Wszystko, co powinieneś wiedzieć, zanim umrzesz

Page 1

A Z U

A S

ROZDZIAŁ CZWARTY

Tylko nie złamcie mu kości!

STEREOTYPY I MITY O BRANŻY POGRZEBOWEJ


A S

moment zostać odebrane ze szkoły. Według mnie działało to mniej więcej tak: klient podnosił trumnę ze swoim zmarłym i uiściwszy opłatę, wkładał ją pod pachę i wychodził. Jak ten zmarły w ogóle tam trafiał? To już nie zaprzątało mojej kilkuletniej głowy (dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji pojawić się w zakładzie pogrzebowym – nie, nikt nie wynosi zmarłych pod pachą). Byłam jednak tak pewna swego, że powtarzałam dzieciom w szkole, że tak właśnie wygląda zakład pogrzebowy. Trumny, a w nich ciała, gotowe do wyniesienia. Stworzyłam swoją małą bzdurę i zaczęłam się nią dzielić. Można mi wybaczyć to małe wykroczenie, ponieważ byłam dzieckiem. A co z dorosłymi powtarzającymi podobne bzdury?

A Z U

Doskonale pamiętam pierwszy zakład pogrzebowy, który zobaczyłam. Wprawdzie nigdy tam nie weszłam, ale często mijałam go w drodze do… sklepu zoologicznego. Aby kupić proso dla naszych papużek falistych, trzeba było minąć proste drewniane drzwi i pojedyncze okno, w którym znajdowała się wystawa z urną oraz wazon z białymi kwiatami. Na jasnym szyldzie pełne zawijasów litery układały się w nazwę zakładu. Ta prostota mnie fascynowała. Nie było w tym nic strasznego, co budziłoby we mnie grozę. A jednak widziałam, jak ludzie odwracają głowy lub w pośpiechu przechodzą na drugą stronę ulicy. Niejednokrotnie chciałam zajrzeć w okno, ale mama zawsze przyspieszała kroku, ciągnąc mnie dalej. Mogłam więc tylko wyobrażać sobie wnętrze. Jako kilkuletnie dziecko nie znałam jeszcze śmierci, ale samo określenie „zakład pogrzebowy” budziło we mnie dziwny podziw. Często wyobrażałam sobie, co kryje się za owymi drzwiami. W moich myślach pojawiał się obraz trumien ułożonych w rzędach. W trumnach tych leżały ciała oczekujące na swoich bliskich, trochę jak dzieci, które mają za

To tylko kilka stereotypów, które powtarzamy jak tamta mała dziewczynka, która nie mogąc się przekonać na własne oczy, stworzyła swoją prawdę. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że nieobalone mity mogą sprawić, że śmierć stanie się dla nas jeszcze większym tabu, a pracownicy działający w branży wciąż będą się wydawać zimni i niedostępni. Wydaje mi się, że

72

73

„Słyszałeś, że żeby ubrać trupa, trzeba mu złamać kości?” „Wiesz, że w krematorium śmierdzi palonym mięsem?” „Grabarze zawsze chodzą nalani, przecież każdy to wie!”


najwyższy czas dorosnąć i przestać wierzyć opowieściom małych Małgosi.

Paweł, tanatokosmetolog, 2 lata w branży W Polsce panuje stereotyp, że ktoś, kto przygotowuje ciała do pochówku, nadużywa alkoholu. Nie znam ani jednej osoby, która przed pracą z ciałami musi się napić. Sam nie lubię alkoholu, myślę że ten stereotyp bierze się z naszej pamięci o prosektoriach szpitalnych z czasów PRL-u lub z cmentarnych dowcipów. Mitem jest również to, że kobieta nie może pracować w kostnicy. Dlaczego nie? Są specjalne triki, nawet kobieta poradzi sobie więc z ubraniem osoby zmarłej czy włożeniem jej do trumny bez pomocy drugiej osoby. Do tej pracy na pewno trzeba mieć dużą odporność psychiczną i nie bać się duchów, bo strach powoduje niepotrzebne emocje, a to może stwarzać sytuacje, których w rzeczywistości nie ma.

A Z U

Mateusz, sprząta po zgonach, 10 lat w branży Ludzie myślą, że mogą po zwłokach posprzątać domestosem. Pracownicy nieprofesjonalnych firm zalewają plamy pozostałe po zgonie octem. To jest dopiero mit. W Polsce umiera rocznie około 400 000 ludzi, nie wszyscy umierają w szpitalach. A my nie sprzątamy przecież po zgonach wszystkich Polaków. Więc co z resztą? Po innych sprzątają rodziny, zasypując plamy proszkiem do prania. 74

A S

Nie ma mowy, żeby to zadziałało, tak się po prostu nie da. Pozostałości człowieka wnikają w strukturę podłogi, w ściany. Nie wystarczy zeskrobać z powierzchni. Smród i bakterie pozostaną.

Piotr, balsamista/instruktor, 17 lat w branży Największy mit to oczywiście łamanie kości, chociaż o to nie pytają kursanci, a rodziny w zakładach. Za to kursanci czasami dziwią się, że zarost i paznokcie po śmierci nie rosną. Mieliśmy takie zwłoki, które zabalsamowane przeleżały od zjazdu do zjazdu, i to był dla wielu szok, że zarost nie odrósł, a paznokcie nie zmieniły swojej długości. Dobrze, że można było obalić ten mit za pomocą faktów. Kolejna rzecz to zakażenia od zmarłych. Oczywiście taka sytuacja może mieć miejsce, jeżeli zmarły cierpiał na chorobę zakaźną, chociaż przyznam, że trzeba by mieć naprawdę wyjątkowego pecha. Taki moment krytyczny jest zawsze wtedy, kiedy zmarły „odetchnie”. Zdarza się, że jeżeli ktoś umiera na wdechu, nagromadzone w płucach powietrze może się uwolnić np. podczas ubierania zwłok. W tym „wydychanym” powietrzu mogą znajdować się bakterie, a więc jest to potencjalne zagrożenie. Czasami takiemu wydechowi towarzyszy dźwięk, ale najczęściej nie da się tego nawet zauważyć. Jeżeli jednak przestrzegamy zasad bezpieczeństwa, to nic nam nie grozi.

75


A S

Grzegorz, sprząta po zgonach, 10 lat w branży Niektórzy mylą nas z zakładami pogrzebowymi. My nie wynosimy ciał, kiedy przyjeżdżamy na miejsce, już ich tam nie ma. Do tego czasami ludzie mówią, że roznosimy trupi jad. Albo że jesteśmy hienami i po to opróżniamy mieszkanie żeby je sobie zainkasować. Wszystko to kompletna bzdura. To jest czyjaś własność. Ale ludzie lubią gadać, dlatego zawsze robimy tak, że osoba, która jest naszym zleceniodawcą, musi z nami wejść do mieszkania. Zabezpieczamy ją, ubierając w kombinezon, rękawice i maskę i prosimy, żeby dokonała oględzin. Nie chcemy, żeby ktoś nam potem powiedział, że coś wyrzuciliśmy albo zabraliśmy. Biżuteria, kosztowności, pamiątki rodzinne. To nie jest nam potrzebne. Jeżeli taka osoba chce coś zostawić, to zawsze mówimy, że na własną odpowiedzialność. Czy to jest nowe mieszkanie, czy stare, nowa lodówka, czy telewizor – idzie do kontenera, do utylizacji. To są elementy chłonne, których nie da się dekontaminować. Dokumenty ozonujemy i w miarę możliwości dezynfekujemy. Ale mit hien żyje i ma się dobrze. Proszę sobie wyobrazić: Sopot, sprzątamy po bardzo bogatym człowieku. Przed domem stoją kontenery, do których wszystko wrzucamy. Ludzie tylko na to czekają, obserwują. A potem przeglądają, patrzą, co im się przyda. Zawsze uprzedzamy, że to, co w kontenerze, jest skażone. Nikogo to nie powstrzymuje.

Anna i Jacek, mistrzowie ceremonii świeckich, 28 lat w branży A: Śmierć jest w ogóle otoczona mitami. Ale one wszystkie mają tyle samo sensu, co nietoperz wkręcający się we włosy. Chyba najsłynniejszym mitem jest łamanie zmarłym kości przez pracowników zakładów pogrzebowych w trakcie ubierania ciała do trumny. Inna wersja tego mitu to rozcinanie ubrań, by założyć je na sztywne ciało. Jedno i drugie to zupełna nieprawda. Po pierwsze, stężenie pośmiertne mija po kilku lub nawet kilkunastu godzinach, a nawet jeśli nie minie do końca, stawy dają się „rozćwiczyć”. Po drugie… czy przygotowując danie z kurczaka, spróbowała pani kiedyś złamać kurczęcą kość? Prawie niewykonalne… A co dopiero ludzką?! Możemy się spotkać z zatrzymywaniem zegarów, co kompletnie nie ma sensu, ale niektóre przesądy mają sensowną podstawę, na przykład słynne puste noce. Trzymało się tego zmarłego przez trzy dni i trzy noce, a sąsiedzi, rodzina i przyjaciele przychodzili czuwać. Po co było to czuwanie? Ano po to, żeby mieć pewność, że zmarły faktycznie nie żyje. Robiło się zmarłemu kawały, czyli łaskotało się go w stopy, pociągnęło za ucho, to było takie sprawdzanie, czy się nie ocknie. Bo lepiej, żeby się ocknął na katafalku, niż w trumnie. Ale wiele tych przesądów jest właśnie tylko tym: przesądem. Chociażby wiązanka kwiatów i ich parzysta liczba. Bo jeżeli kwiatów będzie nie do pary, to darczyńca zostanie w charakterze tego brakującego kwiatka pociągnięty do

76

77

A Z U


grobu. Kolejny przesąd: w dniu pogrzebu nie przynoszono zniczy, jedynie kwiaty. Przyznam szczerze, że ja jestem za tym, żeby to pozostało, ponieważ gdy mam stanąć nad grobem, który jest już zamknięty i przykryty kwiatami, to jeżeli stoi przed nim 8 zniczy, a ja mam podejść bliżej, oddać honory i następnie zwrócić się do rodziny, to muszę się pilnować, żeby nie wjechać togą w te płomyki.

A S

A: Pamiętam, kiedy podczas pewnych szkoleń branżowych występował lekarz i powiedział, że medycyna przez długi czas miała problem z określeniem momentu śmierci, kiedy naprawdę człowiek nie żyje. I mało tego, on powiedział, że istnieją pewne komórki, które wykazują aktywność pięć dni po śmierci. Pięć dni! Słysząc to, jeden z naszych kolegów podniósł rękę i mówi: „Chwileczkę, to jak ja mam na trzy dni po zgonie zamówioną kremację i ładuję tego zmarłego do pieca, to znaczy, że te komórki cierpią? Czy ja go żywcem palę?”. I tu wszystkim zrobiło się nieswojo. Nagle się okazuje, że medycyna idzie do przodu i nic już nie jest takie oczywiste. Dodajmy do tego jeszcze przechowywanie ciał w chłodniach i każdemu włosy stają dęba.

Aleksander, przedsiębiorca pogrzebowy/laborant sekcyjny, 26 lat w branży Owszem, nadużywanie alkoholu obserwowało się kiedyś wśród grabarzy. Dzisiaj już nawet zakres obowiązków takiego grabarza się zmienia. To się działo ze względu na to, że było przyzwolenie. Ogólnie uważano, że skoro pracujesz przy zmarłych, a to ciężka praca, to weź, napij się. Ludzie się nawet poniekąd tego spodziewali. Teraz wymagania, standardy obsługi rosną więc picie musi być eliminowane. Chciałbym również podkreślić, że mity są najczęściej spowodowane lękiem. Wiele osób, które prowadzi zakłady, tego lęku przed trupami nie ma. Ale ludzie się boją. Wymyślają trupi jad, powtarzają takie rzeczy, no i rodzi się mit. Bo jak to takie wszystko okropne, a ktoś się decyduje na taką pracę? Więc ten strach każe im myśleć, że coś z takimi ludźmi jest nie tak, że są w jakiś sposób inni od reszty. Dalej kremacja: ludzie spodziewają się dymu buchającego z pieców krematoryjnych, bo takie zdjęcia widzieli na lekcji historii. A moi sąsiedzi często mówią, że choć mają balkon wychodzący na komin, nigdy dymu nie widzieli. Spalanie jest bezwonne i bezdymne, ponieważ piece są wyposażone w dwa palniki, jeden służy do palenia ciała, a drugi rozrzedza spaliny. To oczywiście nie znaczy, że on nie zadymi. Może się zdarzyć, ale generalnie nie powinno. Jak mocno dymi, to coś jest z piecem nie tak. Jednym z głupszych mitów, jakie słyszałem to ten, że z krematorium śmierdzi palonym mięsem. To jest dla mnie po prostu hit.

78

79

A Z U

J: Co więcej, od tych zniczy lubi się celofan zająć. Jedni położą kwiaty gołe, inni w celofanie, są jeszcze te szarfy i wstęgi, więc jak się to zwinie przy płomienieniach, to potem właśnie w prasie jest nagłówek: „Horror na cmentarzu!”.


A S

Mateusz, mistrz ceremonii świeckich, 10 lat w branży Znam chyba wszystkie istniejące stereotypy. Nie mają one dzisiaj odzwierciedlenia w rzeczywistości. Rzadko się spotyka, żeby grabarz był pijakiem. Na pewno nie w dużych miastach. Przez wszystkie lata pracy spotkałem się tylko z księdzem, od którego było czuć. Może na wioskach problem pojawia się częściej, ale to raczej nie jest spowodowane tym, że grabarz musi pić, bo styka się z nieszczęściem. To raczej picie z nudów. Pogrzebów mało, pracy nie ma. No to seteczka! Czy osoby z branży są dziwne, ponieważ pracują z trupami? Z tym również się nie spotkałem. Powiedziałbym, że ludzie po prostu nie palą się do tej pracy. Dorabiamy się na nieszczęściu innych. A psycholog na czym zarabia? A lekarz? Każdy na czymś zarabia. Ludzie zawsze będą umierać, zmarłych trzeba będzie chować. Stwierdzenie, że zarabiamy na nieszczęściu innych, jest prawdziwe. Wszystko jednak zależy od tego, w jakim kontekście zostanie użyte. Jeżeli uważasz, że jesteśmy hienami, które żerują na tragedii innych, nie korzystaj z naszych usług. Zrób to samemu, nie ma problemu. Każdy cmentarz pozwoli, żeby to rodzina wykopała dołek. Przesyp 3 tony ziemi i wtedy zobaczymy, czy uszanujesz pracę grabarza. To jest godzina machania łopatą, czasami w słońcu, czasami w deszczu, bo pogrzeb musi się odbyć. Ktoś to musi robić. Zakład pogrzebowy to firma. Nikt nie będzie pracować za darmo. Ale są mity, z którymi borykamy się przy prawie każdym zleceniu. Za kilka dni będę prowadzić pogrzeb. Rodzina

Anna, tanatokosmetolog i przedsiębiorca pogrzebowy, 27 lat w branży Gdybym dostała złotówkę za każdym razem, gdy usłyszę o tym łamaniu kości… Proszę sobie wyobrazić: rodzina przychodzi i chce być przy ubieraniu zmarłego, żebyśmy kości nie połamali. Często pada pytanie: czy trzeba będzie tacie złamać kość? Ja zawsze odpowiadam: „Nie ma możliwości, żebyśmy łamali kości, no proszę spojrzeć

80

81

z różnych powodów zdecydowała się na mistrza ceremonii. To niejednokrotnie źródło konfliktów. Jak to: nie będzie księdza? Pogrzeb bez księdza to nie pogrzeb! Ksiądz musi być i koniec. Ludzie zwyczajnie nie rozumieją, że pogrzeb nie jest sakramentem. Głos na pogrzebie może zabrać ktokolwiek, pochować może ktokolwiek, to nie zamknie osobie zmarłej drogi do raju. Ale to może nie tyle mit czy zabobon, co podejście ludzi. Nie widzą szerszej perspektywy, po prostu taki zwyczaj, że jak pogrzeb, to ksiądz. Nie lubią tego kwestionować. No i łamanie kości. Wie pani, czemu ludzie myślą, że łamiemy kości? Już tłumaczę: krew, która się nie porusza, krzepnie. U żywego człowieka krew przepływa przez żyły, ale kiedy człowiek umiera, cały proces ustaje. Jest tak, jakby ta kończyna cały czas była napięta. To pierwsze poruszenie jest zawsze trudniejsze i może skojarzyć się z łamaniem. Ale nie ma żadnego dźwięku. Chodzi tylko o to, żeby ruszyć skrzepniętą krew.

A Z U


na mnie! Gdzie ja, taka kruszynka, mam sto pięćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, mam złamać kość osobie zmarłej, która jest wyższa i cięższa ode mnie?”. Wtedy najczęściej dociera. Nie pozwalam na to, żeby ten mit ewoluował. Co jeszcze? A, no tak! Po niedzieli nie chcą pochować. Z tym się najczęściej spotykam. My w ogóle chcemy odchodzić od tych mitów i stereotypów. Że wszystko na czarno. Wiem, że klient przychodzi do nas w trudnej sytuacji. Ale czy musi go zewsząd otaczać ta czerń? Ja właśnie chcę do tego podejść bardziej nowocześnie, chcę, żeby ludzie, wychodząc od nas, już nie powtarzali, że w zakładzie pogrzebowym łamie się kości. Albo nazywanie obsługi zakładu grabarzami. Jak to słyszę, to od razu mówię, że to nie te czasy! Proszę spojrzeć na mojego pracownika, on jest ubrany lepiej niż niejeden mężczyzna uczestniczący w pogrzebie! Nawet nasza kaplica jest niestandardowa, cała na biało. Oczywiście są religijne obrazy, kwiaty. Kiedy zaczęłam pracować z tatusiem, inaczej tam wyglądało, ale mnie to przerażało, więc zaczęłam zmieniać. Nawet jak się wchodzi do naszego prosektorium, to wszystko jest w bieli. Chcę, żeby ludzie inaczej zaczęli nas postrzegać.

A S

uzupełnia. I czy to jest brak pomidorów, samochodu, nowej fryzury czy usługi, jaką jest rozmowa, to wciąż jest to wymiana na zasadzie: ty masz zapotrzebowanie – ja mogę je spełnić. Na szczęście to się powoli zmienia, np. praca psychologa jest dzisiaj dużo bardziej powszechna. Wiele osób otwarcie mówi o tym, że korzysta z pomocy terapeuty, podczas gdy jeszcze kilka lat temu mało kto by się do tego przyznał, ponieważ reakcja społeczeństwa byłaby negatywna, panowało bowiem przeświadczenie, że tylko mocno zaburzona osoba potrzebuje psychologa. Dzisiaj wiemy już, jak ważne jest dbanie o zdrowie psychiczne.

A Z U

Anja, towarzyszka w żałobie, rok w zawodzie Mnie osobiście przeszkadza jedna opinia: że dorabiamy się na cudzym nieszczęściu. A przecież wymiana usług polega na tym, że ktoś ma jakiś brak, a ktoś inny go

Damian, balsamista, 8 lat w branży Spotykam się ze zdaniem, że w branży pogrzebowej pracują osoby z wykształceniem podstawowym, które nie mają dostatecznych kompetencji, żeby móc podjąć pracę gdzieś indziej. Kolejna rzecz to samotność – w pogrzebówce pracują odludki, które nie mają żadnych zdolności interpersonalnych. Ten stereotyp jest podtrzymywany w filmach, dlatego tak mocno zakorzenił się w umysłach ludzi. No i oczywiście alkohol – branża, która nie wylewa na kołnierz. Przyznam, że znam tylko jednego prosektoranta, który chociaż na co dzień nie spożywa alkoholu, to kiedy przychodzi do przygotowania dziecka, on nie potrafi sobie z tym poradzić inaczej niż po kilku głębszych. A i tak wtedy płacze nad ciałem. Jak dla mnie to bardziej oznaka

82

83


tego, że ten człowiek się nie nadaje do takiej pracy, niż potwierdzenie, że wszyscy piją. Czasami słyszę również, że ludzie boją się obudzić w trumnie i dlatego wybierają kremację. Śmierć jest wciąż procesem pełnym tajemnic, aczkolwiek możemy dość jasno określić, kiedy ktoś na pewno nie żyje, chociażby za pomocą plam opadowych. Plamy opadowe powstają, kiedy krew przestaje krążyć. Jeżeli krew nie krąży, mózg nie otrzymuje tlenu, więc człowiek jest już na pewno martwy.

A Z U

Aneta, mistrz ceremonii świeckich, 2 lata w branży Ludzie boją się śmierci, ogólnie boją się tego tematu. Od lat jestem również współwłaścicielką zakładu pogrzebowego. Ludzie postrzegają nas jako osoby twarde. To specyficzna branża, więc często mówi się, że nie mamy serca albo uczuć, że jesteśmy nieprzystępni. Ale to nieprawda. Większość osób, z którymi współpracowałam, to osoby serdeczne i ciepłe. Owszem, trzeba być bardzo wyważonym i delikatnym w kontaktach z ludźmi, ponieważ nawet drobne przejęzyczenie może wywołać agresję. Ludzie miewają również nierealne oczekiwania. Zdarzyła nam się sytuacja, że rodzina przyjechała po nas o północy w święta Bożego Narodzenia żebyśmy zabrali ze sobą trumnę i przyjechali do zmarłej, by tam ją ubrać na miejscu i do tej trumny włożyć. Jesteśmy branżą, od której każdy trzyma się z daleka.

84

A S

Krzysztof, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego, 36 lat w branży Z mitami spotykam się już rzadko, ponieważ z racji pełnionej funkcji stoję po nieco innej stronie. Ale zakład pogrzebowy nigdy nie będzie postrzegany jako coś dobrego. Wykonuje kawał dobrej roboty, ale trzeba się liczyć z tym, że każdy będzie postrzegał tych ludzi jako zabierających naszego bliskiego, odprowadzających w ostatnią drogę. To nigdy nie będzie przyjacielska relacja. Osoby organizujące pogrzeb w dobrym zakładzie, takim, co szanuje zmarłego i jego rodzinę, będą wdzięczne, może nawet polecą taką firmę, ale nigdy nie będzie zachwytu pod tytułem „Ale tu było fajnie!”. Było dobrze, ale jednak to oni pochowali moją mamę, tatę, wujka. Zakład pogrzebowy jest ostatnim ogniwem łączącym żywych ze zmarłym. Dopóki nie zostanie on złożony w grobie, ta więź jeszcze istnieje, ale kiedy znajdzie się w ziemi, to ostatnia nić się urywa. Zawsze będzie dystans.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.