Trzeci numer biuletynu festiwalowego

Page 1

r.

B i u l e t y n

F e s t i w a l o w y

2 3

s i e r p n i a

WŁOSY STANĘŁY MI DĘBA NA GŁOWIE z Roberto Skolmowskim o pracy nad „Ideałem, czyli Nową Precjozą” rozmawia Iza Jóźwik wszystko znał. Stanisław Moniuszko to kompozytor wśród wszystkich innych, polskich twórców obdarzony największą inwencją, jest cudownym melodystą, niemal zalewa słuchacza wspaniałymi muzycznymi pomysłami. Pisząc na przykład partyturę „Szwajcarskiej chatki”, Moniuszko miał w wyobraźni idealną, perfekcyjną orkiestrę. Rzeczywistość okazała się jednak gorzka, w XIX wieku, w Europie, orkiestry składały się z muzyków orkiestr wojskowych. Moniuszko musiał więc dostosować swoje dzieła do technicznych, nie mających zbyt wiele wspólnego z ideałem możliwości. „Ideał” jest właśnie taką wybitną w swym zamyśle operą.

No właśnie, dziś premiera „Ideału, czyli Nowej Precjozy”, jakie były największe wyzwania przy realizacji tego projektu?

Z archiwum Artysty

Zanim o dzisiejszej premierze, chciałabym zadać pierwsze pytanie, dość tendencyjne. Jaki jest Pana ulubiony utwór autorstwa naszego Mistrza? Chyba, a nawet na pewno, „Straszny dwór”. Dlatego robiłem go już sześć razy i za każdym razem było to inne przedstawienie. Muzycznie i dramaturgicznie jest to dzieło najwyższej próby, ale najcudowniejsze w „Strasznym dworze” jest to, że dzieje się nie w jednym czasie, tylko w trzech wymiarach, bo bohaterowie u Moniuszki walczą w XVI może XVII, gospodarzą w XIX, a kochają się w XVIII wieku. Poza tym „Straszny dwór” jest najbardziej wyrafinowaną komedią Moniuszki. Moniuszko był artystą niezwykle inteligentnym i wykształconym, wbrew temu co mówią ignoranci, człowiek, który swoją twórczością, myśleniem o Polsce i Polakach, w y b i e g a ł d a l e k o w p r z ó d . To , ż e w „Strasznym dworze” mamy elementy „Odbicia lustrzanego”, „Ślubów Panieńskich”, wątki z „Pana Tadeusza”, wątki z pamiętników, których w XVIII wieku było mnóstwo, to świadczy o tym, że on to

To była w ogóle niezwykła droga. Kiedy zaczęliśmy mówić o naszych planach pracy nad „Ideałem”, wszyscy pukali się w czoło i mówili, że przecież nie ma całych nut, to jest niekompletna opera, nie ma kompletnego libretta, guzik prawda. Dotarliśmy do rękopisu, wszystko jest, trzeba tylko poszukać, a wszystko się znajdzie. To jest dzieło Oskara Korwina Milewskiego, niezwykłej postaci w polskiej kulturze, osoby światowej. Jego dzieci studiowały na Sorbonie, był prawdziwie zafascynowany kulturą francuską. Gdy czytałem to libretto, to włosy stanęły mi dęba na głowie, byłem przerażony, bo zdałem sobie sprawę, że nie mam pojęcia jak to ugryźć.

Był moment załamania? Ależ oczywiście, byłem o krok od rezygnacji. Przeczytałem to po raz kolejny, zaczęliśmy próby i okazało się, że to jest genialne, bo to jest dzieło, w którym odbijają się echa innych utworów Moniuszki, pisanych przez niego i librecistów. Nagle się okazuje, że główny bohater „Ideału”, Karol jest kopią Karola z Don Kichota Fredry. Potem się okazało, że wiele postaci się tak na siebie nakłada. I tak sobie pomyślałem, że skoro to już piąta ekshumowana sztuka Moniuszki, zrealizowana przeze mnie, zacząłem się bawić różnymi elementami

2 0 1 9

r .

( p i ą t e k )

z przedstawień, które już zrobiliśmy. Wczoraj oglądaliśmy „Szwajcarską chatę” w Teatrze Zdrojowym, wspominam o tym, dlatego że kiedy otworzy pani partyturę „Ideału” i usłyszy go Pani, usłyszy Pani również żywcem powtórzone fragmenty ze „Szwajcarskiej chaty” Aria głównej bohaterki Marysi ze „Szwajcarskiej chaty” jest arią głównej bohaterki „Ideału”. Nagle usłyszycie Państwo fragmenty „Strasznego dworu”, nagle usłyszycie fragmenty „Halki”. Teraz popatrzmy, co to oznacza: to oznacza, że on był tak pewien rozwiązań ze swoich poprzednich utworów, że zdecydował się je wykorzystać ponownie. Rossini robił to samo, powtarzał motywy muzyczne, powtarzał nie tylko dramaturgię, ale i melodię. Mówił Rossini wprost: kto zna jedną moją operę, zna wszystkie. I nagle się okazuje, że ten Moniuszko, który był zafascynowany Mozartem i Rossinim, robił to samo. I to jest niezwykłe, że już za chwilę widz usłyszy w „Ideale” rzeczy, które zna z późniejszych oper. Dlatego przygoda z „Ideałem” była fascynująca. Do tego podobnie jak w prawie wszystkich poprzednich realizacjach, umieściliśmy akcję w zupełnie innym czasie, po odzyskaniu Niepodległości, gdzieś w latach 20. czy 30. Gdzieś w Polsce, czyli nigdzie, co dało nam wiele pretekstów Premiera i możliwości do Teatr pod Blachą różnego typu godz. 20:00 z a b a w i rozwiązań. Umieszczenie akcji 80-90 lat temu dało nam jeszcze jedną możliwość, że oto możemy dokonywać takich inkorporacji, cytować film, muzykę. Historia jest banalna: główny bohater zwariował, oszalał na punkcie ideału, jakiejś wyimaginowanej Cyganki rodem z Dzwonnika z Notre Dame, no to zaczęliśmy się posługiwać niemym kinem, pokazujemy pierwszą Esmeraldę, kupiliśmy prawa do pełnej wersji reżyserskiej, wykorzystujemy fragmenty wersji „Dzwonnika z Notre Dame”, której nikt w Polsce nie oglądał. Po drugie niezwykłe jest to, że w tym utworze Oskar Milewski pod płaszczykiem żartu, ukrył głęboką i smutną prawdę. Skoro bohater kocha się w Cygance, to my przebierzemy się za Cyganów, ale nagle w tym tekście pojawiają się elementy pewnej odwiecznej walki ze stereotypami dotyczącymi społeczności romskiej ciąg dalszy na str.3


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.