Rycerz Niepokalanej 12/2013

Page 7

je rzeczywistość poza tą ziemską rzeczywistością – on przecież tam był. I to jest piękne świadectwo. Jak wygląda teraz jego życie? Co robi na co dzień? MLI: To, co robią wszyscy chłopcy w jego wieku. Kończy liceum, chce pójść na studia. Spotyka się z przyjaciółmi. Jest bardzo leniwy, jak wszyscy chłopcy, i oczywiście kłóci się z mamą. Podobają mu się dziewczyny, a on też jest przez nie lubiany. Potrafi się dobrze modlić i pracuje z młodymi niepełnosprawnymi – całe wakacje spędza ze swoim psychologiem, z którym przygotowuje właśnie obozy letnie dla młodzieży. Myślę, że to jest owoc tego dotknięcia go przez św. Ojca Pio. A jak reagują ludzie, z którymi Państwo się spotykają? MLI: Niektórzy z wielkim zadziwieniem. Oczekują od nas, żebyśmy z detalami opowiadali całą tę historię. Chcą zrozumieć, co to jest cud. Jeżeli ktoś doświadczył cudu, to też chce wiedzieć, czy to jest podobne, czy inne doświadczenie. Bywają też zaskoczeni, że jesteśmy taką normalną rodziną, która pracuje, kłóci się, modli, płacze i raduje. Staramy się być przykładem w tym, co robimy i w tym, jak żyjemy. Jak to jest być odpowiedzialnym za danie Kościołowi takiego wielkiego daru, jakim jest kanonizacja Ojca Pio? MLI: Przede wszystkim człowiek czuje się niegodnym tego, co się stało. Myślę, że gdy już spotkam się z Janem Pawłem II i z Ojcem Pio, to zapytam ich: Dlaczego ja, dlaczego my? Niektórzy mówią, że dlatego, gdyż jestem bardzo uparta i nie odpuściłam tej sprawy. Myślę jednak, że to za mało, żeby rozmowa

to uzasadnić. Przecież tak wiele matek prosi o zdrowie dla swoich dzieci... Każdej niedzieli idę do kościoła Matki Bożej Anielskiej – zawsze tam chodziłam. W ołtarzu jest obraz, mozaika św. Ojca Pio. Mówię wtedy do niego: „Jak to możliwe? Przecież ciebie tu nie było. Czyżby to było prawdą, że przeze mnie się tutaj znalazłeś, teraz jako święty w ołtarzu?”. Spotykamy się w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Z jakimi uczuciami przyjeżdża Pani do tego miejsca? MLI: Jestem przekonana, że istnieje ogromna więź pomiędzy Bożym miłosierdziem, bł. Janem Pawłem II i św. Ojcem Pio. Przybywam tu jako pielgrzym, dlatego że doświadczyłam Bożego miłosierdzia, mając 23 lata. W 1983 r., kiedy to w naszym regionie zaczęło się mówić o św. Faustynie, zakochałam się w tej zakonnicy i zaczęłam się modlić do Bożego miłosierdzia. Kiedy umierał mój syn, w szpitalu miałam obraz Ojca Pio i obraz Jezusa Miłosiernego. Zawierzyłam życie mojego syna Jezusowi. Przyjeżdżam tu, żeby podziękować Mu za to. Trzy lata temu powierzyłam Bożemu miłosierdziu siebie, a także grupę modlitewną, która powstała po tym cudzie. Teraz, gdziekolwiek jestem, staram się niestrudzenie rozszerzać kult Bożego miłosierdzia. Wydrukowałam 20 tys. książeczek z nowenną do Bożego miłosierdzia. Jestem przekonana, że św. Ojciec Pio i św. Faustyna są ze mną i prowadzą zawsze do Bożego miłosierdzia. Dla mnie to zaszczyt, że mogę być w tym miejscu, a także wielkie zadanie, ponieważ wiozę tu ze sobą modlitwy, intencje wielu ludzi chorych. W trudnych momentach mojego życia powtarzam słowa: „Jezu Miłosierny, Jezu, ufam Tobie” – wbrew wszelkiej beznadziei. Rozmawiał Przemysław Radzyński Tłumaczył br. Tadeusz Bargiel OFMCap ■ grudzień 2013 • rycerz niepokalanej • 7


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.