Kraina wiecznego zimna

Page 1

1

Wyścig się zaczyna Rankiem 6 września 1837 roku francuska antarktyczna eks pedycja odkrywcza, złożona z bliźniaczych korwet Astrolabe i Zélée, ze stusześćdziesięcioosobową załogą, wyruszyła spod białych klifów Tulonu. Gazety okrzyknęły wyprawę d’Urville’a skazaną na porażkę, a mała flotylla łódek z rodzinami członków załogi podrygiwała obok korwet w smutnej procesji. Matki i żony płakały otwarcie, jak się okazało całkiem słusznie. Zanim d’Urville doczołgał się z powrotem do Tulonu trzy lata później, jedna czwarta jego załogi zmarła albo zdezerterowała.

On sam wrócił jako człowiek zdruzgotany, któremu nie zostało wiele życia. Siedemdziesiąt lat przed ka pitanem Scottem Antarktyda stworzyła swoich pierwszych męczenników.Wtymsamym czasie w Waszyngtonie francuskie ambicje dotyczące Oceanu Południowego oraz imponujący życiorys Dumonta d’Urville’a zaprzątały stale myśli członków administracji Jacksona. W latach trzydziestych XIX wieku granica Ameryki wciąż jeszcze znajdowała się bardziej na oceanach niż na zachodzie. Andrew Jackson przewertował opasłe tomy upamiętniające pacyficzną ekspedycję d’Urville’a z lat 1828–1829 na pokładzie Astrolabe i był urzeczony znakomitymi ilustracjami i ogólną atmosferą bohaterskiego przedsięwzięcia. Zadeklarował, że Stany Zjednoczone przygotują wyprawę na jeszcze większą skalę, z naukowymi cudami jak u d’Ur ville’a, które będą tego dowodem. Było to w 1836 roku. Jednak trzy

36 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna lata później, kiedy Jacksona nie było już w Białym Domu, Amerykańska Ekspedycja Badawcza wciąż marnowała czas w porcie w Hampton Roads, w Wirginii, jako ofiara konflik tów i ogólnej niekompetencji zarządu floty. Ekspedycja francuska została ogłoszona światu za pośred nictwem gazet w 1837 roku. Następnego lata, kilka dni przed tym jak kapitan Charles Wilkes wreszcie wydał rozkaz wyru szenia amerykańskiej flotylli antarktycznej, dotarła do niego szokująca informacja, że d’Urville dopłynął już do Ziemi Ognistej, na krańcu Ameryki Południowej i podążał dalej na południe. d’Urville zostawił notkę informującą o swoich zamiarach w najbardziej samotnej skrzynce pocztowej świata, na wzgórzu nieopodal przylądka Horn. Kapitan statku wielorybniczego z Nowej Anglii znalazł ją tam i sumiennie przywiózł do Bostonu. Sfrustrowani Amerykanie, którzy jako pierwsi ogłosili swoje antarktyczne plany, byli teraz o równy rok za Francuzami.Jednakjakkolwiek wielka była amerykańska udręka spo wodowana przewagą d’Urville’a, nie mogła się ona rów nać z darciem szat, jakie miało miejsce w Londynie latem 1838 roku, pierwszego roku rządów królowej Wiktorii. Tu taj rządzący tą światową potęgą musieli znosić upokorzenie ustąpienia miejsca w wyścigu do odkrycia bieguna południowego zarówno Francji, jak i Stanom Zjednoczonym. Brytyjscy naukowcy, kierowani przez inżyniera o nazwisku Edward Sabine, od dawna naciskali na misję antarktyczną, która pozwoliłaby zakończyć sporządzanie map magnetycznego pola Ziemi. Jednak Sabine nigdy nie zdołał przedstawić swojego donkiszotowskiego planu uwadze rządu Jej Wysokości, a co dopiero złożyć go na biurku premiera. Wieści o ekspedycjach d’Urville’a i Wilkesa zmieniły tę sytuację. W listopadzie 1838 roku wyprawa na biegun połu dniowy była przedmiotem pilnych dyskusji w pałacu, w obec

371. Wyścig się zaczyna ności młodej królowej i pierwszego z jej wielu premierów, lorda Melbourne’a. Po nich nastąpiło spotkanie z kanclerzem skarbu. Z niemal niestosownym pośpiechem zmateria lizowało się sto tysięcy funtów na sfinansowanie królewskiej ekspedycji w poszukiwaniu Terra Incognita Australis. Wiele osób uważało, że to poniżej godności Brytyjczyków, jako naj większej morskiej potęgi, by współzawodniczyć z francuskimi i amerykańskimi okrętami w jakiejkolwiek oceanicznej wy prawie. A jednak oto i oni, wciągnięci w wyścig do bieguna południowego. Kiedy już raz się zdeklarowali, nie było miejsca na półśrodki. Admiralicja wysłała swoje najlepsze statki: zdolne przełamywać lody okręty Erebus i Terror, oraz prawdziwego polarnego bohatera, Jamesa Clarka Rossa, sławnego odkrywcę północnego bieguna magnetycznego, jako ich dowódcę.Ale nawet rządzący Imperium Brytyjskim nie mogli spo wolnić czasu. Jako ostatni wskakujący do króliczej nory an tarktycznego wyścigu Ross dotarł do podzwrotnikowej Ma dery, położonej u wybrzeży Afryki, w październiku 1839 roku. Jego oficerowie wspięli się na jej słynny szczyt, by spojrzeć na Ocean Atlantycki i poszukać małego stożka z kamieni, kopca z wiadomościami, pozostawionego przez ich rywala, Wilkesa. Notatka Amerykanina została zjedzona przez kozy, ale oficerowie Erebusa dowiedzieli się od miejscowych o planach Wilkesa, uwzględniających wyruszenie na południe jeszcze tego lata. Biorąc pod uwagę, że lód na morzach Antarktyki cofa się tylko na trzy miesiące w roku, od grudnia do lutego, znaczyło to, że biegun południowy był w tym roku poza zasięgiem Brytyjczyków. Nie ze swojej winy Ross znalazł się o rok za Amery kanami i o dwa za Francuzami. Mgliste widmo porażki zawis ło nad nim i jego ekspedycją. Rozważając swoje możliwości na Maderze, Ross zdecydował, by w tym roku posunąć się najda lej jak to tylko możliwe na południe, na subantarktyczne wody

Dlaczegozapuścić.biegun południowy? Dlaczego teraz? Król, jak sądził d’Urville, czytał przygodowe opowieści dwóch sław nych wielorybników: Anglika Jamesa Weddella i Ameryka

38 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna Oceanu Indyjskiego, z Wyspami Kerguelena, być może do najbardziej odległego portu na Ziemi. Stamtąd czekała go odyseja na wschód, do australijskiego portu Hobart, gdzie mógł zdo być informacje na temat francuskich i amerykańskich postę pów i zaplanować, jak można pokonać rywali, nie szczędząc żadnych koniecznych środków. Jeszcze wiosną 1837 roku król Ludwik Filip zaskoczył Dumonta d’Urville’a, akceptując jego prośbę o trzecią ekspedycję na morza południowe. Jednak radość sławnego podróżnika nie trwała długo. Jego wysokość zastrzegł, że w swojej trzyletniej wyprawie d’Urville powinien zawrzeć próbę dotarcia do bieguna południowego i zatknięcia tam francuskiej flagi przed Brytyjczykami i Amerykanami oraz wytyczenia nowych miejsc do polowań dla znajdujących się w trudnej sytu acji francuskich wielorybników. d’Urville był zszokowany. Po dziwiał brytyjskich polarników, Cooka, Parry’ego oraz Johna i Jamesa Rossów, ale wolałby trzy lata w tropikach od dwóch miesięcy wśród lodu. Nikt nie wiedział, co znajduje się na południe od 74 równoleżnika: otwarte morze, kontynent zapełniony nigdy niewidzianymi stworzeniami czy może wielka otchłań? d’Urville, który przez całe swoje życie był człowiekiem nauki i przygody, nigdy nie uważał, że to właśnie on powinien rozwiązać tę zagadkę. Odwołał się do swojego bohatera, Jamesa Cooka, który sześćdziesiąt lat wcześniej zatrzymał się przed południowymi masami lodu i oświadczył, że jest to straszliwe miejsce, w które żaden człowiek nie chciałby się

391. Wyścig się zaczyna

20  Chapter 1

Rys. 1.1. Pośmiertny portret Dumonta d’Urville’a, autorstwa Jerome’a Cortelliera (1846). Grand Palais, Pałac w Wersalu

nina Benjamina Morrella. Obaj autorzy przedstawiali kuszące perspektywy oceanicznej drogi do południowego bieguna, tropikalnych temperatur i dziewiczego lądu, z bogatymi zasobami wielorybów i fok, leżącego poza lodową fosą, która zniechęciłaPodczasCooka.przygotowań do podróży d’Urville odwiedził Londyn, aby zebrać jak najwięcej informacji i zakupić najnowsze mapy i kompasy w stolicy morskiego świata. Urzędnicy admi ralicji, których spotkał, milczeli na temat dalekiego południa, urażeni, że francuska ekspedycja zamierza odkrywać „brytyj skie” wody. Jeśli jednak poruszyło się temat wyprawy Jamesa Weddella z 1823 roku, stawali się nagle bardzo rozmowni. Ka pitan Weddell był „prawdziwym dżentelmenem”, a rekordowe was short-lived. His Majesty stipulated that D’Urville include, in his three-year cruise, an attempt on the South Pole to plant the French flag ahead of the British and Americans, and chart new killing fields for struggling French whalers. D’Urville was dismayed. He admired the British polar explorers— Cook, Parry, and John and James Ross—but he would take three years in the tropics over two months in the ice. No one knew what lay beyond 74° south: an open sea, a con tinent filled with unheard-of creatures, perhaps a g iant abyss? D’Urville, a man of science and adventure his entire adult life, had never seen this particu lar mystery as his to solve. He deFig. 1.1. Posthumous portrait of Dumont D’Urville, by Jerome Cortellier (1846).— Grand Palais, Chateau de Versailles.

Final PDF © Copyright 2020 Princeton University Press No part of this book may be distributed, posted, or reproduced in any form digital or mechanical means without written permission of the publisher.

40 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna dotarcie do 74 równoleżnika – tryumfem brytyjskiego żeglarstwa. Francuscy czytelnicy pochłaniali tłumaczenie historii Weddella. Jednak d’Urville, który nigdy nie słyszał o dżen telmenie łowcy fok, nadal był nieprzekonany. A jeśli chodzi o „Największego Kłamcę na Pacyfiku”, Benjamina Morrella, to jego pseudonim był dobrany odpowiednio. Jednak nikt na francuskim dworze nie był wystarczająco mądry, żeby trzy mać te przygodowe opowieści z dala od królewskich rąk, ani wystarczająco odważny, żeby powiedzieć mu, że wszystko to tylkoWfantazje.swoich dwóch pierwszych podróżach dookoła świata d’Urville był zdecydowany i pełen nadziei, był panem swoich własnych iluzji. Jednak teraz był starym człowiekiem (jeśli liczyć w morskich latach), przewlekle chorym i pozbawionym złudzeń. Podczas długiego lata przed startem jego antarktycznej ekspedycji czuł, jakby tracił z oczu swoje przeznaczenie. W najtrudniejszych momentach myślał, że zostawia swoją ukochaną żonę i synów dla długoletniej misji na krańce Ziemi w pogoni za nieosiągalną nagrodą.

D’Urville zalecał się do Adélé Pépin w książkowy spo sób, przesiadując w sklepie jej ojca, w Tulonie, podczas gdy ona uśmiechała się do niego zza lady. Jednak tego lata w ich tulońskiej willi doświadczony podróżnik i jego żona byli niczym duet żałosnych skrzypiec, grających w osobnych pokojach. D’Urville wykorzystał słabość Adélie do podróżniczych opowieści przeciwko niej i zagrał na jej matczynej ambicji. Powiedział jej, że dzięki tej trzeciej wyprawie zostanie dziedzicem sławy wielkiego Cooka. Przyszłość ich dzieci, jako synów bohatera narodowego, będzie zapewniona. Jak oboje przewi dywali, poddała się jego woli, ale nie bez kosztów. W miarę jak zbliżał się dzień jego wyjazdu, coraz bardziej pogrążała się w towarzyszącej jej stale żałobie po dwójce dzieci, które wcze śniej stracili. Mąż i żona rozmawiali mniej i choć Adélie nie

411. Wyścig się zaczyna narzekała, wiedział, że czuła, iż zamknął ją w pułapce, że przypieczętowywał dla niej straszliwy los. Niepokój d’Urville’a w obliczu wyprawy antarktycznej przerodził się w prawdziwy koszmar. Sen rozpoczynał się od niego samego i Cooka, stojących obok siebie przed wielkim parlamentem, upajających się chwałą swoich trzech wypraw dookoła świata. Następnie d’Urville znajdował się z powro tem wśród lodu, za sterem Astrolabe, w wąskiej cieśninie za mkniętej od dziobu i rufy. Wykrzykiwał ochryple rozkazy do pustego pokładu, podczas gdy lód wiecznie się przed nim odnawiał, tworząc śmiertelny przesmyk bez wyjścia. Jednak kiedy dotarły z Paryża oficjalne rozkazy, by płynął w stronę bieguna, koszmary nagle ustały. Od momentu gdy stary wiarus postawił stopę na pokładzie Astrolabe, wszelkie obezwładniające domowe uczucia zniknęły. Stał się swoimi rozkazami. Adélie i jego synowie, Jules i Emile, stali na nabrzeżu i że gnali go ze łzami w oczach. Francuska ekspedycja polarna wyruszyła w samą porę. Dwa tygodnie po tym, jak Astrolabe i Zélée wypłynęły z portu, w Tulonie wybuchła śmiertelna epidemia cholery. W jaki sposób d’Urville pogodził się ze swoją antark tyczną misją? Jako że był rok 1837, wielka epoka odkrywców była już przeszłością, a do głosu dochodziły ordynarne interesy handlowe, kapryśna publiczność francuska domagała się czegoś nowego. „Ludzie lubią niespodzianki”, powiedział Napoleon. Podróż do dzikiej, nieznanej Antarktydy tym właśnie była. Jednak były też nieprzyjemne przeciwności, którym trzeba było stawić czoła, niechęć ludzi na wysokich stanowiskach. Jego wieloletni nieprzyjaciel, François Arago, dyrektor Królewskiego Obserwatorium i członek Izby Deputowanych, przedstawił ekspedycję polarną jako kosztowne szaleństwo. d’Urville prowadził swoich ludzi na pewną śmierć na lodzie. „Kiedy już w tym roku wydamy pieniądze ludzi, żeby wysłać

42 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna go na opustoszałe krańce świata, gdzie nie ma czego odkrywać – Arago oburzał się przed parlamentarzystami – czy w przyszłym roku będziemy musieli głosować nad przyzna niem funduszy na przywiezienie ciał z powrotem?”

Po tym, jak straszne proroctwo Arago zostało opubliko wane w każdej gazecie we Francji, rekrutacja załogi w tuloń skich dokach weszła nagle w fazę kryzysu. d’Urville został zmuszony do uzupełnienia załóg Astrolabe i Zélée nowi cjuszami, chłopcami okrętowymi i pochlebcami. Nawet dla zdesperowanego, potrzebującego ludzi kapitana niektórzy byli zbyt głupi lub wyglądali zbyt niebezpiecznie, żeby można było ich przyjąć. Zresztą z tych, którzy zostali zaakceptowani, większość oceniono jako trzeciorzędnych, niewykwalifikowanych i niesprawdzonych, zwłaszcza do podróży wymagającej najlepszych ludzi. Tak wyglądała nędzna rzeczywistość wypraw, nigdy nieopisana w cudownych opo wieściach o podróżach, które pochłaniała jego żona Adélie (wraz z połową innych Europejczyków). Aby rozwiązać swój problem z siłą roboczą, d’Urville zwrócił się z petycją do króla, aby ten zaoferował nagrodę pieniężną: sto franków na osobę za pobicie rekordu Weddella w podróży na południe, a potem dodatkowe dziesięć za każdy równoleżnik poza nim. Był to patriotyczny apel, któremu tulońska społeczność żeglarska nie mogła się oprzeć. Jednocześnie, po drugiej stronie Atlantyku, amerykańska marynarka nie mogła pochwalić się Dumontem d’Urville’em czy Jamesem Clarkiem Rossem. Właściwie, sekretarz wojny, Joel Poinsett (to od niego pochodzi nazwa kwiatu, gwiazdy be tlejemskiej – poinsecja), nie był w stanie nakłonić nikogo do objęcia dowództwa Amerykańskiej Ekspedycji Eksploracyj nej. Jego poprzednik, Mahlon Dickerson, mistrz olimpijski

431. Wyścig się zaczyna w zwlekaniu – nawet według waszyngtońskich standardów –osłabił pozycję najlepszego kandydata, Thomasa ap Catesby Jonesa, co doprowadziło do sytuacji patowej, zakończonej ich podwójną rezygnacją. Jeden po drugim, kapitanowie odmawiali Poinsettowi, od straszeni sprawą Jonesa i nieustającą złą prasą. Misja marynarki, która zaczęła się od patriotycznej obietnicy, stała się teraz ofiarą korupcji i niepewności. Gazety okrzyknęły ją „Opłakaną Eks pedycją”, podczas gdy w Waszyngtonie mnożyły się wzajemne oskarżenia. Wreszcie wielki zaszczyt został narzucony mało znanemu mierniczemu, porucznikowi Charlesowi Wilkesowi. Ten Rys. 1.2. Portret Charlesa Wilkesa autorstwa Thomasa Sully’ego (1840). US Naval Academy Museum The Race Is Joined  25 in the balance, the authorities investigated. No boy would name the assailant, u ntil Wilkes himself stepped forward. To his dismay, no one believed him on account of his small stature. Fig. 1.2. Portrait of Charles Wilkes, by Thomas Sully (1840).—US Naval Academy Museum.

Final PDF © Copyright 2020 Princeton University Press No part of this book may be distributed, posted, or reproduced in any form by digital or mechanical means without prior written permission of the publisher.

44 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna pospieszył do domu, do swojej żony z nowiną, i wspólnie płakali, ciesząc się z otrzymanej nagrody. Biorąc pod uwagę, co zdarzyło się później, mogli oszczędzić sobie łzy na koniec hi storii. Najgorszy wróg Wilkesa nie mógłby zaplanować suk cesu, który lepiej gwarantowałby jego ostateczną porażkę. Wilkes, który wcześnie stracił matkę, spędził dzieciń stwo zaniedbywany przez serię opiekunek i nauczycieli, któ rzy dali mu przydatne lekcje okrucieństwa. Przez jakiś czas uczęszczał do szkoły z internatem pana Smitha, w ówczesnym mieście Greenwich, na północ od Manhattanu. Wilkes, syn szlachcica, należał do gangu chłopców z wyższych sfer z sąsiedztwa, synów Livingstonów i De Puysterów, którym brakowało odwagi, by ustanowić swoją władzę nad terytorium, pokonując synów rzeźników i im podobnych. Młodsi chłopcy, którym przewodniczył Wilkes, mieli dość nękania i byli zawstydzeni mało bojowym zachowaniem swoich star szych braci. Wreszcie, pewnego dnia, odbyła się wielka bi twa z użyciem cegieł, butelek i noży. Walka była wyrównana, dopóki mały Charley Wilkes nie rzucił pociskiem w Goliata przeciwników, niepiśmiennego chłopca na posyłki nazwi skiem Moore, i powalił go na ubłoconą ziemię. Podczas gdy życie Moore’a wisiało na włosku, władze prowadziły dochodzenia. Żaden z chłopców nie chciał podać nazwiska napastnika, aż w końcu Wilkes przyznał się sam. Ku jego zdziwieniu nikt nie chciał mu uwierzyć ze względu na jego drobną budowę. Był przygotowany na każdą karę, o ile tylko jego bohaterstwo zostałoby uznane. Ale tak się nie stało. Chłopiec na posyłki doszedł do siebie; szkoła pana Smitha została zamknięta; a młody Charley ruszył dalej. Wiele dekad później to wydarzenie nadal nie dawało spokoju Wilkesowi, który do samego końca walczył o należną mu sławę.

W przeddzień wyruszenia amerykańskiej wyprawy po rucznik Wilkes kupił nowy, drogi płaszcz, ozdobiony kapi

Odmawiając mu autorytetu stopnia kapitana, marynarka poważnie osłabiła jego pozycję. Odmowa awansu wzmocniła narastający lęk samego Wilkesa, że nie powinien on właściwie prowadzić floty dookoła globu, do bieguna połu dniowego i z powrotem. Nerwowy i nieokrzesany, pozbawiony talentu dowódcy, Wilkes niebawem wydawał się zupełnie przytłoczony. W jego mózgu pojawiło się niewielkie pęknięcie, przez które powoli zaczęła wkradać się do niego panika.

Wilkes nie mógł liczyć na oparcie w oficerach ani szlachetnych naukowcach na pokładzie, którzy zdawali się traktować czekającą ich wyprawę jako rozrywkowy rejs dookoła świata. Oczekiwali egzotycznych widoków, spotkań z miej scową ludnością, zbierania kamieni i motyli. Wyposażyli swoje kabiny w dywany, zasłony i perkale w babilońskiej ob fitości, razem z serwisami do herbaty i półkami książek. To były kwatery dżentelmenów wybierających się na Grand Tour, a nie żeglarzy płynących w kierunku ryczących czterdziestek i dalej, gdzie fale całymi milami wznosiły się jak górskie pasma, a każdy szkwał był potencjalnie śmiertelny. Kolejne pęknięcie pojawiło się w umyśle Wilkesa, wpuszczając tym razem kipiącą

451. Wyścig się zaczyna tańskimi epoletami i mosiężnymi guzikami, po czym dowiedział się, że nie otrzyma awansu. Konieczność złożenia płaszcza i schowania go do skrzyni była dla niego prawdziwym ciosem. Był to krytyczny moment w historii amerykańskiej Ekspedycji Eksploracyjnej.

Późniejzłość.przyszły wieści z Bostonu o Francuzach d’Urville’a, którzy w Ziemi Ognistej zostawili listy zapowiadające natychmiastowe wyruszenie w poszukiwaniu bieguna południowego już w lutym. Amerykanie byli pierwszymi, którzy ogłosili plany eksploracji Antarktyki, ale zaprzepaścili swoją przewagę. Teraz to Francuzi, doświadczeni i zdeterminowani, byli o rok do przodu. Pojawiło się kolejne pęknięcie: więcej nerwowej udręki dla Charlesa Wilkesa.

46 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna Kiedy rankiem 18 sierpnia 1838 roku, na wirginijskim wybrzeżu, niedoświadczony amerykański dowódca wreszcie wydał rozkaz wypłynięcia z Hampton Roads, załogę prze szyła ekscytacja. Dekada złych przeczuć na chwilę została za pomniana, a ambicje Ekspedycji Eksploracyjnej [Exploring Expedition], nazywanej w skrócie US Ex. Ex., sięgały aż po horyzont. Oficerowie na pokładzie okrętu flagowego Vincen nes uśmiechali się szeroko, kiedy machali do życzliwych tłu mów stojących na nabrzeżu. W końcu byli oni częścią największej (i ostatniej) podróży odkrywczej pod żaglami, jaka kiedykolwiek wyruszyła z zachodniego świata. Spośród 350 ludzi uczestniczących w US Ex. Ex., wyruszających w wielką podróż tego słonecznego sierpniowego dnia, tylko Charles Wilkes był przekonany, że są skazani na porażkę. W przeciwieństwie do Dumonta d’Urville’a, z jego lekkimi korwetami, i Charlesa Wilkesa, z jego dziurawą flotyllą, James Ross dostał dwa najlepiej nadające się do ekspedycji polarnej statki na świecie. Erebus unosił się na falach niczym kaczka. A kiedy morze wdzierało się na pokład, chwiał się tylko trochę pod ciężarem wody, po czym furty otwierały się i uwalniały strumień, a statek powracał do swojej pozycji. Co prawda jego towarzysz, Terror, był uwięziony przez dziesięć miesięcy w Zatoce Hudsona i niedawno rozbity, ale naprawy były już ukończone.Erebus i Terror były zaprojektowane do walki, a dokładnie do strzelania z trzytonowych moździerzy do floty Napoleona. Aby mogły przetrwać odrzut wielkich dział, kadłuby obu statków zbudowano z trzech warstw dębu, o grubości kilku stóp na linii wody. Ich miedziane poszycie było dwu warstwowe dookoła, a na dziobie miało aż cztery warstwy. Jako zabezpieczenie przed wypadkami z przewożonymi pocis

471. Wyścig się zaczyna kami zarówno Erebus, jak i Terror miały ładownie podzielone na trzy oddzielne, wodoszczelne przegrody. Te z kolei były podzielone grubymi, podwójnymi ścianami z drewna dębowego i tekowego. Nawet pokłady były zbudowane z dwóch warstw desek. Podczas wojny roku 1812 Terror brał udział w bom bardowaniu Fortu McHenry, ale utrzymujący się przez dekady pokój umożliwił przekształcenie Terroru i Erebusa w wikto riańskieBrytyjskalodołamacze.admiralicja, przyzwyczajona do wysyłania kosztownych ekspedycji na Arktykę, nie skąpiła wydatków na misję na biegun południowy. W lecie 1839 roku Ross zostawił kwestię wyposażenia i prowizji swojemu arktycznemu towarzyszowi z kabiny, Francisowi Crozierowi, podczas gdy on sam został w Londynie, majstrując przy magnetycznych urządzeniach pod nerwowym okiem Edwarda Sabine’a. Crozierowi przypadło niewdzięczne zadanie przekupywania i przypodo bywania się małym cesarzom stoczni marynarki królewskiej w Chatham, w celu zdobycia odpowiednich ilości lin, płótna i tym podobnych. Zgodnie z instrukcjami Rossa złożył także duże zamówienia na – stanowiące najnowsze osiągnięcie tech nologiczne – jedzenie w puszkach. Razem ładownie obu stat ków zawierały teraz trzynaście i pół tysiąca funtów mięsa, które zwieńczone były pięcioma tysiącami funtów sosu, oraz piętnastoma tysiącami funtów puszkowanych warzyw i sześcioma tysiącami funtów zupy – wystarczająco dużą ilością jedzenia na cztery lata na morzu. Ross, jako że sam spędził ostatnio wiele lat uwięziony na północnym kole podbiegunowym, gdzie mógł przyjrzeć się diecie miejscowych ludzi, przywiązywał dużą wagę do tłustego jedzenia, które miało chronić ciała żeglarzy przed zimnem. *

48 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna Rys. 1.3. Portret Jamesa Clarka Rossa, autorstwa Johna Wildmana (1834). Ross przedstawiony jest w pełnym bohaterskim stroju, po swoim powrocie z Arktyki, jako sławny odkrywca północnego bieguna magnetycznego. Był on jednak zbyt biedny, by przyjąć królewską ofertę nadania mu tytułu szla checkiego. Adobe Stock / Juulijs

491. Wyścig się zaczyna

Ross był już najbardziej doświadczonym z żyjących polarnych odkrywców i autorem słynnych odkryć naukowych dokona nych w Arktyce. Wtedy, zaledwie dwudziestokilkuletni, spę dził jedną trzecią swojego życia na północnym lodzie. Nauczył się języka Inuitów oraz prowadzenia sań ciągniętych przez psy. Kiedy długa zimowa ciemność wreszcie ustąpiła, w środku maja 1831 roku poprowadził na saniach oddział, który za tknął brytyjską flagę na północnym biegunie magnetycznym. Jego mała załoga dotarła do obszaru nizin położonych nad wodą. Znajdowali się na 82° szerokości północnej, w punkcie położonym dalej na zachód Arktyki niż jakakolwiek inna ekspedycja. W głębi lądu, w odległości około mili, plaża wznosiła się wprost do linii piaszczystych grzbietów. Tutaj Ross ostrożnie wyjął swoimi zdrętwiałymi palcami busolę inklinacyjną. Uwolniona ze swojej pozycji poziomej igła przechyliła się zdecydowanie o 90°, wskazując w dół, na jego stopy. Wzrastający niepokój dwuletniej podróży arktycznej i pięć dni czystego cierpienia w czasie marszu nagle zupeł nie stopniały. Fakt, że on i jego ludzie nie jedli przez dwa dzieścia cztery godziny, a ich jedzenie znajdowało się o ko lejny dzień wędrówki dalej, został nagle zapomniany. Stojąc na północnym biegunie magnetycznym, James Ross odczuwał niedoścignione szczęście. Niektórzy oczekiwali, że oddział znajdzie w tym geograficznie ważnym miejscu wielkie góry żelaza albo ogromny magnes rozmiarów Mont Blanc. Ale natura postanowiła nie eksponować zbytnio miejsca działania swoich „wielkich i mrocznych sił”. Było to miejsce tak posępne, jak tylko można sobie wyobrazić, bez jedzenia, świeżej wody czy roślinności. Surowa Ziemia. Mimo to zatknęli flagę na biegunie magne tycznym i trzy razy wznieśli toast za zdrowie króla Jerzego, nie zdając sobie sprawy, że ten już nie żyje. W tym momencie

Dziesięć lat przed swoją dziewiczą podróżą na Antarktydę

50 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna geograficzne przeznaczenie Jamesa Rossa jako pierwszego człowieka, który stanął na obu krańcach Ziemi, zostało przypieczętowane.

Jak ujęło to Towarzystwo Królewskie: „Nie na leży się spodziewać, że kapitan Ross, który już odznaczył się dotarciem do północnego bieguna magnetycznego, potrze buje jakiejkolwiek namowy, by nakłonić go… do zdobycia południowego”.Jednakczy

Jamesowi Rossowi uda się dożyć do czasu odysei na biegun południowy? Przez dwa długie lata wydawało się, że ani jemu, ani jego załodze się to nie uda. Kiedy jego wuj, John Ross, kapitan ich uwięzionego w lodzie statku, usiadł w swojej kabinie, by napisać roczny raport do admiralicji 1 stycznia 1832 roku, przyznał, że jego list miał niewielkie szanse na dotarcie do adresatów: „Wyznaję, że szanse, iż kiedykolwiek ktoś o nas usłyszy, są niewielkie”. Wszyscy jeszcze spali, gdy w pewien mroźny letni pora nek 1833 roku James Ross wypatrzył na horyzoncie żagiel. Przez kilka emocjonujących godzin wydawało się, że statek zajęty jest wyłącznie polowaniem na wieloryby, ale w końcu ich dostrzeżono. Kiedy łódź do nich dopłynęła, mat ze statku wielorybnika otworzył szeroko oczy na widok dwóch tuzinów szkieletów: brodatych, wychudzonych, o wyniszczonych twarzach. Niektórzy kuleli, jeden był niewidomy. Ich wybawca powiedział, że jego statek to „Isabella, z Hull, dowodzona kiedyś przez kapitana Rossa”. Wuj John Ross oczekiwał na śmierć, jego stare bitewne rany otworzyły się i krwawiły. Ale oto teraz jego dawny statek przybył, by go uratować. „Ja jestem kapitan Ross”, odpowiedział ochryple, na co młody mat odparł, że to niemożliwe, ponieważ ten starzec nie żyje już przynajmniej od jakichś dwóch lat. *

Po powrocie do Anglii James Ross zrobił wszystko, co było w jego mocy, by sabotować plany podróży na biegun południowy, przygotowywane przez jego przyjaciela, Sabine’a. Zrobił to, zakochując się. Wybranką była Anne Coulman, sie demnastoletnia dziewczyna, córka bogatego przyjaciela jego mieszkającej w Yorkshire siostry. Ross, już po trzydziestce, za kochał się od pierwszego wejrzenia. Samej Anne jej ukochany, odkrywca, musiał wydawać się niesamowicie czarujący. Jeśli chodzi o różnicę wieku, to nie zdawała się ona zaprzątać jej myśli. Ale jej ojciec miał inne zdanie. Dla Thomasa Coulmana z Whitgift Hall w Yorkshire sława i uroda Rossa znaczyły mniej niż nic. Konkurent do ręki jego córki był poszukiwaczem przygód bez grosza przy duszy. Jako że na horyzoncie nie jawiła się żadna wojna, jego szanse na jakikolwiek awans były bliskie zeru. Mężczyzna mógł wybrać się na lodowe pustkowie i być zdanym sam na siebie przez lata, ale to nie znaczyło, że miał pieniądze na to, żeby się ożenić. Plotka głosiła, że Ross odmówił przyjęcia tytułu szla checkiego od króla, bo nie mógł sobie pozwolić na opłaty za insygnia. I jeśli miałby nigdy nie wrócić z tej ostatniej eska pady na biegun południowy, co było prawdopodobne, uczy niłby jego Anne wdową ze złamanym sercem. Fakt, że Ross odważył się romansować z młodą dziewczyną pod jego nosem, był dla Coulmana szczególnie bolesny. Zakazał więc zakochanemu kapitanowi wstępu do Whitgift Hall i nie spuszczał córki Jednakz oka.Ross miał sprzyjającego pośrednika w osobie kuzynki Anne, Jane. Przez nią przekazywał listy i plany potajemnego przemknięcia się do Whitgitf Hall. Fortunnie przepły wający strumień umożliwił mu przedostanie się tam łodzią, w której czekał na sygnał od Anne, z okna znajdującego się powyżej. Niewielki zagajnik nad wodą był w ciemności do skonałym schronieniem dla kochanków. Razem snuli w nim

511. Wyścig się zaczyna

52 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna plany. Choć oznaczało to długą rozłąkę, Ross musiał udać się w swoją podróż na biegun południowy. Mógł podpisać umowę z Murrayem, londyńskim wydawcą i sprzedać mu za dużą sumę opowieść o swojej podróży, kiedy tylko z niej po wróci. Za te pieniądze i wynagrodzenia z odczytów będą mo gli zacząć razem nowe życie. Kiedy wreszcie, w 1838 roku, premier zatwierdził Brytyj ską Wyprawę Antarktyczną, James i Anne byli zakochani już od czterech lat. Ich zaloty do tej pory ograniczały się do sekretnych listów i kilku ekscytujących spotkań. Teraz on miał wyjechać na kolejne cztery lata, podczas gdy Anne miała czekać na niego w Whitgift Hall niczym Penelopa, z tą różnicą, że ona musiała udawać, iż zapomniała o swoim Odyseuszu.

Każdy w Royal Navy znał historie o kapitanie Cooku i jego napadach ponurego szaleństwa na morzach południo wych (męczeństwo Cooka na hawajskiej plaży sprawiło, że historie te nie były upubliczniane). Gdy Ross poczuł, że jego umysł zmierza w tym samym kierunku, powziął zapobiegaw

Tymczasem Ross podczas swoich podróży po Wyspach Brytyjskich w celu przeprowadzenia magnetycznych obserwacji dla Edwarda Sabine’a powracał do Yorkshire tak często, jak tylko się odważył. Utrzymywał też swoje zaręczyny w tajem nicy przed admiralicją, na wszelki wypadek. Ross nigdy wcześniej nie zostawiał ukochanej, żeby wy prawić się na lód. Kiedy podczas poprzednich podróży polar nych patrzył na swoich towarzyszy wzdychających do uko chanych, gratulował sobie siły charakteru i szczęścia. Jednak teraz życie odpłacało mu z nawiązką. Podczas długiej drogi Erebusa na południe, w ostatnich miesiącach 1839 roku, zamykał się w kabinie i pisał długie, pełne czułego wsparcia listy do Anne, którą zostawił na łasce jej urażonego ojca. Jego oficerowie czuli się zaniedbani i zaczęli kwestionować nieposzlakowaną reputację swojego kapitana.

531. Wyścig się zaczyna cze kroki, zanim było za późno. Podczas wspólnych wypraw arktycznych kapitan Edward Parry nakłonił młodego Rossa do zainteresowania się nauką, mimo iż miał on niewielkie wy kształcenie formalne . Obok magnetyzmu, w którym przydał się talent Rossa do matematyki, zajmował się on także stu diowaniem morskich stworzeń. Nauczył się posługiwać sie cią holowniczą i konserwować okazy w spirytusie. Odważył się nawet opublikować krótkie sprawozdania ze swoich zna lezisk po Teraz,powrocie.kiedynękała go tęsknotą za Anne i za domem, codzienna dyscyplina nauk przyrodniczych okazała się jego ratunkiem. Gdy tylko Erebus zarzucał kotwicę, Ross brał małą łódź i wyposażony w wiadro brodził boso po płyciznach i godzinami zbierał okazy na plaży. Na morzu nakazywał zarzucanie z rufy sieci holowniczych i przeszukiwanie dna oceanicznego za pomocą sondoliny w poszukiwaniu jakichkolwiek korali czy skamieniałości znajdujących się w marznącym szla mie. Dzięki pewnej dozie szczęścia pozyskał bardzo zdolnego kolegę w osobie swojego młodego asystenta, medyka Josepha Hookera. Mechaniczny wysiłek zbierania, po którym nastę powała codzienna nagroda w postaci możliwości podziwia nia szeregu słoi ze spirytusem, ciągnącego się coraz dalej na półce w jego kabinie, sprawiły, że długie dni na statku w swojej niezmiennej procesji mijały mniej boleśnie niż dotychczas.

W cierpliwym zajmowaniu się gąbkami, mięczakami i drobnymi, wijącymi się skorupiakami, wiadro po wiadrze, Ross znalazł ujście dla romantycznej rozpaczy, która, jak sądził, inaczej by go zabiła.

Interludium: Pusta Ziemia W początkach 1838 roku nikt nie wiedział, co trzy ekspedycje ba dawcze znajdą poza antarktycznym kołem podbiegunowym. Jed nak jedna śmiała spekulacja na temat polarnej geologii miała oka zać się szczególnie trwała, nawet po ich odkryciach. Zresztą i dziś można ją znaleźć w ciemnych zakątkach internetu: mowa o teorii PustejPustaZiemi.Ziemia była probierzem wiktoriańskiej masowej wy obraźni. W humorystycznym wierszu otwierającym Alicję w krainie czarów Lewis Carroll wspomina, jak zabrał córkę swojego kolegi, Alicję, i jej dwie siostry na przejażdżkę łódką w słoneczny dzień w Oksfordzie, w 1861 roku. Jak zwykle dziewczynki zażądały, żeby zabawny przyjaciel ojca opowiedział im historię „z jakimś nonsen sem”. Dla Carrolla (którego prawdziwe nazwisko brzmiało Dodg son) zaspokajanie zapotrzebowania sióstr Liddell na historie było jednocześnie przyjemnością i ciężarem. W  Alicji w krainie czarów przedstawia siebie samego jako narkoleptycznego susła na obłą kanej herbatce Szalonego Kapelusznika: czasami rzeczywiście udawał senność, zupełnie jak suseł, żeby uniknąć konieczności rozbawiania nieustępliwej trójki. Jednak tego dnia w łódce nie było możliwości ucieczki. Carroll przekopał więc swoją pamięć w poszukiwaniu skrawków czegoś zabawnego i skleił z nich historię. Na szczęście miał do dyspozycji doświadczenie całego życia w znajomości gier słownych, matema tycznych zagadek i dziecięcych przedstawień. Ze znajdującego się w jego umyśle bogatego archiwum wiktoriańskiej kultury popu larnej wyłoniło się pewne dziwactwo z jego dzieciństwa: w latach trzydziestych XIX wieku krążyła osobliwa teoria, że Ziemia jest pusta w środku, z otworami na północnym i południowym biegunie i żyją cymi wewnątrz egzotycznymi ludami. Co by było, gdyby przesunął

Popularnamezozoiku.literatura

55Interludium: Pusta Ziemia północne wejście do tego pustego świata do miejsca, które dziew czynki znały, na przykład do pobliskich lasów w Gosfordzie, i opo wiedział historię o Alicji wpadającej przez króliczą norę do środka planety? Alicja mogła mówić do siebie podczas spadania i przygo tować się na przywitanie dziwnych ludzi z antypodów (Alicja nazy wałaby ich Antypatiami), z Nowej Zelandii, Australii i jeszcze dalej. Jakież przygody mogłaby mieć Alicja wśród ludzi „do góry nogami”, na alternatywnej półkuli południowej! Właśnie z tej chwili despera cji w łódce narodzili się Biały Królik, Kot z Cheshire oraz Tweedledum i Tweedledee.Tegodnia natchniony Lewis Caroll wpadł na pomysł, by uczynić małą Alicję Liddell pełnoprawnym polarnym odkrywcą i wysłać ją przez walcowatą Ziemię do „Krainy Czarów”, południowej terra inco gnita. Pierwszym życzeniem Alicji, kiedy spada ona w głąb króliczej nory, jest stanie się lunetą, symbolicznym przyrządem podróżnika. Później Carroll sprawi, że jej szyja się wydłuży, aż w końcu będzie przypominać lunetę właśnie. Wydłużona szyja Alicji jest metaforą narratora dla czasu i przestrzeni w Krainie Czarów/Antarktydzie: gu mowym, teleskopowym świecie wiecznych miraży, gdzie Alicja jest na przemian maleńka i olbrzymia, Biały Królik jest wiecznie spóźnio ny, a miejscowa fauna jest prawdziwie „wielna”*, niczym kreskówko we relikty science-fiction, jak Alicja w krainie czarów, ma swój początek w teorii Pustej Ziemi, która rozkwitła w Amery ce wraz z właściwą epoce Jacksona manią eksploracji antarktycznej. Weteran wojenny z Ohio, nazwiskiem John Symmes, rozpoczął narodową kampanię eksploracji „dziur na biegunach” od publikacji pamfletu w Saint Louis w 1818 roku, który potem przesłał do gazet i prawodawców w całym państwie: Deklaruję, że Ziemia jest pusta, a jej środek może być zamieszkany; że składa się ona z wielu stałych, koncentrycznych sfer, jedna w drugiej, i że jest otwarta na biegunach… Ręczę za tę prawdę moim własnym życiem i jestem gotowy zbadać pustą Ziemię, jeśli świat wesprze mnie i pomoże mi w moim przedsięwzięciu… Zaręczam, że znajdziemy cie pły i bogaty ląd, pełny przydatnych warzyw i zwierząt, choć nie ludzi.

* Według tłumaczenia M. Słomczyńskiego – przyp. tłum.

Rys. 1.4. Mapa Terra Incognita Australis z 1831 roku, wykreślona dla To warzystwa Rozpowszechniania Użytecznej Wiedzy, pokazuje, jak niewiele wiadomo było o regionie polarnym przed wyprawami z lat 1838–1842. Rzu cająca się w oczy pustka przyczyniła się do powstania wielu geograficznych spekulacji, włączając teorię Pustej Ziemi. Biblioteka Uniwersytecka, Uniwer sytet Illinois, Urbana-Champaign

prior

publisher.

Fig. 1.4. An 1831 map of Terra Incognita Australis, drawn for the Society for the Diffusion of Useful Knowledge, shows what l ittle was known of the polar region prior to the discovery voyages of 1838–42. The conspicu ous void gave rise to numerous geog raph ical speculations, including Hollow Earth theory.—University Library, University of Illinois at Urbana-Champaign. any or mechanical means without written permission of the

56 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna

Final PDF © Copyright 2020 Princeton University Press No part of this book may be distributed, posted, or reproduced in

form by digital

Jeden z nawróconych, James McBride, postanowił uprawo mocnić sprawę Symmesa poprzez publikację poważnego manifestu Pustej Ziemi. Książka McBride’a, wydana w 1826 roku w Cincinnati, zatytułowana Teoria koncentrycznych sfer Symmesa. Dowód, że Zie mia jest pusta, zamieszkana wewnątrz i szeroko otwarta na biegu nach, jest klasykiem amerykańskiej literatury pseudonaukowej, wy pełnionym danymi, pełnymi entuzjazmu sylogizmami i epigrafami zaczerpniętymi od Szekspira i Miltona. Po siedmiu rozdziałach opisujących fizykę i geologię Pustej Zie mi McBride dokonuje kluczowego przejścia od teorii Symmesa do konieczności przeprowadzenia narodowej ekspedycji polarnej dla potwierdzenia prawdy: „albowiem, gdyby okazała się ona popraw na – pisze McBride – powierzchnia mieszkalna naszej sfery nie tyl ko by się podwoiła, ale, ze względu na różne sfery, z których Ziemia jest prawdopodobnie zbudowana, mogłyby nawet zwiększyć się dziesięciokrotnie”. Patriotycznym amerykańskim czytelnikom teoria Pustej Ziemi oferowała porywające wizje ekspansji kolonialnej oraz dziewiczego interioru planetarnych rozmiarów, oczekującego na poselstwo od amerykańskiej metropolii Nowego Świata.

57Interludium: Pusta Ziemia

W Arktyce roiło się od niedawnych brytyjskich i rosyjskich bo haterów, co zmniejszało potencjalne zyski z amerykańskiej misji na północ, więc McBride zwrócił swoją uwagę w stronę niezbadane go rejonu antarktycznego: „najpraktyczniejszym, najsprawniejszym i najlepszym sposobem badania wewnętrznych regionów byłaby wyprawa morska i dostanie się do środka przez otwór na biegunie południowym, poprzez krawędź po niskiej stronie, od Oceanu In dyjskiego, gdzie, jak się spodziewamy, morze jest zawsze otwarte i niemal całkowicie pozbawione lodu”.

Uzbrojony w drewniany model Pustej Ziemi Symmes rozpoczął cykl wykładów, dzięki którym miasto po mieście znajdywał lojalną, pełną podziwu publiczność, w tym wykształconych ludzi.

W tym momencie pojawił się na scenie Jeremiah Reynolds, charyzmatyczny, przyszły podróżnik polarny, który zapewnił ko nieczne połączenie między objazdowymi wykładami w najdalszych zakątkach kraju a biurokracją ze Wschodniego Wybrzeża. Reynolds, utalentowany organizator, po raz pierwszy przyłączył się do Sym mesa podczas jego objazdu po drogach Ohio i Pensylwanii, gdzie służył jako rzecznik ruchu Pustej Ziemi. Reynolds głosił urzeczonym

Wśród zwolenników Reynoldsa był też Edgar Allan Poe, które go podatny umysł był zafascynowany fantastycznymi możliwościa mi pustego wnętrza planety. Poe, jak inni pustoziemcy jego cza sów, desperacko potrzebował, by Symmes miał rację. Nawet kiedy Reynolds opuścił Symmesa, Poe podjął popularną sprawę swojego nowego bohatera, przedstawiając ją na łamach gazet w Baltimore. W swojej debiutanckiej powieści, opublikowanej w momencie wy ruszenia Wilkesa, Poe wysyła swojego tytułowego bohatera, Arthu ra Pyma, na tę samą południową trasę, którą podążali amerykańscy odkrywcy. Po tym następują: morderstwo, porwanie, bunt i rozbicie się statku – charakterystyczna dla Poego litania horrorów na otwar tym morzu.Jednak prawdziwą oznaką pustoziemstwa Poego jest dziwacz ne zakończenie jego powieści z 1838 roku. Statek jego bohatera, Pyma, płynie w kierunku południowym poza rekordowy punkt usta nowiony przez Jamesa Weddella oraz lód pakowy, prosto na otwar te morze. Tam przypadkowi odkrywcy natrafiają na nową ziemię, upstrzoną tropikalnymi lądami, a później do symmesiańskiej krawę dzi polarnego otworu, dokąd sprowadza ich zakrzywienie planety.

58 Gillen D’Arcy Wood Kraina wiecznego zimna słuchaczom ewangelię Symmesa, twierdząc, że Ziemia zawiera wiel kie otwory na obu biegunach i ma właściwie kształt walca, i że ame rykańska flota eksploracyjna powinna zostać wysłana, by zdobyć ten drugi Nowy Świat. Kiedy „dziura Symmesa” stała się narodowym dowcipem, Rey nolds go porzucił, ale nie zrezygnował ze swojej obsesji ekspedycji na biegun południowy. Lobbował wśród senatorów i biurokratów marynarki z niezmożoną energią. Godnym podziwu wyczynem było zwrócenie się do całego Kongresu z płomienną mową o tym, że przeznaczeniem Ameryki jest rywalizacja z wielkimi naukowymi imperiami Europy poprzez zamorską eksplorację. A ponieważ przy jaciele Reynoldsa na zachodnich rubieżach postrzegali jego wysiłki jako test swojej władzy, manifestowali przed Kongresem na rzecz ustawy będącej podstawą Amerykańskiej Ekspedycji Eksploracyj nej, przegłosowanej 9 maja 1836 roku.

Dla Poego geograficzne odkrycia na Antarktydzie nie były nigdy główną atrakcją. Dreszczyk ekstremalnej eksploracji polarnej pole gał raczej na możliwości bycia wessanym pod powierzchnię oceanu poprzez szalony wir, do egzystencjalnej ciemności cylindrycznej

Posłowie do Przygód Artura Gordona Pyma prowokacyjnie od wołuje się do zagubionych rozdziałów, „odnoszących się do samego bieguna”, które „mogą niedługo zostać potwierdzone lub odrzucone przez rządową ekspedycję wybierającą się teraz na Ocean Południo wy”. W miesiącu publikacji książki w 1838 roku, kiedy załogi Wilkesa przygotowywały się do wypłynięcia na południe, żyjący w biedzie pisarz zwrócił się do sekretarza marynarki z prośbą o „najmniej waż ny staż, jakim dysponuje, cokolwiek na morzu lub lądzie”. Edgar Allan Poe na Antarktydzie? Do tego jednak nigdy nie doszło: fan tazja Poego o żeglowaniu przez pustą krawędź na biegunie połu dniowym ograniczyła się do dziedziny literatury, w awangardowym tekście nowego science-fiction, które Jules Verne i jego następcy przedstawią później nienasyconej światowej publiczności.

59Interludium: Pusta Ziemia planety. W ostatnich linijkach powieści statek Pyma wpada w wielki wir przez „bezgraniczną kataraktę, staczając się cicho w morze z ja kiegoś bezmiernego i odległego szańca w niebie… gdzie czeluść otwarła się, by nas przyjąć”. Wraz z ekstatycznym upadkiem boha tera do równoległego wewnętrznego świata poprzez tropikalny ka nał Pustej Ziemi narodziło się science-fiction, sztandarowy gatunek współczesnej literatury popularnej.

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.