Był sobie czas. Katarzyna Kobylarczyk.

Page 137

Obraz w prezbiterium z ok. 1624 r. przedstawiający życie i cuda bł. Michała. W polu głównym zakonnik klęczy przed krzyżem i obrazem Matki Bożej, otaczają go sceny z życia i cuda dokonane przez Giedroycia. Fot. z arch. kościoła pw. św. Marka

zachwyconą modlitwę i świst dyscypliny. Zdawało mi się przez moment, że 500 lat przeminęło i odeszło w niebyt, że nie ma ich, więc nic nas nie dzieli i, jeśli się odwrócę, zobaczę niską sylwetkę brata Michała i jego twarz, wymizerowaną od postów i wyrzeczeń, a on powie mi: „Miłuj Boga i bliźniego, a szczęśliwie skończysz bieg żywota swego”. Wydawało mi się to możliwe. Niektóre rzeczy potrafią przecież płynąć poprzez czas nienaruszone, jak ceglane mury, najstarsze obrazy i rzeźby, jak Bractwo Świętej Zofii, które przetrwało od XV wieku, by jego członkowie mogli modlić się za siebie nawzajem i uczestniczyć w swych pogrzebach. Jednak, gdy się obejrzałem, nikogo nie zobaczyłem. Gotycki krucyfiks tkwił wciąż w głównym ołtarzu. Stary kościół zmienił się – zmieniły go pożary i przebudowy. Markowie w białych habitach odeszli. Austriacy zlikwidowali zakon na początku XIX wieku. Do klasztoru przenieśli się księża emeryci. Mimo to czułem, że coś przetrwało tu od czasów kanoników od pokuty, od czasów błogosławionego Michała. Jeden Duch panował w murach tego kościoła, łącząc przeszłość, która odeszła, z teraźniejszością, która także nieustannie przemijała, i wybiegając ku jeszcze nieistniejącej przyszłości. Znów usłyszałem szelest. Podniosłem głowę i zobaczyłem


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.