
3 minute read
Jak ja się znalazłam w beskidzkim lesie?
#BeskidzkiLas #ZwornaChata #Piwniczna-Zdrój #Eliaszówka
Moje postrzeganie świata, tego, co mnie otacza, co jest istotne a co nie, zmieniało się na przestrzeni lat. Krętą drogą dotarłam do miejsca, w którym nie chciałam już patrzeć na przyrodę z góry, ale być jej częścią.
Advertisement
Z przyrodą byłam związana od zawsze. Wokół niej kręcił się mój świat. Przez wiele lat myślałam, że nie mogę być bliżej niej niż wtedy, kiedy będę ją badać. Dlatego zostałam biologiem, naukowcem. I niby moje marzenie się spełniło, ale dosyć szybko okazało się, że nie tędy droga. Różne, pozornie nieistotne wydarzenia, przeczytane książki, rozmowy z ludźmi sprawiły, że inaczej zaczęłam spoglądać na przyrodę i moje w niej miejsce.
Zaczęło się od wizyty w Chatce Magóry (leżącej nieopodal zielonego szlaku z Piwnicznej na Eliaszówkę), która nierozerwalnie już połączyła losy mojej rodziny z Beskidem Sądeckim. Im częściej tam bywałam, już nie jako gość, ale jako pomoc przy lepieniu pierogów, obsłudze gości, przerzucaniu obornika czy karmieniu koni, tym mniej chciałam wracać „na dół”, do cywilizacji.
Coraz mocniej czułam, że to tam jest prawdziwe życie, prawdziwa praca, która ma wartość. Oczywiście praca naukowców jest bardzo ważna! Tak człowiek poznaje świat – badając go. Znam osobiście wielu wspaniałych ludzi nauki, którzy z powołania odkrywają tajemnice przyrody. Sama też nie żałuję przyrodniczego wykształcenia, które zdobyłam ani doświadczenia naukowego, które pozwala mi patrzeć na świat bardziej świadomie i lepiej go rozumieć. Ale okazało się, że pięcie się górską ścieżką do Chaty Magóry i ciężka praca fizyczna sprawiają mi o wiele większą przyjemność niż odkrywanie tajemnic prehistorycznego świata! Praca naukowa szybko stała się ślęczeniem nad raportami, tabelkami w excelu i frustracją związaną z tkwieniem w środku dużego miasta. Gdzie ta przyroda?
W lesie! Tam każdy dzień jest podporządkowany przyrodzie i jej rytmom. No właśnie, rytmy! Odkrycie wpływu rytmów przyrody, pór roku i dnia na nasze życie było dla mnie niesamowite. Człowiek, który mieszka w mieście czy nawet na jego obrzeżach, zaburza swoją łączność z rytmami przyrody. Każdy jego dzień jest taki sam, chociaż natura nieprzerwanie na niego wpływa. W przyrodzie wiosną wszystko budzi się do życia, rozmnaża, rośnie, latem pracuje na pełnych obrotach, jesienią zbiera zapasy na zimę, kiedy można tylko odpoczywać i czekać do kolejnej wiosny.
A u ludzi czy słońce, czy deszcz, mróz czy upał, każdy dzień wygląda tak samo. W XXI wieku większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z istnienia rytmów i nie wie też, że ich organizmy buntują się przeciwko oderwaniu od nich.
Rozmyślając o tym, coraz wyraźniej widziałam, że brakuje mi łączności z naturą. Z biegiem czasu zrozumiałam, że nie chcę patrzeć na nią z góry, przez lupę. Jestem przecież jej częścią! Tak, długo to do mnie dochodziło, ale wreszcie zdałam sobie sprawę, co jest problemem współczesnych ludzi zachodu. Uważamy, że jesteśmy ponad całym światem przyrody, nie należymy do niego. Niszczymy go na każdym kroku, uważając, że to on istnieje dla nas. A kiedy już go chronimy, to często wychodząc z błędnych założeń. Zachwycamy się nim jak obrazem w galerii, z której jednak wychodzimy i wracamy do swoich spraw w ogóle z nią niezwiązanych. A przecież od przetrwania świata przyrody zależy nasze życie! Człowiek jest częścią przyrody, czy tego chce czy nie, więc niszcząc ją, niszczy samego siebie. Te obserwacje budowały we mnie potrzebę powrotu do natury, pracy fizycznej, która ma spełnić podstawowe potrzeby takie jak np. produkcja zdrowego jedzenia. Zobaczyłam, ile wokół mnie niepotrzebnych przedmiotów. Przecież wcale nie muszę wszystkiego kupować, tyle mogę zrobić sama! I tak właśnie widzę swoją przyszłość; mniej gromadzenia przedmiotów, a więcej małych radości i wspomnień, mniej betonu, a więcej błota!
Te potrzeby przekuwam w czyny, remontując starą chałupę w sercu Beskidu Sądeckiego. To miejsce, gdzie czas płynie inaczej, hałasy cywilizacji z rzadka tam docierają. Mój dom - Zworna Chata - pełen jest staroci, które dostały tu drugie życie, bez zbędnych luksusów. Trudny dojazd sprawia, że trzeba przemyśleć wszystko, co tu dociera. Trzeba przemyśleć każdy przejazd. Ale kiedy już się tu jest, można zatopić się w cichym trwaniu w górach, po prostu być częścią lasu.

Fot. © Konrad Rogoziński
