OBYWATEL nr 5(43)/2008

Page 91

91 lacji między Krakowem a Nową Hutą rodzi się nowe napięcie: między wartościowym kulturowo „żywym doświadczeniem zbiorowym” a „chaotyczną społecznością zdezorganizowaną przez historię, politykę i ideologię”. Do tej kwestii jeszcze powrócimy, by wskazać na ważny mankament myślenia prof. Legutki. Niemniej, odebranie tym trzem miejscom, a zarazem toposom polskości ich charakteru jest dla niego symbolem i punktem wyjścia dla dalszych rozważań. Ich główna teza mówi, że ostatecznie, pogodzeni z historią Polacy dokonali swoistego samoprzekształcenia, a ich mentalność i myślenie wpisały się raz na zawsze w „wewnętrzną logikę systemu”, skazując się na wtórność i nie-autentyczność, wynikające z braku własnej (autentycznej) tożsamości. Stąd u Legutki nie tylko krytyczna ocena po-październikowych swobód (wtórność jako konsekwencja różnorakich zapożyczeń z myśli Zachodu), ale i wszelkich buntów społecznych czasów Polski Ludowej: „Roszczenia wobec władzy zgłaszano w języku obowiązującej ortodoksji politycznej, czyli marksistowskiej walki proletariatu z wyzyskiem” (spod tej oceny, co zdaje się w jakiś sposób zdumiewać samego prof. Legutkę, wypada jedynie pierwsza „Solidarność”, wymykając się proponowanym przez niego schematom myślowym). Co prawda zauważa, że owym buntom towarzyszył sztafaż narodowy, ale nie budzi to w nim większego zaufania – znów zgodnie z założeniem, że właściwą tożsamość narodową Polacy stracili. Niemal każdy akt społeczny, odnoszący się czy do opisu czasów minionych, czy do teraźniejszych, traktowany jest przez autora „Eseju o duszy polskiej” jako nieautentyczny, mniej lub bardziej świadomie oszukańczy. Legutko jako demistyfikator „polskiej duszy” czyni fałszywą niemal całą związaną z nią dotykalną rzeczywistość. To stary problem filozofii społecznej: próby odkłamania opisywanych realiów jako niezbędny warunek mają za założenie, że świat (czy to od początku, czy od pewnego momentu dziejowego) – by sparafrazować św. Jana – „w kłamstwie leży”. W przypadku profesora jest to teza tak mocna, że fatalistycznie determinuje cały ogląd i analizę Polski, choć on sam, w zakończeniu „Eseju...” zdaje się wspaniałomyślnie „mieć nadzieję wbrew nadziei”. Prof. Legutko ze szczególną nieufnością, by nie powiedzieć z nutą lekceważenia, odnosi się do kwestii socjalnych, do ekonomicznych źródeł napięć społecznych czasu PRL (temat znika niemal zupełnie, gdy przychodzi do opisu III RP) i klasy robotniczej (nazwanej wprost „komunistycznymi robolami”). Godna odnotowania jest ta niechęć w opisach rodzącej się „Solidarności”: „Mimo, że czasy pierwszej Solidarności przypadają na okres rozkwitu »społeczeństwa socjalistycznego« z całym jego zdegenerowaniem i że wiele z przyczyn mobilizujących społeczną aktywność miało podłoże ekonomiczne, w sferze publicznej doszło do niespodziewanej manifestacji szlachetniejszych aspiracji Polaków”. Na ogół zrozumiałe jest u konserwatysty poczucie daleko idącego dystansu do owych „poślednich potrzeb”, jakie towarzyszą człowiekowi, a które wiążą się z „niższymi władzami duszy”. W tym jednak przypadku wydaje się to być zupełnie nie na miejscu. Socjalny charakter „Solidarności” był bowiem jej

cechą immanentną, bezpośrednio związaną z walką o prawa pracownicze i lepszy – także na płaszczyźnie kulturowej – poziom życia. Tu z pewnością powstaje jedna z istotniejszych linii konfliktu między konserwatywnym, a socjalnym opisem rzeczywistości, która każe się nieufnie odnieść do tez zawartych na kartach „Eseju...”. Z powyższą kwestią wiąże się pośrednio sposób oceny egalitaryzmu. Dla prof. Legutki jest to wartość zdecydowanie negatywna, jednoznacznie związana z pauperyzacją materialną i umysłową, „schamieniem” i zniszczeniem wyższych warstw społecznych. Można oczywiście zastanawiać się, na ile silne były te residua w PRL-owskim egalitaryzmie i jak się mają do egalitaryzmu III RP, wiązanego przezeń z triumfem prostactwa. Tu jednak wróćmy do kwestii relacji między Krakowem a Nową Hutą, socjalistycznym miastem zbudowanym dla przezwyciężenia inteligenckiego Krakowa. W opisie profesora mamy początkowo do czynienia z czytelnym przeciwstawieniem „wysokiego” Krakowa „niskiej” Nowej Hucie. Kraków to wcielenie wszelkich cnót: (drobno) mieszczańskich i inteligenckich. Nowa Huta to miasto – choć słowo to w tekście nie pada – przybłędów. Tu jednak Legutko mówi rzecz, z której dla swej książki nie wyciąga głębszych wniosków: „Nowa Huta w pewnym niezauważonym przez nikogo momencie zlała się z Krakowem i to nie tylko dlatego, iż zabudowano obszary dzielące starą część miasta z nową. To zlanie dokonało się na poziomie ludzkim, bo społeczności wtopiły się jedna w drugą, tak jak zapewne planowali inicjatorzy budowy Nowej Huty, choć niekoniecznie z przewidzianymi skutkami. Społeczność nowohucka – przypomnijmy – protestowała dzielnie przeciw komunistycznej ateizacji, a pracownicy kombinatu im. Lenina byli w roku 1980 inicjatorami ruchu w Małopolsce, który zrodził regionalną Solidarność”. W ten oto sposób rodzi się synteza, którą można uznać za wiążącą nie tylko dla tamtych wydarzeń, ale i dla III RP: przezwyciężenie PRL przy równoczesnym zachowaniu nie tylko ciągłości historycznej (oczywiście, nie tak silnej jak ta, której życzyłby sobie prof. Legutko, ale z pewnością bardziej autentycznej i żywej na mocy samych wydarzeń dziejowych), ale również społecznej aksjologii i pierwiastków wyższych, w tym religijnych, w kulturze. Kłopot w tym, że ten sposób myślenia jest dziś niepopularny zarówno wśród konserwatystów, których guru jest autor „Eseju...”, jak i wśród innych znaczących liderów społeczno-politycznych różnych opcji. Warto jednak zwrócić uwagę na możliwe przyczyny braku takiej syntezy, o których mówi prof. Legutko. Przedstawia on kilka „projektów” społecznych, czy też narodowych, jakie były udziałem Polaków po 1945 roku. Pierwszy, najbardziej oczywisty i już wspomniany to „naród PRL-owski”: ludzi złamanych przez historię, ideologię i system władzy. Drugi, stanowiący niejako alternatywny sposób bytowania, choć również skazany na uczestnictwo w pierwszym, to „naród przykościelny”, związany z instytucjonalnym Kościołem jako reprezentantem stosunkowo najmniej zdeformowanych przez system PRL-owski „klasycznych wartości”, związanych także z „duchem narodu”. Trzeci model wiąże się z dynamiką i (rosnącymi bądź


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.