Głos Polonii - wydanie nr 36

Page 6

Opowieœci Lady Buni

6 GŁOS POLONII

P

oniedzia³kowy poranek, ciê¿ko ka¿demu z³apaæ obroty, drzemie w nas jeszcze lenistwo z niedzielnego popo³udnia. Rozmawiam z mam¹ przez telefon i jednoczeœnie usi³ujê wys³aæ syna do szko³y co chwilê pokrzykuj¹c: - Kuba! Szybciej ju¿ dwadzieœcia po siódmej! - po czym wracam do rozmowy z mam¹ i tak co parê zdañ, co kilka minut znowu... - Mamuœ sekunda - kierujê g³owê w przeciwnym kierunku i wrzeszczê: - Kuba za piêtnaœcie! Znowu siê spóŸnisz... - a ten ze stoickim spokojem rusza siê jak mucha w smole. W zasadzie po co ja siê tak wœciekam i naci¹gam, codziennie to samo. - Mamo ja nie wiem po kim to dziecko takie wyluzowane, przysiêgam osiwiejê do reszty. Fajny, grzeczny ch³opak, ale ten jego spokój i czas który ma na wszystko do grobu mnie wpêdzi. - Córciu twój tatuœ siê nigdy nie œpieszy³. - No tak to ca³y Stasinek- westchne³am i uœmiechne³am siê sama do siebie. - Kuuuuubaaa ! ósma! WychodŸ!- syn niewzruszony, powoli niespiesznie wyszed³ z domu. Odetchne³am z ulg¹. - Mamo i tak wygl¹da ka¿dy poranek....Przepraszam, ¿e musia³aœ tego s³uchaæ. -Córciu, a teraz jak ju¿ wyszed³ do szko³y to powiem ci coœ w sekrecie. - Co? - Jest identyczny jak ty! - szelmowski uœmiech mojej mamy da³ siê us³yszeæ przez ocean. Jak ja? Ja siê nie spóznia³am! - Dziecko o czym ty mówisz, zawsze mia³aœ czas. Jak posz³aœ do szko³y przyjecha³a moja mama z dziadkiem Edmundem, ¿eby mi pomóc. Dziadek prowadza³ ciê do szko³y. - Pamiêtam! Biedny czasem trzy razy wraca³ po ciebie na drugie piêtro, a ty nie by³aœ gotowa do szko³y. Ma³o tego - potrafi³aœ spojrzeæ na niego i powiedzieæ: - Dziadziu o matko na œmieræ zapomia³am, zadanie z religii trzeba zrobiæ! Ty zrób, a ja siê idê do toalety. Wrêcza³aœ mu do rêki zeszyt i piórnik i znika³aœ w ³azience. Dziadek na klêczkach w przedpokoju na skrzyni na odkurzacz odrabia³ zadanie. Co tam trzeba? - pyta³. - Dziœ tylko coœ narysuj! - Naprawdê? - Tak. I co biedak mia³ pocz¹æ, rysowa³. Mia³ do ciebie œwiêt¹ cierpliwoœæ i wielkie serce. Babcia siê œmia³a, ¿e ma rozum tej samej wielkoœci co ty i dlatego siê rozumiecie. Uwielbia³aœ go. - Mamo pamiêtam, by³ cudownym dziadkiem. Kurcze podziwiam Go bardzo, bo przecie¿, nie by³yœmy jego biologicznymi wnuczkami, a da³ na m tyle serca i ciep³a. Kochana to wszystko prawda, do ciebie zw³aszcza mia³ cierpliwoœæ. Prowadza³ ciê codziennie do szko³y, spe³niaj¹c wszystkie kaprysy. Babcia pakowa³a ci do tornistra kanapki i herbatê w bidonie. Dziadek zabiera³ ciê do parku przed szko³¹. - Pamiêtam, ¿e kiedyœ wypo¿yczy³ mi hulajnogê, a ja by³am ma³a, gruba i wywrotna, ³ajzowata do bólu. Wiêc pamiêtam tyle, ¿e wywróci³am siê, rajstopy podarte, kolano zakrwawione... i taka brudna powêdrowa³am do szko³y. Zawsze po drodze w kwiaciarni dziadek kupowa³ mi czekoladê rodem z za niemieckiej granicy. Takie by³y czasy, ¿e frykasy kupowa³o siê w kwiaciarni. Ta kwiaciarnia to by³a magiczna, gumy do ¿ucia, czekolady i orzeszki w karmelu. Do dziœ pamiêtam jak tam pachnia³o. W sklepie „pod kominem” oran¿ada w woreczku, a czasem bywa³y i lody z Hortexu. Dziadek dawa³ siê namówiæ na moje ró¿ne szalone pomys³y, wdrapywaliœmy siê pod górkê w drodze do szko³y. Nie raz wróci³ do domu ca³y brudny,

www.glospolonii.net

Dziadek

spodnie zielone od trawy. Babcia siê wœcieka³a, a On nie potrafi³ dziecku odmówiæ. Piêknie rysowa³, malowa³ obrazy i zna³ francuski. Na jednych wakacjach uczy³ mnie francuskiego, do dziœ pamiêtam tylko kilka wersów wiersza i piosenkê: „Panie Janie” w wersji francuskiej. Moja szefowa œpiewa j¹ dzieciom po francusku w³aœnie, a ja wtedy mam przed oczami dziadka Edmunda. Szaleñstwom w domu nie by³o koñca od rana do wieczora, piski i krzyki. Dziadek wymyœla³ takie zabawy, ¿e Matko Boska. By³ szalony i beztroski. Dziœ z perspektytwy czasu wiem, ¿e mia³am cudownego dziadka. - Dziecko, mia³ pomys³y, oj mia³. Z tob¹ w duecie to ju¿ byliœcie niebezpieczni. Nie umia³ ci powiedzieæ nie, a ty by³aœ okropna. Do szko³y zawsze przychodzi³aœ spózniona ewentualnie równo z pani¹. Nigdy jednak nie przepuszcza³aœ pani w drzwiach, t³umaczy³aœ to poœpiechem. By³aœ przekonana, ¿e jak wejdziesz przed pani¹ to tak jak byœ przysz³a na czas. W praktyce wygl¹da³o to tak, ¿e pani sta³a przed klas¹ rozmawiaj¹c z jakimœ rodzicem, ju¿ by³o po dzwonku, przychodzi Jola i zamiast przepraszam to walisz do klasy przed pani¹. Nigdy, przenigdy nie odpowiedzia³aœ „jestem” kiedy pani czyta³a listê obecnoœci. Mia³aœ czwarty czy pi¹-

Dwutygodnik Polonii kanadyjskiej w Kolumbii Brytyjskiej

ty numer w dzienniku i kiedy by³y wyczytywane nazwiska ty by³aœ zajêta rozpakowywaniem plecaka i rozk³adaniem bufetu. Babcia pakowa³a ci œniadanie i herbatkê w bidonie. Dziadek dokupowa³ smako³yki. Ty w pierwszej kolejnoœci rozk³ada³aœ serwetkê, potem wyjmowa³aœ bidonik... - O tak, dok³adnie i od razu musia³am siê napiæ herbatki. Dopiero jak to wszystko wyjê³am i roz³o¿y³am to by³ czas na wyjêcie ksi¹¿ek i zeszytów. - Dziecko, co ja siê wstydu na wywiadówkach najad³am. - Mamo, a ja tak dlatego, ¿e ta serwetka by³a wykrochmalona, wyprasowana i nie chcia³am jej pomi¹æ, wiêc rozk³ada³am. Mia³am siedem lat, babcia osoba doros³a pakowa³a mi ten ca³y ekwipunek do szko³y. - Tak, a potem ja s³ucha³am na wywiadówce, ¿e Jola jak zawsze bufet rozk³ada. W sumie by³aœ grzeczna ci¹gle by³y tylko dwie uwagi - bufet i brzydkie pismo, zeszyty pomazane. Jak ty bazgra³aœ t¹ lew¹ rêk¹, rozmazuj¹c przy okazji wszystko co wczeœniej napisa³aœ. D³ugopisy by³y jakie by³y... - Pamiêtam mamo, tak bardzo chcia³am mieæ ³adne zeszyty i pisaæ okr¹g³e literki. Bo¿e, jak ja siê stara³am to tylko ja wiem, a tu nic, wszystko zamazane, rêka wiecznie brudna z d³ugopisu i te literki zamiast okr¹g³e jak u kole¿anek w zeszytach to takie


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.