Numer 201 (SGH) (kwiecień)

Page 1

Niezależny Miesięcznik Studentów Numer 201 Kwiecień 2022 ISSN 1505-1714

www.magiel.org.pl

s.8/ Temat numeru

Miejska zamiana Gentryfikacja


INSPIRACJA ROKU 2022

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ


spis treści / Oddałbym belkę naczelnym, ale oni nie wymyślą nic śmiesznego

13

24

34

Terror karmi się strachem

Globalne skutki wojny w Ukrainie Wszystko to nagle

f Książka

a Uczelnia

20 21 22

0 6 Liderki do zadań specjalnych

8 Temat Numeru 08

M i ejs k a z a m i a n a

23 24

Globalne skutki wojny w Ukrainie Spirala Orbána Bitwa o atom

4 Felieton 18

A rtyści dla Ukrainy Wszystko to nagle

27 28 29

Play cool

Te r r o r k a r m i s i ę s t r a c h e m Blaski i cienie pomagania

Florence and the Machine z królewskim powrotem W ar s z awskie k oncer t y dla Ukr ainy W ramiona Rey Recenzje

41 42

Skok na kolarskie podium H e ja , H e ja , H e ja , C r a c o v i a m i s t r z e m h o k e ja

Palazzo Bierutti B a u h a us p o w a r s z a w s k u

t 3po3 44

Quiz osobowości Maglavo

e Film 30 32

Magpress

Prezes Zarządu:

Natalia Młodzianowska natalia.mlodzianowska@magiel.waw.pl Redaktor Naczelna:

Julia Jurkowska Jacek Wnorowski, Patryk Kukla, Michał Wrzosek Adres Redakcji i Wydawcy:

al. Niepodległości 162, pok. 64 02-554 Warszawa magiel.redakcja@gmail.com

„ J eden tur ys t a, jeden pr z y jaciel ” – kilk a sł ów o Ur ug w aju

49

Pomoc lekarswtem na lęk

p Czarno na Białym 51

K i e d y w a k a c je?

l Relacja 54

St u d e n c i W a r s z a w y d l a U k r a i n y

k Gry

55 R e c e n z je 56 Wc i ą g a j ą c a n a u k a – o k s y m o r o n

2 Kto jest Kim? 57

Bartłomiej Pacho / Kamila Sosnowska

Dział PR: Julia Białowąs

Wilemska, Julia Wiśniewska, Julia Zapiórkowska, Julianna

niewicz, Paweł Mironiak, Paweł Pawłucki, Paweł Pinkosz, Piotr

Patronaty: Natalia Młodzianowska

Korekta:

Piotr Holeniewski oraz Aneta Sawic-

Gigol, Julianna Sęk, Kacper Badura, Kacper Maria Jakubiec,

Grodzki, Piotr Niewiadomski, Piotr Szumski, Piotr Prusik, Rafał

Uczelnia: Anna

ka, Anna Sośnicka, Kacper Rzeńca, Wiktoria Ja-

Kacper Rzeńca, Kajetan Korszeń, Kamil Węgliński, Kamila Fraid,

Michalski, Rafał Wyszyński, Roksana Guzik, Róża Francheteau,

kubowska,

Jan

Karol Jurasz, Karol Truś, Karolina Chojnacka, Karolina Kołodziej,

Sabina Doroszczyk, Sara Lament, Simon Fongang, Stanisław

Kroszka, Lena Kossobudzka, Martyna Borodziuk

Karolina Owczarek, Karolina Przygodzka, Karolina Tymińska,

Marczuk, Szymon Kubica, Szymon Podemski, Teresa Franc, To-

Współpraca:

Agata Ciara, Agata Cybulska, Agata Zapora,

Kasia Jaśkiewicz, Katarzyna Gawryluk-Zawadzka, Katarzyna

masz Dwojak, Urszula Grabarska, Weronika Kopacz, Weronika

Agnieszka Chilimoniuk, Agnieszka Traczyk, Aleksanda

Kowalewska, Katarzyna Orchowska, Katarzyna Stępień, Ka-

Rzońca, Weronika Zych, Wiktoria Domańska, Wiktoria Jaku-

Pałęga, Aleksander Jura, Aleksandra Bańka, Aleksandra

tarzyna Lesiak, Kinga Boćkowska, Kinga Nitka, Kinga Nowak,

bowska, Wiktoria Kolinko, Wiktoria Konarska, Wiktoria Latar-

Muzyka: Jacek Wnorowski

Gawlik, Aleksandra Golecka, Aleksandra Grodzka, Alek-

Kinga Włodarczyk, Kinga Zwolska, Klaudia Kiersznicka, Klaudia

ska, Wiktoria Musiał, Wiktoria Nastałek, Wojciech Godlewski,

Książka: Julia Jurkowska

sandra Gątarczyk, Aleksandra Hyrycz, Aleksandra Jarosz,

Waruszewska, Klaudia Łęczycka, Krystyna Citak, Krzysztof

Zofia Zygier, Zuzanna Dwojak, Zuzanna Karlicka, Zuzanna

Sztuka: Anna Cybulska

Aleksandra Kalicińska, Aleksandra Orzeszek, Aleksandra

Król, Krzysztof Zegar, Krzysztof Zybura, Kuba Kołodziej, Laura

Kowalska, Zuzanna Witczak, Zuzia Łubińska, Łukasz Kryska

Panasiuk, Aleksandra Pytel, Aleksandra Sojka, Aleksandra

Królewska, Laura Starzomska, Maciej Bystroń-Kwiatkowski,

Sowa, Aleksandra Trendak, Aleksandra Wilczak, Aleksandra

Maciej Cierniak, Magdalena Cebo, Magdalena Oskiera, Maja

Redakcja zastrzega sobie prawo do przeredagowania

Bieniek, Aleksandra Ślubowska, Alicja Paszkiewicz, Alicja

Kamińska, Mania Rytlewska, Marcin Gzylewski, Marek Wrzos,

i

niezamówiony

Raczyk

Felieton: Szymon Podemski Film: Rafał Michalski

Warszawa: Mateusz Tobiasz Wolny Sport: Mateusz Kozdrak Technologia i Społeczeństwo: Aleksandra Sojka

Jakub

Krajewski,

Agata

Ciara,

skracania

niezamówionych

tekstów.

Tekst

Utrata, Amelia Łeszyk, Aneta Sawicka, Angelika Grabowska,

Maria Król, Maria Nowociel, Maria Opiłowska, Maria Stefaniak,

Czarno na Białym: Jakub Boryk

Angelika Kuch, Aniela Markowska, Anna Dobieszewska, Anna

Mariusz Celmer, Marta Kołodziejczyk, Marta Myszko, Marta So-

na

Reportaż: Maciej Cierniak

Dziubany, Anna Halewska, Anna Raczyk, Anna Rutkiewicz,

biechowska, Martyna Borodziuk, Martyna Krzysztoń, Mateusz

odpowiedzialności za treści zamieszczonych reklam

Gry: Michał Goszczyński

Antek Trybus, Arkadiusz Bujak, Arkadiusz Klej, Bartosz Mar-

Fornowski, Mateusz Klipo, Mateusz Kozdrak, Mateusz Mar-

i artykułów sponsorowanych.

szał, Bartłomiej Pacho, Basia Iwanicka, Basia Przychodzeń,

ciniewicz, Mateusz Nita, Mateusz Tobiasz Wolny, Maximilian

Dawid Dybuk, Dorian Dymek, Dorota Dyra, Emilia Kubicz, Emilia

Seifert, Małgorzata Bocian, Małgorzata Kobyszewska, Micha-

Matrejek, Ewa Jędrszczyk, Filip Wieczorek, Gabriela Fernan-

lina Czerwińska, Michalina Kobus, Michał Flis, Michał Hryciuk,

dez, Gabriela Libudzka, Gabriela Mościszko, Hanna Sokolska,

Michał Orzołek, Michał Wrzosek, Mikołaj Łebkowski, Milena

Hanna Żukowska, Helena Wnorowska, Hubert Pauliński, Iga

Kowalczyk, Miłosz Borkowski, Monika Pasicka, Natalia Czapla,

Dyrektor Artystyczna: Karolina Gos

Kowalska, Igor Osiński, Iwona Oskiera, Iza Pawlik, Iza Zięba,

Natalia Jakubowska, Natalia Korzonek, Natalia Machnacka,

Wiceprezes ds. Finansów: Urszula Grabarska

Jacek Wnorowski, Jagoda Brzozowska, Jagoda Koperska,

Natalia Morawska, Natalia Młodzianowska, Natalia Olchowska,

Okładka: Tomasz Dwojak

Wiceprezes ds. Partnerów: Stanisław Marczuk

Jakub Białas, Jakub Boryk, Jakub Krajewski, Jakub Kulak,

Natalia Sawala, Natalia Sobotka, Natalia Zalewska, Natalia Ło-

Makieta pisma: Maciej Simm, Olga Świątecka

Jan Kroszka, Jan Ogonowski, Jan Stusio, Janina Stefaniak,

puszyńska, Natalia Gańko, Nicola Kulesza, Ola Marszałek, Ola

Joanna Chołołowicz, Joanna Góraj, Joanna Jas, Julia Błaziak,

Łukaszewicz, Oliwia Witkowska, Patrycja Świętonowska, Pa-

Julia Białowąs, Julia Gapys, Julia Jurkowska, Julia Kieczka, Julia

trycja Ciupak, Patryk Kukla, Paulina Bartczuk, Paulina Borczak,

Krasuska, Julia Mosińska, Julia Pierścionek, Julia Ratus, Julia

Paulina Jasionowska, Paulina Mańko, Paulina Wojtal, Paulina Li-

3po3: Krzysztof Zegar Kto Jest Kim: Paulina Wojtal

Zastępcy Redaktor Naczelnej:

46

Redaktor Prowadzący: Mateusz Tobiasz Wolny

Człowiek z Pasją: Michalina Kobus

Stowarzyszenie Akademickie

q Reportaż

c z y e p i t e t?

MGM w paszczy Amazona Siebie odnaleźć

Polityka i Gospodarka: Michał Orzołek

Wydawca:

Studenci Warszawy dla Ukrainy

t Człowiek z Pasją

o Sport

j Warszawa

d Muzyka 26

34 36 38 39

g Sztuka

5 Polityka i Gospodarka

13 15 16

t Technologia i Społeczeństwo

G d z i e j e s t e ś , p i ę k n y ś w i e c i e? Recenzje Z punktu widzenia biologii dobro i zło mają tę samą barwę

54

Dział Foto: Nicola Kulesza Dział Grafika: Natalia Łopuszyńska

Pełnomocnik ds. Projektów: Emilia Matrejek Pełnomocnik ds. UW: Maria Król Dział IT: Paweł Pawłucki

łamach

może NMS

nie

Magiel.

zostać Redakcja

opublikowany nie

ponosi

Artykuły, ogłoszenia i inne materiały do wydania majowego prosimy przesyłać e-mailem lub dostarczyć do siedziby redakcji do 6 maja.

kwiecień 2022


SŁOWO OD NACZELNEJ

/ wstępniak

jak to dopiero trzeci numer???r

Siła równowagi J U L I A J U R KOW S K A R E DA K TO R N A C Z E L N A ie znam studenta, który nie byłby zestresowany – nauką, pracą, przyszłością albo wszystkim naraz. Choć jesteśmy na świecie tylko na chwilę, chwila ta niewyobrażalnie się dłuży – zwłaszcza, gdy w danym okresie występuje przewaga negatywnych emocji. Nie zmienia to jednak faktu, że nie realizujemy nawet procenta swoich planów, bo – o ironio – brakuje nam na nie czasu. Przytłoczenie otaczającą presją powoduje brak motywacji, co z kolei skutkuje pojawieniem się presji. Koło się zamyka, a my nadal stoimy w martwym punkcie. Chciałabym w tym akapicie przekazać czytelnikom sprawdzony przepis na sukces w walce z rzeczywistością. Byłby to ładny zabieg kompozycyjny, co więcej – tak by wypadało. Z drugiej strony nie wypada być nieszczerym (czy niemówienie prawdy to kłamstwo?) i to ta zasada wygrywa pojedynek w mojej głowie. Fajnie byłoby usunąć z opisu swojego życia tagi ciężko i zmęczenie , a na ich miejsce dodać równowaga . Nie wszystko jest jednak takie proste jak zaplanowanie Magla i na razie jest to jedyna równowaga, jaką udało się mi osiągnąć. W tym numerze – pierwszym z trzeciej setki – proponujemy czytelnikom wachlarz tematów na miarę naszych czasów. Jako dziennikarze nie możemy omijać tematu napaści na Ukrainę i jej konsekwencji (Globalne skutki wojny w Ukrainie , s. 13). Słowo pomoc po-

jawia się w tym wydaniu w najróżniejszych formach. Piszemy o tym, jak sami pomagamy (Studenci Warszawy dla Ukrainy, s. 54), jak pomagają inni ( Pomoc lekarstwem na lęk , s. 49) i czym właściwie, z psychologicznego punktu widzenia, to pomaganie jest ( Blaski i cienie pomagania , s. 36). Temat ten, choć niewątpliwie ważny, nie może zawładnąć naszym życiem. Gdy czarne myśli i naturalny w tej sytuacji strach zaczynają wychodzić na pierwszy plan, warto postarać się przywrócić równowagę. Wiosenne dni coraz bardziej zachęcają do aktywności fizycznej i poznawania Warszawy – dla „pandemicznych studentów” jest to pierwsza ku temu sposobność. Zanim udacie się na inauguracyjny spacer ulicami miasta stołecznego, zachęcam do przeczytania artykułu okładkowego – Miejska zamiana (s. 8) – który uwrażliwi Was na odbywające się po cichu zmiany w naszym najbliższym otoczeniu i zwiększy świadomość zjawiska gentryfikacji. Aby oddać się turystycznym przyjemnościom, wcale nie trzeba udawać się w daleką podróż. Choć o optymizm z dnia na dzień coraz trudniej, nie zwalnia nas to ze starania się o jego utrzymanie, a wręcz sprawia, że jest to kwestia ważniejsza. Warto znaleźć swoją odskocznię i żyć z dnia na dzień, licząc, że kolejny poranek będzie lepszy. Nadzieja umiera ostatnia i choć jest też matką głupich, jestem w stanie się z tym pogodzić. 0

Strona internetowa Magla

Magiel na Instagramie

N

Choć jesteśmy na świecie tylko na chwilę, chwila ta niewyobrażalnie się dłuży.

Magiel na Facebooku

04–05


Polecamy: 06 UCZELNIA Liderki do zadań specjalnych Potrzeba nowego stylu przywództwa

08 TEMAT NUMERU Miejska zamiana

Wpływ gentryfikacji na wygląd stolicy

15 PIG Spirala Orbána

fot. Nicola Kulesza

O wyborach parlamentarnych na Węgrzech

kwiecień 2022


UCZELNIA

/ Czas oddać rządy w ręce kobiet

Hej Putler, chcesz spróbować mojej zupy z Barszczu Sosnowskiego? Palce lizać

Liderki do zadań specjalnych Dziś trudno wyobrazić sobie, by dorastanie mogło przysporzyć jeszcze więcej wyzwań niż obecnie. Bierność polityków wobec katastrofy klimatycznej, kryzys służby zdrowia w czasie pandemii COVID-19, ograniczanie praw reprodukcyjnych czy w końcu jarzmo inwazji Rosji na Ukrainę. Te i inne elementy dzisiejszego krajobrazu społeczno-politycznego odbiją się na zdrowiu i świadomości społecznej generacji Z i pozostaną w niej już na zawsze. W dobie nieustających kryzysów wypada poszukiwać rozwiązań. Bardziej niż kiedykolwiek potrzeba nowego stylu liderstwa, a ten jest na wyciągnięcie ręki. T E K S T:

Z U Z A K A RC Z

iedy Hanna Rosin tytułowała w 2012 r. swoją książkę, wskazując na koniec mężczyzn (H. Rosin, The End of Men: And the Rise of Women, Riverhead Books), absolutnie nie miała na myśli seksmisji. Nieuchronnie jednak widzimy na horyzoncie koniec znanych układów patriarchalnego świata. Zmiany społeczne po prostu dzieją się w zatrważającym tempie. Jak na fakt, że pierwsze kobiety (Jadwiga Sikorska, Stanisława Dowgiałło i Janina Kosmowska) pojawiły się na polskim uniwersytecie dopiero w 1894 r., a już w roku akademickim 2016/2017 stanowiły 63 proc. osób kończących studia wyższe w Polsce, istotnie obserwuje się zmianę błyskawiczną. Jednak do ogłoszenia sukcesu w obszarze równouprawnienia jeszcze długa droga. O końcu mężczyzn nie wspominając. Merytokratyczne argumenty za utrzymywaniem nierówności zatem odpadają. Skoro kobiety to większa część społeczeństwa, a statystyki wskazują, że obecnie stanowią większość wśród grupy absolwentów uczelni wyższych, warto by się zastanowić, dlaczego nadal pozostają niedoreprezentowane w parlamencie. Aby opisać czynniki, wpływające na taki, a nie inny układ władz, potrzeba zebrać dziesiątki doświadczeń z licznych obszarów życia prywatnego i profesjonalnego. Jedno jest natomiast pewne: kobiece przywództwo jest właśnie tym, które będzie potrzebne w 2022 r.

szość działań na rzecz powstrzymania skutków kryzysu klimatycznego podejmują właśnie aktywistki. Taki stan rzeczy nie powinien jednak dziwić, z racji trwałości procesów socjalizacji – wychowanie do roli kobiety uczy zapobiegliwości, szczególnie, kiedy mają świadomość, że kryzys dotknie je bezpośrednio. Już dziś niestety dotyka, bo to właśnie kobiety w przeważającej części stają się uchodźczyniami klimatycznymi. Mimo tego wciąż nie mają platformy, by mówić o swoim stanowisku. Ktoś może po-

Nigdy, przenigdy nie będziesz szła sama

…a przynajmniej nie od razu. Niedługo po tym, jak w Polsce wraz z rozpoczęciem IX kadencji Sejmu RP, toczyła się dyskusja nad zasadnością użycia feminatywnej formy posłanka, rolę premierki Finlandii objęła Sanna Marin. Wówczas jeszcze nie było wiadomo, że za kilkanaście tygodni świat całkowicie zmieni swój kształt, wraz z wybuchem pandemii wirusa SARS-CoV-2.

K

We wrześniu 2021 r. Greenpeace Polska ogłosił rekrutację na obóz Wszystkie dla klimatu. Serce zabiło mi szybciej. Dawno nie przeczytałam czegoś bardziej trafnego. W komunikacji w języku polskim – języku pozostającym nieneutralnym płciowo, kompleksowe nazewnictwo jest jeszcze lepiej widoczne. Dziś więk-

06–07

Jeśli wojna nie ma w sobie nic z kobiety, to doraźna pomoc w jej obliczu już tak. wiedzieć: ale przecież mamy ministrę klimatu, Annę Moskwę, przestań się czepiać! W istocie: obserwuje się tutaj efekt szklanego klosza w czystej jego postaci. Za skutki (braku) prac polskiego wybitnie zmaskulinizowanego rządu będzie odpowiadać kobieta. To nie pierwsza taka sytuacja, kiedy kobietom umożliwia się dostęp do stanowisk decyzyjnych w momencie najgłębszego kryzysu – w tym wypadku w przededniu szczytu klimatycznego COP26 w Glasgow czy w końcu w obliczu rozłamu stosunków polsko-czeskich nad Turowem.

Północną Europą nie zostaniemy

Oczy wszystkich były zwrócone nie tylko w stronę ekspertów i ekspertek w zakresie medycyny, ale właśnie głów państw i szefostw rządów. Podmiot ONZ na rzecz Równości Płci i Wzmocnienia Kobiet wydał raport nt. decyzyjności liderek politycznych w trakcie pandemii, wskazujący na stanowczość podejmowanych decyzji, ich wysoką responsywność na dane naukowe czy gotowość do wprowadzania niepopularnych, innowacyjnych rozwiązań w dobie kryzysu. Liderki dostrzegały potencjalne skutki dla kobiet na rynku pracy, w szczególności w obszarze sfeminizowanych prac opiekuńczych czy tych w sektorze edukacji. Ta fragmentaryczna na skalę globalną obecność kobiet na stanowiskach decyzyjnych ograniczyła negatywne skutki pandemii w poszczególnych państwach, ale te, które nie minimalizowały wcześniej nierówności ze względu na płeć, w 2020 r. poczuły, że odbiło się to wobec nich rykoszetem. To nie przesada. W czasie pandemii kobiety cierpiały nie tylko ekonomicznie, ale także – jak w przypadku Polski – politycznie, a w efekcie, także i zdrowotnie. To w tym właśnie roku na stanowisko prezydenta koniec końców nie startowała żadna kandydatka, a wraz z wyrokiem z 22 października 2020 r. Trybunał Konstytucyjny ograniczył niemal w zupełności prawa reprodukcyjne kobiet. Strach zatem pomyśleć, jakie efekty przyniosłoby w 2022 r, zbadanie opinii polskiego społeczeństwa na temat roli przywódczyń politycznych. Podobne badanie sprzed czterech lat, realizowane przez Kantar dla Rzecznika Praw Obywatelskich wykazało, że co trzecia osoba w Polsce uważa, że kobiety nie powinny angażować się politycznie, to nie ich rola.

Jeszcze polska edukacja nie zginęła Nie da się jednak ukryć, że istnieją przebłyski nadziei – rodem z esejów Rebekki Solnit – które pozwalają wierzyć, że także w Polsce możliwą będzie równa reprezentacja


UCZELNIA

fot. OKO.press

Czas oddać rządy w ręce kobiet /

kobiet i mężczyzn w procesach decyzyjnych na poziomie krajowym. Jako że prezydentki Polska jeszcze się nie doczekała, głos pierwszej damy, Agaty Kornhauser-Dudy, dał minimum nadziei pośród opozycji. Po rozmowie z posłankami opozycyjnymi (Kingą Gajewską, Katarzyną Lubnauer, Barbarą Nowacką i Krystyną Szumilas) na temat zmiany ustawy o prawie oświatowym, oraz niektórych innych ustaw, tzw. lex Czarnek, obieca-

projekt poselski pod laskę marszałkowską, to środowisko edukacyjne nigdy dotąd nie było tak skonsolidowane, także w kwietniu 2019 r., w czasie strajku nauczycielskiego. To przetasowanie w obszarze liderstwa było najlepiej widoczne w mediach tradycyjnych: dziś to głównie ekspertki wypowiadają się na temat oświaty. Przed trzema laty trudno było się o ich widoczność doprosić.

Jednomyślność i wytrwałość w walce Wolnej Szkoły (…) utrzymywały właśnie kobiety…

Jeśli wojna nie ma w sobie nic z kobiety, to doraźna pomoc w jej obliczu już tak. Istotną rolę w kształtowaniu modeli działania w trakcie tak nagłego przemieszczania się osób uchodźczych, uciekających przed wojną w Ukrainie, kształtowały przede wszystkim organizacje pozarządowe. Nie sposób pominąć tutaj stopnia feminizacji III sektora, który sięga aż 95 proc. Utarty schemat wykonywania prac opiekuńczych i solidarnościowej walki przebija się także w obszarze tego kryzysu. Kobiety panują nad takimi sytuacjami, poza systemem: oddolnie, nieodpłatnie i z poczucia obowiązku.

ła przekazać zastrzeżenia do prezydenta. Dziś to właśnie kobiety są w głównej mierze odpowiedzialne za walkę o edukację na miarę wyzwań, jakie stoją przed wchodzącymi w dorosłość młodymi osobami. Nie bez kozery sieć organizacji społecznych tak skutecznie działała na rzecz zablokowania wyżej wspomnianego projektu zmian w polskim prawie oświatowym. Jednomyślność i wytrwałość w walce Wolnej Szkoły (kampanii społecznej realizowanej przez ponad 100 organizacji trzeciego sektora zajmujących się edukacją) utrzymywały właśnie kobiety – czy to w roli nauczycielek, czy działaczek ze strony wysoce sfeminizowanego trzeciego sektora. Choć dziś wiadomo, że lex Czarnek ma wrócić jako

Wojna nie ma w sobie nic z kobiety

O europejskich standardach Choć dziś powrót Donalda Tuska do polskiej polityki opisywany jest jako czas wprowadzania europejskich standardów w szeregach opozycyjnych, nie da się zapomnieć o 2020 r. Wizja prawdziwej prezydent , czyli Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na fotelu prezydenckim, prysnęła nagle i bezpowrotnie.

Pośród wszystkich partii, które mają swoich przedstawicieli i przedstawicielki w sejmie, tylko jedna z nich – Inicjatywa Polska (obecnie z pięcioma stanowiskami poselskimi) – ma na swoim czele kobietę, a w innej – Zielonych – zachowany jest parytet na czele partii. Te pojedyncze przypadki, zdaje się, wyjątki od reguły, nie napawają optymizmem, ale z perspektywy studenckiej dają przestrzeń na zagospodarowanie tematu i wypracowanie nowych standardów liderstwa, które uwzględniają różnorodność społeczną. Według mapy trendów Infuture Institute z 2022 r. rosnący wpływ kobiet na życie społeczne, ekonomiczne i polityczne to temat, który w najbliższym czasie wejdzie do głównego nurtu. Z prostego powodu: różnorodność, jak i równouprawnienie w procesach decyzyjnych, w szczególności na poziomie państwa, po prostu się ekonomicznie opłaca. Dziś – poza wymiarem normatywnym – należy myśleć o takich rozwiązaniach, które zapewnią młodym osobom stabilną przyszłość, niezależnie od ich tożsamości płciowej. 0

Informacja W dniach 26–28 kwietnia 2022 r. w Szkole Głównej Handlowej odbędzie się wydarzenie z ramienia Studenckiego Koła Naukowego Ekonomii Politycznej Rzeczpospolita Babska – Kobiecy kryzys: przywództwo i polityka społeczna. Podczas konferencji zgłębiona zostanie tematyka feminizacji sektorów opieki i edukacji. Porozmawiamy o przyszłościowym aspekcie kobiecego przywództwa.

kwiecień 2022


08–09


gentryfikacja /

TEMAT NUMERU

Miejska zamiana Choć gentryfikacja coraz silniej wpływa na polskie miasta to świadomość tego zjawiska wciąż jest niewielka. T E K S T I Z DJ Ę C I A :

TO M A S Z DWOJA K

piosenki Życie Warszawy hiphopowej grupy Hemp Gru, kreślącej charakterystykę stolicy z początku lat 2000., wyłania się obraz miasta, które zdecydowanie nie jest bezpiecznym miejscem. Bilon mówi np. o bandyckim Mokotowie , Pono nazywa Służew Służeźną , a Felipe opisuje Ursynów jako busz . W piosence wspomniane zostaje również Śródmieście Południowe, jak wskazuje Koras nieznane z terenów bezpiecznych . Szybki skok o dwie dekady, do teraźniejszości. W Śródmieściu Południowym stare kamienice przechodzą gruntowne renowacje (ewentualnie na ich miejscu stawia się nowoczesne apartamentowce), zakłady rzemieślnicze są wypierane przez modne knajpki, a turyści nie boją się tu zaglądać. Jak to się stało, że obszar o wątpliwej reputacji zmienił swoją charakterystykę i w coraz większym stopniu jest zamieszkiwany i odwiedzany przez bardziej zamożnych mieszkańców? Na to pytanie można odpowiedzieć jednym słowem – gentryfikacja.

Z

Jak uszlachetnia się przestrzeń Po raz pierwszy słowo gentrification pojawiło się w 1964 r. w publikacji brytyjskiej socjolożki Ruth Glass. W dosłownym tłumaczeniu oznacza uszlachetnienie – od angielskiego gentry, czyli szlachta. Jak wskazuje Łukasz Drozda w książce Uszlachetniając przestrzeń. Jak działa gentryfikacja i jak się ją mierzy tytułowe pojęcie to zjawisko o bardzo złożonym wymiarze – m.in. społecznym, ekonomicznym czy urbanistycznym, dodatkowo trudnym do precyzyjnego opisania. W publikacjach poruszających temat gentryfikacji możemy się spotkać z jej licznymi definicjami i interpretacjami. Autor wspomnianej pracy przytacza artykuł Aleksandry Jadach-Sepoło, która wyróżnia cztery składowe tego procesu: kompleksową poprawę stanu substancji mieszkaniowej; zmianę stosunków najmu własności, najczęściej rozproszenie własności i wyeliminowanie najmu; wzrost cen gruntów i budynków; wymianę klasową, wysiedlenie uboższej ludności i napływ bogatszej klasy średniej. Skrótowo, za Jerzym Grzeszczakiem, gentryfikację można opisać jako proces transformacji osadnictwa, głównie wielkomiejskiego, polegający na wprowadzaniu się bogatszych ludzi do podupadłych dzielnic, ich odnawianiu i stopniowym wypieraniu dotychczasowych uboższych mieszkańców. Zjawisko gentryfikacji jest trudne w pomiarze i wymaga wzięcia pod uwagę wielu czynników. Podstawowym wskaźnikiem będzie oczywiście znaczna rotacja mieszkańców 1

kwiecień 2022


TEMAT NUMERU

/ gentryfikacja

przy jednoczesnym zwiększeniu poziomu zamożności i wykształcenia. Pomocne w analizie mogą okazać się także dane dotyczące struktury własnościowej mieszkań czy wskaźnik przestępczości – a właściwie jej rodzajów (w bardziej zgentryfikowanych dzielnicach popularniejsze będą przestępstwa gospodarcze, a w biedniejszych – kryminalne). Jak wskazuje Łukasz Drozda, z uwagi na niską dostępność precyzyjnych danych urzędowych badania dotyczące gentryfikacji warto poszerzyć także o źródła nieurzędowe, np. dotyczące popularności ogłoszeń rzeczoznawców majątkowych oraz biur pośredników nieruchomości. Użyteczna może okazać się także sama obserwacja dzielnic i ich przemian wizualnych. Nieuchwytność procesu „uszlachetniania” przestrzeni skutkuje tym, że zazwyczaj analizy uzupełnia się o opis estetycznej transformacji. Opinie na temat skutków gentryfikacji są podzielone i można je sprowadzić do dość powszechnie stosowanej w dyskursie politycznym i społecznym dychotomii liberalno-lewicowej (czy też marksistowskiej). Apologeci zjawiska wskazują na poprawę jakości budownictwa, wzrost wartości nieruchomości, zmniejszenie przestępczości kryminalnej czy przyciągnięcie bardziej aktywnej zawodowo części społeczeństwa. Często przywoływanym symbolem pozytywnych aspektów „uszlachetniania” przestrzeni jest baskijskie Bilbao, które dzięki inwestycjom stało się atrakcyjnym miejscem dla turystów oraz osób z tzw. „klasy kreatywnej”. Krytycy skutków gentryfikacji zwracają uwagę na wypieranie mniej zamożnej ludności i jednoczesne niszczenie tkanki społecznej, a tak-

10–11

że na ograniczenie liczby tanich mieszkań. Szkocki geograf i antropolog Neil Smith podkreśla często występujący klasistowski charakter zjawiska i określa go „miejskim rewanżyzmem”. Pod tym pojęciem kryje się przekonanie gentryfikatorów o konieczności ujarzmienia czy wręcz ucywilizowania dzielnic uznawanych za niebezpieczne i podupadłe. Pogląd ten zazwyczaj doprowadza do tworzenia się enklaw bogactwa. Z tego powodu w „uszlachetnianych” terenach unika się np. stawiania ławek, gdzie potencjalnie mogłyby spać osoby bezdomne, niechciane przez nowych mieszkańców. Gentryfikacja to zazwyczaj proces długotrwały, podczas którego dzielnica stopniowo zmienia swój charakter. Do opisania przebiegu takiej transformacji można zastosować klasyfikację amerykańskiego profesora, Phillipa Claya. Wyróżnił on cztery etapy – wczesno- i późnopionierski, modernizacyjno-przesiedleńczy oraz supergentryfikację (opis Claya w uproszczeniu sprowadza się do dwóch etapów – pionierskiego oraz zaawansowanego). Pierwsza ze wspomnianych czterech części polega na zasiedleniu biedniejszych, podupadłych dzielnic przez ryzykantów, którzy wprowadzają się do pustostanów i odnawiają je na własny użytek. Często są to osoby o wysokim kapitale kulturowym a niskim ekonomicznym, np. artyści. W wielu miastach (m.in. San Francisco) do grupy gentryfikatorów-ryzykantów zaliczali się członkowie społeczności LGBTQ+ poszukujący tzw. safe spaces . Drugi etap to późni pionierzy, których charakterystyka jest podobna do osób z pierwszego etapu. Powoli dokonuje się za to pierwszych renowacji budynków dokony-

wanych z myślą o odsprzedaży czy najmie. Takie inwestycje pozostają jednak wciąż niszowe i ryzykowne. Pojawiają się pierwsze kawiarnie i miejsca rozrywki korzystające z alternatywnego wizerunku okolicy. W trzecim etapie dzielnica zyskuje uwagę mainstreamu. Stopniowo wprowadzają się tam członkowie klasy średniej, pojawia się wiele inwestycji, dochodzi do głębokich zmian estetycznych, które mają dostosować tereny do gustów bardziej zamożnych i konformistycznych osób. Koszty najmu zaczynają rosnąć. Dochodzi do konf liktów między nowymi mieszkańcami oraz pionierami i dotychczasowymi rezydentami, część zmuszona jest do wyprowadzki. Ostatni etap to supergentryfikacja. Dzielnica staje się supermodna i popularna. Zaczyna ją zasiedlać klasa wyższa oraz wyższa średnia, wypierając dotychczasowych, mniej zamożnych rezydentów. Nowe inwestycje są podejmowane niemalże tylko przez deweloperów, a wiele budynków usługowych przerabianych jest na jednostki mieszkalne.

Czyje jest miasto stołeczne? W 2018 r., prawie 15 lat po nagraniu opisanego we wstępie utworu Życie Warszawy, raperzy z Hemp Gru wydali jego drugą część. W nowej piosence również zostaje wspomniane Śródmieście, jednak już po gentryfikacyjnej transformacji. Na powracające w utworze pytanie Skąd pochodzisz? gościnnie występujący Kaczy odpowiada: Centrum, ulice Śródmieścia; Kiedyś życia pierwszy front, teraz hipsteriada większa. Przytoczone w poprzednich akapitach definicje pasują do opisu warszawskiego Śródmieścia. W ostatnich latach przeprowadzono


gentryfikacja /

tam wiele kosztownych inwestycji dokonywanych przez prywatnych deweloperów. Ponadto dużą część mieszkań przeznaczono do wynajmu krótkoterminowego bądź dla turystów. Sama dzielnica stała się zaś bardzo modna (kilka lat temu można by było powiedzieć – hipsterska). Warto wspomnieć, że w Polsce gentryfikacja często przyjmuje jedynie charakter punktowy, co po części wynika ze specyfiki własności terenów. W Warszawie (a szczególnie na Śródmieściu) silnie łączy się ona z tematem reprywatyzacji. Przekształcenia własnościowe znacznie ułatwiły przejęcie wartościowych działek przez prywatnych inwestorów i umożliwiły przeskoczenie kilku szczebli gentryfikacyjnej drabiny eskalacyjnej (jak to się obecnie modnie mówi). Powszechnym procederem było tzw. handlowanie roszczeniami polegające na skupowaniu od spadkobierców dawnych właścicieli praw do ubiegania się o zwrot nieruchomości. Takimi działaniami często zajmowały się specjalistyczne firmy, które ponosiły niewielkie koszty zakupu roszczeń w porównaniu do wartości przejmowanych budynków. Wielu dotychczasowych lokatorów stało się ofiarami tzw. „czyścicieli kamienic”. Mieszkańcy reprywatyzowanych mieszkań byli nie tylko poddawani presji ekonomicznej, lecz także nękani, na przykład poprzez organizowanie gołębników na dachach czy głośne i rozciągnięte remonty. Symbolem oporu lokatorów stała się Jolanta Brzeska – warszawska działaczka, która została zamordowana w 2011 r. przez nieznanych sprawców. Obecnie walka z negatywnymi skutkami gentryfikacji to jeden z głównych postulatów polskich ruchów miejskich. Mitem założycielskim wielu z tych stowarzyszeń była walka z tzw. dziką reprywatyzacją, np. działającej w Warszawie organizacji Miasto Jest Nasze. W kontekście gentryfikacji, najczęściej przywoływaną stołeczną dzielnicą jest Praga Północ, również słynąca z niebezpiecznych terenów podobnie jak kiedyś Śródmieście Południowe. Okolica posiada duży potencjał gentryfikacyjny dzięki dobremu skomunikowaniu, stosunkowo wysokiemu jak na Warszawę udziałowi historycznej zabudowy oraz niskim cenom mieszkań. W celu poprawy negatywnego wizerunku dzielnicy na przełomie wieków dokonano m.in. rewitalizacji ul. Ząbkowskiej. Jak wskazuje Łukasz Drozda renowacja ta miała jednak charakter wyłącznie pozorny. Odnowione zostały jedynie elewacje budynków przy utrzymaniu niskiej jakości substancji mieszkaniowej. Działania władz miasta przyniosły jednak relatywny sukces, a dzielnica z „niebez-

piecznej” powoli stawała się jedynie „alternatywną”. Na Pradze pojawiło się kilka modnych lokali, m.in. przy ul. 11 listopada. Obecnie w dzielnicy powstaje również wiele nowoczesnych bloków mieszkalnych, na co wpływ miało oczywiście otwarcie pobliskich stacji metra. Gentryfikacja nie pochłonęła jednak Pragi całkowicie. Proces ten przyjmuje tam często charakter punktowy. Skutkuje to dużą różnorodnością społeczną i architektonicznym eklektyzmem (co ułatwia zobrazowanie opisywanego w artykule zjawiska poprzez zapewnienie spektakularnych kontrastowych kadrów). Na Pradze nie dochodzi jeszcze do typowego dla końcowych etapów gentryfikacji – masowego wypierania mieszkańców. Wyczuwalne jest za to napięcie między „tutejszymi” – często

TEMAT NUMERU

starszymi i bardziej konserwatywnymi rezydentami zamieszkującymi Pragę „od pokoleń” a osobami napływowymi – zazwyczaj młodymi, liberalnymi i wykształconymi. W ostatnich latach na pozycję warszawskiego gentryfikacyjnego lidera zaczęło się wysuwać się Powiśle – administracyjnie część Śródmieścia. Tradycyjnie była to dzielnica biedy (co wie każdy, kto czytał Lalkę ) jednak dzięki korzystnemu położeniu – blisko centrum oraz nad rzeką – zyskało ono uwagę inwestorów i deweloperów. W zmianie wizerunku terenów na pewno pomogło wzniesienie architektonicznych ikon (podobnie jak we wspomnianym Bilbao, choć oczywiście na mniejszą skalę) takich jak budynek BUW czy Centrum Nauki Kopernik. 1

kwiecień 2022


TEMAT NUMERU

/ gentryfikacja

Inną spektakularną inwestycją była przebudowa Elektrowni Powiśle. W miejsce dawnej elektrowni wzniesiono kompleks biurowo-mieszkalno-usługowy nawiązujący do industrialnej przeszłości i zachowujący część zabudowy. Wspomniana realizacja jest kolejnym reprezentatem dość popularnego nurtu gentryfikacyjnego, jakim stała się w ostatnich latach w Polsce postindustrializacja. W samej Warszawie można wskazać kilka rozległych budynków, m.in. Centrum Praskie Koneser czy Browary Warszawskie, które zaadaptowano do nowego, poprzemysłowego użytku. Tego rodzaju projekty to jedne z najbardziej widocznych przejawów gentryfikacji. Miejsca, które do niedawna były pustostanami, stały się w zależności od planowanego odbiorcy, np. alternatywnymi halami koncertowymi, zwykłymi galeriami handlowymi z industrialnym sznytem bądź superzgentryfikowanymi foodhallami. W skrajnych przypadkach projekty te są idealnymi przykładami baudrillardowskiej hiperrzeczywistości, głębokiego przetworzenia przestrzeni przy jednoczesnej komercjalizacji „autentyczności” i „klimatu”.

Für Deutschland Głębokie zmiany można dostrzec także w stolicy naszego zachodniego sąsiada. Berlin to jedno z najczęściej analizowanych miast jeśli chodzi o proces gentryfikacji. Z uwagi na duże podobieństwo uwarunkowań (m.in. poważne zniszczenia powojenne oraz dziedzictwo czasów komunizmu w zakresie urbanistyki i własności nieruchomo-

12–13

ści) może ono służyć warszawskim badaczom oraz osobom mającym wpływ na rozwój stołecznego miasta jako przykład – negatywny bądź pozytywny. Stolica Niemiec zaczęła się intensywnie gentryfikować po upadku muru w 1989 r. i otwarciu wschodniej części miasta na inwestycje. Dzielnice takie jak Friedrichshain czy Kreuzberg (wprawdzie położona w granicach Berlina Zachodniego, jednak równie słabo doinwestowana) znacznie zmieniły swój charakter i stały się modnymi miejscami z wieloma restauracjami, galeriami i klubami, ze słynnym Berghain na czele. Do Berlina zaczęło przybywać wielu nowych mieszkańców skuszonych przez wizerunek miasta oparty na otwartości i różnorodności, a także przez wciąż względnie niskie koszty życia zapewniane przez aktywną politykę władz miasta (według teorii przytoczonego wcześniej Philippa Claya można to uznać za pierwszy etap gentryfikacji). Z czasem popyt na mieszkania znacznie przewyższył ich podaż. Znaczna część nieruchomości została również sprywatyzowana – od 1990 r. władze Berlina pozbyły się ponad 200 tys. mieszkań. Czynniki te doprowadziły do znacznego wzrostu cen najmu. W Berlinie ok. 85 proc. mieszkańców wynajmuje mieszkania, a z każdym rokiem populacja miasta zwiększa się o kolejne kilkadziesiąt tysięcy osób. Wysokie koszty życia stały się zatem paląca kwestią. O problemach związanych z gentryfikacją coraz częściej zaczęto mówić przy okazji wyborów. Na początku 2020 r. władze Berlina uchwaliły ustawę, która wprowadziła zamro-

żenie cen najmu na pięć lat. Po ponad roku przepis ten został jednak uchylony przez Federalny Trybunał Konstytucyjny. Kilka miesięcy później, przy okazji wrześniowych wyborów, odbyło się referendum dotyczące nacjonalizacji (za odszkodowaniem) majątku prywatnych agencji nieruchomości, które posiadają co najmniej 3 tys. jednostek mieszkalnych. Głosowanie odbyło się z inicjatywy ruchów najemców oraz przy poparciu Zielonych i Die Linke. Postulat poparło ponad 59 proc. głosujących. Mimo że w referendum wzięła udział wystarczająca liczba mieszkańców, realizacja jego rezultatu jest mało prawdopodobna z uwagi na kwestie prawne i niechęć największych partii – w tym SPD. Głosowanie pokazało jednak zdolność ruchów miejskich do organizacji i poparcie dla aktywnej polityki mierzącej się z wyzwaniami związanymi z gentryfikacją. Mimo że gentryfikacja jest jednym z ważniejszych zjawisk wpływających współcześnie na charakterystykę miast to proces ten pozostaje w Polsce dość słabo zbadany. Trudno jest go uchwycić w liczbach bez ponoszenia ogromnych nakładów, a zjawiska takie jak wzrost cen najmu czy zwiększenie liczby renowacji mogą równie dobrze wynikać z innych czynników. Podskórnie jednak bardzo łatwo wyczuć skutki gentryfikacji, spacerując po śródmieściach polskich miast i obserwując np. podupadłe kamienice schowane między nowoczesnymi apartamentowcami. Procesy rewitalizacyjne są rzecz jasna pożądane i kluczowe dla rozwoju miast. Ważne, aby dokonywać ich w sposób zrównoważony. 0


wojna w Ukrainie /

POLITYKA I GOSPODARKA Czy jedzenie pad thai o pierwszej w nocy jest lewicowe?

Globalne skutki wojny w Ukrainie O świcie 24 lutego wojska rosyjskie bezprawnie przekroczyły granice Ukrainy. Zaczęły się również pierwsze bombardowania – wtedy jeszcze przede wszystkim infrastruktury strategicznej. W ich wyniku „strategicznie” zginęły również pierwsze ukraińskie dzieci… Od tamtego czasu świat opanowało widmo cierpienia, biedy, a może nawet ryzyko głodu. T E K S T:

M AT E U S Z FO R N OW S K I

GRAFIKA:

ojna wywróciła do góry nogami życie wielu Ukrainek i Ukraińców. Smutek i strach prowadzą ich do bardzo trudnych wyborów – decyzji o ucieczce, zostawieniu całego swojego dotychczasowego życia za sobą. Wewnątrz Ukrainy obserwuje się wzmożony ruch ze wschodnich regionów, gdzie toczą się najbardziej zacięte walki, do miast położonych bliżej zachodniej granicy kraju. Jednym z głównych celów podróży stał się Lwów, choć dla wielu jest to jedynie przystanek przed dalszą drogą za granicę. Ukrainę opuściło już kilka milionów osób, głównie kobiet i dzieci. Wyjeżdżają do Polski, Słowacji, Węgier czy Mołdawii, choć celem podróży wielu uchodźców są kraje zachodniej Europy, zwłaszcza jeśli mają tam swoje rodziny. Skala emigracji jest tak duża, że przed przejściami granicznymi tworzyły się kilkunastokilometrowe korki. Aby jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu, wielu uchodźców porzucało swoje pojazdy, niekiedy poniszczone przez ostrzał lub wybuchy, i na piechotę zmierzało do rogatek. Kobiety i dzieci zostawiają swoich mężów i ojców z nadzieją, że niebawem ponownie się spotkają w wolnym, oswobodzonym państwie. Mężczyźni w wieku poborowym nie mogą opuszczać Ukrainy, dlatego zostają, by bronić ojczyzny przed najeźdźcą. Kto walczy? Normalni ludzie, którzy jeszcze kilka tygodni temu zupełnie tak jak my chodzili na uczelnię, siedzieli w biurowych fotelach, zwiedzali świat… LinkedIn pełen jest wpisów, w których m.in. młodzi programiści czy konsultanci zmieniają swoje stanowisko na „żołnierz”. Prawdopodobnie to pierwszy raz w ich życiu, kiedy w rękach trzymają broń i choć wcale tego nie chcą – los zmusza ich do obrony przed najeźdźcami, którzy przecież także są ludźmi i niekoniecznie chcą zadawać innym cierpienie. Wojska ukraińskie stawiły prawdopodobnie nieprzewidziany przez Rosjan opór, dlatego agresor zaczął wykorzystywać jeszcze bardziej haniebne środki opresji. Ostrzeliwanie i bombardowanie obszarów mieszkalnych, m.in.

W

A N N A B A LC E R A K w Mariupolu, Kijowie czy Chersoniu, w tym wykorzystanie zakazanej konwencjami międzynarodowymi broni kasetowej, poskutkowały tysiącami zgonów wśród ludności cywilnej. Organizacja Narodów Zjednoczonych dostaje coraz więcej dowodów na istnienie grupowych mogił w oblężonych miastach, zwłaszcza w Mariupolu. Ci, którym udało się przetrwać ataki, często nie mają dokąd wracać – ich domy zostały zburzone lub na podwórku wystaje z ziemi niezdetonowana rosyjska rakieta. Ulice zmieniły się w pudełka absurdalnych puzzli, których elementami są odłamki ścian czy pobite szkło.

marca). Dla zwykłych obywateli ma to duże znaczenie, ponieważ oznacza to wzrost cen towarów importowanych, a także spadek siły nabywczej ich oszczędności. Przeciętni Rosjanie tracą, chociaż to nie ich bezpośrednie decyzje doprowadziły do kryzysu. Odpowiedzialne za niego są rosyjskie elity – władza, z Władimirem Putinem na czele, oraz oligarchowie, dlatego to przede wszystkim w nich wymierzone są sankcje, polegające m.in. na konfiskacie mienia (np. luksusowych jachtów trzymanych w zagranicznych portach) i zamrożeniu aktywów na amerykańskich czy szwajcarskich kontach.

(Nie)winni Rosjanie

Nie rzucim ziemi skąd nasz ród

Trudno o współczucie dla obywateli Rosji, skoro to przedstawiciele tego kraju mordują i niszczą naród ukraiński, a zachodnie media obiegają obrazki, na których Rosjanie wyrażają swoje poparcie dla działań wojennych poprzez formowanie litery „Z” – współczesnego symbolu ludobójstwa i zbrodni wojennych. Jednak w wyniku wojny również w kraju agresora żyje się gorzej, choć oczywiście strat Ukrainy i Rosji nie da się porównać. Ma to miejsce przede wszystkim za sprawą sankcji gospodarczych nakładanych na Federację Rosyjską przez kraje zachodu. Odizolowanie Rosji od zagranicznych rynków finansowych czy wyłączenie jej z międzynarodowego systemu transakcji finansowych SWIFT uniemożliwiły wielu firmom rentowne funkcjonowanie na rosyjskim rynku, dlatego postanowiły wstrzymać swoją działalność. Część z nich została do tego bezpośrednio zmuszona przez władze rosyjskie – m.in. Twitter czy Instagram, co było sporym ciosem dla rosyjskich użytkowników i influencerów. W wyniku sankcji Rosjanie nie zakupią również nowego sprzętu elektronicznego czołowych marek, takich jak Apple oraz Dell, nie obejrzą też ulubionych seriali na Netfliksie. Działania wojenne spowodowały także drastyczne osłabienie rubla na rynkach walutowych. Kurs rosyjskiej waluty do amerykańskiego dolara spadł o 47 proc. przez pierwsze półtora tygodnia wojny (między 23 lutego a 7

Oblicza pobliskiej wojny doskonale widać w Polsce. To właśnie tu od początku inwazji trafiły ponad 2 mln uchodźców, zgodnie z kalkulacjami Straży Granicznej. Miliony Polaków zaangażowały się w pomoc – wiele polskich domostw powiększyło się na bliżej nieokreślony czas. Zbiórki humanitarne miały problem z transportem tak dużej liczby darów, a nowym sposobem spędzania wolnego czasu licznych młodych ludzi stał się wolontariat w punktach recepcyjnych. Rodacy nie potrzebowali specjalnego wezwania do działania – od pierwszych dni masowo ruszyli na granicę, aby pomóc w przedostaniu się do większych miast uchodźczyniom i ich rodzinom. Na przejściach granicznych zaroiło się od aut z rejestracjami z całego kraju, a polskie władze szybko usprawniły procedury wjazdu dla ukraińskich obywateli, przez co zdarzały się dni, kiedy granicę przekraczało ponad 100 tys. osób. Wojna, która wybuchła tak blisko polskiej granicy, wywołała niepokój i niepewność jutra wśród Polaków, ale również inwestorów na polskim rynku. Błyskawicznie po wejściu rosyjskich wojsk na Ukrainę warszawska giełda zaczęła odnotowywać straty. 24 lutego wartość indeksu WIG zanurkowała o 10,7 proc. w dół. Podobnie osłabił się złoty – kurs polskiej waluty do dolara w półtora tygodnia od wybuchu wojny spadł o ponad 11,5 proc. Zarówno spadek wartości waluty, jak i panika zakupowa Polaków, z którą styczność mieliśmy już w 2020 r. przy okazji pandemii 1

kwiecień 2022


POLITYKA I GOSPODARKA

COVID-19, a także wzrost cen ropy na światowych rynkach, spowodowały gwałtowny wzrost cen paliw. Kiedy drożeją paliwa, automatycznie drożeją też inne produkty, a to za sprawą wyższych cenników usług transportowych. Na wyższe ceny ropy wrażliwie reaguje również rolnictwo. Maszyny rolnicze zużywają dużo paliwa przy pracy, a dodatkowo mają niewielkie baki, dlatego limity tankowania (w tym często zakaz tankowania do kanistrów lub innych zewnętrznych zbiorników) na stacjach benzynowych utrudniają działalność rolnikom, którzy wraz z nastaniem wiosny zaczynają przygotowywać ziemię na przyszły sezon. Na produkcję rolną, a w efekcie również wyższe ceny żywności, wpłynie niedobór nawozów – Rosja i Białoruś były ich czołowymi producentami, a przez sankcje eksportowe zmniejszy się podaż nawozów na światowych rynkach. Cena nawozów azotowych to w 60–80 proc. koszt gazu ziemnego, który również wydobywany jest w Rosji. Nowa projekcja inf lacyjna Narodowego Banku Polskiego uwzględniająca wpływ wojny na polską gospodarkę zakłada, że średnioroczna inf lacja w tym roku może przekroczyć 10 proc. Oprócz drożejących paliw,

14–15

/ wojna w Ukrainie

spodziewać się można podwyżek cen energii elektrycznej, opału czy gazu, który płynął do Europy z Rosji. Mocno ucierpi branża transportowa, która zmagać się będzie z niższą dostępnością pojazdów (część kluczowych materiałów pochodziła z Rosji i Ukrainy), a także brakiem kierowców, których znaczną część stanowili Ukraińcy. Przełoży się to na wzrost cen towarów ze sklepowych półek i tym samym uszczupli oszczędności Polaków.

Piaskiem w oczy Wojna zostawi po sobie równie mocny ślad na krajach i społeczeństwach, które nie były, nie są i prawdopodobnie nigdy nie będą stroną w tej sprawie. Chodzi tutaj o kraje Afryki i Azji, jedne z najuboższych na całym świecie, którym w efekcie działań militarnych w Ukrainie i związanych z nimi przestojami produkcji rolnej, a także sankcjami eksportowymi na agresorów, grozi klęska głodu. Dane FAO, komórki ONZ do spraw wyżywienia i rolnictwa wskazują, że w najgorszej sytuacji może znaleźć się Erytrea, która w 100 proc. była zależna od dostaw pszenicy z Ukrainy i Rosji. W równie trudnej sytuacji jest Somalia, gdzie ok. 93 proc. pszenicy pochodziło z tych dwóch krajów, a także Seszele, na które nie trafi ok. 91 proc. pszenicy – dotychczas była importowana z Ukrainy.

Ukraina była jednym z największych na świecie producentów oleju i kukurydzy, a także istotnym producentem zbóż. Niedobory tych produktów na światowych rynkach wymuszą konieczność znalezienia substytutów, a także podniesienie ich cen. W pierwszej kolejności dostawy zabezpieczą najbogatsi, a kraje najmniej zamożne pozostaną na końcu łańcucha. Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje, że w efekcie wojny ceny zbóż wzrosną w najbliższym czasie o 8–10 proc. Przez to na żywność nie będzie stać większej grupy ludzi – w 2019 r. z powodu głodu cierpiało 690 mln osób, a według ONZ przez wojnę liczba ta zwiększy się o kolejne 7,6 mln niedożywionych.

Quo vadis, Rosjo? Na wojnie tracą wszyscy, choć oczywiście w różnej skali. Ukraińcy – bliskich, domy i normalne życie, jakie znali do tej pory. Rosjanie – majątki i pozycję na arenie międzynarodowej. Polscy przedsiębiorcy i rolnicy – płynność finansową oraz bezpieczeństwo materialne swoje i swoich rodzin. Kraje biednego południa mogą stracić dostęp do żywności, która uratowałaby część społeczeństw od głodu. A kto zyskuje? No właśnie – czy ktokolwiek na tej wojnie zyskuje? 0


wybory na Węgrzech /

POLITYKA I GOSPODARKA

Spirala Orbána Wybory parlamentarne na Węgrzech z 3 kwietnia dały okazję Viktorowi Orbánowi do rozpoczęcia festiwalu absurdu – niespotykanego do tej pory w żadnym Państwie Członkowskim UE. T E K S T:

K A J E TA N KO R S Z E Ń

GRAFIKA:

dy pod koniec ubiegłego roku zjednoczona węgierska opozycja wybierała na lidera kampanii wyborczej Pétera Márki-Zaya, burmistrza małego miasteczka, już wtedy sondaże nie dawały tej dość kolorowej zbieraninie od prawa do lewa dużych szans na pokonanie koalicji rządowej pod wodzą Viktora Orbána. Niedziela 3 kwietnia, czyli dzień, w którym odbyły się wybory parlamentarne, przyniosła jednak niespodziankę – choć nie taką, jakiej życzyliby sobie zwolennicy zmian na Węgrzech. Rządzące partie Fidesz i KDNP (Chrześcijańsko Demokratyczna Partia Ludowa) nie tylko utrzymały większość konstytucyjną (czyli 2/3 miejsc w parlamencie), na granicy której balansowały od 12 lat, ale pozyskały również dodatkowe mandaty. Rozmiar porażki uwydatniło wejście do Zgromadzenia Krajowego skrajnie prawicowego Mi Hazánk (Nasza Ojczyzna) kosztem mandatów bloku opozycyjnego. W swoim zwycięskim przemówieniu premier Viktor Orbán podkreślił i tym samym przypomniał wszystkim, że jego celem jest utrzymać się na stanowisku do 2030 r. – czyli jeszcze przez dwie kadencje. Czy, mówiąc to, zaskoczył kogokolwiek? Może by i tak było, gdyby nie wszystko inne, czego dokonał w kolejnych dniach po wyborach.

G

My przeciwko nim wszystkim Kampania wyborcza o władzę nad Zgromadzeniem Krajowym, pilnie strzeżonym przez tysiącletnią Koronę Świętego Stefana (do której odwołanie, wraz z odniesieniem do chrześcijaństwa, Fidesz umieścił w preambule Konstytucji z 2011 r.), na dobre rozpoczęła się wraz z początkiem lutego. Jednak to rosyjska agresja na Ukrainę dostarczyła Orbánowi paliwo, pozwalające ostatecznie przypieczętować wygraną i to w tak spektakularnej formie. Od 24 lutego podstawą retoryki obozu Fidesz-KDNP było utwierdzanie opinii publicznej w tym, że wojna w Ukrainie jakoby miała nie dotyczyć w żaden sposób Węgier ze względu na położenie geograficzne i pozornie całkowitą odrębność od Słowian. Oskarżenia padały natomiast w kierunku opozycji – o chęć wciągnięcia kraju w wojnę która nie jest „nasza”. W tym samym czasie rząd w Budapeszcie nie podjął żadnych kluczowych działań mogących wesprzeć Ukrainę lub polegających przynajmniej na wyrażaniu wspólnego stanowiska z państwami członkowskimi UE. W odpowiedzi na to nawet polski rząd nie mógł stać bezczynnie

ZO F I A Z YG I E R i w rezultacie pod koniec marca wraz z Czechami zrezygnował z udziału w szczycie Grupy Wyszehradzkiej dotyczącym obronności. Prawdopodobnie nie zrobiło to na fideszowskiej władzy zbyt dużego wrażenia – zresztą jakby miało, jeśli spójne stanowisko naszej władzy podminowują szkodliwe wypowiedzi np. Zbigniewa Ziobry na Twitterze: Za uzależnienie energetyki i gospodarki Węgier od Rosji odpowiadają dzisiejsi rywale Viktora Orbána. Przyczyn ostatecznego wyniku należy się doszukiwać jednak nie tylko w samym przekazie, ale też w jaki sposób docierał on do wyborców – według raportu Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych Orbán i KDNP potrafili wyjść w mediach społecznościowych poza swoją bańkę i dotrzeć do publiki z łatwym w odbiorze przekazem. Tymczasem opozycja nie dała rady przebić się przez orbánowską propagandę. Zaskakujące jest natomiast to, że Międzynarodowa Misja Obserwacji Wyborów OBWE określiła cały proces wyborczy jako poprawnie przeprowadzony, pomimo zauważenia znacznie ograniczonej możliwości dokonania świadomego wyboru przez m.in. stronniczość i brak balansu w monitorowanych mediach. Wydawałoby się, że brzmi znajomo.

Droga donikąd Pierwsze dni po wyborach to jednak już totalna spirala absurdu, której, pomimo wielu zarzutów (zazwyczaj słusznych) wobec polskiego rządu, nigdy w XXI w. w naszym kraju nie widzieliśmy. Jeszcze w dzień wyborów Viktor Orbán podziękował za udział w wyborach węgierskiej mniejszości zamieszkującej Zakarpacie – ukraiński region przygraniczny – kończąc wypowiedź zdaniem Wasza ojczyzna jest z wami. Uruchomiło to jeszcze większą falę resentymentów do „wielkich Węgier” obecnych stale w tamtejszej opinii publicznej, a budowanych od lat m.in. poprzez projekt rozdania ponad dwóch milionów paszportów członkom mniejszości w Rumunii, Serbii, Słowacji czy Ukrainie. Orbán dolał oliwy do ognia, kiedy argumentował, że w wyborach z 3 kwietnia przeciwko niemu, oprócz m.in. europejskiej lewicy, stał prezydent Ukrainy Wołody-

myr Zełenski. Ten zaprosił telefonicznie premiera Węgier do odwiedzenia Ukrainy, przekonując go, że niezależnie od tego, czy mu się to podoba, wpływ Rosji na Węgry jest ogromny. Niedorzeczność sytuacji wzmocnił sam Władimir Putin, który w oficjalnym oświadczeniu Kremla pogratulował Fideszowi zwycięstwa. Orbán natomiast pochwalił się na Twitterze połączeniem telefonicznym wykonanym do niego przez byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. I mimo że od napisania tego tekstu do jego ukazania się jeszcze dużo może się zmienić, to w tej orbánowskiej spirali zaszło jedno kluczowe z punktu widzenia naszego kraju zdarzenie. Wydawać by się mogło, że od 2015 r. Fidesz-KDNP i Zjednoczona Prawica były stawiane na równi – lub przynajmniej jako jedno grono idące w ślady drugiego. Jednak postawa wobec kryzysu za wschodnią granicą UE i działania Komisji Europejskiej w związku z uruchomieniem środków z Funduszu Odbudowy całkowicie (na szczęście) oddzielają Polskę od proputinowskich tendencji rządu w Budapeszcie. Zapowiedź uruchomienia mechanizmu warunkowości „pieniądze za praworządność” ze strony Przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen dotyczy tylko Węgier i wszystko wskazuje na to, że przy odrobinie woli politycznej Polsce uda się odblokować te dodatkowe środki. Tym samym Węgry wejdą na samotną drogę, która nie wiadomo dokąd ich ostatecznie zaprowadzi. 0

kwiecień 2022


POLITYKA I GOSPODARKA

/ przyszłość energii atomowej

Bitwa o atom Kwestia dążenia do emisyjnego „net-zero” od kilku lat nie znika z pierwszych stron gazet, a cały proces dekarbonizacji można śmiało zaliczyć do najważniejszych przedsięwzięć, przed którymi stoi ludzkość. T E K S T:

AG ATA C Y B U L S K A , A L E K S A N D R A G R O M I EC

rzyjmujemy to za fakt: światowy miks energetyczny wymaga radykalnej zmiany. Poszczególne państwa powinny podejmować rygorystyczne środki, aby móc w najbliższej przyszłości przestawić się w całości na gospodarkę niskoemisyjną składającą się z odnawialnych źródeł energii. Czy istnieje jednak realna perspektywa odejścia od spalania paliw kopalnych, które powoduje emisje CO2?

P

Dyrektywa globalnej solidarności Międzynarodowe negocjacje na rzecz ochrony klimatu doprowadziły do zawarcia w 2015 r. porozumienia w Paryżu. Liderzy państw z całego świata zadeklarowali wtedy podjęcie wspólnego wysiłku dążenia do osiągnięcia neutralności klimatycznej najpóźniej w 2050 r. Jednym z fundamentalnych celów porozumienia paryskiego jest ograniczenie wzrostu średniej temperatury globalnej do 2°C, w porównaniu z poziomem sprzed epoki industrialnej, a w miarę możliwości – podejmowanie wysiłków mających na celu ograniczenie wzrostu temperatury do 1,5°C, uznając, że znacząco zmniejszy to ryzyko związane ze zmianami klimatu i ich skutki. Sygnatariusze zobowiązali się również do tworzenia długookresowych planów dotyczących ustabilizowania światowej produkcji żywności, która odpowiada nawet za ⅓ emisji gazów cieplarnianych. Strategie klimatyczne wskazują ponadto ścieżkę do wyeliminowania zjawiska, w którym jednostki z najbardziej wrażliwych grup społecznych mają trudności z uzyskaniem niezbędnej energii do zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb (tzw. ubóstwo energetyczne). I choć obecnie na każdym kontynencie możemy zauważyć skutki zmian klimatycznych, które przejawiają się w szczególności w zmianie wzorców pogodowych, to wskazuje się, że najbardziej dotkliwe konsekwencje poniosą obywatele państw, które w najmniejszym stopniu przyczyniły się do zwiększenia efektu cieplarnianego. Choć termin 2050 r. wydawał się odległy, postawione ambitne cele zostały szybko zweryfikowane przez klęski żywiołowe, globalną pandemię COVID-19 czy też zbrojną inwazję Rosji na niepodległą Ukrainę. Każdy rząd zobowiązał się co pięć lat przedstawiać

16–17

GRAFIKA:

N ATAL I A ŁO P U S Z Y Ń S K A

szczegółowy plan działań, wyznaczając coraz ambitniejsze przedsięwzięcia do walki z globalnym ociepleniem. W duchu solidarności kraje postanowiły raportować o kolejno podejmowanych inicjatywach na rzecz klimatu, w celu wspólnego sprawowania nadzoru, a jednocześnie by zapewnić obywatelom pełną transparentność realizacji tych założeń. Porozumienie paryskie weszło w życie 4 listopada 2016 r., po spełnieniu warunku jego ratyfikacji przez co najmniej 55 państw odpowiedzialnych za co najmniej 55 proc. globalnych emisji gazów cieplarnianych. Mając na uwadze, że dążenie do zmiany gospodarki na całkowicie neutralną dla klimatu będzie niecodziennym wyzwaniem dla państw, problemem pozostają niewystarczające środki na osiągnięcie tego celu. Co więcej, cały proces umożliwiający przejście na wysoce energooszczędny system, który z jednej strony będzie zapewniał zrównoważony rozwój i udział obywateli, a z drugiej – bezpieczeństwo dostaw i dostępność energii, wymaga ścisłego nadzoru organów regulacyjnych. Nie da się ukryć, że inwestycje te są częścią energetycznej rewolucji, która z kolei może się okazać dla wielu niezrozumiała i zwyczajnie droga. Eksperci twierdzą jednak, że za ignorowanie zmian klimatycznych przyjdzie nam zapłacić znacznie wyższą cenę.

Zielona Europa Na poziomie unijnym, Komisja Europejska przedstawiła szereg zintensyfikowanych działań w ramach Europejskiego Zielonego Ładu, które mają dostosować unijną politykę klimatyczną, energetyczną, transportową i podatkową na potrzeby ograniczenia emisji gazów cieplarnianych netto do 2030 r. o co najmniej 55 proc. w porównaniu z 1990 r. Strategie polityczne, wsparcie finansowe oraz m.in. wprowadzenie systemu handlu uprawnieniami ETS mają pomóc w ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych. Uzupełnieniem tych założeń są również przepisy unijne dotyczące budownictwa czy transportu, którym przyklejono etykietę „efektywności energetycznej”. Stary Kontynent stanął w obliczu wyzwania stworzenia w pełni zintegrowanego oraz neutralnego dla klimatu koszyka energetycznego. Pomimo zalet płynących z energii wytwarza-

nej za pomocą paneli fotowoltaicznych czy wiatraków – nie są to wystarczająco skuteczne źródła, aby mogły zapewnić stabilność takiego systemu na przestrzeni całego roku. I choć coraz częściej wspomina się o wodorze, obecnie odgrywa on niewielką rolę, ponieważ jego produkcja zasadniczo opiera się o paliwa kopalne, co uniemożliwia jego kwalifikację jako bezemisyjne źródło energii. Nie ulega wątpliwości, że w niedalekiej przyszłości zielone rozwiązania wodorowe mogą znaleźć szerokie spektrum zastosowań zarówno w transporcie, jak i w przemyśle. Niemniej, bezwarunkowe zaprzestanie międzynarodowego finansowania węgla pozostawia pewną lukę, którą nierzadko zapełnia się gazem. Spekuluje się, że surowiec ten może stać się paliwem przejściowym dla gospodarek wysokoemisyjnych, a istniejąca obecnie infrastruktura do jego transportu czy magazynowania może zostać w przyszłości przystosowana do przesyłu zielonego wodoru. Obok atomu, gaz znalazł się w tzw. taksonomii, czyli unijnym akcie prawnym dotyczącym klasyfikowania poszczególnych inwestycji jako zrównoważonych środowiskowo. W odpowiedzi na nowe regulacje, na forum państw członkowskich pojawiły się krytyczne głosy, że uwzględnienie inwestycji ściśle powiązanych z gazem przeciwstawia się unijnym celom klimatycznym. Należy jednak pamiętać, że dla zapewnienia sprawiedliwej transformacji energetycznej Polski – paliwo przejściowe, którym będziemy mogli zapewnić stabilność i bezpieczeństwo dostaw energii w okresie wyłączania elektrowni węglowych, jest warunkiem niezbędnym.

Od węgla do atomu Aby w pełni dostosować się do norm zapewniających neutralność klimatyczną, należałoby zdecydować się na rozwój energetyki jądrowej, która od dekad zapewnia stabilność na energetycznej mapie Europy. Jej przeciwnicy jak mantrę powtarzają dwa słowa: Czarnobyl i Fukushima. Katastrofalne w skutkach wydarzenia w tych miejscach powodują powszechną obawę o powtórkę tragedii. W kontekście Czarnobyla należy jednak pamiętać, że w ówczesnym ZSRR panował brak kultury bezpieczeństwa i nawyków przestrzegania ścisłych zasad. Dziś


przyszłość energii atomowej /

świat jest w zupełnie innym miejscu pod kątem rozwoju technologicznego, co pozwala nam na szybsze i skuteczniejsze reagowanie na potencjalne zagrożenia. Niewątpliwą wadą budowy elektrowni jądrowych, która powstrzymuje wiele krajów, jest wysoki koszt procesów projektowania, licencjonowania i konstrukcji. Jest to mimo wszystko cel godny poniesionych nakładów ze względu na redukcję emisji zanieczyszczeń. Problemem, który czeka na innowacyjne rozwiązania, a także jest szansą rozwoju i edukacji dla specjalistów, jest także utylizacja odpadów radioaktywnych, czy też konieczność zapewnienia wykwalifikowanej kadry pracowniczej. Pozyskiwanie rud uranu z Kanady, Kazachstanu czy Australii jest także jednym z argumentów za niechęcią do atomu, jednak jak dziś w przypadku gazu czy ropy – import jest powszechnym rozwiązaniem handlowym i gospodarczym. W Chinach, Rosji czy Indiach wiele nowych bloków jądrowych jest w fazie budowy lub planowania, a do grona krajów, które korzystają z energii atomowej, planuje dołączyć także Polska. Jed-

POLITYKA I GOSPODARKA

nym z założeń programu „Polityka energetyczna Polski do 2040 r. – strategia rozwoju sektora paliwowo-energetycznego” (PEP 2040) jest wdrożenie na terytorium RP energetyki jądrowej do 2033 r. Czas mija nieubłaganie, a od pierwszego zamysłu do wytwarzania energii zazwyczaj upływają lata.

Aby w pełni dostosować się do norm zapewniających neutralość klimatyczną, należałoby zdecydować się na rozwój energetyki jądrowej. Budowa reaktorów to proces wymagający ogromnych nakładów finansowych, rozciągnięty w czasie i zależny od wielu zmiennych. Głównym instrumentem redukcji emisji będzie uruchomienie pierwszego bloku o mocy 1–1,5 GW do 2033 r. i kolejnych o mocy łącznie 6–9 GW do 2043 r.

Postawienie na energetykę jądrową jest posunięciem w dobrą stronę, jednak małe i średnie reaktory, jakie zakłada PEP 2040, nie wystarczą. Energia wytwarzana z elektrowni jądrowych jest tania, jednak zaleta ta odnosi się raczej do dużych jednostek niż tych, które planuje Polska. Lokalizacja elektrowni ma szczególne znaczenie w aspekcie społecznym i politycznym. Ze względu na swoją specyfikę i wydarzenia z przeszłości, budzi zazwyczaj negatywne odczucia u społeczeństwa, szczególnie wśród mieszkańców zamieszkujących obszary w pobliżu planowanej elektrowni jądrowej. Problem lokalizacyjny jest znacznie trudniejszy w przypadku małych reaktorów niż większych, ponieważ muszą znajdować się w położeniu bliskim odbiorcom, a to wymaga zwiększonych środków bezpieczeństwa. Jak więc znaleźć na terytorium Polski dogodne tereny, które będą niedaleko od zużywających energię, a jednocześnie będą na tyle daleko, by zapewnić bezpieczeństwo w przypadku awarii? Nie bez powodu więc proces skupiający się wyłącznie na projektowaniu elektrowni jądrowej o średniej mocy trwa kilkanaście lat. Na przykładzie Kanady – proces licencjonowania jednej z instalacji zajął łącznie dziewięć lat, a ostatecznie nie przyznano licencji żadnej z ośmiu badanych jednostek. W wariancie lokalizacyjnym na budowę pierwszej elektrowni jądrowej Polski znalazły się: Lubiatowo-Kopalino (gmina Choczewo) oraz Żarnowiec (gminy: Krokowo i Gniewino). Pod uwagę brano m.in. gęstość zaludnienia, dostępność wody chłodzącej, właściwości terenu i istniejącą infrastrukturę. Zapewniono, że wybrane lokalizacje spełniają wszystkie wymagania środowiskowe i są bezpieczne dla mieszkańców, chociaż raport o oddziaływaniu inwestycji na środowisko miał być złożony Generalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska w I kwartale 2022 r. Jeśli wszystko będzie szło zgodnie z planem, budowa rozpocznie się w 2026 r., a zakończy w 2033 r. Przed nami jeszcze długa droga do osiągnięcia światowej zeroemisyjności i wprowadzenia gruntownych zmian, jakich potrzebuje polityka energetyczna Polski. Energetyka jądrowa jest solidnym fundamentem, na którym powinien opierać się polski miks energetyczny, stale uzupełniany o wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, które docelowo mają zapełnić nasz koszyk energetyczny w połowie. Bez wątpienia użycie atomu daje gwarancję redukcji zużycia dwutlenku węgla. Jest to trudny, lecz konieczny instrument do przeprowadzenia zmian, których potrzebuje świat. 0

kwiecień 2022


/ świat stoi przed tobą

Play cool stałam dzisiaj lewą nogą. Codziennie wstaję lewą nogą. Tak jest mi po prostu łatwiej wyjść z łóżka. Łóżka, które niejedno już przeszło i niejednemu człowiekowi kazało za siebie płacić 420euro miesięcznie. Za tyle pieniędzy wyobrażacie sobie pewnie king size łoże wodne z jedwabną pościelą i baldachimem w zestawie. Też tak myślałam, ale moje oczekiwania szybko zostały zrównane z poziomem zero, czyli poziomem, na którym najlepiej byłoby mieć włączony kaloryfer przez cały czas. Czy kogoś interesuje, że wieczorami w tych czterech ścianach jest może 11 stopni? Nie. Gaz drogi, to i lepiej nie grzać wcale. Tą samą lewą nogą musiałam dziś przejść przez kuchenne okno, żeby dostać się na balkon. Balkon w kraju śródziemnomorskim – pełen doniczek ze świeżymi pomidorkami i bazylią rosnącą tak szybko jak chwasty w Polsce. Tam gdzie nie mamy akurat urządzonego tarasowego warzywniaka (co by nie płacić 2 zł za jednego napchanego pestycydami pomidora w spożywczaku), stoją ogromne donice z magnoliami i petuniami we wszystkich kolorach tęczy, bo w tym państwie jest przecież bardziej tolerancyjnie. Czyżby? Tolerancja społeczna może i utrzymuje się na wysokim poziomie, ale moja prywatna kończy się, gdy muszę podnieść nogę ponad wysokość kuchennego parapetu, aby zdjąć z zasyfionego balkonu pranie. Wcale nie hodujemy tam pomidorków. Raczej pleśń w kubeczkach z niedopitymi napojami alkoholowymi pozostawionymi na tarasowej podłodze przez pijanych Hiszpanów. Kwiatków też nie mamy. Jedyne, czegośmy się dorobili, albo raczej: co zostało nam dane za pięć razy 420 euro miesięcznie plus opłaty, to drabina, na której bałabym się postawić nawet i prawą nogę – której z zasady ufam bardziej. Oprócz przygód w apartamencie codziennie czeka na mnie też masa atrakcji outdoorowych. Na przykład co rano w drodze do szkoły mijam kilka warsztatów samochodowych. Nie wiem o nich wiele, bo nawet nie mam prawa jazdy. Wiem, że w aucie są trzy pedały: gazu, hamulca i sprzęgła. Jaki jest cel istnienia tego ostatniego? Nie mam pojęcia. Może podobny jak mój sens istnienia na tym świecie. Chociaż pewnie i większy, bo samochód z manualną bez sprzęgła chyba nie ruszy, a świat beze mnie kręciłby się dalej. Pomijając jednak egzystencjalne dywagacje: zdążyłam już zauważyć, że głównym zajęciem panów pracujących w warsztatach jest turlanie opon. Z lewej na prawą, z prawej na lewą,

W

18–19

potem jeszcze trochę do przodu albo do tyłu. I tak cały boży dzień, jakby żadne miejsce nie było dla tej biednej opony odpowiednie. Tu źle, tam też niedobrze. Czasem czuję się właśnie jak taka opona. Nawet nie jak człowiek. Nawet nie jak zwierzę, którym przecież jestem. Czasem czuję się jak przedmiot, jak obiekt. I to wcale nie obiekt pożądania. Tylko jak coś, co przesuwa się z miejsca na miejsce, ciągle szukając jakiegoś dla siebie i ciągle nie mogąc go znaleźć. Miało być inaczej. Miałam mieć swoją ulubioną kawiarenkę do picia porannego espresso zagryzanego croissantem z kremem pistacjowym. Ale przecież przez dwie godziny w samolocie nie polubię sączenia przez zęby małej czarnej w kawiarni pod rusztowaniem. Podkreślę tylko, że rusztowanie nie stanowi elementu ozdobnego – trwają na nim prace remontowe, skapują z niego krople potu zmęczonych włoskich robotników. Trzeba uważać. Kawki nie wypiję też przecież w kawiarni z widokiem na całą gamę śmietników do segregacji odpadów. I co z tego, że kontenery mienią się w południowym słońcu. Śmieci śmierdzą. W słońcu nawet bardziej. Generalnie wszystko w promieniach słońca jest bardziej, co nie ma wcale mieć negatywnego wydźwięku, wręcz przeciwnie. Wiosną bardziej chce się żyć, poznawać ludzi, wychodzić z domu. A gdy z głośnika leci playlista Mood Booster, wydaje się, że cały świat stoi przed tobą otworem. Czasem jest dobrze. Wyglądasz lepiej niż modelki ze świątecznej reklamy Apartu. Słupki pewność siebie i twoje ego prześcigają się wzajemnie jak Max Verstappen i ten drugi na torze Formuły 1. Jest naprawdę dobrze. Drobna poprawka kosmyka włosów, błyszczyk na usta, żeby lśniły co najmniej tak jasno jak twoja osobowość w tym momencie. Doklejenie do make-up’u kilku kryształków na wzór coolkids z Euforii (dobrze, że nie przeszło ci nigdy przez myśl branie heroiny dożylnie, żeby być jak oni). Ostatni szlif. Zapięcie zamka w butach na obcasie i nonszalanckie opuszczenie mieszkania z charakterystycznym stukotem chodu kobiety sukcesu. Wyjście do ludzi. Wyjście na podbój świata. Jesteś gotowa. Jesteś pewna, że odgrywasz tu główną rolę. Jesteś? Chyba raczej byłaś, dopóki z tego mieszkania nie wyszłaś. Teraz świat też stoi przed tobą, ale potworem. 0

Zuzanna Łubińska Zuzia podeśle jeszcze dziś swój opis. (nie podesłała)


kultura /

Trochę kultury Polecamy: 20 KSIĄŻKA Gdzie jesteś, piękny świecie? Nowa powieść Sally Rooney na polskim rynku

28 MUZYKA W ramiona Rey

Muzyczna historia zespołu Ramona Rey fot. Nicola Kulesza

30 FILM MGM w paszczy Amazona

Nowy zakup Amazona w przemyśle filmowym

Student (nie)normalny EMILIA KUBICZ est ciepłe majowe przedpołudnie. Jadę na uczelnię autobusem linii 168, a słońce tak przyjemnie ogrzewa mi twarz przez szybę, że przymykam oczy. Przechodzi mi przez myśl, że tak mógłby wyglądać cały mój dzień, aż nagle słyszę nad uchem: Proszę bilet do kontroli. Jak na złość nigdzie nie mogę znaleźć legitymacji z biletem miesięcznym, więc nie mija pięć minut, a w mojej ręce ląduje mandat. Wypisując go, pan nazywany zgodnie z wykonywaną profesją dużym kanarkiem mówi: Jak się nie jest studentem, to się jeździ na normalnym. Nie mieści mi się w głowie, dlaczego tylko legitymacja przekonałaby kontrolera, że jestem studentką. Jest przecież tyle innych rzeczy, które lepiej to potwierdzają. Na przykład zeszyt do niemieckiego w mojej torbie. Albo to, że oddaję wszystkie prace zaliczeniowe na ostatnią chwilę. Cieszą mnie też promocje na jedzenie i alkohol, a co semestr obiecuję sobie, że teraz to już się będę uczyć na bieżąco. Czy można zachowywać się bardziej studencko? Nie sądzę. Swoją drogą, skoro taki pan kontroler nie wierzy mi na słowo, że jestem studentką, podczas gdy naprawdę nią jestem, to czemu każe mi ot tak jeździć z biletem normalnym, skoro nie wie, czy jestem normalna? Nie może tego stwierdzić tylko na mnie patrząc, prawda? Czy tego też nie powinno się jakoś weryfikować?

J

Cieszą mnie też promocje na jedzenie i alkohol, a co semestr obiecuję sobie, że teraz to już się będę uczyć na bieżąco.

Czemu nie słyszy się: Proszę bilet do kontroli… O, normalny? A ma pani dokument na to, że jest pani normalna? Poza tym nikt nie sprawdza, czy jestem księżniczką, kiedy jem princessę. Mogę też w sportowych butach nie uprawiać sportu, smarować się rano kremem na noc, jeść płatki śniadaniowe na kolację i nikt mnie za to nie aresztuje. Czemu więc, kiedy raz zapomnę zielonkawego kawałka plastiku ze swoim zdjęciem z wytrzeszczonymi oczami, to już nikt mi nie wierzy, że studiuję? Ktoś trąca mnie ramieniem. Nagle ulatują mi z głowy wszelkie rozkminy. Przypominam sobie, że jadę autobusem, a w ręce mam mandat za bycie studentką. A może bardziej za niepodawanie się za normalną? Sama nie wiem. Gdy widzę nazwę przystanku, z którego odjeżdżamy, uświadamiam sobie, że powinnam była wysiąść. Już prawie klnę pod nosem na swoje rozkojarzenie, ale zdaję sobie z czegoś sprawę. Okej, może i normalnie powinnam była wysiąść, ale przecież właśnie ustaliłam, że nie jestem normalna. Jako nienormalna nie mogę jeździć normalnie, prawda? To odkrycie sprawia, że ogarnia mnie dziwnie uwalniający spokój. Siadam na wolnym siedzeniu pod oknem i czuję, że pora na przygodę. Normalnie dawno bym spanikowała i chciała zawracać autobus, ale nienormalnie mogę sobie jeszcze trochę pojeździć. 0

kwiecień 2022


KSIĄŻKA

/ recenzja

czy można się bronić z Magla? asking for a friend

Gdzie jesteś, piękny świecie? Podczas gdy fani Sally Rooney z niecierpliwością oczekują premiery serialu na podstawie Rozmów z przyjaciółmi, na polskim rynku ukazała się w marcu tego roku najnowsza książka autorki. Jak w porównaniu do poprzednich dwóch powieści wypada Gdzie jesteś, piękny świecie? ALEKSANDRA KALICIŃSKA

ohaterkami powieści Rooney są dwie przyjaciółki: znana na całym świecie pisarka Alice, która postanawia zamieszkać w małej nadmorskiej miejscowości oraz Eileen pracująca w redakcji niezbyt poczytnego pisma. Mieszkające daleko od siebie kobiety wymieniają maile, w których nie tylko relacjonują wydarzenia ze swojego życia, lecz także komentują świat, w którym żyją, podają w wątpliwość podstawowe wartości i wymieniają się opiniami na tematy takie jak sztuka, seksualność, polityka czy ekologia.

B

Czyż nie jesteśmy godnymi pożałowania dziećmi urodzonymi w czasach, gdy skończył się świat? Pisarz w XXI w. bardzo często staje się celebrytą – czy tego chce, czy nie. Poza książkami jest zmuszony sprzedać też część (czy wręcz całość) swojej prywatności. Cieni sławy doświadcza również Alice, która, poza tym, że w krótkim czasie staje się milionerką i ma swoją stronę na Wikipedii, przeżywa załamanie nerwowe i spędza kilka miesięcy w szpitalu psychiatrycznym. Rooney, dobrze zdająca sobie sprawę z tych niezbyt optymistycznych aspektów pracy pisarza przypisuje swojej bohaterce kilka własnych cech i przeżyć: introwertyzm, chwilowy kryzys literacki czy niechęć do wystąpień publicznych.

Po swojemu Rooney w charakterystycznym dla siebie stylu tworzy bohaterki powieści, wykorzystując zasadę kontrastu: Eileen to ambitna kobieta, która na studiach była znana z towarzyskości, natomiast po zakończeniu edukacji rezygnuje ze swoich marzeń i pracuje za pieniądze ledwo pozwalające jej wiązać koniec z końcem. Natomiast Alice w czasach studenckich była uważana za dziwaczkę, jednak niepozbawioną ogromnego talentu, któremu zawdzięcza dostatnie życie. Trzecia powieść Irlandki zawiera też pewne nowości. Są nimi m.in. dialogi wtopione w tekst ciągły, mogące początkowo stanowić wyzwanie dla czytelnika (jeśli ktoś nie przepada za takim sposobem zapisu, może mieć problem z przebrnięciem przez tę historię). Poza

20–21

tym pojawiają się bardzo szczegółowe opisy codziennych czynności, które niekoniecznie są istotne dla fabuły. Największą innowacją zaś są rozmowy pomiędzy bohaterkami odbywające się przez pocztę mailową, którym autorka poświęca nierzadko całe rozdziały. Rooney sporadycznie wplata też do narracji fragmenty rozmów z komunikatorów internetowych. Podobnie jak w Normalnych ludziach, tak i tutaj czytelnik spotyka się z dwiema postaciami, których znajomość na pierwszy rzut oka wydaje się idealna. Pozornie potwierdzają to m.in. niezwykle osobiste wiadomości, pełne filozoficznych rozważań i obaw, wymieniane przez bohaterki. Jednak relacje bez kontaktu w świecie rzeczywistym, oparte tylko na wymianie informacji drogą internetową, są pozbawione faktycznej konfrontacji poglądów i uczuć. Gdy dochodzi do niej między Alice i Eileen, kobiety muszą w końcu powiedzieć to, co zostało przemilczane i przepracować długo skrywane żale. Niezwykle ciekawą i budzącą wiele sprzecznych uczuć postacią jest Felix – mężczyzna poznany przez młodą pisarkę na Tinderze. Jest to bohater, jakiego u Rooney jeszcze nie było: obcesowy, o ciętym języku, potrafiący podnieść na duchu, by już za chwilę wyśmiać rozmówcę. Absolutnym przeciwieństwem Felixa jest Simon, który głęboko skrywa swoje emocje, jest powściągliwy w słowach i czynach oraz zawsze zachowuje się jak prawdziwy dżentelmen. Dzięki stworzeniu tak różnorodnych bohaterów autorka nie pozostawia czytelnikowi nawet jednej strony, podczas czytania której mógłby się znudzić.

Czy w tym szaleństwie jest metoda? W swojej obszernej korespondencji mailowej dwie przyjaciółki z Dublina wysuwają na główny plan tematy, nad którymi gorąco dyskutuje ich pokolenie: nierówności społeczne, krytyka kapitalizmu, tożsamość seksualna, brzydota współczesnego świata. Głosami Eileen i Alice autorka rozważa ludzi, którym udało się zrealizować swoje młodzieńcze marzenia, i tych, którym się nie udało. Wyraźnie podkreśla, że nawet człowiekowi trzydziestoletniemu towarzyszy strach przed jutrem, obawa

o sens życia i wartości, w które wierzy. Rooney zdaje sobie sprawę, że nie ma jednoznacznych odpowiedzi na pytania, które stawiają bohaterki. Co więc ma sens? Jedną z możliwych odpowiedzi na to pytanie proponuje Alice: Więc oczywiście w kontekście tego wszystkiego, co się dzieje, gdy stan świata jest taki, jaki jest, a ludzkość stoi na skraju zagłady, oto ja piszę kolejnego mejla o seksie i przyjaźni. Czyż jest coś innego, dla czego warto żyć?

Czy warto? Niektóre książki mają to do siebie, że trzeba po nie sięgnąć w odpowiednim momencie swojego życia. Taką właśnie lekturą jest Gdzie jesteś, piękny świecie. Sally Rooney nie odchodzi zbytnio od tego, do czego przyzwyczaiła swoich czytelników – za co można być jej wdzięcznym, jeśli lubi się jej styl pisarski, lub co można mieć jej za złe, jeśli chciałoby się, żeby odważniej sięgała po nowe pomysły. Jako już doświadczona powieściopisarka zdaje sobie ona sprawę z rosnących wymagań czytelników – chcą oni, aby każda kolejna książka była lepsza od poprzedniej. Gdzie jesteś, piękny świecie wpasowuje się w klimat poprzednich tekstów Sally Rooney. Dla jej fanów przeczytanie tej powieści będzie niewątpliwą przyjemnością. 0

źródło: materiały prasowe

T E K S T:

Gdzie jesteś piękny świecie? Sally Rooney Grupa Wydawnicza Foksal Warszawa 2022 ocena:

88887


retro-recenzje /

KSIĄŻKA

Pod co najmniej jednym względem nasze życie naprawdę jest jak film

źródło: materiały prasowe

Stephen King jest jednym z najbardziej poczytnych pisa-

społeczeństwa i kultury, które King umiejętnie wplata w narrację.

rzy w historii literatury. W swojej prawie 50-letniej karierze

Pierwsza część Przebudzenia poświęcona jest opowiedzeniu historii dwójki bohate-

pisarskiej wydał ponad 70 powieści i zbiorów opowiadań.

rów w formie intrygującego dramatu obyczajowego. Jest to najlepszy fragment powieści

Jego twórczość oscyluje głównie wokół horroru i dramatu.

i gdyby historia dalej opierała się na opisie tragicznych losów obu postaci, całość książki

Zawiera liczne pozycje, które na stałe wpisały się do kanonu

mogłaby na tym sporo zyskać. Jednak zamysł Stephena Kinga był inny i tuż po tym frag-

literatury światowej, jak Zielona mila czy Skazani na Shaw-

mencie Przebudzenie przekształcone zostaje w opowieść z pogranicza sensacji oraz

shank. Jednak nie wszystkie książki Kinga zyskały porów-

thrillera, aby na sam koniec stać się horrorem w wydaniu lovecraftowskim.

nywalne do nich uznanie w oczach czytelników i krytyków.

Głównym motywem powieści, wbrew temu, co mógłby sugerować tytuł, nie jest

Mimo to nadal stanowią ciekawe pozycje w twórczości tego

początek życia, a wręcz jego koniec, a także związane z nim odwieczne pytania ludz-

autora. Jedną z nich jest wydane kilka lat temu Przebudzenie.

kości. Jaka jest celowość kresu życia? Co po nim czeka każdego człowieka? Pytania

Akcja tej powieści rozpoczyna się w małym miasteczku w Nowej Anglii w Stanach

te dopełniają rozważania na temat religii i starości. King ponadto próbuje nakłonić

Zjednoczonych. Prawdopodobnie gdyby inny autor niż King rozpoczął fabułę swojej

czytelnika do zastanowienia się, czy życiem aby na pewno rządzą tylko przypadki.

książki na prowincji, a następnie przeniósł akcję do wielkiej metropolii, można by po-

Opowieść kończy się w sposób zapadający czytelnikowi w pamięć na długie tygodnie.

traktować taki zabieg jako kliszę. Jednak opisy małych miast, wraz z pełnią zawiłości

Przebudzenie, jest dość nierówne jak na książkę napisaną przez Stephena Kinga. Mo-

panujących w nich relacji międzyludzkich, od dawna są charakterystyczne dla sty-

mentami historia wciąga bez reszty, chwilami zaś dłuży się. Mniej więcej w połowie, akcja

lu pisania Kinga. Kolejnym aspektem, który autor z upływem lat doprowadził niemal

powieści traci swoją dynamikę – można zakładać, że było to celowe działanie autora. Po-

do perfekcji, jest tworzenie postaci – prawie zawsze realistycznych i wiarygodnych.

przez ten zabieg King przygotowuje czytelnika do wielkiego finału historii. W ostatecznym

W Przebudzeniu czytelnik śledzi wydarzenia z perspektywy Jamiego Mortona, którego losy od najmłodszych lat splatają się z Charlesem Jacobsem, żartobliwie nazywanym

rozrachunku, takie spowolnienie akcji działa na niekorzyść książki. Pomimo swoich problemów Przebudzenie to jednak nadal solidna powieść, po którą warto sięgnąć.

przez niego „piątą osobą jego dramatu”. Gdy zawiązuje się fabuła książki, Jamie jest sze-

P I O T R G R O DZ K I

ścioletnim chłopcem, a Jacobs młodym pastorem. Podążając za wydarzeniami opisywanymi przez Kinga, można prześledzić ich losy od wczesnych lat 60. XX w., aż do połowy lat

Przebudzenie

20. XXI w. Narracja nie jest prowadzona w sposób ciągły, jednak pozwala zaobserwować,

Stephen King

jak na przestrzeni czasu i pod wpływem różnych wydarzeń kształtują się postawy i moty-

Wydawnictwo Prószyński i S-ka

wacje obu bohaterów. Na korzyść fabuły działa pomysł zestawienia ze sobą postaci zma-

Warszawa 2015

gającego się z kryzysem wiary pastora i uzależnionego muzyka rockowego. Poza zmianami u samych bohaterów, czytelnik ma szansę także dostrzec przemiany amerykańskiego

ocena:

88887

źródło: materiały prasowe

Dziewczyna, która uciekała przed czasem... Popularna pozycja z kategorii young adult z elementami

przewracania kolejnych kart powieści. Dzięki temu fragmenty przeznaczone na re-

fantastyki, romansu oraz powieści historycznej – Niewi-

fleksję nad losem bohaterów harmonijnie przeplatają się z pościgiem przez czas

dzialne życie Addie LaRue autorstwa Victorii Schwab – za-

i kontynenty. Można też z łatwością zapamiętać ciekawe detale historyczne i kry-

biera czytelnika w podróż nie tylko w najróżniejsze zakąt-

tycznym okiem przyjrzeć się np. roli kobiet na przestrzeni wieków.

ki świata, lecz także po meandrach czasu.

Kolejnym atutem książki są bez wątpienia znajdujące się w niej nawiązania do kul-

Pewnej nocy Addie LaRue, młoda dziewczyna urodzona

tury i sztuki, np. opisy obrazów i intrygujące dyskusje o artystach. Co więcej, główne

w XVII w. na francuskiej farmie, przerażona perspektywą spę-

postacie mają bardzo artystyczne dusze, pełne współczucia i podziwu dla świata.

dzenia całego swojego życia u boku mężczyzny, którego nie

Bohaterów charakteryzuje ogromna wrażliwość estetyczna i emocjonalna, co było

kocha, zawiera pakt z bożkiem. Tajemniczy Luc obiecuje dziew-

głównym powodem, dla którego zainteresował się nimi antagonista.

czynie nieśmiertelność, ale nie za darmo – bohaterka wyrzeka

Postacie pojawiające się na kartach powieści są dobrze nakreślone, mają swoje ma-

się wszelkiej pamięci o sobie na tym świecie. Nie może zostawić swojego podpisu, nikt nie

rzenia i pragnienia, lepsze i gorsze cechy charakteru. Kochają i chcą być kochane, ale

zapamięta ani nie uwieczni jej twarzy, nikt też nie będzie wiedział, kim jest już chwilę po

przede wszystkim próbują odnaleźć się w codziennym świecie, będąc w bardzo nie-

spotkaniu z nią. Od tego momentu rozpoczyna się nowy etap w życiu Addie, która, osamot-

codziennej sytuacji. Mimo wyjątkowości losów Addie i Henry’ego łatwo utożsamić się

niona, próbuje kierować swoją niespotykaną sytuacją. Mijają lata, dekady, wieki… A Adeline

z przeżywanymi przez nich rozterkami oraz ich przemyśleniami dotyczącymi życia.

wciąż nie napotyka ani jednej osoby, która wypowiedziałaby te magiczne słowa: pamiętam

W trakcie lektury czytelnik może uronić łzę, zaśmiać się, podkreślić inteligent-

cię. Położenie głównej bohaterki zmienia się jednak, gdy na jej drodze staje empatyczny

ne cytaty czy po prostu zagubić się w tej szalonej podróży przez świat. Książka

i elokwentny księgarz – Henry. Życie obu postaci zostaje (po raz kolejny) wywrócone do

skłania do myślenia i pozostawia odbiorcę z wielką wdzięcznością za wszystkie

góry nogami i razem próbują zrozumieć sens wydarzeń, które ich spotkały.

znajomości i ludzką dobroć, której doświadczył.

Niewidzialne życie Addie LaRue jest napisane przepięknym, poetyckim językiem

ALEKSANDRA JAROSZ

i chwyta za serce już od pierwszych rozdziałów. W książce można odnaleźć wiele intrygujących przemyśleń na temat przemijania, miłości, piękna i sensu ludzkiego życia. Vic-

Niewidzialne Życie Addie LaRue

toria Schwab perfekcyjnie włada słowami i ma niesamowitą wyobraźnię, a polski prze-

Victioria Elizabeth Schwab

kład Macieja Studenckiego jest znakomity i idealnie zachowuje kwiecisty styl autorki.

We need YA

Przez większość powieści fabuła płynie wartko przez najróżniejsze okresy hi-

Poznań 2021

storii oraz miejsca na świecie. Momentami trochę zwalnia, by dać czytelnikowi chwilę oddechu, a czasami toczy się szybko, powodując mocne bicie serca podczas

ocena:

88889 kwiecień 2022


KSIĄŻKA

/ recenzja

Czy jedność człowieka z otaczającą go przyrodą może zastąpić kontakt z ludźmi? Młoda Kya próbuje odpowiedzieć na pytanie, które los postawił przed nią po odejściu najbliższej rodziny.

dzie śpiewają raki – debiutancka książka Delii Owens przypomina czytelnikowi o ludzkim dziedzictwie, czyli nierozerwalnym połączeniu istoty społecznej ze środowiskiem naturalnym. Delia Owens, z wykształcenia zoolożka, przez wiele lat badała świat roślin i zwierząt na Czarnym Lądzie. Idź tam, gdzie śpiewają raki – słowa mamy od dzieciństwa zachęcały ją do eksplorowania dziczy oraz lasów, w pobliżu których autorka spędziła większość swego życia. Kiedy czytamy książkę, możemy odczuć tę niezwykłą więź autorki z przyrodą. Ta specyficzna relacja wywołuje u jej czytelników poczucie bezpieczeństwa i spokoju, jakie zazwyczaj towarzyszą nam w bezpośrednim kontakcie z naturą.

G

Retrospekcja Główna bohaterka powieści – Kya Clark – od początku swego życia mieszka wraz ze starszym rodzeństwem oraz rodzicami w małej drewnianej chacie na mokradłach. Nieszczęśliwe małżeństwo rodziców, będące wynikiem uzależnienia ojca dziewczynki od alkoholu, doprowadza do powolnego rozpadu rodziny. Po odejściu rodzeństwa oraz matki „dziewczyna z mokradeł”, bo tak nazywana jest przez lokalną społeczność, odczuwa narastającą samotność – uczucie, które ukształtuje ją jako człowieka. W terminologii Sherlocka Holmesa gra powinna trwać od samego początku. Owens zastosowała jedną ze sztuczek pisania powieści kryminalnej, opisując w prologu śmierć człowieka na bagnach. Dalsza część książki to przecinanie się okresów dorastania Kyi oraz śledztwa w sprawie zabójstwa, o które oskarżana jest dziewczyna. Obie osie czasu łączą się ze sobą ostatecznie na końcu powieści. Od początku pozostawiona sama sobie, wyobcowana od rówieśników, młoda Kya musi samodzielnie uczyć się życia. Konstrukcja powieści pozwala czytelnikowi na śledzenie tego procesu na przestrzeni lat. Nie wszystkie przyziemne problemy, wynikające z samotnego życia w tak trudnych warunkach z dala od społeczeństwa, zostają poruszone. Momentami w trakcie czytania powieści „rodzi się”

22–23

R A FA Ł W Y S Z Y Ń S K I

pytanie – jak to jest możliwe, że tak młoda osoba zdołała przetrwać pomimo odcięcia od jakiejkolwiek opieki medycznej czy posiadania znikomych środków finansowych? Wydaje się jednak, że autorka umyślnie chce skupić uwagę odbiorcy na kwestiach samotności i wyobcowania dziewczyny oraz wzruszających opisach przyrody, która w naturalny sposób staje się najlepszym przyjacielem, a także towarzyszem „dziewczyny z mokradeł”. Owens nie pominęła również tematyki pierwszej miłości – nieodłącznej części dorastania. Tate, chłopak z miasteczka, uczy Kyę czytać, pisać i jest praktycznie jedynym jej kontaktem ze społeczeństwem. To również dzięki niemu w przyszłości stanie się cenioną autorką wielu książek przyrodniczych, które powstaną na bazie jej bogatych kolekcji piór, muszli oraz gniazd zbieranych przez wiele lat. Niestety, pierwsze doświadczenia miłosne nie są dla dziewczyny łaskawe, co prowadzi do zwiększenia, już i tak ogromnej, nieufności wobec ludzi.

Czarna owca Niechęć mieszkańców miasteczka Barkley Cove, znajdującego się nieopodal bagien, do inności dziewczyny również nie pomaga w nawiązaniu jakichkolwiek znajomości. Autorka powieści postanowiła umieścić fabułę książki w latach 50. i 60. XX w. w Karolinie Północnej. Niejako z góry w ten sposób zdefiniowała brak zrozumienia dla sytuacji Kyi ze strony konserwatywnej społeczności z często rasistowskimi poglądami oraz skłonnościami do uprzedzeń. Dziewczyna spotyka się z pogardą oraz chęcią jeszcze większego odizolowania jej od życia społecznego miasteczka. Na swoje szczęście Kya spotyka również kilka osób, które akceptują ją taką, jaka jest, a także bezinteresownie jej pomagają. Oni sami są wytykani przez społeczeństwo ze względu na kolor skóry, dlatego dobrze rozumieją z czym musi mierzyć się bohaterka.

W poszukiwaniu ukojenia Owens umożliwiła czytelnikowi wejście do umysłu głównej bohaterki, zdanej samą na siebie i żyjącej w zupełnie innej rzeczywistości niż pozo-

stali. Osoby, która jak każda chciałaby być kochana i zdolna do nawiązywania relacji z innymi ludźmi. Zaś z drugiej strony, symbioza w jakiej żyje z naturą i nierozerwalna więź, jaką z nią nawiązała, sprawiają, że człowiek żyjący w samym centrum wspólnoty społecznej ma czego pozazdrościć Kyi. Więc co decyduje o tym, że czujemy się samotni? Pozycja ta zmusza czytelnika do autorefleksji na temat obecności tego uczucia w życiu każdego człowieka oraz większej wrażliwości na potrzebę przynależności ze strony innych. Dzięki bogatym opisom roślinności i życia zwierząt, książka ta jest prawdziwą „odą do świata przyrody”, a wieloletnie doświadczenie autorki w tej dziedzinie stwarza okazję do poszerzenia wiedzy czytelnika na ten temat. Gdzie śpiewają raki to pozycja godna polecenia, z bardzo dobrze opowiedzianą historią. Jeśli odbiorca chce w pełni docenić doświadczenie, płynące z jej czytania, powinien odpowiednio się przygotować. Przykładowo poprzez odcięcie się od internetu i zanurzenie się w lekturę, w otoczeniu przyrody, podczas wiosennego popołudnia. Pozwoli to na czerpanie przyjemności z przepięknych opisów świata naturalnego. 0

źródło: materiały prasowe

T E K S T:

Gdzie śpiewają raki Delia Owens Wydawnictwo Świat Książki Warszawa 2019 ocena:

88889

fot. monikasmigielska

Z punktu widzenia biologii dobro i zło mają tę samą barwę


artyści dla Ukrainy /

SZTUKA Tutaj miejsce na zabawny tekst

Artyści dla Ukrainy Atak Rosji na Ukrainę wstrząsnął światem. Tysiące ludzi na różnych kontynentach wyszły na ulice, by wyrazić swój sprzeciw wobec rosyjskiej agresji. Poparcie dla Ukrainy wyrażają również liczni przedstawiciele środowiska artystycznego, także ci pochodzący z Rosji.

ielu artystów wykorzystuje ogromne zasięgi w mediach społecznościowych, aby zadeklarować swój sprzeciw wobec wojny i nagłośnić dramatyczną sytuację. Spośród zachodnich twórców jako jedna z pierwszych zareagowała Madonna, która w filmie opublikowanym na Instagramie pokazała domy zbombardowane przez rosyjską armię i rannych Ukraińców, a wizerunek Putina zestawiła ze zdjęciami Hitlera. Bezsensowna i napędzana chciwością inwazja Rosji na Ukrainę MUSI zostać powstrzymana! – napisała gwiazda w opisie filmu, który został wyświetlony już ponad 14 milionów razy.

W

„Wobec wydarzeń w Ukrainie wyrażamy solidarność” Okazywanie wsparcia Ukrainie nie kończy się na działaniach podejmowanych w mediach społecznościowych. Wielu zagranicznych wykonawców, m. in. Green Day, Imagine Dragons, Eric Clapton i Iggy Pop, na znak protestu wstrzymało lub odwołało koncerty w Rosji. W całej Polsce odbywają się wydarzenia artystyczne, z których zysk jest przeznaczany na pomoc Ukrainie. Dodatkowo grupa ponad 120 polskich artystów i artystek oraz przedstawicieli branży muzycznej i kreatywnej przekazała ponad 900 tys. zł na zbiórkę prowadzoną przez Fundację Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej. Wśród darczyńców zostali wymienieni między innymi Dawid Podsiadło, wytwórnia SBM Label, Sokół i Daria Zawiałow. Wobec wydarzeń w Ukrainie wyrażamy solidarność z ludźmi dotkniętymi skutkami rosyjskiej agresji – na-

pisali artyści we wspólnym oświadczeniu. Po 100 tys. złotych na pomoc Ukrainie przekazali Taco Hemingway i Bedoes. Charytatywne aukcje dzieł sztuki są organizowane przez wielkie domy aukcyjne, takie jak Desa Unicum, a także przez początkujących artystów. „Aukcje sztuki dla Ukrainy”, grupa facebookowa, na której można wylicytować obrazy, grafiki czy podobiznę Putina z papier mâché, liczy już ponad 28 tys. członków.

„Nie mogę was zabawiać, kiedy rosyjskie rakiety spadają na Ukrainę” Działania Kremla potępia także wielu rosyjskich artystów. Sprzeciwianie się propagandzie wymaga od nich odwagi, ponieważ według prawa zatwierdzonego przez Władimira Putina za rozpowszechnianie „fałszywych informacji” o działaniach Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej grozi do trzech lat więzienia, a w przypadku, gdy obywatel doprowadzi do „poważnych konsekwencji”, kara wzrasta do piętnastu lat. Jednak to właśnie głos rosyjskich artystów jest obecnie najcenniejszy, ponieważ mają największe szanse dotarcia do rodaków zaślepionych prowojennym przekazem. Jako jeden z pierwszych przeciwko wojnie zaprotestował popularny rosyjski raper – Oxxxymiron. Artysta odwołał występy zaplanowane w Moskwie i Sankt Petersburgu i rozpoczął charytatywną trasę koncertową Russians Against War. Nie mogę was zabawiać, kiedy rosyjskie rakiety spadają na Ukrainę – powiedział raper w nagraniu umieszczo-

T E K S T:

PAU L I N A B O RC Z A K

nym na Instagramie. Wiem, że większość osób w Rosji jest przeciwko tej wojnie i jestem pewny, że im więcej osób będzie chciało mówić o swoich prawdziwych odczuciach względem tego wszystkiego, tym szybciej uda nam się zakończyć ten horror – dodał. W pierwszym z koncertów, który odbył się 15 marca w Stambule, wzięło udział 400 osób, a podczas zbiórki prowadzonej w trakcie wydarzenia zebrano 50 tys. dolarów. Zyski z trasy muzyk przekaże polskiej Fundacji Świętego Mikołaja, która od lat pomaga ukraińskim dzieciom

„Teraz każda osoba, która mówi prawdę, jest na wagę złota” Przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę opowiedział się też inny popularny rosyjski raper – Morgenshtern. Artysta opublikował w sieci klip 12 z mocnym przekazem antywojennym. Utwór kończy się wiadomością głosową od matki Vladislava Palagina – producenta z Ukrainy, który od lat współpracuje z Morgenshternem. Synku, jesteśmy tutaj, właśnie tutaj, nad ranem prawie zerwało nam dach. Pomyśleliśmy, żeby gdzieś uciec, a potem wróciliśmy na miejsce. Siedzimy w milczeniu, w piwnicy przygotowaliśmy dla siebie schron przeciwbombowy. Więc nie martw się, kotku – mówi kobieta. Klip na YouTubie ma już ponad 9 mln wyświetleń. W komentarzach słuchacze dziękują za odwołanie się do bieżącej sytuacji: Teraz każda osoba, która mówi prawdę, jest na wagę złota, a osoba, która może zrobić to publicznie, jest po prostu niezastąpiona. 1

kwiecień 2022


SZTUKA

/ artyści dla Ukrainy

źródło: pixabay.com

„Nigdy nie myślałam, że będę się wstydzić Rosji” Rosyjska gwiazda baletu Olga Smirnova odeszła z Teatru Bolszoj, w którym była główną solistką od 2016 r. W poście opublikowanym na Telegramie Smirnova poinformowała, że choć jeden z jej dziadków był Ukraińcem, to nie jest to jedyny powód jej sprzeciwu. Nigdy nie myślałam, że będę się wstydzić Rosji – napisała. Może nie jesteśmy w epicentrum konfliktu zbrojnego, ale nie możemy pozostać obojętni na tę globalną katastrofę. Balerina dołączyła do Holenderskiego Baletu Narodowego w Amsterdamie, gdzie zadebiutuje w kwietniu w tytułowej roli w klasyce rosyjskiego baletu, Rajmondzie.

W ramach protestu ze stanowiska zrezygnowała także Elena Kovalskaya, dyrektorka artystyczna Teatru i Centrum Kultury Meyerholda. Nie da się pracować dla mordercy i pobierać od niego wypłaty – napisała na Facebooku. To tylko kilka osób z dużo liczniejszej grupy artystów wspierających Ukrainę. Należy podejmować wszelkie działania, by okazywać solidarność z ofiarami wojsk rosyjskich i uświadamiać ludziom, że świat nie pozostaje bierny wobec tej tragedii. Artyści są w stanie dotrzeć do milionów ludzi, w tym do zaślepionych propagandą obywateli Rosji. Jest więc niezwykle ważne, by osoby publiczne stały po stronie wartości takich jak pokój, wolność i życie, a także wprost nazywały agresora. 0

Wszystko to nagle Całkiem niedawno miało miejsce nietypowe wydarzenie – spontaniczna wystawa Wszystko to nagle stworzona z inicjatywy artystów związanych z ASP. Postanowiliśmy tam zajrzeć i przekonać się, na czym T E K S T:

D O R O TA DY R A

obecnych, naznaczonych wojną czasach, wiele osób stara się w jakiś sposób wyrazić to, co się w nich kłębi, wyzwolić narastające uczucie bezsilności i gniewu na to, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Niektórzy chodzą na marsze, inni działają prężnie na dworcach, na które przybywają coraz liczniejsze rzesze uchodźców. Natomiast część osób czuje się sparaliżowana przez lęk i nie jest w stanie zrobić nic więcej poza scrollowaniem mediów społecznościowych, wyszukując tam aktualnych informacji na ten temat. Artyści również zadają sobie pytanie, co mogą zrobić w tej sytuacji – tak powstała inicjatywa wystawy Wszystko to nagle w Galerii Spokojnej, autorstwa magistry Doroty Kozieradzkiej i studentek Pracowni Koncepcji Obrazu, prowadzonej przez prof. Pawła Susida. Pomysł narodził się w zupełnie innej formie niż ta, która powstała finalnie. Jedna z organizatorek, Anna Nowakowska, zaproponowała malowanie transparentów solidarnościowych w ramach zajęć. Pomysł spodobał się Dorocie Kozieradzkiej na tyle, że zaproponowała grupie organizację całej wystawy, a istotnym założeniem stała się inkluzywność. Zdecydowano to ogłosić i przyjmować zgłoszenia prac zarówno od studentów Akademii Sztuk Pięknych, jak i od osób spoza uczelni. Każdy, kto czuł potrzebę wyrażenia swoich emocji lub sprzeciwu wobec panującej sytuacji związanej z Ukrainą, ale też okazania wsparcia pokrzywdzonym, mógł podzielić się tym, co stworzył.

W

24–25

polegał ten artystyczny zryw. Zacieranie granic Pracą mógł być wspomniany wcześniej transparent, ale również rysunek, obraz, zdjęcie lub po prostu tekst – wszystko, co może być artystyczną, osobistą reakcją na panującą sytuację. W ramach

Z DJ Ę C I A :

J U L I A A DA M S K A

open calla zgłoszono jeszcze bardziej różnorodne formy – pojawiły się fotografie, obiekty, instalacje przestrzenne, wiersze, tkaniny, flagi, prace wideo, a także utwory audio. Większa część z nich była skupiona na okazaniu solidarności i wsparcia osobom z Ukrainy, ale również funkcjonowała jako subiektywne przeżycia twórców, chociażby szok, związany z agresją Rosji. Nie brakowało dzieł odwołujących się do wojny z kobiecej perspektywy (np. Kołdra Zuzanny Wudarskiej), czy też tej dziecięcej (praca wideo Doroty Kozieradzkiej i Michała Szuszkiewicza Dlaczego dzieci bawią się w wojnę?). Wystawę otworzył performance kolejnej z organizatorek – Weroniki Kocewiak, pt. Granica. Artystka stworzyła napis z ziemi na podłodze galerii, który, przy niepokojącym dźwięku, na wzór alarmu nuklearnego, czyściła odkurzaczem. Kiedy ten był pełny i nie wciągał już więcej elementów – wyłączyła go i opuściła przestrzeń. Niedoczyszczone pozostałości stanowiły zachętę dla odbiorców do zdeptania granicy. Performance miał symboliczne znaczenie – czyszczenia domu dla nowoprzybyłych, usuwania podziałów i poróżnień. Był wyrazem buntu artystki wobec rozłamów i niezgody na obecną sytuację za wschodnią granicą.

Wstanie świt W pracach nie brakowało wszelakich nawiązań kulturowych – Haft Julii Podbrączyńskiej, przedstawiający błękitny skrawek materiału, naciągnię-


wystawa ASP /

ty na tamborek, z wyszytymi, niedokończonymi w połowie słowami: Doczekasz się wstanie świt odsyłał bezpośrednio do ballady Agnieszki Osieckiej Nim wstanie dzień. Z kolei obiekt Katarzyny Sobczuk We accept pets, wykonany techniką mieszaną, powstał pod wpływem obserwowania zdjęć psów i kotów, transportowanych do Polski z Ukrainy (w różnych warunkach: w transporterach, budach, torbach) i facebookowych dyskusji: Co z chomikami? Mam wolną klatkę, mam wolne terrarium. Jedną z bardziej brutalnych prac była instalacja Jacka Mikuckiego Barszcz Putina, przedstawiająca talerz z łyżką i krwistą mazią w środku, w której pływały zarówno składniki zupy, jak i różne fragmenty zwłok. Najbardziej wymowna i zarazem minimalistyczna okazała się praca Karoli Sznapki pt. Chciałam zrobić pracę o Putinie, ale uznałam, że na nią nie zasługuje, będąca samym napisem ołówkiem na papierze A4. Prosty, ale jakże mocny przekaz, wręcz uderzał swoją bezpośrednią formą.

SZTUKA

Nie tylko sztuka

To jeszcze nie koniec

Inicjatorzy od początku chcieli, aby wydarzenie miało charakter benefitowy – żeby pojawił się w nim element zbierania środków na pomoc dla osób będących w kryzysie. Poza zbiórką przeprowadzaną online na wystawie także pojawiła się puszka na datki. Przy okazji można było zabrać ze sobą przygotowany z tej okazji plakat autorstwa Edgar Bąk Studio, przedstawiający barwy ukraińskie oraz gołębia jako symbol wyczekiwanego przez wszystkich pokoju. Finalnie organizatorzy postanowili wesprzeć lokalną zbiórkę, prowadzoną przez koordynatorkę ds. Samorządu i Promocji Działalności Studenckiej, Annę Kowalik, wraz z Samorządem Studenckim ASP w Warszawie, skupiającą się na wsparciu finansowym i podstawowym wyposażeniu studentek z Ukrainy, które rozpoczęły tutaj naukę.

Wystawa trwała stosunkowo krótko – rozpoczęła się wernisażem 14 marca, a zakończyła już 20 marca. A szkoda, bo każdy z jej elementów zasługuje na uwagę. Ekspozycja jest niezwykle oryginalna i dotyka kwestii, które są w obecnych czasach wszystkim bardzo bliskie. Sami organizatorzy przyznali, że wzruszyła ich czułość przebijająca się przez wszystkie dzieła . Na szczęście w planach jest archiwizacja wystawianych prac i opublikowanie ich z załączonymi opisami oraz ich tłumaczeniami na język ukraiński, dzięki pomocy 20-letniej Ariny, mieszkającej u jednej z uczestniczek wystawy. Miejmy nadzieję, że będzie coraz więcej takich inicjatyw artystycznych, podczas których twórcy mogą wyrazić to, co tkwi w ich wrażliwych duszach, a ich odbiorcy – wspierać finansowo tych najbardziej potrzebujących naszej pomocy. 0

kwiecień 2022


/ Florence and the Machine męskie granie? more like: męskie sranie

źródło: Facebook

Florence and the Machine z królewskim powrotem

Dla polskich fanów muzyki indie od wielu lat oczywistością pozostaje fakt, że polski fanclub Florence and the Machine jest jednym z najprężniej działających fandomów w kraju. W tym roku, po dłuższej przerwie, 35-letnia Brytyjka z zespołem powracają z nowym albumem – jak zawsze w wielkim stylu. T E K S T:

O L I W I A W I T KOW S K A

warszawskiej Stodole 6 marca 2010 r. odbył się pierwszy w Polsce koncert Florence and the Machine. Trzy lata później zespół powrócił do kraju, grając zapierający dech w piersiach set na krakowskim Coke Live Music Festival (wówczas odbywającym się właśnie pod tą nazwą, dziś – Kraków Live Festival). W ten sposób trwale zjednoczył tysiące serc oddanych Florence Welch, jej zespołowi i ich muzyce oraz rozpoczął zdumiewający w oczach niejednego amatora muzyki na żywo „maraton” koncertowy. Polscy fani bynajmniej nie musieli długo czekać na powrót. Już niecały rok później nadchodzący występ FATM ogłosił Orange Warsaw Festival, a już w kolejnym roku zespół powrócił do kraju z pierwszym dużym, niefestiwalowym koncertem w łódzkiej Atlas Arenie, do której zresztą zawitali raz jeszcze w 2019 r. W międzyczasie Florence z Maszyną wystąpili ponownie na Orange Warsaw Festival, a także, w 2016 r., na największym w Polsce festiwalu muzycznym – Open’erze. Florence wraz z zespołem odwiedzają nasz kraj chętnie, zachęceni entuzjazmem i działalnością polskich fanów, którzy zawsze witają grupę, jak to mówią, „ciepło, jak w domu”.

a nawet spotkania administratorek fanclubu z samym zespołem – to wszystko sprawiło, że ogłoszenie przez Florence jakiś czas temu „urlopu” – przerwy w tworzeniu i koncertowaniu – było dla fanów (choć naturalnie z wyrozumiałością reagujących na potrzebę odpoczynku i regeneracji całego zespołu) przykrością. Dziś wiemy, że warto było czekać. Nie byłoby przesadą stwierdzić, że każdy kolejny album Florence and the Machine wnosi powiew świeżości, odmienne od poprzedniego brzmienie, obnaża – o czym sama mówi – inny skrawek duszy artystki, odziany przy tym w swoistą estetykę. Od lekkich, żywych, ale dosadnych utworów z płyty Lungs, przez piorunujące, melancholijne, ciężkie, uroczyste, wręcz kościelne brzmienia Ceremonials, zaskakujące w swojej regularności i elegancji How Big, How Blue, How Beautiful oraz spokojniejsze, ale przepełnione czystością i pewnym uziemieniem High as Hope. Teraz stajemy twarzą w twarz z nowymi singlami, zwiastującymi nadejście piątego studyjnego albumu grupy, noszącego, o czym już wiemy, tytuł Dance Fever, którego premiera odbędzie się 13 maja 2022 r.

artystką w pełnym tego słowa znaczeniu. Po zapowiedzi każdej premiery, mającej miejsce w najmniej oczekiwanym momencie, nie brakuje spekulacji i oczekiwań na forum facebookowej grupy fanclubu FATM. Szczególnie teraz, po zakończonej przerwie. Pomimo licznych niespodzianek, nieuniknionych być może zawodów, ale jeszcze liczniejszych zachwytów, jedno pozostaje niezmienne – Florence w swojej twórczości pozostaje prawdziwa i wierna własnej wizji. Wizji, która dojrzewa wraz z nią i z muzyką, którą tworzy. Wizji, której realizacją (a już niedługo kontynuacją) możemy się delektować. To, co z całą pewnością hipnotyzuje i podsyca ekscytację nowym krążkiem, to jego estetyka. Schludna, kunsztowna, precyzyjnie zaplanowana szata graficzna – charakterystyczne dla Florence, ale zarazem innowacyjne względem poprzednich albumów zespołu połączenie gotyku i elementów fantastyki, mroku i światła, tajemnicy i porzucenia złudzeń. Tekstom utworów, jak na Florence przystało, nie brakuje całej palety emocji, towarzyszących podróży w poszukiwaniu i odnajdywaniu siebie w przestrzeni, pośród upadków i wzlotów, chaosu i beznamiętności, żalu i nadziei.

Wyjątkowa miłość do muzyki zespołu stanowi fundament ży wej, opartej na przyjaźni i wspólnej pasji społeczności fanowskiej. Zawsze udane, nagłośnione na szeroką skalę akcje koncertowe, charakterystyczne wianki we włosach i złoty brokat na policzkach. Skrupulatnie organizowane zloty, w których co roku udział biorą setki osób. Znajomości przeradzające się w długotrwałe przyjaźnie,

Do dzisiaj światło dzienne ujrzały trzy single – pierwszy z nich, zapowiadający wielki powrót, King – którego premiera wraz z teledyskiem odbyła się 23 lutego 2022 r. Następnie stosunkowo krótkie, ale osobliwe i emocjonalne Heaven Is Here, aż wreszcie, jak dziś piszą fani zaskakujące, jak na Florence, charakteryzujące się popowym (zgodnie z żartami co niektórych, „w stylu Kylie Minogue”) brzmieniem My Love. Florence nie jest „tylko” piosenkarką. Jest

Florence and the Machine ponownie wystąpią w Polsce, już 4 czerwca tego roku, niedługo po majowej premierze Dance Fever, powracając na scenę Orange Warsaw Festival. Zespół zapowiedział również trasę koncertową promującą album, jednak dotychczas Polska nie została w niej uwzględniona. Z całą pewnością w najbliższej przyszłości niespodzianek oczekiwać możemy zarówno ze strony zespołu, jak i fanów, z utęsknieniem czekających na jego powrót. 0

W

26–27


muzyczny inicjatywy dla Ukrainy /

Warszawskie koncerty dla Ukrainy

Tematyka wojenna otacza nas z każdej strony, w każdym aspekcie życia. Nic więc dziwnego, że mamy z nią do czynienia również w tej muzycznej sferze, że tam też znajduje ona swoje uzewnętrznienie. W jaki sposób można dzięki sztuce pomagać w tak trudnej, a wręcz tragicznej dla milionów osób sytuacji? T E K S T:

D O R O TA DY R A

dpowiedź muzycznego świata na wojnę nastąpiła bardzo szybko, spontanicznie i z wielu powodów. Pierwszym była oczywiście ogromna chęć pomocy w możliwie najlepszej formie. Pojawiła się w ten sposób idea organizowania koncertów o charakterze charytatywnym, na bardzo różne sposoby. Drugim natomiast była próba wyrażenia przez artystów tego, co aktualnie przeżywają i z jakimi emocjami się mierzą, obserwując relację z kolejnych wydarzeń w Ukrainie. Każde poważne wydarzenie, każdy znaczący krok w historii pozostawia swój ślad w sztuce, urzeczywistnia się jako głos osób wrażliwych na ludzkie cierpienie i krzywdę, dlatego utworów na ten temat będzie się pojawiać coraz więcej w najbliższym czasie.

poszczególne sektory, chociażby nagłośnienie, oświetlenie czy sprzedaż biletów i promocję. Jednak pierwsze, zakończone już wydarzenia pokazały, że ludzie potrafią poświęcić swój czas i pracę słusznej sprawie i przyczynić się do powstawania takich inicjatyw. Świadczyć może o tym obecność wielu zdolnych i sławnych osób, liczba przybyłych widzów oraz kwoty, które udało się już zebrać z tej okazji. Warto też dodać, że często występom towarzyszyły licytacje, najczęściej zdjęć znanych fotografów, ale też niekiedy instrumentów czy innych związanych z muzyką przedmiotów. Wiele wydarzeń było transmitowanych online, aby można było wesprzeć je zdalnie i posłuchać wyjątkowych wykonań.

wokalistka ze Lwowa, Yasia Vmyla, która wykonała niezwykle przejmującą, ludową pieśń. Dosyć często organizatorzy starają się o podobny akcent podczas wydarzenia, w postaci występu ukraińskiego zespołu, solisty lub nawet wykonania za pomocą tradycyjnego, ludowego instrumentu – bandury. Popularnym stał się również zwyczaj wykonywania na baczność hymnu Ukrainy na samym początku oraz wychodzenie na koniec na scenę z flagą, co jest nierzadko bardzo wzruszające i uwrażliwiające na charakter wydarzenia.

Pierwsze koncerty były organizowane nieco chaotycznie ze względu na ich spontaniczność oraz towarzyszące wszystkim emocje związane z całą wojną. W samej Warszawie muzyczna odpowiedź na te wydarzenia nadeszła bardzo szybko – 8 marca na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina odbył się jako pierwszy koncert Wydziału Jazzu, zorganizowany przez studentów – Aleksandrę Kryńską oraz Wojciecha Zielińskiego. Wystąpiły w nim osoby związane z wydziałem – zarówno uczniowie i absolwenci, jak i wykładowcy. Bilety sprzedawano w formie dobrowolnej cegełki wspierającej zbiórkę online. Kolejnymi miejscami w stolicy, w których miały miejsce podobne wydarzenia, były kluby BARdzo bardzo, Stodoła, Spatif czy Jassmine – w zasadzie każdy z lokali, w którym odbywają się regularnie muzyczne imprezy różnego rodzaju wystartował z planowaniem tego typu eventu.

Repertuar był bardzo różny, najczęściej związany z charakterem danego miejsca, ale zdarzają się wydarzenia z ogromnym wachlarzem gatunkowym, jak we wspomnianym już BARdzo bardzo, w którym słuchacze mieli do czynienia zarówno z popem, rockiem czy funkiem, jak i muzyką instrumentalną czy jazzową. W zasadzie każdy z wykonawców miał zupełnie odmienny charakter, co z jednej strony było niezwykle ciekawe, a z drugiej momentami wręcz wprawiało w muzyczną dezorientację. Niemniej na wydarzenie przyszły tłumy osób, pojawiło się również wielu muzyków, którzy zagrali potem jam session wieńczące całość. Podobny finał miał miejsce w Jassmine, w którym pojawiło się wielu znakomitych artystów ze świata jazzu, takich jak Andrzej Święs, Michał Barański, Artur Tuźnik, Dorota Miśkiewicz, Paulina i Natalia Przybysz czy prowadzący całe wydarzenie Kuba Więcek. Koncert zgromadził wielu znakomitych wykonawców oraz ludzi ze świata sztuki, bilety zostały wyprzedane niesamowicie szybko, dużym zainteresowaniem cieszyły się towarzyszące wydarzeniu licytacje; a nie zabrakło również muzycznego akcentu ukraińskiego – przybyła

natomiast cała kwota ze sprzedaży biletów oraz licytacji została przeznaczona na wsparcie Polskiej Akcji Humanitarnej. Wydarzenie poprowadził Karol Paciorek, a wystąpili zarówno studenci i absolwenci, jak i zaproszeni goście specjalni, m.in. Nick Sinckler, zespół Popkultura oraz Rafał Szatan. Projekt był dedykowany pamięci studentów poległych w wyniku inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, w tym Oleksieja Morklianyka, studenta SGH. Wydarzenie zgromadziło wiele osób, a każdy utwór był pewnego rodzaju odniesieniem do obecnej sytuacji i towarzyszącym jej emocjom. Koncertów dla Ukrainy pojawia się coraz więcej, organizatorzy poprzednich zapowiadają często, że będą pewnego rodzaju cyklem i zaznaczają, że problem nie skończy się wraz z ustąpieniem inwazji – wszelkie straty i cierpienia będą trwały o wiele dłużej. Dlatego tak ważne jest, aby dbać o pamięć i uczestniczyć w tego typu inicjatywach, aby pomagać w taki sposób, w jaki potrafimy najlepiej. Bardzo trudno mówić o bólu, o konkretnych wydarzeniach i gdy brakuje słów, czasem z pomocą przychodzi nam muzyka, dzięki której można wyśpiewać to, co kryje się w najgłębszych zakamarkach serc. 0

O

kwiecień 2022

źródło: UM Warszawa

Takie wydarzenia są niezmiernie trudne w organizacji – z jednej strony presja czasowa, z drugiej logistyka tworzenia czegoś o charakterze charytatywnym, do którego jest potrzebny cały sztab ludzi odpowiedzialnych za

Studenci warszawskich uczelni także zdobyli się na organizację podobnego spotkania i 25 marca odbył się koncert w Klubie Palladium, a patronat medialny objęły nad nim Magiel oraz Uniwerek.TV,


/ Ramona Rey

W ramiona Rey Charakterystyczne flow, brudne syntezatory i odważna cielesność. Do tego teksty, które pulsują gdzieś pod powierzchnią świadomości, zbliżając się do strumienia zmysłowości. Ramona Rey pozostaje jedną z najciekawszych polskich artystek zaczynających swoją karierę w pierwszej dekadzie XXI wieku. T E K S T:

M A R E K K AW K A

2006

źródło grafik: Bandcamp

Młoda gryficzanka śpiewa. Za pośrednictwem jednego z wczesnych talent shows dostaje angaż do musicalu. W Warszawie Katarzyna Okońska poznaje Igora Czerniawskiego, założyciela i ostatniego członka nowofalowego zespołu Aya RL. Tak powstaje Ramona Rey. Wszystkie płyty wydane pod tym szyldem powstają w duecie: Okońska (pod tym właśnie nowym aliasem) pisze teksty i śpiewa, Czerniawski (jako Tel Araña) tworzy muzykę i produkuje. Pierwszy krążek ukazuje się w 2006 r. Płyta jest eklektyczna. Duet jeszcze się dociera, testuje swoje możliwości, miesza inspiracje. Dużo tutaj r’n’b, a momentami taneczne brzmienia lo-fi przywodzą na myśl wcześniejszy o rok debiut M.I.A. Na dwóch kawałkach wyraźnie inspirowanych timbalandową szkołą robienia hitów pojawia się też charyzmatyczny Sztyk z grupy Zero, wcielający się trochę w rolę Timbalanda właśnie (z całym arsenałem „uuh” i „aah”). Za to teledysk do minimalistycznego, electropopowego Pięknie jest wyprzedza o dekadę estetykę vaporwave’u. Na okładce artystka zalotnie uśmiecha się do nas z wydartej z kontekstu, lśniącej czystością muszli klozetowej.

2009 Ramona Rey 2 to już bardziej skupiona, spójna płyta, pozostająca w obrębie tanecznego electropopu. Rozkręcone syntezatory budują seksowną atmosferę w świetnych Znajdź i weź czy Skarbie. Krótkie skity wypełniają przestrzeń pomiędzy kawałkami z house’owym rodowodem, jak Lubię cię czy Zaraz wracam. Na tej płycie rodzi się też charakterystyczne, wychodzące poza linie flow Ramony Rey – artystka uwalnia się od struktur i powtarzalności, szuka rymów w nieregularnych wartościach rytmicznych albo rezygnuje z nich zupełnie w pół frazy, łamiąc oczekiwania słuchacza. Ta idiosynkratyczna maniera znalazła naśladowców próbujących czegoś podobnego, jednak z mniejszym sukcesem (chociażby Mery Spolsky). Artystka demonstruje (na Obietnicy) też swoje umiejętności śpiewu klasycznego – kilka lat później potwierdzi je oficjalnie dyplomem Akademii Muzycznej. Teledysk do Lubię cię wyznacza początki współpracy Ramony Rey z jednym z producentów słodkich, gazowanych napojów, która skutkuje wystąpieniem w optymistycznym, międzynarodowym teledysku (z Akonem na czele) wydanym z okazji mistrzostw świata w piłce nożnej w RPA. Wizerunek artystki uzupełniają też inne klipy do utworów z albumu – seksowne, nieco mroczne i starannie nakręcone za duże pieniądze Skarb i Znajdź i weź.

2011 Czy to rozczarowanie krajowym biznesem fonograficznym, czy chęć zmian? Zaledwie dwa lata po „dwójce” ukazuje się Ramona Rey 3, płyta dużo mniej popowa i przebojowa, będąca eksperymentem ze stylem, który charakteryzował wcześniejsze dokonania artystki. W post-taneczne bity wplatane są elektryczne gitary, żywa perkusja, instrumenty smyczkowe. To wszystko jest połamane i zgliczowane. Jako single wybrane zostają kosmiczne Wyo-s-t-rz i post-punkowe, dystopijne Imiona. Na uwagę zasługuje również rozbudowane Na dole, mieszające indietroniczne, downtempowe „plumkanko” z szorstkimi przesterami i szumami. Z kolei Ślady czy Kusiciel to w zasadzie połączenie charakterystycznych, rozlewających się jak kot po kaloryferze fraz wokalistki z bitem, który z powodzeniem mógłby sam w sobie zagrzewać do tańca bywalców warszawskiej Jasnej. Do singli powstają teledyski utrzymane w duchu DIY – po kamerę sięgają sami Tel Araña i Ramona Rey.

2017 Wydana po sześcioletniej przerwie Ramona Rey 4 otwiera się na nowe możliwości i gatunkowe tropy. Powracają tutaj inspiracje r’n’b (Kim być), indietronica (Zyskać), na poważnie rozgaszcza się zabawa gliczami, autotune, a całą płytę zamyka półgodzinne, medytacyjne 11. Do pierwszych dwóch kawałków zostaje nakręcony świetny wspólny teledysk, który dziś robi szczególnie upiorne wrażenie (Kim być/Seneka). Od czasu „czwórki” piosenkarka wydała kilka samodzielnych kawałków (dwujęzyczny kandydat na Eurowizję EUVI oraz świąteczno-krytyczne Cichanocka i Pieprzę cię, kapitalizm). Wizualny aspekt cały czas pozostaje dla artystki ważny – na kanale YouTube publikuje teledyski do okolicznościowych utworów i eleganckie wykonania live. W ostatnim czasie doszły do tego trzy autorskie covery Maanamu. Kora wydaje się być postacią bliską Ramonie – starszą o pokolenie, ale uosabiającą tę samą kobiecą siłę i queerową energię. Wygląda na to, że Ramona Rey opanowała sztukę trafiania bez pudła, pozostając w wiecznie dobrej formie kreatywnej i wokalnej. 0

28–29


xxxxz

ocena:

recenzje /

Rosalía Motomami

Columbia Records

Doskonały, awangardowy album El Mal Querer przy-

na płycie jest jednak reggaeton, a zwłaszcza jego no-

niósł katalońskiej wokalistce flamenco Rosalíi między-

woczesna, elektroniczna odmiana zwana neoperreo.

narodowe uznanie. Od czasu jego wydania artystka

Utwory nagrane w tej stylistyce (Saoko, Chicken Teriyaki

stopniowo ugruntowywała swoją pozycję w muzycznym

czy Bizcochito) stanowią również papierek lakmusowy,

głównym nurcie, osiągając światową popularność, m.in.

potwierdzający kompetencje Katalonki jako raperki.

dzięki kolaboracjom z takimi muzykami jak Billie Eilish

W warstwie tekstowej artystka skupia się na sławie

czy Travis Scott. Jej najnowsza płyta Motomami jest

i zmianach, jakie ogromny wzrost popularności wywołał

z jednej strony podsumowaniem tej drogi i towarzyszą-

w jej życiu osobistym. Ta refleksyjność znajduje odzwier-

cych jej artystycznych poszukiwań, z drugiej natomiast

ciedlenie w klimatycznych balladach, które również stano-

stanowi krok w zupełnie nowym kierunku.

wią mocny punkt płyty. Poważna tematyka przeplatana

Artystka na swój nowy album kazała nam czekać

jest jednak ze sporą dawką humoru, wyraźnie obecnego

przeszło trzy lata. Długi czas pracy nad wydawnictwem

w takich utworach jak Hentai czy Chicken Teriyaki. Zabaw-

okazuje się jednak zrozumiały – otrzymujemy bowiem

nie wybrzmiewa również rapowa bragga, w której – w od-

płytę dopracowaną w każdym detalu, zwłaszcza pod

różnieniu od twórców trapu – artystka imponuje słucha-

kątem produkcyjnym. Duża drobiazgowość Motomami

czowi erudycją w dziedzinie mody, nie zaś zamiłowaniem

na poziomie utworów jest jednak zrównoważona przez

do statusu powiązanego z luksusowymi markami.

chaotycznie ułożoną tracklistę, dodającą płycie swo-

Motomami stanowi doskonały przykład artystycz-

bodnego charakteru. Niezależnie od kwestii formalnych,

nej transformacji. Płyta jednocześnie opowiada o po-

albumu słucha się doskonale ze względu na uniwersalne

szukiwaniu, jak i jest poszukiwaniem samym w sobie,

muzyczne wartości – świetne kompozycje, subtelne bity

opisuje zmiany i zarazem jest ich odzwierciedleniem.

i wirtuozerskie popisy wokalne.

Najlepszym jej podsumowaniem jest być może okładka,

Artystka serwuje nam muzykę niezwykle różnorodną,

na której piosenkarka ukazuje się w pozie nawiązującej

a w eksperymentowaniu udaje jej się odnaleźć element

do klasycznego obrazu Narodziny Wenus, przykryta

balansu. Katalonka miejscami powraca do inspiracji

dynamicznym, przypominającym motyle napisem. Jako

swoim rodzimym flamenco (Bulerías), ale potrafi rów-

artystka, Rosalía ciągle stwarza się nowo, zmienia

nież okiełznać bachatę (La Fama). Z drugiej strony, po-

i przekształca. Pozostawia po sobie jednak trwałe świa-

zytywnie zaskakuje utworami nawiązującymi do nurtu

dectwo – znakomitą muzykę.

deconstructed club (CUUUUuuuuuute, Motomami). Naj-

Piotr Szumski

lecz raczej ulepszeniem dotychczasowych dokonań wykonawców. Dźwięki, które słyszeliśmy od lat, po-

metal. Mimo że fuzje metalu z agresywnym rapem nie

wracają ze zdwojoną siłą, uzbrojone aż po zęby arse-

są niczym nowym, jego czołowi przedstawiciele, tacy

nałem nowych pomysłów. Chwytliwe są emopunkowe

jak $uicideboy$, Ghostemane czy City Morgue, stale

wstawki, niejednokrotnie stanowiące pomost między

zyskują na popularności, inspirując przy okazji nowych

ciężkimi zwrotkami. Świetnie wypadają także zapro-

artystów. Dwuosobowy projekt Ho99o9 (czyt. horror)

szeni goście, m.in. wokalista Slipknota Corey Taylor

powstał już w 2014 r., ale na debiutancki album kazał

czy raper Jasiah. Uwzględnienie ich w projekcie jest

nam poczekać jeszcze trzy lata. W tym czasie duetowi

poniekąd powiewem świeżego powietrza, gdyż growle

udało się odnaleźć, po części metodą prób i błędów,

z naprzemiennym rapowaniem serwowane przez wo-

swój unikalny muzyczny styl. Obecnie, gdy trapmeta-

kalistę Ho99o9 dość szybko się nudzą. Spodobały mi

lowi wykonawcy pojawiają się jak grzyby po deszczu,

się również wstawiane tu i ówdzie sample oraz spo-

walka o bycie usłyszanym staje się coraz bardziej za-

ry wpływ industrial metalu na całokształt brzmienia

wzięta. Jest tylko jeden problem – nie da się jej wygrać

albumu. Ostre, niemal mechaniczne gitarowe riffy,

krzycząc do mikrofonu głośniej niż rywale.

stanowią trzon większości utworów i dostarczają słu-

Wiele utworów Ho99o9 nie grzeszy pomysłowością

chaczowi niemałej dawki adrenaliny.

i mimo swojej agresji brzmi po prostu jednowymiarowo,

SKIN jest z całą pewnością bardziej dopracowa-

nudno. Taka stagnacja nie jest niczym nowym w świe-

nym albumem niż jego poprzednik, ale ucieszyłbym

cie, gdzie pożądany jest ciągły wysyp nowych albumów,

się, gdyby zespół obrał za cel jakiś nowy kierunek

jakby to były produkty, które należy szybko i w dużej

lub trochę poeksperymentował z dźwiękiem. Nie-

liczbie sprzedać (halo, gdzie w tym wszystkim zami-

mniej polecam krążek każdemu fanowi ogólnie po-

łowanie do sztuki?). Głównym poszkodowanym tego

jętej „ciężkiej” muzyki.

xxxzz

Ostatnie kilka lat okazało się niezwykle owocnymi dla stosunkowo niszowego gatunku, jakim jest trap

ocena:

ważniejszym motorem i punktem odniesienia dla muzyki

Ho99o9 SKIN

DTA Records

procederu jest kreatywność, przegrywająca w starciu z odgrzewanym w kółko kotletem. Sprawa ma się podobnie na drugim albumie duetu, z pewnym wyjątkiem.

SKIN nie stara się być na siłę czymś przełomowym,

Jakub Kołodziej

kwiecień 2022


FILM

/ fuzja MGM i Amazon

Ogłoszenie: Sprzedam Tytuł Człowieka Wolności miesięcznika Magiel. Zgłoszenia priv

MGM w paszczy Amazona Wiosną ubiegłego roku Amazon ogłosił zamiar nabycia wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer za kwotę 8,5 mld dolarów. Niecały rok później transakcja została oficjalnie zamknięta. Przyjrzyjmy się zatem, jak nowy nabytek Jeffa Bezosa prezentuje się w starciu z resztą sceny na rynku produkcji filmowej. T E K S T:

M AT E U S Z S KÓ R A

etro-Goldwyn-Mayer za dwa lata będzie świętować równe stulecie istnienia. Kolos Hollywoodu powstał w wyniku połączenia trzech niezależnych amerykańskich wytwórni, a sama nazwa spółki to nic innego jak zbitka nazwisk jej pierwotnych właścicieli. Filmy wyprodukowane przez MGM zdobywały Nagrodę Akademii Filmowej prawie 180 razy, z czego dwanaście statuetek zostało wręczonych w kategorii najlepszy film.

M

Mimo to Metro-Goldwyn-Mayer miało również szereg problemów finansowych. Pod koniec 2010 r. spółka złożyła wniosek o upadłość, a od kompletnej likwidacji uratowało ją porozumienie z wierzycielami, w wyniku których holding został własnością funduszy PE, w tym m.in. Anchorage Capital. Przejęcie przez Amazona to z punktu widzenia biznesu wręcz resuscytacja, zwłaszcza że ponad jedna czwarta wartości przejęcia wynika ze zgody Amazona na przejęcie długu holdingu. Reprezentanci MGM od dłuższego czasu szukali chętnych do zakupu spółki, ale potencjalnych nabywców (m.in. Apple i Sony) odstraszyła oczekiwana przez zarząd kwota przejęcia szacowana wówczas na 10 mld dolarów. W wyniku transakcji Amazon zostanie jedynym udziałowcem holdingu Metro-Goldwyn-Mayer, co oznacza całkowitą kontrolę nad

spółką. Fakt, że przejęcie zostało potwierdzone dopiero wiosną 2022 r., wynika z tego, że Federalna Komisja Handlu (FTC) przeczekała okres, w którym agencja mogła zgłosić sprzeciw do transakcji. Koncentracje tego formatu po przekroczeniu określonych ustawowo progów podlegają zgłoszeniu przed organami antymonopolowymi, które mogą próbować zablokować umowę, ale też mogą zostawić ją w spokoju – tak jak zrobiła to Komisja Europejska w połowie marca 2022 r., stwierdzając brak sprzeciwu wobec połączenia spółek. I o ile obecna przewodnicząca FTC, Lina Khan, jest znana z zaciekłości wobec Amazona, tak w obecnym składzie Komisji brakowało jej większości, aby podnieść sprzeciw do połączenia. Stąd też pomysł na trzecią drogę – komisja pod pieczą Khan wstrzymała się z jakimikolwiek krokami aż do upłynięcia terminu, w którym przedsiębiorstwa obowiązane są wstrzymać zamykanie transakcji na podstaawie HSR Act. Nie oznacza to bynajmniej, że umowa w niedalekiej przyszłości nie będzie jeszcze kwestionowana przez FTC na ścieżce sądowej, jednak na razie połączenie dwóch spółek jest faktem.

Kotka na gorącym, blaszanym dachu Po zakończeniu transakcji do katalogu Prime może wejść około 4 tys. filmów i 17 tys. odcinków programów telewizyjnych, w tym prawa

do Rocky'ego, Różowej Pantery, dystrybucji telewizyjnej Opowieści podręcznej, a także perły w koronie w postaci uprawnień do dystrybucji filmów o Jamesie Bondzie. W skład MGM Holding wchodzi również Orion Pictures, do którego należą prawa do dystrybucji chociażby Amadeusza, Tańczącego z wilkami czy Milczenia owiec. Nie zapominajmy również o tym, że nabycie przez Amazona wpływu nad wykorzystaniem własności intelektualnej MGM oznaczać może również eksploatację na innych polach niż tylko streaming. Pełnia praw pozwala również na skorzystanie ze struktury Amazon w celu przeniesienia postaci kinowych do form książkowych, audiobooków, a w dłuższej perspektywie być może również i gier komputerowych, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że subskrypcja Prime już teraz uprawnia graczy do ekskluzywnych usług cyfrowych. Przejęcie Metro-Goldwyn-Mayer nie dotyczy jednak wyłącznie praw do franczyz należących do kolosa Hollywoodu. Nabycie MGM to także włączenie w system Amazona spółek zależnych od MGM zajmujących się produkcją filmową. Holding posiada również własną sieć dystrybucji telewizyjnej w branży premium oraz koordynuje dystrybucję kinową na terenie Stanów Zjednoczonych za pośrednictwem United Artist Releasing. Dotychczas tylko niektóre zamówienia realizowane dla Prime były produkowane i dystrybuowane za pośrednictwem Amazon Studios, firmy podlegającej pod imperium Jeffa Bezosa. Mimo to wytwórnia przez ostatnią dekadę z nuworysza szybko stała się wyrobionym konkurentem, a wyprodukowany przez studio Manchester by the Sea zgarnął dwie statuetki na 89. gali Oscarów: dla scenariusza oryginalnego oraz najlepszego aktora pierwszoplanowego. MGM zyskuje również na zmniejszonych kosztach transakcji – holding nie ma mocnej pozycji na szczeblu dystrybucji kinowej. Dostarczeniem filmów o agencie 007 na ekrany

30–31


fuzja MGM i Amazon /

poza Stanami Zjednoczonymi zazwyczaj zajmują się spółki pokroju Universal czy Sony Pictures. MGM odpowiadał natomiast samodzielnie za koordynację dystrybucji telewizyjnej oraz fizycznych wersji filmów.

Tylko dla twoich oczu MGM od dawna przechodziło z rąk do rąk. Jednym z najpoważniejszych uszczerbków dla biblioteki było przejęcie holdingu przez Teda Turnera, który następnie wydzielił na korzyść własnej spółki Turner Brodcasting System bibliotekę MGM do 1986 r. To dzięki Turnerowi nabycie przez Amazona MGM nie oznacza, że w ramach subskrypcji Prime zobaczymy Przeminęło z wiatrem. Co więcej, późniejsze połączenie Turnera z Warner Media doprowadzało do kuriozalnych sytuacji, gdy Warner prezentował kino wyprodukowane przez Metro-Goldwyn-Mayer pod własnym szyldem. Produkcja w ramach uniwersum Bonda również nie jest pozbawiona ograniczeń. MGM posiada prawa do eksluzywej dystrybucji i powielania utworów o agencie 007. Pieczę nad samą postacią Jamesa Bonda i związanego z nim uniwersum sprawuje Eon Productions – brytyjska spółka, która od czasów Doktora No licencjonuje prawa do Jamesa Bonda i ma ostatnie słowo na temat decyzji związanych z kierunkiem postaci. Ze względów praktycznych Eon przekazuje prawa do Bonda amerykańskiemu przedsiębiorstwu Danjaq, w którym udziały od 1975 r. posiadało United Artists; UA zostało następnie przejęte przez MGM, a w zamian za odkupienie pakietu United spółce Metro-Goldwyn-Mayer zaoferowano wyłączne prawa do rozpowszechniania utworów o agencie MI6. W praktyce oznacza to, że, jeżeli Amazon Studios chciałoby wyprodukować eksluzywny serial o Bondzie, to wytwórnia będzie musiała

uzyskać na nie za każdym razem wyraźną zgodę. Na razie możemy liczyć na teleturniej o Bondzie zatytułowany 007’s Road to a Million.

Gry Wojenne Przejęcie MGM wypada jednak blado na tle rynku pod względem wartości transakcji. Jedną z większych historii ostatnich lat był zakup przez amerykański telekom AT&T spółki Time Warner za 85 mld dolarów. Warner sprawuje kontrolę nad takimi drobnostkami jak HBO, DC Films, studio Warner Bros czy Cartoon Network i Adult Swim. Zakup jest tym zabawniejszy, że zaledwie cztery lata później spółka oddziela nowo zrebrandowane Warner Media grupie Discovery za szacunkowo połowę tej ceny. W tym samym czasie Disney nabył wytwórnię 21st Century Fox wraz z całą biblioteką 20th Century Fox (w tym oczywiście Gwiezdne wojny, ale też Wall Street, Planetę małp, Obcego itp.), a CBS w 2019 r. nabył Viacom, by później przekształcić się w Paramount Global, pod które podlega wytwórnia Paramount Pictures. Jasnym jest zatem, że od dłuższego czasu w transakcjach tego typu nie chodzi bynajmniej o to, żeby subskrybenci uzyskali dostęp do jak najszerszego katalogu filmów. Dość stwierdzić, że rynek epoki streamingu tak nie działa, a na Netfliksie od dawna klasyki kina ustępują nowszym produkcjom. Jednocześnie studia coraz mniej chętnie udzielają zewnętrznym platformom praw do emisji, co powoduje, że własność intelektualna przybrała charakter regularnej broni w ramach wojen streamingowych. Nie dziwi też pobłażliwość części regulatorów do tego przejęcia. Wertykalna integracja przedsiębiorstw na rynku filmowym to postępujący proces. Zharmonizowanie w ramach

FILM

jednego podmiotu procesu zamawiania, produkcji i dystrybucji filmów pozwala na szybszą realizację programów, oraz elastyczne przedłużanie lub reaktywowanie zakończonych serii. Dla spółek oznacza to również ograniczenie kosztów związanych z negocjacjami kolejnych produkcji i badań rynku. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że oto na początku dekady dochodzi do kompletnej zmiany warty. Kiedyś do Wielkiej Piątki Hollywood należały Paramount, MGM, 20th Century-Fox, Warner Bros i niefunkcjonujące już RKO Pictures. Spółki te posiadały wówczas własne kina i koncentrowały wokół siebie produkcję nowych tytułów. O ile prawie wszystkie te wytwórnie nadal funkcjonują pod dawnymi szyldami, to nie są już one zupełnie niezależne. Obecnie pieczę nad rynkiem filmowym i telewizyjnym sprawują raczej Apple, Amazon, AT&T, Disney, Comcast, i Netf lix. Kwestią czasu jest zatem aż pozostałe podmioty takie jak Sony Pictures z podlegającą mu Columbią, AMC czy Lionsgate zostaną wasalami nowych Wielkich.

Złoto dla zuchwałych Metro-Goldwyn-Mayer od dłuższego czasu było kolosem na glinianych nogach. W ostatnich latach najbardziej dochodowymi produkcjami studia MGM były nagrywane we współpracy z EON Productions filmy z Jamesem Bondem. Holding nie ma również silnej pozycji w dystrybucji kinowej, choć z oczywistych względów nie jest to duży mankament z perspektywy Amazona. Dlatego też, mimo że wytwórnia była jednym z ostatnich względnie niezależnych podmiotów na globalnym rynku filmowym, przejęcie nie zakłóci konkurencji w istotny sposób. Dość powiedzieć, że Komisja Europejska w komunikacie prasowym stwierdziła, że dodanie treści MGM do oferty Prime Video nie będzie miało znaczącego wpływu na pozycję firmy Amazon na rynku dla produkcji i dystrybucji materiałów audiowizualnych, a co za tym idzie wertykalna integracja nie stwarza ryzyka do wykluczania konkurentów. Patrząc szerzej, prawa własności intelektualnej nabyte pośrednio poprzez przejęcie nie zostały uznane za niezbędne do uczestnictwa w rynku streamingowym Amazon na razie zapewnia, że nie będzie wykorzystywał praw powiązanych z kontrolą MGM w celu ograniczania katalogu filmów dostępnych u konkurencji, tym niemniej można oczekiwać, że stanowisko to ulegnie zmianie wskutek walki o przetrwanie na coraz bardziej zaciętym i oligopolistycznym rynku. 0

kwiecień 2022


FILM

/ recenzja

Siebie odnaleźć Julie (Renate Reinsve) mieszka w Oslo i zbliża się do trzydziestki. Po ukończeniu szkoły z wyróżnieniem zaczęła studia medyczne, gdyż ze względu na ich elitarność niewiele osób miało szansę się na nie dostać. Nie minęło wiele czasu, zanim stwierdziła, że bardziej interesuje ją ludzki umysł niż ciało. Przeniosła się na psychologię, lecz i tam nie zatrzymała się na długo. Postanowiła zostać fotografką. Chociaż wie, że powinna już dorosnąć, nikt nie powiedział jej, co to właściwie oznacza. Najgorszy człowiek na świecie (reż: Joachim Trier) życiu Julie pojawia się Aksel (Anders Danielsen Lie), sporo starszy od niej rysownik komiksów, które znalazły swoją fanowską niszę. Bohaterowie wchodzą w związek i zaczynają razem mieszkać. On ma na siebie plan, chce się ustatkować i założyć rodzinę. Im częściej Julie konfrontuje poglądy swoje i Aksela i rozmawia z jego przyjaciółmi, tym dobitniej przekonuje się, że nie pasuje do jego świata. Pewnego wieczoru podczas spaceru wchodzi do domu, w którym odbywa się impreza. Bohaterka nie krępuje się i doskonale wtapia w tłum, chociaż nie zna nikogo z obecnych. Wtedy właśnie poznaje Eivinda (Herbert Nordrum). Spędzają razem beztroski wieczór, a jej życie jeszcze bardziej się komplikuje.

W

Być, kimkolwiek zechcesz Joachim Trier w Najgorszym człowieku na świecie pięknie obrazuje poszukiwanie własnej drogi. Julie jest dobra we wszystkim, czego się podejmuje, i ma duży potencjał. Być może właśnie ten ogrom możliwości staje się dla niej przytłaczający. Bohaterka reprezentuje europejskich milenialsów, zuchwałych i otwartych na nowości. Jednocześnie jest to pretekst do ukazania konfliktu pokoleń.

32–33

Gdy Julie poznaje Eivinda, mężczyznę w podobnym wieku, również wciąż poszukującego siebie, czuje się lepiej zrozumiana. On jest jej lustrzanym odbiciem, w którym po pewnym czasie będzie umiała dostrzec swoje wady.

Elementy układanki Ciekawym zabiegiem w budowaniu tej historii jest jej forma. Film składa się z prologu, dwunastu rozdziałów oraz epilogu. Każda z części ma nieco inną estetykę, która miejscami bywa zupełnie oderwana od rzeczywistości. Są więc elementy komedii romantycznej, dramatu czy narkotycznego transu. W ten sposób odbieramy fabułę jako kompozycję wielu fragmentów, które jeden po drugim wprowadzają nas w opowieść o Julie. Recenzując film Triera, nie można nie wspomnieć o cudownej Renate Reinsve, odtwórczyni głównej roli, która swoją niepowtarzalną energią przyciąga uwagę widza od pierwszych chwil seansu. Reinsve jest prawdziwa i bezpośrednia, doskonale sprawdza się zarówno w scenach obyczajowych, jak i komediowych czy dramatycznych. Za tę rolę aktorka otrzymała Złotą Palmę na festiwalu w Cannes. Sam film może również pochwalić się nominacjami do Oscara w kategoriach najlepszy scenariusz oryginalny oraz najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy. T E K S T:

A D R I A N N A Z A JĄC

Najgorszy Człowiek na Świecie (reż. Joachim Trier) Premiera: 11.03.2022 ocena:

88889


lifestyle /

Styl życia Polecamy: 34 TECHNOLOGIA I SPOŁECZEŃSTWO Terror karmi się strachem Wojna informacyjna

38 SPORT Skok na kolarskie podium fot. Kamil Węgliński

Emerytowany narciarz w peletonie

41 WARSZAWA Palazzo Bierutti

Komunistyczne legendy o ulicy Wspólnej

Słoń w pokoju J U L I A J U R KOW S K A

Uśmiecham się, bo już wiem, że dzieci to aż dzieci.

onto Veturilo założyłam 31 marca – dzień przed pierwszym wiosennym śniegiem, którego, jak zawsze, nikt się nie spodziewał. Nie wiedząc jeszcze, że to ostatnie chwile zanim warszawskie ulice będą posypane solą i piaskiem, postanowiłam przetestować miejskie rowery. Z Wilanowa gdziekolwiek – taką trasę wybrał mój brak orientacji w terenie. Początek zapowiadał się obiecująco. Piękne ścieżki rowerowe, nowe budynki, zamknięte osiedla. Olbrzymie, robiące wrażenie szkoły podstawowe – w Wilanowie, no bo przecież nie w Warszawie. Nie wiem, czy to stereotypowe obsypywanie tej dzielnicy brokatem, czy tutaj naprawdę jest lepiej. Trawniki wydają się zieleńsze, autobusy mniej zatłoczone, ciastka na wystawach czystych kawiarenek smaczniejsze. Nigdy nie posądziłabym siebie o bycie żądną pieniędzy, ale obserwując zabieganych rodziców odbierających swoje pyzate pociechy z prywatnych międzynarodowych podstawówek, chciałabym być jedną z nich. Półtorej godziny później jestem na Muranowie. Nie od razu rozpoznaję moją ulubioną warszawską dzielnicę. Nierówna walka ze stołecznym rowerem, jego niedziałającymi przerzutkami i opadającym siodełkiem dała mi się we znaki. Niegdyś zachwycające zabudowania teraz wyglądają dla mnie jak zwykłe brudne bloki, a zielone tereny idealne do odprężają-

K

popandemicznej kondycji, ale rzucane w eter przekleństwa przez dwa razy młodsze ode mnie buźki skutecznie mnie od tego pomysłu odciągają. Automatyczna myśl oburzenia zastaną sytuacją zostaje niemal natychmiast zatrzymana w mojej głowie. Trudno obwiniać grupę dziesięciolatków o próbę ucieczki przed odpowiedzialnością i chęć poczucia chociaż chwilowej sprawczości dzięki nieudolnemu zaciąganiu się papierosem ojca. Dzieci są tylko dziećmi – te akurat zaniedbanymi i uwikłanymi w problemy swoich rodziców, ale wciąż ciekawymi świata i głodnymi doświadczeń. Myślę o tym, jaka to szkoda, że nie wszystkie dzieci mają taki start jak wilanowskie maluchy z wypchanymi po brzegi śniadaniówkami. Z drugiej strony (szybko strofuję samą siebie, resztkami sił pedałując wśród zakurzonych samochodów) skąd moja pewność, że tamte dzieci mają lepiej? One też mogą być zaniedbane i uwikłane w problemy rodziców – niby tak samo, ale pewnie w ciut inny sposób. W końcu dojeżdżam i parkuję mój zardzewiały pojazd. Obok na przystanku pewna pani trzyma w jednej ręce torby z warzywami a w drugiej dłoń swojej córeczki. Zarumieniona z emocji dziewczynka opowiada, trochę się jąkając, o swoim dniu w szkole. Raz na jakiś czas milknie, a mama podpowiada słowa, których w jej słowniku jeszcze brakuje. Rozmawiają o nierów-

cych spacerów – jak zapuszczone parki, którymi bałabym się wracać po pracy. Całość obrazu dopełnia grupka dzieciaków wymigujących się od obowiązku edukacji, by zaczerpnąć trochę raka płuc. Chciałabym przystanąć, by dać naładować baterie mojej

nych szansach między drużynami na lekcji wychowania fizycznego. Nierówne szanse – to one idealnie obrazują moje dzisiejsze obserwacje. Uśmiecham się, bo już wiem, że dzieci to aż dzieci. A zadaniem dorosłych jest sprawić, by ich szanse były jak najbardziej równe. 0

kwiecień 2022


TECHNOLOGIA I SPOŁECZEŃSTWO

/ wojna w Ukrainie

a jak ci na mnie chociasz troche zalezy to rozróżniaj liczbę i ilość, bo inaczej będę się ****** ale ja tego nie chce

Terror karmi się strachem Wybuch wojny w Ukrainie postawił świat w zupełnie nowej rzeczywistości. Pomimo licznych zapewnień ze strony Kremla o braku złych intencji, wojska rosyjskie w brutalny sposób wkroczyły na teren Ukrainy. Walki toczą się nie tylko o zachowanie suwerenności – nasi sąsiedzi walczą o wiele ludzkich istnień, które zabierane są każdego dnia. T E K S T:

MARIUSZ CELMER

GRAFIKA:

A N N A B A LC E R A K

onflikt wykracza również poza tereny tego kraju. W Polsce i wielu innych państwach trwa wojna informacyjna, której celem jest wzbudzenie niepokoju i przekonanie opinii publicznej, że to Rosja jest ofiarą agresji ze strony rządu w Kijowie i że konfrontacja wojenna spotkać może nie tylko Ukrainę.

K

Cisza przed burzą… Wojna w Ukrainie trwa już od ośmiu lat – można usłyszeć z ust większości Ukraińców zapytanych o konflikt zbrojny w ich ojczyźnie. Wojna,

która rozpoczęła się na wschodzie kraju, pochłonęła jak dotąd tysiące ludzkich istnień, do emigracji zaś zmusiła 3 mln mieszkańców. Obecna mobilizacja jest kolejną odsłoną tego kryzysu. Niepokojące wieści zza wschodniej granicy Polski obiegły świat już pod koniec ubiegłego roku. Prócz trwającego na polsko-białoruskiej granicy kryzysu migracyjnego, zachodni przywódcy zwrócili uwagę na nietypowe ruchy rosyjskich wojsk tuż przy granicy z Ukrainą. Początkowo nie było jasne, czy Władimir Putin zamierza po raz kolejny zastraszyć Zachód i zademonstrować swoje siły, czy faktycznie planował napaść zbrojną na sąsiadujące państwo. Szefowie NATO i Unii Europejskiej apelowali o wycofanie wojsk i deeskalację napięcia. Niestety, bezskutecznie.

Pod osłoną ćwiczeń 10 lutego rozpoczęły się wspólne, rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe pod kryptonimem ,,Sojusznicza Stanowczość 2022”. Władimir Putin wraz z Alaksandrem Łukaszenką

34–35

stanowczo utrzymywali, że są to rutynowe działania i mają przygotować ich armie na agresję ze strony wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego. Po zakończeniu operacji, wszystkie jednostki wojskowe miały wycofać się do swoich baz. Niestety, nie były to prawdziwe zamiary przywódcy Kremla. 20 lutego ćwiczenia sojusznicze zostały przedłużone w związku z niespokojną sytuacją w Donbasie. W tym czasie bowiem, lider samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej – Denys Puszylin ogłosił ewakuację ludności tego obwodu do Rosji w związku z nasilającą się agresją

nie jako agresora, lecz wybawiciela ukraińskiego narodu z rąk zainfekowanego wirusem nacjonalizmu i korupcji rządu . Posłużył się manipulacją, która z ust przywódcy światowego mocarstwa nie powinna paść. Ukraina jest niezależnym i suwerennym państwem uznanym na arenie międzynarodowej z wybraną w demokratycznych wyborach władzą na czele. Ukraińscy przywódcy od samego początku akcentują, że konf likt w Donbasie chcą rozwiązywać na drodze dyplomatycznej i poprzez dialog, a nie siłę i brutalność.

ze strony wojsk ukraińskich. Twierdził, że władze w Kijowie siłą próbują zdobyć Donbas. Jak jednak zaznaczył szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba Ukraina nie planuje żadnych działań ofensywnych czy dywersji w Donbasie. Ludność ewakuowana do Rosji nie miała gdzie się podziać, zaś w Donieckiej i Ługańskiej Republice Ludowej ogłoszono pełną mobilizację wojskową.

Dzień, który zmienił wszystko

Kłamstwa i manipulacje Dzień później, 21 lutego, podczas długiego orędzia do narodu, prezydent Władimir Putin ogłosił uznanie niepodległości dwóch zbuntowanych republik na wschodzie Ukrainy. Podczas emocjonalnego przemówienia odmawiał Ukraińcom m.in. prawa do suwerenności twierdząc, że ich kraj został całkowicie stworzony przez Rosję, zaś Polskę, członka NATO, przedstawiał jako zagrożenie dla narodu rosyjskiego. Tłumaczył, że władze Ukrainy obejmują urząd dzięki zamachowi stanu i w brutalny sposób mordują ludność Donbasu. Putin przedstawiał siebie

24 lutego nad ranem, gdy wielu ludzi było pogrążonych we śnie, Putin wydał rozkaz przeprowadzenia specjalnej operacji wojskowej. Kilka godzin wcześniej dowódcy zbuntowanych republik separatystycznych poprosili przywódcę Kremla o pomoc w odparciu agresji sił zbrojnych Ukrainy w celu uniknięcia ofiar cywilnych i katastrofy humanitarnej w Donbasie. Posłużyło to Putinowi za usprawiedliwienie swojej agresji na arenie międzynarodowej. Deszcz rakiet spadł w Odessie, Mariupolu, Charkowie czy Kijowie. Ostrzelane zostały obiekty wojskowe, szpitale, przedszkola i budynki mieszkalne. Każdy, jak tylko mógł, starał się ratować swoje życie. W miastach zaczęły tworzyć się kilometrowe korki, w bankomatach zabrakło gotówki, ze sklepowych półek zniknęło jedzenie, a dworce i stacje metra przepełnione były przerażonymi Ukraińcami, szukającymi schronienia przed zagrożeniem. Do ostatnich chwil większość z nich miała nadzieję, że tej wojny uda się uniknąć. Niestety, nieuzasadniona przemoc i chęć zdobycia wpływów w Ukrainie zwyciężyły.


wojna w Ukrainie /

Migracje i walki Na terenie całej Ukrainy został wprowadzony stan wojenny, skutkujący szeregiem ograniczeń swobód obywatelskich. Większość biznesów została zamknięta, w miastach obowiązuje godzina policyjna, zaś mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat mają zakaz opuszczania kraju. Wielu mieszkańców w obawie o swoje życie postanawia opuścić domy i uciekać przed wojną do Polski, Słowacji, Węgier, Mołdawii czy Rumunii. 18 marca Polska Straż Graniczna poinformowała, że od początku trwania konfliktu zbrojnego, polską granicę przekroczyły ponad 2 miliony uchodźców. Każdego dnia dołączają do nich kolejne dziesiątki tysięcy osób. Charków, Mariupol, Irpień, Odessa, Winnica, Czernihów, Wasylków… Lista miast równanych z ziemią nieustannie rośnie. Każdego dnia Igor Konaszenkow, rzecznik Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, informuje opinię publiczną o udanym unieszkodliwieniu obiektów wojskowych w Ukrainie. Wysocy rangą urzędnicy kłamią na arenie międzynarodowej, a wszystkie popełnione zbrodnie przypisują wyimaginowanym ,,ukraińskim nazistom”. Zaatakowane miasta to nie tylko wybrane punkty na mapie. Liczby zabitych cywilów i żołnierzy to nie tylko statystyki. Wbijające się zaś w okna domów rakiety to nie tylko zrujnowane obiekty infrastruktury cywilnej. To przede wszystkim zniszczony świat małej Amelki, która z dnia na dzień utraciła dotychczasowe beztroskie życie wśród rówieśników. To zniszczona psychika jedenastoletniej dziewczynki, którą rosyjski żołnierz postrzelił w twarz podczas ewakuacji z Mariupola. To utraceni bliscy chowani w masowych grobach na podwórku pod własnymi oknami. Nie zabiły ich pociski artyleryjskie czy kule karabinowe. Zabiła ich nienawiść do drugiego człowieka i chorobliwe ambicje dyktatora, który krwią niewinnych chce zapisać się na kartach historii. Mimo nieustannego zagrożenia, wielu obywateli postanowiło stawić czoła okupantowi. Wśród nich jest między innymi prezydent Ukrainy – Wołodymyr Zełenski, który miał odpowiedzieć chcącym go ewakuować Amerykanom, że potrzebuje amunicji, a nie podwózki. Zaangażowani są również urzędnicy lokalni w tym mer Melitopola – Iwan Fedorow, który w marcu w brutalny sposób został porwany, a następnie torturowany przez rosyjskich okupantów. Po uwolnieniu nie zatracił jednak ducha walki o wolną ojczyznę i powrócił do pełnienia swych obowiązków w nadziei na lepsze jutro.

Rosjanie tracą wolność Wrogiem rosyjskiej propagandy stali się nie tylko Ukraińcy. Jak informuje wiele niezależnych źródeł, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych

TECHNOLOGIA I SPOŁECZEŃSTWO

Rosji wraz z Federalną Służbą Bezpieczeństwa intensywnie prowadzą akcje propagandowe, których celem jest przekonanie narodu rosyjskiego, że specjalna operacja wojskowa przebiega zgodnie z planem i w wyniku operacji nie cierpią niewinni ludzie. Rosyjska policja otrzymała nakaz kontrolowania obywateli Ukrainy przebywających na terytorium Federacji Rosyjskiej. Zabronione jest posiadanie przez nich ,,zakazanych symboli”, jakimi określa się ukraińską literaturę, flagi czy godła. Zagrożeni są także bezpośrednio Rosjanie. Tamtejszy parlament uchwalił bowiem specjalną ustawę, wedle której każda osoba rozpowszechniająca fałszywe informacje o siłach zbrojnych Federacji Rosyjskiej podlegać będzie karze do 15 lat pozbawienia wolności. Odpowiedzialność ponoszą wszyscy, którzy podejmują próbę sprzeciwienia się działaniom wojskowym. W mieście Niżny Nowogród policja aresztowała kobietę, która protestowała z czystą białą kartką. Od początku inwazji zaś do aresztu trafiły tysiące Rosjan.

Propaganda tłumi także ostatnie niezależne media. Tamtejsze środki masowego przekazu zapewniają Rosjan, że cała operacja przebiega zgodnie z planem, rosyjskie straty są niewielkie, a straty przeciwnika ogromne. Informują, że nakładane przez kraje Zachodu sankcje są niesprawiedliwe, a zagraniczne firmy podejmujące decyzje o wycofaniu swojej działalności zostaną znacjonalizowane. Czy aparat propagandowy działa? Pomimo trwającego w Ukrainie ludobójstwa, poparcie dla Putina nieustannie rośnie. Z drugiej zaś strony, jak podkreślił prezydent Joe Biden podczas przemówienia w Warszawie, od początku inwazji Rosję opuściło blisko 200 tysięcy jej obywateli.

nione przez siebie zbrodnie przypisuje narodowi ukraińskiemu, grożąc przy tym światu wojną atomową. Kontaktu z fałszywą informacją uniknąć się nie da. Można jednak skutecznie ograniczać jej wpływ na opinię publiczną. Przede wszystkim, należy spojrzeć na zaistniałą sytuację po uprzednim uspokojeniu emocji. Źródeł informacji jest niezliczenie wiele. Niejednokrotnie podają one wiadomości ze sobą sprzeczne. W dniu rosyjskiej agresji zaczęto szerzyć komunikaty, że ludność w Polsce doświadczy braków gotówki i paliwa, a prezydent Putin nie zatrzyma się na Ukrainie. Wielu Polaków wpadło w panikę podobną do tej podczas wybuchu pandemii. Wtedy również fałszywe wiadomości i emocje wzięły górę. Półki sklepowe opustoszały, zaś na stacjach paliw i przed bankomatami ustawiły się kolejki. Ludzie kierują się instynktem, emocjami i jest to zupełnie zrozumiałe. Należy jednak pamiętać, że rzetelne informacje dostępne są tylko w sprawdzonych i znanych mediach, a także na stronach rządowych, które podają, że w Polsce nie zabraknie towarów, gotówki czy paliwa. Niestety, machina propagandowa wciąż wywołuje niepewność i strach. Należy pamiętać również, że Polska nie jest obecnie zagrożona konfliktem zbrojnym ze strony żadnego państwa. Potwierdzają to polskie władze jak i wojsko. Nasz kraj jest członkiem wielu międzynarodowych organizacji, w tym NATO i Unii Europejskiej, które są gwarantem bezpieczeństwa i solidarności. Zarówno Sekretarz Generalny NATO – Jens Stoltenberg – jak i prezydent Stanów Zjednoczonych – Joe Biden – nieustannie zapewniają, że artykuł 5. Traktatu Północnoatlantyckiego jest w mocy. Zapewnienia te padły również podczas historycznej wizyty Amerykańskiego prezydenta w Polsce, który jasno podkreślił, że Sojusz będzie bronił każdego centymetra terytorium NATO. Celem prezydenta Federacji Rosyjskiej jest zdestabilizowanie pokoju w Europie, lecz paradoksalnie doprowadza on do coraz mocniejszego zacieśnienia więzi europejskich i sojuszniczych.

Teraz najstraszniejszy wróg to panika

Na pomoc Ukrainie

Wojna trwa nie tylko na froncie. Przebiega ona również w przestrzeni informacyjnej. Jak oznajmił burmistrz Kijowa, teraz najstraszniejszy wróg to panika. Granie na emocjach i używanie strachu są jednymi z najskuteczniejszych narzędzi wykorzystywanych w walce. Po nagłej agresji Federacji Rosyjskiej, internet zalała fala artykułów i komentarzy. Każdy próbował jak najlepiej zrozumieć, co obecnie dzieje się u sąsiada Polski. Niestety, wydarzenia przełomowe sprzyjają szerzeniu się dezinformacji. Aktywnie działa również rosyjska propaganda, która wszystkie popeł-

Naród ukraiński padł ofiarą brutalnej wojny, na którą wydawało się, że nie ma miejsca w dzisiejszym świecie. Każdego dnia w europejskim kraju giną żołnierze, cywile, dzieci… Już pierwszego dnia agresji ofiarę poniósł niewinny siedemnastolatek. Dziecko, które dzień wcześniej zapewne poszło do szkoły, spotkało się ze znajomymi, odrobiło wieczorem lekcje i zasnęło z myślami o tym, co czeka je kolejnego dnia. Dnia, który nigdy nie nastał. Takich dzieci w miesiąc od rozpoczęcia wojny zginęło ponad 130. Śmierć poniosło 1

Pomimo trwającego w Ukrainie ludobójstwa, poparcie dla Putina nieustannie rośnie.

kwiecień 2022


TECHNOLOGIA I SPOŁECZEŃSTWO również blisko tysiąc cywilów. Zginęli z powodu przerośniętych ambicji jednego człowieka, który wciąż zapewnia, że jego wojska nie atakują obiektów cywilnych. Człowieka, który nie ma nawet odwagi do transportu ciał swoich żołnierzy. Człowieka, który dawno utracił człowieczeństwo. Walki w Ukrainie toczą się nie tylko o jej integralność terytorialną. Ukraińcy walczą o bezpieczną i sprawiedliwą Europę, w której każdy człowiek ma prawo żyć bez strachu i obawy o własne bezpieczeństwo. Jak stwierdził podczas przemówienia na Zamku Królewskim Joe Biden: Ukraina nie będzie ofiarą Rosji, nie pozwoli sobie na odebranie wolności. Kolejne kraje nakładają sankcje na Federację Rosyjską za jej haniebny czyn, przekazują Ukraińcom broń, organizują ewakuację czy wysyłają niezbędne produkty. Pomoc jednak leży nie tylko w gestii polityków. Dziś pomóc może każdy z nas, niezależnie od swoich możliwości. Szukając sposobów wsparcia, najlepiej zacząć od swojego najbliższego otoczenia. Wiele samorządów studentów zdecydowało się zorganizować zbiórki dla uchodźców. W chwili

/ psychologia pomocy

obecnej najpotrzebniejsze są leki, artykuły higieniczne czy żywność. Akcje charytatywne organizuje również wiele niezależnych fundacji czy parafii, jak na przykład Polska Akcja Humanitarna, Polski Czerwony Krzyż czy parafia św. Aleksandra w Warszawie. Pomóc można, nie tylko przynosząc rzeczy, lecz także dokonując wpłat na zbiórki czy angażując się w wolontariat. Poszukiwane są głównie osoby mogące udzielić wsparcia psychologicznego, prawnego czy mieszkaniowego. Niezwykle pomocne będą również osoby znające język ukraiński i mogące objąć rolę tłumacza. Lista organizacji pozarządowych niosących pomoc poszkodowanym jest długa. Chcąc upewnić się, czy przekazywane wsparcie rzeczywiście trafia na szczytny cel, warto odwiedzić rządową stronę pomagamukrainie.gov.pl. Zawiera ona nie tylko listę zweryfikowanych i legalnych zbiórek finansowych, ale także informacje dotyczące pomocy prawnej czy psychologicznej.

Ukraińcu/Ukrainko – masz wsparcie! Europejscy przywódcy solidarnie udzielają wsparcia uchodźcom z objętego wojną kraju. Szczególne znaczenie mają w tej sytuacji pań-

stwa ościenne, w tym Polska, do której każdego dnia masowo przybywają kolejni uchodźcy. Polacy nie pozostawiają ich bez wsparcia. Tuż przy przejściach granicznych uruchomiono specjalne punkty recepcyjne, do których imigranci mogą się udać i otrzymać niezbędną pomoc. Mogą w nich zjeść ciepły posiłek, uzyskać informację o noclegach i zarejestrować pobyt czasowy. Urząd ds. Cudzoziemców uruchomił również specjalną infolinię, gdzie uchodźcy uzyskują wszystkie niezbędne informacje: +48 477 217 575. Każdy obywatel Ukrainy może ponadto ubiegać się o przyznanie numeru PESEL, który otwiera drzwi do podjęcia legalnej pracy, korzystania z bezpłatnych świadczeń zdrowotnych czy edukacyjnych w Polsce. Rozpoczęta przez przywódcę Rosji agresja jest wojną przeciwko ludzkości. Konfliktem, który w czasach wolności i demokracji nie ma prawa bytu. Władimir Putin w przemówieniu rozpoczynającym batalię określił Ukrainę jako państwo upadłe. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że jest to silny i niezależny kraj, który nieprzezwyciężonym duchem walki obroni się przed bezpodstawną brutalnością agresora. 0

Blaski i cienie pomagania Obecna sytuacja geopolityczna wystawiła na próbę naszą gościnność oraz umiejętność pomagania. Można powiedzieć, że na ten moment my, Polacy, wyszliśmy z niej obronną ręką. Nasuwa się więc pytanie – jakie kryją się za tym mechanizmy psychologiczne? T E K S T:

K L AU D I A WA R U S Z E W S K A

GRAFIKA

ydawać by się mogło, że pomaganie wyssaliśmy z mlekiem matki. Uczyliśmy się go już w dzieciństwie, tak samo jak uczymy się słów dziękuję, proszę i przepraszam. Zaczęliśmy od zbiórek plastikowych nakrętek, poprzez wyprowadzanie psów ze schroniska i wolontariat podczas WOŚP-u, na zakładaniu fundacji kończąc. Przeglądając media społecznościowe, nie sposób uciec przed postami ogłaszającymi zbiórki pieniędzy na drogie leczenie dziecka za granicą lub operację małego kotka. Każdy z nas stara się dołożyć swoją cegiełkę do polepszenia życia innych. Pytanie brzmi – dlaczego?

W

Naturalna reakcja Tłusty czwartek tego roku zdecydowanie nie potoczył się tak, jak się tego spodziewaliśmy. Zamiast stać w kolejce po karton tłuściutkich, okrą-

36–37

M A Ł G O R Z ATA B O C I A N głych pyszności, czytaliśmy przerażające wiadomości, w które na początku ciężko było uwierzyć. A zaraz po tym – działaliśmy. Nikt nie czekał na polecenie rządu czy polityków – większość pierwszych wolontariuszy zorganizowała się sama i już 24 lutego pojechała na granicę polsko-ukraińską. Tam stanowili pierwszą formę wsparcia dla uchodźców. Tworzyliśmy punkty informacyjne na dworcach (początkowo niewspomagane przez władze miast), zbiórki żywności i podstawowych kosmetyków. Każdy z nas widział posty na portalach społecznościowych z pytaniami o transport, mieszkanie czy pracę dla uchodźców z Ukrainy. Jednak pomaganie to nie tylko wielkie i heroiczne gesty (takie jak transport zwierząt z Ukrainy), ale też przelanie pieniędzy na zbiórkę czy wskazanie drogi na odpowiedni przystanek zagubionemu uchodźcy w Warszawie. Te oddolne inicjatywy były i są

naturalnym odruchem na krzywdę naszych sąsiadów ze wschodu, ludzi takich jak my sami. Każdy z nas mógłby znaleźć się w podobnej sytuacji i każdy z nas potrzebowałby wtedy pomocy.

Punkt na liście do odhaczenia Czy pomaganie to nasz obowiązek? Patrząc na zachowanie niektórych osób, można by pokusić się o stwierdzenie, że pomaganie innym to tylko kolejna czynność, wymagana, by dopasować się do społeczeństwa lub poczuć się lepiej. Pomimo licznych wspaniałych czynów, nie udało się nam uniknąć potknięć. Zaledwie kilka tygodni temu media społecznościowe obiegły zdjęcia darów przekazanych Ukraińcom – mydło z lat 70., puszka kakao z datą ważności do 1986 r., czy obcięte nogawki od spodni. Niestety, to tylko część nieprzemyślanych artykułów, którymi dzielimy


psychologia pomocy /

się z potrzebującymi. Co najsmutniejsze, wiele wskazuje na to, że nie jest to zachowanie spowodowane stresem czy dezorientacją wobec wybuchu wojny. Zużyta bielizna, ubrania, które dawno temu powinny znaleźć się w śmietniku, od lat trafiają do stojących na osiedlach kontenerów z odzieżą dla potrzebujących. Następnie taka „odzież” jest sortowana i wyrzucana do śmieci, tylko po to, by wraz z kolejną dostawą praca zaczęła się od nowa. Wydaje się, że jesteśmy w stanie zrobić cokolwiek, byle uspokoić nasze sumienie, nawet jeśli faktycznie nikomu nie pomożemy.

Pomagać i (nie) szkodzić Gdy w pewien sobotni wieczór ze znudzeniem przewijamy zdjęcia na Instagramie, nasz wzrok przyciąga najnowsza fotografia znanego influencera. Wyjechał do Afryki budować szkołę dla biednych dzieci. Zaciekawieni tematem, szukamy informacji o wolontariacie zagranicznym i niedługo później sami robimy wzruszające zdjęcia z uśmiechającymi się czarnoskórymi dziećmi. Przyjechaliśmy na krótko – dwa tygodnie, może miesiąc – uczyć ich języka angielskiego. Pomagamy dzieciom, jesteśmy z siebie dumni, ciocie i znajomi na Facebooku pochwalają naszą podróż. Wracamy do Polski, zadowoleni z siebie, bo przyczyniliśmy się do rozwoju naukowego biednych dzieci. Nie jesteśmy jednak świadomi tego, że przyczyniamy się do chaosu oraz niepewności w życiu tych dzieci, które poza samą wiedzą, potrzebują też czułości i bliskości. Szybko przywiązują się do swoich nauczycieli – tak, że czują się przez nich opuszczone, gdy dwutygodniowy wolontariat dobiegnie końca – ale nie na tyle skutecznie, aby można było mówić o efektywnym nauczaniu. Do tego potrzebna jest odpowiednia więź pomiędzy uczniami a nauczycielami, a ci drudzy zmieniają się o wiele częściej niż anglistki w szkole podstawowej w Polsce. Chociaż idea takiego wolontariatu jest słuszna, to w praktyce rzadko spełnia nasze wyobrażenia.

Niepisana umowa Według socjologów i psychologów, społeczeństwo już od czasów grup łowieckich opiera się na regule wzajemności oraz wymianie społecznej. Robert B. Cialdini, psycholog, profesor Uniwersytetu w Arizonie, przez ponad 15 lat badał procesy podejmowania decyzji przez ludzi. Udało mu się określić sześć społecznych zasad – jedną z nich jest wspomniana regu-

TECHNOLOGIA I SPOŁECZEŃSTWO

ła wzajemności. Kierując się nią uważamy, że należy odwzajemnić się osobie, która coś dla nas zrobiła. To przekonanie o prawdopodobnym rewanżu, ta niepisana umowa społeczna, motywuje do działania i dalszego pomagania innym (jak również do podejmowania nieodpowiednich decyzji zakupowych). Nie jesteśmy sami, mamy na kogo liczyć w trudnych chwilach. Eksperyment z puszką Coca-Coli wskazał zależność pomiędzy bezinteresownym otrzymaniem czegoś, a skłonnością do udzielenia pomocy osobie, która nas obdarowała. Badanie wykazało, że osoby, które dostały

darmowy napój, poproszone przez darczyńcę o zakup losów dwa razy częściej decydowały się na spełnienie prośby niż osoby, które nie otrzymały wcześniej prezentu. Nie jest to nic zaskakującego – czujemy wewnętrznie, że wypada nam odwdzięczyć się sąsiadowi, który kiedyś nam pomógł i liczymy na to, że nasza przysługa wobec osoby trzeciej też kiedyś doczeka się zwrotu. Można by powiedzieć, że jest to wymiana dóbr czy usług, nawet jeśli jej faktyczne dokonanie jest odroczone w czasie.

W każdym z nas są dwa wilki… Lubimy pomagać, bo łagodzi to nasz dyskomfort spowodowany cierpieniem innych, daje możliwość zdobycia uznania wśród bliskich oraz stwarza pozorną gwarancję tego, że otrzymamy pomoc, gdy będziemy przechodzić gorszy czas w swoim życiu. To wszystko nie wyklucza jednak istnienia dwóch różnych orientacji prospołecznych – endo- oraz egzocentrycznych. Endocentryczna orientacja to nastawienie do wewnątrz, skupienie na ja , natomiast egzocentryczna to skupienie na innych. Narzędziami służącymi do pomiarów przewagi jednej orientacji nad drugą są kwestionariusze, których przykładami są Dialog wewnętrzny

(Hanna Goral, Jerzy Karyłowski) oraz Wypadek w górach (autorstwa profesor Uniwersytetu Warszawskiego Anny Szuster-Kowalewicz, psycholożki specjalizującej się w altruizmie). W ramach badania prowadzonego przez prof. Szuster-Kowalewicz osobom badanym przedstawiano hipotetyczną sytuację – ktoś, pomimo złej pogody, wybrał się samotnie w góry i długo nie wraca. Uczestników badania poproszono o wybranie myśli i emocji z dostępnej puli, które towarzyszyłyby im w takiej sytuacji. Część z ankietowanych odnosiła się do dobra innych osób (orientacja egzocentryczna), a pozostałe do ich samych (orientacja endocentryczna). Pozwoliło to na ocenę, która orientacja jest tą przeważającą. Kolejne badania profesor pokazały, że w sytuacjach neutralnych, zarówno osoby skupione prospołecznie na swoim ja, jak i te skupione na innych, podobnie reagują i pomagają obcym. Dopiero, gdy pojawia się jakieś zagrożenie dla ja , osoby o orientacji endocentrycznej w mniejszej skali decydują się na udzielenie pomocy. Na zasadzie analogii kształtuje się sytuacja, gdy bodziec wpływa pozytywnie na ja na przykład poprzez aprobatę społeczną – wtedy osoby o orientacji endocentrycznej chętniej angażują się społecznie.

Dobre dawanie Marta Niedźwiedzka, psycholożka i autorka podcastu O zmierzchu, w jednym ze swoich odcinków opowiada o mniej i bardziej pozytywnych aspektach pomagania. Nie wyklucza ona istnienia egoistycznych pobudek czy wymiany społecznej, ale zwraca przede wszystkim uwagę na to, że dobre pomaganie opiera się na poszanowaniu podmiotowości osoby obdarowywanej. Z góry zakładamy że osoba, której pomagamy, ma nam okazać wdzięczność za udzieloną pomoc. Wcale nie musi tego robić – nasza pomoc nie powinna być uzależniona od tego, czy otrzymamy za nią odpowiednie (według nas samych) podziękowania. Przyjęcie pomocy wcale nie musi być proste i naturalne, a reakcja obdarowywanego może nie spełniać naszych czy przyjętych społecznie oczekiwań. Jako osoby dające znajdujemy się na wyższej pozycji w stosunku do osób korzystających z pomocy. Pamiętajmy więc o ich potrzebach, a nie tylko o spełnianiu naszego poczucia misji. Sytuacja, w której się znajdujemy to wypadkowa wielu zmiennych – dziś my pomagamy, a jutro to my możemy być w potrzebie. Miejmy nadzieję, że na swojej drodze spotkamy tylko takie osoby, które potrafią dobrze pomagać. 0

kwiecień 2022


SPORT

Z nart na pedały

Myślnik, kropka, średnik - za pół roku jest październik.

Skok na kolarskie podium Rzadko zdarza się, żeby jeden sportowiec odnosił sukcesy w dwóch niepowiązanych ze sobą dyscyplinach. Jednym z takich przypadków jest historia Primoža Roglicia, który w wieku 22 lat zamienił narty na rower. T E K S T:

JA N K R O S Z K A

ożna powiedzieć, że kolarska kariera Rogliča rozpoczęła się 23 marca 2007 r. na… skoczni narciarskiej w Planicy. Tego dnia niespełna 18-letni utalentowany Słoweniec miał zadebiutować w Pucharze Świata w skokach. Tydzień wcześniej został drużynowym mistrzem świata juniorów, indywidualnie wygrywając m.in. z Maciejem Kotem oraz Jurijem Tepesem. Na swoim koncie miał również zwycięstwa w zawodach Pucharu Kontynentalnego, był jedną z nadziei słoweńskich skoków. Do upragnionego debiutu w gronie najlepszych skoczków świata jednak nie doszło, ponieważ w jednej z serii treningowych Roglič po wyjściu z progu stracił równowagę i z dużej wysokości spadł twarzą na zeskok. Skutki upadku były mniej dramatyczne, niż wyglądało to na pierwszy rzut oka a zawodnik doznał „jedynie” wstrząśnienia mózgu, złamania nosa oraz licznych potłuczeń. Po tym zdarzeniu Roglič nie wrócił już jednak nigdy do wcześniejszej dyspozycji. W 2012 r. postanowił zakończyć karierę na skoczni. Równocześnie odnalazł nową pasję, która sprawiła, że w wieku 21 lat kupił swój pierwszy własny rower. Dziesięć lat później Słoweniec ma w swoim dorobku sukcesy w większości najważniejszych kolarskich wyścigów szosowych.

M

Początkowo Roglič specjalizował się głównie w jeździe indywidualnej na czas. To właśnie w tej konkurencji odniósł swoje premierowe zwycięstwo w barwach nowej drużyny – podczas 9. etapu Giro d’Italia 2016, czyli jednego z trzech najtrudniejszych i najbardziej prestiżowych 21-etapowych wyścigów kolarskich (pozostałe dwa – Vuelta a España i Tour de France – jeszcze pojawią się w tej opowieści). Sukces w debiucie w kolarskiej elicie sprawił, że Słoweniec trafił na pierwsze strony sportowych gazet, a jego narciarska przeszłość stała się szeroko dyskutowanym tematem. Sam Roglič żartobliwie odnosił się do swojej

Ostatnia prosta

38–39

fot. Wikimedia Commons

Droga na szczyt Pierwszy profesjonalny kontrakt w nowym zawodzie były skoczek podpisał już w 2013 r. – ze słoweńską drużyną Adria Mobil. Od tej chwili skala rozwoju jego talentu zaczęła przypominać profil najtrudniejszych górskich podjazdów. Z każdym kolejnym rokiem Roglič czynił postępy, które innym kolarzom w najlepszym wypadku zajmują kilka lat, a dla większości nigdy nie będą osiągalne. Już w swoim drugim sezonie w zawodowym peletonie odniósł pierwsze zwycięstwa w międzynarodowych wyścigach – w Azerbejdżanie oraz Słowenii – a także otarł się o podium krajowych mistrzostw. Premierowe sukcesy zaowocowały w 2016 r. transferem do zespołu z World Touru, czyli „kolarskiej Ligi Mistrzów”. Na zakontraktowanie byłego skoczka zdecydowała się drużyna LottoNL-Jumbo z Holandii (obecnie startująca pod nazwą Team Jumbo-Visma), co zostało potraktowane przez kolarski świat jako duże ryzyko. Szybko jednak okazało się, że była to prawdopodobnie najlepsza decyzja w liczącej już blisko 40 lat historii holenderskiej ekipy.

sławy, wykonując gest lądowania telemarkiem podczas ceremonii na kolarskim podium. Okazji do stania na nim z każdym rokiem było coraz więcej. Aby stać się kompletnym kolarzem, Słoweniec musiał jeszcze jedynie poprawić jazdę w górach. W tym aspekcie również poczynił wyjątkowo szybkie postępy, czego najlepsze świadectwo dał w lipcu 2018 r., wygrywając etap Tour de France z kultowym podjazdem Col du Tourmalet na trasie (17 km ze średnim nachyleniem 7,3 proc.). Tę edycję francuskiej „Wielkiej Pętli” Roglič ukończył na czwartym miejscu klasyfikacji generalnej, czym udowodnił swoją gotowość do równej i silnej jazdy przez trzy tygodnie trwania wyścigu. Rok później Słoweniec to potwierdził – najpierw stając na podium Giro, a po kilku miesiącach wygrywając Vuelta a España. W obu przypadkach jako pierwszy kolarz ze swojego kraju w historii.

Skala

rozwoju

jego

talentu

zaczęła

przypominać profil najtrudniejszych górskich podjazdów. Z każdym kolejnym rokiem czynił postępy, które innym kolarzom w najlepszym razie zajmują kilka lat, a dla większości nigdy nie będą osiągalne.

Po zwycięstwie na hiszpańskich drogach kolejnym naturalnym celem dla Rogliča stało się stanięcie na najwyższym stopniu podium na Polach Elizejskich – na zakończenie Tour de France – czyli sukces, który w kolarstwie szosowym znaczy więcej od olimpijskich oraz mistrzowskich medali razem wziętych. Z takim celem Słoweniec rozpoczął kolejny sezon, jednak jego przygotowania do wyścigu natrafiały na kolejne przeszkody. Najpierw „Wielka Pętla” została przesunięta na późniejszy, wrześniowy termin z powodu epidemii koronawirusa. Następnie, podczas ostatniego sprawdzianu przed kluczowym wyścigiem, Roglič uczestniczył w kraksie, która postawiła jego występ pod znakiem zapytania. Ostatecznie, kilka dni przed rozpoczęciem zmagań, Słoweniec podjął decyzję o starcie, a dzięki świetnemu początkowi sezonu oraz wsparciu silnej drużyny był wymieniany wśród głównych faworytów do zwycięstwa. Już po kilku dniach okazało się, że te przewidywania były trafne. Mimo zaledwie jednego wygranego etapu, Roglič szybko (po 9. etapie) przejął żółtą koszulkę lidera a dzięki pracy kolegów z ekipy oraz swojej równej jeździe stopniowo powiększał dominację. Po 19 etapach jego przewaga nad drugim zawodnikiem w klasyfikacji generalnej – największym talentem młodego pokolenia, również Słoweńcem Tadejem Pogačarem – wynosiła 57 sekund, a trzeci Kolumbijczyk Miguel Ángel López tracił już blisko półtorej minuty. Przed dojazdem do Paryża zawodnikom została już do pokonania tylko jedna trud-


Z nart na pedały

SPORT

widualnej na czas.

fot. Wikimedia Commons

W drodze po marzenia

ność – 36-kilometrowa „czasówka” zakończona stromym podjazdem pod La Planche des Belles Filles (5,9 km o średnim nachyleniu 8,5 proc.). Trasa tego etapu wydawała się być wprost skrojona pod umiejętności byłego skoczka, dlatego niektórzy traktowali dowiezienie przez niego koszulki lidera do końca wyścigu jako jedynie formalność. Tego dnia rzeczywistość okazała się jednak daleka od przewidywań.

Rollercoaster na dwóch kółkach Większość kibiców kolarstwa prawdopodobnie na długo zapamięta scenę, w której przyboczni Rogliča, Tom Dumoulin i Wout van Aert, stoją na mecie i z mieszanką smutku i rozgoryczenia wypisaną na twarzy patrzą na telebimy. Obaj przejechali ten etap świetnie i zajmowali wówczas dwa pierwsze miejsca, jednak w tej chwili nie miało to dla nich żadnego znaczenia. Na ekranie mogli obserwować, jak ich lider w kilkanaście minut traci na rzecz swojego młodszego o dekadę rodaka to, na co pracował przez minione miesiące. Przewaga nad Pogačarem w klasyfikacji generalnej topniała w oczach, a ostatecznie Roglič dojechał na metę z blisko dwuminutową stratą. Jeszcze zanim były skoczek osiągnął największy sukces w zawodowym

peletonie, miała nastąpić symboliczna zmiana warty – to niespełna 22-letni Pogačar miał jako pierwszy Słoweniec wygrać Tour de France. Roglič pojechał tę czasówkę poniżej swoich możliwości, jednak to wciąż był niezły występ – ostatecznie uplasował się na piątej pozycji na tym etapie. To Pogačar był tego dnia poza zasięgiem innych zawodników (drugi Dumoulin stracił do niego 1’21’’). Jednak taka spektakularna porażka, dodatkowo odniesiona w swojej koronnej konkurencji, na ostatniej prostej do upragnionego tytułu, musiała być bardzo bolesna dla byłego skoczka. Słoweniec pokazał jednak po raz kolejny, że poza ogromnym talentem ma także silny charakter, predysponujący go do odnoszenia wielkich sukcesów. Dwa tygodnie po druzgocącej przegranej przyjechał na jeden z najbardziej prestiżowych jednodniowych wyścigów kolarskich, LiègeBastogne-Liège, i niespodziewanie odniósł w nim zwycięstwo, na finiszu pokonując m.in. właśnie Pogačara. Jeszcze w tym samym sezonie Roglič dołożył do swojej gabloty również drugie trofeum za wygranie trzytygodniowej Vuelta a España (w 2021 r. ponownie był najlepszy w tym wyścigu), a rok później został mistrzem olimpijskim w jeździe indy-

W minionym sezonie marzenia Rogliča o zwycięstwie w „Wielkiej Pętli” zostały przekreślone przez upadek i konieczność wycofania się z wyścigu, a najlepszy okazał się ponownie jego młodszy rodak. Czy za trzecim razem w końcu się uda? Z pewnością słoweńscy kibice mają podstawy do optymizmu. Początek sezonu jest udany dla obu ich ulubieńców. Na początku marca, kiedy Roglič wygrywał w należącym do cyklu World Tour wyścigu Paryż-Nicea, Pogačar dokonywał tego samego w równie prestiżowym włoskim Tirreno-Adriatico. Wydaje się więc, że Tour de France 2022 będzie kolejną odsłoną pojedynku dwóch wielkich słoweńskich kolarzy. Dodatkowo obaj dysponują jednymi z najsilniejszych ekip w światowym peletonie. Roglič z Jumbo-Visma może liczyć na wsparcie najbardziej wszechstronnego obecnie kolarza świata – van Aerta – oraz licznych mocnych górali: Jonasa Vingegaarda, Seppa Kussa, Stevena Kruiswijka oraz Dumoulina. Równie silnych pomocników do dyspozycji ma Pogačar – wśród nich jest m.in. świetnie znany w Polsce Rafał Majka. Tym dwóm ekipom zagrozić może właściwie jedynie brytyjskie Ineos Grenadiers z Kolumbijczykami Danielem Felipe Martínezem i wracającym po kontuzji Eganem Bernalem oraz Ekwadorczykiem Richardem Carapazem na czele. W lipcu można więc spodziewać się fascynującej batalii na francuskich szosach. Przed Rogličem stoi szansa napisania kolejnego rozdziału jego niesamowitej kariery. Jednak nawet jeśli Słoweńcowi nie uda się zdobyć upragnionej żółtej koszulki zwycięzcy Tour de France, jego historia i tak będzie wyjątkowa. Niech o skali jego sukcesu świadczy fakt, że w wieku, w którym Pogačar czy Bernal wygrywali „Wielką Pętlę”, on wciąż jeszcze był skoczkiem narciarskim, a o kolarskiej karierze nawet nie myślał. 0

Heja, Heja, Heja, Cracovia mistrzem hokeja

Polskiemu kibicowi europejskie puchary kojarzą się zwykle z klęską piłkarzy odniesioną gdzieś na peryferiach Europy. Ten stereotyp przełamują dobrze radzący sobie na europejskich halach siatkarze i piłkarze ręczni. Jednak to, że pasmo porażek przełamią hokeiści, nie śniło się nawet najstarszym kibicom. T E K S T:

ŁU K A S Z K RY S K A

wycięstwo odniesione przez hokeistów Cracovii w Pucharze Kontynentalnym, czyli hokejowym odpowiedniku Ligi Europy UEFA, to niewątpliwie zaskoczenie i największy sukces w historii polskiego hokeju klubowego. O to, czy jest to największy polski sukces w tej dys-

Z

cyplinie od wygranej z ZSRR w 1976 r., czy jednak od wicemistrzostwa Europy w 1931 r., kibice będą się kłócić latami. Cracovia nie jechała do Aalborga jako faworyt. Co prawda zespół mógł się pochwalić zdobytym w grudniu Pucharem Polski, co mogłoby świadczyć o solidnym sezonie. Jed-

nak poczynione przed play-offami wzmocnienia nie dały drużynie oczekiwanej jakości i Pasy źle weszły w końcową fazę rozgrywek. Drużyna jechała do Danii będąc o włos od odpadnięcia z walki o tytuł mistrza Polski. A na Pasy w Aalborgu czekali mistrz Kazachstanu i faworyt do mistrzostwa Danii. 1

kwiecień 2022


SPORT

Cracovia hokejem stoi

Złe dobrego początki

okrzykami – ale gdy Pasy wyszły na prowadzenie, była już tylko jedna, nieustająca przyśpiewka: Hej Pasy gol, Pasy gol, Pasy gol…, śpiewana jak magiczne zaklęcie, które miało uchronić zespół przed jakimś nieszczęściem w ostatniej tercji. I z Hej Pasy gol… na ustach oraz z Chwilo trwaj! w sercu kibice przeprowadzili zespół przez ostatnie 20 minut meczu. Gdy zabrzmiała ostatnia syrena, spotkanie z Saryarką przeszło do historii i stało się jasne, że jutro zespół będzie grał o pełną pulę – Puchar Kontynentalny.

Najlepsza operacja antypiracka od czasów Czarnobrodego Mecz między Cracovią a Aalborg Pirates miał całkowicie odmienną atmosferę niż pojedynek z Kazachami. Gigantium Arena była wypełniona kibicami gospodarzy, a biorąc pod uwagę czerwono-białe kolory Piratów z Aalborg, znalezienie na trybunach grupki kibiców Cracovii było

ny z Aalborga. Cracovia za to była w stanie pokazać ząb, wychodząc już w pierwszych dziesięciu minutach na prowadzenie 2:0, a w kolejnych tercjach dokładając po golu. Kibiców Pasów było z każdy golem coraz lepiej widać i słychać, rośli też liczebnie, bo do sektora gości dołączyło też kilku podchmielonych Duńczyków, którzy zostali szybko nauczeni jak wspierać Pasy i „pozdrawiać” Wisłę Kraków. Gdy zabrzmiała syrena końcowa stało się jasne, że Cracovia opuści Aalborg z Pucharem Kontynentalnym, a Piraci z Saryarką zagrają następnego dnia już tylko o czapkę gruszek. Radość z europejskiego trofeum wywalczonego przez drużynę, którą się wspiera, to coś, czego warto życzyć każdemu kibicowi.

Łyżka dziegciu w beczce miodu Kibicowanie to – jak trafnie ujął Włodzimierz Szaranowicz – życie życiem zastępczym, w którym troski codzienności schodzą

fot. cracovia-hokej.pl

Turniej zaczął się od meczu między Cracovią a Saryarką Karaganda. To spotkanie nie cieszyło się szczególnym zainteresowaniem kibiców. Na trybunach można było rozpoznać: 20 fanów krakowskiego klubu, kibickę Saryarki z f lagą Kazachstanu, drobne grupki miejscowych – w sumie 200 osób na obiekcie mogącym pomieścić 5000. Zaczęło się tak jak zawsze, czyli źle. Błąd popełniony w kryciu, dobre podanie Kazachów i już w czwartej minucie zespół z Krakowa przegrywał. O ile porażka z Saryarką nie przekreślała szansy na Ligę Mistrzów dla Cracovii, o tyle droga do Pucharu Kontynentalnego wiodła przez zwycięstwo. Wynik utrzymał się do końca pierwszej tercji i hokeiści Pasów zjeżdżali na przerwę przegrywając 0:1. Nie wiem, co wtedy trener Roháček powiedział swoim zawodnikom w szatni, ale na drugą tercję wyjechała inna dru-

żyna, która zaczęła grać z Kazachami jak równy z równym. W 26. minucie zawodnik Cracovii trafił na ławkę kar. Pomimo tego drużyna wybroniła się, a nawet po wyprowadzonej kontrze doprowadziła do wyrównania. Na tym nie skończyły się apetyty hokeistów z Krakowa. Ostre starcie między zawodnikami Cracovii i Saryarki doprowadziło do obustronnego wykluczenia, wolne przestrzenie na lodowisku wykorzystali Miszczenko i Gula, wyprowadzając Cracovię na prowadzenie. Po drugiej tercji Pasy prowadziły 2:1. Wraz z zespołem przebudzili się też kibice. Gdy Cracovia przegrywała, na trybunach panowała cisza przerywana nieśmiałymi

40–41

wyzwaniem kojarzącym się z grą w odnalezienie najsłynniejszego Pasiaka, Wally’ego. Stawka meczu była jasna – Puchar Kontynentalny i kwalifikacja do Ligi Mistrzów. O ile w meczu z Saryarką widać było w grze Cracovii niezgranie, pewne zagubienie, o tyle mecz z Aalborg Pirates to był hokej nowoczesny i defensywny, grany na krótkie kontakty i niezwykle skuteczny. Hokeiści Pasów nie dopuszczali gospodarzy do czystych sytuacji, a bramkarz Cracovii Dienis Pieriewozczikow bronił wszystkie strzały, które coraz bardziej zdesperowani Piraci kierowali w jego stronę. 42 celne uderzenia Piratów zamienione w zero goli dobrze obrazują siłę defensywy Pasów i niemoc druży-

na plan dalszy. Jednak wszystko co się dzieje ma swój kontekst. Czwarty uczestnik superfinału Pucharu Kontynentalnego, czyli HK Homel, został zdyskwalifikowany za wsparcie przez Białoruś napaści Rosji na Ukrainę. Nie ma co z tego powodu kwestionować trofeum Cracovii, bo Pasy grające na takim poziomie powinny rzucić wyzwanie również Białorusinom. Trzeba jednak pamiętać, że zwycięstwo klubu z Krakowa to w dużej mierze zasługa rosyjskich zawodników i o ile grali oni pod f lagą Pasów, a nie Sbornej, to każdy musi we własnym sumieniu rozstrzygnąć, jak się z tym czuje. 0


z ziemi włoskiej do Polski /

WARSZAWA W Maglu mamy najlepszy skład

Palazzo Bierutti Mówi się, że najtrwalszym narzędziem propagandy jest architektura. Ale co, kiedy wykorzysta się ją na utarcie nosa obowiązującemu systemowi? Wystarczy właściwie przemycać szczegóły. T E K S T:

M AT E U S Z TO B I A S Z WO L N Y

arek Leykam uchodzi za jednego z geniuszy, którzy przyłożyli rękę do ukształtowania nowego obrazu stolicy, jeszcze zanim opadł wojenny kurz. Zasłynął m.in. z projektu Stadionu X-lecia czy urbanistycznego zagospodarowania Ronda Waszyngtona. Architekt stworzył też koncepcję dzielnicy urzędowej wzdłuż ulicy Wspólnej, a jej najważniejszym akcentem miała być siedziba prezydium rządu Bolesława Bieruta. W skład tego założenia wchodziły okoliczne budynki użyteczności publicznej: ówczesna Centrala Biura Studiów i Projektów Budownictwa Przemysłowego przy ul. św. Barbary 1 czy dawna siedziba Najwyższej Izby Kontroli przy ul. Marszałkowskiej 82 (między Żurawią a Wspólną), a dzisiaj Sądu Rejonowego. Większość projektów Leykama w tym założeniu, jak również jego wczesne dzieło, które odniosło niemały sukces – Dom Towarowy w Poznaniu „Okrąglak” – charakteryzowały głębokie wykusze, w których osadzono okna, by chronić wnętrza przed nadmiernym nasłonecznieniem. Budynki zyskały miano „żyletkowców”, a ich architekt ustanowił się artystą z nowatorskim spojrzeniem.

zdjęcia: TripAdvisor, Wikimedia Commons

M

Gra z komunizmem Mówi się, że architektura jest najtrwalszym narzędziem propagandy. Można przyznać tej tezie rację, gdy posłuchamy argumentów padających w sporach o zburzenie Pałacu Kultury i Nauki. Jednak trzeba było człowieka pokroju Leykama, by w tak sprytny sposób utrzeć nosa komunistycznym władzom. Architektura socrealistyczna nakazywała, że dzieło – by mogło nieść pożytek ludowi – powinno być socjalistyczne w treści i narodowe w formie. Stąd budynek, jeśli chodzi o treść, realizuje należyte zadanie w najwyższym stopniu. Nie można sobie chyba wyobrazić bardziej socrealistycznej roli, niż przekazanie nieruchomości pod prezydium rządu Bolesławowi Bierutowi! Ten jednak nie zabawił tam długo, bo zdążył zwołać zaledwie kilka posiedzeń przed przeprowadzką na Aleje Ujazdowskie. Jeśli chodzi o formę, budynek został wzniesiony z cegły rozbiórkowej z Dolnego Śląska (wszakże cały naród buduje swoją stolicę). Legenda mówi, że charakterystyczne 53 świetliki w okazałej kopule to iluminatory z berlińskiego bunkra Hitlera i części z niemieckich reflektorów. Szczęśliwcy, którzy mogą przechadzać się po lustrzano-czarnej posadzce (która podobno również przyjechała ze Śląska, z dawnych poniemieckich siedzib władz) mogą podziwiać wznoszące się na kilka kondygnacji krużganki, zaprojektowane na wzór tych wawelskich. Jeszcze sprawniejsze oko zauważy, że Leykam w tym projekcie postanowił dodatkowo poromansować z kulturą Zachodu, co jak wiadomo nie było na rękę ówczesnemu systemowi. Najdalej idące interpretacje mówią o samej bryle, która opiera się na kole wpisanym w kwadrat i przywołują przy tym idee renesansowe, pokroju da Vinciego. Z bardziej bezpośrednich „alarmujących” elementów można wymienić rozmaite nowinki technologiczne, którymi budowla była naszpikowana (np. brak kaloryferów pod oknami, a zamiast nich nowoczesny system do ogrzewania i chłodzenia pomieszczeń). Leykamowi zarzucano zwrot ku kapitalistycznym wartościom. Bliscy współpracownicy architekta przyznają, że ten bezpośrednio inspirował się Palazzo Strozzi we Florencji, czyli rezydencją jednych z najbogatszych ludzi swoich czasów. Czy

Leykam faktycznie nawiązał do rodzącego się z końcem XV w. kapitalistycznego świata i postawił w Warszawie kopię domu florenckich bankierów na złość komunistom? Czy taka interpretacja to już przesada? Przecież podobne są tylko proporcje i kształt gzymsu.

Modernizm historyzujący Dawna siedziba prezydium komunistycznego rządu do dziś zdobi ulicę Wspólną. Razem z żyletkowcem, który stoi w jego bezpośrednim sąsiedztwie, tworzą zaułek pamięci Marka Leykama. Budynek funkcjonował jako przystań dla wielu biznesów. W latach 90. działała tu popularna dyskoteka Ground Zero, wcześniej kino Barbara. Kiedy na polski rynek prasowy wszedł Vogue, część gmachu przeznaczono na redakcję czasopisma. Dzisiaj budynek nosi nazwę Ufficio Primo (pierwszy gabinet) i jest chlubą swojego właściciela Jana Kulczyka. Można powiedzieć, że nasz warszawski Palazzo znalazł koniec końców swojego amatora, członka kapitalistycznego świata Zachodu. W tej tezie, jak również w architekturze tego miejsca widać, jak przekornie historyzm przeplata się z futuryzmem. 0


WARSZAWA

/ joli bord a’la moderne

Bauhaus po warszawsku Dwudziestolecie międzywojenne było okresem rewolucji w europejskiej architekturze i urbanistyce. W największych miastach starego kontynentu jak grzyby po deszczu wyrastały innowacyjne osiedla mające rozwiązać, ciągnący się za nimi od czasów rewolucji przemysłowej, problem deficytu mieszkań. Warszawa również szukała rozwiązań swoich problemów, czego efektem było wybudowanie na terenie Żoliborza osiedla, którego nie powstydziłby się nawet Berlin. T E K S T:

F I L I P W I EC ZO R E K

ierwsze dekady XX w. trudno nazwać inaczej niż okresem kopernikańskiego przewrotu w architekturze. W ciągu zaledwie kilkunastu lat odeszły w zapomnienie bogato zdobione kamienice, mające swoim rozmachem symbolizować status materialny swoich właścicieli. Ich miejsce zajęły o wiele prostsze w swojej formie, bardziej funkcjonalne i znacznie tańsze w budowie obiekty – innymi słowy nastała era modernizmu. Nowy styl symbolizował dokonujący się na całym świecie postęp technologiczny i społeczny. Pojawienie się nowych materiałów – takich jak żelbet czy znacznie udoskonalona stal – umożliwiło konstruowanie w krótkim czasie i na dużą skalę znacznie większych budynków, niż było to możliwe wcześniej. Równie ważny, o ile nie najważniejszy, wydaje się aspekt społeczny. I wojna światowa i jej reperkusje przyniosły w zachodnim świecie ostateczny kres skrajnie hierarchicznego systemu politycznego, na którego czele stała niebotycznie bogata i wpływowa arystokracja. Ze zwykłymi ludźmi zaś nikt się nie liczył. Bogato zdobione budynki były w kręgach architektów uznawane za stanowiący symbol starego ładu, przerost formy nad treścią, który ostentacyj-

P

42–43

ne podkreślał status społeczny mieszkańców. W zamian artyści mieli do zaoferowania estetyczne, aczkolwiek proste i tanie w konstrukcji domy, mające zapewniać godne warunki mieszkaniowe. Nie ma przypadku w tym, że Walter Gropius, założyciel Bauhausu, był socjalistą. Lewicowe poglądy deklarowała większa część współczesnych mu architektów. Projektowanie nowych osiedli było dla nich nie tylko sposobem wyrażenia swojej wizji artystycznej, ale także dołożenia swojej cegiełki do obalenia arystokratyczno-burżuazyjnego porządku i emancypacji klasy robotniczej.

Socjalistyczny książę na białym koniu Socjalistą był również Teodor Toeplitz. Choć jego wykształcenie i życie zawodowe z architekturą miało niewiele wspólnego, trudno wskazać człowieka z większymi zasługami dla warszawskiego, przedwojennego modernizmu. Toeplitz wywodził się z bogatej, żydowskiej rodziny, jednak bardzo daleko było mu do stereotypowego, konserwatywnego przedstawiciela burżuazji. Jako oddany socjalista wsławił się walką ze spekulacją żywnością. Jego poświęcenie dla sprawy było tak duże, że nierzadko sam spędzał całe dnie na warszawskich targach, sprzedając ziem-

niaki po zaniżonych stawkach. Tym samym zmuszał nieuczciwych handlarzy do obniżania cen towarów. Jeśli do lewicowych poglądów, możliwości finansowych i determinacji dodać dużą chęć brania udziału w ambitnych projektach, tworzy się obraz społecznika niemal idealnego, którego warto mieć po swojej stronie. Nic zatem dziwnego, że w 1925 r. do Toeplitza o pomoc zgłosiła się, niedawno powstała, Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Była to organizacja, założona przez młodych socjalistów, mająca jeden cel – walkę z niewyobrażalnie wielkimi problemami mieszkaniowymi w Warszawie. Większość ówczesnych mieszkańców stolicy Polski „klepała” niewyobrażalną biedę, a o choćby przyzwoitych warunkach mieszkaniowych mogła tylko pomarzyć. Powszechnym zjawiskiem były wielodzietne rodziny zamieszkujące jeden niewielki pokój, nierzadko wynajmujące jego część niespokrewnionym z nimi sublokatorom. Ci, którzy nie mogli sobie pozwolić nawet na to, lądowali w schroniskach dla bezdomnych, w rzeczywistości bardziej przypominających brazylijskie fawele niż przytułki we współczesnym tego słowa znaczeniu. Toeplitz był doskonale świadomy tej dramatycznej sytuacji, toteż zachęcenie go do przyłączenia się


joli bord a’la moderne /

do WSM nie było niczym trudnym. W 1925 r. został jej oficjalnym członkiem, a po zaledwie dwóch latach objął stanowisko prezesa, piastowane przez niego aż do śmierci. Od tego momentu działalność spółdzielni „ruszyła z kopyta”. Pierwsze wybudowane przez nią budynki, m.in. położony przy Placu Wilsona kompleks nazwany Kolonią I, zostały oddane do użytku już w 1927 r. Do rozpoczęcia II wojny światowej w ramach WSM powstały mieszkania dla ponad 5 tys. osób – większość z nich na Żoliborzu, ale niewielkie kolonie wybudowano również na Rakowcu oraz Kole.

zdjęcia i grafiki: fotowars.pl, kooperatyzm.pl, polska-org.pl

Łyżka miodu w beczce dziegciu Żoliborskie osiedle WSM w niczym nie ustępowało swoim odpowiednikom z zachodu Europy. W północnej dzielnicy Warszawy wybudowano, zgodnie z modernistycznymi pryncypiami, nowoczesne, funkcjonalne osiedle, będące czymś więcej niż tylko sypialnią dla robotników. Najważniejszą jego częścią były kilkukondygnacyjne domy wielorodzinne, wyróżniające się prostą, białą fasadą, przywodzącą na myśl, wpisane na listę UNESCO, berlińskie osiedle Weiße Stadt. Oprócz miejsca do spania, mieszkańcy mieli również do dyspozycji bogatą infrastrukturę, w skład której wchodziły dwie szkoły, przedszkole, teatr, kino oraz centrum pomocy dla osób w trudnej sytuacji życiowej. Nie da się zaprzeczyć, że w Warszawie powstało osiedle godne najwspanialszych miast europejskich. Niestety, mimo wielkich chęci stojących za nim ludzi, w bardzo nieznacznym stopniu rozwiązało ono problemy miasta. W porównaniu z osiągnięciami Berlina, gdzie podobnych osiedli powstało kilkanaście, czy Wiednia mogącego się poszczycić Karl-Marx-Hof, najdłuższym pojedynczym budynkiem mieszkalnym na świecie, zamieszkiwanym przez mniej więcej tyle samo osób, co

WARSZAWA

pojawił się ówczesny prezydent Warszawy, Zygmunt Słomiński. Jak stwierdził, wyjaśniając swoją nieobecność, tematyka wystawy całkowicie go nie interesuje.

Dziedzictwo Toeplitza

wszystkie inwestycje WSM razem wzięte, stolica Polski wypadła naprawdę słabo. Boom mieszkaniowy nadwiślańskiego miasta dotyczył niemal wyłącznie budownictwa dla jego najbogatszych mieszkańców. Podczas gdy robotnicy tłoczyli się w schroniskach i prowizorycznych budach, w najbardziej prestiżowych warszawskich dzielnicach masowo powstawały luksusowe apartamentowce. Dość powiedzieć, że budownictwo socjalne stanowiło wyłącznie 5 proc. wszystkich inwestycji budowlanych w całej międzywojennej historii stolicy. Ówczesnym władzom miasta niespecjalnie to przeszkadzało. Prawo faworyzowało spółdzielnie zakładane przez najbogatszych mieszkańców, a o dofinansowanie projektów skierowanych do niższych klas społecznych było niezwykle trudno. Zainteresowanie ratusza było tak małe, że na zorganizowanych przez Toeplitza w 1930 r. targach, poświęconych mieszkaniom robotniczym, pomimo zaproszenia nie

W tym roku mija 95 lat od wybudowania I Kolonii osiedla WSM na Żoliborzu. Choć ona sama została zniszczona podczas II wojny światowej, pozostałe zabudowania niemal w całości przetrwały wojenną zawieruchę i stanowią najlepiej zachowany przykład międzywojennej architektury w Warszawie. W docenieniu kunsztu stojących za nim architektów, z pewnością pomaga dobry stan osiedla – wszystkie znajdujące się na nim budynki zostały, co do jednego odnowione. Mimo to mało kto spoza stolicy, a czasami z nawet jej mniej wtajemniczonych mieszkańców, zdaje sobie sprawę z tak wielkiego skarbu. Na WSM turyści nie zaglądają, czasami pojawiają się tam pasjonaci modernistycznej architektury, jednak w ogólnym rozrachunku miejsce to jest przede wszystkim królestwem jego mieszkańców. Pytanie tylko, czy aby na pewno powinno się to zmieniać? W końcu modernistycznym wizjonerom chodziło właśnie o zerwanie z populistycznym, balansującym na granicy kiczu pięknem pełniącym rolę demonstracji statusu majątkowego. Modernizm nie miał nikomu niczego udowadniać, chodziło w nim o zaprojektowanie budynków i ich otoczenia tak, aby jak najlepiej służyły one ludziom. A to się Żoliborzowi udało znakomicie. Teodor Toeplitz z pewnością byłby dumny z tego, że jego osiedle po dziś dzień stoi na swoim miejscu i spełnia swoją pierwotną rolę. Jeszcze bardziej uszczęśliwiłby się na wieść, że kilkadziesiąt lat po jego śmierci masowo powstające osiedla z wielkiej płyty rozwiązały odwieczny problem niedoboru mieszkań, a w Warszawie nikt już nie mieszka w slumsach. 0

kwiecień 2022


3po3

/ z biegiem czasu

nienawidzę fasżyZmu

Quiz osobowości Maglavo Chcesz fałszywej iluzji poznania swojej skrytej natury? Cóż, udało Ci się trafić na właściwą stronę, gdyż przed tobą unikalnie nierzetelny i naukowo niesprawdzony quiz osobowości.

Twój preferowany gatunek muzyczny to: a) Disco Polo b) Reggaeton c) Trap d) Indie rock

Podchodzi do Ciebie twój/twoja crush. Co robisz? a) Podnoszę głowę, pytam jak jemu/jej mija dzień, i reszta z górki b) Rzucam nonszalanckim „Heloł bejbi”, po czym crush odchodzi c) Kto? d) Pokazuje świeżo wyrobionego bica, po czym crush odchodzi

Twój ulubiony dział w M aglu to: a) Felieton b) Polityka i Gospodarka c) Każdy? d) Książka

A teraz podlicz zaznaczone odpowiedzi i odwróć stronę do góry nogami!

44–45

Najwięcej odpowiedzi D

W co chciałbyś/chciałabyś się zamienić z poniższych, jeśli byłaby taka możliwość: a) Nisko-tajemniczą chupacabrę b) Jakiegoś psa czy no… coś w ten deseń c) Dumnego, chociaż nie do końca przydatnego, orła d) Potężną kozę

Najlepsza uczelnia to: a) Uniwersytet Warszawski b) Szkoła Główna Handlowa c) Politechnika Warszawska d) Akademia Wychowania Fizycznego

Wiesz, czego chcesz. Komplikacje nie są potrzebne. Liczy się dobry kierunek i dyscyplina. Pomimo tego zdarza Ci się zbytnio przejmować tym co robisz i czuć się niepewnym siebie. Ale jesteś w stanie to przezwyciężyć. Idziesz jak taran przez życie, ale idziesz. Po kłodach do celu i tylko tak dalej.

Ulubiony przedmiot w szkole: a) Historia mojego niepokonanego narodu b) WF – dzięki niemu urosnę c) Informatyka d) Wagary – brak przedmiotu to też przedmiot

Jak dorosnę to zostanę: a) Wielkim artystą/artystką milionów b) Prezydentem oczywiście c) Studentem/Studentką – byłoby najwygodniej d) Osobą poskramiającą byki (to się jakoś nazywa)

Najwięcej odpowiedzi C

Co uwielbiasz robić w wolnym czasie? a) Lubię randki w kinie na fajnym filmie (bilet po przecenie oczywiście) b) Oglądanie kanałów na YouTube, które nie boją się mówić, jak jest c) W sumie to nie wiem d) Pakowanie z moimi osobami ziomkującymi, niech żyje pełna pompa!

Ulubiona figura w szachach: a) Skoczek b) Król c) Pionek d) Wieża

Jesteś zwyczajną osobą i nie widzisz w tym żadnego problemu. Wstajesz, może pracujesz, idziesz spać. Zaparzysz herbatę, jakąkolwiek posiadasz. Nie za dużo cukru, nie za mało. Umiarkowane, spokojne. Niektórzy mówią, że to nudne, ale ty nie przejmujesz się ich opinią. Kiedy zaliczysz upadek, zazwyczaj jesteś w stanie się z niego podnieść.

Jak się ubierasz na pierwszą randkę? a) Elegancko, trzeba pokazać, że ma się klasę i wysublimowanie b) Jestem wolnym człowiekiem, ubieram się jak chcę, czyli tak jak zwykle c) Na co? d) Luźne porty, wygoda to priorytet

Najwięcej odpowiedzi B

Idealne wakacje to: a) Plaża, słońce, dzikie przygody b) Kameralny wyjazd na Mazury c) Siedzenie w domu d) Bydgoski kebab z moimi ulubionymi ziomkami

Potrzebujesz, żeby ludzie Cię doceniali i admirowali. Uważasz się za niezależnego myśliciela/niezależną myślicielkę i nie akceptujesz informacji od innych bez odpowiednich dowodów. Nawet jeśli masz nieliczne wady to bez problemu rekompensujesz je swoim wysiłkiem. Mimo tego, że nie każdemu się to podoba. Co zdarza się od czasu do czasu, ale jesteś w stanie sobie z tym poradzić.

Co uwielbiasz dodawać do każdego dania? a) Chilli, zawsze Chilli b) BBQ z dodatkiem BBQ c) Keczup d) Egzotyczne curry

Najwięcej odpowiedzi A

GRAFIKI: ANNA BALCERA K

Jesteś osobą pełną pasji, których nie boisz się rozwijać. Chcesz iść coraz wyżej i nie boisz się potencjalnych barier. Ambicja to twoje czwarte imię, zaraz po Niebezpieczeństwo. Preferujesz lekko zmieniać swoje życie ale nie lubisz gdy nic się nie dzieje. Bariera jest dla Ciebie synonimem dobrego wyzwania.

P R O J E K T Q U I Z U : K R Z Y S Z T O F K O Z D R A K I M AT E U S Z Z E G A R


varia /

Varia Polecamy: 46 REPORTAŻ „Jeden turysta, jeden przyjaciel” Kilka słów o Urugwaju

49 CZŁOWIEK Z PASJĄ Pomoc lekarstwem na lęk

„Grupa Centrum” – wolontariusze z Dworca Centralnego

51 CZARNO NA BIAŁYM Kiedy wakacje?

fot. Kamil Węgliński

Pocztówki z włoskiego września

Zrozumieć nieznane N ATA L I A Z A L E W S K A unęły szare mury przeszłości. Ruiny malowane krwią niewinnych ludzi tworzą nowy obraz, który na zawsze zostanie w naszej pamięci. Zniszczone domy, rozpacz po stracie bliskich i obawa o własne życie stały się codziennością. Wojna to czas strachu, ale też próby zrozumienia drugiego człowieka. Z niepokojem obserwujemy napaść na niepodległą Ukrainę, zastanawiając się, w jaki sposób możemy pomóc pokrzywdzonym, przybywającym do Polski. Wśród nich znajdują się dzieci, które nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Tęsknią za domem, znajomymi i swoimi zabawkami, a stresująca sytuacja wywołała u nich długotrwałą traumę. Również wyobcowanie i nieznajomość języka stanowią poważny problem w komunikacji z rówieśnikami ponieważ, mimo chęci integracji, nie są w stanie porozumieć się ze sobą. Brakuje osób posługujących się językiem ukraińskim nie tylko w szkołach, ale także w punktach humanitarnych czy informacyjnych. Z czasem przychodzi gorzka ref leksja. Zadajemy sobie pytanie, dlaczego tak obce są nam: język, literatura, kultura i sztuka kraju bogatego w żyzny czarnoziem, mimo że sąsiadujemy ze sobą od wieków. Jednym z powodów jest niewielka liczba publikacji przetłumaczonych z ukraiń-

R

Wojna to czas strachu, ale też próby zrozumienia drugiego człowieka.

skiego na polski i inne języki. Obecnie tzw. języki kongresowe (rosyjski, hiszpański, włoski, niemiecki, angielski oraz francuski) są używane w międzynarodowej komunikacji, przez co ludzie posługujący się nimi nadają im szczególnie ważne znaczenie w świecie nauki. Różnorodność ginie w odmętach rozpowszechnionych norm, zatracając cząstkę swoistości. Problem dotyczy nie tylko zagadnień z literaturoznawstwa, lecz także leksykografii. Możemy przebierać w wydawnictwach, oferujących słowniki polsko-angielskie, jednak te ze słownictwem ukraińskim są bardzo trudno dostępne. W odpowiedzi na tak wielkie zapotrzebowanie nie byli obojętni studenci Uniwersytetu Warszawskiego. Absolwenci i uczniowie stworzyli tematyczny słownik Razem w szkole dla uczniów ukraińskojęzycznych, by oswoić ich z nowym środowiskiem. Codziennie publikowane materiały zawierają słownictwo m.in. z zakresu geografii i matematyki, które można znaleźć na stronie: Razem w szkole/Разом у школі. Dopiero w obliczu wojny zdajemy sobie sprawę z różnorodności kultur, które nas otaczają i tego, jak mało o nich wiemy. Ten trudny czas pokazuje też, że ludzie w skrajnych sytuacjach nie są obojętni wobec potrzeb drugiego człowieka. 0

kwiecień 2022


REPORTAŻ

/ Urugwaj

Dobra, walić, wysyłam bez korekty.

„Jeden turysta, jeden przyjaciel” kilka słów o Urugwaju Un turista, un amigo to slogan promujący kampanię stworzoną przez Ministerstwo ds. Turystyki Urugwaju w 2009 r. Miała ona na celu zwrócenie uwagi na znaczenie przemysłu turystycznego dla gospodarki kraju. O ile wśród mieszkańców Ameryki Łacińskiej Urugwaj jest popularną destynacją wypoczynkową, o tyle w Polsce mało kto wie cokolwiek o tym maleńkim państwie upchniętym pomiędzy dwoma hegemonami (Argentyną i Brazylią). Jak to zwykle w życiu bywa – cicha woda brzegi rwie. Urugwaj może cichy nie jest, ale może porwać wasze serce, tak jak zrobił to z moim. T E K S T:

J U L I A Z A P I Ó R KOW S K A

omysł na wyjazd pojawił się gwałtownie i znienacka. Planowanie podróży odbywało się raczej w kuluarach, aniżeli na otwartym planie z zaangażowaniem osób trzecich. Po moim lipcowym powrocie z Meksyku, moja mama odetchnęła z ulgą, że ma spokój od stresu na przynajmniej najbliższy rok. Po słowach „znalazłam tanie bilety do Urugwaju na luty, chyba je kupię” była pewna, że żartuję, więc tylko popukała się w głowę i wróciła do swoich obowiązków. Jakie było jej zdziwienie,

P

46–47

gdy zobaczyła mnie rezerwującą bilety lotnicze do Montevideo z terminem na ledwo miesiąc do przodu. Przez cały czas bałam się, że coś pójdzie nie tak i mój samotny wyjazd na inny kontynent legnie w gruzach, więc zdecydowałam się nikogo o nim nie informować. Do momentu opublikowania pierwszego instastory z plaży w dzielnicy Pocitos, świadomi faktu mojej podróży byli jedynie rodzice, brat, przyjaciółka i chłopak, który miał mnie odebrać z lotniska. Dlaczego Urugwaj? Mogłabym powiedzieć, że skusiła mnie

jego łatka najbezpieczniejszego kraju Ameryki Łacińskiej i chciałam zrobić pierwsze rozeznanie pod kątem przyszłej przeprowadzki na stałe, co nie byłoby wcale kłamstwem. Jednak znacznie bardziej intrygująco, a nie mniej prawdziwie, jest ująć to w jednym zdaniu: poleciałam sama na inny kontynent do chłopaka poznanego na Tinderze rok temu. W samolocie z Madrytu do Montevideo dotarł do mnie absurd tej sytuacji i zrozumiałam pozycję w jakiej postawiłam moją matkę. Jednakże nie o tym będzie ten reportaż.


Urugwaj /

Marian, tu jest jakby europejsko Tak naprawdę nie ma się co dziwić, że Urugwaj nie jest popularną destynacją dla Europejczyków, a zwłaszcza dla Polaków. Rzadko kiedy ceny biletów w dwie strony spadają poniżej trzech tysięcy złotych, lot jest długi i nie obejdzie się bez przynajmniej jednej przesiadki. Natomiast ceny na miejscu są raczej „warszawskie”, a kraj nie obfituje w atrakcje turystyczne, zabytki czy obiekty wpisane na listę UNESCO. Trzeba mu oddać, że stolica – Montevideo – jest niezwykle urokliwa, pełna wspaniałej architektury, różnorodna i tryskająca energią. Obowiązkowym punktem do odwiedzenia jest oczywiście Rambla – aleja ciągnąca się wzdłuż wybrzeża przez 22 km, oddzielona od plaży szerokim deptakiem, gdzie Urugwajczycy uwielbiają spacerować, jeździć na rowerze oraz spotykać się ze znajomymi. Przechadzając się po centrum czy starym mieście, nie mogłam przestać robić zdjęć, lecz jednocześnie co pewien czas nachodziło mnie wrażenie, że nie jestem w Ameryce Południowej, a w Europie. Odpowiadając na pytania urugwajskich kolegów o moją opinię na temat stolicy, nader często padała odpowiedź: w sumie wygląda trochę jak Warszawa. Faktem jest, że Urugwaj uważa się za najbardziej zeuropeizowany kraj Ameryki Łacińskiej. Szacunkowo co druga osoba, którą poznałam, mogła się pochwalić podwójnym obywatelstwem, zarówno urugwajskim, jak i europejskim (w większości przypadków włoskim bądź hiszpańskim). Urugwajowi można przypiąć wiele łatek z przedrostkiem „naj-”; najbezpieczniejszy, najbogatszy, najbardziej tolerancyjny, najbardziej niedoceniony.

Syndrom środkowego dziecka Jak wspomniałam na początku, Urugwaj znajduje się między dwoma krajami, które swoją kulturą, historią, popularnością, a zwłasz-

cza rozmiarem, przyćmiewają go na każdym kroku. Argentyna i Brazylia piastują sobie prawo do większości turystów przybywających do Ameryki Południowej. Oferują odwiedzającym całą masę „kultowych” miejsc, które wiele osób ma na liście rzeczy do zobaczenia przed śmiercią, obfitują w sławne plaże, a ich kultura, włączając w to przemysł muzyczny czy filmowy, jest mniej lub bardziej znana obywatelom innych krajów, nawet spoza kontynentu. Urugwaj nieszczęśliwie uplasował się pomiędzy nimi, nie mając miejsca, aby zabłysnąć. Zdominowany w większości przez Argentynę, ostatecznie poddał się jej wpływom, przez co większość „klasyków” urugwajskich, chociażby w kontekście kinematografii, jest w rzeczywistości klasykami proweniencji argentyńskiej. Mimo że obywatele Urugwaju są bardzo drażliwi w kwestii zestawiania ich z Argentyną, odbywa się to raczej na zasadzie braterskiej rywalizacji. Urugwaj, jako ten młodszy z rodzeństwa, często się obrusza, gdy ktoś go porównuje, lecz jednocześnie ma wiele wspólnego ze swoim starszym i większym bratem. Jednym z niedomówień, które Urugwajczycy odczuwają jako prztyczek w nos, jest fakt, że muzyka do słynnego tanga argentyńskiego w rzeczywistości wywodzi się z Urugwaju. Mało osób wie także, że karnawał, tak powszechnie kojarzony z Brazylią, odbywa się również w Urugwaju i jest najdłuższym karnawałem na świecie, gdyż trwa od stycznia aż do końca marca. W tym okresie w Montevideo mają miejsce liczne pokazy, a także typowa dla kraju murga, czyli swego rodzaju występ muzyczny, w którym w sposób satyryczny komentowane są obecne wydarzenia w kraju. Ponadto, podczas wieczornej przechadzki po stolicy mogą nam towarzyszyć dźwięki candombe – stylu muzycznego opartego o grę na bębnach (tambores) – które bardzo często rozbrzmiewa na ulicach Montevideo w okresie karnawału, a ludzie gromadzą się wokół by wspólnie tańczyć, pić i palić skręty.

REPORTAŻ

Tutaj wszystko jest legalne No właśnie, w Urugwaju panuje raczej powszechna swoboda. Dozwolone jest spożywanie alkoholu w miejscach publicznych, a marihuanę dobrej jakości bezstresowo kupuje się w przydrożnej aptece. Haczykiem jest, że turysta może oczywiście skręta zapalić, ale nie może go osobiście zakupić. Upoważnieni do kupna marihuany są jedynie obywatele Urugwaju, ale możecie być pewni, że, jeśli z waszych ust padną słowa wyrażające choćby cień chęci zapalenia skręta, każdy od razu sam poczęstuje was swoim zapasem. Ponadto, w przeciwieństwie do reszty państw Ameryki Południowej, w Urugwaju panuje całkowita wolność wyznaniowa i pełne rozdzielenie Kościoła od polityki. Mimo że katolicyzm pozostaje jedną z najbardziej popularnych religii, większa część obywateli uznaje się za ateistów bądź osoby niepraktykujące. W związku z brakiem jakichkolwiek wpływów ze strony władz kościelnych, w pełni legalne są zarówno małżeństwa osób homoseksualnych, jak i prostytucja, aborcja na życzenie czy eutanazja. Co ciekawe, państwo oferuje również pełne lub częściowe finansowanie operacji korekty płci. Tutaj idea wolności nabiera pełniejszego znaczenia, a na pierwszy rzut oka ludzie wydają się zawsze zrelaksowani i uśmiechnięci, jednak przez wzgląd na kruchą gospodarkę i brak możliwości rozwoju, Urugwaj plasuje się w pierwszej trójce państw Ameryki Południowej z największym odsetkiem samobójstw.

Uwaga uwaga, jest z nami Polka Gdy jest się w kraju tak mało popularnym wśród Europejczyków jak Urugwaj, bycie Polką staje się kwestią przyciągającą uwagę wszystkich wokół i w mgnieniu oka znajdujemy się w centrum atencji. Po jednej nocy spędzonej przy dźwiękach ulicznego 1

kwiecień 2022


REPORTAŻ

/ Urugwaj

candombe zostałam zaobserwowana na Instagramie przez więcej osób niż przez rok w Polsce. Podczas całego wyjazdu przyzwyczaiłam się, że w szerokim gronie nie jestem znana jako Julka , a la Polaca . Trzeba przyznać, że w kontekście poznawania ludzi było to przydatne. O ile sama wymowa mojego imienia brzmiała dla nich egzotycznie (każdy odruchowo hiszpanizował moje imię, wymawiając „J” jako „H”), więc automatycznie byli zaciekawieni, o tyle powiedzenie Soy la Polaca (Jestem tą Polką) wyrażało więcej niż tysiąc słów i gwarantowało nowego przyjaciela oraz wiecznie przeciągającą się konwersację z coraz to nowymi znajomymi znajomych. Niemniej, czasami bycie turystką zza oceanu powodowało swego rodzaju dyskomfort. Niestety w Ameryce Południowej panuje powszechne przekonanie, że w Europie wszyscy i wszystko jest lepsze. Nie zliczę, ile razy usłyszałam stwierdzenie W Polsce pewnie tak nie macie lub U was na pewno takie rzeczy się nie dzieją i wszelkiego typu wariacje zdań niosących przesłanie U was jest lepiej. Jedna z moich ulubionych sytuacji tego typu zdarzyła się, gdy spacerowałam po mieście z jednym z kolegów. W którymś momencie mijaliśmy roboty drogowe i trzeba było zejść na chwilę na ulicę, aby wyminąć pana wiercącego młotem pneumatycznym. W tej chwili mój towarzysz odwrócił się w moją stronę i z kamienną twarzą zapytał Czy w Polsce może się coś takiego zdarzyć? Całkiem skołowana zapytałam go, co ma na myśli. W odpowiedzi usłyszałam następujące zdanie: W Polsce macie pewnie takie ładne ulice, że nie zdarza wam się mijać robót drogowych w środku dnia . W tymże momencie, moja głowa wypełniona była widokami starych, dobrych, polskich dróg i zrozumiałam, z jak wielce złudnym i ugeneralnionym spojrzeniem na Europę mam tu do czynienia. Któregoś razu, idąc z dwoma kolegami na nieplanowaną imprezę, zapytałam retorycznie: Ach, taka impreza, a ja przyjdę w swetrze? Po czym w odpowiedzi usłyszałam: Julka, jesteś Polką. To ty tu wyznaczasz trendy. Jak dziewczyny zobaczą, że przyszłaś w swetrze, to pomyślą, że tak się teraz powinno ubierać . Gdy jakiś czas później skomentowałam, że ktoś, kogo mijaliśmy, miał cudowny samochód i mu zazdroszczę, z ich ust padło Ale to my jesteśmy z Polką, to on nam zazdrości . W obu przypadkach po komentarzu następował śmiech, więc gdyby zdarzyło się to raz czy dwa, pewnie nie myślałabym o tym zbyt wiele i uznała za śmieszny lub nawet kąśliwy docinek, lecz nawet najlepszy żart powtórzony o jeden raz za dużo, przestaje być zabawny.

48–49

Kraj pod znakiem krowy i yerby Wiedzieliście, że w Urugwaju na jednego mieszkańca przypadają trzy sztuki bydła? Teraz już wiecie. To kraj, w którym czerwone mięso króluje na każdym stole, a tradycja przyrządzania asado kultywowana jest z należytym szacunkiem. W tym miejscu warto poświęcić chwilę na omówienie kuchni Urugwaju i ich typowych przysmaków. Jeśli mam być szczera, to na początku nie byłam pewna, czy mam odpowiednio dużo materiału, aby napisać cokolwiek na ten temat, bo, myśląc Urugwaj, nic specyficznego nie wpada od razu do głowy. Otóż jak bardzo się zdziwiłam, gdy zaczęłam spisywać wszystko, co tam zjadłam i co okazało się typowe dla kuchni tego kraju. Jednakże gdybym miała skomponować zestawienie trzech najbardziej ubóstwianych przez Urugwajczyków przysmaków, byłyby to, bez wątpienia, wołowina w każdej postaci, dulce de leche i, oczywiście, yerba mate. Wedle popularnej opinii, jednym z narodowych dań Urugwaju jest kanapka o nazwie chivito. Jak można się domyślić, jej głównym składnikiem jest wołowina. Podawana jest ona na ciepło, a w najbardziej podstawowej wersji w pszennej bułce znajdą się dodatkowo sałata, pomidor, ser i majonez. Brzmi nader zwyczajnie i bez szału, ale jej kaloryczność zaspokaja całe dzienne zapotrzebowanie energii niejednej osoby. To wołowina robi tu całą robotę i uwierzcie mi, warto odłożyć dietę na bok chociaż na jeden dzień, aby doświadczyć tego smaku. Jeśli chodzi o dulce de leche – jest to smarowidło bardzo podobne w smaku do dobrze nam znanego kajmaku bądź krówki, mimo że każdy Urugwajczyk dumnie upiera się, że to nie to samo. Jeśli chcemy przywieźć do Polski jakieś lokalne słodycze, możemy być pewni, że wszystkie będą miały w składzie dulce de leche . Jest ono bazą każdego słodkiego wyrobu, między innymi najbardziej popularnych ciastek – alfajores . Istnieje kilka wariacji smakowych i marek, które je produkują, jednak każda opiera się na masie dulce de leche umieszczonej pomiędzy kawałkami ciastka o strukturze podobnej do babki, oblanego czekoladą lub bezą. Jeden gryz i cukier we krwi skacze jak szalony. O yerba mate natomiast można by napisać oddzielny reportaż. Długo myślałam, w którym miejscu w tekście o niej wspomnieć, bo dla Urugwajczyków jest to coś więcej niż napój. Naczynie do parzenia mate wraz z obowiązkową srebrna rurką, zwaną bombilla , oraz termos z wrzątkiem to podstawowe wyposażenie każdego obywatela Urugwaju. Zestaw ten jest czę-

ścią codziennego krajobrazu. Mówi się, że typowy Urugwajczyk wszystko potrafi zrobić jedną ręką, bo w drugiej zawsze niesie mate, a pod pachą trzyma termos. Człowiek nie zdaje sobie sprawy z kultu, jakim otacza się sam napój, jak i rytuał jego picia, dopóki jakiś Urugwajczyk na niego nie krzyknie, że nie zasiorbał po ostatnim łyku albo podał naczynie nie do tej osoby w kolejce. Tradycja nakazuje, że na grupowe spotkanie tylko jedna osoba przynosi cały zestaw do yerby i odpowiada za jej przygotowanie, a następnie podaje każdemu zachowując stałą kolejność, by nikomu nie umknął nawet łyk tego cennego naparu. Jeśli chodzi o yerba mate, nie ma miejsca na żarty.

To jeszcze nie pożegnanie Nie wyobrażałam sobie nigdy, że tak trudno będzie mi się rozstać z krajem, o którym wiedziałam tak mało i ludźmi, których osobiście poznałam dopiero pierwszego dnia wyjazdu. Może dlatego, że nie miałam jasno sprecyzowanych oczekiwań, tak łatwo przyszło mi się zakochać w tym, co zastałam na miejscu. Otwarte i ciepłe usposobienie Urugwajczyków też na pewno wywarło ogromny wpływ na moje odczucia. Ludzie, których było mi dane poznać, od pierwszej chwili dbali, abym czuła się jak w domu, abym przeżyła niezapomniane chwile i z pełnym przekonaniem zechciała do nich wrócić. Kilka godzin po wylądowaniu w Montevideo jechałam już na pierwszą imprezę, a trzeciego dnia wyjazdu znalazłam się w domku na plaży w Punta del Diablo z trzema świeżo poznanymi chłopakami. Jakkolwiek dziwne może się to wydawać, nawet przez moment nie czułam się w tej sytuacji niekomfortowo. Generalnie, w Urugwaju, jeśli chłopak idzie za dziewczyną po schodach, będzie odwracał głowę w każdym możliwym kierunku, byle tylko nie poczuła się przez niego podglądana. Tak więc, o ile nie trafi się na wyjątki potwierdzające regułę, nie ma powodu do obaw. Jeśli miałabym napisać o wszystkim, co zaskoczyło bądź zachwyciło mnie w tym kraju, wyjaśnić bardziej szczegółowo sposób bycia Urugwajczyków i zawrzeć wszystko, co warte opowiedzenia, musiałabym wydać na ten temat książkę. Urugwaj, choć mały i niepozorny, często mylnie przekonany o swojej niższości względem reszty Ameryki Łacińskiej, Stanów Zjednoczonych i Europy, ma wbrew pozorom wiele do zaoferowania. Jedynym sposobem, aby się o tym w pełni przekonać, jest odwiedzenie go osobiście. Również dajcie się uwieść kampanii; każdy turysta, to nowy przyjaciel. 0


na pomoc Ukrainie /

CZŁOWIEK Z PASJĄ gary move out

Pomoc lekarstwem na lęk W ciągu zaledwie jednego poranka bezpieczeństwo i pokój na świecie zostały zagrożone. Podczas gdy większość z nas z przerażeniem oglądała obrazy z Ukrainy, kilku wspaniałych ludzi już rozpoczynało swoje działanie, zbierając siły w samym centrum Warszawy. Dziś znamy ich pod nazwą „Grupa Centrum”, jako oddolną inicjatywę wolontariuszy z Dworca Centralnego pomagającą uchodźcom z Ukrainy. O tym, jak to się wszystko zaczęło i jak działa dzisiaj, opowiada nam Kate Zacharzewska. R O Z M AW I A Ł A MAGIEL: Jak to się wszystko zaczęło? Jak powstawała Grupa Centrum? KATE ZACHARZEWSKA: U mnie to zaczęło się tak, że najpierw obserwowałam na

Instagramie Agnieszkę – influencerkę, która dziś jest główną koordynatorką grupy. Kiedy w poniedziałek 27 lutego Agnieszka przyszła pierwszy raz na dworzec i zderzyła się z zupełnym brakiem organizacji i pomocy związanej z napływem uchodźców, postanowiła zaangażować znajomych i stworzyć grupę wolontariuszy. Jako pierwsza dołączyła do niej Magda i później kolejni chętni. Aby zwiększyć zaangażowanie ogłosiła na Instagramie, że szuka ludzi do pomocy, a ja zgłosiłam się bezpośrednio do niej. Dlatego jest to grupa, która powstała zupełnie spontanicznie. Agnieszka na pewno nie spodziewała się, że rozrośnie się na taką skalę.

Jak wygląda podział obowiązków? Czym dokładnie się zajmowaliście? Po pierwsze był to cały proces zmian. Na początku zapisywaliśmy poszczególne rzeczy na kartkach na podłodze, zwykle bardzo zwięźle i w pośpiechu. Później podzieliliśmy się pracą. Część zajmowała się organizowaniem transportu dla uchodźców do konkretnych miejsc na terenie Warszawy. Ja z koleżanką zajmowałam się szukaniem noclegów i stworzyłam ich całą bazę, tymczasem główna organizatorka zajmowała się nagłymi, trudnymi sytuacjami. Wtedy rzeczywiście każdy miał tam swoje zadanie.

A jak to wygląda dzisiaj? Z czasem, kiedy grupa zaczęła się rozrastać, a stało się to dosłownie w ciągu czterech dni, organizacja Dworca Centralnego unowocześniła się. Wiele zawdzięczamy rozmowom Agnieszki z wojewodą. Do pomocy zostali zaangażowani harcerze. Na ten moment to oni zajmują się przyjmowaniem i zapisywaniem wolontariuszy. Aktualnie w naszej organizacji mamy też dział gastronomii, dział pomocy zwierzętom, dział pomocy kobietom z dziećmi czy wcześniej już wspomniany – dział noclegów. Kiedy przychodzi wolontariusz, zostaje przydzielony do działu, w którym akurat jest duże zapotrzebowanie, przy czym zawsze jest możliwość pewnego wyboru. Jeżeli dana osoba lubi pracować przy organizacji noclegów, znajdzie się tam dla niej miejsce.

Kogo najbardziej wam brakuje? Kogo szukacie do pomocy? Największe zapotrzebowanie jest na ludzi z językiem rosyjskim lub ukraińskim – komunikacja jest podstawowym problemem uchodźcy. Nie tylko są oni w obcym kraju, zmęczeni i przerażeni sytuacją, lecz także nie znają języka i nie potrafią często wyrazić swoich potrzeb. Dlatego szukamy do pomocy tłumaczy.

Rozumiem, że uchodźcy raczej nie mówią po angielsku? Raczej nie. Częściej komunikacja odbywa się na migi lub z pomocą tłumacza Google.

Czy napływ uchodźców wciąż jest tak duży jak na początku? Sytuacja ciągle się zmienia. W ostatnim czasie przyjeżdża do nas znacznie mniej ludzi. Nie wiadomo, ile to potrwa, ale na dworcu zrobiło się o wiele spokojniej.

JULIA MOSIŃSKA

Z czego to może wynikać? Wydaje mi się, że te osoby, które planowały dotrzeć do Warszawy, już tu są. Zależeć to też może od sytuacji na wschodzie i korytarzy humanitarnych, które pozwalają ludziom przedostać się do nas. Każda większa grupa przyjezdna wiąże się z większym zapotrzebowaniem na wolontariuszy, którzy, w gruncie rzeczy, ciągle są nam potrzebni.

Kto najczęściej zgłasza się do pomocy na dworcu? Czy są to ludzie pracujący, a może raczej studenci? Wbrew pozorom studenci wcale nie przeważają. Najczęściej są to jednak ludzie pracujący, między 25. a 40. rokiem życia. Szczególnie, jeśli mowa tu o koordynatorach i liderach – osobach, które są w Grupie Centrum od samego początku.

W jakich godzinach działacie? Słyszałam o „zmianach” wieczornych i nocnych. Czy może jest to raczej praca całodniowa? Pracujemy cały dzień. Typowe są zmiany sześciogodzinne: od 18.00 do 24.00, od 24.00 do 6.00, później 6.00–12.00 i 12.00–18.00.

Czy wydaje ci się, że macie wystarczającą liczbę wolontariuszy na poszczególne zmiany? Aktualnie mamy dosyć dużą liczbę wolontariuszy – nie mogę powiedzieć, że narzekamy na brak pomocy. Czasami, kiedy jest dużo ludzi na zmianie, harcerze informują chętnych, że na ten moment nie są potrzebni. Mimo to każde ręce do pracy są mile widziane.

Jak duże jest zainteresowanie pomocą? Na samym początku pracowaliśmy w zespole 20 osób, a teraz w bazie liczba zapisanych wolontariuszy sięga niemal 2000 chętnych. Duża część z nich przychodziła jednak tylko na jeden dzień, a później już nie wracała. Najłatwiej się współpracuje z ludźmi, którzy już coś wiedzą i nie trzeba ich za każdym razem szkolić. Za pierwszym razem, przy przyjściu na wolontariat, odbywa się szkolenie. Na następnych zmianach każdy już wie, co robić. Ponadto, jeżeli jesteś zaangażowany, masz możliwość awansu na koordynatora, co oznacza zarządzanie daną zmianą. Poza koordynatorami są także liderzy, czyli osoby, które są z nami od początku, które doświadczyły całego procesu i zmian z nim związanych. Ja także byłam taką właśnie liderką. Na to stanowisko również można awansować.

Czy duża część uchodźców decyduje się pojechać „dalej” – np. do innych części Polski czy też na zachód Europy? Duża część decyduje się, żeby jechać dalej i myślę, że jest to kwestia tego, że istnieje stereotyp, że na zachodzie jest po prostu lepiej. Częstym celem uchodźców był Berlin. Jednak ludzie kierowali się tam też, aby pojechać jeszcze dalej. Poza tym, różnego rodzaju pomoce finansowe (benefity i socjale) są wyższe w Niemczech niż w Polsce. Mimo to, duża część ludzi zostaje w Polsce. Myślę, że ze względu na to, że 1

kwiecień 2022


CZŁOWIEK Z PASJĄ

/ na pomoc Ukrainie

są zdecydowanie bliżej domu i mają tutaj zapewnioną pomoc. Jeżeli chodzi o inne destynacje, to tak naprawdę jest to cały świat: Portugalia, Włochy, Francja, Cypr, Ameryka czy Kanada. Jednak najbardziej zauważalnym celem są Niemcy.

A co z innymi kierunkami w Polsce? Właśnie jest to duży problem, bo jednak wszyscy chcą zostać w Warszawie. W stolicy jest teraz trudno o mieszkanie czy pracę na dłuższy etat. Nawet jeśli ktoś chce wynająć mieszkanie odpłatnie, właściciele niechętnie je wynajmują. Nie wiem, z czego to wynika. Jeżeli jednak ktoś jest bardzo zdeterminowany, żeby dostać nocleg i pracę, wysyłamy go tam, gdzie jest taka możliwość. Ostatnio na przykład wysłałam trzy rodziny na Mazury, bo tam akurat było zakwaterowanie razem z pracą. Dlatego właściwie cała Polska może być celem uchodźców. Przede wszystkim są to duże miasta: Kraków, Poznań czy Wrocław. Wszyscy wolą jednak zostać w Warszawie, chociażby ze względu na ambasadę, gdzie można wyrobić dokument, aby jechać dalej.

Słyszałam o problemach związanych z brakiem zaangażowania ze strony państwa w pomoc uchodźcom. Jak naprawdę wygląda wkład władz miasta w pomoc? Czy ktoś „z góry” wspiera waszą grupę? Rzeczywiście, tak było. To wynikało głównie z tego, że początkowo na dworcu nie było dosłownie nic. Wolontariusze organizowali transport i noclegi u osób prywatnych, każda pomoc płynęła od zwykłych ludzi. Pierwsze dni były straszne. Bardzo dużo ludzi chciało jechać do Berlina, a pociąg był tylko jeden. Matki z dziećmi nie miały miejsca do siedzenia. Później, kiedy udało się dociec, kto zajmuje się Dworcem Centralnym, skontaktowaliśmy się z wojewodą. Cała sytuacja wynikła prawdopodobnie z pewnego braku porozumienia władz. Teraz jest to już znacznie lepiej zorganizowane. Zostały postawione dodatkowe autobusy, pociągi. Ponadto, miasto zorganizowało dwie duże hale, np. na Torwarze, do których dostępny był bezpłatny transport. Było coraz lepiej. Pojawili się strażacy, którzy również ogromnie pomagali – przenosili różne ciężkie rzeczy, odprowadzali ludzi na transport. Myślę też, że ludzie czują się bezpieczniej, widząc osoby w mundurze. Uchodźcy często bardziej ufają strażakom niż wolontariuszom.

Wolontariat, szczególnie nocą, musi być ogromną zmianą w codzienności i czymś więcej niż dodatkowym obowiązkiem. Jak udaje wam się pogodzić to z codziennym życiem? Ja akurat aktualnie pracuję jako freelancerka, więc dla mnie jest to w porządku. Jednak rzeczywiście jest duża część ludzi, którzy pracują na etat i zarywają noce. Wtedy, na przykład, z dworca idą rano do domu, szykują się i jadą prosto do pracy. Jest mnóstwo takich osób i nie wiem, jak oni tak funkcjonują. Ja sama przypłaciłam zdrowiem i złapałam na dworcu wirusa. Inni też są często przeziębieni, osłabieni, ale chęć pomagania i motywacja są tak duże, że te drobnostki idą na bok. Ważne jest tutaj też to, że mamy wsparcie psychologa. Z naszą grupą na Facebooku mamy takie spotkania dwa razy w tygodniu. Pani psycholog jest z nami od początku, więc zna całą sytuację i dzięki temu mamy wsparcie psychologiczne, co też jest ważne.

Czy myślisz, że po tej fali chętnych wolontariuszy, teraz może być zauważalna tendencja spadkowa? Myślę, że tak. Jednak na ten moment, czy brakuje wolontariuszy? Mnie się wydaje, że nie. Chociaż zdecydowanie jest ich teraz mniej. Jest to też kwestia tego, że widać, że cała sytuacja na dworcu powoli się stabilizuje. Ale rzeczywiście, tak jak mówisz – na początku było mnóstwo wolontariuszy.

50–51

Pamiętam, że bardzo dużo było też ubrań, jedzenia, nadmiar kanapek… Nie było gdzie tego przechować… Wynikać to może z tego, że duża część z nas korzysta z mediów społecznościowych – jest wśród nas kilku znanych influencerów z dużymi zasięgami, więc kiedy czegoś brakowało, wystarczyło ogłosić to na Instagramie, a informacja tak szybko się niosła, że później po prostu wszystkiego było za dużo. Dlatego przestaliśmy udostępniać te informacje na prywatnych profilach i uznaliśmy, że trzeba założyć oddzielne konto Grupy Centrum i tam umieszczać wszystkie ważne ogłoszenia. Wcześniej masa kanapek się marnowała, a teraz wcale nie prosimy o ich przynoszenie. Powstał namiot ze strefą gastronomiczną, gdzie codziennie wydawane są ciepłe posiłki. Natomiast pozostaje zapotrzebowanie na nie na Dworcu Wschodnim czy Zachodnim. Jeśli chodzi o namiot, został on również zorganizowany przez Agnieszkę czyli, ponownie, przez prywatną osobę. Ciekawe jest właśnie to, jak to się zmieniało. Na początku, jak przyszłam, mieliśmy cztery dzbanki herbaty, która skończyła się po dziesięciu minutach. Dwa tygodnie później stał tam już wielki ogrzewany namiot z ciepłymi posiłkami. Rzeczywiście, ten przełom jest ogromny, a do tego rozwinęło się to w tak krótkim czasie.

Czyli sytuacja na dworcu wydaje ci się opanowana? Myślę, że tak. Wszystko jest zdecydowanie bardziej uporządkowane. Każdy wie co ma robić i nie ma takiego chaosu. jaki był na początku. Bardzo dużo się pozmieniało. Na przykład zgłosił się do nas informatyk, który stworzył cały system noclegowy łączący uchodźców z ich potrzebami. Jeżeli mamy, na przykład, cztery osoby szukające noclegu, korzystamy z systemu pokazującego miejsca, w których możemy tych ludzi ulokować. Naprawdę, proces ten został bardzo ułatwiony. Jeżeli chodzi o gastronomię, to działa też według pewnego planu i nie musimy się tu martwić o braki. Jedynie suchy prowiant oraz produkty higieniczne pozostają problemem. Często uchodźcy z zewnątrz, wiedząc o naszej działalności na dworcu, przychodzą i zabierają rzeczy, na które jest największe zapotrzebowanie. Boimy się, że ludzie przestaną pomagać w związku z tą przeciwnością, w końcu wielu z nich kupiło potrzebne produkty za własne pieniądze. Nadal potrzebujemy wsparcia. Najlepiej na bieżąco śledzić nasz profil na Instagramie grupa.centrum.waw, bo to tam zawsze udostępniamy najświeższe informacje o danych potrzebach.

Jak widzisz przyszłość Grupy Centrum? Jesteśmy tak zgraną drużyną, że na pewno będziemy chcieli pomagać dalej. Nie przestaniemy. Sami śmiejemy się już, że pewnego dnia pojedziemy odbudowywać Ukrainę. Nawet kiedy nie będziemy już potrzebni na Dworcu Centralnym, pójdziemy działać gdzieś indziej.

Czy pomaganie pomogło ci poradzić sobie z obecną sytuacją w Ukrainie? Mnie osobiście to pomogło, bo skupiłam się właśnie na działaniu. W pewnym momencie miałam tak dużo na głowie, a mój numer prywatny krążył wszędzie. Nie spałam w nocy, bo mój telefon ciągle dzwonił. Byłam przytłoczona, zrobiło się tego bardzo dużo. Nie potrafiłam odłożyć telefonu, bo wiedziałam, że za chwilę sytuacja będzie wymagała mojej obecności. Mówiłam o tym na spotkaniach z terapeutką. Pani psycholog tłumaczyła nam, jak ważny jest odpoczynek, my sami i czas na odreagowanie. Jeśli chodzi jednak o całokształt sytuacji, mnie pomaganie bardzo podniosło na duchu, bo oderwałam się od czytania wiadomości. Przez pierwsze dni śledziłam każdą informację i bardzo się przejmowałam. Potem – nie miałam na to czasu. Skupiłam się na działaniu, nie na obserwowaniu. 0

Kate Zacharzewska Kate Zacharzewska – na co dzień influencerka, a od niedawna jedna z organizatorek i koordynatorek Grupy Centrum, związana z organizacją od samego początku.


więcej zdjęć to więcej wakacji /

CZARNO NA BIAŁYM Plan na niedzielę? Skład po kościele!

Kiedy wakacje? T E K S T: N I CO L A KU LE S Z A Z DJĘC I A : @c 0 0 lph o tos eraz, w środku semestru, przeglądam Instagram i widzę, że moi znajomi znajdują czas na wyjazdy w piękne miejsca. Ja tymczasem rozwiązuję równania dotyczące zbieżności jednostajnej ciągów funkcyjnych, czyli sprawdzające, czy funkcje ciągłe zbiegają tylko do funkcji ciągłych, czy jednak mogą też zbiec do funkcji nieciągłej. Zastanawiam się, czy to ja robię coś źle i poświęcam studiom zbyt wiele uwagi, czy to oni mają za dużo czasu. Może oba. (Nicola studiuje matematykę na PW; przyp. red.) Jedyną pociechą jest teraz przeglądanie własnych zdjęć z września. Z myślą o takich okazjach trzeba fotografować tylko to, co ładne w odwiedzanym miejscu. Będąc w Rzymie, należy uważać i omijać wszystkie sterty śmieci, oszustów w strojach gladiatorów i samochody zaparkowane w poprzek ulicy, bo potrafią zirytować prawie tak samo jak twierdzenie o charakteryzacji klasy funkcji całkowalnych. Zamiast tego trzeba skupić się na trzech tysiącach lat historii i fantazyjnie powieszonym praniu. Dobrym pomysłem jest też zabranie kogoś ze sobą, żeby najpierw pozował w charakterze lokalnego Włocha, a potem trzymał laptopa przy przeglądaniu zdjęć. 0

T

kwiecień 2022


CZARNO NA BIAŁYM / więcej zdjęć to więcej wakacji

52–53


więcej zdjęć to więcej wakacji /

CZARNO NA BIAŁYM

A jak ktoś jest sprytny to może po prostu iść do Łazienek.

kwiecień 2022


RELACJA

/ koncert charytatywny dla Ukrainy

Studenci Warszawy dla Ukrainy koncert charytatywny Z DJ Ę C I A :

N I CO L A K U L E S Z A

54–55


recenzje /

GRY

Przerwa świąteczna to czas na jedzenie, granie i jedzenie, prawda?

Powrót na Magalan OCENA:

88897

Elex II fot. materiały prasowe

Producent: Piranha Bytes Wydawca: THQ Nordic / Nordic Games Wydawca PL: Koch Media Poland Platformy: PC, PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One, Xbox Series (recenzowana na Xbox Series X)

P R E M I E R A : 1 M A R C A 2 02 2 R .

Najnowsze dzieło Piranha Bytes to powrót do świata Elex kilka lat po wydarzeniach

i przedmiotów byłoby praktycznie niemożliwe. Wybrana frakcja oraz powiązane z nią

z pierwszej części. Wcielamy się jeszcze raz w postać Jaxa, który żyje na uboczu po

sprzęty i umiejętności oczywiście wpłyną na to w jaki sposób będzie wyglądała nasza

nieudanych próbach ostrzeżenia świata przed zagrożeniem. Jego spokojny byt zostaje

rozgrywka, warto więc poeksperymentować.

jednak przerwany przez pojawienie się nowego niebezpieczeństwa. Sporo się zmieniło od czasów pierwszego Elex z 2017 r.

Graficznie gra Piranha Bytes prezentuje się niejednoznacznie. Napotkane stwory wyglądają naprawdę dobrze, ale już animacja postaci i praca kamery potrafi czasem zasko-

Naszą przygodę możemy rozgrywać samodzielnie lub współpracując z jedną z frakcji. Sprzymierzyć możemy się z Albami, których plany mocno pokrzyżował Jax w pierwszej

czyć negatywnie. Sam wygląd świata czasem też raczej przypomina erę PlayStation 4 lub nawet 3. Widać jednak spory postęp względem poprzedniej odsłony.

odsłonie gry, albo Klerykami, których nowoczesna technologia może być bardzo przydat-

Grafika w grze RPG to przecież jednak nie wszystko. Otwarty świat, liczne zadania

na w starciach z napotkanymi potworami. Jeśli chcemy podejścia do gry rodem z fantasy,

i ciekawa fabuła to zdecydowane plusy Elex II. To wszystko wraz z przyzwoitym sound-

dobrym wyborem będą Berserkerzy, korzystający z magicznych zdolności dzięki tytu-

trackiem, w którym palce maczał m.in. Jonathan Davis z zespołu Korn, daje interesującą

łowemu elex. Jeśli żadna z tych frakcji nam nie pasuje, twórcy udostępnili jeszcze dwie

mieszankę, przy której można spędzić kilkadziesiąt godzin. Fani gier RPG, w tym gier z serii Gothic, na pewno będą zadowoleni z Elex II. Mimo pew-

inne – Banitów oraz okrutnych Morkonów. Niezależnie od dokonanego wyboru, poruszamy się po otwartym świecie korzystając z teleportów oraz niezawodnego jet packa, bez którego dotarcie do niektórych miejsc

nych mankamentów jest to tytuł, któremu można dać szansę, szczególnie jeśli ściana tekstu i masa dialogów to to, co lubimy najbardziej.

MICHAŁ GOSZCZYŃSKI

Na Odyna! OCENA:

88887

Assassin’s Creed Valhalla: Świt Ragnaroku fot. materiały prasowe

Producent: Ubisoft Wydawca: Ubisoft Platformy: PC, PlayStation 4, PlayStation 5 (recenzowana platforma), Xbox One, Xbox Series

P R E M I E R A : 1 0 M A R C A 2 02 2 R . Assassins’s Creed Valhalla to ogromna gra, której przejście zajmuje od kilkudziesięciu

– jak przytaczana broń lub kilka nowych umiejętności. Wielbiciele serii jednak nie powinni

do ponad 100 godzin. Twórcy z Ubisoft nie byliby jednak sobą, gdyby nie oddali w ręce

być zawiedzeni, bo mogą jeszcze przez przynajmniej 30-40 godzin przemierzać świat gry

graczy kolejnych dodatków fabularnych do tego najnowszego tytułu z serii przygód Asa-

w oczekiwaniu na następną część serii.

synów i Templariuszy. Tym razem DLC doczekało się pudełkowego wydania, chociaż nadal do odpalenia wymaga podstawowej gry z 2020 r.

Dzięki temu, że gra nieco okrzepła już na konsolach nowej generacji, widać zdecydowaną poprawę w wykorzystaniu możliwości, jakie dają nowe sprzęty. Ogień dający grę

Eivor tym razem wciela się w nordyckiego boga Odyna, a fabuła przenosi nas do mi-

cieni w nowych lokacjach robi niesamowite wrażenie dzięki technologii HDR. Do tego oczy-

tycznej krainy Svartalfheim zamieszkiwanej przez krasnoludów. Przez kilkadziesiąt

wiście dopracowane tryby wydajności i jakości, pomiędzy którymi możemy się dowolnie

godzin możemy przemierzać więc zupełnie inny świat nordyckiej mitologii, którego ele-

przełączać, szczególnie jeśli najpierw chcemy podziwiać lokację w trybie zwiększonej

menty w podstawowej grze poznawaliśmy dzięki wizjom Eivor. Oczywiście poza intere-

jakości, by następnie odbyć walkę w 60 klatkach na sekundę.

sującą i zupełnie nową osią fabularną na graczy czeka masa eksploracji trzech regionów

Svartalfheim oraz zbieranie pancerza i broni, w tym nowej klasy broni – atgeir. Dodatek, jak to często bywa w dzisiejszych czasach, w głównej mierze bazuje na rozwiązaniach znanych z Assassins’s Creed Valhalla, wprowadzając tylko nieznaczne nowości

Osoby, które znają już AC Valhalla, dostaną więcej dobrego, a dla nowicjuszy też może być to ciekawy punkt wejścia w świat gry, choć wtedy trzeba liczyć się z pewnymi spoilerami. Wobec braku nowej odsłony serii na horyzoncie, najnowsze, bardzo duże DLC do

Assassins’s Creed Valhalla robi robotę.

MICHAŁ GOSZCZYŃSKI

kwiecień 2022


GRY

/ felieton

Wciągająca nauka - oksymoron czy epitet? Znajomi zapraszają cię na planszówkowanie, nad tobą wisi wizja kolokwium z kodeksu postępowania administracyjnego albo (co gorsza!) z analizy granic ciągów, a tymczasem jedyna granica, którą ogarniasz, to ta twojej wytrzymałości… Co robić? Iść czy nie iść? Ryzykować oblanie przedmiotu czy poświęcić dobrą zabawę w imię wyższego dobra? Oto dylemat moralny godny Hamleta. A gdyby tak… nie musieć wybierać? T E K S T: Z U Z A N N A

nie, nie chodzi o siedzenie przy stole w gronie przyjaciół z toną książek i udawanie, że pilnie się czyta, notuje, a ewentualne wątpliwości wyjaśnia na forum. Taka metoda oczywiście może działać i przynieść pożądane rezultaty w postaci wpisanego “zal” w USOS-ie, ale wymaga niesamowitej dyscypliny, by oprzeć się pokusie zamienienia sesji nauki w spotkanie ploteczkowe. A nie ma co się oszukiwać: w większości przypadków wspólne powtarzanie materiału kończy się na przeglądaniu memów lub Tiktoka pod pretekstem szukania informacji w Internecie. Zamiast zaczynać grę pozorów, może lepiej od razu „pograć w naukę”?

I

Zamień wkuwanie na granie! Grywalizacja, bo o tym zjawisku mowa, oznacza używanie mechaniki gry w różnych sytuacjach i kontekstach, także w edukacji. Ma to na celu zwiększenie motywacji i zaangażowania w naukę. Kluczowym punktem są… punkty (nie oceny!). To one magicznie mobilizują i wciągają, a na dodatek są wskaźnikiem postępów uczestników – w końcu po zebraniu odpowiedniej liczby punktów możliwe jest przejście na wyższy poziom wiedzy. Kolejne elementy istotne dla grywalizacji to odznaki uzyskiwane za dobrze wykonane zadania, używanie spersonalizowanych awatarów (przy aktywnościach online) i tabele wyników. Jednak to nie wszystko, co grywalizacja ma do zaoferowania: można wykorzystać także elementy walki (zarówno między uczestnikami, jak i np. bossami poziomów), niespodziewane prezenty, trofea i specjalne nagrody za przejście na kolejny level, tajne misje, wykresy społecznościowe z zestawieniami osiągnięć, a także specjalne certyfikaty lub memy. Możliwości jest całkiem sporo – nic, tylko się uczyć!

Od teorii do praktyki Przykładem wykorzystania mechaniki gier w edukacji są RPG-i, czyli gry fabularne. To interaktywne historie oparte na współpracy, które rozgrywają się dzięki wyobraźni uczestników. Chociaż istnieją gotowe

56–57

scenariusze i podręczniki do RPG-ów, nic nie stoi na przeszkodzie, by stworzyć własny świat i system dostosowany do materiału, którego trzeba się nauczyć. Wraz z przyjaciółmi możecie niczym alchemicy syntezować pierwiastki superciężkie lub wcielić się w szpiegów i poszukiwać ściśle tajnych informacji, których ujawnienie zmieniłoby przebieg wojny secesyjnej! Nie zapomnijcie o bonusach i nagrodach za przejście na kolejny poziom: mogą się sprawdzić np. możliwość skorzystania z pomocy wujka Google czy dodatkowe ciasteczko za każdy poprawnie rozwiązany przykład.

To działa! Koncepcja spontanicznej nauki bez konieczności ślęczenia nad książkami brzmi całkiem dobrze, ale czy rzeczywiście można powiedzieć, że jest skuteczna? Ogólnie rzecz biorąc – tak. Badania wskazują, że studenci, którzy biorą udział w grywalizacji, osiągają lepsze wyniki niż ci, którzy korzystają tylko z tradycyjnych metod uczenia się, takich jak uczęszczanie na wykłady lub czytanie artykułów. Na uniwersytecie w Atenach grywalizacja oparta na wyzwaniach przyniosła wzrost wyników uczniów średnio o 34,75 proc., a w niektórychprzypadkach nawet o 89,45 proc.! Zmianę widać nie tylko w efektach nauki: dodanie elementów gry do zadań edukacyjnych pozwala uczestnikom lepiej się bawić i zwiększa ich zaangażowanie i zainteresowanie, co przekłada się na bardziej pozytywne nastawienie do matematyki. I chociaż oczywiście nie do wszystkich uczniów trafi taka metoda nauki, rozwiązania oparte o grywalizację wydają się mieć potencjał zrewolucjonizowania systemu edukacji.

Level up! Ok. Udało wam się przebrnąć przez dżunglę zawiłości matematycznych, rozszyfrowaliście polecenia tekstowe i rozgromiliście wszystkie zadania z gwiazdką. I co dalej? Teraz czeka was najważniejsze starcie. Sprawdzian waszych umiejętności, po-

PA L I Ń S K A

jedynek (niemal) na śmierć i życie. Starcie z BOSSem – kolokwium. Kto wyjdzie z tej walki zwycięsko, a kto polegnie? Kto zatriumfuje, a kto okryty hańbą będzie musiał się doszkolić u i zdobywać kolejne punkty doświadczenia, by w końcu przejść poziom? To zależy już od was! Powodzenia!

Wciągnij się! Jak widać, przy odpowiednim nastawieniu nauka może stać się ciekawą i inspirującą przygodą, i to bez wymuszania na nas rezygnacji z życia towarzyskiego. I chociaż przygotowanie takiej rozgrywki wymaga nieco pracy i pomysłowości to jednak wiedza, którą zdobywa się w ten sposób, zostaje w pamięci na dłużej. Może więc zamiast wkuwać nieskończenie wiele kazusów z prawa administracyjnego w samotności i topić swoje smutki w hektolitrach energetyków, warto wybrać się do znajomych i zaproponować im emocjonującą rozgrywkę RPG w mrocznym świecie sądownictwa lub też zagrać w math-opoly? Niech jedyną granicą będzie wyobraźnia! 0

Żródła: Stańdo, J. (2017). Jak wykorzystać techniki gamifikacyjne w edukacji matematycznej? Warszawa: Ośrodek Rozwoju Edukacji, 9-10. Zainuddin, Z., Keumala, C. (2021). Gamification Concept Without Digital Platforms: A Strategy For Parents On Motivating Children Study At Home During Covid-19 Pandemic PEDAGOGIK: Jurnal Pendidikan 8 (1), 156-193. Nikoletta-Zampeta, L., Nannan, X., Juho, H., Kostas, K., Vassilios, A. (2020). The effect of challenge-based gamification on learning: An experiment in the context of statistics education. International Journal of Human-Computer Studies, 144. Zainuddin, Z., Zhang, Y., Li, X., Haruna, H. (2019). Gamification in a non-tech information environment, is it possible? Conference: ASIS&T Asia-Pacific Regional Conference.

Barata, G., Gama, S., Fonseca, M. J., & Gonçalves, D. (2013). Improving Student Creativity With Gamification And Virtual Worlds. Proceedings of the First International Conference on Gameful Design, Research, and Applications, 95–98.


Bartłomiej Pacho/ Kamila Sosnowska / pamiętajcie o celebracji dwudziestego kwietnia

Kto jest Kim? Kamila Sosnowska

Bartłomiej Pacho Prezes SKN–u Marketingu SGH

Prezeska ZPiT SGH

MIEJSCE URODZENIA: Warszawa KIERUNEK I ROK STUDIÓW: III SL, MIESI SPIRIT ANIMAL: Sporo nad tym myślałem, ale chyba nie identyfikuję się z żadnym. UTWÓR OPISUJĄCY TWÓJ DZISIEJSZY HUMOR: 9 to 5 – Dolly Parton (w chwili

MIEJSCE URODZENIA: Lwów, Ukraina KIERUNEK I ROK STUDIÓW: II SL, globalny biznes, finanse i zarządzanie SPIRIT ANIMAL: Motyl – zawsze go uwielbiałam, mały, ładny, oraz sposób, w jaki się

odpowiadania na pytania wiem już, że szykuje się zapracowany dzień)

UTWÓR OPISUJĄCY TWÓJ DZISIEJSZY HUMOR: Szary Świat – Kwiat Jabłoni ULUBIONA KSIĄŻKA: Wiedźmin – Andrzej Sapkowski WYGRYWASZ W LOTTO, CO ROBISZ? Za część pieniędzy planuję podróż dookoła

kształtuje i odbiera żywot. Godne podziwu – lekki i zwinny.

ULUBIONA KSIĄŻKA: Faraon – Bolesława Prusa WYGRYWASZ W LOTTO, CO ROBISZ? Cieszę się, to na pewno! A potem pewnie dzielę wygraną pomiędzy rodzinę i jakieś akcje charytatywne. Nie wykluczam też zachowania pewnej sumki i wyjechania na dłuższe wakacje – najlepiej do Bhutanu, gdzie bardzo trudno dostać się zwykłym turystom.

świata, za drugą otwieram naleśnikarnię , która w nocy przekształca się w bar, gdzie organizowane będą spotkania z osobami, które osiągnęły sukces. Będą one dzielić się swoim doświadczeniem w miejscu z klimatycznym wystrojem i luźną atmosferą.

KIM CHCIAŁEŚ ZOSTAĆ, GDY BYŁEŚ MAŁY?

KIM CHCIAŁAŚ ZOSTAĆ, GDY BYŁAŚ MAŁA? Będąc dzieckiem, różnie

Paleontologiem – będąc w zerówce, poprawiałem przewodników w parkach z rzeźbami dinozaurów (a także pterozaurów i plezjozaurów) i posiadałem całą biblioteczkę książek oraz zbiór filmów na temat tych gadów. Do tej pory jestem pełen podziwu dla małego siebie, jak łatwo przyswajałem wiedzę na ich temat.

wyobrażałam swoją przyszłość. Każdy zawód był bardzo ciekawy i w każdym siebie widziałam. Najczęściej jednak lubiłam malować ubrania i myślałam o sobie jako znanej projektance mody.

Masz trzy minuty, aby opowiedzieć o swoim życiu. Co powiesz od razu, a co pominiesz? Od razu zaznaczyłbym, że jestem osobą ciekawą świata, kochającą tworzyć oraz wierzącą.

Masz trzy minuty, aby opowiedzieć o swoim życiu. Co powiesz od razu, a co pominiesz? w

Moje życie jest pełne wyzwań. Kiedy dużo się dzieje wokół mnie czuję ogromną satysfakcję

To chyba trzy wartości/ cechy, które najbardziej mnie kształtują. Następnie chciałbym opo-

z realizacji postawionych przeze mnie celów. Szczególnie, gdy ogromną radość z tego

wiedzieć o moich pasjach i wydarzeniach, które uważam za najważniejsze, ale… zapewne

czerpią inni. Oczywiście nie brakuje różnych dziwnych zadań i obowiązków: znalezienie

reszta wypowiedzi przemieniłaby się w słowotok o zajawkach, które akurat się mnie trzy-

festiwalu tanecznego, na który można pojechać dużą grupą, zorganizowanie warsztatów

mają. Raczej pominąłbym dokładne opisy moich studiów oraz pracy. To oczywiście ważne

wokalno-tanecznych, pozyskanie partnerów, przez które zastanawiam się, jak to jest

sprawy, ale przez ich pryzmat trudno naprawdę poznać człowieka.

możliwe. Ale dopiero po przebrnięciu przez wszystkie etapy, trudne decyzje, czuję, że żyję.

Czego przeciętny student SGH nie wie o SKN Marketingu SGH?

Uważam, że uśmiech na twarzy ludzi obok dodaje mi motywacji i energii do działania. Nie

Na przykład tego, że to najstarsze koło naukowe na SGH, chociaż chyba z kimś remisuje-

boję się powiedzieć, że mam w życiu szczęście, w tym gdzie studiuje, jakich mam ludzi

my pod tym względem. Wiąże się z tym kolejna ciekawostka – nikt w kole nie jest obecnie

wokół i co robię. Kocham taniec i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Dlatego dołączyłam

w stanie powiedzieć, dlaczego naszym emblematem jest pomarańcza. Geneza tego brandin-

do Zespołu Pieśni i Tańca. Jestem otwarta na to, co mi przygotowało życie i chętnie z tego

gu przepadła gdzieś w pomrokach SGH-owej historii. Ale lubię tę naszą prawdę uniwersalną –

korzystam. Wyobrażam sobie swoją przyszłość i robię wszystko co w mojej mocy by to

SKNM był pomarańczowy, jest i nikt nie wyobraża sobie, aby kiedyś miał zmienić tę barwę.

osiągnąć! Czasami podjąć wyzwanie pierwszy raz jest trudno, niekoniecznie próba kończy

Czy uważasz, że obecny rok akademicki w znacznym stopniu różni się od rzeczywistości znanej nam jeszcze sprzed pandemii?

się wygraną. No ale przecież do trzech razy sztuka. Nie poddaje się i idę dalej. Wychodzę

Tak, zdecydowanie. Mimo braku zdalnego nauczania wciąż dostrzegam (również u sie-

wyzwań na co dzień będzie za mało, to sama je stworzę.

bie) zwiększoną nieśmiałość na ćwiczeniach. Prowadzącym często trudno jest wejść

Czego przeciętny student SGH nie wie o ZPiT SGH?

w interakcję ze słuchającymi. Jednocześnie nie ma żadnych oporów przed wrzucaniem

ZPiT w SGHu istnieje!!! Tak, to nie żart. A co ten skrót oznacza? Nic innego tylko Zespół Pieśni

materiałów na niezbędnik, co nie zawsze było oczywiste przed pandemią. Jeśli chodzi

i Tańca. Co więcej jesteśmy pełnoletnim zespołem, który istnieje na naszej Alma Mater już

o relacje student-student, to mam wrażenie, że mimo zabiegania, każdy stara się czę-

18 lat. W każdą środę i piątek o 19 można usłyszeć i zobaczyć ludowe klimaty na uczelni

ściej znajdować chwile na wspólne wyjście lub chociaż rozmowę na korytarzu. General-

ekonomicznej. Wspaniała rozrywka po całym dniu typowych obowiązków studenta.

nie odczuwa się atmosferę większej serdeczności. To piękna zmiana – znak, że zaczęliśmy bardziej doceniać kontakt bezpośredni.

Czy uważasz, że obecny rok akademicki w znacznym stopniu różni się od rzeczywistości znanej nam jeszcze sprzed pandemii?

Czego przeciętny student SGH nie wie o Radzie Kół i Organizacji?

Moje studia w większości odbywały się online. Dlatego trudno mi określić, w jakim

Przede wszystkim, wielu studentów nie wie, że taki organ istnieje, nie znają też jego

stopniu teraźniejszość różni się od rzeczywistości przed pandemią. Mogę sobie tylko

kompetencji. RKiO zajmuje się koordynacją i nadzorem działań wszystkich kół i organiza-

wyobrażać, jakie tłumy były wcześniej na Spado, odwołując się do moich doświadczeń

cji w SGH. Studenci często nie wiedzą też, że to właśnie RKiO przyznaje środki finansowe

z III i IV semestru. Domyślam się, że teraz jest inaczej, ale zapewne wszystko powoli

z Funduszu Ruchu Studenckiego oraz przydziela organizacjom pomieszczenia.

wraca do rzeczywistości sprzed czasów pandemii.

z inicjatywą i staram się korzystać ze wszystkich możliwości, które otrzymuje. A jeżeli

kwiecień 2022


Do Góry Nogami

Rok 2084 .

PR ZY GO TO WA Ł:

LN Y RE DA KT OR NI EO DP OW IE DZ IA

Twoje dziecko?

Co bierze o św iadom i, ale WaWy mo żec ie nie być teg pew no. Antyneoplasze dzieck o wie to na rak a, prz yję ty w dusty na, popula rny lek na tem wit am inowy m żej ilo ści i popity szo i silne halucy nac je. powoduje pobud zen ie . Ra k Bomb a (lub Od kil ku miesięcy tzw em klubów, studn ióHi ros zim a) staje się hit tni . CK E sug eruje, we k ora z szk olnych sza dn ie wy nik i matur że zes złoroc zne nis kie śre omene m. Po dnosz omają zw iąz ek z tym fen że należy ogr aniczy ć ne są gło sy, że być mo ad zabran iają c jeg o dos tęp do lek u, na prz ykł ół. Ba rdz iej radyspr zed aży na terenie szk ogr aniczy ć dys try bukal ne gło sy mówią , by epów całodobow ych . cję tyl ko do apt ek i skl nia mi prz est rze gaj ą Prz ed po dobnym i dzi ała Lek na rak a pow inien firmy far ma ceutyc zne : o i w peł ni ref unbyć dos tępny dla każ deg m użycie m lek ów nadow any. Z nie wła ści wy edu kac ji i po szerzależ y wa lcz yć za pomocą cze śnie te same firmy nia św iadomośc i. Jed no aży Antyneoplas tynę wprow adz ają do spr zed w. w po sta ci żel ków-m isió tę

Samochód na naf n Tu sk zak ład ał swoje Kiedy trz y lata temu Elo yzacyjne, koment ato prz edsiębiorstwo motor o pu kali się w czo rzy ryn ku motor yzacyjneg dek . W zeszły m upa ło i wróżyli mu rychły italizacja firmy po raz tygodniu ryn kowa kap mld USD. Co krypierw szy prz ekrocz yła 10 Odpow iad amy słowaje się za tym sukcesem? wa ny obecnie poziom mi założyciela: Obser wo

odów elektr ycznych, upowsz ech nienia samoch ych, grozi w dłu gim zw łaszcz a tych latając i skutka mi dla naszeokresie bardzo poważnym ie kwest ie jak szu m go gat un ku. Pom ijając tak ach i norma lizamiast elektromagnetyczny w zej atmosferz e jest po cja got h girlfriend s, w nas enku wę gla . To prosta prostu coraz mniej dw utl klimatu. Lobby ato droga to rozreg ulowa nia są odpow ied zia lne za mowe i carbon capture wa run kach nie zbę dne ten sta n rzeczy. W tych sumentów. Na szy m jest oddolne działa nie kon tę zm ianę, proponuma rzeniem jest wspomóc i Ziemi możliwość jąc każ demu miesz kańcow cylind rowej bej 12prowadzenia jego wła sne nym i ropy naf towej. stii napędz anej pochod Inwestorz y to doc eniają .

zą Polakom dobrobytu

Chińczycy zazdroszc t okr ąglejsz a? Ok azuCz yja mi ska ryż u jes miesz kańców Pańje się, że w opi nii wie lu ska . Rz ecz nik pra sostw a Śro dk a wła śnie pol aje , że tyl ko w tym wa Słu żby Gr anicznej pod prz esz ło sto tysięc y rok u ud aremn iono już ocz eni a gra nic y polprób nie leg alnego prz ekr ia, że Ch ińc zyc y tak sko -ch ińskiej. Co spr aw ć w Pol sce , że gotobardzo chc ą zam ies zka ow ie w syb ery jsk iej wi są nar aża ć życ ie i zdr mi prz ycz yna mi, tagłu szy ? Poz a ocz yw isty i, wydol na och ron a kim i jak wy sok ie zarobk ze, wie lu eksper tów zdrow ia i czy ste pow ietr ltu rowe prz ycz yny. wsk azuje na głę bsz e ku niej pierw szy m naCh ińc zyc y nie są byn ajm ą jeś ć no żem i wirodem, który Pol acy ucz kow ski sinolog. 0 delcem – mówi zna ny kra

666




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.