Lubuszanin nr 03

Page 1

1


„Lubuszanin.org.pl”

SPIS TREŒCI „Lubuszanin” nr 3(3) maj 2008

Oskar Mielcarek Wspó³praca na papierze ................ 3 Marcin Florkowski Regu³y ¿ycia stadnego .................. 6 S³awomir Grelewicz Klapa, buŸka, r¹czka, goŸdzik ...... 10 Rados³aw Flügel Koniunkturalizm bez bonusa ........ 12 Micha³ Iwanowski Vox populi ................................... 14 Renata Wcis³o Dwa œwiaty ................................. 16 Artur Matyszczyk Cieszê siê, kiedy robiê coœ dla wsi ............... 17

Wydawca: Lubuskie Centrum Aktywizacji i Wsparcia „Verte” Adres wydawnictwa i redakcji: ul. Ciesielska 1, 65-059 Zielona Góra, tel.: 068 453 24 77, fax: 068 459 33 36, www.verte.org.pl, www.lubuszanin.org.pl, e-mail: biuro@verte.org.pl, lubuszanin@verte.org.pl Redaktor naczelny: Jakub Sakrajda Sekretarz redakcji: Anna Sydor Sk³ad: Mamert Janion Drukarnia: DEM-DRUK, ul. 3 Maja 3, 68-300 Lubsko

nr 3(3) maj 2008

T Y T U £ E M

W S T Ê P U

„Pomo¿ecie?!?” – Jakub Sakrajda

Pomo¿ecie?!? Jakub Sakrajda Ka¿dy, kto realizowa³ jakikolwiek projekt wie, ile czasu (nie licz¹c nerwów) kosztuje przygotowanie prawid³owego rozliczenia otrzymanego dofinansowania. Rubryczki, cyferki, papierki, zestawienia, sprawozdania, tabele, tabeleczki, protoko³y, kopie przelewów, protoko³y odbioru, kopie zamówieñ, umów, listy obecnoœci… itd. Pewnie móg³bym do ostatniej linijki miejsca przeznaczonego na niniejszy wstêpniak wymieniaæ rzeczy, których potrafi za¿¹daæ ten, kto przyznaje pieni¹dze. ¯e s¹ to czasem wymagania wydumane, ¿eby nie rzec – idiotyczne – i ¿e czasem, a nawet czêsto, urzêdnik ¿¹da jakichœ dodatkowych dokumentów lub wyjaœnieñ, co akurat nie wynika z ¿adnych przepisów, ale z kaprysu lub niewiedzy, to w³aœciwie temat na osobny tekst. Skupmy siê raczej na konsekwencjach, które powoduje opiesza³oœæ systemu w wyp³acaniu wnioskodawcom œrodków. W przypadku ich braku projektodawca ma w³aœciwie tylko dwa wyjœcia: 1. Organizacja/instytucja zawiesza realizacjê projektu do czasu otrzymania pieniêdzy od grantodawcy, pod warunkiem jednak¿e, ¿e otrzyma siê uprzednio jego zgodê na zawieszenie projektu. To oznacza jednak parali¿ organizacji, a w konsekwencji utratê wiarygodnoœci u odbiorców projektu, jak i zatrudnionych w nim osób, które nierzadko miesi¹cami musz¹ czekaæ na swoje wynagrodzenie. Ponadto istnieje zagro¿enie, ¿e projekt ju¿ nie wystartuje po raz drugi, ¿e zostanie niezrealizowany, a beneficjenci zostan¹ na lodzie. 2. Projektodawca po¿ycza pieni¹dze na realizacjê projektu. Pó³ biedy, jeœli ma od kogo po¿yczyæ, np. szko³a od samorz¹du, który jest dla niej organem za³o¿ycielskim/prowadz¹cym. A co, jeœli nie ma, sk¹d wzi¹æ? ¯aden bank nie jest zainteresowany wspieraniem III sektora, bo ngo-sy nie mieszcz¹ siê w tabelkach

2

scoringowych, nie maj¹ sta³ego dochodu, a i zabezpieczeniem po¿yczki bywa raczej nietêgo. Jest jeszcze jedno rozwi¹zanie, które podsun¹³ nam niegdyœ jeden z urzêdników instytucji, przydzielaj¹cej dotacje. Otó¿, instytucja ta przez kilka dobrych miesiêcy spóŸnia³a siê z przelaniem nie tyle refundacji poniesionych kosztów, ale zaliczki, zwyczajowo przekazywanej projektodawcy na wystartowanie projektu. Urzêdnik powiedzia³ nam, ¿eby do momentu otrzymania œrodków prowadziæ projekt zgodnie z za³o¿eniami i „realizowaæ dzia³ania bezkosztowe”. Tê jednak podpowiedŸ mo¿na z powodzeniem do³¹czyæ do ksi¹¿ki pt. „1.000 dowcipów o EFS”, któr¹ mo¿e kiedyœ wydamy. Czy mo¿na organizacjom pomóc? Mo¿na. I temu bêdzie poœwiêcone spotkanie, które 19 czerwca organizujemy w redakcji Gazety Lubuskiej. Mamy pomys³, by powo³aæ w naszym województwie fundusz po¿yczkowy dla organizacji realizuj¹cych projekty finansowe ze œrodków pomocowych. W szczególnoœci liczymy na samorz¹dy, które mog³yby wesprzeæ kapita³owo fundusz w pierwszych latach dzia³alnoœci. Schemat dzia³ania funduszu oczywiœcie nie jest jeszcze opracowany. W naszych za³o¿eniach, musia³by siê skupiaæ na dwóch g³ównych filarach. S¹ to: minimum biurokracji, maksimum otwartoœci i indywidualnego podejœcia do problemu organizacji. Jeœli siê bowiem stanie tak, ¿e iloœæ dokumentów potrzebnych do udzielenia po¿yczki bêdzie taka sama lub nawet w po³owie zbli¿ona do iloœci dokumentów sk³adanych przy pozyskaniu dotacji, to pomys³ oka¿e siê niewypa³em. Liczymy, ¿e nasza inicjatywa spotka siê ze zrozumieniem wyra¿onym nie tylko przyjaznym poklepywaniem, ale faktycznym otwarciem kiesy. Bo to siê wszystkim op³aci. Pomo¿ecie?


„Lubuszanin.org.pl”

nr 3(3) maj 2008

PRZEWODNIK PO USTAWIE O DZIA£ALNOŒCI PO¯YTKU PUBLICZNEGO „Wspó³praca na papierze” – Oskar Mielcarek

Wspó³praca na papierze Oskar Mielcarek

S

towarzyszenie Verte w 2006 i 2007 roku przeprowadzi³o badanie, maj¹ce okreœliæ, jak w œwietle aktów prawnych uchwalanych przez samorz¹dy przedstawia siê poziom i jakoœæ wspó³pracy organizacji pozarz¹dowych z w³adz¹ lokaln¹. Wnioski: bywa ró¿nie, ale najczêœciej bardzo Ÿle. Idea wspó³pracy pomiêdzy organizacjami pozarz¹dowymi a organami administracji nie jest nowa. Zapisy jej dotycz¹ce mo¿na znaleŸæ w wielu aktach prawnych. Wystarczy siêgn¹æ do zapisów ustaw samorz¹dowych, które okreœlaj¹ wspó³pracê z NGO (z ang. organizacja pozarz¹do-

wa) jako zadanie w³asne samorz¹dów; do treœci ustawy o organizowaniu i prowadzeniu dzia³alnoœci kulturalnej; ustawy o przeciwdzia³aniu narkomanii; ustawy o pomocy spo³ecznej i wielu innych. Jednak dopiero Ustawa o dzia³alnoœci po¿ytku publicznego i o wolontariacie wskazuje, na

Oskar Mielcarek Doradca Regionalnego Oœrodka Europejskiego Funduszu Spo³ecznego w Zielonej Górze.

jakich zasadach i w jakim trybie JST (czyli: samorz¹dy) mog¹ ze sob¹ wspó³pracowaæ (wiêcej szczegó³ów o ustawie – patrz: ramka na nastêpnej stronie). Wymieniony wy¿ej akt prawny przewiduje równie¿ obowi¹zek uchwalania przez samorz¹dy rocznych programów wspó³pracy z organizacjami pozarz¹dowymi. Jednoczeœnie zapisy ustawowe nie s¹ precyzyjne co do tego, jak powinien wygl¹daæ program wspó³pracy, jak¹ doz¹ szczegó³owoœci powinien siê charakteryzowaæ. Okreœlono jedynie, i¿ powinien byæ uchwalany na rok (niekoniecznie na rok kalendarzowy), tym samym zasadne wydaje siê jego powi¹zanie z terminami wykonania bud¿etu jednostki samorz¹du terytorialnego.

Uchwa³y Uchwa³y,, czyli kopiuj i wklej Stowarzyszenie Verte, rok i dwa lata temu, przeprowadzi³o badanie, maj¹ce okreœliæ, jak w œwietle aktów prawnych przedstawia siê poziom i jakoœæ wspó³pracy organizacji pozarz¹dowych z samorz¹dami. Podczas ostatniego badania do wszystkich 83 gmin i 14 powiatów województwa lubuskiego wys³aliœmy ankietê, zawieraj¹c¹ pytania dotycz¹ce wspó³pracy JST (jednostek samorz¹du terytorial-

3


„Lubuszanin.org.pl”

nr 3(3) maj 2008

PRZEWODNIK PO USTAWIE O DZIA£ALNOŒCI PO¯YTKU PUBLICZNEGO „Wspó³praca na papierze” – Oskar Mielcarek

nego) z III sektorem. Badaliœmy równie¿ pod wzglêdem jakoœci merytorycznej roczne programy wspó³pracy samorz¹dów z organizacjami pozarz¹dowymi. Wyniki by³y zaskakuj¹ce. Na ankietê wys³an¹ w formie wniosku o udostêpnienie informacji publicznej odpowiedzia³o jedynie 41 urzêdów gmin, co stanowi 49 proc. ogó³u. Spoœród 14 starostw powiatowych odpowiedzia³o tylko 7, choæ wniosek zosta³ sformu³owany w oparciu o ustawê z dnia 6 wrzeœnia 2001 r. o dostêpie do informacji publicznej (pisaliœmy o niej w poprzednim numerze Lubuszanina – red.). Przeszukaliœmy wiêc równie¿ Biuletyny Informacji Publicznej tych jednostek, które nie zdecydowa³y siê odpowiedzieæ na zapytanie Verte (notabene, ¿eby znaleŸæ odpowiedni¹ uchwa³¹ w BIP-ach trzeba mieæ anielsk¹ cierpliwoœæ). Okaza³o siê, ¿e tylko 77 jednostek samorz¹du teryUstawa: 1 proc. dla OPP W ustawie tej po raz pierwszy jasno zdefiniowano, co wed³ug pañstwa kryje siê pod nazw¹ „organizacja pozarz¹dowa”. Wczeœniejsze definicje zapisane m.in. w ustawie o rehabilitacji zawodowej i spo³ecznej oraz zatrudnieniu osób niepe³nosprawnych by³y stanowczo za ma³o precyzyjne. Ustawa wprowadzi³a definicjê dzia³alnoœci po¿ytku publicznego. Okreœli³a równie¿ sfery zadañ, w jakich mo¿na prowadziæ dzia³alnoœæ po¿ytku publicznego. Wprowadzenie zapisów odnoœnie odp³atnej dzia³alnoœci po¿ytku publicznego umo¿liwia organizacjom pobieranie op³at za wykonywanie us³ug, bez wymogu rejestrowania dzia³alnoœci gospodarczej. Co najwa¿niejsze, ustawa ustala podstawy do wspó³pracy organów administracji publicznej z organizacjami pozarz¹dowymi, jednoczeœnie nak³adaj¹c obowi¹zek wspó³pracy w sferze zadañ publicznych. Pozafinansowe formy wspó³pracy mog¹ sprowadzaæ siê do: wzajemnego informowania siê o planowanych kierunkach dzia³alnoœci, konsultowanie projektów aktów prawnych w dziedzinach dotycz¹cych dzia³alnoœci statutowej po¿ytku publicznego organizacji pozarz¹dowych, tworzenia wspólnych zespo³ów doradczych i inicjatywnych, sk³adaj¹cych siê z przedstawicieli sektora pozarz¹dowego i administracji publicznej. Finansowa

torialnego (gmin i powiatów) posiada roczne programy wspó³pracy z organizacjami pozarz¹dowymi (79 proc.). W tym momencie warto wyjaœniæ, ¿e ustawa o dzia³alnoœci po¿ytku publicznego i o wolontariacie nie daje mo¿liwoœci wyboru w³adzom samorz¹dowym – uchwalamy roczny program albo nie uchwalamy. To jest po prostu obowi¹zek. W razie ich nieuchwalenia ka¿dy podmiot, który ma interes prawny w jego uchwaleniu (organizacja pozarz¹dowa dzia³aj¹ca na terenie danego samorz¹du) mo¿e - po bezskutecznym wezwaniu do uchwalenia programu - zaskar¿yæ jego brak do s¹du administracyjnego (art. 101a ustawy o samorz¹dzie gminnym, art. 88 ustawy o samorz¹dzie powiatowym, art. 91 ustawy o samorz¹dzie województwa.) Mog³oby siê wydawaæ, ¿e sytuacja jednak nie jest taka z³a, bo przecie¿ wiêkszoœæ JST jednak posiada roczne programy. Nie-

forma wspó³pracy to zlecanie organizacjom pozarz¹dowym realizacji zadañ publicznych na okreœlonych zasadach. Ze zlecaniem realizacji zadañ publicznych nierozerwalnie zwi¹zane jest przekazywanie œrodków finansowych na ich realizacjê (dotacji). Ustawa nie przewiduje mo¿liwoœci zlecania zadañ bez przekazania dotacji. Zlecanie realizacji zadañ publicznych organizacjom pozarz¹dowym mo¿e nast¹piæ w dwóch formach: wspierania wykonywania zadania publicznego wraz z udzieleniem dotacji na czêœciowe dofinansowanie jego realizacji albo powierzania wykonywania zadania publicznego wraz z udzieleniem dotacji na pe³ne sfinansowanie jego realizacji. Zlecanie realizacji zadañ publicznych organizacjom pozarz¹dowym odbywa siê po przeprowadzeniu otwartego konkursu ofert. Ustawa umo¿liwia te¿ uzyskanie przez organizacje pozarz¹dowe statusu Organizacji Po¿ytku Publicznego (OPP), co pozwala w okreœlonych wypadkach na zwolnienie z op³at s¹dowych, podatku dochodowego od osób prawnych, podatku od nieruchomoœci, op³aty skarbowej, podatku od czynnoœci cywilnoprawnych. Organizacje posiadaj¹ce status OPP mog¹ na preferencyjnych warunkach nabywaæ prawo u¿ytkowania nieruchomoœci nale¿¹cych do Skarbu Pañstwa i co chyba najwa¿niejsze - mog¹

otrzymywaæ 1 proc. podatku dochodowego od osób fizycznych. Problematyczny jest art. 5 ust. 1 ustawy, który odnosi siê do form wspó³pracy samorz¹du z organizacjami pozarz¹dowymi. Ustawodawca u¿y³ tam sformu³owania „wspó³praca ta mo¿e siê odbywaæ ” – co pozwala na dowoln¹ interpretacjê co do form wspó³pracy NGO z JST. Dodatkowo artyku³ (art. 5 ust. 3) opisuj¹cy obowi¹zek uchwalania rocznych programów wspó³pracy z samorz¹dem jest napisany w sposób bardzo ogólny, co pozwala samorz¹dom na du¿¹ dowolnoœæ w jego tworzeniu – co zreszt¹ skrzêtnie jest wykorzystywane. Planowana jest nowelizacja ustawy. Zniesiona zostanie mo¿liwoœæ prowadzenia dzia³alnoœci po¿ytku publicznego przez stowarzyszenia jednostek samorz¹du terytorialnego (uchylenie podpunktu 2 w punkcie 3, w art. 3). Ich wykreœlenie wprowadzi pewn¹ klarownoœæ, poniewa¿ obecnie obowi¹zuj¹ca ustawa w tym okreœlonym wypadku opisywa³a formy wspó³pracy pomiêdzy samorz¹dem a w³aœciwie te¿… samorz¹dem. W obecnej formie ustawa nie wskazuje wprost na spó³dzielnie socjalne jako podmioty nie bêd¹ce organizacjami pozarz¹dowymi a mog¹ce prowadziæ dzia³alnoœæ spo³ecznie u¿yteczn¹ w sferze dzia³añ publicznych.

4

stety, nie przedstawiaj¹ one wysokiego poziomu merytorycznego. Przeanalizowaliœmy 69 rocznych programów wspó³pracy (do których mo¿na fizycznie dotrzeæ). Jedynie 19 spoœród nich posiada dobrze opisany cel wspó³pracy. W wiêkszoœci jako wa¿ny cel uznano „kszta³towanie demokratycznego ³adu spo³ecznego w œrodowisku lokalnym poprzez budowanie partnerstwa miêdzy administracj¹ publiczn¹ i organizacjami pozarz¹dowymi”. Jest to bardzo popularny zapis, który przewija siê w wielu innych programach wspó³pracy. Na marginesie, fakt kopiowania ca³ych po³aci tekstu w ró¿nych dokumentach wcale nie jest niczym nadzwyczajnym. Ponadto niepokoj¹ce jest to, i¿ jedynie 25 samorz¹dów okreœli³o w swoich uchwa³ach zasady wspó³pracy, co oznacza, ¿e organizacje pozarz¹dowe dzia³aj¹ce na terenie pozosta³ych samorz¹dów w razie ewentualnej wspó³pracy musi siê na ni¹ godziæ, nie znaj¹c jej zasad. Zdecydowanie lepiej sytuacja wygl¹da z charakteryzacj¹ obszarów wspó³pracy – wszystkie przeanalizowane uchwa³y zawiera³y ten element. Ponadto prawie wszystkie mia³y w swojej treœci formy wspó³pracy. Badane uchwa³y s¹ bardzo „nierówne” merytorycznie. Czêsto zdarza siê, ¿e program jest napisany przyzwoicie pod wzglêdem merytorycznym, ale brakuje w nim podstawowych elementów. Zdecydowanie za du¿o jest skandalicznie s³abych programów wspó³pracy nie okreœlaj¹cych celów, zasad , czy ustawowych form wspó³pracy, a bêd¹cych jedynie zlepkiem przypadkowych fragmentów ustaw i wszelkiej maœci regulaminów. ¯adnego uchwalonego w naszym województwie programu nie mo¿na uznaæ nawet za przyzwoity, nie mówi¹c o dobrym czy doskona³ym.

IdŸmy drog¹ Elbl¹ga Wzorcowy program wspó³pracy powinien bowiem zawieraæ jako za³¹cznik do uchwa³y regulamin dzia³añ komisji konkursowej, kartê oceny projektu, element opisu wspólnych zespo³ów samorz¹dowo-pozarz¹dowych (konsultacyjnych, opiniuj¹cych, monitoruj¹cych), okreœlaæ metody monitoringu i ewaluacji programu oraz byæ napisany jêzykiem zrozumia³ym i przystêpnym. WeŸmy przyk³ad, niestety, spoza naszego województwa, bo a¿ z Elbl¹ga. Tam podstawy systemu wspó³pracy zosta³y zbudowane wspólnie przez przedstawicieli obu stron. Wypracowano zrozumia³y i przejrzysty dla wszystkich system wspó³pracy. Z premedytacj¹ u¿y³em s³ów „system wspó³pracy”, poniewa¿ samorz¹d Elbl¹gu zdecydowa³ siê na dzia³ania trudniejsze, ale o wiele bardziej kompleksowe ni¿ tylko uchwalenie rocznego programu wspó³pracy, bo


„Lubuszanin.org.pl”

nr 3(3) maj 2008

PRZEWODNIK PO USTAWIE O DZIA£ALNOŒCI PO¯YTKU PUBLICZNEGO „Wspó³praca na papierze” – Oskar Mielcarek

umo¿liwiaj¹cy z jednej strony - pe³ne w³¹czenie siê organizacji w krwioobieg dzia³añ samorz¹du w sferze po¿ytku publicznego, a z drugiej strony – wykorzystanie przez miasto zasobów, jakimi dysponuj¹ organizacje pozarz¹dowe. W Elbl¹gu du¿¹ pracê wykonuje pe³nomocnik ds. organizacji pozarz¹dowych, który koordynuje prac¹ ca³ej machiny samorz¹dowej. On odpowiada za og³oszenie konkursów, przyjmowanie ofert, nadzoruje przygotowanie przez inne wydzia³y urzêdu miasta m.in. umów o dofinansowanie. Wa¿n¹ rolê spe³nia zespó³ koordynacyjny. Dzia³a na podstawie regulaminu do³¹czanego do zasad wspó³pracy. W jego sk³ad wchodz¹ przedstawiciele organizacji pozarz¹dowych i cz³onkowie wskazani przez prezydenta. Jednym z wa¿niejszych dzia³añ zespo³u jest opiniowanie wszystkich wa¿nych decyzji samorz¹du dotycz¹cych sektora pozarz¹dowego oraz nadzorowanie procesu wydatkowania pieniêdzy na rzecz trzeciego sektora. Elbl¹g stara siê uniezale¿niaæ miejscowe NGO-sy od pieniêdzy z bud¿etu miasta. Promuje dywersyfikacjê Ÿróde³ finansowania sektora pozarz¹dowego m.in. poprzez wyk³adanie œrodków na wk³ad w³asny. Urz¹d pomaga w nawi¹zywaniu kontaktów zagranicznych, finansuje dzia³alnoœæ Centrum Organizacji Pozarz¹dowych, które pomaga nowym organizacjom. Zasady wspó³pracy zak³adaj¹ równie¿ mo¿liwoœæ zewnêtrznej ewaluacji realizacji rocznych programów wspó³pracy, co stanowi nowoœæ na skalê ogólnopolsk¹. Doskona³a wspó³praca dwóch sektorów w Elbl¹gu jest oparta o solidne podstawy. Na wiele lat przed wejœciem w ¿ycie ustawy o dzia³alnoœci po¿ytku publicznego i o wolontariacie w³adze Elbl¹ga przyjê³y uchwa³ê w sprawie zasad wspó³pracy samorz¹du z organizacjami pozarz¹dowymi (1997). Organizacje pozarz¹dowe ju¿ w 1999 r. powo³a³y do ¿ycia Radê Elbl¹dzkich Organizacji Pozarz¹dowych, która sta³a siê powa¿nym i silnym partnerem dla w³adz miasta.

Problem braku wspó³pracy organizacji pozarz¹dowych z samorz¹dem w zdecydowanej wiêkszoœci przypadków wynika z tego, ¿e samorz¹dy nie tworz¹ trwa³ych systemów wspó³pracy z organizacjami.

tem s¹ roczne programy wspó³pracy) mo¿e byæ s³aba kondycja trzeciego sektora, czego skutkiem jest to, i¿ organizacje nie s¹ traktowane przez samorz¹dy jako równorzêdny partner. Jest to naturalna reakcja, kiedy zdecydowanie silniejszy podmiot nie widzi potrzeby wspó³pracy z partnerem zdecydowanie s³abszym. Przeciwdzia³anie takiemu stanowi rzeczy mo¿e mieæ miejsce tylko wtedy, kiedy ulegnie wzmocnieniu potencja³ strony s³abszej. Wzrost znaczenia i si³y przebicia pojedynczych organizacji jest trudny do osi¹gniêcia. Jest to proces d³ugotrwa³y i zwi¹zany z mozolnym budowaniem wewnêtrznego potencja³u organizacji. Skutecznym wyjœciem z sytuacji jest federalizacja s³abych organizacji (przy zachowaniu pe³nej autonomii jednostkowych podmiotów) i tworzenie silnych podmiotów bêd¹cych powa¿nym partnerem w rozmowach z samorz¹dem (mo¿liwoœæ tworzenia zwi¹zków stowarzyszeñ sk³adaj¹cych siê z co najmniej trzech podmiotów daje art. 22 ustawy Prawo o stowarzyszeniach).

Problem z³ej jakoœci wspó³pracy organizacji pozarz¹dowych z samorz¹dem w zdecydowanej wiêkszoœci przypadków wynika z faktu, i¿ samorz¹dy nie tworz¹ trwa³ych systemów wspó³pracy z organizacjami pozarz¹dowymi. Wype³niaj¹ jedynie minimum tego, do czego zmusza je prawo, czyli uchwalaj¹ roczne programy wspó³pracy – choæ czêsto i nawet ten wymóg nie jest przestrzegany.

Problem jest równie¿ w tym, ¿e samorz¹dy nie tworz¹ (z drobnymi wyj¹tkami) profesjonalnych stanowisk, maj¹cych u³atwiæ kontakt z partnerami spo³ecznymi. Osoby, które w zakresie swoich obowi¹zków maj¹ wpisan¹ wspó³pracê z stron¹ pozarz¹dow¹, nie mog¹ byæ profesjonalnymi pe³nomocnikami ds. organizacji pozarz¹dowych, poniewa¿ musz¹ zajmowaæ siê wieloma innymi sprawami. Z drugiej strony organizacje nie wykazuj¹ chêci pracy na rzecz polepszenia jakoœci wspó³pracy z samorz¹dem. NGO-sy nie organizuj¹ wspólnej reprezentacji. Brak powiatowych i gminnych rad organizacji pozarz¹dowych (pomijamy polityczne twory, które powstawa³y swego czasu) powoduje to, i¿ III sektor nie jest w stanie kreowaæ kierunków rozwoju polityki wspó³pracy i nie kontroluje wykonania aktów prawa lokalnego, dotykaj¹cych sfer bêd¹cych w krêgu zainteresowania organizacji pozarz¹dowych.

Logicznym wyt³umaczeniem z³ego stanu wspó³pracy samorz¹dów z organizacjami pozarz¹dowymi (czego widocznym efek-

W wiêkszoœci przypadków w Polsce powstanie federacji by³o poprzedzone wysi³kiem wiod¹cej organizacji w regio-

Silny nie rozumie s³abszego

5

nie. Zazwyczaj to w³aœnie taka organizacja czyni³a pierwszy krok, organizuj¹c plenarne spotkanie wszystkich NGO-sów z regionu, na którym opracowywano zrêby praw, maj¹cych w przysz³oœci okreœlaæ zasady, jakimi ta federacje bêdzie siê pos³ugiwaæ w swojej dzia³alnoœci. Nastêpnie ma³e grupy robocze zajmowa³y siê opracowaniem regulaminu, który by³ ostatecznie przyjmowany b¹dŸ nie na konferencji wyborczej, na której wybierane by³y równie¿ w³adze federacji. Czy w Lubuskiem stanie siê podobnie? Oczywiœcie nikt nie namawia do tworzenia federacji w ma³ych gminach wiejskich, gdzie NGO-sy mo¿na policzyæ na palcach jednej rêki. Choæ idyll¹ by³aby sytuacja, gdyby w ka¿dym powiecie powsta³o miejsce, gdzie organizacje mog³yby uzyskaæ wsparcie w zakresie swojej dzia³alnoœci. Takie centrum mog³oby dzia³aæ w oparciu o finansowanie z bud¿etu samorz¹dowego i byæ prowadzone (oczywiœcie tam gdzie, jest to mo¿liwe) przez przygotowan¹ do tej roli organizacjê pozarz¹dow¹.

Wkrótce kolejne badanie Z badañ przeprowadzonych przez Stowarzyszenie Verte wynika, ¿e analizowane programy wspó³pracy na rok 2007 s¹ zdecydowanie gorsze merytorycznie ni¿ te badane w roku 2006. Jest to o tyle zaskakuj¹ce, i¿ samorz¹dy maj¹ gotowe wytyczne odnoœnie tego, jak powinien wygl¹daæ program wspó³pracy z organizacjami pozarz¹dowymi. Ministerstwo Gospodarki Pracy i Polityki Spo³ecznej (nieistniej¹ce ju¿ pod t¹ nazw¹ - obecnie Ministerstwo Pracy i Polityki Spo³ecznej) wspólnie z Rad¹ Dzia³alnoœci Po¿ytku Publicznego opracowa³y dokument, okreœlaj¹cy zasady tworzenia programów wspó³pracy samorz¹du terytorialnego z organizacjami pozarz¹dowymi. W razie potrzeby – s³u¿ymy pomoc¹ w jego uzyskaniu b¹dŸ nawet wsparciem przy przygotowywaniu programu. Verte jest w przededniu kolejnej analizy, tym razem programów na rok 2008. Trzeba mieæ nadziejê, ¿e ten rok bêdzie lepszy, choæ nie mo¿na w³aœciwie zaobserwowaæ ¿adnych obiektywnych przes³anek, potwierdzaj¹cych te przypuszczenia.


„Lubuszanin.org.pl”

P S Y C H O L O G I A

nr 3(3) maj 2008

P A R T N E R S T W A

I

W S P Ó £ P R A C Y

„Regu³y ¿ycia stadnego” – Marcin Florkowski

Regu³y

¿ycia stadnego Marcin Florkowski

L

udzie skazani s¹ na siebie. Bez kontaktów z innymi ludŸmi umieramy. Badacze s¹ te¿ zdania, ¿e sk³onnoœæ do tworzenia partnerskich relacji jest zwi¹zana z genami cz³owieka. Nie da siê przed tym uciec.

Oko³o trzysta lat temu pewien w³oski arystokrata i filozof wierzy³, ¿e jêzyk ludzki jest zawarty w umyœle ju¿ przed urodzeniem. Nawet gdyby cz³owiek rozwija³ siê w ca³kowitej samotnoœci i nigdy nie s³ysza³ s³owa z ust innych ludzi, w koñcu przemówi³by pe³nymi zdaniami. By³y to pogl¹dy nale¿¹ce do d³ugiej tradycji filozoficznej, siêgaj¹cej Sokratesa i Platona, którzy równie¿ twierdzili, ¿e umys³ posiada „wrodzon¹ wiedzê”, nie musi siê jej uczyæ, wystarczy, ¿e siê j¹ wydobêdzie (ów sposób wydobywania „wrodzonej” wiedzy z umys³u Sokrates nazywa³ mejeutyk¹). Arystokrata by³ bogaty, wykszta³cony i mia³ w³adzê – wszystkie œrodki potrzebne do praktycznego sprawdzenia swoich przekonañ. Wykupi³ z sierociñców dziesiêcioro nowo narodzonych dzieci, ka¿demu zapewni³ mamkê, która mia³a go karmiæ, przewijaæ, dbaæ o to, by dziecku by³o ciep³o, sucho i wygodnie. Mamki mia³y zajmowaæ siê najlepiej jak potrafi³y wszystkimi potrzebami dzieci, jednak nie wolno im by³o pod ¿adnym pozorem odzywaæ siê do nich, rozmawiaæ z nimi, przytulaæ ani w jakikolwiek inny sposób komunikowaæ siê z dzieæmi. ¯aden cz³owiek prócz mamki nie mia³ te¿ dostêpu do tych noworodków. Arystokrata chcia³ do minimum sprowadziæ kontakty dzieci z innymi ludŸmi. Mia³ nadziejê, ¿e w ten sposób udowodni, i¿ dzieci same z siebie zaczn¹ mówiæ (by³ przekonany, ¿e pierwsze s³owa powiedz¹ po ³acinie lub w staro¿ytnej grece). Niestety, nie dokoñczy³ swojego eksperymentu. Przed ukoñczeniem pierwszego roku ¿ycia wszystkie dzieci zaczê³y bardzo powa¿nie chorowaæ, a niektó-

re z nich zmar³y. Eksperyment siê nie uda³. Dzisiaj jednak nadal pamiêta siê o nim, bowiem przypadkowo pokaza³ inn¹, podstawow¹ w³aœciwoœæ ludzkiej natury – bez kontaktu z innymi ludŸmi umieramy! (Na marginesie warto powiedzieæ, ¿e pomys³ tego filozofa nie by³ zupe³nie pozbawiony sensu – jêzyk faktycznie ma swoje wrodzone komponenty w umyœle ludzkim).

Istota spo³eczna Cz³owiek jest istot¹ spo³eczn¹ tak jak pszczo³y, lemingi czy mrówki, nie ma co do tego w¹tpliwoœci – ¿yjemy w mniejszych lub wiêkszych stadach. Znane s¹ co prawda historie dzieci wychowywanych przez zwierzêta (jednym z najs³ynniejszych jest Victor – Dziki Ch³opiec z Aveyron), ale by³y one porzucone w lesie ju¿ jako samodzielnie poruszaj¹ce siê i zaradne istoty. Takie dzieci wygl¹daj¹ jak ludzie, ale ich umys³y nie posiadaj¹ ludzkich w³aœciwoœci – nie potrafi¹ myœleæ abstrakcyjnie (ani nawet konkretnie), u¿ywaæ s³ów (mimo ¿e narz¹dy mowy maj¹ nieuszkodzone) ani zachowywaæ siê po ludzku. Wydaj¹ siê g³êboko upoœledzone. Prawie ca³e ¿ycie cz³owieka przebiega wœród innych ludzi, a psychika kszta³tuje siê pod wp³ywem tych kontaktów, jest to warunek cz³owieczeñstwa. Niektórzy psychologowie (zw³aszcza freudyœci) s¹ przekonani, ¿e rozwój i dojrzewanie to tak naprawdê pozbywanie siê swojej indywidualnoœci i uspo³ecznianie siê. Malutkie dzieci s¹ skrajnie indywidualistyczne, im bardziej dojrza³y cz³owiek, tym bardziej jego zachowanie uzale¿nione jest od innych ludzi, norm spo³ecznych i zasad za-

6

chowania. W trakcie kontaktów spo³ecznych dziecko rozwija niemal wszystkie wy¿sze w³aœciwoœci psychicznych i uczucia – jêzyk, altruizm, myœlenie abstrakcyjne, empatiê, twórczoœæ, duchowoœæ, mi³oœæ itp., itd. Wspó³praca miêdzy ludŸmi trwa od milionów lat. Gdy najstarsi przodkowie wspó³czesnego cz³owieka zeszli z drzewa (czyli ok. 4-5 mln. lat temu), tworzyli ju¿ ma³e grupy spo³eczne. Grupa mia³a zdecydowanie wiêksze szanse przetrwania ni¿ pojedyncza jednostka. Jednostki w grupie musia³y nauczyæ siê wspó³dzia³ania, inaczej nie by³yby w stanie upolowaæ du¿ych zwierz¹t, broniæ siê przed drapie¿nikami ani budowaæ schronieñ. Te miliony lat wymuszonej wspó³pracy pozostawi³y g³êboki œlad w ludzkiej naturze w³aœnie pod postaci¹ silnych sk³onnoœci do tworzenia partnerskich wiêzi. „Partnerskich”, czyli opartych o równe prawa, równe obowi¹zki i wzajemnoœæ zarówno w wymianie dóbr, jak i krzywd. „Oko za oko, z¹b za z¹b”, „Nie rób drugiemu, co tobie niemi³e”, „Odp³acaj piêknym za nadobne”, „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie” itd.

Marcin Florkowski Ukoñczy³ studia psychologiczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz piêcioletni¹ szko³ê psychoterapii psychodynamicznej w Krakowie. Od 2003 r. doktor psychologii. Pracuje jako wyk³adowca na Uniwersytecie Zielonogórskim oraz diagnosta –

terapeuta w Poradni PsychologicznoPedagogicznej. Pisze artyku³y popularnonaukowe z zakresu psychologii.


„Lubuszanin.org.pl”

P S Y C H O L O G I A

nr 3(3) maj 2008

P A R T N E R S T W A

I

W S P Ó £ P R A C Y

„Regu³y ¿ycia stadnego” – Marcin Florkowski

ludzkich relacji – zawieranie umów, ma³¿eñstwa, po¿yczanie pieniêdzy, oddawanie przys³ug itd. Nawet zwyk³e wizyty u przyjació³ podporz¹dkowane s¹ tej regule – „Kowalscy nas ostatnio zaprosili, wypada³oby ich teraz zaprosiæ”. Mnie kilkakrotnie zdarzy³o siê, ¿e kupi³em ksi¹¿kê na aukcji internetowej, a po zap³aceniu konto sprzedawcy zosta³o zablokowane. Mimo to prawie wszyscy sprzedaj¹cy przysy³aj¹ towar, za który zap³aci³em (nawet jeœli by³a to tylko z³otówka czy trzy z³ote), choæ w praktyce nie gro¿¹ im ju¿ ¿adne istotne konsekwencje, gdyby nie dotrzymali umowy. Oczywiœcie mo¿liwe jest, ¿e antykwariusze s¹ z natury nieco bardziej uczciwi ni¿ inni sprzedawcy, bardziej prawdopodobne jest jednak, ¿e dzia³a tu po prostu regu³a wzajemnoœci („Zap³acono mi za towar, muszê go wys³aæ”).

Ewolucja partnerstwa Mo¿e brzmieæ to niewiarygodnie, ale sk³onnoœæ do tworzenia symetrycznych, partnerskich relacji jest tak g³êboko zakorzeniona, ¿e mamy prawo twierdziæ, i¿ jest wpisana w ludzkie geny. Ludzie s¹ o wiele bardziej sk³onni ni¿ inne naczelne do tworzenia trwa³ych, opartych na wzajemnoœci zwi¹zków partnerskich, które liczy siê w latach czy dekadach. Jak to siê sta³o? Odpowiada na to tak zwana hipoteza ³owiecka. Mówi ona, ¿e w czasach prehistorycznych ludzie najpierw utrzymywali siê ze zbieractwa, co by³o ma³o efektywne, a cz³owiek balansowa³ ci¹gle na granicy œmierci g³odowej. Jednak w pewnym momencie ma³poludy „odkry³y” polowania (wspania³y literacki obraz tej przemiany przedstawiony zosta³ w pierwszym rozdziale ksi¹¿ki Artura Clarka pt. „Odyseja kosmiczna 2001”). Przejœcie od zbieractwa do ³owiectwa sta³o siê silnym impulsem rozwojowym i zawróci³o ewolucjê Homo Sapiens w zupe³nie nowym kierunku – wp³ynê³o na gwa³towny wzrost umiejêtnoœci tworzenia i korzystania z narzêdzi (dzidy, kamienie, pu³apki itp.), jêzyka (porozumiewanie siê podczas wspólnych polowañ) i rozwój umiejêtnoœci wspó³dzia³ania. Polowanie zmniejszy³o ryzyko œmierci z g³odu grup ludzi pierwotnych, ale zmieni³o te¿ ich

tryb ¿ycia – po okresach obfitoœci nadchodzi³y okresy g³odu. Myœliwy, który dzisiaj upolowa³ jelenia, móg³ siê najeœæ do woli, a i tak pozostawa³o mu wiele miêsa, którego nie móg³ przejeœæ. Op³aca³o siê wiêc dzieliæ po¿ywieniem ze wspó³plemieñcami, po to, aby w przysz³oœci korzystaæ tak¿e z ich szczodroœci. W ten sposób ludzie wytworzyli bardzo silny, obserwowany we wszystkich kulturach wzajemny altruizm, wymianê spo³eczn¹ i sk³onnoœæ do rewan¿yzmu. Psychologowie nazywaj¹ to „regu³¹ wzajemnoœci”. Obowi¹zuje ona niemal we wszystkich rodzajach wiêzi spo³ecznych, zarówno w indywidualnych kontaktach, w relacjach miêdzy ma³ymi grupami spo³ecznymi, jak i w instytucjach czy firmach.

Regu³a wzajemnoœci Sk³onnoœæ do utrzymywania partnerskich, opartych o wzajemnoœæ relacji ma daleko id¹ce konsekwencje. Gdy ktoœ nam coœ ofiaruje, czujemy siê zobowi¹zani, gdy nam odda jak¹œ przys³ugê, musimy siê odwdziêczyæ i tak dalej. Najczêœciej regu³a wzajemnoœci sprawia, ¿e kontakty spo³eczne faktycznie staj¹ siê partnerskie i opieraj¹ siê na zaufaniu. Regu³a dzia³a trochê jak smar, który oliwi tryby maszyny spo³ecznej. Bez tego zaufania trudno wyobraziæ sobie wiêkszoœæ

7

Niekiedy przymus tworzenia wyrównywanych, partnerskich relacji dzia³a wbrew wolnej woli i oczywistemu interesowi cz³owieka. Tak siê dzieje np. wtedy, gdy czujemy siê zobowi¹zani do odwzajemniania niechcianych podarków. Jeœli zaprosi nas na kawê ciocia Ania, za któr¹ nie przepadamy, to pojawia siê przymus zrewan¿owania siê i zaproszenia z kolei cioci Ani na kawê. G³upio jest dostaæ prezent pod choinkê i nie odwzajemniæ tego swoim prezentem (nawet jeœli owe prezenty s¹ ka¿dego roku takie same i wszyscy widz¹ sztucznoœæ tej sytuacji). Regu³ê wzajemnoœci od dawna wykorzystuj¹ te¿ specjaliœci od reklamy i marketingu, którzy oferuj¹ w sklepach „darmowe” próbki ró¿nych produktów. Okazuje, ¿e klienci, którzy zdecyduj¹ siê na wziêcie takiej darmowej próbki


„Lubuszanin.org.pl”

P S Y C H O L O G I A

nr 3(3) maj 2008

P A R T N E R S T W A

I

W S P Ó £ P R A C Y

„Regu³y ¿ycia stadnego” – Marcin Florkowski

(dotyczy to te¿ próbnych jazd samochodem), czuj¹ przymus odp³acenia siê firmie, choæ zwykle nie zdaj¹ sobie z tego sprawy. Dlatego znacznie chêtniej wydaj¹ pieni¹dze na produkty tej firmy ni¿ klienci, którzy odmówili wziêcia owej „darmowej próbki”. Regu³a wzajemnoœci dzia³a równie¿ wtedy, gdy ktoœ wyrz¹dzi nam œwiñstwo – uruchamia wtedy chêæ odwetu, nawet jeœli dla zemsty poœwiêciæ trzeba jakieœ swoje korzyœci lub gdy odwet grozi kar¹ (np. pójœciem do wiêzienia). W najlepszym razie odp³acamy tylko antypati¹.

Ukoœne relacje Oczywiœcie ludzie nie zawsze stosuj¹ siê do regu³y wzajemnoœci, czasem j¹ ³ami¹. Jednak wiele wskazuje na to, ¿e gdy relacje miêdzy dwoma partnerami staj¹ siê nierówne (jedna strona zyskuje we wzajemnym uk³adzie znacznie wiêcej ni¿ druga lub kosztem drugiej), to obaj partnerzy s¹ z tego niezadowoleni! Jakkolwiek frustracja strony poszkodowanej jest zrozumia³a, to niezadowolenie zyskuj¹cego jest zastanawiaj¹ce. Tê sytuacjê wyjaœniæ mo¿e ¿art, w którym konsument przychodzi do restauracji i mówi: „Proszê daæ mi stolik, który obs³uguje wasz najgorszy kelner. Ja nigdy nie dajê napiwków i nie chcê, ¿eby mnie obs³ugiwa³a mi³a osoba, bo wtedy mam zbyt du¿e wyrzuty sumienia.” Innym przyk³adem niezadowolenia z uk³adu, w którym nie ma wzajemnej równowagi jest ma³¿eñstwo. Badacze zastanawiali siê, jak ludzie ³¹cz¹ siê w pary, skoro ka¿de-

mu cz³owiekowi – wydawa³oby siê – zale¿y na posiadaniu jak najbardziej atrakcyjnego partnera. Niestety, superatrakcyjnych partnerów jest stosunkowo niewielu, znakomita wiêkszoœæ ludzi jest przeciêtnie atrakcyjna. Wydawaæ by siê wiêc mog³o, ¿e ka¿dy, kto wi¹¿e siê z bardzo atrakcyjnym partnerem, powinien byæ bardziej zadowolony z ¿ycia i bardziej szczêœliwy w swoim zwi¹zku ni¿ ludzie, maj¹cy przeciêtnych partnerów. Badania pokaza³y jednak zupe³nie coœ innego. Jeœli partnerzy s¹ dobrani pod wzglêdem atrakcyjnoœci (np. atrakcyjny-atrakcyjny lub nieatrakcyjny-nieatrakcyjny), to taka para jest zdecydowanie bardziej szczêœliwa i ma wiêksze szanse na stworzenie d³ugotrwa³ej relacji ni¿ pary ukoœne (atrakcyjny-nieatrakcyjny). W takich „ukoœnych” parach znacznie mniejsze zadowolenie deklaruje nie tylko osoba bardziej atrakcyjna, ale tak¿e ta mniej atrakcyjna, która czuje siê niepewnie i prze¿ywa ci¹g³¹ niepewnoœæ.

Partnerstwo w biznesie Zasada „nierównoœæ siê nie op³aca” ma swoje zastosowanie tak¿e w interesach, w relacjach firma – klient, w funkcjonowaniu du¿ych korporacji, samorz¹dów i instytucji spo³ecznych. Na krótk¹ metê ³amanie regu³y wzajemnoœci („Ja ciê wyzyskujê, a ty musisz zrobiæ to, co ci ka¿ê”) mo¿e dawaæ jednej stronie przewagê. Na d³u¿sz¹ metê prowadzi jednak do przykrych konsekwencji tak¿e dla strony, która wydaje siê zyskiwaæ. Badacze odkryli na przyk³ad, ¿e jeœli firma oszukuje swoich klientów lub partnerów, wyzyskuje ich, nie jest uczciwa

8

lub jest nieelastyczna w relacjach z partnerami, to zaczynaj¹ z niej odchodziæ najlepsi, najbardziej utalentowani, dobrze wykwalifikowani i najcenniejsi pracownicy! Pracownicy znaj¹cy swoj¹ wartoœæ i posiadaj¹cy mo¿liwoœci zatrudnienia siê w nowym miejscu wol¹ nawet mniej zarabiaæ, ale w warunkach uczciwych i przestrzegaj¹cych dobrych obyczajów. Po pewnym czasie w takiej nieuczciwej firmie zostaj¹ tylko ludzie, którym nie zale¿y na skutecznoœci i twórczoœci w pracy.

Zasady dobrego partnerstwa Jakie s¹ zasady dobrego partnerstwa? Co mo¿na zrobiæ, aby trwa³o ono z korzyœci¹ dla obu stron. Jak unikn¹æ pu³apek, konfliktów i nieporozumieñ, które wszak z pewnoœci¹ siê pojawi¹? Psychologowie sformu³owali kilka wskazówek, które maj¹ swoje zastosowanie nie tylko we wspó³dzia³aniu du¿ych instytucji, ale tak¿e w relacjach miêdzy ma³ymi grupami spo³ecznymi czy w zale¿noœciach miêdzy dwojgiem ludzi. Bardzo u³atwia tworzenie relacji partnerskich jasne sformu³owanie celów i zasad, na jakich ma przebiegaæ wspó³praca (choæby tylko na w³asny u¿ytek). Zwykle w takim ustalaniu celów i priorytetów zaleca siê lenistwo! Chodzi o to, aby nie spieszyæ siê w wypracowywaniu zasad wspó³¿ycia. Poœpiech to z³y doradca podczas podejmowania wi¹¿¹cych decyzji.


„Lubuszanin.org.pl”

P S Y C H O L O G I A

nr 3(3) maj 2008

P A R T N E R S T W A

I

W S P Ó £ P R A C Y

„Regu³y ¿ycia stadnego” – Marcin Florkowski

Partnerstwo jest mo¿liwe wtedy, gdy obie strony wykazuj¹ elastycznoœæ. Upieranie siê przy swoim mo¿e na krótk¹ metê daæ efekty, jednak zwykle zra¿a drug¹ stronê i zamyka drogê do d³ugotrwa³ej owocnej wspó³pracy. Elastycznoœæ jest mo¿liwa, jeœli rozumie siê stanowisko drugiej strony, motywacjê partnera i jego priorytety. Trzeba umieæ s³uchaæ, staraæ siê zrozumieæ optykê partnera, wykazaæ siê empati¹ i umiejêtnoœci¹ czytelnego przedstawienia swoich priorytetów. Jeœli jesteœmy na pocz¹tku tworzenia relacji, a zale¿y nam na d³ugofalowej wspó³pracy, to zwykle podczas ustalania zasad, na jakich oparte bêdzie partnerstwo, bardziej owocne jest omijanie punktów spornych i przechodzenie do rozstrzygniêcia tego, co daje siê rozstrzygn¹æ. To, co najtrudniejsze, nale¿y pozostawiæ na sam koniec negocjacji.

Powi¹zane rêce Gdy miedzy partnerami pojawia siê konflikt, mo¿na podejmowaæ ró¿ne sposoby szukania rozwi¹zania. Najskuteczniejsze s¹ dwa. Pierwszy polega na tworzeniu zadañ, które wymagaj¹ wspó³pracy. Na przyk³ad, jeœli na obozie harcerskim dwaj ch³opcy ci¹gle siê ze sob¹ k³óc¹, to wychowawcy czasem wi¹¿¹ ich rêce razem. Od tej pory dwójka wszêdzie musi chodziæ wspólnie. Na pocz¹tku konflikt trwa, ale wraz up³ywem czasu wrogoœæ zamienia siê we wspó³pracê. Po dwóch dniach dzieci staj¹ siê najlepszymi przyjació³mi. Im wiêcej jest zadañ wymagaj¹cych wspó³dzia³ania, tym mniejsza wrogoœæ i s³abszy konflikt. Wspó³pracê mo¿na

Mo¿e brzmieæ to niewiarygodnie, ale sk³onnoœæ do tworzenia symetrycznych, partnerskich relacji jest tak g³êboko zakorzeniona, ¿e mamy prawo twierdziæ, i¿ jest wpisana w ludzkie geny.

osi¹gaæ akcentuj¹c cele, na któr ych osi¹gniêciu zale¿y obu stronom. Np. w pewnym eksperymencie konflikt miêdzy dwiema grupami znacznie os³ab³, gdy musia³y one wspólnie naprawiæ dop³yw wody, inaczej obie by³yby jej pozbawione, a ¿adna z grup nie by³a w stanie dokonaæ napraw samodzielnie.

Drugi sposób stymulowania wspó³pracy polega na podkreœlaniu zewnêtrznego zagro¿enia. Taka zagra¿aj¹ca sytuacja (np. mo¿liwoœæ nieosi¹gniêcia celów, na których zale¿y obu stronom) wygasza konflikt. S³aby wp³yw na zmniejszenie konfliktu ma dostarczanie pozytywnych informacji o drugiej stronie (informacje te s¹ spostrzegane jako tendencyjne, nieadekwatne lub niewa¿ne), zwiêkszanie czêstoœci kontaktów miedzy stronami (zamiast przyczyniaæ siê do wzajemnego poznania i wspó³pracy nasilaj¹ one konflikt), namawianie przywódców do negocjacji (przywódcy boj¹ siê, ¿e jeœli dojd¹ do porozumienia pomimo istnienia konfliktu miêdzy grupami, którym przewodz¹, to zostan¹ wymienieni na innych).

9

Dobr y sposób na partnerskie relacje to twor zenie kompromisów, które polegaj¹ na rezygnacji z czêœci swoich celów, po to, aby mo¿na by³o osi¹gn¹æ inne, wa¿niejsze. Ma³¿onkowie mog¹ np. negocjowaæ kolor tapety w sypialni i modyfikowaæ swoje pierwotne pomys³y po to, aby zachowaæ wa¿niejsz¹ wartoœæ – wzajemne porozumienie. Bez tego porozumienia przeforsowanie swojego koloru tapety okazuje siê pyrrusowym zwyciêstwem. Decyzje podjête przy u¿yciu kompromisu zwykle nie pozostawiaj¹ frustracji u ¿adnej ze stron. Partnerstwo nie zawsze jest mo¿liwe. Niekiedy jest k³opotliwe. Tak dzieje siê, gdy w grê wchodzi wspó³praca miêdzy instytucjami, które rz¹dz¹ siê odmiennymi prawami – np. instytucje prywatne i sektor publiczny. W takich przypadkach wiele zale¿y od osobistych w³aœciwoœci negocjatorów i kontaktów nieformalnych, które mog¹ zarówno pomagaæ (gdy s¹ dobre), jak i przeszkadzaæ w sprawnym wspó³dzia³aniu instytucji.


„Lubuszanin.org.pl”

nr 3(3) maj 2008

WIZYTÓWK¥ ORGANIZACJI JEST PRZEDK£ADANA PRZEZ NI¥ DOKUMENTACJA „Klapa, buŸka, r¹czka, goŸdzik...” – S³awomir Grelewicz

Klapa, buŸka,

r¹czka, goŸdzik... S³awomir Grelewicz

O

rganizacje pozarz¹dowe. Jakie s¹? Jak ja (urzêdas) je postrzegam? Temat równie trudny, jak próba opisania cz³owieka. Tysi¹ce s³ów zamkniêtych w poezji i w prozie… I co otrzymujemy? Niewiele, gdy stajemy oko w oko z konkretnym cz³owiekiem. Zapyta ktoœ, a co to ma wspólnego z organizacjami pozarz¹dowymi? Odpowiem w sposób nastêpuj¹cy: przecie¿ organizacje pozarz¹dowe to przede wszystkim ludzie, którzy decyduj¹ siê na wspó³pracê z sob¹ w potrzebie osi¹gniêcia okreœlonych wspólnych celów.

Wystarczy dowiedzieæ siê, jakie s¹ ich cele (nie myliæ z zak³adami karnymi) czy te¿ jak sformu³owali misjê? (nie myliæ z ruchem misjonarskim). Jednak, jak wskazuje mi moje doœwiadczenie zawodowe, o postrzeganiu tych¿e organizacji tak naprawdê decyduj¹ podejmowane przez nich dzia³ania. Dzia³ania, czyli zespó³ czynnoœci podejmowanych w jakimœ okreœlonym celu (projekt), realizowane s¹ przez konkretne osoby. Np. Pani M. zajmuje siê koordynowaniem dzia³añ, Pan O. otrzyma³ jako zadanie rekrutacjê uczestników, Pan S. chadza sobie na spotkania z tymi uczestnikami, naucza, opowiada, konfrontuje rzeczywistoœæ z ideologi¹ i niezra¿ony kpi¹cymi uœmiechami namawia do zmian, natomiast Pani D. ksiêguje wszelkie zdarzenia gospodarcze. I to od zaanga¿owania w powierzon¹ pracê tych ludzi zale¿y w du¿ej mierze sukces projektu, to one decyduj¹ o wizerunku danej organizacji. Dla nas, pracowników administracji rz¹dowej czy te¿ samorz¹dowej, w du¿ej

S³awomir Grelewicz Jest pracownikiem Lubuskiego Oddzia³u Pañstwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepe³nosprawnych.

mierze wizytówk¹ organizacji pozarz¹dowej jest przedk³adana dokumentacja, która pojawia siê na naszych biurkach, w zwi¹zku z realizacj¹ danego przedsiêwziêcia. Pozwólcie, ¿e dokonam, na potrzeby tego artyku³u, bardzo prostego podzia³u organizacji pozarz¹dowych na:

Muszê siê przyznaæ, ¿e kilka lat temu i ja czuj¹c chêæ uczynienia czegoœ po¿ytecznego, próbowa³em wst¹piæ w tzw. szeregi.

1) dzia³aj¹ce w celu osi¹gniêcia statutowych celów i wykazuj¹ce mniejsze b¹dŸ wiêksze zaanga¿owanie w pozyskiwaniu œrodków finansowych na te cele. Nie dzia³aj¹ dla zysku finansowego. Wiedz¹, co chc¹ robiæ, bo to wynika z ich wewnêtrznej potrzeby, dla której po³¹czyli siê, by wspólnie, zgodnie z zasad¹ synergii osi¹gn¹æ wiêcej ni¿ dzia³aj¹c pojedynczo. Bardzo czêsto wnioski o dofinansowanie s¹ jedynie odzwierciedleniem tego, co ju¿ robi¹ dla cz³onków swojej organizacji czy te¿ w ogóle osób potrzebuj¹cych okreœlonego rodzaju pomocy. Dzia³ania przez nich realizowane, dotychczas w skali mikro, dziêki wsparciu finansowemu innej instytucji, po-

10

zwalaj¹ na pomoc wiêkszej liczbie osób czy te¿ nadaj¹ wydarzeniom wy¿sz¹ rangê, czyni¹c j¹ istotnym przyk³adem do naœladowania. Te organizacjê planuj¹, realizuj¹, rozliczaj¹. Przy czym bardzo czêsto czyni¹ to po swojemu tzn. z du¿¹ doz¹ marginesu na dopowiedzenie, na domys³y. Zapominaj¹ chyba, ¿e wnioski o dofinansowanie sk³adane s¹ do instytucji, która dzia³a w oparciu o œciœle okreœlone procedury i limity œrodków finansowych. I tu dochodzi bardzo czêsto do zderzenia oczekiwañ organizacji wnioskuj¹cej i mo¿liwoœci instytucji finansuj¹cej. Co nie jest ujête w kosztorysie okreœlonym we wniosku, a potem w umowie, nie mo¿e byæ przedmiotem dofinansowania. Co nie zosta³o zapisane jako mo¿liwe do zrealizowania, nie mo¿e byæ uznane jako rozliczenie otrzymanych œrodków finansowych. Niby proste i wszyscy to rozumiej¹, ale potem pojawiaj¹ siê dyskusje i spory, ¿e niby dlaczego nie mo¿na zakupiæ radiomagnetofonu skoro prowadzona jest muzykoterapia? A dlatego – t³umaczy urzêdnik, ¿e we wniosku zabrak³o informacji o potrzebie zakupu tego¿ sprzêtu. No i konkluzja, ¿e urzêdnik taki g³upol i nie rozumie, a przecie¿ móg³ zadzwoniæ, napisaæ… móg³, gdyby móg³. Pamiêtajmy, ¿e œrodków finansowych jest ma ogó³ mniej ni¿ potrzeb (doœæ zdrowy objaw).


„Lubuszanin.org.pl”

nr 3(3) maj 2008

WIZYTÓWK¥ ORGANIZACJI JEST PRZEDK£ADANA PRZEZ NI¥ DOKUMENTACJA „Klapa, buŸka, r¹czka, goŸdzik...” – S³awomir Grelewicz

A wiêc ka¿dy projekt stanowi swoistego rodzaju ofertê, marketingowo jest produktem i to od sk³adaj¹cego ofertê na dofinansowanie œwiadczonych us³ug zale¿y sposób jej przygotowania. Je¿eli bêdzie ona niekompletna, nieczytelna, to w zalewie innych ofert mo¿e uzyskaæ mniejsz¹ dotacjê albo te¿ zostaæ odrzucona. 2) dzia³aj¹ce w celu osi¹gniêcia statutowych celów, lecz nie zainteresowane pozyskiwaniem b¹dŸ nie potrafi¹ce zdobyæ dodatkowych œrodków finansowych na te cele. Z uwagi na fakt, i¿ organizacje takie z ró¿nych przyczyn nie staraj¹ siê zdobyæ dodatkowych pieniêdzy na swoj¹ statutow¹ dzia³alnoœæ, nie nastrêczaj¹ wiêc te¿ pracy instytucjom zajmuj¹cym siê udzielaniem dofinansowañ. Bardzo czêsto wynika to ze s³aboœci organizacji pozarz¹dowej (patrz: ich cz³onków). Kolokwialnie rzecz ujmuj¹c, zebrali siê, zawi¹zali siê, spotykaj¹ mniej lub bardziej regularnie, op³acaj¹ albo i te¿ nie op³acaj¹ sk³adki cz³onkowskie i tyle. Dzia³aj¹ i owszem. Pomagaj¹ sobie wzajemnie. To wcale nie tak ma³o. Mo¿e i by chcieli zrobiæ coœ wiêcej, ale niekiedy brakuje kogoœ, kto ich popchnie lub poci¹gnie (opcja do wyboru) do dzia³ania. Niekiedy próbowali, ale czêsto wymagania instytucji, do której z³o¿yli wniosek by³y zbyt du¿e i w rezultacie, po co im ten ca³y ambaras, jest dobrze jak jest. Czasami otrzymujemy pytania, czy s¹ organizowane jakieœ szkolenia, jak wype³niaæ wniosek,

a w ogóle co mo¿na zrobiæ i jak? WyraŸnie brakuje im wsparcia. 3) udaj¹, ¿e dzia³aj¹ na rzecz osi¹gniêcia statutowych celów i potrafi¹ pozyskaæ œrodki finansowe g³ównie dla w³asnych korzyœci. Rzadkoœæ, lecz niestety wystêpuj¹. Ten typ organizacji jest bardzo elastyczny i ¿ywo reaguj¹cy na pojawiaj¹ce siê na rynku œrodki finansowe. Na ogó³ dysponuj¹ bardzo dobrym warsztatem piœmienniczym, potrafi¹ œwietnie uzasadniæ wszelkie planowane dzia³ania, w ci¹gu „kilku chwil” zmieniaj¹ statut i trzeba im przyznaæ, ¿e sk³adan¹ przez nich dokumentacjê dobrze siê czyta i na ogó³ jest ona kompletna i przygotowana profesjonalnie. Czego im wobec tego brakuje? Gdy pisz¹, ¿e dzia³aj¹ na rzecz osób zagro¿onych wykluczeniem spo³ecznym, to w zasadzie tylko pisz¹. Ich dzia³alnoœæ w tym zakresie bardzo czêsto sprowadza siê tylko do zorganizowania kilku konferencji i sympozjów. Owszem, jeszcze nag³aœniaj¹ i promuj¹: w prasie, w radio i w telewizji. S³owa puchn¹ od pompatycznego brzmienia, czasami pojawiaj¹ siê notable (najczêœciej ich zastêpcy), gratulacje, ksiêgi powinszowañ i coœ, co dobrze znamy czyli „klapa, buŸka, r¹czka, goŸdzik, klapa, buŸka, r¹czka, goŸdzik…”. Jest mi³o i sympatycznie. I czego siê pan, panie Grelewicz czepia? W zasadzie nie mam powodów. Bo przecie¿ wszystko odbywa siê w granicach podpisanych umów i za³¹czników

11

do nich, a ¿e wynagrodzenia wyp³acane s¹ dla „jedynych” na rynku specjalistów i traf zdarza, ¿e s¹ to cz³onkowie rodziny, a ¿e efektem „nadmuchanej” konferencji jest kolejna „balonowa” konferencja… czasami odczuwam w ustach niesmak i chwilê refleksji, czy aby na pewno o to chodzi? Mimo ¿e trochê, swoim zwyczajem, pomarudzi³em, to jednak organizacje pozarz¹dowe traktujê z wielkim szacunkiem. Muszê siê przyznaæ, ¿e kilka lat temu i ja czuj¹c chêæ uczynienia czegoœ po¿ytecznego, próbowa³em wst¹piæ w tzw. szeregi. Dano mi wówczas do zrozumienia, ze nie bêdê odpowiada³ œredni¹ wzrostu, ¿e chyba zani¿ê, a mo¿e to chodzi³o o wiek, ¿e zawy¿ê? Nie pamiêtam dok³adnie, to ju¿ nieistotne. Lata pracy nauczy³y mnie jednej wartoœciowej rzeczy. Dopatrywaæ siê w ka¿dym dzia³aniu drugiej strony czynnika ludzkiego. I gdy ktoœ mi opowiada, ¿e tego czy tamtego nie mo¿na wykonaæ, to zastanawiam siê, dlaczego przedstawiciel innej organizacji potrafi³ uzyskaæ w terminie np. zaœwiadczenie z urzêdu skarbowego i nawet przywióz³ je do Zielonej Góry. I odpowiedŸ jest zawsze podobna, bo mam do czynienia z ludŸmi, z ich chêciami i niechêciami, problemami, spodziewanymi korzyœciami, temperamentem, charakterem i ca³ym tym baga¿em, którym cz³owiek obarczony przez los pod¹¿a przed siebie, przez ¿ycie…


„Lubuszanin.org.pl”

U R Z ¥ D

M A R S Z A £ K O W S K I :

N I E

nr 3(3) maj 2008

Z A P O M I N A M Y

O

P A R T N E R S T W A C H

„Koniunkturalnoœæ bez bonusa” – Rados³aw Flügel

Koniunkturalizm bez bonusa Rados³aw Flügel

W

zwi¹zku z realizacj¹ Programu Operacyjnego Kapita³ Ludzki czêsto s³yszê, ¿e nie premiujemy projektów partnerskich. Teza ta, po pierwsze, jest czêœciowo nieprawdziwa, po drugie, przypisuje nam z³e intencje. Oœwiadczam – chcemy wspieraæ partnerstwa, ale nie zawsze i nie wszystkie.

Instytucje Poœrednicz¹ce mog¹ w PO KL ustanawiaæ kryteria strategiczne, spe³nienie których skutkuje uzyskaniem przez beneficjentów dodatkowych (maksymalnie 20) punktów. Owe kryteria s¹ zapisane w Planach Dzia³añ dla poszczególnego priorytetu. G³osiciele przytoczonej wy¿ej tezy twierdz¹, ¿e dyskryminujemy partnerstwa, poniewa¿ nie ustanowiliœmy we wszystkich dzia³aniach i poddzia³aniach jako kryterium strategicznego w³aœnie realizacji projektu w partnerstwie. Otó¿ takie kryterium strategiczne ustanowiliœmy jedynie w ramach poddzia³ania 8.1.3, 9.1.2 oraz dzia³ania 9.2. Premiowane bêd¹ projekty realizowane w partnerstwie organizacji pracodawców i przedstawicielstw pracowniczych (8.1.3 – 20 pkt.), w partnerstwie z organizacj¹ pozarz¹dow¹ (9.1.2 – 10 pkt.) i z przedsiêbiorstwami (9.2 – 20 pkt.). Decyzja, by nie tworzyæ wszêdzie takiego kryterium by³a w pe³ni œwiadoma i wynikaj¹ca z przekonania, ¿e w obecnym systemie realizacji PO KL taki zapis powodowa³by jedynie tworzenie projektów, w których partnerstwo jest sztuczne, koniunkturalne i tworzone jedynie z chêci otrzymania bonusu punktowego.

Rozs¹dek, a potem mi³oœæ? Pewien znany lubuski animator opowiedzia³ mi historyjkê: w pewnym powiatowym mieœcie funkcjonuje prê¿nie organizacja pozarz¹dowa, która nigdy (b¹dŸ prawie nigdy) nie realizowa³a ¿adnego przedsiêwziêcia wspólnie z gmin¹. Burmistrz i w³adze tego stowarzyszenia, mó-

wi¹c eufemistycznie, nie przepada³y za sob¹, ró¿ni³y siê w pogl¹dach na ¿ycie, œwiat, sprawy miejskie, wreszcie politykê; wspó³pracy zatem nie by³o ¿adnej. Jeœli wiêc w PO KL projekty partnerskie w ka¿dym dzia³aniu mog³yby otrzymaæ premiê punktow¹, panowie, z tej przyczyny, zawi¹zaliby (byæ mo¿e z obrzydzeniem) partnerstwo. Ów animator upatrywa³ w tym sukces. Moje rozumienie projektów partnerskich zak³ada, ¿e ludzie po to je tworz¹, by lepiej realizowaæ projekt, by w ten sposób rozs¹dniej, efektywniej i skuteczniej nim zarz¹dzaæ. Wreszcie, by tworzyæ przedsiêwziêcia bogate intelektualnie, konsumuj¹ce ró¿n¹ wiedzê i doœwiadczenia partnerów. Jednym s³owem, partnerstwo w projekcie zawiera siê dlatego, by projekt by³ ciekawszy i lepszy w ka¿dym aspekcie, ni¿ projekt realizowany samodzielnie. Oczywiœcie dodatkowym, wa¿nym efektem ich realizacji jest integracja ró¿nych œrodowisk, umiejêtnoœæ wspó³dzia³ania, budowanie sieci wspó³pracy lokalnych organizacji etc., ale nie jest to cel sam w sobie. Wracaj¹c do przytoczonej wy¿ej opowieœci – jeœli mia³yby, poprzez kryterium strategiczne, powstawaæ takie partnerstwa – nie widzê w tym ¿adnej wartoœci. Notabene, wówczas wœród wielu beneficjentów zapanowa³aby na nie dziwna moda. Kiedy wyrazi³em swoj¹ opiniê animatorowi, do dyskusji w³¹czy³a siê równie znana, lubuska entuzjastka sektora trzeciego, zawodowo zajmuj¹ca siê te¿ funduszami strukturalnymi, stwierdzaj¹c, ¿e byæ mo¿e powody zawi¹zania partnerstwa miêdzy tamt¹ gmin¹ a stowarzyszeniem s¹ faktycznie oczywiste (20 pkt.), lecz po tej inicjacji, w toku realnych dzia³añ, koniunk-

12

turalni partnerzy odkryj¹ rzeczywiste korzyœci wynikaj¹ce z partnerstwa. W ten sposób ich zwi¹zek zacznie siê umacniaæ, wiêzi bêd¹ silniejsze i mocniejsze, ni¿ bonus punktowy. Czyli, najpierw ma³¿eñstwo z rozs¹dku, potem pojawi siê mi³oœæ… Hipotetycznie taka sytuacja mo¿e mieæ miejsce, ale nie wyobra¿am sobie, by takie eksperymenty prowadziæ na œrodkach publicznych w ramach PO KL. Nikt nie zastanawia siê, có¿ by siê sta³o, gdyby jednak, miêdzy takimi partnerami nie zaiskrzy³o, gdyby panowie nie umieli siê porozumieæ – odpowiedŸ jest prosta: realizacja projektu by³aby co najmniej zagro¿ona. Ponadto sam system wyboru projektów sk³ania do pewnych w¹tpliwoœci a propos ustanawiania wszêdzie partnerstwa jako kryterium strategicznego. Maj¹c doœwiadczenia z okresu programowania 2004-2006, d¹¿ono do uproszczenia procedur aplikowania o œrodki. W zwi¹zku z tym obecnie beneficjent sk³ada wniosek aplikacyjny (2 egz. + wersja elektroniczna), zgodnie z dan¹ dokumentacj¹ konkursow¹. Jedynym za³¹cznikiem do wniosku jest dokument opisuj¹cy sytuacjê finansow¹ beneficjenta i partnerów – bilans oraz rachunek zysków i strat lub zbiorcze zestawienie przychodów i rozchodów. W zwi¹zku z tym, oceniaj¹c wniosek merytorycznie, cz³onek Komisji Oceny Pro-

Rados³aw Flügel Dyrektor Departamentu Europejskiego Funduszu Spo³ecznego w Urzêdzie Marsza³kowskim w Zielonej Górze.


„Lubuszanin.org.pl”

U R Z ¥ D

M A R S Z A £ K O W S K I :

N I E

nr 3(3) maj 2008

Z A P O M I N A M Y

O

P A R T N E R S T W A C H

„Koniunkturalnoœæ bez bonusa” – Rados³aw Flügel

jektów wie tylko tyle, ¿e projekt jest partnerski, ale nie zna zakresu partnerstwa, zadañ i obowi¹zków partnerów, daty jego zawarcia etc. Tego dowiemy siê dopiero przed podpisaniem umowy, kiedy beneficjent musi z³o¿yæ dalsze wymagane za³¹czniki, w tym umowê partnersk¹. Jeœliby ustanowiæ partnerstwo jako kryterium strategiczne w ka¿dym poddzia³aniu i dzia³aniu, przypuszczam, ¿e powsta³oby wiele projektów, gdzie owo partnerstwo zawi¹zywane by³oby ad hoc, czêsto w sposób nieusankcjonowany, wiêc bardzo prawdopodobna by³aby sytuacja, ¿e projekty wybrane do dofinansowania nie mia³yby podpisanych umów o dofinansowanie, gdy¿ na etapie kompletowania za³¹czników okazywa³oby siê, i¿ umów partnerskich w wielu przypadkach nie ma, ¿e „robi¹ siê”, w skrajnym wydaniu mog³oby siê okazaæ, ¿e niektórzy partnerzy od nas dowiedzieliby siê, ¿e powinni mieæ jakieœ konkretne obowi¹zki w projekcie, gdy¿ wczeœniej myœleli, ¿e wystarczy, ¿e dostarcz¹ liderowi bilans oraz rachunek zysków i strat… Poza

tym kryterium strategiczne oceniane jest li tylko na zasadzie zero-jedynkowej, wiêc spe³nia, nie spe³nia – nie ma tam miejsca na dokonywanie ocen jakoœciowych – sk¹din¹d s³usznie, skoro umowa partnerska pojawia siê dopiero przed podpisaniem umowy…

Chronimy prawdziwe partnerstwa Bior¹c powy¿sze pod uwagê, bardzo proszê wszystkich, którym zale¿y na animowaniu, tworzeniu i realizacji projektów partnerskich w ramach PO KL, by nie oceniali dzia³añ Instytucji Poœrednicz¹cej jako, co najmniej, niewspieraj¹cych takie przedsiêwziêcia. Naprawdê, wszyscy doceniamy ich rolê. Lecz, paradoksalnie, nie wpisuj¹c gremialnie do kryteriów strategicznych projektów pisanych w partnerstwie, chronimy prawdziwe partnerstwa, zawi¹zywane z potrzeby i pragmatyki dzia³ania przed

13

tymi koniunkturalnymi, których jedynym spoiwem jest premia punktowa. Jedynym rozwi¹zaniem, do którego mo¿na by³oby d¹¿yæ w przysz³oœci, jest ustanowienie takiego kryterium, które dawa³oby dodatkowe punkty projektom realizowanym w partnerstwie, spe³niaj¹cym pewne warunki jakoœciowe (np. istnia³oby jakiœ czas, mog³oby siê wykazaæ doœwiadczeniem z realizacji wszelakich przedsiêwziêæ itp.), lecz, by to oceniæ, nale¿a³oby wprowadziæ na etapie wnioskowania dodatkowy za³¹cznik, opisuj¹cy charakter partnerstwa. A to wymaga³oby zgody Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i zmiany „Zasad dokonywania wyboru projektów”…, wiêc to ju¿ temat na zupe³nie inn¹ dyskusjê… W nastêpnym numerze Lubuszanina zamieœcimy odpowiedŸ S³awomira Stañczaka, animatora Regionalnego Oœrodka Europejskiego Funduszu Spo³ecznego w Zielonej Górze.


„Lubuszanin.org.pl”

O

P A R T N E R S T W I E

nr 3(3) maj 2008

P O L I T Y C Z N O - M E D I A L N Y M „Vox populi” – Micha³ Iwanowski

Vox populi Micha³ Iwanowski

P

artnerstwo miêdzy politykami a dziennikarzami to pozorna symbioza, w której granice wyznaczane s¹ próbami znalezienia odpowiedzi na pytanie: kto jest dla kogo? Tyle ¿e to pytanie z gatunku jajka i kury. Nie wiadomo, co by³o pierwsze. Ani kto jest dla kogo. Przez ca³e lata 90. koegzystencja polityków i dziennikarzy mia³a wszelkie znamiona partnerstwa. Kolejne rz¹dy z regu³y nie ingerowa³y w kompetencje mediów, nie kwestionowa³y ich spo³ecznej roli, a nowelizacji prawa prasowego unika³y jak diabe³ œwiêconej wody. W zamian politycy dostawali w miarê rzetelne oceny i recenzje w mediach oraz w miarê merytoryczne informacje o swojej dzia³alnoœci. Dziennikarze, którzy dostawali od polityków wyczerpuj¹ce i kompetentne informacje, nie atakowali polityków. A politycy, którzy czytali o sobie krytyczne, ale wywa¿one i poparte wiedz¹ informacje, nie ¿¹dali g³ów dziennikarzy. Czasem nawet stawali siê krytyczni wobec swoich dzia³añ i je zmieniali, wychodz¹c z za³o¿enia, ¿e g³os mediów bywa g³odem ludu. A g³os ludu... wiadomo. Vox populi - vox Dei.

Gamonie kontra œcier wojady œcierwojady Ale to ju¿ historia. W latach 90. na rynku prasowym królowa³y niepodzielnie dwa ogólnopolskie dzienniki (jeden prywatny, a jeden ze znacz¹cym udzia³em w³asnoœciowym Skarbu Pañstwa) oraz jeden tabloid, jeszcze nie tak agresywny jak dzisiejsze. Jeszcze nie posuwa³ siê do krzycz¹cych tytu³ów w stylu: „Wicepremier - gamoñ”, czy „Panie ministrze, jest pan bezczelny!”. Jesz-

Micha³ Iwanowski Autor jest dziennikarzem „Gazety Lubuskiej”.

cze nie robiono newsa z tego, co pani minister wynios³a w siatkach z supermarketu. Ani z tego, ile wyda³a ona na kosmetyczkê za pieni¹dze z krwawicy podatników. Ani z tego, ¿e pose³ z sejmowej komisji zdrowia zapali³ papierosa na balkonie. Ani z tego, ¿e premier musi byæ dewiantem, bo 20 lat temu zaci¹gn¹³ siê trawk¹. Co siê wiêc sta³o? Czy to politycy stali siê bezczelnymi gamoniami, zas³uguj¹cymi na publiczn¹ ch³ostê z byle okazji? Czy raczej dziennikarze kosztem pog³êbionej informacji, zaczêli odwo³ywaæ siê do tanich emocji, niskich instynktów zawiœci i drwiny? Rozstrzyganie tego dziœ, musi spaliæ na panewce. Mleko zosta³o rozlane. Najpewniej jedno z drugim siê zazêbia i nakrêca. Wicepremier nazwany w jednej gazecie „gamoniem” na pewno stanie siê zwolennikiem zaostrzenia rygorów prawa prasowego. A stosuj¹c w ten sposób odpowiedzialnoœæ zbiorow¹, po czêœci udowodni, ¿e ten¿e epitet mu siê nale¿y. Z kolei dziennikarz, który z zasady nie posuwa³ siê do ja³owej krytyki z niskich pobudek, a który poniesie konsekwencje politycznego ostracyzmu wobec mediów, stanie siê z czasem zwolennikiem ograniczania zapêdów polityków. Te¿ zacznie ich ch³ostaæ z byle okazji. Zw³aszcza, kiedy z ust polityka us³yszy pod adresem swej profesji niewybredne okreœlenie „œcierwojady”. Wet za wet, z¹b za z¹b.

Cynizm zamiast wymiany W cieniu tego wszystkiego tli siê jednak doœæ fundamentalne pytanie: kto jest dla kogo? Polityk dla dziennikarza czy dziennikarz dla polityka? Rozstrzyganie tego te¿ musi spaliæ na panewce. Bo ka¿dy powie inaczej. Choæ powinno tutaj królowaæ partnerstwo oparte na wzajemnym szacunku, wynikaj¹cym z prostej, acz

14

niepisanej regu³y: to dziennikarz powinien zabiegaæ o rozmowê z politykiem, a polityk nie powinien odmawiaæ ¿adnemu rozmówcy. Jednak ju¿ pod koniec lat 90., kiedy swoje apogeum prze¿ywa³o u nas dziennikarstwo œledcze, zaczê³y siê odstêpstwa od tej regu³y. Wygl¹da³o zwykle tak: przychodzi³ polityk do gazety, nadawa³ na swoich oponentów, przedstawia³ pikantne szczegó³y afery, a potem dziennikarze wszystko weryfikowali. W trakcie tej weryfikacji wystraszeni politycy zaczynali unikaæ dziennikarzy, wy³¹czaæ telefony, a w najlepszym razie odpowiadaæ pytaniem na pytania, b¹dŸ oburzaæ siê na impertynencjê pismaków. Dla dziennikarza to by³ oczywisty dowód, ¿e polityk krêci i ma coœ na sumieniu. W konsekwencji raz za razem powstawa³y artyku³y œledcze piêtnuj¹ce w czambu³ skorumpowan¹ klasê polityczn¹. A dzieñ po artykule politycy zwo³ywali konferencje prasowe, by potêpiæ w czambu³ nierzetelnego dziennikarza, k³amliw¹ gazetê i spisek mass-mediów. Ludzie czytali, s³uchali i dochodzili do wniosku, ¿e œwiat polityki i œwiat mediów to dwa ró¿ne œwiaty. Bo jedni na drugich nalatuj¹ jak wœciek³e psy. Partnerstwo polityki i mediów, którego naczeln¹ zasad¹ powinna byæ wymiana myœli, wiedzy, pogl¹dów, opinii i informacji - zaczê³o odchodziæ do lamusa. Bo nie liczy³a siê owa wymiana, tylko kto kogo przechytrzy, kto bêdzie bardziej cwany, kto kogo przy³apie na k³amstwie lub krêtactwie. Kto szybciej i dosadniej obna¿y paskudn¹ cechê przeciwnika. S³owem: zacz¹³ liczyæ siê cynizm. Po obu stronach tego „partnerstwa”, o którym teraz wypada ju¿ pisaæ w cudzys³owie.

Od wypaczenia do kar ykatur karykatur ykaturyy Ka¿de wypaczenie idei prowadzi prêdzej czy póŸniej do karykatury. W naszym przypadku nast¹pi³o to bardzo szybko. Po lawinie œledczych artyku³ów, wœród których najbardziej przyt³aczaj¹c¹ lektur¹ by³


„Lubuszanin.org.pl”

O

P A R T N E R S T W I E

nr 3(3) maj 2008

P O L I T Y C Z N O - M E D I A L N Y M „Vox populi” – Micha³ Iwanowski

Wyborcy mog¹ g³osowaæ na tego, na kogo chc¹, a czytelnicy mog¹ kupowaæ takie gazety, jakie im odpowiadaj¹.

„Przychodzi Rywin do Michnika” z 2003 r., karykatur¹ „partnerstwa” dziennikarzy i polityków sta³y siê rz¹dy koalicji PiS-SamoobronaLPR. Wystarczy przypomnieæ, ¿e na ceremoniê podpisania tzw. paktu stabilizacyjnego przez Jaros³awa Kaczyñskiego, Andrzeja Leppera i Romana Giertycha wy³¹cznoœæ mia³o tylko jedno medium: TV Trwam. Pozostali dziennikarze wycierali korytarze, za zamkniêtymi drzwiami. Rz¹dz¹cy wówczas politycy wykazywali siê karykaturaln¹ wrêcz nieufnoœci¹ do mediów, panicznie bali siê kamer i mikrofonów, a objawiali to najczêœciej agresj¹. Tylko jeden Lepper potrafi³ jeszcze na swój sposób korzystaæ z mediów do kreowania swego wizerunku. A czêœci¹ jego wizerunku by³a przecie¿ krytyka mediów i spisku dziennikarzy. I w³aœnie wtedy przez moment mieliœmy do czynienia ze swoistym „sprzê¿eniem zwrotnym” w partnerstwie polityczno-medialnym: oto polityk cynicznie wykorzystuje media do tego, by podwa¿aæ wiarygodnoœæ tych¿e mediów i oskar¿aæ je o ca³e z³o tego œwiata. A one mu w tym pomagaj¹.

Populistyczni politycy dostarczali nam takich karykatur a¿ nadto. Symbolem tego sta³o siê ich upodobanie do wystêpów w przywo³anej TV Trwam. A to dlatego, ¿e nie zadawano im tam trudnych pytañ, mieli nieograniczone pole czasowe dla swych oratorskich wyczynów, a prowadz¹cy wywiady najczêœciej utwierdzali ich w tym, ¿e maj¹ racjê. Populistom chodzi w³aœnie o takie „partnerstwo” z mediami.

Nikt nie zjada rozumów ¯eby jednak nie by³o jednostronnie, trzeba przytoczyæ jedn¹ z karykatur jakie objawi³y siê po drugiej stronie tego „partnerstwa”. Oto przed Sejmem stanê³a klatka, w której symbolicznie zamykali siê znani i cenieni sk¹din¹d dziennikarze. Wszystko po to, by stan¹æ w obronie dziennikarza „Wieœci Polickich” Andrzeja Marka, skazanego przez wszystkie mo¿liwe instancje s¹dowe za znies³awienie lokalnego urzêdnika. S¹dy uzna³y, ¿e Marek nie mia³ racji oskar¿aj¹c go w artyku³ach, i¿ wykorzystuje swoj¹ publiczn¹ funkcjê do prywatnych celów. I nakaza³y mu przeproszenie adwersarza. Dziennikarz konsekwentnie odmawia³, w zwi¹zku z czym - na pod-

stawie art. 212 Kodeksu karnego - powinien odsiedzieæ kilka tygodni za kratkami. I wtedy rozpêta³a siê burza w obronie wolnoœci s³owa. Burza, bêd¹ca jednak karykatur¹ i to z dwóch powodów. Pierwszy, ¿e granic¹ wolnoœci s³owa powinno byæ k³amstwo. Drugi, ¿e jeœli ktoœ stawia siê ponad prawem, jakiekolwiek by ono nie by³o, to mo¿emy tylko odtr¹biæ koniec spo³eczeñstwa opartego na poszanowaniu regu³ wspó³¿ycia i partnerstwa. Jakkolwiek pompatycznie by to nie zabrzmia³o. Tak samo jak polityk, tak i dziennikarz nie mo¿e zak³adaæ, ¿e ma monopol na racjê. Ani pierwsza, ani czwarta w³adza nie pozjada³a wszystkich rozumów. Jeœli przedstawiciele jednej i drugiej nie maj¹ tyle rozumu, by siê porozumieæ, to potrzebna jest trzecia w³adza. I wtedy trzeba j¹ uszanowaæ.

Wszystko na sprzeda¿ Wracaj¹c do kluczowego pytania, kto jest dla kogo w tym polityczno-medialnym partnerstwie, lepiej pogodziæ siê z faktem, ¿e odpowiedzi nie ma. Tak samo jak na pytanie, co by³o pierwsze - jajko czy kura? Nie pytajmy wiêc, kto jest dla kogo: politycy dla dziennikarzy, czy odwrotnie. Spytajmy: dla kogo s¹ politycy i dla kogo s¹ dziennikarze? OdpowiedŸ wydaje siê oczywista: jedni i drudzy s¹ dla ludzi. ¯eby by³o precyzyjniej: dla ludzi, których reprezentuj¹. I tutaj zarówno politycy, jak i dziennikarze maj¹ pe³noprawny mandat do powo³ywania siê na ludzi, którzy za nimi stoj¹. Za politykami ci, którzy ich wybrali, za dziennikarzami ci, którzy ich kupuj¹, czytaj¹, ogl¹daj¹ i s³uchaj¹. Oba mandaty s¹ porównywalne, bo opieraj¹ siê na swobodzie wyboru. Wyborcy mog¹ g³osowaæ na tego, na kogo chc¹, a czytelnicy mog¹ kupowaæ takie gazety, jakie im odpowiadaj¹. Co wiêcej - wszystko jest weryfikowane. Polityk mo¿e straciæ mandat w kolejnej elekcji, a gazeta mo¿e splajtowaæ, kiedy nikt jej nie bêdzie czyta³. W cieniu tych prostych oczywistoœci tli siê jednak chochlik komercji. Takiej komercji, która sprowadza siê do rynkowej regu³y, ¿e wszystko jest na sprzeda¿. A jeœli wszystko, to tak¿e przyzwoitoœæ. Tej

15

w³aœnie komercji zdaj¹ siê coraz czêœciej podporz¹dkowywaæ zarówno ludzie polityki, jak i ludzie mediów. Jeœli polityk cynicznie wykrêca siê ze z³o¿onych w kampaniach wyborczych obietnic i formu³uje kolejne, by znów zdobyæ wyborczy poklask, to znaczy, ¿e sprzedaje przyzwoitoœæ. Jeœli dziennikarz nie zajmuje siê np. zapisami Traktatu z Lizbony czy Karty Praw Podstawowych, o które zawziêcie k³óc¹ siê politycy opozycji i koalicji, a zajmuje siê tym, ile butelek wina wypili premier z prezydentem podczas spotkania na temat tego Traktatu, to znaczy, ¿e sprzedaje przywoitoœæ.

Lud w ciemno nie kupuje Jednemu i drugiemu przyœwieca komercja, czyli to, co kupuj¹ ludzie. A œciœlej - jakie informacje kupuj¹? No w³aœnie - jakie? Czy prêdzej kupi¹ obietnice wprowadzenia nowych porz¹dków, poparte jeszcze wyraŸnie zdefiniowanym wrogiem ni¿ informacjê, ¿e jeœli ktoœ ma na tych porz¹dkach zyska, to ktoœ inny bêdzie musia³ straciæ? Czy prêdzej kupi¹ informacjê, ¿e kolejna reforma podatków uczyni ich bogatymi ni¿ informacjê, ¿e trzeba siê uczyæ i pracowaæ, ¿eby odnieœæ sukces? Czy prêdzej kupi¹ informacjê, jak siê czuje polityk po butelce markowego wina ni¿ spróbuj¹ zinterpretowaæ zapisy Karty Praw Podstawowych? Czy prêdzej kupi¹ informacjê, ¿e Unia Europejska zmusi nas do legalizacji zwi¹zków homoseksualnych ni¿ spróbuj¹ zg³êbiæ, czy i komu takie zwi¹zki szkodz¹? Jacek Kurski wie, co kupi „ciemny lud”. I w myœl tej wiedzy dzia³a. Ale najwa¿niejsze pytanie brzmi: czy lud wie, co kupuje? I co warto kupowaæ? Na te pytania ka¿dy odpowiada sobie sam. I potem podejmuje decyzje, zarówno przy urnach wyborczych jak i w kioskach z gazetami. Tym objawia siê vox populi. I w tym tkwi ró¿norodnoœæ postaw. A od dawna wiadomo, ¿e bogactwo tkwi w ró¿norodnoœci. By jednak ta ró¿norodnoœæ nie zamieni³a siê w otwarty konflikt postaw, potrzebne jest partnerstwo. Ale partnerstwo dobrze rozumiane. Czyli nie jako s³u¿alczoœæ, dominacja czy podporz¹dkowanie jednych przez drugich, ale jako wspó³dzia³anie z poszanowaniem odmiennych racji i odmiennych interesów. To kolejna oczywista oczywistoœæ, na dodatek bardzo uniwersalna. Bo odnosi siê nie tylko do relacji miêdzy œwiatem polityki a œwiatem mediów. Ale do ka¿dej sytuacji, w której coœ trzeba kupiæ, a coœ odrzuciæ. Coœ wybraæ, a z czegoœ zrezygnowaæ. Byle nie w ciemno. I „ciemny lud” nie ma tu nic do rzeczy. Liczy siê jasny pogl¹d.


„Lubuszanin.org.pl”

nr 3(3) maj 2008

U R Z Ê D N I C Y N I E M U S Z ¥ P O M A G A Æ . W Y S TA R C Z Y, ¯ E N I E P R Z E S Z K A D Z A J ¥ „Dwa œwiaty” – Renata Wcis³o

Dwa œwiaty Renata Wcis³o

N

arzekamy, ¿e urzêdnicy ignoruj¹ organizacje pozarz¹dowe. Nie traktuj¹ nas powa¿nie, nie znaj¹, nie szukaj¹ z nami kontaktu. I wreszcie: nie wspieraj¹ finansowo. Moim zdaniem: sami jesteœmy sobie winni.

Jeœli myœlisz, ¿e urzêdnik sam zaproponuje Ci wspó³pracê, doceni Twoj¹ aktywnoœæ, zachwyci siê projektem napisanym przez Twoje stowarzyszenie – ¿yczê powodzenia, bo niewielu takich jest. – Niestety, w wyobra¿eniach urzêdników organizacje pozarz¹dowe to „amatorskie kó³ka” pe³ne roszczeniowców – na portalu www.lubuszanin.org.pl swoimi spostrze¿eniami podzieli³a siê Justyna Lichwiarz z Fundacji „Bo tak!”. – Nie ukrywam, ¿e wina le¿y równie¿ po stronie NGOsów. Organizacje przychodz¹ z ¿¹daniami do w³adz, co przek³ada siê potem na nasze relacje. Do momentu, kiedy przedstawiciele organizacji nie zmieni¹ swojego podejœcia do instytucji, nie bêdziemy odbierani jako partnerzy do wspó³pracy. Ciê¿ko walczyæ ze stereotypem aktywisty, budowanym i utrwalanym na negatywnych doœwiadczeniach – dodaje. Nie ma racji? Moim zdaniem – trafia w samo sedno. Sama nale¿ê do organizacji, która dawno przesta³a liczyæ tylko na urzêdników. Zaczêliœmy pisaæ projekty, poszukiwaæ sponsorów. Efekty? Zaskakuj¹ce. Po pierwsze – staliœmy siê bardziej aktywni i przedsiêbiorczy. Nasze pomys³y – bardziej twórcze. Nasze zaanga¿owanie w sprawy stowarzyszenia wzros³o wielokrotnie. O wiele bardziej doceniamy to, co udaje nam siê zrobiæ – przecie¿ okupione jest wspólnym wysi³kiem. Poznaliœmy w³asn¹ wartoœæ. Za spraw¹ ró¿nych dzia³añ jest o nas g³oœno. Budowanie nowego wizerunku to kilkuletni proces. Ale wreszcie urzêdnicy zaczêli na nas patrzeæ ³askawszym okiem… Zaczêli z nami bli¿ej wspó³pracowaæ. STALI SIÊ PARTNERAMI. STALIŒMY SIÊ PARTNERAMI. Z niektórymi urzêdami pracuje siê tak dobrze, ¿e wspólnie wymyœlamy, co jeszcze mo¿na zrobiæ. A wspó³pracujemy z administracj¹ lubusk¹ i dolnoœl¹sk¹. Sponsorzy z roku na rok dopisuj¹. W maju, w górach, organizowaliœmy ogólnopolsk¹ imprezê. Dotacje z czterech

samorz¹dów i innych Ÿróde³, osiemnastu sponsorów, ok. trzydziestu wolontariuszy z naszego klubu, zaanga¿owanie spo³eczne innych organizacji, które nas wspiera³y… To dodaje skrzyde³. A przecie¿ robimy o wiele wiêcej rzeczy. Ktoœ powie: urzêdnicy ³aski nie robi¹. Ich obowi¹zkiem jest wspieranie aktywnoœci obywateli, w tym w³aœnie organizacji pozarz¹dowych. Ale przestañmy ¿yæ w œwiecie fantazji. My i oni to zwykle dwa ró¿ne œwiaty – i po ostatnich debatach w ramach projektu Lubuszanin.org.pl obawiam siê, ¿e ciê¿ko to bêdzie zmieniæ. To d³ugotrwa³y proces i obie strony musz¹ nad tym pracowaæ. – Samorz¹dowcy pomagaj¹ o tyle, ¿e nie przeszkadzaj¹ – podkreœla Justyna Lichwiarz. I opowiada o swojej fundacji: – Starostwo Powiatowe w ¯arach inicjatywê przyjê³o pozytywnie. Starosta Marek Cieœlak zadeklarowa³ pomoc i wsparcie, jest to dla nas bardzo wa¿ne, bo czujemy siê akceptowani i potrzebni. Gmina ¯ary równie¿ przyjê³a nas bardzo pozytywnie. Niestety, z Urzêdem Miasta w ¯arach nie uda³o siê zbudowaæ porozumienia, zostaliœmy zignorowani i potraktowani nieuprzejmie przez osobê odpowiedzialn¹ za wspó³pracê z NGO-sami. I dodaje, ¿e prawdziwa wspó³praca i wyzwalanie aktywnoœci w mieszkañcach nie polega na relacjach pan-wasal. – ¯e ludzie id¹ i prosz¹… To nie jest to samo, co inicjatywa oddolna – podkreœla. No w³aœnie: w ilu urzêdach jest osoba odpowiedzialna za wspó³pracê z organizacjami pozarz¹dowymi? Ilu pracowników administracji ma pojêcie, jak¹ rolê odgrywaj¹ organizacje pozarz¹dowe? Bardzo wa¿ny jest przep³yw informacji. Strony internetowe, biuletyny… To powinny byæ Ÿród³a, które pobudzaj¹ aktywnoœæ mieszkañców, informuj¹ o szkoleniach, spotkaniach, przedsiêwziêciach. A tymczasem informacjê o naszych debatach obywatelskich (by³o ich ju¿ szeœæ w ró¿nych powiatach), na swoich

16

stronach umieœci³o tylko parê instytucji. A przecie¿ by³y to dyskusje otwarte, dla mieszkañców! Z drugiej strony, wielu urzêdników ¿ali siê, ¿e trudno ludzi namówiæ do wspó³pracy. ¯e nie ma chêtnych, liderów, ¿e w ludziach brak poczucia wspó³zale¿noœci. I ¿e ³atwiej coœ zorganizowaæ w ma³ych miejscowoœciach, gdzie wszyscy znaj¹ siê dobrze i maj¹ œwiadomoœæ, ¿e robi¹ coœ dla siebie. Na Dolnym Œl¹sku niewielk¹ gmin¹ rz¹dzi najm³odszy burmistrz w Polsce. Wczeœniej zajmowa³ siê pisaniem projektów. Dziœ dzia³a wspólnie ze stowarzyszeniami, fundacjami. Ma³o tego – bywa, ¿e na skrzynce internetowej mo¿na znaleŸæ informacjê od niego z linkiem do strony, na której jest np. og³oszony konkurs grantowy. Wysy³a te¿ ponaglenia, bo któraœ z organizacji oci¹ga siê z pisaniem wniosku. Mobilizuje, pilnuje, podpowiada. Ale on wie, ¿e ta ma³a gmina ¿yje przez spo³eczników. Ale i w naszym województwie coraz wiêcej urzêdników zaczyna zdawaæ sobie z tego sprawê. I choæ pracownik administracji, i obywatel to dwa œwiaty, dwa spojrzenia – to jednak coraz wiêcej inicjatyw to wspólne dzia³ania samorz¹dowców i organizacji pozarz¹dowych, aktywnych mieszkañców. Niedawno, w Zielonej Górze, powsta³a Rada Organizacji Pozarz¹dowych. Jest poœrednikiem miêdzy obywatelami a urzêdem, ma pe³niæ rolê doradcz¹. Mo¿e - by ³atwiej by³o siê porozumieæ – warto pomyœleæ o takich radach w innych miastach i gminach?

Renata Wcis³o Studiowa³a politologiê na Uniwersytecie Jagielloñskim i Zielonogórskim. Dziennikarka Gazety Krakowskiej, potem Gazety Lubuskiej. By³a rzeczniczka ¿agañskiego urzêdu miejskiego. Wspó³pracuje z czasopismami, pisze, redaguje. Interesuje j¹

problematyka spo³eczna, pasj¹ s¹ góry i jaskinie. Za³o¿ycielka parku linowego pod ¯aganiem.


„Lubuszanin.org.pl”

S Y L W E T K A

nr 3(3) maj 2008

„ L U B U S Z A N I N A ”

„Cieszê siê, kiedy robiê coœ dla wsi” – Artur Matyszczyk

Cieszê siê, kiedy robiê coœ dla wsi Artur Matyszczyk

FOT. ARTUR MATYSZCZYK

– Bo Alicja nas scala – mieszkañcy Budachowa w samych superlatywach wypowiadaj¹ siê o kobiecie, dziêki której u nich ¿ycie a¿ têtni.

Budachów to niewielka wieœ w gminie Bytnica. Mieszka tu raptem nieco ponad pó³ tysi¹ca ludzi. Przez lata w tej poniemieckiej wsi niewiele siê dzia³o. Przesiedleñcy z wszystkich stron œwiata pozajmowali opuszczone domy. Tu¿ po wojnie nie dok³adali do nich ani z³otówki. Niepewni dalszego losu bali siê inwestycji w maj¹tek, co do którego nie byli przekonani, ¿e ju¿ na zawsze pozostanie ich. I tê niepewnoœæ przeszczepili m³odszym pokoleniom.

Sytuacja siê odwróci³a

– Ja po prostu lubiê siê udzielaæ spo³ecznie – jak zawsze z szerokim uœmiechem mówi Alicja Stempel.

17

Dlatego, podobnie jak w innych poniemieckich miejscowoœciach, w Budachowie tak¿e przez kilkadziesi¹t lat po wojnie ma³o co siê zmienia³o. Lokatorzy niechêtnie brali siê za odnawianie budynków. Ze œwieczk¹ w rêku mo¿na by³o szukaæ rewolucyjnych remontów. Ale od niedawna sytuacja siê odwróci³a. A wieœ, w której przez lata panowa³ marazm, dziœ a¿ têtni ¿yciem. Dzieje siê tak w g³ównej mierze dziêki Alicji Stempel. Kobieta mieszka tu ponad pó³ wieku. Od siedmiu lat jest kierowniczk¹ miejscowej w biblioteki. W budynku, do którego czuje wyj¹tkowy sentyment. Tu chodzi³a przecie¿ do przedszkola. We wsi koñczy³a szko³ê. Jak sama mówi o sobie, zrobi wszystko, ¿eby we wsi ju¿ zawsze wiele siê dzia³o. Wiele i ciekawie. I mo¿na jej wierzyæ na s³owo. Bo to kobieta, której robota pali siê w rêkach. – Ja tam siebie nie lubiê oceniaæ. Niech inni robi¹ to za mnie. Bo przecie¿ na sukces sk³ada siê praca ludzi – jak zwykle skromna pani Alicja niechêtnie opowiada o swoich osi¹gniêciach. A tych naprawdê nie brakuje. To w³aœnie dziêki niej w bibliotece od ponad dwóch lat co œrodê spotykaj¹ siê miejscowe gospodynie. Urz¹dzaj¹ sobie prawdziwie babskie rendez-vous.


„Lubuszanin.org.pl”

S Y L W E T K A

nr 3(3) maj 2008

„ L U B U S Z A N I N A ”

„Cieszê siê, kiedy robiê coœ dla wsi” – Artur Matyszczyk

Trzeba dzia³aæ, póki jest si³a – A co mamy tylko w domu siedzieæ? – pyta retorycznie Stempel. – Przynajmniej zejdziemy siê wspólnie. Sa³atki zrobimy. No i przy okazji poœpiewamy, szyde³kujemy. Jednym s³owem bawimy siê. Tr zeba dzia³aæ, póki jest si³a i s¹ chêtni. A nam ochoty do roboty nie brakuje. Dosz³o nawet do tego, ¿e nie mo¿emy siê doczekaæ kolejnego spotkania. Rozstaj¹c siê w œrodê, ju¿ gor¹czkowo planujemy tematykê nastêpnego zebrania. To nas ³¹czy. I daje mnóstwo radoœci.

przed publicznoœci¹ z ca³ego regionu. Panie próby maj¹ regularnie. Ostatnio jednak mia³y przerwê. Zajête by³y bowiem… lepieniem pierogów. S³ynnych, budachowskich, które s¹ prawdziwym pr zysmakiem lokalnego, wielkiego œwiêta. – Choæ œwiêto pieroga dopiero 21 czerwca, my lepimy ju¿ od dwóch tygodni. Siedzimy w kuchni, na zapleczu biblioteki. Praca a¿ wre. Wiadomo, musimy zd¹¿yæ na czas – uœmiecha siê pani Alicja. Poœpiech mo¿e niektórych dziwiæ. Wszak do imprezy zosta³o sporo czasu. Ale... Okazuje siê, ¿e aby zaspokoiæ wszystkich goœci gospodynie z Budachowa musz¹ ulepiæ, bagatela, 15 tysiêcy sztuk.

Uœmiech z jej twarzy znika rzadko. I byæ mo¿e dlatego te¿ inni mieszkañcy Budachowa o spo³eczniczce z krwi i koœci wypowiadaj¹ siê w samych superlatywach.

Z tego ¿eñskiego œpiewania s¹ teraz wymierne efekty. Panie zawi¹za³y pierwszy we wsi zespó³ „Szli do wsi”. Koncertuj¹ przy okazji lokalnych imprez i uroczystoœci. Bawi¹ jednak widzów nie tylko w swojej gminie. Staj¹ na scenie,

Dziœ kluseczki, które wychodz¹ spod palców budachowianek, równiutko u³o¿one w rz¹dkach, na specjalnych drewnianych podstawkach, wyl¹dowa³y w lodówce. Teraz czekaj¹ na goœci. Podobnie zreszt¹, jak i same panie z zespo³u œpiewaczego.

18

Jest dumna, bo ruszy³a m³odych Ale co ciekawe, grupa miejscowych mi³oœniczek wokalnych popisów, nie jest jedyn¹, której pani Alicja da³a ¿ycie. Wszak z jej inicjatywy w miejscowej bibliotece przynajmniej raz w miesi¹cu odbywaj¹ siê jesienne wieczory z poezj¹. I o ile z babskich spotkañ w ka¿d¹ œrodê korzystaj¹ starsze panie, na lirycznych wieczorach czêsto bawi¹ siê m³ode osoby. I z tego w³aœnie pani Alicja jest najbardziej dumna. ¯e uda³o jej siê tak¿e namówiæ do wspó³pracy m³odzie¿. – Ja po prostu lubiê siê udzielaæ spo³ecznie. Ogromnie siê cieszê, kiedy robiê coœ dla wsi – jak zawsze z szerokim uœmiechem opowiada pani Alicja. Uœmiech z jej twarzy znika rzadko. I byæ mo¿e dlatego te¿ inni mieszkañcy Budachowa o spo³eczniczce z krwi i koœci wypowiadaj¹ siê w samych superlatywach. – Alicja zawsze by³a aktywna spo³ecznie – bez chwili namys³u mówi so³tys Budachowa Danuta Spycha³a. – Ma wyj¹tkow¹ umiejêtnoœæ jednoczenia dzieci, m³odzie¿y i doros³ych. Dziêki niej tak naprawdê we wsi tyle siê dzieje. A ile ta kobieta dla nas znaczy œwiadczy fakt, ¿e gdy jej nie ma a biblioteka jest zamkniêta, ¿ycie u nas zamiera. Bo Alicja nas scala... Autor jest dziennikarzem „Gazety Lubuskiej”


19


20


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.