Reakcja #3

Page 1

Studia za granicą

Matura oczami nauczyciela – wywiad

Akademicy – harcerstwo na studiach 1


Czołem! Trzecie wydanie Reakcji pojawia się pod hasłem „nauka”. Teraz tuż przed maturami to słowo przewija się szczególnie często w życiu wielu wędrowników. Zadaliśmy kilka pytań nauczycielowi, który na co dzień pracuje z młodzieżą i opowie nam np. o nowych maturach. Mamy również propozycję dla harcerzy na studiach jak mogą studiować z daleka od swojego miasta i nadal udzielać się harcersko. Nowy numer to również nowi autorzy. Bardzo się cieszę, że prócz instruktorów, gościmy na naszych łamach wędrowników, chcących się spróbować w sztuce pisania.

fot. Kamil Widuch

Re[d]akcja Redaktor naczelny pwd. Michał Kulasek (michal.kulasek@o2.pl) Korekta Izabela Julke Autorzy Izabela Julke Aleksandra Aleksander phm. Kinga Szołczyńska pwd. Ewa Seweryn pwd. Aleksandra Grzyb phm. Michał Janerka phm. Łukasz Jurkiewicz pwd. Michał Kulasek ćw. Wojciech Olejko ćw. Michał Hüpsh Okładka sam. Michalina Gerlic Komiks Urszula Sołtysik pwd. Michał Kulasek Skład pwd. Michał Kulasek 2

Oferujemy również kilka interesujących tekstów autorstwa instruktorów z Hufca Ziemi Gliwickiej. Zakres tematów jest bardzo szeroki i jestem pewny, że każdy znajdzie coś dla siebie, a lektura będzie dla każdego inspirująca do działania i pisania. Jeśli jesteś wędrownikiem lub instruktorem i masz pomysł na tekst to zapraszam do załogi Reakcji! A na końcu staramy się przemycić trochę oferty kulturalnej. To wszystko składa się na kawał dobrej lektury stworzonej przez świetnych ludzi. Zapraszam do czytania!

Spis treści

Wydarzyło się (Redakcja) 3 REAKCJA Temat numeru Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to Akademicy ZHP! (K. Szołczyńska) 4 Harce za granicą (A. Grzyb) 6 Maturalna gonitwa - wywiad (E. Seweryn) 8 reAKCJA Czuj duch (M. Janerka) 10 Kosmoharcerz (M. Kulasek) 13 Oswojenie z ZHR (Ł. Jurkiewicz) 14 Zielonooki potwór (I. Julke) 16 REAKCJA Wędrownicy Nie rozumiem (Szara Szeregowa) 18 Początki harcerstwa w Gliwicach (Michał Hüpsch) 19 Kto podaje kredki? (W. Olejko) 20 REAKCJA Kultura Królowie przeklęci (I. Julke) 21 W ciemności (A. Aleksander) 22


Wydarzyło się: W Hufcu: 10 stycznia po raz 24. odbył się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gliwicach. Przy kwestowaniu oraz przy organizacji stoiska na rynku pomagało prawie 50 harcerzy z naszego hufca. W tym samym czasie, harcerze ze Szczepu Ignis brali udział w finale WOŚP w Toszku. W lutym odbyła się Harcerska Akcja Zimowa, w której udział wzięło około 100 harcerzy z Gliwic. W dniach 19-21 lutego odbył się toruński Rajd Kopernikański, w którym wzięły udział instruktorki naszego hufca – phm. Barbara Kosmalska, pwd. Małgorzata Socha i pwd. Alicja Janicka. W Plebiscycie Instruktorskim Niezwyczajni 2015, laureatką nagrody w kategorii „Wspieranie rozwoju instruktorskiego drużynowych” została dh. phm. Magdalena Bogucka. W dniach 4-6 marca miała miejsce konferencja w Chorzowie pt. „Wychowanie Wodne w ZHP”. Wzięli w niej udział instruktorzy naszego hufca – pwd. Elżbieta Płonka, pwd. Anna Wiktor, phm. Kamil Szyjkowski, phm. Michał Janerka oraz druh Radosław Jasiński. Od 4 do 6 marca odbywał się biwak Namiestnictwa Zuchowego z okazji Imienin Zucha. Wzięło w nim udział 55 zuchów z Hufca ZHP Ziemi Gliwickiej. W Związku: 17 stycznia świętowaliśmy dwudziestolecie powrotu ZHP do Światowej Organizacji Ruchu Skautowego (WOSM). 21 lutego w Pałacu Prezydenckim, Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Andrzej Duda objął Honorowy Protektorat nad Ruchem Harcerskim w Polsce i poza granicami kraju. 27 lutego odbyła się Gala Dnia Myśli Braterskiej, podczas której wyłonieni zostali laureaci w plebiscycie instruktorskim Niezwyczajni 2015. 3


REAKCJA Temat numeru

CZY TO PTAK? CZY TO SAMOLOT? NIE, TO AKADEMICY ZHP! Rzucające się w oczy pomarańczowe chusty. Koszulki z pomarańczowymi ptakami origami. Niepozorne naszywki na kieszeni munduru. Jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie kim jest ta grupa harcerzy w naszej organizacji, to możesz przestać, bo odpowiedź właśnie znalazła Ciebie.

pracy opieramy się głównie o formy i instrumenty wędrownicze. Mamy jednak określone własne obszary działania: ja-harcerz, ja-student specjalista, ja-hobbysta i ja-obywatel, których źródeł należałoby szukać zarówno w potencjale tej właśnie grupy, jak i potrzebach, celach, dążeniach. Jesteśmy wędrownikami, czasem instruktorami ze sporym doświadczeniem w ZHP. Jesteśmy studentami, specjalizującymi się w określonych dziedzinach, ukierunkowującymi swoje drogi zawodowe. Jesteśmy hobbystami, rozwijamy pasje i odkrywamy nowe możliwości. Jesteśmy dorosłymi, świadomymi obywatelami, z wolą kreowania rzeczywistości i wiarą, że mamy wpływ na nasze dziś i jutro. To nas napędza i inspiruje, nadaje ton naszym zbiórkom, i podejmowanym inicjatywom. Jako harcerz akademik możesz kontynuować harcerską drogę rozwoju, zdobywać stopnie harcerskie i instruktorskie. Możesz też zacząć od początku – złożyć Przyrzeczenie Harcerskie, zrealizować próbę wędrowniczą. Praca w zespole, realizacja projektów, wymiana doświadczeń, dyskusje instruktorskie, stawianie wyzwań, służba lokalnej społeczności – tego nie powinno zabraknąć podczas akademickiej przygody. W akademickim kalendarzu niezwykle ważne są spotkania z innymi harcerzami – akademikami. Stałe imprezy to Zlot Wędrowników i Akademików „Diablak”, Warsztaty Akademickie, „Skipper”, „Setka z Hakiem”, nietrudno też spotkać akademików na Wędrowniczej Watrze.

Jeśli jesteś wędrownikiem uczącym się w szkole średniej, to być może już wkrótce podejmiesz decyzję o studiach na uczelni wyższej. Kontynuując naukę w swoim mieście rodzinnym najpewniej unikniesz większych życiowych rewolucji, miękko i bezboleśnie zaliczając kolejny poziom dorosłości. Może się jednak zdarzyć, że żądny wiedzy ruszysz w pogoń za marzeniami, przekroczysz granice dotychczasowego świata i wybierzesz studia z dala od rodzinnego gniazda. Nowe miasto, nowi ludzie, nowe możliwości. Trzeba będzie zatroszczyć się o jakiś dach nad głową, ugotować obiad, zrobić pranie. Jesteś harcerzem, więc dasz sobie radę, prawda? Zaraz, zaraz – jesteś harcerzem! Co będzie z twoim harcerstwem? Co ze zbiórkami? Co z biwakiem, jak w piątek wypadną obowiązkowe zajęcia? Co z realizacją prób na stopnie? Było już kilku takich, co zadawali sobie podobne pytania. Byli też tacy, którzy zadawali zupełnie inne, wszak historia jest czysto przykładowa. Tak czy inaczej, studenckie życie na obczyźnie nie musi oznaczać tylko i wyłącznie harcerstwa „dojazdowego”. ZHP oferuje swoim członkom coś specjalnie na tę okoliczność, a tym czymś jest właśnie ruch akademicki. Aktualnie w Polsce działa 14 kręgów akademickich. Akademicy to harcerze związani ze środowiskiem akademickim, przede wszystkim studenci. Krąg akademicki to „podstawowa jednostka organizacyjna ZHP, której członkami są wędrownicy, Mogą to być harcerze, którzy wciąż działają instruktorzy i członkowie starszyzny studiujący lub w środowiskach macierzystych, ale chcą także kon- w inny sposób związani ze środowiskiem akademictynuować harcerską przygodę w grupie rówieśniczej kim”. Kręgi mogą powstawać przy hufcach, chorąw miejscu gdzie studiują. Akademicy to również oso- gwiach lub Głównej Kwaterze. Aby założyć tę jednostby, które utraciły kontakt z drużyną, nigdy wcześniej kę wystarczy 6 pełnoletnich członków ZHP, którzy harcerzami nie były, a dopiero przymierzają się do wybierają spośród siebie szefa (przewodniczącego lub szarego czy zielonego munduru, ale też takie, które komendanta) i zwracają się do właściwego komennie wyprowadziły się z domu na studia, ale właśnie danta z planem pracy oraz wnioskiem o utworzenie wśród akademików chcą realizować swój rozwój, peł- kręgu. W fazie powstawania powinna się również odnić służbę, przeżywać braterstwo. Akademicy nie są być zbiórka konstytucyjna, która uchwali konstytucję kolejną metodyką. Częściowo są wędrownikami – Ci, określającą wewnętrzną organizację kręgu. Nadzór którzy nie ukończyli jeszcze 21 lat, dlatego w swojej nad kręgami z całej Polski sprawuje Zespół Harcer4


REAKCJA Temat numeru stwa Akademickiego, działający przy Zespole Wędrowniczym Wydziału Wsparcia Metodycznego GK. W 2010 roku powołany został również Ruch Programowo-Metodyczny „Akademicy”, do którego mogą przystępować kręgi aby jeszcze bardziej zacieśniać współpracę – większość działających kręgów należy do ruchu.

Dla wielu osób krąg akademicki to szansa na kontynuowanie harcerskiej przygody, to nowa inspiracja i motywacja do pracy nad sobą. Zdarza się, że jest to początek instruktorskiej drogi dla tych, którzy do tej pory nawet o niej nie myśleli. To grupa rówieśnicza osób, które myślą podobnie jak ty, wyznają te same wartości i mają zbliżone Patrzymy na świat przez pomarańczowe doświadczenia. Harcerstwo akademickie to raczej okulary. krótka przygoda – kilka lat i już jesteś absolwentem, Kolorem, z którym zwyczajowo identyfikują ale jest to przygoda, która może pomóc ci ukierunsię akademicy to pomarańczowy. Logo przedstawia kować się na dalszą wędrówkę nie tylko harcerskim ptaka odlatującego z gniazda, wszak studia to czas szlakiem. Z akademikami nie zagubisz się w nowej kiedy zaczyna się myśleć poważnie o przyszłości, rzeczywistości studenckiego życia, zyskasz przyjaciół a ZHP staje się tylko elementem w wielowymiarowym w całej Polsce i naprawdę rozwiniesz skrzydła! świecie. Odlatujący ptak symbolizuje rozwój, samozaparcie, ale także chęć do dalszej pracy i ogrom siły, który z pewnością cechuje każdego akademika. Każdy phm. Kinga Szołczyńska – szefowa Zespołu członek kręgu ma prawo nosić na patce prawej kiesze- Harcerstwa Akademickiego, członkini Gdańskiego ni munduru plakietkę z logiem akademików, a ZHA Harcerskiego Kręgu Akademiciego „Flavio Note”, z-ca oraz szefowie kręgów – pomarańczową chustę z białą Komendanta Hufca Grudziądz ds. programu i kształlamówką i logiem. cenia

https://www.facebook.com/Akademicy/ https://zhp.pl/czlonkowie-organizacji/dorosli-w-harcerstwie/akademicy/ akademicy@zhp.pl

5


REAKCJA Temat numeru

Harce za granicą Dwa lata, dwie stolice, dużo zmian. Paryż, Edynburg – dwie najważniejsze przeprowadzki w moim życiu. Czym jest wymiana studencka, jak ją przeżyć i czy można się jakoś przygotować, czyli Erasmus oczami filologa. Podróże kształcą - tak mówią wszyscy. Ale czy wiedzą, co mówią? I co tak naprawdę kryje się za tym Skąd to wiem? Bo sama podjęłam to wyzwabłahym stwierdzeniem? nie dwa razy i nie żałuję. Każdy wyjazd wiele mnie nauczył, były to lekcje życia, których nie zapomnę, co Choć harcerze przywykli do częstych wypraw, nie oznacza, że zawsze było kolorowo. Wyobraź sobie, nie obcy jest im znój, droga jak i radość z dotarcia że nagle w środku nocy znajdujesz się po raz pierwdo wyznaczonego celu, to często ograniczają się do szy w obcym mieście, obcym państwie, w którym odwiedzania miejsc podobnych do siebie: ścieżek le- być może nigdy nie byłeś, język niby znasz, ale nie do śnych położonych z dala od cywilizacji, połonin gór- końca, znajomej twarzy brak, a trzeba znaleźć pracę, skich i zacisznych jezior, jednym słowem tam gdzie mieszkanie i załatwić mnóstwo formalności związamogą znaleźć się blisko natury. I choć cały czas posze- nych z uczelnią i Twoim pobytem. Tak właśnie wygląrzają swój horyzont i planują nowe przygody to może da początek, brzmi stresująco? nazbyt często trzymają się swojej strefy komfortu: gwieździstego nieba i szumu lasu. Wyjazd zagraniczny to przedsmak wejścia w dorosłość. Nie do końca niezależni finansowo, bo Czy nie należałoby, zatem podjąć wyzwanie z wsparciem finansowym Unii Europejskiej, a równie i zrobić ten jeden krok dalej? Przekroczyć nie tylko często wspomagani przez rodziców i tak zazwyczaj swoją granicę, ale i granicę państwa? jesteśmy zmuszeni do podjęcia pracy. Odkrywamy jak to jest: płacić rachunki, wynajmować mieszka Do tego też zachęcają uczelnie, studencka wy- nia, podpisywać umowy i załatwiać tysiąc problemów miana zagraniczna Erasmus + to program dla żąd- związanych z naszą dokumentacją, a to wszystko w nych przygód młodych śmiałków, którym nie straszny obcym języku! jest obcy język, inna kultura, wyprowadzka czy suchy ryż na obiad sześć razy w tygodniu. Erasmus to lekcja Myślę, że najlepiej podsumowuje to specyficzsamodzielności, którą nie wszyscy zdają na pięć, ale ne doświadczenie, jakim jest wymiana zagraniczna, jest to też lekcja, która na długo pozostaje w pamięci. uczucie, które towarzyszy sporej części poznanych przeze mnie Erasmusów. Ta dziwna mieszanka uczuć Z czym się należy liczyć jadąc na taką wymia- o gorzko-słodkim smaku, kiedy wsiadasz do samolonę? Przede wszystkim z tym, że nie zawsze będzie ła- tu i wiesz, że za godzinę zjesz ulubioną babciną potwo, ale suma summarum się opłaci. Co Was czeka? midorówkę w gronie najbliższych, a z drugiej strony Nie tylko błędy, które na pewno popełnicie czy drob- wiesz, że to koniec tej szalonej karuzeli, na którą wsiane przykrości losu, na które nie ma rady, ale też przy- dłeś parę miesięcy temu. Naprawdę nie wiadomo czy gody, wyzwania, nowi przyjaciele, niezapomniane śmiać się czy płakać, słynna jest już poerasmusowa chwile oraz mieszanka wybuchowa emocji: śmiech, depresja, która dotyka wielu po powrocie i zderzeniu płacz, smutek, złość, tęsknota i radość. z rzeczywistością. 6


REAKCJA Temat numeru

Co zyskałam?

Edynburg był pierwszym poważnym wej Po pierwsze satysfakcję, że przetrwałam. Wia- ściem w dorosłość, dał spełnienie w działaniu i rzecz domo, survival przede wszystkim. najcenniejszą - przyjaźń. Pozwolił mi dojrzeć, był jak zastrzyk energii, dał siłę, aby stawić czoła ważnym de Po drugie pewność siebie, zaufanie, w to, że cyzjom. Nocne spacery brukowanymi uliczkami gosobie poradzę. Niewiele rzeczy jest strasznych po ne- tyckiego miasta, rozmowy o życiu i szkockie krajobragocjacjach w obcym języku, kiedy terminy spieszą. zy mogą uleczyć nie jedną duszę. Po trzecie nowe znajomości, które otworzyły Zatem Paryż otworzył mnie na świat a Edynmnie na cały świat, pozwoliły poznać inne kultury, ję- burg na ludzi. Są to lekcje, które mam nadzieję dobrze zyki oraz światopoglądy. odrobiłam Po czwarte doświadczenia i momenty, których nie zapomnę, nie tylko te pozytywne chwile, kiedy wszystko się świetnie układało, ale i te kiedy było pod górkę, a ja miałam wątpliwości po co w ogóle wyściubiłam nos z Polski.

Jak można prosto odpowiedzieć na pytanie, co mi dał Erasmus? To łatwe: dał mi do myślenia.

Paryż nauczył mnie sztuki przetrwania, cierpliwości i mistrzowskiego zarządzania budżetem. Pokazał mi, jaką przyjemność sprawia poznawanie tego, co inne i nieznane, uwiódł urokiem metropolii i niekończących się możliwości. Bo gdy w nocy stoisz na Montmartre i u stóp masz miasto świateł mało co wydaje się niemożliwe.

Czuwaj

Zatem jeśli chcesz przeżyć pół roku na 8 m2 paryskiego poddasza z widokiem na La Défense, potrzebujesz dreszczyku emocji, niestraszne są Ci skor Po piąte kolejny dom, do którego można wra- piony i zatęchłe mieszkania, chcesz spełnić parę swocać. Bo nagle stajesz się obywatelem świata, a marze- ich marzeń, nawet tych, o których jeszcze nie wiesz nia sięgają dalej niż kiedykolwiek. i nie boisz się wywrócić świata do góry nogami to teraz już wiesz gdzie tego szukać. Co albo kto odgrywa znaczną rolę w tej przemianie, którą możemy przejść wyjeżdżając za granicę? Harcerzu, wędrowniku, wyjdź w świat, zobacz, Miasta bohaterowie – każde ma swój charakter i każ- pomyśl, pomóż czyli działaj, nabiera odrobinę innego de z nich dało mi coś innego. znaczenia.

Dh.Ola

7


REAKCJA Temat numeru

Maturalna gonitwa

Każdego roku w okresie wiosennym, uczniowie ostatnich klas szkół średnich kończą swoją edukację szkolną i przygotowują się do egzaminów maturalnych. Ich formuła często podlega pewnym modyfikacjom, aby lepiej sprawdzić wiedzę oraz umiejętności nabyte przez uczniów. Postanowiliśmy podjąć rozmowę z nauczycielem obcującym na co dzień z młodzieżą, która wielkimi krokami zbliża się do napisania swojego egzaminu dojrzałości. Pani mgr Barbara Januszewska-Hasiec, dawna instruktorka Hufca ZHP Ziemi Gliwickiej, zgodziła się odpowiedzieć na kilka naszych pytań. Jaka jest Pani opinia na temat nowej formuły matur? Czy kiedyś lepiej sprawdzała ona umiejęt- ności uczniów? Nowa formuła jest ukierunkowana przede wszystkim na sprawdzanie umiejętności, a w drugim rzędzie – wiedzy, i to bardziej pod kątem operowania nią. Zadania maturalne mają weryfikować umiejętność rozwiązywania problemów, a nie wyłącznie – opanowanie materiału określonego wymaganiami edukacyjnymi. Dla mnie, jako nauczyciela biologii, jest ważne, że nowa formuła kładzie nacisk na rozwijanie myślenia naukowego czyli umiejętności planowania doświadczeń, analizowania wyników i wyciągania wniosków. To właśnie eksperymenty pomagają zgłębiać nieznane obszary wiedzy i odpowiadają na „pytania zadane przyrodzie”. Dawna formuła egzaminów sprawdzała w większym stopniu wiedzę teoretyczną. Na czym polega rola nauczyciela w przygotowaniu do egzaminu? Rolą nauczyciela jest przede wszystkim kierowanie procesem uczenia się – pod tym ogólnym stwierdzeniem kryje się jednak wiele konkretnych działań, różnych na poszczególnych etapach przygotowania do egzaminu. Jednym z pierwszych jest umożliwienie uczniom dokonania analizy swojego potencjału i oceny szans na odniesienie sukcesu. Od tego będzie zależeć kolejne działanie – wybór kierunku dalszego kształcenia i, co za tym idzie, wybór przedmiotów zdawanych na egzaminie. Następny krok to wskazanie odpowiednich źródeł wiedzy i kontrolowanie poziomu nabytych umiejętności czyli przeprowadzanie sprawdzianów, powtórek, próbnych matur, rozwiązywaniu coraz trudniejszych zadań itp. W końcowym etapie przygotowania uczniowie często przejmują inicjatywę i, świadomi swoich mocnych i słabych stron, sami proszą o pomoc w konkretnych sprawach – nauczyciel jak najbardziej powinien to uwzględnić. 8


Jak się zmieniła młodzież i jej zainteresowania - czy skutkuje to zmianą przedmiotów i rozszerzeń? Nowa formuła egzaminu weszła dopiero niedawno, ale nastawienie młodzieży do szkoły, uczenia się i egzaminów ewoluuje i zmienia się ciągle. Wynika to z faktu, że żyjemy w erze Internetu. Dostępność wiedzy „na kliknięcie” powoduje, że młody człowiek zastanawia się, czy jest sens „wkuwać informacje” i zadaje sobie pytanie: po co mam się tego wszystkiego uczyć? Jednak nic nie zastąpi procesu przetwarzania informacji w naszym mózgu i aby mieć co przetwarzać, trzeba „wiedzieć”.

REAKCJA Temat numeru Zainteresowania młodych ludzi też się zmieniają, jednak cieszy mnie fakt, iż nie wszyscy realizują swoje pasje wyłącznie „wirtualnie” i są tacy, którzy wybierają kontakt z przyrodą, sport czy naukę gry na instrumentach muzycznych. Co do rozszerzeń, to od dawna dużą popularnością cieszą się klasy z rozszerzonymi przedmiotami ścisłymi i przyrodniczymi i to raczej się nie zmieniło. Nauka języków obcych jest teraz koniecznością, ale część osób chce również zdawać maturę międzynarodową, stąd wybór klas IB. Czy chciałaby Pani podzielić się jakąś radą dla tegorocznych maturzystów? To, że trzeba się uczyć systematycznie to ważne, ale i oklepane stwierdzenie. Uważam, że maturzysta powinien być „oczytany” to znaczy przyzwyczajony do przyswajania i wykorzystywania podanych informacji, bo np. na egzaminie z biologii jest to bardzo ważne. Takie korzystanie z różnych źródeł – nie tylko podręczników i zbiorów zadań, ale też popularnonaukowych opracowań, czasopism, edukacyjnych portali internetowych powoduje, że maturzysta nie będzie na egzaminie „zaskoczony” całkiem nową informacją, którą trzeba wykorzystać w poleceniu. A tak mniej poważnie – pamiętajcie, że na pracę mózgu wpływa również aktywność fizyczna, zwłaszcza takie ćwiczenia, które angażują obie połowy ciała. Pomaga to zsynchronizować pracę prawej i lewej półkuli, tak więc zachęcam wszystkich np. do nauki żonglowania, a przynajmniej do kreślenia np. kciukiem w powietrzu poziomych ósemek i śledzenia ich wzrokiem. Wszystkim tegorocznym maturzystom życzę, aby w arkuszu egzaminacyjnym znaleźli same „znajome” treści i polecenia oraz aby potrafili w pełni wykorzystać swoją wiedzę i umiejętności. Powodzenia! Rozmawiała pwd. Ewa Seweryn

9


reAKCJA

Czuj duch! Ksiądz Józef Tischner w swoich godnych polecenia rozważaniach zebranych w tomie pt. „Miłość nas rozumie” pisał: „Jeszcze nie tak dawno bez słowa «duch» nie można było powiedzieć nic istotnego o człowieku i czasach, w których człowiek żyje. Mówiło się więc o «duchu czasów», o «duchu praw», o «duchu narodu», o traceniu i odzyskiwaniu «ducha» przez pojedynczego człowieka. Nie było gorszego nieszczęścia niż to, gdy człowieka «opuścił duch». W czasach udręki powtarzano: «ducha nie tracić». A kto dziś pamięta o «duchu»? Słowo wyparowało z literatury, z historiografii, z polityki, pozostało jedynie w języku religii, gdzie pędzi żywot wygnańca.” No dobrze, a w harcerstwie? Czym dla nas, harcerek i harcerzy w XXI wieku jest ten „duch”? Zwyczajowo na pożegnanie śpiewamy piosenkę „Bratnie słowo”, w której powtarza „druh – druhowi, druhnie – druh”, że ma znać hasło: „Czuj duch!”. Hasło – czyli słowa, których celem jest zagrzewać nas do boju, które będą towarzyszyć nam zarówno podczas pełnienia służby, jak i w czasie odpoczynku. Czuj duch? Bądź gotów służyć! 10


reAKCJA

Istnienie dawnych ludzi było wprost zanurzone w przeżyciach duchowych: polując, siejąc i zbierając, obserwując niewyjaśnione zjawiska przyrody przebywali oni oko w oko z Absolutem. W ich prostych wierzeniach bogowie kontrolowali roczny cykl budzenia się i snu natury, obracali wielkim kołem losu; ci dobrzy szczodrze utrzymywali stworzenia przy życiu, a ci źli skazywali je na śmierć. Trudno tu o granicę sacrum-profanum; tylko jedność i życie zogniskowane na oddawaniu czci i wdzięczności bóstwu. Hołd jako codzienne czynności służące podtrzymywaniu życia ziemskiego. Pięknym gestem są chociażby pogrzeby szczątków zwierzyny urządzane przez północnoamerykańskich Indian – wyraz szacunku za nakarmienie; zwierzę było wszakże jednym z wcieleń Wielkiego Ducha.

to „duch, postawa wobec Boga, przejawy miłosierdzia w stosunku do ludzi.” Ta reguła ma swoje proste odzwierciedlenie w symbolice skautowego salutu: trzy wyprostowane palce oznaczają służbę Bogu, ludziom i ojczyźnie. Bi-Pi podkreślał także, że „religia może być tylko przeżyta, a nie nauczana” – pragnę zauważyć, że religijność skauta wpisuje się w całokształt pracy nad charakterem, wiedzą i umiejętnościami metodą skautową; jest to duchowość doskonalona przez uczenie w działaniu! Nasz polski skauting również trzyma się na mocnym fundamencie duchowym. Rota Przyrzeczenia rozpoczyna się słowami: „Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu...” Całym życiem – to znaczy zawsze, we wszystkim, czym się zajmuję, na 100% moich możliwości.

O kimś, kto rozumie, co się dzieje i ogólnie Biblia wielokrotnie zwraca uwagę chrześcijan zna się na rzeczy, mówimy zwyczajowo, że czuje bluna pełnię życia w Bogu. Na przykład w Pierwszym Li- esa. Na ile my, ludzie współcześni, możemy o sobie ście św. Pawła do Koryntian czytamy: „Przeto czy je- samych powiedzieć, że czujemy ducha? cie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10, 31). Wszystko, W symbolice wędrowniczej watry siła ducha cokolwiek czynicie. Średniowieczny mistyk Jan Ec- zasłużyła bezkonkurencyjnie na trzeci, największy khart von Hochheim, zwany Mistrzem Eckhartem, płomień. To teoria, w praktyce bywa inaczej. Rzeczydoda ponadto: „Jeżeli przy pracy mniej masz Boga wiście rozwój duchowy jest pomijany, spychany na w sobie niż w kościele, to nie masz go prawdziwie”. dalszy plan. Dlaczego? Nie tylko ogół czynności, które można by ująć określeniem praktyk religijnych, a może przede wszystkim Rozwój na płaszczyźnie ducha chyba najto właśnie nie one, lecz proste drobne rzeczy mają trudniej zmierzyć i zweryfikować, wymaga też niezbliżać wierzących do Boga. mało samozaparcia. Dla przykładu, próba na stopień harcerza orlego/harcerki orlej zakłada samodzielne Sir Robert Baden-Powell w „Skautingu dla podjęcie stałej służby w dziedzinie życia duchowego. chłopców” napisał o wychowaniu duchowym tak: Z czasów pracy w hufcowej Kapitule Harcerza Orlego „Każdy skaut musi należeć do jakiegoś wyznania reli- pamiętam, że wędrownikom nie tak łatwo przychogijnego i brać udział w jego nabożeństwach.” Niemniej dzi określenie swojego pola stałej służby na tym polu. jednak twórca skautingu pouczał skautmistrzów, by Problemem jest nie tyle „brak ducha”, ile brak regularnie wywierali wpływu poprzez narzucanie czy próby ności podejmowanych działań, stąd też jednorazowe nawracania chłopców „na dobrą drogę”, ale by raczej – ambitne, lecz krótkotrwałe – formy biorą górę nad motywowali ich do czynnego praktykowania tego wy- systematyczną duchową „pracą u podstaw”. Opiekun znania, w którym się wychowali. W swoich dziełach próby na stopień wędrowniczy powinien być szczei przemowach założyciel ruchu skautowego wielokrot- gólnie wyczulony na to „dopuszczalne minimum”. nie podkreślał znaczenie duchowości w kształtowaniu Powinien mieć na uwadze, że mimo wszystko jest to młodych, zaznaczając jednocześnie, że religijność to minimum, i że może jego probanta stać w tej chwili na „nie jest ofiarowane ubranie, które się wdziewa na więcej... Druga strona medalu to naturalność próby – niedzielę. Jest ona istotną częścią charakteru i rozwo- nie wolno nic na siłę, a zwłaszcza w sferze duchowej, ju duszy, nie zaś pokostem, który się nakłada” i że jest którą trzeba... no, czuć. 11


reAKCJA Rozwój duchowy, choć pozornie tak nieuchwytny i tajemniczy, rządzi się praktycznie tymi samymi prawami, co pielęgnowanie siły ciała czy siły rozumu. Wymaga stałej, systematycznej pracy, poświęcenia czasu i trudu, nierzadko też znalezienia odpowiedniego „trenera”, który pokieruje, doradzi, skoryguje ewentualne błędy. Jakie działania wpisują się zatem w nasz krąg zainteresowania? Praktykowanie wybranej wiary lub dopiero poszukiwanie duchowego miejsca dla siebie, zgłębianie filozofii i etyki (to z pogranicza ducha i rozumu), wreszcie wyrażanie siebie poprzez sztukę, kontakt z twórczością ludzką i przyrodą. Wiele tradycyjnych wschodnich sztuk walki kładzie nacisk na aspekt duchowy w ćwiczeniach. Ogólnie zatem – chodzi o poszukiwanie harmonii, pokoju ducha i odpowiedzi na zasadnicze pytania świata. W porządku, stwierdzi ktoś, ale przecież to wszystko brzmi bardzo górnolotnie i może nie jest dostępne dla wszystkich? Prawda? Niekoniecznie. Tak jak trzy płomienie tworzą jedną watrę, tak sfery ciała, rozumu i ducha idą ze sobą w ścisłym połączeniu – nie wolno zaniedbać żadnej z nich. Jak w takim razie najprościej przystąpić do ćwiczeń w „duchowej siłowni”? Czy opracowano jakiś nieskomplikowany plan treningowy dla początkujących? Za benedyktynem Davidem Steindlem-Rastem polecam zasadę „Stój – patrz – idź”. Cóż, dla wędrownika brzmi chyba nieco znajomo...? Spokojnie, nie musisz od razu być „wierzący”, a jeśli potrafisz przejść przez jezdnię (która to czynność rządzi się tymi samymi trzema prawidłami), to już w ogóle dasz sobie radę! Stój – zatrzymuj się w tym, co robisz, aby dać sobie czas na refleksję. Patrz – przyglądaj się sobie i otoczeniu, poznawaj motywy działania siebie i innych. Idź – działaj, rób co należy i koryguj swe błędy. Spróbuj poczuć wdzięczność. Wdzięczność za proste rzeczy, za dany moment i nadarzające się okazje do czynienia dobra. To uczucie jest jak powiew wiatru albo bicie serca – trzeba się skupić i wsłuchać, by prawdziwie zdać sobie sprawę z jego istnienia. Obecnie bardzo rzadko przyznajemy sobie wspaniały przywilej refleksji; zadanie utrudniają media podsuwające pod nos gotową, przeżutą i przemieloną treść, którą przyswa-

12

jamy bez zastanowienia. Głównym wrogiem jest tutaj lenistwo, no i przyzwolenie na bylejakość działania. Instruktor lub wędrownik, czyli „finalny produkt” Związku Harcerstwa Polskiego to człowiek, który wypracował własny sposób postrzegania otaczającej go rzeczywistości, który odnalazł swoją wiarę, identyfikuje się z nią i ją praktykuje. Dla dalszego rozwoju i wzmocnienia – moim zdaniem ten proces nigdy nie ma końca – prowadzi rozmowy z autorytetami: rodziną, przyjaciółmi, drużynowym, opiekunem próby, kierownikiem duchowym. Daje sobie czas na przemyślenia i osobistą informację zwrotną. Można by rzec: jest refleksyjny. Instruktorze! Nie bój się manifestować swojego przywiązania do wiary i praktykować, w ciągu roku harcerskiego czy też na obozie, obrzędy religijne. Dobrym przykładem zachęcisz i podniesiesz swoich wychowanków na duchu, wzniecisz w nich potrzebę „czegoś więcej”. Może podobnie jak wyznaczasz rano czas na ćwiczenia ciała, by dobrze rozpocząć dzień, wieczorem zarządzisz symboliczne pięć minut dla ducha, aby móc dobrze ów dzień zakończyć? Wystrzegaj się za to radykalizmu religijnego – nie ma chyba nic, co bardziej zniechęcałoby młodych ludzi do kultywowania w sobie ziarna wiary. Wędrowniku! Zadbaj proszę o siebie i nie zapominaj o stałej potrzebie działania w dziedzinie rozwoju duchowego. Tytułem zakończenia o słowo poproszę jeszcze sir Baden-Powella: „Prawdziwy system wychowawczy domaga się obecności Boga. Tego Boga, który nie ma wycelowanej w nas broni dla karania, ale który uśmiecha się i dodaje nam odwagi, abyśmy się stali rzeczywiście ludźmi w stosunku do Jego wielkiego arcydzieła, jakim jest przyroda.” A zatem – uśmiechu i odwagi, i pogody ducha, abyśmy potrafili stać się rzeczywiście ludźmi na miarę „czegoś więcej”. Czuj duch! phm. Michał Janerka


reAKCJA

Kosmoharcerz Kosmopolita. To pojęcie, za którym kryje się osoba negująca podziały kulturowe czy terytorialne. Nie uważa się za reprezentanta konkretnego narodu, a za przedstawiciela całego świata. Często kosmopolitą nazywamy osobę, która podróżuje, mieszka w różnych odległych zakątkach świata. Przez co ma tą możliwość poznawania wielu różnych kultur. Kosmopolak to pojęcie, o którym pisał Jacek Kaczmarski tak - „Hasło Kosmopolak, to jest Polak, który potrafi żyć na świecie nie tracąc polskości, potrafi żyć w Polsce nie tracąc światowej perspektywy, wartości, które daje wiedza o ludziach z całego świata.”

Fajnie, i co z tego?

Kosmoharcerstwo, jak ostatnio lubię nazywać opisanych wyżej harcerzy, to korzyści dla nas i dla naszego środowiska. Każdy wyjazd to ogromna przygoda i mnóstwo osobistej satysfakcji. Po za tym każda nowa znajomość to nowe możliwości. Okazuje się, że mamy w naszej organizacji tak ogromny przekrój specjalistów w różnych dziedzinach, nic tylko korzystać. Wymieniać się pomysłami, doświadczeniem, angażować się we wspólne projekty. Telefony, Internet, media społecznościowe to nieprzeceniony dar naszych czasów. Jesteśmy w ciągłym kontakcie ze wszystkimi. Wykorzystajmy to!

Kto w takim razie może kryć się za pojęciem „kosmoharcerz”? Piszę ten tekst, aby was zachęcić do zostania kosmoharcerzami. Żyjemy w czasach, kiedy komuni Harcerz, który nie zamyka się na swoje lokalne kacja i możliwość poruszania się nie była nigdy wcześrodowisko – hufiec, szczep, drużynę. Chętnie podró- śniej łatwiejsza. Nasz Związek oferuje mnóstwo imżuje, jeździ na zloty, rajdy, konferencje. Poznaje no- prez i okazji do wyjazdów. Korzystajcie z tego. Jedźcie wych ludzi, inne środowiska, inne zwyczaje i poglądy i wracajcie do swoich środowiska z nową energią, pona harcerstwo. mysłami i możliwościami. Mam tę możliwość, że stosunkowo często jeżdżę po Polsce. Jest to dla mnie ogromna frajda i okazja do poznania mnóstwa wspaniałych ludzi. Po pewnym czasie uświadomiłem sobie pewne zjawisko, które zainspirowało mnie do napisania tego tekstu. Prosta sytuacja – jadę w jeden koniec Polski i poznaję grono osób, po powrocie nasza znajomość jest oczywiście pieczętowana dodaniem siebie do grona znajomych na Facebook’u. Innym razem jadę w inny koniec Polski i poznaję nową grupę harcerzy i co się okazuję? Że pierwsza i druga grupa zna się między sobą. Sytuacja powtarza się wielokrotnie. Na różnych wyjazdach, w różnych częściach kraju spotykam nowe twarze, ale zawsze spotkam tam grono osób, które widziałem już wcześniej, w innym zakątku Polski. To pokazuje w fajny sposób, że istnieje pewna grupa, może środowisko, „harcerzy ogólnopolskich”.

Inną sprawą, którą jeszcze chcę się podzielić to to, że uwielbiam, gdy się okazuje jacy jesteśmy podobni. Co przynajmniej dla mnie nie było zawsze takie oczywiste. Jesteśmy dużą organizacją, w średniej wielkości kraju. Mamy długą historię i wspólne podstawy i tradycję, a mimo to można by się spodziewać, że nie tak od razu można znaleźć wspólny język z harcerzem mieszkającym kilkaset kilometrów ode mnie. A jednak, mnóstwo wspólnych tematów, te same problemy niezależnie od regionu, miejsca zamieszkania – miasta czy wsi, od progu można złapać „te same fale” z każdym, życzę, aby każdy wędrownik się o tym przekonał. Wtedy czuję, że naprawdę jesteśmy wielką harcerską rodziną i nie jest to tylko hasło, ale fakt. pwd. Michał Kulasek 13


reAKCJA

Oswojenie z ZHR Tytułem wstępu Harcerstwo polskie na przestrzeni pierwszych lat swojego istnienia (w drugiej dekadzie XX wieku) rozrastało się spontanicznie na terenach przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Niejednorodna struktura organizacyjna była rezultatem sytuacji politycznej Polaków, żyjących w trzech zaborach. Granice między zaborami utrudniały łączność, a warunki działalności były odmienne. Różnorodność wynikała też z prostego faktu – zastępy harcerskie powstawały samorzutnie, tam gdzie docierały informacje o skautingu i znajdował się wódz, który zapalał do wspólnego działania. Formalne ujednolicenie (zjednoczenie lokalnych komend) nastąpiło dopiero kilka lat później – w 1918, gdy z lwowskiego Związkowego Naczelnictwa Skautowego, Związku Harcerstwa Polskiego w Królestwie Polskim i innych ośrodków pracy skautowej powstał jeden ogólnopolski Związek Harcerstwa Polskiego. Nie był on do końca jednolity, aż do wybuchu II wojny światowej trwały metodyczne spory o cele i środki działania harcerstwa w niepodległym państwie polskim. W tym czasie powstawały idee harcerstwa wyznaniowego, harcerstwa bez struktury, harcerstwa powszechnego, odpowiadające na potrzeby młodzieży robotniczej, starszej młodzieży, młodzieży pochodzenia żydowskiego, dorosłych harcerzy. Harcerstwo o wielu obliczach, choć wierne tym samym ideałom i intensywnie rozwijające się. Później przyszły czasy kolejnego życiowego egzaminu, który harcerstwo zdawało z bronią w dłoni, często również poprzez ofiarę życia. Następne lata to próby wykorzystania harcerstwa jako narzędzia politycznego nowej władzy. Zburzono organizację, która po wojnie spontanicznie odrodziła się na wzór przedwojennego ZHP, zmieniono jej cele i środki (film „Dreszcze” obrazuje jeden z pierwszych etapów tego groteskowego okresu z dziejów harcerstwa). Harcerstwo masowe, prowadzone przez kadrę często bez powołania do pracy z młodzieżą, pełniącą swoje obowiązki na państwowym etacie, w głównej mierze ze wskazania partyjnego. Kadrę nie szanującą Prawa Harcerskiego, która lekceważyła etos instruktora harcerskiego wychowującego swoim osobistym przykładem. Kadrę konformistyczną, która przyjmowała bez sprzeciwu wszystkie zalecenia i de14

cyzje władz komunistycznych, mimo ich szkodliwości dla ruchu. Harcerstwo ma szczęście być ruchem kreowanym w dużej mierze oddolnie, w bezpośredniej relacji harcerzy z drużynowym, dlatego pomimo przeciwności, część środowisk utrzymała wartości przedwojennego harcerstwa – środowiska te stawały się ośrodkami odnowy harcerstwa w swoich okolicach. Tak, jak na arenie krajowej następowała konfrontacja z władzą komunistyczną, tak samo w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w Związku Harcerstwa Polskiego narastał konflikt z wewnętrzną opozycją ideową. Charakteryzował ją bunt wobec rzeczywistości, w jakiej funkcjonowało harcerstwo, często mający swój zewnętrzny wyraz w demonstracyjnym przywiązaniu do munduru harcerskiego (wzorowanego na tym noszonym przed wojną). Kręgi Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego powstawały w oparciu o tradycyjne środowiska harcerskie w całej Polsce w latach 19801981. Środowiska takie istniały w Krakowie, Warszawie, Trójmieście. Impulsem do działania stał się przykład kręgu warszawskiego, a podstawą programu - List otwarty instruktorów ZHP ze środowiska krakowskiego (zainteresowani odnajdą w Internecie treść listu i ocenią, na ile dzisiejsze harcerstwo realizuje tamte postulaty). Niewiele później zaczęły powstawać kolejne kręgi (również w Gliwicach), a w celu uporządkowania działań tego ruchu powołano Radę Porozumienia KIHAM. Kręgi postulowały zmiany mające na celu odnowę harcerstwa poprzez, między innymi, powrót do założeń harcerstwa przedwojennego (stopnie, sprawności, redakcja Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego). Inicjatywę poparł hm. Stanisław „Orsza” Broniewski, dawny Naczelnik Szarych Szeregów, który wygłosił apel do instruktorów o manifestowanie postawy przestrzegania Prawa Harcerskiego przez umieszczenie na mundurze symbolicznej liczby „10” na lilijce instruktorskiej. Proponowane zmiany nie zostały zaakceptowane przez władze Związku, a sam ruch programowo-metodyczny, jakim był KIHAM został rozwiązany w następstwie wprowadzenia w PRL stanu wojennego. Środowiska związane z tym ruchem działały nadal i dążyły do odnowy w ramach struktury ZHP, kontynuując programowo pracę kręgów im. A. Małkowskiego.


reAKCJA

Poruszenie wywołane aktywnością KIHAM-ów, z jednej strony spowodowało powrót wielu kolejnych środowisk do przedwojennego nazewnictwa stopni czy Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego, na przekór ówcześnie obowiązującym regulaminom i statutowi ZHP. O umundurowanie nie trzeba było już walczyć, gdyż „spóźnione” władze Związku w międzyczasie uchwaliły zmiany, przywracające tradycyjny mundur w miejsce piaskowych koszul z czerwonymi krajkami. Z drugiej jednak, to właśnie wtedy niektóre środowiska decydowały się na opuszczenie struktur Związku Harcerstwa Polskiego, dając początek Niezależnemu Ruchowi Harcerskiemu. Następne lata owocowały dalszym odchodzeniem drużyn i instruktorów z macierzystej organizacji . Często wymuszonym, gdyż niepokornych instruktorów, którzy odbierali Przyrzeczenia zgodnie ze starą rotą (zawierającą słowa służby Bogu, Polsce, bliźnim, zamiast wierności sprawie socjalizmu), czy też umundurowani, wraz ze swoimi drużynami uczestniczyli we mszach świętych - usuwano z organizacji pod pretekstem nieprzestrzegania statutu ZHP. Rok 1989 to czas rozpoczynających się zmian ustrojowych. Harcerska opozycja wyrastająca ze środowisk KIHAM i NRH była jednak niejednolita, rozdarta w swoich dążeniach i celach – czy walczyć o Związek Harcerstwa Polskiego i jego tradycję, o to, by oczyścić go z naleciałości czasów komunizmu? A może odciąć się i tworzyć własną organizację harcerską o nowej jakości? Nurty te były reprezentowane w powstających wtedy organizacjach – tzw. małym lub pierwszym Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej i Związku Harcerstwa Polskiego z dopiskiem w nazwie - rok założenia 1918 (gdyż ZHP, zgodnie z interpretacją ówczesnych władz harcerskich, zaczynał swoją historię w roku 1956, odcinając się od imperialistycznych korzeni przedwojennej organizacji). Rozłam ten znacznie osłabił tendencje do odnowy wewnątrz ZHP. Był to czas trudnych decyzji – część instruktorów powróciła do macierzystej organizacji, inni budowali od podstaw ogólnopolski ZHR istniejący do dziś. Z perspektywy czasu twórcom i kontynuatorom idei Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej zarzu-

cić można, iż poświęcili się tworzeniu nowej organizacji, zamiast zadbać o odzyskanie i odnowę Związku Harcerstwa Polskiego, gdy było to jeszcze możliwe, na fali przemian ustrojowych. ZHR nie osiągnął pełnego sukcesu w swoim działaniu, gdyż nie rozwinął się na tyle, by przejąć wiodącą rolę – być może, gdyby wtedy udało się wypracować kompromis pomiędzy różnymi grupami działającymi na rzecz odnowy harcerstwa, moglibyśmy mieć dziś wciąż jedną, spójną i silną organizację harcerską. A jak wyglądał Związek Harcerstwa Polskiego po zmianach ustrojowych? Władze różnych szczebli ZHP szybko przyjęły tradycyjne badenpowellowskie wartości przedwojennego harcerstwa (te wartości, system stopni i Boga w Przyrzeczeniu, za których stosowanie wyrzucały ze Związku ledwie parę lat wcześniej) – głównie dzięki zabiegom osób takich, jak hm. Stefan Mirowski, wracających do macierzystego związku, aby pokierować jego odnową. ZHP nie dokonał jednak żadnego wewnętrznego rozrachunku za powolne niszczenie i zniekształcenie organizacji w latach 1956-1989, poza wydaniem kilku symbolicznych uchwał czy stanowisk. Harcerstwo upolitycznione, komunistyczne, z dnia na dzień „stało się” harcerstwem demokratycznej, wolnej Polski. Niektórzy instruktorzy, zasiadający we władzach – sądach, radach, komendach i komisjach różnych szczebli, podejmując decyzje zgodne z linią rządzącej władzy (czasem przy okazji funkcji harcerskich byli również kontaktami operacyjnymi czy tajnymi współpracownikami organów bezpieczeństwa, donosząc na swoich podwładnych) w kolejnych latach znów byli wybierani na funkcje i otaczani szacunkiem jako seniorzy harcerstwa. Dziś jesteśmy liczni, otwarci na zmiany - wdrażamy nowe strategie i programy, rozbudowujemy agendy wspierające drużynowych w ich pracy. Obecnie Związkiem kierują już młodsze pokolenia instruktorów, a o tej przeszłości zazwyczaj się nie pamięta – odbudowujemy się, choć szkody wyrządzone w przeszłości nadal wybrzmiewają echem. 15


reAKCJA Jaki dziś jest Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej po 25 latach działania? Porównując liczbowo do ZHP, ZHR jest niewielki – liczy niespełna 20 tysięcy zuchów, harcerzy i harcerek. Jest przy tym stabilny, utrzymując podobny stan liczbowy niemal od początku istnienia. Wielkość tej organizacji powoduje, że wprowadzanie zmian w jej strukturze jest dużo prostsze, niż w pięciokrotnie większym i bardziej zróżnicowanym ZHP. Nacisk na brak koedukacji, moim zdaniem, ułatwia pracę wychowawczą w jednostkach, pozwalając na lepsze jej zindywidualizowanie względem potrzeb młodzieży. Na dużą uwagę zasługuje kategoryzacja drużyn w organizacji męskiej, będąca systemem wsparcia i oceny pracy programowej, która w prosty i przejrzysty sposób wyznacza kolejne etapy rozwoju drużyn, dając tym samym konkretne cele do osiągnięcia przez drużynowego. Uważam, iż jest to bardziej przydatne narzędzie, niż większość naszych centralnych propozycji programowych (zainteresowani na pewno dotrą do regulaminów kategoryzacji na stronach internetowych ZHR). Z dużą zazdrością obserwuję organizację obozów środowisk ZHR, które często są niewielkimi samodzielnymi obozami drużyn (podczas gdy w naszych obecnych realiach obóz wyłącznie jednej drużyny czy też obóz w lesie, bez murowanej bazy bywają ciężkie do wyobrażenia...). W dniach 1-3 kwietnia 2016 r. odbył się XV Zjazd ZHR. Pomimo późnych godzin, w których kończyły się obrady, miałem okazję śledzić relację z tego wydarzenia. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, co mogłem zaobserwować w relacji internetowej. Wyraźna i szczera wizja harcerstwa przedstawiona przez kandydatów na główne funkcje w Związku (w dodatku mnóstwo pytań od delegatów odnoszących się zarówno do programów proponowanych przez kandydatów, jak też do ich poglądów na inne sprawy dotyczące harcerstwa). Cieszy także to, że głosy w dyskusji podczas zjazdu często dotyczyły wspierania drużynowych. Szczególnie mocno zapadły mi w pamięć słowa jednego z kandydatów na funkcję naczelnika organizacji harcerzy – hm. Marka Gajdzińskiego, który w swoim pomyśle na pracę z kadrą zaprezentował wizję: „[...] aby każdy instruktor, podejmując funkcję drużynowego wiedział, że oczekujemy od niego, że będzie tę funkcję pełnił przez minimum 3-4 lata i dodatkowo, że w ciągu tych 3-4 lat będzie zdobywał kolejne stopnie instruktorskie powiększając swoje kompetencje instruktorskie w dziedzinie wychowawczej, czyli posługiwaniu się metodą harcerską w działalności wychowawczej z młodzieżą.”. Uważam, że takie podejście do drogi i czasu zdobywania stopni instruktorskich (szczególnie tych wyższych) powinno zaistnieć także w Związku Har16

cerstwa Polskiego. Jest to kwestia aktualna zwłaszcza teraz, gdy Rada Naczelna rozważa i konsultuje zmiany w naszym systemie stopni instruktorskich. Podsumowanie W naszym kraju istnieje wiele organizacji o charakterze skautowym lub harcerskim. Większość z nich ma wspólne korzenie w Związku Harcerstwa Polskiego. Różnią się głównie rozłożeniem akcentów na zasady czy cele działania. Szanuję to. Nie podobają mi się podziały w harcerstwie – głównie dlatego, że za podziałami zazwyczaj stoi niechęć, jaką obdarzają się (często obustronnie, z powodu narosłych stereotypów) organizacje. Szczególnie boli mnie tragiczne w konsekwencjach poróżnienie ZHP i ZHR. Czasem zapominamy, że jesteśmy praktycznie takimi samymi harcerzami, że zamiast postępować w duchu jednakowo brzmiącego w obu organizacjach czwartego punktu Prawa Harcerskiego doszukujemy się zysków lub strat we współpracy. Doświadczyłem tego osobiście z obu stron. Mimo wielu różnic w naszej kulturze organizacyjnej widzę też sporo podobieństw. Chciałbym doczekać dnia, w którym się zjednoczymy (tak, jak chciała tego część instruktorów niezależnego harcerstwa), bo nasze rozwiązania metodyczne, ideały i struktury pozwoliłyby na dynamiczny rozwój ruchu harcerskiego. W chwili obecnej połączenie to raczej tylko utopijne marzenie. Przez istniejące podziały często nie mówimy jednym głosem, a przecież chodzi nam o to samo. Od dawna zastanawiam się, ile jest jeszcze harcerstwa w harcerstwie? Ile można w nim wprowadzić zmian, żeby nadal pozostało harcerstwem? Ile z naszej tożsamości straciliśmy przez lata PRL-u, jak pozbierać i rozpowszechnić to co cenne w naszym ruchu? Uważam, że wiele takich okruchów dobrego harcerstwa tkwi lokalnie w ZHP, a także w innych organizacjach powstałych na kanwie naszych wspólnych korzeni dlatego warto nawiązywać współpracę, obserwować działania innych środowisk, czy właśnie tych organizacji, które poszły swoją własną drogą. Kończąc ten tekst chciałbym życzyć powodzenia w pracy harcerskiej gliwickiemu środowisku ZHR - 1 Gliwickiej Drużynie Harcerzy „Ihlathi” i Samodzielnemu Zastępowi Harcerek „Sowy”. Czuwaj! phm. Łukasz Jurkiewicz


Zielonooki potwór W poprzednim numerze napisałam o problemach wychowawczych i o problemach w kontaktach z rodzicami. Z radością przyjęliśmy komentarze, że w Waszej harcerskiej pracy nie mieliście tak przykrych doświadczeń. Radość była krótka, bo tuż po przeczytaniu spływających od Was wiadomości wyłonił się ze mnie zielonooki potwór i tym razem, wyjątkowo, nie był to Hulk. Kochani Czytelnicy, mimo prób, nie potrafię zachować się po rycersku i najzwyczajniej w świecie Wam zazdroszczę. Instruktorska służba zawsze przynosi ogromną satysfakcję i jest bardzo pouczająca – dla starego wyjadacza nie istnieje stwierdzenie bardziej oczywiste. Nieoceniona jest rola środowiska działania i wielu z Was może sobie nawet nie zdawać sprawy jak wielki ma ono wpływ na codzienną pracę. Jeśli faktycznie nie wiecie, budzicie we mnie zielonookiego potwora. Swego czasu miałam przyjemność pracy ze wspaniałymi ludźmi - chętnymi do działania, zdolnymi, ambitnymi. Niestety harcerze, choć gatunek dziwny i specyficzny, nie biorą się z kapusty, nie przynoszą ich też bociany. Harcerze, jak wszyscy inni ludzie, mają rodziny, które bywały problematyczne. Nie zrozumcie mnie źle, na swojej instruktorskiej ścieżce spotkałam cudownych Rodziców przez duże „r”, którzy byli ogromnym wsparciem. Niestety – byli w mniejszości. W trosce o wizerunek (jak mniemam), ZHP pokazuje tylko to, co wygląda na wspaniałą zabawę i fantastyczną okazję do pobrania życiowych nauk. Słusznie – trzeba pokazywać, co jest w naszej organizacji najlepsze. Dziwi mnie jednak pomijanie trudnych elementów naszej pracy, a nie wierzę, że tylko ja miałam pod górkę. Moi wspaniali harcerze pochodzili w dużej mierze z trudnego środowiska lokalnego. Wysokie bezrobocie w okolicy i niewielkie perspektywy na poprawę sytuacji, rzutowały na harcerską pracę. Rodzice harcerzy nie mieli dla nich czasu, bo potrzebowali trzech etatów żeby utrzymać rodzinę. Dla innych – nie chcieli mieć czasu. Nikt nie robił z tego sekretu, nikt nie zamiatał pod dywan, a rodzinne sekrety wychodziły szybko. W atmosferze wzajemnego zaufania i zrozumienia harcerze nie udawali, że nie jadą na obóz, bo mają ciekawsze plany – siedemset czy osiemset złotych to nierzadko budżet nie do przeskoczenia. Biwak, który kosztuje osiemdziesiąt złotych – zapomnijcie. Z pustego ani Salomon nie naleje.

reAKCJA Jak to zwykle bywa, każdy kij ma dwa końce. Moje doświadczenia były ciężkie i może dzięki temu tym cenniejsze. Najdrobniejsza pomoc i wsparcie, którego doświadczyliśmy ze strony Rodziców były dosłownie na wagę złota. Ciepła herbata przyniesiona przez wspaniałego Rodzica po kilkugodzinnej zbiórce na mrozie w życiu tak bardzo mi nie smakowała i choć rozgrzewała, milej na sercu robiło się słysząc zwykłe szczere „dziękuję”. Tym bardziej doceniałam te proste gesty, słysząc w Hufcu narzekania, że mało funduszy przyszło z akcji 1% dla ZHP. Chociaż zabrzmi to brutalnie łatwo wpaść w sidła i w myśl powiedzenia oczekiwać całej ręki. A tu tylko palec. Palec w postaci – zawieziemy, podwieziemy, zorganizujemy. Słowem – pomożemy. Właśnie ten palec wprawiał mnie w ogromną zazdrość. Bo dzięki tym zasobom – ludzkim (w postaci fantastycznych Rodziców) i finansowym – praca drużyny była taka prosta. I z tym większym smutkiem patrzyłam, jak łatwo dojść do wniosku, że jednak za mało. Nie mam nic przeciwko dbaniu o wizerunek. Czasy się zmieniają i to jak nas postrzegają na zewnątrz rzutuje na to, czy Rodzic zdecyduje się wysłać swoją pociechę do harcerstwa czy inne zajęcia. Pokazujmy się z jak najlepszej strony i dawajmy z siebie wszystko, ale nie zapominajmy o Misji ZHP. Nic tam nie ma o świetnej zabawie, kolorowych zdjęciach w prasie i rozkazie uśmiechania się. Naszą misją jest wychowanie. Udawanie, że wszyscy mają równy start w życie i takie same możliwości nijak nie przyczyni się do tego ważnego procesu. Wam, pracującym ze Wspaniałymi Rodzicami i z wielkim wsparciem wspólnoty lokalnej, pomimo ukłucia zazdrości, życzę żebyście jak najlepiej wykorzystali te okoliczności i nie zapominali o wdzięczności. Wam, którzy macie pod górkę, a którzy pewnie istniejecie, życzę mnóstwa siły i odwagi. Na pewno Wam się przyda, ale nie rezygnujcie. Co Was nie zabije to Was wzmocni, a satysfakcja jest gwarantowana. Miejmy nadzieję, że należę do wymarłego gatunku i każdy jeden Drużynowy będzie w stanie obudzić we mnie zielonookiego potwora. Nic nie ucieszy mnie bardziej. Izabela Julke 17


REAKCJA Wędrownicy

Nie rozumiem. Zwykłe, proste zdanie. Czasownik rozumieć w pierwszej osobie liczby pojedynczej, zaprzeczony przez partykułę nie. Stwierdzamy nim fakt, że jakaś informacja, prośba czy polecenie, z różnych przyczyn, nie zostało przez nas pojęte, spostrzeżone czy odebrane. Prostota tej konstrukcji wpłynęła na to, że zdanie ma bardzo szeroki zakres znaczeń. To z kolei powoduje, że stosujemy je bardzo często. Zastanówmy się nad dwoma przykładami jego użycia.

punktu widzenia, aby choćby słabe połączenie miało szansę zaistnieć. Bardzo często w naszej harcerskiej wspólnocie zachowujemy się tak, jak ci uparci słuchacze. Przekonani do swoich racji, nie chcemy dopuścić do ich zmiany. Czasem tylko dlatego, że ktoś jest z innego środowiska czy drużyny. Odrzucamy czyjeś poglądy, czyniąc swoje najważniejszymi. Argumenty rodem z przedszkola (A bo ja go nie lubię…) wystarczają, aby kogoś skreślić. Niestety, długotrwały brak zasięgu skutkuje zaostrzeniem konfliktów. Każde współpraca jest nieprzyjemnym przymusem. Znie Jako pierwszy rozważmy przypadek, w któ- chęceni rezygnujemy, myśląc, że to jedyne rozwiązarym w trakcie rozmowy telefonicznej ktoś oznaj- nie. mia nam, że czegoś nie rozumie. Wśród wielu przyczyn takiej sytuacji możemy wskazać najpewniejszą A może spróbujmy inaczej? Może na naz nich - problem z zasięgiem. Po dojściu do takiego stępnej zbiórce, spotkaniu czy odprawie popatrzmy wniosku, od razu przeciwdziałamy, szukając miejsca, z innej strony. Może dwa metry dalej złapiemy wreszcie w którym dalsza rozmowa będzie możliwa. Uznajemy łączność, znajdziemy zrozumienie. Szukajmy go w najtę czynność za oczywistą, dziwnym zacho- prostszych sytuacjach. Dajmy dokończyć, wczujmy się waniem byłoby uparte stanie w miejscu w czyjś problem, pytajmy. Te drobne czynności poz przekonaniem, że ja przecież mam zasięg. zwalają naprawiać i budować relacje między ludźmi. Jeśli jednak, mimo wszelkich prób, nic się nie zmieni, Teraz przyjrzyjmy się innej scenie. Jesteśmy nie poddawajmy się. Pamiętajmy, że aby połączenie na spotkaniu organizatorów ważnego przedsięwzię- było możliwe, obie strony muszą złapać zasięg. Pocia. Tryskamy entuzjazmem – wpadliśmy na genial- czekajmy, a może druga osoba, widząc rękę wysuniętą ny pomysł dotyczący naszej imprezy. Gdy wreszcie w jej stronę, również zrobi krok w poszukiwaniu zrozdołaliśmy zdobyć głos, przedstawiamy z ochotą zumienia. naszą propozycję, oczekując odmalowania się tych samych emocji na twarzach słuchaczy. Tylko że… Życzę tego nam wszystkim z całego serca! na ich twarzach widać coś kompletnie innego. Po chwili ciszy ktoś stwierdza - nie rozumiem. Jeszcze Szara Szeregowa nie tracimy nadziei, staramy się lepiej zobrazować naszą koncepcję. Jednak gdy i to nie odnosi skutku, PS. Podpis autorki to nie chochlik drukara na twarzach odbiorców wciąż widnieje niezrozumie- ski. Celowo omijam tą część, aby umożliwić Wam, nie, milkniemy i siadamy zrezygnowani. Przez naszą Drodzy Czytelnicy, lepszy odbiór tego tekstu. Niegłowę przewija się kołtun myśli, które domagają się ważne, jak się nazywam, z jakiej jestem drużyny odpowiedzi na pytanie: Dlaczego mnie nie rozumieją? i ile mam lat. Chciałabym tylko, żebyście spróbowali złapać ze mną zasięg. Jeśli nie ma go tam, gdzie wła Pytamy, choć przyczyna tej sytu- śnie siedzicie, spróbujcie stanąć gdzieś indziej. Proszę, acji jest dokładnie taka sama, jak w pierwszym szukajmy zrozumienia. przypadku – brak zasięgu. Z tą różnicą, że na spotkaniu nikt tego zasięgu nie szuka. Nikt nie spróbował przesunąć się nawet o krok. Nikt nie zmienił swojego 18


Początki harcerstwa w Gliwicach W ubiegłym roku, pod koniec września nasz hufiec hucznie obchodził 95-lecie swojego istnienia. Weeknd pełen atrakcji, gala instruktorów byłych i obecnych, gra terenowa hufca, wspólny apel. Jednak kto z nas interesował się tym, co przez prawie wiek działo się z harcerstwem w Gliwicach. Pierwsze drużyny na Górnym Śląsku powstały na terenie dzisiejszych Piekar Śląskich. Były to lata 1913-1914. Niestety działalność przerwała I wojna światowa. Pierwsza drużyna na terenie Gliwic, a dokładnie w Wójtowej Wsi powstała po wojnie. Za datę umowną rozpoczęcia działalności przyjęto 4 kwietnia 1920. Drogą wyboru pierwszym drużynowym został Jan Grzbiela. Bohaterem drużyny były Tadeusz Kościuszko. Następne drużyny powstały w Sośnicy i Knurowie. Kluczową datą jest pierwsze przyrzeczenie złożone w Gliwicach. Ta uroczysta chwila miała miejsce na początku listopada 1920 roku. Warto wspomnieć, że zbiórki drużyn odbywały się na dobrze znanych przez nas Wilczych Dołach. Z końcem I wojny światowej Polska odzyskuje niepodległość po 123 latach. Niestety Śląsk nie wchodził w tereny odrodzonego państwa. Powstawanie pierwszych drużyn w Gliwicach wiąże się z II powstaniem śląskim. Zbliżał się plebiscyt, który miał zdecydować o przynależności Śląska do reszty Polski. W związku z dużym zapotrzebowaniem na wyszkolonych instruktorów harcerskich zorganizowano kursy. Jeden z nich odbył się w Wójtowej Wsi. Został zorganizowany przez Jana Beka, który bardzo szybko został pierwszym komendantem Hufca Gliwice. W międzyczasie odbyło się już III powstanie śląskie, w którym walczyli harcerze z drużyny im. Tadeusza Kościuszki. Po powstaniach i plebiscycie Gliwice zostały przyznane Niemcom, wielu harcerzy opuściło miasto w obawie przed represjami i aresztowaniami. Do odbudowania poprzedniego stanu harcerstwa na Śląsku przystąpili Jan Przybyła, Jan Bek, Wanda Jordanówna i Jan Grzbiela. Dwójka z nich (Grzbiela i Bek), wyjechali na 1,5 miesięczny kurs do Piwnicznej. Po powrocie udało się im ożywić 19 drużyn działających przed plebiscytem. Warto dodać, że powstały nowe drużyny: w Sośnicy, Kozłowie i Żernikach. W okresie przed II Wojną Światową Hufiec Gliwicki, a dokładnie Hufiec Gliwicko-Zabrski (obejmował on powiat gliwicki i zabrski) należał do Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech. W latach przedwojennych na Górnym Śląsku wydarzyło się wiele ważnych rzeczy dla naszego Hufca. M.in. w Gliwicach odbył się Walny Zjazd ZHP w Niemczech, na którym z Gliwic wybrano na za-

REAKCJA Wędrownicy stępcę przewodniczącego związku Artura Aulicha. Dwa lata przed rozpoczęciem wojny nastąpił podział Hufca Gliwicko-Zabrskiego. Od tej pory jest to Hufiec Gliwice, prowadzony przez Antoniego Powieckę. Na początku września ‚39 r. ZHP w Niemczech został niemal całkowicie zniszczony. Siódmego września związek został formalnie rozwiązany. Działacze i harcerze zostali prześladowani, wielu zginęło lub zostało zesłanych do obozów. Czas wojny wyniszcza Śląsk, jednak po wyzwoleniu w ‚45 na te tereny napływają bardzo duże grupy osób, wśród nich także harcerze. Następuje gwałtowny rozwój harcerstwa w Gliwicach. Wstępuje do niego przede wszystkim napływająca do Gliwic młodzież repatriowana z kresów wschodnich dawnej Rzeczypospolitej, a także młodzież przybywająca z Polski centralnej. Z tamtych stron pochodzą też zgłaszający się do pracy instruktorki i instruktorzy harcerscy. Warto wspomnieć, że na terenie Gliwic działały dwa hufce. Męski (prowadzony przez phm. Tadeusza Święcimskiego) i żeński (prowadzony przez phm. Marie Konasiewicz). Początki żeńskiego były bardzo trudne ze względu na brak wyszkolonych instruktorek do prowadzenia drużyn. Latem 1945 r. rozpoczyna w Gliwicach pracę Politechnika Śląska. Na tereny Górnego Śląska przyjeżdża bardzo dużo osób. Część z nich to przyszli studenci i wykładowcy. Pośród migrantów jest wielu harcerzy. Zaraz na początku działalności uczelni zorganizowano spotkanie organizacyjne osób chętnych do pracy harcerskiej. Zostaje podjęta decyzja o stworzeniu drużyn szkoleniowych działających przy Politechnice. Powołano Komendę ,,Związku Drużyn” w składzie: HO Zbigniew Gregorowicz- komendant, Jacek Węgrzynowicz i Zygmunt Hüpsch- z-cy Komendanta. Powstały cztery drużyny, męska żeglarska (drużynowy Dominik Woajszel), męska szybowcowa (drużynowy Zygmunt Hüpsch), męska turystyczna (drużynowy Zdzisław Dziędzielewicz), żeńska (drużynowa Wanda Wittówna). Gliwickie harcerstwo rozwijało się w szybkim tempie. Coraz to nowe drużyny i szczepy, nowi instruktorzy. Koniec lat czterdziestych to początek tworzenia pierwszych szczepów. Powstał m.in. 1. Szczep XIII Męskiej Drużyny Harcerzy im. Jana Kilińskiego oraz 2–gi Szczep III Męskiej Drużyny Harcerzy im. Tadeusza Kościuszki. Początki zawsze są trudne, jednak w krótkim czasie gliwickie harcerstwo posunęło się bardzo do przodu. Powstawały nowe drużyny I szczepy, a z dnia na dzień w szeregi harcerstwa wchodzili przyszli wieloletni instruktorzy. ćw. Michał Hüpsch 19


REAKCJA Wędrownicy

Kto podaje kredki? Choć nie kryję, że realizuję się w pracy z zuchami, to wolę unikać tego tematu podczas rozmów z ludźmi, nie tylko spoza harcerstwa. Przeciętna osoba nie zainteresuję się tematem przeznaczonym dla zuchmistrzów, a z większością nie znajdę wspólnego języka. Niektórzy nawet wezmą to za chwalenie się czymś dziwnym. Możliwe, że praca zuchmistrza faktycznie jest niecodzienna, inna, wyróżniająca się od pozostałych pionów. To w końcu początek harcerskiej przygody, a powierzone nam dzieci czeka jeszcze długa droga do dorosłości. Mimo to, dla mnie jest przede wszystkim ciężką, ale też dającą najwięcej radości, szkołą życia. Długie godziny pisania konspektów czy przygotowywania materiałów, wynagradza półtorej godziny zbiórki w tygodniu. Wcielanie się w górskie trolle broniące mostu, elfy pokazujące jak strzelać z łuku, czy rycerza uczącego przepisów drogowych daje nam poczucie nie tylko dobrze wykonanej roboty, ale też genialnej zabawy. Zuchy, jak wskazuje nam metodyka, uczą się poprzez zabawę i to jest jedyna słuszna droga do rozwoju w ich wieku. Kadra, czyli osoby opiekujące się zuchami muszą wejść w świat dziecka i cofnąć się do swoich najmłodszych lat, zachowując jednocześnie zdrowy rozsądek i niosąc brzemię odpowiedzialności. 20

Niestety nie każdy potrafi to dostrzec. Choć osobiście nie spotkałem się traktowaniem mnie jako „podawacza kredek” (faktycznie funkcjonuje taki zwrot!), to moi znajomi już tak. Jeden z „zucholi” z którym mam zaszczyt wymieniać się doświadczeniem, opowiadał mi, że gdy po prawię dziesięcioletnim prowadzeniu drużyny harcerskiej, przechodził do pionu zuchowego, zażartowano z niego, że „poddaje się degradacji”. Niby nic. Nie jest to coś za co można się obrazić, ani tym bardziej oskarżyć kogoś o bycie podłym. Warto jednak pamiętać, że wizerunek osoby pracującej z zuchami jako kogoś podającego kredki czy sprzątającego jest zakorzeniony w umysłach wielu świetnych instruktorów innych pionów. Myślę, że warto zerwać z tym stereotypem, a uprzytomnić sobie, że zuchmistrz może być równie utalentowanym instruktorem jak my sami. Bez któregokolwiek z pionów, harcerstwo wyglądałoby zupełnie inaczej. Dlatego trzeba też umieć docenić czyjąś pracę, a zwłaszcza wtedy, gdy sami do końca jej nie rozumiemy. Pokładam nadzieję w instruktorach harcerskich, którym będę przekazywał zuchy, że docenią moją pracę. Chociażby poprzez dobre wychowanie następnego pokolenia i pamiętanie, że zuchmistrz to też instruktor. ćw. Wojciech Olejko


KRÓLOWIE PRZEKLĘCI Internet pełen jest memów. O tym wie każdy, kto zna znaczenie słowa mem. Jednym z popularniejszych ostatnio był mem o kwietniu, jajach i Wielkanocy. Obrazek nie do końca trafiony, zważywszy na fakt, że w tym roku Wielkanoc wypadła w marcu, ale widząc smocze jaja prosto z serialu Gra o Tron nie warto było wchodzić w szczegóły. Mniej lub bardziej oddani fani w kwietniu czekają na nowy sezon serialu, może w pośpiechu kończą czytać ostatnie tomy powieści. Mało kto jednak wie, że autor Pieśni Lodu i Ognia czerpał inspirację z francuskiej literatury historycznej, a dokładniej cyklu powieści autorstwa Maurice’a Druona Królowie Przeklęci.

REAKCJA Kultura Serię rozpoczyna Król z żelaza, którego pierwsze wydanie ukazało się już w 1955 roku. Tytułowym królem jest Filip Piękny, który przyczynił się do rozwiązania zakonu templariuszy. Płonący na stosie mistrz zakonu Jakub de Molay, rzuca na króla i papieża przekleństwo, które ma ukarać ich rody do 13 pokolenia. Zarówno Król z żelaza jak i kolejne części ujawniają polityczne intrygi, krwiożerczą walkę o dojście do władzy i… cóż, grę o tron. Dobro poddanych we wszystkich zagrywkach jest sprawą co najmniej trzeciorzędną. Bohaterowie cyklu to w dużej mierze postaci historyczne dostosowane do wizji pisarza, wszak ciężko dojść do ich prawdziwych opisów sprzed ośmiu wieków. Królowie Przeklęci to nie tylko doskonała podstawa to nauki historii ale także wspaniała lektura, która wyciśnie więcej łez i wzbudzi więcej emocji niż saga George’a Martina. W połowie zeszłego roku ukazało się nowe, bardziej eleganckie wydanie cyklu. Na okładce, tuż nad tytułem, widzimy cytat z Martina – To prawdziwa Gra o Tron. Brzmi zachęcająco, ale nie jest to stwierdzenie do końca trafne. Powieść Druona to nie tylko prawdziwa Gra o Tron. To znacznie lepsza Gra o Tron. Izabela Julke

21


REAKCJA Kultura

W ciemności

Znam takie jedno pytanie, którym nie raz zaskoczyłam już niejednego rozmówcę. Choć pytanie nie należy do najtrudniejszych, wielokrotnie spotkałam się z tą samą reakcją – szeroko otwartymi oczami. Typowy efekt procesu sięgania do odmętów pamięci. Sięgnij do nich i Ty, i odpowiedz na pytanie: Kiedy ostatnio byłeś/aś w kinie? Nie mam na myśli przymusowej wycieczki szkolnej na kolejny film historyczny (o ile ta kategoria wiekowa jeszcze Cię dotyczy). Chcę wiedzieć, kiedy świadomie wypełniłeś/aś swoją obecnością ułamek przestrzeni sali kinowej, kiedy ostatnio wybrałeś/aś propozycję z repertuaru lub zaplanowałeś/aś „wyjście do kina” na długo wyczekiwany film. No, kiedy? Przypomnij sobie: wygodny fotel (choć nie zawsze), wielki ekran, oślepiająca ciemność, a w niej tylko Ty i film. Gdzie indziej, jak nie w sali kinowej, można prawdziwie zanurzyć się w innym świecie? Każdego dnia jesteśmy zasypywani obrazami, również tymi ruchomymi: na ulicy, w Internecie, telewizji. Czemu w takim razie nie wybierać, nie decydować o tym, co będzie przez nas oglądane? Nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile warta jest nasza uwaga. Dlatego przypominam Ci o kinowym doświadczeniu. Oderwij się raz na jakiś czas od codzienności, dbając o swoją uwagę i skupiając ją na tym, co sprawi Ci przyjemność. Najlepiej bez popcornu i coli, najlepiej w kinie studyjnym, takim jak gliwicki Amok i najlepiej w czasie spotkania Klubu Filmowego TRANS. To jak z dobrą kawą – warto czasem wypić ją bez mleka. Gdy docenimy jej prawdziwy smak, mleko staje się zupełnie zbędne. Dlatego czasem zamiast do multipleksu, wybierz się do kina studyjnego. Docenisz ciekawy repertuar, często niedostępny nigdzie indziej, zwrócisz uwagę na publiczność, która seans spędza w ciszy i – o dziwo – wytrzymuje bez przekąsek i napojów. W życiu oczywiście na wszystko jest czas. Ale teraz jest czas na kino. 22

Aleksandra Aleksander


REAKCJA Kultura

Michał Janerka

Handlarz Rzecz się działa przy straganie W wieczór śnieżny i zimowy. Tedy szli panowie, panie, Podziwiając produkt nowy – Pewien kramarz na stoliku Miłość w paczkach powykładał. Wzrok mój, że tak powiem, przykuł, Gdy w swym krzyku – zapowiadał:

Smutny kramarz klął w swej duszy, Że mu towar dziś nie schodzi. Już miał zwijać kram, w dom ruszyć, Gdy podeszli ludzie młodzi. Tak zainteresowani I miłości nie przyjęli? A to byli zakochani, Którzy własną miłość mieli.

„Miłość sprzedam! Komu, komu? (Ach, cholerny mróz na dworze!) Miłość w szkole, w pracy, w domu, Taka, której śmierć nie zmoże, Za mizerne dwa miedziaki! Kto przygarnie, kto ją kupi? Hej, przechodniu, nie bądź taki… Ach, no bierz pan! Nie bądź głupi!”

Spojrzał kramarz na latarnię, Co ulicy mrok roztrwania. „Nikt miłości nie przygarnie!” – Rzekł, bo dość miał handlowania. Latarń płomień się zasmucił, Widząc miłość tę pospołu. Iskrę swą z lampionu zrzucił Na towary, na blat stołu.

Przechodzili tam bogacze, Lecz na stragan nie spojrzeli. Dla nich szczęście brzmi inaczej: Mają pieniądz – są weseli. Szli chodnikiem ludzie prości. Kilku w stragan wzrok wlepiło, Lecz nie kupili miłości – Na chleb ledwie im starczyło.

Miłość wnet się spopieliła, Towar stlił się jak bierwiono… Taka właśnie uczuć siła, Że są cenne, kiedy płoną. 14.02.2010 r.

23


REAKCJA Kultura

scen: Urszula Sołtysik rys: Michał Kulasek 24


a n s a n b Polu ! u ’ k o o b face www.facebook.com/reakcja.magazyn

25


26


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.