lato_2007

Page 13

dziła Luci Hale, szefowa publikacji pt. „Carem”, jedna z członków kolektywu o wdzięcznej nazwie Silly Thing. W guerrillach sprzedaje się wszystkie linie Comme, które są miksowane w perfekcyjnie stylizowanym chaosie: perfumy (np. pachnące wodą sodową, asfaltem, stojące obok kadzidlanych kompozycji), gadżety, limitowane trampki i T-shirty, pozostałości kolekcji z poprzednich sezonów lub pojedyncze ubrania przeznaczone tylko na rynek japoński, jak i ciuchy z najnowszych pokazów. Z rzadka zdarzają się prawdziwe perły ze starych kolekcji sprzed pięciu, sześciu lat, które teraz stają się poszukiwanymi okazami kolekcjonerskimi. Klienci japońskiej marki chlubią się nie tylko ubraniami z najnowszej kolekcji (które teoretycznie każdy może sobie kupić), ale szczególnie rzeczami z dalekiej przeszłości. Brzmi to jak licytowanie stopni znajomości tej kultowej marki. Rzeczywistość wygląda tak, że projekty Comme tak bardzo się wyróżniają, że ich akceptacja przychodzi łatwiej z upływem

czasu. Franca Sozzani, szefowa włoskiego „Vogue’a”, przyznaje się nawet, że dopiero po kilku latach odważyła się założyć rzeczy, które u nich kupiła. TURYSTYKA ZAKUPOWA Pod most Poniatowskiego wpadały Japonki po lekcjach języka polskiego właśnie w poszukiwaniu ubrań vintage. Do „usług szklarskich” przy Mokotowskiej w Warszawie – drugiej guerrilli – przyjechali Francuzi, bo tylko tu można było kupić polo i kardigany z metką Jan CdG. To limitowana seria, którą sprzedawano przez jakiś czas tylko w Tokio i Londynie. Francuz w Krakowie kupił T-shirt linii Play, której logo zaprojektował mieszkający w Nowym Jorku polski grafik Filip Pągowski. Zrezygnował jednak z T-shirtu z graficznym projektem plakatu ojca grafika, Henryka Tomaszewskiego. Był zbyt drogi, pomimo sporej przeceny. Odkąd guerrilla przeniosła się do Krakowa, Warszawa musi perfumy zamawiać przez telefon. Guerrillo, wróć!

style • lato 2007 •

| 13

style•

ROZRUSZAĆ PUSTYNIĘ Do najtrudniejszych do zlokalizowania pozycji japońskiej guerrilli zalicza się opuszczony magazyn pod Glasgow i warszawski sklep, ukryty w jednym z filarów mostu Poniatowskiego. Niejeden warszawiak minął wskazany adres nawet kilka razy, zanim trafił do drzwi sklepu (nie wspominając już o kłopotach przybyszy spoza miasta). Guerrille lokują się na tzw. „modowych pustyniach” – w krajach i miastach, które są dotychczas omijane przez designerską modę. Na samych zaś „pustyniach” unikano głównych szlaków handlowych. Sklepy mają przyciągać poszukiwaczy estetycznych wrażeń i oryginalnego stylu, takich samych, którzy dotychczas ubierają się u Comme w Paryżu, Nowym Jorku, Londynie i Tokio. Dotarcie do elitarnej grupy klientów gwarantują miejscowi „dowódcy” – wybrani przez Japończyków twórcy. W Singapurze np. jest to Theseus Chan – wydawca awangardowego czasopisma „Werk”, który zmienia adres redakcji zawsze, kiedy przenosi guerrillę na nową pozycję. Guerrilli z Hongkongu przewo-


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.