Tajna Historia Rzeszowa nr 1/2013 (1)

Page 1


paĹşdziernik 2013

2


2013 październik

WYDARZENIA Obchody 70 rocznicy niemieckich pacyfikacji rzeszowskich wsi. Z inicjatywy Rady Osiedla Zwięczyca, w dniu 7 czerwca 2013 r. odbyły się uroczystości upamiętnienia mieszkańców Zwięczycy poległych i pomordowanych podczas pacyfikacji dokonanej przez Niemców w dniu 8 czerwca 1943 r. Honorowy patronat nad uroczystościami objął Prezydent Miasta Rzeszowa. Całość rozpoczęła uroczysta msza święta w miejscowym kościele pod wezwaniem Św. Józefa, którą odprawił ks. proboszcz Ludwik Krupa. Następnie w miejscowym domu kultury odbyła się uroczysta akademia, podczas której można było usłyszeć wiersze i pieśni patriotyczne w wykonaniu uczniów miejscowego zespołu szkół, wysłuchać prelekcji historyka IPN dr Piotra Szopy oraz wspomnień mieszkańców, którzy byli naocznymi świadkami tamtych tragicznych wydarzeń. Miesiąc później odbyły się obchody rocznicy dokonanej w dniu 17 lipca 1943 r. pacyfikacji przysiółka Ścieżki stanowiącego część Woli Zgłobieńskiej. Przedstawiciele miasta i gminy Boguchwała złożyli z tej okazji wieńce okolicznościowe na mogile zamordowanych. W okresie PRL-u pamięć o tych wydarzeniach nie była specjalnie gorliwie kultywowana. Nie ustalono wszystkich okoliczności związanych z omawianymi wydarzeniami pomimo, że śledztwa prowadzone w tej sprawie przez b. Główną Komisję Ścigania Zbrodni Hitlerowskich, a obecnie Okręgową Komi-

sję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie nie zostały do dnia dzisiejszego zakończone. W następnych wydaniach „THR” przedstawimy szczegółową relację z tych uroczystości. W dniu 26 sierpnia 2013 r. Pani Celina Przybyło Prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu wydała postanowienie o podjęciu zawieszongo śledztwa w sprawie zbrodni nazistowskiej polegającej na zabójstwie w dniu 8 czerwca 1943 r. w Zwięczycy przez funkcjonariuszy państwa niemieckiego następujących osób: Andrzeja Bednarskiego, Edwarda Czyża, Tadeusza Dandera, Wojciecha Deręgowskiego, Ignacego Klaczaka, Andrzeja Kocura, Andrzeja Kozioła, Andrzeja Kubicza, Stanisława Miąsika, Tomasza Pięty, Jana Płonki, Władysława Płonki, Bronisława Popka, Władysława Raka, Marcina Smyrzenia, Henryka Sołtysa, Jana Szalachy i Andrzeja Ząbczyka.

Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z wizytą w Rzeszowie. W dniu 13 czerwca 2013 r. gościł w Rzeszowie pełnomocnik Prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego dr hab. Krzysztof Szwagrzyk, który w klubie „Turkus” wygłosił wykład pt. „Poszukiwania miejsc pochówków ofiar terroru komunistycznego w Polsce”. Organizatorem wykładu był Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie oraz Wojewódzki Dom

Kultury w Rzeszowie. Podczas wykładu Krzysztof Szwagrzyk ogłosił, że w przyszłym roku planowane jest rozpoczęcie poszukiwań miejsc pochówków ofiar terroru komunistycznego na terenie Rzeszowa. Informacja ta została niemal całkowicie zbagatelizowana przez lokalne media. Wywiad z Krzysztofem Szwagrzykiem zamieściliśmy na następnych stronach bieżącego numeru „THR”.

Zmarł gen. Stanisław Kruczek W dniu 22 sierpnia 2013 r. na cmentarzu komunalnym w Zwięczycy pochowano generała brygady WP Stanisława Kruczka. Uroczystościom pogrzebowym towarzyszyła asysta kompanii honorowej Garnizonu Rzeszowskiego wraz z orkiestrą wojskową. Na pogrzebie, który miał charakter świecki nie było żadnych przedstawicieli władz wojskowych i cywilnych. Warto zauważyć, że postać zmarłego wpisana jest w szereg ważnych wydarzeń z okresu PRL. Gen. Kruczek dowodził m.in. oddziałami wojska, użytymi w trakcie pacyfikacji protestów robotniczych, które miały miejsce w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu. Wraz z gen. Jaruzelskim zasiadał na ławie oskarżonych w procesie o sprawstwo kierownicze mającej wówczas miejsce masakry robotników. Zmarły był ponadto przyrodnim bratem Władysława Kruczka, byłego, wieloletniego I sekretarza KW PZPR w Rzeszowie. Sylwetkę gen. Kruczka oraz relację z uroczystości przedstawimy w kolejnych wydaniach „THR”.

Wydawca: Marcin Maruszak, Redaktor Naczelny: Marcin Maruszak, Z-ca Redaktora Naczelnego: Sławomir Bury Redakcja: Maciej Kondera, Mirosław Romański Kontakt/Współpraca: tajnahistoriarzeszowa@gmail.com tel. 511 333 863 Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych tekstów. Na podst.art.25 ust.1pkt.1b prawa autorskiego wydawca wyraźnie zastrzega,iż dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w kwartalniku Tajna Historia Rzeszowa jest zabronione. Redakcja zastrzega,że publikowane teksty wyrażają jedynie opinie ich autorów. 3


październik 2013

Witamy w pierwszym numerze! Obserwowany od wielu lat wzrost zainteresowania historią Rzeszowa i okolic oraz niedostatek wydawnictw prezentujących w przystępnej formie wyniki najnowszych ustaleń historyków i dziennikarzy zajmujących się tym tematem, skłonił nas do podjęcia działań mających na celu wprowadzenie na rynek wydawniczy periodyku, który spełniałby wszystkie warunki dobrej publicystyki historycznej. Punktem wyjścia do tych działań stała się wieloletnia praca naszej grupy przyjaciół, których głównym celem stało się przywracanie pamięci o szeregu nieznanych dotąd faktach z historii naszego miasta i regionu oraz zgromadzony podczas omawianych działań obszerny materiał źródłowy. Oddajemy zatem do waszych rąk pierwszy numer nowego na rynku wydawniczym czasopisma, który stanowi podsumowanie pierwszego etapu omawianych prac. Mamy jednocześnie nadzieję, że przynajmniej częściowo wypełni ono oczekiwania mieszkańców naszego miasta spragnionych wiedzy na temat jego najnowszej historii. Jak sama nazwa świadczy, chcielibyśmy prezentować w nim tematy stanowiące do niedawna PRL-owską tajemnicę państwową, ale nie tylko. Chcielibyśmy także prezentować w nim problemy z rozmaitych przyczyn dotąd nieobecne w regionalnej i ogólnopolskiej publicystyce historycznej, które do dzisiaj stanowią temat tabu lub takie o których się z różnych przyczyn nie mówi. Tym samym słowo „Tajne” oznacza w naszym rozumieniu również przemilczane, zapomniane, ukryte lub wymazane z ludzkiej pamięci przez system totalitarny. Białych plam w historii Rzeszowa i okolic jest sporo, począwszy od biografii „Żołnierzy Wyklętych”, zbrodni komunistycznych, nieznanych miejsc pochówków, a skończywszy na życiorysach pierwszych sekretarzy i funkcjonowaniu komunistycznego aparatu represji. Chcemy aby nasze czasopismo stało się miejscem, gdzie te tematy będą mogły zostać omówione i zaprezentowane szerszemu gronu odbiorców w sposób fachowy i kompetentny przez profesjonalnych historyków i dziennikarzy. W naszym przekonaniu bowiem instytucje powołane do przywracania i ochrony pamięci historycznej, nie do końca wypełniają tę rolę, o czym może

4

świadczyć ciągły brak publikacji dotyczących wielu kluczowych dla historii naszego miasta wydarzeń i postaci. Chcemy także, aby nasze czasopismo stało się miejscem dyskusji, gdzie prezentowane będą różne poglądy i gdzie będą mogły być prezentowane wypowiedzi osób nie mających do tej pory możliwości szerszego zaprezentowania swych ustaleń. Naszą ambicją jest, aby prezentowane na naszych łamach teksty miały odpowiedni poziom merytoryczny i oparte były na wiarygodnym materiale źródłowym. Nie zamierzamy dokonywać przedruków i kopiować tekstów już publikowanych. Nie zamierzamy także powielać wcześniej publikowanych materiałów chyba, że do celów krytycznych lub polemicznych. Będziemy także przyglądać się historiografii ostatnich kilkudziesięciu lat i weryfikować kontrowersyjne tezy. Nie może bowiem być tak, że w powszechnym odbiorze społecznym nadal obowiązują opisy wydarzeń historycznych w wersji prezentowanej przez aparat propagandy komunistycznej. Będziemy się starali zrobić wszystko, aby to zmienić. W naszych założeniach przyjęliśmy, że redakcja naszego czasopisma stanie się przede wszystkim miejscem gromadzenia dokumentów, relacji i pamiątek dotyczących najnowszej historii naszego miasta i jego okolic. Chcemy także, aby była miejscem debaty o kształtowaniu polityki historycznej w Rzeszowie. W naszej opinii ma ona bowiem bezpośredni wpływ na kształtowanie świadomości historycznej mieszkańców, a tym samym ich zakorzenienie w lokalnej tradycji. Najważniejszy jednak dla nas jest człowiek i jego los w zetknięciu z systemem totalitarnym. Wychodzimy bowiem z założenia, że jeżeli historia ma służyć społeczeństwu, to przede wszystkim ma edukować i przewracać pamięć o ludziach, uczyć szacunku do pamięci o pojedynczych bohaterach i ofiarach totalitaryzmu, ale również o zdrajcach, oprawcach i katach. Historia ma przywracać osobom represjonowanym i ich rodzinom wiarę w sprawiedliwość, wiarę w państwo i jego instytucje. Ma uzmysławiać jak ważny z punktu widzenia całego narodu jest los pojedynczego człowieka i jego dążenie do prawdy. Chcielibyśmy

spojrzeć na najnowszą historię naszego miasta i regionu również z perspektywy pojedynczych życiorysów ludzi, o których pamięć nikt się do tej pory nie upomniał. Zapraszamy do współpracy wszystkich, którym bliskie są powyższe idee, i którzy chcieliby prezentować swoje badania lub publicystykę na naszych łamach. Nie zamierzamy ograniczać się jedynie do współpracy z historykami i dziennikarzami. Z radością nawiążemy kontakt z każdym pasjonatem historii, pod warunkiem jednak, że nadesłane teksty będą spełniały wszystkie przedstawione powyżej standardy i tematycznie odpowiadały profilowi pisma. Wszelkie oferty współpracy i zapytania prosimy nadsyłać na adres mailowy. Zwracamy się także z apelem do czytelników o przesyłanie na wyżej podany adres wszelkich informacji o ciekawych wydarzeniach i postaciach, które zasługują na zaprezentowanie na naszych łamach. Autorzy „Tajnej Historii Rzeszowa” mogą w sposób profesjonalny zająć się każdym tematem i podjąć próbę rozwikłania każdej zagadki historii. Apelujemy również o przekazywanie do redakcji wszelkich pamiątek dotyczących najnowszej historii Rzeszowa i okolic oraz ludzi z nim związanych. Zapraszamy także do nadsyłania wszelkich polemik i sprostowań dotyczących prezentowanych na naszych łamach tekstów. Najważniejsze i najciekawsze z nich będziemy publikować. Będą stanowiły bardzo ważne uzupełnienie do oficjalnych publikacji oraz przyczynek do dyskusji na ich temat. Pierwszy numer naszego czasopisma jest bezpłatny, jednak następne będą musiały mieć swoją, miejmy nadzieję niezbyt wygórowaną cenę. Jest to przede wszystkim związane z pokryciem niezbędnych kosztów druku i dystrybucji. Mamy ambicje być pismem niezależnym, jednak aby temu sprostać musimy być także niezależni finansowo. Dlatego zapraszamy do współpracy wszystkich, którzy chcieliby sponsorować czasopismo lub wesprzeć je finansowo w inny sposób. Zapraszamy również do współpracy podmioty zainteresowane reklamowaniem swojej działalności na naszych łamach.


2013 październik

Dzień Wojska Polskiego przeżywać. Ale uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny u nas w Polsce ma także patriotyczne odniesienie. Nawiązuje do wielkiej bitwy warszawskiej, do roku 1920, kiedy to wojska bolszewickie zalewały ziemie polskie. Właśnie 15 sierpnia Czerwona Armia stanęła u wrót Warszawy. Zagrożona została niepodległość Polski. Żołnierz polski wraz z całym narodem przygotowywał się do ostatecznej rozprawy, ostatecznej walki.

Homilia JE Ks. Biskupa Jana Wątroby Ordynariusza Diecezji Rzeszowskiej wygłoszona w trakcie mszy odprawionej 15 sierpnia 2013 r. w Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Kościele Garnizonowym w Rzeszowie. Umiłowana rzeszowska rodzino wojskowa. Drodzy czcigodni, szanowni goście. Siostry i Bracia w Chrystusie. Przeżywamy dzisiaj z całym kościołem uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. To jest najstarsze jej święto. Już w V wieku obchodzono je w Palestynie i Syrii, a potem przeszło do całego kościoła. W ciągu wieków wystawiono tysiące świątyń pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny Wniebowziętej. Dlaczego kościół uznał fakt wniebowzięcia i uroczyście wspomina to w swoim kalendarzu? Odpowiedź wydaje się prosta. Maryja miała kochającego, a równocześnie wszechmocnego syna. Ten więc mógł ją zabrać do nieba nie czekając na powszechne zmartwychwstanie ciał. Tego domagała się synowska miłość. Każdy chłopiec kochający swą mamę, gdyby mógł zabrałby ją do nieba. Uroczystość Wniebowzięcia to piękne wyznanie miłości. Miłości syna do matki. I w tym duchu trzeba tę uroczystość

Obrona ojczyzny była w tym momencie także obroną wiary. Znano dobrze bolszewicką bezbożność. W barbarzyński sposób niszczyli świątynie, mordowali duchownych, a religię skazali na zagładę. 15 sierpnia w uroczystość Matki Bożej Zielnej nastąpił zasadniczy zwrot w wojnie polsko-sowieckiej. Wiara i wysiłek polskiego żołnierza zmusiły bolszewików do odwrotu, który właśnie 15 sierpnia przemienił się w ucieczkę. To co się wtedy wydarzyło nazwano cudem nad Wisłą. I zrodziło się przekonanie, że zwycięstwo przyszło za wstawiennictwem Matki Bożej. Była to jedna z najważniejszych bitew w polskiej historii. Bitwa, w której starły się nie tylko wojska dwóch państw, ale też dwie krańcowo różne ideologie. Dwa sposoby pojmowania rzeczywistości. Bolszewickie zniewolenie i polskie umiłowanie dopiero co odzyskanej wolności. W pamiętnym 1920 roku, od 6 do 15 sierpnia Warszawa ale i cała Polska modliła się o cud. Księża udzielali wszystkim rozgrzeszenia generalnego. W Warszawie procesyjnie wyniesiono na plac zamkowy relikwie patronów miasta: bł. Andrzeja Boboli i bł. Władysława z Gielniowa. Co musiał wtedy przeżywać w tamte dni, a zwłaszcza ostatniej nocy ksiądz Ignacy Skorupko? A przecież kochał warszawską młodzież. Teraz ma świadomość że

za chwilę poprowadzi wielu z nich na śmierć. Wielu z nich po raz pierwszy miało wtedy w ręku broń. Na czele batalionu stał porucznik Słowikowski. Z ochotnikami zaś ruszył w tyralierze ks. kapelan Skorupka. W komży, w granatowej stule i z krzyżem w ręku. A widząc zamieszanie wśród młodzieży, która nagle straciła orientację w terenie krzyknął: - Za Boga i Ojczyznę! Porucznik Słowikowski zauważył, że ksiądz jakby się potknął, ale właściwego momentu jego śmierci nikt nie zauważył. Dopiero potem wspominał płk Dobrowolski: - Obchodziłem pobojowisko po odrzuceniu Bolszewików. Zobaczyłem na ściernisku, przy miedzy, pomiędzy trupami leżącego księdza, twarzą do ziemi. Krzyż trzymał w ręku. Miał roztrzaskaną czaszkę. Czterech żołnierzy położyło ciało księdza na płaszczu i zaniosło do wsi. W swoim kapłańskim testamencie ks. Skorupka tak pisał: Dług za szkołę spłacam swym życiem. Za wpojoną mi miłość do ojczyzny, płacę miłością serca. Proszę mnie pochować w albie i stule. 17 sierpnia do Katedry Polowej przy ulicy Długiej przybyły tłumy Warszawiaków. Obok trumny ks. Skorupki stały jeszcze dwie: kpt. Downara-Zapolskiego i pchor. Józefa Lachowicza. Gen. Haller odczytał rozkaz Naczelnego Wodza: Księdza Skorupkę i kpt. Zapolskiego odznaczam pośmiertnie krzyżem Virtuti Militari. Nad grobem ks. Ignacego żołnierze oddali salwę honorową, a tysiączne rzesze modliły się za bohatera. Właśnie z myślą o nich, w 1923 r. Marszałek Józef Piłsudski ogłosił rocznicę Cudu nad Wisłą świętem państwowym i dniem Żołnierza Polskiego. W jego rozkazie czytamy: Dzień 15 sierpnia jest świętem żołnierza. W tym dniu wojsko i społeczeństwo czci chwałę oręża polskiego, której uosobieniem i wyrazem jest żołnierz. W rocznicę wiekopomnego rozgromienia nawały bolszewickiej pod Warszawą święci się pamięć poległych w wiekowych walkach z wrogiem o całość i niepodległość Polski.

5


październik 2013 Siostry i Bracia, cieszymy się dzisiaj, że ten dzień został nam przywrócony po latach przemilczeń i że znów możemy radośnie przeżywać święto Wojska Polskiego w uroczystość Matki Bożej Wniebowziętej. To jest taki dzień, w którym wszyscy uświadamiamy sobie jak my wiele zawdzięczamy umiłowanej ojczyźnie. Może nie zawsze na co dzień mamy okazję do takich myśli i refleksji. Jak my mocno jesteśmy w „niej” zakorzenieni, w jej kulturze, w jej języku, jak mocno z nią związani. I odczuwamy świętą dumę z własnej historii i z dorobku poprzednich pokoleń. Co więcej, czerpiemy nauki z ich ofiarnego patriotyzmu.

Zatrzymujemy się nad tymi najcenniejszymi wartościami, które nas jako naród określają, spajają i umacniają, a za które tak wielu z nich oddało swe życie. Tym myślom, tej dumie świętej, tej słusznej radości z przynależenia do tej narodowej, ojczyźnianej wspólnoty towarzyszy też świadomość, że musimy być nieustannie gotowi by ich bronić. Tych wartości i tej Matki Ojczyzny i tej ziemi. Polscy żołnierze godnie kontynuują najchlubniejsze tradycje naszego oręża. Nie tylko słowem, nie tylko na akademiach i uroczystościach, ale życiem, czynem zaświadczają o wierności dewizie Bóg, Honor, Ojczyzna. W dzisiejsze święto pragnę wyrazić wielkie uznanie i wdzięczność wszystkim żołnierzom obecnym tu w tej świątyni, a także wszystkim tym którzy teraz wypełniają różne niebezpieczne zadania w trudnych misjach zagranicznych. Miłosiernemu Bogu polecamy tych, którzy zginęli na służbie, oddali życie broniąc pokoju, ładu i stabilności. Bardzo serdecznie pragnę podziękować wam umiłowani żołnierze, oficerowie, cała rodzino wojskowa, pracownicy wojska za świadectwo, za wasze świadectwo wiary. Za jakże aktywne uczestniczenie we wszystkich ważnych wydarzeniach kościoła, naszej diecezji, naszego miasta i regionu. Za gotowość by spieszyć z pomocą w chwilach trudnych, w chwilach zagro-

6

żeń i kataklizmów, by wspierać wszystkie dobre dzieła, które tu są podejmowane. W sposób szczególny chcę podziękować za takie aktywne włączanie się w działalność diecezjalnej Caritas, służbie ludziom najuboższym, niepełnosprawnym, za wspieranie olimpiady niepełnosprawnych, za wspieranie wszystkich dzieł charytatywnych podejmowanych przez rzeszowski kościół. Bardzo serdecznie dziękuję za taką radosną, piękną postawę, która jest postawą na wskroś patriotyczną, chrześcijańską i głęboko ludzką.

Wraz z wami staję dzisiaj przed Hetmanką Żołnierza Polskiego Maryją Wniebowziętą i ją gorąco proszę o łaski i tę mszę świętą w waszej intencji odprawiam, w intencji waszych rodzin, waszej służby. Obejmuję myślą wszystkich weteranów, wszystkich emerytów, którzy przez lata służyli ojczyźnie i tej ziemi. Niech Maryja ciesząca się już pełnią szczęścia w niebie nieustannie przypomina nam cel naszej ziemskiej wędrówki, a więc i tej naszej służby, naszego poświęcenia i gotowości do składania w ofierze nawet tej największej ziemskiej wartości jaką jest życie ludzkie. Jej celem jest Dom Ojca Niebieskiego. Maryja mówi nam dzisiaj o niebie. W „niebo” wzięta. Każe nam jakby duchowo spojrzeć w niebo, na rzeczywistość zapowiadaną, źródło naszej największej nadziei w opiekunce, którą Jezus nam dał. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Właśnie idę przygotować wam tam miejsce. Poszedł i jako pierwszą zabrał ze sobą swoją matkę. Nie mogło być inaczej, bo kochający syn chciał ją mieć przy sobie i ma z duszą i z ciałem. Maryja o tym nam dzisiaj mówi, a wymownym dla nas wszystkim znakiem tego naszego ziemskiego pielgrzymowania, wędrowania do niebieskiej ojczyzny są pielgrzymki, które teraz, zwłaszcza w tych letnich miesiącach, zwłaszcza w sierpniu zdążają na Jasną Górę. One są znakiem przygotowania do wejścia w wieczność. Żyjemy w teraźniejszości, doczesności, ale jeste-

śmy tu przechodniami tylko, nie mamy stałego miejsca. Nie wolno nam nigdy o tym zapomnieć, jakby tak już na trwałe zapuścić tutaj korzenie, jakbyśmy nigdy nie mieli opuścić tych pięknych i tak nam przyjaznych stron. Te pielgrzymki promieniście zdążające na Jasną Górę, mówią o człowieku, który owszem oderwany jest od codziennego życia, od tego co przeżywa w inne dni, a jednocześnie te pielgrzymki prowadzą przez ziemie ludzkiej pracy i zmagań. Oddalają od najbliższych, każą na kilka czy na kilkanaście dni wyjść z domu, oderwać się od bliskich, od zajęć też swoich, a jednocześnie stawiają blisko innych ludzi, których na pielgrzymce nazywamy braćmi i siostrami. Mijane miasta i wioski oznaczają przemijanie, a zarazem zbliżanie się do celu, do miejsca świętego, sanktuarium, do spotkania z Wniebowziętą Królową Wszechświata. Łączymy się w tych dniach duchowo z tysiącami pielgrzymów, także w żołnierskich mundurach. Wczoraj widziałem ich wchodzących na Jasna Górę. To zawsze jest poruszający, najbardziej spektakularny moment wszystkich pielgrzymek wchodzących do Częstochowy. Największe tłumy wychodzą na spotkanie żołnierzy, którzy rozradowani choć zmęczeni, rozśpiewani, idą i dają świadectwo. Oni najwięcej potrzebują i Matce Bożej Siewnej, razem z tysiącami pielgrzymów, z tymi którzy teraz na Jasnej Górze się modlą, składamy w hołdzie naszą miłość i wierność. W tym dniu przynosimy do świątyń bukiety kwiatów, ziół, owoców, pierwsze płody ziemi, tegoroczne zbiory. To wszystko w hołdzie składamy, ale o wiele cenniejsze są nasze serca, przepełnione miłością i wiernością, gotowością służenia, składania siebie, spalania siebie wręcz w ofierze. I prosimy ją serdecznie by była nam przewodnikiem, by nas strzegła od różnych niebezpieczeństw i zagrożeń. By z każdej nawet najtrudniejszej misji pozwoliła nam wrócić do domu. By nam przewodziła w tej najważniejszej pielgrzymce, w drodze przez ziemię do nieba. Amen.


2013 październik

Czy w przyszłym roku przemówiA ofiary zbrodni popełnionych na RZESZOWSKIM ZAMKU ?

Według informacji przekazanej przez dr hab. Krzysztofa Szwagrzyka, w 2014 roku rozpoczną się pod jego kierunkiem poszukiwania miejsc pochówków ofiar terroru stalinowskiego na terenie Rzeszowa. Obejmą one przede wszystkim miejsca gdzie prawdopodobnie grzebano skazanych na karę śmierci przez sądy stalinowskie funkcjonujące w Rzeszowie w latach 1944-1956, m.in. Wojskowy Sąd Garnizonowy, Wojskowy Sąd Rejonowy, Sąd Okręgowy, sądy poszczególnych formacji wojskowych stacjonujących na terenie Rzeszowa i inne. Poszukiwane będą także miejsca pochówków osób zmarłych lub zamordowanych na rzeszowskim zamku oraz osób w bestialski sposób zamęczonych podczas śledztw prowadzonych przez polskie i sowieckie organa bezpieczeństwa. Ich liczbę ocenia się na kilkaset. Poniżej prezentujemy wywiad jaki dr hab. Krzysztof Szwagrzyk udzielił redakcji THR w dniu 13 sierpnia 2013 r. Krzysztof Szwagrzyk, ur. 1964, historyk, dr habilitowany, badacz struktur komunistycznego aparatu represji i podziemia niepodległościowego w Polsce, autor licznych publikacji poświęconych tej tematyce. Od wielu lat pracuje w Instytucie Pamięci Narodowej. Obecnie jest Pełnomocnikiem Prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówków ofiar terroru komunistycznego.

7


październik 2013 Czy istnieją jakiekolwiek plany poszukiwań przez kierowany przez Pana zespół miejsc pochówków ofiar terroru komunistycznego na Rzeszowszczyźnie? Robimy wszystko, aby w przyszłym roku zbadać teren więzienia na zamku w Rzeszowie i cmentarz na Pobitnie. Obawiam się, że skala realizowanych w całym kraju prac poszukiwawczych może uniemożliwić nam przebadanie także innych miejsc na Podkarpaciu, związanych z funkcjonowaniem komunistycznego aparatu terroru.

Czy w treści wykładu z dnia 13 czerwca br. wygłoszonego przez Pana w Rzeszowie znalazły się inf. dotyczące miejsc pochówku na terenie Rzeszowa i okolicy? Rzeszowszczyzna, z uwagi na skalę oporu przeciwko systemowi komunistycznemu, a także zakres zastosowanego przez komunistyczny aparat przemocy terroru stanowi obszar o wyjątkowym znaczeniu. W ramach projektu badawczego Instytutu Pamięci Narodowej „Poszukiwanie nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego 1944-1956” działania nasze skierowane są także w kierunku takich miejsc jak więzienie na zamku w Rzeszowie, czy cmentarz na Pobitnie w Rzeszowie, gdzie będzie-

my starać się odnaleźć miejsca ukrycia szczątków ofiar komunizmu. O miejscach tych mówiłem mieszkańcom Rzeszowa podczas wykładu 13 czerwca br.

Czy przed lub po wykładzie zgłosili się do Pana przedstawiciele miejscowych mediów z prośbą o wywiad? Zarówno przed wykładem, jak i po nim obserwowałem duże zainteresowanie

lokalnych mediów, dla których – jak widać – ten do niedawna nieznany i pomijany milczeniem wątek naszej najnowszej historii ma znaczenie. To cieszy, bowiem zainteresowanie mediów przekłada się na określony przekaz informacyjny, tak ważny dla przywrócenia pamięci o „Żołnierzach Wyklętych”.

Na starym cmentarzu w Zwięczycy przy ul. Podkarpackiej pochowano skrycie zamordowanych w więzieniu na rzeszowskim zamku działaczy rzeszowskiego Okręgu Zrzeszenia WiN, w tym ostatniego Kierownika Okręgu WiN Rzeszów Władysława Kobę. Czy może to według Pana wskazywać, iż w tym miejscu pochowano także innych, zamordowanych w podobnych okolicznościach polskich patriotów? Trudno mi dziś jednoznacznie stwierdzić, czy na cmentarzu w Zwięczycy pochowano jedynie śp. Władysława Kobę, czy także innych członków podziemia antykomunistycznego. Odpowiedź na tak postawione pytanie może być pełna dopiero po zakończeniu poszukiwań, nie przed ich rozpoczęciem.

8


2013 październik W sierpniu planowana jest kolejna konferencja, na której zostaną ujawnione nazwiska osób zidentyfikowanych podczas prac na powązkowskiej tzw. „Łączce”. Czy można się spodziewać w najbliższym czasie informacji o identyfikacji szczątków związanych z Podkarpaciem Hieronima Dekutowskiego oraz członków IV Zarządu WiN?

Procedura związana z ujawnieniem danych osób, których szczątki udało się odnaleźć jest jasno określona i nie przewiduje możliwości udzielenia informacji o odnalezionych ofiarach w inny sposób, niż poprzez konferencję prasową IPN, podczas której oficjalnie przekazywane są dane osobowe ofiar oraz informacje o okolicznościach odnalezienia szczątków. Wcześniej jedynie rodziny straconych i zamordowanych powiadamiane są o fakcie znalezienia szczątków. Nie istnieje więc inna możliwość ujawnienia danych o ofiarach. Mogę jednak potwierdzić przygotowywania na sierpień br. kolejnej konferencji prasowej IPN, poświęconej identyfikacjom.

Powszechnie wiadomo, że władze komunistyczne nie dokumentowały informacji o miejscach

pochówków osób skazanych na karę śmierci. W jaki sposób odnajdywane są zatem takie miejsca? Jakimi metodami posługuje się w tym zakresie kierowany przez Pana zespół?

także z bezcennego zbioru fotografii lotniczych znajdujących się w Centralnym Archiwum Wojskowym, na którym w sposób przez siebie niezamierzony komuniści utrwalili na kliszach miejsca, o których woleliby zapomnieć, związane z funkcjonowaniem aparatu terroru.

Wzorując się na sowieckich służbach specjalnych komuniści w Polsce nie tylko mordowali ludzi uznanych przez siebie za wrogów, ale też bardzo skutecznie zacierali ślady po miejscach ich pochów-

Wiadomo także, że wiedzą o miejscach pochówków ofiar stalinowskiego reżimu mogą dysponować żyjący jeszcze funkcjonariusze organów bezpieczeństwa, choćby byli strażnicy więzień i obozów. Czy istnieją obecnie jakiekolwiek możliwości prawne aby wymóc na nich złożenie zeznań lub relacji w tych sprawach? Jakie działania w tym kierunku podejmują instytucje państwowe i czy kierowany przez Pana zespół korzysta z tego typu źródeł?

ku. W zasadzie nie ma dokumentów mówiących o miejscach ukrywania ciał. Po to, by je odnaleźć konieczne jest korzystanie z innych źródeł. Bezcenne są relacje świadków, będące niekiedy jedynym śladem mogącym naprowadzić na miejsce ukrycia zwłok. Ogromną wartość posiadają również dokumenty więzień i obozów, archiwalia urzędów miejskich i starostw powiatowych, lokalnych placówek Milicji Obywatelskiej oraz cmentarzy, gdzie od 1948 r. zgodnie z dyrektywą dyrektora Departamentu Więziennictwa ze stycznia 1948 r. chowano więźniów. Specyficznym i cennym zarazem źródłem wiedzy są ponadto zbiory uniwersyteckich zakładów anatomii oraz zakładów medycyny sądowej, do których kierowano szczątki nie tylko zbrodniarzy hitlerowskich i pospolitych przestępców. W swej pracy korzystamy

Istniejące możliwości prawne pozwalają na przesłuchanie byłego funkcjonariusza, w ramach postępowania prokuratorskiego. Nie dają natomiast żadnych możliwości skłonienia byłego funkcjonariusza do ujawnienia miejsc pochówku ofiar komunizmu. Dawni pracownicy resortu starają się każdorazowo pomniejszać swój udział w zbrodniach, używając przy tym często argumentów mających świadczyć o złym stanie ich zdrowia, niepamięci itp. Niska ocena wiarygodności ich zeznań nie oznacza, że ten rodzaj źródeł jest pomijany w naszych badaniach. Traktujemy go jednak szczególnie ostrożnie. Pamiętajmy, że minęło już 23 lata od upadku komunizmu. Dawni funkcjonariusze mieli bardzo dużo czasu na przemyślenia i dobrowolne ujawnienie okoliczności dokonanych mordów, w tym wskazania miejsc ukrycia zwłok. Jak dotąd nie odnotowaliśmy takiego przypadku w Polsce. Dlaczego? – Wydaje się, że ludzie ci mentalnie wciąż tkwią w komunizmie, żyją z przekonaniem, że dobrze wykonywali swoje obowiązki, służąc Polsce.

Jakimi słowami zwróciłby się Pan do osób, które posiadają wiedzę o miejscach pochówków ofiar terroru komunistycznego, a z różnych przyczyn obawiają się o tym mówić? 9


październik 2013

W tradycji polskiej powstałej na bazie kultury europejskiej, chrześcijańskiej stosunek do zmarłych jest czymś głęboko zakorzenionym. Brak szacunku do zmarłych, do grobów jest nam obcy. Uznajmy, że każdy człowiek ma prawo do godnego pochówku. Profanacja zwłok, bezczeszczenie, ukrywanie szczątków i zacieranie śladów po miejscach, gdzie zostały ukryte, nie mieszczą się w powszechnej sferze uznawanych przez Polaków wartości. Tak naprawdę moje słowa nie powinienem kierować do wszystkich, bowiem sprawa dotyczy jedynie funkcjonariuszy komunistycznego aparatu terroru. Chciałbym, aby choć jeden z nich uznał, że ujawnienie miejsca pochówku może spowodować sytuację, w której rodziny ofiar komunizmu po 60. latach będę miały możliwość zapalenia świeczki na grobach swoich bliskich. Odrobina empatii wystarczy, aby wczuć się w sytuację ludzi pozbawionych elementarnego prawa do modlitwy przy rodzinnym grobie.

Od 2010 roku obchodzimy każdego 1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. 10

Jednak większość wyroków wydanych wobec nich przez sądy stalinowskie nadal obowiązuje. Pewne działania w kierunku ich unieważnienia podejmuje Ministerstwo Sprawiedliwości we współpracy z IPN. Działania te nie obejmują jednak osób wobec których toczyły się już postępowania w oparciu o tzw. ustawę „o uznaniu za nieważne” przed bardzo często niekompetentnymi i nieprzygotowanymi do rozpatrywania takich spraw sądami. W wielu przypadkach sądy te wydawały orzeczenia podtrzymujące stalinowskie wyroki, określając opisane w nich czyny jako mające charakter czysto kryminalny. Jak Pan widzi obecnie szanse na naprawę tej sytuacji, w której znajduje się obecnie wiele rodzin „ Żołnierzy Wyklętych”?

Dobrze się stało, że dwie instytucje nasze go państwa: Ministerstwo Sprawiedliwości i Instytut Pamięci Narodowej podjęły wspólne działania zmierzające do unieważnienia wyroków śmierci wydanych przez sądy stalinowskie na „Żołnierzy Wyklętych”. Mam przy tym świadomość jak często dochodzi do sytuacji, które nie powinny mieć miejsca w niepodległej Polsce. Czymś głęboko niesprawiedliwym, powiedziałbym nawet hańbiącym jest traktowanie akt wojskowego, ale też powszechnego wymiaru sprawiedliwości lat 1944-1956 jako dokumentów wiarygodnych, wytworzonych przez konstytucyjne organa państwa. Martwią mnie sytuacje, gdzie rodziny ofiar, czy organizacje kombatanckie zobligowane są obecnie przed sądem do dawania świadectwa niewinności ofiary komunizmu.

Wywiad przeprowadził Marcin Maruszak


2013 październik

Relacje

Sławomir Bury

Rzeszowa sojusz z komuną Sala konferencyjna Hotelu Rzeszów. Kiedyś, stary hotel był miejscem dla Rzeszowian niemal legendarnym. Ten jest już całkiem nowy. Nowy jest też jego właściciel. To właśnie Hotel Rzeszów udzielił gościny organizatorom „konferencji” pt.:

„Edward Gierek Budowniczy Drugiej Polski” z podtytułem

„Stulecie urodzin Edwarda Gierka. Gierek Rzeszowszczyźnie Rzeszowszczyzna Gierkowi” Organizatorami byli: SLD w Rzeszowie oraz Komunistyczna Partia Polski. Informacja o „konferencji” ukazała się na stronie internetowej SLD Rzeszów w formie zaproszenia. Redakcja THR z zaproszenia skorzystała. Wydarzenie zapowiadało się niebywale. Rozczarowania nie było.

O co chodzi z KPP

Jak to możliwe że w samym centrum 200 tysięcznego miasta w XXI wieku bez rozgłosu ale z obecnością mediów lokalnych odbywa się „akademia” zorganizowana przez spadkobierców PZPR i legalnie działającą Komunistyczną Partię Polski ku czci Edwarda Gierka, byłego I sekretarza KC PZPR. Jeszcze kilka lat temu taka wiadomość mogłaby wydawać się ponurym żartem, dzisiaj to nasza rzeczywistość.

Przypadkowy przechodzień zapytany na ulicy Rzeszowa o Komunistyczną Partię Polski niewiele potrafi powiedzieć: była, miała charakter antypolski, nie istnieje; właściwie wszystkie odpowiedzi są prawidłowe. Ale gdy dowiaduje się, że w III RP Komunistyczna Partia Polski działa legalnie – najbardziej powszechne jest niedowierzanie. Przypomnijmy, że Komunistyczna Partia Polski (istniejąca jako Komunistyczna Partia Robotnicza Polski w latach 19181925) powstała z połączenia SDKPIL oraz PPS-Lewica w 1918 roku. Spełniała od początku swego istnienia rolę sekcji Kominternu na terenie Rzeczypospolitej. Jako jeden z celów strategicznych określała likwidację Państwa Polskiego i jego aneksję przez ZSRS. Opowiadając

się jednoznacznie po stronie Sowietów w wojnie 1920 roku, uznana została za antypaństwową i na terenie Polski była w okresie międzywojennym nielegalna, sama nigdy nie uznając legalności Państwa Polskiego. Rozwiązana przez Komintern w 1938 roku, pomimo przeprowadzonej w jej szeregach przez Sowietów czystki, osierociła wielu swoich członków, którzy w następnych latach różnymi metodami znaleźli okazję do rewanżu politycznego i zdobycia wpływu na bieg historii najnowszej w okresie tzw. PRL. Powszechnie wiadomo, że III RP okazała się przyjazna dla postkomunistów. Brak rozliczenia pezetpeerowskiego układu władzy czy wpływu służb specjalnych nie budzi już emocji. Czy jednak można było się spodziewać, że komuniści jawni, spadkobiercy ideowi posiadaczy najgorszych antypolskich cech, wzmocnieni internacjonalistyczną pewnością w tworzeniu „nowego oblicza świata”, zdobędą się na próbę legalnego zaistnienia jako pełnoprawny podmiot życia społecznego w kraju tak dotkniętym przez owoce totalitaryzmów? Okazało się to naprawę łatwe. Sądy w Polsce są gotowe na takie wyzwania. Należy tu postawić pytania: Jakimi kryteriami kierował się Sąd, dokonując rejestracji Partii Komunistycznej? Czy Sąd nie zna definicji komunizmu? Czy Sąd nie zna zapisów Konstytucji? Art.13. Konstytucji RP: „Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych , których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływa

11


październik 2013 na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa”. A może powyższy zapis, w swej pokrętnej, niejasnej konstrukcji, pozwala legalnie działać komunistom, dając jednocześnie rodzaj zasłony dymnej przed tymi ,którzy tej legalności chcieliby odmówić. Stając się niejako pretekstem do wysuwania przeciwko komunizmowi oskarżeń, a z drugiej strony zapewniając w najlepszym razie długoletnie postępowania sądowo - odwoławcze. Chodzi o typowe w naszej rzeczywistości społeczno – politycznej rozmycie pojęć. Wyobraźmy sobie bowiem istnienie w

talistyczne i antyimperialistyczne, dążąc do wprowadzenia socjalizmu i przejęcia władzy politycznej oraz ekonomicznej przez proletariat. Czytając tezy programowe KPP niejako sam nasuwa się wniosek: albo to nie jest partia komunistyczna , albo, jeśli nią jest , należy natychmiast doprowadzić do jej delegalizacji.

„konferencja” Zimny marcowy poranek. Sobota. Miasto leniwe i senne. Silny wiatr zniechęca do spacerów. Ale nie może zniechęcić prawdziwych, jak mówi znany publicysta „człowieków lewicy”- osoby co ser-

w okresie po wielkiej zmianie ustrojowej. Zwłaszcza narracja o tzw. komunizmie uprawiana przez bogato opłacaną instytucję państwową – Instytut Pamięci Narodowej przyniosła zalew półprawd, ćwierć prawd i zupełnego kłamstwa, jego wręcz panowanie w tym co nazywa się poprawnością polityczną. Starsza część społeczeństwa jednak wiedziała i wie swoje o czym świadczą i świadczyły badania opinii publicznej. Od momentu zmiany ustrojowej o epoce Polski ludowej mówi się tylko jak o czasie zniewolenia, o czarnej dziurze, którą najlepiej było by odesłać w niebyt. Ale nie da się wyrzucić na śmietnik prawie półwiecza z

Po lewej: Gabriel Ziewiec. Po prawej: Prezydent Tadeusz Ferenc Polsce legalnej partii politycznej o nazwie NSDAP , która w swym programie, wśród celów służących przejęciu w kraju władzy, przyjmując ciągłość historyczną i ideologiczną z partią Adolfa Hitlera, jednym zdaniem odżegnuje się od stosowania metod totalitarnych. Chyba nie mam takiej wyobraźni. Cóż warta jest konstytucja, która nie chroni Polaków przed sprawdzonym wrogiem?! Na oficjalnej stronie internetowej KPP znajduje się symbolika komunistyczna – sierp i młot oraz znany z przeszłości „szlagier” o treści „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”. Komunistyczna Partia Polski została założona i zarejestrowana w 2002 roku w rejestrze sądowym partii politycznych jako partia polityczna z siedzibą w Dąbrowie Górniczej. Uważa się za historyczną i ideową spadkobierczynię przedwojennej KPP. Przewodniczącym jest Krzysztof Szwej. W swoim programie postuluje zniesienie własności kapitalistycznej na rzecz własności społecznej poprzez nacjonalizację przemysłu, handlu i zasobów naturalnych. Głosi hasła antykapi-

12

ca mają po lewej stronie i społeczną wrażliwość na ustach. Najczęściej w małych grupach, rzadziej indywidualnie zmierzali do nowoczesnej sali Marszałkowskiej Hotelu Rzeszów. Niektórzy onieśmieleni stylem i wyposażeniem wnętrza, inni czuli się od razu jak u siebie. Głównie starsi. Młodsi od razu usiedli w podgrupach. Uśmiechnięte twarze. Ulga. Sami znajomi. Będzie telewizja? Takie wydarzenie. Miał przyjechać Adam Gierek. Czy będzie Pan Prezydent? Prowadzącym był Gabriel Ziewiec – w latach 80 - tych wykładowca w Międzywojewódzkiej Szkole Partyjnej w Rzeszowie, obecnie skarbnik Krajowego Komitetu Wykonawczego Komunistycznej Partii Polski. Już wstęp przemówienia otwierającego zwiastował atrakcje natury poznawczej. Cyt.: „Panie, Panowie, Towarzyszki i Towarzysze”. Za chwilę wszystko stało się jasne. „Już ćwierć wieku trwa powszechne zakłamywanie prawdy o Polsce ludowej. Wpłynęły na to zakłamanie: działalność propagandowa mediów a zapewne i systemu szkolnego, destrukcyjna

historii narodu. Nie ma też powrotu do kapitalistycznej przeszłości bez jej krytycznej analizy. Dążenie do wykreślenia Polski ludowej ze świadomości narodu nie może być skuteczne. Potwierdziły to zabiegi dokonywane w przeszłości na historii Polski, które w ostateczności uderzyły rykoszetem w ich autorów. Z tego punktu widzenia dokonywane dziś zabiegi są bezsensowne i szkodliwe ponieważ dzielą naród zamiast jednoczyć. Setna rocznica urodzin Edwarda Gierka to okazja żeby odkłamywać historię. Pokazać zwłaszcza młodemu pokoleniu, że okres Polski ludowej to czas budowy, stabilizacji, rozwoju. Pozwolą Państwo, pozwolą towarzyszki i towarzysze, że własnym i w waszym imieniu przywitam na naszej konferencji Prezydenta Miasta Rzeszowa Pana Tadeusza Ferenca. Przywitam przedstawicieli Sojuszu Lewicy Demokratycznej z sekretarzem Rady Wojewódzkiej Konradem Fijołkiem. W naszej konferencji biorą udział przedstawiciele innych lewicowych partii z Rzeszowa, z Rzeszowszczyzny. Witam przewodniczącego Partii Emerytów i Rencistów Pana Leszka Wołoszyńskiego, przedstawicieli Racji Polskiej Lewicy, witam


2013 październik przewodniczącego Krajowego Komitetu Wykonawczego Komunistycznej Partii Polski towarzysza Krzysztofa Szweja. ...” Prezentacja uczestników i gości „konferencji” wywołała entuzjazm sali. Wśród prelegentów znaleźli się: prof. Paweł Bożyk, prof. Włodzimierz Bonusiak, prof. Zbigniew Wiktor i dr Józef Świeboda.

Gierek wiecznie żywy Jako pierwszy zabrał głos gość honorowy - prof. Paweł Bożyk przewodniczący tzw.

zrealizować. Następnie Pan profesor był uprzejmy stwierdzić, że ta polityka nie została wcale wymyślona, gdyż ona „została podyktowana przez nowe czasy”. Bo Zimna Wojna odeszła w nieznane, a jej miejsce zajęła polityka odprężenia i współpracy. Następnie zebrani otrzymali wykład z makroekonomii na poziomie gimnazjalnym, w którym w opisach zmian światowych cen benzyny, produkcji żarówek i nowych linii technologicznych przedstawił niezwykłą naiwność ekipy Gierka w podejściu do problemów ekonomii, zaś swoją osobę mało skromnie jako krytyka i wizjonera w nieuchron-

jaką niewątpliwie wówczas odegrał... „Jak Gierek wrócił do swojego gabinetu (po powrocie z Krymu),nie nastąpiło ponowne przełączenie telefonów do tego gabinetu. Do 4.września Gierek spędził w ciszy .4.września zadzwonił do mnie czy ja mam czas (...). Wobec tego poszedłem do niego. Dwa lata wcześniej powiedziałem, że wyrzucą nas z tego gabinetu, jak będziecie słuchali głównie Kani i Jaruzelskiego, na zbity pysk. I wtedy myślałem, że i mnie wyrzucą (...). I Gierek mówi: chyba teraz przyszła pora, że twoja czarna przepowiednia zrealizowała się w

Po lewej: Prof. Paweł Bożyk. Po prawej: Prof. Zbigniew Wiktor Ruchu Odrodzenia Gospodarczego im. E. Gierka. W latach 70 tych doradca ekonomiczny I Sekretarza. Od samego początku swego wystąpienia przedstawiał się jako „niewygodny” dla ówczesnej władzy, niezależny w wygłaszanych sądach, co już na wstępie zakrawało na sporą niespodziankę. Pan profesor dość daleko odbiegał od głównego tematu swojego referatu, który brzmiał: „Prawda o długach Gierka”. Głównie promował swoją książkę opartą na własnych wspomnieniach dotyczących współpracy z I sekretarzem. Uparcie dowodził, że Gierek nie był kandydatem na I sekretarza, został siłą przywieziony do Warszawy ,ponieważ „historia poszukiwała kandydata, który by pasował do tego czasu”.(sic!) Z jednej strony - argumentował Pan profesor- Gierek bronił się jak mógł („uważał że Warszawa jest przeciwko niemu”), z drugiej strony „mówił po francusku” i „bał się Rosjan”- więc lepszego kandydata nie było. Następnie Pan profesor z każdą chwilą rozwijał mocniej tę pokrętną logikę, która determinowała los tow. Edwarda. „Przewidywany” na I Sekretarza na 2-3 lata wg prof. Bożyka, stwierdził ponoć, że musi choć zręby swej polityki

nych procesach ekonomicznych. „Polska była na ustach wszystkich”- tym stwierdzeniem dotyczącym sukcesów polityki zagranicznej Pan profesor rozpoczął opowiadanie ciekawych skądinąd historii zza kulis działalności ekipy Gierka. Lecz w stwierdzeniu ,że „Breżniew traktował Gierka jak przyjaciela” chyba lekko przesadził, choć szybko się zorientowawszy obrócił całość w żart, opowiadając znane anegdotki ,m. in. o setkach pocałunków obu przywódców (także usta-usta). Właściwie zebrani nie dowiedzieli się niczego o stosunku Pana profesora do wydarzeń roku 80. Dość ogólnie opisał bowiem sprawę „wyrzucenia” Jaroszewicza, Babiucha i Wrzaszczyka, sytuacji ekonomicznej Polski, pojawiających się wśród protestujących postulatów politycznych. Pojawiła się też krótka relacja ze spotkania Gierka z Breżniewem na Krymie w sierpniu‚ 80, gdzie I, sekretarz PZPR zachowuje się przyzwoicie i nie ulega namowom Breżniewa na użycie siły do zdławienia kontrrewolucji – czym zyskuje niesławę i miano „mięczaka”, którego trzeba będzie odsunąć od władzy. Pan profesor nie zapominał cały czas o swojej nieskromnej roli,

praktyce. Od tej pory zaczął mi mówić po imieniu. I mówi: co byś powiedział gdybyśmy jutro pojechali do Wałęsy. Zamówiłem samolot na 5.września,pojedziemy,ja powiem, że się zgadzam na wolne wybory, jestem jeszcze I sekretarzem ,czy nie? To ja mówię: jesteście, przecież nikt was nie zdymisjonował, - to mu powiem, że się zgadzam na pierwsze demokratyczne wybory, zrezygnuję też ze stanowiska. Ale nie zdążył bo 5 września jak się goliłem o siódmej rano usłyszałem, że miał wielki atak serca i wylądował w Aninie w przychodni. Jak on miał atak serca, to ja w międzyczasie zostałem wybrany na papieża, ponieważ był człowiekiem zdrowym jak nigdy przedtem”. Niełatwo skomentować wypowiedz swobodną, tak dalece odbiegającą od tematu, którego miała dotyczyć. Nie poznaliśmy kulis decyzji gospodarczych podejmowanych w tzw. PRL. Rozczarowanie goni rozczarowanie. Niech chociaż za puentę posłuży kolejny cytat z „referatu” Pana profesora Bożyka: „Dlaczego akurat lata 70-te zostały uznane za czarny okres Polski w rządzeniu lewicy, bo tak to okrzyknięto? Obszczekano wszystko co w latach 70- tych zostało

13


październik 2013 zrobione pozytywnie czy negatywnie. No bo przecież kredyty, które zostały zaciągnięte w latach 70-tych nie pognębiły Polski, nie przejedzono ich.”

Chińczycy trzymają się mocno Kolejnym prelegentem był prof. Zbigniew Wiktor z referatem „Polityka zagraniczna PRL w czasach Edwarda Gierka 1970-1980”. Już sama postać Pana (towarzysza) profesora, to temat na osobny artykuł. Profesor w Instytucie Politologii Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Habilitował się w NRD z pracy na temat teorii naukowego socjalizmu. Członek Komunistycznej Partii Polski, który na swoich wykładach i w swej działalności propaguje, gloryfikuje i głosi ideologię komunistyczną. Jak określa portal lustronauki - „żywa skamieniałość polskiego komunizmu – pod ścisłą ochroną”. Były przewodniczący Związku Komunistów Polskich „Proletariat”. Autor m. in. książki „Chiny na drodze socjalistycznej modernizacji”. W 2009 roku stał się obiektem sporu na Uniwersytecie Wrocławskim. Zarzucający mu jawnie głoszone idee komunistyczne spotkali się z gremialną obroną osoby prof. Wiktora ze strony „środowiska naukowego” i studentów.: „Przynależność do legalnie działającej KPP nie może stać się przyczyną dyskryminacji pana profesora” - ogłosili. Nieskończoność złotych myśli prof. Wiktora każe zacytować choć drobne fragmenty z jego referatu. O rewolucyjnej Kubie: „(...) mimo wszystko Kuba nie załamała się mimo, że upadł realny socjalizm. Kuba idzie własną drogą i tam rewolucja nie zamie-

rza ustąpić i poddać się. To jest bardzo ważny czynnik o charakterze politycznym, ideologicznym, który wskazuje na to, jak ważna jest problematyka trwałości zasad oraz jedności tego co się głosi oraz polityki, którą się realizuje.” Następnie prof. Wiktor omówił stosunki PRL z krajami Trzeciego Świata. Wskazywał, że Polska mocno je rozwijała, popierając różnorodne inicjatywy w walce narodów o niezależność i niepodległość. Zebrani usłyszeli o polityce poparcia dla narodów Zimbabwe i Namibii i wspieraniu walk narodu RPA z rasizmem, czy rewolucji Allende w Chile, która to polityka cieszyła się ponoć dużą sympatią (niestety nie dowiedzieliśmy się gdzie). Płynnie prof. Wiktor włączył realizację polityki zagranicznej PRL w określenie przynależne z pewnością innej epoce: „za waszą i naszą wolność”- rzekomo adekwatne do charakteru działań w tym zakresie. Zebrani bez zmrużenia oka przyjęli tę śmiałą tezę, a profesor natychmiast podchwycił myśl i jakby odwdzięczył się oświadczając, że „Polska popierała słuszne prawa narodu palestyńskiego w walce z izraelską agresją - poprzez cały szereg aspektów – przyjmowanie uchodźców czy fundowanie stypendiów”. O szkoleniu arabskich terrorystów nie było ani słowa. Było natomiast o niewątpliwie istotnej inicjatywie Edwarda Gierka, z którą wystąpił na sesji plenarnej ONZ w 1974 roku, dotyczącej projektu wychowania narodów w pokoju(!). Było o konferencji w Helsinkach w 1975r i poprawie stosunków z RFN. Potem w ciągu dwóch minut profesor opisał rozpad tzw. bloku państw socjalistycznych, by odetchnąć z ulgą przy apologetycznym

Po lewej: Złożenie wieńca. Po prawej: Gabriel Ziewiec na czele delegacji

14

opisie sytuacji międzynarodowej Chin wskazując to państwo jako model do naśladowania. Określenia „perspektywa nowego potraktowania socjalizmu, ideologii socjalistycznej” czy „nowe doświadczenie socjalistyczne” wskazywały na ciepły stosunek profesora do chińskiej drogi. Sam nie ukrywał też, że zna Chiny, często tam bywa i jest żywo zainteresowany procesami, które tam zachodzą. Z drugiej strony ciekawie było popatrzeć na radość profesora komunisty, który jeszcze gdzieś na drugim końcu globusa odnajduje jakieś mutacje komunizmu, dokonuje ich analizy i żyje nadzieją na ich wcielenie w życie. Skansen. Profesor Wiktor jako politolog zakończył swoje wystąpienie opisem natury ogólnej, lecz tak bardzo przypominającym PRL, że choćby w celach poznawczych i porównawczych, pozwalam sobie przytoczyć je w całości: „Okres lat 70-80 w płaszczyźnie polityki zagranicznej był bardzo ważny dla dziejów nie tylko Polski ludowej ale także dla całego państwa polskiego w XX wieku. W tym czasie Polska umocniła swoją pozycję przede wszystkim w sferze gospodarczej. W stosunkach międzynarodowych – utrzymywała stosunki dyplomatyczne praktycznie ze wszystkimi państwami świata. Cieszyła się bardzo dużą sympatią a polskie doświadczenie było z uwagą obserwowane w innych krajach, nie tylko socjalistycznych, także poza nimi. Polska umacniała własną suwerenność i zabezpieczała granice. Była perspektywa dla młodego pokolenia. Wybudowano 2,5 mln nowych miejsc pracy,2,6 mln nowych mieszkań. Dochód narodowy


2013 październik

Po lewej: delegacja pod Pomnikiem Czynu Rewolucyjnego. Po prawej: Prof. Włodzimierz Bonusiak podniósł się o 80 %.Ten okres zasługuje na pozytywną ocenę. I myślę, że uczciwi historycy, którzy nie kierują się uprzedzeniami rzetelnie przedstawią jego dokonania , które znajdują odzwierciedlenie w faktach a nie w wyobrażeniach”. Po tym referacie delegacja uczestników udała się pod tzw. Pomnik Czynu Rewolucyjnego aby złożyć symboliczny wieniec z biało-czerwoną szarfą. Poszli głównie młodzi – za namową prowadzącego. Nie udało nam się dowiedzieć dlaczego złożono ten wieniec, dlaczego właśnie pod tym pomnikiem i w jaki ewentualnie sposób fakt złożenia go czci pamięć Edwarda Gierka.Pokrętna paralela postkomunistyczna, że zawsze wszystko i wszystkim można uczcić.

Nauki, Oświaty i Kultury KW PZPR w Rzeszowie w latach 1982-85 Dyrektor Instytutu Historii WSP w Rzeszowie w latach 1985-86 Dyrektor Międzywojewódzkiej Szkoły Partyjnej KW PZPR w Rzeszowie w latach 1986-89 Sekretarz ds. Nauki i Oświaty KW PZPR w Rzeszowie w latach 1986-89 Członek Egzekutywy KW PZPR w Rzeszowie,

w latach 1979 -80 I Sekretarz Komitetu Uczelnianego Politechniki Rzeszowskiej

który po partyjnej karierze w KW jeszcze przed upadkiem PZPR związał się z Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Rzeszowie jako Prodziekan Wydziału Społeczno-Pedagogicznego. Profesor wystąpił z referatem pt. „Przemiany gospodarczo – społeczne na Rzeszowszczyźnie w epoce Gierka”. Tytuł referatu oznajmiał, że mieliśmy prawdopodobnie do czynienia z tak znaczącym okresem historycznym, który w swojej jednorodności przekraczał poprzedni i wpływał znacząco na następne, by określać go mianem epoki. Jeszcze przedstawienie głównych tez wystąpienia Pana profesora mogło wskazywać na jakieś niezwykłe okoliczności , które może przybliżą nam tak śmiało postawiony tytuł. Lecz już ich rozwinięcie nie pozostawiało żadnych złudzeń. Epoka to tylko tak dla wzmocnienia tytułu. Nowości nie pojawiły się. Dodatkowo kartki z notatkami się Panu profesorowi mieszały i otrzymaliśmy mieszankę „dla każdego coś miłego”.

w latach 1980-82 Kierownik Wydziału

Tezy

Pan profesor od propagandy Po powrocie na salę okazało się ,że spora część audytorium nie wróciła po przerwie. Nie pozbawiło to jednak następnego mówcy pewności w wygłaszanych sądach. Kolejnym prelegentem był bowiem prof. Włodzimierz Bonusiak w przeszłości: w PZPR od 1962 r. w latach 1975-79 sekretarz ds. Propagandy Komitetu Uczelnianego Politechniki Rzeszowskiej

zawierały

problematykę

prze-

kształceń lat 70 – tych na Rzeszowszczyźnie z uwzględnieniem kwestii podziału administracyjnego. „Szanowne Panie, Szanowni Panowie, Towarzyszki i Towarzysze” - wstęp godny sekretarza KW. Pan profesor na wstępie nie potrafił powstrzymać się, aby nie przedstawić „stan badań” i dokonać krytycznego opisu stosunku obecnej historiografii do PRL. „W zasadzie zarówno podręczniki akademickie jak i podręczniki szkolne do wszystkich szczebli szkół wychodzą teraz spod piór historyków prawicowych. Z polskich historyków, których warto wziąć do ręki to dwie prace prof. Antoniego Czubińskiego. Niestety prof. Czubiński zmarł i był to jedyny historyk lewicowy, którego książki ukazywały się w całej Polsce. Wskazuje to na to, że są w dalszym ciągu ludzie, którzy nie wierzą temu co pisze IPN i szukają bardziej obiektywnego spojrzenia na te dzieje, w ogóle Polski ludowej. Jest jeszcze książka prof. Andrzeja Sowy z Krakowa. No i nieskromnie polecę państwu swoje dwie książki: Historia Polski 1945-89 i III RP do 2007 roku. Trudno mówić o podręcznikach, że one są obiektywne, każdy z nas wychował się w określonym środowisku, ma swoje zapatrywanie na świat i to jest widoczne w tych podręcznikach. Ale jeżeli weźmiemy pod uwagę podręcznik prof. Roszkowskiego, to 12 wydań jest niezmienionych, mimo krytycznych uwag, które historycy pisali. Podobne uwagi są do opracowania prof. Paczkowskiego. No ale wróćmy do Gierka...” Kolejna myśl Pana profesora wprawiła w niemałe zdziwienie kilku uważ-

15


październik 2013 nych: „Wierzę w to ,że w miarę, im więcej upłynie czasu, będziemy mieli większy dostęp do archiwów, tym bardziej ta historia będzie pisana.” Ten zadziwiający akt wiary ,bądź co bądź, komunistycznego aparatczyka z czasów PRL – w jakimś sensie strażnika pamięci o tamtym okresie zdezorientował nieco zebranych. Czyżby można się było spodziewać jakiejś konstruktywnej krytyki omawianego okresu? Pan profesor jako człowiek zdecydowanie zdystansowany do rzeczywistości, w swoim stylu, poddał krytyce wyłącznie podział administracyjny PRL lat 70 – tych, który jego zdaniem doprowadził do kryzysu roku 1980.I tyle. Potem było już tylko miło. Pojawiły się sztandarowe pozycje argumentacji o wyższości, historycznej konieczności, rozwoju. Było o transporcie, rzeszowskim ośrodku akademickim, przemyśle, była Alima, Zelmer, WSK, służba zdrowia, przedszkola, szkoły, żłobki. Po kilkunastominutowej serii danych statystycznych, wykresów (same wznoszące), analiz i wskazań, Pan profesor rozbrajająco stwierdził: „nie ma sensu, żebym podawał państwu te wskaźniki”. Pewnie, że nie ma sensu. Przecież wszyscy i tak wierzą Panu profesorowi na słowo. Jeszcze tylko jeden cytat. Krótki. Dobitny. „Ten postęp (lat 70-tych – od.aut.) zostanie doceniony po latach. Oby jak najszybciej. Czego Państwu i sobie życzę”.

Kazimierz Wielki z wielkiej płyty Wydawało się, że spotkanie umiera śmiercią naturalną – już wszyscy z wszystkimi się zgadzali, już niewiele więcej da się wycisnąć z problematyki jak najszerzej związanej z tematem. W tym momencie z pomocą pospieszył nieoceniony dr. Józef Świeboda, który znany ze swego barwnego, pełnego anegdot i wolnych myśli języka, miał zaprezentować referat pod tytułem „Oświata w dekadzie lat 70

Powyżej: Dr Józef Świeboda

16

– tych”. Miał, gdyż swoboda, elokwencja i wydawać by się mogło nieograniczona wiedza w najróżniejszych kwestiach, nie pozwoliły na to. Pan doktor na wstępie przedstawił niezręczność sytuacji ,w której się znalazł, bowiem wystąpił niejako „w zastępstwie”, w związku z nieobecnością tajemniczej Pani docent. Nie stracił jednak ani na moment animuszu, rozbrajająco stwierdzając, że „praktycznie do zagadnień oświaty to ja jestem przygotowany, jedyny w Polsce naukowiec, który zajmuje się wszystkimi typami szkolnictwa, pod zaborem austriackim, pruskim,......” i niestety nie skończył, bo kolejna myśl już musiała znaleźć swe ujście. Trzy czwarte swego wystąpienia Pan doktor poświęcił na własne przemyślenia dotyczące wyższości życia w poprzednim systemie ze szczególnym uwzględnieniem osoby Edwarda Gierka. „Był to najwybitniejszy mąż stanu z działaczy, polityków PRL. Dlatego, że on pierwszy potrafił porozumieć się językiem francuskim, z dyplomatami, politykami zachodnimi”. Było więc o przyjętych za Gierka ustawach rozluźniających stosunki gospodarcze na rynku krajowym. Było o książeczkach mieszkaniowych PKO, kredytach na rozwój przemysłu, swobodnym wwozie dewiz i precjozów . „Pieniądz objawił się w Polsce w latach 70 – tych (…).Możemy się cieszyć, bo na miejsce dawnego żydowskiego establishmentu, pojawili się polscy biznesmeni” Tej myśli Pan doktor niestety szerzej nie rozwijał, ale wciąż powtarzane peany na temat zbudowania tzw. drugiej Polski w oparciu o książeczki PKO, doprowadziły Pana doktora do pełnego powagi wniosku, że okres rządów Gierka można śmiało porównać do panowania Kazimierza Wielkiego. Zapachniało patosem. Potem garść anegdot z tzw. wyższych sfer z Niną

Andrycz i żoną Edwarda Gierka (kto dziś wie, że miała doktorat z historii sztuki), kilka myśli o wyżu demograficznym i już lądowaliśmy wśród zagadnień związanych z tematem referatu. Otrzymaliśmy beznamiętną analizę ustroju szkolnego w Polsce. Lecz analiza była pogłębiona .Od zaborów, przez dwudziestolecie międzywojenne do PRL. Dekada lat 70 - tych pojawiła się jakby przy okazji. Nie poznaliśmy właściwie stosunku Pana doktora do stanu szkolnictwa wyższego czy zawodowego w omawianym okresie. Właściwie tylko w opisie zagadnienia szkół zbiorczych – niewydolnych molochów wymyślonych w czasach Gierka, Pan doktor zawarł krytykę co do metody. Analityczny ton swojej wypowiedzi zakończył celnym spostrzeżeniem: „Oświata łączy się z polityką i łączy się z nakładami finansowymi.To samo nauka.” Wystąpienie Pana doktora było długie. Bardzo długie. Ale jaki był jego temat. Ostatni cytat chyba trochę wyjaśni te wątpliwości: „Trzeba powiedzieć, że lata 70 - te były dla oświaty bardzo owocne, a gospodarka przeżywała chyba najlepszy do tej pory rozwój. Mówię to na podstawie praktycznie badań , bo nie tylko oświatą się zajmuję, ale czasami trzeba ratować sytuację jak proszą albo instytucje albo jednostki naukowe...”

Służby jawne i tajne na straży pamięci W natłoku referatów należy niewątpliwie zwrócić uwagę Szanownych Czytelników na pozostałych uczestników „konferencji”. Sala wypełniona była bowiem w 2/3 z pewnością nie przypadkowymi mieszkańcami naszego miasta. Już choćby entuzjastyczna reakcja na wygłaszane publicznie sądy nakazywała


2013 październik bliżej przyjrzeć się tzw. sali. Wystarczająco wnikliwy obserwator wśród zebranych z łatwością dostrzegał twarze osób w ten czy inny sposób związanych z problematyką poruszaną w wystąpieniach. Jedni z racji wieku uczestniczyli w omawianych sprawach, lecz byli też tacy, którzy bezpośrednio rzeczywistość PRL kreowali. Charakterystyczna może tu być obecność posłów na Sejm PRL (widziani byli m.in. Michał Cygan i Anna Staruch) czy też działaczy z okresu schyłkowego PZPR i tzw. transformacji ( Stanisław Rusznica). Największe zdziwienie wywołała chyba jednak wyraźna nadreprezentacja służb mundurowych czyli byłych wysokich funkcjonariuszy MO i SB, wśród których szczególną aktywnością odznaczali się m. in. Ludwik Cebula, czy Leszek Wołoszyński. Pozwolę sobie w kilku akapitach przybliżyć sylwetki ww. Ludwik Cebula w 1961r wywiadowca Wydz. „B” sekcji I, słuchacz Szkoły Oficerskiej MSW w Legionowie, w latach 70 m.in. Kierownik Sekcji

Szczególnie ten drugi ,występujący jako przewodniczący Partii Emerytów i Rencistów, zwrócił uwagę zebranych za sprawą swego płomiennego wystąpienia w ostatniej odsłonie „konferencji’’. Jego „głos z sali podczas dyskusji’’ zabrzmiał chyba wystarczająco dosadnie. Leszek Wołoszyński 16.11.1963r.- 31.10.1981 funkcjonariusz MO w 1981 r. oraz w latach 1982-1985 - zastępca naczelnika wydziału Polityczno -Wychowawczego KW MO Rzeszów, po wprowadzeniu stanu wojennego – służba w MO, w latach 1985 – 1986 Naczelnik Wydziału Polityczno-Wychowawczego WUSW w Rzeszowie w stopniu majora, od 01.01.1987 - w MO „Szanowni organizatorzy dzisiejszej konferencji. Sądzę, że będę wyrazicielem nie tylko seniorów, emerytów, rencistów, ale

przestępców przeciwko narodowi polskiemu. A ci ludzie wcale nie są przestępcami. Są patriotami, takimi samymi jak ci, którzy rzucają tę potwarz na nich. Wygrywają procesy. I zastanawiam się w jakim państwie dzisiaj żyjemy. Proszę sobie wyobrazić, że nagminnie w polskim państwie, w III RP konstytucja jest łamana, inne ustawy są łamane. Jest grupa ludzi pozbawionych właśnie tej konstytucji i o dziwo ustawą polskiego Sejmu, zaklepaną przez polskich senatorów. I zastanawiam się czy Polska od pięciu lat wkroczyła na drogę faszyzacji życia społeczno- publicznego czy po prostu zamierza zmienić ustrój konstytucyjny. Dlatego też uważam, iż dzisiejsza konferencja jest dobitnym przykładem iż faszyzacji nie ma. Jeżeli ktoś zamierza w tym kierunku działać, działa błędnie, a dobre wzorce były również w Polsce ludowej”. Komentarz do tej wypowiedzi wydaje się zbędny. Chyba tylko riposta prowadzącego może pokonać siłę tej argumentacji. Będąca swego rodzaju podsumowaniem, dodająca otuchy wątpiącym: „Jestem przekonany, że historia postawi na właściwym miejscu okres Polski ludowej. Okres wielkich budów. Okres

Po lewej: uczestnicy konferencji. Po prawej: Leszek Wołoszyński Obserwacyjnej Wydz. „B” KW MO w Rzeszowie 1984-1990, Naczelnik Wydz. „B” WUSW w Rzeszowie w stopniu pułkownika, w okresie 30.09.1985 – 25.11.1985 odbył dwumiesięczny kurs w Wyższej Szkole KGB w Leningradzie

również wszystkich obecnych, iż organizatorom podziękuję za zorganizowanie dzisiejszej konferencji popularno-naukowej, która zaciera jedną z białych plam funkcjonujących w Polsce o Edwardzie Gierku, wielkim mężu stanu, jak konferencja potwierdziła, przeciwstawia się zakłamaniom Instytutu Pamięci Narodowej, która jest zakłamywana, ta pamięć. Bo ten Instytut zdaniem moim, seniorów zakłamuje historię współczesną, tworzy

przebudowy świadomości ludzi. Tutaj mówiliśmy o dekadzie Gierka, ale również wcześniejsze dekady. Walka z analfabetyzmem, walka z gruźlicą, walka z wszawicą, walka z kołtunem (ja pamiętam dziewczyny ogolone z chusteczkami bo trzeba było ten kołtun zlikwidować). Był taki okres na początku Polski ludowej, różne zjawiska odziedziczone po sanacji trzeba było likwidować. I nie bójmy się! Nie bójmy się mówić głośno

17


październik 2013

Po lewej: Krzysztof Szwej. Po prawej Maciej Kijowski, prof. Paweł Bożyk, Gabriel Ziewiec wszędzie gdzie się tylko da ,czym była Polska ludowa. Nie tylko dla naszego, dla mojego pokolenia, ale też dla tych, którzy dzisiaj wchodzą w dorosłe życie, czym oni byli by, gdyby nie te wielkie budowy, te wielkie osiągnięcia Polski ludowej”.

Pozorna obecność mediów czyli jak być sobą w III RP Próbując opisać „konferencję” nie sposób nie zwrócić uwagi na interesującą postawę przedstawicieli mediów. Niezwykle charakterystyczne zjawisko objawiło się tu szczególnie jasno. Jakby na zamówienie przed rozpoczęciem ich aktywność wzrastała, by po chwili całkiem zaniknąć. Fotoreporterzy prześcigali się w wykonywaniu jak najbardziej „zmyślnych” ujęć, by po chwili ulotnić się z sali, ustalając chyba między sobą w jaki sposób opiszą to wydarzenie na swoich łamach. Z satysfakcją donosimy, że tylko reporter THR dysponuje pełną rejestracją tego wydarzenia. Rzeczywiście, wszystkie relacje obejmują te same właściwie aspekty. Smutne jest, że żadne z lokalnych mass mediów o szerokim zasięgu dostępu do obywateli nie podało ani pełnej informacji o organizatorach wydarzenia, ani nazwisk wszystkich prelegentów, skupiając się na zaprezentowaniu kilku ujęć, fotografii lub wywiadów z przypadkowymi widzami. Zupełnie poważnie można mówić w tym przypadku o dezinformacji, wypaczeniu przekazu na rzecz jego „spłaszczenia”, doprowadzenia do jego odbioru w ściśle zaplanowany sposób (manipulacja).Wydaje się, że celowe było sprowadzenie relacji do poziomu: spotkali się starsi ludzie i powspominali stare dzieje. Pozostaje mieć nadzieję, że mamy tu

18

do czynienia po prostu z tchórzostwem przedstawicieli lokalnych mediów, którzy nie potrafią się odnaleźć w niezależnej ocenie zdarzenia, które relacjonują.

Niewinne reminiscencje czyli wróg u bram Próba podsumowania tego niewątpliwie niecodziennego spotkania nastręcza pewnych trudności. Przede wszystkim jak określić jego charakter. Z pewnością była to dość nieudolna próba nadania temu wydarzeniu znaczenia mu nienależnego. Nazywanie konferencją popularno -naukową przedsięwzięcia o charakterze niewątpliwie politycznym, z udziałem prelegentów, którzy sporą część życia spędzili na propagowaniu, aktywnym wspieraniu i współtworzeniu zbrodniczego systemu władzy komunistycznej; najdelikatniej określić należy jako duże nadużycie. Spotkali się bowiem „przyjaciele z resortu”, młodzież z ówczesnych przybudówek partyjnych i działacze różnych szczebli PZPR, wśród których różnica w ocenie tzw. dekady Gierka sprowadza się wyłącznie do określenia przyczyn „nastania” lub powodów „odsunięcia” Gierka od władzy. Wspólny mianownik ich spojrzenia na ten okres to „stałe procesy uprzemysłowienia i rozwoju” nie podlegające jakiejkolwiek krytyce. Iluzoryczna próba oceny tzw. dekady Gierka sprowadzona została przez prelegentów do przedstawienia zestawień, tabel, schematów i wykresów rodem z PRL, jakby żywcem wyciągniętych z zakurzonej szuflady, na użytek rodzinnych wspominków. Nie należy jednak dać się uśpić tym malowniczym wspomnieniom. Trzeba także dostrzegać niebezpieczeństwo w

organizowaniu tego typu przedsięwzięć. Należy mówić otwarcie, że służyć one mają pogłębieniu relatywizmu w ocenie historii najnowszej. Jest to bowiem próba przedstawiania jakiejś „prawdy historycznej” jako sumy racji obywateli – konstrukcji wątpliwej moralnie i niosącej zagrożenie dla istnienia wspólnoty – narodu .Na perfidię zakrawa fakt, że twórcy tej konstrukcji odwołują się najczęściej do argumentacji opartej na sprawdzonych schematach określających poczucie wartości własnego pokolenia czy też bilansu nie straconych życiowych szans. Dodatkowo ta suma racji oparta na wspomnieniu często czasu błogiej młodości pozostaje przecież obarczona w swojej ocenie błędem subiektywizmu. Udział w „konferencji” władz miasta z Prezydentem i Przewodniczącym Rady Miasta nasuwa pytania o ich związki ze strukturami komunistycznymi działającymi w Polsce oraz stosunek wyżej wymienionych do oceny tzw. PRL i spuścizny po niej. Czy obywatele, którzy co kilka lat dokonują wyboru lokalnych gospodarzy, powinni znać poglądy swoich wybranków? Czy rolą środków masowego przekazu jest dostarczanie społeczności lokalnej pełnej informacji dotyczącej działalności władz samorządowych? W naszym przekonaniu te pytania należy stawiać stale. Redakcja THR zamierza na nie odpowiadać.


2013 październik

Marcin Maruszak

Podwójnie „Wyklęty”. Sprawa Piotra Pięty ps. „Vis”.

Podczas gdy cała Polska obchodzi co roku uroczyście Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, większość rodzin ofiar terroru stalinowskiego nadal czeka na unieważnienie stalinowskich wyroków. Znaczna część wówczas represjonowanych, w oczach dzisiejszych sądów pozostaje z formalno-prawnego punktu widzenia zwykłymi przestępcami kryminalnymi. Dotyczy to dużej ilości żołnierzy AK, BCh, DSZ, NOW, NZW, NSZ i działaczy podziemia antykomunistycznego z terenu Rzeszowszczyzny.

Piotr Pięta, fot. z okresu wojny

Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, nie dla wszystkich Każdego 1 marca oddajemy hołd „Żołnierzom Wyklętym”, bohaterom antykomunistycznego podziemia. W setkach miejscowości w całej Polsce organizowane są uroczyste obchody z marszami pamięci, apelami poległych i patriotycznymi przemówieniami. Uzupełniają je uroczystości z udziałem najwyższych władz państwowych i kościelnych. W prasie, radiu i telewizji prezentuje się życiorysy tych którzy zginęli i wspomnienia tych którym udało się przeżyć. Jednym słowem, doczekaliśmy się nareszcie czasów, w których pamięć o zamordowanych przez sowiecką władzę patriotach może być należycie

uczczona i przekazana młodemu pokoleniu Polaków. Myliłby się jednak ten, kto uznałby ten stan rzeczy za rozdział zamknięty w walce o pamięć. Jak się bowiem okazuje „Żołnierze Wyklęci” nadal bezskutecznie oczekują na przywrócenie im należytych praw, a dla dużej części ich rodzin święto 1 marca w ogóle nie istnieje. Rodziny zamordowanych i więzionych przez reżim komunistyczny często nie biorą w nim udziału i się z nim nie utożsamiają. Niestety to bolesna prawda, z którą musimy się zmierzyć. Dlaczego tak jest? Przede wszystkim dlatego, że przeważająca część z tych ludzi nie zdaje sobie sprawy, że święto to może również dotyczyć ich poległego ojca czy dziadka. Jak sami twierdzą nikt im o tym nie powiedział, nie poinformował ich, że

„Żołnierze Wyklęci” nadal bezskutecznie oczekują na przywrócenie im należytych praw

Grób Piotra Pięty, w Czarnej

19


październik 2013 poległy dziadek czy ojciec był żołnierzem podziemia i patriotą walczącym o wolność ojczyzny oraz że mogą się starać o unieważnienie wyroku lub odszkodowanie za jego śmierć.

Na łasce sądu

Nie można przecież czcić pamięci polskich patriotów, podczas gdy znakomita większość z nich formalnie nadal jest traktowana przez Państwo Polskie jako element kryminalny. Ciągle obowiązuje bowiem większość wydanych przez stalinowski aparat represji wyroków, z których duża część została wydana w oparciu o kwalifikacje prawne dotyczące przestępstw o charakterze kryminalnym (napad z bronią w ręku, nielegalne posiadanie broni, zabójstwo), co w świetle prawa czyni skazanego zwykłym kryminalistą. W takich przypadkach urządzano często pokazowe procesy, których celem było podtrzymywanie mitu o bandyckim i kryminalnym rodowodzie podziemia. Nie można dopuścić do dalszego obowiązywania zapadłych w ich trakcie wyroków. Służyć ma temu właśnie wymieniona ustawa. Zgodnie z jej zapisami, wnioski w sprawie unieważnienia takich wyroków mogą składać krewni skazanych, Minister Sprawiedliwości, Rzecznik Praw Obywatelskich i organizacje pozarządowe. Rodziny ofiar komunistycznych represji powinny mieć tą świadomość. Bez Akta śledcze UB dot. Piotra Pięty (kserokopia)

Mówili, że bandyta, że kogoś tam zastrzelił. Nie wiadomo ile w tym prawdy. Lepiej tych spraw nie ruszać...

I nie ma w tym nic dziwnego. Bardzo duża część z nich to osoby zastraszone, osamotnione w swych działaniach. Żyją od lat pod presją otoczenia i w cieniu komunistycznej propagandy na temat własnej rodziny. Wielu z nich przeszło przez piekło represji i nie chce do tego więcej wracać. Bardzo często nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że mogą się zwrócić o pomoc do Instytutu Pamięci Narodowej, a procedura unieważnienia orzeczeń komunistycznych sądów może dotyczyć także ich bliskich. Jest to obecnie możliwe w oparciu o zapisy ustawy z dnia 23 lutego 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za dzielność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Na pytanie o poczynione w tym kierunku starania, odpowiadają często w ten sam sposób: – Bo to Panie wiadomo? Mówili, że bandyta, że kogoś tam zastrzelił. Nie wiadomo ile w tym prawdy. Lepiej tych spraw nie ruszać. Żyją jeszcze przecież rodziny tych, no... Nie wiem. Może on tam i w AK był, ale ja o tym nic nie wiem Panie. Dzieci się tym nie interesują, część wyjechała za pracą. Co ja tu sam mogę. Wydaje się oczywiste, że to właśnie o takich ludziach powinno się pamiętać podczas omawianego święta. Mieszkają często obok nas. Powinni być pod stałą opieką samorządów i organizacji społecznych, które powinny wspierać ich w staraniach o godziwe upamiętnienie krewnych, ofiar komunistycznych represji. Święto „Żołnierzy Wyklętych” nie powinno kończyć się na złożeniu kwiatów przed pomnikiem i odśpiewaniu patriotycznych pieśni. Te symboliczne gesty powinny stanowić deklarację stania na straży pamięci o „Żołnierzach Wyklętych”, której częścią są rodziny poległych i więzionych. Powinno się o tym przypominać jak najczęściej miejscowym władzom samorządowym i rozliczać je z działań podejmowanych tym kierunku.

20

wydania odpowiednich orzeczeń sądu w tych sprawach, nie uda się bowiem przywrócić należnej „Żołnierzom Wyklętym” pamięci. Potrzebna jest szeroka inicjatywa społeczna, pomoc prawna dla tych ludzi i odpowiednia presja władz samorządowych na instytucje wymiaru sprawiedliwości. Z dzisiejszej perspektywy czasu złożenie wniosku do Sądu oznacza niekiedy prawdziwą drogę przez mękę dla rodzin represjonowanych. Niełatwo jest bowiem z perspektywy tak długiego okresu czasu udowodnić na przykład, że dokonane zabójstwo było aktem samoobrony, a sprawca działał w strukturach podziemia. Podstawowe źródło wiedzy w takich sprawach stanowią nadal znacznie przetrzebione i często niekompletne archiwa IPN, w których oprócz akt sądowych nie zachowały się często żadne informacje o danym wydarzeniu. Dlatego zdarzają się sytuacje drama-


2013 październik tyczne, kiedy Sąd zmuszony jest podtrzymać treść stalinowskiego wyroku.

mów natury prawnej oraz bardzo często brak dobrej woli składów orzekających.

Wydawałoby się, że przedstawione powyżej okoliczności stanowią siłą rzeczy element uboczny dziesiątków lat panowania systemu komunistycznego i są obecnie nie uniknione, ze względu na skalę problemu. Jednak to tylko część bolesnej prawdy o losach rodzin „Żołnierzy Wyklętych”. Nie można bowiem zapominać o rodzinach, które podjęły trud walki o pamięć dla swoich bliskich i które bezskutecznie, czasami od kilkunastu lat toczą w sądach III RP nieustanne boje o honor i należne im prawa. Niestety dla wielu z nich, święto obchodzone 1 marca nie ma nic wspólnego z czczeniem pamięci poległych za ojczyznę ich ojców i dziadków. Jest jedynie smutną i niechcianą okazją do wyrażenia żalu, pretensji i bezradności wobec instytucji państwa, które od wielu lat uniemożliwiają unieważnienie postanowień komunistycznych sądów wydanych wobec ich bliskich. Brakuje perspektyw szybkiej poprawy omawianej sytuacji. Decydującą w tym względzie rolę odgrywają koszty i przewlekłość postępowań, szereg proble-

Walka o godność

W takiej sytuacji znalazła się m.in. rodzina Piotra Pięty s. Walentego, urodzonego 3 stycznia 1909 r. w Bratkowicach, żołnierza pionu dywersji rzeszowskiego Obwodu Armii Krajowej oraz działacza antykomunistycznego podziemia. Pomimo wieloletnich starań, bliscy Piotra Pięty nie doczekali się unieważnienia prawomocnego wyroku b. Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie, który w dniu 20 lutego 1947 r. uznał go winnym udziału w zamachu na strażnika Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Partii Robotniczej Mariana Bieszczada, z użyciem broni palnej tj. czynu z art. 1 § 2 i 3 małego Kodeksu Karnego i nielegalnego posiadania broni tj. czynu z art. 4 m.kk i skazał na karę łączną 15 lat stalinowskiego więzienia i utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres 5 lat. Z powodu kilku niekorzystnych orzeczeń kolejnych instancji sądowych, członkowie rodziny Piotra Pięty utracili już jakiekolwiek możliwości odwoływania się w tej sprawie. Oko l i czn o ści jakich to nastąpiło budzą poważne wątpliwości natury historycznej, prawnej i moralnej. Wszystko zaczęło się w 1996 roku, gdy córka Piotra Pięty wniosła, na podstawie art. 1 ust. 1 cytowanej wcześniej ustawy o stwierdzenie nieważności orzeczeń b. WSR w Rzeszowie zapadłych w sprawie jej ojca. Sąd Wojewódzki w Rzeszowie postanowieniem z dnia 21 stycznia 1997 r. (sygn. Akt II Ko 145/96) odFragment protokołu przesłuchania Piotra Pięty (kserokopia)

dalił wniosek uznając, że Piotr Pięta był wprawdzie żołnierzem AK i prowadził działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego, jednak w oparciu o zeznania świadków nie można uznać czynu, za który został skazany „ani od strony podmiotowej ani od strony przedmiotowej” za element związany z omawianą działalnością. To orzeczenie skutecznie zniechęciło bliskich skazanego do jakichkolwiek działań. Jednak po kilkunastu latach życia w niepewności, rodzina Piotra Pięty zdecydowała się ponowić starania w tej sprawie, opierając się tym razem na wynikach prac historyków zajmujących się konspiracją niepodległościową oraz publikacjach m.in. pracowników utworzonego w 1999 roku IPN. W dniu 26 listopada 2012 r. pełnomocnik rodziny skierował wniosek do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie o wznowienie postępowania w przedmiocie stwierdzenia nieważności wydanego wobec Piotra Pięty wyroku b. Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie (sygn. akt Sr 85/47), zakończonego prawomocnym postanowieniem Sądu Wojewódzkiego Wydział II Karny w Rzeszowie z dnia 21 stycznia 1997 r. (sygn. akt II Ko 145/96) oraz o dopuszczenie i przeprowadzenie dowodu z ustnej opinii biegłego historyka, badacza podziemia antykomunistycznego po roku 1945 w osobie niżej podpisanego, na okoliczność ustalenia czy czyn Piotra Pięty, za który został skazany wyrokiem WSR w Rzeszowie miał związek z działalnością na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego. Jako dowody przedstawił m.in. oświadczenia historyków zajmujących się tym tematem, świadka w postaci niżej podpisanego oraz opracowanie autorstwa niżej podpisanego pt. Oddział Franciszka Rejmana „Bicza” i Leona Słowika „Uzdy”. Geneza, struktura, działalność (1944-1947), który ukazał się w numerze 32-33 „Zeszytów Historycznych Win-u”. W uzasadnieniu wniosku wskazano m.in., że: Zawnioskowane dowody podważają ustalenia Sądu dokonane w uzasadnieniu postanowienia z dnia 21.01.1997 r. i zachodzi wysokie prawdopodobieństwo dokonania odmiennych ustaleń tj. takich, które pozwolą na przyjęcie, iż czyn za który został skazany Piotr Pięta wyrokiem b. Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie pozostawał w związku z działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Podkreślić należy, że w chwili wydania orzeczenia tj. w 1997 roku stan wiedzy o działalności organi-

21


październik 2013 zacji podziemia antykomunistycznego był zdecydowanie mniejszy niż aktualnie. Od tego czasu prowadzone były badania historyków, w szczególności IPN-u, które wskazują na odmienny stan faktyczny aniżeli przyjął to Sąd rozpoznając wniosek i wydając orzeczenie w dniu 21.01.1997 r. Należy podkreślić, że Sąd Okręgowy w Rzeszowie, rozpoznając wnioski o uznanie za nieważne orzeczeń zapadłych przeciwko innym członkom oddziału podziemia antykomunistycznego, do którego należał Piotr Pięta tj. Leona Słowika i Stefana Słowika, wydał postanowienia stwierdzające nieważność zapadłych wobec nich orzeczeń. Dowód: akta II Ko 491/10 SO w Rzeszowie, akta II Ko 495/11 SO w Rzeszowie.

Ustalenia historyków W świetle materiału dowodowego, działalność niepodległościowa Piotra Pięty nie budziła i nie budzi nadal żadnych wątpliwości historyków. Jak wynika z przekazanego dla potrzeb tego postępowania oświadczenia Prof. dr hab. Grzegorza Ostasza, Pięta był – co znajduje potwierdzenie w wielu relacjach świadków oraz w dokumentach śledczych UB – żołnierzem Armii Krajowej. Należał do plutonu AK w rodzinnej miejscowości, która strukturalnie należała do Placówki AK Głogów z Obwodu Rzeszowskiego. Używał pseudonimu „Vis”. Z ustnych relacji dowódców, podoficerów oraz szeregowych żołnierzy AK wynika, że Piotr Pięta, jako żołnierz rezerwy WP, został skierowany do grupy („bojówki”) dywersyjnej AK. Przeszedł specjalne przeszkolenie, w tym w zakresie posługiwania się bronią maszynową. Wziął udział w akcji „Burza”. Po zakończeniu okupacji niemieckiej Piotr Pięta pozostał w stałym kontakcie z konspiracją. Z informacji zdeponowanych m.in. w Studium Polski Podziemnej wynika, że żołnierz o pseudonimie „Vis” z Bratkowic miał wziąć udział w uderzeniu na gmach UB w Rzeszowie na początku 1945 r. Akcja nie została zrealizowana. Typowano do niej jednak najbardziej sprawdzonych, pewnych żołnierzy akowskiej dywersji. Rejon Bratkowic

po zakończeniu wojny był terenem dalszej energicznej działalności ugrupowań poakowskich, które wykonywały różnego rodzaju akcje przeciwko funkcjonariuszom władzy „ l u d o w e j ”. Przeprowadzano również konieczne rekwizycje, niezbędne dla utrzymania niepracujących członków oddziałów podziemnych. Nie wchodząc w zagadnienia etyczne i moralne należy stwierdzić, że taka aktywność jak Pierwsza strona wyroku skazującego Piotra Piętę i Stanisława Pielę najbardziej (kserokopia) mieściła się w zakresie dziacji poakowskiej (być może w „Straży” – łalności niepodległościowej. W 1946 r. formacji ochronnej – Zrzeszenia WiN). Piotr Pięta dysponował zrzutowym, anNatomiast w czasie śledztwa i pobytu w gielskim pistoletem maszynowym Sten. więzieniu Pięta, zgodnie ze wzmiankowaTo nie była broń jaką mogła posiadać nym szkoleniem żołnierzy dywersji, skłaprzypadkowa osoba. Nawet w warundał różne, wykluczające się zeznania[...] kach rozformowania AK wciąż czynni konspiratorzy wyjątkowo skrupulatnie Podobne w swej treści oświadczenie wypilnowali magazynów broni grup dywerdał również niżej podpisany. Ono rówsyjnych. Tego rodzaju broń nie trafiała nież zostało przekazane dla potrzeb omaw niepowołane ręce. Zabójstwo Mariawianego postępowania. Czytamy w nim na Bieszczada, m.in., że Piotr Pięta i Wojciech Miś byli pracownika żołnierzami Armii Krajowej, a Stanisław Wojewódzkiego Piela żołnierzem Batalionów Chłopskich. Komitetu PPR Od 1945 r. działali w strukturach podw Rzeszowie, o ziemia antykomunistycznego. Przez cały którego współokres pracy konspiracyjnej, jako żołnierze udział oskarżony pionów dywersji byli nieustannie poszubył Piotr Pięta, kiwani przez niemieckie, a następnie konależy traktomunistyczne organa bezpieczeństwa. W wać w kategorii 1946 r. wchodzili w skład formacji zbrojakcji specjalnych, których celem była m.in. ochrona nych podziemia niepodległościowego. aktywów i działaczy PSL oraz Zrzeszenia Na pewno nie był to pospolity mord ra„Wolność i Niezawisłość” przed terrorem bunkowy. Jestem przekonany, że zarówwładz komunistycznych, a także organino posiadane uzbrojenie, jak i udział zowanie akcji odwetowych i samoobrowe wspomnianej akcji, potwierdzają ny. Począwszy od okresu poprzedzająceuczestnictwo Piotra Pięty w konspira-

Dlatego zdarzają się sytuacje dramatyczne, kiedy Sąd zmuszony jest podtrzymać treść stalinowskiego wyroku

22


2013 październik go referendum ludowe w czerwcu 1946 r. aż do chwili aresztowania byli zaciekle tropieni przez MO i UB. W działaniach tych uczestniczyły m.in. dowodzony przez oficera sowieckiego ppłk Rałdugina 5 Samodzielny Batalion Operacyjny Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego z Rzeszowa, grupy operacyjne Kompanii Szkolnej KBW dowodzone przez innego sowieckiego oficera kpt. Szułakowa oraz grupy operacyjne złożone z funkcjonariuszy MO i UB. W trakcie prowadzonych działań organa bezpieczeństwa dysponowały ich danymi osobowymi, wiedzą o miejscu z a m i e s z ka n i a oraz szczegółowymi rysopisami, które uzyskano w trakcie śledztw prowadzonych przeciwko zatrzymanym wcześniej działaczom podziemia oraz w oparciu o prowadzone działania operacyjne. Każdy funkcjonariusz i działacz wymienionych formacji zamieszkały lub przebywający okresowo na omawianym terenie miał obowiązek interweniować w przypadku uzyskania jakiejkolwiek wiedzy na temat wymienionych. Działalność zbrojna oddziału Stanisława Pieli w październiku 1946 r., w skład którego wchodził m.in. Piotr Pięta, nastawiona była przede wszystkim na przetrwanie i ochronę własnych rodzin. Był to jeden z ostatnich oddziałów zbrojnych „żołnierzy wyklętych” na terenie powiatu rzeszowskiego. Każdy donosiciel, a także członkowie PPR i ORMO oraz funkcjonariusze MO i UB stanowili dla nich śmiertelne zagrożenie. Tę tragiczną sytuację podgrzewały również wzajemne animozje pomiędzy miejscowymi działaczami różnych ugrupowań politycznych oraz swoista solidarność wynikająca ze wspólnie przelanej krwi po obu stronach. To z kolei rodziło uczucie wzajemnej nienawiści. Dlatego każde zetknięcie się w omawianym okresie ukrywających się działaczy podziemia z funkcjonariuszami i pracownikami omawianych formacji mogło zakończyć się tragicznie. Nie ma jednak wątpliwo-

ści, że wszyscy funkcjonariusze organów bezpieczeństwa i członkowie PPR zdawali sobie z tego sprawę. Nie mniej jednak szereg osób mogło świadomie podejmować takie ryzyko wykonując polecenia przełożonych w zakresie działań operacyjnych i dochodzeniowo śledczych prowadzonych przeciwko działaczom podziemia na tym terenie. Należy zatem uznać, że pojawienie się w tamtym czasie na weselu w B r a t ko w i c a c h umundurowanych funkcjonariuszy mogło być poczytane przez ukrywających się działaczy podziemia za prowokację lub element oficjalnych działań organów bezpieczeństwa skierowanych przeciwko podziemiu. Dlatego w mojej ocenie okoliczności związane z zastrzeleniem Mariana Bieszczada (według dokumentów SB był strażnikiem KW PPR w Rzeszowie i jednocześnie funkcjonariuszem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie) w dniu 16.10.1946 r. na weselu w Bratkowicach wskazują, że była to akcja samoobrony podziemia antykomunistycznego, związana z działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego.

Dnia 16.X.1946 na wesele w domu Alfonsa Lisa w Bratkowicach pow. Rzeszów, na którym było obecnych kilku funkc. P.U.B.P. z Rzeszowa napadła banda licząca 5 osób, uzbrojonych w automaty, karabiny i pistolety...

Wpadki prokuratury Wydawało się, że przedstawione okoliczności muszą doprowadzić do ich szczegółowego rozpoznania przez Sąd, a tym samym do wznowienia postępowania. Z ogromnym zaskoczeniem i niedowierzaniem przyjęto zatem stanowisko prokuratury w tej sprawie. W odpowiedzi na w/w wniosek Prokurator Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie Stanisław Rokita wniósł o jego oddalenie, uznając go za „oczywiście bezzasadny”. W uzasadnieniu znalazły się fragmenty, które warto z tego powodu przytoczyć i poddać wnikliwej analizie. Prokurator opisując działalność Piotra Pięty stwierdził m.in., że po zakończeniu

działań wojennych uczestniczył w konspiracyjnej grupie poakowskiej, jednak nie prowadził działalności konspiracyjnej czy niepodległościowej. Oczywista nielogiczność tej wypowiedzi oraz pojawiające się w niej sprzeczności budzą niedowierzanie, że ich autorem może być prawnik. W dalszej części prokurator argumentował: Zabójstwo dokonane w Bratkowicach nie miało związku działalnością konspiracyjną. Marian Bieszczad na weselu pojawił się przypadkowo, który przyszedł na zabawę jako gość „wieczorowy” w podobnym celu przyjechał Piotr Pięta z kolegami. Nie widomo zatem, czy M. Bieszczad był gościem na zabawie, czy pojawił się przypadkowo. Prokurator oparł prawdopodobnie tę część na zeznaniach świadków złożonych w 1947 r., z których większość była członkami rodzin lub znajomymi osób, które wówczas zginęły (w trakcie wymiany ognia zginęła przypadkowa kobieta), a tym samym niechętna sprawcom. W podobnym stylu wypowiadali się również sami oskarżeni, starając się, jak zauważył to Prof. Ostasz, ukierunkować śledztwo na boczne tory i odsunąć zagrożenie dla konspiracji. Jednak jak wynika z przytoczonego cytatu, dla prokuratury okoliczność ta nie miała żadnego znaczenia. Prawdziwie kuriozalnie brzmi z tej perspektywy przywołanie przez prokuratora ustaleń stalinowskiego śledztwa w słowach: Ustalono również, że Piotr Pięta był żołnierzem Armii Krajowej i nie uczestniczył w akcji „Burza”. Czytając treść omawianego uzasadnienia, nasuwa się proste pytanie. Skąd Pan prokurator czerpał wiedzę o tym, że Pięta nie brał udziału w Akcji „Burza” i że czyny oskarżonych nie były związane z ich działalnością konspiracyjną? Odpowiedź jest również bardzo prosta i wstrząsająca zarazem. Wiedza ta oparta jest na ustaleniach stalinowskich śledczych z 1947 r. To już nie tylko budzi zwykłe zdumienie, to jest wręcz przerażające. Oto bowiem wymiar sprawiedliwości w wolnej Polsce przytacza słowa stalinowskiego sądu i wykorzystuje je jako dowód przeciwko żołnierzom niepodległościowego podziemia, wykazując się przy tym zwykłym brakiem dociekliwości i dobrej woli. Można sobie jedynie wyobrazić, jakie przygnębiające wrażenie wywarły te słowa na członkach rodziny Piotra Pięty. Znakomitym komentarzem do tej sprawy są wstrząsające słowa dr Krzysztof Szwagrzyka w wywiadzie udzielonym THR: Czymś głęboko niesprawiedliwym, powiedziałbym nawet hańbiącym jest

23


październik 2013 traktowanie akt wojskowego, ale też powszechnego wymiaru sprawiedliwości lat 1944-1956 jako dokumentów wiarygodnych, wytworzonych przez konstytucyjne organa państwa. Martwią mnie sytuacje, gdzie rodziny ofiar, czy organizacje kombatanckie zobligowane są obecnie przed sądem do dawania świadectwa niewinności ofiary komunizmu. Odnosząc się do przedstawionych dowodów prokurator stwierdził ponadto: Zarówno opracowanie naukowe jak i oświadczenia sporządzone przez Grzegorza Ostasza jak i Marcina Maruszaka nie zawierają nowych faktów czy też dowodów związanych z czynem Piotra Pięty, za który został skazany przez b. Wojskowy Sąd Rejonowy. Oświadczenia te zawierają jedynie ogólne oceny sytuacji w powojennej Polsce, a szczególnie okresu pomiędzy czerwcem 1946 roku a styczniem 1947 roku, kiedy to nasiliły się działania zwalczające ugrupowania antykomunistyczne. Oświadczenia sporządzone przez historyków są ich opinią dot. tamtego okresu. Zgodnie z orzecznictwem sądu Najwyższego, Sąd dokonuje oceny indywidualnego przypadku na podstawie zebranego materiału dowodowego, ustalając m.in. motywy działania sprawcy, jak i okoliczności popełnienia przestępstwa. W tej sprawie nie ujawniono nowych faktów jak i dowodów, które odważałyby dotychczasowe ustalenia sądu Wojewódzkiego w Rze-

szowie. Dotyczy to zwłaszcza ustaleń, że Piotr Pięta działał w samoobronie.

Opinia sądu

Zarówno w aktach postępowania jak również w cytowanym na wstępie piśmie prokuratury nie ma żadnych danych dotyczących motywów działania sprawców

I to właściwie wszystko, oprócz przywołania poprzednich orzeczeń, co na ten temat miała do powiedzenia prokuratura. Na tej podstawie Sąd Apelacyjny II Wydział Karny w Rzeszowie pod przewodnictwem SSA Stanisława Urbana wydał w dniu 7 marca 2013 r. postanowienie o oddaleniu wniosku córki Piotra Pięty. Postanowienie jest prawomocne i nie podlega zaskarżeniu. W uzasadnieniu Sądu czytamy m.in., że: Wznowienie postępowania w oparciu o podstawę wskazaną w art. 540 § 1 pkt 2 lit. a k.p.k. jest dopuszczalne, jeżeli po wydaniu orzeczenia ujawnia się nowe fakty lub dowody nie znane przedtem sądowi, wskazujące na to, że skazany nie popełnił czynu albo czyn jego nie stanowił przestępstwa lub nie podlegał karze. (…) Dowody na które powołuje się pełnomocnik wnioskodawczyni we wniosku o wznowienie postępowania nie stanowią nowych dowodów w rozumieniu art. 540 § 1 pkt 2 lit a k.p.k. Okoliczności z nich wynikające były znane Sądowi orzekają-

Rozkaz zatrzymania Piotra Pięty wystawiony przez oficera PUBP w Rzeszowie (kserokopia)

24

cemu w przedmiotowym postępowaniu. Nadto słusznie przy tym wskazuje Prokurator, że dowody te zawierają jedynie ogólne oceny sytuacji w powojennej Polsce, stanowiące opinie ich autorów. Tym samym brak jest podstaw do przyjęcia, że w wyniku wznowienia postępowania zapadnie orzeczenie odmienne od poprzedniego. Z powyższych względów Sąd nie uwzględnił wniosku o dopuszczenie dowodów z opinii biegłego historyka Marcina Maruszaka, uznając że w/w dowód nie wniesie do sprawy żadnych nowych okoliczności. Nadto okoliczności z nich wynikające, a to sytuacja polityczna w powojennej Polsce, nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy. Zastanawia niezwykła łatwość, z jaką Sąd przyjął argumenty prokuratury i odrzucił materiał dowodowy, posługując się przy tym argumentami natury czysto formalnej. Uniemożliwił tym samym rodzinie Piotra Pięty oraz jej pełnomocnikowi przedstawienie pełnego materiału dowodowego, na który składają się liczne, cytowane w omawianym artykule dokumenty. Autorom THR udało się dotrzeć do jednego z meldunków sytuacyjnych Komendy Po-


2013 październik wiatowej MO z tamtego okresu, w którym czytamy m.in.: Dnia 16.X.1946 na wesele w domu Alfonsa Lisa w Bratkowicach pow. Rzeszów, na którym było obecnych kilku funkc. P.U.B.P. z Rzeszowa napadła banda licząca 5 osób, uzbrojonych w automaty, karabiny i pistolety, która zaatakowała wymienionych funkcjonariuszy. Funkcjonariusze ci również użyli broni palnej i w czasie tej strzelaniny została zastrzelona Lis Janina i ranna Surowiec Janina z Bratkowic oraz ciężko ranny jeden z funkc. P.U.B.P., który po przewiezieniu go do Rzeszowa zmarł. Ustalono, że wypadku tego dokonała banda Pieli. Dochodzenie prowadzi P.U.B.P. w Rzeszowie, przy współudziale Poster. M.O. w Świlczy, który śledzi za sprawcami. Czyż może istnieć bardziej wiarygodne źródło, niż ustalenia organów MO, dokonane zaraz po zaistnieniu zdarzenia? Chyba nie. Źródło to w znacznej mierze podważa wersję zdarzeń przedstawioną przez prokuraturę i wyraźnie wskazuje, że omawiane zdarzenie było akcją samoobrony podziemia niepodległościowego.

Analiza akt sprawy Po analizie zgromadzonego w tej sprawie materiału należy stanowczo stwierdzić, że: 1. Przywołane przez prokuraturę ustalenia dotyczące uczestnictwa Piotra Pięty w akcji „Burza” nie mają znaczenia w omawianej sprawie oraz nie mają i nie

mogą mieć żadnego wpływu na fakt formalnej przynależności Piotra Pięty do struktur wojskowych Polskiego Państwa Podziemnego czyli Armii Krajowej. Nie mogą również mieć wpływu na skrupulatnie udokumentowaną ocenę prowadzonej przez Piotra Piętę działalności konspiracyjnej skierowanej zarówno przeciwko okupantowi niemieckiemu jak również przeciwko okupacji sowieckiej i władzy komunistycznej w okresie powojennym. Fakt przywołania przez prokuratora w/w ustaleń może jedynie świadczyć o próbie podważenia zasług Piotra Pięty w walce o niepodległy byt Państwa Polskiego.

konspiracyjnej. Ten fragment świadczy po pierwsze o niewiedzy prokuratury na temat struktur, organizacji i działalności podziemia niepodległościowego oraz o niezrozumieniu ogólnie rozumianych zasad konspiracji. Piotr Pięta posiada bardzo piękną kartę działalności w konspiracji niepodległościowej zarówno w czasie okupacji Niemieckiej, jak również w okresie powojennym, w ramach podziemia antykomunistycznego. Świadczą o tym liczne dokumenty, również dokumenty ówczesnych organów bezpieczeństwa, na które powołują się występujący w sprawie historycy. Dokumenty te, nie były dotąd znane sądom orzekającym w powyższej sprawie, zarówno w 1947 r. jak również w 1997 r. i w tym kontekście stanowią nowy materiał dowodowy, który powinien stać się przedmiotem analizy sądu.

Powołanie Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie, jak również innych WSR nie miało podstaw prawnych

2. Na pogłębioną refleksję dotyczącą logiczności wywodu prokuratury zasługuje następujące zdanie zawarte we wspomnianym wyżej dokumencie: Po zakończeniu działań wojennych uczestniczył w konspiracyjnej grupie po-Akowskiej (sic!), jednak nie prowadził działalności konspiracyjnej czy niepodległościowej. Pomijając fakt braku przywołania przez prokuraturę jakiegokolwiek materiału dowodowego, należy uznać to sformułowanie za dalece nielogiczne. Nie można bowiem przyjąć, że ktoś „uczestniczył” w konspiracyjnej grupie, ale nie prowadził działalności

3. W swoim uzasadnieniu prokuratura przywołuje ustalenia z okresu śledztwa prowadzonego przez stalinowskie organa bezpieczeństwa, posługujące się powszechnie niedozwolonymi metodami , polegającymi m.in. na wymuszaniu zeznań przy pomocy różnego rodzaju tortur, o czym mogą świadczyć ocalałe zeznania innych żołnierzy tego oddziału. Z

Odpowiedź Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie w sprawie wniosku o wszczęcie postępowania dot. unieważnienia wyroku dot. Piotra Pięty

25


październik 2013 akt sprawy wynika ponadto jednoznacznie, że prowadzących śledztwo funkcjonariuszy oraz orzekającego w tej sprawie składu sędziowskiego WSR nie interesowały żadne inne okoliczności oprócz przyznania się oskarżonych do popełnienia określonego czynu. Była to wówczas powszechnie stosowana, prymitywna metoda śledcza, mająca także podłoże propagandowe, ukierunkowane na podtrzymywanie mitu o bandyckim rodowodzie podziemia (używane często przez sąd określenie „banda rabunkowa”). Dlatego materiał dowodowy zgromadzony w aktach wymienionego postępowania należy uznać za dalece niewystarczający, a przywołane przez prokuraturę ustalenia za niewiarygodne i wymagające potwierdzenia.

ny, związanym z działalnością na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego. 7. Nie można zgodzić się z twierdzeniami prokuratury, jakoby przedstawione opracowanie naukowe oraz oświadczenia historyków zawierały „jedynie ogólne oceny sytuacji w powojennej Polsce”. Zarówno w wymienionym opracowaniu jak i w oświadczeniach przedstawiono szczegóły działalności konspiracyjnej Piotra Pięty, a także szczegóły dotyczące stanu i działalności oddziału Rejmana i Słowika w momencie popełnienia czynu będącego przedmiotem postępowania. Wszystkie omawiane powyżej ustalenia są wynikiem kwerend archiwalnych i analizy dokumentów urzędowych organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990, zgromadzonych w większości w Instytucie Pamięci Narodowej. Wynika z nich jednoznacznie, że w momencie popełnienia omawianego czynu, jego sprawcy prowadzili działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego, a ich działania właśnie w taki sposób były postrzegane przez władze komunistyczne. Oczywiście nie mogło być mowy o umieszczeniu tego typu ocen w ówczesnych dokumentach UB czy MO. Władza komunistyczna uznawała jedynie swój własny prymat w działaniach na rzecz niepodległości Państwa Polskiego, odbierając prawo do kierowania się takimi pobudkami innym ugrupowaniom politycznym. Jednak stwierdzenia „reakcyjny” i „reakcyjne”, używane w kontekście działalności Piotra Pięty i jego towarzyszy, mają wyraźnie polityczny charakter i należy je rozumieć jako „kontrrewolucyjny” i „kontrrewolucyjne”, czyli skierowane przeciwko władzy komunistycznej.

Brak jest w dotychczasowych ustaleniach śledztwa i sądu motywów działania sprawców

4. Prokuratura w swojej wypowiedzi zdaje się nie zauważać licznie zacytowanych w załączonym do wniosku opracowaniu historycznym urzędowych dokumentów organów bezpieczeństwa, które dotyczą oddziału podziemia zbrojnego, w ramach którego Piotr Pięta prowadził działalność niepodległościową. Wytworzona przez komunistyczne organa bezpieczeństwa dokumentacja śledcza, operacyjna i sądowa dotycząca oddziału Franciszka Rejmana i Leona Słowika zawiera wiele nieznanych dotąd sądowi okoliczności związanych z działalnością niepodległościową Piotra Pięty oraz innych żołnierzy oddziału i powinna stać się przedmiotem analizy składu orzekającego. 5. Powołując się na dotychczasowe ustalenia sądu, zgodnie z którymi czyn stanowiący przedmiot postępowania nie był związany z działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego, prokuratura nie przedstawia żadnych dowodów świadczących o motywach kierujących działaniami sprawców. 6. Brak jest w dotychczasowych ustaleniach śledztwa i sądu motywów działania sprawców. Dlatego fakt ten powinien stanowić główny przedmiot toczącego się w tej sprawie postępowania. Z analizy licznych dokumentów przeprowadzonej przez historyków wynika bowiem, że omawiany czyn, był aktem samoobro-

26

ko aby Sąd ustalił wszelkie okoliczności związane z pobytem zmarłego Mariana Bieszczada i jego brata Jana w miejscu popełnienia czynu, stanowiącego przedmiot postępowania. Dotyczy to zarówno ustalenia ich danych osobowych, miejsca zatrudnienia, charakteru wykonywanych przez niego obowiązków służbowych oraz celu przybycia na miejsce opisanego zdarzenia. Okoliczności te mogą stanowić bardzo istotny materiał dowodowy w sprawie. Dotychczasowe ustalenia sądu wskazują bowiem, że M. Bieszczad nie był sam, lecz w towarzystwie swojego brata. Ponadto obaj byli uzbrojeni i w mundurach wojskowych. Zastanawiające jest, że fakty te nie zostały poddane przez prokuraturę analizie. Trudno bowiem zgodzić się z tezą przyjętą przez prokuraturę, jakoby bracia Bieszczad przybyli na to wesele uzbrojeni w broń automatyczną i w mundurach jedynie w celach towarzyskich. 9. Prokuratura twierdzi, że Marian Bieszczad pojawił się na weselu „przypadkowo”, jednocześnie stwierdza, że „przyszedł na zabawę jako gość wieczorowy”. Są to całkowicie sprzeczne ze sobą ustalenia i nie wyjaśniają one okoliczności pobytu M. Bieszczada na tym weselu, w dodatku w mundurze i uzbrojonego w broń automatyczną.

Trudno bowiem zgodzić się z tezą przyjętą przez prokuraturę, jakoby bracia Bieszczad przybyli na to wesele uzbrojeni w broń automatyczną i w mundurach jedynie w celach towarzyskich

8. W tej sprawie należy zrobić wszyst-

10. Jak słusznie zauważyła prokuratura „Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego, Sąd dokonuje oceny indywidualnego przypadku na podstawie zebranego materiału dowodowego, ustalając m.in. motywy działania sprawcy, jak i okoliczności popełnienia przestępstwa”. Jak zatem należy traktować fakt, że zarówno w aktach postępowania jak również w cytowanym na wstępie piśmie prokuratury nie ma żadnych danych dotyczących motywów działania sprawców oraz brak jest ustaleń dotyczących niezwykle istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy okoliczności, o których mowa powyżej. 11. W wyroku WSR z dnia 20 lutego 1947


2013 październik r. mowa jest o tym, że sprawcy działali na podstawie z góry ustalonego planu. Jednocześnie sąd ani prokuratura nie przedstawiły żadnych szczegółów dotyczących tego planu, a zwłaszcza, do realizacji jakich celów został on przygotowany. Wydaje się oczywiste, że bez szczegółowych ustaleń w tym względzie nie można ocenić motywów działania sprawców, a tym bardziej wydać orzeczenia w tej sprawie. Nie przeszkodziło to oczywiście stalinowskiemu wymiarowi sprawiedliwości wydać orzeczenia w oparciu o z góry przyjętą tezę, zgodnie z którą działania sprawców miały wyłącznie charakter kryminalny. 12. Analiza akt postępowania wskazuje, że wyrok z dnia 20 lutego 1947 r. został wydany bez ustalenia motywów jakimi kierowali się sprawcy oraz bez uwzględnienia okoliczności łagodzących w postaci zetknięcia się sprawców z uzbrojonymi i umundurowanymi funkcjonariuszami. Może to wskazywać na rażące błędy proceduralne popełnione zarówno przez sąd jak i prokuraturę w trakcie toczącego się postępowania.

tuacji znajdują się rodziny, których wnioski o unieważnienie wyroków zapadłych wobec ich bliskich zostały odrzucone w latach 90. XX wieku przez niekompetentne i nieprzygotowane do rozpatrywania tego typu spraw sądy. Jedyną nadzieją dla nich jest obecnie wznowienie postępowania w oparciu o nowe, nieznane dotąd dokumenty ze zbiorów IPN, ujawnione w trakcie prowadzonych kwerend archiwalnych lub badań prowadzonych przez historyków. Taki stan rzeczy podtrzymuje w rodzinach „Żołnierzy Wyklętych” uczucie niepewności, które trwa nieprzerwanie od początku zainstalowania w Polsce reżimu komunistycznego, gdy o tych sprawach nie wolno było mówić. Należy zatem zadać pytanie, skąd rodziny skazanych mają wiedzieć, że ich represjonowany tata był patriotą, skoro przez wiele dziesiątków lat władza komunistyczna traktowała go jako bandytę i zbrodniarza, a w III RP całkowicie o nim zapomniano? Bardzo często nie mają one na czym oprzeć swojej wiedzy. Pół biedy jeśli sprawą zainteresował się jakiś historyk czy dziennikarz. Jednak zdarza się to bardzo rzadko i dotyczy głośnych i znanych postaci. Skala tego problemu wydaje się być ogromna. Nie wiadomo nawet, czy którakolwiek z państwowych instytucji prowadzi jakiekolwiek statystyki na temat wniosków składanych do sądów w tych sprawach. Wydaje się to niewiarygodne, ale obecnie sytuacja wygląda w ten sposób, że podczas gdy w dniu 1 marca cała Polska obchodzi Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, to większość ich rodzin nadal oczekuje z niepewnością na decyzje sądów mających przywrócić należną pamięć i cześć ich bliskim. Pewną nadzieję niosą ze sobą niektóre inicjatywy obywatelskie, jak np. powstałe w Białymstoku Stowarzyszenie „Rodzina Żołnierzy Wyklętych” zrzeszające przede wszystkim krewnych żołnierzy podziemia niepodległościowego. Ogromne nadzieje budzą wszczęte w 2011 r. przez ówczesnego Ministra Spra-

Podczas gdy w dniu 1 marca cała Polska obchodzi Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, to większość ich rodzin nadal oczekuje z niepewnością na decyzje sądów mających przywrócić należną pamięć i cześć ich bliskim.

13. Należy zwrócić jednocześnie uwagę na fakt, że w zgodnej opinii historyków prawa, powołanie Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie, jak również innych WSR nie miało podstaw prawnych, a zatem wydane przez te sądy orzeczenia należy traktować jako bezprawne. Kompetencje i charakter sądów wojskowych określone w Dekrecie z dnia 29 września 1936 r. „Prawo o ustroju sądów wojskowych”, na który powoływano się tworząc WSR, były bowiem całkowicie odmienne od kompetencji przyznanych ostatecznie wojskowemu sadownictwu stalinowskiemu.

Rola i zadania Państwa

Takich przypadków jak opisany powyżej jest znacznie więcej, również na Podkarpaciu. W prawdziwie trudnej sy-

wiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego działania zmierzające do unieważnienia wszystkich orzeczeń wydanych przez Wojskowe Sądy Rejonowe wobec osób represjonowanych motywów politycznych, wobec których nie toczyło się postępowanie na mocy przywołanej wcześniej ustawy z dnia 21 lutego 1991 r. Od kilku lat Ministerstwo w oparciu o informacje dostarczone z IPN składa w tych sprawach wnioski do kolejnych Sądów Okręgowych na terenie całego kraju. O złożeniu pierwszych 300 wniosków w tych sprawach (sądy okręgowe w Katowicach, Krakowie, Gdańsku) Minister poinformował w trakcie obchodów I Europejskiego Dnia Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych, które miały miejsce 23 sierpnia 2011 r. w Muzeum Powstania Warszawskiego. Jak wynika z informacji przekazanych przez Ministerstwo, ogółem przez sądy wojskowe zostało skazanych 80 tys. osób. IPN przekazał do tej pory listę 45 tys. nazwisk wraz ze skrótowymi sentencjami wyroków. Jak wynika z zamieszczonego na portalu Wyborcza. pl artykułu Bogdana Wróblewskiego pt. Ministerstwo Sprawiedliwości masowo występuje do sądu o unieważnienie stalinowskich wyroków. Zainteresowani o tym nie wiedzą i są wpadki, do maja 2013 roku Ministerstwo złożyło 1836 wniosków. Jednak w wyniku pojawiających się błędów formalnych we wspomnianych wnioskach oraz powtarzających się przypadków składania przez Ministerstwo wniosków o unieważnienie orzeczeń za przestępstwa kryminalne, pogłębiono znacznie analizę poszczególnych przypadków w Ministerstwie. Spowoduje to zapewne znaczne spowolnienie całego procesu, który i tak rozłożony był na długie lata. Niestety Ministerstwo nie poszukuje rehabilitowanych osób. Nie publikuje także listy unieważnionych wyroków. Zatem rodziny osób represjonowanych mogą nigdy nie dowiedzieć się o unieważnieniu wyroków wobec ich bliskich i przysługującemu im zgodnie z zapisami cytowanej ustawy finansowemu zadośćuczynieniu od państwa. Tymczasem rodziny „Żołnierzy Wyklętych” nadal czekają na sprawiedliwość. Autor dziękuje rodzinie Piotra Pięty za udostępnienie materiałów niezbędnych do napisania niniejszego artykułu.

27


październik 2013

Tryptyk Wiedemanna (zbiory Muzeum Okręgowego w Rzeszowie)

Krzysztof Bajrasz

Konfederaci barscy

w Rzeszowie

relacje Sebastiana Balawędroskiego z sierpnia 1769 r. W deszczowe niedzielne popołudnie, 13 sierpnia 1769 roku, najbliższe okolice Rzeszowa stały się areną działań wojennych, w których z jednej strony uczestniczyły oddziały konfederatów barskich pod dowództwem księcia Jerzego Marcina Lubomirskiego i Filipa Radzimińskiego, z drugiej strony wojska rosyjskie walczące pod rozkazami majorów: Aleksieja Matwiejewicza Kurojedowa i Karla Magnusa (Iwanowicza) Salemana. Znany powszechnie opis zmagań pod Rzeszowem, pochodzi z powieści Szczęsnego Morawskiego pt.: „Pobitna pod Rzeszowem powieść prawdziwa z czasów konfederacji barskiej z roku 1769”, której pierwsze kompletne wydanie książkowe ukazało się w 1864 r. w Krakowie, drugie i trzecie w Rzeszowie odpowiednio w roku 1925i 2004. (1) Morawski konfederacją barską interesował się w sposób szczególny, w roku 1851 wydał pracę pt. „Materiały do konfederacji barskiej r. 1767 – 1768 z niedrukowanych dotąd i nieznanych rękopisów”, miała ona stanowić pierwszą część wielotomowego dzieła poświęconego ruchowi barskiemu. Dzieła, z przyczyn mi nieznanych, nie ukończonego. Przy pisaniu „powieści prawdziwej” wykorzystał informacje pochodzące z rękopisów zgromadzonych w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Lwowie, z którymi zapoznał się w trakcie prac nad źródłami do konfederacji barskiej. Do materiałów tych miał dostęp nieograniczony, w latach 1847 – 1852,

28

pełnił bowiem funkcję kustosza oddziału muzealnego Ossolineum. Tworząc beletrystyczny opis walk konfederatów z wojskami rosyjskimi (2) , autor skorzystał na pewno z „listów pisanych z Rzeszowa” (8, 18 i 25 sierpnia 1769 r.), których odpisy możemy znaleźć w materiałach pozostawionych przez Szczęsnego Morawskiego, przechowywanych obecnie w Bibliotece Naukowej PAU i PAN w Krakowie (3). Autorem korespondencji jest Sebastian Balawędroski, jej odbiorcą Eweryst Andrzej Kuropatnicki. Nie posiadam żadnych informacji mogących przybliżyć postać S. Balawędroskigo (4), ale założyć mogę, że był naocznym świadkiem opisywanych wydarzeń, a przynajmniej to, że czerpał o nich informację z „pierwszej ręki”. O adresacie listów wiemy znacznie więcej. Pozwolę sobie na cytat, oto co o Kuropatnickim pisał Zygmunt Kaczkowski: „Andrzej Eweryst Kuropatnicki, akademik krakowski i Zamoyski. Kasztelan najpierwej Buski a potem Bełski, kawaler orderów Orła

białego i św. Stanisława, nareszcie austriacki hrabia, dziedzic na Tarnowcu w Województwie Krakowskiem w okolicach Jasła, nie miał sam żadnego udziału w sprawach publicznych; lecz ubiegając się skrzętnie o wszystkie tytuły i ordery, jakie tylko mógł zdobyć, właził wszędzie, gdziekolwiek się coś ważnego toczyło, i o wszystkiem się informował z najróżniejszych źródeł… „ i dalej: „zbierał on z dziwną skrzętnością, można powiedzieć że prawie z manią, wszystkie wiadomości i wiadomostki swojego czasu, niepogardzając nawet najdrobniejszymi plotkami. Gromadził głównie dokumenty publiczne, manifesty i autografy osób znaczniejszych, lecz nie pogardził także listem osoby mniej znamienitej, a nawet nieznanej, czego zaś nie mógł otrzymać w oryginale, to przepisał lub kazał przepisać, i schował”. Tak powstały „Colectanea Kuropatnickiego”, w większej części przechowywane w zbiorach Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, są one nadal nieocenionym


2013 październik źródłem w badaniach nad historią konfederacji barskiej. Właśnie w jednym z manuskryptów wchodzących w skład „Colectanea”, Morawski znalazł kilka listów autorstwa Balawędroskiego, w tym i te odnoszące się bezpośrednio do pobytu konfederatów barskich w Rzeszowie (5). Chcąc nadać nieco przejrzystości opisywanym „w listach z Rzeszowa” wydarzeniom, pozwolę sobie na kilka zdań niezbędnego wprowadzenia. Wróćmy się w czasie do pierwszych dni lipca roku 1769. Książę Jerzy Marcin Lubomirski, tytułujący się „marszałkiem konfederacji województwa krakowskiego, księstwa oświęcimskiego i zatorskiego”, z zaprzyjaźnionym Adamem Parysem „marszałkiem konfederacji województwa sandomierskiego i ziemi stężyckiej”, po kilkumiesięcznych utarczkach

z konkurencyjnymi komendami konfederackimi (Bierzyński, Dzierżanowski, Czerny, Tarnowski i inni), postanawiają opuścić przygraniczne obozy w Grabiui Łubkowie (Łupkowie) (6). Z nowo sformułowanym oddziałem liczącym… no właśnie, ile ten oddział liczył, powiedzmy kilkaset ludzi i kilka dział, wyruszają w kierunku Leska. Nieco wcześniej obaj marszałkowie nawiązują kontakt z Filipem Radzimińskim, regimentarzem konfederacji przemyskiej. Dla Marcina Lubomirskiego głównym celem wyprawy było przejęcie garnizonu lwowskiego (dwa pułki koronne: konny buławy polnej koronnej oraz pieszy buławy wielkiej koronnej) i po połączeniu sił, marsz na spotkanie konfederatów wielkopolskich – tak przynajmniej twierdził w 1771 r. (7) Można się domyślać, że F. Radzimiński godząc się na „wyprawę lwowską” o dalszych zamiarach księcia

wiedział niewiele. Być może latem roku 1769, cel ten był zgoła inny – połączenie się z walczącymi na Litwie oddziałami Kazimierza i Franciszka Pułaskich. 12 lipca Lubomirski i Parys są w Lesku. Około 16 lipca pod Ustrzykami dochodzi do połączenia oddziałów księcia i marszałka sandomierskiego z liczącą kilkaset ludzi „partią” Filipa Radzimińskiego. Razem maszerują na Sambor. Zachowała się do naszych czasów „dyspozycja marszu” (8) podpisana przez obu marszałków i regimentarza: 1 mo. Jw. Panowie Komendanci, broń opatrzyć aby w należytym porządku była, powinni. 2 do. W marszu aby żaden żołnierz iżeliby atak nieprzyjacielski był na daremnie nie strzelał, lecz z fuzji i karabinów na kroków # 80,sztutców [sztucerów] gwintowanych na kroków # 160. Z pistoletów zaś jak najbliżej, i w ostatniej potrzebie. 3 tio. Wszelkie ustępowanie po wsiach, karczmach zakazuje się. I dlatego ImPP. Komendanci ludzi z cugów wypuszczać nie powinni, lecz w dobrym porządku jak przynależy żołnierzowi zawsze maszerować. 4 to. Pobocznie straże z ludzi pewnych złożone być mają, która wywiedziawszy się o nieprzyjacielu lub ujrzawszy, jak najprędzej do najwyższej komendy raportować powinny. 5 to. Ludzie wszyscy ażeby w marszu miejsca nie zabierali bokiem iść mają. 6 to. Z komendy ImP. Radzimińskiego regimentarza huzarowie formują awangardę, nad którą komendę mieć będzie oficer, którego naznaczy ImP. Regimentarz Radzimiński. Zwyczajnym zaś trybem żołnierskim z meldowaniem najwyższej komendzie najmniejszej okoliczności, tenże oficer maszerować ma.

Joanna von Stein Lubomirska (zbiory Muzeum Okręgowego w Rzeszowie)

7 mo. Przy awangardzie aby przewodnik był tenże oficer w awangardzie maszerujący starać się powinien. (brak tekstu)ImP. Strażnik Generalny (brak tekstu) na podsłuchy przed awangardą niby podjazdem ruszyć i w miejscu oznaczonym obóz nie we wsi,

29


październik 2013 nie w mieście, ale w polu nie uważając na zboża ale na pozycję dobrą miejsce ustanowić powinien. Podsłuchy przed przyjściem wojska jako na miejscach najlepszych rozstawić ma i komendzie najwyższej raportować. 9 no. Głowę marszu formować będzie dywizja WImP. Regimentarza Radzimińskiego złączona z dywizją WImP. Konsyliarza Przemyskiego, po której nastąpią: 10 mo. Armaty okryte piechotą, za którymi 11 mo.Huzarowie województwa krakowskiego maszerować mają. 12 mo. Dywizja ImP. Zernickiego złączywszy się z chorągwią marszałka województwa krakowskiego i komendą ImP. Grabkowskiego , zaraz za huzarami pomaszerują. Za mini:

skiej oraz współpracy z nieprzychylnym wówczas księciu ugrupowaniem Teodora Wessla [tzw. frakcja gabułtowska] (11). Po przybyciu do miasta, konfederaci rozlokowują się na podmiejskich błoniach, nieopodal Dniestru. W Samborze wojska konfederackie zabawiły co najmniej 2 dni. Nie omieszkali przy tej okazji konfederaccy dowódcy nałożyć na miasto nie małe kontrybucje oraz zabrać kilka armat z samborskiego zamku. W niezbyt przyjaznej atmosferze (przemyślanie nie chcieli uznać przywództwa Lubomirskiego), konfederaci opuścili miasto. Maszerując przez Jaworów w dniu 24 lipca dotarli do Janowa. Gdzieś w tym czasie patrol pułku generała Wieniawskiego [pułk konny buławy polnej koronnej], wziął do niewoli w Karaczynowie, liczący 3 żołnierzy, zwiad konfederacki. Pod

murami Lwowa stanęli barszczanie w nocy z 25 na 26 lipca. Siły sprzymierzonych dowódców, są ciężkie do dokładnego oszacowania. Według różnych źródeł wynosiły, od ok. 600 do 1000 ludzi i od 8 do 10 armat (12). W liście anonimowego autora, pisanym ze Lwowa w dniu 26 Lipca 1769 r (13)., czytamy że przy księciu Marcinie Lubomirskim i regimentarzu Radzimińskim byli pułkownicy: „Gilerski, Boianecki [Antoni Bojanecki, właściwie rotmistrz], Drozdowski, Korzeniowski [Józef Korzeniowski wówczas rotmistrz], Choynacki [pułkownik konfederacji przemyskiej]”. Ten sam autor podaje skład oddziałów przybyłych pod miasto: ”Husarow Czarnych 200, Ułanów tyleż, Konfederatów tyleż”. W drodze z Sambora, oddziały konfederackie kilkakrotnie atakowali Kozacy kapitana Pietrowicza oraz karabinierzy porucznika Gersiwanowa, działających na polecenie

13 tio. We dwa rzędy uszykowane wozy z magazynem iść mają. Ci dopiero 14 to. Odwód zwyczajny pod komendą IJmP. Kłodzianowskiego cały marsz zamykać ma. 15 to.Ostrzega się nade wszystko ażeby gdzie sposobne miejsce będzie po czterech w cugu maszerowali: a tym sposobem na wszelkie rozkazy komendy gotowymi byli. 16 to.ImP. Rotmistrz Korzeniowski tudzież inni do komendy należący i wolontariuszowie przy boku JW. XięciaImci. Marszałka krakowskiego dla roznoszenia ordynansów i dyspozycji nieodstępnie zawsze zostawać powinni. 17 mo. Obozem wojsko jak stanie i hasła dawania czas jak odtrąbiony będzie, aby ImPP. Komendanci do odbierania onegoż stawali sami: Zaleca się”. 20 lipca oddział jest w Samborze. Od naocznego świadka D. Błażowskiego (9) wiemy, że obok wymienionych marszałków i regimentarza do Sambora przybyli: konsyliarz przemyski „IPan Zaptatyński łowczy przemyski blisko mieszkający i IPan Chojnacki młody, syn łowczego żydaczewskiego” (10). Jest z nimi również pułkownik Gilerski, aresztowany jakiś czas temu przez Lubomirskiego pod zarzutem służby w armii rosyj-

30

Książę Marcin Lubomirski (zbiory Muzeum Okręgowego w Rzeszowie)


2013 październik przysyłali bo mu karze w łeb strzelić”. Opisujący te wydarzenia pułkownik Francis Duhamel (w służbie konfederackiej u boku księcia M. Lubomirskiego) (15), twierdził że na tak stanowczą postawę Korytowskiego, miała wpływ obecność rosyjskiej kawalerii (Pietrowicza i Gersiwanowa),dającej obleganym nadzieje na rychłą odsiecz. Jak się niebawem okaże, nie mijał się z prawdą. Działa zagrzmiały ponownie. Tym razem w kierunku miasta poleciały pociski zapalające, będące wytworem geniuszu, nie kogo innego, ale samego księcia Marcina. Skończyło się na strachu. Lwów nie spłonął. Paliły się wprawdzie wieczorem przedmieścia lwowskie „od Dworku pod Bramą Halicką, aż do Żydowskich Dworków”, ale kto ogień podłożył, konfederaci czy obrońcy, opinie współczesnych były podzielone.

Relacja anonimowego autora z potyczki pod Rzeszowem (BOss.Pawl.267, str. 371-372) podpułkownika Szirkowa, odpowiedzialnego za zabezpieczenie rosyjskich magazynów wojskowych w Stanisławowie (14). Po przybyciu na miejsce, książę wydał rozkaz o rozlokowaniu wojska „ponad Wysokiem Zamkiem ku Zniesieniu”, gdzie jeszcze przed świtem ulokowano 6 dział. Poniżej tego wzniesienia konfederaci usypali dwie baterie. Po zabezpieczeniu obozu, niezbyt skutecznym jak się niebawem okaże, Lubomirski wysłał do komendanta garnizonu lwowskiego (pułkownika Felicjana Korytowskiego) posła z żądaniem bezzwłocznego otworzenia bram miasta. Słowa księcia przekazał komendantowi Lwowa, pan Korzeniowski, rotmistrz konfederacji krakowskiej, towarzyszył mu trębacz. Dowódca obrony, wierny żołnierskiej przysiędze, wezwanie księcia odrzucił,

stwierdzając przy tym, że z księciem rozmawiać nie będzie. Fiaskiem zakończyła się również próba mediacji podjęta przez regimentarza przemyskiego. W odpowiedzi na oczywisty afront, artyleria Lubomirskiego rozpoczęła ostrzał miasta, obrawszy za cele charakterystyczne budynki, dom komendanta i ratusz. Działa obrońców odpowiedziały ogniem. Następstwem rozpoczętej około godziny 6 rano kanonadybyła niewielka liczba zabitych żołnierzy koronnych oraz kilka zawalonych kominów. O godzinie 10, wysłano kolejne poselstwo z nadzieją, że tym razem Korytowski będzie skłonny negocjować warunki kapitulacji. Nie chciał. Mało tego, przysłanemu przez konfederatów trębaczowi kazał przekazać, że ma 10 minut na odjazd z pod murów miasta i „żeby go więcej nie

W trakcie kilkugodzinnego pojedynku artyleryjskiego, zakończonego około godziny 13 (Książe Marcin omal nie zginął od kuli armatniej), w szeregach obrońców doszło do pojedynczych przypadków dezercji. Podbudowany tym faktem Lubomirski, zaczyna zdawać sobie sprawę, że jedynym sposobem na odniesienie zwycięstwa jest frontalny atak. Przedstawia swoją propozycję żołnierzom. Ta zostaje przyjęta pod jednym warunkiem, po zdobyciu miasta wojsko będzie mogło je złupić. Warunek okazał się być nie do przyjęcia dla Parysa i Radzimińskiego, obaj stanowczo odmawiają udziału w podobnej eskapadzie (16). Problem rozwiązuje się sam, niezdecydowani konfederaci stają się łatwym łupem rosyjskiej jazdy. Przybyły od strony Nawarii, kapitan Pietrowicz z zaskoczenia dwukrotnie atakuje tyły barszczan, zabierając zawartość książęcych bagaży. W ręce nieprzyjaciela wpadają m.in. kotły, 6 bębnów, amunicja oraz powozy księcia. W starciu ginie kilku konfederatów, kilku innych dostaje się do niewoli. Oddziały sprzymierzonych dowódców zaczynają wycofywać się w kierunku Kulikowa. Kozacy podejmują kolejną próbę ataku, ale ta jest już powstrzymana ogniem artylerii. Kapitan Pietrowicz wycofuje swój oddział kilka kilometrów (na Sokolniki). Zapada noc, konfederaci podejmują decyzję o zakończeniu walk oraz odstąpieniu od Lwowa. Wróg ich zdaniem był zbyt silny.

31


październik 2013

Epitafium poświęcone Hrabiemu Ewerystowi Kuropatnickiemu i jego żonie w Tarnowcu Jak szacuje Duhamel jazda nieprzyjaciela liczyła blisko 600 ludzi (w większości Kozaków), we lwowskim garnizonie miało przebywać kolejnych 800 żołnierzy. Pojawiła się również informacja o nadciągających od wielkiej armii posiłkach (pułkownik Karl Gustav von Rönne i jego kargopolski pułk karabinierów) (17). Straty poniesione przez obie strony w potyczkach pod Lwowem, według rosyjskich źródeł wyniosły: ponad 30 zabitych konfederatów, nie znanej liczby rannych oraz 13 wziętych do niewoli. Ponadto zdobyto 50 koni oraz wzmiankowany już dobytek (kotły, bębny, powozy itp.), brak danych na temat strat własnych (18) . W relacji pułkownika Duhamela zestawienie to wygląda nieco inaczej: przeciwnik stracił 3 oficerów i 27 żołnierzy (ponadto podczas ostrzału Lwowa mieli zostać zabici kapitan, porucznik oraz kilku szeregowych obrońców), po stronie konfederatów poległo 3 żołnierzy, a 8 do 10 zostało uprowadzonych w niewolę. Dla księcia Marcina był to koniec marzeń o lwowskim tryumfie. W

32

trakcie procesu rehabilitacyjnego (jesień 1771 r.) o niepomyślny przebieg wypadków pod Lwowem oskarży pułkownika Gilerskiego (19). Niepowodzenie akcji, staje się powodem narastających konfliktów, które w konsekwencji doprowadzą do podziału konfederackiego kontyngentu. Francuski oficer, przyczyn fiaska oblężenia, dopatrywał się w braku jednolitego przywództwa i niezdyscyplinowaniu skorych do rabunku żołnierzy. Konfederaci wyruszyli z okolic Kulikowa, przez Janów w kierunku na Wielkie Oczy, gdzie rozłączyły się partie marszałków i regimentarza. Książę z Adamem Parysem poprowadzili swój oddział starym traktem na Sandomierz. Zatrzymali się pod Jarosławiem, w którym mieli zamiar dokonać zakupu sukna i innych niezbędnych wojsku towarów. Uprzedził ich jednak pułkownik Antoni Chojnacki z dywizji Radzimińskiego. Zajął miasto, po czym wydał rozkaz, by nikogo za mury nie wpuszczać. Nie pozwolił też mieszczanom na handel z ludźmi księcia. Książe ominął nieprzyjazne miejsce, po czym udał się z wojskiem do swoich dóbr w Grodzisku. Radzimiński tymczasem,

podszedł pod Łańcut gdzie rozpędził niewielki garnizon rosyjski. 3 sierpnia Chojnacki przybywa do Rzeszowa, na co mamy dowód w postaci jego orędzia skierowanego do mieszczan. Tego samego dnia, kapitan Jan Krokowski z oddziału Marcina Lubomirskiego, przejmuje w okolicach Grodziska konwój z prowiantem, stanowiącym zaopatrzenie armii Rosyjskiej. Książęca kolumna rusza w kierunku Wrzaw, miejscowości leżącej u styku Wisły i Sanu, ma zamiar nawiązać kontakt z konfederacją wielkopolską. Na miejscu okaże się jednak, że Wisła stanowić będzie dla jego oddziału przeszkodę nie do przebycia. Najpierw Tadeusz Przyłuski marszałek konfederacji czernihowskiej, mający złe zdanie o księciu i jego wojsku, zabroni im przekroczenia rzeki w okolicach Wrzaw. Niedługo potem, stacjonujący pod Sandomierzem Łubieński, regimentarz gostyński i Moszczyński, rotmistrz konfederacji sandomierskiej będą bronić promów na Wiśle. Na nic zdały się prośby księcia Lubomirskiego. Nie pomogły zapewnienia, że po drugiej stronie rzeki zrzeknie się roszczeń do tytułu marszałka krakowskiego i pójdzie ze


2013 październik swoją kompanią wojować w inne strony (20). Rotmistrzowie pozostali nieugięci, bo i zawczasu zostali pouczeni, by traktować go jak wroga. Widząc, że nic tu nie wskóra, zrezygnowany książę, wydaje rozkaz wymarszu do Kolbuszowej. Nieco wcześniej, pożegna się z Adamem Parysem, któremu razem z kilkudziesięcioma ludźmi, uda się przepłynąć Wisłę i dotrzeć do swoich włości w Pacanowie. (21) Po przybyciu do Kolbuszowej książę otrzymał informację, że Radzimiński jest oblegany w zamku rzeszowskim przez przeważające siły wroga i prosi o bezzwłoczne wparcie. Postanawia pomóc regimentarzowi przemyskiemu, chcąc jednak zwiększyć szanse na zwycięstwo, wzywa gabułtowskich dowódców Łubieńskiego, Moszczeńskiego, Mikułowskiego i Hadziewicza do połączenia sił. Jednocześnie odprawia gońca do Adama Parysa, z żądaniem natychmiastowego powrotu. Sandomierzanie nie dali wiary Lubomirskiemu, odpisując, „że swoich wysłali szpiegów gdy nieprzyjaciel atakować będzie dobrze Życzących Ojczyźnie Synów sukursować będziemy”. (22) Pozbawiają go również pomocy ze strony Parysa, gdy w zbrojnym starciu likwidują jego niewielką komendę. Parys ocalił życie chowając się w pacanowskim kościele. Ponaglony kolejnym wezwaniem Radzimińskiego, książę Marcin zbiera liczący około 300 ludzi oddział i z kilkoma działami wyrusza z Kolbuszowej w kierunku Rzeszowa. Wcześniej wysyła do oblężonego miasta porucznika Glińskiego, który w przebraniu dociera do Radzimińskiego z informacją o nadciagającej odsieczy (23). A oto co o pobycie konfederatów barskich w Rzeszowie pisał Sebastian Balawędroski : „ Z Rzeszowa 8 Aug 1769 (24) Nadciągnął tu Imć Pan Chojnacki z partyą swoją w koni 50 z pod komendy Xcia Marcina, który obozem stoi mil 3 za Jarosławiem, tenże pomieniony ImP naprzód od Xiężny Im Chorążyny (25) zabrał pistoletów par 15. karabinów 5. pik kilkadziesiąt, nałożył kontrybucję na miasto 4000, w kilka godzin aby wyliczone były, wziąwszy mieszczanom pod wartę ścisłą Z tym przykazem jak się nie stawią na godzinę naznaczoną, aby każdemu żołnierzowi za exekucją dać # 1. co godzina wybije, ale znowu nadeszła insza dyspo-

zycja od niego, albowiem niegotowymi pieniędzmi tę sumę wyliczyli, ale sklepów sukien największą nabrali summę w jednym sklepie żydowskim na zł. 2150, w drugim katolickim na 2978 zł.,prócz inszych sklepów, jako żelaza, skór, chustek, płótna nie ruszając nabrali, tak że kazał wyliczyć tutejszemu Doktorowi # 100, że jest Lutrem, ale nastąpiły instancje X.X. Reformatów i Bernard[ynów] darowano mu, jednakowoż dał 1040 zł., któremu dano kartę aby go już nikt nieinkomodował w tym. Żydzi pogłównego dać musieli zł. 1030, prócz darowizny kawów, cukrów etc. expensy stojąc przez dwa dni i nocy dwie narobili mieszczanie na wiktuały dla nich zł. 406 g. 29. Szlachtę na odpuście będącą z miasta ani nawet Xżynie puszczali aż na drugi dzień za biletami i wprzód jednak konie dobre u nich miniając, zabrali gdzie niektórym jako i naszemu Doktorowi 5 dobrych koni, człeka J.W. Pana w areszcie trzymali, rozumiejąc że szpieg jakowy za instancją naszą wypuszczony został, do tegoż sukna zabrali i krawców 32, szmuklerzów[?] 6, rymarza jednego szewców 4. Skór żółtych i czarnych ze sklepów dla tych szewców do roboty. Na koniec naznaczyli na Rzeszów i wsi około niego blisko będące szafować na przyszły tydzień żołnierzy konnych 40, każdego rachując aż 500, piechoty 400 rachując każdego po zł. 300 a gdyby zaś nie stawili się w słowie mieszczanie exekucja znaczna nastąpi, gdyż na kartę dać musieli jako się starać o to będą niezawodnie. Po odprawionej takiej potyczce pod Lwowem, iż kazano z armat strzelać na miasto, gdzie kilka kuminów zapadło na koniec dwie siarczyste kule puścili na Rezydencję Pana Kurytowskiego [Felicjana Korytowskiego], tam znaczną szkodę poczynili, a tymczasem nadbiegło moskiewskich dunców 50. bagaże i ośmiu ludzi przy nich zabrali, jednych pokłuli, dowiedziawszy się komenda rozumiejąc że kilka tysięcy idzie, rejterowali się o mile, a tymczasem karabinierów na sukurs przybyło, którzy maszerowali 13 mil dnia jednego 400, lecz za niemi dalej pójść nie mogli zmordowawszy tak bardzo konie że aż na ziemię popadały. Rozłożywszy obóz Xze. Marcin pod Jarosławiem, ma prowianty tam zwozić znaczne, a stąd podobno i poczty ordynaryjne chodzić przestaną, jako i teraz żadna nie stanęła oprócz królewskiej lubo nierychło jednakowoż swój kurs utrzymuje”. „Z Rzeszowa 18 Aug 1769 (26)

Nadciągnąwszy dywizja J.P. Pułaskiego Marszałka ziemi Przemyskiej pod komendą IPana Ładomierzkiego (27), die10 augusti rano, gdzie jedni w zamku, drudzy w mieście lokowali się, a że lud był sfatygowany drogą nocną spać poukładali się. Zaraz w kilka godzin nadciągnęła Moskwa pod miasto gdzie pierwsza straż mocno się uganiając z Moskwą przypadła do Miasta, w tym że punkcie wszyscy do Zamku udali się, a poczyniwszy zasadzki pomiędzy drzewa na winnicy dobre, czekali aż Moskwa nadciągnie, gdzie po samej rzeczy ciągnęła, a będąc niedaleko winnicy przestrzeżona żeby tam nie jechała bo zasadzki na wojsko Konfederacja poczyniła, zaraz rejterowana na błonie i dokoła miasto obległa swoimi pikietami, stąd do miasta nic wieść nie można było, przyszło do wielkiego głodu obywatelom, którzy z grosza żyją. A dostawszy dobrą wiadomość, wiele było Moskwy, rozpisali listy aby im na sukurs przybywano, a tymczasem podjazdami mocno moskiewskich Kozaków codziennymi rażąc, tak dalece, że się kryć za domostwa poczęła, przez co zostały spalone, jednakowoż nim nadciągnął Xżę Marcin, na tych że podjazdach więcej niż 30 duncow (28) zginęło, gdy zaś nadciągnął w niedziele po południu, nie dzierżąc porządku, ani umowy, z Zamku wyszli na pole z jednej strony, Xia Marcina z drugiej z armatami dwiema, w środku Moskwa, ale mądry moskal począł uciekać przez most, po dołach poczyniwszy zasadzki. Konfederaci za nimi, a gdy już wszystkich wyciągnęli za most Konfederatów, wrócili się i tak na nich mocno natarli, że się do rejterady udać musieli, aż do mostu, gdzie Komendant zastąpiwszy na moście bić się z Moskwą koniecznie wołał, stąd pomieszani ludzie sami siebie bili, a Moskwa już nie strzelała, ale pałaszami po katowsku mordowała konfederatów w tak ciasnym miejscu, drudzy z mostu do wody wpadając sami się topili z końmi, już nie mogli uciekać albowiem i most złamał się, a stąd Moskwa plac otrzymała, utraciwszy dwie armaty i ludzi dość bez wodę topiąc się uciekali nazad do zamku. Zdobycz zaś chłopom brać i odzierać Kazali, a sami odeszli, a stąd wszystką niemal broń od chłopów Konfederaci na drugi dzień poodbierali. Przywieziono na drugi dzień trupów na cmentarz, strasznie porąbanych, pokłutych in numero 43 samej szlachty, tudzież i nie mniej nieprzyjaciela padło, jako sami świadczą chłopi, którzy ich do Wisłoka rzucali i trzy mogiły wysokie na polu.

33


październik 2013 Plejzerowanych (29) zaś do Łańcuta odwieźli kilka wozów lecz śmiertelnie. Nadszedł zaś dywizjon IPana hrabiego Tarnowskiego (30) z swoimi z środy na czwartek, w kilkaset koni. Postrzegłszy Moskwa tak liczna Konfederację, gdzie się jej już rachowało 5000, ze wszystkim uciekła w lasy do tych, których także rachowali: duncow300, karabinierów blisko 3000. (31) Czekając wszyscy na nią lecz nie przyszła, ani też wiedzieli gdzie by ją szukać, udali się do Kolbuszowy wszyscy, zabrawszy dość broni i amunicji z zamku, tudzież koni, oraz i z miasta i na poczcie z kulbakami pistoletami etc. Po odjeździe tych że zaraz nadciągnęła Moskwa, wypytując się gdzie się podziała Konf[federacja] i za nią ma ciągnąć ku Kolbuszowy „. Szczęsny Morawski zapewne nie znał, lub znając nie wykorzystał, dwóch poniżej prezentowanych relacji ze zbiorów rękopisów Biblioteki im. Gwalberta Pawlikowskiego. Szczególnie pierwsza z nich stanowi ciekawe uzupełnienie korespondencji Balawędroskiego : „Relacja o Potyczce pod Rzeszowem Dn. 14 augs 1769 (32) Stanąwszy bez najmniejszej Przeszkody Xiąże Im Marcin o godzinie 3. po południu od Miłocina na górze małej w polu około Folwarku pobliżejbędącego – według uczynionej z ImP. Radzimińskim Regimentarzem umowy kazał dać kilka razy z armat ognia dając znać o przybyciu Swoim do sukursowania, Moskwa w kilkanaście koni wybiegłszy od szubienicę, jak postrzegła uszwadrowanych Xięcia Ludzi i już kilkanaście koni ku nim dążące, rejterować się ku kawalerii zaczęła, tam uszykowawszy się spuszczać z góry ku wiosce zaczęła. Xiąże usłyszawszy że w zamku z armaty odgłos dano wysłał Sekretarza z doniesieniem że stanął od Głogowa i z obligacją ażeby Moskwie po za Reformaty tył wziąć Kazał. ImP. Regimentarz wyprawił tedy kilkadziesiąt koni za Reformatów/: w tym wielka extra była ulewa :/. Sam po drugiej Stronie poszedł w kilkadziesiąt ludzi y armatą także ku kawalerii, a niżeli przyszło zabiec Moskwie i tył im wziąć źle dla deszczu wielkiego ujrzeć nie można było, a Xcia Poruczników dwóch Deregowski i Knappazardow nie atakować i nacierać na nich poczęli. Moskwa wziąwszy się powyżej przez całą ulewę Marsz uczyniła Ku Wisłokowi i w też ulewę, w pław prze-

34

prawiła się. Xże Stanął na obozowisku moskiewskim ImP. Regimentarz udał się wpław za Moskwą z Dywizją swoją i armatą, a gdy Xiąże oczekując przybycia Jego dla naradzenia się i pomyślenia o dobrym sposobie atakowania Moskwy, zamiast tego odbiera obligacje ażeby przez miasto i most ku Powitny, zabiegł z Dywizją swoją i tył brał Moskwie na błoniu nacierającej i Rejterującej. Ruszył tedy z ludźmi i armatami, aniżeli przyszedł na błonie Moskwa rejterowała się do Karczmy Powiecińskiej, skąd z zawału rzęsiście do Konfederatów ognia dawała, bez najmniejszej jednak szkody w ludziach, gdy zaś armata nadciągnęła i dwa razy z niej do Moskwy dano ognia, śpiesznym marszem poszła Moskwa za górę i nabrawszy ochoty Konfederaci za Moskwą około pół mili przez wody(?) przeprawy przegonili i nigdzie się im nie oparła. Wpadają przez mostek przy młynie będącym za niemi i dalej jeszcze nadciągnęły też na wielkie naszych wołanie i armaty dwie, które jak tylko stanęły, Xże Im obligował ImP Regimentarza aby Pocztom Swoim zsiąść z koni rozkazał. Zapamiętali nie uważając nawet tego. Konfederaci w tym wołają Konfed[eratów] przy młynku będący ze poniżej młynka bierze tył sam Moskwa. Co usłyszawszy z armaty jednej ognia z niemałą Moskwy stratą wydawszy. Rejterować się nasi bez porządku zaczęli, Ile że Moskwa cała forsą dążyć zaczęła w tym Rejterowaniu się kilku naszych zginęło, armaty wzięte lecz gdy Moskwa nie dufając w sobie i obawiając się abyśmy nie odzyskali nazad armat, koła

porąbała. Szkodzić z nich żadną miarą Kofed[federacja]nie mogła. Zatawszy [?] się mocno na mostku gdy nasi już na błoniu i moście od miasta stanęli, nadciągnęły też i armaty Xcia. Poczęli z nich mocno bić na mostek do Moskwy i tam wiele razili ich, których drudzy odzierając w wodę wtrącali i nazad znowu na górę rejterować się musieli w tym też most [?] pada i rzecz się zakończyła. Konfederaci tak w nocy jako też nazajutrz jedni cali drudzy odarci powracają, nie można wiedzieć doskonale wiele by zginęło daleko więcej jednakowoż Moskwy”. Następna relacja, również anonimowego autora: „De 17ptis [17 sierpnia] (33) o godzinie ósmy Rana powracali spod Rzeszowa wózków Moskiewskich półkrytych cztery, w każdym oficer siedział plejzerowany mało co żywi, w czwartym Amazonka. Dwa wózki od amunicji próżne. Wozów po koni cztery osiem, na tych siodła, rynsztunek , bryk, trzy po 5 koni te pełne barwow, płaszczow wypakowane dużo z pobitych, podwód chłopskich 46, na tych plejzerowani po dwóch y trzech, nie dojeżdżają do miasteczka dwóch na polu zrzucili nieżywych, tylko w jednych koszulach, karabinierów wracało nie plejzerowanych koni 35, duncow 26 koni z siodłami nie prowadzili jak 30. Oficer tylko jeden na koniu jechał, ile zbytków i excesow czynili wyrazić nie można, o godzinie trzeciej ruszyli, iść mieli do Stanisławowa traktem na Sonice. Jeden z tych co byli u mnie, napity będąc czy-

Resztki dworu Hrabiego Ewerysta Kuropatnickiego w Tarnowcu


2013 październik nił relację, że z Turkiem taki potyczki nie mieli krwawej jak pod Rzeszowem, nie mógł się wyżalić bo z płaczem powiadał o tej bitwie. Czynili Ludzie relację, że widzieli ze i przez Miękisz wieziono plejzerowanych, do Sośnicy wyjechawszy stąd przywieźli trzech nieżywych i kazali pod Cerkiew chować, gdy nie chciał kapłan chować, obligowali i kazali chłopom w polu zakopać. Traktem na Miękisz miało puść piechoty 50, armata jedna, kozaków i karabinierów koni 50. Mam z relacji, alem nie widział, i ci pod Rzeszów mieli puść, Ci przychodzący czynili relację, że w przyszłą sobotę ma puść więcej Wojska Rosyjskiego pod Rzeszów, Ci tu przychodząc prowadzili Konfederatów siedmiu na wozach w koszulach w dybach, w jednych po dwóch za jedną nogę, ci na podsłucha zabrani. Komendę Generalną nad Wojskiem Rosyjskim miał pod Rzeszowem Wasyl Kuryatowicz (34), ten jechał ranny w głowę szkodliwie i twarz, osłabiony leżał na wózku moskiewskim krytym. Kapitan Gierych ten zginął od armaty, kartacz trafił w żołądek i wnętrzności z tem wyciągnął. Porucznik Ranny także w wózkujechał. Ci powracający sami twierdzili ze Ich zginęło Sześć Kilkadziesiąt [?],i przez mile gonieni byli i pałaszami mocno zabijani i plejzerowani. To prawdziwe bo Kozacy powracający nawet spis niemieli. Dnia wczorajszego przybiegło dwóch kurierów w samo południe do tych dowiedzieć się nie można niczego było. Dnia zaś dzisiejszego doszła wiadomość której wierzyć by trzeba że Konfederacja wyszedłszy z Rzeszowa pod Rzemieniem stanąwszy na trzy części rozdzieliła się porobiwszy zasadzki w lesie, maszerującą Moskwę znieśli mało co ich zostawszy ulokowali się w Kolbuszowej nie wiedzieć do jakiego czasu.” Z całą pewnością nie miał okazji autor „powieści prawdziwej”, zapoznać się z cytowanym już raportem pułkownika Francoisa Duhamel, sporządzonym w dniu 18 września 1769 r. Raport ten opublikował Władysław Konopczyński w zbiorze dokumentów: „Materiały do dziejów wojny konfederackiej 1768 – 1774 r.” , wydanym w Krakowie w 1931 r. Przedstawiony przez Duhamela opis „kampanii lwowskiej” Marcina Lubomirskiego, zawierający m. in. relację z potyczki pod Rzeszowem, nie przypadł by zapewne do gustu Szczęsnemu Morawskiemu. Francuski oficer, zawodowy żołnierz (jak sam twierdził z niemałym doświadczeniem bojowym), nie miał o konfederatach dobrego zdania, czemu

dał wyraz jeszcze niejednokrotnie. (35) W 1770 r. w Sankt Petersburgu ukazał się „Журналвоенныхдействий армейеяимператорскаговеличест ва 1769 года”, wydany na podstawie materiałów zgromadzonych przez Kolegium Wojskowe. Informacja dotycząca starcia pod Rzeszowem została umieszczona pod datą 10 (21) sierpnia 1769 r. (tłumaczenie własne): „Od odkomenderowanych w różnym czasie do Polski dla ochrony naszych magazynów i rozpędzenia band buntowników, czterech pułków Karabinierów otrzymano raport, że odprawione od tych pułków z różnych stron, połączone dwie komendy pod majorami Kurojedowem i Salemanem, odnalezioną w okolicach Lwowa przy miasteczku Rzeszowie, nową szajkę buntowników liczącą 1000 ludzi, pod dowództwem Księcia Marcina Lubomirskiego i Regimentarza Radzimińskiego, atakowali, i zabili na miejscu około 100 ludzi, dużą liczbę ranili, wzięli do niewoli pięciu ludzi i zabrali dwie armaty, jedną spiżową 6-funtową, drugą żeliwną 3-funtową …”. Kolejny list SebastianaBalawędroskiego, z 25 sierpnia (36), w większej części dotyczy potyczki jaką stoczyli konfederaci z wojskami rosyjskimi pod Rzemieniem19 sierpnia 1769 (pisownia oryginalna). „Z Rzeszowa 25 Aug 1769. Jak tylko po odjeździe z Rzeszowa Xcia Marcina i regimentarza Radzimińskiego z wojskiem swoim ku Kolbuszowy, tak zaraz eoinstanti (37) Kozacy moskiewscy do miasta nadciągnęli, tak dalece, że jeszcze Konfederatów pozostawali, a gdy dano im znać, że już Kozacy niedaleko, uciekli. Jeden tylko dowierzając nie śpieszył się i na śmierć niemiłosiernie pokłuli go (38). Przyjechawszy Xże Marcin z regimentarzem do Kolbuszowy, szczęśliwie tudzież przenocował lecz rano dają znać, że Moskwa o pół mili maszeruje, tudzież i piechoty 500. Obawiając się tejże począł pomału maszerować do Rzemienia, zostawiwszy swego regimentarza w niedalekim lesie, IPanaBoianeckiego [Bojaneckiego] (39) w ludzi 80 zasadzonych z armatami trzema suto nabitymi, a gdy piechota, kawaleria tudzież Kozacy moskiewscy zaczęli maszerować, z lasu owegoż gdy dano ognia trzy razy, tudzież z ręcznej strzelby, tak ich porazili znacznie, że się do rejterowania poczęli puszczać, rozumiejąc że ich tam wielka znajdowała się kwota, ale IPan Boianecki zląkłszy się, że na tak wielką kwotę z małą garstką

luda porwał się, przymuszony do Xcia do zamku śpieszyć, jednakowoż odstrzelał się znacznie, a gdy za przybyciem IPana Boianeckiego do zamku, i po uczynionej relacji, co się mu w drodze działo, i jak wiele piechoty, konnych i kozaków idzie, zaraz XiążeImć Marcin kazał armaty swoje, za wodę przeprowadzić, pięć zaś w bramie zamkowej i wałach postawił, gdy już z góry dwa razy Moskale dali ognia do zamku z armat ognia, dostał w tym razie IP. Boianecki regimentarz plejzer, a Komisarz na śmierć zabity. Xcia Imć dano ognia tak z tych pięciu armat, z wałów razem, tak ich porażono, że znowu uciekać poczęli, ale Xże obawiając się aby do koła zamku nie otoczyli, zostawiwszy przy tych armatach około 120 ludzi, sam z kawalerią swoją i usarami [huzarami] udał się na stronę błotnistą, ale dobrze wprzód opatrzoną, jeżeli może tamtędy uciekać. Zagarnąwszy kilku karabinierów moskiewskich na pikiecie stojących, bez utraty swoich. Ci zaś na wałach mocno się broniąc, także do ucieczki przymuszeni, ale nie prędzej, aż oni wozy zabrali z prochami i amunicja, napędzeni na błota, tak dalece że i konie poodchodziły. Życie jednak salwowali swoje, kilku którzy w błocie zostali, zakłuci , których rachują 50. Moskali jednak, ci chłopi którzy z nimi byli z miasta tutejszego, narachowali w jednym miejscu 65, w drugim od armat 82, gdzie ich mocno żałują, jako jeden dnia wczorajszego rozmawiał się z nami, mówiąc że gdyby Lachy z placu nie uciekały, nigdy by im nie poradzili. Po takiej potyczce jedne armaty potopili a dwie ich z sobą wzięli i nazad ku Jarosławiu wracają. Jedna dywizja, której rachowaliśmy 40, przyszła tu do miasta [Rzeszowa], i w zamku wykopawszy armat 40 spiżowych, gdzie o nich nikt nie wiedział, potopili w kanale, a jedną znaczną tylko z sobą wzięli od Śp. Hetmana jeszcze, także i kul, bębny i różnych amunicji na wozów 50 zabrali oraz i plejzerowanych Konfederatów pozostałych u OO. Reformatów już ledwie żywych trzech wzięli, tudzież żydów starszych czyli burmistrzów trzech, lecz nie wiem dla jakiego by to uczynili skutku. W okolicach tutejszych wszędzie Moskwy pod dostatkiem”.

35


październik 2013

Przypisy: (1) W roku 1850 powieść wychodziła w odcinkach, jako dodatek do Tygodnika Lwowskiego (publikacja nie ukończona). (2) Na opisie Sz. Morawskiego opierali się m.in. Pęckowski Jan (Dzieje miasta Rzeszowa do końca XVIII wieku, Rzeszów 1913), Nieć Julian (Rzeszowskie za Sasów, Rzeszów 1938), Konopczyński Władysław (Kazimierz Pułaski – życiorys, Kraków 1931; Konfederacja Barska, Kraków 1936 -1938), ten ostatni wykorzystał również raport francuskiego oficera F. Duhamel oraz informacje zawarte w dziele А. Н. Петровa, ВойнаРоссии с Турцией и Польскимиконфедератами с 1769-1774 год, T I, St Petersburg 1866. (3) Dalej cyt.: BPAN, sygnatura: rkps 1147. (4) O jego listach do Kuropatnickiego więcej w: Bułówna Amelia, Katalog gazet pisanych z XVIII wieku w zbiorach Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Wrocław 1769, str. 45. (5) Dalej cyt.: BOss., sygnatura rkps 586. (6) Więcej na ten temat: Konopczyński W. „Konfederacja barska”, i „Kazimierz Pułaski”; MejbaumWacław, O tron Stanisława Augusta, Lwów 1918; Pułaski Kazimierz, Szkice i poszukiwania historyczne, S IV, Lwów 1909. (7) Vide: ” Zapytania ze strony J.O. XięciaImci J. M. Lubomirskiego Generała Lejtnanta Wojsk koronnych w sprawie okazania czynności i niewinności swojej, tudzież oczyszczenia się z jakichkolwiek zarzutów do wprowadzenia inkwizycji ze świadków niżej wyrażonych, spisane, podpisane i prześwietnemu sądowi delegacyjnemu ię 28. 7 bris (września) 1771 roku w Białej podane” - Lwowska Naukowa Biblioteka im. W. Stefanyka MAN Ukrainy, dalej cyt.: LBN, Oddział Rękopisów, Fond 5, rkps 6737/II, str. 153 – 165. (8) „Dyspozycja Marszu 16 Julij 1769” – LBN, rkps 6737/II, str. 63 – 64. (9) BPAN, rkps 1145, karta 624 – 625. (10) Edmund Antoni z Wielkich Chojnat Chojnacki (11) „Inkwizycje z Strony JO. XiążęciaImci Jerzego Marcina Lubomirskiego Miecznikiewicza Koronnego, Generała Lejtnanta Wojsk Koronnych przeciwko Imci Panu Gilerskiemu …”.,LBN, rkps 6737/II, str. 165 – 175; o skargach „byłego pułkownika rosyjskiego, Gilberskiego” u Mejbauma W. ,O tron Stanisława Augusta, str. 86. (12) M. Lubomirski szacuje swoje siły na „600 Kawaleryi, około 100 Piechoty”, vide:„Memoriał usprawiedliwiający J.O. Jerzego Marcina Lubomirskiego Xcia Państwa Rzymskiego, Hrabi na Wiśniczu y Jarosławiu, Generała Lejtnanta Wojsk Rzptej Polskiej, Dziedzicznego Pana Wielkiego Połonnego, Baru, Lipowca, Kolbuszowy, Grodziska Komendanta Fortecy Berdyczowa, Kawalera Orderu S. Huberta, Marszałka Konfederacji Województwa Krakowskiego y Xięstw Zatorskiego y Oświęcimskiego”, Biblioteka Czartoryskich w Krakowie, dalej cyt.: BCz., sygnatura rkps 865, str. 321; F. Duhamel wspomina, iż oddziały dowodzone przez księcia liczyły 700 żołnierzy (w tym 50 piechoty) i 10 dział, vide: Konopczyński W., Materiały do dziejów wojny konfederackiej 1768 – 1774 r., Kraków 1931, str. 22 -23; ”; Konopczyński W., Kazimierz Pułaski, str. 110 – podaje liczbę 1000 ludzi i 8 dział. (13) BOss, rkps Pawl.257, str. 395. (14) [А. Л. Налепин] Запискигенерал-фельдмаршалакнязя А. А. Прозоровского (1756-1776), Moskwa 2004, str. 294 – 295. (15) „Relacja Francuza DuHamela dla księcia de Choiseul” , Konopczyński W., Materiały do dziejów wojny konfederackiej 1768 – 1774 r., Kraków 1931, str. 21 – 27. (16) Vide: „Relacja duHamela”, na tej podstawie: Konopczyński W., Konfederacja barska, Warszawa 1991, TI, str. 255; oraz tego autora, Kazimierz Pułaski, Kraków 1931, str. 110. (17) Konopczyński W., Kazimierz Pułaski, str. 111. (18) [А. Л. Налепин] Запискигенерал-фельдмаршалакнязя А. А. Прозоровского (1756-1776), Moskwa 2004, str. 294 – 295; po dobnie: Журналвоенныхдействийармейеяимператорскаговеличества1769 года, St. Petersburg 1770 [ reprint Moskwa 2012]. (19) LBN, rkps 6737/II, str. 165 – 175

36


2013 październik (20) Vide: Manifest Marcina Lubomirskiego „w obozie pod Nabrzeziem” z dnia 7 sierpnia 1769 r, LBN, rkps 6737/II, str. 79 – 81. (21) Oblata wyroku w sprawie Księcia Marcina Lubomirskiego [25 września 1771], BOss,rkps 564, str. 269 (22) BOss,rkps 564, str. jw. (23) Vide: zeznania świadka rotmistrza Malinowskiego [w procesie rehabilitacyjnym M. Lubomirskiego], LNB 6737/II, str. 205. (24) BOss, rkps 586/I, k. 83 – 84, odpis w materiałach Morawskiego w BPAN, rkps 1147, k. 89. (25) Joanna von Stein Lubomirska. (26) BOss., rkps 586/I, k. 111 – 112, odpis w materiałach Morawskiego w BPAN, rkps 1147, k. 91. (27) Prawdopodobnie Filipa Radzimińskiego (28) Kozaków dońskich. (29) Rannych. (30) Podobnie jak A, Parys, tytułującego się marszałkiem sandomierskim. (31) Liczby znacznie przesadzone. F. Duchamel szacuje, że w dniu 13 sierpnia obie strony (konfederaci i Rosjanie) dysponowali oddziałami o zbliżonej sile, po 700 żołnierzy. (32) BOss.Pawl. 267, str. 371 – 372. (33) BOss. Pawl. 267, str.374 – 375. (34) Zapewne chodziło o Aleksieja MatwiejewiczaKurojedowa (35) Sławny stał się jego „Memoriał dla ocalenia Polski” napisany w 1774 r. {AGAD, ZP 159], skierowany do francuskiego ministra Vergennesa, porównaj: Feldman J. Na przełomie stosunków polsko – francuskich, Kraków 1935, str. 34-35, ; Wołoszyński R., Polska w opiniach francuzów XVIII w., Warszawa 1964, str. 99; szczególnie krytycznie do memoriału, „który nie wniósł w sumie niczego nowego”, jak i osoby jego autora, odnosi się Febre J., Od oświecenia do romantyzmu, Warszawa 1995, str. 43-44. O doświadczeniu wojskowym Duhamela de Prècourt w jego liście do króla Stanisława Augusta z dnia 30 listopada 1774 r. {AGAD ZP 159]; oraz wzmianka w „Reponse de M. Le Comte de Precourt, Coloneld’Infanterie, Chevalier de l”OrdreRoyal&Militaire de Saint Lois”, Paryż 1786, tam też kopia certyfikatu wystawionego przez księcia Marcina Lubomirskiego - „Commandatl’Armée à Rechouvf&Rzeminr”. (36) BOss, rkps 586/I, k. 117 – 118, odpis w materiałach Morawskiego w BPAN, rkps 1147, k. 94. (37) Z łaciny: w tym momencie. (38) Był to niejaki Błoński. (39) Antoni Bojanecki, był rotmistrzem księcia Marcina Lubomirskiego, po przegranej bitwie pod Rzemieniem ucieka z 40 ludźmi w okolice Opatowa, gdzie ok. 26 sierpnia stoczył potyczkę z Wysockim, rotmistrzem powiatu chęcińskiego. W październiku 1769 r. u boku K. Pułaskiego. Zmarł w styczniu 1770 r., po krótkiej chorobie spowodowanej upadkiem z drabiny. Pochowany w Kolbuszowej (Liber Mortuoruomecclesiae Kolbuszowa (1745-1783) T. 1, s. 98).

37


październik 2013 Marcin Maruszak

Tajemnica krypty konfederatów barskich. Czy w kościele pw. Matki Bożej Królowej Polski znajdują się prochy żołnierzy poległych w bitwie pod Pobitnem w dn. 13 sierpnia 1769 r.? Od wielu lat funkcjonuje przyjęte w lokalnej tradycji przekonanie o istniejącym w kościele garnizonowym w Rzeszowie grobowcu konfederatów barskich. Jednak podejmowane próby weryfikacji tej informacji w materiałach źródłowych nie przyniosły jak do tej pory rozstrzygających rezultatów. Historiografia Według tradycji ustnej i pisanej na terenie Rzeszowa, w podziemiach byłego kościoła i klasztoru oo. Reformatów w Rzeszowie spoczywają szczątki konfederatów barskich poległych w bitwie stoczonej 13 sierpnia 1769 r. pod wsią Pobitna. Sugerują to również liczne pojawiające się od czasu do czasu publikacje. Jak się jednak okazuje sprawa ta wydaje się do dzisiaj nie rozstrzygnięta. Nikomu nie udało się bowiem potwierdzić lub wykluczyć faktu pochowania w tym kościele bohaterów wydarzeń uważanych przez wielu historyków za pierwsze polskie powstanie niepodległościowe. Każdy kto do tej pory próbował dowiedzieć się czegokolwiek na omawiany temat natrafiał na brak jakichkolwiek poważnych opracowań naukowych i publikacji. Stykał się także ze swoistą zmową milczenia, co jest dosyć zaskakujące, bo przecież rzecz dotyczy potencjalnego miejsca pochówku żołnierzy walczących o niepodległość Ojczyzny, które powinno stanowić panteon narodowy otaczany czcią i kultem Polaków. Żadna instytucja nie podjęła do tej pory działań, które pozwoliłyby sprawę wyjaśnić i przeciąć liczne krążące na ten temat spekulacje. Wróćmy jednak do genezy „legendy” o pochowanych konfederatach. Wszystko zaczęło się od wydanej w 1864 roku powieści związanego z Rzeszowem

38

Szczęsnego Morawskiego pt. „Pobitna pod Rzeszowem”, w której autor przytoczył wydarzenia wskazujące, że w klasztorze przebywali ranni w bitwie konfederaci, z których bardzo wielu zmarło. Mogło to nasuwać przypuszczenia, że zmarli zostali pochowani bądź na przyklasztornym cmentarzu, bądź też w podziemiach kościoła. Jednak na innych stronach swej powieści Szczęsny Morawski podaje, że nazajutrz po bitwie pogrzebano uroczyście 43 poległych konfederatów koło kościoła farnego. Nasuwa się zatem oczywista konkluzja, że należałoby zweryfikować podane przez autora informacje w materiale źródłowym. Niestety nikt nie podjął wcześniej takich prób. Dzisiaj z kolei jest to niezmiernie trudne,

gdyż podstawowe źródła na które powoływał się Szczęsny Morawski uważane są za zaginione. Dotyczy to całego klasztornego archiwum, pamiętnika gwardiana klasztoru i kroniki klasztornej. Co ciekawe, na kronikę klasztoru powołuje się jeszcze Józef Pęckowski w opublikowanej w roku 1913 książce „Dzieje Rzeszowa do końca XVIII wieku”. Autor ów wskazuje, że kronika klasztoru stanowiła wówczas „własność prywatną”. Niestety nie wiadomo do kogo należała. Brak dostępu do podstawowych źródeł, a tym samym możliwości przeprowadzenia odrębnych badań, przyczyniły się niewątpliwie do utrwalenia w świadomości społecznej wersji przedstawionej przez Szczęsnego Morawskiego. Wersja ta cytowana była w kolejnych opracowaniach dotyczących historii Rzeszowa i stanowiła podstawę do snucia rozważań o pochowanych w klasztorze konfederatach.

Odkrycie

Podziemia Kościoła Garnizonowego w Rzeszowie. Grób Ojców Reformantów

Nic więc dziwnego, że gdy pewnego letniego popołudnia 1978 roku pracownicy prowadzący prace remontowe w podziemiach byłego kościoła i klasztoru oo. Reformatów w Rzeszowie natrafili na wnękę w ziemi zawierającą dużą ilość ludzkich szczątków z resztkami ubrań, od razu przyszła im na myśl wspomniana legenda. Do twierdzenia jakoby


2013 październik drzwi, przy drugim filarze natrafiłem na źródło wraz z małżami. Strumień się ożywił i zaczął zalewać świątynie. Gdy zdjęliśmy następną warstwę ziemi odkryliśmy grobowiec. Na środku nawy prostokątna nisza wypełniona ciemną masą ubrań, a wśród tej masy ogromne kości. Grób był bezpośrednio w ziemi. Wydobyłem pierwszą warstwę aby wykonać kanalizację. To co wydobyłem złożyłem w grobowcu dawnym fundatorów. Pozostały ślady, że nisza ta była zamykana. Ślady te wskazywały, że zniszczyli ją Austriacy. Do tej niszy złożyłem wszystkie te kości do trumny kościelnej. Wejście do niej zastawiłem kratą i na niej Ks. płk Józef Pałęga w podziemiach kościoła umieściłem napis na Ze zdumieniem zauważyłem, że podzietablicy drewnianej: Grób Konfederatów mia są zalewane przez wodę. ZastanaBarskich. Był to napis nietrwały. W późwiałem się skąd się wzięła woda. Koniejszym czasie przywiozłem krzyż, który ścielny kładł na wodę stare drzwi, w rękę stanowił dla mnie pamiątkę pobytu w zabrał kij, popychał się i w ten sposób w konie i postawiłem go przy kracie grobu podziemiach pod główną nawą jeździł. konfederatów. Uznałem, że jest to zagrożenie dla świątyni. Poprzednik zostawił mi kościół i poPrzedstawiony przez ks. Pałęgę, ostatniewiedział: „Księże Józefie masz cacko. Nic go żyjącego świadka tamtych wydarzeń, nie trzeba robić”. Okazało się jednak, że opis odkrytych szczątków ma niezwykłą kościół wymaga renowacji od piwnic po wagę zwłaszcza, że nie przeprowadzostrych. Wodę musiałem skanalizować. no wówczas żadnych ekspertyz i nie Gdy zacząłem instalować kanalizację dowykonano żadnej dokumentacji znaleszedłem do wniosku, że w podziemiach ziska. Wydaje się, że obecnie opis ten był strumień. Nawa południowa kościostanowi jedyne źródło wiedzy o tym do ła stała na strumieniu. Gdy rozpocząłem kogo one należały. Zastanawiające jest, że sprawy odkrycia grobu konfederatów postanowiono wówczas nie nagłaśniać, a wręcz zataić ją przed władzami. Ze słów księdza Pałęgi wynika, iż uważał ewentualne wydobycie omawianych szczątków za barbarzyństwo. Wydobyto jedynie tę część, która była niezbędna do pilnej budowy kanalizacji, gdyż Ks. płk Józef Pałęga w podziemiach kościoła istniała realna groźba zalania podziemi wywózkę ziemi z podziemi, natrafiłem kościoła przez wodę. Ks. Pałęga uważał na olbrzymią ilość muszli wodnych śliwówczas także, że nagłośnienie tej spramaków, które przekazałem majorowi wy może go narazić na represje, m.in. Trojanowskiemu. Naprzeciw prawych usunięcie z parafii i odebranie etatu. Poodkryte szczątki należały do konfederatów barskich przychylał się nadzorujący omawiane prace, ówczesny proboszcz parafii cywilno-wojskowej ks. mjr Józef Pałęga, który w rozmowie z autorami THR w następujących słowach wspomina omawiane wydarzenia:

dobnego zdania według księdza Pałęgi był również ówczesny Dziekan Generalny Wojska Polskiego ks. płk Julian Humeński, który wiedział o znalezisku. Obawiano się, że sprawa może zostać wykorzystana politycznie i stanowić pretekst do organizacji uroczystości o charakterze patriotycznym i antysowieckim. Stopniowo jednak wieść o omawianym odkryciu przedostawała się do opinii publicznej, a w dniu 20 maja 1979 r. nastąpiło uroczyste otwarcie podziemi i udostępnienie szczątków zwiedzającym. W następujący sposób opisał to wydarzenie ksiądz Pałęga w kronice parafialnej: W podziemiu po założeniu na całości betonowej posadzki, urządziliśmy duże krypty grobowe: zamurowaną pod wielkimi drzwiami z napisem Grób oo. Reformatów, gdzie w 3 drewnianych pakach zamurowaliśmy kości z dawnych pochówków reformackich oraz Kryptę Konfederatów Barskich pod bocznym wejściem od strony ołtarza Św. Antoniego. Ta krypta jest odsłonięta, z drewnianą trumną na kości, flagą i orłem, zabezpieczona żelazną kratą. Otwarcie podziemi nastąpiło 20.05.1979. Po nabożeństwach zwiedzali wszystko wierni, zdumieni architekturą tych podziemi i naszymi skromnymi zabytkami. Z informacji przekazanej THR przez znawcę konfederacji barskiej Krzysztofa Bajrasza wynika, że na opisywanej przez ks. Pałęgę trumnie umieszczono czaszkę i dwie skrzyżowane kości. Ponadto na tabliczce obok umieszczono tekst „Supliki o pomoc Królestwu Polskiemu”, starej XVII-wiecznej pieśni patriotycznej, którą śpiewali również konfederaci barscy, i której słowa przytaczamy za Zygmuntem Glogerem dla podkreślenia charakteru i podniosłości tego miejsca: Boże łaskawy przyjmij płacz krwawy Upadających ludzi, Sercem wzdychamy, łzy wylewamy, Niech prośba łaskę wzbudzi. Polska Korona wielce strapiona Żebrze Twojej litości, Jednajże Matki niezgodne dziatki Szarpią jej wnętrzności! A nieprzyjaciel wziął sobie za cel, Ach, nieszczęśliwa dola! Z tak znamienitej Rzeczpospolitej Uczynić dzikie pola. Już nie masz dawnych Kawalerów sławnych, Ręka tyrańska ich znosi! Młódź się została, i ta nie cała – Śmierć ranne żniwo kosi. Gdzie są rycerze, bitni żołnierze,

39


październik 2013 Gdzie ich męstwo i siła? Z nami pospołu poszła do dołu, W grobie się położyła! Ani gromada, ni ludzka rada Plac wygrywa w potrzebie! Szabla tępieje, serce truchleje, Gdy, Boże, nie masz Ciebie. Najwyższy Panie, mocny Hetmanie! Dobądź oręża Twego; Uśmierz pogany, ulecz nam rany W sławie imienia swego

Miejsce Pamięci Narodowej Omawiany opis jest niezwykle intrygujący. Wskazuje bowiem na utworzenie i funkcjonowanie w podziemiach kościoła pw. Matki Bożej Królowej Polski w Rzeszowie uświęconego miejsca pamięci narodowej oznaczonego flagą narodową i godłem, które stanowiło cel odwiedzin miejscowych parafian i mieszkańców Rzeszowa. Nie jest jednak jasne jak długo ono funkcjonowało. Na pewno do końca pobytu w parafii ks. Józefa Pałęgi. Co się stało z tym miejscem i umieszczonymi w nim szczątkami później, nie wiadomo. Faktem jest natomiast, że dzisiaj nie ma po nim żadnego śladu. Ks. płk Józef Pałęga ma na ten temat własną opinię, którą z poczucia rzetelności dziennikarskiej przytaczamy w całości: Szczątki według mnie zostały zamurowane przez mojego następcę ks. Zakrzewskiego w sposób barbarzyński. Tam jest wilgoć. Cały narożnik świątyni jest w ten sposób narażony na ruinę. Celem uzyskania odpowiedniego komentarza do tych słów, udało nam się skontaktować z byłym proboszczem parafii ks ppłk Edwardem Zakrzewskim, jednak stanowczo odmówił rozmowy na omawiany temat. Tym samym okoliczności w jakich doszło do likwidacji i zamurowania wnęki z odnalezionymi szczątkami pozostają nieznane. Według informacji uzyskanych przez znawcę historii Rzeszowa Marka Czarnotę, szczątki konfederatów pochowano razem ze szczątkami oo. Reformatów w jednej krypcie, jednak nie ma żadnego potwierdzenia tej informacji w źródłach.

Zagnione kroniki Teoretycznie podstawowych danych na ten temat powinna dostarczyć kronika parafii, lecz nikt nie potrafi udzielić precyzyjnej odpowiedzi na pytanie o miejsce jej przechowywania. Obecny ksiądz proboszcz również nie dysponuje wiedzą

40

na ten temat. Należy przy tym uwzględnić fakt, że ks. Pałęga prowadził dwie kroniki. Jedną oficjalną „Kronikę Proboszcza Garnizonu” oraz drugą „Kronikę Parafii Matki Bożej Królowej Polski w Rzeszowie”. Fakt ten odnotowany został w zapiskach umieszczonych w kronice parafii. Znalazł Ks. płk Józef Pałęga w podziemiach kościoła on również potwierdzenie w słowach ks. roku szczątków. Pomimo swoich 94 lat Pałęgi, który w rozi widocznych trudności z poruszaniem mowie z autorami THR potwierdził prosię, ks. Józef ochoczo przystał na naszą wadzenie obu tych kronik. Pojawiają się propozycję. Gdy wysiadał z samochodu sprzeczne informacje, z jednej strony o przed kościołem na ulicy Reformackiej, ich zaginięciu, z drugiej o ich rzekomym dało się zauważyć widoczne wzruszenie przechowywaniu w ordynariacie polona jego twarzy. Jak twierdził, po wielu wym. Jednak według informacji przekalatach miał ponownie możliwość odwiezanej autorom THR przez Kanclerza Kudzenia miejsca, któremu poświęcił wiele rii Polowej Wojska Polskiego ks. dr Jana lat życia w posłudze kapłańskiej. W czaDohnalika, w podległym mu archiwum sie spaceru po podziemiach kościoła, ks. nie ma tych kronik. Również z muzeum Józef wskazał precyzyjnie miejsce odkryOrdynariatu Polowego otrzymaliśmy incia ludzkich szczątków oraz niszę w któformację, że ich tam nie ma. Po wielu starej zostały one złożone. Po omawianej raniach udało się autorom THR dotrzeć niszy nie ma obecnie żadnego śladu. Pojedynie do kopii kroniki parafialnej. Udozostała jedynie betonowa ściana. Ksiądz stępnił ją ks. kpt. Marian Homa, były proJózef nie ukrywał swojego oburzenia boszcz tutejszej parafii. Kopię kroniki w tym faktem. Z prawdziwą pasją opopostaci skanów elektronicznych wykonał wiadał o historii prac renowacyjnych w w 2007 roku mjr Wojciech Trojanowski, podziemiach kościoła. Opisał także ich w czasie zbierania materiałów do swojej pierwotny wygląd oraz wskazał miejsca, książkę o historii parafii. Wypożyczył ją w których odnaleziono trumny ze szczątwówczas od ks. Pałęgi. Z kolei ks. Homa kami oo. reformatów. Całość została zapewnia, że oryginał kroniki (prawdoudokumentowana przez autorów THR. podobnie chodzi o Kronikę Proboszcza Informacje o miejscu odkrycia szczątGarnizonu) znajdował się w archiwum ków oraz miejscu ich złożenia pokrywaOrdynariatu Polowego w Warszawie. Jak ją się w pełni z informacjami Krzysztofa sam twierdzi w latach 90. XX w. rozmaBajrasza, który zwiedzał podziemia w wiał na jej temat z ks. Zdzisławem Peszkowskim, który potwierdził jej obecność w zasobach wspomnianego archiwum.

Wizyta w podziemiach W styczniu 2013 r. autorzy THR zwrócili się z prośbą do ks. płk Józefa Pałęgi o wskazanie miejsca odkrycia i złożenia wydobytych w 1978

Ks. płk Józef Pałęga w podziemiach kościoła


2013 październik czynienia z sensacyjnym w swej wymowie opisem wskazującym na obecność wśród szczątków mundurów wojskowych, co może mieć w tej sprawie znaczenie decydujące. Jednak nie wiadomo na czym autorka oparła swą wiedzę. Czy korzystała jedynie z relacji ks. Pałęgi, czy może oglądała osoKs. płk Józef Pałęga wskazuje miejsce złożenia szczątków biście te szczątki, gdy były jeszcze wystawio1993 roku. Jak twierdzi, już wówczas nie ne w podziemiach kościoła? Odpowiedzi było śladu po konfederackiej krypcie. na to pytanie prawdopodobnie nie uda nam się już uzyskać, gdyż autorka nie żyje. Sam ks. Pałęga zapytany o szczegóCo na to historycy łowy opis szczątków odpowiada wprost: Czarna masa ubrań i w tym kości. Czy ta Wydaje się, że przedstawione czarna masa to były zawilgocone munpowyżej fakty zasługują na uwagę władz dury, nie wiadomo. Twierdzi także, że miasta oraz władz kościelnych zwłaszcza, nigdy nie wypowiadał się stanowczo jaże hipotezę o rzekomo pochowanych w koby wśród kości znajdowały się resztki byłym kościele garnizonowym konfedemundurów wojskowych. Niezwykle interatach zdają się potwierdzać współczeresująca jest również informacja o miejsne badania historyczne. Informacje na scu złożenia odkrytych szczątków. Nisza, ten temat starała się zebrać w 2005 r. o której wspomina ks. Pałęga i w której Joanna Miąsik, kontaktując się m.in. z ks. złożono szczątki była prawdopodobnie Pałęgą. W swej pracy pt. „Życie i działalwcześniej miejscem pochówku zmarłej ność rzeszowskiego klasztoru reformaw 1730 roku fundatorki klasztoru, księżtów w latach 1709-1787” stawia dosyć nej Marianny z Bielińskich Lubomirskiej. zaskakujące pytanie: Wracając do przedJej szczątki zostały prawdopodobnie usustawionych przez Morawskiego wydanięte przez władze austriackie w okresie rzeń po bitwie, rozgrywających się w przystosowywania budynków klasztormurach klasztoru i przebywających tam nych dla potrzeb magazynu. Joanna Miąrannych, spośród których wielu zmarło, sik dokonała również częściowej analizy nasuwa się skojarzenie: czy odnaleziofaktów podawanych przez Szczęsnego ne w podziemiach tutejszego kościoła Morawskiego. Wskazuje na pewne nieprzez ks. Józefa Pałęgę ludzkie szczątki ścisłości w jego opisie, jednak zauważa z resztkami mundurów wojskowych, nie jednocześnie, że podawany przez nienależały przypadkiem do uczestników bigo przebieg ostatecznego opuszczenia twy pod Pobitnem? Mamy tu zatem do klasztoru przez oo. Reformatów, wykazuje zgodność z opisem zawartym w aktach przechowywanych z archiwum prowincji zakonu, do których udało jej się dotrzeć. Może to wskazywać na duży stopień rzetelności Morawskiego. Jak wynika z innych ustaleń Joanny Miąsik, zgodnie ze statutem w klasztorze znajdoKs. płk Józef Pałęga w podziemiach kościoła wała się odpowiednio

wyposażona izba chorych zwana „infirmerią”. W znakomity sposób uprawdopodabnia to tezę o przebywających na terenie klasztoru rannych konfederatach. Prawdziwie przełomowe w tym względzie okazują się jednak ustalenia wybitnego znawcy dziejów konfederacji na Rzeszowszczyźnie Krzysztofa Bajrasza. Odnalazł on bowiem wśród przechowywanych w bibliotece PAN w Krakowie dokumentów stanowiących spuściznę archiwalną po Szczęsnym Morawskim, odpis listu z dnia 25 sierpnia 1769 r. korespondenta Sebastiana Balawędroskiego do Andrzeja Kuropatnickiego, w którym przedstawia on w szczegółach to co działo się w Rzeszowie w sierpniu 1769 r. We fragmencie poświęconym działaniu wojsk rosyjskich po zajęciu miasta Rzeszowa czytamy m.in.: […] także i kul bębny i różnych amunicji na wozów 50 zabrali, oraz i pleyzerowanych konfederatów pozostałych u OO. Reformatów już ledwie żywych trzech wzięli tudzież Żydów starszych czyli Burmistrzów trzech, lecz nie wiem dla jakiego by to uczynili skutku. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie na tym źródle oparł się Morawski pisząc swą słynną powieść. Niestety ustalenia Joanny Miąsik i Krzysztofa Bajrasza nie doczekały się dotąd publikacji, natomiast w opublikowanych na temat historii kościoła garnizonowego artykułach Jerzego Majki i Bożeny Gąsiorowskiej nie ma żadnych informacji na temat pochowanych w klasztorze konfederatów. Według uzyskanych przez autorów THR informacji oboje autorzy nie rozwijali tego wątku w swoich badaniach. Nie podejmowała go również Monika Domino z Polskiego Radia Rzeszów realizując program poświęcony planowanej trasie turystyczno-edukacyjnej mającej upamiętnić wydarzenia z okresu Konfederacji Barskiej. W jednym z programów z cyklu „Rzeszowskie Ulice i Okolice” temat ten został poruszony przez znawcę historii Rzeszowa Marka Czarnotę. Jednak autor powiela w nim jedynie przypuszczenia wyrażone niegdyś przez Franciszka Kotulę , który w książce pt. „Tamten Rzeszów” pisze, iż są rzekomo dowody, że w podziemiach reformackiego kościoła pogrzebano również poległych konfederatów barskich. Jednocześnie Marek Czarnota zwraca w swym programie uwagę na potrzebę przeprowadzenia badań archeologicznych, które pomogły by zweryfikować te informacje. Pytany przez autorów THR uważa, że szczątki odnale-

41


październik 2013 zione w podziemiach kościoła mogą być szczątkami konfederatów pochowanych koło kościoła farnego, które podczas likwidacji tego cmentarza zostały przeniesione do klasztoru oo. Reformatów.

Zadania dla lokalnej społeczności Może faktycznie należało by się zastanowić nad przeprowadzeniem kompleksowych badań archeologicznych podziemi kościoła i wydobytych wówczas szczątków? Jeśli potwierdziły by one funkcjonującą w zbiorowej pamięci opinię o pochówku konfederatów, miejsce to należało by odpowiednio upamiętnić oraz przywrócić mu należytą rangę wśród innych miejsc pamięci na terenie naszego miasta. Brak jakichkolwiek działań w tym kierunku jest zastanawiający, chociażby ze względu na fakt, że w 2004 roku mieszkający w Rzeszowie Stanisław Szczepański starał się uzyskać od władz miasta wsparcie dla projektu miejskiej trasy turystyczno-edukacyjnej upamiętniającej wydarzenia z okresu Konfederacji Barskiej, w której kościół poreformacki odgrywał zasadniczą rolę. Jak wynika z opublikowanej przez niego w listopadzie 2004 roku książki zatytułowanej „Konfederatów Barskich trasa turystyczno-edukacyjna w Rzeszowie”, omawiany projekt był już w trakcie realizacji. Ufundowano i odtworzono m.in. armaty z tamtego okresu dla rzeszowskiego zamku. W części poświęconej kościołowi garnizonowemu Szczepański wskazuje na „istniejącą” kryptę, miejsce pochówku konfederatów zmarłych w wyniku odniesionych ran w późniejszym czasie po bitwie. Informuje także o planach budowy muzeum upamiętniającego konfederatów barskich, które miało powstać na miejscu usytuowanych niedaleko kościoła garnizonowego ruin dawnego magazynu wojskowego. Według niepotwierdzonych informacji projekt ten umarł wraz z autorem i od tamtego czasu nie podejmowano w tej sprawie żadnych działań. Zastanawiające, że pomimo wielu prób upamiętnienia miejsca domniemanego pochówku konfederatów, władze miasta oraz instytucje odpowiedzialne za ochronę dziedzictwa narodowego nie podejmowały działań mających na celu wyjaśnienie związanych z tym wątpliwości. W materiałach historycznych zatytułowanych „Zabytkowy Zespół Dawnego Klasztoru Reformatów, obecnie Kościół

42

Garnizonowy, Park Miejski w Rzeszowie” opracowanych przez zespół Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w Rzeszowie pod kierunkiem Pani Ingi Kunysz nie ma w ogóle mowy o zabytkowych podziemiach kościoła. Opracowana przez ten sam zespół „Koncepcja Uporządkowania Zabytkowego Zespołu Dawnego Klasztoru Reformatów, obecnie Kościoła Garnizonowego, Parku Miejskiego w Rzeszowie” również nie uwzględnia podziemi i krypty. Czyżby w przeciwieństwie do np. pokrycia dachu kościoła nie stanowiły one przedmiotu zainteresowania specjalistów od ochrony dziedzictwa narodowego? Co ciekawe, w Kartotece Pomiarów i Projektów Zabytków Architektonicznych dotyczącej kościoła garnizonowego, a przechowywanej w Delegaturze Służby Ochrony Zabytków w Rzeszowie nie ma żadnych informacji dotyczących nadzoru nad remontem i przebudową podziemi kościoła. W ogóle nie ma żadnych informacji o podziemiach. Czyżby podziemia i krypta kościelna znajdowały się poza nadzorem SOZ i Oddziału Terenowego Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Rzeszowie? Jakie są przyczyny braku nadzoru nad pracami w podziemiach ze strony instytucji odpowiedzialnych za ochronę zabytków? Na te i inne pytania nie udało się do tej pory uzyskać odpowiedzi. W każdym razie, zagadka grobu konfederatów wciąż czeka na swojego odkrywcę.

Nieznana monografia klasztoru Na osobne omówienie zasługuje nieznana i niemal nieobecna w literaturze przedmiotu, a jednocześnie niezwykła praca magisterska Joanny Miąsik pt. „Życie i działalność rzeszowskiego klasztoru reformatów w latach 17091787”. Praca ta została napisana w 2005 roku pod kierunkiem ks. dr Bogdana Stanaszka na Wydziale Teologicznym Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, a jej maszynopis przechowywany jest obecnie w bibliotece Instytutu Teologicznego w Sandomierzu. Jest to jedyna jak do tej pory, pełna monografia rzeszowskiego klasztoru. Autorka przeprowadziła niezwykle wnikliwą kwerendę archiwalną, dotarła do wielu nieznanych dotąd dokumentów przechowywanych m.in. w archiwum Prowincji Matki Bożej Anielskiej Zakonu Braci Mniejszych w Krakowie. W sposób niezwykle barwny

przedstawiła życie wewnętrzne zakonu, jego działalność naukową i duszpasterską, uzupełniając opis szczegółowymi biogramami braci zakonnych. Osobny rozdział dotyczy m.in. architektury zespołu i wystroju wnętrz. Jest także szczegółowy opis dramatycznych wydarzeń związanych z kasatą zakonu. Praca została napisana cudowną polszczyzną, dlatego czyta się ją z rosnącym zachwytem. To obowiązkowa lektura dla każdego, kto choć odrobinę interesuje się historią Rzeszowa. Aż dziw bierze, że praca ta nie doczekała się do dnia dzisiejszego publikacji i szerokiego udostępnienia mieszkańcom naszego miasta, zwłaszcza, że ma fundamentalne znaczenie dla miejscowej historiografii. To właśnie historykom oraz mieszkańcom miasta powinno zależeć aby jak najszybciej trafiła do rąk czytelników. Jej opublikowanie miało by znakomity wpływ na wzrost świadomości historycznej lokalnej społeczności i przyczyniło się do umacniania więzi opartych na lokalnych tradycjach historycznych i patriotycznych. Mamy nadzieję, że nasz artykuł uświadomi władzom i mieszkańcom Rzeszowa wagę poruszanych w nim problemów i przyczyni się do uruchomienia działań mających na celu ostateczne wyjaśnienie wszelkich okoliczności związanych z ważnymi dla historii naszego miasta wydarzeniami. Autorzy zwracają się z apelem do wszystkich, którzy mogliby w jakikolwiek sposób uzupełnić lub sprostować podane w artykule informacje.

fragment kroniki prowadzonej przez Ks. płk Józefa Pałęgę


2013 październik Marcin Maruszak

Chłopi przeciw komunistom. Działalność Franciszka Rejmana ps. „Wilk”, „Bicz” na tle przemian politycznych w latach 1944-1946. Nie ma drugiego nazwiska, które pojawiało by się tak często w raportach Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Rzeszowie. W latach 1945-1946 Franciszek Rejman i jego podkomendni budzili prawdziwy strach i przerażenie wśród wszelkiej maści kolaborantów i osób wysługujących się nowej komunistycznej władzy. Z powodu jego działalności żaden członek PPR, funkcjonariusz UB, MO, NKWD, żołnierz KBW czy zwykły ORMO-wiec mieszkający na ternach powiatów rzeszowskiego, kolbuszowskiego i dębickiego nie mógł się w tym okresie czuć bezpiecznie. Skala przeprowadzonych przez jego oddział akcji oraz ich brutalność i bezwzględność, przez długi czas ograniczały rozbudowę komunistycznej administracji na tym terenie i podtrzymywały morale społeczeństwa. Jego działalność stanowi potwierdzenie tezy, że powstanie antykomunistyczne po wojnie miało charakter przede wszystkim chłopski. Jeszcze za życia stał się legendą i postacią symbolizującą walkę ugrupowań chłopskich przeciwko sowieckiemu zniewoleniu. Powiązania wielu działaczy chłopskich z jego oddziałem stanowiły dla władz komunistycznych pretekst do rozwiązania rzeszowskich struktur PSL w 1947 r. W podręcznikach szkoleniowych dla milicjantów i funkcjonariuszy SB oraz materiałach historycznych MSW przedstawiany był jako bezwzględny i wyrachowany zabójca, z którym organa bezpieczeństwa były zmuszone toczyć nieustanną walkę w obronie tzw. „demokracji ludowej”. Czyż można sobie dzisiaj wyobrazić piękniejszą laurkę dla „Żołnierza Wyklętego”?

Ludowa tradycja Franciszek Rejman urodził się w Błędowej Zgłobieńskiej w 1922 roku w wielodzietnej rodzinie chłopskiej. Miał 4 braci i 2 siostry. Uczęszczał do miejscowej szkoły powszechnej. Od najmłodszych lat stykał się z polityką. W okresie dwudziestolecia wojennego Błędowa, jak i cała okolica stanowiła ośrodek chłopskiej działalności politycznej. Działało tu wiele ruchów i organizacji chłopskich, w tym silnie rozbudowane struktury Stronnictwa Ludowego (SL). Żywe były także tradycje strajków chłopskich 1933 i 1937 roku oraz echa krwawych wydarzeń w

pobliskiej Nockowej, gdzie w czasie wystąpień chłopskich w 1933 roku zginęło kilka osób. Z Błędowej wywodziło się także wielu lokalnych działaczy ludowych, m.in. Michał Bembenek, jeden z wieloletnich działaczy i przywódców obwodowych struktur SL. Nie znane są niestety początki formalnego zaangażowania się Rejmana w działalność społeczną. Wiadomo, że po wybuchu wojny włączył się w działalność konspiracyjną podziemnego Stronnictwa Ludowego „Roch” i wstąpił do Batalionów Chłopskich (BCh) przyjmując pseudonim „Wilk”. Walczył w plutonie pod dowództwem Henryka Stawarza ps. „Sęp”, który po akcji sca-

leniowej wszedł w skład Placówki AK w Trzcianie. Jednak Rejman prawdopodobnie nigdy nie wstąpił do AK. Na początku 1944 roku stanął na czele miejscowego oddziału Ludowej Straży Bezpieczeństwa (LSB), formacji specjalnej o charakterze partyzanckim, nie scalonej z AK, która stanowiła faktycznie zbrojne zabezpieczenie (bojówkę) struktur politycznych SL. Oddział wykonywał akcje specjalne, m.in. likwidował konfidentów gestapo i komunistów. W okresie akcji „Burza” oddział „Wilka” został skierowany w rejon zgrupowania miejscowych oddziałów LSB na terenie miejscowości Siedliska, gdzie zabezpieczał m.in. kwaterę głów-

43


październik 2013 ną dowództwa. Wziął udział w walkach pod Tyczynem, gdzie jego oddział zdobył dużą ilość niemieckiej broni i amunicji. Po wejściu Sowietów podobnie jak całe struktury „Rocha” pozostał w konspiracji.

Tak zwane wyzwolenie i druga konspiracja W tym czasie dowództwo AK urządziło w wyzwolonym w dniu 2 VIII 1944 r. Rzeszowie komendanturę wojenną, która mieściła się w zamku Lubomirskich. Komendę nad miastem objął kpt. Adam Długosz ps. „Dębina”. Żołnierze BCh nie weszli w skład komendy, gdyż według wytycznych Centralnego Komitetu Ruchu Ludowego oraz Komendy LSB, w momencie wkraczanie wojsk sowieckich nie należało ujawniać oddziałów i struktur „Rocha” i pozostać w konspiracji. Nie podejmowano także żadnej współpracy z PKWN. Służbę porządkową na terenie Rzeszowa objęła uzbrojona straż porządkowa złożona z żołnierzy wchodzącej w skład AK Wojskowej Służby Ochrony Powstania (WSOP). Głównym jej zadaniem było zajęcie i zabezpieczenie ważniejszych budynków administracji publicznej w mieście oraz archiwów poniemieckich. W budynku byłego gimnazjum na ulicy 3-go Maja, gdzie mieściła się siedziba sił porządkowych zgromadzono również dużą ilość broni. Komenda AK przystąpiła do prac mających na celu odtworzenie zniszczonej infrastruktury i administracji publicznej na terenie miasta. Ich ostatnim etapem miało być ujawnienie się podziemnych powiatowych władz cywilnych z Powiatowym Delegatem Rządu na Kraj na czele. Nad miastem powiewały biało-czerwone flagi. Panował nastrój patriotycznej euforii. Działania te nie zostały jednak zaakceptowane przez sowiecką komendanturę wojenną. Sowieci domagali się rozbrojenia AK i przekazania władzy nad miastem w ręce przedstawicieli PKWN, jedynego według nich prawowitego organu władzy. Z powodu sowieckich żądań, w dniu 6 VIII 1944 r. żołnierze służby porządkowej AK w mieście złożyli broń w budynku dawnego magistratu i rozeszli się do domów. Jednak znaczną część, przede wszystkim lepszej broni zamelinowano wcześniej w tajemnicy przed sowietami w magazynach w okolicach miasta. Po nieudanych rozmowach w sowieckiej komendanturze wojennej Komendant Okręgu AK Rzeszów płk Kazimierz Putek

44

zarządził zejście w ponowną konspirację, odmawiając jednocześnie dowództwu Armii Czerwonej prawa rozbrajania żołnierzy AK. Podobne stanowisko reprezentowali przedstawiciele miejscowych struktur „Rocha”. Podczas narady w dniu 7 IX 1944 r. podjęto uchwałę o przeciwstawieniu się PKWN i poparciu dla polskiego rządu na uchodźctwie. Tym samym wszelkie kontakty z władzami sowieckimi zostały z dniem 7 VIII 1944 r. zerwane. Ponowne zakonspirowanie żołnierzy AK, zwłaszcza w małych miejscowościach było niezwykle trudne, gdyż w czasie „Burzy” żołnierze występowali jawnie w opaskach. Zostało to oczywiście skrupulatnie wykorzystane przez agenturę sowiecką i komunistów z PPR, którzy przekazywali te informacje NKWD.

Aparat terroru

W dniu 10 VIII 1944 r. zjawił się w Rzeszowie pełnomocnik komunistycznego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN) dr Bolesław Drobner, upoważniony do organizowania rad narodowych i administracji publicznej. Z ukrycia zaczęli wychodzić pierwsi działacze PPR, którzy pod sowiecką osłona rozpoczęli tworzenie powiatowych i wojewódzkich struktur partyjnych. Przy Wojewódzkiej Radzie Narodowej powstał Wydział Bezpieczeństwa Publicznego podległy szefowi Resortu BP przy PKWN. W dniu 27 VIII 1944 r. szefem Powiatowego Wydziału BP w Rzeszowie został ppor. AL Stanisław Śliwa vel Imiołek. Do zadań rozbudowującego się resortu bezpieczeństwa należało między innymi zwalczanie opozycji niepodległościowej i tworzenie ewidencji osób którymi urząd

IPN-Rz-05/32, Fragment charakterystyki nr 14 reakcyjnej bandy terrorystyczno-rabunkowej pod dowództwem Franciszka Rejmana, str. 53


2013 październik stosowane przez polski i sowiecki aparat bezpieczeństwa, oraz zdrada i donosicielstwo szerzące się w szeregach AK, spowodowały nasilenie się aresztowań na coraz wyższych szczeblach dowódczych. W dniach 18-24 X 1944 r. Trybunał Wojenny 1 Frontu Ukraińskiego razem z tak zwanym Sądem Wojennym PKWN skazał na śmierć dwudziestu czterech żołnierzy AK, z których kilku zamieniono karę na wywóz do łagrów. Skazanemu wówczas Janowi Rabczakowi ps. „Dąb”, dowódcy Placówki AK Tyczyn w Obwodzie AK Rzeszów udało się uciec z miejsca egzekucji.

Samoobrona

Powyżej: IPN Rz 00368/20, Karta z kartoteki operacyjnej KWMO w Rzeszowie się interesował. Pierwszym kierownikiem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie został mianowany w dniu 23 września miejscowy sekretarz Komitetu Powiatowego PPR Franciszek Wilk z Niechobrza, a jego zastępcą Antoni Konkol z Budziwoja, współpracownik sowieckiego wywiadu wojskowego i były szef wywiadu Gwardii Ludowej na terenie Podokręgu PPR Rzeszów. Rozbudowywano sieć agentów i informatorów, również w środowisku AK i „Rocha”. Zaczęły się aresztowania. Największe więzienie w mieście znajdowało się w byłym zamku Lubomirskich,

zaś areszty śledcze miedzy innymi w siedzibie organów bezpieczeństwa na ulicy Jagiellońskiej i w siedzibie kontrwywiadu „Smiersz” 1 Frontu Ukraińskiego w dawnym starostwie przy ulicy 3-go Maja. W czasie prowadzonych śledztw często znęcano się nad aresztowanymi, pytając zwłaszcza o przynależność do podziemia, dowódców, kontakty, magazyny broni, drukarnie, radio, kto namawia do bojkotu poboru i rozrzuca ulotki. Pytano także o stosunek do PKWN i Rządu Polskiego w Londynie. Zarzuty dotyczyły m.in. wystąpień AK i BCh przeciwko Armii Czerwonej i współpracy z nieprzyjacielem. Metody

Głównym zadaniem podziemia stało się przeciwdziałanie poborowi do wojska żołnierzy AK, BCh i LSB. Jesienią 1944 r., szef Inspektoratu AK mjr Łukasz Ciepliński wydał rozkaz podległym sobie komendantom Obwodów, by niszczyć ewidencję poborowych przechowywaną w Rejonowych Komendach Uzupełnień, oraz wszelkie spisy i kartoteki znajdujące się w posiadaniu biur i urzędów, oraz wszelkiej ewidencji ludności, która mogłaby posłużyć do sporządzenia list poborowych. Prowadzona przez dowództwo AK i BCh akcja samoobrony polegała także na zacieśnieniu konspiracji czyli zmianie pseudonimów, kryptonimów, melin, punktów kontaktowych itp. Dodatkowo sytuacja panująca w terenie wymusiła tworzenie nowych grup specjalnych AK i BCh, przeznaczonych do samoobrony i akcji o charakterze odwetowym. Utrzymywano także dotychczas istniejące bojówki i drużyny dywersyjne. Na ich czele stawali dowódcy oddziałów dywersji z okresu okupacji niemieckiej. Na rozkaz ówczesnego komendanta Obwodu AK Rzeszów por. Mieczysława Kawalca, z doświadczonych żołnierzy placówki AK Trzciana utworzono wydzielony oddział dywersyjny (grupę żandarmerii do akcji specjalnych) na czele którego stanął Kazimierz Micał, a po nim kpr. Józef Gutkowski ps.„Kania II”. Już w meldunku z dnia 27 VIII 1944 r. kpt. Ciepliński meldował dowódcy Podokręgu o likwidacji konfidenta, który wsypał dwóch żołnierzy „Puli” (Propaganda uliczna AK), którzy następnie zostali rozstrzelani. Z kolei płk Putek zwracał się do Komendy Okręgu o wytyczne w sprawie orzekania kar śmierci przez wojskowe i cywilne sądy specjalne. Represje ze strony PKWN i sowietów nasiliły się po upadku Powstania War-

45


październik 2013 szawskiego. W dniu 4 X 1944 r. PKWN wydał instrukcje, zgodnie z którymi na zajętych przez Armię Czerwoną terenach należy wszelkiej maści przeciwników PKWN unicestwić lub sparaliżować terrorem. Rozpoczął się okres aresztowań wśród żołnierzy AK. Zbiegły się one z represjami zastosowanymi przez NKWD po nieudanej akcji na więzienie w Rzeszowie przeprowadzonej w nocy z 7 na 8 X 1944 r. przez inspektorackie struktury dywersji w celu odbicia więzionych tam żołnierzy podziemia. Już dnia 19 X 1944 r. Trybunał Wojenny 1. Frontu Ukraińskiego skazał na śmierć czterech żołnierzy AK, w tym bohatera i uczestnika rzeszowskiej „Kośby” kpr. Władysława Skubisza ps. „Pingwin”. Do dnia 24 X 1944 r. skazano na śmierć i rozstrzelano kilkudziesięciu innych. Egzekucje odbywały się w lasach koło miejscowości Głogów, mniej więcej w tym samym miejscu gdzie wcześniej roztrzeliwało swe ofiary Gestapo.

Dywersja Po aresztowaniu w dniu 17 IX 1944 r. przez NKWD ppor. Aleksandra Grubę ps. „Sęp” oficera dywersji Obwodu AK Rzeszów, Dowództwo AK poszukiwało kandydata na oficera dywersji, który miałby zreorganizować oddziały dywersyjne w zachodniej części Obwodu. Ostatecznie wybrano kandydaturę Bolesława Jastrzębskiego ps. „Jastrząb”, który dotychczas pełnił funkcję dowódcy i organizatora dywersji w Placówce AK Trzciana. Ze względu na brak odpowiedniego wykształcenia i stopnia wojskowego u kandydata, zaakceptowali go jako jedynie pełniącego obowiązki oficera dywersji. Po zmianie na stanowisku Komendanta Obwodu w październiku 1944 r., nowy komendant Józef Rządzki ps. „Konar”, „Boryna”, mianował na stanowisko oficera dywersji zachodniej części obwodu, byłego dowódcę dywersyjnego oddziału dyspozycyjnego Obwodu AK Kolbuszowa Lesława Braitera. Razem z „Jastrzębiem”, pełniącym dotychczas obowiązki szefa dywersji w zachodniej części Obwodu mieli się podzielić obowiązkami w terenie. Nowy oficer dywersji objął teren placówek AK Strzyżów, Czudec, Słocina oraz teren miasta Rzeszowa, natomiast Bolesław Jastrzębski ps. „Jastrząb” nadzorował dywersję w placówkach AK w Głogowie, Trzcianie i na terenie gminy Racławówka. Jak wynika z późniejszych zeznań Mieczysława Kawalca, ich zada-

46

niem było między innymi: „[...] zreorganizować porozbijane bojówki po placówkach obwodu, sprawdzić i uzupełnić stan broni, przeprowadzić selekcję ludzi i ewentualnie współdziałać przy planowaniu akcji”. Dyspozycja i odpowiedzialność za przeprowadzone akcje należała do poszczególnych dowódców placówek. W wyniku zawartego w styczniu 1945 r. porozumienia pomiędzy miejscowymi strukturami „Rocha” a dowództwem AK, pod rozkazy „Jastrzębia” włączono również miejscowe oddziały LSB, w tym oddział „Bicza”. Od tej pory akcje dywersyjne miały być uzgadniane i dowodzone wspólnie przez dowództwo AK i BCh. „Jastrząb” sprawował swoją funkcję w okresie od listopada 1944 r. do kwietnia 1945 r. Jego następcą został mianowany Michał Frankiewicz ps. „Kaczor”. W miarę nasilającej się inwigilacji struktur AK przez miejscowych informatorów NKWD i wtyczek PPR, wielu żołnierzy armii podziemnej i członków ich rodzin w terenie czuło się zagrożonych. Domagano się likwidacji konfidentów na uproszczonych zasadach, bez stosowania dotychczasowych procedur sądowych. Ponadto Dowództwo AK zmuszone było zaostrzyć akcję samoobrony w celu ratowania struktur konspiracji przed rozbiciem, co dodatkowo wymuszało stosowanie procedur o charakterze doraźnym. Już dnia 2 XI 1944 r. podległe „Jastrzębiowi” patrole zlikwidowały na terenie Świlczy i Przybyszówki braci Tadeusza i Stanisława Osaków, oraz ich ojca Józefa. Według ustaleń późniejszego śledztwa, jako członkowie PPR współpracowali z NKWD nad rozpracowaniem miejscowych struktur AK. W akcji tej wzięły udział patrole Józefa Zduna ps. „Krucica”, Bronisława Migały ps. „Mauser” i Wojciecha Kocana ps. „Mak”. Dnia 26 XI 1944 r. oddział „Kani II” zlikwidował zamieszkałego w m. Słotwinka PPR -owca Andrzeja Darbę. Głośnym echem odbiła się akcja likwidacji pełnomocnika do spraw reformy rolnej Władysława Kornaka w parcelowanym przez niego majątku obszarniczym w Dąbrowej. Wykonali ją żołnierze „Kani” pod nosem stacjonujących opodal wojsk sowieckich. Komenda Obwodu rzeszowskiego przygotowywała również akcję uwolnienia aresztowanych przetrzymywanych w siedzibie Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie. Akcję jednak w ostatniej chwili odwołano.

Podziemie antykomunistyczne Na początku 1945 roku w podziemiu trwały nadal struktury „Rocha” i LSB. W wydanej w dniu 12 I 1945 r. rezolucji Centralny Komitet Ruchu Ludowego (CKRL) opowiedział się przeciwko uznaniu nowo powołanego przez komunistów Rządu Tymczasowego. Jednocześnie Komendant Okręgu VI BCh wydał podległym żołnierzom rozkaz ukrycia zdatnej do użytku broni i trwania w konspiracji. Inaczej przedstawiała się sytuacja w AK. Po rozkazie Komendanta Głównego Armii Krajowej z dnia 17 I 1945 r. o jej rozwiązaniu, na terenie Podokręgu AK Rzeszów działały tzw. komórki likwidacyjne, których zadaniem było rozformowanie całej struktury organizacyjnej AK, zmagazynowanie i ukrycie broni oraz sprzętu, zabezpieczenie archiwów oraz pomoc żołnierzom w powrocie do pracy cywilnej. Jednocześnie zaczęły działać struktury zorganizowanej przez Dowództwo AK organizacji „Nie” (Niepodległość). Do ich zorganizowania został wyznaczony mjr Łukasz Ciepliński ps. „Konrad”, który od lutego 1945 r. pełnił funkcję szefa sztabu Okręgu „Nie” Kraków. Mjr Ciepliński rozbudowywał sieć „Nie” opierając ją przeważnie na strukturach akowskich i utrzymując w terenie sieć wywiadowczą AK oraz oddziały dywersyjne, z których tworzono kilkuosobowe patrole likwidacyjne opierając się także na trwających w konspiracji żołnierzach BCh i LSB. Komendantem Obwodu „Nie” Rzeszów mianowany został od lutego 1945 r. por. Mieczysław Kawalec ps. „Iza”, który nadzorując jednocześnie działania wywiadowcze i dywersyjne miał największy wpływ na obsadę stanowisk dowódczych w terenie. W połowie lutego 1945 r. Ciepliński zorganizował odprawę oficerów swego sztabu, która odbyła się w Rzeszowie. „Konrad” zadecydował m.in. o wzmożeniu czynnego oporu. Przekazał podległym sobie komendantom obwodów rozkazy likwidacji działaczy PPR i funkcjonariuszy UB. Nakazem chwili było też zorganizowanie środków na przerzut spalonych żołnierzy na inny teren. Przystąpiono więc do planowania i realizowania akcji ekspropriacyjnych na składy, magazyny, przedsiębiorstwa, a także bogatych gospodarzy wysługujących się nowej władzy. Za organizację tych działań na terenie Obwodu „Nie” -DSZ Rzeszów odpowiadali Mieczysław


2013 październik miejscowość Racławówka. Ostrzelano miejscowy posterunek milicji oraz zlikwidowano zastępcę komendanta posterunku Władysława Stachowicza. Zastrzelony milicjant, prawdopodobnie były akowiec był znany ze szczególnej gorliwości w ro z p ra c o w y w a niu miejscowych struktur AK. Tej samej nocy patrole „Bicza”, „Maka”, „Mausera” i „Gruszy” udały się do sąsiedniej miejscowości Zgłobień gdzie wykonano orzeczone przez podziemny sąd wyroki na członkach PPR, którzy p r ze w o d n i c z y l i Komisji Reformy Rolnej parceluIPN Rz 0057/52, Pismo Komendanta Powiatowego MO jącej miejscowy dot. walki z reakcyjnym podziemiem. majątek ziemski. Zastrzeleni to Jan i Stefania Kurc, Wojciech Kawa oraz Wojciech i Wiktoria Antosowie . W dniu 20 III 1945 r. patrole „Bicza”, „Kani”, „Gruszy” i „Mausera” zlikwidowały w miejscowości Zgłobień PPR-owca AndrzePowyżej: IPN BU 0057/52, Pismo KPMO Rewers ja Gubernata oraz funkcjonariusza Kawalec oraz ppor. Wiktor Błażewski ps. KWMO w Rzeszowie i członka PPR Wa„Orlik”, dowódca dywersyjnego oddzialentego Kaszubę. Według późniejszych łu dyspozycyjnego Inspektoratu, który zeznań uczestników akcji, Kaszuba był po utworzeniu Delegatury Sił Zbrojnych odpowiedzialny za śmierć żołnierza AK określano mianem oddziału „Straży”. Edwarda Piątka ps. „Szczur” podczas ak Efektem podjętych działań było cji przeprowadzonej kilka dni wcześniej zintensyfikowanie na terenie całego Obprzez MO i UB. W tym samym dniu ciężko wodu akcji odwetowych i samoobrony pobito jego braci Michała i Władysława. połączonych sił BCh i AK, m.in. w dniu Tej samej nocy w Zgłobniu zostali ukarani 22 II 1945 r. oddział Franciszka Rejmana karą chłosty za współpracę z UB Władyps. „Bicz” wraz z patrolami Wojciecha sław Ciebiera i Julian Nalepa oraz FranciKocana ps. „Mak”, Tadeusza Dziedziszek Mik z Woli Zgłobieńskiej. Dnia 27 III ca ps. „Grusza” i Bronisława Migały ps. 1945 r. dowodzony przez „Bicza” oddział „Mauser” dokonał nocnego najścia na składający się z patroli „Maka”, „Mause-

ra”, „Kani” i „Gruszy”, na wyraźny rozkaz Komendy Obwodu dokonał rekwizycji 1332 litrów spirytusu z gorzelni Powiatowego Urzędu Ziemskiego w Zgłobniu. Spirytus ten został w większości sprzedany, a pieniądze przeznaczone na cele organizacyjne. Trzy dni później w dniu 30 III 1944 r. Franciszek Rejman stracił oko w czasie dowodzonej przez niego akcji na młyn w Racławówce, stanowiący jedno z ogniw systemu aprowizacji dla wojska i UB. Na polecenie dowództwa placówki połączone patrole „Kani”, „Maka”, „Gruszy” i „Bicza” miały zarekwirować dla potrzeb podziemia składowaną tam mąkę. W czasie akcji, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach doszło do detonacji granatu, którego odłamki pozbawiały „Bicza” oka. Akcję przerwano. Od tego czasu Rejman nosił jedno szklane oko, co zresztą wyraźnie widać na zrobionej w późniejszym okresie fotografii. W dniu 8 V 1945 r. „Bicz” nadzorował wykonanie kary chłosty za współpracę z organami bezpieczeństwa na Stefanie Miłku sołtysie Nosówki. Akcję wykonały patrole „Bicza”, „Gruszy” i „Mausera”. Dzień wcześniej t.j. dnia 7 maja w podobny sposób potraktowano zamieszkałego w Trzcianie członka PPR Stanisława Piątka, który uczestniczył w parcelacji miejscowego majątku.

Nastroje w ruchu ludowym Wczesną wiosną 1945 r. nastroje wśród działaczy pozostającego w podziemiu SL „Roch” pogarszały się. Na szczeblach regionalnych dążono do ujawnienia działalności. Podstawowymi przyczynami tych tendencji były zwiększająca się inwigilacja i represje ze strony komunistycznych organów bezpieczeństwa oraz konkurencyjna działalność utworzonego przez komunistów Stronnictwa Ludowego. W dniu 15 III 1945 r. CKRL podjęła decyzję o ujawnieniu struktur „Rocha” w tym oddziałów BCh i LSB. Działaczom „Rocha” umożliwiono m.in. udział w organizacjach spółdzielczych, samorządach i radach narodowych. Na szczeblu Okręgu rozpoczęły się także rozmowy pomiędzy kierownictwem „Rocha” a przedstawicielami lubelskiego SL. Jednak próby legalizacji struktur „Rocha” zostały zahamowane na skutek aresztowania w dniu 28 III 1945 r. szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i zabójstwa w dniu 21 IV 1945 r. Narcyza Wiatra ps. „Zawoj-

47


październik 2013 na” Komendanta VI Okręgu BCh i LSB. W dniu 7 V 1945 r. większość współpracujących z „Biczem” oddziałów poakowskich weszła w skład utworzonej tego dnia Delegatury Sił Zbrojnych (DSZ). Ta ściśle wojskowa organizacja miała na celu przede wszystkim kontrolować odradzającą się w sposób żywiołowy partyzantkę, wyznaczając dokładne wytyczne dla poszczególnego rodzaju akcji w terenie. Działające w jej ramach obwodowe i inspektorackie oddziały dywersyjne otrzymały nazwę „Straży”. W dniu 15 VI 1945 r. „Bicz” dowodził wspólną akcją rozbrojenia posterunku MO w Świlczy, w której uczestniczyły również miejscowe oddziały „Straży” DSZ. Celem akcji było „odbicie” przetrzymywanego w miejscowym areszcie Adolfa Koczura wchodzącego wcześniej w skład patrolu Leona Słowika ps. „Uzda”. Połączone siły podziemia, złożone z kilkudziesięciu żołnierzy wszystkich patroli dywersyjnych AK i BCh, oraz większej liczby współpracowników i byłych żołnierzy AK otoczyły posterunek. Drzwi wejściowe otworzył jeden z milicjantów współpracujący z grupą. Skorzystano z zaskoczenia i sterroryzowano bronią znajdujących się w nim funkcjonariuszy, nakazując im wszystkim ustawić się twarzą do ściany i rękami podniesionymi do góry. Żołnierze podziemia zarekwirowali 18 karabinów, 2 automaty PP-sz, pistolet Parabellum, 3 rewolwery, 400 sztuk amunicji, maszynę do pisania, strzelbę, pieczątki, sorty mundurowe, kilka zegarków funkcjonariuszy oraz kwotę 153 200 złotych, własność gminy zbiorowej. W meldunku sporządzonym tego samego dnia przez Kierownika Referatu Śledczego Komendy Powiatowej MO w Rzeszowie znalazła się informacja iż […] W związku z napadem i rozbrojeniem posterunku sierż. Kopczyński o godz. 7 rano wydalił się z posterunku wraz z kapralem Stawińskim i st. strz. Kaczorem Władysławem. [...] Pozostali 6-ciu milicjantów zgłosiło się do MO w Rzeszowie i zostali zawieszeni w czynnościach.

Mikołajczyk. Początki PSL Olbrzymie nadzieje na zmianę sytuacji politycznej w Polsce wywołał wśród pozostających w podziemiu żołnierzy przyjazd w czerwcu 1945 r. do kraju Władysława Mikołajczyka i objęcie przez niego teki wicepremiera w nowoutworzonym Rządzie Jedności Narodowej. Doprowa-

48

dziło do decyzji kierownictwa „Rocha” o wyjściu z podziemia i ujawnieniu struktur SL i oddziałów BCh. W dniu 12 lipca 1945 r. władze „Rocha” oficjalnie poinformowały o wznowieniu statutowej działalności SL. Na zwoływanych konferencjach i wiecach uchwalano rezolucje sprzeciwiające się uznaniu lubelskiego SL i popierające Zarząd Polityczny SL z Prezesem Wincentym Witosem na czele. Chłopi wyrażali także swoje poparcie dla Rządu Jedności Narodowej i wicepremiera Mikołajczyka. Niestety powstanie nowego rządu doprowadziło do jego uznania przez kraje koalicji antyhitlerowskiej m.in. przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię. Jednocześnie w lipcu 1945 r. wycofały one swe uznanie dla rządu Tomasza Arciszewskiego w Londynie. Wprowadzony w życie przez komunistów w dniu 21 VIII 1945 r. Dekret o amnestii miał teoretycznie umożliwić żołnierzom podziemia rozpoczęcie nowego życia. Faktycznie jednak stanowił jedynie narzędzie do rozbicia i zinfiltrowania nielegalnej opozycji. Wielu żołnierzy BCh i DSZ nie ufało nowej władzy. Ci poszukiwani przez UB musieli uciekać, zmieniać tożsamość i szukać szczęścia na tzw. ziemiach odzyskanych. Korzystali w tym względzie z pomocy działających w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego tzw. komórkach legalizacyjnych. Na czele jednej z takich komórek na terenie Obwodu DSZ Rzeszów stał przedwojenny sędzia zawodowy i przewodniczący podziemnego sądu specjalnego mgr Józef Kokoszka. Jednak większość pozostających do tej pory w konspiracji żołnierzy LSB zaangażowała się w działalność utworzonego w dniu 31 VIII 1945 r. Polskiego Stronnictwa Ludowego. Prawdopodobnie wszyscy żołnierze z oddziału „Bicza” otrzymali legitymacje partyjne i weszli w skład gminnych struktur PSL w Trzcianie, na czele których stanął ich wcześniejszy dowódca z BCh Henryk Stawarz.

Radyklizacja nastojów na wsi i represje W dniu 19 IX 1946 r. podjęto decyzję o ujawnieniu się Komendy Głównej BCh z Komendantem Franciszkiem Kamińskim na czele. W Krakowie utworzono komisję okręgową, przed którą ujawniło się ponad 200 oficerów BCh. Tymczasem działalność PSL znacznie się radykalizowała. Chłopi występowali oficjalnie przeciwko hegemonii PPR

i terrorowi organów bezpieczeństwa. W czasie licznych konferencji przyjmowano uchwały nawołujące do rozwiązania Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, wycofania Armii Czerwonej i powrotu do granic przedwojennych Polski. Rozpoczęły się represje i prześladowania działaczy ludowych przez organa bezpieczeństwa. Do tego dochodziły napięcia związane z obowiązkowymi dostawami kontyngentu na wsi. Funkcjonariusze MO i UB terroryzowali miejscowości, które opierały się nakazowi obowiązkowych dostaw. Dochodziło do aktów przemocy wobec chłopów. Najbardziej prześladowano byłych żołnierzy AK i BCh. W krótkim czasie doprowadziło to do uruchomienia akcji samoobrony i tworzenia zbrojnych oddziałów. W Kierownictwie PSL zdawało sobie sprawę z sytuacji i zamierzano ją wykorzystać do organizacji zbrojnej samoobrony, która stanowiła by ochronę dla działaczy PSL i służyła do przeprowadzania akcji odwetowych. Powyższe wydarzenia znalazły swój wyraz w alarmistycznym tonie sprawozdań ówczesnego Komitetu Wojewódzkiego PPR w Rzeszowie. Zwracano w nich uwagę, że PSL przejmuje całkowicie wpływy wśród chłopów oraz, że Zarządy powiatowe lubelskiego SL przemianowały się na Zarządy PSL. Wśród członków PPR zapanowały pesymistyczne nastroje. Omawiana sytuacja zmuszała kierownictwo PPR do podjęcia działań o charakterze specjalnym przy pomocy szeroko rozumianego aparatu państwowego i struktur bezpieczeństwa oraz przy zastosowaniu metod administracyjnego i represyjnego zwalczania przeciwnika. W trakcie działań propagandowych zaczęto oskarżać działaczy Stronnictwa o stosowanie metod szantażu i nacisku w trakcie prowadzenia agitacji. Przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w Rzeszowie postawiono m.in. prezesa gminnego stronnictwa w Trzebownisku Wojciecha Furmana, oskarżonego z art. 10 Dekretu PKWN z dnia 30 X 1944 r. Powodem aresztowania Furmana było jego wystąpienie na powiatowym zjeździe PSL z protestem przeciwko kontyngentom, które określił jako pozostałość niemieckiego działania.

Terror UB Stopniowe zaostrzenie represji wobec członków PSL na przełomie lat 1945 i 1946 było ściśle związane ze zbliżającym się terminem powszechnych


2013 październik wił wprost o nagonce ze strony PPR i UB.

Współpraca PSL i WiN

Powyżej: IPN BU 00105/18, Fragment tzw. kartoteki band KWMO w Rzeszowie wyborów do Sejmu RP a tym samym walką o władzę pomiędzy PSL a partiami tzw. bloku. Analiza dokumentacji z omawianego okresu wskazuje, że była ona prowadzona przy pomocy znacznie bardziej radykalnych metod niż się to dzisiaj powszechnie uważa. Nieoficjalne działania o charakterze terrorystycznym prowadzone były zarówno z jednej jak i z drugiej strony. Oczywiście przewaga była po stronie bloku komunistycznego, który dysponował całością aparatu bezpieczeństwa. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, na polecenie KC PPR prowadziło działania mające na celu, oprócz rozpracowywania poszczególnych środowisk chłopskich przy pomocy agentury, również organizację licznych prowokacji. W porozumieniu z wojskiem tworzono grupy operacyjne, które organizowały oddziały zbrojne podszywające się pod struktury podziemia dokonując m.in. zabójstw najbardziej niewygodnych działaczy PSL na danym terenie. Bezpieka dozbrajała i osłaniała także działania bojówek PPR i ORMO, które urządzały polowania na członków stron-

nictwa. Efektem podejmowanych przez PPR działań na terenie Podkarpacia było m.in. uprowadzenie w dniu 17 IX 1945 r. przez nieznanych sprawców mieszkającego niedaleko Przeworska członka Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL Władysława Kojdra. Po kilku dniach jego ciało zostało odnalezione w m. Rudna k. Rzeszowa. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego oskarżyło o dokonanie mordu przedstawicieli zbrojnego podziemia. Z dużym prawdopodobieństwem należy przyjąć, że omawianej zbrodni dokonała grupa operacyjna UB. W grudniu organa bezpieczeństwa na pewien czas osadziły w więzieniu prezesa Zarządu Powiatowego PSL w Kolbuszowej Stanisława Kosiorowskiego i wiceprezesa T. Wiącka pod pretekstem nielegalności zebrań oraz kontaktów z „bandami”. Ostrzeżenia o planowanych atakach na członków stronnictwa napływały wówczas ze strony Zarządu Okręgu PSL w Krakowie. W podobnym tonie wypowiedział się również wiceprezes ZP PSL w Rzeszowie Józef Kubicki, który na posiedzeniu zarządów gminnych i kół PSL mó-

Dążenie PSL do przeprowadzenia wolnych wyborów oraz utworzenie samodzielnej listy spotkało się z wyraźnym poparciem ze strony kierownictwa powstałej we wrześniu cywilnej organizacji antykomunistycznej pod nazwą Ruchu Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niezawisłość”. W wydanym apelu kierownictwo WiN zwróciło się z apelem do „wszelkich ośrodków konspiracji” wzywającym do zapewnienia zwycięstwa wyborczego PSL. Na jednej z odpraw WiN-u postulowano wręcz aby [...] mieć siłę zbrojną aby uwolnić z więzień byłych AK-owców, a najważniejsze, że do akcji wyborczej tak jak partie SL, PPS, PPR mają swoją UB, tak AK stworzy z posiadanego materiału ludzkiego egzekutywę i wesprze działania partii PSL i Partii Pracy. Postulaty te zostały poprzedzone wcześniejszymi kontaktami przedstawicieli WiN z członkami Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL, które miały miejsce już jesienią 1945 r. Owocem tych spotkań było wypracowanie strategii współpracy obu ugrupowań przed mającymi nastąpić referendum ludowym oraz wyborami do parlamentu. Polegała ona m.in. na wydaniu szeregu instrukcji szczeblom powiatowym obu organizacji nakazujących przekazywanie kierownictwu PSL danych wywiadowczych z sieci WiN i Brygad Wywiadowczych oraz wsparcie akcji zbrojnych przeciwko organom bezpieczeństwa i PPR. Z inicjatywy Kierownika Obszaru Południowego WiN Łukasza Cieplińskiego nawiązano kontakt z byłym Komendantem Głównym BCh i członkiem Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL płk Franciszkiem Kamińskim, we współpracy z którym ustalono wspólną taktykę działania w okresie referendum ludowego i wyborów do sejmu. Jak wynika z akt śledztwa prowadzonego przeciwko kierownictwu IV Zarządu WiN, na pytanie o rodzaj ewentualnej pomocy jakiej WiN miałby udzielić PSL, płk Kamiński miał odpowiedzieć, że [...] wobec masowych aresztowań członków PSL i zwalczania w terenie go przez PPR, WiN powinien podjąć akcję terrorystyczną skierowaną przeciwko członkom organów bezpieczeństwa, sekretarzom i aktywistom PPR. Zarząd Główny WiN wzmógł akcję propagandową wśród społeczeństwa polskiego, podejmując kol-

49


październik 2013 portaż wydawnictw i ulotek. Jej celem było propagowanie ducha oporu wobec komunistów i wzrost poparcia dla PSL.

Walka zbrojna Wśród działaczy PSL koncepcja walki zbrojnej i współpracy z WiN wspierana była w przeważającej mierze przez byłych dowódców BCH i LSB. Sprzyjał jej terror stosowany przez UB i PPR, który zepchnął wielu działaczy i niektóre oddziały terenowe do podziemia. Władze naczelne PSL zmuszone były zaakceptować taką sytuację. Wsparcie zbrojne ze strony WiN dotyczyło m.in. akcji odwetowych tj. likwidacji członków PPR i funkcjonariuszy UB odpowiedzialnych za zabójstwa działaczy PSL i stosowanie innych rodzajów represji. Z tym, że działania struktur „Straży” były niezależne od działalności oddziałów partyzanckich tworzonych z inspiracji działaczy PSL i byłych żołnierzy AK. Nie należy jednak wykluczyć, że dochodziło wówczas do wzajemnej inspiracji i lokalnych kontaktów obu struktur. W imieniu kierownictwa WiN kontakt z powiatowymi strukturami PSL w Rzeszowie nawiązał Adam Lazarowicz ps. „Klamra”, pełniący wówczas funkcję kierownika Wydziału WiN Rzeszów. Jak wynika ze złożonych przez niego w 1948 r. zeznań, już wiosną 1946 r. za pośrednictwem byłego Komendanta Obwodu AK Kolbuszowa Józefa Rządzkiego ps. „Konar”, „Boryna” nawiązał on kontakt z ówczesnym sekretarzem Wojewódzkiego Zarządu PSL Bolesławem Nazimkiem, byłym Komendantem Obwodu BCh i Zastepcą Komendanta Obwodu AK Kolbuszowa o ps. „Bartosz”. Rządzkiego i Nazimka łączyła wspólna praca konspiracyjna w AK. Powyższe kontakty zaowocowały utworzeniem w krótkim czasie sprawnie działających oddziałów zbrojnej samoobrony, które miały wypełniać wytyczne Kierownictwa PSL i WiN w zakresie zabezpieczenia struktur partyjnych PSL i siatek wywiadowczych WiN w okolicach Rzeszowa. Wykorzystywano przy tym stare znajomości z czasów pierwszej konspiracji. Na przykład pracami komórki wywiadu na terenie Koła WiN Świlcza kierował były dowódca miejscowego plutonu BCh, następnie działacz PSL Walenty Misiuda ps. „Ryszard”. Informatorami w niej byli m.in. byli żołnierze AK z terenu miejscowej placówki. Funkcjonowanie tego typu struktur, opartych na powiązaniach

50

byłych dowódców AK i BCh umożliwiało sprawne przekazywanie informacji i organizowanie akcji zbrojnych, których podstawowym celem w okresie od lutego do lipca 1946 r. było utrzymanie właściwego morale wśród społeczności wiejskiej i uświadomienie jej uzurpatorskiego charakteru władzy komunistycznej przed zbliżającym się referendum. W zamyśle miejscowych działaczy PSL i WiN działalność zbrojną należało oprzeć na sprawdzonych i doświadczonych ludziach z AK i LSB. Franciszek Rejman jako były dowódca oddziału LSB współpracującego z AK oraz uczestnik wielu akcji zbrojnych, nadawał się do tej roli znakomicie. Wiosną 1946 r. Henryk Stawarz skontaktował Franciszka Rejmana z Eugeniuszem Poradą byłym żołnierzem Obwodu AK Mielec, który wedle oświadczenia Stawarza miał go skontaktować z oddziałem „Stefki”. Kontakt miał nastąpić na zgrupowaniu w lesie niedaleko miejscowości Bratkowice. Na miejscu Rejman i Porada spotkali się z Leonem Słowikiem, byłym żołnierzem AK, potem dowódcą poakowskiego patrolu dywersyjnego i Józefem Szyllerem, również byłym akowcem z powiatu kolbuszowskiego, który miał ze sobą trzech uzbrojonych ludzi. W ten sposób powstał leśny oddział partyzancki operujący na pograniczu powiatów rzeszowskiego, kolbuszowskiego i mieleckiego. Miał on we współpracy z lokalnymi strukturami „WiN” oraz PSL sprawować rolę żandarmerii, której zadaniem było pacyfikowanie postaw i nastrojów prokomunistycznych wśród byłych działaczy podziemia i chłopów a także zapobieganie infiltracji ze strony UB i MO. Oprócz bezwzględnego zwalczania funkcjonariuszy UB i członków PPR oraz szczególnie usłużnych nowej władzy przedstawicieli administracji państwowej różnego szczebla, do podstawowych metod mających się przysłużyć realizacji powyższych celów należało systematyczne pobieranie kontrybucji i różnego rodzaju opłat nakładanych na wysługujących się komunistom działaczy partyjnych i spółdzielczych. Do innych metod egzekwowania posłuszeństwa przez żołnierzy oddziału należało pobieranie opłat za drzewo wywożone z lasu przez uzbrojony oddział żandarmerii oraz „pogadanki” z nauczycielami i działaczami młodzieżowych organizacji. Przez kilkumiesięczny okres działalności oddziału przewinęło się przez jego szeregi kilkunastu byłych żołnierzy AK

i BCH z patroli Franciszka Rejmana ps. „Bicz”, Stanisława Pieli ps. „Kościarz”, Leona Słowika ps. „Uzda” i innych.

Akcje odwetowe podziemia W lutym 1946 r. oddział „Bicza” przystąpił do intensywnej działalności. W nocy z 4 na 5 lutego oraz w dniu 11 lutego grupa ta dokonała rekwizycji mienia u Tomasza Świetlika w Bziance. Dnia 12 II 1946 r. oddział w tym samym składzie dokonał rekwizycji mienia zamieszkałego w Nosówce Antoniego Szmigla oraz najścia na sklep spółdzielczy w Trzcianie gdzie skonfiskowano 21 tysięcy złotych. Tego samego dnia taką samą kwotę zabrano ze spółdzielni w Bratkowicach, gdzie dodatkowo żołnierze oddziału pod dowództwem „Bicza” zaskoczyli członka PPR Władysława Zająca, na którym został wykonany wyrok śmierci. W tym samym czasie wykonano karę chłosty na zamieszkałym w Bratkowicach Janie Lisie i miejscowym leśniczym i członku PPR Władysławie Baranie oraz próbowano zlikwidować PPR-owca Franciszka Mytycha. Również w tym samym dniu próbowano zlikwidować sekretarza miejscowego koła PPR Jana Fereta i jego syna Franciszka, funkcjonariusza PUBP w Rzeszowie. Żołnierze oddziału otoczyli budynek mieszkalny Feretów, próbując wymusić na Franciszku Ferecie poddanie się. Doszło do wymiany ognia zakończonej spaleniem domu Fereta. Przesłuchiwany przez UB w charakterze świadka Franciszek Feret w następujący sposób opisał omawiane wydarzenia: W dniu 12 lutego 1946 r. o godz. 20 przyszli znajomi chłopcy Lewicki Henryk, Gaweł Bronisław, Miśta Józef do okna pukając żeby im otworzyć. Przez okno widziałem dużą bandę ludzi. Gdy pytałem przez drzwi wystrzelono serie z automatu. Ja też odpowiedziałem serią. Kulami zapalającymi podpalili dom. Ja zostałem w sieni, dopóki nie zaczęło mi się ogień sypać na głowę. Wtedy wyszedłem na zewnątrz i położyłem się ostrzeliwując się. Wystrzeliłem 45 nabojów z karabinu i 42 z pistoletu. Banda była ok. 20 osób. Strzelanina trwała ok. godziny. Słowik chyba został ranny. Zorganizował tę bandę przeciwko mnie gdyż jestem sekretarzem koła PPR a brat jest funkcjonariuszem PUBP w Rzeszowie. Gdy bandytom zabrakło amunicji odeszli w stronę Trzciany. Po drodze byli u Madeja Tadeusza i Mytycha Tomasza gdzie pytali się o ich synów


2013 październik funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Potem dokonali rabunku w sklepie spółdzielni w Bratkowicach. Lewicki, Gaweł i Miśta byli przyprowadzeni siłą pod mój dom. Ekspropriacji w spółdzielni w Trzcianie dokonano jeszcze dwukrotnie w czerwcu i lipcu 1946 r. Dnia 13 lutego próbowano zlikwidować członków PPR Tadeusza Madeja i Tomasza Mytycha zamieszkałych w Bratkowicach. Bez powodzenia. Madejowi i jego bratu udało się uciec w ostatniej chwili. Tego samego dnia dotkliwie pobito kierownika szkoły w Bratkowicach Stanisława Siłko oraz zarekwirowano mienie Tomasza Mytycha, Franciszka Pięty i Jana Szafrana. W marcu dokonano najścia na świetlicę Związku Walki Młodych w Mrowli, gdzie wykonano karę chłosty na przewodniczącym i „zakazano pod groźbą kary śmierci działalności świetlicy”. W dniach 19 i 20 III 1946 r. odbyła się w Rzeszowie konferencja prezesów zarządów powiatowych PSL. Jednym z zaproszonych gości był członek NKW PSL płk Franciszek Kamiński, który przemawiając wystąpił z ostrą krytyką PPR. Stwierdził także m.in., że BCh podniosły się pierwsze do walki z okupantem niemieckim, i że dziś różne czynniki w sposób nieodpowiedzialny przypisują sobie zasługi BCh, są nimi ludzie u steru państwa. W dalszej części określił komunistyczny blok wyborczy jako dyktaturę, a organy bezpieczeństwa jako organizację partyjną działającą na korzyść bloku demokratycznego. Obecność i wystąpienie Kamińskiego znacznie wzmocniły lokalne struktury PSL oraz wpłynęły na determinację jego działaczy. Podziemie kontynuowało akcje odwetowe i samoobrony. Dnia 13 kwietnia oddział „Bicza” zlikwidował w miejscowości Bzianka członka PPR Jana Micała. Następnego dnia w miejscowości Poręby Kupieńskie dokonano rekwizycji mienia u PPR-wca Józefa Jemioły. Dzień później podobną rekwizycje przeprowadzono u Wojciecha Woźnego zam. w Bratkowicach. W dniu 16 IV 1946 r. połączone grupy „Kościarza” i Porady próbowały ponownie zlikwidować PPR-owca Franciszka Mytycha, jednak i tym razem nie udało się go zaskoczyć w domu. Ostatecznie dokonano rekwizycji jego mienia. Rekwizycję przeprowadzono także u Jana Przywary w tej samej miejscowości. Następnie oddział wyprawił się do miejscowości Styków w powiecie rzeszowskim gdzie urządzono zasadzkę, w której zginął funkcjonariusz WUBP w

Rzeszowie nazwiskiem Woźniak. Powracając w rejon Bratkowic oddział natknął się na obławę, urządzoną przez przybyłą z Rzeszowa grupę operacyjną Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) w sile 50 ludzi pod dowództwem por. Jaszczewskiego. Po krótkotrwałej wymianie ognia żołnierze oddziału zdołali wydostać się z okrążenia i ukryć w lesie. Tego samego dnia ujęto współpracujących z grupą „Uzdy” Władysława Tenderę i Jana Kurzeję. Operacje KBW przeciwko oddziałowi „Bicza” nasilały się. W dniu 17 kwietnia grupa operacyjna w sile 46 ludzi z 5 Samodzielnego Batalionu Operacyjnego KBW pod dowództwem ppor. Turka, przeprowadziła w Świlczy operację aresztowania według spisu dostarczonego przez PUBP Rzeszów. Aresztowano trzy współpracujące z podziemiem osoby i jednego podejrzanego Wyjątkowy przebieg miało święto 1 Maja 1946 r. w „słynącej” z lewicowych poglądów swych mieszkańców miejscowości Styków. W nocy z 1 na 2 maja oddział „Bicza” przeprowadził w niej akcję ekspropriacyjną, przeprowadzając kilkadziesiąt rewizji. Wybranych kilku chłopów, którzy posiadali przy sobie legitymacje PPR zebrano i publicznie ich wychłostano. Według późniejszych zeznań poszkodowanych, kazano im ustawić się w rzędzie i krzyczeć „niech żyje PPR”, strzelając przy tym ponad ich głowami. W dokumentach UB znajdują się nazwiska „poszkodowanych” w tej akcji członków PPR. Byli to m.in.: Kazimierz Zając, Stanisław Drąg, Marcin Rumak, Józef Pastuła, Jan Zając, Franciszek Zając, Emilia Rycuk. W dniach 4-5 maja zarekwirowano mienie i pobito Józefa Opielę oraz dokonano rekwizycji mienia u Stanisława Suma w m. Ocieka. Akcje te zostały zorganizowane wspólnie z oddziałem Józefa Białaka ps. „Dąb”. Dnia 8 V 1946 r. oddział pod dowództwem „Bicza” natknął się na trzyosobowy patrol MO z posterunku w Świlczy. Doszło do wymiany ognia, po której milicjanci poddali się. Okazało się, że wśród zatrzymanych jest funkcjonariusz PUBP w Rzeszowie Kazimierz Rozborski. Podjęto decyzję o jego likwidacji. Prowadzony w głąb lasu ubek zdołał się wyrwać i zbiec, odnosząc przy tym kilka ran postrzałowych. Przeprowadzona następnie operacja grupy operacyjnej KBW pod dowództwem por. Jaszczewskiego, mająca na celu zatrzymanie żołnierzy oddziału nie przyniosła żadnych pozytywnych wyników. W nastę-

pujący sposób opisał to wydarzenie sam Rozborski, zeznając jako świadek na procesie Porady (tekst oryginalny): W dniu 8.5.46 na skutek osiągniętych informacji udałem się w towarzystwie dwóch milicjantów z posterunku MO w Świlczy do leśniczówki w Bratkowicach, by stwierdzić, czy w okolicy kręcą się bandyci. Zatrzymałem się wówczas u znajomego mi leśniczego Mazurkiewicza, którego się pytałem czy tutaj są jacyś bandyci. Mazurkiewicz mi na to odpowiedział: „do pioruna”. Następnie zauważyłem przejeżdżającego obok leśniczówki zastępcę wójta z Bratkowic Rogalę i jego również zapytałem, czy kręcą się tutaj jacyś bandyci. Odpowiedział mi na to bym uważał, bo są gdzieś niedaleko. Nie zdążyłem się jeszcze dobrze rozejrzeć i kiedy zamierzałem wraz z dwoma milicjantami wsiąść na furmankę i odjechać, nagle na odległości kilku kroków pojawiło się dwóch bandytów z automatami skierowanymi w moją stronę, na widok których począłem uciekać. Osobnicy ci puścili się za mną w pogoń i oddali w moim kierunku serię strzałów. Jednym z osobników był właśnie osk. Porada. Również miałem przy sobie automat i pistolet również się ostrzeliwałem. Niezależnie od osk. Porady i drugiego osobnika nazwiskiem Janczycki padały również strzały z karabinu maszynowego i karabinu zwykłego. Przez osk. Poradę i Janczyckiego w końcu zostałem dopędzony i w tym czasie dołączył się jeszcze trzeci osobnik uzbrojony w karabin. Po zatrzymaniu mnie najpierw mnie rozbroili [...]. Następnie podprowadzili mnie pod leśniczówkę, gdzie oczekiwała nas reszta bandytów z przytrzymywanymi milicjantami, po czym zaprowadzili nas w las gdzie kwaterował Rejman ze swoją bandą. Tam po upływie 1,5 godziny przybył sam herszt Rejman, a dowiedziawszy się, że jestem pracownikiem UB, kilkakrotnie automatem uderzył mnie w głowę, a następnie w towarzystwie członka bandy Słowika wyprowadził mnie w głąb lasu, karząc pozostałym członkom bandy, między innymi i osk. Poradzie pilnować pozostałych dwóch milicjantów. Po wyprowadzeniu mnie Rejman kazał mi ściągnąć buty. Ja przeczuwając, że mają zamiar mnie zastrzelić, po ściągnięciu drugiego buta poczołem uciekać, wówczas zarówno Rejman jak i Słowik oddali w moim kierunku strzały, w wyniku których zostałem ranny w rękę, lewy bok i ucho. Udało mi się jednak zmylić ich czujność i ukryłem się tak, że mnie nie znaleźli. Nie zna-

51


październik 2013

Powyżej: Fragment charakterystyki oddziału Franciszka Rejmana lazł mnie również Janczycki, który później na koniu przeszukiwał za mną las. Po dłuższym ukrywaniu się w lesie, udało mi się mimo wszystko tego samego dnia przybyć na posterunek MO w Świlczy. W dalszej części swej wypowiedzi Rozborski stwierdził, iż: […] kiedy w dniu 8.5.46 przyjechałem przed leśniczówkę miałem ze sobą spis członków bandy Rejmana, wśród których było nazwisko osk. Porady, co do którego stwierdziłem, że właśnie należy do bandy Rejmana.

Sowieci wkraczają do akcji W omawianym okresie nasilono ekspropriacje wymierzone w obiekty spółdzielcze. Już dwa dni później członkowie oddziału „Bicza” dokonali rekwizy-

52

cji ok. 8 tys. złotych w spółdzielni rolniczej w Zgłobniu. Tego samego dnia tj. 10 V 1946 r. w godz. 3 do 9 grupa w sile 75 ludzi z WBW i 30 z WUBP pod dowództwem sowieckiego oficera mjr Rałdugina przeprowadziła operację w rejonie Zgłobnia i Woli Zgłobienskiej przeciwko uczestnikom napadu. W czasie operacji przetrząśnięto las położony na południe od Woli Zgłobieńskiej. Operacja nie dała wyników z powodu, jak to określono „opóźnionych danych o bandzie”. Według informacji znajdujących się wówczas w posiadaniu WUBP Rzeszów, oddział Rejmana działał na pograniczu pow. kolbuszowskiego i rzeszowskiego w m. Bratkowice, Czarna, Przedbórz. Miał liczyć ok. 40 ludzi, uzbrojonych w broń automatyczną i maszynową. Grupy

po 6 i 8 ludzi miały zajmować placówki na drodze Sędziszów-Kolbuszowa i w kierunku Głogowa. Dnia 10 maja w lesie czarneńskim jedna z tych grup miała legitymować i okradać przejeżdżających. W celu likwidacji tej placówki wysłano z PUBP Kolbuszowa 15 ludzi, którzy zostali ostrzelani przez partyzantów w wyniku czego 1 funkcjonariusz został ranny. Następnego dnia tj. 11 V 1946 r., grupa operacyjna WBW złożona ze 120 ludzi z Kompanii Szkolnej WBW oraz 10 funkcjonariuszy PUBP pod dowództwem oficera Armii Czerwonej kpt. Szułakowa wyjechała o godz. 23 w rejon Bratkowic. Celem operacji było urządzenie zasadzki i ujęcie przebywających w okolicy żołnierzy z oddziału Rejmana. W czasie operacji doszło do spotkania z 3-ma niezidentyfikowanymi żołnierzami oddziału, którzy jednak zbiegli po ostrzelaniu ich przez grupę operacyjną. Zatrzymano 2 podejrzanych o przynależność do oddziału. W tym samym miesiącu oddział „Bicza” dokonał szeregu spektakularnych rekwizycji, m.in. w sklepie spółdzielczym w Cierpiszu w powiecie Dębica, zaś w czerwcu ze sklepu Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Trzcianie zabrano 16 tysięcy złotych. Ten sam sklep „obrobiono” także w lipcu rekwirując 10 tysięcy złotych. W miejscowości Klęczany w dniu 12 maja wykonano karę chłosty i odczytano wyrok śmierci funkcjonariuszowi UB Janowi Kocurowi. Dnia 16 maja żołnierze oddziału próbowali zlikwidować członka PPR Józefa Jemiołę w m. Poręby Kupieńskie. W czasie akcji doszło do strzelaniny, w której ranna została jego żona, zaś jemu samemu udało się zbiec. Dwa dni później, w dniu 18 maja dokonano egzekucji Stefana Miłka, sołtysa m. Nosówka. Pobito również zamieszkałego w tej samej miejscowości Stanisława Wiecha oraz Józefa Drausa z m. Trzciana, a także ściągnięto kary pieniężne od członków lubelskiego SL w m. Trzciana: Józefa Kraka, Szczepana Kamińskiego i Ludwika Drausa. Także w maju, na stacji kolejowej w Trzcianie urządzono zasadzkę na zastępcę Starosty Powiatowego w Rzeszowie nazwiskiem Styka w celu jego likwidacji. Z niewyjaśnionych bliżej przyczyn podjęte wówczas w tym kierunku działania zakończyły się niepowodzeniem. W dniu 2 VI 1946 r. grupa operacyjna złożona z 51 ludzi z 5 SBO KBW i WUBP pod dowództwem ppłk Rałdugina, operująca przeciwko oddziałowi Rejmana spacyfikowała wieś Bratkowice. Doszło do wymiany ognia z ukrywa-


2013 październik PPR-owiec użył broni, ostrzeliwując się. Jeden ze sprawców napadu Wojciech Miś został rozpoznany. Sprowadzona na miejsce grupa operacyjna z 5 SBO KBW pod dowództwem ppłk Rałdugina rozpoczęła w rejonie Bratkowic trwającą kilka dni operację przeciwko grupie Rejmana. Pierwszego dnia zatrzymano jedną osobę podejrzaną o z współpracę z oddziałem. Według zachowanych meldunków, ta sama grupa operacyjna ujęła w dniu 16 czerwca jednego partyzanta oraz trzech współpracowników oddziału. Zdobyto 1 pistolet i 140 sztuk amunicji. W podsumowaniach dotyczących działalności grupy operacyjnej ppłk Rałdugina stwierdzono, iż [...] ujęto 14 bandytów i 26 współpracowników. Zdobyto 3 pistolety, 3 kb, 120 szt. amunicji, 1 rower, 1 maszynę do pisania. Strat własnych nie było. Działalność grupy operacyjnej była kontynuowana. Już dnia 19 czerwca meldowano ponownie o ujęciu jednego żołnierza z oddziału i dwóch podejrzanych o współpracę. Zdobyto 1 karabin i 20 sztuk amunicji. Grupa operacyjna Rałdugina prowadziła działania do dnia 23 VI 1946 r. W nocy z dnia 22 na 23 czerwca grupa operacyjna WUBP Rzeszów przeprowadziła operację w rejonie Bud Głogowskich, w wyniku której zatrzymano dwóch współpracowników oddziału oraz zastrzelono jednego partyzanta Zdzisława Cirok. Zdobyto 1 LKM niemiecki, 158 sztuk amunicji i 1 granat.

Powyżej: IPN BU 00105/18, Fragment Dossier Franciszka Rejmana jącymi się w miejscowych lasach partyzantami. O świcie funkcjonariusze KBW wyciągnęli z domów na terenie przysiółka Klepak wszystkich niemal mężczyzn. Wyprowadzono ich w kierunku lasu tworząc z nich „żywą tarczę” przeciwko partyzantom. Po krótkiej wymianie ognia Franciszek Rejman zorientował się, że wśród funkcjonariuszy KBW są miejscowi mieszkańcy i nakazał wycofać oddział. W trakcie pacyfikacji aresztowano w rejonie Bratkowic 3 partyzantów i 3 współpracowników oddziału. W rezultacie urządzonej wówczas zasadzki ujęty został m.in. Stanisław Rogala przy którym znaleziono broń. Wieczorem tego samego dnia aresztowano dalszych 10 współpracowników oddziału, których osadzono w areszcie Posterunku MO w

Sielcu „za pokwitowaniem”. Jednak w nocy z 2 na 3 czerwca, po wyłamaniu krat w oknie, wszystkim udało się zbiec. W nocy z 4 na 5 czerwca grupa „Bicza” dokonała najścia na gromadę Ocieka. Dokonano ekspropriacji mienia miejscowego sołtysa i części akt gromadzkich zostawiając pokwitowanie o treści: „Kierownik Sił Zbrojnych Stefan Ząbczyk”. Dnia 11 czerwca trzech niezidentyfikowanych żołnierzy podziemia próbowało zlikwidować zamieszkałego w Nowej Wsi Piotra Maca, byłego wójta gminy Trzebownisko, którego ciężko raniono. Dwa dni potem w dniu 13 VI 1946 r. próbowano zlikwidować sekretarza Komitetu Powiatowego PPR w Rzeszowie Wincentego Przywarę. Akcja zakończyła się niepowodzeniem, gdyż

W obliczu coraz częstszych operacji KBW, działania maskujące poszczególnych patroli oddziału polegały na częstej zmianie rejonu działania co wymagało pokonywania często znacznych odległości niejednokrotnie w ciągu jednej nocy. Były one jednak właściwie koordynowane i oparte na meldunkach wywiadowczych napływających z terenu. Analiza tych przedsięwzięć pozwala wysunąć tezę, że dość często dokonywano wymiany patroli specjalnych pomiędzy poszczególnymi ośrodkami dowódczymi co miało uchronić żołnierzy konspiracji przed zdemaskowaniem w wyniku działalności na „swoim” terenie. Jednak zdarzało się, że zaniedbywano te podstawowe zasady bezpieczeństwa co w znacznej mierze przyczyniło się do rozpracowania i rozbicia poszczególnych patroli. Akcje pacyfikacyjne władz komunistycznych nasilały się w miarę zbliżającego się terminu referendum ludowego. Działalność zbrojna w tym okresie wymagała dużej odwagi i determinacji. Z

53


październik 2013 analizy dokumentów wynika, że w tym czasie władze bezpieczeństwa posiadały dosyć dokładne dane o obsadzie personalnej zbrojnego podziemia na omawianym terenie i jego zapleczu politycznym. Również wśród żołnierzy podziemia narastało przekonanie o braku możliwości wycofania się i ukrycia. Atmosferę osaczenia potęgowały dodatkowo działania grup operacyjnych KBW i rozbudowująca się siec informatorów bezpieki. Poszukiwani zawzięcie przez UB Franciszek Rejman i Leon Słowik zmuszeni zostali do zmiany tożsamości i ukrycia się na zachodzie kraju. Pomimo dużego zagrożenia w okresie referendum, działalność oddziału w terenie nie straciła na intensywności. Sprawowanie funkcji dowódczych w oddziale należało wówczas do Stanisława Pieli i Eugeniusza Porady.

przekazując zgromadzone przez siebie na ten cel dolary innemu uczestnikowi ucieczki. W dniu 30 X 1953 r. został aresztowany przez PUBP w Nowogardzie. Wyrokiem Sądu Powiatowego w Nowogardzie z dnia 9 III 1954 r. został uznany winnym przestępstw zawartych w art. 1, p. 1 i 3 Ustawy karnej dewizowej z dnia 28 III 1952 r. i skazany na 1 rok więzienia. Po odbyciu kary pracował m.in. jako listonosz w Nowogardzie, a od 1957 roku jako naczelnik oddziału Poczty Polskiej w Mostach niedaleko Goleniowa. Był nieustannie inwigilowany przez SB. Wielokrotnie zatrzymywany przez KWMO w Rzeszowie do celów konfrontacji. Pozostawał w zainteresowaniu operacyjnym Komendy Powiatowej MO w Goleniowie. Zmarł 21 I 1971 r. Jego grób znajduje się na cmentarzu centralnym w Szczecinie.

Ucieczka i ujawnienie

Potyczki z prawdą

Od dnia 18 V 1946 r. Franciszek Rejman był poszukiwany listem gończym wystawionym przez Wojskową Prokuraturę Rejonową w Rzeszowie. Ukrywał się m.in. w okolicach rodzinnej Błędowej. Teren ten doskonale nadawał się do ukrycia. Liczne parowy i duże przestrzenie pól w połączeni z siecią kontaktów konspiracyjnych umożliwiały skuteczny kamuflaż. Jednym z miejsc, w których się ukrywał były tzw. Muliska niedaleko Błędowej. Jego rodzinny dom był pod obserwacją agentów UB. W 1946 r. w jego najbliższym otoczeniu działało 3 informatorów UB o pseudonimach „Głóg”, „Świerk” i „Kuna”. UB aresztowało także jego braci. Kilkakrotnie udało mu się wymknąć z obław urządzanych przez organa bezpieczeństwa. W ten sposób doczekał amnestii. W dniu 8 IV 1947 r. ujawnił się przed Komisją Amnestyjną działającą przy Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie zdając kilka sztuk broni. Następnie wyjechał na tzw. ziemie odzyskane. Ożenił się z pochodzącą również z Błędowej Emilią Micał. W 1950 roku przyszła na świat ich córka Barbara. Mieszkał m. in. w Nowogardzie Szczecińskim, gdzie pracował w Prezydium Powiatowej Rady Narodowej. Jak wynika ze szczątkowych informacji zachowanych w dokumentach UB, nawiązał kontakt z grupą osób, które zamierzały w dniu 25 V 1953 r. przekroczyć nielegalnie granicę PRL, prawdopodobnie z zamiarem ucieczki na zachód. Jednak sam zrezygnował z tego zamiaru,

Prawda o Franciszku Rejmanie z trudem przebija się do świadomości współczesnych pokoleń. Wiele lat propagandy komunistycznej oraz zaniedbania instytucji odpowiedzialnych za krzewienie i kultywowanie pamięci o żołnierzach tzw. drugiej konspiracji spowodowało, że większość mieszkańców jego rodzinnych okolic nadal uważa go za zwykłego przestępcę. Bazują na tym niektórzy współcześni historycy i publicyści, którym wydaje się, że na bazie wieloletniego kłamstwa i zwykłej niewiedzy mogą bezkarnie kontynuować oczernianie żołnierzy podziemia niepodległościowego. Przykładem bezpodstawnie kierowanych oszczerstw wobec osoby Franciszka Rejmana jest artykuł Artura Szarego pt. „Sytuacja społeczna i polityczna we wsiach gminy Świlcza w 1946 roku w świetle raportów Milicji Obywatelskiej”, który ukazał się w 2009 roku w nr 50 ”Trzcionki”, czasopisma wydawanego przez lokalny samorząd i Towarzystwo Przyjaciół Trzciany w Trzcianie. W omawianej publikacji roi się od kierowanych w kierunku Franciszka Rejmana i jego podkomendnych sformułowań typu: „bandyci” i „przestępcy”. Ponadto opierając się niemal wyłącznie na meldunkach UB i MO z 1946 roku, autor bezkrytycznie używa określenia „banda Rejmana”. Bez żadnego komentarza dotyczącego wiarygodności wykorzystywanych źródeł cytuje wprost kłamliwe ubeckie dokumenty przesycone językiem nienawiści do żołnierzy podziemia. Wyciągając na

54

ich podstawie wnioski, próbuje opisywać działalność oddziału Rejmana stwierdzając m.in.: „Na obszarze wokół bratkowickich lasów oraz we wsiach gminy Świlcza i sąsiednich gmin operowała duża grupa zbrojna o charakterze przestępczym […] Bez wyjątku grabili sąsiadów, gospodarzy, u których spodziewali się zdobyć pieniądze (np. po sprzedaży krowy). W czasie rabunków nie gardzili przedmiotami codziennego użytku, odzieżą, wędliną i bimbrem”. To tylko niektóre z licznych sformułowań zawartych w tym tekście, które ukazują żołnierzy podziemia antykomunistycznego jako pospolitych przestępców. Autor oskarża o dokonywanie napadów rabunkowych m.in. Józefa Gutkowskiego, odznaczonego „Krzyżem Walecznych”, legendarnego żołnierza AK i podziemia antykomunistycznego, nie starając się nawet dotrzeć do literatury dotyczącej tej postaci. W dalszej części pisze m.in.: Oddziały Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa organizowały częste obławy na ukrywających się w lasach zarówno żołnierzy niepodległościowego podziemia jak i na bandy rabunkowe, które podszywały się pod partyzantów. Autor jednocześnie całkowicie pomija fakt, zgodnie z którym to właśnie oddział Franciszka Rejmana likwidował wówczas pospolite bandy rabunkowe, a oddziały podszywające się pod podziemie niepodległościowe składały się w całości z funkcjonariuszy UB, KBW, MO i ORMO. Z tekstu wyziera dramatyczny brak wiedzy o epoce i podziemiu antykomunistycznym. Poproszony o komentarz w tej sprawie, autor twierdzi, że pisząc omawiany artykuł, nie próbował w ogóle dotrzeć do innych dokumentów dotyczących oddziału Franciszka Rejmana zgromadzonych w zasobie archiwalnym IPN, nie próbował również dotrzeć do żyjących członków rodzin żołnierzy podziemia, których określa mianem bandytów. Jak sam przyznał oparł się wyłącznie na meldunkach MO, co zostało wykazane w tytule wspomnianego artykułu, a ocenę działalności oddziału Franciszka Rejmana czerpał m.in. z pisemnych relacji Józefa Frankiewicza i Bronisława Adamca oraz wspomnień Józefa Lisa i Mariana Juchy. Rzeczywiście Józef Frankiewicz, były dowódca placówki AK w Trzcianie, oskarża Stanisława Pielę i ludzi z jego oddziału o dokonywanie rabunków i mordów. Przyznaje jednak jednocześnie, że omawiany oddział wchodził w skład podziemnych struktur SL „Roch”. Frankiewicz w swojej relacji daje wyraźny upust niechęci do


2013 październik miejscowych działaczy ruchu ludowego, oskarżając ich m.in. o kontakty z Niemcami, libacje i pijaństwo. Oskarża m.in. wybitnego działacza ludowego Walentego Kawalca o kierowniczą rolę w organizowaniu rabunków dokonywanych przez grupę Pieli, z których dochód miał być przeznaczony na „libacje i karty”. Tego typu insynuacje wobec czynnych działaczy podziemnego „Rocha” są godne ubolewania. Wyraźnie zatem widać że na przedstawioną przez Frankiewicza ocenę działań podziemnego SL miały wpływ wciąż żywe antagonizmy polityczne. O napiętej sytuacji politycznej w podziemnych strukturach na terenie placówki w Trzcianie oraz osobistych uprzedzeniach Frankiewicza może świadczyć m.in. fakt, że jako dowódca omawianej placówki podjął decyzję o likwidacji Stanisław Pieli i jego podkomendnych. Akcja jednak nie została zaaprobowana przez dowództwo Obwodu AK Rzeszów z obawy przed zaognianiem stosunków z podziemnym SL „Roch”. Ponadto Frankiewicz wrzuca do jednego worka Pielę, Rejmana i Słowika, co może świadczyć o jego całkowitym braku wiedzy o strukturach podziemia w tamtym okresie lub po prostu o złej woli. Zupełnie zaskakujące jest jednak użalanie się Frankiewicza nad losem poległych milicjantów. To wygląda wprost na próbę przypodobania się władzy komunistycznej w okresie pisania wspomnień. O nieszczerych intencjach Frankiewicza może świadczyć fragment, w którym informuje, że od przełomu lat 1943 i 1944 działalność Wojciech Kocana miała charakter przestępczy. Z wielu innych źródeł wynika jednak, że sam Frankiewicz jako dowódca placówki DSZ w Trzcianie organizował wiosną 1945 roku w domu Kocana spotkania konspiracyjne oraz magazyn broni, a wyrok na Kocana wydano dopiero wiosną 1946 roku. Autorzy THR podjęli próbę dotarcia do innych źródeł wykorzystanych przez Artura Szarego. Pan Marian Jucha miał do powiedzenia jedynie tyle, że jako kierownik sklepu spółdzielczego w Bratkowicach był systematycznie okradany i zastraszany bronią przez Leona Słowika. Pan Józef Lis z kolei zetknął się z Leonem Słowikiem i jego uzbrojoną grupą w marcu 1946 roku w Bratkowicach. Według jego relacji, Słowik miał w rozmowie z nim głośno przechwalać się na temat swojej działalności przeciwko komunistom. Do tego dochodzi zasłyszana informacja o ukradzionym komuś przez partyzantów świniaku. I tyle. Nic więcej.

Współczesne wyzwania W oparciu o tak fragmentaryczne i jednostronne źródła autor zdecydował się napisać artykuł, który poprzez swoją zbliżoną do stalinowskiej propagandy formę wyrządził wiele szkód zarówno lokalnej pamięci historycznej, jak i rodzinom „Żołnierzy Wyklętych”. Nie umieścił w nim żadnego komentarza wprowadzającego w zagadnienia epoki oraz poddającego krytyce cytowane dokumenty. Uprawianie w ten sposób historii zasługuje na całkowite potępienie. Bezkrytyczne czerpanie wiedzy z dokumentów wytworzonych przez stalinowski aparat represji, a zwłaszcza ich bezkrytyczne publikowanie uwłacza warsztatowi historyka. Nie wiadomo przy tym jakimi przesłankami kierował się autor omawianej publikacji. Przecież cytowane przez niego dokumenty wskazują wyraźnie na zbrodnicze motywy jakimi kierowali się ich wytwórcy. To wielce zastanawiające. Już sam opis obławy urządzonej przez UB pod osłoną cywilnych mieszkańców Bratkowic, zmuszonych siłą iść w kierunku strzelających partyzantów jest na tyle wstrząsający, że nie pozwala pozostać obojętnym i zmusza do głębszej refleksji. Mimo to autor określa ludzi walczących wówczas z UB słowem „bandyci”. W komentarzu do przytoczonego przez THR faktu, iż odział Rejmana określany był w materiałach UB/SB jako „banda o zabarwieniu politycznym”, autor stwierdza jedynie, że „wówczas wrzucano wszystkich do jednego worka”. Twierdzi również, że jest przekonany o rabunkowym charakterze oddziału Rejmana. Jest to o tyle zastanawiające, że jak sam przyznał nie podjął prób dotarcia do najważniejszych dokumentów na ten temat zgromadzonych w IPN. Zastanawia ponadto uznanie z jakim autor wyraża się o „walczących” z bandami milicjantach, umieszczając pod tekstem ich zdjęcia. Czyżby kierował się innymi niż merytoryczne przesłankami? W opinii wielu mieszkańców gminy Świlcza, na charakter wspomnianego artykułu miało wpływ m.in. pokrewieństwo autora z postrzelonym przez oddział Rejmana ówczesnym komendantem posterunku MO w Świlczy Franciszkiem Szarym. Zapytany o to pokrewieństwo, autor przyznał, że rzeczywiście Franciszek Szary był bratem jego dziadka. Jednocześnie stanowczo zaprzeczył, jakoby to pokrewieństwo odgrywało w tej sprawie

jakąkolwiek rolę. Autor powołał się przy tym także na pokrewieństwo z wymienionym wcześniej Józefem Gutkowskim. Nie może to jednak mieć wpływu na negatywną ocenę publikacji tekstu Szarego w regionalnym i poczytnym periodyku. Pisząc o sprawach tak delikatnych i bolesnych dla wielu tutejszych mieszkańców, należy to robić w sposób stonowany, uwzględniający wszystkie oceny i opinie na dany temat, a przede wszystkim uwzględniający odczucia żyjących jeszcze uczestników tamtych wydarzeń. Skutki wywołane tą publikacją mogłyby budzić jedynie zwykłe politowanie, gdyby nie rodziny towarzyszy broni Franciszka Rejmana. Można sobie jedynie wyobrazić co czuli najbliżsi członkowie rodzin wymienionych w tym artykule żołnierzy podziemia. Mogli się oni oto naocznie przekonać, że pomimo upływu 20 lat od upadku komunizmu i powstaniu Instytutu Pamięci Narodowej, nadal można bezkarnie oczerniać i lżyć „Żołnierzy Wyklętych” walczących z komunistycznym zniewoleniem. To musiało być niezwykle bolesne dla ludzi, którzy z racji pokrewieństwa z żołnierzami podziemia byli przez cały okres komunizmu inwigilowani, dyskryminowani i oczerniani i którym odebrano szansę na normalne życie. Najbardziej smutne jest to, że nikt nie zareagował na ten jednostronny artykuł. Nikt nie dał szansy wypowiedzieć się na ten temat rodzinom żołnierzy z oddziału Franciszka Rejmana. Obecnie również nikt nie reaguje na inne kłamstwa wypowiadane przez pogrobowców komunizmu wobec żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Naszym zadaniem jest to zmienić. Dziękuję rodzinie Franciszka Rejmana za okazaną pomoc podczas pisania tego artykułu. Przy pisaniu artykułu wykorzystałem m.in. tekst własnego autorstwa pt. Oddział Franciszka Rejmana „Bicza” i Leona Słowika „Uzdy”. Geneza, struktury i działalność (1944-1947), który ukazał się w Nr 3233 Zeszytów Historycznych WiN-u.

55


październik 2013

Dokumenty wywiadu AK

Wykaz aktywu komunistycznego oraz osób współpracujących i podejrzanych

powiat Rzeszów (cz. 1)

Poniżej prezentujemy pierwszą część wykazu aktywu komunistycznego z terenu powiatu rzeszowskiego (w odpisie), któ-

ry został sporządzony w latach 1943 i 1944 przez żołnierzy wywiadu politycznego rzeszowskiego Inspektoratu Armii Krajowej, którym dowodził mjr Łukasz Ciepliński. Według specjalnie przygotowanych instrukcji, wywiad polityczny gromadził wszelkie informacje na temat stosunków politycznych i społecznych, w tym na temat postaw ludności ukraińskiej. Szczególny nacisk kładziono na pracę wywiadowczą w środowisku komunistycznym, a zwłaszcza prosowieckiej PPR. Ewidencjonowano wszelkie przejawy działalności komunistów, tworząc również listy działaczy i sympatyków. Informacje były często zdobywane z tzw. drugiej ręki. Zapisywano także informacje zasłyszane, których części nie zdołano nigdy zweryfikować, dlatego należy podchodzić do nich ze szczególną ostrożnością. Nie umniejsza to jednak ich wartości. Celem, dla którego sporządzano tego typu dokumenty było szczegółowe rozpoznanie struktur i działalności PPR i jej zbrojnego ramienia w postaci Gwardii Ludowej. Organizacje te i ich członkowie traktowani byli przez Polskie Państwo Podziemne jako sowiecka agentura, której celem nadrzędnym była walka ze strukturami Polskiego Państwa. Nie można jednak traktować wszystkich wymienionych na wykazie osób jako świadomych współpracowników NKWD i Kominternu. Wielu z nich podejmowało tego typu działalność mając szczere patriotyczne intencje i ulegając komunistycznej propagandzie. Publikowany poniżej dokument stanowi tym samym znakomity materiał źródłowy do badań nad funkcjonowaniem podziemia komunistycznego w okolicach Rzeszowa. Z perspektywy czasu należy uznać, iż w większości dokument ten skupiał informacje, które w późniejszym czasie zostały potwierdzone chociażby w historiografii komunistycznej i we wspomnieniach byłych działaczy komunistycznych. Całośać obejmuje 633 nazwiska, wśród których znajdują się także późniejsi wysocy działacze PPR i PZPR w powojennej Polsce. W każdym kolejnym numerze THR publikować będziemy kolejne 100 nazwisk Żołnierze AK pełniący służbę w pionie wywiadu uważani byli za elitę podziemnej armii. Z założenia musieli to być ludzie bez zarzutu, zarówno pod względem moralnym jak i prezentowanej postawy patriotycznej. Wielu z nich zapłaciło za swą służbę wysoką cenę. Zarówno na terenie okupacji niemieckiej jak i w powojennej komunistycznej Polsce czekał ich okrutny los w postaci więzień, tortur, szykan, a bardzo często kary śmierci. Wielu z nich zostało skazanych przez komunistów na zapomnienie. Publikacja tego dokumentu ma także na celu złożenie hołdu dla ich poświęcenia i służby na rzecz niepodległej Polski. Od 1942 r. wywiadem politycznym na terenie Inspektoratu rzeszowskiego AK kierował ppor. Stefan Kwiatkowski PS. „Gryf ”. Po nim stanowisko to objął dr Zdzisław Szymański PS. „Wyskiel”. Głównymi informatorami z terenu PPR w rzeszowskim obwodzie AK byli działający na terenie gminy Czudec Piotr Moskawa ps. „Spytek” oraz Józef Lib ps. „Bruzda”, działacz komitetu rejonowego PPR w Rzeszowie. 1. ADAMIEC N. Psiarnisko, ślusarz kolejowy, komunista 2. AKSAMIT Tadeusz, Zwięczyca, współpracow. kpt. Stachowicza

VD - Skrót od nazwy volksdeutsch (osoba, która podpisała tzw. Volkslistę DVL)

3. ALTNAR Michał VD przybyły z Przemyśla gdzie w 39 r. w czasie okupacji komisarz polski, ob. zam. Rzeszów Jagiellońska, prac. kolej. Kontaktuje z TUTAJEM w Rzeszowie i jego rodziną w Jaśle współpracuje w tym córka STRZĘPKOWA

GL - Skrót od nazwy: Gwardia Ludowa (zbrojna formacja Polskiej Partii Robotniczej)

4. ANIELKA Garbata? Służąca FORYS Ireny i jej zaufana, mieszkają razem Rzeszów Pelara 1

/pacyfikacja/ - zwięczycę spacyfikowano w dn. 8.06.1943 r. Zginęło wówczas 21 osób.

5. ANIOŁ N. Zwięczyca d-ca bojówki GL po śmierci poprzednika /pacyfikacja/

56


2013 październik 6. ANIOŁA Stanisław bloki PZL ul. Dąbrowskiego Rzeszów. Lewicowiec. Patrz Leśniak 6m.7 7. ANIOŁA Stanisław /?/ robotnik PZL aktyw. Komun. W kontakcie z TUTAJEM i TOTUSEM 8. ANTOS N. Rzeszów Marszałkowska kontaktuje z komun. na Staromieściu OBACZ Walenty, KLOC Jan a przez KIEŁBIŃSKIEGO ze ZWOLIŃSKIM.U niego często schadzki. 9. AUGUSTYN Józef Niechobrz b. sekretarz SL , obecnie czołowy PPR , poszukiwany przez G-po. Kontaktuje się z czołowymi komun. z WITKIEM naucz. z Kresów wsch. dr. TKACZOWEM. Do niego przybywa wiele osób z okolicy i pow. Krosno. Kontakt z MYTYCHEM i PACZEŚNIAKOWĄ oraz SIKORĄ Walentym. AUG. wraz z MYTYCHEM organ. napady A. jest komendantem bojówek na teren zachodni pow. Rzeszów. Wraz z MYTYCHEM dowodzi bandą, która nęka ludność. Należą tu m.in.: LUBAS Władysław z Bzianki,2 Maciejów /starszy i młodszy/,Maciej N. z Rzeszowa Piastów, Sanecki złodziej z Rzeszowa Czekaja, KALANDYK Władysław z Zabierzowa a ad. Rzeszów, CIEBIERA, MADEJ ze Zgłobienia, BIENIEK z Trzebowniska lub Jaworówki. Banda ta w Błędowej Zgłobieńskiej połączyła się 16.07.43 za bandami bolsz. A. kontaktuje z kpt. BOMBĄ. Ukrywa się u TOBIASZA z Niechobrza / żona T. jego kochanka/, znika z terenu, ukrywa się w Dobrachowicach, ukrywa się krótki czas w Rzeszowie prawdopodobnie u doktora DYNI 11.43. Wraz z MYTYCHEM, Maciejem i. i. członkami bandy ukrywa się w rejonie Sędziszowa. Kontaktuje z jaczejkami komun. z okolicznych wiosek i dokonuje napadów rabunkowych, z żydami ukrywającymi się, m in. WICKEREM b. podchorążym WP. Aug. wraz z MYTYCHEM kontaktuje się z konfid. SARNĄ Andrzejem z Nosówki Krzywdy, braćmi CZYŻ z Bzianki ,GÓRSKIM Władysławem (ze) sklepu w Zabierzowie, PACZEŚNIAKOWĄ przez nieświadomą rzeczy NALEPOWĄ. PACZEŚNIAKOWA daje kontakt na Kripo na żydów w Gecie, na PAŚKA w Zwięczycy, WITKA z Racławówki. Nast. przebywa w Jasielskiem a zjawia się systematycznie w rzeszowskim prawdopodobnie dla załatwienia kontaktów w Niechobrzu, styka się z CZECHEM Andrzejem i Anielą, BATOGIEM Stanisławem, CHMIELEM Andrzejem, CHROMIKIEM Henrykiem. Do bandy Aug. w rejonie Bzianki należą: MACIĄG Tadeusz i Kazimierz, CIEBIERA, KASZUBA Franc. i MYTYCH. Ukrywają się u LUBASA Józefa i Szymona i MICAŁA Michała. Aug. wrogo nastawiony do „Zygmunta”. Augustyn prawdopodobnie zlikwidowany.

PZL - skrót: Polskie Zakłady Lotnicze, wówczas Flugmotorenwerke SL - skrót od nazwy Stronnictwo Ludowe PPR - Skrót od nazwy: Polska Partia Robotnicza

Kripo - skrót od nazwy: Kriminalpolizei – niemiecka policji kryminalna

10. AUGUSTYNIAK N. Niechobrz , komun. 11. BABKE N Rzeszów , niemiec , zatr. w PZL , lewicowiec 12. BACHURA Andrzej , Rzeszów Kościuszki , komun. 13. BARAN Jan , Wysoka , czł. PPR 14. BASANA Stanisław , Rzeszów , prowadzi wywiad dla PPR 15. BATOG Władysław , Łukasz ,Eugeniusz ,Świlcza wszyscy aktywni komun. 16. BATOG Stanisław , styka się w Niechobrzu stale z przyjeżdżającym Augustynem. 17. BATOG Jan , Niechobrz , kontakt na Kunę Andrzeja 18. BĄK N. , Rzeszów Jagiellońska , szewc , aktyw. komun. przedwoj. Rodzina mieszka w Staroniwie Dolnej . Bąk w przyjaźni z Dziedzicem Leopoldem [fragment nieczytelny] Jest łącznikiem PPR do NN komisarza Kripo w Rzeszowie . Kontakt z Groszkiem. 19. BĄK Jan . Kontakt ze Zwolińskim w Rzeszowie 20. BEDNARSKI HIERONIM czł. bojówki Paśka w Zwięczycy 21. BEDNARZ Tomasz , Bratkowice , aktyw. komun. 22. BEDNARZ Jan , kontaktował się ze St. Ożogiem , zabity w czasie obławy

57


październik 2013 23. BEŁZ Władysław Sokoł. w komun. 24. BEREŚ Franciszek , Trzebownisko , komun., brat Stanisława 25. BEREŚ Stanisław , Trzebownisko , aktyw. komun. areszt. brat Franciszka. Patrz Tomasik , Majcher . Po nim objął pracę Dusza Władysław 26. BEREŚ N. z Trzebowniska , zaufany podwładny Szybistego 27. BERL Chaim . Handlarz żyd , zbiegł z obozu pracy w Rzeszowie przy pomocy PACZEŚNIAKOWEJ i MARKIEWICZÓW. 28. BĘBENEK Michał z Błędowa b. stud .fil. UJ , aktyw. komun. partii. Patrz KOCÓR używa SL jako parawanu. Ukrywa się przed Niemcami , kontaktuje z MYTYCHEM , PIĄTKIEM , RZĄSĄ Michałem ze Staroniwy Górnej rzezimieszkiem , kapt. BOMBĄ , dr. TKACZOWEM i KUBICZEM w Trzcianie. Zbiegł wobec gróźb ludności że go wyda Niemcom . Po areszt. dr. TKACZOWA chce objąć jego stanowisko , czemu sprzeciwia się ks. BOROWIEC . Poszukiwany przez ludowców.

UJ - skrót od nazwy: Uniwersytet Jagielloński.

29. BIELENDA Józef , Stobierna ( czy Jan?) następca po Szybistym , kieruje robot. w tamt. Rejonie . D-ca bojówki gwardzistowskiej w pow. rzeszowskim , która dokonała napadu na Głogów. 30. BIELENDA Jakub, Stobierna , kontakt z mgr. KOPCIEM 31. BIENIEK N. Trzebownisko lub Jasionki , czł. bandy MYTYCHA i Augustyna 32. BIENIEK Józef , Rzeszów pow. zginął w Woli Zgłobieńskiej w bandzie sow. polskiej . Znany z walk hiszpańskich . 33. BILEWSKI b. , b. sędzia w Rzeszowie , Hetmańska , wł. sklepu Kościuszki i jego teść Lenchard , są przyjaciółmi ZWOLIŃSKIEGO 34. BOBOLA Jan Borek Nowy , Wola , komun. 35. BOCZAJ Piotr , Świlcza , kontakt z CZAJKOWSKIM por. W.P. i LITWO WOJCIECHEM . Czy ident. z BOCZKAJEM ze Świlczy? 36. BOCZKAJ N. ze Świlczy , Rzeszów aktyw. komun. 37. BOCZKOWSKI Warecki/?/Rzeszów bloki robotnicze 38. BOGDANSKI Zbigniew 39. BOGDANOWICZ Zbigniew czy ident. Z BOGDAŃSKIM Z. Łącznik w kontakcie ze Zwolińskim . Patrz ww. żyd 40. BOMBA N. patrz TKACZOW dr. , członek komendy pow. komuny BOMBA Władysław kpt. WP . Kom. GL Budziwój i kmdt. dywersji komun. w pow. Rzeszów . Styka się z wielu ludźmi przejeżdżającymi na rowerach i furmankach. Wiejacz kontaktowo obstawia czujkami M. i kontakty: Gliwa N., ks. BOROWIEC , Such Andrzej , Augustyn , MYTYCH , BUDA, BĘBENEK . Wyjeżdża do Godowa k. Strzyżowa. Zbiegł na Węgry ok. 15.1.44r. Żona uprawia komun. propag. Wśród młodzieży w Krakowie /?/ Mieczysław B. Borek Nowy naucz. w wydz. organ. i propag. PPR areszt. wraz z Tadeuszem 2.10.43 . Zwolniony z Pustkowia ukrywa się. Tadeusz NIEBYLEC lekarz weter. kontaktuje się z Chmieleskim ( wyw. sow.)w Basarabii i ukrywa go Stanisław i Jan B. w grupie kierowniczej w Budziwoju , Zastępcy Wyjas, Piórecki , ks. BOROWIEC . B. Aleksander Budziwój , z-ca grupy wykonawczej Antoni B. Budziwój przewodniczący rady B. Kazimierz brat Antoniego i jego zastępca. 41. ks. BOROWIEC Rzeszów kapelan komun. zdyspenzowany przed wojną za działalność komun. Mieszka w Budziwoju . Kontaktuje z braćmi BOMBA , KUBICZEM ze Świlczy . Patrz NN porucznik

58

WP - skrót od nazwy: Wojsko Polskie

Pustkowia - Nazwa niemieckiego obozu pracy PUSTKÓW, w którym osadzano m.in. Żydów i Komunistów z terenu Rzeszowszczyzny.


2013 październik . Kontaktuje z kpt. BOMBĄ funkiem komun. odwiedza Godową k. Strzyżowa silnie skomun. Kontaktuje z przyw. Bojówki w Budziwoju , b-ćmi Kąkol . Stale z Pechą Alojzym , następcą BOBMY Mieczysława oraz z Marcem , Jandą i Paluchem Marianem, również z Jolantą Filipowicz i WISZNIEWSKIM. Jest wraz z WYJASEM , PIÓRECKIM , zastępcą w grupie kierowanej w Budziwoju. Kontaktuje ze STACHOWICZEM z Rzeszowa. 42. BOROWIEC N. Budziwój areszt. 18.1.43 za przechow. ofic. sowieckiego 43. BOROWIEC Antoni Siedliska , patrz NN. Porucznik utrzymuje kontakt z grupą mg. KOPCIA i kontaktował się z NN przybyłym do tejże grupy. Patrz KOPEĆ , WIERCIOCH , KON NN , Komun. 44. PRESNER Malc. Rzeszów , ghetto . of. Rez. WP. Przywódca org. Samoobrony żydów. Przed Niemcami : a) gromadzenie broni , b) org. ludzi przeważnie byłych wojsk , c) przygotowanie do org. terenu , nie żyje zastrzelony przez Niemców 45. BROJANOWSCY N. Staroniwa Górna. Zatrzymuje się tam adw. Jedliński 46. BUDA Andrzej rolnik z Niechobrza, kier. Spół-Rol. Spół. Handl. Czołowy działacz PPR uczciwy ideowiec, zdolny ideowiec wiejski. Przywozi „Gwardzistę” i „Trybuna” (z Krosna?) sprzedaje rewolwery członkom PPR. Kontaktuje się z USTRZYCKIM. Wraz z AUGUSTYNEM i MYTYCHEM przygotowuje napad na PZL w Rzeszowie. Przeniósł się do Rzeszowa gdzie czł. kom. Obw. Rysopis: niski, szczupły, szatyn, l. ok.37.Pojawia się na terenie Krakowa zachowując środki ostrożności. Często bywa w Godowej która jest silnie skomunizowana, niezatr. w spółdzielni przygotowuje listę ludzi na stanowiska admin. powiatu jako komisarz cywilny. Kontaktuje się z kpt. Bombą, pracuje przy pomocy NN majora oraz KAWY Józefa szewca i jego żony z Rzeszowa. Kontaktuje się z b-mi CZYŻ w Bziance. Ukrywa się w Niechobrzu poszuk. przez G-po. Nie uznaje roboty rabunkowej MYTYCHA I AUGUSTYNA. Uważa AUGUSTYNA i PACZEŚNIAKOWĄ za swoich wrogów part. Nie kontaktuje się z miejsc. kom. Otrzymał dowód osob. z gm. Czudec. Wyjechał w stronę Krakowa w 2.44,wrócił na teren powiatu. 47. ”BUFET WARSZAWSKI” Kurnala, Rzeszów 3 maja odwiedzany przez komunistów i konfid. Tu kontaktuje się LEŚNIAK Wł. z jednym z kelnerów.

„Gwardzista”- organ prasowy Gwardii Ludowej. „Trybuna” - prawdopodobnie chodzi o któryś z organów prasowych PPR: „Trybunę Wolności” lub „Trybunę Chłopską”

Bufet Warszawski - nazwa popularnej rzeszowskiej restauracji

48. BUKAŁA Jan Czerwonki komun. działacz 49. BUKAŁA Józef , Staroniwa, b. działacz komun 50. BILAS N. Rzeszów, b. naucz. z Czudca paskarz, wybitny działacz komun. współprac. z Magierłą 51. BURZ Józef (młodszy)Zarzecze należy do współprac. NN porucznika w Siedliskach, który ukrywa się u niego w Siedliskach 52. BURZ Tomasz Rzeszów Moniuszki, poprz. Grunwaldzka gazeciarz uliczny ul. 3 Maja łącznik RITZMANA i aktywu PPR Komun. 53. BYK Feliks Przybyszówka, bojówka komun. 54. CHADERA Antoni Rzeszów przedsięb. budowli. kanał. i wodociąg. w kontakcie z KRYGIELEM Z. i Sawką. Podejrzenie że PPR. 55. CHAWLICKI N. Rzeszów Staroniwa, emer. naucz. czł. Zarządu TUR w kontakcie ze ZWOLIŃSKIM i MAGIERŁĄ 56. CHLEBEK Wojciech, Wola Borkowska czł. bojówki komun. 57. CHLEBICKI (CHLEWICKI?) Edward, Rzeszów, Kr. Augusta. Kontaktuje z CYRANEM, posiada bibułę PPR. Areszt.15.5.43 w czasie rewizji w domu wykryto u niego 3 petardy kolejowe i jakieś papiery, a w wynajętej przez niego suterynie Mickiewicza 31,3 nagany,9 kg trotylu, zwój drutu, instrukcje, zapiski, ujawnia on rozpracowanych czł. ZWZ , zbiegł z więzienia lub zwolniony za cenę współpracy z G-po, miał sypać czł. ZWZ przy przesłuchaniu.

TUR - Skrót od nazwy: Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego, związana z Polską Partią Socjalistyczną organizacja oświatowo-kulturalna, działająca nieprzerwanie od 1923 r. do 1948 r. ZWZ - skrót od nazwy: Związek Walki Zbrojnej, który w 1942 r. przekształcony został w Armię Krajową (AK).

59


październik 2013 58. CHŁANDOWA Zofia żona podof. w niewoli niemieckiej, zam. Trzebownisko, wciągnięta do komun. przez KOGUTKA. Kontakt na Arbeitsamt i Kriegsgenoss en Schaft Rzeszów urzęd. d. naucz. U Chł. mieszka FURTAK zameld. jako KONIECZNY. Chł. wyrabiała karty pracy dla komun. przez NATONOWĄ? Helenę 59. CHMIEL Jakub wraz z innymi bierze udział w zebraniach u NIEDZAŁKA w Niechobrzu wzgl. u KAWY. Patrz NIEDZIAŁEK, KAWA

Arbeitsamt - Niemiecki Urząd Pracy Kriegsgenoss en Schaft - Powinno być: Krieg-Genossenschaft – jedna ze spółdzielni wojskowych niemieckich.

60. CHMIEL Andrzej, styka się w Niechobrzu stale z przyjeżdżającym AUGUSTYNEM. 61. CHMIELEWSKI Anoniusz wraz z BOMBĄ lek. wet. przebywali w Rumunii, organizowali rozruchy komun. w Besarabii. Obecnie w GG prawdop. jako wywiadowcy. Poszukiwany przez G-po. pseudo” Diaz”, Kierownik pol. sow. na pow. Rzeszów południe. Areszt. W W-wie Po nim JACKOWSKI N. z Błażowej.

GG - skrót od nazwy: Generalna Gubernia

62. CHROMIK Henryk, Niechobrz, bierze udział w zebraniach w domu KAWY, wzgl. NIEDZAŁKA Styka się w Niechobrzu stale z AUGUSTYNEM. Patrz KAWA, NIEDZIAŁEK. 63. CIAK Paweł Rzeszów, Szopena ,komun. 64. CIEBIERA Józef Rzeszów, gr. Nosówka kontakt z MYTYCHEM 65. CIEBIERA, Madej ze Zgłobienia, czł. bandy MYTYCHA i AUGUSTYNA, wraz z MACIĄGIEM Tadeuszem i Kazimierzem, KASZUBĄ Franc. ukrywają się u LUBASA Szymona i Józefa, MICAŁA Michała 66. CIOCH Andrzej, Trzciana, komun, patrz KAWALEC Walenty, bez wpływu 67. CYGAN N. [fragment nieczytelny]czł. bojówki O.I. 68. CYMER Jozef, Przybyszówka czł. jaczejki komun. Czy ident. z CYMOREM /?/ z tejże miejsc. czł. Bojówki. 69. CYPRYŚ Ignacy Przybyszówka, ppor. rez. naucz. zatr. w Arbeitsamcie Rzeszów. Zastępca STACHOWICZA. Kontakt z ŻELAZKIEM 70. CYRAN Edward, Rzeszów PZL kmdt bojówki GL w składzie: FLORCZYKIEWICZ Wł., JABŁOŃSKI, KOSIKOWSKI, PÓŁCHŁOPEK. Kontaktuje się z CHLEWIŃSKIM E. Donosiciel rozpracowanych członków ZWZ do pol. niem. Komisarz pol. oddziału part.”ISKRA” w pow. Rzeszów. Zbiegł do partyz. w 3.43. Areszt.?

„ISKRA” - Kryptonim grupy zbrojnej GL pod dowództwem Józefa Bielendy.

71. CYRAN Władysław, Rzeszów zatr. w blacharni PZL, podejrzany o przynal. do komuny 72. CYRUL Józef, ma być motorem roboty kom. na terenie gromady [fragment nieczytelny] mimo że formalnie należy jeszcze do trójkąta. Pomaga mu siostra Janina. 73. CZACHUR Stanisław, b. naucz. zatrudn. w Arbeitsamt, zajmuje się skupem broni dla PPR i ma być d-cą bojówki PPR. Jest 5-ć b-ci CZACHUR: Stanisław jw. w kontakcie CHŁANDOWĄ, Alfons bez pracy, Józef detto , Kazimierz detoo , kolega ZWOLIŃSKIEGO, Franciszek zam. w Zwięczycy. Wszyscy podejrzani o komun. PPR. Stan. zam. Sienkiewicza, kontakt ze ZWOLIŃSKIM.

detto, detoo - tak w oryginale. Prawdopodobnie chodzi o getto.

74. CZAJKA Franciszek ,Bzianka, u niego zebrania bojówki CZYŻA Wojciecha 75. CZAJKA „Olek” Rzeszów, przedsięb. budowl. jeździ samochodami Rittmana wojskowymi i firmowymi na linii Lwów- Tarnów. Przed i po wyjeździe kontaktuje się z LESIEM. W Skawinie odszukano CZAJKĘ żyda o niem. nazwisku, który przybył ze Lwowa. Podaje różne zatrudnienie(zbrojen. fabryka Mars , Magistrat W-wy) stałe zam. w W-wie Kochowskiego 5 gdzie jego syn Axer (inne nazw.)jako artysta malarz. Jeździ często do Rzeszowa. Pośredniczy w przewożeniu żydów przez f-me [fragment nieczytelny], są to 2 różne osoby.

60

fabryka Mars - Chodzi o byłą fabrykę wchodzącą w skład spółki „H. Cegielski Spółka Akcyjna w Poznaniu”, a wówczas produkującą na rzecz niemieckiego koncernu DWM.


2013 październik 76. CZAJKOWSKI Leopold, Świlcza, aktyw. komun. Jeździł często do NN por. WP, do lekarza klin. we Lwowie, KUBICZA, następnie kontakt z BOCZAJEM Piotrem i LITWO Wojciechem. 77. CZAPKA Jan ,Czerwonki, komun. 78. CZAPLA N., Borek Nowy, wraz z braćmi PALUCH czł. bojówki GL 79. CZAPLA Jan Borek Nowy s. polki i żyda, po powrocie z Francji, gdzie prac. w szpitalu, zajmuje się znachorstwem. Używa pieczątki dr. Jan Czapliński. Zdaje się kierown. komuny w Borku Nowym 80. CZAPLICKI N., Rzeszów czł. bojówki w PZL 81. CZARNENKO N. z Czekaja Rzeszów, w komun. i konfident 31-36 82. CZARNIK Leon ,Białka, komun. 83. CZARNIK N. z Wólki Czudeckiej, czł. komit. okr. Kontakt z HUSEM Janem i ROZBORSKIM 84. CZECH Andrzej i Aniela, stykają się w Niechobrzu stale z AUGUSTYNEM. 85. CZECH Filip z W-wy, ma się kontaktować z Jolantą Filipowicz 86. CZERNENKO Kazimierz Rzeszów Czekaj, kierownik papierni na Czekaju, w kontakcie z KUCEM krawcem, podejrzany o przynależność do PPR 87. CZYŻ Michał i Franciszek bracia w Bziance, próbują organizować drużyny PPR w kontakcie z żydem MARKIEM. 88. CZYŻ Wojciech, Edward i Tomasz zam. w Bziance komun. 89. CZYŻ Wojciech d-ca uzbrojonej bojówki. Członk. CZYŻ Edward, Tomasz i Franciszek, [fragment nieczytelny]Tadeusz, LUBAS Józef, GNIEWEK Józef, MICAŁ Michał i Andrzej. Zebrania u CZAJKI Franciszka 90. CZYŻ Stanisław z Bzianki, kontakt ze STACHOWICZEM 91. DAWIDZIUK N., Pobitno, czł. bojówki SANECKIEGO 92. DOKON N. Harta, czł. boj. 93. DOMINO N. Kielnarowa komun. 94. DRAGAN N. art. malarz, b. redaktor „Wici” , współprac. mgr. Kopcia

„Wici” - Organ prasowy Stronnictwa Ludowego

95. DRĄG Jan ,Przewrotne, aktywny komun. 96. DRĄG N.N. b-cia synowie Piotra, Hucisko, obaj działacze komun. 97. DRĄG Jan Hucisko, dział. Komun. 98. DRĄG Stanisław pow. Rzeszów, kontakt z bandą rab. GOLEMY ze Stykowa 99. DRĄG Stefania ,Przewrotne, aktyw. komun. ukrywa się we Lwowie u PASIECZNEGO Józefa W kontakcie z PRUCHNIKIEM Józefem z Przewrotnego 100. DREWNICKI N. Sokołów, zatr. W Arbeitsamt w kontakcie z dyw. lesną. O [fragment nieczytelny] komun. Kontakt z chłopami którzy proszą o zwolnienie od robót. Konkubina jego JABŁOŃSKA jeździ jako łączniczka do Wa-wy do swego brata JABŁONSKIEGO i załatwia jakieś zlecenia organ. w Tarnobrzegu.

61


paĹşdziernik 2013

62


2013 paĹşdziernik

63


październik 2013

W kolejnych numerach: 1. Prawdziwe oblicze bitwy o Rzeszów 2. Akcja na więzienie 3. Zapomniana tragedia na torze 4. ZOMO w Rzeszowie 5. Codzienność PRL: „Wielki Szu” w Rzeszowie 6. Miejcie na oku byłych SB-ków 7. Egzekutywa KW PZPR

Wszelkie oferty i zapytania prosimy kierować na adres: tajnahistoriarzeszowa@gmail.com lub pod nr telefonu: 511333863

64


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.