Chińczyk Przemytnicza Odyseja

Page 1


Projekt graficzny okładki Magda Maringe

Zdjęcia wykorzystane w publikacji pochodzą z archiwum Autora

Redakcja i korekta Ewa Popielarz

Skład i łamanie TEKST Projekt

ISBN 978-83-950578-

Copyright © by Jarosław Maringe Copyright © for Wydawnictwo Prawicowe Sp. z o.o. Sp. k. Warszawa 2018

Wydawca Wydawnictwo Prawicowe Sp. z o.o. Sp. k. ul. Prosta 46 05-520 Konstancin-Jeziorna

e-mail: biuro@wydawnictwoprawicowe.pl www.mafiazone.pl


Prolog ................................................................................................................... SZWECJA. Król powraca ............................................................................... Rozmowa z Pawłem ................................................................................. Rozmowa z Adamem ............................................................................... JUGOSŁAWIA. Bratnie dusze ...................................................................... DOMINIKANA. Karaibskie klimaty .......................................................... Epilog ................................................................................................................... Nota historyczna ............................................................................................. Historia kokainy ........................................................................................ Historia amfetaminy ................................................................................ Wyrok sygn. akt V K 208/10 ...................................................................... Zakończenie ......................................................................................................

i spis tresci



Gdy Jarosław Maringe przebywał w Bułgarii, doszło pomiędzy nim a Jerzym W. do konfliktu i Jarosław Maringe odsunięty został od dochodów uzyskiwanych z przestępstw popełnianych przez grupę przestępczą Jerzego W., o czym jednak nie wszyscy członkowie grupy wiedzieli. Z uwagi na to Jarosław Maringe pod koniec 2000 r. opuścił Bułgarię i udał się do Szwecji, gdzie posiadał kontakt z Arkadiuszem Sz. ps. Szwed. Osoba ta miała możliwość zbytu narkotyków na terytorium Szwecji za pośrednictwem Adama Czupryny ps. Łysy, jednak nie dysponowała w tamtym czasie możliwością sprowadzenia ich do Szwecji. Arkadiusz Sz., znając Jarosława Maringe i jego możliwości, zaproponował mu udział w przemycie narkotyków do Szwecji. W tym celu Jarosław Maringe skontaktował się z Dariuszem O. ps. Pcheła. Uzasadnienie wyroku (sygn. akt V K 208/10)



Prolog



T

o nie jest kolejna opowieść o gangu pruszkowskim, który uważam za mafię trzepakową o sławie rozdmuchanej przez media na potrzeby zbudowania kilku karier prokuratorskich i medialnych. Nie chce mi się rozdrapywać starych historii, które w obliczu moich kolejnych przeżyć mogą stanowić tylko kronikę podwórkowych wojen. Mam już dość opowiastek w rodzaju: Czesiek najebał Zdziśka, a Zdzisiek okradł Ryśka. Zawsze stawiałem sobie poprzeczkę nieco wyżej niż reszta. Ten rozdział życia zamknąłem w książce Chińczyk. Król polskiego narkobiznesu. Nie chcę do niego wracać – do tych samych oklepanych miejsc, twarzy, jałowych sporów. Teraz pora na opowieść o moich dalszych losach. Po zakończeniu współpracy z Jerzym W. Żabą, rozpocząłem nowy etap mojego gangsterskiego życia. Nie myślałem już o tym, jak pogodzić Pruszków i Wołomin, ale jak przetrwać ten trudny okres i jak sprowadzić dobry towar z Bliskiego Wschodu, tak żeby moi współpracownicy z Jugosławii i Szwecji trzepali dla mnie jeszcze lepszy hajs. Oczywiście wszystko organizowałem jako szczególnie niebezpieczny przestępca poszukiwany listem gończym opatrzonym czerwoną notą. Jak to mówią – Polak potrafi! Czy żałuję? Tak, bardzo żałuję, bo moje zdolności mogłem skierować w zupełnie innym kierunku. Zawsze powtarzam, że nikomu nie życzę tego, co mnie spotkało za kratami. Wiem


12

krwawy szlak też, jakie konsekwencje miały moje czyny. Czy jako praworządny obywatel, chodzący codziennie od poniedziałku do piątku do roboty, mógłbym stworzyć sobie podróżnicze dossier godne prawdziwego obieżyświata? Pewnie mógłbym, a nawet na pewno – bo zawsze miałem łeb do interesów. Gdy ktoś dowiaduje się, że po wyjściu z puchy zostałem właścicielem hotelu i jednej z lepszych włoskich restauracji w Warszawie i że mam firmę deweloperską oraz kancelarię prawną, to pierwszą myślą, jaka się nasuwa, jest konkluzja: „No, ten to musiał ładnie kasę z tych przestępstw poutykać po kątach”. Nie mam pretensji, bo to naturalna myśl rodząca się w takiej sytuacji. Ale właśnie, cholera, nie! Z pierdla wyszedłem goły i wesoły, nie miałem nawet na czynsz za mieszkanie czy paliwo do samochodu marki Jeep, który mi po latach oddali, ale pomoc dobrych ludzi, talent i praca zrobiły swoje i znów stałem się człowiekiem bogatym. Przed zabawą w przestępstwa też mogłem się pochwalić naturalną smykałką do interesów. Już w połowie lat 90. miałem dobrze prosperującą firmę budowlaną i przedstawicielstwo Paco Rabanne. Ale ukrywałem się, potrzebowałem na to coraz więcej hajsu, a wydatki i życie stawały się coraz droższe. Zacząłem więc dalej przemycać towar. Patrząc z perspektywy czasu – mogłem te wszystkie rzeczy zyskać, zdobywając pieniądze w godziwy sposób, ale nawet gdyby tak właśnie się stało, doszedłbym do tego samego wniosku: świat na wolności ma zdecydowanie więcej barw niż ten widziany zza brudnej szyby w Pruszkowie.


Szwecja

i powraca krol



Z

wykły Kowalski z Polski, który zbliża się powoli do trzydziestki, myśli o założeniu rodziny i zapewnieniu bytu swoim najbliższym. Ja nigdy nie chciałem być szaraczkiem. Robiłem różne rzeczy w życiu, byle wznieść się ponad nudną, szarą masę. Toteż kolejne cyfry w metryce zbliżały mnie raczej do nowych przygód niż do stabilizacji. Tak było nawet w ospałej Szwecji, do której zagnał mnie los, a ściślej mówiąc – chęć skutecznego ukrycia się przed polskim wymiarem sprawiedliwości nakręconym przez świeżo upieczonego „skruszonego gangstera”. Całe moje dotychczasowe życie musiało pójść na sztos, do hasioka. Korony króla narkotyków jednak się nie pozbyłem – poszła do schowka. Czekałem na odpowiedni moment, by sobie o niej przypomnieć. Dziś różnice między Polską a państwami zachodnimi, przynajmniej jeśli chodzi o przestrzeń publiczną, nie są aż tak rażące. W 2000 roku temat przedstawiał się inaczej. Szwecja dawała mi komfortowe życie w skali premium, o którym rodacy mieszkający nad Wisłą mogli tylko pomarzyć. Czyste ulice, ładne budownictwo, dobrze zaopatrzone sklepy, spokój nieznany burdelowi, który towarzyszy rodzącemu się kapitalizmowi w młodej demokracji. Bajka. Jednak nawet na najbardziej idyllicznym obrazku gdzieś w tle czają się cienie. I to właśnie te cienie zaczęły mnie intrygować – mroczne zaułki szwedzkich ulic, niewidoczne dla autorów katalogów


16

krwawy szlak turystycznych. Wiedziałem, że to w nich znajdę niszę, która sprawi, że król narkotyków powróci. W Szwecji mieszkało się zajebiście, ale bezczynne siedzenie w tym fajnym kraju w roli uciekiniera przypominało wegetację w złotej klatce i generowało ciągły upływ gotówki. Dusiłem się – tak jak w mieszkaniu moich znajomych pełnym sierści psów. Szukałem nowych wyzwań albo raczej możliwości przetrwania tych trudnych lat w luksusie. Ucieczka nie oznaczała palenia za sobą wszystkich mostów. Więcej nawet – zbudowałem nowe. Na miejscu poznałem Polaków, którzy zajmowali się narkotykami i przemytem, głównie papierosów i alkoholu. Jedną z najbardziej barwnych osób był Adam Cz., ksywa Tym lub Shrek. Pseudo nie wzięło się oczywiście z przypadku – facet wyglądał jak Stanisław Tym. Toćka w toćkę – identyczny! Typowy polski gangus starej daty. Do tej pory dobrze wspominam i Adama, i jego siostrzeńca Piotra, który okazał się prawdziwym przyjacielem w walce o przeżycie. Taki: wicie, rozumicie, są piniendze do zarobienia. Nie miał zdolności aktorskich, posiadał za to talent do lewych interesów – zwłaszcza przemytu. A ja wiedziałem, jak to wykorzystać.

Jarosław Jerzy Maringe, Dariusz Mariusz O. oraz Marcin K. zostali oskarżeni o to, że: I. w latach 2000–2002, działając wspólnie i w porozumieniu z ustalonymi i nieustalonymi osobami, wbrew przepisom ustawy dokonali wewnątrzwspólnotowej dostawy znacznej ilości środka psychotropowego w postaci amfetaminy w ilości ok. 100 kg oraz 4932 tabletek


SZWECJA. KRÓL POWRACA

ekstazy, poprzez zorganizowanie co najmniej dziesięciu transportów samochodowych z ukrytą amfetaminą ww. ilości i jednego transportu również z zawartością ekstazy w ww. ilości, które przekroczyły granicę polsko-szwedzką m.in. przez przejście graniczne w Świnoujściu, celem dalszej jej sprzedaży na terenie Szwecji, tj. o czyn z art. 55 ust. 1 i 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii, przy czym Dariusz O. i Marcin K. uczynili sobie z popełnienia tego przestępstwa stałe źródło dochodu (…) Uzasadnienie wyroku (sygn. akt II Aka 17/13)

Pamiętacie, jak witaliście XXI wiek? Być może wielu z was nie było jeszcze na świecie albo nosiliście koszulę w zębach, a na chleb wołaliście „peb”. Może przeżywaliście wasze największe sukcesy albo porażki – radości lub dramaty. Ja na początku 2001 roku liczyłem nowe zyski. Nie musiałem się już dzielić hajsem z toksycznymi jednostkami, których jedyną zasługą jest to, że są. Taki właśnie problem miałem z Żabą. Facet śmigał na moim patencie. To ja zbudowałem mu siatkę w Polsce i szlak bałkański – opisałem to zresztą w pierwszej części mojej autobiografii. Ja pomagałem nawiązywać kontakty (w końcu byłem dla niego „Synkiem”), a jak przyszło co do czego i Synek stał się naprawdę mocny – Żaba wykorzystał okazję, żeby mnie wykolegować. Nie przeszkadzało mu to jednak w przemyceniu niemal tony dragów na moim patencie. Cała receptura jego biznesu wzięła się z mojej bani i z moich kontaktów. Niektórzy mogą patrzeć spod byka na to, że ob-

17


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.