„Złowieszczy, stylowy i porywający. Co robisz po stworzeniu jednego z największych thrillerów ostatniej dekady? Piszesz coś jeszcze lepszego” – przeczytać można w zagranicznych recenzjach najnowszej książki autora światowego bestsellera – „Pacjentki”. Alex Michaelides powraca z nową książką o równie oszałamiającym zakończeniu. Premiera „Bogiń” już 29 września. Przedstawiamy fragment najbardziej wyczekiwanego thrillera tej jesieni.
Zoe mieszkała przy Eros Court – jednym z mniejszych dziedzińców, gdzie akademiki otaczały kwadratowy trawnik. Na środku trawnika stał wyblakły posąg Erosa dzierżącego łuk i strzałę. Wieki opadów i rdza znacznie go postarzyły i przekształciły cherubina w małego, starego zielonego człowieczka. Wzdłuż fasad budynków stojących przy dziedzińcu znajdowały się wejścia na klatki schodowe wiodące do pokojów. W każdym rogu dziedzińca stała wysoka kamienna wieżyczka. Zbliżając się do jednej z nich, Mariana spojrzała w górę i w oknie na trzecim piętrze zobaczyła siedzącą Zoe. Ona jej nie widziała. Mariana stała tak przez moment i ją obserwowała. Łukowe okna ze szprosami miały szybki w kształcie rombów oprawione w ołów, które rozbijały wizerunek Zoe na małe kawałeczki – Mariana nagle złożyła z tych elementów inny obraz: nie dwudziestoletniej kobiety, ale sześcioletniej dziewczynki, zwariowanej i uroczej, z czerwoną buzią i warkoczykami. Martwiła się o tę dziewczynkę i darzyła ją wielką czułością. Biedna mała Zoe – tak wiele przeszła. Marianę przerażeniem napawała myśl, że będzie musiała zranić ją jeszcze bardziej i przekazać jej te okropne wieści. Pokręciła głową, przestała się ociągać i weszła spiesznie do środka. Wspięła się po kręconych, wypaczonych ze starości schodach do pokoju Zoe. Drzwi były otwarte, więc przestąpiła próg. W przestronnym pomieszczeniu panował lekki bałagan – ubrania leżały na fotelach, a w zlewie stały brudne kubki. Znajdowały się tu: biurko, mały kominek i wyłożone poduszkami siedzisko w oknie wykuszowym, gdzie siedziała Zoe otoczona książkami. Na widok Mariany dziewczyna cicho krzyknęła. Zerwała się na równe nogi i rzuciła jej w objęcia. – Przyjechałaś. Nie sądziłam, że to zrobisz. – Oczywiście, że przyjechałam. Mariana próbowała się cofnąć o krok, ale silny uścisk Zoe jej to uniemożliwił. Poczuła jego ciepło, serdeczność. Odwykła od takiego rodzaju dotyku. Zrozumiała teraz, jak bardzo się cieszy, że widzi siostrzenicę. Nagle zalała ją fala emocji. Zoe zawsze była jej drugą po Sebastianie ulubioną osobą. Uczyła się w szkole z internatem i Mariana z Sebastianem nieoficjalnie ją adoptowali – Zoe miała swój pokój w żółtym domu i mieszkała u nich w czasie przerw międzysemestralnych i wakacji. Uczyła się w Anglii, bo jej ojciec był Anglikiem – Zoe była Greczynką tylko w jednej czwartej. Po ojcu odziedziczyła jasną karnację i niebieskie oczy, więc jej „ćwierćgreckość” nie była dostrzegalna. Mariana zastanawiała się, jak i czy w ogóle się kiedyś ujawni – czy nie zdusił jej wielki mokry koc prywatnej angielskiej edukacji. Zoe wreszcie uwolniła Marianę z objęć, ta zaś, najdelikatniej jak umiała, przekazała jej informację o zidentyfikowaniu ciała Tary.