Monitor Polonijny 2005/06

Page 1

Dzień Dziecka

str. 23-24


W

TEATR W TEATRZE

sobotni wieczór, 21 maja br. odbyło się w Bartysławie przedstawienie Studia Teatralnego „Aa” z Wiednia, zatytułowane „Vademecum“. Organizatorem imprezy był Klub Polski Region Bratysława. „Jesteśmy częścią dużej wspólnoty państw Unii Europejskiej, chcemy więc zacieśniać więzi z naszymi rodakami żyjącymi w Wiedniu” – powiedziała realizatorka przedsięwzięcia, prezes bratysławskiego klubu Beata Wojnarowska. „Mamy najlepsze predyspozycje, by ta współpraca się rozwijała – stanowi o tym bliskość geograficzna Wiednia i Bratysławy”. Studio Teatralne „Aa” powstało w 2002 roku. „Umieściliśmy ogłoszenie w prasie polonijnej w Wiedniu, że rozpoczynamy nabór do teatru amatorskiego” – wspomina początki działalności teatru Agnieszka Salamon – zawodowa aktorka, która wyreżyserowała spektakl. „Zgłosiło się sporo osób, ale pozostały tylko te najbardziej wytrwałe. Przez pierwszy rok uczyliśmy się tylko warsztatu aktorskiego, dopiero później rozpoczęły się przygotowania do przedstawienia”. Premiera spektaklu

„Vademecum“ odbyła się latem 2004 r. i spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem przez Polonię wiedeńską. „Kiedy rozpoczęłam pracę z zespołem w Wiedniu, mama przysłała mi książkę Iławskiego, abym wiedziała, jak poprowadzić amatorski zespół” – opisuje Agnieszka Salamon. „Okazało się, że książka, napisana w czasach socjalizmu przez ówczesnego krytyka teatralnego, jest zbiorem wskazówek, jak prowadzić teatr na wsi dla ludzi, którzy nigdy nie byli w teatrze” – wyjaśnia

Salamon. Opisy oczywistych zachowań, jak oklaski, czy ukłony stały się pretekstem, by na podstawie tej książki w groteskowy sposób pokazać teatr od kuchni. I to się Studiu Teatralnemu „Aa” udało. Żywe reakcje bratysławskiej publiczności pokazały, że potrafimy się śmiać z ówczesnej socjalistycznej nowomowy, a aktorzy z Wiednia potrafili odpowiednio oddać klimat tamtych czasów. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

FOTO: ARCHIWUM

MONITOR POLONIJNY


SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI Już czuje się w powietrzu nadchodzące lato, a z nim wakacje, czas urlopów, wyjazdów. Snujemy plany, robimy rozliczenia finansowe, planując droższe lub tańsze wyjazdy. I to chyba nas trzyma w odpowiednim rytmie, bo jakoś pracować się już nie chce (chce, ale może sił nie starcza?), częściej realizujemy wyskoki na łono natury, obserwujemy zmieniającą się przyrodę. Dlaczego to piszę? Bynajmniej nie dlatego, żebym chciała usprawiedliwć zespół redakcjyny. O nie, ten pracuje nadal na pełnych obrotach, co miesiąc przygotowując ciekawe artykuły. Zachęcam więc do lektury. Może na łonie przyrody? Tak jak na świeżym powietrzu lepiej smakuje jedzenie, tak samo będzie ze strawą duchową i intelektualną, którą oferujemy w czerwcowym „menu“. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA REDAKTOR NACZELNA

VII Kongres Klubu Polskiego

4

Z KRAJU

4

Druga połówka, czyli o słowackich żonach Polaków

6

POLSKO-SŁOWACKIE ZWIĄZKI HISTORYCZNE Rodzina Turzów/Turzonów na ziemiach polskich w XV i XVI w.

8

WYWIAD MIESIĄCA R. Rynkowski: „Sprzedaję kawałek siebie, licząc, że ten kawałek jest coś wart”

10

Skarby nieopisane

12

Merlin – inna historia

13

MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄ R. Rynkowski

14

KINO-OKO Láska bez hraníc

14

TO WARTO WIEDZIEĆ Konferencja moskiewska

16

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI Kazimierz Koźniewski

18

Z NASZEGO PODWÓRKA

18

OKIENKO JĘZYKOWE Trochę o placu św. Piotra i nie tylko

19

DYPLOMACJA I NIE TYLKO Niektórzy lubią whisky...

20

OGŁOSZENIA

21

POLSKA OCZAMI SŁOWACKICH DZIENNIKARZY Poľské reminescencie

22

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMI Dzień Dziecka

23

PIEKARNIK Dzień Dziecka

24

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB – SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Pavol Bedroň, Ivana Juríková, Majka Kadleček, Katarzyna Kosiniak-Kamysz, ks. Jerzy Limanówka, Irena Malec, Melania Malinowska, Danuta Meyza-Marušiaková, Dariusz Wieczorek, Izabela Wójcik, • KOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE: Maria Magdalena Nowakowska • V SLOVENČINE: Mária Brečková • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduelis Stehlik • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Bratislava • TLAČ: DesignText • KOREŠPONDENČNÁ ADRESA: Małgorzata Wojcieszyńska, 930 41 Kvetoslavov, Tel./Fax: 031/5602891, staste@orangemail.sk • PREDPLATNÉ: Ročné predplatné 300 Sk na konto Tatra banka č.ú.: 2666040059/1100, číslo zákazníka 142515 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • Redakcia si vyhradzuje právo na redakčné spracovanie ako aj vykracovanie doručených materiálov, na želanie autora zaručuje anonymitu uverejnených materiálov a listov. FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

CZERWIEC 2005

3


FOTO: TADEUSZ BŁONSKI

VII KONGRES

KLUBU POLSKIEGO W

Liptowskim Mikulaszu odbył się w dniach 24 i 25 kwietnia nadzwyczajny VII Kongres Klubu Polskiego. Nadzwyczajny, ponieważ zwołany zaledwie po roku od poprzedniego, a nie – jak to zawsze było – po dwóch latach. Głównym celem kongresu był wybór nowego prezesa organizacji ze względu na rezygnację z pełnienia funkcji dotychczasowej prezes Lidii Grali-Bednarčik. Na kongresie obecni byli delegaci wytypowani przez poszczególne zarządy klubów regionalnych i prezesi. Specjalnymi gośćmi kongresu byli ambasador RP w Słowacji Zenon Kosiniak-Kamysz, kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP w RS Wojciech Bilinski oraz gospodarz spotkania – konsul honorowy Tadeusz Frąckowiak. Zebranych przywitał ambasador Zenon Kosiniak-Kamysz, który w swoim imieniu złożył wszystkim podziękowanie za dotych-

4

pracą Operacyjną na Granicach Zewnętrznych Państw Członkowskich UE rozpoczęła działalność w Warszawie już 1 maja. Głównym jej zadaniem jest koordynowanie działań między poszczególnymi państwami UE w zakresie kontroli ruchu granicznego i ochrony granic. FOTO: ARCHIWUM

PRODUCENT FILMOWY Lew Rywin stawił się 18 maja br. w zakładzie karnym przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, by rozpocząć odbywanie kary 2 lat więzienia za „pomocnictwo” w płatnej protekcji wobec Agory. AGENCJA DS. GRANIC zewnętrznych Unii Europejskiej ma swoją siedzibę w Polsce. Decyzję o jej utworzeniu podjęła w Luksemburgu rada ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych UE. Europejska Agencja Zarządzania Współ-

czasową działalność społeczną. Wspomniał on ostatnią wizytę marszałka Senatu RP Longina Pastusiaka w Bratysławie, podczas której m.in. poruszono sprawy wsparcia Polonii słowackiej. Ambasador ponadto powiedział, że nie chce ingerować w sprawy Klubu, ale równocześnie przekonywał, że jego członkowie powinni zabiegać o siedzibę dla swojej organizacji, podobnie jak to zrobiła mniejszość słowacka w Polsce. Po uroczystym otwarciu kongresu głos zabrała dotych-

W ARCHIWACH INSTYTUTU Pamięci Narodowej znajdują się dokumenty wskazujące, iż

czasowa prezes Lidia Grala-Bednarčik, która ogólnie podsumowała działalność Klubu i zwróciła uwagę na konieczność nowelizacji jego statutu, której dokonać może jedynie kongres jako najwyższy organ organizacji. Wspomniała również o propagowaniu Klubu na stronie internetowej i największej bolączce – sprawie jego siedziby, a właściwie jej braku. Po jej wystąpieniu Paweł Piekarzewski, przewodniczący komisji rewizyjnej Klubu Polskiego, odczytał sprawozdanie tej komisji. Następnym punktem programu było przedstawienie przez prezesów poszczególnych regionów sprawozdań merytorycznych z działalności klubów regionalnych. Każdy z poszczególnych regionów (Bratysława, Ni-

ojciec Konrad Stanisław Hejmo był w latach 80. tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL, występującym pod pseudonimami „Hejnał” i „Dominik” – poinformował prezes IPN Leon Kieres. SEJM PRZYJĄŁ specjalną uchwałę z okazji 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej, w której został wyrażony najgłębszy szacunek i wdzięczność wszystkim, których ofiara krwi doprowadziła w maju 1945 roku do klęski hitlerowskich Niemiec. NIE BĘDZIE SAMOROZWIĄZANIA Sejmu. Posłowie większością głosów odrzucili wnioski opozycji w tej sprawie. Oznacza to, że obecna kadenc-

ja parlamentu nie została skrócona i wybory odbędą się w konstytucyjnym, jesiennym terminie. ZASTĘPCA DYREKTORA ds. programowych TVP 3 Andrzej Kneifel oraz b. minister łączności Andrzej Zieliński zostali wybrani do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na miejsce Juliusza Brauna i Jarosława Sellina, których kadencja skończyła się w kwietniu. UNIA WOLNOŚCI decyzją III Nadzwyczajnego Kongresu tej partii, podjętą 7 maja br. w Warszawie, przekształciła się w Partię Demokratyczną, której przewodniczącym został zgodnie z oczekiwaniami Władysław Frasyniuk, dotychczaMONITOR POLONIJNY


CZERWIEC 2005

FOTO: ARCHIWUM

sowy szef UW. Do nowej partii wstąpił b. wicepremier Jerzy Hausner i obecny premier Marek Belka. TRAKTAT AKCESYJNY nie narusza polskiej konstytucji – orzekł Trybunał Konstytucyjny, który sprawą zajmował się na wniosek posłów prawicowych, kwestionujących zgodność Traktatu Akcesyjnego z polską konstytucją. Wyrok jest ostateczny. RUSZYŁ NOWY TELEWIZYJNY kanał tematyczny - TVP Kultura. Program zainaugurowała transmisja koncertu grupy „Kapela ze Wsi Warszawa”. Kanał będzie dostępny tylko w sieciach kablowych oraz przez satelitę.

DELEGACJE Z PRAWIE 50 krajów świata, w tym premierzy Izraela – Ariel Szaron i Polski – Marek Belka, złożyły hołd ofiarom holocaustu podczas 14. Marszu Żywych na terenie byłego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. W TYM ROKU po raz pierwszy według nowych zasad do matury przystąpiło 317 tys. uczniów z 3910 szkół. W pierw-

dnia obrad odbyło się spotkanie delegatów z przedstawicielami polskiej dyplomacji. W godzinach rannych drugiego dnia, zamykającego kongres Klubu Polskiego, odbyło się spotkanie delegatów z redaktor naczelną „Monitora Polonijnego” Małgorzatą Wojcieszyńską, która podsumowała pracę redakcji, zwróciła uwagę na brak zdyscyplinowania prenumeratorów miesięcznika, przedstawiła finansową kondycję pisma i podziękowała wszystkim współpracownikom za pomoc w jego tworzeniu. Nadzwyczajny VII Kongres Klubu Polskiego zakończył się w godzinach przedpołudniowych. Obrady przebiegały w przyjemnej i twórczej atmosferze, a słowa wypowiedziane przez nową prezes Klubu (cytowane wyżej) rokują wielkie nadzieje na dobrą i owocną współpracę nas wszystkich, zrzeszonych w tej organizacji. URSZULA SZABADOS

szej kolejności uczniowie zdawali egzaminy ustne (obowiązkowo język polski i obcy), które zakończyły się 29 kwietnia. Od 4 do 31 maja trwały matury pisemne, obowiązkowe z języka polskiego i obcego oraz z wybranych przedmiotów (maksymalnie trzech). KONTROWERSJE I SZEROKIE dyskusje zarówno wśród polityków, jak i społeczeństwa wywołała decyzja prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o wyjeździe do Moskwy na obchody 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Równie głośnym echem odbiło się zaproszenie na obchody rocznicowe gen. Wojciecha Jaruzelskiego.

FOTO: ARCHIWUM

wsparcie, zaufanie i zapowiedziała posiedzenie Rady Klubu, mające się odbyć w najbliższym czasie. Praca na rzecz Klubu Polskiego jest dobrowolna, jest pasją, okazją do spotkań i rozmów w języku ojczystym. Na moje pytanie, jak nowa prezes wyobraża sobie współpracę z klubami regionalnymi, Anna Tóthová odpowiedziała: „Nie ma sukcesu bez porządku, a porządek jest wtedy, kiedy wszyscy są świadomi swoich zadań, znają swoje miejsce i uznają, że o wiele łatwiej jest bronić interesów silniejszej grupy, silniejszego, zdyscyplinowanego społeczeństwa“. Na zakończenie pierwszego

FOTO: TADEUSZ BŁONSKI

tra, Martin, Środkowe Poważe i Koszyce) miał możliwość zaprezentowania swojego wkładu pracy na rzecz Polonii. Sprawozdania te miały zarówno formalny, jak i nieformalny charakter, co w rezultacie doprowadziło do otwartej i długiej dyskusji, po której Anna Tóthová zrelacjonowała prace komisji ds. mniejszości narodowych w Ministerstwie Kultury RS. Szczególną uwagę zwróciła na warunki rozliczania kosztów projektów. Wspomniała również o prezentacji Polonii na festiwalu mniejszości narodowych oraz o wyborze kandydata – osobowości w dziedzinie kultury i sztuki. Po przerwie, w godzinach popołudniowych odbyły się wybory nowego prezesa Klubu Polskiego. Przebiegły one stosunkowo szybko i sprawnie. Nowym prezesem Klubu Polskiego w Słowacji jednogłośnie została pani Anna Tóthová. Nowa prezes podziękowała zebranym za

W DNIU 9 KWIETNIA 2005 r. zmarł w Warszawie Jerzy Grzegorzewski (1939-2005), jeden z największych reżyserów teatralnych. W swojej karierze artystycznej związany był m.in. z łódzkim Teatrem im. Stefana Jaracza, Starym Teatrem w Krakowie, warszawskim Teatrem Studio i Teatrem Narodowym. OPRACOWAŁ RADOSŁAW ŁACH 5


„Poznali się i wkrótce pokochali…“

Druga połówka,

Spotkanie ukochanej osoby jest wyjątkowym okresem w życiu każdego człowieka, do którego chętnie wracamy pamięcią. Podobnie jest w przypadku bohaterek tego artykułu. „Datę poznania się z Tadeuszem – 4 maja 1974 r. – pamiętam do dziś“ – wspomina Viera Frąckowiaková. „Był to najpiękniejszy okres w moim życiu. Tadek studiował na niemieckim uniwersytecie, a ja jako studentka germanistyki przyjechałam na praktykę, żeby podszkolić się w niemieckim“. Viera mieszkała w akademiku razem z Polkami, z którymi Tadeusz już wcześniej się zapoznał. „Polacy chętnie się odwiedzają, tak było i tym razem, czyli w dniu mojego przyjazdu. Tadeusz przyszedł w odwiedziny, a wieczorem wszyscy razem mieliśmy iść do kina. Wyszło tak, że wybraliśmy się tylko on i ja“ – wspomina. Zdenka Błońska też podaje dokładną datę pierwszego spotkania z przyszłym mężem: „Tadka poznałam w Koszycach 13 grudnia 1981 r., w dniu ogłoszenia stanu wojennego w Polsce“. Zdenka zobaczyła w oczach Tadka desperację, zauroczyła ją jego elegancja i godność. Jana Steblová poznała Zbyszka podczas zabawy studenckiej. „Cały wieczór siedział przy stoliku obok, ale zauważyłam go dopiero, gdy mnie poprosił do tańca“ – wspomina. „Przetańczyliśmy resztę wieczoru, a gdy mnie poprosił o numer telefonu, napisałam mu go na pudełku zapałek“. Jankę zachwyciła w Zbyszku pewność siebie, zdecydowanie i niezależność. Gabi Zwiewková wyjechała jako studentka na praktykę do Polski. Spędziła miesiąc w różnych miastach, ale najdłużej, dwa tygodnie, była w Poznaniu, gdzie poznała Ryszarda. „Co mnie w nim oczarowało? Miał w sobie iskrę i wspaniały głos“ – odpowiada jednoznacznie Gabi.

czyli o słowackich żonach Polaków

Gdzie zamieszkać? W przypadku Tadeusza i Zdenki Błońskich nie musiano rozstrzygać tego problemu, bowiem Tadek już od kilku lat mieszkał na Słowacji. Państwo Frąc6

Na

łamach „Monitora Polonijnego” nieraz przyglądaliśmy się życiu Polaków mieszkających na Słowacji. A jak postrzegają małżeństwo słowackie partnerki naszych rodaków? W życiu polonijnym również one odgrywają ważną rolę. Ich życie, choć nie wymagało przeprowadzek, szukania nowej pracy, adaptacji w nowym środowisku, jednak się zmieniło, nabrało nowych rozmiarów. Jak oceniają Polskę i Polaków przez pryzmat swoich mężów, jak związek małżeński z obcokrajowcem zmienił ich życie? Na te i inne pytania próbowałam uzyskać odpowiedzi, rozmawiając z czterema wspaniałymi Słowaczkami – życiowymi partnerkami Polaków. kowiakowie przez pierwsze trzy lata po ślubie mieszkali w Polsce. „Tadek musiał odpracować swoje studia, na które dostał stypendium – wyjaśnia Viera – ale zawsze chcieliśmy mieszkać w górach, dlatego zdecydowaliśmy się, że osiądziemy w Liptowskim Mikulaszu. Poza tym Tadek twierdził, że na Słowacji, gdzie jest mniejsza konkurencja, łatwiej będzie osiągnąć sukces”. Państwo Zwiewkowie zdecydowali się na dwuletni okres próbny w Bratysławie. „Praca asystenta na uczelni, którą podjął Ryszard po studiach, nie spełniła jego oczekiwań, postanowiliśmy spróbować szczęścia na Słowacji“ – wyjaśnia Gabi. W tym czasie sytuacja ekonomiczna w Polsce uległa pogorszeniu, wprowadzono stan wojenny, poza tym oczekiwali przyjścia na świat dziecka i dostali mieszkanie w Bratysławie. Ten splot wydarzeń spowodował, że postanowili zostać w ówczesnej Czechosłowacji. „Cenię sobie to, że mąż przeprowadził się do mojego kraju, choć początkowo to było dla niego trudne” – opisuje Gabi. „Często zadawał sobie pytanie, czy zrobił dobrze, opuszczając swój kraj“. Janka kończyła studia, więc pierwsze półtora roku małżeństwa musieli zostać w Bratysławie. „Później mąż znalazł dobrą pracę w Bratysławie, zawarł nowe przyjaźnie, a więc to, że tu zostaliśmy, było naturalne” – wyjaśnia Jana. Wszystkie panie są świadome, że to mężowie wykonali olbrzymi krok w ich kie-

runku, godząc się na osiedlenie w obcym dla nich kraju. A gdyby to one miały przeprowadzić się do Polski? Nie każda umiałaby zdobyć się na ten krok. „Chyba nie potrafiłabym się przebić w Polsce, nie mam drapieżnego charakteru, więc obawiałabym się tego” – twierdzi Viera. Gabi, po wielu latach przeżytych z Ryszardem, przeprowadziłaby się z nim gdziekolwiek, warunkiem jednak musiałyby być odpowiedni standard mieszkania i praca. Zdenka twierdzi, że nie wahałaby się wyjechać do Polski na stałe, gdyby tego wymagała sytuacja.

Życie na Słowacji Każda z naszych bohaterek jest dumna ze swojego męża, a każdy z nich znalazł swoje miejsce w nowym kraju: Ryszard Zwiewka jest tłumaczem, Zbyszek Stebel – przedsiębiorcą i tłumaczem, Tadeusz Błoński – artystą plastykiem, Tadeusz Frąckowiak – przedsiębiorcą i konsulem honorowym RP w Liptowskim Mikulaszu. Z pewnością początki nie były łatwe, ale odpowiednie cechy charakteru, podejście do ludzi pomogły im w starcie. Każda z pań wymienia jako jedną z ważniejszych umiejętności swoich mężów zdolność nawiązywania kontaktów. Obcując z Polakami, nasze bohaterki wyszczególniają i inne cechy, które, według nich, są widoczne w zderzeniu ze słowackim otoczeniem. To przede wszyMONITOR POLONIJNY


stkim duma narodowa, którą charakteryzują się ich mężowie, pracowitość i odpowiedzialność. No i oczywiście „nasi” panowie niewątpliwie potrafią oczarować słowackie panie szarmanckim gestem całowania w rękę. Zdenka Błońska docenia wszystkie cechy swojego męża. „Ma to, czego nie mają Słowacy, łącznie z patriotyzmem i szarmanckim zachowaniem, jak całowanie kobiet w rękę, czym zyskał serce nie tylko moje, ale i swojej teściowej“ – ocenia. Janka potwierdza, że całowanie kobiet w rękę sprawia, że Zbyszek w środowisku słowackim jest kimś wyjątkowym. Podkreśla też, że jej męża charakteryzuje niezależność, niechęć podporządkowania się autorytetom, których nie uznaje, i oczywiście duma ze swojego pochodzenia. Gabi również na pierwszym miejsce

Gabi Zwiewková stawia u swojego męża patriotyzm, potem umiejętność przejawienia szacunku względem kobiet, głównie zasad savoir-vivre’u. „Ale po długoletniej obserwacji Polaków żyjących na Słowacji zauważam, że wprost proporcjonalnie do długości ich pobytu tutaj sukcesywnie tracą oni te cenne zwyczaje przejawiania szacunku względem kobiet, jak całowanie w rękę i inne szarmanckie gesty, przez co przystosowują się do większości, wśród której żyją – ocenia Gabi – ale w momencie, gdy znajdą się w swojej ojczyźnie, wszystkie rycerskie zachowania ożywają“. Każda z pań uświadamia sobie różnice w mentalności, w wychowaniu, kulturowe i historyczne. „Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Odczuwam różnice w wielu sprawach, w zachowaniach i poglądach, CZERWIEC 2005

na które w obcowaniu z Tadkiem nie mam wpływu, których się nie da zmienić“ – mówi Zdenka. Gabi też wskazuje na różnice w mentalności: „Podczas 27 lat naszego małżeństwa nieraz spotkaliśmy się z problemami, które każdy chciał rozwiązywać zupełnie inaczej. Teraz, po latach, dotarliśmy się, co nie oznacza, że nie mamy różnych poglądów, ale często rozumiemy się bez słów“.

Dzieci Janka za największą zmianę w życiu swojej rodziny, spowodowaną pochodzeniem Zbyszka uważa decyzję syna o przeprowadzce do Polski i poślubieniu Polki. „Respektuję jego decyzję, choć oczywiście, jak każda matka, chciałabym, aby mieszkał bliżej, żebyśmy się mogli

Zdenka Błońska

Młodsi panowie Błońscy mówią po polsku i czują się dumni z ojca Polaka. Zdenka twierdzi, że jeden z nich jest „naturalnym Polakiem“. Viera jest dumna z faktu, że jej dzieci mają słowackie i polskie obywatelstwo. Syn – przedsiębiorca, współpracuje z Polakami, a córka, która ostatnio wróciła z Australii, cieszy się że ma polskie pochodzenie, bowiem właśnie z Polakami zamieszkałymi w Australii najszybciej nawiązywała kontakty. „Widzę, że odziedziczyły cechy po ojcu, płynie w nich polska krew” – mówi Vierka. „Z tym trzeba się urodzić, a nasz syn już w od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie biznesem”. Jako przykład podaje zabawną przygodę, kiedy to podczas podróży do Polski wraz z mężem kupili 7-letniemu synkowi figurki postaci bajkowych – Smerfów. „Na Słowacji tego nie było w sklepach, a syn miał ich

Viera Frąckowiaková

częściej spotykać” – mówi. „Z drugiej strony cieszę się, że znalazł partnerkę o takich cechach charakteru i pracę, w której może się realizować”. Dzieci Gabi i Ryszarda także wyjechały do Polski, gdzie studiują. „Kiedy syn wyjeżdżał do Krakowa, wydawało mi się, że go tracę na zawsze“ – wspomina Gabi. „Potem stwierdziłam, że świetnie sobie daje radę. Kiedy do Krakowa wyjeżdżała córka, łatwiej mi było to przeboleć, może dlatego, że wiedziałam, że dzieci będą blisko siebie i będą sobie nawzajem pomagać. Dziś wiem, że wyjazd ten pomógł im w dorastaniu – nauczyły się samodzielności. Gdyby zdecydowały się tam zostać, uszanuję ich decyzję. W końcu to nie tak daleko. Na szczęście nie są w Nowej Zelandii“.

Jana Steblová

sporo, więc zaczął sprzedawać kolegom z klasy. Któregoś dnia Jakub wrócił ze szkoły z uwagą w dzienniczku: „Syn handluje!”. Vierka jest przekonana, że gdyby dzieci zdecydowały się na przeprowadzkę do Polski, dadzą sobie radę. Polonię słowacką w dużej mierze tworzą kobiety, które przyjechały na Słowację, ponieważ tu znalazły swojego życiowego partnera. Panów, którzy zdecydowali się opuścić swój kraj, jest trochę mniej. Myślę jednak, że ich odwaga zasługuje na uznanie, bowiem znalezienie sobie miejsca w nowej ojczyźnie, zabezpieczenie bytu rodzinie to wyzwanie. Oni zdali ten egzamin celująco, choć z pewnością niebagatelną rolę w tym odegrały i ich żony! MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA FOTO: STANO STEHLIK 7


P O L S KO - S Ł OWA C K I E Z W I Ą Z K I H I S T O R YC Z N E

RODZINA TURZONÓW/TURZÓW NA ZIEMIACH POLSKICH w XV i XVI w.

H

istoria rodziny Turzonów rozpoczyna cykl artykułów, dotyczących historycznych związków polsko-słowackich.

I. Pochodzenie rodu Turzonów. Korzenie rodu Turzonów okryte są do dziś mrokiem tajemniczości. Skomplikowane dzieje polityczne Spisza, skąd pochodzili, oraz brak w pełni wiarygodnych źródeł archiwalnych skłaniały do przywłaszczania sobie pochodzenia rodu Turzów przez historyków kilku krajów. W XVIII w. spiski historyk austriackiego pochodzenia Karol Wagner próbował dowodzić związków genealogicznych Turzonów z rodem Turso, którego przedstawiciele byli odnotowani w zapiskach kościelnych ksiąg w Dolnej Austrii. Węgierski historyk A. Fekete-Nagy w opublikowanej w 1934 r. pracy udowadniał pochodzenie przodków Jana z Betlanowiec od roku 1260 i uważał ich za węgierskich rycerzy zamieszkujących Spisz. Węgierskie pochodzenie Turzonów uznał także polski badacz Romuald Kubiciel. Ze zrozumiałych względów również Słowacy przyznają się do Turzonów. Wobec braku jednoznacznych dowodów można jedynie stwierdzić, że byli oni od czasów średniowiecza mieszkańcami Spisza, na obszarze którego ścierały się wpływy węgierskie, niemieckie i polskie. 8

II. Związki rodziny Turzonów z Małopolską i Krakowem. Syn Jana z Betlanowiec, Jerzy (zm. przed 1458 r.), jako pierwszy z rodu zaczął używać nazwiska Turzo. Prowadząc działalność kupiecką między Lewoczą, Koszycami i Krakowem, mógł bliżej poznać potrzeby lokalnych rynków. Pierwsza wzmianka historyczna o jego kontaktach handlowych z Krakowem to informacja pochodząca z ksiąg sądowych z 1436 r., w których znajduje się zapis procesu sądowego Jerzego Turzo z kupcem krakowskim Piotrem Grazerem. Jerzy Turzo zmienił dosyć szybko „branżę handlową”. Zainteresował się korzyściami płynącymi z wydobywania miedzi w kopalniach na Spiszu i w Gemerze. Zaczął ją sprzedawać do Budy, Bratysławy i Wiednia. W owym czasie mennica krakowska potrzebowała surowca do bicia monety, ponieważ kopalnie w Olkuszu, Chrzanowie i Trzebini dostarczały zbyt mało cennego surowca. Jerzy Turzo dostrzegł w tym swoją szansę. Wykorzystując dotychczasowe kontakty z Małopolską, wydał swoją córkę Martę za mąż za żupnika olkuskiego Jana Tesznara. Tym samym doszło do „ożenku polskiego ołowiu ze słowacką miedzią”, którego efektem było powstanie jednego z pierwszych

międzynarodowych „przedsiębiorstw” w tym regionie Europy. Najstarszy syn Jerzego, Jan Turzo, po pobycie w Wenecji, gdzie pogłębiał swoje wiadomości o rzemiośle hutniczym i nawiązał kontakty z niemiecką bankierską rodziną Fuggerów, w 1463 r. przeniósł się do Krakowa i założył filię rodzinnej firmy. Równocześnie przejął kontrolę nad węgierskimi kopalniami miedzi, srebra i złota. Jan Turzo w metodyczny sposób budował potęgę swojej „firmy”. Gruntownie zaznajomił się ze sposobami wydobycia surowców i procesem pozyskiwania srebra z miedzi i ołowiu w Olkuszu (Polska), Kutnej Horze (Czechy) i Gostarze (Węgry). Rozpoczął stosowanie własnej, nowoczesnej metody odzyskiwania srebra z miedzi za pomocą ołowiu. Wykorzystał też możliwość administrowania w imieniu króla Węgier Macieja II Korwina kopalni miedzi w położonych na terenach dzisiejszej Słowacji miastach: Bańskiej Szczawnicy, Kremnicy, Bańskiej Bystrzycy, Nowej Bani i innych oraz sprowadzania wydobywanej tam rudy miedzi do Krakowa. W 1469 r. założył w Mogile pod Krakowem hutę, w której wytapiano miedź i srebro. Dzięki temu Kraków zyskał miano „miasta miedzi”. Jednocześnie Jan Turzo umiejętnie budował potęgę ekonomiczną swojej rodziny poprzez związki ze znaczącymi rodami. Jego dwa małżeństwa z córkami bogatych i wpływowych mieszczan krakowskich – Urszulą, córką Jana Bema, i Barbarą, córką Jana Becka – umocniMONITOR POLONIJNY


ły pozycję rodziny Turzo w ówczesnej stolicy Polski. W roku 1477 Jan Turzo został wybrany na burmistrza Krakowa, a w latach 1477 – 1508 piastował urząd rajcy krakowskiego. Niezależnie od sprawowanych urzędów miejskich pełnił również funkcje honorowe. Wraz ze swoim synem Jerzym nadzorował budowniczych ołtarza w kościele Najświętszej Marii Panny w Krakowie. Turzonowie ofiarowali kruszec na pozłocenie tryptyku „Zaśnięcie Najświętszej Marii Panny”, wykonanego przez Wita Stwosza dla kościoła Mariackiego. Otrzymali też prawo do posiadania tam prywatnej kaplicy i wybicia osobnego do niej wejścia. Byli również mecenasami Pawła z Lewoczy, który jako uczeń norymberskiego mistrza wyrzeźbił później liczne słynne ołtarze w kościołach na Spiszu (np. „Ostatnią Wieczerzę” w kościele pod wezwaniem św. Jakuba w Lewoczy). Turzonowie posiadali w Krakowie i okolicach kilka domów, m.in. kamienicę w rynku, tzw. Pod Gruszą. Jan kontynuował politykę mariaży finansowych, zabezpieczających rozwój przedsiębiorstwa rodzinnego. Jego syn Jerzy, dziedzic całego majątku, ożenił się z córką Ulryka Fuggera, zaś córka Katarzyna wyszła za mąż za Rajmunda Fuggera. Familijne związki z najzamożniejszą wówczas rodziną europejskich bankierów wzmocniły znacząco pozycję ekonomiczną i społeczną Turzonów. Jan i Jerzy Turzonowie zawarli z Jakubem Fuggerem porozumienie i w 1495 r. stworzyli spółkę handlowo-wydobywczą „Ungarische Handel”, która, dzięki kapitałowi Fuggerów i monopolowi Turzonów na CZERWIEC 2005

eksport części srebra pozyskiwanego z rud słowackiej miedzi i polskiego ołowiu, stała się najważniejszą na międzynarodowym rynku miedzi od Antwerpii po Indie. Interesy prowadzone przez Turzonów w Polsce przyczyniły się również do zwiększenia popytu na zboże i inne polskie produkty na terenie Uhorska/Węgier (dzisiejszej Słowacji). Synowie Jana Turzona byli przez dalsze lata związani z Krakowem. Najstarszy z nich, Jan (1466 - 1520), studiował na Akademii Krakowskiej, gdzie otrzymał tytuł magistra. Po uzyskaniu we Włoszech doktoratu obojga praw został rektorem uczelni krakowskiej, a w 1506 r. biskupem wrocławskim. Stanisław Turzo, po studiach w Krakowie, objął katedrę biskupią w Ołomuńcu. Znany nam już Jerzy był w latach 1511-1516 rajcą krakowskim. „Turzowską przygodę” pod Wawelem zakończył wyjazd Jerzego Turzo z rodziną do Augsburga.

III. Turzonowie na Śląsku Aleksy Turzo, brat Jerzego, kupił od księcia cieszyńskiego dobra pszczyńskie. W związku z tym jako dziedzic fortuny rodzinnej transportował przez krótki czas słowacką miedź przez Przełęcz Jabłonkowską wzdłuż rzeki Wisły w kierunku Pszczyny, Mikołowa, Raciborza, a następnie drogą wodną do Wrocławia. Dziesiątego kwietnia 1518 roku w jego majątku w Pszczynie zatrzymał się orszak księżniczki mediolańskiej Bony Sforzy, jadącej na ślub z królem Zygmuntem do Krakowa. Brat Aleksego, Jan (ur. w 1492 r. w Krakowie), odziedziczył „państwo

pszczyńskie” i wykorzystał walory tego majątku (jeziora, rzeki i lasy). Dzięki kontaktom z dworem krakowskim Bony Sforzy stawy pszczyńskie zaczęły dostarczać ryb na stół królewski. Umiejętna polityka ekonomiczna Turzonów przyczyniła się do rozwoju miast w dobrach pszczyńskich. Otrzymały one prawo do odbywania jarmarków. Jan Turzo nadał miastom Bieruń i Mikołów nowe magdeburskie prawo. W połowie lat trzydziestych XVI w. Jan Turzo zadłużył się m.in. u krakowskiego bankiera Seweryna Bonera, finansisty króla Zygmunta I Starego. Kolejne problemy natury pieniężnej zmusiły go do sprzedania majątku i zerwania w 1548 r. kontaktów ze Śląskiem. Krakowsko-śląski epizod działalności Turzonów był istotny dla budowania ich potęgi i majątku na terenach dzisiejszej Słowacji. Kolejny Jan w rodzinie w latach 1506 – 1520 był biskupem Wrocławia. Jego rządy w stolicy Dolnego Śląska były istotne dla rozwoju humanizmu i sztuki renesansowej na tych terenach. Turzonowie przez prawie dwa wieki wpływali na rozwój handlu, wydobycie kruszców i produkcję wyrobów hutniczych w Europie Środkowej. Jako mecenasi zasłużyli się w wielu miastach Małopolski, Śląska, Moraw, Spisza i innych ziem słowacko-węgierskich, finansując budowle i dzieła sztuki, które przetrwały do dnia dzisiejszego. Pomogły im w tym związki z Polską, znaczącymi rodami mieszczańskimi w Krakowie i przychylność Jagiellonów, panujących na polskim tronie. WOJCIECH BILIŃSKI IRENA MALEC 9


Ryszard Rynkowski: Sprzedaję

kawałek siebie, licząc, że ten kawałek jest coś wart WYWIAD MIESIĄCA Na Słowacja zapamiętała zespół „VOX”, którego Pan był członkiem, z występów w 1980 roku na festiwalu „Bratysławska Lira”. Jak Pan wspomina tamte czasy? Zdobyliśmy Grand prix za interpretację czeskiej piosenki, a za „Bananowy song”, do którego Marek Skolarski napisał tekst, a ja muzykę, otrzymaliśmy Brązową Lirę. Początkowo założeniem zespołu było śpiewanie piosenek amerykańskich. W Polsce w owych latach nie można było zaistnieć, śpiewając po angielsku, dlatego powstawało sporo piosenek, które miały nawiązywać do ówczesnej mody. Była piosenka „Dwa nieba”, bo 1979 rok był rokiem ogromnej popularności zespołu „Bee Gees”, więc byliśmy jak on. Były czasy „ABBY”, „Eruption”, więc powstał „Bananowy song”. To były polskie odpowiedniki tego, co było modne na świecie. Wszystko było proste, wydawało się, że świat leży nam u stóp. Mieliśmy ogromny zapał do pracy. To była moja pierwsza profesjonalna praca pod profesjonalną opieką. Dostawaliśmy pieniądze za to, że mieliśmy próby, a my odwdzięczaliśmy się sumienną pracą. To były czasy, gdy występowaliśmy z Gustavem Bromem i jego orkiestrą. Chcieliśmy śpiewać coś innego, więc kiedy przyszły czasy, kiedy to było możliwe, w mojej psychice nastąpił zwrot, co spowodwało, że się rozstaliśmy. Co się dzieje teraz z pozostałymi członkami grupy „VOX”? 10

początku spotkania był dla mnie zagadką, ponieważ w szerszym gronie osób, w którym się spotkaliśmy, wydawało się, że jest jakby trochę w cieniu, zamyślony, z dystansem, może trochę onieśmielony. Kiedy rozpoczęliśmy rozmowę, okazało się, że jest serdeczny, otwarty, wie, czego od życia oczekuje. Nie zależy ma na blichtrze i powierzchowności w świetle jupiterów, ale chce podzielić się z ludźmi tym, co dostał w darze od natury. A został wyposażony w bagaż doświadczeń życiowych i we wspaniały głos o charakterytstycznym zachrypniętym brzmieniu. Ryszard Rynkowski – człowiek z charyzmą. Istnieją, żyją trochę bardziej cichym życiem, ale ja nie czuję się upoważniony, żeby o nich mówić. To znaczy, że Panu się udało? To nie tak. Ja teraz żyję trochę głośniej, ale były czasy, kiedy, zanim poznałem Jacka Cygana (autora tekstów do większości piosenek Rynkowskiego – przyp. od red.), nie wiedziałem, jaka będzie moja dalsza droga. W tym czasie „VOX”, najpierw w czwórkę, potem w trójkę, znalazł sobie miejsce na polskiej i nie tylko polskiej scenie muzycznej, występował w NRD, Czechosłowacji, grał z Gustavem Bromem itd. Dla mnnie przełom nastąpił w 1988 r., kiedy poznałem Jacka. Rozpoczęliśmy współpracę, która trwa do dzisiaj. A los Wam sprzyjał i sprzyja – na początku była pierwsza nagroda w 1989 r. w Opolu. Jakie uczucia temu towarzyszyły? Miałem straszną tremę, konkursy mnnie stresują. Po tym występie ukazała się moja pierwsza solowa płyta, a piosenka „Wypijmy za błędy” to utwór, który stał się wielkim przebojem. Spod pióra Jacka do moich kompozycji wyszło jeszcze wiele innych utworów – prze-

bojów i nieprzebojów. Bardzo szanuję Jacka za teksty, które dla mnie pisze, ponieważ trafia nimi idealnie w moje zapotrzebowanie, prosto w serce. Jakie wyzwania stoją teraz przed Panem? Pracuję nad nową płytą. Chciałbym, żeby była łagodniejsza niż poprzednia. Mamy z Jackiem nawet pomysł na tytuł – „Ballader”. Tak jak się mówi np. driver, w tym przypadku to będzie ballader, czyli mówiąc po polsku – balladzista. Jak nazwa wskazuje, będą na niej nastrojowe piosenki pasujące do pomieszczeń klubowych, sal teatralnych. Pan stawia na indywidualność, nie bacząc na aktualne trendy. To chęć wyrażenia siebie. Człowiek mimo swojej próżności sprzedaje kawałek siebie, licząc, że ten kawałek jest coś wart. Publiczność jest odpowiedzią. Pańska publiczność rzeczywiście odpowiada gromkimi brawami, co więcej, podbił Pan serca dojrzałej publiczności i małolatów. W czym tkwi sekret Pana sukcesu? MONITOR POLONIJNY


A czym są dla Pana zdobyte nagrody? Mimo że jestem dorosłym człowiekiem, nadal jest we mnie mały chłopczyk, który chce dostać zabawkę, cukierka. Te wszystkie nagrody są takimi zabawkami, cukierkami, czekoladkami. Mam w swoim domu „półkę próżności”, na której stoją chyba wszystkie nagrody, które można dostać w Polsce, oprócz „miss obiektywu” (śmiech). To półka wspomnień, patrząc na nią, wracam pamięcią wstecz, tak jakbym oglądał album ze zdjęciami. Ale największą nagrodą jest dla mnie to, kiedy mój menadżer mi powie, że na ten czy tamten mój koncert już od dwóch tygodni nie ma biletów. Znam ludzi, którzy dostawali nagrody, ale nigdy nie zaistnieli. To sprawa przypadku, dobrej passy, która trwa czasami dłużej, czasami krócej. Weryfikatorem tego wszystkiego jest dłuCZERWIEC 2005

gość trwania kariery i wierność widowni. Na to trzeba zapracować, to nie sprawa wygrania „Idola” czy festiwalu.

społem. Miałem ten niewątpliwy zaszyt poznać go, pogadać, spędzić z nim czas. Zaśpiewałem z nim na jednej scenie, mam parę wspomnień i parę zdjęć. To było spełnienie moich marzeń. Kiedyś jako nastolatek usłyszałem „The Beatles”, wracałem ze szkoły do domu, grałem sobie na pianinie ich utwory, zamykałem oczy i wydawało mi się, że jestem z nimi na scenie. Z Joe Cockerem było podobnie. Po latach okazało się, że to nie musi być sen, otworzyłem oczy, a on naprawdę stał na tej samej scenie obok mnie.

Jak doszło do tego, że wystąpił Pan z Joe Cockerem? To był dzień spełnionych marzeń. Miałem podpisaną roczną umowę z firmą ubezpieczeniową, dla której występowałem w wielu koncertach w Polsce. Ta firma obchodziła znaczący jubileusz, a ja 50. urodziny. Z tej okazji miał się odbyć wystrzałowy koncert, wobec czego zapytano mnie, z kim ja bym chciał zagrać. To tak jakby zapytano mnie, którą kobietę chcesz za żonę. Wymieniłem trzy nazwiska: Ray Charles, Joe Cocker i Stevie Wonder, ale traktowałem to jako żart. Organizatorom jednak udało się nawiązać kontakt z Joe Cockerem, który przyjechał ze swoim ze-

FOTO: STANO STEHLIK

Kiedy po skończonym utworze panuje na sali przez jakiś czas cisza, wiem, że ci ludzie, którzy przyszli na mój koncert, słuchają. To nie sztuka zaśpiewać piosenkę „Jedzie pociąg z daleka”, kiedy wszyscy klaszczą do rytmu. Mnie już na tym nie zależy, ja chcę coś ludziom przekazać, coś powiedzieć. Cieszę się, że teraz wśród tej publiczności, którą mam w Polsce, jest sporo ludzi młodych, otwartych na prawdziwe wartości. Nie odbieram tego jako swojej zasługi, ale przyjmuję to za potwierdzenie, że to, co robię z Jackiem, ma sens. Na świecie jest bardzo dużo wrażliwych ludzi, którzy czują się samotni, marzą, do których trzeba mówić czule, nie tylko językiem reklam, gdzie wszystko jest „super” i „okey”. To jest chyba mój sekret.

Często występuje Pan za granicą? Występowałem w różnych krajach Europy, w Ameryce, Australii, ale postanowiłem rzucić granie w klubach, czekanie na swój występ gdzieś w kuchni obok kucharza. Skończyły się czasy, kiedy sto dolarów było tak zawrotną sumą, za którą można było przeżyć w Polsce miesiąc. Za 500 czy 1000 dolarów artyści przełykali gorycz, grali „do kotleta”, a ludzie w tym czasie pili wódkę. Teraz jeżdżę do USA, Kanady, ale wyłącznie z 12-osobowym zespołem, ze swoją aparaturą. Gramy normalne recitale, występując tam tak, jak występujemy w Polsce. Na czerwiec mam zaplanowany występ z Helenką Vondračkovą w USA, gdzie będę jednym z jej gości, drugim będzie Karel Gott. To mają być koncerty z dużym zespołem, m.in. w Nowym Jorku w Carnegie Hall. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA 11


Skarby nieopisane,

c z y l i „ C u d z e c h wa l i c i e , s we g o n i e z n a c i e “

S

łowacki Raj to najpiękniejszy park narodowy na Słowacji. Tak brzmiało stwierdzenie naszych redakcyjnych przyjaciół z krakowskiej rozgłośni radiowej. Cokolwiek o nim napiszemy, jakkolwiek sfotografujemy – zawsze będzie to tylko próba odzwierciedlenia oryginału. Jego piękno doceniają też nasi rodacy z bliskiego Krakowa, którzy w długi majowy weekend wyruszyli go odwiedzić.

W poprzednim numerze „Monitora Polonijnego” wspomniałam już o planach wspólnego projektu dwóch regionalnych rozgłośni radiowych: Kraków i Koszyce. Otóż w pierwszą rocznicę wstąpienia Polski i Słowacji do Unii Europejskiej, czyli 1 maja, doszło do realizacji wspólnego przedsięwzięcia – otwarcia sezonu turystycznego w Podlesku w Hrabuszycach. „Często to Polacy zaskakują tutejszych obywateli, którzy sami nie wiedzą, jaką perłę posiadają” – powiedział prezes Radia Kraków Janusz Andrzejowski – jeden z inicjatorów pomysłu. Słowa prezesa potwierdziły tłumy polskich turystów, wstępujących do Słowackiego Raju, które obserwowałam z miłym zdziwieniem. Gdy pytałam gości z Polski, jak się czują, odpo12

wiadali: „Zupełnie tak, jak w domu, bo spotykamy tu wielu innych polskich turystów z Wrocławia, Warszawy, Krakowa i innych miast”. Prezes Radia Kraków już od ośmiu lat zachwyca się pięknem Parku Narodowego Słowacki Raj. „Tutaj trasy są o wiele ciekawsze, bardziej urozmaicone, a przede wszystkim nikt nam nie depcze po piętach. Są jaskinie, wodospady i piękne widoki na Tatry. Ze szczytów niewielkich gór widać połacie monokulturowych pól i tylko małe skupiska domostw. To jest coś, czego się nie spotyka w naszej turystyce, dla-

tego chciało się tu przyjechać na te 3 dni, wszystko to jakby wchłonąć i cieszyć się, że udało się nam wspólnie z władzami Hrabuszic i Rozgłośnią Radia »Regina« w Koszycach otworzyć sezon turystyczny” – powiedział prezes Janusz Andrzejowski. Z okazji otwarcia sezonu Radio „Regina” w Koszycach wspólnie z Radiem Kraków przygotowało specjalny program, w którym m.in. wystąpili górale z zespołu „Lubań”, słowacki zespół Andreja Kandrača i polski, legendarny już zespół „Wolna Grupa Bukowina”. Niezbyt upalna, ale słoneczna pogoda sprzyjała zarówno turystom, jak i organizatorom. Najważniejsze jednak, że dzięki transmisji na żywo słuchacze z Krakowa i okolic mogli się wiele dowiedzieć o wyjątkowych walorach krajobrazowo-przyrodniczych Słowackiego Raju. URSZULA SZABADOS

MONITOR POLONIJNY


Ci,

którzy przybyli do Teatru Hwiezdoslawa w Bratysławie we wtorek, 10 maja br., byli świadkami niezwykłego wydarzenia teatralnego, którym było przedstawienie „Merlin – inna historia”, prezentowane przez warszawski Teatr Narodowy w ramach spotkań „Słowacki Teatr Narodowy i Jego Przyjaciele”. Spektakl, zrealizowany na podstawie sztuki polskiego dramaturga Tadeusza Słobodzianka i wyreżyserowany przez Ondreja Spišáka, to wspaniałe przedstawienie o magicznej sile oddziaływania.

Słobodzinek w swym dramacie wykorzystał najpopularniejszy mit europejskiej kultury o królu Arturze, rycerzach Okrągłego Stołu i magu Merlinie, ale jak sam podtytuł mówi, opisany inaczej. Jego Merlin to „syn szatański jedyny”, który przy pomocy rycerzy Okrągłego Stołu chce uczynić z Brytanii królestwo doskonałe. Jednak, aby to się stało, owi rycerze muszą pokonać siedmiogłową bestię, uosabiającą Siedem Grzechów Głównych, i odnaleźć Świętego Graala. Rycerzy jest siedmiu (podług legendy było ich ponoć dwunastu), a więc tylu, ile grzechów głównych. Każdy z nich prezentuje inną ludzką słabość, inny grzech. Siedmiogłową bestię zabijają, ale grzech żyje w nich i rośnie, co prowadzi do bratobójczej rzezi. Na końcu, jak w greckiej tragedii, giną wszyscy, Merlin umiera ze starości, a na scenie pozostaje tylko wieszczka Viviana (ktoś przeżyć musi!), która taki przebieg wydarzeń sprowokowała. Ale siła przedstawienia tkwi nie tylko w nowym opisaniu, a raczej napisaniu, historii rycerzy Okrągłego Stołu, ale przede wszystkim w tym, że choć akcja rozgrywa się w dalekiej przeszłości, w odległej krainie, to jest w nim ukazana cała postkomunistyczna Polska. Stary moralitet stał się dramatem współczesnym, łączącym sacrum i profanum, próbującym odpowiedzieć na pytanie, czy możliwe jest stworzenie państwa idealnego, o którym ludzkość marzy od początku dziejów. Tylko czy inicjatorem powstania „doskonałego królestwa” może być „syn szatański jedyny”? CZERWIEC 2005

włowski w „Gazecie Wyborczej” (z 17.12.2003 r.) po warszawskiej premierze „Merlina”: „...trzeba było sprowadzić do Warszawy Słowaka, aby ta sztuka się udała”. A sztuka dzięki reżyserii Ondreja Spišáka udała się nadzwyczaj. Scenę zapełnili dzisiejsi „rycerze” w skórzanych kurtkach, z wytatuowanymi na ciele herbami odzwierciedlającymi ich grzeszne skłonności, którym, W dramacie można dostrzec wiele wydaje się, bliższe były „sex, drugs and metafor. Król Artur, przedstawiony jako rock and roll” niż walka ze złem. Dali się człowiek z nikąd, stający na czele no- jednak ponieść idei, chcieli być „anioławego państwa, dość często przypomina mi”, jednak ich natura wzięła górę – staprzywódcę „Solidarności” (i nie bez li się potworami. przyczyny słowo „solidarność” w spekProwadzeni przez reżysera aktorzy taklu pada kilka razy). Postaci rycerzy (niektórzy występujący w spektaklu nawiązują do skłóconych polskich ugru- gościnnie), których nazwisk nie podaję, bowiem musiałabym wymieFOTO: ARCHIWUM nić wszystkie, stworzyli niezwykle wyrównany zespół, grający głosem, gestem, ciałem... Każdy z nich był inny, a wszyscy, w większości bardzo młodzi, doskonali. Oni nie tylko grali, oni byli na scenie i dobrze się bawili, uzupełniając ascetyczną scenografię (okrągły stół z metalową obręczą i metalowe siedziska) i zmuszając widzów do skupienia się nad słowem i nad tym, co się właśnie odgrywało. Mimo że spektakl trwał bez przerwy powań politycznych, ale... to już „inna prawie dwie godziny, chyba nikt nie odhistoria”. Dramat ten można odczytać czuł znużenia. Co chwila, zwłaszcza też jako metaforę Europy końca XX w. w pierwszej części, słychać było i początku XXI w. (np. rozpad Jugo- śmiech publiczności, doskonale przyssławii?), ale to już kolejna „inna histo- wajającej sobie sztukę polskiego draria”. Każdy może odczytać w nim swoją maturga. Ten śmiech później zastąpiła „inną historię”, o czym świadczyć może zaduma nad przyczyną klęski rycerzy żywa reakcja widowni, w większości Okrągłego Stołu (i nie tylko), przyczyną, słowackiej, chyba niezbyt dokładnie która tkwi chyba w każdym z nas. orientującej się w zawiłościach polskiej I choć wymowa przedstawianie nie historii współczesnej (ba, sami Polacy napawa optymizmem, to obejrzenie go przestają się w niej orientować). było nie tylko przyjemnością, ale i nadTo, że przedstawienie polskiego Tea- zwyczajnym przeżyciem. Ci, którzy ten tru Narodowego zyskało sobie nadzwy- spektakl przegapili, niech żałują, boczaj przychylne przyjęcie bratysławskiej wiem stracili możliwość obcowania ze publiczności, to zasługa nie tylko same- sztuką przez duże „S”. go dramatu, ale i sposobu, w jaki został on pokazany. Jak napisał Roman PaMARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

Merlin -

inna historia

13


FOTO: ARCHIWUM

Ryszard Rynkowski – piosenkarz, kompozytor, pianista. Studiował na Wydziale Wychowania Muzycznego WSP w Olsztynie. Podczas studiów występował na scenie z zespołami studenckimi. Od 1973 r. mieszka w Warszawie, gdzie początkowo pracował jako korepetytor w Operetce Warszawskiej i współpracował jako akompaniator z Teatrem na Targówku. W latach 1977–1978 był pianistą grupy „Gramine”, później występował z zespołem „Victoria Singers”, z której to w 1979 r. powstała grupa „VOX”, a z którą był związany do 1987 r. jako kompozytor i wokalista. Spod jego pióra wyszły takie znane przeboje, jak np. „Masz w oczach nieba dwa“ czy „Bananowy song“. Po odejściu z zespołu „VOX” rozpoczął

karierę solową. W 1989 roku został laureatem Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu za piosenkę „Wypijmy za błędy“. Potem posypały się kolejne nagrody na festiwalach w Polsce (m.in. w 1990 roku w Opolu – nagroda dziennikarzy, w 1994 roku – I nagroda w Opolu za piosenkę „Szczę-

Láska bez hraníc Až

FOTO: ARCHIWUM

v ďalekej mandžurskej tajge spojil osud poľského utečenca so sibírskeho vyhnanstva a krásnej čínskej dievčiny. Známy poľský režisér Jacek Bromski sa rozhodol na základe vlastného scenára nakrútiť svoj nový film „Kochankowie roku tygrysa“ v Číne ako spoločný koprodukčný projekt poľského a čínskeho filmového štúdia.

śliwej drogi już czas“) i za granicą (m.in. Grand Prix na festiwalu w Turcji). Ma na swoim koncie wiele przebojów: „Dary losu“, „Ten sam klucz“, „Dziewczyny lubią brąz“, „Życie jest nowelą“ (piosenka z telenoweli „Klan“) i inne. W 2001 i 2002 r. Ryszard Rynkowski wystąpił we wspólnym koncercie z Joe Cockerem. Współpraca zaowocowała płytą „Ten typ tak ma”, nagraną z muzykami grającymi z Joe Cockerem czy Tiną Turner. Koncepcję albumu opracowali Ryszard Rynkowski jako autor muzyki (z wyjątkiem utworu „Głupota”, który skomponował Rafał Paczkowski), Jacek Cygan – autor tekstów oraz Rafał Paczkowski – producent. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA Píše sa rok 1913. Dvaja Poliaci utekajúci sibírskou tajgou z vyhnanstva sa ocitnú pri Amure. Pri prechode Amuru jeden z nich umiera. Druhý, vyčerpaný a ťažko ranený, upadne do bezvedomia v čase, keď už prešiel na čínsku stranu. Tu ho nájde domorodec, poľovník Guo. Spolu so svojou ženou a krásnou 16-ročnou dcérou Song ho prichýlia vo svojej chatrči. Aby predišli pokušeniu, rodičia prikážu dievčine ostrihať si vlasy a predstierať, že je chlapec. Citové vzplanutie, ktoré prepukne medzi mladou Číňankou a Poliakom sa však nedá zastaviť i napriek vekovému rozdielu a rozličným obyčajom. „Milenci...“ sú príbehom lásky ale aj kultúrnej odlišnosti a zároveň hovoria o univerzálnych hodnotách nezávislých na vierovyznaní i obyčajoch. Je to film i o tom, že slová sú niekedy zbytočné, najdôležitejšie sú city a vzťahy medzi ľuďmi – myslí si režisér Jacek MONITOR POLONIJNY


W

tym roku 29-osobowe jury – a nie, jak do tej pory, telewidzowie – zadecydowało o tym, kto będzie reprezentował Polskę w tegorocznym konkursie Eurowizji. Przedstawiciele krytyków i dziennikarzy muzycznych wybrali piosenkę „Czarna dziewczyna” zespołu „Ivan i Delfin”. Ivan Komarenko jest Rosjaninem. Edukację muzyczną rozpoczął w swoim kraju, a kontynuował ją w Polsce (przeprowadził się do Warszawy, by spróbować szczęścia). Występował w rozmaitych klubach, gdzie spotkał chłopców z zespołu „Delfin”. Wtedy powstał pomysł stworzenia własnego repertuaru. W trakcie współpracy z „Delfinem” artysta kilka razy próbował swoich ★

Bromski. Ako ďalej tvrdí kultúra tejto krajiny ho fascinovala už oddávna. Bol v Číne niekoľkokrát, pozrel si rôzne miesta a všade ho priťahovala obrovská energia, ktorá z nich vyžaruje. Energia, pri ktorej mu stará Európa pripomína miesto dekadentnosti. Zároveň však dodáva, že by sa neodvážil urobiť film o Číne z iného pohľadu ako z pohľadu Európana. Preto aj hlavným hrdinom príbehu je Poliak vyhnaný na Sibír. Do tejto role obsadil Michala Żebrowského. Režisér to aj náležite zdôvodnil: každá epocha má svojho romantického hrdinu. Kedysi to bol Cybulski potom Olbrychski a teraz je ním nepochybne Michal. Sám Żebrowski neukrýva, že ho fascinovala nielen čínska prírodná scenéria ale aj predstaviteľka hlavCZERWIEC 2005

sił na castingach do różnych programów, np. „Droga do gwiazd”, „Szansa na sukces”. Występ na festiwalu Eurowizji stał się dla niego szansą zaistnienia nie tylko na polskiej scenie muzycznej, ale i na scenach krajów wschodnich (konkursową piosenkę wykonał w języku polskim i rosyjskim) Pięćdziesiąta edycja Konkursu Piosenki Eurowizji odbyła się 19 i 21 maja w Kijowie na Ukrainie. Zespół reprezentujący Polskę niestety nie przeszedł do finału (o awansie decydowali telewidzowie z krajów europejskich, wysyłając SMS-y na swoich faworytów). Zwyciężczynią konkursu została Helena Paparizou z Grecji. mw ★

nej ženskej role Li Min. Táto 17ročná študentka divadelnej školy má už za sebou aj rolu vo filme „Keď Ruo Ma mala 17-násť rokov“ a obdržala za ňu čínske-

FOTO: ARCHIWUM

šéf osvetlovačov, asistent kamery a švenkár. Štáb mal k dispozícii 50 dní na nakrúcanie čo pri zastaralej filmárskej technike a pomalému pracovnému tempu z čínskej strany bolo akurát. Komunikáciu zabezpečovali dvaja tlmočníci, nakoľko členovia čínskeho štábu hovorili výlučne ich rodným jazykom. Po istom čase sa už takmer dohovorili aj bez slov. Producentom filmu, ktorého rozpočet sa vyšplhal na 1 milión euro je Studio Fillmowe „Zebra“, poľskými koproducentami sú televízia Polska a Vizion Film Production.. Z čínskej strany je spoluproducentom Chang-Chun Film Studio. Premiéra je naplánovaná súčasne v Pekingu a Varšave. Mala by sa uskutočniť v druhej polovici tohto roka. Do pozerania PAVOL BEDROŇ

FOTO: ARCHIWUM

Helena Paparizou

ho Oskara – Zlatého kohúta. Nakoľko celý film sa nakrúcal v Číne väčšina štábu pochádzala práve odtiaľ. Z poľskej strany okrem režiséra a kameramana Marcina Koszałku (laureáta za kameru do filmu „Pręgi“) bol aj

15


TO WARTO WIEDZIEĆ Wielka Trójka upoważniła swoich ministrów spraw zagranicznych – Wiaczesława Mołotowa, Wiliama A. Harrisona i Archibalda C. Kerra – by „porozumieli się przede wszystkim w Moskwie z członkami obecnego Rządu Tymczasowego i innymi przywódcami demokratycznymi z samej Polski i z zagranicy w celu przekształcenia Rządu Tymczasowego…”. Ministrowie ci tworzyli komisję, która prowadziła przygotowania do powołania tego rządu polskiego. Postanowienia jałtańskie wyraźnie mówiły o rekonstrukcji Rządu Tymczasowego przez wprowadzenie do niego polskich przywódców demokratycznych z kraju. Wcześniej jednak – 28 marca – NKWD podstępnie aresztowało, uniosło z Polski do Moskwy i osadziło w więzieniu na Łubiance 16 przywódców polskiego państwa podziemnego, eliminując ich w ten sposób z przygotowań do utworzenia nowego rządu. W tym rządzie miało znaleźć się także miejsce dla polskich przywódców z zagranicy. Rząd w Londynie, na którego czele stał Tomasz Arciszewski, jednoznacznie odrzucił postanowienia jałtańskie i ocenił je jako „nowy rozbiór Polski, tym razem dokonany przez sojuszników Polski”. Jednoznacznie też ustosunkował się do zamiaru utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, pisząc w swym proteście: „Uzupełnienie narzuconego Polsce komitetu lubelskiego (…) doprowadzić może jedynie do zalegalizowania mieszania się sowietów w wewnętrzne sprawy Polski. Dopóki ziemie polskie będą 16

Konferencja moskiewska Na

konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie, gdzie decydowano o nas bez nas, Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Józef Wissarionowicz Stalin postanowili, że powstanie nowego rządu polskiego po kapitulacji III Rzeszy nastąpi przez przekształcenie Rządu Tymczasowego w Rząd Jedności Narodowej. okupowane wyłącznie przez wojska sowieckie, tego rodzaju rząd nawet w obecności dyplomatów brytyjskich i amerykańskich nie zabezpieczy prawa do swobodnego wypowiedzenia się społeczeństwa polskiego”. Kilka dni po tym proteście, pod koniec marca 14 członków rozwiązanej londyńskiej Rady Narodowej RP ze Stanisławem Grabskim na czele oświadczyło, że zadaniem polityków polskich jest uczynić wszystko dla powstania Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej i dla załatwienia sprawy zachodniej granicy Polski. W dniu 15 kwietnia podobne oświadczenie złożył Stanisław Mikołajczyk, który od 14 lipca 1943 roku do 24 listopada 1944 roku był premierem rządu RP na uchodźstwie, a w sierpniu i październiku 1944 roku prowadził pod naciskiem brytyjskim rozmowy w Moskwie w sprawie wschodniej granicy polskiej oraz utworzenia rządu w Polsce. Gdy na kompromis w tych kwestiach nie uzyskał zgody rządu RP na uchodźstwie, podał się do dymisji. Stanisław Mikołajczyk miał reprezentować na konferencji w Moskwie działaczy niepodległościowych z zagranicy. Przygotowania do konferencji w sprawie rekonstrukcji

warszawskiego Rządu Tymczasowego, prowadzone przez ministrów spraw zagranicznych Wielkiej Trójki, nie przebiegały gładko, ponieważ Mołotow systematycznie blokował wszystkie inicjatywy swych partnerów, m.in. nie zgadzał się na udział Mikołajczyka ani w konsultacjach, ani w rządzie. Dopiero po interwencji Churchilla Stalin oświadczył, że mógłby zaakceptować udział Mikołajczyka w konsultacjach, gdyby ten uprzednio złożył publiczną deklarację, że akceptuje postanowienia jałtańskie. Mikołajczyk spełnił ten warunek. Były premier oświadczył: „Uważam, że ścisła i trwała przyjaźń z Rosją powinna być kamieniem węgielnym przyszłej polityki Polski”. Dalej stwierdzał, że przyjmuje „decyzje krymskie względem przyszłości Polski, jej suwerennego i niezależnego stanowiska oraz utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej”. Drogę na konsultacje do Moskwy miał otwartą. Konferencja w Moskwie w sprawie powołania Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej rozpoczęła się 17 czerwca 1945 roku. Udział w niej wzięli przedstawiciele Rządu Tymczasowego Rzeczpospolitej Polskiej i przedstawiciele MONITOR POLONIJNY


norzędne strony. My tylko ofiarujemy demokratom emigracyjnym miejsce w naszym domu…”. Mówił też: „Macie do wyboru – albo porozumienie i wspólna praca nad odbudową Polski, albo rozejdziemy się raz na zawsze”. Pamiętne są również jego słowa: „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”. Powołano komisję w składzie: Kiernik, Gomułka, Szwalbe, która 21 czerwca przedstawiła projekt porozumienia, na mocy którego Wincenty Witos i StaniFOTO: ARCHIWUM

niektórych kompromisowych wobec komunistów środowisk politycznych w kraju oraz niektórzy politycy spośród emigracji polskiej w Londynie z Mikołajczykiem na czele. Polskie siły demokratyczne reprezentowali Henryk Kołodziejski, Adam Krzyżanowski, Stanisław Kutrzeba i Zygmunt Żuławski, zaś władze warszawskie – Bolesław Bierut, Edward Osóbka-Morawski, Władysław Gomułka i Władysław Kowalski (pod koniec rozmów dołączył Włady-

Prezydium Rady Ministrów: Od lewej Bolesław Bierut, Wiaczesław Mołotow, Józef Cyrankiewicz sław Kiernik, reprezentujący chorego Wincentego Witosa). W rozmowach brali też udział Stanisław Szwalbe, Wincenty Rzymowski, Stanisław Bańczyk, Zygmunt Modzelewski, związani z partiami i stronnictwami politycznymi akceptowanymi przez komunistów. Rozmowy konsultacyjne były trudne; przeciw Mikołajczykowi, akceptującemu Bieruta jako prezydenta i domagającemu się teki premiera, ostro wystąpił Gomułka, który m.in. powiedział: „Nie można traktować Rządu Tymczasowego i p. Mikołajczyka jako jakieś dwie rówCZERWIEC 2005

sław Grabski mieli zostać powołani do Prezydium Krajowej Rady Narodowej. Rząd miał być uzupełniony o Mikołajczyka, Stańczyka i Mieczysława Thuguta z zagranicy oraz Władysława Kiernika i Czesława Wycecha z kraju. Zdecydowano, że w ramach tworzącej rząd koalicji decyzje będą zapadać nie w drodze głosowania, lecz w wyniku dyskusji i wypracowania wspólnego stanowiska. Przyjaźń, współpracę i sojusz z demokratycznymi państwami na Wschodzie i Zachodzie, a szczególnie ze Związkiem Radzieckim, Wielką Brytanią,

Francją i Stanami Zjednoczonymi, uznano za podstawę polskiej polityki zagranicznej. Uznano też, że Polska powinna stać się członkiem tworzonej ONZ i że jak najszybciej należy ustalić zachodnią granicę Polski oraz przeprowadzić demokratyczne wybory. Rano 27 czerwca 1945 roku uczestnicy rokowań moskiewskich odlecieli do Polski, a następnego dnia ukazał się komunikat agencji rządowej „Polpress”, informujący, że zgodnie z zawartym w Moskwie porozumieniem Rząd Tymczasowy podał się do dymisji, że Prezydent Krajowej Rady Narodowej zlecił Edwardowi Osóbce-Morawskiemu misję utworzenia nowego rządu. Premierem został Edward Osóbka-Morawski, wicepremierami – Władysław Gomułka i Stanisław Mikołajczyk, ministrem obrony narodowej – marszałek Michał Rola-Żymierski, ministrem spraw zagranicznych – Wincenty Rzymowski, ministrem bezpieczeństwa publicznego – Stanisław Radkiewicz. W komunikacie wymieniono wszystkich ministrów. Mimo iż utworzony w Moskwie Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej był zdominowany przez komunistów i ich sojuszników, a na przygotowującą jego powstanie konferencję nie zaproszono przedstawicieli sił demokratycznych w liczbie odpowiadającej układowi stosunków politycznych w Polsce, architekci Jałty uznali, że postanowienia jałtańskie zostały zrealizowane i pospieszyli z uznaniem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, a za nimi uczyniła to większość państw świata. DANUTA MEYZA-MARUŠIAK 17


Kazimierz Koźniewski *1919 †2005

W

maju odszedł Kazimierz Koźniewski, jeden z nielicznych już przedstawicieli pokolenia Kolumbów, którzy w swe dorosłe życie weszli tuż przed wybuchem II wojny światowej. Był pisarzem, znakomitym dziennikarzem BLIŻEJ i wybitnym historykiem prasy. Nie był POLSKIEJ KSIĄŻKI politykiem, ale był człowiekiem, któremu polityka nie była obojętna, w dyskusjach politycznych daleki bywał od umiaru. Zarzucano mu, niekiedy słusznie, zbyt uległe zapatrzenie się w państwo, np. w stanie wojennym czy w imię atencji dla państwa niepostrzeganie podstawowych błędów władzy. Ale jednocześnie ten niewątpliwy „państwowiec” na haniebny marzec 1968 roku zareagował z ogromną pasją i wyraził w druku swój gniew i wstyd. To on ostrzegał wówczas, że pójście drogą marca prowadzi do faszyzmu. Dobro państwa do końca pozostało jednak jego wartością najwyższą. Dobrem było dla niego też harcerstwo jako system wartości. Urodził się 26 lipca 1919 roku w Warszawie, od 1931 roku brał czynny udział w ruchu harcerskim, a potem studenckim. Jako student Uniwersytetu Warszawskiego protestował przeciw „gettu ławkowemu” dla Żydów. W czasie wojny był jednym z założycieli Akcji Niepodległościowej PLAN, a po jej likwidacji przedarł się w 1940 roku przez Węgry do Francji, skąd następnie z armią polską przedostał się do Londynu. W 1943 roku rozpoczął pracę w Departamencie Informacji i Prasy Delegatury Rządu w Warszawie i w kierownictwie Szarych Szeregów. Po wojnie należał do tych Kolumbów, którzy przystali do nowego ustroju. Był autorem wielu powieści, w tym wspomnień z lat wojny, do których należą m.in. Szczotka do butów, Rok ziemi obcej, Przez dziesięć wojen. Barwny zapis swych wojennych wędrówek i perypetii zostawił także w Zamkniętym kole, Różowych cieniach i W podziemnym świecie. Do autobiograficznych wątków wojennych sięgał również w powieści sensacyjnej Sto koni do stu brzegów oraz w powieści psychologicznej Wszystko w porządku. W Piątce z ulicy Barskiej zajął się losami młodzieży trudnej i zdeprawowanej, wykolejonej przez wojnę. Był autorem licznych reportaży, świetnych recenzji literackich, był scenarzystą filmowym, autorem wielu opracowań dziejów harcerstwa polskiego. Największym dziełem jego życia jest jednak kilkutomowa monografia polskich czasopism społeczno-kulturalnych, zatytułowana Historia co tydzień, monografia, która nie ma sobie równej. DANUTA MEYZA-MARUŠIAK 18

•Z NASZEGO PODWÓRKA•Z NASZEGO

Pastusiak dziękuje Polonii za wierność Polsce Pierwszego maja – w przeddzień obchodzonego 2 maja Dnia Polonii i Polaków za Granicą – marszałek Senatu Longin Pastusiak w wystąpieniu telewizyjnym podziękował Polonii i Polakom za granicą za podtrzymywanie przez nich tradycji narodowej – pielęgnowanie obyczajów, kultury, religii i znajomości języka polskiego na obczyźnie. „Składam wyrazy szacunku za wierność Polsce i za miłość do kraju swoich ojców i dziadów. Polska o swoich dzieciach nigdy nie zapomniała i nie zapomni, tak jak Polacy żyjący na obczyźnie nigdy nie zapomnieli o swojej matce Polsce” – powiedział Pastusiak. Marszałek przypomniał, że Senat jest opiekunem środowisk polonijnych od 1929 roku, tj. od Pierwszego Zjazdu Polaków z Zagranicy. Ważnym elementem opieki Izby nad Polonią jest pomoc finansowa - przez cztery lata przyznała środowiskom polonijnym dotacje na kwotę ponad 180 milionów złotych – poinformował marszałek. Pastusiak przywołał też słowa i postać zmarłego przed miesiącem papieża Jana Pawła II – „największego z Polaków, który od niemal 27 lat przebywał poza krajem”, po czym dodał: „Dumni jesteśmy, że ten wielki humanista, człowiek o głębokiej wiedzy i wielkiej kulturze, ukształtowany został przez polską tradycję, historię i literaturę”. Autorytet papieża Jana Pawła II na świecie „przyczynił się do wzrostu dumy narodowej i prestiżu Polaków wszędzie, gdzie żyją” – ocenił marszałek. dw

„Od

dwudziestu lat nie widziałem tak dobrego przedstawienia” - powiedział dyrektor Sceny Dramatycznej słowackiego Teatru Narodowego Juraj Slezáček po skończonym przedstawieniu Teatru Narodowego z Warszawy, który pokazał bratysławskiej publiczności sztukę „Merlin” (patrz art. pt. „Merlin – inna historia”). „Ten wyjątkowy wieczór był prawdziwym przykładem świetnej współpracy polsko-słowackiej” – stwierdził ambasador RP w RS Zenon Kosiniak-Kamysz, doceniając współpracę polskich artystów pod kierownictwem słowackiego reżysera Ondreja Spišaka. „Spacerując po Bratysławie, widziałem plakaty reklamujące nasz spektakl w bratysławskim teatrze i czuję się zaszczycony, że zostaliśmy nazwani przyjaciółmi” – powiedział dyrektor naczelny Teatru Narodowego z Warszawy Krzysztof Torończyk. Przyjacielskie spotkanie obu teatrów otworzył dyrektor generalny Słowackiego Teatru Naorodwego Dušan Jamrich, mówiąc: „Teatr żył, żyje i żyć będzie!”. mw MONITOR POLONIJNY


PODWÓRKA•Z NASZEGO PODWÓRKA•Z NASZEGO PODWÓRKA•Z NASZEGO PODWÓRKA•

S

iedemnastego maja w Instytucie Polskim w Bratysławie odbyło się spotkanie z byłym premierem Mieczysławem Rakowskim. Tematem wystąpienia była aktualna sytuacja polityczna w Polsce, 15 lat budowania demokracji. Rakowski scharakteryzował rozwój sytuacji politycznej po 1989 roku, ocenił obecną pozycję polskiej lewicy jako dramatyczną, nazywając ją „socjaldemokracją w smokingach“. W związku ze zbliżającymi się wyborami do parlamentu Rakowski przewiduje porażkę SLD i jej rozpad: „Ta formacja zejdzie ze sceny politycznej, na jej miejsce pojawi się nowa, ale to zajmie trochę czasu”. Według niego obecna lewica cechuje się pychą, zarozumialstwem, skłonnością do podziałów. Krytycznie też ustosunkował się do sytuacji Polski w aspekcie bezpieczeństwa. „Polska powinna szukać przyjaciół blisko, a wrogów daleko” – powiedział. Wystąpienie zakończył pochwałą dobrze działających w Polsce samorządów: „Potrafią doić krowę europejską jak najlepszą krowę szwajcarską”. mw

Historia Polski w pigulce

M

iesiąc maj był jak zwykle miesiącem pełnym wydarzeń historycznych i kulturalnych. Do tych drugich zaliczyć trzeba m.in. wykład historyka dr. Wojciecha Bilińskiego, zatytułowany „Historia Polski w pigułce”. W przeciągu 45 minut autor przybliżył dzieje Polski od początków powstania państwa polskiego po dzień dzisiejszy. Bogata i zwięzła wiedza z zakresu historii była adresowana do studentów polonistyki w Bratysławie, Bańskiej Bystrzycy i Preszowie. Byłam świadkiem jednego z takich spotkań, które odbyło się 11 maja br. w Katedrze Slawistyki Uniwersytetu w Preszowie, i przyznam, że z ogromnym zainteresowaniem słuchałam wykładu.

Katedra Slawistyki należy do najmłodszych jednostek Uniwersytetu Preszowskiego. Powstała 1 września 1993 r., ale lektorat języka polskiego na Wydziale Filozoficznym UP jest prowadzony już od roku 1970. Od września 2004 r. funkcję lektora języka polskiego przejęła dr Bożena Kotuła. Niewielka grupa preszowskich studentów polonistów bardzo uważnie i w skupieniu słuchała syntezy polskich dziejów narodowych. Okazało się, że nie ma rzeczy nieosiągalnych. Nawet tak zawikłaną, bogatą historię można podać w pigułce, a to dzięki odpowiedniej interpretacji wydarzeń świetnego historyka, jakim bezsprzecznie jest dr W. Biliński. URSZULA SZABADOS

Trochę o placu św. Piotra i nie tylko

Ś

OJĘZYKOW KIENKO E

mierć papieża Jana Pawła II, konklawe i początek pontyfikatu nowego papieża Benedykta XVI spowodowały, że w centrum zainteresowania znalazły się najbardziej znane obiekty Watykanu – plac św. Piotra i bazylika św. Piotra.

Napływające stamtąd informacje podawały te nazwy w różnej formie zapisu – raz były to Plac Świętego Piotra i Bazylika Świętego Piotra, innym razem plac Św. Piotra i bazylika Św. Piotra, jeszcze innym plac Świętego Piotra i bazylika Świętego Piotra. Całe to zamieszanie uświadomiło mi szerszy problem, związany z pisownią wielowyrazowych nazw miejskich ciągów komunikacyjnych i obiektów, czyli ulic, placów, parków, cmentarzy, kościołów, klasztorów itp. Czy zatem normy języka polskiego pozwalają aż na taką różnorodność zapisu ww. obiektów, czy może ta rozmaitość wynika z nieznajomości zasad ich pisowni? Otóż wspomniane normy problem rozwiązują jednoznacznie. Jeśli element nazwy wielowyrazowej znajduje się na jej początku i jest tylko nazwą gatunkującą, to piszemy go małą literą, zaś pozostałe części literami wielkimi, np. ulica MarCZERWIEC 2005

szałka Józefa Piłsudskiego, plac Księdza Jerzego Popiełuszki, cmentarz Powązki, park Źródliska, kościół Mariacki itd. Wyjątek dotyczy nazw, w których występuje wyraz aleja. Jeśli pojawia się on w liczbie pojedynczej, to stosujemy małą literę, np. aleja Tadeusza Kościuszki, ale gdy występuje w liczbie mnogiej, to norma nakazuje zapisać go wielką literą, np. Aleje Ujazdowskie, Aleje Jerozolimskie. Pewnie niektórzy z czytelników powiedzą, że to nielogiczne, ale zasady pisowni są często umowne i mogą opierać się na tradycji. Zresztą, nikt nigdy nie twierdził, że język musi być logiczny. Gdy w skład nazwy opisywanego typu wchodzą spójniki i przyimki, to zapisujemy je małymi literami, np. ulica Juranda ze Spychowa, plac Żwirki i Wigury. Ale co zrobić, gdy część nazwy stanowi wyraz święty (i jego formy)? I w tym przypadku zasady polskiej pisowni okre-

ślają dokładnie, jak ją zapisać. Święty to zwykłe określenie, nie będące ani spójnikiem, ani przyimkiem, więc jeśli piszemy je w całości, wówczas stosujemy wielką literę, np. kościół Świętego Krzyża, ulica Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, natomiast gdy użyjemy skrótu (dotyczy to i innych skrótów), to piszemy go literą małą, np. kościół św. Ducha, ulica św. Jana. Widzimy zatem, że nazwy watykańskich centrów można pisać dwojako, czyli poprawne są zapisy: plac Świętego Piotra lub plac św. Piotra, bazylika Świętego Piotra lub bazylika św. Piotra. Przypomnę jeszcze, że wyrazy „ulica“ i „plac“ najczęściej są skracane, wobec czego istnieją jeszcze dwie ewentualne formy pisowni nazwy placu watykańskiego: pl. św. Piotra i pl. Świętego Piotra. I to już koniec – więcej możliwości nie ma. MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA 19


Niektórzy lubią

whisky…

W

hisky należy do mocnych trunków i pochodzi ze Szkocji. W sprzedaży są dwa jej gatunki: popularna, paroletnia oraz specjalna – kilkunastoletnia.

FOTO: ARCHIWUM

Za najlepszą uważana jest oryginalna whisky szkocka, ale Amerykanie wolą swojego bourbona, zaś Kanadyjczycy produkują „Seagram’s whisky”, która też ma swoich zwolenników. Najbardziej popularne gatunki whisky to „Ballantine’s” i „Johnnie Walker”. Popularna odmiana tej pierwszej ma kreLikiery to słodkie aromamowo-żółtą nalepkę, zaś odtyczne alkohole, zaliczane rówmiana szlachetna – czarną. nież do trunków mocnych. Zwyczajny „Johnnie Walker” Podajemy je do kawy głównie ma etykietkę „Red Label”, czyli kobietom. Likiery serwujemy czerwoną, zaś szlachetny w wąskich kieliszkach. Może„Black Label” – czarną. Whisky my je też wykorzystać do przypijemy najczęściej jako long gotowania koktajli. Znane likiery to: „Advocat”, „Cacao drink z wodą sodową Choix”, „Cassis”, „Krupi lodem, rzadziej czysnik”, „Chartreuse” czy tą. Podajemy ją głów„Kloster Likoer”. nie podczas aperitiKoktajle dzielimy na fów i koktajli, ale i na dwie grupy: alkoholozakończenie obiadu we i bezalkoholowe. po kawie i koniaku. Koktajle alkoholowe Gin to jałowcówka sporządzamy, mieszapochodząca z Anglii, jąc (jedynie za pomowytwarzana na bazie Dyplomacja jęczmienia, żyta i kui nie tylko cą łyżki!) w różnych kombinacjach wódkę, kurydzy z dodatkiem gin, whisky, koniak, likier, werjagód jałowca. Rzadko pijemy mut, szampan oraz soki owocogo bez dodatków, częściej jako we. Koktajle bezalkoholowe prlong drink z tonikiem, sokiem zygotowujemy na bazie mleka, grejpfrutowym lub pomarańjogurtu, kefiru lub jajek z doczowym i plastrem cytryny. datkiem soków owocowych. Te Wódka na oficjalnych przykoktajle oraz koktajle z likiejęciach ma niewielkie zastosorów przed podaniem mieszawanie. Możemy ją podawać my w shakerze lub mikserze. podczas aperitifu i koktajlu, ale Wszystkie koktajle sporządzaw małych ilościach. Przy obiemy bezpośrednio przed podadzie – jedynie do przystawki. niem i dobrze chłodzimy. Nie podajemy jej do kolejnych Piwo podajemy na przyjędań, bo jest zbyt mocna. 20

ciach koktajlowych, przeważnie tylko podczas upałów. Podaje się je schłodzone do 8-10 stopni C, ale nie chłodniejsze, bowiem wtedy traci pianę. W jaki sposób nalewamy i pijemy napoje alkoholowe? Nalewamy je prawą ręką z prawej strony gościa. Butelkę z białym winem trzymamy 5 cm nad kieliszkiem. Szampan i wina musujące nalewamy z wysokości 10 cm nad kieliszkiem, aby powstała „korona”. Czerwone wino nalewamy tuż nad kieliszkiem, uważając, aby nie przedostał się do niego osad powstały w butelce. Kieliszki napełniamy do dwóch trzecich wysokości, dzięki czemu przy trącaniu się nimi wydają ładny dźwięk. Wódkę i likier nalewamy niemal do pełna. Koniak – małą ilość do dużego kieliszka, tak, aby rozlał się po jego dnie i aby można go było podgrzewać w dłoni. Napoje podawane w szklankach nalewamy do powyżej połowy naczynia. Wino pijemy małymi łykami, trzymając kieliszek za nóżkę (kieliszki do białego wina mają nóżki dłuższe, aby zapobiec ogrzewaniu dłonią czaszy kieliszka, bowiem ciepło pogarsza smak wina; nie dotyczy to jednak wina czerwonego). Nie musimy wypijać całej zawartości kieliszka. Wódkę pijemy jednym haustem, ale i w tym przypadku kieliszka nie musimy opróżniać do dna. Koniak i brandy pijemy małymi łykami. I jeszcze jedna uwaga dotycząca napojów w ogóle: kawę i herbatę podajemy w filiżankach, gdyż właśnie w filiżankach podaje się napoje gorące, zaś w szklankach tylko napoje zimne. KATARZYNA KOSINIAK-KAMYSZ MONITOR POLONIJNY


•OGŁOSZENIA•OGŁOSZENIA•OGŁOSZENIA•OGŁOSZENIA•OGŁOSZENIA•

Konkurs Literacki Uniwersytetu Gdańskiego na prozę W Konkursie Literackim Uniwersytetu Gdańskiego na prozę udział może wziąć każdy autor, niezależnie od wieku, kraju zamieszkania czy dorobku twórczego. Prace w języku polskim nadsyłać mogą zarówno osoby zajmujące się pisaniem profesjonalnie, jak i debiutanci. Niepublikowane dotąd w prasie, Internecie bądź drukach zwartych utwory prozatorskie (krótkie opowiadania, fragmenty powieści lub innych form), nie przekraczające trzydziestu stron maszynopisu lub wydruku komputerowego formatu A4, należy przesyłać do 30 czerwca 2005 roku (data stempla pocztowego). Konkursowe prace w czterech egzemplarzach należy opatrzyć słownym godłem, które powinno znaleźć się również na dołączonej kopercie z danymi osobowymi (ad-

res korespondencyjny, telefon, e-mail) oraz krótką notą biograficzną. Rękopisy, dyskietki lub inne nośniki elektroniczne nie będą przyjmowane; prac nie można także przesyłać e-mailem. Jury przyzna trzy nagrody, pięć równorzędnych wyróżnień oraz dwie nagrody specjalne dla studenta i absolwenta Uniwersytetu Gdańskiego. Pula nagród wynosi 10 500 zł. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi we wrześniu 2005 roku, a wręczenie nagród na przełomie listopada i grudnia. Konkursowe prace należy przesyłać pod adresem: Uniwersytet Gdański, Akademickie Centrum Kultury, ul. Wita Stwosza 58/2, 80-952 Gdańsk-Oliwa (z dopiskiem „Konkurs Literacki”) Zapytania kierować można pod adresem e-mail: konkurs.literacki@univ.gda.pl

•ŻYCZENIA•ŻYCZENIA•

UWAGA CZYTELNICY!

Irence Malec i Wojciechowi Bilińskiemu – naszym redakcyjnym Kolegom (i choć moglibyśmy wymieniać wiele innych Ich funkcji, zwracamy się do Nich – naszych Przyjaciół – bez tytułów) składamy najserdeczniejsze życzenia z okazji ślubu. Życzymy Wam samych słonecznych dni (nie tylko w Atenach) na nowej drodze życia. REDAKCJA „MONITORA POLONIJNEGO”

Prosimy tych, którzy jeszcze nie zapłacili za roczną prenumeratę naszego pisma, aby uczynili to jeszcze w tym miesiącu, bowiem od lipca nie będziemy przesyłać „Monitora” osobom, które tej należności nie uregulowały. Wydawca

Szkolny Punkt Konsultacyjny przy Ambasadzie RP w Bratysławie zaczyna nabór dzieci i młodzieży do 6-letniej szkoły podstawowej, trzyletniego gimnazjum i trzyletniego liceum ogólnokształcącego na rok szkolny 2005/2006. Kształcenie w SPK odbywa się w zakresie przedmiotów: język polski, historia Polski, geografia Polski i wiedza o społeczeństwie. Zajęcia prowadzone są w systemie stacjonarnym (w piątki lub soboty) i korespondencyjnym (dla uczniów spoza Bratysławy). Na zakończenie roku szkolnego uczniowie otrzymują świadectwo Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu RP. Uczniowie III klasy liceum mogą zakończyć naukę egzaminem maturalnym z języka polskiego, języka obcego i wybranego przedmiotu. Zgłoszenia przyjmowane są w piątki (godz. 15.00 – 18.00) i soboty (godz. 9.00 – 14.00) w siedzibie Szkoły Podstawowej im. Jana de La Salle, Detvianska 24, 831 06 Bratysława, lub pod numerem telefonu 0904 308 660, e-mail: szkola_polska@post.sk.

Klub Polski Środkowe Poważe informuje, że uroczyste otwarcie wystawy Przyjaźń bez granic odbędzie się w Trenczynie dnia 4 lipca o 16.00 w galerii na starym rynku (Mierove namestie). Po części oficjalnej gospodarze zapraszają na biesiadę polonijną przy ognisku. Bliższe informacje: tel. 032 7430 264.

Z P R O G R A M U I N S T Y T U T U P O L S K I E G O W B R AT Y S Ł AW I E P O L E C A M Y : 1.06 (środa) – Olimpiada wiedzy o Polsce - główny organizator: Liceum Słowiańskie 2.06 (czwartek) – Promocja przekładu książki Adama Bartosza Nie bój się Cygana (Na dara Romestar) w tłumaczeniu Petra Horvatha 10.06 (piątek) – Festiwal piosenki dziecięcej pt. Najkrajší dar je pieseň, Nove Zamky – występ dziecięcego zespołu „Apli Papli” z Trzebinii CZERWIEC 2005

DNI „SOLIDARNOŚCI“ NAD DUNAJEM: 6 – 7.06 (poniedziałek / wtorek) – kino „Mladosť” – przegląd filmów fabularnych i dokumentów poświęconych „Solidarności”: Robotnicy 80 (dokument, 1980, 93 min.) – reż. Andrzej Zajączkowski, Andrzej Chodakowski; Śmierć jak kromka chleba (1994, 116 min.) – reż. Kazimierz Kutz; Ostatni prom (1989, 86 min.) – reż. Waldemar Krzystek 9.06 (czwartek) – godz. 16.00 – Dvorana Ministerstwa Kultury RS – wernisaż wystawy Drogi do wolności – Przez „Solidarność“ do Europy. Wystawę uroczyście otworzy b. prezydent RP Lech Wałęsa

21.06 (wtorek) – koncert organowy Marka Toporowskiego w ramach 9.06 (czwartek) – godz. 17.00 – Ministerstwo Spraw Dni starej hudby Zagranicznych RS – polsko- (14 – 30.06) 23 - 24.06 (czwartek / słowacka konferencja pt. piątek) – egzaminy „Solidarność“ w oczach certyfikatowe z języka słowackich z udziałem L. Wałęsy i byłych czołowych polskiego w Bratysławie 27.06 (poniedziałek) – dysydentów słowackich Pezinok, Kulturne centrum, 12.06 (niedziela) godz.20.00 – Zrkadlový haj – Holubyho 42 – otwarcie wystawy plakatów Mariana koncert Ivy Bittovej (w ramach cyklu Koncert na rzecz Oslislo 29.06 (środa) - godz. 15.00 „Solidarności” 13.06 (poniedziałek) – godz. – IP – otwarcie wystawy rzeźb Grażyny Bielskiej-Ko20.00 – Zrkadlový haj zakiewicz w ramach 10. koncert Stanisława Soyki (w ramach cyklu Koncert na rocznika międzynarodowej wystawy Socha a objekt rzecz „Solidarności”

OFERTA PRACY Producent materiałów budowlanych, otwierający filię w Bratysławie i Nitrze, zatrudni dyrektora i sprzedawców. Od kandydatów oczekuje posiadania minimum średniego wykształcenia, umiejętności obsługi komputera, prawa jazdy, doświadczenia w handlu. Zapewnia wysokie wynagrodzenie, samochód, telefon. Kontakt: 0048 12 652-12-37, eko-plast@winkhaus.com.pl 21


Poľské reminescencie

22

Dosiaľ mám priateľa v Boguniciach, neďaleko Katovíc. Poznáme sa od detských rokov, volá sa Czeslaw Lipinski a celý život bol baník. Už je v penzii, ale až nedávno ma bol navštíviť na Slovensku. Po celé tie dlhé roky mi posielal poľské časopisy a veľmi svojrázne, s humorom i neprekonateľným optimizmom glosoval poľský politický vývoj. Čas ponad nás prehrmel ako letná búrka: zostali však nezabudnuteľné spomienky. FOTO: ARCHIWUM

Prvé kontakty s Poľskom si pamätám ešte z rannej mladosti. Presnejšie, s poľskou literatúrou. Nezabudnuteľné dobrodružné romány Henryka Sienkiewicza Púšťou a pralesom, historické eposy ako Ohňom a mečom, Potopa, či Quo Vadis? sa stali akýmsi vedomostným fundamentom nielen o poľskej histórii, ale aj veľkým čitateľským zážitkom. Práve poľské umenie a kultúra bolo aj neskôr mostom ponad hranice: niekoľkokrát som ako vysokoškolák bol v Krakove na jazzových koncertoch, stretával som sa s mladými hudobníkmi či literátmi v kaviarničkách na krakovskom rynku. Tam som sa náhodou stretol aj s režisérom Andrzejom Wajdom a scenáristom Janom Glowackim. Keď som neskôr písal knihu rozhovorov s európskymi spisovateľmi (Nepokojné dialógy), mal som priateľské vzťahy s prozaikom staršej generácie Andrzejom Kusniewiczom. Na univerzite v Katoviciach v tom čase pôsobil vynikajúci polonista Marián Servátka (po novembri 1989 bol slovenským veľvyslancom v Poľsku a potom vo Vatikáne) a ten pripravil sériu besied o slovenskej literatúre – nielen v Katoviciach, ale aj vo Varšave a meste Turoň, kde sa narodil Mikuláš Koperník. Prekvapil a potešil ma záujem mladých ľudí o slovenskú literatúru, o politické dianie, rozhľadenosť a otvorenosť. Už vtedy som sa však stretával s akousi rozpoltenosťou a protirečivými postojmi, ktoré boli spoločné intelektuálom (a nielen intelektuálom) prakticky so všetkých bývalých socialistických krajín: otupenosť a ľahostajnosť, ktoré sa utápali vo vodke, no súčasne odhodlanie a túžba, že už to dlho nepotrvá. Samozrejme, významnú úlohu pri šírení poľskej kultúry a umenia malo a má Poľské kultúrne stredisko v samom srdci Bratislavy: tam sme chodievali na literárne besedy, výtvarné vernisáže či stretnutia s významnými poľskými osobnosťami. Aj pri veľkej ponuke rôznych kultúrnych aktivít v Bratislave má Poľské kultúrne stredisko úžasný kredit.

POLSKA Oczami słowackich dziennikarzy

ĽUBOŠ JURÍK šéfredaktor časopisu EUROREPORT, spisovateľ Celkom iný charakter mala moja návšteva Poľska v delegácii vtedajšieho predsedu Národnej rady SR – dnešného prezidenta – Ivana Gašparoviča. Takmer šesť rokov som pracoval v parlamente, bol som hovorca predsedu NR SR a v parlamentnej delegácii sme navštívili aj Varšavu: vtedy sme rokovali s politickými predstaviteľmi Poľska na najvyššej úrovni. Hlavnou témou rozhovorov bolo v tom čase spoločné úsilie integrovať sa do Európy: ani jedna krajina to nemala jednoduché, Poliaci sa usilovali vyjednať čo najlepšie podmienky najmä pre poľnohospodárov, slovenská politika zápasila s akceptáciou vtedajšej politickej reprezentá-

cie. Ale ani na týchto rokovaniach sa nedali odtajiť vzájomné sympatie, či prinajmenšom dobrá vôľa hľadať nejaké východiská – ako sa hovorí v diplomatickej reči, prospešné pre obe strany. Pravdaže, po oficiálnych rokovaniach príde čas aj na neformálne rozhovory, na celkom obyčajné ľudské rozprávanie pri poháriku vodky či vína. Tá veľká politika sa častokrát robí práve po protokolárnych jednaniach, keď do hry vstupuje osobný kontakt či vzájomné sympatie. A tie sympatie boli priam hmatateľné. Rád by som spomenul aj zatiaľ poslednú skúsenosť z mojej návštevy Poľska. Už viackrát som dostal pozvánku, aby som sa ako šéfredaktor časopisu EUROREPORT zúčastnil na ekonomickom fóre v Krynici, ale akosi nikdy na to nebol čas. Až minulý rok v septembri som sa odhodlal a autom som sa vybral do Krynice. Bolo nádherné jesenné počasie, príroda akoby chcela predvádzať všetku nádheru ako na módnej prehliadke. Nemal som sa kam ponáhľať, jazdil som pomaly, aby som si vychutnal poľskú stranu Vysokých Tatier. Bol to prekrásny zážitok. Rovnako silný zážitok som však mal zo samotnej Krynice: pôvabné kúpeľné mestečko (vzdušnou čiarou len pár kilometrov od Bardejova) hostilo stovky politológov, ekonómov, politikov, sociológov, vedcov, pedagógov či publicistov. Hoci bolo podujatie obsiahle, úprimne som obdivoval dokonalú organizáciu, pestrosť tematických panelov, vystúpenia jednotlivých diskutérov, inšpirujúce podnety, ale aj spoločenskú stránku podujatia. Pre účastníkov boli pripravené rôzne akcie, návšteva kúpeľov, plavba po Dunajci, dokonca let balónom ponad Vysoké Tatry. Každý večer sa konali prezentácie kníh, otvárali sa výstavy výtvarníkov, poriadali sa štedré recepcie, všade bolo cítiť príjemnú a prajnú atmosféru. Ľutoval som, že takúto skvelú príležitosť nevyužili viacerí slovenskí politici, či slovenské firmy, aby sa na tomto reprezentatívnom celosvetovom fóre mohli prezentovať. Ako sa ukazuje, je čoraz viac styčných bodov pre obojstrannú spoluprácu. A teraz, keď už sme v Európskej únii, by sa tieto styčné body mohli stále rozširovať. MONITOR POLONIJNY


Ile razy w roku mówicie „dziękuję”? Sto, dwieście czy pięć tysięcy razy? Na pewno nie jesteście w stanie tego zliczyć. Okazji do wyrażania wdzięczności i podziękowań jest wiele. Święta, uroczystości, rocznice, pochody i akademie. Znacie już na pamięć ich scenariusze? Długie przemówienia pełne podziękowań… – dla dzieci to po prostu nuda. Ale czasami przychodzi taki dzień, kiedy przemówienie trzeba wygłosić. Toteż, miła dzieciarnio, młodzieży starsza i młodsza, dziś, z okazji Dnia Dziecka w imieniu dorosłych kieruję do Was przemówienie:

Dzieci! Parę słów bez patosu i banałów, bo chyba tak jest najprościej. My, wszyscy dorośli, kiedyś byliśmy tacy jak Wy (i już banał! ratunku!)... Przemówienia są nudne, więc precz z nimi! Pozwólcie zatem, że tylko Wam podziękuję za to że: • dwa razy w roku gubicie kapcie, • macie trójki w dzienniczku, • zadania tekstowe z matematyki to dla Was czarna magia, • krzyczycie i tupiecie, • chodzicie nie tam, gdzie trzeba, • robicie dziwne eksperymenty w łazience, • wybrzydzacie i nie jecie, • wstajecie w soboty zbyt wcześnie, a w tygodniu zbyt późno, • szukacie prezentów przed Wigilią, • czasami powiecie coś nie całkiem taktownego, • dzięki Wam mamy przedwcześnie siwe włosy i zmarszczki, • gwarantujecie nam wiele bezsennych nocy i sennych dni,

Chciałabym jeszcze Wam, dzieci, podziękować za wiele innych rzeczy, chociażby za to, że, co tu dużo mówić, czasami po prostu doprowadzacie nas do szaleństwa. Ale ,,w ogóle i w szczególe” DZIĘKUJEMY WAM my – wszyscy dorośli, za to, że jesteście! CZERWIEC MAJ 2005 2005

STRONĘ OPRACOWAŁA MAJKA KADLEČEK

23


Przepis mamy Ewy i córki Karolinki SKŁADNIKI:

• 3 jajka • 500 ml mleka • 25 dag mąki krupczatki (ew. pół na pół z mąką z pełnego przemiału – też się sprawdza) • łyżka cukru • szczypta soli

Podane składniki połączyć np. za pomocą miksera, odstawić na chwilę, a następnie uformować na patelni naleśniki i smażyć na bardzo małej ilości tłuszczu. Mistrzowskie naleśniki są cieniutkie i jeśli będziemy trenować kilka lat, na pewno osiągniemy ten poziom.

MASA SEROWA Paczka białego sera, cukier puder, żółtko. Składniki wymieszać na gładką masę, którą należy smarować usmażone naleśniki, a potem je jeszcze raz podsmażyć. Gotowe polać śmietaną i posypać cukrem.

FOTO: STANO STEHLIK

Dzień Dziecka przed nami, więc, mili rodzice-gotujący, dziś zwracam się specjalnie do Was. Na początku przypomnijmy sobie ogólne zasady psychofizyczne. Wdzięczność to pojęcie nieznane, z czymś takim na pewno się nie spotkacie w kuchni. Także raczej od razu wymażcie je ze swojego słownika rodzica-gotujacego. Historie o głodujących w Afryce są przez dzieci ignorowane, toteż nawet nie próbujcie ich opowiadać. Straszna, domięśniowa aplikacja witaminy B 12 przynosi krótkotrwały efekt. Jeśli dzieci nie chcą jeść, to na pewno ich do tego nie zmusimy... i chyba trzeba się z tym pogodzić. Ale czasami, choć nie jest to godne podziwu, warto zastosować tzw. zemstę drugośniadaniową, czyli dać dziecku do szkoły na drugie śniadanie chlebek pełnoziarnisty np. z masą z sera tofu albo z pasztetem sojowym. Gwarantuję, że śniadanie zostanie nietknięte, a kolacja zjedzona w całości. Gotowanie dla dzieci to pasmo porażek i małych zwycięstw. W moim przypadku zbawieniem są naleśniki. Niby rzecz prosta, ale tak naprawdę szalenie skomplikowana. Podstawą sukcesu jest dobry przepis i doskonała patelnia. U nas sprawdza się ta z czerwonym „magicznym okiem”, które, według obiecanek-cacanek z reklamy, swoim zaczerwienieniem powinna informować o odpowiedniej temperaturze powierzchni naczynia. Oczywiście nic takiego się nie dzieje, ale i tak taka właśnie patelnia okazuje się najlepsza do smażenia naleśników. Oczywiście wśród dzieci najpopularniejsze są naleśniki z kremem czekoladowym, ale typowo polskie naleśniki z białym serem są najsmaczniejsze.

MAJKA KADLEČEK

ZA MIESIĄC: KOPEREK I PIETRUSZKA TO DLA ŻOŁĄDKA ZDROWA FUSZKA


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.