Lady's Club nr 5 (62) 2019

Page 1

 NR 5 (62) PAŹDZIERNIK – LISTOPAD 2019

DWUMIESIĘCZNIK

ISSN1899-1270

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

JM Rektor

EWA MADOŃ

Bielska Wyższa Szkoła im. J. Tyszkiewicza » WYWIAD STR. 8


Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

LEPIDOPTERA


WYBRAŁAM SWOJĄ DROGĘ

Z SABINĄ KARWALĄ, POCHODZĄCĄ Z BIELSKA-BIAŁEJ AKTORKĄ I WOKALISTKĄ, AUTORKĄ PŁY T Y LEPIDOPTERA, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN W piątek 13 września ukazała się twoja płyta Lepidoptera. Jak została przyjęta?

Bardzo ciepło. Po odbiorze w sieci i recenzjach, jakie się dotychczas ukazały, mogę śmiało powiedzieć, że jest dobrze!

Jeden z recenzentów napisał w tydzień po premierze: Czasem bez szumnych zapowiedzi pojawiają się projekty, które przykuwają uwagę od pierwszych dźwięków, wyprzedzając wiele hucznie zapowiadanych tytułów. Do nich należy totalnie porywający album „Lepidoptera” Sabiny. Piątek nie okazał się pechowy...

Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko / Stylizacja Iga Sylwestrzak

Okazał się szczęśliwy, bo z góry tak założyłam! Trójka to moja ulubiona cyfra, zawsze przynosi mi szczęście. Celowo wybrałam piątek trzynastego. Jaką drogę przebyłaś do tego krążka?

Jeśli zacznę opowieść od szkoły muzycznej w Bielsku-Białej, to na pewno długą. Szkoła muzyczna to 12 lat edukacji. Podstawówka, gimnazjum i liceum. Momentami moi koledzy byli dla mnie jak druga rodzina. W szkole muzycznej uczyłam się gry na fortepianie, ale w trakcie gimnazjum zmieniłam kierunek na rytmikę i to była dobra decyzja, ponieważ na egzaminach do szkoły teatralnej wymagana była rytmika, a świadomość ciała w tym zawodzie to jeden z bardzo istotnych elementów. Po maturze przez rok uczyłam się w studium aktorskim w Krakowie, przygotowując się do egzaminów wstępnych. Po roku dostałam się do łódzkiej Szkoły Filmowej na Wydział Aktorski, gdzie spędziłam 4 lata. Już na studiach pojawił się pomysł, żeby zacząć pracę nad materiałem solowym. Poznałam muzyków, którzy gorąco mnie do tego zachęcali i dzięki ich „naciskom” podjęłam próbę zmierzenia się z tematem. Od dziecka chciałaś być aktorką?

Nie, skądże! Mama zaprowadziła mnie do szkoły muzycznej i zapytała: Sabinko, czy

chcesz chodzić do tej szkoły? Chcesz uczyć się gry na fortepianie albo jakimś innym instrumencie? Wiedziała, że jestem wrażliwa na dźwięki, że lubię nucić piosenki, oglądać programy muzyczne i filmy Disneya z pięk-

ną muzyką. Kiedy potwierdziłam, zaprowadziła mnie na egzaminy. Dobrze poszło, zdałam. Co roku mama pytała, czy nadal chcę iść w tym kierunku. Zawsze odpowiadałam, że tak.

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1


Otóż właśnie! Mogłabym, ale w głowie ciągle była muzyka. Cała ta moja ścieżka zawodowa układała się naturalnie i szybko. Nie miałam nawet czasu, żeby się zastanawiać, co dalej. W naszej rodzinie mama jest duszą artystyczną. Przekazała nam wrażliwość i wszelkie wartości. Tata jest głową rodziny. Od urodzenia dbał o nasze bezpieczeństwo, zapewniał nam stabilizację, nauczył szacunku do pieniądza i zachęcał do tego, żebyśmy zawsze byli niezależni. Odbyłam z rodzicami wiele rozmów na temat mojej drogi zawodowej. Tata miał wątpliwości, ponieważ zawód artysty nie gwarantuje stabilnej przyszłości. Mama z kolei była głęboko przekonana, że to moja droga. Widziała, że całą sobą odczuwam muzykę, towarzyszyła mi na każdym etapie edukacji. Dziś wspiera mnie cała rodzina! Wierzą w moje plany i trzymają mocno kciuki. Twoja mama Urszula Tarnawa tańczyła w Zespole Pieśni i Tańca Śląsk?

Tak. Zrobiła wspaniałą karierę, zwiedziła ze Śląskiem kawał świata, a później zaczęła planować rodzinę. Była z nami w każdym momencie naszego życia. Mam dwójkę wspaniałego rodzeństwa. Dodam od razu, że jej siostra bliźniaczka, Magdalena Tarnawa, napisała dla mnie piosenkę Miracle, która znalazła się na debiutanckiej płycie Lepidoptera. Obie tańczyły w Śląsku. Te artystyczne inklinacje po mamie i Śląsku są teraz w tobie?

Na pewno tak, ale dodam też, że mój dziadek grał na skrzypcach, a prababcia pięknie śpiewała. Ustalmy więc, że jesteś artystką nie po mieczu, lecz po kądzieli.

Okay! (śmiech) W szkole muzycznej marzyłam o występach na scenie, ale nie bardzo wiedziałam, w jakiej roli siebie widzę. Fortepian mnie stresował. Nie lubiłam grać przed komisją i publiką. Dzisiaj już wiem, dlaczego – Sabina nie wyrażała się całą sobą, lecz jedynie przez palce. Nie o ten rodzaj ekspresji mi chodziło. Czułam, że mam dużo energii, która nie ma właściwego ujścia. To powodowało blokadę w mojej głowie. Wtedy jedna z pań nauczycielek, bardzo zresztą mądrych, zasugerowała mi, żebym przeszła na rytmikę. To był dobry krok. Na rytmi-

2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

ce miałam dużo zajęć, pracowałam nad świadomością ciała, nad emisją głosu, uczyłam się improwizacji... Rozwijałam się. Zatem studia aktorskie były w twoim przypadku krokiem naturalnym?

Studia aktorskie pozwoliły mi się wyrazić absolutnie. Połączyły we mnie te wszystkie artystyczne elementy. Oczywiście aktorstwo to dla mnie stosunkowo świeża sprawa. Rozpoczęłam tę przygodę dopiero na studiach i uważam, że to najtrudniejsza ze sztuk, z jaką przyszło mi dotychczas obcować. Ten rozdział został przeze mnie zaledwie muśnięty. Pragnę się dalej rozwijać w tym kierunku i mam nadzieję, że będę miała ku temu wiele okazji. Kiedy zaczęłaś myśleć o szkole teatralnej?

Pod koniec szkoły średniej. Nie miałam świadomości, jak trudno do takiej szkoły się dostać. Solidne przygotowania zajęły mi rok. Nigdy wcześniej nie występowałam publicznie, oprócz gry na fortepianie. Nie należałam do teatrzyków amatorskich, nie uczestniczyłam w konkursach recytatorskich. Dopiero w studium aktorskim zdałam sobie sprawę, jak ciężko jest zdać te egzaminy. W ciągu kilku minut trzeba udowodnić komisji, że jest się wyjątkowym i zasługuje się na miejsce w uczelni. Gdy zdawałam do Łodzi, startowało ponad tysiąc chętnych. Około 50 osób na jedno miejsce! Na moim roku znalazły się 24 osoby. Prawie wszyscy dotarli do dyplomu i teraz dobrze radzą sobie w zawodzie. A ty jak sobie radzisz?

Chyba całkiem nieźle. Gram w sztukach musicalowych, jestem świeżo po wydaniu pierwszego albumu, mam zespół, planuję trasę koncertową. Spełniam się! Próbuję również sił w dubbingu. Bardzo mnie to kręci. Ten zawód daje naprawdę wiele możliwości.

Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

Bo mogłabyś, pochodząc ze znanej rodziny motoryzacyjnej, pójść na przykład do technikum samochodowego?

Kiedy i gdzie zadebiutowałaś na deskach teatralnych?

W Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Dokładnie 30 września 2015 w spektaklu Sześć wcieleń Jana Piszczyka, opartym na prozie Jerzego Stefana Stawińskiego, w reżyserii i adaptacji Wojciecha Kościelniaka. Grałam Irenę Kłopotowską. Współpraca z tym reżyserem od dawna była moim marzeniem. Jeździłam po Polsce, by oglądać jego przedstawienia. O castingu dowiedziałam się przypadkiem od przyjaciela. Powiedział: W twoim mieście rodzinnym Wojtek Kościelniak robi sztukę. Pojedź tam, może akurat się uda! Byłam wtedy na III roku, przed dyplomem. Pojechałam i... udało się! Poznałam fantastycznych ludzi, poczułam smak zawodowego teatru. Doznałam artystycznego spełnienia. Dyrektor Witold Mazurkiewicz bardzo ciepło mnie przyjął. Pamiętam jego zdumienie, gdy dowiedział się, że jestem bielszczanką. Świetnie wspominam ten okres. W przerwach między próbami chodziliśmy po górach, zaprzyjaźniliśmy się, to był wspaniały czas. Szkoda, że już nie gramy tego spektaklu. W filmie też próbowałaś sił?

Tak, już na I roku, w 2014, zagrałam partyzantkę z oddziału, epizod w dramacie wojennym Michała Rogalskiego Letnie przesilenie. Zdjęcia kręciliśmy w Niemczech, bo to była koprodukcja polsko-niemiecka. Film był w kinach, pojawił się też w kon-


Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

rakteryzacje, piękne wizualizacje i muzyka na żywo! To duża produkcja. Gramy spektakl w dwóch obsadach. Można mnie zobaczyć już w październiku. Zapraszam!

kursie w Gdyni, gdzie otrzymał nominację do Złotych Lwów. Po drodze były jeszcze drobne przygody filmowe w etiudach i filmach studenckich. Teraz jesteś gdzieś na etacie?

Nie, występuję głównie gościnnie. Tego typu niezależność pozwala mi na realizację autorskiego projektu SABINA. Będąc na etacie, zapewne nie miałabym takiej swobody czasowej. Gdyby jednak ktoś chciał cię zobaczyć na scenie, powinien pojechać...

...do Krakowa. Od października wracam na deski Teatru Variété w roli Velmy Kelly w musicalu Chicago według Freda Ebba i Boba Fosse w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. Po udanej współpracy w Bielsku-Białej reżyser zaprosił mnie na casting. Okazało się, że widzi mnie w roli Velmy. To było ogromne wyróżnienie. Najważniejsza rola, jaką zagrałam do tej pory. Uwielbiam grać ten spektakl, dużo w nim ruchu i genialnych partii wokalnych. Warto nadmienić, że energia całej obsady jest wspaniała, a to bardzo ważne przy takiej produkcji. Choreografia Eweliny Adamskiej-Porczyk jest genialna, a spektakl zbiera same pozytywne recenzje. Musical zrobiony jest według pierwotnej wersji broadwayowskiej. Reżyser postawił na aktorów. W zasadzie nie mamy scenografii, oprócz paru krzeseł. Są znakomite kostiumy, świetne cha-

Pora na motyle. Nie wszyscy wiedzą, że Lepidoptera oznacza motyla. To słowo z języka starogreckiego pojawiło się u ciebie na płycie, bo...

...bo jest piękne, symboliczne i pasuje do mojej twórczości. Motyl przechodzi przez trzy fazy: z larwy przemienia się w poczwarkę, z poczwarki w owada. Ze mną było podobnie. Ze wstydliwej dziewczyny przeobraziłam się w młodą, odważną kobietę, która już wie, czego chce, stawia na swoim i świadomie buduje swój wizerunek. Jak długo tworzyliście płytę?

Pomysł na album urodził się półtora roku temu, ale niektóre kompozycje powstały już na studiach. Pierwszego singla, Kołysankę, wypuściłam w styczniu 2018. Pojawiły się pytania, kiedy będą następne utwory, może teledysk, płyta... Pomyślałam, czemu nie? Mam świetnych producentów, genialnych muzyków, napisałam kilka tekstów. Wydawało się to całkiem realne! Mając już większość materiału, zaczęliśmy koncertować. Dzięki temu mogliśmy sprawdzić, jaki jest odbiór utworów na żywo. Które z piosenek działają, które mniej. Dzięki żywym reakcjom ludzi wytypowaliśmy ostatniego singla: Pijane wiśnie. Jak się okazało, warto słuchać publiczności... Ten singiel ma największe zasięgi! Jest słuchany, grany i lubiany. Niełatwo zadebiutować na dość hermetycznym rynku.

Niełatwo, to prawda. Jestem debiutantką, wystartowałam półtora roku temu. Wcześniej nikt o mnie nie słyszał. Start był bardzo ambitny, od razu z płytą, w dodatku beż żadnego wsparcia ze strony wytwórni fonograficznej. Ktoś mógłby pomyśleć,

że to dość ryzykowne, ale ta decyzja była świadoma i nie wzięła się z niczego. Ktoś „ważny” kiedyś oceniał mój materiał i powiedział, że wśród tych piosenek nie ma hitów i że powinnam pisać dalej, do momentu, póki nie stworzę czegoś, co się sprzeda. Wtedy poczułam złość, było mi bardzo przykro. Pomyślałam, że w takim razie nie ma innej opcji, jak tylko zrobić to po swojemu, niezależnie i udowodnić, że moja muzyka ma wartość. Cenię sobie swobodę. Nie lubię, gdy ktoś za bardzo ingeruje w moje pomysły, w moją wizję. Oczywiście inaczej jest w teatrze, w którym wizja jest po stronie reżysera, ale w projekcie SABINA to ja mam głos decydujący i chciałabym, żeby tak zostało. Podsumowując: można wydać album samodzielnie i nie należy się tego bać. Jest oczywiście potrzebne wsparcie finansowe, ale ten etap pojawił się u nas dopiero na końcu i był czysto techniczny. Musieliśmy jakoś te płyty wytłoczyć, a następnie zdobyć budżet na promocję. Cały album tworzyliśmy bez wsparcia sponsorów. Jeździliśmy po różnych studiach, pożyczaliśmy sprzęt, produkowaliśmy nawet w domkach letniskowych, robiąc sobie przy tym świetne wakacje. Wszyscy, którzy uczestniczyli w tworzeniu tego debiutu, wierzyli w mój materiał i wierzą nadal. Marzymy teraz, żeby płyta dotarła do szerokiego grona odbiorców i żebyśmy się mogli spotykać na koncertach. No właśnie! Ma szansę dotrzeć do masowego słuchacza?

Można ją kupić w Empiku i moim sklepie internetowym na www.sabinamusic.pl. Z odręczną dedykacją, jeśli oczywiście ktoś sobie życzy. Wydaliście płytę, która jest też w sieci, choćby na Spotify. Nie podkładacie sobie nogi?

Podłożylibyśmy sobie nogę, gdybyśmy jej nie wydali w wersji cyfrowej. Dziś każdy słucha muzyki na streamingach. Czasy się zmieniły, teraz płyty są wartością kolekcjonerską. W samochodach nowej generacji nie ma już odtwarzaczy CD. Ludzie zostali zmuszeni do tego, żeby łączyć się ze sztuką przez Bluetooth. Każdy mnie pytał, czy płyta będzie dostępna na Spotify, Tidal itp. W taki sposób mierzy się obecnie popularność utworu i również w taki sposób się na muzyce zarabia. Nic jednak nie zastąpi płyty fizycznej, którą można dotknąć, po-

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3


Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko / Stylizacja Iga Sylwestrzak

chłopaków. Janek Bielecki i Dominic Buczkowski-Wojtaszek stanowią duo producenckie UPNDWN. Na płycie nie brakuje jednak żywych instrumentów. Na klawiszach zagrał Jan Bielecki, na gitarze basowej Marcin Markuszewski, a na bębnach Emilian Waluchowski. W takim samym składzie pojawiamy się na koncertach. Chłopaków poznałam w Łodzi. Zainteresowali się moim wokalem. Zaczęliśmy oczywiście od coverów i jam-sessions. Jednak pewnego dnia Janek Bielecki, główny producent albumu, zapytał, dlaczego nie spróbuję czegoś autorskiego? Powiedział: Daję ci weekend na napisanie piosenki. Zmusił mnie! (śmiech) Pod presją napisałam Sreberka. Ta piosenka jest na płycie, z refrenem: Chodź, pobiegnieny się całować/Przy herbacie, cukierkach, foliowych papierkach/ Dyskotekowych sreberkach... To był pierwszy utwór, jaki w życiu napisałam.

wąchać, pooglądać i podarować! W chwili, gdy dotarły do mnie pierwsze krążki, wsiadłam w auto i pojechałam z Warszawy do Bielska-Białej, by zwołać całą rodzinę na pierwszy publiczny odsłuch. Magiczny chwila. I co powiedziała twoja młodsza siostra?

Karina była zachwycona i wzruszona. Jest ze mnie bardzo dumna, a ja z niej. Różnimy się, mamy inne charaktery i zupełnie inne pasje, ale nie przeszkadza nam to w komunikacji. Karina, mimo młodego wieku, objęła stanowisko kierownika marketingu w firmie naszego taty. Dodatkowo studiuje w Katowicach i co rusz jeździ na kursy szkoleniowe do Warszawy. Jest bardzo ambitna. Mimo że mamy inną wrażliwość i nie zawsze nadajemy na tych samych falach, to bardzo mnie wspiera i dopinguje. Jest obecna na wszystkich koncertach i przedstawieniach. Podobnie brat! Dopiero co zdał maturę, a już w wakacje rozpoczął szkolenie w firmie, a od października wybiera się na studia. Rodzinę mam fantastyczną. Jesteśmy bardzo zżyci i wierzymy w swoje marzenia.

Objawiłaś się jako poetka!

Poetka? Raczej raczkująca (śmiech). Nigdy nie pisałam wierszy, a co dopiero tekstów piosenek. Wstydziłam się! Bardzo. Pisząc w ojczystym języku, człowiek czuje, że się obnaża z emocjami. Trudno jest zwalczyć to uczucie. Na szczęście nie mam już z tym problemu. Przyznam się nawet, że bardzo to polubiłam. Po Sreberkach poleciało z górki?

Powiedzmy!... Zrobiliśmy sobie twórcze lato na Kaszubach. Wynajęliśmy domek

letniskowy nad jeziorem, wyłączyliśmy telefony, odcięliśmy się od cywilizacji i pracowaliśmy nad materiałem w zaaranżowanym przez nas leśnym studiu. Tak powstała płyta. To był cudowny czas i jestem pewna, że pójdziemy tym samym tropem przy następnej. Zatem będzie kolejny album?

Będzie, choć nieprędko. Jesteśmy świeżo po premierze, musimy trochę odsapnąć. Czuję, że mój mózg jest już trochę zmęczony płytą i muszę go teraz porządnie nakarmić innymi, ciekawymi tematami. Zaczęłam chodzić do kina, słucham książek po angielsku, szukam nowych inspiracji. Chcę się dobrze naładować przed trasą koncertową, którą właśnie planujemy. Tak naprawdę moja przygoda z muzyką dopiero się zaczyna. Co przed tobą? I kiedy koncert w Bielsku-Białej?

Najważniejszy w tym roku będzie koncert premierowy 11 grudnia w warszawskich Hybrydach. Kompletujemy scenografię, kostiumy, światła. Dużo pracy przed nami. Tak szybko Lepidoptera nie wyfrunie z mojej głowy (śmiech). A koncert w Bielsku-Białej? Oczywiście będzie! Rodzinne miasto to najważniejszy punkt na mapie! Planujemy trasę koncertową na wiosnę 2020 i wtedy przyjedziemy na pewno. Dziękuję za rozmowę.

Jaki gatunek muzyczny uprawiasz?

Electro-pop, muzykę elektroniczną. W większości są to brzmienia generowane komputerowo, a więc lepiej mówić tutaj o producentach muzycznych, niż o kompozytorach. Stworzyłam ten album z dwójką

4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

SABINA Lepidoptera

Śpiew Sabina Karwala. Instrumenty klawiszowe Jan Bielecki, gitara basowa, klawisz basowy Marcin Markuszewski, bębny Emilian Waluchowski. Mix i mastering UPNDWN. Zdjęcia Mikhail Chubun. Oprawa graficzna Kornel Barwiński.


OD REDAKTORA

W

tym numerze mamy tyle ciekawych felietonów i artykułów, że byłoby grzechem wyróżnić jeden – kosztem innych. Odważę się jednak, bo zamieszczając zajawki tekstów na naszym profilu na Facebooku, zauważyłem, jakie ów wywiad wywołał

poruszenie. Chodzi o rozmowę Wiesławy Walkowskiej, naszej nowej współpracowniczki, Fot. Magdalena Ostrowicka

z Heleną Norowicz, 85-letnią aktorką i modelką. Rozmów z aktorkami i modelkami mieliśmy wiele, pięknych zdjęć również. Nie brakuje ich zresztą w tym wydaniu. Rzecz w tym, że pani Helena, całe życie artystka sceniczna i filmowa, pięć lat temu zdecydowała się wrócić do pracy i zostać modelką. Jej sesje fotograficzne dla najbardziej znanych konceptów modowych robią furorę. Pani Helena była i jest piękną kobietą, ale oprócz wyglądu szczególną uwagę przykuwają jej przemyślenia, filozofia życiowa, wewnętrzny spokój, podejście do wieku, do czasu, który przemija. Warto wziąć sobie do serca jej słowa, takie, zdawałoby się, proste i oczywiste,

STANISŁAW BUBIN, redaktor naczelny 509 965 018 redakcja@ladysclub-magazyn.pl s.bubin.ladysclub@gmail.com www.ladysclub-magazyn.pl

a rzadko wypowiadane na głos. Trzeba mieć dużo pokory i mądrości, by tak oceniać starość i tak ją przyjmować. Ciekaw jestem, kto z nas zdobędzie się na podobne refleksje, gdy przyjdzie jego wiek. Dojrzały wiek!

W NUMERZE 1 Lepidoptera. Sabina wybrała swoją drogę 8 Wywiad numeru z Ewą Madoń, Rektorem Bielskiej Wyższej Szkoły im. Józefa Tyszkiewicza 14 Uroczyste „Gaudeamus igitur” w BWS 18 Wydarzenia. FotoArtFestival w Bielsku-Białej

Na okładce EWA MADOŃ, JM Rektor Bielskiej Wyższej Szkoły im. Józefa T yszkiewicza

20 Smartfon, mózg i Ty 24 Rozmowa z Heleną Norowicz na temat starości 28 Dorota Bocian o inwazji tatuaży 30 Wyszedłem z ciężkiej depresji – wyznaje dziennikarz i podróżnik Jarosław Kret

fot.

MAGDALENA OSTROWICKA / www.cobraostra.pl

makijaż EWA HECZKO / www.facebook.com/ewazalotmakeup

32 (Nie) gap mi się w dekolt. Felieton Marty Zdanowskiej 34 Śpiewaczkę Anitę Maszczyk prezentuje Agnieszka Zielińska

®

36 Zmanierowany Organek – ubolewa w recenzji Adam Zdanowski 38 Prezenty z Wydawnictwa Zysk i S-ka 40 Felieton Angeliki Wiciejowskiej 52 Jak uwodzić z pasją – opowiada projektantka bielizny erotycznej 58 Anna Adamus o trądziku Mallorca Acne

Wydawca Firma Wydawnicza Lady’s Club

60 Przemijanie. Listy z Monachium

Adres redakcji 43-309 Bielsko-Biała, ul. Sucha 32

62 Jesień oczami poety haiku

Redaktor naczelny Stanisław Bubin, s.bubin.ladysclub@gmail.com, tel. 509 965 018

64 Joanna Skorek-Kopcik namawia do pokochania baniek i kiszonek

Reklama tel. 509 965 018, redakcja@ladysclub-magazyn.pl, www.ladysclub-magazyn.pl

66 Mało jem i nie chudnę, dlaczego? Odpowiada trener Dawid Cembala

Współpraca Anna Adamus, Roman Anusiewicz, Dorota Bocian, Dawid Cembala, Edyta Dwornik, Magdalena Firlej-Pruś, Lucyna Grabowska-Górecka, Katarzyna Gros, Ewa Heczko, Marzena Jankowska, Anna Jurczyk, Krzysztof Kozik, Aldona Likus-Cannon, Krzysztof Macha, Krzysztof Łęcki, Magdalena Ostrowicka, Paulina Pastuszak, Natasha Pavluchenko, Aleksandra Radzikowska, Krzysztof Skórka, Joanna Skorek-Kopcik, Dorota Stasikowska-Woźniak, Ewa Stellmach, Anika Strzelczak-Batkowska, Beata Sypuła, Wioletta Uzarowicz, Mikołaj Woźniak, Magdalena Wojdała, Marta Zdanowska, Adam Zdanowski, Agnieszka Zielińska

68 She knows. Edytorial Magdaleny Ostrowickiej 73 Estetica Med w nowej siedzibie 74 Strony ekologiczne „Zagrajmy w zielone” 76 Greta nas budzi. Felieton Ewy Kassali

Layout Paweł Okulowski issn

1899–1270

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5


REKLAMA


REKLAMA


Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

WYWIAD NUMERU

STUDIUJĄ PIĘKNO W TYSZKIEWICZU

ROZMOWA Z EWĄ MADOŃ, JM REK TOREM BIELSKIEJ WYŻSZEJ SZKOŁY IM. JÓZEFA T YSZKIEWICZA, KTÓRA KSZTAŁCI NA TAKICH KIERUNKACH STUDIÓW, JAK KOSMETOLOGIA I ARCHITEKTURA WNĘTRZ 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9


Gratulacje! Od początku nowego roku akademickiego 2019/2020 jest pani rektorem BWS. Co ta nowa funkcja zmieni w życiu uczelni? W pani życiu?

Fakt objęcia przeze mnie godności rektora nie jest rewolucją ani w moim życiu, ani w życiu uczelni. Nie stanęłam przed nowym wyzwaniem. Ja tę szkołę współtworzyłam 27 lat temu, a urząd rektora piastowałam już w latach 1996‒2010. Po roku 2010 przejęłam obowiązki prorektora, które pełniłam do teraz, a jako założyciel cały czas odpowiadałam za rozwój szkoły. Przejęcie funkcji rektora jest bardzo prestiżowe i zobowiązujące. Będę zatem starała się godnie reprezentować uczelnię i podejmować takie decyzje, aby w dalszym ciągu uczelnia mogła zajmować wiodącą pozycję na rynku edukacyjnym i służyć społeczności lokalnej i regionalnej. Ustępujący rektor, Jerzy Chrystowski, pozostawił po sobie bardzo dobre wspomnienia...

Miałam ogromne wsparcie ze strony pana doktora Jerzego Chrystowskiego. Czuwał nad dobrym wizerunkiem uczelni, dbał o kontakty z przedsiębiorcami i mediami, rozwijał konkursy dla studentów we współpracy z takimi firmami, jak Marbet Sp. z o.o. czy Mokate SA, nadzorował obowiązki wynikające z RODO. Jako następca na tym urzędzie zamierzam w sposób godny kontynuować te działania, no i oczywiście rozwijać nowe wyzwania, jak to robiłam do tej pory.

Nie wiem, kiedy te wszystkie lata minęły. To zaskakujące, ale istotnie – udało się, choć bywały okresy niełatwe. Zakładałam uczelnię jako młoda, pełna ambicji i marzeń kobieta. Myślę, że wciąż, dzięki kontaktom z młodzieżą, jesteśmy młodzi duchem. Nieważne, ile mamy lat – ważne, ile mamy w sobie energii i pasji, a tego akurat nam nie brakuje. Spełniły się moje marzenia: uczelnia powstała, istnieje, rozwija się. Mogę dziś powiedzieć, że dobrze wykorzystałam szanse i możliwości. Tych, którzy szukają dobrej edukacji, udaje nam się do siebie zachęcić. Zawsze konstruowaliśmy takie oferty, które przekonywały kandydatów, że warto u nas studiować. Jakiś przykład?

Mamy studentkę z Krakowa, która przyjeżdża do nas, choć pochodzi z silnego ośrodka akademickiego. Kiedy ją zapytałam, dlaczego zdecydowała się na studia w BWS, odpowiedziała, że sprawdziła oferty dotyczące nauki kosmetologii w Krakowie i Katowicach i doszła do wniosku, że nasz program jest najbardziej praktyczny, a na praktyce zależy jej najbardziej, żeby jak najszybciej zdobyć pracę. I dlatego zdecydowała się dojeżdżać. To interesujący przypadek...

Nie jedyny. Na studia niestacjonarne dolatują do nas studenci, którzy pracują i mieszkają w takich krajach, jak Szwecja, Szwajcaria, Niemcy czy Wielka Brytania. Są to często Polacy tam mieszkający i pracujący.

Jednak nie samą nauką żyje człowiek. Czy w Tyszkiewiczu dzieje się coś ciekawego poza nauką?

Studenci są teraz są zabiegani, nie tylko uczą się, ale równolegle pracują. Jednak zawsze pojawia się grupa, która bardzo identyfikuje się z uczelnią i ma wiele ciekawych inicjatyw. Co roku organizują Szlachetną Paczkę dla potrzebujących rodzin czy zbiórki dla zwierząt. W zeszłym roku pani Monika Szuta z panią Patrycją Arczewską zorganizowały kilkuetapowy konkurs wizażu. Tematem było stworzenie makijażu i całej stylizacji, inspirowanych krainą baśni. Powstały z tego naprawdę niesamowite kreacje, takie jak Królowa Lodu czy Leśny Elf, a konkurs miał dodatkowo cel charytatywny. Umiejętności studentów architektury wnętrz można natomiast zobaczyć podczas cyklicznych przeglądów prac i wystaw, na które zapraszamy. Najbliższa odbędzie się w bielskim ratuszu z końcem października. Tradycją są u nas także eventy pod hasłem BEAUTY Tyszkiewicz, w czasie których oferujemy społeczności lokalnej nieodpłatne zabiegi kosmetyczne (masaże, makijaże, zabiegi na twarz, manicure), wykonywane przez nasze studentki pod okiem nauczycieli. Dla studentek jest to praktyka, kontakt z nowym klientem, a dla mieszkańców regionu okazja do poznania uczelni. Wydarzeniu towarzyszą także wykłady, warsztaty, prelekcje i liczne konkursy. A czy możecie pochwalić się jakimiś wyjątkowymi ścieżkami kariery absolwentów kosmetologii czy architektury wnętrz?

Fot. Janusz Czarnik

Udało się pani nie tylko założyć uczelnię, ale i utrzymać ją przez ponad ćwierć

wieku w gronie liderów uczelni niepublicznych. Brawo!

STUDENTKI KOSMETOLOGII JUŻ OD I ROKU MAJĄ KONTAKT Z PRAKTYKĄ. NA ZDJĘCIACH WIDZIMY JE PODCZAS BEAUTY TYSZKIEWICZ

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 9


Fot. BWS

Z LEWEJ PROJEKT WNĘTRZA. KONKURSY Z NAGRODAMI DLA PROJEKTANTÓW TO JUŻ TRADYCJA W BWS

Tak, na przykład pani Edyta Pochopień-Tlałka, dzięki współpracy międzynarodowej naszej uczelni, zdobyła 3-miesięczny staż w prestiżowym ośrodku, jakim jest Reiter Alm SPA & Wellness w Austrii. Staż opłacony był ze środków unijnych, a po jego zakończeniu studentka dostała propozycję pracy w tym ośrodku. Z kolei pani Ewa Wolny, w ramach programu Erasmus+, studiowała w Sint Lucas School of Architecture w Gent w Belgii, a później odbyła 3-miesięczną praktykę w studiu architektonicznym w Brukseli. Natomiast już jako absolwentka architektury wnętrz projektowała w różnych zakątkach świata (m.in. Egipcie i Panamie). Mamy spore grono absolwentów, którzy od razu po zakończeniu studiów zdecydowali się założyć swojej firmy i świetnie sobie radzą. Na przykład Joanna Wójcikiewicz założyła biuro projektowe Active Design w Bielsku-Białej, Monika Rydz rozwinęła działalność w dobrze prosperującym, wielostanowiskowym salonie kosmetycznym Mistera w Dankowicach. Została również powołana do grona przyjaciół i członków Rady Pracodawców działającej przy naszej uczelni.

2002, a o 32% mniej niż w roku 2010. W ciągu ostatnich 10 lat ponad sto uczelni upadło, nie dało rady w zderzeniu z niżem demograficznym, w tym wiele znanych, jak choćby Wyższa Szkoła Biznesu z Nowego Sącza, założona przez Krzysztofa Pawłowskiego. Przykre, bo ta szkoła była dla mnie przez wiele lat wzorem, a pan dr Krzysztof Pawłowski niekwestionowanym liderem. Niestety, i my musieliśmy zredukować nierentowne kierunki. Zdecydowaliśmy się pozostawić dwa, kosmetologię i architekturę wnętrz, z uwagi na to, że naszym zdaniem, to one mają przyszłość i studenci chcą się na nich kształcić. Kosmetologia i architektura wnętrz to na pierwszy rzut oka bardzo skrajne kierunki...

Pozornie tak. Ale jak się przyjrzeć bliżej, to łączy je praca na rzecz piękna. Bo czyż sztuka wizażu, kreowania wizerunku, pielęgnacji ciała i jego rzeźby, nie jest pięknem? W kosmetologii skupiamy się na takich specjalnościach, jak wizaż i stylizacja, odnowa biologiczna, trener zdrowego stylu życia. Wizażysta z pędzlami do malowania jest jak artysta przy płótnie. Masażyści to architekci piękna, pozwalający odzyskiwać i wydobywać wewnętrzną energię, emanującą blaskiem. Trener zdrowego stylu życia to rzeźbiarz naszego ciała, którego dłutem jest aktywność fizyczna. Trzeba obudzić i rozwijać w studentach zmysł artystyczny i kreatywność, aby dzięki nim świat stawał się piękniejszy. Można spokojnie powiedzieć, że w Tysz-

Od 2006 roku aż do dziś odczuwamy skutki niżu demograficznego. Liczba chętnych do studiowania jest coraz mniejsza. Potwierdzają to dane GUS, dotyczące 19-latków, a więc absolwentów szkół średnich. W roku 2019/2020 o 48% mniej było chętnych do studiowania niż w szczytowym roku

1 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

Fot. BWS

Sporo uczelni niepublicznych, w skali regionu i kraju, próby czasu nie wytrzymało...

STUDIA TO TAKŻE KONKURSY ZE SZTUKI WIZAŻU I STYLIZACJI


Fot. BWS KONKURS WIZAŻU. I MIEJSCE PAULINA WRONA ZA PRACĘ „KRÓLOWA LODU”, II MIEJSCE PAULINA PUDEŁKO ZA „LEŚNEGO ELFA”, III MIEJSCE ANASTAZJA STEKLA ZA CZARNĄ KREACJĘ Z MOTYWAMI

Czy taki kierunek, jak kosmetologia, jest tylko dla pań?

Ależ skąd! Mamy też autorską ofertę dla panów. To efekt przekształcania się naszych kierunków, dostosowywania do potrzeb rynku. Trener zdrowego stylu życia to oferta, która przygotowuje do zawodu trenera personalnego. Cieszy się zainteresowaniem panów. Trener personalny pracuje głównie nad utrzymaniem ogólnej sprawności fizycznej swoich podopiecznych i ich holistycznym, zrównoważonym rozwojem. Często oprócz treningów pracują wspólnie nad odżywianiem i stylem życia. Dodatkowo ważna jest praca psychologiczna z klientem. Reasumując, od trenera personalnego wymaga się wszechstronnej wiedzy z różnych dziedzin, a my ją zapewniamy.

Gdyby miała pani powiedzieć o kluczowych momentach w rozwoju BWS, jakie by pani wskazała?

Bez wątpienia na starcie najważniejsze było wsparcie agend rządu amerykańskiego i ONZ. Trzeba było o nie zabiegać, a gdy je uzyskaliśmy, przez 5 lat mogliśmy budować szkołę opartą na amerykańskich standardach edukacyjnych. Mieliśmy wykładowców z USA, którzy pracowali u nas nieodpłatnie. Drugim ważnym momentem było nasze połączenie ze szkołą Tyszkiewicza w 1996 roku, po śmierci bielskiego przedsiębiorcy Józefa Tyszkiewicza – zainicjowane przez jego żonę, Krystynę. Uczelnia znacząco podniosła swoją rangę, założyła drugi kierunek, informatykę, wzrosła liczba studentów i kadry. Kolejnym milowym etapem w rozwoju była nasza współpraca z Uniwersytetem Walijskim. Potwierdziliśmy jakość kształcenia na poziomie europejskim jeszcze przed wejściem Polski do UE. Uniwersytet Walijski dał naszym studentom możliwość potwierdzania dyplomu. To było ważne: student miał dwa

dyplomy i stawał się konkurencyjny na rynku pracy. To powodowało również, że wielu chętnych chciało się do nas dostać. Oczywiście wejście do Unii Europejskiej miało dla nas ogromne znaczenie, prowadziliśmy pięć kierunków i mogliśmy się starać w programach unijnych o granty, dotacje i dofinansowania. Udało nam się pozyskać tą drogą kilka milionów złotych, dzięki czemu zetknięcie z niżem demograficznym było mniej bolesne. Za sprawą środków unijnych mogliśmy wyjeżdżać za granicę w celach szkoleniowych, kształcić kadrę specjalistów, wysyłać studentów na płatne staże, zdobywać nowe doświadczenia, dostosować program do wymogów procesu bolońskiego. Na jakim etapie rozwoju znajduje się szkoła obecnie?

Mamy, jak wspomniałam, dwa kierunki i stabilną sytuację, lecz nieustannie zadajemy sobie pytanie, co możemy jeszcze zrobić, żeby uczelnia zwiększyła atrakcyjność i mogła rozwijać się na rynku edukacyjnym. Słowo-klucz to praktyka. Mamy

Fot. BWS

kiewiczu piękno ciała idzie w parze z pięknem ducha. Dotyczy to w całej rozciągłości studiujących architekturę wnętrz, bo przecież to nic innego, jak kształtowanie najbliższego otoczenia człowieka, w zgodzie z kanonami piękna.

STUDENCI PORAFIĄ PROJEKTOWAĆ NIE TYLKO WNĘTRZA, ALE I PRZEDMIOTY FUNKCJONALNE

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 1


praktyczne i oczekiwane przez rynek pracy. Stworzymy poważny program szkoleniowy, będący uzupełnieniem naszej oferty edukacyjnej, aby za parę lat urósł do rangi instytutu. To wszystko upoważnia do spoglądania w przyszłość Tyszkiewicza z uzasadnionym optymizmem. Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ STANISŁAW BUBIN

Fot. BWS

skie dla kierunku kosmetologia. Zwrócimy też uwagę na rozwój nowego pakietu szkoleń. Jak wynika z badań rynku edukacyjnego, już teraz 6 mln dorosłych Polaków dokształca się na różnego rodzaju kursach i szkoleniach, a 5,5 mln z nich wybiera te z oferty komercyjnej, a zaledwie 900 tys. programy oferowane przez szkoły wyższe. Uruchomimy trzysemestralne programy branżowe na dyplom specjalisty, bardzo

szybkie tempo życia, młodzież (choć nie tylko, bo studiują u nas ludzie w wieku od 20‒45 lat) nastawiona jest na zdobywanie umiejętności praktycznych. Trzy lata studiów to optimum dla uczących się, którzy po opuszczeniu uczelni chcą od razu wejść do zawodu. Żeby to było możliwe, nasz model nauczania nastawiony jest na maksymalnie dużo zajęć praktycznych, także w kontakcie z rynkiem, z odbiorcami. Nasze studentki-wizażystki obsługują wiele eventów. To istotny element procesu dydaktycznego i studenci bardzo to cenią. Około 70% zajęć na kosmetologii ma wymiar praktyczny, a na architekturze wnętrz ponad 80%. Mamy świetnie zorganizowane i wyposażone pracownie. To nas charakteryzuje i jest dostrzegane, doceniane. Podobnie jak konkursy, które są korzystne zarówno dla firm kupujących projekty, jak i studentów. I na koniec: jaką uczelnię widzi pani za lat kilka, kilkanaście?...

Marzy mi się, że nasze państwo dostrzeże wreszcie potencjał uczelni niepublicznych i dofinansuje studia stacjonarne. Wyobrażam sobie naszą uczelnię poszerzoną o drugi stopień studiów, a więc o studia magister-

1 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

MISS BESKIDÓW 2019, MAGDALENA KASIBORSKA, ROZPOCZĘŁA NAUKĘ W BWS. TO NAGRODA OD UCZELNI – INDEKS NA CAŁE STUDIA. SZKOŁA BYŁA GŁÓWNYM SPONSOREM KONKURSU PIĘKNOŚCI

EWA MADOŃ OD SAMEGO POCZĄTKU WSPÓŁTWORZYŁA BIELSKĄ WYŻSZĄ SZKOŁĘ IM. J. TYSZKIEWICZA

Bielska Wyższa Szkoła im. J. Tyszkiewicza Nadbrzeżna 12 • 43-300 Bielsko-Biała • tel. 33 829 72 80 rektorat@tyszkiewicz.edu.pl • www.tyszkiewicz.edu.pl www.facebook.com/tyszkiewicz.bielsko


REKLAMA

Piękno jest w Tobie - profesjonalny wizaż - dermotrychologia- uzdrawianie włosa - kompleksowe usługi fryzjerskie - usługi pielęgnacyjne - najwyższej jakości produkty, - doradztwo, SOS dla włosów zniszczonych - profesjonalne usługi barberskie

ATELIER FRYZJERSKIE MAROMI

Monika Szuta- mistrzyni fryzjerstwa z 20 letnim stażem, szkolenia m.in. w Kanadzie- Alex Chabot. Dyplomowany dermotrycholog, wizażysta i kreator wizerunku. Edukator, organizator wielu pokazów i konkursów fryzjerskich. Laureat prestiżowych konkursów fryzjerskich i wizażowych. Jej motto to: "Jeżeli robisz coś z sercem efekt zawsze będzie oszałamiający".

ul. Sobieskiego 54, Bielsko-Biała tel. 793 051 015

Restauracja gruzińska Restauracja Lunita- Bielsko-Biała, Sobieskiego 50 ( naprzeciw Domu Tkacza ) tel. 33 822 32 75, 531818781, www.lunita.pl Przystanek Gruzja- Bielsko-Biała , Mostowa 5, CH Sfera 2, Piętro 2. Piekarnia Gruzińska- Bielsko-Biała, ul. Sobieskiego 52


WYDARZENIA

GAUDEAMUS IGITUR w Bielskiej Wyższej Szkole im. Józefa Tyszkiewicza

Najstarsza uczelnia w regionie, Bielska Wyższa Szkoła im. Józefa T yszkiewicza, 4 października zapoczątkowała nowy rok akademicki 2019/2020. Aula BWS wypełniła się po brzegi kadrą akademicką, studentami, absolwentami i zaproszonymi gośćmi.

O

becni byli m.in. poseł na Sejm RP Mirosława Nykiel, wiceprezydent Bielska-Białej Przemysław Kamiński, kanclerz Bielskiej Loży Business Centre Club Janusz Szymura. W wystąpieniu inauguracyjnym JM Rektor Ewa Madoń podsumowała 27 lat działalności uczelni, przypominając m.in., że za wieloletnie wysiłki mające na celu upraktycznienie programów kształcenia i dostosowywanie do zmieniających się warunków rynkowych uczelnia otrzymała złotą odznakę Regionalnego Śląskiego Klubu Biznesu i została doceniona przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Rektor Ewa Madoń podkreśliła: Zdobyliśmy pierwsze miejsce wśród uczelni niepublicznych w Polsce za upraktycznienie programu na kierunku kosmetologia. Otrzymaliśmy za to nagrodę w kwocie 1 mln zł na dalszy rozwój kierunku. BWS im. J. Tyszkiewicza w dalszym ciągu stawia na żywe kontakty z praktyką. Od wielu lat studenci mają okazję konfrontowania wiedzy z rynkiem pracy, m.in. poprzez udział w konkursach. Przy okazji inauguracji rozstrzygnięto jeden z nich. Młodzi architekci wnętrz stworzyli innowacyjny ekspozytor dla marki Sonte, producenta inteligentnej folii okiennej. Nagrodę główną w wysokości 1500 zł z rąk dyrektora handlowego firmy, Patryka Wakuły, odebrała Katarzyna Birecka. Wzruszającym momentem uroczystości było wręczenie dr Jerzemu Chrystowskiemu przez Rektora Ewę Madoń złotej odznaki z diamentem Za zasługi dla BWS im. J. Tyszkiewicza. Dr Jerzy Chrystowski związany był z uczelnią ponad 20 lat, a przez ostatnie 9 lat, inicjując m.in. współpracę ze znanymi firmami, był jej rektorem. Dziękując za wyróżnienie, dr Jerzy Chrystowski zaapelował o kontynuowanie uczelnianych tradycji, począwszy od bliskich związków szkoły z przedsiębiorcami i praktykami biznesu, aż po zwyczaj ozdabiania prezydialnego stołu na inauguracji

1 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

UROCZYSTA IMMATRYKULACJA – PASOWANIE NA STUDENTA

SENAT BWS IM. J. TYSZKIEWICZA


POSEŁ NA SEJM MIROSŁAWA NYKIEL ŻYCZYŁA STUDENTOM PODĄŻANIA ZA SWOIMI PASJAMI

WRĘCZENIE DR JERZEMU CHRYSTOWSKIEMU PRZEZ REKTORA EWĘ MADOŃ ZŁOTEJ ODZNAKI Z DIAMENTEM

JANUSZ SZYMURA, KANCLERZ BIELSKIEJ LOŻY BCC, POGRATULOWAŁ UCZELNI 27 LAT OBECNOŚCI NA RYNKU EDUKACYJNYM

WYKŁAD INAUGURACYJNY O TAJEMNICACH PLAKATU WYGŁOSIŁ PROF. MICHAŁ KLIŚ

EWA MADOŃ KIERUJE NAJSTARSZĄ UCZELNIĄ W REGIONIE

kasztanami, symbolami dojrzałości i zdrowia. Ustępujący z urzędu rektor zwrócił się też bezpośrednio do studentów: Bliski kontakt z praktyką zawodową, połączony z konkursami, a także możliwość korzystania z doświadczeń wybitnych osobowości ze świata biznesu i nauki, to wasz przywilej, studentów Tyszkiewicza.

LAUREACI KONKURSU Z FIRMĄ SONTE POLAND ODEBRALI NAGRODY Z RĄK DYREKTORA PATRYKA WAKUŁY

TRADYCJĄ BWS JEST OZDABIANIE STOŁU PREZYDIALNEGO NA INAUGURACJI KASZTANAMI, SYMBOLAMI DOJRZAŁOŚCI I ZDROWIA

UROCZYSTOŚĆ ZGROMADZIŁA LICZNE GRONO GOŚCI

Kanclerz Bielskiej Loży BCC, Janusz Szymura, szczerze pogratulował Tyszkiewiczowi 27 lat obecności na rynku edukacyjnym. Jak podkreślił: W szkolnictwie podstawowym i średnim można liczyć na pomoc państwa, natomiast jeśli chodzi o rynek prywatnych uczelni, tego wsparcia nie ma. Tym bardziej gratuluję!

Najważniejszym aktem ceremonii była immatrykulacja nowego rocznika, połączona z symbolicznym pasowaniem na studenta. Po Gaude Mater Polonia i Gaudeamus igitur w wykonaniu chóru Ad Libitum z Cieszyna, wykład inauguracyjny Tajemnice plakatu wygłosił prof. zw. dr hab. sztuki Michał Kliś. ZDJĘCIA MAGDALENA OSTROWICKA

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 5


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

Szminka przy włoskiej kawie w FaceLove® M

akijażystka to świetna profesja, twórcza i niezwykle teraz popularna. Kiedy ponad 10 lat temu zostałam absolwentką Francuskiej Szkoły Charakteryzacji, Wizażu i Stylizacji w Krakowie, było nas, wizażystek, stosunkowo niewiele, a o zawodzie makijażystki mówiło się „kosmetyczka”. Przez te lata wszystko się zmieniło. Pojawiły się media społecznościowe, zaczęliśmy dzielić się naszymi pasjami i umiejętnościami. Młode kobiety śledzą trendy makijażu i mają teraz szerokie możliwości czerpania wiedzy. Obserwuję to na bieżąco, przebywając wśród studentek Kosmetologii BWS. Nierzadko dzielą się ze mną swoją fascynacją makijażami kolorowymi do granic, bardzo często nie tyle upiększającymi i obrazującymi urodę modelki, co wyrażającymi artystyczne umiejętności wizażystek. Liczba osób obserwujących te prace mówi sama za siebie – to się szalenie podoba. Przekornie nazywam to zjawisko Instagram show. Cóż, my kobiety lubimy się malować, upiększać, lubimy zmieniać wygląd w zależności od okazji czy nastroju. Sama kocham do granic absurdu świat wizażu, a swój zawód traktuję jak sposób na życie. Bo jak inaczej opowiedzieć o pracy przez siedem dni w tygodniu po dwanaście godzin dziennie? Tak, praca to moje życie, moja pasja, radość, satysfakcja i spełnianie marzeń. Moja praca to także poznawanie siebie ciągle od nowa, pokonywanie własnych ograniczeń i podejmowanie wyzwań.

1 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

Jednym z nich było założenie trzy lata temu firmy FaceLove® z jasnym przekazem: jakość przede wszystkim. Zaczynałam od zera, miałam tylko plan w głowie i (nie wiem do dziś skąd) mnóstwo siły, by dokonać niemożliwego. Dokonałam! Gościłam u siebie Polki na stałe mieszkające w 15 państwach, w tym USA, Kanadzie i Australii. Mój blog (facelove.pl) odwiedziło prawie ćwierć miliona osób ze 113 krajów. Nieustannie podnoszę kwalifikacje, rozwijam firmę i poszerzam zakres usług. Dziś otwieram drzwi do swojej wymarzonej MakeUpowni – miejsca stworzonego z pasji i marzeń. Przestronnej, wygodnej, nowoczesnej przestrzeni dla wizażu z prawdziwego zdarzenia, gdzie nie brak światła do pracy i zdjęć. Nowoczesny system inteligentnego budynku, w który wyposażona jest nasza siedziba, pozwala kierować za pomocą smartfona oświetleniem, ogrzewaniem, klimatyzacją, temperaturą, nawet wilgotnością powietrza, a także dobierać w internecie ulubione stacje radiowe z klimatyczną muzyką dla naszych klientów. Tworzę jednocześnie nowy, autorski projekt Szminka przy włoskiej kawie, czyli warsztaty makijażu dla każdej kobiety, gdzie panować będzie nietuzinkowa atmosfera, a panie poznają moje miejsce z zupełnie innej perspektywy. Niebawem zostanie również uruchomiona sprzedaż w sklepie internetowym (sklep.facelove.pl), który już teraz zaopatrzony jest w profesjonalne kosmetyki do wizażu francuskiej marki Make Up Atelier Paris (jesteśmy wyłącznym dystrybutorem w Bielsku-Białej i jednym z dziewięciu w kraju), barwniki i akcesoria do makijażu permanentnego z najwyższej półki oraz szeroki asortyment urządzeń kosmetycznych i materiałów jednorazowych. Bardzo poważnie podchodzimy również do ochrony środowiska. W związku z uruchomieniem sprzedaży wysyłkowej przeprowadziliśmy wiele rozmów z Urzędem

TRZY LATA TEMU POWSTAŁA FIRMA FACELOVE®, KTÓRA MA SIEDZIBĘ W INTELIGENTNEJ, NOWOCZESNEJ PRZESTRZENI ARCHITEKTONICZNEJ PRZY ULICY JANA III SOBIESKIEGO 185 W BIELSKU-BIAŁEJ

Marszałkowskim w Katowicach, jak i kancelariami prawnymi. Każda paczka, która zostanie przez nas wysłana, musi być zarejestrowana w systemie pod względem wykorzystanych materiałów do pakowania, takich jak kartony czy folie bąbelkowe, i rozliczona w sprawozdaniu rocznym. Jesteśmy zarejestrowani w bazie danych o produktach i opakowaniach oraz o gospodarce odpadami (BDO). Nazwa FaceLove® od roku jest zastrzeżona w Urzędzie Patentowym RP. To nie koniec. Nadal uczę przyszłe wizażystki i kosmetyczki makijażu w Bielskiej Wyższej Szkole im. J. Tyszkiewicza, a także prowadzę szkolenia z zakresu makijażu permanentnego. Między tymi zajęciami długie godziny spędzam w gabinecie, pracując nad pigmentacją estetyczną, bo najbardziej cieszą mnie codzienne spotkania z klientkami w kameralnej atmosferze. Rozmawiamy, pracujemy i odrobinę poprawiamy naturę.

CELINA PIWKO-JELONEK

Autorka jest właścicielką marki FaceLove® w Bielsku-Białej, makijażystką, linergistką, certyfikowanym trenerem makijażu permanentnego, wykładowcą BWS im. J. Tyszkiewicza na kierunku Wizaż i Stylizacja, partnerem i dystrybutorem francuskiej marki profesjonalnych kosmetyków kolorowych Make Up Atelier Paris w Polsce.

Zapraszam do świata FaceLove® każdą z Was, która chciałaby się nauczyć makijażu wykonywanego na samej sobie, jak i osoby wiążące przyszłość z tym zawodem.

ZDJĘCIA KRZYSZTOF JELONEK

+48 503 493 857 ul. Jana III Sobieskiego 185, 43-300 Bielsko-Biała www.FaceLove.pl • www.sklep.FaceLove.pl www.facebook.com/FacelovePL •

www.instagram.com/facelove.pl

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 7


WYDARZENIA

NAJLEPSZE FOTOGRAFIE ŚWIATA FotoArtFestival im. Andrzeja Baturo to jedno z największych wydarzeń artystycznych na świecie. W tym roku impreza odbyła się w Bielsku-Białej po raz ósmy w dniach 11-27 października.

U

czestniczyło w niej ponad 300 profesjonalnych fotografów z Europy, Ameryki, Afryki i Australii. Organizatorami byli Fundacja Centrum Fotografii i gmina Bielsko-Biała, głównym partnerem Muzeum Historyczne, mecenasem – stowarzyszenie ZAiKS, a patronem artystycznym Związek Polskich Artystów Fotografików. Fundacja została założona przez Inez i Andrzeja Baturo. Andrzej zmarł w czerwcu 2017. Od tego momentu, w uznaniu jego artystycznego i prasowego dorobku, FotoArtFestival nosi jego imię. Tegoroczny edycja w skrócie to 20 wystaw indywidualnych autorów z 20 krajów, 3 zbiorowe (236 autorów), pokaz multimedialny (ok. 50 prezentacji), ponad 1500 oryginalnych fotogramów, 14 sal wystawowych, 10 warsztatów i 20 spotkań autorskich. Prace uczestników były rewelacyjne – nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji oglądać ich w Polsce. Inez Baturo, Pierwsza Dama Fotografii (jak się ktoś wyraził), może naprawdę być dumna z tego wydarzenia – subiektywnego przeglądu fotografii z najwyższej półki. Mieliśmy okazję zobaczyć reportaż, dokument, portret, pejzaż, eksperyment, fotografię dawną (ekspozycje Dawne atelier fotograficzne Bielska-Białej oraz Bielski fotograf, który zadziwił świat – Jan Drozd vel Hans Drost 1902‒1960 nadal są czynne w zamku Sułkowskich), a także współczesną, barwną i czarno-białą, tradycyjne odbitki analogowe i doświadczenia cyfrowe. Do tego wiele ciekawych projekcji. Jedną z funkcji festiwalu jest edukacja. Były więc warsztaty techniki i estetyki zdjęć, organizowane z takimi firmami, jak Epson, Nikon i Olympus. Nowości to aukcje fotogramów kolekcjonerskich na cele charytatywne oraz wystawy i warsztaty dla dzieci. Hasło festiwalu brzmiało Slow Life, co można tłumaczyć jako działanie dla lu-

1 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

STEPHANIE GENGOTTI (WŁOCHY). MIŁOŚĆ W CYRKU

DANIELLE VAN ZADELHOFF (HOLANDIA). MADONNA

ANDRZEJ KIEŁBOWICZ (KANADA). PIELGRZYM BIEGNĄCY DO NOWEGO TARGU

dzi poprzez fotograficzne opowieści o ludziach. Magazyn Lady's Club był jednym z patronów medialnych wydarzenia.

Prezentujemy wybrane zdjęcia uczestników 8. FotoArtFestival. STANISŁAW BUBIN


ÁDÁM URBÁN (WĘGRY). ZAKŁAD POPRAWCZY ASZÓD

ESPEN RASMUSSEN (HOLANDIA). YOUNGSTOWN, USA

CLEMENS ASCHER (AUSTRIA). NIE MA UCIECZKI OD ŻANDARMA W GŁOWIE

JULIA FULLERTON-BATTEN (NIEMCY). WIELORYB Z TAMIZY

VASSILLIS TANGOULIS (GRECJA). GŁOS CISZY

VEE SPEERS (AUSTRALIA DARO SULAKAURI (GRUZJA). /FRANCJA). DYSTOPIA ZMIENIAJĄCY SIĘ HORYZONT

MICHAEL HANKE (CZECHY). TAŃCZĄCY SENIORZY

MARIA ŠVARBOVA (SŁOWACJA). BASEN

TAMÁS URBÁN (WĘGRY). ZAKŁAD POPRAWCZY

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 9


W SIECI

SMARTFON, MÓZG I TY

Urządzenie,

które dziś towarzyszy nam nieodłącznie, jakby było elementem garderoby, diametralnie zmieniło

umiejętność zapamiętywania i wyszukiwania informacji.

Kiedyś naturalne było pójście do biblioteki, przeszukanie

katalogów, przepytanie znajomych, czy ktoś posiada interesującą nas książkę albo wiedzę na dany temat i może się nią podzielić.

Dzieci w wieku szkolnym, odrobiające zadania czy piszące referaty, musiały zadać sobie sporo trudu, żeby znaleźć potrzebne materiały, ilustracje i artykuły w encyklopediach, słownikach czy leksykonach.

T

SPRAWA DOSTĘPU DO INFORMACJI i rozwoju mózgu to zależność warta zgłębienia. Postanowiłam poszukać opracowań naukowych na ten temat. Okazało się, że łatwy dostęp do informacji wpływa, niestety, na osłabienie pamięci. Już w 2011 roku prof. Daniel M. Wegner podsumował wiele

2 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

Fot. Łukasz Bera

amte pokolenia, śmiem twierdzić, potrafiły dużo lepiej poruszać się po bibliotecznych zbiorach niż dzisiejsza młodzież, a zdolności do poszukiwania i zapamiętywania miały też znacznie lepsze. Dzieci z lat 70. i 80. weszły jednak z trudem w epokę Google i mozolniej uczyły się obsługi komputerów i internetu – w odróżnieniu od urodzonych z końcem lat 90. i później, naturalnie obsługujących nowoczesne urządzenia od najmłodszych lat.

JOLANTA KUBATEK

ciekawych spostrzeżeń i wyników badań na ten temat. Stwierdził między innymi, że dla wielu osób internet stał się głównym źródłem informacji, traktowanym jako swoista zewnętrzną pamięć. Na Harvard University przeprowadzone zostało badanie, które polegało na udzielaniu odpowiedzi na pytania z zakresu wiedzy ogólnej. Część badanych mogła używać wyszukiwarki Google, a część nie. Wyszło na to, że osoby używające wyszukiwarki uważały się za mądrzejsze, lecz nie wiązały one swoich zdolności poznawczych z tym narzędziem. Profesor zwrócił szczególną uwagę na wynik pytania dotyczącego państw, których flaga zawiera tylko jeden kolor. O czym w pierwszej kolejności pomyśleli respondenci, kiedy je usłyszeli? O tym, by włączyć internet! Nie zastanawiali się nad sednem pytania i nie poszukiwali od-


KOLEJNY EKSPERYMENT z użyciem komputerów wykazał, w jaki sposób zapamiętujemy informacje, kiedy wiemy, że będziemy mieli do nich późniejszy dostęp. Uczestnicy przeczytali w internecie 40 ciekawostek z różnych dziedzin. Ich zadaniem było zapamiętanie jak największej ilości informacji. Wszyscy zapisywali zapamiętane ciekawostki na komputerze. Część z badanych poinformowano jednak, że ich wiadomości zostaną zapisane, a część – że zostaną wymazane. Osoby, których notatki miały być usunięte, zapamiętały o wiele więcej informacji. Profesor podsumował badanie stwierdzeniem, że osoby wiedzące o zapisaniu danych nie starały się ich zapamiętywać, wierząc, że źródłem ich informacji pozostanie komputer. Na zapamiętaniu wiedzy skupiły się osoby, które wiedziały, że mogą polegać tylko na sobie. Podobnie teraz wygląda nauka ucznia/studenta – jeżeli uważa, że dane informacje nie przydadzą mu się w przyszłości, raczej nie stara się ich zapamiętać. Krótko mówiąc, zapisane wcale nie oznacza zapamiętane. Wiarę w naszą pamięć przekazujemy komputerowi.

Fot. Pexels

NASTĘPNE DOŚWIADCZENIE POKAZAŁO, że bardziej niż same informacje zapamiętujemy lokalizację ich zapisania,

CORAZ WIĘCEJ DZIECI I MŁODZIEŻY KORZYSTA ZE SMARTFONÓW PO 5-7 GODZIN DZIENNIE

Fot. Rawpixel

powiedzi na nie w swojej pamięci. Okazało się otóż, że po uzyskaniu łatwego dostępu do informacji nasze wewnętrzne kodowanie uległo zmniejszeniu.

JAK SIĘ ZMIENIĄ MÓZGI NASZYCH DZIECI POD WPŁYWEM SMARTFONÓW I TABLETÓW? MATRIX CORAZ BLIŻEJ!

aby w razie potrzeby szybko do nich wrócić. Utrata dostępu do sieci, a tym samym do informacji (zwłaszcza tych najbardziej potrzebnych) staje się porównywalna ze stratą kogoś bliskiego, przyjaciela. Nasze przekonanie o konieczności „bycia podłączonym” stawia internet w zupełnie innej roli niż jeszcze 20 lat temu. We własnym przekonaniu – bez dostępu do sieci przestajemy cokolwiek znaczyć, cierpimy. Wciąż trwają badania nad tym, ile czasu bez uszczerbku dla mózgu mogą spędzać dzieci przed komputerami. Prowadzi je między innymi amerykański National Institutes of Health. Badaniami objęte zostały dzieci w wieku 9‒10 lat, które często korzystają ze smartfonów, tabletów i konsol do gier. U tych dzieci wykonywane są cykliczne skany mózgów. Jakie zmiany wywołuje używanie smartfonów przez kilka godzin dziennie, biorąc pod uwagę, że mózg dziecka dopasowuje się do warunków, w jakich dorasta? Pierwsze rezultaty są zastanawiające. U dzieci korzystających ze smartfonów i tabletów przez około 7 godzin dziennie w widoczny sposób zmniejsza się grubość kory mózgowej, wiążącej się między innymi z emocjami. Jednak wystarczą już 2 godziny dziennie korzystania z ekranów, by dzieci miały gorsze wyniki z testów językowych. Są to wnioski wstępne, wymagające jeszcze weryfikacji. Dlatego badania obejmujące kilkanaście tysięcy dzieci potrwają 10 lat – dopiero wtedy poznamy konkretne wnioski. NIEPOKÓJ WŁADZ I RODZICÓW wydaje się już teraz zasadny. Na badania naukowe Amerykanie wydali do tej pory 300 milionów dolarów. Rośnie, a nawet staje się pilna, konieczność poznania wpływu elek-

troniki, urządzeń ekranowych i internetu na młode mózgi. Ja sama, mimo że bardzo lubię swój zawód i dziedzinę, w której pracuję, dostrzegam nie zawsze pozytywny wpływ internetu, mediów społecznościowych i smartfonów na wiele osób. Skoro to widać gołym okiem, to co wykażą badania naukowe za kilka czy kilkanaście lat? Czy jest się czego obawiać? Zachęcam więc do przeczytania w następnym numerze mojego kolejnego artykułu w tym cyklu – tym razem na temat samotności człowieka podłączonego do sieci. Źródła: • Betsy Sparrow i in.: Google Effects on Memory. Cognitive Consequences of Having Information at Our Fingertips scholar.harvard.edu • Anna Rymsza: Używanie smartfonów zmienia rozwój mózgów dzieci, dobreprogramy.pl • Konrad Bocian: Jak smartfon zmienia twój mózg, newsweek.pl

JOLANTA KUBATEK

Marketing manager z praktyką trenerską i konsultacyjną w firmach i korporacjach od 2006 roku. Zgłębianie tajników działania w sieci jest jej pasją. Interesuje się usprawnieniami w digital marketingu (m.in. automatyzacją), nowinkami w social mediach, doświadczeniami konsumentów. Pomaga firmom zaistnieć w internecie i social mediach, wspiera rozwój rynkowy. Jednym z filarów jej działalności są autorskie szkolenia dotyczące marketingu internetowego i skutecznej komunikacji. Wiedzę zdobywała w Bielskiej Wyższej Szkole im. J. Tyszkiewicza, Wyższej Szkole Ekonomiczno-Humanistycznej i krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, gdzie ukończyła studia podyplomowe z zakresu digital marketingu. Więcej na stronie www.fasteps.pl.

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 1


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

NA RATUNEK

BOLĄCYM KOLANOM

Często się zdarza, że nie jesteśmy zadowoleni ze swoich nóg. Gdy uważamy, że są za grube, za krótkie czy krzywe, to jeszcze nie taki problem, ale ból kolan potrafi odebrać chęć do życia. – Nogi w formie litery O lub X mogą być przyczyną ogromnych kompleksów, a gdy do tego dochodzą dodatkowo problemy natury medycznej, sprawy nie wolno bagatelizować. Niestety, przybywa pacjentów z wadami kończyn dolnych, w których zaburzona jest oś – mówi dr n. med. JULIUSZ DEC, specjalista ortopeda traumatolog z Kliniki Nieborowice koło Gliwic.

N

by ukryć mankamenty urody. Tyma czym polega szpotawość czasem wymiar estetyczny to tylko i koślawość kolan? Prawidłoniewielka część korzyści, jakie otrzywa oś kończyn dolnych powinna muje pacjent poddany osteotomii tworzyć linię prostą. W kolanach – wyjaśnia dr Dec. – Zaburzenia szpotawych oś podudzia odchyla osi kończyn powodują przeciążenie się na zewnątrz, a kolano przejednego z przedziałów stawu kolamieszcza się do boku, tworząc linowego. W takiej sytuacji dochodzi terę O. Odwrotna sytuacja dotyczy do przyspieszonego zużycia chrząstnóg koślawych, gdy odchylenie osi ki stawowej po jednej ze stron stasprawia, że kolana idą do środka wu kolanowego. Zabieg korekcji osi i ustawiają się w literę X. Przyczyn kończyny ma na celu zrównoważetakich nieprawidłowości jest wienie nacisku na obie strony stawu kole. Mogą to być wady wrodzone lanowego, wewnętrzną i zewnętrzną. stawów kolanowych i deformacje Jeżeli się tego nie zrobi, przeciążone nabyte oraz urazy i uszkodzenia kolano wcześniej się zużywa, uszkowiązadeł i łąkotek. – Bardzo mardzeniu ulegają łąkotka, potem twi fakt, że choroby kolan coraz chrząstka stawowa i w efekcie rozwiczęściej sprowadzają do naszej klija się choroba zwyrodnieniowa, któniki młodych ludzi. Żyją oni barrej w zasadzie nie da się zatrzymać. dzo aktywnie i oczekują od swoJedynym sposobem, by temu zapojego organizmu pełnej gotowości. biec, jest właśnie wykonanie osteoDeformacje, jakimi są koślawość tomii korekcyjnej kości, która jest i szpotawość kolan, sprawiają, że kluczem do sprawności ruchowej ciężar ciała rozłożony jest nienai życia bez bólu – podkreśla dr Dec. turalnie i nierównomiernie. Z tego powodu trafiają do nas pacjenci, DR N. MED. JULIUSZ DEC SPECJALIZUJE SIĘ W LECZENIU URAZÓW I SCHO- – Korekcja osi kończyny nie przeRZEŃ NARZĄDU RUCHU: NIESTABILNOŚCI STAWÓW (W TYM W REKONktórzy bardzo cierpią – twierdzi STRUKCJACH WIELOWIĘZADŁOWYCH), ARTROSKOPII I ENDOPROTEZO- kracza zazwyczaj kilku stopni, jest STAWÓW, OSTEOTOMII, ZESPOLENIACH ZŁAMAŃ ORAZ to jednak bardzo efektywny zabieg, dr Dec. Kolano to fantastyczny PLASTYCE PRZESZCZEPACH CHRZĄSTKI I ŁĄKOTKI. pozwalający na ustąpienie objawów i skomplikowany staw. Wytrzyniestabilności i zwolnienie procesu zwymuje gigantyczne obciążenia. Dlatego gdy DLA ZDROWIA I URODY coś zaczyna szwankować i boleć, nie moż- –  Zabiegiem, który pozwala zahamować rodnieniowego. Co najważniejsze, mówimy na czekać. – Rozwój medycyny daje nam dalsze zmiany degeneracyjne stawu kola- tu o operacji, która pozostawia własny staw wielkie możliwości, bowiem dziś ortope- nowego, jest osteotomia korekcyjna kości. kolanowy pacjenta, koryguje oś, ale niczego dia proponuje zabiegi pozwalające odsu- Potocznie nazywam ją prostowaniem nóg, w tym kolanie nie zmienia – dodaje dr Dec. nąć w czasie lub nawet uniknąć wymiany bo te operacje pozwalają znakomicie poprastawu kolanowego. Takie podejście jest wić wygląd nóg. Moje pacjentki w rejestracji MAŁOINWAZYJNE METODY jednak możliwe, gdy pacjent nie bagate- rozpoznaję po bardzo szerokich spodniach. W klinice w Nieborowicach tego typu zalizuje dolegliwości i zgłosi się do lekarza Gdy kobieta cierpi na przykład na szpotawe bieg przeprowadza się w trybie chirurgii wystarczająco wcześnie. lub koślawe kolana, zwykle robi wszystko, krótkoterminowej, najczęściej dwudniowej.

2 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

ZDJĘCIE RENTGENOWSKIE NÓG PACJENTKI KLINIKI NIEBOROWICE PO WYKONANIU KOREKCJI OSI KOŃCZYN Z WIDOCZNYMI PŁYTKAMI STABILIZUJĄCYMI OSTEOTOMIĘ.

Pacjent powinien przygotować się do niego pod kątem diagnostyki radiologicznej – niezbędny jest rezonans magnetyczny kolana, a przede wszystkim tzw. radiogram osi długiej obu kończyn na stojąco (wszystkie badania obrazowe można również zrobić na miejscu, w Klinice Nieborowice). Na tej podstawie określana jest wartość korekcji, którą należy przeprowadzić. W Klinice Nieborowice w trakcie wizyty kwalifikującej do zabiegu lekarz przedstawia pacjentowi na ekranie komputera obraz kostny kończyn dolnych i określa wartość korekty i planowany wygląd jego nowych nóg. To kluczowy moment, wymagający wielkiej wiedzy i doświadczenia od lekarza prowadzącego zabieg. Lekarze wykonujący w Klinice Nieborowice osteotomię korekcyjną kości mają ich na swoim koncie kilkaset. – Musimy

KLINIKA NIEBOROWICE

Klinika ortopedyczno-chirurgiczna w Nieborowicach świadczy usługi medyczne w zakresie: • chorób stawów, w tym choroby zwyrodnieniowej, chorób chrząstki; • problemów niestabilności stawów; • przeszczepów hodowli komórkowych; • medycyny sportowej; • leczenia schorzeń kręgosłupa; • leczenia złamań; • leczenia technikami biologicznymi, w tym również wykorzystania komórek macierzystych. Najważniejszymi atutami placówki są: kompleksowość obsługi, wykwalifikowana kadra lekarska oraz wysokiej klasy sprzęt medyczny i rehabilitacyjny. W Klinice Nieborowice funkcjonują: 3 nowocześnie wyposażone sale operacyjne; szpital chirurgii urazowo-ortopedycznej dla dorosłych i dla dzieci; poradnie specjalistyczne – urazowo-ortopedyczną, schorzeń kręgosłupa, chirurgii ogólnej i neurologiczną (leczenia bólu); gabinety zabiegowe; Zakład Diagnostyki Obrazowej (rezonans magnetyczny, tomograf komputerowy, RTG); specjalistyczny gabinet podologiczny (diagnozowanie i leczenie chorób stopy i stawu skokowo-goleniowego); usługi fizjoterapeutyczne.

określić, gdzie jest deformacja i o ile należy ją skorygować. Trzeba również pamiętać, że zbyt mocno skorygowane kolano jest gorsze niż skorygowane za słabo. Dlatego bardzo dokładnie określamy te wartości, podchodząc do każdego przypadku indywidualnie – podkreśla dr Juliusz Dec. KROK DO WEWNĘTRZNEJ RÓWNOWAGI Pani Iwona, mieszkanka południowej Polski, jest jedną z pacjentek dr Deca: – Miałam kolana szpotawe. W moim przypadku zalecane ćwiczenia korekcyjne czy wkładki ortopedyczne za wiele nie pomagały. Do tego doszły bóle w prawym kolanie oraz uszkodzenia łąkotek i chrząstki stawowej – opowiada pacjentka Kliniki Nieborowice. – Do doktora Juliusza Deca trafiłam z polecenia. Właściwa diagnoza została postawiona od razu. Ponieważ jestem osobą aktywną zawodowo, najważniejszy był dla mnie czas, dlatego zdecydowałam się na obustronny zabieg korekcyjny, przeprowadzony w Klinice Nieborowice. Zabieg osteotomii podkolanowej to nie tylko proste nogi, to również „przemeblowanie” kończyn. Inne kolana, inny zarys mięśni, inne ustawienie stopy, uwypuklenie bocznych kostek. Po czterech tygodniach po zabiegu chodzę, obciążając kończyny, częściowo jeszcze wspierając się kulami. Ból jest coraz mniejszy, a ja patrzę z optymizmem w przyszłość – uśmiecha się pani Iwona. – Sam zabieg trwa 1‒1,5 godziny w przypadku jednej kończyny; w przypadku jednoczesnej osteotomii obu kończyn są to 2 godziny. Większość pacjentów jest „uruchamiana” i zaczyna stawiać pierwsze kroki już w następnej dobie po zabiegu operacyjnym. Tak było w przypadku pani Iwony. To młoda, 32-letnia aktywna osoba, która nie zlekceważyła sygnałów i szukała pomocy – kończy dr Juliusz Dec.

Kasztanowa 5 44-144 Nieborowice

www.klinika-nieborowice.pl Jeżeli chcesz poznać więcej szczegółów dotyczących zabiegów przeprowadzanych w Klinice Nieborowice

zadzwoń: 32 213 42 09

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 3


KARIERY

NIE ROZTKLIWIAJMY SIĘ że jesteśmy starzy Z HELENĄ NOROWICZ, AK TORKĄ I MODELKĄ, ROZMAWIA WIESŁAWA WALKOWSKA

Większość ludzi ma marzenia. Jedni je realizują, inni nie. Jednak aby marzenia się spełniły, trzeba do nich dążyć. Czy marzenia nastoletniej Helenki i dorosłej Heleny spełniły się?

Tak, oczywiście, ale nie od razu. Od dziecka lubiłam zmieniać, coś przerabiać, tworzyć. Było nas pięć sióstr, dwie starsze i dwie młodsze, mieszkałyśmy na odludziu. Nasze życie było wówczas zupełnie inne niż w miastach czy nawet w większych wsiach. Byłyśmy skazane tylko na siebie, ale towarzysko bardzo dobrze sobie radziłyśmy. Zawsze jakieś przedstawienia, śpiewania, tańczenia, nigdy nie nudziłyśmy się...

Byłam dzieckiem, miałam cztery lata i parę miesięcy, gdy moje dzieciństwo przerwała wojna. Nie marzyłam wtedy o aktorstwie, choć we mnie, w środku, ono już zaistniało. Gdy dorastałam, patrząc na ówczesne piękne gwiazdy kina, takie jak Greta Garbo, Marlena Dietrich i jeszcze parę innych, pięknych, wspaniałych kobiet, mówiłam sobie jednak: A ty? Co ty sobie wyobrażasz? Że niby też chcesz być jak one? Marzyłam o aktorstwie, o tak! Muszę powiedzieć, że to marzenie ciągle we mnie było. Po każdym obejrzanym filmie z nikim przez długi czas nie rozmawiałam, tylko przeżywałam... Nawet kiedy poszłam z chłopakiem do kina, gdy on mnie zaprosił, nie było rozmowy. Byłam absolutnie w innym świecie. Oderwana, przeniesiona w odległe wymiary?

Tak. Dorastałam w zupełnie innych czasach, wyboru dużego wtedy nie było. Nie od razu trafiłam do szkoły aktorskiej. Po maturze w Koszalinie zdecydowałam się na studia w Akademii Wychowania Fizycznego. Lubiłam sport, gimnastykę, akrobatykę, biegałam, skakałam. Wszystko, co związane ze sprawnością, było dla mnie atrakcyjne.

2 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

Fot. Polsat

Czyżby to były pierwsze przymiarki do aktorstwa?

HELENA NOROWICZ W CZASIE WYWIADU TELEWIZYJNEGO

Ale tak się stało, że nasza drużyna koszalińskiej siatkówki została zakwalifikowana na spartakiadę szkół ogólnokształcących do Wrocławia. To był rok 1953. I proszę sobie wyobrazić, pojechałam na tę spartakiadę. Jeden tydzień był przygotowawczy, w drugim trwały rozgrywki. Niestety, byli lepsi od nas, żadnych medalowych miejsc nie zajęłyśmy, ale parę drużyn pokonałyśmy. Jak wróciłam do domu, mama powiedziała: Coś tutaj jest do ciebie z Warszawy. Przeczytałam i dowiedziałam się, że tydzień wcześniej upłynął termin egzaminów na AWF. Te terminy, nieubłagane terminy, spóźniłam się! Proszę pamiętać, że dawniej nie było nawet poprawek z matur, a co dopiero drugich naborów na studia. Przez ten

rok zamiast studiować pracowałam i to zupełnie zmieniło moje życie. Z pewnością może pani o swoim życiu powiedzieć „piękne”. A czy może się pani również odwołać do ludzi czy sytuacji, mówiąc „jestem wdzięczna”?

O tak! Pierwszą osobą, której jestem wdzięczna za to, że jakoś „namaściła mnie” do aktorskiego zawodu, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam, była pani prorektor Janina Mieczyńska z Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Na drugim roku dowiedziałam się, że zauważyła mnie w tramwaju we Wrocławiu i już wtedy widziała mnie w szkole teatralnej. Znów przypomnę, że


Fot. Bohoboco KAMPANIA DLA BOHOBOCO

kiedyś egzaminy do szkół aktorskich zupełnie inaczej wyglądały, choć zawsze sito było dość duże. Najpierw rozmowy, które kwalifikowały na trzytygodniowy obóz, gdzie pracowało się pod okiem wykładowców. Dopiero potem był egzamin. Jak na obozie było nas 46 osób, na pierwszy rok studiów dostało się 16 – 12 chłopców, 4 dziewczyny. Nas mniej dlatego, że wówczas było mniej ról dla dziewcząt. Nie było jeszcze telewizyjnych seriali, rozwiniętego kina, jak teraz. Poza tym teatr stanowił instytucję obramowaną dyscypliną i studentów do filmu też specjalnie nie zwalniano. To właśnie pani Mieczyńska powiedziała mi, że powinnam zdawać do szkoły teatralnej i mogę powiedzieć, że potem była moim łaskawym opiekunem. To ważne mieć w życiu kogoś takiego?

I właśnie do pokoju w tym akademiku pewnego dnia przyszedł Marian, przyszły pani mąż.

Tak, a ja byłam tego dnia bardzo zmęczona, zasnęłam, a kiedy się obudziłam, on tam ciągle był. Wzruszyłam się i to wzruszenie trwa już ponad 60 lat. Jak trzeba pielęgnować związek, żeby być szczęśliwym przez tyle lat? Dziś coraz trudniej o takie związki.

Małżeństwo to nie jest ciągłe i nieustające szczęście. Trzeba się nauczyć bycia z drugą osobą. Szczególnie należy się nauczyć tego, że zdecydowanie różnimy się od siebie. Ko-

Fot. Fototeka

Bardzo ważne. Ona dała mi poczucie pewności, choć nie do końca pełne. Można bowiem być dobrym studentem, jeśli chodzi o teorię, uczyć się, zdawać wszystko w terminie, ale pedagodzy w każdej chwili mogli stwierdzić, że jest nie najlepiej ze zdolnościami. Jeśli chodzi o warunki fizyczne,

wiedziałam, że jest dobrze, bo zostałam przyjęta. Ale bariera psychiczna i presja ciągle były. Często zadawałam sobie pytanie: Co z tymi moimi zdolnościami? W związku z czym przez pierwszy i drugi rok bardzo się denerwowałam. Co prawda po drugim roku dostałam stypendium artystyczne, ale je odchorowałam. Był stres związany z jego uzyskaniem. Zwłaszcza na trzecim roku było ciężko. W dodatku mieszkałam w akademiku...

ROK 1964

biety mają inną psychikę, inne potrzeby. W zasadzie większość nas różni, bo z racji płci jesteśmy inne. Dlatego trzeba mieć dużo tolerancji i dać sobie nieco wolności opartej na zaufaniu. Jest pani bardzo otwartą osobą...

...ale też odważną. Proszę sobie wyobrazić, że w 1973 pojechałyśmy samochodem z koleżanką do Paryża! Same? Autem? W tych czasach to było wyzwanie!

Zwłaszcza że prawie skończyło się fatalnie, gdy w drodze powrotnej wysiadł nam cylinder w silniku. Wprawdzie po Paryżu nie jeździłyśmy samochodem, bowiem tam się chodzi albo wsiada w metro, zresztą tak samo jak Nowym Jorku czy Londynie, ale do Francji i z powrotem to jednak przejechałyśmy sporo kilometrów. Nasze auto to był fiat 124, po przeglądzie. Dojechałam nim tuż do granicy z Belgią i samochód stanął. Jednak poradziłyśmy sobie. Świat bardzo się zmienił. Osobom starszym, seniorom, dobrze się żyje współcześnie?

Nie sądzę, żeby się dobrze żyło wszystkim osobom starszym. Żyje się dobrze tym, którzy mają jakąś możliwość aktywnego istnienia. Sami potrafią decydować o życiu. Problemem jest to, że nigdy wcześniej między pokoleniami nie istniały tak duże różnice, uniemożliwiające porozumiewanie się babć, dziadków, wnuków. Za dużo fascynacji internetem, mediami, komputerami, telefonami, nawet u małych jeszcze dzieci. Za mało czytają, za mało czasu spędzają na zabawach na podwórku. Uciekają w świat wirtualny, a to nie jest dobre

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 5


Fot. Nenukko

Jaki przekaz dałaby pani dziś ludziom młodym, wchodzącym w dorosłe życie?

KAMPANIA DLA NENUKKO

Zamiłowanie do zdrowego i aktywnego stylu życia wyniosła pani z domu, czy ukształtowało się później?

Nas w jakimś sensie zawsze kształtuje natura. Obserwowanie natury, życie według cykli przyrody, ma głęboki sens. Tak się kiedyś żyło, odżywiało... Myślę, że taki styl życia wyniosłam z domu. Pory roku wyznaczały nam zajęcia, obyczaje, sposób odżywiania, a jedzenie było czyste, bez chemii. Ojciec był zawiadowcą na kolei, ale dziadek miał duże gospodarstwo, ponad 60 hektarów. Jadłam więc kaszę i mąkę prosto z młyna, ziemniaki i warzywa prosto z pola. Były świnie, krowy, konie, nie korzystało się z nawozów sztucznych, tylko z obornika. Na wyciągnięcie ręki były owoce. Tego świata już nie ma.

2 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

A przekaz dla starszego pokolenia?

Starszemu pokoleniu mogę powiedzieć to, co mówię sobie. Dopóki możemy, nie roztkliwiajmy się nad tym, że jesteśmy starzy, bo te pokolenia, na które z zazdrością patrzymy, też będą stare. Wiek jest pewnym przywilejem i dlatego trzeba przeżyć go godnie. Medycyna robi ogromne postępy i ludzie będą coraz dłużej żyli. Nie wiem tylko, czy wszyscy, z pewnością nie biedacy. Medycyna estetyczna też robi ogromne postępy...

Fot. Zbiory prywatne

i pogłębia różnice międzypokoleniowe. Dzieci żyją w swoim świecie, którego starsi nie znają. Nie rozumiem, dlaczego rodzice godzą się na to. Na telefony komórkowe w szkołach czy inne drogie gadżety. Powinni być solidarni, nie ulegać presji i walczyć w przedszkolach i szkołach o zdrowe dzieciństwo swoich pociech.

Nie chcę być mentorem, co to mówi: To róbcie, tego nie róbcie. Trzeba wierzyć w rozsądek, szukać pasji i spełniać je. Jeżeli jest tak, że człowiek czuje się niespełniony, to jest nieszczęśliwy. Jeżeli robi co chce, nieważne co, ale co lubi, to nie wolno z tego rezygnować. Nigdy. Ze swoim zawodem pozostajemy przecież długo, czasem na całe życie. Dlatego tak ważne jest, żeby rodzice obserwowali swoje dzieci, lecz nigdy nie wybierali za nie. Nie powinni realizować swoich ambicji kosztem dziecka.

HELENA NOROWICZ Z AUTORKĄ WYWIADU

Pani Heleno, nie mogę się nadziwić! Jest pani przepiękną kobietą. Czy kiedykolwiek myślała pani o zabiegach medycyny estetycznej?!...

Chyba nie, ale z tchórzostwa. Kiedyś, to było ponad 20 lat temu, obejrzałam parę filmów z aktorkami, które, jak na przykład Zsa Zsa Gabor, poddały się zabiegom chirurgii plastycznej. Nie wszystkim wyszło na dobre. Coś może nie udać się podczas operacji, a to jest nieodwracalne. Teraz medycyna estetyczna naturalnie bardzo się rozwinęła i jest inaczej niż 20 lat temu, ale myślę, że nie zrobiłabym tego. Owszem, lubię kremy, maseczki, kosmetyki – i to wystarczy. Straciłaby pani cały swój urok i piękno, a ono także emanuje od wewnątrz, to się czuje!...

Istotą naszego bycia jest to, czego oczekujemy dla siebie. Jeśli oczekujemy, a mamy duże oczekiwania, to musimy mieć też świadomość, że druga osoba również czegoś oczekuje. To nie może być tak, że tylko ja jestem wyjątkowa i czegoś oczekuję. Każdy czegoś oczekuje, każdy czegoś potrzebuje, więc staram się być uczulona na potrzeby innych. Niekoniecznie trzeba się poświęcać, ale przynajmniej nie ranić, nie zachowywać się w sposób nietolerancyjny, bowiem wszystko jest względne. Dziękuję za rozmowę.

HELENA NOROWICZ

Rocznik 1934. Aktorka filmowa, telewizyjna i teatralna, a także modelka. W 1958 ukończyła studia w PWST w Łodzi. Zagrała w wielu filmach i serialach, m.in. w Stawce większej niż życie, Rodzinie Połanieckich, Czy jest tu panna na wydaniu?, Poślizgu, Annie German, Komisarzu Alexie, Barwach szczęścia, Na Wspólnej, Na dobre i na złe, Człowieku z magicznym pudełkiem. W wieku 80 lat wróciła do pracy i rozpoczęła karierę modelki. Wystąpiła w kampaniach konceptów modowych Bohoboco i Nenukko. Od tego czasu uczestniczy w różnych akcjach reklamowych i pojawia się na okładkach czasopism. Prywatnie jest żoną reżysera teatralnego Mariana Pysznika. Publikowany przez nas wywiad powstał w Warszawie w czasie seminarium naukowego „Innowacje wobec starości”. Organizatorem wydarzenia było Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” (www.e.org.pl).


REKLAMA

PIELĘGNACJA TWARZY PIELĘGNACJA CIAŁA TKALNIA FIGURY Najnowocześniejszy sprzęt na Podbeskidziu

RAdIoFREKFENCJA MIKRoIGŁoWA

Innowacja stworzona z myślą o nieinwazyjnej i inwazyjnej metodzie estetycznych terapii przebudowy skóry

QR CODE

Wygenerowano na www.qr-online.pl

ul. Legionów 26-28 budynek H kompleks Nowe Miasto, 43-300 Bielsko-Biała, 533 463 443 www.tkalniaurody.pl

7

REKLAMA

rezerwacja online na portalu Moment.pl: www.moment.pl/tkalnia-urody-day-spa


Fot. Pexels.com

NASZ WIEK XXI

ZROBIĘ SOBIE „RĘKAW” Wprawdzie lato się skończyło, nie widać już odkrytych ciał, ale temat nurtuje mnie od dawna. Chodzi o tatuaże. W tym roku częściej niż zwykle latałam samolotami, a jakie miejsce jest najlepsze do prowadzenia obserwacji? Lotnisko! Zwłaszcza kiedy ma się dużo czasu przed odlotem. Zauważyłam, że ludzi z tatuażmi zdecydowanie przybyło. Być może zaczęłam na to zwracać większą uwagę, kiedy mój syn ogłosił, że też zrobi sobie tatuaż. NAJWIĘCEJ WIDZI SIĘ TATUAŻY klasycznych, oldskulowych, z napisami. Niektóre zajęły sporo czasu i mocno zaangażowały wyobraźnię młodych osób – wyglądały jak dzieła sztuki. Najczęściej powtarzają się motywy czaszki i kwiatów. U kobiet łapacze snów, ptaszki, piórka, róże. Tatuaże są monochromatyczne i kolorowe. W widocznych miejscach i wychodzące dyskretnie spod ubrań. Widziałam nawet tatuaż na zębach. PEWNIE NA ŚWIECIE MAŁO JEST OSÓB, które przynajmniej raz w życiu, w przypływie szaleństwa, nie pomyślały, że zrobią sobie tatuaż, choćby malutki, w ukrytym miejscu. Jakieś imię, skrzydło anioła, sentencję na żebrach. Dlaczego mamy ochotę naznaczyć się na całe życie, a niekiedy manifestować wszystkim całe połacie wydzierganej skóry? Kiedyś tatuaże kojarzyły się głównie z dziarami więziennymi i światem przestępczym. W ostatnich latach stały się formą sztuki, sposobem na wyrażenie siebie, przekazem dla innych członków społeczeństwa, elementem mody. Lub wszystkim tym jednocześnie. Obserwując celebrytów pokazujących ozdobione ciała, wiele osób też zechciało takie mieć. Zresztą, gdybym była mężczyzną i miała taką klatę, jak Jason Momoa (Gra o tron, Aquaman), sama bym sobie zrobiła tatuaż. Albo jak

2 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

DOROTA BOCIAN Dwayne Johnson. Jego tatuaż na 120 kilogramach żywej wagi i prawie 2 metrach wysokości robi naprawdę wrażenie! NAZWA ZACZERPNIĘTA ZOSTAŁA z polinezyjskiego tatau (znak, malowidło) i po raz pierwszy użył jej James Cook, żeglarz i podróżnik. Tattoo to forma zdobienia ciała, polegająca na wprowadzeniu barwnika do skóry właściwej, który zmienia jej pigment. Tatuaże były stosowane już

przed nasza erą, o czym świadczą mumie egipskie sprzed 4000 tysięcy lat, lub gliniane figurki neolityczne pokryte rysunkami. Niektórzy badacze uważają, że w Polinezji tradycja tatuowania ciała sięga 12000 lat p.n.e. Co skłaniało i nadal skłania ludzi do zdobienia ciała? W wielu kulturach tatuaż ma znaczenie religijne i symboliczne. W kulturach polinezyjskich jest swoistym językiem i dowodem przynależenia do pewnej społeczności. Od niepamiętnych czasów chroni Polinezyjczyków przed złymi duchami i stanowi wizytówkę każdego posiadacza. Na Tahiti pokrywa się ciało od kolan po barki, na Tuamotu – tułów i ręce, a na Nowej Zelandii twarze. Markizy, grupa wulkanicznych wysp na Oceanie Spokojnym, słynęły z najdoskonalszych tatuaży. Mężczyźni tatuowali się od stóp do głów, a kobiety na twarzach, rękach i nogach. Markizjański wojownik dowiadywał się, z kim ma do czynienia, kiedy tylko odczytał tatuaż innego wojownika. Wiedział, ile ma dzieci, żon, w jakich rytuałach brał udział, z jakiej wyspy pochodzi, a nawet do jakiej grupy społecznej należy. Misjonarze, którzy przybyli na Markizy w 1842, długo przekonywali tubylców do ubierania się na europejską modłę i rezygnacji z tatuowania ciała. Wreszcie im się udało. W połowie XX wieku tatuaż uważany był przez


ZDOBIENIE ARTYSTYCZNE? NA PALCACH DZIARY „GOOD GIRL”. DOBRA DZIEWCZYNA

TATUAŻ TO SPRAWA OSOBISTA, odzwierciedlająca osobowość i charakter człowieka, który go nosi. Często upamiętnia jakieś wydarzenia, bliskie osoby, przełomowe momenty w życiu. Bywa też, że na tatuaż decydują się ludzie, którym pozostały blizny po operacjach, wypadkach, okaleczeniach czy samookaleczeniach. Taki sposób zakamuflowania nieestetycznych „pamiątek”. Na tatuaże decydują się również kobiety po mastektomii czy po ciąży – dla zasłonięcia znamion i ozdobienia rozstępów. Pomysły na malowidła właściwie się nie kończą. Wzory kwiatowe, wizerunki religijne, psy, koty, sentencje, które mają być motywacją lub drogowskazem... Oprócz samego symbolu, znaczenie ma też miejsce, w którym go nosimy. Rzekomo ci, którzy tatuują sobie ramiona, to osoby silne, z wyrazistym charakterem. O poczuciu niezależności świadczą tatuaże na plecach. Z kolei zdobienia na klatce piersiowej podobno

TATUAŻ TO SPRAWA BARDZO OSOBISTA, ODZWIERCIEDLAJĄCA NASZ CHARAKTER I UCZUCIA

oznaczaja dużą indywidualność. Wśród celebrytów popularne są tatuaże na nadgarstkach. Mają takie Emma Stone, Kate Moss, Demi Lovato. Powstała wielka paleta drobnych symboli, umieszczanych na skórze dla podkreślenia ważnego momentu w życiu. Motyle w tym języku symbolizują piękno, wolność, metamorfozę, ulotność, współczucie, kruchość. Delfiny – łączność między światem natury a człowiekiem. Yin i Yang to równowaga miedzy przeciwstawnymi siłami, a mandala to jeden z nasłynniejszych symboli buddyzmu, harmonijne połączenie koła i kwadratu, służące do przyciągania uwagi. Róża jest związana z pasją, miłością i pięknem. Jaskółki to znaki swobody, nieograniczonej wolności, ale mogą też znaczyć przemianę, żal i smutek. W CIĄGU TYSIĄCLECI ZMIENIAŁ SIĘ wielokrotnie status tatuaży, a przez setki lat były nacechowane negatywnie – i ten negatywizm u wielu osób pokutuje do teraz. W starożytności tak naznaczano szpiegów, a potem niewolników. Teraz jednak, jak się wydaje, estetyka zaczyna przeważać nad symboliką. Niewiele osób zastanawia się, jak będzie wyglądać ich wytatuowana skóra za 30 i więcej lat. Ludzie zdobiący dziarami skórę sprawiają wrażenie poszukujących doświadczeń, uciekających od nudy. Wyróżniają się łatwością dokonywania zmian w życiu. Hołdują pewnej formie sztuki, która pozwala zwrócić uwagę na siebie, poczuć się piękniejszym i w konsekwencji – pewniejszym siebie. Fenomen tatuaży interesuje socjologów i psychologów. Niezależnie od naukowego podejścia, niektórzy go sobie robią, bo tak im się podoba, inni chcą stać się wyjątkowi i wyrazić siebie, jeszcze inni pragną zaznaczyć swoją przynależnośc

do jakiejś grupy albo po prostu zbuntować się przeciwko konwenansom czy rodzinie. Ile tatuaży, tyle uzasadnień. Czy pomyślałam, że ja też mogę zrobić sobie tatuaż? Oczywiście! Czy kiedyś zaszaleję i go zrobię? Nie wiem. Na razie spróbuję zwiększyć poziom pewności siebie w inny sposób. No i muszę zastanowić się, jak zareagować na deklarację syna, że zrobi sobie „rękaw”.

Fot. Murilo Simoes

CZYM JEST DLA NAS? Tatuaż to współcześnie raczej kwestia dekoracyjna, nowa estetyka. Jedni wolą minimalizm, inni na bogato. Zdobią się przedstawiciele wszystkich grup społecznych. W przypadku artystów raczej nas to nie dziwi, ale obecnie tatuują się także przedstawiciele zawodów zaufania publicznego: lekarze, księgowi, dziennikarze, prawnicy, policjanci, żołnierze, politycy. Mimo że z większym pobłażaniem patrzymy na ten rodzaj zdobienia ciała, to jednak nadal przedstawicielom niektórych zawodów nie wolno nosić malowideł w widocznych miejscach, na przykład linie lotnicze nie pozwalają stewardessom i stewardom mieć tatuaży na nadgarstkach.

Fot. Alise Alinari

młodych Polinezyjczyków za przeżytek. Jednak w latach 80. znów zaczął być w dobrym tonie, po renesansie maoryskiej kultury i obyczajów, i teraz rozkwita.

OPRÓCZ SYMBOLU ZNACZENIE MA RÓWNIEŻ MIEJSCE, W KTÓRYM NOSIMY TATUAŻ

Autorka od 8 lat prowadzi Open Business Boutique. Ostatnio rozpoczęła projekt Sensitive & More – Coaching Osób Wysoko Wrażliwych. Promuje działalność na własny rachunek i harmonię. Dzieli życie i pracę między Polskę a Włochy, tworząc dwa wielokulturowe domy.

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 9


Fot. Wikimedia / Piotr Bieniecki / Fototeo.pl

POGODA NA DZIŚ

WYSZEDŁEM Z CIĘŻKIEJ DEPRESJI MÓWI JAROSŁAW KRET, DZIENNIKARZ I PODRÓŻNIK

Zacznijmy od pogody i ekologii, na tym zna się pan najlepiej. Co się dzieje z klimatem? Coraz więcej informacji ze świata o tragicznych skutkach klęsk żywiołowych...

Zmiany pogody obserwuję zawodowo od początku tego stulecia i nie mam wątpliwości, że dzieje się bardzo źle. Ten rok i poprzednie potwierdziły to wyraźnie. Klimat się rozgrzał i zdążamy do katastrofy. To mnie przeraża, bo nie wiem, w jakim świecie za pół wieku będzie żyć mój syn. Obawiam się o jego przyszłość. Stan klimatu jest już jedną z przyczyn depresji opisaną medycznie. Sprowadziliśmy na naszą planetę katastrofę klimatyczną i ciężko ją powstrzymać. Tylko bezmyślni i zakłamani politycy nadal twierdzą, że tak nie jest.

3 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

Każdy, kto ma świadomość ekologiczną, widzi, że to proces, który postępuje. Wzrasta średnia roczna temperatura ziemi, topnieją lodowce. Do oceanów trafia zbyt dużo słodkiej wody, to zaburza procesy fizyczne i chemiczne wody morskiej, niszczy ekosystem. I oczywiście oddziałuje na prądy morskie, a to przede wszystkim one decydują o pogodzie na świecie. Zaburzenia prądów morskich powodują rozchwianie pogody i klęski żywiołowe. Kiedyś tak nie było?

Owszem, ktoś mógłby powiedzieć, że zmiany klimatu zdarzały się w przeszłości, były epoki lodowcowe, ale jeszcze nigdy zmiany nie zachodziły tak gwałtownie. Od 200 lat, kiedy zaczęła się rewolucja przemysłowa,

nieustannie do atmosfery trafia coraz więcej dwutlenku węgla, tlenków azotu, metanu. Od około 80 lat proces ten znacznie się nasilił, co ma związek ze spalaniem węgla i wzrostem ludności na świecie. Aby zrozumieć dokładnie tę sytuację, wyobraźmy sobie, że założyliśmy na kulę ziemską worek foliowy, a gazy cieplarniane tworzą taką foliową torbę, i wystawiliśmy ją na Słońce. Wystarczy, że założymy taką torebkę na dłoń i potrzymamy ją na słońcu – oparzymy się. Podobnie jest z naszą planetą. Nocą ciepło powinno odpływać z ziemi, ma się schładzać. Gazy zatrzymują jednak ciepło i w rezultacie planeta nie odpoczywa nigdy, zaczyna się przegrzewać. Oczywiście ziemia przetrwa to przegrzanie. Tylko że my i przyroda zginiemy!


Co powinniśmy robić? Czy sadzenie drzew ma sens? Albo produkowanie opakowań do kosmetyków z plastiku odłowionego z oceanów?

Powinniśmy mieć mentalność mrówek i robić wszystko co możliwe, żeby chronić środowisko. Każde posadzone drzewo, tworzenie wyrobów z recyklingu, trzeba traktować z szacunkiem. To kropla w morzu, ale każde takie działanie ma sens. Potrzeba generalnie edukacji. Więcej w tej kwestii rozumieją dzieci, które solennie segregują odpady. I to one powinny być słuchane przez dorosłych. Jeśli coś może nam pomóc, to właśnie głęboka edukacja, zrozumienie tego, co się dzieje.

Na początku sam nie wiedziałem, co się dzieje. Wystąpił mechanizm spustowy, uruchamiający depresję. Z dnia na dzień dowiedziałem się, że nie mam pracy. Po blisko 15 latach nagle, bez wytłumaczenia, zostałem zwolniony z telewizji. W środku sezonu urlopowego, bo to był lipiec. Wakacje udało mi się przetrwać, ale potem było coraz gorzej. Zacząłem prezentować pogodę w stacji Nowa TV, ale ten projekt się skończył i znalazłem się w pustce. Dni przesypiałem, a nocą, gdy domownicy spali, oglądałem telewizję. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieję, a bliscy nie dawali mi wsparcia. Próbowali wywierać na mnie presję, a to dla osoby cierpiącej na depresję jeszcze gorsze. Człowiek, który cierpi, chce się zaszyć w ciemnym kącie i nie wychodzić z niego. Uwagi w stylu „wstań, działaj, weź się w garść” nie pomagają. Przeciwnie, pogrążają w głębszej depresji. Tak się wszystko poukładało, że zostałem wyrzucony z domu, spałem w samochodzie, włóczyłem się. Myślałem o samobójstwie. Pomógł mi przetrwać mój 9-letni dziś syn Franciszek. I przyjaciele. Teraz już wiem, kogo z mojego otoczenia mogę do nich zaliczać. Jeden z przyjaciół, Andrzej Gryżewski, psycholog, skierował mnie do bardzo dobrej specjalistki. Zaopiekowali się mną też inni terapeuci. Nawet koleżanka dziennikarka, która jest psycholożką. Poddałem się półtorarocznej terapii. Zacząłem czytać książki na ten temat, zainteresowałem się medytacją, leczyłem się akupunkturą. Ta choroba to była droga przez mękę, zwłasz-

Fot. ARC

Zmieńmy temat. Na Instagramie przyznał się pan do depresji i dzieli się informacjami o terapii. Co przesądziło o tym wyznaniu?

PO WYJŚCIU Z CHOROBY JAROSŁAW KRET ZE SWOJĄ BYŁĄ TERAPEUTKĄ PISZĄ KSIĄŻKĘ O WALCE Z DEPRESJĄ

cza że dodatkowo byłem atakowany przez tabloidy i nie potrafiłem się bronić. Ale poradziłem sobie. Śmiało opowiada pan teraz o walce z depresją.

Tak trzeba. Gdy mówię o tej chorobie, okazuje się, że w gronie dziennikarzy i tak zwanych celebrytów znakomita większość zmaga się z depresją albo dystymią – długotrwałym, przewlekłym obniżeniem nastroju i narastającymi lękami. A niektórzy z chorobą afektywną dwubiegunową. Ludzie otwierają się przede mną, zwierzają, z ulgą mówią, że wreszcie mogą komuś powierzyć swoje cierpienie. Poza tym przełamuję kolejne tabu, że mężczyźnie nie wolno chorować, nie może okazywać słabości. Może i musi zmierzyć się ze swoim lękiem, tak jak to zrobiłem. Pójście do psychologa czy psychiatry to nie wstyd, to konieczność, jeśli doskwierają nam choroby nerwowe czy psychiczne. Doszedłem do wniosku, że muszę pomagać innym, przekazywać wiedzę o tym, jak poradziłem sobie z chorobą. Wraz z moją byłą już terapeutką (przeszliśmy na ty i zostaliśmy współpracownikami) piszemy teraz książ-

kę, jak rozpoznać depresję, jak sobie z nią radzić i jak otoczenie powinno się zachowywać, by osobie cierpiącej pomóc, a nie zaszkodzić. To rodzaj instrukcji obsługi osoby chorej na depresję. A telewizja? Chce pan do niej wrócić?

No jasne! Obecnie jestem bezrobotny, ale stoję już na ringu i czekam na gong, by rozpocząć walkę. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała AGNIESZKA ZIELIŃSKA

JAROSŁAW KRET

Urodził się w 1963 w Warszawie. Prezenter pogody, dziennikarz telewizyjny i radiowy, reporter i podróżnik. Z wykształcenia egiptolog. Wyróżniony wieloma nagrodami. W 2012 otrzymał Telekamerę w kategorii Prezenter pogody. Współzałożyciel polskiej edycji magazynu National Geographic. Autor 13 książek podróżniczych. Uczestnik kilku programów typu reality show. W 2018 zagrał samego siebie w filmie Kobiety mafii w reż. Patryka Vegi.

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 1


FELIETON

Jestem

(NIE) GAP MI SIĘ W DEKOLT!

kobietą, a

Ty

jaką masz supermoc?

Często przypominam sobie ten bon mot, słysząc, że kobiety muszą Zastanawiam się wtedy o co chodzi? Czy w znanej nam rzeczywistości, w naszym kręgu kulturowym, ktoś kobietom czegoś zabrania? Zastanawiam się, czy ktoś mi czegoś zabrania?

walczyć o swoje prawa.

P

Fot. Magdalena Ostrowicka

arafrazując evergreen Krystyny Giżowskiej, są takie dni w tygodniu, kiedy na przykład omijam kuchnię i pralnię z daleka. Moi panowie przejmują rządy nad chochlą, pralką i zmywarką, a ja wymieniam przepaloną żarówkę w garderobie albo przyklejam listwę, która w żaden sposób nie przeszkadza mojemu mężowi, a mnie drażni. Nie potrzebujemy do tego zwoływania kongresu kobiet i mężczyzn z sąsiedztwa, 26. sesji u psychologa albo kontraktu nagranego na wideo i wrzuconego na YouTube, żeby wszyscy widzieli. Nie potrzebujemy, bo robimy to, na co mamy akurat ochotę, a ja wciąż czuję się kobietą. Ba, uwielbiam nią być! Trafiłam ostatnio na relację z Kongresu Kobiet czy jakiegoś innego klubu dyskusyjnego pań uznających się za forpocztę naszej płci. I przypomniał mi się artykuł o prowokującym tytule Słuchaj, nie gap mi się w dekolt, który ukazał się kilka lat temu w Dużym Formacie. To był wywiad zaangażowanego pana z zaangażowaną panią – adiunktką, tłumaczką, absolwentką, członkinią... Szczęśliwie tytuł naukowy doktora pozostał w naturalnej formie. Czego tam nie było? A to zmuszanie do macierzyństwa, a to „goła baba na plakacie” w warsztacie samochodowym, a to przepuszczenie przodem jako prowokacyjne zachowanie z podtekstem seksualnym, a to opresyjna maskulinizacja języka... Jestem tylko skromnym nauczycielem, lecz kiedy czytam tego typu wypowiedzi, kokardy mi opadają: Feminizm jest projektem kulturowym, który ma nam uświadomić, że to nie jest w porządku. Traktowanie męskości jako uniwersalnego wzorca, wobec którego kobieta – jak pisała Simone de Beauvoir – jest Innym, to forma wykluczenia. Nie chodzi

3 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

MARTA ZDANOWSKA o dekretowanie, jak mają ludzie mówić, tylko o uświadomienie tego wykluczenia. Przecież to taka nowomowa, jaką uprawiało się w czasach tow. Wiesława, znanego szerzej pod mianem „Jajakobyły”. Jaki projekt kulturowy? Jakie wykluczenie? Jakie uniwersalne wzorce? Uwielbiam być przepuszczana przodem, a jeśli nawet ktoś gapi się wtedy na mój tyłek... No proszę, nie bądźmy hipokrytkami! Gapisz mi się w dekolt? Proszę bardzo. Możesz się gapić i trzymać łapy przy sobie – tyle twojego! Kolejny cytat: (…) Pewna Angielka mówiła mi, że Polacy (całując w rękę) wciąż jej przypominają, że jest tylko kobietą, i pod pozorem szarmanckich gestów dokonują rytualnych aktów agresji. Potem jeszcze dwa zdania o „ślinieniu”

grzbietu dłoni i heroizmie Kazimiery Szczuki, która odcałowała jakiegoś faceta, który nieopatrznie „buchnął ją w mankiet”. Seriously? – jak zapytałaby popularna vlogerka. Mam wrażenie, że paniom wojującym pod sztandarem feminizmu zbyt często chodzi nie tyle o konkretne działania w konkretnym celu, ile o pokrzyczenie sobie i potupanie nóżką. Dlatego uważam, że feminizm jest jak cholesterol i na własny użytek dzielę go na dobry i zły. Ten dobry nas napędza, inspiruje i przypomina, że kobiecość to nie tylko krótka sukienka i mocny makijaż, ale raczej umysł, wnętrze i zachowanie, bo ja kobietą potrafię być jednakowoż w glanach, trampkach, klapkach czy balerinach. Ten zły dzieli, jątrzy, wyklucza i wymyśla kolejne sztuczne problemy, nic nie znaczące w życiu świadomej swych wartości kobiety. Oczywiście uwielbiam sytuacje, w których mogę pokazać burakowi miejsce na grządce, kiedy do oburzenia zachowaniem „bezczelnej tupeciary” przyłącza się rozczarowanie, jakie odczuwa część mężczyzn, odkrywając, że kobiety także mają rozum. Nie uzależniam jednak od tego swojego życia. Nie uzależniam się od swojego obrazu w oczach mężczyzny, od jego oceny. Pracuję, uczę się, realizuję swoje pasje, robię co chcę i kiedy chcę i konkuruję z facetami wszędzie tam, gdzie sądzę, że powinnam konkurować. I uważam, że to normalne. Tak samo normalne, kiedy cieszę się, że mogę czasem powiedzieć: To robota dla faceta! I nie męczyć się ze zmianą koła w samochodzie. Jestem kobietą... Wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie/Wolna jak rzeka/Nigdy, nigdy nie poddam się! ...a jaka jest Twoja supermoc?


REKLAMA


Fot. Materiały Prasowe

CURRICULUM VITAE

NIE WYOBRAŻAM SOBIE ŚWIATA BEZ MUZYKI Z ANITĄ MASZCZYK, ŚPIEWACZKĄ, ROZMAWIA AGNIESZKA ZIELIŃSKA

Co pasjonuje panią w muzyce? Jak śpiew połączył panią z mężem Leopoldem Stawarzem?

Muzyka właśnie! To mnie pasjonuje w muzyce. Odkąd pamiętam, zajmowałam się tą dziedziną sztuki. Jako dziewczynka chciałam być śpiewaczką operową, bo tylko one, moim zdaniem, nosiły wspaniałe suknie. I to był jedyny powód. Później rozpoczęłam naukę gry na fortepianie i bycie śpiewaczką gdzieś się odsunęło na rzecz bycia muzykiem. Życie jednak tak mną pokierowało, że skończyłam Szkołę Muzyczną I st. jako instrumentalistka, ale już II st. jako wokalistka. Potem były studia w Akademii Muzycznej w Katowicach, Wydział Wokalno-Aktorski, i tam poznałam mojego męża. Od tego czasu śpiewamy razem. Ale nie tylko śpiewamy. Prowadzimy działal-

3 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

ność propagującą muzykę i sztukę w ogóle. W Zawierciu, z którym jesteśmy związani, staramy się organizować życie kulturalne, stąd projekt Filharmonii Jurajskiej, która dzięki pomocy Spółdzielni Mieszkaniowej Hutnik znalazła miejsce w dawnym Domu Kultury Huty Zawiercie. To sala o wspaniałej akustyce, która nie wymaga nagłośnienia. Takie jest zresztą założenie projektu: słuchać muzyki klasycznej na żywo, blisko artysty, bez konieczności wzmacniania odbioru elektroniką. W filharmonii chcemy, żeby przeważała muzyka instrumentalna, bo choć sama jestem śpiewaczką, najwięcej wzruszeń dostarcza mi muzyka bez udziału głosu. Może dlatego, że każde wykonanie wokalne zmusza do analizy, a ja lubię być słuchaczem, którego dzieło albo zachwyca, albo nie.

Przed jaką publicznością lubi pani występować?

Każdą! Ja lubię publiczność. W zawodowym życiu nie tylko śpiewam, ale i prowadzę koncerty. Lubię bliskość ludzi, lubię widzieć widza na koncertach. Jestem po części wychowana artystycznie przez Macieja Niesiołowskiego, przez jego sposób wpływania na widza i słuchacza. To prawda, że najchętniej występuje się dla publiczności, która przychodzi z własnej woli, ale to przecież zadanie artysty, aby ta czasem przymuszona wola zamieniła się w miłość do sztuki. Pani plany na przyszłość?

Czasem im mniej się o nich myśli, tym więcej rzeczy nagle się rodzi. Nie planowałam na przykład zostać asystentem reżysera, choć samo reżyserowanie wydawało mi się


A kariera?

Nigdy nie marzyłam o wielkiej karierze. Może też nigdy nie miałam ku temu predyspozycji. Jestem w życiu w takim miejscu i czasie, kiedy określam się jako osoba szczęśliwa, spełniona. Pewnie nie do końca, bo mam oczywistą nadzieję, że jeszcze wiele wyzwań przede mną, ale cieszę się małymi cegiełkami: lokalną kulturą, projektem Filharmonii Jurajskiej, pracą wśród wspaniałych ludzi, których życie stawia na mojej drodze. A kiedy wychodzę na scenę czy estradę – dreszczykiem emocji. I ogrodem, w którym lubię pracować. Ale nade wszyst-

Fot. Magdalena Tarach

fascynujące. Stałam zawsze z innej strony dzieła teatralnego. I nagle, niespodziewanie, podjęłam wyzwanie w roli asystentki Michała Znanieckiego, wspaniałego reżysera operowego i teatralnego o międzynarodowej sławie. Niezwykle wymagającego, ale wynagradzającego trud pracy niezwykłymi dziełami i obcowaniem z fantastycznymi ludźmi. Od jakiegoś czasu staram się niczego nie planować. Kiedyś wydawało mi się, że długo jeszcze będę pracować w Gliwickim Teatrze Muzycznym, ale teatr przekształcono i musiałam znaleźć coś innego. W GTM spędziłam 15 lat. Nauczyłam się zawodu, zagrałam wspaniałe muzyczne role, zaśpiewałam wiele koncertów, poznałam nietuzinkowych artystów, z którymi do tej pory łączy mnie przyjaźń. Wszystko to przy wsparciu najbliższych. W tym czasie w naszej rodzinie pojawiła się dwójka dzieci, Bernard i Bernadeta. Oczywiście, jak to się mówi, już skażonych sztuką...

ANITA MASZCZYK SOPRAN, WIOLETTA BIAŁK SOPRAN I MACIEJ NIESIOŁOWSKI DYRYGENT. Z BATUTĄ I HUMOREM

ko moją rodziną. Bo żaden sukces czy porażka bez nich nie smakowałby naprawdę. Czy Polacy potrzebują jeszcze muzyki innej niż rozrywkowa?

Polacy kochają muzykę, naprawdę, to jest zakorzenione w naszym narodowym charakterze. I nie tylko muzykę służącą rozrywce, bo przecież każda jest potrzebna. Chodzi o pewną równowagę w dostępności i propagowaniu. O edukację. Miałam okazję występować dla Polonii w Chicago i Londynie. Była to wspaniała przygoda artystyczna, lecz muszę powiedzieć na przykładzie choćby mojego miasta, że nie trzeba jechać na drugą półkulę, żeby przekonać się o zainteresowaniu muzycznymi przedsięwzięciami. Niebawem w Zawierciu rusza I Festiwal Wiesława Ochmana. Będę miała przyjemność wystąpić w ostatnim koncercie festiwalowym i nie mam obaw, że publiczność będzie równie wspaniała, jak ta w wielkich ośrodkach kultury czy za Oceanem. Sądzi pani, że muzyka klasyczna przemawia do młodzieży? Że chcą słuchać Bacha, Mozarta, Beethovena?

ŚPIEWACZKA POTRAFI NA SCENIE PORUSZYĆ SERCA I DZIECI, I DOROSŁYCH...

Młodzi ludzie wręcz lgną do muzyki. Uczą się w szkołach muzycznych, państwowych, prywatnych, w ogniskach, stowarzyszeniach, domach kultury. Grają w orkiestrach, występują w zespołach folklorystycznych. Sama zresztą w Miejskim Ośrodku Kultury Centrum w Zawierciu taką młodzieżą się zajmuję. To wszystko dowodzi, że muzyka przemawia do młodzieży. Może Bach i Beethoven nie są dla każdego, ale muzyka uwrażliwia. Czyni pięknym to, czego dotknie. Nie wyobrażam sobie świata bez muzyki. Tak jak bez kwiatów, błękitu nieba,

przyrody. Muzyka jest częścią życia. Mojego życia. I dla mnie to piękne, że tę miłość do muzyki mogę dzielić z mężem Leopoldem, zaszczepiać ją dzieciom, dzielić się nią z tymi, którzy chcą ją przyjąć. Dziękuję za rozmowę.

ANITA MASZCZYK

Absolwentka Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach na Wydziale Wokalno-Aktorskim w klasie śpiewu solowego Haliny Skubis. Kunszt wokalny doskonaliła także pod opieką prof. Jadwigi Romańskiej. Na zawodowej scenie muzycznej debiutowała partią Adeli w Zemście nietoperza Johanna Straussa w Operze Śląskiej w Bytomiu. Partię tę śpiewała także w Operze Krakowskiej, Operze Nova w Bydgoszczy, Teatrze Muzycznym w Lublinie i na scenie Gliwickiego Teatru Muzycznego, którego solistką była w latach 2001‒2016. Z jej licznych ról należy wymienić m.in. Rosinę w Cyruliku sewilskim Rossiniego, Frasquitę w Carmen Bizeta, Anninę w Nocy w Wenecji, Eurydykę w Orfeuszu w piekle Offenbacha. Śpiewała w Paryżu, Londynie i Chicago. Artystka współpracuje z Teatrem Wielkim w Łodzi, Mazowieckim Teatrem Muzycznym, wieloma filharmoniami i orkiestrami kameralnymi. Od 2003 śpiewa w koncertach Z batutą i humorem Macieja Niesiołowskiego. Anita Maszczyk prowadzi działalność pedagogiczną i menedżerską. Jest współzałożycielką Jurajskiej Orkiestry Kameralnej i koordynatorem projektu Filharmonia Jurajska w Zawierciu. W maju 2018 podjęła współpracę z Michałem Znanieckim jako asystent reżysera.

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 5


RECENZJA

ZMANIEROWANY ORGANEK

podstawowym

źródłem

Fot. Materiały Prasowe

Terror Managment Theory (TMT), po naszemu Teoria Opanowywania Trwogi autorstwa Jeffa Greenberga, Sheldona Solomona i Tho masa Pyszczynskiego, zakłada, że ludzkiej

motywacji i niektórych przekonań jest doświadczanie trwogi, będącej efektem świadomości nieuniknionej śmierci.

W

edług TMT, ludzie – poza wspólnym ze zwierzętami dążeniem do przetrwania – posiadają unikatowe zdolności poznawcze, m.in. myślenie symboliczne, postrzeganie rzeczywistości w wymiarze czasowym, rozbudowaną samoświadomość, dzięki którym zdają sobie sprawę ze skończoności swojej egzystencji. Zestawienie instynktownego pragnienia dalszego życia ze świadomością nieuchronnej śmierci wyzwala potencjał trwogi – podstawowy egzystencjalny lęk. Tyle Wikipedia. Rozumiecie? Ja też nie. W każdym razie nie po pierwszym przeczytaniu. Dopiero po kilkugodzinnym obcowaniu z Napoleonem VSOP prawie zrozumiałem, ale przecież nie można w takim stanie utrzymywać się permanentnie... Po co zmierzyłem się z tak wielkim wyzwaniem? Żeby przeczytać książkę Tomasza Organka, noszącą tytuł wspomnianej teorii. Mam więc za swoje! Organek to elektryzujące nazwisko w branży estradowej. Z wykształcenia filolog angielski i muzyk. Tekściarz, kompozytor i wokalista, którego nagrania od kilku lat trafiają na czołowe miejsca prestiżowych rankingów. Od 2014 jeden z filarów projektu Męskie Granie. Laureat wielu nagród i wyróżnień. Bez wahania można go uznać za jedną z najjaśniejszych gwiazd polskiej sceny muzycznej. Znany, uznany, lubiany. I pytanie za 100 punktów: Po co potrzebna mu była powieść? Czytając Organkowy debiut prozatorski miałem odczucia podobne do tych, jakie towarzyszyły mi przy pierwszym podejściu do Wybranych zagadnień z fizyki katastrof i przy oglądaniu Czerwonego pająka. Zastanawiałem się, czym to jest, a czym nie jest? O ile w przypadku

3 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

powieści Marishy Pessl rozwiewanie wątpliwości wiązało się z radością nieustannych zaskoczeń i wyzwań intelektualnych, o tyle w przypadku filmu Marcina Koszałki dominowało znudzenie i rozdrażnienie. Z Teorią opanowywania trwogi Tomasza Organka było, niestety, podobnie jak z Czerwonym pająkiem. Ba, nawet gorzej. Bo film Koszałki był o czymś, a książka Organka o... No właśnie! O czymś, co w zamierzeniu miało być CHYBA rachunkiem sumienia dla pokolenia dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków, a okazało się Wielką Wydmuszką. Zgrabną, kolorową, miejscami zabawną i tylko miejscami pasjonującą. Miejscami! Tam, gdzie Wielki Pokoleniowy Manifest Nie Wiem Czego zamieniał się w kryminalną opowieść o przygodach oderwanych od życia miastowych, Borysa i Anety, zagubionych na polskiej prowincji. Podobno wydawcy wolą kryminały niż prozę obyczajową. Jeśli to prawda, to wymóg wprowadzenia rozbudowanego kryminalnego wątku do tej opowieści okazał się dla niej zbawienny. Poza nim całość przypomina rozterki młodych wykształconych z wielkich ośrodków, pozbawione dowcipu i sarkazmu. Bez wątpienia autor biegle i ze swadą posługuje się polszczyzną – to jedna z zalet książki – ale duszoszczypatielny nie jest. A rzecz w tym, że tytułowa teoria zasługuje na coś więcej niż zmanierowaną historyjkę o rozterkach niedojrzałego czterdziestolatka, przy którym inż. Karwowski jawi się niczym granitowa skała wśród wzburzonych wód oceanu. Maniera, nawet najlepsza, nie zastąpi osobistych przeżyć, a doświadczenia życiowego nie nabiera się w trakcie mniej lub bardziej stylizowanych intelektualnych pogwarek.

To, co wystarcza na piosenkę, nie sprawdza się w formie książkowej. Prześlizgiwanie się po ważnych tematach dotyczących jakości naszej egzystencji i lęku przed śmiercią po prostu drażni i irytuje. W kategorii tekstów zabawnych może dałoby się coś z tego wyciągnąć. W kategorii tekstów zajmujących uwagę – strata czasu. To, co sprawdza się na scenie, niekoniecznie musi w literaturze. Obdzierając książkę ze wszystkich hipstersko-stołecznych naleciałości, dostaniemy prosty tekst, niczym nie różniący się od utworu z debiutanckiego albumu Organka: Głupi ja, głupi ja, jej chłop/Nie głupia ona, nie, nie głupia, diabli miot, nie głupia ADAM ZDANOWSKI

Tomasz Organek, Teoria opanowywania trwogi. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2019, str. 352.


REKLAMA

NOWY SALON

DEPILACJI LASEROWEJ W BIELSKU-BIAŁEJ Zabiegi już od 189zł

Umów się na darmową konsultację: 22 699 99 60

SALON PARTNERSKI DEPILACJA.PL Leszczyńska 20, 43-300 Bielsko-Biała Klub BeFit (Gemini Park, 2 piętro)


NOWOŚCI WYDAWNICZE

DOBRE KSIĄŻKI NA JESIEŃ

T.A. SHIPPEY J.R.R. Tolkien pisarz stulecia

Tolkien, jak wynika z rankingów, wciąż pozostaje najbardziej wpływowym pisarzem stulecia, a Władca Pierścieni – książką stulecia. Na poparcie tych ocen prof. Tom Shippey, wybitny mediewista i badacz literatury fantasy, daje nam fascynujący przewodnik po dziełach Tolkiena, koncentrując się szczególnie na Hobbicie, Władcy Pierścieni i Silmarillionie. Autor analizuje naturę zła we Władcy Pierścieni, omawia przeplatanie się wielu wątków i losów postaci, które tworzą bogatą opowieść, świadczącą o talencie twórcy. Książka wyjaśnia, co czyni wszystkie te utwory ponadczasowymi. Shippey proponuje nowe podejście do Tolkiena i fantasy, a także pokazuje, jak jego książki stały się częścią tradycji snucia opowieści, której korzenie sięgają baśni braci Grimm, Eddy Starszej i Beowulfa. *** PYTANIE: Ile sezonów będzie miał serial Amazona Władca Pierścieni, którego premiera zapowiedziana została w 2021 roku?

3 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

DAN SIMMONS Zimowe nawiedzenie Dale Stewart, szanowany wykładowca i powieściopisarz, doprowadził do ruiny zarówno swoją karierę, jak i małżeństwo. W ostatnich godzinach Halloween wraca do wymierającego miasteczka Elm Haven, w którym się wychował. Dzięki odosobnieniu ma nadzieję znaleźć tu spokój. Ale przeprowadzka do opuszczonej posiadłości – niegdyś domu jego dziwnego i błyskotliwego przyjaciela, który stracił życie w przerażającym „wypadku” – stanowi ostatni z długiej serii popełnionych przez Stewarta błędów. Ponieważ w domu wcale nie jest sam. Śledzą go demony, które zaczynają przekształcać rzeczywistość w nowe, przerażające formy. A wszystko przykrywa ciężki śnieg, który właśnie zaczął padać... *** PYTANIE: Dan Simmons mieszka w Kolorado. Jak nazywa się jego górska posiadłość i kto jej strzeże (chodzi o rzeźbę postaci z powieści Hyperion)?

MARIE BRENNAN W labiryncie smoków. Pamiętnik Lady Trent Lady Trent, niestrudzona badaczka smoków, wyrusza szukać przygód na niebezpiecznych pustyniach Achii. W czwartym tomie pamiętników ta zapalona przyrodniczka kieruje tajnym projektem wojskowym. Wreszcie ma okazję badać smoki z bliska, zarówno w niewoli, jak i środowisku naturalnym. Izabela jak zwykle musi walczyć z bezduszną biurokracją, uprzedzeniami i niechęcią władz, a także osobistą wrogością miejscowego szejka. Na domiar złego zagrażają jej agenci obcego wywiadu, próbujący sabotować jej działalność. Wszystko to jednak blednie wobec perspektywy prowadzenia badań nad smokami, w dodatku z mężczyzną życia. Podczas wyprawy Izabela dokonuje odkrycia na skalę światową, które rzuci nowe światło na przedmiot jej studiów. *** PYTANIE: Marie Brennan to pseudonim pisarki z Teksasu. Jak brzmi jej właściwe nazwisko i jaką prestiżową nagrodę otrzymała za cykl powieści o Lady Trent?


MINNIE DARKE Połączyły ich gwiazdy Gdy przyjaciele z dzieciństwa, Justine (Strzelec) i Nick (Wodnik), wpadają na siebie w dorosłym życiu, romantyczna odmiana ich losu wydaje się nieunikniona. Przynajmniej tak sądzi Justine. Zwłaszcza gdy dowiaduje się, że Nick jest wyznawcą astrologii, a jego decyzjami kierują gwiazdy, dokładniej zaś horoskopy w gazecie, do której, tak się składa, pisuje Justine. Gdy Nick uparcie się w niej nie zakochuje, Justine postanawiła wziąć horoskop w swoje ręce. Ale on nie jest jedynym Wodnikiem dokonującym wyborów na podstawie horoskopu... Urocza, inteligentna i wzruszająca historia miłosna, z której wynika, że czasami przeznaczeniu trzeba pomóc. *** PYTANIE: Jak inaczej nazywa się efekt horoskopowy i na czym polega?

DOROTA PASEK Dziewczyna od trawnika Adam nie wie, co to spokój. Żyje jak na wulkanie, jeżdżąc na liczne spotkania biznesowe. Pędzi, bo w firmie zawsze coś się dzieje. Pewnego dnia sprzedaje jednak wszystko i kupuje dom nad jeziorem, a razem z nim „w pakiecie” ogrodniczkę, której płaci za pielęgnowanie ogrodu, sprzątanie i gotowanie. Tych dwoje łączy wypielęgnowany trawnik i stara kosiarka. Marysia trzyma w szufladce nocnego stolika różowe etui. Dwa razy na dobę

wyjmuje z opakowania proszki na dobry sen i na pogodny dzień. Robi tak od dwóch lat, kiedy jej życie legło w gruzach. Ceni ciszę i spokój, ale czuje, że stoi w miejscu. Powoli dojrzewa do zmian, a oczy Adama śledzą ją coraz uważniej... *** PYTANIE: Autorka napisała dwie powieści obyczajowe, a jaki gatunek reprezentuje jej trzecia książka?

AGATA POLTE Na przekór Laura przekonała się, że nie zawsze można liczyć na bliskie osoby. Gdy była mała, ojciec odszedł, a kilka lat później do Anglii wyjechała matka. Pod pretekstem szukania pracy i mieszkania. Po pewnym czasie Laura zrozumiała, że matka wcale nie zamierza po nią wracać i przestała sobie robić nadzieję. Na szczęście nie została sama – są z nią babcia, kundelek Loki i kot Ninja. Pracuje w klinice weterynaryjnej i uczy się. Ma przyjaciela Adama i Filipa, zabawnego, poznanego przypadkiem chłopaka, z którym znajomość zaczyna się rozwijać. I kiedy znowu cieszy się życiem, spada na nią kolejny cios. Musi walczyć o swoje, na przekór wszystkiemu. *** PYTANIE: Agata Polte ma 22 lata. Lubi fantasy. Do jakich postaci nadprzyrodzonych odczuwa słabość?

ALEKSANDRA KOSOWSKA W potrzasku wspomnień Co zrobiłabyś, gdyby twój świat przestał istnieć? Gdyby wspomnienia zostały wymazane? Czy umiałabyś zacząć wszystko od nowa? Przed takim dylematem staje dwudziestokilkuletnia Oliwia. Od śmierci ratuje ją nieznany mężczyzna Mateo. Niedoszła samobójczyni niczego nie pamięta. Jedyne co wie o sobie, to imię, którym podpisała list pożegnalny. Oliwia sprowadza się do domu wybawiciela. Mateo to mężczyzna z przeszłością. W życiu doznał wiele bólu, podjął kilka złych decyzji, za które płaci do teraz. Nie może zrozumieć, co pchnęło Oliwię do takiego kroku. Życie pod jednym dachem nie jest łatwe. Na jego oczach Oliwia zaczyna odkrywać przeszłość. Co oznaczają przerażające obrazy, które widzi? Jaką tajemnicę skrywa? Jak ma żyć dalej?... *** PYTANIE: Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom obchodzimy 10 września. Co 40 sekund ktoś odbiera sobie życie. Ile osób na ziemi ginie co roku w efekcie samobójstw?

TE KSIĄŻKI SĄ DLA WAS! Dzięki życzliwości Wydawnictwa ZYSK i S-ka (www.zysk.com.pl) wszystkie rekomendowane przez nas bestsellery (mamy aż 13 egzemplarzy!) możecie szybko zdobyć, odpowiadając na pytania zamieszczone pod notatkami o każdej z książek i przysyłając prawidłowe odpowiedzi na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl. Uprzejmie informujemy, że jedna osoba ma prawo do jednego tytułu. Życzymy uśmiechu szczęścia przy zdobywaniu tych bestsellerów!

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 9


FELIETON

ONA MOŻE SIĘ ZATYRAĆ

Przyjęło się, że kobieta jest jak wół. Można jej wrzucić na plecy co bądź – i uciągnie. Co prawda będzie narzekać, poskarży się komuś nawet, ale to normalne. Gdzieś przecież musi tę frustrację z siebie wylać. A poza tym, jak będzie mieć szczęście i nie trafi jej się wygodnicki książę, to może czasem pomoże. O co cały ten dramat? Pewnie o to, że w prawdziwym partnerstwie kobieta nie musi prosić. W szystko, co mają, budują wspólnie, więc wspólnie dbają i tyrają. Zazwyczaj.

KOBIETY MAJĄ PROBLEM Z MÓWIENIEM PROSZĘ. Ale nie z tym: Proszę cię, wreszcie wyremontujmy łazienkę! Tyl-

4 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

OD ZNAJOMEJ DOWIEDZIAŁAM SIĘ, że jeśli chodzi o porządki, to u niej w domu jest jasny podział. Zapytałam, jak wygląda w praktyce: Normalnie, on sprząta garaż, a ja mieszkanie. To cholernie zagracony garaż, skoro musi go sprzątać w każdy weekend, podczas gdy ona tonie w zabawkach i rzeczach dzieci do prania.

Fot. 3Artmoments

BO ZAZWYCZAJ JEST INACZEJ. Uroczystość rodzinna na przykład. Stół suto zastawiony, dzieci pięknie ubrane, mąż w wyprasowanej koszuli, dom udekorowany i posprzątany jak przed wizytą Perfekcyjnej Pani Domu i testem białej rękawiczki. Goście przyjechali, z salonu dobiega radosny gwar. Nagle ktoś woła: Kaśka! No chodź do nas wreszcie! A Kaśka jeszcze przy garach, nie przebrana, żeby się zupą nie ubrudzić. Zaraz wejdzie do pokoju, uśmiechnie się i powie, że dla niej krzesło to najlepiej na rogu, żeby miała blisko do kuchni. Gdy na chwilę usiądzie, to tylko żeby nakarmić najmłodsze dziecko, starszemu pokroić mięsko, a mężowi i pozostałym nalać wina. Bo przecież nie po to, by spokojnie zjeść! Gdy szwagierka zapyta, czy posprzątać ze stołu, machnie ręką i powie: No coś ty! Siedź, siedź! Gościem jesteś! Przecież nie będzie jej obca baba gary myła. Jeszcze pomyśli, że ona nie potrafi i jest beznadziejną żoną. To niedopuszczalne, tak skompromitować się w oczach rodziny. Lepiej wziąć wszystko na siebie, a na koniec dnia, gdy wyjdą, wykrzyczeć coś desperacko. Na przykład tak: Beze mnie to byście brudem zarośli! I zadzwonić do koleżanki z płaczem, że znowu przyjechała rodzina, wszystko na jej głowie, nikt palcem nie kiwnął.

ANGELIKA WICIEJOWSKA ko: Proszę, pomóż mi. Dlaczego tak bardzo nie przechodzi nam to przez gardło? Zbyt dumne jesteśmy? Tak wychowane? Kiedyś facet przynosił pieniądze i wykonywał ciężkie prace w domu i zagrodzie. Dzisiaj w większości rodzin zawodowo pracują zarówno kobieta, jak i mężczyzna. Jeżeli mieszkają w bloku czy w domku, trudno mówić o oraniu pola i własno-

ręcznym ubijaniu świń. A kobiety z uporem maniaka biorą na siebie coraz więcej. Mówią, że chcą być traktowane na równi, ale tylko mówią. Czym jest ta równia? Zdobywają wyższe wykształcenie, uczą się języków i rozwijają kariery zawodowe jak oni, ale w domu, w większości, same ogarniają wszystko – pranie, sprzątanie, wożenie dzieci, wychowywanie.

A TWÓJ FACET POMAGA CI W DOMU? Zapytana przeze mnie kobieta zastanawia się nad odpowiedzią. Na jakiej podstawie to on wspaniałomyślnie jej pomaga, skoro oboje pracują, więc na pozostałe rzeczy mają tyle samo czasu? Razem jedzą, razem brudzą, oboje są rodzicami. A jednak to on jej pomaga, a nie ona jemu. Na wywiadówkach spotykają się prawie same matki. Może żądanie równouprawnienia powinno dotyczyć nie tylko praw wyborczych – ale i zarobków, ale i awansów, ale i sprawiedliwego podziału obowiązków rodzinnych, na przykład wożenia dzieci na różne zajęcia? Owszem, jesteśmy bardziej wielozadaniowe, potrafimy robić pięć rzeczy na raz i lepiej znosimy długotrwały stres. Bo jesteśmy kobietami. Ale fakt, że jesteśmy kobietami nie powinien znaczyć, że można nami tyrać. Aż zatyrać na śmierć. Zresztą, o takiej śmierci wierszy się nie pisze, więc czy jest sens? Dlatego Ci mówię: Kaśka, nie daj się! Mąż w wyprasowanej koszuli niech też nosi zupę. Nie bój się, powiedz mu to.


REKLAMA


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

MEDYCYNA ESTETYCZNA

4 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

DLA KAŻDEGO PACJENTA

MAM DUŻO CZASU MÓWI EWA TRZEPIZUR, CERT YFIKOWANY LEKARZ MEDYCYNY ESTET YCZNEJ Z BIELSKA-BIAŁEJ, WŁAŚCICIELKA GABINETU DOKTOR EWA

Od naszej poprzedniej rozmowy dla magazynu Lady’s Club minęły cztery lata. Co nowego w tym czasie zdarzyło się w pani życiu zawodowym? Zacznijmy może od zmiany lokalizacji gabinetu...

Niezmiennie, jak w poprzednich latach, świadczymy usługi na najwyższym poziomie. Zmiana lokalizacji na większy, wygodniejszy lokal, była jednym z wielu kroków, jakie podjęliśmy w ostatnim czasie, żeby wyjść naprzeciw coraz większym wymaganiom klientów. Stworzyłam miejsce, do którego ludzie wracają z radością, gdzie czują się traktowani wyjątkowo i mogą się zrelaksować. Jak sądzę, to mi się udało. Pacjent w czasie wizyty spędza w moim gabinecie sporo czasu. To wynika z faktu, że dla każdej osoby zawsze mam czas. Uważam, że rozmowa jest bardzo ważna. Muszę dokładnie poznać oczekiwania pacjenta, odpowiedzieć na wszystkie pytania. Sam zabieg również musi być wykonany powoli i starannie. Przygotowanie pacjenta do zabiegu również zajmuje trochę czasu. Niekiedy trzeba poczekać trochę dłużej niż zakładaliśmy, jeżeli wcześniejszy zabieg przedłużył się. Dlatego tak ważne jest, by każdy czuł się dobrze potraktowany, by był podjęty wręcz po królewsku i żeby chwile oczekiwania spędził w komfortowych warunkach. Przypomnijmy pokrótce, jaka była pani droga do medycyny estetycznej? Czy zaraz po studiach zdecydowała się pani na ten kierunek?

Cel, jaki przyświecał mi przy wyborze studiów medycznych, to była ciekawość świata, ludzi, zainteresowanie najnowszymi odkryciami w medycynie i głębokie przekonanie, że tylko praca z ludźmi i dla ludzi jest dla mnie satysfakcjonująca. Zaraz po stażu lekarskim podjęłam pracę na Oddziale Neurologii Szpitala Ogólnego w Bielsku-Białej. Po kilku latach dodatko-

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 3


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

wo zaczęłam pracować w Klinice Chirurgii Plastycznej doktora Janusza Sirka i tam stawiałam pierwsze kroki jako lekarz medycyny estetycznej. Doktor Sirek zachęcał mnie do rozwoju, pod jego wpływem zdecydowałam się po pewnym czasie na kolejne medyczne studia w Podyplomowej Szkole Medycyny Estetycznej w Warszawie. Przez kilka lat pracowałam jednocześnie na neurologii i na chirurgii plastycznej, ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że medycyna estetyczna jest mi bardzo bliska. Jestem osobą, która ceni harmonię i piękno, niesamowitą radość sprawiają mi chwile, gdy pacjenci mówią mi o satysfakcji z lepszego wyglądu, gdy z ulgą opowiadają, jak cieszą się, że pozbyli się kompleksów. Dla wielu osób pojęcie medycyna estetyczna brzmi nieco groźnie. Czy jest się czego obawiać? Dziedzina ta nazywana jest medycyną, choć z ratowaniem życia nie ma nic wspólnego. Wiąże się jednak z odpowiedzialnością, chodzi przecież o dobro pacjenta...

Z ratowaniem życia nie, ale już z leczeniem i dbaniem o dobrą kondycję największego narządu, jakim jest skóra – jak najbardziej. Same zabiegi to zabiegi medyczne. Nie wyobrażam sobie wykonywania ich bez specjalistycznego przygotowania medycznego. Odpowiedzialność lekarza jest bardzo duża, ponieważ działamy w strefie bardzo delikatnej, związanej z postrzeganiem siebie i samoakceptacją. Czy jest się czego obawiać? Jeżeli pacjent trafi do lekarza specjalisty medycyny estetycznej – może czuć się bezpieczny. Zabiegi są obarczone ryzykiem powikłań – im dłużej pracuję, tym bardziej jestem tego świadoma. Myślę jednak, że dla każdego lekarza dobro pacjentów to rzecz nadrzędna. Medycyna to z łacińskiego sztuka lekarska, czyli sztuka leczenia, zapobiegania chorobom i przywracania zdrowia. W czym się pani specjalizuje? Ta dziedzina rozwija się dynamicznie... Czy wciąż się pani szkoli i podnosi kwalifikacje? Co pani robi, żeby trzymać rękę na pulsie, być na bieżąco z różnego rodzaju nowościami i odkryciami?

Ta dyscyplina medycyny, jaką wybrałam, rzeczywiście rozwija się dynamicznie. Jeżeli chodzi o podnoszenie moich kwalifikacji, to rodzina i przyjaciele żartują sobie ze mnie, że po pracy praktykuję hobby – udoskonalanie pracy. Żeby to lepiej zobrazować, podam

4 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

przykłady z ostatniego miesiąca. We wrześniu uczestniczyłam aktywnie w czterech ważnych szkoleniach. Między innymi znalazłam się w wąskiej grupie wybranych lekarzy, którzy uczestniczyli w pierwszej sesji online, w czasie której znany chirurg plastyczny z Brazylii wykonywał zabieg konturowania i liftingu twarzy kwasem hialuronowym. My wraz z nim wykonywaliśmy jednocześnie zabiegi na naszych pacjentach. Przy okazji innego szkolenia poszerzyłem swoją wiedzę na temat nowych możliwości odmłodzenie okolicy oka. A teraz jestem świeżo po udziale w XXII Światowym Kongresie Medycyny Estetycznej w Warszawie, który odbył się w Hotelu Hilton w dniach 26‒29 września. Nie mogę się już doczekać efektów zmian, jakie wprowadzę w gabinecie po inspirujących wykładach wysłuchanych na tym kongresie. Na jakie elementy kładzie pani szczególny nacisk w swojej praktyce? Jakimi technikami posługuje się pani w swojej pracy? Wiele osób myli medycynę estetyczną z kosmetologią i chirurgią plastyczną... Proszę wyjaśnić różnice.

Szczególny nacisk, jak wspomniałam, kładę na osobiste relacje z każdą osobą, na dokładne zrozumienie jej potrzeb i oczekiwań. Dlatego tak ważne są dla mnie konsultacje. Chcę, żeby moi pacjenci – oprócz fachowej porady i oczekiwanego zabiegu – czuli się po wizycie u mnie pozytywnie, żebym mogła poprzez moją pracę dawać im coś więcej niż tylko młodszy wygląd. Zabiegi medycyny estetycznej pozwalają osiągnąć bardziej trwałe i spektakularne efekty niż zabiegi kosmetyczne. Uważam jednak, że bardzo ważna jest współpraca między lekarzem a kosmetologiem. Poprzez właściwą pielęgnację skóry i zabiegi kosmetyczne możemy przedłużyć trwałość zabiegów medycznych. W gabinecie współpraca moja i kosmetyczki układa się znakomicie, stanowimy zgrany zespół. Wszystkie dziewczyny, które współtworzą go ze mną, również nieustanie się szkolą, podnosząc kwalifikacje. Dzięki nim, naszej owocnej współpracy, ich profesjonalizmowi i uśmiechowi, nasza praca ma pełny wymiar. Tylko harmonijnie współpracując możemy osiągnąć taki poziom usług, co przekłada się na zadowolenie i satysfakcję klientów. Mówi się, że osobami chodzącymi do gabinetu medycyny estetycznej kieruje próżność. Czy troskę o piękno ciała

i dobrostan można tak określać? Jaka jest pani opinia na ten temat?

Pracuję w tym zawodzie już kilkanaście lat, spotykałam się z różnymi motywacjami u pacjentów. Najczęściej jest to zdrowe podejście do dbania o siebie i wizerunek. Każdy ma prawo poprawić niedoskonałości, które bywają przecież uciążliwe. Czasem trzeba wręcz podjąć walkę z dużymi problemami skórnymi. Troska o wygląd jest naturalną potrzebą człowieka. Gdy wyglądamy ładnie, to jaśniejemy, jesteśmy bardziej pewni siebie, mamy większą siłę przebicia. A gdy jesteśmy zadowoleni – korzysta na tym nasze najbliższe otoczenie. Oczywiście, jak we wszystkim, i tu potrzebny jest umiar, rozsądny dobór zabiegów adekwatnych dla danego pacjenta, a nie podążanie za modą. Dlatego do każdego pacjenta podchodzę indywidualnie, nie stosuję schematu, przeprowadzam szczegółowy wywiad. To droga dłuższa niż tylko szybkie zalecenie określonego zabiegu, ale w efekcie mogę się poszczycić gronem wielu zadowolonych stałych pacjentów, którzy doceniają profesjonalizm świadczony w naszym gabinecie. Z jakich zabiegów składa się oferta pani gabinetu? Jakimi nowościami może się pani poszczycić? Z jakich preparatów i urządzeń korzysta pani w codziennej praktyce?

Oferta naszego gabinetu jest szeroka i obejmuje niemal całe spektrum medycyny estetycznej. Uwielbiam zabiegi modelujące twarz, przywracające jej prawidłowe proporcje i kontury w sposób naturalny i nie zatracający cech indywidualnych. Mamy duży wybór zabiegów regenerujących skórę. Pracujemy na bezpiecznych, przebadanych i skutecznych preparatach. Mamy rozwiniętą działkę medycyny regeneracyjnej. Wykonujemy dużo zabiegów z zastosowaniem osocza bogatopłytkowego. Wykonujemy zabiegi zapobiegające wypadaniu włosów z głowy i pobudzające wyrastanie nowych. Oferujemy zabiegi modelujące i ujędrniające ciało. Usuwamy poszerzone naczynia krwionośne i przebarwienia, a także zbędne owłosienie. Mamy w gabinecie najwyższej jakości sprzęt, stale serwisowany, a przez to – co dla mnie istotne – bezpieczny w użyciu. Również wszystkie preparaty, które stosuję u pacjentów, to środki z najwyższej półki, przebadane. Nigdy nie stosuję zamienników czy tańszych odpowiedników. Z nowości: w naszym gabinecie pojawił


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

się niedawno, już uwielbiany przez klientów ze względu na oszałamiającą skuteczność, sprzęt medyczny do liftingu twarzy i ciała, wykorzystujący technologię HIFU. Ta technologia bazuje na skoncentrowanych ultradźwiękach o dużym natężeniu. Procedura zabiegowa jest bezinwazyjna, nie wyłącza pacjenta z codziennego życia, dlatego zabiegi z wykorzystaniem technologii HIFU często nazywane są liftingiem bez skalpela. Czy w pani gabinecie można pozbyć się nadmiaru tłuszczu i wymodelować sylwetkę?

Oczywiście, są to bardzo często wykonywane przez nas zabiegi. Kluczem do sukcesu jest umiejętne połączenie zabiegów iniekcyjnych, karboksyterapii i endermologii. Edukujemy również pacjentów w kwestiach zdrowego stylu życia. Mamy najnowszy sprzęt do endermologii. Zabiegi pomagają pacjentkom wyszczuplić sylwetkę, przywrócić piękne napięcie skóry i pozbyć się uciążliwego cellulitu, z którym zmagają się z powodu złego odżywiania oraz szybkiego i nieregularnego trybu życia. Efekty widoczne są bardzo szybko. Zabiegi endermologii świetnie sprawdzają się również przy problemie obrzęków.

Z usług gabinetu medycyny estetycznej mogą też korzystać panowie i robią to coraz śmielej. Jaką ofertę ma pani dla nich?

Rzeczywiście, naszymi klientami jest wielu mężczyzn, co nas bardzo cieszy. Społeczeństwo się zmienia, chodzenia na zabiegi i dbanie o twarz i ciało przestaje być domeną tylko kobiet. I bardzo dobrze. Zadbany mężczyzna to emanacja znającego swoją wartość, zaradnego i realizującego swoje cele człowieka. Panowie, którzy nas odwiedzają, wybierają głównie zabiegi związane z odmłodzeniem twarzy, poprawą jakości skóry, wyszczupleniem sylwetki, leczeniem

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 5


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

nadpotliwości. Ale przychodzą też walczyć z nadmiernym owłosieniem. Branża beauty stale się rozwija. Czym ona dla pani jest, tak osobiście?

Kocham tę pracę, wykonuję ją z pasją, bo jest dynamiczna, nie ma czasu na nudę i stagnację. Jeżeli ktoś przestaje się rozwijać, podążać za nowościami, ignoruje bezpieczeństwo, komfort klientów – natychmiast jest to weryfikowane przez rynek. Dzięki temu, że jeżdżę w różne miejsca w Polsce i na świecie, na konferencje i szkolenia, słucham wybitnych specjalistów wykonujących ten zawód, wprowadzam w gabinecie najwyższe standardy i działam na światowym poziomie. Tym się szczycę i z tego jestem dumna, bo wiem, że autentycznie pomagam ludziom. Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ STANISŁAW BUBIN

Dr EWA TRZEPIZUR

Certyfikowany lekarz medycyny estetycznej. Członek Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging przy Polskim Towarzystwie Lekarskim. Odbyła wiele praktyk z zakresu medycyny estetycznej za granicą, m.in. specjalistyczne szkolenie w siedzibie producenta sprzętu Syneron w Yokneam w Izraelu, specjalistyczne szkolenie w siedzibie producenta sprzętu Deka we Florencji, staż u dr Luigi Mazzi w Weronie, staż u dr Nikola Zerbinati w Mediolanie, szkolenie u dr George V. Oskarbski w Rzymie, specjalistyczne szkolenie z użycia kwasu hialuronowego i toksyny botulinowej u dr Philippe Kestemont i dr Benjamin Asher w Nicei. Kilka razy w roku uczestniczy w najważniejszych kongresach dotyczących medycyny estetycznej w Polsce i za granicą. Od kilku lat zdobywa wiedzę od najlepszych specjalistów z medycyny estetycznej podczas międzynarodowych spotkań.

Gabinet Medycyny Estetycznej DOKTOR EWA Barlickiego 5 • Bielsko-Biała +48 660 926 982 kontakt@doktorewa.com www.doktorewa.com www.facebook.com /DoktorEwaMedycynaEstetyczna

Sesja zdjęciowa dr EWY TRZEPIZUR specjalnie dla magazynu Lady’s Club wykonana została w Gabinecie Medycyny Estetycznej Doktor Ewa przy ulicy Barlickiego 5 w Bielsku-Białej. Zdjęcia MAGDALENA OSTROWICKA / www.cobraostra.pl, makijaż artystyczny EWA HECZKO / www.facebook.com/ewazalotmakeup

4 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9


REKLAMA


Fot. Light Fields

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

ODPORNOŚĆ Jak wzmocnić swój organizm?

W sezonie jesienno-zimowym wielu z Ale czy faktycznie tak musi być? To

nas odczuwa spadek energii, ogólne osłabienie organizmu i często choruje. zależy przecież od nas samych!

Jeśli

zadbamy o odpowiednią dietę i dobre

Układ odpornościowy Każdy organizm posiada mechanizm – układ odpornościowy – którego zadaniem jest zwalczanie różnego rodzaju infekcji. Zatem odporność to zdolność organizmu do zapobiegania niekorzystnemu wpływowi antygenów przedostających się do naszego wnętrza: bakterii, wirusów czy grzybów. Gdy którykolwiek z patogenów pokona tę barierę, sprawnie działający układ odpornościowy szybko wytwarza odpowiednie przeciwciała i pozbywa się nieproszonego gościa. Odporność swoista, czyli nabyta, jest w dużej mierze zależna od nas samych i powstaje w momencie naturalnego kontaktu czynników chorobotwórczych z organizmem. Ogromny wpływ na odporność mają styl życia, profilaktyka i wszelkie czynniki ze środowiska, w jakim przebywamy.

4 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

Fot. Marta Gworek-Kędzierska

funkcjonowanie układu odpornościowego, możemy uniknąć przeziębień i różnego rodzaju chorób.

MAŁGORZATA SKÓRZAK Obniżenie odporności Niestety, wiele czynników z życia codziennego wpływa negatywnie na naszą odporność. Jednym z nich jest alkohol, który przenika do krwi i układu limfatycznego, gdzie zabija komórki odpornościowe. Kolejnym „zabójcą” są papierosy – w dymie papierosowym znajduje się ponad 4 tysiące trujących substancji, przedo-

stających się przez błony śluzowe i niszczących naszą barierę ochronną. Dodatkowo złe nawyki żywieniowe, nieregularny tryb życia i stres mocno oddziałują na funkcjonowanie układu immunologicznego. Niedobory snu sprawiają, że organizm jest przemęczony i bardziej podatny na infekcje. Tak samo wygląda sytuacja, gdy dużo podróżujemy. Częste zmiany klimatu

osłabiają odporność. Musimy też pamiętać, że nieodpowiednio dobrana lub źle przeprowadzona antybiotykoterapia może przynieść negatywne skutki dla naszego organizmu. POPRAWIAMY ODPORNOŚĆ Zdrowa dieta Jednym z najważniejszych czynników wpływających na stan naszego zdrowia jest odpowiednio zbilansowana dieta. Aby zadbać o odporność, musimy wzbogacić jadłospis o dużą ilość warzyw i owoców, szczególnie tych bogatych w antyoksydanty i witaminy A, C i E (m.in. paprykę, pomidory, brokuły, marchew, cytrusy, truskawki). Zadbajmy o uzupełnianie cynku, który uczestniczy w produkcji przeciwciał odpornościowych, i żelaza, którego niedobory prowadzą do niedokrwistości i zwiększają


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

dzo podatni na infekcje i nasz organizm jest osłabiony, warto dodatkowo wzbogacić dietę w naturalne suplementy, które zawierają odpowiednio połączone składniki, wzmacniające odporność. Szczególnie polecana w tym okresie jest echinacea (jeżówka purpurowa), która działa przeciwzapalnie i pobudza odporność m.in. w stanach zapalnych dróg oddechowych, grypie czy infekcjach grzybiczych. Aloes natomiast ma właściwości bakteriobójcze i przeciwzapalne, pomaga zmniejszać ilość nieprzyjaznych bakterii w jelicie i jest źródłem wielu witamin i minerałów. Wiesiołek, a konkretnie olej z nasion wiesiołka, m.in. redukuje stany zapalne w organizmie oraz leczy dolegliwości żołądka i jelit. Czarny bez ma fantastyczne właściwości przeciwwirusowe i przeciwzapalne, podobnie jak mniszek lekarski, który zawiera ogromną ilość flawonoidów i garbników, działających bakteriobójczo. *** To tylko niektóre z ziół o niezastąpionych właściwościach prozdrowotnych. Należy pamiętać, że zarówno zioła, jak i leki powinny być włączane do użycia dopiero po konsultacji ze specjalistą – żeby pomogły, a nie zaszkodziły.

ZDROWA DIETA? ŻYWNOŚĆ PEŁNA WITAMIN I MINERAŁÓW, ORAZ KISZONKI JAKO NATURALNE PROBIOTYKI

ryzyko infekcji. Te pierwiastki znajdziemy na przykład w pestkach dyni, pieczywie razowym, kaszy gryczanej, owocach morza czy mięsie. Pamiętajmy, że układ immunologiczny dla prawidłowego funkcjonowania – oprócz witamin i mikroelementów – potrzebuje białka odpowiedzialnego za produkcję immunoglobulin (przeciwciał). Ich głównym źródłem są m.in. ryby, mięso i rośliny strączkowe. Dodatkowo warto zadbać o odpowiednie funkcjonowanie mikroflory jelitowej – poprzez włączenie naturalnych probiotyków w postaci różnego rodzaju kiszonek. Te produkty nie tylko dostarczają naszemu organizmowi miliony bakterii probiotycznych, ale również hamują rozwój patogenów i stymulują układ immunologiczny. Nie zapominajmy o jogurtach naturalnych, dbających o odpowiednią barierę ochronną organizmu.

Aktywność fizyczna Doskonałym sposobem na zwiększenie odporności jest aktywność fizyczna. Jak często i jak dużo należy ćwiczyć? Oczywiście to indywidualna kwestia, ale na początek warto wykorzystać sprawdzony wzór polecany przez lekarzy: 3 x 30 x 130. Oznacza on, że powinniśmy ćwiczyć co najmniej 3 razy w tygodniu po 30 minut, a puls w czasie wysiłku powinien osiągać około 130 uderzeń na minutę. Czyli świetnie sprawdzą się rower, basen lub bieganie. A na pewno nie zaszkodzi, jeżeli codziennie znajdziemy czas na spacer, choćby z pracy do domu, jeśli to możliwe. Ograniczenie używek Postarajmy się zminimalizować w codziennej diecie obecność alkoholu i papierosów. Ich obecność powoduje niszczenie witamin i mikroelementów,

Fot. Pedro Sandrini

PAMIĘTAJ O ZACHOWANIU ŻYCIOWEGO BALANSU I ZDROWEGO ROZSĄDKU, ODPORNOŚĆ ZALEŻY OD CIEBIE

które bronią i chronią nasz układ odpornościowy. Więcej snu, mniej stresu Jeżeli jesteśmy przemęczeni i mało sypiamy, dodatkowo narażamy się na wiele chorób ze względu na osłabienie organizmu. Dorosła osoba powinna spać około 8 godzin na dobę, najlepiej w ciszy i spokoju. Tylko wtedy w organizmie wytwarza się odpowiednia ilość limfocytów i wydziela się melatonina, zapewniająca prawidłowy rytm dobowy i odpowiednie funkcjonowanie układu immunologicznego. Niestety, również stres, tak często nam towarzyszący, negatywnie wpływa na naszą odporność. System obronny jest ściśle połączony z nerwowym i każda sytuacja stresująca zakłóca ich współpracę. Dlatego warto w codziennym, zabieganym życiu znaleźć choć odrobinę czasu na relaks, kino, spacer czy spotkanie z przyjaciółmi. W końcu duża dawka szczerego śmiechu nie tylko zmniejsza napięcie, ale też zwiększa ilość przeciwciał odbudowujących naszą odporność. Naturalne zioła i suplementy Nadal wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak duże znaczenie dla organizmu ma niedobór witaminy D3. Przede wszystkim jej zbyt mała ilość ma wpływ na choroby o podłożu autoimmunologicznym, nowotwory czy infekcje. Witamina D3 bezpośrednio oddziałuje na aktywność limfocytów i sprawia, że lepiej radzą sobie z różnymi patogenami. Jeżeli jesteśmy bar-

Autorka Małgorzata Skórzak jest dietetykiem, pracuje od lat w Centrum Dietetycznym Naturhouse przy ul. Gazowniczej 1 w Bielsku Białej tel. 504 160 442 www.naturhouse-polska.pl bielsko.gazownicza @naturhouse-polska.pl

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 9


Fot. ARC

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

Z UBEZPIECZENIAMI CI DO TWARZY

POLISA DLA PUPILA JOWITA TRZASKA

Odkąd pamiętam, w moim domu były zwierzęta. Kiedy miałam kilka lat, rano budził mnie śpiew żółtego kanarka. Później przytulałam włochatą świnkę morską, a kiedy skończyłam 7 lat, w domu pojawił się pierwszy pies – Clea, piękna rottweilerka. Mieliśmy jeszcze szczura Nosferatu i kilka piranii.

ZE ZWIERZĘTAMI JEST JAK Z LUDŹMI: kochamy je, opiekujemy się nimi, wspólnie przeżywamy chwile radości, ale także smutku, szczególnie gdy chorują. Psy

5 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

Fot. Michał Trzaska Photography

Z

e wszystkich ówczesnych zwierząt najbardziej skradły mi serce psiaki. Bella, Emir, Saba, Daisy, Emma, Curro i Amir przez lata obdarzały mnie swoją psią miłością. Amir odszedł od nas 2 lata temu. Jego odejście było dla nas bardzo trudne. Żył z nami 10 lat... Niestety, bezwzględny nowotwór zaatakował jego ciało. To kolejny pies, którego rak mi odebrał. Wcześniej jego ofiarą padły Bella, Saba i Curro... Przez dwa tygodnie widzieliśmy, jak w Curro gaśnie życie. Nie mogliśmy uwierzyć, że jeszcze trzy miesiące wcześniej był pełen życia, przemierzał z nami kilometry w czasie leśnych spacerów, biegał za piłeczką i radośnie merdał ogonem. Pozostawił po sobie pustkę... Pustkę, której nie potrafiliśmy wypełnić przez kolejne dwa lata. Dziś wypełnia ją kocurek Amon. Teraz on uczy nas miłości – kociej miłości.

KOCUREK AMON NA TRAWIE (UDAJE, ŻE GO NIE MA)...

i koty chorują teraz równie często jak ludzie. Schorzenia cywilizacyjne bezwzględnie dotykają także zwierzęta domowe. Zanieczyszczenia powietrza i wysokoprzetworzona karma komercyjna powodują wzrost zachorowań na nowotwory i alergie. Zmutowane wirusy atakują układy odpornościowe naszych czworonogów. Kilka tygodni temu pojawiła się informacja, że w Norwegii psy atakuje nieznana, śmiercionośna choroba. Coraz więcej zwierząt jest także nosicielami boreliozy.

Choroba pupila to dla nas nie tylko spore obciążenie psychiczne, ale i finansowe. Wizyta u weterynarza kosztuje między 50‒100 zł. Badanie RTG waha się od 70 do 90 zł. USG kosztuje ok. 80 zł. Do tego trzeba doliczyć koszty badań krwi 40‒50 zł, kału 30‒40 zł, moczu 28‒40 zł. Dopełnieniem kuracji są oczywiście leki, które dla zwierząt wcale nie są tańsze niż dla ludzi. Często bywa tak, że nie stać nas na drogie leczenie i musimy wybierać „ekonomiczne”. Niestety, znacznie mniej skuteczne.


NA RYNKU POJAWIŁO SIĘ SPECJALNE UBEZPIECZENIE dedykowane psom i kotom. Sprzedawane jest jako opcja dodatkowa przy ubezpieczeniu domu lub mieszkania. Polisą mogą być objęte psy ras małych i średnich o wadze do 20 kg i wieku od 6 miesięcy do 8 lat, a także ras dużych i olbrzymich, powyżej 20 kg i wieku od 6 miesięcy do 6 lat. Te zasady dotyczą także mieszanek ras. Podobnie jest z kotami, choć w ich przypadku ubezpieczyciel nie ustalił kryterium wagowego, a jedynie wiekowe – od 6 miesięcy do 10 lat. Warunek: zwierzak musi posiadać mikrochip lub tatuaż oraz aktualne szczepienia. Nie można natomiast ubezpieczyć zwierząt hodowlanych i wykorzystywanych do celów rozrywkowych, widowiskowych, filmowych, sportowych i specjalnych. W ramach tego ubezpieczenia firma pokrywa zwrot kosztów leczenia w przypadku nagłej choroby lub nieszczęśliwego wypadku zwierzęcia, to jest koszt wizyty u weterynarza, hospitalizacji, badań, leków, środków opatrunkowych, zabiegów ambulatoryjnych, zabiegów operacyjnych – do określonej sumy ubezpieczenia. Z ubezpieczenia wyłączone są m.in. koszty związane z chorobą, która wystąpiła przed

SABINA I JEJ UKOCHANY PIES

ubezpieczeniem zwierzaka, wadami wrodzonym, złym traktowaniem zwierząt. Towarzystwo ubezpieczeniowe nie zwróci nam także kosztów szczepień ochronnych, kastracji, czy sterylizacji oraz opieki związanej z ciążą i porodem. WARTO ZAPOZNAĆ SIĘ Z PEŁNYM KATALOGIEM WYŁĄCZEŃ, aby potem nie przeżyć niemiłego zaskoczenia. W przypadku nieskutecznego leczenia, w wyniku którego doszło do śmierci pupila, zakład ubezpieczeń zwróci nam koszt uśpienia z konieczności, jak również kremacji i pochówku zwierzaka. Musisz wiedzieć, że w Polsce pochówek zwierzaka w lesie lub przydomowym ogródku jest zakazany. W praktyce masz tylko dwie możliwości pochowania swojego pupila: • utylizacja (wiem, brzmi okropnie), czyli musisz oddać go do punktu zajmującego się tego typu usługami; część weterynarzy umożliwia też pozostawienie zwierzaków po uśpieniu w ich placówce i sami zajmują się resztą formalności; • pochówek na cmentarzu dla zwierząt. Na Górnym Śląsku taki cmentarz znajduje się w Bytomiu przy Schronisku dla Zwierząt (tam właśnie pochowałam mojego Amira). Jest także centrum kremacji zwierząt Esthima w Rudzie Śląskiej, gdzie można w godny sposób pożegnać swojego nieżyjącego towarzysza. Jeśli po stracie psa lub kota uznasz, że życie bez zwierzaka jest puste i zapragniesz tę przestrzeń znowu wypełnić – możesz liczyć na świadczenie pieniężne, które zapewni Ci zakup nowego pupila. Koszt takiego ubezpieczenia oscyluje w granicach 350 zł rocznie. Można wykupić je z góry na 3 lata (płacąc raz w roku) – wówczas koszt ulega obniżeniu o ok. 20%.

Czy to dużo? A ile warte jest zdrowie Twojego czworonoga? Myślę, że na to pytanie potrafi odpowiedzieć sobie każdy miłośnik zwierząt. Życzę Wam, żebyście jak najdłużej cieszyli się każdą chwilą ze swoimi czworonogami, a one niech dożyją cudownego wieku w zdrowiu i radości. Jeśli dzielicie swoje szczęście z psem wielorasowym, nie zapomnijcie też, że 25 października wszystkie kundelki obchodzą swoje święto!

Zapraszam do śledzenia moich artykułów z cyklu Z UBEZPIECZENIAMI CI DO TWARZY

Fot. Weronika Markiewicz

MOŻNA JEDNAK ZABEZPIECZYĆ SIĘ na te nieprzewidziane okoliczności. Czy wiesz, że są dostępne ubezpieczenia dla psów i kotów? Być może nawet swojego pupila też masz ubezpieczonego, ale po prostu o tym nie wiesz! W większości ubezpieczeń mieszkań i domów zwierzęta domowe traktowane są jako ruchomości (warto sprawdzić definicję „ruchomości domowych” w ogólnych warunkach ubezpieczenia). Co to znaczy? Że zwierzaki ubezpieczone są w takim samym zakresie, jak telewizor, lodówka czy sofa. Jeśli w twoim domu dojdzie do pożaru czy zalania (a więc ryzyk objętych ochroną ubezpieczeniową – ubezpieczyciele zazwyczaj tak je definiują), otrzymasz zwrot poniesionych kosztów związanych z obrażeniami odniesionymi przez pupila. Przy ubezpieczeniu domu lub mieszkania często funkcjonuje też ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej, w ramach którego mamy ochronę w takich przypadkach, jak m.in. zniszczenie mienia osób trzecich przez naszego pupila, pogryzienie innego psa czy jakiejś osoby. Jeśli mamy psy zaliczane do ras agresywnych, warto zweryfikować, czy nasza polisa nie ma takiego wykluczenia.

Fot. Michał Trzaska Photography

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

KONTAKT

Jowita Trzaska www.linkedin.com/in/jowitatrzaska kontakt@jowitatrzaska.pl tel. + 48 501 745 604

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 51


SEXY LINGERIE

UWODZENIE Z PASJĄ Z EDYTĄ SZCZEKOCKĄ Z ZABRZA, WŁAŚCICIELKĄ MARKI ME SEDUCE, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN

Me Seduce, to znaczy?...

Uwiedź mnie. Tak nazywa się moja marka. Uwodzę pieknymi, luksusowymi wzorami bielizny erotycznej. Mamy dużą kolekcję, niezwykle różnorodną. Pełne seksapilu koszulki, gorsety, majteczki, stringi, staniki, body, kombinezony, peniuary, przebieranki (można wcielić się w rolę pastereczki, pokojówki czy zakonnicy). A także sety, clubweary, czyli sukienki erotyczne do night-klubów i stroje kąpielowe. Dla mniej lub bardziej odważnych pań. Także dla panów. Jak zaczęła się pani działalność? Dlaczego akurat w tej branży?

Projektuję od lat. Już jako dziecko miałam do tego smykałkę. Ubierałam się też inaczej niż inni. Pracowałam w różnych firmach krajowych i zagranicznych, również projektujących bieliznę. Jeśli ktoś ma w szufladzie kilka sztuk bielizny erotycznej, przynajmniej jedna z tych rzeczy została zaprojektowana przeze mnie. W pewnym momencie doszłam do wniosku, że moje wzory są wszędzie popularne, lecz nikt mnie nie zna. Może więc warto

pójść na swoje i stworzyć własną markę? Nie przemawiała przeze mnie próżność. Pracując dla kogoś, człowiek bywa ograniczony wizjami właściciela. Ja miałam swoje wyobrażenia, właściciele swoje. Nasze drogi się rozchodziły. Czy dlatego, że pani projekty były bardziej śmiałe?

Może nie tyle śmiałe, co po prostu inne. Na rynku jest dużo wzorów mniamniuśnych, czyli udających bieliznę zmysłową i seksowną. Takich cukierkowatych, lolitkowatych. Niezbyt mi się podobają. Chciałam pójść w inną stronę, tworzyć dla kobiet, które wiedzą, czego chcą, nie wstydzą się swojej seksualności, biorą od życia to, czego pragną. Zdecydowanych i świadomych, czego oczekują od partnerów. To mój kierunek, takie są moje stroje. Inspiruje mnie piękno kobiecego i męskiego ciała, to mój hołd dla zmysłowości. Kobiet odważnych jest chyba niewiele?

Bardzo dużo! Kobiety, polskie również, otwierają się coraz bardziej na takie stroje. Dużo pomógł internet. Świadczy o tym

EDYTA SZCZEKOCKA

5 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9


zresztą popyt na nasze modele. Widzimy to na co dzień. Nawet zwykłe kurki domowe chciałyby czasem w nocy zaszaleć. I ja im to daję. Przychodzi wieczór – kobieta dzięki mojej bieliźnie zamienia się w wampa. Dlatego przeszło 5 lat temu stworzyłam markę Me Seduce i robię to, co kocham. Chyba na początku nie było łatwo?

Łatwiej niż myślałam, bo jednak zagranica mnie znała. Francja, Niemcy, kraje skandynawskie, Anglia... Tamtejsze rynki korzystały z moich projektów, nie byłam obca w branży. Poza tym znam się na zarządzaniu i produkcji odzieży, całe dorosłe życie w tym siedziałam. Coś zaprojektuję i wiem, że da się to zrobić. Nie sztuka wymyślać rzeczy niemożliwe do stworzenia. Opowiada pani o tym z pasją. Czy załoga podziela ten entuzjam? To specyficzna produkcja...

Udało mi się stworzyć świetny zespół. Owszem, były dziewczyny, które dowiadywały się, co będą robić i odchodziły. Ale nie było tak źle. Większość została i cieszy się z pracy. U nas można dużo się nauczyć i zwiedzić pół świata, wystarczy chcieć. A kiedy wprowadzamy nowe kolekcje i trzeba zostać po godzinach – nie ma problemu. Takich ludzi chciałam wokół siebie zebrać i to się udało. Wróćmy do bielizny erotycznej i akcesoriów. Co was wyróżnia?

Jesteśmy jedyną firmą w Polsce i jedną z nielicznych w Europie produkującą nasutniki. Nakładki naklejane przez kobiety na piersi, by pikantnie zasłonić lub wyróżnić sutki. Nasze nasutniki występują w wielu kolorach i odmianach, czasem mają specjalne frędzle. To, co je charakteryzuje, to najwyższa jakość silikonu, który pozwala naklejać je na sutki wiele razy i za każdym razem trzymają się pewnie. Szukałam

takiego przez wiele miesięcy. Nasz certyfikowany silikon nie powoduje uczuleń, nie wchodzi w reakcje ze skórą, nie podrażnia tak delikatnej sfery, jak sutki. Nic dziwnego, że ręcznie robione nasutniki cieszą się powodzeniem. U nas czy na świecie?

Wszędzie, w Polsce też. Ale dużo, 85% produkcji, eksportujemy, między innymi do Senegalu, RPA, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, USA, Rosji, Kirgistanu. Raczej nie ma krajów, w których nas nie ma. Do krajów muzułmańskich bielizna pakowana jest w lśniące czarne pudełka, bez zdjęć roznegliżowanych modelek. Ale wewnątrz ten sam zmysłowy, erotyczny świat. W krajach, w których kobiety traktowane są przedmiotowo – pod abajami, hidżabami, czadorami i burkami odnajdują się normalne istoty, z normalnymi potrzebami. Mamy około 20 wzorów nasutników

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 3


i 300 wzorów bielizny. Co roku wprowadzamy nowe kolekcje – 20‒30 wzorów. Jest w czym wybierać. Wszystkie powstają z materiałów ekologicznych, w produkcji nie korzystamy ze skór zwierzęcych. Chcemy być w zgodzie z naturą, to jest zapisane w naszej misji. Czym jeszcze może się pani pochwalić?

Nagrodami oczywiście. Jesienią zeszłego roku marka Me Seduce została laureatem prestiżowej nagrody branżowej XBiz Europe. Tytuł Bielizny Roku otrzymaliśmy jako jedyna marka polska. W styczniu otrzymaliśmy nominację do amerykańskiej edycji tej nagrody. Szczycimy się udziałem w najbardziej liczących się imprezach targowych. Bez obawy o przesadę mogę powiedzieć, że Polska jest liderem w produkcji bielizny erotycznej i ma najwięcej do powiedzenia na tym rynku. Zdumiewające, zważywszy, że pospołu rządzą tu prawica i kościół!

To prawda. Gdzie nie pojedziemy wszyscy się temu dziwią, ale takie są fakty. Nasza bielizna robi furorę. Widzieliśmy to na naszych stoiskach w Las Vegas i Nowym Jorku. Istny szał! Może dlatego, że stawiamy na jakość, nie na taniochę, wiele rzeczy robimy ręcznie – i to jest doceniane. Trafiamy do klientów, którzy nie tylko patrzą na cenę, lecz cenią piękno, smak i odwagę. Do jakich wniosków pani doszła, poznając ludzkie potrzeby w dziedzinie erotyki?

Że do końca ich nie znam! Fantazja i potrzeby nie mają granic, są niezgłębione. Ludzie mają takie pomysły, że trudno uwierzyć. Kontaktuję się z klientami i wiem, co mówię. Czasami coś podpowiedzą, niekiedy dzwonią z konkretnymi zamówieniami lub prośbami o dołożenie czegoś do kolekcji. Jesteśmy otwarci, słuchamy, szybko reagujemy, bo cała produkcja powstaje w Polsce, nie w Chinach. Kolekcja jest duża, rozciągliwa, zaspokaja różne potrzeby Anglików, Niemców czy Polaków... Co kraj, to obyczaj. Pomówmy o wstydliwych Polakach...

Nie aż tak bardzo. Postęp widać wyraźnie, coraz mniej zahamowań i ograniczeń. Otwierają się, bo to widać po zamówieniach. Gorzej, gdy ktoś zadzwoni i szuka

5 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9


N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 5


5 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9


czegoś dla partnerki, a nie jest w stanie określić jej rozmiarów. Nasze dziewczyny już wiedzą, jak temu zaradzić i zawsze znajdą co potrzeba. Mamy zresztą kolekcję z regulowanymi rozmiarami, więc tragedii nie ma. Panie też kupują i co ciekawe, nie stanowią większości. Zakupy pod względem płci rozkładają się pół na pół. Impuls z rynku zdecydował też o powstaniu kolekcji dla panów w typie macho – harnesów (uprzęży) i innych rzeczy. Oni też potrzebują czuć się tajemniczo i zmysłowo. Spotkała się pani z krytyką? Z ambony na przykład, że to niezgodne z naukami?...

Tylko raz – i nie od księdza. Pojechałam do pewnej pani, dostawcy lakierowanych pasków, powiedziałam do czego mi potrzebne, a ona oświadczyła, że jest osobą głęboko wierzącą i nie będzie ze mną handlować. Klauzula sumienia w lakierowanych paskach?

Zostawmy to bez komentarza.

Podkreśla pani, że nasz polski rynek rozwija się, ale wciąż jakby w ukryciu...

W internecie, owszem, ale wystarczy popatrzeć na sex-shopy poukrywane w podwórkach i zaułkach. Na Zachodzie to wielkie, potężne, piękne sklepy, często w reprezentacyjnych dzielnicach. Wystarczy pojechać na targi do Hanoweru czy Moskwy, żeby zobaczyć, jaki to biznes. Klienci odwiedzający targi dobrze znają marki polskie i wysoko je cenią. Kiedyś u nas też to się zmieni, ale... chyba nieprędko. Co pani daje uczestnictwo w targach?

Poszerzenie rynku zbytu, rozwijanie współpracy, sondowanie potrzeb, zdobywanie nowych kontaktów. Trzeba się pokazywać. Nasze stoiska są zwykle tematyczne. W Nowym Jorku wszystko mieliśmy w złocie, w Hanowerze, na największych targach na świecie, będzie królowało srebro. Bo jeszcze w tym roku jesienią jedziemy do Hanoweru na targi eroFame i do Moskwy na Ero Expo w Centrum Wystawienniczo-Kongresowym na Sokolnikach. Dziękuję za rozmowę.

ZDJĘCIA MODELEK GRZEGORZ SZAFRUGA/SKYLIGHT STUDIO

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 7


Fot. Materiały Prasowe

KOSMETYKA MEDYCZNA

W

MALLORCA ACNE

PIERWSZY RAZ WYKWITY NA RAMIONACH, dekolcie, twarzy i plecach odkryte zostały właśnie na Majorce, w tak wielu przypadkach, że naukowcy postanowili sklasyfikować je jako osobny typ trądziku – ze względu na swoiste cechy. Pojawia się bowiem tylko latem (chyba że wyjedziemy zimą w tropiki, wtedy również) na zewnętrznych powierzchniach skóry w postaci małych, czerwona-

5 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

Fot. Wioletta Wilczek

prawdzie lato minęło, lecz po zimie przyjdzie znowu, więc warto porozmawiać o pewnej wysypce, która wiąże się głównie z wakacjami i nadwrażliwością mieszka włosowego na światło słoneczne. Czy miałaś problemy ze skórą tylko latem? Pojawił się jakiś dziwny trądzik na dekolcie, plecach i ramionach? A potem, po wakacjach, trądzik zniknął i już? Jeśli parokrotnie odpowiedziałaś „tak”, prawdopodobnie dotyka Cię – z tendencją do nawrotów – wysypka trądzikopodobna, po łacinie acne aestivalis, czyli inaczej Mallorca Acne.

ANIA ADAMUS TEŻ BAŁA SIĘ NA URLOPIE TRĄDZIKU, ALE CHRONIŁA SKÓRĘ FILTRAMI BEZTŁUSZCZOWYMI

wych, zrogowaciałych grudek przymieszkowych. Oprócz wysokiej temperatury musi mieć do towarzystwa ciężkie, wodoodporne filtry przeciwsłoneczne i nasze własne sebum. Duży związek z tym trądzikiem ma również typ skóry. Jeśli z natury jest problematyczna, przetłuszczająca się (bez względu na to, czy osiągnęłaś 20, czy 40 lat) masz, niestety, dużą szansę, że Mallorca Acne wyjdzie i będzie Ci dokuczać. Im wyższa temperatura, tym bardziej oczywiście pocimy się i przetłuszczamy. Skóra pozbywa się wody i sebum. A jeśli tę tłustą, mokrą warstwę przykryjemy jeszcze ciężkim kosmetykiem, wtedy mamy problem – skóra się dusi i nie może wydalić tego, co jej zbędne. Na domiar złego wciąga to, co na niej rozsmarujemy i w wysokiej temperaturze „fermentuje”. W efekcie szybko i mocno zapychają się pory i powstaje trądzik. Jest, jak wspomniałam, specyficzny, bo obejmuje głównie dekolt, ramiona i plecy. Czasem może się do tego przyłączyć reakcja


JEŚLI MIAŁYŚCIE TEN PROBLEM, to domyślam się, że próbowałyście na własną rękę ratować skórę, robiąc... same złe rzeczy. Co mam na myśli? Smarowanie skóry spirytusem (o zgrozo!) i wyciskanie wyprysków na maksa (co powodowało stany zapalne i podbiegnięcia ropne). Efektem były brzydkie blizny i znamiona, więc w ruch szły gąbki i mocne żele. Szorowanie się gąbkami to zły pomysł. Od razu powodują zaognienia, stany zapalne i roznoszenie wysypki na dalsze rejony ciała. Mocne żele pod prysznic działają jak płyn do mycia naczyń – wysuszają, co zmusza skórę do produkcji jeszcze większej ilości sebum i problem się nasila. Żele i pianki zmywają tylko zanieczyszczenia pochodzenia wodnego (czyli pot), a nie zmywają tłuszczu, toteż skóra po umyciu jest niezbyt przyjemna w dotyku i jednocześnie dziwnie tłusta. Ten właśnie tłuszcz nadbudowuje się każdego dnia, powodując wystąpienie syndromu Mallorca Acne. O losie! Co z tym zrobić? TEN TYP TRĄDZIKU LECZY SIĘ INACZEJ niż trądzik zwykły. To trzeba zapamiętać. Nie wolno wyciskać zmian, bo podbiegną ropą. Mamy wtedy trądzik mieszany – i podwójny problem. Nie wolno też stosować żadnej mikrodermabrazji (słuchajcie, kilkanaście pań było u mnie po ratunek, bo zrobiły gdzieś mikrodermabrazję i mówiły, że kosmetyczki zjechały im te ropniaki

Fot. Press Images

alergiczna i oprócz stanów zapalnych pojawią się wysypka i swędzące krostki.

JEŚLI Z WAKACJI OPRÓCZ MUSZELEK I PIASKU PRZYWIOZŁAŚ PROBLEMY SKÓRNE, SKONSULTUJ SIĘ ZE SPECJALISTĄ

do mięsa!), ani żadnej pary rozpulchniającej (zarówno w salonie, jak i w domu – para zagotowuje bowiem ropne stany zapalne, które już mają „goraczkę”, co spowoduje jeszcze większy wysyp krost), ani też wielu kwasów, bo szkodzą. No i nie wolno szorować zmian peelingami do ciała z solą, cukrem czy innymi dodatkami. Co, niestety, robicie bardzo często. ZŁUSZCZAĆ MALLORCA ACNE TRZEBA – to warunek terapii. W wannie warto zmyć skórę dwa razy olejkiem (olej zmywa olej, od lat kocham olejek myjący do ciała Ziaja Liście Zielonej Oliwki). Dłonią – żadną tam gąbką! Na umytą skórę jako kompres połóż drobnoziarnistą sól morską, na kilka minut. Pamiętaj – nie masuj, nie szoruj, nic nie rób. Niech ta morska, miękka sól leży sobie na skórze i działa. A działa

jak peeling enzymatyczny, antybakteryjny, minimalizujący wykwity. Potem warto nałożyć na chore miejsca maskę, na przykład z zielonej glinki lub błota z Morza Martwego. Na końcu warto przemyć chore miejsca tonikiem z 2-procentowym kwasem salicylowym. Są takie w serii dla nastolatków (Avon) i serii Pure Zone (L’Oréal). Pomogą. Kwas salicylowy bardzo pomaga na Mallorca Acne. Po wieloetapowym zabiegu niczym więcej nie smaruj chorych miejsc. Niech skóra będzie oczyszczona i niech działa na nią leczniczo kwas salicylowy. Jeśli posmarujesz ją czymś tłustym – trądzik wróci. A że filtrami trzeba się smarować, żeby za 10 lat nie wyglądać jak suszona śliwka – wybieraj tylko beztłuszczowe formuły i lekkie konsystencje – one nie zaszkodzą nawet w tropikalno-upalnej Tajlandii. Byłam tam w marcu tego roku i po dwóch tygodniach wilgotnego ukropu skóra wróciła idealna. A bałam się trądziku typu Majorka. Lekkie filtry chroniły mnie przed fotostarzeniem i żaden trądzik nie zniszczył mi skóry. Znajdziesz takie formuły w serii Skin 79, Biodermie i La Roche-Posay.

ANNA ADAMUS

Fot. Materiały Prasowe

Autorka jest właścicielką gabinetu kosmetyki medycznej Zaciszek Piękna w Czechowicach-Dziedzicach (www.zaciszekpiekna.pl), II Wicemiss Polski Kosmetyczek 2012, wykładowcą, szkoleniowcem i pedagogiem, a także popularną fotomodelką. Ponadto jest laureatką II miejsca w konkursie na najlepszy salon kosmetyczny 2016 powiatu bielskiego. POJAWIENIE SIĘ TRĄDZIKU W CZASIE UPAŁÓW ZALEŻY RÓWNIEŻ OD RODZAJU SKÓRY

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 9


LISTY Z MONACHIUM

RYSA. REFLEKSJA O PRZEMIJANIU Że wszystko mija, wiadomo już w młodości, lecz jak szybko wszystko mija, doświadcza się dopiero na starość Marie von Ebner-Eschenbach (1830-1916), pisarka austriacka

N

ie umiemy powiedzieć sobie dosyć, wyznaczyć granic, zadecydować, że starczy nam taki a nie inny smartfon, ten a nie inny samochód, bo i tak zawiezie nas do celu. Nie umiemy wyluzować. Ciągle chcemy więcej. Nie potrafimy się zatrzymać i zrelaksować. A właśnie o relaks chodzi, o chwilę spokoju, odpoczynku, oderwania się od codzienności, wyciszenia. O zadbanie o siebie pod każdym względem. Zewnętrznym i wewnętrznym. O ile nasza powierzchowność określa fizyczny wiek, o tyle wnętrze określa wiek ducha, a ten podobno nigdy się nie starzeje. Starzeje się tylko ciało, które z wiekiem nastarcza mniejszych czy większych problemów. Choć i młode ciała też nie są ich pozbawione. Poświęcamy organizmowi zbyt mało czasu, mając nadzieję, że sam sobie ze wszystkim poradzi i dociągnie do setki. Często bardziej niż o siebie dbamy o samochód. Odstawiamy go do warsztatu, zmieniamy opony, wymieniamy hamulce i olej, wlewamy jak najlepsze paliwo... Gdybyśmy choć część czasu zajmowanego na przeglądy auta przeznaczyli na dbanie o siebie, bez wątpienia nasze zdrowie byłoby dużo lepsze. Niektórzy jednak bardziej martwią się o swoje cztery kółka niż o siebie, o czym przekona-

6 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

łam się niedawno. Przeżyłam szok, gdy we Włoszech młody wielbiciel czterech kółek zrobił mi nieziemską awanturę, bo rzekomo wysiadając z auta dotknęłam drzwiami jego samochodu. Omal nie zarysowałam karoserii! Wrzeszczał bez opamiętania, psując krew sobie i mnie, a ciśnienie z pewnością miał wyższe niż Himalaje. Nie wyobrażam sobie, co by się działo, gdybym faktycznie zarysowała mu drzwi. Czy warto było? Dla kreski na samochodzie, która nie powstała? Miałam wrażenie, że był jednym wielkim chodzącym (jeżdżącym?) stresem i tylko czekał na iskrę, by wybuchnąć. Nic nie wykańcza człowieka bardziej niż stres, niemożność odpuszczenia, ciągłe dążenie do perfekcji. W ten sposób niszczymy nie tylko siebie, ale i ludzi wokół. O ile początkowo nie przejęłam się zestresowanym kierowcą, o tyle później incydent wciąż latał mi po głowie i nie dawał spokoju. Musiałam się przed kimś wygadać, więc pobiegłam do znajomej fryzjerki. A jak on odstresował „zarysowania”, których nie było? Salon fryzjerski w małym włoskim miasteczku to takie miejsce, gdzie zbierają się wszystkie lokalne kobiety, a nawet carabiniere, czyli policjanci, którzy też przecież dbają o włosy i wyglądają jak

Fot. Sarah Cannon

Wszystko co dobre, szybko mija. I wakacje, i młodość. To, jak przeżyjemy młodość i jakie będziemy mieć wspo mnienia, zależy od nas samych. Najważniejsi w życiu są ludzie, którzy nas otaczają. Często nie doceniamy ich obecności, a czasami ignorujemy. Zagonieni, zapraco wani, ciągle w pośpiechu, dla nikogo nie mamy czasu, nawet dla siebie.

ALDONA LIKUS-CANNON modele z żurnala. Można się tam wygadać, usłyszeć plotki, a przy okazji napić dobrej kawy i wyjść z „odnowioną” fryzurą. Tego dnia klientki nie mogły się nagadać, a i sama właścicielka żaliła się na teściową, która wstała lewą nogą i nie chciała zostać z wnuczkiem. Każda narzekała jak mogła. Jedyną osobą, która nie powiedziała ani słowa, tylko przysłuchiwała się nam w skupieniu, była osiemdziesięcioletnia klientka. Siedziała ze świeżo uczesanymi włosami i wyciągniętymi dłońmi, a kosmetyczka robiła jej żelowy manicure. Patrzyła na całe otoczenie z uśmiechem, jakby nasze problemy wydawały jej się niczym i jakby chciała powiedzieć: wszystko minie. Płynęły od niej spokój, pogoda ducha, radość życia, zrozumienie. Wkrótce przyszło jeszcze dwóch panów, dużo starszych

od osiemdziesięciolatki. Przyszli się obciąć, choć włosów mieli niewiele. Uśmiechnięci, zadowoleni, z włoskim wdziękiem uwodzili nas wzrokiem. Wtedy przypomniały mi się często powtarzane słowa, że starość się Panu Bogu nie udała. W tym saloniku pomyślałam, że Panu Bogu ona się udała, tylko my nie potrafimy o nią zadbać ani jej docenić. To, jaką będziemy mieć, zależy przecież od nas, nie od Pana Boga. Ten dzień nauczył mnie, że można być młodym i w ciągłym stresie o byle rysę, widzieć problemy tam, gdzie ich nie ma. I można być niemłodym, cieszyć się każdą chwilą, być świadomym upływu czasu. Bo, jak napisała Marie von Ebner-Eschenbach, że wszystko mija, wiadomo już w młodości, lecz jak szybko wszystko mija, doświadcza się dopiero na starość.


REKLAMA

�s,ęua�e!

LASEROWE LECZENIE PARADONTOZY

Jedyny na Podbeskidziu laser

@E-ii::JD;WUS.cD;V.PL KONTAKTY, GNIAZDKA OD 12,90 Zł


POEZJA JAPOŃSKA

JESIEŃ OCZAMI POETY HAIKU

włóż czapkę poety pod krzakiem jarzębiny pomarańczowy deszcz

dygot szyby podnosi się zimny północny wiatr

Brama Krakowska wiatr rozwija czerwony dywan

odcienie chłodu – czapka rękawiczki szal sweter spódnica

kręci wiatr jesion dymi liśćmi

sok z buraka czasem wypiję czasem się spieram

szara pogoda przyduszony do ziemi dym z komina

jesienne czapki moje wymyślone włosy po chemii

jesienny podmuch zbliżają się do siebie usta kochanków

Wszystkich Świętych rozgrzewam dłonie nad zniczem u taty

KRZYSZTOF MACHA

6 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

NAGRODA ZA NAJLEPSZE HAIKU We wrześniu, podczas III Wrocławskiego Festiwalu Kultury Japońskiej Nihon no Nami, stale współpracujący z magazynem Lady’s Club poeta i prozaik Krzysztof Macha został laureatem Nagrody Poetyckiej im. Ewy Tomaszewskiej za najlepsze haiku 2018 roku: spóźniony pociąg kręcą się po peronie zmarznięte liście Gratulujemy! Nagrodzone haiku przedstawiliśmy w LC nr 3 (60) 2019. Dziś u góry strony prezentujemy je także jako haigę, wzbogaconą o grafikę Pawła Kuczyńskiego – artysty malarza, grafika i filozofa. n


REKLAMA

Nasz gabinet zrodził się z zamiłowania do fizjoterapii. To zainteresowanie i pasja nas połączyły. Ufamy, że rodzinna, domowa atmosfera z profesjonalną opieką czynią to miejsce wyjątkowym, sprzyjając powrotowi do sprawności. Stworzyliśmy gabinet dla pacjentów z dolegliwościami natury ortopedycznej i dla sportowców. Pracujemy z wykorzystaniem nowoczesnych technik: • terapii manualnej • mięśniowo-powięziowych • suchego igłowania • treningu stabilizacyjnego i funkcjonalnego KAROLINA i WOJCIECH GANDORSCY

FIZJOTERAPIA NA LESZCZYNACH: kompleksowa rehabilitacja w or topedii i sporcie, skuteczna pomoc w bólach kręgosłupa, stawów i mięśni, terapia po urazach, wypadk ach i operacjach KONTAKT: Gen. Stanisława Maczka 9, Bielsko-Biała, tel. 781 353 454 www.facebook.com/fizjoterapiabielsko/ fizjoterapialeszczyny@gmail.com • www.fizjoterapialeszczyny.pl


POKOCHAJ BAŃKI I KISZONKI

Jesień i zima to pory roku, w których wirusy szaleją najbardziej. Gdzie się nie obejrzysz, prawie wszyscy kichają i kaszlą. Najgorsze jest to, że chorzy, zamiast leżeć w łóżku, chodzą i rozsiewają zarazki, zarażając innych. Nikt nie lubi chorować, ale gdy już się tak zdarzy, warto chorobę przeleżeć. Choćby po to, żeby dać organizmowi siłę do walki z wirusami-intruzami. CHCEMY SZYBKO WRÓCIĆ DO FORMY. Boimy się, że coś nam umknie w czasie choroby. Pospiesznie łykamy środki przeciwzapalne lub antybiotyk i biegniemy do pracy. Udaje nam się na chwilę zahamować proces chorobowy, ale, niestety, na krótko. Słaby organizm nie ma czasu na odbudowanie odporności. Kiedy jesteśmy zmęczeni, przepracowani, na dodatek źle się odżywiamy – stanowimy dla wirusów łatwy cel. Zdarza się wtedy, że chorujemy często. Bierzemy więc kolejny antybiotyk, który działa doraźnie, lecz jednocześnie sieje spustoszenie w organizmie i osłabia florę bakteryjną. Sama przekonałam się o tym niedawno, więc chciałabym się podzielić moją historią. Jest ona przykładem, jak jelita wpływają na odporność.

6 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

Fot. Magdalena Ostrowicka

Fot. Free Images

PROJEKT JESTEM PIĘKNA

JOANNA SKOREK-KOPCIK

CHORUJĘ BARDZO RZADKO i nie pamiętam, kiedy brałam antybiotyki. Dzieje się tak dlatego, że od kilku lat świadomie dbam o ciało i jestem zwolenniczką holistycznego stylu życia. Korzystam z mądrości ajurwedy i mam sprawdzone sposoby na zachowanie zdrowia i urody. Doradzam kobietom, jak w naturalny sposób zachować piękną skórę i dobry wygląd w każdym wieku. I staram się dawać przykład. Zachęcam do wykonywania badań profilaktycznych (cytologia, USG piersi, mammografia, kolonoskopia). W czasie ostatniej wizyty okresowej u ginekologa dowiedziałam się, że kolonoskopia powinna znaleźć się w grupie badań profilaktycznych dla kobiet po czterdziestce. W moim przypadku tym bardziej – badający mnie lekarz zdiagnozował bolesny guzek, który nie dotyczył


JELITA CIENKIE I GRUBE

Mikroflora jelitowa jest zespołem mikroorganizmów, głównie bakterii, tworzących w układzie pokarmowym złożony ekosystem, niezwykle ważny dla zdrowia człowieka. 1. Przetrawione jedzenie jest wchłaniane w jelicie cienkim i przez jego ścianę trafia do krwiobiegu. Krew przenosi do organizmu przydatne substancje. Średnia długość jelita cienkiego to 5-6 m. 2. Do jelita grubego przenoszone są resztki, czyli odpady, których organizm nie potrzebuje lub nie może strawić. Pozbywamy się ich, gdy idziemy do toalety. Jelito grube ma długość około 1,5 m. Źródło: Care of Health DOPADŁY MNIE FATALNE WIRUSY, ból gardła, katar i kaszel. Wyjałowione jelita pozbawiły mnie odporności, a organizm się zbuntował. Czułam się bardzo źle, więc poszłam do lekarza. Okazało się, że to typowa infekcja wirusowa, więc podzieliłam się z doktorem pomysłem postawienia baniek. Usłyszałam wówczas, że to stare metody, stosowane przez babcie. One rzekomo nic nie dają. I że współczesna medycyna nie uznaje takich terapii. Więcej już nie dyskutowałam. Dostałam silne leki przeciwzapalne i przeciwbólowe, mimo że poinformowałam lekarza o osłabieniu jelit.

Fot. Materiały Prasowe

KISZONA KAPUSTA, NATURALNY PROBIOTYK, ZNAKOMICIE WZMACNIA NASZ SYSTEM OBRONNY

Nie chciałam niepotrzebnie zatruwać organizmu środkami farmakologicznymi, tym bardziej, że nie miałam infekcji bakteryjnej. Otóż trzeba wiedzieć, że stawianie baniek zaliczane jest do terapii alternatywnych i wykorzystywane w medycynie chińskiej. To nie zabobon. W miejscu postawienia bańki dochodzi do silnego przekrwienia tkanek. Organizm traktuje zgromadzoną krew jako ciało obce i usuwa ją. Prowadzi to do mobilizacji organizmu i uruchamia funkcje obronne do walki z wirusem. Nasze babcie były mądre i wiedziały co dobre. Odpoczynek, sen, napar z lipy, różnego rodzaju mikstury z miodu, imbiru i kurkumy działają cuda. Kiedy organizm ma sprzyjające warunki, szybciej się regeneruje i nabiera sił witalnych. Już po kilku dniach swojej terapii poczułam się zdecydowanie lepiej i zaczęłam odbudowywać odporność. JESIEŃ I ZIMA TO RÓWNIEŻ CZAS NA KISZONKI, źródło naturalnych i zdrowych probiotyków. Kiszone warzywa dostarczają kwasu mlekowego, który reguluje florę bakteryjną w jelitach, oczyszcza organizm i wzmacnia system obronny. Kiszonki to również baza witamin B1, B2, B3, regulujących metabolizm i ułatwiających trawienie białek. Kiedyś w okresie zimowym nie

Fot. Shuter Stock

problemów ginekologicznych. Ktokolwiek miał wykonywany zabieg kolonoskopii, wie doskonale, że najważniejsze jest przygotowanie i oczyszczenie jelit dla prawidłowego przebiegu badania. Piszę o tym, żeby pokazać, jak bardzo w moim przypadku proces oczyszczania wpłynął na osłabienie systemu immunologicznego. Jestem takim typem psychofizycznym, że głodówki kompletnie mi nie służą. Byłam, niestety, zmuszona do lekkiego postu, ale najgorsze dla mojego organizmu było picie specjalnych płynów oczyszczających jelita, a przy okazji pozbywających się dobrych bakterii i flory bakteryjnej wpływającej na odporność. Dodatkowo doszedł stres związany z zabiegiem, no i ogólne osłabienie organizmu. Efekt był taki, że nazajutrz po badaniu kompletnie się rozchorowałam.

ZMIANA SPOSOBU ODŻYWANIA I BADANIA PROFILAKTYCZNE TO GWARANCJA ZDROWIA

jadało się pomidorów, rzodkiewek i sałaty. Na stole królowały kiszone ogórki, kapusta, cebula, buraki. Jadało się zgodnie z rytmem pór roku, czyli te warzywa i owoce, które rolnicy zebrali z pól. Potem w sklepach pojawiły się zieleniny o tej porze roku niedostępne w naszym klimacie i zaczęliśmy je wprowadzać do codziennej diety. Jednak nie zawsze one nam służą. Nie bez powodu natura ma swój cykl, dlatego nie powinniśmy jadać warzyw i owoców sztucznie hodowanych w szklarniach. WIERZĘ W MOC DOBREGO ODŻYWIANIA. Odkąd zetknęłam się z ajurwedą i wprowadziłam do swojego życia zdrowe nawyki, wiem, że samym pożywieniem też można leczyć. Przekonałam się o tym osobiście. Doświadczyłam siły płynącej z ziół, przypraw i ciepłych posiłków. Zbudowanie odporności to proces, ale efekty Was zaskoczą. Silny i zdrowy organizm będzie mniej narażony na infekcje. Dlatego postawcie na zdrowe, naturalne kiszonki. Nie muszę dodawać, że najlepiej przyrządzać je samemu. Kiedy jednak nie mamy czasu na robienie przetworów, warto skorzystać z polecanych, godnych zaufania sklepów ekologicznych. W innych przypadkach lepiej kupić probiotyki w aptece, przy czym należy pytać o skład szczepów i ilość bakterii w kapsułce. Zdrowe jelita to zdrowy organizm. Rak jelita grubego jest drugim, po raku płuc, najczęściej występującym nowotworem złośliwym w Polsce. Zmienić te statystyki mogą jedynie zmiana stylu życia i badania profilaktyczne, wcześnie wykrywające raka. Dlatego dbajcie o jelita i pamiętajcie o badaniach. Autorka jest kosmetologiem, ekspertem ds. zdrowia i urody

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 5


Fot. Stock Today

TRENER OSOBISTY

MAŁO JEM I NIE CHUDNĘ DAWID CEMBALA

METABOLIZM. A TAKŻE Z PYTANIAMI: JAK METABOLIZM PRZYSPIESZYĆ? NIE SĄ TO ZBYT TRAFNE SFORMUŁOWANIA. TO PRAWDA, ŻE KAŻDY ORGANIZM POTRZEBUJE OKREŚLONEJ ILOŚCI KALORII I KIEDY DOSTARCZAMY ICH ZA DUŻO W STOSUNKU DO ZAPOTRZEBOWANIA, ZACZYNAMY NABIERAĆ TKANKI TŁUSZCZOWEJ. NATOMIAST KIEDY DOSTARCZAMY MNIEJ NIŻ POTRZEBUJE ORGANIZM, BĘDZIEMY TRACIĆ NA MASIE.

W

tym kontekście nie ma znaczenia, o jakich kaloriach mówimy – czy pochodzących z białek, z tłuszczy, czy węglowodanów. Na każdą czynność, jaką wykonujemy (czy to mruganie, czy mówienie) potrzebujemy energii. Tę energię pozyskujemy wyłącznie z pożywienia. Nie można jej pobrać z wody, powietrza czy słońca. Musimy jeść, by dostarczać energii w postaci kalorii. Dzięki temu mamy siłę, by wykonywać czynności życiowe takie, jak oddychanie, mruganie, bicie serca... To właśnie nazywamy podstawową przemianą materii. Określona liczba kalorii jest nam niezbędna do utrzymania podstawowych funkcji życiowych. PŁEĆ, WIEK I WAGA TEŻ MAJĄ ZNACZENIE w kontekście wyliczania podstawowej przemiany materii. To oczywiste. Żeby obliczyć swój deficyt lub nadwyżkę, musimy znać naszą całkowitą przemianę materii. Wyliczamy ją, mnożąc podstawową przemianę materii przez współczynnik aktywności fizycznej. Taki współczynnik aktywności możecie znaleźć w internecie i dopasować do swoich potrzeb. Podstawowa tabela wygląda tak:

6 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

• 1,2 – 1,3 –> dla pacjenta chorego leżącego w łóżku • 1,4 –> dla niskiej aktywności fizycznej • 1,6 –> dla umiarkowanej aktywności fizycznej • 1,75 –> dla aktywnego trybu życia • 2,0 –> dla bardzo aktywnego trybu życia • 2,2‒2,4 –> dla wyczynowego uprawiania sportu Zapewne każdy zna jakąś osobę z „szybkim” metabolizmem, która może jeść wszystko i o każdej porze, a i tak nie utyje. Tak naprawdę różnica w podstawowej przemianie materii między ludźmi wynosi jedynie 5‒8%. Czyli osoba z pozornie „szybkim” metabolizmem spala jedynie 120‒150 kalorii więcej w ciągu doby. To równowartość na przykład jednego banana. Nie oszukujmy się zatem – za dodatkowe kilogramy nie mogą odpowiadać geny. Tak naprawdę odpowiada za nie nadwyżka kaloryczna.

rii. Jeśli to prawda, nie mają prawa przytyć. Przeciwnie, powinny tracić na wadze. Więc jaka jest prawda? W rzeczywistości wszystkie te osoby mają skłonność do niedoszacowania spożywanych kalorii – rzędu nawet 47%. Czyli że ktoś, kto twierdzi, a nawet przysięga, że je 1000 kalorii dziennie, tak naprawdę spożywa prawie o połowę więcej. Wielu osobom wydaje się, że spalają dużo kalorii i że mało jedzą. Według badań, jest dokładnie na odwrót, czyli że wydatkują dużo mniej kalorii, a jedzą dużo więcej niż im się wydaje.

W SWOIM ZAWODZIE CZĘSTO STYKAM SIĘ z osobami, które są przekonane, że mało jedzą, a mimo to nie mogą schudnąć. Tyją z powietrza. Albo jak mówią, od samego patrzenia na jedzenie. Osoby takie twierdzą, że spożywają 800‒1000 kalo-

NIE PODLEGA DYSKUSJI TWIERDZENIE, że jeżeli ktoś jest w deficycie kalorycznym, to traci na wadze. Jeżeli uparcie twierdzi, że je mało i nie chudnie, to polecam takiej osobie (pani, panu), by założyła dziennik żywieniowy lub skorzystała

Fot. Szymon Wójcik

Fot. Sredjan Pavlovic

CZĘSTO SPOTYKAM SIĘ ZE STWIERDZENIAMI, ŻE KTOŚ MA SZYBKI LUB WOLNY


Fot. Pexels.com

POLICZ SWOJE KALORIE! W DZIENNIKU ŻYWIENIOWYM SUMIENNIE NALEŻY ZAPISYWAĆ KAŻDY KĘS, KAŻDY ŁYK

ze specjalnych aplikacji do tego stworzonych. W dzienniczku należy zapisywać bezwzględnie wszystko, co spożywamy – każdy kęs, każdy łyk. Zarówno pokarmy stałe, jak i napoje. Po tygodniu sumiennego prowadzenia takich zapisów wyjdzie na jaw, ile tak naprawdę dostarczamy kalorii naszemu organizmowi. W mojej praktyce nie spotkałem się jeszcze z osobą, która po sumiennym prowadzeniu takich zapisów nie zdziwiłaby się faktyczną ilością przejadanych

kalorii. W takich dzienniczkach często nie uwzględniamy wielu produktów, na przykład oleju z patelni, banana zjedzonego w pędzie, kawy z mlekiem i cukrem, gałki lodów, cukierka czy ciastka, którym zostaliśmy poczęstowani w pracy. CZĘSTO PODJADAMY ZUPEŁNIE NIEŚWIADOMIE. Nieuwzględnione produkty kumulują się, przez co w dalszym ciągu nie jesteśmy na deficycie kalorycznym.

Niejednokrotnie też posiłki spożywane z rana – do wieczora są zapominane i przez to błędnie wpisywane do dzienniczka. Dlatego nie potrafimy oszacować faktycznej ilości spożywanych kalorii – albo świadomie, albo nieświadomie. Wpływ na to może mieć wiele czynników: na przykład stres lub zbyt krótki sen. Ale problem tak naprawdę tkwi w nieświadomym (albo świadomym) podjadaniu. Wydaje nam się, że czekoladka lub batonik (oczywiście fit, z ziarnami zbóż) wcale nam nie szkodzą. Warto mieć jednak świadomość, ile faktycznie taka przekąska wnosi kalorii do naszego jadłospisu. Może nam się wydawać, że spożywamy 800 kcal, a faktycznie 1200, 1700, 2000 kcal lub więcej. I właśnie z tego powodu nie możemy schudnąć.

Fot. Free Images

Pamiętaj, możesz nie liczyć kalorii, lecz kalorie się liczą.

WYDAJE NAM SIĘ, ŻE BATONIK I SZKLANKA SOKU NIE LICZĄ SIĘ W BILANSIE KALORYCZNYM. A JEDNAK!

Autor jest absolwentem Beskidzkiej Wyższej Szkoły Umiejętności w Żywcu na kierunku fizjoterapia, pasjonatem sportów siłowych, wytrzymałościowych i treningu funkcjonalnego. Więcej na www.twojtrener.bielsko.pl.

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 7


MODA


she knows ona wie

concept & photo Magdalena Ostrowicka www.CobraOstra.pl model Aleksandra Wyszomierska Grabowska Models / www.grabowskamodels.pl make-up artist Ewa Heczko /

www.facebook.com/ewazalotmakeup

jewellery By Dziubeka / www.bydziubeka.pl especially for Lady’s Club www.LadysClub-Magazyn.pl


7 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9



7 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9


W

ESTETICA MED W NOWEJ SIEDZIBIE

drugim roku istnienia Instytut Kosmetologii i Medycyny Estetycznej ESTETICA MED zmienił siedzibę, a także wprowadził nowe logo i wygodną rezerwację online. Nie szukajcie już tej placówki na ul. Barlickiego, lecz na pl. Wolności 10 w Bielsku-Białej. 3 października odbyło się uroczyste otwarcie drzwi do nowej, świetnej lokalizacji. Co skłoniło właścicielki do zmiany adresu? – Od dawna marzyłyśmy o wygodniejszym, bardziej komfortowym miejscu. Nasze gabinety rozwijają się, potrzebuje-

my więcej przestrzeni na urządzenia. Poza tym szanujemy pacjentki, które dojeżdżają i muszą gdzieś parkować. Teraz nie ma z tym problemów. Dlatego podjęłyśmy decyzję o przeprowadzce, żeby poprawić komfort zabiegów i estetykę przebywania w naszym instytucie, który dba o piękno ciała i stale rozszerza ofertę usług – powiedziała nam Małgorzata Gelner-Martyniak, absolwentka Śląskiej Akademii Medycznej, farmaceuta, kosmetolog, ekspert ds. zdrowia i urody, współwłaścicielka Instytutu ESTETICA MED. Instytut

Fot. Lady’s Club

WYDARZENIE

to zgrany zespół specjalistek, które legitymują się bardzo dobrym wykształceniem w swoich dziedzinach. Przedstawiliśmy panie w czerwcowym magazynie Lady’s Club nr 3 (60). Wywiad można przeczytać online na naszej stronie internetowej www.ladysclub-magazyn.pl lub w recepcji ESTETICA MED. W uroczystym otwarciu nowej siedziby honory gospodyń domu pełniły Małgorzata, Aniela i Ewelina, a wieczór wspaniale poprowadziła Sandra Kowalska z firmy Versum. (BUS) REKLAMA

• Nie masz czasu na prowadzenie firmowej strony na Facebooku czy LinkedIn? • Promujesz posty, ale reklama nie jest efektywna? • Nie wiesz, jakie jeszcze działania podjąć, aby zaistnieć w wyszukiwarce Google?

ROZPOCZNIJ WSPÓŁPRACĘ Z PRAKTYKIEM MARKETINGU INTERNETOWEGO Zobacz, w czym mogę Ci pomóc: ✓ przygotowywanie i prowadzenie kampanii płatnych w mediach społecznościowych, a także ustawianie pojedynczych reklam ✓ prowadzenie stron w mediach społecznościowych ✓ audyt strony www wraz z analizą konkurencji ✓ przygotowanie do kampanii Google Ads ✓ szkolenia dla Ciebie i pracowników

Zapraszam do współpracy! JOLANTA KUBATEK www.fasteps.pl • biuro@fasteps.pl • tel. 793 905 008


ZAGR A JMY W ZIELONE Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

PRZYJEMNA NAUKA W ZIELONEJ PRACOWNI

Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach przeznaczył już ponad 8,5 mln zł na uruchomienie i wyposażenie 250 nowoczesnych pracowni oświatowych w 111 gminach województwa śląskiego. Zielona Pracownia to sztandarowy program WFOŚiGW. Za jego pośrednictwem Fundusz wspiera szkoły w tworzeniu atrakcyjnych i nowoczesnych klas, w których uczniowie mogą zdobywać wiedzę z biologii, przyrody, chemii, fizyki, geografii i geologii.

MILIONY NA EKO-PROJEKTY W 2019 Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach ogłosił 5. edycję konkursu Zielona Pracownia. Konkurs realizowany jest w dwóch etapach. Najpierw uczestnicy otrzymują środki na opracowanie projektu pracowni, a później dotacje na realizację inwestycji. Ważnym kryterium jest pomysł na zagospodarowanie sali oraz funkcjonalność i innowacyjność proponowanych rozwiązań. Do Funduszu wpłynęło 161 wniosków. Wyłoniono 87 laureatów, a WFOŚiGW przeznaczył ponad 3 mln zł na realizację projektów. Pracownie powstają m.in. w Czernichowie, Gliwicach, Goleszowie, Istebnej, Jaworznie, Kaletach, Katowicach, Knurowie, Koszęcinie, Lipowej, Lublińcu, Mikołowie, Mysłowicach, Porąbce, Pyskowicach, Sosnowcu, Tychach i Zabrzu.

74 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

Zdjęcia WFOŚiGW Katowice

R

ealizacja programu znacząco wpływa na podniesienie świadomości ekologicznej uczniów. Dzięki profesjonalnym pracowniom nauczyciele przekazują wiedzę w ciekawy sposób, a sięgając po nowoczesne pomoce naukowe, mają możliwość prowadzenia zajęć inaczej niż do tej pory. Uczniowie w praktyce dowiadują się między innymi, jak chronić środowisko, segregować śmieci, nie zatruwać powietrza i dbać o zdrowie. Ciekawe wnętrza, nowoczesny sprzęt multimedialny i laboratoryjny, interesujące pomoce dydaktyczne – tak wygląda nowa Zielona Pracownia pod nazwą Kraina Odkrywców, otwarta 2 września w SP im. Janusza Korczaka w Górze w gminie Miedźna. Na jej dofinansowanie Fundusz przekazał prawie 28 tys. zł. Na zaproszenie wójta gminy Miedźna Jana Słoninki i dyrektorki SP Agnieszki Wojtyły w uroczystym otwarciu pracowni uczestniczyli prezes WFOŚiGW

W GÓRZE W INAUGURACJI ROKU SZKOLNEGO I OTWARCIU PRACOWNI UCZESTNICZYŁ TOMASZ BEDNAREK, PREZES WFOŚIGW. FUNDUSZ PRZEZNACZYŁ 3 MLN ZŁ NA REALIZACJĘ SZKOLNYCH PROJEKTÓW EKOLOGICZNYCH

PASTELOWE KOLORY I ATRAKCYJNE WYPOSAŻENIE TO ZALETY KRAINY ODKRYWCÓW W GMINIE MIEDŹNA

MŁODZI NAUKOWCY Z RUDY ŚLĄSKIEJ MAJĄ DO DYSPOZYCJI NOWOCZESNY SPRZĘT LABORATORYJNY

w Katowicach Tomasz Bednarek i radny Sejmiku Województwa Śląskiego Rafał Kandziora. Z kolei 18 września uroczyste otwarcie Zielonej Pracowni pn. Młodzi Naukowcy odbyło się w Niepublicznej Podstawowej Szkole Mistrzostwa Sportowego w Rudzie Śląskiej. Warto dodać, że w Rudzie Śląskiej powstały 3 nowoczesne Zielone Pracownie. Każda z nich zostanie dofinansowana kwotą około 30 tys. zł ze środków WFOŚiGW. Kolejne to Kłodnickie Laboratorium Przyrody w SP

nr 25 w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 2 oraz Ekotorium w SP nr 1 im. Tadeusza Kościuszki. Kolejne pracownie powstały we wrześniu w Czańcu, Rybniku i Radlinie. – Nasz konkurs ma na celu poszerzenie wiedzy wśród uczniów na temat ochrony środowiska. To nowoczesne pracownie przyrodnicze, kompleksowo wyposażone, w których nauka może być tylko przyjemna – podkreśla prezes Zarządu Funduszu, Tomasz Bednarek.


ZAGR A JMY W ZIELONE Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

PROGRAM CZYSTE POWIETRZE BLIŻEJ LUDZI

1 2 3 1, 2 SAMORZĄDOWCY Z KÓZ I WILAMOWIC ZGODNIE PRZYZNAWALI, ŻE WALKA ZE SMOGIEM JEST JEDNYM Z NAJWAŻNIEJSZYCH ZADAŃ EKOLOGICZNYCH W GMINACH PODBESKIDZIA. SPOTKANIE PROWADZIŁ RADNY SEJMIKU WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO RAFAŁ KANDZIORA • 3 Z UDZIAŁEM ZASTĘPCY PREZESA ZARZĄDU WFOŚIGW ADAMA LEWANDOWSKIEGO I WÓJTA GMINY PAWŁA BUGDOLA, 3 WRZEŚNIA ROZPOCZĄŁ DZIAŁALNOŚĆ PUNKT PRZYJMOWANIA WNIOSKÓW W RAMACH PROGRAMU CZYSTE POWIETRZE W URZĘDZIE GMINY GASZOWICE W POWIECIE RYBNICKIM

K

ozy i Wilamowice, kolejne dwie gminy z Podbeskidzia, przystąpiły do bezpośredniej realizacji programu Czyste Powietrze. W zabytkowym pałacu Czeczów w Kozach przedstawiciele samorządów uroczyście 19 września podpisali dokumenty z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Porozumienia ustalają zasady wspólnej realizacji programu Czyste Powietrze. Od 29 lipca już 22 samorządy z województwa śląskiego podpisały dobrowolne deklaracje współpracy z WFOŚiGW

w Katowicach. Ułatwiają one mieszkańcom regionu dostęp do programu i umożliwiają składanie wniosków o dofinansowanie do wymiany pieców czy kotłów bezpośrednio w gminach, co dla beneficjentów jest dużym udogodnieniem. Zainteresowani mogą składać wnioski nie tylko w siedzibie Funduszu w Katowicach czy w biurach terenowych w Bielsku-Białej i Częstochowie, lecz także bezpośrednio w swoich urzędach, u przeszkolonych pracowników. W konferencji prasowej zorganizowanej z tej okazji wzięli udział Tomasz Bednarek, prezes Zarządu WFOŚiGW, Przemysław Dra-

bek, członek Rady Nadzorczej WFOŚiGW, Jacek Kaliński, wójt gminy Kozy i Marian Trela, burmistrz Wilamowic. WFOŚiGW wspólnie z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej realizuje program priorytetowy Czyste Powietrze, którego celem jest poprawa efektywności energetycznej i zmniejszenie emisji pyłów i innych zanieczyszczeń do atmosfery z istniejących jednorodzinnych budynków mieszkalnych lub uniknięcie emisji zanieczyszczeń powietrza pochodzących z nowo budowanych jednorodzinnych budynków mieszkalnych.

Kolejne gminy zgłaszają chęć współpracy z z WFOŚiGW w Katowicach. Lista miejsc na stronie: www.wfosigw.katowice.pl/wykaz-gmin-ktore-podpisaly-porozumienie-o-wspolnej-realizacji-programu

ENERGIA PO ŚLĄSKU

C

o to jest smog? Dlaczego powinniśmy dbać o czyste powietrze? Jak uzyskać dofinansowanie na zmianę systemu ogrzewania? To dla dorosłych. A dla dzieci: warsztaty, pokazy, konkursy. Do tego koncerty orkiestry górniczej i bezpłatne wycieczki. W sobotę 21 września na placu Sejmu Śląskiego w Katowicach odbyły się V Dni Energii, które dofinansował WFOŚiGW w Katowicach, ponieważ misja Czyste Powietrze wpisana jest na listę priorytetowych zadań Funduszu. Organizator imprezy, Biuro Zarządzania Energią Urzędu Miasta Katowice, zaprosił do współpracy wielu partnerów. Na stoisku Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Kato-

wicach doradcy energetyczni służyli wiedzą na temat programu Czyste Powietrze i innych działań Funduszu. IKEA przygotowała strefę Dobrego Klimatu, przedsiębiorstwa energetyczne działające w Katowicach informowały na temat paliw dobrej jakości, zasad bezpiecznego użytkowania urządzeń grzewczych. Fundacja Arka z Bielska-Białej zaprezentowała Mobilne Centrum Edukacji Ekologicznej, kino rowerowe, eko-puzzle i warsztaty upcyklingowe. Muzeum Energetyki z Łazisk Górnych przedstawiło cewkę Tesli, panel fotowoltaiczny i... urządzenie do grania na nosie za pomocą energii elektrycznej. Na stanowisku Komela można było zobaczyć małe elektryczne pojazdy off-roadowe, a PKM Katowice pokazał, jak

NASZYM ZDANIEM Ta impreza ekologiczna rozwija się z każdym rokiem. Działania edukacyjne dla mieszkańców i promocja pozytywnych zachowań ułatwiają ludziom podejmowanie co dzień małych i większych decyzji dotyczących użytkowania energii. Katowice coraz lepiej kształtują wizerunek miasta nowoczesnego, przyjaznego dla mieszkańców i środowiska

działa niskoemisyjny transport miejski. Nie zabrakło też dobrej muzyki. Organizatorzy wycieczek zabrali chętnych na ścieżkę edukacyjną w oczyszczalni Gigablok, do energooszczędnego kompleksu biurowego GPP Business Park, dostrzegalni przeciwpożarowej w Lesie Murckowskim i Centrum Czystych Technologii Węglowych GIG. To tylko część atrakcji Dni Energii pod patronatem honorowym WFOŚiGW.

N R 6 2 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 7 5


FELIETON

Także z emisji gazów cieplarnianych. Pozmienialiśmy rzekom koryta, zbudowaliśmy sztuczne akweny, osuszyliśmy bagna, zlikwidowaliśmy poldery, wycinamy lasy na niespotykaną skalę. W Polsce również! Ziemi coraz trudniej się bronić.

NIEDAWNO CAŁY ŚWIAT USŁYSZAŁ O GRECIE THUNBERG, SZWEDZKIEJ SZESNASTOLATCE, KTÓRA JEST OKREŚLANA POWAŻNYM MIANEM AKTYWISTKI KLIMATYCZNEJ. CÓRKA ŚPIEWACZKI OPEROWEJ I AKTORA CHODZI DO SZKOŁY W SZTOKHOLMIE. PO RAZ PIERWSZY USŁYSZELIŚMY O NIEJ, GDY W UPALNYM SIERPNIU 2018 POD BUDYNKIEM PARLAMENTU SZWEDZKIEGO ZACZĘŁA PROTESTOWAĆ PRZECIWKO ZMIANOM KLIMATU WYNIKAJĄCYM Z DZIAŁALNOŚCI CZŁOWIEKA. SIEDZIAŁA TAM W KAŻDY PIĄTEK, samotnie, z transparentem Skolstrejk för klimatet (Strajk szkolny dla klimatu), opuszczając tego dnia lekcje. To dzięki Grecie i mediom, które nagłośniły jej desperację, na całym świecie rozwinął się Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Głośny protest przeciwko zagrożeniom i bierności polityków. Czy może szerzej – przeciwko głupocie ludzkiej i niewystarczającym działaniom dorosłych. Greta protestowała później w Londynie i Brukseli. Wystąpiła na forum Parlamentu Europejskiego. Wzięła udział w szczycie klimatycznym ONZ w Nowym Jorku, w Santiago do Chile i bliżej nas, w Katowicach, gdzie przyjechała na zaproszenie sekretarza generalnego ONZ. Poruszyła serca i umysły wielu osób. Także tych, które wcześniej niezbyt były wyczulone na informacje dotyczące na przykład wycinania dżungli amazońskiej czy topnienia lodowców. NIEKTÓRZY PRZECIERALI OCZY ZE ZDUMIENIA: Rzeczywiście jest aż tak źle? Przecież pewni przywódcy drwili z problemu zmian klimatycznych. Twierdzili, że ocieplenie klimatu to bzdury i kłamstwa śmiesznych lewaków i egzaltowanych działaczy Greenpeace. Jednak w głowach tych, którzy wcześniej wierzyli, że problemu nie ma, uruchomił się alarm. Uświadomili sobie, że problem jest – i to duży. Zanieczyszczenie plastikiem to klęska globalna. Każdy widzi, co się dzieje. Plastik jest wszędzie. Na ziemi, w morzach i oceanach. W zwierzętach i ludziach. Na moich spotkaniach autorskich, kiedy mówię o starożytnych królowych, przypominam

76 L A DY ’ S C L U B • N R 6 2 / 2 0 1 9

EWA KASSALA

RÓŻOWA MAGIA Greta nas budzi egipskie piramidy. Te w Gizie powstały 4,5 tys. lat temu. Zbudowane zostały bez użycia komputerów i całego znanego nam nowoczesnego oprzyrządowania. Stoją do dziś. I pytam Czytelniczki: Co zostanie po naszej cywilizacji? W odpowiedzi zawsze słyszę: Góra plastiku! Tak, plastik jest wszędzie, nie muszę rozwijać tematu. A globalne ocieplenie? Na naszych oczach topnieją lodowce, podnosi się poziom oceanów. Zmiany klimatu widać wyraźnie. Nie ma już klasycznych czterech pór roku (jaką muzykę tworzyłby dziś Vivaldi?), co wynika z zanieczyszczeń środowiska.

NATURA ZAWSZE JEDNAK WYGRYWA. Pamiętajmy o tym. Poradziła sobie z dinozaurami i – jeśli nie zrobimy czegoś w porę – poradzi sobie z nami. Wolałabym, żeby ziściła się wersja, że poradzimy sobie z problemami, ale wątpliwości przeważają. Następuje spadek bioróżnorodności. Zabieramy miejsce zwierzętom i roślinom, coraz więcej należącej do nich przestrzeni zagarnia pazerny człowiek. Giną bezpowrotnie kolejne gatunki. Madrzy ludzie mówią, że kiedy zginie ostatnia pszczoła, wkrótce będzie też po nas. W mojej niedawno opublikowanej powieści Królowa Saby jest wątek dotyczący jej przepowiedni. Przypuszczam, że szczególnie mocno utkwiły nam w głowach te o końcu świata. Obficie zacytowałam je w mojej książce. Dlaczego o tym piszę? Bo to Państwo – moje Czytelniczki i Czytelnicy – zwrócili mi uwagę, że koniec świata gotujemy sobie sami. Każdy z nas, a także nasze rządy i przywódcy świata. My wszyscy, którzy nie dbamy o dom, w którym żyjemy, zachowujemy się jak barbarzyńcy. Po nas choćby potop? Czy tak ma się to skończyć? MOŻE TA DZIEWCZYNKA, o której mówią, że ma ADHD i cierpi na Aspergera, przyszła tu po to, żeby poruszyć nasze sumienia? Żeby głośno wykrzyczeć w imieniu naszych dzieci i wnuków, że pora się obudzić? Bo zegar nieubłaganie odmierzający czas tyka jednostajnie, a my go tracimy na głupie spory. Prawicowi hejterzy drwią z Grety, naśmiewają się, odwracają uwagę. Mamy tego czasu mało, coraz mniej. Najwyższy pora ratować ziemię. I siebie. Tik-tak, tik-tak. Greta Thunberg we wrześniu 2019 otrzymała Right Livelihood Award, alternatywną Nagrodą Nobla. Za praktyczne i godne naśladowania rozwiązania najbardziej pilnych wyzwań, przed jakimi staje świat. DZIĘKUJĘ CI, GRETO!




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.