Miasta Kobiet maj 2015

Page 7

jej portret Pomoc humanitarna to dosyć niebezpieczne zajęcie, bo trzeba być w oku cyklonu. Ale dokonujemy świadomego wyboru. Z Janiną Ochojską* rozmawia Jan Oleksy

Rozmawiałem niedawno z kobietą, która przeżyła straszną tragedię. W pożarze straciła najbliższych. Założyła fundację dla ludzi zagubionych życiowo. Mając takie doświadczenia jest wiarygodna, rozumie ludzkie cierpienie. Czy z Pani doświadczeniami jest podobnie? Moich przeżyć nie nazwałabym tragicznymi, tak jak w przypadku tej pani. To jednak inaczej wyglądało. W październiku 1992 roku pojechałam do Sarajewa z ciekawości, chciałam zobaczyć, jak wygląda pomoc humanitarna, czym jest wojna. Podjęłam tę decyzję jeszcze w Toruniu. Motywowała mnie chęć ratowania jak największej liczby ofiar konfliktu zbrojnego. Słyszałem kiedyś, że osoby niepełnosprawne mają czegoś więcej, dla innych. To prawda? Nie mogę tego mówić w imieniu wszystkich ludzi niepełnosprawnych. Mogę mówić wyłącznie o sobie, bo nie każdy ma takie odczucia, jak ja. Mam rzeczywiście czegoś więcej niż inni. Dla mnie niepełnosprawność jest darem, a jak otrzymuje się dar, to trzeba się nim podzielić. Byłam tak wychowywana. Joseph Conrad powiedział kiedyś, że „cierpienie daje prędką dojrzałość”. Ale czy zmienia nas na lepsze, uszlachetnia? Wie pan, cierpienie to jest okropna rzecz, ale wierzę w to, że może być takim doświadczeniem, które dodaje sił… Jestem niepełnosprawna, ale mogę coś zrobić dla innych, jestem potrzebna. Z tego cierpienia staram się czerpać moc do dalszego twórczego życia. Proszę przypomnieć moment, w którym zaczęła Pani działać, coś robić dla ludzi. Trudno jest wybrać jedno wydarzenie. Od dawna brałam udział w różnych działaniach, na przykład w opozycji. W 1976 roku podpisałam słynny list protestacyjny, dotyczący poprawek do konstytucji. Można powiedzieć, że to był ten moment, ale było też duszpasterstwo akademickie, a potem Solidarność. Natomiast jeżeli chodzi o działalność humanitarną, to zaczęła się ona od wysłania pierwszego konwoju z pomocą do Sarajewa w 1992 roku. Zmaga się Pani z olbrzymią odpowiedzialnością za innych. To ciążący balast… Tak, to prawda. To bardzo ciąży, ale Ukraina, Syria, Sudan czy Somalia to są kraje, w których toczy się wojna, przez co potrzebują pomocy z zewnątrz. Decydując się na działanie w takich miejscach i kierując taką organizacją, trzeba czuć się odpowiedzialnym za ludzi. Stworzyliśmy procedury bezpieczeństwa, które - mam nadzieję - chronią naszych pracowników. Ale nawet najlepsze procedury i najlepsza ochrona nie wyeliminują całkowicie niebezpieczeństwa. Osoby, które pracują na misjach, są dorosłe, dojrzałe… Każdy bierze także odpowiedzialność sam za siebie. Jak pomagać? Mówi się, żeby dać wędkę, a nie rybę. Dobrze brzmi, ale na ulicy Szerokiej w Toruniu trudno rozstrzygać tę kwestię. Zwłaszcza, gdy ktoś prosi o 2 złote. Co mam zrobić? Zwykle daję, choć nieraz widzę, że na wino… Jeżeli mam do czynienia z osobami proszącymi na ulicach o pieniądze, to nie daję. Pomaganie powinno zmienić sytuację, w której człowiek się znalazł. Dając pieniądze osobie żebrzącej nie wie pan, na co je przeznaczy. Jeżeli to jest dziecko, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że żebrze dla dorosłych, którzy będą zaspokajali swoje potrzeby - i to raczej nie kupując jedzenie, a alkohol albo narkotyki. Prosząca osoba dorosła zwykle potrzebuje pieniędzy na to samo. Żebranie jest dla tych ludzi - poza niewieloma wyjątkami - sposobem miasta kobiet

maj 2015

7


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.