StudenCKa numer IV marzec 2016

Page 1

czasopismo studenckie

idi.ujk.edu.pl Nr 2(4) marzec 2016

studenCKa

źródło: Internet

TEMAT NUMERU

Rozterki studenta: Studia są po to, by odnaleźć siebie, a wybrany kierunek powinien stanowić nie tylko fundament wiedzy, ale również inspirację w wykonywanym w przyszłości zawodzie.

studenCKa

Ponadto: Kilka słów o akademickim przedszkolu, historii Roja, Tadeusza Misia i polskiego wulgar1 nego kina.


PUBLICYSTYKA

źródło: www.ujk.edu.pl

Wydawca: dr Jolanta Dzierżyńska-Mielczarek Redaktor naczelny: Agata Chrobot Redaktor techniczcny: Adam Ciołkowski Korekta: Agata Chrobot 2

Autorzy tekstów: Karolina Ciszek, Natalia Duliban, Karolina Gajda, Michał Horążek, Mateusz Michałek, Karolina Mietłowska, Marta Nowak, Wiktor Przybylski, Anna Sitarska, Martyna Soboń.

studenCKa


DROGI CZYTELNIKU

Drodzy Czytelnicy, patrzycie na ostatni numer naszej „StudenCKiej”. W tym numerze prezentujemy szeroki wachlarze tematyki, mając nadzieję, że trafimy w Wasze gusta. Studia to taki wyjątkowy okres w życiu młodych ludzi. To czas kiedy imprezuje się całą noc, a na 8 rano przychodzi na zajęcia, bo sprawdzają listę. Czas, kiedy co pół roku mamy „maturę”, a uczymy się do niej tak jak Marilyn Monroe z okładki – na pół przytomnie, na pół śpiąco. Studenci zmagają się z wieloma problemami: z zaliczeniami, z niewyspaniem, z wyjazdem do obcych miast i mieszkaniem w akademikach z nieznanymi osobami. W tym numerze znajdziecie trochę tekstów o studiach, czyli o naszej codzienności, o wątpliwościach dotyczących kierunków i późniejszej pracy. A jeśli do tej pory nie słyszeliście o akademickim przedszkolu, od

nas dowiecie się jak funkcjonuje. W czwartym, ostatnim numerze prezentujemy dużo tekstów dla miłośników kultury. Między innymi recenzję, pierwszego w polskiej kinematografii, filmu o Żołnierzach Wyklętych, a także dramatu „Pokój”. W czasopiśmie umieściliśmy kilka słów o sporcie, nie tylko akademickim, ale także wywiad z bramkarzem Tadeuszem Misiem. Dla miłośników dobrej kuchni znalazły się przepisy Wielkanocne. Kilka stron poświęciliśmy także na nowoczesne urządzenie, czyli gogle viralowe. Po czterech wydanych numerach „StudenCKiej” serdecznie dziękujemy każdemu, kto przeczytał nasze teksty!

Redaktor naczelna Agata Chrobot

Spis Treści STUDIA Bawiąc uczyć, ucząc bawić...s. 4 Studiować albo nie studiować? Co wybrać? O to jest pytanie.s. 6 Nauka pozwala im normalnie żyć........................................s. 10 Krzyczeć do świata..............s. 12 KULTURA

Romans podlotka i szaleńczy skryba...................................s. 14 Zamknięci w czterech ścianach..... ..............................................s. 16 Nowe spojrzenie na świat.....s. 18 Rój - żołnierz na wielkim ekranie.. ..............................................s. 22 Wulgarny film polski............s. 24 Warto było dać się złowić.....s. 28 SPORT Sportowa bitwa o Kielce......s. 30 Najważniejsze, że nie robię pod siebie....................................s. 32 INNE Smaki Wielkanocy...............s. 36 Studia okiem uczonych........s. 44

studenCKa

3


PUBLICYSTYKA KARNAWAŁ STUDIA

Bawiąc uczyć, ucząc bawić był Adrian Lipa – dyrektor placówki w Piekoszowie i Łopusznie. – Ponieważ nasze przedszkole jest przedszkolem naukowym, stąd pomysł by powstało przy uczelni, dla której jak wiadomo priorytetem jest nauka i rozwój. Myślę, że główne priorytety uczelni są zbieżne z naszymi – wyjaśnia Barbara Luścińska – dyrektor Niepublicznego Naukowego Od stycznia bieżącego roku, Integracyjnego Przedszkola Mini w budynku mieszczącym się na College w Kielcach. kampusie Uniwersytetu Jana Kieleckie przedszkole liczy Kochanowskiego w Kielcach, sześćdziesięciu podopiecznych. funkcjonuje Niepubliczne Liczba ta wyklarowała się z Naukowe Integracyjne początkiem marca, kiedy to Przedszkole Mini College. To nie placówka uzyskała dotację od pierwsza tego typu placówka – Miasta Kielce na finansowanie w marcu 2014 roku oddano do pobytu dzieci w placówce. użytku oddział w Piekoszowie, 17 Grupy przedszkole tworzą października 2015 roku otwarto dzieci w wieku 2,5 lat, od 3 do filię w Łopusznie. 3,5 lat, przedszkolaki, które Inicjatorem powstania ukończyły 4 lata oraz pięciolatki. oddziału Mini College w Kielcach Najliczniejszą grupę stanowią

źródło: www.pik.kielce.pl

4

najmłodsi. - Spora liczba naszych podopiecznych to dzieci pracowników Uniwersytetu. Natomiast nie mamy dzieci studentów. Ci, którzy interesowali się zapisaniem swoich pociech do naszego przedszkola, nie spełniali kryterium wiekowego – ich dzieci nie ukończyły dwóch lat. Wiekowo kwalifikowały się do żłobka, a nie do przedszkola – informuje dyrektor Luścińska. Przedszkole jest placówką integracyjną, w związku z tym posiada uprawnienia by kształcić dzieci niepełnosprawne. Rekrutacja do Niepublicznego Naukowego Integracyjnego Przedszkola Mini College w Kielcach obejmuje całe miasto. Niemniej pierwszeństwo mają pracownicy Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Nie ma specjalnych wytycznych, o przyjęciach decyduje kolejność zgłoszeń. W związku z tym, iż obecnie wszystkie miejsca są już zajęte, przedszkole w

studenCKa

źródło: www.minicollege.pl

Edukacja przedszkolna wchodzi na nowy etap. Powstałe w Kielcach przedszkole naukowe, jest trzecią tego typu placówką w województwie. Realizuje nie tylko podstawę programową, ale również pobudza wśród dzieci naukowe pasje. A to wszystko przy współpracy z Uniwersytetem Jana Kochanowskiego.


studenCKa

Honorowym patronatem Ministra Edukacji Narodowej został objęty program naukowy, który Mini College realizuje w sposób ciągły, cykliczny. - Naturalną metodą poznawania otaczającego świata przez dzieci jest aktywność badawcza. Dzieci z natury są badaczami. Program ten wykorzystuje naturalne skłonności dzieci do tego, by poznawać świat przez doświadczenia – wyjaśnia Barbara Luścińska. Dodatkowo, raz w tygodniu, dzieci biorą udział w zajęciach z języka angielskiego i karate. Kadrę nauczycielską tworzą przede wszystkim absolwenci Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Obecnie przedszkole posiada dwie nauczycielki. Ze względu na dużą liczbę podopiecznych, kadra niebawem powiększy się o kolejnego pedagoga. Ponadto istnieją panie, pomagające nauczycielowi. – To panie, które mają również przygotowanie pedagogiczne. Ich zakres obowiązku wygląda trochę

inaczej – mają dodatkowo czynności porządkowe. Wspierają nauczyciela w codziennych zajęciach, mogą również prowadzić zabawy w małych grupach, czy indywidualne z dziećmi – tłumaczy dyrektor Mini College. Przedszkole, poprzez współprace z Uniwersytetem, ma możliwość korzystania z jego zasobów, a co za tym idzie, realizowania swojego programu naukowego. Przedszkolaki niebawem odwiedzą obserwatorium astronomiczne mieszczące się na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym oraz Bibliotekę Uniwersytecką. Na porozumieniu skorzysta również sam budynek – w planach jest odnowa elewacji oraz ścian wewnętrznych osłaniających plac zabaw. Dokonają tego studenci Instytutu Sztuk Pięknych UJK. Więcej informacji na temat Niepublicznego Naukowego Integracyjnego Przedszkola Mini College można znaleźć na stronie internetowej www.minicollege.pl. Karolina Mietłowska

zdjęcie: Karolina Mietłowska

zdjęcie: Karolina Mietłowska

najbliższym czasie nie planuje większego naboru. Mini College czynny jest od poniedziałku do piątku w godzinach 7:00 – 17:00. - Nasze przedszkole, choć jest placówką niepubliczną, funkcjonuje na tych samych zasadach, co każde przedszkole publiczne. Czas realizacji podstawy programowej, czyli godziny od 8:00 do 13:00, jest czasem bezpłatnym dla rodziców. Natomiast każda dodatkowa godzina płatna jest złotówkę. Ponadto rodzice ponoszą koszty za wyżywienie dzieci, które odbywa się w formie cateringu – informuje dyrektor przedszkola w Kielcach. Niepubliczne Naukowe Integracyjne Przedszkole Mini College realizuje podstawę programową wychowania przedszkolnego Ministerstwa Edukacji Narodowej. Poprzez wpis do rejestru placówek oświatowych Miasta Kielce, przedszkole zobligowane jest by w pełni realizować założenia podstawy programowej.

5

źródło: planetagracza.pl


STUDIA PUBLICYSTYKA

Studiować albo nie studiować? Co wybrać? Oto jest pytanie!

źródło: m.aszdziennik.pl Statystycznie humaniści są mniej zadowoleni z wyboru kierunku. Gorzej oceniają swoje możliwości i kompetencje. Uznają, iż na rynku pracy niewiele znaczą.

Wybór kierunku studiów jest jedną z najważniejszych decyzji w życiu. Co wybrać? Coś, co mnie interesuje? A może coś, po czym będę miał większą pewność zdobycia pracy. Wielu licealistów, a nawet potem studentów ma takie rozterki. Studenci są coraz mniej zadowoleni z wyboru kierunku, a najliczniejszą grupę stanowią humaniści. Według analizy „Bilans Kapitału Ludzkiego”, przeprowadzonej przez Uniwersytet Jagiel6

loński i Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, w najgorszej sytuacji na rynku pracy znajdują się licencjaci. Co ciekawe, w walce o pracę z inżynierami mają prawie równe szanse. Z tych badań wynika, iż studiujący kierunki humanistyczno-społeczne w porównaniu do studentów technicznych niżej oceniają swoje szanse na znalezienie dobrej pracy w przyszłości. Wszyscy, na każdym kroku, wypominają i przypominają humanistom, że

stanowią słabszą partię na rynku pracy. Dlatego faktem jest, że starają się zwiększać swoje szanse rynkowe przez podejmowanie pracy podczas studiów, uzupełnianie kompetencji kursami czy chociażby podjęcie innego kierunku. Czasami schodzą ze ścieżki edukacyjnej przy wyborze studiów II stopnia. Zgodnie z wynikami badań BKL, prawie 40% studiujących na pierwszym stopniu deklaruje zmianę kierunku na drugim. Naj-

studenCKa


częściej planują zmienić ścieżkę edukacji studenci opieki społecznej, ochrony i bezpieczeństwa, usług dla ludności oraz dziennikarstwa i informacji. Okazuje się, że na tle humanistów studenci kierunków technicznych są niemal narcyzami, zbyt przeświadczonymi, iż uzyskany dyplom zapewni im pracę w przyszłości. Według wyżej wymienionej analizy, studenci kierunków ścisłych skupiają się zwykle na jednym profilu kształcenia, nie podejmują dodatkowych aktywności, są przeświadczeni o lepszej pozycji na rynku i oczekują pracy „z góry”. Najbardziej niezadowoleni z wyboru studiów są młodzi ludzie, którzy wybrali: opiekę społeczną (30%), kierunki społeczne (21%)

i studia z kategorii rolniczej, leśnej i rybackiej (20%), a najmniej studiujący architekturę i budownictwo, kierunki artystyczne i weterynarię (po 5%). 16 % badanych z kierunków humanistycznych również nie jest zadowolonych. Co ciekawe procent niezadowolenia studentów z dziennikarstwa i komunikacji społecznej jest minimalnie mniejszy i wynosi 15%. Elementem istotnym w ocenie studiów jest nie tylko obrany kierunek, ale również miasto. Wśród badanych lepiej oceniają się ci, którzy studiują w Krakowie i Warszawie, gorzej osoby z innych miast. Paradoksalnie w największych ośrodkach akademickich, takich jak Warszawa, Krakowów, Wrocław, Poznań, Lublin, łącznie studiuje o połowę więcej stu-

dentów w porównaniu z innymi miastami. Tylko 8 miast w Polsce skupia liczbę ponad 637 tys. studentów, a inne ośrodki zaledwie połowę tej wartości, tym bardziej, że brane pod uwagę są wszystkie instytucje edukacyjne, zarówno publiczne, jak i niepubliczne. Z pewnością katalog zajęć, większy wybór zajęć fakultatywnych, klimat studiów z dala od domu rodzinnego i prestiż uczelni wpływa na wyższą ocenę studentów. Dotyczy to nie tylko kierunków ścisłych, ale również humanistycznych. Jednak uniwersytet uniwersytetowi nierówny. Około 15% uczących się w tzw. uniwerkach nie podjęłoby takiej samej decyzji jeszcze raz. W Krakowie i Warszawie niezadowolonych z wyboru jest 10% studentów, a w

źródło: g3.gazetaprawna.pl

Wykładowcy, nadmiar zajęć, codzienne dojazdy… Takiego typu problemy czasami mogą skutecznie zepsuć humor i zniechęcić studenta. Nie tylko miłe spotkania, ale także trudności stanowią element wspomnień okresu studiów.

studenCKa

7


STUDIA PUBLICYSTYKA innych miastach poziom ten wzrasta do 18%. Jak sytuację oceniają studenci dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Jana Kochanowskiego? Na pytanie „Gdybyś stanął/stanęła przed tym wyborem po raz kolejny, czy podjęłabyś/ podjąłbyś podobną decyzję w kwestii uczelni i kierunku?”, wszyscy zapytani odpowiedzieli twierdząco. Jednak ich plany zawodowe na przyszłość nie są już tak jednolite. Kinga Niekurzak, studentka III roku, chciałaby pracować dla lokalnej gazety bądź zostać rzecznikiem prasowym lub specjalistą do spraw public relations. Z kolei Magdalena Dulęba, studentka II roku, chciałaby choć w minimalnym stopniu połączyć kierunek z wykonywanym w przyszłości zawodem – Choć najbardziej satysfakcjonowałaby mnie praca prezenterki telewizyjnej lub konferansjerki – wyznaje Magda. Angelika Dziubich, również studentka II roku, chciałaby znaleźć posadę w redakcji bądź portalu internetowym. Są też i tacy, którzy nie mają jeszcze sprecyzowanych celów zawodowych, na przykład Tomasz Dulęba z III roku. Sytuacja wygląda trochę gorzej w kwestii fakultetów. Wszyscy zapytani mieli zastrzeżenia, co do ubogich ich zdaniem zajęć dodatkowych. Studenci szczególnie skarżyli się na niedosyt aktywności fizycznej – Przydałyby się 8

jakieś zajęcia z tańca i może ciekawsze fakultety – wyznaje Angelika Dziubich. Z kolei Kindze Niekurzak brakuje zajęć praktycznych, pozwalających na zweryfikowanie teorii w rzeczywistości. W ogniu krytyki stanęła również szeroko pojęta organizacja studiów, włączając kontakty na linii wykładowca-student oraz dziekanat/sekretariat-student, a raczej ich brak – Chciałabym, żeby był lepszy obieg informacji, żebyśmy mogli wiedzieć wcześniej, że nie mamy zajęć – uważa Kinga Niekurzak. Podobnego zdania jest Magda Dulęba, podając przy tym jeden z przykładów – Był ostatnio przypadek, że bez konsultacji ze studentami przełożyli nam zajęcia na dzień, w którym akurat odwołano inne i musieliśmy specjalnie przyjechać w piątek na 8 rano. Można było również napotkać ogólną krytykę uczelni – Uczelnia nie rozwija się pod względem sportowym, kulturowym, rekreacyjnym, o czym świadczą słabe juwenalia, brak stowarzyszeń studenckich, na przykład miłośników biegania, sportów zimowych, kolarstwa. Takie kółka są potrzebne, ponieważ podtrzymują więzi, poznajemy nowych ludzi, a także się rozwijamy – stwierdziła Monika Kubicka, studentka III roku.

się certyfikatu językowego. Odmienny pogląd reprezentuje Artur Lisowski, student I roku II stopnia zarządzania, który chciałby zwiększyć poziom nauki z zakresu języków obcych oraz pragnie, by uczelnia umożliwiła zdawanie egzaminów certyfikacyjnych ważnych na dłuższy okres czasu, szczególnie poza granicami kraju. Nie ulega wątpliwości, że ubogi katalog zajęć fakultatywnych uniemożliwia studentom odnalezienie tego, co ich najbardziej interesuje, a problemy organizacyjne nieraz psują humor, szczególnie, gdy przejechałeś kilkadziesiąt kilometrów. Jednakże ocena zajęć jest jedynie kwestią subiektywną. Nikt i nic się nie zmieni, gdy student będzie negatywnie nastawiony, nawet gdyby wszystko funkcjonowało po jego myśli . Jakkolwiek by nie było, studia są przecież po to, by odnaleźć siebie, swoje zainteresowania, a wybrany kierunek powinien stanowić nie tylko fundament wiedzy, ale również inspirację w wykonywanym przyszłości zawodzie. Mimo trudności zawsze jest szansa, że obrany cel, (a może marzenie?) może zostać zrealizowane. Martyna Soboń

Czy zastrzeżenia mają również studenci innych kierunków? Oczywiście, że tak. Karolina Pałgan, studentka II roku pielęgniarstwa najchętniej pozbyłaby

studenCKa


studenCKa

9

źródło: dailyrepublic.com


PUBLICYSTYKA KARNAWAŁ STUDIA

Nauka pozwala im normalnie żyć Dla jednych studia to sposób na życie, dla innych to szansa na zdobycie dobrej pracy. Czym są dla niepełnosprawnej młodzieży? Aby się tego dowiedzieć rozmawiałam z kilkorgiem niepełnosprawnych studentów.

za organizację zajęć. Jednak najważniejszym jej zadaniem jest prowadzenie strony internetowej fundacji. Jak sama mówi, gdyby nie studia nigdy by się na to nie odważyła. – Całymi dniami siedziałabym w Internecie i nic więcej – mówi Gracja.

Gracja Pętal, 25 lat Choruje na czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce. Przez rok studiowała na kierunku organizacja, zarządzanie i reklama w Elblągu. Ponieważ władze zadecydowały o likwidacji kierunku, przeniosła się na administrację. Po jej ukończeniu poszła na BHP, ale nie skończyła. Na co dzień mieszka z mamą, siostrą i jej rodziną, wszyscy dużo pracują, więc w codziennym

10

Gracja Pętal

zdjęcie: Karolina Ciszek

funkcjonowaniu pomaga jej koleżanka. Chciała być bardziej niezależna. Dzięki studiom nabrała więcej odwagi. Wcześniej nie umiała wyksztusić słowa. Obecnie komunikacja nie sprawia jej problemu. Jest wolontariuszką miejscowej fundacji. Raz do roku wyjeżdża z podopiecznymi na tygodniowy wypad w góry. Wtedy, jeśli nie mają w planach zwiedzania, odpowiada

Agnieszka Nowak, 24 lata Również cierpi na czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce. Studentka czwartego roku psychologii na Uniwersytecie Humanistycznospołecznym w Sopocie. Studia dają jej możliwość rozwoju, poszerzania wiedzy z zakresu

studenCKa


źródło: Facebook.com

zainteresowań, a także szansę nawiązywania kontaktów, o które zwykle trudniej w sytuacji, gdy jest się osoba niepełnosprawną. Zdobycie wykształcenia pozwala na uzyskanie kwalifikacji, podjęcie pracy zawodowej,

mimo ograniczonej sprawności ruchowej. To mnóstwo nowych, cennych doświadczeń, a także okazja dla wzmocnienia pewności siebie. Aleksandra Suska, 22 lata Choruje na antrogrypozę, czyli

niedorozwój mięśniowy. To studentka trzeciego roku resocjalizacji i profilaktyki społecznej, na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach. Nauka odgrywa w jej życiu bardzo ważną rolę. Dzięki studiom może rozwijać swoje zainteresowania. Ma szanse poznać innych ludzi i „życie studenckie”, z którego w pełni korzysta. Przemek, 21 lat Na jego prośbę nie podaję prawdziwego imienia, nazwiska ani uczelni na którą uczęszcza. Studiuje na drugim roku dziennikarstwo i komunikację społeczną. - Gdyby nie nauka moje życie byłoby strasznie nudne - mówi. Chłopak również cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Funkcjonuje tylko dzięki pomocy rodziców i babci. Jego rodzice są lekarzami, więc praca pochłania im dużo czasu. Zanim zaczął studia cały czas oglądał filmy i słuchał muzyki. Komputer był jego jedynym oknem na świat. Dzięki studiom, miał szanse przestać być „więźniem własnego domu”. Takich historii jest mnóstwo, przedstawiłam tylko kilka z nich. A przecież dla nich wszystkich studia to okno na świat, kontakt z ludźmi oraz nabieranie pewności siebie. Karolina Ciszek

Aleksandra Suska

studenCKa

11


KULTURA PUBLICYSTYKA KARNAWAŁ

Krzyczeć do świata Czy współcześnie istnieje uniwersalny kanon poezji? Próbowałam znaleźć na to pytanie odpowiedź 9 marca, kiedy to w studenckim klubie Wspak odbył się Siódmy Przedwiosenny Pojedynek Na Wiersze.

szpiku kości. Ostatnia powieść awangardowa. Uczestnicy, czyli Monika Lach, Martyna Janusz, Monika Laskowska oraz Krzysztof Ziętek prezentowali swoje utwory w

czterech rundach. W tym roku odbyło się bez dogrywki. Jury uznało, że najlepiej wypadła, startująca w konkursie po raz piąty z rzędu, Martyna Janusz, którą wspierała spora rzesza

Wydarzenie to było częścią XXIV Tygodnia Kultury Języka w województwie świętokrzyskim. W konkursie mógł wziąć udział każdy, kto przygotował co najmniej pięć swoich wierszy. Ostatecznie jednak zgłosiło się tylko czworo uczestników, którzy jak podkreślali organizatorzy prezentowali stosunkowo wysoki poziom. - Poezja musi przede wszystkim wzruszać. W tym konkursie mieliśmy całą paletę emocji. Każdy dostał to czego oczekiwałpodsumował Krzysztof Jaworski, przewodniczący jury. Warto nadmienić, że pan Krzysztof pochodzi z Kielc. Jest poetą, prozaikiem, historykiem literatury i dramaturgiem. Był nominowany w 2014 roku do Nagrody Literackiej Gdynia za książkę Do Statuetkę marcowego kocura, zdobyła „weteranka” konkursu Martyna Janusz

12

studenCKa


fanów. - Poezja to dla mnie przede wszystkim nazywanie problemów po imieniu. Ci którzy jej nie czytają tracą mnóstwo wrażliwości na świat, na emocje powiedziała pani Martyna. Inna uczestniczka, Monika Laskowska interpretuje to pojęcie nieco inaczej: - Nie pamiętam, żebym kiedyś nie pisała. To mój sposób by nie krzyczeć na świat, ale krzyczeć do świata.

Zaintrygowana wypowiedziami uczestników konkursu postanowiłam porozmawiać o poezji z Krzysztofem Jaworskim. - To bardzo intymne przeżycie każdego z nas. Zaprezentowanie swojej wrażliwości szerszemu gronu kosztuje naprawdę wiele stresu. Opinia o niej jest także rzeczą indywidualną, często jest wręcz skrajna. Jeden wiersz może być oceniany bardzo dobrze i negatywnie jednocześnie, przez dwie różne osoby. Paradoksalnie

każda z nich będzie miała rację. I to jest właśnie w tym piękne wyjaśnił. Czy zatem istnieje coś takiego jak kanon poezji? Czy wiersze da się podzielić na dobre i złe? Nawet jeśli, to czemu ten podział miałby służyć skoro ich odbiór jest skrajnie subiektywny? Nie da się stworzyć uniwersalnej listy „top ten” poezji. Zamiast tego wszyscy, indywidualnie powinni stworzenia własne zestawienie. Ja właśnie zaczęłam i chętnie skorzystałam z sugestii moich rozmówczyń. - Twardowski to fenomen wśród poezji. Jego wierszy wstyd nie znać. powiedziała Monika Laskowska. Wtórowała jej Maryna Janusz: - Twardowski to brama do głębi tej sztuki. Ale także Szymborska. I Kaczmarski. Kasprzycki. Ale to już poezja śpiewana…

Karolina Gajda

zdjęcie: Karolina Gajda

studenCKa

13


KULTURA PUBLICYSTYKA

Romans podlotka i szaleńczy skryba „Ciotka Julia i skryba” Mario Vargas Llosy składa się z wielowątkowej fabuły, którą autor plastycznie się posługuje. Świat rzeczywisty przeplata się z fikcją, język powieści rzadko brzmi literacko, a bywa nawet wulgarny i bardzo bezpośredni. Wszystkie te określenia czynią powieść intrygującą. Pikanterii dodaje jeden z wątków, w którym bohater zakochuje się we własnej ciotce. Na kartach powieści autor opisuje losy 18-letniego studenta prawa, Mario Varguitasa, którego pochłaniają marzenia o zawodzie pisarza oraz praca w Radiu Panamerykańskim. Plany młodzieńca niszczy rodzina, która chce, aby został odnoszącym sukcesy adwokatem. Wkrótce Mario zakochuje się z wzajemnością w swojej ciotce, Julii, 32-letniej rozwódce, której urokowi z początku nie uległ. Romans przybiera na powadze, a w miarę poznawania głównego bohatera dostrzega się jego - czasem desperacką - chęć przemiany w dojrzałego mężczyznę. Jednak zapędy te studzi przyjaciel, Javier, który mimo szalonych pomysłów raczkującego jeszcze pisarza sam uczestni14

czy w jego perypetiach. Drugi wątek powieści pojawia się wraz ze sprowadzeniem do radia autora radiowych słuchowisk, Pedra Camacho. Boliwijski skryba jest najbliższy typowi pisarza jakim chce być Mario - oddanym swojemu powołaniu i pełnym pasji, a wręcz obsesyjnym. Fascynuje go pracowitość Pedra, który wprost mechanicznie płodzi kolejne powieści. Nie od razu da się odgadnąć, czy opisywane słuchowiska są kolejnymi historiami wplecionymi w główną fabułę, czy fikcją. Kiedy wszystko zdaje się już uporządkowane, z warstwy realistycznej dowiadujemy się, że skryba popadł w obłęd i mylą mu się nazwiska, postacie i miejsca wydarzeń. Odbiorcy radiowych powieści jednocześnie traktują to jako kpinę i wielki kunszt pisarski. Llosa w swej powieści odrywa czytelnika od rzeczywistej fabuły niebanalnymi opowieściami z radia. Niektóre są wręcz absurdalne, a nawet żenujące. Mimo ich nieprawdopodobieństwa, a może właśnie dlatego, czyta się je z zaciekawieniem. Autor wszystkie historie kończy w momencie

pozostaje nienasycony. Bezpośredniość języka jakim posługuje się pisarz również skupia uwagę odbiorcy. Wulgarne wypowiedzi bohaterów łagodzą nieco powściągliwe opisy scen erotycznych. Powieść „Ciotka Julia i skryba” pierwszy raz wydano w Hiszpani, w1977 r.. Natomiast w Polsce książka po raz pierwszy pojawiła się w 1983 r. Co ciekawe dzieło, oparte na biografii samego autora, zostało przeniesione także na ekrany kinowe w 1990 r. Natalia Duliban

kulminacyjnym, toteż czytelnik

studenCKa


studenCKa

15

źródło: 2.bp.blogspot.com


KULTURA KULTURA PUBLICYSTYKA

Zamknięci w czterech ścianach Świat, który ogranicza się do jednego pokoju. Łóżko, lampa, umywalka, świetlik, telewizor – tylko tyle zna mały Jack. Dla niego nie ma nic poza pokojem, a to co widzi w telewizji jest nierzeczywiste i należy do świata wyobraźni – czyli słów kilka o „Pokoju”.

porwał ją siedem lat temu, gdy wracała do domu ze szkoły. Chłopiec na początku nie może uwierzyć w to, co usłyszał. Potem postanawia pomóc mamie w kolejnej próbie ucieczki. Film wywołuje wiele emocji. Świat widziany oczami chłopca,

przeplata się z problemami, z jakimi musi poradzić sobie jego To ekranizacja powieści Emmy matka. Joy walczy z przeszłością, Dnogue, w reżyserii Lenny’ego jednocześnie próbując zapewnić Abrahamson’a – twórcy takich synowi jak najlepszą przyszłość. filmów jak „Frank” czy „Adam & Przez dłuższą część nieznany Paul”. Głównym bohaterem jest miejsca położenia pokoju. Jack (Jacob Tremblay), a jedyną Może to środek lasu, a może osobą, którą zna jest jego mama przedmieścia miasta? Joy, która dba o niego najlepiej Na ekranie przykuwa uwagę jak potrafi. Opowiada przed snem gra aktorska matki chłopca, w historie, uczy czytać, razem gotują którą wcieliła się Brie Larson. i ćwiczą. Troszczy się o niego Za „Pokój” została doceniona, jak tylko może, mając niewiele. otrzymała m.in. Oscara i Złoty Codzienną rutynę zaburzają tylko Glob w kategorii najlepsza wizyty Starego Nicka, który dla aktorka pierwszo planowa. Warta chłopca jest strasznym potworem. uwagi jest też muzyka napisana Obserwuje go przez szpary w przez Stephena Renniscka. szafie, gdzie musi spać, gdy się Wydaje się, że współgra z pojawia. emocjami bohaterów, podsyca Zaraz po piątych urodzinach napięcie. Stanowi idealne tło poznaje prawdę. Mama decyduje do tego, co pokazane jest na się powiedzieć mu, że świat poza ekranie. W filmie głównym pokojem prawdziwy. Inni ludzie, motywem zamknięcie przez lata miasta, a także zwierzęta istnieją. w odosobnieniu, jednak ukazane Opowiada o tym jak Stary Nick są w nie co inny sposób. 16

Można zaryzykować stwierdzenie, że wychodzi poza znane schematy. Potwierdzają to nagrody głównej bohaterki oraz to, że dramat był nominowany w trzydziestu pięciu kategoriach na różnych festiwalach filmowych, doceniono go również jako najlepszy film niezależny. Agata Mazur

studenCKa


studenCKa

17

źródło: www.kino.krakow.pl


KULTURA PUBLICYSTYKA

Nowe spojrzenie na świat Dziesięć tysięcy metrów nad ziemią. Licznik prędkości pokazuje dwa tysiące kilometrów na godzinę. Po lewej za oknem widać falujące morze. Sekundę później ekran w kokpicie wskazuje namierzanie przez pocisk. Wystrzelone flary nie pomagają. Mocno szarpię drążkiem. Beczka wokół własnej osi powoduje ominięcie pocisku, który nawraca i pędzi prosto na sterowane przeze mnie F-16. Po wybuchu ściągam okulary. Właśnie wróciłem z rzeczywistości wirtualnej.

źródło: google.com

Rzeczywistość wirtualna Scena, którą przytoczyłem nigdy się nie wydarzyła i zapewne nigdy nie wydarzy. Nie aspiruję by być pilotem F-16,

OculusRift - zabawka przyszłości?

18

ale dzięki technologii, która zmierza wielkimi krokami jest już możliwa do przeżycia nie tylko w wyobraźni, ale też na własnej skórze. Pozwalają na to specjalne gogle do wirtualnej rzeczywistości (w skrócie VR), jednak czymże ona jest? Wedle definicji to „obraz sztucznej rzeczywistości stworzony przy wykorzystaniu technologii informatycznej. Polega na multimedialnym kreowaniu komputerowej wizji przedmiotów, przestrzeni i zdarzeń.” Tak mówi wszystkowiedząca Wikipedia. Mówiąc prościej, to wytworzone środowisko przez komputer, w którym bierzemy udział biernie – patrząc oraz czynnie, poprzez kreowanie, modyfikowanie i reagowanie w cybernetycznym

świecie. Do tej pory aby przebywać w rzeczywistości wirtualnej był potrzebny ekran komputera bądź symulatora. Jako, że ludzie są żądni nowości i dążą do ewolucji sprzętowej, zaczęto eksperymentować z innymi sposobami np. specjalnymi okularami, które rzucają obraz komputerowy od razu na oko ludzkie oraz dają pełną swobodę ruchów w wyżej wymienionej rzeczywistości. Wydawać by się mogło, że nowinka ta powstała całkiem niedawno. Nic bardziej mylnego. Stara nowość Już w 1962 roku Morton Heilig stworzył „Sensoramę”, maszynę dającą złudzenie przebywania w innej rzeczywistości. Niestety jedynie były to filmy wyświetlane widzowi, w których nie miał żadnego wpływu. Trzy lata później Ivan Sutherland stworzył maszynę o nazwie Ultimate Display. Ogromna maszyneria doczepiona do sufitu generowała obraz komputerowy. W 1980 roku powstał pradziad Kinecta, czyli przenoszącego nasze ruchy na ekran komputera urządzenie

studenCKa


ze stajni Microsoftu. Wynalazek zwał się „Videoplace”. Lata 90. to wysyp kontrolerów i programów do rzeczywistości wirtualnej. Jaron Lanier zaprojektował gogle i rękawice do obsługi VR. Urządzenia do cyberprzestrzeni coraz bardziej wchłaniane były przez branżę rozrywkową, a głównie przez producentów gier komputerowych, takich jak Atari, Sega czy Nintendo. Tworzyli swoje własne programy i urządzenia. Niestety wysoka cena, problemy techniczne i wielkość proponowanych produktów spowodowały brak zainteresowania tematem rzeczywistości wirtualnej u większego grona klientów. Głównie była to ciekawostka dla zapalonych fanów nowinek technicznych. Aż do naszych

studenCKa

czasów. Dzięki rozwojowi technologii powstały sprawnie działające gogle VR. VR dzisiaj Dziś liczy się tylko kilka firm tworzących osprzęt do cyberprzestrzeni: Microsoft, Google Inc. Sony, HTC, ZEISS, Samsung oraz Facebook. Powstają, co prawda niezależne projekty dzięki zbiórkom społecznościowym, ale nie liczą się w głównej walce o klienta. Dlatego też skupimy się na urządzeniach największych firm informatycznych. Okulary Microsoftu to „Holo Lens”, które nie wytwarzają innej rzeczywistości, a nakładają na obraz realny, elementy wirtualne. Jak to działa? Na przykład idziemy

po ulicy i patrząc na człowieka, okulary wyszukują informacje o danej osobie i rzucają nam je na szkła. Pierwsze próby wprowadzenia na rynek produktu były kontrowersyjne. Wysoka cena powodowała rozłam w społeczeństwie i wrogość do ludzi posiadających okulary. „Google” natomiast celuje nie w cenę, a w prostotę. „Google Cardboard” czyli gogle bazujące na tekturowej obudowie, w której umieszczamy naszego smartphone’a. Pomysł genialny, bo prosty. Wystarczy mieć 6 calowy telefon i mamy nasz mały wirtualny świat. O tyle, o ile jest to tanie, to niestety problemem są podzespoły telefonu. W tej wersji nie wytworzymy bardziej zaawansowanej rzeczywistości. Bardziej zaawansowaną

19

źródło: google.com

Okulary na miarę naszych czasów


KULTURA PUBLICYSTYKA KARNAWAŁ

propozycję stworzyło Sony. Gogle od japońskiego producenta nie tylko będą dla zwykłych użytkowników, ale też dla posiadaczy konsol PlayStation. Dzięki diodom LED umieszczonym na okularach, konsola będzie śledzić ruch głowy gracza. Dużym plusem okularów jest jakość przekazywanego obrazu. Mowa tu o jakości full HD (1080p) i wysokim kącie widzenia (100 stopni). Wraz z jakością, idzie też cena. „Sony VR” kosztuje ponad 1700 zł. Ciekawym projektem jest HTC Vive, który współtworzą „HTC” i „Valve”. Dzięki goglom nie tylko będziemy mogli przenosić ruch głowy, ale też ruch całego ciała to rzeczywistości wirtualnej. Oczywiście mowa także o wysokich rozdzielczościach obrazu. Cena takiego cacka to około 600 dolarów czyli ponad 2000 złotych. Sprzęt znanego producenta optyki „ZEISS” działa podobnie, jak pomysł Google. Jedyną różnicą jest obudowa na smartphone’a. Kosztuje 99 dolarów i jest specjalnie dedykowaną oprawą na telefon. Z tego samego pomysłu korzysta Samsung z tym, że głównym problemem ich „Samsung Gear VR” jest współgranie z jedną marką telefonów - Samsungiem s6/s6 Edge. Okulary sprzedawane są w zestawie wraz z telefonem, co 20

podbija cenę do prawie 3 tysięcy złotych. Najmocniejszym urządzeniem w zestawieniu jest „Oculus Rift”, rozwijany pod skrzydłami Facebooka. Ekran OLED w jakości HD, kąt widzenia 110 stopni i odświeżanie obrazu w częstotliwości 90Hz daje ogromne możliwości wyświetlania obrazu, dzięki czemu jest on najciekawszym urządzeniem dla graczy, jak i zwykłych użytkowników komputerów. Cena polska to prawie 3 tysiące złotych oraz wysokie wymagania co do komputera obsługujące urządzenie są bardzo wygórowane, jednak nie odstraszy to zainteresowanych przyszłościowymi urządzeniami. Przyszłość Jak każda nowa technologia gogle VR niosą ze sobą zagrożenia, ale też możliwości rozwoju. Przez swoją budowę, negatywnie wpływają na błędnik. Zawroty głowy, odruchy wymiotne czy ból głowy odrzuca od dłuższego używania okularów. Do tego słabsze psychicznie osoby mogą za mocno wejść w wirtualną rzeczywistość. Problemem póki co też jest cena i wymagania sprzętowe lepszych okularów. Jednak to jest przejściowy problem. Wraz z rozpropagowaniem technologii, cena automatycznie powinna spaść. Co do plusów wirtualnej

rzeczywistości to jest ich szeroki wachlarz zastosowania. Naturalnie w rozrywce opartej na grach komputerowych. Dzięki nim powstaną nowe gatunki gier i cały przemysł z tym związany zrewolucjonizuje. Inne zastosowania to edukacja w wojsku czy w medycynie. Symulacja pola walki czy operacji na otwartym sercu, na pewno poprawi umiejętności przyszłych żołnierzy czy doktorów. Jest wiele teorii na temat przyszłości tej gałęzi technologii. Jedni wieszczą rewolucje, a inni upadek pomysłu. Dyskusja trwa w najlepsze. Ciężko przewidzieć co będzie dalej. Wszystko zależy od ludzi i od producentów, jak mocno zainwestują w reklamę i przekonają nas, że jest to warte naszych pieniędzy. Ważna też jest jakość proponowanych produktów. Czy rzeczywistość wirtualna wejdzie pod strzechy i nie będziemy bazować na wyobraźni i niczym u Mickiewicza, szkiełko okularów VR zastąpi zwykłe postrzeganie świata? Zobaczymy w niedalekiej przyszłości.

Michał Horążek

studenCKa


studenCKa

21

źródło: planetagracza.pl


KULTURA PUBLICYSTYKA

Rój - żołnierz na wielkim ekranie Mimo wielkich wysiłków komunistycznej władzy, tłumiącej wszelką pamięć o żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych, wycofania się głównego sponsora, czyli TVP oraz wielu innych przeciwności nadeszła chwila, gdy powstała pierwsza w polskiej kinematografii ekranizacja opowieści o Żołnierzach Wyklętych, pod tytułem „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać”. Rozpiętość czasu między zdjęciami (lata 2009-2010), a premierą 6 lat później mówi sama za siebie. Film przedstawia historię Mieczysława Dziemieszkiewicza – żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, odznaczonego pośmiertnie Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Rój, nie wierząc w szczerość komunistów i tak zwaną amnestię, prowadził działania zbrojne przeciw powstałej władzy komunistycznej, nie godząc się z nową sytuacją polityczną kraju. Mimo tego, że misja w dłuższej perspektywie nie mogła zakończyć się powodzeniem, gdyż aparat komunistycznego terroru

22

ze względu na sowieckie wsparcie miał przewagę pod każdym względem, Żołnierze Wyklęci walczyli do końca, by choć przez chwilę poczuć smak wolności. Przez nie dopięty budżet (po wycofaniu się głównego sponsora reżyser sam znalazł fundusze na realizację filmu) widać w tym obrazie trochę niedociągnięć. Muszę przyznać, że po seansie zostałam jednak bardzo pozytywnie zaskoczona, gdyż opis jego powstawania prognozował produkcję na niższym poziomie. Obsada składa się głównie z młodych, mniej doświadczonych aktorów, którzy całkiem przyzwoicie zagrali swoje role. Ze wszystkich aktorów najbardziej spodobała mi się gra kapitana „Młota” - w tę postać wcielił się Mariusz Bonaszewski. Mimo wszystko główną rolę „Roja”, obsadziłabym aktorem z większą charyzmą. Dowódca patrolu powinien się nią cechować, co nie zostało uwidocznione w filmie. Scenariusz i chronologia zdarzeń wydają się nieco chaotyczne. Co więcej, akcja nie do końca trzyma się związku przyczynowo

-skutkowego. Z powodu niskiego budżetu film pozbawiony jest niesamowitych efektów specjalnych, co moim zdaniem jest wartością dodatnią. Dzięki temu sceny wyglądają bardziej realistycznie. Ujęcia – mimo, że momentami były nieco niespójne i szarpane – to jednak na dość wysokim poziomie, mając cały czas na uwadze budżet filmu. Z niedowierzaniem patrzyłam na piękny kilkuminutowy master shot w okopach. Dialogi mogły zostać lepiej napisane. Spodziewałam się czegoś donioślejszego, aniżeli hasła typu „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!”. Z drugiej strony żołnierze w rzeczywistości niekoniecznie musieli władać piękną polszczyzną w takich sytuacjach. Muzyka, jak zwykle przy pracy Michała Lorenca, podtrzymywała widza w napięciu oraz dodawała dramaturgii wydarzeniom. „Historia Roja” to film głównie biograficzny. Mimo uprzedniego zapoznania się z genezą jego powstawania oraz zbierania materiałów, spodziewałam się większej wartości historycznej i pełniejszego ukazania ogólnej sytuacji Żołnierzy Wyklętych. Osoby nie

studenCKa


znające historii mają prawo czuć niedosyt. Sądziłam, że chronologia wydarzeń oraz zarys działań polskiego podziemia zostaną choć trochę przybliżone. Znacznie ułatwiłoby to odbiorcom zrozumienie motywów ich walki z aparatem władzy. Żołnierze Wyklęci zasługują na lepszy film lub serię, gdyż jest to bardzo rozległy temat, warty propagowania szczególnie wśród młodszych widzów. Sama jego podniosłość nie wystarczy do realizacji dobrej produkcji.

Natalia Duliban

studenCKa

23

źródło: 1.fwcdn.pl


KULTURA PUBLICYSTYKA

Wulgarny film polski Od dłuższego czasu w polskim kinie panuje moda na seriale i filmy, które naszpikowane są realistycznymi faktami z życia zwyczajnych ludzi, zamieszanych w polityczne intrygi, ich erotyczna wersją życia, a także wulgaryzmami – nieodzownym kompanem dobrego polskiego taśmowca. Takie produkcje, szczególnie Patryka Vegi, robią niesamowitą furorę nie tylko w kraju, ale i poza granicami Polski. Początki temu rodzajowi dał film z 1992 roku, pod kierownictwem Władysława Pasikowskiego. „Psy” były preludium do rozpoczęcia nowego nurtu w polskiej kinematografii. Obraz świata pozbawionego pozytywów, codziennej szarej rzeczywistości w policji oraz alegorie polskich bohaterów po okresie komuny – to właśnie przyniosło komercyjny sukces tej produkcji. O czym jest film? Jak mówili krytycy na festiwalu w Gdyni w 1993 roku: „O pieskim świecie, o tym, że wolność wniosła także brud i głupotę niszcząc ideały”. Rzeczywiście, „Psy” to film o prawdziwych twardzielach. Główną postacią jest Franz Maurer – wykształcony prawnik, bez24

kompromisowy policjant, który kierował się w życiu mottem: „W mię zasad, skur******”. Po przekształceniu Służby Bezpieczeństwa w służby Milicji Obywatelskiej i Policję, nie mógł znaleźć dla siebie miejsca, podobnie jak jego kompani ze służby. Film jest naszpikowany wszystkimi przekleństwami, jakie można znaleźć w leksykonie „łaciny podwórkowej”. Takie teksty jak „Ktoś się rodzi księdzem, ktoś kur**, a ktoś inny złodziejem” czy „My, psy musimy robić porządek”, pokazują doskonale okres po peerelowskiej rzeczywistości. Daje to do zrozumienia widzowi, że nie każdy funkcjonariusz jest dobry i nie należy zbytnio im wierzyć. Właśnie po 1989 roku rozpoczęły się procesy lustracyjne, które strąciły na dno wiele znanych osobistości komunizmu. „Psy” to pierwszy obraz, który ukazał rzeczywistość w Polsce po „okrągłym stole”, obnażając przy tym niedoskonałości systemu politycznego. Kolejnym znaczącym dziełem jest „Pitbull” serial produkowany w latach 2005-2008. Jego reżyserem jest Patryk Vega – obiecujący reżyser, którego

właśnie historia policjantów z Wydziału Zabójstwa wyniosła na szczyt kariery. „Pitbull” powstał w celu ukazania policyjno-mafijnego świata, jaki rządził ulicami Warszawy. Postacie występujące w serialu są oparte na prawdziwych osobach i wydarzeniach. Głównymi bohaterami są kryminalni ze Stołecznej, którzy na co dzień muszą mierzyć się ze sprawami rodzinnymi, korupcją czy podwójny świat, z którego nie potrafią się wyplątać. W serialu przedstawiono wiele wątków. Sławomir „Despero” Desperski jest obiecującym gliną, a jego metody wielokrotnie budzą kontrowersje. Gebels to zasłużony oficer ORMO, równie inteligentny, co brutalny, w swoich poczynaniach. Jest również inspektor Barszczyk (życiowy nieudacznik, który nigdy nie złapał złodzieja za rękaw) i Metyl (policjant z tyloma wygranymi sprawami, co ilością wypitego przez siebie alkoholu). „Pitbull” oparty jest przede wszystkim na dwóch wcześniejszych dokumentalnych produkcjach Vegi – „Prawdziwych psach” i „Taśmach grozy”, a także na opowieściach członków

studenCKa


mafii. Protoplastą bohaterów był, między innymi nieżyjący już, Sławomir Opaliński, funkcjonariusz CBŚ-u, który 98% wykrywalności przestępstw uzyskał dzięki współpracy z bandytami. Serial naszpikowany jest wulgaryzmami, libacjami alkoholowymi oraz tragediami rodzinnymi, które mają na celu przekonać telewidza, że świat nie jest taki kolorowy, jak się wydaję, że nawet policjant może popełniać błędy. Kolejny film Patryka Vegi „Służby specjalne” zrobił furorę na polskich i zagranicznych festiwalach filmowych. To historia trzech funkcjonariuszy, nieistniejących już Wojskowych Służb Informacyjnych. Jednym z nich

jest kobieta, Aleksandra Lach, była podwładna ABW, która postanowiła przejść do lokalnego rywala, w celu zatuszowania swojego dawnego życia. Kolejny to Janusz Cerat, porucznik wojska, wielokrotnie wysyłany na front wojenny, aby rozwiązać największe zagadki w sposób tajny i bez śladów. Trzeci to Marian Bońka, który był pułkownikiem Urzędu Bezpieczeństwa. Zajmował się komórką, rozpracowującą kościół katolicki, w celu inwigilacji duchownych. Bońka został wykształcony przez rosyjskie KGB, był znakomitym fachowcem od „cichych zabójstw:. „Służby specjalne” to obraz prawdziwego życia politycznego

w dzisiejszych czasach. Ukazane w filmie sceny, z zatrzymania posłanki Barbary Blidy czy domniemanego samobójstwa Andrzeja Leppera, wywołały niesamowity odzew, nie tylko wśród krytyki filmowej, ale także w polityce. Jak stwierdził poseł Prawa i Sprawiedliwości, Antoni Macierewicz : „w filmie zostały naruszone jego dobra osobiste”. Niestety nie był w stanie nic zrobić, gdyż politycy występujący w produkcji nie są przedstawieni z nazwiska. W trakcie filmu padają określenia, które wpisują się w kanon wulgaryzmów polskiej kinematografii. Określenie Mordochlapa, czyli w domyśle Macierewicza, jako „kutasi łeb, potrójnie

źródło: i.ytimg.com

studenCKa

25


KULTURA PUBLICYSTYKA chu****” czy „chodź, zrobię Ci samobójstwo”, w biurze Leppera wywołało burzę medialną, która tylko podniosła oglądalność polskiej produkcji. Bez wątpienia Vega po raz kolejny udowodnił, że dobry film musi być mieszanką polityki, tragedii, i trafnych wulgarnych wypowiedzi, które nadają kolorytu całej historii. Najnowszą produkcją wulgarnego kina polskiego, jest kontynuacja hitowego serial “Pitbull”. Nowe porządki”. Tym razem akcja przenosi się do warszawskiego Mokotowa, gdzie „Babcia”, czyli Bogusław Linda zaczyna robić porządek w Warszawie.

Skłania go do tego okaleczenie syna, który traci sprawność podczas bójki kibiców. Zatrzymanie gangu to główny cel policjanta o pseudonimie „Majami”, w tej roli debiutował Piotr Stramowski. Film naszpikowany jest czarnym humorem, efektami specjalnymi oraz brawurowymi pościgami, a na dodatek gwiazdorską obsadą. Ukazuję codzienne problemy policjantów z Wydziału Zabójstw.

nie potrafią oddzielić pracy od życia prywatnego. Takie kino bez wątpienia przyciąga rzeszę fanów. Nie ma w nim żadnych cenzur, a widzowie mogą nareszcie zobaczyć, jak wygląda życie od „prawdzwiej strony”. Wiktor Przybylski

Każda z wymienionych wyżej polskich produkcji obrazuje dramatyczne wydarzenia z życia zwyczajnych ludzi, a w szczególności policjantów, czy pracowników służb specjalnych, którzy

źródło: gfx.antyradio.pl

26

studenCKa


studenCKa

27 źródło: bi.gazeta.pl źródło: i.iplsc.com


KULTURA PUBLICYSTYKA KULTURA

Warto było dać się złowić Wbrew pozorom scena rockowa jest podzielona nie tylko ze względu na brzmienie. Istotnym czynnikiem, który pozwala odróżniać poszczególnych wykonawców jest także sposób w jaki prezentują się publiczności na żywo. Są bowiem zespoły, które wychodzą na scenę by wyłącznie zagrać. Ale na szczęście są i takie, które fundują swoim fanom nie lada przedstawienie. Do takich z całą pewnością należy Hunter, który wystąpił w kieleckim Wspaku 10 marca. Zespół bywał tu już wielokrotnie. Tym razem mogliśmy się poczuć szczególnie wyróżnieni, ponieważ był to pierwszy przystanek w wiosennej trasie koncertowej. Dodatkowo w setliście umieszczono między innymi utwór NieWolność, który swoją premierę w serwisie Youtube miał zaledwie dwadzieścia godzin wcześniej. Usłyszeliśmy także Psi, kawałek wykonany na żywo, jak dotąd, tylko kilka razy. Huntera supportował znany kieleckiej publiczności zespół Raincoat. Jego członkowie 28

pojawili się na scenie kilka minut po 19. i dali koncert, który był niezłą rozgrzewką. Jednak gwiazdy wieczoru nie udało im się przyćmić. Nic dziwnego, każdy wspakowy występ Łowcy był świętem wypełnionym energicznym pogo, machaniem głowami i wspólnym śpiewem. Na początek zagrano utwór Dura Lex Sed Lex, który był dla zebranych niczym sygnał startu dla biegaczy. Potem było już tylko lepiej: Wyznawcy, Płytki Dołek. Oba utwory z płyty T.E.L.I. Później przyszedł czas na zwiastujący nową płytę NieWolność oraz Osiem, kompozycję przy której zdecydowanie da się poszaleć i wszyscy zebrani chętnie to wykorzystali. Nie zabrakło ulubieńca wielu fanów: Kiedy Umieram”, z drugiego studyjnego albumu grupy. Nieco spokojniejsza od poprzednich kompozycja pozwoliła nam na chwilę ochłonąć. Tę samą rolę – uspokajacza pełnił także utwór Psi, zagrany zaraz po Requiem i Armii Boga. I bardzo dobrze, ponieważ bez tego wielu

zebranym niewątpliwie groził zawał serca. Po Rzeźni nr 6 zespół zszedł ze sceny, a my wiedzieliśmy już, że na bis przygotowano dla nas prawdziwą petardę. I nie myliliśmy się: Samael, Imperium Uboju, Trumian Show czy w końcu T.E.L.I to utwory, bez których nie mógłby się odbyć żaden koncert Huntera. Jak zwykle nie brakowało rekwizytów i przebieranek, wspólnego śpiewu. Basista schodził ze sceny grając wśród pogującego tłumu. A tłum, choć nieco mniejszy niż rok temu spisał się doskonale i żywo reagował na każdy grany utwór. Po skończeniu swojego żywiołowego występu muzycy jak zawsze znaleźli czas by pogawędzić z fanami i rozdać im upragnione autografy.

Karolina Gajda

studenCKa


studenCKa

29

źródło: media.livenationinternational.com źródło: upload.wikimedia.org


SPORT INNE PUBLICYSTYKA

Sportowa bit Pomiędzy uczelniami toczy się walka o „majstra” w kieleckim sporcie . Na razie prowadzi Politechnika Świętokrzyska, która całkowicie zdominowała Uniwersytet Jana Kochanowskiego. Mecze pomiędzy drużynami z dwóch kieleckich uczelni wywołują nie lada dreszcz emocji wśród zawodników, trenerów, ale również kibiców zainteresowanych rozgrywkami akademickimi. Nieważne, jaką dyscyplinę sportu uprawiają – najważniejsze jest zwycięstwo. Obie uczelnie mają swoje reprezentację w wielu sportach, i w większości z nich lepiej wypada drużyna Politechniki Świętokrzyskiej, która ma w swoich szeregach wielu młodych, ale utytułowanych zawodników. Uniwersytet Jana Kochanowskiego postanowił zainwestować w sport, dzięki czemu w 2015 roku doszło do wybudowania Centrum Sportu i Rekreacji przy ulicy Świętokrzyskiej. Ośrodek ten umożliwił otworzenie kierunku wychowanie fizyczne, dzięki czemu ludzie z regionu świętokrzyskiego nie muszą wyjeżdżać do innych miast, aby zdobyć tytuł instruktora sportu. Na UJK jest 30

dziesięć sekcji sportowych. To zdecydowanie mniej, niż ma do zaoferowania lokalny rywal. Politechnika może zaoferować swoim studentom siedemnaście sekcji sportowych, wliczając również fitness i jogę. Jest to doskonała alternatywa dla żeńskiej części

uczelni, które z pasją mogą trenować swoje ciało. Obecnie PŚK prezentuje również wyższy poziom sportowy. Sztandarowym sportem w Kielcach jest piłka ręczna. Drużyna Uniwersytetu Jana Kochanow-

studenCKa


twa o Kielce skiego występuje na szczeblu Małopolskiej Ligi Seniorów (III liga), podczas gdy Politechnika wiedzie prym w II lidze szczypiornistów. W piłce nożnej zawodnicy PŚK są klubem zarejestrowanym przez Polski Związek Piłki Nożnej, i jako jedyna drużyna w Polsce, występu-

jącą pod znakiem AZS-u, plasują się w tak wysokiej klasie rozgrywkowej (liga okręgowa, odpowiednik piątej ligi). Piłkarze UJK mogą pochwalić się występami w II Halowej Lidze Firm, jednak warto podkreślić, że są to jedynie rozgrywki amatorskie. Również koszykarze

Politechniki są siódmą drużyną w III lidze koszykarze, natomiast UJK swojej drużyny nie posiada. Co roku odbywają się Akademickie Mistrzostwa Polski, co jest największym wyróżnieniem dla studentów powołanych na tego rodzaju imprezę. Z pary UJK – Politechnika większość kieleckich reprezentacji jest z tej drugiej uczelni. Ostatni występ w półfinałach AMP ze strony sportowców z ulicy Świętokrzyskiej miał miejsce pięć lat temu, gdy kadra piłkarzy nożnych zajęła odległe, szesnaste miejsce. Rywalizacja w Kielcach trwa na dobre i na razie zwycięsko z tego uczelnianego pojedynku wychodzi Politechnika. Warto podkreślić, że mimo otoczki „wojny”, rywalizacja pomiędzy studentami jest zdrowa i uczciwa, a znajomości bardzo życzliwe i serdeczne. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za młodych sportowców i propagować rozwój sportu w kieleckiej społeczności akademickiej.

Wiktor Przybylski

fot. Tomasz Fąfara

studenCKa

31


SPORT PUBLICYSTYKA

Najważniejsze, że n Szczęście w życiu jest bardzo ważne. Wdrapujesz się na szczyt, wydaje ci się, że jesteś już bardzo blisko niego, aż tu nagle trach, znajdujesz się na dole. Zabrakło szczęścia. Potem jest go coraz mniej i mniej... Tadeusz Miś nie był bramkarzem wybitnym, ale mógł dużo osiągnąć. Niewiele zabrakło, a załapałby się do wielkiego Widzewa. Prawdziwy dramat spotkał go jednak po zakończeniu gry w piłkę. - Nie ma co ukrywać, w drużynie byłem odpowiedzialny za żarty - tak Mieczysław Mazur, wychowanek Korony Kielce, podsumował długą wyliczankę dowcipów, które robił swoim kolegom i śmiesznych anegdot z szatni. Opowiadał choćby o imprezowym trybie życia wszystkich członków drużyny. Była też historia o psie, który zjadł kawałek palca jednemu z trenerów. Już wcześniej 32

wiedziałem, że w opowiastkach nie ma sobie równych. - Chcesz posłuchać czegoś śmiesznego? Idź do Mietka - mówili wszyscy. - Ale wiesz co? Możemy sobie mówić o tych wszystkich śmiesznych sytuacjach, ale mi to najbardziej żal chłopaków, którym nie powiodło się po piłkarskiej karierze - powiedział Mazur już na sam koniec. Najpierw wyliczyliśmy tych, którym się udało. Kilku cały czas ma styczność z futbolem, trenują młodzież. Niektórzy zajęli się czymś innym. Jeden ma lombard, drugi firmę budowlaną, trzeci jeździ na taksówce. - A ten, ten, ten i ten już nie żyją - poinformował mnie Mazur, pokazując na zdjęcia. - Spora część nie miała pomysłu na siebie po zawieszeniu butów na kołku. Zapili się. O, a słyszałeś o Tadku Misiu? Nie ma dwóch nóg. To jest dopiero tragedia dla piłkarza.

O Misiu wcześniej nie słyszałem. Nie rozegrał w barwach Korony zbyt wielu meczów. Wśród ludzi pracujących obecnie w klubie, nikt go nie kojarzył. Lubię rozmawiać ze starszymi koroniarzami i podczas kolejnych takich rozmów pytałem o niego. Komentarz każdego był taki sam ogromna tragedia. Wypytywałem, czy go odwiedzają, ale liczba takich osób sięgnęła raptem dwóch. Jedną z nich był Mazur. - Bardzo mu współczuję i wielokrotnie myślałem o tym, żeby go odwiedzić. Za każdym razem, gdy chciałem to zrobić, coś mnie jednak stopowało. Nogi pozwalały mu robić to co kochał, a teraz ich nie ma. Nie potrafiłbym z nim rozmawiać - powiedział Paweł Wolicki, legenda Korony. *** - Dzień dobry, szukam Tadeusza Misia. - Misiu? Zaraz zobaczymy czy

studenCKa


nie robię pod siebie jest. Miał coś tam robić... O, jest jednak. Zapraszam - powiedziała pielęgniarka jednego z kieleckich domów opieki. - Panie Tadeuszu, ma pan gościa - oznajmiła po chwili. - Gościa? A kto to przyszedł? Miś był zdziwiony. W końcu rzadko ktoś go odwiedza. - Niech pan siada... Albo nie, wózka niech się pan trzyma z daleka. Usiądzie pan na krzesełku - powiedział. Usiadłem. Chciałem po prostu porozmawiać. Miś trafił do Korony Kielce z Pogoni Siedlce. To był 1978 rok, prezesem klubu był Wiesław Stępień. Drużynę prowadził Marian Szczechowicz, który parę lat wcześniej zdobył z reprezentacją Polski juniorów brązowy medal mistrzostw Europy. Miał wprowadzić Koronę do II ligi. - Nie doczekał się.

studenCKa

Działacze byli niecierpliwi i po jakimś czasie go zwolnili. Wspominam go bardzo mile. Porządny chłop. Szkoda, że odszedł, bo w następnym sezonie wywalczyłby z nami awans. Przede wszystkim postawił na młodzież. Za niego zaczęli grać Mieciu Mazur albo Leszek Wójcik - opowiadał Miś. Żeby postawić na młodych, musiał najpierw zrobić dla nich miejsce. Dlatego starsi o kilka lat koroniarze Szczechowicza nie wspominają go już tak dobrze. Na przykład Jana Czarneckiego wywalił z drużyny bez żadnego zastanowienia. Nie spodobało mu się, że wypił piwo z kolegą. „Szklana”, bo tak do dzisiaj jest nazywany, wcześniej wywalczył pierwszy w historii Korony awans do II ligi. Ostatecznie koroniarze wrócili na drugi szczebel pod wodzą Antoniego Hermanowicza. - Z Antosia był teoretyk. Strasznie przygotowywał się do każdego

treningu. Miał swój kajet i myśmy go chowali. Był nerwowy, ale śmiał się z tego - mówił dalej Miś. - Grę w Koronie wspominam bardzo miło, ale to naprawdę głównie zasługa Szczechowicza. Stworzył fundamenty, z których inni potem korzystali. Jakieś mecze, które zapadły mi specjalnie w pamięci? Tyle ich było, że naprawdę nie wiem. Mieliśmy super ekipę. Nie było żadnych grupek. No może tylko starsi, jak Heniu Kiszkis nie byli tak otwarci na młodych. Reszta trzymała się razem. Prawdziwi giganci byli z Mazura i Wójcika. Do tego jeszcze Marek Gawron. Co chwilę było śmiesznie. Mieciu opowiadał jak jechał raz z Gawronem autobusem. Puścił cichacza, odwrócił się i uciekł na drugi koniec autobusu. Ludzie patrzą się na Marka, bo śmierdziało okrutnie, a tamten skurwiel stał kilka metrów obok i się tylko śmiał. 33


PUBLICYSTYKA SPORT

Historie z nimi związane do dzisiaj krążą między koroniarzami. Gawron na przykład raz wypił osiem litrów herbaty w piętnaście minut. Zabrakło mu pieniędzy na papierosy i założył się, że to zrobi. Wygrał dwie paczki. Herbatę szybko zwrócił przy obecności jednego z trenerów. - Faktycznie, Gawron palił strasznie. Jak nie miał ognia, odpalał od żarówki przyznał Miś, obok którego leżała paczka papierosów. - Czasami sobie popalam, ale staram się ograniczać. Ile ja tutaj mam? Dwa papierosy. Jak grałem też paliłem mało. - Czy jestem zadowolony z tego co osiągnąłem na boisku? Tak. Raczej tak. Widocznie na tyle było mnie stać. Mogło być o wiele lepiej, ale do tego potrzebne jest szczęście. - Panu go zabrakło? - spytałem. - O to właśnie chodzi. Za gówniarza interesował się mną Star Starachowice, wtedy to była super drużyna. Czołówka II ligi. Szukali bramkarza i kilka razy mnie obserwowali. Przed jednym meczem ktoś ze Starachowic do mnie podszedł i powiedział, że po ostatnim gwizdku chce ze mną porozmawiać. Tak się przejąłem, że mi nie poszło. Nie puściłem żadnego babola, ale grałem fatalnie. Po spotkaniu nikt nie 34

przyszedł. Później był Widzew. To była wtedy wielka drużyna. Wypadłem dobrze na testach, ale postawili na kogoś bardziej ogranego. Ściągnęli Henryka Bolestę. Górnik Zabrze też za mną jeździł. Działacze mówili, że są mną bardzo zainteresowani, ale oni z kolei kupili Józefa Wandzika. Wszystko mnie omijało. Szkoda. To jednak nie wszystko. Pod koniec lat 80. Miś miał wylecieć do Stanów Zjednoczonych i grać w polonijnych Orłach Chicago. - Tam przebywał masażysta kieleckich kolarzy, Czaja miał na nazwisko. Polecił mnie, wszystko pozałatwiał i dostałem od nich zaproszenie. Do Stanów jednak nigdy nie trafiłem. Nie dostałem wizy. Co prawda nie poddałem się i chciałem dostać się za Ocean przez Niemcy. Pojechałem tam na wariata. Stany nie przyjmowały już jednak azylantów, bo będąc w Niemczech poprosiłem o azyl polityczny. Nie wyszło przywołując to lekko posmutniał.

przygoda z futbolem. Najgorsze było jednak dopiero przed nim. - W pokoju obok leży były lekkoatleta z Końskich. Też nie ma nóg, tylko, że on stracił je przez gorzałkę. Ochlał się gdzieś i je odmroził. Ucięli obie naraz. Mnie zaczęła po prostu boleć noga.

Misiowi nie udało się nawet zakotwiczyć w Niemczech. Przebywał w Kilonii, gdzie trenerem trzecioligowej drużyny był Włodzimierz Żemojtel, który wcześniej bronił w Arce Gdynia. Szukali bramkarza, ale problemem był status Misia. Azylant nie mógł grać w piłkę. Podobno nie dało się z tym nic zrobić. Tak zakończyła się jego

Na początku byłem załamany. Chodzić, a nie chodzić to wielka różnica. Poszedłbym w tyle miejsc, a tu guzik. Kolega mówił, że załatwi specjalny samochód i zawiezie mnie na Koronę, ale na tym się skończyło. Rozumiem to. Każdy ma swoje życie. Teraz odwiedza mnie tylko Leszek Śmiałowski, który trafił do klubu tego samego dnia co ja.

Zastanowiło mnie to. Słyszałem wcześniej, że Miś również stracił nogi w takich okolicznościach. - Wiadomo, że czasami człowiek się nie oszczędzał, ale to nieprawda. To był chyba 2005 rok. Musiałem często odpoczywać, ale ból mijał i szedłem dalej. Z czasem mogłem pokonywać jednak coraz krótszy dystans. Nigdy nie chodziłem po lekarzach. Człowiek był zdrowy, i nie zdawał sobie sprawy z tego, że może dojść do czegoś takiego. Okazało się, że to miażdżyca. Najpierw zaatakowała jedną nogę, potem drugą. Prawą straciłem w 2013, lewą obcięli w 2014. To były Święta Bożego Narodzenia.

studenCKa


Raz przyjechało też do mnie trzech kumpli z Siedlec. Nie widzieliśmy się w sumie z 20 lat. Super sobie powspominaliśmy. Rodzice poumierali, bracia też. Mam dwie córki, ale mieszkają w Niemczech. Starsza przyjechała, gdy leżałem na wykończeniu w szpitalu. Druga ma za niedługo pojawić się z wnukiem. Jego zdjęcie można dostrzec od razu po wejściu do pokoju Misia. Stało na starym telewizorze. - Pozostało mi tylko gapienie się w ten telewizor. Czy chciałbym pojechać na mecz? Pewnie, że tak. Ale sam przecież nie pojadę. Na szczęście ten chłopaczek obok też interesuje się piłką i nie odpuszczamy żadnego spotkania. Chodzimy na świetlicę, bo w pokojach mamy tylko kilka kanałów. A jak nie telewizja, to włączamy radio. Prawie codziennie dzwoni do mnie siostra cioteczna z Żagania. Zawsze koło czwartej. Już nie wiem co jej mówić. Super, że dzwoni, ale czasami nie mamy o czym rozmawiać. Tak naprawdę często nadrabiam miną. Wszyscy mówią, „ty to Misiu cały czas się śmiejesz”. A co, mam przed wszystkimi płakać? Spytałem Misia czego w tym momencie by nie chciał. - Litości. Jestem inwalidą, ale nie

studenCKa

chcę, żeby ludzie myśleli, że nie daję rady. Daję. I wszystko dzięki piłce. Dzięki niej jestem silny. Wszystkiego mnie nauczyła...

dzięki piłce - powtórzył. Mateusz Michałek

W momencie, gdy to mówił do pokoju wszedł młody chłopak. - Kto tu jeszcze jest? - A taki pan do mnie przyszedł. - Mogę kogoś poczęstować cukierkiem? - Krzysio ma dzisiaj urodziny. - A pan chce panie Tadziu? - Dziękuję, już mnie wcześniej częstowałeś. - Ile cali ma ten telewizor? - A nie wiem, 19, 21... Nie wiem. Chłopak ma dzisiaj 23 urodziny. Od urodzenia nic nie widzi. Niech pan pomyśli, to jest dopiero dramat. Tak naprawdę, my bez nóg to nic - mówi Miś. - Niektórzy nie wytrzymują psychicznie, ale dzięki temu, że byłem sportowcem, jakoś to znoszę. Gdybym nie grał w piłkę, byłoby mi trudniej. Wie pan co jest najważniejsze? Że sam się załatwiam i nie robię pod siebie. To byłaby dopiero tragedia. Gdy ucinali mi drugą nogę, w szpitalu mówili, że w ogóle z tego nie wyjdę. A ja dalej żyję. Teraz mnie nie poznają, bo wtedy wyglądałem strasznie. Przychodzi do mnie rehabilitantka i ostro ćwiczymy. Wytrwałość, wytrwałość i jeszcze raz wytrwałość. To wszystko 35


INNE PUBLICYSTYKA

Smaki Wielkanocy Przed nami Wielkanoc, a co za tym idzie mnóstwo przygotowań. Zapewne wielu z nas nie przepada za robieniem porządków, ani za przygotowywaniem świątecznych pyszności, a to ze względu na ogromną ilość czasu, które pochłaniają. Mimo to, na święta jednak trzeba się przygotować. Odświeżyć garderobę, posprzątać, zrobić coś pysznego do jedzenia. Dla każdego mamy parę propozycji kulinarnych, które idealnie będą pasować na wielkanocny stół.

na blasze. Piec w temp. 200 stopni C przez 30 minut. Śmietankę wlać go garnka i cały czas mieszając, podgrzać. Dodać pokruszoną czekoladę. Masa powinna mieć płynną konsystencję. Po podgrzaniu, odstawić do wystudzenia. Polać mazurek masą czekoladową, udekorować migdałami i orzechami.

Przygotowanie: Schłodzone masło i mąkę wymieszać. Dodać cukier puder, żółtka, zapach waniliowy. Zagnieść ciasto i wstawić je do lodówki na około pół godziny. Po wyjęciu rozwałkować i rozłożyć

źródło: www.radoscodkrywania.tchibo.pl

1. Jak Wielkanoc, to obowiązkowo mazurek. Jego symbolika jest ściśle powiązana z zakończeniem Wielkiego Postu. Po czterdziestu dniach wstrzemięźliwości od mięsnych pokarmów i słodkich wypieków, mazurek stanowił nagrodę dla wytrwałych w wierze chrześcijan. To jedno z najbardziej charakterystycznych świątecznych ciast. Zwykle jest niewysoki. Można go przyozdabiać w przeróżny sposób, czy to bakaliami, czy owocami, cukierkami. Oto przepis na klasyczny mazurek z czekoladą.

Wielkanocny Mazurek czekoladowy (9 porcji) Składniki: 2 szklanki mąki 1 kostka masła 3 żółtka zapach waniliowy 1 tabliczka gorzkiej czekoladowy 150 ml śmietanki kremówki migdały skórka pomarańczy

Mazurek od lat króluje na wielkanocnych stołach.

36

studenCKa


A oto przepis na mniej pracochłonny mazurek. Jeśli nie lubicie skomplikowanych wypieków, to koniecznie wypróbujcie to rozwiązanie:

Polewa pół szklanki śmietany 1 szklanka cukru 4 łyżki kakao lub pół tabliczki czekolady

Polewa: Do garnka wlać śmietanę, wsypać cukier i od chwili zagotowania gotować 5 minut. Po ochłodzeniu (10 minut) dodać kakao. Jeszcze ciepłą masą polać wafel. Wierzch można posypać wiórkami kokosowymi.

Przygotowanie masy: Masło i margarynę utrzeć z cukrem, dodając po 1 jajku. Po dokładnym utarciu masy, dodawać zmielone herbatniki, rodzynki, startą czekoladę, zmielone lub posiekane orzechy i kakao. Masę wyłożyć między wafle.

źródło: www.bezmiksera.pl

Mazurek bez pieczenia ( 12 porcji) Składniki: Masa 15 dag masła 15 dag margaryny 25 dag cukru pudru 3 jajka 4 paczki herbatników 10 dag orzechów 10 dag rodzynków 2-3 łyżki kakao

pół tabliczki czekolady 2 wafle do przełożenia

Oto łatwiejszy sposób na mazurek i to bez pieczenia.

studenCKa

37


INNE PUBLICYSTYKA MIŁOŚĆ dwa sposoby: na ciepło, bądź na zimno. Wierzch często dekoruje się lukrem i owocami. Pascha z owocami (na zimno) (10 porcji) Składniki: kostka masła 15 g cukru pudru 1 kg tłustego mielonego twarogu 5 żółtek 250 ml słodkiej śmietany 300 g cukru 100 g owoców kandyzowanych bakalie

Przygotowanie: Twaróg należy zmielić dwukrotnie. Bakalie sparzyć. Żółtka z cukrem wrzucić do garnka. Mieszając, podgrzać. Dodać śmietanę z miękkim masłem. Powoli, po jednej łyżce dodać ser i bakalie. Za pomocą Zwilżonej gazy wyłożyć na sitko. Na nim położyć ser, przykryć go rogami gazy i talerzykiem. Obciążyć czymś ciężkim, zaś sitko włożyć do naczynia. Gotową masę włożyć do lokówki na całą noc. Przed podaniem udekorować owocami.

źródło: www.ofeminin.pl

2. Jakie ciasto oprócz mazurka kojarzy się z Wielkanocą? Oczywiście Pascha. Jeśli ktoś nie wie, jest to tradycyjna potrawa rosyjska bądź ukraińska przygotowywana z twarogu, mleka, śmietany, masła, z dodatkiem jajek, wanilii i bakalii. Dlaczego akurat robi się ją na święta wielkanocne? W Rosji popularnie nazywana chlebem wielkanocnym, o słodkim aromacie. Składniki, z których się ją wykonuje, czyli mleko i jajka symbolizują nowe życie, odrodzenie się przyrody. Jej wygląd w kształcie ściętej piramidy przypomina grób Chrystusa. Wykonuje się ją na

Pascha to nie tylko wyśmienite ciasto, ale i idealna ozdoba wielkocnego stołu.

38

studenCKa


3. Jak pascha, to i babka wielkanocna musi zająć honorowe miejsce na stole świątecznym. Zwyczaj pieczenia babki na święta zagościł w polskiej kulturze bardzo dawno. Przyszedł do nas ze wschodniej Europy. Tradycyjna babka to ciasto drożdżowe z miodem, udekorowane cukrem pudrem, lukrem, czekoladą. Ma podobną symbolikę jak pascha. Przepis jest bardzo prosty, więc raczej nikt nie powinien mieć problemu z jej wykonaniem.

z cukrem do uzyskania puszystej pianki. Dodać resztę mąki, szczyptę soli, masło. Wyrobić ciasto, dolewając powoli mleko. Na koniec dodać rodzynki, pokrojone migdały i zapach waniliowy. Ciasto wyłożyć do wysmarowanej tłuszczem i posypanej bułką tartą formy. Piec około godziny w temp. 170-180 stopni. Po ostygnięciu przyozdobić lukrem lub czekoladą i skórką pomarańczy. Zamiast lukru można obficie posypać pudrem.

źródło: www.kwestiasmaku.com

Baba drożdżowa z rodzynkami( 8 porcji) Składniki: 1 kg mąki

30 dag cukru ½ litra stopionego masła 15 żółtek ½ litra mleka 8 dag drożdży ½ kieliszka rumu 5 dag migdałów 15 dag rodzynek skórka pomarańczowa ½ laski wanilii lub paczka cukru waniliowego sól zapach waniliowy Przygotowanie: ¾ szklanki mąki zaparzyć w ½ szklanki wrzącego mleka. Po ostudzeniu dodać drożdże, trochę mąki, lekko wymieszać i pozostawić do wyrośnięcia. Żółtka utrzeć

Baba wielkanocna to jedno z najstarszych i najpopularniejszych wypieków świątecznych.

studenCKa

39


INNE PUBLICYSTYKA MIŁOŚĆ 4. Skoro mamy już cały arsenał świątecznych ciast, to wypadałoby pomyśleć o wyposażeniu wielkanocnego koszyka, w którym nie może zabraknąć baranka, symbolu Zmartwychwstałego Chrystusa.

Przygotowanie: Masło roztopić. Blachę do pieczenia ustawić na najniższej szynie w piekarniku. Piekarnik nagrzać do 180°C. Ubić jajka, żółtko, cukier i cukier waniliowy na puszystą masę. W osobnej miseczce wymieszać obie mąki. Mąki przesiać przez sito, aby były bardziej lekkie i puszyste. Dodać do masy jajecznej, delikatnie mieszając. Dalej

mieszając dodawać powoli roztopione masło. Formę na baranka (o pojemności 0,7 litra) wysmarować masłem lub margaryną. Formę złożyć i napełnić ciastem. Baranka piec w nagrzanym piekarniku około 30- 35 min. Jeśli ciasto będzie za szybko się rumienić, przykryć go folią aluminiową. Pozostawić w formie, aż ostygnie. Dla dekoracji posypać cukrem pudrem.

źródło: www.dieta.senior.pl

Baranek wielkanocny z ciasta piaskowego Składniki: 3 jajka 1 żółtko 125g cukru 2 łyżeczki cukru waniliowego 75g masła

25g mąki ziemniaczanej 125g mąki pszennej cukier puder do posypania

Baranek, symbol Tego, dzięki Któremu obchodzimy Wielkanoc. Obowiązkowy w świątecznym koszyku.

40

studenCKa


5. Oprócz słodkich pyszności na stole świątecznym muszą znaleźć się inne potrawy. Głównym daniem, które rozpoczyna wielkanocną ucztę jest rzecz jasna żur z kiełbasą, najlepiej białą. Żurek świąteczny przyrządzany jest ze święconki, czyli z tego co święciliśmy w Wielką Sobotę. Podawany jako pierwsze danie oznacza koniec okresu Wielkiego Postu.

Przygotowanie: Do garnka wlać 4 szklanki wody, włożyć ziele angielskie, pieprz w ziarnach, liście laurowe i kiełbasę. Gotować przez 40 minut. Na patelni przysmażyć pokrojony na drobno boczek. Gdy zacznie się wytapiać zawarty w nim tłuszcz, dodać posiekaną cebulę

i smażyć na średnim ogniu do momentu, aż się zarumienią. Pod koniec dodać posiekany czosnek. Cebulę z boczkiem dodać do wywaru , wyjąć z niego kiełbasę. Wlać żurek. Zupę z boczkiem i cebulką gotować przez 15 minut. W międzyczasie dodać mleko, 2 łyżki chrzanu i majeranek. Żurek ponownie zagotować przez kilka minut na wolnym ogniu. Przed podaniem dodać do żurku przekrojone jajka, kiełbasę, oraz natkę pietruszki.

źródło: www.winiary.pl

Staropolski żur z białą kiełbasą (4 porcje) Składniki: 20 dag wędzonego boczku 500ml zakwasu żytniego 2 cebule 4-5 ziaren ziela angielskiego

pieprz w ziarnach 2- liście laurowe 2 ząbki czosnku Sól pieprz majeranek 4 białe sparzone kiełbasy 2/3 szklanki mleka 4 jajka ugotowane na twardo

W Wielkanoc ani rusz bez żurku z kiełbasą.

studenCKa

41


INNE PUBLICYSTYKA MIŁOŚĆ łyżka musztardy 10 dag czerstwej bułki ¾ szkl. mleka łyżeczka posiekanego tymianku czerwona papryka jajka ugotowane na twardo Przygotowanie: Na patelni podsmażyć posiekaną cebulę z czosnkiem, bułkę namoczyć na kilka minut w mleku, po czym delikatnie odcisnąć. Zmielone mięso wymieszać z jajkami, pieprzem, papryką, musztardą, mlekiem i bułką. Dodać ostudzoną cebulę z czosnkiem, wszystko wymieszać. Formę do pieczenia wysmarować

masłem i posypać bułką tartą. ½ mięsa włożyć do formy. Ugotowane i obrane jajka poukładać jedno za drugim, obłożyć papryką. Całość przykryć resztą mięsa. Wyrównać wierzch pieczeni, położyć na niej 2 łyżki masła. Piec godzinę w temp. 180 stopni C. Po wystygnięciu pokroić w plastry.

źródło: www.mojegotowanie.pl

6. Po 40 dniach Wielkiego Postu można pozwolić sobie na ucztę mięsną. Doskonałym ukoronowaniem świątecznego śniadania będzie pieczeń rzymska z jajkiem. Pieczeń rzymska z jajkiem (10 porcji) Składniki: 1 kg mięsa wołowego i wieprzowego cebula 2 ząbki czosnku 2 jajka Łyżeczka mielonej papryki słodkiej sól, pieprz

Prawdziwa uczta dla podniebienia.

42

studenCKa


7. Dla zapalonych wegetarianów i nie tylko mamy do zaproponowania smaczną galaretę jajeczno- warzywną. Ta wiosenna przekąska, z pewnością zachwyci nawet najbardziej wymagające podniebienie.

Przygotowanie: Jajka ugotować na twardo, obrać i przekroić na pół. Żelatynę namoczyć w 4 łyżkach wody. Bulion zagotować. Dodać czosnek i gotować na małym ogniu przez 2 minuty. Doprawić sporą ilością pieprzu, szczyptą soli oraz sokiem z cytryny. Dodać żelatynę i mieszać, aż się rozpuści. Brokuł podzielić na różyczki, obgotować około 4 minut w lekko osolonym wrzątku. Przelać zimną wodą i dobrze odsączyć. Kukurydzę odsączyć na sitku. Kilka łyżek bulionu wylać na dno naczynia, wstawić do lodówki. Następnie

ułożyć połówki jajek, połowę różyczek brokułu, polać bulionem i odstawić do lodówki. Gdy galaretka zacznie tężeć, ułożyć plasterki szynki zawinięte w ruloniki, posypać kukurydzą oraz pozostałymi różyczkami brokułu. Polać bulionem. Odstawić do lodówki na kilka godzin. Przed podaniem naczynie zanurzyć w gorącej wodzie, galaretę wyjąć na półmisek. Można podawać ją z chrzanem.

Marta Nowak

źródło: jedzismakuj.blogspot.com

Galareta jajeczno- warzywna( 4 porcje) Składniki: 1 litr bulionu drobiowego, najlepiej domowego 2 łyżki żelatyny 8-9 dużych plastrów szynki 2 duże jajka 1/2 małej główki brokułu 1/2 puszki kukurydzy sól pieprz

1 posiekany ząbek czosnku 1 łyżeczka soku z cytryny

Coś dla wegetarianów i nie tylko…

studenCKa

43


PUBLICYSTYKA MIŁOŚĆ

Studia okiem

Jaką n Pan

Wykładowca, którego zapamiętał Pan najlepiej. Dlaczego? Najbardziej zapadali w pamięć ludzie ze względu na nieprawdopodobną wiedzę, piękne posługiwanie się językiem oraz umiejętność przekazania swojej fascynacji studentom. Z pewnością najbardziej spektakularny był profesor Jan Waszkiewicz, który miał ogromną wiedzę, a tematyka którą się zajmował - historia doktryn politycznych - bardzo interesowała studentów. Profesor jednocześnie wykładał na Uniwersytecie Warszawskim i na Sorbonie, przez co często zdarzało mu się przechodzić w pewnych momentach na język francuski. Musieliśmy mu przypominać, że jest w Warszawie i jednak lepiej ten wykład prowadzić w języku polskim. Kolejnym profesorem był Jerzy Tomaszewski. Zapytał kiedyś o to, co by nas najbardziej interesowało, a my nieopatrznie zadaliśmy pytanie dotyczące mniejszości narodowych na Bałkanach. Następny wykład w całości poświęcił fot. Maciej Burczyn na wtajemniczanie nas w meandry geografii bałkańskiej. Do dziś to prof. zw. dr hab. Tomasz Mielczarek pamiętam.

Z pewnością Włodzimierz Korcz, który uczył mnie historii nowożytnej Polski. Był człowiekiem niezłomnym, niezależnym i między innymi dzięki niemu nie wyrzucono mnie ze studiów, a kończyłam studia w bardzo paskudnym czasie. Niestety, w swojej edukacji trafiłam na niewiele postaci, które mogły być dla mnie ważne. Całe życie walczyłam z komunizmem, dlatego osoby nawet merytorycznie świetne - głównie ze względów politycznych - mi nie imponowały. Włodzimierz Korcz był połączeniem człowieka honoru i wielkiej wiedzy, dlatego był wzorem moralności dla studentów.

Kiedyś studia to wymaga de honoru było o był brak komp zweryfikowan otoczenie tech wiedzę, nie trz zdygitalizowa dotarliśmy do Internetem”. A

Dla studentów choć może jes świata, są znud dzo ciekawi! T dowała że duż pomyślenia by względu na sie się przychodzi porządku. Kie nych, teraz te a

fot. Maciej Burczyn

dr hab. prof. UJK Jolanta Chwastyk-Kowalczyk 44

studenCKa


m uczonych

największą różnicę w studiach dostrzega n obecnie? Co zmieniło się na dobre, a co na gorsze?

a były zajęciami elitarnymi, a jeśli coś jest elitarne, eterminacji i motywacji. Dla nas, studentów - sprawą odpowiednie przygotowanie się do zajęć. W złym tonie petencji, a samo spotkanie z wykładowcą miało formę nia wiedzy. Niewątpliwym plusem jest zupełnie inne hnologiczne. Dziś, aby poznawać świat i zdobywać zeba iść do biblioteki. Duża część zasobów jest już ana, choć nie wszystkie. Martwi mnie jednak to, że o punktu którym jest twierdzenie „nie ma świata poza A to jest nieprawdą.

w zaletą jest to, że bardzo trudno wylecieć ze studiów, st to również wadą. Niestety studenci nie są ciekawi dzeni mediami, Internetem...a my kiedyś byliśmy barTrudność w wolności, w zdobyciu informacji, powożo czytaliśmy, a teraz z czytaniem jest problem. Nie do yło przyjść nieprzygotowanym na egzamin, nie tylko ze ebie, ale z szacunku dla prowadzącego zajęcia. Teraz i na egzamin bez wiedzy i wszyscy udają, że jest w edyś studia były dowodem pewnych ambicji intelektualambicje są znikome, albo nie ma ich wcale.

studenCKa

Jak wspomina Pan swoje życie studenckie?

Jeśli chodzi o rozrywkowy aspekt życia studenckiego, to nie sądzę aby on w jakikolwiek sposób różnił się od tego, co obecnie kryje się pod tym pojęciem. Zapewne jedynie kanony muzyczne uległy daleko idącym przekształceniom. Rozrywki właściwe dla wieku i sposób ekspresji był i jest, jak sądzę, taki sam. Szczegółów nie zdradzam, zatarły się w pamięci.

Moje życie studenckie to przede wszystkim działalność opozycyjna, co nie znaczy, że kulturalnie się dużo nie działo. Między innymi po to poszłam na kurs pilota wycieczek zagranicznych, żeby móc bezkarnie wyjeżdżać na zachód, a to było dla mnie okno na świat. Z rozbudzonymi kulturalnie znajomymi tworzyliśmy niezależne pisma, jeździliśmy na różne teatralne spektakle, na festiwal Jazz Jamboree czy Jazz nad Odrą. Nie wyobrażam sobie, żeby nie przeżyć tego pięknego etapu w życiu. Robiliśmy rzeczy dzięki którym dziś ze spokojem patrzę w lustro.

45


PUBLICYSTYKA MIŁOŚĆ

Studia okiem

MIŁOŚĆ Pierwszą osobą jest Pani Profesor Hombek, którą każdy nas straszył. W trakcie zajęć okazało się, że jest bardzo życzliwa i przychylna dla studentów. Drugi wykładowca to, nieżyjący już, profesor Grabski. Mówił zajmująco o filozofii, ale nic nie rozumieliśmy. Lubiłam go słuchać. Bardzo inspirujące były również ćwiczenia z doktor Kępą-Mętrak, na których dużo dyskutowaliśmy. Czasem zdarzyły się kłótnie. Miałam szczęście ponieważ moja grupa była bardzo aktywna. Nigdy się nie nudziliśmy na zajęciach. Lubiliśmy się.

Myślę, że na l robi się wszys to student jest zmieniło się to „dlaczego”. W kojarzenia, łąc niższych szcz diach humani

W pierwszej kolejności powinienem wymienić profesora Tomasza Mielczarka. Była to osoba, która wzbudziła moje ogromne zainteresowanie medioznawstwem jako nauką. Wykłady profesora, dotyczące systemów medialnych należały do niesłychanie interesujących i uczęszczałem na nie z przyjemnością. Drugą osobą jest profesor Renata Piasecka-Strzelec. Przede wszystkim jest to rewelacyjny wykładowca, który sposobem prowadzenia i formą zajęć potrafi zainteresować każdego. Trzecia osoba to doktor Olga Dąbrowska-Cendrowska. Ciepły i koleżeński sposób, w jaki traktowała swoich studentów, a zarazem bardzo młodzieżowe podejście, szczególnie zapadły mi w pamięć.

Zmiany, które ści praktyczne nacisk. Studen stwo, mają mo większym wy znacznie mnie gam.

fot. Maciej Burczyn

dr Olga Dąbrowska-Cendrowska

fot. Kinga Gołąbek

mgr Mateusz Zapała

studen 46

studenCKa


m uczonych

lepsze zmieniło się podejście do studenta. Na uczelni stko z myślą właśnie o nim. W procesie kształcenia t na pierwszym miejscu. Moim zdaniem, na minus o, że osoby studiujące nie lubią odpowiadać na pytanie Wolą testy niż pytania, które zmuszają do myślenia, czenia faktów. Mam wrażenie, że to wynik zmian na zeblach edukacji. A to przecież tak ważne, aby na stuistycznych i społecznych pytać, szukać, dociekać.

Bardzo dobrze. I brakuje mi tej atmosfery! To był dla mnie bardzo dobry czas. Uczyliśmy się wspólnie w knajpach i kawiarniach. Na praktykach byłam w Poznaniu i we Lwowie. Spotkaliśmy się całą grupą, organizowaliśmy półmetki, wigilie - jest co wspominać.

e dostrzegam są zmianami pozytywnymi. Umiejętnoe są bardziej doceniane i kładzie się na nie większy nci tak specyficznego kierunku jakim jest dziennikarożliwość podjęcia praktyk w różnych redakcjach i w ymiarze godzin. W czasach mojego kształcenia było ich ej niż obecnie. A zmiany na minus...nie, nie dostrze-

Byliśmy bardzo zgraną grupą młodych ludzi, która jak przystało na studentów zwiedzała kawiarnie, puby, chodziliśmy na koncerty i może to trochę śmiesznie zabrzmi, ale graliśmy też w gry - planszowe, komputerowe i różne inne. Szaleństw wielkich nie było, a przynajmniej nie pamiętam i nie będę zdradzał szczegółów.

nCKa studenCKa

Anna Sitarska 47


Nadal poszukujemy chętnych do współpracy PUBLICYSTYKA

SPRAWDŹ NAS:

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI:

www.facebook.com/MagazynPresik

presikujk@gmail.com

www.facebook.com/Radio-Fraszka-studenckie-radio-internetowe-820023064721887

radio.ujk@gmail.com

48

studenCKa studenCKa


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.