4 minute read

80 ton Strzegomia w Kolumbii

Next Article
Z dłuta wzięte

Z dłuta wzięte

Kolejna, już jedenasta, stupa w naszym wykonaniu. Projekt stupy Wojtek Kossowski, materiał granit strzegomski, wykonanie Piramida Strzegom, montaż Supergranit Michał Krupski. Znowu dalej, znowu trudniej. Zaczynaliśmy w roku 2002 w Kucharach koło Płocka, potem kolejne 7 sztuk po całej Europie, następnie dwie daleko na Syberii. Teraz przyszła kolej na Amerykę Południową, a dokładniej na Kolumbię.

Z roku na rok coraz większe elementy, coraz cięższe, coraz dalej. Do miejsca pierwszego montażu mieliśmy 400 kilometrów dojazdu autem, do ostatniego 7 tysięcy, więc już samolotem. Najpierw jeździliśmy z własnymi narzędziami, potem zabieraliśmy do samolotu tylko jakieś mocno specjalistyczne rzeczy. Co roku trudniej – inne kraje lub kontynenty to kolejne niespodzianki: inne gwinty w narzędziach, inne napięcia i wtyczki w gniazdkach, inni ludzie, inna mentalność.

Advertisement

Wcześniej transport odbywał się zawsze ciężarówkami, w tym roku trzeba było przepłynąć ocean – musiał być statek. I kontenery. Cztery. Z otwieranym dachem – open top – po to, aby się to dało na miejscu powyciągać dźwigiem. Najcięższy element miał 6,5 tony, kilka mniejszych po 5,5 tony, kilka po 4 – w sumie razem trochę ponad 80 ton. Tym razem wszystko na szczęście płomieniowane, bo poprzednie – groszkowane – umyć po fugowaniu i montażu to trochę męczarnia.

Elementy wysłaliśmy w maju do Gdańska, potem statkiem popłynęły do Kartageny. Oczywiście musiałem polecieć na rozładunek – kilka przesiadek samolotem, raptem 36 godzin w podróży i już można rozładowywać i budować.

A nie, czekaj…. Najpierw nie możemy wydostać kontenerów z portu – nie bardzo wiemy, o co chodzi. Podobno mają je prześwietlać, ale przecież do Kolumbii się nic nie wwozi, raczej w drugą stronę. Więc to nie to. Chyba raczej port chciał zarobić na trzymaniu kontenerów przez kolejne dni. W końcu wypuścili – to teraz dźwig. Oczywiście nie ma, bo firma transportowo-przeładunkowa stwierdziła, że mają widlaka, to się jakoś uda wyjąć. No nie uda się.

Pytam kolejny raz czy mają wkrętarki?

Dwie najlepiej, bo śrubek do rozkręcania ponad 500 – wszystko mamy mocno zabezpieczone drewnem (drewno specjalne, z pieczątkami, że bez grzyba i tym podobnych). Wkrętarkę mają, mają, na jutro będzie, nie ma problemu. Rano przychodzi człowiek ze śrubokrętem w ręce i mówi, że sobie poradzi. Po 6 śrubkach odpuszcza. Na gwałt kupują wkrętarkę w markecie, ale jakoś tak jakby nienaładowana jest, więc znowu czekam. Po kolejnym dniu opóźnienia w końcu mamy wszystko, nawet dźwig. Jest pięć ciężarówek przygotowanych do przewiezienia dalej –do spinania ładunku mają 2 pasy.

Znaczy jeden kierowca ma dwa, a pozostali żadnego. Mają sznurki. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma – trzeba sobie będzie jakoś poradzić. A do przejechania mają 1000 km po pięknych górach. Finalnie kierowcy dostają łapówki – nie bardzo rozumieją, dlaczego ktoś im płaci za to, żeby jechali wolniej, a nie szybciej, ale koniec końców efekt jest taki, że po trzech dniach wszystko dojeżdża w całości.

Teraz został „tylko” montaż. Ale to mamy przećwiczone na poprzednich stupach. Poza tym, że ciągle pada i możemy pracować tylko po 4 godziny dziennie, woda jest tylko w beczce, a prąd z popsutego agregatu, to wszystko inne jest piękne. Każdy chce pomóc, każdy wie lepiej, każdy zna się na wszystkim. To przecież niemożliwe, że ktoś przyjechał z innego końca świata i wie lepiej od nich. Już to na Syberii przerabiałem. Po kilku dniach i kilku utrąconych rogach dochodzą do wniosku, że jednak ja mam rację.

Przyroda piękna, góry piękne, jedzenie pyszne, stupa coraz wyższa. Nie ma co prawda w całej Kolumbii poziomicy dłuższej niż 120 cm, ale może jak będzie krzywo, to nie będą mieli jak sprawdzić? W sumie nie ma się co martwić, trzeba budować. We wnętrzu stupy powstają skarbce – kapsuły czasu – wkładamy tam jak zwykle różne przedmioty: niektóre związane z religią, kolorowe i ozdobne, a niektóre „na pamiątkę”. Z dnia na dzień przybywa ludzi, docelowo na inaugurację przyjedzie ich blisko 2 tysiące. W Europie na otwarciu bywało i cztery tysiące. Plan pracy jest ściśle ustalony, lamowie tybetańscy mają ograniczony czas przebywania w obcym kraju z powodów wizowych, więc musimy mieć wszystko zrobione w terminie.

Oczywiście oprócz naszej pracy kamieniarskiej wkoło odbywa się dużo obrządków religijnych, które mają zapewnić stupie i okolicznej społeczności dużo szczęścia i wszelkiego powodzenia. Koniec końców wszystko udaje się razem poskładać, a w trakcie inauguracji oglądamy piękny pokaz fajerwerków. Jeszcze tylko samolot do Europy, kontrola na lotnisku przez pieska, czy czasem nie wymieniliśmy kilku ton kamienia na kilka kilogramów produktów regionalnych, i możemy rozpocząć przygotowania do następnej stupy.

październik /listopad 2022

This article is from: