Przegląd prasy polskiej
mach spłaty należności oczywiście. Prali, tłukli tych biznesmenów. Dalej są tacy, co od spuszczenia wpierdolu zaczynają. Budują sobie grunt pod rozmowę. My mamy taki tekst w fachu: „To będzie pan spłacał dług, czy mamy podjąć swoje metody windykacyjne?”. Wincent robi groźną minę i zaplata ręce z przodu, żeby zademonstrować, jak przemawia do dłużnika. - Gość się spina: ale co to znaczy swoje metody? - No, inne. - Panowie mnie straszą? - Nie, no skąd, nam nie wolno - cieszy się. - A za tydzień, dwa facet ma wypadek albo dostaje smary. Cała fi rma wyjeżdża na ten czas z miasta. Potem chłopaki przychodzą na kolejną rozmowę i ojej, co się panu stało. Od mądrości dłużnika zależy, czy sobie pokojarzy fakty, czy ten wpierdol to był przypadkowy, czy nie. - Zdarza się, że dłużnik po „innych” metodach windykacyjnych nie płaci? - Ja o takich nie słyszałem - mówi z zadowoleniem Wincent. - A jak się znajdzie taki kozak, co z własną ekipą będzie na was czekał? - Z zaskoczenia zawsze jedziemy - wyjaśnia. - A nawet jakby, to ilu zbierze, dziesięciu? Maciek w klatce walczy, sam czterech rozniesie. Był taki facet, co rzucił się na kolegę z pięściami. Normalnie wariat jakiś. Nas pięciu: bokserzy, komandosi. Bo ułomki na takie wizyty nie przyjeżdżają. Co się z nim stało, to się domyśl. Szpital – tyle możesz napisać.
Kłamcy, pijawki, oszusty Wincent dzieli dłużników na kilka typów. Pierwszy: tylko cichutko, cichutko, żeby się sąsiedzi nie dowiedzieli ani koledzy w pracy. Wstydzi się, więc na odczepnego podpisze wszystko. Drugi będzie ściemniał: tak, tak, już płacę, mam pieniądze, wysyłam przekaz. I cisza. Kontakt się urywa, a pieniędzy jak nie było, tak nie ma. Trzeci wisi grubą sumę – 80 tys., a po 600 zł kapie,
i kapie, i kapie. - Jeden facet to miał taką wyobraźnię, że szkoda mi go było dojeżdżać - śmieje się Wincent. - Kobieta zamówiła ekipę remontową do mieszkania. Kupiła materiały budowlane i wyjechała za granicę. Gość w tym czasie wziął paragon i zrobił zwrot towaru na 6 tys. zł. Szuja bezczelna. Sprawa jest w toku. Windykowali też księdza. Zalegał 80 tys. firmie remontowej. To chyba ulubiona historia Wincenta. Kiedy ją opowiada, żywo gestykuluje. - I płacze ten ksiądz, że kościół taki biedny, że on nie ma z czego oddać - śmieje się. - Że może sobie odpiszemy darowiznę od podatku. Jakżeśmy go trochę przycisnęli, to poszedł na plebanię. Przynosi reklamóweczkę i wyciąga takie cegiełki: 10 tys., 20 tys., 30 tys., 50 tys., 80 tys. A ja do niego: „Jeszcze 20 tys. odsetek”. Zapłacił i obrażony, że nie chce nas znać. Dużo więcej miał w tej reklamówce. Pojechali do jednej z fabryk, prezesa nie było. Ale powiedzieli mu, kto u niego był i mężczyzna elegancko zapłacił. Albo kobieta, co wzięła kredyt na dziewczynę z zespołem Downa. - Wyobrażasz sobie? - zaperza się Wincent. - Przebezczelna. Jeszcze kłamała, że ma dziecko inwalidę. Nie brakuje cwaniaków, którzy cały majątek poprzepisywali na rodzinę. I taki czuje się bezkarny. On nic nie ma, więc windykator nie ma z czego ściągać.
Dług po przejściach Firma Wincenta nie bierze żadnych opłat wstępnych ani zaliczek. Tylko procent od tego, co uda im się wyegzekwować. Zwykle to jakieś 15-30 proc. Jak dług jest po przejściach: po komornikach, sądach, innych windykacjach, czyli trudny do odzyskania, to i 50 proc. biorą. A zdarza się, że właściciel długu nie dostanie więcej, niż 20 proc. Ale to też ryzyko. Najeżdżą
się chłopaki, namęczą, a nic nie ściągną – ich strata. Największy dług, jaki miał do odzyskania, to 4 mln zł. Najbardziej Wincent lubi windykować fi rmy. Bo są wypłacalne. - Powiesz o wpisie do rejestru dłużników, to już portkami trzęsą - mówi z satysfakcją. - Niby nic, a potrafi usrać życie. Ani telefonu nie kupisz, ani kredytu nie weźmiesz. Ludzie napożyczali, przyzwyczaili się, że mają kasę i nie chcą jej oddawać. Kiedy chodzi o pieniądze, poczucie humoru wysiada. W czasie kryzysu zwłaszcza. Teraz jest pięć minut dla windykacji. Dużo jest fi rm, ale co to za konkurencja? Ojciec z synem siedzą w mieszkanku i tylko tłuką listy.
Nigdy nie mam pewności Wincent ma 36 lat. Święty nigdy nie był. Siedział w poprawczaku i w więzieniu, prowadził szemrane interesy, mówiąc kolokwialnie „obracał się na mieście”. Ma więc znajomości tu i tam. W tej branży po prostu wypada je mieć. Teraz wynajmuje mieszkanie na strzeżonym, ekskluzywnym osiedlu. Jeździ czarną mazdą, rusza z piskiem opon, zawraca na ręcznym. Bardzo dba o formę. Codziennie wieczorem biega. Chodzi na siłownię. Nosi podkoszulek na ramiączkach, który eksponuje wytatuowane ramiona i wielkie bicepsy. Zdrowo się odżywia – gościom proponuje koktajl białkowy. A po obiedzie robi sobie regeneracyjną drzemkę. - Lubisz swoją pracę? - pytam na koniec Wincenta. - Jeśli rozmawiamy szczerze, to nie - przyznaje. - Wolałbym być adwokatem, lekarzem. Nie chodzi o to, że się denerwuję, ja do strachliwych nie należę. Ale tak do końca, to nigdy nie mam pewności, że osoba, którą windykuję, naprawdę nie jest w trudnej sytuacji. KATARZYNA JANISZEWSKA
Rzetelna reklama tylko w magazynie PANORAMA. Dzwoniąc powołaj się na magazyn PANORAMA!
Kosmetyka
Panorama, najszybciej rozwijający się polskojęzyczny magazyn w Wielkiej Brytanii
04_Pano_obyczaje.indd 19
Reklama: 020 3026 6550
19 8/29/2011 4:56:30 PM