Piszemy o tym, co warto przeczytać!
#20
5 KSIĄŻEK NA
WAKACJE CI
CENZEN POLECAJĄ RE RU DA RA LITE
MARCIN SZCZYGIELSKI:
POSZEDŁEM NA CAŁOŚĆ
#20 Literadar jest wydawany przez: Porta Capena Sp. z o.o. ul. Świdnicka 19/315, 50-066 Wrocław Wydawca: Adam Błażowski Redaktor naczelny: Piotr Stankiewicz piotr.stankiewicz@literadar.pl tel. 535 215 200 Współpracownicy: Michał Bryda, Mateusz Budziakowski, Robert Ciombor, Piotr Chojnacki, Grzegorz Nowak, Marta Gulińska, Jakub Janik, Marcin Kłak, Karol Kosakowski, Iwona Kosmal, Katarzyna Lipska, Bartłomiej Łopatka, Katarzyna Malec, Joanna Marczuk, Ewa Popielarz, Maciej Sabat, Krzysztof Schechtel, Dawid Sznajder, Natalia Szpak, Piotr Tomza, Dorota Tukaj, Michał Paweł Urbaniak, Agnieszka Wiszewska, Tymoteusz Wronka, Roksana Ziora-Krysa
PR i kontakty z wydawcami. Dział książek dla dzieci i literatura młodzieżowa: Sylwia Skulimowska sylwia.skulimowska@literadar.pl tel. 792 291 281 Korekta: Marta Świerczyńska – kierownik zespołu korektorskiego korekta@literadar.pl Projekt graficzny i skład: Mateusz Janusz (Studio DTP Hussars Creation) Reklama: Support Media Sp. z o.o. Ewa Micek e.micek@supportmedia.pl tel. 22 312 40 88 kom. 668 276 516
Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych, jednocześnie zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów i poprawek w nadesłanych materiałach.
Co w numerze: 4 6 11
EDITORIAL OD STRONY KSIĄŻKI SUBIEKTYWNY PRZEGLĄD NOWOŚCI KSIĄŻKOWYCH 52 MĘSKA RZECZ, DAMSKIE SPRAWY 61 RECENZJE 128 DZIECIĘCE ZACZYTANIE 144 10 WSPANIAŁYCH 150 MALARZ ŚWIATŁA I CISZY
3 | nr 20
Editorial M
amy już wakacje, a tym samym trochę więcej czasu (przynajmniej w teorii) na słodkie lenistwo, odpoczynek i realizację pomysłów, które czekały cały rok, odłożone właśnie na ten okres. Z pewnością wiele osób uzna, że to idealny moment, by nadrobić czytelnicze zaległości. Dla osób szukających inspiracji w tym względzie przygotowaliśmy niespodziankę. W tym numerze recenzenci „Literadaru” dzielą się z Państwem swoimi propozycjami idealnych książek na wakacyjny czas. Ja z kolei, zamiast zanudzać, postanowiłem podzielić się swoimi planami czytelniczymi. Poniżej pięć książek, które mam zamiar przeczytać, jeśli uda mi się znaleźć odrobinę wolnego czasu w ciągu nadchodzących dwóch miesięcy. W istocie to „tylko” pięć tytułów – zwykle wyjeżdżając na wakacje, brałem mnóstwo książek, z którymi wracałem do domu,
oczywiście nie przeczytawszy nawet połowy. Mam nadzieję, że mniej ambitny plan zaowocuje bardziej skuteczną realizacją, z czego być może zdam relację za jakiś czas. Krzyk kwezala Łukasza Gołębiewskiego to próba opowiedzenia na nowo historii podboju państwa azteckiego przez żołdaków Hernana Cortesa. Widzę tu pewnego rodzaju nawiązanie do czytanej przeze mnie w młodości relacji Bernala Diaza del Castillo, która na długo pozostawiła w mojej głowie żywy obraz tych jakże znaczących dla obu Ameryk wydarzeń. Jeśli dodać do tego egzotykę i nietypową dla Gołębiewskiego tematykę (choć wiadomo, że Meksykiem jest zafascynowany od dawna), zapowiada się ciekawa literacka podróż. Również spore oczekiwania mam w stosunku do Przebudzonych Chrisa 4 | nr 20
Woodinga, choć to prawdopodobnie zupełnie inny kaliber. Powietrzne statki, piraci, przemytnicy, magia, akcja i klimatyczny entourage – czego chcieć więcej. Mam nadzieję, że będzie fajnie i mało angażująco intelektualnie (w najlepszym tego znaczeniu). Zacząłem już czytać Szklane księgi pożeraczy snów. Zapowiada się bardzo dobrze literacko, wiktoriańsko i steampunkowo. Już wiem, że będę czytał dalej, a zapewniam, że zdarza mi się rzucać w kąt książkę po kilku stronach, tylko dlatego choćby, że zdania nie są dostatecznie płynne. Dla złaknionych Sienkiewicza (ja trochę jestem) ciekawą opcją może być Niezwyciężony Petera Englunda. Ten szwedzki historyk serwuje obszerną biografię Carolusa Gustavusa Rexa, który nam, Polakom, kojarzy się głównie ze szwedzkim potopem i zdrajcą Radziwiłłem pijącym jego zdrowie. A tu proszę – z drugiej strony lustra, przepraszam Bałtyku.
Na koniec cieniutki Orkan na Jamajce. Mało stron, ale temat chyba cięższy. Grupka dzieci schodząca w głąb amoralnej otchłani na długo przed tym, zanim wymyślił to (de facto po raz drugi) William Golding i dostał Nobla. Dodajmy do tego piratów na emeryturze i świetną ekranizację z Anthonym Quinnem na deser. To co łączy obie książki, to wybitnie urlopowa sceneria ciepłych mórz, piaszczystych plaż i uroczych tropikalnych wysepek – w dużym skrócie to tam, gdzie mnie nie będzie w tym roku. W tym numerze polecam arcyciekawy wywiad z Marcinem Szczygielskim, który przeprowadził Michał Urbaniak. Poruszane są w nim kwestie, które być może części z Państwa każą zrewidować pewne poglądy wynikające z zastanej optyki. Wywiad czytałem z dużym zainteresowaniem, żałując w pewnym sensie, że to nie ja go przeprowadziłem. Jak zawsze życząc miłej lektury, tym razem dodaję życzenia udanego wypoczynku. Piotr Stankiewicz
5 | nr 20
OD STRONY
KSIĄŻKI
Zebrała Sylwia Skulimowska
OD STRONY KSIĄŻKI Zdarzenia z kraju i ze świata, ze stolicy i z ulicy, nowości, premiery, zapowiedzi. LiteRADAR włączony, wychwytuje, namierza i donosi, że...
David Weber w Polsce (20-28 czerwca). Militarna fantastyka, kobiety w armii, magia jako rodzaj technologii – tak w pigułce można opisać najsłynniejsze dzieło pisarza, cykl Honor Harrington. Było już w literaturze równoumagicznienie, teraz czas na równouprawnienie w siłach zbrojnych.
Philip Roth, jeden z żelaznych kandydatów do literackiej Nagrody Nobla, został uhonorowany hiszpańską Nagrodą Księcia Asturii. Doceniono zwłaszcza wkład pisarza w kontunuowanie tradycji wielkiej powieści amerykańskiej. Nagroda, pięćdziesiąt tysięcy euro i statuetka projektu Joana Miro, zostanie wręczona pisarzowi w październku w siedzibie Fundacji Księcia Asturii. Pisarz debiutował w 1959 roku powieścią Goodbye, Columbus. Książka zdobyła uznanie krytyków i nagrodę National Book Award. Sławę przyniosła pisarzowi jego trzecia powieść, skandalizujący Kompleks Portnoya, poruszający problem tożsamości i przynależności kulturowej (przez niektórych kojarzony głównie jako powieść o masturbacji). Wśród ważniejszych tytułów w dorobku Rotha wymienia się też Operację Shylock, Teatr Sabata i Amerykańską sielankę (Nagroda Pulitzera, 1998 r.).
6 | nr 20
Ray Bradbury zmarł 5 czerwca w Los Angeles w wieku 91 lat. Był jednym z najwybitniejszych pisarzy gatunku science fiction i fantasy, autorem ponad sześciuset utworów, powieści, esejów, scenariuszy filmowych, opowiadań, a nawet wierszy i opery. Z przyczyn finansowych szkolną edukację zakończył na szkole średniej. Potem sam dbał o swoje wykształcenie. College i uniwersytet zastąpił biblioteką, do której chadzał regularnie, trzy razy w tygodniu przez dziesięć lat. Do jego najsłynniejszych powieści należą Kroniki marsjańskie, Człowiek ilustrowany oraz 451 stopni Fahrenheita, znane także z filmowej adaptacji Françoisa Truffauta. Nadmierne przywiązanie do techniki i mediów, dehumanizacja człowieka, świat bez książek i wyższych wartości, rozpad więzi rodzinnych i międzyludzkich to tematy, które zajmowały pisarza i często były tematem jego powieści. „Książki były kiedyś tylko jednym ze skarbczyków, gdzie gromadziliśmy mnóstwo rzeczy, których baliśmy się zapomnieć. Nie było w nich w ogóle nic magicznego. Magia tkwiła jedynie w tym, co książki mówiły, jak zszywały razem skrawki wszechświata w jedną szatę dla nas (...), wie Pan dlaczego ksiażki jako takie są tak ważne? Ponieważ mają jakość. A co oznacza słowo jakość? Dla mnie oznacza tkankę. Ta książka ma pory. Ma rysy. Tę książkę można obserwować pod mikroskopem. W szkiełku ujrzy pan życie, płynące w nieskończonej obfitości. Im więcej porów, im więcej zanotowanych szczegółów życia na cal kwadratowy znajdzie pan na arkuszu papieru, tym bardziej jest pan „wyksztalcony”. (...) Dobrzy pisarze często chwytają życie. Średni przesuwają po nim szybko ręką. Źli gwałcą je i zostawiają padlinę. Widzi pan teraz, dlaczego niektórzy ludzie nienawidzą książek i boją się ich? Książki ukazują pory na twarzy życia. Wygodni ludzie chcą tylko woskowych księżycowych twarzy, bez porów, bez włosów, bez wyrazu”. Ray Bradbury, 451 stopni Fahrenheita, Wydawnictwo Czytelnik, 1960, s. 92. 7 | nr 20
Były Marzenia i tajemnice Danuty Wałęsy, była książka Bogdana Smolenia Niestety wszyscy się znamy. Teraz do czołówki biografii znanych Polaków dołącza Wisława Szymborska. Pamiątkowe rupiecie, książkę o życiu i twórczości poetki napisały Joanna Szczęsna i Anna Bikont. Tymczasem w Ameryce (i nie tylko) najbardziej wyczekiwaną książką biograficzną tego roku są wspomnienia pewnego aktora i gubernatora o herkulesowej budowie. Pamięć absolutna, czyli Total Recall. My Unbelievably True Life Story Arnolda Schwarzeneggera ukaże się w październiku. W tworzenie książki autor zaangażował swoich fanów. Za pośrednictwem Facebooka pomagają mu w wyborze okładki i najzabawniejszych anegdot wartych umieszczenia w autobiografii. Cóż, tytuł zdecydowanie zapada w pamięć – rekordy sprzedaży murowane.
OD STRONY
KSIĄŻKI
Trwa dziesięć wiosennych dni, zwabia znanych artystów i celebrytów, poetów i pisarzy, czytelników poniżej i powyżej osiemnastu lat. Jednym słowem każdy, kto lubi słowo pisane, chce tam być. Gdzie? Na Hay Festival of Literature and the Arts. Dokładniej? W niewielkim Hay-on-Wye w Walii. Wiejskie pejzaże, łąki, kwiatki i ... księgarnie na każdym kroku. Rok temu obliczono, że na jednego mieszkańca wioski przypada sześć tysięcy sześćset książek. Fascynacje literaturą przekuto w wyjątkowy, zapewne dochodowy, a z całą pewnością rozsławiający małą ojczyznę festiwal. W „Woodstock dla ducha” jak przed kilku laty trafnie określił Bill Clinton. W tym roku radosna, przypominająca piknik na trawie impreza trwała od 31 maja do 10 czerwca. O niską frekwencje nikt się nie martwił. Ostatnio do Hay-on-Wye zjechało ponad sto tysięcy osób. Punktem kulminacyjnym festiwalu jest wręczenie nagrody wybitnemu pisarzowi, zdobywcy Bollinger Everyman Wodehouse Prize w kategorii Literatura komiczna. Nagroda ma cztery racice, ryj z dwiema dziurkami przypominający kontakt i jest jak najbardziej żywa. W tym roku szczęśliwym (prawdopodobnie) posiadaczem świni został sam Sir Terry Pratchett. Zgodnie ze zwyczajem zwierzak został nazwany imieniem będącym tytułem ostatniej powieści pisarza, czyli Snuff. Dla nas Niuch. Prawda, że pasuje? Jedną z bardziej interesujących wieści z Hay Festival jest obietnica Sue Townsend. Autorka zapowiada powrót swojego książkowego bohatera Adriana Mole’a. Tym razem w dojrzałym wieku 45 lat. 8 | nr 20
Tequila Oil, czyli jak się zgubić w Meksyku Hugh Thomson Rok 1979. Hugh Thomson, osiemnastoletni amator przygód, leci do Meksyku. Jest z dala od domu, ma mnóstwo czasu, ale niewiele gotówki. Od poznanego w samolocie towarzysza podróży dowiaduje się, że można sporo zarobić, jeśli kupione w Stanach auto przewiezie się przez granicę i sprzeda na czarnym rynku w Ameryce Centralnej. Hugh decyduje się wyruszyć w wielką, epicką – i mocno zakrapianą – podróż. Używanym oldsmobilem 98 przemierza kraj od wyżyn stanu Chihuahua aż po dżunglę półwyspu Jukatan, zdając się na łaskę Meksykanów spotykanych po drodze (choćby z racji licznych stłuczek), aż w końcu dociera do slumsów Belize City, gdzie dopełnia się los podróżnika i jego samochodu. Nieodparcie zabawna, pełna uroku opowieść łotrzykowska o podróży po prowincjonalnym Meksyku.
Dziwny przypadek Rockefellera. Zdumiewająca kariera i spektakularny upadek seryjnego oszusta Mark Seal
antologia prezentująca najlepsze czeskie opowiadania. Wyboru tekstów i pisarzy dokonali najbardziej uznani tłumacze Jan Stachowski i Andrzej S. Jagodziński. Każdy z utworów jest istotny w dorobku danego pisarza, a nigdy wcześniej nie był opublikowany po polsku (z wyjątkiem drugiego obiegu). Dziewięć opowiadań, dziewięciu pisarzy, dziewięć spojrzeń na historię i współczesność naszych południowych sąsiadów.
Jako Clark Rockefeller podbił Manhatan. Pojawiał się znikąd. Znakomitymi manierami i ogładą godną lorda zdobywał zaufanie najbardziej szanowanych obywateli. Wkrótce sam stał się jednym z nich. Choć arystokratycznego sposobu bycia nauczył się z telewizyjnego serialu, jego metody działały zarówno w małym kalifornijskim miasteczku, jak i na salonach Nowego Jorku. Choć knucia intrygi uczył się ze starych filmów noir, przez trzydzieści lat udawało mu się oszukać niemal każdego. Reporter Mark Seal przeprowadził dziennikarskie śledztwo, które odtwarza karierę najsłynniejszego seryjnego oszusta. Opowiadacze. Nie tylko Hrabal Najlepsi i najbardziej znani w świecie czescy pisarze, Bohumil Hrabal, Jozef Skvorecky, Ivan Klima. A obok nich przedstawiciele młodszych pokoleń, prozaicy, którzy dzisiaj decydują o obliczu czeskiej literatury. Opowiadacze. Nie tylko Hrabal to wyjątkowa 9
| nr 20
OD STRONY
KSIĄŻKI
Tak sobie myślę... Jerzy Stuhr Jerzy Stuhr komentuje w Tak sobie myślę... aktualne wydarzenia polityczne w Polsce i Europie, czasem z przekąsem, a czasem bardzo serio śledzi wydarzenia sportowe. Ale najwięcej miejsca poświęca kulturze. Pisze o swej karierze i swej aktorskiej misji, zastanawia się, co to znaczy być aktorem we współczesnym świecie. Momentami zamienia się nawet w krytyka filmowego i dogłębnie analizuje oglądane filmy. A choroba? Oczywiście jest, ale jakby w tle. Jerzego Stuhra najbardziej zajmuje to, co za szpitalnymi oknami.
Nagle pukanie do drzwi Etgar Keret Najnowszy zbiór opowiadań Etgara Kereta. Jego bohaterowie, mimo usilnych starań, specjalizują się w życiowych błędach, co skutkuje ponadprzeciętnie dużą liczbą rozstań, rozwodów, rozbitych rodzin i porażek zawodowych. Rubiego, na przykład, prześladują postaci z jego własnych kłamstw, a pewną młodą dziewczynę odwiedzają byli adoratorzy, którzy popełnili samobójstwo. Ruben przesiaduje w kawiarni i rozmawia z nieznajomymi, za każdym razem udając kogoś innego, a płatny morderca dostępuje reinkarnacji w postaci pluszowego misia. Obcowanie z bohaterami Kereta to spacer po zwariowanym świecie ludzkich wyborów, z których żaden nie jest słuszny. Nawet u Boga nie ma co szukać pomocy, ten bowiem tkwi na wózku inwalidzkim. Od pogrążenia się w rozpaczy ratuje tylko czarny, jadowicie inteligentny humor autora i solidna dawka autoironii. 10 | nr 20
Subiektywny przegląd nowości książkowych
Anna Maciąg, Robert Maciąg Podręcznik przygody rowerowej Co nowego można jeszcze odkryć w świecie, który już dawno został dokładnie zbadany? Kogo można spotkać na drogach, po których codziennie poruszają się tysiące ludzi? Czym mogą nas zaskoczyć te spotkania? Jak dobrze przygotować się do podróży, jeśli wybiera się rower jako środek transportu? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w Podręczniku przygody rowerowej. Autorzy dzielą się w nim doświadczeniami zdobytymi podczas wielu wypraw, m.in. piętnastomiesięcznej podróży do Indii. Radzą, w jaki sprzęt się zaopatrzyć, jak zaplanować podróż na rowerze i jak (ciekawie) ją przeżyć.
– Nie lubić siebie, Uważać, że inni nas nie lubią, Rozpamiętywać przeszłość, Robić zbyt wiele rzeczy na raz, Stawiać sobie zbyt ambitne cele, Romansować, Pogrążać się w lęku, Wieść jałowe życie, Nie szukać dla siebie pomocy, Nie starać się dogadać z innymi ludźmi – autor stawia bezkompromisową diagnozę i odpowiada na pytania: Jakie są powody naszych niepowodzeń? Czemu marnujemy życie? Opowieść można odczytać na wielu poziomach. Z jednej strony, na tym zupełnie podstawowym: jako zabawną relację z nieudanego, marnego życia, ale można też ją zinterpretować głębiej, na przykład jako zachętę do postawy stoickiej lub przewrotną próbę pokazania, że warto sobie radzić z przeciwnościami.
Fiasko to przewrotny antyporadnik, który pokazuje wykroczenia współczesnego człowieka przeciwko samemu sobie, prowadzące go do klęski. W trzynastu rozdziałach
czas wywarł istotny wpływ na późniejsze znaczne zmiany w Apple’u związane ze sposobem projektowania urządzeń i strategią biznesową. W książce Zen Steve’a Jobsa za pomocą oszczędnych dialogów i prostych rysunków pokazano, że Jobs mógł rozwinąć swój zmysł estetyczny dzięki studiowaniu zen, jednak ostatecznie wziął z tej filozofii tylko to, czego potrzebował, odrzucając aspekt religijny.
John D. Barrow Księga wszechświatów
Celeb Melby Zen Steve’a Jobsa
Tomasz Mazur Fiasko. Podręcznik nieudanej egzystencji
Dawid Sznajder
Historia znajomości tytułowego bohatera z Kobunem Chino Otogawą, buddyjskim kapłanem zen, który na początku lat 70. ubiegłego wieku wyemigrował z Japonii do Stanów Zjednoczonych. Ten postępowy myśliciel łamał reguły i pasjonował się sztuką oraz projektowaniem. Był w świecie buddyzmu tym, kim Jobs w biznesie komputerowym – buntownikiem i indywidualistą. Może dlatego obaj panowie szybko doszli do porozumienia. Komiks opowiada historię ich przyjaźni. Wspólnie spędzony 11 | nr 20
W tej niezwykłej opowieści napotkamy wszechświaty, w których prawa fizyki zmieniają się w czasie i przestrzeni, wszechświaty z ukrytymi wymiarami czasoprzestrzennymi, wszechświaty, które są wieczne, wszechświaty znajdujące się wewnątrz czarnych dziur, wszechświaty, których ewolucja nieoczekiwanie dobiega końca, wszechświaty zderzające się ze sobą, wszechświaty inflacyjne oraz wszechświaty, które powstają z czegoś innego albo i wręcz z niczego. Jedne rozszerzają się, inne kurczą, niektóre wirują niczym bąk, a jeszcze inne zachowują się zupełnie chaotycznie. Jedynie nieliczne dopuszczają powstanie życia, reszta nie ma szans, by kiedykolwiek doszło do pojawienia się w nich istot rozumnych. Krótko mówiąc, bardzo dużo wszechświatów.
Agnieszka Tomaszewska Insomnia
Krzyk pod wodą – rasowy duński kryminał wkrótce w Polsce 27 czerwca do polskich księgarń trafi powieść kryminalna Krzyk pod wodą duńskiego duetu pisarskiego, Jeanette Øbro Gerlow i Ole Tornbjerga. Książka ta wygrała konkurs na najlepszy debiutancki kryminał, organizowany przez duńskie wydawnictwo Politiken, pod szyldem którego publikuje m.in. taka sława literatury sensacyjno-kryminalnej jak dobrze znany w Polsce Jussi Adler-Olsen.
Gdy chory umysł podpowiada własne wersje rzeczywistości, trudno rozpoznać, która z nich jest prawdziwa. Logika zawodzi i choć wszystko wskazuje, że ta najbardziej absurdalna jest tą, która dzieje się naprawdę, to czy można jej wierzyć? Wszak nie codziennie proszą cię o pomoc ludzie z innej warstwy czasu. Mają jeden cel – uratować swój świat, zmieniając nasz. W niepozornej codzienności szukają zagrożenia i usuwają je. Mają do dyspozycji technologię, ponadprzeciętne zdolności i jednego chorego człowieka. Czy uda im się wygrać z czasem, zmienić tok wydarzeń i uchronić swój świat przed zagładą?
Franziska Gehm Rodzina Pompadauz. Purkająca świnia z obwisłym brzuchem OK, ten tytuł nie mógł zostać niezauważony. 12 | nr 20
Gary Taubes Dlaczego tyjemy i jak sobie z tym poradzić? Gary Taubes (ur. 1956) jest z wykształcenia fizykiem i dziennikarzem, zajmuje się tematyką medyczną. Od początku lat 80. tropi i opisuje kontrowersje w badaniach naukowych oraz zjawisko pseudonauki, czyli tzw. bad science. Od lat 90. zajmuje zasadnością oficjalnych zaleceń dietetycznych w Ameryce. Taubes rozprawia się z wieloma mitami dotyczącymi odchudzania i rzuca podejrzenie na pewien rodzaj węglowodanów jako głównych sprawców otyłości. Wywiad z autorem: „Współczesne nauki o żywieniu nie mają wiele wspólnego z nauką”.
Bestsellery
Bestsellery „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”
kwiecień 2012 czerwiec 2012
Bestsellery „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”
Poz.
1 Poz.
2
Miejsce Liczba w poprzednim notowań notowaniu na liście
Tytuł
Autor
Miejsce Liczba 8 2 w poprzednim notowań notowaniu na liście
Taniec ze smokami, część 2
George R.R. Martin
Tytuł
1
4
1 3
5 25
32
2 4
3
3 5
2
4 6 5 7 6 8
22
7 9
24 7
10 8
Wydawnictwo
Zysk i S-ka
Autor
Liczba punktów
ISBN
978-83-7506-898-6 Liczba 441
Wydawnictwo
ISBN
978-83-7536-292-3
punktów
Dzienniki kołymskie
Jacek Hugo-Bader
Czarne
Więzień nieba Tajny dziennik
Carlos Ruiz Zafon Miron Białoszewski
Muza Znak
978-83-7758-187-2 978-83-240-1888-8 495 350
359
nowość 4
Wystarczy Marzenia i tajemnice
Wisława Danuta Wałęsa Szymborska
a5 Wydawnictwo Literackie
978-83-61298-35-9 978-83-08-04836-8
nowość 3
Fabrykantka aniołków Dziedzictwo. Tom 2
Camilla Läckberg Christopher Paolini
Mag Czarna Owca
978-83-7554-193-9 978-83-7480-229-1
317 297
nowość nowość
Płatki na w wietrze Kobieta lustrze
Virginia C. Schmitt Andrews Eric-Emmanuel
ZnakŚwiat Książki
978-83-7799-742-0 978-83-240-1679-2
309 283
369 334
nowość nowość
Wszyscy mamy tajemnice Spadkobiercy
Harlan Coben Kaui Hart Hemmings
ZnakAlbatros
978-83-7659-630-3 978-83-240-1674-7
262 257
nowość 2
Rzeki KwiatyHadesu na poddaszu
Marek Krajewski Virginia C. Andrews
ŚwiatZnak Książki
978-83-240-2239-7 978-83-7799-654-6
248 255
23
Dla Ciebie wszystko Drzwi do piekła
Sparks MariaNicholas Nurowska
ZnakAlbatros
978-83-7659-631-0 978-83-240-1875-8
240 239
Coco Chanel. Życie intymne Lilka
Lisa Chaney Małgorzata Kalicińska
ZnakZysk i S-ka
978-83-240-1672-3 978-83-7785-014-5
224 226 222 225
nowość nowość 15
32
Passa dyktatorów Kobiety
Jan Ordyński, Daniel Passent Diane Ducret
Czerwone Znak i Czarne
978-83-7700-030-4 978-83-240-1884-0
12
nowość 4
Tutaj/Here Kwiaty na poddaszu
Wisława Szymborska Virginia C. Andrews
ZnakŚwiat Książki
978-83-240-1925-0 978-83-7799-654-6
207 221
13 11
nowość nowość
Kobiety krew dyktatorów Arabska
DianeTanya Ducret Valko
ZnakPrószyński i S-ka
978-83-240-1884-0 978-83-7839-108-1
204 202
14 12
nowość nowość
Przebudzona. Dom nocy 8 Dziennik Norymberski
P.C. Cast, G.M. Kristin GilbertCast
Książnica Świat Książki
978-83-245-7991-4 978-83-7799-480-1
194 184
35
Każdy szczyt Wyśpiewam Wam wszystko ma swój Czubaszek
Maria Czubaszek, ArturUrszula Andrus Dudziak
Kayax Production & Prószyński Media Publishing
978-83-7648-950-6 978-83-927811-2-7
193 182
Wydawnictwo Naukowe Suzanne Collins Media Rodzina Krystyna Chiger, Daniel Paisner PWN Jerzy Pilch Wielka Litera Janusz L. Wiśniewski, Wielka Litera Irena Terry Wiśniewska Pratchett Prószyński Media
978-83-7278-636-4 978-83-0116-754-7
177 192
978-83-63387-05-1 978-83-63387-01-3 978-83-7839-105-0
174 184 170
Carlosks.Ruiz ZafónIsakowicz-Zaleski, Muza Tadeusz Fronda Tomasz Terlikowski Mariusz Szczygieł Agora Suzanne Collins Media Rodzina Zbigniew Lew Starowicz, Czerwone i Czarne Krystyna Romanowska George R.R. Martin Zysk i S-ka
978-83-7758-187-2 978-83-62268-26-9 978-83-268-0705-3 978-83-7278-637-1 978-83-7700-032-8 978-83-7506-898-6
181 154 177 153 152 145
Czerwone Znak i Czarne
978-83-7700-013-7 978-83-240-1705-8
145 140
Buchmann Amber
978-83-7670-542-2 978-83-241-4193-7
134 141
978-83-7574-675-4 978-83-61298-26-7 978-83-63014-18-6
133 137 132
Wydawnictwo Literackie 978-83-08-04881-8 Czerwone i Czarne 978-83-7700-035-9 Kayax Production & Publishing 978-83-927811-2-7 Znak 978-83-240-1679-2 Czarna Owca 978-83-7554-304-9 Czarne 978-83-7536-288-6 Znak 978-83-240-1920-5
130 129 129 128 118 125 117
15 13 14 16 15 17 16
24 86
22
19 4
nowość 2 2
Dziewczynka w Trylogia zielonym Igrzyska śmierci. sweterku. W ciemności Dziennik Na fejsie z moim synem Niuch Więzień nieba Chodzi mi tylko o prawdę Laska nebeska Igrzyska śmierci Lew Starowicz o mężczyźnie Taniec ze smokami, część 2
Zbigniew Lew-Starowicz, Stażystka. Mój romans z prezydentem Lew Starowicz o kobiecie Mimi Alford Barbara Kasprzycka Kennedym i jego skutki
18 17 19 18 20 19
7 18 6
nowość 2 nowość 2 2 4
21 20
24
2 nowość
3
21 22 22 23 23
24 24 25 25 26 26 27
13 14 14 15
Jodi Picoult Andrzej Szczeklik
Prószyński Znak Media
978-83-7839-013-8 978-83-240-2235-9
116 123
nowość 2
Ja, Ibra Nim nadejdzie mróz
Zlatan Ibrahimović, Henning Mankell David Lagercrantz
Sine W.A.B. Qua Non
978-83-63248-10-9 978-83-7747-648-2
115 120
nowość nowość
Pra. Opowieść o rodzinie Ucieczka na szczyt Iwaszkiewiczów
Bernadette McDonald Włodek Ludwika
Agora Wydawnictwo Literackie
978-83-268-0688-9 978-83-08-04877-1
113 118
2 2 nowość
nowość nowość nowość 3 2 2 2 nowość nowość
16
30 29 30
Andrzej Ziemiański Wisława Szymborska Katarzyna Miller Olga Kwiecińska-Kaplińska, Kamiński, AgataMichał Ziemnicka Andrzej Morozowski Urszula Dudziak Eric-Emmanuel Schmitt Stieg Larsson Andrzej Stasiuk Wisława Szymborska
nowość nowość 25 10
28 27 29 28
Pamiętniki wampirów. Spalony Księga 5: Fantom Pomnik cesarzowej Achai. Tom 1 Wiersze wybrane Królowe życia Rewolucja na talerzu Koniec PiS-u Wyśpiewam Wam wszystko Kobieta w lustrze Trylogia Millennium - pakiet Grochów Milczenie roślin Nieśmiertelność prometejski Tam, gdzie ty sen medycyny
15
3
Andrzej Iwan L.J. Smith
a5
Fabryka Słów Zwierciadło
Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2012 Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2012
11 9 12 10
Laska nebeska
Mariusz Szczygieł Agora 978-83-268-0705-3 109 Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w tygodniku „Angora”, który ukazuje się w nakładzie 400 tys. egz. Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w tygodniku „Angora”, który ukazuje się w nakładzie 400 tys. egz., a także przez magazyn „Literadar”. Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”?
Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 300 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, regionalnych Domach Książki. Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu KSIĄŻKI”? Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, Literackiego zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście Zestawienie powstaje na podstawie wyników w ponadplacówkach 300 księgarniach całego kraju, tymza wpierwsze sieciach: Empik, Domach decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 sprzedaży w poszczególnych księgarskich; przy w czym miejsceMatras, dajemyregionalnych 5 punktów, za piąte –Książki. 1. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1. b i b l i o t e k a
a n a l i z
p r z e d s t a w i a
b i b l i o t e k a
a n a l i z
p r z e d s t a w i a
•
13
•
| nr 20
k s i ą ż k i k s i ą ż k i
• •
k w i e c i e ń c z e r w i e c
2 0 1 2 2 0 1 2
13 13
POSZEDŁEM NA CAŁOŚĆ Z MARCINEM SZCZYGIELSKIM rozmawia Michał Urbaniak Zastałem pana w trakcie pisania kolejnej książki. Zdradzi mi pan, co teraz tworzy? Pracuję teraz jednocześnie nad trzema rzeczami. Pierwsza i najpilniejsza jest książka, o której napisanie poprosiło mnie wydawnictwo Bajka – to oczywiście historia dla młodszych czytelników. Miała być dla siedmiolatków, wychodzi raczej dla dziesięciolatków. Miała być niewiel-
ka, a już jest grubsza od mojego Czarnego Młyna. Miała być pogodna, a skręca niebezpiecznie w mroczne rejony horroru... Zdecydowanie więc wymyka mi się spod kontroli, ale bawię się świetnie podczas pisania, a ponieważ nie mam pojęcia, co będzie działo się w niej dalej, więc piszę z zaciekawieniem. Kolejnym projektem jest sztuka teatralna, komedia dla czworga aktorów. Nawet nie komedia, a farsa 14 | nr 20
nowana jest na koniec września, więc czasu niewiele.Trzecim i chyba ostatnim moim zadaniem pisarskim na tegoroczne lato jest wreszcie książka, którą obmyślam od dwóch lat. Skierowana będzie także do młodszego odbiorcy, ale nieco poważniejsza od moich wcześniejszych książek dla młodzieży i będzie opowiadała historię chłopca, który pojawił się w mikroepizodzie w mojej ostatniej książce, czyli w Poczcie królowych polskich. Ma pan w swoim dorobku powieści obyczajowe dla dorosłych, prozę z nurtu LGBT, książki dla młodzieży, chick-lit, sztuki teatralne, a nawet poradnik. Sporo tego. W dodatku to wszystko dosyć różnorodne… Owszem. Niekiedy uważam tę różnorodność za zaletę, kiedy indziej za wadę. Wmawiam sobie, że wciąż szukam najwłaściwszej dla siebie formy, ale tak naprawdę panicznie boję się zaszufladkowania. Zdaję sobie sprawę, że żonglowanie konwencjami i gatunkami nie umacnia mojej literackiej pozycji, ale daje mi za to poczucie wolności. Nie chciałbym być postrzegany wyłącznie jako pisarz gejowski, autor literatury dziecięcej czy pan od komedii, bo byłoby to cholernie ograniczające. Od pewnego czasu zastanawiam się nad powieścią science fiction, ale na razie brak mi odwagi. A która z pana książek została najbardziej doceniona przez krytykę? Każda miewała dobre i złe recenzje. W pewnym sensie powiedziałbym więc, że wszystkie zostały docenione, bo były zauważone, a to w naszych czasach, gdy rynek księgarski zalewają miesiąc w miesiąc
i to szalona. W rolach głównych – już znam obsadę! – wystąpią Anna Mucha, Leszek Żurek, Weronika Książkiewicz na zmianę z Kasią Glinką oraz Wojciech Medyński na zmianę z Filipem Bobkiem. Premiera pla15
| nr 20
Właściwie przełomową książką okazał się Berek… Berek był najbardziej nagłośnioną książką z tych, które napisałem. Sprzedawała się świetnie, ale niedawno ze zdumieniem odkryłem, że lepiej jednak sprzedawał się – i wciąż sprzedaje – PL-BOY. Niemniej jednak dla mnie samego Berek był przełomem. Odważyłem się w nim na opisywanie spraw, które wcześniej omijałem, i nie mam tu na myśli kwestii homoseksualnych, ale po prostu pisanie o seksie. Poszedłem na całość i to mnie odblokowało, bo pewnie trudno byłoby mi się posunąć dalej. Ważna więc to dla mnie książka, choć przez hałas, który wywołała, poczułem się nieco zagrożony jako pisarz. Wiedziałem, że jeśli
setki książek, już można uznać za sukces. Najlepsze recenzje zdobył Poczet królowych polskich, jako jedyna też z moich książek dla dorosłych był nominowany do nagrody literackiej (konkurs literacki im. Ildefonsa Gałczyńskiego). Najwięcej nagród literackich zdobyłem dotąd za powieści dla młodszych czytelników, w tym Grand Prix konkursu literackiego im. Astrid Lindgren za Czarny Młyn. Ta nagroda jest chyba dla mnie najważniejsza, bo konkurs był anonimowy, a członkowie jury otwierali koperty z nazwiskami autorów dopiero po dokonaniu wyboru. Nadesłano pięćset osiemdziesiąt prac, moja zwyciężyła, a osoba autora nie miała tu żadnego wpływu. Z tej nagrody jestem bardzo dumny. 16
| nr 20
następna książka, jaką wydam, będzie także opowiadała o gejach, nie uwolnię się prędko od stempelka „pisarz gejowski”. Dlatego zrobiłem sobie po Berku prawie dwa lata przerwy i pisałem w tym czasie coś zupełnie z innej beczki, czyli Omegę, przeznaczoną dla młodych czytelników.
żonglerką stereotypami i pastiszem. Uświadomiłem sobie, że pod tym względem wiele mają wspólnego z commedia dell’arte, w której bohaterowie noszą zawsze te same maski, przeżywają te same miłości i zdrady, a historie, choć różne, opowiadają o tym samym. Dzięki temu wytrychowi pisanie nie było trudne, bo nie musiałem za wszelką cenę uciekać od motywów z pierwszej powieści.
Poniekąd kontynuacją Berka są Bierki. Mamy tu bohaterów o tych samych imionach (po obu stronach barykady stają tym razem nauczycielka i uczeń), podobne założenia literackie, zbliżoną konwencję. A jednak jest to dzieło zupełnie inne, rzekłbym nawet dojrzalsze. Trudno się pisało w oparciu o tę samą „matrycę”? Bierki są chyba najszybciej napisaną moją książką, a zarazem najkrócej planowaną. W ogóle nie myślałem o tym, żeby ciągnąć motywy z Berka. Przypadek chciał, że na bankiecie po premierze w Teatrze Komedia spotkałem Edytę Olszówkę. Zaczęliśmy rozmawiać i Edyta powiedziała, że chętnie zagrałaby w jakiejś mojej sztuce. To był impuls. Niemal natychmiast zacząłem pisać dla niej monodram, którego bohaterką miała być nieco zgorzkniała, energiczna nauczycielka historii. Postać zaczęła mi się budować w takim tempie i stawała się tak złożona, że doszedłem do wniosku, iż właściwie zasługuje na większą formę. Do Wekiery doszlusował jej uczeń, Paweł, i powstały Bierki. Oczywiście ta książka jest nawiązaniem do Berka, ale historia i ludzie, którzy biorą w niej udział, są całkowicie odrębni. Dałem im jednak takie same imiona i nazwiska trochę prowokacyjnie, ale też dlatego, że przecież i Berek, i Bierki są
Bierki to właściwie pierwsza powieść dla młodzieży tak odważnie podejmująca temat akceptacji własnego homoseksualizmu… To, że któryś z krytyków literackich, niepotrafiących poradzić sobie z zaklasyfikowaniem mojej książki, nazwał ją powieścią dla młodzieży, wprawiło mnie w nie lada osłupienie. Różnych rzeczy się spodziewałem, ale takiej klasyfikacji nigdy! Wcale nie poczułem się urażony, bo nie mam nic przeciw temu, aby Bierki były 17 | nr 20
czytane przez nastolatków, aczkolwiek pewny jestem, że tego przekonania nie podzieliby ani ich rodzice, ani opiekunowie czy nauczyciele. Pod pewnymi względami Bierki są bardziej drastyczne niż Berek – choćby w kwestii otwartości mówienia o seksie. Prawdopodobnie zadziałał tu dosyć prostacki mechanizm skojarzenia – skoro jednym z bohaterów jest nastolatek, to na pewno książka jest dla nastolatków... Nie pierwszy raz krytykom literackim rozjechały się nogi na moim tekście, szczęśliwie teraz już takie sytuacje mnie bawią, a nie złoszczą.
sę zrozumienia tego, co się w tym młodym człowieku dzieje, z czym musi się mierzyć. Poza tym jednak Paweł Sieniawski jest tylko jednym z narratorów książki. Drugą bohaterką, równie pierwszoplanową, jest Wekiera, czyli jego nauczycielka. Trzydziestoparoletnia, samotna kobieta, która nie potrafi otrząsnąć się po stracie dziecka i którą przez całe życie prześladują traumy z dzieciństwa. Jej sylwetka jest nakreślona wyrazistą, niekiedy nawet groteskową kreską, niemniej jednak trudno byłoby chyba uznać ją za bohaterkę powieści młodzieżowej.
A może to komplement? Wcześniej w naszej rodzimej literaturze nie było książki, która ujmowałaby homoseksualizm z perspektywy młodego człowieka… I to dosyć odważnie. Mogę odbierać taką klasyfikację jako pozytywną, ale raczej nie takie było zamierzenie tego, kto tę etykietkę usiłował Bierkom nadać. Rzeczywiście do tej pory w naszej literaturze nie znalazła się ani jedna powieść, która opowiadałaby o drodze nastoletniego geja do określenia własnej tożsamości sekusalnej w naszych realiach i to oczywiście było jednym z powodów, które skłoniły mnie do napisania tej książki. Jednak, o ile możnaby Bierki polecać jako lekturę dla dojrzewających gejów i ich rówieśników, o tyle – jeśli ten właśnie powód czytania wybralibyśmy jako decydujący – równie dobrze, a może nawet bardziej warto byłoby polecić przeczytanie tej książki ich rodzicom, krewnym i nauczycielom. Wkraczającemu w dorosłe życie gejowi Bierki oferują pokrzepienie i nadzieję, ale jego bliskim i opiekunom mogą dać szan-
Paweł Sieniawski z Bierek musi przejść ciężką drogę, aby zaakceptować samego siebie i stworzyć udany związek. Czy tworząc jego historię, wzorował się pan w jakiś sposób na swoich przeżyciach? Na pewno trochę tak, bo przecież każdy piszący człowiek w jakimś stopniu odwołuje się do własnych przeżyć, doświadczeń i emocji. Jednak przede wszystkim opierałem się na listach, które pisali do mnie geje, którzy przeczytali Berka. Wielu wśród nich było bardzo młodymi chłopakami, którzy próbowali poradzić sobie ze swoją orientacją seksualną i odnaleźć drogę. Lektura Berka była dla nich istotnym przeżyciem, dlatego chcieli podzielić ze mną nie tylko swoimi spostrzeżeniami na temat tej książki, ale i swoimi lękami, nadziejami i historiami. Przez pewnien czas czułem się jak tearapeuta, bo takich listów dostawałem po kilka na tydzień. Z czasem zauważyłem w nich pewne powtarzające się, stałe motywy, występujące niezależnie od charakteru autora listu, miejsca jego zamieszkania, 18 | nr 20
19 | nr 20
wykształcenia i tym podobne. Zsyntetyzowałem je w postaci i losach Pawła.
Po Berku i Bierkach dostaję dużo listów od gejów, ale chyba równie dużo przychodzi listów od dziewczyn, które te książki przeczytały, a nawet zdarzyło się kilka maili od chłopaków heteroseksualnych. Z kolei po Omedze, Za niebieskimi drzwiami i Czarnym Młynie zdarzają się listy od dzieciaków, które dzielą się ze mną swoimi uwagami na temat tych książek (niekiedy wytykają błędy, czego czytelnicy dorośli zazwyczaj nie robią!), opisują swoje szkolne i domowe realia albo marzenia o fantastycznych przygodach. Każdy pisarz jest w jakimś stopniu terapeutą.
To chyba spore wyróżnienie, kiedy pisarz staje się zarazem kimś w rodzaju spowiednika… Nie wydaje mi się, żeby było to wyróżnienie szczególne. Każdy pisarz, tworząc swoje historie – nawet przygodowe, futurystyczne, czy fantasy – musi zagłębiać się w psychikę bohaterów i musi o niej opowiadać, bo inaczej powieść stałaby się zaledwie straszczeniem wydarzeń i straciła siłę. Jeśli już więc tę psychikę opisuje, zawsze wśród czytelników znajdzie się ktoś, kto z daną sylwetką się zidentyfikuje, poczuje więź i nadzieję na to, że nareszcie jest ktoś, kto go rozumie. Ten mechanizm zbliża go do autora i skłania do dzielenia się swoimi przeżyciami. Jestem pewny, że każdy autor spotyka się z czymś takim – jedni zapewne częściej, inni rzadziej. Podejrzewam więc, że nie jestem tu jakimś wyjątkiem, myślę też, że są autorzy otrzymujący takich spowiedzi znacznie więcej ode mnie. Czytelnicy PL-BOYa piszą mi czasem o swoich problemach w pracy korporacyjnej. Czytelniczki Les Farfocles dzielą się ze mną swoimi kłopotami w związkach.
Uważa pan Berka i Bierki za pozycje mogące redefiniować postawy społeczne? Myślę, że Berek i Bierki należą do nurtu literatury ofensywnej i zaangażowanej, a wszystkie takie powieści jakoś tam wpływają na czytelnika i zmuszają go zajęcia konkretnego stanowiska. Wiem, że w jakimś mikrostopniu udało mi się wpłynąć na pewną grupę czytelników, bo po prostu mi o tym pisali. Sporo dostaję listów szczególnie od dziewczyn młodszych i starszych, które piszą, że ich podejście do homoseksualizmu zmieniło się po przeczytaniu moich książek, że potrafią lepiej rozumieć gejów, bo podczas lektury silnie identyfikowały się z bohaterami. To, co uderza w obu tych powieściach to otwarte opisywanie scen erotycznych. Nie każe pan bohaterom gasić światła… Owszem. Powody takiego, a nie inngo podejścia były dwa. O jednym już wspo20 | nr 20
mniałem – to była kwestia odblokowania się, niezbędnego moim zdaniem w pisarskim rozwoju. Nie znaczy to oczywiście, że już teraz wszystkie moje książki będę pękały w szwach od seksualnych opisów, bo nie wydaje mi się to niezbędne. Ale już wiem, że mogę tak pisać i nie mam z tym problemu, a ta świadomość daje mi poczucie swobody. Powód drugi, pewnie istotniejszy, jest taki, że gdy zacząłem pisać Berka nie chciałem wyprodukować książki dla gejów o gejach. Chciałem, żeby trafiła do szerszego grona odbiorców, również zupełnie nieobeznanego z tematem.
swoją niezdrową ciekawość, a zaspokojeni – zaczynali przyjmować i rozumieć postawy życiowe bohaterów, szukających spełniania życiowego niekoniecznie w wytrysku czy orgazmie, ale w miłości. Również okładki Kronik nierówności mogą bulwersować… Cóż, okładka w dużej mierze sprzedaje książkę. Z wykształcenia jestem grafikiem, przez wiele lat pracowałem zarówno jako projektant czasopism, reklam, jak i książkowych okładek właśnie, więc powód marketingowy jest tu istotny. Drugi jest taki, że okładki do swoich książek projektuję sam. Nikogo nie pytam o zdanie, ewentualnie sprawdzam reakcje. Mogę więc robić to, co mi się podoba – nie w znaczeniu samowolki, ale w znaczeniu zaspokojania gustu.
Czemu miałoby to służyć? Uważam, że podstawowym powodem nerwowości heteryków w rekacjach na homoseksualizm i chichotów są nasuwające się, natrętne i nieodłączne pytania: Co oni ze sobą robią?! Który któremu i JAK?! Pamiętam, że kiedy byłem bardzo młodym człowiekiem, wkurzały mnie już same fachowe określenia: orientacja SEKSUALNA i homoSEKSUALIZM, bo wysuwały na pierwszy plan właśnie ten SEKS. Dla mnie to była zawsze przede wszystkim kwestia orientacji emocjonalnej i miłości. Zakochiwałem się w facetach i chciałem kochać facetów, a seks był na drugim planie. Pisząc więc Berka, postanowiłem rozładować seksualne napięcie nieświadomych i wyłożyć kawę na ławę. Zestawiając homoseksualne akty z aktami heteroseksualnymi, opisywanymi tak samo dosadnie, stawiałem między nimi znak równości i udowadniałem, że dzieli nas niewiele poza techniką. Powiodło się o tyle, że rzeczywiście czytelnicy, którzy przebrnęli przez „momenty”, zaspokajali
Porozmawiajmy o pana najnowszej książce. Poczet królowych polskich zaskakuje. Nie da się tak łatwo zaklasyfikować. Dla mnie to przede wszystkim thriller psychologiczny, rozgrywka między babką i wnuczką. Powiedziałbym nawet, że jest to znacz21 | nr 20
nie więcej niż rozgrywka między babką a wnuczką. W pewnym sensie jest to rozgrywka między polskimi pokoleniami, z których każde żyło w innej Polsce. Opisując spotkania Iny i Magdy, zmuszam je obie do konfronacji z Polską, od której się odcinają, a tym samym zmuszam do tego czytelnika. Poczet królowych polskich to książka, która mówi o bardzo niewygodnych sprawach, starannie zmiatanych pod dywan przez dziesiątki lat.
rałem materiały i rozmawiałem z ludźmi. Jeździłem do Domu Aktora Weterana w podwarszawskim Skolimowie, gdzie wkupywałem się w łaski pensjonariuszy i podpytywałem ich o Inę Benitę, polski przedwojenny świat filmu i polski przedwojenny świat gejowski. Zgromadziłem też przez ten czas pokaźną bibliotekę przedwojennych i tuż powojennych polskich gazet – zdobyłem choćby wszystkie numery tygodnika „Kino” od 1930 roku aż do ostatniego, wrześniowego z 1939 roku i wszystkie numery Życia Warszawy od pierwszego, wydanego po wyzwoleniu, aż do tych z 1955 roku. I przeczytałem setki książek. Przede wszystkim była to jednak pochłaniająca przygoda, a nie wysiłek.
Opisując losy Iny, zadbał pan o szczegóły. Badanie tamtych czasów musiało stanowić ciężką pracę… To była bardzo przyjemna praca, choć rzeczywiście żmudna. Przez sześć lat zbie22
| nr 20
Wydaje się, że obecnie pańskie nazwisko wiąże się przede wszystkim z ruchem LGBT. Tym bardziej może zaskakiwać, że w Poczcie królowych polskich wątki gejowskie są drugoplanowe. Jestem gejem, ale nie uważam, żeby ten fakt określał mnie całkowicie. To jeden z aspektów mojego życia, dokładnie tak samo, jak jednym z aspektów życia w ogóle jest homoseksualizm. W Poczcie królowych… wątki homoseksualne są doskonale widoczne, ale na drugim planie, bo ważniejsze są inne, bardziej uniwersalne sprawy.
jako pierwsza zniosła karalność czynów homoseksualnych. W Poczcie królowych polskich Magda jest obsesyjnie zakochana w swoim przyjacielu geju – spotkał się pan z podobną historią? Oczywiście i to wielokrotnie! Dla wielu dziewczyn zaprzyjaźniony gej staje się substytutem partnera, a nawet chłopakiem idealnym. Rozumie, nie rani, wspiera, podziela zamiłowanie do tych dziedzin życia, którymi faceci hetero interesują się bardzo rzadko lub wcale. Takie układy są bardzo korzystne, ale niekiedy dziewczyna traci ogląd sytuacji i naprawdę zaczyna wierzyć,
Alek vel Dora to również ciekawa postać… Alek zdecydowanie zasługuje na swoją własną opowieść i kiedyś może ją napiszę. W Skolimowie właśnie usłyszałem opowieść o chłopaku pochodzącym z mieszczańskiej rodziny mieszkającej w Wilnie, który czuł się dziewczyną i chciał dziewczyną być. Wbrew wszystkim ubierał się jak dziewczyna i żył jak dziewczyna. Rodzina umieściła go w zakładzie psychiatrycznym, z którego uciekł. Rzecz działa się na początku lat trzydziestych. Wyjechał z Polski i w latach sześćdziesiątych przeprowadził operację zmiany płci w USA, gdzie mieszkał aż do śmierci. Potem odwiedziłem berlińskie muzeum gejów, w którym poznałem historie innych transseksualistów, żyjących w międzywojniu, a nawet wcześniej. Mieszakali oni oczywiście w Niemczech, ale wtedy realia życia tu i tam nie różniły się tak diametralnie. Polska nawet w pewnym sensie była bardziej postępowym krajem, bo
że ten gej przyjaciel wcale nie musi przecież być gejem, że ona go zmieni, że poczeka... I wtedy zaczyna się problem. Znam dziewczyny, które przeczekały tak całą młodość. Magda z Pocztu królowych polskich jest typowym przykładem, choć jej udaje się wpaść na pomysł, jak tę platoniczną relację skonsumować i to bez zgody, a nawet współudziału geja przyjaciela. Ale o tym więcej w książce. 23 | nr 20
24 | nr 20
25 | nr 20
5 KSIĄŻEK NA WAKACJE POLECAJĄ RECENZENCI LITERADARU
26 | nr 20
Marley i ja. Życie, miłość i najgorszy pies świata
John Grogan Przy Marleyu będziecie płakać ze śmiechu. To niesamowicie zabawna i ciepła opowieść o perypetiach młodego małżeńswta i ich niesfornego psa. I w dodatku prawdziwa. Lekka, zabawna, ale i wzruszająca – idealna na wakacje.
Krzywe 10 Ewa Nowak Coś dla fanów Jeżycjady. Grupa nastolatków wyjeżdża na wakacje do mazurskiej wsi Krzywe, gdzie spędzi niezapomniane wakacje. Jest lekko i przyjemnie, są miłości, nieporozumienia i problemy na miarę „nastu” lat. Przede wszystkim jest mądrze i z humorem, ale nie cukierkowo. No i o wakacjach. Dziewiętnaście minut Jodi Picoult
W ciągu dziewiętnastu minut można zmienić całkowicie życie swoje i innych. Peter zabił w tym czasie kilkunastu uczniów swojej szkoły. Poruszająca książka o tym, że każdy medal ma dwie strony i jak ważna jest przyjaźń. Najlepsza książka autorki Bez mojej zgody.
Nocarz Magdalena Kozak Inaczej o wampirach. Te dobre pracują w ABW i ścigają złe, pijące ludzką krew. Wartka akcja, dużo nieoczekiwanych zwrotów i zakończenie wbijające w fotel. Idealna na urlop – nie trzeba się odrywać, żeby pójść do pracy. Miasto poza czasem Enrique Moriel
Tajemnice Barcelony, krwawa historia Hiszpanii i zmagania dobra ze złem. I człowiek żyjący od czasów średniowiecza, próbujący odpowiedzieć na odwieczne pytania. Niesamowity klimat i mroczne sekrety, powieje chłodem nawet w największy upał. 27 | nr 20
Cheri Colette Historia miłości starszej kobiety i młodego chłopaka może wydawać się tematem zupełnie ogranym. Colette jednak ujęła go w tak wyrafinowaną formę i nasyciła tyloma niuansami psychologicznymi, że mimo upływu dziesięcioleci pozostaje atrakcyjny, a losy bohaterów fascynują i zmuszają do refleksji. Pieniący się niczym szampan romans okazuje się znakomitym studium dwojga ludzi, a barwnie nakreślone tło dodaje książce uroku. Staroświecka historia Magda Szabo
Błąd komisarza Palmu Mika Waltari
Frans Palmu, komisarz helsińskiej policji, prowadzi śledztwo w sprawie śmierci bogatego dandysa. Wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek w kąpieli, ale doświadczony policjant nie daje się zwieść. Zagmatwana intryga kryminalna, galeria świetnych postaci i wiele sarkastycznego humoru.
Porywająca saga dwóch rodzin z węgierskiej prowincji na przełomie XIX i XX wieku, pełna emocji i uczuć, często skrajnych: miłość jest tu namiętna i wielka, choć niekoniecznie wieczna, a niechęć i nienawiść twarde i nieprzejednane. Niesamowita jest galeria postaci – arystokratów hulaków, solidnych kupców, matron o niezłomnych poglądach, złotych młodzieńców i rozflirtowanych panien. W tle przewalają się światowe kataklizmy; czymże jednak jest wojna światowa wobec narodzin wyczekiwanego dziecka?
Burzliwe życie tancerki
Krystyna Mazurówna Kariera tancerki Krystyny Mazurówny została brutalnie przerwana pod koniec lat sześćdziesiątych: jej występy były zbyt śmiałe i zbyt awangardowe, by mogły się podobać władcom PRL-u. Zmuszona do wyjazdu z kraju musiała znaleźć sobie miejsce na emigracji. Błyskotliwie napisana autobiografia, lekka i gawędziarska w tonie, pełna wyśmienitych anegdot i opatrzona masą zdjęć. Czyta się jednym tchem.
Zatrute ciasteczko Alan Bradley
Angielska prowincja tylko na pozór jest nudnym, statecznym miejscem. Tłumione konwenansami emocje często znajdują ujście w czynach gwałtownych i na trupa można się natknąć nawet na grządce ogórków. To właśnie spotkało Flawię de Luce, nad wiek rozwiniętą jedenastolatkę, której wiedza o truciznach wprawiłaby w kompleksy Lukrecję Borgię. Wartka akcja, mnóstwo humoru, a nade wszystko rewelacyjna młoda bohaterka.
29 | nr 20
Gra o tron George R.R. Martin
Audiobook: http://audioteka.pl /gra-o-tron,produkt.html Trzydzieści godzin wspaniałego słuchowiska, dziesiątki aktorów, niezliczone efekty dźwiękowe i urzekająca muzyka. Już po pierwszych minutach słuchania, dzięki tak bogatej aranżacji trafiamy w sam środek innego, fantastycznie wykreowanego świata, świata pełnego intryg, knowań i podstępów.
Gambit turecki Boris Akunin
Audiobook: http://audioteka.pl/gambit-turecki,produkt.html Feeria przygód, rosyjskie realia, intryga i humor zawarte w historyczno-szpiegowsko-detektywistycznej powieści. Sympatyczny bohater detektyw, uwikłany zostaje w sercowe kłopoty nowoczesnej, wyemancypowanej kobiety XIX wieku. W tle wojna rosyjsko-turecka. Przeczytana po mistrzowsku przez Krzysztofa Gosztyłę.
Nielegalni Vincent V. Severski Audiobook: http://audioteka.pl/nielegalni,produkt.html Tajemnice służb specjalnych jako fikcja stworzona przez byłego pułkownika polskiego wywiadu, a tak naprawdę ogromnie realistyczny, wielowątkowy thriller szpiegowski. Supertajne działania polskich, rosyjskich i szwedzkich agentów i agentek w misternie skonstruowanej, osnutej wokół tajemnic archiwum NKWD, intrydze. Jak zawsze niezrównana interpretacja lektora Krzysztofa Gosztyły. Drwal Michał Witkowski
Audiobook: http://audioteka.pl/drwal,produkt.html Jeśli w wakacje będzie padał deszcz, ta książka jeszcze mocniej pogłębi przygnębiającą atmosferę. Pełna cynizmu, ironii, ale i dogłębnej obserwacji powieść obyczajowa o chęci ukrycia się z dala od ludzi w nostalgicznej tęsknocie do czasów PRL-u. Z zamysłu kryminał, w praktyce kolejna prześmiewcza powieść gejowska. Nikt inny nie przeczytałby jej tak, jak robi to sam autor.
Podróż za jeden uśmiech Adam Bahdaj
Audiobook: http://audioteka.pl/ pozdroz-za-jeden-usmiech,produkt.html Czy wakacje mogłyby obyć się bez duchów, templariuszy oraz Dudusia? Oczywiście nie. Dlatego należy po raz kolejny sięgnąć po przygody podróżującej przez cały kraj dwójki chłopców i koniecznie zapoznać z nimi własne dzieci. 30 | nr 20
Imię róży Umberto Eco
Żeby bawić się latem w odkrywanie nawiązań do innych dzieł literatury światowej.
Wielcy świata biznesu
Rhymer Rigby Bo pokazuje, w jaki sposób można zrobić karierę i że wiek nie gra roli, jeśli tylko ma się dobry pomysł na biznes.
Ludzie renesansu
Robert C. Davis, Beth Lindsmith Historia renesansu ukazana na tle życiorysów ludzi, którzy tę epokę kształtowali.
Biblia
Bo to lektura niepowtarzalna i za każdym razem ten sam fragment może nas doprowadzić do innych przemyśleń.
Jak żyć? Wykłady z etyki
Stefan Opara Warto się w wolnej chwili zastanowić, co znaczy postępować etycznie i jak pojęcie moralności jest kształtowane w różnych kulturach i wyznaniach. 31 | nr 20
Śnieg Orhan Pamuk Czy można wejrzeć we własną duszę? Czy można odwrócić nadciągające przeznaczenie? Czy śnieg zasypie nasze życia? Opowieść o miłości, namiętności i nieuchronnej melancholii związanej z przemijaniem. Czarodziejska góra Tomasz Mann
Cień wiatru
Czas to pojęcie względne – płynie, jak chce, dokąd chce, idzie swoimi ścieżkami. Tu, w górze, Słońce świeci inaczej nad sanatorium, ludzie żyją w równoleglym świecie – odcięci od zabójczej rzeczywistości, bawiąc się małymi sprawami. Czy można tak wiecznie?
Carlos Ruiz Zafon Każda książka to tajemnica, każde słowo zostało nam przeznaczone. Magia tej powieści zaklęta jest nie tylko w Barcelonie, ale także w niewiadomej i niebezpieczeństwie, jakie kryją się na kartach wyciągniętych z cmentarzyska książek.
Niezwyciężony Stanisław Lem Gdzie są granice ludzkiego poznania? Czy człowiek jest w stanie podporządkować sobie wszystko? Technika jest zwierciadłem – odbijają się w niej nasze dusze i nasze instynkty, jest testem moralności. Lem doskonale to wyłapuje, pokazując człowieka przez pryzmat rasowej science fiction, opowiada nam o jego kondycji, opakowując wszystko w niezwykle wciagającą fabułę.
Zły Leopold Tyrmand
Tej Warszawy już nie ma. A może nigdy jej nie było? Miasto zdekonstruowane, tajemnicze, poszatkowane ruinami i budowami, pełne małych szwindli i dużych przekrętów, pełne zbiegów okoliczności. Polski superbohater? Człowiek szybszy od MO? Książka Tyrmanda to klasa sama w sobie – styl, fabuła i ta nutka nostalgii, za miastem, którego już nie ma... 32 | nr 20
33 | nr 20
Miasto permutacji Greg Egan
Aby wakacje nie były porą wyłącznie łatwego odpoczynku, warto mieć lekturę, która zmusza do intelektualnego wysiłku. „Twarda” naukowa spekulacja wymieszana z dużą dawką filozofii – ciekawe miejsce, gdzie literatura popularnonaukowa krzyżuje się z beletrystyką.
Diuna Frank Herbert
Mistrzowska powieść, która nie postarzała się ani trochę. Historia pustynnej planety Arrakis i konfliktu między rodami Atrydów i Harkonnenów, opowiadająca o przyszłości człowieczeństwa. Do klasyków zawsze warto wracać, a kiedy jak nie w wakacje?
Kraken China Mieville Londyn, jakiego nie znamy, pełen tajemniczych kultów, dziwactw i zapomnianych rytuałów, żeby poczuć, że są jeszcze rzeczy, które potrafią nas zadziwić. Sokół Maltański Dashiel Hammet
Sam Spade – archetyp wszystkich twardych, milczących detektywów uwikłanych w romans z kobietą, która okazuje się dla niego największym zagrożeniem. Męska literatura z czasów kiedy dobra opowieść nie musiała liczyć więcej niż dwieście pięćdziesiąt stron. Idealna do pociągu.
Tytus Groan Mervyn Peake Poetycka, powolna opowieść o wiekowym zamczysku Gormenghast, jego mieszkańcach, rządzącej nimi wielowiekowej tradycji i zmianach, które nieuchronnie nadchodzą. Dobry powód, żeby zostać w domu, przystanąć i popatrzeć na książki z innej perspektywy 34 | nr 20
Mojry Marek Soból
Trzy kobiety i trzy różne historie, które w pewnym momencie przeplatają się ze sobą, ale tylko na chwilę. Pisane przez mężczyznę, który chyba wie o kobietach bardzo dużo, jeśli nie wszystko. Na pewno zaskakujące.
Umiłowana Toni Morrison Lektura zdecydowanie wymagająca, o rasizmie i niewolnictwie, które są ukazane na tle dramatycznej historii głównej bohaterki. Książka trudna, ale wakacyjna cisza i spokój powinny ułatwić lekturę. Można do niej wracać wiele razy. Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze Aglaja Veteranyi
Pozornie zabawna, bo pisana z perspektywy dziecka. W rzeczywistości pełna dramatów historia rodziny cyrkowców. Szczerość i naiwność dziecka sprawiają, że książka poraża i przeraża. Również niełatwa, ale za to króciutka lektura.
Śniadanie z kangurami. Australijskie przygody Bill Bryson
Zabawna i autoironiczna historia podróży autora do tego „egzotycznego” kraju. Wypunktowanie czyhających w Australii zagrożeń sprawia wrażenie antyreklamy. Naprawdę jednak powoduje, że każdy czytelnik zakocha się w niej na zawsze. Konieczna na wakacje, nawet jeśli to nie Australia jest celem podróży.
Jeden dzień David Nicholls
Chyba najpiękniejsza współczesna historia miłosna. Pisana bez patosu, za to pełna zabawnych i błyskotliwych dialogów opowieść o uczuciu dwojga młodych ludzi. Niejeden czytelnik zobaczy w nich samego siebie. Kto jeszcze nie zna, szybko powinien nadrobić zaległości. 35 | nr 20
Trylogia o komisarzu Popielskim:
Erynie, Liczby Charona, Rzeki Hadesu Marek Krajewski Ekscentryczny komisarz Popielski i mrożące krew w żyłach zbrodnie. Ostre, mocne kryminały, które sprawiają, że serce i umysł działają na najwyższych obrotach! Zadziwią precyzją opisów i językiem, który doskonale oddaje realia przed- i powojennego Wrocławia i Lwowa.
Zanim zasnę S.J. Watson
Thriller, który może nie mrozi krwi w żyłach, ale niebezpiecznie wciąga i zaskakuje zarówno fabułą, jak i kreacją głównej bohaterki. Męski autor w damskim ciele... warto to sprawdzić.
Motyl Lisa Genova Historia o powolnym przygasaniu kobiety chorującej na alzheimera we wczesnym stadium. Opowieść o nadziei, sile i wartości życia, o heroicznej walce o własne poczucie godności i tożsamość. Wygranej czy przegranej...?
Bezradnik małżeński Polly Williams
Zgrabna, zabawna, miejscami pikantna powieść o tym, jak być kobietą, żoną, matką i nie zwariować. Pełna humoru, luźna, ale nie banalna powieść rozbawi i zrelaksuje dokładnie w taki sposób, jakiego wymaga się od lekkiej, łatwej i przyjemnej książki.
Niezłomny Laury Hillenbrandt
O losach Luisa Zamperiniego, weterana wojennego, któremu udało się przeżyć najgorsze piekło, jakie tylko można sobie wyobrazić. To historia opowiadająca o istocie bycia człowiekiem, sile, niezłomności i pragnieniu przeżycia, które wydaje się niemożliwe... Tego nie da się zapomnieć. Cud, że udało się opowiedzieć. 36 | nr 20
Sprężyna Małgorzata Musierowicz W pełnym radosnego napięcia oczekiwaniu na najnowszą część kultowej Jeżycjady – zapowiadaną na jesień powieść McDusia – warto zagłębić się raz jeszcze w niesamowity klimat jej poprzedniczki. Znalazło się tu wszystko, czego szukamy w wakacyjnej lekturze – upały, burze, niebanalna historia miłosna, a także legendarny już w kręgach wielbicieli twórczości poznańskiej autorki opis wielkopolskiego krajobrazu rozpoczynający się od słów: „Na wschód od Poznania, pomiędzy Pobiedziskami a Kostrzynem...”. Co dalej? Sprawdźcie sami. Láska nebeská Mariusz Szczygieł
Już same gabaryty tego przeuroczego zbioru felietonów zachęcają go do zabrania ze sobą w podróż – z pewnością nie zajmie zbyt wiele miejsca w walizce. Równie miniaturowe, co sama książka, są pod względem formy zawarte w niej teksty, co sprawia, że czyta się je lekko, przyjemnie i – nie ma co ukrywać – szybko. Jednak niech nie zwiedzie Państwa ich lapidarność; choć zwięzłe, niewątpliwie poszerzają horyzonty, będąc intrygującą zachętą do bliższego przyjrzenia się kulturze i literaturze Czech.
Wiedźma.com.pl Ewa Białołęcka Ciekawa i bezprecedensowa próba połączenia literatury fantasy z powieścią typowo kobiecą – nie bez powodu po premierze tej książki jej autorkę okrzyknięto „Grocholą polskiej fantastyki”. To książka nieskomplikowana, ale też nie banalna, napisana przystępnym stylem okraszonym dużą dawką humoru na poziomie. A poza tym, choć to Pilipiuka nazywa się „największym piewcą polskiej wsi od czasów Reymonta”, Białołęcka swoją Wiedźmą... udowadnia, że śmiało może z nim konkurować. Most nad rwącą rzeką Stanisława Fleszarowa-Muskat
Niezwykle nastrojowa opowieść o brutalnych realiach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i przywiązaniu do kraju dzieciństwa, będącego niejednokrotnie kulą u nogi. Autorka prezentuje nam PRL z perspektywy odbywającej wakacyjną podróż po Półwyspie Iberyjskim pary młodych Polaków i spotkanego tam przez nich amerykańskiego kompozytora wychowanego na Kresach Wschodnich. Powieść ta idealnie wpisuje się w wakacyjny klimat szczególnie dzięki niezwykle barwnym opisom krajobrazów – czy to nieistniejących już żydowskich kresowych miasteczek, czy też słonecznej Hiszpanii.
Siedem grzechów kubańskich Yoss Zbiór siedmiu opowiadań opierający się na schemacie chrześcijańskich siedmiu grzechów głównych w kontekście sytuacji społeczno-politycznej na Kubie. Ten wyspiarski kraj, zlokalizowany gdzieś na Morzu Karaibskim, jest dla nas miejscem egzotycznym i dziwnie pociągającym, choć wciąż niewiele o nim wiemy. Wakacje to dobra chwila, żeby zmienić ten stan rzeczy i sięgnąć po niepokorną lekturę z tamtych okolic. 37 | nr 20
Diamentowy wiek
Neal Stephenson Niesamowita opowieść o wojnie, szyfrach, skarbach i cyberpunkach na tysiącu stron i w tropikach. Z racji objętości będzie doskonałym zamiennikiem wakacji.
Autostopem przez Galaktykę Douglas Adams
Świetna powieść o podróżowaniu w najbardziej szalony sposób – akurat na wakacje. Do czytania wieczorem, przed etapem planowania dnia następnego.
Wakacje Mikołajka
Rene Goscinny Ta książka poprawi nawet najgorsze z najgorszych wakacji – bo Mikołajek zawsze ma gorzej. Idealna lektura na poranki, źródło inspirujących pomysłów na każdy dzień.
Trylogia Nasi Przodkowie:
Wicehrabia przepołowiony, Baron drzewołaz, Rycerz nieistniejący
Italo Calvino Przepiękne, nieziemskie, absurdalne historie magiczne. W sam raz na leniwe sjesty, wypalane żarem popołudniowego słońca.
Trzech panów w łódce (nie licząc psa) Trzej panowie na rowerach
Jerome K. Jerome Dwie powieści o wędrówce w angielskim stylu. Najlepiej czytać w trakcie rejsu łódką, kiedy kto inny wiosłuje. 38 | nr 20
39 | nr 20
Na początek coś z literatury prawie (choć nie całkiem) podróżniczej:
Autonauci z kosmostrady albo pozaczasowa podróż Paryż-Marsylia Julio Cortazar, Carol Dunlop
Piękna opowieść o tym, że nawet podróżując wyłącznie autostradą, można dużo zobaczyć i dużo przeżyć. I o miłości, która trwa nawet wtedy, gdy zakończy się podróż – także ta ostatnia. Następnie coś z beletrystyki:
Nocny pociąg do Lizbony Pascal Mercier
Rzecz o dokonywaniu wyborów pomiędzy obowiązkami a marzeniami, o tym, jak wiele mogą zmienić w życiu przypadkiem przeczytane słowa. A także o różnych obliczach odwagi – i takiej małej, potrzebnej, by móc wykroczyć poza samego siebie, i takiej wielkiej, której niekiedy wymaga od człowieka konfrontacja z historią. Dalej coś z publicystyki:
Podróże z Herodotem Ryszard Kapuściński
Niepospolitej urody impresje z konfrontacji dwóch sposobów opisywania świata: antycznego i współczesnego. Pokaz otwartości spojrzenia i mistrzostwa słowa, z równą sprawnością ukazującego majestat antycznych budowli i nędzę afrykańskich czy azjatyckich slumsów, słowa nasyconego kształtem, barwą, zapachem chwili, emanującego emocjami i klimatami: raz grozą, raz komizmem, raz senną obojętnością... Z kolei coś z diarystyki:
Dziennik Sándor Márai
Dziennik współczesnego Odyseusza, który – wygnany z domu przez katastrofę polityczną – przez czterdzieści lat tęsknił do swojej środkowoeuropejskiej Itaki, ale nigdy nie doczekał się powrotu. A przez cały ten czas podróżował – jeśli nie z miejsca na miejsce w sensie dosłownym, to od lektury do lektury, od widoku do widoku, od myśli do myśli, spisując te wrażenia pięknym, bogatym językiem.
I wreszcie na ostatek coś z fantastyki, ale z humorem:
Kosiarz Terry Pratchett O tym, co się może wydarzyć na świecie, gdy pewna bardzo ważna i bardzo niesamowita postać wybiera się na coś w rodzaju urlopu. Oczywiście ten świat musi być „płaski i spoczywający na grzbietach czterech słoni, płynących przez kosmos na skorupie Wielkiego A’Tuina, żółwia świata” – tylko w nim zobaczymy tak zaskakujące odbicie tego naszego, okrągłego i pozbawionego zoologicznego napędu. 40 | nr 20
Wycieczkowicze
Michał Viewegh Grupa czeskich turystów na zagranicznych wakacjach. Humorystyczne sytuacje przeplatają się tu z prawdziwym dramatyzmem, bo przecież w bagażu poza strojem kąpielowym każdy wiezie jakieś frustracje, marzenia i problemy. Czy wyjazd zmieni coś w życiu tych przypadkowo dobranych ludzi?
Śmierć na Nilu Agatha Christie
Na statku wycieczkowym dochodzi do zagadkowego morderstwa, którego ofiarą pada piękna milionerka. Agatha Christie jest bezsprzeczną mistrzynią klasycznego kryminału. Zawikłana intryga, pełnokrwiści bohaterowie i wartka akcja sprawią, że nie odłożycie tej książki przed przeczytaniem ostatniej strony!
Nasturcje i ćwoki – kryminał romantyczny
Marcin Szczygielski Perypetie singielki w średnim wieku. Inteligentny humor, lekkość i zaskakujące zwroty akcji sprawiają, że to pozycja wyjątkowa wśród tylu podobnych na rynku. Sięgnijcie śmiało, nie zawiedziecie się!
Duma i uprzedzenie
Dom Augusty
Jane Austen Duma i uprzedzenie, czyli jak dobrze wyjść za mąż. Klasyka, której przedstawiać właściwie nie trzeba. Dobra na każdą okazję! To jest literatura ponad epokami, ponad czasem – nadal świetnie się czyta.
Majgull Axelsson Saga poranionych kobiet. Mocna, wyśmienita proza dla tych, którzy podczas urlopu chcą przeczytać coś ambitnego i wymagającego. Naprawdę warto. Powieści Axelsson się nie zapomina.
41 | nr 20
Kapitan Alatriste Arturo Pérez-Reverte
Właściwie ze spokojem można polecić całą serię przygód świetnego szermierza i weterana wielu wojen – Diego Alatriste. Pérez-Reverte powraca do nieco zapomnianej dziś konwencji płaszcza i szpady, barwnie przedstawiając Hiszpanię z XVII wieku. Pojedynki, pościgi, intrygi, wszechwładna inkwizycja i skorumpowana władza nie pozwalają się nudzić, a specyficzny klimat epoki nadaje charakteru powieści duchowego następcy Dumasa. W sam raz dla każdego spragnionego dobrej literatury przygodowej w starym stylu.
Wilt Tom Sharpe
W czasie wakacji warto też sięgnąć po lekturę przyjemną, relaksującą i zupełnie niezobowiązującą. Do takich bez wątpienia należy opowieść o Wilcie, znudzonym życiem wykładowcy college’u, który marzy o zabiciu własnej żony i świętym spokoju. Fantazje pozostają niezrealizowane, kiedy jednak małżonka znika w tajemniczych okolicznościach główny bohater wpada w poważne tarapaty. Prześmieszna książka dla każdego, kto do łez bawił się przy Cyrku Monty Pythona oraz powieściach Douglasa Adamsa.
Ostatni taki Amerykanin Elizabeth Gilbert Podczas wakacji lubimy spędzać czas na świeżym powietrzu i w towarzystwie przyrody. Przesiadując w takim otoczeniu, warto wziąć ze sobą książkę o człowieku, który wielbił naturę ponad wszystko i przez całe życie udowadniał jak łatwo można wyrwać się z okowów cywilizacji. Jeśli planujecie wylegiwanie się z książką na trawie, Ostatni taki Amerykanin będzie świetnym towarzyszem. Rakietowe szlaki
Zbiór klasycznych opowiadań science fiction jest prawdziwym kufrem pełnym skarbów. W każdym z obszernych tomów serii można znaleźć perły klasycznej fantastyki naukowej ściśle dobrane przez znawców tematu. Jedno jest pewne – sięgając po dowolny tom, mamy gwarancję różnorodnej lektury, popartej wielkimi nazwiskami i rewelacyjnymi koncepcjami. Sama przyjemność nie tylko dla miłośników gatunku.
Srebrne świnki Lindsey Davis
W torbie podróżnej miłośnika książki nie może zabraknąć dobrego kryminału, najlepiej osadzonego w barwnej epoce historycznej i z rewelacyjnym głównym bohaterem. Te wymagania spełnia znana seria o przygodach Marka Dydiusza Falko, prywatnego detektywa uprawiającego swój ciężki zawód nawet na najdalszych krańcach Imperium Rzymskiego. Srebrne świnki to pierwsza część cyklu, który trafił na listę bestsellerów. I słusznie, bowiem po kolejne tomy sięga się z rosnącym apetytem. 42 | nr 20
43 | nr 20
Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy John Eldredge Urzekająca. Dziennik osobisty John i Stasi Eldredge
Ania z Zielonego Wzgórza
Lucy Maud Montgomery Są takie książki, których nie można wypożyczać z biblioteki, trzeba je mieć na półce, żeby móc do nich wracać. Zabawne, ale i wzruszające przygody Ani z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery sprawią, że każdy letni wyjazd nabierze cech niezwykłości. Rudowłosa dziewczynka z bujną wyobraźnią od ponad stu lat nie pozwala o sobie zapomnieć. Do serii książek o Ani Shirley warto wrócić, choćbyśmy znali jej przygody na pamięć.
Niebezpieczne związki
Skoro wakacje to czas dla ciała, warto zafundować sobie w ich czasie również rozrywkę dla ducha, na przykład sięgając po książki małżeństwa Eldredge’ów – Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy i Urzekającą. Dziennik osobisty, którą napisał razem z żoną Stasi. W świecie, gdzie coraz bardziej zaciera się odwieczny podział na płci, obowiązki i przywileje jego oraz obowiązki i przywileje jej, warto przypomnieć sobie, jak to jest, być silnym wojownikiem lub urzekającą kobietą.
Dziesięciu Murzynków Agatha Christie
Gdy miłosna intryga goni intrygę, a w jej centrum stoi przewrotna i zepsuta do szpiku kości kobieta, nie może być mowy o nudzie. Do tego trzeba dodać ciekawą formę książki, pisanej jako zbiór listów, których wątki zazębiają się i uzupełniają zaistniałe wydarzenia o nowe szczegóły. Po ciekawej lekturze można pokusić się z kolei o porównanie XVIII-wiecznej fabuły z XX-wiecznym filmem Stephena Frearsa z Glenn Close i Johnem Malkovichem w rolach głównych.
Wyspa, a na niej dziesięć obcych sobie osób, które zaczynają ginąć – jedna po drugiej… Nie wiadomo, czego dociekać najpierw – kto jest mordercą czy może kto zginie następny? Jedno jest pewne – od tej książki nie da się oderwać, doskonale nadaje się na długie podróże pociągiem, ale trzeba uważać, by w zaczytaniu nie przegapić swojej stacji.
RockMann czyli Jak nie zostałem saksofonistą
Wojciech Mann Chwila wytchnienia przy dobrej muzyce i odrobinie kąśliwie ironicznego humoru to coś, czego nie może zabraknąć w czasie wakacyjnych upalnych wieczorów. Muzykę co prawda trzeba zapewnić sobie we własnym zakresie, ale o inne rozrywki zadba już popularny spiker radiowy, który na chwilę przyjął na swe barki rolę pisarza. Wojciech Mann raczy nas w swojej wspomnieniowej książce opowieściami o latach jego młodości, pierwszych zdobytych winylach, przygodzie z radiem… I nawet jeśli uznać, że to książka „o niczym”, to warto po nią sięgnąć – bo czy zawsze trzeba pisać „coś”, żeby było ciekawie? 44 | nr 20
Po Syberii Colin Thubron
Fascynujący opis podróży przez krainę, która została opuszczona przez jeden system, a drugi się jeszcze się w nim nie zaadaptował. Thubron świetnie opisuje ludzi stojących jedną nogą w komunizmie, a drugą nieśmiało próbując wkroczyć w kapitalizm. To świetna językowo, pełna celnych obserwacji lektura. Syberia jest rzadkim kierunkiem wypraw wakacyjnych, więc warto się tam wybrać z brytyjskim pisarzem; choćby siedząc gdzieś na śródziemnomorskiej plaży.
Smok Griaule Lucius Sherpard
Shepard posiada niesamowitą zdolność przenoszenia czytelnika wewnątrz swoich wizji. Każdy z sześciu utworów zebranych w Smoku Griaule’u wyróżnia się pomysłowością, stylistyką i odrobiną szaleństwa: wszak czy na olbrzymiego smoka sterującego wydarzeniami za pomocą umysłu wpadłby każdy pisarz? Wyobraźnia i plastyczność opisów Sheparda są niesamowite, co czyni jego książkę idealną lekturą na lato w mieście, gdyż pozwala zasmakować egzotyki, nie ruszając się domu.
Inne pieśni
Jacek Dukaj Wakacyjny urlop często sprzyja rozleniwieniu: na upały nie ma rady i fizyczna aktywność musi zostać ograniczona, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by nie popracować trochę głową. Inne pieśni to najlepsza książka Jacka Dukaja, a jednocześnie nie tak skomplikowana, jak niektóre inne tytuły jego autorstwa. Warto przenieść się do świata, gdzie rządzą arystotelowskie zasady współzależności materii i formy.
Kłamstwa Locke’a Lamory Scott Lynch Na długą podróż lub jeszcze dłuższe dni spędzone na nicnierobieniu na plaży czy nad basenem idealna jest lektura, która porywa czytelnika akcją, dynamiką i nieszablonowymi rozwiązaniami fabularnymi. Powieść Lyncha to świetne złodziejskie fantasy, w którym intryga i postaci stoją na najwyższym poziomie. Czas przy niej mija błyskawicznie, a jak już się książka skończy… zawsze pozostaje jeszcze drugi tom.
Zimny płomień Yukio Mishima
Dla osób aktywnych, które chcą spędzić urlop z plecakiem na plecach, liczy się każdy (kilo)gram. Książką niewielką objętościowo, ale zapewniającą niesamowite doznania jest na przykład zbiór opowiadań Mishimy. Różnorodne pod względem formy i treści pozwalają wejrzeć w rdzeń kultury Japonii, prześledzić starcie tradycji i nowoczesności. Sam autor przegrał tę walkę ze skutkiem tragicznym, a tęsknota za tym co dawne widoczna jest w jego tekstach. 45 | nr 20
Dla podstawówkowicza:
Wroniec Jacek Dukaj
Kto powiedział, że w wakacje należy czytać tylko o wakacjach i podróżach? W chwili wytchnienia od letnich gier i zabaw ruchowych można sięgnąć po pozycję nieco poważniejszą w tematyce (stan wojenny), ale przecież napisaną dla dorastających dzieci. Przygoda Adasia, któremu zły Wroniec porywa rodzinę, w przystępny, baśniowy sposób oswaja niezrozumiałe wydarzenia sprzed trzydziestu lat. Do tego cieszą oko doskonale pasujące, nieco karykaturalne ilustracje.
Dla gimnazjalisty:
Dla licealisty:
Klub Włóczykijów
Samozwaniec Jacek Komuda
Edmund Niziurski
Armia awanturników z rzekomym carewiczem Dymitrem na czele rusza na Moskwę. Między nimi pojawia się Jacek Dydyński, towarzysz husarski, który w tej awanturze ma swoje własne, prywatne zadanie. Im głębiej jednak wchodzą w lodową krainę Hyperborejczyków, tym bardziej prosta z pozoru wyprawa staje się i niebezpieczna, i skomplikowana. Książka godna polecenia za szczere, solidne i bardzo prawdziwe opisy, pokazanie surowych warunków i realiów tamtych czasów. Brutalna walka, picie na umór, zdrada i honor polskiego szlachcica. Są nawet tak zwane „momenty”!
Grupa młodzieży pod przewodnictwem zażywnego archiwariusza tropi zaginioną jaskinię w Górach Świętokrzyskich. Abstrakcyjne, ocierające się wręcz o absurd poczucie humoru autora przeplata się z realiami PRL, a całość okraszona została opisami ciekawych – a szerzej nieznanych – zakątków Polski. Przestępcy-dżentelmeni w trabantach, uzyskiwanie zgody naczelnika, przesłuchanie przez milicję, łamanie przepisów parku narodowego – Niziurski udowadnia że w każdych, nawet najbardziej przaśnych warunkach można przeżywać niezapomniane przygody.
Dla absolwenta:
Płyńcie łzy moje, rzekł policjant Philip K. Dick
Dla studenta:
Dystopia. Ameryka po wojnie domowej, permanentna inwigilacja, państwo policyjne. Główny bohater, gwiazdor i celebryta, pewnego dnia budzi się w pokoju hotelowym. Nie ma dokumentów, nikt go nie poznaje, w archiwach nie ma żadnych informacji na jego temat. Próbuje więc odbudowywać swoją tożsamość – czym zajmuje się również tytułowy policjant, przedstawiciel wszechogarniającego Systemu. Książka na pewno ocierająca się o naiwność w opisywaniu przyszłości, wskazująca jednak na bardzo aktualne zagrożenia związane ze sławą i władzą – no i jak to u Dicka, zadająca pytania o granice realizmu.
Poniedziałek zaczyna się w sobotę Arkadij i Borys Strugaccy
Siermiężne lata radzieckie, mieścina w sercu Rosji, a w niej – Instytut Badań Czarów i Magii Akademii Nauk ZSRR. Z jednej strony mamy ciekawe spojrzenie na magię i stricte naukowe (w ujęciu materializmu dialektycznego) próby badań (główny bohater jest, dodajmy, programistą), z drugiej – wesołą historyjkę o radzieckich pionierach na froncie czarów. Są biurokraci, są przodownicy, jest sowiecka par excellance próba stworzenia Nowego Człowieka, jest towarzysz Merlin… jest też, na zakończenie, próba zmierzenia się z jednym z podstawowych problemów fantastyki. Jakim – nie zdradzę żeby nie psuć zabawy, gwarantuję jednak że bracia Strugaccy to solidna firma. 46 | nr 20
Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym Jennie Dielemans
Jako rekomendacja na wakacje – nic oryginalnego. Warto jednak wiedzieć, gdzie się jedzie. Szczególnie godne polecenia wszystkim tym podróżnikom, którym wydaje się, że ich samodzielne niskobudżetowe wyjazdy z plecakiem są tak bardzo „nieturystyczne” i „niekomercyjne”.
Futbolowa gorączka
Nick Hornby Prawdopodobnie najlepsza książka o kibicowaniu i uzależnieniu od piłki nożnej. W sam raz na dojmującą pustkę po zakończeniu Euro.
Z nurtem Amazonki. Pionierska wyprawa Piotra Chmielińskiego Joe Kane
Doskonale opowiedziana historia jednej z najważniejszych i najśmielszych ekspedycji XX wieku. Przygoda i poszukiwacze przygód, czyli wszystko, czego potrzeba na wakacjach. Niekoniecznie jako inspiracja do własnych podróży, chociaż – właściwie czemu nie?
Bogactwo i nędza narodów: Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak ubodzy David Landes
W ciągu ostatnich kilkunastu lat w światowej gospodarce wydarzyło się co prawda trochę ciekawych rzeczy, nie znaczy to jednak, że książka Landesa bardzo straciła na aktualności. Ta porywająco napisana historia ekonomiczna świata to wielka „cegła”, więc wakacje na jej lekturę pasują w sam raz. Gdy już upadnie euro i Unia Europejska, a ludzie wyjdą na ulice i trzeba będzie zaczynać wszystko od początku, kilka informacji zawartych w Bogactwie i nędzy może się przydać.
Udław się Chuck Palahniuk
Połączenie pornografii z wywrotową filozofią. Działa zapładniająco i uwalniająco. Do polecenia szczególnie poszukującej młodzieży stanu wolnego.
47 | nr 20
Stary ekspres patagoński: Pociągiem przez Ameryki Paul Theroux
Niesamowita podróż znanego pisarza i publicysty Paula Theroux przez kontynent amerykański. Fascynujące miejsca i przede wszystkim niezwykli ludzie, których Theroux spotyka na swojej drodze, sprawiają, że od książki trudno się oderwać.
Bogowie, groby i uczeni C. W. Ceram
Nowe, pięknie ilustrowane i poszerzone wydanie klasycznej już pozycji tego wybitnego archeologa. Wyprawy w czasie i przestrzeni nie tylko dla miłośników starożytnych cywilizacji!
Pan Lodowego Ogrodu Tom 1 (i kolejne)
Jarosław Grzędowicz A może skusić się na podróż międzyplanetarną? Do miejsca, gdzie przenikają się nauka i magia? Towarzystwo ironicznego głównego bohatera gwarantuje mnóstwo przygód i dobrą zabawę!
Oswajanie świata
Nicolas Bouvier Jeśli kochasz podróżować i w podróżach odnajdujesz sens swojego życia, ta książka jest właśnie dla Ciebie. Na wakacje – idealna!
Smażone zielone pomidory Fannie Flag
Pełna ciepła opowieść z amerykańskiego południa dla każdego i na każdy czas. Książka, która na długo pozostaje w pamięci i do której wielokrotnie się wraca.
48 | nr 20
49 | nr 20
5 ksiazek szechtel
T
worząc swoją polecankę, postawiłem na różnorodność oraz bardzo prostą zasadę, która powinna przyświecać wszystkim w tym cyklu polecającym – na wakacjach chcemy odpocząć, zatem rezygnujemy z egzystencjalnych rozterek i kopania po nerkach. Zatem różnorodnie, a konkretnie trójnurtowo (nawet jeśli takie słowo nie istnieje): przygoda, jedzenie i abstrakcja.
on przestał pisać (nie sprawdzałem), czyli Guyem Gavrielem Kayem. Mógłbym podać kilka jego tytułów, a najlepszym z nich na pewno jest Tigana, lecz postawię na coś znacznie od niej lżejszego, czyli na Lwy Al-Rassanu – pełną świetnych opisów historię fikcyjną, tyle że, jak to u Kaya, bliźniaczo podobną do historii prawdziwej. W tym wypadku do hiszpańskiej rekonkwisty. Dużo wspaniałych postaci, wartkiej akcji, słowem fantastyka w bardzo dobrym wydaniu.
Wątek przygodowy otworzę autorem znakomitym, którego, szczerze powiedziawszy, dawno czytać zapomniałem, względnie to
Drugi przystanek przygodowy nie zaskoczy nikogo, kto czytał moje teksty w „Literadarze”. Będzie nim oczywiście Patrick O’Brian i jego cykl marynistyczny, nazywany The Aubrey/Maturin series. Oczywiście dla nowych czytelników polecam Dowódcę Sophie, natomiast odradzam rozpoczynanie od
50 | nr 20
Pana i władcy… – książki znanej najbardziej ze względu na swoją zresztą znakomitą ekranizację. Nie dlatego, że jest słabsza, tylko dlatego, że serie lepiej czytać od początku. Dlaczego O’Brian? Morze, okręty, morskie bitwy i zdradzieckie wiatry – czego chcieć więcej na wakacje?
pierwszym, to niech leci do księgarni (im mniej sieciowa, tym lepiej). A teraz szczypta abstrakcji, w dwóch odsłonach. Trudno o bardziej popaprane zestawienie autorów niż Roland Topor oraz Kurt Vonnegut. Ale że ja takie popapraństwo lubię, to zachęcam do łyknięcia kolejno: Kociej kołyski (Vonnegut) i Cafe Panika (Topor). Oczywiście nie jest to łyk dla każdego, ale jeśli ktokolwiek lubi, jak go coś z pozoru zwariowanego potrafi zmusić do myślenia, to serdecznie zapraszam. A jeśli na końcu stanie się jeszcze bokononistą, to z uśmiechem na ustach przywitam go w klubie. Miłych wakacji.
Pośrodku miała być kuchnia, zatem dla wszystkich fanów książek o krwistych stekach i cynaderkach zanurzonych w równie krwistym cherry, druga część Kill Grilla Anthony’ego Bourdain. Jedynka była świetna, bo pozwalała zobaczyć nieco kuchni od kuchni, a do tego w siarczystej tonacji swego narratora. Dwójki nie znam, a ciekawi mnie tym bardziej, że autor zmienił stylistykę swojej serii telewizyjnej, zatem kto wie, jak też zmieniły się jego książki. Zatem jak ktoś chce mnie ubiec i przekonać się o tym
51 | nr 20
MĘSKA RZECZ, DAMSKIE SPRAWY czyli płciowe dyskusje o książkach toczą Dorota Tukaj i Michał Urbaniak
52 | nr 20
MĘSKA RZECZ
53 | nr 20
DAMSKIE SPRAWY
MĘSKA RZECZ
DAMSKIE SPRAWY
przeciętnie zamożni (dla dwóch siostrzyczek wyjściowo bogatszych), a jeden w dodatku z dyplomem prawniczym z Yale! Same bohaterki zresztą też są piękne, choć w przypadku Lily i Willi na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale jak się wystroją, to klękajcie narody! No to wiadomo, że się kroi wylukrowane romansidło!
Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że od dłuższego czasu w obrębie tak zwanej „literatury kobiecej” panuje okropny zastój. Ostatnią powieść tego rodzaju, która zrobiła na mnie naprawdę pozytywne wrażenie, czytałam pewnie ze trzydzieści lat temu. No, nie patrz tak na mnie! Wiem, że miałeś zamiar przekonać mnie do co poniektórych autorek, ale jak na razie z zerowym powodzeniem… Przynajmniej jeśli chodzi o Norę Roberts, megaproducentkę megaharlekinów. Już samo spojrzenie na okładkę Nieba Montany, tonącą w zieleniach i różach, obudziły we mnie nie najlepsze przeczucia, a dalej…
Ale wcale nie takie banalne, bo Nora Roberts wypracowała sobie jakby podgatunek romansu: romans połączony z thrillerem (warto przypomnieć, że jest także autorką wielotomowej serii kryminalnej In Death). Nie inaczej jest w przypadku Nieba Montany. Na ranczu grasuje bowiem psychopata, patroszący zwierzęta, a w końcu mordujący ludzi. Jego ofiarą mogą też paść trzy siostry-dziedziczki. Inna sprawa, że nawet w tak „zmodyfikowanym” romansie łatwo popaść w schematyzm…
No naprawdę! Dziwię się, że ci się to nie podobało. Nora Roberts to obok Danielle Steel najbardziej znana autorka tak zwanej „literatury kobiecej”. Zresztą, od kiedy to oceniamy książkę po okładce? Tym bardziej że zawartość prezentuje się całkiem obiecująco: trzy przyrodnie siostry spotykają się na pogrzebie apodyktycznego ojca. Okazuje się, że aby objąć ogromny majątek Tess, Lily i Willa muszą spędzić razem rok na rodzinnym ranczu. Każda w końcu godzi się na warunki testamentu, nie przeczuwając, ile ten rok zmieni w ich życiu.
I oczywiście tak się dzieje! Zbrodniarz łapie ostatnią ofiarę, a ponieważ wiadomo, że musi się dobrze skończyć, to zamiast ją uśmiercić, zaczyna jej opowiadać historię swego życia, wyznawać po kolei kulisy zbrodni, i robi to tak długo, aż pojawi się zbawca z bronią i go ustrzeli. Chwyt dość typowy dla współczesnych twórców literatury sensacyjnej. Tyle że w tym przypadku nie mamy do czynienia z przebiegłym artystą zbrodni, za którym ugania się kilka oddziałów policji, ale ze zwyrodnialcem, który czerpie satysfakcję z zarzynania cielaków i kota.
... ale prawie od razu orientując się, że na podorędziu czeka dokładnie trzech superfacetów do wzięcia (no bo robotnicy folwarczni nie wchodzą w grę). Wszyscy są piękni, zgrabni, dobrzy, mądrzy, zaradni i seksowni, do tego dwaj ponad54
| nr 20
czyli powędrował do pudła z wyrokiem za co najmniej trzy czyny karalne (stalking, czynną napaść na jedną osobę i usiłowanie zabójstwa innej)! Co tu może być do myślenia – mniejszy zbrodniarz przypadkiem wchodzi w drogę większemu, który go eliminuje, i w ten sposób sam staje się ofiarą. Może nawet znajdzie się czytelnik, który go w końcu pożałuje, stwierdziwszy, że w zestawieniu z mordercą wcale nie był taki zły?
No i tu policji prawie nie ma, nie mówiąc już o genialnym detektywie. Bohaterowie sami bawią się w śledztwo i sami wymierzają sprawiedliwość. Gdzie tu miejsce na procedury, gdy dama w opresji i ukochany musi się spieszyć, aby ją uratować?
Ha, gdyby to była historia kowbojska z czasów Dzikiego Zachodu, kiedy praktycznie nie istniała policja i sądy, a przestępców karało się na poczekaniu według własnego uznania...! Ale rzecz dzieje się w latach 90. ubiegłego wieku i jakoś trudno mi sobie wyobrazić, żeby w jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie krajów świata, mającym doskonale zorganizowany system wymiaru sprawiedliwości, taka samowola mogła w ogóle mieć miejsce... a jeśli nawet miała, to żeby nie doczekała się żadnej reakcji ze strony stróżów prawa.
No nie wiem, Jesse akurat budzi takie uczucia, że czytelnik najchętniej sam by mordercę wyręczył… W każdym razie jest to jeden z mocniejszych aspektów płaszczyzny thrillerowej Nieba Montany. Raczej bliżej temu do Mary Higgins Clark niż do Agathy Christie.
Jasne, bo tu o romans chodzi!
Być może Niebo Montany jest typowym romansem, ale romansem niepozbawionym pewnych wyższych ambicji. Autorka świetnie wykorzystuje potencjał tej historii. Bo to przecież opowieść o budowaniu więzi międzyludzkich. Między trzema obcymi sobie kobietami (a nawet wrogo nastawionymi) rodzi się prawdziwa siostrzana więź. Nora Roberts wspaniale to oddaje, pogłębiając pojedyncze sceny, które Danielle Steel zapewne skwitowałaby w dwóch zdaniach. Ta prawdziwość psychologiczna – to jest to, co mi się podoba!
Przy całej miałkości intrygi kryminalnej, warto zwrócić uwagę na jeden aspekt. Ofiarą mordercy pada jeden z odrażających bohaterów, znęcających się nad żoną fizycznie i psychicznie. Nagle czytelnik zaczyna się cieszyć, że tego drania dopadła sprawiedliwość – nawet jeśli z rąk okrutnego psychopaty. To niezły chwyt psychologiczny – daje do myślenia!
Tak powiadasz? A ja bym wolała, żeby Jesse został ukarany jak należy, 55
| nr 20
MĘSKA RZECZ
DAMSKIE SPRAWY
z satysfakcjonującej pracy w Hollywood i zająć się gospodarowaniem, skoro równie dobrze jej przyszły małżonek – z zawodu prawnik – mógłby farmę wydzierżawić i przenieść się do Kalifornii?). A jeśli facet to drań i świnia i przegna ją z domu względnie zmusi do ucieczki, to co ona ma do wyboru? Albo jak Lily wydać się za innego, albo jak Luella założyć własny biznes – zresztą cholernie ambitny, prawda – knajpa ze striptizem!
Tylko że tych kilkanaście scen, w których rzeczywiście ją widać (na przykład w zupełnie nieromansowej rozmowie Willi ze starym Hamem), ginie pod ciężarem stereotypowych wątków miłosnych. Zwłaszcza tego głównego, który jest już zabójczo harlekinowy: Willa z założenia jest negatywnie nastawiona do Bena, bo wie, że ojciec próbował mu ją podsunąć jako wabik, by doprowadzić do połączenia majątków. Reaguje na jego podryw jak dziewczynka w przedszkolu (bije, gryzie), po czym nagle ogarnia ją pożądanie, idzie z nim do łóżka, potem dopiero się zakochuje, a w końcu ostatecznie pada mu w ramiona, wyznając: „wiem, że zabiłeś dla mnie człowieka. Widzę, jak bardzo zmieniło to twoje uczucia”. Brrr!
A ja w tym widzę podkreślenie specyficznego porozumienia panującego między kobietami, o którym pisze się na łamach wielu genderowych artykułów. Knajpa ze striptizem Luelli to w tym przypadku dom dla zagubionych przedstawicielek płci pięknej. Ponadto siostry dbają o to, aby maltretowana przez męża Lily czuła się bezpiecznie na ranczu.
Tu przyznam ci rację, wątki miłosne są do bólu sztampowe i przewidywalne. Jednak Roberts opisuje cały proces rodzenia się więzi między bohaterami – to się chwali. Dzięki temu powieść zyskuje na realiźmie. Zresztą tak bagatelizuje się ten gatunek, wytykając mu harlekinowość, a życie bywa często bardziej harlekinowe niż takie romansidło!
A co z szerzeniem w czytelniczkach przeświadczenia, że kobieta jest w pełni kobietą dopiero wtedy, kiedy się da wymasować, zrobić sobie maseczkę, pomalować paznokcie i przywdziać w miniówę z „bardzo cienkiego delikatnego materiału, który przylegał do ciała jak druga skóra”, w której „pod żadnym pozorem nie będzie mogła usiąść”, oraz w szpilki!
No dobrze, niech będzie.... Ale czy można puścić płazem ten straszny seksizm, tym gorszy, że nie spod męskiego pióra płynący?! Jaka rola tu przypada kobiecie? Cokolwiek by robiła, to najważniejsze, żeby rzuciła wszystko dla miłości i została ŻONĄ (dlaczego, u diabła, Tess ma zrezygnować
Tu mnie masz! Przy tego typu powieściach chyba nie da się uniknąć stereotypów… 56 | nr 20
Jak to się nie da? A co by się stało, gdyby Willa kategorycznie odmówiła wchodzenia w nie swoją skórę, tego robienia się na bóstwo i brania udziału w tanecznej imprezie? Ukochanemu wpadła w oko już wcześniej – nieufryzowana, w dżinsach, flanelowej koszuli i kowbojskich butach. I co, nie mógł jej na dobre pokochać, póki się nie przebrała za seksownego kociaka i nie udowodniła, że w tańcu rusza się tak samo zgrabnie, jak na koniu? No przepraszam, ale to jest jednoznaczny komunikat – nieważne, co sobą reprezentujesz, na miłość mężczyzny zasłużysz tylko wyglądając jak „laska z żurnala”!
Przecież bohaterki w każdym momencie udowadniają, że są wspaniałe także i duchem!
Nie całkiem! Za niedźwiedziobójstwo Willa straciła u mnie sporo, oj, sporo... Co prawda niby ją niedźwiedź zaatakował i nie miała wyjścia, ale wystarczyło w dzieciństwie czytać Maya, by wiedzieć, że koń z daleka wyczuwa drapieżnika, rzuca się i parska. A w takiej sytuacji jeździec zawraca i wieje, ile sił w końskich nogach, a nie przywiązuje konia do drzewka i czeka, aż zwierz wyjdzie zza krzaków!
Ależ tu chodziło o to, żeby przyszły ukochany zobaczył ją w akcji!
Jak zabija zwierzę zagrożone wyginięciem? W dodatku karmiącą samicę, którą potem spokojnie obdziera ze skóry, nie przejmując się tym, co się stanie z małymi? To ci dopiero pokaz kobiecej wrażliwości!... A czytelniczki mają z tego wywnioskować, że mężczyzn najmocniej wabi bezwzględny myśliwy w ciele supermodelki?
Dobrze, możemy uznać Niebo Montany za szowinistyczne romansidło, ale w takim razie powiedz mi – jako przedstawicielka płci pięknej – co jest takiego w pisarstwie Roberts, że jej książki przyciągają miliony czytelniczek?
Szczerze? Pojęcia nie mam. Może bezwarunkowy i wielokrotny happy end? A może egzotyka, bo jednak takie ranczo warte ileś milionów dolarów, położone w okolicy, gdzie można kłusować konno po lasach pełnych niedźwiedzi grizzly i kuguarów, mocniej działa na wyobraźnię niż na przykład gospodarstwo agroturystyczne w Bieszczadach, w których dzikiego zwierza jak na lekarstwo, a jeśli nawet jest, to pod ścisłą ochroną.
Niestety niektóre historie romansowe rozgrywają się także w Polsce, w Bieszczadach czy na Mazurach, i są chyba nawet bardziej tandetne niż te, które serwuje Robert. Ale to już chyba temat na inną dyskusję…
58 | nr 20
zencie Mikołajkowym Najbliższym” (ortografia oryginalna). Ciekawe zjawisko!
No i przyszło nam omawiać kawał prawdziwie męskiej prozy! Kto wie, może za jakiś czas pojawi się u Krzysztofa Schechtela?
Męska proza, której entuzjastyczne recenzje piszą głównie anonimowe osoby płci żeńskiej, i to chyba dość młode, biorąc pod uwagę treść tekstów zamieszczonych na stronie wydawcy! „Książka jest dobrą rozrywką i ciekawym materiałem dydaktycznym, ponieważ doskonale przystosowuje nas do zaistniałej sytuacji. Czytelne opisy pozostałości po przyrodzie, potwornie uderzają w nasz obraz o jej pięknie”, „trafiła się niezła perła, kupię ją w pre-
59 | nr 20
RECE
Noc żywych Żydów 62 | Erebos 64 | Wojna domowa 66 | Mam czas dla dziecka 68 | Ciemna strona Wsze Każdego dnia, o każdej godzinie 76 | Głupcy umierają 78 | Powrót Boga. Jak globalne ożywienie wiary zmie Potwory. Bestiariusz przedziwnych stworzeń. 90 | Dzienniki gwiazdowe Bajki robotów Opowieści o pilocie Lubiewo bez cenzury 100 | Fausteria 102 | Dziewczyna 60 Płaszczka i Inne Nienaturalne Atrakcje 104 | Pod Miłość buja nad Szkocją 114 | Finneganów tren 116 || James May i jego wspaniałe maszyny 118 | Pod je nr 20
ENZJE
echświata. W poszukiwaniu brakujących składników rzeczywistości 70 | Wirtualnik egoistki 72 | Epic 74 | enia świat 80 | Tarika 82 | Chciwość jest dobra 84 | Czas tajemnic 86 | Jerzy Hoffman: Gorące serce 88 | Pirxie 92 | Niuch 94 | Niech zawiruje świat 96 | Miłość staropolska. Obyczaje, intrygi, skandale. 98 | Mocnym Aniołem 106 | Zaginieni 108 | Historia papieży 110 | Najjaśniejsza gwiazda na niebie 112 | 61 ednym dachem 120 | Mówi Warszawa 122 | Dubler 124 | Ognista 126 | nr 20
Noc żywych Żydów Igor Ostachowicz
Tytuł: Noc żywych Żydów Autor: Igor Ostachowicz Wydawnictwo: WAB 2012 Liczba stron: 254 Cena: 34,90 zł
Akcja Nocy żywych Żydów rozgrywa się po drugiej stronie lustra, a właściwie bardziej po drugiej stronie dawno zasypanego i zapomnianego grobu. Powieść jest współczesną wyprawą do wnętrza piekła pamięci, a raczej jej braku; unowocześniona, konsumpcyjnie zorientowana katabaza. Tezeusz szuka Persefony, Owidiusz – Eurydyki. Glazurnik z Muranowa, zaoranego cmentarza warszawskiego kawałeczka Szoah, 62 | nr 20
nie szuka nikogo. Ale sam zostaje znaleziony – przez zapomniane ofiary wojny i nienawiści, warszawskich Żydów, na czele z Kapitanem i jego córką Rachelą. Z Rachelą właściwie jest problem. Zabita przez niemieckich oprawców w wieku lat czternastu, od sześćdziesięciu z górą lat w grobie, dziś woli, żeby mówić do niej Rejczel, a na urodziny wymarzyła sobie ajpoda nano. Dziwne? Ano dziwne. Może dlatego, że wszyscy
RECENZJE
zmarli Żydzi w piwnicach, w podziemnym państwie martwych ortodoksów, chasydów, zwykłych Żydów i udawanych chrześcijan tak naprawdę trwają w nieskończoność, zawieszeni w swojej rozpaczy, nienawiści, żalu i zapomnieniu. Polskie groby są puste – wszyscy sprawiedliwi poszli do nieba, plugawa reszta do piekła. A nawet jeśli jakaś dusza się szwenda, to tłusta od zniczy, wieńców, ofiar, pochodów, przemówień i salw armatnich Ku Chwale. Tylko jeden Doktor został, w nim utracona miłość spiekła się w molibdenowo-wolframowe ostrze skalpela nienawiści, którym od lat oprawia faszyzującą gówniażerię z warszawskich dzielnic. W ręce przypadkowego bohatera wpada największy skarb Żydów – srebrne serce. Od niepamiętnych lat chroniło społeczność przed atakami i nienawiścią, aż w przededniu wojny znikło, skradzione chciwymi rękami innego zwykłego człowieka, drżącego o życie swoje i rodziny. Kolejny mit, złoty róg Wyspiańskiego. Wielką moc serca bohater zaprzepaszcza, zgodnie z narodziarską karmą. I nawet sznur mu nie zostaje. A serce wpada w ręce samego szatana, który ma Wielki Plan rozwiązania problemu żywych Żydów. A mury Arkadii, współczesnej świątyni, staną się ostatnim bastionem nielicznych sprawiedliwych, którzy będą próbowali dać odpór najeźdźcy. Ostachowicz jest pierwszym polskim autorem, który włącza Holocaust do popkultury (i to tej gorszego sortu niż, dajmy na to, Maus Arta Spiegelmana). Czy już jest na to czas? Rany zadane nienawistnymi rękoma niemieckich morderców cały czas się goją. Co prawda lobby fałszujących historię stara się temat rozmyć i wszelkimi możliwymi środkami ściąga z Niemców ciężar win, przemieniając
ich na pozbawionych narodowości nazistów, hitlerowców. Krok dalej – i już są polskie obozy zagłady, w których morduje się Żydów. Kto morduje? Naziści. A jacy naziści mogą być w Polsce, w polskich obozach zagłady? Jakim językiem się tam mówi? Jakie święta obchodzi? Skąd dobry niemiecki obywatel wziąłby się w Polsce i jeszcze Żydów mordował? W polskim obozie? Przecież to niedorzeczność. Przepięknie udaje się Ostachowiczowi żonglerka kulturą i popkulturą. Zombie w hipermarkecie – to przecież Świt żywych trupów George’a Romero au rebours – tym razem to biedne zombisie muszą bronić się przed hordą żywych. Hipermarketem ostatniej nadziei okaże się ursynowska Arkadia. Śmierć w raju, zupełnie jak na siedemnastowiecznych obrazach Nicolasa Poussina. I dzielny, bezinteresownie broniący wszystkich zagubionych everyman – na początku król cyników i cwaniaków, z czasem przeistacza się w doktora Judyma. Przestrzeń miasta zmienia się w metafizyczny plac ostatecznej wojny dobra ze złem. Czas zredukowany jest do utrzymywania pozorów przyczynowości. Nie istnieje przeszłość ani przyszłość, martwe od sześćdziesięciu lat żydowskie dzieci są emo, zaczesują grzywkę (na pusty oczodół) i ściągają empetrójki z Internetu. Język eleganckiego partyzanta z Powstania istnieje obok internetów, ajpadów i amfy z imienin. Kiedy umarli przebierają się we współczesne ubrania i uciekają z płonącej świątyni konsumpcji wprost w tłum warszawiaków, takich samych jak oni, Szoah zostaje, w pewien sposób, odwrócone. I wreszcie jest tak, jak chciała ongiś Maria Janion: „Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi”. 63 | nr 20
Erebos Ursula Poznanski
Tytuł: Erebos Autor: Ursula Poznanski Tłumaczenie: Anna Urban Wydawnictwo: Egmont 2011 Liczba stron: 464 Cena: 38 zł
Wyobraź sobie grę, która przenika granicę między wirtualnym światem a rzeczywistością, tak jakby nie istniały żadne ograniczenia technologiczne. Grę, która jest w stanie poznać myśli i sekrety gracza i która wymaga pełnej dyskrecji i oddania. „Chcesz iść dalej czy zawrócić?” – zapyta umarły. Odpowiedź jest tylko jedna: 64 | nr 20
„Wszyscy idą dalej”. Tajemnicza płyta CD krąży pomiędzy uczniami jednej z londyńskich szkół, nikt nie chce otwarcie rozmawiać o jej zawartości. Tajemnica to jeden z wymogów gry. Nie można o niej z nikim dyskutować ani przekazywać jej komukolwiek bez otrzymania wyraźnego polecenia. Konieczne jest wypełnianie w świe-
RECENZJE
cie rzeczywistym zadań, które stawia przed użytkownikami posłaniec o żółtych oczach. Kto nie przestrzega reguł odpada, a do gry nie ma już powrotu, każdy ma tylko jedną szansę. Nick początkowo sceptycznie nastawiony do Erebosa po wejściu w jego świat nie może się oprzeć wrażeniu, że gra nie kończy się po wyłączeniu komputera, lecz oddziałuje na życie jej uczestników i to bez ich wyraźnej aprobaty. Wielu jego kolegów nagminnie opuszcza zajęcia szkolne, rezygnuje z życia towarzyskiego na rzecz godzin spędzonych przy komputerze. Nick postanawia sprawdzić, co tak bardzo pociąga jego rówieśników w dziwnej grze. Jak łatwo się domyślić, sam szybko się od niej uzależnia. Ursula Poznanski stworzyła wciągającą powieść. Akcja toczy się równolegle na dwóch płaszczyznach, rzeczywistej i wirtualnej, co powinno przypaść do gustu szczególnie miłośnikom gier komputerowych. Wydarzenia rozgrywające się w świecie Erebosa zostały opisane bardzo plastycznie, podczas czytania nabiera się ochoty, by samemu zagrać w dobrą grę. Oczywiście możliwości techniczne Erebosa mijają się z realiami współczesnych gier komputerowych. Na uwagę zasługuje rozwinięcie psychologiczne postaci. Ich relacje z rówieśnikami i rodziną mają ogromny wpływ na to, jak bardzo podatni są na sugestywne oddziaływanie Erebosa. Autorka nie przedstawia wirtualnej rzeczywistości jako zła oddziałującego destrukcyjnie na młodzież. Wskazuje jedynie pewne zagrożenia, jakie niesie możliwość kreowania wirtualnego wize-
runku. Im bardziej młodzi ludzie czują się niedoskonali i niedocenieni, tym mocniej stają się podatni na wpływ gry. Nawet nielubiani, wyśmiewani i krytykowani, w grze mogą odnieść sukces, stać się kimś lepszym. W tym świecie każdy może zajść wysoko. Nie bez znaczenia są tu także relacje młodych ludzi z rodzicami. W domach tak bardzo przypominających te, które znamy z własnego otoczenia często brakuje czasu na życie rodzinne. Młodzi ludzie pozbawieni uwagi ze strony rodziny szukają jej więc gdzie indziej. O ile fabuła książki wydaje się dość ciekawa, sposób prowadzenia narracji i warstwa językowa niestety pozostawiają wiele do życzenia. Prostota stylu z pewnością ułatwia odbiór i przekład, w końcu książka doczekała się tłumaczenia na osiemnaście języków. Jednak niektóre dialogi są zbyt sztuczne i nieprzystające do środowiska młodzieży. Erebos nie stawia przed czytelnikiem olbrzymich wymagań, stanowi przyjemną odskocznię od codziennych spraw i dość wciągającą lekturę. Autorka, stopniowo dozując napięcie i odsłaniając kolejne elementy układanki, podsyca ciekawość i zachęca do wertowania kolejnych stron książki. Wiele smaku dodają powieści elementy mitologii greckiej wplecione w niezwykły twór, jakim jest Erebos. Po przeczytaniu całości odnosi się jednak wrażenie niedosytu, autorka mogła pokusić się o mniej liniowy rozwój wydarzeń, poprowadzić grę z czytelnikiem, zaskoczyć go jakimś niespodziewanym zwrotem akcji. Niestety nic takiego w Erebosie nie miało miejsca. Szkoda. 65 | nr 20
Wojna domowa Marina Lewycka
Tytuł: Wojna domowa Autor: Marina Lewycka Tłumaczenie: Zofia Uhrynowska – Hanasz Wydawnictwo: Albatros 2011 Liczba stron: 447 Cena: 32,49 zł
Mężczyźni mają zwykle alergię na ckliwe historie pełne samotnych bohaterek błąkających się po meandrach życia: porzuconych, przyłapujących mężów na zdradzie, niespełnionych, w pojedynkę wychowujących swe pociechy ku pokrzepieniu serc, marzących o rycerzu na białym koniu (nawet jeśli jest to nowy Jaguar), 66 | nr 20
walczących o powrót do uczuciowej normalności i obecność męskich ramion (niepotrzebne skreślić). Ta pozycja każe posypać samcze czoło popiołem – okazuje się bowiem, że nie wszystkie alergie zawsze prowadzą do kataru. Wojna domowa Mariny Lewyckiej zaczyna się na wskroś stereoty-
RECENZJE
powo. Georgie Sinclair, kobieta w średnim wieku, w miarę przeciętna mieszkanka Londynu, rozstała się z mężem. Czy może być gorzej? Może. Próby związania końca z końcem poprzez pisanie nudnawych artykułów oraz samotna opieka nad nastoletnim synem to jednak nie są szczyty jej marzeń. Swoje wewnętrzne frustracje kobieta wyładowuje w próbach literackich do szuflady, szukając tak naprawdę pociechy na przyszłość i odpowiedzi na pytanie, co poszło nie tak w jej życiu. W ten dość smutny świat wkracza nieoczekiwanie pani Naomi Szapiro – zwariowana dama w podeszłym wieku, miłośniczka muzyki klasycznej i kotów, prawdziwy drapieżca sklepowych przecen. To właśnie ona i jej stary dom – śmierdząca ruina pełna ciemnych zakamarków i od lat skrywanych tajemnic – staną się wielkim wyzwaniem i bodźcem do działania dla Georgie. Bohaterka zmuszona okolicznościami do doglądania posiadłości wkrótce odkryje, że niektóre z pozoru proste rzeczy wcale takimi nie są, a wyjaśnianie dawno zapomnianych historii może przynieść zaskakujące efekty. W książce Lewyckiej mamy wiele motywów: od przystojnego agenta nieruchomości o diabelskim nazwisku i spojrzeniu, poprzez palestyńskich imigrantów, aż po fałszywe nazwiska i poupychane po kątach stare listy. I choć całość wątku nieoczekiwanie broni się w trakcie czytania, to jednak Wojnie domowej trochę brakuje do miana narracji wszechczasów. Po zdecydowanie słabym początku akcja przyspiesza i w zasadzie do samego końca (nie licząc rozwiązania) czytelnik nie może narzekać na nudę. Prowadzenie równolegle kilku splatających
się wątków jest bez wątpienia dobrym pomysłem – Lewycka czyni to w miarę sprawnie i ze znawstwem. Mimo tego razi trochę infantylny styl narracji pierwszoosobowej oraz względna przewidywalność pewnych rozwiązań. Owszem, do pewnego momentu zapowiadała się naprawdę fascynująca tajemnica, z dużej chmury spadł jednak mały deszcz. Jest jeszcze sprawa zakończenia – stereotypy po części się potwierdzają, aczkolwiek i tu czeka nas mała niespodzianka, która mimo wszystko nie jest w stanie zmazać wrażenie przeciętności. Wojna domowa naszpikowana jest symboliką – od nazwy domu (Canaan House) poprzez nazwiska postaci, liczne odwołania do historii, kultury czy świata współczesnego. Wydaje się, iż autorka próbuje w ten sposób nadać swojej pracy głębszego, ponadczasowego znaczenia co jednak nie do końca się jej udaje – miejscami nawiązania wydają się płytkie, drażnić może również dająca się wyczytać między wierszami moralistyka. Język powieści jest przeciętny – książka napisana jest sprawnie i czyta się ją dobrze. W tekście natknąć można się parę razy na dość dziwnie brzmiące zbitki wyrazów, zaś sam tytuł nie oddaje zamysłu angielskiego oryginału (We are all made of glue) i mógłby zostać przetłumaczony bardziej fortunnie. Książka Lewyckiej nie leczy z alergii, pomaga jednak troszkę się uodpornić i spojrzeć łaskawszym okiem na ten typ literatury, dostarczając przy tym całkiem ciekawej rozrywki. Relacje międzyludzkie, stare domy, tajemnice – warto czasem oderwać się od codzienności. Do tego właśnie ta książka jest stworzona. 67 | nr 20
Mam czas dla dziecka Barbara Kowalewska
Tytuł: Mam czas dla dziecka. Pedagogika waldorfska dla najmłodszych. Autor: Barbara Kowalewska Wydawnictwo: Impuls 2011 Liczba stron: 368 Cena: 39,80 zł
W dzisiejszej Polsce dominują dwa nurty edukacji alternatywnej – montessoriański oraz waldorfski. Obydwa oparte na podobnych przesłankach ideologicznych, w ciągu ostatniej dekady wydają się przeżywać w naszym kraju swój rozkwit. Dotycząca ich literatura dostępna na polskim rynku wciąż jest uboga. 68 | nr 20
Niniejsza pozycja brak ten – przynajmniej w części – uzupełnia. Książka Mam czas dla dziecka jest niezwykłą, bo wypływającą z życiowych doświadczeń, próbą podzielenia się fascynacją, jakiej autorka uległa jako rodzic i wychowawca. Będąc mamą dwojga dzieci, wielokrotnie miała okazję przekonać
RECENZJE
się, jak cennym drogowskazem w ich wychowywaniu może być waldorfski przekaz. Teraz sama może kierować uwagę młodych mam na źródło, które ukształtowało ją jako rodzica, pomogło świadomie dokonywać wyborów i wychować swoje dzieci tak, by nie ulegały wszechobecnej manipulacji ze strony nastawionej na konsumpcję kultury współczesnego Zachodu. Niczym fachowy przewodnik Kowalewska wprowadza czytelnika – rodzica, nauczyciela – w ideę wychowania dzieci i sposób widzenia świata. Pozwala zrozumieć, na czym polega odmienność i specyfika waldorfskiego podejścia do edukacji. Analizuje problem szacunku dla dziecka oraz jego miejsca w rodzinie. Odnosi się również do znaczenia odżywiania, dyscypliny, zabawy, baśni i książek w kształtowaniu młodego człowieka. Po takim wstępie doświadczony przewodnik krok po kroku, a właściwie, pora roku po porze roku, wprowadza czytelnika w szczegóły pedagogiki waldorfskiej. Bardzo dokładnie i wnikliwie opisuje autorka codzienne życie maluchów w przedszkolu – począwszy od porannego przywitania się do popołudnia, kiedy rodzice odbierają z swoje pociechy. Zgodność prezentacji z porami roku nie jest tutaj przypadkowa – w sali przedszkolnej typu waldorfskiego wychowanie odbywa się zgodnie z naturą: tą zewnętrzną i wewnętrzną dziecka. Nie ma tu sztucznie narzuconej realizacji planu edukacyjnego, jest natomiast podążanie za potrzebami dziecka wynikającymi z jego rozwoju. Publikacja zachęca do alternatywnej w stosunku do telewizji i Internetu, „wychowywujących” dzisiejsze młode pokole-
nia, formy spędzania czasu. Choć opisane w niej zajęcia zaczerpnięte zostały z przedszkoli i żłobków, wszystkie pomysły rodzic z powodzeniem może zaadaptować do warunków domowych. Sama autorka nazywa swój przekaz „propozycją”, co czyni go bardzo wiarygodnym, nie śle bowiem jedynej prawdy, a tylko propozycję do zastosowania, przemyślenia czy wdrożenia w życie. Nie do przecenienia jest ogrom informacji praktycznych zawarty w książce: przykłady zabaw paluszkowych, gier grupowych, zajęć dla dzieci, prac plastycznych, teatrzyków, piosenek i wierszyków, także sposobów celebrowania świąt. Książka jest napisana zdecydowanie w nurcie religii chrześcijańskiej i do niej odnosi wiele elementów swojego przekazu. Nie znajdą czytelnicy w tej publikacji obiektywnej oceny metod i podejścia edukacji waldorfskiej – jest ona napisana z punktu widzenia osoby, która ten system pochwala, akceptuje i za nim podąża. Czytelnika przyciągnie przede wszystkim nacisk na praktykę, na przekazanie realnych narzędzi wychowywania dzieci. Nie jest to bowiem książka teoretyczna, skierowana do miłośników rozważań akademickich. Ucieszy natomiast każdego, kto oczekuje praktycznych wskazówek i porad w trudach codziennego, świadomego wychowywania dzieci.
69 | nr 20
Ciemna strona Wszechświata: W poszukiwaniu brakujących składników rzeczywistości Richard Panek
Tytuł: Ciemna strona Wszechświata W poszukiwaniu brakujących składników rzeczywistości Autor: Richard Panek Tłumaczenie: Ewa L. Łokas, Bogumił Bieniok Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2011 Liczba stron: 392 Cena: 44 zł
Obecnie zdarza się, że siedmioczy dziesięcioletnie dziecko wie o kosmosie rzeczy, z których sto lat temu nie zdawali sobie sprawy naukowcy. Jednak to właśnie skrzętna praca badaczy i teoretyków doprowadziła do tego, że pojęcia takie jak gromady galaktyk, rozszerzający się Wszechświat czy wreszcie ciemna materia nikogo 70 | nr 20
nie dziwią. Ciemna strona Wszechświata: W poszukiwaniu brakujących składników rzeczywistości to książka opisująca działania ludzi nauki, którzy przesunęli granice naszych możliwości poznawczych i wiedzy o otaczającym nas świecie. 4 października 2011 roku Królewska Szwedzka Akademia Nauk
RECENZJE
przyznała Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. Tym najbardziej znanym naukowym wyróżnieniem uhonorowani zostali trzej kosmologowie: Saul Perlmutter, Brian P. Schmidt oraz Adam G. Riess. Pracując w dwóch różnych zespołach, udowodnili oni, że Wszechświat rozszerza się coraz szybciej i tym odkryciem zyskali tę prestiżowa nagrodę. Jednak pracą wymienionych powyżej naukowców interesowali się nie tylko specjaliści ze Szwecji, ale także Richard Panek – dziennikarz i autor książek popularnonaukowych. On to właśnie opisał badania zespołów Perlmuttera, Schmidta i Riessa, a także licznych innych naukowców. To właśnie on, tworząc Ciemną stronę Wszechświata, przybliżył zwykłym ludziom istotę tych ważnych odkryć. Podstawową funkcją książek popularnonaukowych jest prezentowanie osiągnięć nauki w taki sposób, aby wzbudzać zainteresowanie zwykłych ludzi daną dziedziną wiedzy. By to osiągnąć, dana pozycja musi rzecz jasna zawierać dużo informacji, ale jednocześnie muszą być one zaprezentowane w taki sposób, by osoba niezajmująca się fizyką, biologią, chemią czy jakąkolwiek inną dziedziną nauki była w stanie je zrozumieć. Jednak samo podanie informacji w mniej lub bardziej zrozumiałych słowach nie czyni takiej pozycji dobrą. By książkę można za takową uznać, musi być dobrze napisana. Taką właśnie pozycją jest Ciemna strona… Autor doskonale sobie poradził z przedstawieniem zawiłych problemów natury Wszechświata w prostej i przystępnej formie. Wielką zaletą jest to, że Panek nie starał się zastąpić wykładowcy fizyki czy astronomii. Czytelnik nie jest więc zmuszo-
ny do czytania, jaki Wszechświat jest i dlaczego. Zamiast tego autor opisuje historię poszczególnych odkryć, a także tok rozumowania naukowców. Dzięki temu stają się oni bohaterami, a ich badania stanowią niemalże fabułę powieści przygodowej. Oczywiście sprawia to, że ilość danych dotyczących astronomii jest mniejsza, niż można by się spodziewać po grubości książki, ale sposób ich prezentacji gwarantuje większą przyswajalność. Tym sposobem czytelnik jest prowadzony za rękę do odkrycia, które uhonorowane zostało Nagrodą Nobla. Ciemna strona Wszechświata robi także wrażenie ogromem pracy, jaką autor musiał włożyć w jej przygotowanie. Sama treść przedstawiona jest na niespełna trzystu pięćdziesięciu stronach i opatrzona blisko sześciuset przypisami. Panek odsyła czytelników do artykułów naukowych, ale także do wywiadów, które sam przeprowadzał z naukowcami. Dzięki tak skrupulatnej pracy czytelnik, którego zainteresuje konkretny fragment historii, ma szansę przekonać się, skąd autor zaczerpnął informacje, i następnie poszerzyć swoją wiedzę. Poza tym dzięki tej książce czytelnik pozna naukowców i ich sposób myślenia. Bardzo trudne tematy zostały przedstawione w sposób na tyle prosty, by dało się je bez problemu zrozumieć, a styl autora sprawia, że astronomia, z każdą przeczytaną stroną, staje się coraz bardziej fascynująca.
71 | nr 20
Wirtualnik egoistki Agnieszka Olszanowska
Tytuł: Wirtualnik egoistki Autor: Agnieszka Olszanowska Wydawnictwo: Skrzat 2011 Liczba stron: 288 Cena: 17,90 zł
O samotności, kompleksach, modlitwie, klasówkach i o nowej pomadce na pękające usta… Czy jest gatunek literacki, który potrafi pomieścić w sobie te wszystkie tematy, dając zarazem wrażenie idealnej spójności? Pewnie znalazłoby się kilka, gdyby dobrze poszukać, ale jeden pasuje tu wyjątkowo. To gatunek bardzo osobi72 | nr 20
sty i rzadko opuszczający zacisze szuflady, czyli pamiętnik. Spisywanie swoich myśli jest domeną nastolatek. Czytając po czasie skrzętnie notowane zapiski, nie mogą się zazwyczaj nadziwić, jak błahe były ich ówczesne problemy. W świetle pamiętnikowych wspomnień, w porównaniu z „dziecięcymi” kłopotami,
RECENZJE
rzeczywistość może wydawać się koszmarem. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by znów przelać ją na papier, nabierając tym samym niezbędnego dystansu. Przyjęło się sądzić, że pamiętnik to tajemne zapiski. Czy jednak osoby prowadzące dzienniki naprawdę nigdy nie marzyły o tym, by ktoś z zewnątrz po nie sięgnął? Nie po to, by się naśmiewać z dziewczęcych problemów, nawet nie po to, by doradzać, ale żeby zrozumieć. Można się było domyślić, że pomysł udostępnienia swoich intymnych notatek zaświta w głowie nastolatek w dobie Internetu. Tak właśnie postąpiła Milena z powieści Agnieszki Olszanowskiej Wirtualnik egoistki. Mała – jak ją wszyscy nazywają – nie posunęła się jednak do skrajnego ekshibicjonizmu, jakim może być prowadzenie publicznego bloga. Ona zaczęła pisać listy do tajemniczego OFC. Nie dość, że był to mężczyzna, do tego starszy od niej, to jeszcze… noszący sutannę. Wirtualnik egoistki to kolejna powieść wydana pod etykietą serii Smak dorosłości. Główna bohaterka rzeczywiście dorosła. Wyszła za mąż, zaczyna studia, wyprowadza się z domu. I z perspektywy młodej mężatki spogląda na swoje dawne życie. Złota reguła pamiętników, która pozwala z uśmiechem patrzeć wstecz, w jej przypadku jednak nie zadziałała. A przynajmniej nie w stosunku do wszystkich zapisków. Mała rozpoczęła naukę w technikum, ze zwykłymi problemami typowymi dla nastolatków. Jej życie toczyło się wokół klasówek i sporów z rodzicami. Była trochę wyobcowana, brakowało jej przyjaciół. Po pierwszych wakacjach OFC otrzymał jed-
nak list od zupełnie innej osoby. Milena z cichej outsiderki zmieniła się w prawdziwą imprezowiczkę. Żyła od zabawy do zabawy, nie stroniąc od alkoholu i innych używek. Nareszcie była otoczona ludźmi. I znów można by powiedzieć, że przeszła wszystkie etapy „typowego” młodzieżowego buntu. A jednak życie Małej od początku nie było „typowe”. W jej domu nigdy się nie przelewało, ojciec nie stronił od alkoholu, w dzieciństwie padła ofiarą – jak sama pisała – złego dotyku, a wkraczając w dorosłość, wplątała się w toksyczny związek z alkoholikiem. „Wirtualnik” pomógł Milenie uporządkować myśli. To, że miał konkretnego adresata, było tylko dodatkiem. Mała nie oczekiwała od swego rozmówcy porad czy komentarzy. Chciała tylko być wysłuchana. Im bardziej dorosła się stawała, tym rzadsze były kontakty z OFC. Aż w końcu już żaden mail od duchownego nie przyszedł. W zasadzie OFC mógł w ogóle nie istnieć (a jednak, jak się okazało, był człowiekiem z krwi i kości). To nie dzięki niemu dziewczyna wychodziła z kłopotów. Najwięcej zyskiwała na rozmowach w „realu”, czasem zupełnie przypadkowych, na przykład z pogardzaną przez klasę koleżanką prostytutką. Milena dorosła i wzięła życie w swoje ręce. Opuszczając dom, w którym spędziła dzieciństwo, wydrukowała cały swój „wirtualnik” i zabrała go ze sobą. Bo dobrze jest móc wrócić czasem do młodzieńczych, „błahych” problemów.
73 | nr 20
Epic Conor Kostick
Tytuł: Epic Autor: Conor Kostick Tłumaczenie: Dariusz Kopociński Wydawnictwo: Telbit 2011 Liczba stron: 356 Cena: 37,00 zł
W 2009 roku wartość rynku handlu wirtualną walutą w grach MMORPG (Massive Multiplayer Online Role Playing Game) sięgnęła trzy miliardy dolarów. W tym samym roku rząd Chińskiej Republiki Ludowej wprowadził prawny zakaz nabywania przedmiotów materialnych za pieniądze z gier. W będącej pierwszą częścią trylogii Kroniki Awatarów książce Kostick Connor tworzy świat przewrotny – to Epic, komputerowa 74 | nr 20
gra MMO jest czynnikiem kształtującym ludzkie życie, płaszczyzną działań społecznych, politycznych, odpowiada za wymianę handlową, tworzenie i utrzymywanie wartości pieniądza. Początkiem jest tu ucieczka człowieka od przemocy – wybór między wolnością a bezpieczeństwem. Konflikty rozwiązywane są na arenach w grze, gdzie teoretycznie decydować mają umiejętności, system jest jednak tak skonstruowany, by przeciętny
RECENZJE
człowiek dzielący czas między wyczerpującą pracą a zbieraniem miedziaków z zabitych koboldów został zamknięty pomiędzy lepką podłogą i szklany sufit, nie mając prawie żadnej możliwości awansu społecznego. Za złamanie zakazu stosowania przemocy grozi zesłanie, także ze świata wirtualnego – na wyspę-więzienie do życia w nędzy wraz z innymi „niedopasowanymi”. Porządku pilnuje w autorytarny sposób zamknięta kasta najlepszych graczy – Centralne Biuro Alokacji – grupa ukształtowana na Uniwersytecie Mikelgradzkim, dysponująca wydawałoby się niewyczerpalnymi wręcz zasobami pieniędzy i magicznych przedmiotów. Bohaterem powieści jest czternastoletni chłopiec Erik, którego ojciec, dawny prymus uniwersytetu i jeden z najlepszych graczy, zostaje skazany na banicję za nieposłuszeństwo, pod pretekstem dawnych przewinień. Chcąc pomóc ojcu, Erik wraz z drużyną przyjaciół (złożoną według schematu z gier MMO) podejmuje się pierwszej od ponad czterdziestu lat próby zabicia smoka, posiadającego tak niewyobrażalne bogactwa, że z łatwością mogłyby zachwiać sytuacją ekonomiczną i podstawami władzy Biura Alokacji, a także odkrycia największej tajemnicy gry – misji Epicus Ultima, która zaważy o losach ludzi i zyskującej własną świadomość gry. Dystopijny świat pozornie oparty na ciekawym założeniu – tak jak i fabuła okazuje się przy bliższym spojrzeniu dość naiwny i dziurawy jak stary durszlak. Niewytłumaczalne jest, w jaki sposób system ów mógłby funkcjonować dłużej niż kilka godzin, jak dokonano przejścia od jednego systemu ekonomicznego do drugiego. Czemu nikt nie zaczął posługiwać się barterem? W żaden
też sposób poza edukacją autor nie tłumaczy, jak udało się wyeliminować przemoc z życia codziennego milionów ludzi, nawet wśród kilkuletnich dzieci ani jak Biuro utrzymuje władzę, nie używając innego niż wirtualny aparatu represji. Wykreowane postaci są jednowymiarowe, proste, posiadają zazwyczaj jakiś szczególny rys charakteru (np. rozwaga czy zamiłowanie do ryzyka), od początku wiadomo, jaka rola przypadnie im w opowieści. Mocno widoczna jest też dydaktyczna warstwa książki – autor wyraźnie (i w dość naiwny sposób) forsuje pomysł demokracji bezpośredniej z wykorzystaniem nowoczesnej technologii. Pokazuje degenerującą się władzę autorytarną oraz ludzi gotowych zrobić dla niej wszystko. Ciekawszym aspektem jest etyczny problem stylu grania – gra dla zysku, punktów prestiżu czy posiadania jak najlepszych przedmiotów jest niepełna. Przyjemność ma płynąć z eksploracji światów tworzonych przez programistów, rozkoszowania się miejscami, które możemy poznać tylko na ekranie komputera i przeżywania historii w nieistniejącej rzeczywistości. Inaczej granie zamienia się w marnotrawstwo pozbawione swojej prawdziwej rozrywkowej warstwy. Akcja prowadzona jest wartko, bez nadmiernych opisów i męczenia czytelnika, poszczególne sceny próbują być odzwierciedleniem mechanizmów znanych gier. Książka nadaje się dla czytelnika we wczesnym wieku młodzieńczym, zaaferowanego grami MMO, któremu dziury w fabule czy kreacji postaci nie będą przeszkadzać, za to wciągnie mogąca dostarczyć radości przygodowa akcja, osadzona w znajomym kontekście. 75 | nr 20
Każdego dnia, o każdej godzinie Nataša Dragnić
Tytuł: Każdego dnia, o każdej godzinie Autor: Nataša Dragnić Tłumaczenie: Wojciech Łygaś Wydawnictwo: Sonia Draga 2012 Liczba stron: 326 Cena: 34,90 zł
Ciąże – kilka niechcianych i jedna chciana, parę aborcji i planowanie zabójstwa, przeszczep nerki, wojna, rozwody i wielkie powroty, gwałt na pijanym mężu, plaża w Chorwacji i scena teatru w Paryżu. To tak w skrócie. Fabuła powieści jest imponująca, a CV bohaterów da się podsumować zwrotem „życiorys nie76 | nr 20
zwykle bogaty”. Opcje są dwie: albo to materiał na powieść roku, albo autorka zwyczajnie przesadziła. Luka i Dora, Dora i Luka. W dzieciństwie nierozłączni, tragicznie rozdzieleni przez tak zwaną siłę wyższą. Od zawsze była między nimi magia, wyczuwali ją wszyscy dookoła. Ale jak już przyszło co do czego,
RECENZJE
to jakoś szybko o sobie zapomnieli. Spotkawszy się po wielu latach, nie mogą wręcz uwierzyć szczęściu, zmieniają dla siebie całe dotychczasowe życie i… oczywiście wszystko się wali. Sama fabuła nie wymaga już większego komentarza. Elementem zdecydowanie bardziej interesującym jest garstka nieprzeciętnie irytujących postaci, na czele oczywiście z głównymi bohaterami. Zacznijmy może od naszego księcia. Otaczający go ludzie obracają Luką na wszystkie możliwe strony, a on (biedaczek!) nawet nie jest w stanie zareagować. Cóż, artysta. Lub – co bardziej prawdopodobne – kolejny reprezentant popularnej współcześnie postawy „tumiwisizmu”. Nie dziwi fakt, że któraś z kolei wytrwała kobieta w końcu zagięła na niego parol, skoro bohater przez całe życie marzy wyłącznie o tym, żeby wszyscy dali mu spokój. On się na wszystko zgodzi, zrobi co trzeba, byle tylko nic nie musieć. To znaczy zrobi to wszystko, o ile będzie w stanie, bo przecież zawsze może zemdleć. A ze względu na jego skrajną niedojrzałość emocjonalną za mamusię musi robić Dora, ewentualnie Klara, która swoją rzekomą wiernością próbuje zawstydzić niejedną Penelopę. Tylko że Klary to Luka nie chce, bo tak w ogóle to on kocha inną. I tak to z bohaterów robi się tu jednostki skrajnie nieodpowiedzialne i żałośnie słabe, niezdolne do tego, by powziąć jakąkolwiek racjonalną decyzję. Bo biedna Dorice nie potrafi się niestety oprzeć głębi zielonych oczu ukochanego i jedzie za nim przez pół Europy… A jak już dociera do miejsca przeznaczenia to nagle mamy do czynienia z wręcz klinicznym przypadkiem inercji. Z drugiej strony ta śliczna parka ma
wręcz niespotykanego pecha – choć wydarzenia mają miejsce na przestrzeni wielu lat, to i tak cały świat wydaje się spiskować przeciwko nim. Autorka z wprawą magika szafuje tragicznymi wydarzeniami i nie boi się wpychać swoich biednych bohaterów we wszelkie możliwe kłopoty, z którymi i tak nie będą potrafili sobie poradzić. Każdy normalny człowiek na ich miejscu dawno wpadłby w depresję głębokości Rowu Mariańskiego. Ale przecież nie oni! Tych dwoje popatrzy tylko zbolałym wzrokiem spaniela i pobiegnie do hotelu, by na chwilę zapomnieć o wszystkich irytujących ludziach, którzy tylko jęczą im o jakiejś odpowiedzialności. Mamy tu do czynienia z miłością romantyczną w jej najbardziej jaskrawym wydaniu, a taka dawka zabiłaby najzdrowszego pacjenta. Ażeby dobić konającego można jeszcze wspomnieć o języku. Jeśliby pominąć nadmierną górnolotność i poetyckość, które i tak momentami kuleją, byłoby zupełnie nieźle. Ale autorce chyba było mało. Tu i ówdzie natrafiamy więc na fragmenty stylizowane na swoisty strumień świadomości. Oczywiście nie używa się tam interpunkcji, a że pani Dragnic Jamesem Joyce’em nie jest, to finalnego wyglądu powieści można się domyślić. Cud, że da się ją w ogóle doczytać do końca.
77 | nr 20
Głupcy umierają Mario Puzo
Tytuł: Głupcy umierają Autor: Mario Puzo Tłumaczenie: Jarosław Rybski Wydawnictwo: Albatros 2012 Liczba stron: 544 Cena: 35,90 zł
Mówimy Mario Puzo, myślimy: Ojciec chrzestny. Może jeszcze Rodzina Borgiów, której poczytność zauważalnie wzrosła po wyemitowaniu przez HBO serialu na jej podstawie. Jednak i inne utwory tego autora znajdują stałych amatorów wśród polskich czytelników, czego świadectwem może być ukazanie się już dziewiątego wydania powieści funkcjonującej na naszym rynku pod dwoma tytułami: wcze78 | nr 20
śniej Śmierć frajerom, obecnie Głupcy umierają. Niezależnie od tego, czy uznamy za bardziej adekwatną wersję pierwszą, swobodniej interpretującą oryginalne Fools die, czy drugą, zupełnie dosłowną, musimy się zgodzić, że każda z nich dość czytelnie sygnalizuje, o czym będzie mowa: o świecie, w którym nawet ktoś młody, zdolny, piękny, bogaty i ustosunkowany zginie
RECENZJE
(dosłownie lub metaforycznie), jeśli pozwoli sobie na chwilę… no właśnie, czego? Głupoty? Nierozwagi? A może tylko słabości, niekoniecznie uzasadnionego współczucia lub… uczciwości? Gdzie jest ten świat, nietrudno byłoby się domyślić, nawet gdyby autor nie nazwał go po imieniu. Tam gdzie w ciągu jednego wieczoru można zostać milionerem lub nędzarzem za sprawą szczególnego (losowego albo i nie) układu kart czy sztonów. Gdzie można kupić prawie wszystko i prawie wszystkich – pozostaje tylko kwestia ceny. Tu spryt, bezwzględność i brak zasad często ważą więcej niż talent i pracowitość, a sztuka zasługuje na docenienie tylko wtedy, gdy da się przekuć na brzęczącą monetę. Wejść w ten świat niełatwo, ale opuścić go jeszcze trudniej – to znaczy, opuścić z własnej woli, bo jeśli to on się zechce nas pozbyć, zrobi to nad wyraz skutecznie, czasem w ekspresowym tempie i z hukiem, a czasem cichutko i podstępnie, na przykład za pośrednictwem zdradzieckiego mikroba, sprzedanego miłośnikowi uciech cielesnych przez jakąś bezimienną dziewczynę na jedną noc. Oprowadzają czytelnika po nim na przemian John Merlyn, młody pisarz z żyłką hazardzisty, i anonimowy narrator, w trzeciej osobie relacjonujący losy dwóch postaci: najpierw Jordana Hawleya, jednego z gości hotelu Xanadu w Las Vegas, a później Cully’ego Crossa, zawodowego gracza i kombinatora, prawej ręki szefa hazardowego przedsiębiorstwa. Drogi tych trzech schodzą się na krótko przy stolikach do gry, po czym Jordan znika ze sceny; John i Cully spotkają się jeszcze niejeden raz, choć życie pierwszego będzie się toczyło pomiędzy Nowym Jorkiem
i Hollywood, a drugi pozostanie w Vegas, opuszczając je tylko na krótko. A my, poruszając się ich śladem, poznamy różne oblicza sukcesu, zajrzymy w mroczne strony ludzkiej natury; będziemy świadkami zdrad, machlojek i przekupstw, poznamy siłę bezrozumnego pożądania i perfidię pokus, wciągających człowieka w bagno bez wyjścia, zobaczymy miłość pełną pogardy i podziw podszyty nienawiścią. Nie jest to wycieczka porywająca i – powiedzmy sobie prawdę – nie dla każdego. Ciężko poruszać się w rzeczywistości, w której nie ma komu sekundować; trudno wykrzesać z siebie sympatię dla Merlyna, Cully’ego czy Janelle, której modus vivendi niełatwo zaakceptować nawet przy dość liberalnych poglądach. Pozostali osobnicy są już zupełnie odpychający, a nieliczni, którzy zasługiwaliby na jakieś cieplejsze uczucia, przewijają się gdzieś na marginesie. Ciężko strawić obrzydliwie wulgarny język, jakim posługuje się połowa postaci, a celuje w nim – o, ironio! – Osano, luminarz amerykańskiej literatury. Dokąd zmierza świat, w którym ludziom, co powinni sprawować rząd dusz, wylewają się z ust takie potoki plugastwa? Ciężko wreszcie przyjąć do wiadomości, że tak prosty jest mechanizm zmieniający uczciwego człowieka w kłamcę, łapówkarza, oszusta, a porządną dziewczynę skłaniający do handlowania swoim ciałem w zamian za wstęp na tor wiodący do sławy albo jej iluzji. Źle się czyta takie książki, nawet jeśli są perfekcyjnie napisane. Bo pędząc jak huragan przez kolejne sceny, gotując się z emocji przy perypetiach bohaterów, cały czas mamy świadomość tej wulgarności i brutalności. Samej książki? A może życia? 79 | nr 20
Powrót Boga. Jak globalne ożywienie wiary zmienia świat John Micklethwait, Adrian Wooldridge
Tytuł: Powrót Boga. Jak globalne ożywienie wiary zmienia świat Autor: John Micklethwait, Adrian Wooldridge Tłumaczenie: Justyna Grzegorczyk Wydawnictwo: Zysk i S-ka 2011 Liczba stron: 464 Cena: 39,90 zł
John Micklethwait i Adrian Wooldridge, dwaj redaktorzy „The Economist”, postawili przed sobą ambitne zadanie: postanowili wykazać jak współczesne ruchy religijne wpływają na politykę, gospodarkę i społeczeństwo. W książce Powrót Boga. Jak globalne ożywienie wiary zmienia świat przytaczają mnóstwo faktów i historii, ale po lekturze ma się wra80 | nr 20
żenie, że postawiona teza przerosła autorów. Autorzy skoncentrowali się, szczególnie w pierwszej części książki omawiającej różnice między Stanami Zjednoczonymi a Europą, na świecie chrześcijańskim. Wiele miejsca poświęcili na przedstawienie ewolucji ruchów religijnych w USA, zaprezentowali kluczowe postaci oraz współcze-
RECENZJE
sne trendy. Im bliżej obecnym czasom, tym bardziej dziennikarze koncentrowali się na detalach. Informacje o kolejnych megakościołach, charyzmatycznych kaznodziejach czy politykach powiązanych z różnorodnymi środowiskami religijnymi w Stanach początkowo są interesujące – a z europejskiej perspektywy zabawne – ale ich nagromadzenie zaczyna nużyć. Tym bardziej że pozostałym częściom świata poświęcono znacznie mniej miejsca, nawet Europie, która i tak jest u autorów uprzywilejowana. Micklethwait i Wooldridge prezentują panamerykańskie spojrzenie na świat; można wręcz postawić tezę, że według nich to ożywienie wiary w Ameryce ożywia religijność na świecie. Przykładów na poparcie tego twierdzenia autorzy dostarczają przez większość książki. Stoi to w sprzeczności z jej podtytułem, który sugeruje, iż jest to zjawisko powszechne na świecie, a nie promieniujące z jednego miejsca. Nie można autorom odmówić dobrego przygotowania. Liczba informacji dostarczanych czytelnikowi jest olbrzymia. Dotyczy to szczególnie historii ruchów religijnych w USA oraz stanu obecnego. Podawanych jest mnóstwo przykładów, anegdot i scen z życia wiernych; być może zbyt dużo, bo w zalewie detali, nazw własnych i nazwisk z czasem czytelnik może się pogubić, a nawet stracić zainteresowanie. Także w tym elemencie jest widoczna wyraźna dysproporcja między ojczyzną Waszyngtona a resztą globu. Nieco miejsca poświęcono Europie, ale pozostała część naszej planety została potraktowana po macoszemu. Jest to szczególnie dziwne w przypadku świata islamskiego; chociaż autorzy poświęcają starciu chrześcijaństwa, judaizmu i islamu nieco miejsca, to
ta ostatnia religia została potraktowana dość pretekstowo, z zaznaczeniem wewnętrznych podziałów, ale bez zagłębiania się w ich naturę. Ten brak proporcji, nierówne rozłożenie akcentów – z jednej strony zbytnia szczegółowość, a z drugiej powierzchowne liźnięcie tematu – jest największą wadą tej skądinąd interesującej książki. Podobnie huntingtonowskie starcie cywilizacji w aspekcie religijnym w porównaniu z innymi elementami obecnymi w książce zostało potraktowane pobieżnie. Głównym wnioskiem płynącym z lektury Powrotu Boga jest eksport amerykańskich wzorców – ciężko mówić o zaskoczeniu. Tamtejsze podejście do przekuwania każdego aspektu życia w biznes w połączeniu z talentem do tworzenia chwytliwych memów i popkulturowych odniesień skutecznie działa również w przypadku wiary, a opracowane przez miejscowe konsorcja religijne wzorce łatwo dają się implementować w innych miejscach świata. Wątpliwość pojawia się jedna: czy to faktycznie ma coś wspólnego z wiarą? Czy też opisywane praktyki są jeszcze jednym przejawem działania popytu i podaży? Być może to, co autorzy obserwują, nie jest „globalnym ożywieniem wiary”, a marketingową kampanią wycelowaną w jedną z istotniejszych potrzeb człowieka? Autorzy nie dają jednoznacznej odpowiedzi, a lekkie zagubienie przy przedstawianiu bardziej tradycyjnych modeli wyznaniowych sugeruje, że sami nie odnajdują się w innym (niż znany im z autopsji) paradygmacie wiary. A może po prostu analityczny sposób myślenia nie nadaje się do opisywania tych kwestii? 81 | nr 20
Tarika Piotr Ibrahim Kalwas
Tytuł: Tarika Autor: Piotr Ibrahim Kalwas Wydawnictwo: JanKa 2012 Stron: 230 Cena: 28,60 zł
Piotr Ibrahim Kalwas to jeden z najciekawszych współczesnych pisarzy. Jego twórczość jest zawsze usytuowana niejako na pograniczu dwóch odmiennych kultur czy wręcz światów. Wynika to z biografii – w 2000 roku autor Domu przeszedł na islam, a kilka lat później zamieszkał na stałe w egipskiej Aleksandrii. To właśnie swoiste rozdarcie między rzeczywisto82 | nr 20
ścią muzułmańską a chrześcijańską, między życiem w Polsce (czy może szerzej: Europie) i w Afryce sprawia, że proza Kalwasa jest tak fascynująca. Tarika to szósta książka w jego literackim dorobku. Tytułowa tarika w języku arabskim oznacza drogę, czy może raczej swoistą ścieżkę poznania. Kalwas zdaje się rozumieć ją jako zespół
RECENZJE
przypadkowych, pojedynczych, czasem pozornie błahych doświadczeń, dzięki którym dochodzi się do wiedzy o świecie i sobie samym. Jednak lektura tego przewrotnego zbioru opowiadań pokazuje, że to pojęcie można pojmować rozmaicie – w istocie tarika stanowi jedyne umowne spoiwo dla każdego z tych dziesięciu tekstów. To książka, która nie daje się łatwo szufladkować – jest na to zbyt zaskakująca. Piotr Ibrahim Kalwas otwarcie bawi się z czytelnikiem. Wszystkie teksty noszą znamiona autobiograficzne (ich bohaterem jest podróżujący Piotr, a większość z nich rozgrywa się albo w Polsce, albo w Afryce). A jednak autobiografizm stanowi w tym przypadku tylko umowną powierzchnię, pod którą kryje się cała gama rozmaitych znaczeń oraz bogatych odniesień kulturowych. Innymi słowy, Kalwas rozbija warstwę autobiograficzną, aby podjąć swoistą grę z czytelnikiem, konwencjami literackimi i pisaniem samym w sobie. To sprawia, że Tarika to przede wszystkim niepokojąca proza. Dawne spotkanie z przyjacielem przybiera niecodzienny obrót, wpadnięcie w trans pozwala niejako zmienić przeszłość, sytuacja zagrożenia skłania do przewartościowania swojego światopoglądu, czekanie na tramwaj prowokuje do snucia wspomnień, nieoczekiwane znalezisko każe wyruszyć w absurdalną podróż śladami uznanego pisarza, zwycięstwo nachalnej muchy staje się początkiem osobliwej wakacyjnej rozgrywki. Paradoksalnie nawet pisanie „o niczym” (nawiązując do tytułu jednego z tekstów) kryje w sobie głębię. Każde z tych opowiadań to odrębna literacka przygoda. Kalwas świetnie potrafi się bawić
słowem, z prawdziwą wirtuozerią balansuje na granicy realności i absurdu, powagi i groteski. To prawdziwie piękna proza, choć czasem (może niepotrzebnie) rozbijana przez jakiś wulgarny czy turpistyczny wtręt. Osobny aspekt stanowią najróżniejsze nawiązania literackie. Autor świetnie naśladuje styl i klimat utworów uznanych autorytetów literatury. Znajdują się tu klaustrofobiczne sytuacje rodem z Kafki, pewien rodzaj realizmu magicznego charakterystycznego dla Schulza, groteska, która mogłaby wyjść spod pióra Gombrowicza (w jednym z opowiadań – niczym w Ferdydurke – istotnym motywem jest uderzenie w twarz), czy iście Proustowska magdalenka. Wymienieni twórcy zostali potraktowani jako równorzędni partnerzy. Do tego szeregu dochodzi jeszcze sam Kalwas, który pragnie napisać kolejną książkę i niejednokrotnie przeżywa męki twórcze. Bogata warstwa nawiązań międzytekstowych sprawia, że książkę tę można czytać również przez pryzmat swoistego pojedynku na arenie literatury, przy czym wydaje się, że nie tyle chodzi tu o współzawodnictwo, co raczej o złożenie hołdu uznanym mistrzom słowa pisanego. Jest to pozycja bez wątpienia udana. Jest jednak zarazem – przez swoją wieloaspektowość – jedną z książek trudnych, wymagających od odbiorcy całkowitego zaangażowania. Inaczej mówiąc, Piotr Ibrahim Kalwas może zabrać czytelnika we wspaniałą literacką podróż, ale wymaga przyjęcia narzuconych przez siebie reguł. Naprawdę warto podjąć wyzwanie i przejść tę literacką tarikę. 83 | nr 20
Chciwość jest dobra Zbigniew Machowski
Tytuł: Chciwość jest dobra Autor: Zbigniew Machowski Wydawnictwo: Nowy Świat 2011 Liczba stron: 288 Cena: 29,90 zł
Gordon Gekko, jeden z bohaterów filmu Oliviera Stone’a o maklerach z Wall Street, zwykł mawiać, że „chciwość jest dobra”. Ta wyrażona w krótkim zdaniu idea miała charakteryzować prawdziwą siłę sprawczą całej amerykańskiej gospodarki, źródło jej wielkości i jedyny sposób na uchronienie się przed kryzysem. 84 | nr 20
Chciwość pozwala się bogacić, mobilizuje do wysiłku i obiecuje bogactwo, choć z pewnością należy do potępianych przez większość z nas motywacji. Ten sam cytat jest też tytułem debiutanckiej powieści Zbigniewa Machowskiego. Miłośnicy thrillerów i sensacji zazwyczaj skazani są na zagranicznych autorów, a wśród książek
RECENZJE
tego gatunku raczej trudno znaleźć takie, których akcja osadzona byłaby w naszym kraju. Dzieło Machowskiego przynosi więc w tym względzie powiew świeżości. Jednak na ostatniej stronie okładki znajdujemy porównanie do powieści Roberta Ludluma – wydawnictwo postawiło więc sobie wysoką poprzeczkę albo rzuca słowa na wiatr. Autor podejmuje się dosyć popularnego ostatnimi czasy tematu wydobycia gazu łupkowego w Polsce oraz wiecznym wrogim knowaniom Rosjan przeciwko państwu polskiemu. Fabuła zakłada, że korzyści płynące z wydobycia będą tak ogromne, że są w stanie zagrozić interesom Moskwy i pozbawić ją mocarstwowej pozycji. Nic dziwnego, że rosyjskie służby muszą odpowiednio zareagować. Że mamy do czynienia z debiutem, widać już praktycznie od pierwszej strony. Autor przerzuca akcję do różnych rejonów świata, raz każąc przyglądać się wydarzeniom w Moskwie, innym razem grze szpiegowskiej na Cyprze, by znów skoczyć kilkadziesiąt lat w przeszłość i szybko wyjaśnić motywy działania jednego z bohaterów. Właściwie czytelnik od początku skazany jest na odnajdywanie się w gąszczu wątków i bohaterów, a trzeba przyznać, że jest to zadanie nie tylko trudne, ale i momentami pozbawione sensu. Po co bowiem właściwie śledzić losy bohaterów, których życie kończy się po kilku stronach, a wpływ na szytą grubymi nićmi intrygę jest niewielki? Zresztą wśród bohaterów książki próżno szukać tego głównego. Można odnieść wrażenie, że autor sam nie wiedział, na kim się skupić, przez co nasza uwaga podzielone jest pomiędzy mniej i bardziej ważne
postacie, co rusz ponoszące śmierć z rąk tajemniczych siepaczy. Pisarz powinien jednak wiedzieć, że nie każdy rozwijany wątek musi się kończyć czyjąś śmiercią, a opisami pełnymi krwi i flaków nie sposób przykryć niedostatków fabuły. Siadając do lektury powieści sensacyjnej, czytelnik ma nadzieję na dobrą rozrywkę, może czasami nawet błahą, ale przynajmniej trzymającą w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Mimo niewielkiej ilości stron i dużej czcionki książka Machowskiego jest momentami drogą przez mękę, którą ratują tylko niewielkie przebłyski nie do końca zmarnowanego pomysłu. Postawienie Polski w centrum wojny szpiegowskiej, politycznej, informatycznej i bankowej ma w sobie spory potencjał, który został modelowo zaprzepaszczony. Autor, siadając do pisania swojej powieści, wyraźnie zafascynowany był wspomnianym na początku recenzji filmem. Wall Street pojawia się też wielokrotnie w trakcie lektury, niczym powracająca mantra, za pomocą której Machowski próbuje zbudować fabułę thrillera. Sztuka ta wybitnie nie powiodła się, pogłębiając niesmak czytelnika z każdym kolejnym rozdziałem, aż do rozczarowującej końcówki. Był to świetny temat na stworzenie lektury „ku pokrzepienia serc”, szczególnie w czasach rosnącego bezrobocia, cen czy kryzysu światowego. Niestety szansa na powiew świeżości w tym mało eksploatowanym przez polskich pisarzy gatunku została całkowicie zmarnowana.
85 | nr 20
Czas tajemnic Marcel Pagnol
Tytuł: Czas tajemnic Autor: Marcel Pagnol Tłumaczenie: Małgorzata Paszke Wydawnictwo: Esprit 2011 Liczba stron: 360 Cena: 34,90 zł
Dzieło literackie często bywa określane metaforami zaczerpywanymi z terminologii kulinarnej: „uczta dla ducha”, „smakowity kąsek dla każdego czytelnika”. I w istocie nasze podejście do literatury w gruncie rzeczy mocno przypomina to, z którym przystępujemy do eksploracji nieprzebranych zasobów kuchni światowej. 86 | nr 20
Jeden jest tak zdeterminowany na doznawanie nowych wrażeń, że gotów skosztować każdej rzeczy potencjalnie jadalnej; drugi chętnie się skusi na coś nowego, ale pod warunkiem, że to „coś” nie zawiera określonych składników albo że się tym zajadają wszyscy znajomi; trzeci ograniczy się do kilkudziesięciu wersji tego samego
RECENZJE
dania, byle każda z nich była jakoś inaczej doprawiona; czwarty jest najszczęśliwszy, gdy w każdym zakątku kuli ziemskiej może zjeść pierogi identyczne jak te, które ongiś własnoręcznie przyrządzała jego babcia... Jeśli te same kategorie zastosować do czytelników, to Czas tajemnic będzie idealnym wyborem dla amatorów babcinych pierogów właśnie. Kto zachwycił się wcześniejszymi częściami cyklu wspomnieniowego Pagnola (Chwała mojego ojca, Zamek mojej matki), odnajdzie tu wszystkie te elementy, które sprawiły, że znalazł się pod urokiem tych staroświeckich opowieści. Zalane słońcem prowansalskie łąki, rozsiewające upajające aromaty lawendy, tymianku i dzikiego kopru. Czas płynący tak leniwie i łagodnie, jakby stał w miejscu, niepoganiany terminarzami i budzikami. Rozkoszna wolność, jaką cieszyły się dzieci, gdy rodzice pozwalali dziesięciolatkom podczas wakacji ganiać samopas po polach i lasach, nie trzęsąc się ze strachu przed rozmaitymi szkodliwościami czyhającymi tam na potomstwo, a zwłaszcza przed prokuratorem, który w razie jakiegoś wypadku oskarży ich o brak należytego dozoru. Krzepiąca moc rodzinnego ogniska i nostalgiczne detale: oprzyrządowanie służące zapoznanemu poecie do przygotowania absyntowego drinka; aparat fotograficzny księdza proboszcza, utrwalający obrazy na szklanych płytkach; uczniowska bluza „z chrzęszczącego drogietu”, beret z haftem i złotą wstążką, piórnik z lakierowanej tektury z podobizną Napoleona... Świat dziecięcych doznań z ogromną siłą odżywa we wspomnieniach pisanych przez sześćdziesięciolatka, zaś przez opisy nawet najbardziej romantycznych
lub dramatycznych scenek mniej lub bardziej dyskretnie przeziera humor i piękny, kształtny język, taki sam, jaki spotkamy i u polskich rówieśników Pagnola. Nie bez kozery jako pierwszy przychodzi tu na myśl Kornel Makuszyński, bo też Czas tajemnic, mimo mocno odmiennych realiów, nie tylko melodyką słów, ale również klimatem i tematyką niektórych wątków przypomina Bezgrzeszne lata (włącznie ze zjadaniem „na chwałę wybranki” różnych dziwnych produktów; tu Marcelkowa „królewna” Izabella, racząca swego adoratora zaledwie żywym świerszczem, musi ustąpić pola naszej rodaczce, pannie Lince, bezlitośnie odrzucającej awanse Kornela na rzecz Leszka, który bohatersko spożył „sztuczne kwiaty z kapelusza razem ze wstążką”!). A jednak w porównaniu z dwiema poprzednimi częściami wspomnieniowej tetralogii Pagnola (tetralogii, bo jest jeszcze nieprzetłumaczony na język polski Czas miłości) Czas tajemnic wydaje się trochę mniej barwny i bardziej statyczny. To wciąż rzecz miła, ciepła i nienagannie napisana, lecz jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do czegoś więcej niż babcine pierogi, może nas w trakcie degustowania lektury ogarnąć nagłe pragnienie zrobienia przerwy na jakąś literacką przekąskę o bardziej wyrazistym albo po prostu diametralnie innym smaku. No i nic w tym złego – wszak książka czytana na raty nie wystygnie!
87 | nr 20
Jerzy Hoffman: Gorące serce Maria Sztokfisz
Tytuł: Jerzy Hoffman: Gorące serce Autor: Maria Sztokfisz Wydawnictwo: Marginesy 2011 Liczba stron: 333
Nic prostszego, niż napisać biografię twórcy, który jest znany, lubiany i szanowany w środowisku, prawda? Otóż niezupełnie, bo przez przypadek może nam wyjść książka o świętym, którego wszyscy chwalą i zawsze wspominają z uśmiechem na twarzy. Pewnie będzie ona szczera i pouczająca, ale przy okazji również 88 | nr 20
nudna, monotonna, mało wciągająca. Zdaje sobie z tego sprawę autorka biografii Jerzego Hoffmana, Maria Sztokfisz, bo co chwilę próbuje zmusić swoich rozmówców – którzy w większości są przyjaciółmi i byłymi współpracownikami reżysera – aby między swoje zachwyty nad talentem i niezłomnym charakterem
RECENZJE
twórcy wpletli jakąś bardziej kontrowersyjną wypowiedź, może parę słów ostrzejszej krytyki. Bez skutku. Jednak już sam fakt, że czyni takie próby, dodaje książce nieco „buntowniczego” uroku. Autorka zręcznie przeprowadza nas przez całe życie Hoffmana: od naznaczonego chorobą dzieciństwa w Gorlicach („odra przeszła w szkarlatynę, potem była trepanacja czaszki dokonana przez profesora Spiro – specjalistę od gardła, ucha, nosa w krakowskiej lecznicy”), przez lata młodzieńcze spędzone na Syberii (dopiero w tamtejszym klimacie minęły mu bóle wywołane trepanacją), pierwsze związki z kobietami, tragicznie zakończoną przyjaźń z Edwardem Skórzewskim, wprawki reżyserskie w moskiewskiej szkole filmowej oraz pierwsze prawdziwe sukcesy zawodowe (Pan Wołodyjowski, Potop, Trędowata), aż po czasy obecne, a więc prace nad nakręconą w technice 3D Bitwą Warszawską 1920. Do tego całość jest zilustrowana licznymi zdjęciami z prywatnego archiwum twórcy, fotosami z najważniejszych filmów oraz zdjęciami z planu filmowego, a nawet przedrukami dawnych artykułów z „Filmu”, „Kina” czy „Ekranu”, które towarzyszyły premierze największych przebojów reżysera (szkoda jednak, że niektóre z nich pojawiają się tylko we fragmentach). Jerzy Hoffman: Gorące serce to więc bez wątpienia biografia przygotowana bardzo pieczołowicie, a do tego utrzymana w na tyle nieformalnym tonie, że nie odnosimy wrażenia obcowania z suchym, encyklopedycznym tomiszczem. I choć rozmówcy autorki konsekwentnie malują Hoffmanowi „święty obrazek”, to przecież
znajdziemy tu też anegdoty o popijawach, z jakich reżyser swego czasu słynął (młodej asystentce, która po raz pierwszy wpadła na jego biesiadę i nietaktownie odmówiła wódeczki, miał powiedzieć: „To ekipa Hoffmana, nie Zanussiego. Tu się pije”), a także opisy bójek, w jakie od czasu do czasu zdarzało mu się wdawać czy dyskusję na temat jego niezbyt mile widzianej przynależności partyjnej. Można się też natknąć na fragmenty, w których sam reżyser bardzo cierpko wyraża się o kolegach z przemysłu filmowego – jak choćby wtedy, gdy wspomina niedoszłą kampanię oscarową Ogniem i mieczem (ostatecznie nominowano nie film Hoffmana, a zupełnie niezrozumiałego dla Amerykanów Pana Tadeusza Andrzeja Wajdy). Ciekawe jednak, że autorka, niemalże na siłę doszukująca się rys na portrecie Hoffmana, nie korzysta z okazji, aby wskazać liczne niedoskonałości jego ostatnich filmów. Można wręcz odnieść wrażenie, że wszystkie dzieła sygnowane jego nazwiskiem ma za skończone arcydzieła i nawet o jego kontrowersyjnym najnowszym filmie pisze zwięźle: „W Bitwie Warszawskiej pomyłek nie ma”. A przecież na początek wystarczyłoby zauważyć, że aktorzy, którzy błyszczeli w Ogniem i mieczem – Michał Żebrowski i Aleksandr Domogarov – tym razem marnują się w niewiele wartych rólkach. I o tym też można by z Hoffmanem pogadać, wtedy dopiero rozgrzałby tę biografię właśnie taki ogień, o jaki autorce od początku chodziło.
89 | nr 20
Potwory. Bestiariusz przedziwnych stworzeń. Christopher Dell
Tytuł: Potwory. Bestiariusz przedziwnych stworzeń. Autor: Christopher Dell Tlumaczenie: Zbigniew Kościuk Wydawnictwo: Albatros 2012 Liczba stron: 192 Cena: 53 zł Oprawa twarda
Gilgamesz poradził sobie z niebiańskim bykiem, św. Jerzy pokonał smoka, Meduza zginęła z rąk Perseusza, Tezeusz zwyciężył Minotaura, a Herakles przechytrzył Cerbera. Wyliczać można długo, ale zgładzone czy nie, potwory nadal są z nami. Epoka pary i elektryczności powinna zdusić doszczętnie wszelkie bajdurzenia 90 | nr 20
o dziwacznych stworach. A jednak w pojedynku z bestiami nie mamy szans. Zaaklimatyzowały się w naszej kulturze, rozpanoszyły się w sztuce. Ludzka wyobraźnia produkuje je na masową skalę. I nawet jeśli przestaliśmy się bać ataku zjaw o północy, a smoki i jednorożce to dla nas swojska menażeria z bajek, to fantazja
RECENZJE
podsuwa nam nowe obrazy. Współcześnie w galerii potworów pojawił się na przykład kosmita. Człowiek jest ciekawy tego, co odmienne, fascynuje go dziwaczność, marzy o nadnaturalności. Rezultaty tego oczarowania najłatwiej spotkać w muzeum i w kinie. Na płótnie i na taśmie filmowej straszy cały korowód potworów. W minionych wiekach można je było zobaczyć w bestiariuszach. Bogato ilustrowane księgi dokładnie opisywały budowę i wygląd zwierząt, zarówno tych istniejących naprawdę, jak i tych fikcyjnych. Potwory. Bestiariusz przedziwnych stworzeń Christophera Della ma nieco inną formę. Autor, znany polskim czytelnikom jako redaktor książki Arcydzieła i mistrzowie. Siedemdziesiąt spotkań ze sztuką, skupia uwagę na malarskich wizerunkach bestii, prezentuje ich rzeźby, sięga po oryginalne drzeworyty i ryciny. Najważniejszy jest obraz, to jak wyobrażamy i wyobrażaliśmy sobie legendarne monstra. Informacje o bestiach schodzą na dalszy plan, ogólnikowo przedstawiają zagadnienie, nie zagłębiając się w temat. To piękny album, a nie encyklopedyczny, wyczerpujący słownik. Kategoryzacja dziwacznych istot według Della wygląda intrygująco. Pierwszeństwo mają Bogowie i potwory, od nich rozpoczyna się omawianie niezwykłych stworów. Wiemy, że na początku był chaos (przynajmniej dla starożytnych Greków). Tym razem wszystko zaczęło się od Echidny, pramatki potworów. Rodział drugi należy do Diabłów i demonów, w kolejnym opisane są Potwory magiczne, między innymi jednorożce i dziwolągi stworzone przez alchemików. Dużo miejsca poświęca Dell
Smokom i potworom latającym. Oddziela smoka Wschodu od jego kuzyna z Zachodu, wspomina nawet o jadłospisie gada spod Wawelu. Syreny i panny wodne, kappa i kelpie to temat rodziału Potwory wodne. Minotaur, wilkołaki i psiogłowce straszą na ilustracjach w części zatytułowanej Hybrydy i zmiennokształtni. Następne partie bestiariusza należą do Zjaw i ghuli oraz Potworów z podań ludowych. Na koniec czytelnik może się dowiedzieć Jak poskromić potwory i co kryje się Poza mapą. Szybki przegląd spisu treści rozbudza apetyt na fascynującą lekturę. Tymczasem Christopher Dell proponuje nam ucztę wyobraźni, oddziałując na nas za pomocą obrazu, nie opowieści. Każdy z rodziałów poprzedzony jest bardzo ogólnikowymi informacjami. Towarzyszą im za to intrygujące, barwne reprodukcje obrazów, zdjęcia starożytnych rzeźb, dawne ryciny, ikony, maski i tarcze z wizerunkami demonów, rysunki zaczerpnięte z dawnych bestiariuszy. Cały zbiór stu sześćdziesięciu jeden ilustracji porównać można do wizyty w galerii sztuki. Pojawiają się znane nazwiska: Wiliam Blake, Francisco Goya, Hieronim Bosch. Tej książki nie trzeba czytać – do zachwytu wystarczy sam jej widok. Gdy skuszeni piękną szatą graficzną zaczniemy bestiariusz czytać, nasz zachwyt nieco ostygnie. Nawet gdy pamiętamy, że Potwory to przede wszystkim gratka dla oczu, to i tak lekturze albumu towarzyszy uczucie głodu informacji. Z drugiej strony może właśnie taka jest rola tego współczesnego bestiariusza – inspirować do dalszych „potwornych” spotkań z książką? 91 | nr 20
Poleca
Dzienniki gwiazdowe Bajki robotów Opowieści o pilocie Pirxie Stanisław Lem Stanisław Lem to (nie tylko w Polsce) pisarz legenda, na którym wychowały się całe pokolenia i który, jako bodaj jedyny nasz pisarz fantastyczny poza Sapkowskim, jest rozpoznawany na świecie. Jego książki ukazują się praktycznie wszędzie – od Stanów Zjednoczonych przez Finlandię aż po Japonię. Wpływ jaki wywarł swoją twórczością na scien92 | nr 20
ce fiction jest niepomierny, choć w wielu przypadkach te książki nie są łatwe w odbiorze. Mimo to, jego popularność nie słabnie i praktycznie co kilka lat wydawnictwa wznawiają jego poszczególne utwory – w 2009 roku Agora wypuściła Dzieła zebrane Lema (33 tomy), a teraz Wydawnictwo Literackie wznawia książki Lema w nowej szacie graficznej, zaczynając
RECENZJE
od Bajek robotów, Opowieści o pilocie Pirxie oraz Dzienników gwiazdowych. Wybór początkowych utworów wydaje się jak najbardziej trafiony, ponieważ są to zdecydowanie jedne z łatwiejszych i przystępniejszych dzieł pisarza, które jednocześnie pozwalają się zapoznać z jego stylem i charakterystycznym poczuciem humoru. Bajki… to zbiór opowiadań stylizowanych na historyjki dla najmłodszych, jednak świetnie nadające się dla starszego czytelnika z powodu wielu aluzji i odniesień (tych młodszych często odstrasza nieco już dzisiaj archaiczny język używany przez autora). Dzienniki gwiazdowe to z kolei zapis przeróżnych przygód (mniej lub bardziej poważnych) Ijona Tichy’ego, wielkiego podróżnika oraz kapitana dalekiej żeglugi galaktycznej. Te zabarwione humorem opowieści często mają zacięcie filozoficzne, Lem porusza w nich interesujące go problemy i zagadnienia z tej dziedziny. To również pokaz wielkiej pomysłowości – Tichy odwiedza naprawdę nieszablonowe miejsca i osoby. Natomiast Opowieści o pilocie Pirxie to wydarzenia związane z rozwojem lotów kosmicznych, które obserwujemy z perspektywy tytułowego Pirxa przechodzącego na naszych oczach przemianę od nieopierzonego kadeta aż do doświadczonego, „przestarzałego” pilota. To najbardziej refleksyjna książka z tej trójki; Lem głównie porusza tutaj problemy relacji człowiek – komputer i tego, jakie zagrożenia oraz możliwości niesie rozwój cybernetyzacji; rozważa również kwestię powstania samoświadomej, sztucznej inteligencji. W ten sposób te teksty wpasowują się w estetykę fantastyki naukowej, ale pisarz również z nią eksperymentuje, całe Bajki ro-
botów to połączenie sztafażu baśni z science fiction, w których smoki współistnieją z robotami, a cuda to wysoce rozwinięta technika, a wyprawy opisane w Dziennikach… kojarzą się z przygodami Sindbada Żeglarza. Te drugie oraz Opowieści… naznaczone są olbrzymią inteligencją Lema, który, z właściwym sobie dystansem, a często ironią, komentuje zachodzące wokół niego wydarzenia i zjawiska (choćby sytuację w PRL, komunizm, zimną wojnę – Dzienniki… były pisane na przestrzeni trzydziestu lat); to w nich autor wychodzi daleko poza problemy robotyzacji i sztucznej inteligencji, rozważając naturę świata, ludzkie przywary i sprzeczności – a te, najbardziej uwypuklają się, gdy zamiast homo sapiens wstawi się, często absurdalnych, kosmitów. Ten trójksiąg to książki kultowe, doceniane przez całe pokolenia czytelników na całym świecie. Pomimo przynależności do science fiction, zdzierają łatkę statków kosmicznych i pociesznych obcych, choć ich tłem jest podbój gwiazd, to skupiają się przede wszystkim na człowieku i jego przemianie, następującej wraz z rozwojem techniki. Pomimo około czterdziestu lat od pierwszego wydania niektórych z nich, historie te nie zestarzały się, a niektóre wręcz nabrały aktualności, bo część problemów, które Lem rozważał teoretycznie, snując rozważania dotyczące nieokreślonej przyszłości, zaczyna nabierać realnych kształtów. To pozycje nie tylko dla fana fantastyki, ale także dla kogoś zainteresowanego niebanalną literaturą. Bartłomiej Łopatka Redaktor naczelny działu książkowego serwisu Polter.pl 93 | nr 20
Niuch Terry Pratchett
Tytuł: Niuch Autor: Terry Pratchett Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2012 Liczba stron: 360 Cena: 29,90 zł
Terry Pratchett rozpoczynał pisać powieści dziejące się na Świecie Dysku jako niewinne, nieco absurdalne humoreski. Jednakże od Koloru magii cykl przeszedł długą drogę, z tomu na tom stając się coraz poważniejszą, posiadającą wiele odniesień do otaczającej nas rzeczywistości serią. Punktem kulminacyjnym tego procesu wydaje się Niuch, który jest jeszcze bardziej gorzką i po94 | nr 20
nurą powieścią niż W północ się odzieję, a już ta pozycja daleka była od radosnych i humorystycznych początków. Powieść zalicza się do podcyklu o Straży, a jej głównym bohaterem jest komendant Vimes. Nietypowa jest za to sceneria: zamiast śmierdzących i ciasnych uliczek Ankh-Morpork, akcja toczy się w wiejskim krajobrazie, wśród pól, wzgórz, niewielkich wsi, a nawet
RECENZJE
na rzece. Ten sielski obraz zaburza jednak brutalne morderstwo gobliniej dziewczyny. Vimes, mimo iż teoretycznie na urlopie, rozpoczyna dochodzenie, które doprowadzi go do mrocznej i okrutnej tajemnicy. Powszechnie wiadomo, że w ostatnich tomach Vimes stał się alter ego autora: to jego ustami i zachowaniem Pratchett wyraża swoje, często przepełnione goryczą, zdanie na temat otaczającego nas świata. To jego rękami brytyjski pisarz naprawia świat: wprowadza sprawiedliwość i prostuje wypaczenia. Komendant jest bezkompromisowy, wierzy w słuszność swoich poglądów, a do osiągnięcia szczytnego celu nie waha się nagiąć prawa, na straży którego stoi – swoisty fantastyczny odpowiednik szeryfa z dzikiego zachodu. Ten rys charakterologiczny był widoczny już we wcześniejszych powieściach, ale teraz – oderwany od tła Straży – zyskał jeszcze na wyrazie. Pratchett wydaje się krytykować wprost obecny system rządów i prawa, domagając się skuteczniejszego i bardziej bezpośredniego wymierzania sprawiedliwości. Należy przy tym zaznaczyć, że jest pozbawiony złudzeń – nawet Vimes w finale musi przełknąć gorzką pigułkę i zaakceptować układy i grupy, które nie tyle stoją ponad prawem…, co obok niego. Jednakże w swym dążeniu do sprawiedliwości Pratchett – już za plecami swojego bohatera – wymierza ją zakulisowymi metodami. To tylko jeden z licznych przykładów, w którym nad subtelnością przeważa dosłowność – rzecz niespotykana w wielu wcześniejszych książkach brytyjskiego autora. W prezentowanej wizji gobliny niczym nie różnią się od mieszkańców Afryki z epoki kolonializmu: uważani za gorszy gatunek, po-
miatani i wyklinani, spychani są na margines cywilizacji. Odmawiane są im wszelkie prawa, kwestionowana jest ich inteligencja, a kultura (u Pratchetta oczywiście przejaskrawiona) negowana, mimo niezwykłych i cenionych wytworów. By analogia była pełniejsza, autor serwuje czytelnikom handel żywym towarem, niewolnictwo i krwawe rejsy z ładowniami pełnymi wpół martwych istot. Gdy już czytelnik odkryje klucz, niewiele pozostawione zostaje jego wyobraźni czy domysłom. Oczywiście, dla złagodzenia powyższego brytyjski pisarz wprowadza nieco humoru. Nie promienieje on jednakże z powieści tak, jak to miało miejsce we wcześniejszych książkach. Pojawia się od czasu do czasu, na zasadzie błyskotliwego dialogu czy zabawnego spostrzeżenia. I chociaż na poziomie pojedynczych zdań Niuch potrafi rozbawić, to ogólna wymowa jest bardzo cierpka, nie są jej w stanie osłodzić błyskotliwe bon moty. Kariera pisarska Pratchetta zmierza ku nieuchronnemu końcowi. Być może wyda jeszcze jakieś powieści, ale można powoli zmierzać w kierunku podsumowania jego twórczości. Ta bez wątpienia jest czymś wyjątkowym, zarówno pod względem treści, jak i popularności. Jak zaznaczyłem we wstępie, Świat Dysku zmieniał się z czasem, ale szczyt jego świetności przypadł na środkowe tomy, poczynając od Wiedźmikołaja. Pisarzowi udawało się w nich odnajdywać złoty środek pomiędzy humorem a satyrą. W ostatnich powieściach, również w Niuchu, akcenty zdecydowanie przeważają w drugą stronę. Książki te z pewnością mają większą siłę oddziaływania, ale swą dosłownością niweczą to, czym Pratchett zyskał uznanie i popularność. 95 | nr 20
Niech zawiruje świat Colum McCann
Tytuł: Niech zawiruje świat Autor: Colum McCann Tłumaczenie: Hanna Pawlikowska-Gannon Wydawnictwo: Muza 2011 Liczba stron: 432 Cena: 39,99 zł
W latach 70. ubiegłego wieku istniały jeszcze wieże World Trade Center, możliwe więc było uskutecznienie przechadzki pomiędzy nimi. Nic nadzwyczajnego? Zależy od punktu widzenia. Bo akurat zdjęcia, na których Philippe Petit spaceruje po swojej linie sto pięter ponad ulica96 | nr 20
mi Nowego Jorku, mogą przyprawić o porządny zawrót głowy. Od opisu tego autentycznego wydarzenia bierze swój początek książka Columa McCanna. Niech zawiruje świat łączy ze sobą historie zwyczajnych mieszkańców Nowego Jorku (i nie tylko). I znów: może to wyglą-
RECENZJE
dać zwyczajnie, gdy przebiegamy wzrokiem krótki zarys fabuły na okładce tomiku. Jakiś ksiądz, pielęgniarka, kilka prostytutek, artyści, jeszcze paru innych. Życie na dobrą sprawę jak w każdym większym mieście. A jednak zupełnie odmiennie prezentuje się ta sprawa, gdy zaczynamy naszych bohaterów poznawać, być może dlatego, że nagle przestają być tak nieludzko bezosobowi. Ksiądz okazuje się tęsknić za miłością typu „ziemskiego”, samotna pielęgniarka opiekuje się po pracy swoimi na wpół osieroconymi dziećmi, prostytutki prezentują właściwe wszystkim kobietom uczucie miłości macierzyńskiej… I tak poza tym to oni wszyscy mają przecież imiona. Tak, trzeba przyznać, że umiejętność odkrywania prawdziwej twarzy bohaterów autor opanował z biegłością równą tej, z jaką samotny linoskoczek balansował na linie parędziesiąt lat temu. Co więcej, te autentyczne oblicza nie są negatywne, w każdym z nich – przy odrobinie dobrych chęci – jesteśmy w stanie znaleźć wiele dobrego. Należy również wspomnieć o nieprzeciętnym talencie autora do budowania napięcia. Ponieważ akcja książki Niech zawiruje świat jest spokojna, wręcz statyczna, nie ma wielu okazji do wykorzystania go, a szkoda – na kolana rzuca bowiem opis przewozu jednego z bohaterów na stół operacyjny, moment niezwykle istotny dla dalszego rozwoju wydarzeń. Zresztą, nie ma tu raczej sytuacji „nieważnych”. Autor wydaje się wychodzić z założenia, że coś najmniejszego może mieć dla kogoś olbrzymią wartość. I odwrotnie – bo nawet śmierć ma w sobie element względności. W trakcie lektury stajemy się świadka-
mi wielu potknięć bohaterów, zwykle „nienaumyślnych”, a przez to tym bardziej bolesnych. I gdyby chodziło wyłącznie o nich samych… Niestety, upadając bohaterowie z siłą rażenia granatu ranią nie tylko swoich najbliższych, ale także zupełnie obcych ludzi, być może to przypadek sprawia, że czasem wiążą z nimi swoje dalsze losy. Książka ta pokazuje jak bardzo w swoim codziennym postępowaniu możemy skrzywdzić kogoś stojącego naprzeciw nas. Rutyna zamyka nam oczy na innych ludzi i nie dostrzegamy, że tuż obok toczą się nieznane, a równie ważne jak nasza, historie. Czasem w nie wkraczamy, innym razem pozostajemy z boku, często jednak nasza – zupełnie przypadkowa obecność – może całkowicie odmienić bieg czyjegoś życia.
97 | nr 20
Miłość staropolska. Obyczaje, intrygi, skandale. Agnieszka Lisak
Tytuł: Miłość staropolska. Obyczaje, intrygi, skandale. Autor: Agnieszka Lisak Wydawnictwo: Bellona 2011 Liczba stron: 280 Cena: 39 zł
Kiedy się spojrzy na księgarniane półki, można odnieść wrażenie, że zdecydowana większość wydawanych w ostatnich latach pozycji popularnonaukowych z dziedziny historii jest poświęcona wydarzeniom ze stosunkowo niedawnych dziejów, ze szczególnym uwzględnieniem II wojny światowej, zaś im bardziej wstecz, 98 | nr 20
tym mniej tytułów. I tak powoli nasza przeszłość odchodzi w mrok zapomnienia. A przecież wciąż jeszcze są między nami ciekawscy, których nie zadowala tych parę stronic ze szkolnego podręcznika, podających suche fakty: nazwiska władców i wodzów, daty powstań, bitew, ugód i paktów. Na szczęście od czasu do czasu po-
RECENZJE
wstają książki zaspokajające głód wiedzy w zakresie jakiegoś wybranego obszaru tej codziennej historii, może mniej ważnej w sensie wpływu na dalszy tok dziejów, ale przez to wcale nie mniej ciekawej. A więc na przykład: jak kochali nasi przodkowie? Dostępna już tylko w bibliotekach i antykwariatach Miłość staropolska: Wzory, uczuciowość, obyczaje erotyczne XVI-XVIII w. Zbigniewa Kuchowicza dostarcza solidnej porcji informacji, odnoszących się jednakże tylko do stosunkowo wąskiego przedziału czasowego. Opatrzona podobnym, acz bardziej chwytliwym tytułem (Miłość staropolska. Obyczaje, intrygi, skandale) publikacja pióra Agnieszki Lisak wykracza nieco poza te ramy, sięgając wstecz aż do czasów pierwszych Piastów, a kończąc na przełomie wieku XVIII i XIX. W dziesięciu gawędach, z których każda jest poświęcona innemu aspektowi miłości i erotyki, autorka zapoznaje czytelnika z historiami czasem rozczulającymi, czasem zabawnymi, gorszącymi lub wręcz szokującymi. Ich bohaterami są najczęściej koronowane głowy lub osoby ze stanu szlacheckiego, o wiele rzadziej z gminu, co jest odzwierciedleniem proporcji zachowanych tekstów źródłowych; cóż, wieśniacy i ubożsi mieszczanie raczej nie pisywali pamiętników ni listów, więc mieli szansę przejść do historii w zasadzie tylko wtedy, gdy dokonali jakichś znamienitych czynów lub gdy ich nazwiska trafiły do akt sądowych, tak jak pewnego lubieżnika, co „mając pożądliwość cielska” spółkował lub usiłował to czynić „nawet raz to i z gęsią (…), także w Piotrkowie ze świnią (…), podobnież z wiewiórką”. Niejedną spośród opowiedzianych przez
autorkę historii spopularyzowali już wcześniej pisarze i pamiętnikarze, by wspomnieć tylko o straszliwych konsekwencjach cudzołóstwa, jakiego dopuścił się na dworze węgierskim – wówczas jeszcze nieżonaty – Kazimierz Wielki, o dramatach Halszki z Ostroga i Gertrudy Komorowskiej czy też o nieudanych małżeństwach Zygmunta Augusta. Czytelnik już nieco obyty z tematyką może mieć więc wrażenie pewnej wtórności, z drugiej jednak strony trudno sobie wyobrazić pominięcie tak spektakularnych faktów. Autorka popełniła jeden drobny lapsus merytoryczny, pisząc o pewnej bohaterce: „rysy jej twarzy zdradzają częściowo rozwiniętą chorobę Downa”; choroba ta jest wadą genetyczną, która nie może się tylko częściowo rozwinąć – albo jest obecna od urodzenia, i wtedy rzeczywiście twarz ma wygląd tak charakterystyczny, że trudno się pomylić, albo jej nie ma. Ponadto nieco irytuje dziwna pisownia imienia Teofila („Teofilia”); podobno istnieje i taki wariant, może jednak lepiej byłoby używać tego przyjętego w większości źródeł historycznych. Wśród zalet trzeba wymienić barwne reprodukcje (nie tylko polskich) obrazów z epoki oraz umieszczenie w tekście odnośników do pozycji piśmiennictwa. Tak więc Miłość staropolska to dobry wybór dla czytelnika, który chciałby rozpocząć znajomość z historią od lektur ciekawych i nietrudnych w odbiorze.
99 | nr 20
Lubiewo bez cenzury Michał Witkowski
Tytuł: Lubiewo bez cenzury Autor: Michał Witkowski Wydawnictwo: Świat Książki 2012 Stron: 416 Cena: 39,90 zł Kategoria: obyczajowa
Czy Lubiewo Michała Witkowskiego w ogóle trzeba przedstawiać? Tej książce od początku – tj. od wydania w 2005 roku – towarzyszyła aura skandalu. Z jednej strony oburzała i robiła „zły pijar gejom” (choć otwarła masowego czytelnika na problematykę homoseksualną; dość powiedzieć, że jako pokłosie Lubiewa pojawiły się na polskim rynku powieści Pasewicza, 100 | nr 20
Szczygielskiego, Żurawieckiego, Zygmunta, bezkompromisowo podejmujących tematykę miłości jednopłciowej), z drugiej zgarniała wiele nagród i słów uznania. Nie można było przejść obojętnie obok tej pozycji (krytyk Dariusz Nowacki stwierdził, że Lubiewo to najczęściej komentowana książka ostatniego dziesięciolecia). Powieść szybko doczekała się kilku ponownych
RECENZJE
wydań (w tym jednej wersji ekskluzywnej), wielu tłumaczeń, a także została przeniesiona na deski teatru. Sam Witkowski stał się prawdziwym celebrytą. Na fali popularności wydał kilka kolejnych książek (m.in. nominowany do Nagrody Nike świetny quasi-kryminał Drwal). Najnowsza publikacja wrocławskiego prozaika to Lubiewo bez cenzury. Czym „nowe” Lubiewo różni się od wersji z 2005 roku? Jest to utwór na pewno bardziej przemyślany pod względem konstrukcyjnym. Wypadły teksty słabsze, pojawiły się za to kolejne, momentami rzeczywiście nieco bardziej pieprzne i obrazoburcze (nie dziwi, że Witkowski mógł mieć opory przed ich publikacją kilka lat wcześniej), niektóre historie doczekały się uzupełnienia, w pojedynczych przypadkach zakończenie dopisało samo życie. Całość wieńczy słowniczek, w którym autor wyjaśnia bądź doprecyzowuje pewne pojęcia i nawiązania. Czy takie zmiany wystarczą, aby wydać książkę pod zmodyfikowanym tytułem? Być może, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że tytułowe zlikwidowanie cenzury to tylko chwyt marketingowy. A jednak warto po Lubiewo w tej czy innej wersji sięgnąć. Głównym narratorem (narratorką) Lubiewa bez cenzury jest swoiste alter ego autora: Michaśka Literatka vel Śnieżka. To on(a) spełnia rolę swoistego kronikarza, opisującego barwne życie erotyczne peerelowskich homoseksualistów. Książka składa się z dwóch części – w pierwszej dwaj podstarzali geje o pseudonimach Patrycja i Lukrecja snują wspomnienia, przywołując swe erotyczne przygody, sprowadzające się do pogoni za wymarzonym lujem (upraszczając: heteroseksualnym mężczyzną, gotowym przygodnie oddać się gejowi). W części drugiej Michaśka
Literatka wybiera się do tytułowego Lubiewa i, wygrzewając się na tamtejszej plaży, zbiera kolejne pikantne historyjki. Całość składa się na wyszukany „ciotowski Dekameron”, w którym dominują opowieści pieprzne i komiczne zarazem, jednak nie brakuje też prawdziwego dramatyzmu. Niektórzy mogą traktować Lubiewo jako pusty zbiór ociekających bezpruderyjnym męsko-męskim seksem anegdotek. Witkowski wyraźnie uderza w naszą narodową tendencję do zamiatania kwestii dotyczących seksu „pod dywan”. Uderza podwójnie, bo epatuje opisami współżycia mężczyzn (a więc bierze na warsztat temat, który jeszcze do niedawna był na gruncie polskim kulturowym tabu). Ale nie tylko o seks tu chodzi. Lubiewo bez cenzury to nie tylko kusząco niesmaczny „Atlas Ciot Polskich”. To przede wszystkim wyrafinowana uczta literacka. Witkowski odważnie i inteligentnie pogrywa z arcydziełami literatury polskiej i światowej (czytelne są aluzje do Boccaccia, Mickiewicza, Gombrowicza, Villona, de Laclosa, Villona, Geneta, Białoszewskiego czy Żeromskiego). Jednak siła Lubiewa tkwi nie tylko w nawiązaniach literackich, ale w niezaprzeczalnym talencie gawędziarskim autora. Trudno się oprzeć tym plastycznym opowieściom. Trudno też nie lubić bohaterów – z jednej strony odrażających, z drugiej śmiesznych w swoich nieustających dążeniach do zbliżenia z lujem i w gruncie rzeczy całkiem sympatycznych. Lubiewo bez cenzury być może nie wzbudzi takich kontrowersji jak poprzednie wersje (jest to pozycja już dobrze znana), choć trzeba stwierdzić, że w tym przypadku „odgrzewane” dzieło zyskało na smaku. Bo bez względu na wydanie jest to po prostu świetna literatura. 101 | nr 20
Poleca
Fausteria Wojciech Szyda
Wojciech Szyda od jakiegoś czasu porusza w swoich utworach kwestie religijne i metafizyczne, skupiając się szczególnie na katolicyzmie – tak ukierunkowany był jego ostatni, świetny zbiór opowiadań, Stroiciel ciszy, taka jest też Fausteria. Choć tutaj pisarz idzie nawet dalej: to powieść nawiązująca do postaci św. Faustyny, Doktora Faustusa Manna i teo102 | nr 20
logii boskiego miłosierdzia, w której warstwa fabularna często wydaje się jedynie pretekstowa. To historia młodej studentki poznańskiej ASP o niebanalnym talencie, chcącej zabłysnąć nietypowym projektem kart tarota, których głównym motywem jest diabeł. Kolejne rozdziały są krótszymi lub dłuższymi scenami z różnych etapów jej
RECENZJE
życia – powieść nie należy do linearnych, narracja skacze chaotycznie pomiędzy dzieciństwem, czasami szkolnymi i studenckimi oraz schyłkową częścią życia Fausterii, do których autor dobrał cytaty z Dzienniczka św. Faustyny. Fragmenty te przeplatane są wizjami świata alternatywnego, w którym Stalin zdecydował się prześladować kult miłosierdzia Bożego zapoczątkowany przez św. Faustynę, w nich ważniejsi bohaterowie właściwej historii mają swoje odbicia; powieść momentami przyjmuje formę strumienia świadomości, tak popularnego w literaturze postmodernistycznej. W książce Szydy warstwa fabularna nie odgrywa najważniejszej roli, znacznie większe znaczenie ma dialog z wymienionymi wyżej odnośnikami. Fausteria to postać próbująca być anty-Faustyną, odrzuca Kościół, rozważa i nie do końca rozumie fenomen kultu tej świętej, w pewnym momencie, tak jak uboga zakonniczka oddała się opiece Bożej, tak bohaterka powieści Szydy ucieka się do prośby o pomoc Szatana. Jednocześnie ich życia korespondują, są do siebie fizycznie podobne, bywają w tych samych miejscach; autor próbuje także pokazać, jak niewielkie wybory zaważyły na całkowicie odmiennych ścieżkach, jakimi podążyły. To także studium osobowości artysty, geniusza żądnego nie pieniędzy, ale sławy, uznania, bycia kojarzonym przez masy, który, by to osiągnąć, skłonny jest zrobić wszystko – wiele tu czytelnych nawiązań do wspomnianego Doktora Faustusa, główna bohaterka dzieli kilka cech Leverkühna z utworu Manna. W ten wątek Szyda wplątuje sporo przemyśleń na temat roli samej sztuki, jej funkcjonalności w nowoczesnym świecie.
Językowo, poza zbliżaniem się do strumienia świadomości, co nie każdemu się spodoba, Fausterii nic nie można zarzucić – Szyda świetnie posługuje się językiem, obok przemyśleń metafizycznych i artystycznych z bogatym słownictwem wplata odrobinę wulgaryzmów, slangu oraz erotyki. To bardzo ciekawy eksperyment literacki, kolejny, który ukazał się w NCK-owskiej serii Zwrotnice czasu. To nietypowa powieść nastawiona na intertekstualność i grę skojarzeniami, po którą warto sięgnąć, jeżeli chcę się przeczytać coś nietypowego. Lub jeżeli postacie św. Faustyny i Adriana Leverkühna w jakiś sposób cię intrygują, czytelniku. Bartłomiej Łopatka Redaktor naczelny działu książkowego serwisu Polter.pl
103 | nr 20
Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne atrakcje Robert Rankin
Tytuł: Dziewczyna Płaszczka I Inne Nienaturalne Atrakcje Autor: Robert Rankin Tłumaczenie: Ewa Siarkiewicz Wydawnictwo: Prószyński i spółka 2011 Liczba stron: 389 Cena: 34,00 zł
Powszechnie znana jest historia opowiedziana przez H. G. Wellsa w Wojnie Światów o tym jak pod koniec XIX w. Ziemia została zaatakowana przez Marsjan – okrutnych najeźdźców pałających żądzą mordu i za wszelką cenę zmierzających do podboju naszej planety. O tym, co stało się później, kiedy agresorzy zostali poko104 | nr 20
nani przez niepozorne ziemskie bakterie, Wells jednak nie wspomina, lukę tę stara się wypełnić Robert Rankin w Dziewczynie Płaszczce i innych nienaturalnych atrakcjach. Mogłoby się wydawać, że książka będzie się sytuować w gatunkowych ramach science fiction, jednak zdecydowanie bliżej jej do czerpiącego
RECENZJE
z Verne’a przygodowego steampunku, wyładowanego wartką akcją, gonitwą, rzucającego bohaterami po całym globie i stawiającym przed nimi wciąż nowe wyzwania. I na pierwszy rzut oka jest to pomysł znakomity – po zakończeniu inwazji Marsjan tajna rada przy premierze Zjednoczonego Królestwa (w składzie m. in. Nicolai Tesla, Charles Babbage czy Winston Churchill) zdecydowała o jak najszybszym przeprowadzeniu kontrataku. Dzięki wykorzystaniu inżynierii wstecznej marsjańskich urządzeń, na Marsa zostaje wysłany oddział złożony z ciężko chorych (dwie pieczenie na jednym ogniu!), a Czerwona Planeta zostaje włączona w skład Imperium Nad Którym Nigdy Nie Zachodzi Słońce. Jest ono od teraz ziemskim monopolistą w kwestii podróży kosmiczny i reprezentowania Ziemi w kontaktach z innymi ludami kosmosu – rubasznymi Jowiszanami i uduchowionymi Wenusjanami. Głównym bohaterem jest Georg Fox, festynowy zaganiacz w służbie „profesora” Coffina, z którym na przeróżnych targach dziwności wystawia gawiedzi na pokaz ostatniego Marsjanina, zakonserwowanego w ogromnym słoju z formaliną. Jemu też cyrkowe medium przepowiada odnalezienie mitycznej istoty, świętego Graala gabinetów osobliwości – Dziewczyny Płaszczki. Wszystko to zaś podlane jest postmodernistycznym sosem, mieszającym konwencje, przesyconym popkulturowymi odniesieniami, przekręcającym historyczne fakty, wyśmiewającym brytyjski imperializm. Doprawione solidną garścią ówczesnych celebrytów. Cóż jednak z tego, gdy wszystko razem wydaje się mdłe i ciężko strawne. Zawodzi to, co powinno być siłą tego rodza-
ju fantastyki – humor. Zabawne zdarzenia wydają się wymuszone i miałkie, większość z nich ma charakter niewybrednych żartów sytuacyjnych, a i pisarz zdaje się nadmiernie starać, abyśmy przypadkiem jakiegoś nie przeoczyli. Nie lepiej wypada też ów popkulturowy kolaż, odniesień jest na pozór bardzo dużo, lecz są one raczej pośledniej jakości, zaczerpnięte bez większej finezji, a do tego oczywiste i niewiele się różniące od pierwowzoru (vide Dżentelmeni w czerni). Zdecydowanie brakuje tu bystrego pratchettowskiego komentowania rzeczywistości czy absurdu Douglasa Adamsa. Opowieści nie ratują też barwne i błyskotliwe postaci. Wręcz przeciwnie – para głównych bohaterów jest pozbawiona głębi i jednowymiarowa, a przy tym trudno w pełni pojąć ich motywację oraz zrozumieć przemiany, które w nich zachodzą. Na tle reszty w miarę pozytywnie wybija się profesor Coffin – cyrkowy szarlatan, będący członkiem tajemnego bractwa „wystawców dziwactw”, cwaniaczek i nikczemnik, będący jednym z niewielu postaci, które wzbudzają uśmiech. W pogoni za lekkością, gdzieś umyka treść, nieźle wypadają za to momenty, w których autor stara się patrzeć z dystansu na brytyjską historię i pozwala sobie na kilka delikatnych prztyczków w nos brytyjskiemu kolonializmowi (szkoda jednak, że bez większego zaangażowania). Niestety, co ciekawsze momenty odnoszące się do historii, mieszają się z elementami, które nie do końca wiadomo, po co są wprowadzone. Robert Rankin chwali się, że jest wielokrotnym laureatem nagrody im. Roberta Rankina przyznawanej za najlepszą powieść wszech czasów – cóż… 105 | nr 20
Pod Mocnym Aniołem Jerzy Pilch
Tytuł: Pod Mocnym Aniołem Autor: Jerzy Pilch Wydawnictwo: Świat Książki 2012 Liczba stron: 192 Cena: 34,90 zł Oprawa twarda
„Jeśli idzie o Nabokova (...) był to pisarz, którego piekielna, ciemna dociekliwość i finezyjne władanie lodowatą formą idealnie predestynowały do napisania powieściowego studium nałogu, niestety (...) pogłoski o głębokim alkoholizmie pisarza okazały się nieprawdziwe”. To rozczarowujące odkrycie sprzed kilkunastu lat 106 | nr 20
najwyraźniej zmobilizowało Jerzego Pilcha do wypełnienia swoistej luki na rynku wydawniczym. Efekt tych wysiłków – wydana po raz pierwszy w roku 2001 powieść Pod Mocnym Aniołem – wpasował się w nią idealnie, podbijając serca czytelników i krytyków (Nagroda Literacka Nike 2001). I nie ma w tym nic dziwnego.
RECENZJE
Pilch jest co prawda dociekliwy w inny sposób niż autor Lolity i włada lodowatą formą może nieco mniej wyszukanie, lecz niewątpliwie posiada inną cechę, która – jakkolwiek jego zdaniem może utrudniać życie – zdecydowanie ubogaca literaturę. Przeklinana przezeń wielokrotnie „finezyjna fraza” sprawia, że każda kolejna strona wydaje się początkowo doniosła, nacechowana artyzmem i intelektualizmem. Jednak czy to nie zwykła przewrotność pisarza lub autoironia? Czytelnik obcuje bowiem z niepokornym zerwaniem z zasadą decorum, pisaniem o brzydkich i ciężkich, przyziemnych rzeczach w wysublimowany sposób i kpiną ze wszystkich, a przede wszystkim – z samego autora. Zapis choroby alkoholowej, zaginających czasoprzestrzeń ciągów, kaców, dziwnych zjaw, mar sennych, przeplatanych często brutalnie prawdziwymi portretami ludzi spotkanych na „oddziale deliryków” – wszystko to składa się na lekturę trudną i wymagającą. Nawet odbiorca o mocnych nerwach może mieć problemy z przebrnięciem tej, wydawałoby się, niewielkiej książeczki. Nagromadzenie rozbudowanych, neobarokowych zdań, częste dygresje i momentami wręcz grafomański styl nie ułatwiają tego zadania. Potęgują jednak mroczną, gęstą atmosferę powieści. Wspomniane wyżej zachwianie zasady decorum okazuje się tylko pozorne: forma doskonale współgra z treścią. Dla wielu zaskakujące może być odkrycie, jak poważnym, doniosłym tematem jest picie – niby akt fizyczny o objawach fizjologicznych, wpływający jednak przecież znacząco na stan duszy. Na niejednoznaczność tej sytuacji wskazuje
wielokrotnie sam pisarz, na przykład zadając retoryczne pytanie: „jak pogodzić głębię pijanej duszy z płycizną pijanego ciała?”. Pytania o kwestie zasadnicze stanowią zresztą kwintesencję tego utworu. Pilch pyta i szuka, nie dając odpowiedzi, zapewne dlatego, że sam ich nie zna. Bo gdyby tak było, jego życie bez wątpienia potoczyłoby się inaczej, a książka ta nie powstałaby albo byłaby daleka od rzeczywistości. W związku z czym okazałaby się bezwartościową, ponieważ to, co porusza najbardziej podczas wędrówki przez stronice Pod Mocnym Aniołem, to świadomość, że autor wciąż opisuje własne, bolesne doświadczenia. To właśnie nadaje jej autentyzmu, a czytelnika przyprawia o dreszcz emocji. Mimo iż napisana ponad dekadę temu, powieść nie straciła na aktualności; można nawet uznać ją za utwór uniwersalny (skoro ten nałóg towarzyszy ludzkości od dawna), chociaż to z drugiej strony dosyć niepokojąca diagnoza kondycji społeczeństwa. Ta pesymistyczna lektura stanowi nie lada wyzwanie. Trzeba się do niej skradać, podchodzić kilkakrotnie, uważać, co przynosi rezultaty w przyjemności z obcowania z wysoką literaturą. Finezyjna fraza i ciężki temat nie zawsze tworzą zgrany duet, ale w przypadku prozy Jerzego Pilcha okazują się dobrze dobranym małżeństwem.
107 | nr 20
Zaginieni Jane Casey
Tytuł: Zaginieni Autor: Jane Casey Tłumaczenie: Maciejka Mazan Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2010. Stron: 360 Cena: 36,00 zł
Zaginieni – debiut irlandzkiej redaktorki Jane Casey – to thriller psychologiczny rozgrywający się na dwóch wzajemnie przeplatających się płaszczyznach. Pierwsza dotyczy zniknięcia dwunastoletniego Charliego Barnesa w 1992 roku. Chłopiec jak gdyby nigdy nic wyszedł z domu i już nigdy nie wrócił. Ta tragedia sprawiła, że rodzina Barnesów właściwie się rozpadła: ojciec Charliego się odsunął 108 | nr 20
i wkrótce zaczął prowadzić nowe życie, odcinając się od przeszłości, a oszalała z rozpaczy matka zalewała swoje cierpienie alkoholem. Jednak najboleśniej skutki tego zdarzenia odczuła młodsza siostra Charliego, Sarah, odtrącona przez oboje rodziców. Zniknięcie brata zdeterminowało jej dalsze losy – dorastająca dziewczyna, a potem młoda kobieta żyje w cieniu dawnego nieszczęścia, choć usilnie stara się o nim
RECENZJE
zapomnieć. Właściwa akcja powieści rozgrywa się na drugiej płaszczyźnie szesnaście lat później. Oto nagle znika dwunastoletnia Jenny Shepherd, którą Sarah uczyła angielskiego. Wkrótce nauczycielka przypadkowo znajduje zwłoki dziewczynki i rozpoczyna własne śledztwo. Jednocześnie zaczynają powracać bolesne wspomnienia. Czy brutalne zabójstwo Jenny ma jakiś związek z wydarzeniami sprzed lat? Coraz bardziej zaangażowana w dochodzenie kobieta nie zdaje sobie sprawy, że jej samej grozi śmiertelne niebezpieczeństwo… Zaginieni to niewątpliwie sprawnie napisana książka. Jest tu wszystko, co powinno się znaleźć w dobrym thrillerze: mroczny klimat, brutalna zbrodnia, zawikłana intryga, wciągająca fabuła i wzrastające napięcie. Jane Casey zwraca uwagę na portrety psychologiczne swych bohaterów, co sprawia, że są oni niezwykle autentyczni. To właśnie dzięki rzetelnemu podejściu do każdego „elementu składowego” powieści debiut Jane Casey to po prostu dobra literatura gatunkowa. Jednak nie sposób patrzeć na Zaginionych wyłącznie w kategoriach thrillera. Pisarka porusza równie ważny problem: zniszczenia rodziny po przeżytej tragedii. Sarah nie może zacząć żyć własnym życiem. Jest właściwie uwięziona przy okrutnej matce alkoholiczce, która nieustannie ją poniża, wzbudza nieuzasadnione poczucie winy. Nauczycielka zamyka się w sobie, godzi się z poczuciem niespełnienia, a wiecznie odtrącana przez rodzicielkę, boi się własnych uczuć. W tym aspekcie Zaginieni to również przejmująca historia dochodzenia do siebie po przebytej traumie, naprawienia zniszczonych relacji międzyludzkich, otwie-
rania się na nowe perspektywy. Właściwie można stwierdzić, że rozbudowany aspekt psychologiczny Zaginionych jest paradoksalnie ciekawszy niż współczesna zbrodnia i samo dochodzenie. Mimo wszystko debiut Jane Casey nie jest pozbawiony wad. Z uwagi na naprawdę ograniczoną liczbę potencjalnych sprawców makabrycznej zbrodni, nietrudno się domyślić, kto tak naprawdę zabił małą Jenny. Drugi minus to finałowa scena. Casey niepotrzebnie namnożyła ofiar – spektakularny rozlew krwi to właściwie tanie rozwiązanie dla thrillera, zwłaszcza gdy wcześniej nacisk został położony na psychologiczne aspekty zbrodni. Jednak największy kuksaniec mimo wszystko należy się wydawcy, który zamieścił na końcu książki wywiad z autorką. Bynajmniej nie w tym rzecz, że pisarze podejmujący dopiero swą literacką drogę nie powinni udzielać wywiadów, jednak umieszczanie takiego tekstu w książce musi rodzić sprzeciw. Trudno, aby Jane Casey, będąc dopiero na początku swojej drogi, urastała nagle do rangi autorytetu w dziedzinie literatury. Inną sprawą pozostaje to, że zadawane pytania są, delikatnie mówiąc, mało lotne, żeby nie rzec: idiotyczne („Jaką książkę czyta pani w tej chwili?”, „Ma pani ulubioną porę na pisanie? Ulubione miejsce?”, „Czy istnieje jakaś klasyczna powieść, którą obiecywała pani sobie przeczytać, ale nigdy nie zdołała tego zrobić?”). Krótko mówiąc, umieszczenie żenującego wywiadu stanowi coś na kształt samobójczego gola i pozostawia niesmak. Bo przecież Zaginieni to niewątpliwie dobra książka, która potrafi bronić się sama – bez chybionych chwytów wydawniczych. 109 | nr 20
Historia papieży John W. O’Malley
Tytuł: Historia papieży Autor: John W. O’Malley Tłumaczenie: Michał Żmuda Wydawnictwo: WAM 2011 Liczba stron: 440 Cena: 59,00 zł
Papiestwo, jedna z najdłużej istniejących instytucji w historii świata (ma już prawie dwa tysiące lat), zanotowało w swojej historii mnóstwo mniej lub bardziej chwalebnych epizodów. To również jeden z bardziej kontrowersyjnych symboli katolicyzmu, wokół którego przez wieki narosła aura tajemniczości oraz skan110 | nr 20
dali. John W. O’Malley w Historii papieży przedstawia, często w skrócie, jak to naprawdę wyglądało lub, z braku wystarczających dowodów, mogło wyglądać. Co najważniejsze, autor nie próbuje ukrywać ani usprawiedliwiać niemoralnych, a często zwyczajnie złych ludzi, którzy zasiadali na tro-
RECENZJE
nie św. Piotra. Opisuje wszelkie skandale, romanse i niegodne postępowanie papieży, ale robi to ze smakiem – unika sensacyjnego tonu, powołuje się na źródła historyczne, a fakty podaje bez nadmiernych ozdobników. Jednocześnie nie próbuje osądzać przypadków niejednoznacznych (jak na przykład kwestia Hitlera i Piusa XII) oraz wyjaśnia nieprawdziwość pewnych utartych legend (papieżyca Joanna). Zdecydowaną zaletą książki jest również fakt, że O’Malley nie skupia się na samym opisywaniu historii kolejnych papieży, tego jak byli wybierani i jak toczyły się ich pontyfikaty (choć niektóre wybrane przypadki są bardzo ciekawe) – omawia również ówczesne realia, zwraca uwagę na panujące poglądy, ustroje polityczne, to jak pojmowano funkcję papiestwa oraz duchowieństwa w ogóle, co pozwala na lepsze zrozumienie poszczególnych epizodów z historii tej instytucji. Nie przeszkadza to książce być pozycją raczej dla laików w kwestiach zarówno historii, jak i papiestwa. O’Malley wiele faktów wyjaśnia, przedstawia je przystępnie bez rozwlekłości i wdawania się w szczegóły, nie znajdują się tutaj również rozważania ani nawet szersze opisy zagadnień teologicznych ani doktrynalnych. By dowiedzieć się o nich czegoś więcej, należy sięgnąć po inne źródło. Z tego też powodu podczas z lektury niewiele nowego wyniosą nie tylko studenci teologii oraz historii, ale nawet zwykli pasjonaci tych dziedzin. Pomimo przystępności i ogólnej zwięzłości zdarzają się również miejsca, w których autor gubi równowagę pomiędzy opisywaniem rzeczy istotnych i interesujących
a skupieniem się na czymś mało znaczącym. Na przykład opis konklawe i towarzyszących mu wypadków, układów politycznych oraz nacisków rozmaitych frakcji zajmuje kilka stron, podczas gdy opis działań papieża elekta tego posiedzenia – ledwie kilkanaście zdań. Jednak Historia papieży warta jest uwagi czytelnika, szczególnie jeżeli ten nie ma zbytniego rozeznania w kwestiach historycznych, a dodatkowo chce zweryfikować swoje zdanie na temat głównego urzędu Kościoła Katolickiego. Świetnie sprawdzi się także jako lektura uzupełniająca bądź skarbnica ciekawostek.
111 | nr 20
Najjaśniejsza gwiazda na niebie Marian Keyes
Tytuł: Najjaśniejsza gwiazda na niebie Autor: Marian Keyes Tłumaczenie: Monika Wiśniewska Wydawnictwo: Sonia Draga 2011 Liczba stron: 632 Cena: 39,90 zł
Witajcie na Star Street 66 – w miejscu, gdzie już niedługo wydarzą się rzeczy niezwykłe i niezwykle różnorodne. A przy odrobinie szczęścia może okaże się, że ten właśnie konkretny rozwój wydarzeń był w pewien sposób magiczny. Bo przecież z magią spotykamy się na co dzień, zależy tylko, czy rozpoznamy, że to rzeczywiście ona. 112 | nr 20
Najjaśniejsza gwiazda na niebie. Już sam tytuł wywołuje w nas skojarzenie z nazwą ulicy i choć w trakcie czytania okaże się, że nie jest to jedyna trafna konotacja, na początek musi wystarczyć. Mamy więc kamienicę, w niej kilka pięter, na których poszczególne mieszkania zajmują coraz to inni lokatorzy. Jest więc para beznadziejnie zakochanych
RECENZJE
w sobie młodych ludzi, których szczęście jest jednak niepełne. Jest też i starsza protestantka na siłę (lub też nie) starająca się uszczęśliwiać otaczających ją ludzi. Gdzieś niedaleko dwóch Polaków dzieli mieszkanie z pyskatą taksówkarką, która dostała tu kąt tylko dlatego, że ze względu na wzrost nie zajmuje zbyt wiele miejsca. Znajdzie się też i półbóg, nieziemsko przystojny ogrodnik, kompletnie nieprzystosowany do życia w mieście (a i tak mieszkający tu tylko tymczasowo) oraz dobiegająca czterdziestki kobieta z branży muzycznej. Ale to wszystko to trzymające się ledwo w jednym kawałku pozory, które już niedługo zaczną się rozchodzić w szwach. A jeśli już o tym mowa, należałoby oddać Marian Keyes, autorce powieści, sprawiedliwość za niezmierną pomysłowość, której przebłyski widać już nawet po zarysie fabuły. A to przecież dopiero początek… W innych powieściach pojawiają się krokodyle, karbonariusze i latające fortepiany, tu najbardziej malowniczymi postaciami są zwyczajni ludzie. Zwyczajni? No bez przesady. Im bliżej im się przypatrujemy, tym bardziej pogmatwane okazują się koleje ich życia. A już szczególną uwagę należy zwrócić na spadające co jakiś czas z nieba tajemnicze bryły lodowe. Nie ma chyba na świecie bardziej oryginalnego sposobu wymierzania kary za złe postępowanie. Prawdziwy palec Boży! Jednak żeby nie było za słodko, zwróćmy się na mgnienie oka w kierunku słabszych stron tej – zaiste nieszablonowej – powieści. Irytujący dla niektórych może się wydać pomysł potraktowania konstrukcji narratora „wszechwiedzącego” dosłownie.
Co prawda w tym przypadku jest to narrator pierwszoosobowy i co prawda wszystkiego to on raczej nie wie, potrafi jednak (z ograniczeniami, ale potrafi!) wniknąć w najtajniejsze obszary psychiki bohaterów. Do tego nieobleczony w ciało, latający sobie dowolnie po mieszkaniach duch! Nie trzeba się jednak przedwcześnie zrażać, bowiem ta niekonwencjonalna postać spaja ze sobą właściwie wszystkie poruszane w książce wątki, spinając je na końcu śliczną, polerowaną klamerką z kokardką. Nie jest to zarazem nic pokroju modnych ostatnimi czasy powieści o wampirach, tudzież duchach i wilkołakach. Wąskich gardeł nasza gwiazdeczka za dużo nie ma, choć co poniektórzy mogliby jej wytknąć rozwlekłość i nadmiar niepotrzebnych wątków pobocznych, czemu nie da się zaprzeczyć. Star Street nie dla wszystkich okaże się bezpieczną przystanią, a mimo to wielu bohaterów odnajdzie tam uzdrowienie, nawet za najwyższą cenę. Lecz jakkolwiek poważnie by to brzmiało, w rzeczywistości mało który z byłych mieszkańców nie obejrzy się raczej z sentymentem w kierunku tej zagubionej w dublińskiej metropolii uliczce.
113 | nr 20
Miłość buja nad Szkocją Alexander McCall Smith
Tytuł: Miłość buja nad Szkocją Autor: Alexander McCall Smith Wydawnictwo: Muza 2011 Tłumaczenie: Elżbieta McIver Stron: 351 Cena: 34,99 zł
Luksusowa, artystyczna dzielnica szkockiej stolicy. Dom numer 44 przy ulicy Scotland Street. To tu tradycyjnie toczy się akcja serii Alexandra McCalla Smitha. Miłość buja nad Szkocją jest trzecim z sześciu tomów o perypetiach mieszkańców tej kamienicy. Seria 44 Scotland Street początkowo była powieścią w odcinkach publiko114 | nr 20
waną w dzienniku „The Scotsman”, na łamach którego ukazywała się od 2004 roku. Jej popularność sprawiła jednak, że została wydana również w formie książkowej, a pierwsza część serii, jeśli wierzyć statystykom, od razu stała się bestsellerem nie tylko w Szkocji, ale też w całej Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.
RECENZJE
Miłość buja nad Szkocją zaczyna się dokładnie w chwili, kiedy zostały przerwane Opowieści przy kawie. Czytelnicy, którzy nie znają poprzednich tomów albo nie pamiętają, co się działo w domu numer 44 na pewno ucieszą się z krótkiego wprowadzenia do akcji na samym początku powieści. Co słychać u mieszkańców sławnej kamienicy? Dorastają, przynajmniej niektórzy. Na przykład Bertie, teraz już sześcioletni mały geniusz uczący się włoskiego i grający na saksofonie, któremu udało się odrobinkę ujarzmić zapędy swojej zbyt ambitnej i nadopiekuńczej matki, Irene. Albo Pat, wiecznie niezdecydowana i nieszczęśliwie zakochana dziewczyna, teraz nareszcie zaczęła studiować historię sztuki i wyprowadziła się z domu przy Scotland Street. Nadal jednak pracuje w galerii sztuki należącej do zakochanego w niej po uszy Matthew, sama wciąż też zakochuje się w niewłaściwych mężczyznach i dzwoni do ojca z każdą drobnostką. Matthew z kolei jest jakby mniej ciapowaty. Dużo zmieniło za to się z życiu Domeniki – wyjechała badać życie piratów w cieśninie Malakka. Zdziwi się jednak, gdy w wiosce znajdzie grób ostatniego antropologa, który chciał to zrobić. W Edynburgu Domenica zostawiła swojego najlepszego przyjaciela, Angusa. Podstarzały malarz szuka kogoś, kto mu ją zastąpi. Najpierw jednak straci też swojego ukochanego i bardzo mądrego psa Cyrila. A Duża Lou? Duża Lou się zakocha. Smith przyzwyczaił nas do ciepłych i pełnych specyficznego humoru opowieści. Trzeci tom edynburskiej serii jest dokładnie taki. Zabawny, ale bez przesady. Lekko ironiczny, przedstawiający mieszkańców
szkockiej stolicy w krzywym zwierciadle, nieco groteskowo. Mimo że bohaterowie powieści są trochę przerysowani, a czasem naiwni, po prostu nie da się ich nie lubić i nie kibicować im od pierwszej do ostatniej strony. Zaletą książki jest też lekki i prosty język, a także niespodziewane zwroty akcji. Rozdziały są króciutkie, kilkustronicowe, co jest efektem pierwotnej formy publikacji powieści. Przenoszą nas kolejno od jednego bohatera do drugiego. Formą przypomina trochę serial komediowy. Wrażenie to potęguje fakt, że w powieści brak jednego momentu kulminacyjnego. W książce znajdują się także oryginalne ilustracje autorstwa Iaina McIntisha. Wadą są natomiast tytuły rozdziałów, które mówią za dużo o tym, co się w nich znajduje. Powrót na Scotland Street numer 44 na pewno przypadnie do gustu czytelnikom, którzy już ten dom odwiedzali i chcą znów spotkać Pat, Angusa z Cyrilem na smyczy, biednego Bertiego i jego zaborczą matkę czy Matthew. Miłość buja nad Szkocją nie jest książką na jeden wieczór, raczej na kilka wieczorów w fotelu z herbatą w ręku. Może być doskonałym lekiem na chandrę i pesymizm, pozytywnie nastrajającym do życia. A gdy lektura dobiegnie końca, od razu można sięgnąć po Świat według Bertiego – czwarty tom opowieści o niezwykłych mieszkańcach jednej kamienicy.
115 | nr 20
Nie wiadomo o co chodzi w tej książce :)
Finneganów tren James Joyce
Tytuł: Finneganów tren Autor: James Joyce Tłumaczenie: Krzysztof Bartnicki Wydawnictwo: Korporacja Ha!art! Liczba stron: 628 Cena: 100 zł
Pisząc o Jamesie Joysie, mimo że mamy do czynienia z wielką literaturą (a może właśnie dlatego!), nie sposób uniknąć truizmów. Każdy o nim słyszał i orientuje się, jakie powieści pisał (o wierszach czytelnicy już milczą – w przypadku Joyce’a liryka zdecydowanie ustępuje miejsca prozie). Wiadomo też powszechnie, jakie 116 | nr 20
chwyty preferował, jakie efekty za ich sprawą osiągał. To głównie w związku z nimi jego proza ma tyluż zwolenników, zachwalających pióro pisarza, co przeciwników, uważających prozę Joyce’a za nie do przejścia. Od niedawna polski czytelnik ma dostęp do ostatniego i absolutnie fenomenalnego (to muszą przyznać
RECENZJE
również przeciwnicy Joyce’a) dzieła pisarza – Finneganów trenu. Książka może budzić lęk, wszak samo jej tłumaczenie trwało dziesięć lat. Joyce wykorzystał przy jej tworzeniu kilkadziesiąt języków, zaś kolejne wątki książki z trudem układają się w zamkniętą fabułę, choć śmiało można przypuszczać, że ich tworzeniu przyświecał konkretny cel. Po co zatem czytać? W jaki sposób rzecz ugryźć? „No bez sensu” – tak w uproszczeniu traktowała Finneganów tren pierwsza krytyka. Można jednak podjąć próbę „ogarnięcia” tej książki i co więcej cieszyć się lekturą. Wiele zależy od oczekiwań czytelniczych, a raczej ich braku – musimy się ich zwyczajnie wyzbyć i otworzyć na tekst, czekać, by nas zaskoczył. Jeśli ktoś miał okazję zmierzyć się z Ulissesem czy „lżejszymi” Dublińczykami, powinien sięgnąć również po tę pozycję. Jeśli jednak miałby się bratać z Joyce’em, zaczynając od Finneganów trenu, to zbędny jego trud, na pewno przez książkę nie przebrnie (przed takim przedsięwzięciem czytelniczym trzeba mieć pewne rozeznanie w stylu autora). Ale zmierzyć się warto. I to nie tylko dlatego, że jest to klasyk literatury, który zainspirował następne pokolenia pisarzy (choć to całkiem dobry argument), ale również dla czystej przyjemności obcowania tak naprawdę z pięknym poematem prozą. Strumienia świadomości wykorzystanego przez Joyce’a i doprowadzonego przez niego do perfekcji (męczącego i irytującego zdaniem niektórych czytelników), nie należy traktować jako niezrozumiałego bełkotu, ale bardziej lirykę właśnie. Mamy tu z pewnością do czynienia z wielką literaturą, ale sytuacja arcydzieł
w Polsce obecnie ma się tak, że albo się je czyta i czerpie satysfakcję z lektury, albo wypiera z powszechnej świadomości, deprecjonując znaczenie. Wydanie tego tłumaczenia jest przez część opinii publicznej traktowane jako święto „arystokracji ducha” – środowisk akademickich, które dostały kolejne tomiszcze do żmudnych analiz. A przecież to także dobra okazja, by zweryfikować nasze własne podejście do takiego typu literatury. Na nic się zdadzą krytyczne opracowania, jeśli nie podejmiemy choćby próby zapoznania się z tekstem. Może warto przekonać się, czy wilk jest naprawdę taki straszny? A nuż istnieje cień szansy na to, by przeczytać Joyce’a i nie zwariować? Polskie wydanie zostało opatrzone komentarzem, w którym zamieszczono Próbę rekonstrukcji warstwy fabularnej i struktury przestrzennej Finneganów trenu – fabuła oraz układ tekstu i warstwa typograficzna w przypadku tej książki stanowią integralną całość niosącą konkretne znaczenia. Co więcej, planowane jest wydanie swoistego opracowania książki, to dość istotna inicjatywa, ponieważ tekst jest pozbawiony, skądinąd potrzebnych, przypisów. Pominięto je, by zachować wygląd pierwszego, monitorowanego w całości przez Joyce’a, wydania powieści – przez wzgląd na zachowanie tak wielu szczegółów oryginału polskie tłumaczenie Finneganów trenu znalazło swoje miejsce w serii Liberatura.
117 | nr 20
James May i jego wspaniałe maszyny James May
Tytuł: James May i jego wspaniałe maszyny Autor: James May Tłumaczenie: Agnieszka Ufland Wydawnictwo: Insignis 2011 Liczba stron: 400 Cena: 39,99 zł
Znany przede wszystkim z programu Top Gear prezenter brytyjskiej telewizji tym razem nie z ekranu telewizora, ale z kart książki przedstawia historię rozwoju techniki na przełomie ostatniego stulecia. Nie należy się jednak obawiać tej tematyki. To, że jej celem jest przedstawienie techniki, nie oznacza przepełnienia informa118 | nr 20
cjami naukowymi. Wręcz przeciwnie, książka Maya to pełna humoru, lekka pozycja, której daleko do suchych, encyklopedycznych pozycji. Nikogo nie zdziwi, że autor w interesujący sposób opowiada o samochodach, a zwłaszcza o rozwoju motoryzacji, starych automobilach, historycznych pojazdach i wszystkim
RECENZJE
tym, co porusza się po drogach. Kolejne strony przedstawiają ludzi, ludzi, którzy tworzyli wspaniałe wynalazki ostatniego wieku, a swoją pracę wykonywali z pasją, przede wszystkim zaś ludzi, którzy rozpoczynali i rozwijali swoje pomysły w garażu, na strychu czy szopie. Tak właśnie zresztą zaczyna się opowieść autora – od zwrócenia uwagi czytelnika na fakt, że większość wybitnych wynalazków powstawała w szopie. Czyż to nie przewrotny pomysł na przedstawienie największych osiągnięć z punktu widzenia szarej rzeczywistości ich powstawania? Czy inaczej zdalibyśmy sobie sprawę z determinacji ludzi, którzy je tworzyli – na przykład pracującego na strychu Johna Bairda, który jako pierwszy stworzył mechaniczną telewizję? Oczywiście przy braku odbiorców i nadawców nikt tej telewizji wtedy nie potrzebował, a bardziej przydatna mogła okazać się nierdzewna brzytwa ze szkła. Jednak w krótkim czasie telewizja skurczyła nasz świat, nie mniej niż wielkie pudło cyfrowych rozkoszy, jakim to mianem określany jest przez Maya komputer. Ten sam komputer, który dziś już nie służy próbie uwolnienia ludzkości od żmudnych obliczeń arytmetycznych, a który z takim celem był rozwijany przez pokolenia, począwszy od maszyny z dwudziestoma pięcioma tysiącami przekładni i osi stworzonej przez Charlesa Babbage’a. Na takie i wiele innych ciekawych przykładów rozwoju techniki natknąć się można na każdej stronie książki. Można też z zapartym tchem czytać o kosmicznym wyścigu między Amerykanami i Rosjanami. Kto i dlaczego pierwszy znalazł się w kosmosie, kto i dlaczego pierwszy wylądował
na księżycu i czy rzeczywiście wylądował? May odpowiada też na wiele innych pytań, na przykład, kto mógł się stać pierwszym człowiekiem zagubionym w kosmosie (po wyjściu ze statku w przestrzeń kosmiczną skafander astronauty zaczął puchnąć i powiększył się tak bardzo, że nie mieścił się we włazie). Jest i opis tragicznej misji Apollo 13, dobrze znanego problemu niepasujących do systemu kanistrów tlenowych i wyjaśnienie, że słynne słowa, wypowiedziane z zimną krwią przez dowódcę misji, brzmiały: „Okej, Houston, mieliśmy tutaj problem”. Każda strona książki to kolejna ciekawostka, począwszy od przyziemnych problemów na początku XX wieku z istnieniem dwudziestu różnych typów gniazdek sieciowych i ciągłym szukaniem odpowiedniej wtyczki, aż po wyjaśnienie wzoru na możliwość rozwoju inteligentnego życia we wszechświecie. Poza technicznymi faktami przeczytać też można o socjologicznym wpływie radia tranzystorowego na zbuntowaną młodzież końca minionego wieku, makabrycznej kampanii Thomasa Edisona związanej z wykonywaniem kary śmierci przy użyciu prądu elektrycznego czy też ohydnej klatce na żyrafę wzniesionej w Paryżu przez Gustawa Eiffela. Każda strona książki Jamesa Maya to krok w poznawaniu nieznanych, czasem zabawnych, a czasem tragicznych aspektów tworzenia wynalazków i rozwoju techniki minionego wieku. Książkę podzielono na wiele rozdziałów, ale tak naprawdę jest to jedna, niekończąca się opowieść o determinacji zwykłych ludzi, dzięki którym nasze codzienne życie staje się coraz wygodniejsze. 119 | nr 20
Pod jednym dachem Amy Sohn
Tytuł: Pod jednym dachem Autor: Amy Sohn Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska Wydawnictwo: Świat Książki 2011 Liczba stron: 400 Cena: 39.90 zł
Pod jednym dachem opowiada o losach kilku kobiet z Nowego Jorku, które łączy macierzyństwo i perypetie z tym związane. Wdzięczny temat, można by się spodziewać lekkiej, łatwej i przyjemnej powieści o blaskach i cieniach bycia matką w wielkim mieście. Poniekąd tak jest, choć to dalece spłycony opis. Pod jednym dachem to słodko-gorzka 120 | nr 20
opowieść o byciu niedoskonałą i nie zawsze wygranej walce z własnymi słabościami. Rebeca, Lizzie, Kristen i Melora tworzą barwną wiązkę charakterów i poglądów, zupełnie do siebie niepodobnych. Każda z nich ma inne podejście do życia i choć nie wszystkie się znają, wspólnym głosem mogą powiedzieć jedno: nie do końca ży-
RECENZJE
jemy tak, jakbyśmy chciały. Kiedy powoli między poszczególnymi bohaterkami zaczynają nawiązywać się znajomości, dochodzi do niezwykłych zbiegów okoliczności, które ujawniają, jak wiele wspólnego mają ze sobą kobiety i jak bardzo ich historie są ze sobą powiązane. Amy Sohn w niezwykle płynny sposób łączy losy wszystkich bohaterek, tworząc barwną, zabawną, choć nie pozbawioną gorzkiej ironii powieść silnie związaną z prawdziwym życiem. Warto bowiem dodać, że wszelkie skojarzenia z Seksem w wielkim mieście są zbyt daleko idącą interpretacją. Owszem, Nowy Jork, cztery kobiety, matki… Tak, to może się kojarzyć z blichtrem, modą i beztroskim życiem. Bo przecież taka historia musi być o pięknych, bogatych, których życie jest bezproblemowe. Ale czy zawsze chce się takie czytać...? To, co w innych powieściach może wydać się sporą wadą, w historii Amy Sohn jawi się jako jedna z większych zalet. Pretensjonalność to cecha, która prowokuje do zaangażowania w zaskakującą lekturę, pociąga i powoduje, że powieść jest silna, zdecydowana i naturalna. Z czego to wynika? Na pewno z konstrukcji bohaterek, kobiet silnych i słabych zarazem, pełnych wad, popełniających w życiu rażące błędy, drażniących lub przeciwnie – bawiących i sprawiających, że można im delikatnie zazdrościć. Powieść pełna jest zawiłości i sytuacji, w których nieraz znalazła się niejedna kobieta. Nie oznacza to jednak, że ma w sobie jakąś uniwersalność czy ponadczasowość. Przeciwnie – choć skierowana do wszystkich kobiet, nie każda będzie się przy niej dobrze bawiła… Przede wszystkim powieść jest zaskakująca, zarówno ze względów konstruk-
cyjnych, jak i fabularnych. Można nawet powiedzieć, że nie tego się po niej spodziewano, ale… to, co przedstawia Amy Sohn, przekracza oczekiwania. Żadna to komedia dla młodych mam, żaden też dramat kobiet z kompleksem Jonasza. Kompleksów w niej pełno i nie tylko Jonasz będzie im patronował, ale śmiechu również nie zabraknie. Pod jednym dachem to przede wszystkim autentyczność w kreacji tak postaci, jak i miejsca. Nowy Jork z całą swoją różnorodnością idealnie oddaje losy bohaterek. Jeden dach będzie więc oznaczał symboliczny dach wielkiego miasta, choć równie dobrze mogą nim być plac zabaw, podobne sytuacje rodzinne, może nawet pościel lub coś innego. Ta pikantna historia kobiet, mających wszelkie predyspozycje, by być szczęśliwymi, będzie jątrzyła sumienia wielu czytelniczek, które być może odnajdą się w roli którejś z bohaterek. Amy Sohn doskonale portretuje współczesne matki i żony rozpaczliwie chcące zwrócić na siebie uwagę i uciec od stereotypów. Poszukiwania spełnienia, jak to w życiu bywa, nie są wcale łatwe, a osiąganie celu wcale nie musi przynieść oczekiwanych rezultatów. Pod jednym dachem będzie więc historią o odpowiedzialności i konsekwencji, którym bohaterki będą musiały stawić czoła. Typowość miesza się z nietypowością? Być może. Być może też powieść nie pretenduje do miana super ambitnego dzieła literackiego, ale na pewno ma sens i spory potencjał. Po prostu dobrze się czyta, a i miejscami warto się zastanowić nad tym, co ukazuje. Byłby z niej też całkiem przyzwoity film… 121 | nr 20
Mówi Warszawa
Tytuł: Mówi Warszawa Autor: antologia Wydawnictwo: Muzeum Powstania Warszawskiego, Trio Liczba stron: 287 Cena: 35 zł
„I fell in love with the city/ At first sight it looked pretty” – śpiewa w swoim najnowszym singlu zatytułowanym Varsovie Monika Brodka, wokalistka rodem z Twardorzeczki, od kilku lat mieszkanka stolicy. Oczywiście, nie jest pierwszą artystką, która bohaterką swojego utworu czyni Warszawę, po ten motyw sięgały już takie gwiazdy polskiej muzyki rozrywkowej, jak Czesław Niemen, 122 | nr 20
T.Love, Bajm czy Lady Pank. Okazuje się, że nasze miasto stołeczne i jego niełatwa historia stanowią nieprzebrane źródło inspiracji nie tylko dla muzyków, lecz także dla literatów. Udowadnia to antologia Mówi Warszawa, opublikowana pod auspicjami Muzeum Powstania Warszawskiego. Nowocześnie i niebanalnie wydana – każde z dwudziestu jeden opowiadań opatrzono na wstę-
RECENZJE
pie ilustracją i współrzędnymi geograficznymi miejsca, w którym toczy się jego akcja – książka ta powstała z inicjatywy Marka Kochana, warszawskiego didżeja, któremu udało się przekonać do swojego pomysłu zarówno sponsorów, jak i twórców związanych z Warszawą. Wybór tych ostatnich nie był prosty – jak sam pisze we wstępie, „zaprosiłem pisarki i pisarzy, których teksty najbardziej chciałem przeczytać; które złożyłyby się na zaskakującą całość”. Zamierzony efekt został osiągnięty; mnogość i różnorodność autorów sprawia, że podczas lektury trudno o znużenie. Poprzez połączenie krótkich form, przeskoki tematyczne (niestety też jakościowe – znalazło się bowiem w tym zbiorze kilka opowiadań wyraźnie słabszych, na przykład Majowy śnieg Izabeli Filipiak czy Zdradzeni o świcie Bohdana Sławińskiego) i różnorodne zamysły stylistyczne książka uzyskała niebywałą dynamikę. W przypadku tak dużego i ambitnego przedsięwzięcia trudno uniknąć nierówności w kwestii literackiego poziomu tekstów. Z jednej strony, mamy jednostkowe utwory wyraźnie słabsze, z drugiej – kilka zasługuje na szczególne wyróżnienie. Zdecydowanie nie zawiódł Antoni Libera, jego Widok z góry i z dołu to naszkicowana lekko, ale nie banalnie bardzo obrazowa historia powrotu do miejsca, które – odwiedzone w dzieciństwie – utkwiło w pamięci i nie dawało spokoju przez kilkadziesiąt lat. Historia tym ciekawsza, że miejscem tym okazuje się Żoliborz, a zmiany, które zaszły tam na przestrzeni dziesięcioleci, mogą zszokować nieobeznanego z historią Warszawy czytelnika. Warto także zwrócić uwagę na cie-
kawe w formie (podzielone na cztery części odpowiadające fragmentom trasy jego codziennego joggingu i słuchanych wtedy utworów) opowiadanie Jacka Dehnela. Bieg okoliczności uświadamia, że jest coś pociągającego w codziennym życiu w wielkim mieście, jakiś element snobizmu, ale w wydaniu naturalnym i bezpretensjonalnym. Zaskakująco dobrze spisała się też nieznana szerszej rzeszy odbiorców Olga Berezyna – jej miniatura Michaj, Gabor to bodaj najbardziej barwna i klimatyczna opowieść w całej antologii. Mówi Warszawa to polifoniczna i wielowymiarowa literacka podróż po polskiej stolicy, skupiająca się głównie na jej genius loci. Choć opowiadania bardzo różnią się od siebie, wszystkie łączy jedno: odmalowują wyraźny portret miejsc i analizują ich wpływ na ludzkie losy i decyzje. Kategoria miejsca akcji zdecydowanie dominuje we wszystkich opowiadaniach, głównymi bohaterami nie są tu ludzie, ważniejsze od nich stają się Plac Trzech Krzyży, Plac Wilsona, Tamka... Brodka w piosence wspomnianej na wstępie podsumowuje trudną miłość do Warszawy w następujących słowach: „I can cheat on you with every city/ But they all make love just the same”. Podobną refleksję pozostawia lektura Mówi Warszawa – czasami życie w tym mieście rodzi marazm, znużenie czy nawet niechęć, a jednak jakaś wyjątkowość i magia przyciągają i sprawiają, że ciągle chce się do niego wracać. Czy podobnie wracać się będzie do przeczytanej antologii Muzeum Powstania Warszawskiego? Istnieje duża szansa, że tak właśnie się stanie. 123 | nr 20
Dubler David Nicholls
Tytuł: Dubler Autor: David Nicholls Tłumaczenie: Małgorzata Miłosz Wydawnictwo: Świat Książki 2012 Liczba stron: 384 Cena: 36 zł
David Nicholls po wielkim sukcesie powieści Jeden dzień szybko stał się lubianym i cenionym autorem. Z wykształcenia aktor, z zawodu scenarzysta, i to nie byle jaki, bo za swoją pracę dwukrotnie został nominowany do nagrody BAFTA, od kilku lat z powodzeniem próbuje swoich sił także jako pisarz. Czasem łączy jedno 124 | nr 20
z drugim, jak w wypadku scenariusza do ekranizacji Jednego dnia. Prawdopodobnie to właśnie popularność tej powieści przyczyniła się do polskiego wydania wcześniejszego dzieła Nichollsa – Dublera. I pewnie tak jak wszystkie książki Carlosa Ruiza Zafóna porównywane są do Cienia wiatru, tak powieści angielskiego pi-
RECENZJE
sarza i scenarzysty będą oceniane przez pryzmat opowieści o Emmie i Dexterze. Tylko czy wytrzymają takie porównanie? Tytułowym bohaterem Dublera jest aktor Stephen McQueen. W branży mówi się, że nikt nie zagra nieboszczyka lepiej niż on. Największy jego angaż i jednocześnie największy powód do wstydu to film z piosenkami dla dzieci, gdzie wciela się w wiewiórkę o wdzięcznym imieniu Sammy. Steve nie chce jednak do końca życia spędzać godzin na planie w plastikowym worku ani z wielkimi sztucznymi zębami i orzechem w ręku śpiewać o chmurkach. Chce być aktorem z prawdziwego zdarzenia, co do tej pory mu się nie udało z powodu mało zaangażowanego agenta i zwykłego pecha. Wszystko ma zmienić nowa praca. Zostaje dublerem największej hollywoodzkiej sławy, a zarazem dwunastego najseksowniejszego mężczyzny świata, Josha Harpera, któremu, czego jak czego, szczęścia w życiu na pewno nie brakowało. Obsypany nagrodami, niesamowicie popularny przebiera w propozycjach, na dodatek ma piękną, inteligentną i zabawną żonę, stanowi więc dokładne przeciwieństwo swojego dublera. Stephen ma rację, wszystko się zmieni, ale będzie niezupełnie tak, jak sobie wymarzył. Pierwsze, co rzuca się w oczy w czasie lektury, to fakt, że Nicholls doskonale porusza się w świecie, o którym pisze, a kulisy zawodu aktora są mu dobrze znane. Skutkiem jego aktorskiego wykształcenia i pisania scenariuszy jest też lekki język, zgrabnie poprowadzona narracja i błyskotliwe „filmowe” dialogi. Kolejny atut Dublera to humor, którym książka jest przesycona, dużo żartów sytuacyjnych i ironii.
I bohaterowie, mimo że czasem są trochę przerysowani, jak Josh Harper, który stanowi karykaturę hollywoodzkiego gwiazdora (niesamowicie przystojny i popularny, a zarazem zadufane w sobie duże dziecko, któremu wszystko wolno i wszystko uchodzi na sucho) albo Steve – życiowy nieudacznik, żyjący marzeniami o wielkiej sławie, podczas gdy prawdziwe życie przecieka mu przez palce. Dublerowi można zarzucić banalność fabuły. To prawda, nie ma w niej chyba nic odkrywczego i nowego, ot, zwykła historia o sympatycznej ofermie, której może w końcu uda się czegoś dokonać, choć nikt w to nie wierzy. Jednak większą wadą tej powieści jest rozczarowujące zakończenie – zbyt szybkie w porównaniu do reszty, płytkie i pozostawiające niedosyt, jakby wybrakowane. Mimo to po Dublera warto sięgnąć. Można się przy nim zdrowo pośmiać, wzruszyć, wejść na chwilę do magicznego świata teatru. Zabawa będzie dobra. Jednak kto czytając historię Steve’a spodziewa się powtórki z Jednego dnia, takich samych emocji i zawirowań, rozczaruje się. A potem stwierdzi, że choć nie tego się spodziewał, w czasie lektury bawił się świetnie.
125 | nr 20
Ognista Sophie Jordan
Tytuł: Ognista. T. 1 Autor: Sophie Jordan Tlumaczenie: Malgorzata Słabicka Wydawnictwo: Bukowy Las 2011 Liczba stron: 311 Cena: 30,49 zł
Choć krytycy krytykują, a książkoholicy, gdy mowa o zmierzchopodobnych romansach, udają abstynentów, to nastolatki wciąż pochłaniają kolejne papierowe love story. Fastfoodyzacja literatury? Oczywiście! Jednak nie samym (jadło)spisem lektur szkolnych nastolatek żyje. Rygorystyczna dieta szkodzi. Dlaczego warto sięgnąć po Ognistą? 126 | nr 20
Jest niczym u Shakespeare’a. Dwa rody, choć nie tak zacne i sławne jak w Romeo i Julii, od wieków toczą ze sobą śmiertelną walkę. Autorka zmienia scenerię na zwyczajne amerykańskie liceum, a bohaterów dla odmiany przebiera w niezwyczajne, fantastyczne kostiumy. Młodą Julię gra szesnastoletnia Jacinda, z pozoru człowiek, w rzeczywistości dragonka. Jako po-
RECENZJE
tomkini smoków, potrafi przybierać ich gadzią, skrzydlatą i pokrytą łuskami postać. W roli Romeo występuje przystojny Will Rutledge, człowiek, tropiciel, myśliwy i zabójca smoków. Ludzie są stroną atakującą. Wyposażeni w nowoczesną broń mają przewagę w wojnie z dragonami. Smocze plemiona ukrywają się i walczą o przetrwanie gatunku. Nadzwyczajne zdolności czyniące z dragonów groźnych przeciwników zanikają. Wśród silnych smoków onyksowych, wodnych czy znających cenne właściwości ziół rozpaczliwie brakuje ognioziejów i kamuflonów potrafiących ukryć przed ludźmi całe osady dragonów. Także dar przemiany w smoka powoli zamiera. Ilość problemów i siła sprzecznych uczuć Jacindy może zaskoczyć. Spory z siostrą, kłótnie z mamą, młodzieńczy bunt... Zdawałoby się, że to typowy bagaż nastoletnich kłopotów, jednak wszystko potęguje talent dziewczyny. Jacinda jest pierwszą od pokoleń ognioziejką. Starszyzna zaplanowała już jej małżeństwo z przywódcą stada i snuje prokreacyjne plany na najbliższą przyszłość. Ucieczka jest jedynym ratunkiem. Tak przynajmniej twierdzi mama Jacindy. Stanowczo żąda też od córki, by przestała przeobrażać się w smoka i tym samym zabiła w sobie dragońską naturę. Konflikt między matką i córką narasta. Miłość do wroga, człowieka z rodziny łowców smoków, jeszcze bardziej komplikuje sytuacje. To źle, że miłość, choć ślepa i głucha, Idzie, gdzie zechce i czego chce słucha. Rodzina Jacindy z powodzeniem mogłaby podpisać się pod słowami Romea. Tymczasem dla nastoletniej dragonki ryzykowne uczucie do Willa to życiodajna siła, która
pozwala jej zachować zdolność przemiany w smoka. Miłość i gniew, osamotnienie, walka o tożsamość i wolność... Czyżby ambitny romans paranormalny? O książce można powiedzieć dużo dobrego, jest jednak jedno ale… – patos. Część czytelniczek (to jednak lektura dla płci przepięknej) w konfrontacji z pierwszoosobową narracją może skapitulować i odrzucić książkę w kąt. Styl Jacindy momentami jest ciężko strawny. Mamy tu przesadne demonstrowanie uczuć, egzaltację i skupienie na własnej osobie, czyli, przypomnijmy to sobie, typowe cechy nastoletniego wieku. Ich stężenie może porazić. Wzmacnia je (i tłumaczy) gwałtowny charakter Ognistej i jej dragońska natura. Mimo to, problemy i wybory Jacindy sprawiają, że książka jest więcej niż interesująca. Główna bohaterka nie jest zakochanym podlotkiem z głową nabitą sentymentalnymi głupotami. To odważna, stanowcza dziewczyna. Gdy chłodno przyjrzeć się jej zachowaniu, to wręcz egoistka przedkładająca swoje szczęście ponad bezpieczeństwo rodziny. Świat dragonów nie jest opisany z przesadną dbałością o szczegóły, ale jego wizja jest spójna i oryginalna. Pomysł walki dwóch zwaśnionych rodów/ras/gatunków nie jest niczym nowym, ale już rozgrywająca się współcześnie wojna między potomkami smoków i ludźmi pobudza wyobraźnię czytelnika. Akcja nie pędzi, nagłych zwrotów brak, napięcie jest w normie, a jednak Ognista wciąga i nie odpuszcza. Zacząłeś czytać – musisz skończyć. I to szybko! A gdy już dotrzesz do ostatnich stron, poznasz przekleństwo zwane „clifhanger na zakończenie tomu”. Okrutny zabieg. 127 | nr 20
DZIECIĘCE ZACZYTANIE
DZIECIĘCE Z 128 | nr 20
fot. shutterstock.com
ZACZYTANIE
129
| nr 20
DZIECIĘCE ZACZYTANIE
N OWO Ś C I, Z A P OW I E D Z I przygotowała Sylwia Skulimowska
Pan Kuleczka. Radość Mama Mu czyta Poradnik hodowcy aniołów Grzegorz Kasdepke
Tekst: Jujja Wieslander Ilustracje: Sven Nordqvist
„Od czasu Koraliny Neila Gaimana w polskich księgarniach nie było tak mocnej książki dla dzieciaków” czytamy na stronach Wydawnictwa Literackiego. Groźnie i wzruszająco o dziecięcych problemach.
Krowy nie zjeżdżają na sankach, nie budują domków na drzewie, nie huśtają się na huśtawce. A jednak dla chcącego nic trudnego. Tym razem Mama Mu czyta. Co na to Pan Wrona?
130 | nr 20
Tekst: Wojciech Widłak Ilustracje:Elżbieta Wasiuczyńska Kaczka Katastrofa, pies Pypcio, muszka Bzyk-Bzyk i ich okrągło-kulisty, dobroduszny opiekun Pan Kuleczka w kolejnej, szóstej już książeczce. Skoro za słowami kryje się Wojciech Widłak, a za ilustracjami Elżbieta Wasiuczyńska... będzie radośnie.
Smoczek Marian z Drakowsławic
Basia i plac zabaw Basia i słodycze
Tekst: Ewa Mleczko Ilustracje: Andrzej Mleczko
Tekst: Zofia Stanecka Ilustracje: Marianna Oklejak
Rodzinny debiut. Andrzej Mleczko ilustruje, jego córka Ewa Mleczko pisze. Inspiracją dla książki jest wnuczek rysownika, Mateusz. Edukacja okraszona humorem i smoczą zielenią.
Basia, Franek i zwierzaki Basia, Franek i pielucha Basia, Franek i zasypianie Basia, Franek i kolory
Wesoły Ryjek powraca Tekst: Wojciech Widłak Ilustracje: Agnieszka Żelewska
Zaskakująca codzienność z Wesołym Ryjkiem. Z poprzedniej książeczki wiemy, że można budować niewidzialny szałas, polować na bizony w przydomowym ogródku, a nawet wyruszać na wycieczki w znane-nieznane. Obserwowanie świata dorosłych z uśmiechniętą świnką i jej małomównym żółwiem zabawką poprawia humor i dorosłym i małym. Duet Wojciech Widłak Tekst: Zofia Stanecka i Agnieszka Żelewska Ilustracje: Marianna Oklejak z pewnością i tym razem nie pozwoli się nudzić. Jak Basia sprawdza się w roli starszej siostry? Propozycja nowej serii dla dwu- trzylatków. Na dobry początek cztery tytuły. Główny cel: edukacja maluchów. Ciekawe, jak nagłą popularność Basi i Franka znosi Janek, najstarszy z trójki rodzeństwa. Dwie nowe książeczki o przygodach Basi. Gratka dla wielbicieli, a tych jest z pewnością sporo. Basia lubi paski, nie da sobie w kaszę dmuchać, jest sprytna, rezolutna i nie zawsze grzeczna. Jest po prostu wiarygodna. Dużo humoru i trafnych obserwacji z życia rodziny.
131 | nr 20
DZIECIĘCE ZACZYTANIE
Jestem miasto. Warszawa. Ilustracje: Marianny Oklejak Tak, znowu Marianna Oklejak, ale te ilustracje! Obrazkowa historia stolicy pełna szczegółów i szczególików. Wczoraj i dziś Warszawy. Londyn dla małych podróżników Paryż dla małych podróżników Kraków dla małych podróżników Rzym dla małych podróżników Tekst: Marta Spingardi Ilustracje: Marianna Oklejak Historia, kultura i geografia, humor i ilustracje Marianny Oklejak. Zwariowana podróż!
Cyrk Roman Byliniak Cyrkowe plakaty, popisy sztukmistrzów i prawdziwy kontakt ze sztuką. Przy tworzeniu książki korzystano ze zbiorów Muzeum Plakatu w Wilanowie. 132 | nr 20
Maciupek i Maleńtas. Niezwykłe przygody w Brzuchu Mamy Tekst: Anna Janko Ilustracje: Artur Gulewicz Więc jak to w końcu jest? Bocian, kapusta czy brzuch mamy? Kompendium wiedzy dla dociekliwych dzieci. Z przymrużeniem oka, ma się rozumieć.
RECENZ JE sze, bo przełomowe – od tego zaczęło się Brzechwy pisanie dla najmłodszych. W rok później powstał tomik Kaczka Dziwaczka. Zainteresowanie krytyków było słabe. Postrzegali Brzechwę przede wszystkim jako obiecującego twórcę lirycznych wierszy dla dorosłych, znali jako Szer-Szenia, autora satyrycznych tekstów dla kabaretów warszawskich. Nawet młody, zainspirowany skamandrytami Brzechwa nie przywiązywał wielkiej wagi do wierszyków dla dzieci. Kto wie, może gdyby nie trudności finansowe i trudny czas okupacji, poezja dla najmłodszych nie stałaby się tak ważna w dorobku poety?
Jan Brzechwa dzieciom
Współcześnie mówimy Brzechwa, myślimy bajkopisarz. Za nazwiskiem poety ciągnie się szereg skojarzeń od Pana Kleksa aż po Pchłę Szachrajkę, i rzadko kiedy ktoś jeszcze pamięta, że autor z zawodu był adwokatem, cenionym specjalistą z zakresu prawa autorskiego. Twórczość Brzechwy weszła do kanonu literatury dziecięcej. Wiersze, którym kiedyś zarzucano brak wyraźnego morału, słabe walory wychowawcze oraz zbytnią koncentracje na zabawie słownej i dowcipie, dziś są częścią szkolnej i przedszkolnej edukacji. Dorobek pisarza przypomina wiele wydawnictw. Na uwagę zasługują zwłaszcza dwie pozycje: Akademia Pana Kleksa Wydawnictwa Skrzat oraz Jan Brzechwa dzieciom Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Szata graficzna obu książek spodoba się nawet starszemu pokoleniu, pamiętającemu mistrzowskie rysunki przyjaciela Brzechwy, często ilustrującego jego utwory – Jana Marcina Szancera.
Akademia Pana Kleksa Jan Brzechwa
Rec. Sylwia Skulimowska Tańcowała igła z nitką, 1938 rok. Dla dzieci w biografii Jana Brzechwy ta data i ten zbiór wierszy są najważniejsze. Najważniej133
| nr 20
DZIECIĘCE ZACZYTANIE
Pan Kleks namalowany przez Surena Vardaniana (Akademia Pana Kleksa) i Joannę Rusinek (Jan Brzechwa dzieciom) zupełnie nie przypomina czarnowłosego profesora z rysunków Sznacera, za to, z tęczowymi włosami, znacznie bardziej odzwierciedla wizje Jana Brzechwy. Wydawnictwo Skrzat oprócz ładnych ilustracji (kolorowych i czarno-białych) oraz wygodnej twardej oprawy, zadbało też o odpowiednią dla młodych czytelników, dużą i wyraźną czcionkę. Na tle innych wznowień przygód profesora Kleksa, to wydanie wyróżnia się starannością i przyjemną grafiką.
Tytuł: Akademia Pana Kleksa Autor: Jan Brzechwa Ilustracje: Suren Vardanian Wydawnictwo: Skrzat 2010 Liczba stron: 180 Cena: 24 zł Twarda oprawa
Jan Brzechwa dzieciom to wybór najsłynniejszych utworów pisarza. Obok Pchły Szachrajki, Baśni o korsarzu Palemonie czy Baśni o stalowym jeżu i Szelmostwach lisa Witalisa prezentowane są też ulubione wiersze dzieci między innymi: Na straganie, Kaczka-dziwaczka, Dzik, Entliczek-pentliczek, Na wyspach Bergamutach i wiele innych. Akademia Pana Kleksa zaprezentowana jest we fragmentach. Ilustracje Joanny Rusinek jak zawsze cieszą oczy piękną paletą barwą, ciepłem i humorem. Książkę z powodzeniem polecić można maluchom powyżej pięciu, sześciu lat. Górnej granicy wieku nie ma.
Przygody Pippi
Rec. Marta Gulińska Książeczki o rudowłosej Pippi wprawiają w zachwyt niemal wszystkie dzieci. Niesforna pieguska imponuje i zadziwia. Któż by nie chciał podobnie jak ona podróżować po morzach i oceanach, trzymać konia na werandzie, chodzić spać nad ranem i móc nie słuchać dorosłych?
Tytuł: Jan Brzechwa dzieciom Autor: Jan Brzechwa Ilustracje: Joanna Rusinek Wydawnictwo: Nasza Księgarnia 2011 Liczba stron: 280 Cena: 45 zł Twarda oprawa
Astrid Lindgren jest jedną z najbardziej znanych i popularnych autorek książek 134 | nr 20
dla dzieci. Pierwsze publikacje opowiadań o przygodach Pippi wzbudzały kontrowersje wśród rodziców, których zdaniem mała urwiska nie była dobrym wzorem do naśladowania dla ich pociech. Mimo to książki, które wyszły spod pióra szwedzkiej autorki zyskały niezwykłą popularność, wielokrotnie wznawiano ich wydania, a książki o Pippi Pończoszance doczekały się licznych ekranizacji.
nierozerwalnie łączące się z postacią Pippi Pończoszanki. Doskonale dopełniają one treść książki, bez nich nie byłaby równie atrakcyjna. Są też dość szczegółowe, jednak posłużenie się zaledwie czarnym konturem i punktowo kolorem rudym powoduje, że są łatwe w odbiorze nawet dla mniejszych dzieci. Prezentują zazwyczaj najzabawniejsze i kluczowe dla opowiadania sytuacje. Pippi łamie wszelkie zasady i konwenanse, nie grzeszy znajomością dobrych manier ani nawet tabliczki schorzenia, ale czy to ważne w życiu osoby, której tatusiem jest najprawdziwszy król murzyński?
W Przygodach Pippi Wydawnictwa Nasza Księgarnia znalazły się trzy tomy przygód Pończoszanki: Pippi Pończoszanka, Pippi wchodzi na pokład i Pippi na południowym Pacyfiku. Znajdziemy tu moc zabawnych opowieści o dziewczynce, która mieszkała samotnie w Willi Śmiesznotce, spała z nogami na poduszce, zmyślała jak najęta, swoimi dziwacznymi manierami siała zgorszenie wśród pań z towarzystwa i u większości dorosłych, a w zasadzie wszystko robiła zupełnie na opak. Pippi podbijała za to serca innych małolatów, a swoją siłą, sprytem i nadzwyczaj praktyczną mądrością wprawiała w zakłopotanie dorosłych. Nic dziwnego, że opowieści o niej pokochały dzieci na całym świecie.
Tytuł: Przygody Pippi Autor: Astrid Lindgren Ilustracje: Ingrid Vang-Nyman Tłumaczenie: Irena Szuch-Wyszomirska, Teresa Chłapowska Wydawnictwo: Nasza Księgarnia, 2011 Liczba stron: 312 Cena: 49,90 zł Oprawa: twarda
Wydawnictwo Nasza Księgarnia wraca chętnie do klasyki bajek dla dzieci, decydując się odnowić ich dawne, uznane wydania. Tak było w przypadku serii Poczytaj mi mamo, tak też jest w przypadku Przygód Pippi, które wydano w nowej przyjemnej formie niemal kwadratowej książeczki w twardej oprawie. Wzbogacono ją o znane z dawnych edycji oryginalne ilustracje duńskiej artystki Ingrid Vang-Nyman, 135 | nr 20
DZIECIĘCE ZACZYTANIE
Wakacje detektywa Pozytywki Grzegorz Kasdepke
Rec. Ewa Popielarz Znacie człowieka, który nie lubi wakacji? A co powiecie na kogoś, kto jest najbardziej szczęśliwy, kiedy w czasie wędrówki po górach czy spaceru nad morzem uświadomi sobie, że to wszystko mu się śni? Jest odrobinę ekscentryczny, to fakt, ale wszystko nadrabia ponadprzeciętną inteligencją i wrodzonym urokiem osobistym. Do tego zamieszkuje karty książek, których autorem jest jeden z najlepszych współczesnych autorów opowiadań dla dzieci. Kto to taki?
136 | nr 20
Mowa oczywiście o detektywie Pozytywce, właścicielu agencji detektywistycznej Różowe Okulary. Grzegorz Kasdepke ponownie opisał jego przygody, tym razem w książce pod przewrotnym tytułem Wakacje detektywa Pozytywki. Tytuł przewrotny, ponieważ główny bohater właściwie cały czas jest w pracy, nawet jeśli na moment zdarzy mu się wyjechać nad jezioro (które zresztą z ulgą opuszcza, gdy kończą mu się pieniądze).
imię należące do dzielnego młodego odkrywcy. Tytuł: Wakacje detektywa Pozytywki Autor: Grzegorz Kasdepke Ilustracje: Piotr Rychel Wydawnictwo: Nasza Księgarnia 2011 Liczba stron: 64 Cena: 26,90 zł Twarda oprawa
W czasie długich wakacyjnych miesięcy detektywowi udało się rozwiązać aż jedenaście zagadek, które teraz prezentuje młodym adeptom sztuki kryminalnej. Niektóre historie są bardzo rozbudowane, inne znów krótkie, co nie znaczy, że łatwiejsze. Na zakończenie każdej z nich przed czytelnikami zostaje postawione pytanie, na które odpowiedź można znaleźć dopiero na samym końcu książki. By rozwiązać zagadki, trzeba wykazać się sprytem, pomysłowością, umiejętnością logicznego myślenia, a także znajomością matematyki, przyrody czy geografii. Warto też uważnie oglądać ilustracje autorstwa Piotra Rychela – nigdy nie wiadomo, gdzie kryje się kluczowa podpowiedź.
Zdrowa kuchnia Lamelii Szczęśliwej Joanna Krzyżanek
Po takich wprawkach każdy młody czytelnik będzie mógł aplikować do agencji detektywistycznej Różowe Okulary i pomagać detektywowi Pozytywce w zmaganiach z jego największym wrogiem – Martwiakiem. Kto wie, być może w kolejnych tomach Grzegorz Kasdepke obok dotychczasowych pomocników głównego bohatera, czyli Asi, Zuzi i Dominika, umieści kolejne
Rec. Marta Gulińska Zdrowe odżywianie, czyli... znowu ohydna szpinakowa papka bez smaku i zapachu? Skoro nawet dorośli kręcą nosem na myśl o brukselce, jak przekonać dzieci do jedzenia warzyw i owoców zamiast ciastek i pizzy? Pomocną dłoń podaje rodzicom 137 | nr 20
DZIECIĘCE ZACZYTANIE
Lamelia Szczęśliwa, zwariowana emerytka, która robi z ogórków krokodyle, na świat lubi patrzeć przez dziury w serze i w dodatku hoduje najprawdziwszą krewetkę.
posiłki. Publikacja jest barwna i kolorowa. Ilustracje, przypominające dziecięce rysunki, dobrze współgrają z treścią książki. Książka ma spory format, twardą oprawę i gładkie kartki – wytrzyma rodzinne eksperymenty w kuchni.
Zdrowa kuchnia Lamelii Szczęśliwej to zabawna i bardzo pouczająca książka. W racjonalny i obrazowy sposób wyjaśnia konieczność jedzenia zdrowych i dobrze rozplanowanych posiłków. Lamelia przekona niejednego niejadka do sięgania po szpinakową tartę, owsiankę i zupę z dyni dla nabrania sił i energii do wesołych wygłupów z innymi dziećmi. Łasuchom uzmysłowi, że jedzenie ciastek i cukierków bez umiaru może się dla nich skończyć bolesnymi dziurami w zębach i brakiem sił na wesołą zabawę z przyjaciółmi.
Tytuł: Zdrowa kuchnia Lamelii Szczęśliwej Autor: Joanna Krzyżanek Ilustracje: Zenon Wiewiurka Wydawnictwo: Święty Wojciech 2012 Liczba stron: 256 Cena: 45 zł Oprawa: twarda
Lamelia przyjmuje na osiemnaście dni pod swój dach Kajtka i Gabrysię (znanych z edukacyjnych książeczek Joanny Krzyżanek wydanych w serii Poradniczek Gabrysi i Kajtka), by nauczyć ich właściwego odżywiania się i zdrowego trybu życia. Wyjaśnia dzieciom zasadę funkcjonowania przewodu pokarmowego, różnice między witaminami w tabletkach i tymi, które zawarte są w posiłkach. Zdradza również tajniki zdrowej, smacznej kuchni i uświadamia maluchom, że to, jak się czują i co potrafią, w dużej mierze zależy od ich jadłospisu.
Niezwykłe wędrówki. Wielkie migracje zwierząt Dwight Holing
Zdrowa kuchnia... łączy w sobie zabawę z nauką. W siedemnastu ciekawych historyjkach przekazuje wiedzę na temat zdrowego odżywiania i funkcjonowania ludzkiego organizmu. Oprócz opowieści zawiera również proste przepisy na smaczne
Rec. Ewa Popielarz Książka, której autor już we wstępie zapewnia, że jej lektura zadziwi nas i oczaruje, musi wzbudzić podejrzenia. Jak się okazuje, 138 | nr 20
zupełnie niesłusznie. Dwight Holing w stu procentach dotrzymał zadeklarowanych we wprowadzeniu obietnic. Wielka w tym zasługa głównych bohaterów jego dzieła – zwierząt.
miec, trzymając je na wierzchu stóp przez dziewięć tygodni, by nie dotknęło lodu ani śniegu; że płeć żółwi wykluwających się z jaj zależy od… temperatury piasku, w którym leżą.
Niezwykłe wędrówki. Wielkie migracje zwierząt to ilustrowana encyklopedia. Mnóstwo w niej zdjęć, przetykanych gęsto krótkimi fragmentami tekstu wydzielonymi w zwarte bloki. Ilustracjom towarzyszą tabele, na przykład rekordów długości migracji, a także mapki z zaznaczonymi szlakami ich wędrówek. Szczególnie imponujące wrażenie robi mapa świata z trasami lotów niektórych gatunków ptaków – żaden ludzki system nawigacji by nad tym nie zapanował.
Młodzi czytelnicy, zagłębiając się w ten fascynujący świat, z pewnością ulegną czarowi jego bogactwa i różnorodności. Tytuł: Niezwykłe wędrówki. Wielkie migracje zwierząt Autor: Dwight Holing Tłumaczenie: Bartek Kaftan Wydawnictwo: Egmont Polska 2012 Liczba stron: 126 Cena: 60 zł Twarda oprawa
Jak sama nazwa wskazuje, encyklopedia poświęcona jest migracjom zwierząt – na lądzie, w powietrzu i w wodzie. Z krótkiego wprowadzenia dowiadujemy się, po co właściwie zwierzęta wędrują. Na kolejnych stronach zaprezentowane są już konkretne gatunki – heroiczne wysiłki, jakie podejmują przemierzając nieraz ogromne przestrzenie, radosne momenty narodzin lub czyhające zewsząd niebezpieczeństwa. Nie ma w Niezwykłych wędrówkach… fragmentów obok których można przejść obojętnie. Właściwie każde pojedyncze zdanie, jakie daje się wyczytać z tej encyklopedii, to ciekawostka. Dowiadujemy się na przykład, że słonie mają ogromne mózgi, w których zapisana jest mapa ich terytorium; że zebry są czarne w białe paski, a nie odwrotnie; że jajo pingwinów wysiaduje sa-
101 dalmatyńczyków Rec. Ewa Popielarz Kolejne pokolenia dzieci poznają Disneyowskie historie o królewnach, lwach, czaro139 | nr 20
dziejkach i rozmaitych zwierzakach. Ponad pięćdziesiąt lat temu na ekranach amerykańskich kin zagościła nowa animacja – One Hundred and One Dalmatians, którą jeszcze w latach sześćdziesiątych polskie dzieci miały okazję oglądać pod tytułem 101 dalmatyńczyków.
okazję, by, czytając, słuchając i oglądając, poznać historię o dziewięćdziesięciu dziewięciu szczeniakach i ich mądrych rodzicach. Tytuł: 101 dalmatyńczyków Tłumaczenie: Zuzanna Naczyńska Czyta: Artur Barciś Wydawnictwo: Egmont Polska 2011 Liczba stron: 32 Cena: 14,99 zł Audiobook, twarda oprawa
Dziś wydawnictwo Egmont powraca do bajek Walta Disneya w niekonwencjonalnej formie. Nie są to już filmy animowane, ale małe książeczki dodatkowo wyposażone w płytę CD, na której nagrani są wybitni polscy aktorzy czytający treść bajki. I tak na przykład historię o stu i jednym dalmatyńczyku opowiada Artur Barciś. Nagranie jest co prawda zaledwie dziewięciominutowe, ale i sama książeczka nie jest zbyt długa. W sam raz na dobranoc jako lektura do poduszki. Dzięki połączeniu klasycznej książki z nagraniem audio dzieci mogą śledzić losy swoich ulubionych bohaterów nawet wtedy, kiedy same jeszcze nie potrafią czytać. Oglądając barwne ilustracje wiernie odwzorowujące filmowe sceny i słuchając mistrzowskiej aktorsko interpretacji Artura Barcisia, maluchy poczują się niemal jak w kinie.
Czas na bajkę! Kasia Kołodziej
Nie ma chyba na świecie osoby nieznających losów Ponga i Perdity – dwóch dzielnych dalmatyńczyków, które musiały zmagać się z okrutną Cruellą de Mon, pragnącą za wszelką cenę porwać ich dzieci, by z ich pięknych centkowanych skór uszyć dla siebie futro. Jeśli jednak jakieś dziecko nie zetknęło się jeszcze z filmem Disneya, ma teraz doskonałą
Rec. Marta Gulińska Cztery opowieści o dzięcięcych problemach, marzeniach i snach. Każdy z małych bohaterów tej książeczki musi wykazać się kreatywnością, by rozwiązać sytuację, w której się znalazł. 140 | nr 20
Beatka, mimo późnej pory, nie może zasnąć. Nie pomaga ani liczenie misiów na tapecie ani włosów na grzbiecie pieska, dopiero stado baranków z odległej Barandii sprawia, że dziewczynce udaje się zasnąć.
i ilustracje są autorstwa Kasi Kołodziej. Szata graficzna jest przyjemna, dominują żywe barwy. Książka akcentuje samodzielność, zaradność i pomysłowość dzieci. Może być świetną inspiracją dla małych odbiorców, pokazuje dzieci, które własnoręcznie muszą zająć się pewnymi sprawam. Książeczka idealna do czytania na głos.
Michał uwielbia zwierzęta. Pewnego dnia podczas wycieczki do zoo poznaje żyrafy, strusie, małpy, a nawet słonie. Zaraz, zaraz, ale jakie dźwięki wydaje słoń? Chłopiec szybko się przekonuje, że nie tak łatwo znaleźć odpowiedź na to pytanie.
Tytuł: Czas na bajkę! Autor: Kasia Kołodziej Ilustracje: Kasia Kołodziej Wydawnictwo: Siedmioróg Liczba stron: 80 Cena: 24,61 zł Oprawa: twarda
Kasia jest szalenie pomysłowa, uwielbia robić różne pożyteczne rzeczy nawet rozwieszanie prania. Gdy pies sąsiadów niszczy jedno z ubrań, pomysłowa dziewczynka przy pomocy nożyczek, igły, nitki, waty i kilku guzików przerabia je na kotka. Odtąd to jej ulubiona zabawka. Stefan jest raczej malutki, nigdy nie może dosięgnąć do półki ze słodyczami, a wyglądanie przez okno też nie należy do rzeczy łatwych. Chłopiec marzy o tym, by wszystko zrobiło się tak niewielkie jak on sam, no może poza lodami, te mogą być ogromne. Gdy życzenie się spełnia, Stefan odkrywa, że pomniejszony świat to tylko większe kłopoty. Na szczęście problemy znikają wraz z przebudzeniem. To był tylko sen. Czas na bajkę! To przyjemna i zabawna lektura dla najmłodszych. Zdecydowanie dominują w niej ilustracje, tekstu jest raczej niewiele i jest on bardzo prosty. Zarówno treść książki, jak 141 | nr 20
POD LUPĄ
Ocena: 5
Ocena: 6
Ocena: 5
DLA DZIECI W WIEKU
6+
7+
4+
BAWI
!!!
!!
!!
UCZY
!!
!
!
CIESZY OKO - SZATA GRAFICZNA
!!!
!!!
!!!
CIESZY UCHO - EFEKTY DŹWIĘKOWE
-
-
-
WIERSZEM PISANE
√
-
-
Z KRAINY FANTAZJI
√
√
√
Z ŻYCIA WZIĘTE - AUTOR O CODZIENNOŚCI
-
-
√
AUTOR BAJKI OPOWIADA
√
AUTORYTET O ŻYCIU I ŚMIERCI - POWAŻNE TEMATY
-
-
-
AUTOR PRZYBLIŻA HISTORIĘ
-
-
-
AUTOR STRASZY
-
-
-
-
DODATKOWE ATRAKCJE - NIETYPOWE DEKORACJE
DOROSŁY TEŻ POLUBI
!!!
142 | nr 20
!!!
!!
O
Ocena: 6
Ocena: 5
Ocena: 6
Ocena: 4,5
Ocena: 5
3-10
5+
5+
0-6
4+
!!
!!
!
!!
!!
!!!
!!!
!!!
!
!
!!
!!!
!!!
!
!!
-
-
-
√
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
√
-
√
-
-
√
-
-
-
-
-
-
√
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Rozkładany plakat
Audioboook
-
!!
!!
!!!
!
!
143 | nr 20
10 WSPANIAŁYCH OWANIU KLASYKA W NOWYM OPAK owska
Subiektywnie Sylwia Skulim
1.
E AN OW LENIA T S TE POKO EZ PRZ
PINOKIO. HISTORIA PAJACYKA Carlo Collodi Ilustracje: Roberto Innocenti
bawny i niesłychanie zaraźliwy, ale dyplomatycznie zapytał: A co masz na myśli? Narysuj androna. Marcin na chwilę spoważniał, wybałuszył oczy, po czym rezolutnie oświadczył: Ty najpierw napisz, a ja wtedy narysuję. Ba – jęknął Janek – jak ja napiszę, to już każdy potrafi narysować. I tak powstał wiersz Androny.
Wielki hit wydawnictwa Media Rodzina. Zdobywca worka nagród, ilustratorska perełka, dzieło sztuki pełne detali. A i to nie dość zachwytów.
Pan Marcin plecie androny Z czego plecie? A no z łyka. Taki andron upleciony Jest podobny do koszyka... Akademia Pana Brzechwy Wspomnienia o Janie Brzechwie, red. Antoni Marianowicz, Czytelnik, 1984, s. 98
2.
W Andronach wydawnictwa Prószyński i S-ka ilustracji Jan Marcina Szancera nie znajdziemy. Jednak czy dla zwariowanych wierszy Jana Brzechwy może istnieć lepsza oprawa graficzna niż ta, którą zaproponował Bohdan Butenko?
ANDRONY Jan Brzechwa Ilustracje: Bohdan Butenko Powiedz mi, Marcin, czy ty wszystko potrafisz narysować? Marcin zachichotał, a chichocik miał za144
| nr 20
3.
WSZĘDZIE PACHNIE CZEKOLADA Danuta Wawiłow Ilustracje: Joanna Rusinek Mój kuzyn, Kowalski Fabian ciągle wszystko przerabiał. Ledwie włożył ubranie brał się za przebieranie. Z muszelki robił pędzelki, z poduszki - słone paluszki, z parówki - temperówki, z firanki - wycinanki.
5.
Znakomicie wydana seria przypominająca dziecięcą klasykę od dobrze znanego Misia Uszatka przez zbióry utworów Jan Brzechwy, Wandy Chotomskiej, Agnieszki Osieckiej i Grzegorza Kasdepke aż po Astrid Lindgren. Ostatnio do grona skandynawskich znakomitości dołączyła Tove Jansson z Muminkami. Dla wakacyjnych poszukiwaczy przygód, skarbów i smoków obowiązkową lekturą są Baśnie i legendy polskie.
Wybór najzabawniejszych wierszy Danuty Wawiłow udekorowany ilustracjami Joanny Rusinek. Bo poezja jest od tego, aby bawić się.
4.
Z BIBLIOTEKI WYDAWNICTWA NASZA KSIĘGARNIA
Na osobny akapit zasługują książki Pocztaj mi mamo. Księga 1 i 2. W każdej zamieszczono reprinty dziesięciu tytułów z dawnego, ukazującego się od 1951 roku cyklu Poczytaj mi, mamo. Wśród autorów i ilustratorów związanych z serią można wymienić tak uznanych autorów jak: Joanna Papuzińska, Danuta Wawiłow, Janina Porazińska, Sławomir Grabowski i Marek Nejman, Hanna Bechlerowa oraz artystów
AKADEMIA PANA KLEKSA Jan Brzechwa Ilustracje: Suren Vardanian Podróżnik i czarodziej, wychowawca, doktor filozofii, chemi i medycyny, uczeń słynnego doktora Paj-Chi-Wo tym razem w tęczowej wizji Surena Vardaniana. Dzieło krakowskiego Wydawnictwa Skrzat. 145
| nr 20
Zbigniewa Rychlickiego, Krystynę Michałowską, Zdzisława Witwickiego czy Edwarda Lutczyna. Niesamowity ładunek nostalgii, miła i wdzięczna lektura dla całej wielopokoleniowej rodziny.
8. 6.
LOKOMOTYWA Julian Tuwim Ilustracje: Jan Marcin Szancer Klasyczne ilustracje mistrza Szancera w rozkładanej książeczce harmonijce. Można zwijać i rozwijać, zwijać i rozwijać, zwijać i... ciągnąć po dywanie. Jeszcze jedno piękne oblicze literatury... W oczach najmłodszych – papierowa zabawka, fraszka, igraszka.
BRZECHWA. WIERSZE DLA DZIECI. Zaskakujący efekt współpracy artystów Macieja Buszewicza, Lecha Majewskiego, Piotra Młodożeńca i Grażki Lange pod szyldem Wydawnictwa Wytwórnia. Wojna barw, wzorów i kolorów.
7.
LOKOMOTYWA Julian Tuwim Ilustracje: Kazimierz Wasilewski
9.
BAŚNIE BRACI GRIMM Wiele już słów padło pod adresem Wilhelma i Jakuba Grimmów. Raz chwaleni za utrwalenie światowego dziedzictwa kultury, innym razem krytykowani za grozę i okrucieństwo baśni, które opracowali bazując na wieloletnich badaniach ludowych podań i legend.
Niepozorna książeczka, którą łatwo przeoczyć. Ilustracje doskonale odzwierciedlają tekst. Pochwała prostoty. W oczach najmłodszych – ideał. 146
| nr 20
Wydawnictwo Media Rodzina proponuje wybór pięćdziesięciu utworów w tłumaczeniu Elizy Pieciul-Karmińskiej z ilustracjami czeskiego artysty Adolfa Borna. Znakomita książka dla dzieci, które troszkę bać się lubią, i dla rodziców, którzy ufają w wychowaczą moc baśni. Dawno, dawno temu... wszyskie maluchy braci Grimm znały.
10.
MISTRZOWIE ILUSTRACJI
Mistrzowska seria Wydawnictwa Dwie Siostry. Pan Popper i jego pingwiny z ilustracjami Zbigniewa Lengrena, kreska Bohdana Butenki w książce Klementyna lubi kolor czerwony, Zbigniew Rychlicki rysujący Michałka od zapałek Ericha Kästnera, Eryk Lipiński ozdabiający Śniadanie króla Alana Alexandera Milne... wymieniać można długo. Zachwycać się – jeszcze dłużej.
147 | nr 20
na iPad oraz iPhone
Bajki Polskie
Seria: Bajki Polskie Autorzy: różni Wydawnictwo: PGS Software 2012 Cena: 0,79 € Aplikacja dla iPad oraz iPhone
Dzieci uwielbiają bajki, a każdy rodzic wie, że to te pierwsze książeczki kształtują osobowość intelektualną pociech. Warto więc, by były one na najwyższym poziomie. Jednakże ci starsi czytelnicy nie zawsze mają czas lub są zbyt przemęczeni, by codziennie zasiadać z dzieckiem do lektury. Wydawnictwo PGS Software po148 | nr 20
stanowiło uczynić czytanie jeszcze przyjemniejszym i wygodniejszym. Postęp, rozwój i nowoczesna technika wkraczają więc w świat bajek i przy wykorzystaniu iPad’a lub iPhone’a, czyli symboli współczesnej technologii, wzmacniają atrakcyjność popularnych wierszyków. Mowa o serii wydawniczej BajkiPolskie.pl przygo-
towanej jako zestaw bajek w formie aplikacji dla tabletów iPad i telefonów iPhone. W serii jest już dostępnych kilkanaście tytułów, w tym bardzo dobrze wszystkim znanych, takich jak: Paweł i Gaweł, Okulary, Słoń Trąbalski, Stefek Burczymucha, Rzepka, a nawet współczesny utwór Jacka Cygana – Cyferki. Projekt nie jest zamknięty, opracowywane są kolejne utwory. Każda bajka to jedna aplikacja, w której otrzymujemy książeczkę w postaci elektronicznej. Można by sądzić, że możliwości techniki uczynią z tych bajek fajerwerki wizualne, ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Otrzymujemy pięknie ilustrowaną, nowoczesną formę publikacji, wzbogaconą dodatkowo o nagranie lektora. Po uruchomieniu aplikacji mamy do dyspozycji dwie możliwości: albo sami czytamy bajkę, przerzucając kolejne ilustrowane strony (starsze dziecko może to zrobić samodzielnie), albo program automatycznie odtworzy wersję zinterpretowaną przez profesjonalnego lektora. Dobrze przeczytana, z ekspresją skierowaną do najmłodszych, wyraźnie, w spokojnym rytmie i z miłą dla dziecięcego ucha barwą głosu – to cechy każdej pozycji z serii Bajki Polskie. Rodzice mogą odnaleźć ciekawostkę, bajkę odczytaną przez samego autora, czyli wspomniane Cyferki Cygana. Dobra książeczka dla dzieci to przede wszystkim ciekawe ilustracje. Serię Bajki Polskie ilustrowało kilku artystów, co wyraźnie widać w odmiennym charakterze poszczególnych pozycji. Paweł i Gaweł to dziecięce w formie, ale kolorowe, naturalne i wyraziste postaci; Okulary to już bardziej artystyczna i dynamiczna interpretacja słów utworu; Słoń Trąbalski odznacza się bardzo
pastelową i najmniej realistyczną wizją ilustratora, podczas gdy Cyferki to znów godna tej nowoczesnej bajki abstrakcja ilustracyjna. Nie dorosłym jednak oceniać wydawnictwa dla najmłodszych, ale samym zainteresowanym. Dlatego też Bajki Polskie zostały wykorzystane jako pomoc dydaktyczna w czasie lekcji w szkole podstawowej (jedna z nich, Paweł i Gaweł, stanowi element programu nauczania). Młodzi czytelnicy byli zachwyceni zarówno formą (to przecież nowoczesna technologia), jak i treścią, bo z przyjemnością słuchały lektora. Same także chętnie czytały oraz przerzucały strony, oglądając ilustracje. Na ekranie iPad’a litery są wyraźne i czytelne. Niestety w przypadku telefonu iPhone wygląda to nieco gorzej: ekran jest zbyt mały, aby dzieci mogły z niego swobodnie odczytywać treść. Zastrzeżenia może budzić także forma tekstu w bajce Cyferki, która dobrze oddaje nowoczesność produktu, ale utrudnia dzieciom lekturę. Na szczęście pozostaje możliwość słuchania lektora lub rzecz najprzyjemniejsza, czyli czytanie pociechom przez ich rodziców. Trzeba dać szansę nowoczesnej formie książeczek elektronicznych, zwłaszcza przygotowanych z taką dbałością. Nie ma nic złego w tym, by nowe technologie przyczyniły się do szerzenia czytelnictwa wśród najmłodszych.
149 | nr 20
BIBLIONETKOWICZE PISZĄ SENTYMENTALNIE
MAL ARZ
ŚWIATŁA I CISZY Kilka lat temu stałam w amsterdamskim Rijksmuseum przed dwoma obrazami Vermeera i chłonęłam ich niepowtarzalną atmosferę. Były piękne, przykuwały moją uwagę jak żadne inne, a jednocześnie wydawały mi się takie zwyczajne.
że zaklinał owo „tu i teraz”, uwieczniał je na płótnie, aby powiedzieć nam, że tak naprawdę nigdy nic innego się w naszym ludzkim życiu nie liczy... Całkiem niedawno natknęłam się na świetnie napisaną i bardzo ciekawą książkę Franka Wynne „To ja byłem Vermeerem”. Ze zdumieniem czytałam historię Hana van Meegerena, holenderskiego malarza i największego fałszerza wszechczasów. Niedoceniony przez krytykę, buntujący się przeciwko tak zwanej „nowoczesnej szkole malarstwa”, postanowił się zemścić na tych, którzy ustalają kanony tego, co dobre, a co złe w sztuce. Jego plan był prosty i przewrotnie moralny. Nie polegał na kopiowaniu ani tworzeniu pastiszy, ale... na namalowaniu „jeszcze jednego nieodkrytego siedemnastowiecznego obrazu”. Wybór padł na Vermeera.
Jan Vermeer van Delft jest malarzem światła i ciszy. Jego płótna najczęściej przedstawiają postacie kobiet uchwycone w trakcie wykonywania różnych czynności; nalewają mleko, czytają albo piszą listy, grają na wirgynale, ważą perły, tkają koronki, podają chleb. Uderza mnie niezwykłe skupienie, które odbija się na twarzy każdej z nich. Tak, jakby nic więcej nie istniało, tylko ta jedna chwila. Jakich środków, jakich technik malarskich trzeba użyć, aby takie subtelne zapatrzenie w siebie odtworzyć? Siedemnastowieczny holenderski malarz to wiedział. Czasem mam wrażenie, 150
| nr 20
rzewam, że spora część opinii publicznej w głębi duszy cieszyła się, że wreszcie ktoś sprowadził na ziemię armię snobistycznych, bezkrytycznie wierzących we własną nieomylność krytyków. Obecnie znanych jest trzydzieści osiem obrazów Vermeera, aczkolwiek niektórzy twierdzą, że dwa lub trzy z nich są „niepewne” (sic!). Rozrzucone po najsłynniejszych galeriach świata nieustannie przyciągają całe rzesze wielbicieli. Niedługo wybieram się do Szkocji, a właśnie tam, w Edynburgu, wisi jeden z nich: „Chrystus w domu Marii i Marty”. Jest to prawdopodobnie najwcześniejsze zachowane dzieło mistrza, datowane na około 1665 rok. Przedstawia ono scenę z Ewangelii św. Łukasza, zgodnie z którą Chrystus odwiedził obie siostry w ich domu. Może uda mi się zobaczyć ten obraz? Już wyobrażam sobie jak zatrzymuję na nim mój wzrok, zachwycam się charakterystyczną dla Vermeera grą cieni i miękkiego światła, studiuję doskonale oddaną fakturę tkanin i przedmiotów, próbuje przeniknąć zamyślone spojrzenie namalowanych postaci, i kto wie... może udzieli mi się spokój i harmonia uwiecznionej chwili? Wierzę, że tak będzie. Diana Wrzosowa (Diana Sørsås) Czytatnik autorki
Fałszerz doskonały musi być wytrawnym historykiem sztuki, konserwatorem, chemikiem, grafologiem i dokumentalistą. Po wielu latach studiów i ciężkiej pracy Han van Meegeren nie tylko zdołał malować jak Vermeer, ale - jak niektórzy twierdzą - podobnie jak on stał się mistrzem. I nie mogę się oprzeć, żeby nie dodać, że w ciągu dziesięciu lat zarobił około 50 mln dolarów. Pierwszy fałszywy Vermeer, „Wieczerza w Enaus”, od razu umieszczony został w holenderskim Muzeum Biijmans. Krytycy byli jednogłośni w podziwie, uwielbieniu i szacunku. Uznali obraz za arcydzieło. Być może do dziś by sobie tam wisiał, gdyby nie wojna. Osadzony w więzieniu pod zarzutem kolaboracji Magereen wyznał, że to on jest jego autorem. Podej151
| nr 20
STRONA LITERADARU! www.literadar.pl
152 | nr 20