BIULETYN
AMBASADY RP W BUENOS AIRES
Życzenie
Chciałabym życzyć Państwu z okazji zbliżającego się Nowego Roku wszystkiego dobrego, otuchy i nadziei, radości i odpoczynku, chwili spokoju i refleksji, o świecie i o najbliższych.
O tych, którzy są tuż obok i o tych gdzieś tam daleko.
O tych, których już nie ma, ale przecież zawsze będą w naszych sercach.
Przeżyliśmy trudny rok, pełen niepokoju i wątpliwości, wyrzeczeń i ograniczeń.
Rok, który uczył nas pokory i jednocześnie wiary w ludzi oraz moc wspólnoty, dzięki której jesteśmy silniejsi i bardziej ufni, pełni wiary w to, że Nowy Rok będzie lepszy i nie zabraknie nam okazji, żeby się o tym przekonać. Szczęśliwego Nowego Roku!
Aleksandra Piątkowska
Ambasador RP w Argentynie, Urugwaju i Paragwaju
2.
wstęp
4. Polskie ślady
6. Polskie serce. Powrót do własnych korzeni
8. We Wrocławiu jest super
10. Fikcyjna garderoba
16. Asado, mate i futbol
18. Urugwaj jest błękitny
22. Emocja płynąca z pochodzenia
24. Hołd dla pamięci
28. Z empatią i bez pardonu
30. Zaproszenie na kawę
32. Kwiaty Eugenii Streb
34. Polskie ślady w argentyńskim futbolu
36. Polska? Genialne przeżycie
42. Iluzja na pustyni w Jujuy
46. Pytanie do Argentyńczyka
48. Pomniki niepodległości
52. Różne korzenie, ten sam los
Wydawca: Ambasada RP w Buenos Aires
Zespół: Jacek Piątkowski (redaktor naczelny), Anna Stąpór (redakcja, tłumaczenia), Monika Ponc (tłumaczenia)
Zdjęcie na okładce: Gaby Herbestein, kostium „Cosmos” zaprojektowany przez Magdę Banach
Kontakt: buenosaires.amb.sekretariat@msz.gov.pl
Numer 2/2020 (5)
3. spis treści
polskie ślady
Szukamy polskich śladów w Argentynie. I często znajdujemy je zupełnie nieoczekiwanie. Znasz ciekawe miejsce związane z Polską i Polakami? Napisz do nas: publicaciones.buenosaires@msz.gov.pl
SYRENKA
Dziadek Cristiana Duszkiewicza wyemigrował z Polski do Argentyny w 1925 roku. Dziś Cristian rozwija w Buenos Aires własne projekty gastronomiczne. Jednym z ostatnio otwartych jest Varsovia Burger. Opakowanie, w którym sprzedaje hamburgery na wynos, jest nie dość, że warszawskie, to jeszcze bardzo polskie.
GRZEBIEŃ
Rodrigo jest właścicielem salonu fryzjerskiego Varsovia Barbas & Pelos de Diseno. Nazwę zasugerowała mu narzeczona, której rodzina od strony ojca pochodzi z Polski. Od razu mu się spodobała, chociaż w Warszawie nigdy nie był. Tata narzeczonej nazywa się Gabriel Szpigiel.
MIŚ
Varsovia Beer to jedna z typowych piwiarni w Buenos Aires, w której można napić się piw rzemieślniczych. Ma trzech właścicieli. Mamą jednego z nich jest Polka, Barbara Belicaj, która jako mała dziewczynka uciekła z Europy przed horrorem wojny. W karcie dań znajdziemy PapasPoznan(frytki) czy LaCracoviaBurger Hamburger z kurczakiem to po prostu LaPoloniaBurger.
4.
Inicjatywa Taklosrzucałnami, stworzona przy ścisłej współpracy z Ambasadą RP w Buenos Aires, oprócz książki, obejmuje serię filmów dokumentalnych, które są zapisem wspomnień – nielicznych już – żyjących w Argentynie uczestników II Wojny Światowej oraz ich powojennej historii migracyjnej. Staramy się propagować wiedzę o polskiej imigracji poprzez nowoczesne i przystępne dla odbiorcy formy wizualne, które zachęcają do budowania wzajemnych relacji międzypokoleniowych i są istotnym elementem kształtowania tożsamości narodowej. Trwały zapis tych często bolesnych i dramatycznych wspomnień jest jedną z niewielu już możliwych form poznania żywej historii okresu wojennego.
Więcej informacji o projekcie można znaleźć TU.
5. AMBASADA RP W BUENOS AIRES
POLSKIE SERCE. POWRÓT DO WŁASNYCH KORZENI
Gorącakrew,którapłyniewmoichżyłach, łączymniezmoimiprzodkami.Tohistoria wykraczającapozamojezmysły,możliwości zrozumienia.Trudnojestwyjaśnićmieszankęemocjiitaksilnychuczuć,którychźródłemjestcierpienie,walka,poszukiwaniewolności.Mojekorzeniesąwemnietym silniejsze, im lepsza jest pamięć omojejhistorii.Dziękinimidęnowymi ścieżkami, poznając lepiej siebie samą, dowiadując się, kim jestemiskądpochodzę.Kontemplujęwłasneżycie,łączącfragmenty swojej tożsamości. Docierając tam,gdziemoiprzodkowiewalczyli o wolność. Otwieram się niczym kwiat,rozumiejącto,cobyłoprzedemną.Gdybynieoni,niebyłabym tym,kimjestemdzisiaj”
Wojna rozdzieliła nas wszystkich. Rozproszyła nas po różnych kątach świata, zostawiła zupełnie opuszczonych. Nasze więzi rodzinne zostały kompletnie zerwane. Czas i odległość sprawiły, że znaleźliśmy się między popiołami przeszłości, poczuliśmy się jak spadkobiercy bólu. Bólu, który rozrywa serce i mocno tkwi w pamiątkach o naszej przeszłości i w naszejpamięci.
Chociaż przemocwojnyzerwała rodzinne relacje, jest w nas jakaś niezwykła energia, która powoduje, że szukamy własnych korzeni. Ta ogromna potrzeba, aby poznać historię naszych przodków, przejść ich ścieżkami, poznać historię, szukając ich śladów. Trudną historię pełną smutku, która ciągle boli nawet z upływem czasu. Chcemy ją jednak poznać, po to, żeby już nikt nigdy o niej nie zapomniał.
To wszystko co przeżywali ci, którzy żyli przed nami, pozwala nam być tym, kim jesteśmy i zrozumieć traumę chwil, która stała się udziałem tylu Polaków. Blizny po wojnach światowych spowodowały ciszę w ich pamięci. Szukanie naszych korzeni może nam pomóc zrozumieć tę ciszę. Milczenie naszych rodziców i dziadków, którzy nie chcieli rozmawiać o tym co przeszli.
Przez długie lata intensywnego poszukiwania moich korzeni odtworzyłam historię mojej rodziny, aby zrozumieć życie mojego dziadka. To co musiał przeżywać, to jak sobie radził dzięki własnej niezłomnej sile woli. W pewnym sensie poczułam, że jestem bliżej początku. Łączę się
6.
CAMILA SAMANTA PATEREK
książka
z czymś głębokim, z częścią mojej tożsamości. Kiedy zbliżyłam się do nich, do mojej rodziny w przeszłości, poczułam odwagę i nadzieję.
Dziadek uczestniczył w pierwszeji drugiej wojnie światowej. Walczył w jednym z plutonów Wojska Polskiego w okolicach Dąbrówki Pniowskiej na Podkarpaciu. Później musiał przeżyć mnóstwo chwil bezsilności, pełnych braku nadziei. Cierpiał, gdy przyszła ostra zima i był bardzo głodny. Ukrywał się, a potem znów szedł naprzód, walcząc o honor swojejojczyzny.
Po zakończeniu wojny wyemigrował do Argentyny z nadzieją na nowe życie. Chcąc iść dalej. Z jego historii zostało tylko to, co mogłam odczytać ze zdjęć, dokumentów i zachowanych pamiątek. Zabrał ze sobą swoją historię, bo nigdy nie odważył się opowiedzieć żonie i synowi o swoim cierpieniu podczas wojny. To była jego tajemnica, dzięki której unikał rozmowy o traumatycznych przeżyciach. Nie chciał, żeby inni wiedzieli, ile go to kosztowało. I tak, ze swoim wojowniczym charakterem i silną wolą, mógł ukoić swój ból i znaleźć sens życia.
Znajomość, pamięć i przekazanie tego, co nasi przodkowie przeżyli jest istotne, aby ich historia nie zaginęła. To pamięć o tych Polakach, którzy odeszli, którzy cierpieli, którzy się nigdy nie poddali. O tych, których dotknęło niespotykane okrucieństwo, którzy pomimo to chcieli pójść dalej przed siebie, będąc przykładem siły, wytrwałości i przezwyciężania trudności.
Musimy o nich pamiętać, a szczególnie o tym co przeżywali, podnosząc głowę do góry, kiedy znów odnajdywali w sobie dumę.
„Polskie serce – Powrót do polskich korzeni” to książka, w której emocje i historia odgrywają główne role. Opisuje w niej historię Polski, mój powrót do polskich korzeni, życie mojego dziadka Stefana Paterka podczas wojny w Polsce i emigracji w Argentynie. Książkę można dostać w sklepie internetowym WolkowiczEditores, a wydawnictwo może ją wysłać do jakiegokolwiekmiejsca na świecie.
Camila Samanta Paterek (Buenos Aires, 1991) z pochodzenia Polka, pisarka i artystka, terapeutka sztuki. Zaczęła studia w Primera Escuela Argentina de Arteterapia, później w Centro de Estudios Interdisciplinarios para el Aprendizaje y la Comunicación. Zrobiła specjalizację na wydziale neuronauki i neuropsychologii, studiując zaburzenia autyzmu (CPSA). Była instruktorką terapeutyki sztuki wśród dzieci, młodzieży i osób starszych na Facultad de Medicina (UBA) i Instituto ISSO. Pracowała w grupie psychoonkologii w Hospital Parmenio Piñero i Fundación Dafne Flexer oraz w Hospital Gutierrez, udzielając pomocy dzieciom chorym na raka. Pracuje też w ekipie Centro de Dia UBE. Autorka książek “Déjame que te cuente el mundo como yo lo veo” (2016), “Nefelibata” (2017) i “Arteterapia y Oncología” (2018)
7.
Dziadek. StefanPaterek.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
Wnuczka. Camila Samanta Paterek.
WE WROCŁAWIU JEST SUPER
TATIANA BUCCA
8.
ludzie
Nazywam się Tatiana Bucca. Urodziłam się w Bahía Blanca, w Argentynie. Kiedy miałam osiemnaście lat, przeprowadziłam się do Buenos Aires, żeby studiować na Wydziale Komunikacji lokalnego uniwersytetu państwowego UBA. Zawsze chciałam poznawać inne kultury. Dzięki różnym programom wymiany studenckiej mogłam mieszkać w kilku krajach, takich jakWłochy, Indonezja, a ostatnio Polska.
Przyjechałam do Polski pierwszego marca 2020 roku, żeby uczestniczyć w wolontariacie finansowanym przez Unię Europejską, w ramach projektu Europejski Korpus Solidarności. Zamieszkałam we Wrocławiu i byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa, bo to śliczne miejsce, w którym jest mnóstwo atrakcji, dużo zieleni i bardzo dużo młodzieży.
Moment mojego przyjazdu okazał się jednak nienajlepszy. Tydzień po przylocie została ogłoszona kwarantanna i wszyscy musieliśmy zostać w domach. A ja dopiero co przyjechałam do Polski i nikogo nie znałam. Te trzy miesiące pozostawania w zamknięciu były jednym z najtrudniejszych okresów, jakie przyszło mi przeżyć za granicą.
Na szczęście, po pewnym czasie restrykcje zelżały i mogłam zacząć swobodnie poruszać się po Wrocławiu i poznać Polaków. Dzięki temu co robiłam we Wrocławiu, zaprzyjaźniłam się z Bogumiłą. Bogusia zaproponowała mi, abym spędziła Wielkanoc razem z nią i jej rodziną. Obchody tego święta w Polsce bardzo się różną od tego, co dzieje się w Argentynie. Jednak dwie rzeczy są takie same: spotkanie z rodziną i jajka, które symbolizują to święto. Jednak w Polsce jajka z czekolady nie są tak popularne jak w Argentynie. Polacy malują jajka robiąc pisanki albo wykorzystują je jako składniki do wieludań na wielkanocnym stole.
Wielkanoc zaczęła się od śniadania, a później było coraz więcej jedzenia, najpierw na słono, a potem na słodko. W drugi dzień świąt celebrowaliśmy Śmigus Dyngus (lany poniedziałek), kiedy ludzie oblewają się wodą. Ten zwyczaj przypominał mi trochę karnawał w Argentynie.
Podróżując po Polsce, miałam też okazję spotkać się z moją przyjaciółką z Krakowa, którą poznałam pięć lat temu, będąc we Włoszech. Zaprosiła mnie
do siebie i co lepsze: zrobiła to, z czego słynie polska kuchnia, czyli pierogi.
Polska jest fascynująca i zaskakująca z wielu powodów. Dzięki temu, że mogłam pobyć tu dłużej, zmierzyłam się z wieloma stereotypami na temat Polski. Jednym z nich jest przekonanie, że Polacy są zimni i pełni dystansu. Prawda jest inna. Odkryłam, że w większości przypadków, ludzie są bardzo mili i gościnni. Na początku może trochę nieśmiali, szczególnie kiedy zaczynamy rozmowę po angielsku. Zrozumiałam szybko, jak ważna jest nauka choćby podstaw języka polskiego. Dzięki temu mogłam lepiej poznać Polaków i ich kulturę. Mogłam jednocześnie skonfrontować się z innym powszechnym przekonaniem o tym, jak język polski jest trudny. Jest naprawdę bardzo skomplikowany. Gramatyka jest bardzo złożona, a niektóre zgłoski są dla obcokrajowców zupełnie nowe. Niestety, w polskim jest bardzo mało podobieństw do języków, które poznałam wcześniej.
W pierwszych tygodniach pobytu w Polsce wyprawa do supermarketu była dla mnie prawdziwą odyseją. Nie mogłam zrozumieć, o co chodzi w opisie niemal żadnego produktu. Chociaż czasami na opakowaniu znajdowało się jakieś tłumaczenie, ale raczej na rosyjski, ukraiński, czeski albo na inne języki, jednak nigdy na angielski czy hiszpański.
Podczas siedmiu miesięcy pobytu w Polsce, codziennie odnajdywałam coś pięknego w tym kraju. Byłam zaskoczona, widząc w mieście mnóstwo zieleni zmieniającej kolor w zależności od każdej pory roku. Mogłam też ciągle poznawać nowych ludzi, dzięki którym mój pobyt w Polsce był wyjątkowym doświadczeniem. Wiem, że Polska będzie zawsze miejscem, które będę wspominać niezwykle miło.
Na zdjęciu powyżej Tatiana Bucca (pierwsza z lewej) z polskim koleżankami i psem.
Na zdjęciu obok bulwary we Wrocławiu.
Zdjęcie: Mariusz Cieszewski/MFA
9.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
10.
FIKCYJNA GARDEROBA
MAGDA BANACH
Często zastanawiam się, dlaczego poświęcam czas na ubieranie aktorów? Tych postaci odzianych w fikcyjne stroje... Te ubrania, znikające z rzeczywistości, gdy opada kurtyna teatru; ubrania, które zdjęte z aktora trafiają do ciemnego magazynu wypełnionego kurzem i ćmami, gdzie przechowywane są latami... Czemu służy projektowanie dla świata fikcji?
„Robienie teatru” ma dokładnie ten urok: że fikcja na scenie staje się chwilową rzeczywistością, a teatr właśnie mamiejsce, gdy w danejprzestrzeni ktośpatrzysię na aktora, gdyogląda go widz...
Decyzja o tym, co aktor będzie nosił podczas tej chwili fikcyjnej rzeczywistości, którapozwolimuutrwalić wpamięcisiebie, abynadaćwiarygodnośćswojejgrze,ten krój, wypływjący z mojej wyobraźni i tworzący fikcyjnąpostać , jest tym, co fascynuje mnie w wykonywanym przeze mnie zawodzie projektantki kostiumów.
Etymologia różnych słów definiujących odzież ma podobne znaczenie. Według definicji hiszpańskiego słownika Educalingo: ubraniejest włochatąmembraną, pozyskiwaną z niektórych roślin, przebranie pozwala ukryć ślady (zamaskować), okryciejest tym, co stanowizabezpieczenie (można zastawić w lombardzie), a strójto coś wartościowego, co można ukraść(szata).
Tym samym sceniczna garderoba fikcyjna łączy w sobie po trochu te wszystkie etymologiczne warianty i okazuje się dla aktora „drugą skórą, która pozwoli mu udawać kogoś innego, gwarantując mu autentyczność, a kiedy kurtyna opadnie, zostanie z niego zdjęta”...
11.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
NOŻYCZKI
Każde doświadczenie przeżyte w tej dzikiej scenerii stawało się przygodą. Do dzisiaj wspominam, jak ojciec przeprawiał się z nami konno przez rwącą rzekę, czy jak mama zabierała nas po deszczu na fluorescencyjną łąkę zbierać grzyby. Nie zapomnę wypadów na koncerty orkiestry nocnej fauny, a także niesamowitych wypraw w góry z siostrami, które jeździły na oklep na swoich koniach o długich grzywach ozdobionych tiulami i kolorowymi wstążkami...
Mieszkaliśmy bez prądu, w ogromnym, starym domu z pięknym krytym gankiem, z zimnymi ceramicznymi podłogami i strzelistymi blaszanymi dachami, z własnym ogrodem i drzewami owocowymi zapraszającymi do wspinaczki. Z dala od rodziny i przyjaciół dawałyśmy upust naszej wyobraźni i same zapewniałyśmy sobie rozrywkę.
Pamiętam, że kiedyś ze starego magazynu o modzie wycięłyśmy wszystkie zdjęcia pozujących tam kobiet. I każda wybrała sobie modelkę, z którą najbardziej się identyfikowała. Trzymałyśmy te płaskie i delikatne postacie papierowe wewnątrz książek, aby się nie pogięły, a potem, w czasie sjesty, wyciągałyśmy je na podłogę ganku i ożywiałyśmy, wymyślając im osobowości, dialogi i historie; kreowałyśmy role, inspirując się ich odzieżą. Każda wycinanka była oddzielnym wyborem. A z kolei wybór tego wspomnienia w tej chwili też jest aktem wycinania… Z biegiem czasu zabawa ta doprowadziła nas do projektowania przez nas same figurek, korpusównoszących kostiumy Wycięłyśmy setki tekturowych lalek i rysowałyśmy dla nich ubrania. Ich kostiumy różniły się w zależności od tożsamości, które im nadawałyśmy i ról, jakie im przydzielałyśmy. W ten sposób intuicyjnie wyczułyśmy, że dokażdejrolijestprzypisanystrój. Każdy element, ma swoją wagę i znaczenie. Wybierałyśmy i decydowałyśmy. No właśnie, znowu wybór, znowu wycinanka...
CUDOWNY LAS
Moi rodzice, oboje Polacy, przyjechali jako młode osoby do tego kraju o tajemniczej nazwie i dziewiczych ziemiach, podejmując ryzyko zamieszkania z trzema córkami w sercu gór Jungas w Jujuy i fundując nam w ten sposób idylliczne dzieciństwo w tej subtropikalnej selwie. Dorastałyśmy w fantastycznym, przytłaczającym i ekstremalnym krajobrazie; z dala od cywilizacji i otoczone meandrującą rzeką, która latem przybierała do tego stopnia, że można ją było przekroczyć tylko dużym traktorem.
Flora i fauna oddaliły nas od zewnętrznego świata kultury, ale pozwoliły nam stworzyć świat wewnętrzny wzbogacony własnymi wyobrażeniami, które stały się dla mnie duchowym i artystycznym pokarmem na całe życie. Po dziś dzień fascynuję się zapachami, kolorami, fakturami i światłem tych wilgotnych, zielonych subandyjskich klimatów.
12.
PRZEWODNICY
Moja mama, rzeźbiarka, malarka i garncarka, nauczyła mnie prawie wszystkich technik, których używam dzisiaj w pracy: rysunku, akwareli, rzeźby, ceramiki, szycia, odlewnictwa... Gościła też w domu często cały zastęp twórców: poetów, malarzy, muzyków, aktorów I to właśnie środowisko artystyczne tworzyło scenę, na której dorastałam i naturalnie miało wpływ na wybór mojego zawodu.
Studiowałam na wydziale sztuk pięknych i szybko zrozumiałam, że to samotniczy i niemający granic zawód. Stał się dla mnie źródłem pytań, wątpliwości i niepokoi metafizycznych Szukałam przewodników i uczestniczyłam w warsztatach wielkich mistrzów, takich jak Rivero Rodrigo, Daniel Santoro, José Rueda, Miguel Repiso, Remo Bianchedi czyGastónBreyer.
W latach 80. otrzymałam stypendium, aby studiować scenografię i kostiumologię na ASP w Warszawie, gdzie mieszkałam przez pięć lat. Pracowałam w polskich teatrach, a także jeździłam na europejskie festiwale z własnym przedstawieniem teatralnym „Ikaro, statek wariatów”, dzięki któremu odkryłam, że sztuki sceniczne mogą połączyć moje dwie inklinacje: zdolności plastyczne i upodobanie do świata fikcji. W ten sposób przeobraziłam się w demiurga, który łączy te dyscypliny, aby tworzyćświatyi urzeczywistniaćto, co ulotne.
13.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
NOŻYCE
Wciąż mam kilka z tych kartonowych lalek, które robiłyśmy, kiedy byłyśmy dziećmi, i odkryłam, że jako projektantka kostiumów powtarzam część tej zabawy: rysuję, aby nadać postaci odpowiednie ubranie, tak jak bym zawsze wiedziała, że wymyślanie roli i ubieranie aktora idą w parze. Mogę powiedzieć, że wyobrażanie zawsze było dla mnie naturalną formą pracy. Bycie kostiumolożką to podejmowanie plastycznych decyzji dzięki wolności wyobraźni, to tworzenie nieistniejącego świata i nadawanie mu wiarygodności.
Rysunek to moja wizytówka jako projektantki kostiumów. Mam około trzech tysięcy szkiców na papierze i dużo projektów cyfrowych. Kostium to mój sposób na przekazanie tego, co sobie wyobrażam na temat stroju do danej roli, w określonym kontekście przestrzennym i dramatycznym. Pracuję w samotności, ale zarazem współpracuję z wieloma asystentami i wytwórcami kostiumów. Przygotowuję kostiumy do wszystkich rodzajów fikcji: teatru, filmu, animacji, grafiki, imprez, wideoklipów etc. i każdy z nich wymaga ode mnie innych decyzji i używania odmiennych środków, ale moim celem zawsze jest uwiarygodnienie stroju, który nosi aktor.
Ale projektowanie to nie tylko wykonanie pięknego rysunku i kostiumu. Jest to koncepcja, przelana na papierową makietę, nieruchomy lub ruchomy obraz, wstępny plan, środek i cel w jednym, a także mapa, która później prowadzi do realizacji tego pomysłu. Zatem kreowanie garderoby polega na zrozumieniu bohatera, zagłębiwszy się wcześniej w głowie reżysera, aby zrozumieć jego zamysł, oraz w ciele aktora, aby poznać specyfikę jego gry.
Strój tworzony na potrzeby fikcji wytwarza dynamikę między formą a kinetyką: morfologią cielesną aktora i proponowaną przez niego akcją dramatyczną. Kiedy wyobrażam sobie ubiór, biorę tę relację pod uwagę. Robię notatki, obserwując ruchy aktorów, szkicuję ich na próbach lub fotografuję, żeby później móc pracować na tych obrazach. Przymierzam też im różne warianty ubrań już używanych, które później modyfikuję lub używam ich jako modelu do powielenia. Żywię się tym, co robi i mówi aktor. Podczas prób skanuję go wzrokiem cały czas, następnie omawiam z nim detale kostiumu jak plan opowieści w sztuce i na tej podstawie go tworzę. Towarzyszę wraz z kostiumem aktorowi na scenie podczas prób. Wykonuję fizyczny trening wraz z obsadą, aby dzięki temu zapamiętać ich kwestie i móc przymierzyć ich kostiumy. Moja metodologia nigdy nie jest taka sama. Każdy spektakl, każdy tekst, każdy teatr jest inny, każdy zespół teatralny ma swój własny charakter i to przekła-
da się na mój sposób pracy z nimi. Wszystkie odziane ciała różnią się od siebie, ale łączy je to, że stroje, które noszą, są fikcyjne. Kostium, podobnie jak w przypadku przedmiotów, rekwizytów, tekstów i ruchów, też się próbuje. Ubrania też uczestniczą w próbach i zapominają tekst, niepamiętająsekwencjigestów, mają prawo do prób i błędów. Ale jeśli strój nie służy uwiarygodnieniu świata fikcyjnego, jest bezużyteczny i trzeba poszukać lepszej opcji. Tak więc ten koncept może również zmieniać się wraz z rozwojem postaci i jest modyfikowany na próbach. Projektowanie kostiumów to nieprzerwany maraton: od deski kreślarskiej do prób, aby wrócić do stołu i znowu pobiec na próbę...
CIĄĆ I PAMIĘTAĆ
Kiedy wróciłam do Argentyny, przez pewien czas zajmowałam się plastyką, a także sztuką sceniczną i kinematograficzną.
W latach 90., nagła śmierć mamy spowodowała, że w mojej twórczości pojawiło się pytanie o nieobecne ciała i kształt momentu śmierci, a malarstwo stało się bardziej racjonalne i geometryczne. Kontynuowałam pracę w dużych formatach przy serii „Ograniczenia”. W 2006 roku, gdy zmarł mój ojciec, znalazłam jego pamiętnik, który napisał po wojnie. Pod wpływem lektury skomponowałam cykl prac, które opowiadają o wycinaniu wspomnień. Są to prace o bardzo małym formacie: rysunki, malowanki i wycinanki. Jak się rodzi wybór? Skąd pochodzi decyzja wytypowania tego a nie tamtego? Znowu, jak w przypadku tych czasopism w domku w selwie, wycinanie i selekcja... Wykorzystywałam te metafizyczne pytania w sztukach wizualnych, dopóki nie zdałam sobie sprawy, że to nie jest kwestia czekania na odpowiedzi, które miałyby zmaterializować się poza mną, tylko że musiałam ich szukać wewnątrz samej siebie. Wówczas sięgnęłam po materiały dotyczące samopoznania na ścieżkach wiedzy ezoterycznej.
W ostatnich latach zaangażowałam się w duże projekty tworzenia kostiumów dla teatru narodowego, filmu i telewizji, intensywnie rozwijając swoją karierę projektantki kostiumów, maskując, okrywając aktorów w ich fikcyjnych światach drugimi skórami, aby chwilę później ściągnęli je z siebie i opuścili, zamykając drzwi garderoby i pozostawiając wszystko w zapomnieniu.
W ten sposób malarstwo i rysunek przestały być bohaterami mojej twórczości osobistej, a tym samym, uwolnione od ciężaru wymogów rynku i kultury, sztuki wizualne są dziś moją formą patrzenia na świat, intymnym narzędziem do jego tłumaczenia i interpretacji. Ujściem dla projekcji mojej mocy, sposobem na tworzenie własnej przestrzeni i własnego czasu.
14.
Magda Banach artystka sztuk plastycznych, córka Polaków wychowana w sercu gór północnej Argentyny. Pobierała wczesne nauki rysunku, akwareli, ceramiki i rzeźby od swojej mamy artystki, Any Nieniewskiej. Otoczona w dzieciństwie dziewiczym lasem, jako dorosła artystka wciąż zafascynowana jest kolorami, teksturami, światłem i klimatem, jakie wytworzyć może jedynie natura w swej najwyższej ekspresji. W wieku młodzieńczym, sformalizowała swoje zainteresowanie sztukami plastycznymi, studiując w Narodowej Szkole Sztuk Pięknych im. Prilidiano Pueyrredón w Buenos Aires i pobierając lekcje rysunku u Rivero Rodrigo, uczestnicząc w warsztatach koloru i kompozycji u José Ruedy oraz malarstwa u Daniela Santoro. Absolwentka Sztuk Wizualnych w Argentynie, w Polsce, gdzie mieszkała przez pięć lat, Ministerstwo Kultury przyznało jej stypendium na studiowanie scenografii i kostiumologii w warszawskiej ASP pod kierunkiem Andrzeja Sadowskiego, Andrzeja Wajdy, Romana Woźniaka oraz Ireny Biegańskiej. Współtworzy Komisję Fundacyjną Stowarzyszenia Argentyńskich Projektantów Scenicznych. Jest opiekunką Centrum Kostiumologii Scenicznej Narodowego Uniwersytetu Sztuk. Obecnie pracuje jako malarka, ilustratorka, scenografka, projektantka i kostiumolożka zarówno w kręgach teatro alternatywnego, jak i mainstreamowego, a także w przemyśle graficznym i kinematografii, współpracując z tak prestiżowymi reżyserami jak Norman Briski, Pompeyo Audivert, Pablo Ruíz, Marcelo Alcón, Elvira Onetto, Darío Levin, Mirta Bogdasarián, Eugenia Estévez, Gabriela Prado, Gonzalo Martínez, Ricardo Bartís, Luciano Suardi, Damián Moroni, Alejandro Maci, Pablo Rottemberg, Caro Adamovsky, Cristina Banegas, Laura Yusem, Ciro Zorzoli, Guillermo Cacace, Gaby Herbstein, Juan Pablo Buscarini, Mariano Tenconi Blanco, Eduardo Meneghelli, José María Muscari, między innymi. Za pracę w kinie i teatrze została wielokrotnie nagrodzona zarówno w Polsce jak i w Argentynie.
http://magdabanach.blogspot.com.ar
http://recortarecordar.blogspot.com.ar
15.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
ASADO, MATE I FUTBOL
16.
Na zdjęciuna górze od lewej:Guillermo Gerpe, Carlos Benítez, Francesco Tosi (Włochy), Bruno Romanutti, Roberto
Na dole od lewej:Ricardo Penayo, JonathanKraayenbrink, Fernando Ramos (Brazylia), Mariano Konopka, Gabriel i Mariano Salinas z synem Lautim.
z kraju
Sześć lat temu, kilku Argentyńczyków, którzy mieszkają w Krakowie, zaczęło się spotykać żeby pograć w piłkę nożną. Z czasem grupa powiększyła się, a futbol był zawsze głównym pretekstem, żeby poznać nie tylko kolejnych Argentyńczyków, ale też chłopaków z innych krajów z Ameryki Łacińskiej i z Europy. „W zeszłym roku poznałem Jony’ego, który handluje w Polsce produktami z Argentyny. Wspomniał że w Warszawie kilku Argentyńczyków też gra w piłkę nożną. Zdecydowaliśmy wtedy, że musimy zagrać mecz między reprezentacjami Argentyny z Krakowa i Argentyny z Warszawy” – wspomina Mariano Salinas, Argentyńczyk, który od wielu lat mieszka w Krakowie. Pretekstem do spotkania był oczywiście mecz, ale ważniejsza była chęć wzajemnego poznania się i podzielenia się największymi pasjami Argentyńczyków, piłką nożną i dobrym asado. „Niedługo planujemy kolejne spotkanie, tym razem w Warszawie, na które chcemy zaprosić Argentyńczyków mieszkających też w innych miastachPolski.” – dodaje Mariano.
„Pasja do piłki nożnej to było to, co sprawiło, że założyliśmy drużynę żeby móc uczestniczyć w turniejach amatorskich. W każdym sezonie nasza drużyna zmieniała się, niektórzy gracze przychodzili, inny odchodzili, grają w niej zawodnicy różnych narodowości. W większości to oczywiście Argentyńczycy, ale są też chłopaki z Peru, Brazylii, Ekwadoru i Chile. Razem z Mariano zaczęliśmy planować spotkanie między naszą drużyną z Warszawy i jego piłkarzami z Krakowa. Po meczu zorganizowaliśmy oczywiście asado. Mieliśmy świetny pretekst, żeby się spotkać, poznaći podzielićsię tym co takbardzo lubimy” - opowiada JonathanKraayenbrink, CEO firmy Un Mate.
Pierwszy mecz piłkarski między argentyńską Warszawą i argentyńskim Krakowem odbył się w lipcu bieżącego rokuw Krakowie w klubie NadwiślanFC.
Mariano Salinas pochodzi z Buenos Aires,ale w jego żyłach płynie krew z Corrientes.Kiedy usłyszy chamamé(typowy rodzaj muzyki dla prowincji Corrientes), to wtedy łza mu po policzku płynie… Mieszka w Krakowie od 2014 roku. Jest nauczycielem wychowania fizycznego, pracuje jako trener personalny i jako przewodnik turystyczny. To ostatnie zajęcie pozwoliło mu odkryći zakochaćsię w bogatej historii Polski.
Jonathan Kraayenbrik urodził się w Buenos Aires.Mieszka z rodziną od 11 lat w Warszawie.Zajmuje się importem i dystrybucją produktów argentyńskich do Polski.
17.
Roberto Ammirata (Wenezuela), Pablo Plomer, Leandro “Oso” Loos, Facundo Ponce i Pedro Suzuki. Gabriel Bagur, GermánBerenz, Gonzalo Zaieta, Santiago Fernández, Francisco Giacosa, Diego Martinez (Hiszpania)
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
URUGWAJ JEST BŁĘKITNY
KAROLINA BARMUTA
Kto wie, gdzie leży Urugwaj? Z czym Wam się kojarzy? Przeprowadzałam ostatnio właśnie taką ankietę wśród znajomych. Wiele odpowiedzi nawiązywało do piłki nożnej, wymieniano takich graczy jak Diego Forlán czy Luis Suárez. W drugiej kolejności, wspominany był prezydent republiki José (Pepe) Mujica, najbiedniejszy prezydent świata. Niektórzy niepewnie, aczkolwiek słusznie, wskazywali na wołowinę i tango. Jednak większość moich rozmówców nie była pewna, gdzie to państwo leży i czy faktycznie Urugwaj to ten kraj, o którym mówią, czy też może mylą go z Paragwajem.
Tekst ten dedykuję tym wszystkim, którzy mają wątpliwości co do tego, gdzie się znajduje, co oferuje i dlaczego Urugwaj odgrywa tak ważną rolę w regionie Ameryki Południowej.
Do 1830 roku, Wschodnia Republika Urugwaju była Prowincją Wicekrólestwa La Platy. Nosiła wtedy nazwę Brzegu Wschodniego, a jego rdzenni mieszkańcy z plemienia Charrua, zostali wymordowani przez hiszpańskich najeźdźców. Ten mały kraj położony między regionalnymi olbrzymami Argentyną i Brazylią ostatecznie stał się ich partnerem gospodarczym, międzynarodowym hubem biznesowym oraz turystycznym kurortem dla zamożnych tego świata.
Jest wiele czynników, które sprawiły, że ten trzy i półmilionowy kraj zyskał sobie miano lidera w większości światowych rankingów. Położony nad Atlantykiem oraz rzeką La Plata, od historycznych czasów konkwisty, był strategicznym punktem na mapie jego głównych kolonialistów Portugalczyków i Hiszpanów. Jest drugim największym po Buenos Aires portem ułatwiającym dostęp towarów na rynek własny, Argentyny, Paragwaju oraz części Brazylii. Uprawa
zbóż i hodowla bydła na terenach rolnych, które zajmują 84% kraju, do dnia dzisiejszego są podstawą gospodarki Urugwaju.
Po wybuchu pandemii i pierwszych analizach jej wpływu na światowe gospodarki, szacowano, że Ameryka Południowa odczuje jej skutki w dramatyczny sposób. I tak też się stało. We wrześniu na liście dziesięciu krajów z największą liczbą zgonów spowodowanych koronawirusem, sześć było z Ameryki Łacińskiej. Brazylia, Chile, Argentyna i Peru weszły w fazę poważnego załamania ekonomicznego, które ma szansę odbić się na poziom sprzed pandemii dopiero za około pięć lat.
Urugwaj jednak, i tym razem postanowił iść swoją własną drogą. Nowy rząd nie wprowadził kwarantanny, aby nie spowalniać gospodarki. Zalecił obywatelom rozsądek, ograniczenia w poruszaniu się i odwołał się do obywatelskiej odpowiedzialności. Zamknięte zostały granice i loty zagraniczne. Państwo jednak dalej działało, uniknięto masowych zwolnień, szkoły i urzędy funkcjonowały normalnie.
Jednocześnie, słusznie przewidując kryzysy gospodarcze krajów sąsiadujących, Lacalle Pou, prezydent Urugwaju, ogłosił dodatkowe zachęty dla tych, którzy zdecydują sie zainwestować lub osiąść w kraju, jak tylko minie pandemia. Już przed zmianą rządów, Urugwaj słynął z tego, że pomagał zagranicznym przedsiębiorcom, w ramach licznych programów wsparcia czy też redukcjami kosztów kosztów ich działalności, na przykład obniżkami celnymi lub podatkowymi. Jednak niedawno ogłoszony przez prezydenta nowy program pomocy i korzyści dla inwestorów zagranicznych, jeszcze bardziej otwiera kraj na napływ kapitału.
18.
biznes
„Ogłoszony przez prezydenta nowy program pomocy dla inwestorów zagranicznych jeszcze bardziej otwiera kraj na napływ kapitału”
„Urugwaj podczas pandemii postanowił iść swoją własną drogą. Nowy rząd nie wprowadził kwarantanny, aby nie spowalniać gospodarki. Zalecił obywatelom rozsądek, ograniczenia w poruszaniu się i odwołał się do obywatelskiej odpowiedzialności”
19.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
biznes
W wyniku postanowienia prezydenckiego Prawo Nr 16.906 (Leynro16.906) ustanawiono ramy prawne dla promocji i ochrony inwestycji, które będą realizowane na terenie Urugwaju. Oto kilka czynników, wpływających na jego atrakcyjność biznesową:
Jednolity system podatkowy na terenie całego kraju
Jednakowe prawa i obowiązki dla przedsiębiorców krajowych i zagranicznych
Możliwość inwestycji bezpośrednich (niewymagane wcześniejsze pozwolenia czy lokalny partner)
Brak ograniczeń w repatriacji zysku
Brak ograniczeń w zasilaniu lokalnych firm kapitałem zagranicznym
Wolny rynek monetarny – swobodny przepływ walut na dowolne konta na całym świecie
Inwestycje – zwolnienia m. in. z podatku dochodowego, majątkowego, importowego, VAT (w Urugwaju wynosi 22%)
Zwolnienia będą przyznawane szczególnie tym inwestycjom, które:
wdrożą nowe technologie w celu poprawienia konkurencyjności
przyczynią się do wzrostu i dywersyfikacji eksportu
wygenerują nowe miejsca pracy w sposób pośredni lub bezpośredni
umożliwią integrację produkcji w różnych ogniwach łańcucha produkcyjnego
wesprą działalności mikro, małych i średnich przedsiębiorstw
przyczynią się do decentralizacji geograficznej, wykorzystując lokalne możliwości i siłę roboczą w działalności przemysłowej, rolno-przemysłowej i usługowej.
Dodatkową zachętą dla tych, którzy myślą o długoterminowych projektach, jest przyznanie stałego pobytu i ułatwienie uzyskania obywatelstwa tym, którzy są gotowi spędzić dwa miesiące w Urugwaju i/lub zainwestować 328 000 USD.
W kontekście Polski warto pamiętać też o tym, że obydwa kraje mają podpisaną umowę o zniesieniu podwójnego opodatkowania oraz o wzajemnym wspieraniu inwestycji.
Sam proces rejestracji działalności czy zakupu na przykład nieruchomości jest bardzo szybki i prosty. Wystarczy stawić się osobiście lub za pośrednictwem pełnomocnika w wybranej kancelarii notarialnej, aby złożyć podpis na od-
powiednich dokumentach. Przelew może zostać wykonany z dowolnego miejsca na świecie, w dowolnej walucie. Bardzo często opłaty za transakcje dokonywane są przez kancelarie notarialne. Dysponują one całością kwoty do momentu weryfikacji obydwóch zainteresowanych stron oraz wystawienia aktów sprzedaży i przeniesienia własności. Jest to powszechna praktyka, stosowana często przez samych Urugwajczyków, głównie ze względów zabezpieczenia płatności.
Jeśli osoba decydowałaby się na rozpoczęcie stałej działalności w kraju, może się zarejestrować w trzech różnych formach prawnych – S.A., SRL (odpowiednik Sp z o. o.) lub S.A.S (spółka uproszczona). Wszystkie zagraniczne dokumenty musza być przetłumaczone przez tłumacza przysięgłego na język hiszpański i posiadać odpowiednie legalizacje i apostille.
Dla tych, którzy zastanawiają się nad biznesowym podbojem Ameryki Południowej, Urugwaj może okazać się optymalnym wyborem. Przyjazny styl życia, zdrowa gospodarka oraz liczne korzyści dla przedsiębiorców, mogą zainteresować krajem tak turystów, jak i biznesmenów, inwestorów oraz rodziny, do rozpatrzenia tego malutkiego kraju jako pierwszych otwartych drzwi w regionie. Głównymi sektorami, które nieustannie poszukują nowego kapitału to, między innymi nieruchomości i hodowla bydła… Ale o tym opowiem Państwu już w następnej edycji Biuletynu.
Karolina Barmuta konsultantka i doradczyni gospodarcza. Absolwentka University of Middlesex i UCL
w Londynie oraz podyplomowych studiów z handlu międzynarodowego na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Od ponad 10 lat pracuje dla firm poszukujących dróg ekspansji w regionie Ameryki Łacińskiej www.polaposta.com.
20.
biznesowym podbojem Ameryki Południowej,Urugwajmożeokazaćsięoptymalnym wyborem. Przyjaznystyl życia,zdrowa gospodarka oraz liczne korzyści dla przedsiębiorców, mogą zainteresować krajem tak turystów,jakbiznesmenówiinwestorów”
21.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
“Dla tych, którzy zastanawiają się nad
EMOCJA PŁYNĄCA Z POCHODZENIA
ENRIQUE MACKIEWICZ
Pochodzenie przodków i ich historia wywołują bardzo różne emocje wśród młodzieży. Często to duma, czasem ciekawość, innym razem patriotyzm albo szacunek. Stąd bierze się zainteresowanie wnuków czy prawnuków pierwszych polskich emigrantów w Argentynie nie tylko przeszłością własnej rodziny, ale też historią, kulturą i obecną sytuacją Polski.
Poza granicami Polski mieszka dziś około dwudziestu milionów Polaków. Wielu z nich wyemigrowało ostatnio, żeby się uczyć lub pracować, ale jest też duża liczba potomków tych, którzy musieli opuścić ojczyznę w kolejnych falach emigracyjnych jeszcze przed lub po obu wojnach światowych. Stąd swój rodowód biorą organizacje i programy zajmujące się kontaktami z polską diasporą za granicą, których celem jest zacieśnienie kontaktów z Polską. Szczególnie w ostatnich latach przykłada się dużą wagę do wzmocnienia relacji środowisk emigracyjnych z ojczyzną, dzięki organizacji spotkań, programów studyjnych czy możliwości edukacji w Polsce.
Jedno z najważniejszych dla mnie spotkań tego rodzaju odbyło się w 2019 roku. Był to I Kongres Młodzieży Polonijnej Ameryki Południowej. Kongres zorganizowano w brazylijskiej Kurytybie i wzięło w nim około 150 uczestników z Brazylii, Argentyny i Chile. Organizacja kongresu była możliwa dzięki wsparciu Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. W programie znalazło się mnóstwo spotkań, rozmów, prezentacji i warsztatów. Argentynę reprezentowali młodzi ludzie z polskimi korzeniami z Posadas, Oberá, Wandy, Córdoby, La Platy i Buenos Aires. Niewiele było z Chile.
Większość stanowili potomkowie emigrantów z Brazyli, między innymi Polski Zespół Folklorystyczny „Mazury” czy przedstawiciele organizacji polonijnej Braspol. Przyjechali między innymi z takich miejscowości jak Nova Prata, Sao Mateus do Sul, Aurea, Kurytyba, Erechim, Criciúma czy Nova Trento.
Kolejne spotkanie miało się odbyć w 2020 roku w Argentynie, pojawiła się też szansa na organizację wspólnego wyjazdu do Polski, o czym wspomniał Stanisław Karczewski, Senator RP. Niestety wybuch pandemii wirusa covid-19 przekreślił te plany i sprawił, że na kolejny kongres musimy jeszcze trochę poczekać.
Wśród potomków polskich emigrantów w Argentynie kultywowanie ich tradycji rodzinnych, związków z krajem ich babć i dziadków, przybiera bardzo różne formy. Często jest to związane po prostu z tym, co kogo interesuje, co lubi, jaką ma pasję. Wiele osób zachowuje pewne zwyczaje wyniesione z domu rodzinnego. Głównie jeżeli chodzi o kuchnię. Niektórzy uczą się robić pierogi i próbują je przyrządzić tak, jak robiła je ukochana babcia. Inni wybierają bigos, tradycyjne polskie danie przygotowywane zimą, albo coś słodkiego, szarlotkę lub piernik. Często wśród zainteresowań polska kulturą wymienia się kino i muzykę.
Jednak wśród najpopularniejszych sposobów podtrzymywania przez młodych Argentyńczyków polskiego pochodzenia ich polskości i polskich korzeni jest taniec. W całym kraju działa wiele zespołów folklorystycznych, które często występują podczas wydarzeń o charakterze międzynarodowym i podczas uroczystości organizowanychprzez organizacje polonijne.
22.
młodzi
Polski folklor to dla nich nie tylko kolorowe stroje i skoczna muzyka. To pretekst do spotkania, rozmowy, zbliżenia się do kulturyich przodków.
Młodych pociąga również harcerstwo. Harcerze w Argentynie spotykają się często na zbiórkach, razem jeżdżą na obozy. Dzielą się wtedy informacjami o Polsce, rozmawiają o wartościach, które Polakom są bardzo bliskie. Czymś, co mocno integruje jest również piłka nożna. W Argentynie działa klub piłkarski Polonia FC, która bierze udział nie tylko w rozgrywkach argentyńskich, ale stara się być w Polsce raz na dwa lata i zagrać mecze z innymi klubami polonijnymi rozsianymi po całym świecie.
Wielu Argentyńczyków polskiego pochodzenia decyduje się również na ubieganie się o polskie obywatelstwo. Otrzymanie go to najwyższy honor. Posiadanie polskiego obywatelstwa bardzo ułatwia wyjazd do Polski czy generalnie do Europy, żeby podjąć tam studia lub pracę. Aby móc je uzyskać, trzeba zebrać odpowiednie dokumenty swoich przodków i ściśle przestrzegać polskiego prawa, które reguluje te kwestie. Przepisy dają również możliwość otrzymania Karty Polaka, która zapewnia szereg korzyści tym, którzy chcą podróżowaćdo Polski.
Niestety z upływem czasu wielu potomków emigrantów traci umiejętność posługiwania się językiem polskim. W wielu rodzinach młodzi ludzie wynoszą coś z domu, słuchając jak rozmawiali dziadkowie lub rodzice, jednak potem brak możliwości korzystania z polskiego w praktyce powoduje, że się go zapomina. Na szczęście organizacje polonijne wspierają naukę języka
i organizują lekcje i konwersatoria. W Argentynie działa też Stowarzyszenie Studentów Polskich w Argentynie (SSPA). Istnieją także możliwości wyjazdu do Polski, gdzie można brać udział w intensywnych kursach języka polskiego, uczestniczyć w programach stypendialnychi zacząćstudiować.
W większości prowincji w Argentynie istnieją i działają organizacje polonijne, które oferują uczestnictwo w różnego rodzaju zajęciach. Wszyscy, którzy interesują się kulturą swoich przodków, mogą brać udział w zajęciach, które pomogą im się do niej zbliżyć. Zachowanie pamięci o naszym wspólnym pochodzeniu jest czymś wspaniałym i jest powodem ogromnej satysfakcji. Nasi przodkowie musieli przezwyciężać wiele przeciwności losu na emigracji. Udawało się im to dzięki uporowi i ogromnemu wysiłkowi. Podtrzymać i chronićichdziedzictwo to dla mnie ogromnyzaszczyt.
Enrique Mackiewicz urodzony w Buenos Aires w 1989 roku. Wnuk dziadków Polaków: Marii Antoniny i Henryka oraz Marii Łucji i Janusza. Dziadkowie wyemigrowali do Argentyny po drugiej wojnie światowej. Od dziecka brał udział w życiu polonijnym w Argentynie. Jeździł na obozy letnie organizowane przez Polską Macierz Szkolną w La Granja (Córdoba) i tańczył w zespole dziecięcym Nasz Balecik. Obecnie jest członkiem zespołu Nasz Balet, działa w Stowarzyszeniu Studentów Polskich w Argentynie (SSPA), Polskiej Macierzy Szkolnej (PMS) i Związku Polaków w Argentynie (UPRA). Od kilku miesięcy prowadzi stronę internetową Związku Polaków w Argentynie (UPRA) i „Głosu Polskiego” (lavozdepolonia.com.ar).
23.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
HOŁD DLA PAMIĘCI
ClaudiaPiñeirojestjednąznajsłynniejszychwspółczesnychpisarek argentyńskich. W ostatniej książcezatytułowanejKatedryjeden z jej bohaterów odwiedza różne katedry w Europie, a podróż rozpoczyna od Kościoła Mariackiego w Krakowie. Autorka opowiada nam, dlaczego wybrała Polskęna miejsceakcjiswojej najnowszejpowieści.
MAJA TYBORSKA
24.
literatura
W2017 roku zostałaś zaproszona przez organizatorów Festiwalu Literackiego w Sopocie i była to Twoja pierwsza wizyta w Polsce. Jak wspominasz tę podróż?
Zostałam zaproszona na Festiwal Literacki Sopot z okazji wydania mojej nowej książki przez wydawnictwo Sonia Draga. Spotkałam się z moimi tłumaczami, przede wszystkim z Tomaszem Pindelem, z którym poznaliśmy się w Buenos Aires. W Sopocie miałam okazję spotkać wiele osób, polskich pisarzy czy wykładowców literatury, z którymi do dzisiaj jestem w kontakcie. Dzięki tym spotkaniom poznałam moją drugą tłumaczkę, która później przełożyła moje sztuki teatralne z hiszpańskiego na polski. Wszystko to wydarzyło się dzięki tej podróży.
Z roku na rok Twoje książki stają się coraz bardziej popularne w Polsce, być może dlatego, że kochamy kryminały. Czy odczułaś ten entuzjazm polskich czytelników podczas swojej wizyty? Z wyjazdem do Polski na pewno wiązałaś jakieś oczekiwania. Czy coś szczególnie Cię zaskoczyło?
Nie wyobrażałam sobie, że w Polsce jest tak wielu czytelników moich książek i to było bardzo miłe. Kiedy miałam prezentację i sala konferencyjna wypełniła się do ostatniego miejsca pomyślałam „A ja myślałam, że nikt nie przyjdzie”. Organizatorzy festiwalu zapewniają swoim gościom opiekuna, który towarzyszy im w trakcie całego pobytu. Do Polski przyjechałam z mężem i dzięki pomocy tej osoby mogliśmy zwiedzić wiele ciekawych miejsc. Dlatego dla mnie to nie był tylko wyjazd na festiwal. To było odkrycie kultury, której do tej pory nie znałam. Miałam okazję zwiedzić Trójmiasto (Gdańsk, Sopot, Gdynia). Pamiętam w Gdańsku ogromny targ z wieloma straganami i polskim rękodziełem. Ludzie wydawali mi się bardzo mili. Niestety nie pojechaliśmy do Warszawy, ale byliśmy w Krakowie, który bardzo nam się spodobał. W mojej ostatniej książce Katedry jeden z bohaterów zwiedza różne katedry w Europie. Pierwszą, którą wybiera, jest Kościół Mariacki w Krakowie, bardzo szczególny, w którym znajduje się słynny drewniany ołtarz Wita Stwosza, nazywany przez Picassa ósmym cudem świata. To miejsce wydało mi się tak piękne, że postanowiłam opisać je w mojej książce. Kiedy pisałam powieść, dowiadywałam się o rzeczach, które przedtem były mi nieznane, na przykład o tym, dlaczego hejnał kończy się tak niespodziewanie i o innych szczegółach, które mogłam wykorzystać w mojej powieści. Historię tej muzyki, tego kościoła, tego placu. Ale o tym dowiedziałam się później, bo kiedy tam byłam skupiłam się raczej na docenieniu piękna tego miejsca. Kraków wydał mi się pięknym miastem. Pamiętam też dobrze Wawel i Smoka Wawelskiego. Zaskoczyła mnie liczba turystów, którzy odwiedzają Kraków, dlatego że dla Argentyńczyków Polska nie znajduje się na klasycznej liście miejsc turystycznych Europy. A przecież Kraków, biorąc pod uwagę jego piękno, mógłby łatwo znaleźć się wśród takich miast jak Praga czy Budapeszt.
Możesz zdradzić nam, czym są Katedry?
To jest kryminał. Jednak w odróżnieniu od klasycznych kryminałów, gdzie pojawia się trup i prowadzi się śledztwo, moja powieść zaczyna się od historii kobiety martwej od 30 lat. Nikt nie
wie, co się wówczas wydarzyło. To ciało 17letniej Any, która została poćwiartowana na odludziu. Wszyscy członkowie jej rodziny chcą poznać prawdę o tym, co się wówczas wydarzyło. Jednak ta rodzina jest kompletnie podzielona, rozbita. Należą do niej dwie siostry, które ze sobą nie rozmawiają. Jedna mieszka w Santiago de Compostela, a druga w Argentynie. Ta, która mieszka w Santiago, ogłasza, że jest ateistką, co w rodzinie katolickiej wywołuje ogromne zamieszanie. Druga siostra jest aktywistką katolicką i ma syna. Syn nie czuje się zbyt dobrze w Argentynie i jego dziadek pomaga mu spotkać się z ciotką mieszkającą w Hiszpanii i dlatego wspólnie organizują jego wyjazd do Europy. Chłopak studiuje architekturę i jest podekscytowany perspektywą podróży i zobaczenia sławnych europejskich katedr. Ale w rzeczywistości słowo katedra symbolizuje w tej książce związek z katedrami, które każdy z nas tworzy w sobie, co ma związek z naszymi hierarchiami wartości i kręgosłupami moralnymi. Mamy w Argentynie bardzo ważnego pisarza, Jorge Luisa Borgesa, który napisał kiedyś zdanie, które wykorzystuję jako epilog „Po co żyć starymi dziełami sztuki? Niech każdy buduje własną katedrę”. Powieść jest właśnie o zastanawianiu się nad własnymi katedrami. Dla jednych budowanych przez książki, dla innych przez znaczenie słów takich jak solidarność czy przyjaźń lub inne rzeczy niekoniecznie związane z religią.
Wracając do kryminałów. Używasz ich jako pretekstu, aby mówić o innych rzeczach, które mają więcej wspólnego z analizą kondycji społeczeństwa argentyńskiego. Czy myślisz, że polscy czytelnicy mogą dostrzec to tło w Twoich książkach, nie znając argentyńskiej kultury?
Tak, wydaje mi się, że nie jesteśmy tak różnymi społeczeństwami. Nie spodziewałam się takiego samego zrozumienia mojej twórczości, na przykład wtedy kiedy pojechałem na targi książki do Kairu. Na arabski zostały przetłumaczone dwie moje książki Elenawie/Twojai Czwartkowe wdowy. Uważałam, kierując się stereotypem, że kobiety w Egipcie bardzo różnią się ode mnie w kwestiach kulturowych i społecznych. Kiedy zobaczyłam ich zakryte twarze, w tym oczy, pomyślałam: czy sytuacje społeczne, o których piszę w moich książkach, zostaną zrozumiane? Ale kiedy zaczęła się dyskusja od razu powiedziały mi, jak bardzo identyfikują się z moimi bohaterkami. To dla mnie było jak policzek! Zrozumiałam, że nie różnimy się tak bardzo od siebie pod względem postrzegania niektórych problemów, na przykład, jeśli chodzi o role społeczne kobiet. Dlatego z tak wielkim entuzjazmem odebrałam przyznanie Nagrody Nobla Oldze Tokarczuk, bo moim zdaniem to także potwierdza miejsce kobiety we współczesnym świecie.
Czy oprócz Olgi Tokarczuk miałaś okazję czytać innych polskich pisarzy?
Niewielu, bo wydaje mi się, że nie ma zbyt wielu tłumaczeń polskiej literatury w Argentynie. Oczywiście czytałam Witolda Gombrowicza, ale on jest dla nas właściwie Argentyńczykiem. Nie jest łatwo o tłumaczenia z innych języków na argentyńskim rynku wydawniczym, nawet jeśli są tłumaczenia na język hiszpański. Znam też Tadeusza Kantora, który ma tu wielu wielbicieli
25.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
Piszesz kryminały, ale wydaje mi się, że nie chodzi jednak o samą zbrodnię a bardziej o kontekst opisywanych wydarzeń, który przyzwala na zło. Czy tak powinniśmy odczytywać Twoje powieści?
Najważniejsza dla mnie nie jest odpowiedź na typowe pytanie zadawane w kryminale: kto zabił i dlaczego? Powieść Katedry ma siedmiu narratorów, sześć punktów widzenia, a dziadek/ ojciec Any, pisząc w finale list, kończy opowiadanie całej historii. Starałam się dać głos wszystkim bohaterom, którzy mają tak różne punkty widzenia, po to aby każdy poczuł odpowiedzialność za to, co stało się z Aną. W rzeczywistości jednak nikt nie czuje się odpowiedzialny, każdy czuje, że przyczynił się do jej śmierci, ale mimo wszystko każdy ma wątpliwości dotyczące tego, co się z nią stało. Nawet ojciec tak kochający Anę, szukający prawdy, mówi „gdybym miał bardziej otwartą rodzinę i moje córki mogłyby opowiedzieć mi o swoich problemach, gdybym był bardziej uważny, mogłoby się to jej nie przydarzyć” Wydaje mi się, że istnieją zbrodnie, które wydarzają się w takich społeczeństwach jak nasze, które zmuszają nas do wzięcia za nie odpowiedzialności do momentu, aż przestaną być popełniane. Jeszcze kilka lat temu, gdy ktoś był świadkiem przemocy domowej, nie reagował, traktował to wydarzenie jako coś prywatnego. Teraz, jeśli słyszysz, że sąsiad bije żonę, podnosisz słuchawkę i dzwonisz na policję. Wraz ze zmianą postaw społecznych zdaliśmy sobie sprawę, że istnieją przestępstwa, które wymagają naszej interwencji.
W Twoich książkach poszukiwanie prawdy jest czymś bardzo ważnym, co jednocześnie oznacza tworzenie własnej wersji przeszłości.
głowy, który zbiegł się ze śmiercią Any. Od tej chwili nie może gromadzić nowych wspomnień. Ma więc potrzebę zebrania i łączenia wspomnień w inny sposób. Musi znaleźć właściwe mechanizmy zapamiętywania. Pamięć musi istnieć, bo bez niej nie możemy nawet rozmawiać. Nie zdajemy sobie sprawy, co to znaczy móc przeprowadzić podstawową rozmowę i odpowiedzieć na przykład na pytanie „Jak się masz? Co robiłeś?” Ta trudność przeniesiona na poziom całego społeczeństwa, również pozostawia swoje ślady. Wydaje mi się, że w tej bohaterce powieści składam hołd wadze pamięci. Poza tym, że jest to postać kluczowa, ponieważ to ona zna prawdę. Jednak ponieważ jest chora, nikt jej nie słucha i nikt jej nie wierzy.
Motyw rodziny jest bardzo mocno obecny w innych Twoich książkach. Na przykład w Czwartkowych wdowach, którą polecam każdemu, kto chce trochę lepiej poznać Argentynę. W tej powieści pokazujesz bardzo specyficzny model rodziny klasy wyższej. Trudno było mi go zrozumieć, dopóki sama nie odwiedziłam takiego zamkniętego luksusowego osiedla, w jakim dzieje się akcja tej powieści.
„Wydaje mi się, że istnieją zbrodnie, które wydarzają się w takich społeczeństwach jak nasze, które zmuszają nas do wzięcia za nie odpowiedzialności do momentu, aż przestaną być popełniane. Jeszcze kilka lat temu, gdy ktoś był świadkiem przemocy domowej, nie reagował, traktował to wydarzenie jako coś prywatnego. Teraz, jeśli słyszysz, że sąsiad bije żonę, podnosisz słuchawkę i dzwonisz na policję”
Pamiętam, że będąc w Krakowie zobaczyłam wiele miejsc związanych z drugą wojną światową, które wywarły na mnie wielkie wrażenie, jak fabryka Schindlera, getto czy miejsca nawiązujące do nazwy tych ziem - Galicji Ponieważ pochodzę z Galicji w Hiszpanii, usłyszałam, że stamtąd właśnie przyjechali Hiszpanie i trafili do Galicji, ale nie wiem, czy to prawda, czy to po prostu mit (nazwa Galicja ma etymologię prawdopodobnie romańską, w znaczeniu ziemia Galów (Celtów) – dop. red.). Historia jest bardzo obecna w tym mieście i bardzo wzruszyłam się mogąc obejrzeć filmy i gazety z czasów wojny. Wydaje mi się, że temat pamięci jest fundamentalny. My Argentyńczycy także mamy oczekujące na głębszą dyskusję tematy związane na przykład z tym, co wydarzyło się podczas dyktatury wojskowej. Powieść Katedryjest w pewnym sensie hołdem dla konstrukcji pamięci uosobionym w postaci jednej z bohaterek, Marceli. Marcela cierpi na rodzaj amnezji nazywaną niepamięcią następczą. Nie pamięta nowych wydarzeń, jedynie te z przeszłości. Jest to konsekwencją urazu
Oczywiście, to dlatego, że tego typu model społeczny jest zapożyczony ze Stanów Zjednoczonych, a w Europie prawie nie istnieje. Dla mnie głównym motywem jest poszukiwanie absolutu. Na przykład to, co mówi religia dla niektórych będzie absolutem, to co mówią instytucje jest absolutem i to co mówi rodzina jest absolutem. Czasem zaczynamy dostrzegać w tym pewną hipokryzję.
Podczas pandemii wielu ludzi zamknęło sie w domach, a jak Ty spędzasz ten czas? Wyobrażam sobie, że w końcu masz okazję, żeby przeczytać wszystkie te książki, których lekturę zawsze odkładałaś na później. W Argentynie zbliżamy się już do prawie 200 dni kwarantanny (wywiad przeprowadzono we wrześniu bieżącego roku – dop. red.), przeszłam więc już przez wiele stanów umysłu. Na początku było mi ciężko, mogłam czytać tylko te książki, które już kiedyś przeczytałam, które mogłam otworzyć na dowolnej stronie i ta strona w jakiś sposób mnie dalej prowadziła przez resztę lektury. Trudno mi było śledzić historie, których nie znałam, wchodzić w coś nowego. Teraz mogę już czytać wszystko. Na początku było mi ciężko pisać beletrystykę, mogłam jedynie napisać notatkę dla gazety lub czasopisma. W zasadzie trudno mi było wyobrazić sobie świat, w którym będą żyć bohaterowie moich książek. Nie chciałam, żeby nosili maseczki, ponieważ już niedługo nie będzie takiej potrzeby. Ale co wydarzy się później? Jaki będzie świat? I to nie w sensie scenerii, dekoracji, ale zadaję sobie pytania, gdzie będą przebiegały konflikty, jak ludzie będą się
26.
literatura
zakochiwali, gdzie będą się kłócili itp. Początkowo byliśmy bardzo niepewni, ale dziś jesteśmy już przyzwyczajeni do nowej sytuacji. Teraz pracuję normalnie, ale świat się zmienia. Jednak nie jest to łatwe. Mam trójkę dzieci, moja córka mieszka ze mną, ale dwaj synowie żyją w innym mieście i prawie ich nie widziałam podczas całej kwarantanny. Zobaczyliśmy się dopiero wtedy, gdy pojawiły się możliwości przemieszczania się, ale i to staje się trudne. Pracowaliśmy z Marcelo Piñeyro nad scenariuszem do serialu dla Netfliksa, który został nagrany w 30 procentach. Ale musieliśmy zmienić wiele scen, bo już wiemy, że pewnych rzeczy nie da się nagrać tak, jak planowaliśmy wcześniej. Na szczęście powieść Katedry zyskały wielu czytelników, sama wzięłam udział w kilku wydarzeniach literackich przez Zoom. Wydaje mi się, że wszystko co wydarzyło się w świecie kultury, było niezwykłe. Targi książki, o których myśleliśmy, że upadną, zgromadziły później jeszcze więcej pisarzy i wydawców z wielu różnych miejsc. Te spotkania kończyły się na rozmowie z pisarzami i czytelnikami z całego świata i to było wspaniałe. Na przykład nasza rozmowa, kiedy ty jesteś w Warszawie, a ja w Buenos Aires. Być może zrobiłybyśmy ten wywiad inaczej, ale teraz już przyzwyczailiśmy się do właśnie takiej formuły rozmowy. Jednak w Argentynie jesteśmy bardzo zaniepokojeni liczbą zarażeń, liczbą zgonów, a także stanem naszej gospodarki, ponieważ kryzys uderza bardziej w kraje najbiedniejsze, takie jak nasz.
Na pewno powstanie dużo książek napisanych w czasie pandemii.
Jeśli będzie dużo osób o tym pisało, nie można będzie tego przegapić. Miejmy nadzieję, że branża wydawnicza da sobie radę z tą sytuacją. Wielu umów wydawniczych nie podpisano, ale co ciekawe, nie spadła znacząco sprzedaż książek. To co wydawało się katastrofą, spowodowało, że dzięki usługom kurierskim ludzie zostali w domu, czytając książki. To ciekawe, w jaki sposób lektura i kultura towarzyszyły im w czasie, kiedy zostali odizolowani podczas kwarantanny.
Czy mogłabyś zarekomendować książki kilku pisarzy argentyńskich polskim czytelnikom, którzy znają już powieści Claudii Piñeiro?
Teraz właśnie miałam zamiar sięgnąć po książkę Selvy Almady. Wszystkie jej książki są bardzo dobre, a ja bardzo chcę przeczytać ostatnią zatytułowaną Noesunrío. Polecam też Ladrilleros,Elvientoquearrastra,ChicasMuertas.
Wielką argentyńską pisarką, którą rekomenduję, jest Gabriela Cabezón Cámara, która znalazła sie na krótkiej liście Bookprice. Jej książką pod tytułem LasAventurasdeChinaIron, jest próbą
napisania na nowo argentyńskiej epopei narodowej Martín Fierro Autorka ożywia w niej dwie postaci kobiece i sprawia, że Martín Fierro, który jest dziełem całkowicie zmaskulinizowanym, przekształca się w historię napisaną szczególnym, poetyckim językiem. Jest też inna pisarka, która nazywa się Dolores Reyes, pisząca o sytuacji kobiet w Argentynie i czerpiąca z literatury fantastycznej, która nam nie wydaje się taka odrealniona. Na przykład jedna z bohaterek jej książki Come tierra to kobieta, która zjada ziemię z miejsc, gdzie pojawiają się trupy kobiet. Jedząc tę ziemię, może zobaczyć, co im sie przydarzyło i odkryć prawdę o popełnionych na nich zbrodniach. Może dla innych jest to rodzaj literatury fantasy, ale tak naprawdę to coś bardzo latynoamerykańskiego. Poza tym opisuje wiele miejsc w Argentynie, które nie są dużymi miastami. Wielu uważa, że Argentyna to Buenos Aires, ale to nieprawda. To także miejsca, o których opowiada Dolores Reyes, które mogą być oddalone od Buenos Aires tylko o 30 km, ale gdzie ludzie muszą walczyć o życie. Jest też słynna pisarka, Samanta Schweblin. Polecam jej Distancia al rescate, a zwłaszcza Pájarosenlaboca i Sietecasasvacías. Jeżeli ktoś chciałby zacząć od klasyki, kogo powinien wybrać Cortázara czy Borgesa?
Wydaje mi się, że trudno zacząć od Borgesa, nawet wielu Argentyńczykom jego lektura nie przychodzi łatwo. Cortázar jest łatwiejszy w zrozumieniu. Ale są też inni autorzy, których nazwiska są mniej znane poza Argentyną, jak na przykład Manuel Puig, który napisał wiele niezwykłych powieści, przy okazji bardzo zabawnych. Jest też kilku autorów z tamtej epoki, którzy przeszli całkiem niezauważeni, jak Sara Gallardo i jej powieść Enero. Myślę, że od tego można zacząć.
Z Claudią Piñeiro rozmawiała Maja Tyborska historyk sztuki, absolwentka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, studiowała również na Uniwersytecie Autonomicznym w Barcelonie. Zaangażowana w popularyzację wiedzy o Polakach, którzy wyemigrowali do Ameryki Łacińskiej po drugiej wojnie światowej.
27.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
Z EMPATIĄ I BEZ PARDONU. O OPOWIEŚCIACH CLAUDII PIÑEIRO
TOMASZ PINDEL
Wśród najszczęśliwszych chwil w życiu czytelnika szczególną rangę ma ta, kiedy wybrana spontanicznie – może nie na chybił-trafił, ale na zasadzie jakiegoś instynktu, przeczucia czy impresyjnego wrażenia – z księgarnianej bądź bibliotecznej półki książka okazuje się strzałem w dziesiątkę, lekturą wspaniałą, literackim odkryciem. Tak właśnie stało się z Czwartkowymi wdowami, powieścią Claudii Piñeiro, wcześniej zupełnie mi nieznanej, którą nabyłem pewnej wiosny, lata temu, w księgarni przy madryckiej Gran Vía. Piñeiro miała już wówczas w Argentynie status literackiej gwiazdy, w kinach pokazywano ekranizację tejże powieści, ale dla mnie był to pierwszy kontakt. Przeczytałem z zapartym tchem, zachwyciłem się, potem na targach książki w Buenos Aires nabyłem ówczesną nowość autorki, czyli Betibu, znów się zachwyciłem, i polując na kolejne tytuły, przystąpiłem do energicznych poszukiwań polskiego wydawcy. (Mam bowiem jako tłumacz naturalny odruch altruistyczno-egotyczny, że jak mi się jakaś książka hiszpańskojęzyczna bardzo spodoba, to staram się doprowadzić do polskiego wydania; altruistyczny – bo to wszak odruch dzielenia się, egotyczny – bo to ja chcę
przetłumaczyć, a tym samym uczynić tę książkę w jakimś stopniu moją.) Dziś, za sprawą wydawnictwa Sonia Draga, Claudia Piñeiro jest jedną z lepiej obecnych w polszczyźnie współczesnych argentyńskich pisarek (sześć wydanych powieści, przy czym dwie z nich w jednym tomie), gościła nawet na festiwalu Literacki Sopot w 2017 roku –jest więc już też trochę nasza…
Gdybym miał powiedzieć, co mnie tak urzekło, to musiałbym zacząć od gatunkowości. Mam wrażenie, że najciekawsze rzeczy we współczesnej prozie światowej rodzą się na pograniczach gatunków; tam, gdzie gatunkowa konwencja rozrywa część swoich ram i zagarnia nowe pola; gdzie wyznacza sobie inne cele niż tylko rozwijanie frapującej fabuły, wcale jednak z owej fabuły nie rezygnując. Piñeiro postrzegana jest (a może raczej była, bo w nowszych powieściach nieco odchodzi od tej formuły) jako pisarka kryminałów tudzież thrillerów. Bo też jak się pobieżnie streści jej fabuły, to brzmią nader gatunkowo. Czwartkowe wdowy: w basenie znaleziono ciała trzech mężczyzn, czwarty uczestnik imprezy dziwnie się zachowuje – jaką tajemnicę skrywają mieszkańcy luksusowego osiedla pod Buenos Aires? Betibu: znana pisarka i starszy dzien-
28.
literatura
„Claudia pisze o ludziach z krwi i kości, o nas po prostu”
nikarz kryminalny angażują się w śledztwo w sprawie makabrycznej zbrodni. Elena wie: starsza kobieta jedzie do miasta, by domagać się sprawiedliwości w związku ze śmiercią córki. Twoja: śledząca niewiernego męża kobieta jest świadkiem jego zbrodni popełnionej na kochance i postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. I tak, te powieści są właśnie o tym, ale sensacyjny schemat służy szerszym celom. Czwartkowe wdowy to pogłębiony społeczno-psychologiczny portret zamożniejszej klasy argentyńskiej (która pomimo powierzchownych różnic bardzo przypomina polską – i każdą inną), a finał –zdradzić nie mogę, ale powiem tyle, że zaskakuje, jak kryminałowi przystoi, tylko w zgoła inny sposób niż można by się spodziewać. Betibu to znakomita opowieść o wzlotach i upadkach (kapitalna postać głównej bohaterki, poczytnej pisarki, która z powodów osobistych rujnuje własną karierę), a także dająca do myślenia refleksja o tym, czym jest dziennikarstwo, dostęp do informacji, jak poruszać się po zatomizowanym świecie (z początku będziemy się podśmiewywać, ale finalne partie powieści, coś w rodzaju manifestu do świadomych obywateli, poruszają i, prawdę mówiąc, zdają się coraz bardziej aktualne). Elena wie to wstrząsające i dalekie od stereotypu studium choroby i matczyno-córczanych relacji, zaś Twoja okazuje się inteligentną i bezlitosną analizą toksycznych relacji małżeńskich i rodzicielskich. I Piñeiro nie spuszcza z tonu: jej najnowsza powieść Catedrales podejmuje temat seksualności i religijności, celibatu i hipokryzji. Kolejny raz można się przekonać, że pisarka trzyma rękę na pulsie społecznych bolączek (widać to także po jej aktywności w mediach społecznościowych) i że znakomicie przekuwa je w przejmujące fabuły.
To rozszerzanie granic gatunków to jest w ogóle argentyńska specjalność, nie wiem, skąd to się wzięło i jak można wytłumaczyć tę tendencję, ale faktom zaprzeczyć się nie da: przynajmniej od czasów Borgesa (a tak naprawdę już w pokoleniu wcześniejszym) łączenie gatunkowych konwencji z najróżniejszą i najśmielszą tematyką przychodzi Argentyńczykom z nadnaturalną łatwością. Jeśli ktoś mi nie wierzy na słowo, niech sprawdzi: Szpiegczasu Marcela Figue-
rasa, Bezpieczna odległość Samanthy Schweblin, każda powieść Pabla De Santisa, Nuestra parte de noche czy opowiadania Mariany Enríquez – wszystkie te teksty, i masa innych, czerpią pełnymi garściami z gatunkowych tradycji, robiąc z nich literackie cudeńka.
Widzę jeszcze jedną zbieżność Piñeiro z Borgesem: lapidarność stylu. A może nie tyle lapidarność, ile gęstość tej prozy. Autorka Czwartkowych wdów potrafi w kilku akapitach zmieścić tyle, ile przeciętny pisarz na kilkudziesięciu stronach. Proszę zobaczyć choćby w krótkich rozdziałach Czwartkowych właśnie: jak pogłębione to są portrety, jak czujnie zakreślone, jak wieloznaczne, jak precyzyjnie odsłaniają się lęki i potrzeby postaci. Albo Betibu: jak wiele i jak wspaniale rozwiniętych mamy tam postaci, ileż między nimi interakcji, jakie to wszystko psychologicznie trafne.
Tu zresztą widać radykalny rozziew między Piñeiro a przywołanym już (niemal obowiązkowo) Borgesem: Jorge Luis tworzył wyrafinowane konstrukty intelektualne, natomiast Claudia pisze o ludziach z krwi i kości, no o nas po prostu. Należy do gatunku pisarzy obdarzonych piekielną zdolnością obserwowania innych i wczuwania się w nich, jej bohaterowie kreśleni są z empatią, ale i bez pardonu. Czytamy o ich losach, wciągamy się z kretesem w fabułę, ale pozostaje w nas pewien niepokój: te powieści nie kończą się wcale wraz z doczytaniem do końca ostatniej strony, one żyją w nas jeszcze długo.
No a czyż nie o to chodzi w dobrej literaturze?
Tomasz Pindel (1976) pracownik Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, tłumacz, badacz i propagator literatury hispanoamerykańskiej, autor książek biograficznych i reportażowych Mario Vargas Llosa. Biografia (2014), Za horyzont. Polaków latynoamerykańskie przygody (2018), Historie fandomowe (2019) oraz powieści Czy to się nagrywa? (2011), współautor „Piątki z literatury" w RMF Classic.
29.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
ZAPROSZENIE NA KAWĘ
MAGDALENA SZKWAREK
Kilka lat temu, prowadząc zajęcia z literatury latynoamerykańskiej w nieistniejącym już Centrum Studiów Latynoamerykańskich UW, po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Claudii Piñeiro. Powieści zatytułowaneCzwartkowewdowyi Betibu, które w przekładzie Tomasza Pindla wydało wydawnictwo Sonia Draga, spodobały mi się tak bardzo, że zrecenzowałam je dla kwartalnika AmerykaŁacińskaoraz włączyłam do lektur omawianych ze studentkami i studentami w ramach poznawania współczesnej literatury tworzonej w krajach Ameryki Łacińskiej. Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że jestem zakochana w powieściach Claudii, w tym jak konstruuje fabułę, jak tworzy postaci, jakpotrafi wykreować świat, w którym czytelniczki i czytelnicy potrafią zatracić się bez reszty. To się po prostu świetnie czyta. Przeprowadziłam wówczas z autorką wywiad, który został opublikowany na stronie internetowej wspomnianego kwartalnika. Argentyńska pisarka cierpliwie i wyczerpująco odpowiadała na moje pytania, dzięki czemu zarówno ja jak i czytający, mieli okazję nieco lepiej ją poznać. Był to chyba pierwszy polski wywiad z Claudią.
W 2017 roku na rynku polskim ukazała się kolejna powieść pisarki pt. Okruchy szczęścia w przekładzie Katarzyny Okrasko i ku mojej ogromnej radości okazało się, że Claudia Piñeiro planuje przyjazd nad Wisłę (a właściwie nad Bałtyk) na Festiwal Literacki Sopot. Nie mogło mnie zatem tam zabraknąć. Mimo wielu zobowiązań i napiętego grafiku, Claudia przyjęła moje (wystosowane za pośrednictwem Tweetera) zaproszenie na kawę i w sierpniowe przedpołudnie spotkałyśmysię w jednejz sopockich cukierni.
Osobisty kontakt z twórczynią, której pisarstwo zafascynowało mnie od pierwszej przeczytanej linijki, był dla mnie niezwykłym przeżyciem. Claudia okazała się osobą otwartą, chętnie opowiadającą o swojej pracy i twórczości, ale też uważnie słuchającą i zainteresowaną kulturą polską. Rozmawiałyśmy więc o literaturze, o Borgesie (a jakże!), o inspiracjach, o czytaniu i pisaniu, o Polsce i Argentynie, a także o kondycji współczesnego świata (w trakcie trwania festiwalu, w Barcelonie doszło do zamachów terrorystycznych, które wstrząsnęły nie tylko Hiszpanią…).
W prezencie od pisarki otrzymałam jej najnowszą powieść Maldiciones z dedykacją. Dwa lata później, w 2019 roku, ukazał się polski przekład autorstwa Katarzyny Okrasko zatytułowany Klątwy).
W ramach Literackich Spotkań z Ameryką Łacińską o tekstach Claudii Piñeiro miałam okazję rozmawiać z tłumaczkami literatury hiszpańskojęzycznej (Katarzyną Okrasko, Martą SzafrańskąBrandt oraz Martą Jordan, która przetłumaczyła sztukę argentyńskiej pisarki pt. Werona) oraz z uczestniczkami i uczestnikami założonego przeze mnie Dyskusyjnego Klubu Książki Latynoamerykańskiej. Miałam również przyjemność recenzować dla Magazynu Literackiego KSIĄŻKI powieściTwojaoraz Elenawie.
Ciekawa jestem kolejnych książek Claudii Piñeiro i już zastanawiam się, czym tym razem zaskoczy nas ta, moim zdaniem, jedna z najlepszych współczesnych pisarekargentyńskich.
MagdalenaSzkwarek latynoamerykanistka, popularyzatorka nauki, laureatka Warszawskiej Nagrody Edukacji Kulturalnej. Założycielka Dyskusyjnego Klubu Książki Latynoamerykańskiej. Pracuje w Bibliotece Publicznej Dzielnicy Włochy m.st. Warszawy.
30.
literatura
31. AMBASADA RP W BUENOS AIRES
KWIATY EUGENII STREB
32. sztuka
Eugenia Streb urodziła się w San Miguel de Tucumán w 1961 roku. Córka Jorge Miguela Streba urodzonego w Mogilnie, niedaleko Poznania, w 1927 roku, który rok później razem z rodziną wyemigrował do Argentyny. Osiedlił się w Dock Sud, miejscowości stanowiącej obecnie część aglomeracji Gran Buenos Aires.
W 1984 roku ukończyła studia na wydziale architektury na Uniwersytecie Narodowym w Buenos Aires. Na studia podyplomowe wyjechała do Polski, gdzie studiowała na Politechnice Szczecińskiej. Poznała wówczas część swojej rodziny, która mieszka w Warszawie, Bytomiu i Krakowie. Od 1992 roku zajmuje się sztuką wizualną, głównie malarstwem i tworzeniem instalacji artystycznych. Jest laureatka wielu konkursów, autorką wystaw w galeriach oraz instytucjach kultury takich jak Elsi del Rio, Praxis, Van Riel, Untref, Konex i Museo de Bellas Artes. W 2020 roku zdobyła 3. miejsce w konkursie malarskim Banco de Córdoba.
W ostatnich latach zajmuje się nietypowym wykorzystaniem tekstyliów w sztuce, jak choćby w ogrodzie Museo Larreta w latach 2018-2020, w Fundación OSDE, w Centro Cultural Ricardo Rojas, w Centro Cultural San Martín i Centro de la Cooperación.
Prezentujemy pracę na tkaninie „Entre petalos” i obrazy z serii „Floral”
33.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
POLSKIE ŚLADY W ARGENTYŃSKIM FUTBOLU
EDUARDO ROMAN SZOKAŁA
Ułożyłem listę ponad 30 argentyńskich piłkarzy (wśród nich jest jedna kobieta), na której znaleźli się zawodnicy, w których żyłach płynie polska krew. Grają w obronie, w pomocy lub ataku. Niektórzy są znakomici technicznie, inni bardzo skuteczni. Jedni grają z piłką przyklejoną do nogi, a jeszcze inni blokują grę przeciwnika, wybijając piłki w trybuny. Pradziadkowie, dziadkowie i rodzice przekazali im polskie geny i polskie nazwiska. Urodzili się w różnych zakątkach Argentyny i mieli okazję pokazać się nie tylko w lidze argentyńskiej, ale także w innych krajach Ameryki Południowej. Niektórzy nawet dotarli do Europy. Przybyli, czy wrócili
na Stary Kontynent? Zdobywali tytuły w różnych rozgrywkach organizowanych przez Asociación del Fútbol Argentino (AFA). Zostawali też mistrzami w innych krajach. Wygrywali międzynarodowe zawody w Ameryce Południowej i Europie. Wielu z nich to globtroterzy piłki nożnej z paszportami pełnymi pieczątek. Większość wróciła do Argentyny, niektórzy osiedlili się w innych krajach. Wielu po zakończeniu karier zawodniczych rozpoczęli pracę jako trenerzy czy dyrektorzy sportowi. Przestali grać zawodowo, ale po drugiej stronie linii boiska, na ławce rezerwowej, cały czas realizują swoją pasję, trenując i szkoląc piłkarzy kolejnych generacji. Wciąż towarzyszy im polski bojowy duch.
34.
„...polskie geny, polskie nazwiska…”
sport
Myślimy przede wszystkim o piłkarzach zawodowych, którzy dostali szansę gry na najwyższym poziomie. Jednak wielu jest takich, którzy musieli przerwać swoje kariery lub zawsze byli tylko amatorami. Przecież niemal wszyscy od dziecka kopaliśmy szmacianki, potem gumowe piłki, a w końcu te prawdziwe, ze skóry. Ćwiczyliśmy na podwórku w Sarandí, na działce w Quilmes, na ulicy w Córdobie albo w górach w Misiones. Pamiętam jak by to było dzisiaj, kiedy mój tata, Roman, który pochodził ze wsi Wólka Łosiniecka, zjawił się kiedyś w domu w Lomas de Zamora ze skórzaną piłką. Nie była to ta największa, którą grają dorośli, tylko mniejsza, dla siedmiolatków. I tego samego dnia, na pobliskiej działce popuściliśmy cugle naszej piłkarskiej fantazji razem z naszymi przyjaciółmi z osiedla, którzy się zjawili żeby pokopać pierwszą w życiu skórzaną piłkę.
Wśród Argentyńczyków polskiego pochodzenia, których gra sprawiła nam tyle radości można wymienić nazwiska takie jak Nawacki, Cap, Paflik, Kalinski, Matuszczyk, Fydriszewski, Szymanowski (Marianela i jej brat Aleksaner), rodzina Klimowicz (Diego, Ksawery i Mateusz),
Semenewicz, Dąbrowski, Grabinski, Grabowski, Grekak, Kletnicki (ojciec i syn), Kruchowski, Lutzky, Krupoviesa, Marczuk, Mazurek, Petkiewicz, Troyanksy (Franco i brat Fernando), Cielinsky, Zielinski, Żywica, Kruspzky i Dybała.
Warto pamiętać, że w klubie piłkarskim Instituto de Córdoba podjęto decyzję, żeby stadionowym trybunom nadawać imiona wybitnych graczy. Po głosowaniu w internecie jednej z trybun nadano imię Diego Klimowicza. Dodajmy, że jego brat Ksawery i syn Mateusz także nosili tę samą koszulkę klubową. W tej samej drużynie grał także Paulo Dybala, dziś wielka gwiazda Juventusu Turyn.
35.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
Eduardo Roman Szokała urodził się w Buenos Aires. Jego ojciec był Polakiem. Studiował dziennikarstwo. Felietonista Głosu Polskiego, wydawanego w Buenos Aires i BoletimCulturalTak, publikowanego w Kurytybie.
wywiad
Specjalistka IT w Buenos Aires, która w Krakowie goniła bańki mydlane. Po godzinach prowadzi Kawiarenkę Polską. W Argentynie wszyscy mówią na nią Marysieńka.WywiadzMariąTeresąZeman.
GENIALNE PRZEŻYCIE.
Kimsiędziś czujesz?Polką?Argentynką?Jak można tołączyći określać swoją tożsamość?
Czuję się Polką i Argentynką jednocześnie. To jest coś, czego nie mogę rozdzielić, to jest dla mnie coś naturalnego, co czuję od urodzenia. Przyznaję, że czasami czuję się bardziej polska albo argentyńska, ale to zawsze zależy od okoliczności i sytuacji, w jakiej się znajduję. To decyduje, które osobiste doświadczenia i przeżycia biorą górę. Ale, jeżeli ktoś mnie zapyta, jakie uczucia budzi we mnie Polska, odpowiedź jest jedna, jestem zakochana w Polsce!
Urodziłam się w Argentynie, ale moi rodzice, oboje Polacy, wychowali mnie w polskiej atmosferze. W duchu szacunku dla języka, kultury i polskiej tradycji. Polskość była pierwszą rzeczą, jaką poznałam w moim życiu. W domu mówiło się tylko po polsku. Kontakt z rzeczywistością argentyńską mieliśmy, oglądając telewizję, kiedy ktoś wpadał do nas z wizytą i oczywiście w szkole od poniedziałku do piątku. Każda sobota była poświęcona na wszystko, co związane z działalnością polonijną. W tamtych czasach dzieci znały już język polski z domu i właśnie w soboty uczyły się nie tylko polskiej gramatyki, ale też historii, geografii, religii, śpiewui teatru.Miałyzajęcia w drużynachharcerskich.
W domu niektóre zwyczaje zmieniały się na typowo argentyńskie. W niedziele jedliśmy na obiad tradycyjne asadoprzygotowywane przez mojego tatusia na grillu, który sam zbudował. Codziennie po południu piliśmy razem z mamąyerbamate. No i nigdy nie mogliśmy przegapić transmisji meczów piłki nożnej. Mundial to było coś specjalnego. Kibicowaliśmy zawsze obu drużynom polskiej i argentyńskiej. A jeżeli tak się układało, że Polska grała przeciwko Argentynie, to wtedy wszyscy strasznie się denerwowali i w końcu każdy kibicował reprezentacji tego kraju, w którym się urodził, rodzice Polsce, dzieci Argentynie.
Kiedy byłaśw Polsce po razpierwszy?
Zawsze czułam, że mój dom w Argentynie był taką małą Polską. Do tego stopnia, że kiedy pojechałam do kraju za pierwszym razem, miałam wtedy 15 lat, czułam się tak, jak by Polska była przedłużeniem mojego domu w Argentynie. Jak by Polska była rozszerzeniem wszystkiego tego, co było już we mnie... Ideał stał się
36.
POLSKA?
37. AMBASADA RP W BUENOS AIRES
rzeczywistością i wszystko wydało mi się tak bardzo rodzinne! Czułam się jak u siebie w domu. Ta podróż była możliwa dzięki temu, że byłam członkinią argentyńskiej delegacji, która uczestniczyła w międzynarodowym zjeździe harcerstwa w Polsce. Pojechaliśmy na spotkanie młodzieży w Częstochowie i było to wyjątkowe przeżycie, bo w programie znalazło się spotkanie z naszym papieżem Janem Pawłem II.
Mogę powiedzieć, że Argentyna jest krajem, gdzie się wychowałam i rozwinęłam osobiście, zawodowo i społecznie, ale Polska jest krajem moich korzeni, krajem, który nauczyłam się kochać, który choć daleko położony, jest emocjonalnie zawsze bardzo mi bliski. Co tutaj robiszzawodowoi prywatnie?
Jestem inżynierem informatyczką, skończyłam Narodowy Uniwersytet Technologii i obroniłam pracę magisterską jako menedżerka projektów. Moja kariera zawodowa jest związana z IT w branży telekomunikacyjnej, w której pracuję już ponad 20 lat. Obecnie zajmuję się koordynacją projektów z różnych dziedzin związanych z telekomunikacją, których celem jest przede wszystkim zwiększenie ich efektywności pracy.
A poza tym jestem żoną, mamą i przyjaciółką przez całą dobę (śmiech).
Jako hobby po godzinach traktuję pracę w Kawiarence Polskiej. To był projekt, który zaczął się na początku sierpnia 2013 roku, kiedy Dom Polski w Buenos Aires chciał otworzyć kawiarnię i cukiernię dla Polaków, którzy przychodzili na różne zajęcia. Wkrótce ta pierwsza kawiarenka zmieniła miejsce działalności i przeszła z realu do rzeczywistości wirtualnej. Z czasem rozwinęła działalność i zajęła się promocją polskiego folkloru, sprzedażą pamiątek udowych, produktów z Polski, wspieraniem polskiej kultury i historii. Ostatnio stworzyłam na YouTube’ie kanał, na którym prezentuję polską kuchnię po hiszpańsku, w którym promuję polskość poprzez naukę gotowania polskich potraw. Kawiarenka Polska uczestniczy też w różnych targach i imprezach kulturalnych razem z innymi organizacjami polonijnymi czy instytucjami z Argentyny.
Czy to co polskie jest dla Ciebie ważne? Dlaczego?
Tak, bardzo ważne! I zdałam sobie z tego sprawę dopiero wtedy, kiedy urodziły się moje dzieci. To
się wiąże z własnymi korzeniami, z rodziną, z poczuciem przynależności i tym, w jaki sposób idziemy przez życie. Kiedy się rodzą dzieci to poczucie jest silniejsze bo pojawia się wtedy potrzeba transmisji własnego
„ja”, po to aby formować ich tożsamość. Zdałam sobie sprawę, że cały czas opowiadam moim dzieciom o Polsce, uczę ich powitania, nowych słów, zdań, śpiewania „Sto lat” na urodzinach (nawet argentyńscy koledzy i koleżanki moich dzieci już z nami ją śpiewają) i mnóstwa innychrzeczy, które są związane z polskością.
Przez długi czas marzyłam o podróży do Polski z całą rodziną. Marzenie spełniło się w 2018 roku. Po raz pierwszy moja rodzina z Polski mogła poznać całą naszą czwórkę z Argentyny. To było genialne przeżycie. Co innego jest opowiadać, a co innego przeżywać. Przez kilka miesięcy przygotowywaliśmy naszą wycieczkę planując, nie tylko to co chcieliśmy zobaczyć, ale także to co chcielibyśmy robić w każdym ze zwiedzanychmiejsc.
Jak wyglądała ta wyprawa?
Rodzinna wycieczka do Polski trwała trzy tygodnie i była czystą emocją, pełną wszystkiego co nowe dla nas, pełną zdumiewających odkryć niemal na każdym kroku. Bardzo ważną rolę w tej wyprawie odegrała moja kuzynka Dorota, którą traktowałam jak siostrę. Podróżowała z nami cały czas i była naszą przewodniczką, do takiego stopnia, że trasa, którą pokonaliśmy otrzymała miano „Dorota Tour”. Dosłownie przejechaliśmy wtedy pół Polski, odwiedzając między innymi Kraków, bajeczne miasto, gdzie na Rynku Głównym usiłowaliśmy łapać bańki mydlane. Zwiedziliśmy Wawel i w końcu poznaliśmy smoka, o którym legendę słyszeliśmy tak często w domu. W Wieliczce, kopalni soli wpisanej na listę światowego dziedzictwa, słuchaliśmy muzyki Chopina kilkadziesiąt metrów pod ziemią, w sali o niesamowitej akustyce. W Wadowicach, gdzie znajduje się dom Jana Pawła II, zjedliśmy najlepszą kremówkę na świecie (Jan Paweł miał rację!). Byliśmy w Energylandii największym parku rozrywki w Polsce, kiedy było chyba 34 stopni ciepła. W Nowym Targu, gdzie jedliśmy obiad z ukochanymi przyjaciółmi, kupowaliśmy wszystko co ludowe, co udało się napotkać na naszej drodze. Zakopane, górski kurort, obeszliśmy dookoła, zaczarowani jego malowniczymi domkami, a na Gubałówkę, gdzie mieliśmy mieszkać, wjeżdżaliśmy wąską, wijącą się drogą jadąc samochodem pod górę pod kątem… 60 stopni! Pomimo ciężkich walizek
38.
wywiad
w bagażniku i pięciu osób w samochodzie dotarliśmy na górę cali i zdrowi, gdzie odetchnęliśmy z ulgą, podziwiając Zakopane w pięknym nocnym oświetleniu. We Wrocławiu szukaliśmy krasnoludków, a w Poznaniu nie mogliśmy przegapić występu koziołków na wieży ratuszowej. W Toruniu nauczyliśmy się piec pierniki w Muzeum Piernika. W Międzyrzeczu czas poświeciliśmy na rozmowy z rodziną, spacery po okolicznych lasach i wokół jezior, gdzie zagniewany łabędź zaczął nas gonić i musieliśmy czym prędzej uciekać. Gdańsk, Morze Bałtyckie i jarmark św. Dominika, najsłynniejszy jarmark w Polsce. Sopot i spacer po molo. Trzciel, gdzie spędziliśmy czas z rodziną i jedliśmy węgorze. W końcu Warszawa przepiękna w dzień i w nocy, zarówno Stare Miasto jak i Nowe, Syrenka, zamki, parki, ławki z muzyką na Nowym Świecie... ahhhhh. Polska jest czarującym krajem. I po tej wyprawie ta moja miłość do Polski pomnożyła się, ogarniając całą naszą rodzinę, rodzącjednocześnie nadzieję, żeby móc kiedyś tam wrócić.
Jak promujesz polskość? Jak robić to skutecznie?
Pracując, wspierając, ucząc, będąc aktywną. Uczestniczyłam w życiu polonijnym w Argentynie już jako małe dziecko. Kiedy miałam raptem cztery lata, zaczęłam brać udział w różnych przedsięwzięciach i dlatego wszędzie jestem znana jako Marysieńka. Byłam uczennicą, skrzatem, zuchem, harcerką. Tańczyłam w Naszym Baleciku w Domu Polskim. Brałam udział w konkursach artystycznych, literackich, pisałam nawet wiersze po polsku. Kiedy miałam 16 lat, opiekowałam się grupą przedszkolaków z tej samej polskiej szkółki, do której ja chodziłam ucząc się języka polskiego, bawiąc się i śpiewając. Kilka lat później byłam już lepiej przygotowana pedagogicznie, zostałam włączona do grupy nauczycieli i zaczęłam uczyć polskiego dorosłych w Maciaszkowie (Martín Coronado, siedziba Polskiego Ośrodka Katolickiego) i we Wspólnocie Polskiej w San Martín, gdzie dołączyłam też do grupy baletowej Zaloty. Później musiałam zrobić sobie przerwę, mieć czas na pracę, studia na uniwersytecie, założenie rodziny, opiekę nad rodzicami, którzy byli coraz starsi. To stało się moim priorytetem.
Co takiego się stało, że postanowiłaś znów szukaćtego co polskie wTobie?
Moment, w którym wróciłam do aktywnego udziału w życiu polonijnym nastąpił wtedy, kiedy moja córka miała już prawie cztery lata, a syn był w drodze. Chciałam żeby moje dzieci od małego miały kontakt
z tym co polskie. Uważam, że nauka języka jest tym skuteczniejsza, im dziecko jest młodsze. W tamtym okresie zaczęło brakować nauczycieli języka polskiego w Argentynie i zgodziłam się ponownie na poprowadzenie zajęć w szkółce w Maciaszkowie. W tym samym czasie dostałam propozycję od zarządu Związku Polaków w Argentynie, związaną z tym co robię zawodowo. Miałam zwiększyć skuteczność komunikacji Związku i zająćsię mediami cyfrowymi. Co było Twoim głównymcelem?
Chodziło o promocję Polski w całej Argentynie. Chcieliśmy docierać z informacjami do wszystkich zainteresowanych Polską i być w ten sposób dobrze zorganizowani jako wspólnota. Trzeba było zbudować podstawy dobrej, aktualnej informacji. Tak powstał kalendarz ważnych imprez, z którego mogą korzystać wszystkie polskie organizacje w Argentynie i informować o nich w newsletterze wydawanym raz w tygodniu w obu językach. Powstała również cyfrowa wersja gazety GłosPolski(La Voz de Polonia) z przejrzystą strukturą tematyczną, która korzysta z mediów społecznościowych takich jak YouTube czy Twitter. Pracowałam nad tym projektem przez dziesięć lat. Dziś nie tylko jestem dumna z tego, co wymyśliłam, zbudowałam i zrobiłam, ale też bardzo się cieszę, że to wszystko tak dobrze zaczęło działać i że mogłam przekazać go młodej nowej generacji, która się nim zajęła i dalejgo rozwija. O to właśnie w tym chodzi. Jak Argentyńczycy odbierają Polskę? Z czym im siękojarzy?
Wiele zależy po prostu od tego, co każdy lubi albo czym się interesuje. Jeżeli chodzi o znane postaci myślę że wielu Argentyńczyków kojarzy w pierwszej kolejności Polskę z papieżem Janem Pawłem II. Dla tych, którzy lubią piłkę nożną, Robert Lewandowski jest na pewno bardzo rozpoznawalny, a Grzegorz Lato czy Zbigniew Boniek to zawodnicy, których pamiętają fanatycy z mundiali ’74, ’78 czy ’82. Dla tych którzy kochają muzykę, naturalnym skojarzeniem jest Fryderyk Chopin i często wspominają o międzynarodowym konkursie pianistycznym organizowanym w Warszawie. Ci, co lubią podróżować i odwiedzili Polskę, są zawsze mile zaskoczeni jej bogatym kulturalnym dziedzictwem, wspaniałą architekturą i niezwykłą historią. Bardzo im się podobają nasze muzea, które tworzą interaktywne przestrzenie, ożywiają historię, działając na wszystkie zmysły zwiedzających. Argentyńczycy zawsze też pod-
39.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
kreślają świetną relację ceny do jakości produktów dostępnychw Polsce i chwalą doskonałą polską kuchnię. Co nas, Polaków i Argentyńczyków polskiego pochodzenia, może łączyćnakońcu świata?
To że jesteśmy bardzo rodzinni. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Łączy nas zaufanie, wartości, chęć dzielenia się, uprzejmość, przyjaźń, ciepłe przywitanie…
Czym dla Ciebie są pierogi? Czy tylko tradycyjną polską potrawą?
Pierogi to dużo więcej niż zwykłe danie. Wystarczy o nich wspomnieć i w jakiś magiczny sposób od razu znajduję się w zupełnie innym świecie. Ta potrawa wywołuje niezwykłe emocje, przypomina o wyjątkowych momentach w moim życiu Od kiedy zaczęłam promować polską kuchnię w Argentynie, widzę, że to samo uczucie rodzi się u innych ludzi i to mnie bardzo cieszy. Pierogi to tylko pretekst, żeby poznaćswoją historię, podtrzymać tradycje, przekazać je następnemu pokoleniu. Z upływem czasu człowiek zaczyna rozumieć i zdawać sobie sprawę z wielu rzeczy, dzięki którym czujemy się szczęśliwi. Nie jesteśmy nieśmiertelni i to od nas zależy, jakie zostawimy po sobie ślady. Za pomocą naszych postaw, zachowań i przykładów z naszego życia. To nam pozwoli żyćdalejw innych.
Czy jest coś co jest polskie, a co szczególnie sobie cenisz?
Jakość produktów “Made in Poland”, wychowanie, kreatywność i zaangażowanie innych ludzi. W sklepach jakikolwiek produkt zrobiony w Polsce, począwszy od zaprojektowania, a skończywszy na sposobie wykonania, jest gwarancją najlepszej jakości. Jeżeli chodzi o poziom edukacji Polska jest w czołówce całej Europy. Kreatywność, jakość projektów, efektywność wdraża-
nych procesów Wydaję się, że wszystko jest przemyślane, oparte na równowadze, a jakość jest wartością nadrzędną. Można się o tym przekonać w każdym polskim mieście, na każdym rogu, na ulicy, gdzie wszyscy troszczą się o przestrzeń wspólną i szanują ją, ponieważ dobrze rozumieją, że należy do wszystkich.
Czy czujesz się w Argentynie szczęśliwa? Czy za czymśtęsknisz?
Zawsze jestem szczęśliwa, bez względu na to gdzie jestem, kiedy otacza mnie moja rodzina i przyjaciele, wszyscy ci, których kocham. Dziś Argentyna przeżywa bardzo trudne chwile, ale wszyscy mamy nadzieję, że będziemy mogli znów pójść naprzód i budowaćlepszą przyszłość.
Co do pytania czy za czymś tęsknię Tak, tęsknię za moją ukochaną Polską, tęsknię za tym fragmentem mojej historii, która jest po drugiej stronie oceanu, za rodziną i przyjaciółmi w Polsce, tęsknię za miastami i setkami polskich wiosek, tęsknię za czystością ich ulic, tęsknię za żywą polską kulturą, tęsknię za zapachem lasów, za jeziorami, za polami pełnymi kwiatów. Tęsknię za moimi ślicznymi czerwonymi makami
40.
wywiad
Rozmawiał JacekPiątkowski
Wzruszające opowieści o ostatniej fali polskiej emigracji do Argentyny. Już wkrótce!
41. AMBASADA RP W BUENOS AIRES
ILUZJA NA PUSTYNI W JUJUY
MONIKA ANNA PISAREK
Jako dziecko oglądałam mapy mojej mamy. Rozkładała je na podłodze, a ja z zaciekawieniem studiowałam rzeki, morza, lądy. Pamiętam, że bardzo fascynował mnie kształt kontynentu południowoamerykańskiego. Nie przypuszczałam, że kiedyś będę miała okazję połączyć kształtowanie formy, którą zajmuję się zawodowo z Ameryką Południową.
W sierpniu 2016 roku we Wrocławiu poznałam Lionela Portillo, argentyńskiego architekta. Szybko okazało się, że bardzo podobnie myślimy o projektowaniu, on głównie w zakresie architektury, ja w sferze wzornictwa przemysłowego. Oboje nas fascynuje świat przyrody oraz bionika. Trzy lata później, na zaproszenie mojego przyjaciela, pojechałam do Argentyny, żeby spróbować wspólnych sił w projektowaniu. Postanowiliśmy wykonać projekt non-profit we wspaniałym miejscu na ziemi, Salinas Grandes w prowincji Jujuy. Lio mieszka i pracuje w Yala, nieopodal San Salvador de Jujuy. Turyści i przyjaciele, których gości w swoim domu, chętnie odwiedzają Salinas Grandes. Wszyscy zachwycają się słonym jeziorem oraz fotografują się, wykorzystując ten wielki obszar i możliwości perspektywy, które stwarza. My również postanowiliśmy skorzystać z nich w naszym projekcie. Prace nad koncepcją trwały kilka tygodni. Przygotowaliśmy kilka rozwiązań, wykonywaliśmy eksperymenty, studiowaliśmy zjawisko zaburzenia perspektywy oraz
iluzji optycznej. Prześledziliśmy kilka projektów, w których zostały wykorzystane tego typu zjawiska. Między innymi dokładnie zbadaliśmy geometrię korytarza Borrominiego w Palazzo Spada w Rzymie. Efektem naszej pracy był „Ilusionpawilon architektoniczny”
„Ilusion ukazuje rzeczywistość jako punkt widzenia, oprawiając krajobraz w prostokąt, a następnie odkrywając go, wchodząc w interakcję z horyzontem, podążając za kształtami soli. Salinas Grandes zaprasza nas do poznania naszej najbardziej intymnej strony za pośrednictwem współodczuwania z przyrodą” – powiedział Lionel Portillo.
Pawilon składa się z dwóch form odległych od siebie o kilkadziesiąt metrów i wykorzystuje zjawisko iluzji optycznej. „Struktura jest równoważona ciężarem bloków soli. Bez dialogu z naturą nie byłoby to możliwe, chodzi o wyrażenie idei z poszanowaniem środowiska. ILUSION to miejsce, w którym warto pomyśleć o swoim życiu. Nie potrzebujemy obrazu, aby docenić naturę, musimy kontemplować ją duszą, czuć i dbać o nasz świat.” – dodaje Lionel.
Dedykujemy go mieszkańcom tego wspaniałego regionu, jego gościom i oczywiście naturze, która dostarcza odwiedzającym słone jezioro niesamowitych emocji. „Ilusion” zbudowaliśmy z pomocą wielu przyjaciół, którzy zechcieli poświęcić swój czas, narzędzia oraz doświadczenie
42.
sztuka
43. AMBASADA RP W BUENOS AIRES
i talent, którym dysponują. Między innymi chciałabym wymienić Josefinę Licandro, fotografkę i artystkę sztuk wizualnych z Urugwaju. Wszyscy byli bardzo pomocni i wznieśli własny udział w realizację naszego projektu.
Gościnność i otwartość Argentyńczyków i ich przyjaciół z Ameryki Południowej miałam okazję zaobserwować nie tylko w czasie realizacji budowy pawilonu. Dzięki przemiłym ludziom, których poznałam w Buenos Aires, La Plata, Posadas i San Salvador de Jujuy miałam okazję poznać ich codzienne życie, rytuały, zwyczaje. Niektóre z nich bardzo mnie zaskoczyły, zafascynowały i wzruszyły.
Bardzo serdecznie wspominam Silvię Lilianę Velazquez, która gościła mnie w swoim domu, częstowała tradycyjnymi potrawami, uczyła gotować, zabierała na zakupy na lokalne targowisko. Dzięki niej sprzedawcy wybierali dla mnie najlepsze okazy warzyw i owoców oraz dodawali prezenty. Urzekające. Silvita jest artystką i nauczycielką. Miałam okazję uczyć się od niej sztuki ludowej, pracy z ceramiką oraz szkłem. Mimo, iż mój hiszpański nie jest biegły, Silvia cierpliwie, z humorem wyjaśniała metody działania i techniczne aspekty pracy. Dzięki odebranym lekcjom wykonałam między innym własny zestaw ceramicznych naczyń i szklanych ozdób. Z kolei mąż Sylvii, Carlos po niedzielnych obiadach organizował wspólne muzykowanie. Nie gram na instrumentach, jednak dostawałam swoje zadania w zespole i uczyłam się od niego gry na bębnie. Carlos to żywy przykład na to, że muzyka płynie w żyłach Latynosów.
Przywiązanie Argentyńczyków do muzyki i tańca podziwiałam również na festynie gaucho, gdzie wszyscy biesiadnicy wspólnie tańczyli malambo, w teatrze i na miejskich skwerkach, kiedy przechodnie zatrzymywali się na chwilę, żeby zatańczyć tango z napotkanymi tam ludźmi.
Codzienne życie w Argentynie to również wspaniała kuchnia. Urzekło mnie jedzenie uliczne, takie jak humitas i empanadas, wspaniałe kanapki z wołowiną, picantedepolloconchuño i desery kukurydziane anchi. Byłam oczarowana ilością odmian kukurydzy oraz różnorodnością przyrządzanych z niej potraw, pięknymi okazami awokado, pysznymi mango i pomarańczami, któ-
re smakują znacznie lepiej niż te, importowane do Polski. Oczywiście na specjalne miejsce zasługuje również doskonałe wino oraz mate i niesamowita kultura z nią związana. Zaskoczyło mnie tereré, mate zalane lemoniadą, które piją mieszkańcy Posadas, graniczącego z Paragwajem.
Do Posadas trafiłam przy okazji podróży do Cataratas del Iguazu. Ciężko opisać emocje, które wywołały we mnie wodospady Garganta del Diablo i puszcza otaczająca to wspaniałe dziedzictwo natury. Park Narodowy Iguazu to bez wątpienia jedno z najbardziej niesamowitych miejsc na ziemi, jakie odwiedziłam. Zachwycił mnie również marsowy krajobraz regonu Cafayate, wspaniałe Hornocal z górą czternastu kolorów i wiele innych. Bardzo się cieszę, że w czasie pobytu w tym pięknym kraju, znalazłam czas na odwiedzenie chociaż części tych cudownych miejsc. Do dziś pamiętam przedziwne uczucie, którego doznałam podróżując na trasie Cordoba - San Salvador de Jujuy. Skupiona na prowadzeniu auta nagle dostrzegłam, że wzdłuż całej linii horyzontu widzę ten sam krajobraz. Olbrzymia równina porośnięta jedynie trawami i niskimi krzewami. Żadnych śladów cywilizacji z wyjątkiem idealnie prostej, wąskiej drogi, bez znaków, świateł, niczego obcego naturze. Uświadomiłam sobie, że czuję się bardzo obco, ale nie z powodu odległości od domu, innej kultury i języka, ale z powodu braku cywilizacji, w której wyrosłam i która wrosła we mnie. Pobyt w Argentynie był dla mnie czasem bardzo owocnym, inspirującym i pouczającym w wielu aspektach. Wspaniałym jest fakt, że mimo, iż kontynenty dzielą tysiące kilometrów, różnią języki, kultura, tradycja i historia, dążenia i marzenia ludzi pozostają bardzo podobne. Moja współpraca z Mestudio nadal trwa. Być może będę miała jeszcze okazję ponownie zawitać w tym wspaniałym kraju.
Monika Anna Pisarek absolwentka Akademii Sztuk Pięknych W Gdańsku i Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy na kierunku wzornictwo. Projektuje biżuterię, meble, oświetlenie, elementy wykończenia wnętrz, systemy oporządzenia taktycznego dla żołnierzy i wiele innych. Obecnie pracuje jako projektant mody w LPP S.A. w Gdańsku i współpracuje z Mestudio w San Salvador de Jujuy. Zafascynowana światem, bioniką, interakcjami między naturą a cywilizacją i pięknymi formami.
44.
sztuka
Książka o polskiej kuchni, wydana w języku hiszpańskim jest współfinansowana przez Ministerstwo Spraw
Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja Publiczna 2020
- Nowy Wymiar”, a partnerami publikacji są Stowarzyszenie Polska Wódka, Muzeum Polskiej Wódki, Muzeum Toruńskie Piernik, oddział Muzeum Okręgowego w Toruniu i Hanami. Plik do ściągnięcia: https://bunkatura.pl/pdf/ mesa_polaca.pdf
45.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
PYTANIE DO ARGENTYŃCZYKA
Pytamy Argentyńczyków mieszkających w Polsce o nasz kraj. Pytania zadała Magdalena Luzak, któraod wielu lat mieszkai pracujew Argentynie.
Kuchnia polska –colubisz,aczegonie?
Zupy są niezwykłe. Natomiast nie mogę nawet patrzeć na tatar. Graciela.
Na razie polubilam tylko pierogi. Nie lubię zup. Vero z Tandil. Przyjechała razem z mężem, który otrzymał w Polsce propozycję pracy.
Moje ulubione potrawy to golonka, żurek, placki ziemniaczane, barszcz, sosy na bazie grzybów, kiełbasa. Nie lubię polskiej kaszanki, sałatki warzywnej z majonezem i chrzanu. Cecilia z Krakowa.Jest w Polsce od 2018 Roku.
Kocham pączki, pierogi, wszystkie zupy, pizzę, kluski,
46.
Mariano i Santiago grillują w Małopolsce
z kraju
Ceciliaz rodziną
które stały się moją kuchnią codzienną. Kocham polskie kiełbasy… Ogromne wrażenie robi na mnie tatar, ale jego jeszcze nie próbowałam. Barbara Warzyca. Jest Argentynką polskiego pochodzenia. Przyjechała do Polski na studia podyplomowe.
Uwielbiam placki ziemniaczane z gulaszem i pierogi z mięsem. Dania, na które mi trudno spojrzeć to słodkie pierogi i zupa żurek. Florencia Escandell. Przeprowadziła się do Polski pięćlat temu.
Pierogi, właściwie cała kuchnia polska jest bardzo smaczna. Lubię wszystko i do tej pory nie zjadłem niczego, co okazałoby się niedobre. Carlos. Od pięciu lat mieszka w Polsce. Latem pracuje w Czarnogórze, od października do kwietnia każdego rokumieszka w Krakowie.
Nie mam ulubionego dania. Najbardziej nie lubię kapusty. Mariano,mieszka w Polsce od prawie sześciu lat.
Uwielbiam ruskie pierogi. Nie lubię kapusty. Sergio Gonzalez.
Moje ulubione dania to bigos, kotlet schabowy i kiełbasa. Nie mogę patrzeć na pierogi z truskawkami. Santiago Fernandez. Mieszka w Polsce z rodziną od trzech lat.
Cocię najbardziejzaskoczyłowPolsce?
Polska jest bardziej rozwinięta technologicznie, niż mi się wydawało. Graciela.
Historia miast. I zachowane średniowieczne budynki. VerozTandil.
Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Infrastrukturą mieszkaniową, utrzymaniem parków, autostrad i wszystkim co staje się lepsze, a co jest konsekwencją rozwoju gospodarczego kraju. Cecilia.
Porządek, łatwość z jaką można się rozwijać i bezpieczeństwo. Barbara Warzyca
Poziom angielskiego wśród Polaków w Krakowie. Nie sądziłam, że adaptacja będzie przebiegała tak łatwo. Florencia Escandell.
Samochody są dużo bardziej nowoczesne niż te, które możemyzobaczyćw Argentynie. Carlos
Miasta i niezwykle miejsca, które można zobaczyć w całej Polsce. Mariano.
To jakjest tubezpiecznie. SergioGonzalez.
To że mam na wyciagnięcie ręki tyle możliwości wypoczynku i zdobycia nowych doświadczeń, odpoczywając nad jeziorami, odwiedzając nowe miasta, zwiedzając zamki, czy penetrując górskie jaskinie. Zaskoczył mnie też wysoki poziom bezpieczeństwa w całym kraju, nawet w porównaniu do podobnych miejsc we Włoszech czy w Hiszpanii. SantiagoFernandez
Ciąg dalszy nastąpi.
47.
Barbara Warzyca
Vero z Tandil z mężem
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
Florencia Escandell
POMNIKI NIEPODLEGŁOSCI
CLAUDIA STEFANETTI KOJROWICZ
Prowincja Misiones w Argentynie to pachnąca i kolorowa ziemia, która na każdym kroku wita nas pamiątkami z czasów kiedy w 1897 roku przybyli tu pierwsi osadnicy z Polski. Kraju, którego nie było wtedy na mapie świata, który walczył o odzyskanie swojej niepodległości.
Dlatego nie może być dla nikogo zaskoczeniem, że Biały Orzeł został wyrzeźbiony na fasadzie Parafii Św. Antoniego w Azara albo że w 1920 roku wybrano tam właśnie postawienie rzeźby Chrystusa Zbawiciela, aby świętować odzyskanie wolności. Do dzisiejszego dnia jest to ulubione miejsce polskich emigrantów, gdzie organizują ważne dla ich społeczności uroczystości.
Na początku XX wieku Polska umocniła się w wierze, że szansa na odzyskanie niepodległości jest naprawdę realna. Pierwsza wojna światowa zakończyła się zawieszeniem broni zawartym 11 listopada 1918 roku. Dla Polaków ta data nie tylko oznaczała powrót pokoju, ale była też równoznaczna z odrodzeniem ojczyzny. Jak na ten dziejowy moment zareagowały polskie środowiska emigracyjne w Argentynie?
W Misiones wybuchła radość, która do dziś żyje w pomnikach, które postawiono w tamtych czasach.
Kluczowy rok 1919
Przedstawiciele zwycięskich krajów zebrali się w Paryżu w styczniu 1919 roku aby podpisać traktat pokojowy i zacząć odbudowę powojennej Europy. Po intensywnych negocjacjach doszli do porozumienia, które zostało podpisane w czerwcu tego samego roku w paryskim Wersalu. W ten sposób zakończyła się pierwsza wojna światowa, niemal równo pięć lat po zamachu w Sarajewie, który dał jej początek. Traktat wszedł w życie 10 stycznia 1920 roku. Tym samym Polska odzyskała niepodległość po 123 latach niewoli i podziału między trzy imperia, carską Rosję, Prusy i Cesarstwo Austro-Węgierskie, które przestały istnieć.
Świętujmy pokój
Pierwszym oficjalnym świętem narodowym ustanowionym w odrodzonej Polsce był
3 Maja. Przez wieki było to święto religijne, podczas którego czciło się Świętą Matkę Boską jako Królową Polski. W roku 1919, po wyrażeniu zgody przez Watykan, ogłoszono ten dzień
świętem narodowym. Święto Narodowe 3 Maja stało się także najważniejszym świętem dla wszystkich środowisk emigracyjnych w Argentynie. Wystarczy zerknąć na roczniki starych gazet wydawanych na emigracji, żeby zrozumieć, jak ważny to był dzień dla polskiej diaspory.
Natomiast 11 listopada został ustanowiony w Polsce jako dzień Święta Niepodległości dopiero w 1937 roku i obchodzono go przed wybuchem drugiej wojny światowej tylko dwa razy. Po jej zakończeniu rząd ówczesnej Polskiej Republiki Ludowej, zależny od Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, zakazał jego świętowania. Pomimo to w Polsce i na obczyźnie Polacy zawsze tego dnia szli do Kościoła, modląc się po raz kolejny o swoją niepodległość. W 1989 roku, kiedy Polska wyzwoliła się spod jarzma komunizmu, nowe władze znów ustanowiły 11 listopada i 3 maja dniami świąt narodowych.
Biały orzeł na czerwonej ziemi Kościół Św. Antoniego z Padwy w miejscowości Azara, w prowincji Misiones, był pierwszym miejscem, w którym Polacy postawili pomnik aby świętować w Argentynie fakt odzyskania przez Polskę niepodległości. Począwszy od 1919 roku polscy osadnicy w Azara świętują nie tylko Wniebowzięcie Marii Panny, ale też rocznicę powstania tej polskiej kolonii w Argentynie. W 1919 roku, świętowali osiemnastą rocznicę ich przybycia na te ziemie, dziesięciolecie istnienia polskich organizacji emigracyjnych oraz pocżątek budowy kościoła pod wezwaniem Matki Boskiej. Do tego doszły nowe święta narodowe związane z odzyskaniem przez Polskę niepodległości.
Polacy z Azara zaprosili do siebie rodaków z sąsiednich kolonii w Argentynie i Brazylii. Po uroczystej mszy ks. Józef BayerleinMariański pobłogłosławił polskie godło. Orzeł biały pojawił się na fasadzie kościoła po to, aby Polacy na emigracji zawsze pamiętali o swojej wolnej ojczyźnie. Patriotyczne uniesienie, tak silne jak nigdy wcześniej, można było odczuć kiedy osadnicy zaśpiewali „Boże coś Polskę”, pieśń którą Polacy, przez cały XIX wiek, traktowali niczym hymn narodowy. W Azara odbyła się piękna uroczystość, podczas której grały polskie orkiestry, oglądano przedstawienia teatralne, a emigranci śpiewali, tańczyli i jedli tradycyjne polskie potrawy.
48.
historia
49.
Uroczystość3 Maja przed pomnikiem Chrystusa Zbawiciela. Kościół Św. Piotra i Św. Pawła, Apostoles, 1929 (foto Narodowe Archiwum Cyfrowe)
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
Kościół Św. Piotra i Św. Pawła w Apostoles współcześnie
50.
historia
Na zdjęciu płaskorzeźba orła białego, proboszcz Józef Bayerlein-Mariański i grupa polskich osadników w latach 20. przed kościołem Św. Antoniego w Azara
Chrystus Polaków
W innym mieście prowincji Misiones, Apóstoles, pomnik Chrystusa Zbawiciela symbolicznie reprezentuje polską społeczność w Argentynie. Na jego piedestale został ustawiony Orzeł Biały, wyrzeźbiony przez Teodora Idzi. Godło jest sporo mniejsze niż to z Azara. Widnieje na nim napis „Polacy z Apóstoles. Za wolność i niepodległość Ojczyzny. 28 czerwca 1919”. W pewien upalny styczniowy dzień w 1920 roku polska społeczność z Apóstoles zebrała się przed kościołem pod wezwaniem św. Piotra i Pawła, aby przywitać władze kościelne, które przybyły z Posadas, aby pobłogosławić pomnik wybudowany w hołdzie dla niepodległej ojczyzny. Już od wczesnego poranka w mieście czuło się nadchodzącą uroczystość. Na wozach przyjechali Polacy z Azara ze sztandarami Związku Jana III Sobieskiego i Związku Młodzieży, prowadzonego przez ks. Józefa Bayerlein-Mariańskiego. Po zakończeniu mszy, uczestnicy uroczystości przeszli ze sztandarami pod pomnik. Ksiądz w swoim przemówieniu podkreślił ogromną siłę polskiego patriotyzmu i potrzebę wierności ojczyźnie, nawet wśród Polaków mieszkających tak daleko od kraju. Zebrani zaśpiewali hymny Argentyny i Polski, a inauguracji pomnika towarzyszył salut z armaty, która wystrzeliła aż dwadzieścia jeden razy. Notable wygłosili przemówienia, a dzieci deklamowały wierszyki patriotyczne, a potem ruszyła procesja ulicami miasta. Na jej czele niesiono sztandary społeczności polskich z Apóstoles i Azara, a za nimi maszerowało osiemnaścioro dzieciaków ubranych w polskie stroje ludowe i toczył się ustrojony wóz, na którym jechały trzy dziewczyny reprezentujące Kościół, Polskę i Argentynę. Po procesji wszyscy zebrali się w salonie parafialnym, aby dalej świętować, przygotowując tradycyjne argentyńskie asado. Wieczorem zaczął się bal, który trwał aż do rana. Polscy emigranci, którzy przyjechali do Argentyny jeszcze na cesarskich papierach, teraz znowu mogli mieć polskie dokumenty i być dumni z wolnej odrodzonej ojczyzny.
Sto lat póżniej
Patrząc na stare zdjęcia Chrystusa Zbawiciela z Apostoles, widać że to nie jest ten sam pomnik, który stoi tam dziś. Czas zrobił swoje. Nie wiemy, kiedy dokonano tej zmiany, ale oryginalna statua uległa zniszczeniu. Orzeł Biały w Azara miał mniej szczęścia. W latach 40. uległ całkowitej dewastacji. Dopiero pół wieku później pojawił się pomysł jego powrotu na elewację kościoła. W Boże Narodzenie 1999 roku, przyjechał do Azara nowy proboszcz, ks. Enrique Grosse Darrelmann, który rozpoczął przygotowywanie obchodów święta stulecia miasta. Zdecydował, że powrót polskiego orła będzie częścią planowanych uroczystości. Nie miał do dyspozycji żadnej dokumentacji, mógł liczyć jedynie na pamięć niektórych osadników z tamtych czasów i stare zdjęcie opublikowane w książce Un soldado del Evangelio(ŻołnierzEwangelii). Widać na nim ks.
Józefa Bayerlein-Mariańskiego otoczonego przez mężczyzn, którzy mu pomagali w zamontowaniu płaskorzeźby. Żaden z nich już nie żył kiedy w 2000 roku zaczęto szukać śladów po polskim orle. Udało się jedynie potwierdzić, że był wykonany z piaskowca i podpisany datą „1919”.
Powrót Orła Białego na ścianę kościoła w Azara nastąpił bez większego rozgłosu. Po mszy odprawionej w 2002 roku ksiądz podszedł do rzeźby i ją pobłogosławił. Tym samym polskie godło znów pojawiło się w kościele Św. Antoniego z Padwy.
W obu krajach świętuje się te same wydarzenia i rocznice ważne w historii Polski. Trzeba pamiętać, że pierwsze miejsca poświęcone polskiej pamięci w Argentynie powstały w Misiones, w polskich koloniach, na czerwonej ziemi w 1919 roku. Tym pomnikom nadał sens czas, w którym powstały i ludzie, którzy je stworzyli. I pamiętajmy, że Chrystus Zbawiciel, który stoi w Apóstoles jest symbolem pokoju i ma nam o nim ciągle przypominać.
Claudia Stefanetti Kojrowicz nauczycielka i absolwentka nauk politycznych na Universidad de Buenos Aires. Twórczyni i reżyserka projektu „Ślady polskie w Argentynie”, powstałego w Muzeum Roca w 1997 roku i przeniesionego na stronę www.elaguilablanca.com.ar, za co otrzymała odznaczenie rządu polskiego za wkład w kulturę. Towarzystwo Historyczno-Literackie w Paryżu przyznało jej stypendium „Jan i Suzanne Brzekowski 2010”, a Biblioteka Narodowa im. Mariano Moreno stypendium „Juan Bialet Massé 2011”. Brała udział w wielu konferencjach i opublikowała szereg artykułów i książek w Argentynie, Polsce, RPA, Czechach, Austrii, Hiszpanii i Brazylii. Obecnie jest doktorantką nauk społecznych na Universidad de Buenos Aires.
51.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
RÓŻNE KORZENIE, TEN SAM LOS
LEANDRO ACOSTA, AUGUSTINA GIRAUDO SNIECHOWSKI
Na wieczornej zabawie, ze szklanką ferneta w ręku i muzyką w tle, ona zaprasza go do zatańczenia polki, tak jak jej włoska prababcia zaprosiła swojego polskiego adoratora do zatańczenia tańca chamamé. Tak mogłaby brzmieć jedna z tych historii, dzięki którym powstała grupa Nueva Polonia w Cordobie.
Pewnego zimowego wieczoru 2009 roku, kilka osób z różnych części miasta, w różnym wieku, parający się różnymi zawodami, spotkało się po raz pierwszy w centrum kultury w Cordobie. Łączyło ich jedno, polska kultura. Do dziś zbierają się w każdą sobotę, aby podzielić się tym co wiedzą i nauczyć się czegoś nowego o tej kulturze. Najpierw zainteresowali się tańcem, żeby przypomnieć sobie postawione jeszcze w dzieciństwie pierwsze kroki taneczne. Są wśród nas bardzo różne osoby, niektóre z polskimi korzeniami, inne nie. Z czasem połączyła nas przyjaźń, a w niektórych przypadkach nawet miłość.
Pierwsze kroki
Każdy, kto jest po raz pierwszy w Nueva Polonia, musi najpierw dotrzeć do starego bu-
dynku z początku XX wieku, wejść po schodach do pokoju pełnego luster i usłyszeć pierwszy okrzyk po polsku ”Uwaga!”. To nieznane i obco brzmiące na początku słowo to znak rozpoczęcia próby.
Jest takie powiedzenie, że żeby móc biegać, trzeba umieć chodzić. W świecie polskiego tańca łatwo to zrozumieć przy w pierwszych chodzonych krokach podczas nauki poloneza. Żeby zrozumieć skąd się wzięły różne tańce i stroje każdego regionu Polski trzeba dowiedzieć się czegoś więcej o ich tradycji i historii. W ten sposób można lepiej zrozumieć przeszłość Polski i jej współczesność, pamiętając o jej bolesnej historii i jej roli w dzisiejszym zglobalizowanym świecie. To jest Polska kompletnie inna od tej z białoczarnego zdjęcia dziadków, którzy przybyli do Argentyny w XIX czy XX wieku. To jest barwna, pełna energii Polska, kolorowa jak hafty na stroju łowickim.
Wkrótce udało nam się zorganizować pierwsze występy, przed którymi byliśmy pełni tremy i niepokoju. Spędzaliśmy też wspólnie czas, szyjąc nasze polskie stroje i popijając razem yerbamate. Towarzyszyły nam bardzo różne uczucia. Jednak
52.
taniec
53. AMBASADA RP W BUENOS AIRES
patrząc w lustro, zdawaliśmy sobie coraz częściej sprawę z tego, że to co robimy to nie jest ekspresja naszej indywidualności, tylko pokaz pracy całej grupy. Chodziło nam o to żeby czuć radość ze wspólnego występu na scenie, kiedy światło reflektora powoli oświetla nasze twarze, kiedy każda para wychodzi zza kurtyny. Czujemy wtedy że każdy z nas rośnie kilka centymetrów, że każdy ma swoje miejsce na scenie. Widzimy twarze publiczności, która po raz pierwszy nas ogląda. Czujemy niezwykłe wzruszenie i radość, kiedy kończymy tańczyć i nasza energia eksploduje wraz z ostatnim krokiem czy ostatnim ludowym okrzykiem.
Zawsze, kiedy odbywają się zajęcia związane z tańcem, czy szerzej z kulturą różnych narodów, mamy wtedy wspaniałe okazje do wymiany wiedzy. Przez te lata odbyło sporo takich intrygujących spotkań z Polakami z różnych regionów Argentyny i innych mniejszości narodowych, podczas których można było rozpoznać samego siebie w pasji innej osoby i odnaleźć mnóstwo uczuć, które nas łączą. Rozumiejąc chociażby, co to znaczy powiedzieć „nie mogę, mam próbę”, kiedy się rezygnuje z wielu innych rzeczy tylko po to, żeby realizować własną pasję.
Wspólnota
Z biegiem czasu postanowiliśmy stworzyć większą i bardziej formalną strukturę, która pozwoliłaby na nawiązanie relacji z innymi organizacjami polonijnymi i z Polską. Tak powstał Asociación Civil Nueva Polonia, które zaczęło organizować cykle filmowe, wystawy, kursy języka polskiego, występy taneczne czy inne projekty razem z Stowarzyszeniem Wspólnota Polska. Spotykamy się, żeby gotować polskie potrawy, czasem sprzedajemy je na targach gastronomicznych (i w ten sposób finansujemy stowarzyszenie) albo przygotowujemy się do występów na międzynarodowych festiwalach pieśni i tańca.
Żeby zachować oryginalność i inne walory folklorystyczne występów, chcemy jak najwięcej dowiedzieć się o polskim tańcu ludowym. Wtedy pojawiło się marzenie o wyjeździe do Rzeszowa, do jedynego miejsca w Polsce, gdzie organizowane są kursy dla polskich choreografów folklorystycznych na obczyźnie. Na początku wydawało się nam to prawie niemożliwe, ale jedna z dziewczyn z naszej grupy podjęła wyzwanie i osiągnęła
ten cel. Pokazując jednocześnie innym jak spełniać swoje marzenia. Niektórzy z nas nie znają jeszcze Polski, ale wciąż są pełni pasji i nadziei, że kiedyś uda im się do niej dotrzeć.
Jednocząc losy
Rok 2019 był szczególny dla Nowej Polonii w Córdobie. Minęło pierwszych 10 lat działalności naszej grupy pieśni i tańca i postanowiliśmy uczcić te 10 lat. Postanowiliśmy zrobić sesję fotograficzną, którą połączy tradycyjny folklor z Polską XXI wieku. W ten sposób powstał cykl zdjęć, który zatytułowaliśmy “Folk urbano” (Miejski Folk), które łączą tradycję i współczesność.
W trakcie obchodów dekady naszego istnienia zorganizowaliśmy wystawę, która pokazywała różne pory roku mieszając folklorystyczne elementy polskiej i argentyńskiej kultury. Tak pokazano śpiew, tańce i obrzędy, a także podobieństwa i różnice obu kultur. Na scenie doszło do fuzji polki z tango, zaśpiewaliśmy kolędy w obu językach, przedstawiliśmy tradycję celebrowania letnich zbiorów (dożynki, vendimia). W przedstawieniu brali udział nie tylko tancerze z naszej grupy, ale także przyjaciele, rodziny, a nawet nasi goście którzy od 10 lat kibicują naszej działalności i pomagają nam promować polską kulturę w Argentynie.
Prawdą jest, że wybrana przez nas droga jest długa i mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Jednak każda podróż zaczyna się od decyzji zrobienia pierwszego kroku. Ta prosta decyzja może zmienić własne życie i życie innych. Tak jak wtedy kiedy prababcia Włoszka zaprosiła Polaka do tańca. Nigdy nie wiadomo, dokąd może nas zaprowadzić słowo „tak”.
Leandro
i
Sniechowski są absolwentami wydziału komunikacji spolecznej Narodowego Uniwersytetu w Córdobie i współzałożycielami Asociación Civil Nueva Polonia oraz tancerzami w grupie pieśni i tańca Nueva Polonia.
54.
Acosta
Agustina Giraudo
taniec
Zdjęcia: Nacho Bucar
55.
Agustina.
AMBASADA RP W BUENOS AIRES
Leandro.
56.