Monitor Polonijny 2008/12

Page 1


W 90. rocznicę odzyskania niepodległości Polski W

listopadzie z okazji 90. rocznicy odzyskania niepodległości Polski odbyły się dwie imprezy – koncert w Radiu Słowackim i tradycyjne przyjęcie w Ambasadzie Polskiej. Koncert „Zbigniew Herbert In Memoriam“ z okazji Święta Niepodległości oraz Roku Zbigniewa Herberta zorganizował Instytut Polski wraz z Radiem Słowackim. Patronat nad nim przyjęli Bogdan Zdrojewski – minister kultury i dziedzictwa narodowego RP oraz Marek Madarič – minister kultury RS. W dniu 5 listopada w dużej sali koncertowej Radia Słowackiego wystąpiło blisko sto osób: Orkiestra Symfoniczna Radia Słowackiego, którą dyrygował Leoš Svárovský, Urszula Kryger (sopran), Milan Paľa (skrzypce), chór miasta Katowice „Camerata Silesia” pod batutą Anny Szostak. W programie zabrzmiały utwory Ludwiga van Beethovena, Karola Szymanowskiego oraz Romana Bergera. Warto dodać, że ten

ostatni, nasz rodak mieszkający na Słowacji, jest autorem kompozycji „Improvisation sur Herbert“, która właśnie tego wieczoru miała swoją słowacką premierę. Podczas wie-

czoru nie zabrakło też twórczości Zbigniewa Herberta. Jego „Posłanie pana Cogita“ recytował Alfréd Swan. Ten niezwykły koncert przyciągnął wielu miłośników muzyki poważnej, dla których stał się prawdziwą ucztą duchową. Z kolei 12 listopada, także z okazji Święta Niepodległo-

ZDJĘCIA: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

ści, w reprezentacyjnych pomieszczeniach polskiej ambasady gości witał ambasador RP w RS Andrzej Krawczyk wraz z małżonką. Wśród zaproszonych byli: premier Słowacji Robert Fico, wicepremier Dušan Čaplovič, konsul honorowy RP w Liptovskim Mikulašu Tadeusz Frąckowiak, a także inni przedstawiciele świata polityki, kultury, mediów oraz Polonii. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA 2

MONITOR POLONIJNY


SZANOWNI PAŃSTWO!

SPIS TREŚCI

Od niedawna mam zaszczyt pełnić funkcję Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczpospolitej Polskiej w Republice Słowackiej, a ponieważ symboliczne pierwsze 100 dni to czas poznawania i przedstawiania się, dlatego z radością przyjąłem propozycję „Monitora Polonijnego” nawiązania za jego pośrednictwem kontaktu z Polakami żyjącymi na Słowacji. Z wykształcenia jestem historykiem i do jesieni 1989 roku pracowałem na Uniwersytecie Warszawskim. Zajmowałem się historią Czech i Słowacji XIX i XX wieku. Ponieważ w latach 80-tych działałem w nielegalnej wówczas „Solidarności” i wydawałem podziemną prasę, należałem do grupy osób, które do pracy w Urzędzie Rady Ministrów zaprosił pierwszy niekomunistyczny premier Tadeusz Mazowiecki. Chociaż marzyłem o karierze uniwersyteckiej, los chciał inaczej. Dał mi wspaniałą szansę uczestniczenia w transformacji ustrojowej i budowie nowej, demokratycznej Polski: brałem udział w tworzeniu Biura Studiów i Ekspertów dla polskiego Sejmu, woziłem książki do polskich bibliotek w Kazachstanie i na Białorusi, organizowałem seminaria na temat reform w administracji od Estonii po Odessę, Bułgarię i Gruzję, budowałem pomnik Żołnierzy Żydowskich – kombatantów armii polskich w Jerozolimie, woziłem listy do Jana Pawła II i Benedykta XVI, miałem zaszczyt rozmawiać z prezydentem Bushem, premierem Blairem, kanclerz Merkel, a w latach 2001-2005 byłem ambasadorem w Republice Czeskiej. Moja aktualna misja ambasadorska w Słowacji to kolejne z danych mi fascynujących doświadczeń. Słowacja jest dzisiaj „ekonomicznym tygrysem” Europy, od 1 stycznia 2009 wprowadza euro i analiza tego procesu będzie konkretnym wkładem polskiej ambasady w Bratysławie w przemiany, które czekają także nasz kraj. Tymczasem zbliżają się święta Bożego Narodzenia i następujący po nich Nowy Rok. Niech przyniosą one Państwu szczęście, spokój, dobre zdrowie i pomyślność. Niech będą okazją do przeżycia wspólnych chwil w gronie bliskich. Mam nadzieję, że rok 2009 przyniesie Państwu częste okazje do spotkań z Polską i polskością, a Ambasada wraz z Wydziałem Konsularnym będą w tych kontaktach pomocne. Chciałbym razem ze swoimi kolegami – dyplomatami polskimi, akredytowanymi w Bratysławie – stwarzać na Słowacji jak najwięcej możliwości kontaktowania się z polską kulturą, aby dostarczać Państwu jak najwięcej sentymentalnych przeżyć oraz okazji do odczuwania dumy narodowej. Zapraszam do jak najczęstszego odwiedzania Instytutu Polskiego oraz do korzystania z jego księgozbioru. Wszystkiego najlepszego dla Polaków żyjących na Słowacji. Wszystkiego najlepszego dla krajów, z którymi jesteśmy związani: dla Polski i dla Słowacji. ANDRZEJ KRAWCZYK Ambasador RP w RS

Nowe życie na święta Z KRAJU Wigilijne tradycje ANIEKTA - Pierwsze święta na Słowacji Żołnierska Wigilia legionistów w Nawsiu Do zobaczenia, do pozazdroszczenia… OKIENKO JĘZYKOWE Znów o problemie z Internetem CO U NICH SŁYCHAĆ? W objęciach miłości WYWIAD MIESIĄCA Adam Michnik o kolapsie elit politycznych VIII Kongres Klubu Polskiego Z NASZEGO PODWÓRKA MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄ Natasza Urbańska KINO OKO Świadectwo życia wielkiego człowieka TO WARTO WIEDZIEĆ Bronisław Piłsudski, mało znany brat Marszałka BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI Dwie propozycje dla nastolatków Północny sąsiad według Magdy Vášáryovej Czy parlamentarzyści zdaliby maturę? Mamy juz 15 lat! Królewna Śnieżka Opinia na temat „Monitora Polonijnego“ OGŁOSZENIA POLSKA OCZAMI SŁOWACKICH DZIENNIKARZY Medzi Kyjevom a Berlínom MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMI PIEKARNIK Smakołyki pod choinkę

4 4 6 7 9 10 11 12 13 16 18 21 22 23 27 28 28 29 30 32 32 34 35 36

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB – SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU Š É F R E D A K T O R K A : M a ł g o r z a t a W o j c i e s z y ń s k a • R E D A KC I A : A g a t a B e d n a r c z y k , A n d r e a C u p a ł - B a r i c o v á , A n n a M a r i a J a r i n a , A l i c j a Ko r c z y k - C h o v a n e c , D a n u t a M ey z a - M a r u š i a ko v á , A n n a P o r a d a , M a g d a l e n a P i e t z KO R E Š P O N D E N T V R E G I Ó N E KO Š I C E – U r s z u l a Z o m e r s k a - S z a b a d o s KO R E Š P O N D E N T V R E G I Ó N E NITRA – Monik a Dik aczowa • JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE : Maria Magdalena Nowakowska, Małgorzata Wojcieszyńska • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduelis Stehlik • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Bratislava • KOREŠPONDENČNÁ ADRES A: Małgorzata Wojcieszyńska, 930 41 Kvetoslavov, Tel./Fax: 031/5602891, m o n i to r p @ o r a n g e m a i l . s k • P R E D P L AT N É : R o č n é p r e d p l a t n é 3 0 0 S k n a ko n to Ta t r a b a n k a č . ú . : 2666040059/1100 • TLAČ: Iress • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • EVIDENČNÉ ČÍSLO: EV542/08 Realizované s Finančnou podporou Ministerstva kultúr y SR - program kultúra národnostných menšín

www.polonia.sk GRUDZIEŃ 2008

3


B

oże Narodzenie to niewątpliwie najpiękniejszy okres w roku. Wydawać by się mogło, że najbardziej czekają na nie dzieci, zafascynowane magią Świętego Mikołaja, ale przecież dla ogromnej grupy dorosłych święta są czasem odpoczynku od natłoku codziennych spraw, chwilą symbolicznego powrotu w zaśnieżoną krainę dzieciństwa i spotkań z rodziną, wspomnień, momentem zadumy nad przemijającym życiem. Ostatnio dużo się mówi, że Boże Narodzenie stało się świętem konsumpcji, a religijnego blasku w nim coraz mniej – liczy się jedynie, kto ma piękniej przystrojony dom, oryginalniejszą choinkę, bogatsze prezenty. Spora grupa ludzi grudniowe święta traktuje jako dodatkowe dni urlopu i po prostu wyjeżdża w góry czy do ciepłych krajów. Tradycyjnie przygotowywane potrawy wypierane są przez gotowce

Nowe życie na święta z supermarketu, a popularne miesięczniki dla kobiet proponują Wigilię w nowym stylu, łączącą elementy różnych, często egzotycznych dań. Kiedyś na święta zapraszano całą rodzinę, nawet tę dalszą. Goszczono się długo i aktywnie, uczestnicząc w wielu tradycyjnych obrzędach, zabawach, odwiedzając się nawzajem. Dziś niespodziewani goście są raczej kłopotem, a wolne chwile przeznaczamy na własne rozrywki – kino, kręgle, wieczór przy telewizorze.

z Osetią Południową. Saakaszwili chciał pokazać Kaczyńskiemu, że Rosjanie nie przestrzegają porozumienia pokojowego.

KOLUMNA SAMOCHODÓW z prezydentami Polski i Gruzji została 23 listopada ostrzelana w drodze z lotniska w Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią. Nikomu nic się nie stało. Incydent mógł nie być do końca przypadkowy. Kolumna skręciła z drogi do wioski dla uchodźców, by pojechać w stronę rosyjskiego punktu kontrolnego przy granicy 4

CAŁA POLSKA obchodziła 11 listopada 90. rocznicę odzyskania niepodległości kraju. Po oficjalnych uroczystościach odbyła się z tej okazji gala, zorganizowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, na której bawiło się kilkunastu przywódców państw i szefów rządów, głównie z Europy ŚrodkowoWschodniej. Nie zabrakło słowackiego prezydenta Ivana Gašparoviča.

Oczywiście – można iść „z duchem czasu” i machnąć ręką na tradycję, ale proponowałabym chociaż przez chwilę zastanowić się nad tym, czy to aby nie my sami tworzymy ową słynną „magię świąt” – a nie śnieg (lub jego brak), zapach potraw czy choinka. To przecież my decydujemy, w jaki sposób będziemy przeżywać świąteczne chwile, czego nauczymy nasze dzieci, ile serca okażemy zarówno bliskim, jak i tym całkiem nieznajomym. Przekujmy nasz codzienny egoizm na myślenie o sobie w nieco odmienny sposób i dla własnego dobra – a przy okazji dla dobra innych – zróbmy przedświąteczny rachunek sukcesów i niepowodzeń. Pochwalmy samych siebie za to, co się nam w tym roku udało, ale nie uciekajmy od problemów i historii bez szczę-

PONOWNIE EKSHUMOWANO ciało generała Władysława Sikorskiego. Trumna z jego szczątkami została 25 listopada przewieziona z katedry na Wawelu do Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie. Po wstępnych oględzinach zwłok wykonano specjalistyczne badania. Prokuratorzy IPN mają nadzieję, że uda się ustalić bezpośrednią przyczynę śmierci generała. Informacji o niej nie zawiera ani raport komisji powypadkowej z 1943 r., ani zeznania lekarza, który dokonywał oględzin zwłok po ich wyciągnięciu na brzeg. Generał Władysław Sikorski zgi-

nął 4 lipca 1943 r. w katastrofie lotniczej nad Gibraltarem. W 65. rocznicę tamtych wydarzeń odżyły opinie tych, którzy uważają, że generała zamordowano. Ceremonia ponownego pochówku miała miejsce 26 listopada, zaś szczegółowe wyniki sekcji będą znane za kilka tygodni. PROJEKT USTAWY o emeryturach pomostowych przewiduje ograniczenie liczby uprawnionych do przejścia na wcześniejszą emeryturę, z czym nie zgadzają się związki zawodowe. Przeciwko proponowanym przez rząd rozwiązaniom MONITOR POLONIJNY


śliwego zakończenia, albowiem i im możemy nadać nowy wymiar, mianowicie wybaczyć sobie i innym te nasze niedoskonałości. Bożonarodzeniowe święta najbardziej rozdzierają naszą duszę wtedy, gdy automatycznie kojarzą się z krzywdami i niepowodzeniami, gdy przypominają o starych kłótniach, o zadawnionych urazach. Niby można z nimi żyć na co dzień, ale w święta ugniatają nas bardziej, wracają niczym koszmary z lat dzieciństwa i być może nimi właśnie są. Zróbmy sobie w tym roku najpiękniejszy prezent pod choinkę – wybaczmy, podajmy rękę, albo po prostu zakopmy stare krzywdy głęboko pod ziemią i odetchnijmy nowym życiem. Już słyszę: „Łatwo powiedzieć!”, ale przecież nie zaszkodzi spróbować. Pielęgnowanie przykrych przeżyć tak naprawdę niszczy nas od środka i nie przynosi żadnego pożytku nikomu. A gdyby tak postawić się w sytuacji osoby, która kiedyś nas skrzywdziła? Być może życie nie nauczyło jej troski o innych, być może ta oso-

emerytalnym 20 listopada demonstrowali związkowcy przed Sejmem i kancelarią premiera. To kolejna demonstracja, która w ostatnich tygodniach przeszła ulicami Warszawy. Związkowcy odpalali petardy, a przed Sejmem podpalili opony. Od budynków Sejmu i kancelarii premiera oddzielały ich barierki i kordon policji. NAJBARDZIEJ SKUTECZNYM ministrem w rządzie Donalda Tuska jest szef resortu finansów Jacek Rostowski. Jego ministerstwo w ciągu roku przygotowało 29 projektów ustaw, z czego 22 zostały uchwalone - wynika z rankingu GRUDZIEŃ 2008

ba sama doświadczyła wiele zła? Najczęściej przecież mierzymy innych swoją miarą i nie zdajemy sobie do końca sprawy, jak wygląda życie innych, nawet tych najbliższych. Poszukajmy w sobie wielkoduszności, a święta pasują do niej najlepiej. Gwarantuję wam, że wyciągnięta na zgodę dłoń, nawet jeśli nie spotka się z oczekiwanym przyjęciem, przyniesie ulgę temu, kto ją wy-

„Rzeczpospolitej”, która sprawdziła pracowitość poszczególnych ministrów po roku rządzenia, oceniając ich na podstawie liczby opracowanych projektów i przyjętych ustaw. NA MORZU ARABSKIM u wschodniego wybrzeża Afryki somalijscy piraci porwali 15 listopada supertankowiec „Sirius Star”. Na pokładzie tankowca było dwóch Polaków – kapitan i oficer. Piraci porwali statek dla okupu. W sprawę zaangażowało się polskie MSZ. W NOCY Z 21 NA 22 LISTOPADA nastąpił pierwszy w tym

ciągnie. Pomoże oczyścić naszą wewnętrzną atmosferę, doda nam wiary we własną wartość. Obiecajmy sobie, że od Bożego Narodzenia będziemy żyć bez balastu przeszłości. Przekażmy szczere życzenia zagniewanym i zwaśnionym, zaakceptujmy odmienne wybory najbliższych, pozwólmy sobie żyć! Czyż nie jesteśmy tego warci? AGATA BEDNARCZYK

roku atak zimy w województwie świętokrzyskim. Obfite opady śniegu i silny wiatr spowodowały, że ok. 17 tys. odbiorców pozostawało bez prądu. Najwięcej awarii było w okolicach Kielc, SkarżyskaKamiennej i Końskich. W WIEKU 80 LAT 20 listopada zmarł Jan Machulski, znany aktor, reżyser i pedagog. Zagrał 70 ról teatralnych oraz 45 ról filmowych. Wystąpił m.in. w filmach „Vabank”, „Kingsajz”, „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Ostatni dzień lata”. Od wielu lat mieszkał w Warszawie, ale zawsze podkreślał swój bliski

związek z Łodzią. Był pomysłodawcą łódzkiej „Alei Gwiazd” na ulicy Piotrkowskiej, a niedawno otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Łodzi. DNIA 19 LISTOPADA rozdane zostały Róże Gali. W kategorii najpiękniejsza para wygrał… Tomasz Raczek, krytyk filmowy i publicysta, ze swoim partnerem Mariuszem Szczygielskim. „Od tej pory już nikt nie będzie mógł powiedzieć, że Polska jest krajem homofobów” – powiedział Raczek. Ze swoim partnerem są parą od piętnastu lat. ZUZANA KOHÚTKOVÁ WARSZAWA 5


Wigilijne tradycje J

est jeden taki dzień w roku, pełen mocy i radości, do którego często wracamy myślami. Wigilia, zwana też Gwiazdką czy Postnikiem, jest z jednej strony głęboko związana z religią chrześcijańską, z drugiej strony nosi ślady tradycji, wywodzących się ze starodawnych wierzeń. Cała ta mieszanka wpływów sprawia, iż 24 grudnia jest dniem wyjątkowym.

Wigilia, czyli czuwanie Gdy sięgniemy do słownika, dowiemy się, że „wigilia” to nic innego jak ‘czuwanie, straż’ oraz ‘dzień przed większą uroczystością’. Wigilię obchodzono przed każdą większą uroczystością już w czasach przed Chrystusem. Wtedy Izraelici nazywali ją „wieczerzą” i była ona swoistym przygotowaniem do odpoczynku świątecznego. W dzisiejszym zabieganym świecie, nasze przygotowania do świętowania rozpoczynają się kilka dni wcześniej i często są dokładnie planowane. Generalne porządki mieszkania czy domu, świąteczne zakupy, poszukiwanie prezentów, wysłanie świątecznych życzeń oraz planowanie wigilijnego menu wymagają zaangażowania całej rodziny. Wspólne przygotowania wprowadzają nas w atmosferze miłości i ciepła rodzinnego do poznania cudu Bożego Narodzenia, czyli tego, że Syn Boży stał się człowiekiem i „zamieszkał wśród nas”. Polska tradycja nakazuje w sposób szczególny świętować to wydarzenie. 6

Przeżywanie Bożego Narodzenia po raz pierwszy z dala od rodzinnego polskiego domu czy to z powodu studiów zagranicznych, podróży, pracy, czy też ukochanego, uświadamiamy sobie znaczenie tradycji, religii i rodziny. Podczas studiów w Szwecji spędzałam pierwszy raz Wigilię z dala od domu, a wspomnienia z dzieciństwa przepełniły cały mój świąteczny dzień. Jedyne, czego mi nie brakowało, to śniegu i mrozu.

Na szczęście Ze świętami Bożego Narodzenia wiąże się wiele zwyczajów i obrzędów, mających przynieść szczęście. Wielu z nas z pewnością nosi w portmonetce łuskę z bożonarodzeniowego karpia, która ma zapewnić portfel zawsze pełny pieniędzy. Pamiętam, jak z siostrą czekałyśmy na moment, w którym karpia „przejmował“ tato, a my zbierałyśmy łuski, aby je wysuszyć i schować do portfela. Mówi się, że „jak w Wigilię, tak i przez cały rok”, dlatego też moi rodzice tego dnia budzili nas bardzo wcześnie i angażowali w prace domowe, aby zapewnić sobie pomoc z naszej strony na cały rok. Aby kolejny rok był udany, w tym wyjątkowym dniu należy okazywać sobie wyjątkową ży-

czliwość, unikać wszelkich kłótni i starać się być dobrym dla innych. W moim domu z samego rana rozbrzmiewał dzwonek u drzwi. To ciocia wysłała syna ze świeżo zrobionym słoiczkiem ćwikły. Był to jednak tylko pretekst, by pierwszym naszym gościem tego dnia był mężczyzna, najlepiej młody. Według wierzeń to kolejna forma zapewnienia sobie roku bez chorób i nieszczęść. Ulubionym zajęciem przedpołudniowym był wyjazd po świeżą choinkę. Tradycja zdobienia choinki przybyła do Polski w XIX wieku. Dawniej iglaste, zielone gałązki lub młode, małe sosenki mocowano u sufitu i ozdabiano małymi, rajskimi jabłkami, albowiem Wigilia jest dniem pierwszych rodziców: Adama i Ewy. Potem do jabłek doszły orzechy, wypiekane w różnych kształtach pierniki, ozdoby ze słomy, papierowe łańcuchy i świeczki. Na czubku wieszano wielką gwiazdę, symbolizującą Gwiazdę Betlejemską, która prowadziła Mędrców ze wschodu do szopki. Choinka miała zapewnić dobre plony, pomyślność i zdrowie, a ponadto chroniła dom przed złem. Wszystkie ozdoby choinkowe miały swoje ukryte znaczenie: jabłka symbolizowały siłę i urodę, orzechy zawijane w złotko dobrobyt i siły witalne, pierniki dostatek, łańcuchy silne więzi rodzinne, dzwonki dobrą nowinę, aniołki były opiekunami domu, a lampki i bombki chroniły przed demonami i ludzką nieżyczliwością.

Kolacja wigilijna Według tradycji przy wigilijnym stole należy zostawić jedno wolne nakrycie, wyrażające chęć zaproszenia osoby samotnej, lub pamięć o bliskich, których już MONITOR POLONIJNY


nie ma wśród nas. Stroik ze świecą wigilijną wyraża chęć zaproszenia rodziny Matki Bożej i Józefa, natomiast garść siana pod obrusem przypomina ubóstwo szopy betlejemskiej. Z Wigilią wiążą się post i symbolika liczb. W tym dniu można spożyć tylko jeden posiłek, do którego należy zasiąść po pojawieniu się pierwszej gwiazdy, a ponadto nie można spożywać żadnych pokarmów mięsnych. Całodzienne oczekiwanie na wieczerzę wynagradza nam dwanaście potraw – tylu było apostołów i tyle jest miesięcy w roku. Aby zapewnić sobie obfitość pożywienia w nadchodzącym roku, należy skosztować choć odrobinę każdej. Głównymi składnikami tychże potraw są naturalne dary boże: mak, miód i ryby. Tak więc tego dnia jemy barszcz czerwony z uszkami nadziewanymi grzyba-

mi, pierogi z kapustą i z grzybami oraz kluski z makiem i miodem, smażonego karpia czy inne ryby, pijemy kompot z suszonych owoców, a na deser mamy zwykle kutię i ciasta takie jak makowiec, miodowy piernik, keks z bakaliami czy sernik. Zanim jednak siądziemy do wieczerzy, łamiemy się opłatkiem. Zwyczaj ten pochodzi z czasów wczesnochrześcijańskich. Opłatek (łac. oblatum) oznacza dar ofiarny. Pierwszy opłatek wypiekli benedyktyni z Cluny w Burgundii. Został on rozpowszechniony jako znak miłości i zjednoczenia chrześcijan. Wy-

ciągnięta ręka z opłatkiem jest znakiem pojednania. Boże Narodzenie to też śpiewanie kolęd. Niektóre z polskich pieśni bożonarodzeniowych mają długą historię, a ich autorami są znani twórcy, np. „W żłobie leży, któż pobieży” napisał Piotr Skarga, „Bóg się rodzi” Franciszek Krapiński, a „Mizerna cicha, stajenka licha” Teofil Lenartowicz. Wszystkie one odegrały ważną rolę w polskiej kulturze i historii. Boże Narodzenie i obrzędowość polska z nim związana to wspaniały temat literacki. Szczególnie pięknie święto to przedstawił W. Reymont w swej powieści „Chłopi”, za którą otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Niech i w czasie nadchodzących świąt nie zabraknie w naszych domach polskich zwyczajów i tradycji. KASIA Z KRAKOWA

A N I E K TA

Pierwsze święta na Słowacji Maria Alicja Jabłońska z Senca Moje pierwsze święta na Słowacji spędziłam wraz z mężem w 1945 roku. Po powrocie z Wiednia, gdzie mąż był więziony podczas wojny, zamieszkaliśmy w Bratysławie w mieszkaniu u pewnej rodziny, która udostępniła nam jeden pokój. Wtedy była straszna bieda – żywność była na kartki i nie każdy mógł sobie pozwolić na dostatnie święta. Mąż jako lekarz weterynarii dostał jakieś dodatkowe przydziały GRUDZIEŃ 2008

Ś

więta Bożego Narodzenia spędzamy w gronie najbliższych. Dla tych Polaków, którzy założyli rodziny na Słowacji, pierwsze Boże Narodzenie spędzane w nowym otoczeniu bywa szczególne. W związku z tym postanowiliśmy zapytać naszych czytelników, jak wspominają pierwsze święta w nowej rodzinie, w nowej ojczyźnie. żywnościowe z ministerstwa, więc na święta mogliśmy kupić mięso. Pamiętam, że na kolację wigilijną mieliśmy rybę i ziemniaki. Przygotowałam to, co jako młoda dziewczyna potrafiłam ugotować. Ponieważ nie znałam wtedy jeszcze języka słowackiego, nie

wiedziałam, jak zdobyć buraczki, by ugotować barszcz, więc musieliśmy się obejść bez tradycyjnej zupy. Ale mieliśmy polski opłatek, który przysłano nam z Orawy. W malutkim pokoju stała żywa choinka, a pod nią czekał na mnie prezent od męża – złoty pierścionek z nie-

bieskim oczkiem. Potem mąż się przyznał, że kupił go za pożyczone pieniądze. Pamiętam też, że w momencie pojawienia się pierwszej gwiazdki na niebie marzyliśmy, by mieć własne mieszkanie. W następnym roku mąż został powiatowym weterynarzem w Sencu i tam otrzymaliśmy mieszkanie. 7


A N I E K TA

Pierwsze święta na Słowacji

Bogdan Stańczyk z Bratysławy Z uwagi na długi proces załatwiania mojej przeprowadzki pierwsze święta po ślubie spędziliśmy oddzielnie: żona na Słowacji, ja w Polsce. Pierwszy raz spędziłem święta w Bratysławie 37 lat temu. Mieszkaliśmy wtedy w jednopokojowym

mieszkaniu wraz z teściami. Pamiętam, że marzyliśmy o własnym mieszkaniu. To marzenie spełniło się dwa lata później. Od początku przyjęliśmy tradycje polskie i słowackie, wzbogacając się nawzajem. Zawsze przygotowuję tradycyjny barszcz z uszkami, zupę grzybową, śledzie, pierogi z grzybami i kapustą. Przed wigilijną kolacją łamiemy się opłatkiem, który przysyła nam rodzina z Polski, a potem spożywamy słowacki opłatek z miodem.

Danie główne to ryba i słowacka sałatka z ziemniaków. Przez kilka lat chodziliśmy na pasterkę, ale teraz w centrum Bratysławy odstraszają nas petardy, więc oglądamy transmisję pasterki w telewizji. Mam wrażenie, że obecnie święta się strasznie skomercjalizowały. Pamiętam w czasach socjalizmu długie kolejki, w których stałem, by dokonać zakupów na stół świąteczny. Człowiek wracał zmęczony, zmarznięty do domu, ale święta smakowały jakoś inaczej. Dziś,

owszem, wszystko można kupić w sklepach, ale ze względu na przedświąteczne kampanie reklamowe, które zaczynają się już jesienią, prawdziwe święta nie mają już takiego uroki jak kiedyś. Wydaje mi się, że dziś ludzie nie są względem siebie tacy serdeczni jak kiedyś, dawniej byli sobie bardziej bliscy. No i ten zapach pomarańczy, które były towarem deficytowym i które pojawiały się na półkach sklepów jedynie w okresie Bożego Narodzenia.

Barbara Rajs-Rostak z Orawskiej Lesnej Na Słowacji mieszkam od maja 2005 roku, a ponieważ pochodzę ze Śląska, czyli do rodzinnego domu mam ok. 2 godziny drogi, więc święta wraz z mężem spędzamy częściowo w Polsce, a częściowo na Słowacji. Na Wigilię jeździmy do Katowic, a drugi dzień świąt spędzamy ze słowacką rodziną. Oczywiście przygotowania do świąt na Orawie są urocze, ponieważ zawsze jest tu mnóstwo śniegu. Przed świętami zawsze stroimy choinkę, wieszając na niej pierniki i czekoladowe cukierki – tak jak to jest w zwyczaju rodziny mojego męża. Zaskoczeniem 8

dla mnie były opłatki, które Słowacy po prostu kupują w sklepach albo pieką w domu. Polacy w opłatki, traktowane jako świętość, zaopatrują się w kościele. Zauważyłam, że artykuły spożywcze w sklepach słowackich są trochę inne, co nie zawsze pozwala na uzyskanie typowych polskich smaków naszych potraw świątecznych. Mam na myśli kapustę z grzybami i pyszny kompot z różnorodnych suszonych owoców. No i jeszcze się nie przekonałam do sałatki ziemniaczanej, którą Słowacy serwują do ryby podczas Wigilii. red. MONITOR POLONIJNY


Niniejszy fragment pochodzi z opowiadania Zofii KossakSzczuckiej „Wilja w Nawsiu” („Nieznany kraj”, Towarzystwo „Rój”, Warszawa 1932). Opisuje atmosferę wigilijną, panującą w domu pastora Franciszka Michejdy w śląskim Nawsiu. Tam w gronie miejscowych rodaków wojenną Wigilię roku 1914 spędzili polscy oficerowie Pierwszej Brygady Legionów Polskich, stacjonującej wówczas w okolicy Jabłonkowa na Śląsku Cieszyńskim. Kapitan Władysław Sikorski, kpt. Marian Kukiel, por. Stanisław Zaruski – późniejsi generałowie WP i wielu innych znakomitych wojskowych byli bardzo serdecznie goszczeni przez śląskich rodaków. Sam dowódca legionów – brygadier Józef Piłsudski w opisanej uroczystości wigilijnej nie wziął udziału. W tym samym czasie bowiem w pobliskim Jabłonkowie łamał się opłatkiem i żegnał ze swoimi żołnierzami, znajduGRUDZIEŃ 2008

ZDJĘCIA: WALDEMAR OSZCZĘDA

„Ks. Ściskała, wikariusz jabłonkowski mówił: »Bóg się rodzi, a nie jednemu z was śmierć pisana... śmierć ciężka rzecz dla młodego, lecz kosztem jej Polska się rodzi...« i urwał, nie mogąc mówić ze wzruszenia. Kapitan Władysław Sikorski mówił: »Twarde są żołnierskie słowa i twarda ma być żołnierska wilja... Wśród tylu zacnych serc gotowiśmy uwierzyć, żeśmy bohaterami... Nie zapominajmy, że to co robimy, to jest tylko najprostszy nasz obowiązek...«. – Nie spodziewaliśmy się... tak, wyznam, że nie spodziewaliśmy się... że wy tu tacy ... Polacy... – mówił gorąco półgłosem kapitan Marjan Kukiel. – Pewnie, tak mało przecież o nas wiecie, uśmiechnął się pastor.”

Żołnierska Wigilia legionistów w Nawsiu jącymi się w wyruszającym na front eszelonie. Pokaźna grupa żołnierzy przebywała w podbeskidzkim Jabłonkowie od listopada 1914 r. do stycznia 1915 r. Tworzyły ją formacje przygotowawcze i szkolne Legionów Polskich, ich organizacje pomocnicze. W związku z tym w Nawsiu utworzona została pierwsza Szkoła Podchorążych, która kształciła przyszłych polskich dowódców. Kandydaci na oficerów nabywali wiedzę wojskową najpierw w miejscowej szkole powszechnej, a później zakwaterowani byli w miejscowości Łazy. W Nawsiu stacjonował również przeniesiony z Krakowa Departament Wojskowy Naczelnego Komitetu Narodowego, któremu szefował kpt. Władysław Sikorski. W pobliskiej Bystrzycy znajdował się natomiast dowodzony przez Andrzeja Galicę batalion zapasowy. Wielu legionistów polskich le-

czyło rany i odpoczywało po trudach wojennych w Jabłonkowie, Milikowie, Trzyńcu i innych miejscowościach Śląska Cieszyńskiego. Miejscowi rodacy chętnie i najczęściej bezinteresownie przyjmowali do swych domów chorych i rekonwalescentów. Gościli ich z ogromną serdecznością i życzliwością, co dodawało im ducha i sił do kontynuowania walki o wolną Polskę. Ranni i chorzy trafiali do tworzonych naprędce szpital, z których największy, dysponujący 100 łóżkami, znajdował się w Wędryni. Co najmniej 15 żołnierzy zmarło. Pochowani zostali na cmentarzu w Jabłonkowie, Cieszynie, Boguminie i Frysztacie. O swoich podkomendnych nie zapomniał komendant Józef Piłsudski, który sam jako rekonwalescent przybył do Jabłonkowa 15 grudnia 1914 roku. W ciągu kilku grudniowych dni odwiedził swoich żołnierzy w Nawsiu i zajechał do tamtejszej kwatery sztabu pułkowego. Prawie codziennie spotykał się i rozmawiał z miejscowymi rodakami, którzy darzyli go dużym autorytetem, upatrując w nim długo oczekiwanego przez naród polski Męża Opatrzności. WALDEMAR OSZCZĘDA 9


Do zobaczenia, do pozazdroszczenia…

O

lbrzymim plusem podróżowania po świecie jest to, że człowiek, najmniej się tego spodziewając, trafia na jakąś nieznaną wcześniej perełkę, bynajmniej nie „z przewodnika”, która go zachwyci i głęboko utkwi w pamięci. Mnie to też spotkało. W Bratysławie zamieszkaliśmy w pełni lata, ale już od września coraz częściej słyszeliśmy: „Zobaczycie, jak pięknie jest tutaj na święta. Spodoba się wam, bo to w Polsce tradycja zupełnie nieznana”. Kiedy więc nadeszła trzecia dekada listopada i bratysławski jarmark świąteczny otworzył swoje podwoje, ruszyliśmy pędem na Stare Miasto, aby podziwiać stragany, popróbować specjalnie przygotowanych na tę okazję specjałów, no i, a może przede wszystkim, spotkać się z przyjaciółmi. Grzane wino zna każdy Polak, ale z pitnym miodem sprawa nie jest już tak oczywista, że nie wspomnę już o lokszach z wątróbkami… Urocze są oczywiście wyroby rzemieślnicze, których na straganach piętrzą się całe kopy – ozdoby świąteczne, wyroby z drewna, ceramiki i szkła. Bardzo przydatne, chociaż nie mające zdecydowanie ludowego charakteru, są stoiska z czapkami, szalikami i ciepłymi swetrami – jest gdzie się obkupić, gdy nastaje mroźny przedświąteczny wieczór, a przyjaciele za nic w świecie nie chcą nas puścić do domu. Tradycja takiego przygotowywania się do świąt Bożego Narodzenia jest w Polsce nieznana. Dopiero od kilku lat niektóre miasta pró10

bują swoich sił w adwentowym handlowaniu na świeżym powietrzu. Ale żeby przekonać się na własne oczy, jak pięknieją miejskie rynki przed świętami, trzeba w tym okresie wybrać się właśnie do Bratysławy lub do innych miast o protestanckiej przeszłości – gdzieś na Węgry, do Austrii, Niemiec czy Czech. Tradycje naszych niemieckoaustriackich sąsiadów są zdecydowanie „słodsze”, niż te słowackie. Ilość i różnorodność świątecznych wypieków na jarmarku w Wiedniu przeszła moje najśmielsze oczekiwania. A te gigantyczne szynki…!

W Dreźnie i Norymberdze, gdzie również miałam przyjemność spacerować pomiędzy pachnącymi straganami, zdecydowanie przeważają pierniki, słodkie chlebki, suszone owoce. Nietuzinkowe smakołyki, o trudnej do wymówienia nazwie można kupić w czasie świąt w Budapeszcie. Wszędzie znaleźć można mnóstwo pomysłów na nietypowe bożonarodzeniowe prezenty dla najbliższych, nie mówiąc już o kolorowym wystroju wnętrz, ozdobach choinkowych czy wyżej wspomnianych słodyczach, które zwykle jeszcze długo po świętach przypominają nam adwentowy czas. Tradycja jarmarczna odgrywa też jeszcze jedną rolę, nie mniej ważną niż ta handlowa – to oczywiście doskonały pretekst do spotkań z przyjaciółmi i znajomymi, do spędzenia wieczoru na świeżym powietrzu pośród kuszących zapachów, migoczących światełek, razem z innymi spragnionymi wrażeń spacerowiczami. W Polsce mamy tak zwanego „śledzika”, ale tego ciepłolubnego, zamkniętego biesiadowania nie da się w żaden sposób porównać z bożonarodzeniowymi jarmarkami naszych sąsiadów. Warto się wybrać na taki świąteczny jarmark do któregoś z wymienionych wyżej miast. Pospacerować wokół pachnącej, udekorowanej choinki, posłuchać kolęd i koncertów na żywo. Nawet jeśli taka wizyta miałaby być tylko częścią większej zaplanowanej wycieczki, to z pewnością dostarczy wam ona przeżyć niezapomnianych – na szczęście zarówno Niemcy, jak i Węgrzy czy Austriacy chlubią się swoimi własnymi, wypracowanymi przez wieki tradycjami, więc zawsze można tam znaleźć coś ciekawego do obejrzenia. A jeśli jeszcze spadnie śnieg, to bajkowa atmosfera gwarantowana! AGATA BEDNARCZYK MONITOR POLONIJNY


Ś

więta za pasem. Wielu z nas wśród prezentów pod

choinką znajdzie jakieś gadżety komputerowe, gry czy programy, a może nawet nowy komputer, i zada sobie pytanie, skąd ten Ježiško, Mikołaj, Aniołek czy Gwiazdor wiedział czego nam potrzeba. A nawet jeśli nie znajdziemy pod choinką niczego, co wiąże się z komputerami i ich oprzyrządowaniem, to zapewne nasze pociechy, no i my pewnie też, część świątecznego czasu spędzimy właśnie przed komputerowym monitorem, łącząc się za pomocą różnych komunikatorów (np. poprzez Skype) z oddalonymi o setki, a nawet tysiące kilometrów bliskimi i przyjaciółmi, aby choćby wirtualnie podzielić się z nimi opłatkiem. Ba! W związku ze świętami do komputera zasiądziemy zapewne już wcześniej, bowiem w dzisiejszych czasach rzadko kto życzenia świąteczne wysyła pocztą tradycyjną. Od czego mamy Internet? Wystarczy wyszukać odpowiednią stronę, wybrać odpowiednią kartkę z życzeniami – najlepiej animowaną, wpisać adres (oczywiście e-mail) odbiorcy, kliknąć i… już! Ot, takie czasy!!! Ach ten Internet!!! O problemach z jego pisownią pisałam w październiku. Dziś o problemie łączenia go z przyimkami, choć sprawa dotyczy zaledwie dwóch – „w” i „na”. Szukamy czegoś „w” czy „na” Internecie??? W związku z powyższym przeprowadziłam swoistą sondę wśród znajomych i przyjaciół, która jednak nie przyniosła mi jednoznacznej odpowiedzi. Jedni moi respondenci twierGRUDZIEŃ 2008

dzili, że prawidłowe jest „w”, inni byli zwolennikami „na”, jeszcze inni stosowali oba przyimki wymiennie, no i oczywiście znaleźli się i tacy, którzy kompletnie nie mieli zdania na ten temat. Przeciętni zjadacze chleba, jeśli napotykają na jakiś problem językowy, domagają się zwykle jego jednoznacznego rozwiązania. Niestety, w opisywanym przypadku sprawa nie jest taka prosta. Otóż w tekstach związanych z Internetem (tych zamieszczonych „w” czy „na” Internecie też!) stosuje się oba przyimki, co sugeruje, że można używać zarówno formy „w Internecie”, jak i „na Internecie”. Ale czy możliwe są dwa różne rozwiązania? W tym momencie niektórzy zwolennicy radykalnych rozstrzygnięć wytkną mi brak kompetencji, inni stwierdzą, że zachowuję się asekuracyjnie, a jeszcze inni powiedzą, że po prostu nie wiem. Kto będzie mieć rację? Po trochu wszyscy. Problem z dystrybucją przyimka „w” i „na” istnieje od dawna i nie dotyczy tylko ich łączliwości z Internetem. Oba w połączeniu z miejscownikiem oznaczają bowiem ‘miejsce dziania się’, ale najczęściej zwyczaj decyduje o tym, który z nich używany jest z danym rzeczownikiem. Przecież zawsze jesteśmy „w szkole”, „w klasie”, „w parku”, ale zawsze też jesteśmy „na dworcu”, „na poczcie”. Jednak jeśli połączymy te przyimki z innymi rzeczownikami, np. „uniwersytet”, „sala” czy „stołówka”, to mamy problem: „na uniwersytecie” czy „w uniwersytecie”, „na sali” czy „ w sali”, „na stołówce” (oczywiście w znaczeniu ‘w środku’, a nie na dachu) czy „w stołówce”. Przykłady i wątpliwości w tym zakresie można mnożyć. Część z tego rodzaju wyrażeń przyimkowych można stosować wymiennie. Za czasów moich studiów niedopuszczalne było użycie

„studiować w uniwersytecie” – dziś nawet profesorowie tychże uczelni piszą o sobie, że „pracują w uniwersytecie”. A zatem coś się zmieniło! Z „salą” jest trochę inaczej, albowiem oficjalnie winno się mówić i pisać „w sali”, choć dopuszczalna jest też forma „na sali”, ale jako nieoficjalna. A co ze „stołówką”? Otóż zawsze jadamy „w stołówce”. Wyrażenia z „na” (w tym „na stołówce”) jeszcze tak niedawno tępiono, albowiem upatrywano w nim wpływów języka rosyjskiego, który w pewnym okresie nie cieszył się w Polsce popularnością. Oczywiście nie zawsze tak było. Cóż, każda rewolucja ma swoje ofiary, w każdej giną podejrzani, choć niewinni! I być może taką „niewinną” konstrukcją było „na uniwersytecie”, które jednak dziś przegrywa z „w uniwersytecie”. Podobnie jest z wyrażeniami przyimkowymi „na Internecie” i „w Internecie”. Podobnie, choć nie tak samo. Przeglądając Internet, coraz częściej spotykam konstrukcje z „w” i być może właśnie „w Internecie” wkrótce zwycięży, choć droga do tego zwycięstwa będzie jeszcze długa. Jednak trudno byłoby mówić o „na Internecie” jako rusycyzmie, którego należy się pozbyć. Być może, że wyrażeniu przyimkowemu z „w” daje się w tym przypadku pierwszeństwo, albowiem jest ono analogiczne do wyrażenia „w sieci”, a Internet to przecież sieć!!! A na razie możecie Państwo mówić, jak Wam się podoba: i „na”, i „w”. I tyle na dziś… rozważań. A ponieważ idą święta Bożego Narodzenia i zbliża się Nowy Rok, to z tej okazji życzę Państwu braku problemów (przynajmniej tych językowych) i wielu spotkań z przyjaciółmi (niekoniecznie „w” czy „na” Internecie). MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

OKIENKO JĘZYKOWE

Znów o problemie z Internetem

11


ZDJĘCIE: STANO STEHLIK

CO U NICH SŁYCHAĆ?

W objęciach miłości H

istoria miłości, okazanej przygarniętej przez polskie małżeństwo z Zaolzia dziewczynce, o której dowiedziałam się w bliższej rozmowie z Beatrice Kołatkovą podczas jednego ze spotkań polonijnych, wywarła na mnie tak duże wrażenie, że jej bohaterów postanowiłam odwiedzić w Trenczynie, gdzie obecnie mieszkają.

Jak rozbitek na wyspie Wyobraź sobie, że znajdujesz się na statku, który tonie. Po kolei pozbywasz się swoich ulubionych rzeczy, do których jesteś przywiązany. A kiedy już jako rozbitek znajdziesz się sam na wyspie i przygarnie cię jakaś rodzina, w której wszystko jest dla ciebie nowe i obce, to jak się będziesz czuć? Ta gra psychologiczna pozwoliła Beacie zrozumieć, jak czuje się Marysia, nad którą wraz z mężem sprawują opiekę od maja 2005 roku. Kiedy ich syn miał 19 lat, stwierdzili, że chcieliby mieć kolejne dziecko, ale, niestety, Beata poroniła i w przeciągu dwóch lat przeszła pięć operacji. „Nie byłam najmłodsza, ale nie byłam też stara, mieliśmy odpowiednie warunki mieszkaniowe i chciałam mieć jeszcze jedno dziecko – wyznaje Beata. – Po długich rozmowach zdecydowaliśmy z mężem, że weźmiemy dziecko z domu dziecka“. Państwo Kołatkowie przeszli wszystkie konieczne procedury przygo12

towawcze i rozpoczęli poszukiwania dziecka, któremu mogliby zapewnić i miłość, i dom. Nie było to łatwe, bo choć dzieci w domach dziecka jest sporo, to jednak często ich biologiczni rodzice nie godzą się na adopcję. „Kiedy weszliśmy do jednego z domów dziecka, zobaczyłam małą, wtedy dwuletnią dziewczynkę – opowiada moja rozmówczyni. – Była strasznie wychudzona, miała króciutkie włosy, odstające uszy i wytrzeszczone oczy, a na dodatek schowała się przed nami pod stołem“. Ale jej zachowanie nie zniechęciło Beaty, wręcz przeciwnie – czuła, że ta dziewczynka zostanie ich córką. Przez kolejne miesiące odwiedzali ją w ośrodku i przechodzili swoistą drogę przez mękę, załatwiając formalności.

Budzenie uczuć W Trenczynie drzwi domu otwiera nam urocza, odświętnie ubrana 6-letnia dziewczynka. Zagaduje nas, pokazuje swoje zabawki, uśmiecha się. „Na po-

czątku prawie w ogóle nie mówiła – zaczyna swoją opowieść Beata. – Jej słownictwo ograniczało się do dwóch wyrazów: deti i havko“. Okazało się też, że dziewczynka, owszem, nauczona była porządku, ale w ogóle nie znała świata poza ośrodkiem i znajdującym się nieopodal ogrodem. W nowej rodzinie wszystko było dla niej zupełnie nowe: wyjście na ulicę, do sklepu, między ludzi. Na początku w ogóle nie okazywała uczuć, ani złości, ani miłości, ani nawet bólu. „Kiedy ją po raz pierwszy przytuliłam i zaczęłam głaskać, była zaskoczona – wspomina Beata. – Nie wiedziała, jak ma się zachować, ale spodobało jej się to do tego stopnia, że w ten sposób godzinami spędzałyśmy dni – ona kładła się na mnie, a ja ją głaskałam“. Dopiero po trzech miesiącach po raz pierwszy się rozpłakała, kiedy potknęła się i upadła. „Dla dziecka to były ból i łzy, a dla nas dobry znak, że nasza córka w końcu się odblokowała“ – ocenia moja rozmówczyni.

Diagnoza Kilka dni po przybyciu Marysi do domu państwa Kołatków, otrzymali oni jej kartę zdrowia. Okazało się, że dziecko jest opóźnione w rozwoju, cierpi na celiakię i inne choroby. „Nikt nam tego wcześniej nie powiedział. Nie jestem psychologiem, ale po przeczytaniu diagnozy postanowiłam, że się nie poddam, i walczyłam o dziecko“ – wyznaje Beata. Bronią w tej walce okazała się miłość. Nowi rodzice dowiedzieli się też, że biologiczna matka zostawiała dziewczynkę bez żadnej opieki nawet na kilka dni. Rozpoczęły się spotkania u psychologów i … dużo wspólnie spędzanego czasu. Beata wraz z Marysią sporo podróżowały – wybrały się nawet pociągiem na Sycylię, ale dopiero pobyt w Egipcie najlepiej wpłynął na stan zdrowia dziewczynki, która w końcu zaczęła jeść i coraz lepiej sypiać. „Majka tak się do mnie przywiązała, że nie odstępowała mnie na krok – opisuje Beata. – Kiedyś, obawiając się, abym rano nie wyszła z domu bez niej, całą noc spała z moimi butami“. MONITOR POLONIJNY


Spełnienie Beata czuje się osobą spełnioną. Marzy o szczęśliwej przyszłości dla swoich dzieci. Na co dzień pracuje na słowackiej kolei, zaocznie studiuje ekonomię i zarządzanie. Jej artystyczna dusza znajduje odzwierciedlenie w jej wierszach. W przyszłym roku planuje wydanie drugiego tomiku poezji. Najczęściej pisze w języku polskim, co jest wyrazem tęsknoty za ojczyzną. Bo, choć urodziła się w Karwinie na Śląsku, po czeskiej stronie, to przez rodziców była wychowywana w polskim duchu. „Polska była dla mnie na wyciągnięcie ręki, bowiem za naszą działką przebiegała granica – opisuje. – W domu mówiło się po naszymu, a w Polsce mieszkało rodzeństwo mojego taty“. Życie codzienne Beaty kręci się głównie wokół małej Majki. Dziś dziewczynka ma 6 lat i w ciągu prawie 4 lat bycia córką państwa Kołatków, udało się jej w znacznym stopniu nadrobić opóźnienia względem swoich rówieśników. Rodzice są z niej dumni, a kiedy wspólnie oglądają rodzinne zdjęcia, widzą podobieństwo fizyczne między Majką a starszym synem, kiedy ten był w jej wieku. „Mój mąż nawet się śmieje, że po mnie odziedziczyła płytki sen, a po całej rodzinie upór“ – mówi z uśmiechem Beata. Spytana, czy jeszcze raz zdecydowałaby się na wzięcie pod opiekę malucha z domu dziecka i czy zachęcałaby inne rodziny do podobnej decyzji, jednoznacznie odpowiada: „Już zachęciłam pewną znajomą i obecnie cała jej rodzina czeka na chłopczyka z domu dziecka”. Po czym dodaje: „Majka często wyznaje nam miłość i głaszcze nas, a dla takich chwil warto żyć!“. Ich dom zmienił się zupełnie, od kiedy pojawiła się w nim mała osóbka. Właśnie przygotowują się do świąt, które są ogromnym przeżyciem zwłaszcza dla małych dzieci. „Majka, pewnie jak co roku, poprosi mnie, bym nie zapomniała zostawić uchylonych drzwi balkonowych, by Jezusek mógł podrzucić prezenty pod choinkę“ – zdradza Beata. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA TRENCZYN GRUDZIEŃ 2008

Adam Michnik o kolapsie

elit politycznych

P

rzez pięć lat w tej rubryce przedstawiliśmy Państwu około pięćdziesięciu ciekawych rozmówców – osobistości ze świata kultury, polityki, dyplomacji, dziennikarstwa itp. Do tej pory tylko z jednym z nich rozmawialiśmy dwukrotnie – z byłym prezydentem Lechem Wałęsą. Dziś po raz drugi rozmawiamy z innym polskim autorytetem – Adamem Michnikiem – eseistą, historykiem, byłym dysydentem, redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej“, który do Bratysławy przybył na zaproszenie Instytutu Polskiego. Poniższy wywiad jest tym cenniejszy, że jego bohater, jak sam twierdzi, w Polsce nie udziela żadnych wywiadów w obawie, że mógłby powiedzieć coś, z czego potem musiałby się tłumaczyć przez 10 lat. Polskie media niemalże codziennie informują o konfliktach między prezydentem a premierem. Czy są jakieś szanse na pojednanie między nimi? Przypomina to wojnę między dwoma krajami, która wybuchła z powodu meczu futbolowego. Należy mieć nadzieję, że Kancelaria Prezydenta Lecha Kaczyńskiego będzie potrafiła wyciągnąć wnioski z tych zdarzeń. Ale, kiedy się patrzy na to z zewnątrz, to nie ma to większego znaczenia, ponieważ Polska jest na dobrej drodze – wszystko więc jedno, co robi prezydent czy premier. Paradoksalne jest to, że każdego dnia Polska zmienia się na lepsze, zaś polska klasa polityczna na gorsze. To fenomen, który jest dla mnie zagadką. Kolaps elit politycznych obserwujemy nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. To, co wyprawia prezydent Republiki Czeskiej, te jego książki o ociepleniu, to jest niepojęte. Mam wrażenie, że Vaclav Klaus jest czeskim odpowiednikiem naszego prezydenta, tylko jeden z nich jest wysoki, a drugi niski. Oczywiście różnią się, jeśli chodzi o ocenę Rosji i Kaukazu (prezydent Kaczyński zajął od-

WYWIAD MIESIĄCA powiednie stanowisko w sprawie Gruzji – to była jedyna mądra odpowiedź demokratycznego świata). Na Węgrzech obserwujemy dramatyczną polaryzację, że nie wspomnę już o Ukrainie czy Rosji. Wszędzie w krajach postkomunistycznych i postsowieckich klasa polityczna ma kłopoty. Nie podoba mi się to, ale działa tu zasada, że polityka idzie swoją drogą, państwo swoją, gospodarka swoją, społeczeństwo obywatelskie swoją, a kultura swoją. Nie ma więc podstaw do niepokojów. Skąd tak duży dysonans między prezydentem a premierem? Każdy z nich reprezentuje różne wizje państwa. Donald Tusk i Platforma Obywatelska mają wizję państwa modernizującego, zdecentralizowanego, państwa spokoju, natomiast Prawo i Sprawiedliwość i bracia Kaczyńscy mają wizję silnego państwa, zcentralizowanego, w którym ogromną rolę odgrywają służby specjalne i archiwa SB.


Na to nakłada się jeszcze konflikt, kto będzie rządzić: premier czy prezydent? Ta wojna na górze trwa już bardzo długo. Kto tu kogo prowokuje? Platforma popełniła błąd i dała się wciągnąć w tę grę. Ale po drugiej stronie panuje świadoma strategia wkładania kija między szprychy roweru. Dlaczego? Prezydent i jego brat do dziś nie pogodzili się z tym, że PiS przegrał wybory. Dostali czerwoną kartkę i wyborcy zgonili ich z boiska. Ale oni winią za to jakiś „układ”. Jarosław Kaczyński budował w Polsce coś na wzór putinizmu. To był najgorszy premier i najbardziej niebezpieczny dla demokracji. Obecnie główną siłą opozycyjną w stosunku do rządu jest prezydent. Weźmy przykład ambasadora, wysłanego do Bratysławy przez ministra spraw zagranicznych, który dopiero w październiku dostał oficjalną nominację na to stanowisko od prezydenta. Ten wcześniej się uparł, że takiej zgody nie wyrazi. To przecież jest groteskowe! Załatwianie jakiś prywatnych porachunków, które rzutują na polską dyplomację, które destruują wizerunek Polski jako normalnego kraju w świecie! Polska jest dobrym krajem, ale ma niedobrego prezydenta. Co spowodowało, że po wielu miesiącach prezydent podpisał wreszcie listy uwierzytelniające dla ambasadora Krawczyka? Sądzę, że to element strategii ocieplania wizerunku prezydenta, by nie pytano go przy każdej okazji, kiedy listy podpisze. Nikt nie rozumiał wcześniejszej decyzji prezydenta. 14

Przecież Andrzej Krawczyk był ministrem w jego kancelarii, był ambasadorem w Pradze, jest kompetentny, zna język i historię tego regionu. Jak Polacy reagują na te gry? Są zmęczeni, ale oczywiście są i tacy, którzy lubią boks w błocie. Mówił Pan wcześniej o kolapsie elit politycznych. Jak według Pana radzą sobie słowaccy politycy? Zarówno na Słowacji, jak i na Węgrzech działają podobne mechanizmy: rozładowywania napięć wewnętrznych przez stwarzanie napięć zewnętrznych. W Budapeszcie to stale podgrzewany antagonizm, Karta Węgra, a tu – na Słowacji – Slota, który mówi o Węgrach. Ta sytuacja jest niepokojąca, ponieważ Słowacja osiągnęła ogromny sukces – weszła do NATO, Unii Europejskiej, a reformy, przeprowadzone przez rząd Dzurindy, ulokowały ją na bardzo prestiżowym miejscu. Obserwowaliśmy z podziwem te sukcesy. Takimi wynikami nie może się pochwalić ani Polska, ani Republika Czeska czy inne kraje. A teraz ze względu na motywy polityczne ten sukces może być zagrożony. Jak Pan ocenia powrót Jána Sloty i Vladimíra Mečiara do polityki? To dobre pytanie dla Polaka, który dwa lata oglądał w rządzie Leppera i Giertycha. Analogicznie. Współczuję Słowakom, tak jak wtedy współczułem sobie i Polakom. Na całym świecie są politycy, którzy posługują się językiem demagogii i populizmu. Wróży im Pan taki sam los, jaki spotkał Leppera i Giertycha? Oczywiście, że tak!

Ale rząd premiera Roberta Ficy ma bardzo duże poparcie. Rząd Kaczyńskiego też miał duże poparcie, ale później je stracił. Oni sami pracują na swoją klęskę. Mają swoich sojuszników w Budapeszcie, ponieważ nacjonaliści węgierscy im pomagają. W Polsce też próbowano grać na emocjach antyniemieckich czy na rusofobii, ale przecież to jest droga do nikąd! Wygląda na to, że nacjonaliści w Europie rosną w siłę? Rzeczywiście, w Europie te tendencje nacjonalistyczne nabierają siły – w Hiszpanii, na Korsyce, we Włoszech, Belgii. Według mnie to patologiczna odpowiedź na proces integracji. Patologia, nawet jeżeli wytłumaczalna historycznie, nadal jest patologią. To choroba. Lepper i Giertych byli rezultatem polskiej choroby. Media, zajmując się populistami, pomagają im w uzyskaniu rozgłosu. Czy zatem powinny to robić? Miałem w życiu jednego szefa, który po moim wyjściu z więzienia zatrudnił mnie w roli swojego sekretarza. To był wielki pisarz Antoni Słonimski. On mówił w ten sposób, że jeśli znajduję się w skomplikowanej sytuacji, nie mam dostatecznych informacji, nie wiem, jak się zachować, to wtedy na wszelki wypadek powinienem zachować się jak porządny człowiek. I to jest odpowiedź dla dziennikarzy. Jak się zachować? Porządnie! Na wszelki wypadek. Pisać prawdę. Premier Fico zarzuca słowackim mediom, że są względem niego bardzo krytyczne, co zauważono już nawet za granicą. W Polsce też to zauważono? A czy premier sprecyzował za którą granicą się o tym mówi? MONITOR POLONIJNY


Miał na myśli Austrię. A ja myślałem, że panu premierowi chodziło o Białoruś, ponieważ tam właśnie panuje przekonanie, że media są wszystkiemu winne. W Polsce nikt tak nie mówi. Niech premier się uspokoi, niech przeczyta, jak funkcjonują media w krajach demokratycznych, i niech przypilnuje, żeby w Słowacji było równie liberalne ustawodawstwo wobec mediów, jak na przykład w Polsce. Nam próbowano narzucić takie prawo o mediach, żebyśmy pisali, że prezydent Kaczyński jest najwyższy, najmądrzejszy, najprzystojniejszy. Ale nadal możemy pisać, jakiego jest wzrostu. Czy dziennikarze mogą mu zadawać również trudne pytania? W październiku przecież prezydent Kaczyński powiedział znanej dziennikarce Monice Olejnik, że znajduje się ona na jego czarnej liście. Mnie to zaciekawiło. Skoro Monika jest na takiej liście, to kto jeszcze? (śmiech). Następnego dnia prezydent Monikę przeprosił, ale cały ten incydent świadczy o tym, że prezydent jest w bardzo złym stanie nerwowym. W normalnej sytuacji mężczyzna nie mówi kobiecie, że jest na czarnej

liście, ale że jest w jego życiu jedyną. Nie lubię za granicą krytykować mojego prezydenta, ale muszę powiedzieć, że to było zdumiewające! Lech Kaczyński ma wiele zalet – to człowiek nieskorumpowany, co w naszym kraju bynajmniej nie jest normą wśród polityków, to człowiek, który zna historię i ma bardzo ładną przeszłość: był w podziemiu, w „Solidarności“, był internowany. Ale na prezydenta się nie nadaje! I on to coraz lepiej wie i coraz bardziej nerwowo reaguje na tę wiedzę. Jak Pan ocenia fakt, że politycy Prawa i Sprawiedliwości wybierają sobie media, którym będą udzielać informacji? Kilka miesięcy temu zdecydowali, że zbojkotują stację telewizyjną TVN. To jest gol samobójczy, w efekcie czego nie występują w tej telewizji. Gdyby tak jeszcze parlament zbojkotowali... Mimo że upłynęło już 19 lat od upadku komunizmu, wciąż brzmią echa tego okresu. Niedawno w oparciu o dokumenty SB Instytut Pamięci Narodowej wydał książkę o Lechu Wałęsie jako rzekomym współpracowniku SB. Jak Pan ocenia tę publikację?

Wałęsa nie był żadnym agentem. Był bardzo młodym człowiekiem, złapali go, poszedł na parę spotkań. Skąd młody robotnik, który przyjechał ze wsi, miał wiedzieć, jak się zachowywać na przesłuchaniu w bezpiece? Coś tam podpisał, czego nie neguje. Nie można ogłaszać światu, że nasz bohater narodowy, przywódca „Solidarności“, laureat nagrody Nobla itd. był agentem, kiedy nim nie był! Takie chwyty uwielbiali bolszewicy! Oni z każdego wroga robili od razu agenta. Teraz chodzi o to, żeby uderzyć w Wałęsę i go zniszczyć. Po co? Bo on jest śmiertelnym wrogiem braci Kaczyńskich. W jaki sposób może im zaszkodzić? Codziennie im mówi, że się do niczego nie nadają. Czy oczerniająca Lecha Wałęsę książka mogła powstać na zlecenie? Jeżeli taką książkę wydaje się w państwowej instytucji, za państwowe pieniądze i przy takiej akcji promocyjnej, to można przypuszczać, że nie jest ona wynikiem pasji poznawczej dwóch historyków z IPN. Ci historycy traktują badanie archiwów IPN jako kij baesballowy, którym można człowieka zabić. Nawet Lecha Wałęsę? Każdego można zabić. Wałęsa na szczęście ma twardą głowę. Z takimi ludźmi, jak wspomniani historycy IPN, nie można dyskutować, bo to tak, jakby wyjść na ring bokserski i mieć jedną rękę związaną. Ja z nimi w ogóle nie dyskutuję, a jeżeli trzeba, to podaję do sądu. Wygrałem już pięć procesów. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA 15


Z

jazd przedstawicieli organizacji polonijnej odbył się 8 listopada w Żylinie. Głównym jego celem były wybory nowych władz Klubu Polskiego. było sprawozdanie z kontroli finansowej Klubu Polskiego, którego dokonała Maria Peruňská. Po udzieleniu absolutorium ustępującej Radzie Klubu Polskiego odbyły się wybory nowych władz klubowych. Zgłoszono kilku kandydatów na nowego przewodniczącego, spośród których wyłoniono jednego, który zgodził się przyjąć odpowiedzialność i przez kolejną dwuletnią kadencję pokierować organizacją. Nowym prezesem został Ryszard Urbański z Żyliny. „Mieszkam na Słowacji od 7 lat,

ZDJĘCIA: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Ponad dwudziestu delegatów z ośmiu miast Słowacji zebrało się w siedzibie Słowackiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Tam w imieniu gospodarzy kongresu przywitała ich prezes Klubu Polskiego w Żylinie Katarzyna Bielik. Obrady prowadziła Maria Peruňská. Jako pierwszy zabrał głos prezes Klubu Polskiego na Słowacji Tadeusz Błoński, który podsumował okres działalności polonijnej organizacji pod jego przewodnictwem i podziękował polonusom za zaangażowanie w pracę społeczną. Kolejnym punktem

ILUSTRACJE: TADEUSZ BŁOŃSKI

VIII Kongres Klubu Polskiego

16

prowadzę działalność gospodarczą i chcę coś wnieść w życie społeczności polonijnej na Słowacji“ – powiedział nowo wybrany prezes. Następnie delegaci wybrali dwóch wiceprezesów: Irenę Cigaňovą z Nitry oraz Elżbietę Dutkovą z Bratysławy. W wyniku głosowania delegaci kongresu wybrali członków komisji rewizyjnej, którymi stali się: Maria Peruňská, Katarzyna Tulejko oraz Alfreda

MONITOR POLONIJNY


W wyniku głosowania ustalono też, że siedziba Klubu Polskiego, zarejestrowanego w Bratysławie, zostanie przeniesiona do Żyliny. W godzinach popołudniowych na zaproszenie Klubu

Koudelová. Natomiast przedstawicielami komisji, decydującej o przydzieleniu środków finansowych w Ministerstwie Kultury RS, zostali: Maria Peruňská, Elżbieta Dutková, Ryszard Zwiewka, Ryszard Urbański, Romana Gregušková. W kolejnej części obrad głos zabrała redaktor naczelna „Monitora Polonijnego“ Małgorzata Wojcieszyńska,

Polskiego przybyła kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP w RS Urszula Szulczyk-Śliwińska. Konsul przeczytała list od ambasadora RP w RS Andrzeja Krawczyka, który usprawiedliwił swoją nie-

obecność spowodowaną chorobą i życzył delegatom owocnych obrad. Następnie zostało przeczytane sprawozdanie Ryszarda Zwiewki z posiedzeń Rady Mniejszości Narodowych i Grup Etnicznych przy Urzędzie Rady Ministrów, działającej pod kierownictwem wicepremiera RS Dušana Čaplovi-

ča, w której R. Zwiewka zasiadał jako przedstawiciel polskiej mniejszości narodowej. Pod koniec kongresu prezesi poszczególnych regionów podsumowali swoją lokalną działalność, informując o imprezach kulturalnych, sportowych, edukacyjnych, które przyczyniają się do integracji środowiska polonijnego w konkretnych regionach na Słowacji. Konsul Urszula Szulczyk-Śliwińska poinformowała zebranych o odsłonięciu pomnika Jana Sobieskiego w Štúrovie oraz o grobach polskich żołnierzy w Trenczynie. Kongres zamknięto podczas wspólnej kolacji delegatów oraz zaproszonych gości. Gospodarze zjazdu pod okiem prezes regionu Katarzyny Bielik stanęli na wysokości zadania – kongres był świetnie przygotowany. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA ŻYLINA

prezentując projekt wydawniczy na rok przyszły. Ostatnim punktem roboczej części kongresu było wprowadzenie zmian do statutu Klubu Polskiego. Wprowadzono tam informację, że w skład Klub Polskiego wchodzą kluby z regionów: Bratysława, Koszyce, Martin, Nitra, Środkowe Poważe oraz Żylina. GRUDZIEŃ 2008

17


Rada Klubu Polskiego na lata 2008 – 2010 • Ryszard Urbański prezes Klubu Polskiego 041 50 012 32 • 0904 952 071 vancargosk@mail.t-com.sk • Irena Cigaňová I wiceprezes 037 73 322 21 • 0904 570 323 oknolidernitra@azet.sk • Elżbieta Dutková II wiceprezes 02 455 255 77 • 0903 404 879 dutkova.advokat@nextra.sk • Marek Sobek prezes Klubu Polskiego Bratysława 0903 761 071 marcus@mail.t-com.sk • Tadeusz Błoński prezes Klubu Polskiego Koszyce 0903 626299 tadeusz@blonski.sk • Irena Zacharová prezes Klubu Polskiego Martin 043 42 936 55 • pirin@nextra.sk • Romana Gregušková prezes Klubu Polskiego Nitra 037 65 243 23 • 0904 595 009 greguskova@interia.pl • Zbigniew Podleśny prezes Klubu Polskiego Środkowe Poważe i miejscowego koła w Dubnicy nad Wagiem 042 44 245 90 • 0902 372 167 klub.polski@nextra.sk • Maria Peruňská prezes miejscowego koła Poważska Bystrzyca, wchodzącego w skład regionu Środkowe Poważe 0905 265 770 maria.perunska@slovanet.sk • Renata Straková prezes miejscowego koła Trenczyn, wchodzącego w skład regionu Środkowe Poważe 0908 751 988 • rena59@post.sk • Katarzyna Bielik prezes Klubu Polskiego Żylina 0910 932 574 • klubpolski@zoznam.sk. 18

•Z NASZEGO PODWÓRKA•Z NASZEGO PODWÓRKA

I Światowy Zjazd Konsulów

Uczestnicy I Światowego Zjazdu Konsulów Honorowych

W

dniach 20-22.10.2008 r. na zaproszenie ministra spraw zagranicznych RP Radosława Sikor skiego polski konsul honorowy na Słowacji Tadeusz Frąckowiak wziął udział w I Światowym Zjeździe Konsulów Honorowych Rzeczypospolitej Polskiej w War szawie. Podczas zjazdu spotkał się z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem, z sekretarzem stanu w Minister stwie Spraw Zagranicznych Janem Borkowskim oraz z wieloma konsulami honorowymi, pracującymi w różnych krajach na różnych kontynentach.

Koncert fortepianowy w Liptowskim Mikulaszu Żyliński Samorząd Wojewódzki i Galeria P. M. Bohúňa w Liptowskim Mikulaszu zorganizowały koncert fortepianowy znanej polskiej pianistki Magdaleny Lisak. Patronat nad koncertem, który odbył się 17 października 2008 r. w Liptowskim Mikulaszu, objął konsul honorowy Rzeczypospolitej Polskiej na Słowacji Tadeusz Frąckowiak. j.d. MONITOR POLONIJNY


•Z NASZEGO PODWÓRKA•Z NASZEGO PODWÓRKA•Z NASZEGO PODWÓRKA•

Honorowych RP Zjazd był wyrazem wdzięczności dla konsulów za ich pracę i poświęcenie na rzecz Polski, reprezentowanie jej interesów za granicą i ochronę praw Polaków na świecie. Było to także spotkanie robocze, na którym przyglądano się możliwościom współpracy konsulów honorowych z Ministerstwem Spraw Zagranicznych oraz innymi resortami. Dla zaproszonych konsulów przygotowano bogaty program kulturalny. Starano się pokazać im Polskę wielowymiarową, zarówno tę klasyczną, dobrze znaną z historii, jak i tę nową – dynamicznie się rozwijającą i nowoczesną. j.d. Tadeusz Frąckowiak z konsulami honorowymi z Kłajpedy i Durbany

Wicepremier Waldemar Pawlak, prof. Władysław Bartoszewski i sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jan Borkowski

Głos zabrał minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski

ZDJĘCIE: ROMANA GREGUŠKOVÁ

Wspólnie w rozmaitościach

GRUDZIEŃ 2008

W

ostatni październikowy weekend w Nitrze na Placu Teatralnym odbył się wielonarodowy festiwal kultur pod hasłem „Wspólnie w rozmaitościach“. Celem tego przedsięwzięcia była prezentacja 27 krajów Unii Europejskiej. Przedstawiciele każdego z nich musieli bez użycia słów, tylko poprzez symbolikę przedstawić swój kraj. Kiedy do współpracy w przedsięwzięciu zaproszono Klub Polski, czuliśmy się zarówno dumni, jak i odpowiedzialni za to, jak zaprezentować naszą ojczyznę. Kiedy nadszedł wieczór prezentacji, w napięciu czekaliśmy na reakcję publiczności, na to, czy odgadnie ona, o jaki kraj chodzi. Pokazy niektórych państw wcale nie były takie jednoznaczne. Nie od razu pu-

bliczność odgadła, że kraj, którego cechą charakterystyczną są rowery, to Holadnia. Dopiero kolejne podpowiedzi, czyli obrazy wiatraków i tulipanów, rozwiały wątpliwości. Natomiast jeśli chodzi o Greków, którzy pokazali znicz olimpijski, to nie było wątpliwości. Obawialiśmy się, jak w porównaniu z innymi krajami wypadnie ten nasz. Kiedy na scenę weszła dziewczyna ubrana w strój krakowski i zaczęła pokazywać cukierki „krówki“, a na ekranie ukazały się migawki z Krakowa, wszyscy wiedzieli, że chodzi o Polskę. Byliśmy dumni, że jesteśmy rozpoznawalni wśród innych narodów, że mamy bogatą historię i kulturę i że godnie się prezentujemy. ROMANA GREGUŠKOVÁ 19


•Z NASZEGO PODWÓRKA•Z NASZEGO PODWÓRKA•Z NASZEGO PODWÓRKA•Z Słowacja czy Francja, a także inegoroczne XII Dni Kultury nych, dzięki czemu zyskała chaPolskiej w Koszycach rakter międzynarodowy. rozpoczęły się 19 listopada XII Dni Kultury Polskiej pow Historycznej Sali przedziły następujące wystawy: Wschodniosłowackiej Galerii. • 6 listopada w Galerii Sztuki

XII DNI KULTURY T POLSKIEJ W KOSZYCACH

Ich uroczystego otwarcia dokonał prezes Klubu Polskiego Region Koszyce Tadeusz Błoński. Podczas inauguracji wystąpili uczniowie szkół muzycznych z Rzeszowa, którzy wykonali m.in. utwory Fryderyka Chopina. W dalszej części wieczoru otwarto wystawę polskiego plakatu ze zbiorów Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, na której zaprezentowano około 200 dzieł z liczącej 2300 plakatów kolekcji. Tematycznie wystawa nawiązywała do sytuacji bliskich krajów, takich jak Czechy,

w Spišskiej Nowej Vsi dbył się wernisaż wystawy z dziecięcego workshopu „Krok za krokiem w kierunku sztuki” oraz „Polart“.; • 12 listopada w Muzeum Techniki miała miejsce prezentacja prac 25 artystów plastyków z Radomia, Łodzi i Warszawy, a w Galerii KOS – jubileuszowa wystawa malarstwa Magdaleny Wyżykowskiej z Krosna. Wymienione wystawy cieszyły się dużym zainteresowaniem zarówno wśród społeczności polonijnej, jak i słowackiej. W ramach Dni Kultury Polskiej zawitał do Koszyc Wrocławski

Wystawa „Spojrzenia“W

Galerii Artystów Spisza w Spiskiej Nowej Wsi w ramach XII Dni Kultury Polskiej w Koszycach w dniu 6.11.2008 r. zaprezentowano prace artystów, powstałe w Medzilaborcach podczas tegorocznego workshopu POL ART 2008, zorganizowanego przez Klub Polski Region Koszyce. Kuratorem wystawy był Tadeusz Błoński. Wernisaż wystawy zgromadził wielu gości, między którymi byli prezydent miasta i dyrektor galerii dr Jozef Joppa. Wystawa trwać będzie do 15 grudnia 2008. zbz

20

MONITOR POLONIJNY


Natasza Urbabańska

W S Ł U C H A J Ą

ZDJĘCIA: TADEUSZ I ZDENKA BŁOŃSCY

P O L S C E

Teatr Pantomimy, który na scenie koszyckiego teatru przedstawił spektakl „Only You“. Spektakl ten był prezentacją różnych konwencji ruchowych – od pantomimy począwszy, poprzez taniec klasyczny i współczesny, na wy-

razie z pogranicza teatru dramatycznego skończywszy. Dni Kultury Polskiej zakończyły się projekcją polskich filmów. Patronat nad tegorocznymi Dniami sprawowali ambasador RP w RS Andrzej Krawczyk oraz prezydent miasta Koszyce Franciszek Knapik. Imprezy, odbywające się w ich ramach, sfinansowało Ministerstwo Kultury RS – Sekcja Kultury Mniejszości Narodowych. URSZULA SZABADOS

M Ł O D Z I

NASZEGO PODWÓRKA•Z NASZEGO PODWÓRKA•

Wystawa „Krok za krokiem w kierunku sztuki - 2”

P

ZDJĘCIA: ZDENKA BŁOŃSKA-ZÁBORSKÁ

W

ramach XII Dni Kultury Polskiej w Koszycach dnia 6.11.2008 r. miał miejsce wernisaż wystawy prac, powstałych w Medzilaborcach podczas letnich warsztatów twórczych „Krok za krokiem w kierunku sztuki – 2”, zorganizowanych przez Klub Polski w Koszycach. Wystawę można oglądać do 15 grudnia w Galerii Artystów Spisza w Spiskiej Nowej Wsi. W otwarciu udział wzięli prezydenta miasta, autorzy prac, kurator Zdenka Błońska-Záborská oraz lektorka Mchaela Mikovčáková. zbz Twórcy, których prace wystawiono: Lucia DRIETOMSKÁ•Michelle TOMKOVÁ Viktória DEVEROVÁ•Wanda PIEKARZEWSKA•Samuel TOMKO•Anna FRIČOVÁ Nina WEIDLEROVÁ•Zuzana MLYNARČÍKOVÁ GRUDZIEŃ 2008

olska piosenkarka, tancerka, aktorka telewizyjna i teatralno-musicalowa urodziła się w 1977 roku w Warszawie. Od roku 1993 związana jest z Teatrem Buffo w Warszawie. Wystąpiła w takich spektaklach, jak Metro, Tuttli Puttli czy Romeo i Julia. Bierze udział w cyklicznych programach muzyczno-tanecznych Przebojowa noc i Złota sobota, emitowanych przez program pierwszy Telewizji Polskiej. Występowała w nich m.in. z takimi gwiazdami, jak Paul Anka, Drupi czy Michael York. Jako solistka zaprezentowała wiele słynnych przebojów światowych w nowych aranżacjach. Biorąc udział w I edycji telewizyjnego programu Jak oni śpiewają, zajęła w nim II miejsce. Była nominowana do nagrody Wiktora Publiczności oraz Artysty Roku w plebiscycie Wiktory 2007. W czerwcu 2008 r. nagrała teledysk do piosenki Już nie zapomnisz mnie. Obecnie pracuje nad własną solową płytą. URSZULA SZABADOS 21


P

rzy okazji świąt Bożego Narodzenia, czyli jednych z dwóch najważniejszych świąt chrześcijańskich, chciałabym zachęcić Państwa do obejrzenia filmu, będącego fabularyzowanym dokumentem, a przedstawiającego życie Karola Wojtyły – późniejszego papieża Jana Pawła II. Film nosi tytuł „Świadectwo” i wszedł na ekrany polskich kin 17 października. Jego reżyserem jest Paweł Pitera, a muzykę skomponował Robert Janson wraz ze światowej sławy muzykiem Vangelisem.

Świadectwo życia wielkiego człowieka

Scenariusz oparty został na książce księdza kardynała Stanisława Dziwisza, wieloletniego sekretarza i przyjaciela Jana Pawła II, noszącej taki sam tytuł co film. Kardynał Dziwisz stał u boku Ojca Świętego 39 lat – od momentu, gdy ten, jeszcze jako Karol Wojtyła, został krakowskim biskupem. Wszędzie byli razem – razem się modlili, razem podrózowali... Łączyła ich szczególna więź. Filmowa opowieść kardynała Dziwisza (będącego w filmie jednym z trzech narratorów) zaczyna się i kończy pogrzebem Jana Pawła II w Rzymie. W jednej z pierwszych scen filmu pokazana została gałązka oliwna, symbolizująca życie Papieża, która w ostatniej scenie upada na ziemię. Po kilku scenach z pogrzebu drugi narrator (któremu głosu użyczył Andrzej Seweryn) wraca do przeszłości. Dokument został wzbogacony o sekwencje 22

co stwarza wrażenie jakby Seweryn tłumaczył słowa Yorka, w efekcie czego można mieć wątpliwości co do liczby narratorów – czy jest ich dwóch czy też trzech. W dniu 16 października 1978 r. na zwołanym po śmierci Jana Pawła I konklawe ówczesny Kardynał Wojtyła został wybrany papieżem i przybrał imię Jan Paweł II. Film ukazuje nam jego pontyfikat na dwóch płaszczyznach – fakty przekazuje nam M. York, natomiast ks. kard. Dziwisz przekazuje nam swoje wspomnienia, emocje, dzięki którym czujemy się bliscy osobie Ojca Świętego. Oglądając materiały dokumentalne z licznych pielgrzymek papieża, podróżujemy z nim po całym świecie. Widzimy niezwykłą więź, łączącą go z wiernymi, których są miliony. Odnosimy wrażenie, że my też jesteśmy w tłumie, do którego przemawia. Najbardziej wzruszającą sceną, pokazaną pod koniec filmu, jest fragment uroczystości pogrzebowych, kiedy to strony Księgi (Nowy Testament) leżącej na trumnie Jana Pawła II przerzuca wiatr, by na koniec zamknąć ją niczym pewną epokę w dziejach Kościoła. Dziwicie się Państwo, skąd tytuł „Świadectwo”? Myślę, że w filmie można znaleźć wiele odpowiedzi na to pytanie – świadectwo pontyfikatu daje nam ks. kard. Dziwisz, świadectwo życia i cierpienia wielkiego człowieka dają narratorzy M. York i A. Seweryn, świadectwo wielkości Jana Pawła II dają nam obrazy setek tysięcy pielgrzymów… Naprawdę warto obejrzeć ten film. MAGDALENA PIETZ

fabularyzowane, pokazujące fragmenty życia Karola Wojtyły, kiedy ten był jeszcze dzieckiem, oraz te, których nigdy nie zarejestrowało żadne oko kamery czy aparatu fotograficznego. Dzięki temu zabiegowi przenosimy się do Wadowic, gdzie poznajemy życie przyszłego papież, zanim poświęcił się on Kościołowi. A było to życie niełatwe. Kiedy Karol miał kilka lat, zmarła mu matka, a jego wychowaniem zajął się ojciec – człowiek głęboko wierzący, który wpoił mu dogmaty wiary (miłość bliźniego, uczciwość…). Potem umarł mu starszy brat – lekarz, zarażony chorobą od któregoś z pacjentów. A kiedy także po ciężkiej chorobie opuścił go na zawsze ojciec, młody Wojtyła jeszcze bardziej zbliżył się do Boga, szukając ukojenia w modlitwie. Tło historyczne wydarzeń przedstawia nam trzeci narrator – Michael York – stojący na placu Świętego Piotra w Rzymie. Momentami głosy M. Yorka oraz A. Seweryna się nakładają,

MONITOR POLONIJNY


Bronisław Piłsudski, MAŁO ZNANY BRAT MARSZAŁKA

W

dalekiej Japonii od roku 1982 działa Międzynarodowy Komitet Ocalenia i Oceny Spuścizny Naukowej Bronisława Piłsudskiego (ICROP), o którym mali Japończycy uczą się w szkole podstawowej. Uniwersytet Hokkaido w Sapporo wydaje stałą serię „Pilsudskiana de Sapporo”. Brat Marszałka ma na rosyjskim Sachalinie swoją górę, w głównym mieście wyspy JużnoSachalińsku mieści się Instytut Dziedzictwa jego imienia, w pobliżu którego postawiono mu pomnik. W muzeum we Władywostoku, a także w innych muzeach rosyjskich znajdują się tysiące przedmiotów kultury materialnej autochtonów Sachalina, zebrane i ocalone od zapomnienia przez tego wybitnego etnografa. Warto więc wiedzieć, kim był mało u nas znany Bronisław Piłsudski - brat marszałka Józefa Piłsudskiego, i to nie ze względu na sławnego brata, ale ze względu na własne osiągnięcia. Bronisław Piłsudski urodził się w 1866 roku w odległym o 60 kilometrów od Wilna Zułowie. Był trzecim dzieckiem Józefa i Marii z Bilewiczów Piłsudskich. Dzieciństwo Bronisława, podobnie zresztą jak i młodszego o rok brata Józefa, upływało na zułowskim dworze w dostatku i harmonii. Dom był dzięki posagowi matki zasobny, prowadzony z rozmachem. Szybko jednak liczący kilkanaście tysięcy hektarów majątek podupadł i to nie z powodu kontrybucji nałożonych na ojca Bronisława za udział w powstaniu styczniowym. Katastrofę Zułowa spowodowało gospodarzenie jego właściciela. „Mój ojciec nieboszczyk był wspaniałym uczonym agronomem, ale taki ogromny majątek, jak Zułów, przy końcu jego życia wyglądał jak Smorgonie po rozstrzelaniu /.../. Bóg wie, czego on tam narobił, bo nie był administratorem” – wspominał Józef Piłudski, a Bronisław w swym Dzienniku również przytaczał przykłady wielkiej niegospodarności ojca. Kiedy w 1874 roku Zułów zniszczył pożar, nie było już środków na jego odbudowę. GRUDZIEŃ 2008

TO WARTO WIEDZIEĆ Rodzina przeniosła się wówczas do Wilna, gdzie atmosfera dostatku i beztroski bezpowrotnie znikła. Pozostał jednak wielki patriotyzm, w którym wyrastali potomkowie Józefa i Marii. Bronisław, podobnie jak potem Józef, uczęszczał do pierwszego wileńskiego gimnazjum. Obaj też należeli do tajnego kółka samokształceniowego „Spójnia”. Po maturze w 1885 roku Bronisław rozpoczął studia prawnicze na uniwersytecie w Petersburgu. Długo jednak nie studiował, albowiem już na pierwszym roku został wciągnięty w przygotowanie zamachu na cara Aleksandra III. Po wykryciu spisku Bronisław i 14 innych osób, wśród których był Aleksander Uljanow, brat Włodzimierza Lenina, stanęło przed trybunałem specjalnym. Wszyscy zostali skazani na śmierć. Po uwzględnieniu prośby o ułaskawienie wyrok śmierci utrzymano wobec pięciu oskarżonych, a pozostałym wymierzono karę katorgi od dwu lat do dożywocia. Bronisława skazano na 15 lat zesłania.

W sierpniu 1887 roku znalazł się już w miejscu katorgi – na Sachalinie, wyspie na Oceanie Spokojnym, oblewanej przez wody Morza Ochockiego i Morza Japońskiego, oddzielonej od lądu azjatyckiego Cieśniną Tatarską, a od japońskiej wyspy Hokkaido Cieśniną La Pérouse’a. Wówczas była ona rosyjską kolonią karną dla najgroźniejszych skazańców, z których większość stanowili kryminaliści. Do miejsca katorgi zesłańcom często towarzyszyły żony i dzieci. Z 21-letnim Bronisławem chciała się udać też jego ukochana Maria, ale przeszkodziła jej w tym rodzina. Na miejsce przymusowego osiedlenia wyznaczono Piłsudskiemu Rykowskoje w okręgu Tymowskim, o którym wizytujący Sachalin Czechow w swej książce-reportażu pisał jako o miejscu bezgranicznego ludzkiego cierpienia, okrucieństwa i patologii. Sama osada liczyła wówczas ponad 2 tys. mieszkańców, miała szkołę, szpital, stację meteorologiczną, rodzinne łaźnie i domy gry. Na Sachalinie mało było ludzi wykształconych, 23


dlatego też więźniów politycznych, przeważnie wywodzących się z inteligencji, traktowano lepiej niż innych zesłańców. Piłsudski krótko był cieślą i oborowym, potem został zatrudniony w kancelarii więziennej, a następnie pracował przy budowie stacji meteorologicznych, prowadził obserwacje pogody i zbierał okazy botaniczne dla muzeum w Chabarowsku. W 1892 roku wraz z innym skazańcem Mikołajem Perłaszkiewiczem podjęli własne śledztwo w sprawie śmierci 100 robotników, zatrudnionych przy budowie drogi, a zdobyte informacje przekazali prasie, przyczyniając się do wszczęcia oficjalnego śledztwa. W pobliżu osady Rykowskoje zamieszkiwało plemię Niwchów, nazywanych wówczas Gilakami, które zaciekawiło Piłsudskiego – poznał ich język i obyczaje. Poznał też innego zesłańca Lwa Szternberga, młodego, ale znanego już etnologa rosyjskiego. Te dwa fakty zadecydowały, że zachęcony przez Szternberga i przygotowany przez niego rozpoczął metodyczne badania etnograficzne. Stosunków z Niwchami nie ograniczył tylko do badań etnograficznych. Szybko się z nimi zaprzyjaźnił, sprowadzał dla nich żywność, nauczył solić ryby. Zyskał wśród nich duży autorytet i często rozsądzał ich spory rodzinne. Pragnąc zainteresować władze carskie trudną sytuacją ludności autochtonicznej Sachalina, w 1898 roku wydał 24

rozprawę O niedostatkach i potrzebach sachalińskich Gilaków. Dwa lata wcześniej, na mocy ogłoszonej po śmierci cara Aleksandra III amnestii, Piłsudskiemu skrócono karę o 1/3 i przyznano status osadnika. Zezwolono też na pracę w szkole i publiczne wygłaszanie odczytów. Z przeróżnych dokumentów i listów do siostry Zofii Kadenacowej wynika, że pracę nauczyciela wykonywał z zamiłowaniem, a los sachalińskich dzieci nie był mu obojętny – robił wszystko, by wyciągnąć je z „tutejszej otchłani rozpusty i moralnego zepsucia“. Nadal zbierał materiały etnograficzne, a gdy otwierano Muzeum Sachalińskie, jego nazwisko wraz z nazwiskiem Szternberga zostało wymienione w specjalnym rozkazie wojskowego gubernatora wyspy Markanzina między nazwiskami osób zasłużonych dla powstania tej placówki. Po odbyciu kary Piłsudski mógł wprawdzie opuścić Sachalin, ale nadal obowiązywał go zakaz powrotu do Europy. Jako znany już badacz ludów Dalekiej Północy przyjął propozycję Towarzystwa Badań Regionu Amurskiego, będącego oddziałem Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego, i został kustoszem muzeum we Władywostoku. Z żalem rozstali się z nim zaprzyjaźnieni Niwchowie, którzy żegnali go ułożonymi dla niego pieśniami. Ich teksty, zapisane przez Bronisława, znajdują się obok in-

nych przedmiotów związanych z jego życiem i pracą na Sachalinie w muzeum w Jużno-Sachalińsku. Pracę w muzeum rozpoczął w marcu 1899 roku od przygotowania eksponatów na wystawę światową w Paryżu, gdzie zebrana przez niego kolekcja otrzymała srebrny medal i została w całości wykupiona. We Władywostoku nie ograniczał się do pracy kustosza – był też sekretarzem regionalnego oddziału Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego, redaktorem miejscowego dziennika, współwydawcą pierwszego na Dalekim Wschodzie czasopisma statystycznego. Konflikt z dyrektorem muzeum spowodował, że zrezygnował z pracy. I wówczas Cesarska Akademia Nauk w Petersburgu zaproponowała mu kontynuowanie badań etnograficznych na Sachalinie. Wyposażony w najnowsze wówczas zdobycze techniki: aparat fotograficzny, fonograf Edisona oraz kamerę filmową w lipcu 1902 roku wrócił na Sachalin i pozostał tam przez trzy lata, koncentrując się na badaniach języka i kultury pierwotnych mieszkańców rosyjskiego Dalekiego Wschodu – Ajnów, Niwchów, Oroków oraz plemion tunguskich, zamieszkujących dorzecza Amuru. Te trzy lata to najbardziej owocny z naukowego punktu widzenia okres w życiu Bronisława Piłsudskiego. Wówczas to powstały bogate kolekcje zdjęć, rozliczne teksty folklorystyczne, zapisy słownikowe i etnograficzne, nagrania dźwiękowe i zbiory tysięcy przedmiotów kultury materialnej, które do dziś znajdują się w wielu muzeach rosyjskich. Prowadzone badania nie były łatwe – wiele trudu wymagało samo przebycie niezmierzonych przestrzeni. Potwierdza to fragment sprawozdania, przesłaneMONITOR POLONIJNY


go przez Bronisława kierownictwu Cesarskiej Akademii Nauk: „Przejechałem 2475 wiorst końmi w tarantasie, furmanką, saniami, 90 wiorst konno wierzchem, 460 wiorst łodzią po morzu, 530 wiorst łodzią po rzekach i jeziorach, 750 wiorst w zaprzęgach psów i reniferów i 350 wiorst pieszo”. Jakżeż wielka musiała być pasja badawcza tego człowieka, który bez względu na wszelkie niedogodności wędrował za mało znanymi narodami Dalekiego Wschodu, by dać świadectwo ich kultury i jednocześnie ocalić je od zapomnienia. W uznaniu zasług Rosyjskie Towarzystwo Geograficzne przyznało Piłsudskiemu prestiżowy srebrny medal. W jego dorobku naukowym szczególne miejsce zajmują Ajnowie, lud, którego genealogia wciąż owiana jest tajemnicą. Przed siedmioma tysiącami lat żyli na Hokkaido, zamieszkiwali północne tereny wyspy Honsiu, Sachalin, Wyspy Kurylskie i Kamczatkę. Dziś żyje ich tylko kilkanaście tysięcy i to jedynie na Hokkaido. Od innych ludów Sachalina różnili się przede wszystkim bujnym zarostem i dlatego nazywano ich kosmatymi ludźmi. Piłsudski często zatrzymywał się we wsi Ai i zamieszkiwał

GRUDZIEŃ 2008

w domu ich wodza – Bafunke. Tam poznał jego bratanicę Chuhsammę, z którą się ożenił. W 1903 roku urodził się im syn Sukezo, a wkrótce potem Bronisław opuścił rodzinę, by z Wacławem Sieroszewskim, pisarzem i etnografem, udać się na Hokkaido w celu prowadzenia badań nad tamtejszymi Ajnami. Wobec grożącej wojny rosyjskojapońskiej obaj badacze musieli jednak szybko opuścić Japonię. Wówczas Piłsudski powrócił na Sachalin do swej ajnuskiej rodziny. Wśród Ajnów cieszył się ogromnym autorytetem – uczestniczył w ich rytuałach religijnych i szamańskich obrzędach, ale jednocześnie zakładał szkółki dla dzieci, prowadził szczepienia przeciw ospie. Członkowie plemienia traktowali go jako członka wspólnoty i nazywali swym królem. Dzięki temu mógł kontynuować badania i zdobywać cenne informacje z dziedziny antropologii medycznej, dotyczące chorób, życia seksualnego, ciąży, porodu, medycyny ludowej. W 1905 roku Piłsudski udał się z ekspedycją naukową na tereny dolnego Amuru do tunguskich plemion Olczów i Nanajów. Plonem tej wyprawy jest unikatowa do dziś kolekcja przedmiotów kultury nanajskiej. Pod koniec roku powtórnie wyjechał do Japonii. W tym czasie urodziła mu się córka Kiyo, której jednak nigdy nie zobaczył. W Japonii przebywał osiem miesięcy i nawiązał kontakty

z tamtejszymi naukowcami, zajmującymi się antropologią Ajnów, a wraz z japońskim pisarzem Futabatei Shimei założył Towarzystwo Japońsko-Polskie. Z Japonii udał się do Stanów Zjednoczonych, a stamtąd, zatrzymując się na krótko w Londynie i w Paryżu, do Polski. Zamieszkał najpierw w Krakowie, później w Zakopanem. Mimo trudności materialnych (brak stopnia naukowego uniemożliwia mu uzyskanie pracy na uniwersytecie) kontynuował pracę naukową, ciesząc się na arenie międzynarodowej opinią najwybitniejszego w Europie znawcy ludów Sachalina i jego okolic. Publikował artykuły na łamach czasopism zagranicznych i krajowych, utrzymywał kontakty ze znanymi europejskimi instytucjami naukowymi. Zainicjował badania nad folklorem Podhala i był jednym ze współzałożycieli Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem. W 1912 roku w Krakowie wydał książkę Materials for the study of Ainu language and folklore, która do dziś stanowi fundamentalne źródło wiedzy o Ajnach. Z Rosji otrzymał propozycję ponownego objęcia posady kustosza w muzeum we Władywostoku, której jednak nie przyjął. W liście do siostry Zofii tłumaczył się nie tylko zmęczeniem. Z nutą goryczy pisał do niej: „I jeszcze najważniejsze, że jadąc musiałbym przeżyć okropnie krytyczne chwile. Musiałbym wyznać, jak nudnym i mało wartościowym jest nasze społeczeństwo. Nie mógłbym się oprzeć bolącemu i silnemu żalowi do całości i do wszystkich, których znałem, za bierność, za formalizm i inne wstrętne wady. Z punktu zapatrywania wszystkich cudzoziemców, z jakimi się spotka25


łem, jestem chlubą swego narodu. A u Polaków tylko na takie współczucie napotkałbym, które mnie zmusza do opuszczenia kraju”. W momencie wybuchu pierwszej wojny światowej w 1914 roku Piłsudski wyjechał do Wiednia, a potem do Szwajcarii, gdzie został przewodniczącym polsko-litewskiego komitetu pomocy ofiarom wojny. Współpracował też z redakcją Encyklopedie Polonaise i utrzymywał kontakty z Ignacym Paderewskim i Romanem Dmowskim. Gdy wojna chyliła się ku końcowi, przeprowadził się do Paryża i podjął pracę w Komitecie Narodowym Polskim. Końca wojny i powstania wolnej Polski jednak nie doczekał – 21 maja 1918 roku w Paryżu z Sekwany wyłowiono jego zwłoki. Francuska policja ustaliła, że prawdopodobnie cztery dni wcześniej popełnił samobójstwo. Pochowano go na paryskim cmentarzu Montmorency. W Zakopanem w uznaniu jego zasług dla Podhala ma symboliczną mogiłę na Pęksowym Brzysku. „Nazwisko skazało Piłsudskiego na niebyt” – stwierdził prof. Władysław Łatyszew, dyrektor Instytutu Bronisława Piłsudskiego w Jużno-Sachalińsku, inicjator międzynarodowej konferencji naukowej na Sachalinie poświęconej temu badaczowi. Z powodu brata Józefa przez długie lata jego nazwisko znalazło się w ZSSR na czarnej liście. W II Rzeczypospolitej nie został doceniony. Polska kolekcja jego zbiorów etnograficznych, obejmująca unikatowe tek26

sty, fotografie i korespondencję, spłonęła w warszawskim Instytucie Wschodnim w czasie II wojny światowej. Ocalało osiemdziesiąt woskowo-kauczukowych cylindrów do fonografu Edisona, znalezionych na strychu zakopiańskiej willi, na których znajdują się dźwiękowe zapisy pieśni, legend, modlitw, okrzyków szamańskich sachalińskich Ajnów. Niestety poważnie uszkodziła je pleśń. W latach 1953 i 1964 naukowcy Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – profesorowie Leon Kaczmarek i Jerzy Bańczerowski podjęli próbę ocalenia zapisów, które się jednak nie powiodły i wałki z nagraniami nadal niszczały. Dziesięć lat później zainteresowały one młodego wówczas naukowca Alfreda F. Majewicza, obecnie profesora uniwersytetów poznańskiego i toruńskiego, znanego etnologa, lingwistę i orientalistę, który z kolei zainteresował nimi uczonych japońskich. Wałki trafiły do prof. Toshimitsu Asakawy, dyrektora zespołu elektroników z Uniwersytetu Hokkaido w Sapporo. Po trzech latach odczytano ich zawartość za pomocą techniki laserowej i przeniesiono na taśmy i płyty kompaktowe. To wydarzenie zainicjowało powtórne zainteresowanie dorobkiem naukowym Bronisława Piłsudskiego. Międzynarodowy zespół uczonych pracuje obecnie nad siedmiotomową edycją jego dzieł. Dotąd w wydawnictwie Mouton de Gruyter ukazały się trzy tomy, wszystkie pod redakcją prof. Alfreda F. Majewicza.

Na Sachalinie nie ma już Ajnów, pozostały po nich tylko eksponaty muzealne. Gdy w czasie wojny rosyjsko-japońskiej południowa część wyspy znalazła się pod panowaniem japońskim, narzucono im japońskie nazwiska, a po II wojnie światowej, gdy Sachalin przypadł ZSSR, Ajnów jako obywateli japońskich przesiedlono na Hokkaido. Wśród nich znalazła się też rodzina Piłsudskiego, którego potomkowie żyją do dziś w Japonii. Jeden z jego wnuków Kazuyas Kimura wystąpił w jednym z ostatnich filmów japońskich, poświęconych Bronisławowi Piłsudskiemu, kręconym na Litwie, a zatytułowanym „Więzi rodzinne – ponad sto lat”. Kazuyas Kimura, prowadzący w Jokohamie przedsiębiorstwo elektrotechniczne, wraz z kilkunastoletnią córką wziął też udział w odbywającej się w Polsce III międzynarodowej konferencji naukowej poświęconej Bronisławowi Piłsudskiemu. Przy okazji spotkał się z żyjącymi w kraju krewnymi swego dziadka. Dla Ajnów, których zanik przewidywano w XX wieku, odczytanie zapisów zanikającego już ich języka, jest ważnym elementem, pomocnym w odradzaniu się ich etnicznej tożsamości. W dużej mierze właśnie dzięki naszemu rodakowi ich młode i średnie pokolenie poznaje swoje korzenie i tradycję kulturową. Japończycy nie tylko nakręcili kilka filmów o Piłsudskim, ale na motywach zarejestrowanych przez niego tekstów i melodii ajnuskich stworzyli musical dla dzieci, zatytułowany „Opowieści, które wyszły z wałków wujka Piłsudskiego”. DANUTA MEYZA-MARUŠIAK W opracowaniu powyższego materiału korzystano przede wszystkim z pracy Krystyny Held-Olsińskiej, Piłsudski, król Ajnów, Pomocnik Historyczny, „Polityka” 2008, nr 33. MONITOR POLONIJNY


Dwie propozycje dla nastolatków W BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI

wielu rodzinach, w tym również tej mojej, wśród dowodów wzajemnej życzliwości, jakimi są prezenty pod choinką, nie może zabraknąć książki. Cóż by to były za święta, gdyby jej nie było... Intymnego obcowania z tajemnicami, jakie odkrywamy na jej stronach, nie zastąpi ani telewizja, ani gry komputerowe.

Jeżeli mamy w domu nastolatków, wybór nie jest łatwy, ale z całą pewnością nie popełnimy błędu, jeśli obdarujemy ich którąś z książek Barbary Kosmowskiej, znanej polskiej pisarki dla młodzieży, potrafiącej pisać mądrze i serio, ale bez dramatycznej powagi, epatowania krzywdą i cierpieniem. W jednej z naszych informacji o polskiej książce polecaliśmy młodym czytelnikom jej dwutomową Bubę, książkę rozrywkową z elementami groteski. Ten sam ton znajdziemy w Pozłacanej rybce, wydanej przez warszawski „Stentor” w 2007 roku. W fabule Pozłacanej rybki czytelnik znajdzie rozwód, nieuleczalną chorobę, zazdrość, anoreksję, alkoholizm, nieufność i trudne związki, ale, co może brzmieć paradoksalnie, w sumie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, choć nie obiecuje happy endu. Każdy z jej bohaterów ma swój własny charakter, swą własną twarz, swój własny język, a jego przeżycia, na pozór beztroskie, przygotowują do wejścia w dorosłe życie. Stowarzyszenie Przyjaciół Książki dla Młodych – Polska Sekcja IBBY uznała Pozłacaną rybkę za Książkę Roku 2007, co, obok nazwiska autorki, jest jej poważną rekomendacją. GRUDZIEŃ 2008

Pisarką, która została wyróżniona przez wspomniane Stowarzyszenie Książki dla Młodych, jest również Anna Onichimowska, od lat podejmująca trudne problemy ludzi w drodze do dojrzałości, konsekwentnie łamiąca mit szczęśliwego dzieciństwa i beztroskiej młodości. Jej książki zmuszają do głębszej refleksji nie tylko nastoletnich czytelników, ale także ich rodziców. Nie inaczej jest z książką Dziesięć stron świata, wydaną przez krakowski „Znak” w 2007 roku, będącą zbiorem opowiadań, których żyjący w różnych stronach świata bohaterowie mają po piętnaście lat. Mamy więc Kolumbijkę, piętnastoletnią prostytutkę nie umiejącą czytać, niewidomego Santosa, pracującego niewolniczo w tkalni dywanów, Ukrainkę Tanię, widzącą szansę poprawy własnego życia w ucieczce na Zachód, czy uwikłanego w erotyczny biznes warszawiaka Piotra. Jest i czarna jak heban Anka i Pakistańczyk Madżid, piętnastoletnia Dunka, młody Japończyk i mający złe relacje z rodzicami Amerykanin. Każde z opowiadań cechuje się obserwacjami społeczno-obyczajowymi, znamiennymi dla losów współczesnych

nastolatków żyjących w konkretnym miejscu globu, w różnych warunkach ekonomicznych czy tradycjach kulturowych i religijnych. Opowiadania przynoszą wiedzę o współczesnym świecie, który z jednej strony imponuje osiągnięciami technologicznymi, z drugiej stale jeszcze pełen jest biedy, ograniczającej szanse i wykluczającej wielu młodych z życia na miarę ich marzeń. Anna Onichimowska opowiada historie piętnastolatków z różnych stron świata bez patosu i bez moralizowania. Podkreślić też należy jej wielką dbałość o obyczajowe szczegóły. Dramatyczne sytuacje młodych bohaterów swych opowiadań stara się złagodzić nadzieją na poprawę ich losu, na wybór innej niż dotychczasowa drogi życiowej. Czytelnik wierzy w możliwość tej zmiany, bowiem przeciwności losu i upokarzająca bieda nie zniszczyły w bohaterach opowiadań ani siły życiowej, ani optymistycznej wiary w to, że warto podjąć próbę szukania nowej drogi. Książkę Onichimowskiej, choć adresowaną do młodego czytelnika, z dużym zainteresowaniem przeczyta również czytelnik dorosły. Nastoletnim czytelnikom zaproponowałam dwie bardzo różne książki, jestem jednak przekonana, iż obie spotkają się z ich przyjaznym przyjęciem, bowiem warte są tego, by odejść na chwilę od komputera czy telewizora. DANUTA MEYZA-MARUŠIAK 27


Czy parlamentarzyści zdaliby maturę? Magda Vášáryová, Polnočný sused (Północny sąsiad), Kalligram, Bratislava 2008.

Północny sąsiad według Magdy Vášáryovej

M

agda Vášáryová, dyplomata, polityk i popularna aktorka, znana choćby z filmu Jiřego Menzla „Postrzyżyny”, napisała książkę o Polsce. „Polnočný sused” to refleksje z jej pięcioletniego pobytu w Warszawie jako ambasadora Słowacji.

Książka składa się z 4 głównych wątków. Vášáryová opisuje historię relacji polsko-słowackich, współczesne stosunki między naszymi krajami oraz różnice i podobieństwa językowe. Obszerną część książki zajmują fragmenty jej dziennika dyplomatycznego. „Polnočný sused” jest wyrazem szacunku wobec polskiej kultury i historii. Już sam tytuł to wyciągnięcie ręki w naszą stronę – autorka zdecydowała się na użycie słowa „polnočný“, choć przecież geograficzne określenie północy to po słowacku „sever”. „Bliska nam osoba, ale jednak obcokrajowiec, obserwuje Polskę i Polaków“ – w ten sposób prof. Jacek Baluch, były ambasador Polski w Czechosłowacji i w Czechach, wymieniał atuty książki podczas jej prezentacji w Instytucie Polskim w Bratysławie. Czasem ocenia nas surowo, choćby wtedy, gdy opisuje polski język polityczny. Na promocji publikacji obecny był też Rudolf Chmel, były ambasador Czechosłowacji, a później Słowacji w Budapeszcie, który przekonywał, że stosunki polskosłowackie są jednymi z najlepszych, jakie łącza Słowaków ze swoimi sąsiadami. „Słowacy nie mają kompleksów wobec Polski“ – mówił Chmel. Swą obecnością spotkanie zaszczycił też obecny polski minister Zbigniew Ćwiąkalski, a Magda Vášáryová, podsumowując swój pobyt w Warszawie, powiedziała na zakończenie: „Polska była dla mnie intelektualną przygodą“. ŁUKASZ GRZESICZAK 28

P

olitycy powinni uchodzić za wzór do naśladowania. Niestety, często jednak ich zachowania pozostawiają wiele do życzenia. A jak wygląda ich wiedza? W tym artykule przedstawiam „wpadki“ polityków, świadczące o tym, że nawet „ci na górze“ miewają luki w wykształceniu.

Amerykańskie wybory wygrał Barack Obama. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy wysłał gratulację zwycięzcy, w których błędnie napisał jego nazwisko. Prezydent Lech Kaczyński nie pomylił się, pisząc nazwisko prezydentaelekta, ale za to pogratulował mu zostania przywódcą kraju, który nie istnieje. Nie ma bowiem Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, jak napisał, są po prostu Stany Zjednoczone Ameryki. Na politycznych blogach i forach internetowych zawrzało. Przeciwnicy prezydenta głośno wytykali mu brak kompetencji i to, że ośmiesza Polskę na arenie międzynarodowej. Zdarzyła się jednak okazja, by politycy mogli poprawić swój nadszarpnięty wizerunek. Otóż Telewizja Polska z okazji Święta Niepodległości zorganizowała narodowy test z historii Polski (obejmujący wydarzenia od wybuchu I wojny światowej w roku 1914 do uchwalenia Małej Konstytucji w roku 1919) z udziałem polityków, aktorów, dziennikarzy i sportowców. Politycy, być może przeczuwając, co się święci, zobowiązali organizatorów do podania jedynie wyniku zwycięzcy. Okazało się, że historię Polski tamtego okresu najlepiej zna sportowiec Szymon Kołecki. Znów kpin nie było końca. Oczywiście można się naśmiewać z Jarosława Kaczyńskiego, reprezentującego braci Kaczyńskich, który do czasów odrodzonej Polski i Józefa Piłsudskiego odwołuje się na każdym kroku, że nie zna on ich historii, ale warto zauważyć, że w tym historycznym teście nie wziął udziału nikt z rządowej koalicji. Być może nie był to odpowiedni temat. Pewnie gdyby test dotyczył hippisów i wojny w Wietnamie, przedstawiciele „rządów miłości” zgarnęliby wszystkie nagrody.

Niestety, brak rzetelnej wiedzy to cecha wielu naszych polityków. Przynależność partyjna nie ma tu nic do rzeczy. Pewna dziennikarka postanowiła politykom zadać pytania, z którymi musieli zmagać się maturzyści podczas egzaminu z wiedzy o społeczeństwie na poziomie podstawowym. Marek Borowski (SDPL) nie potrafił poprawnie odszyfrować skrótu OBWE, Janusz Dzięcioł (PO) nie wiedział, kiedy Polska wstąpiła do UE ani co znaczy WTO. W zeszłym roku dziennikarze radia RMF zachęcili polityków do napisania testu, który na zakończenie szkoły zdają uczniowie 6 klasy. Najgorzej wypadł Kazimierz Kutz (PO), który zdobył 11 punktów na 40 możliwych. Grzegorz Schetyna (PO) zdobył 27 punktów, a Zbigniew Wasserman (PiS) - 28. Aleksander Szczygło (PiS) co prawda przyszedł, ale spojrzał na kartkę, stwierdził, że „pytania są głupie”, i wyszedł. Strach pomyśleć, że to właśnie tacy ludzie pracują nad projektami ustaw, reprezentują nas i dbają o polską rację stanu. Oczywiście politycy nie muszą i nie mogą wiedzieć wszystkiego, ale… zajmowane stanowisko jednak zobowiązuje. Poza tym ich partie zamiast wydawać olbrzymie pieniądze na telewizyjne reklamy wyborcze lub tysiące billboardów, powinni dysponować grupami ekspertów – takimi politycznymi „think tankami” doradczymi. Dziś młodzi ludzie trafiają do polityki najczęściej nie dzięki swojej wiedzy i pracowitości, ale lojalności. Dopóki to się nie zmieni, dopóty będziemy czytać o kolejnych „wpadkach” naszych polityków. ŁUKASZ GRZESICZAK AUTOR PROWADZI BLOG O SŁOWACJI: WWW.BRATISLAVA.SALON24.PL

MONITOR POLONIJNY


Mamy juz 15 lat! P

rywatne Liceum Slowiańskie na ulicy Žitavskiej w Bratysławie właśnie obchodzi 15. rocznicę powstania. Uczniów kształcimy już od 1993 roku – początkowo była to nauka w systemie pięcioletnim, obecnie ośmio- i czteroletnim. Zapewniamy również naukę w systemie zaocznym. Od 15 lat proponujemy i urzeczywistniamy alternatywę kształcenia na Słowacji. Owa alternatywa polega przede wszystkim na wolnym wyborze języków słowiańskich – rosyjskiego, chorwackiego czy oczywiście polskiego. Prywatne Liceum Słowiańskie jest jedyną szkołą słowacką, zapewniającą maturę z języka polskiego, który znajduje się wśród czterech obowiązkowych przedmiotów maturalnych. Nasi absolwenci doskonalą swoje umiejętności językowe na studiach uniwersyteckich na Słowacji i w Czechach, a znajomość języka polskiego wykorzystują w swojej pracy. Kilkoro z nich swoją szkołę życia kontynuuje w Polsce. Nasz program nauczania od dwóch lat obejmuje naukę innych światowych języków: angielskiego, francuskiego, niemieckiego czy hiszpańskiego. Staramy się, aby nasi uczniowie, oprócz rozmaitości kulturalnych narodów słowiańskich i niesłowiańskich, systematycznie poznawali również historią sztuki. DlaGRUDZIEŃ 2008

tego też proponujemy takie przedmioty, jak nauka gry na fortepianie czy gitarze, nauka śpiewu czy rozwijanie umiejętności aktorskich. Oczywiście, obok nauki języków obcych, muzyki i sztuki, kładziemy też duży nacisk na aktywność sportową naszych wychowanków. Nasi podopieczni, oprócz brania udziału w tradycyjnych zajęciach z wychowania fizycznego, mają także możliwość gry w golfa. Szkolne pole golfowe znajduje się tuż obok budynku szkolnego. Nowy program pozwala uczniom dokonać wyboru odpowiedniego kierunku nauczania. Mogą oni wybrać bądź profil z przewagą nauki języków obcych, bądź artystyczny czy też sportowy. Dzięki otwartej postawie nauczycieli w szkole panuje przyjacielska atmosfera. Uczniowie (ale

i też rodzice) mogą kontaktować się z nimi za pośrednictwem strony internetowej www.ssg-bratislava.edupage.org. Na lekcjach poruszane są problemy dotyczące stosunków międzyludzkich, wyborów, wartości życiowych czy zachowań w różnych sytuacjach życiowych. Podczas prowadzonych w kameralnej atmosferze zajęć z języka polskiego, młodzież uczy się nie tylko samego języka, ale też poznaje kulturę, historię, sposób myślenia narodu polskiego, który, wbrew bliskości geograficznej, jest Słowakom mało znany, ale interesujący. Zwiedzanie zabytków kulturalnych i historycznych w niedalekiej Polsce, uczestnictwo w małej olimpiadzie języka polskiego lub wyjście do teatru polskiego, który czasami pojawi się w Bratysławie, to dla naszych wychowanków mocne przeżycia. Korzystamy też z bogatej oferty programu Instytutu Polskiego w Bratysławie. Nasi uczniowie dojeżdżają do szkoły z różnych dzielnic Bratysławy. Aby im to ułatwić, uruchomiliśmy wlasny wygodny autobus szkolny. Z okazji 15. rocznicy powstania naszej szkoły mamy wyjątkową ofertę dla tych, którzy w nowym roku szkolnym zdecydują się na naukę w naszej szkole – ci, którzy wybiorą naukę języka polskiego, będą mogli ubiegać się o stypendium (nauka w systemie 4- i 8- letnim). Uczniom spoza Bratysławy oferujemy zakwaterowanie. Dla zainteresowanych drzwi naszej szkoły stoją otworem! PHDR. ELVÍRA CHADIMOVÁ ZAŁOŻYCIELKA SZKOŁY


Królewna Śnieżka W

prawdzie nie będzie to kolejna wersja znanej wszystkim bajki z dzieciństwa, ale podczas pisania tego artykułu i zgłębiania jego tajników, nabrałem przekonania, że jego tematem jest historia z pogranicza bajki. Bo jakże by inaczej… Piękna dziewczyna z miasta oddalonego od gór, w kraju, gdzie zimy są coraz krótsze, temperatury przypominają raczej chłodną wiosnę, a śnieg szaroburą breję… Do tego podróże, przygoda, ryzyko i spełnione marzenia. Kiedyś, daaawno temu, kiedy zima (przynajmnie w mojej wschodniogalicyjskiej części Polski) ciągnęła się miesiącami, a temperatury poniżej minus dwudziestu stopni nie były czymś niezwykłym, osobistością była Wanda Rutkiewicz, która zdobyła osiem ośmiotysięczników. Dziś, po wielu zmianach, w tym zamianach klimatycznych, w dalekich górach panują nadal podobnie ciężkie warunki, a w polskiej wspinaczkowej rzeczywistości koronę przejmuje „małolata”. Obecna pogromczyni górskich szczytów Kinga Baranowska, magister geologii, to zaledwie rocznik 1975! Przy tym jest ona prawdziwym twardzielem, choć mierzy tylko 1,59 cm, i należy do najlepszych himalaistek świata! To o niej ta bajka. Mieszka w Warszawie od lat, ale urodziła się pod Wejherowem na Kaszubach – w domu mówiła po kaszubsku. To z Kaszubami jest emocjonalnie najbardziej związana. Jako dziecko 30

uprawiała gimnastykę artystyczną, a na studiach trenowała karate shotokan. Lata spędzone nad morzem nie przeszkodziły jej jednak w tym, by większość wolnego czasu spędzać w górach. O Tatrach mówi, że czuje się w nich jak w domu. Pływać się nie nauczyła. Wysokie góry, mróz i najbielszy śnieg stały się jej miejscem na ziemi, jej królestwem. Dotychczasowy dorobek wysokogórski naszej najlepszej himalaistki jest imponujący. Wystarczyłoby wspomnieć, że na koncie swoich osiągnięć ma m.in. cztery ośmiotysięczniki. Wspinanie się poza granicami Polski zaczęła w Alpach. Następnie, zanim po raz pierwszy wyruszyła w Himalaje, w 2002 roku zdobyła Mount Kenia (inaczej Batian, 5199 m n.p.m.), a także stanęła na wierzchołku Chan Tengri (6995 m lub według innych źródeł 7010 m n.p.m.) w górach Tien Shan. Pierwsza wyprawa w Himalaje w 2003 roku zakończyła się sukcesem dzięki zdobyciu Cho Oyu (8201 m n.p.m.). Jako dziewiątej Polce w historii udało się jej wejść na wierzchołek tego ośmiotysięcznika. Już rok później wzięła udział w wyprawie na jeden z najtrudniejszych siedmiotysięczników świata - Pik Pobiedy (7439 m n.p.m.)

w górach Tien Shan, ale trudne warunki atmosferyczne nie pozwoliły jej jednak na zdobycie wierzchołka. Dzień 22 lipca 2006 roku to kolejny sukces – z wyprawą Tryptyk Himalajski w Karakorum jako jedenasta kobieta w historii stanęła na szczycie Broad Peak (8047 m n.p.m.). Rok 2007 przyniósł kolejne zwycięstwa: 11 czerwca zdobyła najwyższy szczyt Ameryki Północnej – Mount McKinley (6194 m n.p.m.) na Alasce, natomiast już 18 lipca stanęła na wierzchołku kolejnego ośmiotysięcznika – Nanga Parbat (8125 m n.p.m.), na który weszła po słynnej ponad trzyipółkilometrowej północnej ścianie Diamir (pierwotna nazwa szczytu) w Pakistanie. Warto podkreślić, że nasza rodaczka była jedyną kobietą w tej wyprawie. W 2008 roku w ramach Alpinus Expedition Team oraz Klubu Wysokogórskiego Warszawa współorganizowała wyprawę kobiecą na ośmiotysięcznik Dhaulagiri (8167 m n.p.m.) w Himalajach, który oddzielony jest od pobliskiej sławnej Annapurny głęboko wciętą doliną rzeki Kali Gandaki. W dniu 1 maja 2008 roku po długim i wyczerpującym ataku na szczyt, przeprowadzonym w towarzyMONITOR POLONIJNY


stwie innych himalaistów, Kinga Baranowska jako pierwsza Polka w historii stanęła na wierzchołku siódmego co do wysokości szczytu świata – trudnej i wymagającej Dhaulagiri („Biała Góra“). Zdobywanie szczytu trwało długo, ponieważ Dhualagiri jest wyczerpująca, skomplikowana logistycznie i bardzo wymagająca. Wyprawa wyruszyła na wierzchołek przed czwartą rano, a stanęła na nim po godz. 15 czasu lokalnego. Po drodze było dość zimno, później słonecznie, ale bardzo wietrznie. Na szczycie Polka spędziła zaledwie kilka minut, ponieważ... nie dało się tam wystać z zimna. W drodze powrotnej pomagała schodzić dwójce wyczerpanych Hiszpanów. Czekając na nich, odmroziła sobie palec u stopy, a pomagająca jej Hiszpanka palce u dłoni. Godne podkreślenia jest to, że podczas tej wyprawy nasza himalaistka dwa razy udzielała pomocy innym. Partnerce Kingi – Kasi Skłodowskiej szczytu nie udało się zdobyć. Ostatni sukces jest jeszcze „świeży”. Dnia 5 października br.

o godz. 10 czasu lokalnego Kinga Baranowska jako pierwsza Polka stanęła na szczycie Manaslu (8156 m n.p.m., w niektórych źródłach również 8163 m n.p.m.), ósmym co do wysokości szczycie świata, znajdującym się w Himalajach Nepalu. Obecna nazwa pochodzi z sanskryckiego słowa „manasa”, oznaczającego ‘ducha’ bądź ‘duszę’. Manaslu to zatem Góra Ducha. Profesjonalne „wycieczki w góry” Baranowskiej to nie tylko sukcesy. Nasza himalaistka podkreśla: „Osobiście staram się nie ryzykować, mam dużo do stracenia – wiele lat wspinania”. I rzeczywiście nie ryzykuje. We wrześniu 2007 roku podczas wspinaczki na Dhaulagiri od strony północno-wschodniej wspólnie ze Słowakiem, Dodo Kopoldem zrezygnowali... ze zdobycia szczytu na wysokości 8076 metrów. Zabrakło im tylko 91 metrów! Wejście było bardzo trudne: ze szczytu schodziły lawiny, spadała widoczność, pod ciężarem śniegu zawalały się namioty… Himalaiści widzieli już nawet wierzchołek góry, ale trzy godzi-

ny wspinaczki i późniejszy kilkugodzinny powrót w nocy uznali za zbyt ryzykowny. Pogarszające się warunki atmosferyczne potwierdziły słuszność tej decyzji. Jedna z lawin przewróciła ich i zasypała… Na szczęście wydostali się na powierzchnię. Drogę z obozu numer trzy przed granią szczytową do bazy można było pokonać w ciągu jednego dnia – oni szli trzy dni! Baranowska zauważa też, że „góry wyszlifowały dobre cechy charakteru: cierpliwość, umiejętność współpracy i pomagania ludziom”. Jej zdaniem, aby „osiągnąć niemożliwe, trzeba w coś bardzo mocno wierzyć i nie poddawać się przy najmniejszym niepowodzeniu”. Za osiągnięcia w 2007 roku została nominowana do prestiżowej nagrody środowisk wspinaczkowych „Jedynki” oraz otrzymała nagrodę Orła Klubu Wysokogórskiego za wybitne osiągnięcia wśród członków największego Klubu Wysokogórskiego w Polsce – KW Warszawa, w kategorii wspinaczka górska. Do końca roku pracuje w dziale marketingu i public relations jednej z firm telekomunikacyjnych, która jest też jej sponsorem. Jest członkiem Zarządu Klubu Wysokogórskiego Warszawa (od 2008 r.), należy również do sportowego teamu Alpinus Expedition Team. A czy można ją nazywać królewną? Jestem pewien, że tak. Mam też nadzieję, że kiedyś zdobędzie „koronę”, czyli wszystkie ośmiotysięczniki świata, i stanie się prawdziwą królową gór, czego i jej, i nam wszystkim życzę. ANDRZEJ KALINOWSKI Zdjęcia ze zbiorów K. Baranowskiej•Autor składa podziękowanie Kindze Baranowskiej za konsultacje merytoryczne.•Zgodnie z życzeniem autora jego honorarium zostanie przekazane na nagrody dla dzieci, biorących udział w konkursach ogłaszanych na łamach „Monitora“.

GRUDZIEŃ 2008

31


Opinia na temat „Monitora Polonijnego“

K

oniec roku jest dobrą okazją do podsumowań. Prezentujemy więc opinię na temat naszego miesięcznika, którą otrzymaliśmy z Ministerstwa Kultury RS z Sekcji Kultury Mniejszości Narodowych. Miesięcznik „Monitor Polonijny“ wydaje Stowarzyszenie Polaków i ich Przyjaciół na Słowacji już 13. rok. To periodyk, który wiernie mapuje integrację Polaków na Słowacji. Informuje o wydarzeniach polskiej mniejszości narodowej w RS, jak również o wydarzeniach kulturalnych, politycznych i towarzyskich w Polsce. Publikuje wyczerpujące reportaże o działalności kulturalnej Polaków mieszkających w RS, którą co roku znacząco wspiera finansowo również nasze ministerstwo kultury w ramach programu grantowego „Kultura mniejszości narodowych“. Bardzo interesujące są zamieszczane w periodyku artykuły, przedstawiające znaczące osobistości polskiej mniejszości, mieszkające i tworzące na Słowacji. Miesięcznik jest adresowany do czytelników wszystkich kategorii wiekowych i zainteresowań. Jeśli chodzi o treść, to pismo to adresowane jest nie tylko do Polaków mieszkających na Słowacji i w okolicznych krajach, ale również do Słowaków, którzy są zainteresowani polską kulturą. Z naszego punktu widzenia „Monitor Polonijny” to czasopismo, które pod względem zarówno treści, jak formy spełnia oczekiwania nowoczesnego czytelnika. Mgr JUDITA TRNOVCOVÁ 32

• O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A

Z okazji świąt Bożego Narodzenia składamy naszym Czytelnikom najserdeczniejsze życzenia zdrowia, radości i spełnienia wszystkich marzeń. Redakcja „Monitora Polonijnego“

W roku przyszłym na łamach „Monitora Polonijnego“ zamierzamy publikować artykuły, przedstawiające różne miasta i regiony Polski. Przy tej okazji chcielibyśmy skorzystać z pomocy naszych Czytelników i pokazać ich ulubione miejsca, ich „małe ojczyzny“. Pragnęlibyśmy, aby to Państwo

byli naszymi przewodnikami po nich, a w związku z tym prosimy o kontakt telefoniczny bądź mailowy z redakcją tych z Państwa, którzy mieszkali w Krakowie, Gdańsku i Wrocławiu. Redakcja „Monitora Polonijnego“ monitorp@orangemail.sk 031/ 5602891

U W A G A ! ! ! Informujemy, że koszty roczne prenumeraty naszego czasopisma na rok 2009 będą wynosić 12 euro (emeryci, renciści, studenci – 10 euro). Do końca roku 2008 obowiązuje cena promocyjna – 300 Sk (250 Sk dla emerytów, rencistów i studentów). Wpłat należy dokonywać w Tatra banku (nr konta 2666040059, nr banku 1100), a następnie zgłosić na e-mail: monitorp@orangemail.sk, lub nr tel. 0907 139 041 O G Ł O S Z E N I E K L U B O W E Klub Polski Region Bratysława zaprasza na program autorski Janka Maana i Wacka Firlita pt. „Bademajtki“, który zaprezentuje kabaret „bo tak!“ z Wiednia. Przedstawienie odbędzie się 14 grudnia (niedziela) o godz. 17.00 w bratysławskim „Divadle F 7” (siedziba teatru „GuNaGu“, Františkánske námestie 7). Wstęp bezpłatny. •

Ż

Y C

Z

E

N I A • Ż Y C Z E N I A • Magdzie i Wojtkowi Kulmom składamy gratulacje z okazji narodzin ich synka Tomka. Maleństwo przyszło na świat 27 listopada. Przyjaciele z Klubu Polskiego w Bratysławie MONITOR POLONIJNY


• O G Ł O S Z E N I A •

Súkromné slovanské gymnázium

O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

V Konkurs Literacki im. Marka Hłaski 2008/2009 Klub Inteligencji Polskiej w Austrii oraz redakcja pisma JUPITER ogłaszają piątą edycję konkursu na opowiadanie.

ŽITAVSKÁ 1, BRATISLAVA

pri príležitosti 15. výročia svojho založenia ponúka v nasledujúcom školskom roku prvým trom študentom do prvého ročníka osemročného a štvorročného štúdia pri výbere poľského jazyka študijné štipendium. Prihlášky prijímame do 20. apríla 2009. Bližšie informácie poskytneme na tel. č. 02 45640011 a na www.ssg.sk

Uwaga!!! Jest to konkurs TYLKO dla pisarzy POLONIJNYCH, tzn. Polaków, mieszkających poza granicami Polski. Warunkiem udziału w V Konkursie Literackim im. Marka Hłaski jest nadesłanie do 30 kwietnia 2009 r. tekstu, którego objętość nie będzie przekraczać 10 stron znormalizowanego maszynopisu. Autor podpisać powinien utwór hasłem, pseudonimem, którego rozwiązanie (imię i nazwisko, adres, telefon, e-mail oraz krótka notka biograficzna) powinno znaleźć się w zaklejonej i dołączonej kopercie, na której również należy napisać ww. hasło. REGULAMIN: Nadesłane teksty nie powinny być drukowane wcześniej, nie mogą też pochodzić z wydanych już publikacji. W miarę możliwości prosimy o dostarczenie tekstów na nośnikach medialnych, co nie będzie nas zmuszało do przepisywania nagrodzonych utworów w celu ich opublikowania. Redakcja zastrzega sobie prawo pierwodruku na łamach swego pisma. Jury przewiduje nagrody w wysokości:

1. 1000 euro 2. 600 euro

Hľadáme brigádničku (žena) - nie na plný úväzok. Práca s PC aj z domu. Poľština aktívne, slovom aj písmom. Nástup ihneď. Motivujúce ohodnotenie. Tel: 0905 213 865

3. 300 euro

Autorzy prac wyróżnionych otrzymają nagrody książkowe. Nagrody ufundowało Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” w Warszawie. Redakcja zastrzega sobie prawo innego podziału nagród. Nadesłane teksty nie będą zwracane autorom. Wręczenie nagród odbędzie się tradycyjnie w sali Wiedeńskiej Stacji PAN na uroczystej Gali Literackiej w październiku 2009 r. Teksty prosimy nadsyłać pod adresem: Redakcja pisma JUPITER, Rabeng. 2/62/1, A - 1030 Wiedeń (Wien) Jadwiga Hafner – prezes Klubu Inteligencji Polskiej w Austrii, red. nacz. pisma JUPITER

W Y B Ó R Z P R O G R A M U I N S T Y T U T U W B R AT Y S Ł AW I E G R U D Z I E Ń 2 0 0 8 ➨ SARID•9 grudnia, godz. 17.00, Bratysława, SNM - Muzeum Kultury Żydowskiej, Vajanského nábrežie 2 • Prezentacja dokumentu o getcie pabianickim – film z roku 2005 uzyskał wyróżnienie największej organizacji żydowskiej w Australii - Czerwonej Gwiazdy Dawida. • Spotkanie z autorem i producentem filmu Zbigniewem Gajzlerem GRUDZIEŃ 2008

➨ LESZEK MOŻDŻER TRIO 16 grudnia, godz. 19.00, Bratysława, Studio SRo, Mýtna 1 Koncert międzynarodowego tria jazzowego w składzie: Leszek Możdżer – fortepian, Lars Danielsson – kontrabas i wiolonczela, Zohar Fresco – perkusja i śpiew

➨ PIOTR BARON & BAND•18 grudnia, godz. 20.00, Bratysława, Teatr „Aréna” „T-Mobile Jazz - Matúš Jakabčic i jego goście“ - koncert jazzowy formacji muzycznej w składzie: Piotr Baron (PL) – saksofon tenorowy, Matúš Jakabčic – gitara, Ľuboš Šrámek – fortepian, Tomáš Baroš – kontrabas, Marián Ševčík – perkusja 33


Medzi Kyjevom a Berlínom M

azurské jazerá, Frombork, Lodž. Tieto poľské miesta poznám odmalička vďaka príbehom pána Tragáčika. Má neuveriteľne škaredé auto, ktoré však skrýva motor ferrari, rieši rébusy a naháňa priekupníkov so vzácnymi pamiatkami. Dobrodružstvá Zbigniewa Nienackého sú mi dodnes také blízke, že si kupujem reedíciu jeho príbehov a už mám v knižnici zbierku desiatich kníh. Práve vďake „pánu Samochodzikowi“ som získal sympatie k Poľsku a keď som sa ako 19-ročný po prvý raz rozhodol ísť bez rodičov do zahraničia - rozhodovanie bolo jednoduché. Vybral som si dobrovoľnícky pobyt v Krakove, kde som celý august strávil v rehabilitačnom centre pre drogovo závislých. Spolu s mladými ľuďmi z celej Európy sme s abstinujúcimi narkomanmi pestovali zeleninu, kosili trávu a opravovali kaštieľ, v ktorom žili. Tu som prvýkrát zistil, čo je to poľská dobrosrdečnosť, zažil čaro Krakovského rínku, Wawela, uvidel soľné bane vo Wieličke a precítil hrôzy druhej svetovej vojny počas návštevy Osvienčimu. Odvtedy som navštívil Poľsko niekoľkokrát, pričom medzi pamätné cesty patrí pokus o spacákové nocovanie v Suwalkách cestou do Estónska a snehovica v okolí Zakopaného, pri ktorej sme zapadli (aj s vtedajšou veľvyslankyňou Magdou Vášáryovou) a museli tlačiť auto. Objavil som aj výbornú kapelu Myslowic, ktorú dodnes s priateľmi počúvame. Posledné tri roky sa moja skúsenosť s Poľskom obmedzila na vonkajšie pozorovanie – či už z prostredia bruselských summitov, kontaktov s poľskými novinármi a čítaním novinových článkov. Veľmi dobre si pamätám, ako sme spoločne do skorého rána oslavovali rozhodnutie v Kodani, že Európska únia sa rozšíri o náš región v roku 2004. Trochu ma mrzí, že odvtedy európske nadšenie Poliakov ochladlo a dnes pripomína skôr pragmatické handrkovanie o milióny z eurofondov, kompenzácie za znižovanie emisií CO2 či tvrdé bitky s nemeckou kancelárkou o počet hlasov v Rade ministrov. Kde sa vytratili vzne34

POLSKA Oczami słowackich dziennikarzy

ŠTEFAN HUDEC REDAKTOR DENNÍKA SME šené ideály únie a prečo z nich zostal len boj o vlastné záujmy? A to trápne dohadovanie sa, kto bude zastupovať Poliakov na vrcholných schôdzkach únie... Neuvedomujú si ústavní činitelia, že sú na smiech a znižujú renomé svojej krajiny? Čo mi veľmi imponuje je neutíchajúci poľský záujem o svojich východných susedov – dookola presviedčajú partnerov v Bruseli, že Ukrajina a Bielorusko musia mať európsku perspektívu a aktívne sa podieľajú aj na demokratizácii týchto krajín. Tvrdo a jasne pomenúvajú aj dnešnú realitu v Rusku, brutálny autokratický režim, ktorý potláča slobodu slova a disidentov. Mená ako Anna Polit-

kovská a Alexander Litvinenko hovoria za všetko. Veľmi oceňujem, že počas obdobia Mečiarových vlád sa Varšava usilovala o návrat Slovenska k európskym hodnotám a aj vďake jej podpore a pomoci Bratislava dohnala handicap a do EÚ vstúpila spolu so svojimi visegrádskymi susedmi. Kdesi si som čítal, že keď dnes vystúpite rozospatý na varšavskej vlakovej stanici, v prvom momente uvažujete, či ste v Kyjeve, alebo v Berlíne. Dnešné Poľsko je na rozhraní západnej a východnej Európy, buduje si novú tvár a identitu a určite stojí za to, navštíviť ho. Fascinuje ma aj rozdiel medzi konzervatívnym juhom a východom krajiny, ktorý je v ostrom kontraste voči otvorenejšiemu a liberálnejšiemu severu. V tejto súvislosti mi vždy zíde na um Ewa zo Štetína. Kozmopolitná, spontánna, extrovertná a keď treba byť – aj poriadne tvrdá. Ovláda päť jazykov, jazdí na koni, hrá futbal s chalanmi a je levicou na parkete.... Áno hovorím si, musím sa raz vybrať k Baltickému moru a ponoriť sa aj do tejto časti Poľska. Naproti tomu uhladený, hlboko veriaci Piotr z dedinky pri Krakove. Ako 22-ročný sa oženil, vychováva dcérku, buduje si kariéru na univerzite a rekonštruuje starý byt. Oba typy ma fascinujú, sú mojimi dobrými priateľmi a spoluvytvárajú obraz, ktorý o dnešnom Poľsku mám. Vždy, keď cestujem po Európe a stretnem Poliaka, takmer automaticky sa medzi nami vytvorí priateľstvo (aj keď na Čechov ešte nemajú). Posledné roky som si navyše všimol, že poľská elita je stále viac sebavedomejšia, priebojná, vie rázne vystúpiť. Je to výborné, ale treba mať na pamäti, že odtiaľto je len krok k arogancii, namyslenosti a tvrdohlavému presadzovaniu svojich predstáv – čo by už nášmu tatranskému susedovi nesvedčilo. MONITOR POLONIJNY


Historia i legenda o św. Mikołaju Święty Mikołaj jest jednym z najbardziej popularnych i kochanych świętych, chociaż faktów z jego życia znamy niestety mało. Wiemy tylko, że był on biskupem Miry, małego portowego miasteczka w Małej Azji, którego dzisiaj już nie ma na mapach. W III i IV wieku, czyli za życia św. Mikołaja, do tego portu zawijały statki z różnych krajów, wioząc zarówno towary, jak i nowiny. Późniejszy święty miał bogatych rodziców, których przedwcześnie stracił. Gdy dorósł, postanowił swoje życie poświęcić Bogu i bliźnim. Posłuszny słowom Chrystusa rozdał cały swój majątek ubogim. Często

pomagał biednym, sierotom, dzieciom, kładąc im pod osłoną nocy pieniądze na parapetach okien. Za pomocą cudu uratował tonący okręt, na którym płynął z pielgrzymką do Ziemi Świętej, i dlatego stał się patronem żeglarzy. Wybrany na biskupa Miry prowadził święte życie, był mężem modlitwy i ukochanym ojcem dla sierot. Za czasów cesarza Dioklecjana, który prześladował chrześcijan, biskupa Mikołaja wtrącono do więzienia – był gotów umrzeć za Chrystusa jako męczennik. Gdy za panowania cesarza Konstantyna Wielkiego prześladowania ustały, św. Mikołaj wrócił do Miry i aż do swojej śmierci pomagał Z R Ó B

T O

potrzebującym. Zmarł w roku 350. Jego ciało w roku 1807 włoscy kupcy przenieśli do Bari we Włoszech. Swoim patronem uczynili go nie tylko marynarze, ale i kupcy, bankierzy oraz więźniowie. Ale najbardziej kochają go dzieci – za to, że był dobry dla sierot. Wszyscy, niezależnie od wieku i zawodu, naśladują św. Mikołaja, czyniąc w dniu jego święta, czyli 6 grudnia, radosne niespodzianki innym. S A M

Nauczcie się grać na jakimkolwiek instrumencie chociaż jednej polskiej kolędy i zagrajcie ją w wieczór wigilijny swoim rodzicom. Będzie to dla nich najpiękniejszy podarunek!

Drogie dzieci, redakcja „Monitora Polonijnego” życzy Wam wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku 2009, znalezienia pod choinką wymarzonych prezentów, radości i spokoju w gronie rodziny i przyjaciół, a przede wszystkim zrodzenia się w waszych małych serduszkach pragnienia bycia dobrymi ludźmi. GRUDZIEŃ GRUDZIEŃ 2008 2008

stronę redaguje Moan

35


Dziś nie będzie nic na temat wigilijnych potraw. Dlaczego? Bo w tradycji każdego domu na stole pojawiają się ulubione, wyczekane smaki i próby manipulowania tymi „świętościami” z pewnością zakończyłyby się źle. Ale Boże Narodzenie to przecież dopiero początek korowodu świąteczno-karnawałowych imprez, na których odrobina kulinarnej fantazji zawsze się przyda. Zatem poniżej przepisy na coś znanego w nieco innej wersji. Największą zaletą tychże przekąsek jest to, że robi się je szybko.

Wesołe śledziki SKŁADNIKI:

SPOSÓB PRZYRZĄDZANIA:

• 1 kg filetów śledziowych, najlepiej matiasów • 2 cebule (zwykła i czerwona) • 2 duże kiszone ogórki • 5 ziemniaków ugotowanych w mundurkach • 2 ugotowane buraki • 4 jajka na twardo

Filety śledziowe umyć, pokroić w paski i posypać grubo zmielonym pieprzem. Pozostałe składniki pokroić w kostkę i dodać do śledzi. Wymieszać z majonezem, doprawić solą i pieprzem, a potem odstawić w chłodne miejsce na godzinkę, by smaki się przegryzły.

Sałatka holenderska SKŁADNIKI:

SPOSÓB PRZYRZĄDZANIA:

• 30 dag żółtego sera • 30 dag szynki • 2 duże papryki (czerwona i zielona) • zielony ogórek

Ser i szynkę pokroić w grubszą kostkę, paprykę w cienkie paski, zaś ogórek w półplasterki. Wszystkie te składniki należy dobrze wymieszać. Następnie duże opakowanie jogurtu naturalnego (200 g) i 3 łyżki gęstej śmietany mieszamy z łyżką soku z cytryny oraz pęczkiem bardzo drobno posiekanego koperku. Dodajemy przyprawy i tak przygotowanym sosem zalewamy pozostałe składniki sałatki. Odstawiamy w chłodne miejsce na godzinkę. A potem już tylko muzyka, tańce i fajerwerki… A jak zająć dziecko, by nie plątało się pod nogami podczas przygotowywania wigilijnej wieczerzy lub sylwestrowej imprezy? Należy mu dać dużą pomarańczę i paczkę goździków. Te drugie niech się postara wbić dookoła owocu. Dzięki temu pięknie zapachnie, a za sprawą tej naturalnej aromaterapii atmosfera w domu zrobi się po prostu bajkowa! AGATA BEDNARCZYK


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.