Literadar nr 19

Page 49

że mój rozbrat z Polkonami właśnie dobiegł końca. Trikon. Zajmuję miejsce na sali jedyne trzy godziny wcześniej, wysłuchując spotkania z pewną przesympatyczną czeską pisarką, z którego nie rozumiałem nic, poza „na shledanou” na końcu. Potem jeszcze panel polskich autorów, których w większości nie znam, a co do jednego nie czytam. Wreszcie sala zaczęła się zapełniać…

*** – Zobacz, może będzie ci się podobać – powiedział mój serdeczny przyjaciel Michał, dając mi niebieską, nieco sfatygowaną książkę z jakimś rycerzem i czaszkami na okładce. „Taa, jasne” – pomyślałem sobie, wszak moja niechęć do fantasy jest całkiem niemała. Ale po pewnym czasie się złamałem. W treści książki panowało totalne skołowanie, dziwnie przemieszane wątki, nie wiadomo, co jest co. Ale jakoś się przemęczyłem. – Nie wymiękaj – rzucił Michał i dał mi „dwójkę”. Drugi tom Malazańskiej Księgi wciągnął mnie niczym narkotyk, tylko po to, żeby po chwili rzucić na kolana, wstrząsnąć i poruszyć. To, czego jedynie mętną obietnicą była wręczona mi przez Michała „jedynka”, rozkwitło z ogromną mocą w tomie drugim. Zresztą do dzisiaj uważam, że to jedna z najlepszych części całej serii. – Jak można mieć tyle pracy na głowie i nagle siąść nad tworzeniem encyklopedii do jakiejś książki? – zapytał się mnie Maciek, mój wspólnik. Wzruszyłem ramionami.

Spędzanie kilkunastu godzin dziennie nad tworzeniem encyklopedii do książki fantasy, to rzeczywiście dosyć dziwne zadanie. W sumie nigdy jej nie dokończyłem. Ale tworzyć ją musiałem. Jak wielu spośród nas – wyznawców. Bo Eriksona po prostu trzeba pokochać. Z tą całą jego przesadą, całą inflacją mocy, z dziesiątkami wątków i setkami postaci. Trzeba być jak pewien fan o ksywie Jarcok, który przed każdym kolejnym tomem czytał wszystkie poprzednie. Ponieważ w wypadku Eriksona nie ma półstanów – albo się go kocha, albo nienawidzi. Cóż, ja kocham, choć na początku tego tekstu stworzyłem sobie pożywkę dla ewentualnych wyrzutów sumienia. Nie możecie teraz mieć do mnie pretensji, jeśli stracicie parę miesięcy życia, czytając masochistycznie wprost męczące passusy. Powiem wtedy – a nie pisałem? 49 | nr 19


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.