4 minute read

TIA: W co my się tak naprawdę bawimy?

10 000 kilometrów od domu – czyli w RPA w Brits na kopalni – czas płynie tak samo, jak w każdym innym miejscu na świecie. Jednak mamy trochę inne narzędzia dostępne do pracy. W RPA jednego się nauczyliśmy szybko: nie ma potrzeby kupowania nowego sprzętu, ściągania z Europy nowych ładowarek czy koparek. Powód jeden i to konkretny: pracownicy.

TIA – This is Africa – to najczęściej powtarzany przeze mnie zwrot w odniesieniu do RPA. Przez ostatnie kilkanaście lat powtórzyłem go tysiące razy. Na głos i w myślach.

Advertisement

Możecie mi nie wierzyć, ale obsługa i nadzór, który sprawują Czarni nad maszynami, jest po prostu TRA-GICZ-NY! Nie ma rzeczy, której by nie zniszczyli. Dosłownie czego się nie dotkną, to wiesz, że zaraz będziesz musiał to naprawiać. Jak w starym dowcipie: daj metalową kulkę, to zginie lub się zepsuje.

Rozwiązanie jest jedno. Proste. Im mniej nowoczesny sprzęt, bez zbędnej elektroniki, tym większe szanse na dłuższą pracę bez awarii. Po drugie: jak już się zepsuje, to koszty naprawy nie będą wysokie.

Kilka lat temu, chyba w 2016 roku, kupiliśmy ładowarkę VOLVO L350F. Największa maszyna, jaką produkuje VOLVO, pierwsza taka w RPA – takie było poruszenie, że zarząd z filii VOLVO RPA przyjechał do nas na kopalnię obejrzeć maszynę.

Dzisiaj maszyna ma już trzeci silnik, tylny most musiał być odbudowywany, a przerwanych węży hydraulicznych już nie liczę. Maszyna wygląda, jakby wróciła z wojny. Ale działa. Dużo w nią trzeba było włożyć pieniędzy i pracy, ale działa i jeździ. I dopóki pracuje, nie musimy myśleć o wymianie sprzętu.

W kamieniołomie podstawą są ludzie i sprzęt. Bez tego nie ma szans na powodzenie jakiegokolwiek przedsięwzięcia w surowcach skalnych. Każdy chce, aby każdy blok Impali CB, który przywozimy do Polski, był czysty, ciemny i wielki jak bramownica linki. Często zderzam się z opinią: „A czemu nie możesz wydobyć większych bloków?” albo „Żeby ta Impala była ciemniejsza, bo konkurencja ma ładniejszą”. Chciałbym bardzo, żeby każdy kawałek wyciągnięty z ziemi był idealny. Emocje biorą górę i mam ochotę odpowiedzieć: „Skoro ci nie pasuje, to po jaką ch...ę przyjeżdżasz do Kiszkiela po materiał?”. Uśmiecham się, próbuję setny raz wyjaśnić: „żeby wydobyć twój wymarzony kawałek granitu, musimy przerzucić naprawdę wiele, wiele ton”.

Opisywałem to w jednym z poprzednich odcinków. Jeżeli masz wychodowość bloków ze złoża powyżej 12 procent, to można się swobodnie bawić w kamieniarkę. Ale jeżeli jest poniżej 10%, lepiej zmień miejsce wydobycia lub sprzedaj biznes.

Czy 12% to jasna wielkość? Okej, już wyjaśniam. Blok o wymiarach 180 x 150 x 120 cm, to chyba nic specjalnego, prawda? 3 kubiki z hakiem, niecałe 9 ton. Ale żeby go dostarczyć, musimy przerzucić 80 ton urobku. To cztery wywrotki.

Skłamałbym, gdybym powiedział, że każdego roku jesteśmy ponad tymi 12 procentami. Jest od groma różnych powodów, kiedy nie możemy pracować. Zaczynając od problemów ze sprzętem, z ludźmi, z prądem z Eskomu… Z deszczową pogodą czy z Matką Naturą, bo to ona stworzyła to złoże i nie zawsze chce od razu oddać czysty materiał. Lata spędzone w tym biznesie pozwalają nam na pewnego rodzaju wyczucie, gdzie wejść i szybko otrzymać dużą produkcję. Niekiedy się mylimy i za to płacimy mniejszą produkcją czy stratą pieniędzy. Wspominałem już, że mamy trzy góry, na których prowadzimy wydobycie. Na górze numer 3 przez ponad rok nie uzyskaliśmy eksportowego materiału – tylko bloki na rynek lokalny. Zapytacie, dlaczego nie zatrzymaliśmy tam produkcji? Bo od początku wiedzieliśmy, że musimy przejść cały poziom i dojść do jednego miejsca, gdzie jest czysty i zdrowy granit. Trwało to ponad rok, ale właśnie dobraliśmy się do właściwego miejsca.

Na górze numer 2 otwieramy kolejny poziom, z którego powinniśmy robić naprawdę dobrą produkcję. Może nawet 300 m3 miesięcznie bloków eksportowych. Czas pokaże, czy był to dobry ruch, by skupić się na tym nowym otwarciu.

Nieważne, czy masz kopalnie złota, diamentów czy granitu – zasada jest ta sama: produkujesz coś, co możesz sprzedać i zarobić kasę. Czasami męczy ta praca i nudzi. Ale jak zaczyna przynosić odpowiednie efekty i zyski, uśmiechasz się od ucha do ucha i dostajesz tego pozytywnego kopa, że ma to sens. Nawet jeśli musiałeś wydać 70 tysięcy na nowy mechanizm różnicowy do Volvo L350.

Mała firma – małe problemy, duża firma – duże problemy. TIA – This is Africa.

This article is from: