Gazeta Konopna
#2
Na jeden z pierwszych zapisów na temat farmakologicznego użytkowania konopi natykamy się w starożytnym, chińskim manuskrypcie Pen Ts‘ao, przypisywanym legendarnemu Cesarzowi Shen-Nungowi, który żył około 2800 r. p.n.e. Strona 2
S.1 NEWS
Idzie wiosna, a wraz z nią warto się wygrzebać z nory i pokręcić po okolicy. A już w szczególności wyprawić się za miasto w poszukiwaniu świeżego powietrza i... miejsc. Strona 4
S.3 GROWING
S.4 HEMPLOBBY
Jak co roku, w pierwszy weekend po pierwszo-trzecio-majowej przerwie, ulicami naszej stolicy ruszy parada legalizacyjna. Przesłanie jest proste – pokazać w pokojowy sposób swoje niezadowolenie z prawa, które z co piątego młodego człowieka czyni przestępcę. Celem manifestacji nie jest bynajmniej namawianie do palenia marihuany. To, na co organizatorzy chcą zwrócić uwagę opinii publicznej, to hipokryzja, która towarzyszy obecnej postawie rządu i części (wciąż niestety dużej) społeczeństwa wobec użytkowników konopi. Nie są to – w co bardzo chcieliby wierzyć niektórzy słuchacze Radia Marian – chwiejące się na nogach brudasy, czychające pod przedszkolem z zahivioną strzykawką. Większość użytkowników marihuany to niczym nie wyróżniający się obywatele, dla których jedynym problemem związanym z paleniem jest prawo. Ich postulat - zrównanie
Dilerem jest się do końca życia Człowiek, z którym rozmawiamy, przez 9 lat zajmował się w Polsce handlem marihuaną. Nie jest jakimś wielkim, łysym gościem w skórze, czy dresie – szczupły, zwykły młody chłopak, niewyróżniający się z tłumu. Spotkaliśmy go w Amsterdamie podczas targów HighLife 2007. Umówiliśmy się w knajpce, gdzie – jak sam mówi – czuje się jak u siebie. Podszedł do lady, zaopatrzył się w kilka gramów Blueberry, po czym usiadł i zaczął skręcać jointa. Jak sam wiesz, gdybym powiedział, że miło mi Cię poznać, moglibyśmy w kraju mieć z tego powodu problemy, więc przejdźmy do rzeczy: skąd jesteś i jak się nazywasz? (śmiech) OK, to było pytanie na rozluźnienie :-) Powiedz, dlaczego zgodziłeś się na ten wywiad? Temat jest śliski i właściwie wiele ryzykujesz siedząc tu i przyznając się do nielegalnej działalności... Czy ja wiem... ryzyko wbrew pozorom nie jest takie duże – tak jak wam mówiłem, tutaj czuję się jak w domu i nie planuję powrotu do kraju. A na rozmowę chętnie przystałem, bo już dawno chciałem podzielić się swoimi przemyśleniami na temat tego, co robiłem. Jesteś dilerem narkotyków? Byłem, tak, można tak powiedzieć. Chociaż dilerem, tak jak np. alkoholikiem, jest się wg mnie do końca życia. Ale sprzedawałem tylko trawę, która tu traktowana jest jak papieros, czy kawa. Nigdy nie handlowałem innymi narkotykami, choć to właśnie na „twardych” jest największy zysk. Zadecydowały o tym dwie sprawy – ideały oraz własne bezpieczeństwo. Sprzedając narkotyki inne niż marihuana jesteś na większym przypale, policja szybciej się tobą interesuje i ma większe szanse na odkrycie twojej działalności. Poza tym klientela od „twardych“ jest niepewna i często sypie. Jeśli chodzi o trawę, to robią tak tylko nieletni, którzy po prostu boją się rodziców, bądź grożących im policjantów. Sprzedawałeś nieletnim? Nie, choć o dowód nikogo nie pytałem. Oczywiście myślałem o ich zdrowiu, ale przede wszystkim o swoim bezpieczeństwie: jak sprzedajesz dorosłemu, to zaczynasz od zawiasów, jak nieletniemu – minimum 3 lata. Poza tym, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało z ust dilera, wiem, że jak się zacznie palić za wcześnie, to może to prowadzić do problemów z nauką, rodzicami, prawem i w ogóle życiem. Znam to z autopsji, sam za wcześnie zacząłem eksperymentować z marihuaną i to od razu na całego, wtedy też zacząłem handlować. A wiadomo, co za dużo, to niezdrowo, zwłaszcza w takim wieku – trawa wymywa testosteron z organizmu, obniża poziom cukru, szkodzi na system oddechowy i pamięć – generalnie na zdrowie nie wychodzi. Nasila też wszystkie cechy charakteru, niestety równiez te negatywne, co młodemu człowiekowi może szczególnie zaszkodzić. Dlatego starałem się nie sprzedawać nieletnim, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że to walka z wiatrakami. Jak w co drugim monopolu sprzedadzą mu alkohol, to tym bardziej młody dostanie u dilera trawę, a może i przy okazji coś jeszcze...
(ciąg dalszy na str. 3)
W XIX w. opium było obok herbaty głównym przedmiotem światowego handlu, kontrolowanego i zdominowanego przez mocarstwa zachodnie. Strona 7
S.6 KULTURA
Marsz Wyzwolenia Konopi 2007 Jeruzalem, Londyn, Nowosybirsk, Buenos Aires, Waszyngton, Warszawa – tegoroczny światowym marsz wyzwolenia konopi odbędzie się w ponad 200 miastach na wszystkich szerokościach geograficznych.
Gazeta bezpłatna Kwiecień / Maj 2007
S.7 STREFA
Lepiej już pić...? Piotr Gadzinowski, poseł SLD na Sejm RP
statusu konopi, alkoholu i tytoniu, wydaje się racjonalny; niestety nie wszystkim.
OK – nikt nie ma złudzeń, że obecna koalicja przyjazna liberalizacji prawa, delikatnie mowiąc, nie jest. Cztery lata temu (kiedy to było...) aktywiści ówczesnego ruchu na rzecz legalizacji konopi Kanaba zasiali pod Sejmem symboliczne ziarna konopi. Od tego czasu wiele się zmieniło na scenie politycznej. Ciężko powiedzieć, że na lepsze. Tym bardziej jednak potrzebne jest wasze zaangażowanie. W wielu europejskich stolicach MMM od lat przyciąga tysiące osób. Nie bądźmy gorsi! Powiadomcie o imprezie swoich przyjaciół w całym kraju, niech wezmą znajomych i ruszą razem z wami po wolność dla gandzi! Tegoroczny marsz będzie się mocno różnił od edycji zeszłorocznej i wszystkich poprzednich. Przede wszystkim – będzie duuużo większy :-) Zmieniona będzie także tradycyjna trasa – tym razem Przypominamy, że chcąc niechcąc żyjemy w państwie Prawa i Sprawiedliwości – marsz będzie dla bezpieczeństwa (nie udało się nam ustalić CZYJEGO...) eskortowany przez niebieskie mundurki, zatem warto się podwójnie zastanowić przed przynoszeniem czegokolwiek zielonego...
Zapamiętaj! 12 V 2007 start: 15:00 Pałac Kultury Warszawa www.wolnekonopie.pl
30 marca na łamach konserwatywnej gazety „Rzeczpospolita” w dziale „Nauka” każdy obywatel IV RP mógł przeczytać wyniki badań brytyjskich naukowców. Alkohol i tytoń są bardziej szkodliwe i groźniejsze od marihuany. Tego samego dnia w Rzeczpospolitej Polskiej używanie alkoholu i tytoniu nie było zakazane, powszechnie dostępne, a marihuany tak. Nawet samo posiadanie jej. Można rzec, że to efekt tradycji. Wódka i tytoń są oswojone, należą do kanonu kultury narodowej. Marycha jest czymś obcym. A ksenofobiczni, nacjonalistyczni Polacy obcych nie lubią, nawet używek. Można rzec, że to efekt niewiedzy, strachu przed czymś nieznanym. Można rzec, można mówić. Ale niewiele to na razie zmieni. Dopóki większość ze stanowiących prawo będzie ludźmi, którzy nie chcą zmienić swych stereotypów myślenia, nie chcą się otworzyć na inne, niż tradycyjne kultury, to nadal uważanym za groźniejszego dla społeczeństwa będzie przypalający młodzieniaszek niż powracający z imienin u cioci w stanie wskazującym na spożycie. PS. Osobiście nie przypalam, bo w ogóle nie lubię palić tytoniu czy innych roślin.