Miasta Kobiet Bydgoszcz luty - kwiecień 2019

Page 1

luty - kwiecień 2019

biznes

Czy kariera jest kobietą?

męskim okiem FRANEK STRĄKOWSKI z 7. edycji Top Model

rozmowa

SANDRA JEDYNAK

z kanału Yolki.med

psychologia

Dlaczego kłamiemy?

Angelina FELCHNER MODA BEZ GRANIC


temat

Zmysłowe, eleganckie, oryginalne Logo_03

Takie są właśnie nasze desery

Tworzenie ich to sztuka, którą opanowaliśmy do perfekcji. Dlatego najbardziej wyjątkowe z nich, znajdziesz w Restauracji Szafran A Ty, kogo zaprosisz na słodkie spotkanie? 2 miastakobiet.pl

Restauracja Szafran ul. Szubińska 32 rezerwacje przyjmujemy pod numerem: 532 758 987 www.facebook.com/ RestauracjaSzafranBydgoszcz


temat

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 3


od redakcji

ZMIENIAMY SIĘ Świat z kobiecej perspektywy. Nasze pomysły, inicjatywy, dokonania. Porady, fachowa pomoc, tematy tabu. Inspirujące bohaterki - przedsiębiorczynie, podróżniczki, działaczki społeczne, badaczki, kobiety biznesu. Ich opinie, ciekawe historie, unikalne spojrzenie na codzienność. Tym jako „Miasta Kobiet” - jedyne takie czasopismo na regionalnym rynku - zajmujemy się już od 5 lat. Nie zrywamy z tym cennym doświadczeniem. Chcemy wziąć z niego wszystko, co najlepsze i dać Wam jeszcze więcej. Co to oznacza? Sto stron w każdym wydaniu, odświeżony layout, nowy papier, okładki, obok których nie można przejść obojętnie, bardziej rozbudowane i angażujące teksty oraz mnóstwo nowych pomysłów. Do tego całkowicie odmieniona strona internetowa. Znajdziecie na niej nie tylko teksty z papierowych wydań, ale i wiele innych materiałów. „Miasta Kobiet” zmieniają się w ekskluzywny kwartalnik, którego pierwszy numer właśnie trzymacie w rękach. W środku przeczytacie wywiad z Angeliną Felchner, stylistką i doradcą do spraw wizerunku. Nasza okładkowa bohaterka z pewnością zaskoczy Was swoim podejściem do mody oraz zachęci do poszukiwań własnego stylu - i mody bez granic. Poznacie również wyjątkowe kobiety z pasją: dwukrotną mistrzynię Polski w brazylijskim ju-jitsu Magdalenę Ulikowską, rysowniczkę Paulinę Bromę czy tatuatorkę Marię Kubit. Dowiecie się, czy kariera jest kobietą oraz dlaczego wszyscy kłamiemy. A męskim okiem na nasz świat spojrzy Franek Strąkowski z 7. edycji programu „Top Model”. To oczywiście nie wszystko, co dla Was przygotowaliśmy. Sprawdźcie same. Miłej lektury!

WYDAWCA: Polska Press sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes oddziału: Marek Ciesielski Redaktor naczelny: Artur Szczepański Dyrektor biura reklamy: Agnieszka Perlińska Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl Redakcja: Maja Erdmann maja.erdmann@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Kamil Pik kamil.pik@polskapress.pl Mariusz Sepioło mariusz.sepiolo@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Lena Szuster lena.szuster@polskapress.pl Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl Projekt graficzny: Ilona Koszańska-Ignasiak Dagmara Potocka-Sakwińska Zdjęcie na okładce: Natalia Kuligowska Sprzedaż reklam: Bydgoszcz: tel. 697 770 285, 609 050 446 Toruń: tel. 697 770 284, 691 370 519 Inowrocław: tel. 668 957 252

LUCYNA TATARUCH redaktorka prowadząca „MIAST KOBIET”

DOŁĄCZ DO NAS: www.facebook.com/ MiastaKobiet.PolskaPressGrupa oraz www.miastakobiet.pl

Magazyn „Miasta Kobiet” dostępny jest w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Wszelkie prawa zastrzeżone. Reklamy: 2-3, 5, 7-19, 27, 33-37, 42-55, 57, 61-65, 75-87, 93-95, 98-100.

4 miastakobiet.pl


OSW BARBARKA w Świnoujściu PRZEDWIOSENNY RELAKS Z ZABIEGAMI 7 noclegów (doba w dniu przyjazdu od 15:00) wyżywienie (śniadanie i kolacja w formie bufetu, obiad serwowany do stolika dwa dania do wyboru) w dniu przyjazdu pobyt rozpoczyna się obiadokolacją o 17:00 2 zabiegi dziennie w dni robocze wieczory z muzyką przy świecach 1 x kijki Nordic Walking Voucher do kawiarni o wartości 30 zł

Termin: 2.03 – 16.03.2019 8 dni w pok. 1 os. - 788 zł 8 dni w pok. 2/3 os - 756 zł/os

}

w tym terminie zabiegi płatne - rabat 10%

Termin: 16.03 – 30.03.2019 8 dni w pok. 1 os. - 875 zł 8 dni w pok. 2/3 os - 840 zł/os

ZNIŻKI: dzieci poniżej 6 roku życia - pobyt bezpłatny (wspólne miejsce na łóżku z osobą pełnopłatną) dzieci w wieku od 6 do 13 lat - 50% zniżki (nocleg na dostawce) Przy pobytach promocyjnych nie uwzględniamy Kart Rabatowych

Zabiegi płatne: hydrojet, masaż klasyczny, hydromasaż, masaż wibracyjny, kąpiel z algami, masaż podwodny, kąpiel perełkowa

OSW BARBARKA w Świnoujściu to: rodzinny klimat pełen radości i uśmiechu przytulne i wygodne pokoje znakomita kuchnia przytulna kawiarenka z aromatyczną kawą i pachnącym świeżym ciastem profesjonalna baza zabiegowa przywracająca zdrowie i siły witalne Lampa sollux Masaż wirowy kończyn górnych Inhalacje Masaż wirowy kończyn dolnych Magnetoterapia Laser Diadynamic Krioterapia punktowa Tlenoterapia Galwanizacja Okłady borowinowe Jonoforeza Przy pobycie 14-dniowym 3 zabiegi dziennie w dni robocze

REZERWACJE OSW BARBARKA Kasprowicza 8, 72-600 Świnoujście tel. 91 321 25 31, 91 321 54 06 www.interferie.pl/barbarka www.uzdrowisko-polczyn.pl barbarka@uzdrowisko-polczyn.pl miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 5


spis treści MODA / Zinterpretuj ją na własny, zaskakujący sposób

MODA / Młodzi ludzie oglądają swoich rówieśników z zagranicy, pięknych, kolorowych, wytatuowanych… I też chcą tak wyglądać. Zresztą dotyczy to nie tylko młodzieży. Mam klientów, którzy dopiero po pięćdziesiątce zaczęli się tatuować - mówi tatuatorka Maria Kubit

34-36

66-71 GŁOŚNO MÓWIĆ, CZYM JEST RAK / wywiad z Anną Stachulą-Rębisz Bałam się tylko przez chwilę. Potem dotarło do mnie, że w tej sytuacji muszę być potrójnie silna - za dziecko w brzuchu, za drugie w domu i za męża, który walczy, żeby nas nie zostawić. Żeby nie umrzeć

6 miastakobiet.pl

TREND NA WIOSNĘ - ZEBRA

DZIEŁO NA CIAŁO

10-11 ROZMOWY Angelina Felchner - Moda bez granic / 12 Paulina Broma - Akcja-reakcja, inaczej nie potrafię / 28 Magdalena Ulikowska - Na macie jesteśmy równi / 21 Sandra Jedynak - O zdrowiu na luzie / 38 Franek Strąkowski - Lubię przełamywać stereotypy / 88 Psychologia Wszyscy kłamią / 24 Zdrowie Zaćma, choroba Rembrandta / 50 Mama Solo trudniej, ale nie gorzej / 58 Kobieta przedsiębiorcza Czy kariera jest kobietą? / 72 Test auta Sprawdzamy: Peugeot 3008 / 94 Prawo Co z frankami? / 98


temat

MEBLE WNĘTRZA CUBE Marcin Ciża ul. Łęczycka 14, 85-737 Bydgoszcz tel. 669-60-61-60 email: studio@cubekuchnie.pl www.cubekuchnie.pl miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 7


moda CH FOCUS ZAPRASZAMY DO CENTRUM HANDLOWEGO FOCUS

na Zakupy ze Stylistką ANGELINĄ FELCHNER

ENERGETYCZNA ZIELEŃ GARNITUR ZAWSZE MODNY Do wiosennej stylizacji wybrałam garnitur z H&M o sportowym kroju, intensywnie zielony, w paski, wykonany z dobrej gatunkowo tkaniny, która się nie gniecie. To zestaw nie tylko efektowny, ale i bardzo praktyczny. Nigdy nas nie zawiedzie. Bez względu na okoliczności będziemy prezentować się w nim nienagannie - zarówno w biurze, jak i na spotkaniu ze znajomymi. Garnitur to jeden z ponadczasowych trendów - zawsze aktualny i wciąż interesujący dla najbardziej znanych projektantów. W zieleni zestawionej z czernią zobaczymy go na przykład w wiosennej kolekcji Givenchy. Carolina Herrera łączy szmaragdowy garnitur z letnimi koszulami w kwiaty. Jest się czym inspirować! Tym bardziej że zieleń będzie bardzo modna również w sezonie jesień-zima 2019/2020. JEDWABNA BLUZKA Warto zwrócić uwagę na bluzkę - jest wykonana ze stuprocentowego jedwabiu, lekka i przewiewna. Tutaj proponuję ją w komplecie z marynarką, ale będzie pasowała również do innych stylizacji. To niezastąpiony i bardzo uniwersalny element garderoby każdej kobiety. Miłośniczkom klimatu boho spodoba się na pewno jedwab w różnych odcieniach bieli od australijskiej marki Zimmermann. Jedwabna bluzka świetnie wpisze się także w zestaw z dżinsowymi szortami oraz botkami w zwierzęcy wzór. PRZEŁAMANIE: SPORTOWE BUTY Stylizację dopełniają buty - najnowszy model Nike Air Force. Takie sportowe, wygodne buty na grubej podeszwie doskonale komponują się z palazzo, czyli spodniami o długich, szerokich nogawkach i wysokim stanie. Szpilki lub baleriny nie sprawdziłyby się w tym zestawieniu, zostałyby przytłoczone. Spodnie palazzo szczególnie polecam kobietom o wąskich biodrach, bez wyraźnego wcięcia w talii - ich krój pięknie pokreśli smukłość sylwetki, maskując przy tym zbyt szczupłe nogi.

1. Stylizacja na modelce

20+ H&M MARYNARKA 129,99 ZŁ H&M SZEROKIE SPODNIE 139,99 ZŁ PATRIZIA ARYTON JEDWABNA KOSZULA 699,00 ZŁ NIKE AIR FORCE BUTY 469,99 ZŁ PATRIZIA ARYTON PASEK 129,00 ZŁ

STYLIZACJA: ANGELINA FELCHNER MODELKA: MARTYNA GRZĘBSKA ZDJĘCIA: NATALIA KULIGOWSKA MAKIJAŻ: INGLOT SABINA PETER FRYZURA: JEAN LOUIS DAVID Zdjęcie wykonano w sklepie PATRIZIA ARYTON

wejdź na www.focusbydgoszcz.pl/stylistka/ 8 miastakobiet.pl


HOUSE BLUZKA 39,99 ZŁ

MOHITO PLECAK 89,99 ZŁ

MOHITO KOLCZYKI KOŁA 29,99 ZŁ

1.

MONNARI SPODNIE PALAZZO 139,99 ZŁ

MOHITO MARYNARKA 199,99 ZŁ

HOUSE PŁASZCZ PUDEŁKOWY 179,99 ZŁ

MOHITO SPODNIE 139,99 ZŁ

CCC SREBRNE BUTY 169,00 ZŁ

APART KOLCZYKI 359,00 ZŁ

HOUSE BUTY SPORTOWE 139,99 ZŁ


MOHITO KOSZULA 89,99 ZŁ

MOHITO OKULARY 49,99 ZŁ

ADIDAS SUPERSTAR 399,00 ZŁ

OCHNIK TOREBKA 399,99 ZŁ

2.

MONNARI SKÓRZANA SPÓDNICA 199,99 ZŁ

HOUSE KOSZULA 79,99 ZŁ

OCHNIK SKÓRZANA TULIPANOWA SPÓDNICA 699,90 ZŁ

OCHNIK TRENCZ 799,00 ZŁ

OCHNIK SZPILKI 299,90 ZŁ

CCC CZÓŁENKA 89,99 ZŁ

OCHNIK SHOPPERKA 279,90 ZŁ

CHANGE LINGERIE NELLIKE BALCONETTE BIUSTONOSZ 229,99 ZŁ

CHANGE LINGERIE NELLIKE HIPSTER STRING 119,99 ZŁ

APART KOLCZYKI 399,00 ZŁ


moda CH FOCUS

KOLORY I WZORY ZEBRA W MIEŚCIE Bardzo kobieca stylizacja, idealna do biura, na uczelnię, kawę i do kina. Jej najważniejszym elementem jest pudełkowy płaszcz w zebrę od Promod. Ten wzór to jeden z najgorętszych trendów na wiosnę! W latach 70. zebrę często wykorzystywał Roberto Cavalli, cyklicznie powraca też w kolekcjach takich domów mody, jak Prada, Kors, Dolce & Gabbana czy Gabriel Hearst. Każdy z nich interpretuje zebrę na własny, często zaskakujący sposób. Cavalli na przykład bawi się fakturami materiałów i kolorem, proponując stylizacje łączące wzory czarno-musztardowe z czarno-białymi, podczas gdy Dolce & Gabbana idzie w look totalny z klasyczną zebrą od stóp do głów. Kobiety, które lubią eksperymentować z modą, namawiam do zestawiania zebry z innymi zwierzęcymi printami. Żeby uniknąć efektu kiczu, do takich stylizacji warto wybierać szlachetne tkaniny! Do płaszcza w zebrę w ramach kontrastu zaproponowałam energetyczny pomarańcz - topowy kolor na wiosnę i lato. BIAŁE MANKIETY I BIAŁE SPODNIE Białe spodnie cieszą się popularnością w każdym sezonie. To klasyka sama w sobie. Są bardzo uniwersalne, zresztą jak każdy element tej stylizacji. Nazywam to szafą kapsułową. Właśnie w taki sposób

powinniśmy konstruować nasze garderoby - nie chodzi o to, aby kupować ubrania, które do siebie nie pasują, ale żeby wybierać takie, w których czujemy się świetnie i które możemy łączyć na wiele sposobów. W ten sposób, bazując na spodniach, w których czujemy się sexy, zmieniając bluzki, buty i dodatki, stworzymy cały szereg stylizacji. Tutaj do białych spodni dodałam satynową bluzkę z modnymi, szerokimi mankietami, prostą w formie torebkę oraz szpilki w ciemnym granacie. Dobrym rozwiązaniem będzie też obuwie sportowe albo wysokie i sznurowane botki. PRZEWODNIK ZAKUPOWY Wspomniałam wyżej o szafie kapsułowej. O co właściwie chodzi? O to, żeby Twoje ubrania były do Ciebie dopasowane, żeby łatwo i szybko komponować stylizacje o różnym ciężarze i na różne okazje. Nie musisz mieć kreacji szytych na miarę przez najlepszych projektantów, aby wyglądać jak z żurnala. Sieciówki oferują naprawdę szeroki asortyment, dobrą jakość i najnowsze trendy. Ważne jest tylko, żeby odwiedzać sklepy, które są dobrze zatowarowane. Tutaj, w Focusie, sieciówki mają bardzo bogaty asortyment, więc zakupy to czysta przyjemność.

2. Stylizacja na modelce

30+ PATRIZIA ARYTON BIAŁE DŻINSY 399,00 ZŁ

Umów się na bezpłatne dwugodzinne spotkanie ze stylistką - Angeliną Felchner!

H&M SATYNOWA KOSZULA Z MANKIETAMI 79,90 ZŁ H&M SWETER 129,99 ZŁ PROMOD PŁASZCZ 399,90 ZŁ RYŁKO SZPILKI 329,99 ZŁ RYŁKO TOREBKA 269,99 ZŁ

STYLIZACJA: ANGELINA FELCHNER MODELKA: ANETA WINKOWSKA ZDJĘCIA: NATALIA KULIGOWSKA MAKIJAŻ: INGLOT SABINA PETER Zdjęcie wykonano w kinie CINEMA CITY

wejdź na www.focusbydgoszcz.pl/stylistka/ miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 11


MODA BEZ GRANIC 12 miastakobiet.pl

ZDJĘCIA NATALIA KULIGOWSKA

temat


moda

Trzeba się Ciebie bać? Stanowczo nie (śmiech). Jestem stylistką, nie modowym policjantem. Nie oceniam i nie krytykuję - wręcz przeciwnie. W ludziach, z którymi współpracuję, zawsze dostrzegam najlepsze cechy, ich atuty, szczegóły, które sprawiają, że są wyjątkowi. Jedyni w swoim rodzaju. Potem po prostu pomagam wydobyć tę niezwykłość. Podkreślić ją. To moje zadanie. Moja pasja.

Moda nie ma być obowiązkiem, jakąś sztywną formą, w którą trzeba się wtłoczyć. To możliwość wyrażenia siebie. Sposób funkcjonowania w świecie - przekonuje Angelina Felchner, stylistka i doradca wizerunku w CH Focus.

da. Nie zdradzę wszystkich szczegółów, bo to tajemnica zawodowa (śmiech). Ale trochę powiedzieć mogę… Nazwałam ją „Trzema Pytaniami w Przymierzalni”, w skrócie „3PWP”. Podczas pierwszych wspólnych zakupów zadaję klientowi trzy pytania, dzięki którym mogę zdefiniować jego potrzeby. Na początku często też wspólnie dobieramy fryzurę albo rozmawiamy o makijażu, bo to taka rzecz, która sprawia, że ubrania inaczej się prezentują, ROZMAWIA: Lena Szuster a my czujemy się lepiej. A przeJesteś spojrzeniem z zewnątrz. Takie świeże, życzliwe spojrzenie cież właśnie o to chodzi! Kiedyś jest czasem bardzo potrzebne. na porady stylisty mogły sobie Pozwala zmienić perspektywę. pozwolić tylko gwiazdy - dzisiaj Nie raz i nie dwa przychodziły to usługa dostępna dla każdego, do mnie kobiety, które uważały, że mają jakiś duży mankament - bliznę, jak na przykład wybranie się do ulubionej fryzjerki czy kosmetyczki. wzrost, wagę. To były rzeczy dla mnie zupełnie nieistotne, nawet niewiTo czas, w którym można zrobić coś fajnego dla siebie. doczne, ale dla nich wstydliwe, odbierające pewność siebie. Wiesz, takie Wspomniałaś, że moda stanowi sposób na wyrażanie siebie. Czym rzeczy, które wchodzą do głowy, rosną w niej, puchną i nie zostawiajeszcze jest dla Ciebie? ją miejsca na nic innego. Wychodzi na to, że jesteśmy bardzo dobrzy To chyba najtrudniejsze pytanie (śmiech). Zaczęłabym od tego, w krytykowaniu siebie, ale już znacznie gorzej idzie nam dostrzeganie tego, co w nas dobre i piękne. że według mnie mody nie można wąsko pojmować. To nie tylko ubrania, ale też - a może nawet przede wszystkim - film, muzyka, literatuUdaje Ci się przełamywać w kobietach tę skłonność do samokryra, architektura, rzeźba, design. Właściwie wszystko, co nas otacza. Myśląc o modzie jedynie w kontekście ubrań, zamykamy sobie wiele tyki? dróg. Największe ikony stylu, kreatorki trendów, jak chociażby redakMyślę, że już na starcie mam trochę ułatwione zadanie. Sam fakt, że ktoś do mnie przychodzi, oznacza, że jest gotowy na zmiany. torki „Vogue'a” Dianę Vreeland i Annę Wintour łączy jedno: posiadają To dobry pierwszy krok. Potem idzie z górki (śmiech). Ale chyba muszę naprawdę olbrzymią wiedzę z wielu dziedzin. I nigdy nie przestają się dodać, że klienci są różni. Pracuję też z osobami bardzo pewnymi uczyć czy szukać inspiracji. siebie, które doskonale wiedzą, czego chcą, potrzebują tylko fachoA co inspiruje Ciebie? wej pomocy. Przychodzą do mnie kobiety i mężczyźni, młode mamy Na przykład filmy - bardzo lubię te starsze, z lat 60. czy 70. Słynna „Annie i bizneswoman, coraz więcej jest pań po pięćdziesiątce, czasem już Hall”, jak większość dzieł Woody’ego Allena, jest majstersztykiem pod na emeryturze. Najstarsza klientka miała 83 lata i - co jest absolutnie względem kostiumów i scenografii. Wyraziste artystycznie są również fantastyczne - nie było tego po niej widać! Rozpierała ją energia, ciekafilmy Davida Lyncha czy Quentina Tarantino - ich bohaterowie często wość świata i ludzi. Z drugiej strony - robiłam również zakupy z 13-latką. noszą odważne stylizacje, charaktery postaci i ubrania są ze sobą spleNa pomysł wpadła jej mama. Chciała pokazać córce, że moda może być fajna i inspirująca, że można się nią bawić. Nie ma więc żadnego ogracione, nic nie jest przypadkowe. To może być świetna inspiracja, oczyniczenia - ani wieku, ani płci, ani branży. wiście pod warunkiem, że nie potraktujemy jej dosłownie. Kopiowanie jeden do jednego nigdy się nie sprawdza i daje raczej śmieszne, karykaturalne efekty. Jeżeli podoba nam się styl filmowej Annie Hall, nie ubieJak udaje Ci się dobrze doradzić tak bardzo różnym ludziom? Kluczowe jest postawienie klienta w centrum, zrozumienie jego rajmy się dokładnie tak samo, po prostu zaczerpnijmy pewne elementy potrzeb. Bo przecież nie chodzi o to, żeby narzucać komuś swój styl, jej stylu i złóżmy w nową całość. Po swojemu. To zresztą cecha charakale żeby znaleźć jego własny, niepowtarzalny. Coś, co będzie tej osobie terystyczna wszystkich ikon stylu - noszą się lekko, z odrobiną nonszaodpowiadało. Moda nie ma być obowiązkiem, jakąś sztywną formą, lancji i bezwiednego piękna, a ich kreacje nie są przepracowane czy w którą trzeba się wtłoczyć. To możliwość wyrażenia siebie. Sposób funkcjonowania w świecie, również w takim czysto praktycznym wymiarze. Jeżeli na przykład jesteś bardzo aktywna, lubisz sportowe obuwie i nie przepadasz za szpilkami, to nikt nie powinien cię IKONY STYLU NOSZĄ SIĘ LEKKO, Z ODROBINĄ zmuszać do ich noszenia. Dlatego tak duży nacisk NONSZALANCJI I BEZWIEDNEGO PIĘKNA, kładę na rozmowę z klientem - chcę wiedzieć, w czym czuje się dobrze, w czym źle, jaki tryb życia prowadzi, A ICH KREACJE NIE SĄ PRZEPRACOWANE co mu się podoba.

CZY WYMUSZONE.

Łatwo uzyskać odpowiedzi na takie pytania? Czasami tak, innym razem musimy ich wspólnie poszukać. Tutaj bardzo pomaga moja autorska metomiasta kobiet • luty - kwiecień 2019 13


moda W LATACH 60. W POLSCE ODBYŁA SIĘ WYSTAWA DIORA. POLKI, KTÓRE ZOBACZYŁY KREACJE WIELKIEGO FRANCUSKIEGO DOMU MODY, NICZYM NIE BYŁY ZASKOCZONE. OKAZAŁO SIĘ, ŻE PODOBNE KROJE I FASONY NOSZĄ JUŻ OD DAWNA - Z MODY POLSKIEJ.

wymuszone. Popatrz na przykład na kobiety z klanu Kennedych. Masz na myśli Jackie Kennedy i jej siostrę? Jackie jest szerzej rozpoznawana, ale mi bardzo odpowiada styl jej siostry, Lee Radziwiłł, którą niestety niedawno pożegnaliśmy. Jeżeli miałabym ją opisać w kilku słowach, powiedziałabym: niesamowity szyk, wyczucie stylu, lekkość ubierania. Właściwie zawsze wyglądała świetnie. Miała dużą świadomość mody, odwagę mówienia o tym, że nie wszystko będzie pasować każdemu. Komentując kiedyś jedną z kolekcji Diora, napisała: „Jest ekstrawagancka, egzotyczna i nie dla mnie”. To pokazuje, że nie można ślepo podążać za trendami. Że trzeba znaleźć własną drogę. Taki rodzaj myślenia widać też w stylizacjach Carolyn Besette-Kennedy, żony Johna F. Kennedy’ego Jr. Carolyn była it girl lat 90. Jej stylizacje do dzisiaj zachwycają, są na wskroś współczesne. Co istotne, Carolyn umiała nie tylko dobrze się ubrać, ale i to ubranie w odpowiedni sposób nosić. To chyba dużo trudniejsze, niż się wydaje… Nie zaprzeczę (śmiech). Jeżeli się zgarbimy, źle staniemy, nie zadbamy o postawę, to nawet najpiękniejsza kreacja nie będzie miała szansy dobrze wyglądać. Dlatego podczas zakupów często pokazuję klientom, w jaki sposób ubranie zachowuje się w ruchu, w różnych sytuacjach, jak zmienia się w zależności od naszej postawy. Robię zdjęcia i razem porównujemy efekty.

14 miastakobiet.pl

Wróćmy jeszcze na chwilę do ikon stylu. Czy wśród kobiet, które Cię inspirują, są też Polki? Mamy u nas takie osobowości, które kształtowały modę i sposób myślenia o niej? Jak najbardziej! Warto tutaj wspomnieć o całym środowisku związanym z Modą Polską, przede wszystkim o Jadwidze Grabowskiej. Regularnie jeździła na pokazy mody do Paryża, przywoziła najnowsze tkaniny, kroje i fasony. Uważała, że moda to nie tylko odzież. Na organizowane przez nią pokazy w Pałacu Kultury i Nauki, Pałacu Prymasowskim czy Klubie Dziennikarzy przychodziła śmietanka towarzyska. Często mówi się o niej: „nadwiślańska Coco Chanel”, ale ja porównałabym ją raczej do Diany Vreeland. Miały bardzo podobny sposób bycia i wyczucie mody, obie nosiły turbany. Ale Moda Polska to także szereg innych nazwisk i inspiracji: Kalina Paroll, Magda Ignar, Katarzyna Aniśkowicz. Wiele wspaniałych projektantek. I do tego równie dużo wspaniałych modelek. A wśród nich Jerzy Antkowiak. Człowiek instytucja. Ostatni dyrektor artystyczny Mody Polskiej, wciąż bardzo aktywny medialnie, nieprzebrana skarbnica modowych historii. Pod koniec zeszłego roku otwierano wystawę poświęconą jego działalności w Modzie Polskiej. Po latach projekty Antkowiaka, Grabowskiej oraz innych osobowości związanych z marką nadal są aktualne. Moglibyśmy z powodzeniem nosić te ubrania dzisiaj. Warto o tym


moda głośno mówić, pokazywać, chwalić się, bo w niczym nie ustępujemy wielkim nazwiskom świata mody. Jest z tym związana pewna anegdota. W latach 60. w Polsce odbyła się wystawa Diora, dyrektorem artystycznym był wówczas Marc Bohan. Polki, które zobaczyły kreacje wielkiego francuskiego domu mody, niczym nie były zaskoczone. Okazało się, że podobne kroje i fasony noszą już od dawna - z Mody Polskiej (śmiech). Opowiadasz takie anegdoty klientom podczas zakupów? Czasami, choć chyba bardziej skupiamy się na praktycznych aspektach. Mówię, jak zachowują się materiały, co można przeczytać na metkach, na czym polega koncepcja szafy kapsułowej i mądrego, efektywnego kupowania ubrań, które potem będziemy mogli wykorzystywać w wielu stylizacjach. To spora dawka konkretnej, często wręcz technologicznej wiedzy, dzięki której klient może realnie zmienić coś w swojej szafie. Są też takie osoby, którym pomagam w zakupach już od kilku lat - wtedy rzeczywiście rozmawiamy o inspiracjach i zwyczajnie o życiu. Co u nas słychać, co się zmieniło od ostatniego spotkania, co fajnego przeczytałyśmy. Z większością klientów jestem w kontakcie po zakupach - pomoc stylisty nie kończy się w momencie wyjścia ze sklepu, to ciągłe budowanie relacji. Bardzo zależy mi na tym, żeby klient wiedział, że może liczyć na moje wsparcie. Skoro o zwyczajnym życiu mowa… Co robisz w czasie wolnym? Jak się relaksujesz? Żyję trochę w biegu, więc każda chwila odpoczynku jest bardzo cenna. Uwielbiamy z moim partnerem spakować się, wsiąść w samochód, jechać przed siebie. Bez konkretnie wyznaczonego celu. W ten sposób czasami trafiamy w miejsca niby zwyczajne, ale w tej swojej zwyczajności wciąż zaskakujące, inne, niespodziewane. Chodzimy dużo do kina i na różne wystawy. I jeszcze do antykwariatów - mogłabym bez końca buszować między półkami w poszukiwaniu starych albumów, pozycji o historii sztuki, którą studiowałam, albo o wzornictwie, które jest moim hobby. Lubię też po prostu spędzać czas w domu, z książką i w towarzystwie moich dwóch zwierzaków.

wierzę, że każde pozytywne działanie ma sens - po prostu trzeba robić swoje. W każdej dziedzinie. Na przykład kiedy zaczynałam karierę stylistki, miałam wiele trudnych momentów. Ale się nie poddałam.

Zwierzaki wspierasz też akcjami charytatywnymi. Ostatnio na swoim Facebooku proponowałam porady modowe w zamian za karmę dla bydgoskich bezdomniaków. Staram się też dużo mówić o świadomej i etycznej modzie, szczególnie w kontekście przemysłu futrzarskiego. Wiele osób zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z tego, jak w praktyce wygląda pozyskiwanie futer, nie każdy musi przecież wiedzieć wszystko, dlatego pokazuję, na czym polega problem, i zachęcam do wybierania innych dróg. Wiem, że w ten sposób nie zmienię całego świata, ale

Trudno było zbudować swoją markę? Dziesięć lat temu niewiele osób wiedziało, czym zajmuje się stylista. Po co taka usługa. Niektórzy znajomi mówili nawet, że mi się nie uda, że powinnam zająć się czymś sensownym. Ale dla mnie właśnie to było sensowne. Robiłam więc swoje. Praca z ludźmi i modą jest niezwykła, daje olbrzymiego motywacyjnego kopa i wiele satysfakcji. Najbardziej chyba cieszy ten moment, w którym dzięki mojej pomocy ktoś rozkwita, zaczyna wierzyć w siebie, czuje się dobrze w swoim ciele i ubraniach. To naprawdę fantastyczne - i nigdy mi się nie znudzi.

ANGELINA FELCHNER - doradca wizerunkowy i osobista stylistka. W branży modowej pracuje od ponad 10 lat. Prowadzi warsztaty, wypowiada się jako ekspert w programach telewizyjnych, pisze teksty modowe. Prywatnie miłośniczka historii mody, zdobnictwa, dobrego kina oraz zwierząt. W czwartki i piątki w Centrum Handlowym Focus można bezpłatnie skorzystać z porad Angeliny i razem z nią wybrać się na zakupy.

zapisy : www. foc u s bydgos zcz . p l/stylistka/ miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 15


PEŁNIA KOBIECOŚCI

moda

Dobrze dopasowana, elegancka bielizna jest nie tylko dla modelek z idealnymi kształtami. To towar dostępny dla każdej kobiety. Chciałabym, aby jak najwięcej pań o tym wiedziało - mówi Magdalena Brzóskiewicz-Reiska, właścicielka bydgoskiego salonu Brafitteria Madlen. ROZMAWIA: Lucyna Tataruch

16 miastakobiet.pl

To prawda, że większość kobiet nosi źle dobrane biustonosze? Tak, choć powoli sytuacja zmienia się na lepsze. Coraz więcej kobiet jest już świadomych tego, że dobra bielizna to nie tylko kwestia estetyki, ale i komfortu czy wręcz zdrowia. Jednak jeszcze nie tak dawno temu w naszej branży mówiło się, że około 80 procent Polek nie potrafi prawidłowo określić rozmiaru swoich piersi. Na szczęście obecnie fachowa pomoc w salonach brafitterskich jest praktycznie na wyciągnięcie ręki. Wśród moich klientek są kobiety, które doskonale znają swój rozmiar i przychodzą w konkretnym celu - na przykład aby dobrać biustonosz pod suknię ślubną lub na trening. Pojawiają się także panie, które potrzebują porady, bo zmieniła się ich waga i wybrana wcześniej bielizna przestała na nich dobrze wyglądać. Najwięcej jednak nadal jest kobiet, które nigdy wcześniej nie miały dobrze dopasowanego stanika. Często same już mówią, że w starych biustonoszach jest im niewygodnie, coś gdzieś ciśnie, piersi źle wyglądają. Potem w przymierzalni odkrywamy na przykład, że winny jest zbyt luźny obwód, za mała miseczka lub po prostu nieodpowiedni krój. Skąd biorą się te błędy? Nie wszystkie panie zdają sobie sprawę z tego, że większa miseczka nie zawsze musi się łączyć z większym obwodem. Za wyborem zbyt luźnych biustonoszy często stoi też strach przed uwypukleniem wałeczków na plecach. Wydaje nam się, że ściśle przylegająca bielizna będzie się wrzynać. Nic bardziej mylnego. To właśnie za duży pas obwodu, przesuwając się po plecach, eksponuje takie mankamenty, a ten dobrze dobrany idealnie wszystko rozkłada i trzyma. Panie boją się również dużych rozmiarów. Pokutuje jeszcze przekonanie, że miseczka może być od A do C, a gdy przekracza już D, to znaczy, że coś z nami nie tak. Na szczęście te obawy znikają wraz z pierwszym prawidłowo dopasowanym biustonoszem. Pomoc brafitterki może okazać się przy tym nieoceniona - szczególnie że dany rozmiar potrafi różnić się w zależności od konkretnej marki bielizny. Przy okazji zdecydowanie odradzam zakupy przez internet i wszystkie inne bez mierzenia! To naprawdę trudniejsze, niż się wydaje. Czy problem z dobraniem biustonosza mają przeważnie panie z dużymi piersiami? Mogłoby się tak wydawać, ale nie tylko one borykają się z takimi trudnościami. Tak naprawdę najłatwiej mają kobiety średnich rozmiarów. To dla nich produkuje się najwięcej fasonów i krojów. Większy biust wymaga już konkretniejszego wsparcia, ale i małe piersi niekiedy stwarzają problemy, choć niektórzy sądzą, że w takim przypadku można założyć na siebie cokolwiek. Panie z mniejszym biustem często skarżą się na przykład na odstające miseczki, co bywa dużym dyskomfortem i jest widoczne zarówno przy dekoltach, jak i pod obcisłym ubraniem. Pomóc może choćby szerszy rozstaw miseczek, który umożliwi zebranie biustu z boków, niższy mostek, push-up - ale niekoniecznie jak największy. Jest kilka elementów,


moda które złożą się na w takim przypadku na sukces. Zawsze jednak trzeba dobierać biustonosz indywidualnie na konkretną osobę. Jakie staniki powinna mieć w szafie każda kobieta? Są panie, które wyznają zasadę, że podstawą jest bielizna w kolorze cielistym i czarnym plus ewentualnie jakaś inna barwa. Ja nie traktuję tego jako sztywnej reguły. Niektóre kobiety nigdy w życiu nie założą cielistego biustonosza i nikt nie powinien ich do tego zmuszać. Trzeba jednak przyznać, że ten kolor faktycznie jest najbardziej uniwersalny, bo staje się niewidoczny pod każdym ubraniem. Najmniej popularne są biustonosze białe, co wynika z faktu, że trudno utrzymać ten kolor po praniu. Co przy wyborze staników podpowiadają najnowsze trendy? Takim funkcjonującym już od jakiegoś czasu trendem są wszelkiego rodzaju dodatki - paseczki, kołnierzyki, chokery - czyli wszystko to, co sprawia, że bielizna nabiera niecodziennego wyglądu, charakteru, pikanterii… …i co zachęca do tego, by ją pokazać. Tak, zdecydowanie chodzi o to, by te dodatki eksponować. Modnych elementów biustonosza nie trzeba już chować pod ubraniem. Wiele Pani klientek sugeruje się modą? Niektóre tak, inne podchodzą do tego z większą rezerwą, ponieważ często ze względu na pracę czy styl życia nie mogą sobie pozwolić na widoczną ekstrawagancję. Ale dla takich pań też mamy rozwiązanie - dodatki, które można swobodnie dopinać. Na co dzień nosimy klasyczną wersję, a podczas wyjątkowych okazji urozmaicamy ją czymś modnym. Bywa, że modne detale omijane są przez panie plus size. Zdarza się bowiem, że bardzo obfity biust wymaga modeli, w których pierś jest w całości zakryta i schowana w miseczce, przez co zaczynamy unikać eksponowania dekoltu i skupiamy się jedynie na funkcjonalności. Obecnie mamy jednak tak duży wybór w różnych rozmiarach, że nie powinno stanowić to problemu. Przykładowo, dla odkrytej góry modnym krojem będzie biustonosz wykończony cielistą siateczką i delikatną lamówką, która sprawi wrażenie wyjątkowej ozdoby. Często Pani widzi, jak odpowiednio dopasowana bielizna zmienia kobietę? Bardzo często! To niesamowite uczucie, gdy w przymierzalni obserwuję tę zmianę. Jak wspomniałam, praktycznie codziennie przychodzą do mnie po radę panie, które nigdy wcześniej nie miały dobrze dopasowanej bielizny. Wiele z nich żyło też w przeświadczeniu, że w ich rozmiarze nie ma szans na znalezienie czegoś, co jednocześnie będzie wygodne, seksowne, modne. Gdy zakładają u mnie taki biustonosz, to od pierwszej chwili widać, jak wzrasta ich poczucie wartości. Nagle pojawia się ten błysk w oku, radość, zaskoczenie. Bije od nich pełnia kobiecości. Mówią: „Nie wierzę, że ja mogę coś takiego założyć!”, „To są moje piersi? Nigdy jeszcze nie wyglądały tak fajnie!”. Dobrze dopasowana, elegancka bielizna jest nie tylko dla modelek z idealnymi kształtami. To towar dostępny dla każdej kobiety. Chciałabym, aby jak najwięcej pań o tym wiedziało. Moje stałe klientki przychodzą wybierać z całej gamy kolorów, fasonów i krojów - nic ich nie ogranicza!

IDEALNIE DOBRANY BIUSTONOSZ: Pas obwodu utrzymuje 80 procent ciężaru biustu, ściśle przylega do ciała, nie przemieszcza się; zapinamy go na pierwszą najluźniejszą haftkę. Mostek dotyka klatki piersiowej, nie opiera się na piersiach (gdy tak się dzieje, to znaczy, że miseczka jest za mała). Miseczka mieści całą pierś, fiszbiny się nie wbijają, tworząc tzw. bułeczki, piersi nie „rozlewają” się na boki. Ramiączka utrzymują 20 procent ciężaru biustu, nie wrzynają się w ciało, ich regulacja znajduje się mniej więcej na wysokości łopatek JAK DBAĆ O BIUSTONOSZ? Pierz go ręcznie w letniej wodzie z dodatkiem delikatnego płynu, najlepiej przeznaczonego do prania bielizny. Nie używaj płynu do płukania tkanin, choć kusi pięknym zapachem. To właśnie on sprawi, że tkanina szybko się zniszczy i łatwiej będzie się rozciągać. Jeśli już musisz wyprać biustonosz w pralce (czego nie polecamy!), to koniecznie go zabezpiecz - zapnij haftki, włóż do woreczka przeznaczonego do prania bielizny lub specjalnej kuli. Wyprane biustonosze zawsze układaj w szufladzie na płasko (nie wyginając miseczek w drugą stronę!). Zwróć uwagę na to, by nic ich nie przyciskało od góry. Im więcej masz staników, tym na dłużej ci starczą. Dwa noszone na zmianę wytrzymają w odpowiedniej formie około ośmiu miesięcy. Później, bez względu na pielęgnację i przechowywanie, na pewno zaczną się rozciągać.

MAGDALENA BRZÓSKIEWICZ-REISKA, BRAFIT TERIA MADLEN, UL. TEOFILA MAGDZIŃSKIEGO 14, BYDGOSZCZ

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 17


moda

ZŁOTE ZAKUPY

Luksus na wyciągnięcie ręki? Wystarczy wstąpić do jednego z salonów Jubiler Karkosik, nacieszyć oczy i… sprawić sobie albo komuś bliskiemu niebanalny prezent.

O

d dawna wiadomo, że nic tak nie ucieszy kobiety, jak piękny naszyjnik, kolczyki czy pierścionek, a mężczyzny - solidny zegarek. Choć w dzisiejszych czasach może być odwrotnie… Tak czy owak, nawet najwybredniejsze gusty zaspokoi aktualna oferta salonów Jubiler Karkosik, firmy z tradycjami sięgającymi 1989 roku. W tym roku firma obchodzi zacne, okrągłe 30-lecie działalności. Zatem poznajmy bliżej salony cieszące się w całym regionie nieustającą popularnością, zaufaniem i uznaniem.

STYL I ELEGANCJA - Jesteśmy liderem w jubilerstwie w naszym regionie, nie tylko jako dystrybutorzy działający na zasadzie „official agent” wiodących brandów biżuteryjnych, takich jak Swarovski, Calvin Klein, Nomination, Emporio Armani, Michael Kors Premium, Tommy Hilfiger, Melano, Police, Diesel, Skagen, Spark i wiele innych. Podobnie jest z brandami zegarkowymi, począwszy od zegarków premium, np. Longines, Epos, Tissot, Certina, przez inne marki: Atlantic, Citizen, Adriatica, Casio G-Shock, a skończywszy na będących na megatopie światowych markach typu fashion, takich jak: Calvin Klein, Michael Kors, Fossil, Diesel, DKNY, Lacoste, Police, Tommy Hilfiger, Rosefield, Skagen, Ice Watch, Bisset i innych. U nas znajdziecie największy wybór marek zegarkowych typu fashion - zapewnia Rafał Pruchnicki, dyrektor handlowy Jubiler Karkosik. W salonach ciągle jest aktualne hasło „Styl i elegancja”, które zobowiązuje do ciągłego podnoszenia poprzeczki i podążania za najnowszymi trendami. 18 miastakobiet.pl

TRZY SALONY Największy, flagowy salon znajduje się w samym centrum toruńskiej starówki, dwa pozostałe ulokowane zostały w wielkich centrach handlowych w Atrium Copernicus i Focus. - Ultranowoczesny design, nieszablonowy wystrój naszych salonów pozwolił na staranie się o „official agent” takich brandów jak Swarovski. Jako jedyni w Toruniu sprzedajemy biżuterię, zegarki i akcesoria, wykorzystując oryginalne meble ukoronowane słynnym logo kryształowego łabędzia. Jesteśmy jedynym partnerem w Toruniu, który prowadzi wyspę z biżuterią i akcesoriami firmy Swarovski. Znajduje się ona przy naszym salonie w galerii Atrium Copernicus w Toruniu. Aby można było prowadzić sprzedaż markowych, luksusowych towarów w ramach „official agent”, trzeba spełnić określone wymagania, takie jak lokalizacja salonu, jego wielkość, wystrój, sąsiedztwo produktów co najmniej z tej samej półki cenowej i podobnej jakości. Nieodzowna jest również wykwalifikowana załoga - doradcy klienta przeszkoleni ze znajomości poszczególnych marek - wyjaśnia dyrektor Rafał Pruchnicki. PRESTIŻ NA POZIOMIE W przeciągu trzech dekad działalności Jubiler Karkosik stworzył prestiżową markę samą w sobie. Dziś może pochwalić się wieloma sukcesami, za którymi idzie prestiż i pozycja wyłącznego dystrybutora w regionie kujawsko-pomorskim wielu światowych marek. - Oczywiście, oprócz biżuterii markowej i wielości marek zegarkowych, mamy w swojej szerokiej ofercie sprzedażowej biżuterię złotą i srebrną - pierścionki, łańcuszki, bransoletki, kolczyki, zawieszki, obrączki, pierścionki z brylantami, z kamieniami szlachetnymi, łańcuszki-celebrytki i inne piękne precjoza. Z myślą o narzeczonych przygotowaliśmy wiele wzorów pierścionków zaręczynowych, a dla nowożeńców całą masę wzorów obrączek ślubnych wykonanych z żółtego i białego złota, a także z tytanu - podkreśla dyrektor handlowy. Nie wszyscy wiedzą, że Jubiler Karkosik to także firma producencka, która zajmuje się rękodzielniczym wytwarzaniem biżuterii z bursztynu, naturalnych kamieni ozdobnych, pereł i kryształów Swarovskiego. - Poza biżuterią w naszych salonach znajdziecie Państwo również szkło ozdobne i inne luksusowe artykuły dekoracyjne, które ucieszą najbardziej wymagających estetów - uzupełnia ofertę Rafał Pruchnicki. BEZ WYCHODZENIA Z DOMU Dodatkowym atutem dla klientów jest prowadzenie sklepu internetowego karkosik.pl, w którym znajdują się te same marki, które oferowane są w salonach stacjonarnych. Ta forma handlowa wpływa zdecydowanie na wysoki wzrost sprzedaży, potęguje rozpoznawalność marki i zdecydowanie ułatwia dostęp do wszelkich oferowanych dóbr.

CO JEST MODNE W TYM SEZONIE? W 2019 roku odchodzimy od minimalistycznej, delikatnej biżuterii na rzecz różnorodności i łączenia stylów pozornie do siebie niepasujących. Ma być okazale, asymetrycznie, kolorowo i ciekawie. Inspiracje możemy czerpać z natury: kwiatów, owoców, kamieni, pereł, piór. W tym sezonie królować będzie też motyw muszli - w bransoletkach czy naszyjnikach. Ozdób nie nosimy pojedynczo, ale wielowarstwowo - jedna na drugiej. Co ciekawe - sygnety, do niedawna domena mężczyzn, zaczną zdobić i damskie dłonie. Najlepiej, aby na jednej było ich kilka, w różnych kształtach i kolorach.



jej pasja temat

20 miastakobiet.pl


jej pasja

NA MACIE JESTEŚMY RÓWNI Sport uczy charakteru. Dlaczego? Bo podczas treningów więcej jest wątpliwości niż wiary w siebie. I trzeba z tym walczyć - mówi Magdalena Ulikowska, dwukrotna mistrzyni Polski w brazylijskim ju-jitsu i wicemistrzyni Europy. ROZMAWIA: Mariusz Sepioło ZDJĘCIA: Tomasz Czachorowski

Mistrzów sportu zazwyczaj pyta się, jak zaczynali… Moi dwaj bracia byli piłkarzami. W Ostrowcu Świętokrzyskim, skąd pochodzę, wychowywałam się w duchu sportu. I sama zaczynałam od piłki halowej. W moim przypadku było to tylko hobby. Powiem szczerze: byłyśmy naprawdę słabą drużyną (śmiech). Pierwszym ważnym dla mnie sportem, który sama sobie wybrałam, był taniec towarzyski sportowy. Chyba moja największa pasja w życiu. Z różnych względów musiałam z niego w końcu zrezygnować. Sama sukienka kosztuje kilka tysięcy złotych, do tego dochodzą regularne treningi. Dla rodziny, w której dwóch synów gra w piłkę nożną, a córka tańczy, miesięczne koszty treningów i sprzętu stają się sporym obciążeniem. Poza tym, pochodziłam z małej miejscowości, często miałam trudności choćby ze znalezieniem partnera. W tańcu towarzyskim są elementy rywalizacji? Jasne. Podczas zawodów pary są obserwowane na parkiecie przez sędziów, którzy oceniają technikę, wykonanie, prezencję, ale też na przykład, czy dana para wyróżnia się spośród innych. Wpływ na ocenę może mieć mimika, strój, makijaż. Oprócz tego, taniec powinien coś wyrażać. Ruchami można pokazać swoją osobowość, opowiedzieć historię. Najlepsi to potrafią. Żeby osiągnąć mistrzostwo sportowe w tańcu towarzyskim, trzeba zacząć bardzo wcześnie i długo trenować. Kiedy ja kończyłam przygodę z tańcem, miałam 12-13 lat.

Czy radosna pasja, która na początku pociąga nas do danej dziedziny, z upływem czasu i treningów staje się tylko ciężką pracą? Ja dopiero z czasem uświadomiłam sobie, na czym polega sport, i zrozumiałam, że mogę być jeszcze lepsza i osiągać sukcesy. Jako dziecko nie myślałam o tym, liczyła się zabawa. Dziś pracuję z młodymi sportowcami jako dietetyczka i widzę, że 13-14-latkowie zmieniają swoje myślenie. Sami zaczynają prosić choćby o profesjonalne rady dotyczące swojego organizmu. Ten wiek to także czas, w którym środowisko zaczyna wywierać na nastolatku presję, pokazuje: jesteś w tym dobry, pokaż, co potrafisz. Więc naturalnie rosną osobiste ambicje. Z drugiej strony wiem, że po latach trenowania rywalizacja może zejść na drugi plan i sport znowu staje się czystą przyjemnością. Widzę to po starszych kolegach z klubu. Często przychodzą potrenować tylko dlatego, że to lubią. Tak naprawdę okres rywalizacji na wysokim poziomie nigdy nie trwa długo. Co daje sport, oprócz dobrej kondycji? Uczy pokory, ćwiczy charakter. Stereotyp jest taki, że ktoś, kto trenuje sztuki walki, musi być agresywny. A sportowcy to najspokojniejsi ludzie, jakich znam. Czasem zdarza się, że do klubu przychodzą osoby z agresywnym nastawieniem, ale już po kilku treningach widzą, na czym to polega, i ich agresja znika. W boksie, muai thai czy w walkach parterowych jak ju-jitsu, trzeba bardzo dbać o przeciwnika, pilnować, żeby

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 21


jej pasja

nie zrobić mu krzywdy. Oczywiście podczas zawodów dochodzi do tego sportowa złość i chęć zwycięstwa, ale wtedy granicą, której nigdy nie możemy przekroczyć, jest odklepanie. Jeśli w walce odbywa się duszenie, trwa ono do momentu, aż sam przeciwnik gestem da znak, że ma dość. To dosyć drastyczne. Sportowiec walczy do końca. Taki jest sens tego, co robi. Ale nigdy celem nie staje się zrobienie komuś krzywdy. Każdy chce wygrać, ale nie kosztem zdrowia przeciwnika. Zawsze mnie to zastanawiało: czy jako zawodnicy współczujecie przeciwnikom, których wasze chwyty po prostu bolą? Podczas walki myślimy czysto sportowo. Analizujemy, jakiej użyć techniki, żeby wygrać. W szachach jest to określony ruch: szach-mat. W brazylijskim ju-jitsu na przykład duszenie. Nie sądzę, by judoka zastanawiał się, czy kiedy obali przeciwnika na matę, to „odbije mu nerki”. Co Cię motywuje do stawania na macie? Ciągły rozwój. Ale też sukcesy. Tak to działa: jeśli dostaje się palec, chciałoby się całą rękę. W sporcie rozwój człowieka jest wręcz namacalny; widzisz, że osoby, które ledwie robiły przewrót w przód, za jakiś czas z łatwością robią ich piętnaście. Powiedziałam, że sport uczy charakteru. Dlaczego? Bo podczas treningów więcej jest wątpliwości niż wiary w siebie. Na siedem jednostek treningowych w ciągu tygodnia cztery będą do kitu. Bo coś cię boli, bo się odpowiednio nie skoncentrowałeś, bo myślisz o pracy, rodzinie, bo nie jesteś w formie. Musisz więc z tymi wątpliwościami ciągle walczyć. Co to znaczy „forma”, „być w formie”? Na formę składa się przygotowanie fizyczne i mentalne. To, czy dobrze się czujesz, czy nie masz kontuzji, czy twój organizm może działać na 110 procent. Musimy mieć też dobrze poukładane w głowie. Mistrz to osoba, która stając na macie, po prostu wierzy w siebie, ma pewność wygranej. Przegrany to ten, który przez chwilę pomyślał: coś mnie boli, nie jestem pewny, to nie mój dzień. Na szczęście w Polsce zaczynamy doceniać rolę psychiki w sporcie. Nasi mistrzowie świata w siatkówce swój sukces zawdzięczają m.in. osobie, która do startu przygotowała ich mentalnie. Ciebie też ktoś przygotowuje do startów? Ja czerpię wiedzę od osób, które są na macie dłużej ode mnie. Opowiadano mi o tym, co może dziać się przed walką, w trakcie i po. W jaki sposób powinnam o sobie myśleć. W sporcie indywidualnym piękne jest też to, że chociaż w zawodach startujemy sami, to na treningach bardzo sobie pomagamy. Między innymi dlatego brazylijskie ju-jitsu stało się dla mnie prawie taką samą pasją, jak taniec. Myślę o nim niemal cały czas, szczególnie przed zawodami. Tuż przed zaśnięciem analizuję przyszłe walki. Spotykamy się w klubie XYZ Fight Academy Bydgoszcz. Na ścianach widać zdjęcia zawodników, ale i wielkich mistrzów, jak Muhammad Ali. To musi być dobre miejsce dla kogoś, kto kocha ten sport. W gronie zawodników mamy nawet taki hashtag: #więcejniżklub. Wspieramy się nawzajem. Nasz trener oddaje swoje kimona tym, którzy ich potrzebują, a być może ich na nie nie stać. Na macie nie istnieją różnice pokoleniowe, trenują dzieci i 50-latkowie. Brazylijskiego ju-jitsu nie można nauczyć się z podręcznika, ktoś musi ci je pokazać i wytłumaczyć. A wejście w ju-jitsu nie jest łatwe. Mnie do klubu przyciągnęła chęć… robienia czegokolwiek. Zaczęłam

22 miastakobiet.pl

studia w Bydgoszczy i mniej więcej po pół roku zobaczyłam ogłoszenie o otwarciu grupy kobiecej. Pamiętam swój pierwszy trening. Byłam podekscytowana i trochę niepewna, bo nie wiedziałam, na czym to polega. Trenowała nas Agnieszka Rosińska. Na początku ćwiczyłyśmy we trzy, dziś kobiet trenujących u nas ju-jitsu jest 20. Świadomość tego, czym są sporty walki i ta konkretna dyscyplina,

W GRONIE ZAWODNIKÓW MAMY TAKI HASHTAG: #WIĘCEJNIŻKLUB. WSPIERAMY SIĘ NAWZAJEM. NASZ TRENER ODDAJE SWOJE KIMONA TYM, KTÓRZY ICH POTRZEBUJĄ, A BYĆ MOŻE ICH NA NIE NIE STAĆ. NIE ISTNIEJĄ RÓŻNICE POKOLENIOWE, TRENUJĄ DZIECI I 50-LATKOWIE. WSZYSCY SOBIE POMAGAJĄ.

rośnie. Myślę, że i my dorzuciłyśmy do tego cegiełkę, zawsze staramy się promować ten sport i wyjaśniać, czym jest. A dla kobiet ważne jest choćby to, że nie zadaje się ciosów w twarz - w ju-jitsu walka odbywa się tylko w parterze. My po paru treningach wspólnie zdecydowałyśmy jednak, że dołączamy do grupy mężczyzn, i teraz trenujemy wspólnie. Przekonałam się, że na macie jesteśmy równi. Co to znaczy? Że wszyscy - niezależnie od płci czy wieku - wykonujemy tę samą technikę i te same jednostki treningowe. Oczywiście 100-kilogramowy mężczyzna ma dużo większą siłę i podczas walki jego szanse są większe. Oprócz tego, na macie nie ma seksualności. Mój partner też trenuje ju-jitsu. Prywatnie jesteśmy parą, na macie - tylko i wyłącznie zawodnikami. Rywalizujecie ze sobą? Przeciwnie: bardzo sobie pomagamy. Mój partner wiele mi wyjaśnił i pokazał. Poświęcał mi czas po treningu. Jednocześnie to on był tym moim specjalistą od przygotowania mentalnego. Potrafi w świetny sposób mnie zmotywować, nauczył mnie też, jak walczyć ze stresem przed wyjściem na matę. Spotykasz się z opiniami, że „to nie jest sport dla dziewczyn”? Nie. Osobiście nigdy nie spotkałam się z tym, by ktoś patrzył na mnie z góry lub zakładał, że nie powinnam się tym zajmować. Masz niebieski pas w ju-jitsu - co on oznacza? Oznacza, że jestem jeszcze na początku „łańcucha pokarmowego” (śmiech). Przede mną jeszcze pas purpurowy, brązowy i czarny. Czyli dużo pracy, bo nawet posiadacze czarnych pasów ciągle się uczą. Zdążyłaś już dwa razy wywalczyć mistrzostwo polski - w białych i niebieskich pasach. Z każdych zawodów przywozisz medale. A za kilka dni jedziesz na mistrzostwa Europy. W jakim jesteś teraz momencie?


jej pasja

Trenuję do piątku, daję z siebie wszystko, a potem trzy dni odpoczywam i czekam na zawody. Teraz praktycznie cały czas o nich myślę. W mojej kategorii jest 20 kobiet. Stoczę więc cztery walki, każda po sześć minut. To bardzo duży wysiłek. Między startami będę miała tylko chwilę na odpoczynek i małą, regenerującą przekąskę. Decydująca będzie czwarta walka. Jeśli nie poddam się zmęczeniu, nie zabraknie koncentracji - będzie dobrze. (Po naszej rozmowie Magdalena Ulikowska na mistrzostwach Europy zdobyła srebrny medal - przyp. red.). Na co dzień studiujesz, pracujesz i prowadzisz blog. Jak znajdujesz na to wszystko czas? Ja to lubię. Jestem bardzo zorganizowana, nie mam momentów, kiedy nie mam co robić. W ubiegłym roku obroniłam tytuł magistra wychowania fizycznego, w tym roku bronię z dietetyki. Piszę pracę o tym, jak suplementacja diety może wspomagać rekonwalescencję w chorobach nowotworowych. Od dwóch lat pracuję też jako specjalistka od dietetyki. Moim zdaniem zawodu nie można nauczyć się na studiach, jedynie w praktyce. Doradzam innym, ale też sama korzystam z odpowiednio dobranej diety. Polecam to każdemu, kto uprawia jakiś sport. Dieta ma ogromne znaczenie. Decyduje nawet o naszym nastroju, zwiększa energię czy koncentrację. W natłoku sztucznego i wspomaganego jedzenia możliwe jest znalezienie prawdziwie naturalnych, zdrowych produktów, które nam pomogą? Myślę nawet, że dziś jest o to coraz łatwiej. Przy jednej kasie w supermarkecie znajdziemy popularny czekoladowy baton z niezdrowymi tłuszczami i baton z daktyli, orzechów i suszonych owoców. Sama często znajduję gotowe do zalania owsianki, które niczym nie różnią się od tych domowych. Jakie jest rozwiązanie? Trzeba czytać etykiety. Nie każdy produkt „eko” czy „bio” rzeczywiście taki jest. Mogę dać jedną radę: jeśli czytając etykietę, czegoś nie rozumiesz lub nie znasz, odłóż produkt na półkę. Jogurt naturalny powinien się składać z mleka pasteryzowanego i kultur bakterii. Jeśli jest w nim coś jeszcze, można go sobie odpuścić. Na Facebooku można Cię znaleźć pod hasłem „Królowa Awokado” - skąd taka nazwa? (śmiech) Bo je uwielbiam. Kiedyś jadłam je niemal codziennie. Któregoś dnia mój partner powiedział: „Jesteś prawdziwą królową awokado”. Tak znalazłam nazwę na blog, na którym chcę podpowiadać innym, w szczególności sportowcom, jak odżywiać się zdrowo i z pożytkiem. Widzisz się w roli Ewy Chodakowskiej? Nie, nie mam parcia na szkło. Uważam, że życiowy sukces można osiągnąć bez popularności.

MAGDALENA ULIKOWSKA - dwukrotna mistrzyni Polski w brazylijskim ju-jitsu i wicemistrzyni Europy. Trenuje w bydgoskim klubie XYZ Fight Academy. Pracuje jako specjalistka dietetyki w firmie Elite Bydgoszcz. Prowadzi stronę i blog na Facebooku „Magdalena Ulikowska - Królowa Awokado”.

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 23


psychologia temat

WSZYSCY KŁAMIĄ Miło myśleć, że niełatwo nas zmylić, że przejrzymy każde oszustwo… Tymczasem badania jasno pokazują, że prawdopodobieństwo wykrycia kłamstwa jest zbliżone do wyrzucenia reszki. To około 50 procent Pół na pół - mówi dr Joanna Ulatowska, która zajmuje się badaniem kłamstw i zniekształceń pamięci. ROZMAWIA: Lena Szuster 24 miastakobiet.pl


psychologia

Doktor House zwykł mawiać, że wszyscy kłamią. Rzeczywiście tak jest? Są ludzie, którzy twierdzą, że nie oszukują innych - nie wiem jednak, czy możemy im wierzyć (śmiech). Oczywiście żartuję! Z pewnością istnieją osoby, które zawsze starają się być bardzo szczere albo po prostu mają mniej okazji do kłamania, niemniej większość z nas w ten czy inny sposób mija się z prawdą. Chociażby dlatego, że całkowita szczerość niesie za sobą pewne konsekwencje. Pojawił się już doktor House, pozwolę więc sobie przywołać inny popkulturowy przykład. W komedii „Kłamca, kłamca” główny bohater, adwokat grany przez Jima Carreya, wcześniej notoryczny łgarz, nagle musi mówić tylko prawdę. Ma z tego powodu wiele kłopotów. W codziennych interakcjach pewna doza nieszczerości jest wręcz wymagana społecznie - takie przekonanie wpaja się nam już we wczesnym dzieciństwie. Proszę tylko pomyśleć: co robią rodzice, gdy ich pociecha dostanie od cioci czy babci nietrafiony prezent? Najczęściej mówią, żeby ładnie podziękować. No właśnie! Nie pozwala się dziecku na jawne wyrażenie niezadowolenia. W ten sposób od małego jesteśmy uczeni, że prawda nie zawsze zdaje egzamin. W kontaktach z innymi szczerość może być nieprzyjemna lub postrzegana jako zachowanie niegrzeczne, niekulturalne. Jest jednak różnica pomiędzy takim drobnym, społecznie wymaganym kłamstwem a ukrywaniem czegoś naprawdę poważnego, na przykład zdrady. A może tej różnicy nie ma i kłamstwo to po prostu kłamstwo? Nic go nie usprawiedliwia? To zagadnienie od wieków frapuje filozofów. Arystoteles i św. Augustyn potępiali jakiekolwiek kłamstwo, ale już św. Tomasz z Akwinu czy Nietzsche dopuszczali mówienie nieprawdy w pewnych sytuacjach, w dobrej wierze. Na pewno bez pewnej dozy nieszczerości nasze życie byłoby trudne. Aldert Vrij, jeden z najbardziej cenionych badaczy tego tematu, nazywa niektóre rodzaje kłamstwa „społecznym smarem”, dzięki któremu nasze kontakty z innymi przebiegają gładko i kulturalnie. Ułatwiają życie w społeczności. Z takim kłamstwem będziemy mieć na przykład do czynienia, gdy koleżanka zapyta, czy jej nowa fryzura jest twarzowa, a my odpowiemy, że jak najbardziej, choć wcale tak nie myślimy. Innym rodzajem kłamstwa - związanym z poważniejszymi konsekwencjami - będzie zatajenie informacji przed sądem albo ukrywanie zdrady. W przypadku małych, codziennych nieszczerości ustalenie, czy można je usprawiedliwić, zależy od tego, jak poczułby się adresat kłamstwa, gdyby prawda wyszła na jaw. Czyli ważna jest intencja. Wręcz kluczowa. Powszechnie uważa się, że kłamstwo to każda nieprawdziwa informacja, ale sprawa wcale nie jest tak prosta. Kłamstwo wymaga intencji. Musi być zamierzone. Celowe. To znaczy, że osoba, która przekazuje fałszywy komunikat, świadomie chce wprowadzić kogoś w błąd. Jeżeli powiemy coś nieprawdziwego, na przykład ze względu na brak wiedzy, nie skłamiemy - po prostu się pomylimy. Drugi ważny wyznacznik to zachowanie intencji w tajemnicy. Kłamca nie będzie się przecież chwalił, że właśnie nas oszukuje. Za kłamstwo nie uznamy więc sztuki teatralnej, bo z góry wiemy, że aktorzy na scenie nie są postaciami, które odgrywają. Nie mówią prawdy - ale też nas nie okłamują. A w drugą stronę - możemy skłamać, nic nie mówiąc? Na przykład kiedy świadomie coś przemilczymy? Jak najbardziej! Przemilczenie spełnia kryteria kłamstwa - jest celowe, a intencja kłamcy pozostaje ukryta. Oszukiwać można na różne sposoby. Mamy na przykład kłamstwa otwarte, w których przekazy-

wana informacja jest całkowicie sprzeczna z prawdą. Mąż, który mówi żonie, że musi zostać dłużej w pracy, podczas gdy w rzeczywistości spędza czas z kochanką, posługuje się otwartym kłamstwem. Mamy też wyolbrzymienia, czyli takie wypowiedzi, w których fakty zostają podrasowane, przekraczają prawdę. Tu przykładem może być przesadne opisywanie swojego doświadczenia i umiejętności podczas rozmowy o pracę. W końcu są kłamstwa subtelne, polegające na zatajaniu lub omijaniu istotnych szczegółów. Bill Clinton, były prezydent USA, po tym jak ujawniono jego romans ze stażystką Monicą Lewinsky, twierdził początkowo, że nie miał z nią kontaktów seksualnych. Wygodnie przyjął przy tym bardzo wąską definicję takiego kontaktu, obejmującą wyłącznie pełen stosunek. Z tych przykładów wynika, że kłamiemy głównie dla własnej korzyści. Ewentualnie dla innych - gdy nie chcemy ich urazić. Powodów kłamania jest tyle, ilu kłamców (śmiech). Ale rzeczywiście możemy podzielić nieszczere wypowiedzi właśnie pod kątem tego, komu mają służyć. Bella DePaulo, znakomita amerykańska badaczka codziennych kłamstw, podzieliła je na dwa typy: zorientowane na nas samych oraz na innych. Te pierwsze mają przynieść korzyść kłamcy, pomóc mu uniknąć kary, poprawić jego wizerunek. Te drugie wypowiadamy po to, żeby chronić naszych bliskich. Badania DePaulo pokazują, że ponad połowa codziennych, niezbyt poważnych kłamstw jest zorientowana na kłamiącego. Co ważne, ich celem często nie jest uzyskanie czegoś konkretnego, a zaprezentowanie siebie jako osoby lepszej, mądrzejszej, ciekawszej. Na innych ukierunkowana jest mniej więcej jedna czwarta codziennych kłamstw. Jak te proporcje wyglądają w przypadku kłamstw o większym kalibrze? Tutaj zachodzi ciekawa zmiana - im kłamstwo jest poważniejsze, im większe niesie za sobą konsekwencje, tym mniej oszukujemy dla dobra naszych bliskich. Przy dużych kłamstwach aż 90 procent jest zorientowanych na kłamiącego i w większości ma mu przynieść wymierną korzyść materialną. Widać więc wyraźnie, że tylko do pewnego momentu jesteśmy skłonni pomagać innym przez kłamstwo. Czyli kłamiemy wszyscy i w dużej mierze z egoistycznych pobudek. Pozostaje więc zapytać - jak często? Wciąż niestety nie mamy metody, która mogłaby obiektywnie i dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Nasze szacunki opierają się na deklaracjach uczestników badań dzienniczkowych, których prosimy o skrupulatne zapisywanie wszystkich kontaktów z innymi oraz przypadków nieszczerości. Nie możemy jednak w żaden sposób zweryfikować tego, czy mówią prawdę o kłamaniu! Amerykańskie badania tego typu pokazały, że kłamiemy całkiem często - średnio jeden, dwa razy dzienne w około 34 procent interakcji. Tu warto zaznaczyć, że pod uwagę brano tylko takie kontakty, które trwały przynajmniej dziesięć minut, więc nie wliczały się w to na przykład przelotne acz mało szczere wymiany uprzejmości. Według badań przeprowadzonych w Polsce kłamiemy niecały raz dziennie. Nie oznacza to wcale, że jesteśmy bardziej szczerzy niż Amerykanie. W tym samym badaniu wykazano bowiem, że Polacy mieli po prostu znacznie mniej interakcji społecznych, a więc i mniej okazji do kłamania. Łatwo poznać, że ktoś mija się z prawdą? Bardzo trudno! Nawet znajomość technik przesłuchań albo korzystanie ze specjalistycznych urządzeń nie gwarantuje sukcesu. Tymczasem chyba każdy z nas ma dość dobre zdanie na temat swoich umiejętności wykrywania kłamstw. Miło myśleć, że niełatwo nas zmylić, że przejrzymy każde oszustwo… Niestety, badania jasno pokazują, miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 25


psychologia

że prawdopodobieństwo wykrycia kłamstwa w oparciu o obserwację zachowania, sposobu mówienia, mimiki, analizę treści wypowiedzi jest zbliżone do wyrzucenia reszki. To około 50 procent. Pół na pół. Tylko tyle? Przyznam, że jestem trochę zawiedziona! A co z bohaterami tych wszystkich filmów i seriali, którzy genialnie wykrywają kłamstwa? Tacy ludzie nie istnieją? Były badania, w których próbowano znaleźć jednostki wybitne, ale… Rzadko spotykamy się ze skutecznością przekraczającą 60-70 procent. Niby to więcej niż 50 procent, ale wciąż za mało, żeby mówić o „ludzkich wykrywaczach kłamstw”. Do tego potrzebowalibyśmy 80-90 procent poprawnych wskazań w wielu pomiarach. O tym, jak trudno osiągnąć taką wykrywalność, świadczyć mogą badania Maureen O’Sullivan oraz Paula Ekmana. W grupie 12 tysięcy profesjonalistów - policjantów, agentów służb, psychiatrów, psychologów itp. - znaleźli jedynie 29 osób, które miały powtarzalnie wysokie wyniki. To bardzo mała grupa! A jeszcze wypada dodać, że badanie O’Sullivan i Ekmana spotkało się ze sporą krytyką ze strony innych naukowców. Czy istnieją więc ludzie, którzy przejrzą każde kłamstwo? Możliwe. Ale to niezwykle rzadka umiejętność. Dlaczego wykrywanie kłamstw jest tak trudne? Mogę wymienić co najmniej kilka powodów. Ewolucyjnie nie jesteśmy wyposażeni w narzędzia, które pozwoliłyby nam wyłapywać fizyczne oznaki kłamstwa. Często brakuje nam odpowiedniej wiedzy o tym, po czym rozpoznać nieszczerość. A nieraz po prostu wolimy nie znać prawdy. Zmierzenie się z nią może być trudniejsze niż życie w kłamstwie. Jeżeli dowiemy się, że mąż nas zdradza, będziemy musiały podjąć jakąś decyzję, na przykład pomyśleć o rozwodzie i związanych z nim komplikacjach. Do tego dochodzą normy społeczne oraz kulturowe - uważa się na przykład, że dobrze wychowani ludzie nie powinni być zbyt dociekliwi. Nie powinni wtykać nosa w nie swoje sprawy. Tymczasem dociekliwość i pewna doza nieufności jest niezbędna do skutecznego wykrywania kłamstw. Wreszcie powód najważniejszy - nie ma żadnych zachowań, które z całą pewnością oznaczałyby, że ktoś kłamie. A co z patrzeniem w lewo albo unikaniem wzroku? To stereotypy, które raczej utrudniają, niż pomagają w wykryciu nieszczerości. Niektórzy kłamcy będą unikać wzroku rozmówcy, inni wręcz przeciwnie. Każdy z nas ma swój własny zbiór charakterystycznych zachowań, tików, sposobów na interakcję z otoczeniem - a zatem i sposobów na kłamstwo. Dotychczas nie udało się odnaleźć jednego zachowania typowego dla wszystkich oszustów. Przysłowiowego „nosa Pinokia”. Wskazano wprawdzie takie, które są statystycznie częściej obecne u kłamców, ale i one nie pojawiają się zawsze, a tylko w określonych sytuacjach, na przykład kiedy musimy wymyślać kłamstwo na bieżąco, bez wcześniejszego przygotowania. Wtedy jest większa szansa, że się potkniemy - podamy mniej szczegółów, nasze źrenice się rozszerzą, a ton głosu podniesie. Nadal jednak będą to niewielkie różnice, takie jak kilka herców w przypadku tonu głosu. Tutaj pojawia się kolejna trudność - te objawy mogą, ale nie muszą oznaczać kłamstwa! Tak samo jak inne zachowania, które często uważa się za charakterystyczne dla oszustów, czyli nadmierną ruchliwość, drapanie się, poprawianie ubrań, innego rodzaju automanipulacje. Kojarzymy je z nieszczerością, ale mogą być po prostu wynikiem zdenerwowania lub indywidualnych cech.

Zawodowo badasz kłamstwo - czy dzięki temu potrafisz je lepiej wykrywać? Nie sądzę, żebym miała jakieś wybitne zdolności (śmiech). Znajomość statystyk sprowadza na ziemię, uczy pokory. Ale jest też motywacją, żeby dalej zgłębiać temat. W swoich badaniach zajmuję się głównie skutecznością różnych metod wykrywania kłamstwa oraz tym, w jaki sposób tę skuteczność podnosić. Dodatkowo interesuję się fałszywymi wspomnieniami, czyli sytuacjami, w których podajemy błędną informację, na przykład podczas zeznań w sądzie, ale wierzymy, że mówimy prawdę. Fachowo nazy-

CZASAMI ZMIERZENIE SIĘ Z PRAWDĄ MOŻE BYĆ TRUDNIEJSZE NIŻ ŻYCIE W KŁAMSTWIE. JEŻELI DOWIEMY SIĘ, ŻE MĄŻ NAS ZDRADZA, BĘDZIEMY MUSIAŁY PODJĄĆ JAKĄŚ DECYZJĘ, NA PRZYKŁAD POMYŚLEĆ O ROZWODZIE I ZWIĄZANYCH Z NIM KOMPLIKACJACH.

wamy to zniekształceniem pamięci. W większości jest to całkowicie naturalny efekt funkcjonowania naszej pamięci, można powiedzieć: skutek uboczny. Czasem takie zniekształcenie pojawia się samo, gdy nasz mózg uzupełnia jakieś wspomnienie, rekonstruuje sytuację z przeszłości, innym razem może być wywołane przez zewnętrzną sugestię. Na przykład: gdy jestem świadkiem przestępstwa, mam opisać sprawcę, a ktoś zapyta mnie, czy nosił kapelusz - i wtedy pomyślę, że tak, oczywiście, musiał mieć coś na głowie, choć było wprost przeciwnie? Nasze mózgi bardzo chcą nam pomóc - więc kiedy pytamy je o szczegóły jakiegoś wydarzenia, czasem coś dodają. Niekiedy fałszywie pamiętamy tylko drobne elementy, innym razem całe wydarzenia, które nigdy nie miały miejsca. Ale oczywiście nie jest tak, że każde nasze wspomnienie jest zniekształcone! Pamięć po prostu nie działa jak kamera, która niezwykle dokładnie rejestruje wszystko w swoim zasięgu. Na to, co i jak zapamiętujemy, wpływają nasze wcześniejsze i późniejsze doświadczenia, wiedza czy schematy, którymi się posługujemy. A w końcu też inni ludzie, którzy - świadomie lub nie - mogą zniekształcić obraz tego, czego byliśmy świadkami, tak jak w podanym przez ciebie przykładzie. Wszyscy kłamią - nawet wspomnienia nie zawsze są prawdziwe. To dość przygnębiająca konkluzja naszej rozmowy. Dodam więc coś pozytywnego (śmiech). W zdecydowanej większości sytuacji ludzie mówią prawdę, a nawet jeśli kłamią, to często bez złych intencji. Badania pokazują też, że zaufanie do innych sprawia, że uważamy nasze życie za pełniejsze, a związki za bardziej satysfakcjonujące. Zatem - zdecydowanie warto ufać!

DR JOANNA ULATOWSKA - zajmuje się psychologią poznawczą, w szczególności tematyką z pogranicza psychologii i prawa, mechanizmem kłamstwa i metodami jego wykrywania, a także zniekształceniami pamięci. Wyniki badań psychologicznych wciela w życie jako konsultant kancelarii prawnych. Adiunkt w Katedrze Psychologii Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. 26 miastakobiet.pl


podróże temat

NOSY IRANJA

Nosy Be EGZOTYCZNY HIT LATA 2019! Czas pomyśleć o podróży tam, gdzie życie płynie w rytmie „mora mora” - bez pośpiechu i stresu. Na rajskie plaże dolecimy bezpośrednio z Warszawy! Skarbem Nosy Be są plaże jak z bajki i wspaniała przyroda. W głębi wyspy pachną plantacje kawy, cynamonu, wanilii, kakao, ylang-ylang i innych korzennych przypraw. Bo drugie imię Nosy Be to Wyspa Perfum. Wyspa leży na północny zachód od Madagaskaru. Jej stolicą jest tętniące życiem Hell-Ville. Sklepiki kuszą pięknymi pamiątkami: rzeźbami, oryginalnymi tkaninami, haftowanymi obrusami i zasłonami czy pareo. Kawiarnie serwują ranonapango, napój z lekko przypalonego ryżu, kawę - koniecznie z cukrem lub popularną czarną herbatę z wanilią. Tym, którzy stawiają na naturalne orzeźwienie, przypadną do gustu świeżo wyciskane soki. Podstawą kuchni są maniok, batat i kokos. Jada się zarówno mięso, jak i owoce morza. Popularnym daniem jest ravitoto - siekane liście manioku z orzeszkami i wołowiną. Na deser szefowie kuchni serwują owoce przyprawiane wanilią: mango, papaje, liczi, banany i wiele innych. Po kolacji, jeśli toast, to koniecznie rumem, najpopularniejszym alkoholem na Nosy Be. Toaka gasy - lokalny rum z trzciny cukrowej - może być aromatyzowany np. cynamonem czy wanilią. Nieco lżejszy jest likier

z liczi, popularne jest także trembo - lokalne wino palmowe. W pobliżu Nosy Be leżą różnej wielkości wyspy, otoczone rafami koralowymi. Można wybrać się na bezludną wysepkę Nosy Tanikely, która jest parkiem narodowym i rezerwatem morskim - wspaniałe miejsce na nurkowanie i snurkowanie. Nosy Komba to z kolei Wyspa Lemurów, której kudłaci mieszkańcy czekają na poczęstunek bananem. Na wyspach mieszka ich ponad 50 gatunków: od maleńkich lemurków myszowatych o wadze ok. 50 g, do indris i sifaki dochodzących do 10 kg. Potrafią tańczyć, wydawać niesamowite dźwięki, wykonywać niezwykłe akrobacje między drzewami i wyłudzać owoce od turystów. Lemury, w których mają być zaklęte duchy przodków, są fady - czyli tabu. Nie wolno ich zabijać, straszyć ani przeganiać, ale można karmić. Cudowne widoki i spotkanie z żółwiami czekają na Nosy Iranja, otoczonej rajską plażą wyspie - rezerwacie. Nosy Be oferuje szeroki wybór ekskluzywnych hoteli z własnymi, piaszczystymi plażami. Taki jest Hotel Andilana Beach Resort *****, w którym na gości czekają dwie plaże, jedna dostosowana do aktywnego

wypoczynku z bogatą ofertą sportową, druga idealna na błogi relaks z książką w ręku. Duży basen z rewelacyjnym widokiem i rozległy ogród z bujną roślinnością, gdzie można spotkać lemury, żółwie i kameleony, centrum wellness kuszące ofertą masaży i zabiegów, restauracja z wyśmienitymi owocami morza i panoramicznym widokiem na zatokę - to wszystko w jednym miejscu. Dla najmłodszych przygotowane są animacje, plac i pokój zabaw, małe zoo oraz miniklub. Hotel jest idealny zarówno na romantyczny wyjazd we dwoje, jak i na aktywny wypoczynek z rodziną. Warto zwiedzić najpiękniejsze zakątki wyspy. W programie wycieczki jest Święte Drzewo Malgaszów - miejsce modlitw, czczone w kulturze animistycznej, park zoologiczny - Lemuria Land, gdzie mieszkają najciekawsze zwierzęta Madagaskaru: lemury, żółwie, węże, kameleony, gekony i wiele innych, a także widok z najwyższej góry Nosy Be - Mont Passot. Na aktywnych czekają wyprawy quadami i górskie wędrówki. Wyspa na końcu świata, niezapomniane widoki, piaszczyste plaże, krystalicznie czysty Ocean Indyjski, palmy i niezwykła przyroda to tylko wstęp do niezapomnianych wakacji.

Zapraszamy do Salonów firmowych w Centrach Handlowych Zielone Arkady, Rondo, Auchan Fordon oraz przy ul. Jagiellońskiej 22


AKCJA-REAKCJA

temat

ZDJĘCIA MARCIN STRÓŻ

INACZEJ NIE POTRAFIĘ Sztuka tworzona dla siebie, do szuflady, nie ma sensu. Sztuka jest dla świata i jeśli świat na nią zareaguje, możesz nazywać się artystą - mówi Paulina Broma, rysowniczka, autorka projektów #ściana, MAM TRZY PASKI i współautorka fanpage’a „Ndnp” - Nie Chcę Do Normalnej Pracy. ROZMAWIA: Mariusz Sepioło

28 miastakobiet.pl


kobieca perspektywa temat

Od czego zaczyna się rysunek? Czasem to tylko wolna myśl, coś, co nas w danym momencie „najdzie”. A czasem pomysł na konkretny komentarz do danej sytuacji, otoczenia, studiów, życia po prostu. Potem działamy na zasadzie skojarzeń, szukamy gry słów i na ich podstawie najczęściej tworzą się już pierwsze zręby grafiki. W naszych rysunkach bardzo ważny jest właśnie język - jakie treści i jakie skojarzenia ze sobą niesie. Rysunki i grafiki komentujące codzienność razem z Magdaleną Malec, studentką z Krakowa, publikujecie na fanpage’u Ndnp - skrót od „Nie Chcę Do Normalnej Pracy”. Skąd się znacie? Poznałyśmy się w Toruniu. Zaczęłyśmy rozmawiać, wymieniać się pomysłami. W końcu zauważyłyśmy, że rozumiemy się „ideologicznie”, podobne rzeczy interesują nas w grafice. Postanowiłyśmy zrobić coś autorskiego. Nie ograniczamy się nawzajem. Każda ma własne pomysły i staramy się je wykorzystywać. Ale bazujemy zawsze na ustalonej gamie kolorów: czarnym i różowym na białym tle. Dlaczego właśnie tak? Szukałyśmy środka wyrazu, który będzie prosty, ale też rzucający się w oczy. Czarne słowo na białym tle pewnie znikłoby w natłoku grafiki, którą jesteśmy zalewani na co dzień. Dlaczego różowy? Może dlatego, że czerwony jest wszechobecny. A może dlatego, że obie jesteśmy kobietami. Z tej perspektywy patrzymy na świat. Co dzisiaj oznacza „kobieca perspektywa”? Przede wszystkim większą wrażliwość. I chociaż osobiście tego nie doświadczyłam, to wiem, że bycie kobietą wiąże się z różnymi codziennymi trudnościami, które musimy przezwyciężać w pracy, w szkole, na uczelni. Wydział Sztuk Pięknych UMK w Toruniu patrzy na czyjąś pracę, nie na płeć, ale przecież swego czasu głośne były protesty studentek sztuk pięknych w innych miastach. W samym Toruniu w ubiegłym roku szerokim echem odbiła się sprawa wystawy o wolności, na której prezentowane były wyłącznie prace mężczyzn. Niedawno dyskutowałyśmy w mieście o stosowaniu żeńskich końcówek. Ciągle wiele jest do przepracowania. Głos kobiet nadal pozostaje zbyt mało słyszalny, w wielu dziedzinach życia panuje nadreprezentacja mężczyzn. Ja uważam, że moje życie zależy wyłącznie ode mnie, od mojej pracy. Skąd się wzięłaś w Toruniu? Pochodzę z Warszawy, choć teraz moja rodzina mieszka w Markach. Od kiedy pamiętam, miałam w sobie misję przekazania światu czegoś ważnego. Jako mała dziewczyna zawsze lubiłam rysować. Zaczynałam od odzwierciedlania rzeczywistości, moje rysunki były naturalne i realistyczne. Ale czułam, że to nie sztuka, tylko rzemiosło. Wiedziałam, że muszę iść na akademię i nauczyć się czegoś więcej. Przyjechałam na studia do Torunia. Na początku myślałam o grafice i projektowaniu, ale w końcu trafiłam na edukację artystyczną, gdzie miałam okazję poznać różne dziedziny: grafikę projektową, rysunek, malarstwo, instalacje artystyczną, multimedia. Czego uczą studia artystyczne? Przede wszystkim dają wiedzę, umiejętności techniczne, dostęp do źródeł. Ale jeśli sam nie chcesz działać, to pewnie na tej wiedzy poprzestaniesz. Zrobienie czegoś naprawdę wartościowego wymaga godzin spędzonych nie na zajęciach, ale poza nimi. Miałam szczęście do wykładowców, bo już na początku usłysza-

łam: jesteśmy dla was, pytajcie, działajcie. Mieliśmy do dyspozycji pracownię czynną do godz. 22. Rzadko kto zostawał tak długo. Ja zostawałam i chodziłam na dodatkowe zajęcia. Dyplom robiłam z instalacji artystycznej. Chodzi o projekt „#ściana”? Tak. To był wózek na kółkach z dużą dyktą, na której można było robić wszystko: pisać, malować, wieszać plakaty. Wyjechałam ze ścianą na ulicę, w przestrzeń publiczną i czekałam, jak zareagują ludzie. Czy podejdą, zaciekawią się? Czy mnie przegonią? Chodziło o wejście w zastaną sytuację, którą mogłam za pomocą mojej ściany zmienić. W jaki sposób? Zrobiłam na niej ankietę. Zapisałam pytanie: „Czy myślisz szablonowo?”, gdzie cząstka „nowo” zaznaczona była na czerwono, plus kilka innych kombinacji. Pozostawiłam miejsce na odpowiedzi. Towarzyszyło też temu graffiti, wykonywane - celowo przewrotnie - przy użyciu szablonów. Napis „Czy myślisz szablonowo?” zrobiony dzięki takim szablonom długo jeszcze można było zobaczyć np. na kampusie przy ulicy Gagarina. Chodziło o to, by praca znalazła się w przestrzeni miejskiej i prowokowała do myślenia tych, którzy się z nią zetkną. Zresztą graffiti ciągle gdzieś tam jest. Nie chcę mówić, gdzie konkretnie. Napisy są ukryte, trzeba poszukać (śmiech). Jakie odpowiedzi zapisywali ludzie na Twojej ścianie? Bardzo różne. Często były to cytaty z piosenek czy filmów. Niektórzy najpierw pytali, co to znaczy myśleć szablonowo lub czy ja myślę szablonowo - chcieli dyskutować. I do takich inspirujących dyskusji dochodziło często. A wielu po prostu podchodziło z ciekawości. Zaskoczyło mnie to, jak bardzo różnie, kreatywnie i właśnie nieszablonowo można podejść do takiego pytania. Wiele odpowiedzi było zapisywanych poza przeznaczonymi na to kratkami. Być może odbiorcy mojej pracy w ten sposób chcieli wyrazić swoje niemieszczące się w schematach myślenie. Najlepiej zapamiętałam odpowiedz „Ja się trochę cykam” oraz „Szablony są dla słabych umysłów”. Projekt „#ściana” prowokował do tego, żeby na chwilę się zatrzymać, pomyśleć inaczej, coś wykombinować. Celowo pojawiałam się z nim w mieście, żeby dotrzeć do tych, którzy gdzieś za czymś biegną, są w codziennym pędzie. Chciałam, żeby każdy poświęcił choć pięć minut na zastanowienie się nad odpowiedzią. Toruń może być inspirujący i twórczy? Jasne. Myślę nawet, że w większych miastach może być o to trudniej. W Toruniu ma się duże pole do manewru, w Warszawie jest się anonimowym. Toruń się rozwija, dzieje się coraz więcej, miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 29


kobieca perspektywa

KOLEKCJA UBRAŃ „MAM TRZY PASKI”

STREETART TO NIEMAL „PARTYZANTKA” - CZASEM TRZEBA TWORZYĆ NOCĄ, PO KRYJOMU, ŻEBY NIKT NIE ZŁAPAŁ CIĘ NA GORĄCYM UCZYNKU.

także w kulturze. Często słyszy się narzekania na to, że w Toruniu brakuje twórczego fermentu, prawdziwego życia studenckiego. Ale to nieprawda, wszystko zależy od ludzi, na jakich się trafi. Artystka czy aktywistka? To się nie wyklucza. Można być artystką i zmieniać rzeczywistość. Moi znajomi mówią, że rzeczy, które robię, mają w sobie zawsze jakiś koncept. Staram się przekazać jakąś myśl, która idzie w świat. Sztuka i przekazywanie ważnych treści się ze sobą łączą. Nawet w formie „prostej” ankiety. Co Cię inspiruje? Bardzo interesuję się sztuką publiczną, streetartem: szablonami, graffiti, wlepkami. Czymś, co czasem widzi się przypadkiem, a co nagle wyrywa nas z codzienności i daje do myśle30 miastakobiet.pl

nia. Okazuje się, że to, co widzimy na ścianie budynku, nie jest przypadkową ozdobą, a twórca miał coś ważnego do powiedzenia. Przykładem jest jeden z najsłynniejszych przedstawicieli streetartu, czyli Banksy, którego prace można spotkać na ulicach największych miast na świecie. Taka praca to niemal „partyzantka” - czasem trzeba tworzyć nocą, po kryjomu, żeby nikt nie złapał cię na gorącym uczynku. Bywa i tak, że z naszym przekazem wchodzi się w już istniejące dzieła sztuki. Dodanie szalika albo czapki może zupełnie zmienić wydźwięk danej rzeźby czy pomnika. Chyba taki rodzaj wyrazu najbardziej mnie pociąga. Czy sztuka współczesna powinna być zrozumiała dla wszystkich? Nie. Najważniejsze jest to, by każdy mógł odebrać ją na swój sposób. Dziś dzieło sztuki

nie musi się podobać. Sztuka współczesna nie musi być „ładna”, estetyczna, nie musi hołdować standardom, którymi kierowano się w przeszłości. Nie musi odwzorowywać rzeczywistości jeden do jednego. Sztuka współczesna powinna wywoływać emocje. Często takie, których wcześniej sam w sobie nie odnajdywałeś, może skrywane, wyparte. Powinna zwracać uwagę na nowe, nieznane aspekty rzeczywistości - te niedostrzegane, pomijane. Dlatego chcę ją uprawiać. Kiedy stałaś się artystką? Do dziś nie czuję, że jestem nią w pełni. Na razie mam po prostu chęć działania i pokazania tego ludziom. A kiedy Twoim zdaniem w ogóle można uważać się za artystę? Gdy to, co robisz, trafia do ludzi. Sztuka tworzona dla siebie, do szuflady, nie ma sensu. Sztuka jest dla świata i jeśli świat na nią zareaguje, możesz nazywać się artystą. We mnie jest silna potrzeba ekspresji. Jeśli czegoś doświadczę, coś obejrzę, prze-

GRAFIKI PAULINY BROMY I MAGDALENY MALEC Z FANPAGE'A „NDNP”


temat

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 31


kobieca perspektywa SZTUKA WSPÓŁCZESNA NIE MUSI HOŁDOWAĆ STANDARDOM, KTÓRYMI KIEROWANO SIĘ W PRZESZŁOŚCI, BYĆ „ŁADNA”, ESTETYCZNA. POWINNA WYWOŁYWAĆ EMOCJE. CZĘSTO TAKIE, KTÓRYCH WCZEŚNIEJ SAM W SOBIE NIE ODNAJDYWAŁEŚ.

PROJEKT #ŚCIANA NA TORUŃSKICH ULICACH

czytam - od razu chcę się tym podzielić z innymi. Akcja-reakcja, inaczej nie potrafię. Reakcji na Twój pomysł możesz się też spodziewać po projekcie MAM TRZY PASKI, w ramach którego trochę kpisz z przywiązania do marek i logo. Tworzę własną kolekcję ubrań z trzema paskami. Trzy paski na spodniach czy bluzach kojarzą mi się z latami mojej młodości, kiedy były symbolem czegoś lepszego, wyższego statusu. W swoim projekcie maluję paski na zwykłych ciuchach, też za pomocą wyciętego szablonu. Układają się na ubraniach w różnych konfiguracjach, czasem tradycyjnie, np. na rękawie, czasem zupełnie inaczej, w poprzek. Istotne było dla mnie, aby każde pojedyncze ubranie wyglądało inaczej. Trzy paski celowo mają kojarzyć się z pewną bardzo znaną marką. Tyle że w tym przypadku są nanoszone na ciuchy „z odzysku”, z lumpeksów, przyniesione od znajomych, a nawet wykładowców z Zakładu Rysunku UMK. Odcięłam stare metki i wykonałam własne - z napisem MAM TRZY PASKI oraz odnośnikiem do mojego Instagrama. Nie lubisz znanych marek? Nie noszę. Nie kupuję markowych rzeczy za kosmiczną cenę. Kupuję to, co mi się podoba, z różnych sieci odzieży. Robiąc kolekcję, myślałam o europejskim przemyśle odzieżowym, ubraniach znanych marek z zagranicy, które w Polsce funkcjonują jako „tania odzież”. Tymczasem lepsze jakościowo rzeczy można często kupić za 3 złote. MAM TRZY PASKI to także warsztaty rodzinne. Uczę, jak wykonać taką „markową” koszulkę prostą metodą, w domu, za pomocą tanich i prostych narzędzi, np. kawałka papieru i farby akrylowej. Rodziny przynosiły własne ubrania i w ten sposób je przerabiały. Można też było skorzystać z koszulek dostępnych na miejscu. To dobra zabawa, ale też zdobywanie świadomości. Zgodnie z ideą, że rzeczy nie powinny się marnować, wykorzystałaś filiżanki wyrzucone na śmietnik. To oryginalna polska porcelana, z Włocławka! Jak trafiły do Twojego mieszkania? Normalnie. Wyrzucałam śmieci, zauważyłam obok śmietnika stosik porcelany. Zaczęłam grzebać, sprawdzać, w jakim są stanie, czy nie są popękane. Były całe, czyste, ładnie odłożone

z boku. Ktoś musiał pomyśleć, że mu się te filiżanki nie przydadzą, może ktoś z nich jeszcze skorzysta. Wzięłam i korzystam. Zapraszam znajomych na herbatę lub coś innego i pijemy z filiżanek z odzysku. Wszystkim opowiadam, skąd je wzięłam, i nikomu to nie przeszkadza. Dziwią się, że ktoś mógł coś takiego wyrzucić. Mam wrażenie, że żyjemy w takim nadmiarze, że nie doceniamy najprostszych rzeczy. To prawda. Tak samo jest z ubraniami. Ludzie kupują ich za dużo, dużo więcej, niż potrzebują. Bo są wyprzedaże, zniżki, karty podarunkowe itd. Tak naprawdę nie potrzebujemy tylu ciuchów, nie musimy mieć innego stroju na każdy dzień miesiąca. Podobnie z jedzeniem - przeraża mnie, jakie ilości jedzenia się marnują. Dlatego cieszę się, że w Polsce i Toruniu coraz bardziej staje się popularna idea food sharingu.

Paulina Broma - absolwentka edukacji artystycznej w zakresie sztuk plastycznych UMK na specjalności media rysunkowe. Zajmuje się rysunkiem klasycznym, interdyscyplinarnym, ilustracją, wyszywaniem, graffiti oraz edukacją kulturalną. Autorka m.in. warsztatów rodzinnych MAM TRZY PASKI i projektów, jak Zasiej Sztukę, Projekt #ściana, #opakowacwinde, daily_trzepak, writing.torun. Razem z Magdaleną Malec, studentką Art & Design na Uniwersytecie Pedagogicznym, prowadzi stronę na Facebooku „Ndnp”.


temat


jej pasja

PA R T N E R T E M AT U

DZIEŁO NA CIAŁO ZDJĘCIE MACIEJ MATOWSKI

W tatuażu czerpię inspiracje z natury, a w malarstwie od zawsze fascynował mnie człowiek i jego emocje. I w malarstwie, i w tatuażu oczarowują mnie motywy surrealistyczne - mówi Maria Kubit, tatuatorka ze Studia Bodyfikacje, malarka zakochana w formach, liniach i wszystkich kolorach świata. ROZMAWIA: Jan Oleksy

Jak przystało na przedstawiciela starszego pokolenia, tatuaż kojarzy mi się z kotwicą i sercem przebitym strzałą, z marynarzami i więźniami. To dawne czasy? Myślę, że stereotyp, iż tatuują się tylko więźniowie, marynarze, bądź przedstawiciele szemranego środowiska, już dawno przeszedł do lamusa. Dzisiaj tatuaże noszą reprezentanci rozmaitych środowisk, ludzie o różnych osobowościach, różnych profesjach i w różnym wieku. Co spowodowało teraz tak duże zainteresowanie tatuażem? Moda? Na pewno tatuaż mocno wszedł w popkulturę, ale przede wszystkim mamy też większe przyzwolenie społeczne na jego posiadanie. Lekarze, studenci, ekonomiści, wykładowcy… Każdy może mieć tatuaż. Oczywiście są jeszcze ograniczenia w niektórych zawodach, np. pracownicy banku muszą się ukrywać, nie mogą robić sobie tatuaży w widocznych miejscach. Ale myślę, że to też może być kwestią czasu. Ludzie chcą się zindywidualizować, wyróżniać? Wiadomo, to zależy od osobowości, ale myślę, że zainteresowanie tatuażem zwiększyły też portale społecznościowe typu Facebook czy Instagram, gdzie szczególnie młodzi ludzie oglądają swoich rówieśników z zagranicy, pięknych, kolorowych, wytatuowanych… Czerpią z nich inspiracje, i też chcą tak wyglądać, albo inaczej - mają odwagę tak wyglądać. Zresztą dotyczy to nie tylko młodzieży. Mam klientów, którzy dopiero po pięćdziesiątce zaczęli się tatuować. Zawsze chcieli, tylko wcześniej tej odwagi nie mieli. 34 miastakobiet.pl


PA R T N E R T E M AT U

Czy za jednym tatuażem idą następne? Tatuaż uzależnia? Śmiejemy się w branży, że można skończyć tylko na jednym, ale na dwóch już nigdy się nie kończy. Tatuaże wciągają i często my, wytatuowani, spotykamy się z pytaniem: czy te tatuaże ci się nie znudzą?

Dlatego, że w tatuażu musi następować synteza związana z ograniczeniami formalnymi? Tak, często w ten sposób o tym myślę, ale jest jeszcze inny problem. W malarstwie proces twórczy, który powstaje w głowie, jest wyłącznie mój, od samego początku aż do końca…

Jest na to rada? Tak, ważne właśnie, aby świadomie wybierać wzory, przeglądać prace artystów i wybierać style, które w 100 procentach nam odpowiadają, a nie iść za modą. Bo moda przemija…

…a tu dochodzą preferencje klienta? „Płótno”, czyli w tym przypadku ciało, jest żywe, a ja jestem zależna od osoby, która będzie nosiła tatuaż. Praca z klientem wygląda w dwojaki sposób - albo muszę stworzyć projekt na podstawie konkretnego pomysłu osoby, z którą będę współpracować, albo można wybrać mój tzw. gotowy wolny projekt, który zazwyczaj powstaje wcześniej i jest zależny jedynie od mojej wyobraźni. Czasami klient daje mi też wolną rękę, a tym samym mam duże pole do popisu.

I tu jest kłopot, bo w przeciwieństwie do malarstwa, tatuażu nie można zamalować ani poprawić. Oczywiście zdarza się, że przychodzą klienci, którzy chcą przykryć stary tatuaż, bo się znudził, był słaby jakościowo albo stał się nieaktualny życiowo. Już nie „Maria” tylko „Adrianna”! Rzeczywiście, w niektórych przypadkach można tatuaż usunąć, poprawić albo przykryć, czyli wykonać tzw. cover-up, ale trzeba pamiętać, że wiąże się to też z pewnymi ograniczeniami technicznymi. Nie wszystko można przykryć, nie każdy wzór nadaje się pod cover. Natomiast nieudane płótno wyrzucimy przez okno, jeżeli nam się nie spodoba. Weźmiemy szablę i potniemy! A z tatuażem to już inna bajka.

Czyli wymarzona sytuacja dla artysty? No właśnie przekornie w sztuce tatuażu trudniejsza! Bo w grę nie wchodzą tylko moje upodobania, ale przede wszystkim drugiego człowieka. Wówczas staram się dowiedzieć, jakie mój klient ma upodobania estetyczne, muszę trochę poznać jego osobowość, by wiedzieć, co mu w duszy gra. Zazwyczaj proszę wtedy o przesłanie ulubionych grafik, ilustracji, zdjęć - czytam z tego trochę jak z kart.

Oglądając współczesne tatuaże, widzę, że malarstwo z blejtramu przechodzi na ciało. Co Ciebie, jako artystkę, inspiruje? W tatuażu czerpię inspiracje z natury - motywy roślinne i zwierzęce są mi niezwykle bliskie, natomiast w malarstwie od zawsze fascynował mnie człowiek i jego emocje. Lubię też przetwarzać formy i upraszczać je, stąd w moich pracach pojawiają się motywy geometryczne czy też abstrakcyjno-geometryczne.

Ponadto tej roboty nie zabierzesz do domu, więc masz ograniczenia czasowe, które wynikają z cierpliwości klienta. Bo ile można wytrzymać? Wszystko zależy od wytrzymałości człowieka. Każdy ma inny próg bólu, mamy też gorsze lub lepsze dni. Oczywiście istnieją ograniczenia czasowe całodziennej sesji, zazwyczaj jest to kilka godzin spędzonych w studio, ale przy większych kompozycjach lub przy słab-

jej pasja

szym dniu klienta można to rozłożyć na kilka etapów. To są zdecydowane różnice w podejściu do malarstwa i tatuażu. Ale w obu dziedzinach występują dwa rodzaje męki: męka fizyczna tatuowanego i męka twórcza tatuażystki? Męka to za dużo powiedziane, ale jest pewne obciążenie psychiczne wynikające z odpowiedzialności artysty. Mam świadomość, że klient pozostanie z moim tatuażem prawdopodobnie już na zawsze. Co jeszcze tatuażystę ogranicza? Przede wszystkim ogranicza nas ciało - trzeba myśleć o tatuażu przyszłościowo. Musimy brać pod uwagę anatomię, myśleć o tym, aby tatuaż dobrze się w nią wpisywał. Trzeba pamiętać o tym, że nie zawsze rysunek na papierze możemy tak samo przenieść na „żywe płótno”. Oczywiście największe pole do popisu dają nam rozbudowane kompozycje, które można tworzyć na dużych powierzchniach rąk, nóg czy pleców. Nie przechodzisz z tatuażem w okolice intymne? Nie tatuowałam jeszcze takich miejsc. Robiłam tatuaż jedynie na pośladku, ale to traktuję jako przedłużenie pleców. Wiadomo, że „Bitwa pod Grunwaldem” czy „Panorama Racławicka” nie zmieszczą się nawet na plecach, ale mniejsze dzieła już tak. Czerpiemy czasem z historii sztuki, widziałam w portfolio innych tatuatorów przeniesienie wielu obrazów, np. „Gwiaździstej nocy” Vincenta van Gogha czy prac Gustava Klimta, Alfonsa Muchy etc. Osobiście wolę interpretacje, mam na swoim koncie „Pocałunek” G. Klimta czy fragment tapety Williama Morrisa. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 35


jej pasja

PA R T N E R T E M AT U

A ja widziałem tatuaże kojarzące się z…witrażami Wyspiańskiego. Jest coś analogicznego w tym, jak sztuka tatuażu korzysta z wypełnienia, z konturu, kontrastu, kolorów. Rzeczywiście może to przywoływać na myśl technikę witrażu. Tych odwołań i podobieństw jest bardzo wiele. Tatuaż ciągle się zmienia i rozwija. Analizując współczesne realizacje, czujemy się tak, jakbyśmy przemknęli przez wszystkie etapy historii sztuki. Nawiązując nawet do malarstwa jaskiniowego? Można sobie coś takiego wytatuować, ale jeśli mamy odnieść się do dalekiej przeszłości, to pasują tu nawiązujące do wierzeń plemiennych tribale o rozmaitym znaczeniu i pochodzeniu kulturowym, np. kojarzące się z Polinezją. Jakie jeszcze style można wyróżnić w sztuce tatuażu? Sztuka tatuażu jest niezwykle różnorodna stylistycznie, poczynając od realistycznego, a na abstrakcyjnym kończąc. Długo można wymieniać główne warianty: styl oldschool, czyli tradycyjny - charakteryzujący się grubymi, czarnymi konturami z mocnymi wypełnieniami kolorystycznymi, styl neotradycyjny bazujący na oldschoolowym, ale poszerzony o większe cieniowanie i szczegółowość. Mamy również technikę nawiązującą do malarstwa akwarelowego, czyli watercolor, która wiernie potrafi oddać maźnięcia pędzlem, przenikanie, rozpływanie i rozmywanie się kolorów. Warto wspomnieć o dotworku - jest jedną z młodszych technik. Bazuje na wykorzystywaniu kropek, które tworzą kształty, cieniowania, formy. Obiło mi się o uszy, że styl ten wywodzi się z malarstwa impresjonistycznego, choć pierwsza myśl, jaka mi się nasuwa, to puentylizm - technika neoimpresjonistyczna punktowania, kropkowania. Pojawiają się też tatuaże graficzne, ilustracyjne, jest coraz więcej prac, które trudno zaklasyfikować do jednego stylu. A jak wygląda sytuacja w Waszym studio? W Studio Bodyfikacje, ukierunkowanym na tatuaż artystyczny i projekty autorskie, działają trzy tatuatorki: Tyna Majczuk, właścicielka i założycielka studia, Yuna oraz ja, a także trójka rezydentów: Pomału Tattoo, Bounty Ink oraz Ceentaur. Każde z nas pracuje w innym stylu. Naszą załogę zasila również piercerka Inez Piercing i rezydentka, znana body modyfikatorka Veronica Carol Blades. Więcej kobiet czy mężczyzn się tatuuje? Myślę, że płeć nie gra roli. U mnie przeważają kobiety, ale to może być kwestią moich ulubionych motywów roślinnych. A faceci chcą pokazać siłę, zatem proszą o motocykle, samochody, czołgi? Niekoniecznie, to zależy od osobowości. Mężczyźni częściej wybierają wzory zwierzęce. Aktualnie bardzo modny jest np. motyw wilka. Do naszego studia przychodzą mężczyźni świadomi swojej męskości, otwarci na różne motywy, style. Niebojący się kolorów, w tym różu - nasze studio jest w klimacie turkusowo-różowym.

MARIA KUBIT - ur. w 1984, tatuatorka, artystka malarka, ukończyła malarstwo na Wydziale Sztuk Pięknych UMK, pochodzi z Krosna, w Toruniu od 2004 r., pracuje w Studio Bodyfikacje, poprzednio zajmowała się dekoratorstwem wnętrz w Aksamitnym Atelier.

36 miastakobiet.pl

Malujesz jeszcze, czy tatuaż wciągnął Cię na całego? Tatuowanie to naprawdę wciągające, a zarazem fascynujące zajęcie, ale bardzo wymagające czasowo. Pochłania całe życie. Na szczęście mój mąż Krzysztof też zajmuje się tatuowaniem, więc jest wyrozumiały dla mojego braku czasu, bo jego życie wygląda tak samo. Myślę sobie, że gdyby miał inny zawód, to już dawno by mnie zostawił (śmiech). Mąż Cię nie zostawił, ale Ty zdradziłaś malarstwo… Kocham to, co robię, ale równą i pierwszą miłością darzę malarstwo. Jednym z moich postanowień noworocznych jest to, by więcej czasu poświęcać pracy na martwym płótnie. Nie można zafiksować się tylko na jedną dziedzinę, trzeba robić różne rzeczy, żeby się rozwijać. Ale tak naprawdę nie uciekłam od twórczości, uprawiam przecież sztukę tatuażu, w której cały czas mogę się plastycznie i artystycznie wyrażać.



ZDJĘCIE JACEK SMARZ

temat

38 miastakobiet.pl


jej pasja

O ZDROWIU NA LUZIE Co się stanie, gdy połkniesz paracetamol na kacu? Czy jedzenie lodów wymraża tłuszcz z boczków? Czy suple robi się z cukru pudru? Tego dowiedzieć się można na youtubowym kanale Yolki.med, z filmików tworzonych przez Sandrę Jedynak. ROZMAWIA: Jan Oleksy

Kanał na YouTube o zdrowiu - skąd taki pomysł? Projekt Yolki.med zaczęłyśmy z przyjaciółką Kamilą Mazur. Obie pracujemy w firmie medycznej, jesteśmy ciekawe świata, wszędobylskie i lubimy nowinki z tej branży, a przede wszystkim nie mamy problemu, by występować przed kamerą. Postanowiłyśmy więc zacząć popularyzować tematy medyczne w taki niesztampowy sposób. Zdrowie to poważna sprawa. Czy można o nim mówić w żartobliwym tonie? Sam pomysł na taką formę kanału wyszedł naturalnie. Znamy się z Kamilą dość długo, doskonale się rozumiemy, mamy podobne poczucie humoru, więc wszelkie dyskusje prowadzimy w tym tonie. Takie po prostu jesteśmy na co dzień. Nie chciałyśmy z poważnymi minami udawać ekspertek, bo już na starcie straciłybyśmy wiarygodność. Stanowimy kontrapunkt dla specjalistów, którzy w standardowy sposób poruszają merytoryczne kwestie. Wprowadziłyśmy żartobliwą konwencję, żeby rozruszać widza i atrakcyjnie pokazać problem od życiowej strony. Po prostu podajemy z humorem wiedzę medyczną w skondensowanej formie. Już same tytuły odcinków przyciągają uwagę. Chociażby taki: „Czy suple robi się z cukru pudru”? Pomysł na ten odcinek pojawił się w naszych głowach po obejrzeniu filmu „Botoks”. Oczywiście, pracując w branży medycznej, wiemy, że co do zasady tak nie powinno być, ale różne specyfiki, szczególnie te sprzedawane w internecie, zawierają często nieznane składniki. Gdyby to był tylko cukier puder, to jeszcze pół biedy… Bo nie zaszkodzi? Dokładnie. Jednak problem pojawia się wtedy, gdy ktoś szuka lekarstw, które mają mu pomóc wyjść z choroby. Wyobraźmy sobie, że pacjent musi przyjmować leki na serce, bo inaczej jego życie będzie zagrożone i zamiast w aptece, kupuje lek w internecie. Jeśli trafi

na sfałszowany lek, który nie zawiera odpowiedniej dawki substancji czynnej, to sytuacja może skończyć się tragicznie. Naszym celem było pokazanie, że z jednej strony istnieją podejrzane suplementy, ale z drugiej te pochodzące ze sprawdzonych źródeł na pewno nie są zrobione z cukru pudru. Ponadto zwracamy uwagę, by z tych środków korzystać z rozsądkiem. Niestety wiele osób ma tendencję do łykania wszystkiego, co popadnie. Polacy zażywają różnorakie tabletki z nadzieją, że im pomogą, zamiast przebadać się pod kątem niedoborów witamin czy minerałów. Dlatego rynek suplementów „puchnie”, a przecież nie wszystkie są dobrej jakości i w ogóle potrzebne. Dlatego mówisz - sprawdzam! Teraz zaczęliśmy drugi sezon, już z Piotrem Michalczewskim, który zastąpił Kamilę. Pracujemy właśnie nad nowym odcinkiem o suplementach ziołowych. Zastanawiamy się, ile tak naprawdę jest szałwii w szałwii, mięty w mięcie i wszystkich ziół w ziołach. Czy to się da sprawdzić? Czy można dostać dokładnie to, co deklaruje producent? Zobaczymy. Skąd czerpiesz inspiracje? Trochę z własnych obserwacji życia codziennego, a trochę z kilku kanałów, które prowadzę w mediach społecznościowych. Ludzie się w nich wypowiadają, zadają pytania, żarliwie ze sobą dyskutują, przedstawiają problemy, które są punktem wyjścia do kolejnych filmików. Powstało ich sporo. Ile? Już sama się pogubiłam, ale chyba ponad 20. Raz w miesiącu chcemy wypuszczać dłuższy odcinek pełnometrażowy, 6-7-minutowy, gdzie będziemy głębiej rozpracowywać temat, ale wprowadzamy też krótkie, dwuminutowe wrzutki w wersji Yolki.news. Ostatnio wypuściliśmy wideo o leczniczej marihuanie. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 39


jej pasja NIE CHCIAŁYŚMY Z POWAŻNYMI MINAMI UDAWAĆ EKSPERTEK, BO JUŻ NA STARCIE STRACIŁYBYŚMY WIARYGODNOŚĆ. WPROWADZIŁYŚMY ŻARTOBLIWĄ KONWENCJĘ, ŻEBY ROZRUSZAĆ WIDZA I ATRAKCYJNIE POKAZAĆ PROBLEMY MEDYCZNE OD ŻYCIOWEJ STRONY.

SANDRA JEDYNAK I KAMILA MAZUR - POMYSŁODAWCZYNIE KANAŁU YOLKI.MED

Temat bardzo aktualny. Tak, obecnie na topie. Marihuana jest już w Polsce legalna, ale tylko w medycznej postaci i z ważną receptą. Wyjaśniamy w tym odcinku, po co komu lecznicza marihuana. Dużej pomocy udzielają nam lekarze. Mamy na podorędziu młodego, kompetentnego lekarza Michała Domaszewskiego, który sam jest vlogerem, instagramerem, pojawia się w telewizji, więc nie trzeba było go przekonywać do tego pomysłu. Wiele tematów wynika z aktualnych problemów związanych ze zdrowiem. Bardzo aktualny jest też filmik o masce antysmogowej, która nie chroni przed smogiem… To określenie marketingowe, bo nie istnieje coś takiego jak maska antysmogowa. Wszyscy boimy się smogu, więc producenci wymyślili taką nazwę. Zdaniem specjalistów mamy raczej do czynienia z półmaską filtrującą, która nie zatrzymuje drobnych cząsteczek ani gazów, a jedynie większe cząsteczki zanieczyszczeń. Oczywiście, lepsza taka maska niż żadna, szczególnie gdy zimą biegamy lub jeździmy na rowerze, ale pamiętajmy, że noszenie jej nie uchroni nas całkowicie przed smogiem. Prostujesz stereotypy, schematyczne myślenie? Obalamy mity, sprawdzamy, testujemy, analizujemy, drążymy, pytamy, korzystając przy tym z pomocy lekarzy, specjalistów, konsultantów. Sami też się uczymy w trakcie przygotowywania materiałów, często poprawiając scenariusz. Paradoksalnie każdy z nas ma przeświadczenie, że wie wszystko o zdrowiu, tak jak o piłce nożnej czy polityce, ale jest cała masa najdziwniejszych pytań, na które nadal szukamy odpowiedzi. My dzielimy się tymi odpowiedziami w sieci. Czy to, co robisz, to rodzaj misji? Myślę, że można tak powiedzieć. Skoro mam łatwy dostęp do wiedzy, do doświadczonych ekspertów, to dlaczego miałabym z tego 40 miastakobiet.pl

nie korzystać? Sama na co dzień zajmuję się mediami społecznościowymi, więc wiem, jak w przystępnej formie tę wiedzę przekazać, by dotrzeć do jak najszerszej grupy odbiorców. Wspominasz o internecie, więc od razu przypomina mi się odcinek „Czy dr Google to doktor?”. Trzeba uświadamiać ludziom, że nie powinni bezkrytycznie korzystać z potęgi dr. Google, by nie szukali diagnozy w sieci, unikając jednocześnie wizyt u lekarza. W ten sposób często sobie szkodzą, szczególnie gdy trafiają na różne teorie spiskowe i zaczynają uznawać je za wiedzę medyczną. Czy interakcje między Yolkami a internautami są żywe? Hejtują Was? Chcemy, by proponowane tematy wyzwalały dyskusje, np. tak, jak to miało miejsce po filmie „Czy tatuaże nas zabijają?”. Niektórzy zarzucali nam, że najpierw mówimy, jak to jest niezdrowe, a później, że jednak wykorzystywane w medycynie. Oczywiście to dwie różne kwestie, ale negatywne głosy zawsze się znajdą. Zwykle dyskusje prowadzimy w neutralnym tonie. Używając merytorycznych argumentów, jesteśmy w stanie załagodzić konflikt. Nie mamy hejterów. W naszych filmikach nie mówimy o życiu i śmierci czy o końcu świata, więc nie ma o co się boksować. Czy filmik „Duże cycki to duży czy mały problem?” wywołał wiele kontrowersji? Myśleliśmy, że wywoła, ale tak się nie stało. Spotkałyśmy się z pozytywnym odbiorem. Zainteresowanie było duże, pojawiało się mnóstwo pytań, np. czy rozmiar XXL zmieści się w mammografie, albo jak traktować sztuczne piersi. To był nasz najbardziej czasochłonny odcinek, bo trudno było znaleźć ginekologa, który zgodziłby się wystąpić w takiej żartobliwej konwencji. Hamowały ich obawy o swój wizerunek. Ale to nas nie zniechęca. Nie zamykamy się na żadne zagadnienia. Prio-


jej pasja rytetowe są dla nas innowacje, takie jak telemedycyna czy chociażby sprawa drukowania wątroby w 3D, ale nie stronimy od lajfstajlowych tematów i szukania odpowiedzi na pytania typu: „Czy częste mycie skraca życie?”. Filmiki Yolki.med mają pobudzać do myślenia o zdrowiu. Wydaje mi się, może niesłusznie, że uprawiany przez Ciebie sport stoi w opozycji do zdrowia. Kettle to nie fitness! Wiem, kettle wydają się niekobiece, tym bardziej jak się słyszy, że jest to klasyczna odmiana sportu ciężarowego. Ludzie wtedy zamierają, a szczególnie mężczyźni. A Ty na przekór? Po co dziewczynie kettle? Przede wszystkim, aby się ruszać, szczególnie że prawie całe dnie siedzę przed komputerem. Wprawdzie biegam, ale nie na tyle, by startować w maratonach. Nie przepadam za nudną siłownią, a uwielbiam rywalizację, lubię pokonywać swoje słabości i zwyczajnie mieć cel, do którego dążę. To nadaje sens w codziennym życiu. Kettle sportowe, na które trafiłam dość przypadkowo, traktuję jako walkę z samą sobą. Dodatkowo treningi w świetnej ekipie, w której każdy każdego nakręca, czy starty na zawodach dawały mi dużo satysfakcji. Uprawianie girevoj sportu powodowało, że stałam się bardziej konsekwentna w działaniu, a treningi traktowałam jak pewne rytuały potrzebne do osiągnięcia poczucia bezpieczeństwa. Dzięki temu mój tydzień miał określony rytm, a ja nie musiałam się przejmować dietą. Jestem przekonana, że w ten sposób dbam o zdrowie. A nie obawiasz się, że możesz sobie zaszkodzić? Kręgosłup, przepuklina… Nie miałam takich myśli, mimo że docierały do mnie sygnały ostrzegawcze. Zawodnicy ćwiczący dużymi ciężarami - zarówno kobiety, jak i mężczyźni - są zdrowi. Wszystko zależy od właściwej techniki i dobre-

go trenera, który doskonale wie, co robi. Gdybym nie wiedziała, jak poprowadzić ruch, to rzeczywiście mogłabym sobie zrobić krzywdę. Nie można samemu zaczynać przygody z tym sportem, bo łatwo przeforsować organizm. Jesteś silną kobietą? Tak, tak siebie postrzegam. Mam mocną potrzebę niezależności, więc kettle pomagały mi w tym poczuciu wytrwać. Wyniesienie ze sklepu dwóch zgrzewek wody nie stanowi dla mnie problemu, nawet gdy jestem w spódnicy i na obcasach. Niektórzy mężczyźni rwą się wtedy do pomocy, ale bez przesady, to tylko kilkanaście kilogramów, a nie 80 powtórzeń 2x12 kilo na zawodach. Kettle budują też sylwetkę? Wiele kobiet boi się kettli, bo myślą, że nagle staną się muskularnymi „babami”. Szczupła dziewczyna, uprawiając ten sport, jedynie wyrzeźbi swoje ciało, bo w kettlach robimy trening funkcjonalny, nie izolujemy danej partii mięśni, tylko pracujemy całym ciałem, coś jak w pływaniu. Ja po miesiącach treningów też nie zaczęłam mieć muskulatury jak facet. Fakt, że uwidoczniły mi się mięśnie, o których istnieniu nie miałam pojęcia, ale to pozytywny efekt. Wiele zawodniczek szlifuje formę, wyglądając nadal bardzo kobieco. Teraz już wiem, po co Ci to wszystko. Sprawność fizyczna i siła dodają pewności siebie, a niestandardowy girevoj sport, czyli kettlebell lifting, to poczucie oryginalności. Cieszy mnie, że robię coś innego niż wszyscy. To mnie w jakiś sposób wyróżnia i w pewnym sensie daje poczucie wyjątkowości, że jestem w gronie girewików, którzy są fantastycznymi ludźmi. Sport przekłada się na zadowolenie z życia, daje mi pozytywną energię w codziennych kontaktach z ludźmi, także w mediach społecznościowych. Sport zawsze będzie trampoliną do lepszego życia.

SANDRA JEDYNAK - ma 30 lat, jest politologiem, youtuberką, oryginalnie współprowadzi na YouTube kampanię zdrowotną w formie inteligentnych i dowcipnych filmików, uprawia girevoj sport (kettlebell lifting), pracuje w Grupie NEUCA jako starszy specjalista ds. komunikacji oraz jako freelancer, pomagając małym firmom zaistnieć w sieci, współorganizuje także networkingowe spotkania LinkedIn Local Toruń.

EKIPA GIREWIKÓW, Z KTÓRYMI TRENUJE SANDRA

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 41


uroda

TRĄDZIK

NIE WYLECZY SIĘ SAM Trądzik, wbrew pozorom, dotyka nie tylko nastolatki. Skąd taki problem u dorosłych? Stres, czynniki genetyczne i środowiskowe, nadmierna ekspozycja na słońce czy wydzielanie sebum - przyczyn jest wiele. Trądzik to zwykle przypadłość dzieci i młodzieży, ale rzeczywiście coraz częściej pojawia się u osób po 25. roku życia. W sumie dotyka około 80 procent ludzi! To duży problem. Trądzik wciąż jest chorobą bardzo wstydliwą, a przy tym znacząco i w nieprzyjemny sposób wpływającą na nasze samopoczucie, pewność siebie, interakcje z otoczeniem, a nawet karierę. Wśród moich pacjentek są na przykład kobiety zajmujące wysokie stanowiska, właścicielki firm, menedżerki. Wszystkie chcą wyglądać i czuć się dobrze na spotkaniach, podczas rozmów z klientami. Trudno jednak o poczucie pewności z trądzikiem na twarzy, szczególnie gdy jest to jego ostra forma.

Nieleczony trądzik może doprowadzić do szeregu komplikacji i zostawić bardzo poważne blizny - mówi Magdalena Rucińska, kosmetolog i specjalista medycyny estetycznej. ROZMAWIA: Lena Szuster

42 miastakobiet.pl

Jak w takim razie walczyć z tą ciężką przypadłością? Najczęściej pacjentom proponuje się leczenie farmakologiczne albo manualne. Wśród środków farmakologicznych bardzo skuteczna jest izotretynoina, pochodna witaminy A, która pozwala zmniejszyć aktywność gruczołów łojowych, działa przeciwzapalnie, silnie złuszcza. To mocny lek, bardzo obciążający dla naszego układu pokarmowego. Nie każdy może go brać i nie każdy po prostu chce. Jak wszystkie leki, ma pewne skutki uboczne. Czasami trzeba więc szukać innych sposobów. Na przykład korzystać z metod manualnych? Niektórzy dermatolodzy uważają metody manualne za przeżytek albo nieefektywne narzędzie. Niesłusznie. W przypadku oczyszczania manualnego bardzo wiele zależy od techniki i doświadczenia. Przez lata wypracowałam i udoskonaliłam autorską metodę, która przynosi bardzo dobre efekty - a w walce z jakąkolwiek chorobą to właśnie efekty, ten rezultat końcowy, jest najlepszym miernikiem. Na czym polega moja metoda? Zaczynam od nałożenia kremu z lidokainą, żeby znieczulić pacjenta i zapewnić mu jak największy komfort. Krem pozwala także rozpulchnić skórę. Następnie bardzo dokładnie usuwam wszystko to, co jest niepotrzebne - kaszaki, prosaki, łój czopujący gruczoły. Na koniec oczyszczam skórę kwasem, który domyka ujścia gruczołów. Zabieg jest powtarzalny,

można go wykonywać w seriach lub pojedynczo, w zależności od potrzeb skóry. Czy po zabiegu trzeba jakoś specjalnie dbać o skórę? Tak, pacjenci dostają specjalne kremy i toniki, które pomagają skórze szybko oraz we właściwy sposób się zregenerować. Konieczne jest unikanie silnego wiatru, mrozu i - przede wszystkim - słońca, dlatego zabiegów nie wykonujemy latem. Wystawienie skóry na działanie promieni UV mogłoby w tej sytuacji doprowadzić do przebarwień, a przecież nie o to chodzi, żeby pozbywając się trądziku, zyskać inny problem. Zabieg najlepiej przeprowadzić na przykład w czwartek albo piątek, żeby mieć weekend na odpoczynek. Po oczyszczaniu skóra będzie się wyraźnie łuszczyć, najbardziej właśnie w tych trzech pierwszych dniach. Wówczas nie używamy żadnych kosmetyków kolorujących. Czwartego dnia możemy już sobie pozwolić na delikatny makijaż. Oczyszczanie sprawdzi się przy każdym rodzaju trądziku? I w każdym wieku? Rodzajów trądziku jest wiele - od zaskórnikowego, przez grudkowo-krostkowy, po ropny. Oczyszczanie manualne sprawdzi się przy każdym z nich. Także przy trądziku młodzieńczym. Na początku mówiłyśmy o tym, jak zmiany skórne wpływają na życie dorosłych - równie duży, jeżeli nie większy i bardziej destrukcyjny wpływ mają na dzieci. Odbierają im pewność siebie, utrudniają kontakty z rówieśnikami, potrafią być przyczyną niskiej samooceny. Czasami rodzice ignorują problem dziecka, mówiąc mu, że „w końcu trądzik sam przejdzie” albo „to normalne w twoim wieku”. Tymczasem nieleczone choroby skórne mogą prowadzić do szeregu komplikacji i zostawić bardzo poważne blizny. Warto skonsultować się ze specjalistą z dziedziny dermatologii i kosmetologii, żeby zadbać nie tylko o piękną skórę, ale też o nasze zdrowie oraz samopoczucie. MAGDALENA RUCIŃSKA - kosmetolog z wieloletnim doświadczeniem, specjalista medycyny estetycznej, zajmuje się m.in. leczeniem trądziku i usuwaniem blizn, prowadzi gabinet odnowy skóry na ul. Sierocej 21/5u, tel. 601 999 206.


uroda

MAKIJAŻ PERMANENTNY BEZ TAJEMNIC Czy zabieg jest bardzo bolesny? Czy muszę usunąć brwi? Czy przez pierwszy tydzień nie będę mogła wychodzić z domu? Takie pytania często padają w moim gabinecie. Wokół makijażu permanentnego narosło wiele mitów i niepotrzebnych wątpliwości. Czy rzeczywiście jest się czego bać? TEKST: Barbara Lietz kosmetyczka i linergistka, Mistrzyni Świata i Polski w makijażu permanentnym

S

tanowczo odpowiadam: nie! Przeprowadzony przez specjalistę zabieg będzie bezpieczny, skuteczny i da świetne efekty. Dzięki niemu podkreślisz kształt oczu, brwi i ust - to idealne rozwiązanie, jeżeli chcesz zawsze dobrze wyglądać, a przy tym przeznaczać mniej czasu na codzienny makijaż. Co ważne, obecnie stosowane metody pozwalają uzyskać bardzo naturalny i delikatny efekt. Nie ma mowy o przerysowaniu, karykaturalnych kreskach czy sztuczności. Ważne jest tylko, żeby wybrać sprawdzony salon. Nie bój się prosić o certyfikaty i uprawnienia, pytaj o doświadczenie, sprawdzaj efekty pracy linergistów. Istotnym kryterium może być też cena. Ta niższa najczęściej oznacza jakiegoś rodzaju oszczędności - na sprzęcie, szkoleniach czy pigmentach. Nieodpowiednia technika albo niskie jakościowo materiały przełożą się na niezadowalający efekt końcowy - kiedy na przykład zamiast makijażu permanentnego otrzymamy tatuaż. Wiąże się z tym jeden z popularniejszych mitów.

MIT: MAKIJAŻ PERMANENTNY JEST DLA WSZYSTKICH Poza wspomnianymi wyżej odżywkami do rzęs oraz lekami z aspiryną są też inne przeciwwskazania: infekcje, aktywna cukrzyca oraz łuszczyca. Minimum dobę przed zabiegiem nie wolno pić alkoholu, mocnej herbaty, kawy, napojów z kofeiną i przyjmować środków pobudzających. Przez trzy tygodnie poprzedzające zabieg nie jest wskazane wykonywanie pilingów i zabiegów złuszczających. Nie można intensywnie się opalać. Przeciwwskazaniem są też antybiotyki oraz sterydy - odstawiamy je kolejno trzy tygodnie i 12 miesięcy przed zabiegiem. Jeżeli masz grypę, katar lub opryszczkę, musisz się najpierw wyleczyć.

MIT: MAKIJAŻ PERMANENTNY ZOSTAJE NA CAŁE ŻYCIE JAK TATUAŻ Dobrze wykonany makijaż permanentny polega na wprowadzeniu barwnika do naskórka - znacznie płycej niż w przypadku tatuaży. Z biegiem czasu makijaż permanentny stopniowo blednie. W zależności od rodzaju cery, diety, stosowanych zabiegów itp. może utrzymywać się od roku do nawet trzech lat. Później pigment się uzupełnia.

MIT: MAKIJAŻ PERMANENTNY NA POCZĄTKU NIE WYGLĄDA DOBRZE Kolejny bardzo popularny mit. Wiele kobiet martwi się, że po zabiegu konieczny będzie długi okres rekonwalescencji. Tymczasem dzięki nowym metodom wprowadzania pigmentu skóra bardzo ładnie i szybko się goi. Nie ma krwi, obrzęków, strupków. Zaraz po zabiegu można iść do pracy czy na spotkanie, choć oczywiście na początku pigmentacja jest silniejsza. Przez pierwszych 10 dni należy szczególnie dbać o skórę, nawilżać ją, unikać złuszczania czy solarium. Jeżeli o tym nie zapomnisz - będziesz się długo cieszyć efektami makijażu permanentnego!

MIT: NIE MA POTRZEBY WYKONANIA MAKIJAŻU PRÓBNEGO Nie wyobrażam sobie zrobienia makijażu permanentnego bez wcześniejszego próbnego! To moment, w którym możemy wspólnie dopracować efekt końcowy, coś zmienić, zmodyfikować, doradzić. Na tym etapie rozmawiam z klientką o tym, jak wygląda jej codzienny makijaż, jakie kolory pasują do jej urody, jakich kosmetyków używa. Czasami pokazuję inne drogi, sposób na podkreślenie atutów, poprawienie wizerunku, innym razem przekonuję, że… makijaż permanentny wcale nie jest konieczny! Ważne jest dla mnie, żeby klientka wyszła z gabinetu pewna siebie i piękna. MIT: TRZEBA OGOLIĆ BRWI Wręcz przeciwnie - w ramach przygotowania do zabiegu nie nakładamy henny i nie regulujemy brwi. Dzięki temu możemy zbudować ładniejszy kształt. Efekt będzie naturalny, subtelny, bardzo wyważony. Z innych przygotowań przed zabiegiem - konieczne jest odstawienie odżywki do rzęs. Dlaczego? Odżywka powoduje przekrwienie skóry, a to stwarza ryzyko rozlania pigmentu. Tego stanowczo byśmy nie chciały! Podobne działanie mają leki z aspiryną lub rozrzedzające krew.

MIT: ZABIEG WIĄŻE SIĘ Z BÓLEM Przed i w trakcie zabiegu zawsze stosujemy znieczulenie - jest w formie kremu, nie ma żadnych igieł, kłucia i dodatkowych nieprzyjemności. Wprowadzając pigment, przerywamy ciągłość naskórka - to oczywiście może być odrobinę nieprzyjemne, ale nie bolesne.

BARBARA LIETZ - MAKIJAŻ PERMANENTNY UL. TAPICERSKA 2A, OSIELSKO TEL. 506 65 84 41, 791 55 99 70 miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 43


temat

Odzyskaj swoją pewność siebie!

Centrum Medyczne Bieńkowski w Bydgoszczy ul. Lęborska 7, e-mail: kontakt@wbienkowski.pl tel. +48 52 361 69 10, tel. 885 885 550 www.wbienkowski.pl 44 miastakobiet.pl

PARTNER


uroda

Bardziej naturalnie

bez silikonu

Nie jesteś zadowolona z kształtu i wielkości swoich piersi, ale boisz się tradycyjnej operacji plastycznej? Alternatywę może stanowić zabieg modelowania za pomocą własnej tkanki tłuszczowej.

N

a czym polega ten zabieg i czym różni się od tradycyjnego powiększania piersi metodą chirurgiczną? Chirurdzy podkreślają, że zaletą zabiegu powiększania piersi metodą przeszczepiania tłuszczu jest końcowy efekt - bardziej naturalny niż w przypadku wszczepiania pod mięsień piersiowy lub powięź piersiową wypełnionych żelem silikonowym wkładek. - Autogenniczność zabiegu polega na tym, że piersi nie mają w sobie żadnego ciała obcego, bowiem powiększa się je za pomocą pobranej wcześniej tkanki tłuszczowej z ciała pacjentki. Dzięki temu biust wygląda bardziej naturalnie, a zabieg jest zdecydowanie bezpieczniejszy. Nie oznacza to jednak, że efekt jest mniej trwały niż w przypadku tradycyjnej operacji plastycznej. Utrzymuje się on w niezmienionym stanie przez długie lata, pod warunkiem utrzymywania wagi na możliwie stałym poziomie - tłumaczy dr Wiesław Bieńkowski z Centrum Medycznego Bieńkowski w Bydgoszczy.

JAK PRZEBIEGA ZABIEG MODELOWANIA PIERSI? Zabieg powiększania piersi własnym tłuszczem wykonuje się w dwóch etapach: najpierw pobiera się tłuszcz od pacjentki (najczęściej z okolicy fałdu brzusznego, łydek lub ud), a później poddaje się go przygotowaniu w specjalnej aparaturze. W następnej kolejności dokonuje się wielowarstwowego przeszczepienia tłuszczu do piersi - tłuszcz wszczepia się promieniście pod skórę niewielkimi nakłuciami między skórę a gruczoł wokół piersi, a także pod gruczoł piersiowy.

- Trzeba zaznaczyć, że powiększanie piersi za pomocą autogennej tkanki tłuszczowej jest również metodą chirurgiczną, jednak charakteryzuje się znacznie mniejszą inwazyjnością niż w przypadku przeprowadzania tradycyjnej operacji plastycznej - mówi dr Wiesław Bieńkowski. Bezwzględnym warunkiem możliwości wykonania zabiegu jest odpowiednio rozbudowana podściółka tłuszczowa.

EFEKTY AUGMENTACJI PIERSI WŁASNYM TŁUSZCZEM Zabieg powiększania piersi własną tkanką tłuszczową może przynieść kilka różnych korzyści dla pacjentki. Z jednej strony jest to sposób na powiększenie i ujędrnienie piersi, z drugiej zaś na pozbycie się nadmiaru tkanki tłuszczowej, np. na brzuchu czy udach. Specjaliści zaznaczają, że już pierwszy zabieg poprawia jędrność i rozmiar piersi, ale jeśli oczekujemy bardziej spektakularnej zmiany, zabieg ten należy powtórzyć po kilku miesiącach. - Efektywność zabiegu zależy od kilku różnych czynników, w tym wyglądu piersi przed wykonaniem operacji, ilości dostępnego tłuszczu do przeszczepu, jakości sprzętu, a także umiejętności i kwalifikacji chirurga plastycznego. Bardzo ważne jest to, by pod skórę wszczepić właściwą ilość tłuszczu, bowiem jego nadmiar może wywołać nieprawidłowości w rozmieszczaniu się pod skórą - podkreśla dr Wiesław Bieńkowski. Dlatego operacja plastyczna musi zostać przeprowadzana w oparciu o wcześniejszą konsultację, podczas której lekarz powinien ocenić, czy nie ma przeciwwskazań do wykonania zabiegu. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 45


uroda

BEZ OPERACJI i rekonwalescencji Dzięki technologii HIFU (High Intensity Focused Ultrasound - zogniskowana wiązka ultradźwięków o wysokiej częstotliwości) możemy dokonać nieinwazyjnego liftingu, odmłodzić i poprawić jędrność tkanek oraz napięcie skóry na twarzy i całym ciele. Bez operacji i rekonwalescencji.

CZYM JEST ULTRAFORMER III? To alternatywa dla liftingu chirurgicznego. Urządzenie emituje skoncentrowane ultradźwięki o wysokiej częstotliwości. Wiązka ultradźwięków skupia się na określonej głębokości w skórze, oddając swoją energie w postaci ciepła.W efekcie powstają ogniska mikrokoagulacji, przy czym naskórek pozostaje nieuszkodzony. Zjawiska te uruchamiają procesy regeneracji, które prowadzą do wytworzenia nowego kolagenu. Ponadto podczas zabiegu tkanki kurczą się. Dzięki aż 5 różnym końcówkom (1,5 mm, 3,0 mm, 4,5 mm, 6 mm i 9 mm) możemy działać na różnych głębokościach, co sprawia, że przebudowa skóry jest głęboka i trwała. JAK WYGLĄDA ZABIEG? Zabieg polega na wielokrotnym przykładaniu do powierzchni skóry przetworników działających na różnej głębokości tkanek. W zależności od obszaru trwa to od 20 minut do 1,5 godziny. Zabieg jest nieinwazyjny, czyli nie dochodzi do przerwania ciągłości skóry.

Z

wiekiem włókna kolagenowe w skórze zanikają i ulegają rozluźnieniu. Skóra staje się wiotka i cienka. Konsekwencją są głębokie zmarszczki, zaburzony owal twarzy, szczególnie linii żuchwy, opadająca powieka górna, przez co oczy stają się mniejsze a nasze spojrzenie zmęczone. Powstają poziome zmarszczki na szyi. Objawy te jak żadne inne dodają lat. Z czasem proces ten dotyka całego ciała, co w znacznym stopniu wpływa na samoocenę i dobre samopoczucie. Jeszcze do niedawna jedynym rozwiązaniem były zabiegi operacyjne. Wiązały się jednak zawsze z dłuższą lub krótszą rekonwalescencją, na którą nie każda pacjentka mogła sobie pozwolić. Dlatego coraz większym zainteresowaniem cieszą się nieinwazyjne zabiegi. Są one bezpieczniejsze, mniej bolesne i nie wymagają rekonwalescencji. Jednak ich rezultaty nie zawsze mogły się równać z efektami zabiegów operacyjnych.

Klinika Fenomed DERMATOLOGIA ESTETYCZNA I LASEROWA • DERMATOCHIRURGIA • CHIRURGIA PLASTYCZNA

Bydgoszcz | ul. Paderewskiego 22 | tel. 52 3813058 w

w

w

46 miastakobiet.pl

.

f

e

n

o

m

e

d

.

p

l

CZY ZABIEG JEST BOLESNY? W praktyce zabieg nie wymaga znieczulenia. W miejscu przyłożenia przetwornika pacjent odczuwa ciepło, czasem delikatne pieczenie określane niekiedy jako „gorące igiełki”. U osób szczególnie wrażliwych można przed zabiegiem zastosować kremy znieczulający. PO JAKIM CZASIE MOŻNA OBSERWOWAĆ ZMIANY? Bezpośrednio po zabiegu rysy twarzy ulegają znacznemu odmłodzeniu. Skóra staje się napięta. Proces odnowy włókien kolagenowych stopniowo postępuje przez 3 do 6 miesięcy. Zmiany utrzymują się dwa lata, ale nawet po upływie tego czasu skóra nie wraca do pierwotnego stanu. CZY ZABIEG WYMAGA REKONWALESCENCJI? Nie. Rekonwalescencja nie jest potrzebna. Bezpośrednio po zabiegu można powrócić do swojej naturalnej aktywności. DLA KOGO JEST TEN ZABIEG? Dla pacjentek, które chcą poprawić owal twarzy, unieść opadające powieki, odmłodzić szyję, ujędrnić dekolt, ramiona, brzuch, uda, pośladki i okolice kolan.


Twój sposób na piękno LASER KLASY PREMIUM

DEPILACJA NIGDY NIE BYŁA TAK SKUTECZNA!

BEZINWAZYJNE KSZTAŁTOWANIE SYLWETKI

termolifting twarzy i ciała usuwanie cellulitu modelowanie sylwetki redukcja obwodów

LASER PIKOSEKUNDOWY PRZEŁOMOWA TECHNOLOGIA W BEZINWAZYJNYM USUWANIU: kolorowych tatuaży przebarwień blizn rozstępów zmarszczek


zdrowie

NASZA Zdrowa, czysta i smaczna - taka jest bydgoska woda, którą wszyscy pijemy. O jej jakość i bezpieczeństwo dbają pracownicy Miejskich Wodociągów i Kanalizacji w Bydgoszczy wśród nich trzy kobiety: Małgorzata Gołębiewska, główna księgowa, Monika Żyro-Ostrowska, kierownik laboratorium centralnego, i Marzena Boroń, główny geolog. WYPOWIEDZI ZEBRAŁA: Maja Erdmann

HISTORIA WODY MARZENA BOROŃ, GŁÓWNY GEOLOG

N

asza woda z ujęcia w Lesie Gdańskim jest szlachetna - stara i pierwotnie czysta. Według badań izotopowych ma około 12 000 lat, ale kredowe piaskowce, w jakich płynie, mają około 130 milionów lat i są pod wielopiętrowym nadkładem warstw trudno przepuszczalnych. Aby się napić tej wody, wiercimy głęboko. W rejonie ul. Jasinieckiej studnie mają głębokość ok. 380 metrów i są jedny-

48 miastakobiet.pl

mi z najgłębszych w Polsce. Co ciekawe, nasza woda nie płynie w podziemnych rzekach, nie pobieramy jej też z prehistorycznych jezior. Woda znajduje się… między ziarenkami piasku, z którego jest odsączana pod dużym ciśnieniem i dlatego ma tak dobrą jakość. Płynąc do studni sama się filtruje i zyskuje cenne mikroelementy, w tym naturalny węglan wapnia. Zastępuje preparaty z apteki, jest naturalnym suplementem. Bydgoszczanie wiedzą, co dobre, i dlatego codziennie do źródełka przy Muzeum Wodociągów ustawia się spragniona kolejka. Kran wody surowej to woda ze studni nr 4Mz - można pić bez uzdatniania. Niektórym nieco przeszkadza jej metaliczny smak - to śladowe ilości żelaza - ale ja uważam, że przynajmniej nam, kobietom, ten pierwiastek jest potrzebny. Krany wody uzdatnionej to woda mieszana z wielu studni. Ujęcie powstało w 1900 roku, po II wojnie je rozbudowano, ponieważ miasto szybko się rozrastało i studnie wkrótce przestały wystarczać. W Bydgoszczy jest też drugie źródło, w 1962 r. wybudowano ujęcie z Brdy. Na Czyżkówku czerpano początkowo tylko wodę rzeczną. Było z tego powodu wiele problemów. Na przykład zimą zamarzała Brda, ponieważ była zasilana z topniejącego w Borach Tucholskich śniegu. Miała wówczas około pół stopnia Celsjusza, przez co zamarzał też wodociąg. Wiosną i latem wraz ze słońcem i ciepłem kwitły okrzemki, co powodowało problemy z jakością wody. Teraz woda z Brdy po infiltracji na stawach trafia do studni i jest podobnej klasy, jak ta z Lasu Gdańskiego. Nasze rozwiązanie sztucznej infiltracji jest unikalne pod względem technicznym. Tradycyjne stawy w niektórych miastach są wypełnione wodą z rzek i generują dużą ilość zawiesiny organicznej oraz mineralnej, jaka z czasem blokuje odpływ wody ze stawu do studni. Staw trzeba często osuszać i czyścić. W naszym rozwiązaniu stawy zalewamy tylko taką ilością wody, jaka jest nam potrzebna. Nie ma u nas osadów, bo nasze rurociągi leżą pod dnem stawu. Woda, która płynie z bydgoskich kranów, jest zdrowa, zawsze bezpieczna i wiemy, że po prostu nam jej nie zabraknie.


zdrowie

ZDROWIE WODY MONIKA ŻYRO-OSTROWSKA, KIEROWNIK CENTRALNEGO LABORATORIUM BADANIA WODY I ŚCIEKÓW

J

EKONOMIA WODY MAŁGORZATA GOŁĘBIEWSKA, GŁÓWNA KSIĘGOWA

W

swojej pracy na co dzień myślę głównie strategicznie. Ale cały czas pamiętam o tym, że jesteśmy firmą społeczną. To zobowiązuje, by nieco odmiennie, niż robią to firmy wyłącznie nastawione na zysk, budować nasze plany działania. Dla nas klient nie jest środkiem do osiągania celu, lecz celem samym w sobie. To on ma być zadowolony z naszego produktu. Ma mieć pewność, że ten produkt jest dobry, a przede wszystkim bezpieczny dla zdrowia. Dlatego m.in., budując strategię naszej firmy, szukamy odpowiedzi na pytania, po co i komu jest on potrzebny. Określamy zadania, jakie mieszkaniec może realizować z użyciem wody. I za każdym razem odpowiadamy również na potrzeby osobiste naszych klientów. Każdy z nas ma fundamentalną potrzebę bezpieczeństwa. Jest oczywiste zatem, że woda, która płynie z kranu, musi być zdrowa i bezpieczna dla całej rodziny. Dbałość o zdrowie to także zachowania proekologiczne. Nawet takie najprostsze. Dla nas jest oczywiste, że lepiej się napić zdrowej i świeżej wody z kranu, niż kupować ją w plastikowych butelkach. Dziś dla nikogo nie jest już tajemnicą, że plastikowe opakowania bardzo dewastują środowisko! Ale to niejedyny powód. Warto też pomyśleć o tym, że warunki transportu, sposób przechowywania tej wody w magazynach czy na sklepowych półkach mogą mieć istotny wpływ na jej jakość! Kto nam zagwarantuje, że po przebyciu długiej drogi od źródła do sklepu jakość tej wody się nie pogorszyła? Nikt tego nie bada. Tymczasem jakość naszej wody jest przez nas monitorowana codziennie. Dodatkowo - bada ją też sanepid. Nasza woda w sieci nie płynie dłużej niż osiem godzin w ciągu dnia! Jest zatem zawsze świeża. Oczywiście tego typu działania mają wpływ na cenę, a ta dla klienta jest ważna. Wiemy o tym i dlatego kalkulujemy ją w firmie tak, że od sześciu lat nie było u nas podwyżki, a raz cenę wody nawet obniżyliśmy. Bydgoszczanie coraz chętniej piją tę naszą wodę z sieci - w porównaniu z butelkową jest zdecydowanie tańsza. Metr sześcienny naszej wody, czyli tysiąc litrowych butelek, kosztuje zaledwie 5,15 zł brutto. Tworząc strategię rozwoju firmy, myślimy nie tylko jak przedsiębiorcy, ale też jak rodzice czy dziadkowie, którzy dbać muszą zarówno o zdrowie rodziny, jak i domowy budżet.

a i moja rodzina pijemy wodę z kranu. Mamy pewność, że jest bezpieczna i zdrowa. Od lat siedemdziesiątych poprawiły się jej parametry jakościowe, nie ma już związków niekorzystnych dla zdrowia. Wiele lat temu, gdy powstało ujęcie wody powierzchniowej, były problemy ze zbyt wysoką ilością niektórych związków. Powstawały one w wyniku uzdatniania wody chlorem. Kiedyś mamy zakazywały pić dzieciom wodę z kranu, dobra do picia była dopiero po długim gotowaniu. Dziś jest inaczej. Możemy ją spokojnie pić prosto z kranu. Nasza sieć wodociągowa jest bardzo rozległa, to 1051 kilometrów, więc jakość wody, w tym mikrobiologiczna, musi być utrzymana na każdym etapie. Nie traktujemy jej jednak chlorem w dużych ilościach, tylko obniżamy ilość naturalnych związków występujących w wodzie, z których mogą powstać związki niepożądane. System uzdatniania wody to skomplikowany proces. Na ujęciu na Czyżkówku woda jest pobierana z Brdy, w miejscu, w którym jest bardzo czysta. Następnie jest przepompowywana z Brdy na stawy infiltracyjne i wsiąka w grunt. Podczas przesiąkania przez grunt jest po raz pierwszy filtrowana i nabiera właściwości wody podziemnej. To jednak nie koniec. Czerpiemy wodę ze studni i kierujemy na stację uzdatniania, gdzie najpierw jest napowietrzana i filtrowana, by pozbyć się z niej m.in. manganu i żelaza. Nie oznacza to jednak, że jest pozbawiana wszystkich prozdrowotnych pierwiastków. Zachowuje ona bowiem m.in. wapń, magnez i potas. To, że podczas gotowania na ściankach czajników wytrąca się osad, bardzo dobrze świadczy o wodzie, którą do niego nalaliśmy. Oznacza, że ma w sobie dobroczynne składniki mineralne. Następnie jest czas na ozonowanie i filtrowanie przez filtry węglowe. Podczas tych procesów zmniejsza się poziom związków organicznych. Na koniec wodę dezynfekujemy, aby podczas wędrówki przewodami wodociągowymi spełniała wymagania wody do spożycia przez ludzi, gdy trafi do naszych kranów. Dla zagwarantowania wysokiej jakości wody wykonujemy badania w ponad 10 000 próbkach w roku. Ale nie wynika to z kłopotów, jakie mamy z jakością wody. Robimy to, aby ustalić, gdzie są potrzebne tzw. cykliczne płukania sieci.

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 49


zdrowie

ZAĆMA CHOROBA REMBRANDTA W czasie pierwszej kontroli po operacji zaćmy zdejmujemy opatrunek, a pacjent zaczyna płakać. Ze szczęścia. Bo widzi, a dawno nie widział. Nie ma nic piękniejszego dla okulisty - mówi dr n. med. Zofia Sikorska, okulistka z NZOZ „Oculomedica” w Bydgoszczy.

Jakie są pierwsze objawy zaćmy? Na początku zaczynamy gorzej widzieć. Kolory bledną, wszystko jest za delikatną mgiełką, trochę tak, jakbyśmy patrzyli przez mleczną szybę. Nie zawsze jednak zauważamy takie pogorszenie, bo zmętnienie soczewki przebiega bardzo wolno. Dopiero po usunięciu zaćmy i wszczepieniu sztucznej soczewki ludzie zdają sobie sprawę z tego, że dotychczas widzieli bardzo słabo. Pierwsza reakcja pacjentów po zabiegu jest zazwyczaj taka: „O, jakie to wszystko jest wyraźne! A jakie kolory intensywne! Widzę kolor niebieski!”. Dobrym przykładem, jak widzą ludzie z zaćmą, jest malarstwo Rembrandta. W jego późnych obrazach przeważają barwy brązowe. Nie ma tam błękitów, ponieważ pod koniec życia Rembrandt miał zaćmę i po prostu nie widział koloru niebieskiego.

ROZMAWIA: Maja Erdmann

Istnieją jakieś skłonności genetyczne do zaćmy? Często spotykamy się takim stwierdzeniem, pacjenci mówią: „Moja mama miała zaćmę, babcia i dziadek też, więc i mnie to czeka”. Jednak z drugiej strony nasze społeczeństwo się starzeje, a więc dotykają nas choroby wieku starszego, czyli takie, które wynikają po prostu ze zużycia się organizmu. Praktycznie prawie każdy z nas będzie miał tę zaćmę w mniejszym lub większym stopniu zaawansowania. Nie znaczy to jednak, że wszystkich trzeba będzie zoperować.

50 miastakobiet.pl

Czy zaćma sprawia, że nasz wzrok jest słabszy, mamy więcej dioptrii i musimy nosić mocniejsze szkła? Na początku tak rzeczywiście jest. Oko zazwyczaj staje się krótkowzroczne, choć nie jest to reguła. W mętniejącej soczewce zmienia się współczynnik załamania światła i przez pewien czas okulary mogą poprawić widzenie. Potem jednak mętnienie soczewki postępuje i tylko operacja może poprawić wzrok.


zdrowie A co może przyśpieszać rozwój zaćmy? Na przykład cukrzyca, szczególnie wtedy, gdy pacjent nie jest odpowiednio leczony lub nie przestrzega zaleceń lekarza. Pacjent z wysokimi poziomami cukru we krwi będzie mieć zaćmę starczą w znacznie młodszym wieku. Po prostu soczewka zmętnieje u niego wcześniej, niż by to się stało, gdyby cukry we krwi były prawidłowe. Zła dieta czy palenie papierosów mogą wpływać na rozwój zaćmy? Nie ma badań, które potwierdzają, że wśród palących papierosy odsetek występowania zaćmy jest większy. Ale w swojej praktyce często spotykam się z taką sytuacją: przychodzi do mnie 50-letni pacjent i wygląda jak staruszek, zresztą jego oczy też tak wyglądają: ma zaćmę, ma zmiany na dnie oka… Potem zaczynam pytać i okazuje się, że ma nadciśnienie, pali papierosy, źle się odżywia, ma wysoki poziom cholesterolu… No i diagnozujemy u niego zaćmę. Mówiąc wprost: jeśli ktoś o siebie nie dba, jego organizm zaczyna się zużywać i szybciej starzeć, więc i zaćma pojawia się wcześniej. Niektóre leki także mogą przyśpieszać rozwój tej choroby? Tak, przede wszystkim hormony sterydowe. Ale niestety są takie choroby, które muszą być tymi środkami leczone. To na przykład choroby reumatyczne i alergie. I jeśli trzeba stosować tego rodzaju leki, należy okresowo poddać się badaniu okulistycznemu pod kątem nie tylko zaćmy, ale i jaskry. Każdego z nas zaćma czeka, więc im wcześniej zdiagnozowana i wyleczona, tym lepiej. Tak, jednak nie każdą zaćmę trzeba zoperować. Konieczne jest to wtedy, gdy zmętnienie soczewki pogarsza ostrość wzroku albo gdy soczewka pęcznieje i doprowadza do powstania jaskry. Wtedy nie trzeba czekać z podjęciem decyzji o operacji. Łatwiej też operuje się zaćmę, gdy nie jest ona dojrzała. Jeśli soczewka staje się twarda, wtedy operacja jest trudniejsza i obarczona większą liczbą powikłań. Jak leczy się zaćmę? Przed operacją zaćmy oko jest miejscowo znieczulone za pomocą kropli. Następnie chirurg okulista wykonuje małe nacięcie rogówki. Za pomocą ultradźwięków rozdrabnia soczewkę na niewielkie fragmenty i usuwa je z oka. Kolejny etap zabiegu polega na umieszczeniu wewnątrzgałkowo sztucznej

soczewki. Taki sposób operacji zaćmy nazywamy fakoemulsyfikacją. Po zakończonej operacji na oko zakłada się opatrunek, który zdejmuje się następnego dnia. Jak długo trwa taka operacja? Około 15-20 minut. W trakcie zabiegu pacjent jest świadomy, w kontakcie z lekarzem operującym. Oprócz lekarza operującego nad stanem ogólnym chorego czuwa lekarz anestezjolog. Pacjent ma na bieżąco monitorowane parametry życiowe, ciśnienie krwi oraz EKG. Zaraz po operacji widać jej efekty? W zdecydowanej większości efekty operacji widać od razu. Ale niektórzy mają tak zbudowane oko, że nawet przy niewielkiej liczbie fal dźwiękowych użytych do zabiegu występuje obrzęk rogówki. Jednak znika on po 7-14 dniach. Należy pamiętać o tym, że aby pacjent po operacji zaćmy mógł dobrze widzieć, pozostałe struktury oka muszą być zdrowe: rogówka, siatkówka i nerw wzrokowy. Czy operacja zaćmy niesie jakieś powikłania? Tak, oczywiście, jak każda operacja. Poważnym powikłaniem po operacji zaćmy jest odwarstwienie się siatkówki. Ludzie widzą wtedy przed oczami błyski, czarne lub czerwone spadające męty. Jest ich tak dużo jakby przed oczyma padał cały ich deszcz. Ale taką odwarstwioną siatkówkę można zoperować - operacyjnie przyłożyć. Kolejnym poważnym powikłaniem jest zapalenie wnętrza gałki ocznej. Ale na całe szczęście zdarza się to niezmiernie rzadko.

Wielu naszych seniorów mówi, że coraz gorzej widzi, ale „to tylko starość, po co mi jakaś operacja, za stary na to jestem”. Jak ich przekonać, że warto poddać się operacji? Na co zwrócić uwagę, żeby w czas przyprowadzić starszą osobę do okulisty? Przede wszystkim trzeba kontrolować, czy senior widzi. Zapytać go w czasie spaceru, co jest napisane na plakacie, w sklepie poprosić, żeby sprawdził cenę jakiegoś produktu. Jeśli nie będzie potrafił tego zrobić, konsultacja okulistyczna jest konieczna. Czasem wnuki przywożą do nas swoich dziadków, mówiąc, że starsi ludzie nie chcą operacji, bo po co im to na „stare lata”. Jeśli uda się ich jednak namówić, to my, okuliści, doświadczamy najprzyjemniejszych życiowych scen. W czasie pierwszej kontroli po operacji zaćmy zdejmujemy opatrunek, a pacjent zaczyna płakać. Ze szczęścia. Bo widzi, a dawno nie widział. Co może być piękniejszego dla okulisty? Warto przejść operację, nawet gdyby trzeba było na nią poczekać. Oczywiście, że warto! Seniorzy często mają ograniczenia, niczego od życia nie oczekują. Trzeba ich namówić na badanie okulistyczne. A może nowe okulary? A może zbadamy wzrok, a potem pooglądamy sobie nasze rodzinne zdjęcia? Jeśli uda się nam namówić starszego człowieka na zabieg usunięcia zaćmy, jego życie stanie się piękniejsze.

Jaki jest średni wiek osób operowanych? Jeśli pominąć osoby z zaćmą cukrzycową, średni wiek to 70. rok życia. Istnieje granica wieku, do której przeprowadza się tego rodzaju zabiegi? Absolutnie nie. Operowaliśmy kobietę, która miała 103 lata. Zaczęła na nowo lepiej widzieć. Wzrok jest bardzo ważny dla życia, dla kontaktów społecznych i rodzinnych. Jeśli młody człowiek stanie się niewidomy, poradzi sobie z tym, nauczy się za pomocą innych zmysłów „postrzegać” świat. Człowiek stary, który przestaje widzieć, już nie nauczy się z tym żyć. Ten świat stanie się dla niego wrogi. Tym bardziej jeśli ma też demencję lub choruje na schorzenia typu alzheimerowskiego. Widzący, nawet jednym okiem, trafi łyżką do talerza, bez problemu skorzysta z toalety, czy będzie wiedział, gdzie jest klamka od drzwi.

DR N. MED. ZOFIA SIKORSKA - specjalista chorób oczu. Pracuje w Specjalistycznym Ośrodku Okulistycznym „Oculmedica” w Bydgoszczy. Lekarz z 36-letnim stażem. Specjalizuje się w leczeniu chorób siatkówki.

Jeśli chcesz się dowiedzieć, jaki jest czas oczekiwania na operację zaćmy, zadzwoń na Telefoniczną Informację Pacjenta pod numer 800 190 590. TOP działa od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 16.00.

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 51


zdrowie

SPOSÓB NA

chrapanie Choć chrapią częściej mężczyźni, to ich partnerki cierpią co noc. Trudno się dziwić - odgłos chrapania może być porównywalny z dźwiękiem klaksonu samochodu. TEKST: Maja Erdmann

- Dlaczego chrapiemy? Zdarza się, że podczas snu powietrze wciągane do płuc napotyka na pewne przeszkody. Wprawia tym samym tkanki miękkie gardła i krtani w drgania, a towarzyszy temu ten specyficzny odgłos - wyjaśnia dr n. med. Piotr Sawicki, otolaryngolog, chirurg głowy i szyi z Centrum Medycznego PESMED. - Barier w układzie oddechowym może być wiele. Są nimi na przykład zapadające się podniebienie miękkie, powiększone migdałki, polipy w nosie czy skrzywiona przegroda nosa. Innymi przyczynami chrapania bywają też: zalegająca w nosie wydzielina śluzowa i obrzęknięte małżowiny nosa, a także używki - jak papierosy czy alkohol. Chrapanie kobiet często zaczyna się dopiero wraz z przybraniem wagi po menopauzie. U mężczyzn zaś problem ten może pojawić się nawet już po 25. roku życia, na co wpływ mają choćby bardziej rozbudowane mięśnie gardła, zapadające się pod własnym ciężarem. 52 miastakobiet.pl

I choć to panowie mają ten problem, narzekają na niego głównie ich partnerki. Trudno się dziwić, odgłos chrapania może sięgać nawet 80 decybeli - to tyle, co głośna muzyka w pomieszczeniu lub klakson samochodu.

NIEBEZPIECZEŃSTWA Chrapiący nie tylko utrudniają spanie innym, ale i są narażeni na realne zagrożenie zdrowia, a nawet życia. - Dużym ryzykiem towarzyszącym chrapaniu jest także tzw. obturacyjny bezdech senny (OBS) - wyjaśnia dr Piotr Sawicki. - Można go opisać jako krótkotrwałe, ale całkowite zatrzymanie oddychania podczas snu. W czasie bezdechu organizm nie pobiera wystarczającej ilości tlenu i człowiek zaczyna się dusić. Walka o oddech doprowadza do nagłego przebudzenia się chorego. Bezdechy mogą prowadzić do schorzeń serca i mózgu (zawałów, udarów), chorób układu krążenia (miażdżycy), osłabienia libido i depresji. Chrapiący ludzie są zmęczeni

i śpiący, a to z kolei może prowadzić do mimowolnych drzemek, nawet w takich sytuacjach, jak prowadzenie samochodu.

CO ZROBIĆ? - Laserowe leczenie chrapania jest zabiegiem, który może pomóc przy tym uciążliwym schorzeniu bez konieczności stosowania rozległych operacji, znieczulenia ogólnego i długotrwałej rekonwalescencji. Laser jest urządzeniem chirurgicznym, które powoduje odparowanie struktur podniebienia miękkiego, języczka lub nasady języka w celu jego usztywnienia i obkurczenia. Po zabiegu tkanki regenerują się, wskutek czego powstają nowe włókna kolagenowe. Dzięki temu przestrzeń przestaje wibrować i zatykać drogi oddechowe podczas snu. Nie wymaga to również szczególnego przygotowania ze strony pacjenta, a po zakończeniu procedury można natychmiast wrócić do domu - tłumaczy dr Piotr Sawicki z Centrum Medycznego PESMED.


LASER FRAKCYJNY CO2 Jego działanie bardzo często porównywane jest z efektami drobnych zabiegów chirurgicznych. Używa się go w szczególności:

•d o redukcji blizn po: trądziku, oparzeniach, po operacjach i urazach

• w celu usuwania zmarszczek

• w celu zamknięcia porów

• do odmładzania skóry

• do usuwania przebarwień

• do redukcji rozstępów

• do poprawy napięcia skóry i jej tekstury

MEDYCYNA ESTETYCZNA • botoks

• APTOS

• wolumeria twarzy

• kwas hialuronowy

• niechirurgiczna korekta nosa i podródka

• lipoliza iniekcyjna

• osocze bogatopłytkowe

• powiększanie ust

• mezoterapia

Centrum Dietetyki Klinicznej

Centrum Leczenia Chrapania i Bezdechów

• oraz inne zabiegi

Specjalistyczne Gabinety Lekarskie

PESMED Centrum Medyczne ul. Sułkowskiego 15 | 85-634 Bydgoszcz | tel. 501 23 26 29

Sprawdź całą naszą ofertę na www.pesmed.pl


zdrowie

BEZ BÓLU i napięć

Doświadczonemu masażyście wystarczy jedno spotkanie lub nawet krótka rozmowa, by był w stanie powiedzieć, że jego rola się skończyła i trzeba udać się do rehabilitanta bądź do ortopedy. Rozmowa z Heleną Osowiec-Bujną, dyplomowaną masażystką, właścicielką mobilnego Gabinetu Terapii Manualnej w Bydgoszczy

Masaże są dla osób, które chcą się zrelaksować, czy raczej dla cierpiących na jakieś dolegliwości? Tak naprawdę masaże są dla każdego, tylko ich rodzaj powinien być dobrany do sytuacji zdrowotnej klienta. Jeżeli skarży się on na dolegliwości bólowe i pracujemy nad tym, by się ich pozbyć, mówimy o masażu profilaktycznym. Jeśli chodzi tylko o rozładowanie napięcia, stosujemy masaż relaksacyjny. Są też zabiegi pielęgnacyjne, dodatkowo odżywiające skórę odpowiednimi preparatami kosmetycznymi. Masaż jest też narzędziem w terapii dla osób po operacjach, które posiadają blizny - głównie dla kobiet po cesarskim cięciu. Zabliźniona skóra jest często ściągnięta, gruba, odbarwiona. Masażem można to zmienić? Oczywiście ta blizna całkiem nie zniknie - masaż to nie to samo, co medycyna estetyczna. Ale dzięki niemu możemy zmiękczyć skórę. Stosuje się różne techniki łamania i ugniatania, po to, żeby ją odżywić i poprawić krążenie. Przede wszystkim pozwala to pozbyć się dolegliwości bólowych, ale przy okazji blizna staje się bardziej elastyczna, miękka, mniej wyczuwalna i jaśniejsza. Masaż to przede wszystkim dotyk, ale popularne są też masaże z gorącymi kamieniami, świecami czy olejkami… Każdy z nas ma swoją wrażliwość na dotyk, ale także na zimno i ciepło, dlatego w zależności od potrzeb pacjenta dobiera się siłę i techniki, jakie będą wykorzystywane w trakcie masażu. Zawsze, zanim wprowadzę nowy masaż do swojej oferty, to zbieram najpierw opinie znajomych. Praca z ciałem to bowiem duża odpowiedzialność. Podobnie jest z kosmetykami, które stosuję. Wybieram tylko te naturalne, które długo testuję na sobie, potem na znajomych i dopiero wprowadzane są dla klienta. Podejrzewam, że dla większości klientów masaż to wciąż wydarzenie typu raz na wyjątkową okazję... 54 miastakobiet.pl

ZDJĘCIE MONIKA BUŃKOWSKA

- www.GTMmasaz.pl, tel. 662 891 010

Na szczęście coraz więcej osób ma świadomość własnego ciała i zauważa, że masaż pozwala im lepiej funkcjonować na co dzień. Tacy klienci zwykle decydują się dwa razy w roku na serię około 10 masaży, po jednym raz w tygodniu. To pozwala im się zrelaksować, pozbyć się pewnych bólów czy napięć i na dłuższy czas poprawia ich samopoczucie. A jakie problemy czy dolegliwości możemy próbować rozwiązać poprzez masaż? Przede wszystkim bóle lędźwi, barków, szyi, a także migreny, czyli takie standardowe dolegliwości, które wiążą się ze współczesnym, siedzącym trybem życia. Godziny przed komputerem czy w samochodzie nie wpływają dobrze na stan naszych pleców, ale większość z nas nic z tym nie robi, dopóki nie zacznie boleć. A gdy już boli, często szukamy pomocy w lekach przeciwbólowych, ale to nie jest najlepsze rozwiązanie. Warto się udać do lekarza, który postawi diagnozę i zapisze rehabilitację lub właśnie masaże.

W jakich sytuacjach możemy zdecydować się na masaż, a kiedy już lepiej faktycznie wybrać się do lekarza? Każdy przypadek jest inny, dlatego przy pierwszym kontakcie z pacjentem robi się najpierw wywiad. Doświadczonemu masażyście wystarczy jedno spotkanie, a nawet krótka rozmowa, by był w stanie powiedzieć, że jego rola się skończyła i trzeba odesłać pacjenta do rehabilitanta bądź do ortopedy. Uczciwy masażysta nie będzie przedłużał na siłę terapii, która prawdopodobnie oczekiwanego skutku i tak nie przyniesie. Ale jak odróżnić doświadczonego masażystę od kogoś, kto po prostu zrobił weekendowy kurs? Jest z tym problem, ponieważ nie ma uregulowania zawodu. Są szkoły, które dają dyplom z Ministerstwa Edukacji, ale istnieje też mnóstwo kursów, po których część osób decyduje się na pracę z pacjentem. To dość ryzykowne, bo wiele z tych kursów nie zawiera podstaw anatomii, a w naszym zawodzie jej znajomość jest niezbędna. Zawsze można jednak poprosić masażystę, by przedstawił dyplom. Umawiając się z masażystą mobilnym, takim jak ja, wystarczy przez telefon poprosić, by przywiózł go ze sobą lub podał jego numer. Dla kogo rozwiązaniem jest masaż na telefon? Jest grupa pacjentów, którzy po prostu nie mają czasu na szukanie i dojazd do stacjonarnego gabinetu. Wtedy wybierają terapię w domu, bo jest im łatwiej spotkać się w dostępnych dla siebie godzinach. Z drugiej strony, niektórzy czują się bardziej komfortowo w swoim zaciszu. Po większych salonach kręci się nieraz dużo osób, a część klientów ceni sobie intymność i spokój. Ale są też tacy, którzy wolą wyjść na ten masaż, bo nie muszą myśleć w tym czasie o obowiązkach, rodzinie, mają za to godzinę tylko dla siebie. Każdy może wybrać to, co mu najbardziej odpowiada.


temat

CIEPLEJ, ZDROWIEJ Hipertermia całego ciała to terapia stosowana w prewencji i leczeniu chorób.

P

ierwsze niepokojące sygnały, jakie daje nam organizm, często są przez nas bagatelizowane. Trudności w koncentracji, przerywany sen czy rozdrażnienie zrzucamy na karb przepracowania. Nawet kiedy pojawia się chroniczny ból głowy, żyjemy z nim, ciesząc się, że środki przeciwbólowe tak dobrze działają. Chcąc upewnić się, czy wszystko jest w porządku, wykonujemy badanie krwi. Dla zaoszczędzenia czasu wybieramy skróconą drogę - nie korzystamy z porady lekarskiej, tylko sami zlecamy je w laboratorium. Jednak skoro nie konsultowaliśmy tego z lekarzem, to skąd mamy pewność, że sprawdzamy to, co faktycznie istotne? Mijają miesiące i choć wyniki są w normie, my wciąż jesteśmy zmęczeni. Gdzie leży problem?

POTRZEBNY DETOKS Powszechnie wiadomo, że organizm sam daje nam sygnały, kiedy dzieje się w nim coś złego. To moment, w którym powinniśmy wdrożyć program naprawczy. Z pewnością należy w nim skupić się na aktywności fizycznej, odpowiedniej diecie, jakości i ilości przyjmowanych płynów. Trzeba odstawić używki, znaleźć czas na sen i odpoczynek, nauczyć się radzić sobie ze stresem. Czy istnieją terapie medyczne, z których można skorzystać, aby osiągnąć lepsze efekty? POMOC CIEPŁEM Nasi zachodni sąsiedzi już od kilkudziesięciu lat korzystają z zabiegów hipertermii całego ciała. Jest to terapia polegającą na sztucznym

podniesieniu temperatury organizmu. Chociaż pomysł wydaje się przypominać zabiegi sauny, to do hipertermii całego ciała stosuje się certyfikowane urządzenia medyczne, a same zabiegi przeprowadza się w placówkach medycznych. Pozwala to w sposób bezpieczny osiągnąć dokładnie zaplanowaną temperaturę ciała. Dla bezpieczeństwa podczas zabiegu pacjentowi cały czas towarzyszy personel medyczny.

HIPERTERMIA DLA CIAŁA Hipertermia wzmaga metabolizm komórkowy, poprawia mikrokrążenie, jak również powoduje stymulację układu odpornościowego i osłabia drobnoustroje patogenne. Szczególnie dobre efekty uzyskuje się w leczeniu reumatoidalnego zapalenia stawów, przy nerwobólach, astmie oskrzelowej, migrenach, depresji, fibromialgii, a także boreliozie. Wykazano również, że zabiegi hipertermii zmniejszają nadmierne napięcie mięśni, obniżają ciśnienie tętnicze. Badania naukowe pokazują, że hipertermia uwrażliwia komórki nowotworowe na działanie chemio- i radioterapii. Z powodzeniem korzystają z niej sportowcy w celu przyspieszenia regeneracji i wzmocnienia odporności po intensywnym wysiłku fizycznym. Poza tym świetnie się sprawdza przy rozgrzewce mięśni przed obciążeniem sportowym. Dodatkowo u osób korzystających z zabiegu zaobserwowano poprawę nastroju.

INSTYTUT MEDYCZNY HIPERMED UL. SZOSA CHEŁMIŃSKA 166, TORUŃ TEL. 726 003 131 WWW.HIPERMED.PL miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 55


WŁĄCZ KREATYWNE MYŚLENIE W SWOJEJ FIRMIE! Konferencja marketingowa 4 kwietnia 2019 | Multikino Bydgoszcz 9 prelegentów | 500 praktyków I DEBATA

GOŚĆ SPECJALNY

Radek Kotarski Bilety do nabycia na www.marketingon.pl

ORGANIZATOR

PATRONATY

56 miastakobiet.pl


zdrowie

SERCE PŁEĆ MA ZNACZENIE Nasze serca anatomicznie wyglądają niemal tak samo, choć te kobiece, ze względu na inną budowę ciała, statystycznie są nieco mniejsze. Nie wpływa to jednak na pracę tego ważnego narządu. Co zatem wywołuje pewne różnice przy sercowych problemach kobiet i mężczyzn? TEKST: Bartosz Topoliński, kardiolog, www.topolinski.pl

J

eszcze nie tak dawno temu uważano, że zawał serca dotyczy głównie mężczyzn - podobnie jak inne choroby układu sercowo-naczyniowego. Kobiece dolegliwości związane z tym narządem często traktowano jak… emanację emocji! Gdy jednak w gabinetach lekarskich pojawiało się coraz więcej pań z wcale niewydumanymi problemami zdrowotnymi, postanowiono przyjrzeć się tej kwestii dokładniej. Okazało się, że rzadsze występowanie chorób układu sercowo-naczyniowego u kobiet to nic innego jak mit. Prawdą natomiast jest to, że schorzenia te u każdej z płci rozwijają się zgoła inaczej.

WIEK Przede wszystkim kobiety zaczynają mieć problemy sercowe w nieco późniejszym wieku niż mężczyźni. Pokazuje to choćby używana przez kardiologów skala EUROSCORE. Ryzyko wystąpienia chorób krążenia jest w niej oszacowane na podstawie płci, wieku, ciśnienia tętniczego, poziomu cholesterolu i ewentualnego nikotynizmu. Z tych danych wiemy, że np. niepaląca 65-latka z nadciśnieniem tętniczym łagodnym i podwyższonym cholesterolem jest praktycznie w takim samym stopniu zagrożona zawałem serca, jak 10 lat młodszy od niej mężczyzna. HORMONY Gdzie szukać przyczyny tych różnic? Przede wszystkim w układzie hormonalnym. To estrogeny chronią kobiety przed chorobami serca. Ich odpowiednia ilość we krwi powoduje uwalnianie się tlenku azotu w naczyniach krwionośnych, co wywołuje ich rozkurcz. Hamuje to rozwój miażdżycy i niekorzystną przebudowę ścian naczyń. Estrogeny obniżają również stężenie glukozy we krwi, co w dużym stopniu przeciwdziała pojawieniu się cukrzycy. Gdy dodamy do tego kolejny hormon, czyli prostacyklinę, zyskujemy doskonałą ochronę przeciw zakrzepom. Hormon ten rozszerza także naczynia, co sprawia, że u kobiet młodych i w średnim wieku o wiele rzadziej diagnozuje się nadciśnienie tętnicze. Dzieje się tak jednak tylko do pewnego momentu. Po okresie pokwitania ryzyko dla obu płci zaczyna się wyrównywać.

CUDOWNA PIGUŁKA Wydawałoby się, że idealnym rozwiązaniem dla pań w czasie menopauzy będzie zażywanie estrogenów, czyli wprowadzenie Hormonalnej Terapii Zastępczej (HTZ). Niestety, w medycynie nic nie jest takie proste. Działanie estrogenów ma również wady. Jedną z nich jest podwyższanie poziomu trójglicerydów u niektórych pacjentek. Hormony te mogą nasilać procesy miażdżycowe, co niestety zwiększa ryzyko pojawienia się zakrzepów i udaru mózgu. Z tych powodów HTZ jest polecana, ale nie każdej kobiecie. Paniom, u których objawy menopauzy są bardzo dokuczliwe, z pewnością przyniesie ulgę. Jednak z uwagą należy rozważyć jej stosowanie w przypadku kobiet z problemami układu sercowo-naczyniowego lub z obciążonym wywiadem rodzinnym (czyli takim, w którym stwierdzono często pojawiające się choroby tego typu). Dlatego wprowadzenie takiej terapii powinno być skonsultowane nie tylko z ginekologiem, ale także i z kardiologiem. ANTYKONCEPCJA Nieoceniony jest wpływ antykoncepcji na planowanie odpowiedzialnego rodzicielstwa i możliwość rozwoju kobiet. Nie każda z pań może jednak stosować antykoncepcję hormonalną. Warto wiedzieć, że takie środki antykoncepcyjne zwiększają krzepliwość krwi, co ma bezpośredni wpływ na ryzyko pojawienia się choroby zakrzepowo-zatorowej. Dotyczy to szczególnie pacjentek palących czy z trombofilią, czyli genetycznie uwarunkowaną nadkrzepliwością. Ta choroba wcale nie jest taka rzadka! Może mieć wpływ na podniesienie ciśnienia tętniczego i podnosi poziom trójglicerydów we krwi. Opisane powyżej problemy u młodych, zdrowych kobiet nie mają aż tak wielkiego wpływu na ich ogólny stan zdrowia. Sytuacja zmienia się jednak, gdy towarzyszy temu palenie papierosów, częste picie alkoholu lub stwierdzone już nadciśnienie. Istnieje wówczas duże ryzyko pojawienia się udaru krwotocznego lub niedokrwiennego. Takim paniom zaleca się stosowanie leków z jak najmniejszą ilością estrogenów. Decyzję o rozpoczęciu zażywania antykoncepcji awaryjnej również warto skonsultować z kardiologiem.

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 57


rodzina

SOLO TRUDNIEJ, ALE NIE GORZEJ 58 miastakobiet.pl


rodzina Takie określenia, jak np. samotny rodzic, rodzina niepełna czy rozbita, mają wydźwięk pejoratywny, zawierają wyraźny aspekt moralny, wskazują na niedostatki takich układów. Nie tylko stygmatyzują i dyskryminują, ale również przeważnie nie oddają stanu faktycznego - mówi Katarzyna Gawda z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. ROZMAWIA: Tomasz Skory

Media szacują, że rodzice wychowujący dzieci w pojedynkę stanowią dziś już 20-30 procent wszystkich rodzin i ten odsetek cały czas rośnie. Z czego to może wynikać? Przede wszystkim wpływ na to mają występujące na coraz szerszą skalę rozwody i separacje. Są to główne, ale nie jedyne czynniki determinujące solorodzicielstwo. Wskazać tu możemy również na śmierć jednego z rodziców, porzucenie rodziny czy też urodzenie dziecka poza małżeństwem, np. w wyniku nieplanowanej ciąży. Współcześnie na tworzenie się rodzin monoparentalnych wpływają też w dużym stopniu przyczyny społeczne, związane m.in. z rozwojem gospodarczym, przemianami kulturowymi i obyczajowymi. Zjawisko solorodzicielstwa spotyka się dziś z coraz większą akceptacją. Z dostępnych opracowań wynika, że w przypadku, gdy dzieci wychowuje tylko jeden rodzic, aż dziesięciokrotnie częściej jest to matka. Tak, w Polsce prawo do opieki jest przyznawane z reguły matce, co ma swoje źródło w społecznym przekonaniu, że to właśnie ona - z tytułu swoich cech i umiejętności - będzie najodpowiedniejszą opiekunką dla dziecka. Wynika to z głęboko zakorzenionego w obyczajowości europejskiej wzorca roli kobiety w środowisku domowym. W jakimś stopniu na tę statystykę może chyba wpływać to, że czasem kobiety decydują się na dzieci, nie będąc w sformalizowanym, a nawet żadnym związku. To prawda, monoparentalność nie zawsze jest wynikiem życiowej konieczności. Coraz częściej stanowi świadomy wybór osób chcących wychowywać dziecko bez pomocy drugiego rodzica. Taką decyzję podejmują w przeważającej części kobiety, które nie planują wejścia w relację uczuciową, mają ustabilizowaną sytuację zawodową i materialną. Czy mówienie o „samotnym”, a nie „samodzielnym” rodzicielstwie nie jest w takim przypadku stygmatyzujące? Zdecydowanie tak. Takie określenia, jak np. samotny rodzic, samotne rodzicielstwo, rodzina niepełna czy rozbita, mają wydźwięk pejoratywny, zawierają wyraźny aspekt moralny, wskazują na niedostatki tych układów. Nie tylko stygmatyzują i dyskryminują, ale również przeważnie nie oddają stanu faktycznego. Solorodzice nie muszą funkcjonować w samotności. Zawiązują raczej sieć wsparcia, nierzadko prowadzą gospodarstwo domowe z partnerami, krewnymi, przyjaciółmi czy znajomymi. Nazywanie ich trybu życia samotniczym nie jest więc do końca słuszne. Utarło się przekonanie, że dla dziecka najkorzystniejsze jest wychowywanie go przez małżeństwo. To prawda czy stereotyp? W cywilizacji europejskiej do końca lat 60. ubiegłego wieku tzw. rodzina pełna była powszechnie określana mianem normy społecznej i najodpowiedniejszej instytucji wychowawczej. Według części ówczesnych badaczy rodzina konstruowana tylko przez matkę lub ojca

nie świadczyła jednak o odchyleniu od normy, ale stanowiła nowy, alternatywny wzór, równowartościowy dwojgu rodzicom. Twierdzono, że dotychczasowe badania jedynie powielały mity i stereotypy, kształtujące negatwyny obraz rodziny z jednym rodzicem. Niektórzy współcześni badacze również uznają, że rodzina monoparentalna może być środowiskiem korzystnym wychowawczo. Ich zdaniem wzory wychowawcze obecne w solorodzinach nie różnią się zasadniczo od wzorów przekazywanych w rodzinach pełnych. Z jakimi problemami najczęściej borykają się samodzielni rodzice? Solorodzice mogą borykać się z trudnościami materialnymi, opiekuńczymi, wychowawczymi i psychicznymi. Trudności materialne są rezultatem obecności jednego żywiciela rodziny. Z powodu ograniczonych możliwości finansowych bywa on zmuszony do podejmowania dodatkowych prac zarobkowych, szukania wsparcia u innych osób, a także korzystania z pomocy instytucjonalnej. Trudności opiekuńcze pojawiają się wskutek zwielokrotnienia obowiązków. Przede wszystkim rodzice zatrudnieni w systemie zmianowym mogą mieć problemy związane z zorganizowaniem i zapewnieniem dzieci opieki na czas pobytu w pracy. Ze zmniejszoną opieką rodzicielską łączą się z kolei trudności wychowawcze. Podczas gdy w rodzinie pełnej radzenie sobie z tymi trudnościami rozkłada się na dwóch opiekunów, solorodzic zmaga się z nimi zazwyczaj w pojedynkę. Trudności psychiczne biorą się z braku emocjonalnego wsparcia ze strony drugiego rodzica przy problemach życia codziennego, w tym dotyczących opieki i wychowania. Na jaką pomoc może liczyć solorodzic? Gdzie powinien szukać wsparcia, gdy rzeczywiście dotkną go te problemy? Znajomość trudności, z jakimi mogą borykać się solorodziny, jest niezmiernie istotna z punktu widzenia instytucji udzielających pomocy. W działaniach na rzecz tych rodzin należy zwrócić szczególną uwagę na zapewnianie im wsparcia psychologicznego, które powinno koncentrować się przede wszystkim na budowaniu prawidłowych relacji z dzieckiem oraz kształtowaniu kompetencji w zakresie m.in. komunikacji międzyludzkiej, kontroli emocjonalnej, radzenia sobie ze stresem, poczucia własnej skuteczności i samooceny. A czego samodzielny rodzic powinien oczekiwać od swojego byłego partnera? W sytuacji, w której drugi z rodziców żyje, ważne jest przede wszystkim, aby współuczestniczył w procesie wychowania, angażował się w podejmowanie decyzji dotyczących dziecka, interesował się jego codziennymi sprawami i kłopotami oraz pomagał w jego utrzymaniu. Zdarza się, że drugi rodzic uchyla się od obowiązku płacenia alimentów na rzecz dziecka. Brak wsparcia finansowego może prowadzić do pogłębiania się problemów, z którymi solorodzic nie będzie w stanie sobie poradzić. Nie można dopuścić do sytuacji, w której dziecko zostałoby narażone na dodatkowy stres związany z niezaspokojeniem potrzeb materialnych. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 59


rodzina WAŻNE JEST, ABY W OTOCZENIU SOLORODZICA NIE BRAKOWAŁO ŻYCZLIWYCH IM OSÓB, NP. KREWNYCH, PRZYJACIÓŁ, SĄSIADÓW, NA KTÓRYCH POMOC I WSPARCIE MOŻE LICZYĆ. Z ICH POMOCĄ WYCHOWANIE DZIECKA BĘDZIE ZNACZNIE ŁATWIEJSZE.

Jak brak jednego z rodziców może wpłynąć na rozwój dziecka? Dziecko, wzrastając w rodzinie monoparentalnej, ma do czynienia z jednym wzorcem osobowym. W jego życiu dominują interakcje z rodzicem sprawującym nad nim bezpośrednią opiekę. I ten brak kontaktów z drugim rodzicem może przysparzać trudności wychowawczych i niekorzystnie oddziaływać na jego rozwój. Solorodzicowi może być trudno stworzyć w domu atmosferę życzliwości, wzajemnego zaufania i zrozumienia. Ponadto jego zachowania i przeżycia nie pozostają bez wpływu na samopoczucie dziecka - mogą powodować, że będzie ono odczuwało smutek, niepokój, bezradność. Oczywiście sytuację rodzica, a tym samym i dziecka, różnicuje przyczyna zaistnienia solorodzicielstwa. Inaczej jest, gdy opiekę nad dzieckiem od początku sprawowała jedna osoba. Jeżeli jednak sytuacja ta uległa zmianie np. z powodu śmierci jednego z rodziców, będzie to silne traumatyczne przeżycie dla wszystkich członków rodziny. Czy monoparentalność musi oznaczać problemy? Niezależnie od przyczyny zaistnienia solorodzicielstwa sytuacja rodzin monoparentalnych jest uznawana zazwyczaj za trudną. Współcześnie coraz częściej przyjmuje się jednak, że zaburzenia w funkcjonowaniu tych układów rodzinnych nie są wynikiem ich wewnętrznej organizacji, ale mają swoje źródło w nadmiernym zagęszczeniu stresogennych wydarzeń życiowych, takich jak np. śmierć rodzica, rozwód, separacja czy porzucenie rodziny. Jak wskazuje literatura przedmiotu, do poważnych zaburzeń może dojść dopiero, gdy towarzyszą temu skumulowane braki. Ważne jest więc, aby rodziny monoparentalne miały w swoim otoczeniu osoby, na których pomoc i wsparcie mogą liczyć. Ogromne znaczenie ma również tworzenie solorodzicom odpowiednich warunków dla ich psychospołecznego funkcjonowania. Na poprawę ich zdrowia psychicznego, polepszenie relacji z dziećmi oraz zmianę nastawienia społeczeństwa może przede wszystkim wpłynąć pokazywanie, że są w stanie prawidłowo pełnić role rodzicielskie.

Teraz zapytam odwrotnie. Czy wychowywanie dziecka w pojedynkę może przynieść pozytywne skutki? Tak, środowisko wychowawcze tworzone przez solorodzica może przede wszystkim stanowić źródło działań opartych na współpracy. Włączanie dziecka w proces podejmowania decyzji nie tylko ułatwia prowadzenie gospodarstwa domowego, ale również prowadzi do powstania relacji partnerskiej oraz silnej więzi między dorosłym opiekunem a dzieckiem. Korzystne efekty wychowawcze mogą być także rezultatem parentyfikacji instrumentalnej, czyli przejmowania przez dziecko stosownie do swoich możliwości rozwojowych części czynności, takich jak np. opieka nad młodszym rodzeństwem, robienie zakupów. Pomaganie w wykonywaniu prac domowych może owocować wcześniejszym usamodzielnieniem się. Istotne jest jednak, aby nie obarczać dziecka zbyt wieloma obowiązkami. Słyszałem, że z traktowaniem dziecka jak partnera czy przyjaciela trzeba jednak uważać… W rodzinach z jednym dzieckiem istnieje niebezpieczeństwo przesadnej koncentracji uczuciowej matki na dziecku. Matka próbując wynagrodzić mu nieobecność ojca, może przejawiać silną tendencję do zacieśniania więzi, poświęca się dziecku i dla dziecka, stawia sobie za cel życia jego wychowanie. Dziecko, aby uwolnić się od nadmiernej zależności od matki, odsuwa się od niej, przyjmuje postawę obronną, wyrażającą się nawet w agresji. Zdarza się też, że solorodzic traktuje dziecko jako „zastępczego partnera”, któremu zwierza się ze swoich kłopotów. Dziecko, nie rozumiejąc ich, może odczuwać poczucie winy, że nie jest w stanie pomóc rodzicowi i obarczać siebie odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację. O „dorosłych” problemach lepiej rozmawiać z innymi dorosłymi. Dlatego tak ważne jest, aby w otoczeniu solorodziców nie brakowało życzliwych im osób, np. krewnych, przyjaciół, sąsiadów. Z ich pomocą wychowanie będzie znacznie łatwiejsze.

Katarzyna Gawda - magister pedagogiki, doktorantka na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, autorka opracowań poświęconych m.in. rodzinom z jednym rodzicem.

60 miastakobiet.pl


ANGIELSKI

rodzina

OD NAJMŁODSZYCH LAT Nawet najmłodsze dzieci mogą uczyć się języka polskiego i angielskiego równolegle - mówi Beata Wójtowicz, dyrektor Międzynarodowej Szkoły Podstawowej „Sokrates”.

W jakim wieku najlepiej jest rozpocząć naukę języka obcego? Zdaniem specjalistów im wcześniej, tym lepiej, i nasze doświadczenia w tym zakresie są podobne. Większość dzieci zaczyna naukę języka angielskiego jeszcze przed szóstym rokiem życia. Niezwykle ważne są metody dostosowane do wieku, predyspozycji oraz możliwości intelektualnych i emocjonalnych dziecka. Dlatego nasze dzieci uczą się komunikowania w językach obcych z zastosowaniem aktywnych metod pracy na lekcji. Nie trzeba przy tym czekać, aż maluch opanuje do perfekcji ojczysty język. Dzieci bez przeszkód mogą uczyć się równolegle polskiego i angielskiego. Mam wrażenie, że szkoły publiczne wciąż w głównej mierze przygotowują do egzaminów, ale nie uczą, jak posługiwać się angielskim na co dzień... My też przygotowujemy do egzaminów, ale zależy nam także na tym, aby dzieci wykorzystywały język angielski w sytuacjach codziennych. Dlatego organizujemy w szkole wiele wydarzeń w języku angielskim i wyjeżdżamy z uczniami za granicę. W klasach edukacji wczesnoszkolnej zajęcia realizowane są przez dwóch nauczycieli, z których jeden porozumiewa się tylko po angielsku. Ponadto wśród uczniów naszej szkoły są dzieci z wielu różnych krajów, co sprawia, że wszystkie mają bieżący kontakt z językiem angielskim. A jak wygląda nauka angielskiego w Sokratesie? W naszej szkole zwiększyliśmy liczbę godzin języka angielskiego do pięciu tygodniowo. Dodatkowo codziennie realizujemy zajęcia

DZIECI CHŁONĄ JĘZYK OBCY W SPOSÓB NATURALNY, NIE MUSZĄ SIĘ GO UCZYĆ „PAMIĘCIOWO” JAK DOROŚLI.

Cambridge English dla wszystkich uczniów. Praktyczną naukę języka zapewnia nam między innymi udział w obozach językowych oraz warsztatach naukowych. Nasi uczniowie biorą też udział w konferencjach naukowych na zagranicznych uczelniach. Czy w klasach dwujęzycznych po angielsku wykładana jest też np. matematyka? To nie za duże wyzwanie dla małych dzieci? W klasach z pełnym programem Cambridge matematyka jest prowadzona w języku angielskim już od pierwszej klasy. I wbrew pozorom nie jest to wielkie wyzwanie, zaczynamy od podstawowych treści, zwrotów matematycznych, które następnie są systematycznie rozwijane. Dzieci chłoną język obcy w sposób naturalny, nie muszą się go uczyć „pamięciowo” jak dorośli. Nasi uczniowie, którzy uczą się języka intensywnie od najmłodszych lat, już w klasie szóstej czy siódmej wyjeżdżają do Wielkiej Brytanii na Cambridge Science Festival i biorą udział w wykładach oraz zajęciach organizowanych przez uniwersytet.

BEATA WÓJTOWICZ - dyrektor Międzynarodowej Szkoły Podstawowej „Sokrates”. W konkursie „Nauczyciel na medal” placówka zdobyła tytuł najbardziej przyjaznej szkoły w Bydgoszczy i województwie kujawsko-pomorskim. „Sokrates” działa w Bydgoszczy od 10 lat. Szkoła posiada akredytację Uniwersytetu Cambridge. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 61


rodzina

ZDJĘCIE JAROSŁAW KAMIŃSKI

NATURALNIE

SENSORYCZNIE Zabawki nie tylko umilają dzieciom czas! Te odpowiednio dobrane wspomagają rozwój fizyczny, psychiczny oraz emocjonalny dziecka. To inwestycja w przyszłość. TEKST: Marlena i Paweł Wyszyńscy ze Sklepu oraz Centrum Diagnozy i Terapii „Si-iS” przy ul. T. Rejtana 6 w Bydgoszczy 62 miastakobiet.pl


rodzina Wszystkie produkty dostępne na stronie www.si-is.pl

W

szyscy odbieramy świat poprzez zmysły - wzrok, dotyk, słuch, węch, smak, propriocepcję oraz przedsionek. Przetwarzanie i prawidłowa organizacja pozyskanych tak informacji określana jest terminem integracja sensoryczna. Choć działania te wydają się automatyczne, dla naszego mózgu nie zawsze jest to takie proste. Musi on bowiem radzić sobie z wieloma bodźcami naraz. Prawidłowe przetwarzanie sensoryczne jest niezwykle ważne dla dzieci. Dzięki niej maluchy lepiej radzą sobie z codziennymi zadaniami, relacjami rówieśniczymi, mają szansę na lepszy rozwój fizyczny i psychiczny oraz mniej trudności w życiu dorosłym. Ułatwić to mogą kreatywne i edukacyjne zabawki oraz pomoce sensoryczne. Nie tylko dostarczają dzieciom radości, ale i uczą, rozwijają, pomagają kreatywnie podchodzić do otoczenia. Proponujemy naszym najmłodszym klientom zabawki posiadające certyfikaty i spełniające wszelkie normy. Dzięki temu zabawa jest nie tylko rozwijająca, ale i bezpieczna. „Si-iS” to miejsce, w którym można wymienić się doświadczeniami oraz poznać zastosowania poszczególnych zabawek i pomocy w rozwoju dziecka. W budynku przy ul. Rejtana 6 w Bydgoszczy znajdziemy nie tylko sklep, ale i salę terapeutyczną, w której klienci mają możliwość zapoznać się w praktyce z oferowanymi produktami, a tym samym dokonać przemyślanego, bo przetestowanego zakupu. „Si-iS” to także Centrum Diagnozy i Terapii Dzieci, w którym specjaliści oferują diagnozę, różne terapie oraz porady dotyczące podnoszenia kompetencji wychowawczych w pracy z dziećmi. Zapraszamy specjalistów, terapeutów do wzbogacenia swojego warsztatu pracy.

CZAPKA RÓWNOWAŻNA

PIŁKA ŁAMIGŁÓWKA

SER Z MYSZKAMI

GRYZAK

STOŻEK - TOPEK

DYSK SENSORYCZNY

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 63



rodzina

Butik Rodzinny przygotował SPECJALNY RABAT dla czytelników „Miast Kobiet”. Powołaj się na nas podczas zakupów!

STYLOWE DZIECIAKI

WWW.FACEBOOK.COM/BUTIKRODZINNY/

Dzieci są pełne energii, wciąż coś robią, gdzieś zaglądają, poznają świat. Ubrania powinny im to ułatwiać, nie utrudniać - mówi Tatiana Bernat, właścicielka Butiku Rodzinnego. Na Błoniu słyniecie z tego, że Wasz asortyment jest niepowtarzalny. Rzeczywiście staramy się, żeby ubrania w danym rozmiarze pojawiały się w Butiku Rodzinnym tylko raz. To taki nasz znak rozpoznawczy. Wierzymy, że każde dziecko jest wyjątkowe i specjalne, dlatego zasługuje na wyjątkowe i specjalne rzeczy. Chyba nikt, bez względu na wiek, nie chce widzieć swoich ulubionych ubrań na kimś innym! To samo dotyczy dzieci. Większość naszych małych klientów mieszka właśnie tutaj, na Błoniu, nierzadko chodzą do tych samych szkół i przedszkoli, tym bardziej istotne jest więc oferowanie im oraz ich rodzicom czegoś niepowtarzalnego. W Butiku Rodzinnym stawiamy na limitowane serie, oryginalne wzory oraz atrakcyjną cenę. A także na polskich producentów. Za którymi idzie sprawdzona jakość. Bardzo dużo czasu poświęcamy na wyszukiwanie fajnych wzorów, trendów, krojów. Czegoś, co spodoba się maluchom, a przy tym będzie w dobrej cenie - to też jest ważny wyznacznik, szczególnie dla rodziców. Na co jeszcze rodzice powinni zwracać uwagę podczas zakupów ubrań dla swoich pociech? Przede wszystkim na materiał. To podstawa. Warto wybierać te naturalne, bez poliestrów, które podrażniają skórę i słabo przepuszczają powietrze. Najlepsze będą ubrania z bawełny - oddychające, miękkie, miłe w dotyku. Bawełniane tkani-

ny dobrze sprawdzają się z niewielką domieszką elastanu. Ten materiał jest całkowicie bezpieczny dla maluchów, a przy tym poprawia komfort noszenia, rozciągliwość i układanie się bawełny. A kroje ubrań? Co polecacie? Z doświadczenia naszego i naszych klientów mogę powiedzieć, że maluchy nie przepadają za guzikami i zamkami. Kluczowa jest wygoda. Dzieci są pełne energii, wciąż coś robią, gdzieś zaglądają, poznają świat - ubrania powinny im to ułatwiać, nie utrudniać. Wybierajmy kroje, w których będą czuły się dobrze i które zapewnią im swobodę ruchu. Dla dziewczynek takim świetnym zestawem jest na przykład tunika z leginsami - to wygoda, urok i styl w jednym. W ogóle myślę, że przy wybieraniu ubrań dla dzieci zawsze warto pytać je same o zdanie. Czy jest im wygodnie? Czy nic nie uwiera? Czy podoba im się ten wzór? Moja córeczka, Agata, uwielbia na przykład nadruki z laleczkami L.O.L. Ubrania z tym motywem będą królować tej wiosny. Dlaczego wybraliście właśnie Błonie? Butik istnieje od trzech lat, w tym od dwóch na Błoniu. To bardzo przyjazne, pełne energii osiedle. Jest tu coraz więcej działań, ciekawych inicjatyw, młodych ludzi i rodzin z dziećmi, także tymi najmłodszymi. Ostatnio w związku z tym wprowadziliśmy ubranka dla niemowląt. Wcześniej tego nie było, ale jest zapotrzebowanie - więc na nie odpowiadamy. Mamy nadzieję, że będziemy dalej rozwijać się razem z lokalną społecznością. To nasz cel i marzenie.

Butik Rodzinny, ul. Broniewskiego 4, tel. 888 698 278 miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 65


ZDJĘCIE TOMASZ CZACHOROWSKI

ZDJĘCIE TOMASZ CZACHOROWSKI

GŁOŚNO MÓWIĆ, CZYM JEST RAK


rodzina nie mogła dobrze obejrzeć Michała, bo cały jego splot słoneczny był napuchnięty, naciskał na węzły chłonne. Myślała, że to zaawansowana postać raka trzustki - taka, z której już naprawdę mało kto wychodzi. We wtorek mój mąż trafił na SOR. Pobrano mu do badania wycinek z węzła chłonnego na szyi. W wynikach okazało się, że jest to rak jądra macierzystego bez umiejscowienia. Węzły chłonne oraz 85 procent płuc zajętych przerzutami…

Bałam się tylko przez chwilę. Potem dotarło do mnie, że w tej sytuacji muszę być potrójnie silna - za dziecko w brzuchu, za drugie w domu i za męża, który walczy, żeby nas nie zostawić. Żeby nie umrzeć - mówi Anna Stachula-Rębisz. ROZMAWIA: Lucyna Tataruch

Na zdjęciach jesteście zawsze uśmiechnięci, szczęśliwi. Idealna para? Nie ma takich (śmiech). Jesteśmy razem 11 lat, kochamy się, mamy dwójkę wspaniałych synów. O tym, jakim cudownym ojcem jest Michał, mogłabym opowiadać godzinami, tak samo, jak o jego dojrzałości i niesamowitych niebieskich oczach. Co nie znaczy, że ten facet jest bez wad! Obydwoje mamy bardzo silne charaktery, czasem aż za bardzo. Każde z nas uwielbia stawiać na swoim i przez to niekiedy bywa gorąco. Ale łączy nas coś wyjątkowego. Wiele razem przeszliśmy - szczególnie wtedy, gdy Michał miał raka, a potem podczas mojej choroby. Przetrwaliśmy najgorsze. Tego nie zepsuje już jakaś zwykła kłótnia. Kiedy Michał zachorował? Sześć lat temu. Nasz starszy syn, Ivo, miał wtedy dwa lata. Z młodszym - Franiem - byłam w drugim miesiącu ciąży. Michał nigdy wcześniej się na nic nie uskarżał. To taki typowy fighter, sportowiec. Na przykład: gdy grał w football amerykański, potrafił ze swoją drużyną zdobyć wicemistrzostwo Polski, choć po boisku biegał ze złamanym obojczykiem. Kiedy więc nagle zaczął narzekać na ból pleców, to już wiedziałam, że musi za tym stać coś poważnego. Potem zauważyłam, że bierze silne leki przeciwbólowe. Bardzo cierpiał, ale mimo to nie chciał iść do lekarza… Dlaczego? Myślę, że tak naprawdę chodziło o strach. Przeczuwał, że dzieje się coś bardzo złego, ja zresztą też. Moje prośby nic nie zmieniały. Musiałam go wręcz zaszantażować - że jeśli nie pójdzie do lekarza, to go zostawię. Naprawdę, wezmę z nim rozwód. Bo nie chodzi tylko o niego, ale o całą rodzinę. Chcemy wiedzieć, co się dzieje. Musimy wiedzieć. Podziałało? Tak. Zarejestrowałam go do znajomej pani radiolog. Dokładnie pamiętam dzień wizyty - poniedziałek. Pani doktor

Co to znaczy „rak jądra macierzystego bez umiejscowienia”? Tego typu nowotwór najczęściej atakuje po prostu jądro i pierwszym zauważalnym objawem jest guz. U Michała było jednak inaczej. Poznałam później w szpitalu historię mężczyzny, który miał jądro wielkości pomarańczy. Przecież gdyby coś takiego rosło u mojego męża, od razu siedzielibyśmy u lekarza! Uświadomiło mi to, jakim tabu dla mężczyzn jest ta choroba. Potrafią miesiącami unikać specjalisty, mimo jasnych sygnałów, że coś się dzieje. Michał nie miał umiejscowienia na jądrze, „jego” rak zajął wszystko inne po linii w górę. Ale gdy rozmawialiśmy o tym już w trakcie leczenia, przyznał, że mógłby pozbyć się nawet i dwóch jąder, żeby żyć. Bez wahania. Zaimponował mi tym. Ja zresztą podchodziłam do tego tak samo jak on - najważniejsze, żeby był zdrowy. Ale jego stan był bardzo poważny. Tak. Lekarz - tata mojej koleżanki - ostrożnie dobierał słowa, informując nas o tym. Wiedział, że ma do czynienia z młodym człowiekiem, ojcem małego dziecka, mężem kobiety w drugim miesiącu ciąży. Zdawał sobie też sprawę z tego, jak istotną rolę odgrywa tu psychika. Gdy wychodziliśmy z gabinetu, złapał mnie za ramię i powiedział: „Komu jak komu, ale tobie chyba nie muszę przypominać, że 50 procent to jest głowa. Więc walczcie”. Jak zareagowaliście na tę diagnozę? Doskonale wiedziałam, co to oznacza - mój tata zmarł na raka 18 lat temu. Przeszedł trzy operacje, przyjął mnóstwo chemii. Byłam świadkiem jego śmierci. Pierwsze, co pomyślałam po diagnozie Michała: „Boże, dlaczego najpierw zabrałeś mi jednego faceta, a teraz chcesz wziąć drugiego?”. Wróciło do mnie wszystko to, co przeżyłam podczas choroby taty. Byłam oszołomiona tą wiadomością, Michał też. Dojechaliśmy do domu i kolejnych siedem dni mieliśmy wycięte z życiorysu. Nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Krzyk, płacz, rozmowa, potem znowu krzyk i płacz. To było straszne, ale jednocześnie oczyszczające. Gdybyśmy próbowali się wyciszyć i nie dali sobie czasu na poczucie bezradności, żalu czy złości,

LUDZIE UNIKAJĄ CHORYCH. BOJĄ SIĘ NAWET NA NICH PATRZEĆ. TO IM PSUJE NASTRÓJ, POKAZUJE KRUCHOŚĆ CIAŁA, BURZY SPOKÓJ. STARAM SIĘ Z TYM WALCZYĆ.

to w końcu coś wybuchłoby w nas z taką siłą, że nikt już by się nie pozbierał. Co było ósmego dnia? Tego też nie zapomnę - powiedziałam do Michała: „Dobra, mamy dwie opcje. Albo siadasz w fotelu i wspólnie czekamy na twoją śmierć. Albo razem czyścimy się z tego, co działo się przez ostatni tydzień, i walczymy. Mamy o co. Mamy Iva, miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 67


rodzina drugie dziecko w drodze, jesteśmy rodziną, która krok po kroku spełniała swoje marzenia. Chcemy się teraz poddać?”.

wić. Pewnie dlatego nigdy nie powiedziałam mu wprost, że były takie chwile, gdy bałam się również o siebie.

Co Michał na to? Otrząsnął się. Wszystko dotarło do niego natychmiast. Postanowił się z tym zmierzyć i momentalnie pojawiła się w nim siła. W krótkim czasie znalazło się miejsce na leczenie w bydgoskim Centrum Onkologii - co miesiąc pięciodniowy cykl wlewów, chemia najcięższa z możliwych. Miała zmniejszyć guzy na płucach, aby po całym ośmiomiesięcznym okresie leczenia można było operacyjnie wyciąć to, co zostało.

Jak to wszystko rozumiał Wasz wówczas dwuletni syn? Zawsze chcieliśmy z Michałem stworzyć taki dom, w którym rozmawia się o wszystkich emocjach, dobrych i złych rzeczach. Uważamy, że dzięki temu dzieci będą nam ufać. Jednak na początku automatycznie staraliśmy się chronić Iva przed naszą bezradnością. Bywały sytuacje, gdy chowałam się w łazience, bo czułam, jak po policzkach ciekną mi łzy i nie jestem w stanie tego opanować. Kiedyś Ivo otworzył drzwi i zapytał: „Mamusiu, dlaczego płaczesz?”…

Jak wyglądało Wasze życie przez te osiem miesięcy chemii? Widziałam, że Michałowi jest ciężko. Bolało go, był osłabiony, ale wszystko dzielnie znosił. Staraliśmy się żyć normalnie, spędzać razem czas, jeść wspólnie posiłki. Mamy takie fajne zdjęcie, jak Michał - blady, łysy - stoi z Ivem i robi pizzę (śmiech). Bardzo pomagali nam rodzice. Przyznaję: było nam łatwiej niż wielu rodzinom, również z tego względu, że mieliśmy jakieś zabezpieczenie finansowe. Michał prowadzi z ojcem firmę, mógł więc w czasie choroby po prostu zająć się sobą. Nie bał się, że straci pracę i zostaniemy bez grosza. To też pomogło nam zachować dawny codzienny tryb. Spotykaliśmy się z przyjaciółmi, chodziliśmy do kina i restauracji, chociaż niektórzy patrzyli na nas jak na dziwaków. Bo przecież powinniśmy siedzieć w domu i raczej nie pokazywać się innym. Michał zmienił się fizycznie przez chemię? Stracił włosy… Opowiem ci coś śmiesznego. Nie wiem czemu, ale zawsze uwielbiałam jego włosy na łydkach. Miał takie piękne kędziorki. Po chemii wypadły mu brwi, rzęsy, włosy na rękach i nogach też. Przez cały ten czas powtarzałam mu, że zniosę wiele, ale brak kędziorów to już przesada (śmiech). I gdy po leczeniu zaczęły już trochę odrastać, to mój mąż postanowił, że będzie triathlonistą, a gładkie nogi pomogą mu w osiągnięciu lepszego wyniku. Ostatecznie więc to nie choroba, ale sport pozbawił go tego, do czego miałam tak dużą słabość! Jak inni reagowali na wygląd Twojego męża? Na pewno byli zaskoczeni. Ludzie unikają chorych. Boją się nawet na nich patrzeć. To im psuje nastrój, pokazuje kruchość ciała, burzy spokój. Staram się z tym walczyć, głośno mówić, czym jest rak, bo nie można żyć w takiej bańce - w przekonaniu, że mnie to nie dotyczy, a ci, którzy mają problemy, niech schodzą nam z oczu. Nigdy nie zamknęliśmy się na świat. O chorobie też rozmawialiśmy wprost, choć nie zawsze było łatwo. A rozmawialiście ze sobą o śmierci? O tym, że Michał może umrzeć? Tylko raz. Na początku. Rozmawialiśmy o tym, co by było, gdyby… Ale potem pojawiło się w nas już przekonanie, że nie ma takiej opcji. Byłaś w ciąży. Nie bałaś się tego, że możesz jednak zostać sama z dwójką małych dzieci? Hm… Po diagnozie poczułam ogromny strach. Myślałam o tym, co ze mną będzie. Ale trwało to krótko, bo dotarło do mnie, że w tej sytuacji muszę być potrójnie silna - za dziecko w brzuchu, za drugie w domu i za męża, który walczy, żeby nas nie zosta68 miastakobiet.pl

Co odpowiedziałaś? Że jest trudna sytuacja, tatuś choruje… Wiedziałam, że w takich sprawach na pewno nie można dzieci okłamywać. One mają swój rozum, widzą, przetwarzają informacje. Poza tym, to jest przecież historia naszej całej rodziny. Ivo najgorzej zniósł okres po pierwszej chemii. Michał bardzo źle się czuł, postanowiliśmy więc na jakiś czas przeprowadzić się do teściów. Rozmawiałam w tym okresie z mnóstwem koleżanek, słuchałam doświadczonych życiowo ludzi, czytałam mądre książki - robiłam wszystko, żeby się dowiedzieć, jak to poukładać. Wydawało mi się, że dobrze sobie radzę, spinam całość… Aż pewnego dnia nagle zobaczyłam, jak mój dwuletni syn ze złości zaczyna uderzać głową o ścianę. To musiało być straszne. Przerażające. Ivo kompletnie nie wiedział, co się dzieje. Był przytłoczony zmianami. Nie rozumiał, dlaczego mieszkamy u dziadków, a tata śpi w innym pokoju, leży całe dnie w łóżku, jest słaby, nie bawi się. Dziecko chłonęło emocje całej rodziny. Udawanie, że wszystko świetnie ogarniamy, nic mu nie dawało. Nagle dotarło do mnie, jak bardzo zaburzyliśmy mu poczucie bezpieczeństwa. Jeszcze tego samego dnia spakowaliśmy się i pojechaliśmy do domu. Pomogło, uspokoił się. A ja zdałam sobie sprawę, że on też jest ważny i trzeba się nim zaopiekować tu i teraz. A kto opiekował się Tobą? Ciąża to nie choroba, ale Ty też musiałaś zatroszczyć się o siebie. Zdarzały się gorsze dni - wtedy moja przyjaciółka robiła cuda: organizowała wszystko tak, żeby móc wsadzić mnie do samochodu i odłączyć na chwilę od wszystkiego. Do ciąży podchodziłam zadaniowo. Gdy mieliśmy już wyznaczony termin porodu, to kombinowaliśmy, jak się z tym wbić między jedną a drugą chemię (śmiech). Nie wyobrażałam sobie, że Michała przy mnie nie będzie. Że nie odetnie pępowiny. To miał być poród rodzinny. Przez cały czas bardzo się starałam, żeby nasze dziecko nie odczuwało tak bardzo stresu. Używałam wielu narzędzi, pytałam specjalistów i uczyłam się, jak dbać o swoją psychikę. Jesteśmy jednak tylko ludźmi… Nie wszystko poszło zgodnie z planem. Pewnego dnia przed wyznaczoną datą porodu, o godzinie 23, zaczęłam bardzo krwawić. Michał zabrał mnie do szpitala jak na sygnale, jeszcze tej samej nocy miałam cesarkę. Mąż był ze mną, jako pierwszy zobaczył Franka. Teść opowiadał mi później o wzruszeniu, jakie widział na twarzy Michała. Bo ten maluch już


rodzina

ZDJĘCIE FOTOGRUPA.PL RADOSŁAW RADUŃSKI

NAJPIERW BYŁ TYDZIEŃ PŁACZU I KRZYKU. ÓSMEGO DNIA POWIEDZIAŁAM DO MĘŻA: „DOBRA, MAMY DWIE OPCJE. ALBO SIADASZ W FOTELU I WSPÓLNIE CZEKAMY NA TWOJĄ ŚMIERĆ. ALBO WALCZYMY. MAMY O CO”.

pojawił się na świecie, był całkowicie zdrowy, miał wszystkie paluszki u stóp i dłoni (śmiech). Ani w czasie ciąży, ani później podczas opieki nad małym dzieckiem nie czułaś, że tego wszystkiego jest jednak za dużo? Paradoksalnie prawdziwy kryzys zaczął się dopiero później - gdy dowiedzieliśmy się, że Michał jest już w pełni zdrowy. Przeszedł chemię, dwie operacje, badania pokazały, że nie ma żadnych komórek nowotworowych. Trudno wyobrazić sobie większy powód do radości, zważywszy to, w jak ciężkim stanie zaczynał leczenie. Minęło jakieś półtora roku, walka się skończyła, emocje opadły. Wszystko powinno być już super. Ale nie było? Nie umiałam tego wyjaśnić. Tak chyba wygląda depresja. Wcześniej cały czas buzowała we mnie adrenalina, nie było miejsca na użalanie się nad sobą. Sama nie dawałam sobie na to szans. Trzymałam się twardo. Aż w końcu coś we mnie puściło. Nie miałam siły normalnie funkcjonować... Zmuszałam się, stawiałam się do pionu, żeby wszystkiego nie zawalić. Michał widział, że coś jest nie tak, ale to przecież był dla niego czas ogromnej ulgi i radości. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 69


rodzina

ZDJĘCIE MACIEJ PASIEKA

MĘŻCZYZNOM TRUDNIEJ JEST SIĘ PRZYZNAĆ DO TEGO, CO ICH SPOTKAŁO, ZWŁASZCZA GDY MÓWIMY O NOWOTWORZE JĄDRA. MY MAMY KAMPANIE SPOŁECZNE, RÓŻOWE WSTĄŻKI, AMAZONKI - DUŻO SIĘ O TYM MÓWI. MAM NADZIEJĘ, ŻE PÓJDZIE TO RÓWNIEŻ W STRONĘ MĘŻCZYZN.

Radości, której nie potrafiłaś z nim dzielić. Ciągle sobie powtarzałam: „Ogarnij się, kobieto. Przeszliście taką drogę, udało się wszystko to, o czym marzyliście przez ostatnie kilkanaście miesięcy. Co się z tobą dzieje?”. Powiedziałaś mu o tym, jak się czujesz? W końcu tak, ale początkowo sama nie chciałam się do tego przyznać. Zostawiłam mu przestrzeń do radości, a on poczuł wiatr w żaglach. „Jestem zdrowy, znowu mogę wszystko”… W listopadzie miał ostatnią operację, a w maju kolejnego roku już biegł półmaraton. W czerwcu wziął udział w swoich pierwszych zawodach triathlonowych. Poświęcał na to mnóstwo czasu, również kosztem rodziny. Próbowałam z nim o tym rozmawiać, zdarzały się kłótnie. Raz nawet usłyszał ode mnie: „Najpierw rak próbował mi ciebie zabrać, a teraz sport”. Buntowałam się - i przeciwko niemu, i przeciwko sobie. Co to znaczy? Z jednej strony czułam, że mąż nie ma dla nas czasu, wszystko było ważniejsze od rodziny. Miałam poczucie totalnej beznadziei, nie chciało mi się nic. Z drugiej - bunt był wymierzony też we mnie, w te moje pretensje. Wiedziałam przecież, ile on przeszedł. I czułam, że ma prawo korzystać z życia w pełni. Zasłużył na to. Ile trwał ten etap? Kilka miesięcy. Długo zajęło mi poskładanie myśli w całość, ale w pewnym momencie zaczęłam już bez wyrzutów sumienia mówić,

70 miastakobiet.pl


rodzina

że ja też tu jestem. Chora osoba znajduje się w centrum rodziny - to zrozumiałe. Jednak później trzeba na nowo porozkładać akcenty. Podejrzewam, że w Michale została jakaś zadra związana z chorobą - taka, która każe człowiekowi udowadniać z całych sił, że nic nie stracił. Że rak jądra niczego mu nie zabrał. Tak naprawdę wszystko przewartościowaliśmy raz jeszcze, gdy na chwilę pojawiło się ryzyko nawrotu choroby. Z perspektywy czasu widzimy oboje, że ten rak nas scalił. Rozumiemy się lepiej niż kiedykolwiek. Nikt nam już tego nie zabierze. Michał wyzdrowiał, doszliście do równowagi… Ale wtedy nowotwór pojawił się u Ciebie. Przebywanie w szpitalu z Michałem jeszcze mocniej utwierdziło mnie w tym, jak ważne są profilaktyczne badania zdrowotne. Pewnie gdybym tak bardzo tego nie pilnowała, obudziłabym się zbyt późno, z dużo bardziej zaawansowanym stadium raka. Na szczęście wykryto go u mnie na takim etapie, że wystarczyła sama operacja, bez chemii. Wycięto mi narządy rodne. To nie była łatwa decyzja, bo zawsze chciałam mieć trójkę dzieci. Pani doktor powiedziała nawet, że możemy jeszcze chwilę poczekać. W fundacji Rak’n’Roll poznałam wiele kobiet, które chorując zachodziły w ciążę i rodziły zdrowe dzieci. Postanowiłam jednak, że nie chcę ryzykować. Bałam się, ale próbowałam skupić się na tym, że jestem w dobrych rękach. Jedna operacja i po wszystkim.

ZDJĘCIA TOMASZ CZACHOROWSKI

Jak mąż podszedł do Twojej choroby? Bardzo profesjonalnie, choć nie bez emocji. Na pewno się bał, musiał też nagle zmienić rolę - z pacjenta na opiekuna. Dla wielu mężczyzn to trudne, stąd statystyki wskazujące, jak duży procent z nich odchodzi od kobiet chorych onkologicznie. Ale Michał stanął na wysokości zadania, wspierał mnie i chłopców. Kobiety radzą sobie z chorobą inaczej niż mężczyźni? To chyba zależy po prostu od człowieka. Na pewno część kobiet ma w sobie takie przekonanie, że ogarnia cały wszechświat i bez nich wszystko się zawali. Widać to zarówno u tych, które chorują, jak i u partnerek czy żon facetów z rakiem. Myślę, że mężczyznom trudniej jest się przyznać do tego, co ich spotkało, zwłaszcza gdy mówimy o nowotworze jądra. My mamy kampanie społeczne, różowe wstążki, amazonki - dużo się o tym mówi. Mam nadzieję, że pójdzie to również w stronę mężczyzn. Często myślisz o tym, że Wasi synowie są mocno obciążeni genetycznie? To jest dla mnie bardzo trudny temat. Myślę o tym, Michał też. Gdy coś się im dzieje, np. bolą ich brzuchy, od razu staję na baczność - jedziemy robić badania, bo muszę wiedzieć, że wszystko gra. Ale jest taka granica, którą czuję, i gdy się do niej zbliżam, to wiem, że zaczynam przeginać - że zaraz włączy mi się czarnowidztwo, zamartwianie się. Tak nie można. Wtedy mówię „stop” i sama się poprawiam. Inaczej bym zwariowała. Jaki jest dziś Wasz stan zdrowia? Jak widzisz, mamy się świetnie (śmiech). Michał raz na pół roku jeździ na wizyty kontrolne, przywozi z nich dobre wiadomości. Ja też jestem pod stałą kontrolą lekarza. I nic złego się nie dzieje. Każda wizyta wiążę się jeszcze ze strachem przed nawrotem choroby? Już chyba nie. Mamy wpływ na wiele rzeczy, ale nie na to, co jest w nas genetycznie zapisane. Pozostaje nam dbać o siebie i cieszyć się z życia. Po takich doświadczeniach nabraliśmy pokory. Myślę też, że z tych naszych chorób da się wyciągnąć wiele dobrego. Trafiło na dwa silne charaktery, które mogą pokazać na swoim przykładzie, że trzeba walczyć. O siebie, o bliskich - o pięć lat, rok czy nawet miesiąc.

Anna Stachula-Rębisz

- psychoonkolog kliniczny, pedagog, psycholog i coach, specjalizuje się w cancer coachingu; dyrektor biura w Stowarzyszeniu Lokalna Grupa Działania „Grudziądzki Spichlerz”, od wielu lat wykładowca akademicki.

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 71


kobieta przedsiębiorcza

KARIERA jest kobietą? Kobiety, które chcą robić karierę, nierzadko zderzają się ze ścianą stereotypów i społecznych oczekiwań. Słyszą, że są bardziej emocjonalne albo zbyt delikatne do roli szefów - powinny ładnie wyglądać, być życzliwe, uśmiechnięte, współczujące, współpracujące. TEKST: Lena Szuster 72 miastakobiet.pl


kobieta przedsiębiorcza

W

ciąż musimy coś udowadniać - mówią bohaterki mojego reportażu. Opowiadają, jak na ich karierach zawodowych odbija się to, że są uważane za płeć piękniejszą i słabszą. Czasem nie mogą awansować, są traktowane pobłażliwie, podważa się ich kompetencje. Ale bywa i tak, że zwyciężają - pokazują światu, na co je stać. Na co stać nas wszystkie.

SZKLANY SUFIT Ponad połowa polskich przedsiębiorstw jest zarządzana wyłącznie przez mężczyzn - możemy przeczytać w raporcie „Gdzie jest szklany sufit?”, który sporządziła Fundacja Liderek Biznesu. Dodatkowo z badań wynika, że większość z nas za przełożonych woli mieć mężczyzn. Uważa się ich za bardziej stanowczych, konkretnych i poukładanych, a przy tym mniej emocjonalnych. - Rzeczywiście, szklany sufit wciąż jest realnym problem - mówi mi dr hab. Elżbieta Kasprzak, która kieruje Zakładem Psychologii Organizacji i Zarządzania Instytutu Psychologii UKW i zajmuje się badaniem przedsiębiorczości Polek i Polaków. - To kwestia kulturowa. Żyjemy w społeczeństwie bardzo konwencjonalnym, przywiązującym dużą wagę do tradycyjnych ról oraz pewnych utartych schematów myślenia. Właśnie dlatego mężczyznom częściej przypisuje się zdolności kierownicze i umożliwia obejmowanie lepszych stanowisk. Kobietom trudniej awansować. Niektóre nawet uważają, że nie wypada im walczyć o pozycję czy wyższą płacę, że nie powinny mieć ambicji, robić kariery. To oczywiście powoli się zmienia, ale na pewno daleko nam jeszcze do społeczeństw skandynawskich, w których szklany sufit jest cieńszy, a w niektórych branżach w ogóle nie występuje. - Wiesz, co myślę o szklanym suficie? - pyta Sylwia. Spacerujemy nad bulwarem, szczelnie owinięte szalikami i kurtkami. Jest zimno. - Myślę, że to za ładna nazwa na takie brzydkie coś. Za czysta, nie? Strasznie mnie to denerwuje. Jestem handlowcem i mam świetne wyniki. Trochę nieskromnie tak się chwalić, ale mogę to poprzeć konkretnymi danymi. Tabelą sprzedaży. Takimi tam. No, nieważne. Chodzi o to, że lubię swoją robotę i wykonuję ją dobrze, ale jestem traktowana gorzej niż mężczyźni na tym samym stanowisku. Sylwia ma 34 lata, męża, dwójkę dzieci i rudego kota. Od pięciu lat pracuje w dużej firmie z branży elektronicznej. Maszeruje energicznie, zaciąga się papierosem, mówi głośno i szybko. Kiedy dopytuję o szczegóły tego gorszego traktowania, krzywi się nieznacznie. - Zaczynałam pracę razem z takim chłopakiem. Fajny koleś, kompetentny, miły, nic mu nie mogę zarzucić. Mieliśmy podobny staż i doświadczenie, tylko w realizowaniu celów sprzedażowych był trochę słabszy niż ja. Niedużo. Ale zawsze. Po jakichś siedmiu czy ośmiu miesiącach poszliśmy w kilka osób na piwo po pracy - opowiada. - Gadka szmatka, ploteczki, sama wiesz. I tak od słowa do słowa wyszło, że ten kolega miał wyższą podstawę ode mnie. Już na starcie. Ponoć nie musiał nawet specjalnie negocjować. A gdy rok temu zwolniło się lepsze stanowisko, to właśnie on dostał awans i podwyżkę. Tak to wygląda. Facet jest naprawdę spoko, więc może zasłużył, a ja przesadzam? Przystajemy, żeby Sylwia mogła zgasić papierosa. Rozciera ręce, zastanawia się przez chwilę, a potem dodaje: - Nie. Chyba jednak nie przesadzam.

ZESTAW CECH I UMIEJĘTNOŚCI NIEZBĘDNYCH KIEROWNIKOM JEST TAKI SAM, BEZ WZGLĘDU NA PŁEĆ.

NIE JESTEŚ GORSZA Według raportu Fundacji Liderek Biznesu częstsze awanse mężczyzn tłumaczy się specyfiką branży, stereotypami, tradycją, wykształceniem oraz kompetencjami. Ale czy rzeczywiście kompetencje kobiet i mężczyzn tak bardzo się różnią? O tym rozmawiam z dr Elżbietą Kasprzak. - Różnice są… a jednocześnie ich nie ma - mówi. - Zestaw cech i umiejętności niezbędnych kierownikom jest taki sam, bez względu na płeć. W jego zakres wchodzi wiedza ekspercka związana z daną branżą oraz takie kompetencje, jak na przykład zdolności organizacyjne, motywowanie innych, elastyczność, odporność na stres, dyscyplina, sumienność, towarzyskość itp. Mamy tu bardzo specyficzną mieszankę kompetencji miękkich i twardych, doświadczenia, ale też pewnych predyspozycji, po prostu charakteru. Nie każdy odnajdzie się w roli menedżera i płeć nie ma tutaj znaczenia. Jednak z drugiej strony znajdziemy też dowody na to, że kobiety i mężczyźni w inny sposób i innymi drogami osiągają te same cele. Mężczyźni są bardziej zadaniowi, natomiast kobiety kładą większy nacisk na współpracę i tworzenie atmosfery, która będzie sprzyjała rozwojowi. To oczywiście pewna generalizacja i uproszczenie, ale rzeczywiście takie różnice można dostrzec. Inaczej wygląda też motywacja. Co sprawia, że chce się nam pracować i rozwijać? - Przebadałam grupę około 700 pracowników różnych branż, skupiając się między innymi na mobilności kariery, zadowoleniu zawodowym i właśnie motywacji - tłumaczy dr Elżbieta Kasprzak. - Tutaj uzyskałam ciekawe wyniki. Dla kobiet najważniejsze jest poczucie autonomii oraz możliwość awansu. Te dwa czynniki sprawiają, że jesteśmy zadowolone. Czy to samo jest ważne i motywujące dla mężczyzn? Nie. Oni zawsze mieli dostęp do wyższych stanowisk, zawsze mogli zarządzać swoją pracą, to ich nie raduje. Jest zastane, należy się, nie ma o co walczyć. Co więc sprawia, że są zadowoleni? Możliwość rozwoju osobistego oraz poczucie sprawstwa, czyli realna władza. KARIERA PRZERYWANA - Co jest dla mnie najważniejsze w pracy? - Agnieszka powtarza pytanie. Ma 28 lat, jest sekretarką, kilka tygodni temu wzięła ślub. Spotykamy się w mieszkaniu, które niedawno kupili z mężem. Teraz je remontują. - Och, na pewno stabilność zatrudnienia, fajna pensja, bycie docenianą. A z tym nie jest kolorowo. Mam takie stanowisko, że jestem od wszystkiego i od niczego. Widzisz, wiele miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 73


kobieta przedsiębiorcza osób myśli, że to łatwa praca, wystarczy ładnie wyglądać, nie trzeba nic wiedzieć, a wcale tak nie jest. Muszę ogarniać mnóstwo różnych rzeczy. Chciałabym kiedyś awansować, ale… Nie wiem, jak z tym będzie. Myślimy o dziecku i boję się, że po urlopie macierzyńskim nie będzie dla mnie miejsca w firmie. Na konsekwencje wynikające z przerw w pracy uwagę zwraca też dr Elżbieta Kasprzak. - Kariery kobiet często bywają pozbawione ciągłości - wyjaśnia. - Pojawiają się przerwy na macierzyństwo, zajmowanie się domem, opiekę nad rodzicami albo chorymi członkami rodziny. Właśnie kobiety biorą na siebie tego typu obowiązki i to często uniemożliwia im awans. Tymczasem u mężczyzn, jeżeli pojawia się przerwa, najczęściej jest związana ze nową pracą, rozwojem, zmianą. To ten moment przejściowy pomiędzy jednym zatrudnieniem a drugim. Z tym wiąże się kolejna prawidłowość potwierdzona przez moje badania: u mężczyzn notujemy aż o 50 procent silniejszy związek między zadowoleniem z kariery a zadowoleniem z życia w ogóle. Dla kobiet kariera i praca też oczywiście są ważne, ale nie aż tak jak dla mężczyzn.

PREZESKA, KIEROWNICZKA, MENEDŻERKA Bywa, że kobiety, które chcą robić karierę, zderzają się ze ścianą stereotypów i społecznych oczekiwań. Słyszą, że są bardziej emocjonalne albo zbyt delikatne do roli szefów - powinny ładnie wyglądać, być życzliwe, uśmiechnięte, współczujące, współpracujące. - Myślę, że większość kobiet zajmujących wysokie stanowiska musiała się zmierzyć z takimi stereotypami i je pokonać - mówi dr Elżbieta Kasprzak. - Im więcej jest takich kobiet, tym lepiej. Przecierają szlaki, zmieniają myślenie, pokazują, że można. Tak rodzą się większe zmiany. To widać już teraz. Przybywa prezesek, kierowniczek, menedżerek, także w zawodach uważanych za typowo męskie. Na przykład na budowach: w obuwiu roboczym, w kurtach oversize, możemy zobaczyć coraz więcej kobiet, które piastują wysokie stanowiska, mają dużą odpowiedzialność, inżynierskie wykształcenie, zarządzają zespołem, często złożonym z samych mężczyzn. Są kompetentne i podlegli im pracownicy to szanują. W ogóle szacunek jest najistotniejszą kwestią w relacjach pracowniczych - bez względu na płeć i relacje zależności służbowej. Jeżeli szanujemy się nawzajem, wszyscy wygrywamy, wtedy nie liczą się stereotypy. O kobiety i mężczyzn na stanowiskach kierowniczych wypytuję Natalię. Skontaktowała się ze mną przez messengera. Sama o sobie mówi, że jest ambitna, zasadnicza, uparta. Nie boi się wyzwań. - Jeszcze w mojej poprzedniej pracy mieliśmy dwa zespoły i dwóch menedżerów - pisze. - Kobietę i mężczyznę, oboje z plusami i minusami. W sensie, że żadne z nich nie było idealne, miewali lepsze i gorsze dni. Powiedziałabym, że pod względem kompetencji, wyników, umiejętności byli porównywali, ale pod względem traktowania przez innych już nie. Do kierownika wszyscy zwracali się per pan, a do kierowniczki po imieniu. Kierownik jeździł z szefem na poważne spotkania biznesowe, a kierowniczka na kawkę i ciastko. Jak coś poszło nie tak, to kierowniczka dostawała publicznie burę. Nie działało to wszystko za dobrze. Teraz, w wieku 40 lat, Natalia sama zajmuje kierownicze stanowisko i to w branży uznawanej za typowo męską. Ma pod sobą kilkunastu pracowników. - Na początku było ciężko, słyszałam różne komentarze, niesmaczne żarty - opowiada. - Ale nie zamierzałam się poddawać. Pokazałam, ile jestem warta. Udowodniłam, że zapracowałam na tę pozycję, mam wiedzę i doświadczenie. Było trochę tarć, a nawet jedna zmiana w zespole. Ostatecznie wszystko się poukładało, dobrze się dogadujemy, mamy najlepsze wyniki w firmie. Wiem, że mogę ufać swoim pracownikom, a oni wiedzą, że zawsze stanę po ich stronie, że w nich wierzę. To partnerstwo, szacunek, sympatia. Nie wyobrażam sobie lepszej pracy. SYNDROM KRÓLOWEJ PSZCZÓŁ Nie wszyscy jednak mają dobre szefowe. Niektórzy trafiają na królowe pszczół. Termin ten ukuto w latach 70. XX wieku do opisania kobiet na wysokich kierowniczych stanowiskach, które używają władzy 74 miastakobiet.pl

do blokowania awansu i rozwoju podległych im pracownic. Boją się konkurencji, dlatego zawczasu wolą ją zdyskredytować. - Dyrektorka w mojej poprzedniej pracy jest świetnym przykładem syndromu królowej pszczół - przekonuje Marta. Umawia się ze mną w kawiarni, a potem długo opowiada o nieprzyjemnych zagrywkach byłej szefowej. Mówi żywo, jest pełna energii, przebojowa, odważna. Nie wygląda na kogoś, kto dałby się stłamsić. Śmieje się, kiedy jej o tym wspominam. - Czasem tak jest, że utkniesz w jakimś miejscu i nie możesz się z niego wyrwać. I nawet trochę się przyzwyczajasz. Zaczynasz wierzyć w złe rzeczy, które o sobie słyszysz. Bo może ta osoba, która przecież jest starsza od ciebie, ma większe doświadczenie, władzę, pieniądze, ma też rację? Może rzeczywiście jesteś do niczego? Niektórzy ulegają takiemu myśleniu. Łamią się w środku. Inni wychodzą z tego jeszcze silniejsi. Marcie się udało. Ma 33 lata i prowadzi własną firmę. Świetnie sobie radzi. Klienci wprost nie mogą się jej nachwalić. - Miło usłyszeć, że zrobiło się coś dobrze - mówi. - W poprzedniej pracy nie miałam co na to liczyć. Szefowa w każdej kobiecie widziała zagrożenie. Nie można było za ładnie wyglądać. Jakaś oryginalna biżuteria albo bluzka od razu sprawiały, że kręciła nosem, krzywiła się. Na imprezy firmowe kazała nam ubierać czarne, proste sukienki, podczas gdy sama nosiła czerwień, wyzywające kroje, zupełnie nieprzystające do jej wieku i pozycji. Raz koleżanka założyła taką samą sukienkę jak szefowa... Ale była afera! Dziewczyna musiała się natychmiast przebrać, a i tak dostała potem mniejszą premię.

U MĘŻCZYZN NOTUJEMY AŻ O 50 PROCENT SILNIEJSZY ZWIĄZEK MIĘDZY ZADOWOLENIEM Z KARIERY A ZADOWOLENIEM Z ŻYCIA W OGÓLE. KOBIETY NIE STAWIAJĄ PRACY I KARIERY ZAWODOWEJ NA PIERWSZYM MIEJSCU.

Pytam Martę, co było najgorsze. - Trudno wybrać jedną rzecz. To suma wielu sytuacji - odpowiada. - Szefowa starała się podkopać naszą pewność siebie i kompetencje na właściwie wszystkich polach. Często na przykład kwestionowała wiedzę pracowniczek. Potrafiła bez końca poprawiać przygotowane przeze mnie materiały, rzucać przy tym chamskie uwagi, mówić, że nic nie umiem zrobić dobrze. Może chciała dzięki temu poprawić swoją samoocenę? Albo sprawić, że poczuję się mała i nigdy nie odejdę? W ostatniej chwili zmieniała wcześniejsze ustalenia, czepiała się najdrobniejszych szczegółów, zmuszała do zostawania po godzinach, w niefajny sposób komentowała zwolnienia lekarskie albo to, że jedna z pracownic zaszła w ciążę. Nie liczyło się dla niej dobro firmy, ważniejsze od nowego kontraktu czy klienta było postawienie na swoim. Ale ostatecznie nie wyszło jej to na dobre. Mnóstwo osób się zwolniło. Znalazło nowszą, lepszą pracę. Z tego się cieszę.

BĄDŹMY SOLIDARNE Kiedy już mamy się żegnać, Marta dodaje jeszcze: - Czekaj, chyba już wiem. Najgorsze było to, że szefowa dręczyła inne kobiety. Nasi koledzy mieli łatwo. Mówili jej: „Ale ładnie pani dzisiaj wygląda! Czyżby nowa fryzura?”. I już, sprawa załatwiona, dyrektorka wszystko im odpuszczała. Nam nigdy i nic. Jasne, są też niesprawiedliwi, niefajni szefowie, bo bycie dobrym albo złym nie zależy od płci, tylko że… Chyba bardziej boli ta kobieca zawiść. Powinnyśmy być solidarne. Jeżeli mamy szansę, powinnyśmy pomagać innym. Inspirować. To jest ważne. Mam nadzieję, że nigdy nie zapomnę tej lekcji.


kobieta przedsiębiorcza

PRACA NIE TYLKO DLA MĘŻCZYZN Wiele zależy od nas samych. Jeżeli chcemy pracować w branży budowlanej, po prostu to róbmy! Realizujmy swoje pasje - mówi Karolina Rynkowska, Dyrektor Handlowy JMBP Prefabrykaty. ROZMAWIA: Lena Szuster

Branża budowlana to dobre miejsce dla kobiet? Jak najbardziej! Dla mnie to w pewnym sensie środowisko naturalne, w tym klimacie wyrastałam i zostałam wychowana. Cała moja rodzina pracuje w tej branży. Pasjonujemy się budowlanką i możemy o niej rozmawiać bez końca. Chyba właśnie dlatego pewnego razu kolega zapytał mnie, czy nawet do wigilii siadamy w kaskach. Wiele się nie pomylił (śmiech).

my i do czego dążmy. To tak na poważnie, a trochę żartem: w branży budowlanej pomocne może być też… odpowiednie ubranie!

Nigdy nie słyszałaś, że to „męskie zajęcie”? Stereotypy oczywiście są. Doskonale na przykład pamiętam, jak podczas studiów budowlanych, na zajęciach, na które uczęszczało tyle samo kobiet i mężczyzn, niektórzy profesorowie wszystkie swoje wypowiedzi rozpoczynali od: „Drodzy panowie…”. Tak jakby według nich kobiety nigdy nie mogły zostać dobrymi inżynierami! Takie myślenie wciąż gdzieś tam jest, wciąż zdarza się dyskryminowanie kobiet, szczególnie w zawodach uważanych za typowo męskie… Ale to się powoli zmienia. I są też takie fantastyczne miejsca pracy, w których liczą się po prostu kompetencje. W JMBP Prefabrykaty stawiamy na zespół i zaangażowanie - nieważne, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną. Wspieramy się, działamy razem, jesteśmy drużyną. Nasz prezes często powtarza, że ma zespół świetnych fachowców. Zatem w mojej pracy tych stereotypów stanowczo nie ma.

Z Twojej praktyki - na jakich stanowiskach najczęściej pracują kobiety w biznesie budowlanym? Na przeróżnych - są specjalistami, inżynierami, handlowcami, menedżerami. Najmniej jest chyba kobiet na najwyższych kierowniczych stanowiskach. Z czego to wynika? Czy kobiety nie są zainteresowane taką karierą? A może mężczyźni nie dopuszczają płci pięknej do zarządzania? Albo wszystko po trochu? To wciąż otwarte pytania. Tak jak wspomniałam wcześniej, wiele zależy od nas samych - jeżeli chcemy pracować w branży budowlanej, po prostu to róbmy! Realizujmy swoje pasje. Na pewno znajdą się ludzie, którzy będą chcieli nas powstrzymać, ale będzie jeszcze więcej takich, którzy pomogą. U nas, w JMBP Prefabrykaty, kobiety pracują na różnych stanowiskach, są w różnym wieku, ale wszystkie łączy pracowitość, zorganizowanie, nastawienie na rozwój. Każda z nas jest inna, ale razem tworzymy siłę, która przekłada się na sukces - nasz i firmy.

A co byś poradziła kobietom, które muszą walczyć ze stereotypami? Przede wszystkim - żeby się nie poddawały. Tylko pokazując swoją wiedzę, umiejętności, profesjonalne podejście, możemy zmieniać stereotypy. To codzienna, długofalowa praca, więc efekty nie zawsze będą widoczne od razu, ale na pewno warto próbować. Ze swojego doświadczenia mogę też powiedzieć, że w biznesie budowlanym, uważanym często za dziedzinę bardzo męską i bardzo „twardą”, szczególnie istotne są kompetencje miękkie - umiejętność pracy zespołowej, motywowanie, nawiązywanie relacji, uprzejmość. Często to właśnie kobiety są świetne w kompetencjach miękkich, są takim spoiwem zespołu, jego duszą. Ważna jest też pewność siebie i swoich umiejętności, zdecydowanie, po prostu świadomość tego, czego chce-

Czuję, że wiąże się z tym jakaś anegdota. Na pierwszą służbową wizytę na budowie ubrałam zwiewną, żółtą sukienkę. Szybko zrozumiałam, że to nie był najlepszy pomysł. Ale na szczęście wyciągnęłam z tej historii wnioski na przyszłość (śmiech).

Siła wynika z pracy zespołowej? I ze zrozumienia, że różnorodność nie jest czymś złym. Wręcz przeciwnie. Mamy odmienne doświadczenia, kompetencje, wiedzę, umiejętności - kiedy je połączymy, nie będzie dla nas rzeczy niemożliwych. Możemy osiągnąć wszystko.

JMBP PREFABRYKATY UL. SREBRNA 12, BYDGOSZCZ WWW.JMBP.PL TEL. 797 191 747

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 75


kobieta przedsiębiorcza

TWORZYMY MIĘDZYNARODOWĄ SPOŁECZNOŚĆ ZAKUPOWĄ Cashback World to rozwiązanie dla dużych, małych czy średnich firm? A może tylko dla konsumentów? Dla wszystkich. Właśnie na tym polega wyjątkowość tej platformy. Z jednej strony to bardzo zaawansowany, nowoczesny program lojalnościowy, który za pośrednictwem aplikacji pozwala nam realnie oszczędzać, z drugiej - to także szereg skutecznych narzędzi marketingowych dla osób przedsiębiorczych. Z mojego doświadczenia wynika, że Cashback World jest niezwykle atrakcyjną formą promocji dla małych i średnich biznesów - pozwala efektywnie konkurować z wielkimi markami. Wystarczy popatrzeć, jak dobrze wykorzystują tę formułę przedsiębiorcy z naszego regionu. To świetne, aktywne osoby, które realizują swoje pasje i rozwijają się biznesowo. Dzięki uczestnictwie w Cashback World mogą w ciekawy sposób dotrzeć do nowych klientów i budować swoją rozpoznawalność. W jaki sposób to działa? Zacznijmy od tego, czym w ogóle jest Cashback World. Na początku funkcjonował pod nazwą Lyoness - wielu ludzi wciąż ma karty Lyoness i nie wie, że od tego czasu firma i sama idea bardzo się rozwinęły, powstały nowe marki, wyspecjalizowane pod konkretne działania oraz usługi. Cashback World to program lojalnościowy. W sklepach, w których działa (offline i online) można zrobić zakupy i dzięki aplikacji uzyskać nawet do 5 procent zwrotu pieniędzy. Czasem ten procent trudno sobie wyobrazić, więc podpowiem, że w skali roku klienci oszczędzają około tysiąca złotych! A potem mogą przeznaczyć te fundusze na coś fajnego dla siebie. Tylko - skąd właściwie pochodzą zwracane pieniądze? Nie ma w tym żadnej magii czy tajemnicy. Kiedy robisz zakupy z aplikacją Cashback World, sklep odprowadza prowizję - właśnie z tej puli środków dostajesz zwrot pieniędzy. Dotyczy to różnego rodzaju zakupów: większych i mniejszych, codziennych i niecodziennych, offline i online. Poza zwrotem pieniędzy, aplikacja pozwala też zbierać punkty zakupowe

76 miastakobiet.pl

To szczególnie atrakcyjna forma promocji dla małych i średnich biznesów, ale nie tylko. Wystarczy popatrzeć, jak dobrze wykorzystują tę formułę zarówno właściciele firm, jak i osoby przedsiębiorcze - mówi Elwira Ślachciak, która aktywnie rozwija program Cashback World.

Elwira Ślachciak tel. 604 994 828 e-mail: slachciak@gmail.com

(Shopping Points) oraz korzystać z rabatów itp. W samej Bydgoszczy mamy ponad 500 punktów handlowych! Dla nich Cashback World to po prostu najlepsza forma promocji - ponieważ płacą tylko za realny, konkretny efekt, za każdego zdobytego klienta. Ale Cashback World to więcej niż pieniądze i reklama, to również wielka społeczność, nowe kontakty, budowanie relacji, poznawanie ciekawych ludzi. Coś nie do przecenienia. Wspomniałaś o innych markach. Czym się zajmują? Poza Cashback World mamy jeszcze na przykład: dedykowany klubom sportowym brand White Label oraz biznesowy Lyconet, czyli markę skierowaną do ludzi, którzy szukają źródła dodatkowego dochodu w oparciu o ciekawy pomysł biznesowy. Ale to oczywiście nie wszystko. Brandów jest o wiele więcej. Cashback World działa w tym momencie w 47 krajach, kolejne niedługo dołączą do programu. Różnorodność, szereg korzyści, tworzenie ogólnoświatowej sieci zakupów i jedna aplikacja - to właśnie największa siła Cashback World. Skorzystać z niej może każdy bez względu na to, w jakim miejscu swojego życia się znajduje, i na wiele sposobów - oszczędzając na zakupach, promując własny biznes, tworząc stabilny dochód pasywny na przyszłość, opierający się o obroty zakupowe całego świata. Nie ma żadnych ograniczeń. A czym Cashback World jest dla Ciebie? Sposobem na interesujące, jeszcze piękniejsze życie. Czymś, co umożliwia rozwój - mój, ale też ludzi, z którymi współpracuję. Mimo że czuję się bardzo związana z regionem, z Bydgoszczą, że wciąż wspieram lokalne inicjatywy, działania przedsiębiorczych osób, ich pasje i biznesy, to również rozwijam projekt Cashback World na całym świecie. Na początku naszej rozmowy wspomniałam o wspaniałych przedsiębiorcach - teraz chciałabym oddać im głos. Myślę, że ich historie najlepiej pokazują, ile możemy osiągnąć, jeżeli tylko uwierzymy w siebie. ZDJĘCIE WHITEBERRY (PARTNER HANDLOWY CASHBACK)


Katarzyna Gałkowska • OTO SUSHI, CH FOCUS, UL. JAGIELLOŃSKA 39-47

Agnieszka Piskozub • SALON FRYZJERSKI, UL. KASZTANOWA 25

Życie często sprawia niespodzianki i kieruje nas na nowe ścieżki. Nie miałam pojęcia, że obok ogromnej miłości do sportu i kilkunastoletniej pracy jako instruktor fitness, znajdę kolejną namiętność - pasję do gotowania, nieodpartą chęć dzielenia się nią z innymi i propagowania zdrowego odżywiania, co w połączeniu z regularną aktywnością fizyczną daje nam gwarancję długiego, szczęśliwego życia. Potrzebowałam jednak trochę czasu, żeby uświadomić sobie, że moim przeznaczeniem jest otwarcie restauracji łączącej sushi z kuchnią inspirowaną azjatyckimi smakami. I tak w 2008 roku powstało OTO SUSHI. Włożyłam wiele serca i pracy w tworzenie zespołu, rozbudowę menu i wykreowanie obecnego wizerunku OTO SUSHI. Dobra restauracja to nie tylko dobre jedzenie. To także idea. Naszą ideą - i misją - jest przybliżenie gościom kuchni zdrowej, wartościowej, jeszcze do niedawna mało znanej w Polsce. W 2011 roku dołączyliśmy do programu Cashback i staliśmy się Partnerem Handlowym. Program działa na całym świecie i daje obustronne korzyści - zarówno Partnerom Handlowym, jak i klientom. Dzięki niemu nasi goście nie tylko smacznie jedzą, ale również przy każdej wizycie otrzymują korzyści zakupowe. Dzięki aplikacji nasza restauracja jest szeroko promowana przy niskich kosztach marketingowych. Każdy, kto nie ma jeszcze karty Cashback, może ją bezpłatnie odebrać w naszej restauracji. Zapraszamy!

Jestem Colour Ambasadorem Davines, finalistką i jurorką prestiżowego konkursu World Style Contest, czesałam modelki biorące udział w takich wydarzeniach, jak Fashion Expo oraz pokazy mody, m.in. Mariusza Przybylskiego czy Gosi Baczyńskiej z okazji 150-lecia prestiżowego czasopisma „Harper’s Bazaar”. Wszystko to powody do dumy, ale tak naprawdę… Za swój największy sukces i osiągnięcie uważam stworzenie autorskiego salonu fryzjerskiego tylko dla kobiet. To miejsce, w którym czas płynie wolniej. Tutaj można zapomnieć o troskach, zmartwieniach i pracy. Poczuć się piękną. Posłuchać dobrej muzyki - czasem na żywo. W salonie klientki często spędzają urodziny albo w cudownej atmosferze przygotowują się do ślubu. Każda z nich jest ważna, jedyna w swoim rodzaju, traktowana indywidualnie, z wyczuciem. Wierzę, że aby prawdziwie dbać o włosy, potrzebne jest holistyczne podejście. Dlatego w salonie konsultacji udziela trycholog Alicja Gondek, która specjalizuje się w diagnozowaniu i leczeniu dolegliwości związanych z włosami i skórą głowy. Do Cashback World dołączyłam po to, by ze swoją ofertą dotrzeć do jeszcze większej liczby kobiet i pokazać im, jak wygląda kompleksowa opieka nad fryzurą i jak mogą zadbać o zdrowe, piękne włosy. Zapraszamy do naszego salonu fryzjerskiego - zapraszamy do naszego świata.

Z

P U N K T U

W I D Z E N I A

P R Z E D S I Ę B I O R C Ó W

Mirosław Majewski • AVEODENT, UL. 20 STYCZNIA 1920 R. 17/3

Marlena Karaś-Hermit • MOTO-CHAMP, UL. KS. JÓZEFA SZHULZA 1A

Od 1990 roku prowadzę w Bydgoszczy własną praktykę stomatologiczną - AVEODENT. Gabinet mieści się przy ulicy 20 Stycznia 1920 r. 17/3. Od 2002 roku wszystkie zabiegi wykonuję z użyciem mikroskopu zabiegowego firmy ZEISS. Ponadto w gabinecie znajduje się cyfrowa tomografia RTG. Biorę udział w szkoleniach, kongresach oraz zjazdach lekarzy dentystów zarówno w Polsce, jak i za granicą. Jako przedsiębiorcę moją uwagę w 2012 roku zwrócił program lojalnościowy Cashback World. Od tego czasu w gabinecie dostępna jest karta Cashback AVEODENT, honorowana w 47 krajach w przeszło 400 tysiącach punktów handlowych (w tym w wielu znanych światowych markach). Od tego roku reprezentuję też inne, nowe przedsięwzięcie - bardzo praktyczny, designerski gadżet reklamowy duńskiej firmy SoleShot. Tę firmę również wprowadzam do Cashback World, już niedługo pojawi się ona w aplikacji jako nowy Partner Handlowy. Jestem zadowolony, że oprócz usług stomatologicznych, mogę dodatkowo dzielić się wiedzą i doświadczeniem z innymi przedsiębiorczymi osobami na temat tego prężnie rozwijającego się międzynarodowego projektu.

Poznajmy się bliżej. Jesteśmy jedną z najstarszych firm motoryzacyjnych w regionie. Należymy do sieci warsztatów samochodowych Bosch-Service. Bosch Car Service to marka znana i ceniona na całym świecie. Posiadacze karty lojalnościowej Cashback World mogą liczyć na specjalne upusty. Przygotowujemy też ciekawe i angażujące akcje dla naszych klientów. Najbliższa odbędzie się z okazji Dnia Kobiet. Wszystkie panie zapraszamy na bezpłatną diagnozę pojazdów, słodki upominek i niezapomniane wrażenia. Bo samochody to też pasja kobiet! Specjalizujemy się w diagnozie i naprawie silników, diagnostyce komputerowej, naprawie systemów bezpieczeństwa ABS/ASR/ESP, serwisie klimatyzacji i ogrzewania, naprawach zawieszenia, wymianie szyb, oleju, klocków, tarcz, filtrów, świec, akumulatorów. Wykonujemy naprawy ASO, bieżące, cykliczne, powypadkowe, przeglądy okresowe, naprawy oświetlenia, montujemy czujniki cofania, zakładamy instalacje LPG, zajmujemy się wymianą i składowaniem kół i opon. Oferujemy pojazdy zastępcze oraz bezpłatne jazdy nowymi modelami koreańskiej marki Ssangyong. Prowadzimy doradztwo finansowe i ubezpieczeniowe oraz komis samochodowy. Mamy hurtownię części i materiałów eksploatacyjnych. Zajedź do nas w drodze ku wiośnie. Choćby na kawę. Nasz kompleks mieści się przy ul. ks. Schulza 1a na osiedlu Błonie. Będzie nam miło Was gościć - Ciebie i Twoje „cztery kółka”. Pozdrawiamy serdecznie, życząc szerokiej drogi.


magazynowanie, transport co-packing, foliowanie

Co zyskasz korzystając z naszych usług?

SZYBKA REALIZACJA

USŁUGI TRANSPORTOWE

SPRAWDZONE ROZWIĄZANIA

KONKURENCYJNE CENY ORAZ ELASTYCZNOŚĆ W ZAKRESIE DOSTAW

W związku ze zwiększeniem możliwości produkcyjnych oferujemy precyzyjne i kompleksowe konfekcjonowanie produktów. W ramach świadczonych usług wykonujemy: pakowanie zgodnie z wszelkimi wymaganiami klienta w opakowania zbiorcze, detaliczne pakowanie w kartony, tuby, woreczki foliowe przepakowywanie z możliwością odzyskiwania/dodawania określonych elementów konfekcjonowanie zestawów naklejanie etykiet, kodów, naklejek zamieszczanie w dowolnym lub precyzyjnie określonym miejscu na produktach rozmaitych ulotek, kart rabatowych, próbek, saszetek, kuponów, gadżetów banderolowanie produktów: taśmami, gumkami zakładanie obwolut na określone produkty foliowanie na gorąco (zgrzewanie) produktów reklamowych odbieramy i dostarczamy materiały do klienta

Cały proces odbywa się na podstawie indywidualnych wymagań klienta. Zlecenie jest wykonywane przy użyciu wykwalifikowanej kadry bądź specjalistycznych maszyn.

78 miastakobiet.pl

ul. Goleniowska 55c 70-847 Szczecin tel. 91 469 21 11 e-mail: biuro@comgraph.pl


OD SPORTOWCÓW

dla zwierząt

Terapia osoczem bogatopłytkowym z powodzeniem służy zwierzakom, które potrzebują wsparcia przy dolegliwościach bólowych, zwyrodnieniach czy też kontuzjach - mówi lekarz weterynarii Bartłomiej Babiński z Przychodni Weterynaryjnej „Przy Kładce” / www.weterynarz-przykladce.pl. ROZMAWIA: Kamil Pik

Wielu opiekunów zwierząt nie może się nadziwić, jak szybko rozwija się oferta przychodni weterynaryjnych… To prawda. Trafia do nas bardzo wiele sposobów leczenia wykorzystywanych wcześniej przez medycynę ludzką. A ponieważ ta w ostatnich dekadach rozwija się niesamowicie szybko, to również weterynaria idzie do przodu, wzrasta dostępność zabiegów dla zwierząt, również z zakresu najnowocześniejszych terapii. Jedną z procedur, które trafiły do weterynarii z medycyny, jest terapia osoczem bogatopłytkowym. Co się kryje pod tą nazwą? Procedurę tę przeniesiono na potrzeby weterynarii z medycyny sportowej. Sprawdzała się bowiem w procesie regeneracji urazów u sportowców, których trzeba było szybko postawić na nogi. Upraszczając, polega na wstrzykiwaniu we wskazane miejsce preparatu z komórek krwi pacjenta. Wykorzystujemy w niej naturalne właściwości krwi: bardzo silne przeciwzapalne, regenerujące, przeciwbólowe i naczyniotwórcze. Co to jest osocze bogatopłytkowe? To tak zwane PRP. Co ważne - nie są to komórki macierzyste. Osocze bogatopłytkowe jest koncentratem płytek krwi, który przy użyciu specjalnych wirówek pozyskuje się z obwodowej krwi pacjenta. Zwierzę do zabiegu wprowadzamy w lekką sedację - potoczny „głupi jaś” - aby nie doświadczało stresu. Oczywiście, zanim wykonamy wstrzyknięcie osocza, trzeba przeprowadzić szczegółową diagnozę. Możemy do tego wykorzystać np. prześwietlenie rentgenowskie czy nawet badanie rezonansem magnetycznym. Przy jakich dolegliwościach najlepiej się to sprawdza? Największą grupą wskazań do zastosowania leczenia koncentratem krwi są urazy aparatu ruchu - ortopedyczne. Koty, ze względu na swoją budowę ciała, są mniej narażone na tego typu kontuzje. Z kolei u psów, szczególnie wiekowych, zwykle chodzi o niwelowanie dolegliwości bólowych i zapalnych towarzyszących zwyrodnieniom. Psy młode,

żywiołowe, startujące w rozmaitych zawodach oraz te użytkowe - np. policyjne - najczęściej borykają się z urazami mięśni, stawów, ścięgien czy więzadeł. Nastrzyknięcie osoczem wspomaga ich szybką regenerację. Oczywiście, jeśli ścięgno jest zerwane, a kość złamana, będzie to jedynie element przyspieszający regenerację np. przy zabiegu osteosyntezy, czyli zespolenia kości. Domyślam się, że oczekiwania muszą być dostosowane do zaawansowania choroby… Ma pan rację - jeśli trafi do mnie piesek z naderwanym ścięgnem czy nawet z początkowym stanem zwyrodnienia, to terapia przyniesie efekty. Natomiast jeżeli do przychodni trafi zwierzak np. z silnymi zwyrodnieniami i zaawansowaną dysplazją, to nasze działania będą nastawione przede wszystkim na zauważalne zmniejszenie doskwierającego mu bólu. Chciałbym podkreślić jeszcze jedną ważną rzecz. W przypadku takich dolegliwości, jak naderwania ścięgien, mięśni czy więzadeł, zabieg osoczem wystarczy wykonać raz jako wsparcie dla rehabilitacji. Jednak zwyrodnienia są chorobami postępującymi, co sprawia, że nastrzykiwania pomogą na jakiś czas, ale potem trzeba je powtarzać. Ułatwi to życie, ale nie zlikwiduje problemu. Leczenie ortopedyczne to niejedyne zastosowanie dla PRP, prawda? Zgadza się. Takim zabiegiem możemy wspomóc również zwierzęta z trudno gojącymi się ranami. Stosuje się go także, choć nieco rzadziej, przy problemach okulistycznych, np. przy głębokich wrzodach rogówki. Jak długo trzeba czekać na efekty zabiegu? Przez dwa-trzy dni po zabiegu może występować pewna bolesność w miejscu nakłucia. Jednak pierwsze pozytywne efekty zaobserwujemy już w ciągu kilku kolejnych dni. Z czasem będą coraz bardziej widoczne i odczuwalne dla zwierzaka. W przypadku silnych dolegliwości zwyrodnieniowych po paru tygodniach zazwyczaj powtarzamy nastrzyknięcie.

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 79


wnętrza

SYPIALNIA PRZYSZŁOŚCI

Jaka jest czynność, której Polacy najbardziej lubią oddawać się za drzwiami swoich sypialni? Jaka przyszłość czeka najbardziej kameralną część naszych mieszkań?

W

IKEA poznali odpowiedzi na te pytania, m.in. dzięki współpracy z instytutem badawczym powołanym przez Natalię Hatalską. W najnowszej kampanii marka uchyla drzwi do sypialni i odczarowuje dotyczycące jej tabu, stawiając na humor - w myśl zasady, że są rzeczy, o których nie lubimy mówić głośno, dopóki nie zaczniemy się z nich śmiać. Jako formę przekazu wybrała stand-up - wyjątkowi artyści podzielą się swoimi sypialnymi przygodami. Współpraca z infuture hatalska foresight institute, w wyniku której powstał raport „Sypialnia przyszłości”, pozwoliła potwierdzić wcześniejsze obserwacje IKEA o tym, jak niezwykle wielofunkcyjne jest to pomieszczenie. To przestrzeń, która żyje oraz pełni wiele różnorodnych funkcji: służy nie tylko do snu, seksu czy relaksu, ale i do budowania intymności, dbania o więzi z bliskimi, a także z uwagi na małe metraże mieszkań, jest garderobą, miejscem do suszenia prania, ćwiczeń, pracy oraz do zabawy z dziećmi. W codziennym życiu Polaków bardzo istotne jest łączenie tej multifunkcjonalności z prywatnością, co może okazać się nie lada wyzwaniem. Sypialnia to niekiedy jedyne miejsce, w którym możemy być sobą i żyć po swojemu. IKEA nie chce zmieniać ludzkich przyzwyczajeń, lecz sprawić, że dzięki drobnym udogodnieniom nie będziemy przeszkadzać innym domownikom. Warto dodać, że w tym roku IKEA szykuje wiele niespodzianek, dzięki którym nie będziemy mieli ochoty wychodzić z sypialni. W lutym pojawi się druga odsłona serii Toma Dixona - DELAKTIG. Łóżko dopasowujące się do wszystkich zmian w naszej codziennej rzeczywistości, spełni ważną dla Polaków potrzebę personalizacji przestrzeni. Fanom nowoczesnych rozwiązań spodobają się rolety na pilota - dostępne w ofercie od kwietnia. Jak zawsze nie zabraknie funkcjonalnych rozwiązań do przechowywania oraz tekstyliów o zróżnicowanych wzorach. Zaskoczą także nowe kolekcje limitowane. Każdy znajdzie dla siebie niebanalne rozwiązanie, które pomoże stworzyć mu sypialnię, w której odpocznie, zrelaksuje się i porządnie naładuje akumulator. Po więcej inspiracji zapraszamy do sklepu IKEA Bydgoszcz, gdzie klienci mogą zobaczyć różne odsłony sypialni i wybrać dla siebie tę idealną, bez względu na to, czy będzie to miejsce tylko dla nich samych, czy też będą je dzielić z bliskimi.

80 miastakobiet.pl

UCHYLMY DRZWI SYPIALNI (WYBRANE INFORMACJE Z RAPORTU „SYPIALNIA PRZYSZŁOŚCI”):

• Sypialnia oraz aktywności, którym lubimy się w niej oddawać, to tabu - Polacy rzadko rozmawiają na tematy związane z alkową. Co trzecia osoba deklaruje, że sypialnia to miejsce, do którego pozwala wejść jedynie bliskim. •Z godnie z deklaracjami Polaków, w sypialni w sferze dotyku najważniejsze jest posiadanie osobnej poduszki (55 procent), miękkiej pościeli (49 procent), a dopiero na trzecim miejscu odczuwanie ciepła ciała drugiej osoby. •N admiar bodźców w sypialni ma ogromny wpływ na warunkujący nasze zdrowie sen - aż ¾ osób w wieku 18-24 lat surfuje po Internecie i korzysta z mediów społecznościowych zanim zaśnie. Smartfony trzymamy na wyciągnięcie ręki, nawet gdy śpimy. •A ż 24 procent Polaków cierpi na bezsenność, ma trudności z zasypianiem lub budzi się w nocy. Wpływ na to ma coraz szybsze tempo życia, sztuczne światło, stres i wspomniany nadmiar bodźców. Brak spokoju ducha to główny wróg naszego snu - wskazuje na to 56 procent badanych.


wnętrza

Wygrywa WYGODA I ESTETYKA Modne są duże przeszklenia, w szczególności dotyczy to okien. Chcemy, by do mieszkania wpadało jak najwięcej światła, - mówi Rafał Penkowski, współwłaściciel firmy Carpenter.

www.carpenter.com.pl Mówi się, że drzwi są wizytówką naszego domu, warto więc przy ich wyborze kierować się nie tylko funkcjonalnością czy ceną… To prawda. Często radzimy naszym klientom, by nie kupowali do domów drzwi antywłamaniowych, tylko kierowali się estetyką - wybrali drzwi ładne, ciepłe, takie, które będą pasować do całości i jeszcze dobrze się prezentować. A dlaczego? Bo jak ktoś zechce się włamać, to i tak się włamie, jak nie drzwiami, to oknem. A czy takie - proste z pozoru - elementy, jak drzwi czy okna, są w stanie oddać charakter właściciela? Na pewno. Szczególnie ujawnia się to przy decyzji o kolorze, bo każdy wybiera, co mu się podoba. Dużą rolę odgrywa też kształt. Wiele osób decyduje się na nowoczesne modele, ale obecnie do mody wracają też klasyczne w kolorze białym. Pojawiają się u Państwa klienci poszukujący nietypowych kształtów? Kół? Trapezów? Zdarzają się klienci poszukujący np. trójkątnych okien, ale w nowym budownictwie takie rozwiązania to znikomy procent. W przypadku kamienic znacznie łatwiej już spotkać np. okna łukowe z dodatkowymi zdobieniami. Często jednak taki wybór podyktowany jest wymogami konserwatora zabytków, który nakazuje, aby okna były jak najbardziej zbliżone do tych oryginalnie zamontowanych. Pomijając aspekty techniczne, wybierać okna drewniane czy plastikowe?

Według mnie lepszym rozwiązaniem dla większości z nas są okna plastikowe lub aluminiowe. Są bardziej praktyczne, bo drewniane wymagają okresowej konserwacji, a nie każdy z nas ma dziś na to czas. Z drugiej jednak strony, okna drewniane wyglądają znacznie lepiej i dają więcej możliwości. Czy nad wyborem drzwi i okien powinniśmy zastanawiać się już na etapie projektowania domu, czy jednak częściej myślimy o tym dopiero, gdy stoją już ściany i trzeba czymś wypełnić wolne przestrzenie? Osoby, które budują się po raz pierwszy, przeważnie wybierają gotowe, zaproponowane przez projektanta rozwiązania, a dopiero po czasie orientują się, że nie zawsze się to sprawdza czy wręcz prezentuje tak, jakby chciały. Za pierwszym razem popełnia się bardzo dużo błędów, zresztą nie tylko przy drzwiach i oknach. Dlatego przy kolejnych budowach o wielu rzeczach myśli się wcześniej. Doradzają Państwo klientom, którzy nie wiedzą, co wybrać? Możemy lekko nakierować klienta, ale ogólnie nie prowadzimy doradztwa w kwestiach wyglądu produktów, wyboru koloru czy wzoru, bo wiemy, że każdy ma inny gust i z tego, co podoba się nam, ktoś inny niekoniecznie będzie zadowolony. Lepiej, by klient sam podjął ostateczną decyzję. Istnieją rozwiązania uniwersalne, pasujące do każdego domu? Za uniwersalne można uznać wzory klasyczne typu „cztery prostokąty”. Do niedawna takie

najprostsze rozwiązania bardzo dobrze się sprzedawały, ale teraz zmieniły się trochę gusta klientów. I jakie trendy dziś obowiązują? Bardzo popularne są drzwi malowane, zwłaszcza białe. Modne są też duże przeszklenia, w szczególności dotyczy to okien. Chcemy, by do mieszkania wpadało jak najwięcej światła, a granica między tym, co za szybą, a naszym domem stawała się coraz bardziej umowna. Co może być zaskoczeniem, rzadko już robi się drzwi otwierane klasycznie. W przypadku balkonowych są to prawie wyłącznie drzwi przesuwne, które nie zabierają miejsca przy otwieraniu. Jeżdżą Państwo na targi branżowe. Tam najlepiej widać, w jakim kierunku zmierza wzornictwo drzwi i okien… To prawda. Idziemy w styl, który można opisać w skrócie jako nowoczesny. Bardzo mało jest dziś klasycznych rozwiązań. Jeszcze pięć lat temu klasyczne drzwi cieszyły się dość dużą popularnością, a dziś już prawie się ich nie sprzedaje. Dziesięć lat temu w modzie były z kolei witraże, a dziś produkuje się je tylko na zamówienie do kościołów. Wygrywają rozwiązania wygodne i estetyczne. Do czego dopasować drzwi wewnętrzne? Do tych zewnętrznych, okien, a może ścian? Drzwi wewnętrzne traktowane są dziś na równi z meblami i wybierane są na podobnej zasadzie. Staramy się je dobierać tak, by pasowały do wszystkiego naokoło, a razem z podłogą, ścianami i meblami tworzyły spójną całość. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 81


wnętrza

SOFA SERCE POKOJU

Przy urządzaniu salonu najwięcej uwagi poświęcamy wyborowi sofy. To ona jest miejscem wypoczynku, zacieśniania więzi, bycia razem z rodziną i przyjaciółmi - mówi Dorota Łęga z Pracowni Aranżacji Wnętrz IN LOFT.

Jakie meble tapicerowane najchętniej wybierają klienci? Słowo klucz to funkcjonalność. Do tej pory trudno było pogodzić wygodę mebla z jego funkcjonalnością, urodą i gabarytem. Zazwyczaj meble z funkcją spania charakteryzowały się przeciętną wygodą i wyglądem. Problemem była również stosunkowo niewielka liczba brył w danej kolekcji. Marka Polipol szturmem podbija polski rynek, ponieważ daje niezliczone możliwości aranżacyjne i ogromną rozpiętość rozmiarową. Jakich dodatkowych funkcji, poza funkcją spania, poszukują klienci? Ruchome zagłówki i podłokietniki, funkcja relaks, pojemnik na pościel, pogłębianie siedziska, półka funkcjonalna dająca możliwość pracy na laptopie to coraz częściej poszukiwane udogodnienia. Sofa czy narożnik to już nie tylko mebel do siedzenia. Funkcje pogłębianego siedziska czy ruchomych oparć gwarantują nam wygodę podczas relaksu z książką. Te same funkcje pozwolą również na swobodną grę planszową z dziećmi. A jeśli chcemy wieczorem popracować przy komputerze, to wybierając opcje półki funkcjonalnej mamy zapewnione miejsce do podłączenia komputera.

ważniejsze od samego odcienia są jakość tkaniny czy skóry, łatwość czyszczenia i użytkowania, co pozwala cieszyć się zakupem przez długie lata. Stonowany odcień sofy czy narożnika daje nam większą swobodę kolorystyczną przy wyborze zasłon czy poduszek dekoracyjnych. Jakich mebli tapicerowanych używacie do aranżacji i dlaczego? Nasi klienci zdecydowanie częściej wybierają narożniki, gdyż w ten sposób maksymalizują przestrzeń wypoczynkową. Narożnik daje mniej możliwości aranżacyjnych, ale więcej miejsca na relaks całą rodziną. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj kolekcja Casino, dająca ogrom miejsca, zapewniająca niespotykaną wygodę. Równie często klienci wybierają kolekcje Fletcher. Dla zwolenników skórzanych mebli hitem jest Shila lub bardziej klasyczna Dakota.

RUCHOME ZAGŁÓWKI I PODŁOKIETNIKI, FUNKCJA RELAKS, POJEMNIK NA POŚCIEL, POGŁĘBIANIE SIEDZISKA, PÓŁKA FUNKCJONALNA DAJĄCA MOŻLIWOŚĆ PRACY NA LAPTOPIE - WARTO ZWRACAĆ NA TO UWAGĘ WYBIERAJĄC SOFĘ.

Jakie kolory tkanin dominują i z czym je łączyć? Sezonowo klienci decydują się na zielenie i granaty, ale to szarość i jej wszelkie odcienie nadal jest kolorem numer jeden. Wszystko to znajdziemy w szerokiej ofercie tkanin i skór naturalnych firmy Polipol. Dla klienta

SALON MEBLOWY BAX-POL Jedynym autoryzowanym dystrybutorem mebli marki POLIPOL jest salon meblowy BAX-POL. Mieści się on przy ul. Długiej 1/9 w miejscowości Cierpice koło Torunia. Ofertę salonu można poznać na stronie internetowej www.baxpol.pl, za pośrednictwem sklepu internetowego www.meblewkoszyku.pl i na facebook.com/baxpol Więcej informacji także pod numerami tel. 56 678 18 13 i 668 558 242. 82 miastakobiet.pl


wnętrza

Rozmowa z Karoliną Stelter, właścicielką firmy Blaty.eu oraz współwłaścicielką Galerii Wnętrz Drewutnia Loft.

TAM, GDZIE DREWNO I KAMIEŃ NIE WYSTARCZĄ… W ofercie mają Państwo blaty i meble m.in. z drewna, kamienia czy laminatu, ale do kuchni i łazienek polecają blaty kompozytowe. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że kompozyt posiada nie tylko szereg zalet funkcjonalnych, ale też daje praktycznie nieograniczone możliwości projektowe. Materiał ten jest termoformowalny - oznacza to, że możemy dowolnie go formować i tworzyć tym samym różne, niekonwencjonalne kształty. W przypadku blatów tę cechę wykorzystujemy głównie przy produkcji umywalek i komór zlewozmywakowych - możemy bowiem wykonać je z tego samego materiału, co blat. Tym materiałem można okładać również ściany, a więc zintegrować umywalkę, blat i ścianę w ten sposób, że będą stanowić jeden element - monolit. Materiał ten łączony jest w sposób bezspoinowy, łączenia są praktycznie niewidoczne, co w przypadku innych materiałów byłoby niemożliwe. Poza tym jest nieporowaty - nie wchłania cieczy. To szczególnie ważne w kuchniach i łazienkach, gdzie blaty czy meble są nieustanie narażone na działanie wody. Te cechy sprawiają też, że coraz częściej kompozyt wykorzystywany jest nie tylko w domach, ale także w różnych galeriach czy instytucjach. Dzięki swoim antybakteryjnym właściwościom znajduje też zastosowanie w gabinetach i laboratoriach, a duża odporność na zarudzenia i działanie większości środków chemicznych oraz łatwość pielęgnacji czynią go materiałem, można powiedzieć, ultrapraktycznym. W domowych warunkach te właściwości przydadzą się szczególnie w kuchni... …gdzie zawsze coś skapnie, rozsypie się i nieraz zostają trudne do usunięcia plamy. A blat czy zlew z kompozytu można łatwo wyczyścić ogólnie dostępnymi środkami. Co więcej, kompozyt jest odnawialny, to znaczy, że jeżeli się porysuje - a żaden z blatów niestety nie jest całkowicie niezniszczalny - to możemy go odnowić nawet we własnym zakresie za pomocą gąbek szlifujących i środków konserwujących. My też świadczymy taką usługę - po latach, jeżeli klient dojdzie do wniosku, że blat wymaga odświeżenia, możemy go odnowić. A jeżeli ktoś ma solidną kuchnię, z której jest zadowolony, ale chciałby ją tylko odświeżyć wizualnie, proponujemy wymianę blatu na kompozytowy. Ale kompozyt to nie tylko produkt wykorzystywany w ten sposób

- możemy z niego wykonać nie tylko zlewy, brodziki czy wanny, ale też całe meble. Uzyskujemy praktycznie dowolny kształt. Pod względem kolorów też mamy tyle możliwości, co przy kształtach? Jeżeli weźmiemy pod uwagę ofertę wszystkich producentów, w tej chwili mamy do wyboru około 200 kolorów oraz wykończenie od matu po bardzo wysoki połysk. Jest więc w czym wybierać. Niedawno jeden z producentów wśród swoich nowości wprowadził także dekory łudząco przypominające kamień. Bardzo szybko zyskuje on na popularności, ponieważ łączy w sobie piękno kamienia i funkcjonalność kompozytu. Od naturalnego kamienia różni go też to, że przejmuje temperaturę otoczenia - jest więc ciepły i przyjemny w dotyku. A jak to wygląda cenowo w stosunku do innych materiałów? Chciałabym móc powiedzieć, że jest to materiał na każdą kieszeń. Niestety, nie ma ideałów. Powiedziałabym raczej, że blaty kompozytowe to średnia półka pomiędzy tymi z najtańszych materiałów a tymi najdroższymi, jak np. spieki kwarcowe. Przystępności cenowej sprzyja fakt pojawiania się nowych producentów materiałów oraz wprowadzanie tańszych serii kolorystycznych. Za wyborem kompozytu przemawia jednak przede wszystkim to, że jest to zakup na lata. Jest nie tylko bardzo odporny, ale też odnawialny! Możemy go szlifować i jeżeli zajdzie taka potrzeba - odświeżyć. Tego nie zrobimy z żadnym innym blatem.

BLATY.EU to firma z wieloletnim doświadczeniem w produkcji blatów oraz mebli z tworzywa mineralno-akrylowego. Realizacje firmy można zobaczyć w galerii Drewutnia Loft, jedynym w regionie showroomie blatów i umywalek z kompozytu. Bydgoszcz, ul. Gdańska 42 | e-mail: poczta@blaty.eu | tel. 798 983 700


ZAPROJEKTUJ ŁAZIENKĘ

z Leroy Merlin

wnętrza

84 miastakobiet.pl

Planujesz remont łazienki? Chciałabyś zaaranżować ją w dobrym stylu, funkcjonalnie i wygodnie, unikając niepotrzebnych przestojów i nadmiernych stresów? Zobacz, jakie to proste!

Czy wiesz, że w Leroy Merlin w Bydgoszczy została otwarta jedna z większych przestrzeni z aranżacjami łazienkowymi, czyli aż 300 mkw. powierzchni z przykładowymi łazienkami? Pokoje kąpielowe zaprojektowane są w różnych stylach: Klasyk, Basic, Techno, Etno. To gotowe rozwiązania Twojej przyszłej łazienki. Łączymy różnorodne materiały: kamień, glazurę, drewno, gresy. Prezentujemy kompletną łazienką wyposażoną w kabinę prysznicową, sanitariaty, ergonomiczne i funkcjonalne szafki łazienkowe oraz oświetlenie. Zainspiruj się, a przy okazji projektanci stworzą profesjonalną wizualizację Twojej łazienki, wsłuchując się w Twoje potrzeby. Zaprojektuj pomieszczenie w oparciu o produkty producentów krajowych i zagranicznych. Dostarczymy towar we wskazane miejsce oraz wykonamy remont Twojej wymarzonej łazienki. Nasi profesjonalni projektanci są dostępni dla Ciebie 7 dni w tygodniu w godzinach od 8 do 20. Wykonamy wizualizację Twojej łazienki w ciągu 7 dni roboczych.


wnętrza

#POMYSŁNASZKŁO DLA TWOJEGO DOMU

Z LUSTER MOŻNA TWORZYĆ CUDA - OGRANICZAĆ NAS TU MOŻE JEDYNIE WYOBRAŹNIA.

Kiedy kupujemy lub remontujemy własne cztery kąty, często zastanawiamy się, jak optycznie powiększyć małe pomieszczenie, nadać mu głębi i sprawić, że nabierze nowoczesnego wyglądu. Odpowiedzią na te pytania bywa szkło, ale czy na pewno można wykorzystać je wszędzie?

Doradzają właściciele z Zakładu Szklarskiego Nowak, od ponad 35 lat na Ujejskiego 21 w Bydgoszczy, tel. 537 440 793.

S

zkło od wieków jest nieodzownym elementem dekoracyjnym naszych wnętrz. Nie tylko zdobi - nie sposób odmówić mu także funkcji użytkowej. W końcu każdego dnia przeglądamy się w lustrach, czy to stojąc nad umywalką, przymierzając ubrania w garderobie, czy rzucając ostatni raz okiem na swój wygląd w przedpokoju przed wyjściem z domu. Lustra z powodzeniem możemy wykorzystać również w innych pomieszczeniach. Jednym z oryginalnych pomysłów jest zastosowanie ich w kuchni zamiast płytek lub zamieszczenie w pasie między szafkami a umywalką. Pozwoli to nadać wnętrzu nowoczesnego i nietuzinkowego wyglądu. Sekretem nie jest, że lustra umieszczone na ścianach w małych pomieszczeniach optycznie powiększają nam przestrzeń, ale czy można zamontować je też w innych miejscach, np. na suficie? Czy takie rozwiązanie jest w ogóle bezpieczne? Odpowiedź na oba pytania brzmi: tak! Stosowane dziś zabezpieczania pozwalają zamontować lustro w ten sposób, że nawet po jego rozbiciu kawałki szkła pozostaną na miejscu i nie spadną. Szkło może być również elementem podłogi. Hartowane, czyli poddane odpowiedniej obróbce termicznej, będzie bardziej wytrzymałe i odporne na naprężenia, które powstają podczas chodzenia po szklanej powierzchni. Lustra nadają wnętrzom nowoczesnego wyglądu, ale czy będą pasować do pomieszczeń „z duszą”? Tu odpowiedzią na potrzeby klientów są lustra poddane ręcznemu procesowi postarzania. Dzięki „historycznemu” wyglądowi takie lustro będzie pasowało nawet do najbardziej wyszukanego i stylowego wnętrza. Szczególnie dobrze będzie prezentować się w zabytkowej ramie, ale może też zdobić fronty meblarskie czy płytki. Natomiast postarzane lustro o barwie chłodnej z naniesionymi zaciekami sprawdzi się w przestrzeniach typu loft. A co zrobić, kiedy mamy już ciekawe, ale zniszczone lustro? Są przecież lustra z duszą, wspomnieniami, o szczególnym charakterze, które szkoda jest wyrzucać. Tu z pomocą przyjdzie renowacja, w ramach której powłoka naszego wyjątkowego lustra zostanie poddana ręcznym procesom odnawiania oraz regeneracji. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 85


kuchnia WSKAZÓWKI WYBIERAJ REGIONALNE SMAKI! Najlepiej dobierać do siebie wina i potrawy pochodzące z tego samego regionu. Warto zapoznać się też ze smakiem owoców związanych z danym miejscem - bez tego trudno nam będzie odkrywać te smaki w winie.

PATRZ NA SKŁAD!

Rafał Godziemski, szef kuchni Memo Bistro at Home by Rafał Godziemski, radzi, jak dobierać wino do potraw w Piwnicy Win przy ulicy Cieszkowskiego 20 w Bydgoszczy.

Znając skład wina, możemy przewidzieć, czy będzie pasowało do danej potrawy. Gotując samemu, warto z kolei szukać tych smaków, które będziemy stosować w przygotowaniu dania. Np. wina cytrusowe dobrze podbijają smak potraw, w których jednym z komponentów jest sok z cytryny.

PAMIĘTAJ O DACIE! Z różnymi winami obchodzimy się na różne sposoby. Stare wino otwiera się wcześniej, nawet na kilka godzin przed podaniem do stołu, bo otworzone tuż przed posiłkiem może być złym doświadczeniem - szczególnie dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tym trunkiem.

PRZYSTAWKI Zaczynamy od win lekkich, białych, odświeżających. Rzadko kiedy podaje się na początek czerwone wino, względnie różowe, chyba że będziemy mieli na stole wołowinę, np. tatar. Już na tym pierwszym etapie jest ważne, by serwowane wino komponowało się ze składem i smakiem przystawek, np. do przekąski z tuńczykiem pasować będzie wino cytrusowe, z kolei do smażonego sera - kwiatowe. Do zup z reguły wina nie podajemy, chyba że towarzyszy jej wiele innych elementów.

smaku, np. szparagi, podajemy jednak wino lżejsze, by nie zabiło całkiem ich smaku. A jak mięsu towarzyszą grillowane warzywa, możemy podać mocne, gatunkowe wino, typu Bordeaux. Podobnie jest w przypadku dziczyzny, która ma bardzo wyrazisty smak - lekkie, deserowe wina nie wchodzą tu w grę. Natomiast do białego mięsa i sosów serwuje się zwykle wino lżejsze. Np. do kurczaka warto podać wino półsłodkie, włoskie. Chyba że gotujemy potrawę z kuchni konkretnego kraju - wówczas warto sięgnąć do win z tych rejonów.

NIE BÓJ SIĘ PYTAĆ!

MAKARONY We Włoszech makarony podaje się na początku posiłku, jako pierwsze danie, więc z reguły towarzyszą im białe wina. Ich wytrawność i smak uzależnione są głównie od sosów. Ale u nas, gdzie makaron stanowi zwykle część dania głównego, kierujemy się przede wszystkim mięsem i innymi składnikami, które pojawią się na talerzu.

RYBY I OWOCE MORZA Do ryb podaje się wino białe, ale i tu można pokusić się o odrobinę awangardy, w zależności od wykorzystanych dodatków. Ze smażonymi dobrze się komponuje wino cytrusowe, a z tymi w sosie śmietanowym - kwiatowe. Do muli duszonych w białym winie dobrze jest podać to samo, w którym się je przyrządziliśmy.

EKSPERYMENTUJ!

MIĘSO Tu wszystko zależy od rodzaju mięsa i sposobu jego przygotowania. Do mięsa smażonego, mocno doprawionego, o intensywnym smaku podajemy wino mocniejsze, bardziej wyraziste. W przypadku wołowiny duszonej w winie, wskazane jest podać to, w którym było duszone. Jeżeli mięsu towarzyszą warzywa o delikatnym

DESERY W tym przypadku również wybór wina uzależniony jest od składników. Półsłodkie lub wytrawne podajemy do czekolady, białe do deserów kawowych i cytrynowych, kwiatowe do serniczków, białe słodkie do tiramisu czy crème brûlée. Warto pokusić się o własne eksperymenty doboru wina do określonych rodzajów np. czekolady.

86 miastakobiet.pl

Wybierając wino, wiele osób sugeruje się ceną, ograniczając się do wyboru: słodkie, półsłodkie czy wytrawne. To błąd! Zakup dobrego wina wymaga przemyślenia, do czego chcielibyśmy je podać. Jeśli się na tym nie znamy, zapytajmy sprzedawcę.

Gusta są różne, dlatego każdy sam musi odkryć swoje idealne połączenie. Rozpoczynając kulinarną podróż z winem, musimy więc eksperymentować. Jeżeli mamy swoje ulubione wino - szukajmy dań, które nam do niego pasują. Albo kupmy butelkę i sprawdźmy, jak komponuje się z naszą ulubioną potrawą. Jeśli czuliśmy przy posiłku tylko smak wina - następnym razem wybierzmy łagodniejsze. To działa w obie strony!



ZDJĘCIE OSKAR ZALITA

temat

88 miastakobiet.pl


męskim okiem

LUBIĘ PRZEŁAMYWAĆ STEREOTYPY Musiałem parokrotnie już udowadniać, że choć czasem się wydurnię, zrobię żarcik, przyaktorzę, to jednak jestem odpowiedzialnym człowiekiem i chyba dojrzalszym niż większość chłopaków w moim wieku - mówi Franek Strąkowski, uczestnik 7. edycji programu „Top Model”. ROZMAWIA: Jan Oleksy

Jak to było? Spoglądałeś w lustro i… pytałeś: „Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie…?”, a czekając na odpowiedź, postanowiłeś spróbować swoich sił w „Top Model”? Nie spodziewałem się, że lustereczko odpowie: „Tyś, Franku”! Wyglądało to zgoła inaczej. Zawsze z bratem lubiliśmy się wygłupiać, odgrywać role, a osobą, która wpajała nam pierwiastek wyjątkowości, była mama. Często mówiła: „Wy to powinniście zostać aktorami. To byłoby piękne!”. O modelingu nigdy nikt nie wspominał, ale aktorstwo stało się małym marzeniem naszej mamy. Taka wizja, że kiedyś poszlibyśmy rodzinnie do kina, a na wielkim ekranie pojawiłyby się jej latorośle. To wyobrażenia z kategorii „co by było, gdyby”. Ostatnie przygody dały mi delikatną tego namiastkę. Mój brat z kolei postanowił kontynuować tradycję rodzinną i jest już świeżo upieczonym medykiem. Jego ścieżka życia jest bardziej skonkretyzowana niż moja. Ja nadal odkrywam siebie samego w różnych sferach. Takich jak „Top Model”? Udział w tym programie to zrządzenie losu. Spędzałem w Gdańsku weekend u brata, który wtedy jeszcze studiował. Okazało się, że właśnie w tym czasie w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim ma miejsce casting. Poszedłem tam z ciekawości, stanąłem w kolejce, a dalej sprawy potoczyły się już bardzo szybko i „wylądowałem” w ścisłej czternastce. Zrobiło się ciekawie. Traktowałeś to jako sprawdzenie siebie, czy jednak potwierdzenie tego, co widzisz w lustrze? Dajmy już spokój z tym lustrem (śmiech). Bardziej chodziło mi o sprawdzenie siebie. Gdy dwa lata temu skończyłem 25 lat, zrobiłem małe podsumowanie tego, co w moim życiu już się wydarzyło. Zazwyczaj takie myśli przychodzą koło czterdziestki, ale u mnie stało się to nieco wcześniej. Zdałem sobie sprawę, że niektórych rzeczy nie robiłem, mimo że serce podpowiadało mi inaczej. Nigdy nie spróbowałem dostać się

do szkoły filmowej. Wielu innych rzeczy nie doświadczyłem, nie sprawdziłem, tylko dlatego, że nie umiałem wyjść ze swojej strefy komfortu. Nie potrafiłem zdobyć się na odwagę, a przez to wiele ciekawych spraw mogło mi przejść koło nosa. Odwaga niejednokrotnie sprawdza się w zwykłych codziennych sytuacjach. Jesteś na ulicy, widzisz piękną dziewczynę, myślisz sobie: zagadam, ale potem przychodzi tzw. rozsądek… …i obawa, że powie „spadaj”? Wiadomo… Strach przed odrzuceniem jest zawsze. Ale wspomaga go jeszcze tzw. rozsądek, który podpowiada: nie rób tego! Ludzie nie zaczepiają obcych na ulicy, dziewczyna będzie zmieszana lub pomyśli, że jesteś dziwolągiem. A przecież „bardziej żałujemy rzeczy, których nie spróbowaliśmy niż tych, których spróbowaliśmy, ale nam się nie udało”. Powinniśmy się wręcz wstydzić tłumienia w sobie marzeń tylko dlatego, że są one odmienne, wyjątkowe, inne. Wolę się „przejechać”, nawet zbłaźnić i usłyszeć, że dziewczyna nie pójdzie ze mną na kawę, niż w ogóle nie podjąć tej próby. Tak też było z udziałem w „Top Model”. Zdobyłeś się na odwagę. Inni zazdrościli Ci tego kroku? Nie spotkałem się z zazdrością czy typowym hejtem spowodowanym samym faktem wzięcia udziału w programie. Na początku było jednak zdziwienie. To program reality, będący ogromnym komercyjnym projektem, więc słyszałem: „Ty, Franek, jesteś rozsądny, dobrze poukładany gość, a tu nagle jedziesz do «Top Model», dlaczego?”. Zrobiłem tak, bo chciałem wszystko sprawdzić na własnej skórze i uważałem to za niebagatelną przygodę. Gdybym miał znowu taką okazję, to bez wahania wziąłbym udział jeszcze raz, udowadniając, że nie wolno kierować się stereotypami. Zawiści nie było, ale czułem, że osoby w moim otoczeniu się obawiają, czy się nie zmienię pod wpływem tego programu.

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 89


męskim okiem I co? Zmieniłeś się? Mam nadzieję, że trzymam się tych samych zasad, które wyznawałem przed programem, bo to właśnie one są najbardziej wystawione na próbę, gdy jesteśmy skonfrontowani z nagłą dawką popularności. Trudno jest się uchronić przed tzw. palmą, gdy znajdujemy się w bardzo ścisłej konkurencji w wyścigu o 100 tys. i szansę choćby chwilowej „sławy”. Na pewno dzięki programowi stałeś się rozpoznawalny. Popularność można wykorzystywać na wiele sposobów. Popularność to z jednej strony duży dar od losu, możliwość spełniania swoich marzeń, a z drugiej - ogromna odpowiedzialność stanowienia przykładu dla tych, którzy obserwują swoich idoli i szukają w nich inspiracji. Powinno się ją wykorzystywać jako swoistą tubę, przez którą można głośniej mówić o ważnych sprawach. Przykładem jest Joanna Krupa, która regularnie bierze udział w akcjach walki o prawa zwierząt. Popularność daje możliwość pokazania dobrych rzeczy w znacznie atrakcyjniejszy sposób. Działa magia ekranu? Trochę tak jest. Pojawiamy się w programie zaledwie przez kilka tygodni, a jednak stajemy się rozpoznawalni, ludzie widzą naszą twarz i reagują na nią inaczej.

ZDJĘCIE JULIA JARMULSKA

A jak reagują dziewczyny? „Top Model” generuje bardzo zintensyfikowaną frekwencję ofert matrymonialnych (śmiech). Miałem przyjemność otrzymać sporo zaproszeń na studniówki, wesela, urodziny, a nawet ofertę ślubną! Komplementy cieszą, każdy lubi słuchać miłych rzeczy, ale czasem dziwi mnie, że dziewczyny mają ochotę pisać do człowieka, który jest im zupełnie obcy. Mógłbym przecież być strasznym nudziarzem, człowiekiem nieciekawym z perspektywy charakterologicznej, narcystycznym typem gadającym tylko o badmintonie, albo nawet szowinistycznym burakiem…

CZASEM DZIWI MNIE, ŻE DZIEWCZYNY MAJĄ OCHOTĘ PISAĆ DO CZŁOWIEKA, KTÓRY JEST IM ZUPEŁNIE OBCY. MÓGŁBYM PRZECIEŻ BYĆ STRASZNYM NUDZIARZEM, NARCYSTYCZNYM TYPEM GADAJĄCYM TYLKO O BADMINTONIE ALBO NAWET SZOWINISTYCZNYM BURAKIEM…

Czy ładnym łatwiej żyć? Człowiek jest tylko człowiekiem i ma słabość do piękna, choć osobiście staram się nie różnicować ludzi według tego kryterium. Pojęcie piękna jest względne - dla każdego oznacza co innego. Życie pokazuje, że nie zawsze ładnym jest łatwiej. Taki przystojniak nie ma chyba kompleksów? Teraz już nie, ale pamiętam, że jako chłopiec byłem wycofany, nieśmiały, introwertyczny. Dopiero później, jako nastolatek, otworzyłem się na świat. Myślisz, że miejsce urodzenia jakoś człowieka naznacza? To jest jeden ze stereotypów, z którym mam nadzieję, że skutecznie walczę. Częściowo miejsce może determinować nasze dalsze życie, bo daje mniejsze albo większe możliwości rozwoju, ale nigdy w stu procentach nie decyduje o losach. Ważniejsza jest rodzina. Ja miałem to szczęście, że moi rodzice mają ustalony system wartości i wszystko bardzo dobrze poukładane. Jestem dumny i wdzięczny, że w takim domu się urodziłem, że posłali mnie do takich szkół i wyposażyli w umiejętności na całe życie. Podziwiam ich za to, że przedkładali szczęście moje i mojego brata nad swoje własne. Gdy już coś osiągniesz, to miejsce urodzenia przestaje mieć znaczenie. Możesz mówić: jestem z Chełmży i co z tego?

90 miastakobiet.pl


męskim okiem SŁYSZAŁEM: „TY, FRANEK, JESTEŚ ROZSĄDNY, DOBRZE POUKŁADANY GOŚĆ, A TU NAGLE JEDZIESZ DO «TOP MODEL», DLACZEGO?”. ZROBIŁEM TAK, BO CHCIAŁEM WSZYSTKO SPRAWDZIĆ NA WŁASNEJ SKÓRZE I UWAŻAŁEM TO ZA NIEBAGATELNĄ PRZYGODĘ. GDYBYM MIAŁ ZNOWU TAKĄ OKAZJĘ, TO BEZ WAHANIA ZROBIŁBYM TO RAZ JESZCZE.

Urodziłem się i spędziłem wiele szczęśliwych lat mojego dzieciństwa i wczesnej młodości w Chełmży. Bardzo lubię to miasto, zawsze chętnie do niego wracam, mam tam przyjaciół i kolegów ze szkolnych lat. Obecnie mieszkam i pracuję w pięknym, przyjaznym Toruniu, tu również uczęszczałem do gimnazjum, a następnie liceum. Wcześniej w czasie studiów mieszkałem w Warszawie, gdzie teraz często mam okazję i przyjemność bywać. Te trzy miasta mają dla mnie szczególne znaczenie. Kształtowało Cię miasto, ale przede wszystkim rodzice. Moi rodzice są dwoma różnymi charakterami. Ojciec jest bardzo pragmatyczny, życiowy, umie potrząsnąć, analitycznie rozrysować problem, rozebrać go na czynniki pierwsze, by następnie podjąć konkretne kroki, osadzić je w czasie i zrealizować projekt pt. „Życie”. Mama z kolei to dusza romantyczna, ona nie chodzi, tylko delikatnie unosi się nad ziemią. Gdy przeszedłem do następnego etapu „Top Model”, mama była cała w skowronkach, „syn teraz będzie zmieniał świat showbiznesu”. Tata natomiast nieco chłodniej analizował, jak to wpłynie na aktualną sytuację życiową, na pracę, na ewentualne miejsce rezydencji i co będzie, jeżeli synowi uderzy woda sodowa? Mam wrażenie, że jestem hybrydą jednego i drugiego. Ciekawe, w jakim kierunku to dalej pójdzie. Opowiedz, jaka była atmosfera w „Top Model”? Początkowo był luzik, ale można było przypuszczać, że w miarę upływu czasu atmosfera w domu będzie gęstniała. Już na samym początku programu, na tzw. setkach, czyli krótkich wywiadach przed kamerami, mówiłem: „Dzisiaj jesteśmy jak paczka przyjaciół, świetnie się dogadujemy, ale zastanawiam się, kiedy nastąpi moment, w którym zacznie się to zmieniać? Kiedy ten coraz bardziej odczuwalny zapach głównej wygranej i sławy zacznie determinować nasze zachowania wobec siebie?”. Nie było oczywistego kopania pod sobą dołków, ale baczny obserwator wyczuwał rywalizację. Lubię czytać między wierszami i widziałem, co się dzieje. Program typu reality show obnaża ludzkie słabości, więc nie dziwiło mnie, że miały miejsce złośliwości i niesnaski…

ZDJĘCIE OSKAR ZALITA

Eskalowanie napięcia jest zadaniem jurorów. Którego z nich szczególnie wspominasz? Marcin Tyszka jest zdecydowanie moim ulubionym jurorem. Jego inteligentne poczucie humoru, umiejętność wypunktowania pewnych cech, werbalne ich opakowanie w atrakcyjny sposób, z nutą sarkazmu, to coś, co bardzo lubię. Może dlatego lubisz Marcina Tyszkę, bo ładnie Cię komplementował - że przypominasz Orlando Blooma? Bardzo mi miło, że porównał mnie do gwiazdy filmowej. Życzyłbym sobie, by było to swego rodzaju zapowiedzią dalszego życia. Poza tym, Orlando Bloom jest bożyszczem kobiet. Dla mnie bomba! Ciekawe jest jednak to, że Marcin Tyszka był człowiekiem, który w programie cały czas mnie torpedował uwagami w stylu „co ty masz na głowie, co to za zmechacony bóbr, widzę przed sobą powiatowego wodzireja” itd. Ale podobno, kto się czubi, ten się lubi. Już po programie miałem przyjemność zrobić z nim kampanię ślubną dla firmy Apart. Była to wspaniała współpraca i pełne zrozumienie. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 91


temat

Najtrudniejsze było codzienne życie w domu modeli. Zastanawiałem się, co powinien robić dobry model? Odpowiedź zbudowałem sobie na trzech filarach: dobrze jeść, czyli zdrowo się odżywiać, dobrze spać, bo sen wpływa bezpośrednio na urodę i samopoczucie, oraz regularnie trenować, bo ćwiczenia fizyczne poprawiają sylwetkę. Ale w domu modeli nie masz żadnych z tych rzeczy. Śpisz niewiele, bo nonstop są jakieś zadania, wracamy bardzo późno, wstajemy bardzo wcześnie, a jeszcze w środku nocy zdarzają się treningi lub dodatkowe wyzwania. Słabo wygląda aspekt fizyczny. Siedzisz teoretycznie w pięknym domu, gdzie są baseny, cuda-wianki, ale nie masz czasu z nich skorzystać, bo najpierw musisz nadrobić deficyty snu. Z kolei jedzenie jest przede wszystkim bardzo nieregularne. Rano pakujesz się do modelkobusu - tak, tak naprawdę nazywał się nasz bus! - i cały dzień gdzieś jeździsz, jesz na szybko na kolanie, a to niedobrze wpływa na człowieka. Dla mnie to było najtrudniejsze. Kiedyś modeling był głównie dla kobiet. Czy facet w domu modelek jest jeszcze męski, czy już nie? Co myślisz o kryzysie męskości? Mam wrażenie, że dzisiaj faceci trochę na siłę pokazują, jak bardzo są męscy. Dużą uwagę skupiają na doborze stroju, na pielęgnacji brody - wszystko po to, by dobrze i męsko wyglądać. Ta obsesja na punkcie „męskiego” wyglądu paradoksalnie sprawia, że mężczyźni stają się mniej męscy niż kiedyś. Widzisz zmiany? Martwi mnie, że przejęliśmy trochę cech, które dotychczas utożsamialiśmy z kobietami, takich jak np. nadmierna dbałość o siebie. Oczywiście, wrzucamy to w kategorię higieny osobistej, ale trochę przekraczamy granice. Wychodzę z założenia, że chłopak powinien okazywać męskość głównie swoim charakterem.

ZDJĘCIE JULIA JARMULSKA

Oprócz Tyszki, kogo jeszcze wspominasz? Utkwiła mi w pamięci Kasia Sokołowska i jej chłodny profesjonalizm. Swoją uwagą potrafiła przeszyć jak nożem, ale często słusznie, bo zna się na tym, co robi. Te dwie osoby najbardziej zapadły mi w pamięć. Często ludzie pytają mnie o Joannę Krupę. „Jak naprawdę wygląda Dżoana?”. Jest niekwestionowanie piękną kobietą - to żywy dowód na obalenie tezy, że telewizja kłamie. Ale myślałem, że jest wyższa. Ma gadane, jest wesoła, uśmiechnięta i mam wrażenie, że gdy mówi, to nie ma aż tak „amerykańskiej” naleciałości, jak to jest eksponowane w telewizji. „Top Model” to była całkiem przyjemna przygoda. Ale nie bezstresowa? Na panelach zawsze było stresująco, wchodziliśmy, wychodziliśmy, a jurorzy zarzucali nas pytaniami i uwagami, prowokowali i oceniali. Więc miałeś tremę, gdy stałeś przed nimi? W programie dokonałem kolejnego odkrycia, że przed kamerą czuję się swobodnie. 10 lat temu byłbym tam na pewno spetryfikowany. Wiadomo, że jest stres, gdy stajesz przed osobami, które znasz z telewizji i musisz ich przekonać, żeby pojechać dalej. Ale wówczas w mojej głowie wyłącza się ośrodek stresu - bo wiem, że jeśli tak się nie stanie, to będę stał jak słup soli. A to wyglądałoby nieciekawie. Co było dla Ciebie najtrudniejsze w „Top Model”?

Może następuje zamiana ról? Kobiety coś zabrały facetom? I odwrotnie? Nie chcę stawać w szeregu z tymi, którzy przypisują płci określone role, ale dostrzegam ich odwrócenie. Mam wrażenie, że my coraz bardziej „cipiejemy” jako faceci, więc kobiety czują, że muszą sobie wyprodukować mentalnego penisa. Mają taką indukowaną potrzebę, bo widzą, że wokół są goście, którzy nie potrafią ogarnąć swoich spraw, którzy bardziej dbają o swoją bródkę, a nie o to, żeby umieć wymienić przysłowiowe koło w samochodzie. Boisz się stereotypów, szufladkowania ludzi? Ludzie często przyklejają łatki, np.: jeżeli już jesteś w pewnym wieku, to powinieneś się zachowywać w określony sposób, jeżeli jesteś pracownikiem korporacji, to powinieneś być zdehumanizowanym trybikiem, który po godzinie 16 idzie na siłownię. Myślenie schematami sprawi, że świat stanie się bandą nudnych klonów. Jesteś inny? Musisz to udowadniać? Musiałem parokrotnie już udowadniać, że choć jestem „śmieszkiem-heheszkiem”, czasem się wydurnię, zrobię żarcik, przyaktorzę, to jednak jestem odpowiedzialnym człowiekiem i chyba dojrzalszym niż większość chłopaków w moim wieku. Ludzie lubią szufladkować, kategoryzować, więc dla nich strojący żarty człowiek z dużym dystansem do siebie to niepoważny, przygłupawy dzieciak. Jeżeli ładny, to pewno nie za bardzo mądry, a brzydki okularnik to z pewnością intelektualista? Bardzo bym chciał przełamywać stereotypy. Model nie musi być tępakiem. Jeden z moich ulubieńców, sławny model Pietro Boselli, pracujący dla najlepszych marek świata, jest doktorem nauk na londyńskim UCL. Takich przykładów jest wiele.

Franciszek Strąkowski - uczestnik 7. edycji programu „Top Model”, ma 27 lat, pochodzi z Chełmży, mieszka w Toruniu. Absolwent IV LO w Toruniu, ukończył finanse i rachunkowość na SGH oraz amerykanistykę na UW. Obecnie pracuje w NEUCA, gdzie zajmuje się marketingiem, poprzednio nabierał doświadczenia w sprzedaży i public relations w Nestlé. 92 miastakobiet.pl


Stowarzyszenie Księgowych w Polsce Oddział Okręgowy w Bydgoszczy

Działamy dla księgowych od 1907 roku

Jesteśmy liderem na rynku szkoleń

Centrum Edukacji Stowarzyszenia Księgowych w Bydgoszczy oferuje: pełen wachlarz kursów i szkoleń dających możliwość rozwoju zawodowego, aktualizację specjalistycznej wiedzy, zdobycie nowych kwalifikacji i praktycznych umiejętności niezbędnych w zawodzie księgowego. KURSY:

SZKOLENIA KRÓTKIE, AKTUALIZUJĄCE WIEDZĘ:

 KSIĘGOWOŚĆ DLA POCZĄTKUJĄCYCH I ZAAWANSOWANYCH  PODATKI - VAT I DOCHODOWE  KADRY I PŁACE  ROZLICZANIE CZASU PRACY  KURSY KOMPUTEROWE W SYSTEMIE „SYMFONIA”  EXCEL DLA KSIĘGOWYCH

 RACHUNKOWOŚĆ  PRAWO PODATKOWE  PRAWO PRACY  PRAWO GOSPODARCZE

Dołącz do najlepszych!

Zapraszamy również do członkostwa w Stowarzyszeniu! Więcej informacji na

www.bydgoszcz.skwp.pl

Bydgoszcz, ul. Toruńska 24, tel. 52 348 43 80/77


test auta

SPRAWDZAMY: PEUGEOT 3008 Samochód Roku 2017 - to wyróżnienie nie zostało przyznane przypadkiem. Najpierw Peugeota 3008 docenili dziennikarze, potem zweryfikował to rynek. Chętnych na kupno tego auta do dziś nie brakuje i trudno się dziwić.

ZDJĘCIA TOMASZ CZACHOROWSKI

TEKST: Lucyna Tataruch

94 miastakobiet.pl

N

iektórzy twierdzą, że nic tak szybko się nie starzeje, jak futurystyczne projekty. Łatwo przesadzić i za kilkanaście lat narazić się na oskarżenia o kicz czy uleganie chwilowym modom. To jednak nie ten przypadek. Peugeot 3008 swego czasu wkroczył na rynek odważnie, proponując design, obok którego nadal trudno przejść obojętnie. Całość jest jednak wysmakowana, nie przytłacza. Wpisuje się w obowiązujące trendy i ma szansę pozostać w nich na dłużej. Wystarczy spojrzeć! Trudno jest znaleźć tak charakterystyczne auto w tym segmencie. Uwagę zwracają przede wszystkim ostre linie, wyraźnie zaznaczone akcenty, wygięty przedni zderzak, ładny grill z motywem szachownicy, mocno zarysowane, kocie ledowe reflektory - z tyłu wprost nawiązujące do pazurów lwa, co jest typo-

wym znakiem peugeotów. Miłymi dla oka elementami są także srebrne listwy nad progami i osłona podwozia. Wszystko ze sobą współgra, nic nie razi, każdy niuans projektu zdaje się przemyślany.

A CO W ŚRODKU? Estetyka, wyraźny pomysł, nowoczesność - to nasuwa się po chwili spędzonej w aucie. Na pierwszy rzut oka przestrzeń wokół kierowcy i pasażera wydaje się wysoko zabudowana, ale wywołuje to raczej poczucie bezpieczeństwa. Jest się o co oprzeć, gdzie położyć telefon, w co włożyć kubki. Można nawet schłodzić napój w pokaźnych rozmiarów schowku w podłokietniku. Wygodny fotel w dodatkowych opcjach może mieć również funkcję masażu pleców! Wszystko jest wykończone, przyjemne w dotyku, ergonomicznie ustawione. Narzekać mogą jedynie wyżsi pasażero-


test auta A SKORO O JEŹDZIE MOWA… Nie tylko dzięki tej specyficznej kierownicy auto prowadzi się świetnie, bez najmniejszych trudności. Pewności jazdy dodają takie udogodnienia, jak tempomat, asystent parkowania, kamery 360 stopni, automatyczny system awaryjnego hamowania, który w porę wyłapie zagrożenie oraz w razie kolizji zredukuje siłę zderzenia. Do wyboru możemy mieć 5 trybów jazdy - nie straszne im piaski czy śnieg. Brak napędu 4x4 rekompensuje system Grip Control, który znacznie poprawia możliwości samochodu w utrudnionych warunkach. Kontrolę na stromych powierzchniach umożliwia system panujący za kierowcę nad prędkością. Podstawowa wersja wyposażona została w silnik 1.2 PureTech o mocy 130 KM z manualną 6-stopniową lub automatyczną 8-stopniową skrzynią biegów. Do wyboru są również wersje 1.6 PureTech 180 KM automat, 1.5 BlueHDi 130 KM manual lub automat, 2.0 Blue HDi 180 KM automat. Już pierwsza odmiana przy jeździe wypada dobrze - łączy osiągi z niskim zużyciem paliwa, jest w pełni wystarczająca do miejskiej jazdy i podróży z rodziną gdzieś dalej. Nie bez powodu cztery lata z rzędu (2015, 2016, 2017 i 2018) zdobywa tytuł silnika roku w swojej kategorii - za połączenie osiągów z niskim zużyciem paliwa.

Samochód do testów użyczył Novum Motors sp. z o.o. Autoryzowany dealer Peugeot w Bydgoszczy i Toruniu

wie, jeśli przypadnie im miejsce na tyłach. Tam w istocie mogłoby być nieco więcej przestrzeni. Na uwagę zasługuje jednak możliwość wygodnego składania tylnej kanapy, co pozwoli przewozić długie przedmioty (w niemałym bagażniku, który otworzyć można ruchem stopy pod zderzakiem - bezbłędna opcja, szczególnie gdy wraca się do auta z zakupów, z pełnymi toreb rękoma). W wyposażeniu podstawowym mamy ośmiocalowy ekran dotykowy w centralnym punkcie deski rozdzielczej. Dobrze wygląda również panel wirtualnych zegarów z możliwością personalizacji, która w kolejnych wersjach wykracza daleko poza wybór kolorów podświetleń - zmienić może się nawet zapach w kabinie. Główne funkcje - jak radio, klimatyzacja, telefon, aplikacje mobilne - dostępne są poprzez inspirowane lotnictwem chromowane przyciski. Znajdziemy tam również nawigację, która wyświetlana może być na centralnym ekranie lub w miejscu zegarów - bardzo wygodne! Przy opisie wnętrza nie można pominąć małej, spłaszczonej z góry i z dołu, nisko umieszczonej kierownicy. W pierwszym sekundach jazdy to zaskakuje, w kolejnych trudno już uwierzyć, że mogłaby mieć inny kształt. W dłoniach leży wręcz idealnie. miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 95


nie przegap f

i

l

m

k

WYBRAŁA: Lena Szuster

s

i

ą

ż

k

a

GIRL reż. Lukas Dhont

ŻYCIE ZERO WASTE Katarzyna Wągrowska

premiera: 22 MARCA

nowe wydanie: 27 LUTEGO

Objawienie festiwalu w Cannes i najlepszy europejski debiut ubiegłego roku nominowany do Złotego Globu. Lara marzy o staniu się kobietą i karierze tanecznej. Przed nią wyjątkowy, lecz niełatwy czas wchodzenia w dorosłość, doświadczania nowych pragnień, tworzenia tożsamości. Girl to dojrzałe, poruszające kino o trudnej akceptacji własnego ciała i wyczerpującej walce z jego ograniczeniami, ale również pełna emocji historia o podążaniu za marzeniami. W roli tytułowej nagrodzony w Cannes, zjawiskowy Victor Polster.

Kiedy Katarzyna Wągrowska po raz pierwszy usłyszała o ludziach, którzy nie produkują śmieci, myślała, że to albo wielkie oszustwo, albo morderczy wysiłek. Dzisiaj sama uczy, jak żyć świadomie bez wytwarzania odpadów. Zero waste to droga do lepszego życia. To kupowanie na targach i w małych sklepikach świeżych produktów bez opakowań, u sprzedawców, którzy ze zdziwieniem odkładają na bok foliowe torebki. To półki, na których stoją tylko szklane opakowania, to smak i zapach bez sztucznych dodatków. Wreszcie - to czas spędzany wspólnie na aktywnościach, które okazują się lepszym prezentem dla najbliższych niż kolejny niepotrzebny przedmiot. Zero waste to frajda z tego, że można zrobić coś dobrego i wielkiego dla przyszłych pokoleń.

CIEMNO, PRAWIE NOC reż. Borys Lankosz premiera: 22 MARCA Ekranizacja głośnej, uhonorowanej Nagrodą Literacką NIKE powieści Joanny Bator. Kiedy Wałbrzychem wstrząsa seria tajemniczych zaginięć dzieci, do miasta przybywa dziennikarka Alicja Tabor (Magdalena Cielecka). Powracając po latach w rodzinne strony, chce poznać rodziny zaginionych i rozwikłać zagadkę, wobec której nawet policja okazuje się bezsilna. W trakcie prywatnego śledztwa Alicja - dość nieoczekiwanie - wpada na trop dramatycznych wydarzeń, które swój początek miały dekady temu. Dążąc do odkrycia prawdy, dziennikarka będzie musiała stawić czoła nowemu zagrożeniu oraz temu, przed czym uciekała przez całe dorosłe życie - tajemnicy swojego dzieciństwa i szokującym sekretom własnej rodziny.

BUNTOWNICZKI NIEZWYKŁE ŻYCIE MARY WOLLSTONECRAFT I JEJ CÓRKI MARY SHELLEY Charlotte Gordon premiera: 13 MARCA Nagrodzone prestiżową National Book Critics Circle Award „Buntowniczki” przedstawiają historię dwóch niezwykłych kobiet: Mary Shelley, autorki kultowego Frankensteina, oraz jej matki, Mary Wollstonecraft, angielskiej prekursorki feminizmu. Obydwie zyskały sławę jako pisarki, pokochały błyskotliwych, choć trudnych do zniesienia mężczyzn i wychowywały samotnie nieślubne dzieci. Obie żyły na wygnaniu, musiały walczyć o swoją pozycję, a przy tym przełamywały wszystkie możliwe konwencje - Wollstonecraft ganiała piratów po Skandynawii i pożeglowała do Paryża, by wziąć udział w Wielkiej Rewolucji, natomiast Shelley uciekła z domu łodzią rybacką z żonatym mężczyzną oraz stawiała czoła neapolitańskim bandytom. A co być może najważniejsze - obydwie głosiły, że prawa i przywileje kobiet powinny być ważne dla wszystkich.

POSEŁKI. OSIEM PIERWSZYCH KOBIET Olga Wiechnik premiera: 3 KWIETNIA

DUMBO | reż. Tim Burton premiera: 29 MARCA Zupełnie nowa historia, rozwijająca klasyczną opowieść o słoniu Dumbo. Max Medici (Danny DeVito) powierza Holtowi Farrierowi (Colin Firth) oraz jego dzieciom opiekę nad młodym słoniem, który z winy zbyt dużych uszu był przedmiotem żartów i kpin. Kiedy okazuje się, że Dumbo potrafi latać, cyrk Mediciego odzyskuje dawną świetność, a pewien pomysłowy przedsiębiorca (Michael Keaton) proponuje właścicielowi udział w nowym przedsięwzięciu rozrywkowym. Wydaje się, że nadeszły lepsze czasy dla Dumbo i całego zespołu cyrkowego. Jednak Holt odkrywa, że to pozornie idealne nowe miejsce skrywa mroczne tajemnice.

96 miastakobiet.pl

„Wszyscy wokół albo oszuści, albo komedianci, albo ludzie bezdennie słabi. Ja miotam się bezsilnie, bo oczywiście babie nie pozwoli przecież nikt z tych mężów stanu polityki prowadzić, a tymczasem wierzcie mi, że my byśmy tę politykę o całe niebo dalej i lepiej prowadziły niż oni!” - pisała w 1916 roku do męża Zofia Moraczewska. 100 lat temu Polki wywalczyły sobie prawa wyborcze. Do Sejmu Ustawodawczego, który miał na nowo określić sposób funkcjonowania państwa polskiego po odzyskaniu niepodległości, weszło 442 mężczyzn i 8 kobiet - była wśród nich Moraczewska. Nazywano je posełkami albo posełkiniami, czasem poślicami. Wywodziły się z różnych środowisk, ale - często wbrew swoim partiom - działały wspólnie w sprawach, które uważały za ważne: sprawach kobiet. Nie mają swoich ulic, nie mają pomników, nie uczy się o nich w szkołach. Kim były posełki, o co walczyły i jaki poniosły koszt tej walki?


nie przegap w

y

d

a

r

z

e

n

i

a

ETHNIESY FESTIWAL MUZYKI TRADYCYJNEJ I LUDOWEJ MCK, BYDGOSZCZ 14–17 MARCA

fot. materiały prasowe

W sobotę 16 marca, podczas drugiego dnia Festiwalu Muzyki Tradycyjnej i Ludowej Ethniesy, MCK zaprasza na wyjątkowe wydarzenie: występ fenomenalnego ukraińskiego duetu 5'nizza, który narodził się w 2000 roku w Charkowie. Założyciele zespołu, Andriej „Sun” Zaporożec i Sergiej Babkin, stworzyli unikalny styl. Za pomocą minimalnych środków (dwa głosy, gitara, beatbox i elementy perkusji) połączyli reggae, rock, hip-hop, jazz i bossa novę z pełnymi abstrakcyjnego humoru i gry słów tekstami napisanymi po ukraińsku, rosyjsku oraz angielsku. Bez żadnego kontraktu płytowego i nakładów finansowych zdobyli ogromną popularność nie tylko we wschodniej Europie, ale też na Zachodzie i w krajach bałtyckich.

PECHAKUCHA NIGHTS V EDYCJA NA DZIEŃ KOBIET WOJEWÓDZKA I MIEJSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNA, BYDGOSZCZ 8 MARCA, GODZ. 18 To już piąta edycja PechaKucha Nights w Bydgoszczy - inspirującego eventu, podczas którego można spotkać wielu ciekawych ludzi i wysłuchać zaskakujących, motywujących prezentacji. Tym razem całe wydarzenie będzie poświęcone kobietom. Nazwa PechaKucha pochodzi z języka japońskiego i oznacza… „gadu-gadu”. Wyjątkowość eventu opiera się na specyficznym formacie: każdy mówca ma dokładnie 6 minut i 40 sekund na przedstawienie swojej prezentacji.

Rada Rodziców Vi Lo

FESTIWAL LITERATURY PRZECZYTANI

KONCERT NIEZMIENNA POWRÓT BYDGOSZCZY DO MACIERZY

MCK, BYDGOSZCZ 25–30 MARCA

MCK, BYDGOSZCZ 2 MARCA, GODZ. 19

Przeczytani to kilka dni fascynujących spotkań z mistrzyniami i mistrzami słowa pisanego oraz warsztatów, podczas których uczestnicy - uczniowie i nauczyciele - poznają tajniki sztuki pisania oraz czytania książek. Wśród autorów pojawią się m.in.: Anna Wasilewska i Marek Bieńczyk - autorzy nowych przekładów prozy Alberta Camusa; Klementyna Suchanow - autorka głośnej biografii Gombrowicza; ceniona poetka i debiutująca właśnie powieścią „Zdrój” Barbara Klicka; a także pisarz Mikołaj Grynberg oraz Joanna Bator, wielokrotnie nagradzana - m.in. nagrodą Nike, autorka m.in. „Piaskowej Góry”, „Wyspy Łzy” czy „Ciemno, prawie noc”.

Bydgoszcz, Polska i muzyka - to ONA! Silna, niezależna, mądra i… zmienna. NIEZMIENNA to muzyczna podróż po pełnym wrażliwości i emocji świecie kobiety. To historie szczęśliwych, spełnionych, ale też zagubionych i samotnych kobiet. Ich zmagania z rzeczywistością skomentują bydgoskie dziennikarki. Osobiste interpretacje piosenek zaprezentują bydgoscy wokaliści przy akompaniamencie zespołu pod kierownictwem Miłosza Wośki - pianisty i aranżera. NIEZMIENNA to niezwykłe elektroniczne aranżacje utworów przygotowane specjalnie na tę okazję. Podczas wieczoru publiczność stworzy integralną całość z artystami.

ONE (WENUS, D’ARC, MONROE) I TY KPCK, BYDGOSZCZ 8 MARCA, GODZ. 10 Kujawsko-Pomorskie Centrum Kultury w Bydgoszczy zaprasza do Salonu Hoffman na bezpłatne wykłady, warsztaty, pokazy i konsultacje dotyczące kobiecości, zdrowia, urody, mody i bezpieczeństwa. Tego dnia będzie można skorzystać z m.in. bezpłatnych badań słuchu, uszu, wzroku, ciśnienia, poziomu cukru we krwi czy też bezpłatnego czesania i układania fryzur.

ANIMOCJE MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL FILMÓW ANIMOWANYCH MCK, MÓZG, BYDGOSZCZ 7–14 KWIETNIA Najlepsze animacje, nagradzani artyści, moc wrażeń - takie właśnie są Animocje. Tegoroczna edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmów Animowanych Animocje startuje już 7 kwietnia. Jednym z najciekawszych „animocjowych” pokazów będzie „Seder-Masochism”, czyli animowana historia judaizmu w reżyserii Niny Paley. Trudno opisać „Seder-Masochism” - to trzeba zobaczyć! Widzów czeka spotkanie z animowanym musicalem, pełnym absurdalnego humoru, porównywanego z dziełami grupy Monty Python. Film interpretuje na nowo wydarzenia biblijne z Księgi Wyjścia, zwłaszcza historie związane z tytułowym sederem paschalnym. Ale to nie koniec, Paley zanimowała też Mojżesza wyprowadzającego Izraelitów z niewoli egipskiej. „Seder-Masochism” jest równocześnie wielkim głosem sprzeciwu wobec patriarchatu, narzucanego przez wielkie religie monoteistyczne. Film zdobył nagrodę publiczności na festiwalu filmowym ANIMATOR w Poznaniu.

miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 97


prawo

CO Z FRANKAMI? TEKST: Magdalena Pledziewicz

Minęła kolejna rocznica czarnego czwartku - dnia, w którym Bank Centralny Szwajcarii uwolnił kurs CHF w stosunku do euro, a zobowiązania wielu polskich kredytobiorców znacznie wzrosły. Obecnie kurs franka szwajcarskiego do złotego nie wykazuje tak dużych wahań, jak kilka lat temu, jednak nadal jest znacznie wyższy niż w dniach, gdy wiele osób zaciągnęło kredyt.

Kredytobiorcy przekonali się już, że wysokość ich zobowiązania jest zależna tylko od przypadku. Nikt nie jest w stanie przewidzieć nagłych wahań kursów walut. Ponadto od ryzyka kursowego - w przeciwieństwie do banku - nie są w żaden sposób zabezpieczeni. Dyskusja w społeczeństwie trwa. Z jednej strony słychać głosy, że wiedza o wahających się kursach walut jest czymś oczywistym, a frankowicze powinni ponieść konsekwencje, szczególnie że wcześniej skorzystali z tańszego kredytu. Inni twierdzą, że taka argumentacja całkowicie pomija rolę banku jako instytucji zaufania publicznego. Na najwyższych szczeblach sądowych zapadają tymczasem przełomowe orzeczenia, które bez wątpienia będą kształtować linię orzeczniczą w sprawach frankowych. Oto kilka z nich.

ORZECZENIE TRYBUNAŁU SPRAWIEDLIWOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ 20 września 2017 r. w sprawie C-186/16 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie, w którym przesądził o obowiązku informacyjnym banku wobec kredytobiorcy. Przyjęto, że poinformowanie kredytobiorcy o samym istnieniu ryzyka kursowego jest niewystarczające. Konieczne jest by konsument przed zawarciem umowy, był w stanie oszacować, jak może kształtować się całkowity koszt kredytu w całym okresie obowiązywania umowy. Samo zawarcie w umowie zapisu o tym, że kredytobiorca jest świadomy ryzyka kursowego, należy zatem uznać za niewystarczające. Bank bowiem winien był przedstawić klientom symulację, w jaki sposób będzie kształtować się rata w razie wahań kursu waluty. Skoro zatem bank w momencie podpisania umowy nie był w stanie przewidzieć możliwych wahań kursowych, powinien ponieść całe ryzyko z tym związane. Z pouczenia udzielonego klientowi powinno natomiast wynikać jasno, że zawarcie umowy wiąże się z nieograniczonym ryzykiem, które może w przyszłości przekroczyć możliwości finansowe klienta. Dopiero wówczas konsument z pełną świadomością ryzyka zawarłby taką umowę. UCHWAŁA 7 SĘDZIÓW SĄDU NAJWYŻSZEGO Sąd Najwyższy w orzeczeniu III CZP 29/17 przesądził kwestię tzw. kursu rynkowego. Chodzi o klauzule przeliczeniowe umieszczane w umowach kredytu, zgodnie z którymi

bank stosował przy przeliczaniu kwoty wypłaconego kredytu oraz spłacanych później rat własne, arbitralnie ustalane kursy walut, co pozwalało na bezpośrednie kształtowanie wysokości zobowiązania klienta. Brak odwołania się przez bank do obiektywnego kursu, np. kursu średniego NBP powoduje, że postanowienia te są uznawane za klauzule niedozwolone i nieskuteczne. Zgodnie z art. 3852 Kodeksu cywilnego oceny zgodności postanowienia umowy z dobrymi obyczajami dokonuje się według stanu z chwili zawarcia umowy. Nie jest zatem istotne, czy faktycznie bank korzystał z możliwości dowolnego kształtowania wysokości świadczenia kredytobiorcy, liczy się bowiem sam fakt, że bank przyznał sobie taką potencjalną możliwość.

CO DALEJ Z FRANKOWICZAMI - ORZECZENIE SN, NA KTÓRE CIĄGLE CZEKAMY Nie budzi już wątpliwości, że bank nie mógł zastrzegać sobie prawa do jednostronnego kształtowania kursów walut. Wiele takich postanowień zostało wpisanych do rejestru klauzul niedozwolonych. Klauzule przeliczeniowe znikają zatem z umowy klienta pozywającego bank. Jednak co dalej? Jak „wygumkowanie” klauzul przeliczeniowych ma wpłynąć na całą umowę i wysokość świadczenia klienta? Pytanie to zadał Sąd Okręgowy w Warszawie Sądowi Najwyższemu w styczniu 2018 r. Ciągle oczekujemy na uchwałę w tym przedmiocie. Będzie to najprawdopodobniej jedno z najważniejszych orzeczeń wydane w sprawie kredytów frankowych. PROCEDURY CORAZ KORZYSTNIEJSZE Po zmianach w procedurze cywilnej opłata od pozwu przeciwko bankowi wynosi 1000 zł, a nie jak wcześniej 5 proc. wartości dochodzonego roszczenia. Problematyczne może okazać się jednak ustalenie sądu właściwego do rozpoznania sprawy. Mimo że przepis mówi, że jeśli roszczenie związane jest z działalnością oddziału pozwanego, pozew można złożyć w sądzie oddziału. Nie wszystkie banki, wobec braku takiego obowiązku, ujawniają swoje placówki jako oddziały w krajowym rejestrze sądowym. Niepewność tę usunąć ma projektowana nowelizacja, zgodnie z którą konsument przeciwko przedsiębiorcy będzie mógł wytoczyć powództwo w sądzie swojego miejsca zamieszkania.

MAGDALENA PLEDZIEWICZ - radca prawny, właścicielka Pledziewicz Kancelaria w Toruniu. Specjalizuje się w ochronie praw konsumenta na rynku usług finansowych. Wspiera klientów w obronie przed egzekucją bezpodstawnie zawyżonych roszczeń instytucji finansowych oraz w dochodzeniu ich roszczeń względem pożyczkodawców i kredytodawców.


miasta kobiet • luty - kwiecień 2019 99


BYDGOSZCZ, ul. Modrzewiowa 7, tel. 52 360 25 60, CHOJNICE, ul. Gdańska 68, tel. 52 397 30 66, www.uni-car.com.pl, kontakt@uni-car.com.pl


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.