Magazyn Lady's Club nr 5 (56) 2018

Page 1

 NR 5 (56) PAŹDZIERNIK - LISTOPAD 2018

DWUMIESIĘCZNIK

ISSN1899-1270

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

JOLANTA JAKUBOWSKA WCIĄŻ MAM OCHOTĘ NA WIĘCEJ

Lekarz medycyny estetycznej Właścicielka gabinetu Jakubowska Esthetic w Bielsku-Białej » CZYTAJ STR. 6



Reklama

Auto Salon Sp. z o.o. ul. Wiejska 5, 10-200 Warszawa WEKTOR – salon, jazdy próbne, finansowanie, ubezpieczenia tel. 22 542 44 56, faks 22 542 44 56

Bielsko-Biała ul. Warszawska 295, tel. 33 829 56 10 lub 33 829 56 00 www.wektor.pl

Prasa partnerska-ZOE-199,2x240,4.indd 1

kontakt e-mail: klient@wektor.pl

24/07/2018 14:26

Numer 3 (13)

medyk Beskidzki

3


Reklama


Reklama

,


oD REDAKtoRA

A

Fot. Magdalena Ostrowicka

ż dwa teksty w tym numerze zawierają w tytule słowo „muzyka”. Nie bez powodu. Dużo mamy artykułów i wywiadów ze strefy kultury, podobnie jak z okolic zdrowia i urody. W świecie lepiącym się od politycznego brudu, pełnym oszustw, zdrady, kłamstw i nieuczciwości – muzyka, literatura, plastyka to rejony stosunkowo bezpieczne, atrakcyjne, zapewniające (przynajmniej na czas jakiś) duchowy spokój, wzbogacające, pozwalające zapomnieć o codziennej szarzyźnie, dające dystans do tego, co nas otacza. Ekskluzywne – w dobrze pojętym znaczeniu. W tych rejonach człowiek lepiej i pełniej oddycha, łapie równowagę, wzmacnia się, odnajduje zapomniane sensy, równoważy emocje, przywraca znaczenie stałym wartościom. Dlatego chętnie zanurzamy się w tematy kulturalne i, mam nadzieję, sprawiamy Wam tym radość. Podpowiadamy kogo, naszym zdaniem, warto czytać i słuchać. A sekwencje związane ze zdrowiem i urodą? No cóż, kondycja fizyczna i umysłowa każdemu potrzebna, kochanego zdrowia nigdy dość. Wiemy, że lubicie poradniki i chętnie korzystacie ze wskazań autorów magazynu Lady’s Club, zatem i w tym wydaniu nie brakuje artykułów z naszą physis związanymi.

STANISŁAW BUBIN, redaktor naczelny 509 965 018 redakcja@ladysclub-magazyn.pl s.bubin.ladysclub@gmail.com www.ladysclub-magazyn.pl

W NUMERzE 6 WCIĄŻ MAM OCHOTĘ NA WIĘCEJ – ZAPEWNIA DR JOLANTA JAKUBOWSKA Z BIELSKA-BIAŁEJ 10 ROZMOWA Z DR. ADAMEM MOKRYSZEM 18 OSIEMNAŚCIE ROZMÓW ANJI RUBIK O DOJRZEWANIU, MIŁOŚCI I SEKSIE 22 WSPÓŁCZESNA NIEWOLNICA. RECENZJA 28 DOROTA BOCIAN: CZY MIŁOŚĆ JEST CIĘŻKĄ PRACĄ? 30 IZABELA ZYCH, BIELSZCZANKA Z KORDOBY 32 DEMAKIJAŻ – FELIETON ANGELIKI WICIEJOWSKIEJ 34 Z PISARKĄ IZABELĄ ŻUKOWSKĄ O POWIEŚCI „FAŁSZYWA NUTA”

NA OKŁADCE JOLANTA JAKUBOWSKA LEKARZ MEDYCYNY ESTETYCZNEJ WŁAŚCICIELKA GABINETU JAKUBOWSKA ESTHETIC W BIELSKU-BIAŁEJ ZDJĘCIE MAGDALENA OSTROWICKA / WWW.COBRAOSTRA.PL MAKIJAŻ ARTYSTYCZNY EWA HECZKO / WWW.FACEBOOK.COM/EWAZALOTMAKEUP

36 GODZENIE OGNIA Z WODĄ – FELIETON MARTY ZDANOWSKIEJ 40 JAK SIĘ WYRWAĆ Z KUCHENNEJ MAKATKI. RECENZJA ®

42 STYLE: RÓŻ I ZŁOTO WE WNĘTRZACH 48 JOANNA SKOREK-KOPCIK ZACHĘCA DO ZŁUSZCZANIA SKÓRY KWASAMI 50 PAULINA PASTUSZAK ODPOWIADA NA TRUDNE PYTANIA 52 JUBILEUSZOWA GALA 54 TRENER DAWID CEMBALA O OTYŁOŚCI U DZIECI

WYDAWCA FIRMA WYDAWNICZA LADY’S CLUB

56 ANNA ADAMUS WALCZY Z CELLULITEM WODNYM

ADRES REDAKCJI 43-309 BIELSKO-BIAŁA, UL. SUCHA 32

58 MEDYCYNA TRANSGRANICZNA. PRZYJEŻDŻA NIEMIEC NA LECZENIE

REDAKTOR NACZELNY STANISŁAW BUBIN, S.BUBIN.LADYSCLUB@GMAIL.COM, TEL. 509 965 018

62 ROZMOWA Z DOMINIKĄ ZAMARĄ, ŚWIATOWEJ SŁAWY ŚPIEWACZKĄ OPEROWĄ

REKLAMA TEL. 509 965 018, REDAKCJA@LADYSCLUB-MAGAZYN.PL, WWW.LADYSCLUB-MAGAZYN.PL

67 LISTY Z MONACHIUM ALDONY LIKUS-CANNON

WSPÓŁPRACA ANNA ADAMUS, ROMAN ANUSIEWICZ, DOROTA BOCIAN, JUSTYNA CIEŚLICA, EDYTA DWORNIK, BARTOSZ GADZINA, LUCYNA GRABOWSKA-GÓRECKA, MARZENA JANKOWSKA, ANNA JURCZYK, KRZYSZTOF KOZIK, ALDONA LIKUS-CANNON, KRZYSZTOF ŁĘCKI, MAGDALENA OSTROWICKA, EWA PACZYŃSKA, PAULINA PASTUSZAK, NATASHA PAVLUCHENKO, ALEKSANDRA RADZIKOWSKA, KRZYSZTOF SKÓRKA, JOANNA SKOREK-KOPCIK, DOROTA STASIKOWSKA-WOŹNIAK, EWA STELLMACH, ANIKA STRZELCZAK-BATKOWSKA, BEATA SYPUŁA, WIOLETTA UZAROWICZ, MIKOŁAJ WOŹNIAK, MAGDALENA WOJDAŁA, EWA HECZKO, AGNIESZKA ZIELIŃSKA, KATARZYNA GROS

68 MIODOBRANIE. RECENZJA 69 WHEN AUTUMN IS COMING. EDYTORIAL MAGDALENY OSTROWICKIEJ 74 STRONY EKOLOGICZNE „ZAGRAJMY W ZIELONE” 76 FELIETON EWY KASSALI

4 L a dy ’ s C L u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

LAYOUT PAWEŁ OKULOWSKI ISSN

1899–1270


Reklama


Fot. Magdalena Ostrowicka

WYWIAD NUMERU

Z dr JOLANTĄ JAKUBOWSKĄ, specjalistką z zakresu medycyny estet ycznej, rozmawia Stanisław Bubin


WCIĄŻ MAM OCHOTĘ NA

WIĘCEJ

Chciałbym, żeby na początku naszej rozmowy opowiedziała pani o przebiegu swojej kariery medycznej.

Od dziecka chciałam zostać lekarzem. Nie wiem, kiedy pojawiła się ta myśl – tak jakbym się z nią urodziła i jakby pójście na studia medyczne było moją naturalną drogą życiową. Dość szybko zorientowałam się również, że chcę być „zabiegowcem” – stąd wybór chirurgii. Kiedy po ukończeniu Akademii Medycznej we Wrocławiu znalazłam pracę na oddziale chirurgii ogólnej w Szpitalu Rejonowym w Gryficach, było tam dziesięciu mężczyzn. Musiałam więc znaleźć swoją działkę, tak, żebym to ja mogła „rządzić” – padło więc na chirurgię dziecięcą. Drugą specjalizację wybrałam z analogicznych pobudek – nie było na oddziale nikogo, kto zajmowałby się urologią, więc ta dziedzina też mogła mi zagwarantować samodzielność, której potrzebowałam. Po przeprowadzce do Bielska-Białej przez pięć lat pracowałam jako lekarz podstawowej opieki zdrowotnej w Rudzicy. Byłam tam kimś w rodzaju doktora Judyma w spódnicy, choć chodzę w spodniach (śmiech). Do dziś zresztą łączę pracę w gabinecie medycyny estetycznej z praktykowaniem bardziej tradycyjnych form lekarskich, gdyż dyżuruję również w Szpitalu Pediatrycznym w Bielsku-Białej. Czy pani wcześniejsze specjalizacje i praktyka lekarska przydają się przy prowadzeniu gabinetu medycyny estetycznej?

Ależ oczywiście, to bezcenna wiedza i doświadczenie. Jako chirurg znam anatomię człowieka. Wiem, gdzie znajdują się punkty, które należy omijać ze względu na duże na-

czynia krwionośne, a gdzie można bezpiecznie działać za pomocą igły czy kaniuli. Wiem też, jak obchodzić się z pacjentami cierpiącymi na nadciśnienie, cukrzycę, choroby tarczycy. Zanim rozpocznę zabieg, zbieram cały wywiad internistyczny. Dowiaduję się, jakie leki zażywa pacjent i wiem, w jakie interakcje mogą wejść ze stosowanymi preparatami. Potrafię sobie poradzić ze wstrząsem, omdleniem, z nagłymi sytuacjami, które mogą się pojawić podczas zabiegu, włącznie z zatrzymaniem krążenia.

Niektórym lekarzom wystarcza jedna specjalizacja, pani zrobiła dwie – i nadal było mało. Skąd pomysł, by pójść w stronę medycyny estetycznej?

To wiąże się anegdotą rodzinną. Kiedyś wstałam rano, wyspana i rześka, a moje dzieci zapytały: „Mamo, czemu jesteś taka zła?”. A ja wcale nie byłam zła, tylko miałam tak zwaną lwią zmarszczkę. I stwierdziłam, że muszę coś z tym zrobić. Stąd zainteresowanie botoksem, a potem to już samo się potoczyło. Tak więc jedno niezbyt dyskretne pytanie moich najbliższych zaważyło na tym, kim jestem dziś. Na rynku medycyny estetycznej działa pani już od lat...

...siedemnastu albo nawet i dłużej.

Kiedy pani zaczynała, w Polsce była to zupełna nowość. Medycyna estetyczna wtedy i dziś to zapewne dwa zupełnie różne światy.

O tak, zdecydowanie. Kiedy zaczynałam, na rynku dostępne były wyłącznie Restylane (kwas hialuronowy), botoks i „złote nici”, sprowadzane do Polski ze wschodu,

nie jestem pewna, czy do końca legalnymi sposobami. Wówczas też było nie więcej niż kilkunastu lekarzy, którzy się tym zajmowali. Dziś konkurencja jest znacznie większa, podobnie jak skala oferowanych usług. Medycyna estetyczna to obecnie niezwykle dynamicznie rozwijająca się branża.

Co pani zatem robi, by trzymać rękę na pulsie, być na bieżąco z różnego rodzaju nowościami i odkryciami?

Szukam, ciągle szukam, wciąż mam ochotę na więcej – więcej wiedzy, umiejętności, doświadczenia. Czytam prasę branżową, regularnie jeżdżę na kongresy i sympozja, gdzie mam możliwość rozmawiania ze specjalistami z całego świata. Korzystamy też z bogatej oferty szkoleń. Dzięki temu w gabinecie Jakubowska Esthetic jako pierwsze w regionie będziemy oferować peeling fenolowy – nową, rewelacyjną metodę odmładzania skóry. Jako jedyne na Podbeskidziu implantujemy nici APTOS służące do liftingu skóry twarzy i ciała oraz korekcji odstających uszu. Ponadto wykorzystujemy nici APTOS do odmładzania i poprawy estetyki okolic intymnych u kobiet, przez co powoli wchodzimy w rejony ginekologii estetycznej. Zgodziłaby się pani ze stwierdzeniem, że jeśli chodzi o stopień inwazyjności, medycyna estetyczna sytuuje się gdzieś między kosmetologią a chirurgią plastyczną?

Raczej bliżej tej drugiej. A przynajmniej ja staram się tę granicę przesunąć w tę stronę. Przede wszystkim dążę do tego, by mniej inwazyjnymi metodami osiągnąć takie efekty, jakie możliwe są dzięki operacjom plastycznym.

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 7


cofnięcie tego, co się stało – podciągnięcie policzka. Innymi słowy, likwidowanie przyczyn, nie skutków.

Fot. Magdalena Ostrowicka

Kiedy postanowiła pani założyć własny gabinet medycyny estetycznej, z pewnością miała pani jakieś wyobrażenie, jak to miejsce powinno wyglądać.

Dziedzina ta nazywana jest medycyną, choć z ratowaniem życia nie ma de facto wiele wspólnego.

Celem medycyny nie jest wyłącznie ratowanie życia. A zabiegi, jakie wykonuję, też są pewną formą leczenia – psychiki czy duszy. Prosty przykład: któregoś dnia przyjechała do mnie pacjentka, chciała sobie wypełnić bruzdy nosowo-wargowe. Ja natomiast stwierdziłam, że to nie jest jej defekt i nawet gdy spełnię jej prośbę, to bruzd co prawda mieć nie będzie, ale nie będzie wyglądać dobrze. Powiedziałam, że podstawowy ubytek ma pod okiem, i to w tym miejscu należy interweniować. Namawiałam ją, przekonywałam, w końcu się zgodziła. Kiedy zobaczyła efekt końcowy w lustrze, to odtańczyła coś w rodzaju indiańskiego tańca radości – jak to ona pięknie wygląda, jak drobna zmiana na twarzy odmieniła ją całą.

8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Czyli podobnie jak w przypadku tradycyjnej medycyny, pani praktyka także wiąże się z niemałą odpowiedzialnością?

Oczywiście, choć stawką nie jest być może życie, ale na pewno dobro pacjenta. Dlatego właśnie często nie ulegam sugestiom osób, które przychodzą do mnie z nastawieniem na konkretny zabieg. Staram się delikatnie, jak najbardziej rzeczowo, przekonać je do mojej wizji, sprawić, żeby mi zaufały. I muszę nieskromnie przyznać, że ostatecznie okazuje się, że miałam rację. Dzięki latom praktyki nauczyłam się patrzeć inaczej na twarz, skanować ją jako całość. Widzę, gdzie trzeba podciągnąć, gdzie wypełnić, żeby cofnąć oznaki upływającego czasu. Przykładowo – czasami bruzdy nosowo-wargowe, czy tak zwane linie marionetki, są efektem opadnięcia całego policzka. Wtedy nie jest moim zadaniem wyrównanie bruzd, tylko

Przede wszystkim chciałam oferować taką gamę usług, żeby pomóc każdemu pacjentowi, który przyjdzie do mnie ze swoim problemem – czy to z podejrzeniem czerniaka, czy z łysieniem, trądzikiem, rozszczepem wargi, otłuszczeniem, zmarszczkami, krzywym nosem, naroślą na skórze. Słowem, żeby nikt, kto trafi do gabinetu Jakubowska Esthetic, nie odszedł z kwitkiem. Zbyt długo pracowałam na cudze nazwiska, co nie zawsze było komfortowe, a na pewno nie odpowiadało moim ambicjom. W końcu postanowiłam, że pora pójść „na swoje”, żebym mogła rozwijać wachlarz metod i usług, którymi można pomagać ludziom. Liczy się nie tylko skala oferowanych zabiegów, ale też sprzęt, na którym się je wykonuje. I tak różnego rodzaju zmiany można wypalać laserem, którego efekty w pewnych aspektach są nieprzewidywalne, a można też – jak w naszym wypadku – mieć plazmę, którą da się bezpiecznie i w sposób kontrolowany usuwać zmiany nawet w newralgicznych miejscach. Ponadto dysponujemy urządzeniem Body-Jet do wodnej liposukcji, Medical Jet Plazmą do niechirurgicznej plastyki powiek, Mezothermem do aktywnego odmłodzenia i poprawy kondycji skóry, platformą laserową X-Lase do terapii trądzików, termoliftingu, usuwania rumienia i przebarwień, leczenia grzybicy paznokci i jeszcze wielu innych rzeczy, ale nie będę już nimi pana zanudzać (śmiech). A jeśli chodzi o niemedyczne aspekty – takie, jak atmosfera, wizerunek?...

Chciałam, żeby w gabinecie panowała serdeczna atmosfera. Żeby to było takie „babskie” miejsce. Choć oczywiście mężczyźni są również u nas mile widziani, a co więcej, coraz częściej się pojawiają, przełamując opory. No i najważniejsze – ma być profesjonalnie, ale bez nadęcia, z lekkim dystansem i szczyptą humoru. Pastelowe kolory, przyjemny zapach, różowe flamingi na tapetach – swoisty znak firmowy tego miejsca – doskonale spełniają tę funkcję. Pacjentki mówią, że w Jakubowska Esthetic czują się przyjaźnie, wręcz domowo. Siłą gabine-


problemem chociażby wśród biznesmenów. U wielu osób, na przykład występujących publicznie, w sytuacjach stresowych występują na szyi lub policzkach czerwone plamki – z tym też skutecznie walczymy. Oprócz tego oferujemy usuwanie blizn, znamion, przebarwień czy narośli na skórze, a także odsysanie tłuszczu – w znieczuleniu miejscowym, dzięki czemu pacjent zaraz po zabiegu opuszcza gabinet o własnych siłach. Jest pani jedną z nielicznych osób, którym udało się połączyć pracę z pasją.

tu jest również dobór współpracowników. Oprócz kompetencji, niezwykle istotne były dla mnie kwestie charakterologiczne.

piania tłuszczu, jako ekspander, kobietom po mastektomii w ramach przygotowania do rekonstrukcji piersi.

skoro już poruszyła pani ten wątek, proszę opowiedzieć coś o zespole Jakubowska Esthetic – kto go tworzy i w czym się specjalizuje?

Częstokroć mówi się, że osobami udającymi się do gabinetu medycyny estetycznej kieruje próżność...

W skład zespołu wchodzą: Ewelina Stisz, kosmetolożka, wykonująca zabiegi modelujące ciało, depilację, fotoodmładzanie, mezoterapię oraz nieablacyjny resurfacing laserowy, czyli odmłodzenie skóry bez złuszczania naskórka. Ewelina doskonale sprawdza się też jako asystentka przy zabiegach chirurgicznych. Katarzyna Śliwka – kosmetolożka i trycholożka (specjalistka od włosów), która zajmuje się peelingami medycznymi, mezoterapią skóry twarzy i głowy. Dermatolożka Olga Grygierzec, która czuwa nad zdrowiem skóry naszych pacjentów, wykonuje dermatoskopową ocenę znamion barwnikowych, usuwa laserem CO2 zmiany skórne. Wreszcie niezastąpiona Jolanta Handzlik – recepcjonistka i koordynatorka naszej pracy, kobieta do „zadań specjalnych”. Wita uśmiechem i otacza opieką każdego, kto przekracza próg Jakubowska Esthetic. Niezwykle mnie cieszy, że niedługo „na pokładzie” pojawi się też pierwszy mężczyzna – Daniel Jajtner, chirurg-onkolog, który będzie przeprowadzał między innymi zabiegi wycinana zmian nowotworowych na twarzy czy przeszcze-

Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Kobiety, które mają dużo pieniędzy, przychodzą do gabinetu już gładkie i „zrobione” (śmiech). Ale są też ludzie – i to dotyczy zdecydowanej większości moich pacjentek – którzy potrzebują poprawienia wyglądu, żeby lepiej się czuć we własnym ciele, nabrać pewności siebie i energii do działania. Na przykład ktoś ma kompleksy z powodu haczykowatego nosa – można go niechirurgicznie, za pomocą kwasu hialuronowego podnieść do góry. Można wyrównać bliznę po rozszczepie wargi, ładnie ją wymodelować. I to są problemy, z którymi te osoby zmagały się od początku życia. A my je rozwiązujemy. a co do gabinetu Jakubowska Esthetic może przyciągnąć przedstawicieli naszej płci?

Mężczyznom oferujemy chociażby przeszczep komórek macierzystych za pomocą urządzenia Regenera Activa. To jedna z najskuteczniejszych metod walki z łysieniem androgenowym. Dzięki ostrzyknięciu toksyną botulinową rąk, czoła czy pach leczymy nadpotliwość, która jest krępującym

dziękuję za rozmowę.

Fot. Magdalena Ostrowicka

nieDawno Dr jolanta jakubowska uczestniczyła w Xviii kongresie MeDycyny estetycznej i anti-aging w warszawie, gDzie spotkała wielu przyjaciół z branży. n/z: z chirurgieM plastycznyM george'M sulaManiDze i właścicielaMi kliniki aMbroziak

Moim największym szczęściem jest to, że kocham swoją pracę, czerpię z niej satysfakcję i spełnienie. Ja naprawdę wstaję rano i czuję radość na myśl, że idę do pracy. Często jestem zmęczona, ale to uczucie pozytywne, jakie odczuwa się po dobrze wykonanym zadaniu. Cieszę się, że udało mi się stworzyć takie miejsce, jakie chciałam, i otoczyć osobami, które cenię jako fachowców i uważam za przyjaciół.

JAKUBOWSKA ESTHETIC Bielsko-Biała, Broniewskiego 64 +48 33 488 88 78, +48 730 78 88 88 www.jolantajakubowska.pl jakubowska.esthetic@gmail.com www.facebook.com/jakubowskaesthetic www.instagram.com/jakubowska_esthetic

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 9


MOKATE. Kawowe i herbaciane napoje stworzone z miłości do kobiet Rozmowa z dr. ADAMEM MOKRYSZEM, CEO Grupy MOKATE Adam Mokrysz – mąż, ojciec, doktor nauk ekonomicznych, absolwent renomowanych europejskich uczelni, szachista, pasjonat i przedsiębiorca. Reprezentant czwartego pokolenia rodzinnego biznesu, który z sukcesem kontynuuje pracę swoich poprzedników. Pozostając wiernym wpojonym wartościom, odważnie wnosi unikalny wkład w budowę silnej i konkurencyjnej grupy firm. Znakiem rozpoznawczym jego działań jest koncentracja na osiągnięciu kolejnego pułapu rozwojowego biznesu, czyli systematyczna ekspansja na rynkach międzynarodowych. Produkty zarządzanego przez Adama Mokrysza MOKATE są obecne już w ponad 70 krajach. Dzięki konsekwentnie realizowanej wizji rozbudowy, przychody z eksportu stanowią ponad 60% ogólnej wartości sprzedaży. Fundamentami rozwoju biznesu są inwestycje, ludzie i innowacyjne podejście. Firma w ostatnim czasie wdrożyła najbardziej zaawansowaną w Europie technologię, którą doskonale wykorzystuje zespół specjalistów skupionych wokół osoby Adama Mokrysza. Kawa czy herbata?

Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie dnia zarówno bez kawy, jak i herbaty. A z biznesowego punktu widzenia... bardzo cieszy mnie, że zarówno rynki kawy, jak i herbaty dynamicznie rozwijają się w Polsce. Spożycie kawy sięga 3 kg na osobę rocznie i stale rośnie. Wyraźnie zyskuje na znaczeniu segment premium, obejmujący kawę ziarnistą i kapsułki. To dlatego, że ekspresy stają się coraz bardziej popularne, a Polacy mają coraz większą wiedzę o kawie. Na rynku her-

1 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8


kształciła niewielką rodzinną firmę w mię- że przyjęta przez nas strategia działania dzynarodowe imperium i stworzyła jedną się sprawdza. Nie jesteśmy firmą nastaz najbardziej rozpoznawalnych w świecie wioną na szybki i krótkotrwały zysk w dapolskich marek. Moja siostra Sylwia swo- nym terminie. Koncentrujemy się na tym, je działania biznesowe doskonale skupiła co możemy zrobić teraz – z korzyścią dla na budowaniu wizerunku firmy. Kreuje następnych pokoleń. Mimo międzynarodziałania marketingowe i reklamowe. Od- dowego charakteru często działamy na loważnie i z sukcesami zarządza teamem kalnym rynku i angażujemy się na rzecz Mokate to dziś kawowo-herbaciane Tea&Herbs. Żona Katarzyna, doktor nauk lokalnej społeczności. Nagrody i wyróżimperium znane na całym świecie. Jak ekonomicznych, z pasją zarządza zakładem nienia dają bardzo dużą satysfakcję. Moi Mokate w Żorach, budując kawową ofertę rodzice zostali niedawno uhonorowani osiąga się taki sukces? Mokate. A w rodzi- Nagrodą i Złotą Statuetką Menedżera Mokate to efekt odważDziś Mokate to globalny nie... są tym potężnym 25-lecia, ja z kolei miałem zaszczyt otrzynych działań i umiejętspoiwem, które łączy, mać wysokie odznaczenie państwowe nie wykorzystanych biznes, zbudowany przez daje poczucie bezpie- – Srebrny Krzyż Zasługi – za działalność szans na rynku. Jestewspaniałą kobietę czeństwa – tak ważne społeczną i charytatywną. Ogromnym pośmy jednym z najwięk– moją mamę Teresę właśnie w rodzinie. wodem do radości było dla nas niedawne szych producentów Mokrysz, której pasja To przenosi się rów- wręczenie prestiżowej nagrody Top 100 kawy i herbaty w Poli zamiłowanie do pracy nież na firmę. Staramy Brands – Must Have w Bośni i Hercegosce. Należymy do czopozwoliły stworzyć się być blisko spraw winie, która świadczy o tym, że Mokate łowych graczy na mięprawdziwą perełkę naszych pracowników, należy do najlepszych marek w tym kraju, dzynarodowym rynku wspólnie z nimi roz- a w nasze produkty zaopatrzone są najlepspecjalistycznych półna polskiej scenie biznesu wiązywać problemy sze bośniackie sklepy. Tego typu nagroda produktów spożywczych. To wszystko udało się osiągnąć dzięki i pokonywać kolejne wyzwania. W Mokate jest dla nas zatem potwierdzeniem skruelastyczności w działaniu, umiejętności do- mamy zdecydowanie więcej familijnych pulatnie i skutecznie prowadzonej polityki stosowania się do zmieniających się potrzeb kooperacji. Firma ze swoją ponad stulet- eksportowej oraz dowodem na to, że tożsakonsumentów, a co za tym idzie – stałym nią historią zatrudnia dwa, a czasem nawet mość międzynarodowa Mokate jest z dnia wprowadzaniu innowacyjnych produktów. trzy pokolenia rodzin. Wartościami doda- na dzień coraz wyższa. Dzięki inwestowaniu w nowe technologie nymi, wynikającymi z takiego stanu rzei ambitny zespół, powstały nowoczesne czy, są lojalność, przywiązanie, poczucie Skoro mówił pan o trwaniu, to jak będzie zakłady produkcyjne – najpierw w Ustro- tożsamości, bezpieczeństwa i wzajemnego wyglądała przyszłość Mokate i dalsza niu, później w Żorach i czeskich Voticach. zaufania. Budując kulturę organizacyj- sukcesja w firmie? Ten rozwój pozwolił na kumulację kapitału ną Mokate, opieramy Mokate to znakomii dokonanie dziewięciu akwizycji w Polsce się na wzorcu dobrej te zaplecze laboratoNie jesteśmy firmą i w regionie. To uczyniło z Mokate między- rodziny. Jasno wyznaryjne, produkcyjne nastawioną na szybki narodową grupę dziewięciu firm działa- czone cele i zasady, poi logistyczne, ale przede i krótkotrwały zysk jących w Europie Środkowo-Wschodniej. dział obowiązków oraz wszystkim kultura w danym terminie. Dziś Mokate to globalny biznes, zbudowa- ciepła, życzliwa atmosorganizacyjna, która ny przez wspaniałą kobietę – moją mamę fera, to jej najważniej- Koncentrujemy się na tym, na współczesnym, barco możemy zrobić teraz Teresę Mokrysz, której pasja i zamiłowanie sze wyznaczniki. Dladzo konkurencyjnym do pracy pozwoliły stworzyć prawdziwą tego sukces Mokate, rynku jest jedynym – z korzyścią dla perełkę na polskiej scenie biznesu. Bardzo to sukces wszystkich trwałym elementem następnych pokoleń ważne jest również to, że pomimo ogrom- pracowników, zarówno tworzącym stabilną nego tempa rozwoju, wzrostu obrotów, wo- kobiet i mężczyzn z rodziny Mokryszów, przewagę. Jest to kultura pracy oparta lumenów sprzedaży i mocy produkcyjnych, jak i kobiet i mężczyzn, którzy na co dzień na wspólnocie wyznawanych wartości, Mokate nie straciło rodzinnego charakteru. budują z nami markę firmy. Myślę jednak, stwarzająca warunki do osobistego rozwoju. że odnosząc się do pytania, śmiało mogę Mokate to firma, która dokonała ewolucji, wychodząc z fazy poszukiwania różnicy Rodzinny charakter Mokate to duży wy- zaryzykować tezę, że Mokate jest kobietą! w maszynach, urządzeniach czy technologii, różnik firmy. Skoro rozmawiamy na łamach magazynu dla kobiet, to musi po- To wszystko, o czym pan mówi, składa do fazy budowania unikalnej kultury orgajawić się pytanie o to, jaką rolę pełnią się na sukces Mokate, czego efektem nizacyjnej. To, co jest dla nas ważne, to ciąkobiety w rodzinie Mokryszów i w Mo- są nie tylko rosnące słupki sprzedaży, gła nieprzerwana obecność firmy na rynku kate? ale również liczne nagrody i wyróżnie- oraz spokojne i cierpliwe budowanie jej poKluczową. To dzięki ich pasji, odwadze, ale nia przyznawane firmie. Jak ważna jest zycji z pokolenia na pokolenie. i kobiecej wrażliwości i empatii, Mokate to kwestia w działalności Mokate? jest dzisiaj na tak wysokiej pozycji. Moja Jest to bardzo istotny element funkcjo- Dziękujemy za rozmowę. mama nigdy nie bała się wyzwań. Prze- nowania, bo w jasny sposób pokazuje, n baty również widoczny jest szybki wzrost segmentu premium. Zwiększa się zainteresowanie herbatami prozdrowotnymi, owocowymi, ziołowymi i funkcjonalnymi. Rosnąca moda wśród konsumentów na bycie fit powoduje, że poszukują oni naturalnych metod wspomagania organizmu.

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 1 1


Właściciele Mokate

W

uhonorowani

niedzielę 9 września w ogrodach zameczku myśliwskiego w Promnicach odbyła się Śląska Gala Business Centre Club. W trakcie uroczystości Złotymi Statuetkami Menedżera 25-lecia nagrodzono Teresę i Kazimierza Mokryszów, a Srebrnym Krzyżem Zasługi Adama Mokrysza, prezesa Grupy Mokate. Oficjalna część gali rozpoczęła się od wręczenia Odznaki Honorowej za zasługi dla województwa śląskiego, a następnie nagród w konkursie Cezary Śląskiego Biznesu. Złote Statuetki Menedżera 25-lecia otrzymali przedsiębiorcy, którzy z sukcesami łączą rozwój firmy z działaniem na rzecz idei przedsiębiorczo-

ści. Uhonorowano nimi także właścicieli Grupy Mokate – Teresę i Kazimierza Mokryszów – w uznaniu wieloletnich zasług w rozwoju gospodarczym i społecznym Śląska. Dr Adam Mokrysz otrzymał z kolei wysokie odznaczenie państwowe, Srebrny Krzyż Zasługi, za działalność społeczną i charytatywną oraz wkład w rozwój przedsiębiorczości. Krzyż został przyznany na wniosek wojewody śląskiego. Śląska Gala BCC odbyła się po raz 23. W tym roku przyświecała jej wizja promocji i rozwoju metropolii górnośląsko-zagłębiowskiej. Eugeniusz Budniok, kanclerz Katowickiej Loży BCC, stwierdził: – Zatrzymanie młodych, dynamicznych

Przedstawicielka Rady Rodziców przy SP w Kiczycach odbiera czek od firmy Mokate

Właściciele Grupy Mokate, Teresa i Kazimierz Mokryszowie, w gronie laureatów Złotych Statuetek Menedżera 25-lecia

ludzi z wykształceniem i pomysłami, to warunek przetrwania regionu. Trzeba tworzyć inkubatory i parki technologiczne, wspierać innowacyjność i nowoczesne kreatywne myślenie. Przybyli na uroczystość biznesmeni tradycyjnie wsparli

Dr Adam Mokrysz, prezes Grupy Mokate, uhonorowany został Srebrnym Krzyżem Zasługi

lokalne i regionalne inicjatywy społeczne i gospodarcze. Wśród darczyńców nie zabrakło Mokate. Dr Adam Mokrysz przekazał czek w wysokości 20 tys. zł Radzie Rodziców przy Szkole Podstawowej im. Orła Białego w Kiczycach.

Mokate zadbało o to, by w Promnicach wszyscy goście mogli skosztować doskonałych kaw Caffetteria Mokate i herbat LOYD

Turniej szachowy w Goleszowie

W

połowie września w Goleszowie odbył się kolejny, już XXXIII Międzynarodowy Turniej Szachowy Mokate, rozgrywany w ramach Pucharu Gminy Goleszów 2018. Zawodnicy przybyli jak zawsze w dużej liczbie – w tegorocznym Mokate Open wzięło udział aż 92 szachistów. Najlepszy tym razem okazał się Eneasz Wiewióra z Pawłowic; drugie miejsce zajął Łukasz Licznerski z Gostynina, a trzecie Michał Cieślar z Goleszowa.

1 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

1

2

3

1. Goleszów stał się nieformalną szachową stolicą Śląska Cieszyńskiego • 2. Na rozgrywki przyjechało 92 szachistów z Polski, Czech i Słowacji • 3. Mokate, sponsor turniejów, zapewniło nagrody, a także kawy Caffetteria Mokate i herbaty LOYD


Może Giulietta czeka na Ciebie?

W

e wrześniu ruszyła kolejna Wielka Loteria Mokate. Tym razem nagrodą główna jest samochód Alfa Romeo Giulietta. Codziennie można też wygrywać zestawy wyjątkowych szklanek, a raz w tygodniu weekendowe pobyty w ekskluzywnym SPA w Zakopanem. Loteria potrwa do 30 listopada 2018. Mogą w niej uczestniczyć osoby pełnoletnie, które kupią dowolne produkty marki Mokate za minimum 10 zł. Zakupy te powinny widnieć na jednym dowodzie zakupu (koniecznie trzeba go zachować). Paragon trzeba zarejestrować na stronie www.promocjamokate.pl. Wśród osób, które spełnią warunki loterii, codziennie losowanych jest 10 zestawów szklanek do kawy z podwójnymi ściankami. Raz w tygodniu do wygrania jest weekendowy

śród wszystkich dowodów zakupu zarejestrowanych na stronie www.promocjamokate.pl. Tam także wszelkie szczegóły dotyczące loterii, regulamin, zasady i listy laureatów.

klimatyczna, parking, nielimitowany dostęp do strefy Spa & Wellness, 2 masaże. Nagrodą główną w Wielkiej Loterii Mokate jest Alfa Romeo Giulietta. Auto wylosowane zostanie spo-

Jej Wysokość Koronka

radycyjnie już latem odbyły się Dni Koronki Koniakowskiej. Święto koronki w Beskidzie Śląskim rozpoczęło się wernisażem wystawy „Jej Wysokość Koronka Koniakowska” w SP nr 1 w Koniakowie. Na 3-dniowym góralskim festynie nie zabrakło koncertów na rogach alpejskich, pasterskich i trombitach, poka-

zu mody inspirowanej koronką i promocji albumu „Beata Legierska. Narracja pisana nicią”. Bawiono się także przy muzyce zespołu regionalnego Koniaków. Mokate obecne było przez wszystkie dni ze swoimi produktami dla odwiedzających wystawę i w formie nagród dla najlepszych koronczarek.

Zdjęcia Istebna.eu

T

pobyt w SPA dla 2 osób z noclegami w pokoju Delux w hotelu Mercure Kasprowy (z widokiem na Tatry). W pobyt wliczone są dwa śniadania w formie bufetu i dwie obiadokolacje, opłata

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 1 3


Artykuł sponsorowany

Bo prawdziwe piękno nie zna rozmiaru... Wiele pań wie, że powyżej rozmiaru 42 zaczyna się problem, jak modnie się ubrać. A cóż dopiero kupić dobrze leżącą suknię ślubną! W wielu innych krajach od dawna jest to oczywistość, lecz w Polsce salony ślubne nie miały do tej pory ciekawej oferty dla kobiet o nietypowych rozmiarach. Ale to się już zmieniło! W listopadzie w Bielsku-Białej powstał pierwszy w mieście salon z sukniami ślubnymi Plus Size.

W

cześniej był to dość istotny problem, o czym niech niech świadczy fakt, że zrealizowany został nawet program telewizyjny „Śluby ponad miarę”, w którym pannom młodym o odmiennych figurach udzielane są porady, jak mają dobierać suknie ślubne. O nowy White Boutique zapytaliśmy właścicielkę, która o ślubach i modzie ślubnej wie bardzo dużo, jako że od 17 lat pomaga przyszłym pannom młodym zmagać się z trudnymi decyzjami. Pani Ewa prowadzi trzy salony ślubne w Bielsku-Białej, a także jest stylistką i blogerką modową – jej artykuły o modzie, obyczajach i inspiracjach ślubnych znajdziecie w sieci pod hasłem „Ślubna Ulica”. Panią Ewę przedstawiliśmy już w poprzednim numerze Lady’s Club. – Uruchamiając w listopadzie trzeci salon, wyszliśmy naprzeciw potrzebom klientek, które maja nietypowe figury i nie mogą nigdzie znaleźć sukni ślubnej odpowiadającej ich wymaganiom. Takich pań jest coraz więcej, ale z radością mogę im obwieścić, że już koniec stresu! Wszystkim paniom powyżej 40+ oferujemy komfort psychiczny, jako że przecież każdemu miłość się na-

1 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

leży. Tu nie chodzi tylko o to, by rozmiary były większe, lecz również o to, by przymierzane suknie dobrze leżały na każdej pani i optycznie ją wyszczuplały – podkreśla pani Ewa. – Zatem to nie są projekty standardowe, powiększone proporcjonalnie, lecz specjalnie wymyślone przez najlepszych projektantów, żeby dawały satysfakcję, radość i dobry efekt końcowy. White Boutique przy ulicy 3 Maja 33 to absolutna nowość na naszym rynku – takiego sklepu nie było do tej pory w Biel-

sku-Białej. Salon proponuje rozwiązania alternatywne w dużym wyborze – nie tylko Plus Size, ale również suknie dla kobiet szukających strojów w dobrych cenach, nietypowych, niepowtarzalnych, pojedynczych, w kolorach nieoczywistych, czyli innych niż tradycyjne. – Producenci, którzy z nami współpracują – mówi pani Ewa – tworzą kolekcje tylko i wyłącznie dedykowane na figury o większych rozmiarach i, co ważne, już na rok 2019. Mamy więc same nowości. W nowym salonie znajdują się ponadto krótkie serie,


aRtykuł sponsoRowany

małe kolekcje o atrakcyjnych cenach dla pań o klasycznych figurach, ale niebanalne, oryginalne, występujące w ilościach nie większych niż kilka sztuk. Czyli nowe i niestandardowe. Mamy również outlet dla tych pań, które nie chcą korzystać z sukni pożyczonych czy używanych, lecz pragną mieć własną, za rozsądną cenę, przy tym modną i pełnowartościową. Czym różni się nowy salon od istniejących? – W najstarszym atelier mamy suknie producentów polskich. Promujemy marki polskie – projekty, wykroje, szycie w bardzo dobrej jakości, bo przecież mamy świetne polskie tradycje krawieckie. Zaspokajamy więc najbardziej wyszukane potrzeby – informuje pani Ewa. Pierwsze Atelier Ślubne przy ulicy 3 Maja 7 w Bielsku-Białej powstało w 2002 r. i od tego czasu pani Ewa z powodzeniem doradza pannom młodym. Z kolei drugi salon przy ulicy 3 Maja 27 o nazwie divina Bridal powstał dla pań, które chcą mieć kreacje światowych projektantów. – Wyszukujemy je na znaczących, prestiżowych targach mody ślubnej w Mediolanie, Rzymie, Barcelonie, Paryżu i Düsseldorfie, by nasze klientki mogły znaleźć ich suknie w jednym miejscu. To najznamienitsze nazwiska i naj-

lepsze projekty. Top of the top! Szyk i elegancja w każdym calu. Od 2016 roku Divina Bridal to jedno z niewielu miejsc na Śląsku, gdzie można znaleźć ekskluzywne projekty tylko i wyłącznie znanych światowych projektantów. Zawarte na targach kontrakty sprawiają, że w Bielsku-Białej można znaleźć to, co proponują salony włoskie czy francuskie. Każda panna młoda ma dostęp do oryginalnych kolekcji, szytych na wymiar, a więc niepowtarzalnych i dopasowanych do sylwetki.

Ewa Śliwa Atelier Ślubne Salon Sukien Ślubnych Bielsko-Biała, ul. 3 Maja 7 tel. +48 660 410 310 pon-pt: 10-18, sob: 10-14

divina Bridal Salon Sukien Ślubnych Bielsko-Biała, ul. 3 Maja 27 +48 604 123 899 pon-pt: 10-18, sob: 10-14

www.divina.com.pl • www.slubnaulica.pl – blog •

– Trzeci, najnowszy salon White Boutique przy ulicy 3 Maja 33, jest naturalną i oczywistą kontynuacją wypracowanej przez mnie marki, ponieważ czuję się odpowiedzialna za oferowane suknie i akcesoria, za jakość usług i za wszystkie klientki, które nas odwiedzają. Nikt nie może wyjść od nas rozczarowany. Miejsce jest wprawdzie nowe, lecz standard obsługi wysoki, wieloletni, znany dobrze naszym klientkom z dwóch wcześniej założonych salonów. Panie, które pracują w tym nowym salonie, są doświadczonymi stylistkami i konsultantkami – podkreśla pani Ewa. I dodaje: – Moda ślubna to nasza pasja. Zajmujemy się wyszukiwaniem najpiękniejszych, najbardziej oryginalnych projektów polskich i światowych marek, obsługa musi być zatem kompleksowa: od A do Z. Trzy salony ślubne pani Ewy proponują przyszłym pannom młodym bezpłatne konsultacje, pomiary, stylizacje, staranny dobór fasonu sukni do sylwetki i poprawki krawieckie. To wyznaczniki stworzonego przez lata standardu usług w salonach Ewy Śliwy. Wszystkie doświadczone stylistki służą fachową wiedzą w zakresie mody ślubnej, aby każda panna młoda po wejściu do jednego z trzech salonów poczuła się wyjątkowo.

www.facebook.com/DivinaBridal.BB •

White Boutique Salon Sukien Ślubnych Bielsko-Biała, ul. 3 Maja 33 +48 606 220 033 pon-pt: 10-18, sob: 10-14 www.facebook.com/pg/SlubnaUlica

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 1 5


Artykuł sponsorowany

Na

FLOATING Słona woda leczy umysł i ciało

Przędzalni w centrum Bielska-Białej otwarte zostało pierwsze w naszym mieście Studio Floatingu i SPA – AquaRest Clinic. Gabinet prowadzą dwie sympatyczne panie Barbara Jama i Marta Sowińska. Czynny jest we wszystkie dni tygodnia, oprócz niedziel. Wystarczy zadzwonić i umówić się. Jeśli chcesz osiągnąć stan zbliżony do lewitacji, poczuć się jak dziecko w łonie matki, zregenerować i wzmocnić kondycję – skorzystaj z terapii floatingu. początku sierpnia w odrestaurowanej

ajpierw jednak wyjaśnijmy, czym jest floating. Niewiele osób zna ów termin, mimo że twórca tej metody, John C. Lilly, neurolog i psychoanalityk, wynalazł ją ponad 60 lat temu. Uczony badał, jak zachowuje się ludzki mózg, gdy nie działają na niego bodźce z zewnątrz. Okazało się, że dźwięki, światło i siła grawitacji stanowią aż 90% obciążenia naszego układu nerwowego. Ograniczenie tych bodźców działa na umysł kojąco. Amerykanin skonstruował więc pierwszą kapsułę floatingową. – Po polsku floating to unoszenie się. Osoba uczestnicząca w sesji floatingowej kładzie się na wodzie i cały czas utrzymuje na jej powierzchni. Nic nie widzi, nie słyszy, nie czuje działania siły grawitacji, a to niezwykle pozytywnie działa na organizm – informuje Barbara Jama. – Każdy, kto do nas przyjdzie, korzysta z kapsuły lub kabiny do Terapii Ograniczonej Stymulacji Środowiskowej. Technikę tę nazywa się również terapią REST, czyli unoszeniem na wodzie w specjalnej kabinie deprywacyjnej. Kapsuła jest wypełniona do 24 cm głębokości wodą, w której rozpuszczone zostało ok. 500 kg soli Epsom. Wysokie stężenie słonego roztworu spra-

1 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Zdjęcia Roman Anusiewicz

N

Właścicielki AquaRest Clinic, Marta Sowińska i Barbara Jama

wia, że osoba uczestnicząca w sesji swobodnie utrzymuje się na powierzchni wody, ponieważ nie działają na nią siły przyciągania ziemskiego – dodaje Marta Sowińska. Kiedy wchodzimy do kabiny, delikatnie włącza się oświetlenie LED. Nic nie słychać, ponieważ kapsuła jest dźwiękoszczelna. Woda ma 35-36 stopni C, czyli zbliżoną do temperatury ciała człowieka. Dzięki temu mamy uczucie „rozpływania się”. Lewitujemy! Nie czujemy ciężaru ciała, po-

woli odprężamy się, zmierzając ku stanowi deprywacji sensorycznej, czyli całkowitego ograniczenia dopływu bodźców z zewnątrz. Jaki jest cel tego działania? Mózg odpoczywa, a ciało rozluźnia się, jakbyśmy znajdowali się podczas medytacji. Nie bez powodu osobom żyjącym w stresie lub zmęczonym zaleca się ciepłą kąpiel. Przebywanie w wodzie o temperaturze zbliżonej do tej, jaką ma nasze ciało, w wyciszonym miejscu,


aRtykuł sponsoRowany

powoduje rozluźnienie mięśni i uwolnienie do krwiobiegu endorfin, nazywanych hormonami szczęścia oraz zmniejszenie w organizmie hormonu stresu – kortyzolu. Wysokie stężenie soli Epsom (nazwę tę wzięła od miasta w Anglii, gdzie się ją wydobywa), bezzapachowej i o pH obojętnym dla skóry, na wiele sposobów oczyszcza organizm z toksyn i przyspiesza gojenie ran. Poprawia się także kondycja stawów, zmniejszają obrzęki i zastoje w tkankach. Floating usprawnia więc regenerację organizmu, wzmacnia układ oddechowy i odpornościowy, a także układ krążenia – serce le-

kabina z roztworeM solanki jest całkowicie sterylna i bezpieczna

piej funkcjonuje dzięki obniżeniu ciśnienia krwi. W czasie sesji uzupełniony zostaje poziom magnezu w organizmie, a kąpiel w solance zwiększa też poziom energii i powoduje zmiękczanie i złuszczanie naskórka. Warto przy okazji spytać o gwarancje i bezpieczeństwo korzystania z kapsuły i kabiny. Nikt nie wie, kto był w wodzie przed nami i kto będzie po nas. Urządzenia dostarczyła do Bielska-Białej polska firma FloatRest®, największy w Europie producent kapsuł i kabin do floatingu, zastrzeżonych w Urzędzie Patentowym RP, przebadanych w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego i posiadających certyfikat Państwowego Zakładu Higieny. System automatycznie, komputerowo i bezgłośnie, włącza wielokrotną filtrację wody po każdym użytkowniku (zestaw antybakteryjnych filtrów polimerowych pochodzi z USA). Czas potrzebny do przygotowania urządzeń dla nowych

zabiegi floatingu to przyjeMność w czystej postaci, pozwalająca się całkowicie zresetować

klientów wynosi tylko kilka minut. Do produkcji kabin stosowana jest technologia Nano Silver Antibacterial – zabezpieczająca je antybakteryjnie przez całą eksploatację, z dożywotnią gwarancją. Powierzchnia urządzeń FloatRest® jest odporna na promieniowanie UV, uderzenia, chemię, wysokie temperatury i zmatowienia. Obsługa kapsuły i kabiny jest prosta. Automatyczny sterownik nadzoruje wszystkie parametry: temperaturę solanki, czas zabiegu (60-90 min.), autofiltrację, dezynfekcję, wentylację, ilość seansów, oświetlenie i bezpieczeństwo. Co więcej, kapsuła i kabina wyposażone są także w urządzenia do ozonowania roztworu w czasie filtracji, czyli silnego sterylizowania, jako że ozon zabija bakterie, grzyby, pleśń, pestycydy, fungicydy, roztocza, pyły i pyłki w wodzie i powietrzu. Dlatego zaraz po wejściu do gabinetu dzięki solance i ozonowi czujemy mikroklimat nadmorski. Terapię floatingu wykorzystuje się do: • wzmocnienia układu odpornościowego • poprawy wydolności, koncentracji uwagi i pamięci • zmniejszenia stresu, zwiększenia sił witalnych i energii • podniesienia libido, płodności, aktywności seksualnej • regeneracji aparatu ruchowego • poprawy nastroju i samopoczucia • regeneracji i treningu mentalnego • wzmocnienia kondycji, świadomości ciała i samooceny

• odciążenia kręgosłupa w ciąży, leczenia skoliozy i kifozy • intensywnego, naturalnego nawilżenia i ujędrnienia skóry • leczenia atopowego zapalenie skóry, łuszczycy, egzem • odchudzania, likwidowania cellulitu, modelowania sylwetki • rehabilitacji stanów pourazowych, obrzęków kończyn, zmian zwyrodnieniowych stawów • leczenia bólów głowy i migren kto może korzystać z terapii floatingu? Właścicielki gabinetu nie mają wątpliwości: każdy – niezależnie od wieku, płci czy problemów, z jakimi zmaga się na co dzień. Mogą z niej korzystać również kobiety w ciąży po I trymestrze, osoby starsze, wszyscy potrzebujący odprężenia, relaksu i zniwelowania stresu. Także profesjonalni sportowcy dla podniesienia efektywności treningu i regeneracji psychiki. Osoby z przewlekłymi bólami różnego pochodzenia, narażone na chroniczny stres, depresję, dbające o urodę i sylwetkę. W kabinie mogą przebywać jednocześnie dwie osoby, na przykład mama z dzieckiem. zachęcamy do korzystania z usług Aquarest Clinic – studio Floatingu i sPA. Pierwsze efekty występują już po 60 minutach: odczuwamy w pełni harmonię ciała i umysłu, radosne zadowolenie. By utrzymać efekty dłużej, trzeba korzystać z tej metody systematycznie. Naprawdę warto!

Aquarest Clinic – studio Floatingu i sPA Powstańców Śląskich 3 (Przędzalnia) • Bielsko-Biała www.aquarest.pl • kontakt@aquarest.pl AquaRest Clinic – studio floatingu i spa tel. 512 211 055, 791 900 474

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 1 7


Fot. Adam Pluciński

EDUKACJA SEKSUALNA

Anja Rubik dała się poznać nie tylko jako jedna z najbardziej uznanych modelek na świecie, ale także jako aktywistka społeczna. Stworzyła kampanię #sexedpl, której twarzami stali się między innymi Monika Brodka, Maffashion (Julia Kuczyńska), Robert Biedroń i Maciej Stuhr. 1 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8


Osiemnaście rozmów e wrześniu nakładem Wydawnictwa W.A.B. ukazała się misyjna książka „#sexedpl. Rozmowy Anji Rubik o dojrzewaniu, miłości i seksie”. Osiemnaście wywiadów, ogrom merytorycznej wiedzy i zero pruderii. Już rok temu Anja Rubik odważną i przełomową kampanią #sexedpl podbiła internet. Teraz przyszła pora na sygnowaną nazwiskiem topmodelki książkę dla młodych ludzi, w której Rubik przeprowadziła rozmowy z kilkunastoma ekspertkami i ekspertami, otwarcie pytając o wszystko, co często kategoryzowane jest jako tabu. Kiedy jest dobry czas na pierwszy raz i jak się do niego przygotować? Co znaczą pojęcia grooming, seksting i consent? W jaki sposób rozpoznać infekcje przenoszone drogą płciową i gdzie je leczyć? Jak dobrać

najlepszą metodę antykoncepcji? Czy kobieta, która spędziła noc z inną kobietą, jest już lesbijką? W czym może nam pomóc masturbacja? Książka „#sexedpl” obejmuje wszystko to, co powinniśmy wiedzieć, ale często wstydzimy się zapytać. Wyróżnia ją też wyjątkowa oprawa – komiksy Katarzyny Babis (znanej w sieci jako Kiciputek) i fotografie Zuzy Krajewskiej, które dodają jej dynamiki i elegancji. Pojawiły się w niej także efekty sesji zdjęciowej #sexedpl, w której wzięło udział prawie 60 osób z Polski, Szwecji, Anglii i Białorusi. Dziewczyny, chłopaki, osoby niebinarne i pary, które odpowiedziały na zaproszenie Anji Rubik. Mimo że książka adresowana jest do młodzieży, skorzystać z niej może każdy, kto chciałby poszerzyć wiedzę o tematy związa-

ne z ciałem i intymnością. To lektura w nowoczesny i merytoryczny sposób podchodząca do zagadnień zamiatanych dotąd pod dywan. Książka „#sexedpl” została pomyślana tak, by była osiągalna i dostępna dla jak największego grona odbiorców – kosztuje jedynie 19,99 zł. Tak niska cena wynika z non profitowego charakteru publikacji. Zarówno Anja Rubik, jak i Wydawnictwo W.A.B. zrezygnowali z zysków ze sprzedaży książki, które zostaną przekazane na rzecz Fundacji #sexedpl.. Z okazji premiery wydawnictwa Anja Rubik w dniach 19-23 września otworzyła też w Warszawie szkołę #sexedpl. To ciąg dalszy jej edukacyjnej misji. Dawne liceum im. Hoffmanowej przy ul. Emilii Plater 31 zamieniło się w pozytywny i dynamiczny festiwal świadomości seksualnej. Program

Fot. Zuza Krajewska

W

Anji Rubik

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 1 9


Fot. Zuza Krajewska 2 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

fundacji i organizacji pozarządowych. Swoje stanowiska zorganizowali Grupa Ponton, Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Społeczny Komitet ds. AIDS, IFMSA – Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny. Warsztaty były bezpłatne.

– W Polsce seks wciąż jest tematem tabu, nawet wśród dorosłych – stwierdziła Rubik – dlatego moja inicjatywa jest odpowiedzią na brak odpowiedniej edukacji seksualnej w szkołach. Od początku swojej misji topmodelka zaprosiła do współpracy ekspertów: doświad-

Fot. Wydawnictwo W.a.b.

Fot. Zuza Krajewska

zajęć składał się z warsztatów na temat samoakceptacji, metod antykoncepcji, zapobiegania infekcji HIV, aborcji, badań prenatalnych, świadomej zgody, a także strefy chilloutu do swobodnej wymiany zdań i doświadczeń. Młodzież i rodzice mogli rozmawiać z przedstawicielami

Edukacja seksualna odbywa się w dawnym liceum im. Hoffmanowej w Warszawie


Fot. Iza Grzybowska Misję anji rubik poparli MięDzy innyMi Monika broDka, MagDalena cielecka i Mary koMasa

czonych lekarzy, pedagogów, seksuologów i edukatorów, a także przyjaciół, znajomych i osoby, potrafiące zawalczyć o swoje prawa, m.in. aktorkę Magdalenę Cielecką, rysow-

W

niczkę feministyczną Martę Frej, pisarkę Dorotę Masłowską i piosenkarkę Monikę Brodkę. Równie aktywnie od samego początku włączyli się w kampanię prezydent Słupska

Robert Biedroń, kompozytor Radzimir Dębski i aktorzy Roma Gąsiorowska, Mateusz Banasiuk, Łukasz Fabjański, Maciej Stuhr, reżyserka Małgorzata Szumowska.

aNJa RubIK O dOJRZEWaNIu, MIŁOśCI I sEKsIE

iecie, co to absurd? Coś, co jest pozbawione sensu i nielogiczne. To dobrze, że w szkole uczymy się twierdzenia Pitagorasa. Na pewno rozwija nasz mózg. Ale czy tę wiedzę o trójkątach prostokątnych wykorzystamy w życiu? Większość z nas raczej nie. Za to wiedza, jak prawidłowo założyć prezerwatywę, będzie potrzebna prawie każdemu i może nawet uratować nam życie. Ale w polskiej szkole jej nie znajdziemy. Moje pierwsze doświadczenia w seksie, mimo że miały miejsce dość późno, w wieku 18 lat, zamiast być piękne, stały się stresujące. Nie wiedziałam, jak go poprosić o założenie prezerwatywy. Jeszcze bardziej przerażała mnie myśl, że on może mnie o to poprosić, zresztą nawet jej przy sobie nie miałam. Nie miałam również pojęcia o STI ani czego mogę się spodziewać... W tym ważnym momencie życia brak edukacji seksualnej pokazał całą niepraktyczność szkolnej wiedzy. Dorastałam w Polsce, tak jak teraz wy. W kraju, w którym seks był i jest tematem tabu, a edukacja seksualna nie istnieje. Większość nastolatków w szkole słyszy jedynie nieprawdziwe informacje. Takie, że na przykład masturbacja jest grzechem i wyrazem niedojrzałości, że istnieje tylko jedna orientacja seksualna, że kalendarzyk jest metodą antykoncepcyjną... Czyż to właśnie nie jest absurdalne? Cały świat mówi o konieczności i potędze edukacji. Ale rzadko rozmawiamy o edukacji seksualnej. A przecież seks to coś, co dotyczy każdego z nas. To integralna część naszego życia. Seksu nie da się tłumić albo połykać, szybko... jak niedobrą tabletkę. Seks ma wielkie

znaczenie dla naszego samopoczucia, naszej kondycji, zdrowia i psychiki. Stan wiedzy o seksie jest tragiczny, a statystyki związane z HIV i infekcjami przekazywanymi drogą płciową są przerażające, dlatego pomyślałam sobie, że nie mogę tego tak zostawić. Mam głos i mogę coś z tym zrobić. W 2017 roku stworzyłam kampanię edukacyjną pod nazwą #sexedpl. Składała się z czternastu 60-sekundowych filmów dotyczących głównych tematów edukacji seksualnej, publikowanych na platformach internetowych i mediach społecznościowych. Hasło kampanii brzmiało: „Cała Polska zacznie mówić o seksie”. Oddźwięk i siła tej akcji przeszły moje wyobrażenia. To było ponad 10.000.000 kliknięć w internecie. Dostałam też setki listów. Były bardzo osobiste i opisywały, w jaki sposób #sexedpl wpłynęło na życie ich autorów. Usłyszałam historie nastolatków, którzy wreszcie poczuli, że mogą powiedzieć rodzicom, że są gejami, kobiet, które zdobyły się na odwagę, aby opuścić agresywnego partnera, i rodzin, które zaczęły rozmawiać na temat seksu. Dzień po wyemitowaniu filmu zachęcającego do zrobienia testu na wirusa HIV, laboratoria pełne były ludzi. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że #sexedpl musi mieć kontynuację (...). Właśnie taką książkę chciałabym przeczytać 20 lat temu, ale gdy ja dorastałam, takiego podręcznika nie było. Wy za to macie szansę. Skorzystajcie z niej, trzymajcie tę książkę pod poduszką i nie pomińcie żadnego rozdziału. Ze wstępu do książki „#sexedpl. Rozmowy Anji Rubik o dojrzewaniu, miłości i seksie”

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 2 1


KSIĄŻKA

WSPÓŁCZESNA NIEWOLNICA

Wieś Lasek koło Miasta. W takiej bliżej niezidentyfikowanej okolicy toczy się akcja najnowszej powieści Aldony Likus-Cannon, polskiej autorki mieszkającej w Monachium. Czytelnicy magazynu „Lady's Club” znają ją dobrze z felietonów pisanych ze stolicy Bawarii. Różnice geograficzne nie mają większego znaczenia, gdyż problemy występujące w publicystyce i prozie autorki („Homo Novus”, „Podwójne życie Anny ”) są wszędzie takie same. W wydanej właśnie książce głównym problemem jest przemoc.

T

ytuł powieści nawiązuje do tego jednoznacznie: Tylko mnie dotknij (w angielskiej wersji Touch Me) kojarzy się z #MeToo (w polskiej wersji #JaTeż) – czyli z zapoczątkowaną przed rokiem akcją mającą zwrócić uwagę na problem molestowania, zwłaszcza seksualnego. Aldona Likus-Cannon nie wpisuje się jednak w „modny” trend społeczny, ponieważ sprawa, o jakiej pisze, to znane od lat w polskiej (może nie tylko polskiej?) rzeczywistości zjawisko przemocy w małżeństwie. Przemocy będącej tabu, ukrywanej skrzętnie w tzw. dobrych domach, nie wychodzącej poza cztery ściany, zamkniętej w popularnym powiedzeniu: O tym, co się dzieje w domu, nie mów nigdy nic nikomu! W TEJ KSIĄŻCE NIE MA NIEPRAWDY i nic nie zostało przesadzone. Tak właśnie się dzieje, dość powszechnie, choć w trakcie lektury mogłoby się wydawać, że Magda i Marek, główni bohaterowie, to postacie zanadto modelowe dla tego zjawiska. Magda jest mądrą, wrażliwą, atrakcyjną dziewczyną, marzącą o studiach i życiowej samodzielności. To wszystko się zmienia, gdy po dwuletniej policealnej szkole wychodzi za mąż za Marka Wolfa, syna bogatego przedsiębiorcy z Lasku. W okresie narzeczeńskim Marek był słodki, czuły i opiekuńczy – póki jej nie zdobył. Gdy wzięli ślub, nagle, z dnia na dzień, świat Mag-

2 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

dy zmienił się całkowicie. Marek zrzucił maskę. Okazał się nieodrodnym synem swojego taty. Ojciec (dla innych kobiet szarmancki) bił i maltretował żonę i on zaczął robić to samo. Dziewięć uderzeń w twarz „zarobiła” Magda w miesiąc po ślubie. Potem Marek fałszywie przepraszał, lecz nawyk bicia wszedł mu krew. Okładał ją przy każdej próbie sprzeciwu. Bo zupa była za słona, ziemniaki za zimne, kotlet przypalony, bo inny facet ze wsi na nią spojrzał, ubrała się zbyt ładnie, nie chciała założyć fartuszka i umyć

jego auta. Poglądy Marka na życie są tak archaiczne i irytujące, że czytając tę książkę można dostać furii! Dobra żona ma siedzieć w kuchni. Żonę można zamykać w domu. Nie może mieć kota, bo mąż nie lubi zwierząt. Jego ojciec bił matkę, lecz nie puchła – a on bije żonę i ona puchnie. Co z nią jest nie tak? Chciałby mieć gromadkę chłopaków! Seks musi być na każde zawołanie pana. – A jak będą dziewczynki? – wystraszyła się któregoś dnia. To będziesz tak długo rodzić, aż urodzisz chłopaka!


ŻYCIE W ZŁOTEJ KLATCE stało się upiorne. Żadnych gazet i książek, szkoda na to pieniędzy. Żadnej nauki. Studia? Wybij sobie z głowy. Magda cierpiała w milczeniu i samotności, lecz na zewnątrz musiała pokazywać radosne oblicze: u mnie wszystko w porządku, mam cudowne życie, wspaniałego męża i tylko czasami narzekam bez powodu. Mąż przestał ją gdziekolwiek zabierać, bo zrobiła się płaczliwa, no i wciąż miała sińce. Trzeba było nie bić tak mocno – pożaliła się. – Niedługo mi powiesz, że jestem sadystą – oburzył się. – Nie masz pojęcia, jak niektórzy faceci okładają żony. A one i tak są szczęśliwe i nikomu się nie skarżą. Współczesna niewolnica z powieści Aldony Likus-Cannon ma tylko dom i kuchnię: trzy litery, cztery ściany, ich dwoje, a między nimi wielka pustka. Traktowana jest jak własność Wolfów. Wkrótce straci także dom, bo Marek wyrzuca ją na deszcz, na mróz. Magda płacze, lecz nie odchodzi. Nie ma siły, boi się. W pewnym momencie dojrzewa jednak do decyzji: musi coś zrobić ze swoim życiem. Skoro nie może odejść, może lepiej uciec? Nie będę zdradzać za-

kończenia, choć różne rozwiązania przychodzą jej do głowy. Nie po to człowiek się żeni, żeby się rozwodzić – mówią jej gorliwi katolicy. Także ci, którzy regularnie okładają swoje żony. Kłótni nie wynosi się z domu. To, co się dzieje w czterech ścianach, musi w czterech ścianach pozostać. Magda w nikim nie ma oparcia, nawet w swoich rodzicach. No, może w babci, która mimo wieku i różnicy pokoleniowej ma zadziwiająco mądre i nowoczesne podejście do przeżyć Magdy. Co jej poradzi? Czy dziewczyna znajdzie swoje szczęście? KSIĄŻKA ALDONY LIKUS-CANNON TO ROZPRAWA z wieloma stereotypami. Stanowcza. Młoda mężatka, samotna w swoim dramacie, cierpiąca fizycznie i psychicznie (może psychicznie bardziej) podejmie w końcu odważną decyzję, która zaskoczy cały Lasek. Przesłanie wynikające z powieści jest takie, że nie wolno się poddawać. Nigdy, w żadnej sytuacji. Nie wiemy przecież, czy prawdziwa miłość nie czeka za progiem. Zawsze warto próbować. Do skutku. STANISŁAW BUBIN

Aldona Likus-Cannon, Tylko mnie dotknij, Wydawnictwo Adam Marszałek (marszalek.com.pl), Toruń 2018. Str. 426.

reklama

JESIENNO-ZIMOWA OFERTA PROMOCYJNA yczne elektr wózki i y ych Skuter iepełnosprawn zych i n

dla osób stars

Wysoka jakość, komfort i swoboda poruszania się. y próbne!

Zapraszamy na jazd

ACUMOBIL • ul. Konopnickiej 14 • 43-520 Chybie tel. 668285117 • www.acumobil.pl • e-mail: acumobil@wp.pl


aRtykuł sponsoRowany

uJaRZMIć POTWORa HasHIMOTO hashimoto – tę Nazwę usłyszałam po raz pierwszy 9 lat temu. przeraziła mNie. NajBardziej Bałam się tego, że co raNo Będę musiała łykać taBletki. jedNak z Nadzieją i uFNością zaczęłam przyjmować hormoNy, licząc Na to, że mała taBletka rozwiąże cały mój proBlem. uwierzcie mi, wesoło Nie Było. yślę, że ostatecznym „wyzwalaczem” w moim przypadku był drugi poród dziecka. Chociaż analizując swoje dzieciństwo, zdaję sobie sprawę, że „wyzwalaczy” było mnóstwo. I tak, ziarnko do ziarnka, przebrała się miarka. Po pewnym czasie zaczęłam czuć się już tak źle, że z konieczności musiałam zacząć szukać przyczyn. Przestałam wszystko zwalać na dzieci i obowiązki, że to przez nie jestem ciągle zmęczona i senna. Doszło do tego, że budziłam się niewyspana i męczyło mnie pokonanie kilkunastu schodów we własnym domu. Miałam stany depresyjne. I chyba większość objawów niedoczynności tarczycy. Oczywiście już samo odkrycie, co mi dolega i łykanie przepisanych leków postawiło mnie

2 4 L a dy ’ s C L u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Fot. Katarzyna Pietraszko

M

agnieszka Mazurek na nogi, jednak nie rozwiązało wszystkich problemów. Tarczyca została zasilona sztucznymi hormonami, lecz to nie zahamowało choroby autoimmunizacyjnej, jaką Hashimoto właśnie jest. Zapalenie tarczycy Hashimoto jest bowiem schorzeniem autoimmunologicznym. To problem z układem

odpornościowym – nie z samą tarczycą. W wyniku różnych nieprawidłowości, na przykład nadmiernego stresu, zakażenia wirusowego, bakteryjnego, pasożytniczego, nietolerancji pokarmowych itd., nasz własny układ odpornościowy zamiast nas odpowiednio chronić, zaczyna z jakiegoś po-

wodu atakować. W tym przypadku doprowadzając właśnie do uszkodzenia tarczycy. Choroba ta często rozwija się przez długi czas, nie dając żadnych objawów. Albo objawy te mają charakter niespecyficzny. Zapalenie tarczycy często zostaje wykryte dopiero w momencie, gdy jest już ona w znacznej mierze zniszczona i uwidaczniają się objawy niedoczynności, do których można zaliczyć: zmęczenie, senność, zimne dłonie i stopy, marznięcie, wypadanie włosów, przesuszenie skóry, kruchość paznokci, przyrost masy ciała, zaparcia, problemy z koncentracją i pamięcią, zaburzenia miesiączkowania, niepłodność, niskie ciśnienie krwi, obrzęki. Reasumując – niedoczynność tarczycy i Hashimoto to dwie różne choroby, które, niestety, często idą w parze.


aRtykuł sponsoRowany

Kiedy zachorowałam, w gruncie rzeczy nie zdawałam sobie sprawy, że tak dużo mogę zdziałać lepszym odżywianiem, zmianą stylu życia. Potrzeba jest jednak matką wynalazków, więc zaczęłam szukać, próbować różnych sposobów na moje dolegliwości. I tak oto dietetyka, zdrowe odżywianie, stały się moją pasją. Jest mnóstwo książek i publikacji w tym zakresie, a choroba coraz częściej jest diagnozowana. Co pewien czas jakiś celebryta pisze o tym, że też choruje. Czytamy, że to straszna i nieuleczalna choroba. Tak, zgadzam się, że zazwyczaj żeby wykryć Hashimoto naprawdę musimy poczuć się bardzo źle, że układ odpornościowy – raz zmylony – nie powróci już do stanu sprzed choroby. Ale uwaga – Hashimoto to nie koniec świata! Z tą choroba można skutecznie walczyć, a wynik walki zależy przede wszystkim od Ciebie. Pamiętaj, że jeśli zde-

cydujesz się na to, bardzo dużo musisz zmienić w swoim życiu. Walkę jednak warto podjąć – nawet wtedy, gdy poczujesz się już względnie dobrze, biorąc sztuczne hormony tarczycy. Długotrwałe przyjmowanie sztucznych hormonów może doprowadzać do całkowitego rozleniwienia tarczycy i jej zaniku. Leki nie mają wpływu na zahamowanie choroby autoimmunologicznej. Podkreślić należy również, że choroby autoimmunologiczne często idą w parze. Jeśli nie zaczniesz szukać przyczyn choroby, nie zajmiesz się naprawą swojego układu immunologicznego, to duże prawdopodobieństwo, że Twój układ odpornościowy będzie nadal mylony i zacznie atakować inne narządy, na przykład wątrobę czy trzustkę. Dlatego też wycinanie tarczycy nie jest dobrym rozwiązaniem. Jednym z podstawowych punktów Twojej przemiany ma być

dieta. To co jesz, a właściwie co trawisz, ma ogromny wpływ na zdrowie, a co za tym idzie – na samopoczucie. Współczesna żywność, przetworzona, z masą sztucznych dodatków, zupełnie nie służy człowiekowi, czy to zdrowemu, czy choremu. Niestety, w środowisku medycznym niewiele mówi się na temat roli diety w chorobie Hashimoto. Wiele osób na swoim przykładzie udowadnia jednak, że zmiana diety to jeden z etapów mogących doprowadzić nawet do remisji schorzenia. Pamiętajmy również, że tarczyca posiada zdolności regeneracyjne. Warto zatem zadbać o odpowiedni sposób odżywiania. Przy Hashimoto najistotniejsze jest wyeliminowanie z diety glutenu i nabiału. Zdaję sobie sprawę, że dieta bezglutenowa jest dla niektórych swoistą modą, ale przy Hashimoto wyeliminowanie z diety tych składników jest nieuniknioną podstawą.

Pamiętajcie przy tym, że prawidłowa dieta bezglutenowa to nie te wszystkie gotowce – bułeczki, ciasteczka, batoniki z takim składem, że nie sposób go dobrze odczytać. Należy zainteresować się produktami naturalnie bezglutenowymi, takimi jak kasza gryczana czy komosa ryżowa. Nie istnieje jeden prawidłowy sposób odżywiania dla wszystkich – niektórym pomoże wyeliminowanie tych dwóch działających prozapalnie czynników, innym natomiast dopiero zastosowanie większych restrykcji, by mogli uzyskać poprawę stanu zdrowia. Autorka jest dyplomowanym specjalistą dietetyki, właścicielką Poradni Dobry Dietetyk w Bielsku-Białej przy ulicy Generała Stanisława Maczka 41. Hashimoto fighterka, pasjonatka zdrowego odżywiania i stylu życia, matka dwóch nastolatków.


Artykuł sponsorowany

GDZIE TE WITAMINY?

Systematycznie jesteśmy bombardowani cennymi radami, jak utrzymać dobre zdrowie i cieszyć się wspaniałym życiem. Do świadomości wielu z nas wkradło się sformułowanie mówiące o konieczności dostarczenia organizmowi pięciu porcji warzyw i owoców każdego dnia. Dlaczego? Odpowiedź nasuwa się sama – to produkty zawierające cenne składniki odżywcze. Jednak czy ich zawartość we wspomnianych produktach jest aż tak oczywista? GDZIE ICH SZUKAĆ Według definicji, witaminy to związki organiczne niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Każdego dnia z pożywieniem powinniśmy dostarczyć organizmowi 16 porcji różnych witamin! Poza tym konieczne są minerały, aminokwasy i tłuszcze – łącznie ponad 90 różnych składników odżywczych. Co jest najbogatszym źródłem wszystkich tych składników? Jeszcze kilka lat wstecz odpowiedzielibyśmy jednogłośnie, że rozwiązania należy szukać przede wszystkim w owocach i warzywach. ALE CZY NA PEWNO? Badania prowadzone przez amerykańskich naukowców wskazują, że w ciągu ostatnich 50 lat ilość witaminy B2 w produktach rolnych spadła o 38%, a witaminy C zmniejszyła się w burakach i szpinaku aż o ponad 50%. Wystarczyło niespełna 20 lat, by magnezu w ziemniakach było o 75% mniej, a zawartość kwasu foliowego w bananach z 23 gramów zmalała do 5 – w 100 gramach produktu. Winą obarczane są przede wszystkim nowoczesne metody uprawy owoców i warzyw. Ziemia nawożona azotem, fosforem i potasem nie zapewnia wysokiej jakości plonów bogatych w składniki odżywcze. Istotny wpływ ma także sposób dojrzewania i przechowywania owoców. Dojrzewanie w etylenowej atmosferze panującej w chłodniach i magazynach powoduje m.in.

MAŁGORZATA TROJANEK-ZERA brak wytwarzania przez jabłka naturalnych roślinnych antyoksydantów i antybiotyków. Zbierane we wczesnym stadium rozwoju wiśnie mają o połowę niższą zawartość witaminy C. Współcześnie owoce i warzywa są dostępne niemal niezależnie od pory roku. Zawsze ładne, często modyfikowane genetycznie, aby uzyskać jednolity kształt i wagę. Wszystko to oczywiście wpływa na zawartość składników odżywczych. Czy ISTNIEJE ROZWIĄZANIE Co zrobić ze świadomością, że owoce i warzywa obecnie dostępne nie są tak bogate w składniki odżywcze, jak myśleliśmy do tej pory? Z radia, gazet i telewizji płyną do nas apele, by odżywiać się zdrowo, jeść

dużo owoców i warzyw, które mają nam dostarczyć niezbędnych składników pokarmowych. Ale czy faktycznie tak jest? Aby zawalczyć o swoje zdrowie, należy kierować się poniższymi zasadami: n poszukać w swojej okolicy lokalnych producentów warzyw i owoców, którzy uprawiają je w sposób ekologiczny lub – jeśli jest taka możliwość – prowadzić własny ogródek; n wybierać mądrze, tzn. czytać treści zamieszczane na produktach: • w tym miejscu należy wspomnieć o kodzie PLU, który powinien znajdować się na naklejkach kupowanych przez nas owoców i warzyw. Co to jest kod PLU? Cyfry te mają pomóc w łatwiejszej identyfikacji danych owoców i warzyw – skąd Nowoczesne metody uprawy doprowadziły do radykalnego zmniejszenia ilości witamin w warzywach i owocach


Artykuł sponsorowany

pochodzą, jakiego są rodzaju i rozmiaru, a także z jakiego typu upraw pochodzą. Kod PLU stosuje się od 1990 roku i już na pierwszy rzut oka pozwala odróżnić żywność ekologiczną od nieekologicznej; • jeśli na naklejce bądź opakowaniu znajdują się cztery cyfry kodu PLU, a pierwszą z nich jest 4, oznacza to, że dany owoc czy warzywo zostało wyprodukowane przy użyciu nowoczesnych metod agrotechnicznych, z wykorzystaniem dużych ilości pestycydów i nawozów. Jest to tzw. żywność konwencjonalna. • produkty ekologiczne posiadają pięciocyfrowe numery kodu PLU i zaczynają się od 9. Jeśli widzimy taki kod, możemy mieć pewność, że owoc czy warzywo było uprawiane przy użyciu naturalnych metod, bez środków chemicznych. • owoce i warzywa genetycznie modyfikowane (GMO) mają również kod pieciocyfrowy, lecz zaczynający się od numeru 8. To oznacza, że lepiej unikać produktów, które mają właśnie taki kod. n gotować rozważnie – jeśli już zakupimy owoce i warzywa uprawiane ekologicznie, to musimy pamiętać, że zbyt długie gotowanie powoduje utratę cennych wi-

tamin i minerałów. Najlepiej, jeśli warzywa i owoce jemy na surowo lub gotujemy na parze, ale niezbyt długo. CO Z SUPLEMENTACJĄ? Jeśli mamy świadomość, że dostępne warzywa i owoce nie posiadają jednak wystarczającej ilości witamin i minerałów, to czy powinniśmy skierować naszą uwagę na suplementy, które je uzupełnią? Niewątpliwie najlepszym rozwiązaniem jest spożywanie dużej ilości świeżych warzyw i owoców i jedzenie zbilansowanych posiłków. Ale bądźmy realistami, nie zawsze to się udaje. Mam świadomość, że jeśli nawet chcemy się zdrowo odżywiać, być może nawet skorzystaliśmy z usług dietetyka, który przygotował dla nas optymalny jadłospis, to rzeczywistość pokazuje, że nie jest łatwo trzymać się jego zaleceń, szczególnie kiedy pracujemy zawodowo i w dużym stresie. W takiej sytuacji często sięgamy po suplementy. Nie ma w tym nic złego, lecz musimy pamiętać o bardzo ważnej rzeczy. Nie można traktować suplementacji jako czegoś, co ma zastąpić „prawdziwy” posiłek. Należy ją traktować jedynie jako uzupełnienie diety w konkretnych sytuacjach (np. choroby jelit,

nieregularnych posiłków, stresu). Nie należy również bezkrytycznie stosować suplementacji, a szczególnie łykać kilku suplementów o podobnym składzie – ze względu na ryzyko przedawkowania witamin i minerałów, co wpłynie negatywnie na organizm. *** Jeśli mamy wątpliwości, jak się odżywiać lub co będzie dla nas najlepsze w konkretnej sytuacji, to najlepiej udać się do specjalisty, który w oparciu o wyniki badań laboratoryjnych i wywiad ustali najbardziej optymalny, zindywidualizowany jadłospis.

Autorka jest dietetykiem, właścicielem Gabinetu Dietetycznego Victumania w Bielsku-Białej przy ul. Legionów 57. Pasjonatka zdrowego trybu życia i aktywności fizycznej. Warmiaczka, która z miłości do gór zamieszkała z rodziną w Bielsku-Białej u stóp Beskidu Śląskiego. Więcej na stronie: www.dietetyk.victumania.pl

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 2 7


stan uczuć

Miłość jako ciężka praca

Do walentynek wprawdzie daleko, ale przecież o miłości można mówić przez cały rok . Dopiero co skończyło się lato, a z wakacji, wiadomo – oprócz opalenizny często przywozimy nowe znajomości, ba, nową miłość. Zazwyczaj wakacyjna miłość nie trwa długo, pokonuje ją odległość i, bywa, blednie równie szybko jak opalenizna. A jak to jest z miłością na całe życie? ZWIĄZKOWI TRZEBA POŚWIĘCAĆ CZAS I ZAANGAŻOWANIE. Od lat tak powtarzają wszyscy, jak wyuczoną mantrę. I utwierdzają nas w tym psychologowie, terapeuci, pisarze. Miłość to praca na całe życie: trzeba słuchać, dostosowywać się, rezygnować dla dobra drugiej osoby. Trzeba miłość podsycać, bo wygaśnie. I nad związkiem należy czuwać. Czy na pewno? Mamy wystarczająco dużo pracy w pracy, a tu jeszcze praca nad związkiem?! A w ogóle czy porównywanie miłości do pracy to właściwa droga? Coś, co powinno być naturalne, lekkie, radosne, pełne pasji i pożądania, w pewnym momencie ma się zamienić w orkę na ugorze? W pracy walczymy o karierę, dajemy z siebie wszystko i jeżeli jeszcze związek mamy traktować jak harówkę, to coś tu nie gra! PARY BUDUJĄ INTYMNOŚĆ, ROBIĄC różne RZECZY RAZEM. Wiele razy to  słyszałam. Właśnie dzisiaj widziałam

2 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

DOROTA BOCIAN w centrum handlowym mnóstwo par pchających wózki z zakupami na cztery ręce. Koszmar większości mężczyzn! Jak hasło

„Musimy porozmawiać”. Mam wrażenie, że na dźwięk tych słów mężczyźni zachowują się, jakby mieli udar, a na pewno przewracają oczami. Nie uważam, że codziennie trzeba opowiadać, jak minął dzień, a o niektórych rzeczach lepiej wcale nie mówić (i nie mam na myśli ceny ostatnio kupionej torebki). Ogólnie zgadzam się jednak z ideą, że miłość nie jest tylko tym, co nam się przytrafia albo co w nas trafia jak coup de foudre – piorun z jasnego nieba, czy bardziej poetycko – uczucie od pierwszego wejrzenia. Ponieważ miłość jest również tym, co się buduje i kultywuje. Wzajemne zaangażowanie, szacunek dla drugiej osoby, ale i dla samego siebie, jest tu kwestią podstawową. Ludzie są ze sobą z wielu powodów. I cały czas się wysilają. Przesuwają wszystko na poziom zaangażowania. Robią to zarówno mężczyźni, jak i kobiety, chcąc się wykazać. Robią to w specyficzny dla siebie sposób: kobiety do perfekcji opanowują opiekę, organiza-


Pary z długoletnim stażem często wchodzą na poziom ciężkiej, wygaszonej miłości, choć kiedyś bardzo się kochały

ze stron jest niepewna i zależna od drugiej oraz chce coś udowodnić, występuje z kolei wysoki poziom zaangażowania. Gdy tego poziomu nie bilansuje intymność, to i praca nad miłością bywa ciężka. Ludzie tęsknią za miłością i wolnością, lecz gdy mają możliwość wyboru, to wybierają... bezpieczeństwo. A bezpieczne jest to, co znamy. Często, niestety, znamy tylko brak miłości albo nawet przemoc. Marzymy o księciu z bajki czy pięknej księżniczce i gdy wreszcie udaje nam się dostąpić bram niebios i wejść z nimi w związek – zaraz zaczynamy widzieć w nich diabelskie cechy. Ludzie się spotykają i marzą, żeby wszystko wyszło jak najlepiej, bardzo tego chcą i robią wszystko, żeby się udało, lecz paradoksalnie – często wychodzi im na odwrót.

Fot. Death To Stock

JAK CZĘSTO KOBIETY WYPEŁNIAJĄ MAŁŻEŃSKIE OBOWIĄZKI, choć nie mają na to ochoty? Robert Stenberg, amerykański psycholog, twórca teorii miłosnego trójkąta albo trójczynnikowej koncepcji miłości (ang. triangular theory of love), opisuje miłość jako połączenie namiętności/pasji, intymności i przywiązania oraz poczucia obowiązku. Teoria ta zakłada więc, że aby zaistniała prawdziwa miłość pomiędzy dwiema osobami, powinny wystąpić trzy składniki: namiętność, intymność i przywiązanie oraz poczucie obowiązku. Połączenie w równych proporcjach i utrzymanie w harmonii wszystkich tych elementów jest podstawą miłości. Czy aby na pewno? Z tego wynikałoby, że praca nad związkiem (rozumiana jako poczucie obowiązku) jest ważna, ale nie może dominować. Inaczej związek wchodzi w etap pustej, wygaszonej miłości. Brakuje w nim intymności i pasji. Jest wysokie zaangażowanie, ale związek staje się ciężki. Na tym etapie znajdują się często pary z długoletnim stażem. W związkach, w których jedna

Grafika sh

cję życia i prowadzenie domu, a mężczyźni nakładają na siebie obowiązek... wykazania się z seksem. Braki emocjonalne w związku kobiety chcą nadrobić żądaniami uczestniczenia w życiu codziennym, a ustępujący im mężczyźni zgadzają się pchać te wózki, niekoniecznie tylko w sklepach.

Źle się zaczyna dziać w związku, gdy brakuje w nim intymności i pasji

KAŻDY Z NAS WNOSI DO ZWIĄZKU PEWIEN POSAG i nie chodzi bynajmniej o pieniądze. Raczej o sposób bycia z drugim człowiekiem, ukształtowany przez ważne dla nas relacje w dzieciństwie. I w zależności od tego, jakie były te relacje, jesteśmy w taki sposób... zaburzeni. Czyli do związku wnosimy nasz – w pewien sposób – zafałszowany świat, widziany przez pryzmat niezaspokojonych potrzeb i braków z dzieciństwa. Ludzie boją się wyrażać swoje potrzeby i uczucia z obawy przed odrzuceniem. A tak naprawdę powodzenie związku zależy od tego, czy uświadamiamy sobie, czego właściwie oczekujemy od partnera – jakie on/ona ma zaspokoić potrzeby, jak je zakomunikować partnerowi/partnerce. Ale co z tą pracą nad związkiem? Gdzieś przeczytałam, że małżeństwo jako związek wcale nie służy do tego, żebyśmy byli szczęśliwi, zadowoleni z życia, bardziej wartościowi. Więc do czego? Powinniśmy zastanawiać się przede wszystkim nad sobą, nad tym, co nas z partnerem łączy, a co dzieli. Co jest dla nas ważne i czy jednakowo ważne. Małżeństwo ma być dialogiem między partnerami. A w dialogu, prócz rozmowy, niezbędne są również kłótnie, różnice zdań, bo to one dają możliwość budowania siebie i dojrzewania w związku. Natomiast najgorsze jest pchanie tego wózka z zakupami w milczeniu, mimo że przecież, wydawałoby się, w tym samym słusznym kierunku. Autorka od 7 lat prowadzi Open Business Boutique. Promuje działalność na własny rachunek i harmonię. Dzieli życie i pracę między Polskę a Włochy, tworząc dwa wielokulturowe domy.

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 2 9


NAUKA

Badam przemoc u młodych ludzi Z profesor IZABELĄ ZYCH, bielszczanką, psychologiem na Uniwersy tecie w Kordobie, rozmawia Stanisław Bubin

Jakie życiowe ścieżki zaprowadziły panią nad rzekę Gwadalkiwir, do Andaluzji, ponad trzy tysiące kilometrów od rodzinnego miasta?

Już od liceum interesowała mnie psychologia. Chciałam odkryć, jak funkcjonuje ludzki umysł, dlaczego czujemy, myślimy i postępujemy w taki, a nie inny sposób. Po maturze dostałam się na studia psychologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. To były świetne lata, dużo się nauczyłam i poznałam ciekawych ludzi. Na drugim roku wiedziałam już, że chcę dalej poznawać świat i odkrywać inne kultury, zwyczaje i miejsca, również nauczyć się obcych języków. Hiszpania wydała mi się pod tym względem idealna, chociaż nigdy wcześniej jej nie odwiedziłam. Podjęłam decyzję, spakowałam plecak i wyjechałam na Erasmusa na Uniwersytet w Granadzie. Tak bardzo mi się spodobało, że postanowiłam tam ukończyć studia. Na ostatnim roku zaczęły mnie fascynować badania naukowe. Rozpoczęłam współpracę przy pewnym projekcie badawczym, później zrobiłam doktorat. Dostałam pracę na Uniwersytecie w Kordobie i zdobyłam tytuł profesora, a teraz prowadzę zajęcia i badania na temat zapobiegania przemocy u młodych ludzi. Czy łatwo opanowała pani język, przyzwyczaiła się do kuchni? Do jakich różnic kulturowych i obyczajowych musiała pani przywyknąć?

Ogólnie rzecz biorąc bardzo szybko przyzwyczaiłam się do hiszpańskich zwyczajów i kultury. Z językiem też nie było trudno, ponieważ nauczyłam się go na miejscu, uczęszczając na uniwersytet i rozmawiając z ludźmi. Kuchnia bardzo mi odpowiada. Są tu wspaniale owoce morza, warzywa i owoce. Co do różnic kulturowych, chyba najtrudniej mi było przywyknąć do późnych kolacji, zazwyczaj po godz. 22 albo nawet po 23, i bardzo późnego chodzenia spać.

3 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Bielszczanka pracuje na Wydziale Psychologii Uniwersytetu w Kordobie

Z drugiej strony jednak jest tak, że Hiszpanie są bardzo weseli i towarzyscy i właśnie dlatego lubią spędzać czas w gronie znajomych aż do tak późnej pory. Wbrew pozorom, ludzie tu są również bardzo pracowici, wiec często chodzimy niewyspani. Jak odbierana jest pani jako Polka w Hiszpanii? Co oni o nas wiedzą, jak nas oceniają, czy musi pani walczyć z uprzedzeniami i stereotypami?

Hiszpanie są bardzo otwarci na świat i ludzi. Tutaj różnorodność czy inność nikogo nie dziwi, jest wręcz odbierana pozytywnie. Nigdy nie spotkałam się ze stereotypami czy uprzedzeniami do Polaków. Hiszpanie myślą o nas z sympatią i z zaciekawieniem pytają o Polskę i polskie zwyczaje. Bardzo

popularne są również podróże do Polski. Często spotykam się z ludźmi, którzy odwiedzili Kraków czy Warszawę, wszyscy wracają zachwyceni i marzą o powrocie. Czym konkretnie zajmuje się pani w swojej pracy? Na jakie tematy prowadzi pani wykłady i jakimi projektami zajmuje się pani na co dzień?

Pracuję na Wydziale Psychologii, w obszarze psychologii rozwojowej i edukacyjnej. Moim głównym tematem jest zapobieganie przemocy, począwszy od wczesnego dzieciństwa aż do dorosłości. W tym celu opisujemy zjawisko przemocy i jej przebieg w ciągu całego życia. Wiemy, że najważniejsze jest zapobieganie i interwencja już w dzieciństwie. W tym celu opisujemy


a konsekwencje często są bardzo negatywne. Badania na całym świecie pokazują, że korzyści z takich programów są dużo wyższe niż ponoszone koszty. W mojej pracy skupiam się również na tym, jak rozwijać inteligencję emocjonalną, kompetencje społeczne i emocjonalne u młodych ludzi, również u ich nauczycieli i innych osób zainteresowanych poprawą, aby zapobiegać tego rodzaju problemom. Jest pani autorką licznych artykułów naukowych w międzynarodowych czasopismach i książkach, uczestniczy w wielu konferencjach. Czy w dziedzinie, jaką się pani zajmuje, można zdobyć... sławę? Jakimi kanałami upowszechnia pani innowacyjne badania? Izabela Zych w trakcie wykładu na międzynarodowej konferencji

czynniki, które mogą stanowić ryzyko albo wręcz przeciwnie, chronić przed przemocą już od młodych lat. Projektujemy również programy przeciwko przemocy w szkole i w cyberprzestrzeni, wdrażamy je w życie i sprawdzamy, jakie elementy tych programów najlepiej działają. Badania te prowadzę z kolegami i koleżankami na Uniwersytecie w Kordobie oraz współpracując z wieloma ludźmi na arenie międzynarodowej. Najbliższą współpracę prowadzę z naukowcami w Instytucie Kryminologii na Uniwersytecie w Cambridge. Co roku spędzam tam parę miesięcy. Badania naukowe pokazują, że przemoc w szkole stanowi czynnik ryzyka dla późniejszego udziału w zachowaniach przestępczych. Staramy się odkryć, jak temu zapobiec.

Sława to raczej kwestia względna, wszystko zależy od środowiska, w jakim się obracamy. W nauce istnieją sieci współpracy, które często powstają stąd, że jedni naukowcy czytają i uznają prace innych naukowców i na przykład je cytują we własnych opracowaniach naukowych. W naszym środowisku znamy się dobrze i współpracujemy z naukowcami z całego świata. Z wieloma znamy się stąd, że wzajemnie czytamy swoje prace. Później często kontaktujemy się przez sieci społeczne, przez internet. Czasem wrażenie jest takie, że znamy się dobrze, chociaż nigdy się nie widzieliśmy osobiście. Często z takich kontaktów wy-

nikają zaproszenia do wspólnych projektów, do konferencji w ciekawych zakątkach świata i bliższa współpraca. Dobrym przykładem może być anegdota z pewnej konferencji w Paryżu. Poszliśmy z bliskimi współpracownikami na kolację i kelner zapytał, skąd jesteśmy. Kiedy wymieniliśmy kraje, zdaliśmy sobie sprawę, że nasza grupa składała się z dziewięciu osób reprezentujących dziewięć narodowości. Tak jest na co dzień. Właśnie takie sieci są bardzo fajnym aspektem tej pracy. Jak często przyjeżdża pani do Polski, do swojego miasta? Tylko prywatnie, czy też współpracuje pani z polskimi uczelniami?

Do Polski przyjeżdżam raczej prywatnie, do Bielska-Białej lub Krakowa. Co do współpracy z polskimi uczelniami, mam trochę planów i ciekawe badania w toku, ale muszę przyznać, że póki co – na zawarcie takiej współpracy nie miałam zbyt wiele czasu. Myślę, że wkrótce to się zmieni. Rozpoczęłam również pisać książkę po polsku. Skupiam się na promocji kompetencji społecznych i emocjonalnych u dzieci i młodzieży oraz zapobieganiu zachowaniom antyspołecznym. Mam nadzieję, że będzie to przydatny poradnik dla rodziców i osób zainteresowanych tym tematem. Dziękuję za rozmowę.

W międzynarodowych analizach porównawczych Hiszpania ma zazwyczaj dosyć niski procent dzieci i młodzieży uwikłanej w poważną przemoc. Jest to kraj, w którym inwestuje się bardzo dużo w zapobieganie przemocy i kreowanie pozytywnego klimatu szkolnego. Jest mnóstwo programów, szkoleń dla nauczycieli i obowiązkowych przedmiotów skupionych na tym temacie na studiach nauczycielskich. W krajach, które nie łożą takiego nacisku na zapobieganie przemocy, wygląda to dużo gorzej,

Zdjęcia z archiwum Izabeli Zych

Przemoc wśród dzieci i młodzieży to problem poważny, zarówno u nas, jak i na świecie. Jak to wygląda w Hiszpanii? Jakimi jeszcze rodzajami zaburzeń związanych z emocjami zajmuje się pani w swojej praktyce?

Universidad de Córdoba jest jedną z czołowych wyższych uczelni w Hiszpanii

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 3 1


felieton

Demakijaż ANGELIKA WICIEJOWSKA

MOC WIZAŻU JEST NIESAMOWITA, lecz problem pojawia się wtedy, kiedy pod maską gubimy własną twarz. Patrzymy w lustro i nie wiemy, kiedy czujemy się naprawdę sobą. Rano, tuż po przebudzeniu? Czy może godzinę później, kiedy zdążymy namalować się od zera? Uzależnić się od makijażu nie jest trudno. Wizerunki kobiet idealnych, lansowane przez media, nie uwzględniają oznak starzenia się, zmęczenia, ani nawet naturalnego w okresie dojrzewania trądziku. Chcąc upodobnić się do twarzy znanych z okładek, zaczynamy się malować. Coraz wcześniej, coraz częściej... Aż któregoś dnia okaże się, że wyniesienie śmieci w wersji sauté, bez panierki na twarzy, wywoła w nas takie skrępowanie, taki dyskomfort, że niczym żółw ninja przemkniemy do śmietnika, modląc się w duchu, by nie spotkał nas po drodze sąsiad czy listonosz. Chęć wyidealizowania się w oczach innych doprowadziła do tego, że wyjście z domu bez makijażu staje się odwagą, na którą stać nieliczne. Takie uzależnienie, jak każde inne, może być toksyczne, wyniszczające. PROBLEM DOTYCZY NIE TYLKO KOBIET. Także mężczyźni korzystają z make-upu – już nie tylko na scenie i w telewizji. Coraz częściej spotyka się nawet młodych chłopców, noszących na twarzach kry-

3 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

jące warstwy fluidu i pudru. Widać je, zwłaszcza jeśli są źle naniesione. Wszystko dlatego, że w okresie dojrzewania z pierwszymi problemami dermatologicznymi pojawiają się kłopoty natury emocjonalnej. Lęk, strach, utrata poczucia własnej wartości. Nie jest tajemnicą, że osoby, które źle czują się we własnej skórze, zaczynają się izolować od społecznej reszty, przez którą czują się odrzucone. Wtedy już tylko krok do depresji, która nie jest fanaberią ludzi słabych psychicznie, a poważną chorobą. Make-up staje się ucieczką, szybką metodą ukrycia mankamentów – rzekomych lub prawdziwych – przed oceniającym wzrokiem innych ludzi. BYCIE SOBĄ STAJE SIĘ PRAWDZIWĄ EKSTRAWAGANCJĄ. Sobą w wersji oryginalnej, nieidealnej: bez poprawek chirurga, sztucznych rzęs, kolorowych soczewek, doczepianych włosów, doklejanych paznokci, umalowanej twarzy. To nie znaczy jednak, że upiększanie ciała jest złe. Jeżeli nie możemy pogodzić się ze swoim porannym odbiciem w lustrze, może warto się na moment zatrzymać, przeanalizować, dlaczego nasze naturalne piękno wywołuje w nas tyle złych emocji? Czy jesteśmy w porządku wobec siebie? Może trzeba przemyśleć, czy dążenie za wszelką cenę do ko-

Fot. Paulina Wiciejowska

Przecież makijaż to nic złego! Zwykłe podkreślenie ko biecego piękna. K ażdy ma prawo poprawiać wygląd, zmieniać wizerunek zależnie od nastroju. Skoro czerwona szminka potrafi dodać kobiecie pewności siebie, czemu nie? Jeżeli podkład i korektor mają magiczną moc tuszowania kompleksów, dlaczego sobie odmawiać?

biecego ideału nie pozbawia nas czegoś cenniejszego – wyjątkowości i oryginalności? Przecież nie o to chodzi, by wszystkie kobiety były jednolicie piękne, niczym laleczki Barbie z taśmy produkcyjnej. ZDEJMOWANIE MASKI ZAPEWNIAJĄCEJ KOMFORT i poczucie bezpieczeństwa, to już nie demakijaż – to prawie demontaż całej konstrukcji! Taka refleksja: jeśli czerpiemy inspirację od aktorek i modelek obserwowanych na Instagramie, jeśli malując się, kopiujemy ich nienaganny wygląd, to czy robimy to dla innych, czy dla siebie? Czy tylko dostosowujemy się do panujących trendów (prawo mimikry działa!), czy może pragniemy być efektowni w oczach innych? Jakich innych? Czy cokolwiek dla nas znaczą? Malujemy się, ponieważ dzięki temu czujemy się lepiej,

czy boimy się usłyszeć, że bez makijażu wyglądamy na chore? A może, gdy byłyśmy umalowane, ktoś powiedział, że jesteśmy piękne, że mamy piękne oczy i usta, i teraz, gdy nie wyglądamy tak samo, gdy oczy i usta są umyte, bez kredki, tuszu, dolepionych rzęs, nie czujemy się piękne wcale? I co to znaczy piękne-niepiękne? Jakie to wartości? Dlatego, uważam, czasami warto odpuścić. Stań twarzą w twarz ze swoimi słabościami, zdecyduj się na przezwyciężenie lęku, rozwiń samoakceptację. To możliwe, ja spróbowałam. Zrobiłam ten krok i tak powstało moje pierwsze zdjęcie bez makijażu. Widzisz je! Wyzwoliłam się, zrezygnowałam z wyścigu do perfekcji i poczułam coś niesamowitego – wolność. Cieszę się życiem bardziej. Nie ma piękniejszej ozdoby niż radosny błysk w oku i pogodny uśmiech.


Reklama


WYWIAD

Z IZABELĄ ŻUKOWSKĄ, autorką powieści Fałszywa nuta, rozmawia Stanisław Bubin

Muzyka

jest moim zbawieniem

Na zabytkowym klawesynie Ruckersa z kolekcji Volkera Lewenharta umieszczona została inskrypcja Musica est salus mea – Muzyka jest moim zbawieniem. Dobry tytuł na powieść, w której muzyka nie zbawia ani maestro Lewenharta (popełnił samobójstwo w październiku 1939), ani jego syna nazisty Siegfrieda (zastrzelił go esesman w 1944, przed wkroczeniem Sowietów do Gdańska), ani jednej z głównych bohaterek Lisy Keller czy Melody Fine, czyli Katarzyny Chruścickiej... Pani jednak zdecydowała się na tytuł Fałszywa nuta, jakby chodziło o jedno złe uderzenie w klawisz. O jaki rodzaj fałszu chodzi?

Przede wszystkim o fałsz, na którym zbudowane są wszystkie wątki tej historii. Relacje bohaterów oparte są na fałszu, na kłamstwie i manipulacji. Bohaterowie manipulują sobą wzajemnie, grają nieprawdziwe role, wkładają fałszywe maski, by uzyskać to, na czym

3 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

im zależy. Fałsz, kłamstwo, tajemnice dotyczą zarówno bohaterów z przeszłości, jak i współczesnej postaci Melody Fine, która w końcu okazuje się także kimś innym, niż myśleliśmy. Zatem nic nie jest prawdziwe – prawdziwa okazuje się tylko muzyka, choć ona rzeczywiście nie przynosi wybawienia. Poza tym tam, gdzie króluje fałsz, napięcie staje się w końcu tak nieznośne, że kuszenie tajemniczego pielgrzyma pada na podatny grunt. A bohaterowie, którzy gubią się w stworzonym przez siebie fałszywym świecie, stają się wobec niego bezbronni.

Historia przez panią opowiedziana toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych: w okresie Wolnego Miasta Gdańska, tuż przed wybuchem wojny, i współcześnie. Może nawet na trzech płaszczyznach, biorąc pod uwagę opowieść o Florinusie de Groocie z Lejdy, lutniście i kompozy-

torze z XVII wieku, który w szczególnych okolicznościach trafił do Gdańska.

Lubię historie, które nie są tylko prostym opowiedzeniem następujących po sobie zdarzeń. Dlatego staram się tak konstruować swoje opowieści, by przeszłość łączyła się w nich z przyszłością. Czas z momentem naszego odejścia nie zatrzymuje się, świat nie znika. Nasze wybory, nasze decyzje wpływają na to, jak będą żyć nasze wnuki i prawnuki. Choć to może nie jest sprawiedliwe, ale za nasze grzechy mogą zapłacić nasi potomkowie. Osobą łączącą te wątki jest tajemniczy pielgrzym. Wprowadziła pani do powieści demiurga, człowieka obdarzonego nieograniczoną mocą, zmieniającego bieg dziejów. Wiem, że wyobraźnia twórcza na to pozwala, ale czytelnik może poczuć się nieswojo: nic od nas nie zależy. Też tak pani uważa?


w przeszłości częściowo spychaną w niebyt, do dziś nie zawsze rozumianą. Jest w tej historii wiele emocji, wiele zawirowań, jest cały świat zamknięty w granicach miasta. Dla pisarza to wspaniałe źródło inspiracji.

Wierzę w działanie i podejmowanie decyzji. Bohaterowie kuszeni są przez tę tajemniczą postać, która podsuwa im rozwiązania prowadzące w efekcie do katastrofy. Ale ów pielgrzym przecież niczego im nie narzuca, sami podejmują decyzje. Zwykle nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak jedna mała decyzja może zaważyć na całym naszym życiu. A jeśli chodzi o to niekomfortowe poczucie – jeśli w książce jest coś, co nam doskwiera, co wywołuje refleksję sprawiającą, że kończąc lekturę nie zapominamy o niej – możemy się z nią nie zgadzać, ale nie jesteśmy obojętni – to największy sukces autora. Bo przekazujemy przecież swoje emocje, swoje przemyślenia. Jeśli ktoś inny uzna, że są ważne, to największa nagroda za trud napisania powieści. Jednym z głównych bohaterów książki jest muzyka. Okazuje się, że instrumenty, utwory, partytury mogą budzić tak silne emocje i wywoływać tyle namiętności, że ludzie decydują się dla nich na zbrodnię, kłamstwa, oszustwa, fałszerstwa. Tymczasem maestro w liście do Arnolda Schönberga pisał, że „muzyka jest przecież rozmową. Gdybyśmy połączyli różne tradycje muzyczne, gdybyśmy podjęli dialog, otwierając się na inne kultury w jednym wspólnym dziele, może przestałyby się liczyć rasa, kolor skóry czy kształt nosa. Może znaleźlibyśmy w sobie szacunek dla odmienności, tolerancję dla innych...”. Pani zdaniem muzyka naprawdę łagodzi obyczaje i jest zaproszeniem do dialogu?

Nie mam złudzeń, że muzyka czy sztuka w ogóle mogą coś zmienić. Dziś wierzymy w technologię, w ekonomię, w fakty. A muzyka to coś nieuchwytnego, niewidzialnego, abstrakcyjnego. Gdyby muzyka przestała istnieć, świat by się przecież nie skończył. Kiedyś uważano, że muzyka to nie tylko rozrywka. Muzyka pomagała w komunikacji, budowała więzi społeczne, ułatwiała dialog. W książce odwołuję się do koncepcji Platona, który uważał, że muzyka może kształtować charaktery, wzbudzać określone emocje, więc poprzez umiejętnie dobraną muzykę możemy kształtować pożądane reakcje. Wierzę, że muzyka to wspaniałe narzędzie do dialogu, bowiem muzyka to emocje, a te są przecież niezmienne, bez względu na to, z jakiego zakątka świata pochodzimy.

Proszę nam przybliżyć kulisy powstawania tej zwartej, esencjonalnej opowieści. W jakich okolicznościach zdecydowała się pani złączyć muzykę i historię w jedno, żeby unaocznić nadzwyczajną moc dźwięków i ich wpływ na nasze losy? Jak długo przygotowywała się pani do jej napisania? Co panią zainspirowało do stworzenia tej ciekawej narracji?

Izabela Żukowska, Fałszywa nuta, Wydawnictwo Prószyński i S-ka. Str. 264, premiera 18 września 2018 W powieści zasadniczą rolę odgrywa Gdańsk. Obserwujemy miasto, gdy odwiedza je Florinus de Groot, gdy karierę w Wolnym Mieście robi Siegfried Lewenhart, gdy pojawia się w nim Hitler, gdy na ulicach załatwiają swoje sprawy Kaszubi i Mazurzy, kupcy i rzemieślnicy, marynarze i rybacy, gdy współcześnie pracują w nim niemieccy naukowcy i ucieka z niego, a później wraca Katarzyna (pod przybranym imieniem Melody). Miasto ma wpływ na historię – historia wpływa na miasto i jego mieszkańców?

To mieszkańcy budują miasto, to ludzie tworzą historię. Czasem dzieje się magia, która sprawia, że w jednym miejscu gromadzą się ludzie tworzący coś niezwykłego. Tak było z budowaniem złotego okresu Gdańska. Czasem coś idzie nie tak, jak w Gdańsku lat trzydziestych, gdy mieszkańcy zagłosowali na partię nazistowską i w całkiem wolnych wyborach wybrali ludzi, którzy doprowadzili do największego, najbardziej przerażającego konfliktu XX wieku. A czym dla pani jest Gdańsk? Jaką miłością pani go kocha?

Miłością bezwarunkową! Z Gdańska pochodzę, tu się wychowałam i z Gdańskiem czuję się bardzo związana, chociaż teraz w nim nie mieszkam. Gdańsk mnie fascynuje. Ma  niezwykle bogatą historię,

Moja poprzednia książka Skazy to saga gdańskiej rodziny opowiedziana na przestrzeni stu lat. Wielu bohaterów, wiele wątków. Chciałam, by kolejna książka była bardziej kameralna, stąd pomysł willi, w której zamknęłam bohaterów. Od tego się zaczęło, potem jednak historia się rozrosła. Z wykształcenia jestem muzykologiem, muzyka jest bardzo ważną częścią mojego życia. Dlatego chciałam, by stała się bohaterką mojej książki. Muzyka to pasja, to emocje, to ciężka praca i poświęcenie. Trudno o niej pisać, bo jest ulotna, nie można jej zobaczyć. Postanowiłam się jednak z tym zmierzyć i połączyć w jedno dwie swoje pasje – muzykę i słowo. Dziękuję za rozmowę.

IZABELA ŻUKOWSKA

Muzykolog i socjolog, dziennikarka radiowa, autorka serii kryminalnej o komisarzu policji Wolnego Miasta Gdańska Franzu Thiedtkem, powieści obyczajowej Skazy i współautorka (z Faustyną Toeplitz-Cieślak) książki Sfinks. Wizjonerzy i skandaliści kina. Autorka słuchowisk, laureatka nagrody Talanton za najlepszy debiut dramaturgiczny w Teatrze Polskiego Radia.

KONKURS

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka (www.proszynski.pl) mamy dla Was 3 powieści Fałszywa nuta. Otrzymają je Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie, kim był wspomniany w rozmowie Schönberg i z czego zasłynął? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 3 5


felieton

Jak pogodzić ogień z wodą

Mówi się, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus, że to dwie odrębne cywilizacje. I nawet Bóg, który stwo -

rzył kobietę i mężczyznę na swój obraz i podobieństwo, „przeraził się” tym, jak bardzo różnią się od siebie i posta-

PROBLEMY POJAWIAJĄ SIĘ JUŻ W KOMUNIKACJI DAMSKO-MĘSKIEJ. Niby żyjemy na jednej planecie, ale mówimy różnymi językami, a przecież to język tworzy naszą rzeczywistość. Sposób, w jaki werbalizujemy myśli, jest kluczowy dla wzajemnego rozumienia się. Komunikacja powinna być zatem efektywna. Każdy potrafi mówić, więc wydaje się, że to oczywista umiejętność. Mówimy dużo, często, o wszystkim. Mówimy cokolwiek, żeby ślina w gębie się nie zagrzała (jak prawił imć pan Zagłoba). Mało tego, jesteśmy przekonani, że wszystko, co mówimy z prędkością karabinu maszynowego, dociera do odbiorcy. Czy na pewno? Wystarczy tylko mówić? Otóż nie! Jest różnica, czy mówię do kogoś, czy komuś. Mówię do kogoś, jeśli chcę, by coś usłyszał. Ale mówię komuś, gdy chcę, by pomyślał nad tym, co mam mu do powiedzenia. Kiedy rozmawiają kobiety, poruszanie wielu wątków jest czymś naturalnym. Przeskakiwanie z pierwszego do drugiego, z drugiego do trzeciego, czwartego, piątego, by po chwili wrócić do pierwszego – po to, by połączyć go z trzecim, a ten z szóstym. I tak sobie kobiety skaczą po tematach i są szczęśliwe, bo wzajemnie się rozumieją. Z MĘŻCZYZNAMI TAK ŁATWO NIE JEST. Do mężczyzny trzeba mówić konkretnie i wprost. Trzymać się jednego wątku, a ten musi mieć wyraźny początek, środek i koniec. Proste trzy elementy, które sprawiają, że przekaz jest jednoznaczny. Co zatem zrobić, żeby komunikacja damsko-męska była efektywna? Uświadomić sobie jej istotę. Dbać o formę i treść. Mówić wprost, a z tym kobiety mają pewien problem. Oczekują bowiem, że mężczyzna dodatkowo będzie czytał w ich myślach, a to przeszkoda nie do pokonania. Kiedy powiem mężowi „Kochanie, odkurz dy-

3 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Nadal próbują.

Fot. Magdalena Ostrowicka / mua Ewa Heczko

nowił zachęcić ich do szukania porozumienia. Ten proces wciąż trwa.

MARTA ZDANOWSKA wan”, to małżonek zrobi to, a jakże! Pytanie tylko, czy trafi też odkurzaczem poza dywan? Czy domyśli się, że w pojęciu „odkurz dywan” mieszczą się też podłoga za dywanem, kanapa, fotel i pajęczynka na suficie. Kuchnia i przedpokój też. Bo mężczyźnie trzeba powiedzieć dokładnie, co ma się na myśli, co ma zrobić, a nie oczekiwać, że się domyśli. Nie domyśli się. Kiedy kobieta mówi „Żarówka w łazience się przepaliła, wymienisz ją?”, mężczyzna odpowie: tak. Pytanie, kiedy? On myśli o bliżej nieokreślonej przyszłości, ona oczekuje natychmiastowej reakcji. Aby zadziałało, polecenie należy powtórzyć wiele razy. I tak usłyszymy, że pamięta, że zrobi to, nie trzeba mu przypominać co dwa miesiące. Dlatego warunkiem efektywnej komunikacji w związku damsko-męskim jest odpowiedni system motywacyjny. Cuda czyni przekaz oparty na schemacie: „Kochanie, zanim otworzę ci schłodzone piwko, wynieś śmieci”.

PRAWDZIWĄ ZMORĄ MĘŻCZYZN JEST FOCH. W procesie komunikacyjnym nie do rozszyfrowania. Weźmy taki przykład: para jedzie samochodem, w trakcie podróży kobieta, zamiast mówić wprost o swoich potrzebach, opłotkami pyta, czy nie napiłby się kawy? Mężczyzna to człowiek odbierający komunikaty dosłownie, zatem szczerze, zgodnie ze stanem faktycznym, odpowiada: nie. Dla niego jest po sprawie. Tymczasem w kobiecej głowie, z siłą tajfunu, zaczyna się gonitwa myśli, których zwieńczeniem jest konkluzja: „O mnie nie pomyśli, burak jeden”. I foch. Biedny facet nie wie, o co chodzi, dlaczego temperatura w aucie spadła tak, że szyby oszroniło w środku lata. Zaczyna więc kombinować, podpytywać, co się stało. Ale w odpowiedzi słyszy: nic. Wielki foch trwa! Absolutnie nie zdaje sobie sprawy, że w głowie jego partnerki huczy: „Jeśli pytam, czy nie napiłbyś się kawy, to znaczy, że masz się zatrzymać, bo to ja mam ochotę na kawę! Jestem na ciebie obrażona, ale pójdę na spacer z twoją kartą kredytową i zapewne mi przejdzie, przecież muszę to sobie jakoś odbić”. Ergo: do mężczyzny powinnyśmy mówić jak do dziecka. Od dziecka przecież nie wymagamy, by się domyśliło, o co nam chodzi. Należy używać zdań prostych, bo pogubi się w dygresjach. Nie wymagajmy wielu rzeczy naraz – nie zapamięta. To rodzaj złotego środka między własną racją a efektywnością komunikacji. ONA TO OGIEŃ, ON WODA. Wspólnie tworzą parę. Najlepsze pary to te, w których on z humorem komentuje rzeczywistość, a ona śmieje się z jego żartów. Jednak zdarza się Wam pewnie, nawet w towarzystwie wybranka, gadać ze sobą, mruczeć, mamrotać, sarkać i śmiać się do siebie. To nie są objawy choroby. Humor humorem, miłość miłością – czasem jednak potrzebujecie po prostu pogadać z kimś inteligentnym.


Reklama


aRtykuł sponsoRowany

w

Za ZaMKNIĘTyMI dRZWIaMI

sekretNym miejscu, jedNym z NajpilNiej strzeżoNych, za paNcerNymi drzwiami o gruBości poNad jedNego metra,

przechowywaNe są NiecodzieNNe skarBy, które Na pierwszy rzut oka w ogóle Na takie Nie wyglądają.

piotr s. wajDa

B

iorąc pod uwagę sposób zabezpieczenia miejsca przechowywania, można by się spodziewać oślepiającego blasku złota lub pełnych skrzyń srebrnych monet. Albo przepięknych obrazów, diamentów czy brylantów. Ale nie – w najlepszym wypadku „skarby” te można by opisać jako grudy – kawałki czegoś bliżej nieokreślonego. Takich grud jednak nie znajduje się w czasie spaceru. Są rzadkie i trudne do zdobycia. Rzadsze niż złoto i diamenty. Jednak, co ciekawe, a czego większość ludzi nie wie, bez tych dziwnych metalowych kawałków, zna-

3 8 L a dy ’ s C L u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

nych jako metale strategiczne, ponad 99% gałęzi przemysłowych nie byłoby w stanie funkcjonować. Są one istotnym i dotąd niezastąpionym elementem większości produktów, których na co dzień używamy. Rozwój technologii przyszłości bez tych surowców jest niemożliwy. Wyobraź sobie świat bez samochodów, samolotów, komputerów, smartfonów, DVD, baterii słonecznych, elektrowni atomowych i wiatrowych, techniki medycznej lub choćby telewizorów. Bez tych niezastąpionych, niezmiernie rzadkich surowców świat nie tylko zatrzymałby się, ale z całą pewnością znacznie cofnął w ewolucji o stulecia. Posługując się tym skromnym, skróconym opisem możemy sobie wyobrazić, jak niespotykanie ważnymi i niezastąpionymi „skarbami” stały się te grudy metalu, o których większość ludzi nigdy nie słyszała. Czy więc metale strategiczne to dobra forma inwestycji? Uważny Czytelnik z pewnością uzna to pytanie za retoryczne. Jeśli branże high-tech uzależnione są od tych surowców, a ich rezerwy i wydobycie są coraz mniejsze, to potencjał rozwoju wartości tych metali nie jest żadną tajemnicą. Świa-

towe wydobycie przeważającej ilości metali strategicznych, takich jak tellur, bizmut, ind, chrom, hafn, wolfram, molibden, tantal, cyrkon, gal, kobalt, ren, w ponad 95% podzielone jest między Chiny (80%), Rosję, Indie i RPA, co oczywiście nie wpływa pozytywnie na pokrycie zapotrzebowania przemysłu chociażby w Europie, a tym samym wpływa znacząco na wzrost cen tych surowców. Nie jest też tajemnicą, że wielu handlarzy i analityków rynku surowców przepowiada metalom strategicznym dużo większy przyrost wartości, niż w przypadku złota i srebra. Za tym stwierdzeniem przemawiają rynkowe argumenty popytu i podaży. Rosnące w zawrotnym tempie zapotrzebowanie na metale strategiczne w porównaniu z zasobami i możliwościami odkrycia nowych złóż (ocenianymi jako trudne, kosztowne i długoterminowe), wykazują potencjał cieszący każdego, kto posiada już swoje metalowe „kawałki”. Na bazie tych tendencji i zależności, dobrze rozpoznanych przez grupę finansistów, handlarzy metalami i przedsiębiorców, w 2009 r. powstała firma SMH AG – schweizerische metallhandels AG. Ta szwajcarska spółka


Artykuł sponsorowany

umożliwiła dostęp do surowców metalowych również osobom fizycznym – każdy może mieć udział w sukcesie tych metali. Handlowcy i eksperci zajęli się dystrybucją strategicznych metali, a więc metali, które są bardzo rzadkie i będą wykorzystywane w przemyśle jeszcze przez wiele dziesięcioleci. Firma SMH jako jedyna oferuje metale strategiczne klientom indywidualnym na świecie. Wprawdzie pojawiło się też wielu tzw. emitentów, różnica polega jednak na tym, że klient w SMH AG nie kupuje

ROCZNA PRODUKCJA NIEKTÓRYCH SUROWCÓW I METALI STRATEGICZNYCH  Metale (świat)

• stal surowa: ok. 720 mln ton • miedź: ok. 15 mln ton • ołów: ok. 12 mln ton • srebro: ok. 25,5 tys. ton • złoto: ok. 2,5 tys. ton

 Metale strategiczne (świat) • ind: ok. 600 ton (płaskie ekrany, ekrany dotykowe, sprzęt medyczny, łożyska silników, diody LED, technika inżynieryjna, ogniwa baterii słonecznych, oczyszczanie wody pitnej, kriogenika, technologia wojskowa i przemysł zbrojeniowy) • hafn: ok. 65 ton (technologia nuklearna, turbiny gazowe, chipy komputerowe, włókna światłowodowe, lampy flash, silniki odrzutowe, elektrody, powłoki antykorozyjne, narzędzia plazmowe, farby do metalu, odzież ognioodporna) • gal: ok. 100 ton (farmaceutyki, substytut rtęci, diody LED, oczyszczanie wody, technologia wojskowa i przemysł zbrojeniowy, lasery, układy scalone, monitory ciekłokrystaliczne, ogniwa paliwowe, ogniwa baterii słonecznych, technologia satelitarna) EKSTREMALNIE RZADKIE I PILNIE STRZEŻONE. Zysk Bezpieczeństwo Poufność

Bez metali strategicznych nie mielibyśmy laptopów, pendrive'ów, płyt CD, smartfonów...

udziałów w przedsiębiorstwie, certyfikatów ani innych obietnic na papierze – a tylko prawdziwą, fizyczną własność w formie rzadkich metali. Po zakupie koszyka inwestycyjnego, zawierającego kilka różnych, niezastąpionych metali strategicznych, klient może w każdej chwili kazać sobie przesłać metalowe „skarby” do domu lub pod inny wskazany adres. Warto jednak wziąć pod uwagę, że możliwość przechowywania metali za zamkniętymi drzwiami w magazynach wolnocłowych w Szwajcarii przynosi dodatkowe korzyści. Dzięki bezpiecznemu składowaniu własności w szwajcarskim wolnocłowym magazynie o najwyższych standardach bezpieczeństwa, kupno nie jest obciążone podatkiem od towarów i usług (VAT). Wspomnieć należy także o gwarancji odkupu, oznaczającej łatwość sprzedaży swoich metalowych wartości bezpośrednio firmie SMH AG. Z całą pewnością znalazłoby się wielu naśladowców SMH AG, jednak odpowiednie kontakty z firmą zaopatrującą europejski rynek w metale strategiczne, należącą do rodu z Bonn o znaczących tradycjach, cieszącą się znakomitymi i długoletnimi kontaktami z Chinami (mimo ograniczonego dostępu do owych surowców), sprawiają, że szwajcarska firma nie musi martwić się o dostępność metali dla swoich klientów lub ustawiać w kolejce z branżami

przemysłowymi, konkurującymi o zasoby rynkowe. Tak oto Schweizerische Metallhandels AG zdobywa te grudy metali, aby je przekazywać swoim klientom na całym świecie. Pomimo celowego braku działań marketingowo-medialnych, firma posiada przedstawicielstwa i klientów w 30 krajach na wszystkich kontynentach. Więcej na ten temat możesz dowiedzieć się w Polskim Instytucie Prawdziwych Wartości (www.valoresveri.pl).

O autorze:

Piotr S. Wajda – wywodzący się z rynku niemieckiego finansista, manager struktur międzynarodowych i szkoleniowiec, trener biznesu. Inwestor, założyciel i udziałowiec wielu spółek zagranicznych. Wykształcenie branżowe zdobywał na Albert-Ludwigs-Universität Freiburg, Deutsche Immobilien Akademie i Südwest Finanz Akademie. Współzałożyciel Niemieckiego Zrzeszenia Prawdziwych Wartości (Deutsche Sachwert Union) i Polskiego Instytutu Prawdziwych Wartości. Zawodowe doświadczenie zdobywał w Niemczech, Szwajcarii i Lichtensteinie. Obecnie działa w Europie Środkowo-Wschodniej, edukując z ekonomii fizycznej, systemu finansowego i monetarnego oraz inwestycji alternatywnych. Publicysta, autor książek „Podatek od złudzeń”, „Skazani na zyski”, „Strategia Prze-Myślenia”.

Piotr Niewiadomski  ZADZWOŃ, NAPISZ, ZAPYTAJ O SZCZEGÓŁY!  certyfikowany ekspert Auvesta Edelmetalle AG  członek Polskiego Instytutu Prawdziwych Wartości

VALORES VERI  tel. 500 722 327  piotr.niewiadomski@prawdziwewartosci.pl  www.auvesta.pl  www.valoresveri.pl

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 3 9


RECENZJA

Jak się wyrwać

z kuchennej makatki

Magda, Iza, Joanna i Baśka są przyjaciółkami. Jeśli od razu przyszedł wam do głowy serial telewizyjny, to skojarzenie jest błędne. Chodzi o zupełnie inne kobiety i diametralnie różne sytuacje życiowe. Właśnie ukazał się pierwszy tom słodko gorzkiego cyklu Magdaleny K awki i Małgorzaty Hayles pt. „Kobiety nieidealne”. Naprawdę warto przeczytać, nawet jeśli odrzuca was literatura obyczajowa, w szczególności babska. Ja przeczytałem i nie żałuję. Innym facetom (o paniach nie wspomnę) też polecam w ramach zajęć warsztatowych „Poznaj płeć przeciwną”. PIERWSZA POWIEŚĆ PISARSKIEGO DUETU jest o Magdzie, czterdziestolatce po przejściach, redaktorce, tłumaczce i adiustatorce w wydawnictwie książkowym, miłośniczce prozy Cortazara i poezji Brodskiego. Mieszka w Poznaniu, jej rodzice gdzieś w okolicach miasta, były mąż ginekolog w sąsiedniej dzielnicy. Ciasne mieszkanie w bloku na trzecim piętrze, dwunastoletni krnąbrny syn Tolek i pies Mordor na domiar. Koleżanki występują w tle, poznamy je bliżej po ukazaniu się całej tetralogii. Wiadomo tylko, że jedna z nich ma męża Japończyka i syna Harumiego, druga ogląda się za Arabem z Maroka, a trzecia marzy o mężu, który byłby właścicielem kopalni diamentów.

4 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

PROBLEM Z KOLEŻANKAMI JEST TAKI, że przy okazji pewnej imprezy u Baśki, okaleczonej przez lekarza medycyny estetycznej (powiedzmy wprost – libacji z dużą ilością wypitych butelek wina) dziewczyny założyły Magdzie konto na portalu randkowym, bo nie mogły patrzeć, jak usycha z braku mężczyzny – czułego, opiekuńczego, miłego. Idealnego na zimę. Magda sama nie była doskonała, choć jej były mąż wymagał „bym była idealna, na kształt kobiety uszytej z jego wyobrażeń, krzywiąc się na wszelkie przejawy mojego... bycia sobą. Człowiekiem z krwi i kości, który ma wzloty i upadki”. No i doszło do upadku – tak to ocenił jej były mąż. Magda wdała się

w romans z żonatym mężczyzną, zdradziła ginekologa. „Romans był rytualnym przejściem i żałowałam tylko, że nie znalazłam na to innego, mniej raniącego i bolesnego sposobu. Był wyrwaniem się z kuchennej makatki, na której tkwiłam niczym jakaś wyszyta postać, składająca się z prostych kresek, jak na dziecięcym obrazku. Tak widziałam to ja”. PORTAL RANDKOWY OKAZAŁ SIĘ NIEWYPAŁEM. Żałośni wirtualni faceci, udający innych niż w rzeczywistości, napinający chuderlawe mięśnie, puszący się przed monitorami. Ale wśród tego sieciowego badziewia Magda nieoczekiwanie tra-


fiła na kogoś, kto ją bardzo zainteresował. Kogoś, kto dostrzegł w niej samodzielny byt, kto szanował jej czas, myśli i emocje, kto nie dążył jedynie do tego, by spędzić z nią noc i zaliczyć parę numerków. Szkopuł w tym, że ów mężczyzna z drugiej strony internetu nie chciał podać swojego prawdziwego imienia i nie śpieszył się, żeby ją spotkać w realu. Nawet nie chciał jej dać swojego telefonu, żeby mogła usłyszeć, jak brzmi jego głos. Podpisywał swoje listy elektroniczne jako Kot Makawity i odzywał się sporadycznie, coraz bardziej intrygując Magdę, tak bardzo osamotnioną w tłumie ludzi. NIE CHCĘ STRESZCZAĆ CAŁEJ KSIĄŻKI, świetnie skonstruowanej, napisanej doskonałym językiem, pełnej barwnych epizodów i dobrych, żywych dialogów. Momentami śmiesznej, momentami przykrej. Nie zasugeruję nawet, czy nasza bohaterka spotkała się z Kotem Makawitym, czy przyjaciółki nie nadużyły jej zaufania, wprowadzając do gry byłego kochanka Magdy, czy dziewczyna (średni wiek nie zmienia faktu, że one wszystkie myślały, mówiły i zachowywały się jak dziewczyny) w końcu wytłumaczyła rodzicom, że to nie mąż ją zdradził, lecz ona jego. Czy Magda przeżyje podejrzenia, iż jej dwunastoletni syn diluje narkotyki w szkole? I że jego ucieczka do Ustronia z Japończykiem Harumim była przejawem dążenia do przeżycia przygody, a nie buntem przeciw matce? Czy znajdzie upragnioną miłość? A może wróci do męża, posypując głowę popiołem? „Ludzie czasem wikłają się w dziwne sytuacje i sami siebie Od autorek: Bohaterki tej opowieści istnieją naprawdę, jesteśmy nimi my wszystkie: Ty, Twoja przyjaciółka, sąsiadka, matka, nauczycielka Twojego dziecka, Twoja dentystka i wszystkie kobiety, które codziennie spotykasz. Zamyślone, smutne, porzucone, ale również te szczęśliwie zakochane, szalone, niekonsekwentne, zwariowane, poważne, zdystansowane. Młode, starsze, miłośniczki trampek i te, które na co dzień biegają w szpilkach. Te walczące z nadwagą i te, którym zdarza się wypić za dużo wina. Przemądrzałe i niepewne siebie. Jednym słowem: kobiety nieidealnie wyjątkowe.

Magda Kawka, Gosia Hayles

Magdalena Kawka, Małgorzata Hayles, Kobiety nieidealne. Magda, Wydawnictwo Replika 2018. Str. 383. W sprzedaży znajdziecie już także tom 2: Magdalena Kawka, Małgorzata Hayles, Kobiety nieidealne. Iza, Wydawnictwo Replika 2018. Str. 400. nie poznają. I boją się tego, co wyłazi spod spodu” – pomyślała Magda któregoś dnia. „Gdyby tylko istniała możliwość gromadzenia emocjonalnych zapasów, całymi dniami ślęczałabym, pasteryzując miłość, mrożąc chwile, kiedy czułam się wyjątkowa, kochana, doceniana, składając w ogromnych kartonach słoje pełne dobrych, ciepłych uczuć”. NASZA BOHATERKA CZĘSTO, ZA CZĘSTO deficyt uczuć równoważy lampkami, choć prościej byłoby napisać – butelkami wina. „Nie wiadomo kiedy wino stało się lekiem na wszystko, na nudę, na poczucie osamotnienia, na oswojenie nowej

pracy, nowego miejsca do życia, na nową zmarszczkę na czole, oporną na każdy krem, widoczną w każdym świetle”. Czytając tę powieść, człowiek podświadomie współczuje Magdzie i czeka na happy end, na szczęśliwe zakończenie. Czy jej się uda? W życiu nie ma przecież prostych rozwiązań, nie zawsze po burzy wychodzi słońce. Magda, jak każda kobieta, pragnie czuć się wyjątkowa, potrzebuje uwagi, wyrozumiałości i poczucia, że jest jedyna. „Że choć mam zwykły nos, włosy, usta i to coś między nogami, jak wszystkie inne, to jestem właśnie Ja. Ja i żadna inna. Tylko Ja. Ja, pisana wielką literą”. Czy ten jej przejaw głodu emocjonalnego (bo nie narcyzmu) został zaspokojony jedynie w listach do i od Makawitego? Kim okaże się ów tajemniczy Kot? Przekonajcie się sami, czytając do ostatniej kartki, gdzie wszystko się wyjaśni.

STANISŁAW BUBIN KONKURS

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Replika w Poznaniu (www.replika.eu) mamy dla Was 3 powieści Kobiety nieidealne. Magda. Otrzymają je Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie, kiedy Kot Makawity pojawił się wcześniej w literaturze polskiej, kim był i kto go ścigał? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 4 1


JESIENNE TRENDY

Ważny atrybut modnego pomieszczenia – pudrowy róż

Róż i złoto we wnętrzach

Jesień powinna być przytulna, nastrojowa, ocieplona blaskiem świec i kwiatów. W takich wnętrzach chce się pozoModne projekty odwołują się do klimatu buduaru, ale bardziej funkcjonalnego, unowocześnionego.

stawać dłużej.

T

egoroczne jesienne trendy we wnętrzach to w dużej mierze kontynuacja wiosenno-letniego sezonu: kolory złota (w tak nieoczywistych miejscach, jak dywany czy tkaniny) i różu. – Modne są „brudne”, pudrowe odcienie tych barw – tłumaczy Iza Olszewska, architekt wnętrz i założycielka Pracowni Wielkie Rzeczy. – Najchętniej w postaci welurowych tapicerek mebli: sof, szezlongów, foteli, krzeseł, ale także w formie dekoracji i kolorystycznych akcentów na ścianach. Dodatkowo, co byłoby nie do pomyślenia kilkanaście lat temu, róż pięknie łączy się z modnym cały czas złotem. Wieszając lustro w złotej ramie na tle pudrowo-różowej ściany, czy stawiając złoty stolik kawowy lub boczny przy różowej aksamit-

4 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

AGNIESZKA ZIELIŃSKA

nej sofie, stworzymy buduarowy klimat, w którym przyjemne będą chwile relaksu. Dla miłośników nieco innego, mniej cukierkowego stylu projektanci i trendsetterzy nadal proponują naturalne materiały: drewno, wełnę, filc, wiklinę (najlepiej w zestawieniu), wzbogacone w tym sezonie o folkowe, kolorowe dodatki i wyroby produkowane w ograniczonych ilościach przez craftowych producentów. Wszelkie dekoracje naturalnego pochodzenia – zasuszone liście czy kwiaty, dynie, kasztany, wiklina, ozdoby drewniane czy filcowe – doskonale nadadzą się do wnętrz w stylu rustykalnym, skandynawskim, prowansalskim czy boho (słowo „boho” wywodzi się od „bohemy” i oznacza styl wolny od ograniczeń, kreatywny).


W tegorocznym jesiennym pokoju powinno być przytulnie, miękko, buduarowo

podbijają serca miłośników bardziej nowoczesnych wnętrz, a odpowiednio skomponowane stanowią główną ich atrakcję. Mogą też być alternatywą dla tradycyjnych, żywych roślin w domu. – Generalnie jesień to odcienie żółci, pomarańczy, czerwieni, brązu i złota. Dobra wiadomość jest taka, że wybierając ich poszarzałe, „brudne” odcienie doskonale wpiszemy się w panujące w tym roku trendy. Chcąc zatem wprowadzić do domu trochę jesiennej sezonowości, śmiało sięgajmy po dodatki w tych kolorach: pledy, zasłony, poduszki, szkło dekoracyjne. Warto zwrócić uwagę nie tylko na same kolory, ale i fakturę – zwraca uwagę nasza rozmówczyni. Ponieważ jesień to również czas długich, chłodnych wieczorów, bardziej przyjazny w odbiorze będzie wełniany koc

z widocznym splotem niż polarowy, cienki pled. Dobierając poduszki, zróżnicujmy materiały, z których są wykonane, na przykład dzianinę, bawełnę czy sztuczne futro można łączyć z powierzchnią pokrytą złotymi cekinami lub tylko połyskującą satyną. Zadbajmy przy tym o niewidoczny walor: zapach! Zapachowe kadzidełka czy świece w pięknych kolorach i słoiczkach z pewnością uprzyjemnią czas. – W zależności od tego, co lubimy, możemy zestawiać też własne efektowne kompozycje kolorystyczne w oparciu o koło barw. Jeśli do stworzenia kompozycji wykorzystamy trzy kolory w bezpośrednim sąsiedztwie na kole barw, to możemy być pewni, że kolory będą do siebie pasować, a całość będzie spójna, harmonijna i posłuży naszemu relaksowi – dodaje pani Iza.

Zdjęcia Ikea

– Czy to znaczy, że jesienne plony zarezerwowane są tylko dla właścicieli domów urządzonych w stylu naturalnym? Oczywiście, nie. W nowoczesnych wnętrzach trzeba je tylko wyeksponować w odpowiedni sposób: w szklanym naczyniu, na srebrnej, marmurowej lub połyskującej czarnej tacy. A dla miłośników kwiatów astry, wrzosy, a wczesną jesienią słoneczniki także stanowić będą piękną dekorację w chromowanych lub szklanych wazonach o kanciastych, kubikowych kształtach – dodaje Iza Olszewska. Coraz większą popularność zdobywają motywy kwiatowe na tapetach i tkaninach, ale nie jako łączka, która może kojarzyć się z domem na wsi, a w wersji na przykład przeskalowanego bukietu kwiatów zajmującego całą ścianę. Tego rodzaju dekoracje

Wykorzystujmy oryginalne dary jesieni

Takie dodatki również tworzą klimat wnętrza

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 4 3


Artykuł sponsorowany

14 listopada – Światowy Dzień Walki z Cukrzycą

EPIDEMIA XXI WIEKU

Na początku nie daje wyraźnych objawów, dlatego 26% chorych na cukrzycę w Polsce w ogóle nie wie, że choruje. To niemal milion osób! Wniosek : cukier we krwi warto regularnie sprawdzać. Szacuje się, że obecnie na świecie 415 milionów dorosłych ma cukrzycę.

W

śród chorujących w Polsce aż 56% to kobiety – jako że dłużej żyją, a zdecydowana większość pacjentów chorych na cukrzycę to osoby powyżej 60. roku życia. U kobiet cukrzyca powoduje o 50% większe ryzyko chorób sercowo-naczyniowych niż u mężczyzn. Dzieje się tak m.in. dlatego, że ich naczynia krwionośne są bardziej podatne na uszkodzenia będące powikłaniem cukrzycy. Co gorsza, wiele kobiet dowiaduje się, że ma cukrzycę dopiero po przebytym zawale serca. Także w przypadku udaru przebiega on u kobiet ciężej i powoduje większy deficyt neurologiczny. W Polsce na cukrzycę cierpi blisko 3 mln osób, a ponad 5 mln ma stany przedcukrzycowe. Spośród 3 mln chorujących, 85-90% ma cukrzycę typu 2, która w dużej mierze rozwija się wskutek niezdrowego stylu życia.

CO TO JEST CUKRZYCA? Do cukrzycy dochodzi wtedy, gdy nastąpi defekt wydzielania lub działania insuliny, prowadzący do nadmiernego stężenia glukozy we krwi (hiperglikemii, czyli przecukrzenia). Objawy hiperglikemii to m.in. kwaśny oddech, wzmożone pragnienie, częste oddawanie moczu, zmęczenie, sucha skóra. W przypadku cukrzycy typu 2 nie są one na początku znaczące i chory może ich nie odczuwać wcale albo odczuwać słabo. Dlatego tak ważne jest regularne wykonywanie badań przesiewowych.

4 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Ważne: leczenie cukrzycy to nie tylko normowanie poziomu cukru we krwi, ale i zapobieganie powikłaniom, groźnym dla zdrowia i życia

Główne typy • Cukrzyca typu 1 – najczęściej rozpoznawana jest jeszcze w dzieciństwie i wieku dorastania. Powodowana jest zniszczeniem komórek beta trzustki, odpowiedzialnych za produkcję i wydzielanie insuliny. To tzw. cukrzyca insulinozależna, gdyż ostatecznie prowadzi do całkowitego niedoboru insuliny i konieczne jest jej podawanie do końca życia. • Cukrzyca typu 2 – występująca najczęściej postać tej choroby, stanowi 85-90% wszystkich przypadków. To tzw. cukrzyca insulinoniezależna. Przyczyną podwyższonego poziomu glukozy we krwi jest nieprawidłowe działanie insuliny w organizmie. Zazwyczaj wiąże się z rosnącą insulinoopor-

nością, czyli zmniejszeniem wrażliwości tkanek na insulinę i względnym niedoborem insuliny. Trzustka produkuje coraz więcej insuliny, ale z powodu insulinooporności jest jej za mało, aż w pewnym momencie dochodzi do „wyczerpania się” możliwości trzustki. Ten rodzaj cukrzycy występuje najczęściej po 40. roku życia, jednak w ostatnich latach zaczyna dotykać osoby coraz młodsze. • Cukrzyca ciężarnych – tak nazywane są zaburzenia przemiany węglowodanów, do których dochodzi u kobiety po raz pierwszy w czasie ciąży. U ok. 2,3% ciężarnych występuje nietolerancja węglowodanów na skutek zmian hormonalnych w ciąży. Nierozpoznana w porę lub źle

leczona cukrzyca w ciąży stanowi bezpośrednie zagrożenie dla matki i dziecka. W większości przypadków objawy tej cukrzycy samoistnie ustępują po porodzie. • Inne typy cukrzycy o nieznanej etiologii – do tej grupy zaliczamy cukrzyce występujące w przebiegu innych schorzeń organizmu, na przykład w przebiegu leczenia sterydami, wywołane infekcją wirusową lub w przebiegu chorób genetycznych. Objawy cukrzycy typu 1 (insulinozależnej) • duże pragnienie i częste oddawanie moczu • spory apetyt i utrata wagi • ogólne osłabienie, senność • zamazane lub podwójne widzenie


Fot. Pexels

aRtykuł sponsoRowany

w cukrzycy kapitalne znaczenie Mają Dieta i tryb życia. wybór jest prosty: albo zbilansowane jeDzenie, albo glukoMetry, paski, zastrzyki, baDanie pozioMu glukozy we krwi

objawy cukrzycy typu 2 (insulinoniezależnej) • duże pragnienie i częste oddawanie moczu (choć nie tak nasilone, jak w cukrzycy typu 1) • chudnięcie, mimo normalnego apetytu i diety • nieostre widzenie • drażliwość, apatia • zmęczenie i senność • łatwe powstawanie siniaków i wolniejsze gojenie się ran • nawracające zapalenia skóry, zapalenia dziąseł lub zapalenia pęcherza moczowego • sucha swędząca skóra • mrowienie lub przejściowa utrata czucia w stopach • u mężczyzn zaburzenia erekcji • u kobiet przewlekłe zapalenia pochwy rozPozNANIE Do rozpoznania cukrzycy upoważnia występowanie objawów hiperglikemii w skojarzeniu z glikemią przygodną (która nie występuje w godzinach porannych i na czczo) nie mniejszą niż 200 mg/dl (11,1 mmol/l) lub stwierdzona dwukrotnie glikemia na czczo przynajmniej 126 mg/dl (7 mmol/l) lub glikemia w drugiej godzinie testu obciążenia glukozą. minimum 200 mg/dl (11,1 mmol/l). Jednak cukrzyca to nie tylko stale podwyższony poziom glukozy we krwi,

ale zespół chorób. Gdy poziom cukru jest przez dłuższy czas za wysoki, może doprowadzić do niewydolności nerek, utraty wzroku, pogorszenia krążenia mózgowego, wieńcowego, zawału mięśnia sercowego, udaru mózgu, a także neuropatii cukrzycowej, która prowadzi do zespołu stopy cukrzycowej i amputacji kończyny. Jak wykazują badania, długość życia pacjentów z cukrzycą jest średnio o 6 lat krótsza od ludzi zdrowych, a jeśli chory miał jakieś powikłania sercowo-naczyniowe, może żyć nawet 12 lat krócej. Cukrzyca nie boli, ale powikłania – tak Od 1991 r., czyli od 27 lat, 14 listopada obchodzony jest Światowy dzień Walki z Cukrzycą. Dlaczego 14 listopada? To dzień urodzin odkrywcy insuliny, Fredericka Bantinga. W 1922 r. Banting i jego asystent Charles Best odkryli, że ów hormon (insulina wyizolowana ze zwierzęcych trzustek) może leczyć cukrzycę. Za to odkrycie uczony otrzymał Nagrodę Nobla. 14 listopada to dobra okazja, żeby zadbać o siebie i bliskich. Badanie w kierunku cukrzycy należy przeprowadzać raz na 3 lata u każdej osoby powyżej 45. roku życia. Jeśli jednak zaliczasz się do osób

• z nadwagą lub otyłością BMI ≥25 kg/m2 • i/lub z obwodem w talii >80 cm (kobiety) i >94 cm (mężczyźni) • z cukrzycą występującą w rodzinie (rodzice bądź rodzeństwo) • mało aktywnych fizycznie • z grupy środowiskowej częściej narażonej na cukrzycę • u których w poprzednim badaniu stwierdzono stan przedcukrzycowy • z przebytą cukrzycą ciążową • które urodziły dziecko o masie ciała >4 kg • z nadciśnieniem tętniczym ≥140/90 mm Hg; • z hiperlipidemią: stężenie cholesterolu frakcji HDL <40 mg/dl (<1,0 mmol/l) i/lub triglicerydów >150 mg/dl (>1,7 mmol/l) • z zespołem policystycznych jajników

• z chorobą układu sercowo-naczyniowego badanie cukru wykonuj co roku. W leczeniu cukrzycy typu 2 nie można się skupiać tylko na utrzymywaniu odpowiedniego poziomu glukozy we krwi, lecz także na zapobieganiu groźnym powikłaniom. Czynniki zależne od nas – tryb życia – mają w tej chorobie kapitalne znaczenie. Leczenie cukrzycy to nie tylko normowanie poziomu cukru we krwi, ale i zapobieganie powikłaniom. W cukrzycy typu 1 podstawą leczenia jest insulina – stosuje się insulinę ludzką o pośrednim czasie działania albo analogi insuliny długo działające. W utrzymaniu właściwej glikemii podstawą jest samokontrola pacjenta – wielokrotne mierzenie poziomu cukru we krwi, regularne przyjmowanie insuliny,

zBAdAJ PozIomU CUkrU WE krWI W ramach akcji profilaktycznej Centrum Medyczne MEDEA w Mazańcowicach będzie 14 listopada 2018 badać cukier i prowadzić kampanię informacyjną na temat cukrzycy (każdy pacjent otrzyma odpowiednie materiały). Tylko tego dnia za badanie samej glukozy zapłacimy 1 zł, natomiast za przeprowadzenie diagnostyki cukrzycy 50% mniej w stosunku do cennika. Zachęcamy do udziału w akcji. zAdzWoŃ, zAPyTAJ, UmóW sIĘ!

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 4 5


Fot. Thinkstockphotos

aRtykuł sponsoRowany

wyeliMinowanie cukru z Diety Może być korzystne, ponieważ hiperglikeMia jest szkoDliwa i negatywnie wpływa na ukłaD krążenia

zapobieganie rozwojowi choroby i przeciwdziałanie jej powikłaniom • odpowiednia dieta • zdrowy styl życia (niepalenie tytoniu) • regularna aktywność fizyczna • kontrola stężenia glukozy we krwi • przyjmowanie leków • dbanie o zęby • codzienna kontrola stóp Jeśli rany, owrzodzenia czy obrzęki nie ustępują, trzeba koniecznie pójść do lekarza. To może być objaw stopy cukrzycowej. Niestety, cukrzyca idzie w parze z otyłością. Duży wzrost zachorowań na cukrzycę typu 2 w dużej mierze wiąże się z tym, że jemy ponad miarę i za mało się ruszamy, dlatego przybieramy na wadze. Aż 60% chorych na cukrzycę ma nadwagę lub otyłość. Wśród osób otyłych 20% ma cukrzycę.

4 6 L a dy ’ s C L u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

1. częste oDDawanie Moczu

2. niewyjaśnione zMiany wagi

3. brak energii

4. zwiększone pragnienie

JAK ROZPOZNAĆ CUKRZYCĘ?

5. przybieranie na waDze

Centrum medyczne mEdEA oferuje kompleksową, interdyscyplinarną opiekę nad chorymi z cukrzycą: • porady z zakresu diabetologii • porady z zakresu dietetyki z doborem odpowiedniej diety zarówno dla osób z już rozpoznaną cukrzycą, jak i dla osób, które chcą uchronić się przed jej rozwojem • porady z zakresu chirurgii i chirurgii naczyniowej (leczenie powikłań naczyniowych i stopy cukrzycowej) • porady z zakresu neurologii (leczenie polineuropatii) • porady z zakresu kardiologii (leczenie powikłań sercowo-naczyniowych) • porady z zakresu urologii • porady z zakresu ginekologii

6. powolne gojenie

7. uczucie senności

8. zaMazany obraz

Źródło: Polskie Stowarzyszenie Diabetyków

odpowiednia dawka ruchu i zdrowa, zrównoważona dieta. Leczenie cukrzycy typu 2 powinno przebiegać wielotorowo, przy czym ogromne znaczenie mają edukacja pacjenta i jego zaangażowanie w proces leczenia. Nowoczesne leczenie cukrzycy polega nie tylko na utrzymaniu odpowiedniego poziomu glukozy we krwi, ale także na zapobieganiu powikłaniom sercowo-naczyniowym.

Centrum Medyczne MEDEA w Mazańcowicach koło Bielska-Białej powstało w marcu 2016. Właścicielami są dr n. med. magdalena Firlej-Pruś, specjalista chorób wewnętrznych, i lek. med. Grzegorz Pruś, specjalista neurochirurg.

mEdEA Centrum medyczne Mazańcowice 1045 k. Bielska-Białej tel. 531 550 105 www.medea-mazancowice.pl kontakt@medea-mazancowice.pl Centrum Medyczne Medea


Reklama


kosmetologia

Złuszczanie skóry kwasami

Złuszczanie skóry to ważny etap skutecznej pielęgnacji. Jeśli mówimy o prawidłowym planie dbania o skórę,

to wyróżnijmy w tym procesie kilka podstawowych kroków: oczyszczanie, złuszczanie, nawilżanie i odżywianie

– oraz ochronę i zabiegi przeciwstarzeniowe.

tali Czytelnicy mojej sekwencji o zdrowiu i urodzie w magazynie Lady’s Club dobrze wiedzą, jak dużą wagę przywiązuję do codziennej i systematycznej dbałości o twarz i ciało. Jestem przekonana o jej skuteczności. Wierzę, że codzienne rytuały pielęgnacyjne przynoszą wiele dobrego – na lata. O oczyszczaniu twarzy pisałam parokrotnie, więc przypomnę tylko, że prawidłowe oczyszczanie przy użyciu odpowiednich preparatów to istotny etap pozbywania się z twarzy nie tylko makijażu, ale też brudu i kurzu, pojawiających się w wyniku zanieczyszczenia środowiska. Brak oczyszczania lub wykonywanie go w pośpiechu i niedbale, to przyczyna powstawania wyprysków, zatykania się porów, a także przyspieszonego starzenia skóry. Brud gromadzący się na skórze jest siedliskiem wolnych rodników, atakujących bezustannie i, niestety, przyspieszających starzenie komórkowe. FILAREM PIELĘGNACYJNYM JEST ZŁUSZCZANIE. Skóra codziennie w naturalny sposób zrzuca miliardy martwych komórek. Nie widzimy tego, ale jeśli sami w odpowiedni sposób nie pomożemy skórze pozbyć się martwego naskórka, stanie się ona szara, niedotleniona i sucha. Dlatego złuszczanie to ważny krok w uzyskaniu pięknej

4 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Fot. Magdalena Ostrowicka

S

JOANNA SKOREK-KOPCIK i zdrowej skóry. W zależności od jej rodzaju, można wykonywać zabiegi złuszczające 2-3 razy w tygodniu (w przypadku cery tłustej) i raz w tygodniu (gdy mamy suchą). W warunkach domowych idealnym rozwiązaniem są peelingi drobnoziarniste lub enzymatyczne. Ścierając naskórek, pobudzamy naturalny proces zrzucania komórek i wspomagamy regenerację skóry. Jeśli nakładamy później preparaty pielęgnacyjne, to wchłaniają się one zdecydowanie łatwiej.

JESTEM WIELKĄ ZWOLENNICZKĄ KWASÓW do złuszczania skóry, ale to już ten rodzaj pielęgnacji, jaki trzeba wykonywać w salonie kosmetycznym. Przed zastosowaniem terapii kwasowej często słyszę różne wątpliwości. U niektórych słowo „kwas” wzbudza lęk, dlatego chciałabym wyjaśnić, na czym dokładnie polega złuszczanie kwasami i jak je stosować, aby nie zaszkodzić. Zabiegi złuszczania kwasami są zdecydowanie mocniejsze niż peelingi domowe, dlatego powinny być przeprowadzane przez kosmetologa, który potrafi ocenić stan skóry i zaproponować odpowiedni rodzaj kwasu. W zależności od rodzaju i stężenia, możemy uzyskać różne efekty. Niektóre kwasy niwelują niedoskonałości skóry, inne ujednolicają jej koloryt lub działają nawilżająco, rozjaśniająco, regulująco, a także przeciwzmarszczkowo. Generalnie w wyniku działania kwasami głębsze warstwy skóry są stymulowane do regeneracji i odnowy, dzięki czemu powstają zdrowe komórki, a skóra staje się promienna i odmłodzona. PODSTAWOWE RODZAJE KWASÓW w gabinetach kosmetycznych, to kwasy glikolowy, migdałowy, mlekowy, ferulowy, azelainowy, salicylowy. Mogą być też stosowane mieszanki kwasów, przygotowywane


indywidualnie przez kosmetologa, zależnie od problemów skórnych. Dobrze jest znać działanie tych najpopularniejszych, a do takich zalicza się kwas glikolowy. Wspomaga on proces keratynizacji, czyli złuszczania naskórka. Ma zdolność stymulacji fibroblastów, które są odpowiedzialne za produkcję elastyny i kolagenu, stąd jego działanie odmładzające. Skutecznie obkurcza pory skórne i reguluje wydzielanie sebum. Efekty działania kwasu glikolowego są uzależnione od stężenia (20, 30, 50 lub 70%). Ma on małą cząsteczkę i należy uważać, by po zabiegach nie wystawiać twarzy na słońce. Najlepszy czas na zabiegi, to wczesna wiosna i jesień. Z kolei kwas migdałowy jest dość łagodny, toteż zalecany jest do skór wrażliwych i naczynkowych. Odmładza, rozjaśnia przebarwienia, pobudza fibroblasty i przywraca równowagę wodno-lipidową. Najlepiej wykonać serię 6 zabiegów w odstępach tygodniowych. Natomiast kwas azelainowy nie wywołuje nadwrażliwości na promieniowanie UV i można go stosować przez cały rok. Ma działanie mocno przeciwzapalne i przeciwzaskórnikowe. Zwalcza bakterie odpowiedzialne za powstawanie trądziku. Dobre efekty przynosi terapia tym kwasem na przebarwienia skórne. Jednym z moich ulubionych jest kwas ferulowy – bardzo silny antyoksydant. Za-

Kwasy mlekowy czy salicylowy mogą wydawać się przerażające – w rzeczywistości są znakomitymi środkami do pielęgnacji skóry, na przykład trądzikowej

Skóra codziennie zrzuca miliardy martwych komórek. Możemy jej w tym pomóc, stosując zabiegi złuszczające

pobiega szybszemu starzeniu skóry, ogranicza powstawanie wolnych rodników i chroni przed fotostarzeniem. Poprawia kondycję skóry dojrzałej, stymuluje produkcję kolagenu i elastyny. Świetnie działa na przebarwienia, zmarszczki i utratę jędrności. Zabiegi kwasem ferulowym można wykonywać przez cały rok. Jednym z najbardziej naturalnych składników w kosmetykach jest kwas mlekowy. Ma dość dużą cząsteczkę i jest bezpieczny dla alergików. Dobroczynne i upiększające właściwości kwasu mlekowego znali już starożytni Egipcjanie, a Kleopatra nie bez powodu kąpała się w mleku. Złuszczanie kwasem mlekowym daje efekty głębokiego nawilżenia i nawodnienia skóry. Przywraca on naturalne pH skóry i wpływa na utrzymanie wilgoci w naskórku. Jeśli natomiast cierpimy na trądzik, to kwasem wykorzystywanym do leczenia niedoskonałości skóry jest kwas salicylowy, silnie działający przeciwbakteryjnie, przeciwzapalnie i antyseptycznie. Rozpuszcza zrogowaciałą warstwę naskórka, wnika w głąb porów, usuwając zanieczyszczenia, zwężając i oczyszczając pory. Najlepsze efekty przynosi seria 4-6 zabiegów wykonywanych w odstępach 2-3-tygodniowych. Nie wolno wtedy wystawiać twarzy na pro-

mienie słoneczne. Należy także pamiętać, aby w trakcie terapii nie korzystać z sauny, basenu czy solarium. NIEZWYKLE SKUTECZNĄ METODĄ WALKI z niedoskonałościami skórnymi jest więc złuszczanie kwasami. Wcześniej warto pójść do zaufanego salonu kosmetycznego na konsultację, w czasie której kosmetyczka zaproponuje właściwą terapię. Profesjonalne zabiegi złuszczania, wykonywane dwa razy w roku, przyniosą wiele korzyści. Należy przy tym pamiętać o ostrożności i umiarze (jak we wszystkim, co robimy). Zbyt częste złuszczanie może przynieść skutki odwrotne do zamierzonych – w postaci uwrażliwienia skóry. Zabiegi wykonywane przez specjalistę sprawią natomiast, że przez lata będziemy się cieszyć zdrową i piękną skórą. Chcesz dowiedzieć się więcej? Napisz do mnie: joanna.kopcik@cityspa.com.pl Autorka jest kosmetologiem, ekspertem ds. zdrowia i urody, współwłaścicielką salonu City Spa & Wellness przy ul. Jordana 19 w Katowicach, www.cityspa.com.pl

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 4 9


NAIL ARt

sZEść TRudNyCH PyTań W saLONIE sTyLIZaCJI kochaNi czytelNicy, mój dzisiejszy tekst Będzie Nieco koNtrowersyjNy. każdy kij ma Bowiem dwa końce, każdy medal dwie stroNy... i tak dalej. Bywa zatem, że w saloNie stylizacji pazNokci mają miejsce sytuacje koNFliktowe luB po prostu dochodzi do Nieporozumień. Nie zawsze to wiNa Napastliwej klieNtki i Nie zawsze jest to wyNik Braku proFesjoNalizmu ze stroNy stylistki. ot, zwykłe ludzkie NiesNaski, które mogą mieć źródło w Braku kompeteNcji miękkich z oBu stroN. ozwólcie więc, że wezmę dziś na tapetę najczęstsze trudne pytania, jakie zadają klienci – często nie dostając satysfakcjonującej odpowiedzi. Dzieje się tak dlatego, że styliści nie dysponują wystarczającą wiedzą, nie potrafią trafnie zwerbalizować swoich myśli albo też starają się nadmiernie błysnąć profesjonalnym słownictwem i ich wyjaśnienia zamieniają się... w bełkot. Przyjrzyjmy się zatem istotnym zagadnieniom, jakie frapują klientów – i przeczytajmy odpowiedzi, jakie powinny paść ze strony manikiurzystek. To oczywiście pytania z życia wzięte i odpowiedzi, które uważam za najbardziej trafne, wyważone i profesjonalne. 1. Pytanie zadaje klientka z pretensjami, wracająca do salonu z zerwanym żelem: – Odpadł mi paznokieć, co za fuszerka! Naprawi mi go pani w ramach gwarancji? Odpowiedź stylistki powinna brzmieć:

5 0 L a dy ’ s C L u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Fot. Semilac

P

paulina pastuszak

– Droga pani, rozumiem, że czuje się pani niekomfortowo z zerwanym żelem. Przyjrzyjmy się jednak tym białym bruzdom. To ślady pokazujące, że masa trzymała się płytki bardzo mocno, ale w końcu nie wytrzymała i odpadła. Ewidentnie jest to wynik urazu mechanicznego. Oczywiście już zabieram się do pracy i z przyjemnością naprawię paznokietek. Potrwa to około 10 minut, koszt usługi 15 złotych, bo uszkodzenie mechaniczne nie podlega gwarancji. 2. Tym razem pytanie dotyczy bolesnej polimeryzacji: – Auu, auu, czemu ten żel tak koszmarnie piecze w lampie?! U poprzedniej stylistki nic się nie działo! Poprawna odpowiedź stylistki: – Oj, wiem coś o tym! Żel potrafi bardzo piec w lampie. Na szczęście to zupełnie normalne zjawisko! Teraz na pani paznok-


ciu zachodzi proces polimeryzacji, czyli żel zmienia stan skupienia. Przechodzenie w stan ciała stałego zawsze wyzwala sporo ciepła, co pani płytka odbiera w postaci mocnego pieczenia. To dlatego, że polimeryzacja jest reakcją egzotermiczną, to znaczy w jej trakcie wydziela się ciepło. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że dziś jest bardzo ciepło, pani paznokcie były mocno przepiłowane, a ja zbudowałam konstrukcję jedną warstwą produktu. Dlatego czuje pani ciepło mocniej niż zwykle. Przy następnych paznokietkach proszę włożyć rękę do lampy na kilka sekund i od razu wyjąć. Włożyć i wyjąć. Wtedy pieczenie będzie słabsze. 3. Kolejne pytanie zadaje klientka, która boi się o stan swoich paznokci: – Czy paznokcie muszą odpoczywać od hybrydy? Może zrobimy miesiąc przerwy? Właściwa odpowiedź stylistki: – To bardzo dobre pytanie! Proszę pamiętać, że płytka jest martwym rogowym wytworem naskórka. Nie żyje, nie czuje, nie oddycha. Tej płytce jest obojętne, czy leży na niej żel, akryl czy bita śmietana! Jeżeli tylko zabiegi zostały wykonane poprawnie, a ja gwarantuję pani, że tak było, to ściąganie masy nie ma sensu! Owszem, gdyby przez całe życie nasz paznokieć budowały te same korneocyty, czyli płaskie komóreczki, wielokrotne matowienie byłoby kłopotem. Ale płytka regularnie sobie wzrasta. Tak samo jak włosy. Czy ściąga pani kolor z włosów co kilka miesięcy? Jasne, że nie! 4. Teraz pyta klientka, która ma własną wizję budowy paznokcia żelowego: – Po co mi ta górka na środku paznokcia? Wolałabym, żeby były bardziej płaskie. Odpowiedź stylisty powinna brzmieć: – Mogę nadłożyć minimalnie mniej produktu na apeks, natomiast proszę pamiętać, że to jest ważny element konstrukcyjny. Dzięki nadbudowaniu na linii stresu – o, tutaj – paznokcie nie będą się łamać. Zdecydowanie bardziej wskazane jest dobre zbudowanie łuku niż wracanie na poprawki co kilka dni. Zdobienie i kolor może pani wybierać dowolnie, jednak za odpowiednią budowę odpowiadam ja! Dobrze? 5. Wątpliwości wyraża klientka, która przyszła z innego salonu i oczekuje jedynie uzupełnienia. – Ale dlaczego mam płacić za nowe paznokcie! Ja chcę je tylko uzupełnić! Należyta odpowiedź stylistki: – Proszę spojrzeć tutaj, cała linia boczna paznokcia jest wyszczerbiona. Nie ma możliwo-

ści, by poprawnie wykonać zabieg. Czułabym się skrajnie źle i niekomfortowo, robiąc pani jedynie uzupełnienie, bo mam pełną świadomość, że ten paznokieć bardzo szybko się połamie. Poza tym to przecież wygląda nieestetycznie i jest niewygodne. Na pewno czuła pani, jak w te nierówności dostają się zabrudzenia, które ciężko jest doczyścić. Proponuję, żebyśmy szybciutko ściągnęły tę masę i nadbudowały paznokieć od początku. Sama pani zobaczy, jaki będzie zgrabny i elegancki! 6. Inne pytanie zadaje klientka, która przez ostatnie pięć lat płaciła za zabieg 50 złotych i jest wielce zniesmaczona faktem podniesienia ceny: – Ale dlaczego?! Nie będzie rabatu dla stałych klientek? Ja mam dzisiaj z sobą tylko 50 złotych! Słuszna odpowiedź stylistki powinna brzmieć: – Po wielu latach podjęłam decyzję o drobnej podwyżce cen, ponieważ bardzo dbam

o poziom świadczonych usług. Odbyłam ostatnio kilkanaście szkoleń, zainwestowałam w nowy pochłaniacz, narzędzia sterylizuję w autoklawie i co sezon przywożę paniom z targów nowe kolory lakierów. Dlatego cena uległa lekkiej aktualizacji. O gotówkę proszę się nie martwić, spokojnie może pani zapłacić kartą. Kluczem do długofalowej współpracy, dającej satysfakcję obu stronom, jest wzajemne zrozumienie i poszanowanie opinii drugiej osoby. Nie ma nic gorszego, niż roszczeniowa i awanturująca się klientka. I nic gorszego, niż lekceważąca i arogancka postawa stylistki. Dlatego, drogie klientki, nie bójcie się pytać. A stylistki – nie traktujcie wątpliwości klientek jak morowej zarazy! Stylizacja paznokci to przecież cudowny zabieg, który powinien nieść odprężenie i estetyczny błogostan. Tego się trzymajmy!

SEMILAC® AKADEMIA

W dniach 19-21 października oficjalnie otwarta została Semilac® Akademia Pauliny Pastuszak przy ul. Armii Krajowej 126 w Katowicach – z dużym, pojemnym parkingiem. Nowe centrum szkoleniowe ulokowane zostało w południowych dzielnicach miasta (Piotrowice, Ligota). Proponuje pełną ofertę kursów i dysponuje znakomicie wyposażonymi stanowiskami pracy. Kursantki mają do dyspozycji ponad 200 m kw. powierzchni użytkowej. Powstał świetnie zaopatrzony sklep Semilac. Stylistki otrzymały biurka wykonane przez markę Afinia według projektu Pauliny Pastuszak z bezpieczną, prozdrowotną wysokością, podwójnymi blatami i lampami warsztatowymi UV/CCFL/LED Semilac, a także bardzo dobrymi frezarkami. O czystość powietrza w nowej akademii dba aż 8 pochłaniaczy NDC 1000. Zainstalowane zostały również autoklawy SteamJet. Gratulujemy i życzymy przyjemnej pracy w komfortowych warunkach!

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 51


PAULINA PASTUSZAK

Dyrektor ds. merytorycznych Akademii Semilac Jedna z nielicznych edukatorek prowadzących kursy od Meksyku, przez większą część Europy, Indie, Sri Lankę, Mongolię, Mauritius aż po Tajlandię. Zwyciężczyni pucharu świata WorldCup Nail Art w Monachium. Kilkukrotna finalistka mistrzostw Polski, niemal trzydziestokrotna jurorka polskich i zagranicznych mistrzostw stylizacji paznokci, ponad trzydziestokrotna prelegentka największych edukacyjnych kongresów kosmetycznych. Autorka przeszło 230 artykułów w prasie branżowej na świecie. Autorka technik Deep Gel Manicure, MetaLOVE i CoverEXPRESS, zestawów ćwiczeniowych do One Stroke i zdobień klasycznych. Więcej szczegółów na stronie www.paulinapastuszak.pl.

W

spaniałe kobiety, piękne kreacje, podniosła atmosfera, kwiaty, uśmiechy, podziękowania – 10 października w Katowicach odbyła się 10. jubileuszowa gala Dress for Success Poland, organizacji non profit pomagającej kobietom,

5 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

które znalazły się na życiowym zakręcie. W poszukiwaniu pracy stowarzyszenie wyposaża je w atrybuty niezbędne do rozwoju prywatnego i zawodowego. Ich symbolem jest szczęśliwa sukienka – dress for success. Polska filia jest jedną ze 150 na świecie. Sprowadziła ją do naszego kraju 10 lat temu i do tej pory z powodzeniem prowadzi Dorota Stasikowska-Woźniak, pisarka znana pod pseudonimem Ewa Kassala, nasza stała felietonistka. W ciągu dekady stowarzyszenie pomogło około 1.100 kobietom (75% z nich zdobyło i utrzymało pracę). Beneficjentką Roku 2018 została Joanna Dwojewska z Poznania, od dwóch lat z sukcesem prowadząca własny gabinet refleksologii. Gośćmi konferencji były m.in.

Fot. Krzysztof Skórka

Jubileuszowa gala

Pani Prezydentowa Jolanta Kwaśniewska – honorowa patronka Dress for Success, posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz – Dama Roku 2017, Dorota Soszyńska – współwłaścicielka Oceanic SA. A także liczne wolontariuszki i beneficjentki z poprzednich lat.

W trakcie uroczystości Dorota Stasikowska-Woźniak z rąk Jolanty Kwaśniewskiej, prezeski Fundacji Porozumienie bez Barier, odebrała tytuł Lady of the Decade – Kobiety Dekady. Gratulujemy i życzymy wielu dalszych sukcesów! (BUS)


Reklama

www. k i l a n d e s i g n.com PRACOWNIA PROJEKTOWANIA WNĘTRZ T: 00 48 660 135 353

kilandesign


TRENER OSOBISTY

Dziecko z nadwagą może w przyszłości stać się łatwo otyłym dorosłym

DAWID CEMBALA Otyłość u dzieci to coraz większy problem. Dzieci narażone są na rozwój nadwagi i otyłości w takim samym stopniu jak dorośli. Obecnie otyłość klasyfikowana jest jako choroba, a Polska należy do tych krajów w Unii Europejskiej, w których problem narasta najszybciej. Nasze dzieci w nadwadze doganiają już Stany Zjednoczone.

B

adania wykazują, że mniejszą rolę w nasilaniu się problemu otyłości odgrywają uwarunkowania genetyczne, większą natomiast – nadmierne jedzenie i brak aktywności ruchowej. Obserwujemy stały trend w narastaniu ilości dzieci otyłych i w związku z tym coraz częściej mówimy o epidemii. Dzieci mniej ruszają się, a coraz więcej czasu spędzają przed telewizorami, telefonami, komputerami lub konsolami. W unikaniu sportu pomagają im rodzice bądź opiekunowie, preparując zwolnienia z zajęć wychowania fizycznego. Dzieci nie tylko ograniczają ruch, ale też coraz gorzej się odżywiają. W ich menu królują cukry proste, kaloryczne przekąski, dania typu fast-food, czyli wszystko to, co określamy mianem jedzenia niezdrowego lub śmieciowego. Jednocześnie tłumaczymy swoje

5 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

postępowanie tym, że „przecież to dziecko”, dzieciństwo „powinno być słodkie”, „jeszcze go wyciągnie” – i wielu podobnymi, niezbyt mądrymi sformułowaniami. W konsekwencji otyłość u dzieci może prowadzić do wielu groźnych schorzeń. Nadwaga i otyłość powodują także zaburzenia natury socjalnej i psychologicznej, m.in. zmniejszają akceptację wśród rówieśników i rodzą niską samoocenę, przyczyniają się do występowania lęków, depresji, izolacji, osiągania gorszych wyników w nauce. Często otyłe dzieci są obiektem złośliwych żartów ze strony rówieśników. Nadwaga powoduje także istotne problemy w walce z wadami postawy i zbędnym obciążeniem stawów. Dzieci dźwigają zbyt ciężkie plecaki szkolne, więc nie dokładajmy im jeszcze balastu w postaci tkanki

Fot. Szymon Wójcik

Fot. Arc

Otyłość u dzieci

tłuszczowej. Nie pogłębiajmy lordozy lędźwiowej, która wpływa negatywnie na ustawienie miednicy i pracę mięśni w jej obrębie, co w konsekwencji może prowadzić do bólów kręgosłupa czy stawów od najmłodszych lat. Niewielu rodziców zdaje sobie sprawę, że sport wpływa pozytywnie na procesy poznawcze. Mózg, najważniejszy organ, korzysta z aktywności fizycznej nie mniej niż mięśnie i układ krwionośny. W wyniku treningów w znacznym stopniu poprawiają się


• insulinooporność • cukrzyca • przedwczesne dojrzewanie • zaburzenia lipidowe • nadciśnienie tętnicze • astma • stłuszczenie wątroby • refluks • koślawość kolan • płaskostopie • skolioza • bóle pleców, zmiany zapalne w stawach i kościach

zachęcać dzieci do uprawiania sportu, zamiast je do tego zmuszać. Oto kilka wskazówek, które zachęcą dziecko do uprawiania sportu bez zmuszania go do tego: • na pierwszym miejscu stawiaj na potrzeby dziecka (zachęcanie jest działaniem w interesie dziecka, a zmuszanie służy do realizacji Twoich ambicji); • szczodrze udzielaj pochwał (młodzi ludzie nie są zbyt często chwaleni, dorośli chętnie wytykają im błędy, a nie śpieszą się z udzieleniem pochwał za osiągnięcia); • skup się na tym, co możesz przekazać dziecku za pośrednictwem sportu, ale staraj się to robić w pozytywny sposób (dzięki uprawianiu sportu dzieci uczą się dyscypliny, ciężkiej pracy, wysiłku, odpowiedzialności, pokonywania przeu Dzieci nie stosuje się Diet oDchuDzających – trzeba zMienić sposób oDżywiania i wprowaDzić więcej ruchu

Fot. Arc

skUTkI NAdWAGI I oTyŁoŚCI U dzIECI

ciwieństw, bólu, wytrwałości i radzenia sobie z porażkami). Ćwiczenia, jakie dzieci mogą wykonywać w domu pod opieką rodzica lub trenera: przysiady, wyskoki, pompki, pajacyki, padnij-powstań, bieg górski, ćwiczenia równoważne i poprawiające koordynację albo korygujące wady postawy. Najlepiej prowadzić je w formie gry lub zabawy, zwłaszcza wśród młodszych dzieci. Można zbudować swoisty tor przeszkód, wykorzystując do tego celu ławeczki, gumy, TRX, drabinki koordynacyjne, płotki itp. U starszych dzieci czy młodzieży warto prowadzić więcej ćwiczeń z dodatkowym obciążeniem (sztangi, ketle, hantle), stawiając na ogólny zrównoważony rozwój cech motorycznych, siły, szybkości, koordynacji, wytrzymałości. Bardzo ważne, by ćwiczenia były dostosowane do wieku i przede wszystkim do możliwości dziecka. Wychowanie małego sportowca, motywacja, przygotowanie psychiczne są obszernym tematem, dlatego te zagadnienia postaram się przybliżyć w kolejnym artykule.

Fot. Arc

pamięć i funkcje wykonawcze. Najbardziej spektakularne efekty można zaobserwować u dzieci z zaburzeniami funkcji poznawczych i u osób starszych. Zarówno badania na ludziach z użyciem rezonansu magnetycznego, jak i badania na zwierzętach laboratoryjnych wykazały wzrost zarówno objętości hipokampa, jak i gęstości połączeń między neuronami w wyniku zwiększonej aktywności fizycznej. Korzystne zmiany zaobserwowano u dzieci mających problemy z czytaniem i uczeniem się, a także u tych z dysleksją. Program ćwiczeń fizycznych poprawił u nich funkcjonowanie intelektualne i osiągnięcia szkolne. Szczególnie mocno aktywność fizyczna wpływa na pamięć przestrzenną, uczenie się, zapamiętywanie i przywoływanie treści pamięciowych. Funkcje wykonawcze dotyczą procesów związanych z regulacją i kontrolą przebiegu procesów poznawczych. Należą do nich: pamięć robocza, kontrola uwagi, przełączanie się między różnymi zadaniami, rozumowanie, rozwiązywanie problemów, planowanie. U studentów wykonujących test tych zdolności od razu po wysiłku fizycznym odkryto natychmiastową poprawę, która była równie duża u osób aktywnych na co dzień, jak i zazwyczaj nieaktywnych. Podobne wyniki uzyskano u dzieci zaangażowanych w różne rodzaje gier wymagających wysiłku fizycznego lub intelektualnego. Dowiedziono, że to właśnie komponent fizyczny wpływa na poprawę funkcji wykonawczych. Przy obecnym stanie wiedzy badacze generalnie zalecają zróżnicowaną aktywność fizyczną i umiar. Powinniśmy

Absolwent Beskidzkiej Wyższej Szkoły Umiejętności w Żywcu na kierunku fizjoterapia. Pasjonat sportów siłowych, wytrzymałościowych, narciarstwa, treningu funkcjonalnego. Jako trener przede wszystkim stawia na bezpieczeństwo. Ważna jest dla niego technika wykonywanych ćwiczeń i dostosowanie poziomu zaawansowania. Wciąż poszerza wiedzę i doskonali umiejętności, biorąc udział w licznych szkoleniach. Więcej na www.twojtrener.bielsko.pl.

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 5 5


KOSMETYKA MEDYCZNA

Cellulit wodny

Dziś zajmę się cellulitem. Wodnym cellulitem. To właśnie z niego z czasem tworzy się cellulit tłuszczowy. Nie chcę Was zamęczać opisem procesu powstawania wodniaka ( tak nazywam cellulit wodny, bo nie chcę ciągle powtarzać tej nazwy ), podam natomiast gotowe, wypraktykowane sposoby, dzięki którym szybko zapomnicie o problemie.

CO POWODUJE CELLULIT WODNY – Tabletki antykoncepcyjne. Zatrzymują wodę w ciele. Kiedyś sama miałam z tym problem i dopiero po odstawieniu pigułek zniknął, ale ratowałam się też będąc na tabletkach. – Siedzenie, wciąż siedzenie: w pracy, w domu, w aucie (krążenie spowolnione =

5 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Fot. Janusz Morawski

O

gólnie rzecz biorąc, cellulit wodny powstaje z wody. A właściwie z wodnych zastojów, z powodu zaburzonego krążenia krwi i limfy. Pocieszający jest fakt, że wszystkie go mamy – i szczuplutkie, i okrąglejsze. Jest też, niestety, zjawiskiem globalnym, uważanym za kolejną chorobę cywilizacyjną. Mają go już nawet 13-latki. Jak wygląda? Znasz swoje ciało, więc kiedy nagle nie możesz dopiąć spodni, poczujesz się gruba, spuchnięta jak balon, spęczniała – to właśnie wodniak. Ciało na pupie, bryczesach i udach przypomina w dotyku miękką gąbkę. Kiedy ściśniesz palcami skórę i puścisz, pozostanie na niej białożółty ślad. To właśnie cellulit wodny. Tłuszczowy tego rodzaju śladów nie zostawia. Zwykle przed okresem ciało gromadzi wodę i puchniemy. A gdy już dostaniemy okres, w kilka dni zastoje schodzą i znów wyglądamy jak zawsze. Choć są wyjątki. Jeśli jesteś na tabletkach antykoncepcyjnych lub lekach zatrzymujących wodę w organizmie – wodniak dokuczać Ci będzie cały czas. Na szczęście łatwo „gada” zlikwidować, lecz trzeba do tego mieć... ocean konsekwencji. Jedno zapomnienie i efekt będzie tylko chwilowy, w dodatku marny!

ANNA ADAMUS piękny cellulit wodny). Brak ruchu to, niestety, główna przyczyna wielu naszych urodowych problemów. Zatem na spacer lub na siłownię. Usprawnisz krążenie = pomożesz usunąć wodniaka. – Sól. Lata temu kochałam wszystko co słone! Kiszone ogóreczki i sery. Przesalałam wszystko, a wszystko w nadmiarze szkodzi. Ciągle byłam opuchnięta, choć szczupła. Zwłaszcza pupa i biodra. Cellulit wodny niczym malowany. Jak temu zaradziłam? Mądrością! Teraz w domu nie solimy niczego prócz ziemniaków. Przecież sól mamy wszędzie: w pieczywie, kiełbasach, szynkach, serach. Codziennie jemy tony soli! Odstaw więc 3/4 soli z domowej kuchni, a zobaczysz, że po dwóch tygodniach wysmukleje całe Twoje ciało. – Zbyt obcisłe ciuchy = jak wyżej: upośledzone krążenie. JAK USUNĄĆ CELLULIT WODNY n Zabiegi gabinetowe Nigdy Was nie okłamuję, więc powiem od razu: zabiegi na cellulit wodny nie mają

większego sensu, szkoda pieniędzy. Owszem, są genialne bandaże Arosha, Agyptos, drenaże limfatyczne i masaże antycellulitowe – sama kiedyś na nich pracowałam i wiem, że efekty szokują. Jestem też masażystką, więc o efektach mogę konkretnie opowiedzieć, ale po kilku dniach cellulit wodny wraca, więc musiałybyście kompletnie zmienić styl życia, żeby te efekty utrzymać. Nie wystarczy przepchnąć zastałą limfę drenażem, bandażami czy masażem – trzeba nadmiar wody usunąć, wydalić. Ale jeśli bierzecie tabletki anty, wchłaniacie słone jedzenie i nie ruszacie się – zabiegi trzeba robić codziennie. Kogo na to stać? Lipoliza iniekcyjna nie zadziała, bo działa na tłuszcz i rozpuszcza tylko tłuszcz – zastojów wodnych nie ruszy. Po prostu do tłuszczu przez zastoje nie dotrze. I tyle. n Zabiegi domowe Zdradzę Wam kilka fenomenalnych patentów, o których wiem od dawna i stosuję je do dziś. • Ogranicz sól do minimum. Przez kilka dni jedzenie będzie paskudne, ale potem miodzio. Zapomnij o słonych wędlinach (suche kiełbasy, kabanosy, baleron), serach żółtych, musztardzie, ogórkach kiszonych. Po tygodniu nie poznasz swojego ciała, obiecuję! • Jeśli bierzesz tabletki anty, zredukuj sól do minimum. Same tabletki nasilają obrzęki, więc nie dowalaj solą. Jeśli nie możesz rzucić tabletek, pomogą Ci zabiegi, o których poniżej, wykonywane 2-3 razy w tygodniu – inaczej efektów nie ujrzysz.


Cellulit wodny łatwo rozpoznać: po ściśnięciu skóry palcami pozostanie na niej białożółty ślad

Fot. ARC

nie stosowana drenuje i usuwa obrzęki wodno-limfatyczne. Zaparz kawę razem z herbatką ze skrzypu polnego (skrzyp też cudownie drenuje ciało) i poczekaj aż ostygnie. Taką papką wyszoruj się od stóp po szyję (w rękawiczkach lateksowych, bo łap nie doszorujesz). Jako nastolatka raz na tydzień robiłam rytuał z solą, potem z kawą (od pasa po kolana okładałam się papką z kawy, owijałam się folią kuchenną i szłam spać). Wiecie, jakie były efekty po nocy w kawie? Uda i pupę miałam szczuplejsze o rozmiar, cały wodniak znikał. Teraz, gdy owijam się kawą i folią, do 3.00 w nocy spać nie mogę, mam telepanie. Ale przez kilka godzin w ciągu dnia można pochodzić w kawie, folii i legginsach, też są piękne efekty – i bez telepania! • Zrób domowe bandaże wyszczuplające. Postępujecie jak z peelingiem kawowym: zalewacie kawę dużą ilością wrzącej herbaty ze skrzypu polnego (w aptece 3 zł za paczkę) i czekacie. Odlewacie do miski samą wodę uzdatnioną przez kofeinę, moczycie w niej bandaż elastyczny, wyciskacie (ale nie na wiór) i bandażujecie się, zawsze z dołu do góry, by przepchnąć limfę do węzłów. Potem folia i legginsy. To fajniejsze niż kawą, nie ma bałaganu, brudnej łazienki i szorowania rąk. Ścią-

gacie i wywalacie, ot cała robota! Raz na tydzień zróbcie sobie takie bandaże. No i mieszajcie zabiegi, np. w sobotę solna kąpiel z peelingiem i żel Bingo Spa, we wtorek maska z imbiru i cynamonu na 5 min., w piątek bandaże. Po kilku zabiegach wystarczą później same kąpiele solne, bandaże czy codzienne żele drenujące. Na początku musisz jednak robić te zabiegi często, by zlikwidować dużo zastojów. Potem trzeba tylko podtrzymywać efekty. • Pij herbatkę ze skrzypu polnego. Działa moczopędnie i szybko pozbędziesz się nadmiaru wody i zastojów. Ale pij tylko przez 3-4 dni, żeby się całkiem nie odwodnić, nie o to chodzi. • Na cellulit wodny... pij dużo wody! Najlepiej 2-3 litry dziennie, to konieczność. Z dodatkiem wszystkich tych zabiegów, o jakich napisałam wyżej. Autorka jest właścicielką gabinetu kosmetyki medycznej Zaciszek Piękna w Czechowicach-Dziedzicach (www.zaciszekpiekna.pl), II Wicemiss Polski Kosmetyczek 2012, wykładowcą, szkoleniowcem i pedagogiem, a także fotomodelką. Laureatka II miejsca w konkursie na najlepszy salon kosmetyczny 2016 powiatu bielskiego.

Fot. Robert Rzepiński

Fot. Lena Błachowicz

• Kąp się w soli morskiej 2 razy w tygodniu. Ja biorę kilo najtańszej soli morskiej z Lidla, ostatecznie może być 0,5 kg. Jeśli masz duży problem z wodniakiem – weź 1 kg! Pół opakowania wsyp do wanny, resztą soli wyszoruj całe ciało, zawsze z dołu do góry. Najsilniej uda, pupę, brzuch i piersi. Potem poleż i posiedź w słonej wodzie. Na koniec opłucz się, by nie odwodnić skóry. Już jedna kąpiel sprawi, że będziesz smuklejsza. U mnie schodzą zawsze 3-4 cm wody z obwodu. • Po kąpieli (a w zasadzie codziennie) smaruj ciałko żelami na cellulit. Nie kremami! Substancje czynne muszą przeniknąć do krwiobiegu i zdrenować tkankę z nadmiaru wody, a balsamy zostają na skórze i nie działają. Polecam Bingo Spa i wszystkie koncentraty kofeinowe i cynamonowe. Możecie też raz w tygodniu robić sobie z żelu zabieg owijania ciała. Na taki żel należy nałożyć gęste masło lub balsam. W żelach „wyszczuplających” szukaj kofeiny, bluszczu, cynamonu, ostrej papryki, imbiru, mentolu, gorzkiej pomarańczy, olejków eterycznych z cytrusów, rozmarynu, eukaliptusa. Silnie drenują. • Stosuj wybitnie drenującą maskę na ciało: torebka imbiru + torebka cynamonu + woda na papkę. Ale uważajcie – diabelnie pali! Za pierwszym razem myślałam, że się okocę, nawet lodowata woda nie mogła mnie ugasić. Wytrzymałam góra 6 min., ale efekty bajeczne. Połącz kąpiel w soli morskiej z peelingiem, potem zrób maskę, potem nasmaruj się żelem Bingo Spa i masłem do ciała. UWAGA! Maseczka silnie rozgrzewa tkanki, więc jeśli masz żylaki czy wrażliwą, naczyniowa skórę na nogach – nie rób jej, popękają naczynka. • Nakładaj peeling z kawy. Wprawdzie kawa zatrzymuje wodę w ciele, odwadniając zwłaszcza skórę, ale kofeina zewnętrz-

Autorka artykułu konsekwentnie stosuje domowe zabiegi przeciwko cellulitowi wodnemu od 14. roku życia – efekty są zdumiewające

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5 7


zdrowie

MEDYCYNA TRANSGRANICZNA Przyjeżdża Niemiec na leczenie... WITOLD ROSNER

W powszechnym rozumieniu, kiedy mówimy o turystyce medycznej, kojarzymy ją przede wszystkim z operacjami zaćmy w Czechach i na Słowacji. Mało kto wie, że również Polska z roku na rok staje się coraz bardziej atrakcyjnym kierunkiem takich wyjazdów. Nie tylko dla Europejczyków. Nasze kliniki, ośrodki rehabilitacyjne i sanatoria coraz częściej odwiedzają Amerykanie, Izraelczycy i Arabowie. – W Polsce mamy kliniki, które sprawnie działają i z powodzeniem pozyskują pacjentów z zagranicy. Co więcej, ich promocja opiera się w dużej mierze na poleceniach zagranicznych gości. Do takich ośrodków należą niewątpliwie Centrum Słuchu i Mowy MEDINCUS w Kajetanach czy KCM Clinic, które mogą się pochwalić znaczącą liczbą

5 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

pacjentów zagranicznych. Ponadto istnieją kliniki stomatologiczne, głównie z Krakowa i Gdańska, w których goście zagraniczni stanowią 80% pacjentów. Stomatologia to sektor czerpiący najwyższe korzyści z obsługi pacjentów zagranicznych – uważa Anna Białk-Wolf, prezes Instytutu Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej (IBiRTM).

Inne przykłady to kliniki in vitro (INVICTA, Bocian), sanatoria w Świnoujściu i Kołobrzegu, Europejskie Centrum Zdrowia w Otwocku czy Polsko-Amerykańskie Kliniki Serca AHP. – Kluczem do sukcesu na transgranicznym rynku medycznym są przede wszystkim najwyższa jakość świadczonych usług i umie-


jętność współpracy z różnymi placówkami, która pozwoli na przedstawianie komplementarnej propozycji takich świadczeń – podkreśla Ewa Nieć z Forhang Silesia, ekspert marketingu medycznego, od 2007 roku zajmująca się medycyną transgraniczną.

Zaćma w sądzie W połowie 2013 roku było już wiadomo, że kwestią czasu pozostaje wprowadzenie do polskiego systemu prawnego postanowień unijnej dyrektywy o medycynie transgranicznej. Kolejki do operacji zaćmy wydłużały się w nieskończoność, a koszty prywatnych zabiegów „sięgały sufitu”. – Wtedy otrzymaliśmy propozycję współpracy przy upowszechnieniu możliwości wykonania tego zabiegu w Czechach i na Słowacji. NeoVize, klinika, której doradzałam przez pięć lat, przywróciła dobre widzenie ponad 7 tysiącom Polaków! Co ciekawe, grupie naszych pierwszych pacjentów towarzyszyliśmy z prawnikami z katowickiej kancelarii KNTM. W salach sądowych. W latach 2013 i 2014 NFZ robił wszystko, co tylko możliwe, żeby nie zwracać kosztów poniesionych na zabiegi usunięcia zaćmy poza Polską. Z satysfakcją mogę poinformować, że wszystkie sprawy zostały wygrane i, co warte podkreślenia, koszty reprezentowania naszych pacjentów brała na siebie czeska strona – dodaje Ewa Nieć. – Teraz wracamy na drugą stronę Olzy, żeby zdobyte doświadczenia wykorzystać w promocji polskich prywatnych klinik i przychodni, które śmiało mogą dziś kon-

Fot. Vidal Balielo Jr. / Pexels.com

Czesi działają sprawnie Medal ma zawsze dwie strony, a potrzeba wcześniej czy później zawsze znajdzie swoje spełnienie. W kraju lub za granicą. Dziś jesteśmy na etapie, na którym zamiast psioczyć na czeską okulistykę, białoruskie i litewskie sanatoria czy niemiecką ofertę wszczepiania endoprotez – warto skorzystać z ich doświadczeń. – W 2007 roku stanęliśmy z mężem przed koniecznością znalezienia rozwiązania problemu ostrego stożka rogówki, który coraz bardziej utrudniał mu pracę. W Polsce poza twardą soczewką i oczekiwaniem na pęknięcie rogówki właściwie nie było żadnej sensownej i ekonomicznie dostępnej propozycji – wspomina Ewa Nieć. – Wystarczyło kilka telefonów do znajomych po drugiej stronie Olzy, by „na stole” pojawiły się konkretne pomysły na rozwiązanie problemu. Zdecydowaliśmy się na zabieg w Pradze, u profesora Martina Filipca, założy-

ciela kliniki okulistycznej Lexum. Co warte podkreślenia, na każdym etapie, od badań w Ostrawie po operację w Pradze, towarzyszył nam koordynator mówiący po polsku i po śląsku – dodaje. Kiedy okazało się, że problem ostrego stożka rogówki nie jest schorzeniem wyjątkowym, a na internetowym forum KERATOCONUS mnóstwo ludzi szuka rozwiązania problemu, firma Forhang Silesia zdecydowała się na propagowanie wszczepienia pierścieni śródrogówkowych (Keraringów ICRS). W 2008 roku, gdy zebrała się pierwsza kilkunastoosobowa grupa pacjentów gotowych na zabieg, czescy lekarze z Pragi i Ostrawy błyskawicznie zdecydowali się na przeniesienie zabiegów do położonego tuż przy polskiej granicy Centrum Endoskopii w Stonawie. W ciągu kilkunastu dni przystosowano sale do wymagań okulistycznych. – Wszystko po to, by maksymalnie ułatwić pacjentom z Polski dotarcie na zabieg i do maksimum ograniczyć związane z tym koszty – wyjaśnia Ewa Nieć. – Równolegle pojawili się chętni na przeszczep rogówki za granicą. Najbardziej zadziwiające jest to, że wielu z nich, będąc już kilka lat po przeszczepach w Czechach, nadal musiałoby czekać na swój termin w Polsce – dodaje.

Coraz więcej polskich klinik i szpitali zdobywa pacjentów z zagranicy

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5 9


Fot. Materiały Prasowe

Czeskie kliniki przywróciły dobre widzenie tysiącom Polaków

kurować z najlepszymi. Mogą, jeżeli tylko będą potrafiły skutecznie przedstawić swoją ofertę – podkreśla. Niewykorzystany potencjał Według danych Instytutu Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej, co roku z różnych przyczyn i potrzeb zdrowotnych Polskę odwiedza ponad 155 tys. obcokrajowców, korzystających z planowanych zabiegów medycznych. Instytut bazuje zarówno na opracowaniach GUS, jak i na badaniach własnych. Szczegółowo wynika z nich, że w 2016 roku Polskę odwiedziło 48 tys. turystów uzdrowiskowych, 10 tys. szpitalnych, 75 tys. stomatologicznych i 22 tys. estetycznych. Biorąc pod uwagę wzrost liczby turystów zagranicznych w Polsce, jeszcze większy wzrost liczby udzielonych noclegów i znaczny wzrost liczby placówek dobrze przygotowanych do obsługi pacjentów zagranicznych, można oszacować, że w 2017 roku do Polski przybyło 172 tys. turystów medycznych. Według szacunkowych danych, wielkość rynku w 2016 roku kształtowała się na poziomie 430 mln zł (100 mln dolarów). Rok 2017 był jeszcze lepszy.

6 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

– Czy Polska jest już modna jako cel podróży medycznych? – zastanawia się Anna Białk-Wolf z Instytutu Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej. – Moim zdaniem, należałoby raczej powiedzieć, że dopiero ma szansę stać się modnym kierunkiem. Faktycznie zauważamy wzrost zainteresowania Polską, który wynika z przyczyn zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych. Do przyczyn wewnętrznych zaliczymy: lepsze przygotowanie placówek medycznych w zakresie obsługi turystów medycznych, intensyfikację promocji na rynkach zagranicznych, wzrost jakości obsługi pacjentów zagranicznych. Do czynników zewnętrznych zaliczymy pogorszenie się sytuacji w Rosji w zakresie opłacalności wyjazdów zagranicznych, co z kolei spowodowało spadek zainteresowania Niemcami na rzecz państw oferujących tańsze usługi, na czym niewątpliwie skorzystała Polska. Wzrastająca liczba turystów zagranicznych w Polsce może się przyczynić do wzrostu zaufania do Polski jako kierunku turystyki medycznej, co z kolei może się przełożyć na zwiększenie znaczenia tej gałęzi turystyki. Ale tutaj nic nie stanie się

samoistnie. Potrzebne są skoordynowane działania na szczeblu regionalnym i centralnym – twierdzi. Trzeba pójść krok dalej Obserwacje Ewy Nieć wskazują na jeszcze jedno narastające zjawisko, czyli polską krajową turystykę medyczną. Jej zdaniem, jest to rynek, którego beneficjentem może się stać zwłaszcza Śląsk, ze swoim potencjałem medycznym i rehabilitacyjnym oraz doskonale rozwiniętym systemem dróg i połączeń komunikacyjnych. Ale, podobnie jak w przypadku medycyny transgranicznej, potrzebne są śmiałe i skoordynowane działania promocyjne. Odbiorcami powinny być różne grupy zawodowe i wiekowe, nie ma złotego środka, są indywidualne oczekiwania i potrzeby. – Weźmy choćby pod uwagę klinikę Neuro Care w Siemianowicach Śląskich, dysponującą 30-łóżkowym oddziałem. Dzięki jej indywidualnemu podejściu do leczenia bólu, chorób Alzheimera i Parkinsona czy rehabilitacji po udarze, obejmującej na przykład muzykoterapię, przyjeżdżają do niej pacjenci z całej Polski. Z kolei cieszyńskie


Fot. ARC Co roku z różnych przyczyn zdrowotnych Polskę odwiedza ponad 155 tys. obcokrajowców

nia w placówkach o renomowanej pozycji na rynkach regionalnych. Poza dużymi ośrodkami, mającymi odrębne działy do zajmowania się obsługą pacjentów zagranicznych, pozostałe powinny szukać partnerów, aby wspólnie promować się na rynkach zagranicznych, choćby przez

współpracę z Instytutem Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej. Jeżeli nie będziemy dążyć do budowania oferty najwyższej jakości, to nie tylko stracimy źródło dochodu z turystyki medycznej, lecz także... polskich pacjentów, których pozyska zagranica. n

Ogromny i wciąż niewykorzystany potencjał mają ośrodki Wellness & Spa i placówki medycyny estetycznej

Fot. Materiały Prasowe

S-Medi, od lat cieszące się renomą, z myślą o wygodzie zagranicznych pacjentów stomatologicznych zapewnia apartamenty mieszczące się w tym samym budynku – zaznacza Ewa Nieć. Turystyka medyczna – zarówno krajowa, jak i zagraniczna – z czasem stanie się atrakcyjna dla placówek gotowych zapewnić kompleksową opiekę medyczną. Już dziś przykładem takiego podejścia jest Centrum Medyczne Medea w Mazańcowicach koło Bielska-Białej. Z wieloma pacjentami, którzy trafili na zabieg usunięcia zaćmy do Czech, do dziś Ewa Nieć ma dobre kontakty. Z czasem zaczęło się pojawiać coraz większe zainteresowanie wyspecjalizowanymi świadczeniami okulistycznymi, a wśród pytających przybywało młodszych pacjentów, szukających rozwiązania problemów zdrowotnych nie związanych tylko z zaćmą. – Jestem przekonana, że po odpowiednim skonstruowaniu oferty wiele polskich prywatnych klinik może skutecznie konkurować o polskiego i zagranicznego pacjenta. Nie będzie to proste i szybkie, bo niemieckie czy czeskie oferty są naprawdę dobrze przygotowane. Z doświadczenia wiem jednak, że jest to możliwe – zapewnia Ewa Nieć z Forhang Silesia. Nikt nie ma wątpliwości, że turystyka medyczna ma największe szanse powodze-

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 61


Fot. Archiwum domowe

WYWIAD

MUZYKA JEST DLA MNIE NAJWAŻNIEJSZA Specjalnie dla magazynu Lady’s Club mówi DOMINIKA ZAMARA, światowej sławy śpiewaczka operowa mieszkająca we Włoszech

Jaki był początek pani życiowego etapu związanego ze śpiewem?

Wszystko zaczęło się, gdy byłam studentką wrocławskiej Akademii Muzycznej na Wydziale Wokalnym. Otrzymałam wtedy włoskie stypendium – i to był w moim życiu moment zasadniczy, przełomowy, najważniejszy. Miałam ogromne szczęście, przecież opera narodziła się we Florencji w 1600 roku. Szkoliłam się w Weronie u najwybitniejszych mistrzów bel canto. To mi dało bardzo dużo. Pracowałam i wokalnie, i artystycznie we włoskich teatrach operowych z najważ-

6 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

niejszymi dyrygentami, takimi jak maestro Enrico De Mori czy maestro Daniele Anselmi. To mnie bardzo otworzyło. Zadebiutowałam w Padwie w „Cyganerii” Pucciniego. Dzięki Włochom zaczęłam współpracować również z agencjami artystycznymi w Stanach Zjednoczonych. W 2012 zadebiutowałam w Stanach Zjednoczonych, w Warner Grand Theater w Los Angeles, gdzie zaczęłam współpracę z kompozytorką Disneya z Holywood, Marią Newman. Koncertowałam także w Malibu, Nowym Jorku i w Eureka Springs w stanie Arkansas z międzyna-

rodową orkiestrą symfoniczną pod batutą Thomasa Chun-yu Chena – w czasie tamtejszego festiwalu muzyki klasycznej. Od tego czasu występuję w USA dość często, średnio trzy razy w roku. Śpiewam także w wielu innych amerykańskich teatrach operowych, takich choćby, jak Avery Fisher Hall w Lincoln Center w Nowym Jorku. Natomiast od sierpnia 2018, o czym mogę powiedzieć z dumą, jestem oficjalnie artystką Watykanu. Zostałam zatrudniona przez Stolicę Piotrową jako sopranistka, co jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ jestem osobą religijną.


mimo że przecież każdy śpiewak operowy jest również aktorem na scenie. My też interpretujemy rolę, postać. We Włoszech stawia się na interpretację roli, na słowo wypowiedziane, na akcent, wręcz toniczny, na ruch sceniczny, co jest bardzo ważne.

Dlaczego opera? Zwykle gdy ktoś młody marzy o śpiewie, to raczej w rockowej kapeli...

Trzeba się urodzić z pewną predyspozycją. Poczuciem rytmu, słuchem muzycznym i tak dalej. No i trzeba być bardzo pracowitym, ponieważ opery należy się uczyć we wszystkich możliwych językach. Ja na przykład śpiewam w dziesięciu językach, między innymi po włosku, francusku, angielsku, polsku, niemiecku, rosyjsku, czesku, słowacku i po łacinie. Mój dziadziuś, świętej pamięci Stanisław, był organistą kościelnym i moim pierwszym nauczycielem fortepianu. Jakoś zawsze ciągnęło mnie do wyższej kultury muzycznej, od początku. Nigdy nie fascynował mnie pop ani podobne mu rodzaje. Lubię jednak klasyczny rock, metal, jazz, rzeczy bardziej ambitne, wykonywane na wysokim poziomie. Komercja muzyczna nigdy mnie nie kręciła. Rodzice nie woleli, żeby została pani na przykład prawnikiem lub lekarzem?

Zostawili mi wolną rękę. Dziękuję za to moim rodzicom – nigdy nie próbowali narzucić mi jakiejś profesji. Wiedzieli, że mam talent i wspierali mnie, po prostu. Nigdzie nie pchali na siłę i nie przeszkadzali w rozwoju. Jestem im za to wdzięczna. Jakie są, jeśli są, różnice w nauczaniu śpiewu u nas i za granicą?

Okładka wydanej w tym roku płyty „Chopin Lieder op. 74” (wytwórnia Elegia Classics)

dziwi mistrzowie sztuki bel canta znajdują się tylko tam. U nas, niestety, tylko się improwizuje. W akademiach muzycznych wykładają przeważnie profesorowie, którzy nie zrobili żadnej kariery, nie śpiewają, są więc teoretykami. Taka jest prawda, musiałam to powiedzieć. Trzeba z tym walczyć. Natomiast we Włoszech w akademiach wykładają ludzie, którzy śpiewają w La Scala w Mediolanie, najsłynniejszej scenie operowej we Włoszech i na świecie, i w innych ważnych scenach operowych, i którzy rzeczywiście znają się na technice wokalnej. Wszystkiego, prawdę mówiąc, nauczyłam się we Włoszech. Tam był i jest rewelacyjny poziom. Ogromny nacisk kładzie się na dźwięk, na ekspresję wokalną. W Polsce nie zwraca się uwagi na teatralność. Wystarczy dobrze zaśpiewać, a na ruch sceniczny czy aspekty aktorskie nie zwraca się uwagi,

To zależy od głosu. Każdy głos jest inny, wyjątkowy. Ja na przykład mam sopran taki bardziej liryczny, powiedzmy pełny. Bardzo lubię śpiewać Mozarta, dobrze się czuję w jego utworach, więc mam sporo propozycji dotyczących Mozarta. Ostatnio we Florencji śpiewałam w „Don Giovannim” Mozarta. Śpiewam też wiele bel canta włoskiego, czyli Belliniego, Rossiniego, Donizettiego, a także muzyki barokowej – Vivaldiego, Bacha, Händla. Ale jestem również otwarta na muzykę współczesną, trzeba być bardzo elastycznym. Ponieważ śpiewam na całym świecie, mam propozycje różnych repertuarów i muszę je przygotowywać. Czy to opera barokowa, czy współczesna – tak samo perfekcyjnie trzeba się przygotować do każdego występu. Czy proces kształcenia zależy od rodzaju głosu?

W Polsce wszystkich śpiewaków wrzuca się do jednego worka. To znaczy prowadzenie głosu – czy to tenoru, basu, czy sopranu – odbywa się tak samo, w taki sam sposób.

Fot. Archiwum domowe

Kolosalne. Jak wspomniałam, opera narodziła się we Włoszech i od pokoleń praw-

Proszę powiedzieć, jaki repertuar należy opanować, żeby się liczyć w tym zawodzie?

Artystka występuje z ogromnym powodzeniem w najsłynniejszych salach koncertowych świata

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 6 3


też nie są wskazane. Należy unikać nagłych zmian temperatury. Klimatyzacja nie jest dobra, niedobre są kaloryfery, czyli suche powietrze. Musimy bardzo dużo pić wody niegazowanej w temperaturze pokojowej, co najmniej 2 litry dziennie. To nawilża struny głosowe. My, widzowie i słuchacze, postrzegamy śpiewaków operowych jako osoby żyjące w pięknym, kolorowym, bajkowym świecie. Czy macie dużą konkurencję w zawodzie? Jaki ten świat jest naprawdę?

To okropny świat, niestety (śmiech). Wygląda pięknie tylko na scenie. Wszyscy jesteśmy ślicznie ubrani, cudownie śpiewamy... Kulisy są negatywne. Niezdrowa rywalizacja, brak fair play. I to jest okropne. Niektórzy wykorzystują znajomości polityczne, ktoś tam jest czyjąś kochanką, kochankiem... Takie aspekty też są wykorzystywane i to jest obrzydliwe. Lecz na końcu i tak scena weryfikuje wszystkich. Takie osoby śpiewają sezon, dwa, potem już nie. Ostatecznie publiczność ocenia i wybiera sobie artystów – ich głosy, talenty, interpretacje. Intrygi działają na krótką metę. Muzyka jest najważniejsza! Pamięta pani swój pierwszy występ w operze? Fot. Archiwum domowe

To było w Padwie w 2006. Śpiewałam partię Mimi w operze „Cyganeria” Pucciniego. Towarzyszyły mi ogromne emocje! Prócz tego, że śpiewałam, musiałam jeszcze grać, być aktorką. Trudno mi było zapamiętać wszystkie sytuacje, ponieważ uwagę sku-

Wychodzą więc z tego same kopie, które imitują kogoś tam, niezależnie od barwy głosu. Natomiast we Włoszech stawia się bardzo na indywidualizm. Przecież każdy ma indywidualną barwę głosu, ekspresję, siłę, skalę, toteż do każdego głosu podchodzi się bardzo indywidualnie. Każdy głos jest inaczej szkolony i inaczej prowadzony. Złe śpiewanie może się zakończyć kontuzją. Czy to prawda?

Powiem szczerze – nie wiem. Teraz słyszy mnie pan normalnie, mówię bez chrypki, a ćwiczyłam już 5 godzin – i to na maksa. Nie małym głosikiem, tylko z maksymalną siłą. I nie czuję żadnego zmęczenia.

6 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Na co dzień próbujemy mówić delikatnie, żeby się nie forsować, lecz w śpiewie wykorzystujemy ogromną siłę głosu, gdyż śpiewamy bez mikrofonów. W śpiewie bardzo ważna jest technika, podparcie przeponowe, emisja głosu, rezonatory głosowe... Technika pomaga w tym, że się nie męczymy. Głos, choć bardzo duży, silny, strun głosowych nie męczy wcale. Z czego śpiewak operowy musi zrezygnować, czego unikać w codziennym życiu, co musi poświęcić dla niepowtarzalnego głosu?

Trzeba unikać alkoholu, papierosów i innych używek. Pikantne potrawy, orzechy

Fot. Archiwum domowe

Dominika Zamara na spacerze. Rzadko ma takie wolne chwile

Od trzech miesięcy Dominika Zamara jest oficjalną sopranistką Watykanu


Opera to najczęściej miłość. Woli pani grać nieszczęśliwe, czy szczęśliwe bohaterki?

Preferuję dramatyczne postacie, kobiety cierpiące, dogmatyczne, bohaterki umierające na scenie... To fascynujące móc przedstawić śmierć. Lubię też grać kobiety z charakterem, a nie lubię słodkich idiotek. Bardziej mnie fascynują ciemne charaktery, kobiety zdeterminowane, z pazurem. Niestety, tego typu bohaterki tragicznie kończą na scenie, ale ja je lubię, to jest ciekawe. Za każdym razem kosztuje mnie wiele emocji. Jednak im dramatyczniej, tym ciekawiej. Jak wygląda pani dzień roboczy?

Każdy jest inny, dużo podróżuję. Zwykle wstaję, jem śniadanie i zaczynam ćwiczyć. Rozśpiewuję się, przygotowuję nowe partie, arie, duety, czasem idę na próbę z pianistą lub orkiestrą. Gdy wracam, pozostają jakieś inne zajęcia, wywiady, pisanie nowych programów, uczenie się roli na pamięć, kolejne próby, gdy wieczorem jest koncert czy spektakl. Gdy jestem na tourneè, wszystko inaczej wygląda. Rano próby, wieczorami spektakl. Jeśli pomiędzy spektaklami mam wolne, to... nie mogę się przemęczać, czyli wychodzić. Muszę się skoncentrować na koncercie. Moje życie absolutnie podporządkowane jest sztuce.

Prowadzi pani statystyki dotyczące koncertów? Które były szczególne?

Jakie to uczucie, gdy w Polsce na widowni pojawią się znajomi, rodzina?

Powiem szczerze – lubię elegancję i kobiece stroje. Nie lubię męskich ciuchów czy sportowych rzeczy. Chcę wyglądać zawsze kobieco. Mam fajnych włoskich stylistów, z którymi współpracuję. Wolę ładne ubrania po prostu, piękne sukienki. Jak każda kobieta – mam do nich słabość.

Śpiewam na całym świecie, w Europie, Stanach Zjednoczonych, Korei, Australii... Nie ma tam znajomych, są jednak moi fani albo fani opery generalnie. Gdy jadę do kraju, w którym jeszcze nie byłam, na przykład ostatnio do Meksyku, zwykle towarzyszą mi duże emocje, adrenalina: jak mnie przyjmą po raz pierwszy, jak zareagują? W Polsce, gdy pojawi się ktoś, kogo znam, to jest budujące, ciepłe. Fajnie mieć kogoś takiego na widowni, mam wsparcie duchowe.

Każdy jest wyjątkowy i szczególny, każdy ma w sobie coś niesamowitego, zawsze są ogromne emocje i dużo się dzieje. Pamiętam jednak wielki koncert w Nowym Jorku dwa lata temu, z udziałem ogromnej, 130-osobowej orkiestry symfonicznej. Prowadził go Kevin Spacey. To było niezapomniane wydarzenie artystyczne, nacechowane ogromnym ładunkiem profesjonalizmu. Emocji nie brakowało, lecz wszyscy byli bardzo mili. Czy na co dzień nosi pani długie suknie, czy raczej stroje wygodne, sportowe?

A jakiej muzyki pani słucha w wolnych chwilach?

Bardzo rzadko słucham czegokolwiek. Najlepsza jest dla mnie cisza, ponieważ bardzo dużo śpiewam i gdy wracam do domu, nie mogę już niczego słuchać. I nie słucham.

Fot. Archiwum domowe

piłam głównie na śpiewie z pamięci całej roli operowej. We Włoszech nie ma już suflerów, zrezygnowano z nich ze względów finansowych. Musimy perfekcyjnie znać swoje role, nie można się pomylić. Jesteśmy wszak odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale i całą ekipę, za wszystkich śpiewaków. To ogromny stres, ale też jeszcze większa satysfakcja – mogłam zaśpiewać operę włoską we Włoszech, gdzie publiczność zna się na operze, gdzie ją kocha i docenia kunszt artystów. Ten pierwszy występ to było wręcz katharsis. Niezapomniane wrażenia!

Urodziła się we Wrocławiu, od wielu lat mieszka we Włoszech, swojej drugiej ojczyźnie

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 6 5


Ani w samochodzie, ani w domu, tyle ćwiczę. Słucham natomiast moich kolegów w pracy, w operze. Gdy mogę, wolę sobie do pubu ostatecznie pójść na jakiś klimatyczny metalowy czy jazzowy koncert, mniej znanej kapeli, ale na fajnym poziomie. To mnie luzuje jakoś. Gdyby nie śpiew to kim pani by została? Jakie ma pani inne pasje?

Lubię sztukę. Gdy mam czas, chodzę na wystawy. Uwielbiam malarstwo, rzeźbę, architekturę, no i teatr. To jest coś, co kocham niesamowicie: podglądać starszych aktorów. Lubię też film, marzy mi się rola filmowa, żeby spróbować sił w czymś innym. Opera to opera, tam jest aktorstwo swoiste, takie przerysowane. Musimy pokazywać przerysowane gesty i miny. W filmie wszystko jest takie bliskie, naturalne. Bardzo bym chciała zagrać rolę w filmie, to moje skryte marzenie, bo przecież my, śpiewacy, jesteśmy tak naprawdę aktorami.

Przede wszystkim talent. To niepodważalne. Oprócz talentu pracowitość. Bardzo dużo trzeba pracować, uczyć się nowych języków, bez przerwy. Żyjemy w szybkim świecie, często przychodzą nowe propozycje i jest dramatycznie mało czasu na przygotowanie się. Na przykład rolę, która ma 200-300 stron, trzeba przygotować w dwa tygodnie. Wciąż ćwiczyć, wkuwać na pamięć, w dodatku w obcych językach. To musi być perfekcyjnie mówione i zaśpiewane. Na pewno potrzebna jeszcze determinacja. Nie wolno poddawać się, trzeba walczyć o swoje. I inteligencja. Człowiek musi podejmować ważne decyzje, wybierać partie odpowiednie dla swojego głosu. Nie zdecydowałabym się na rolę, która nie jest na mój głos, która by mój głos zniszczyła. Ponadto wymagane są jeszcze cierpliwość, pokora, perfekcjonizm. Trzeba być bardzo wymagającym i krytycznym w stosunku do siebie. Ja nigdy nie jestem zadowolona z koncertu. Zawsze chciałabym lepiej, więcej, czyli że trzeba wciąż się rozwijać. Nie należy zwracać uwagi na opinie nieżyczliwych, co, niestety, jest częstym zjawiskiem ze strony osób niezrealizowanych w zawodzie. Gdy krytykują twój głos, talent – ty musisz iść do przodu. Tylko tak można osiągnąć swoje cele i marzenia.

ROZMAWIAŁ ROMAN ANUSIEWICZ

6 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Fot. Archiwum domowe

Jakie cechy charakteru powinna mieć osoba marząca o karierze takiej, jak pani?

DOMINIKA ZAMARA

Polska śpiewaczka (sopranistka), solistka operowa mieszkająca na stałe we Włoszech. Urodziła się 11 sierpnia 1981 we Wrocławiu. W 2007 ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu na wydziale wokalnym. Później otrzymała stypendium na roczną naukę w konserwatorium muzycznym w Weronie i kształciła tam swój głos u wybitnych mistrzów sztuki i techniki bel canto, takich jak Bruno Pola, Alida Ferrarini, Enrico De Mori, Mario Melani, Alessandra Althoff-Pugliese, Daniele Anselmi. Jej kariera rozpoczęła się w 2008. Odbyła wówczas tourneè po Francji z wybitnym francuskim organistą Fabrice Pitrois. Obecnie współpracuje z licznymi agencjami artystycznymi w Europie i Stanach Zjednoczonych. Nagrała dla Edit Music Italy dwie płyty. W 2015 wydała płytę z amerykańskim gitarzystą klasycznym Stanleyem Alexandrowiczem z dziełami chorwackiego kompozytora Ivana Padoveca, wyprodukowaną przez włoską wytwórnię muzyki klasycznej Sheva Record. Pracuje również jako docent śpiewu solowego na włoskiej Accademia Musicale „La Certosa”. Nazywana jest „dumą Polski, skarbem Włoch, cudem świata”. Laureatka wielu międzynarodowych nagród. W październiku 2018 otrzymała nagrodę w kategorii Wybitna Osobowość w konkursie Polish Businesswomen Awards. Jej kariera rozwija się w nieprawdopodobnie szybkim tempie. Kocha ją publiczność na całym świecie. Więcej informacji na stronie www.dominikazamara.eu.


Listy z Monachium

Bawarskie ognisko Miłe cudze kraje, lecz milsza ojczyzna – Aleksander Fredro

Fot. Allan Richard Tobis

Pogoda dopisywała jak nigdy, lepszej nie można było sobie wymarzyć. Po całodziennym bieganiu maluchy zasnęły słodkim snem, a czworonogi rozłożyły się leniwie. Gwiazdy złociły niebo, a księżyc uśmiechał się zalotnie, spoglądając na wszystkich z góry. Monachijska grupa rockowa „Grap”, oklaskiwana głośnymi brawami, pakowała sprzęt szykując się do wyjazdu.

Aldona Likus-Cannon

G

dy po wielu brawach i bisach opuściła scenę, każdy pozostał na miejscu. Nikt nie miał ochoty na sen. Wszyscy chcieli się bawić. Nieopodal paliło się duże ognisko otoczone betonowym murkiem w kształcie ogromnego koła. Zachęcało do biesiady. Publiczność powoli ruszyła w stronę paleniska, zajmując miejsca. Aż trudno sobie wyobrazić, że wszyscy się zmieścili. Z dala od cywilizacji, lecz blisko wielkiego miasta, szczęśliwi, pościskani, jeden obok drugiego, siedzieliśmy w środku ciemnego lasu. I to wcale nie polskiego, o ile las może mieć narodowość, lecz niemieckiego. Las pachniał późnym latem i szumiał tajemniczo. Grzaliśmy się w świetle sypiących się z trzaskiem iskier i raczyliśmy urokiem ciepłej nocy. Starsze dzieci, te młodsze już spały, z zapałem pilnowały, by wbite na patyk kiełbaski nie przypaliły się. Bo czy może być coś smaczniejszego i dawać większą frajdę niż własnoręcznie smażona kieł-

basa wśród szumiących kniei? Co niektórzy siedzieli wokół grilla, na którym smażyły się schaby, żeberka i steki. Rozłożone wokół stoły uginały się od jedzenia. Nie brakowało niczego. Ciast, sałatek domowej roboty, a nawet krokietów i naleśników, nie wspominając o bigosie i wszelkich napojach. Każdy w swoim zakresie przywiózł jedzenie i z chęcią dzielił się z innymi. Momentami można było odnieść wrażenie, że to nie biwak fanów rockowej muzyki, lecz huczne wesele na łonie natury. Organizatorzy dbali, by nikomu niczego nie zabrakło, a ogień nie wygasł. Obok mnie na podmurówce usadowiła się Irenka, którą poznałam parę godzin wcześniej, a miałam wrażenie jakbym znała ją zawsze, Zosia, z którą po perypetiach jazdy i szukania drogi udało nam się dotrzeć do celu, i Ewa, która rozkoszowała się urokiem księżycowej nocy sprzyjającej zakochanym. Gdy młody chłopak przyniósł gitarę i zaczął grać, natychmiast wszyscy podchwycili melodię. Nie liczyło się, czy ktoś umie śpiewać, czy nie. Każdy zawodził na swoją nutę i nikt się tym nie przejmował. Z dziewczynami gadałyśmy na przemian ze śpiewaniem. Wśród utworów nie zabrakło przebojów Perfectu, Bajmu czy Budki Suflera, a nawet harcerskich pieśni. Wystarczyło, że ktoś zaśpiewał coś znajomego i rzucił głośno pierwsze słowa, a reszta natychmiast zaczynała mu wtórować. Czuliśmy się jak dobrzy znajomi, którzy spotkali się po latach i wspominają stare czasy. Różni, z różnych stron Polski, o różnych zainteresowaniach, lecz połączeni pasją do muzyki bawiliśmy się przez całą noc, bo muzyka łączy ludzi. Po północy, gdy grono bawiło się w pełni, ktoś rzucił: „Hej, hej, hej, sokoły, omijajcie góry, lasy, doły...” i wszyscy zaczęli prześcigać się w śpiewaniu tej tradycyjnej pieśni, jakby w każdym obudziła się romantyczna dusza. Nieustanie pomiędzy gośćmi przemykała się ledwo widoczna po-

stać zbierająca butelki, puszki i pilnująca, aby nigdzie nie poniewierały się papierki. O trzeciej nad ranem, bardziej z rozsądku niż ze zmęczenia, ruszyłyśmy z dziewczynami w stronę budynku, aby choć na chwilę się przespać. Przed nami był kolejny dzień imprezy. Nic z tego nie wyszło. Już o szóstej pierwsze promienie słońca zaczęły przedzierać się przez okna, a ptaki świergotały na całego, budząc wszystkich bez wyjątku. Śpiewały tak głośno i tak długo, dopóki ostatni nie zwlekli się z posłań. Gdy pogoniona pragnieniem wyruszyłam na poszukiwanie czegoś do picia, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ognisko nadal się paliło, a niewielka grupka rozgadanych niedobitków sprawiała wrażenie, jakby pilnowała, aby ogień nie wygasł. Teren świecił czystością i trudno było uwierzyć, że w nocy bawiło się na nim prawie dwieście osób. Powoli zaczęli gromadzić się pozostali, wychodząc z budynku i namiotów, aby rozpocząć kolejny dzień zabawy. Polska gościnność i słowiański temperament połączone z niemiecką organizacją i porządkiem, widoczne były na każdym kroku. Nie brakowało niczego, żarzących się grilli, trampoliny dla dzieci, stołów z ławami do siedzenia i słonecznej pogody, a przede wszystkim dobrej muzyki i humoru. Gdzieś na obczyźnie, w środku bawarskiego lasu, który w czasie II wojny światowej służył niemieckim żołnierzom jako schowek na broń, o czym nadal przypominał znajdujący się w nim bunkier, bawiła się grupa Polaków z Monachium i okolic, śpiewając bliskie sercu piosenki. Pewni siebie, młodzi i starzy, zapominając o historycznych niesnaskach i tęsknocie za ojczyzną, cieszyliśmy się namiastką polskości. Przepełnieni miłością do muzyki, dumni ze swoich słowiańskich korzeni i radośni, bawiliśmy się jak u siebie w kraju, z tęsknotą wspominając rodzinne strony. Bo jak napisał Aleksander Fredro: „Miłe cudze kraje, lecz milsza ojczyzna”.

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 6 7


KSIĄŻKA

Miodobranie

Zacząłem pisać ten tekst w Dniu Chłopaka i nic bardziej nie pasowało mi do wyrażenia opinii o „Pasiece Dredziarza”, niż cytat, że „ za każdym sukcesem wielkiego mężczyzny stoi wyjątkowa, mądra kobieta”.

rodzona zgryźliwość podpowiedziała mi oczywiście bardziej hardcorowe wersje tej myśli: że „za każdym wielkim mężczyzną stoi kobieta, która ma krew na rękach”. Albo: że „za każdym mężczyzną, który odniósł sukces, stoi kobieta, która nie ma co na siebie włożyć”. Pozostanę jednak przy tej pierwszej, bo w opowieści Ewy i Pawła Piątków krwawych momentów

czeniu oznacza „samo życie” lub „proste, czyste życie”. On – kawał chłopa, pracoholik, zafascynowany bębnami, naturą i pszczelarstwem. Pasję do pszczół odziedziczył wraz z pasieką po dziadku. Ona – drobna, eteryczna, miastowa, orędowniczka slow life w prawdziwym znaczeniu, jakże odległym od eko-hipsterskich pozerów. We troje (od niedawna towarzyszy im córeczka Nina) zasiedlają domostwo w Czarmuniu na Pojezierzu Krajeńskim, żyjąc z pracy pszczół i pracy przy pszczołach, a Pasieka Dredziarza jest tego życia swoistą, pasjonującą kroniką. Książka składa się z miodowo-złotych rozdziałów Pawłowych i zielonych, w których

jak na lekarstwo, a wartościom, jakimi kierują się autorzy, daleko od konsumpcjonizmu i hedonizmu panoszącego się w rzeczywistości kreowanej przez ogłupiające reklamy. Pasieka Dredziarza to opowieść o pięknym życiu, pełnym pasji i miłości. Tym piękniejsza, że prawdziwa. W notce od wydawcy pojawia się określenie hygge, bardziej jednak pasowałoby mi do Piątków określenie la pura vida, co w bezpośrednim tłuma-

narratorką jest Ewa. Z narracji Pawła dowiadujemy się, skąd jego umiłowanie pszczół. I zagłębiamy się wraz z nim w fascynujący świat królowych, robotnic i trutni. Niby wszyscy wiemy, skąd się bierze miodek i co robią pszczoły (przecież wychowaliśmy się na Pszczółce Mai), ale prawda jest taka, że o tych owadach nic nie wiemy. Dredziarz wprowadza nas w tajniki pszczelarstwa, jednej z najstarszych profesji w dziejach ludzkości. Technologiczne

ADAM ZDANOWSKI

W

6 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

EWA I PAWEŁ PIĄTEK nowinki nie ominęły i tej dziedziny aktywności człowieka, ale zasadniczymi elementami pracy pszczelarza są cierpliwość, umiejętność dostosowania się do rytmu natury i szacunek dla podopiecznych – żywicielek. Błędy zdarzyć mogą się każdemu, ważne, by wyciągnąć z nich właściwe wnioski. Ignorancja i lekceważenie odwiecznych praw natury nie dają nadziei na sukces w tym zawodzie. Pszczoły to całe Pawłowe universum, w którym z czasem musiało znaleźć się miejsce dla jednej, a później dla dwóch najważniejszych kobiet w jego życiu. I tu wracamy do początkowego cytatu. W trakcie lektury Pasieki Dredziarza wyszło na jaw, że gdyby nie Ewa – Pasieka... pewnie by nie powstała. To ona była spiritus movens tego przedsięwzięcia, dbała o terminy i proporcje w doborze wątków i tematów, ujmując w słowa fakty, wspomnienia i anegdoty. Ewa Piątek – wyjątkowa, mądra kobieta, stojąca

za swoim wielkim mężczyzną. Panowie, zadbajmy o to, by stojące za nami kobiety miały poczucie, że warto za nami stać. A czasem stańmy za nimi, żeby i one mogły poczuć, jak ważne jest to oparcie.

Ewa i Paweł Piątek, Pasieka Dredziarza, Wydawnictwo Poznańskie 2018, str. 299. O Ewie, Pawle i pasiece sporo dowiecie się także z ich bloga www.pasiekadredziarza.wordpress.com


MoDA

when autumn is coming

kiedy jesień nadchodzi

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 6 9


7 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8


n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 7 1


7 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8


photo & concept & style magdalena ostrowicka www.CobraOstra.pl model Angelika Cieślak / make-up artist Ewa Heczko /

www.facebook.com/angelika.cieslak.35 www.facebook.com/ewazalotmakeup/

jewellery By dziubeka / www.bydziubeka.pl especially for Lady'’s Club www.LadysClub-Magazyn.pl

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 7 3


zagr a jmy w zielone Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

piątek 12 października przy ul. Legionów 57 w Bielsku-Białej otwarto biuro terenowe Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W uroczystości, prócz mieszkańców, wzięli udział parlamentarzyści z Podbeskidzia, wicewojewoda Jan Chrząszcz, jak również prezes Zarządu WFOŚiGW w Katowicach Tomasz Bednarek i członek Rady Nadzorczej Funduszu Przemysław Drabek. Osoby zainteresowane programem Czyste Powietrze i składaniem wniosków o dofinansowanie mogą korzystać z pomocy biura w dni robocze od godz. 9-14. Trzy tygodnie wcześniej w siedzibie Regionalnego Funduszu Ekorozwoju odbył się briefing poświęcony rządowemu programowi priorytetowemu Czyste Powietrze. Prezes zarządu WFOŚiGW Tomasz Bednarek i członek Rady Nadzorczej WFOŚiGW Przemysław Drabek poinformowali wówczas, że do budynku przy ul. Legionów 57 powróci biuro Funduszu, aby mieszkańcy Bielska-Białej i Podbeskidzia (Śląska Cieszyńskiego i Żywiecczyzny) mieli bliżej do programu Czyste Powietrze. – Tak było kilkanaście lat temu i chcemy wrócić do tej tradycji, aby mieszkańcy regionu nie musieli nas szukać w Katowicach, tylko na miejscu mogli uzyskać wszelkie informacje na temat programu – stwierdził prezes Bednarek. – To istotne,

Ulotka zachęcająca do udziału w konsultacjach i skorzystania z eko-dopłat

74 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Fot. WFOŚiGW Katowice

W

FUNDUSZ ZNOWU W BIELSKU-BIAŁEJ

Tomasz Bednarek i Przemysław Drabek w czasie wrześniowego spotkania z dziennikarzami

żeby mieszkańcy mogli podejść, dowiedzieć się, dopytać, uzgodnić wątpliwości. To ukłon Funduszu w stronę Bielska-Białej i regionu. Zależy nam, by jak największa grupa mieszkańców mogła skorzystać z tego dofinansowania, bo to oznacza poprawę jakości powietrza – dodał Przemysław Drabek. Wnioski o dofinansowanie termomodernizacji domu albo wymianę przestarzałych źródeł ciepła można już składać w Bielsku-Białej, a także w Częstochowie. To początek działań w ramach programu. Na walkę ze smogiem rząd zamierza przeznaczyć 103 mld zł w ciągu 10 lat. – Właściciele domów będą mogli uzyskać dofinansowanie nawet do 90% kosztów kwalifikowanych – podkreślił Tomasz Bednarek. Szacuje się, że w woj. śląskim, także w Beskidach, z programu skorzysta blisko 600 tys. gospodarstw domowych. Mieszkańcy mogą liczyć na dofinansowanie od 30 do 90% wartości inwestycji. Minimalny koszt wykonanych prac musi wynosić 7 tys. zł, maksymalny 53 tys. Beneficjentami programu mogą być właściciele domów jednorodzinnych i osoby – to nowość – które mają dopiero zgodę na budowę domu. Celem głównym nowego programu jest poprawa efektywności energetycznej istniejących zasobów mieszkalnych budownictwa jednorodzinnego poprzez gruntowną termomodernizację i wymianę palenisk.

CZYSTE POWIETRZE • na realizację programu przewidziano 103 mld zł, a łączny koszt inwestycji wyniesie 132,8 mld zł (suma budżetu + wkłady własne beneficjentów) • finansowanie programu w formie dotacji wyniesie 63,3 mld, w formie pożyczek 39,7 mld zł • okres finansowania: lata 2018-2029 • finansowanie ze środków NFOŚiGW, WFOŚiGW i europejskich (z nowej perspektywy finansowej) • minimalny koszt realizowanego projektu 7.000 zł • maksymalne koszty kwalifikowane do wsparcia wynoszą 53 tys. zł • termomodernizacji zostanie poddanych ponad 4 mln domów • właściciele domów, których dochody są najniższe, otrzymają do 90% dotacji • dotacje nie będą stanowiły przychodu podlegającego opodatkowaniu • pożyczki mogą być udzielane na okres do 15 lat z preferencyjnym oprocentowaniem, które na dziś wynosi 2,4% ZADZWOŃ, NAPISZ, ZAPYTAJ infolinia: (32) 60 32 252 e-mail: czystepowietrze@wfosigw.katowice.pl www.wfosigw.katowice.pl/program-czyste -powietrze.html


zagr a jmy w zielone Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

Obchody 25-lecia

Wojewódzkich Funduszy Fot. Materiały Prasowe

W

Pamiątkowe zdjęcie szefa resortu środowiska z prezesami Wojewódzkich Funduszy

ochrony środowiska w Polsce sprawdził się, jest efektywny i powszechnie chwalony. Dzięki niemu do powietrza trafiło mniej 10 mln ton dwutlenku węgla, sieci wodno-kanalizacyjne o długości ok. 100.000 km wystarczyłyby do okrążenia kuli ziemskiej dwa i pół raza, wybudowano i zmodernizowano ponad 3.000 komunalnych oczyszczalni ścieków. W Polsce trudno byłoby wskazać gminną instalację służącą ochronie środowi-

Relację z obchodów 25-lecia można zobaczyć w internecie pod linkiem: https://youtu.be/ BcFjQpX29OA. n

ska, która nie uzyskała pomocy finansowej Funduszy. Korzystają z niej m.in. samorządy, przedsiębiorcy, organizacje pozarządowe i jednostki budżetowe.

Fot. Wfośigw Katowice

Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie odbyły się we wrześniu ogólnopolskie obchody 25-lecia Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zorganizowane zostały konferencja prasowa i debata ekspercka, otwarto wystawę fotograficzną, przedstawiającą najciekawsze projekty zrealizowane w ćwierćwieczu. W jubileuszu wzięli udział minister środowiska Henryk Kowalczyk, prezes NFOŚiGW Kazimierz Kujda, przewodniczący Konwentu Prezesów WFOŚiGW Ireneusz Stachowiak i prezesi 16 Wojewódzkich Funduszy, wśród nich prezes WFOŚiGW w Katowicach Tomasz Bednarek. Wojewódzkie Fundusze są ważnym filarem finansowania proekologicznych inwestycji w Polsce. W ciągu 25 lat Fundusze przeznaczyły ok. 41 mld zł na inwestycje służące poprawie stanu środowiska i jakości życia Polaków. System finansowania

Leśnicy i ekolodzy nie nadążali z wydawaniem sadzonek. Pomysł spotkał się z ogromnym odzewem

Sto tysięcy

drzew

N

a rynku w Katowicach w drugą niedzielę września Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

w Katowicach przy współudziale Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach i Miasta Katowice przeprowadził akcję „100 tysięcy drzew na 100-lecie niepodległości Polski 1918-2018”. Była ona częścią akcji ogólnopolskiej i miała na celu uczczenie w sposób szczególny 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, a przy okazji zwrócenie uwagi na potrzebę stałej troski

o środowisko naturalne. Taka proekologiczna postawa stanowi dziś jedną z form nowoczesnego patriotyzmu. Wszystkie osoby, które dostarczyły odpady otrzymały sadzonki różnych gatunków drzew iglastych i liściastych. Przez powszechne sadzenie drzew podkreślamy, że proekologiczne działania każdego mają wymierne znaczenie dla otaczającej nas zieleni.

n r 5 6 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 7 5


Przyjaciółki, koleżanki, znajome – jak dobrze, że je mamy! Wyobraźmy sobie, że organizujemy babski wieczór właśnie dla nich. Zapraszamy te, które lubimy najbardziej, z którymi dobrze się czujemy, z którymi możemy przegadać całą noc, tańcząc, śpiewając, śmiejąc się i płacząc. I że – uspokoję zaniepokojonych – także coś od czasu do czasu zjeść i wypić. W poprzednim numerze zapraszałyśmy panów. Wyobraźmy sobie teraz, że możemy na wieczór zaprosić jedną (tylko jedną!) ze znanych kobiet z szeroko rozumianej sfery polityki. Na kogo padnie nasz wybór? DANUTA WAŁĘSA. Nie jest polityczką, ale zna życie i świat polityków lepiej niż większość tych, którzy za polityków się uważają. Życiowa, zaradna, twarda, konkretna. Matka-Polka. Dużo przeszła, miałaby o czym opowiadać. Prawdziwa. Czasami aż do bólu, co szczególnie mocno w ostatnich latach odczuł jej małżonek. Gdyby w gronie moich koleżanek zechciała się otworzyć, byłaby niezwykle interesującym gościem. MAGDALENA ŚRODA. Pani profesor słynie z ostrości poglądów i umiejętności ich dosadnej, bezpardonowej prezentacji. Jest wyrazista. I kontrowersyjna. Pewnie dlatego jest tak znana. Lubię ją i cenię. Silna kobieta. Moim koleżankom, przyjaciółkom i mnie samej niewątpliwie wytknęłaby buty i inne akcesoria z prawdziwej skóry. Strach pomyśleć co by było, gdyby któraś z nas pojawiła się na spotkaniu w futerku z królików? KRYSTYNA PAWŁOWICZ. Postać niezwykle barwna, ale tak przerysowana, że aż komiksowa. Chętnie bym ją poznała i dowiedziała się, ile w jej postawie i działaniach wyrachowania, a ile prawdy i autentyczności. Nie zdziwiłabym się wcale, gdyby pod maską prostaczki kryła się wrażliwa, okrutnie zraniona kiedyś przez kogoś dusza. Byłabym otwarta na zaproszenie tej intrygującej osoby, jednak śmiem twierdzić, że moje koleżanki mogłaby zrezygnować z imprezy z udziałem Pawłowicz.

76 L a dy ’ s C l u b • n r 5 6 / 2 0 1 8

Fot. Archiwum domowe

felieton

pani komisarz jest normalną, fajną kobietą. A przy tym niegłupią.

EWA KASSALA

RÓŻOWA MAGIA Którą z nich? MAŁGORZATA WASSERMANN. Bardzo mi się podoba. Uważam, że jeśli zechce nadal zajmować się polityką, może być nowoczesną kobiecą twarzą polskiej prawicy. Jest inteligentna, na poziomie, wykształcona. Gdyby taka miała być polska prawica, to jestem za. BARBARA NOWACKA. Bardzo akademicka, dobrze wychowana, wykształcona, wrażliwa społecznie, trochę egzaltowana, ale rozsądna i na luzie. Podoba mi się. Czuję, że na naszej imprezie szybko i bez problemu by się odnalazła. Gdyby taka miała być polska lewica, to jestem za nią. BEATA SZYDŁO. Przy całym szacunku dla władzy i osiągnięć (od burmistrza Brzeszcz na premiera – ho, ho, pozazdrościć), to jednak jestem przekonana absolutnie, że ona żadną miarą nie poczułaby się dobrze w naszym gronie. Podejrzewam, że nie ma w repertuarze żadnych na blachę wyuczonych tekstów na okoliczność tego rodzaju „sabatów”, jakie urządzam z koleżankami. Nie zrobiłabym jej tego. Nigdy świadomie nie krzywdzę innych. ELŻBIETA BIEŃKOWSKA. Klimat, jaki mamy, kazał jej się wyprowadzić na jakiś czas do Brukseli, ale jeśli wróci na stare śmieci, to pewnie szybko dostosuje się do spóźniających się pociągów. Poza tym

JADWIGA STANISZKIS. Panią profesor uwielbiam! Jest zmienna, jak tylko bogini potrafi. Pięknie mówi, ma czerwone usta i nigdy nie wiadomo, kogo poprze. Ocenia zdecydowanie, surowo i kategorycznie. Dla mnie jest uosobieniem współczesnej Ateny -Afrodyty-Artemidy w jednym. KAMILA GASIUK-PIHOWICZ. Inteligentna dziewczyna. I wcale nie jest żadną myszką. Jest profesjonalna i dobrze wie, w co się bawi. Za kilka lat możemy jeszcze więcej o niej usłyszeć. Oby! Niech się otrzaska w polityce i da czadu. Na nasz comber chętnie ją zaproszę. BEATA KEMPA. Chyba mogłaby być całkiem interesująca towarzysko, naprawdę. Pewnie próbowałaby nas zagadać na śmierć, twierdząc, że nam nie przerywała, ale szczerze mówiąc, nie sądzę, żebyśmy jej na to pozwoliły. W gronie moich przyjaciółek nie dałaby rady gwiazdorzyć. I prawdopodobnie nie polubiłaby nas wcale. Ale może się mylę. HANNA SUCHOCKA. Pani na poziomie. Sprawia wrażenie kostycznej, zdystansowanej i powściągliwej. Jest trochę XIX-wieczna, ale w ładny sposób. Nie podejrzewam, żeby włączyła się do tańca w kręgu, ale prawdopodobnie chętnie by się przyglądała – być może nawet z aprobatą. I pewnie posprzątałaby po imprezie, żeby był porządek. JOLANTA KWAŚNIEWSKA. Co się będę rozpisywać – Pani Prezydentowa jest boska! Do tańca i do różańca, do lasu i na salony. Klasa sama w sobie. I moje koleżanki, i ja sama wiemy to na pewno. Superkobieta! Superbabka! A Panie? Którą z kobiet funkcjonujących w polityce i na jej obrzeżach zaprosiłybyście na swoją babską imprezę? Może Ewę Kopacz, Hannę Gronkiewicz-Waltz, Magdalenę Ogórek, Agatę Dudę, Annę Komorowską, Wandę Nowicką, Joannę Senyszyn, Joannę Muchę, Beatę Mazurek czy Martę Kaczyńską? Napiszcie koniecznie: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.