RZECZY WSPÓLNE • PISMO REPUBLIKANSKIE
nr 1/2010
stokroć udowodniono, iż nic takiego nie istnieje, dalej będzie się brnąć i płacić, bo nie można się wycofać. Aferą w skali kraju jest osławiony Układ, o którym wiadomo, że działa, choć nie sposób go złapać. A nawet jeśli jakiś Kaczyński czy inny Ziobro złapie jakąś nitkę, ta rwie się i nie wiadomo dokąd ostatecznie prowadzi – do akt ukrytych przez Kiszczaka, ościennej ambasady, szafy Lesiaka czy fundacji charytatywnej byłej prezydentowej? Pod tym względem Układ przypomina Szatana, niewielu go widziało, ale skutki jego działań odczuwają wszyscy.
194
Nasze afery mają przynajmniej to do siebie, że dokonują się w nich zmiany jakościowe. W PRL-u dominował drobny aferzysta, III RP zdominowały aferały. Choć lepkie rączki, plugawy język pozostały niezmienione. Niewiele również zmienił się stosunek społeczeństwa. Mimo prasowej nagonki aferzysta w PRL-u budził raczej współczucie, a nawet po trosze uważano go za zasłużonego kombatanta walki z ustrojem. W III RP udział w aferze też nie przynosi szczególnej ujmy. Widziałem jak fetowano na salonach Bagsika po wyjściu z pierdla, nieomal jak Wałęsę po powrocie z Arłamowa. Nawet udowodnione świństwo