
7 minute read
Rozmowa z Marcinem Kołpanowiczem o wystawie malarstwa
Wizyty w galeriach sztuki kojarzą mi się z pustymi salami, podejrzliwym pracownikiem, który pilnuje, żeby niczego nie dotknąć i przemykającym sporadycznie jakimś oglądającym, snującym się jak duch po pustych pokojach. W Gdańsku jest inaczej. Tłumy ludzi jakie pamiętam z PRL ze sklepów mięsnych, gdy stało się po schab z kością: artyści, kolekcjonerzy, koneserzy sztuki. I co najważniejsze ci wszyscy ludzie nie przyszli po schab z kością ani po banana przyczepionego plastrem do ściany. Przyszli tu dla SZTUKI. Dzięki pomocy Mai Borowicz, która zrobić blejtram i ramę prostokątną, dużo trudniej – okrągłą. Ale obraz okrągły jest zgodny z naturalną percepcją. Wydaje mi się, że każde z zaprezentowanych dzieł jest jakby iluminatorem batyskafu, poprzez który zajrzeć można w wewnętrzny świat artysty. Nie są to po prostu kwadratowe obrazy, przycięte później do kształtu koła, ale kompozycje integralnie związane z tym kształtem, wynikające z logiki okręgu. Wiele obrazów nawiązuje do motywu rybiego oka lub tunelu – np. dzieła Marzeny Machaj, Anny Wypych, Jarka Jaśnikowskiego, Jacka Szynkarczubardziej z komiksem, filmami s-f, klimatami Borisa Valejo, a więc z pewną powierzchowną efektownością. Posługuję się w swoim malarstwie elementami fantastyki, ale raczej w sposób, w jaki czynili to Hieronim Bosch, Pieter Breughel, John Martin czy Jacob van Swanenburgh, a więc tak, by na pozór swobodna gra skojarzeń odzwierciedlała idee filozoficzne, metafizyczne, dotykała istotnych egzystencjalnych problemów, a nie była tylko nieodpowiedzialnym bujaniem w obłokach czy „straszeniem zza węgła”. W malarstwie najbardziej interesuje mnie zagadnienie piękna,
ROZMOWA Z MARCINEM KOŁPANOWICZEM
Advertisement
gościła na naszych łamach w październiku udało mi się zaczepić znanego artystę, pana Marcina Kołpanowicza. Zaczynam głupio, z marszu, swojskim: Jakie wrażenia z wystawy?
MK: Wystawa Percepcja koła jest nietypowa, można powiedzieć: zakręcona, bo składa się z samych okrągłych obrazów, czyli mówiąc fachowo – tond. Koło jest formą doskonałą. Okrągłe jest słońce, okrągłe są planety, okrągłe jest oko. Właściwie obraz, który powstaje na naszej siatkówce, ma kształt koła o rozmytych konturach. Dlatego malowidło umieszczone w kole jest, można powiedzieć, bardziej intymne niż obraz namalowany w prostokącie. Kadr prostokątny wynika chyba z ograniczeń stolarskich: łatwo ka, Łukasza Jarugi, że skromnie nie wspomnę o moim. Okrągłe obrazy malowaliśmy przez okrągły rok, więc liczymy, że widzowie będą mieli na wystawie okrągłe oczy. Nie ukrywam też, że liczymy na okrągłe sumy, za które nasze dzieła zostaną sprzedane.
JP: Oglądałem zachwycające obrazy, które wyszły spod pańskiej ręki: intrygujące, metaforyczne, odrealnione, niedosłowne, jakby pochodzące z innego wymiaru. Czy można by pana twórczość nazwać malarstwem fantasy?
MK: Ja sam wolę w odniesieniu do mojej twórczości używać terminu malarstwo metaforyczne, ewentualnie realizm fantastyczny. Termin „fantasy” kojarzy mi się czyli kategoria, którą nowocześni teoretycy sztuki i kuratorzy chcą wyrzucić poza nawias. Z biegiem lat coraz mocniej dociera do mnie przekaz Listu do artystów Jana Pawła II, w którym postuluje on, by artyści podejmowali tematy religijne, biblijne, duchowe. Obraz może być doskonały formalnie czy technicznie, lecz jeśli nie jest powiązany z dobrem i prawdą, tchnie zimnem, a nawet bywa odstręczający. Dlatego odchodzę stopniowo od depresyjnych i destrukcyjnych nastrojów, którym hołdowałem za młodu, a staram się realizować definicję piękna, sformułowaną około tysiąc pięćset lat temu przez Pseudo-Dionizego Aeropagitę: piękno to harmonia i blask.
Porta Coeli, 2020, olej na płótnie, φ 80 cm

MK: Moje obrazy rodzą się przez pączkowanie. Kiedy maluję jedno płótno, w głowie kłębią mi się już kolejne pomysły - wariacje, trawestacje, parafrazy. Wydaje mi się, że moje malarstwo obraca się wokół kilku wątków czy problemów, do których próbuję podchodzić z różnych stron. Nie wszystkie pomysły jestem w stanie zrealizować, bo malowanie to zajęcie czasochłonne i pracochłonne. Jest to rodzaj ćwiczenia duchowego, dzięki któremu malarz próbuje dotrzeć do swych najgłębszych egzystencjalnych intuicji, a widz może podążać za nim i we własnym wnętrzu szukać rezonansu dla idei zawartych w obrazie lub na swój sposób je rozwijać i interpretować.
JP: Przepraszam za to głupie pytanie, ale w tym numerze męczymy nim wszystkich – Czym dla pana jest Sztuka?
MK: MK: Rozmową. Rozmową prowadzoną nie słowami, a światłem, kolorem, formą. Po pierwsze rozmową, którą prowadzę z samym sobą, kiedy obmyślam obraz, kiedy zastanawiam się, co chcę wyrazić, kiedy maluję i dobieram najodpowiedniejsze ku temu środki, sprawdzam różne wersje, zmieniam i przemalowuję. Po drugie – rozmową z widzem, najczęściej symboliczną, kiedy oglądając namalowane


dzieło, reaguje on na jego nastrój i przesłanie, a czasami dosłowną, gdy mam okazję spotkać się z odbiorcą moich obrazów w pracowni lub galerii, usłyszeć, jakie są jego refleksje i wymienić opinie. Po trzecie– rozmową z dawnymi mistrzami oraz artystami żyjącymi współcześnie, bo żaden obraz nie istnieje w próżni, ale wyrasta na niezwykle rozległym podglebiu inograficznym i może dialogować z innymi dziełami, kontynuować ich wątki lub się z nimi spierać. Taka jest dla mnie sztuka w perspektywie osobistej i społecznej, natomiast osobnym pytaniem jest, czym sztuka być powinna. Ten wymiar postulatywny sztuki najlepiej oddają słowa „odblask tajemnicy”, które znalazłem w Liście do artystów Jana Pawła II: Dla wszystkich, wierzących i niewierzących, dzieła sztuki (…) pozostają jakby odblaskiem niezgłębionej tajemnicy, która ogarnia świat i jest w nim obecna. ”Odblask Tajemnicy” to także tytuł współorganizowanej przeze mnie wraz z Przeoratem Św. Stanisława wystawy współczesnego malarstwa inspirowanego przez Sacrum, która będzie pokazywana w różnych galeriach i muzeach w Polsce i za granicą przez cały 2020 r., w której bierze udział 12 artystów i na którą Państwa serdecznie zapraszam.
MARCIN KOŁPANOWICZ
90
POST SCRIPTUM Urodził się w 1963 r. w Krakowie. Dyplom na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie obronił w 1987 r. Uprawia metaforyczne malarstwo olejne i pastelowe, w którym łączy nieskrępowaną wyobraźnię, poetycką metaforę i filozoficzne przesłanie. Publikuje felietony w kwartalniku Artysta i Sztuka, miesięczniku Fronda oraz teksty z podróży w miesięczniku Poznaj Świat. Jest twórcą portretów, ilustracji książkowych i plakatów. Jego prace znajdują się w Muzeum Magicznego Realizmu w Wiśle oraz w wielu kolekcjach prywatnych w Polsce, a także w Austrii, Niemczech, Holandii, Francji i USA. Obrazy Kołpanowicza “zagrały” w serialu TVP Siedlisko w reż. Janusza Majewskiego (Anna Dymna malowała “latający parowóz” Kołpanowicza), pojawiały się na okładkach książek (m.in. Kielich Waldemara Łysiaka) i tomików poezji, w podręcznikach gimnazjalnych i licealnych, na plakatach University of Berkeley, California. Artysta zrealizował Drogę Krzyżową w kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Tenczynku k. Krakowa, obraz beatyfikacyjny siostry Marty Wieckiej w Śniatyniu (Ukraina) oraz obraz ołtarzowy i fresk w Centrum Św. Jana Pawła II w Nie lękajcie się w Krakowie-Łagiewnikach. Zorganizował ponad 30 wystaw indywidualnych, m.in. w Krakowie, Paryżu Nowym Jorku, Kolonii, Wuppertalu, Linzu, Klagenfurcie, Kielcach, Krzeszowicach oraz brał udział w niezliczonych wystawach zbiorowych fantastycznego realizmu, m.in. „Dante – The Divine Commedy”, “Magical Dreams”, „SAFADORE – Spadkobiercy Dalego” i „Art Capital – Salon Malarski 2017” w Grand Palais w Paryżu.
JP: Gdyby mógł pan zmienić jedną rzecz w swoim życiu, to co by to było?
MK: Tych rzeczy jest tak wiele, że ich lista przekroczyłaby objętość tej publikacji. Zacząłbym od bałaganu w pracowni.
JP: Sprzedaje pan obrazy głównie w Polsce czy za granicą? Czy w Polsce jest w ogóle rynek sztuki? Jesteśmy wciąż dużo biedniejsi od zachodnich sąsiadów.
MK: W strasznie dawnych czasach, kiedy jeszcze dinozaury żyły, czyli tuż po dyplomie, sprzedawałem swoje obrazy prawie wyłącznie w Niemczech, Austrii, Holandii i Francji, ale od kilku lat sytuacja się zmieniła, ceny się wyrównały, a nawet polscy artyści, którzy zdobyli na rodzimym rynku pozycję i nazwisko, osiągają lepsze wyniki w kraju niż za granicą. W kraju powoli rodzi się poważny rynek sztuki. Przybywa ludzi, którzy zaczynają rozumieć, cenić malarstwo i go potrzebować. Bardzo mnie to cieszy, bo nie muszę już organizować męczących wyjazdów na Zachód, a moje dzieła zostają w Polsce.
JP: Brał pan udział w wystawie zorganizowanej z okazji stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Jest pan patriotą?

Jak pan rozumie patriotyzm?
MK: O wiele szerzej niż płacenie podatków, kasowanie biletów, segregowanie śmieci i sprzątanie kup po psie. Nie uważam też, że „polskość to nienormalność”. Wydaje mi się, że patriotyzm najlepiej można zrozumieć na przykładzie wielu obcokrajowców (żyjących w dawnych wiekach i współcześnie), którzy zetknąwszy się z naszą kulturą, tradycją i obyczajem, zdecydowali się zostać Polakami, nawet gdy groziło to utratą majątku i represjami z zagrożeniem życia włącznie. Jest w naszym idiomie kulturowym coś niezwykle wartościowego, promieniującego na zewnątrz. Coś, co sprawia, że „polskość” może być
Schody do nieba, 2014, olej na płótnie, 100 x 100 cm
bardziej atrakcyjna niż inne tożsamości narodowe. Jest to bardzo specyficzna (i wybuchowa) mieszanka: katolicyzmu, fantazji, pracowitości, pomysłowości, honoru, humoru, romantyzmu, rubaszności i umiłowania wolności. Bezcenna. Niepodrabialna.
JP: Jaki jest Marcin Kołpanowicz prywatnie?
MK: To pytanie nie do mnie, powinien Pan raczej skierować je do moich przyjaciół i znajomych.

