne statystyki podają, że Kair liczy 20 milionów mieszkańców, wartości te mogą być jednak mocno niedoszacowane. Stolicą kraju jest już od 973 roku, będąc jednym z najważniejszych ośrodków miejskich na całym kontynencie, o czym szerzej na s. 48-56. Ojcowski Park Narodowy jest położony w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, w województwie małopolskim, kilkadziesiąt kilometrów od Krakowa. Jest to najmniejszy park narodowy w Polsce, choć ilością atrakcji nie ustępuje innym. Zapraszamy na s. 60-66. Są takie miejsca, do których jeździ się niekoniecznie po to, aby je zobaczyć, ale aby samemu się pokazać. Z pewnością takim miejscem jest szwajcarskie Gstaad, jeden z najbardziej luksusowych kurortów. Mówi się zresztą, że jeśli do Szwajcarii, to finansjera odwiedza St. Moritz lub Zermatt, koronowane głowy – Klosters, a ludzie filmu – Gstaad. Nie bez przyczyny partnerskim miastem tej miejscowości jest słynne francuskie Cannes. Polecamy materiał na s. 38-41.

To zaledwie kilka propozycji spośród wielu innych – mam nadzieję – równie interesujących.

Z życzeniami inspirującej lektury

Redaktor naczelny

PISZĄ I FOTOGRAFUJĄ DLA WAS

Karina O’Neill

Maciej Majerczak

Zapraszamy na strony naszego wydawnictwa: facebook.com/TravelPolskaMagazyn

Kasia Jaszczuk

.

instagram.com/TravelPolska_Magazyn



SPIS TREŚCI

AKTUALNOŚCI 12 Gadżety, trendy, inspiracje

WYPOCZYWAĆ Z KLASĄ 42 Swiss made

MIEJSCE Z CHARAKTEREM 22 Wyspy Alandzkie, między Finlandią i Szwecją

NOWOŚCI WYDAWNICZE 46 Z księgarskiej półki

Z DALEKA I Z BLISKA 38 Gstaad, czyli gwiazdy w Alpach

DOOKOŁA ŚWIATA 70 W świątecznym nastroju

NA RYNKU 92 Na kemping i na Gwiazdkę!

Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA 74 Niagara – potęga natury

PRAWO W PODRÓŻY 96 Czy w przypadku wystąpienia nadzwyczajnych okoliczności podróżni mogą odstąpić od umowy?

ROZMAITOŚCI 82 Ciekawostki ze świata PODRÓŻE MAŁE I DUŻE 84 Sycylia – w oczekiwaniu na magiczny spektakl

10

TRAVEL & NATURA 60 Najmniejszy park narodowy w Polsce

REPORTAŻ 100 Dzieje pewnej parowozowni PORADNIK 110 Jak zbierać zioła i rośliny lecznicze

FOTO: SHUTTERSTOCK

PODRÓŻE Z PASJĄ 28 Żuławy, spokojna kraina w delcie Wisły

TRAVEL & HISTORIA 48 Kair – idealne połączenie starożytności z nowoczesnością


11


GADŻETY / TRENDY / INSPIRACJE CHORWACJA KAMPEREM Wypożycz kamper na camperyasone.pl i zabierz całą rodzinę na 11-dniową wyprawę do Chorwacji. Zwiedzimy wyspy Cres, Krk i Pag. Zanocujemy nad Balatonem i w Zagrzebiu. Pojedziemy razem, bo tak raźniej, ale każdy może sam zmodyfikować naszą propozycję – niczego nie narzucamy. Na wyprawę ruszamy w 13 kamperów – to nasza szczęśliwa liczba. Trasę możemy na bieżąco modyfikować, w zależności od preferencji uczestników. Oferujemy kampery w perfekcyjnym stanie technicznym, fachową pomoc w obsłudze i służymy radą w poruszaniu się po Chorwacji. Całkowity koszt wyprawy dla 4-5-osobowej rodziny, zawierający wynajem kampera, paliwo, opłaty campingowe, wyżywienie i inne opłaty (prom, bilety wstępu, termy) – to koszt od 12 500 zł. Wyprawa odbywa się w terminie 14-25 maja 2022 r. camperyasone.pl SIŁA W PROSTOCIE Intuicyjność, wysoka jakość wydruku, ekonomiczność oraz wszechstronność – to cechy, które przyświecały projektantom drukarki Canon PIXMA G640. To pierwsze wielofunkcyjne urządzenie z serii PIXMA G wyposażone w sześć zbiorników na atrament barwnikowy. Oprócz posiadania funkcji druku, charakteryzującego się bardzo dobrym oddaniem barw, umożliwia skanowanie, także poprzez sieć Wi-Fi. Doskonale sprawdzi się w przypadku osób, które pracują w trybie zdalnym i szukają wysokiej jakości sprzętu oferującego dodatkowe funkcje. canon.pl

WYTRZYMAŁOŚĆ, LEKKOŚĆ, STYL Bagaże z serii Airox to bezwzględnie najlżejsze twarde walizki w ofercie Victorinox. Od tej pory lekkość i wytrzymałość idą w parze, tworząc zgrany duet. Airox Global Hardside, wykonana w 100% z wytrzymałego poliwęglanu, przeszła najsurowsze testy branżowe. Walizka podręczna Airox waży zaledwie 2,3 kg i cechuje ją nie tylko lekkość, ale także najwyższa jakość i styl. Lekka, teleskopowa rączka z pojedynczym stelażem gwarantuje komfort i stabilność prowadzenia. Cena: 1210 zł victorinox.com/pl

PIERWSZY „ZIELONY” STATEK NA POŁUDNIOWYM BAŁTYKU JUŻ W 2022! Niezawodność, wysoka jakość usług oraz ochrona środowiska – to zasady, na których prywatna grupa żeglugowa TT-Line buduje swoją działalność. W 2022 nowy prom Green Ship wypłynie w pierwszy ekologiczny rejs. TT-Line jest pierwszym armatorem promowym na południowym Bałtyku, który wykorzysta LNG (skroplony gaz ziemny – alternatywne paliwo przyjazne środowisku) jako główne paliwo do napędu nowego statku. Green Ship będzie najbardziej ekologicznym promem w historii firmy i na całym Morzu Bałtyckim. Statek jest przeznaczony do transportu 800 pasażerów i ponad 200 jednostek frachtowych. Prom, który ma 230 metrów długości, 39 metrów wysokości i 31 metrów szerokości został wybudowany w chińskiej stoczni Nanjing Jinling. ttline.com/pl

LEĆ BEZPIECZNIE! Lubisz odpoczywać leniwie czy aktywnie? Podróż długa czy krótki wypad? W pojedynkę czy w grupie? Każdy ma swoje preferencje. Jedno, co powinno łączyć, to… bezpieczeństwo! Wykonaj test w kierunku COVID-19. W zależności od kierunku podróży możesz potrzebować: • testu antygenowego (cena od 115 zł i wynik już w 15 minut), • szybkiego testu RT-PCR (cena od 300 zł i wynik już od 6 h), • szybkiego testu FRANKD (cena od 200 zł i wynik w 24 h). Więcej na: damian.pl/koronawirus/lotniska

12



GADŻETY / TRENDY / INSPIRACJE

MODNE I WYGODNE Kiedy pogoda za oknami jest wymagająca – postaw na buty do zadań specjalnych. Za takie z pewnością można uznać trapery, które stoją na straży wygody i ciepła. Dzięki wyższym cholewkom chronią przed chłodem i wiatrem, a za sprawą grubych podeszew z charakterystycznymi bieżnikami zapobiegają ślizganiu się. Trapery sprawdzą się nie tylko podczas wypadu za miasto z przyjaciółmi, ale i na co dzień – do biura, na zakupy czy długi spacer. Idealnie wpisują się też w aktualne trendy modowe! Trapery oraz inne modele butów, a ponadto dodatki, torebki i akcesoria, wybierzesz pod poniższym adresem. eobuwie.pl

ELEGANCJA ZE SPORTOWĄ NUTĄ Damski zegarek TBL.TDWLF2101901 to nowość w rodzinie Henniker marki Timberland. Model z kopertą w kolorze złotym, w rozmiarze 38 mm, posiada tarczę w stylowym szampańskim kolorze oraz klasyczny skórzany pasek w odcieniu ciemnego brązu. Pasek sygnowany jest znakiem Better Leather (pol. lepsza skóra), świadczącym o jego odpowiedzialnym dla środowiska wytwarzaniu i pochodzeniu. Cena: 739 zł zibi.pl

PIĘKNY UŚMIECH GWARANTOWANY Pielęgnacja zębów i dziąseł podczas leczenia ortodontycznego jest bardzo ważna, ale standardowe produkty do higieny nie wystarczą. Linia marki GUM® Ortho posiada specjalnie dostosowane rozwiązania do kompleksowej pielęgnacji jamy ustnej. Została zaprojektowana tak, aby ułatwić zachowanie czystości i zdrowia podczas noszenia aparatu ortodontycznego, retainera lub innego urządzenia ortodontycznego. Produkty są dostępne w aptekach i drogeriach. Dowiedz się więcej na sunstargum.pl

ŁADOWARKA SIECIOWA HAMA O MOCY 20 W Urządzenie może zasilić energią każdy smartfon ze złączem USB-C i Lightning, iPhone’y i tablety. Wyposażono je w najnowsze technologie szybkiego ładowania – Qualcomm Quick Charge 3.0 i Power Delivery (PD). Inteligentny zestaw chipów automatycznie rozpoznaje ładowane urządzenie, zapewnia też szybkie zasilanie energią (Turbo Fast Charge). Ładowarkę zabezpieczono przed nadmiernym naładowaniem, przepięciem i zwarciem. Sugerowana cena: 139,90 zł hamamobile.pl ATRAKCYJNIE I KOMPETENTNIE Viking Line jest wiodącą firmą żeglugową działającą na północnym Bałtyku i łączącą Szwecję, Finlandię i Estonię (Sztokholm – Turku, Sztokholm – Helsinki, Helsinki – Tallin). Oferuje świetne restauracje i rozrywkę, sklepy wolnocłowe, SPA i saunę, sale konferencyjne i o wiele więcej, a także doskonały widok na morze oraz zapierający dech w piersiach archipelag widoczny przez duże panoramiczne okna statków. Wszystkie terminale znajdują się w pobliżu centrów miast. Viking Line posiada certyfikat środowiskowy zgodny z międzynarodowymi normami ISO 14001 i stał się pierwszą firmą żeglugową na świecie, która została zweryfikowana przez akredytowane towarzystwo klasyfikacyjne Det Norske Veritas Germanischer Lloyd (DNV GL) zgodnie z metodologią My Care. Ta weryfikacja, która obejmuje wszystkie siedem statków Viking Line i operacje w sześciu terminalach, potwierdza zdolność firmy do zarządzania i zapobiegania ryzyku infekcji, w tym COVID-19. vikingline.com 14



GADŻETY / TRENDY / INSPIRACJE NOWOŚĆ! AKUMULATOROWY ODKURZACZ PIONOWY Najnowszy akumulatorowy odkurzacz pionowy CL001 firmy Makita to pierwszy model tej firmy stworzony w technologii XGT. Zasilany jest akumulatorem 40 V max Li-ion XGT. To urządzenie stworzone dla wymagających użytkowników: ma wysoką moc zasysania, co gwarantuje efektywne sprzątanie. Na jednym naładowaniu akumulatora BL4025 można pracować aż 80 min. Sprzęt wyposażony jest w elektroniczny 4-stopniowy przełącznik mocy zasysania oraz funkcję pamięci ostatnio wybranego poziomu mocy zasysania. Jest cichy nawet przy maksymalnym ustawieniu mocy zasysania, co dodatkowo podnosi komfort pracy. Sporym atutem odkurzacza jest bezworkowy system, który pozwala na szybkie i łatwe oczyszczenie pojemnika na pył. Dioda LED oświetla obszar roboczy i służy również do informowania o niskim stanie naładowania akumulatora. Najnowszy odkurzacz Makity CL001 40 V max XGT to model najmocniejszy ze wszystkich, najbardziej poręczny, mocą porównywalny z urządzeniami sieciowymi. Jest doskonały dla osób szukających solidnego, zawansowanego technologicznie sprzętu w wersji akumulatorowej do zastosowania w domu. makita.pl

TORBA HAMA TERRA 135 To idealny sposób na schowanie i przechowywanie cyfrowego aparatu fotograficznego razem z akcesoriami. Torba może się pochwalić podwójnym zamkiem błyskawicznym, przednią kieszenią zapinaną na zamek, dwoma kieszeniami bocznymi, uchwytem do przenoszenia i odpinanym paskiem na ramię. Producent pomyślał też o pasku do uchwytu walizki i schowku pod pokrywą na nośniki pamięci i akcesoria fotograficzne. Wyprodukowano ją z w pełni recyklingowanego poliestru. Cena: 129 zł pl.hama.com

ELEGANCKIE, NOWOCZESNE, NIEOCZYWISTE Marka Victorinox wprowadziła na rynek nową linię scyzoryków Classic Precious Alox. Kolekcja z charakterystycznym wzorem plecionych okładzin zwiększa różnorodność legendarnych noży o nowe wrażenie wizualne. To stylowy gadżet, łączący w sobie wyjątkową funkcjonalność z przemyślaną formą. Błyszczące okładziny dostępne są w pięciu barwach: ikonicznej czerwieni, subtelnym różu, bezkresnej szarości, mosiężnym złocie i orzechowym brązie. Cena: 198 zł victorinox.com/pl

PRACUJ BEZ STRACHU, MYŚL BEZ OGRANICZEŃ Ponad 80% wszystkich cyberincydentów jest wynikiem błędu człowieka – z ich powodu firmy tracą fortunę na przywracanie sprawności po incydentach wynikających z pomyłek personelu. Platforma szkoleniowa Kaspersky ASAP nie tylko zbuduje świadomość pracowników w zakresie cyberbezpieczeństwa, ale da im również swobodę działania bez ograniczeń i jednocześnie uchroni firmę przed niebezpieczeństwem w sieci. Platforma jest narzędziem online, które pozwala nabyć silne umiejętności cyberhigieny przez pracowników. Uruchomienie platformy i zarządzanie nią nie wymaga specjalnych zasobów ani przygotowań, a ponadto oferuje ona wbudowaną pomoc na każdym etapie nauki. asap.kaspersky.pl

ZDROWA TURYSTYKA Z UNITY LINE Świetnie wiemy, że ruch dobroczynnie wpływa na zdrowie i samopoczucie. Warto wypoczywać aktywnie, ale trzeba to robić z głową! Ważne jest, by zawsze wziąć pod uwagę swoją kondycję fizyczną. Dlatego Unity Line stworzyło osobny dział wycieczek, w których każdy znajdzie aktywność dopasowaną do swoich aktualnych możliwości. Od spacerów, przez morsowanie, aż po wyprawy rowerowe i bieganie. Chcesz wiedzieć więcej? Odwiedź: sklep.skandynawskiepodroze.pl

16



REKLAMA



. .


Południowy Tyrol Najwyższy poziom we Włoszech

Kieruj się ku szczytom i odkrywaj wyjątkową zimę w Południowym Tyrolu. Znajdziesz tam zaskakujące połączenie śródziemnomorskiego i alpejskiego klimatu, doskonałe warunki śniegowe dla każdego rodzaju sportów zimowych, wyśmienitą regionalną kuchnię oraz wspaniałe możliwości wellness. Rozpocznij swoją podróż na

suedtirol.info


MIEJSCE Z CHARAKTEREM

WYSPY ALANDZKIE MIĘDZY FINLANDIĄ I SZWECJĄ TEKST RAFAŁ NOWICKI

Ten fiński archipelag nie jest szczególnie popularnym kierunkiem turystycznym. Może właśnie dlatego warto byłoby się przyjrzeć bliżej temu bałtyckiemu zakątkowi. Miejsce jest bowiem interesujące nie tylko z powodu pięknych krajobrazów.

D

ziś ten teren oficjalnie należy do Republiki Finlandii, lecz blisko 90% ludności to etniczni Szwedzi. Dlatego nazwy miejscowości oraz samego archipelagu podawane są w dwóch językach – Wyspy Alandzkie to po szwedzku Åland, a po fińsku – Ahvenanmaa. Mieszkańców na tym obszarze nie ma zbyt wielu: Alandy zamieszkuje ok. 28 tys. obywateli, przy czym stolica – Mariehamn po szwedzku, a Maarianhamina po fińsku – liczy ok. 11 tys. osób, czyli ok. 40% całej populacji archipelagu. Sytuacja, w której określony obszar zamieszkały jest przez grupę etniczną odmienną od większości w danym państwie, nie jest na świecie niczym niezwykłym. Jest jednak kilka szczegółów czyniących Wyspy Alandzkie wyjątkowymi.

Wymienione cechy widoczne są tu bardzo wyraźnie. Przede wszystkim archipelag jest terytorium autonomicznym: posiada własny, trzydziestoosobowy parlament (Lagting) oraz rząd z premierem i sześcioma ministrami. Ponadto wyspy cieszą się statusem terytorium zdemilitaryzowanego, a mieszkańcy archipelagu jako jedyni obywatele Finlandii nie podlegają obowiązkowej w tym kraju służbie wojskowej. Kolejny aspekt niezwykłości wysp to dość selektywne podejście do ogólnych zasad panujących w Unii Europejskiej. Teoretycznie na obszarze wspólnoty obowiązuje swobodny przepływ osób,

22

FOTO: VISITALAND.COM, TIINA TAHVANAINEN

NIEZALEŻNOŚĆ I ODMIENNOŚĆ


REKLAMA


MIEJSCE Z CHARAKTEREM

CO WARTO ZOBACZYĆ? Oprócz zachwycania się uroczymi krajobrazami na pewno warto zwiedzić stolicę. Układ architektoniczny Mariehamn z pewnością niejednego zaskoczy. Domy stoją tu luźno, przeważnie przedzielone pasem zieleni. Często

Poniżej jedno z uroczych pól golfowych, po prawej tradycyjny chleb – jedna z miejscowych specjalności kulinarnych

24

jest to tylko ogrodzony i wystrzyżony trawnik wokół budynku, trochę na modłę amerykańską. Głównymi muzeami archipelagu, dobrze wprowadzającymi w tematykę dotyczącą tego regionu, są Muzeum Alandzkie (Ålands Museum) i Muzeum Sztuki (Ålands Konstmuseum). Obydwa znajdują się w tym samym budynku we wschodniej części miasta. Trzecim wartym polecenia muzeum jest leżące w Porcie Zachodnim (Västerhamn) Muzeum Morskie (Ålands Sjöfartsmuseum), znane zwłaszcza z kolekcji figur galionowych i wyposażenia żaglowca Herzogin Cecilie, który zatonął w pobliżu Devon w Wielkiej Brytanii w 1936 r. Biały budynek Självstyrelsegården, przypominający nieco szkołę, jest siedzibą parlamentu i administracji archipelagu.

FOTO: VISITALAND.COM, TIINA TAHVANAINEN

towarów i usług. Jednak mieszkańcy archipelagu po akcesji Finlandii do UE w 1995 roku zastrzegli sobie kilka wyjątków od tej reguły. Przede wszystkim nie każdy może zostać pełnoprawnym obywatelem wysp. By móc nabyć nieruchomość w tym regionie i uniknąć fińskiego poboru do wojska, trzeba najpierw mieszkać przez co najmniej pięć lat na obszarze autonomii, posiadać fińskie obywatelstwo i wykazać się znajomością języka szwedzkiego. Ale największą osobliwością – z gospodarczego punktu widzenia – jest status... terytorium pozaunijnego! Nie ma znaczenia położenie geograficzne i polityczne (wyspy są otoczone krajami wspólnotowymi) – z prawnego punktu widzenia unijne regulacje podatkowe nie mają w archipelagu zastosowania. Oznacza to, iż na całym lądowym i morskim obszarze wysp można dokonywać bezcłowych zakupów, co cieszy pasażerów promów kursujących ze Sztokholmu i Helsinek. Żeby było ciekawiej, region ten znajduje się w strefie Schengen, co zwalnia potencjalnych turystów z konieczności posiadania wizy.



MIEJSCE Z CHARAKTEREM

W Sund, gminie znajdującej się na północny wschód od Mariehamn, leży Kastelholm, jedyny zamek archipelagu. Wzniesiono go w latach 1380-1390. Od końca XVII wieku zamek zaczął podupadać, a znaczna jego część spłonęła w rozległym pożarze w 1745 roku. Niewielki, ale z murami sięgającymi 3 m grubości zamek, obecnie po kilku renowacjach, mieści zbiory muzeum poświęconego historii kultury archipelagu. Wewnątrz coś, co z pewnością zainteresuje turystów z Polski – wizerunek orła białego na czerwonym tle. Skąd polski akcent w tym miejscu? Jedną z osób władającą twierdzą była Katarzyna Jagiellonka, córka Zygmunta I Starego i Bony Sforzy, żona króla Szwecji Jana III oraz matka Zygmunta III Wazy. Również w tym regionie znajduje się twierdza Bomarsund. Zbudowana przez Rosjan (w 1809 roku Szwecja straciła Wyspy Alandzkie oraz Finlandię na rzecz Rosji), miała wchodzić w łańcuch fortyfikacji, nazywanych niegdyś „Gibraltarem Północy”. Budowa rozpoczęła się około roku 1830, ale twierdza Bomarsund nie została ukończona. W wojnie krymskiej w 1854 r. umocnienia zostały jednak zbombardowane przez flotę angielsko-francuską. Manifestowanie wspomnianej odmienności i odrębności objawia się także w innych aspektach. Warto bowiem wiedzieć, że archipelag ma własną unikalną domenę internetową (.ax), tożsamą z oznaczeniami rejestracyjnymi samochodów – AX. Alandczycy mają też swoją flagę oraz – jakżeby inaczej – hymn pod tytułem „Ålänningens sång” (Pieśń o Alandczykach)! ■

Zamek Kastelholm

Obrady lokalnego parlamentu

26

ZDJĘCIA: VISITALAND.COM

Ruiny twierdzy Bomarsund



PODRÓŻE Z PASJĄ

Żuławy

Spokojna kraina w delcie Wisły TEKST I ZDJĘCIA KARINA O'NEILL

28


Może na początek ustalmy, gdzie znajdują się Żuławy. Przyznam się, że do niedawna sama nie znałam dokładnych granic tej krainy w delcie Wisły. Pewnie większość z was potrafi wskazać na mapie zamek w Malborku, Gdańsk, Tczew, Elbląg czy Mierzeję Wiślaną, ale podejrzewam, że hasło Żuławy wprawiłoby wielu w zakłopotanie. Otóż właśnie te wymienione miejsca wyznaczają (mniej więcej) granicę regionu, który dokładnie nazywa się Żuławy Wiślane. Spory obszar, nieprawdaż?

29


PODRÓŻE Z PASJĄ

Dom podcieniowy we wsi Żuławki

A

słyszeliście kiedyś o „depresji żuławskiej”? Nie chodzi tu oczywiście o chorobę, a o to, że prawie 30% Żuław to tereny depresyjne, czyli znajdujące się poniżej poziomu morza. To tutaj jest najniżej położony punkt w naszym kraju – w Raczkach Elbląskich. Żuławy są podzielone na 3 mniejsze regiony: Żuławy Gdańskie, Malborskie i Elbląskie. To właśnie o Gdańskich dowiecie się więcej poniżej. Jak sama nazwa wskazuje, zaczynają się tuż za Gdańskiem i stanowią wschodnią część regionu. Dalej granica biegnie przez Pruszcz Gdański aż do Tczewa na południu i wiedzie z powrotem na północ wzdłuż lewego brzegu Wisły. Granicę północną wyznacza Mierzeja Wiślana (tak jak zresztą dla całych Żuław Wiślanych). W dalekiej przeszłości

30

Żuławy były to po prostu rozległe, podmokłe i często zalewane tereny. Dzięki płaskiemu ukształtowaniu terenu, osadom deltowym przyczyniającym się do żyzności gleby i sprowadzonym przez Krzyżaków w XIII wieku osadnikom z Niemiec, Holandii i Fryzji, którzy zapoczątkowali tworzenie systemów hydrotechnicznych, Żuławy stały się rolniczym rajem. Charakteryzuje je zatem wiejski, sielski krajobraz. Ale nie tylko, to monotonia tylko na pozór. Znajdziecie tu piękne wsie i miasteczka, a w nich domy podcieniowe. Są pola rzepaku, a nawet tulipanów, rzeki i kanały, zabytkowe budowle, wiatraki, no i oczywiście wierzby, bardzo dużo wierzb! A na dodatek jest to kraina nietknięta masową turystyką. Brzmi ciekawie? Czytajcie dalej...


DOMY PODCIENIOWE – ARCHITEKTONICZNE SKARBY ŻUŁAW

Dom podcieniowy w Koszwałach

Przedwojenne gospodarstwa liczące 30-60 ha były podstawą dobrobytu Żuław, a domy podcieniowe świadczyły o wysokim standardzie życia dawnych mieszkańców. Drewniana konstrukcja szkieletowa takiego domu wypełniona została czerwoną cegłą lub była otynkowana, a przed przednią częścią budynku wysuwał się charakterystyczny wielosłupowy podcień. Podobno liczba słupów świadczyła o majętności gospodarza. Mimo że po wojnie tak duże gospodarstwa już się nie odrodziły, domy przetrwały i mają się dobrze do dziś.I to właśnie domy podcieniowe są jednym z największych skarbów Żuław, więc odwiedzając ten region, trzeba choć jeden zobaczyć! Na Żuławach Gdańskich jest ich kilka. Nawet istnieje specjalny Szlak Domów Podcieniowych (patrz: opisy szlaków poniżej) prowadzący przez kilka wsi, gdzie takie wspaniałe i oryginalne domy można zobaczyć. Domy są prywatne, więc ogląda się je z zewnątrz. Tylko do tego w Trutnowach można zajrzeć po wcześniejszym umówieniu.

Kościółek we Wróblewie

MENNONICI – TAJEMNICZY OSADNICY Z NIDERLANDÓW Bez nich nie byłoby dzisiejszych Żuław! To oni budowali kanały i wały, osuszali bagna, budowali wiatraki i zakładali wsie. Doskonale znali się na przekształcaniu podmokłych terenów, odnowili i naprawili system melioracyjny. Zaczęli przyjeżdżać na Żuławy w XVI wieku z uwagi na wzrastające represje i brak wolnej ziemi, ale po rozbiorach i wojnach opuścili Polskę. Na Żuławach znajduje się wytyczony Szlak Mennonitów, a w Muzeum Żuławskim stała wystawa im poświęcona. Po ich obecności zostały również cmentarze.

ZABYTKOWE BUDOWLE Świeckie czy sakralne – robią wrażenie. Kościółki żuławskie są często ceglane, małe i pięknie położone, jak na przykład ten we Wróblewie, nad samą rzeką Motławą. Kościół w Steblewie jest co prawda w ruinie, ale robi wrażenie i można nawet do niego wejść. W Palczewie stoi przepiękna drewniana kaplica. W Trutnowach znajduje się, oprócz kościoła, barokowa plebania, a w Koźlinach spichlerz o konstrukcji szkieletowej.

31


PODRÓŻE Z PASJĄ

WIATRAKI – SYMBOLE ŻUŁAW Kiedyś było ich tak wiele, że stały się symbolem całych Żuław, nie tylko Gdańskich. Pracowały przez setki lat, rozdrabniając zboża, przy odwadnianiu i nawadnianiu terenów. Wynalezienie pompy parowej, a później silników tłokowych i elektrycznych położyło kres wiatrakom i do dziś przetrwało tylko kilka. Jadąc na Żuławy, trzeba koniecznie zobaczyć choć jeden. Wiatrak w jednej z moich ulubionych wsi, Drewnicy (Żuławy Malborskie), nazywa się koźlak i jest dość dobrze ukryty w zaroślach. Pomimo nieidealnego już wyglądu jest wyjątkowy, gdyż kiedyś służył do mielenia zboża, a jego dach przypomina kształtem odwróconą łódź. To jeden z najważniejszych zabytków regionu. Moim ulubionym wiatrakiem jest ten w Palczewie, który do tej pory dumnie się wznosi nad otaczającymi go polami. To wiatrak typu holenderskiego (czyli wiatrak holender) z połowy XIX wieku. Szkoda, że nie można zobaczyć jego wnętrza. Mimo że śmigła są dość poważnie zniszczone, pozostała część tego murowano-drewnianego wiatraka jest wspaniale zachowana. Oby nie popadł w zupełną ruinę! Trzeci wiatrak – typu paltrak – jest zdecydowanie najbardziej fotogenicznym wiatrakiem w regionie, a to za sprawą pieczołowitego odbudowania i odrestaurowania dzięki sołtysowi z Nowego Dworu, gdzie się znajduje. Wiatrak ten co prawda

został przeniesiony tu z Wyszogrodu na Mazowszu kilka lat temu, ale został zbudowany na początku XX wieku! To nie jest żadna replika. Mimo że „przyjezdny”, wpisał się w pejzaż Żuław idealnie. I można go obejrzeć w środku! W Polsce jest takich tylko kilka. Wszystkie 3 wiatraki (koźlak, holender i paltrak) są od siebie bardzo różne i podczas wycieczki po Żuławach Gdańskich samochodem nietrudno o odwiedzenie wszystkich trzech, do czego bardzo zachęcam. Najbliżej położony od miasta Gdańska wiatrak to paltrak. I jedyny, który się znajduje na Żuławach Gdańskich. Koźlak jest we wsi Drewnica po drugiej stronie Wisły, która razem z wsią Żuławki tworzy wspaniałą kombinację tego, z czego słyną Żuławy – rolniczy krajobraz, domy podcieniowe, piękne wsie z kolorowymi domami, wierzby i wiatraki. Ja zawsze zajeżdżam do tych dwóch wsi podczas podróży autem drogą S7, która łączy Trójmiasto z Warszawą. To rzut beretem! Parkuję w Drewnicy, przechadzam się jej główną drogą i idę nad Motławę albo wałem powodziowym wzdłuż rzeki. To właśnie tutaj powstało zdjęcie koziołka w śniegu. Niedaleko stamtąd znajduje się Manufaktura Hersztek, gdzie powstają ręcznie robione kafle, podobno nie ma dwóch identycznych! Kafle z żuławskimi motywami też są i można po prostu sprawić sobie taki jeden w ramach pamiątki.

Wiatrak paltrak w Mokrym Dworze

32



PODRÓŻE Z PASJĄ

JAK ZWIEDZAĆ ŻUŁAWY? Można samochodem, ale będzie to podróż w stylu: dojechać, wyjść na chwilę, zobaczyć i jechać dalej. Można oczywiście pochodzić dłużej po wsiach i miasteczkach, ale urok Żuław polega w dużej mierze na sielskim rolniczym krajobrazie z atrakcyjnymi budynkami, wiatrakami i konstrukcjami hydrotechnicznymi rozsianymi daleko od siebie. Pieszo byłoby po prostu daleko i monotonnie, za to na rowerze idealnie! Już wiadomo, że Żuławy są płaskie jak stół, a to dla wielu osób jest akurat plusem! Dla mnie na pewno. Trasy biegną przez mało ruchliwe asfaltowe drogi lub ścieżki rowerowe. Nie zabraknie oczywiście urokliwych dróg polnych z karłowatymi wierzbami po obu stronach, które są tak charakterystyczne dla żuławskiego krajobrazu. Tego samego dnia można przejechać przez malutką wieś z kolorowymi domami i zobaczyć niejeden wspaniały dom podcieniowy, jechać wzdłuż pól z makami i chabrami, zobaczyć wiatrak, przywitać się ze stadem

krów i zrobić piknik nad rzeką. Czyż to nie przepis na wspaniały dzień? Ogólnie można uznać, że jest to łatwy teren do jazdy, ale są dwa „ale”. Po pierwsze – po deszczach lub roztopach będzie błoto... dużo błota! Po drugie – lepiej jechać z północy na południe albo z zachodu na wschód ze względu na wiatr, który często wieje od strony Bałtyku. Kto jechał wiele kilometrów pod wiatr, wie, co mam na myśli! Poniżej znajdziecie kilka propozycji szlaków wraz z opisami i dystansami. Żuławy Wiślane jako cały region mają znakomite warunki do uprawiania turystyki rowerowej. Co prawda oficjalnych szlaków jest (jeszcze) mało, ale z łatwością można sobie samemu je wyznaczyć. Jest sporo aplikacji i map, które wam w tym pomogą, a rower do pociągu można wziąć bez żadnego problemu. Mimo że trasy należą do łatwych, najbardziej odpowiednim rowerem będzie tzw. góral, choć nie raz widziałam rowerzystów na rowerach miejskich. Na koniec przedstawiam 4 szlaki przebiegające przez Żuławy Gdańskie.

Wierzby żuławskie

Wiatrak w Palczewie typu holenderskiego z połowy XIX w. (Żuławy Malborskie)

Koziołek (samiec sarny)

34


Okiennica w domu podcieniowym

Rowerem przez Żuławy Gdańskie

SZLAK DOMÓW PODCIENIOWYCH Dystans szlaku to 20 km, ale jest to szlak w jednym kierunku – zaczyna się w Gdańsku, a kończy w Koźlinach. Można wrócić inną, równoległą trasą obejmującą Krzywe Koło (kolejny „podcień”), Suchy Dąb, Grabiny Zameczek, Wróblewo (śliczny kościółek nad Motławą), Mokry Dwór (wiatrak paltrak) i dalej przemieszczać się wzdłuż Motławy z powrotem do Gdańska. Wyjdzie wtedy mniej więcej 70 km. Zamiast wracać do Gdańska, można także popedałować do Tczewa bądź Pszczółek i tam wsiąść do pociągu bezpośrednio do Gdańska.

Ciekawe oznaczenie rowerowego Szlaku Mennonitów

SZLAK ŚLADAMI MENNONITÓW Szlak ten rozciąga się od Gdańska, poprzez Nowy Dwór Gdański, aż do Elbląga – w sumie liczy 170 kilometrów. Na Żuławach Gdańskich jest jego pierwszy odcinek, który wynosi 34 km i kończy się w Kiezmarku blisko Wisły. Na szlaku, oprócz typowych krajobrazów żuławskich, znajduje się dom podcieniowy w Trutnowach, kościół w Kiezmarku i kościółek we Wróblewie oraz drewniana dzwonnica w Wiślinie. Szlak jest dobrze oznakowany, a same znaki przykuwają uwagę. Wrócić do Gdańska warto na przykład przez Wyspę Sobieszewską, gdzie można wykąpać się w morzu. Nie ma innego wyjścia – trzeba wrócić rowerem do Gdańska, jechać dalej do Elbląga (opcja na 2-3 dni) albo pojechać w okolice Pruszcza Gdańskiego. Warto sprawdzić pociągi z Cieplic, które są tuż za Pruszczem, a dojechać do nich można wzdłuż rzeki Kłodawy. Pociągi stamtąd nie jeżdżą zbyt często, więc najlepiej zacząć trasę właśnie w Cieplicach i zmierzać w stronę Gdańska.

35


PODRÓŻE Z PASJĄ

Wiejski krajobraz Żuław, w tle rzeka Motława, która płynie do Gdańska

SZLAK MOTŁAWSKI Jak sama nazwa wskazuje, wiedzie (niemal na całej trasie) wzdłuż Motławy. Długość szlaku wynosi 40 km, rozpoczyna się w Gdańsku, a kończy w Tczewie, gdzie bez problemu znajdziemy pociąg powrotny. Szlak wiedzie przez Wiślinę (dzwonnica), Mokry Dwór (wiatrak paltrak), Wróblewo (kościółek nad rzeką), Grabiny Zameczek (pozostałości po zameczku krzyżackim), Suchy Dąb (ceglany kościół) i Krzywe Koło (dom podcieniowy). Nie za długi, nie za krótki szlak, który pozwala się cieszyć wszystkim, co na Żuławach najlepsze.

PĘTLA ŻUŁAWSKA Szlak wodny liczy ponad 300 km. Biegnie przez Martwą Wisłę, Nogat i Zalew Wiślany. Można popłynąć nim jachtem, żaglówką, kajakiem... albo barką mieszkalną! Pętla jest częścią międzynarodowego szlaku E-70, który łączy Rotterdam i Kłajpedę. Czarter jachtu lub barki na tydzień to doskonały pomysł na wypoczynek z licznymi atrakcjami, ale też w ciszy i spokoju wśród przyrody. ■

36



GSTAAD,

CZYLI GWIAZDY W ALPACH TEKST RAFAŁ NOWICKI

38

FOTO: GSTAAD TOURISMUS

Z DALEKA I Z BLISKA


FOTO: WIKIPEDIA

Są takie miejsca, do których jeździ się niekoniecznie po to, aby je zobaczyć, ale aby samemu się pokazać. Z pewnością takim miejscem jest szwajcarskie Gstaad, jeden z najbardziej luksusowych kurortów. Mówi się zresztą, że jeśli do Szwajcarii, to finansjera odwiedza St. Moritz lub Zermatt, koronowane głowy – Klosters, a ludzie filmu – Gstaad. Nie bez przyczyny partnerskim miastem tej miejscowości jest słynne francuskie Cannes.

R

egion wypoczynkowy Gstaad-Saanenland w Oberlandzie Berneńskim cieszy się dużą popularnością wśród różnych gości: Gstaad jako niewielka (ok. 7 tys. mieszkańców), ale snobistyczna miejscowość z uroczymi drewnianymi domami przyciąga liczne gwiazdy (i gwiazdki). Najlepsze hotele (jeden z nich przedstawiamy na następnych stronach), restauracje, sklepy i sąsiedztwo lotniska w Saanen sprawiły, że wolne od ruchu samochodowego Gstaad stało się popularnym kierunkiem wśród celebrytów. Nie znajdziemy tu zbyt wielu sklepików z drobnymi pamiątkami czy pocztówkami. Znacznie częstszym widokiem są luksusowe butiki znanych projektantów mody czy manufaktur produkujących kosmicznie drogie zegarki... W Gstaad bywała kiedyś Liz Taylor, po sąsiedzku pomieszkiwał jeden z odtwórców roli Jamesa Bonda – aktor Roger Moore (zostawił willę byłej żonie, a sobie kupił posiadłość w innym szwajcarskim kurorcie, Crans-Montana). Lista znanych osobistości, które tutaj mieszkały lub mieszkają, jest zresztą dłuższa. Warto wymienić choćby Grace Kelly (aktorka i księżna Monako), Yehudi Menuhina (skrzypek i dyrygent), aktorów Julie Andrews i Petera Sellersa, reżyserów Blake'a Edwardsa i Romana Polańskiego. Nasz słynny rodak mieszka tu na stałe, a jego willa jest wyposażona w studio filmowe. Ciekawostką jest fakt, że to właśnie tutaj Polański pracował (zdalnie – był wówczas objęty tzw. aresztem domowym) nad bardzo udanym filmem „Autor widmo”.

39


FOTO: GSTAAD TOURISMUS

Z DALEKA I Z BLISKA

FOTO: PEXELS

FOTO: WIKIPEDIA

Razem z sąsiednimi wioskami Saanen, Schönried, Saanenmöser, Zweisimmen, Gsteig, Lauenen, Feutersoey, Turbach i Abländschen region Saanenland jako całość oferuje bardzo szerokie spektrum atrakcji: przyroda z idyllicznymi jeziorem Lauenen z wodospadami i górskimi torfowiskami, wąskie uliczki w historycznym centrum wioski Saanen, korzystne położenie Schönried i Saanenmöser dla entuzjastów sportów zimowych i idylliczny spokój górskiej wioski Abländschen – to tylko kilka przykładów tego niezwykle urozmaiconego regionu wypoczynkowego.

40

Zimą na narciarzy i snowboardzistów czeka 220 km tras zjazdowych wytyczonych na wysokości do 3000 m n.p.m. Dodatkowo do dyspozycji odwiedzających jest kilka snowparków i liczne trasy saneczkowe oraz 165 km tras do jazdy na nartach biegowych stylem klasycznym i łyżwowym. Miłośnicy wędrówek mają do wyboru około 200 km zimowych szlaków wędrownych. Spośród mniej znanych aktywności w ofercie jest też bawarski curling w centrum Gstaad oraz heliskiing, także na lodowcu. Atrakcją są też przejażdżki konnymi zaprzęgami z saniami.


FOTO: PIXABAY ZDJĘCIA: WIKIPEDIA

Lotnisko w Saanen

FOTO: GSTAAD TOURISMUS

Willa Romana Polańskiego o wdzięcznej nazwie „Milky Way”

Ale w Gstaad jest co robić także latem – wędrówki (sieć szlaków wędrownych licząca ponad 300 km), jazda na rowerach górskich, paralotnie i golf. Na rzece Saane można wypróbować sporty wodne, m.in. pływanie kajakiem. Letnie zjazdy na sankach w Schönried, via ferrata i jezioro Lauenen z otaczającym je rajem przyrodniczym są idealnymi propozycjami dla całej rodziny. Lipiec to z kolei miesiąc spod znaku tenisa. Gstaad gości wtedy słynny Swiss Open Gstaad, rozgrywany na ceglanych kortach od 1915 roku. Życie tętni tu cały rok! ■

Turniej tenisowy Swiss Open Gstaad rozgrywany jest od 1915 roku 41


WYPOCZYWAĆ Z KLASĄ

SWISS MADE TEKST ROBERT NIENACKI ZDJĘCIA THE ALPINA GSTAAD HOTEL

Szwajcarskie Alpy, a w nich jeden z uroczych helweckich kurortów – Gstaad. Miejscowość należy do ulubionych celów podróży miłośników sportów zimowych oraz celebrytów.

HISTORIA JAK Z FILMU Hotel Alpina Gstaad jest przedmiotem dumy i zrealizowanych ambicji Jean-Claude'a Mimrana, pochodzącego z Algierii przedsiębiorcy z branży spożywczej. Milioner ten, nazywany „Afrykańskim Królem Cukru”, postanowił rozszerzyć pole działań biznesowych i wejść na rynek hotelarski. Udało mu się to – trzeba przyznać – w wielkim stylu, choć nie bez trudności. O dziwo, największą przeszkodą nie były finanse, jak często w takich przypadkach bywa, lecz… szwajcarska demokracja. Choć przemysłowiec zadeklarował, że przy tej kilkusetmilionowej inwestycji będzie maksymalizował udział lokalnych podwykonawców, to napotkał

42

opór mieszkańców, którzy w referendum opowiedzieli się przeciwko „kalaniu alpejskiego krajobrazu”. To nie żart – Szwajcaria opiera się na systemie referendalnym, a wyrażanej tą metodą opinii społecznej poddaje się niemal wszystko, zarówno na szczeblu krajowym, jak i (zwłaszcza) regionalnym. Przekonanie mieszkańców i władz miasteczka do zmiany stanowiska zajęło Mimranowi 15 lat! Jednak wystawiona na próbę cierpliwość ostatecznie została nagrodzona i wydano zgodę na budowę. Ciekawostką jest fakt, że o sukcesie przesądził właściwie jeden argument: ostatni hotel, jaki wybudowano przed Alpina Gstaad, powstał w tym miejscu 100 lat wcześniej.


ARCHITEKTURA I WNĘTRZA Nowy hotel musiał spełnić szereg wymogów, wśród których najważniejszymi były te dotyczące architektury. Budowlę zaprojektowano w tzw. stylu alpejskim i technologii mieszanej (murowano-drewnianej), z wykorzystaniem m.in. piaskowca, wapienia, naturalnego łupka, marmuru i postarzanego drewna jodłowego. Obiekt, z uwagi na specyfikę miejscowej zabudowy, nie mógł przekraczać określonej wysokości, dlatego część pomieszczeń i udogodnień, takich jak 82-metrowy basen jednotorowy, SPA, sauny itp., znajduje się na dwóch kondygnacjach podziemnych. Choć monumentalna bryła sprawia wrażenie budowli wrosłej w otoczenie przynajmniej od stulecia, to w rzeczywistości mamy do czynienia z nowym obiektem – otwarcie hotelu miało miejsce na początku grudnia 2012 r. Jego „wiekowy” wygląd to zasługa architektów, projektantów wnętrz i zainwestowanych w to przedsięwzięcie dokładnie 337 milionów dolarów. Jednakże, oglądając rezultaty, trzeba przyznać, że hotel wart jest każdego wydanego centa. Alpina Gstaad liczy 56 pokoi gościnnych, w tym 14 apartamentów. Na terenie należącym do hotelu znajdują się również dwa kompletnie wyposażone domy mieszkalne, przeznaczone oczywiście do wynajęcia. Pokoje i apartamenty urządzone są indywidualnie, tzn. nie ma dwóch miejsc o takim samym wystroju, natomiast w każdym jest balkon lub taras. Gdzie tylko było to możliwe, wykorzystywano zabytkowe, odrestaurowane meble (np. skrzynie, szafy ubraniowe, stoliki), a pozostałe wyposażenie dobierano tak, aby harmonizowało z architekturą i nie dominowało stylistycznie. We wnętrzach jest mnóstwo drewna, jasnych kolorów, najwyższej jakości tkanin i dodatków. Panuje w nim przytulna atmosfera.

43


WYPOCZYWAĆ Z KLASĄ

OGRÓD Autorem projektu hotelowego otoczenia jest słynny architekt krajobrazu Jean Mus. Tworzenie ogrodu dla luksusowego hotelu w górskiej okolicy jest dużym wyzwaniem, biorąc pod uwagę liczne ograniczenia geologiczne i klimatyczne. W przypadku Alpina Gstaad, Jean Mus zaproponował projekt nowoczesny, ale nawiązujący do miejscowej tradycji, tak w zakresie koncepcji i użytych materiałów, jak też doboru roślin, głównie endemicznych gatunków alpejskich, dobrze dostosowanych do klimatu górskiego. Ogród ma charakter całorocznego miejsca wypoczynku, znajduje się tu również drugi (odkryty) basen. Wszystko to sprawia, że w Alpina Gstaad można poczuć się jak w domu, w którym chciałoby się pozostać jak najdłużej, gdyby nie ceny noclegów. Cóż, komfort na najwyższym poziomie musi niestety kosztować, ale wrażenia z pobytu w takim miejscu z pewnością pozostaną w naszej pamięci na długo, a tego nie sposób przeliczyć na pieniądze… ■

Jedną z oryginalnych atrakcji hotelu (choć nie dla wszystkich) jest palarnia cygar urządzona – po uprzedniej wizycie projektantów na Kubie – w stylu hawańskim. Imprezy specjalne odbywają się w sali balowej.

KUCHNIA W hotelu mieszczą się aż trzy restauracje, zaś na szczególną uwagę zasługuje lokal o nazwie Megu, specjalizujący się w potrawach japońskich. Szef kuchni, Marcus Lindner, to jedna z najbardziej znanych osobistości szwajcarskiej gastronomii. Przed objęciem posady w Alpina Gstaad tak skutecznie kierował kuchnią pewnej restauracji w Zurychu, aż zasłużyła na wyróżnienie (gwiazdkę) słynnego kulinarnego przewodnika Michelin. Megu to jednak nie tylko rozkosz dla podniebienia, ale także inspirowane kulturą japońską wnętrza, które stworzył francuski designer Noé Duchaufour-Lawrance. Jako elementy wystroju wykorzystano tu np. japońskie meble (oryginalne i stylizowane) oraz kimona.

44


HISTORIĘ TYCH MIEJSC PISZEMY NIEPRZERWANIE BOOK ONLINE: warszawa.hotel.com.pl


z księgarskiej półki

ALASKA. PRZYSTANEK NA KRAŃCU ŚWIATA Czy na Alasce płaci się mieszkańcom za życie? Kto, jak i dlaczego wciąż poluje tam na wieloryby? Co zrobić, gdy stanie się oko w oko z łosiem? Witajcie na Alasce! – największym i najrzadziej zaludnionym stanie Ameryki, gdzie na kilometr kwadratowy przypada pół mieszkańca, a do stolicy nie prowadzi żadna droga lądowa. Żyje się tutaj w otoczeniu zapierającej dech w piersiach dzikiej przyrody i na granicy płyt tektonicznych, więc doświadczenie trzęsienia ziemi jest tak samo prawdopodobne, jak spotkanie niedźwiedzia czy spacer po lodowcu. Alaska – kojarzona z zimnem, wysokimi górami i życiem na odludziu – jest o wiele bardziej różnorodna, niż może się wydawać. Damian Hadaś opowiada o jej kontrastach, postępujących zmianach klimatycznych, trudnej historii rdzennych mieszkańców, fenomenie „wszystko za życie”, ale też o tym, jacy są Alaskijczycy i czy naprawdę jest tu tak zimno, jak myślimy. Oprawa twarda, format 13,5 x 20,5 cm, 368 s. Cena 42,90 zł WYDAWNICTWO POZNAŃSKIE wydawnictwopoznanskie.pl

HOLANDIA Z INNEJ STRONY „Pocztówka z Mokum” to niebanalny przewodnik po Holandii dawniej i dziś, który czyta się jednym tchem. To opowieść o sztuce i życiu codziennym, a przede wszystkim – duża dawka wyśmienitej literatury. Mokum to w języku jidysz „bezpieczna przystań”. Tak holenderscy Żydzi nazywali Amsterdam. Piotr Oczko znajduje schronienie w świecie ukochanej kultury holenderskiej i oprowadza po niej czytelników jak najlepszy przewodnik. Razem z nim odkrywamy ukryte znaczenia na obrazach dawnych mistrzów, zaglądamy do XVII-wiecznych kościołów i burdeli, patrzymy w oczy dumnym mieszczanom i czarnoskórym niewolnikom. Trafiamy na ślady Zbigniewa Herberta i zatrzymujemy się na chwilę na jointa, przyglądając się współczesnym Holendrom. W Mokum – razem z autorem – znajdujemy też samych siebie. Oprawa twarda, format 14 x 20,5 cm, 336 s. Cena 54,99 zł WYDAWNICTWO ZNAK znak.com.pl

ZJADANIE BUDDY Tybetańczycy po raz pierwszy zetknęli się z chińskimi komunistami, gdy w latach trzydziestych XX wieku armia Mao skryła się na Wyżynie Tybetańskiej podczas wojny domowej. Głód był tak wielki, że żołnierze splądrowali klasztory i zjedli zrobione z mąki i masła figurki przedstawiające Buddę. Doświadczenia z tego okresu do dziś wpływają na stosunek mieszkańców Tybetu do Chin. Barbara Demick opisuje kilkadziesiąt lat historii tego regionu, okres naznaczony tybetańskim oporem, który osiągnął punkt kulminacyjny, gdy kolejni Tybetańczycy, łącznie ponad stu pięćdziesięcioro, zdecydowali się dokonać samospalenia. Bohaterowie tej opowieści są bardzo różni – od ostatniej księżniczki z królestwa Mei, która straciła wszystkich członków rodziny podczas rewolucji kulturalnej, przez buddyjskich mnichów po nastoletnią uczennicę czy byłego nomadę występującego w koncesjonowanym zespole ludowym. Za pośrednictwem ich losów autorka odkrywa przed nami, co tak naprawdę znaczy być Tybetańczykiem w XXI wieku i toczyć nierówną walkę z wszechobecnym supermocarstwem o zachowanie zwyczajów, wiary, języka i tożsamości. Oprawa twarda, format 13,3 x 21,5 cm, 336 s. Przekład: Barbara Gadomska. Cena 47,90 zł WYDAWNICTWO CZARNE czarne.com.pl

46



TRAVEL & HISTORIA

48


FOTO: DARIO MORANDOTTI, UNSPLASH

Kair Idealne połączenie starożytności z nowoczesnością TEKST MARTYNA SOBOLEWSKA

Kair, do niedawna największe miasto Afryki, to miejsce, gdzie możemy zobaczyć jeden z siedmiu cudów świata starożytnego. Jedyny, który przetrwał do naszych czasów. Piramida Cheopsa, mająca 4500 lat, znajduje się w Gizie, obecnie wchodzącej w skład aglomeracji Kairu. Oficjalne statystyki podają, że Kair liczy 20 milionów mieszkańców, wartości te mogą być jednak mocno niedoszacowane. Stolicą kraju jest już od 973 roku, będąc jednym z najważniejszych ośrodków miejskich na całym kontynencie.

49


ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK

TRAVEL & HISTORIA

TURYSTYKA KIEDYŚ I DZIŚ Liczba turystów w Egipcie rosła rokrocznie do 2010, kiedy to osiągnęła rekordową wartość 14,7 miliona odwiedzających. Rozpoczęta w grudniu 2010 w krajach arabskich tzw. Arabska Wiosna doprowadziła na początku 2011 do rewolucji w Egipcie. Protesty obywateli doty-

50

czyły niezadowolenia z powodu warunków życiowych, wysokiego poziomu bezrobocia. Oskarżano władzę o ograniczanie swobód obywatelskich czy korupcję. Szacuje się, że z powodu biedy w Mieście Umarłych, dzielnicy zabytkowych cmentarzy, mieszka od 2 do 3 mln Egipcjan. Trwające około 3 lat niepokoje społeczne


nie polepszyły jednak sytuacji mieszkańców. Z powodu znaczącego spadku liczby turystów wielu Egipcjan straciło pracę. Kolejnym ciosem dla krajowej turystyki był wybuch pandemii COVID-19, co spowodowało, że kraj ten w 2020 odwiedziło zaledwie 3,5 miliona osób. Obecnie Kair walczy o odzyskanie turystów. Przykładem tego jest choćby tegoroczna Złota Parada Faraonów. Było to wydarzenie szeroko transmitowane i opisywane w mediach. Mumie 18 faraonów i 4 królowych uroczyście przetransportowano do nowego Narodowego Muzeum Cywilizacji Egipskiej. Obecnie można je już podziwiać na wystawie w Królewskim Pokoju Mumii, który został zaprojektowany tak, by przypominać Dolinę Królów w Luksorze. Trwają również prace, by przekształcić okolice akweduktu na starym mieście w jedną z największych atrakcji Kairu. W planach jest powstanie centrum kulturalnego i artystycznego. Oprócz dostępu do stanowisk historycznych miejsce to zyska liczne restauracje, teatry na wolnym powietrzu, kina, kursować będą również panoramiczne autobusy. Co ciekawe, to nie koniec ambitnych planów. Na najbliższe dwa lata zaplanowana jest renowacja 10 procent zabudowy miasta. Prace mają przywrócić też dawny wygląd starym dzielnicom Kairu. FOTO: ADRIAN DASCAL, UNSPLASH

51


TRAVEL & HISTORIA

Te wszystkie działania upiększające miasto zachęcają do odwiedzin, tym bardziej że największe atrakcje są łatwo dostępne i o wiele mniej zatłoczone niż jeszcze parę lat temu. Oprócz wspomnianej już Wielkiej Piramidy Cheopsa kompleks w Gizie tworzą również inne wspaniale zachowane budowle, które warto zobaczyć podczas naszych wakacji. Wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO Wielki Sfinks ma aż 73 metry długości oraz 23 metry wysokości. Warte uwagi są również piramida Chefrena (druga co do wielkości) czy piramida Mykerinosa. Z pewnością nie można pominąć Muzeum Egipskiego w Kairze posiadającego największe zbiory sztuki egipskiej na świecie. Ich wielkość szacuje się na mniej więcej 160 tysięcy eksponatów. Niezwykle wartościowym dziełem sztuki jest ważąca 11 kilogramów złota maska Tutanchamona. Co ciekawe, w muzeum znajduje się popiersie polskiego profesora Kazimierza Michałowskiego stojące w galerii wielkich egiptologów. Ten wyśmienity archeolog i egiptolog pracował m.in. przy przenoszeniu świątyń skalnych w Abu Simbel, którym groziło zalanie, czy przy ratowaniu niezwykle cennych malowideł znanych powszechnie jako freski z Faras. Muzeum znajduje się w okolicy placu Tahrir, na którym tradycyjnie odbywa się większość protestów i demonstracji.

FOTO: SHUTTERSTOCK

FOTO: ALEX AZABACHE, PEXELS

KAIR – IDEALNY WYBÓR NA WAKACJE

52



ZDJĘCIA: UNSPLASH

FOTO: SHUTTERSTOCK

TRAVEL & HISTORIA

54

Trudno wymienić choćby część zabytków i atrakcji miasta o tak bogatej i barwnej spuściźnie. Do najciekawszych należą z pewnością cytadela kairska (na jej terenie znajduje się kilka interesujących muzeów), meczet Al-Azhar, dzielnica koptyjska czy wyspa Gezira (mieszcząca liczne prestiżowe hotele, drogie restauracje i ambasady). Warto wspomnieć również o najstarszym, pochodzącym z IV/V wieku, kościele w Kairze pod wezwaniem św. Sergiusza. Powstał on w miejscu, gdzie według tradycji miała przebywać Święta Rodzina w trakcie swojego pobytu w Egipcie. Szukających wytchnienia wśród zieleni zaprasza ogród botaniczny Orman, w którym znajdziemy np. ogród różany czy staw porośnięty lotosem.


KAIR KULINARNIE Dla smakoszy Kair to prawdziwa perełka. Znajduje się tutaj największy kompleks restauracyjny na świecie. Wpisany na listę rekordów Guinnessa Oasis ma powierzchnię 41 000 m². Z pewnością warto spróbować hawawshi, tradycyjnego chleba nadziewanego mięsem mielonym, cebulą i pietruszką, a czasem również ostrą papryczką. Miłośnikom falafela do gustu przypaść może jego egipski odpowiednik, taamija. W odróżnieniu od swojej bliskowschodniej wersji nie powstaje jedynie z ciecierzycy, ale również z dodania do kotlecików bobu. Na wielbicieli słodkości czeka basbusa, deser z kaszy manny i kokosa.

FOTO: SHAH AHMED, UNSPLASH

W niewielkiej odległości od miasta znajdują się również dwa bardzo ważne ośrodki starożytnego Egiptu: Memfis oraz Sakkara, także wpisane na listę UNESCO. Mieszczą się tutaj bardzo rozległe nekropolie, a najsłynniejszym zabytkiem jest piramida Dżesera. Ta monumentalna budowla wyróżnia się swoją schodkową architekturą. Niezwykłą przygodą jest możliwość wypłynięcia z Kairu w rejs po Nilu. Wśród bogatej oferty znajdziemy propozycje kilkudniowych wycieczek do Asuanu czy Luksoru. Z pewnością jest to niebywale atrakcyjna opcja przemierzenia dość dużych odległości dzielących te miasta. Podróż, oprócz niezapomnianych widoków, oferuje ekskluzywne rozrywki na pokładzie statków, na których znajdują się np. spa, baseny, kino czy restauracje.

55


TRAVEL & HISTORIA

ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK

Jeśli chcemy poczuć atmosferę miasta, warto wybrać się na niezwykle popularny suk Chan al-Chalili. Na bazarze tym będziemy mogli zaopatrzyć się w lokalne przyprawy, oryginalną biżuterię, a gdy zmęczymy się targowaniem, trzeba koniecznie zasiąść w jednej z tradycyjnych kawiarni serwujących kawę po arabsku oraz fajkę wodną. Niezwykle popularnym napojem jest również herbata – pita w szklance, przez cały dzień i obowiązkowo z cukrem. Aby odkrywać smaki Kairu, możemy wygodnie przemieszczać się metrem. Obecnie działają trzy linie, w planach jest budowa czwartej. Jest to jedna z dwóch działających sieci metra w Afryce (druga znajduje się w Algierze). ■

56



TRAVEL & POLSKA

Kołobrzeg jesienią 3 powody, by odwiedzić go właśnie teraz

Kołobrzeg jesienią to piękne plaże, krzyk mew nad portem rybackim, latarnia morska, a także wspaniały, zabytkowy rynek. Ci, którzy wybierają się tutaj na jesienny odpoczynek mogą korzystać z walorów zdrowotnych wody solankowej, czy pokładów borowiny. Przytulne, nadmorskie miasto, pełne komfortu, przyciąga nie tylko naturą, ale również urokliwą architekturą. Odkryj jedno z najciekawszych miejsc w Polsce. Odkryj polskie hygge jesienią.

M

orze Bałtyckie jest magiczne nie tylko latem. Jesień to pora roku, która sprzyja spacerom w czarującej scenerii wielokolorowych liści. Bałtyk jesienią zachwyca mieniącymi się kolorami, ale także szumem fal i spokojem. Poznajcie 3 powody, dla których powinniście przyjechać nad morze właśnie jesienią.

JESIENNY SZUM FAL Spokój i regeneracja to największa zaleta Kołobrzegu o tej porze roku. Jeśli lubicie mieć plażę prawie wyłącznie dla siebie, to jesień nad morzem będzie dla Was idealna. Warto poczuć ten niepowtarzalny klimat jaki daje nam Bałtyk jesienią. Szum fal, plaże i zachody słońca we dwoje, czy może być coś piękniejszego? Jesień w Kołobrzegu to czas wyjątkowy. Zaskakująca paleta barw - tu mieszają się morskie odcienie zieleni, turkusu i granatu z żółcieniami, czerwienią i złotem jesiennych liści. Od jeszcze ciepłych dni końca września i początków października, po listopadowe, widowiskowe sztormy… Złota jesień w Kołobrzegu przekonuje, że warto zobaczyć Bałtyk o tej porze roku. Czyste powietrze, długie spacery, spokój, regenerujące zabiegi w strefach Spa & Wellness, doskonała kuchnia - to wszystko pozwoli

58

skutecznie nabrać sił i odpocząć. Czas spędzony nad kołobrzeskim morzem jesienią wypełni poczucie głębokiego wypoczynku i regeneracji. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jesienią znikają oznaki gwarnego lata. Zostaje to, co stanowi prawdziwy urok Kołobrzegu - morze, kilometry niemal pustych plaż, zapach rosnących nieopodal drzew i słonej wody. To idealna sceneria dla relaksujących i zdrowotnych spacerów. Szum morza uspokaja i pozwala uciec od codziennych problemów. Trudno też o piękniejsze okoliczności przyrody dla porannego joggingu czy rozłożenia maty i wykonania kilku ćwiczeń jogi. Morski piasek przecież nadal bywa ciepły. To doskonały okres na wyrwanie się choćby na weekend z pędu życia miejskiego, na wyciszenie się i oddanie relaksowi. Spacery po szerokiej, bezkresnej plaży, na powietrzu nasyconym jodem, mają zdrowotną moc i pozwolą odetchnąć od codziennych stresów. Jesień to także czas sztormów pojawiających się pod koniec października. Morska toń potrafi zachwyca pięknem potężnych fal ze swymi białymi grzywami. Każdy choć raz powinien zobaczyć prawdziwy sztorm, w Kołobrzegu wygląda on wyjątkowo pięknie. Warto zregenerować się w najlepszych obiektach i


KOLORY NATURY Solne Bagno, prawdziwy cud natury w Kołobrzegu, jesienią wygląda doskonale i kolorowo. To niezwykłe miejsce znajduje się zaledwie 6 kilometrów od centrum miasta. Solne Bagno stanowi schronienie dla wielu gatunków ptaków i zachwyca bujną roślinnością. Obok parku prowadzi trasa rowerowo-spacerowa, która jest jednocześnie częścią Międzynarodowego Szlaku Nadmorskiego. Obfituje ona w miejsca odpoczynku, które obok relaksu oferują piękne widoki - wydmy i morze z jednej strony, solne torfowiska z drugiej. Solne Bagno jest ostoją różnorakiego ptactwa. Wczesną jesienią tworzy się tu noclegowisko żurawi, które zbijają się w stado przed jesienną migracją. Prawdziwą magią jest widok dorosłych perkozów rdzawoszyich, unoszących na swych grzbietach malutkie pisklęta. Ekopark Wschodni to miejsce, gdzie natura gra główne skrzypce. Idealne dla miłośników przyrody, ceniących spokój i kontakt z fauną i florą. Można je odkrywać pieszo lub

na rowerze. Pasjonaci ptaków zaś mogą „upolować” obiektywem aparatu ptasie zwyczaje lub posłuchać feerii dźwięków wydawanych przez piecuszka, potrzosa czy trzciniaka.

KOŁOBRZEG Z BOGATĄ HISTORIĄ Kołobrzeg jest to jedno z najstarszych miast na Pomorzu Środkowym. Znajduje się tu port handlowy oraz pasażerski. Jest także port rybacki i jachtowy odgrywający ważną rolę w życiu miasta. Kołobrzeg to lokalne centrum kultury i sztuki. Miasto nigdy nie zamiera, a tym bardziej jesienią. Wśród najważniejszych zabytków miasta znajduje się Bazylika Mariacka, której budowa rozpoczęła się około 1300 roku. Warto zobaczyć również Basztę Prochową. Stanowiła ona fragment murów obronnych twierdzy Kołobrzeg w okresie średniowiecza. W XIV oraz XV wieku miejscowość otoczono murami obronnymi o obwodzie 1570 metrów. Baszta powstała w XV wieku, nazywana była wówczas Lontową. Wymieniając zabytki nie można zapomnieć także o budynku Ratusza znajdującym się na starym mieście. Jego budowa rozpoczęła się w 1829 roku. Całość utrzymana została w stylu neogotyckim. Autorem projektu jest słynny architekt Karol Fryderyk Schinkel. W ratuszu znajdują się Galeria Sztuki Współczesnej, Sala Koncertowa, punkt informacji turystycznej oraz muzeum w podziemiach. Zapraszamy do Kołobrzegu! Warto poznać polskie hygge właśnie jesienią. ■ Odwiedź www.kolobrzeg.eu Pobierz Aplikację mobilną Kołobrzeg RE:GENERACJA

ZDJĘCIA: REGIONALNE CENTRUM KULTURY W KOŁOBRZEGU

hotelach. Baseny, strefy SPA umilą czas i rozgrzeją po długim spacerze oraz z powodzeniem zastąpią kąpiele w Bałtyku. W lokalnych restauracjach możemy liczyć na świeżą rybę, którą najlepsi kucharze przyrządzają na wiele sposobów. Na dobre zakończenie jesiennego dnia w Kołobrzegu proponujemy grzane wino lub piwo - najlepiej smakuje z widokiem na morze! Jesień to także wspaniały czas na wycieczki rowerowe. Jadąc ścieżkami wiodącymi przez zalesione wydmy można cieszyć się kolorami jesieni i widokiem pustej plaży.

59


TRAVEL & NATURA

Najmniejszy park narodowy w Polsce

TEKST I ZDJĘCIA ANNA PIERNIKARCZYK

Ojcowski Park Narodowy to perełka nad perełkami Małopolski! Jak w kilku słowach można opisać to cudowne miejsce? Białe, sterczące skały wapienne o niesamowitych kształtach, soczysta zieleń pięknie kontrastująca z jasnymi ostańcami kryjącymi jaskinie, malowniczo wijący się wśród polnych kwiatów Prądnik. Koniecznie odwiedź to miejsce i sprawdź, czy i na tobie zrobi tak mocne wrażenie!

O

jcowski Park Narodowy jest położony w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, w województwie małopolskim, kilkadziesiąt kilometrów od Krakowa. Jest to najmniejszy park narodowy w Polsce, choć ilością atrakcji nie ustępuje innym. Powstał w styczniu 1956 roku z inicjatywy profesora Władysława Szafera. To wymarzony cel weekendowych spacerów zarówno we dwoje, jak i całą rodziną. Samochodem można dojechać jedynie do zamku w Ojcowie. Tutaj parking jest płatny, za to wstęp na teren parku jest bezpłatny, a z parkingu można do niego dotrzeć już pieszo, rowerem bądź bryczką, które czekają na chętnych turystów u wylotu doliny. Warto wiedzieć, że płatne są wejścia do kilku miejsc, np. do Jaskini Łokietka czy wspomnianego zamku.

60


ZABYTKI ARCHITEKTURY Zamek Pieskowa Skała To wspaniale zachowana budowla renesansowa, rodowe gniazdo Szafrańców, która powstała w XIV wieku. Zamek udostępniony jest dla turystów przez cały rok (to Oddział Zamku Królewskiego na Wawelu). Ruiny zamku w Ojcowie Zamek w Ojcowie powstał w XIV wieku za sprawą Kazimierza Wielkiego jako ważny element fortyfikacyjny broniący Krakowa. Prawdopodobnie już wcześniej istniał tutaj gród drewniano-ziemny. Król Kazimierz Wielki nadał zamkowi nazwę „Ociec u Skały” na pamiątkę tułaczki swego ojca – Władysława Łokietka, a nazwa ta przetrwała do dziś w formie „Ojców”. Z dawnego zamku zachowały się obecnie jedynie resztki murów obronnych i części mieszkalnej, wieża i brama wjazdowa. Można stąd obejrzeć panoramę całej Doliny Prądnika. Ekspozycja Przyrodnicza im. prof. Władysława Szafera Muzeum Ojcowskiego Parku Narodowego mieści się w zabytkowym hotelu Pod Łokietkiem – dawnym budynku pouzdrowiskowym z 1860 roku. Ekspozycja jest nowoczesna i ciekawa, a sama siedziba pięknie odremontowana. Kaplica na wodzie Kaplica „Na Wodzie” to niezwykle interesujący zabytek znajdujący się w miejscu dawnych łazienek zdrojowych. Kaplica św. Józefa Robotnika stoi na betonowych podporach ponad potokiem. Co ciekawe, stało się tak podobno dlatego, że chciano w ten sposób ominąć zarządzenie cara Mikołaja II zabraniające budowy obiektów sakralnych na ziemi ojcowskiej. Stąd pomysł, by kaplicę postawić „na wodzie”. Kościół i pustelnia bł. Salomei w Grodzisku To ciekawe historycznie wzgórze wznoszące się ponad drogą wiodącą z Ojcowa do zamku Pieskowa Skała, z dawną pustelnią błogosławionej Salomei. Ostańce Park obejmuje malowniczą, przepiękną Dolinę Prądnika, w której bardzo licznie nagromadziły się majestatyczne ostańce skalne o charakterystycznych kształtach i nazwach. Dlaczego ostańce? Ano dlatego, że zbudowane są z odporniejszego materiału i ostały się mimo erozji wiatru i wody. A ten odporny materiał to wapienie jurajskie, które w dużej mierze oparły się zjawiskom krasowym. Najsłynniejsze ostańce w Ojcowskim Parku Narodowym to Maczuga Herkulesa, Igła Deotymy, Brama Krakowska czy Rękawica. Jaskinie Na obszarze parku występuje największe w Jurze skupisko jaskiń i grot, m.in. udostępnione dla turystów w okresie od kwietnia do października Grota Łokietka i Jaskinia Ciemna. Wszystkie jaskinie stanowią dogodne siedlisko dla nietoperzy. Ponadto w Ojcowskim Parku Narodowym jest wiele ciekawych gatunków flory i fauny, jak chociażby brzoza ojcowska czy chrząszcz biegacz.

61


TRAVEL & NATURA

SZLAKI TURYSTYCZNE Przez Ojcowski Park Narodowy przebiega kilka szlaków turystycznych o długości 46,6 km. Niektóre z nich łączą się ze sobą, tworząc jeden szlak o długości aż 37,3 km. Szlak czerwony: Szlak Orlich Gniazd, który na obszarze Ojcowskiego Parku Narodowego ma długość 12,5 km. Wchodzi na teren parku w Prądniku Korzkiewskim i biegnie dnem Doliny Prądnika, a od Bramy Krakowskiej do Grodziska podąża wspólnie ze szlakiem niebieskim. Ciekawe obiekty na czerwonym szlaku w Ojcowskim Parku Narodowym to: chata pustelnika w skałce, Sukiennice, Źródło Miłości, Źródło św. Jana, willa Pod Koroną i sąsiednia skałka Igła Deotymy, okazy brzozy ojcowskiej, ruiny zamku w Ojcowie, kaplica „Na Wodzie”, kościół i pustelnia bł. Salomei na skale Długiej w Grodzisku, Maczuga Herkulesa oraz zamek w Pieskowej Skale. Pomiędzy Ojcowem a Pieskową Skałą stoi kilka młynów z końca XIX wieku. Szlak zielony: Dolina Sąspowska – Złota Góra – Park Zamkowy – willa Pod Koroną – Jaskinia Ciemna – Góra Okopy – Dolina Prądnika – Brama Krakowska – Park Zamkowy (6 km) Atrakcyjny pod względem widokowym szlak prowadzi przez Park Zamkowy, obok dawnych hoteli Pod Łokietkiem (ekspozycja) i Pod Kazimierzem, a dalej najpierw drogą do kasy Jaskini Ciemnej, a następnie ostro w górę do samej jaskini. Ponad jaskinią szlak wiedzie szczytami Góry Koronnej, przez skałę Wapiennik na wzgórze Okopy ze śladami wałów ziemnych. Dalej szlak zielony ponownie schodzi do dna Doliny Prądnika i wraca do Ojcowa.

62


ŚLĄSKIE:

Wszystkie

kolory jesieni Widok z Mirowskiej Grzędy na Zamek Mirów fot.wiecznatulaczka.pl

JURA KRAKOWSKO-

BESKIDY

TRASA: KOCIERZ RYCHWAŁDZKI TRASA: ŻARKI PRZEWODZISZOWICE - GIBASÓW WIERCH POTRÓJNA MIRÓW - BOBOLICE PRZEŁĘCZ KOCIERSKA ŻARKI CZĘSTOCHOWSKA

Lwią część zamków i ruin zobaczyć można wędrując długodystansowym czerwonym Szlakiem Orlich Gniazd (przez wielu uznanym za najpiękniejszy szlak w Polsce) lub uzupełniającym go niebieskim Szlakiem Warowni Jurajskich. Trasa łączy obie trasy tworząc interesującą pętlę. W ciągu kilku godzin odwiedzamy aż cztery obiekty: Strażnicę w Przewodziszowicach, Strażnicę w Łutowcu, zamek w Mirowie oraz zamek w Bobolicach.

CAŁA TRASA: Oficjalny portal turystyczny województwa śląskiego

Znakomitym pomysłem na poznanie tej części Beskidów jest 21-kilometrowa pętla z Kocierza Rychwałdzkiego, niewielkiej wsi położonej w dolinie potoku Kocierzanka. Podczas wędrówki napotkamy efektowne grupy skał - największa z nich wystaje na 9 metrów i znana jest jako Zbójeckie Okno. Duża liczba takich formacji przywodzi na myśl skalne miasta Gór Stołowych

Są takie miejsca na mapie Polski, gdzie jesień pokazuje się ze swojej najlepszej strony. Biel jurajskich skał i kolorów tej pory roku na Jurze KrakowskoCzęstochowskiej i górskie szlaki skąpane w jesiennych liściach w Beskidach, to wystarczający powód, żeby tu przyjechać.

CAŁA TRASA: Do odkrywania regionu jesienią zaprasza


TRAVEL & NATURA

64


Szlak czarny: Złota Góra (parking) – Park Zamkowy – Chełmowa Góra – Jaskinia Łokietka (około 3 km) Szlak prowadzi najkrótszą drogą do najczęściej odwiedzanego obiektu w Ojcowskim Parku Narodowym – Groty Łokietka. Odległość od Parku Zamkowego to 2,6 km (45 minut). Szlak żółty: Krzeszowice – Szklary – Wierzchowie – Murownia – Dolina Prądnika – Dolina Sąspowska – Sąspów – Pieskowa Skała Jest to Szlak Dolinek Jurajskich, w granicach parku ma długość 9,5 km. Na teren Ojcowskiego Parku Narodowego wchodzi od strony Murowni, obok Domu Pomocy Społecznej Braci Albertynów. Prowadzi obok Bramy Krakowskiej do ujścia potoku Sąspówka i dalej Doliną Sąspowską wciętą pomiędzy Złotą Górę a Górę Chełmową. Na porośniętych lasem zboczach doliny znajdują się liczne jaskinie, a jej dno zajmują łąki. Jedna z jej bocznych dolinek stanowi obszar ochrony ścisłej – Wąwóz Jamki. U wylotu wąwozu wśród łąk wypływa Źródło Harcerza. Dalej szlak biegnie przez miejscowość Sąspów, a następnie Kalinów i dociera do Pieskowej Skały.

TRASA PIESZA To propozycja trasy na cały dzień, choć sam spacer zajmie około 3-4 godzin. Łącznie ma około 8 kilometrów, z czego 2 kilometry to górski szlak (można go pominąć i wtedy trasa dostępna jest dla rodzin z małymi dziećmi w wózkach i dla osób niepełnosprawnych). Do czasu przejścia należy doliczyć czas na zwiedzanie kilku obiektów, robienie zdjęć i odpoczynek itp. Samochód zostawiamy na parkingu pod zamkiem w Ojcowie. Parking jest płatny, a w dni wolne od pracy może być pełny, więc lepiej wybrać się wcześnie rano. Dostępny jest też drugi parking w Złotej Górze, ale to niestety dodatkowo 1,5 km spaceru. Zamek widać z parkingu, więc to tam wybierzemy się na początek. Warto zwiedzić zamek, jeżeli nie dla samych wystaw wewnątrz budynków, to na pewno dla widoku z platformy widokowej. Zwiedzanie go powinno zająć jakieś 30 minut. Po zwiedzeniu zamku idziemy w kierunku Muzeum Ojcowskiego Parku Narodowego, gdzie możemy zobaczyć ekspozycję przyrodniczą. Dalej idziemy prosto, czerwonym Szlakiem Orlich Gniazd (nie na główną drogę), gdzie możemy podziwiać zabytkowe pensjonaty tego starego uzdrowiska. Dochodzimy do restauracji Pstrąg Ojcowski, w której skosztujemy słynnego wędzonego lub grillowanego pstrąga, i to nie z frytkami, ale z pysznym chlebkiem i kiszonkami – kapustą lub ogórkami. Tak jak u babci, zdrowo i smacznie. Po posiłku warto wspiąć się na skałę Jonaszówka czarnym szlakiem do Groty Łokietka (to fragment niedostępny dla wózków), skąd roztacza się piękny widok na wieś i ruiny zamku. 65


TRAVEL & NATURA

Przechodzimy na główną drogę, na zielony szlak, po drodze mijamy Panieńskie Skały i Igłę Deotymy. Idziemy dalej szlakiem i skręcamy w kierunku Jaskini Ciemnej. Szlak prowadzi dość stromo pod górę, ale jest bardzo dobrze utrzymany (niestety nie jest dostosowany do wózków z dziećmi). Tak dochodzimy do Jaskini Ciemnej. Zwiedzanie Jaskini Ciemnej to dodatkowa adrenalina, bo nie ma tutaj oświetlenia – zwiedzamy ją ze świeczkami w dłoni! Wejście do jaskini jest co 40 minut, a zwiedzania nie można wcześniej umówić i zarezerwować terminu, więc trzeba to wziąć pod uwagę podczas planowania wizyty. Za Jaskinią Ciemną idziemy dalej wzdłuż zielonego szlaku, by wspiąć się na Górę Okopy. Po drodze mijamy parę punktów widokowych na skałę Rękawicę i piękną Dolinę Prądnika – tutaj można chwilę odpocząć. Na samej Górze Okopy jest kolejny piękny punkt widokowy – tutaj chyba najładniej widać wijącą się wstęgę Prądnika. Z góry schodzimy, mijając grodzisko i kolejne jaskinie. Cały czas wzdłuż zielonego szlaku. Tak dochodzimy do czerwonego Szlaku Orlich Gniazd i wracamy nim na prawo, ale to nie koniec atrakcji na dzisiaj. Niedaleko jest kawiarnia z pięknym widokiem i pysznymi słodkościami. Szlak prowadzi nas do Źródełka Miłości, dalej jest obowiązkowe przejście przez Bramę Krakowską i znów wracamy na czerwony szlak – chwilę idziemy główną drogą, a potem skręcamy na lewo przy lesie. Za stawami przechodzimy przez mostek, by nie wracać tą samą drogą do parkingu pod zamkiem. Spacer po dolinie przysparza wielu wrażeń estetycznych ze względu na wyjątkową urodę tego miejsca, które mimo że jest często pełne turystów, emanuje spokojem. To także jedno z niewielu miejsc w Jurze, które bez obaw można zwiedzać z małymi dziećmi (a nawet z psem), gdyż przez całą dolinę prowadzi asfaltowa droga. ■ Godziny otwarcia i informacje praktyczne pod adresem: www.ojcowskiparknarodowy.pl Więcej na: www.polskieszlaki.pl

66



visitwro

Visit Wroclaw



DOOKOŁA ŚWIATA

W ŚWIĄTECZNYM NASTROJU Adventmarkt, Christkindlesmarkt, Christkindlmarkt, Christmas market, Glühweinmarkt, Weihnachtsmarkt. Nazwa, niezależnie od języka, w którym jest wypowiadana, oznacza to samo – tradycyjny jarmark bożonarodzeniowy, odbywający się w plenerze (pod „chmurką”) w wielu miastach, głównie europejskich.

70

FOTO: SHUTTERSTOCK

Jak się okazuje, takie imprezy przyciągają co roku miliony turystów, nic więc dziwnego, że bożonarodzeniowych jarmarków organizuje się coraz więcej w różnych krajach, na przykład w Czechach (Praga), na Słowacji (Bratysława) i Węgrzech (Budapeszt), we Francji (Paryż, Strasburg), w Wielkiej Brytanii (Manchester), Belgii (Bruksela), Danii (Kopenhaga), Szwecji (Sztokholm), Finlandii (Helsinki), Estonii (Tallin). Ten w Tallinie zachwyca przytulnością oraz lokalizacją, która idealnie wpasowuje się w długą tradycję oraz wspaniale zachowane średniowieczne budynki na placu Raekoja, od wieków będącym centralnym targowiskiem miasta. To właśnie tu w 1441 roku stanęła pierwsza choinka i uważa się, że było to pierwsze na świecie drzewko bożonarodzeniowe ustawione w miejscu publicznym. Podobne jarmarki organizowane są także w Polsce, m.in. w Gdańsku, Krakowie czy Wrocławiu.

FOTO: PHOTOEXPRESS

Historia pierwszych jarmarków bożonarodzeniowych sięga w Niemczech końca XIV, a w Austrii końca XIII wieku, i to właśnie w tych krajach tego typu imprez jest zdecydowanie najwięcej. Jednymi z największych i najbardziej znanych jarmarków są te odbywające się w Niemczech. Są to jarmarki w Norymberdze (najstarszy i największy w Europie), Kolonii, Augsburgu, Berlinie i Stuttgarcie. Austriacy chwalą się jarmarkami w Wiedniu, Innsbrucku i Salzburgu, natomiast Szwajcarzy oblegają imprezy w Bazylei i Bernie.


Poczuj magię zimowej Estonii

visitestonia.com


FOTO: PIXABAY

DOOKOŁA ŚWIATA

I choć zamawianie gwiazdkowych prezentów przez internet stało się oczywistością, to jarmarki niezmiennie przyciągają odwiedzających i kupujących jedyną w swoim rodzaju świąteczno-zimową atmosferą. ■ Opracowanie: Renata Nawrocka

72

ZDJĘCIA: UNSPLASH

Typowy bożonarodzeniowy jarmark odbywa się na ulicach lub placach starszych części miast. Znajdują się na nim stragany oferujące ozdoby świąteczne, lokalne specjały kulinarne, wyroby rękodzielnicze itp. Bardzo często jarmarkom towarzyszą różnego rodzaju występy artystyczne, jak np. jasełka, rozmaite koncerty charytatywne, prezentacje (niekiedy bardzo spektakularne) szopek bożonarodzeniowych, czasem także lunaparki i wiele innych rozrywkowych atrakcji.



Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

Niagara

Potęga natury

74


FOTO: PIXABAY

TEKST MICHAŁ STOLAREWICZ

Najbardziej kocham życie za takie chwile jak te, kiedy spełniają się moje największe podróżnicze marzenia. Jednym z nich było podziwianie na własne oczy najsłynniejszego z cudów natury na świecie – wodospadu Niagara (Niagara Falls). To tak naprawdę trzy położone bardzo blisko siebie wodospady. Po stronie amerykańskiej znajdują się kaskady: American Falls (Wodospad Amerykański) oraz wodospad o wdzięcznej nazwie American Bridal Veil (Welon Panny Młodej), mające ponad 60 m wysokości i 300 m szerokości. Rozdzielone są małą wyspą Luna Island (Księżycowa Wyspa). Najpopularniejszy wodospad świata leży całkowicie na terytorium Kanady i wcale nie nazywa się Niagara Falls – jego właściwa nazwa to Horseshoe Falls, czyli wodospad Podkowa. Widok na żywo jest naprawdę imponujący. Niesamowita siła – monumentalnego, wysokiego na ponad 50 m i szerokiego na 790 m wodospadu – zapiera dech w piersiach!

75


Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

ZDJĘCIA: PIXABAY

Wodospad Niagara tworzy rzeka o tej samej nazwie płynąca z jeziora Erie do jeziora Ontario, która pokonuje prawie stumetrową różnicę poziomów, przelewając z każdą sekundą ponad dwa miliony litrów wody. Każdej minuty zaś przez wodospad przepływa wystarczająca ilość wody, aby napełnić nią 68 basenów olimpijskich. Spadająca woda wydaje się zielona, gdyż zawiera w sobie rozpuszczone skały i sól. Blisko połowa wody z wodospadu jest odprowadzana i zasila dwie elektrownie, zarówno po stronie kanadyjskiej, jak i amerykańskiej. To właśnie największa z kaskad – Podkowa – stanowi ustaloną w 1819 granicę między USA i Kanadą. Niagara otoczona jest bliźniaczymi miastami o tej samej nazwie: kanadyjskim Niagara Falls (prowincja Ontario) oraz amerykańskim Niagara Falls (stan Nowy Jork). Polecam wszystkim znaleźć się po stronie kanadyjskiej, z której można podziwiać Niagarę w całej okazałości. Od strony amerykańskiej nie widać niestety największej z kaskad. Po tej stronie trzeba się zadowolić widokiem jednego z tarasów wybudowanych na pobliskiej wysepce Goat Island: Terrapin Point oraz Observation Tower. Ten drugi to tak naprawdę mocno wysunięty balkon nad rzeką Niagara umożliwiający nam oglądanie Horseshoe Falls z dużej odległości.

FOTO: MICHAEL BELTZ, UNSPLASH

DWA OBLICZA ŻYWIOŁU

76


FOTO: PIXABAY

FOTO: RAVI PATEL, UNSPLASH

CO WARTO ZOBACZYĆ?

FOTO: PIXABAY

Po stronie USA mamy możliwość zbliżenia się do mniejszych wodospadów i poczuć ich moc na własnej skórze. Jedną z atrakcji jest wykupienie wycieczki „Cave of the Winds”. Do jaskini wiatrów zaprowadzą nas drewniane schody i pomosty. Co prawda jaskinia uległa już całkowitemu zawaleniu, ale mamy możliwość poczuć prawdziwe emocje na balkonie „Hurricane”, gdzie spadająca z góry woda „Wodospadu Panny Młodej” stara się zwalić nas z nóg. Uważajcie na każdy krok – jest tam bardzo ślisko. Kolejną przygodę z wodospadem na wyciągnięcie ręki przeżyjemy, wykupując wycieczkę „Journey Behind the Falls”. Jest to 45-minutowa podróż przez tunele wykute na wysokości ponad 40 metrów za falami Wodospadu Amerykańskiego. Jednak najciekawszą pamiątkę w postaci niezapomnianych przeżyć

oferują nam Kanadyjczycy. Obowiązkowym punktem powinno być wykupienie 30-minutowej wycieczki statkiem, który pływa u stóp wodospadu Niagara. Każda osoba podróżująca na pokładzie łodzi „Hornblower” w cenie biletu otrzymuje pelerynę przeciwdeszczową. Ci, którzy chcą robić zdjęcia, powinni się zaopatrzyć w specjalną wodoodporną osłonę na aparat, ponieważ majestatyczny żywioł rozpryskuje wodę we wszystkich kierunkach. Ze strony amerykańskiej również wypływają statki w ramach wycieczki „Maid of the Mist”, jednak ze względu na granicę nie mogą się zbliżyć do największej Niagary. Warto wiedzieć, że codziennie o zmroku wodospad zamienia się w piękną i kolorową instalację świetlną. W każdy piątek w godzinach wieczornych odbywa się tutaj także pokaz sztucznych ogni (wstęp wolny).

77


FOTO: JAMES WHEELER, PEXELS

Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

FOTO: ADITYA CHINCHURE, UNSPLASH

JAK DOJECHAĆ DO WODOSPADU NIAGARA? Nad Niagarę najbliżej będzie nam dojechać z Toronto. Największe miasto Kanady z Niagara Falls dzieli odległość 125 kilometrów, jazda autostradą zajmie nam około półtorej godziny. Z Nowego Jorku nad Niagarę jedzie się około siedmiu godzin, a z Waszyngtonu około ośmiu. Z Buffalo w stanie Nowy Jork, gdzie znajduje się lotnisko Buffalo-Niagara International Airport, dojazd zajmuje około pół godziny. Wszyscy zamierzający przekroczyć granicę w tym miejscu muszą uzbroić się w cierpliwość, zwłaszcza udając się z amerykańskiej granicy na kanadyjską stronę – stoi się w gigantycznym korku. Najlepiej nie dojeżdżać samochodem do samej granicy, tylko zostawić go np. na specjalnym parkingu na Prospect Street w mieście Niagara Falls (stan Nowy Jork) i spacerkiem Mostem Tęczowym udać się do kontroli granicznej. Pamiętajmy, że obowiązuje nas pełna wiza wjazdowa do Kanady, nawet jeśli chcemy na kilkanaście minut odwiedzić pobliską kanadyjską Podkowę. Opuszczając ten kraj, podlegamy niewielkiej opłacie granicznej – lepiej nie wydać wszystkiego na pamiątki i mieć przy sobie drobne centy (0,50 dolara pobierane w automacie, by wydostać się z Kanady). W rejonie przygranicznym można płacić amerykańskimi dolarami.

78


ZDJĘCIA: BIANCA ACKERMANN, UNSPLASH

Infrastruktura turystyczna wokół najsłynniejszego wodospadu świata to nie tylko standardowe hotele, restauracje i sklepy z pamiątkami, ale ogromne „wesołe miasteczko” zapewniające nam liczne atrakcje. Miliony ludzi przybywających tutaj z całego świata mają możliwość nie tylko kontaktu z potęgą wodospadu, ale także z hazardem i różnymi grami w gigantycznym kasynie po stronie kanadyjskiej. Podobno z Niagara Falls (prowincja Ontario) w bezchmurne dni można zobaczyć nawet CN Tower – najwyższy budynek znajdujący się w Toronto. Spacerując główną ulicą Clifton Hill – prowadzącą nas do deptaku nad Niagarą – jest w czym wybierać. Całe mnóstwo usług: m.in. gastronomia, kina, kręgle, minigolf w stylu Parku Jurajskiego, automaty do gier, karuzele, diabelskie młyny, domy strachu oraz figur woskowych. Znajduje się tutaj także oceanarium „Marineland”, w którym można popływać z delfinami. Największą frajdę mają tutaj, rzecz jasna, dzieciaki. Powiem wam, że ja też doskonale się bawiłem w tym magicznym miasteczku i chętnie przeżyłbym to jeszcze raz! ■ Więcej na blogu autora: BlogGlobtrotera.pl FOTO: MARINELAND

FOTO: JOSUE CANALES,UNSPLASH

„LAS VEGAS” W PAKIECIE

Michał Stolarewicz – podróżnik, dziennikarz mieszkający dotychczas w Warszawie, Londynie i na Krecie. Prowadził młodzieżową audycję radiową „Trendymaniak” i grał w Teatrze PROdukcyjnym. Jest autorem bloga www.BlogGlobtrotera.pl i miłośnikiem spontanicznych podróży na własną rękę na drugi koniec świata. Zwiedził także Europę autostopem.

79


Kocham Pieniny! ZAKĄTEK POLSKI, KTÓRY SKRADNIE CI SERCE Złap oddech w górskim klimacie Ośnieżone lasy, polany okryte białym puchem i górskie stoki pełne entuzjastów zimowych szaleństw. Taki obraz pozostaje w pamięci po podróży do Szczawnicy, uzdrowiskowego miasteczka położonego na styku Pienin i Beskidu Sądeckiego, w dolinie rzeki Dunajec. Już od kilku lat Szczawnica i jej okolice uważane są za jedne z najlepszych ośrodków narciarskich w naszym kraju. Oferuje moc atrakcji począwszy od narciarstwa, poprzez biegówki, aż po wędrówki po górach. W samym centrum Szczawnicy znajdują się wyciągi narciarskie na Palenicę. Dla miłośników zimowego szaleństwa czeka pięć tras o różnym stopniu trudności, w tym dwie trasy posiadające homologację FIS. Nie jest to oferta wyłącznie dla narciarzy, zorganizowano tutaj także wyciąg do snowboardu. W bliskiej odległości od miasta znajdziemy jeszcze trzy ośrodki: Arena Narciarska Jaworki – Homole, Czorsztyn-Ski oraz Polana Sosny w Niedzicy, które w sumie oferują 28 tras narciarskich. Odbywają się tu liczne zawody dla amatorów i zawodowców. Trasy dostępne w okresie letnim dla biegaczy i rowerzystów w zimowej odsłonie stają się trasami biegowymi, a wśród nich najbardziej znana – wzdłuż Drogi Pienińskiej i Przełomu Dunajca. Inną ciekawą atrakcją są kuligi na tradycyjnych góralskich saniach, wyściełanych baranią skórą przez rezerwat Biała Woda. Nietknięta przyroda pokryta białym puchem to widok pozostający w wyobraźni na długo. Dla entuzjastów mocniejszych wrażeń idealnym pomysłem będzie spędzenie dnia w samochodzie 4×4 i jazda po górskich bezdrożach w śnieżnej scenerii. To tylko niektóre z pomysłów na spędzenie wspaniałego czasu w Szczawnicy!

Wkrocz do świata relaksu W samym centrum Szczawnicy, nad brzegiem malowniczego potoku Grajcarek położony jest luksusowy Hotel Szczawnica Park Resort & Spa ****. Idealnie komponuje się z otoczeniem zabytkowych szczawnickich willi i pięknej górskiej przyrody. Już w wejściu hotel zaprasza napisem – Wkrocz do świata relaksu – tym samym składa obietnicę odpoczynku, odnowy ciała i ducha, realizując ją w każdej minucie pobytu. Uśmiech i życzliwość pienińskich górali sprawia, że czuć tu prawdziwą gościnność. Natura stała się dla nich inspiracją na każdym kroku. W Mikroklimat Spa & Wellness uwagę przyciągają autorskie zabiegi z olejem z rokitnika, głęboko odprężające i prozdrowotne. W strefie basenów zastosowano technologię OSPA – naturalną sól i aktywny węgiel, dzięki czemu woda ma doskonałą jakość. Jest wyjątkowo łagodna dla oczu i skóry.


Podróżnicy, którzy poznają świat poprzez smaki, koniecznie muszą odwiedzić Restaurację Kwiat Paproci, wyróżnioną w Żółtym Przewodniku Gault & Millau. Tu znajdziemy to, co zdrowe, lokalne i zgodne z ideą slow food. Produkty pochodzą od miejscowych producentów, karta menu zmienia się kilka razy w roku i wykorzystuje to, co daje nam w tym czasie natura. Znakomite lokalne sery, wędzony pstrąg, mięsiwa, sezonowe owoce i zioła oddają nam prawdziwy smak Pienin, trudny do odnalezienia w innym miejscu.

Wieczorem, gdy wszystko ucichnie, najlepiej jest usiąść na balkonie pokoju hotelowego i wsłuchać się w szum pobliskiego potoku. Odgłos płynącej wody i głęboki oddech górskim powietrzem sprawia, że obietnica zostaje spełniona z nawiązką. Wkroczyliśmy do prawdziwego świata relaksu!

...

Kocham Pieniny!

...był, na pewno będzie wracał Kto raz tutaj już zawsze! Piękno pienińskich gór oraz gościnne serca górali wręcz uzależniają. Hotel Szczawnica Park Resort & Spa **** przygotował program lojalnościowy Kocham Pieniny, w którym nagrodą dla uczestników są bony rabatowe o wartości aż do 900 zł. Można je wykorzystać na zabiegi i masaże oraz przyjemności kulinarne, podczas kolejnego pobytu. Uczestnicy otrzymują także dostęp do ofert specjalnych i możliwość ich wcześniejszej rezerwacji. Po pobycie w tym urokliwym miejscu, każdy zgodzi się z nazwą programu i z przekonaniem stwierdzi: Kocham Pieniny!

Dla najmłodszych, przewodnikiem w górskiej przygodzie staje się Puchacz Bubo – sowa występująca w Pieninach, która została gospodarzem hotelowego klubu dla dzieci. Animatorzy pokazują dzieciom regionalne tradycje podczas warsztatów góralskich, organizując zabawy na świeżym powietrzu w hotelowym ogrodzie.

Zeskanuj i dowiedz się więcej

www.szczawnica-park.pl


rozmaitości

Ciekawostki ze świata To historyczny moment dla ludzkości. W regularnej sprzedaży pojawił się pierwszy produkt, który zmodyfikowano najbardziej zaawansowaną obecnie na świecie metodą edycji genów. To nowy rozdział w produkcji żywności, choć nie wszyscy są tym zachwyceni. Żywność GMO budzi mnóstwo emocji, ale modyfikacje metodą CRISPR-Cas9 to zupełnie nowy poziom wykorzystania tej technologii w produkcji. Do tej pory używano jej głównie do modyfikacji genów w organizmach żywych. Jeden z japońskich start-upów, we współpracy z Uniwersytetem Tsukuba, stworzył nową odmianę pomidorów pochodzących z Sycylii. Chodzi o Sicilian Rouge High GABA. Technologia CRISPR/Cas9 nie polega na wstawianiu „obcych” genów z innego organizmu żywego, lecz na modyfikacji jego własnych genów. Można to porównać do „molekularnych nożyczek”, pozwalających precyzyjnie wyciąć z genomu niepożądaną sekwencję DNA. Dzięki modyfikacji wspomniana odmiana pomidorów zawiera pięciokrotnie większą ilość GABA, aminokwasu, który od niedawna przyciąga uwagę jako składnik funkcjonalny, wykazujący działanie anaboliczne i regeneracyjnie. Osoby spożywające te zmodyfikowane pomidory będą mogły dzięki nim obniżyć sobie ciśnienie krwi i poziom kortyzolu (hormonu stresu), zwiększyć produkcję GH (hormonu wzrostu), wspomóc budowę masy mięśniowej, przyspieszyć procesy regeneracyjne i po prostu lepiej spać.

FOTO: PRANJALL KUMAR, UNSPLASH

ORZECHY WŁOSKIE NA ZDROWIE!

82

Naukowcy ze Szpitala Klinicznego w Barcelonie przez dwa lata monitorowali zdrowie ponad 600 starszych osób. Okazało się, że ci, których dieta była bogata w orzechy włoskie, mieli mniejsze ryzyko zawału serca i niższy poziom złego cholesterolu. W badaniu wzięło udział 628 osób w wieku 63-79 lat. Uczestników podzielono na dwie grupy, z których jedna dostała proste zadanie: musiała wprowadzić do codziennej diety orzechy włoskie. Druga miała powstrzymywać się przed jedzeniem jakichkolwiek orzechów. Orzechy włoskie są bogate w kwasy tłuszczowe omega-3, korzystne dla naszego zdrowia substancje, występujące też w tłustych rybach morskich. Wcześniejsze badania wykazały, że spożywanie orzechów w ogóle, a włoskich w szczególności, wiąże się z niższym wskaźnikiem chorób serca i udarów. Po dwóch latach zespół przebadał uczestników i przeanalizował ich dokumentację medyczną. Naukowcy ustalili, że dodanie pół szklanki orzechów włoskich do codziennej diety pozwoliło obniżyć poziom tzw. złego cholesterolu – zwanego LDL – u badanych średnio o 8,5 proc. Jego nadmiar wiązany jest m.in. z udarami mózgu. Codzienna porcja orzechów, jaką miała włączyć do jadłospisu część badanych, odpowiadała objętości połowy szklanki. Jednak wyniki pokazują, że warto się „poświęcić” i codziennie rozłupać kilka skorupek, żeby cieszyć się lepszym zdrowiem.

FOTO: PIXABAY

POJAWIŁA SIĘ ŻYWNOŚĆ ZMODYFIKOWANA GENETYCZNIE METODĄ CRISPR


​ ładze Norwegii zapowiedziały zakaz sprzedaży nowych saW mochodów spalinowych od 2025 roku, jednak ten moment może nastąpić znacznie szybciej, a konkretnie już wiosną przyszłego roku. Społeczeństwo Norwegii należy do czołówki krajów świata, w których na masową skalę stawia się na ekologiczne rozwiązania w praktycznie wszystkich gałęziach przemysłu i codziennego funkcjonowania. Nie tyle władze, ile sama ludność zdecydowała, że nadszedł już najwyższy czas na uczynienie podróżowania bardziej ekologicznym. Obecnie już 14 na 15 pojazdów sprzedawanych w tym kraju posiada silniki o napędzie elektrycznym, a tylko 1 na 15 pojazdów to hybryda. Przy czym mówimy tutaj o (aż) ok. 100 tysiącach nowych pojazdów elektrycznych rocznie! Rząd Norwegii w perspektywie kilku najbliższych lat planuje również wyeliminować z dróg pojazdy transportowe o napędzie spalinowym.

FOTO: CHUTTERSNAP, UNSPLASH

W 2022 ROKU W NORWEGII ZOSTANIE SPRZEDANA OSTATNIA „OSOBÓWKA” Z SILNIKIEM SPALINOWYM

NAJBARDZIEJ „SAMOTNY” DOM NA ŚWIECIE Taki widok zawsze robi wrażenie i pobudza wyobraźnię: zielona, malownicza wyspa na oceanie, a na niej tylko jeden budynek. Mowa o islandzkiej wyspie Elliðaey, będącej częścią archipelagu Vestmannaeyjar, znajdującego się w odległości kilku kilometrów od południowych brzegów Islandii. Na stałe nie mieszka tutaj nikt, miejsce to służy jedynie do wypasu owiec i polowań. Nie zawsze tak było. Od XVIII w. do początków XX stulecia wyspa miała swoich „stałych rezydentów” – w mniejszej lub większej liczbie. Jednak około roku 1930 została opuszczona przez nielicznych już wówczas mieszkańców w związku z jej odizolowaniem od świata zewnętrznego i bardzo trudnymi warunkami bytowymi, na czele z nadzwyczaj niekorzystną pogodą. Niespełna ćwierć wieku później na wysepce pojawił się nieduży, biały dom. Wyglądało to na tyle osobliwie, że natychmiast zaczęły krążyć teorie spiskowe o tajnym laboratorium wojskowym czy o tajemniczym milionerze, który kupił wyspę, chcąc ukryć się tutaj przed światem... Prawda okazała się bardziej prozaiczna. Domek zbudował Związek Łowiecki Elliðaey i służy on łowczym za schronienie w czasie polowań. Spartańska budowla nie posiada kanalizacji, ale jest za to wyposażona w saunę. Woda, której używa się do zaspokajania niezbędnych potrzeb, to zbierana i gromadzona deszczówka. Wyspa nie jest dostępna dla każdego i o każdej porze dnia i nocy, ponieważ jest wpisana na listę rezerwatów przyrody oraz obszarów chronionych. Wstęp mają tu tylko osoby uprawnione, np. członkowie towarzystwa łowieckiego, którzy w czasie ciepłych dni polują na licznie spotykane tam maskonury.

FOTO: DIEGO DELSO, WIKIPEDIA

Opracowanie: Renata Nawrocka

83


PODRÓŻE MAŁE I DUŻE

SYCYLIA

W OCZEKIWANIU NA MAGICZNY SPEKTAKL Wyobraź sobie nocny spacer długą, piaszczystą plażą z bliską ci osobą. Blask księżyca, szum fal i niekończące się tematy do rozmowy. Pewnie w twoich myślach chwila ta przewija się podczas wspomnień pierwszych wypadów bez rodziców nad bałtyckie wybrzeże. Co byś powiedział na umieszczenie w tym krajobrazie potężnego wulkanu, u którego stóp migają światła tętniącego życiem miasta? A teraz dodaj do tego wydobywającą się z wierzchołka i spływającą po stokach czerwoną lawę. Blaknie przy tym zaprogramowany pokaz najlepszych fajerwerków, prawda?

Antyczny teatr w Taorminie, w tle - Etna

84


MOC ETNY

FOTO: PIXABAY

Nie musisz tej sceny zachować jedynie w sferze marzeń, takie spektakle rozgrywają się na Sycylii bardzo często. Etna jest najwyższym czynnym wulkanem w Europie (3323 m n.p.m.), a zarazem jednym z najbardziej aktywnych. W 2017 roku rozbudziła się na dobre i pokazuje swoją moc. Turyści mogą dotrzeć niemal na sam wierzchołek, co ciekawsze części trasy pokonując doskonale znaną z alpejskich kurortów kolejką gondolową. Jeśli odwiedzisz Sycylię zimą, będziesz mieć okazję do spróbowania jazdy na ponad 6 kilometrach tras narciarskich w tej niezwykłej scenerii. Im wyżej wierzchołka Etny, tym bardziej zauważasz, że nie jest to tylko jeden szczyt. Ma ona aż 270 kraterów bocznych, a podczas każdej kolejnej erupcji potok ciekłej skały wyznacza sobie nową ścieżkę.

85


PODRÓŻE MAŁE I DUŻE

Wydawałoby się, że żywioł wulkanu jest nieokiełznany, jednak Sycylijczycy radzą sobie z nim doskonale i są w stanie zmienić bieg potoku lawy, ku miejscom, gdzie nie spowoduje on dotkliwych zniszczeń. Tym samym udało się już niejednokrotnie ocalić infrastrukturę dla miłośników sportów zimowych. Oczywiście mowa tu o mniejszych aktywnościach, bo silne eksplozje są w stanie zniszczyć całe miasto.

NIEZŁOMNA KATANIA W 1669 r. kataklizm dotknął Katanię – obecnie pięknie rozświetlone w nocy miasto, położone u podnóża Etny. Jej mieszkańcy swoje modlitwy kierują do św. Agaty, której welon ma moc zatrzymywania lawy. Lecz tak jak welon potrafi nieraz przesłonić oczy kobiecie, tak i żywioł jest w stanie zapisać zwycięstwo po swojej stronie. Wydawać by się mogło, że po kolejnej dewastacji miasta w 1693 r. (tym razem silne trzęsienie ziemi) nikt już nie będzie chciał stawiać tu nowych budowli. Jednak po tych wydarzeniach pozostałości dawnych budynków zostały usunięte i powstało wiele dużych placów, mających dać schronienie mieszkańcom na wypadek kolejnych drgań. Gdy się spaceruje po tym mieście, rzuca się w oczy budulec domów i placów – to nic innego, jak zastygła lawa. Na tym czarnym tle imponująco prezentują się jasne fasady kościołów i budynków. Etna dominuje w krajobrazie miasta, a najdłuższa ulica Katanii (a zarazem całej Sycylii) nosi jej nazwę i oczywiście poruszamy się nią, mając szczyt wulkanu przed sobą. Mieszkańcy nie odczuwają już strachu przed swoją groźną sąsiadką i tłumnie wychodzą na ulice, korzystając z doskonałych kawiarni i restauracji, oraz licznych barów i dyskotek, tętniących życiem aż do wschodu słońca. Niezłomność Katanii charakteryzuje słoń. Na jej głównym placu (piazza del Duomo) stoi jego pomnik, wykonany – jakżeby inaczej – z czarnej, wulkanicznej skały. Pomnik co prawda upamiętnia zwycięstwo nad Kartagińczykami, którzy przy pomocy słoni chcieli podbić miasto, jednak najlepsze cechy tego zwierzęcia, a więc siła, mądrość i niezłomność, doskonale odwzorowują charakter lokalnej społeczności.

FOTO: PIXABAY

Cefalu

86



PODRÓŻE MAŁE I DUŻE

Caltagirone – Katania

kawiarniach. Zamiast wafelka, Sycylijczycy wybierają świeżą, maślaną bułeczkę, która doskonale do nich pasuje. Kiedy lód się topi, wsiąka w delikatne nadzienie bułki i na samym końcu nie ma nic przyjemniejszego niż schrupanie jej w całości. W gorący letni dzień najlepiej raczyć się doskonałym mrożonym deserem na bazie soków owocowych – granitą. Ten tradycyjny sycylijski specjał zamówisz w orzeźwiających smakach cytrusów lub słodkiej maliny. W pierwotnej wersji granita była robiona na bazie lodu sprowadzanego ze szczytu Etny.

PALERMO – EKSPLOZJA ZMYSŁÓW

WSZYSTKIE SMAKI SYCYLII Pytanie, jakie nasuwa się po odwiedzeniu Katanii, to: dlaczego ludzie osiedlają się u stóp wulkanu, który w każdej chwili może ich pozbawić całego materialnego dobytku? Odpowiedzią jest smak wyjątkowych potraw, przygotowanych z dodatkiem warzyw i owoców rosnących na niezwykle urodzajnej wulkanicznej ziemi. Na stokach Etny uprawia się m.in.: oliwki, cytrusy, winorośl oraz zbiera grzyby i zioła. Smak pospolitego pomidora uprawianego na tych gruntach jest niezwykle intensywny i niezapomniany. Kubki smakowe tęsknią jednak najbardziej za wybornymi wyrobami z pistacji. Gaje pistacjowe na Sycylii występują bardzo często, a te najbardziej znane znajdują się w okolicach miasteczka Bronte. Z pistacji tutejsi producenci i kucharze tworzą istne cuda. Fantastyczne pesto dodaje się do makaronów, wyśmienicie smakuje miód pistacjowy. Trudno odmówić sobie zjedzenia tarty z kremem pistacjowym. Przypomina on w konsystencji nutellę i trzeba niezwykle silnej woli, aby łyżeczką nie wyskrobać reszty zawartości słoika. Nie sposób nie wspomnieć o pistacjowych lodach, nakładanych łopatkami w tutejszych

88

ZDJĘCIA: UNSPLASH

Wracając do zachwycających sycylijskich miast, temat jedzenia i tak pozostaje na pierwszym miejscu. Będąc w największym z nich (nieoficjalnie już ok. 1 mln mieszkańców), warto pierwsze kroki postawić w niepowtarzalnej dzielnicy Vucciria. Zaszyjesz się tutaj w wąskich ulicach, pełnych wielobarwnych straganów i sklepików z prawdziwymi specjałami. Suszone pomidory, bajecznie pachnące przyprawy i czekolada z Modici. Warto wspomnieć, że czekolada ta jest od wieków wyrabiana tradycyjną metodą,


pamiętającą czasy Azteków. Nie zawiera mleka, konserwantów i utwardzanych tłuszczów. Kupisz ją z przeróżnymi dodatkami, m.in. solą morską, papryczkami chili, kawałkami owoców lub nawet z dodatkiem marihuany. Jeżeli masz okazję, wybierz się tutaj wieczorem. Dzielnica Vucciria pełna jest doskonałych ulicznych punktów, serwujących niesamowite dania. Nic dziwnego, że panuje tu doskonała atmosfera i tłumnie odwiedzają ją miejscowi, aby zjeść ulubione dania – doskonałe owoce morza, wszelkiego rodzaju mięsa i grillowane warzywa. Ucztę dla podniebienia możesz zakończyć na wspaniałych deserach, z których szczególnie polecam cannoli (rurki z kruchego ciasta nadziewane serowym kremem z dodatkami) i frutta di martorana, czyli owoce z marcepanu, doskonale odwzorowujące wyglądem i kształtem prawdziwe figi, truskawki czy jabłka. W Palermo znajduje się mnóstw atrakcji i perełek architektury z okresów panowania Fenicjan, Rzymian, Arabów i Hiszpanów. Możesz tu odpocząć od upału w imponującym ogrodzie botanicznym z rozłożystymi drzewami. Na odważniejszych czekają mroczne katakumby Kapucynów, z blisko 8 tysiącami zmumifikowanych ciał zakonników i bogatych mieszkańców miasta. Zwłoki są doskonale zachowane, dzięki (niestosowanej już dziś) technice maczania ich w roztworze z arszeni-

ku, a następnie osuszane. Bądź jednak przygotowany, że spotkanie z najsłynniejszą mumią dwuletniej dziewczynki może spowodować nocne koszmary, trwające jeszcze długo po powrocie z największej wyspy Morza Śródziemnego. Stan przerażenia może przerodzić się w uczucie wstydu, jeśli zapragniemy odwiedzić piazza Pretoria – plac pośrodku którego znajduje się zaprojektowana przez florenckich artystów „fontanna wstydu”. Jest ona przepełniona posągami nagich bogiń i nimf, co podobno niektórych bardzo krępowało (stąd nazwa), więc próbowali zakrywać najbardziej intymne części figur. Niesamowite wrażenie robią liczne zabytkowe kościoły i katedra, naprzeciwko której znajduje się ogromny plac – na nim przerwy pomiędzy lekcjami spędzają nastolatki z położonej obok szkoły. Właśnie to mieszanie się życia codziennego mieszkańców i cudów architektury jest w Palermo niezwykle fascynujące. Warto również spoglądać w stronę nieba, gdyż balkony każdej z kamienic to także dzieła sztuki i podobno nie ma dwóch o takich samych wzorach. Może będziesz mieć szczęście i pośród rozwieszonego prania zobaczysz, jak na linie zostaje spuszczany koszyk, do którego pomocny współlokator wrzuci zakupy na wieczorną kolację? Pamiętaj o zachowaniu czujności, bo nawet w najciaśniejszych uliczkach będą cię wymijać mieszkańcy na swoich niezawodnych skuterach, często na odległość zapałki...

Palermo

89


PODRÓŻE MAŁE I DUŻE

Scala dei Turchi (wł. „schody Turków”) – biały klif wapienny niedaleko Agrigento na Sycylii.

FOTO: ALEC FAVALE, UNSPLASH

ZAPRAGNIESZ TU WRÓCIĆ, PAMIĘTAJ TYLKO O JEDNYM… Dla wielu pierwszym skojarzeniem z Sycylią jest Cosa Nostra. Pytania o nią mogą przysporzyć ci nieprzyjemności. Jeżeli już chcesz porozmawiać o mafii, zrób to na osobności, gdyż mieszkańcy niechętnie wspominają o niej w towarzystwie innych. Należy pamiętać, że jest to wielopokoleniowa struktura i nie masz pewności, czy osoba, do której się zwrócisz, nie zawdzięcza jej pracy i bezpieczeństwa. Polecamy każdemu takie nieśpieszne odkrywanie sycylijskich zakamarków, wśród których ulokowane są doskonałe restauracje i sklepy z pięknym rękodziełem. Na wyspie znajduje się aż 6 zabytków z listy UNESCO, co już powoduje, że podczas tygodniowego pobytu nie zwiedzimy wszystkich wartych odwiedzenia miejsc. Pozostaje tylko wrócić tu jak najszybciej! ■

90

ZDJĘCIA: PIXABAY

Opracowanie: redakcja na podstawie materiałów Travelplanet.pl


Hotel Ventus Natural & Medical SPA

Hotel Ventus Natural & Medical SPA to kameralny,

Dobrze będą się tu czuli goście, którzy unikają tłumów i chcą

cichy hotel w samym sercu jedynego na Mazurach uzdro-

odpocząć od zgiełku. Otulina dwóch puszcz – Rominckiej

wiska. Usytuowany w parku uzdrowiskowym nad brzegiem

i Boreckiej zapewnia wszystkim cudownie świeże powietrze

jeziora Gołdap, tuż obok tężni solankowych i pijalni wód

oraz mikroklimat idealny dla odprężenia. Smakosze regio-

mineralnych. To wymarzone miejsce na regenerację ciała

nalnych produktów nie obejdą się tu smakiem – hotelowa

i wyciszenie umysłu. Relaks w basenie, saunach, inhalato-

restauracja słynie z potraw starannie przygotowywanych

rium solnym oraz szeroki wachlarz zabiegów SPA przy-

z ekologicznych składników pochodzących z lokalnych go-

wracają witalność i radość życia każdemu, kto zatrzymuje

spodarstw. W Gołdapi budzi śpiew ptaków a najczystsze

się w progach hotelu. Hotel znajduje się w uzdrowisko-

w Polsce powietrze pozwala oddychać pełna piersią. Goł-

wej miejscowości Gołdap, słynącej z najczystszego

dap – to świetna baza wypadowa dla miłośników natury,

w Polsce powietrza, która w 2019 roku została uzna-

fanów aktywnego spędzania czasu, uprawiających dyscy-

na za Najlepszą Europejską Destynacją Turystyczną

pliny zimowe. To też świetne miejsce do spędzenia rodzin-

w kategorii turystyka zdrowotna i wellness. Idealne miej-

nych Świat Bożego Narodzenia.

sce znajdą tutaj miłośnicy aktywnego wypoczynku.

Hotel Ventus Natural & Medical SPA **** Promenada Zdrojowa 12 19-500 Gołdap tel. +48 87 629 15 60 | kom. +48 535 592 032 recepcja@ventushotel.pl www.ventushotel.pl


NA RYNKU

NA KEMPING I NA GWIAZDKĘ ! Bezprzewodowy głośnik Wild Mini Outdoor jest wytrzymały i praktyczny. Wbudowana bateria litowa 800 mAh zapewnia do 8 godzin odtwarzania przy 2/3 głośności i pełnym naładowaniu. Wbudowana latarka oferuje trzy tryby świecenia, gwarantując bezpieczeństwo na ciemnych leśnych szlakach. Głośnik można przypiąć do plecaka za pomocą paska i wykorzystać go podczas wędrówki lub po prostu zawiesić w namiocie w trakcie biwakowania, a nawet na kierownicy roweru. Cena: 109 dolarów muzenaudio.com

Chcesz spać wygodnie podczas biwakowania lub wycieczki z plecakiem? Gwarantuje ci to namiot hamakowy Opeongo AERIAL A1. Jego system zawieszenia umożliwia czteropunktowe połączenie, które tworzy platformę podobną do wysokiej jakości łóżka. W ten sposób możesz go zawiesić między dwoma drzewami, nad skałami, korzeniami, a nawet rzekami. A jeśli nie ma drzew – użyć go również na ziemi. 3 wewnętrzne kieszenie umożliwiają przechowywanie i porządkowanie niezbędnych przedmiotów. Cena: 405 dolarów opeongo.camp

Świetlówka Everglow™ to... nadmuchiwana, łatwa w użyciu lampa, która zapewnia zarówno oświetlenie kierunkowe, jak i latarniowe. Źródłem światła jest wydajna biała świetlówka LED o napięciu 5V. Po spakowaniu zmieści się w kieszeni. Można ją łatwo przymocować do namiotu, markizy lub drzwi samochodu – za pomocą pętli z karabińczykiem. Zasilana przez złącze USB. Cena: 19,95 dolarów klymit.com

Roadie® 24 Hard Cooler to funkcjonalna i wydajna energetycznie lodówka turystyczna. Konstrukcja jest wystarczająco wysoka, aby pomieścić butelki wina, ale jednocześnie wystarczająco smukła, aby zmieścić się za siedzeniem kierowcy lub pasażera samochodu. Zestaw do mocowania umożliwia również przewożenie lodówki na łodzi, w ciężarówce lub na przyczepie. Cena: 199,99 dolarów yeti.com

92


© 2020 Petzl Distribution - Stef Candé

IKO CORE

Ultralekka i uniwersalna latarka czołowa IKO CORE łączy w sobie wiele technologii, oferując 500 lumenów światła przy ciężarze zaledwie 79 g. Latarka ma opatentowaną opaskę AIRFIT, płaskie źródło światła oraz akumulator z tyłu. Jest znakomicie wyważona i tak wygodna, że po założeniu na głowę zapomina się o niej. www.petzl.com


NA RYNKU

Leitz Phone 1 to pierwszy smartfon znanego producenta sprzętu fotograficznego, choć nie jest w całości autorską konstrukcją. Urządzenie powstało we współpracy z firmą Sharp. Nie zmienia to jednak faktu, że aparat oferuje topową specyfikację i charakterystyczny dla Leiki oryginalny design. Otrzymujemy więc 20-megapikselowy aparat, oparty na największej na rynku smartfonów 1-calowej matrycy i obiektywie 19 mm f/1.9 ASPH. Do tego otrzymujemy opracowaną przez Leikę aplikację aparatu ze specjalnym trybem monochromatycznym i nakładkę graficzną na system, 6,6-calowy ekran IGZO OLED, procesor Snapdragon 888, 12 GB RAM-u, 256 GB przestrzeni dyskowej oraz wejście na karty microSD, które pozwolą rozbudować pamięć do 1 TB. W zestawie jest też elegancki dekielek na obiektyw. Cena: ok. 1700 dolarów leica.com

Signal Aqua to pierwszy mutlitool amerykańskiej firmy Leatherman zaprojektowany specjalnie dla miłośników survivalu – 19 narzędzi w jednym! Wszystkie narzędzia są blokowane. Najważniejsze elementy to: załączone do toola wyciągane na zewnątrz akcesoria survivalowe, czyli krzesiwo, gwizdek ratowniczy oraz diamentowa ostrzałka, ostrze noża otwierane jedną ręką i bez konieczności rozkładania kombinerek, wymienne ostrza przecinaka do drutu, wkrętak z gniazdem na wymienne końcówki (bity). Okładziny toola zostały zabezpieczone twardą, odporną na zarysowania i korozję powłoką. Narzędzia są pokryte czarną powłoką, która zapobiega odbłyskom światła na powierzchni. W komplecie nylonowa kabura oraz zdejmowany sprężysty klips umożliwiający przymocowanie noża do paska lub o krawędź kieszeni. Cena: 549 zł militaria.pl

Ogrzej się na świeżym powietrzu lub przygotuj posiłki z przyjaciółmi w ogrodzie dzięki przenośnemu palenisku. Konstrukcja otacza ogień siatką ochronną, aby zapewnić doskonały przepływ powietrza dla czystego i pełnego spalania. Pyro Portable Camp Fire Pit jest również dostarczany z opcjonalnym zestawem do grillowania. Dzięki temu możesz przygotowywać posiłki dla przyjaciół z wykorzystaniem drewna lub węgla drzewnego. Palenisko ma zdejmowaną podstawę z litej stali. Cena: 249 dolarów proudpyro.com

Materac turystyczny Pelican Outdoor Rugged Sleep Pad sam się pompuje, aby zapewnić ci wygodę podczas biwakowania. Wewnętrzny rdzeń z pianki zapamiętującej kształt zapewnia komfort wszędzie tam, gdzie chcesz rozbić obóz. Natomiast boczne podłokietniki i zintegrowana poduszka pod głowę utrzymują cię w miejscu. Zewnętrzna powłoka jest wodoodporna, a lekka konstrukcja – łatwa do spakowania (pokrowiec z paskiem na ramię w zestawie). Cena: 199,99 dolarów pelicanoutdoor.com

94



PRAWO

Czy w przypadku wystąpienia nadzwyczajnych okoliczności podróżni mogą odstąpić od umowy? TEKST URSZULA KOTWICKA, APLIKANTKA ADWOKACKA POD REDAKCJĄ KRZYSZTOFA BUDNIKA, ADWOKATA KANCELARIA PRAWNA BUDNIK, POSNOW I PARTNERZY

Urlop wypoczynkowy przywodzi na myśl sielskość i wytchnienie od trosk dnia codziennego. Przez ten krótki okres w ciągu roku naszym jedynym zmartwieniem powinna być prognoza pogody i dysputa o ciekawych zakątkach turystycznych albo wylegiwanie się przy hotelowym basenie. Niekiedy jednak na drodze do odpoczynku staje tzw. vis maior („siła wyższa”). Chodzi o wszystkie te sytuacje, kiedy – z przyczyny niezawinionej przez organizatora imprezy turystycznej – często spakowani i oczekujący na lot turyści dostają pstryczek w nos od matki natury. Wówczas nasmarowani kremem z wysokim filtrem, z biletem lotniczym w kieszeni, dostajemy niespodziewaną wiadomość o odwołaniu lotu lub całego wyjazdu. Czy w takiej sytuacji można skutecznie odstąpić od umowy o udział w imprezie turystycznej i odzyskać zainwestowane środki?

NOWA KONSTYTUCJA TURYSTYCZNA W obszarze szeroko pojętych usług i imprez turystycznych obowiązujące regulacje prawne znajdziemy w ustawie z dnia 24 listopada 2017 r. o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych (dalej: ustawa o imprezach turystycznych), stanowiącej implementację do polskiego porządku prawnego unijnej dyrektywy nr 2015/2302/UE z dnia 25 listopada 2015 r. Parlamentu Europejskiego i Rady. W uzasadnieniu projektu polskiej ustawy czytamy, że ma ona realizować dwa zasadnicze cele. Pierwszym, a jednocześnie kluczowym jest transpozycja do polskiego porządku prawnego ww. dyrektywy 2015/2302. Drugim poprawa funkcjonujących już w naszym prawie krajowym rozwiązań prawnych i finansowych w zakresie usług turystycznych pod kątem ochrony turystów. Podstawą napisanego artykułu są postanowienia ustawy z dnia 24 listopada 2017 r. o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych (dalej: ustawa o imprezach turystycznych). W szczególności ważne są regulacje w zakresie zabezpieczeń podróżnych przed skutkami niewypłacalności wszelkich organizatorów turystyki, zwłaszcza biur podróży. Zgodnie

96

z projektem polskiej ustawy przepisy artykułu 10. poświęcono szczegółowej regulacji turystycznego rachunku powierniczego, bazującej na konstrukcji rachunku powierniczego uregulowanego w ustawie Prawo bankowe. Stanowi on specyficzną formę zabezpieczenia środków finansowych przeznaczanych przez podróżnego na pokrycie kosztów wyłącznie jego własnej podróży, bilansując przy tym interesy finansowe organizatorów turystyki oraz podróżnych. Z jednej strony na rachunku powierniczym gromadzona jest bowiem całość środków niezbędnych na pokrycie poniesionych kosztów zorganizowania imprezy turystycznej (kosztów wykonanych usług turystycznych), z drugiej zaś zapewnia to podróżnemu zwrot wpłaconych środków do czasu wykonania na jego rzecz całej umowy, czyli wszystkich wykupionych usług turystycznych.

CO POWINNIŚMY ROZUMIEĆ POD POJĘCIEM NADZWYCZAJNYCH OKOLICZNOŚCI? Polski ustawodawca w art. 4 ustawy o imprezach turystycznych posługuje się ogólnym i otwartym pojęciem „nieuniknionych i nadzwyczajnych okoliczności”, do których kwalifikuje się przypadki „pozostające poza kontrolą strony powołującej się na taką sytuację, której


skutków nie można było uniknąć, nawet gdyby podjęto wszelkie rozsądne działania”. Nie oceniamy negatywnie zastosowania takiej nieokreślonej formuły, posłużenie się przez ustawodawcę zwrotami niedookreślonymi często uelastycznia literę prawa i pozostawia zakres jego zastosowania praktyce. Ma to szczególne znaczenie dla tak dynamicznej branży, jaką są usługi turystyczne. Ta ogólna klauzula jest w szczególności podstawą do odstąpienia przez podróżnego od umowy o usługę turystyczną.

CZY MOŻNA ODSTĄPIĆ OD UMOWY NA SKUTEK NADZWYCZAJNYCH OKOLICZNOŚCI? Ustawa o imprezach turystycznych w art. 47 ust. 4 przyznaje podróżnym uprawnienie do odstąpienia od umowy o udział w imprezie turystycznej przed jej rozpoczęciem. Podstawą takiej rezygnacji przez podróżnego jest wystąpienie „nieuniknionych i nadzwyczajnych okoliczności” w miejscu docelowym planowanej podróży lub jego najbliższym sąsiedztwie, które oczywiście mogą mieć znaczący negatywny wpływ na realizację imprezy turystycznej. Wówczas podróżnemu przysługuje prawo do otrzymania zwrotu całości wpłaconych środków pieniężnych, bez ponoszenia na rzecz organizatora jakiejkolwiek opłaty za odstąpienie od umowy. Odstąpienie i rezygnacja są bowiem całkowicie usprawiedliwione. Jednakże w takich losowych przypadkach, niezależnych od organizatora imprezy turystycznej i od podróżnego, podróżny może żądać co prawda w całości, ale wyłącznie zwrotu wpłat dokonanych przez siebie na rzecz organizatora. Nie uzyskuje natomiast prawa do odszkodowania lub zadośćuczynienia za to, że do wycieczki nie dojdzie. W takich okolicznościach obiektywnie nie można przypisać winy i odpowiedzialności kontraktowej również podmiotowi zajmującemu się profesjonalnie usługami turystycznymi. Podsumowując, aby prawidłowo odstąpić od umowy o usługę turystyczną, muszą wystąpić obligatoryjnie dwie związane ze sobą przesłanki. Po pierwsze, muszą pojawić się „nieuniknione i nadzwyczajne okoliczności” w miejscu podróży. Po drugie, okoliczności te muszą mieć wpływ na realizację imprezy turystycznej lub przewóz podróżnych do miejsca docelowego. Dla zobrazowania tej regulacji ustawowej posłużmy się przykładem. Przyjmijmy, że wybieramy się na zagraniczne wakacje do kraju, w którym nagle wybuchł pożar. Nie przesądza to jeszcze o zasadności odstąpienia od umowy. Być może pożar pojawił się w całkowicie innym regionie aniżeli nasz docelowy punkt podróży, znacznie

od niego oddalonym. A w dodatku okoliczność ta pozostaje bez wpływu na transport podróżnych do miejsca zakwaterowania. Wówczas sam fakt wystąpienia nieuniknionej i nadzwyczajnej okoliczności w państwie naszej podróży nie wystarczy, aby skutecznie odstąpić od umowy i odzyskać zapłacone środki finansowe. Wymagany jest jeszcze istotny wpływ tych nadzwyczajnych okoliczności na komfort naszej wycieczki. Co ważne, tej oceny dokonujemy nie według kryteriów komfortu lub jego braku z punktu widzenia podróżnego. Nie chodzi o obiektywną „wykonalność” wycieczki, chodzi o wykonanie wycieczki, która naprawdę, według standardów stosowanych w turystyce, będzie dobrym wypoczynkiem dla podróżnego.

COVID-19 A ODSTĄPIENIE OD UMOWY Pierwszym i jednocześnie druzgocącym dla sektora turystyki testem weryfikującym założenia poczynione w ustawie o imprezach turystycznych stała się pandemia wirusa SARS-CoV-2. W początkowej fazie pandemii, bez cienia wątpliwości zasadnym było powoływanie się przez podróżnych na argument wystąpienia pandemii w kraju docelowym, np. w sytuacjach odwołania lotu, zamknięcia hotelu w wyniku zastosowanych obostrzeń sanitarnych, czy też odwołania wydarzenia stanowiącego decydujący aspekt i motyw takiej imprezy turystycznej. Wówczas bez trudu można było wykazywać fakt wystąpienia „nieuniknionej i nadzwyczajnej okoliczności” w postaci licznych skutków pandemii, przy oczywistym wpływie takich okoliczności na realizację imprezy turystycznej. Kiedy inwestujemy w imprezę turystyczną, a niedługo później docierają do nas informacje o kolejnych już wzrostach liczby zakażonych, kolejnych falach zakażeń, to wciąż możemy na tej podstawie skutecznie odstąpić od umowy. Wątpliwości nastręcza sytuacja, w której pomimo wiadomości, że w kraju docelowym jest wysoki wskaźnik zakażeń, jednak decydujemy się na wykup wycieczki. Wiedza w tym zakresie jest stosunkowo łatwo dostępna przy zachowaniu minimum należytej staranności. Zwłaszcza z uwagi na możliwość uprzedniej weryfikacji przez podróżnego obwarowań podróży zarówno na miejscu, na stronach internetowych Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jak i na stronach internetowych kraju docelowego, czy w portalach branżowych. W takich przypadkach w praktyce stosuje się bardzo liberalne podejście do rozumienia klauzuli „nieuniknionej i nadzwyczajnej okoliczności” jako podstawy odstąpienia od umowy, zwłaszcza że chodzi o ochronę znacznie ważniejszej wartości podróżnego – jego zdrowia, a nie pieniędzy.

97


PRAWO

W przypadku, w którym podmiot profesjonalny – po oświadczeniu przez podróżnego o odstąpieniu od umowy – zaniecha zwrotu wypłaconych środków finansowych, podróżnemu przysługuje prawo wniesienia pozwu do sądu, niemniej niezależnie od tego można zwrócić się do Rzecznika Praw Konsumenta. To powinno zmusić organizatora (biuro podróży) do respektowania praw podróżnego.

POŻARY W TURCJI, WYBUCH WULKANU NA LA PALMIE

ZDJĘCIA: WIKIPEDIA

W ostatnim czasie media donosiły o krytycznej sytuacji występowania licznych pożarów na terytorium wielu prowincji Turcji. Natomiast na hiszpańskiej wyspie La Palma uaktywnił się wulkan Cumbre Vieja, skutkiem czego możliwości przemieszczania się i wypoczywania na wyspie zostały poważnie zaburzone. Sytuacje te są dobrymi przykładami i bezpośrednio dotykają materii poruszanej w niniejszym artykule. Podróżujący, którzy wykupili już swoje wycieczki w okolice następnie zniszczone i dotknięte przez pożary, mogli skutecznie skorzystać z pełnej gamy przepisów ochronnych gwarantowanych na poziomie przytoczonej krajowej ustawy o imprezach turystycznych oraz przepisów polskiego

Kodeksu cywilnego. Wskazane okoliczności dotyczące „nieuniknionych i nadzwyczajnych okoliczności” w miejscu docelowym oraz ich wpływu na realizację imprezy turystycznej lub przewóz podróżnych do miejsca docelowego w sposób kategoryczny i jednoznaczny warunkują możliwość skutecznego odstąpienia od umowy z biurami podróży. W przypadku gdy dochodzi do wystąpienia takich „nadzwyczajnych okoliczności” w trakcie realizacji wycieczki przez biuro podróży, czyli już w trakcie trwania imprezy turystycznej, podróżnemu przysługuje zadośćuczynienie za utracony urlop. Zgodnie z definicją ugruntowaną na poziomie judykatury przez pojęcie zmarnowanego urlopu rozumieć należy szkodę niemajątkową polegającą na utracie przyjemności i pozbawienia możliwości relaksu. Wystarczające jest już nawet samo poczucie dyskomfortu. Dla badania zasadności ewentualnych roszczeń odszkodowawczych już sytuacje, kiedy hotele nie mogły w pełni prawidłowo realizować gwarantowanych umową usług (takich jak sprawne działanie klimatyzacji w trakcie doskwierających upałów spowodowane szalejącymi pożarami), stanowią okoliczność uzasadniającą poczucie dyskomfortu, a tym samym uzasadniającą dochodzenie zadośćuczynienia. ■

98


Wybierz jedną spośród 15 rodzajów tkanin i 3 kolorów nóg, aby stworzyć idealne krzesło do Twojego wnętrza. www.meblewojcik.pl


REPORTAŻ

Dzieje pewnej parowozowni TEKST I ZDJĘCIA MICHAŁ WALCZEWSKI

Pierwsza linia kolejowa powstała w Anglii w 1825 roku. Wynalazek, który wkrótce miał zrewolucjonizować światowy transport, przyjął się błyskawicznie. Zaledwie 20 lat później istniała już Kolej Warszawsko-Wiedeńska, pięć lat później z Berlina można było pociągiem dojechać przez Wrocław aż do Krakowa, a kolejna linia połączyła Poznań ze Szczecinem. Nowe połączenia kolejowe powstawały w całej Europie niczym grzyby po deszczu.

D

o ich obsługi niezbędna była wykształcona kadra inżynierów i kolejarzy. Powstawała gałąź gospodarki, która wchłonęła dziesiątki tysięcy robotników i zrewolucjonizowała świadomość techniczną nowego pokolenia. Kolej żelazna potrzebowała jednak do funkcjonowania nie tylko torów, ale także maszyn i obsługującego je zaplecza: dworców, magazynów, wagonów i parowozów. Potrzebowała także miejsc, w których te wielkie, niesamowite maszyny można było naprawiać i serwisować. Kolej trafiła do Gniezna w 1872 roku przy okazji budowy linii kolejowej z Poznania do Bydgoszczy i Torunia. Wkrótce otwarto także linię na południe – przez Wrze-

100

śnię i Jarocin do Oleśnicy – i dalej aż do Wrocławia. Z Torunia (a dokładniej z Aleksandrowa Kujawskiego) kolej uzyskała połączenie z Imperium Rosyjskim. I choć Polski nie było wtedy na mapach, to Gniezno – kolebka naszej państwowości – znalazło się na skrzyżowaniu najważniejszych kolejowych szlaków tej części Europy. W Gnieźnie powstał nie tylko okazały dworzec kolejowy, ale ze względu na lokalizację na przecięciu ważnych tras – także całe zaplecze. Zbudowano liczne budynki administracyjne oraz techniczne przystosowane do obsługi parowozów. Te wspaniałe kopcące maszyny musiały nieustannie karmić swe trzewia węglem, wodą i piaskiem.


Na terenie gnieźnieńskiego węzła powstały więc wieże wodne, hale naprawcze, składowiska węgla, ujęcia wody, a nawet kolejarskie osiedle mieszkaniowe. Wkrótce co dziesiąty mieszkaniec rozwijającego się miasta zatrudniony był właśnie na kolei. Równocześnie powstały ogromne, do dziś budzące zachwyt parowozownie – specjalnie zaprojektowane hale, służące do przeprowadzania remontów lokomotyw. Ich charakterystyczny kształt na blisko wiek zdominował tutejszą kolejarską zabudowę. Wielkie (jak na owe czasy) wrota otwierały się, by wpuścić do środka nawet największe eksploatowane parowozy. Parowozownie nigdy nie zasypiały: płomień w kotłach lokomotyw nigdy nie gasł – jego ponowne rozpalenie było zbyt czasochłonne – dlatego też nawet w halach podczas konserwacji parowozy utrzymywane były cały czas pod parą. Ta unosiła się nad lokomotywami, wypełniała hale i ulatywała w górę wielkimi otworami wentylacyjnymi, nadając panoramie miasta industrialny charakter. W ciągu następnych lat kolejowe zaplecze w Gnieźnie rozbudowywano w imponującym tempie i skali. Znajdowało się tutaj trzydzieści torowisk, kilometrowej długości rampy, regiony postoju składów, magazyny zaopatrzenia,

101


REPORTAŻ

stanowiska napraw. Sprowadzono wielkie, jak na tamte czasy, ultranowoczesne maszyny służące do przeładunku tysięcy ton węgla i wody. Pragnienie trawiące lokomotywy było nienasycone, więc gdy ogromne dźwigi napełniały tendery tonami węgla, w tym samym czasie do ich kotłów żurawie wodne wlewały całe metry sześcienne wody. W epoce pary zapotrzebowanie na wodę i węgiel było ogromne, budowano więc ujęcia wody, a kolejne dziesiątki pociągów i setki wagonów dowoziły tu czarne złoto ze Śląska. Mające setki metrów długości składy węglarnie (tzw. zasieki węglowe) można podziwiać do dziś. Co ciekawe, w nieużywanych budowlach zadomowiły się… stada saren. Impet rozbudowy nie ustawał. Jak narzekali mieszkańcy: „Ruch na kolei przecinającej miasto jest tak wielki, pociąg za pociągiem, że nie sposób przedostać się na jego drugą stronę”. W związku z tym, by nie sparaliżować do końca Gniezna, kolej zmuszona była pobudować wiadukty i mosty drogowe nad torowiskami. Po tragicznym wrześniu 1939 roku węzeł kolejowy w Gnieźnie, wraz z całym zapleczem technicznym, nie stracił na znaczeniu – wbrew przeciwnie. Niemcy zaczęli planować kolejną inwazję – dalej, na wschód, na Związek Sowiecki. Było oczywiste, że operacja „Barbarossa” wymagać będzie ogromnych zapasów: amunicji, broni, materiałów pędnych – wszystkiego, co niezbędne do sprawnego funkcjonowania hitlerowskiej machiny wojennej. Machiny bardzo nowoczesnej, a więc pochłaniającej zapasy w niezwykle szybkim tempie. Potrzebne było cen-

102


trum ekspedycyjne, z którego pociągi mogły transportować materiały wojenny dalej na wschód. Na torach wciąż królowały parowozy, więc padło na doskonale nadające się do tego celu Gniezno. Węzeł kolejowy po raz kolejny rozbudowano, i to o najnowocześniejsze dostępne wówczas urządzenia. Powstały magazyny olejów i innych materiałów, kolejne warsztaty, hale suwnic, torowiska. Wojna jednak pewnego dnia się skończyła. Zwycięska Armia Czerwona w myśl maksymy „Co wasze, to teraz nasze” grabiła łupy, by wywieźć je do Związku Radzieckiego. Całe ośrodki przemysłowe, fabryki, torowiska – wszystko było demontowane i jechało na wschód. Ale proces ten ominął szczęśliwie parowozownię – w Gnieźnie stacjonowały radzieckie wojska, znajdowały się tutaj także wojskowe szpitale. Dzięki temu infrastruktura techniczna ocalała. Gdy tereny te na początku lat 50. przejęła w końcu odrodzona Polska, mogła ona nadal wykorzystywać tutejszy wyjątkowy kompleks kolejowy. W latach 60. parowozy zaczęły powoli tracić jednak na znaczeniu wypierane przez trakcje spalinowe i elektryczne. Na tory wkroczył nowy napęd, nowe lokomotywy i nowe technologie. W końcu zabrakło inwestycji i centrum remontowe – pamiętające epokę pary – zaczęło powoli schodzić na bocznicę historii. Kres przyszedł wraz ze zmianą ustroju. Jeszcze przez kilkanaście lat parowozownie pracowały, ale przeżywa-

jące głęboki krach finansowy PKP walczyło o przeżycie. Zamykane były lokalne linie kolejowe, a to one najczęściej wciąż jeszcze obsługiwane były przez drednoty kolejnictwa – parowozy. Zapotrzebowanie na ich remonty i obsługę spadało, i nic już nie było w stanie powstrzymać tego trendu. Gnieźnieńskie zakłady naprawy taboru kolejowego zamknięto w 2008 roku, a zaledwie kilka lat temu – w 2012 roku – wagonownię. Trwająca 120 lat historia tego miejsca prawie się skończyła. Prawie, gdyż opuszczonym i z każdym dniem coraz bardziej zdewastowanym terenem zainteresowała się grupa młodych entuzjastów kolejnictwa, historii i techniki. Powstało „Stowarzyszenie Parowozownia Gniezno”, które postanowiło uratować to miejsce i zachować je dla przyszłych pokoleń. A nie jest to sprawa łatwa: przez zaledwie kilka lat od zamknięcia kompleksu grabież porzuconego przez PKP mienia osiągnęła skalę wręcz przemysłową. Zdarzało się, że wielkie, ważące setki ton maszyny znikały jednej nocy. Tak stało się z potężnymi suwnicami, ze stalowymi żurawiami, z węglarkami i dziesiątkami innych urządzeń, których wartość historyczna wielokrotnie przekraczała wartość złomu. Zwiedzając dzisiejszy teren parowozowni wraz z przyległymi torowiskami, odnosi się wrażenie, jakbyśmy chodzili po terenie, przez który „dopiero co” przeszedł front. Jakby od czasu filmu „Skąd wracają Rosjanie” nic się nie zmieniło – wszystko, co dało się rozkraść, wysadzić, od-

103


REPORTAŻ

ni, rozdzielni, hal. Prowadzą patrole. Jednak w morzu potrzeb te działania są niewystarczające i doraźne. Przy braku zainteresowania ze strony organów, które znajdującymi się tutaj skarbami powinny się zajmować, to prawdziwa walka Dawida z Goliatem. Podczas krótkiego spaceru znaleźliśmy kolejne miejsca z wyrwanymi drzwiami, włazami, kratami. Zabytek techniki pozostawiony sam sobie ma zerowe szanse w konfrontacji z poszukiwaczami złomu. Dzieła zniszczenia nie dokonali jednak prości złomiarze – oni, niczym polujące nocą hieny, dojadają już tylko resztki padliny pozostałe po autentycznych drapieżnikach. Prawdziwa uczta odbyła się wcześniej.

104

ciąć lub przepalić – znikło. Wydaje się niewiarogodne, co w kilka lat może zrobić człowiek uzbrojony w taczki, młot i pilnik. Choć czy taka grabież za pomocą zwykłych narzędzi jest możliwa? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami.

Jednym z najbardziej niezwykłych i wartościowych zabytków jest stojący na torach majestatyczny drewniany żuraw, który służył kiedyś do załadunku węgla. Pochodzący z początku XX wieku imponujący egzemplarz jest ostatnim takim urządzeniem w Europie. Podobno na świecie są jeszcze tylko takie dwa. Jako zabytek wart jest fortunę. A mimo to stoi samotnie, wśród traw i krzaków, porzucony i bezbronny. Z duszą na ramieniu opisuję go w tym artykule, bojąc się, że tym samym podpiszę na niego wyrok śmierci. Jego ogromne szczęki zwisają ku ziemi, wciąż czekając na kolejny pociąg. Niezabezpieczony zabytek któregoś dnia po prostu się przewróci.

Członkowie stowarzyszenia „Parowozownia Gniezno” z własnych pieniędzy montują monitoring, zabezpieczają deskami drzwi i okna opuszczonych obiektów: dozor-

Gdy wspinałem się do jego zakurzonego wnętrza, zaświeciła gwiazda nadziei – pojawiło się dwóch umundurowanych funkcjonariuszy ochrony kolei z pytaniem,



REPORTAŻ

co ja tutaj robię. Gdy okazałem zezwolenie na wykonanie dokumentacji fotograficznej, odpowiedzieli krótko, po żołniersku: „Zdążył pan w ostatniej chwili, wkrótce nic tu nie będzie.” Niewielu ma pomysł na to miejsce, a jego degradacja trwa w błyskawicznym tempie. W 2017 roku, podczas pamiętnych wichur, które przetoczyły się przez Wielkopolskę, zarwała się część dachu parowozowni. Pochodząca z 1908 roku wieża ciśnień sypie się, odpadają od niej wielkie kawały betonu. Czego nie wywiezie człowiek, pochłonie przyroda. W jednym z budynków znajduje się największa w Europie tokarka kołowa, która potrafiła frezować ogromne osie lokomotyw. Prawdziwy gigant techniki. Pracowała jeszcze w 2012 roku, a towarzystwa dotrzymywała jej druga – nieco mniejsza. Teraz została jednak już tylko ta ogromna. Co się stało? Tę mniejszą, pomimo iż ważyła kilkadziesiąt ton, skradziono. Duża przetrwała wyłącznie dlatego, że nie zmieściła się w drzwiach budynku… Nie wszystko jednak stracone. Stowarzyszenie własnym sumptem stara się ratować, co się tylko da. W części parowozowni, w tej, której dach jeszcze nie uległ zawaleniu, urządzono muzeum. Członkowie gromadzą eksponaty, odnawiają kolejowe zabytki. Starają się pozyskać stary tabor kolejowy, który we wnętrzu parowozowni, zabezpieczony przed niszczycielskimi warunkami atmosferycznymi, miałby szansę przetrwać. Są wśród nich nie tylko fani kolejnictwa, ale także historycy, mechanicy, biznesmeni. Potrafią własnymi siłami i pasją uruchomić kolejne maszyny i lokomotywy. Rozłożyć i złożyć. Naprawili nawet jedną z obrotnic, na której przesuwano ogromne lokomotywy. Wystarczy dwóch mężczyzn, by obrócić wielką, ważącą setki ton maszynę. Oglądam budynek, który mieścił suwnice. Tutaj największe spośród europejskich lokomotyw można było podnieść jak piórko w górę i rozebrać na części. Wymienić kocioł parowozu. Rozłożyć i złożyć ponownie kolejowe dinozaury. To jedyne takie miejsce serwisowe w Europie. Ale suwnic też już nie ma. Nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy kolejne dziesiątki ton stali zniknęły pewnej nocy. Pozostały tylko szyny wbudowane w strukturę budynku. Członkowie stowarzyszenia opowiadają o planach, o wizjach, o wielu pomysłach, które na tereny parowozowni mieli i oni, i władze miasta, i samo PKP. To ostatnie wciąż jest właścicielem terenu, choć jego zainteresowanie nim jest takie, jak stan techniczny budynków. To obraz realiów kapitalizmu. W gruncie rzeczy trudno się temu dziwić: w dobie wymogu rentowności po co komuś niepotrzebne już zakłady?

106


Tereny Parowozowni Gniezno leżą niemal w centrum miasta. To stanowi o ich wartości, ale w wymiarze, który najprawdopodobniej któregoś dnia stanie się ich katem. To wielka gratka dla deweloperów. A ci… nikt nie wierzy w to, że będą chcieli zachować to wyjątkowe miejsce. W ich przypadku liczy się zysk i dodatkowe metry kwadratowe powierzchni pod zabudowę mieszkaniową. Spacerując po parowozowni, oczami wyobraźni widzę nowoczesne mieszkalne lofty, centrum konferencyjno-

-biznesowe, hotel, galerie handlowe. To jednak ogromne koszty. Wizje architektoniczne na zagospodarowanie terenu z utrzymaniem zabytkowej roli tego miejsca były i są, ale nikt nie chce ich sfinansować. Przyjeżdżający z zagranicy miłośnicy kolejnictwa są zachwyceni, ale co mają dalej zrobić, gdy spędzą tutaj już 2-3 godziny? Co przekona ich do przyjazdu, gdy pewnego dnia zniknie ostatni drewniany żuraw węglowy Europy? Gdy rozpłynie się w ciemnościach nocy najpotężniejsza tokarka, a reszta dachu parowozowni zawali się z kretesem?

107


REPORTAŻ

Będą oglądać fundamenty, a potem pojadą obejrzeć nowoczesne Muzeum Początków Państwa Polskiego? Gdy jesteście na wakacjach w Hiszpanii, to interesuje was Muzeum Początków Hiszpanii? Mieszkańcy Gniezna mają uzasadnione obawy o przyszłość zabytkowej parowozowni. Przykład tego, co może się stać niemal z dnia na dzień, mieli z własnego podwórka. W 1882 roku – a więc w czasach, gdy powstawały pierwsze budynki kolejowe w Gnieźnie – otwarto w tym mieście cukrownię. W XX wieku przedsiębiorstwo należało do Poznańsko-Pomorskiej spółki Cukrowej i zatrudniało blisko 300 osób. W końcu, po wstąpieniu Polski do UE, cukrownię, jak wiele innych, kupił niemiecki koncern Pfeifer und Langen KG. Jak pisał Platon w rozprawie o Atlantydzie: „A potem przyszedł jeden dzień straszny i jedna noc straszna”. Ponad stuletniej cukrowni już nie ma. Urządzenia zdemontowano, a budynki zburzono do gołej ziemi. Dwadzieścia lat po zmianie właściciela pozostało po niej tylko porośnięte krzakami pole. Czy parowozownia podzieli ten los? Oczywistym ratunkiem dla historycznego kompleksu wydaje się wydzielenie choćby części terenu i przeznaczenie go na nowoczesne muzeum kolejnictwa. Zaplecze dla eksponatów – wspaniałych, pełnych dumy parowozów jest. Lepszego zaplecza nie znajdziemy nigdzie. Pozyskać teren od PKP, przesunąć żuraw, uratować to, co się da. Współpracować, angażować się i dzielić eksponatami. Ale czasu jest mało. Wkrótce wszystko pójdzie w ruinę. W piach. W przerwach między kolejnymi lockdownami możecie zwiedzać tereny, o których opowiada ten artykuł. Stowarzyszenie udostępnia część parowozowni i prowadzi obsługę ruchu turystycznego. Wymagana jest jednak obecność przewodnika ze względu na stan niektórych urządzeń kolejowych. ■ Więcej na blogu autora: www.40latidopiachu.pl

108



PORADNIK

FOTO: NIA RAMIREZ, UNSPLASH

JAK ZBIERAĆ ZIOŁA I ROŚLINY LECZNICZE

TEKST KARINA O'NEILL

W poprzednim wydaniu magazynu pisałam o uzdrawiającej mocy roślin i wprowadziłam was ogólnie w temat ziołolecznictwa. Mam nadzieję, że połknęliście bakcyla! W tym numerze przybliżę tajniki zbierania ziół oraz roślin leczniczych, tak aby czerpać z nich to, co najlepsze. Dowiecie się, jakie części się zbiera, kiedy i w jaki sposób.

Z

biór powinien się odbyć w optymalnym czasie, kiedy w roślinach nagromadziło się najwięcej składników czynnych w najwyższym stężeniu. Istotne są: pora roku, faza rozwoju rośliny, pora dnia i miejsce zbioru. Źle zebrane zioła są najzwyczajniej bezwartościowe. Surowcem leczniczym mogą być różne części rośliny. Jakie zwykle się wykorzystuje i kiedy należy je zbierać? Ziele – czyli cała nadziemna część rośliny, składająca się z łodygi z kwiatem i liśćmi. Zbiera się przeważnie górne części roślin (z uwagi na drewniejące łodygi) będące w pełni rozwoju, ze zdrowymi liśćmi, kiedy kwiaty są na początku fazy kwitnienia.

110

Liście – zbiera się je przed rozwinięciem się kwiatów, zazwyczaj na początku wiosny, kiedy liście są młode i jasnozielone. Zwracajmy uwagę na to, aby były zdrowe, dobrze wykształcone, bez plam itp. Zbieramy tylko pojedyncze liście – są one w końcu niezbędne do życia rośliny. Kwiaty i kwiatostany – są bardzo delikatne, zrywajmy je, pociągając za szypułkę, tak aby ich nie zgnieść i nie uszkodzić. Najlepiej zbierać je tuż po rozkwitnięciu w suchy i słoneczny dzień, kiedy zdążyły porządnie wyschnąć. Wtedy mają najwięcej substancji czynnych, dobrze się suszą i nie tracą kolorów. Czasami zbiera się całe kwiatostany (np. bez czarny), płatki (np. róży) czy korony kwiatowe (np. dziewanna).


Owoce – zbieramy zdrowe, dojrzałe owoce, dobrze wybarwione i jeszcze twarde, bez uszkodzeń i śladów po owadach. Jeśli zbieramy grona, to należy przystąpić do tego wtedy, gdy większość owoców jest już dojrzała. Na niektóre (np. jarzębiny, rokitnika, jałowca) najlepiej poczekać do momentu, aż stracą cierpkość, czyli zbierać je po pierwszych przymrozkach. Korzenie i kłącza – wykopujemy je, kiedy roślina jest w stanie spoczynku, czyli jesienią, gdy jej nadziemna część już zaschła, a ziemia jest jeszcze miękka, lub wczesną wiosną, zanim roślina wypuści młode pędy (tutaj przyda się zaznaczenie miejsca palikami). Wykopywać należy tak, aby ich nie przeciąć lub nie skaleczyć, najlepiej posłużyć się widłami, a nie łopatą. Części, które się nie nadają, z powrotem zakopujemy, gdyż jest duża szansa, że wypuszczą pędy i dadzą życie nowej roślinie. Kora – zbieramy ją, jeszcze zanim drzewo lub krzew wypuści młode liście, a więc na początku wiosny. Pozyskuje się ją z młodych, kilkuletnich gałęzi, których kora jest gładka, połyskuje, nie ma grudek i porostów. Używając ostrego noża, najlepiej zrobić to podczas wilgotnej pogody, kiedy korę można łatwiej zdjąć.

FOTO: PIXABAY

Najlepszą porą na zbiór ziół jest moment, kiedy poranna rosa zdążyła już obeschnąć, a jeszcze zanim pojawi się ta wieczorna. Latem unikamy środka dnia, kiedy jest bardzo gorąco. Nie zbiera się też mokrych ziół z uwagi na ryzyko powstania pleśni podczas suszenia. Należy również zwracać uwagę, aby zbierać tylko takie części roślin, które nie mają plam i uszkodzeń. Jakość liczy

się tu bardziej niż ilość. Tak jak grzyby zbiera się do przewiewnego kosza, a nie plastikowej siatki, tak samo rośliny powinny móc oddychać i nie być ściśnięte. Wiklinowy kosz albo worek z naturalnej tkaniny sprawdzą się najlepiej. Zachęcam do świadomego zielarstwa, takiego, poprzez które okazujemy szacunek do natury. To ważne, by zbierać z umiarem. Oto kilka zasad świadomego zbieracza: • •

• • •

Weź tyle, ile jest ci potrzebne – przyroda to nie darmowy supermarket. Zbieraj tam, gdzie jest ich pod dostatkiem – roślina się nie tylko odrodzi za rok, ale i skorzystają z niej owady i roślinożerne zwierzęta. Nie zaburzaj równowagi – weź trochę z kilku krzewów, zamiast doszczętnie ogołacać jeden. Staraj się zebrać nie więcej niż 30% kwiatów czy ziela z jednej rośliny. Nie zbieraj roślin będących pod ochroną ani w chronionych miejscach, np. w rezerwatach przyrody. Zbierając korę, szukaj najpierw gałęzi połamanych przez wiatr, zanim zranisz zdrowe drzewo. Niepotrzebne kawałki kłączy lub korzeni zakop z powrotem – mogą dać życie nowej roślinie.

Zebrane dary natury przebieramy, czyścimy i przygotowujemy do przetwarzania lub suszenia od razu po powrocie do domu. Jak to robić, opiszę w następnym wydaniu. Tymczasem przedstawiam dwie rośliny lecznicze, które można z powodzeniem zbierać w listopadzie, a nawet w grudniu.

111


PORADNIK

Długowieczna, wolno rosnąca roślina drzewiasta. Jak sama nazwa wskazuje, lubi piaszczyste, jałowe tereny. W Polsce jałowce upodobały sobie bory sosnowe i piaszczyste nieużytki, ale spotyka się je również w parkach czy ogrodach, gdyż krzewy jałowca są roślinami dekoracyjnymi, świetnie nadają się również na żywopłoty.

FOTO: ZUZANA KACEROVA, UNSPLASH

Surowcem leczniczym są szyszkojagody (potocznie zwane owocami), które przypominają jagody. Zawierają olejki eteryczne, flawonoidy, garbniki, substancje żywiczne, kwasy organiczne, sole mineralne i związki goryczkowe. Jałowiec działa moczopędnie, bakteriobójczo na układ moczowy i pokarmowy, zapobiega nawrotom zakażeń dróg moczowych i niszczy bakterie odporne na antybiotyki. Ma działanie wykrztuśne, pobudza trawienie i ułatwia przepływ żółci. Pomoże także przy trądziku, zgadze, w leczeniu przeziębienia, zaburzeniach trawienia i nieżytach dróg oddechowych. Olejek z jałowca wchodzi w skład maści stosowanych przy bólach reumatycznych i nerwobólach. Wykorzystuje się go także w kosmetykach jako środek przeciwtrądzikowy. W kuchni suszone szyszkojagody są wykorzystywane do przyprawiania potraw ciężkostrawnych czy powodujących wzdęcia, do mięs i bigosu, sosów i marynat, a nawet kiszenia kapusty. Jałowiec świetnie nadaje się też do mieszania z innymi przyprawami i do wędzenia.

112

Owoce jałowca najlepiej zbierać po pierwszych przymrozkach, wtedy łatwiej odpadną. Można zbierać ręcznie albo delikatnie otrząsnąć krzew, aby szyszkojagody opadły na płachtę rozłożoną pod krzewem (np. na stare prześcieradło). Zebrane szyszkojagody suszymy w temperaturze nie wyższej niż 35°C (zasada ta dotyczy większości roślin leczniczych), inaczej grozi nam utrata cennych olejków eterycznych. Przechowujemy w szczelnie zamkniętych naczyniach. Z szyszkojagód można zrobić napar i popijać jako środek bakteriobójczy, moczopędny i pobudzający trawienie. Wyciąg na winie będzie miał podobne działanie. Nalewka poprawi trawienie, ale można jej też użyć jako środka antyseptycznego na zmiany skórne albo wcierać przy chorobie reumatycznej. Wyciąg olejowy pomoże przy przeziębieniu i infekcjach dróg oddechowych czy nerwobólach – wystarczy wetrzeć go w plecy, stopy i klatkę piersiową, a podziała rozgrzewająco. Działanie rozgrzewające będzie miała również maść. Skuteczną kuracją na zgagę czy wzdęcia będzie żucie ususzonych szyszkojagód.

ZDJĘCIA: ZDJĘCIA: PIXABAY PIXABAY

JAŁOWIEC


JEMIOŁA POSPOLITA Ten krzew półpasożytniczy (choć jemioła jest zdolna do fotosyntezy, odbiera drzewu, na którym rośnie, sole mineralne i wodę, co prowadzi do jego osłabienia) rosnący na drzewach kojarzy się przede wszystkim z okresem świątecznym. Pęczek jemioły wieszamy (koniecznie w tej pozycji) pod sufitem, nad stołem lub drzwiami wejściowymi. I oczywiście należy się pod nią pocałować. Dawniej uważano ją za roślinę wyjątkową, a wieszanie jej w domu miało chronić przed ciemnymi mocami, zapewnić szczęście i bogactwo domownikom. Tradycja strojenia nią domów wywodzi się z XVII-wiecznej Anglii. Okazuje się, że posiada ona również wartości lecznicze. Jej najcenniejsze składniki to m.in. lektyny, polisacharydy, fitosterole, aminokwasy, flawonoidy, kwasy (oleanolowy, ursolowy) i sole mineralne. Jemioła silnie działa na układ sercowo-naczyniowy, dlatego stosuje się ją w leczeniu zaburzeń krążenia. Skutecznie obniża ciśnienie krwi dzięki flawonoidom, a dzięki lektynom znajdującym się w zielu wzrasta odporność na zakażenie bakteryjne i zmniejsza się prawdopodobieństwo rozwoju nowotworu. Preparaty z jemioły wykorzystywane są również w bólach miesiączkowych i obfitych krwawieniach, miażdżycy i dolegliwościach związanych z menopauzą.

FOTO: ANNIE SPRATT, UNSPLASH

Można ją spotkać przede wszystkim na topolach, lipach czy brzozach, ale najbardziej pożądana jest jemioła pospolita (uwaga – są gatunki trujące) rosnąca na dębach i jabłoniach – ze względu na większą ilość lektyn w tychże drzewach. To ważne, bo składniki jemioły zależą od drzewa, na którym pasożytuje. Jest zielona cały rok, ale zbiera się ją zimą – od grudnia do marca – kiedy owocuje. Wykorzystywanym surowcem są młode łodygi i liście, a owoce się odrywa. Ziele suszymy, tak aby zachować kolor i nie stracić cennych składników. Najlepiej przechowywać je w torbach papierowych – przewiewnym, ale światłoszczelnym opakowaniu. Napar z jemioły wypity przed snem podziała uspokajająco i pomoże zasnąć. Kosmetyki z ekstraktem z jemioły są polecane do pielęgnacji cery trądzikowej i łojotokowej. Z jemioły przygotowuje się również maceraty i odwary, syrop, wyciąg olejowy, a także robi się nalewkę. Na zdrowie! ■

113


n .: i . m u i n a d y w W następnym OLIE P O R T E M E I K EUROPEJS

FO TO : FLO RIA N WE

HD E, UN SP LA SH

B ER L I N

Zapraszamy na strony naszego wydawnictwa: facebook.com/TravelPolskaMagazyn instagram.com/TravelPolskaMagazyn

Wydawnictwo MajerMedia ul. Warszawska 13 21-500 Biała Podlaska Tel. 535 089 641 www.majermedia.com redakcja@majermedia.com prenumerata@majermedia.com reklama@majermedia.com DYREKTOR ZARZĄDZAJĄCY: Maciej Majerczak

114

REDAKCJA: Redaktor naczelny: Rafał Nowicki Redaktor prowadząca: Katarzyna Jaszczuk Zespół redakcyjny: Renata Nawrocka, Robert Nienacki, Karina O’Neill Współpraca: Michał Stolarewicz Korekta: Anna Nalikowska Skład i fotoedycja: Paweł Ilczuk

REKLAMA: Dyrektor ds. sprzedaży: Jakub Kleszcz Specjaliści ds. sprzedaży: Marek Jastrząb, Dorota Matwiejuk

Okładka: foto – Shutterstock Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo redagowania nadsyłanych tekstów. Wydawca nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Wydawnictwo MajerMedia jest członkiem Izby Wydawców Prasy


L U K S U S O WA BI Ż U T E R IA Z PE R E Ł W W W. G E M L O R D . P L



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.