Magazyn Niuansse nr5 Jesień 2016

Page 1


Ilustracja: Joanna Gębal


NR5 JESIEŃ 2016

Redaktor naczelna: Anna Maczyńska Grafika i skład: Anna Maczyńska Korekta: Joanna Borys Ilustracje: Joanna Gębal Okładka: Joanna Gębal Autorzy: Magdalena Erbel, Anna Bundz Magdalena Subocz, Magdalena Polonko Olga Figaszewska, Pola Kryża, Natalia Jerema

Redakcja magazynu Niuansse Adres: ul. Jana Matejki 15a/19 72-100 Goleniów www.facebook/Niuansse Tel. +48 503 711 377

Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową bądź charakterem pisma. Niuansse jest nazwą zarejestrowaną oraz znakiem towarowym pod ochroną, używanie go przez kogokolwiek na terenie kraju jest bezprawne. WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE! KOPIOWANIE, POWIELANIE I WYKORZYSTYWANIE INFORMACJI, ZDJĘĆ, GRAFIK ZAWARTYCH W MAGAZYNIE NIUANSSE BEZ ZGODY WYDAWCY ZABRONIONE!


Joanna Gebal , AUTORKA OKŁADKI

Urodzona w 1989r. Absolwentka Wydziału Grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Brała udział w licznych zbiorowych wystawach ilustracji i grafiki, między innymi w Warszawie, Poznaniu, Katowicach, Milwaukee, Kijowie, Rydze. Laureatka stypendium Ministra Kultury i Szkolnictwa Wyższego za wybitne osiągnięcia. Współpracowała między innymi z Muzeum Warszawskiej Pragi, Instytutem Adama Mickiewicza, Fundacją Medicover, magazynami La Rivista, Lente, Newsweek Psychologia, Kukbuk… Laureatka konkursu Trzy/mam/książki na projekt czytelniczej wyprawki dla dzieci w kategorii wiekowej 0-3. Jej „trójpak” dla najmłodszych, zaprojektowany wraz z Moniką Zborowską, zostanie wydany przez Instytut Książki. Zajmuje się ilustracją prasową i książkową oraz grafiką użytkową.

www.joannagebal.com



joannagebal.com




W ŚRODKU... * PODRÓŻE MARZEŃ/WŁOCHY * RAK/TEMAT NUMERU * NA REGALE/NOWOŚCI * KUCHNIA/JESIENNE KOLORY * PROFILAKTYKA JEDZENIOWA * FUNDACJA RAK’N’ROLL/WYWIAD * MALINOWE CACKO * CELEBRUJEMY CHWILE OKŁADKA: JOANNA GĘBAL



PODRÓŻE POŁUDNIE WŁOCH



,O Sole Mio! TEKST: ANNA MACZYŃSKA FOTO: PRYWATNE, MATERIAŁY PRASOWE

Kraina skąpana w promieniach słońca, bajeczne widoki szmaragdowo-srebrzystych plaż, najstarsze i największe zabytki, które z pewnością zachwycą miłośników historii, sztuki oraz niebiańska i najbardziej słynna kuchnia na całym świecie. Hmmmm… Po powrocie do Polski już nigdy pizza nie będzie Wam tak dobrze smakować :) Jesteśmy na południu Włoch, a dokładniej w prowincji Caserta, w niewielkiej miejscowości o nazwie Mondragone. Jest to nasza baza wypadowa. Tu rozpoczynamy włoską przygodę, zwiedzanie i smakowanie. Na początek proponujemy odwiedzić górującego na horyzoncie Wezuwiusza, położonego niedaleko Neapolu. Jest on jednym z najpotężniejszych wciąż aktywnych wulkanów. Podejście na szczyt stożka zajmuje średnio od 30-45 minut i nie jest to wbrew pozorom trudne. Wchodzi się po żwirkowo-piaszczystym szlaku o małym nachyleniu. Jedyne o czym warto


wiedzieć to, żeby nałożyć kryte obuwie oraz zabrać ze sobą bluzę na długi rękaw. Na górze czasami bywa zdecydowanie zimniej lub wietrznie. Widok ze szczytu, roztaczającej się zatoki Neapolitańskiej, zrekompensuje Wam małe zmagania z podejściem. Będzie pięknie! Co ważne, pamiętajcie również by nie zabierać ze sobą na pamiątkę skały wulkanicznej, jest to zabronione i czasami taka mała nieumyślność może Was wiele kosztować. Brykamy dalej… cel Pompeje. Miasto odkryte z popiołów, zniszczone w czasach Cesarstwa Rzymskiego przez erupcję Wezuwiusza (24 sierpnia 79 rok). Ta straszna katastrofa unicestwiła życie w Pompejach, Herkulanum i jednocześnie utrwaliła te miasta dla potomnych na wieki. Dzięki pracom wykopaliskowym w XVIII i XVIV wieku na tym terenie odkryto liczne ruiny budowli, rzeźb, przedmiotów codziennego użytku oraz odlewy ciał mieszkańców, którzy uciekając przed lawą, zastygli na wieki. To wspaniałe, że dzięki funduszom przeznaczonym na Pompeje, dziś możemy zobaczyć pozostałości po forum, świątynię Jowisza, świątynię Apollona i wiele innych domów zamieszkiwanych przez mieszkańców z tamtych czasów. Możemy podziwiać tu także liczne mozaiki, malowidła i dowiedzieć się, jak żyło się w antycznym mieście. To wspaniała lekcja historii. Warto, zaprosić na nią własne pociechy. Teren na którym znajdują się ruiny jest naprawdę spory, a więc należy zaopatrzyć się wcześniej w wodę i kanapki (na terenie przeznaczonym do zwiedzania znajdują się studzienki z wodą zdatną do picia, spokojnie możemy uzupełnić





w nich nasze zasoby). Dodatkowo jeśli nie korzystamy z usług przewodnika, warto zabrać ze sobą mapkę starożytnego miasta (dostępne są tuż przy kasach) lub lekturę wspomagającą zwiedzanie. A teraz kolejne miejsce, które należy odwiedzić, będąc na południu Włoch. To magiczna Gaeta, małe miasteczko portowe, leżące nad morzem Tyrreńskim, które charakteryzuje bardzo bogata zabudowa średniowieczna, pełna fortec z czasów panowania Burbonów. Szczególnie godne polecenia jest zwiedzenie słynnej groty La Grotta del Turco, położonej nieopodal benedyktyńskiego sanktuarium Montagna Spaccata, nazywanego czasem Santuario della Santissima Trinità. Stąpając po tej świętej ziemi, zapoznacie się z legendą dotyczącą tego miejsca. Głosi ona, że wielkie skały, które się tu znajdują, przełamały się na pół w chwili śmierci Chrystusa. We wnętrzach tej rozpadliny znajduje się mano del Turco (odcisk dłoni), który miałby powstać w chwili nawrócenia się pewnego tureckiego marynarza. Warto zwrócić uwagę na dzwonnicę, zamek oraz rzymskie mauzoleum. Osoby wierzące mogą tu przeżyć duchową odnowę i otrzymać natchnienie. Innym szczególnym dla nas Polaków miejscem, którego grzechem jest nie zobaczyć, jest klasztor i cmentarz żołnierzy polskich na wzgórzu Monte Cassino. To, co kojarzy nam się najbardziej z tym miejscem, to pamiętna bitwa z 1944 roku, w której uczestniczył II Korpus Polski pod wodzą generała Władysława Andersa. To historyczne miejsce wygląda bardzo imponująco.



Klasztorne budynki, które się tu znajdują są rekonstrukcją zabudowań zniszczonych podczas alianckich bombardowań. Pierwotnie ocalały tylko krypty świętego Benedykta i jego siostry świętej Scholastyki z ich grobami. Większości z tych budynków niestety nie można zwiedzać, wyjątkiem jest kościół z barokowym wystrojem i muzeum z kolekcją manuskryptów. Można w nim zobaczyć fotografie dokumentujące bitwę z 1944 roku. Dla nas najbardziej wymowny jest jednak leżący poniżej w oddali cmentarz polskich żołnierzy. Prowadzi do niego długa aleja, znajdują się na nim groby 1052 żołnierzy i pochowanego tu wiele lat później ich dowódcy - generała Władysława Andersa. Wzdłuż muru okalającego centralne miejsce cmentarza istnieje wielki napis, który głosi: „Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”. Odwiedzając Monte Cassino warto zajrzeć do nowoczesnego centrum informacji, które znajduje się tuż przy wejściu na cmentarz. Tam w języku ojczystym możemy zasięgnąć szczegółowej wiedzy historycznej oraz obejrzeć film o sympatycznym i wyjątkowym niedźwiedziu Wojtku, który podróżował z armią Andersa. Planując odwiedzenie tego miejsca pamiętajcie o odpowiednim ubiorze. Istnieje zakaz wchodzenia do klasztoru dla osób ubranych w krótkie spodenki, minispódniczki i krótkie koszulki bez rękawów.


FOTO: ANNA MACZYŃSKA


FOTO: MATERIAŁY PRASOWE

Kolejnym rarytasem architektury, którego nie można pominąć, będąc tu na ziemi włoskiej jest pałac stworzony przez dynastię Burbonów, Reggia di Caserta. Wielki pałac został zbudowany, aby rywalizować z Wersalem oraz z pałacem królewskim w Madrycie. Wraz z parkiem, ogrodem i zespołem San Lucio został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jest to jeden z najpiękniejszych pałaców w Europie, polecamy go zobaczyć! O jego rozmachu i wielkości mogą świadczyć: 1200 pokoi, 143 okna na elewacji budynku, 34 klatki schodowe, 120 ha parku. Zwiedzając bogato i elegancko urządzone wnętrza pałacowe, zwróćcie uwagę na neoklasycystyczne biblioteki, które zachwycą Was pięknie utrzymanymi starodrukami. Wielkie wrażenie zrobią również na Was ogrody z licznymi kaskadami, fontannami, które pełne są rzeźb i cudnie pachnących egzotycznych roślin. Z ciekawostek warto nadmienić, że w pałacu kręcono sceny do wielu filmów: Anioły i Demony, Mission Impossible III …no i oczywiście Gwiezdne Wojny - Epizod I Mroczne Widmo oraz Epizod II Atak Klonów.


FOTO: ANNA MACZYŃSKA


Na koniec proponujemy odpoczynek z maleńkim dreszczykiem - umiejętną jazdę „na lusterka” pod górkę i na klifie ;) Cel: wybrzeże Amalfi. Miejsce odwiedzane głównie ze względu na urokliwe plaże, wspaniałe widoki gór niemal schodzących bezpośrednio do morza i ciekawych domów, zbudowanych kaskadowo na stromych zboczach. To miejsce jest co roku odwiedzane przez tłumy turystów, ale warto je z pewnością zobaczyć. Z dojechaniem nie ma większego problemu, gorzej wygląda sprawa z zaparkowaniem. Trzeba się wykazać prawdziwym mistrzostwem. Dostępne są oczywiście prywatne, płatne parkingi, ale trzeba przyznać, że są dosyć drogie. Ok, pomińmy te małe niedogodności, reszta to bajka i koniecznie musicie tu być! Na miejscu warto zwiedzić katedrę z XI w., w krypcie której spoczywają szczątki Andrzeja Apostoła, przywiezione z Konstantynopola w XIII w. Wewnątrz katedry zerknijcie na ambony po obu stronach ołtarza, które są pięknie ozdobione unikatowymi mozaikami, sztukateriami i marmurami. To prawdziwe dzieła sztuki! Jeśli ktoś z Was potrzebuje duchowego wytchnienia, powinien wybrać się koniecznie do klasztoru Oasi Madre della Pace, położonego wśród drzewek oliwnych, na wzgórzach Sorrento. Klasztor prowadzony jest przez Franciszkanów i można wykupić w nim krótkoterminowy pobyt, by na chwilkę wyciszyć się i oderwać od zgiełku dnia codziennego. To, co wyróżnia te wybrzeże od innych, to unoszący się zapach najsmaczniejszych cytryn basenu Morza Śródziemnego. Produkuje się z nich słodycze, lody, lemoniady oraz słynny likier „Limoncello”, który można kupić na straganach. W Amalfi szczególnie polecamy spróbować włoskie lody czyli gelato. Ręcznie robione, w małych wytwórniach, na bazie naturalnych składników…rewelacja! Wybór smaków jest przeogromny i bywają tu naprawdę niespotykane nowości. Południe Włoch ociupinkę zwiedzone :) Teraz czas szykować się na północ ;) CIAO!


FOTO: ANNA MACZYŃSKA







FOTO: ANNA MACZYŃSKA


PRAKTYCZNE INFO Stolica: Rzym (Roma) Język urzędowy: włoski. Włosi rzadko mówią po angielsku Podstawowe zwroty włoskie, które warto znać: si- tak, no - nie, grazie - dziękuję, prego - proszę, buongiorno - dzień dobry, arrivederci / arrivederla - do widzenia, (do widzenia Panu, Pani) buonasera - dobry wieczór buonanotte - dobranoc ciao - cześć (nieformalne przywitanie i pożegnanie) a presto - do zobaczenia scusa / scusi - przepraszam Powierzchnia: 301.340 km² (wraz z Sardynią i Sycylią) Liczba ludności: 60,7 mln Waluta: Euro, symbol: € Sieć elektryczna europejska (230V, 50Hz), jak u nas Telefoniczny numer kierunkowy: +39 Domena internetowa: .it Pogoda: Najzimniejszym miesiącem jest styczeń - ze średnią temperaturą od 0 °C w dolinie Po, do 12 °C w Cagliari. Śnieg pada nie tylko w górach, ale i w północnych i środkowych Włoszech. Najcieplejszym miesiącem jest: na północy lipiec (32–35 °C), a na południu sierpień (38–42 °C). Jedziesz do Włoch samochodem? Prowadzenie auta we Włoszech stanowi wielką sztukę, zwłaszcza jeśli Twoja głowa nie obraca się w koło :) Włosi rozmawiają do siebie klaksonami. Na początku jest to bardzo irytujące, ale z czasem można się do tego przyzwyczaić. Pocieszający bywa panujący wysoki poziom wyrozumiałości, to rekompensuje wszystkie stresy. Na drogach często należy ostro wymuszać pierwszeństwo i zwracać szczególną uwagę na skuterki, które są zazwyczaj pierwsze na światłach. Zabawne są również wiecznie włączone kierunkowskazy, świadczące o włoskim luzie… tak zwyczajnie zapomniane, non stop migające. Policja: Włoscy policjanci mają niezbyt dobą opinię wśród kierowców - niestety nie należą do tych uprzejmych. We Włoszech istnieje pięć głównych służb porządkowych. Dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi wynosi 0,5 promila.




Smaki: Północne Włochy - miejsca, gdzie królują dania mięsne, zapiekanki, makarony, pizza, spaghetti i risotto. Południowe Włochy - owoce morza oraz oliwa z oliwek. Pamiętajcie, że Włochy to szalony kraj…tu wszystko jest odwrotnie. Włoskie śniadania na ogół wyglądają bardzo skromnie, to przeważnie kawa i rogalik. Konsumpcja natomiast zawsze występuje bez pośpiechu, przekładają się na to zdrowotne statystyki, albowiem Włosi rzadko chorują na wrzody :) Najlepsze są kolacje, potrafią być prawdziwymi ucztami. Jedzenie przygotowywane jest bardzo starannie, z najwyższej jakości składników. To wieczorne rozkoszowanie podniebień odbywa się najczęściej w doborowym towarzystwie, przy zachodzącym słonku. Unoszą się aromaty i niezapomniane smaki pomidorów, winogron, oliwek, przypraw i wina. Spożywanie odbywa się w bardzo uroczysty sposób. Włosi cieszą się życiem, gestykulując głośno mówią: „Dla nas nigdy nie ma powodów do wyrzutów sumienia”…no i jak nie kochać takiego klimatu? :) Warte posmakowania: - pansotti - małe pierożki, coś jak ravioli - ale bezmięsne (kształtem zbliżone do naszych uszek) z salsa di noci - przepysznym sosem z orzechów włoskich. - focaccia - włoski drożdżowy chlebek, nazywany czasem “pizza blanca”, z czymkolwiek - czystą polaną jedynie oliwą, z solą morską albo z oliwkami, pomidorami - świeżymi lub suszonymi, bazylią, prosciutto, serem, cebulą… - amaretti - migdałowe ciasteczka o wilgotnym wnętrzu i kruchej skorupce, można je dostać również w wersji paczkowanej, ale te z piekarni są o niebo lepsze! - ciasteczka piniowe - kruche, posypane orzeszkami. - castagnaccio - tarty z kasztanami i orzeszkami piniowymi lub tarty cytrynowe. - trofie al pesto - skręcany spiralnie makaron z sosem pesto. Ciekawostki włoskie: - każda miejscowość włoska ma swojego świętego. - we Włoszech jest ponad 6 tysięcy kilometrów autostrad - obowiązkowa nauka trwa 10 lat. - co trzeci singiel włoski (30-35 lat) mieszka z rodzicami. - okazanie jednocześnie wskazującego i małego palca, to największa obraza dla Włocha, oznacza, że jest on zdradzany przez żonę. - z Włoch wywodzi się tradycja obchodzenia Święta Zakochanych, czyli Walentynek. - w Italii istnieje zakaz sprzedawania napojów w szklanych butelkach po 22.00 - istnieje całkowity zakaz palenia papierosów miejscach publicznych. - we Włoszech nie ma Mikołajek, ale przychodzi Bufona, czyli czarownica. We Florencji wygląda jak Harleyowiec! Przysłowia włoskie: - Non mettere il tuo cucchiaio nell’altrui zuppa - „Nie wkładaj swojej łyżki w cudzą zupę.” - In premio d’amor, amor se rénde - „Miłość jest nagrodą za namiętność.” - Il vino é il latte dei vecchi - „Wino jest mlekiem starców.” - La vita é un sogno - „Życie jest snem.” - La vita é breve e l’arte é lunga. - „Życie jest krótkie, ale sztuka jest wieczna.”



W KUCHNI JESIENNE KOLORY



Zupa krem z dyni PRZEPISY I FOTO: OLGA FIGASZEWSKA

1 kg dyni ½ l bulionu 3 marchewki 2 ząbki czosnku 1 mała cebula sól natka pietruszki papryczka chili - odrobina Dynię obieramy, wyjmujemy z niej miąższ, myjemy, kroimy na kawałki. Marchewki obieramy, myjemy, kroimy w kostkę. Marchewki, papryczkę chili, czosnek, dynię i poszatkowaną cebulę podsmażamy na maśle, na małym ogniu. Następnie całość przerzucamy do bulionu i gotujemy. Pod koniec gotowania wszystkie składniki dokładnie blendujemy. Przyprawiamy według uznania. Zupę podajemy posypaną natką pietruszki.


Kotleciki z zielonego groszku i kaszy jaglanej 2 szklanki ugotowanego zielonego groszku 1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej 1 garść szpinaku 1 pęczek natki pietruszki 1 mała cebula 2 ząbki czosnku prażone siemię lniane 2-3 łyżki oleju kokosowego 1 papryczka chili sól, pieprz Groszek, czosnek i sok z cytryny wrzucamy do blendera. Masa nie może być jednolita. Całość doprawiamy do smaku. Małą cebulkę należy pokroić w kostkę, podsmażyć na patelni. Dodajemy chili. Na końcu dodajemy szpinak i przez chwilę dajemy mu się poddusić na małym ogniu. Zmiksowaną masę z groszku łączymy z kaszą jaglaną. Dorzucamy poszatkowaną natkę pietruszki, podprażone siemię lniane, przyprawy. Następnie całość wyrabiamy rękami. Formujemy niewielkie kulki. Smażymy na rozgrzanym oleju.


PRZEPISY I FOTO: OLGA FIGASZEWSKA



Pizza Składniki na 2 sztuki: 500 g mąki tortowej 30 g świeżych drożdży 250 ml ciepłej wody 1 łyżeczka cukru 1 łyżeczka oliwy z oliwek (lub oleju) ½ łyżeczki soli 1 mozzarella kilka pomidorów salami 1 cebula oliwki Drożdże łączymy z dwoma łyżkami ciepłej wody i cukrem. Odstawiamy na pewien czas, aby drożdże wyrosły. Do mąki dodajemy sól, następnie wyrośnięte drożdże i oliwę lub olej. Dolewamy resztę ciepłej wody, stopniowo kontrolując konsystencję ciasta. Wyrabiamy ręką wszystkie składniki. Kiedy ciasto będzie wyrobione, odkładamy je na bok na około 2h i pozwalamy wyrosnąć (przykrywamy ściereczką). Po tym czasie dzielimy je na dwie części. Wyrabiamy ponownie jednolite kulki. Do podsypywania ciasta, by było chrupiące, używamy kaszy manny. Wałkiem bądź rękami rozwałkowujemy ciasto. Układamy na blaszce. Teraz dorzucamy wszystkie składniki. Po cieście rozprowadzamy sos pomidorowy. Następnie ser mozzarella, pomidory pocięte w talarki, cebulkę pociętą w piórka, salami i oliwki. Pizzę pieczemy w rozgrzanym piekarniku (220 stp. C, około 10 min.).


Domowy chleb bez maki , Idealny do hummusu czy domowych past. 600 g - otręby owsiane, płatki owsiane pełnoziarniste, pestki słonecznika, dyni, siemię lniane, ziarna orkiszu, ziarna sezamu, czarnuszka (zmieszane) 5 jajek 150 g maślanki sól Jajka i maślankę mieszamy z solą, dodajemy suche składniki. Dokładnie wymieszaną masę przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia i wkładamy do nagrzanego do 180 stp. C piekarnika.



FOTO I PRZEPISY: OLGA FIGASZEWSKA


Kokosowo-jaglany sernik Kokosowy sernik z kaszy jaglanej udoskonaliłam po swojemu. Przepis pochodzi z bloga „Dwoje na kuchence”: 1 szklanka kaszy jaglanej 3 szklanki mleka sojowego/ zwykłego ½ szklanki mleka kokosowego ½ szklanki wody 2 łyżki miodu lipowego 170 g wiórków kokosowych borówki maliny pralinki 1 tabliczka gorzkiej czekolady Składniki na spód ciasta: mieszanka bakaliowa - garść 1 łyżeczka miodu niewielka ilość wiórków kokosowych ½ szklanki orzeszków ziemnych ½ szklanki płatków owsianych Przygotowanie spodu: rodzynki należy namoczyć. Wszystkie suche składniki blendujemy, dodajemy rodzynki, ponownie wszystko blendujemy. Na końcu dodajemy miód. Wyrabiamy całość ręką i wykładamy na blachę. Kaszę kilkakrotnie przepłukujemy bieżącą wodą, by pozbyć się goryczy. Do garnka wsypujemy kaszę, zalewamy dwiema szklankami mleka i szklanką wody. Gotujemy, mieszając do momentu, aż kasza będzie mocno rozgotowana. Dodajemy wiórki kokosowe, mleko kokosowe i szklankę mleka sojowego. Słodzimy wedle uznania (miodem/cukrem trzcinowym) i gotujemy jeszcze ok. 15 min. stale mieszając. W momencie, gdy stwierdzimy, że masa jest jeszcze zbyt gęsta, dodajemy odrobinę mleka. Kasza powinna wszystko wchłonąć. Gotową mieszankę blendujemy i wykładamy do blachy z wcześniej ułożonym spodem. Wierzch oblewamy czekoladą rozpuszczoną w kąpieli wodnej, ozdabiamy swoimi ulubionymi owocami.



WAŻNY TEMAT PROFILAKTYKA ANTYRAKOWA


RAK Jesień, październik... to dobry moment do rozmowy o diagnostyce nowotworu. Słowo RAK, CHEMIOTERAPIA, BÓL, OSŁABIENIE - to słowa koszmary które nie mieszczą nam się w głowach... To najgorsze co mogłoby nas spotkać... !!!

Najczęściej mówi się, że rak jest nieuleczalny. To nie prawda! „Rak jest wyleczalny. Można się pozbyć absolutnie na zawsze komórek nowotworowych dzięki różnym metodom leczenia. Niestety, nie dotyczy to wszystkich chorych. Nieuleczalność wynika na przykład z tego, że rak jest bardzo zaawansowany. Do takiej sytuacji dochodzi wtedy, gdy chory zwleka z pójściem do lekarza, z realizowaniem zleconych badań, z leczeniem. Rak przez długi czas rozwija się w ukryciu i nie daje typowych dla siebie objawów. Początkowe objawy często bywają lekceważone. Dopiero gdy stają się dotkliwe, gdy pojawią się np. ból, owrzodzenie, krwawienie, wtedy człowiek idzie do lekarza po pomoc. Choroba nowotworowa, która zostaje wykryta w stadium pierwszym, drugim lub nawet trzecim, jest uleczalna, ale gdy osiąga stadium czwarte i pojawiają się przerzuty, to wtedy na wyleczenie jest już za późno. To bardzo ważne! W pierwszym stadium nowotwór jest wyleczalny u 90-95 proc. chorych. I to jest bardzo dobra informacja. Mało tego, następstwa takiego leczenia nie są z reguły trwałe i dotkliwe” - Onkolog, prof. dr hab. med. Krzysztof Składowski


Najważniejsze, to wykryć „potwora” i rozpocząć z nim skuteczną walkę! Pamiętajcie by obserwować swoje ciało: oglądać i badać dotykiem. Jeśli tego nie będziemy robić systematycznie, możemy przegapić czas, kiedy nowotwór jeszcze się nie rozprzestrzenił. Dlatego każda wcześnie wykryta zmiana w funkcjonowaniu lub wyglądzie naszego ciała powinna zapalać czerwone światełko - muszę iść do lekarza! Lepiej stracić trochę czasu i usłyszeć, że nie ma się czym martwić, niż dowiedzieć się, że jest już za późno na ratunek. Niepokojące zmiany: - nietypowe krwawienia lub wydzieliny z wszystkich otworów ciała lub brodawek sutkowych - guzki, zgrubienia w sutkach i jądrach, na skórze, wardze, języku - zmiany kształtu, wielkości lub koloru brodawek czy znamion - owrzodzenia lub rany, które się nie goją - przedłużające się zaburzenia przewodu pokarmowego - chrypka i kaszel, które pojawiają się bez wyraźnej przyczyny i długo nie przechodzą Badania, które pomogą wykryć raka: - podstawowym badaniem diagnostycznym jest badanie morfologii krwi - badanie USG pozwala na uwidocznienie (na monitorze) struktury organów wewnętrznych - regularne badania cytologiczne pozwalają wykryć stany przedrakowe, a także zapobiec rozwojowi raka szyjki macicy. Odpowiednio wczesne wykrycie zmian, daje bardzo duże szanse na całkowite wyleczenie - RTG klatki piersiowej jest badaniem obrazowym, dzięki któremu uwidocznione zostają: płuca, drogi oddechowe, serce, naczynia, a także kości klatki piersiowej i części kręgosłupa - mammografia jest rodzajem prześwietlenia rentgenowskiego. Zgodnie z zaleceniami mammografia powinna być wykonywana raz na dwa lata u kobiet w wieku od 40. do 50. roku życia oraz raz na rok u kobiet po 50. roku życia - badanie endoskopowe umożliwia obejrzenie narządów od wewnątrz - tomografia komputerowa - samobadanie piersi powinno się przeprowadzać regularnie, przynajmniej raz w miesiącu! - samokontrola skóry. Należy kontrolować stan (wielkość, kolor) znamion czy plam już istniejących


Fundacja Rak’n’Roll zmienia schematy myślenia o chorobie nowotworowej i działa na rzecz poprawy jakości życia chorych na raka. Fundacja powstała w październiku 2009 roku z inicjatywy Magdy Prokopowicz, która po swoich doświadczeniach z chorobą onkologiczną chciała pomóc innym chorym w podobnej sytuacji.


www.raknroll.pl TEKST: MAGDALENA POLONKO

Kiedyś rozmawiając z pewną kobietą zapytałam: czego oczekiwałaś? Odpowiedziała, że w zasadzie to niczego nowego. Ale na pewno NIE litości. Zaciekawiło mnie to. Patrząc na nią, nie chciałam się nad nią litować. Piękna, uśmiechnięta, nie mająca czasu, chodząca do opery i kina, kochająca, z poczuciem humoru, zażywająca słonecznych kąpieli, pijąca szampana, długie wycieczki rowerowe i spacery z psem po ogromnym parku, były dla niej codziennością, Budząc się po nieprzespanej nocy, wstawała, ubierała się, malowała i odpoczywała na kanapie. Nie lubiła swojej peruki ale chustki wiązała fachowo i potrafiła dobrać je pod kolor swoich szpilek. Nie! Nie chciałam się nad nią litować! Możliwe, że czułam niepewność, czasami nawet smutek i możliwe, że chciałam przytulać ją częściej niż zwykle ale to tylko z miłości i trochę też z obawy, że to wszystko potrafi być takie kruche. Ale nigdy nie czułam litości, raczej dumę i nigdy nie mogłam wyjść z podziwu do jej postawy i siły, a przede wszystkim tego, że nadal potrafiła być szczęśliwą kobietą. Iwona (tak ma na imię) pod koniec roku 2013 wyczuła u siebie guza piersi. Diagnozą był rak. Przeszła operację usunięcia raka, 16 chemii i 28 naświetlań. Nie każdy jednak jest jak Iwona. Nie każdy ma w sobie tyle siły, wsparcia i samozaparcia co ona. Ale istnieją takie miejsca gdzie można znaleźć swoje źródło mocy i uzyskać pomoc. Jednym z takich miejsc jest Fundacja Rak’n’Roll Wygraj Życie. Pozwólcie, że przybliżę wam na czym polega ich działalność dzięki wywiadowi jaki przeprowadziłam z Joanną Rokoszewską-Łojko, Dyrektor Zarządzającą fundacją Rak’n’Roll.


rozmowa

z Joanną Rokoszewską-Łojko, Dyrektor Zarządzającą fundacją Rak’n’Roll.

Czym konkretnie zajmuje się fundacja Rak’n’Roll - wygraj życie? Od początku celem fundacji było stworzenie nowej jakości w sposobie mówienia o raku, przełamywanie tabu związanego z tą chorobą, a także poprawa jakości życia chorych. Działania fundacji mają inspirować do pozytywnego myślenia, dostarczać przydatnych rozwiązań, a także zmieniać wizerunek choroby w szerszej świadomości społecznej. Na co dzień wspieramy Podopiecznych w radzeniu sobie z życiem w trakcie choroby, ale też osoby, które powróciły do zdrowia, lecz nie potrafią wrócić do życia (program iPoRaku). W ramach programu Boskie Matki organizujemy kompleksową opiekę dla kobiet w ciąży chorych na raka. Organizujemy warsztaty pięknościowe, prowadzimy akcję Daj Włos!, dzięki której możemy przekazywać bezpłatnie peruki z naturalnych włosów kobietom w trakcie chemioterapii. Oferujemy pomoc psychologiczną, prawną i dietetyczną Podopiecznym i ich bliskim. Prowadzimy też działania nagłaśniające wagę profilaktyki. Jak i dlaczego powstała? Fundacja Rak’n’Roll działa od 2009 r. Powstała z inicjatywy Magdy Prokopowicz, która po swoich doświadczeniach z chorobą onkologiczną chciała pomóc innym kobietom w podobnej sytuacji. Dla nas ważna jest zmiana sposobu myślenia o raku. Pokazanie, że można inaczej mówić o raku, inaczej żyć z rakiem i inaczej wyglądać, że pozytywne myślenie i dobre samopoczucie może zmienić codzienne życie z tą chorobą. Dlatego też poprzez nasze projekty chcemy pomagać chorym normalnie funkcjonować – pomimo chemii, pomimo utraty włosów, kilogramów, piersi. Staramy się pokazać, jak pięknie wyglądać mimo zniszczenia przez nowotwory. Celem fundacji było przełamanie tabu związanego z podejściem do raka w Polsce. Czy z perspektywy czasu zmiany te są widoczne? Tak, choć to nadal jest temat trudny. Cały czas dla wielu osób chorych i ich bliskich czy znajomych mówienie o raku stanowi barierę nie do pokonania. Znajomości się kończą, telefony milkną. Ale przynajmniej widzimy, że ta bariera jest już zauważana. To bardzo ważne, aby osoby chore miały kontakt ze światem, chociażby po to, żeby przez chwilę porozmawiać o czymś innym niż choroba. Oczywiście cały czas są obszary, które jeszcze wymagają zmiany. Na przykład przekonanie, że zdiagnozowa-



nie nowotworu jest równoznaczne z szybką śmiercią oraz wszechobecne nagłówki „Przegrał walkę z rakiem”. Nie godzimy się na taką retorykę. Jak mawiała Magda - „Każdy człowiek, który dzielnie walczy z tą chorobą i wygrywa czasem miesiąc, czasem dwa... To już można o Nim powiedzieć, że wygrał życie!”. Pamiętajmy też, że coraz częściej choroba nowotworowa jest chorobą przewlekłą. Można wrócić do zdrowia i cieszyć się nim przez długie lata. Rak to nie wyrok. Czy w przypadku raka zarażanie pozytywną energią naprawdę może zdziałać cuda? Dobra energia zawsze jest pomocna. Życzliwość, empatia, uważność ułatwiają chorym skupienie się na teraźniejszości, porzuceniu wyobrażeń o tym co było i co będzie. To z kolei daje siłę do codziennej walki i podążaniu drogą do zdrowia. Rak a kobiecość. .Jaki stosunek ma do tego Wasza fundacja? Kobiecość jest naszym sensem i siłą. Wiele naszych projektów jest skupiona na różnych aspektach kobiecości. Staramy się pokazać, jak pielęgnować kobiecą siłę, pięknie wyglądać i dobrze czuć się ze sobą mimo zniszczenia przez nowotwory. W każdym programie, który organizujemy jest element kobiecej troski o siebie, czy to przez pracę z psychologiem, warsztaty pięknościowe i rękodzieła, ale także aktywność fizyczną i dietę. Rak’n’Roll działa pełnowymiarowo, wśród wielu projektów fundacji są miedzy innymi „Nie po to kupiłam sukienkę, żeby umrzeć“ czy „Boskie Matki“. Na czym one polegają? Samopoczucie kobiet chorych na nowotwory i realizacja projektów, mających w sposób praktyczny pomóc kobietom normalnie funkcjonować, była dla nas zawsze niezwykle ważna. Dlatego


też staraliśmy się pokazać kobietom, jak pięknie wyglądać pomimo zniszczenia przez nowotwory. Jednym z takich projektów był „Nie po to kupiłam sukienkę, aby umrzeć”. Podczas warsztatów organizowaliśmy więc zabiegi z rehabilitantem, konsultacje z dietetykiem, kosmetyczką i fryzjerem. Celem projektu było pokazanie, że kobiety chore na raka nie muszą rezygnować ze swojej kobiecości. Pozornie błahe elementy jak strój, fryzura, make-up mogą spowodować, że kobiety czują się lepiej. W tamtym czasie to był jedyny program, którego celem było pokazanie kobietom po chemioterapii i mastektomii, jak wyglądać pięknie pomimo choroby, nie tracąc poczucia kobiecości. Ten projekt zapoczątkował naszą późniejszą działalność i szereg warsztatów, jakie realizujemy nieprzerwanie od początku istnienia naszej fundacji. Program „Boskie Matki” powstał z myślą o kobietach w ciąży chorych na raka. Jego uruchomienie było marzeniem naszej założycielki, Magdy Prokopowicz. We wrześniu 2015 roku udało nam się je spełnić. Około 3/4 kobiet w ciąży chorych na nowotwór słyszy od lekarzy, czasem wielokrotnie, że powinny usunąć ciążę. Są stawiane przed wyborem – życie moje czy życie mojego dziecka? Najczęściej jednak nie ma konieczności podejmowania tak dramatycznej decyzji. W ciąży można leczyć się onkologicznie i urodzić zdrowe dziecko. „Boskie Matki” to kompleksowy program, zapewniający podopiecznym bezpłatną opiekę onkologiczną, ginekologiczno-położniczą, psychologiczną, dietetyczną, rehabilitacyjną i urodową. Jak dotąd otoczyliśmy opieką ponad 50 kobiet w ciąży chorych na raka. Jak ważne jest wsparcie psychologa, które nie tylko oferujecie swoim podopiecznym, ale także dla ich rodzin? Wsparcie psychoonkologiczne w chorobie powinno być stałym elementem terapii. Z przeżywaniem choroby wiążą się trudne emocje, które warto przepracować ze specjalistą. Spotkania z psychologiem lub psychoonkologiem to przestrzeń, gdzie podopieczny otrzymuje uważność i pełną akceptację. Jest też wysłuchany. Nie musi obawiać się swoich myśli i może pozwolić sobie na dotarcie do wszystkich



obecnych w nim emocji. W relacjach z bliskimi często powstrzymujemy się, by nie sprawić przykrości, nie pozwalamy sobie na złość. Wsparcie terapeutyczne pozwala na zatroszczenie się o siebie, a to jest w drodze do zdrowia najważniejsze. Co to jest KancerSutra? KancerSutra to sztuka miłości w chorobie nowotworowej. Tak nazwaliśmy program edukacyjno-terapeutyczny skierowany przede wszystkim do kobiet chorujących na raka, a także do ich partnerów, których wsparcie w czasie leczenia jest szczególnie ważne. Ma na celu pokazać, że pomimo choroby wciąż można prowadzić aktywne życie seksualne, a także dostarczyć profesjonalnego wsparcia parom, które z powodu raka przestały prowadzić udane życie seksualne. Koncepcja programu powstała na podstawie wywiadów z osobami chorymi oraz warsztatów pilotażowych prowadzonych przez seksuologa. Projektując go, skupiliśmy się przede wszystkim na udostępnieniu wiedzy i odpowiedzi na pytania, których chorzy często nie mają odwagi zadać. Podstawą działań jest strona internetowa www.kancersutra.pl, na której można znaleźć podstawowe informacje o problemie i porady, a także praktyczne informacje o gadżetach seksualnych, sztuczkach i pomysłach na udany seks. Na czym polega program „Daj włos!“? Akcja „Daj Włos!” odpowiada na problem bardzo ograniczonego dostępu do peruk z naturalnych włosów. Są one tylko częściowo refundowane przez NFZ, a dopłata do nich jest wyjątkowo wysoka. W ramach akcji każdy, kto chce obciąć włosy, może to zrobić w dobrym celu – na peruki dla kobiet w trakcie chemioterapii. Angażujemy do współpracy salony fryzjerskie, które ścinają włosy w odpo-


wiedni sposób, a następnie przekazują je nam. Dalej wędrują do perukarni Rokoko, która robi doskonałe, wygodne i piękne peruki. Te są przekazywane za darmo kobietom, które walczą z rakiem. Dzięki temu mogą wyglądać znacznie lepiej i mają więcej siły na pokonanie drogi do zdrowia. W jaki sposób można wspomóc fundacje? Działalność Fundacji Rak’n’Roll można wesprzeć przez wpłacenie darowizny, podarowanie włosów w ramach akcji „Daj Włos!” czy kupienie bransoletki Rak’n’Rollowca. Często potrzebujemy wsparcia wolontariuszy, więc pomocą również jest zarejestrowanie się w naszej bazie osób chętnych do pomocy. Pani Joanno, dziękuję bardzo za poświęcenie mi czasu i udzielenie wywiadu dla naszego magazynu.

OD AUTORKI Jest rok 2016, Iwona jest zdrowa, 10 września skończyła 50lat. Ma piękne włosy i jeszcze więcej energii do życia. Zaczęła podróżować. Iwona to moja mama, to właśnie ona była inspiracją tego wywiadu. To właśnie ona jako jedna z najważniejszych kobiet w moim życiu inspiruje mnie każdego dnia. Pamiętajcie Kochane, cycki są ważne, tak jak każda część naszego ciała, jak mózg czy nawet ręka i noga. Dbajcie o nie! Macajcie! Kochajcie! Niech będą dla Was ważne!

Z pozdrowieniami Magdalena Polonko :)


DEKALOG MAGDY PROKOPOWICZ 1. Badaj się! Dzięki badaniom można wykryć raka w bardzo wczesnym stadium. 2. Rak to nie wyrok! 3. Wszystko jest indywidualne – przebieg choroby oraz skutki leczenia, więc nie myśl od razu o najgorszym i nie bierz do siebie opowieści innych chorych. Nawet po chemioterapii możesz czuć się świetnie. 4. Medycyna konwencjonalna jest podstawą w leczeniu raka! 5. Znajdź dobrego lekarza – takiego, który zapewni Ci poczucie bezpieczeństwa. Kto szuka ten znajdzie! 6. Zasięgnij opinii innych. Pytaj wszystkich o różnorodne kontakty. Masz prawo pytać swojego onkologa o wszystko, co Cię interesuje i martwi. Nie zadowalaj się diagnozą internisty, urologa, chirurga, nefrologa ani nikogo, kto nie jest specjalistą w leczeniu raka. Jeżeli masz raka – idź do onkologa. Nie uciekaj od choroby, sprawdzaj i konsultuj wyniki badań, rób badania kontrolne. Pytaj, szukaj, drąż. Bądź gotów do wielkich zmian. Może od razu tego nie poczujesz, ale z czasem okaże się, że są to zmiany na lepsze. 7. Dbaj o swój wygląd, nadal jesteś człowiekiem! Ruszaj się – codziennie chociaż spacer lub basen. 8. Jesteś tym, co jesz. Zasada numer jeden: zero cukru! Zasada numer dwa: przede wszystkim owoce i warzywa. 9. Nie odtrącaj rodziny i bliskich. Szukaj wsparcia. Korzystaj z pomocy psychoonkologa lub innych form terapii. Twoja kondycja psychiczna jest bardzo ważna. 10. Pamiętaj, że jesteś najważniejszy, kochaj siebie. Brzmi banalnie, ale działa cuda. Myśl pozytywnie i uśmiechaj się szeroko, możesz być szczęśliwy nawet z rakiem! Żyj dniem dzisiejszym, to, co było, minęło, a co będzie? Tego nie wie nikt. Ciesz się życiem, nadal żyjesz! Dziękuj Wszechświatowi, Boskiej Mocy, Aniołowi za każdy dzień. ŁEB DO SŁOŃCA!

www.raknroll.pl


Mimo Wszystko... MOJA HISTORIA - NATALIA JEREMA Mam na imię Natalia mam 30 lat. W lipcu minął czwarty rok od dnia kiedy nastąpiła remisja nowotworu z którym walczyłam. A już po 3 miesiącach od tej daty oznajmiono mi, że leczenie zostało zakończone, ponieważ rak został „zwalczony”... Kiedy dowiadujesz się o ciężkiej chorobie, w jednej chwili cały świat wali ci się na głowę. Ale czasami, jak w filmie, chwile grozy kończą się happy endem. Pamiętam ten dzień, w którym usłyszałam: Twoja choroba to Ostra Białaczka Szpikowa AML-M4 ( rak krwi ). Chociaż wtedy nie do końca rozumiałam, co to oznacza i jak bardzo wpłynie na moje życie. Pomyślałam: to tylko kilka dni w szpitalu i będzie dobrze, wrócę do domu. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Leczenie nie było takie krótkie ani bezbolesne, jak oczekiwałam, i niestety wiązało się z dłuższymi pobytami w szpitalu, z dala od domu. Starałam się dzielnie znosić kolejne chemioterapie, pogodziłam się nawet z tym, że wypadną mi wszystkie włosy. Znosiłam cały ból i trud leczenia. Po kilku godzinach od wyników biopsji szpiku decyzja była jednoznaczna - chemioterapia. Pierwszą 5-dniową dawkę przeszłam bardzo ciężko, mimo tego chciałam wszystkim pokazać, jaka jestem twarda. Takie udawanie w pewien sposób pomogło mi przetrwać najtrudniejszy czas, kiedy nie miałam siły ruszyć nawet palcem u stopy. Bardzo irytowało mnie „tykanie” maszyny, która dozowała mi


chemię, myślałam że zwariuję. Byłam okropnie wycieńczona, chciało mi się spać, ale jak tu zasnąć, kiedy non stop mnie mdliło, chciało się wymiotować, a przecież nie miałam siły nawet na to, żeby przełknąć wodę. To było naprawdę straszne. Do tego ten kaszel i rurki z tlenem w nosie, ponieważ nie dawałam rady samodzielnie oddychać, choroba atakowała każdy organ po kolei, bardzo ciężko było z moim płucami, szczególnie, że chemia bardzo osłabiała organizm i wszystko zaczynało wolniej i mniej sprawnie funkcjonować... Czułam, że nadchodzi mój koniec, to co się ze mną działo przekonywało mnie z każdą godziną, że dłużej nie dam rady. Kiedy nikogo z bliskich nie było obok mnie, odważyłam się poprosić pielęgniarkę o to, żeby TO ode mnie odłączyła, nie byłam w stanie nawet normalnie myśleć, wykańczało mnie, niszczyło od środka. Myślałam, że mam silną psychikę, zawiodłam się, czułam wielką niemoc, wolałam po prostu umrzeć, by już dłużej mnie nic nie bolało... Chemioterapia jest najbardziej nieprzyjemnym etapem w trakcie tej choroby. Samo słowo CHEMIOTERAPIA napawa lękiem, od razu kojarzy się z utratą włosów, męczącymi wymiotami i mocnym osłabieniem. Niestety chemia wywołuje jeszcze więcej skutków ubocznych, niż może się wydawać, są na ogół nieprzyjemne. Jednak to, na czym należy się skupić, to na kwestii wyleczenia raka. Pomimo ciężkich godzin i dni, postanowiłam udowodnić sobie i innym, że się nie poddam, że wygram tą walkę, że tak łatwo nie dam się pokonać. Bo przecież mam dla kogo żyć, moja córka na mnie czeka, mam plany do zrealizowania, nie chciałam z nich rezygnować, nie chciałam by pozostały niespełnione. Przeszłam tą okropną czerwoną chemię, nie poddałam się, za każdym razem przy złych myślach pojawiała się przed moimi oczami moja córeczka i cała rodzina - pomyślałam „kurde ! Ja też chce z nimi być i cieszyć się życiem...” Są w życiu rzeczy, o które TRZEBA walczyć do samego końca, MIMO WSZYSTKO...


Trudno jest walczyć z wrogiem, którego nie można zobaczyć, poczuć czy dotknąć, a droga do wyleczenia wydaje się nie mieć końca. Jeszcze kilka lat temu, dopóki sama nie zachorowałam, myślałam, że białaczka to jednoznaczny wyrok śmierci. Byłam właściwie pewna, że z tą chorobą nie można wygrać, że nie ma skutecznego sposobu, by ją pokonać. Byłam szczęśliwa, że mnie i mojej rodziny to nie dotyczy i wręcz pewna, że nigdy nie zachoruję. Choroba potrafi zrujnować życie, przyjaźnie, rodziny i marzenia. Uwielbia wygrywać. Życie jest nieprzewidywalne, a my nie zawsze możemy sobie wybrać bitwę do rozgrywania. Całe życie koncentrowałam się na „wielkim obrazie”, ale rak zmusił mnie do patrzenia na „małe zdjęcie”. Przewartościowałam sobie wiele rzeczy, zmieniłam priorytety. Tak więc po raz pierwszy w życiu zaczęłam skupiać się na teraźniejszości i zdałam sobie sprawę, że jako chora na białaczkę, doświadczam prawdziwego stresu, lęku, niepewności i muszę nauczyć się radzić sobie z takimi problemami. Wiedziałam, że nie mogę zaniechać leczenia, ponieważ był to jedyny sposób pozbycia się wroga. Wyobrażałam sobie siebie jako wojownika w walce zarówno z rakiem, jak i z samą sobą. Myślałam - nie pozwolę mu wygrać, przecież w każdej „ walce ” jestem zwyciężczynią. W tej też będę! Mimo tego, że w lustrze nie mogłam patrzeć na siebie: widziałam bladą, wychudzoną, z podkrążonymi oczami i wypadającymi włosami kobietę, gdy zaczynałam nabierać sił, wierzyłam, że będzie dobrze, że będę jeszcze mogła prowadzić normalne życie. Zaczęłam do całej sytuacji podchodzić z pozytywnym nastawieniem, nie myśleć cały czas tylko o chorobie, nie traktować szpitalnego pokoju jak więzienia. I nie zadawać sobie w kółko pytań: dlaczego akurat JA, tylko nieustępliwie walczyć. Przejęłam nad wszystkim kontrolę. Poprosiłam pielęgniarkę, by umówiła mnie z fryzjerem, żeby zgolił mi włosy, które i tak coraz bardziej traciłam. To było uderzenie wyprzedzające. Opuszczałam salon fryzjerski ze łzami w oczach, ale po chwili się ogarnęłam i oznajmiłam: „ Przecież ja zawsze chciałam to zrobić, tylko brakowało mi odwagi ”. Pozytywne nastawienie jest wyrazem na-


dziei w trudnych chwilach. Czułam, że muszę być dzielna i nie mogę pokazywać rodzinie, jak mi jest ciężko. Zachowanie spokoju było sposobem na zapomnienie o tym, jak groźna jest ta choroba. Zauważyłam, że takie podejście świetnie działa nie tylko na mnie, ale również na całe otoczenie. Umysł może pokonać ciało. Nie jestem psychologiem, jednak chodzi mi o to, by tak trudny czas przechodzić z uśmiechem na buźce, nie załamywać się i walczyć z tym „wrzodem” z wiarą, bo tak naprawdę wszystko skupia się w naszej głowie. Wszystko dzieje się po coś, kiedy dotyka nas takie nieszczęście, wyciągnijmy wnioski i pomyślmy, o ile potem jesteśmy silniejsi, mądrzejsi. Każde doświadczenie uczy nas czegoś innego. Co się stało, już się nie odstanie. Pozytywne myślenie to także zapał do życia, aktywne rozwiązywanie problemów, odważne próbowanie nowych rozwiązań, wiara w siebie, a nie bierne narzekanie na przeciwności losu, zatruwanie siebie i otoczenia poczuciem bezsilności i niemożności. Czarnowidztwo nikomu nie sprzyja, nie należy się nad sobą użalać! Trzeba sobie powiedzieć DAM RADĘ! I WALCZYĆ! Bo nikt tego za nas nie zrobi, nikt za nas i dla nas walki nie wygra. A pozytywne nastawienie jest bardzo skuteczną bronią w walce ze stresem i niepewnością. Trzeba starać się szybko przyzwyczajać do danej sytuacji i stosować uśmiech, który jest lekarstwem na całe zło. Wiem i jestem pewna, że właśnie dzięki temu WYGRAŁAM! I wiem, że Tobie też się uda, dasz radę, wystarczy chcieć, a zobaczysz, jakie zmiany możesz spowodować takim podejściem do swojego życia. Uwierz mi, warto! Zauważyłam, że niektórzy ludzie próbują udzielać porad chorym na raka. Mówią, co jest zdrowe, jak tłumić mdłości, które towarzyszą chemioterapii, pocieszają: „będzie dobrze”. Kiedy tylko usłyszą, że jesteś chory, zazwyczaj chcą znaleźć sposób, aby ci pomóc. Nie odtrącaj ich, ponieważ oni wcale lepiej się nie odnajdują w tej sytuacji, tylko chcą być potrzebni. Przecież większość takich opinii ma zachęcać do dalszej walki. Mam dopiero 30 lat, jestem młodą mamą. W ciągu ostatnich 4 lat wygrałam z rakiem krwi i dwa razy walczyłam z sepsą. Z rodziną przeżyliśmy bardzo trudny okres. Było to jednak niewiele w porównaniu z ludźmi, którzy żyją z nowotworem 5, 7 lub 10 lat. Dostałam szczere porady od chorych na raka i tych, którzy wygrali, od lekarzy, przyjaciół, a nawet od obcych mi ludzi. To bardzo wiele dla mnie znaczy. Uświadomiłam sobie, że z każdej walki można wyjść zwycięsko, trzeba bardzo mocno tego chcieć i wierzyć, dopuścić do siebie pomocną dłoń bliskich osób, które chcą dla nas jak najlepiej. Oczywiście, teraz regularnie, choć już nie tak często jak na początku, uczęszczam na badania kontrolne i wyniki są zadowalające. Mój uszkodzony gen wskazuje na to, że ryzyko nawrotu choroby jest teraz dużo mniejsze. Kiedy słyszysz diagnozę jak wyrok, cały świat wali ci się na głowę, ale pewność siebie, pozytywne myślenie, o którym tak często mówię i motywuję innych, czyni cuda. I wtedy jest jak w filmie – chwile grozy kończą się happy endem, a białaczka nie okazuje się być wyrokiem śmierci. Życie jest piękne! A zwłaszcza wtedy, gdy dostaje się na to życie szansę. Szansę na to, by budzić się każdego ranka ze świadomością bycia ze swoją rodziną i że można nadal, każdego dnia, im w tej podróży towarzyszyć. Chciałabym mój przekaz dedykować nie tylko osobom zmagającym się z równie ciężką chorobą


jak moja, ale również ludziom zdrowym, z prośbą by szanowali swoje zdrowie i życie, bo mamy je tylko jedno. Jest październik, RÓŻOWY PAŹDZIERNIK - miesiąc WALKI Z RAKIEM PIERSI, mimo tego uważam, że można spokojnie „dodać” każdy rodzaj raka, jaki istnieje, to wspaniała okazja by się przebadać. W każdym z nas drzemią komórki rakowe, podobnie jak we wszystkich innych organizmach żywych. Nie każdy jednak zachoruje na raka, nasze ciało jest wyposażone również w szereg mechanizmów, które trzymają takie komórki w ryzach. Dlatego, jeśli czytasz ten artykuł, proszę Cię usiądź na chwilę w ciszy i zastanów się, co tak naprawdę jest dla Ciebie ważne… Przez cały miesiąc agencje pozarządowe, firmy oraz media mają jeden wspólny cel. Uświadamiać kobiety o profilaktyce i badaniach umożliwiających wczesne wykrycie nowotworu. Mimo że statystyki są zastraszające (rocznie odnotowuje się 15 tysięcy nowych zachorowań ), to rak wcześnie wykryty jest wyleczalny. Różowy październik to miesiąc, w którym kobiety powinny pomyśleć o własnym zdrowiu i uświadomić sobie, czym jest rak, nie tylko piersi, i co można zrobić, by nie przegrać walki z chorobą. Nowotwór wcześnie zdiagnozowany jest wyleczalny! Kochane moje pamiętajcie o badaniach profilaktycznych. NASZE ŻYCIE JEST TEGO WARTE ! Jesteśmy cudownymi, wspaniałymi, kreatywnymi kobietami. Pamiętajmy o swoim zdrowiu, bo nasze życie jest cenne dla Nas i dla innych ! Życzę wam, abyście na swojej drodze spotykali wspaniałych ludzi, doświadczali przyjemnych gestów z ich strony i pamiętali, że są w życiu rzeczy, o które warto i trzeba walczyć do samego końca i mimo wszystko! Natalia Jarema - Karcz



CO JEŚĆ, ŻEBY RAK NIE BYŁ ZAGROŻENIEM? PROFILAKTYKA NOWOTWOROWA W ZAKRESIE ODŻYWIANIA TEKST: ANNA BUNDZ

Na początku lat 70-tych Prezydent USA, Richard Nixon, „wypowiedział wojnę nowotworom”. Wydano miliardy dolarów na badania naukowe, mające na celu znalezienie lekarstwa na raka. W walkę zaangażowały się inne kraje świata, wydając kolejne pieniądze, tworząc strategie walki z nowotworami i prowadząc badania, które wspierały jedynie przemysł farmaceutyczny w poszukiwaniu kolejnych chemicznych czy radioaktywnych trucicieli nowotworów. Oszacowano, że do 2024 roku ilość zachorowań wzrośnie o 60% - to już istne tsunami nowotworowe! Ratunku!!! 60% społeczeństwa zachoruje, będzie walczyć, z czego najprawdopodobniej połowa umrze! Biorąc pod uwagę fakt, że na nowotwory zapadają głównie mieszkańcy krajów uprzemysłowionych, cywilizowanych, a nie mieszkańcy Afryki (którzy umierają głównie z głodu) czy Azji (głód, polio, gruźlica), robi się groźnie. Zatem najwyższy czas, aby „rozgryźć” temat. Wciąż słyszymy, że ktoś ma nowotwór, w myślach widzimy go już na cmentarzu…I to tyle. Nikt nie zastanawia się, skąd wzięła się ta choroba, a przecież to nie wirus, ani nawet bakteria, którą można się zwyczajnie zarazić. Naukowcy przeszukują ludzkie genotypy zastanawiając się co w naszych organizmach zawodzi. A odpowiedź może być całkiem prosta…

1. Alternatywne spojrzenie na nowotwór. a) Obniżenie odporności układu immunologicznego – ludzki organizm jest bardzo zmyślnie skonstruowaną maszyną. Potrafi zregenerować się nawet w przypadku skomplikowanych złamań czy niedomagań narządów wewnętrznych. Jest też super skomplikowaną maszyną, która do funkcjonowania potrzebuje odpowiedniej dawki substancji odżywczych, jak węglowodany, tłuszcze, białka, witaminy, składniki mineralne. Celowo wymieniłam tu witaminy i składniki mineralne jako substancje odżywcze, gdyż pomimo niewielkiej ilości, pełnią one ogromną funkcję katalizatorów, inicjatorów reakcji chemicznych, stanowią części składowe krwi, organów, kości. I tak na przykład witamina C jest niezwykle pospolita, zwykle zażywana w niewielkiej ilości w okresie przeziębienia. A ta sama zwykła witamina C jest wręcz niezbędna do prawidłowego funkcjonowania układu odpornościowego, zwalcza patogeny i wirusy, jest silnym przeciwutleniaczem, który niszczy wolne rodniki wywołane m.in. stresem, wpływa na produkcję kolagenu – czy wiedzieliście, że ludzkie serce w 60% składa się z kolagenu? A witamina D? Odpowiada nie tylko za „mocne kości”, silnie wpływa również na odporność. Witamina E – kolejny przeciwutleniacz, „odrdzewiacz” można powiedzieć, który wraz


z selenem wspomaga wiele reakcji chemicznych. A mało znana witamina K2 MK-7, która odpowiada m.in. za to, aby wapń trafiał do kości i zębów, a nie do żył czy naczyń włosowatych tkanek miękkich. Czy wiedzieliście, że niedobory witamin z grupy B powodują depresję i choroby układu nerwowego? b) Nowotwór zachowuje się jak grzyb. Z biologii na pewno wiadomo Ci, Czytelniku, że zarodniki grzyba krążą w powietrzu, a gdy natrafią na ciepłe i wilgotne podłoże, natychmiast zaczynają się rozrastać tworząc grzybnię. Następnie, gdy jest zbyt mało miejsca na podłożu, grzybnia przechodzi na kolejne powierzchnie. To zachowanie można zaobserwować na przykład na owocach. Przynosimy takie piękne, dorodne, na drugi dzień pojawia się ledwo widoczna czarna plamka, a za 3 dni mamy pleśń. Podobnie rozrasta się nowotwór. Znajduje sobie organ (ciepłe i wilgotne miejsce), który jest osłabiony albo infekcją pasożytniczą, albo bakterią, albo zwyczajnie genetycznie organ ten jest słabszy. Przykleja się do niego i zaczyna rosnąć. Jak zabraknie miejsca, zarodniki lub fragmenty grzybni wraz z krwią, przenoszą się na inne organy. I nie piszę tutaj o pleśni, ale o naturalnie występującym grzybie w organizmie, który zasiedla ludzkie jelito. Ba, nawet wskazane jest, aby ten grzyb tam mieć. Nie wolno jednak dopuścić do

jego przerostu, a tym bardziej nie wolno dopuścić do rozszczelnienia jelita i przedostania się szkodliwych patogenów, bakterii i candidy (bo o niej mowa) do krwioobiegu. W przypadku obniżenia odporności, dodając do tego nierzadkie nietolerancje pokarmowe, choroba gotowa. 2. Co jeść, żeby rak nie był zagrożeniem? Czyli jak zagłodzić wroga? Może powinnam zacząć od tego, czego nie należy jeść. Rak żywi się przede wszystkim cukrem, dużą ilością białka, żelazem, witaminami z grupy B oraz wszystkimi innymi składnikami odżywczymi obecnymi w organizmie. Profilaktyka związana z odżywianiem w zasadzie powinna zacząć się od urodzenia. Noworodki powinny być karmione tym, co dla nich najlepsze, tym co natura dla nich stworzyła – czyli mlekiem matki. Otrzymują wówczas zapas wszystkich substancji odżywczych wraz z symbiotykami, które kolonizują ich jelitka i będą dbały o ich odporność (do pierwszego antybiotyku). Karmienie powinno trwać tak długo, jak tylko matka jest w stanie. Następnie należy dbać, aby podaż nienaturalnego, wysoce przetworzonego jedzenia była zerowa. Najbezpieczniej jest przygotowywać posiłki samemu w domu, ze znanych produktów, bez dodatku wszelakich mieszanek przypraw z glutaminianami sodu i innymi dodatkami


o dziwnych nazwach. Poza tym, trzeba jeść „z głową”. To znaczy: jeść z umiarem naturalne produkty bogate odżywczo (w witaminy, mikroelementy, białko w odpowiedniej ilości, węglowodany, tłuszcze), omijać szerokim łukiem fast foody, produkty przetworzone, używki, unikać długotrwałego stresu, stosować regularne posty, uprawiać sporty. Każdą drobną infekcję, jak przeziębienie, ból głowy, wzdęcia, traktować poważnie. Nie atakować się wówczas górą farmaceutyków, które tłumią jedynie objawy zamiast leczyć, ale dać organizmowi czas. Czas na oczyszczenie – bo nieżyty górnych dróg oddechowych, to sposób na oczyszczenie poprzez wydzielanie śluzu (flegmy). Pozwolić sobie na gorączkę, którą organizm wykorzystuje na naturalne unieszkodliwianie bakterii i wirusów (zbadano, że powyżej 39 stopni organizm silniej wytwarza przeciwciała zwalczające patogeny). Badać się regularnie pod kątem ewentualnych niedoborów witamin, np. wit. D3 25(OH), witamin z grupy B, ewentualnych zakażeń bakteriami. Dodatkowo należy mieć świadomość, że przyszło nam żyć w skażonym środowisku. Krąży wokół nas wiele przeróżnych metali ciężkich, które wdychamy, wsmarowujemy w siebie, których używamy do mycia zębów. Te metale silnie zanieczyszczają i mają niebagatelny wpływ na funkcjonowanie całego ciała. Oczyszczać się można, a nawet należy, stosując naturalne super foods tj. rośliny zielo-

nolistne (mowa tu o dużych ilościach, zamiast kilku skrawków natki pietruszki na ziemniakach), chlorella (to alga chyba najbardziej pomocna w oczyszczaniu, dostarcza również sporo żelaza i witamin), krzem, witaminy wspomagające układ odpornościowy i leczące przeciekające jelito. 3. Mało znane naturalne sposoby leczące raka. Cóż jednak, gdy nie dbaliśmy o siebie? Co zrobić, gdy doszło do najgorszego lub gdy dopadają nas różne choroby. Jest kilka alternatywnych sposobów na odbudowanie układu odpornościowego, który właściwie stymulowany, powinien poradzić sobie z zagrożeniem. a) Wlewy dożylne askorbinianu sodu – na temat witaminy C powstało już ponad 1200 publikacji medycznych, mówiących o jej niesamowitych możliwościach terapeutycznych. Zaobserwowano, że aby uzyskać pożądany efekt terapeutyczny, odpowiednio wysokie stężenie witaminy C we krwi musi być utrzymane przez dłuższy czas. Nasz organizm samodzielnie nie wytwarza witaminy C – pobiera ją z pożywienia, z owoców, warzyw. Potrzebuje jej w dużych ilościach, a więc należy jeść bardzo dużo owoców i warzyw w surowej postaci, gdyż witamina C ulega utlenieniu podczas obróbki termicznej. Modne 5 porcji warzyw i owoców nie wystarczy, zwłaszcza gdy jedną z porcji jest pasteryzowany sok owocowy. Jak


wiadomo, pasteryzacja polega na gotowaniu, a więc soki te mimo, że 100%, nie zawierają naturalnej witaminy C, muszą być nią fortyfikowane. Zatem wymyślono wlewy dożylne z askorbinianu sodu (jest to postać lepiej przyswajalna). Zainteresowanym polecam zapoznać się z projektem RECNAC, opracowanym przez Neila H. Riordana, Hugh D. Riordana, Ronalda E. Hunninghake`a. b) Wlewy chelatowe EDTA – istnieje teoria, że nowotwór atakuje, gdy organizm jest silnie zatruty metalami ciężkimi. Przy silnych zatruciach stosuje się leczenie substancją o skróconej nazwie EDTA, która swoimi chelatowymi „szczypcami” (nazwa „chelatowe” powstała od szczypiec kraba) „wychwytuje” metale ciężkie, takie jak: ołów, rtęć, kadm, żelazo, miedź, arsen, magnez, stront i wanad. Te toksyczne pierwiastki mogą powodować: zmniejszenie gęstości kości, uszkadzanie krwinek czerwonych, uszkodzenie wątroby, nerek, podnosić ciśnienie, powodować nerwowość, zaburzenia zachowania, niepłodność, zaburzenia wzroku, kłopoty z pamięcią, postępującą degradacje tkanki nerwowej. Leczy się w ten sposób wiele chorób m.in. cukrzycę, miażdżycę, a także nowotwory. c) Leczenie polegające na regulowaniu poziomu selenu (selenometioniny) – powstają już w Polsce kliniki specjalistyczne, zajmujące się wyłącznie badaniami oraz leczeniem selenem. Leczenie opiera się na przekonaniu, że istnieje korelacja pomiędzy układami genetycznymi człowieka, poziomem selenu (pierwiastka, który znajduje się w ludzkim organizmie), a ryzykiem zachorowania na raka. Wszystko zależy od człowieka, część osób ma wysoki poziom selenu, inni niedobór. Jedni wymagają więc obniżenia tego poziomu, inni podwyższenia, każdy jest inny. Jak widać, moda na „fit”, „slowlife” i inne sposoby na życie o angielskich nazwach ma silną rację bytu. A najważniejsze są: rozsądek, umiarkowanie, empatia dla siebie samego, reagowanie na sygnały, jakie daje organizm i odżywianie zgodnie z naturą i samym sobą.


ZDROWE MENU JAKZDROWOJEŚĆ.PL FOTO I PRZEPISY: ANNA BUNDZ

PYSZNE ZIEMNIACZKI 1 ½ kg maleńkich młodych ziemniaczków 8-10 suszonych pomidorów z zalewy ½ opakowania rukoli garść podprażonego sezamu sok z połowy cytryny 4-5 łyżek oliwy z oliwek extra virgin sól morska gruboziarnista biały pieprz do smaku Ziemniaki dokładnie wyszoruj szczotką, włóż do naczynia do parowania. Paruj ok. 30 minut, czas zależy od wielkości ziemniaczków. Następnie przełóż ziemniaki do dużej miski, wsyp sezam, pokrojone w paski pomidory, pieprz, sól, opłukaną rukolę, zalej to sokiem z cytryny, oliwą i dokładnie wymieszaj rękoma. Przed podaniem dobrze jest jeszcze na wierzch nasypać trochę grubych ziarenek soli i sezam.

Skrobia oporna typu RS3, czyli skrobia retrogradowana, powstaje w czasie przetwarzania żywności, niektórych pokarmów bogatych w skrobię. Są nimi ziemniaki, ryż, chleb, makaron, płatki śniadaniowe, które gotuje się, a następnie chłodzi. Właśnie to chłodzenie przekształca, w procesie zwanym retrogradacją, skrobię trawioną w oporną skrobię. W przypadku ziemniaków akurat ważna jest wysoka temperatura, jak np. w piekarniku lub niewielka ilość wody, jak w parowniku. Ten rodzaj opornej skrobi zaczyna zachowywać się jak fermentowany błonnik. Podczas, gdy większość żywności, którą spożywamy karmi tylko 10% naszych komórek w jelitach, to fermentujący błonnik i właśnie oporna skrobia są w stanie wykarmić 90% komórek występujących w naszych organizmach. Gdy bakterie wyczuwają skrobię oporną na trawienie, tworzą kilka związków, w tym gazów, kwasów tłuszczowych o krótkim łańcuchu, szczególnie tych najbardziej pożądanych zwanych maślanami. Taka oporna skrobia obniża poziom pH, co zmniejsza ryzyko zachorowania na raka jelita grubego. Kwasy tłuszczowe o krótkich łańcuchach są szczególnie ważne dla wątroby. Oporna skrobia może wspomagać leczenie różnych zaburzeń trawiennych, w tym wrzodziejącego zapalenia jelita grubego i choroby Crohna, zapalenia uchyłków, zaparć i biegunek. Zwiększa wrażliwość na insulinę, obniża poziom cukru we krwi i poprawia metabolizm.


DAL Z CZERWONEJ SOCZEWICY Z POMIDORAMI I SŁONECZNIKIEM garść czerwonej soczewicy (namoczyć przez noc) ogromny pomidor (bez skórki) 1/4 cebuli garść pestek słonecznika (warto namoczyć min. 2 godziny) woda, sól chilli Do garnka wrzucić odsączoną i wypłukaną soczewicę, zalać wodą w stosunku 1 porcja soczewicy, 2 porcje wody. Posolić, dodać pokrojoną w kostkę cebulę i pokrojonego pomidora. Gotować, aż soczewica się rozpadnie tj. ok 10-15 minut. Zdjąć z ognia, wsypać słonecznik, wymieszać, doprawić do smaku chilli. Smacznego!


climb2change.pl


KOSMETYKI NATURALNE TEKST: POLA KRYŻA

Czy to wiosna, lato, jesień czy zima - nasza skóra wymaga szczególnej uwagi. Lato i zima to dwie ekstremalne dla skóry pory roku. Wyjątkowo narażają na działanie słońca, suchego powietrza, gorącego i zimnego wiatru czy śniegu. Ich działanie mocno odbija się na kondycji skóry, staje się ona sucha, odwodniona i szara. Zbliżająca się wielkimi krokami jesień to idealny czas, aby odnowić wszystko to, co zostało zniszczone przez niekorzystne czynniki zewnętrzne, które panowały w ostatnich miesiącach. To jednocześnie idealny moment na przygotowanie cery na ostrzejsze klimaty. Cechą charakterystyczną jesieni jest suche i chłodne powietrze oraz częste różnice temperatur. Jak więc poprawnie pielęgnować skórę jesienią? Należy pamiętać, że celem jesiennej pielęgnacji jest złuszczanie, nawilżanie, regeneracja i odżywianie skóry po lecie oraz przygotowanie jej do zimy. Nie musisz kupować drogich kosmetyków, żeby to zrobić. Wypróbuj prostych i naturalnych sposobów na przywrócenie cerze blasku oraz wzmocnienie jej naturalnej bariery ochronnej.


POMIDOROWA, NAWILŻAJĄCA MASECZKA DO TWARZY 1 ćwiartka pomidora 1 łyżeczka miodu 5 kropli soku z cytryny Miód jest nieoceniony w pielęgnacji, dlatego warto wypróbować ultra nawilżenia, jakie daje połączenie go z pomidorem. Rozgnieć na miazgę odrobinę pomidora i połącz w proporcjach 1:1 z gęstym miodem aż do uzyskania jednolitej maski. Dodaj 2-5 kropli skoku z cytryny. Nałóż papkę na twarz, szyję i dekolt na około 15-20 minut, po czym zmyj letnią wodą. Taka maseczka doskonale dotlenia i odżywia skórę oraz wzmacnia naczynia krwionośne. Zapobiega również powstawaniu trądziku i zmniejsza przetłuszczanie się skóry. Miód nawilża i wygładza skórę oraz sprawia, że staje się ona elastyczna i napięta.


MORELOWY PEELING CUKROWY DO CIAŁA

Wystarczy, że zmieszasz 5-6 łyżek cukru trzcinowego z olejem z pestek moreli. Możesz też dodać rozgniecioną morelę i ulubiony olejek eteryczny. Voilà! Peeling do ciała i dłoni gotowy! Używaj w trakcie kąpieli lub prysznica. Możesz stosować go dwa razy w tygodniu. Ten peeling pobudzi krążenie krwi i wygładzi skórę oraz dostarczy skórze ogromu witamin, które są ukryte w morelach.


MIGDALOWY PEELING DO TWARZY ½ łyżeczki miodu ½ łyżeczki soku z cytryny 1 łyżeczka mąki migdałowej lub zmielonych migdałów

Składniki wymieszaj ze sobą tak, aby uzyskać jednolitą konsystencję. Gotowy peeling nałóż na twarz, szyję i dekolt. Pozostaw na 5-10 minut. Po tym czasie zwilż opuszki w wodzie i wykonaj delikatny masaż – peeling twarzy. Następnie umyj twarz letnią wodą, osusz i zastosuj hydrolat (lub tonik), a następnie silnie nawilżający krem do twarzy. Migdały oczyszczą cerę i delikatnie złuszczą naskórek. Cytryna zlikwiduje drobne przebarwienia i doda skórze witamin, a miód zadba o głębokie nawilżenie skóry. Po tym zabiegu skóra będzie dobrze złuszczona, nawilżona i ożywiona. Powtarzaj go raz w tygodniu.


PORZECZKOWA MASECZKA DO TWARZY 2 łyżki czarnych lub czerwonych porzeczek 2 łyżki glinki czerwonej 1 łyżeczka oleju z pestek malin ½ łyżeczki soku z cytryny Rozgniecione na papkę porzeczki zmieszaj z czerwoną glinką na gładką masę. Dodaj olej z pestek malin i kilka kropel soku z cytryny. Powstałą maseczkę nałóż na twarz, szyję i dekolt. Trzymaj około 15 minut, nie pozwalając jej zaschnąć. Można w tym celu zastosować hydrolat. Czerwona glinka uszczelnia i obkurcza naczynka krwionośne oraz zapobiega ich rozszerzaniu. Po takiej maseczce skóra będzie gładka i świeża a naczynka wyraźnie się obkurczą. Możesz stosować ten zabieg dwa razy w tygodniu. Uwaga! Do przygotowania maseczki nie wolno używać metalowych przyrządów, glinka w styczności z nimi traci właściwości.



NA REGALE JESIENNE PREMIERY


NOWOŚCI KSIĄŻKOWE PROPOZYCJE

TEKST: MAGDALENA SUBOCZ

smag-rekomendacje.blogspot.com

Wrzesień jest początkiem jesieni, początkiem roku szkolnego, początkiem poprawek egzaminów dla studentów – dla każdego może i jest początkiem czegoś. Dlaczego zatem tego miesiąca, jak i kolejnych, nie umilić sobie odpowiednią literaturą? Może właśnie z początkiem jesieni spróbować i zmierzyć się z zupełnie nowym gatunkiem literackim? A przecież to także miesiąc, w którym ruszają nowe sezony ulubionych seriali, a rynek wydawniczy dopieszcza nas wieloma intrygującymi premierami. Często trudno się zdecydować, na co warto wydać pieniążki i nie żałować. Dlatego też poniżej przedstawione zostaną podpowiedzi wyczekiwanych premier tej jesieni. Od fantastyki i to tej w najlepszym wydaniu, po grzeszne romanse, odrobinę horroru, aż do odpowiedniej dawki dobrej sensacji i kryminału.

Pierwszą propozycją jest długo wyczekiwany czwarty tom Zapadliska, autorstwa Kim Harrison. „Za garść amuletów” to rzadko już spotykana dawka dobrej fantastyki, przepełnionej magią, demonami, wampirami, zmiennokształtnymi i innymi gatunkami, połączonej intrygą, zabójstwami i próbą rozwiązania tych spraw przez główną bohaterkę. Fani Urban fantasy z pewnością powrócą z prawdziwą przyjemnością do pozycji, na którą Wydawnictwo Mag kazało czekać ładnych parę lat. Czyż jest coś lepszego, niż zagłębić się w sześćset czterdzieści stron o łowcy Rachel Morgan, dla której tym razem najważniejsza nie będzie obrona jej duszy, lecz całego Zapadliska, przed bestiami, watahą i czekającym na nią demonem oraz byłym kochankiem przynoszącym tylko kolejne kłopoty? Gorąco polecam, bo tak jak w poprzednich tomach, każda strona wciągała w ów świat coraz bardziej i nie pozwalała powrócić do rzeczywistości jeszcze długo, po jej skończeniu.


Kolejną pozycją wartą uwagi, zwłaszcza dla fanów polskiej fantastyki, jest najnowsza powieść Anety Jadowskiej „Dziewczyna z dzielnicy cudów”, tym razem jednak nie wydawanym poprzez Fabrykę, jak poprzednie serie autorki, ale dzięki Wydawnictwu SQN. A czym zostaniemy teraz zaskoczeni? Nowym światem, Warsem i Sawą. Jeden brutalny, drugi uzbrojony w kły i pazury. A wśród tego całego chaosu jest Ona – Nina oraz pewna Dzielnica Cudów, wyjęta niemal z lat trzydziestych poprzedniego wieku. Porwania, zabójczyni, szaleńcy i tajemniczy Robin. Zaintrygowani? Doskonale, bo obok tej pozycji nie można przejść obojętnie – albo się ją znienawidzi albo pokocha i da uwieść.

Nie wychodząc jeszcze ze świata polskiej literatury, gorąco polecam jakże cudowną powieść Katarzyny Bondy – trzeci tom z serii Cztery Żywioły – „Lampiony”. Kolejne zbrodnie, portrety psychologiczne zbliżają nas i samą Załuską do odkrycia tajemnicy z przeszłości. Hipnotyzująca Łódź, tajemnicze miasto, które nikomu, kto choć raz się w nim znalazł, nie da już o sobie zapomnieć. I Sasza Załuska, która będzie musiała stawić czoła szalonemu podpalaczowi, bowiem: „…wszystko rodzi się z ognia i do niego powraca…”. Wydawnictwo Muza rozpieści nas już pod koniec września, zatem szykować portfele, bo naprawdę warto. .


Forman Adam, wraz z Wydawnictwem Agora, przygotował dla nas mocną powieść o tytule „Sługi Boże”. Znajdziemy w niej demoniczną muzykę, tajemnicze zbrodnie, niebezpieczny romans, polskich agentów Stasi, duchownych z przeszłością, a także mroczne kościelne wnętrza. Kryminał niemal mistrzowsko poprowadzi nas, czytelników, po labiryntach intryg, do końca zostawiając w niepewności, gdzie bije źródło prawdziwego zła. To dwie nieprzespane noce w kleszczach lęku. Pozycja idealna dla wszystkich chętnych mocnych wrażeń.

Pozostając w klimacie krajowej literatury, przejdźmy do gorąco grzesznych pozycji. Tu pojawia się, dzięki wydawnictwu Novae Res, drugi tom przygód Rebeki i Sedricka, w powieści „Na szczycie II. Gra o miłość”, napisanej jakże dobrze już znanym i wcale nie debiutanckim językiem K. N. Haner. Pierwszy tom był dość kontrowersyjny i nie każdy był w stanie pojąć otwartość bohaterów. Z drugiej strony, czemu się dziwić, gdy w jednym autokarze zamkniemy grupę grzesznych muzyków? Teraz sytuacja się zagęszcza. Owszem, autorka nadal częstuje nas, czytelników, dobrze napisaną erotyką, ale mamy większą dawkę emocji bohaterów. Ich przyszłość wisi pod znakiem zapytania. Demony przeszłości wracają, bo przecież wrogowie nigdy nie zapominają. Nastaje czas wielkich prób, zemsty, wielu łez i uniesień. A gra toczy się o najwyższą stawkę – o miłość. Obszerna. Grzeszna. Wciągająca i niesamowita. Emocjonalna. To powieść, obok której nie można przejść obojętnie.


Wydawnictwo Filia rozpieściło nas także przecudnie wydaną powieścią Magdaleny Witkiewicz, w której odnajdziemy „Szkołę żon” i jej kontynuację „Pensjonat marzeń”. Znana dobrze powieściopisarka zaskakuje nas niemal podręcznikiem, jak być doskonałą żoną i kochanką. Na przykładzie bohaterek wytyka błędy i pozwala przemyśleć, jaką być kobietą. Dzięki „Szkole żon” odkryjemy w sobie na nowo kobiecość, odwagę, otworzymy się bardziej do świata. A jej kontynuacja sprawi, że chwile spędzone z powieścią Magdy Witkiewicz, staną się niezapomniane, pełne ciepła, serdeczności i uśmiechu. Bohaterek po prostu nie można nie kochać.

smag-rekomendacje.blogspot.com



PASJE/POGADUCHY CELEBRROWANIE


MANUFAKTURA DRUKU RECZNEGO ,


MALINOWE CACKO


Malinowe Cacko jest manufakturą druku ręcznego - metodą sitodruku. Sitodruk wywodzi się z druku szablonowego i jest jedną z najstarszych metod zdobienia tkanin, zapoczątkowaną w Japonii. Od chwili, gdy pierwszy raz zobaczyłam, jak wykonuje się tego rodzaju nadruk, byłam zafascynowana. To dla mnie jak magia, szczegółowość wzorów, jakie można uzyskać, wprost niesamowite. Wiele godzin spędzonych w Internecie na szukaniu informacji, na oglądaniu filmików, aby dowiedzieć się więcej o sitodruku. Aż postanowiłam spróbować sama zrobić swoją pierwszą Siatkę… Teraz wiem, że efekt był tragiczny, ale wtedy było coś pięknego i to uczucie szczęścia, jakie towarzyszyło mi przy każdym etapie: od naciągnięcia ramy, do wykonania pierwszego nadruku – nie do zapomnienia. W końcu wiedziałam, co chcę robić w życiu i postawiłam wszystko na jedną kartę. Tak powstało Malinowe Cacko. Z ilustracjami na początku pomagała mi siostra, aktualnie wykonuję je sama. Każda ilustracja została narysowana ręcznie, z dbałością o najmniejszy detal. Staramy się, aby grafiki wyróżniały się niebanalną formą na tle innych projektów dostępnych na rynku. Każdy produkt wychodzi spod naszych rąk i nie ma nic wspólnego z masową produkcją, tak aby klient wiedział za co zapłacił i nie żałował swojego zakupu.


www.malinowecacko.pl



www.malinowecacko.pl


Dostrzeganie magii w codziennej, szarej rzeczywistości to sztuka. Jest to jednak umiejętność, którą może nabyć każdy z Nas.


JAK BYĆ SZCZĘŚLIWYM I CIESZYĆ SIĘ ŻYCIEM TEKST: MAGDALENA ERBEL

WWW.SAVETHEMAGICMOMENTS.PL

Patrząc na życie innych, często wydaje się nam ono ciekawsze i łatwiejsze. Zgodnie z powiedzeniem, że trawa jest zawsze bardziej zielona u sąsiada, często nie doceniamy tego, co mamy pod własnym nosem. Tego, co niesie nam życie. Tak naprawdę każdy z Nas otrzymuje wiele. Kwestia tego, czy to zauważa i co z tym robi. Czy potrafi się tym cieszyć. Czy potrafi cieszyć się drobnymi przyjemnościami. Celebracji życia warto się nauczyć. Zatrzymywać w pamięci momenty, w których byliśmy szczęśliwi. Nie tylko ślub, zakochanie czy narodziny dziecka są powodem do świętowania i cieszenia się życiem. Wystarczy czasem zwolnić i rozejrzeć się wokół. Czy zapach ciasta roznoszący się po domu, przepiękny zachód słońca, uśmiech kochanej osoby nie są wystarczającymi powodami do radości? Dostrzeganie magii w codziennej, szarej rzeczywistości to sztuka. Jest to jednak umiejętność, którą może nabyć każdy z Nas. Weźmy pod uwagę niespodzianki. Chyba każdy je lubi. Tak więc zamiast czekać na gwiazdkę z nieba, spróbujmy komuś ją podarować, wywołać uśmiech, sprawić, że czyjś dzień będzie piękniejszy, milszy, lepszy. Nic nie da Ci więcej radości, niż sprawianie jej innym. Znajomy ma urodziny? Nie musisz czekać na zaproszenie. Po kryjomu zaplanuj wszystko z partnerem jubilata i zrób mu niespodziankę. Stań w drzwiach z tortem w ręku, z zapalonymi świeczkami, kwiatami i szampanem. Od progu zaśpiewaj Sto lat. Nawet jeśli zaskoczysz koleżankę w dresie i bez makijażu


uwierz, że będzie szczęśliwa. A ten moment zapamięta do końca życia, bo właśnie dzięki Tobie poczuje się wyjątkowa. Wyrób w sobie nawyk świętowania. Zacznij od szczególnych dni: urodziny, imieniny, rocznica ślubu, matura, obrona, zdany egzamin, dzień ojca, dzień matki, dzień babci czy dziadka, mikołajki itp. a potem szukaj ich więcej. Każdy pretekst jest dobry. Sama świadomość, że zawsze w urodziny bliscy zadzwonią do Ciebie, by złożyć Ci życzenia sprawia, że w ten dzień poczujesz się wyjątkowo. Od razu będziesz mieć lepszy humor na cały dzień. Nigdy więc nie zwlekaj z życzeniami urodzinowymi do wieczora. Dzwoń od rana. Po co zwlekać, skoro można dla kogoś uczynić ten dzień lepszym pokazując, że się pamięta? A niespodzianki pamięta się do końca życia. Nie chodzi przecież o drogie prezenty, ale o symbol, o pamięć, o pokazanie komuś, że jest dla nas ważny. Nie tylko w urodziny. Pogłówkuj jak uszczęśliwić bliskich. Nie potrzeba wcale wielkiego nakładu pieniężnego, lecz zaangażowania. W dzisiejszych czasach idziemy na łatwiznę. Tymczasem znajdując chwilę na rozmyślania, sam wprawisz się w lepszy




nastrój, a gdy wyobrazisz sobie czyjąś minę, to poczujesz własną satysfakcję. Najbardziej cieszą naprawdę drobne gesty, bądź rzeczy, które zrobimy sami. To wcale nie musi być czasochłonne. Znajdź szybki i łatwy przepis na domowe ciasteczka, zapakuj w piękne pudełeczko, a ktoś będzie wniebowzięty. Ktoś z bliskich osiągnął sukces. Doceń go. Stara się. Pokonuje własne słabości. Kibicuj. Wspieraj. Może marzy o sukcesach sportowych? Stań na trasie, zbierz ekipę z rodziny i przyjaciół. Przygotujcie transparent i wrzeszczcie ile sił w płucach, by Was zauważył. Nie dostał medalu? To wykonajcie go sami i przygotujcie uroczyste wręczenie nagród. Kup żonie kwiatka, zostaw go za wycieraczką samochodu. Przygotuj mamie relaksującą kąpiel. Zrób swoim dzieciom dzień dziecka i idźcie wspólnie na lody. Ulepcie zimą bałwana. Idźcie na sanki - nawet jeśli uważacie, że jesteście na to za starzy. Po prostu cieszcie się życiem! Mamy je tylko jedno. Jeśli życie nie chce się słać różami, sami je kupujcie. Dlaczego nie?


Pokazujcie bliskim, ile dla Was znaczą. Przecież nikt nie zna ich lepiej od Was, więc największe szczęście możecie im podarować tylko Wy. Niespodzianki, trafione prezenty albo zwykła kartka urodzinowa wysłana do koleżanki, która mieszka za granicą, ma wielką moc. Moc przyciągania. W dzisiejszym materialistycznym świecie ludzie o tym zapominają. Idą na łatwiznę. Nie chce im się pomyśleć. Nawet życzeń nie składają osobiście. Wyślą sms, złożą życzenia przez facebooka. To bardzo miłe, jednak dla kogoś, kogo znamy lata, z kim dzielimy wspomnienia.... chyba warto zadzwonić osobiście? Przecież Ty z pewnością też to bardzo lubisz, gdy ktoś włoży nieco więcej wysiłku w bezinteresowne sprawienie Ci przyjemności? Życzę Ci mnóstwa chwil pełnych magii! Magdalena Erbel



celebujemy chwile...

ZABAWA!!!

O T S

L

! T A

WSZYSTKIE PRODUKTY ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE: http://superparty.com.pl/

O M AT RA! SFE


MOI KOCHA NI!!!

! H O


Najwazniejszy na

stole



FOTO I WYKONANIE: MAGDALENA ERBEL


Tort Rocher

Przepis Doroty Świątkowskiej www.mojewypieki.com

Składniki bezowe blaty: 6 białek 1 i 1/4 szklanki drobnego cukru do wypieków 1 łyżka mąki ziemniaczanej 1,5 szklanki zmielonych orzechów laskowych (podpieczonych na patelni) 30 g gorzkiej czekolady Składniki na krem: 400 g serka mascarpone, schłodzonego 400 g nutelli 100 g mlecznej czekolady, roztopionej w kąpieli wodnej 0,5 szklanki zmielonych, podpieczonych orzechów laskowych Składniki na czekoladową polewę: 70 g mlecznej czekolady 70 ml śmietany kremówki (30 lub 36%) Dodatkowo: pralinki Ferrero Rocher (koło 11-12 szt.) 3-4 pokruszone wafelki do lodów Zaczynamy od bezy. Ubijamy białka jaj na sztywno. Pod koniec ubijania dodajemy cukier, ale bardzo stopniowo, łyżka po łyżce, cały czas ubijając. Następnie mąkę ziemniaczaną. Ponownie zmiksujemy. Do masy delikatnie dodajemy startą na najdrobniejszej tarce gorzką czekoladę oraz podprażone wcześniej orzechy. Całość mieszamy szpatułką. Następnie przygotowujemy sobie papier do pieczenia poprzez odrysowanie trzech okręgów o średnicy około 23 cm. Na nie wykładamy naszą masę bezową. Wyrównujemy i wkładamy do piekarnika na godzinę i 15 minut. Pieczemy z termoobiegiem w temperaturze 150ºC wszystkie blaty równocześnie. Po upływie tego czasu wyjmujemy nasze blaty z piekarnika i studzimy. Teraz zabieramy się za masę. W misie umieszczamy serek mascarpone wraz z nutellą i miksujemy do momentu otrzymania gładkiej masy. Następnie dodajemy lekko przestudzoną czekoladę, którą wcześniej musicie rozpuścić w kąpieli wodnej. Miksujemy do gładkiego kremu. Potem dodajemy orzechy i te już mieszamy łyżką. Masę przykrywamy folią spożywczą i schładzamy w lodówce do lekkiego zgęstnienia. Na naczynie, na którym chcemy zaserwować nasz tort (duży talerz bądź patera) wykładamy pierwszy blat i układamy na przemian blat, warstwa kremu, blat, warstwa kremu... Krem nakładajcie oszczędnie, aby starczyło Wam jeszcze na boki tortu. Całość wkładamy na kilka godzin do lodówki. Gdy tort nam się chłodzi przystępujemy do przygotowywania polewy czekoladowej, która jest dziecinnie prosta. Zagotowujemy bowiem do wrzenia śmietanę kremówkę, zdejmujemy z palnika i wrzucamy do niej połamaną czekoladę. Mieszamy do rozpuszczenia czekolady. Powinien powstać gładki sos, który również wstawiamy na chwilę do lodówki, aby nieco zgęstniał. Schłodzony tort oblewamy czekoladową polewą. Na wierzchu delikatnie układamy pralinki Ferrero Rocher, tak aby nieco zatopiły się w polewie, a boki tortu obsypujemy pokruszonymi wafelkami do lodów. Tak przygotowany tort wstawiamy do lodówki. Najlepiej na całą noc, aby polewa pięknie zastygła, wówczas tort pięknie się pokroi :) Smacznego!... życzy Magdalena Erbel/www.savethemagicmoments.pl


Tort malinowo-cytrynowy www.savethemagicmoments.pl

Składniki: 3 jajka 160 g cukru pudru 50 g mąki pszennej 50 g mąki ziemniaczanej 160 g konfitury malinowej Składniki na krem: 500 g zimnego serka mascarpone 1/3 szklanki zimnego mleka pół szklanki cukru pudru 3 łyżki soku z cytryny dekoracje - kwiaty jadalne lub posypka confetti

Przygotuj dwie misy. W jednej przez około 5 minut, za pomocą miksera utrzyj 3 żółtka z 80 g cukru pudru, aż powstanie gęsta i puszysta masa. W drugiej misie ubijaj białka z pozostałą ilością cukru pudru aż powstanie gęsta, biała piana. Troszkę to trwa, ale spokojnie białko się zetnie na sztywno po około 5 minutach. Zawartości obu misek zmieszać łyżką, a następnie bardzo delikatnie połącz z przesianą przez sitko mąką pszenną i mąką ziemniaczaną. Używaj do tego łyżki. Masę przełóż do formy o średnicy około 20 cm, wysmarowanej masłem i obłożonej papierem do pieczenia. Włóż do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Piecz przez 25-30 minut aż wierzch ciasta będzie złocisty. Przy pieczeniu w kuchni unosi się wspaniały zapach. Przez 15 minut studź biszkopta w formie, a następnie wyłóż na kratkę i całkowicie ostudź. Wykonanie kremu jest bardzo proste. Miksuj mascarpone z mlekiem i cukrem pudrem aż masa się napuszy i zgęstnieje. Na koniec dodaj soku z cytryny. Jeśli krem wyjdzie zbyt sztywny i ciężko będzie Ci go rozprowadzić po cieśnie dodać więcej mleka. Ciasto przekrój poziomo na pół. Dolną część wysmaruj konfiturą malinową, następnie warstwą kremu. Przyłóż drugą część biszkopta i wysmaruj górę oraz boki po całości resztą kremu. Wstaw do lodówki. Przed samym podaniem udekoruj kwiatami (koniecznie sprawdź, które są jadalne) lub kolorową posypką.


FOTO I WYKONANIE: MAGDALENA ERBEL



Tort na pierwsze urodziny magazynu Niuansse :) www.jakzdrowojeść.pl

Składniki na brownie (podstawa tortu) 3 bardzo dojrzałe banany 2 łyżeczki kakao 200 g mąki ryżowej 5 – 7 łyżeczek ksylitolu 4 łyżki oleju kokosowego 2 łyżeczki cynamonu 100 ml mleka roślinnego 1 jajko 1 łyżeczka sody lub innego spulchniacza Składniki na krem ryżowy 1 szklanka namoczonego ryżu lub 2 szklanki kleiku ryżowego 3 łyżeczki soku z buraka ½ szklanki syropu klonowego 2 ½ szklanki mleka roślinnego laski wanilii bez ziarenek 200 g masła

Brownie Wszystkie składniki oprócz mąki, sody i białka jaja wrzucić do urządzenia miksującego. Miksować do uzyskania jednolitej masy. Następnie wsypać mąkę i sodę i ponownie miksować. Białko ubić na pianę i delikatnie połączyć z masą. Brownie wlać do tortownicy. Piec 45 minut w 180 stp.C. Ciasto wystudzić. Przeciąć na pół (wzdłuż). Można nasączyć herbatą lub rumem. Krem ryżowy Ryż rozgotować w mleku roślinnym wraz z laskami wanilii lub ugotować kleik ryżowy na mleku roślinnym, tak aby konsystencją przypominał budyń. Wyjąć laski wanilii. Następnie zmiksować ryż z syropem klonowym i sokiem z buraka. Gdy masa całkowicie wystygnie, zmiksować z ciepłym masłem. Tort przełożyć masą i owocami (np. malinami), można też ozdobić wierzch i boki - jak na zdjęciach. Dziękujemy Aniu za pięknego torta! :* FOTO I PRZEPIS: ANNA BUNDZ


, pierwsza swieczka zdmuchnieta! ,


. jestescie , Dziekujemy ze z nami! ,



Ilustracje do nr 5: joannagebal.com


www.anato.com.pl


issuu.com/niuansse

...do zobaczenia w numerze 6.


,

TO JEST TWOJE MIEJSCE NA REKLAME!

facebook/Niuansse MAGAZYN NIUANSSE BĘDZIE UKAZYWAŁ SIĘ CZTERY RAZY W ROKU. WIĘCEJ ARTYKUŁÓW I CIEKAWOSTEK ZNAJDZIECIE NA NASZYM FANPAGE’U JEŚLI MACIE OCHOTĘ ZAPREZENTOWAĆ WŁASNĄ TWÓRCZOŚĆ, POLECIĆ KOGOŚ UZDOLNIONEGO, WYPROMOWAĆ SWOJE USŁUGI I UNIKALNE PRODUKTY LUB PRZEDSTAWIĆ NAM CIEKAWE POMYSŁY. NAPISZCIE DO NAS

na facebook/Niuansse


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.