Księga Uwolnionych Tekstów

Page 55

— 55 —

ciasnoty Krakowa, to byłbym bardzo zadowolony, bo praktycznie mógłbym dojechać z miasta do innej części Polski jakby od siebie. W sytuacji, kiedy Nowa Huta jest pozbawiona tego wspaniałego przybytku, jakim jest dworzec kolejowy, to już nie jest miasto. Miastem jest Kraków, bo on ma kilka dworców. AZ: Jakie nazwy się Panu podobają w Nowej Hucie?

Czas,

barwa, dźwięk

LM: W okolicach Wzgórz Krzesławickich są ulice Jasia i Małgosi i innych bohaterów bajek. Tam są takie domki jednorodzinne. AZ: A skąd się wzięła nazwa os. Kolorowego? LM: Nie dociekam. Jak i większość nazw powstających już po okresie politycznym w nazewnictwie, jest to nazwa neutralna, mająca sprzyjać miłemu samopoczuciu mieszkańców. Swoją drogą, któryś ze znajomych językoznawców przekonywał mnie, że przymiotnik „nowohucki” jest potworkiem językowym, że jest utworzony wbrew wszelkim zasadom gramatyki języka polskiego. AZ: Podoba się Panu odmalowywanie bloków na kolorowe barwy?

Nazwy

LM: Tutaj jest to do przyjęcia. W Centrum A i C raczej nie, bo to nie są historyczne kolory, ale tutaj z założenia nie było jakiejś powagi stylu. Te barwy mnie osobiście nie rażą, chociaż ich trwałość jest wątpliwa. AZ: Na jakie kolory pomalowałby Pan bloki? LM: Na neutralne, zlane z otoczeniem, to znaczy: szary i bury. Jasność w naszym klimacie nie przetrwa.

Kolory intensywne nie przetrwają zawieruch i ulew. Te krytykowane postmodernistyczne bloki jako jedyne nadają się na ostrą kolorystykę. Mają wieżyczki, łuki, kolumienki, tam jest dość ozdóbek, więc może być dużo barw. Im starsze budownictwo, nazwijmy je: stylowe, tym powinno być surowsze w kolorystyce. AZ: Jest jakaś nazwa, która się Panu nie podoba w Nowej Hucie?

Nazwy

LM: Nie podoba mi się nazwa ul. Bulwarowej, ponieważ jest to kpina z logiki, niedorzeczna zupełnie. Bulwar to z reguły rozległa arteria, jest reprezentacyjnym miejscem w mieście. Tam nie ma bulwaru, ale jest ul. Bulwarowa, która powinna biec wzdłuż rzeki (w domyśle: jest Dłubnia i Zalew w tle). Trochę mnie zawsze śmieszyła ta nazwa.

Zdarzają się perły Praca

AZ: Nie wygodniej by było mieszkać tam, gdzie ma Pan pracę? LM: To jest taka praca, że ja tam nie jestem cały czas, tylko, powiedzmy, nocuję 2-3 dni. Pracuję w domu nad książkami, praca z pisaniem związana. Dla mnie materia miejsca, czy materia otoczenia, to jest natchnienie w postaci bloku, który tutaj widzę przed sobą. Pracując, siedząc za biurkiem, tak jak tutaj widzisz, mam naprzeciw smętne 4 piętra bloku osiedla, pożal się Boże, Kolorowego, a w zasadzie jednokolorowego ostatnio, bo żółtego, który jest ożywieniem i zaczepieniem dla wzroku. To mi się kojarzy z pracą. Nie znam osobiście ludzi, którzy by pracowali w Nowej Hucie. Rzadko bywam w tej dzielnicy, poza tym dziedzina, z którą jestem związany, jest trochę inna niż przeciętnego mieszkańca Nowej Huty.

Twarz,

którą pamiętam

Kiedyś miałem taką dziwną sytuację. Wsiadam do tramwaju i widzę, że na miejscu motorniczego, przy aparaturze pokładowej, siedzi mój kolega z klasy licealnej, z miasta, które jest ponad 100 km stąd. To było pierwsze spotkanie z człowiekiem, który pracuje w Nowej Hucie i jest mi bliski. Ani wcześniej (między maturą a spotkaniem), ani później (po spotkaniu) już go nie widziałem. On studiował na Akademii Rolniczej, a później podjął jakąś pracę dorywczą w charakterze motorniczego. Wielu przypadkowych ludzi w tych gorszych czasach podejmowało się takich dorywczych zawodów.

Rozmowa Aleksandry Ziemby z Lechem Miodyńskim

Tramwaj → Waldemar Cichy, Bogumił Godfrejow, Bogdan Zalewski, Bożena Kutrzeba-Nikiel, Niki Wiecheć, Augustyn Mirga, pp. Skomorowscy, Ewa Kaproń, Hania Tucznio, Marcin Kostera


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.