
3 minute read
Pasja
Darek Wawrzynkiewicz
Mam znajomego, który zajmuje się witrażami. Kiedyś, podczas spotkania towarzyskiego u niego w domu, zaciągnął mnie do warsztatu i pokazał swoją najnowszą pracę. Z zaangażowaniem gładził szkło i rozpływał się nad delikatnym turkusowym blaskiem. Wyjaśnił, że ten blask to wynik dodania specjalnego barwnika, po który jechał specjalnie na południe Francji. Oczywiście chciał od mnie usłyszeć uznanie dla pracy, ale odniosłem wrażenie, że to był tylko pretekst, by mógł kolejny raz popatrzeć na swoje dzieło.
Advertisement
Ostatnimi czasy miałem konieczność kilku kontaktów z fachowcami. Ot, normalne życie. Awaria laptopa, hydraulik, stolarz, mechanik samochodowy i kilku innych.
W tych domowych problemach zwróciłem uwagę na ciekawy aspekt. Oceniając po czasie, na zimno, spotkanie z fachowcami zrozumiałem, co mnie finalnie przekonało do zawarcia umowy z konkretnym specjalistą. Wierzcie, lub nie, ale nie była to ani uznana na rynku marka, ani cena, ani poziom rozreklamowania firmy. Większość ludzi przekonuje wrażenie, że człowiek, z którym rozmawiają, wie wszystko na temat swojego fachu. A jeśli nie wie, to jest skłonny się dowiedzieć. Po prostu wyczuwamy, czy jego zawód to też życiowa pasja. To bardzo często – nawet jeśli nieświadomie – klienci odbierają jako najważniejszy argument w wyborze oferty.
Jakiś czas temu byłem w zakładzie kamieniarskim, a że właściciel miał jakiś pilny telefon, zostałem w hali sam i przyglądałem się pracy. Jeden z pracowników podszedł do mnie i zaproponował obejrzenie jednego z gotowych blatów kuchennych z kwarcytu brazylijskiego. Faktycznie, to był piękny materiał, a jakość wykonania roboty była doskonała. Przetarł element i pokazywał piękny wzór materiału oraz szczegóły świadczące o jakości wykonanej przez siebie obróbki. W pewnym momencie zauważyłem, że w zasadzie przestał mnie zauważać – tak bardzo zachwycał się materiałem i jakością swojej roboty. Ewidentnie to był pasjonat kamienia i kamieniarstwa.
Znam też przypadek, gdy szef dużej firmy przyjął zlecenie wykonania dużej, skomplikowanej mozaiki na posadzce w restauracji. Mimo że był już typowym „garniturowcem” uznał, że zrobi to lepiej niż podwładni. Popołudniami przebierał się w robocze ubranie i sam zrealizował mozaikę. Chciał po latach szefowania znowu poczuć radość z realizacji kamieniarskiego dzieła.
W kamieniarstwie nie tylko pasja do kamienia może być bardzo oczekiwaną cechą pracownika. Istnieje również szereg zadań, w których hobbyści wygrywają nawet z najsolidniejszymi konkurentami. W zakładach coraz więcej mamy maszyn zaawansowanych technicznie. Ich obsługa musi dobrze je znać. Pasjonaci potrafią zabierać instrukcję maszyny do domu, aby zrozumieć i nauczyć się, jak można wykorzystać jej możliwości. Sam widziałem, jak pracownik operator CNC kłócił się z szefem, że zadaną pracę można zrealizować szybciej, tylko trzeba pozmieniać pewne parametry. Wie na pewno, bo wziął do domu instrukcję i czytał po nocy.
Rozmawiałem o pracownikach z pasją z kilkoma szefami firm kamieniarskich. Wszyscy przyznali, że tacy ludzie nie należą do tych najbardziej roszczeniowych. Mało tego, zwykle też nie są skorzy do szukania innego pracodawcy i zmiany pracy. W większym zespole pracowników o podwyżki i wyższy status w firmie hałaśliwie zabiegają – nie dając o sobie zapomnieć – ci najbardziej roszczeniowi (co nie oznacza, że najlepsi).
A w odróżnieniu od nich, ludzie z kamieniarską duszą zwykle odczuwają satysfakcję już z wykonywanej pracy, a sprawa wynagrodzenia czy pozycji w firmie nie jest dla nich najważniejsza.
O takich ludzi trzeba zadbać, nie czekając, aż skusi ich konkurencja. Pamiętajcie: jeden pasjonat to jak dwóch przeciętnych pracowników.